8563
Szczegóły |
Tytuł |
8563 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8563 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8563 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8563 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ROBERT JORDAN
CONAN TRYUMFATOR
TYTU� ORYGINA�U: CONAN THE TRIUMPHANT
PRZEK�AD ROBERT LIPSKI
Dla Jacques�a Chazaud
PROLOG
Wielki granitowy pag�rek, znany jako Tor Al Kiir, noc� przypomina� przyczajon� do skoku z�owrog� ropuch�. By� otoczony koron� zwalonych �cian i obr�conych w ruin� kolumn, a nad tym wszystkim kr��y�y wspomnienia o licznych ophirskich dynastiach, kt�re bez powodzenia pr�bowa�y tam co� zbudowa�. Ludzie z dawien dawna zapomnieli, sk�d wzi�a si� nazwa owej g�ry, niemniej uwa�ali to miejsce za pechowe i z�owr�bne, wy�miewaj�c przy tym dawnych kr�l�w, kt�rzy nie mieli podobnych przeczu�. �miech ich wszelako przesycony by� niepokojem, bowiem g�ra nale�a�a do tych nielicznych miejsc, o kt�rych lepiej by�o nawet nie my�le�.
Zdawa� by si� mog�o, �e tocz�ce si� po niebie czarne, burzowe chmury, upodoba�y sobie t� w�a�nie niezwyk�� g�r�. By�y pop�dzane przez wiatr, kt�rego podmuchy ch�osta�y Janthe, rozleg�e, szczyc�ce si� z�otymi kopu�ami i kolumnami z alabastru, miasto na po�udniu. Jednak ani gromy, wstrz�saj�ce w posadach miejskimi budowlami, ani b�yskawice z chmur niby p�omie� ze smoczej paszczy, nie dociera�y do mrocznego serca Tor Al Kiir.
Lady Synelle wiedzia�a o szalej�cej burzy, chocia� jej nie s�ysza�a. To by�a idealna oprawa dla tej nocy. �Niechaj niebiosa rozedr� si� na p� � pomy�la�a � a g�ry pop�kaj� i obr�c� si� w proch, na cze�� JEGO powrotu do �wiata ludzi�.
Smuk�� sylwetk� kobiety ledwie przes�ania� przepasany z�otym �a�cuchem, czarny jedwabny kaftan, spod kt�rego przebija�y cudowne kr�g�o�ci pe�nych j�drnych piersi i bioder. Nikt z tych, kto zna� j� jako ksi�niczk� Ophiru, nie zdo�a�by jej teraz rozpozna�, mia�a ciemne rozpalone oczy, pi�kne, niczym wyzute z marmuru oblicze, w�osy jak utkane z platyny, splecione w misterne warkocze i przyozdobione diademem ze z�otych ogniw. Na wysoko�ci czo�a diadem zdobi�y cztery rogi oznaczaj�ce, i� ta kobieta by�a Wielk� Kap�ank� boga, kt�remu zgodzi�a si� s�u�y�. Symbolem kap�a�stwa by�y r�wnie� bransolety z czarnego �elaza, opasuj�ce jej nadgarstki. Tego akurat nie lubi�a, gdy� przypomina�o jej stale, �e b�g Al Kiir akceptowa� tylko te s�u�ebnice, kt�re godzi�y si� by� jego niewolnikami. Czarny jedwab, si�gaj�cy do kostek, ozdobiony na brzegach z�otymi paciorkami, faluj�c ociera� si� o jej d�ugie, smuk�e nogi, gdy boso wiod�a niezwyk�� procesj� w g��b g�ry, topornie wydr��onymi w skale tunelami, o�wietlonymi przez pochodnie osadzone w z ciemnym �elazie, uformowanym na kszta�t potwornego, czterorogiego �ba.
Dwudziestu wojownik�w w czarnych kolczugach prezentowa�o si� do�� niesamowicie. Z twarzami ukrytymi pod przy�bicami he�m�w, ozdobionych dwoma parami rog�w � jedn� po bokach, a drug�, zakrzywion� opadaj�c� w d� � przypominali bardziej demony z Gehanny ani�eli ludzi. Kilony przy ich mieczach r�wnie� mia�y kszta�t czterech rog�w. Na piersiach mieli wyszyty szkar�atn� nici� wizerunek monstrualnego �ba. By� on podobny do ozd�b �elaznych koszy, zwieszaj�cych si� na �a�cuchach z sufitu tuneli.
Jeszcze dziwniejsza by�a kobieta, kt�r� eskortowali. Przyodziana w str�j ophirskiej panny m�odej, mia�a zgrabnie udrapowane zwoje cienkiego, jasnoniebieskiego jedwabiu, upi�te w talii z�otym sznurem. D�ugie kruczoczarne w�osy si�ga�y jej do ramion, a w k�dziory wplecione by�y bia�e kwiaty tarli; symbol niewinno�ci. Bose stopy mia�y �wiadczy� o pokorze i oddaniu. Sz�a pow��cz�c nogami, a silne d�onie, brutalnie �ciskaj�ce za ramiona, podtrzymywa�y j� w pozycji pionowej.
� Synelle! � zawo�a�a niewyra�nie ciemnow�osa kobieta. W jej przy�mionym opiatami umy�le co� nagle zacz�o �wita�.
� Gdzie jeste�my, Synelle? Jak si� tu znalaz�am?
Orszak szed� dalej. Synelle nie da�a po sobie pozna�, �e us�ysza�a wo�anie ciemnow�osej. W g��bi duszy cieszy�a si�, �e narkotyk przestawa� dzia�a�. By� niezb�dny przy wykradaniu kobiety z pa�acu w Ianthe i poczynieniu niezb�dnych przygotowa�, lecz podczas nadchodz�cej ceremonii jej umys� powinien by� czysty. W�adza, pomy�la�a Synelle. W Ophirze kobieta nie mog�a marzy� o jakiejkolwiek w�adzy, ale ona tego w�a�nie pragn�a. Mocy i w�adzy. I zdob�dzie je. M�czyznom wydawa�o si�, �e by�a zadowolona mog�c sprawowa� piecz� nad odziedziczonymi maj�tkami, kt�re, gdy wyjdzie za m��, ofiaruje w wianie oblubie�cowi. W swym idiotycznym za�lepieniu ani przez chwil� nie pomy�leli o kr�lewskiej krwi p�yn�cej w jej �y�ach. Gdyby stare prawa nie broni�y kobiecie przyj�cia korony, by�aby pierwsz� pretendentk� do tronu bezdzietnego kr�la, sprawuj�cego obecnie rz�dy w Ianthe. Valdric piastuj�c urz�d, przez ca�y czas nak�ania� swych wiernych lekarzy i czarodziej�w do znalezienia lekarstwa na wyniszczaj�c� chorob�, kt�ra z wolna go zabija�a. Ani my�la� wyznaczy� nast�pc�, jakby nie zdaj�c sobie sprawy, �e je�eli tego nie uczyni, po jego �mierci szlachetni lordowie Ophiru rzuc� si� sobie do garde�, w walce o tron i sched�.
Na pe�nych czerwonych ustach Synelle zakwit� u�miech zadowolenia. Niechaj ci durni m�owie pusz� si� w swych zbrojach i morduj� wzajemnie, jak wyg�odnia�e ogary podczas walk w specjalnych jamach. Ockn� si� ze swego zadufania, by stwierdzi�, �e Synelle, hrabina Asmark, zosta�a kr�low� Ophiru. Nauczy ich wtedy s�u�y�, a opornych o�wiczy batogami, jak niepos�uszne kundle.
Korytarz ko�czy� si� wielk�, kopulaste sklepion� jaskini�, o kt�rej istnieniu wi�kszo�� ludzi zd��y�a ju� zapomnie�. G�adk� kamienn� posadzk� o�wietla�y sto�kowate bierwiona osadzone w uchwytach wyr�ni�tych w litej skale. Jedyn� dekoracj� w tym pomieszczeniu by�y dwa smuk�e drewniane s�upy, ozdobione wszechobecnymi wizerunkami rogatego �ba. Ci, kt�rzy w zamierzch�ej przesz�o�ci dr��yli ten tunel, nie my�leli o jego wystroju. Mia�o to by� wi�zienie dla twardej jak diament figury o barwie starej krwi, kt�ra domino wa�a w tej grocie tak, jak dominowa�aby w ka�dym, najwi�kszym nawet stworzonym ludzk� r�k� pomieszczeniu. Sprawia�a wra�enie pos�gu, a jednak nim nie by�a.
Masywne cia�o wygl�da�o jak ludzkie, cho� by�o o po�ow� wy�sze od najro�lejszego m�czyzny. Szerokie d�onie obu r�k mia�y po sze�� zako�czonych szponami palc�w. Z�owrog� g�ow�, zwie�czon� rogami, zdobi�o troje oczu pozbawionych powiek, pa�aj�cych czerni� tak straszn�, �e zdawa�a si� poch�ania� ca�e �wiat�o. Lekko rozchylone szerokie i pozbawione warg usta, ukazywa�y dzi�s�a wype�nione rz�dami ostrych, jak ig�y, z�b�w. Pot�ne ramiona postaci otacza�y bransolety i ochraniacze, zdobione jej w�asnymi wizerunkami. W talii �ci�ni�ta by�a grubym pasem, a na biodrach mia�a przepask� z osobliwie tkanego z�otego materia�u. U jednego boku tkwi� zwini�ty i b�yszcz�cy metalicznie czarny bicz, u drugiego za� monstrualny sztylet z rogatymi kilonami.
Synelle poczu�a, �e zapiera jej dech w piersiach, jak za pierwszym razem, gdy ujrza�a swego boga i za ka�dym kolejnym spotkaniem.
� Przygotujcie narzeczon� Al Kiira � rozkaza�a.
Z gard�a kobiety, odzianej w szaty panny m�odej, wydoby� si� zduszony krzyk, gdy dwaj eskortuj�cy stra�nicy pchn�li j� naprz�d. Pospiesznie, nie zwracaj�c uwagi na rzemienie, wrzynaj�ce si� w delikatne cia�o, przywi�zali j� do dw�ch drewnianych s�up�w. Kl�cza�a przed nimi, z r�koma uniesionymi wysoko nad g�ow�. Jej niebieskie oczy nieomal wysz�y z orbit. Nie by�a w stanie oderwa� wzroku od g�ruj�cej nad ni�, gigantycznej postaci. Gdy kl�cza�a z otwartymi w niemym krzyku ustami, sprawia�a wra�enie, jakby groza wys�czy�a z niej wszelkie my�li o wzywaniu pomocy czy stawianiu oporu oprawcom.
� Taramenon � rzek�a Synelle.
Us�yszawszy to imi�, zwi�zana kobieta drgn�a gwa�townie.
� On tak�e? � zawo�a�a. � Synelle, co si� dzieje? Prosz�, powiedz mi to!
Synelle nie odpowiedzia�a.
Na to wezwanie kap�anki jeden ze zbrojnych post�pi� naprz�d, z niewielk�, obit� mosi�dzem szkatu�k�. Kl�kn�� przed kobiet�, kt�ra by�a jednocze�nie ksi�niczk� Ophiru i kap�ank� mrocznego Al Kiira.
Wypowiadaj�c niewyra�nie zabezpieczaj�ce zakl�cia, Synelle otworzy�a szkatu�k� i wyj�a z niej kolejno kilka przedmiot�w.
Kap�anka po raz pierwszy us�ysza�a o Al Kiirze od swojej niani. Opiekunka m�wi�a o nim jak o bogu, pami�tanym jedynie przez garstk� wiernych. Zosta�a zwolniona, gdy tylko wysz�o na jaw, jakie historie opowiada ma�emu, niewinnemu dziecku.
Starucha nie zd��y�a wyjawi� wiele, zanim j� wydalono. Zdo�a�a jednak zaszczepi� w Synelle pragnienie pot�gi i w�adzy, otrzymywanej rzekomo przez kap�anki Al Kiira. Synelle po��da�a te� mocy, kt�r� obdarzone by�y kobiety zaprzedaj�ce swe dusze i cia�a bogu wszelakich ��dz, b�lu oraz �mierci. Odprawia�y one odra�aj�ce ceremonie, nakazywane im przez z�owrogie i wymagaj�ce b�stwo.
Od tej pory marzy�a o w�adzy i pot�dze.
Ksi�niczka odwr�ci�a si� od szkatu�ki i trzymaj�c w d�oni ma�� fiolk� z kryszta�owym korkiem, podesz�a do skr�powanej kobiety. Jednym ruchem wyj�a korek i jego wilgotnym ko�cem nakre�li�a na ciele ciemnow�osej znak rog�w.
� To ci pomo�e osi�gn�� nastr�j, kt�ry przystoi pannie m�odej, Telimo � rzek�a �agodnym, nieco drwi�cym tonem.
� Nie rozumiem, Synelle � szepn�a Telima.
W jej g�osie pojawi�a si� dziwna zadyszka. St�kn�a i zarzuci�a g�ow�, a g�ste czarne w�osy, jak burzowa chmura przes�oni�y jej twarz.
� Co si� dzieje? � J�kn�a.
Synelle w�o�y�a fiolk� z powrotem do szkatu�ki. U�ywaj�c sproszkowanej krwi i ko�ci ponownie nakre�li�a �lad rog�w, lecz tym razem na pod�odze i znacznie wi�kszymi znakami. Uwi�ziona kobieta znalaz�a si� w punkcie zetkni�cia rog�w. Nefrytowa buteleczka zawiera�a krew dziewicy. Synelle musn�a p�dzelkiem z w�os�w dziewicy usta Al Kiira oraz jego pot�ne l�d�wie. Teraz pozosta�o ju� tylko zaczyna�.
Synelle waha�a si�. Nie znosi�a tej cz�ci rytua�u, podobnie jak nienawidzi�a �elaznych bransolet. Jedynymi �wiadkami ceremonii mieli by� stra�nicy, gotowi odda� �ycie dla swej pani. Telima za� i tak ju� wkr�tce przestanie by� u�yteczna dla �wiata, a prawd� b�dzie zna� tylko ona.
Trzeba by�o to zrobi�. Nie mia�a wyboru. Musia�a.
Z wahaniem ukl�k�a przed wielk� figur�, zaczerpn�a tchu i pad�a na twarz, rozk�adaj�c szeroko r�ce.
� O wielki Al Kiirze � zaintonowa�a � panie krwi i �mierci, patrz na sw� niewolnic�, co korzy si� przed tob�. Jej cia�o nale�y do ciebie. Twoja jest jej dusza. Przyjmij jej oddanie i u�yj wedle swojej woli.
Rozdygotana wysun�a d�onie, by zacisn�� je na masywnych kostkach pos�gu, powoli poczo�ga�a si� do przodu, by uca�owa� szponiaste stopy.
� O wielki Al Kiirze � wyszepta�a � panie b�lu i ��dzy, twoja niewolnica przywiod�a ci dzi� w ofierze oblubienic�. Jej cia�o nale�y do ciebie. Twoja jest jej dusza. Przyjmij jej oddanie i u�yj wedle swojej woli.
W zamierzch�ej przesz�o�ci, gdy w miejscu, gdzie dzi� jest Acheron postawiono pierwszy sza�as, w krainie b�d�cej obecnie Ophirem, kult Al Kiira rozkwita� w najlepsze. Najdumniejsze i najpi�kniejsze kobiety, na ��danie boga sk�adane mu by�y w ofierze. Przyprowadzano mu je ca�ymi orszakami. Odprawiano ceremonie kalaj�ce po wieczno�� dusze tych, co je przywiedli i nie daj�ce zapomnie� o mrocznych wspomnieniach tym, kt�rzy w nich uczestniczyli.
W ko�cu grupa mag�w poprzysi�g�a, �e uwolni �wiat od monstrualnego b�stwa i zjedna�a sobie w tym celu b�ogos�awie�stwo Mitry, A�ury oraz wielu innych zapomnianych bog�w, kt�rzy nama�cili ich cia�a. Z ca�ej tej grupy ocala� jedynie czarodziej Avanrakash i dzi�ki �asce mocy uwi�zi� Al Kiira poza granicami �wiata ludzi. To, co znajdowa�o si� w jaskini pod Tor Al Kiir, nie by�o pos�giem boga, lecz jego prawdziwym cia�em, uwi�zionym od wiek�w w skalnej pu�apce. Dwaj wojownicy zdj�li he�my i wyj�li flety. Wn�trze jaskini wype�ni�y piskliwe, ponure d�wi�ki muzyki. Dwaj inni ustawili si� za plecami kl�cz�cej przy s�upach kobiety. Pozostali odpi�li od pas�w pochwy z szerokimi, obosiecznymi mieczami i zacz�li wybija� nimi o posadzk� rytm, nadawany przez flety.
Synelle podnios�a si� z gracj�, mi�kkim, w�owym ruchem i zacz�a ta�czy�. Jej stopy dotyka�y pod�o�a r�wnocze�nie z uderzeniami miecz�w. Porusza�a si� zwinnie i mi�kko, jak kotka. Ka�dy krok zgodny by� z tradycyjnym, pradawnym uk�adem. Ruchom tancerki towarzyszy�a pie��, nucona przez ni� w zapomnianym od wiek�w j�zyku. Wirowa�a jak fryga, a po�y szaty unosi�y si� wysoko, ukazuj�c jej nagie cia�o, od talii, a� po kostki. Synelle ko�ysa�a si� i nachyla�a zmys�owo zza gigantycznego pos�gu, ku kl�cz�cej kobiecie.
Pot zaperli� si� na twarzy Telimy, a jej oczy zrobi�y si� szkliste. Przesta�a zdawa� sobie spraw�, gdzie jest, i zacz�a si� wi� w niewys�owionej ekstazie. Jej oblicze wykrzywi� grymas rozkoszy zmieszany z przera�eniem, wywo�anym �wiadomo�ci� tego doznania.
D�onie Synelle niczym blade ptaki pomkn�y ku Telimie, odgarniaj�c kosmyki ciemnych w�os�w z jej twarzy, muskaj�c ramiona i zdzieraj�c jedn� z warstw wytwornego stroju oblubienicy.
Telima krzykn�a, gdy stroj�cy za ni� m�czy�ni j�li j� ch�osta� szerokimi rzemieniami, od �opatek po po�ladki. Spazmatyczne ruchy wywo�ane by�y zar�wno przez ch�ost�, jak te� przez p�yn, kt�rym posmarowano jej cia�o. Zgodnie z wol� boga, do ��dzy dodano b�lu.
Synelle wci�� ta�czy�a i �piewa�a. Z cia�a Telimy zdarto kolejn� warstw� cienkiego jak mgie�ka jedwabiu, a gdy ze s�owami pie�ni zmiesza� si� jej krzyk, natychmiast sta� si� cz�ci� zakl�cia.
Posta� Al Kiira zacz�a nagle wibrowa�.
Gdzie nie istnia�y czas, miejsce ani przestrze�, co� poruszy�o si�, na wp� przebudzone z d�ugiej drzemki. Macki rozkosznie przyjemnego uczucia zacz�y to pie�ci�, przerywaj�c w�t�e nici rytua�u. Ale dok�d? By� taki czas, �e jego pragnienie zaspokajano z pe�nym oddaniem. Przyprowadzano do� mn�stwo kobiet. Ich duch pozostawa� �ywotny przez niesko�czone stulecia, przyodziany w wiecznie m�ode pow�oki cielesne, ku uciesze i rado�ci boga, lubuj�cego si� w b�lu i ��dzach zmys�owych. Pojawi�y si� wspomnienia, przeb�yski, ulotne niczym sny. Po�rodku wiecznej nico�ci powsta�a nagle rozleg�a pod�oga. Mn�stwo kobiet, zrodzonych przed dziewi�cioma tysi�cami lat, ta�czy�o nago. One wszelako by�y zaledwie nieciekawymi pow�okami. Nawet b�g nie by� w stanie utrzymywa� kruchych, ludzkich ja�ni w niesko�czono��. Tancerki znikn�y. Sk�d pochodzi�y te doznania, tak ostatnimi czasy cz�ste, po niesko�czonych si� stuleciach pustki, przynosz�ce ze sob� irytuj�ce wspomnienia tego, co zosta�o utracone? Nie spos�b by�o okre�li� kierunku. Uformowa�a si� os�ona i pojawi� si� b�ogos�awiony spok�j. Wraz z nim powr�ci� sen.
Synelle osun�a si� na kamienne pod�o�e, dysz�c ze zm�czenia. W jaskini nie by�o s�ycha� niczego, opr�cz szloch�w wych�ostanej ciemnow�osej pi�kno�ci, kl�cz�cej nago, mi�dzy dwoma drewnianymi s�upami.
Kap�anka z trudem podnios�a si� z ziemi. Zn�w jej si� nie uda�o. To ju� kolejny raz. Tak wiele prze�y�a pora�ek. Chwiejnym krokiem podesz�a do szkatu�ki, lecz jej d�o� pewnie zacisn�a si� na r�koje�ci sztyletu, kt�ry by� ma�� replik� no�a zwieszaj�cego si� u pasa Al Kirra.
� Taramenonie, misa � rozkaza�a Synelle.
Ceremonia nie przebieg�a pomy�lnie, niemniej trzeba by�o doprowadzi� j� do ko�ca.
Telima j�kn�a, gdy Synelle schwyci�a jej w�osy i odchyli�a g�ow�.
� Prosz� � zaszlocha�a.
P�acz dziewczyny ucich�, gdy ostrze no�a podci�o jej gard�o. Wojownik, kt�ry wcze�niej przyni�s� szkatu�k�, podstawi� mis� pod buchaj�c� z rany krew.
Synelle patrzy�a oboj�tnie, jak l�k w oczach Telimy zamienia si� w szklisty spok�j �mierci. Kap�anka rozmy�la�a o przysz�o�ci. Jeszcze jedna pomy�ka, jak wiele innych w przesz�o�ci. Musi kontynuowa� sw� misj�, nawet gdyby w tej komnacie mia�o umrze� tysi�c kobiet. Sprowadzi Al Kiira z powrotem do �wiata ludzi. Nie spojrzawszy wi�cej na martw� kobiet�, odwr�ci�a si�, by doko�czy� ceremoni�.
I
D�ugi tabor zbli�aj�cy si� do wysokich, zwie�czonych blankami, granitowych mur�w Ianthe przemierza� kraj, w kt�rym najwyra�niej nie panowa� wewn�trzny spok�j. Cztery dziesi�tki konnych w spiczastych he�mach i ciemnoniebieskich we�nianych, poszarza�ych od kurzu p�aszczach, jecha�y g�siego, po obu stronach kolumny powolnych, jucznych mu��w. Nawet tu, na przedmurzach stolicy, wojownicy bacznie rozgl�dali si� na wszystkie strony. Po�owa z nich wci�� trzyma�a w gotowo�ci kr�tkie �uki, do strzelania z siod�a. Spoceni poganiacze zacz�li energiczniej pop�dza� mu�y, gdy cel ich w�dr�wki znalaz� si� ju� w polu widzenia.
Jedynie dow�dca stra�y, o pot�nych barach, rozsadzaj�cych niemal ogniwa metalowej kolczugi, nie wygl�da� na przej�tego. W jego lodowato�niebieskich oczach nie by�o ani krzty zaniepokojenia, tak wyrazistego w spojrzeniach innych gwardzist�w. Jednak podobnie jak oni, bacznie lustrowa� otoczenie. Odk�d wyruszyli z kopalni z�ota i drogich kamieni, na granicy nemedyjskiej, ich tabor by� trzykrotnie atakowany. Dwakro� czujne barbarzy�skie zmys�y wypatrzy�y pu�apk�, nim zd��yli w ni� wpa��. Za trzecim razem atakuj�cy ich ust�pili przed zaciek�ymi ciosami obosiecznego, prostego miecza dow�dcy. W srogich g�rach jego rodzinnej Cymmerii ludzie, kt�rzy nie potrafili unika� zasadzek, nie do�ywali staro�ci. Tam w�a�nie pozna� smak walki i zas�u�y� na miejsce przy ognisku, w�r�d wojownik�w, podczas gdy jego r�wie�nicy przesiadywali jeszcze na kolanach u swoich ojc�w.
Tabor zatrzyma� si� przed p�nocnowschodni� bram� Ianthe, zwan� Z�ot�.
� Otworzy� bramy! � krzykn�� dow�dca.
�ci�gn�� he�m, ukazuj�c g�st� grzyw� r�wno przyci�tych, czarnych w�os�w. Jego m�ode oblicze zdradza�o mnogo�� najr�niejszych do�wiadcze�, obcych wi�kszo�ci m�czyzn w tym wieku.
� Czy wygl�damy jak �upie�cy? Oby Mitra pozbawi� was m�sko�ci, otworzy� bramy!
U szczytu muru pojawi�a si� g�owa w stalowym szyszaku. M�czyzna mia� z�amany nos i kr�tk� br�dk�.
� To ty, Conanie? � Odwr�ci� si�, by zawo�a�: � Otworzy� bram�!
Prawe skrzyd�o obitej �elazem bramy uchyli�o si� powoli z g�o�nym skrzypieniem. Conan na swym czarnym, aquilo�skim ogierze, wjecha� do miasta galopem, z trudem mieszcz�c si� w prze�wicie, jeszcze nie do ko�ca otwartych wr�t. Gdy tylko ostatni juczny mu� znalaz� si� za bram�, natychmiast zacz�li j� zamyka� zbrojni w kolczugi wojowie. Wielkie drewniane skrzyd�a zawar�y si� z g�uchym �oskotem, a po chwili zablokowa�a je ogromna, kanciasta sztaba.
Wojownik, z kt�rym rozmawia� dow�dca, pojawi� si� z szyszakiem pod pach�.
� Powinienem by� rozpozna� was, po tych przekl�tych wschodnich he�mach, Cymmerianinie � za�mia� si�. � Wasza Wolna Kompania zyska�a sobie naprawd� olbrzymi� s�aw�.
� Czemu zamykacie bramy, Juniusie? � rzuci� Conan. � Do zmierzchu b�dzie jeszcze dobre trzy godziny.
� Rozkazy. Mo�e dzi�ki temu nie wpu�cimy do miasta niepo��danych k�opot�w. � Junius rozejrza� si� dooko�a i zni�y� g�os. � By�oby lepiej, gdyby Valdric umar� jak najrychlej. W�wczas hrabia Tiberio m�g�by po�o�y� kres wszystkim sporom i wa�niom.
� S�dzi�em, �e genera� Iskandrian trzyma armi� z dala od tych rozgrywek � odpar� ch�odnym tonem Conan. � Ale mo�e ty sam zdecydowa�e� si� opowiedzie� po kt�rej� stronie.
Wojak ze z�amanym nosem cofn�� si� i nerwowo obliza� wargi.
� Tak tylko m�wi� � wymamrota�. Nagle wypr�y� si�, a w jego g�osie zabrzmia�a bu�czuczna, z�owroga nuta. � Lepiej ju� jed�, Cymmerianinie. Nawet miejscowym nie wolno wa��sa� si� w pobli�u bramy, a co dopiero najemnym �o�dakom.
Zdecydowanym ruchem, jakby dla dodania sobie autorytetu, nasadzi� szyszak na g�ow�. A mo�e po prostu zmrozi�o go przenikliwe spojrzenie Cymmerianina.
Zdegustowany Conan mrukn�� co� pod nosem. D�gn�� pi�tami boki rumaka i pogalopowa� w �lad za dru�yn�. Jak dot�d Iskandrianowi, przez jednych zwanemu Bia�ym Or�em Ophiru, a przez innych najlepszym genera�em swojej epoki � udawa�o si� ocali� Ophir przed po�og� wojny domowej. Robi� to, utrzymuj�c armi� w lojalno�ci wobec Valdrica, chocia� sam kr�l zdawa� si� o tym nie wiedzie�, ba, nie by� nawet �wiadom, �e jego pa�stwo balansowa�o na granicy totalnej zag�ady. Je�li jednak staremu genera�owi wojsko wymyka�o si� spod kontroli�
Conan skrzywi� si� i pojecha� dalej. Nie przepada� za podst�pnymi gierkami w walce o kr�lewski tron, lecz dla bezpiecze�stwa w�asnego i swojej kompanii zmuszony by� jak najlepiej zrozumie�.
Postronny obserwator nie by� w stanie zorientowa� si�, �e w obr�bie mur�w Ianthe prywatne armie notabli prowadz� mi�dzy sob� cich� i bezlitosn� wojn� podjazdow�. W�skie mroczne uliczki i rozleg�e skwery roi�y si� od zagonionych ludzi; kupc�w w wytwornych strojach, n�dzarzy w �achmanach, dam w jedwabiach, robi�cych zakupy w otoczeniu �wity, nios�cych wielkie kosze s�u��cych, napuszonych m�odych dziedzic�w w satynach i brokatach, wielmo��w przytykaj�cych do nos�w kulki pachnide�, by zabi� wszechobecny od�r nieczysto�ci, oraz zadziornych czeladnik�w flirtuj�cych, miast pracowa�, z m�odymi dziewkami nios�cymi kosze pe�ne pomara�czy, granat�w, gruszek i �liwek. Na ka�dym rogu przykucali odziani w �achmany �ebracy. Przed ich �lepymi oczami i nad nieudolnie obanda�owanymi kikutami ko�czyn unosi�y si� roje much. Liczba tych oczekuj�cych na zmi�owanie ros�a w miar�, jak przer�ne k�opoty sprowadza�y do miasta coraz wi�cej mieszka�c�w z okolicznych wiosek i farm. Nierz�dnice st�pa�y lubie�nie, pobrz�kuj�c z�otymi �a�cuchami i pr꿹c zmys�owo swe gibkie cia�a, przyodziane w bardziej lub mniej sk�pe jedwabie. Przystawa�y w prowokuj�cych pozach przed kolumnami pa�ac�w, a nawet na szerokich marmurowych stopniach �wi�ty�.
Jednak w tym t�umie mo�na by�o dostrzec co�, co przeczy�o pozorom normalno�ci. Rumieniec na obliczu, kt�re powinno wydawa� si� spokojne. Przyspieszony oddech, cho� nikt si� nie spieszy�. Nerwowo rzucane spojrzenia, bez widocznych powod�w owej podejrzliwo�ci. �wiadomo�� tego, co dzia�o si� za murami, k�ad�a si� mrocznym cieniem na ca�ym Ianthe. Cho� powszechnie starano si� temu zaprzecza�, to wszyscy mieszka�cy l�kali si�, �e wkr�tce piek�o mo�e rozgorze� w samym mie�cie.
Conan dogoni� tabor, kt�ry wolno przedziera� si� w�r�d t�um�w. Zr�wna� si� ze swym porucznikiem, brodatym Nemedyjczykiem. �o�nierz �w musia� ongi� wybiera� mi�dzy dezercj� z szereg�w Stra�y Miejskiej Belverusu a daniem gard�a za zbyt gorliwe wykonywanie rozkaz�w, co okaza�o si� zgubne dla tamtejszego lorda.
� B�d� czujny, Machaonie � rzek� Cymmerianin. � Gdyby ci ludzie wiedzieli, co wieziemy, mogliby pr�bowa� ataku na nas.
Machaon splun��. Os�ona nosowa jego he�mu nie zakrywa�a d�ugiej szpetnej szramy, przecinaj�cej szeroki nos. Lewy policzek m�czyzny zdobi� niebieski tatua�, przedstawiaj�cy sze�cioramienn� kothyjsk� gwiazd�.
� Sam zap�aci�bym spor� sumk� w srebrze, by dowiedzie� si� jakim cudem baron Timeon zdoby� t� dostaw�. Nie s�dzi�em, �e nasz gruby zleceniodawca ma jakiekolwiek zwi�zki z kopalniami.
� Nie ma. Zostanie mu troch� z�ota i mo�e kilka drogich kamieni, reszta trafi gdzie indziej.
Ciemnooki weteran rzuci� Conanowi pytaj�ce spojrzenie, lecz dow�dca nie powiedzia� nic wi�cej. Cymmerianin bez wi�kszego trudu zorientowa� si�, �e Timeon by� jedynie narz�dziem hrabiego Antimidesa. Ten za� by� chyba jednym z niewielu lord�w Ophiru, kt�rzy nie spiskowali, by przej�� tron po �mierci obecnego kr�la. Nie powinien wi�c mie� sekretnych poplecznik�w, a poniewa� by�o inaczej, to oznacza�o, �e rozgrywa� bardziej z�o�on� gr�, ni� si� komukolwiek zdawa�o. Antimides bowiem r�wnie� nie mia� �adnych zwi�zk�w z kopalniami, a co za tym idzie, nie powinien by� otrzyma� lwiej cz�ci transportu w postaci z�otych sztab i kufr�w pe�nych szmaragd�w i rubin�w. By� to kolejny pow�d, by cz�ek roztropny trzyma� j�zyk za z�bami, p�ki nie zorientuje si� lepiej w sytuacji. Niemniej taki stan rzeczy dra�ni� pop�dliwego i dumnego m�odego Cymmerianina. Dzi�ki zrz�dzeniu losu, cho� nie bez w�asnych zas�ug, zdoby� w Nemedii przyw�dztwo Wolnej Kompanii. Ju� w rok od przekroczenia granicy Ophiru, cieszy�a si� ona do skona�a reputacj�. Konni �ucznicy kompanii znani byli z waleczno�ci i niezwyk�ych umiej�tno�ci swego przyw�dcy. Szanowali ich nawet ci, kt�rzy mieli powody do nienawi�ci. D�uga i �mudna by�a droga Conana od profesji z�odzieja, we wczesnej m�odo�ci, do rangi dow�dcy oddzia�u najemnik�w, w wieku, kiedy wi�kszo�� m�czyzn mog�aby o tym jedynie marzy�. By�a to, jak uzna� barbarzy�ca, w�dr�wka ku wolno�ci, nigdy bowiem nie znosi� wys�uchiwania rozkaz�w. Tu wszelako by� pionkiem w grze cz�owieka, kt�rego nawet nie zna� i ta sytuacja nie zadowala�a go.
Gdy ujrzeli przed sob� pa�ac Timeona � a by�a to pretensjonalnie zdobiona, otoczona kolumnami bry�a bia�ego marmuru z szerokimi schodami, wci�ni�ta pomi�dzy �wi�tyni� Mitry i zak�ad garncarski � Conan nagle zsun�� si� z siod�a i cisn�� sw�j he�m oraz wodze zdezorientowanemu Machaonowi.
� Gdy tylko to wszystko znajdzie si� bezpieczne w piwnicznych skarbcach � rzuci� swemu przybocznemu � daj ludziom, kt�rzy z nami przyjechali, czas wolny do �witu. Niech si� zabawi�. Zas�u�yli na to.
� Baronowi mo�e si� nie spodoba�, �e opuszczasz tabor, zanim ca�e z�oto zostanie wy�adowane i umieszczone pod kluczem.
Conan pokr�ci� g�ow�.
� Gdybym spotka� si� z nim teraz, m�g�bym nieopatrznie rzec co�, co lepiej pozostawi� nie wypowiedziane.
� Pewnie b�dzie tak zaj�ty swoj� now� kochank�, �e nawet nie starczy mu czasu, by zamieni� z tob� dwa s�owa.
Jeden z cz�onk�w dru�yny, kt�ry sta� za nimi wybuchn�� �miechem. By� to zdumiewaj�cy d�wi�k, zwa�ywszy i� m�czyzna �w mia� og�lnie pos�pny wygl�d. Wydawa� si� niezwykle chudy i wyn�dznia�y, jakby jego cia�o trawi�a jaka� wyniszczaj�ca choroba.
� Timeon mia� prawie tyle kobiet co ty, Machaonie � mrukn��. � Ale on jest przynajmniej bogaty. Zupe�nie nie pojmuj�, jak ty to robisz.
� Gdyby� mniej czasu marnotrawi� na grach hazardowych, Narusie � odpowiedzia� Machaon � a wi�cej polowa�, by� mo�e pozna�by� moje sekrety. A mo�e to dlatego, �e nie jestem tak ko�cisty, jak ty.
Kilku dru�ynnik�w wybuchn�o gromkim �miechem. Narus nie m�g� narzeka� na powodzenie u kobiet. Wszystkie pragn�y go cho� troch� podtuczy� i sprawi�, by doszed� do zdrowia.
� Machaon ma do�� kobiet, by starczy�o dla pi�ciu m��w � za�mia� si� Tarianus, szczup�y, ciemnow�osy Ophirczyk. � Narus podrywa za dziesi�ciu, a Conan za dwudziestu.
Tarianus by� jednym z tych, kt�rzy do��czyli do kompanii, gdy tylko przyby�a do Ophiru. Z dwudziestki zosta�o ich dziewi�ciu. Jednych zabra�a �mier�, innych po prostu zm�czy� ci�g�y widok krwi i nieustaj�ce zagro�enie.
Conan zaczeka�, a� �miech ca�kiem ucichnie.
� Je�li Timeon ma now� kochank�, a to przecie� koniecznie, by m�g� wr�ci� do formy, prawdopodobnie w og�le nie zwr�ci uwagi, czy jestem w taborze. Zajmij si� wszystkim, Machaonie.
Nie czekaj�c na odpowied� Cymmerianin wmiesza� si� w t�um.
Chcia� trzyma� si� z dala od Timeona, dop�ki nie poprawi mu si� nastr�j. Poza tym nie bardzo wiedzia�, czego szuka. Mo�e kobiety. B�d�c osiem dni w siodle w drodze do kopalni i z powrotem, pomijaj�c bezz�bne staruchy, nie spotka� �adnej dziewki, na kt�rej m�g�by zawiesi� oko. W kopalni nie by�o miejsca dla kobiet. M�czyzn skazanych na do�ywotnie dr��enie ska� i tak trudno by�o utrzyma� w ryzach, a co dopiero, gdyby jaka� pon�tna niewiasta zacz�a kusi� ich swymi wdzi�kami.
Zdecydowa� si� zatem na kobiet�, lecz nie by�o to nic pilnego. Na razie b�dzie si� po prostu wa��sa� i przep�ukiwa� gard�o w tutejszych ober�ach, w�r�d zgie�ku miasta, tak odmiennego, od jawnej grozy szalej�cej w najlepsze poza warownymi murami.
Ophir, prastare kr�lestwo, istnia� obok imperium czarnoksi�nik�w, zwanego Acheronem, kt�re z g�r� trzy tysi�clecia temu obr�ci�o si� w proch. By� te� jedn� z nielicznych krain, kt�re opar�y si� podbojowi mrocznych hord owego mocarstwa. Prawdopodobnie w przesz�o�ci stolica Ianthe by�a starannie i przemy�lnie wzniesionym miastem, z wyra�nie zarysowanymi i odr�bnymi dzielnicami, lecz w miar� up�ywu lat wielka metropolia spiczastych wie�yc i pa�ac�w o z�otych kopu�ach rozros�a si� i uleg�a wielkim przemianom. Pojawi�o si� mn�stwo nowych, kr�tych uliczek, a na ka�dej wi�kszej wolnej przestrzeni powsta�y nowe budynki. Marmurowe �wi�tynie z niesko�czonymi rz�dami kolumnad, milcz�ce, je�li nie liczy� p�yn�cych z ich wn�trza pie�ni kap�an�w oraz wiernych, wci�ni�te by�y pomi�dzy murowane �ciany zamtuz�w i ku�ni wype�nionych brz�kiem kowalskich m�ot�w. Marmury i alabastry posesji wielmo��w graniczy�y z szorstkimi belkami �cian ober�y i warsztat�w snycerzy. Miasto posiada�o kanalizacj�, lecz zwykle nieczysto�ci, po wylaniu ich do rynsztoka, zalega�y tam, wraz z b�otem i brudem, kt�rych na ulicach nie brakowa�o. Mimo ohydnego odoru i ciasnoty uliczek, mimo l�k�w trawi�cych to miasto, cieszy�o si� ono pe�ni� �ycia.
Nierz�dnica opleciona w talii paskiem z monet, z kt�rego zwiesza� si� w�ski skrawek jedwabiu, u�miechn�a si� zapraszaj�co do postawnego m�odzie�ca, przeczesuj�c palcami g�ste k�dzierzawe, ciemne w�osy, wypinaj�c kr�g�e piersi i oblizuj�c, na widok szerokich bar�w Cymmerianina, czerwone zmys�owe usta. Conan odpowiedzia� jej u�miechem, od kt�rego a� zadygota�a. Pomy�la�, �e mo�e jeszcze do niej wr�ci, lecz teraz pomaszerowa� dalej, odprowadzany sm�tnym spojrzeniem kobiety. Rzuciwszy monet� sprzedawczyni owoc�w, zgarn�� gar�� �liwek, by je natychmiast zje��. Po drodze wrzuca� pestki do zauwa�onych przy chodniku otwor�w kanalizacyjnych.
Przy kramie p�atnerza przygl�da� si� przez chwil� bacznym okiem znawcy ostrym klingom. Jak dot�d nie napotka� miecza, kt�ry m�g�by si� r�wna� jego or�owi, pradawnemu mieczowi Atlanto w, spoczywaj�cemu, jak zawsze, w pochwie z wytartej sk�ry, u jego boku. Zacz�y go nachodzi� my�li o kobiecie, wspomnienie ud nierz�dnicy. Mo�e powinien znale�� sobie dziewk� nieco szybciej, ni� zak�ada�.
U z�otnika kupi� mosi�ny poz�acany naszyjnik z bursztynami. Powinien dobrze wygl�da� na szyi tej k�dzierzawej, ciemnow�osej dziewki, albo na szyi jakiej� innej, r�wnie atrakcyjnej ladacznicy. Bi�uteria, kwiaty i perfumy by�y, jak zdo�a� si� niejednokrotnie przekona�, najlepszymi sposobami na zdobycie kobiety, czy to pospolitej dziewki sprzedajnej, czy c�ry zamo�nego notabla. By�y lepsze nawet od mieszka z�ota, cho� ladacznica, rzecz jasna, nie zrezygnowa�aby dla nich z um�wionej zap�aty. Perfumy naby� u jednookiego handlarza, kt�ry trzyma� swe towary na tacy zawieszonej na chudej, jak patyk szyi. Buteleczka zawiera�a p�yn pachn�cy r�ami.
Teraz by� ju� gotowy.
Wypatrywa� otworu kana�u, by cisn�� do� ostatni� pestk�. Nagle jego wzrok pad� na beczk� stoj�c� przed warsztatem rzemie�lnika wytwarzaj�cego wyroby z mosi�dzu. By�a wype�niona kawa�kami mosi�dzu i spi�u, czekaj�cymi zapewne na przetopienie. W�r�d tych metalowych szcz�tk�w le�a�a spi�owa figurka d�ugo�ci jego przedramienia, najwyra�niej do�� stara, bo pokryta �niedzi�. Statuetka przedstawia�a potwora z czterema rogami, o szerokiej, p�askiej g�owie trojgiem oczu i szpar� ust wype�nionych cienkimi jak ig�y z�bami.
Conan zachichota� i przyjrza� si� baczniej pos��kowi. By�o to zaiste nie lada szkaradzie�stwo. W dodatku nagie i bez w�tpienia rodzaju m�skiego. Idealny podarek dla Machaona.
� Widz�, �e jeste�cie, panie, prawdziwym koneserem sztuki. To jedno z moich najlepszych dzie�.
Conan zmierzy� wzrokiem u�miechni�tego, przysadzistego ma�ego cz�owieczka, kt�ry pojawi� si� w drzwiach warsztatu, sk�adaj�c pulchne d�onie na poka�nym brzuszku, opi�tym materia�em ��tej tuniki.
� Jedno z twych najlepszych dzie�, powiadasz? � W g�osie Cymmerianina wyra�nie pobrzmiewa�o rozbawienie. � I tak sobie le�y na stercie �mieci?
� To przez pomy�k�, szlachetny panie. M�j czeladnik, rozumiecie, to nicpo� i obibok, nie rozumie, co si� do niego m�wi. � Majster przyj�� ton przesyconego smutkiem gniewu.
� Ani chybi o�wicz� go za to pasem. Jedyne dwie sztuki z�ota i mo�ecie�
Conan przerwa� mu, unosz�c d�o�.
� Jeszcze jedno k�amstwo, i w og�le niczego nie kupi�. Je�li masz mi do powiedzenia co� sensownego, m�w, je�eli nie, to milcz.
� Powiadam wam, dostojny panie, ta figurka warta jest co najmniej�
Conan odwr�ci� si� na pi�cie, a rzemie�lnik a� j�kn��, g�o�no.
� Panie, prosz� zaczekajcie! Na Mitr�, powiem wam prawd�!
Conan zatrzyma� si� i obejrza� przez rami�, z udawanym pow�tpiewaniem. Pomy�la�, �e ten kupiec nie wytrwa�by nawet jednego dnia w�r�d sprzedawc�w ulicznych z turami.
Cho� dzie� by� ch�odny na twarzy t�u�ciocha zaperli� si� pot.
� Prosz�, szlachetny panie. Wejd�cie do mego sk�adu, porozmawiamy. Prosz�.
Conan pozwoli� wprowadzi� si� do �rodka, wci�� udaj�c wahanie, lecz nim przest�pi� pr�g, wy�uska� figurk� z beczki. Wewn�trz warsztatu znajdowa�y si� sto�y z wy�o�onymi na nich dzie�ami rzemie�lnika. Na p�kach sta�y misy, wazy, dzbanki i kielichy najr�niejszych kszta�t�w i wielko�ci. Postawny Cymmerianin po�o�y� pos��ek na stole, kt�ry a� zaskrzypia� pod jego ci�arem.
� A teraz � oznajmi�. � Podaj mi cen�. I ani s�owa o z�ocie za co�, co zamierza�e� przetopi�.
Na pulchnym obliczu handlarza sk�pstwo walczy�o z obaw� utraty klienta.
� Dziesi�� sztuk srebra � rzek� w ko�cu, wysilaj�c si� na przymilny u�miech.
Conan z namaszczeniem wyj�� z sakiewki pojedyncz� sztuk� srebra i po�o�y� na stole. Nast�pnie, skrzy�owawszy r�ce na piersiach, czeka� w milczeniu.
Usta t�u�ciocha porusza�y si� przez chwil� bezg�o�nie, a jego g�owa wykonywa�a energiczne, przecz�ce ruchy, lecz w ko�cu handlarz uleg� i z westchnieniem pokiwa� g�ow�.
� Jest wasza � wymamrota� z gorycz�. � Za jedn� sztuk� srebra. Tyle jest warta i na dodatek oszcz�dz� sobie zachodu przetapiania. Ale wiedzcie, �e ona przynosi pecha. Da� mi j� wie�niak pragn�cy uwolni� si� od n�kaj�cych go nieszcz��. Wykopa� j� na swoim polu.
Stary spi� zawsze dobrze si� sprzedawa�, ale tego nikt jako� nie chcia�. Zreszt� odk�d mam j� w swoim sk�adzie, mnie r�wnie� szcz�cie przesta�o dopisywa�. Jedna z moich c�rek jest brzemienna, lecz niezam�na, druga zadaje si� ze str�czycielem, kt�ry kupczy jej wdzi�kami trzy domy st�d. �ona odesz�a z furmanem. Ze zwyk�ym furmanem. Powiadam wam, panie, ta rzecz�
Zamilk�, u�wiadomiwszy sobie, �e odwodzi potencjalnego nabywc� od dokonania zakupu. Pospiesznie zgarn�� ze sto�u sztuk� srebra i ukry� za pazuch�.
� Jest wasza, za sztuk� srebra, szlachetny panie, a to okazja, jakich ma�o.
� Skoro tak twierdzisz � mrukn�� Conan. � Ale daj mi co�, w co m�g�bym to zawin��. Nie chcia�bym nie�� tego ot tak, przez ca�e miasto.
Spojrza� na pos��ek i u�miechn�� si�, wyobraziwszy sobie wyraz twarzy Machaona, gdy podaruje mu statuetk�.
� Na widok tego zap�oni�aby si� nawet najbardziej wyuzdana dziewka sprzedajna.
Kiedy handlarz znik� na ty�ach sk�adu, do �rodka wesz�o dw�ch kr�pych m�czyzn w niegdy� wytwornych, lecz obecnie zaniedbanych strojach miejscowych notabli. Jeden, nosz�cy zabrudzon� tunik� z czerwonego brokatu, nie mia� nosa ani ma��owin usznych, co by�o powszechnie stosowan� kar� za pierwsze i powt�rne przy�apanie na kradzie�y. Za nast�pne zostanie zes�any do kopalni. Drugi, �ysy o g�stej czarnej brodzie, nosi� postrz�piony we�niany p�aszcz, kt�ry niegdy� musia� by� ozdobiony z�ot� lub srebrn� lam�wk�, teraz jednak znik� po niej wszelki �lad. Ich wzrok natychmiast pod��y� ku spi�owej figurce na stole. Conan spojrza� na nowo przyby�ych. Przynajmniej ich miecze by�y dobrze utrzymane, a owijki r�koje�ci wygl�da�y na wytarte, jakby od cz�stego u�ywania.
� S�ucham? � spyta� w�a�ciciel sk�adu, wracaj�c z szarym, poka�nym workiem w r�ku. Nie nazwa� tych dw�ch �szlachetnymi panami�.
� Chc� ten pos��ek � burkn�� bezuchy, wskazuj�c d�oni� spi�ow� statuetk�.
� Dam jedn� sztuk� z�ota.
Handlarz zakrztusi� si�, i a� splun��, spogl�daj�c znacz�co na Cymmerianina.
� Jest m�j � odpar� ze spokojem Cymmerianin. � Nie zamierzam go sprzedawa�.
� Dwie sztuki z�ota � rzuci� bezuchy.
Conan pokr�ci� g�ow�.
� Pi�� � zaproponowa� �ysy.
Bezuchy spiorunowa� go wzrokiem.
� Chcesz, to oddaj swoj� zap�at�, ale od mojej ci wara! Wiem ju�, jak� cen� zaproponuj� temu os�u! � obr�ci� si� na pi�cie, jednocze�nie dobywaj�c miecza.
Conan nie si�gn�� po sw�j or�. Schwyciwszy pos��ek cisn�� nim w bok. Trzask p�kaj�cych ko�ci towarzyszy� wrzaskowi bezuchego, gdy statuetka roz�upa�a mu obojczyk.
�ysy tymczasem wyci�gn�� miecz z pochwy, lecz Conan zwinnie usun�� si� przed sztychem i trzasn�� go statuetk� w g�ow�, niczym maczug�, rozbryzguj�c dooko�a krew i strz�pki m�zgu. Martwy rzezimieszek run�� z impetem na sto�y, przewracaj�c te, kt�rych nie zdo�a� po�ama� i str�caj�c na pod�og� ustawione na nich misy oraz wazy. Conan obr�ci� si� jak fryga i w tej samej chwili drugi z napastnik�w pchn�� go w pier� trzymanym w lewym r�ku sztyletem. Ostrze omskn�o si� po ogniwach kolczugi, a w chwil� p�niej dwaj m�czy�ni zwarli si� w morderczym u�cisku. Przez czas nie d�u�szy ni� zaczerpni�cie oddechu, gdy tylko trwali zetkni�ci pier� w pier�, Conan wpatrywa� si� w przepe�nione desperacj�, czarne oczy przeciwnika. Tym razem barbarzy�ca nie u�y� broni. Jego pi�� przeby�a odcinek nie d�u�szy ni� p� przedramienia i bezuchy potoczy� si� w ty�, by z twarz� zalan� krwi� run�� na pod�og�, gdzie przysypa�y go zerwane ze �ciany p�ki. Conan nie wiedzia� czy z�odziej �y�, czy te� nie i wcale go to nie obchodzi�o.
Rzemie�lnik sta� po�rodku sk�adu, przest�puj�c z nogi na nog�.
� M�j warsztat! M�j sk�ad! � j�cza�. � Ca�kowita ruina! Ukradli�cie mi za sztuk� srebra co�, za co ci dwaj gotowi byli zap�aci� pi�� sztuk z�ota, a potem jeszcze obr�cili�cie w perzyn� moje miejsce pracy!
� Obaj maj� sakiewki � warkn�� Conan. � Skonfiskuj ich zawarto�� na poczet pokrycia strat�
Przerwa� i poci�gn�wszy nosem zakl��, bowiem poczu� nagle silny zapach r�. Si�gn�wszy do sakiewki wyj�� z niej resztki pot�uczonej buteleczki. Perfumy zala�y mu po�� p�aszcza i kolczug�.
� Niechaj ich obu Erlik poch�onie � burkn��. Zwa�y� w d�oni spi�ow� statuetk�. � Czemu to co� mia�oby by� warte pi�� sztuk z�ota? Albo ludzkie �ycie?
W�a�ciciel warsztatu, zaj�ty przetrz�saniem mieszk�w dw�ch zabijak�w, nie odpowiedzia�.
Kln�c z cicha, Conan otar� pos��ek z krwi i w�o�y� go do przyniesionego przez handlarza, p��ciennego worka.
Tymczasem rzemie�lnik a� krzykn��, wysypuj�c z sakiewki gar�� srebrnych monet. Lecz natychmiast je schowa�, w obawie, �e barbarzy�ca mo�e mu je odebra�. Drgn��, po czym spojrza� na dw�ch m�czyzn le��cych na pod�odze, jakby zobaczy� ich tam po raz pierwszy.
� Ale co ja mam z nimi zrobi�? � j�kn�� p�aczliwie.
� Przyjmij ich do terminu � odpar� Conan. � Za�o�� si�, �e nie wrzucanie cennego do beczki z odpadkami.
Pozostawiaj�c kl�cz�cego na pod�odze z rozdziawionymi ustami t�u�ciocha, Conan wyszed� na ulic�. Najwy�szy czas, by znalaz� sobie jak�� dziewk�.
W swym po�piechu nie zauwa�y� kobiety otulonej od st�p do g��w w p�aszcz z kapturem, kt�rej zielone oczy rozszerzy�y si� ze zdumienia na jego widok.
Patrzy�a, jak barbarzy�ca znika wtapiaj�c si� w t�um, po czym, otuliwszy si� szczelnie p�aszczem, wolno pod��y�a za nim.
II
Ober�a pod �Bykiem i nied�wiedziem� �wieci�a pustkami. Panuj�ca wewn�trz cisza i spok�j doskonale wsp�gra�a z jego nastrojem. Sprzedajna dziewka o k�dzierzawych w�osach odesz�a z klientem, zanim barbarzy�ca dotar� do miejsca, gdzie sta�a. Po drodze do karczmy nie napotka� �adnej innej. W izbie kominkowej powietrze przesycone by�o woni� kwa�nego wina i potu. Nie by�o to z pewno�ci� miejsce dla ludzi wysokiego urodzenia. Kilku m�czyzn, wo�nic�w i czeladnik�w w grubych, we�nianych tunikach, siedzia�o samotnie przy topornych, drewnianych sto�ach, popijaj�c w zadumie. W k�cie, oparta plecami o �cian� sta�a nierz�dnica i miast oferowa� go�ciom swe wdzi�ki, sprawia�a wra�enie, jakby ignorowa�a obecnych w izbie m�czyzn.
Kasztanowe w�osy �agodnymi falami opada�y jej na ramiona. Owini�ta w zwoje zielonego jedwabiu, wygl�da�a skromniej ni� wi�kszo�� szlachcianek z Ophiru i cho� nie szokowa�a krzykliwymi ozdobami, jak kobiety jej profesji, to podmalowane na czarno oczy oraz obecno�� w tym w�a�nie miejscu �wiadczy�y, czym si� trudni�a. By�o wszelako w jej m�odej i �wie�ej jeszcze twarzy co�, co pozwoli�o Conanowi s�dzi�, i� nie para si� tym fachem od dawna.
Cymmerianin tak si� na ni� zapatrzy�, �e w pierwszej chwili nie zauwa�y� siwiej�cego m�czyzny, z d�ug� brod� uczonego, opadaj�c� mu a� na piersi, kt�ry mamrota� co� pod nosem, siedz�c z nadt�uczonym kubkiem w d�oni, przy stole pod drzwiami. Gdy go spostrzeg�, westchn��, zastanawiaj�c si�, czy ju� wkr�tce nie po�a�uje, i� oderwa� wzrok od ladacznicy.
W tej samej chwili brodacz zauwa�y� Conana i jego ogorza�e oblicze rozja�ni�o si� w pijackim u�miechu, ukazuj�cym pie�ki poczernia�ych z�b�w. Mia� na sobie tunik� we wszystkich kolorach t�czy pokryt� plamami po winie i jadle.
� Conan! � zakrzykn�� i skin�� na barbarzy�c� tak energicznie, �e omal nie spad� ze sto�ka. � Chod�. Usi�d�. Napij si�.
� Ty, Borosie, masz ju� chyba dosy� � rzuci� oschle Conan. � I nie licz, �e postawi� ci cho� jeden kubek.
� Nie musisz kupowa� mi wina � Boros za�mia� si�. Si�gn�� po dzbanek. � Nie potrzeba. Widzisz? Woda. Ale z odrobin��
Urwa� i zabe�kota� co� niezrozumiale, woln� r�k� wykonuj�c nad dzbankiem kilka energicznych ruch�w.
� Na Croma! � zawo�a� Conan podrywaj�c si� od sto�u.
Kilka os�b spojrza�o w jego stron�, lecz widz�c, �e nie szykuje si� �adna bijatyka, ponownie zaj�li si� opr�nianiem swych kubk�w.
� Nie r�b tego wi�cej, gdy jeste� pijany, stary g�upcze! � dorzuci� pospiesznie Cymmerianin. � Narus wci�� nie mo�e pozby� si� tych brodawek, kt�re mu pozosta�y po tym, jak usi�owa�e� usun�� mu czyraki.
Boros cmokn�� i podsun�� mu dzbanek.
� Spr�buj. To wino. Nie masz si� czego obawia�.
Conan ostro�nie wzi�� od niego dzbanek i poci�gn�� nosem. A� si� skrzywi� i odda� naczynie.
� Ty wypij pierwszy, b�d� co b�d� sam to uwarzy�e�.
� Strach wa�ci? � Boros za�mia� si�. � A taki jeste� wielki. Gdybym mia� takie musku�y jak ty� � Zanurzy� nos w dzbanku, odchyli� g�ow� i niemal tym samym ruchem odsun�� naczynie od ust, parskaj�c i pluj�c. � Na �ask� Mitry! � wykas�a� przesuwaj�c po wargach wierzchem ko�cistej d�oni. � Nigdy w �yciu nie kosztowa�em czego� podobnego. Musia�em wypi� dobry �yk tego napitku. Co to jest, na Azur�?
Conan st�umi� �miech cisn�cy mu si� na usta.
� Mleko. S�dz�c po zapachu kwa�ne mleko.
Boros wzdrygn�� si� i kaszln��, ale nie zwr�ci� wypitego napoju.
� Podmieni�e� dzbanki � rzek�, kiedy w ko�cu odzyska� g�os. � Masz zwinne r�ce, ale moje oko jest szybsze. Jeste� mi winien wino, Cymmerianinie.
Conan usiad� na sto�ku naprzeciw Borosa, k�ad�c worek z figurk� ze spi�u na pod�odze. Nie przepada� za czarodziejami, ale w gruncie rzeczy Boros nie by� magiem. Starzec by� adeptem ciemnych sztuk, lecz poci�g do alkoholu przywi�d� go raczej do rynsztoka ni� do panteonu mistrz�w praktyk czarnoksi�skich. Na trze�wo potrafi� leczy� pewne drobne dolegliwo�ci lub spreparowa� nap�j mi�osny. Po kielichu za� m�g� stanowi� zagro�enie nawet dla siebie samego. By� ze� wszelako dobry kompan do wypitki, tak d�ugo, jak nie zaczyna� stosowa� czar�w.
� Ej�e! � zawo�a� karczmarz i podszed� do nich ocieraj�c d�onie w bia�y ongi� fartuch. Z chudymi ko�czynami i obwis�ym ka�dunem wygl�da� jak t�usty paj�k.
� Co to za ba�agan na pod�odze? Wiedzcie, �e to powszechnie szanowana karczma i�
� Wina � uci�� Conan rzucaj�c mu do st�p gar�� miedziak�w. � I niech je przyniesie ta sprzedajna dziewka. � Skin�� na dziwnie oboj�tn� ladacznic�. � Mo�e by� ta w k�cie.
� Ona dla mnie nie pracuje � karczmarz chrz�kn��, nachylaj�c si� po dzbanek i monety. Osun�� si� na kolana, by wy�uska� spod sto�u pojedynczego miedziaka i u�miechn�� z zadowoleniem. � Ale bez obaw, b�dzie dziewucha jak si� patrzy. � Znik� na ty�ach przybytku i po chwili w izbie pojawi�a si� pulchna dziewka, kt�rej obfite piersi z trudem przes�ania� pojedynczy pasek jedwabiu, drugi za� niezbyt udatnie zakrywa� jej srom. Dziewucha postawi�a przed m�czyznami dzbanek wina i dwa pe�ne wgniece� kubki. Przysun�a si� bli�ej Conana, a w jej ciemnych oczach zab�ys�y po��dliwe iskierki. Barbarzy�ca prawie jej nie zauwa�y�, wci�� patrzy� na kasztanowow�os� kobiet�.
� G�upcze! � warkn�a dziewka s�u�ebna. � R�wnie dobrze jak j�, m�g�by� obj�� ramionami bry�� lodu. � I wydawszy wargi, odwr�ci�a si�.
Conan ze zdumieniem odprowadzi� j� wzrokiem.
� Co w ni� wst�pi�o, na Dziewi�� Piekie� Zandru � wybe�kota�.
� Kt� zrozumie kobiety? � mrukn�� oboj�tnie Boros. Pospiesznie nape�ni� kubek i jednym haustem wychyli� po�ow�.
� Poza tym � doda� niewyra�nym ju� g�osem, gdy zaczerpn�� tchu � teraz, kiedy Tiberio nie �yje, b�dziemy mieli moc innych problem�w�
Reszt� s��w utopi� w kolejnym �yku wina.
� Tiberio nie �yje? � rzuci� z niedowierzaniem Conan. � Rozmawia�em o nim niedawno i nic mi o tym nie wspomniano. Na Czarny Tron Erlika, przesta�e pi� i m�w. Jak to si� sta�o?
Boros z wyra�nym wahaniem odstawi� kubek.
� Wie�ci dopiero zacz�y si� rozchodzi�. Sta�o si� to ubieg�ej nocy. Podci�� sobie �y�y w kopalni. A przynajmniej tak m�wi�.
Conan chrz�kn��.
� Kto by w to wierzy�, zw�aszcza �e to on, z uwagi na wi�zy krwi, mia� najwi�ksze szans� obj�cia spu�cizny po Valdricu?
� Lud uwierzy w to, co zechce, Cymmerianinie. Lub raczej w to, w co ludzie nie b�d� si� bali uwierzy�.
�To by�o nieuniknione� � pomy�la� Conan. Liczne by�y przypadki uprowadzenia �on, syn�w i c�rek. Czasami wysuwano najr�niejszej natury ��dania, a wszystkie dotyczy�y z�amania paktu, wyznania jakie� tajemnicy. Niekiedy po porwaniu zapada�a g�ucha cisza, a wielmo�y w jego zamku parali�owa� �miertelny strach. Teraz zacz�y si� skrytob�jcze zamachy. Cymmerianin by� zadowolony, �e jedna trzecia jego Wolnej Kompanii stale strzeg�a pa�acu Timeona. Utrata mocodawcy z takiego powodu nie wp�yn�aby korzystnie na reputacj� kompanii.
� To wszystko jest ze sob� powi�zane � ci�gn�� niepewnie Boros. � My�l�, �e kto� pr�buje wskrzesi� Al Kiira. Widzia�em �wiat�a na szczycie tej przekl�tej g�ry i s�ysza�em plotki, jakoby poszukiwano pewnych mrocznych sekret�w wiedzy tajemnej. Tym razem nie b�dzie Avanrakasha, aby uwi�zi� go raz jeszcze. Potrzebujemy odrodzenia Moranthesa Wielkiego. Teraz tylko on m�g�by zaprowadzi� tu porz�dek.
� Co ty tam gadasz? Niewa�ne. Kto jest nast�pny w kolejno�ci po Tiberio? Valentius, czy� nie?
� Valentius � zachichota� drwi�co Boros. � Nigdy nie pozwol� mu zasi��� na tronie. Jest za m�ody.
� To doros�y m�czyzna � rzek� gniewnie Conan.
Niewiele wiedzia� o Valentiusie i w gruncie rzeczy ma�o go obchodzi�, ale hrabia by� o ca�e sze�� lat starszy od niego. Boros u�miechn�� si�.
� Mi�dzy tob� a nim, Cymmerianinie, jest pewna r�nica. Ty prze�y�e� ju� do��, by starczy�o na dwa �ywoty obfituj�ce w mn�stwo przyg�d. Valentius zna jedynie �ycie dworskie, pe�ne kurtuazji, g�adkich s��wek i pachnide�.
� Bredzisz � warkn�� Conan.
Jakim cudem tamten m�g� czyta� w jego my�lach? Wielki wzrost nie �agodzi� jego dra�liwo�ci na temat m�odego wieku, ani gniewu na tych, co uwa�ali, �e by� zbyt m�ody, by piastowa� tak wysok�, b�d� co b�d�, pozycj�. M�g� sp�dza� czas przyjemniej, ani�eli przy jednym stole z pijanym niedorobionym czarodziejem. Cho�by w towarzystwie tej kasztanowow�osej ladacznicy.
� Reszta wina jest twoja � powiedzia�.
Podnosz�c z pod�ogi worek ze statuetk� pocz�� oddala� si� od sto�u, pozostawiaj�c Borosa sam na sam z niedopitym winem.
Dziewczyna nie ruszy�a si� z k�ta nawet, nie zmieni�a pozycji, odk�d Conan j� tam po raz pierwszy zobaczy�. Jej twarz, o kszta�cie serca, nie zmieni�a wyrazu, gdy si� zbli�a�, lecz w spuszczonych oczach barwy p�nocnego nieba o �wicie pojawi� si� wyraz przera�enia. Zadygota�a, niczym sp�oszona �ania, jakby chcia�a zerwa� si� do ucieczki.
� Wypij ze mn� kubek wina � zaproponowa� Conan wskazuj�c pobliski stolik.
Dziewczyna spojrza�a na niego, jej du�e oczy rozszerzy�y si� jeszcze bardziej.
Zamruga� ze zdumienia. Ta niewinna twarzyczka mog�a temu przeczy�, ale je�li chcia�a, �eby wyra�a� si� bardziej bezpo�rednio�
� Je�li nie masz ochoty na wino, co powiesz na to, �e dam dwie sztuki srebra za ciebie?
Dziewczynie opad�a szcz�ka.
� Janie� To znaczy� Chcia�am powiedzie� � Nawet gdy si� j�ka�a, jej g�os brzmia� d�wi�cznym, mi�ym dla ucha sopranem.
� Wobec tego trzy sztuki srebra, a cztery, je�li oka�esz si� tego warta.
Wci�� gapi�a si� na niego. Zacz�� zastanawia� si�, czemu mitr�y z ni� czas, skoro m�g� poszuka� sobie innej ladacznicy. Pewnie dlatego, �e przypomina�a mu Karel�. Ta dziewka nie mia�a tak rudych w�os�w, ani tak wysokich ko�ci policzkowych, ale przypomina�a mu wojowniczk�grasantk�, kt�ra dzieli�a z nim �o�e i obraca�a jego �ycie w perzyn�, za ka�dym razem, gdy ich �cie�ki si� przecina�y. Karela by�a kobiet� dla ka�dego m�czyzny, a nawet dla samego kr�la. Po c� jednak odgrzebywa� stare wspomnienia?
� Dziewczyno � burkn�� � je�li nie chcesz mego srebra, to powiedz, a p�jd� szuka� szcz�cia u innej.
� Zosta� � szepn�a. Najwyra�niej m�wienie przychodzi�o jej z wielkim trudem.
� Karczmarzu! � rykn�� Conan. � Izb�!
Na zar�owionych policzkach ladacznicy wykwit�y rumie�ce. Osobnik przypominaj�cy paj�ka, pojawi� siew okamgnieniu i wyci�gn�� �apsko po zap�at�.
� Cztery miedziaki � mrukn�� i odczekawszy, a� Conan po�o�y mu monety na d�oni doda�. � Na pi�trze, po prawej.
Conan chwyci� gwa�townie za ramiona pokra�nia�� dziewczyn� i poci�gn�� j� po skrzypi�cych schodach na g�r�.
Izba wygl�da�a, tak jak si� tego spodziewa� � ma�a klitka z zakurzon� pod�og� i paj�czynami w k�tach. Zapadni�te ��ko, twardy materac, niezbyt czyste koce, do tego tr�jnogi zydel i rozchybotany st�. Jednak�e to, po co tu przyszed�, uprawia�o si� r�wnie dobrze, a mo�e nawet lepiej, w stodole, jak