8361

Szczegóły
Tytuł 8361
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8361 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8361 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8361 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ferring_David_-_OstrzeBackground color: black white Font family: Tahoma Georgia Times OstrzeDavid FerringStanis�aw Belina Tom III trylogii Konrad Tytu� orygina�u: Warblade 1998 Wydawnictwo MAG Spis tre�ci�Rozdzia� pierwszy �Rozdzia� drugi �Rozdzia� trzeci �Rozdzia� czwarty �Rozdzia� pi�ty �Rozdzia� sz�sty �Rozdzia� si�dmy �Rozdzia� �smy �Rozdzia� dziewi�ty �Rozdzia� dziesi�ty �Rozdzia� jedenasty �Rozdzia� dwunasty �Rozdzia� trzynasty �Rozdzia� czternasty �Rozdzia� pi�tnasty �Rozdzia� szesnasty Rozdzia� pierwszy [top] � Kon�rad! � wy�sy�cza� zna�jomy g�os. � Cze�kali��my na cie�bie.Litzen�reich i Ust�nar le�eli na ziemi. Nadzy i ukrzy�o�wani. Ich d�o�nie i stopy przy�bito gwo��dziami do ska�y.Ale nie by�y to ich je�dyne rany. Po um�czo�nych cia��ach je�c�w sp�ywa�y czerwone stru�myczki s��cz�ce si� z nie�zli�czo�nych ska�le�cze�. Za�kne�blo�wano ich, aby nie mo�gli krzy�cze�.Konrad zo�rientowa� si�, �e po�zo�sta�wiono mi�dzy nimi wolne miej�sce � dla niego. Obok, na ka�mie�niu, przy�go�to�wano ju� po�d�u�ne gwo�dzie.Wok� le���cych po�staci k��bi�o si� mn�stwo na�gich kszta�t�w � ma��ych, bez�p��cio�wych, bez�w�o�sych i hu�ma�no�idal�nych. Przypo�mi�na�y dzieci, Kon�ra�dowi wy�da�wa�o si�, �e s�y�szy ich p�acz, ale pod �ad�nym in�nym wzgl�dem nie by�y do nich po�dobne.Woko�o sta�y dzie�si�tki kar���w o wiel�kich, znie�kszta�co�nych g�o�wach, ogrom�nych, r�o�wych oczach i cia��ach bia��ych jak u roba�k�w. Byli jak�� od�mian� ja�ski�nio�wych zwie�rzo��a�k�w o d�u�gich j�zy�kach, ostrych k�ach, na�p�cznia��ych ciel�skach i kr�t�kich ogo�nach. Ich sk�ra po�kryta by�a �u�skami, a na ko�cu ka��dej ko�czyny znaj�do�wa�y si� trzy szpony. Prze�py�chali si� i t�o�czyli, go�r�cz�kowo pra�gn�c napi� si� krwi z ran cza�row�nika i kra�sno�luda. To w�a��nie owe mon�stra wy�da�wa�y te okropne za�wo�dze�nia i wy�cia pe�ne po����dania �y�wego cia�a.Krwa�wi�ce rany ofiar za�pewne by�y �la�dami ich uk��sze�. Stwory za�cz�y ju� swoj� ka�ni�bal�sk� uczt�.By� tu te� Srebrne Oko. Sta� bli�sko Gaxara, trzyma�j�c przed sob� tar�cz� z ta�jem�ni�czym z�o�tym her�bem. Wy�sun�� j�zyk i Kon�rad przy�po�mnia� sobie po�ca�u�nek skavena, gdy gry�zo� zli�zy�wa� jego krew. Znajdo�wa�y si� tu r�w�nie� ja�kie� inne po�twory, ale Kon�rad nie wi�dzia� ich do�k�ad�nie. Sta�y na wy�so�kiej, skal�nej p�ce z dru�giej strony ja�skini, jak wi�dzo�wie cze�ka�j�cy na przedsta�wie�nie.Wzrok Kon�rada za�reje�stro�wa� wszystko to w nie�ca�� se�kund� � t� sam� se�kund�, w kt�rej prze�rzuci� miecz do lewej d�oni, praw� si�gn�� do ukrytej pod p�aszczem ka�bury, wy�doby� z niej now� bro�, wy�ce�lowa� i wy�strzeli�.By�a to jed�no�r�czna ku�sza o pre�cy�zyj�nie wy�ko�na�nym me�cha�ni�zmie, sk�a�daj��cym si� z mo�si꿭nych k�ek i sta�lo�wych try�b�w. Pi�t�na�sto�cen�ty�me�trowy be�t tkwi� ju� na miej�scu, ci�ciwa z drutu by�a na�ci��gni�ta. Kon�rad �wi�czy� po�s�u�gi�wa�nie si� t� bro�ni� przez ostatni ty�dzie�.Gaxar m�g� by� Sza�rym Pro�ro�kiem, ale nie mia� wy�star�cza�j�co szybkiego re�fleksu, aby si� ura�to�wa�. Po�cisk trafi� go w prawe oko, od�rzu�caj�c do ty�u. Pr�bo�wa� wy�szarpn�� be�t praw� r�k� � ale kikut nie by� wy�star�cza�j�co sprawny. Bez naj�mniejszego d�wi�ku po�woli przewr�ci� si� i za�styg� w bez�ruchu.Roz�leg� si� straszliwy wrzask, ryk do tego stop�nia mro���cy krew w �y��ach, �e Kon�rad za�mar� na chwil�. Krzycza� Srebrne Oko, zroz�pa�czony �mierci� swego pana. Szczuro�cz�ek rzuci� si� w stron� Kon�rada, ale ofi�cer z Alt�dorfu za�st�pi� mu drog�. Ich mie�cze ude�rzy�y o sie�bie.Konrad od�rzuci� kusz� i sko�czy� do przodu, tn�c mie�czem ata�kuj��cego go pierwszego kar��o�wa�tego dra�pie��nika. Od�ci�ta g�owa stwora wrzesz�cza�a, le�c�c przez krypt�.Konrad za�bija� blade obrzydli�stwa, ro�j�ce si� w ja�skini. Ska�ka�y na niego ze ska�, usi��uj�c wbi� mu pa�zury w twarz. Inne chwyta�y go za nogi, szar�pi�c jego cia�o, pr�buj�c przewr�ci� swoj� mas�. Od�rzu�ca� je kop�nia�kami, od�rywa� od sie�bie, ci�� i ude�rza� szty�chem, roz�dep�tywa�. D�wi�ki, kt�re wy�da�wa�y umieraj�c, by�y jesz�cze gor�sze od od�g�o�s�w ich uczty.Dotar� do Lit�zen�rei�cha i po�chyli� si�, wy�ry�wa�j�c mu kne�bel z ust. W tym cza�sie kilka skar�owa�cia��ych mu�tan�t�w sko�czy�o na niego i omal nie stra�ci� r�w�no�wagi. Przy tej licz�bie wro�g�w, gdyby zna�laz� si� na ziemi, nie mia�by naj�mniejszej szansy.� Ma�gia! � wrzasn��. � Czar!� Uwolnij mi r�k� � po�prosi� s�a�bym g�o�sem cza�row�nik.Konrad od�rzuci� nie�bez�pieczny ciꭿar. Jego miecz zawi�rowa�. Kilka znie�kszta�co�nych g��w od�pad�o, roz�bry�zgu�j�c na�oko�o krew. Znowu po�chyli� si�, na pr�no usi��uj�c wy�ci��gn�� pal�cami gw�d� z pra�wej d�oni Lit�zen�rei�cha.� R�ka, po�ci��gnij r�k�!Konrad spe��ni� pole�cenie i cho� na �wieku po�zo�sta�y frag�menty ko��ci i skrwa�wio�nego cia�a, d�o� maga od�zy�ska�a swo�bod� ru�ch�w. Cza�row�nik krzykn��, pod�ni�s� gwa�tow�nie praw� r�k� i jego wrzask obni��y� tona�cj�, przemie�nia�j�c si� w za�kl�cie. Z za�krwawio�nego wskazuj��cego palca strzeli�a b�y�ska�wica.In�kan�tacji od�po�wie�dzia� sza�le�czy wrzask, gdy pierwszy dr�czy�ciel przemie�ni� si� w ogni�st� kul�. Po�tem za�cz�� p�o�n�� na�st�pny, za nim jesz�cze jeden, a� ca�� ja�ski�ni� wy�pe�ni� od�r palo�nego mi�sa.Konrad prze�szed� teraz do Ust�nara, za�bija�j�c po dro�dze ko�lej�nych przy�gar�bio�nych tro�glo�dy�t�w. Wsun�� kling� pod g��wk� �wieka tkwi�cego w prze�gubie kra�sno�luda, opar� sztych o zie�mi� i pod�wa��y� gw�d�. Ust�nar wy�ci��gn�� uwolnion� r�k�, schwyci� jed�nego z na�past�ni�k�w za gar�d�o i zgni�t� mu gr�dyk�, gdy tym�cza�sem Kon�rad uwalnia� mu drug� d�o�.Wstr�t�nych stwo�r�w by�o coraz mniej, a mimo wszystko ata�ko�wa�y z tak� sam� sza�le�cz� w�ciek�o��ci�. Gdy Kon�rad uwalnia� drug� nog� Ust�nara, Lit�zen�reich zdo��a� oswobo�dzi� si� i wsta�. Miecz Kon�rada p�k� na p�, kiedy ostatni �wiek wy��azi� ze ska�y.Rozej�rza� si� wo�ko�o. Ofi�cer z Alt�dorfu le�a� na ziemi i wy�gl�d jego sku�lo�nego cia�a �wiadczy� o tym, �e nie �yje. Nig�dzie nie by�o wi�da� Srebrnego Oka ani Gaxara. Skaven mu�sia� uciec, za�bie�raj�c ze sob� cia�o pana. Po�staci na skal�nej p�ce r�w�nie� chyba znik�n�y. Wszyscy pig�mej�scy mu�tanci albo ju� nie �yli, albo sta�wali si� ofia�rami ogni�stej ze�msty Lit�zen�rei�cha i teraz umierali w p�o�mie�niach, wy�pe��nia�j�c po�wie�trze odo�rem spa�lo�nego cia�a.Konrad, Lit�zen�reich i Ust�nar stali, spo�gl��daj�c na sie�bie. Krew cie�k�a z ich ran. Byli sami w�r�d �mierci i zniszcze�nia. S�y�cha� by�o tylko ich ci꿭kie od�de�chy i dzie�ci�ce kwi�lenie �miertelnie ran�nych bestii.Nagle roz�leg� si� jesz�cze inny d�wi�k. Do�bie�ga� z g��bi jed�nego z tu�neli pro�wa�dz��cych do krypty. Kon�rad roz�po�zna� go bez trudu � by�y to bo�jowe okrzyki zwie�rzo��a�k�w Cha�osu. Ale te zwie�rzo��aki nie b�d� kar��o�wate ani bez�bronne i b�dzie ich wi�cej ni� da si� poli�czy�.� Rzeka! � roz�kaza� Kon�rad. � To nasza je�dyna szansa wy�do�sta�nia si� st�d!Pod�biegli do brzegu. Rzeka wy�da�wa�a si� ni�czym nie r�ni� od in�nych, a jej po�kryta pian� woda p�dzi�a ko�ry�tem wy���o�bio�nym w skale i zni�ka�a w ni�skim otworze na skraju krypty.� Nie�na�wi�dz� wody! � burkn�� Ust�nar. I wskoczy� w fale.Znik�n�� pod po�wierzchni� i po�jawi� si� po kilku se�kun�dach w po��owie drogi do �ciany krypty. Lit�zen�reich jakby si� wa�ha�, wi�c Kon�rad po�pchn�� go r�k�. Cza�row�nik wpad� do wody, a po�tem jego pod�ska�ku�j�ca na fa�lach g�owa prze�pad�a w g��bi tu�nelu.Konrad od�rzuci� he�m, ze�rwa� p�aszcz i �ci��gn�� p�pan�cerz. Zrzuci� kop�nia�kiem jeden but, ale na po�zby�cie si� dru�giego nie star�czy�o ju� czasu. Do�strzeg� w jed�nym z ko�ryta�rzy b�ysk czerwo�nych oczu, po czym po�ja�wi�a si� na�st�pna para, a za ni� jesz�cze jedna. Wskoczy� do rzeki i nie wy�nu�rza� si�, po�zwalaj�c, aby szybki nurt ni�s� go w stron� tu�nelu.Na chwil� przed znik�ni�ciem w otworze Kon�rad uni�s� g�ow� nad po�wierzchni� i ro�zej�rza� si�. Na skal�nej p�ce w dal�szym ci�gu znaj�do�wa�y si� dwie po�staci. Teraz m�g� do�k�ad�nie im si� przyjrze�.Jedn� z nich by� Cza�szkolicy.Tym ra�zem nie m�g� si� myli�. Mimo up�ywu pi�ciu lat pa�mi�ta� go, jakby to by�o wczoraj. To samo chude cia�o, ta sama �ysa g�owa, kt�ra zda�wa�a si� nie mie� cia�a na ko��ciach.U jego boku sta� kto�, kogo Kon�rad r�w�nie� nie wi�dzia� pi�� lat, ale tak�e nigdy nie m�g�by za�po�mnie�, acz�kol�wiek z zu�pe��nie in�nego po�wodu. Te�raz by�a star�sza, ale r�w�nie� po�zna� j� na�tychmiast.Na kr�tk� chwil� ich oczy spo�tka�y si�. Jego � zie�lone i z�ote, jej � czarne jak w�gielElyssa...W tej sa�mej chwili wez�brany nurt wody wci�gn�� Kon�rada w mrok tu�nelu i by�o to wszystko, co m�g� sobie po�tem przy�po�mnie�.Pa�mi�ta�.Przez po�nad pi�� lat wie�rzy�, �e Ely�ssa nie �yje, �e zo�sta�a za�mor�do�wana, gdy ich wio�sk� na�pad�a i ca��ko�wicie zniszczy�a pu�sto�sz�c� kraj armia zwie�rzo��a�k�w. A� do tej pory Kon�rad by� prze�ko�nany, �e tylko jemu uda�o si� oca�le�.Atak mia� miej�sce pierwszego dnia lata, w �wi�to Sig�mara. Kil�kana��cie go�dzin wcze�niej Kon�rad pr�bo�wa� opu��ci� wio�sk�, ale nie uda�o mu si� prze�mkn�� przez ota�cza�j�cy do�lin� pier��cie� wro�gich wojsk. Ubrany w sk�r� za�bi�tego zwie�rzo��aka i zmu�szony do po�wrotu przez ple�mi� skaven�w, sta� si� �wiad�kiem ca��ko�wi�tego zniszcze�nia jedy�nego domu, jaki kie�dy�kol�wiek mia�.A p�niej, przemy�kaj�c w�r�d ruin i zgliszcz, do�tar� wreszcie do dworu, �u�dz�c si� na�dziej�, �e mo�e zdo�a oca�li� dziew�czyn�. Ale dom ro�dziny Ka�strin�g�w te� p�o�n�� i w jego wn�trzu nikt nie m�g� prze��y�. �a�den cz�owiek.Ale spo�mi�dzy sza�lej��cych p�o�mieni wy��oni�a si� nie tkni�ta �y�wio��em, przy�po�mi�na�j�ca szkielet nie�ludzka po�sta�. Kon�rad na�zwa� j� w my�li Cza�szkolicym.Uni�s� �uk i wy�s�a� jedn� ze swoich czar�nych strza� w serce stwora. Gdyby wy�chu�dzona po�sta� by�a cz�owie�kiem, zgi�nꭳaby na�tychmiast. Ale Cza�szkolicy jedy�nie wy�ci��gn�� strza�� z na�giej piersi... na kt�rej nie po�ja�wi�a si� krew, nie by�o wi�da� rany.Konrad od�wr�ci� si� i uciek�. On oca�la�, ale nikt inny nie mia� naj�mniejszej szansy. By� o tym prze�ko�nany.Elyssa...Elyssa, kt�ra by�a pierwsz� i, jak do tej pory, je�dyn� mi�o��ci� Kon�rada.Elyssa, kt�ra na�da�a mu imi�.Elyssa, kt�ra od�mie�ni�a jego �ycie.I kt�ra ofia�ro�wa�a mu ko��czan, �uk oraz strza�y, a ka�dy z tych przed�miot�w nosi� na sobie ta�jem�niczy herb. Taki sam jaki wid�nia� na tar�czy, kt�r� obecnie po�s�u�giwa� si� Srebrne Oko.Cza�szkolicy mu�sia� wi�c poj�ma� dziew�czyn� i dla ja�kich� sza�ta�skich ce�l�w za�cho�wa� j� przy �yciu a� do tej chwili.Po nie�po�wo�dze�niu sprzed pi�ciu lat mia� jesz�cze jedn� szans� oca�lenia Elyssy.Zapu��ci� si� w labi�rynty pod Alt�dor�fem, aby wy�do�sta� Lit�zen�rei�cha i Ust�nara z cel, do kt�rych zo�stali wtr��ceni przez w�a�dze mia�sta. Mia� d�ug wdzi�cz�no�ci wo�bec Ust�nara, je�eli nie wo�bec oby�dwu wi�ni�w. Kra�sno�lud by� jedy�nym oca�la�ym cz�onkiem grupy, kt�ra wy�rwa�a go ze szpon�w Gaxara i uwolni�a z wi�zie�nia, do kt�rego wtr��ci�y go pod�st�pne ma�chi�nacje maga po�szu�kuj��cego spa�cze�nia skaven�w. Kon�rad jed�nak za p�no do�tar� do Lit�zen�rei�cha i Ust�nara. Tym ra�zem oni zna�le�li si� w mocy Sza�rego Pro�roka.Konrad by� pe�wien, �e zabi� Gaxara. Ale Srebrne Oko uciek�, za�bie�raj�c tar�cz�, z po�wodu kt�rej Kon�rad �ci�ga� obu skaven�w od Mid�den�he�imu do sto�licy Ce�sar�stwa.Teraz jed�nak nie mia�a ona �ad�nego zna�cze�nia, po�dob�nie jak Lit�zen�reich i Ust�nar. Li�czy�a si� jedy�nie Ely�ssa.Chcia� wr�ci�, po�p�y�n�� z po�wro�tem do krypty, w kt�rej wi�dzia� dziew�czyn�, ale pr�d wody by� zbyt silny i ni�s� go nie�ub�a�ganie w��skim prze�pu�stem. U�wiado�mi� sobie, �e to Ely�ssa na�uczy�a go p�y�wa�.Wnio�s�a tak wiele do jego �ycia, �e z tru�dem przy�po�mina� sobie co�kol�wiek sprzed dnia, w kt�rym si� spo�tkali. Zu�pe��nie jakby do tam�tego mo�mentu nie �y� prawdzi�wym �y�ciem. By�a c�rk� pana w�o��ci, a on ch�opskim wy�rost�kiem, kt�ry pra�co�wa� w go�spo�dzie. Oca�li� jej �ycie, za�bija�j�c zwie�rzo��aka, kt�ry za�ata�ko�wa� j� na skraju lasu. W za�mian za to da�a mu oso�bo�wo��... ale w dal�szym ci�gu nie wie�dzia�, kim na�prawd� by� ani sk�d po�cho�dzi�.Sza�le�j�cy nurt nie wy�pe��nia� ca��ko�wicie tu�nelu i gdy Kon�rad wy�p�y�n�� na po�wierzchni� stara� si� trzyma� usta za�mkni�te i od�dy�cha� jedy�nie przez nos. Cz�� �cie�k�w sto�licy by�a od�pro�wa�dzana do pod�ziemnej rzeki, ale nie by�a to jed�nak naj�bar�dziej zapa�sku�dzona woda, w jakiej zda�rzy�o mu si� p�y�wa�.Nie wi�dzia� ni�czego w ciemno�ci i wi�kszo�� czasu prze�by�wa� pod wod�, obi�jaj�c si� o ka�mie�nie po obu stro�nach tu�nelu. Do�szed� do wniosku, �e lepiej nara�zi� si� na obra��enia ko�czyn, ni� roz�wali� sobie g�ow� o obni��a�j�ce si� nagle skle�pie�nie.Gdy po raz trzeci wy�p�y�n��, aby na�bra� po�wie�trza, za�uwa��y�, �e ciemno�� przed nim nie jest ju� tak kom�pletna. By�a noc i m�g� zbli��a� si� do miej�sca, w kt�rym rzeka wy�p�y�wa�a spod mia�sta. Skoro tak, wyj��cie mo�g�a za�my�ka� brona, ro�dzaj prze�grody, kt�ra po�zwala�a swo�bod�nie prze�p�y�wa� wo�dzie, ale jed�no�cze��nie uniemo��li�wia�a in�tru�zom przedosta�nie si� do mia�sta sys�te�mem ka�nali�za�cyj�nym. Poza tym przy wy�locie ka�na�u mo�g�y by� wy�sta�wione stra�e.Prze�cie� gdy Kon�rad i ofi�cer zo�ba�czyli, �e dwie cele na dol�nym po�zio�mie woj�sko�wego wi�zie�nia s� puste, do�w�dca stra�y wy�da� roz�kaz, by Lit�zen�rei�chowi i Ust�na�rowi uniemo��li�wiono ucieczk� pod�ziemn� rzek�. I te�raz za�pewne war�tow�nicy cze�kali na ka��dego, kto wy��oni si� z uj��cia tu�nelu.Po raz pierwszy, za�miast po�zwo�li� uno�si� si� pr��dowi, pod�j�� pr�b� zmniej�sze�nia pr�d�ko�ci, z jak� nio�s�a go woda. Nurt by� zbyt silny, by p�y�n�� w prze�ciwn� stron�, ale po�sta�nowi� spr�bo�wa�. Zwolni� nieco, ale r�nica by�a nie�mal nie�zau�wa��alna. Wy�ci��gn�� na o�lep r�k�, w na�dziei, �e uda mu si� z�a�pa� jaki� wy�st�p skalny i za�trzyma�. W prze�ciw�nym razie wkr�tce i tak za�ko�czy sw�j sp�yw, rzu�cony na kraty czy jak��kol�wiek inn� prze�grod� za�my�ka�j�c� wylot tu�nelu.Czer� zmieni�a si� w sza�ro�� i wy�da�o mu si�, �e widzi zarys otworu. Gdzie s� Lit�zen�reich i Ust�nar? Czy po�t�ny nurt ci�sn�� nimi o grub� siatk� i ude�rze�nie ode�bra�o im przytom�no��? A mo�e pr�d wody wci�gn�� ich pod po�wierzchni� i uto�n�li?Sza�rawa plama zbli��a�a si� coraz bar�dziej, w miar� jak pr�d zda�wa� si� uno�si� Kon�rada ze wzrasta�j�c� szybko��ci�. A po�tem do�strzeg� odle�g�y blask. Albo na ze�wn�trz tu�nelu by�o ju� jasno, albo by�y to po�chodnie oczekuj��cych stra�ni�k�w. Ob�r�ci� si� ty�em, przy�go�to�wu�j�c na nie�unik�nione zde�rze�nie z me�talo�wymi pr�tami sta�no�wi��cymi cz�� sys�temu obron�nego mia�sta.I na�gle zna�laz� si� na ze�wn�trz tu�nelu. Prze�gra�dza�j�ca pod�ziemn� rzek� krata z za�ostrzo�nych pr�t�w by�a roze�rwana i wy�gi�ta na ze�wn�trz. By� to nie�w�t�pli�wie re�zultat dzia�ania magii Lit�zen�rei�cha.Teraz znaj�do�wa� si� w o wiele szer�szej i g��b�szej rzece. Mu�sia� to by� Reik. Wy�do�sta� si� z Alt�dorfu, poza obr�b miej�skich mu�r�w.Ujrza� latar�nie przy wy�locie tu�nelu i trzyma�j�ce je nie�wy�ra�ne po�stacie, us�y�sza� g�osy... i nag�y okrzyk.� Tam! Jesz�cze jeden!Zanur�ko�wa� gwa�tow�nie i strza�a ude�rzy�a w wod� tu� przy jego twa�rzy. Woda zmieni�a tor jej lotu i grot min�� rami� Kon�rada o par� cen�ty�me�tr�w. Ko�lejna strza�a prze�mkn�a ko�o jego piersi. Kon�rad zanu�rzy� si� g��biej, za�wr�ci� i za�cz�� p�y�n�� pod pr�d, w stron� mia�sta. Mia� na�dziej�, �e �o��nie�rze nie spo�dziewali si� ta�kiego wy�biegu. Nurt nie by� tak silny jak w pod�ziemnej rzece.Przez chwil� za�sta�na�wia� si�, o co cho�dzi �o��nie�rzom, ale w za�ist�nia�ej sytu�acji wola� nie wdawa� si� z nimi w dys�kusj�.Jego pier�wotny plan za�k�a�da� uwolnie�nie Lit�zen�rei�cha i Ust�nara z cel, a po�tem wsp�ln� ucieczk� z mia�sta. Nie mia� po�wodu za�trzymy�wa� si� d�u��ej w Alt�dor�fie � by�o ma�o prawdo�po�dobne, by prze�by�wa� tu Srebrne Oko � a udzielenie po�mocy w ucieczce dw�ch wi�ni�w oznacza�o, �e sam r�w�nie� nie m�g� zo�sta�.Teraz jed�nak mu�sia� po�wr�ci�, do�sta� si� z po�wro�tem do sto�licy ; Ce�sar�stwa, gdzie Cza�szkolicy wi�zi� Ely�ss�.Prze�sta� p�y�n�� i od�wr�ci� si� na plecy. Ostro�nie uno�sz�c twarz po�nad po�wierzchni� wody, z�a�pa� od�dech. By� go�t�w w ka��dej chwili po�now�nie za�nur�ko�wa�. Zo�ba�czy� �wiat�a ja�kie� czterdzie��ci me�tr�w w dole rzeki, na dru�gim brzegu. Chwilowo by� bez�pieczny i mia� na�dziej�, �e mag i kra�sno�lud r�w�nie�.Wy�mkni�cie si� pa�tro�lowi mili�cji nie po�winno sprawi� Lit�zen�rei�chowi spe�cjal�nego pro�blemu. Cho�cia� on i Ust�nar byli ranni, nadzy i bez�bronni, zna�laz��szy si� poza mia�stem, bez trudu mo�gli sta�wi� czo�o ka��demu nie�bez�pie�cze�stwu.Konrad bar�dzo by chcia�, aby obaj byli tu ra�zem z nim. By�liby bar�dzo po��y�tecz�nymi towa�rzy�szami w cza�sie wy�prawy w nie znan� sie� ko�ryta�rzy pod mia�stem. Ust�nar, ze wzgl�du na swoj� zna�jo�mo�� tuneli i umiej�t�no�� walki, Lit�zen�reich � dzi�ki wie�dzy ma�gicz�nej.Przez chwil� my��la� o Wilku. Gdzie si� obecnie znaj�duje? Mo�e w Kis�levie, na gra�nicy? Czy gra�nica nadal ist�nieje, czy te� hordy z p�nocy za�la�y ju� kraj? Ale gdyby sprawy u�o��y�y si� a� tak �le, wia�do�mo��ci do�tar��yby ju� do Alt�dorfu i sier��ant Taungar, wer�buj�c Kon�rada do gwardii ce�sar�skiej, z ca�� pew�no��ci� wspo�mnia�by o szy�kuj��cej si� kam�panii.P�yn�� wolno w g�r� rzeki. By� to chyba naj�lep�szy spo�s�b przedosta�nia si� do sto�licy, ale mury mia�sta znaj�do�wa�y si� da�leko i naj�wy�ra��niej wcale si� nie zbli��a�y. Nurt Re�iku by� jed�nak do�� silny, a Kon�rad czu� ogar�nia�j�ce go coraz wi�ksze zm�cze�nie, zu�pe��nie jakby wal�czy� z ja�kim� bez�litos�nym prze�ciw�ni�kiem. Pa�mi�ta�, �e przez rzek� prze�rzu�cono p�y�wa�j�c� za�por�, uniemo��li�wia�j�c� stat�kom dal�sz� �e�glug� w g�r� Re�iku bez ze�zwolenia i uisz�cze�nia na�le��nych op�at.Rzek� zaw�sze prze�gra�dzano na noc i wi�dzia�, �e ca�a ta jej cz�� jest bar�dzo do�brze o�wie�tlona. Z ca�� pew�no��ci� ob�j�ta by�a r�w�nie� sta��ym nad�zo�rem, zw�aszcza po og�o�sze�niu alarmu. Le�piej by��oby wi�c zna�le�� jak�� inn� drog�. Za�cz�� szu�ka� miej�sca, �eby wyj�� z wody.Jed�nak brzegi nie opa�da�y do rzeki w zwy�k�y spo�s�b. Na�wet poza mu�rami miej�skimi ca�y Reik by� ob�ra�mo�wany wy�so�kimi na�brze��ami, do kt�rych cu�mo�wa�y statki i barki oczeku�j�ce na wp�yni�cie do sto�licy. Skie�rowa� si� do p�noc�nego brzegu, kt�ry zda�wa� si� mniej za�t�o�czony.Cho�cia� zda�rzy�o si� tak wiele, u�wiado�mi� sobie, �e mi�n�a zale�dwie go�dzina od chwili, gdy przy�szed� do ko�szar. By�o jesz�cze sto�sun�kowo wcze�nie i na jed�nost�kach za�cu�mo�wa�nych wzd�u� rzeki pa�no�wa� do�sy� o�y�wiony ruch. Mu�sia� uwa��a�, aby go nie za�uwa��yli ani nie us�y�szeli lu�dzie pe��ni�cy wacht� na po�k�a�dach stat�k�w i �odzi.Po�mi�dzy pe��no�mor�skim �a�glowcem ku�piec�kim a skromn� bark� rzeczn� wid�nia�a trzy�dzie�sto�me�trowa luka i Kon�rad wp�yn�� w ni�. Schwyci� wy�strz�pion� lin�, zwi�sa�j�c� z pa�cho�ka znaj�duj��cego si� przy g�r�nej kra�w�dzi wy�so�kiego na trzy me�try na�brze�a. Przez kilka mi�nut tkwi� nie�ru�chomo, uno�sz�c jedy�nie g�ow� nad po�wierzchni� wody. Oparty o drewniane pale �apa� od�dech, roz�gl��daj�c si� jed�no�cze��nie wo�ko�o i w g�r�, aby zo�rientowa� si�, czy zo�sta� za�uwa��ony. Noc by�a ciemna, �a�den z ksiꭿy�c�w jesz�cze nie wze�szed�.Wresz�cie za�cz�� wy�cho�dzi� z wody. W wi�kszo��ci wy�pad�k�w na tak� wy�so�ko�� wspi��by si� po linie w ci�gu dw�ch, trzech se�kund. By� jed�nak wy�czer�pany, lina mo�kra i �liska, wi�c prze�bycie po��owy drogi trwa�o dwa razy d�u��ej.Us�y�sza� nad sob� g�osy. Pod�ni�s� wzrok i ujrza� pa�trz�ce na niego dwie twa�rze. Za�mar� nie�ru�chomo w na�dziei, �e mo�e go nie za�uwa��yli w ciemno��ciach. Wtedy jed�nak lina za�ko�y�sa�a si� lekko i za�cz�a uno�si�. Wci�gali go na g�r�. W�a��nie mia� za�miar pu��ci� j� i po�now�nie schroni� si� w rzece, gdy kt�ry� z m꿭czyzn za�wo�a� do niego.� Trzymaj si�, stary! Wy�ci��gniemy ci�...M�wili z nie�zna�nym ak�cen�tem. Nie byli alt�dorfskimi �o��nie�rzami � za�pewne ma�ryna�rzami z odle�g�ej czꭜci Im�pe�rium, kt�rzy uznali, �e Kon�rad wpad� do rzeki z ja�kiej� za�cu�mo�wa�nej wy��ej �odzi.Zgubi� but w tu�nelu i jedy�nymi przedmio�tami, kt�re mo�g�y zdra�dzi� jego obecny za�w�d, by�y pas i po�chwa. Te�raz, gdy nie mia� mie�cza, by�y bez war�to�ci. Jedn� r�k� roz�pi�� wi�c pas i upu��ci� go do wody.� Do�brze se ra�dzisz, stary. Zara cie wy�ci��gniem.Dwaj m꿭czy�ni wy�ho�lo�wali go na g�r� i wy�ci��gn�li r�ce, aby z�a�pa� go pod pa�chy. Nie chc�c ryzy�ko�wa�, przyj�� po�moc tylko jed�nego z nich. Gdyby to by�a pu��apka, obez�w�adni�liby go bez trudu. Se�kund� lub dwie p�niej by� ju� na na�brze�u. Ma�ry�narz pu��ci� go i ra�zem z ko�leg� spoj�rzeli na Kon�rada i wy�buchn�li �miechem..� Dzi�ki � po�wie�dzia�. Zato�czy� si� na bok, uda�j�c, �e stara si� z�a�pa� r�w�no�wag�. � Nie mog� si� przy�zwy�czai�, �e zie�mia nie rusza mi si� pod no�gami.� Taa � ski�n�� g�ow� ten, kt�ry z�a�pa� go pod rami�. � Wiemy. Gdzie tw�j sta�tek?Konrad kciu�kiem wskaza� w g�r� rzeki, w stron� mia�sta.� O tam, tam. Wszystko b�dzie w po�rz�dku. Dzi�ki. Nic mi nie jest. A mo�e chce�cie si� napi�? Mo�e wpa�dli�by��my gdzie na jed�nego, co?� Chiba kiedy in�dziej, stary � od�par� drugi ma�ry�narz. � Wi�dzi mi si�, �e masz ju� do�sy�. Pew�nie nie chcesz jesz�cze raz plu�sn�� w te wa�che, no nie?Konrad ener�gicz�nie po�kr�ci� kil�ka�krot�nie g�ow�.� Nie � o�wiad�czy�. � Nie. Nie. � cof�n�� si� nieco, za�ta�cza�j�c z lekka. � Ale na�st�p�nym ra�zem, na�st�p�nym ra�zem ja sta�wiam. Do�bra?� Do�bra.Poma�cha� swoim ra�tow�ni�kom i wolno ru�szy� wzd�u� na�brze�a. Do�my��la� si�, �e w dal�szym ci�gu go ob�ser�wuj�, spraw�dza�j�c, czy nie zbo�czy z kursu i nie wleci po�now�nie do Re�iku. Do�tar� na wy�so�ko�� barki, od�wr�ci� si�, po�ma�cha� do nich i ru�szy� dalej. Gdy obej�rza� si� po�wt�rnie, nie by�o ich ju� wi�da�.Wypro�sto�wa� si�, otar� wod� z twa�rzy i za�cz�� si� za�sta�na�wia�, w jaki spo�s�b po�now�nie wej�� do mia�sta. Alt�dorf by� sto�lic� Ce�sar�stwa. Nie za�my�ka� wszyst�kich bram o zmierzchu. Jego oby�wa�tele wie�czo�rem nie bary�ka�do�wali si� w do�mach z obawy przed stwo�rami, wy�cho�dz��cymi noc� na �owy. W mie��cie nie mar�no�wano go�dzin ciemno�ci, tak jak dzia�o si� to w wielu miej�sco�wo��ciach Ce�sar�stwa. Alt�dorf czu� si� bez�pieczny, po�nie�wa� by�o tam do�� woj�ska, aby chro�ni� ludzi przed ja�kim�kol�wiek nie�bez�pie�cze�stwem.Istot�nie, Alt�dorf nie mu�sia� si� oba�wia� ni�czego, co mo�g�oby mu za�gro�zi� spoza miej�skich mu�r�w, ale Kon�rad od�kry�, �e naj�wi�ksze nie�bez�pie�cze�stwo le�y pod fun�da�mentami sto�licy.Szed� wzd�u� na�brze�a w stron� bia��ych mu�r�w mia�sta, do miej�sca, gdzie ostatnia po�t�na wie�a wy�da�wa�a si� wy�ra�sta� z g��bin rzeki. W nor�mal�nych oko�licz�no��ciach nie mia�by �ad�nych pro�ble�m�w z prze�kro�cze�niem bramy. Za kilka mie�dzia�k�w �a�p�wki dla war�tow�ni�k�w ma�ryna�rze, kt�rych statki cu�mo�wa�y w dole rzeki, wchodzili i wy�cho�dzili z Alt�dorfu o do�wol�nej porze. Naj�czꭜciej od�wie�dza�nym przez nich miej�scem by�a Ulica Setki Go�spod, ale ko�rzy�stali r�w�nie� z in�nych noc�nych atrakcji, kt�re naj�wi�ksze mia�sto Ce�sar�stwa mia�o do za�pro�po�no�wa�nia za�r�wno swoim miesz�ka�com, jak i go��ciom.Ostro�nie, sta�raj�c si� trzyma� w cie�niu, Kon�rad zbli��y� si� do wej��cia. Od�ni�s� wra��enie, �e brama rzeczna jest lepiej strze�ona ni� by�o to ko�nieczne. Jej oto�cze�nie zo�sta�o do�brze o�wie�tlone i wi�da� by�o, �e opr�cz zwy�k�ej stra�y s�u�b� war�tow�nicz� pe��ni� r�w�nie� �o��nie�rze. Kilku ma�ryna�rzy z roz�ma�itych kra�j�w wy�k��ca�o si�, chc�c opu��ci� mia�sto, ale za�nim po�zwolono im na to, ka�dy z nich by� do�k�ad�nie prze�s�u�chany i spraw�dzony.Kilku m꿭czyzn nad�cho�dz��cych z dru�giej strony prze�pusz�czono bez ta�kich trud�no�ci. Mi�licja spraw�dza�a jedy�nie wy�cho�dz��cych. Naj�prawdo�po�dob�niej mia�a roz�kaz zna�le�� maga i kra�sno�luda. Gdyby Ust�nar spr�bo�wa� wyj��, na�wet mili�cja nie mia��aby pro�blemu z roz�po�zna�niem zbiega. Kon�rad za�sta�na�wia� si�, w jaki spo�s�b mieli za�miar z�a�pa� cza�row�nika. By� mo�e na war�towni znaj�do�wa� si� jaki� mag, kt�ry m�g� wy�kry� znaj�duj��cego si� w po�bli�u ko�leg� po fachu.Gdyby nie by� przemo�czony do su�chej nitki i mia� przy sobie kilka mo�net, wszed�by do sto�licy zu�pe��nie bez trudu, ale ocie�ka� wod� i nie mia� ani gro�sza. Z�ota ko�rona, otrzymana od Taungara w chwili wer�bunku, prze�pad�a. Te�raz, w nocy i przy za�czy�naj��cych si� zi�mo�wych ch�o�dach, jego ubra�nie d�ugo nie wy�schnie. Ju� dy�gota� z zimna i wie�dzia�, �e musi jak naj�szyb�ciej zmieni� odzie�.Konrad ob�ser�wo�wa� ma�ryna�rzy, kt�rych wy�pusz�czano z mia�sta. Naj�czꭜciej szli grupkami, on za� po�trze�bo�wa� sa�mot�nego w�drowca, po�nie�wa� sw�j plan mu�sia� zre�ali�zo�wa� szybko i po cichu. Poza tym ten, kt�rego wy�pa�try�wa�, po�wi�nien mie� mniej wi�cej jego wy�miary. Cze�ka� cier�pli�wie. Wreszcie z bramy wy��oni� si� ma�ry�narz, kt�rego wzrost i tusza wy�da�wa�y si� od�po�wiednie. Szed� bar�dzo wolno, sta�raj�c si� za�cho�wa� r�w�no�wag�, ale mimo wszystko zata�cza� si� lekko.� Skurwy�syny � mamrota� pod no�sem. � Alt�dorfskie skurwy�syny � obej�rza� si�, po�pa�trzy� na mia�sto i splu�n�� przez rami�.� Masz zu�pe�n� racj�, stary � przytakn�� Kon�rad, wy�cho�dz�c z ciemno�ci.� Taa � burkn�� pi�jany �e�glarz. � Naj�pierw za�bie�raj� nam ca�� fors�, a po�tem nie chc� wy�pu��ci� z tego prze�kl�tego mia�sta.� Ja�sne � oznajmi� Kon�rad i obj�� m꿭czy�zn� za ra�miona.� Je�ste� ca�y mo�kry � za�uwa��y� ma�ry�narz, pr�buj�c si� uwolni�, Kon�rad pod�ni�s� r�k�, za�kry� d�o�ni� usta m꿭czy�zny, aby go uci�szy�, a po�tem wci�gn�� go w mrok. �e�glarz pr�bo�wa� si� bro�ni�, ale na pr�no. Otrzyma� szybkie ude�rze�nie zaci��ni�t� piꭜci� w g�ow� i znie�ru�cho�mia�. Se�kund� p�niej le�a� ju� na ziemi. Jesz�cze p� mi�nuty i Kon�rad roze�bra� go z wierzch�niej odzie�y. Po�tem sam szybko ze�rwa� z sie�bie ubra�nie i na�o��y� ko�szul�, kurtk�, spodnie i buty pija�nego ma�ryna�rza.Prze�kona� si�, �e m꿭czy�zna m�wi� prawd�. W Alt�dor�fie do�k�ad�nie oczysz�czono go z pie�ni�dzy. Kon�rad za�pi�� klamr� ma�ry�nar�skiego pasa i obej�rza� przy�pi�ty do niego sztylet. Mia� kr�t�kie, w��skie ostrze i za�pewne w�a��ci�ciel u�y�wa� go do pa�tro�sze�nia ryb. Od�ci�� z no�wej kurtki me�ta�lowe gu�ziki. Udaj�c mo�nety, po�winny mu; po�m�c do�sta� si� do mia�sta. Mia� na�dziej�, �e stra�nicy nie b�d� mieli ochoty �ci�ga� go z po�wodu kilku gro�szy. Gdyby jed�nak oka�za�o si� ina�czej, tym go�rzej dla nich.� Dzi�ki, ko�lego � szep�n�� do le���cego ma�ryna�rza. � W Alt�dor�fie wszyscy jeste��my skurwy�sy�nami.Naci��gn�� moc�niej czapk� na mo�kre w�osy i pod�szed� do bramy, �ci�ska�j�c w d�oni trzy l�ni�ce, me�ta�lowe gu�ziki. Odzie� le��a�a na nim w miar� do�brze, cho�cia� buty by�y lu�ne i ocie�ra�y kostki n�g. Wartow�nik w bra�mie le�dwo spoj�rza� na Kon�rada i ge�stem kaza� mu i�� dalej.� Ja�ko� nie zgar�nia�cie dzi�siaj zbyt wiele, Ha�ral�dzie � us�y�sza� �o��nie�rza, zwracaj��cego si� do jed�nego z war�tow�ni�k�w.� Szkoda, �e wy, ch�o�paki, nie mo��ecie po�sta� tu ka��dej nocy � od�par� wy�soki m꿭czy�zna z mo�si�n� od�znak�. � Ale przy�pusz�czam, �e gdy�by��cie to robili, wo�jacy, sami za�cz�liby��cie bra� swoj� dzia�k�.Konrad min�� obu ofi�ce�r�w i zna�laz� si� po�now�nie za mu�rami Alt�dorfu. Rozdzia� drugi [top] Konrad zda�wa� sobie spraw�, �e jedy�nym spo�so�bem po�wrotu do pod�ziemnej ja�skini, w kt�rej wi�dzia� Ely�sse i Cza�szkolicego, jest po�wt�rne prze�bycie tej sa�mej trasy. Wie�dzia�, �e je��li na�wet od�naj�dzie drog� do ja�skini, na pewno dawno ju� ich tam nie b�dzie, ale mu�sia� pod�j�� t� pr�b�.Ozna�cza�o to, �e musi wr�ci� do bu�dynku do�w�dztwa, a stamt�d zej�� na d� przez woj�skowe wi�zie�nie. Spo�dziewa� si�, �e w ko�sza�rach b�dzie pa�no�wa�o za�mie�sza�nie. By� mo�e zwie�rzo��aki, kt�re s�y�sza� w tu�nelu, spr�bo�wa�y na�wet prze�drze� si� do sto�licy.Gdy do�tar� do bramy, przez chwil� ob�ser�wo�wa�, sto�j�c ukryty w cie�niu. Od�ni�s� wra��enie, �e pa�nuje tu taki sam spo�k�j jak w cza�sie jego pierwszego przy�bycia na kwater�. Dwaj pie�chu�rzy pil�no�wali otwartej bramy, ale stali oparci o mur i roz�ma�wiali ze sob� po cichu. Wszystko wskazy�wa�o na to, �e nikt w pe�ni nie u�wiado�mi� sobie zna�cze�nia tego, co si� sta�o.Zbie�g�o dw�ch wi�ni�w, a ofi�cer, kt�ry od�kry� ucieczk�, wy�ru�szy� na ich po�szu�ki�wa�nia, wy�daw�szy uprzednio roz�kazy, �eby pil�no�wano wszyst�kich wyj�� z mia�sta. Ofi�cer jed�nak nie �y�, a wia�do�mo�� o jego �mierci mo�g�a jesz�cze tu nie do�trze�. Mo�e przy�pusz�czano, �e w dal�szym ci�gu �ciga zbie�g�w, po�d���aj�c za nimi przez pod�ziemny labi�rynt. A je��eli od�nale�ziono jego cia�o, nie na�tra�fiaj�c na �a�den �lad stwo�r�w, uznano, i� zo�sta� za�mor�do�wany przez Lit�zen�rei�cha i Ust�nara.Gdyby bo�wiem wie�dziano, �e ofi�cer pad� ofiar� skaven�w, a horda stwo�r�w Cha�osu jest tak bli�sko, wtedy ko�szary by��yby po�sta�wione na nogi i wszystkie si�y woj�skowe Alt�dorfu szy�ko�wa��yby si� do wzi�cia udzia�u w wy�pra�wie prze�ciwko pod�st�p�nym na�je�d�com.Infil�tracja skaven�w wci�� by�a ta�jem�nic�, nikt o niej nie s�y�sza�. Wy�da�wa� si� mo�g�o, �e wie o niej tylko Kon�rad. Mo�e to i lepiej. W poje�dynk� b�dzie mia� chyba wi�ksz� szans� od�nale�zie�nia Elyssy. Wielka wy�prawa od�we�towa nie�w�t�pli�wie wy�wo��a��aby przed�wczesny alarm i ci, w kt�rych nie�woli znaj�do�wa�a si� dziew�czyna, mie�liby wy�star�cza�j�co du�o czasu, aby uciec ze swoj� za�k�ad�niczk�.Konrad mu�sia� prze�do�sta� si� pod mia�sto przez lochy pod ko�sza�rami. Tam r�w�nie� m�g�by si� za�opa�trzy� w nie�zb�dn� bro� i zbroj�. Po�przednio nie mia� k�o�po�t�w z wej��ciem do ko�szar, ale wtedy ubrany by� w mun�dur gwardii ce�sar�skiej, a na he��mie po�wie�wa� mu szkar�atny ofi�cer�ski pi�ro�pusz. Teraz jed�nak jego cy�wilna odzie� wy�gl��da�a o wiele mniej im�po�nu�j�co.Zdj�� czapk� i we�tkn�� j� do kie�szeni. Jego w�osy by�y �ci�te tak kr�tko, �e ju� zd���y�y wy�schn��, a tego ro�dzaju fry�zura do�brze pa�so�wa�a do ascetycz�nego wy�gl�du ty�po�wego dla kadry ofi�cer�skiej alt�dorfskich pu��k�w. Kon�rad zbli��y� si� ukradkiem do kwatery g��wnej mili�cji. Teraz cof�n�� si� do miej�sca, w kt�rym nie by� ju� wi�doczny od strony wej��cia, a po�tem wy�pro�sto�wa� si� i stu�kaj�c obca�sami tak g�o��no, jak po�trafi�, ru�szy� zde�cy�do�wa�nym kro�kiem w stron� bramy.� Baa...czno��! � roz�kaza�.S�y�sz�c roz�kaz, dwaj war�tow�nicy wy�prꭿyli si�, gdy Kon�rad wy��oni� si� z mroku.� Na wprost patrz! � pole�ci�.Oby�dwaj pa�trzyli obok niego, trzyma�j�c w wy�pro�sto�wa�nych pra�wych r�kach hala�bardy po�chy�lone do�k�ad�nie pod tym sa�mym k��tem. Kon�rad prze�szed� mi�dzy nimi przez bram� i prze�ci�� dzie�dzi�niec, kie�ruj�c si� w stron� ce�gla�nego bu�dynku war�towni.Ko�lejny war�tow�nik sta� przy drzwiach i uwa�nie ob�ser�wo�wa� Kon�rada zbli��aj��cego si� do niego pew�nym kro�kiem.� Kto idzie? � za�pyta�, k�a�d�c d�o� na r�koje��ci mie�cza.� Pa�nie! � warkn�� Kon�rad. � Zwracaj si� do mnie �pa�nie�, albo uka�rz� ci� za bez�czel�no��.� Pa�nie! � po�wt�rzy� stra�nik, stu�kaj�c obca�sami. Zer�kn�� w stron� war�towni.By� to ten sam �o��nierz, kt�ry pe�ni� s�u�b� wtedy, gdy Kon�rad przy�by� tu po raz pierwszy.� Spo�cznij � rzuci� �a�god�niej�szym to�nem Kon�rad. � Oczekuje mnie tw�j do�w�dca.Gdy zr�wna� si� ze stra�ni�kiem, ten od�wr�ci� si�, �eby go prze�pu��ci�.� Znam ci�! � po�wie�dzia� nagle.By� bar�dzo spo�strzegaw�czy. Roz�po�zna� Kon�rada w s�a�bym �wietle, mimo �e mia� on wtedy na sobie zu�pe��nie inn� odzie� i jego twarz czꭜciowo prze�s�a�nia� he�m.War�tow�nik zd���y� do po��owy wy�do�by� miecz z po�chwy, ale Kon�rad trzyma� ju� w d�oni sztylet ma�ryna�rza. Kor�pus stra�nika chro�niony by� pan�ce�rzem oraz kol�czug�, wi�c r�ka Kon�rada wy�strzeli�a do g�ry, za�daj�c pchni�cie w gar�d�o. Nie mia� czasu na p󳭜rodki. Stra�nik zgi�n��, po�nie�wa� zbyt do�brze pe�ni� s�u�b�... i po�nie�wa� nie by� wy�star�cza�j�co szybki.Konrad zaci�sn�� d�o� na ustach �o��nie�rza, aby uci�szy� jego ostatni okrzyk, i pod�trzyma� osu�wa�j�ce si� na zie�mi� cia�o. Po�tem wyj�� ofie�rze miecz z r�ki. Trzyma�j�c w jed�nej r�ce miecz, a w dru�giej sztylet, prze�bieg� przez drzwi wej��ciowe.� Gunther? Co si� dzieje?Konrad do�strzeg� we�wn�trz bu�dynku naj�pierw jedn� po�sta� w zbroi, zmie�rza�j�c� w stron� wej��cia, a po�tem na�st�pn�. By� pe�wien, �e upora si� z oby�dwoma, za�nim zo�rientuj� si�, co si� dzieje, ale nie wie�dzia�, ilu jesz�cze �o��nie�rzy jest w �rodku. Chcia� prze�do�sta� si� bez�g�o��nie, prze�mkn�� nie�po�strze�enie przez ko�szary i do�sta� si� do po�o��o�nych w dole tuneli. Gdyby na�wet przedar� si� przez tak wielu prze�ciw�ni�k�w, sta�by si� zwie�rzyn�, a nie my��li�wym. Sprawa by�a ju� prze�grana, na�le��a�o si� wy�cofa�.Mach�n�� mie�czem, prze�ci�naj�c lin�, pod�trzymu�j�c� wi�sz�c� nad wej��ciem lamp� oliwn�. Gdy spa�d�a na zie�mi�, kop�ni�ciem po�s�a� j� w g��b war�towni. Tam roz�le�cia�a si� na ka�wa�ki, ob�le�wa�j�c p�o�n�c� cie�cz� pod��og� i �ciany. W ci�gu kilku se�kund poje�dyn�czy p�o�mie� prze�ro�dzi� si� w sza�le�j�cy po�ar. Kon�rad od�wr�ci� si� i po�p�dzi� w stron� g��wnej bramy. Dwaj war�tow�nicy za�cz�li roz�gl��da� si� wo�ko�o.� Pali si�! � wrzasn��, bie�gn�c w ich stron�. � Pali si�!�o��nie�rze rzu�cili si� w stron� ognia. Je�den z nich nagle za�trzyma� si� i krzykn�� w stron� ko�legi, kt�ry r�w�nie� si� za�wa�ha�.� Zo�sta�cie na po�ste�run�kach! � za�wo�a� Kon�rad. � Og�osz� alarm.Zanim zdo��ali wr�ci�, pod�j�� de�cyzj� i za�gro�dzi� mu drog�, Kon�rad prze�bieg� obok nich i zna�laz� si� na placu przed bram�. Nie zwalnia� tempa do chwili, gdy zna�laz� si� w odle�g�o��ci kilku prze�cznic. Do�piero wtedy opar� si� o mur pie�karni i ro�zej�rza�. Nie by�o �ladu po��cigu, ale wi�dzia� chmur� g�stego, czar�nego dymu uno�sz��cego si� wolno w ciemne niebo.Zasta�na�wia� si�, co robi� dalej.Musia� po�zo�sta� w Alt�dor�fie ze wzgl�du na Ely�ss�. Je�dy�nym zna�nym mu miej�scem w sto�licy by� Pa�ac Ce�sar�ski. M�g�by po�wr�ci� i dalej s�u��y� w ce�sar�skim eli�tar�nym od�dziale woj�sko�wym uda�j�c, �e wy�da�rze�nia kilku ostatnich go�dzin nie maj� �ad�nego zwi�zku z jego osob�.Konrad ru�szy� w po�wrotn� drog� do ko�szar gwardii ce�sar�skiej. Wy�bra� okr�n�, dal�sz� tras� przez most Karla-Franza, pro�wa�dz�cy do po�u�dniowej czꭜci mia�sta. Wci�� za�ci�ska� w d�oni miecz war�tow�nika. I na�gle u�wiado�mi� sobie, �e w obecne ta�ra�paty wp�dzi�a go bro� in�nego pole�g�ego �o��nie�rza.Gdy wzi�� udzia� w szturmie na for�tec� skaven�w po�o��on� g��boko pod Mid�den�he�imem, wal�czy� mie�czem nale����cym do jed�nego z �o��nie�rzy mia�sta-for�tecy � tego, kt�rego zabi�. Gaxar i Srebrne Oko ucie�kli z pod�ziemnej kry�j�wki, za�bie�raj�c ze sob� wi�nia, kt�ry we�d�ug Lit�zen�rei�cha by� so�bo�wt�rem sa�mego cesa�rza.Konrad wie�dzia�, �e Gaxar po�trafi� two�rzy� o�y�wie�c�w, b�d��cych ide�al�nymi re�pli�kami ludzi, po�nie�wa� sam sto�czy� poje�dy�nek z tak� w�a��nie kopi� � dzie�em Sza�rego Maga. Je��eli Gaxar rze�czy�wi��cie stwo�rzy� re�plik� Karla-Franza, uczyni� to z jed�nego tylko po�wodu. Aby do�ko�na� za�miany na tro�nie Ce�sar�stwa...Litzen�reich stwierdzi� w�wczas, �e Gaxar musi uda� si� do Alt�dorfu po�przez pod�zie�mia skaven�w, labi�rynt tuneli, kt�ry ���czy� wszystkie mia�sta i mia�steczka, n�kane przez szczurolu�dzi. T� sam� drog� chcia� po�w�dro�wa� Kon�rad, aby od�na�le�� Srebrne Oko, a zw�aszcza jego tar�cz� z her�bem, kt�ry znaj�do�wa� si� na �uku, ko��cza�nie i strza�ach. Kon�rad by� prze�ko�nany, �e ta�jem�niczy z�oty sym�bol � pi�� w pan�cer�nej r�ka�wicy po�mi�dzy dwiema skrzy�o�wa�nymi strza�ami � ma nie�zwy�k�e zna�cze�nie. Uwa�a�, �e gdyby zdo��a� do�wie�dzie� si� cze�go� o tych frag�mentach uzbrojenia, a mo�e na�wet usta�li� to��sa�mo�� ich po�przedniego w�a��ci�ciela, roz�wi��za�by za�gadk� w�a�snego po�cho�dze�nia.Zda�rze�nia w Mid�den�he�imie zmu�si�y r�w�nie� Lit�zen�rei�cha do opuszcze�nia Mia�sta Bia��ego Wilka. Wy�ru�szy� do Alt�dorfu, aby kon�tynu�owa� ba�dania nad za�sto�so�wa�niem spa�cze�nia. W re�zul�tacie Kon�rad, Lit�zen�reich i Ust�nar, je�dyny po�zo�sta�y przy �yciu cz�o�nek kra�sno�ludz�kiej s�u�by maga, przy�byli do Alt�dorfu tym sa�mym dyli��an�sem. Ale po przyje��dzie kra�sno�lud i cza�row�nik na�tychmiast zo�stali areszto�wani za z�a�ma�nie ce�sar�skiego prawa.U�y�wa�nie spa�cze�nia by�o zaka�zane, chyba �e ro�biono to w s�u��bie Ce�sar�stwa. Kar� by�a �mier� i z Mid�den�he�imu wy�s�ano wia�do�mo��, �e na wol�no�ci znaj�duj� si� dwaj nie�bez�pieczni prze�st�pcy. Nie by�o na�kazu areszto�wa�nia Kon�rada, po�nie�wa� nikt nie wie�dzia�, �e towa�rzy�szy Lit�zen�rei�chowi, a ni�komu poza t� tr�jk� nie uda�o si� prze��y� bitwy w zor�gani�zo�wa�nej przez Gaxara ra�fine�rii spa�cze�nia. Ale sier��ant Taungar z gwardii ce�sar�skiej za�uwa��y�, �e Kon�rad ma miecz z sym�bo�lem wilczego �ba oznacza�j��cym, �e bro� po�cho�dzi z mid�den�he�im�skiego pu�ku. Taungar zna� Kon�rada z cza�s�w, gdy ra�zem wal�czyli w Kis�levie, pod�czas oblꭿenia Praag. Sier��ant wie�dzia�, jak do�sko�na��ym wo�jow�ni�kiem jest Kon�rad i chcia� go zwerbo�wa� do gwardii ce�sar�skiej jako in�struktora. W za�mian obie�ca� za�cho�wa� dys�kre�cj� w sprawie mid�den�he�im�skiego mie�cza.Takie roz�wi��zanie od�po�wia�da�o Kon�ra�dowi. Mu�sia� za�trzyma� si� w Alt�dor�fie, ale nie mia� za�miaru prze�by�wa� w sze�re�gach gwardii zbyt d�ugo.Wyda�wa�o si� r�w�nie�, �e nie�wiele d�u��ej po�trwa jego przy�na�le��no�� do stra�y przy�bocznej cesa�rza.Miecz stra�nika by� funk�cjo�naln� bro�ni�, mo�e jedy�nie tro�ch� za ci�k� i nie naj�lepiej wy�wa��on�. Nie m�g� si� r�w�na� z kling�, kt�r� wal�czy� w pod�zie�miach Mid�den�heim, ani z mie�czem gwardii ce�sar�skiej, kt�ry p�k�, gdy pod�wa��a� ostatni gw�d�, kt�rym przy�bito Ust�nara do ziemi.Na mo��cie by�o pusto. Kon�rad prze�chyli� si� nad balu�strad� i upu��ci� or� war�tow�nika w ciemne wody Re�iku. Nie cier�pia� by� bez broni, ale po�nie�wa� n� ma�ryna�rza r�w�nie� prze�sta� by� u�y�teczny, po�st�pi� z nim tak samo. Wy�ci��gn�� czapk� z kie�szeni kurtki i na�o��y� j� na g�ow�. Mo�e, je��eli kto� go za�uwa�y, po�mo�e ona ukry� jego to��sa�mo��.Gdy na�ci��ga� we��nian� czapk� nie�mal na same oczy, spo�strzeg� krew na pra�wej r�ce i przedra�mie�niu. Na�le��a�a do war�tow�nika. Zdj�� kurtk� i naj�lepiej jak po�trafi� wy�tar� sk�r� r�ka�wem, plu�j�c na grzbiet d�oni, aby zmy� za�schni�t� krew, a po�tem rzuci� kurtk� przez balu�strad� mo�stu. Lu�ne buty za bar�dzo ha�a�so�wa�y, wi�c tak�e wy�l��do�wa�y w rzece.Bruk by� lo�do�wato zimny i para od�de�chu uno�si�a si� przed nim chmur�, gdy po�now�nie ru�szy� w stron� pa��acu. Po�t�ny bu�dy�nek by� czar�nym cie�niem na noc�nym nie�bie, a syl�wetka wie�y ry�so�wa�a si� ostro na tle ota�cza�j��cych j� gwiazd.Wej�cie do ko�szar, w kt�rych s�u��y�, mo�g�o by� bar�dziej k�o�po�tliwe ni� do�sta�nie si� do woj�sko�wej kwatery g��wnej. M�g� bez pro�ble�m�w przej�� przez bram�, ale wtedy mu�sia�by t�u�ma�czy�, co si� sta�o z jego mun�du�rem. Wy�cho�dz�c kilka go�dzin temu nie pla�no�wa� po�wrotu, a wi�c teraz mu�sia� sprawia� wra��enie, �e w og�le nie opuszcza� kwatery. Nie mia� prze�pustki i nig�dzie nie reje�stro�wano jego wyj��cia. Wartow�nicy, kt�rzy wi�dzieli jak prze�cho�dzi� przez bram�, nie po�dej�rze�wali, �e wy�cho�dzi bez ze�zwolenia. Nie mu�sieli wi�c mel�do�wa� o tym fak�cie, a je�eli dopi�sze mu cho� tro�ch� szcz�cia, nikt nie b�dzie ich prze�s�u�chi�wa�.Id�c na bo�saka, Kon�rad czu� si� tak, jakby cof�n�� si� do cza�s�w, gdy w jego �yciu jesz�cze nie by�o Elyssy. Nadal bez trudu za�mie�nia� si� w cie� w�r�d cieni i umia� poru�sza� si� cicho, nie�wi�docznie. Dzi�ki temu karczmarz, u kt�rego wtedy s�u��y�, nigdy nie orientowa� si�, gdzie jest jego po�s�u�gacz. Po�tem, przez pi�� lat pracy dla Wilka, na�uczy� si� r�w�nie� umiej�tno��ci ma�sko�wa�nia i pod�st�p�w nie�zb�dnych, by prze��y� w Kis�levie, na gra�nicy po�mi�dzy ludz�ko��ci� a nie�ludz�ko��ci�.Konrad cz�sto prze�nika� przez sta�no�wi�ska wroga i cho�cia� wro�go�wie byli pod�lud�mi, ich zmy�s�y cz�sto przewy��sza�y ludz�kie. Na�zy�wano ich zwie�rzo��a�kami, po�nie�wa� nie dys�po�no�wa�y �ad�nymi szla�chet�nymi ce�chami ro�dzaju ludz�kiego, ale by�y czuj�nie jak be�stie. Le�piej wi�dzia�y w ciemno��ciach, s�y�sza�y nie�mal nie�s�y�szalne d�wi�ki, ich w�ch wy�czu�wa� naj�s�ab�szy na�wet za�pach prze�ciw�nika. T� ostatni� przewag� ni�we�lo�wano t�u�mi�c go in�nym, bar�dziej in�ten�syw�nym odo�rem. Nie raz Kon�rad ukrywa� swoje cz�owie�cze�stwo pod zapa�cho�wym ka�mu�fla��em zwie�rz�cej krwi.Tej nocy jego prze�ciw�nik nie mia� tak wy�ostrzo�nych zmy�s��w. Stra�nicy w pa��acu byli tylko lud�mi, a poza tym jego kole�gami. Ale gdyby po�pe�ni� b��d i da� si� za�uwa��y�, m�g� si� spo�dziewa� tylko jed�nego. Na in�truza cze�ka� be�t wy�strzelony bez ostrze�e�nia z ku�szy.Gdy po raz pierwszy zna�laz� si� w obr�bie mu�r�w for�tecy, przede wszystkim zba�da� ca�y sys�tem obrony. Ta wie�dza mo�g�a si� przy�da�, gdyby za�ist�nia�a ko�nieczno�� opuszcze�nia tego miej�sca w po��pie�chu. Zna� ju� wszystkie sta�no�wi�ska war�tow�ni�k�w, wszystkie baszty obronne, wszystkie punkty ob�ser�wa�cyjne. Pory pa�troli cz�sto ule�ga�y zmianie, tak�e zmiany wart prze�pro�wa�dzano w nie�re�gu�lar�nych od�st�pach czasu. Kiedy kil�ka�krot�nie wy�pra�wia� si�, aby zba�da� Alt�dorf, wy�cho�dzi� z pa��acu w�a�snymi, nie�ofi�cjal�nymi dro�gami. Tym ra�zem sytu�acja wy�gl��da�a nieco ina�czej. Wartow�nicy mieli za�po�biec wtar�gni�ciu in�tru�z�w, a nie wyj��ciu jed�nego z ich grona.Tej nocy nie mo�g�o si� zda�rzy� nic, co za�k��ci��oby ruty�nowe ob�chody pa�troli w obr�bie cyta�deli. Nic, co wzbudzi��oby ja�kie�kol�wiek po�dej�rze�nia. Nie wolno mu by�o w �a�den spo�s�b zwr�ci� na sie�bie uwagi stra�y � ich s�u�ba mu�sia�a po�zo�sta� zwy�k�� ruty�now� spraw� � jak do tej pory.Przez jaki� czas ob�ser�wo�wa� g��wne wej��cie. Przygl��da� si� uwa�nie, gdy za�trzymano do kon�troli dyli��ans z ubra�nymi w li�beri� wo��nic� i pocztylio�nem. Ruch by� obecnie bar�dzo nie�wielki, po�nie�wa� ce�sarz prze�by�wa� z wi�zyt� w Tala�bheim. Kon�rad wie�dzia�, �e gdyby mo�nar�cha znaj�do�wa� si� w pa��acu, po�jazdy przyje��d�a��yby i wy�je��d�a�y a� do p�nych go�dzin noc�nych, a am�basa�dorzy, ary�sto�kraci, dwo�rza�nie, kupcy i s�u�ba kr�ciliby si�, spe��nia�j�c swoje obo�wi�zki lub po�szu�kuj�c przyjem�no�ci.War�tow�nicy po�roz�ma�wiali z wo��nic� i pocztylio�nem, otworzyli drzwi po�jazdu, za�sa�luto�wali i spraw�dzili do�ku�menty pa�sa�e�r�w. Jeden z nich obej�rza� sp�d dyli��ansu, za�nim w ko�cu stra�nicy po�zwo�lili mu przejecha� przez dzie�dzi�niec. Wi�dz�c jak prze�pro�wa�dzana jest kon�trola, Kon�rad zre�zy�gno�wa� z tego spo�sobu przedosta�nia si� do �rodka. Ale do cyta�deli mo�na by�o prze�do�sta� si� wie�loma in�nymi dro�gami, nie tylko przez bramy.Wszystko sprowa�dza�o si� do wspinania i sko�k�w, cze�kania i skra�dania si�. Kon�rad wspina� si� wi�c po ze�wn�trznej czꭜci muru po�mi�dzy dwiema basztami ob�ser�wa�cyj�nymi, gdzie mia� naj�wi�ksze szanse prze�do�sta� si� nie za�uwa��ony. Wdrapy�wa� si� wolno, spraw�dza�j�c ka�dy chwyt, ka�de miej�sce, w kt�re wczepia� si� czubkami pal�c�w st�p. Wreszcie b�y�ska�wicznie prze�sko�czy� przez para�pet i wy�l��do�wa� na po�o��o�nym ni�ej da�chu stajni. Tutaj, le���c nie�ru�chomo na gon�tach, po�cze�ka�, a� stra�nicy przejd� z jed�nego ko�ca muru na drugi. Na�st�p�nie wolno przedosta� si� przez dal�sze da�chy. Wspina� si� na nie i ze�li�zgi�wa� w d�, kry�j�c si� za ko�mi�nami, a� wreszcie zszed� na d� i przez strzelnic� prze�mkn�� do sali, w kt�rej by� za�kwatero�wany.Cho�cia� mia� ten sam sto�pie�, co inni re�kruci, ze wzgl�du na przy�dzielone sta�no�wi�sko in�struktora walki i w uznaniu jego za�s�ug woj�sko�wych, Kon�ra�dowi wy�zna�czono osobn� nisz� sy�pialn�. Do�sta� si� do niej nie za�uwa��ony przez ni�kogo, ale wci�� nie m�g� po�zwo�li� sobie na od�po�czy�nek. Utra�ci� miecz, he�m, zbroj�, mun�dur i teraz mu�sia� zaj�� si� uzu�pe��nie�niem tych bra�k�w. * * *� Tyle lat s�u�� w gwardii im�pe�rial�nej, ale nigdy nie wi�dzia�em ta�kiego apelu.Taun�gar cho�dzi� tam i z po�wro�tem, pa�trz�c z nie�do�wie�rza�niem na �o��nie�rzy ustawio�nych na dzie�dzi�cu pa�a�co�wym do po�ran�nego prze�gl�du.� Zda�rza�o si�, �e moi lu�dzie tra�cili he�my, gu�bili bluzy albo por�tki. By�wa�o, �e prze�pa�da�y im ostrogi. Od czasu do czasu kt�ry� gubi� pra�wie wszystko. Za�po�dziewa�y im si� mie�cze, lance, sztylety, r�ka�wice, buty, na�pier��niki, tar�cze czy konie. Ale nigdy, nigdy nie zda�rzy�o mi si�, aby tak wielu mo�ich ludzi utra�ci�o w tym sa�mym cza�sie tak wiele przed�miot�w! Bra�kuje ca��ego, kom�plet�nego mun�duru. Czy sam sobie od�szed�? Czy to Dzie� B�a�zn�w? Na pewno nie. A na�wet gdyby by�, gwardia ce�sar�ska nie jest miej�scem na urz��dza�nie sobie kre�ty�skich dow�ci�p�w. Wcale mnie to nie bawi. I ka�dy, kto utra�ci� cho�by jeden ka�wa��ek ga�lonu nie b�dzie �mia� si� przez mie�si�c! Do�sta�nie zakaz opuszcza�nia ko�szar, prace poza ko�lej�no��ci� i utraci mie�si�czny �o�d � skoro ma taki talent do tra�cenia rze�czy. A poza tym, b�dzie mu�sia� od�kupi� wszystko, co zgu�bi�. Jak mo�na od was oczeki�wa�, �e ochronicie cesa�rza, skoro na�wet nie po�trafi�cie upil�no�wa� mun�du�r�w, kt�re �a�ska�wie po�zwo�li� wam nosi�? Wy bez�u�y�teczna bando nie�kom�pe�tent�nych idiot�w. Nie mam poj�cia, po co w og�le po�zwolono wam za�ci��gn�� si� do gwardii. Nie na�daje�cie si� na�wet do s�u�by w armii. Nie na�daje�cie si� na�wet do miej�skiej stra�y.W swoim no�wym mun�durze Kon�rad pa�trzy� obo�j�tnie przed sie�bie, gdy Taungar prze�cho�dzi� przed nim, opie�przaj�c po�nad po��ow� swoich pod�ko�mendnych. Nie mia� mo��liwo��ci do�trze� do ma�ga�zynu kwatermi�strza i zdo�by� w nim bra�ku�j�ce umundu�ro�wa�nie i bro�. Za�miast tego mu�sia� skon�fi�sko�wa� wszystko, co mu by�o po�trzebne u in�nych �o��nie�rzy w sali sy�pial�nej ko�szar � par� bu�t�w od jed�nego, pas od dru�giego i tak dalej. W re�zul�tacie skomple�towa� ca�e opo�rz��dze�nie. Wiele czasu za�j�o mu upewnie�nie si�, �e wszystko do�brze na nim le�y. Gdyby byli bar�dziej czujni, Kon�ra�dowi nie uda��aby si� ta sztuczka, a oni unik�n�liby kary. Woj�skowa sprawie�dli�wo�� by�a su�biektywna i su�rowa. Tylko tego m�g� si� spo�dziewa� ka�dy, kto za�ci��gn�� si� do woj�ska. By� mo�e b�dzie to dla nich po��y�teczna lek�cja. U�wiado�mi� sobie, �e nigdy nie po�winni czu� si� bez�pieczni bez wzgl�du na to, gdzie si� znaj�duj� i �e nigdy nie po�winni ni�komu ufa�.Wszy�scy stali w szyku, na baczno��, bez na�pier��ni�k�w, spodni czy te� in�nych utra�co�nych ele�ment�w wy�posa��enia. O �wi�cie w ko�sza�rach za�pa�no�wa�o straszliwe za�mie�sza�nie, gdy przed �wi�tem gwardzi��ci za�cz�li ubie�ra� si� po ciemku. Ci, kt�rzy pierwsi za�uwa��yli, �e co� im zgi�n�o, pr�bo�wali zdo�by� bra�ku�j�ce ele�menty wy�posa��enia u mniej spo�strzegaw�czych kole�g�w i wy�bu�ch�o kilka b�jek. Za�cz�y si� po�szu�ki�wa�nia, ale bez re�zul�tat�w. Bo te� i ni�czego nie mo�na by�o zna�le�� � Kon�rad wszystko mia� na sobie.� Ubieg�ej nocy woj�sku uda�o si� pod�pali� w�a�sn� war�tow�ni� � ci��gn�� dalej Taungar. � Gdy�by��cie wy byli na ich miej�scu, przy�pusz�czam, �e uda��oby si� wam spa�li� ca�y pa�ac! Z ich wi�zie�nia zbie�g�o dw�ch wi�ni�w, war�tow�nik nie �yje, a ofi�cer zagi�n��.Taun�gar za�trzyma� si� przed Kon�ra�dem.� Twierdz�, �e od�po�wie�dzialno�� za wszystko, co si� sta�o, po�nosi cz�o�nek gwardii ce�sar�skiej � he�m Kon�rada nie by� w sta�nie za�s�o�ni� wszyst�kich �wie��ych ranek i za�dra�pa� na jego twa�rzy. Sier��ant wpa�try�wa� si� w niego przez chwil� i doda� � Ale oczywi��cie wo�jacy k�a�mi�, �eby ukry� w�a�sn� nie�udol�no��.A wi�c nie zna�le�ziono pole�g�ego ofi�cera i nie zo�sta�a prze�ka�zana �adna wia�do�mo�� o skavenach lub ja�kich� in�nych be�stiach z pie�k�a ro�dem gnie�d���cych si� w pod�zie�miach Alt�dorfu. Na�wet sto�lica Ce�sar�stwa nie by�a bez�pieczna przed tymi sp�o�dzo�nymi przez ciemno�� stwo�rami. A mo�e w�a��nie ze wzgl�du na swoj� sto��ecz�no�� Alt�dorf sta� si� g��wnym o�rodkiem dzia�a� Cha�osu?Miasto sta�o si� sto�lic� Sig�mara, gdy dwa i p� ty�si�ca lat temu zjed�no�czy� on osiem zwalcza�j��cych si� ludz�kich ple�mion. Wtedy na�zy�wa�o si� Re�ik�drof. W dal�szym ci�gu po�zo�sta�wa�o ser�cem Ce�sar�stwa � a naj�szyb�szym spo�so�bem zabi�cia wi�kszo��ci istot by�o za�danie im ciosu w serce. A to oznacza�o za�mach na sa�mego cesa�rza, Karla-Fr