8337

Szczegóły
Tytuł 8337
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8337 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8337 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8337 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Marek H�asko �smy dzie� tygodnia 1 � Nie � powiedzia�a Agnieszka. Odsun�a stanowczo jego r�k� i obci�gn�a sukienk�. � Nie teraz. � Jak chcesz � mrukn�� m�czyzna. Po�o�y� si� obok niej na trawie i patrzy� na drugi brzeg Wis�y. �rodkiem rzeki �mieszny holownik z wysi�kiem ci�gn�� trzy ci�kie barki; jego silnik pracowa� tak samo ci�ko jak serce starego cz�owieka. Nadchodzi� wiecz�r i ch��d t�a� jak mleko. Drzewa ciemnia�y. M�czyzna le�a� nieruchomo a� do chwili, kiedy poczu� na g�owie d�o� Agnieszki. � Pietrek � rzek�a cicho. � Ja nie chc�, �eby to wszystko by�o ot tak na grand�. Gdybym ci� nie kocha�a, mo�e by�oby mi wszystko jedno. Tu mog� nadej�� ludzie. Nie chc�, �eby w moj� najlepsz� spraw� inni wchodzili butami. Musisz mnie zrozumie�. Je�li jest czego naprawd� broni�, to chyba w�a�nie tego. Podni�s� si� na �okciach i uni�s� twarz do g�ry. Musia�a przymkn�� oczy; jego m�oda, dziecinnie jeszcze czysta twarz �ci�ta by�a b�lem. � Agnieszka � powiedzia� czy ty wiesz, jak strasznie jest prosi� o takie rzeczy? Czy ty wiesz, co to jest czeka�? � Ja te� czekam. Uchwyci� jej r�k�. Oczy jego by�y teraz blisko: ciemne i skupione. � Jak d�ugo b�dziemy jeszcze czeka�? To udr�ka. � Musimy czeka� � powiedzia�a odwracaj�c g�ow�; holownik ju� zapad� w mg�y. � Mo�e uda nam si� dosta� jakie� mieszkanie? W lecie mo�emy razem wyjecha�... Chcesz si� spotyka� po jakich� pokoikach lub na �awkach w parku? � Nie. Umilkli. Nad ich g�owami niebo stawa�o si� z�ote; z�ota by�a r�wnie� rzeka. Rosa kropli�a si� ju� na trawie i Agnieszka dr�a�a z ch�odu mimo sk�rzanej kurtki, na kt�rej siedzieli. S�siedni brzeg zgas�. � Ja k�ami� � powiedzia�a nagle Agnieszka i w g�osie jej wyczu� m�k�. � Ja ju� te� nie mog� czeka�. Wszystko mi jedno. Postaraj si� tylko a jaki� pok�j, o jakie� mury. Aby nie tutaj, aby z daleka od ludzi. Rozumiesz? � Tak � szepn��. Dotkn�� jej d�oni: by�a bardzo ch�odna i zamkni�ta jak muszla. Westchn�� i rzek�: � Chod�my ju�. Noc. Podnie�li si�; przez ca�y biela�ski las szli w milczeniu i dopiero przy p�tli tramwajowej powiedzia� do Agnieszki: � Pogadam z Romanem, on ma pok�j. Nich sobie znajdzie inny lokal na jedn� noc. �Pogadasz z Romanem � pomy�la�a. � Wiem, co mu powiesz. Nie powiesz mu przecie�, �e mnie kochasz i �e ja ciebie kocham. Powiesz mu tak: �Ty, Roman, ja mam dziewczyn�, kt�r� musz� za�atwi�. Po�ycz mur�w na jedn� noc�. A on ciebie zapyta: ��adna jest chocia�?�. Ty wtedy skrzywisz si�, zmru�ysz oko i powiesz: �Czy ja wiem? Teraz nie jest sezon, wi�c co zrobi�. Nie przyznasz si� mu do niczego, bo przecie� te� broni� chcesz tej sprawy. A potem powiecie jeszcze kilka �wi�stw o kobietach, kt�rych mieli�cie �a�o�nie ma�o i o kt�rych nic zupe�nie nie wiecie...�. W tramwaju by�o zaledwie kilka os�b: dwie stare baby, �o�nierz o smutnej twarzy, paru wyrostk�w z pi�k�. O�wietlone domy ucieka�y w ciemno��. Agnieszka u�miechn�a si� i przytuli�a do Pietrka. � Dobrze, kochany � rzek�a. � Porozmawiaj z Romanem. � Co dzisiaj mamy? � rzek� w zamy�leniu. � Czwartek? � Tak, czwartek. � Poprosz� go � rzek� � aby wyjecha� sobie gdzie� z soboty na niedziel�. � Przytkn�� usta do jej ucha: � Trzymaj si�, Agnieszka. � Tramwaj zahamowa�. Konduktor uni�s� wzrok znad okular�w i powiedzia� przez nos: � Trasa... � Pietrek u�cisn�� r�k� Agnieszki i wyskoczy�. Popatrzy�a za nim: by� szczup�y i gi�tki jak leszczyna. G�ow� nosi� pochylon�. �Czemu on si� tak garbi? � pomy�la�a. � Bo�e, gdyby on jednak z nim nie rozmawia��. Po chwili zmiesza� si� z wieczornym t�umem i straci�a go z oczu. Nad miastem przeciera�y si� dopiero pierwsze gwiazdy; tylko na samym �rodku nieba, spokojnie i pewnie, p�on�� Wielki Krzy�. � Targowa � powiedzia� konduktor. Podnios�a ko�nierz p�aszcza: zacz�� pada� ciep�y deszcz. Przed ni� sz�o dw�ch m�czyzn w roboczych ubraniach. Jeden z nich zakl�� i powiedzia� do drugiego: � Zn�w leje. Ju� dawno nie pami�tam, �eby by� taki paskudny maj. Nie mo�na nawet podskoczy� w krzaki. � Z kim? � powiedzia� drugi. � Z te�ciow� chyba. Masz fors�? � Kiedy Agnieszka przechodzi�a obok nich, tr�ci� j� ramieniem i powiedzia�: � Z ni� by� podskoczy�? � Oboj�tnie � powiedzia� pierwszy � ale ona takim jak my nie daje. � Mo�e j� przygadamy? � zaproponowa� drugi. Krzykn��: � Prosz� pani, p�jd� z tob�... Wy�mia�a ich; skr�ci�a w Brzesk�. W m�tnych kr�gach latar� zataczali si� pijani. Z baru �Schron u Marynarza� wyrzucono pijanego awanturnika; pojecha� twarz� po bruku; za chwil� wylecia�a za nim teczka i kapelusz. W bramach sta�y grupki milcz�cych gapi�w; jaki� g�o�nik rycza� dono�nym basem: �Dzisiejszy etap zako�czy� si� pora�k� dru�yny polskiej. Zwyci�zc� etapu by� Rumun Dumitrescu...�. �mierdzia�y gnij�ce odpadki jarzyn z bazaru. Kto� �piewa� piskliwym tenorem. Jaki� wyrostek zajrza� Agnieszce w twarz i gwizdn��. Kto� drugi powiedzia� t�sknie: � Chryste, ta by si� pru�a jak koronka... � Koty wa��sa�y si� pod nogami; zza mgie� nie by�o wida� ju� gwiazd. Jaki� pijak szepn�� jej gor�co do ucha: �Stara wyjecha�a, mam lokal. Dam ci nyloni�ta. Chcesz?� Na Dworcu Wschodnim wy�y lokomotywy; wilgotne powietrze z trudem par�o do p�uc; ludzie mieli spocone twarze i zm�tnia�e oczy. �Porozmawiaj z nim � pomy�la�a Agnieszka. � Porozmawiaj z nim jak najpr�dzej�. 1956 Marek H�asko � Opowiadania � �smy dzie� tygodnia Strona 1