8322
Szczegóły |
Tytuł |
8322 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8322 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8322 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8322 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�zef Beck
OSTATNI RAPORT
PRELIMINARIA DO WOJNY 1939
Kompletne studium wszystkich czynnik�w, kt�re spowodowa�y powstanie po dwudziestu zaledwie latach wielkiego konfliktu europejskiego, nale�y w�a�ciwie zacz�� od ko�ca poprzedniego konfliktu, a w szczeg�lno�ci od analizy sposobu, w jaki chciano po 1918 r. skonstruowa� i utrzyma� pok�j.
Traktaty pokojowe, zawierane po wojnie r. 1914-1918, nosi�y w sobie niew�tpliwie zarodki przysz�ego kryzysu, a ich stosowanie i spos�b ich stopniowej likwidacji wykazywa�y du�� bezradno�� ze strony tych czynnik�w, kt�rym na utrzymaniu pokoju zale�a�o. Na razie ograniczam si� jednak do tematu w�szego, tj. do zjawisk, kt�re powsta�y z chwil�, gdy zacz�a si� ju� wyra�nie kruszy� pewna automatyczna stabilizacja stosunk�w europejskich, kt�rej poszukiwano w naradach genewskich, na forum Ligi Narod�w, a reakcja polityki polskiej na te zjawiska zosta�a umo�liwiona przez jednolite i trwa�e kierownictwa naszych spraw pa�stwowych.
I
1926-1932
W nied�ugim czasie po przewrocie majowym, jeszcze w okresie pierwszych prac organizacyjnych Marsza�ka Pi�sudskiego - za czas�w urz�dowania w nie istniej�cych ju� naro�nych domkach na Kr�lewskiej 2 - Marsza�ek w ten spos�b okre�li� swoje zamiary co do sytuacji mi�dzynarodowej i prac MSZ na najbli�szy okres: �Wszelkie obliczenia wskazui�, �e przynajmniej przez pi�� najbli�szych lat nie powinny si� w Eutopie dokona� istotne zmiany, kt�re by anga�owa�y g��boko nasze Pa�stwo. Jest troch� czasu na prac� wojskow� i wewn�trzn�. Nie ma pola do za wielkich inicjatyw z naszej strony - p. Zaleski, kt�rego powo�uj� na kierownictwo MSZ, jest odpowiedni, bo jest zadowolony, jak nie musi wiele robi�."1
Poza t� og�ln� konsyderacj� zale�a�o jednak Marsza�kowi, a�eby fakt
przewrotu wewn�trznego dokonanego w Polsce nie by� na zewn�trz interpretowany jako podstawa do gwa�townej czy awanturniczej polityki zagranicznej. Marsza�ek mia� na uwadze z jednej strony wiecznie podejrzliw� Rosj�, jak te� legend� �awanturniczo�ci" stwarzan� oko�o jego nazwiska na Zachodzie przez polskich przeciwnik�w politycznych przede wszystkim.
Wywiad udzielony p. Sauerweinowi w Warszawie (vide Pisma Marsza�ka) by� pierwszym akcentem wyja�niaj�cym jego zamiary.2
Wyjazd Marsza�ka na sesj� Rady Ligi do Genewy rozpatruj�c� spraw�
stosunk�w polsko-litewskich by� w moim przekonaniu niezale�ny od �y-
wego zawsze zainteresowania Litw�, w�a�nie ch�ci� stworzenia spokojnej zewn�trznej atmosfery oko�o pa�stwa oraz pr�b� g��bszego osobistego sonda�u polityki europejskiej.3
1 W rz�dzie K. Bartla, sformowanym 15 V 1926 r. wieczorem, A. Zaleski zosta� kierowni-
kiem MSZ, a dopiero 25 czerwca oficjalnie ministrem. J. Beck by� w tym okresie szefem
Gabinetu Ministra Spraw Wojskowych.
2 J. Pi�sudski, Pisma zbiorowe, t. 9, Warszawa 1937, s. 11 -13.
3 J. Pi�sudski przebywa� w Genewie 9-10 grudnia 1927 r.
Przypominam sobie, �e Marsza�ek, kt�ry poleci� mi towarzyszy� sobie
i zorganizowa� ca�� podr�, wspomnia� mi z u�miechem: �Moja Pani (Marsza�kowa) namawia mnie do odegrania jakiej� wi�kszej roli w prowadzeniu tej tam Ligi, r�ni j� pewnie do tego sk�onili, ale to jest zawracanie g�owy. Primo, dlatego �e do�� jest k�opot�w z prowadzeniem spraw w�asnego pa�stwa, a sccundo, �e ta ca�a Liga prawdziwych wi�kszych napi�� nie wytrzyma." Przebieg sesji Rady, akcji Marsza�ka i jego wyst�pienia s� ju� do�� obszer-
nie na�wietlone. Tutaj chcia�bym podkre�li� jeden rozdzia�, tj. rozmowy
ze Stresemannem, przy kt�rych by�em cz�ciowo obecny.4 Punktem wyj�cia Marsza�ka w tych rozmowach by�o twierdzenie: �Stosunki polsk-niemieckie s� od dziewi�ciu lat stale z�e, przy czym Niemcy prowadz� polityk� napastliw�. Bilans tych lat wskazuje, �e Polska na tym mimo wszystko nic nie straci�a, a Niemcy nie tylko nie zarobi�y, ale szkodz� sobie na forum mi�dzynarodowym. Czy warto kontynuowa� taki stan rzeczy?"
Marsza�ek mia� w Genewie �wie�y dow�d dla swego twierdzenia w sposobie traktowania Stresemanna mimo wszystko jako kogo� w rodzaju przest�pcy, nawet przez tak ugodowego cz�owieka, jak Briand, oraz w fakcie, �e Stresemann z�yma� si� wyra�nie na swoj� rol� i czu� si� w Genewie w z�ej sk�rze. Stresemann nie pr�bowa� nawet zaprzeczy� s�uszno�ci tezy Marsza�ka. Za ca�� odpowied�, nie licz�c drobnych argument�w bez znaczenia, skonstatowa�, �e jest to na pewno s�uszne, ale roz�o�y� przy tym r�ce z gestem bezsilno�ci, dodaj�c, �e je�li si� z tak� my�l� wyst�pi w Berlinie, to wezm� j� w r�ce �die Geheimrate - und wissen Sie, Herr Marschall. die Geheimrate..." 5
Spokojne okre�lenie polskiej polityki zagranicznej uda�o si� przez podr� genewsk� niew�tpliwie w znacznym stopniu, natomiast pr�ba odpr�-
�enia mi�dzy Warszaw� a Berlinem nie mia�a �adnych godnych uwagi na-
st�pstw, poza sta�ymi wysi�kami wybitnego pos�a niemieckiego w Warsza-
wie p. Rauschera, cz�owieka o szerokich horyzontach my�lenia i niew�tpli-
wie dobrych intencjach.
Pragn� tu z g�ry doda�, �e dopatruj� si� w tej pr�bie Marsza�ka w sto-
sunku do Niemiec dw�ch zasadniczych element�w:
1) Marsza�ek zawsze twierdzi�, �e umiej�tno�� bezpo�redniego u�o�enia
stosunk�w z s�siadami jest dla ka�dego pa�stwa rzecz� szczeg�lnie cenn�,
gdy� daje prawdziw� swobod� regulowania wszystkich innych stosunk�w
mi�dzynarodowych i daje wi�ksz� niezale�no�� polityki.
4 Rozmowa odby�a si� 10 XII 1927 r. Zob. przedmow� M. Wojciechowskiego do ni-
niejszego wydania, s. 6-7.
5 - �tajni radcy, no rozumie pan, panie marsza�ku. tajni radcy" (niem.).
2) Za szczeg�lnie z�y i niebezpieczny w swej koncepcji na przysz�o��
uk�ad mi�dzynarodowy uwa�a� Marsza�ek Locarno. W uk�adzie tym stwo-
rzono bowiem legaln� form� dla utrwalenia niebezpiecznego braku r�w-
nowagi mi�dzy Zachodem i Wschodem Europy. Nie by�o do�� ostrych
s��w, kt�rych by Marsza�ek w stosunku do tego traktatu nie u�ywa�, i do��
wielkiej troski, a�eby ten brak r�wnowagi wyr�wna�.
W ci�gu ca�ej mojej pracy politycznej mia�em te konsyderacje zawsze
na uwadze.
W stosunku do drugiego du�ego s�siada bezpo�rednio po 1926 roku
Marsza�ek d��y� do usuwania drobnych codziennych tar� i za�atwiania
spraw praktycznych - nie przypuszczaj�c, a�eby odpr�enie w wi�kszym
stylu by�o w owym czasie mo�liwe. Wysy�aj�c ambasadora Patka do Mo-
skwy, pragn�� tam mie� cz�owieka, kt�ry jako dawny wybitny obro�ca
polityczny cieszy� si� szacunkiem tak�e w rosyjskich ko�ach rewolucyj-
nych, z kt�rych rekrutowa�y si� w�wczas prawie wy��cznie kadry re�imu
sowieckiego.6 Natomiast kiedy p. Patek w czasie jednego ze swych refera-
t�w po przyje�dzie z Moskwy zakonkludowa�: �Staram si� nie rozprasza�
na drobne k��tnie, d���c do wyr�wnania generalnego" - Marsza�ek prze-
rwa� mu z u�miechem: �A to ciekawe, bo ja bym robi� wprost przeciwnie." 7
W stosunku do obydwu sojusznik�w, Francji i Rumunii, Marsza�ek po-
szukiwa� w tym okresie urealnienia wojskowej strony aliansu. Je�li cho-
dzi o Francj�, to na pierwszym planie sta�y tu sprawy materia�u wojennego,
kt�ry by� jedn� z najwi�kszych trosk Marsza�ka. W zwi�zku z tym wys�a-
ny by�em przed podr� genewsk� do Pary�a, do ministra wojny Painle-
vego, z szeregiem projekt�w Marsza�ka w sprawach materia�owych, kt�re
widocznie chcia� Marsza�ek nast�pnie om�wi� osobi�cie z Briandem. Spra-
wy te mimo zasadniczych o�wiadcze� francuskich sz�y nies�ychanie trudno.
W stosunku do Rumunii chodzi�o o uzgodnienie plan�w mobilizacji i kon-
centracji oraz o przygotowanie ju� w czasie pokoju bli�szej wsp�pracy na
wsp�lnej granicy i w s�siednich rejonach. Marsza�ek skar�y� si� na szta-
bowc�w rumu�skich, kt�rzy ch�tnie teoretyzowali i rozwijali zbyt szero-
kie plany, nie wykazuj�c zainteresowania do prostych rzeczy praktycznych.
Oczywi�cie w stosunku do Rumunii chodzi�o jedynie o zagro�enie ro-
syjskie. Inne problemy Marsza�ek a limine 8 wyklucza�, po�wi�caj�c jednak
wiele uwagi g��bszemu studium rumu�skiego partnera, zw�aszcza w czasie
6 S. Patek obj�� stanowisko pos�a (plac�wki; moskiewsk� podniesiono do rangi amba-
sady dopiero w 1934 r.) w pocz�tku stycznia 1927 r. Zob.: Dokumenty i materia�y do hi-
storii stosunk�w polsko-radzieckich. t. 5, Warszawa 1966, s. 92-93: S. Patek. Wspomnienia
wa�kich okres�w pracy. Warszawa 1938.
7 Rozmowa ta mog�a si� odby� 3 VIII 1927 r. Por. W. J�drzejowie. Kronika �ycia J. Pi�-
sudskiego, t. 2, Londyn 1977. s. 278-279; Dokumenty i materia�y.... t. 5, s. 210-211.
8 - od razu. z miejsca (�ac.).
swych parokrotnych podr�y do Rumunii.9 Wspomniane techniczne spra-
wy posuwa�y si� z wolna, natomiast og�lna ocena warto�ci partnera wy-
pada�a nieweso�o. Przejechawszy osobi�cie samochodem Transylwani�,
Marsza�ek nabra� wra�enia, �e zwi�zek tej prowincji z Rumuni� jest bar-
dzo powierzchowny i losy jej w przysz�o�ci co najmniej w�tpliwe.
W pewnej chwili po�wi�ci� te� Marsza�ek sporo uwagi rodzinie kr�lew-
skiej. By�o to nawet dla mnie troch� zastanawiaj�ce. Wynik tej oceny by�
ca�kowicie ujemny, a jedynie o kr�lu Ferdynandzie pozosta�o wspomnie-
nie uczciwego partnera. Wystarczy wspomnie�, �e Marsza�ek z naciskiem
przeciwstawia� osob� ksi�nej Heleny greckiej (�ony kr�la Karola) ca�ej
bez wyj�tku reszcie rodziny.
Powy�sze fragmentaryczne uwagi potwierdzaj� w zasadzie, �e w prze-
widzianym przez Marsza�ka pi�cioleciu do istotnych zmian w polityce za-
granicznej nie dosz�o. Nawet tak mocne ustawienie sprawy litewskiej, kt�-
rej dalsze losy powierzyli�my formalnie Lidze Narod�w, nie pozwoli�o
na dalszy praktyczny post�p, poza paru bezp�odnymi pr�bami konferencji
(Kr�lewiec).10
Jeszcze ci�ki kryzys wewn�trzny 1930 r. m�g� si� dokona� w atmosfe-
rze spokoju z zewn�trz.
Przechodz�c po trzymiesi�cznym okresie wicepremierostwa w listopa-
dzie 1930 r. jako podsekretarz stanu do MSZ, mia�em normaln� mo�no��
rozpocz�cia przebudowy organizacyjnej i personalnej przede wszystkim
tego urz�du, kt�ra to misja zosta�a mi powierzona za wsp�ln� zgod� na
konferencji odbytej przy tworzeniu gabinetu p�k. S�awka, w obecno�ci
Marsza�ka, nowego premiera, p. Augusta Zaleskiego i mojej.11
Przewidywane w 1926 r. �przynajmniej pi�� lat spokoju" sprawdzi�o
si�, nie zosta�o jednak o wiele przekroczone. Rok 1931 zdradza� ju� pewne
fale niepokoju w Europie. Niepowodzenia zebra� konferencji rozbrojenio-
wej, marazm Ligi wskazywa�y na s�abni�cie nawet konwencjonalnej sta-
bilizacji stosunk�w. W zakresie naszych bliskich spraw stosunki gda�skie
9 J. Pi�sudski przebywa� w Rumunii sze�� tygodni od 19 VIII do 2 X 1928 r., po cz�ci
traktuj�c pobyt wypoczynkowo. Powt�rnie Pi�sudski odwiedzi� Rumuni� w pa�dzierniku
1931 r.
10 Zob.: Documents diplomatiques. Relations polono-Lithuaniennes, t. 1-4, Warszawa
1928-1929.
11 Konferencja ta odby�a si� 18 X1 1930 r. Zmiany personalne polega�y g��wnie na wpro-
wadzeniu zwolennik�w Pi�sudskiego z wojska do aparatu MSZ. Stanowisko wiceministra
Beck obj�� 2 XII 1930 r.
wykazywa�y rosn�ce napi�cie i tendencje do jawnego ju� lekcewa�enia na-
szych praw.12 Natomiast polityka Moskwy wydawa�a si� przyjmowa� kurs
bardziej umiarkowany i pewn� sk�onno�� do lepszego u�o�enia stosunk�w
z bezpo�rednimi s�siadami.13
Na prze�omie 1931 i 1932 r. Marsza�ek zawiadomi� mnie, �e wola�by,
a�ebym na �wi�ta nie wyje�d�a�, a pozosta� dla przedyskutowania poli-
tyki mi�dzynarodowej, korzystaj�c ze spokojniejszej atmosfery �wi�tecz-
nej. By�o to o tyle novum, �e zgodnie z umow� stara�em si� w MSZ nie
podejmowa� zbyt wielu inicjatyw politycznych, zmuszony jedynie do wi�-
kszej dzia�alno�ci w tym kierunku przez d�ugotrwa�e pozostanie p. Za-
leskiego na konferencji rozbrojeniowej w Genewie oraz przez to, �e p. Za-
leski ch�tnie pozostawia� mi sprawy wschodnie, kt�rych oczywi�cie z Ge-
newy za�atwi� nie m�g� i do kt�rych, jak sam przyznawa�, nie mia� szczeg�-
nego zainteresowania.
Na �wi�tecznej konferencji u Marsza�ka stwierdzone zosta�o, �e arma-
tura polityczna stosunk�w europejskich s�abnie w dalszym ci�gu. Nakazuje
to z jednej strony wi�ksz� czujno�� i bardziej indywidualne ustawienie
polskiej polityki, gdy� na organizacje kolektywne nie mo�na ju� wiele li-
czy� - z drugiej strony otwiera to by� mo�e okres uporz�dkowania pol-
skich �spraw zaleg�ych". Na �yczenie Marsza�ka okre�li�em to jako cztery
sprawy: Gda�sk, traktat mniejszo�ciowy, Litwa i �l�sk Cieszy�ski. Mar-
sza�ek przyzna�, �e s� to istotnie zagadnienia wymagaj�ce poprawek, a wy-
nikaj�ce z niedoci�gni�� wynik�ych w pocz�tkowym tak trudnym dla na-
szego pa�stwa okresie.
Spraw� gda�sk� przedstawi�em jako narzucon� nam w czasie, gdy�
w obecnym stanie rzeczy tracimy niemal co dzie� co� z naszego stanu
posiadania i mo�emy doj�� do sytuacji niebezpiecznie drastycznej. Jako
metoda zosta�o okre�lone w pierwszej linii codzienne zaostrzenie nasze-
go oporu przy wzi�ciu pod uwag�, �e mocniejsze uderzenia mog� si� oka-
za� nieuniknione.
Traktat mniejszo�ciowy, stanowi�cy czynnik rozk�adowy naszego �ycia
wewn�trznego, b�dzie musia� by� chyba za�atwiony drog� fait accompli.14
Genewskie maniery nie daj� �adnej nadziei na spokojn� rozumn� likwi-
dacj�. Uderzenie mo�e oczywi�cie nast�pi� w odpowiedniej koniunkturze,
kt�rej trzeba wyczeka�.
W sprawach litewskich trzeba b�dzie podj�� pr�by dyskretnych rozm�w,
12 W�adze Wolnego Miasta Gda�ska skierowa�y skarg� do Ligi Narod�w zarzucaj�c�
Polsce, �e buduje i eksploatuje Gdyni� kosztem Gda�ska; dosz�o do prowokacji i napad�w
terrorystycznych na Polak�w, w jednym z nich zamordowano polskiego urz�dnika kolejo-
wego Boles�awa Styrbickiego.
13 Mowa o tzw. protok�le Litwinowa z 2 II 1929 r.
14 - fakt dokonany (fr.).
licz�c si� jednak zar�wno z niezmiern� podejrzliwo�ci� partnera, jak i kontr-
akcj� Berlina i Moskwy oraz brakiem szczerego wsp�dzia�ania zachodnich
aliant�w.
W sprawie �l�ska nast�pi� mog� powa�ne decyzje jedynie w razie wiel-
kiego wstrz�su. (Jak wiadomo, Marsza�ek nigdy w �ywotno�� pa�stwa cze-
chos�owackiego nie wierzy� i ju� w 1921 r. twierdzi� stale, �e s� dwa pa�-
stwa w Europie, kt�re nie maj� szansy utrzymania si�, tj. Austria i Cze-
chos�owacja. I jak m�wi� wtedy, wa�ne b�dzie wiedzie� tylko, kt�re z nich
pierwsze p�knie.) Dora�nie zosta�o postanowione, �e pracy u�wiadamia-
j�cej i organizacyjnej ludno�ci polskiej na �l�sku po�wi�cona b�dzie wi�-
ksza uwaga i wi�ksze �rodki, w stosunku do Pragi zasada, �e nie ma od-
pr�enia politycznego mi�dzy Prag� a Warszaw� bez polepszenia losu Po-
lak�w na Zaolziu, b�dzie zdecydowanie stawiana - natomiast nie b�dzie-
my u�ywali instytucji genewskiej ani interwencji czynnik�w trzecich do
lej sprawy. R�wnie� ludno�ci polskiej odradza� b�dziemy apel do Ge-
newy lub wi�zanie si� z innymi mniejszo�ciami. Jedynie wsp�dzia�anie
ze S�owakami by�oby po��dane.
Poza meritum omawianej sprawy da� mi Marsza�ek ponownie do zrozu-
mienia, �e w miar� zaostrzania si� sytuacji i otwierania wspomnianych
problem�w musz� si� liczy� z obj�ciem teki ministra spraw zagranicznych.
Prace nad zagadnieniem poprawy stosunk�w z Sowietami mia�em nadal
osobi�cie nadzorowa�.
Rozmowy z Moskw� w sprawie nowego lepszego u�o�enia stosunk�w
s�siedzkich skierowane zosta�y od razu na drog� negocjacji o pakt o nie-
agresji.
Ta forma uk�adu wymaga�a d�ugich rozm�w i rozwa�a� jako forma sto-
sunkowo nowa. W praktyce mi�dzynarodowej - z drugiej strony ze wzgl�-
du na nasz� tradycyjn� polityk� solidarno�ci interes�w wszystkich za-
chodnich s�siad�w Rosji - powodowa�a konieczno�� porozumienia si�
z tak r�norodnymi organizmami pa�stwowymi, jakimi byli ci s�siedzi.
Nasza pierwsza my�l zawarcia wsp�lnie tego rodzaju porozumienia na-
potka�a od razu na istniej�cy jeszcze w�wczas gwa�towny op�r Sowie-
t�w przeciwnych wszelkim uk�adom kolektywnym i tzw. przez Moskw�
metodzie konferencyj �okr�g�ego sto�u". Uda�o si� natomiast przeprowa-
dzi� zasad� seryj r�wnoleg�ych i analogicznych w zasadzie uk�ad�w ze
wszystkimi s�siadami.15
Reakcja tych�e s�siad�w by�a bardzo niejednolita. �otwa i Estonia
dba�y przede wszystkim o to, a�eby utrzyma� si� na jednolitej p�aszczy�-
15 To znaczy z �otw�, Estoni�, Finlandi� i Rumuni�.
nie z nami w stosunku do Rosji, upatruj�c w nas mimo braku normal-
nych uk�ad�w gwaranta w stosunku do Wschodu. Finlandia przy��czy�a
si� do zamierzonej akcji po pewnych wahaniach wynikaj�cych z niech�-
ci do zawierania jakichkolwiek, cho�by tak ograniczonych uk�ad�w
z Rosj�.
Najwi�ksz� trudno�� znale�li�my niespodziewanie w Rumunii, kt�ra
w zasadzie, nie maj�c z Rosj� uregulowanej sprawy Besarabii, powinna
by mie� najwi�kszy interes w zawarciu tego rodzaju paktu. P. Titulescu,
�wczesny kierownik polityki zagranicznej, rozpocz�� nawet nami�tn� kam-
pani� przeciwko paktowi, ulegaj�c przy tym nie wiadomo jakim wp�ywom.
Niezale�nie od jego dziwacznych wyst�pie�, maj�c na uwadze og�lne za-
sady polityki polskiej na Wschodzie, stara�em si� stworzy� dla Rumunii
jak najlepsze warunki. Podj��em nawet pr�b� doprowadzenia przy tej spo-
sobno�ci do zlikwidowania sporu besarabskiego. Doprowadzi�em przy
tym, po osobistej rozmowie um�wionej z komisarzem Litwinowem na
dworcu w Warszawie, do d�u�szej wymiany zda� mi�dzy p. Cadere, pos�em
rumu�skim w Polsce, a p. Litwinowem. Obydwie rozmowy otwiera�y na-
wet i w tej sprawie do�� realne perspektywy - wszystko jednak rozbija�o
si� o niezrozumia�y op�r p. Titulescu, kt�ry szeregiem swoich wyst�pie�
parali�owa� akcj�. Akcja za� ca�a, wobec wyra�nej ch�ci Litwinowa do
osi�gni�cia paktu z nami, nie by�a beznadziejna. Pr�bowa�em jeszcze przez
wys�anie do Genewy p. Schaetzla, kt�ry z naszej strony technik� negocja-
cji prowadzi�, zaapelowa� przez powa�nego emisariusza osobi�cie do p. Ti-
tulescu, Relacja p. Schaetzla, kt�ry w najbardziej przyjazny i szczery spo-
s�b przedstawi� spraw� p. Titulescu, potwierdzi�a beznadziejno�� naszych
wysi�k�w. P. Titulescu wymy�la� coraz bardziej dziwaczne i coraz mniej
powa�ne argumenty. Je�li tempo naszych w�asnych negocjacji zwalniane
by�o pocz�tkowo celem u�atwienia Ba�tom �wyr�wnania linii" przez stwa-
rzanie precedens�w w naszych projektowanych tekstach, a pozostawienie
Ba�tom czasu do ich wykorzystania, to sprawa rumu�ska ci�gn�a si� mie-
si�cami beznadziejnie, gro��c rozbiciem negocjacji. Zmusi�o nas to w ko�-
cu do postawienia w Bukareszcie sprawy aut-aut.16 Otrzymali�my odpo-
wied�, �e Rumuni rezygnuj� z w�asnego paktu, natomiast nie podnosz�
z tytu�u aliansu obiekcji przeciwko paktowi naszemu, zw�aszcza �e tekst
przewidywa� nienaruszalno�� poprzednich zobowi�za� oraz zwalnia�
z obowi�zk�w jednego sygnatariusza, w razie gdy drugi dopu�ci� si� agre-
sji wobec pa�stwa trzeciego.
Na tym zako�czy�o si� uzgadnianie paktu z s�siadami. Pozostawa�a
sprawa tekstu. Przesz�o�� stosunk�w polsko-sowieckich oraz podejrzli-
wo�� dyplomacji sowieckiej z jednej, a dok�adno�� polskich negocjator�w
16 - albo-albo (ang. out-out).
ambasadora Patka i ministra Schaetzla z drugiej strony powodowa�y znacz-
ne trudno�ci negocjacyjne.17
Marsza�ek Pi�sudski, uznaj�c niew�tpliwie s�usznie pakt o nieagresji
jako powa�n� form� deklaracji politycznej raczej ni� instrument jurydycz-
ny, dba� jedynie o zachowanie pewnych podstawowych zasad post�powa-
nia ni� o szczeg�y tekst�w. Z tych zasad ��da� przede wszystkim unikni�-
cia jakiejkolwiek kontradykcji z poprzednimi zobowi�zaniami, mo�liwie
�yczliwego traktowania interes�w pozosta�ych s�siad�w Rosji oraz unika-
nia m�tnych okre�le� agresji, kt�re mog�yby by� nadu�ywane przez Rosj�
w stosunku do s�abych s�siad�w. Pierwsze dwie zasady znalaz�y sw�j wy-
raz w naszej wsp�pracy z Ba�tami i Rumuni� oraz w tekstach niedwuznacz-
nych samego uk�adu - wyraz dla trzeciej wysun�� Marsza�ek sam, ��da-
j�c uznania nienaruszalno�ci terytorium i granicy za podstaw� do wszel-
kich okre�le� napastnika. Do tej my�li r�wnie� zosta�y dostosowane re-
dakcje poszczeg�lnych artyku��w paktu, zbyt licznych jak na nasze zwy-
czaje, lecz nieuniknionych wobec podejrzliwo�ci sowieckiej. Kiedy mimo
uzgodnienia wszystkich istotnych zasad redakcja tekstu przeci�ga�a si�
jeszcze zbyt d�ugo, za��da�em kategorycznie od negocjator�w polskich
przeci�cia negocjacji nawet za cen� rezygnacji z r�nych szczeg��w praw-
nych i redakcyjnych. Podpisanie paktu nast�pi�o.18
Wymiana dokument�w ratyfikacyjnych paktu oraz konwencji koncylia-
cyjnej nast�pi�a w grudniu 1932 r., ju� po obj�ciu przeze mnie teki MSZ.19
Zgodnie z analiz� sytuacji, przeprowadzon� na �wi�tecznej konferencji
u Marsza�ka w czasie Bo�ego Narodzenia r. 1931, spomi�dzy czterech
spraw wymagaj�cych �poprawki historycznej" sprawa Gda�ska wymaga�a
bezzw�ocznej kontrakcji z naszej strony. Statut Wolnego Miasta by� chyba
najdziwaczniejszym i najbardziej skomplikowanym tworem traktatu wer-
salskiego. Po prostu narzuca�a si� my�l, �e uj�to go tak, a�eby zachowa�
teren nieustannych spor�w polsko-niemieckich lub co najmniej materi�
do handlu interesami polskimi na korzy�� Niemiec. Formalnie najwi�ksz�
w�adz� zachowa�a dla siebie Liga Narod�w, rezerwuj�c sobie najdalej id�ce
prerogatywy zar�wno w sprawach zasadniczych, jak i drobiazgach codzien-
nego �ycia. Nie pomy�lano natomiast, a�eby zapewni� tej �w�adzy" jakie-
gokolwiek instrumentu wykonawczego. Wysoki Komisarz Ligi rozporz�-
17 Informacja nie�cis�a, gdy� tekst paktu by� gotowy (parafowany) ju� w styczniu 1932 r.,
natomiast przed�u�y�y si� rokowania nad konwencj� koncyliacyjn�, kt�ra mia�a by� jego
cz�ci�.
18 Traktat o nieagresji zosta� podpisany 25 VII 1932 r., konwencja koncyliacyjn� za�
23 XI 1932 r. Zob.: J. Beck, Przem�wienia, deklaracje, wywiady, Warszawa 1938, s. 41.
19 2X1 1932 r.
dza� sekretarzem i maszynistk�. Z jednej strony chcia� kontrolowa� dzia-
�alno�� Pa�stwa Polskiego i wszelkie czynno�ci Senatu Wolnego Miasta -
a z drugiej nie mia� nawet wp�ywu na miejscow� policj�. Dzia�alno�� po-
szczeg�lnych komisarzy zale�a�a b�d� to od ich pa�stwowego pochodze-
nia i aktualnej polityki danego kraju, b�d� te� od zmiennych flukt�w
koniunktury politycznej w Radzie Ligi. Ten stan rzeczy stwarza� dla nas
na ka�dym kroku sytuacje niezno�ne i sprzyja� machinacjom rz�du Rze-
szy oraz miejscowych w�adz gda�skich maj�cych na celu podwa�enie na-
szego autorytetu i parali�owanie naszych interes�w. Jedynym jasnym prze-
pisem traktatu by�o stwierdzenie, �e �polski dost�p do morza przez port
gda�ski nie mo�e by� w niczym ograniczony", lecz i ten przepis nie by�
ani przez Lig�, ani przez Senat nale�ycie respektowany.
Poza tym, staraj�c si� ze statutu wyci�gn�� jaki� sens, podzielili�my na-
sze interesy na cztery grupy:
a) port i jego wykorzystanie,
b) koleje b�d�ce nasz� w�asno�ci�, a obs�uguj�ce zar�wno Gda�sk, jak
i Gdyni�,
c) polskie interesy celne z tytu�u przynale�no�ci Wolnego. Miasta do
naszego obszaru celnego i
d) prawa Polak�w w Gda�sku.
We wszystkich wspomnianych dziedzinach mieli�my w owym czasie do
czynienia z naciskiem niemieckim, a Komisarz Ligi p. Gravina, W�och,
uprawia� ju� wobec zarysowuj�cego si� ruchu hitlerowskiego polityk� wy-
ra�nie proniemieck�.
Ze strony polskiej zabrni�to w szereg absurdalnych proces�w w Lidze
lub w Trybunale Haskim, kt�re niezale�nie od uzyskanych praktycznie
wynik�w stwarza�y nieprawdopodobne zgo�a precedensy przez sam spo-
s�b stawiania spraw. Ju� w 1930 r. jako wicepremier usi�owa�em dopro-
wadzi� do odrzucenia tak zw. sprawy �Gda�sk-Gdynia",20 cho�by ze
wzgl�du na jej nazw�. Uwa�a�em za niedopuszczalne, �e dano sobie z pol-
skiej strony narzuci� dyskusj� na temat tego, co Pa�stwo Polskie robi
na swym suwerennym terytorium i w swoim w�asnym porcie. Niestety,
praktyka polska owego czasu przeskakiwa�a od defetyzmu prawniczego
do pustych pogr�ek b�d� te� przez sztucznie nieraz subwencjonowan�
gospodark� portow� w Gdyni prowadzi�a do likwidacji naszych interes�w
w Gda�sku.
Par� tygodni po konferencji u Marsza�ka wezwa�em Komisarza Gene-
ralnego p. Strasburgera, ��daj�c od niego szczeg�owego sprawozdania
20 Pocz�tkiem sporu by�y ��dania Senatu Gda�skiego z 9 V 1930 r., aby port gda�ski
mia� monopol na morski tranzyt Polski oraz na rozbudow� portu i dr�g wiod�cych do
niego.
z radykalnej zmiany metod. P. Strasburger odpowiedzia� mi, �e wszystko
za�atwia zgodnie z prawem i wyczerpuje wszelkie �rodki proceduralne,
uwa�a jednak, �e jedynym wyj�ciem jest zaj�� Gda�sk manu militari21
Us�ysza� na to odpowied�, �e mo�e kiedy� do tego dojdzie, ale tego rodza-
ju okre�lenie w ustach Komisarza RP stanowi testimonium paupertatis22
dla polskiej polityki i gdyby�my t� zasad� mieli wobec ka�dej trudno�ci
stosowa�, to nale�y MSZ zamkn��. Po tej rozmowie, korzystaj�c z moich
prerogatyw, spowodowa�em dymisj� p. Strasburgera, uwa�aj�c, �e nowej
polityki nie mo�na przeprowadzi� bez nowych ludzi.23
Jedyn� okoliczno�ci� �agodz�c�, jak� mo�na by�o przyzna� Komisa-
rzowi gda�skiemu, by�o z jednej strony pomieszanie kompetencji najr�-
niejszych w�adz polskich na terenie Gda�ska oraz fakt, �e Komisarzowi
kazano je�dzi� na r�ne procesy do Genewy i Hagi, zamiast pozostawi�
go we w�a�ciwej roli zarz�dcy polskich interes�w w Wolnym Mie�cie. Mo-
�na by powiedzie�, �e w Warszawie odsuwano od siebie jak najdalej spra-
wy gda�skie jako niewdzi�czne i k�opotliwe. Z przedstawionych przeze
mnie kandydat�w na stanowisko Komisarza Marsza�ek wybra� p. Papee,
konsula generalnego z Kr�lewca, kt�rego raporty z tej plac�wki zar�wno
w sprawach niemieckich, jak litewskich zwraca�y uwag� wielk� trze�wo-
�ci� s�du i umiej�tno�ci� oceny �realite des choses"24 Poza tym charak-
ter jego, r�wnie twardy jak spokojny i opanowany, odpowiada� trudnemu
stanowisku.
Pragn�c od razu zaakcentowa� silniejszy kurs polityki, odm�wili�my
na pocz�tek wykonania jednego z zarz�dze� Wysokiego Komisarza p. Gra-
viny - kt�re to zarz�dzenie wyra�nie narusza�o polskie ustawodawstwo
celne. W reakcji na burz�, wywo�an� przez siebie, burz� w szklance wody,
p. Gravina otrzyma� odpowied�, �e Wysoki Komisarz ma rz�dzi� Gda�-
skiem, a nie Polsk�, i nie jest w�adz� dla polskich ministr�w. Retorsje
w stosunku do zarz�dze� Senatu by�y trudniejsze, gdy� w wi�kszo�ci wy-
padk�w mog�y prowadzi� w skutkach do powi�kszenia istniej�cej ju� sztucz-
nej bariery gospodarczej i technicznej mi�dzy terytorium RP i Wolnym
Miastem; dlatego te� nale�a�o je starannie dobiera�.
R�wnocze�nie przeprowadzone by�o studium w poszukiwaniu �rodk�w
walki, kt�rymi mogliby�my rozporz�dza�. Z natury rzeczy pierwsze roz-
wa�ania zwr�cone by�y w kierunku Polak�w zamieszka�ych w Gda�sku,
przede wszystkim obywateli gda�skich. Chodzi�o o u�ycie ich do wsp�-
21 - zbrojnie (�ac.).
22 - dow�d ub�stwa (�ac.).
23 S. Mikos (Wolne Miasto Gda�sk a Liga Narod�w 1920-1939, Gda�sk 1979, s. 263)
datuje t� rozmow� na luty 1932 r., ujmuj�c nieco inaczej przyczyny odwo�ania H. Stras-
burgera, m. in. naciski p�yn�ce z Ligi Narod�w.
24 - istoty rzeczy (fr.).
dzia�ania. Poza ludno�ci� miejsk� by�y w obr�bie Wolnego Miasta trzy
gminy o znacznym procencie, je�li nie wi�kszo�ci, Polak�w. Niestety, wy-
nik bada� nie by� zach�caj�cy. Poza nieliczn� grupk� dzia�aczy wi�kszo��
elementu polskiego mia�a poczucie narodowe s�abe, silny kompleks ni�-
szo�ci wobec Niemc�w oraz skrajnie materialistyczny stosunek do �ycia.
Przyzna� trzeba, �e Polacy nale�eli spo�ecznie do najubo�szej ludno�ci
walcz�cej z trudem o egzystencj�. Jedynym wynikiem w tej dziedzinie by�o
w przysz�o�ci wi�ksze ze�rodkowanie elementu polskiego i wzrastaj�ca
liczba g�os�w polskich przy wyborach.
W tych warunkach pozostawa� tylko nacisk z zewn�trz, �rodkami Pa�-
stwa Polskiego, i wzmocnienie stanowiska na terenie Ligi. Sposobno��
nadarzy�a si� szybko. Senat Wolnego Miasta nie chcia� przed�u�y� umowy
w sprawie tzw. �port d'attache"25 dla naszej floty wojennej i zagrozi�
traktowaniem naszych okr�t�w jako okr�t�w obcego pa�stwa. Opr�cz
tekst�w umownych utar� si� by� ju� w tej sprawie zwyczaj, �e w czasie
wizyt obcych marynarek przybywa� do portu gda�skiego okr�t RP czyni�
�honory domu". W pocz�tku lata Londyn zapowiedzia� wizyt� trzech de-
stroyer�w26 angielskich w Gda�sku. Senat wzbrania� si� odnowi� umow�,
za� moja lekka aluzja do Anglik�w, �e chwila dla wizyty nie jest oppor-
tune,27 nie mia�a rezultatu. Wobec tego Marsza�ek zdecydowa� przez fakt
dokonany zmusi� do za�atwienia sprawy. Dow�dca floty28 otrzyma� roz-
kaz, a�eby w naj�ci�lejszej tajemnicy zarz�dzi� w nocy, poprzedzaj�cej
przybycie flotylli angielskiej, wyj�cie ORP �Wicher" pod dow�dztwem
kmdr. Morgensterna na red� portu gda�skiego. Gdyby wizyty komplemen-
tacyjne mog�y si� odby� na redzie, �Wicher" mia� tam pozosta�, w prze-
ciwnym razie mia� wej�� do portu i przycumowa� si� w kanale przy wy-
brze�u Westerplatte, a�eby przynajmniej z jednej strony mie� os�on� pol-
skiego garnizonu. Marsza�ek wyda� osobi�cie rozkaz ustny i pisemny do-
w�dcy floty - w mojej obecno�ci. Okr�t mia� mie� pe�ne wyposa�enie bo-
jowe, a dow�dca mia� rozkaz w razie obrazy bandery zbombardowa� ogniem
artylerii najbli�szy urz�dowy gmach gda�ski. Poj�cie obrazy bandery zo-
sta�o w rozkazie �ci�le sprecyzowane, dla uproszczenia i u�atwienia decyzji
dow�dcy okr�tu. Z mojej strony wys�a�em p. Papee dok�adne instrukcje
polecaj�ce mu natychmiast po wej�ciu okr�tu ostrzec kategorycznie Senat,
�e wszelkie pr�by napa�ci lub obrazy okr�tu spotkaj� si� z bezwzgl�dn�
czynn� reakcj�.
25 - port macierzysty (fr.). Polskie okr�ty wojenne mia�y prawo do zawijania, przeby-
wania i korzystania z urz�dze� portu w Gda�sku.
26 - niszczycieli, kontrtorpedowc�w (ang.).
27 - dogodna (ang.).
28 Admira� J�zef Unrug.
Dzie� przeszed� w silnym napi�ciu, kt�re udzieli�o si� prasie europej-
skiej, jednak bez incydent�w i ORP �Wicher" po wykonaniu zadania po-
wr�ci� do Gdyni.29 W czasie tych wydarze� minister Zaleski znajdowa�
si� w Genewie. Z upowa�nienia Marsza�ka ostrzeg�em min. Zaleskiego
osobi�cie o zamierzonej demonstracji. Mimo to min. Zaleski przej�� si�
bardzo nerwowo�ci�, jaka zapanowa�a w Genewie na wiadomo�� o wy-
darzeniu, i wydaje si�, �e fakt ten przy�pieszy� jego pro�b� o dymisj�
w pa�dzierniku 1932 r.30 Zmiana na stanowisku ministra spraw zagranicz-
nych by�a w zasadzie mi�dzy Marsza�kiem a Ministrem przewidywana, jed-
nak dopiero na pocz�tek 1933 r.
W praktyce ostrze�enie dane Gda�skowi poskutkowa�o i doprowadzi-
�o do nowej umowy o �port d'attache" w rozs�dnych ramach.31
Ostrze�enie by�o skuteczne w danej dziedzinie, ale egzystencja Gda�-
ska, jako obiektu propagandy politycznej w r�ku Rzeszy, nie mog�a tak
�atwo ulec zmianie. Gda�sk, mimo jak najlepszych warunk�w rozwojo-
wych opartych na wzrastaj�cym polskim handlu morskim, �y� jeszcze ci�-
gle, podobnie zreszt� jak Prusy Wschodnie i przedsi�biorstwa niemieckie
w Polsce, u�ywaj�c szanta��w politycznych w Berlinie i w Warszawie dla
uzyskania subwencji ze strony Berlina i staraj�c si� rozszerza� swoje sta-
nowisko uprzywilejowane w gospodarce polskiej. Pr�ba zrealizowania
postanowie� umownych o wprowadzeniu jednolitej waluty z Polsk�, wbrew
interesom gospodarczym Wolnego Miasta, rozbija�a si� o przeszkody po-
lityczne, doprowadzaj�c do nowego sporu przed Rad� Ligi o tzw. kasy
kolejowe.32
Ze strony Rzeszy kontynuowana by�a przez wszelkie urz�dy tradycyjna
antypolska polityka, mimo �e w samej strukturze tego pa�stwa zaryso-
wywa� si� ju� g��boki przewr�t wewn�trzny w kierunku narodowego so-
cjalizmu.
29 Eskadra brytyjska przyby�a 14 VI 1932 r., w dzie� p�niej za� wp�yn�a do portu,
jak r�wnie� ORP �Wicher", kt�ry zacumowa� przy Westerplatte. Zob.: T. Morgenstern,
Wej�cie ORP �Wicher" do Gda�ska, �Bellona", nr l, Londyn 1953.
30 A. Zaleski utrzymywa� natomiast, �e nie by� uprzedzony. Por.: P. Wandycz, August
Zaleski, Pary� 1980, s. 103, tam�e dalej twierdzenie, �e Zaleski otrzyma� dymisj�, gdy posta-
wi� wobec Pi�sudskiego kwesti� zaufania, d���c do odsuni�cia Becka.
31 Odpowiedni protok� podpisano 13 VIII 1932 r.
32 Sp�r o �kasy kolejowe" zosta� zapocz�tkowany dekretem polskiego ministra komuni-
kacji, orzekaj�cym, �e p�atno�ci za bilety kolejowe na obszarze WM Gda�ska winny by�
uiszczane w walucie polskiej z uwagi na to, i� koleje gda�skie stanowi� integraln� cz��
polskiej sieci kolejowej.
Rok 1932 dobiega� ko�ca. Na terenie Genewy mija�a data naszej re-
elekcji do Rady Ligi. Spraw� t� przeprowadzi� p. Zaleski z du�ym sukce-
sem.
Trzeba jednak przypomnie�, �e ju� wtedy akcja p. Zaleskiego w sprawie
reelekcji poprzedzona by�a konferencj�, kt�r� odby� z nami Marsza�ek
w Belwederze na ten temat. �Po co pan w�a�ciwie chce tego miejsca w Ra-
dzie Ligi?" - zapyta� Marsza�ek p. Zaleskiego. �Czy nie obawia si� pan,
�e przez udzia� w tej instytucji b�dziemy z konieczno�ci zmuszeni do zaj-
mowania si� szeregiem spraw, kt�re nas w�a�ciwie nic nie obchodz� -
b�dziemy sobie stwarzali zupe�nie przypadkowych przyjaci� i nieprzyja-
ci�." P. Zaleski by� do�� zgorszony tym uj�ciem sprawy i nalega�, upa-
truj�c w tej sprawie pewne zagadnienie presti�owe, kt�rego - przyznam
si� - nie rozumia�em, uwa�aj�c, �e nasz prestige prawdziwy du�o wi�-
cej ucierpia� przez r�ne procesy i gadaniny genewskie ani�eli zyska� przez
do�� w�tpliwy zaszczyt naszego fotela przy stole Rady.
�No - niech tam!" - zako�czy� t� spraw� niezbyt entuzjastyczn� zgo-
d� Marsza�ek.
To zagadnienie w nowej formie stan�o przede mn� przy ponownych
wyborach do Rady po �mierci Marsza�ka.
Po powrocie z sesji Rady p. Zaleski z naciskiem ��da� swojej dymisji,
chc�c w tych okoliczno�ciach zako�czy� swoj� dzia�alno��, mimo �e Mar-
sza�ek nie ukrywa� swego niezadowolenia z przy�pieszania przewidywa-
nych termin�w, chc�c - jak przypuszczam - bodaj na kr�tko zaakcen-
towa� twardsze stanowisko Polski jeszcze w ramach dzia�alno�ci dotych-
czasowego ministra.
Mo�na by przypu�ci�, �e by�a tu pewna analogia z tym, czego Marsza-
�ek oczekiwa� na wewn�trz od poszczeg�lnych premier�w, kt�rych misja
dobiega�a do ko�ca: tj. pokonania przynajmniej pierwszych trudno�ci no-
wego okresu i umiej�tno�ci zyskiwania czasu.
Przy omawianiu tej sprawy z p. Zaleskim i ze mn� w pa�dzierniku 1932 r.
Marsza�ek proponowa� p. Zaleskiemu stanowisko ambasadora w Londy-
nie. P. Zaleski nalega� na opuszczenie s�u�by pa�stwowej, obj�� te� zaraz
stanowisko prezesa rady w Banku Handlowym.
W tych warunkach obj��em 2 listopada 1932 r. stanowisko ministra
spraw zagranicznych. Podsekretarzem stanu zosta� p. Szembek, kt�rego
kwalifikacje, poza d�ugoletnim technicznym do�wiadczeniem, okre�li� Mar-
sza�ek: �Nie daje sobie imponowa� przedstawicielom wielkich mocarstw."
Mimo pewnej decepcji co do stanowiska p. Zaleskiego Marsza�ek po-
�egna� go uprzejmie herbat� w Prezydium Rady Ministr�w, dbaj�c -jak
zawsze - o kultur� �ycia politycznego.
Warto zaznaczy�, �e Marsza�ek, przyjmuj�c jakichkolwiek obcych m�-
��w stanu lub akredytowanych w Warszawie dyplomat�w, czyni� to zawsze
w obecno�ci b�d� p. Zaleskiego, b�d� mojej, dodaj�c, �e rozmawia z nimi,
gdy� na skutek wsp�lnego porozumienia Pan Prezydent Rzeczypospolitej
odst�pi� mu w tej dziedzinie cz�ciowo swoje prerogatywy, mimo �e jest
ministrem spraw wojskowych. Nie zaniedbywa� przy tym nigdy tytu�owa�
mnie uroczy�cie �panie Ministrze" i odsy�a� praktyczn� stron� spraw do
moich decyzji.
II
1933-1935
DALSZY CI�G KRYZYSU INSTYTUCJI MI�DZYNARODOWYCH
AKTYWIZACJA POLITYKI POLSKIEJ
Okoliczno�ci, w kt�rych obj��em tek� spraw zagranicznych, nie by�y
zbyt �atwe. Bezpo�rednie zwi�zanie w czasie mniej ust�pliwych form na-
szej polityki - mimo �e jej zasady nie ulega�y �adnej zmianie, a chodzi�o
jedynie o dostosowanie si� do potrzeb sytuacji og�lnej - ze zmian� na
stanowisku ministra stwarza�o atmosfer� pewnej nieufno�ci. Wiele czyn-
nik�w mi�dzynarodowych - jak np. urz�dnicza polityka Quai d'Orsay,33
�wiatek masonerii genewskiej itp. pogodzi�y si� z postaci� Marsza�ka jako
rzecz� nieuniknion�, mimo swych animozji, kt�re da�y si� tak Marsza�ko-
wi we znaki za czas�w Naczelnikostwa Pa�stwa - widzia�o w osobie p. Za-
leskiego co� w rodzaju �okoliczno�ci �agodz�cej". Pogl�dy Marsza�ka na
sprawy Europy Wschodniej i jego nieufno�� do Rosji, rezerwa wobec Ma-
�ej Ententy i opartego na Pradze tzw. �systeme francais de l'Europe orien-
tale"34 plus negatywne wyra�nie stanowisko wobec pr�b Genewy do mie-
szania si� w wewn�trzne sprawy polskie - wszystko to razem na nowo
zacz�o straszy� r�nych polityk�w lub biurokrat�w politycznych w Europie.
Nie mo�na zapomnie�, �e np. zaanga�owanie Francji po naszej stronie
w r. 1920 oraz alians z 1921 r. zdecydowa� p. Millerand poparty przez
Barthou i innych przeciw p. Philippe Berthelot i ca�emu Quai. �wie�e
by�y jeszcze wspomnienia r�nych komisji ligowych, kt�re chcia�y urz�-
dza� sowiecki tranzyt przez Polsk� bez wzajemno�ci lub te� pragn�y stale
patronowa� najmniej lojalnym mniejszo�ciom narodowym w Polsce. Jesz-
cze w 1931 r. skutkiem wydarze� w Ma�opolsce Wschodniej35 z Genewy
domagano si� utworzenia urz�du czy komisarza nadzwyczajnego dla spraw
mniejszo�ciowych, na co zreszt� Marsza�ek odpowiedzia�, �e mo�e si� na
33 - ulica w Pary�u, przy kt�rej znajduje si� siedziba francuskiego Ministerstwa Spraw
Zagranicznych, przeno�nie - nazwa tego ministerstwa.
34 - francuski system Europy Wschodniej (fr.).
35 Chodzi o antypa�stwowe dzia�ania nacjonalist�w ukrai�skich na kresach wschodnich
w 1930 r. W odpowiedzi w�adze polskie stosowa�y wobec ludno�ci ukrai�skiej ostre represje
��cznie z pacyfikacjami.
to zgodzi�, ale mianuje tym komisarzem �wczesnego ministra spraw we-
wn�trznych gen. Sk�adkowskiego.
W zasadniczym naszym po�o�eniu mieli�my jeden punkt nowy pozy-
tywny: nieagresj� z Rosj�. Stosunki z Niemcami nie wykazywa�y jeszcze
poprawy, a miejsce w Radzie Ligi by�o raczej fikcyjne, bo wystarczy�o
zmontowa� petycj� mniejszo�ciow� lub skarg� gda�sk�, a�eby Polsk� wy-
kluczy� praktycznie z obrad Rady Ligi i uczyni� z niej klienta, obiekt
dyskusji, a nie wsp�czynnik decyzji europejskich. Warto te� przypomnie�,
�e nawet to positivum - pakt rosyjski - wywo�a� w danym momencie
dwumiesi�czny atak prasy francuskiej36 (gabinet Tardieu), kwalifikuj�cy
mnie jako �zdrajc� Europy".
Nie mieli�my w�wczas w�a�ciwie bezpo�rednich rozm�w z Londynem.
W Anglii uwa�ano nas za klienta Francji, a rozmawia�o si� w Genewie,
gdzie �wczesny minister Sir John Simon kokietowa� Niemc�w we wszyst-
kich polsko-niemieckich sporach, robi�c to poza tym we w�a�ciwy sobie
niezno�ny spos�b. Gda�sk i sprawy mniejszo�ciowe stwarza�y temu boga-
te mo�liwo�ci. Na czele pot�nego niegdy� Sekretariatu Ligi, na miejsce
b�d� co b�d� wytrawnego polityka i dyplomaty Sir Erica Drummonda,
przyby� p. Avenol, marna figura balansuj�ca w lokajski spos�b mi�dzy przed-
pokojami paru wielkich mocarstw bez liczenia si� nawet z minimalnym
konwenansem, je�li ju� nie z pisanymi zasadami Paktu.
Wobec tego, �e zadanie swoje widzia�em w konieczno�ci wzmocnienia
w�asnej polityki polskiej, wobec faktu, �e jej reasekuracja przez instytucje
mi�dzynarodowe stawa�a si� coraz mniej solidna, nie robi�em sobie z�u-
dze�, �e wykonanie zadania nie b�dzie �atwe. Zawsze w okazjach, w kt�-
rych tre�� spraw rozchodzi si� zbyt daleko z istniej�c� jeszcze zewn�trznie
form�, nieuniknione prze�amywanie pewnych prze�ytych form i na�og�w
my�lowych stanowi najtrudniejsze akcesorium powa�nej pracy politycznej.
Polityka mi�dzynarodowa nie zna stabilizacji i jest w ci�g�ym ruchu,
a ludzie upieraj� si� za ka�dym razem, a�eby tak skomplikowane zagadnie-
nie za�atwi� w ka�dej poszczeg�lnej fazie zmieniaj�cych si� koniunktur
jakim� jednym sposobem - raz na zawsze, co jest oczywist� niemo�li-
wo�ci�.
Nie najmniejsz� trudno�ci� by�o prze�amywanie na�og�w my�lowych
w samej Polsce z personelem MSZ w��cznie. Przyzwyczajono si� zanadto
do powolnej techniki pracy �pi�ciolecia spokoju" od 1926 r.
G��wnym zagadnieniem, kt�re zarysowa�o si� w pocz�tkach mojej pra-
cy jako ministra, by�o nowe oblicze stosunk�w polsko-niemieckich. W Niem-
36 Marzec-kwiecie� 1932 r.
czech szed� szybko ku w�adzy ruch narodowosocjalistyczny pod przewod-
nictwem Adolfa Hitlera,37 wykazuj�c wielk� dynamik� i zapowiadaj�c
nowy etap w �yciu Rzeszy. �wiat ca�y prawie bez wyj�tku identyfikowa�
zwyczajowo ju� ka�d� dynamik� niemieck� z dzia�alno�ci� antypolsk�.
Wszyscy kierownicy polityczni na �wiecie ostrzegali naszych przedstawi-
cieli dyplomatycznych, �e �Hitler to ostry antypolski kurs polityki nie-
mieckiej". Pozosta� mi w pami�ci jeden jedyny g�os przeciwny, dochodz�-
cy nas z zewn�trz. S�dziwy, a m�dry i do�wiadczony monarcha szwedzki,
kr�l Gustaw V, wezwa� naszego pos�a i o�wiadczy� mu: �Wszyscy twier-
dz�, �e pierwszym celem Hitlera b�dzie akcja przeciw Polsce. Widzia�em
si� z nim w przeje�dzie przez Berlin i wcale nie nabra�em tego przekona-
nia. Cz�owieka tego w pierwszej kolei interesuj� reformy wewn�trzne i nie
ma on urazu antypolskiego." W ten mniej wi�cej spos�b formu�owa� kr�l
swoj� opini�. Uderzy�o mnie to, gdy Marsza�ek Pi�sudski na odleg�o�� wy-
czuwa� to samo. Dlatego te�, w chwili gdy musia�em po raz pierwszy w na-
szym Sejmie zaj�� wobec tych spraw stanowisko, radzi� mi, a�eby prze-
chodz�c do porz�dku ponad ekscytacj� prasy europejskiej, u�y� w stosun-
ku do Niemiec okre�le� r�wnie stanowczych, jak spokojnych i umiarko-
wanych, i nie przes�dzaj�cych negatywnie przysz�o�ci. St�d powsta�o moje
expose z dn. 15 lutego 1933 r. nazwane w kuluarach parlamentarnych: �Jak
Kuba Bogu, tak B�g Kubie." 38
Pozory zewn�trzne by�y jednak przeciwne tej trze�wej ocenie sytuacji.
Poniewa� granica polsko-niemiecka mia�a t� s�ab� stron�, �e dwa zagad-
nienia, tj. Statut Wolnego Miasta Gda�ska i traktat mniejszo�ciowy, prze-
nika�y niejako poprzez t� granic�, podniecenie umys��w w�r�d ludno�ci
niemieckiej w Rzeszy i poza Rzesz� zak��ca�o obraz zarysowuj�cej si�
przysz�ej polityki Trzeciej Rzeszy.
Terenem pierwszych trudno�ci by�, jak zwykle, Gda�sk. Senat Wolnego
Miasta, rekrutuj�cy si� przede wszystkim z przedstawicieli stronnictwa
deutschnationale,39 interpretowa� widocznie nowy ruch polityczny w Rze-
szy podobnie, jak to czyni�y czynniki zagraniczne, i pragn�c wylegitymo-
wa� si� swym patriotyzmem niemieckim wobec nowych czynnik�w, przy-
chodz�cych do w�adzy w Rzeszy, kontynuowa� polityk� naruszania pol-
skich praw. Dnia 6 lutego 1933 r. Senat, wbrew zawartym umowom, za-
wiadomi�, �e znosi oddzieln� policj� portow�, w��czaj�c port i drogi wodne
w Wolnym Mie�cie w jednolit� organizacj� policyjn� Wolnego Miasta.
Poza tym zauwa�ono znaczne poruszenie w tajnych organizacjach wojsko-
37 30 stycznia 1933 r. Hitler zosta� kanclerzem.
38 J. Beck o�wiadczy�: �Nasz stosunek do Niemiec i ich spraw b�dzie dok�adnie taki
sam, jak stosunek Niemiec do Polski..." (Przem�wienia..., s. 54-59).
39 Deutschnationale Volkspartei.
wych 40 na terenie Wolnego Miasta. Nowe zarz�dzenie i towarzysz�ce zja-
wiska zagra�a�y bezpo�rednio polskim urz�dom i w�adzom w Gda�-
sku. Wobec takiego stanu rzeczy Marsza�ek zdecydowa�, �e jedynie dalszy
energiczny krok drog� faktu dokonanego mo�e wyr�wna� sytuacj�. Po-
za tym chodzi�o tu o pewn� psychologiczn� pr�b� maj�c� r�wnocze�nie
charakter prewentywny w stosunku do przysz�ego kierownika Rzeszy Nie-
mieckiej.
Zosta�o zatem zdecydowane, po dok�adnym rozwa�eniu po�o�enia,
wzmocnienie jednego z niewielu punkt�w reprezentuj�cych nasz� si�� na
terenie Gda�ska. Zosta� wydany rozkaz wzmocnienia polskiej za�ogi na
Westerplatte przez batalion morski podlegaj�cy dow�dcy floty i to drog�
desantu dokonanego przez zaskoczenie. O �wicie dnia 6 marca ORP �Wi-
lia" zawin�� do basenu Westerplatte, wy�adowuj�c posi�ki.
Senat i Wysoki Komisarz Ligi zostali powiadomieni, �e wiadomo�ci,
jakie otrzyma� Rz�d Polski o przygotowywanym zamachu zbrojnym ze
strony boj�wek niemieckich, wywo�a�y konieczno�� natychmiastowych
zarz�dze�.
W zasadzie mo�liwo�� wzmocnienia garnizonu by�a przewidzian� w istnie-
j�cych umowach, jednak w normalnym wypadku by�o to uzale�nione od
zgody Wysokiego Komisarza Ligi Narod�w. Panu Rostingowi, �wczesne-
mu Komisarzowi, o�wiadczyli�my, �e nie by�o czasu, wobec bezpo�rednie-
go zagro�enia, na przewlek�e procedury ligowe. W gruncie rzeczy by�o
oczywiste, �e przedwczesne ujawnienie naszych zamiar�w doprowadzi�o-
by tylko do zaostrzenia sytuacji i mog�o wywo�a� konflikt.
Na gruncie Ligi sprawa wywo�a�a ogromne podniecenie. W kilka dni
po fakcie zmuszony by�em przeprowadzi� gwa�town� dyskusj� na tajnych
posiedzeniach Rady,41 przy czym g��wnym przeciwnikiem poza Niemcami
by� Sir John Simon. Moi przeciwnicy wyczuwali jednak tward� decyzj�
w naszym stanowisku. - dlatego te� z ulg� raczej przyj�li po nami�tnych
debatach moj� �kompromisow�" propozycj� przywr�cenia odr�bnej po-
licji portowej w Gda�sku i utrwalenia jej egzystencji przez odpowiedni
uk�ad, za cen� wycofania posi�k�w wys�anych przez nas na Westerplatte.
Na tym formalnie zosta�a zlikwidowana sprawa na gruncie genewskim,
nie bez wzajemnej z�o�liwo�ci mi�dzy nami a delegacj� angielsk� w dzie-
dzinie redakcji odpowiednich uchwa� Rady Ligi z jednej, a op�nieniem
wycofania posi�k�w z drugiej strony.
W Gda�sku i Berlinie sprawa zosta�a natomiast dobrze zrozumiana jako
ostrze�enie. Nowy Senat gda�ski powo�any do �ycia na pocz�tku lata po
40 Chodzi o boj�wki SA i SS.
41 W drugiej dekadzie marca. Por.: J. Lipski, Przyczynki do polsko-niemieckiej deklaracji
o nieagresji, cz. II, �Bellona", nr 2, Londyn 1951; J. Beck, Przem�wienia..., s. 66-67.
wyborach,42 kt�re da�y zwyci�stwo hitlerowcom, za zgod� i wiedz� Ber-
lina zaj�� w stosunku do Polski stanowisko ugodowe, broni�c si� nato-
miast gwa�townie przeciw narzucaniu Gda�skowi przez Genew� sztywnych
form politycznych w �yciu wewn�trznym Wolnego Miasta, sprzecznych
z aspiracjami narodowego socjalizmu.
Przedstawiciele Senatu z pp. Rauschningiem i Greiserem na czele przy-
byli do Warszawy43 szukaj�c drogi do polubownego za�atwienia spraw
spornych przez bezpo�rednie porozumienie z nami, co z pewno�ci� by�o
najzdrowsz� form� stosunk�w. Marsza�ek Pi�sudski przyj�� w mojej obec-
no�ci delegacj� Gda�ska. Pami�tam jego ko�cowe s�owa: �Jestem bardzo
zadowolony, �e poszukali panowie jedynej sensownej drogi do stosunk�w
z nami. �ycz� panom, �eby panowie tu nie przyje�d�ali jako wrogowie,
bo sko�czy si� to �le, gorzej, ni�by mogli przypuszcza�."
Ta pierwsza pr�ba ostrze�enia i wyja�nienie sytuacji w stosunku do
nowych Niemiec da�y zatem rezultat raczej pomy�lny. Szereg um�w za-
�atwi� sptawy sporne.
Po tym eksperymencie na konferencji z Marsza�kiem stan�o ju� kon-
kretne pytanie: czy nie warto by wykorzysta� przewr�t wewn�trzny w Rze-
szy dla lepszego ukszta�towania naszych stosunk�w s�siedzkich? Celem
tej akcji by�oby zdj�cie z Polski tych dodatkowych obci��e�, kt�re w po-
r�wnaniu do innych powa�nych pa�stw d�wiga�a na sobie w polityce euro-
pejskiej z powodu zupe�nego impasu w tych stosunkach - impasu, kt�ry
stawa� si� r�wnocze�nie jak gdyby kanonem w polityce mocarstw europej-
skich w stosunku do nas jako pa�stwa najbardziej zagro�onego.
Marsza�ek Pi�sudski postawi� mi w�wczas, jako ministrowi spraw za-
granicznych, wyra�ne ��danie sprawdzenia, czy takie nowe rozwi�zanie
zagadnienia jest istotnie mo�liwe, zostawiaj�c mi wyb�r �rodk�w dla zdo-
bycia rzeczowej odpowiedzi.
Doda� nale�y, �e ju� przedtem - po nominacji hr. Szembeka na stano-
wisko podsekretarza stanu - p. Szembek otrzyma� polecenie objazdu sto-
lic zachodnioeuropejskich po raz pierwszy z Berlinem w��cznie dla zorien-
towania si� w sytuacji. Kontakty p. Szembeka mia�y mie� charakter p�-
oficjalny i informacyjny, w zewn�trznym swym wyrazie mia�y na celu za-
znaczenie, �e do nowych zjawisk w polityce europejskiej podchodzimy
bez uprzedze�.
42 Wybory odby�y si� 28 V 1933 r., hitlerowcy uzyskali 38 mandat�w w 72-osobowym
Volkstagu.
43 Przybyli oni do Warszawy 3 VII 1933 r. Po miesi�cznych rokowaniach parafowano
w Gda�sku 5 VIII polsko-gda�sk� umow� o wykonaniu art. 33 traktatu wersalskiego do-
tycz�cego praw Polak�w w WM Gda�sku oraz uk�ad w sprawie wykorzystania przez Polsk�
portu gda�skiego. Podstaw� negocjacji by�o porozumienie, �e b�d� one toczy�y si� bezpo-
�rednio, tj. bez udzia�u Komisarza Ligi Narod�w.
Ja osobi�cie poza �ledzeniem polityki wszystkich mocarstw zachodnich
pos�ugiwa�em si� z jednej strony rozumowaniem generalnym, a poza tym
szuka�em dla ka�dej my�li sprawdzianu praktycznego. Wychodz�c z istot-
nego zawsze za�o�enia, �e �wszystko na �wiecie robi� ludzie" - stara�em
si� zbada� spos�b my�lenia nowych kierownik�w Rzeszy, kt�rych opinia
europejska przedstawia�a tylko z animozj�, bez gruntownego studium pro-
cesu dokonywaj�cego si� w Niemczech. Nawet pochodz�cy z dawnego re-
�imu niemieccy przedstawiciele dyplomatyczni z p. von Kellerem, delega-
tem w Genewie, na czele, usi�owali przedstawi� Hitlera jako co� w rodzaju
nieporozumienia w �yciu Niemiec - nieporozumienia kr�tkotrwa�ego, nie-
zdolnego do wp�yni�cia na istotny bieg wydarze� mi�dzynarodowych.44
Oczywi�cie, taka powierzchowna czy tendencyjna opinia nie mog�a by�
brana pod uwag�.
Przed wyjazdem na jesienn� (1933 r.) sesj� Ligi do Genewy przedstawi-
�em Marsza�kowi pierwsze wyniki mych studi�w, kt�re po przeprowadzo-
nej dyskusji ustalili�my, jak nast�puje:
a) ruch narodowosocjalistyczny przedstawia niew�tpliwie charakter ru-
chu rewolucyjnego. Miarodajne dlatego jest, czy wszyscy ludzie tego ruchu
uwa�aj� si� za rewolucjonist�w. Studium wyst�pie� i metod Hitlera oraz
bezpo�rednie do�wiadczenie z przedstawicielami nowego Senatu gda�sk