832
Szczegóły |
Tytuł |
832 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
832 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 832 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
832 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kathryn Harrison
POCA�UNEK
Prze�o�y� Mariusz Ferek
DOM WYDAWNICZY REBIS
POZNA� 1998
Ukochanej
1942-1985
Jeste�my, my wszyscy, kszta�towani i na nowo urabiani przez tych, kt�rzy
nas pokochali, i chocia� mi�o�� ta mo�e przemin��, pozostajemy ich dzie�em
- dzie�em, kt�rego pewnie wcale nie rozpoznaj� i kt�re nigdy nie odpowiada
w pe�ni ich intencjom.
- Fran�ois Mauriac, Le Deseert de l'amour (1925)
Spotykamy si� na lotniskach, Spotykamy si� w miastach, w kt�rych nigdy
dot�d nie byli�my. Tam, gdzie nikt nas nie rozpoznaje.
Jedno z nas przylatuje samolotem, drugie przyje�d�a samochodem i
wyruszamy w tym czy innym kierunku. Okolice, do kt�rych si� udajemy, s�
coraz mniej realne. - Skamienia�y Las, Monument Valley, Wielki Kanion - tak
surowe, tak pi�kne i martwe niczym powierzchnie odleg�ych planet ukazane na
zdj�ciach satelitarnych. Pozbawione powietrza, rozpalone, nieludzkie.
W takich w�a�nie miejscach ojciec ujmuje w d�onie moj� twarz. Odchyla j�,
ca�uje przymkni�te powieki, szyj�. Jego palce b��dz� we w�osach na karku.
Na powiekach czuj� gor�cy oddech.
Bywa, �e si� k��cimy, bywa, �e p�aczemy. Szosa przed i za nami ci�gnie
si� zawsze bez ko�ca, dlatego mo�e si� wydawa�, �e znale�li�my si� poza
czasem i miejscem. Jedziemy do Muir Woods w p�nocnej Kalifornii. Spowita w
b��kitn� mg�� droga ginie nam z oczu. Jedziemy Natchez Trace w g��bin�
zielonego lata Missisipi. Drzewa d�wigaj� li�cie wielko�ci mojej g�owy;
p�atki koloru ko�ci s�oniowej p�yn� ku ziemi i zakrywaj� nasze �lady.
Z dala od rodziny i g��wnego nurtu czasu, z dala od pracy i szko�y;
stoimy oparci o strom�, czerwon� ska�� tysi�c st�p nad ziemi�; kl�czymy w
pieczarze, w kt�rej przed dwoma tysi�cami lat mieszkali ludzie; przygl�damy
si�, jak jaskinie Karolsbadu wypluwaj� w purpurowy zmierzch strumienie
tysi�cy nietoperzy - wszystkie te nigdzie i nigdy s� naszym jedynym domem.
Wychowuj� mnie rodzice matki. Mieszkam w ich domu do uko�czenia
siedemnastego roku �ycia. Tutaj nigdy nie wypowiada si� imienia mojego
ojca, nie uznaje jego istnienia.
- Gdzie tw�j tata? - pytaj� dzieci.
- Nie wiem - odpowiadam.
- Czemu? - dociekaj�. Na to pytanie r�wnie� nie potrafi� odpowiedzie�.
Rodzice rozwodz� si�, kiedy mam sze�� miesi�cy. Zostaj� z matk� i jej
rodzicami; ojciec odchodzi.
Jest brakiem obecno�ci, czym� w rodzaju dziury wyci�tej przez babk� w
rodzinnej fotografii. Ona nie pozbywa si� ca�ego zdj�cia z wizerunkiem
osoby, kt�rej nie cierpi, lecz wycina niegodziwca niedbale i w po�piechu,
u�ywaj�c no�yczek do paznokci.
Siedz� w nogach jej ��ka i przygl�dam si�, jak redaguje rodzinne albumy.
Bierze si� do tego z ponur� determinacj�, kt�rej nie mo�na wyt�umaczy�
niczym innym, tylko walk�, jak� prowadzi z moj� matk�. Cz�sto zdarza si�,
�e wycina tylko g�owy, pozostawiaj�c anonimowe korpusy jako �wiadectwo jej
niezadowolenia i braku lito�ci. Gdy dokonuje cenzury, nikt nie jest
bezpieczny - z album�w usuwa te� niezbyt udane wizerunki samej siebie.
Kilka zdj�� mojego ojca matka trzyma w ukryciu. Czasem, gdy j� o to
poprosz�, pozwala mi popatrze� na jedno z nich. Na ka�dej fotografii ojciec
jest male�k� figurk� w garniturze i okularach; nawet je�li w kadrze nie
znalaz� si� nikt poza nim, i tak nigdy nie jest w centrum ani na pierwszym
planie; sprawia wra�enie przypadkowego widza. Nie mog� dostrzec wyra�nie
jego rys�w.
Zamkni�te drzwi sypialni moich dziadk�w s� widoczne ju� od wej�cia do
domu. Kiedy zjawia si� jaki� m�ody cz�owiek, aby zabra� matk� na randk�,
kiedy babka s�yszy, �e matka wita si� z nim i idzie po p�aszcz, zaczyna
krzycze� z pokoju. Babka ma prawdziwy talent do krzyczenia. Jej wrzaski nie
s� ludzkie. Przedzieraj� si� niczym niszcz�ca si�a przez materi�
codziennego �ycia - �ycia, kt�re jeszcze kilka chwil wcze�niej otacza�o w
hallu niczego nie podejrzewaj�cego m�odzie�ca, i naraz zjawia si� tu
wszystko, co mroczne, ponure i barbarzy�skie: zwierz�ta z �apami w
potrzasku, operacje z czas�w pozbawionych dobrodziejstwa narkozy, wrzask
oparzonego dziecka, wo�anie dziewczyny gwa�conej w lesie, zawodzenie
wilko�aka, kt�ry czuj�c jej zapach, znajduje j� i syci si� tym, co dla
niego zosta�o.
Mam cztery lata i gdy s�ysz� krzyk babki, osuwam si� na kolana i pe�zn� w
bezpieczne miejsce. Pod st� albo, je�li daj� rad� zabrn�� tak daleko, do
p��ciennej szafy lub drewnianej skrzyni.
Matka bez przerwy �pi. P�ki mieszka z nami w domu swoich rodzic�w, �pi,
kiedy tylko mo�e. Sypia codziennie bardzo d�ugo. Wstaje na �niadanie, ona
za� budzi si� sze��, siedem godzin p�niej. Gdy �pi, staj� przy jej ��ku.
Obud� si�. Obud�. Ta my�l rozbrzmiewa mi w g�owie nadzwyczaj g�o�no.
Wydaje mi si�, �e matka musi wsta�, �e nie mo�e pozosta� nieczu�a na moje
pro�by. B�agam j� tak �arliwie, tak �arliwie jej pragn�. Nie pojmuj�,
dlaczego ucieka w sen, w nim szuka ukojenia, w nim znajduje schronienie.
Wiem jedno: nie mog� jej na to pozwoli�.
Oczy ma zamkni�te, ukryte pod at�asow� maseczk�. Jej twarz jest p�aska i
bia�a, maska p�aska i czarna: to mnie przera�a. Sen zmienia t� twarz w
mask�, w mask� pod mask�. Matka oddycha p�ytko, jakby umiera�a, jakby ju�
nigdy nie mia�a si� obudzi�.
Id� do �azienki, odkr�cam kran. Spuszczam wod� w toalecie, chwytam za
szczotk� i energicznie odk�adam j� na p�k�, upuszczam but, zamykam z
trzaskiem drzwi. Staram si�, jak mog�, obudzi� matk�, ale na wszelki
wypadek uciekam si� do �rodk�w, kt�rych nie mo�na uzna� za celowy atak na
fortec� jej snu. Bo jak d�ugo nie chce wr�ci� do przytomno�ci, tak d�ugo
nie mo�e dostrzec, �e jestem, tak d�ugo wi�c nie istniej�. Kiedy tak stoj�
i przygl�dam si�, jak �pi, czuj�, �e za mn� �wiat si� rozst�puje, jakby
otwiera�a si� przepa��. Wiem, �e nie mog� si� cofn�� od ��ka nawet o cal,
w przeciwnym razie run� w d�.
Je�li starcza mi odwagi, wyci�gam d�o� i delikatnie dotykam g�adkiej,
po�yskliwej powierzchni czarnej maski. Wygl�da niestosownie, niemal
perwersyjnie, otoczona czarn� koronkow� falbank�, jak bielizna, kt�r� matka
wk�ada�a na randk�. Od kilku godzin, odk�d nie �pi�, s�ysz� ptaki; ich
krzyki brzmi� przenikliwie, bezlito�nie.
Je�li uda mi si� j� zbudzi�, nie odzywa si�. Chodzi sztywno tam i z
powrotem po pokoju, jakby by�a w�ciek�a, patrzy dziko, a na jej twarzy
maluje si� wyraz zdziwienia. Robi� si� jeszcze mniejsza, wycofuj� do k�ta
przy drzwiach, cz�sto jednak zdaje si� wcale mnie tam nie dostrzega�. Z
paczki pozostawionej na sekretarzyku wyci�ga papierosa i staje przed
francuskimi drzwiami, kt�re wychodz� na ogr�d. Pal�c, patrzy gdzie� w dal,
odwr�cona do mnie plecami. �wiat�o przenika przez szk�o i sprawia, �e jej
sylwetka rysuje si� wyra�nie pod cienk�, bia�� koszul�. Dym unosi si� z jej
ust, d�oni. Unosi si� powoli, wije, ko�ysze niczym melodia grana na flecie
przez zaklinacza w�y.
Kiedy wreszcie na mnie patrzy, jej oczy przypominaj� dwa puste
zwierciad�a. Nie mog� odnale�� w nich siebie.
Chocia� spotyka si� z innymi m�czyznami, a nawet przyjmuje od nich
pier�cionki zar�czynowe, nadal kocha si� romantycznie w moim ojcu, acz na
odleg�o��. Tak intensywnie koncentruje wzrok na tym nieobecnym,
niewidzialnym m�czy�nie, �e mnie, dziecku, wydaje si�, �e rzeczywi�cie
widuj� go w domu dziadk�w. Przyjrzawszy si� dok�adnie male�kim figurkom w
ciemnym garniturze, zwykle o zmroku dostrzegam widmo podobnego m�czyzny,
kt�re stoi w cieniach salonu albo sunie korytarzem w stron� sypialni.
- Jak on wygl�da? - pyta przyjaci�ka rodziny, kobieta, kt�ra miewa
przeb�yski jasnowidzenia i kt�rej okulary ko�ysz� si� na �a�cuszku z
b��kitnymi szklanymi paciorkami, gdy si� nade mn� pochyla. - Powiedz mi -
m�wi, zach�cona do dzia�ania doniesieniem babki, �e widzia�am ducha.
- Nie ma twarzy - szepcz�.
- Anio� str�! - wo�a na to.
- W garniturze? - dziwi si� babka. - Anio�y z pewno�ci� nie nosz�
garnitur�w!
Przera�a mnie ten duch. Nie m�wi, nie gestykuluje. Nigdy za mn� nie
pod��a, kiedy wybiegam z ciemnych pokoi, w kt�rych go niby widuj�. Ale
prowokuje mnie milczeniem, sposobem, w jaki zdaje si� na mnie patrze�.
Dorastam w obawie przed mrokiem. W nocy potrzebne mi �wiat�o, fili�anka
ovaltine, �piew dziadka, ustawicznie powtarzane magiczne "K-K-K-Katie" i
talizman sk�adaj�cy si� z jedenastu pluszowych mi�k�w rozwieszonych na
�cianie przy moim ��ku. Mimo wszystko budz� si� z krzykiem.
Mo�e rzeczywi�cie ojciec przebywa tu duchem: przebywa w naszym domu,
czeka, spaceruje sobie w salonie mi�dzy sto�ami i krzes�ami, kt�rych nigdy
nie u�ywamy. Czuj� jego obecno��. Jego druga �ona powie mi po latach, �e
wzi�a za m�a cz�owieka, kt�ry ci�gle ogl�da si� przez rami� na moj� matk�
i na mnie.
- Kiedy wysz�am za twojego ojca - o�wiadczy - od razu wiedzia�am, �e on
zawsze b�dzie w niej zakochany. �e twoja matka jest nieod��czn� cz�stk�
osoby, w kt�rej si� zakocha�am.
"Cz�owiek w s�u�bie Boga". Tak kto� okre�la mojego ojca. Nie pami�tam
kto. Na pewno nie moja matka. Jestem dzieckiem, dla kt�rego s�owa te znacz�
tyle, �e ojciec ma pewne nadzwyczajne, magiczne w�a�ciwo�ci i �e jest
dobry, lepszy od innych ludzi.
�le d�ugie listy do matki. Czasem, z�o�one wewn�trz, s� li�ciki do mnie.
Ojciec opisuje w nich swoj� prac� duchownego. Zabiera grup� m�odych
chrze�cijan do slums�w, gdzie pomagaj� urz�dza� mieszkania. Maluj� �ciany
na bia�o, przynosz� koce, jedzenie i zabawki dzieciom, kt�re ich nie maj�.
Ojciec twierdzi, �e ja prawdopodobnie mam wszystko, czego dziecko mo�e
pragn��. Wyra�a nadziej�, �e zdarzy si� okazja, abym mog�a pozna� biednych
ludzi, bo jak�e w przeciwnym razie mia�abym si� nauczy� wdzi�czno�ci?
List, napisany dwa dni po moich pi�tych urodzinach, zawiera pytanie, czy
dobrze si� bawi�am. Czy by�o przyj�cie? Tamtego dnia ojciec przebywa� w
domu ludzi, kt�rzy nie maj� do�� pieni�dzy, aby �wi�towa� urodziny. Spotka�
tam ch�opca o wygl�dzie anio�ka, bardzo inteligentnego, kt�ry jednak mia�
zeza. Ojciec pr�buje si� dowiedzie�, co mo�na zrobi�, aby skorygowa� t�
wad�.
Zawstydzona, �e nie cierpi� m�nie w slumsach i �e widz� wszystko
zupe�nie normalnie, eksperymentalnie zaczynam zezowa�.
- To ci ju� tak zostanie, je�li nie przestaniesz - ostrzega mnie babka.
Dodaje, �e je�eli gwa�townie zmieni si� kierunek wiatru, kiedy b�d� to
robi�a, zez zostanie mi na zawsze, a wtedy r�wnie dobrze mog�abym o�lepn��.
�wi�to Dzi�kczynienia przychodzi nam sp�dzi� w buduj�cy spos�b. W biurze
pomocy spo�ecznej matka dowiaduje si� o pewnej rodzinie, kt�ra ch�tnie
zgodzi si� nas przyj�� w charakterze go�ci i pozwoli przygotowa� dla siebie
posi�ek. Odwiedzamy dom, w kt�rym kilkoro dzieci dzieli pok�j wielko�ci
po�owy mojego. Kiedy zbyt szybko dodaj� m�k� do sosu i rozsypuj� na pod�og�
mielon� ga�k� muszkatu�ow�, matka nie z�o�ci si� na mnie tak bardzo, jak by
to uczyni�a w naszym domu. Nie krzyczy i nie wyrywa mi niczego z r�k.
Potrawy, kt�re przyrz�dzamy, znikaj� w ciszy. Dzieci jedz� szybko i
�apczywie. Co� mnie �ciska za gard�o. Wiem, odczuwam to ca�� sob�, �e
motywem tej wizyty nie jest wielkoduszno��, tylko pragnienie mojego ojca,
abym potrafi�a doceni� to, za co powinnam by� wdzi�czna.
Nie pami�tam, abym pisa�a do ojca, ale na pewno pisa�am, bo kiedy umrze
moja matka, mi�dzy r�nymi papierami znajd� listy od niego, a w nich
spostrze�enie, �e bardzo �adnie ucz� si� kaligrafowa� i sk�ada� litery.
Jeden wyblak�y o��wkowy autograf z 20 lutego, w kt�rym ko�czy�am trzy
lata, zawiera podzi�kowanie za wys�anie walentynkowego serduszka z
dedykacj� "Tacie". Nigdy nie mia�am pewno�ci, �e nasza c�rka cokolwiek o
mnie wie. Ale wie, prawda? Czy jest mo�liwe, abym spotka� si� z ni� cho� na
kilka godzin?
Mam sze�� lat, kiedy matka si� wyprowadza. Ja zostaj�. Nie ma jej, ale
pok�j po niej pozostaje taki, jaki by�. Podnosz� narzut� i widz� �wie�e
prze�cierad�a na jej ��ku. W szafie wisz� sukienki, kt�rych nie lubi�a
do��, by je ze sob� zabra�. Sukienki we wszystkich kolorach: czerwone,
niebieskie, r�owe, zielone. Staj� po�r�d nich. Schylam si� pod jedn� i
pozwalam, by otoczy�a mnie niczym ��ty namiot, namiot w kolorze s�o�ca,
pachn�cy kwiatami. Przysuwam twarz do g�adkiego materia�u, sto razy
�adniejszego ni� jakikolwiek inny przedmiot w tym domu. Je�li taka sukienka
nie by�a warta, by j� zabra�, to czy� ja mog�am mie� nadziej�, �e mnie
zabierze?
Zagl�dam do szuflad i widz�, gdzie trzyma koszule nocne. Ostro�nie
uk�adam si� na jej ��ku z g�ow� na poduszce. Kiedy si� podnosz�, wyg�adzam
prze�cierad�a i narzut�. Musz� mie� pewno��, �e kiedy wr�ci, nie dowie si�,
�e tutaj by�am.
Przeprowadza si� do mieszkania gdzie� w s�siedztwie. Chce uciec przed
drapie�no�ci� mojej babki, dlatego nie m�wi nam, na kt�rej ulicy mieszka,
ani nie podaje numeru telefonu. Widuje si� ze mn� cz�sto, ale przychodzi i
odchodzi wed�ug w�asnego widzimisi�. Nie chce, aby j� niepokoi� dzieci�cymi
dolegliwo�ciami: gor�czk�, koszmarami, wypadaniem z�b�w. To pierwsza od
rozwodu pr�ba rozpocz�cia samodzielnego �ycia, kt�re wydaje si� jej
zupe�nie niemo�liwe, p�ki nie uwolni si� od macierzy�stwa.
Korespondencja mi�dzy mn� a ojcem ustaje, p�ki nie zaczynam nauki w
pierwszej klasie college'u. Po raz pierwszy w �yciu mam inny adres ni�
reszta mojej rodziny. Kiedy jestem w szkole, tylko naczelnik poczty mo�e
wiedzie�, kto nadsy�a listy i jak cz�sto.
Listy od ojca s� beznami�tne, suche, bez wyobra�ni. Niewiele m�wi� o nim
samym. Przewa�a w nich nu��ca teoria wychowania i estetyki. Podobnie jak
listy, kt�re nadsy�a�, kiedy by�am jeszcze dzieckiem, zawieraj� g��wnie
pouczenia. Gdy je czytam, stoj�c na zewn�trz ma�ego pomieszczenia poczty w
przewiewnym korytarzu, trawi mnie zniech�cenie. Czy to mo�liwe, aby kto�
rzeczywi�cie my�la� w taki spos�b? Jest erudyt� czy mo�e, jak powiedzia�aby
moja babka, "potwornym nudziarzem"?
Bior�c przyk�ad z ojca, pisz� ostro�ne, oszcz�dne odpowiedzi, najpierw w
zarysie, potem dokonuj� poprawek, w ko�cu ostateczn� wersj� sk�adam na trzy
i zaklejam w nieskazitelnie bia�ej kopercie.
Matka i ojciec poznali si� w foyer teatru. Przedstawi� ich sobie wsp�lny
przyjaciel. Oboje mieli po siedemna�cie lat i byli zupe�nie niewinni.
Wiedza o rodzicach dzia�a na mnie tak przemo�nie, tak �e ja r�wnie� trac�
dziewictwo jako siedemnastolatka. Pozbywam si� go, jakby ju� w dniu moich
narodzin sprawa by�a ca�kowicie przes�dzona; partnerem jest ch�opiec,
kt�rego do�wiadczenie dor�wnuje mojemu.
To, co nast�pi�o po wieczornym przedstawieniu, podczas kt�rego dosz�o do
spotkania moich rodzic�w, nie by�o niczym niezwyk�ym: zadurzenie, czu�e
spotkania, ci��a, pospieszne ma��e�stwo, narodziny dziecka, a potem rozw�d
- a wszystko rozgrywa�o si� w domu rodzic�w mojej matki. Rodzina ojca
mieszka�a z dala od szko�y z internatem, w kt�rej si� uczy�. Kiedy moi
rodzice zostali rodzicami, sami byli jeszcze dzie�mi bez pieni�dzy i
wykszta�cenia.
"Lubi czyta� i chodzi� na koncerty. Ma nadziej�, �e pewnego dnia zostanie
aktork� dramatyczn�" - widnieje napis pod zdj�ciem matki w jej kronice
szkolnej.
Wiele lat po jej �mierci wycinam odpowiedni� stron�, kt�ra, oprawiona,
wisi teraz w mojej pracowni. Czasami zdejmuj� ramk� i trzymam j� w
d�oniach. Przygl�dam si� dok�adnie fotografii i s�owom, kt�re znam na
pami��.
Jak na osiemnastoletni� dziewczyn� wydaje si� niepokoj�co spokojna i
powa�na. Jak�e wiele uwagi musia�a po�wi�ci� sukience i w�osom,
perfekcyjnie wyregulowanym brwiom nad piwnymi oczami. S� niebezpieczne, te
oczy ze zdj�cia, dwie otch�anie smutku, w kt�re mog� wpa�� i uton��. Wyraz
twarzy matki zdradza ten sam rodzaj obawy i bezradno�ci, kt�ry kojarzy mi
si� z sierotami i uciekinierami, lud�mi pozbawionymi wszystkiego. Jej usta
s� ma�e, wyraziste, dziewicze, wargi zaci�ni�te, by nie budzi� po��dania.
G�rna warga uk�ada si� w �uk Kupida z tak� wyrazisto�ci�, �e od samego
patrzenia m�j wzrok staje si� zamazany, nieostry.
Czy znam matk� lepiej ni� jej dawna przyjaci�ka szkolna J. M., kt�ra
przepowiada�a jej przysz�o��? "B�dzie studiowa� literatur�, j�zyk francuski
oraz dramat" - napisa�a J. M. To wszystko w pewnym sensie si� sprawdzi�o,
chocia� matka realizowa�a cele na w�asn� r�k� i nawet nie posz�a do
college'u.
W obliczu niewyobra�alnych obowi�zk�w, ojciec - m�wiono mi, �e dziadek
wo�a�: "Z czego b�dziesz je utrzymywa�?! My�lisz, �e to mo�e si� uda�?!" -
podj�� prac� jako sprzedawca encyklopedii.
W bibliotece dziadk�w na najwy�szej p�ce stoi rz�d czerwono-zielonych
tom�w encyklopedii Brytannica. Na ok�adce pierwszego tomu suplementu
widnieje rok 1962, nast�pny po moich urodzinach.
Ile to razy, b�d�c jeszcze dzieckiem, zdejmowa�am jedn� z tych ci�kich
ksi�g, aby przygotowa� wypracowanie szkolne albo po prostu zaspokoi�
ciekawo��? Ile to razy trzyma�am w r�kach kt�r��, nie wiedz�c, kto sprzeda�
je moim dziadkom? Bawe�niany d�in. G. Mendel. G��wne produkty eksportowe
Chin. Taniec py�kowy pszcz�.
Matka i babka m�wi� p�ynnie po francusku. Moja matka z tak nienagannym
akcentem, �e dziwi� si� temu nawet pary�anie. "Niemo�liwe" - m�wi�. - "Na
pewno mieszka�a� we Francji jako dziecko". Ja, chocia� rozpoczynam nauk� w
wieku dw�ch lat, d�ugo nie czyni� �adnych post�p�w. Opr�cz przyswojenia
sobie kilka s��w, la table, le croyon, tych, kt�re brzmi� podobnie jak w
angielskim. Testy na inteligencj� potwierdzaj� podejrzenie matki, �e brak
post�p�w nale�y przypisa� bardziej mojemu uporowi ni� brakowi talentu.
Postanawia mnie z�ama�. Chc� czy nie, musz� pozna� �w j�zyk konflikt�w.
Matka i babka u�ywaj� go do wzajemnych potyczek b�d� pos�uguj� si� nim, by
sekretnie niszczy� wsp�lnych wrog�w.
W ka�dy weekend matka �wiczy ze mn�, korzystaj�c z tekturowych kart jako
pomocy. Stara si� mnie przekupi�, grozi mi, pochlebia. Bezskutecznie. Ju�
przy najkr�tszej galijskiej sylabie wy��czam si�, wcale nie celowo, lecz
najzupe�niej bezwiednie. Zamykam si� g��boko w sobie, dok�d g�osy dobiegaj�
jakby z oddali, jakby matka wo�a�a w g��b studni, lecz nie jestem w stanie
odpowiedzie�. Gniew, a zw�aszcza gniew matki, czyni mnie niemow�;
milczeniem doprowadzam j� do w�ciek�o�ci. Pewnego razu rzuca karty i uderza
mnie w twarz.
W drugiej klasie, po pi�ciu latach niepowodze�, przygotowuj� si� do testu
z francuskiego w taki spos�b, w jaki nigdy wcze�niej mi si� nie zdarzy�o.
Mamy nauczy� si� kolor�w. Czerwony = rouge. ��ty = jaune. Zielony = vert.
Spisuj� wszystkie odpowiedzi na kawa�ku papieru, a nast�pnie chowam je go w
r�kawie. Podczas testu dostajemy rysunek klauna trzymaj�cego ki�� balon�w.
W ka�dym z nich jest s�owo oznaczaj�ce jaki� kolor. Balony musimy w�a�ciwie
pokolorowa�.
Kiedy okazuje si�, �e osi�gn�am doskona�y wynik, matk� ogarnia szale�cza
rado��. �ciska mnie i ca�uje, kupuje prezenty; i chocia� mam dopiero siedem
lat, bardzo dobrze pojmuj�, jak obci��aj�cy jest m�j sukces - �e mi�o��
matki (jak mi�o�� jej matki do niej) zale�y od tego, czy si� poddam.
Zaakceptuje mnie, dojrzy, zwr�ci uwag�, je�li stan� si� dzieckiem, kt�re
potrafi j� zadowoli�.
- Wiedzia�am, �e potrafisz! Wiedzia�am, �e dasz sobie rad�. Je�li tylko
spr�bujesz! - m�wi.
Wyrywam si� z jej ramion, szlochaj�c.
- Nie potrafi�! - krzycz�. - Zrobi�am to dzi�ki temu! - Wyci�gam w jej
stron� papier z nieporadnym t�umaczeniem.
- Ty... Ty... - wypluwa, tak w�ciek�a, �e nie jest w stanie wys�owi� si�
w �adnym j�zyku.
Nast�pnego dnia zabiera mnie do nauczycielki. Kiedy si� przyznaj�, matka
zaciska d�o� na moim karku. Potem odwozi mnie do domu, do dziadk�w. Na
podje�dzie otwiera od wewn�trz drzwi pasa�era.
- Wysiadaj - rzuca. Pos�usznie wychodz� z samochodu, ona za� natychmiast
odje�d�a.
Tamtego dnia wpadam w chorob�, kt�rej nikt nie potrafi zdiagnozowa� ani
wyleczy�. Wszystko zaczyna si� od k�opot�w z �o��dkiem. Trwa tygodniami,
p�ki nie pods�ucham, jak pediatra m�wi babce, �e b�d� musia�a i�� do
szpitala, bo jestem bardzo odwodniona. W�wczas dolegliwo�ci przechodz� mi
tak nagle, jak si� rozpocz�y.
Wracam do szko�y nie tylko szczuplejsza, ale nawet pozornie mniejsza,
blada, z kr�tko przystrzy�onymi w�osami, aby �atwiej je by�o piel�gnowa�
podczas choroby.
- Ojej, przecie� to nie to samo dziecko! - wo�a nauczycielka, dyrektor i
wszyscy, kt�rzy mnie widz�.
- Jest innym dzieckiem! Co to za dziecko?! - s�ysz� dziesi�� albo wi�cej
razy.
Jestem inna. Ucz� si� francuskiego. Zawsze bez przyjemno�ci, z jak�
zajmuj� si� pozosta�ymi przedmiotami, ale ucz� si� na tyle dobrze, �e
potrafi� przeczyta� francusk� powie��. Zdarza si�, cho� bardzo rzadko, �e
�ni� po francusku. Wtedy budz� si� rano chora, wymiotuj�.
Czy sukcesy ojca kosztuj� go tak samo wiele jak moje kosztuj� mnie? Jest
jednym z tych ludzi, kt�rzy oderwali si� od swoich korzeni wystarczaj�co
daleko, aby starzy znajomi albo stawiali go za przyk�ad, albo odnosili si�
do niego z pogard�. Ilu jego starych przyjaci� i krewnych - cz�onk�w
spo�eczno�ci, z kt�rej pochodzi - pojmuje to, co ja odkryj�: �e si��
nap�dow� jego dzia�ania by� gniew?
To w ogrodzie, mi�dzy rabat� z r�ami a rz�dem owocowych drzewek, dziadek
powiedzia� ojcu, �e pomi�dzy nim a matk� wszystko sko�czone, �e ojciec mo�e
zapomnie� o nazywaniu jej swoj� �on�. Sprawa by�a prosta. Je�li odejdzie
bez przyczyniania naszej rodzinie dalszych k�opot�w, b�dzie m�g� si� uwa�a�
za cz�owieka wolnego: ugoda rozwodowa nie b�dzie zawiera�a pod jego adresem
�adnych dodatkowych roszcze�.
Dziadek jasno da� do zrozumienia, �e niczego si� od niego nie oczekuje.
Ani �o�enia na dziecko, ani odwiedzin.
Dziadkowie s�dzili, �e s� w stanie po�o�y� temu kres, usun�� skutki
niefortunnego b��du mojej matki. Rzecz jasna by�o dziecko, efekt jej
m�odzie�czego buntu, pr�by sprzeciwienia si� rodzicom, zw�aszcza pragnieniu
jej matki, aby ni� kierowa�. Wprawdzie nale�a�o wzi�� mnie pod uwag�, lecz
by�am tylko kosztem, kt�ry godzili si� ponie��. W ka�dym razie ojciec
musia� odej��.
Wyczerpana kampani� swej matki, zmierzaj�c� do usuni�cia m�a z jej
�ycia, kampani� sprytnie skoncentrowan� na jedynej ekstrawagancji, jak�
dopuszcza�y zasady jej wychowania, matka uleg�a obawie, �e z moim ojcem
b�dzie zawsze uboga. Ub�stwo by�o czym�, co babka, sama wychowana przez
ojca posiadaj�cego fortun�, mog�a uwa�a� za po�o�enie rozpaczliwe, niemal
fatalne.
�ona kaznodziei! S�ysz� pogard�, z jak� babka wypowiada te s�owa.
Najpierwotniejsza dyrektywa, kt�r� mnie i matce wpajali jej �ydowscy
rodzice, g�osi�a, �e mamy si� kszta�towa� w opozycji do dzieci z naszego
otoczenia. Urodzeni w Londynie dziadek i babka mieszkali wsz�dzie. Zawsze
uwa�ali Ameryk� za kraj wygody, higieny i bezpiecze�stwa, gdzie dzieci
"ci�gni�to za uszy", a nie "wychowywano". Co natchn�o matk�, by w
przyp�ywie buntu wybra� mojego ojca, a z nim jego niemieckich przodk�w,
cz�� india�skiej krwi babki; nie jednego, lecz dw�ch dziadk�w misjonarzy;
rozbite ma��e�stwo rodzic�w, by nie wspomina� o bardzo skromnych warunkach,
w kt�rych przysz�o im �y�. Dla mojej matki musia� by� kim� wyj�tkowym, nie
do odrzucenia, tak samo jak dla jej rodzic�w - nie do przyj�cia.
Ojciec, cz�owiek o nieszczeg�lnym pochodzeniu, musia� mie� dla nich
respekt za ich uprawnion� europejsk� �askawo��, dobrobyt i namacaln�
histori�, uciele�nion� w antykach, kt�rych nie nabyli, tylko otrzymali w
spadku. Chocia� sama powinnam wrosn�� w t� pow�ok� uprawomocnienia, nadal
boj� si� dziadk�w. O ile� bardziej musieli przera�a� mojego ojca, w�wczas
dziewi�tnastoletniego m�odzie�ca, kt�ry przebywa� z dala od domu, a
pieni�dze na ostatni rok nauki w doskona�ej szkole przygotowuj�cej do
college'u nie bez trudu zebra� jego ojciec jako rodzaj rekompensaty.
Ojciec mojego ojca by� uwodzicielem. Cz�sto opuszcza� �on� i dziecko,
goni�c za innymi kobietami. Zwie�czenie kariery syna w szkole �redniej -
dyplom ze znakomitej szko�y przygotowawczej, daj�cy szans� na lepszy
college - mia�o by� form� zado��uczynienia za wcze�niejsze zaniedbania.
Jednocze�nie m�j ojciec zyska� szans� spotkania matki i odmiany swojego
�ycia. Ale z pewno�ci� w spos�b niezgodny z nadziejami jego ojca.
Mam dwadzie�cia lat. Wiod� �ycie wygna�ca. Ci�gle przebywam na jakim�
lotnisku, wlok� si� za ojcem przez pomieszczenia wy�o�one poplamionymi
dywanami albo wyblak�ym linoleum. �ciany wok� nas ostrzegaj� przed
nielegalnym przewozem. Strza�ki wskazuj� punkty odbioru baga�u i postoje
taks�wek. Wsz�dzie s� ma�e, niebieskie tabliczki z mi�dzynarodowymi
symbolami oznaczaj�cymi bufet, pomoc medyczn�, toalety.
Zm�czeni, znudzeni podr�ni, kt�rzy nas otaczaj�, zgi�ci w t�ocznych
plastikowych krzes�ach, trawi� nasze d�ugie po�egnania tak samo jak tre��
czasopism i pod�e jedzenie.
Czy jeste�my do siebie tak podobni, by rozpoznawali w nas ojca i c�rk�?
Czy siedzimy zbyt blisko siebie? Czy trzymaj�c d�o� na moim ramieniu,
ojciec zdradza swoje intencje? A my? Dlaczego tulimy si� do siebie tak,
jakby nasze rozstanie by�o nieodwo�alne niczym �mier�?
Ludzie wpatruj� si� w nas bez �enady, bezpo�rednio, obserwuj� nasze gesty
i s�owa niczym program na ekranie telewizora, kt�ry stoi w poczekalni.
Czasem w sklepiku na lotnisku ojciec kupuje poczt�wki, du�e, z r�ami i
koronkami oraz do kompletu r�owe koperty. Przygl�dam si�, jak na nich
pisze, nakleja znaczki i wreszcie je wysy�a, zatem nasze spotkania nie
przerywaj� ich nieustannego nap�ywu na m�j adres.
Dorastaj�c niewiele wiem o �yciu ojca. Ma now� �on� i inn� c�rk�. Tam,
gdzie mieszka, pada �nieg. Dokucza mu katar sienny. Ma ogromnego psa,
malemuta, kt�ry kiedy� po�ar� kota. Jest doktorem, ale nie lekarzem - ma
tytu� doktora filozofii. �r�d�em tego rodzaju szczeg�owych informacji jest
matka. Sporadycznie pisane listy przestaj� nadchodzi�, wi�c pozostaj�
jeszcze tylko dwie wizyty, podczas kt�rych mam okazj� przyjrze� mu si�
osobi�cie.
Przyje�d�a latem, kiedy mam pi�� lat. On, matka i ja idziemy razem na
pla��. Ojciec w koszuli z d�ugim r�kawem i p��ciennych butach wychodzi
naprzeciw morskiej pianie. Idzie w g��b, a odwraca si� dopiero w�wczas, gdy
fala przelewa si� ju� nad jego ramionami. Przygl�dam si�, jak zmierza po
piasku do naszego parasola. W butach mu chlupocze, koszula przykleja si� do
cia�a, z r�kaw�w kapie. Siada na jednym z naszych rozk�adanych krzese�ek, a
woda sp�ywa strumyczkami po aluminiowych n�kach. Rozk�ada r�cznik na swych
bia�ych kolanach. Najbardziej niepokoi mnie jedno: spos�b, w jaki fascynuje
moj� matk�. Kiedy sk�adaj� sprz�t pla�owy i id� w stron� samochodu, jestem
przekonana, �e gdybym za nimi nie posz�a, nawet nie zauwa�yliby mojej
nieobecno�ci.
Bierze ze sob� du�y aparat fotograficzny i pewnego popo�udnia ustawia
mnie przed obiektywem. Na zdj�ciach, kt�re robi, mam sukienk� ze
�ci�gaczami w pasie i przy r�kawach. Pami�tam t� sukienk� tak�e dlatego, �e
nieprzyjemnie cisn�a mnie w ramiona. We wspomnieniach nie dostrzegam
r�nicy mi�dzy t� niewygod� a u�ciskiem jego d�oni o du�ych palcach, kiedy
ustawia� mnie w pozie wed�ug niego najodpowiedniejszej.
Gdy wraca, mam lat dziesi��. Teraz idziemy we tr�jk� do muzeum sztuki i
na targ warzywny. W muzeum matka i ojciec trzymaj� si� za r�ce, ja pod��am
dobre kilka metr�w za nimi. Wszyscy pocimy si�, przesuwamy leniwie
bezwietrznymi galeriami. W pewnym momencie k�ad� swoje rozgrzane d�onie na
ch�odnej stopie du�ego marmurowego pos�gu Wenus, a m�j ojciec obraca si� na
pi�cie i gani mnie.
- Czy nikt ci� nie nauczy�, �e w muzeum nie nale�y dotyka� �adnych
przedmiot�w? - pyta i patrzy z dezaprobat� najpierw na moj� matk�, potem na
mnie.
Przy lunchu na targu warzywnym moje krzese�ko stoi zbyt blisko kraw�dzi
sto�u. Czuj�, �e nie mog� oddycha�. Podniesienie z ziemi srebrnych
sztu�c�w, kt�re w zdenerwowaniu upuszczam, zajmuje mi sporo czasu.
Wyczuwam, �e ojciec spogl�da na mnie nieco zaintrygowany - oto jego dziecko
- jednocze�nie z odrobin� zadowolenia. Znowu jestem, jak zawsze od dnia
narodzin, nieruchomym kompromisem prywatno�ci moich rodzic�w.
Dziesi�� lat p�niej - dziesi�� lat od dnia, kiedy ze swojego punktu
obserwacyjnego pod sto�em spojrza�am na jego czarne buty - wszystko si�
zmieni�o. Ojciec przysy�a mi kasety magnetofonowe z nagraniami swojego
g�osu, ja odtwarzam je w samochodzie. Jad� do centrum handlowego po�o�onego
kilka mil od uniwersyteckiej poczty, blokuj� drzwi i paznokciem rozcinam
ta�m�, kt�r� jest sklejone ma�e, bia�e pude�ko.
M�ski g�os wype�nia wn�trze samochodu. Wznosi si�, opada, przybiera ton
pro�by, �amie si�. "Dziewczynko" - wo�a do mnie. - "Och, dziewczynko. Moja
dziewczynko". Jestem w samochodzie sama. Chowam twarz w d�onie i s�ucham.
Sta�am si� jego niewolnic� w nie mniejszym stopniu ni� by�am ni� wobec
swojej matki.
Odtwarzam ta�m� ci�gle od pocz�tku, cofam j� bez ustanku. Mog� s�ucha�
ojca, ile razy przyjdzie mi ochota, s�ucha�, �e mnie pragnie.
Ten g�os jest czym�, co chc� zachowa� na zawsze, i zarazem czym�, czego,
kiedy ju� b�dzie po wszystkim, nie pozwol� sobie s�ucha�. Jak listy od
niego i jak fotografie, kasety b�d� zamkni�te w kufrze, co przywr�ci mu -
wszelkim oznakom jego istnienia - pierwotny charakter zwi�zk�w ze mn�:
utraconego ojca.
M�wi� matce, �e chc� wys�a� ojcu podarunek, co� wykonanego w�asnor�cznie.
Z pewno�ci� zale�y mi na tym, by mam nadziej� wymaza� albo chocia�
z�agodzi� fatalne wra�enie, jakie na nim wywar�am podczas ostatniego
spotkania, kiedy upomnia� mnie w galerii rze�b.
- Co powiesz o jednym ze swoich obraz�w? - sugeruje. W �rody po szkole
chodz� na dodatkowe zaj�cia plastyczne.
- W porz�dku - zgadzam si�.
Na zdj�ciach ucz� si� tradycyjnej techniki malowania farbami olejnymi.
Kopiuj� istniej�ce obrazy, cz�sto zamieszczone w kalendarzach albo wydarte
z kart okoliczno�ciowych. Dla ojca wybieram reprodukcj� przedstawiaj�c�
czerwon� stodo��, ��te pole i stogi siana. Kiedy siedzieli�my po
przeciwnych stronach stolika na targu warzywnym, ojciec opowiada�, �e
je�d��c mi�dzy dwoma ko�cio�ami, w kt�rych s�u�y, mija zagrody farmer�w.
Drzwi do stodo�y s� otwarte, ale nie wida�, co jest wewn�trz, jedynie
czarne cienie. O��wkiem szkicuj� na p��tnie zarysy obrazu i przez kolejne
kilka tygodni maluj� ��te siano, czerwony dach stodo�y i �ciany. Rozwiana
na wietrze grzywa k�usuj�cego konia, kt�ra z pocz�tku wydaje mi si� trudna
do namalowania, udaje si� znakomicie, a w�a�nie pozornie �atwa cz��
zadania sprawia mi najwi�ksz� trudno��. Nie potrafi� namalowa� czarnego,
prostok�tnego cienia w obr�bie otwartych drzwi. Wygl�da na r�wny, tymczasem
jest rozchwiany po obu stronach.
Musz� dokona� poprawek. Miesi�cami pracuj� nad drzwiami, staraj�c si�
osi�gn�� doskona�o��. W pewnym momencie nauczycielka pr�buje odebra� mi
p��tno, ale jej nie pozwalam. Z ka�dym tygodniem cie� jest coraz wi�kszy i
wi�kszy, a jego zarysy wcale nie staj� si� bardziej r�wne. Nic nie pomaga
ta�ma maskuj�ca ani r�wna kraw�d�. Kiedy si� wreszcie poddaj�, dostrzegam,
�e usi�uj�c nada� cieniowi doskona�y kszta�t, powi�kszy�am go do tego
stopnia, �e otw�r drzwiowy wype�nia niemal ca�� stodo��. Siadaj�c przed
sztalug�, od razu wpada�am w mroczny kwadrat niepewno�ci, kt�rego granice
usi�owa�am okre�li� ci�gle od nowa, nigdy nie ustanowiwszy ich w�a�ciwie.
- Nie, tego nie mo�esz mu wys�a�! - powiada moja matka na widok dzie�a. -
Do licha, co si� z tym sta�o?
- Nie wiem - m�wi�. - Nie wiem.
Nie jest w stanie powstrzyma� si� od �miechu, bo obraz wygl�da bardzo
zabawnie. Ja nie potrafi� powstrzyma� si� od p�aczu.
Przynosi ze swojego mieszkania magnetofon i ustawia go na moim ��ku.
Jestem ju� do�� doros�a, aby sama pisa�. Sko�czy�am mo�e dwana�cie lat,
lecz aby przes�a� wiadomo�� mojemu ojcu, zamiast z papieru i o��wka mam
skorzysta� z ta�my magnetofonowej. Obieca�a mu, �e to zrobi�. Poucza mnie,
�e je�li b�d� gotowa, mog� nadusi� kwadratowy przycisk.
W ko�cu nudzi j� m�j brak zdecydowania. Wychodzi z pokoju. Ruszam za ni�.
Nie chc� zosta� zupe�nie sama przy ci�kim, czarnym pudle ze srebrnymi
ga�kami. Patrz�c na nie, widz� czarny kufer z b�yszcz�cymi stalowymi
okuciami w rodzaju tych, w kt�rych cyrkowy magik zamyka dziewczyn�, nim
przepi�uje j� na p�.
Chwytam matk� za r�kaw, czym wzbudzam jej gniew. Obie bez ko�ca
pr�bujemy
sk�oni� mnie do powiedzenia czego� w stron� mikrofonu na ko�cu czarnego
przewodu. Nic nie pomaga. Ani gro�by, ani obietnice.
Moje usta jak�e s� niech�tne do wsp�pracy. Podczas nauki p�ywania same
otwieraj� si� pod powierzchni� wody i wtedy si� d�awi�. Przy magnetofonie
zamykaj� si�, unieruchamiaj� mi j�zyk, nie dopuszczaj�, by wydoby�o si� z
nich cho�by jedno s�owo.
Pewnego dnia us�ysz� zdanie, zdanie magiczne, kt�re sprawi, �e zgin�
przeszkody i wszystko stanie si� �atwe. Ale nim do tego dojdzie, nie powiem
nic.
Mam dwadzie�cia lat, kiedy to si� zaczyna, a zaczyna si� od wizyty. Potem
matka i ja spieramy si�, kt�ra z nas wpad�a na pomys�, aby go zaprosi�. Ona
m�wi, �e ja. Ja my�l� jednak, �e ona.
Min�o dziesi�� lat, odk�d go widzia�am. Je�li matka ma racj� - je�li
pomys� zaproszenia ojca do nas by� m�j - mo�na to wyt�umaczy� ogromn�
ciekawo�ci� poznania niemal obcego rodzica, mojej drugiej cz�ci,
pragnieniem wystarczaj�co silnym, aby prze�ama� niech�� wywo�an� jego
listami. Mo�e podejrzewam albo mam nadziej�, �e za t� ideologiczn�
g�rnolotno�ci� kryje si� nami�tno��. �e owa zas�ona jest czasem wr�cz
niezb�dna; niekt�re fascynuj�ce stwory nale�y przechowywa� w tej klatce
wewn�trz klatki ze s��w.
Rodzice spotykali si� potajemnie przez lata. W odleg�ych miastach
rozmawiali o tym, �e nowa �ona, inne dzieci nie przeszkodz� im uciec,
pobra� si�, spr�bowa� od pocz�tku. Lecz ich plany zawsze pozosta�y tylko
planami. Matka i ojciec byli ze sob� nie d�u�ej ni� dwa lata, w ma��e�stwie
za� niespe�na rok. Rozwiedli si� przed pierwsz� rocznic� moich urodzin.
Je�li podejrzewam, �e zbli�aj�ca si� wizyta jest jednak pomys�em matki, to
dlatego, �e po pierwsze nie pami�tam, bym j� sugerowa�a, a po drugie, ona
ju� nazbyt d�ugo go nie widzia�a - zbyt wiele czasu up�yn�o od chwili, gdy
ostatni raz samotnie wyruszy�a na tajemnicze wakacje.
Mo�e prawdziwa jest moja p�niejsza konkluzja: matka wykorzystuje jego
zainteresowania mn� i moje nim, aby usprawiedliwi� w�asne plany nawi�zania
ponownego kontaktu. Je�li rzeczywi�cie o to chodzi, jak�e gorzko przyjdzie
jej po�a�owa� tego podst�pu.
Spotkanie ma si� odby� podczas wiosennej przerwy w zaj�ciach na pierwszym
roku college'u, akurat dwa tygodnie po moich dwudziestych urodzinach,
przypadaj�cych w czasie sesji egzaminacyjnej.
- Nie ma co - powiada m�j ch�opak, �egnaj�c si� ze mn� na parkingu przed
domem akademickim. - Nie b�dzie �atwo.
- Tak s�dzisz? - pytam. Do tej pory �wiadomie nie zastanawia�am si� nad
tym. Nad perspektyw� spotkania ojca po raz pierwszy od dziesi�ciu lat,
zaledwie po raz trzeci w ca�ym moim �yciu. Jak zawsze mia�am du�o materia�u
do opanowania i w ci�gu ostatnich tygodni do p�na przesiadywa�am w
bibliotece.
- �artujesz sobie? - m�wi, na co wzruszam ramionami i uciekam wzrokiem w
bok, czyli wykonuj� jeden z wielu moich wymijaj�cych gest�w.
Akurat ten ch�opak jest ode mnie starszy, ko�czy w tym roku studia.
Uwa�am, �e jest bardzo mi�y, a cecha ta pozwala mu zaj�� wyj�tkow� pozycj�
w kr�tkiej historii moich ch�opc�w. By� jeszcze dzieckiem, kiedy zmar� mu
ojciec; nie ma ojczyma. Pozbawiony ojcowskiej opieki przez ca�e swoje
�ycie, wie co�, do czego ja nie jestem w stanie si� przyzna�: �e pewna
t�sknota w moim �yciu musi si� koncentrowa� na owym braku w kolekcji
rodzinnych portret�w. Przecie� nie mog� po�wi�ci� wszystkiego mojej matce.
Jazda do domu trwa siedem godzin. Po drodze ci�gle od nowa s�ucham tego
samego albumu Rolling Stones�w. Mechanizm odtwarzacza automatycznie
przewija ta�m�, tworz�c d�wi�kow� p�tl�. Uporczywe rytmy wype�niaj� mil� za
mil� szarej autostrady i nie pozwalaj� na d�u�ej zatopi� si� w my�lach,
kt�re przemykaj� si�, �lizgaj�, ulatuj� niczym wyrzucone plastikowe
kubeczki i papierki po cukierkach na wietrznych nabrze�ach.
Sypialnia mojej babki: siedzimy we dwie w nogach wielkiego ��ka
dziadk�w. Mam sze��, mo�e siedem lat. Babka przed chwil� wzi�a k�piel. Ma
na sobie halk� i w�a�nie wci�ga jedn� ze swych staromodnych po�czoch
powy�ej kolana i przypina j� do podwi�zki. Jak na kobiet� po
sze��dziesi�tce ma nadal wcale zgrabne nogi, �wie�� oliwkow� sk�r� - g�adk�
i b�yszcz�c�, rzepki ma�e i pon�tne jak w�oskie orzechy, a� chce si� ich
dotkn��. Na co dzie� u�ywa perfum Chanel No 5 i wk�ada sznur pere�, kt�ry
dosta�a w prezencie od swojego ojca na siedemnaste urodziny.
- Po�askocz mnie po karku - m�wi, a ja pos�usznie muskam j� lekko palcami
w miejscu, gdzie ko�cz� si� jej ufarbowane na czarno w�osy.
- Wiesz - m�wi� - kocham ci� najbardziej na �wiecie. Kocham ci� bardziej
ni� mam�.
Babka zdejmuje moj� d�o� ze swego karku.
- Nieprawda - odpowiada. - Mylisz si�.
Milcz�, bo zawstydzi�a mnie odmow� przyj�cia tego, co jej ofiarowa�am.
- Najbardziej kochasz swoj� mam�. Tak to ju� jest u�o�one na tym �wiecie,
a ty nie powinna� by� wyj�tkiem.
Stwierdzenie babki nie odpowiada prawdzie, wynika raczej z nakazu
rozs�dku. Z pewno�ci� szczerze pragnie, abym j� kocha�a najbardziej -
pragnie by� pierwsz� mi�o�ci� ka�dego - ale akurat w tym okresie wiele jej
sprzeczek z moj� matk� dotyczy kwestii, czy jedna albo druga swym
zachowaniem nie ura�a moich uczu�. Poniewa� matka wyprowadzi�a si�
niedawno, by� mo�e inspiruj�c �w przyp�yw uwielbienia, babka wystrzega si�
wypowiedzenia jakiejkolwiek wywrotowej uwagi, kt�r� mog�abym powt�rzy�.
Przygl�dam si�, jak wci�ga i zapina drug� po�czoch�. Tego popo�udnia
zaczynam si� uczy� m�dro�ci zachowywania uczu� dla siebie, dostaj� lekcj�,
kt�r� w okresie mojego dzieci�stwa wielokrotnie wzmacniaj� wrogie,
skomplikowane i zmienne kobiece alianse, tak cz�ste, �e w ko�cu m�j talent
stosowania unik�w dor�wnuje umiej�tno�ciom mojej matki. Ona mo�e �pi w
masce, ale ja, kiedy ju� jestem nastolatk�, mam wewn�trz w�asn� mask�,
skrywam w niej swoje serce.
Upomniana przez babk�, siedz�c w milczeniu przy jej boku, zaczynam nauk�
definiowania tego, co naprawd� czuj� wobec matki - z�o�� pe�n� rozpaczy i
obaw za to, �e mnie opu�ci�a, z�o��, kt�ra dotkn�a mnie astm� i wysypk� -
jako mi�o��.
A co z matk�, jak�e sk�onn� do pos�ugiwania si� tym s�owem w jakim�
li�ciku do mnie, nie zawieraj�cym nic poza ca�usami i pustymi "ochami"? Jej
w�ciek�o�� na mnie jest dzika i niepohamowana, wybucha z si��, kt�ra dziwi
j� tak samo jak mnie. Pewnego razu, jeszcze zanim si� wyprowadzi, wchodz�
jej w drog�. Akurat wybiera si� na randk�. Ju� jest sp�niona, a ja j�
dra�ni�. Stoj�c razem z ni� przed lustrem, si�gam po jedn� z jej szminek,
w�wczas ona odwraca si� do mnie ze szczotk�. Ciosy spadaj� na mnie
wsz�dzie. �ci�ga mnie na d� po schodach, uderza, gdzie tylko zdo�a
si�gn��... w plecy, nogi, g�ow�. U podn�a schod�w wybucham p�aczem, z
pocz�tku dlatego, �e jestem wstrz��ni�ta i przestraszona, ale potem, kiedy
zaalarmowani moim krzykiem nadbiegaj� dziadkowie, p�acz�, aby wp�dzi� moj�
matk� w k�opoty, p�acz� g�o�niej i d�u�ej, ucz� si� pot�gi zemsty.
Naszyjniki. Pier�cionki. Ubrania. Ksi��ki. Przeno�ne radio stereofoniczne
i obiektywy do aparatu fotograficznego. Wieczne pi�ro, w kt�rym pisa� w
college'u. Brzytwa jego dziadka i rzemie� do jej ostrzenia w oryginalnym
cynowym pojemniku z ornamentami na brzegach. Diament, kt�ry do kogo�
nale�a�, ale nie mog� sobie przypomnie� do kogo.
Niekt�re spo�r�d tych prezent�w po prostu porozdaj�, inne zastawi� w
lombardzie i zaraz po wyj�ciu na zewn�trz podr� wszystkie pokwitowania.
Pami�tki rodowe zwr�c�, zapakowane starannie w pude�ka. Wy�l� je poczt�
jako paczki warto�ciowe, nie dodaj�c do adresu ani jednej litery. Nale�� do
jego dzieci. Nie do mnie, tylko do dzieci, kt�re wychowa�. Do c�rek, kt�re
nadal b�d� jego, kiedy my ju� nie b�dziemy ze sob� rozmawia�.
Prezenty bo�onarodzeniowe. Prezenty urodzinowe. Prezenty na Wielkanoc, na
walentynki, na Halloween. Wszystkie zapakowane w bardzo �adny papier.
Uwa�am, aby go nie porozdziera�. Wst��ek nie przecinam, rozwi�zuje je.
Ledwie celebruj�cy t� czy inn� okazj�, to czy inne �wi�to p�jd� spa�, z
pojemnik�w na �mieci wyci�gam kolorowe papiery i kokardy. Wyg�adzam je i z
powrotem owijam w nie pude�ka. W taki spos�b zachowuj� �wiadectwa mi�o�ci
mojej matki albo, trafniej, tego, co ona nazywa mi�o�ci�. Podarunki od niej
zwykle dostarczaj� mi wskaz�wek, w jaki spos�b mog�abym wkra�� si� w jej
�aski. Je�eli na przyk�ad daje mi sukienk� w rozmiarze sze��, wiem, �e
powinnam si� dostosowa�, zmieni� figur� i po�egna� si� z rozmiarem
dziesi��. Potrafi� uczyni� z siebie istot�, kt�r�, jak sobie wyobra�a,
mog�aby pokocha�, przynajmniej kiedy stoi w sklepie i kupuje sukienk�.
Min� lata, nim sobie u�wiadomi�, �e zachowuj�c tego rodzaju �wiadectwa,
jednocze�nie dokumentuj� inny uczuciowy proces, nie mi�o��, tylko
w�ciek�o��, bo zawsze otrzymuj� wskaz�wki pod postaci� prezent�w i
ostatecznie je odrzucam. Pod bo�onarodzeniowym drzewkiem wydaj� stosowne
odg�osy rado�ci, ale p�niej w samotno�ci, gdy w domu panuje ju� mrok,
odwracam swoj� reakcj�, odrzucam podarunki, pakuj�c je z powrotem, jakbym
ich nigdy nie otwiera�a.
Mo�na t� dwoist� wizj� dostrzec w innych obszarach mojego �ycia.
Niech�tny stosunek do jedzenia jest typowym przyk�adem w sferze moich
zwi�zk�w z matk�. Czy maj�c pi�tna�cie lat, przestaj� je�� dlatego, �e
chodzi mi o zapewnienie sobie jej szczerego, acz niech�tnego podziwu? Czy
mo�e po prostu chc� stawa� si� coraz mniejsza i mniejsza, p�ki nie znikn�,
staj�c si� prawdziw� c�rk� mojej matki - t�, kt�rej nie widzi? Albo czy
jestem na ni� tak w�ciek�a za ci�g�e uwagi pod moim adresem na temat wagi,
�e postanawiam nie da� jej w przysz�o�ci �adnego pretekstu do wypowiedzenia
cho�by jednego s�owa na temat mojej wagi i rozmiaru ubra�. "Chcesz mie�
szczup�� c�rk�?" - pami�tam, �e tak my�la�am. "To b�dziesz j� mia�a. Ja
zdecyduj�, co to znaczy, nie ty". Nie interesuje mnie sugerowane sto
dwadzie�cia funt�w, ale dziewi��dziesi�t pi��. I nie rozmiar sze��, tylko
dwa.
Szkoda, �e nie rozumia�am, na czym polega triumf niejedzenia; gdybym by�a
w stanie rozpozna� swoj� ekscytacj� jako wynikaj�c� z zemsty, pr�by
odci�cia si� od matki, ze sposobu, w jaki si� mnie wypiera, kiedy godzinami
stoj� przy jej ��ku, a ona le�y z zamkni�tymi oczami i twarz� przys�oni�t�
mask�.
By� mo�e pocz�tek anoreksji jest odpowiedzi� na d��enie do spe�nienia
matczynego idea�u; choroba trwa, bo chc� wymaza� siebie sam�. Kieruje mn�
te� g��bsza, bardziej zdradziecka i trwa�a pokusa pozbycia si� matki.
Wymaganiom anoreksji da si� sprosta�, wymaganiom matki - nie; zatem
zamieniam matk� na chorob� wraz z ca�ym systemem pokuty i wyrzecze�, w
kt�rym jest przewidziana osobna nagroda. I matki s� w nim ca�kowicie
zbyteczne.
Przyj�cie nad basenem w domu z dziedzi�cem i czerwonymi dach�wkami. Dom
nale�y do architekta, z kt�rym matka si� spotyka. Jest w nim siedem
sypialni, z czego sze�� nie u�ywanych. Przebieramy si� w tej, kt�ra zosta�a
nazwana "pokojem b��kitnym". W bladoniebieskiej, kobiecej przestrzeni stoi
wielkie �o�e z baldachimem.
Niczym bokserzy matka i ja wycofujemy si� w przeciwleg�e k�ty sypialni.
Matka jak zwykle nie znosi pokazywa� si� nago. Je�li mo�e, przebiera si� w
ciemno�ci. Przygl�dam si�, jak wci�ga pod sukienk� kostium k�pielowy.
Pragn�, by spojrza�a na mnie, na moje cia�o. Nic nie sprawia mi wi�kszej
przyjemno�ci ni� rozbieranie si�, w�a�nie teraz, kiedy jestem chuda.
Codziennie wiele razy zdejmuj� ubranie i staj� na wadze. W publicznych
toaletach czekam, p�ki nie zostan� sama. Podci�gam bluzk� i podziwiam w
lustrze stercz�ce �ebra. Wystarcza mi widok samej siebie, bym si�
zachwyci�a, by z podniecenia zadr�a�y mi r�ce. Zdumiewa mnie cia�o, kt�re
stworzy�am. Cho� nikt inny go nie podziwia, nie uwa�am tego za nadmiar
krytycyzmu, tylko za wyraz prostego faktu, �e moje kryteria oceny s� zbyt
osobliwe, aby brali je pod uwag� zwykli ludzie. Poniewa� nie mam ch�opca,
nie ma kto narzeka�, �e nie pozostawi�am nic mi�kkiego, czym m�g�by
ucieszy� wzrok i d�onie. Sama jestem swoim kochankiem. Wieczorami k�ad� si�
naga do ��ka i dotykam si� w ciemno�ci, a� w ko�cu znam na pami�� map�
swego niedosytu.
Poznaj� osza�amiaj�cy zachwyt morzenia si� g�odem. Moc rezygnacji ze
wszystkiego. Si�� woli staj� si� elfem, kt�ry �yje powietrzem, wod�,
niewinno�ci�.
W�a�ciwie to nie tylko jedzenia si� wyrzekam, nie tylko wszelkich ch�ci,
wszelkich ��dz. Przede wszystkim p�ci. G�odz� si�, aby matce odebra� moj�
seksualno�� - nie ot tak po prostu sprawiaj�c, aby znikn�y mi piersi i
biodra, lecz �eby wysch�a krew. Jednego na pewno nie mo�e �cierpie� w
zwi�zku z tym, �e jestem chuda: nie krwawi�. Nie mog� zaj�� w ci���, nie
mog� zatem znale�� si� w niebezpiecze�stwie, w jakim znalaz�a si� kiedy�
moja matka, trac�c nagle cze��.
W dodatku jest w�ciek�a musia�a przecie� cho� raz us�ysze� przes�anie
mojego dzieci�stwa i okresu dorastania, s�owa, kt�re powtarza�a mi babka:
"Nie pope�nij b��du matki". Jak�e ona musi mnie nienawidzi�. W szkole mam
dobre oceny i ostentacyjnie unikam ch�opc�w. Na pewno sama siebie
przekonuje, �e to, i� wejd� na drog� wyst�pku i ona przy�apie mnie na
gor�cym uczynku, jest przynajmniej mo�liwe. Kiedy odkrywa, �e straci�am
okres, zaczyna mnie ci�ga� po lekarzach. Jest przy mnie w pokoju porad, a
nawet w sali bada�. Ginekolog przepisuje hormony, specjalista od
akupunktury wkr�ca mi w uda ig�y.
Przed rozpocz�ciem nauki w college'u raz jeszcze razem odwiedzamy gabinet
ginekologa. Matka chce mnie wyposa�y� w kapturek, �w ci�gle zawodny �rodek
antykoncepcyjny. Tylko �e �adnego nie mo�na dla mnie dobra�.
- To niemo�liwe bez przerwania hymenu - powiada lekarz po wst�pnym
badaniu. - Przecie� pani nie chce tego robi�, prawda?
Matka stoi pod oknem. Waha si�. Ja podpieram si� na �okciach.
- Chc� - m�wi.
M�czyzna pos�uguje si� wieloma zielonymi plastikowymi penisami o coraz
wi�kszych rozmiarach. Kiedy wyjmuje ca�y ich komplet spod pokrywy
chirurgicznej tacy z nierdzewnej stali, nie dowierzam w�asnym oczom. Ta
ziele� nie przypomina �adnej barwy, kt�ra wyst�powa�aby w naturze. W takim
kolorze s� pojemniki na odpady chirurgiczne, wymiociny i rozmaite gro�ne
instrumenty, kt�re kojarz� mi si� z chorob� i �mierci�. Wsuwa je kolejno,
zacz�wszy od najmniejszego, kt�ry nie jest wi�kszy od jego ma�ego palca.
Wszystkie od drugiego po ostatni wyjmuje ubrudzone krwi�. Dokonuje
defloracji na oczach mojej matki. Jest po�o�nikiem, cz�owiekiem, kt�ry by�
przy moim porodzie. Czy w�a�nie dlatego s�dzi, �e nie ma sprawy, �e
wszystko jest w porz�dku?
Le�� na stole, na kolanach mam papierowe prze�cierad�o, d�onie na oczach.
Naprawa autostrady i objazdy sprawiaj�, �e podr� z college'u do domu
trwa jeszcze d�u�ej ni� zwykle. U matki jestem akurat w porze obiadowej.
Zasiadamy do czego� francuskiego i bardzo ambitnego, czemu musia�a
po�wi�ci� ca�e popo�udnie pracy. Ale i tak podczas posi�ku zostawiamy
telewizor w��czony, raczej pr�bujemy ni� jemy to, co przygotowa�a.
- Odbierz - m�wi matka za ka�dym razem, kiedy dzwoni telefon. Troch� mnie
to dziwi - zwykle zachowuje dyskrecj�, gdy w gr� wchodzi jej prywatne �ycie
- kiedy jednak o wp� do dziewi�tej telefon odzywa si� znowu, nareszcie
pojmuj�. To on, ojciec, chce nam poda� numer swojego lotu. Jego g�os,
kt�rego nie s�ysza�am od dziesi�ciu lat, wydaje si� dziwnie wysoki.
P�niej, z czasem, u�wiadomi� sobie, �e nie zawsze brzmi w taki spos�b, ale
wznosi si� i opada w harmonii z emocjami. Jednak�e tej nocy rozmawiamy
tylko tyle, ile potrzeba, �eby uzgodni� niezb�dne szczeg�y.
- B�d� mia� na sobie br�zowy garnitur - m�wi.
- Okay - odpowiadam.
- Do zobaczenia - dodaje, pos�uguj�c si� s�owami, kt�re wydaj� si�
zwyczajne, lecz zarazem niezwyk�e z tego wzgl�du, �e nigdy nie s�ysza�am
ich z jego ust, z ust cz�owieka, kt�rego w innych okoliczno�ciach
widywa�abym codziennie przez wszystkie lata mojego �ycia.
- Okay - rzucam na koniec. - Dobrze. - Ma przylecie� nazajutrz o drugiej
po po�udniu.
Ta wizyta burzy ca�y dotychczasowy porz�dek. Znika gdzie� wieloletni
towarzysz mojej matki; nie wiem, dok�d wybywa. Mo�e wraca do �ony, z kt�r�
by� w separacji, a z kt�r� nie potrafi� si� rozwie��. Dziadkowie tylko raz
przyjm� nas na obiedzie i raz przyjd� do matki na herbat�. W planach na
reszt� weekendu w og�le nie s� uwzgl�dnieni. Nie bardzo wiem, czy uwa�a� to
za afront, wyraz lito�ci czy tylko wynik praktycznej oceny, na co sta�
wsp�lnie nas wszystkich.
Matka i ja idziemy do ��ek, w kt�rych sp�dzamy osobno bezsenn� noc.
Poniewa� nasze sypialnie dzieli zaledwie w�ski korytarz, s�yszymy, ja ka�da
z nas wzdycha i porusza si� pod prze�cierad�ami. W pewnym momencie matka
wstaje. S�ysz�, jak otwiera i zamyka szuflad� w swojej �azience.
Moja sypialnia u matki jest pierwsz�, jak� urz�dzi�a specjalnie dla mnie.
Umeblowa�a j� latem tego roku, w kt�rym sko�czy�am szko�� �redni�. Poniewa�
przeprowadza�am si� z domu dziadk�w do college'u, nie by�a mi ju�
potrzebna. Pok�j jest nowoczesny. Jasne barwy pokrycia japo�skiego materaca
wydaj� si� ostrym d�wi�kiem na tle stonowanych wariacji be�u w pozosta�ych
pokojach. Ko�dr� zdobi kwiecisty wz�r w niespokojne, jaskrawe go�dziki,
kt�re odbijaj� si� niczym echo w �aluzjach okiennych. Do �rodka wpadaj�
pasma porannego �wiat�a i uk�adaj� si� w ciep�e plamy na kremowym dywanie.
R� i krem stapiaj� si� w kolor, kt�ry kojarzy mi si� z podra�nionymi
powiekami, z morzem wylanych �ez.
Na �cianie wisi reprodukcja akwareli Jeana-Michela Folona, malowid�a
przedstawiaj�cego pojedyncze krzes�o, kt�re stoi na wzniesieniu w zagajniku
bezlistnych drzew. Krzes�o dor�wnuje wielko�ci� drzewom i ulega przemianie;
z drewnianeg