832

Szczegóły
Tytuł 832
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

832 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 832 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

832 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kathryn Harrison POCA�UNEK Prze�o�y� Mariusz Ferek DOM WYDAWNICZY REBIS POZNA� 1998 Ukochanej 1942-1985 Jeste�my, my wszyscy, kszta�towani i na nowo urabiani przez tych, kt�rzy nas pokochali, i chocia� mi�o�� ta mo�e przemin��, pozostajemy ich dzie�em - dzie�em, kt�rego pewnie wcale nie rozpoznaj� i kt�re nigdy nie odpowiada w pe�ni ich intencjom. - Fran�ois Mauriac, Le Deseert de l'amour (1925) Spotykamy si� na lotniskach, Spotykamy si� w miastach, w kt�rych nigdy dot�d nie byli�my. Tam, gdzie nikt nas nie rozpoznaje. Jedno z nas przylatuje samolotem, drugie przyje�d�a samochodem i wyruszamy w tym czy innym kierunku. Okolice, do kt�rych si� udajemy, s� coraz mniej realne. - Skamienia�y Las, Monument Valley, Wielki Kanion - tak surowe, tak pi�kne i martwe niczym powierzchnie odleg�ych planet ukazane na zdj�ciach satelitarnych. Pozbawione powietrza, rozpalone, nieludzkie. W takich w�a�nie miejscach ojciec ujmuje w d�onie moj� twarz. Odchyla j�, ca�uje przymkni�te powieki, szyj�. Jego palce b��dz� we w�osach na karku. Na powiekach czuj� gor�cy oddech. Bywa, �e si� k��cimy, bywa, �e p�aczemy. Szosa przed i za nami ci�gnie si� zawsze bez ko�ca, dlatego mo�e si� wydawa�, �e znale�li�my si� poza czasem i miejscem. Jedziemy do Muir Woods w p�nocnej Kalifornii. Spowita w b��kitn� mg�� droga ginie nam z oczu. Jedziemy Natchez Trace w g��bin� zielonego lata Missisipi. Drzewa d�wigaj� li�cie wielko�ci mojej g�owy; p�atki koloru ko�ci s�oniowej p�yn� ku ziemi i zakrywaj� nasze �lady. Z dala od rodziny i g��wnego nurtu czasu, z dala od pracy i szko�y; stoimy oparci o strom�, czerwon� ska�� tysi�c st�p nad ziemi�; kl�czymy w pieczarze, w kt�rej przed dwoma tysi�cami lat mieszkali ludzie; przygl�damy si�, jak jaskinie Karolsbadu wypluwaj� w purpurowy zmierzch strumienie tysi�cy nietoperzy - wszystkie te nigdzie i nigdy s� naszym jedynym domem. Wychowuj� mnie rodzice matki. Mieszkam w ich domu do uko�czenia siedemnastego roku �ycia. Tutaj nigdy nie wypowiada si� imienia mojego ojca, nie uznaje jego istnienia. - Gdzie tw�j tata? - pytaj� dzieci. - Nie wiem - odpowiadam. - Czemu? - dociekaj�. Na to pytanie r�wnie� nie potrafi� odpowiedzie�. Rodzice rozwodz� si�, kiedy mam sze�� miesi�cy. Zostaj� z matk� i jej rodzicami; ojciec odchodzi. Jest brakiem obecno�ci, czym� w rodzaju dziury wyci�tej przez babk� w rodzinnej fotografii. Ona nie pozbywa si� ca�ego zdj�cia z wizerunkiem osoby, kt�rej nie cierpi, lecz wycina niegodziwca niedbale i w po�piechu, u�ywaj�c no�yczek do paznokci. Siedz� w nogach jej ��ka i przygl�dam si�, jak redaguje rodzinne albumy. Bierze si� do tego z ponur� determinacj�, kt�rej nie mo�na wyt�umaczy� niczym innym, tylko walk�, jak� prowadzi z moj� matk�. Cz�sto zdarza si�, �e wycina tylko g�owy, pozostawiaj�c anonimowe korpusy jako �wiadectwo jej niezadowolenia i braku lito�ci. Gdy dokonuje cenzury, nikt nie jest bezpieczny - z album�w usuwa te� niezbyt udane wizerunki samej siebie. Kilka zdj�� mojego ojca matka trzyma w ukryciu. Czasem, gdy j� o to poprosz�, pozwala mi popatrze� na jedno z nich. Na ka�dej fotografii ojciec jest male�k� figurk� w garniturze i okularach; nawet je�li w kadrze nie znalaz� si� nikt poza nim, i tak nigdy nie jest w centrum ani na pierwszym planie; sprawia wra�enie przypadkowego widza. Nie mog� dostrzec wyra�nie jego rys�w. Zamkni�te drzwi sypialni moich dziadk�w s� widoczne ju� od wej�cia do domu. Kiedy zjawia si� jaki� m�ody cz�owiek, aby zabra� matk� na randk�, kiedy babka s�yszy, �e matka wita si� z nim i idzie po p�aszcz, zaczyna krzycze� z pokoju. Babka ma prawdziwy talent do krzyczenia. Jej wrzaski nie s� ludzkie. Przedzieraj� si� niczym niszcz�ca si�a przez materi� codziennego �ycia - �ycia, kt�re jeszcze kilka chwil wcze�niej otacza�o w hallu niczego nie podejrzewaj�cego m�odzie�ca, i naraz zjawia si� tu wszystko, co mroczne, ponure i barbarzy�skie: zwierz�ta z �apami w potrzasku, operacje z czas�w pozbawionych dobrodziejstwa narkozy, wrzask oparzonego dziecka, wo�anie dziewczyny gwa�conej w lesie, zawodzenie wilko�aka, kt�ry czuj�c jej zapach, znajduje j� i syci si� tym, co dla niego zosta�o. Mam cztery lata i gdy s�ysz� krzyk babki, osuwam si� na kolana i pe�zn� w bezpieczne miejsce. Pod st� albo, je�li daj� rad� zabrn�� tak daleko, do p��ciennej szafy lub drewnianej skrzyni. Matka bez przerwy �pi. P�ki mieszka z nami w domu swoich rodzic�w, �pi, kiedy tylko mo�e. Sypia codziennie bardzo d�ugo. Wstaje na �niadanie, ona za� budzi si� sze��, siedem godzin p�niej. Gdy �pi, staj� przy jej ��ku. Obud� si�. Obud�. Ta my�l rozbrzmiewa mi w g�owie nadzwyczaj g�o�no. Wydaje mi si�, �e matka musi wsta�, �e nie mo�e pozosta� nieczu�a na moje pro�by. B�agam j� tak �arliwie, tak �arliwie jej pragn�. Nie pojmuj�, dlaczego ucieka w sen, w nim szuka ukojenia, w nim znajduje schronienie. Wiem jedno: nie mog� jej na to pozwoli�. Oczy ma zamkni�te, ukryte pod at�asow� maseczk�. Jej twarz jest p�aska i bia�a, maska p�aska i czarna: to mnie przera�a. Sen zmienia t� twarz w mask�, w mask� pod mask�. Matka oddycha p�ytko, jakby umiera�a, jakby ju� nigdy nie mia�a si� obudzi�. Id� do �azienki, odkr�cam kran. Spuszczam wod� w toalecie, chwytam za szczotk� i energicznie odk�adam j� na p�k�, upuszczam but, zamykam z trzaskiem drzwi. Staram si�, jak mog�, obudzi� matk�, ale na wszelki wypadek uciekam si� do �rodk�w, kt�rych nie mo�na uzna� za celowy atak na fortec� jej snu. Bo jak d�ugo nie chce wr�ci� do przytomno�ci, tak d�ugo nie mo�e dostrzec, �e jestem, tak d�ugo wi�c nie istniej�. Kiedy tak stoj� i przygl�dam si�, jak �pi, czuj�, �e za mn� �wiat si� rozst�puje, jakby otwiera�a si� przepa��. Wiem, �e nie mog� si� cofn�� od ��ka nawet o cal, w przeciwnym razie run� w d�. Je�li starcza mi odwagi, wyci�gam d�o� i delikatnie dotykam g�adkiej, po�yskliwej powierzchni czarnej maski. Wygl�da niestosownie, niemal perwersyjnie, otoczona czarn� koronkow� falbank�, jak bielizna, kt�r� matka wk�ada�a na randk�. Od kilku godzin, odk�d nie �pi�, s�ysz� ptaki; ich krzyki brzmi� przenikliwie, bezlito�nie. Je�li uda mi si� j� zbudzi�, nie odzywa si�. Chodzi sztywno tam i z powrotem po pokoju, jakby by�a w�ciek�a, patrzy dziko, a na jej twarzy maluje si� wyraz zdziwienia. Robi� si� jeszcze mniejsza, wycofuj� do k�ta przy drzwiach, cz�sto jednak zdaje si� wcale mnie tam nie dostrzega�. Z paczki pozostawionej na sekretarzyku wyci�ga papierosa i staje przed francuskimi drzwiami, kt�re wychodz� na ogr�d. Pal�c, patrzy gdzie� w dal, odwr�cona do mnie plecami. �wiat�o przenika przez szk�o i sprawia, �e jej sylwetka rysuje si� wyra�nie pod cienk�, bia�� koszul�. Dym unosi si� z jej ust, d�oni. Unosi si� powoli, wije, ko�ysze niczym melodia grana na flecie przez zaklinacza w�y. Kiedy wreszcie na mnie patrzy, jej oczy przypominaj� dwa puste zwierciad�a. Nie mog� odnale�� w nich siebie. Chocia� spotyka si� z innymi m�czyznami, a nawet przyjmuje od nich pier�cionki zar�czynowe, nadal kocha si� romantycznie w moim ojcu, acz na odleg�o��. Tak intensywnie koncentruje wzrok na tym nieobecnym, niewidzialnym m�czy�nie, �e mnie, dziecku, wydaje si�, �e rzeczywi�cie widuj� go w domu dziadk�w. Przyjrzawszy si� dok�adnie male�kim figurkom w ciemnym garniturze, zwykle o zmroku dostrzegam widmo podobnego m�czyzny, kt�re stoi w cieniach salonu albo sunie korytarzem w stron� sypialni. - Jak on wygl�da? - pyta przyjaci�ka rodziny, kobieta, kt�ra miewa przeb�yski jasnowidzenia i kt�rej okulary ko�ysz� si� na �a�cuszku z b��kitnymi szklanymi paciorkami, gdy si� nade mn� pochyla. - Powiedz mi - m�wi, zach�cona do dzia�ania doniesieniem babki, �e widzia�am ducha. - Nie ma twarzy - szepcz�. - Anio� str�! - wo�a na to. - W garniturze? - dziwi si� babka. - Anio�y z pewno�ci� nie nosz� garnitur�w! Przera�a mnie ten duch. Nie m�wi, nie gestykuluje. Nigdy za mn� nie pod��a, kiedy wybiegam z ciemnych pokoi, w kt�rych go niby widuj�. Ale prowokuje mnie milczeniem, sposobem, w jaki zdaje si� na mnie patrze�. Dorastam w obawie przed mrokiem. W nocy potrzebne mi �wiat�o, fili�anka ovaltine, �piew dziadka, ustawicznie powtarzane magiczne "K-K-K-Katie" i talizman sk�adaj�cy si� z jedenastu pluszowych mi�k�w rozwieszonych na �cianie przy moim ��ku. Mimo wszystko budz� si� z krzykiem. Mo�e rzeczywi�cie ojciec przebywa tu duchem: przebywa w naszym domu, czeka, spaceruje sobie w salonie mi�dzy sto�ami i krzes�ami, kt�rych nigdy nie u�ywamy. Czuj� jego obecno��. Jego druga �ona powie mi po latach, �e wzi�a za m�a cz�owieka, kt�ry ci�gle ogl�da si� przez rami� na moj� matk� i na mnie. - Kiedy wysz�am za twojego ojca - o�wiadczy - od razu wiedzia�am, �e on zawsze b�dzie w niej zakochany. �e twoja matka jest nieod��czn� cz�stk� osoby, w kt�rej si� zakocha�am. "Cz�owiek w s�u�bie Boga". Tak kto� okre�la mojego ojca. Nie pami�tam kto. Na pewno nie moja matka. Jestem dzieckiem, dla kt�rego s�owa te znacz� tyle, �e ojciec ma pewne nadzwyczajne, magiczne w�a�ciwo�ci i �e jest dobry, lepszy od innych ludzi. �le d�ugie listy do matki. Czasem, z�o�one wewn�trz, s� li�ciki do mnie. Ojciec opisuje w nich swoj� prac� duchownego. Zabiera grup� m�odych chrze�cijan do slums�w, gdzie pomagaj� urz�dza� mieszkania. Maluj� �ciany na bia�o, przynosz� koce, jedzenie i zabawki dzieciom, kt�re ich nie maj�. Ojciec twierdzi, �e ja prawdopodobnie mam wszystko, czego dziecko mo�e pragn��. Wyra�a nadziej�, �e zdarzy si� okazja, abym mog�a pozna� biednych ludzi, bo jak�e w przeciwnym razie mia�abym si� nauczy� wdzi�czno�ci? List, napisany dwa dni po moich pi�tych urodzinach, zawiera pytanie, czy dobrze si� bawi�am. Czy by�o przyj�cie? Tamtego dnia ojciec przebywa� w domu ludzi, kt�rzy nie maj� do�� pieni�dzy, aby �wi�towa� urodziny. Spotka� tam ch�opca o wygl�dzie anio�ka, bardzo inteligentnego, kt�ry jednak mia� zeza. Ojciec pr�buje si� dowiedzie�, co mo�na zrobi�, aby skorygowa� t� wad�. Zawstydzona, �e nie cierpi� m�nie w slumsach i �e widz� wszystko zupe�nie normalnie, eksperymentalnie zaczynam zezowa�. - To ci ju� tak zostanie, je�li nie przestaniesz - ostrzega mnie babka. Dodaje, �e je�eli gwa�townie zmieni si� kierunek wiatru, kiedy b�d� to robi�a, zez zostanie mi na zawsze, a wtedy r�wnie dobrze mog�abym o�lepn��. �wi�to Dzi�kczynienia przychodzi nam sp�dzi� w buduj�cy spos�b. W biurze pomocy spo�ecznej matka dowiaduje si� o pewnej rodzinie, kt�ra ch�tnie zgodzi si� nas przyj�� w charakterze go�ci i pozwoli przygotowa� dla siebie posi�ek. Odwiedzamy dom, w kt�rym kilkoro dzieci dzieli pok�j wielko�ci po�owy mojego. Kiedy zbyt szybko dodaj� m�k� do sosu i rozsypuj� na pod�og� mielon� ga�k� muszkatu�ow�, matka nie z�o�ci si� na mnie tak bardzo, jak by to uczyni�a w naszym domu. Nie krzyczy i nie wyrywa mi niczego z r�k. Potrawy, kt�re przyrz�dzamy, znikaj� w ciszy. Dzieci jedz� szybko i �apczywie. Co� mnie �ciska za gard�o. Wiem, odczuwam to ca�� sob�, �e motywem tej wizyty nie jest wielkoduszno��, tylko pragnienie mojego ojca, abym potrafi�a doceni� to, za co powinnam by� wdzi�czna. Nie pami�tam, abym pisa�a do ojca, ale na pewno pisa�am, bo kiedy umrze moja matka, mi�dzy r�nymi papierami znajd� listy od niego, a w nich spostrze�enie, �e bardzo �adnie ucz� si� kaligrafowa� i sk�ada� litery. Jeden wyblak�y o��wkowy autograf z 20 lutego, w kt�rym ko�czy�am trzy lata, zawiera podzi�kowanie za wys�anie walentynkowego serduszka z dedykacj� "Tacie". Nigdy nie mia�am pewno�ci, �e nasza c�rka cokolwiek o mnie wie. Ale wie, prawda? Czy jest mo�liwe, abym spotka� si� z ni� cho� na kilka godzin? Mam sze�� lat, kiedy matka si� wyprowadza. Ja zostaj�. Nie ma jej, ale pok�j po niej pozostaje taki, jaki by�. Podnosz� narzut� i widz� �wie�e prze�cierad�a na jej ��ku. W szafie wisz� sukienki, kt�rych nie lubi�a do��, by je ze sob� zabra�. Sukienki we wszystkich kolorach: czerwone, niebieskie, r�owe, zielone. Staj� po�r�d nich. Schylam si� pod jedn� i pozwalam, by otoczy�a mnie niczym ��ty namiot, namiot w kolorze s�o�ca, pachn�cy kwiatami. Przysuwam twarz do g�adkiego materia�u, sto razy �adniejszego ni� jakikolwiek inny przedmiot w tym domu. Je�li taka sukienka nie by�a warta, by j� zabra�, to czy� ja mog�am mie� nadziej�, �e mnie zabierze? Zagl�dam do szuflad i widz�, gdzie trzyma koszule nocne. Ostro�nie uk�adam si� na jej ��ku z g�ow� na poduszce. Kiedy si� podnosz�, wyg�adzam prze�cierad�a i narzut�. Musz� mie� pewno��, �e kiedy wr�ci, nie dowie si�, �e tutaj by�am. Przeprowadza si� do mieszkania gdzie� w s�siedztwie. Chce uciec przed drapie�no�ci� mojej babki, dlatego nie m�wi nam, na kt�rej ulicy mieszka, ani nie podaje numeru telefonu. Widuje si� ze mn� cz�sto, ale przychodzi i odchodzi wed�ug w�asnego widzimisi�. Nie chce, aby j� niepokoi� dzieci�cymi dolegliwo�ciami: gor�czk�, koszmarami, wypadaniem z�b�w. To pierwsza od rozwodu pr�ba rozpocz�cia samodzielnego �ycia, kt�re wydaje si� jej zupe�nie niemo�liwe, p�ki nie uwolni si� od macierzy�stwa. Korespondencja mi�dzy mn� a ojcem ustaje, p�ki nie zaczynam nauki w pierwszej klasie college'u. Po raz pierwszy w �yciu mam inny adres ni� reszta mojej rodziny. Kiedy jestem w szkole, tylko naczelnik poczty mo�e wiedzie�, kto nadsy�a listy i jak cz�sto. Listy od ojca s� beznami�tne, suche, bez wyobra�ni. Niewiele m�wi� o nim samym. Przewa�a w nich nu��ca teoria wychowania i estetyki. Podobnie jak listy, kt�re nadsy�a�, kiedy by�am jeszcze dzieckiem, zawieraj� g��wnie pouczenia. Gdy je czytam, stoj�c na zewn�trz ma�ego pomieszczenia poczty w przewiewnym korytarzu, trawi mnie zniech�cenie. Czy to mo�liwe, aby kto� rzeczywi�cie my�la� w taki spos�b? Jest erudyt� czy mo�e, jak powiedzia�aby moja babka, "potwornym nudziarzem"? Bior�c przyk�ad z ojca, pisz� ostro�ne, oszcz�dne odpowiedzi, najpierw w zarysie, potem dokonuj� poprawek, w ko�cu ostateczn� wersj� sk�adam na trzy i zaklejam w nieskazitelnie bia�ej kopercie. Matka i ojciec poznali si� w foyer teatru. Przedstawi� ich sobie wsp�lny przyjaciel. Oboje mieli po siedemna�cie lat i byli zupe�nie niewinni. Wiedza o rodzicach dzia�a na mnie tak przemo�nie, tak �e ja r�wnie� trac� dziewictwo jako siedemnastolatka. Pozbywam si� go, jakby ju� w dniu moich narodzin sprawa by�a ca�kowicie przes�dzona; partnerem jest ch�opiec, kt�rego do�wiadczenie dor�wnuje mojemu. To, co nast�pi�o po wieczornym przedstawieniu, podczas kt�rego dosz�o do spotkania moich rodzic�w, nie by�o niczym niezwyk�ym: zadurzenie, czu�e spotkania, ci��a, pospieszne ma��e�stwo, narodziny dziecka, a potem rozw�d - a wszystko rozgrywa�o si� w domu rodzic�w mojej matki. Rodzina ojca mieszka�a z dala od szko�y z internatem, w kt�rej si� uczy�. Kiedy moi rodzice zostali rodzicami, sami byli jeszcze dzie�mi bez pieni�dzy i wykszta�cenia. "Lubi czyta� i chodzi� na koncerty. Ma nadziej�, �e pewnego dnia zostanie aktork� dramatyczn�" - widnieje napis pod zdj�ciem matki w jej kronice szkolnej. Wiele lat po jej �mierci wycinam odpowiedni� stron�, kt�ra, oprawiona, wisi teraz w mojej pracowni. Czasami zdejmuj� ramk� i trzymam j� w d�oniach. Przygl�dam si� dok�adnie fotografii i s�owom, kt�re znam na pami��. Jak na osiemnastoletni� dziewczyn� wydaje si� niepokoj�co spokojna i powa�na. Jak�e wiele uwagi musia�a po�wi�ci� sukience i w�osom, perfekcyjnie wyregulowanym brwiom nad piwnymi oczami. S� niebezpieczne, te oczy ze zdj�cia, dwie otch�anie smutku, w kt�re mog� wpa�� i uton��. Wyraz twarzy matki zdradza ten sam rodzaj obawy i bezradno�ci, kt�ry kojarzy mi si� z sierotami i uciekinierami, lud�mi pozbawionymi wszystkiego. Jej usta s� ma�e, wyraziste, dziewicze, wargi zaci�ni�te, by nie budzi� po��dania. G�rna warga uk�ada si� w �uk Kupida z tak� wyrazisto�ci�, �e od samego patrzenia m�j wzrok staje si� zamazany, nieostry. Czy znam matk� lepiej ni� jej dawna przyjaci�ka szkolna J. M., kt�ra przepowiada�a jej przysz�o��? "B�dzie studiowa� literatur�, j�zyk francuski oraz dramat" - napisa�a J. M. To wszystko w pewnym sensie si� sprawdzi�o, chocia� matka realizowa�a cele na w�asn� r�k� i nawet nie posz�a do college'u. W obliczu niewyobra�alnych obowi�zk�w, ojciec - m�wiono mi, �e dziadek wo�a�: "Z czego b�dziesz je utrzymywa�?! My�lisz, �e to mo�e si� uda�?!" - podj�� prac� jako sprzedawca encyklopedii. W bibliotece dziadk�w na najwy�szej p�ce stoi rz�d czerwono-zielonych tom�w encyklopedii Brytannica. Na ok�adce pierwszego tomu suplementu widnieje rok 1962, nast�pny po moich urodzinach. Ile to razy, b�d�c jeszcze dzieckiem, zdejmowa�am jedn� z tych ci�kich ksi�g, aby przygotowa� wypracowanie szkolne albo po prostu zaspokoi� ciekawo��? Ile to razy trzyma�am w r�kach kt�r��, nie wiedz�c, kto sprzeda� je moim dziadkom? Bawe�niany d�in. G. Mendel. G��wne produkty eksportowe Chin. Taniec py�kowy pszcz�. Matka i babka m�wi� p�ynnie po francusku. Moja matka z tak nienagannym akcentem, �e dziwi� si� temu nawet pary�anie. "Niemo�liwe" - m�wi�. - "Na pewno mieszka�a� we Francji jako dziecko". Ja, chocia� rozpoczynam nauk� w wieku dw�ch lat, d�ugo nie czyni� �adnych post�p�w. Opr�cz przyswojenia sobie kilka s��w, la table, le croyon, tych, kt�re brzmi� podobnie jak w angielskim. Testy na inteligencj� potwierdzaj� podejrzenie matki, �e brak post�p�w nale�y przypisa� bardziej mojemu uporowi ni� brakowi talentu. Postanawia mnie z�ama�. Chc� czy nie, musz� pozna� �w j�zyk konflikt�w. Matka i babka u�ywaj� go do wzajemnych potyczek b�d� pos�uguj� si� nim, by sekretnie niszczy� wsp�lnych wrog�w. W ka�dy weekend matka �wiczy ze mn�, korzystaj�c z tekturowych kart jako pomocy. Stara si� mnie przekupi�, grozi mi, pochlebia. Bezskutecznie. Ju� przy najkr�tszej galijskiej sylabie wy��czam si�, wcale nie celowo, lecz najzupe�niej bezwiednie. Zamykam si� g��boko w sobie, dok�d g�osy dobiegaj� jakby z oddali, jakby matka wo�a�a w g��b studni, lecz nie jestem w stanie odpowiedzie�. Gniew, a zw�aszcza gniew matki, czyni mnie niemow�; milczeniem doprowadzam j� do w�ciek�o�ci. Pewnego razu rzuca karty i uderza mnie w twarz. W drugiej klasie, po pi�ciu latach niepowodze�, przygotowuj� si� do testu z francuskiego w taki spos�b, w jaki nigdy wcze�niej mi si� nie zdarzy�o. Mamy nauczy� si� kolor�w. Czerwony = rouge. ��ty = jaune. Zielony = vert. Spisuj� wszystkie odpowiedzi na kawa�ku papieru, a nast�pnie chowam je go w r�kawie. Podczas testu dostajemy rysunek klauna trzymaj�cego ki�� balon�w. W ka�dym z nich jest s�owo oznaczaj�ce jaki� kolor. Balony musimy w�a�ciwie pokolorowa�. Kiedy okazuje si�, �e osi�gn�am doskona�y wynik, matk� ogarnia szale�cza rado��. �ciska mnie i ca�uje, kupuje prezenty; i chocia� mam dopiero siedem lat, bardzo dobrze pojmuj�, jak obci��aj�cy jest m�j sukces - �e mi�o�� matki (jak mi�o�� jej matki do niej) zale�y od tego, czy si� poddam. Zaakceptuje mnie, dojrzy, zwr�ci uwag�, je�li stan� si� dzieckiem, kt�re potrafi j� zadowoli�. - Wiedzia�am, �e potrafisz! Wiedzia�am, �e dasz sobie rad�. Je�li tylko spr�bujesz! - m�wi. Wyrywam si� z jej ramion, szlochaj�c. - Nie potrafi�! - krzycz�. - Zrobi�am to dzi�ki temu! - Wyci�gam w jej stron� papier z nieporadnym t�umaczeniem. - Ty... Ty... - wypluwa, tak w�ciek�a, �e nie jest w stanie wys�owi� si� w �adnym j�zyku. Nast�pnego dnia zabiera mnie do nauczycielki. Kiedy si� przyznaj�, matka zaciska d�o� na moim karku. Potem odwozi mnie do domu, do dziadk�w. Na podje�dzie otwiera od wewn�trz drzwi pasa�era. - Wysiadaj - rzuca. Pos�usznie wychodz� z samochodu, ona za� natychmiast odje�d�a. Tamtego dnia wpadam w chorob�, kt�rej nikt nie potrafi zdiagnozowa� ani wyleczy�. Wszystko zaczyna si� od k�opot�w z �o��dkiem. Trwa tygodniami, p�ki nie pods�ucham, jak pediatra m�wi babce, �e b�d� musia�a i�� do szpitala, bo jestem bardzo odwodniona. W�wczas dolegliwo�ci przechodz� mi tak nagle, jak si� rozpocz�y. Wracam do szko�y nie tylko szczuplejsza, ale nawet pozornie mniejsza, blada, z kr�tko przystrzy�onymi w�osami, aby �atwiej je by�o piel�gnowa� podczas choroby. - Ojej, przecie� to nie to samo dziecko! - wo�a nauczycielka, dyrektor i wszyscy, kt�rzy mnie widz�. - Jest innym dzieckiem! Co to za dziecko?! - s�ysz� dziesi�� albo wi�cej razy. Jestem inna. Ucz� si� francuskiego. Zawsze bez przyjemno�ci, z jak� zajmuj� si� pozosta�ymi przedmiotami, ale ucz� si� na tyle dobrze, �e potrafi� przeczyta� francusk� powie��. Zdarza si�, cho� bardzo rzadko, �e �ni� po francusku. Wtedy budz� si� rano chora, wymiotuj�. Czy sukcesy ojca kosztuj� go tak samo wiele jak moje kosztuj� mnie? Jest jednym z tych ludzi, kt�rzy oderwali si� od swoich korzeni wystarczaj�co daleko, aby starzy znajomi albo stawiali go za przyk�ad, albo odnosili si� do niego z pogard�. Ilu jego starych przyjaci� i krewnych - cz�onk�w spo�eczno�ci, z kt�rej pochodzi - pojmuje to, co ja odkryj�: �e si�� nap�dow� jego dzia�ania by� gniew? To w ogrodzie, mi�dzy rabat� z r�ami a rz�dem owocowych drzewek, dziadek powiedzia� ojcu, �e pomi�dzy nim a matk� wszystko sko�czone, �e ojciec mo�e zapomnie� o nazywaniu jej swoj� �on�. Sprawa by�a prosta. Je�li odejdzie bez przyczyniania naszej rodzinie dalszych k�opot�w, b�dzie m�g� si� uwa�a� za cz�owieka wolnego: ugoda rozwodowa nie b�dzie zawiera�a pod jego adresem �adnych dodatkowych roszcze�. Dziadek jasno da� do zrozumienia, �e niczego si� od niego nie oczekuje. Ani �o�enia na dziecko, ani odwiedzin. Dziadkowie s�dzili, �e s� w stanie po�o�y� temu kres, usun�� skutki niefortunnego b��du mojej matki. Rzecz jasna by�o dziecko, efekt jej m�odzie�czego buntu, pr�by sprzeciwienia si� rodzicom, zw�aszcza pragnieniu jej matki, aby ni� kierowa�. Wprawdzie nale�a�o wzi�� mnie pod uwag�, lecz by�am tylko kosztem, kt�ry godzili si� ponie��. W ka�dym razie ojciec musia� odej��. Wyczerpana kampani� swej matki, zmierzaj�c� do usuni�cia m�a z jej �ycia, kampani� sprytnie skoncentrowan� na jedynej ekstrawagancji, jak� dopuszcza�y zasady jej wychowania, matka uleg�a obawie, �e z moim ojcem b�dzie zawsze uboga. Ub�stwo by�o czym�, co babka, sama wychowana przez ojca posiadaj�cego fortun�, mog�a uwa�a� za po�o�enie rozpaczliwe, niemal fatalne. �ona kaznodziei! S�ysz� pogard�, z jak� babka wypowiada te s�owa. Najpierwotniejsza dyrektywa, kt�r� mnie i matce wpajali jej �ydowscy rodzice, g�osi�a, �e mamy si� kszta�towa� w opozycji do dzieci z naszego otoczenia. Urodzeni w Londynie dziadek i babka mieszkali wsz�dzie. Zawsze uwa�ali Ameryk� za kraj wygody, higieny i bezpiecze�stwa, gdzie dzieci "ci�gni�to za uszy", a nie "wychowywano". Co natchn�o matk�, by w przyp�ywie buntu wybra� mojego ojca, a z nim jego niemieckich przodk�w, cz�� india�skiej krwi babki; nie jednego, lecz dw�ch dziadk�w misjonarzy; rozbite ma��e�stwo rodzic�w, by nie wspomina� o bardzo skromnych warunkach, w kt�rych przysz�o im �y�. Dla mojej matki musia� by� kim� wyj�tkowym, nie do odrzucenia, tak samo jak dla jej rodzic�w - nie do przyj�cia. Ojciec, cz�owiek o nieszczeg�lnym pochodzeniu, musia� mie� dla nich respekt za ich uprawnion� europejsk� �askawo��, dobrobyt i namacaln� histori�, uciele�nion� w antykach, kt�rych nie nabyli, tylko otrzymali w spadku. Chocia� sama powinnam wrosn�� w t� pow�ok� uprawomocnienia, nadal boj� si� dziadk�w. O ile� bardziej musieli przera�a� mojego ojca, w�wczas dziewi�tnastoletniego m�odzie�ca, kt�ry przebywa� z dala od domu, a pieni�dze na ostatni rok nauki w doskona�ej szkole przygotowuj�cej do college'u nie bez trudu zebra� jego ojciec jako rodzaj rekompensaty. Ojciec mojego ojca by� uwodzicielem. Cz�sto opuszcza� �on� i dziecko, goni�c za innymi kobietami. Zwie�czenie kariery syna w szkole �redniej - dyplom ze znakomitej szko�y przygotowawczej, daj�cy szans� na lepszy college - mia�o by� form� zado��uczynienia za wcze�niejsze zaniedbania. Jednocze�nie m�j ojciec zyska� szans� spotkania matki i odmiany swojego �ycia. Ale z pewno�ci� w spos�b niezgodny z nadziejami jego ojca. Mam dwadzie�cia lat. Wiod� �ycie wygna�ca. Ci�gle przebywam na jakim� lotnisku, wlok� si� za ojcem przez pomieszczenia wy�o�one poplamionymi dywanami albo wyblak�ym linoleum. �ciany wok� nas ostrzegaj� przed nielegalnym przewozem. Strza�ki wskazuj� punkty odbioru baga�u i postoje taks�wek. Wsz�dzie s� ma�e, niebieskie tabliczki z mi�dzynarodowymi symbolami oznaczaj�cymi bufet, pomoc medyczn�, toalety. Zm�czeni, znudzeni podr�ni, kt�rzy nas otaczaj�, zgi�ci w t�ocznych plastikowych krzes�ach, trawi� nasze d�ugie po�egnania tak samo jak tre�� czasopism i pod�e jedzenie. Czy jeste�my do siebie tak podobni, by rozpoznawali w nas ojca i c�rk�? Czy siedzimy zbyt blisko siebie? Czy trzymaj�c d�o� na moim ramieniu, ojciec zdradza swoje intencje? A my? Dlaczego tulimy si� do siebie tak, jakby nasze rozstanie by�o nieodwo�alne niczym �mier�? Ludzie wpatruj� si� w nas bez �enady, bezpo�rednio, obserwuj� nasze gesty i s�owa niczym program na ekranie telewizora, kt�ry stoi w poczekalni. Czasem w sklepiku na lotnisku ojciec kupuje poczt�wki, du�e, z r�ami i koronkami oraz do kompletu r�owe koperty. Przygl�dam si�, jak na nich pisze, nakleja znaczki i wreszcie je wysy�a, zatem nasze spotkania nie przerywaj� ich nieustannego nap�ywu na m�j adres. Dorastaj�c niewiele wiem o �yciu ojca. Ma now� �on� i inn� c�rk�. Tam, gdzie mieszka, pada �nieg. Dokucza mu katar sienny. Ma ogromnego psa, malemuta, kt�ry kiedy� po�ar� kota. Jest doktorem, ale nie lekarzem - ma tytu� doktora filozofii. �r�d�em tego rodzaju szczeg�owych informacji jest matka. Sporadycznie pisane listy przestaj� nadchodzi�, wi�c pozostaj� jeszcze tylko dwie wizyty, podczas kt�rych mam okazj� przyjrze� mu si� osobi�cie. Przyje�d�a latem, kiedy mam pi�� lat. On, matka i ja idziemy razem na pla��. Ojciec w koszuli z d�ugim r�kawem i p��ciennych butach wychodzi naprzeciw morskiej pianie. Idzie w g��b, a odwraca si� dopiero w�wczas, gdy fala przelewa si� ju� nad jego ramionami. Przygl�dam si�, jak zmierza po piasku do naszego parasola. W butach mu chlupocze, koszula przykleja si� do cia�a, z r�kaw�w kapie. Siada na jednym z naszych rozk�adanych krzese�ek, a woda sp�ywa strumyczkami po aluminiowych n�kach. Rozk�ada r�cznik na swych bia�ych kolanach. Najbardziej niepokoi mnie jedno: spos�b, w jaki fascynuje moj� matk�. Kiedy sk�adaj� sprz�t pla�owy i id� w stron� samochodu, jestem przekonana, �e gdybym za nimi nie posz�a, nawet nie zauwa�yliby mojej nieobecno�ci. Bierze ze sob� du�y aparat fotograficzny i pewnego popo�udnia ustawia mnie przed obiektywem. Na zdj�ciach, kt�re robi, mam sukienk� ze �ci�gaczami w pasie i przy r�kawach. Pami�tam t� sukienk� tak�e dlatego, �e nieprzyjemnie cisn�a mnie w ramiona. We wspomnieniach nie dostrzegam r�nicy mi�dzy t� niewygod� a u�ciskiem jego d�oni o du�ych palcach, kiedy ustawia� mnie w pozie wed�ug niego najodpowiedniejszej. Gdy wraca, mam lat dziesi��. Teraz idziemy we tr�jk� do muzeum sztuki i na targ warzywny. W muzeum matka i ojciec trzymaj� si� za r�ce, ja pod��am dobre kilka metr�w za nimi. Wszyscy pocimy si�, przesuwamy leniwie bezwietrznymi galeriami. W pewnym momencie k�ad� swoje rozgrzane d�onie na ch�odnej stopie du�ego marmurowego pos�gu Wenus, a m�j ojciec obraca si� na pi�cie i gani mnie. - Czy nikt ci� nie nauczy�, �e w muzeum nie nale�y dotyka� �adnych przedmiot�w? - pyta i patrzy z dezaprobat� najpierw na moj� matk�, potem na mnie. Przy lunchu na targu warzywnym moje krzese�ko stoi zbyt blisko kraw�dzi sto�u. Czuj�, �e nie mog� oddycha�. Podniesienie z ziemi srebrnych sztu�c�w, kt�re w zdenerwowaniu upuszczam, zajmuje mi sporo czasu. Wyczuwam, �e ojciec spogl�da na mnie nieco zaintrygowany - oto jego dziecko - jednocze�nie z odrobin� zadowolenia. Znowu jestem, jak zawsze od dnia narodzin, nieruchomym kompromisem prywatno�ci moich rodzic�w. Dziesi�� lat p�niej - dziesi�� lat od dnia, kiedy ze swojego punktu obserwacyjnego pod sto�em spojrza�am na jego czarne buty - wszystko si� zmieni�o. Ojciec przysy�a mi kasety magnetofonowe z nagraniami swojego g�osu, ja odtwarzam je w samochodzie. Jad� do centrum handlowego po�o�onego kilka mil od uniwersyteckiej poczty, blokuj� drzwi i paznokciem rozcinam ta�m�, kt�r� jest sklejone ma�e, bia�e pude�ko. M�ski g�os wype�nia wn�trze samochodu. Wznosi si�, opada, przybiera ton pro�by, �amie si�. "Dziewczynko" - wo�a do mnie. - "Och, dziewczynko. Moja dziewczynko". Jestem w samochodzie sama. Chowam twarz w d�onie i s�ucham. Sta�am si� jego niewolnic� w nie mniejszym stopniu ni� by�am ni� wobec swojej matki. Odtwarzam ta�m� ci�gle od pocz�tku, cofam j� bez ustanku. Mog� s�ucha� ojca, ile razy przyjdzie mi ochota, s�ucha�, �e mnie pragnie. Ten g�os jest czym�, co chc� zachowa� na zawsze, i zarazem czym�, czego, kiedy ju� b�dzie po wszystkim, nie pozwol� sobie s�ucha�. Jak listy od niego i jak fotografie, kasety b�d� zamkni�te w kufrze, co przywr�ci mu - wszelkim oznakom jego istnienia - pierwotny charakter zwi�zk�w ze mn�: utraconego ojca. M�wi� matce, �e chc� wys�a� ojcu podarunek, co� wykonanego w�asnor�cznie. Z pewno�ci� zale�y mi na tym, by mam nadziej� wymaza� albo chocia� z�agodzi� fatalne wra�enie, jakie na nim wywar�am podczas ostatniego spotkania, kiedy upomnia� mnie w galerii rze�b. - Co powiesz o jednym ze swoich obraz�w? - sugeruje. W �rody po szkole chodz� na dodatkowe zaj�cia plastyczne. - W porz�dku - zgadzam si�. Na zdj�ciach ucz� si� tradycyjnej techniki malowania farbami olejnymi. Kopiuj� istniej�ce obrazy, cz�sto zamieszczone w kalendarzach albo wydarte z kart okoliczno�ciowych. Dla ojca wybieram reprodukcj� przedstawiaj�c� czerwon� stodo��, ��te pole i stogi siana. Kiedy siedzieli�my po przeciwnych stronach stolika na targu warzywnym, ojciec opowiada�, �e je�d��c mi�dzy dwoma ko�cio�ami, w kt�rych s�u�y, mija zagrody farmer�w. Drzwi do stodo�y s� otwarte, ale nie wida�, co jest wewn�trz, jedynie czarne cienie. O��wkiem szkicuj� na p��tnie zarysy obrazu i przez kolejne kilka tygodni maluj� ��te siano, czerwony dach stodo�y i �ciany. Rozwiana na wietrze grzywa k�usuj�cego konia, kt�ra z pocz�tku wydaje mi si� trudna do namalowania, udaje si� znakomicie, a w�a�nie pozornie �atwa cz�� zadania sprawia mi najwi�ksz� trudno��. Nie potrafi� namalowa� czarnego, prostok�tnego cienia w obr�bie otwartych drzwi. Wygl�da na r�wny, tymczasem jest rozchwiany po obu stronach. Musz� dokona� poprawek. Miesi�cami pracuj� nad drzwiami, staraj�c si� osi�gn�� doskona�o��. W pewnym momencie nauczycielka pr�buje odebra� mi p��tno, ale jej nie pozwalam. Z ka�dym tygodniem cie� jest coraz wi�kszy i wi�kszy, a jego zarysy wcale nie staj� si� bardziej r�wne. Nic nie pomaga ta�ma maskuj�ca ani r�wna kraw�d�. Kiedy si� wreszcie poddaj�, dostrzegam, �e usi�uj�c nada� cieniowi doskona�y kszta�t, powi�kszy�am go do tego stopnia, �e otw�r drzwiowy wype�nia niemal ca�� stodo��. Siadaj�c przed sztalug�, od razu wpada�am w mroczny kwadrat niepewno�ci, kt�rego granice usi�owa�am okre�li� ci�gle od nowa, nigdy nie ustanowiwszy ich w�a�ciwie. - Nie, tego nie mo�esz mu wys�a�! - powiada moja matka na widok dzie�a. - Do licha, co si� z tym sta�o? - Nie wiem - m�wi�. - Nie wiem. Nie jest w stanie powstrzyma� si� od �miechu, bo obraz wygl�da bardzo zabawnie. Ja nie potrafi� powstrzyma� si� od p�aczu. Przynosi ze swojego mieszkania magnetofon i ustawia go na moim ��ku. Jestem ju� do�� doros�a, aby sama pisa�. Sko�czy�am mo�e dwana�cie lat, lecz aby przes�a� wiadomo�� mojemu ojcu, zamiast z papieru i o��wka mam skorzysta� z ta�my magnetofonowej. Obieca�a mu, �e to zrobi�. Poucza mnie, �e je�li b�d� gotowa, mog� nadusi� kwadratowy przycisk. W ko�cu nudzi j� m�j brak zdecydowania. Wychodzi z pokoju. Ruszam za ni�. Nie chc� zosta� zupe�nie sama przy ci�kim, czarnym pudle ze srebrnymi ga�kami. Patrz�c na nie, widz� czarny kufer z b�yszcz�cymi stalowymi okuciami w rodzaju tych, w kt�rych cyrkowy magik zamyka dziewczyn�, nim przepi�uje j� na p�. Chwytam matk� za r�kaw, czym wzbudzam jej gniew. Obie bez ko�ca pr�bujemy sk�oni� mnie do powiedzenia czego� w stron� mikrofonu na ko�cu czarnego przewodu. Nic nie pomaga. Ani gro�by, ani obietnice. Moje usta jak�e s� niech�tne do wsp�pracy. Podczas nauki p�ywania same otwieraj� si� pod powierzchni� wody i wtedy si� d�awi�. Przy magnetofonie zamykaj� si�, unieruchamiaj� mi j�zyk, nie dopuszczaj�, by wydoby�o si� z nich cho�by jedno s�owo. Pewnego dnia us�ysz� zdanie, zdanie magiczne, kt�re sprawi, �e zgin� przeszkody i wszystko stanie si� �atwe. Ale nim do tego dojdzie, nie powiem nic. Mam dwadzie�cia lat, kiedy to si� zaczyna, a zaczyna si� od wizyty. Potem matka i ja spieramy si�, kt�ra z nas wpad�a na pomys�, aby go zaprosi�. Ona m�wi, �e ja. Ja my�l� jednak, �e ona. Min�o dziesi�� lat, odk�d go widzia�am. Je�li matka ma racj� - je�li pomys� zaproszenia ojca do nas by� m�j - mo�na to wyt�umaczy� ogromn� ciekawo�ci� poznania niemal obcego rodzica, mojej drugiej cz�ci, pragnieniem wystarczaj�co silnym, aby prze�ama� niech�� wywo�an� jego listami. Mo�e podejrzewam albo mam nadziej�, �e za t� ideologiczn� g�rnolotno�ci� kryje si� nami�tno��. �e owa zas�ona jest czasem wr�cz niezb�dna; niekt�re fascynuj�ce stwory nale�y przechowywa� w tej klatce wewn�trz klatki ze s��w. Rodzice spotykali si� potajemnie przez lata. W odleg�ych miastach rozmawiali o tym, �e nowa �ona, inne dzieci nie przeszkodz� im uciec, pobra� si�, spr�bowa� od pocz�tku. Lecz ich plany zawsze pozosta�y tylko planami. Matka i ojciec byli ze sob� nie d�u�ej ni� dwa lata, w ma��e�stwie za� niespe�na rok. Rozwiedli si� przed pierwsz� rocznic� moich urodzin. Je�li podejrzewam, �e zbli�aj�ca si� wizyta jest jednak pomys�em matki, to dlatego, �e po pierwsze nie pami�tam, bym j� sugerowa�a, a po drugie, ona ju� nazbyt d�ugo go nie widzia�a - zbyt wiele czasu up�yn�o od chwili, gdy ostatni raz samotnie wyruszy�a na tajemnicze wakacje. Mo�e prawdziwa jest moja p�niejsza konkluzja: matka wykorzystuje jego zainteresowania mn� i moje nim, aby usprawiedliwi� w�asne plany nawi�zania ponownego kontaktu. Je�li rzeczywi�cie o to chodzi, jak�e gorzko przyjdzie jej po�a�owa� tego podst�pu. Spotkanie ma si� odby� podczas wiosennej przerwy w zaj�ciach na pierwszym roku college'u, akurat dwa tygodnie po moich dwudziestych urodzinach, przypadaj�cych w czasie sesji egzaminacyjnej. - Nie ma co - powiada m�j ch�opak, �egnaj�c si� ze mn� na parkingu przed domem akademickim. - Nie b�dzie �atwo. - Tak s�dzisz? - pytam. Do tej pory �wiadomie nie zastanawia�am si� nad tym. Nad perspektyw� spotkania ojca po raz pierwszy od dziesi�ciu lat, zaledwie po raz trzeci w ca�ym moim �yciu. Jak zawsze mia�am du�o materia�u do opanowania i w ci�gu ostatnich tygodni do p�na przesiadywa�am w bibliotece. - �artujesz sobie? - m�wi, na co wzruszam ramionami i uciekam wzrokiem w bok, czyli wykonuj� jeden z wielu moich wymijaj�cych gest�w. Akurat ten ch�opak jest ode mnie starszy, ko�czy w tym roku studia. Uwa�am, �e jest bardzo mi�y, a cecha ta pozwala mu zaj�� wyj�tkow� pozycj� w kr�tkiej historii moich ch�opc�w. By� jeszcze dzieckiem, kiedy zmar� mu ojciec; nie ma ojczyma. Pozbawiony ojcowskiej opieki przez ca�e swoje �ycie, wie co�, do czego ja nie jestem w stanie si� przyzna�: �e pewna t�sknota w moim �yciu musi si� koncentrowa� na owym braku w kolekcji rodzinnych portret�w. Przecie� nie mog� po�wi�ci� wszystkiego mojej matce. Jazda do domu trwa siedem godzin. Po drodze ci�gle od nowa s�ucham tego samego albumu Rolling Stones�w. Mechanizm odtwarzacza automatycznie przewija ta�m�, tworz�c d�wi�kow� p�tl�. Uporczywe rytmy wype�niaj� mil� za mil� szarej autostrady i nie pozwalaj� na d�u�ej zatopi� si� w my�lach, kt�re przemykaj� si�, �lizgaj�, ulatuj� niczym wyrzucone plastikowe kubeczki i papierki po cukierkach na wietrznych nabrze�ach. Sypialnia mojej babki: siedzimy we dwie w nogach wielkiego ��ka dziadk�w. Mam sze��, mo�e siedem lat. Babka przed chwil� wzi�a k�piel. Ma na sobie halk� i w�a�nie wci�ga jedn� ze swych staromodnych po�czoch powy�ej kolana i przypina j� do podwi�zki. Jak na kobiet� po sze��dziesi�tce ma nadal wcale zgrabne nogi, �wie�� oliwkow� sk�r� - g�adk� i b�yszcz�c�, rzepki ma�e i pon�tne jak w�oskie orzechy, a� chce si� ich dotkn��. Na co dzie� u�ywa perfum Chanel No 5 i wk�ada sznur pere�, kt�ry dosta�a w prezencie od swojego ojca na siedemnaste urodziny. - Po�askocz mnie po karku - m�wi, a ja pos�usznie muskam j� lekko palcami w miejscu, gdzie ko�cz� si� jej ufarbowane na czarno w�osy. - Wiesz - m�wi� - kocham ci� najbardziej na �wiecie. Kocham ci� bardziej ni� mam�. Babka zdejmuje moj� d�o� ze swego karku. - Nieprawda - odpowiada. - Mylisz si�. Milcz�, bo zawstydzi�a mnie odmow� przyj�cia tego, co jej ofiarowa�am. - Najbardziej kochasz swoj� mam�. Tak to ju� jest u�o�one na tym �wiecie, a ty nie powinna� by� wyj�tkiem. Stwierdzenie babki nie odpowiada prawdzie, wynika raczej z nakazu rozs�dku. Z pewno�ci� szczerze pragnie, abym j� kocha�a najbardziej - pragnie by� pierwsz� mi�o�ci� ka�dego - ale akurat w tym okresie wiele jej sprzeczek z moj� matk� dotyczy kwestii, czy jedna albo druga swym zachowaniem nie ura�a moich uczu�. Poniewa� matka wyprowadzi�a si� niedawno, by� mo�e inspiruj�c �w przyp�yw uwielbienia, babka wystrzega si� wypowiedzenia jakiejkolwiek wywrotowej uwagi, kt�r� mog�abym powt�rzy�. Przygl�dam si�, jak wci�ga i zapina drug� po�czoch�. Tego popo�udnia zaczynam si� uczy� m�dro�ci zachowywania uczu� dla siebie, dostaj� lekcj�, kt�r� w okresie mojego dzieci�stwa wielokrotnie wzmacniaj� wrogie, skomplikowane i zmienne kobiece alianse, tak cz�ste, �e w ko�cu m�j talent stosowania unik�w dor�wnuje umiej�tno�ciom mojej matki. Ona mo�e �pi w masce, ale ja, kiedy ju� jestem nastolatk�, mam wewn�trz w�asn� mask�, skrywam w niej swoje serce. Upomniana przez babk�, siedz�c w milczeniu przy jej boku, zaczynam nauk� definiowania tego, co naprawd� czuj� wobec matki - z�o�� pe�n� rozpaczy i obaw za to, �e mnie opu�ci�a, z�o��, kt�ra dotkn�a mnie astm� i wysypk� - jako mi�o��. A co z matk�, jak�e sk�onn� do pos�ugiwania si� tym s�owem w jakim� li�ciku do mnie, nie zawieraj�cym nic poza ca�usami i pustymi "ochami"? Jej w�ciek�o�� na mnie jest dzika i niepohamowana, wybucha z si��, kt�ra dziwi j� tak samo jak mnie. Pewnego razu, jeszcze zanim si� wyprowadzi, wchodz� jej w drog�. Akurat wybiera si� na randk�. Ju� jest sp�niona, a ja j� dra�ni�. Stoj�c razem z ni� przed lustrem, si�gam po jedn� z jej szminek, w�wczas ona odwraca si� do mnie ze szczotk�. Ciosy spadaj� na mnie wsz�dzie. �ci�ga mnie na d� po schodach, uderza, gdzie tylko zdo�a si�gn��... w plecy, nogi, g�ow�. U podn�a schod�w wybucham p�aczem, z pocz�tku dlatego, �e jestem wstrz��ni�ta i przestraszona, ale potem, kiedy zaalarmowani moim krzykiem nadbiegaj� dziadkowie, p�acz�, aby wp�dzi� moj� matk� w k�opoty, p�acz� g�o�niej i d�u�ej, ucz� si� pot�gi zemsty. Naszyjniki. Pier�cionki. Ubrania. Ksi��ki. Przeno�ne radio stereofoniczne i obiektywy do aparatu fotograficznego. Wieczne pi�ro, w kt�rym pisa� w college'u. Brzytwa jego dziadka i rzemie� do jej ostrzenia w oryginalnym cynowym pojemniku z ornamentami na brzegach. Diament, kt�ry do kogo� nale�a�, ale nie mog� sobie przypomnie� do kogo. Niekt�re spo�r�d tych prezent�w po prostu porozdaj�, inne zastawi� w lombardzie i zaraz po wyj�ciu na zewn�trz podr� wszystkie pokwitowania. Pami�tki rodowe zwr�c�, zapakowane starannie w pude�ka. Wy�l� je poczt� jako paczki warto�ciowe, nie dodaj�c do adresu ani jednej litery. Nale�� do jego dzieci. Nie do mnie, tylko do dzieci, kt�re wychowa�. Do c�rek, kt�re nadal b�d� jego, kiedy my ju� nie b�dziemy ze sob� rozmawia�. Prezenty bo�onarodzeniowe. Prezenty urodzinowe. Prezenty na Wielkanoc, na walentynki, na Halloween. Wszystkie zapakowane w bardzo �adny papier. Uwa�am, aby go nie porozdziera�. Wst��ek nie przecinam, rozwi�zuje je. Ledwie celebruj�cy t� czy inn� okazj�, to czy inne �wi�to p�jd� spa�, z pojemnik�w na �mieci wyci�gam kolorowe papiery i kokardy. Wyg�adzam je i z powrotem owijam w nie pude�ka. W taki spos�b zachowuj� �wiadectwa mi�o�ci mojej matki albo, trafniej, tego, co ona nazywa mi�o�ci�. Podarunki od niej zwykle dostarczaj� mi wskaz�wek, w jaki spos�b mog�abym wkra�� si� w jej �aski. Je�eli na przyk�ad daje mi sukienk� w rozmiarze sze��, wiem, �e powinnam si� dostosowa�, zmieni� figur� i po�egna� si� z rozmiarem dziesi��. Potrafi� uczyni� z siebie istot�, kt�r�, jak sobie wyobra�a, mog�aby pokocha�, przynajmniej kiedy stoi w sklepie i kupuje sukienk�. Min� lata, nim sobie u�wiadomi�, �e zachowuj�c tego rodzaju �wiadectwa, jednocze�nie dokumentuj� inny uczuciowy proces, nie mi�o��, tylko w�ciek�o��, bo zawsze otrzymuj� wskaz�wki pod postaci� prezent�w i ostatecznie je odrzucam. Pod bo�onarodzeniowym drzewkiem wydaj� stosowne odg�osy rado�ci, ale p�niej w samotno�ci, gdy w domu panuje ju� mrok, odwracam swoj� reakcj�, odrzucam podarunki, pakuj�c je z powrotem, jakbym ich nigdy nie otwiera�a. Mo�na t� dwoist� wizj� dostrzec w innych obszarach mojego �ycia. Niech�tny stosunek do jedzenia jest typowym przyk�adem w sferze moich zwi�zk�w z matk�. Czy maj�c pi�tna�cie lat, przestaj� je�� dlatego, �e chodzi mi o zapewnienie sobie jej szczerego, acz niech�tnego podziwu? Czy mo�e po prostu chc� stawa� si� coraz mniejsza i mniejsza, p�ki nie znikn�, staj�c si� prawdziw� c�rk� mojej matki - t�, kt�rej nie widzi? Albo czy jestem na ni� tak w�ciek�a za ci�g�e uwagi pod moim adresem na temat wagi, �e postanawiam nie da� jej w przysz�o�ci �adnego pretekstu do wypowiedzenia cho�by jednego s�owa na temat mojej wagi i rozmiaru ubra�. "Chcesz mie� szczup�� c�rk�?" - pami�tam, �e tak my�la�am. "To b�dziesz j� mia�a. Ja zdecyduj�, co to znaczy, nie ty". Nie interesuje mnie sugerowane sto dwadzie�cia funt�w, ale dziewi��dziesi�t pi��. I nie rozmiar sze��, tylko dwa. Szkoda, �e nie rozumia�am, na czym polega triumf niejedzenia; gdybym by�a w stanie rozpozna� swoj� ekscytacj� jako wynikaj�c� z zemsty, pr�by odci�cia si� od matki, ze sposobu, w jaki si� mnie wypiera, kiedy godzinami stoj� przy jej ��ku, a ona le�y z zamkni�tymi oczami i twarz� przys�oni�t� mask�. By� mo�e pocz�tek anoreksji jest odpowiedzi� na d��enie do spe�nienia matczynego idea�u; choroba trwa, bo chc� wymaza� siebie sam�. Kieruje mn� te� g��bsza, bardziej zdradziecka i trwa�a pokusa pozbycia si� matki. Wymaganiom anoreksji da si� sprosta�, wymaganiom matki - nie; zatem zamieniam matk� na chorob� wraz z ca�ym systemem pokuty i wyrzecze�, w kt�rym jest przewidziana osobna nagroda. I matki s� w nim ca�kowicie zbyteczne. Przyj�cie nad basenem w domu z dziedzi�cem i czerwonymi dach�wkami. Dom nale�y do architekta, z kt�rym matka si� spotyka. Jest w nim siedem sypialni, z czego sze�� nie u�ywanych. Przebieramy si� w tej, kt�ra zosta�a nazwana "pokojem b��kitnym". W bladoniebieskiej, kobiecej przestrzeni stoi wielkie �o�e z baldachimem. Niczym bokserzy matka i ja wycofujemy si� w przeciwleg�e k�ty sypialni. Matka jak zwykle nie znosi pokazywa� si� nago. Je�li mo�e, przebiera si� w ciemno�ci. Przygl�dam si�, jak wci�ga pod sukienk� kostium k�pielowy. Pragn�, by spojrza�a na mnie, na moje cia�o. Nic nie sprawia mi wi�kszej przyjemno�ci ni� rozbieranie si�, w�a�nie teraz, kiedy jestem chuda. Codziennie wiele razy zdejmuj� ubranie i staj� na wadze. W publicznych toaletach czekam, p�ki nie zostan� sama. Podci�gam bluzk� i podziwiam w lustrze stercz�ce �ebra. Wystarcza mi widok samej siebie, bym si� zachwyci�a, by z podniecenia zadr�a�y mi r�ce. Zdumiewa mnie cia�o, kt�re stworzy�am. Cho� nikt inny go nie podziwia, nie uwa�am tego za nadmiar krytycyzmu, tylko za wyraz prostego faktu, �e moje kryteria oceny s� zbyt osobliwe, aby brali je pod uwag� zwykli ludzie. Poniewa� nie mam ch�opca, nie ma kto narzeka�, �e nie pozostawi�am nic mi�kkiego, czym m�g�by ucieszy� wzrok i d�onie. Sama jestem swoim kochankiem. Wieczorami k�ad� si� naga do ��ka i dotykam si� w ciemno�ci, a� w ko�cu znam na pami�� map� swego niedosytu. Poznaj� osza�amiaj�cy zachwyt morzenia si� g�odem. Moc rezygnacji ze wszystkiego. Si�� woli staj� si� elfem, kt�ry �yje powietrzem, wod�, niewinno�ci�. W�a�ciwie to nie tylko jedzenia si� wyrzekam, nie tylko wszelkich ch�ci, wszelkich ��dz. Przede wszystkim p�ci. G�odz� si�, aby matce odebra� moj� seksualno�� - nie ot tak po prostu sprawiaj�c, aby znikn�y mi piersi i biodra, lecz �eby wysch�a krew. Jednego na pewno nie mo�e �cierpie� w zwi�zku z tym, �e jestem chuda: nie krwawi�. Nie mog� zaj�� w ci���, nie mog� zatem znale�� si� w niebezpiecze�stwie, w jakim znalaz�a si� kiedy� moja matka, trac�c nagle cze��. W dodatku jest w�ciek�a musia�a przecie� cho� raz us�ysze� przes�anie mojego dzieci�stwa i okresu dorastania, s�owa, kt�re powtarza�a mi babka: "Nie pope�nij b��du matki". Jak�e ona musi mnie nienawidzi�. W szkole mam dobre oceny i ostentacyjnie unikam ch�opc�w. Na pewno sama siebie przekonuje, �e to, i� wejd� na drog� wyst�pku i ona przy�apie mnie na gor�cym uczynku, jest przynajmniej mo�liwe. Kiedy odkrywa, �e straci�am okres, zaczyna mnie ci�ga� po lekarzach. Jest przy mnie w pokoju porad, a nawet w sali bada�. Ginekolog przepisuje hormony, specjalista od akupunktury wkr�ca mi w uda ig�y. Przed rozpocz�ciem nauki w college'u raz jeszcze razem odwiedzamy gabinet ginekologa. Matka chce mnie wyposa�y� w kapturek, �w ci�gle zawodny �rodek antykoncepcyjny. Tylko �e �adnego nie mo�na dla mnie dobra�. - To niemo�liwe bez przerwania hymenu - powiada lekarz po wst�pnym badaniu. - Przecie� pani nie chce tego robi�, prawda? Matka stoi pod oknem. Waha si�. Ja podpieram si� na �okciach. - Chc� - m�wi. M�czyzna pos�uguje si� wieloma zielonymi plastikowymi penisami o coraz wi�kszych rozmiarach. Kiedy wyjmuje ca�y ich komplet spod pokrywy chirurgicznej tacy z nierdzewnej stali, nie dowierzam w�asnym oczom. Ta ziele� nie przypomina �adnej barwy, kt�ra wyst�powa�aby w naturze. W takim kolorze s� pojemniki na odpady chirurgiczne, wymiociny i rozmaite gro�ne instrumenty, kt�re kojarz� mi si� z chorob� i �mierci�. Wsuwa je kolejno, zacz�wszy od najmniejszego, kt�ry nie jest wi�kszy od jego ma�ego palca. Wszystkie od drugiego po ostatni wyjmuje ubrudzone krwi�. Dokonuje defloracji na oczach mojej matki. Jest po�o�nikiem, cz�owiekiem, kt�ry by� przy moim porodzie. Czy w�a�nie dlatego s�dzi, �e nie ma sprawy, �e wszystko jest w porz�dku? Le�� na stole, na kolanach mam papierowe prze�cierad�o, d�onie na oczach. Naprawa autostrady i objazdy sprawiaj�, �e podr� z college'u do domu trwa jeszcze d�u�ej ni� zwykle. U matki jestem akurat w porze obiadowej. Zasiadamy do czego� francuskiego i bardzo ambitnego, czemu musia�a po�wi�ci� ca�e popo�udnie pracy. Ale i tak podczas posi�ku zostawiamy telewizor w��czony, raczej pr�bujemy ni� jemy to, co przygotowa�a. - Odbierz - m�wi matka za ka�dym razem, kiedy dzwoni telefon. Troch� mnie to dziwi - zwykle zachowuje dyskrecj�, gdy w gr� wchodzi jej prywatne �ycie - kiedy jednak o wp� do dziewi�tej telefon odzywa si� znowu, nareszcie pojmuj�. To on, ojciec, chce nam poda� numer swojego lotu. Jego g�os, kt�rego nie s�ysza�am od dziesi�ciu lat, wydaje si� dziwnie wysoki. P�niej, z czasem, u�wiadomi� sobie, �e nie zawsze brzmi w taki spos�b, ale wznosi si� i opada w harmonii z emocjami. Jednak�e tej nocy rozmawiamy tylko tyle, ile potrzeba, �eby uzgodni� niezb�dne szczeg�y. - B�d� mia� na sobie br�zowy garnitur - m�wi. - Okay - odpowiadam. - Do zobaczenia - dodaje, pos�uguj�c si� s�owami, kt�re wydaj� si� zwyczajne, lecz zarazem niezwyk�e z tego wzgl�du, �e nigdy nie s�ysza�am ich z jego ust, z ust cz�owieka, kt�rego w innych okoliczno�ciach widywa�abym codziennie przez wszystkie lata mojego �ycia. - Okay - rzucam na koniec. - Dobrze. - Ma przylecie� nazajutrz o drugiej po po�udniu. Ta wizyta burzy ca�y dotychczasowy porz�dek. Znika gdzie� wieloletni towarzysz mojej matki; nie wiem, dok�d wybywa. Mo�e wraca do �ony, z kt�r� by� w separacji, a z kt�r� nie potrafi� si� rozwie��. Dziadkowie tylko raz przyjm� nas na obiedzie i raz przyjd� do matki na herbat�. W planach na reszt� weekendu w og�le nie s� uwzgl�dnieni. Nie bardzo wiem, czy uwa�a� to za afront, wyraz lito�ci czy tylko wynik praktycznej oceny, na co sta� wsp�lnie nas wszystkich. Matka i ja idziemy do ��ek, w kt�rych sp�dzamy osobno bezsenn� noc. Poniewa� nasze sypialnie dzieli zaledwie w�ski korytarz, s�yszymy, ja ka�da z nas wzdycha i porusza si� pod prze�cierad�ami. W pewnym momencie matka wstaje. S�ysz�, jak otwiera i zamyka szuflad� w swojej �azience. Moja sypialnia u matki jest pierwsz�, jak� urz�dzi�a specjalnie dla mnie. Umeblowa�a j� latem tego roku, w kt�rym sko�czy�am szko�� �redni�. Poniewa� przeprowadza�am si� z domu dziadk�w do college'u, nie by�a mi ju� potrzebna. Pok�j jest nowoczesny. Jasne barwy pokrycia japo�skiego materaca wydaj� si� ostrym d�wi�kiem na tle stonowanych wariacji be�u w pozosta�ych pokojach. Ko�dr� zdobi kwiecisty wz�r w niespokojne, jaskrawe go�dziki, kt�re odbijaj� si� niczym echo w �aluzjach okiennych. Do �rodka wpadaj� pasma porannego �wiat�a i uk�adaj� si� w ciep�e plamy na kremowym dywanie. R� i krem stapiaj� si� w kolor, kt�ry kojarzy mi si� z podra�nionymi powiekami, z morzem wylanych �ez. Na �cianie wisi reprodukcja akwareli Jeana-Michela Folona, malowid�a przedstawiaj�cego pojedyncze krzes�o, kt�re stoi na wzniesieniu w zagajniku bezlistnych drzew. Krzes�o dor�wnuje wielko�ci� drzewom i ulega przemianie; z drewnianeg