8313
Szczegóły |
Tytuł |
8313 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8313 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8313 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8313 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STEFAN �EROMSKI
PONAD �NIEG BIELSZYM SI� STAN�
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
PONAD �NIEG BIELSZYM SI� STAN�
DRAMAT W 3 AKTACH
Panu Juliuszowi Osterwie, niezr�wnanemu arty�cie i re�yserowi,
autor
OSOBY DRAMATU
RUDOMSKA
WINCENTY, jej syn
HELENA
IRENA
�WIATOBOR
JOACHIM
OFICER
STARSZY �O�NIERZ
�O�NIERZE, CH�OPI
Rzecz dzieje si� wsp�cze�nie na kresach wschodnich.
AKT PIERWSZY
Scena przedstawia du�y pok�j w starym dworze na kresach wschodnich. Dostatnie
meble, portiery, na �cianach obrazy. Z lewej strony wielka i szeroka szafa
biblioteczna, pe�na ksi��ek i manuskrypt�w. W g��bi sceny du�y, staro�wiecki
komin z kamiennym obramowaniem. Z prawej strony komina drzwi, z lewej okno,
zastawiane kwiatami. - Przy drzwiach stoi m�ynarz Joachim, cz�owiek starszy,
chudy, dziobaty, m�wi�cy krzykliwie. Ubrany jest w d�ugie buty i szary drelich.
W r�kach obraca kaszkiet z daszkiem. Wincenty Rudomski, m�odzieniec lat
dwudziestu, jedyny syn dziedziczki d�br �u�a, wysmuk�y, pi�kny, przechadza si�
niespokojnie, potr�caj�c krzes�a, raz w raz rozgarnia kwiaty i wygl�da przez
okno.
WINCENTY A przez Ciek�e?
JOACHIM
Ani mowy! Wyla�o na wiorst�! Pszenic� zmuli�o na tym wzg�reczku, co za brzezin�,
a przecie gdzie zbo�e, gdzie woda!
WINCENTY
A od Psarskiego?
JOACHIM
To� ja�nie paniczowi gadam: jedna woda rwie nad ca�ymi ��kami od pag�ra do
pag�ra.
WINCENTY
I mostu na rzece, m�wisz, nie wida�?
JOACHIM
Jak�e ma by� wida� most, ja�nie paniczu, kiedy tam z mostu ani dyla! Stympale
same wyrwa�o i ponios�o, nie dopiero most, dyle. Belki przecie niesie na sobie,
p�oty, cz�stoko�y, ple-ciaki, strzechy, stogi siana, kopy, pokosy�..
WINCENTY
No, wi�c jednym s�owem �adnego do nas nie ma dost�pu. Jeste�my z trzech stron
zalani.
JOACHIM
Ano! Kaczka tamt�dy chyba przeleci albo ten jastrz�b. Tylko nasza grobla trzyma
ca�y wart wody, �eby pi�ciu wsi nie zatopi�o. Ja ten r�w na ko�cu grobli, co go
ja�nie panicz widzia�, ci�giem rozszerzam i puszczam przyb�r na lew� rzek�.
Zbieram obrus powodzi w tamt� stron�. Mo�na przecie sobak� zmani� na lewo. W
upu�cie jednego stawid�a nie podnosz� i, uchowaj Bo�e, na upust wody nie
popuszczam, boby porwa�o. Tak jak teraz to wierzchem
sobie, wolniusie�ko pow�d� idzie, na p� wiorsty szeroko. To samo ja�nie pani
dziedziczka chwali. Pod najsro�sz� kar� nakazywa�a, �eby wod� nasz� grobl�
trzyma�, cho�by si� mia�a wyla� na nasze pola w g�rze stawu, a ludzi za�
d�lskich chroni�. W�asne ja�nie pani dziedziczki s� s�owa: �cho�by mia�o zala�
sam� pszenic� za krzy�em, ty, Joachim, trzymaj!"
WINCENTY
Ale czy nasza grobla sama wytrzyma?
JOACHIM
Skoroby jeszcze deszcze sz�y, jako teraz?
WINCENTY A w�a�nie!
JOACHIM
Moc boska! Jedno wiem: upustu nie mo�na tkn��. Jakby nap�r powodzi na upust
poszed�, nie wytrzyma �aden s�up ani stawid�o. Sam upust ze w s i e m wyrwie i
poniesie, uchowaj Bo�e mi�osierny! Taka to woda! Trza bez zmru�enia oka g��bok�
moc wody kierowa� na ten przekop, co w ko�cu grobli. Zmi�owanie boskie nad nami!
WINCENTY
Jak�e ty my�lisz, Joachim? Znasz przecie swoje wody i wszystkie drogi. Pan
Olelkowicz przejedzie bezpiecznie od strony Mochn�w? Ta jedna jedyna dro�yna mu
zosta�a. Prawda? Przecie to jutro rano �lub panny Ireny. On tu dzi� nad
wieczorem musi by�! I b�dzie, �eby kije z nieba lecia�y. Ja go znam!
JOACHIM
Od Mochn�w przejecha� mo�e t� dro�yn�, co nad rzek�. Ale ta dro�yna wod� zalana.
Po zady konie b�d� we wodzie brodzi�y, pow�z si� wody opije, ale przejecha�
mog�, bo przecie t� drog� znaj�. Sam ja�nie panicz Olelkowicz j� zna, no i na
ko�le nie b�dzie mia� byle kogo, tylko samego Kukw�, a ten t� drog� zna jak
swoje pi�� palc�w.
WINCENTY
Zna� drog�, znaj�, ale pomy�l, �e ze trzy wiorsty b�d� musieli na o�lep noga za
nog� jecha� w g��bokiej wodzie. Nad tym pomy�l!
JOACHIM
Je�eli woda nie przybierze, je�eli, na przyk�ad, pow�d� b�dzie taka sama�.. A
je�li, czego Bo�e bro�, g��bsza p�jdzie�.. Jaka� tu na to rada!
WINCENTY
Je�eli ju� s� w drodze?
JOACHIM
Czyja wiem? Mo�e na taki czas ja�nie panicz si� zastanowi� i nie wyjecha�.
WINCENTY
Pleciesz! S� w drodze, bo wys�a� telegram z miasta dzi� rano, �e wyje�d�a.
JOACHIM
Kiedy ten pos�aniec z telegrafem tu przyszed�? Ja go nie widzia�.
WINCENTY
Wy�ynami przeszed�.
JOACHIM
To to jego Micha� �odzi� dostawia�?
WINCENTY
No, w�a�nie.
JOACHIM
Ha! Wola boska! To ju� ja�nie panicz Olelkowicz jedzie. Teraz b�dzie mo�e w
Leszczycy, mo�e gdzie dalej, mo�e bli�ej. We wod� si� pewnie puszcza. Mog�
przejecha�, bo Kukwa b�dzie poz�r dawa�. Je�li gdzie pow�d� wyrw� wyj�a, no, to
si� wywal� we wod�, ale i wy-lez�. Na �lub przecie jad�.
WINCENTY
Tak, prawd� m�wisz: �na �lub przecie jad�"�..
JOACHIM
Chybaby ja�nie pani sama �lub od�o�y�a, ale widzi mi si�, �e chyba nie.
WINCENTY
Nie, nie od�o�y, �adn� miar� nie od�o�y. B�d� zdr�w, Jochym.
JOACHIM
Upadam do n�g, ja�nie paniczu.
wychodzi
WINCENTY
Na �lub przecie jad��..
Patrzy d�ugo we drzwi, za kt�rymi znikn�� Joachim. S�ycha� daleki, monotonny
szum powodzi, kiedy niekiedy krzyk z odleg�o�ci. Zbli�a si� do okna, wygl�da.
Pada�.. Znowu ulewa! z rado�ci�
Rozst�p si�, niebo! Spadaj, potopie niebieski! po chwili
Jutro o tej porze ju� b�dzie po wszystkim. Wr�cimy z kaplicy w Klonach, gdzie
si� odb�dzie �lub Ireny z Olelkowiczem. C� ja poczn�, gdy b�d� patrza� na ten
�lub, gdy potem b�d� jecha� konno za ich powozem? Jak ja sobie dam rad�! Jak ja
ten jutrzejszy dzie�.. g�ucho szlocha, wa��saj�c si� po pokoju
Jutro�.. o tej porze�..
Oci�ale zmierza do sofy, stoj�cej z lewej strony, siada bezw�adnie w rogu i
ujmuje sw� g�ow� w obiedwie r�ce. Tak pozostaje d�ugo w nieruchomej postawie.
IRENA
uchyla drzwi, wchodzi na palcach, rozgl�da si� po pokoju, m�wi szeptem: Wiko!
WINCENTY z rado�ci�, z rozkosz� A!
IRENA
szeptem, tajemniczo Nie ma tu nikogo?
WINCENTY Nie ma nikogo.
IRENA
wskazuj�c drzwi na lewo A tam?
WINCENTY
Zdaje mi si�, �e i tam nie ma nikogo.
IRENA Zobacz.
WINCENTY
pospiesza do drzwi bocznych, uchyla je i zagl�da przez szczelin�.
Po chwili:
Nie ma tam �ywej duszy.
IRENA gwa�townie
Wiko! Wicuniu!
WINCENTY I c�?
IRENA P�aczesz�
WINCENTY Nie, Iru��
IRENA
P�aka�e�, ty, taki du�y m�czyzna! Student uniwersytetu, dziedzic �u�y�
WINCENTY
�miej si�, Irenko, �miej do rozpuku! Jutro�
IRENA w uniesieniu Ach, jutro!
WINCENTY
Czemu� wy�miewa�a� si� ze mnie?
IRENA
Wy�miewa�am si� z nas obojga! Z ciebie i ze siebie! Sama nie wiem�
WINCENTY
Czeg� chcesz ode mnie?
10
IRENA
Nie wiem.� Chcia�am�.. Musia�am�.. po�egna� si�
WINCENTY
To ju� na wieki, Iru�!
IRENA
Na wieki.
WINCENTY
Id� sobie! Bo m�g�bym ci� za to s�owo!�..
IRENA
Mnie? Albo� to moja wina? W inn� stron� zwr�� twe pogr�ki!
WINCENTY
Ty, nie kto inny, odchodzisz na wieki ode mnie!
IRENA
To prawda, �e konie i juczne wo�y wi�cej maj� woli ni� my!
WINCENTY
Za p�no ju� dzi� na wyrzekanie. Ju� si� sta�o.
IRENA
Czemu� nie okaza�e� swej woli, �elaznej woli?
WINCENTY
Jedno ci m�wi�: nie zdo�am prze�y� jutrzejszego dnia! Wiedz o tym!
IRENA
A ja?
WINCENTY
Ty? B�dziesz mia�a m�odego m�a�
IRENA
A ty masz m�od� narzeczon�.
11
WINCENTY
Czy po to przysz�a� tutaj, �eby mi� razi� po raz ostatni, �eby wytyka� mi moj�
n�dz�?
IRENA
Ty, m�ody i silny m�czyzna, chcia�by�, �ebym ja wzi�a by�a na si� wszystko,
�ebym stan�a oko w oko do walki z twoj� matk�. Sam dobrze wiesz, �e nie by�abym
wygra�a. Nigdy! Zwyci�a�a mi� ona przez ca�e moje �ycie, od najdawniejszego
dzieci�stwa, od pierwszych dni, kt�re pami�tam. Zna�a mi� i wiedzia�a, jak i
czym mi� pokona�. Pokona�a mi�. C� mia�am pocz��?
WINCENTY
Wiesz wi�c dobrze, z kim mnie walczy� wypad�o, a chcesz, �ebym ja, syn, podj��
t� walk�. Przeciwstawi� si� jej, b�j z ni� rozpocz��? Gdyby� to zreszt� mo�na z
ni� by�o mocowa� si�, jak z ka�dym na �wiecie cz�owiekiem�..
IRENA z ironi�
Czemu� to znowu nie mo�na, jak z ka�dym na �wiecie cz�owiekiem? Tego nie
rozumiem. Nie jest przecie bogiem, anio�em ani demonem. Taki sam to cz�owiek jak
tysi�ce innych na �wiecie. Takute�ki. Maj�tek m�j, kt�rym tak przecie znakomicie
mia�a administrowa�, o czym s�ysza�am przez ca�e swoje �ycie - gdy przysz�o co
do czego, gdy doros�am i sta�am si� cz�owiekiem, gdy mog�am go za��da� - gdzie�
si� zawieruszy�. Jest, oczywi�cie, umieszczony w ziemi i budynkach, pozapisywany
u rejent�w, ale posagu otrzyma� nie mog�, gdy� s� trudno�ci. Pan Olelkowicz nie
��da maj�tku. Nie maj�tku mego po��da, tylko mnie samej. Kocha mnie. Na wszystko
got�w jest zamkn�� oczy�.. Jak�e wobec tego mia�abym wytoczy� ordynarny sp�r o
me pieni�dze, komu, mej dobrodziejce, wychowawczyni, ciotecznej siostrze mej
matki? Powiedz.� I tak oto.� jutro�.. nadchodzi�..
WINCENTY
Ach, gdyby� cho� o jeden kr�tki dzie�, o jedn� dob� to jutro odwlec!
IRENA
Wiko! Ca�y jeste� w tym okrzyku!
WINCENTY
Ja ju� nic nie rozumiem, nic nie wiem!
IRENA.
Tak, ty nic nie rozumiesz. Ty tylko czujesz, nieprawda�?
12
WINCENTY
Gdyby� mog�a przez jedn� sekund� czu� to, co ja czuj�! Gdyby� mog�a�..
IRENA
Powiem ci w oczy: czuj� z pewno�ci� to samo, co ty, lecz nadto d�awi mi� to
wszystko, co wiem. Nie cierpi�, nie znosz� tego Olelkowicza. Zgodzi�am si� na
wszystko, co twoja matka uknu�a, gdy� pragn�am pozna� ca�� t� gmatwanin�
intryg. I jeszcze jedno: chcia�am j� jak najdalej, jak najskryciej wywie�� w
pole.
WINCENTY
Gdybym m�g� dzisiaj umrze�!
IRENA
To jedno by�by� w stanie wykona�, pos�uszny synu.
WINCENTY cichaczem
Umrzyjmy razem, Irenko!
IRENA
A nie zl�k�by� si� gniewu mamy? Wszystko, nawet umrze�, byleby gniewu mamy na
siebie nie �ci�gn��. Istny-mamie�kin synoczek�
WINCENTY
Tak. Masz s�uszno��. Nie ja sam dr�� przed ni�, lecz wszystko we mnie dr�y z
trwogi przed ka�d� jej bole�ci�. Nie mam si�y, �eby j� zasmuci�, nie mam odwagi
b�lu jej zada�
IRENA szyderczo
A wi�c - c� mamy pocz��? Wszystko si� jako tako uk�ada. Nie rozgniewasz mamy
ani dzi�, ani jutro. B�dziecie w zgodzie, gdy ostatni termin b�dzie mija�. Ja
sama nie da�abym jej rady. Znam sw� si�� i jej pot�g�. Zosta� tu po zerwaniu z
Olelkowiczem, mie� j� przeciwko sobie dzie� i noc, �y� tu - o, nie! To nad me
si�y! Zbyt tu d�ugo cierpia�am. A uciec w �wiat sama jedna - nie potrafi�.. z
rozpacz�
S�odka noc zapanuje pod tym dachem. St�sknione usta Helenki czekaj� na twoje
usta. Na moje usta tak�e czyje� czekaj��..
WINCENTY Id�, ju� id�!
13
IRENA z �a�o�ci�
Wiko! to nasz ostatni dzie�..
WINCENTY
Ju� niedaleko jest tw�j m��. Jedzie teraz noga za nog�. Konie jego brn� w
wodzie. Nie ma z�ej drogi do swojej niebogi. Za godzin� czy za dwie godziny tu
b�dzie. Chod�! Wyjdziemy przez ogrodowe drzwi, przez ogr�d, wsi�dziemy w ��d� �.
Pow�d� j� wywr�ci�.. Poniesie nas spieniona wiosenna woda. Daleko, daleko�..
Wyrzuci nas na jaki� �askawy brzeg i z�o�y na kwiatach wiosennych�..
IRENA
A wszak�e to zada�oby bole�� twej mamie.
WINCENTY
Nie b�d� tego ju� ani widzia�, ani czu�. W wiecznym szcz�ciu b�d� spa� na twoim
sercu, przy twoim boku. Czyta�em w jednej pi�knej opowie�ci Lamartina, �e
zwi�zali si� tak oto sznurem, �eby ich wody nie rozdzieli�y, a ludzie nie wa�yli
si� rozwi�zywa�.
IRENA
Ach, ty, ch�opczyku�.. z g��bok� ironi�
Lamartina!�..
WINCENTY
Mam tak� lin�, z kt�r� w Tatry chodzi�em�..
IRENA
Za godzin� przyjedzie Olelkowicz! Kto go powstrzyma? Co go powstrzyma?
Szale�stwo mi� ogarnia. Po c�em na to przysta�a, nieszcz�liwa! Kopyta koni
brodz� w g��bokiej wodzie� .. nie! Po moim �ywym ciele id� ostrymi podkowami�..
z szale�stwem
Za godzin�! Kto mnie, nieszcz�sn�, poratuje, kto mi� obroni, kto mi� przed tym
cz�owiekiem zas�oni? Co mnie obroni? O, Bo�e m�j!
Wychodzi. Wincenty rzuca si� za ni�, lecz staje jak wryty przed zatrza�ni�tymi
drzwiami. Pozostaje tak d�ugo w zamy�leniu. Nagle podnosi g�ow�, �mieje si�
rado�nie raz, drugi i trzeci. P�dem wybiega.
RUDOMSKA wchodzi, za ni� Helena
Nie znasz jej, Helenko, tak dobrze jak ja i dlatego tak s�dzisz. Z pozoru
rzeczywi�cie wygl�da to tak, jak m�wi�a� przed chwil�, ale kto zna Iren� od
dzieci�stwa, kto j� prowadzi� za
14
r�k� przez tyle lat, jak ja, ten wie na pewno, �e wszystko si� na dobre obr�ci i
p�jdzie doskonale. To s� tylko pozory zewn�trzne.
HELENA
Gdy s�ysz� te zapewnienia, znowu szcz�cie wst�puje do mego serca.
RUDOMSKA
Mia�am ja z ni� zgryzot niema�o i niejedno musia�am prze�ama�. Up�r w niej
rzeczywi�cie szalony, samowola, a raczej swawola, monstrualna. Tote�, gdy dzi�
mam j� odda� w r�ce tak silne i prawe jak Olelkowicza, czuj� ulg� niewymown�.
Wiem, �e spe�ni�am i spe�niam sw�j obowi�zek do ostatka.
HELENA
Czy Irena go kocha?
RUDOMSKA
Ale� kocha go. Oczywi�cie. Gdyby kocha�a do sza�u, nie poka�e tego po sobie.
Przeciwnie, b�dzie stroi�a fochy i robi�a miny najrozmaitsze. R�cz�, �e gdyby j�
porzuci�, rozpacza�aby znowu bez ko�ca. W niej wszystko musi by� na wspak, to
darmo.
HELENA
Bo mnie si� zdawa�o�..
RUDOMSKA
Ach, moje dziecko! By� mo�e, i� Irena nie kocha swego narzeczonego tak
ba�wochwalczo, tak romantycznie, jak ty Wika, lecz kocha go na pewno. Zobaczysz
za miesi�c, za dwa, po �lubie. To dziewczyna silna, z temperamentem, a on jakby
dla niej stworzony. W korcu maku si� wyszukali.
HELENA
Raczej w korcu maku ich wyszukano i znaleziono.
RUDOMSKA z rozdra�nieniem
Moja droga! Zanadto wy, m�odzi, dzisiaj sobie pozwalacie. Krytykujecie,
wtr�cacie si� w nie swoje rzeczy, s�dzicie. Za moich czas�w rodzice decydowali o
takich sprawach bezwzgl�dnie i nieodwo�alnie, opiekunowie ��czyli stad�a z
rozmys�em i na wiele lat z g�ry. I by�o dobrze. Ja sama�..
HELENA
Nie zmieni�y si� wi�c zbytnio czasy, bo dzi� przecie dzieje si� to samo, co
niegdy�.
15
RUDOMSKA
Inaczej si� dzieje, bo my przyjmowali�my z pokor� decyzje naszych drogich
rodzic�w. Wy dzi� gotowi by�cie, jak prawnicy, lustrowa� wszystko, a� do
najskrytszych rejestr�w m�dro�ci rodzicielskiej.
HELENA
Droga mamo - a tak s�odko jest nazywa� drog� pani� tym imieniem - boj� si�, �eby
nie postawi� nogi na czyjej� krzywdzie - nie! obok czyjej� krzywdy. Nie
chcia�abym mie� niczyich �ez�
RUDOMSKA gwa�townie
Czy masz cho� cie� przyczyny do takiej trwogi?
HELENA
Irena nie kocha Olelkowicza!
RUDOMSKA
Wydaje ci si�! Ka�da kobieta kocha inaczej.
HELENA
Gdym si� obudzi�a dzi� w nocy, s�ysza�am jej spazmatyczny p�acz �.
RUDOMSKA
To jest zwyk�e�
HELENA
To jest niezwyk�e cierpienie.
RUDOMSKA
Olelkowicz jest pi�knym, zdrowym, zacnym i silnym cz�owiekiem.
HELENA
Mamo! Mamo! I bogatym�
RUDOMSKA
I bogatym. Niew�tpliwie. Bardzo bogatym. Maj�tek Ireny, kt�rym administrowa�am
przez lat tyle uczciwie i przezornie, wskutek rozmaitych okoliczno�ci, kt�rych
tutaj nie mam powo-
16
du i obowi�zku przedstawia�, nie jest w takim stanie, w jakim by by� powinien.
To jest prawda. Wszystkie okoliczno�ci, ca�y splot przyczyn tego stanu rzeczy
przedstawi�am szczeg�owo Olelkowiczowi z dokumentami w r�ku i uzyska�am z jego
strony zupe�n� absolucj�. Jestem w porz�dku, m�j kochany s�dzio.
HELENA
cicho
Nale�a�oby i ode mnie uzyska� tak� sam� absolucj�.
RUDOMSKA ze zdumieniem Od ciebie?
HELENA cicho i spokojnie
Przecie ju� powiedzia�am. Nie chc� mie� poza sob� niczyich �ez. Dzi� s�ysza�am
p�acz Ireny i �zy jej pada�y na moj� dusz�. Chcia�abym by� szcz�liw�, lecz
szcz�ciem pe�nym ludzi czystych i niewinnych.
RUDOMSKA
A c� to mo�e znaczy�?
HELENA
Irena idzie za m�� wed�ug regu�y dawnych czas�w� po chwili, z wahaniem si�
idzie za m�� bez mi�o�ci, pod przymusem�..
RUDOMSKA
Moja droga! Nikt jej tego cz�owieka nie narzuca�. Nikt jej nie przymusza�.
Najmniej ja. Sama zgodzi�a si�, dobrowolnie przysta�a, gdy by�a zapytana�..
HELENA Przysta�a?
RUDOMSKA
Ach, do�� ju� tych dzieci�stw! Olelkowicz dzi� tu b�dzie. Mamy tyle spraw na
g�owie, taki ogrom przygotowa�, a tracimy drogi czas na sentymentalnych
gaw�dach. Na dobitk� - ta pow�d�. Szcz�cie, �e nie jeste�my odci�ci od ko�cio�a
i �e nie trzeba b�dzie �odzi� si� wyprawia� do tego �lubu. z czu�o�ci�
Jeste� w tym domu po raz pierwszy, gdzie masz na zawsze gospodarzy�, gdy nas ju�
nie b�dzie. Trzeba, �eby ka�dy krok tw�j w dniu dzisiejszym by� krokiem wesela.
ca�ujej�
17
HELENA
z wdzi�czno�ci�
Tak bym tego pragn�a!
RUDOMSKA
Dobrze si� sta�o, �e w e s e l e sprowadzi�o ci� w progi domu twego przysz�ego
m�a. A cho� niepr�dko m�em nazwiesz tego dzieciaka�..
HELENA z uniesieniem
Pragn�abym, �eby to by�o wieczne wesele mojej i jego duszy!
RUDOMSKA
To ju� od was, m�odych, zale�y, od was jedynie. Weselcie si� w duchu. Moja dusza
b�dzie z wami� Helena ca�uje r�ce Rudomskiej. Po chwili b�agalnie:
HELENA
Gdyby jednak�
RUDOMSKA Co?
HELENA
Gdyby Irenka wyzna�a jawnie i otwarcie, �mia�o i niewzruszenie, �e nie kocha
Olelkowi-cza, kiedy on tu przyjedzie�..
RUDOMSKA zimno i twardo
Olelkowicz b�dzie tutaj za godzin�. Trzeba by�o dawniej za�atwi� owe romanse.
�lub jutro. Do�� ju� gadaniny o dzieci�stwach! po chwili, �agodnie
Chod� no lepiej, dziewuszko moja, p�jdziemy do gospodarstwa. Poka�� ci niejedno
jeszcze z twego przysz�ego dziedzictwa. Niech no si� twoje wielkopa�stwo z
wysokich parnas�w raczy zni�y� do naszego poziomu. Wchodzi Wincenty.
A, jeste��.. C� pow�d�?
WINCENTY w podnieceniu i rozterce Wzbiera.
18
RUDOMSKA
Czy ten przekop Joachima pomaga?
WINCENTY
Niew�tpliwie. Odprowadza nadmiar wody. By�em tam w�a�nie. Nasza grobla trzyma
nawa� powodzi znakomicie.
RUDOMSKA
Trzeba by �w otw�r jeszcze bardziej rozszerzy�.
WINCENTY
Kaza�em to zrobi�. Grunt tam jest ju� sta�y, zbocze pag�rka, wi�c nie ma obawy o
wyrwanie jamy zbyt wielkiej.
HELENA
Czy mog�abym to zobaczy�?
WINCENTY
Najch�tniej ci� poprowadz�, ale za chwil�, bo teraz deszcz znowu si� pu�ci� jak
z cebra.
RUDOMSKA
Ale, ale! Trzeba na gwa�t pos�a� kogo� z os�kami, linami i par� koni oklep po
Olelkowi-cza. Kto wie, co im si� mo�e przydarzy�.
WINCENTY
W�a�nie o tym my�la�em i dlatego tu przyszed�em z projektem, nie wiedz�c, czy
si� mama zgodzi. My�l�, �e to w�a�nie Joachim z m�ynarczykiem powinien oklep
pojecha�. Oni obadwaj najlepiej znaj� wody, drogi, �o�yska obudwu rzek i
miejscowo��.
RUDOMSKA
A nie obawiasz si� o grobl� bez dozoru Joachima?
WINCENTY
Teraz nic si� ju� sta� nie mo�e, gdy� wszystko przewidzia� i wykona� znakomicie.
Gdyby za� upust wyrwa� mia�o, to przecie� on na to nie poradzi.
RUDOMSKA
Ach, daj�e pok�j! Bo�e zachowaj od nieszcz�cia!
19
WINCENTY
Zreszt� on powr�ci wkr�tce, najdalej za godzin�.
RUDOMSKA
Wi�c wydaj mu polecenie. Powiedz, �e pani dziedziczka kaza�a, bo to on lubi,
�eby by�o po formie. Ma wzi�� gniad� fornalsk� par�, m�ynarczyka, liny, os�ki i
natychmiast niech rusza. Mo�e sobie jeszcze dobra� kogo� ze s�u�by.
WINCENTY
Najlepiej niech we�mie parobka ze m�yna.
RUDOMSKA
Dobrze, byleby jechali jak najpr�dzej! Wincenty idzie w kierunku drzwi.
S�uchaj no, ale sam musisz by� w okolicach grobli i m�yna, mie� pilne oko na
grobl� i pow�d�. Gdyby co��..
WINCENTY
zamyka szybko drzwi za sob� Rozumie si�, rozumie si�..
HELENA zanim
Taki deszcz!
WINCENTY za drzwiami
Bior� p�aszcz gumowy�..
HELENA b�agalnie
Zawo�ajmy tutaj Irenk�. Ona przecie sama�..
RUDOMSKA po namy�le
Dobrze, id� po ni�.
Przechodzi poprzez scen�, zbli�a si� do sofy, siada tam i spogl�da we drzwi, za
kt�rymi znik�a Helena. Twarz jej sta�a si� surowa i zimna. Wchodzi Helena, za
ni� Irena.
Pow�d� zepsu�a tw�j dziewiczy wiecz�r, droga Irenko.
20
IRENA
Tak. B�d� mia�a bardzo smutny dziewiczy wiecz�r.
RUDOMSKA
Mia�y si� zjecha� wszystkie panienki z s�siedztwa, wszystka m�odzie�. Gdyby
Helenka by�a od�o�y�a na par� dni swe przybycie, by�yby�my same we dwie �wi�ci�y
twoje ostatnie chwile przed �lubem. Szcz�cie, �e mamy tego kochanego go�cia.
IRENA
Helenka nie jest ju� go�ciem w tym domu: nale�y do rodziny. B�d� wi�c doprawdy
sama jedna w ci�gu tego wieczora.
HELENA
Czy dlatego w twym g�osie dr�y nuta tak g��bokiego smutku?
IRENA
�lub�.. Jest to dzie� wielkiego znaczenia. Jak�e nie by� smutn� wobec takiego
obrz�du? I ciebie czeka podobny smutek�..
HELENA
Och, jeszcze niepr�dko�..
RUDOMSKA
Lecz za tym chwilowym za�mieniem, zar�czam wam, kryje si� s�o�ce nieznanego
szcz�cia, kt�re cienie rozpr�szy i nape�ni serca weselem.
IRENA
Kt� mo�e wiedzie�, co to jest cudze szcz�cie.
RUDOMSKA
M�wisz do nas tak dziwnym, nienaturalnym, powiedzia�abym, napuszonym j�zykiem.
IRENA
Mam od jutra sta� si� kobiet�, pani� swej woli. Pusz� si� oto i przybieram pozy,
�eby by� czym innym, ni� jestem. Przestaj�, ciociu, m�wi� j�zykiem dziecka,
kt�re przez tyle m�odych lat, przez tyle lat prowadzono za r�k�. Zaczynam kroki
stawia� sama. Zaczynam tak�e wyjawia� swe my�li.
RUDOMSKA
Ciekawa b�d� us�ysze� twe my�li, dziecko, kt�re prowadzi�am troskliwie za r�k�.
21
IRENA
Wyjawi� tedy, ciociu, pierwsz� my�l samodzieln�, kt�ra cioci� mo�e zadziwi, a
mo�e nawet urazi.
RUDOMSKA
S�ucham! S�ucham!
IRENA
Powiem, i� taka ciekawo�� jest to ��dza grzeszna.
RUDOMSKA Dlaczego?
IRENA
Jest to -jak by powiedzie�? - prawie to samo, co przystawianie ucha do piersi
kogo�, kto umar�, z grzeszn� ciekawo�ci� dowiedzenia si�, czy umar� w istocie,
ju� naprawd�, czy jeszcze mo�e, czego Bo�e bro�! - pogr��ony jest w letargu.
HELENA
Co ty m�wisz, Irenko?!
IRENA
Wypowiedzia�am napuszone por�wnanie stylistyczne. U�y�am metafory, przeno�ni,
czy jak si� tam nazywa taka sztuczka j�zykowa. Niestety! Nigdy nie by�am dobr�
uczennic� w �adnym kierunku. Ciocia mia�a we mnie zawsze tak du�o do zganienia.
RUDOMSKA
Tak, nawet w tej chwili mia�abym w tobie niejedno do zganienia.
IRENA
Ciociu! Czas mija i ucieka, a moje uszy s� nastawione z pos�usze�stwem i pokor�-
mo�e ju� po raz ostatni. Kto wie, czy jutro, po �lubie, b�d� ju� tak pos�uszna,
jak jestem dzisiaj.
RUDOMSKA
Gdyby �y�a twa matka, nie trudzi�abym ci� na pewno moimi przestrogami, nie
nagabywa�abym mora�ami i nie by�abym nara�on� na twe niegrzeczne wynurzenia.
22
IRENA ponuro
Gdyby �y�a moja matka�..
RUDOMSKA
Twoja matka by�a moj� siostr�, nie rodzon� wprawdzie�.. by�y�my przyjaci�kami
najserdeczniejszymi. Celina umieraj�c wiedzia�a, �e w pewnych i niezawodnych
r�kach zostawia swe dzieci�.
IRENA
z g��bokim wzburzeniem
Umarli �yj� i widz�. Moja matka wie i widzi wszystko!
RUDOMSKA
Co to znaczy? Co chcia�a� przez to powiedzie�?
IRENA
opanowuj�c uniesienie
To ju� wszystko, co mog�am dzi� powiedzie�..
HELENA
Irenko, uspok�j si�!
IRENA do Heleny
Albo� nie jestem spokojna? Czy powiedzia�am cokolwiek niew�a�ciwego? Albo�
uczyni�am lub czyni� cokolwiek, co by�oby niezgodne z wol� cioci, z jej
�yczeniem, z jej rozkazami?
HELENA
By�oby lepiej, gdyby� m�wi�a spokojnie, lecz z g��bi duszy, jasno i szczerze.
IRENA
z szyderstwem
Jasno m�wi� i szczerze�.. Oduczy�am si� m�wi� jasno i szczerze.
HELENA
W tym dniu powinna� zdoby� si� na to, czego nie umiesz. Powinna� zdoby� si� na
woln� i wyra�n� mow� duszy.
23
IRENA
Mowa duszy�.. Mowa duszy�.. Nie uczono tutaj mojej duszy przemawia�. To niemowa!
A gdyby nawet przem�wi�a, nie ma ucha, kt�re by g�osu jej wys�ucha�o.
HELENA
Mylisz si�!
IRENA
Niestety! Nie myl� si�. Gdyby� ty sama mow� mej duszy us�ysza�a, pierwsza by� na
mnie rzuci�a kamieniem pot�pienia.
HELENA
Nigdy nie rzucam kamieniem pot�pienia.
IRENA
Zapewniam ci�, �e si� �udzisz. Dla mnie zosta�o jedno jedyne, stare moje
milczenie. Tote� milcz�.
RUDOMSKA
Dziwn�, doprawdy, prowadzimy tutaj rozmow�, gdy do tego domu zbli�a si� tw�j
narzeczony.
IRENA
W istocie, ciociu. Lecz nie ja t� rozmow� zacz�am.
RUDOMSKA
To prawda. Tote� przerywam j� i kieruj� na tory weselsze. Chod�my lepiej
obejrze� tw� �lubn� sukni� po ostatecznej przer�bce. Ciekawa jestem, jak te�
teraz si� przedstawi.
IRENA
Musi by� pi�kna jak moje marzenie.
RUDOMSKA
gdy ma przekroczy� pr�g pokoju, nagle zatrzymuje si� z pytaniem
Co to znaczy? Ten huk�.. Wszystkie trzy nas�uchuj�. Zewn�trz dolatuje do luzu
gwa�towny szum i nag�y krzyk ludzki.
IRENA w zamy�leniu Pow�d��
24
RUDOMSKA niespokojnie
Gdzie jest Wiko?
HELENA niespokojnie
Poszed��.. Sam poszed� tam na taki czas�.. Daleki, przeszywaj�cy krzyk.
IRENA
Kto� krzyczy�..
Wraca do pokoju, podbiega do okna, rozgarnia kwiaty stoj�ce na oknie i d�ugo
patrzy. Raptownie roztwiera okno i wychyla si� na zewn�trz. W uniesieniu
wzdycha.
Ach!
RUDOMSKA C� tam takiego?
IRENA wykr�tnie Pow�d��
RUDOMSKA opryskliwie
Wiem, �e jest pow�d�, ale co si� tam dzieje?
IRENA szeptem Tam�
RUDOMSKA
M�w�e!
IRENA
z utajon� rozkosz�
Woda wyrwa�a ca�y�.. upust�
RUDOMSKA Co takiego?
25
IRENA jak wy�ej
Obawiam si�, �e ten wybuch wody w dolinie zaleje mego�.. narzeczonego�.. Obawiam
si�, �e ta woda ca�� sw� moc� runie na niego�..
RUDOMSKA w furii
K�amiesz! K�amiesz! Ty przekl�ta!�
IRENA
powtarza tym samym g�osem
Przekl�ta!� Rudomska d�ugo patrzy przez okno, potem rzuca si� do drzwi.
WINCENTY
wchodzi, ledwie mog�c dech z�apa�. Jest zmordowany, zgrzany. Woda wyrwa�a ca�y
upust.
RUDOMSKA Kto krzycza�?
WINCENTY Ludzie�
RUDOMSKA Co za jedni?
WINCENTY
Ch�opi mi�dzyrzeccy.
RUDOMSKA Dlaczego?
WINCENTY
Woda run�a w dolin�.. Porwa�a stogi siana, zala�a zbo�a i cha�upy. Belki z
upustu ponios�o�.. Jak�� podobno dziewczyn� zala�o�.. s�ania si� po pokoju
Jak�� dziewczyn�, gdy ��a tatarak�.. Jak�� dziewczyn� belka zepchn�a ze stogu
siana�..
26
RUDOMSKA Czy kto uton��?
WINCENTY
Podobno.� nie�.. Ta dziewczyna uczepi�a si� belki i pop�yn�a na niej�..
RUDOMSKA
A tamta, pierwsza?
WINCENTY
Tamta pierwsza�.. Nie wiem, doprawdy, nie wiem.
RUDOMSKA
Gdzie� si� podzia� Joachim? Gdzie� s�, u licha, m�ynarczyki? Od czego s� ci
ludzie! Dlaczego nie pilnowali grobli i upustu jak oka w g�owie? Czy nie
nakazywa�am! Ja was wszystkich!�
WINCENTY wykr�tnie
Mama sama kaza�a Joachimowi zd��a� na pomoc Olelkowiczowi. Wyra�ny rozkaz
zanios�em Joachimowi i on niezw�ocznie pojecha�. W mgnieniu oka ju� go nie by�o.
RUDOMSKA
Prawda, prawda�.. z przera�eniem
Olelkowicz! Na mi�o�� bosk�! Woda run�a w dolin�, przez kt�r� on jedzie nad
rzek�! Ratunku!
WINCENTY wprzera�eniu Co mam robi�?
RUDOMSKA
P�d�! Wo�aj ludzi! Ca�� s�u�b�, wie�! Kto �yw! Na ratunek!
WINCENTY idzie z wolna ku drzwiom Id�.
27
IRENA spokojnie
Je�eli pow�d� z ca�ego stanowiska spad�a w dolin�, to nie ma po co i�� na
ratunek.
RUDOMSKA
patrzy na ni� d�ugo, uparcie, spode �ba Lepiej milcz�..
IRENA
Ja nawet w takiej chwili mam milcze�. Ja tylko jedyna mam milcze�. Milcz�.
RUDOMSKA
Ty! Narzeczona! S�ycha� krzyki przeci�g�e, zbli�aj�ce si�, nienawistne.
HELENA
kt�ra wygl�da�a oknem
Ludzie jacy� biegn� z krzykiem i gro�bami. Wygra�aj��.. T�um�
RUDOMSKA Czego?
HELENA
Kogo� nios��..
RUDOMSKA Kogo nios�?
HELENA Dziecko�
RUDOMSKA
O, Bo�e! To pewno dziecko, kt�re uton�o�..
HELENA
Ten m�ynarz, Joachim, idzie tutaj razem z t�umem.
RUDOMSKA
Wo�ajcie go! Pr�dzej! Niech tu pr�dzej!�..
28
S�ycha� kroki, gro�by, przekle�stwa. Kroki za drzwiami. Drzwi si� otwieraj� i
wchodzi Joachim, ca�y mokry, ub�ocony, staplany w wodzie, z w�osami
przylegaj�cymi szczelnie do czaszki.
RUDOMSKA
Oto masz! Tw�j przekop! Gdzie upust, �otrze?
JOACHIM
spogl�da na Wincentego i wskazuje na niego palcem Przekop by� dobry. Nie ja wino
waty, tylko panicz!
RUDOMSKA zpasj�
Panicz winowaty?
JOACHIM gro�nie
Panicz popodnosi� stawid�a upustu! Wod� odci�gn�� od przekopu! Upust nie
strzyma�!
RUDOMSKA
z os�upieniem
Wiko?!
JOACHIM Panicz!
RUDOMSKA Kto widzia�?
JOACHIM
M�j Felek widzia�.
RUDOMSKA
Co z panem Olelkowiczem?
JOACHIM �egna si�
Panie, �wie� nad jego dusz�.
29
RUDOMSKA z krzykiem Ach!
JOACHIM
Dziewczynin� Obary, co ��a tatarak nad rzek�, ponies�o. Zala�a j� woda �
wyrzuci�a martw� na brzeg. Tu j� przynie�li. Na ganku le�y. Na panicza czeka.
Kt� wie, czy inne dzie-ciska nie poton�y. Sporo ich si� t�uk�o nad wod�.
RUDOMSKA Bo�e! Bo�e!
JOACHIM spokojnie
Pan Olelkowicz w�a�nie mia� przejecha� przez br�d u mi�dzyrzecza. We trzy konie
jecha� w tym ma�ym powozie. Ko� za powozem, kasztan wierzchowy, szed� luzem pod
siod�em. Kukwa by� na ko�le. Lokajczyk siedzia� u pana w nogach. Ch�opi kosili
na Kaczem, patrzeli si�. Raptem spad�a fala, na dwie cha�upy wysoka. Sz�o to za�
szeroko na ca�y rozd�. My z m�ynarczykiem na koniach ledwie zdo�ali uskoczy�
galop na g�r�.
RUDOMSKA Wiko!
WINCENTY S�ucham, mamo.
RUDOMSKA S�uchaj!
JOACHIM
Woda ich dogna�a na tamtym jeszcze brzegu. Kukwa zaci�� konie i ruszy� wp�aw, bo
tam ju� o zawr�ceniu na miejscu nie mog�o by� mowy w tym zagajniku i w tym
przykrym w�wozie. W�ciek�o�� wody ich porwa�a. Konie si� skr�ci�y, dyszel w mig
p�k�. Zacz�� si� ten pow�z maga� w powodzi, to pud�em, to ko�ami do g�ry.
Widzieli ludzie, �e pan p�yn��, ga��zi si� chwyta�, krzycza�, ale potem nasi�k�o
mu, wida�, odzienie wod� i przepad� ca�kiem w topieli.
RUDOMSKA
A ludzie? C� ludzie? Nie ratowali?
30
JOACHIM
Jak�e by�o, ja�nie pani, ratowa�? Jaki� tu do nich dost�p? Wody w mgnieniu oka
na dwie cha�upy z g�r�. Ani �odzi, ani �a�cuch�w. My z m�ynarczykiem pognali na
koniach brzegiem i ratowali my. Ale kt� to poradzi, kto zgruntuje? Nios�o ich,
jako te kaczki.
IRENA
Wi�c pan Olelkowicz zgin��? To pewne?
JOACHIM
Ju�ci� �e pewne, bo patrzeli ludzie precz - precz po obu brzegach. To samo my
obadwaj�.. Nie ma nigdzie ani pana, ani Kukwy, ani lokaj czyka, ani koni, ani
powozu. Ten wierzchowy ko� urwa� si� z u�dzienicy u powozu, p�ywa� precz ponad
krzaczyskami, nad wierzbami i wylaz� na tamten brzeg. Pasie si� tam teraz
spokojnie na Kaczem. Takiego gada nic nie obchodzi: �re traw�, i spok�j.
RUDOMSKA
Ale�, na Boga, trzeba jeszcze s�a� ludzi!�..
JOACHIM
My zrobili wszystko, co by�o w ludzkim dopomo�eniu. Kilka razy s�yszeli�my krzyk
tego Kukwy. A potem i on zacich�. Tylko pow�d� sama bobruje i szumi na wsze
strony, pluska nad wierzcho�kami zaro�li. Ja, pani dziedziczko, racz wejrze�, po
czub w�os�w mokry. Chodzi�em w najg��bsz� wod� z os�k�, maca�em dno. Na nic to
dzie�o. Amen.
RUDOMSKA
Wiem, Jochym, �e� ty zrobi� swoje. B�g ci zap�a�. ponuro
Id� teraz, uspok�j ludzi�.. Powiedz im�..
JOACHIM g�uchym g�osem
Tych ludzi nie ma czym uspokoi�. C� ja tej matce, Obarowej, powiem? Oni wszyscy
wiedza i ona wie, kto winowaty.
RUDOMSKA
Ty ich uspokoisz swym m�drym, uczciwym s�owem.
JOACHIM
Pani dziedziczka sama matka. Tam dziecko le�y.
31
RUDOMSKA
Pow�d�� Si�a wy�sza� Panicz chcia� uratowa� nasze pola, zbo�a� zasiewy� Od tego
jest upust� w grobli, �eby w nag�ym razie, w razie powodzi� Rozumiesz sam� Ty�
sam przecie m�ynarz.
JOACHIM
patrzy na Wincentego
Zasiewy�.. Zbo�a ratowa�.. Ja do ludzi gada� nie b�d�. Panicz tu stoi. Niech�e
sam idzie i gada do nich.
RUDOMSKA
Jochym! Ty mnie znasz. Ty wiesz, co do ciebie m�wi�. Id� natychmiast i zr�b z
nimi porz�dek.
JOACHIM
Porz�dek�.. Ja to samo, ja�nie pani, ojciec i�.. ch�op. C� ja im powiem? Jak
g�b� otworzy�?�
Wychodzi. Wincenty stoi znieruchomia�y obok okna. Rudomska siedzi na sofie z
twarz� ukryt� w d�oniach. Irena nerwowo przerzuca karty jakiej� ksi��ki. Helena
zastyg�a w przera�eniu. D�ugie milczenie.
RUDOMSKA podnosi si� Wiko?
WINCENTY S�ucham.
RUDOMSKA
Tu! Blisko! Tutaj! Twarz� do mnie!
WINCENTY Jestem.
RUDOMSKA
Czy to ty zrobi�e�?
WINCENTY Ja.
32
RUDOMSKA
Z g�upoty? Z nie�wiadomo�ci?
WINCENTY Nie. Z rozmys�u.
RUDOMSKA
Z rozmys�u? Ty? Dlaczego?
WINCENTY
Chcia�em zatrzyma� Olelkowicza.
RUDOMSKA
Ty? Olelkowicza? Zatrzyma�?
WINCENTY coraz nami�tniej Tak! Ja!
RUDOMSKA przera�ona Dlaczego?
WINCENTY
Dla tej prostej przyczyny, �e on jutro mia� zosta� m�em Ireny.
RUDOMSKA
M�em Ireny�.. Irena!
IRENA
S�ucham, s�ucham�..
RUDOMSKA wpatruje si� w jej oczy
Rozumiem, rozumiem teraz�.. Ach, ja �lepa!
WINCENTY bez tchu
Nie mog�em d�u�ej!�..
33
RUDOMSKA
w szale�stwie
Wi�c to ty w�asnymi r�kami z umys�em podnios�e� stawid�a, �eby go zala� wod�?
Poszed�e� st�d tam w tym celu, �eby to zrobi�?
WINCENTY
Nie zapieram si�. Nie ukrywam. Poszed�em w tym celu i ja to wykona�em sam,
w�asnymi r�kami.
RUDOMSKA
w szale�stwie
Chcia�e� go zabi�?
WINCENTY mocuje si� ze sob�
Tak! Chcia�em go zabi�!
RUDOMSKA I zabi�e�!
WINCENTY
Tak� zabi�em�
RUDOMSKA nieprzytomnie
I dzieci, kt�re ��y tatarak�..
WINCENTY
Tak� Za scen� s�ycha� pomruk i p�acz nieustanny.
RUDOMSKA
Odpowiadaj! Dlaczego� to zrobi�?
WINCENTY
�eby nie da� mu Ireny.
34
RUDOMSKA
A ty co masz do Ireny?
WINCENTY
Nareszcie to mama musi us�ysze�: nikomu jej nie dam! Na nic wszystkie plany!
RUDOMSKA
Na nic moje plany?�.. Czy tak?
WINCENTY
Tak. Plany! Matactwa, intrygi, zabiegi! Sprzeda� �ywego cz�owieka. Maj�tek
gdzie� si� zaprzepa�ci�, a teraz sprzeda� �ywego cz�owieka. Dusi�em si� tak
d�ugo - i oto teraz�..
RUDOMSKA
�mia�e� to wszystko zrobi�, a teraz o�mielasz si� to wszystko, w oczy�.. mnie!
Matce!
WINCENTY
Oddajcie mi� do s�du. Niech zgnij� w kryminale. Ju� dosy� Wzmaga si� krzyk za
scen�.
RUDOMSKA
S�yszysz?
WINCENTY
S�ysz� dobrze. Zaraz do nich wyjd� i wszystko im w oczy powiem!
RUDOMSKA Co im powiesz?
WINCENTY
Powiem, com zrobi�, jak i dlaczego.
RUDOMSKA Szczeniaku!
WINCENTY
z gwa�townym gestem zmierza ku drzwiom Ju� id�..
35
RUDOMSKA
Zakazuj�! St�j! Czekaj! Ja mam. sama na ciebie w mej piersi kar�. Za to, co�
zrobi� przeciwko mnie! Przeciwko matce! To ja ci� hodowa�am, ko�ysa�am�.. Ja mam
prawo! Za to, �e� poszed� na grobl� ze zbrodni� w sercu, przeklinam! Bodaj ci te
nogi, kt�re ci� tam ponios�y, po�ama�o i odj�o!
HELENA zas�ania sob� Wika Ach! Na Boga!
RUDOMSKA do Heleny
Odejd�! do Wincentego
wid�a, �e� przez to ludzi potopi�, bodaj ci te r�ce po�ama�o i odj�o!
HELENA
Ach!
RUDOMSKA
Za to, co� m�wi� do mnie tutaj, s�dz�c moje post�powanie, bodaj ci pod�y j�zyk
zniszczy�o! Masz!
WINCENTY
opar� si� bezsilnie plecami o kamienne obramowanie komina S�usznie, s�usznie�
IRENA
do Radomskiej
Ju� sko�czone? Czy jeszcze?
RUDOMSKA
Ach, ty! Precz! Precz! Precz!
IRENA
Odchodz�. Zostawiam wszystko. I tamto, o czym on m�wi�, reszt�.. Sta� mi� na
tak� rozrzutno��. Zostawiam wszystko. Bior� tylko -jego. podchodzi do Wincentego
36
RUDOMSKA
Ty si� o�mielasz, w mych oczach!
IRENA
On ju� nie syn! On przekl�ty! Ju� si� sta�o. S�ysza�y�my obiedwie, ja i ona -
Helena. �wiadkowie wierni i pewni. Wiemy wszystko. P�jd�, przekl�ty! Nie masz
ju� teraz ani n�g, ani r�k, ani j�zyka. Kt� ci poda kawa�ek chleba lub wska�e
drog� do studni? Ja jedna musz� ci� teraz wspiera�, prowadzi� i za ciebie
m�wi�.. Wincenty chwyta jej r�ce i przyciska do serca.
HELENA omdlewa i upada
Ach!�
Irena i Wincenty otwieraj� drzwi wej�ciowe. Gdy stan�li na progu, rozlega si�
dziki, nienawistny, z�orzecz�cy krzyk ludzi. Wida� zg��bi, za drzwiami,
wynios�ego cz�owieka, kt�ry na spotkanie Wincentego niesie utopion� dziewczynk�.
KONIEC AKTU PIERWSZEGO
37
AKT DRUGI
Pok�j licho umeblowany w mie�cie prowincjonalnym na kresach. St�jadalny, stolik
do kart, z boku sofa. Liche obrazki na �cianach. Irena le�y na sofie.
WINCENTY
To przywidzenie tak si� cz�sto powtarza, �e go za sen nie mog� uwa�a�. Widz�,
jak �yw�, t� ma�� dziewczynin�, �n�c� traw� wysok�, badyle i tatarak nad rzek�.
Nieraz ju� odwraca�a g�ow� w moj� stron�. Zawsze si� u�miecha�..
IRENA
My�lisz o tym wci��, jeste� tamt� spraw� przej�ty, wi�c ona ci si� narzuca przed
oczy w formie obrazu. To rzecz znana. Ja to samo, gdy w ci�gu dnia zbyt uparcie
czym� jednym jestem zaj�ta, mam w nocy sen o tym przedmiocie. Na przyk�ad - o
bucikach z wykrzywionymi obcasami albo o starych po�czochach�..
WINCENTY
z �agodnym wyrzutem
Zlituj si�, czy� mo�na tak �artowa�? Czy godzi si� por�wnywa� to, co ja mam w
g��bi siebie� .. na sumieniu�.. z brakami, kt�re ci� teraz rzeczywi�cie
dotykaj�?
IRENA
Oczywi�cie, �e tych rzeczy nie mo�na uto�samia� ani por�wnywa�, cho� tamto twoje
widzenie jest w gruncie rzeczy wynikiem b�ahej trwogi dziennej, a moje widzenia
dziurawych po�czoch s� odbiciem niew�tpliwej rzeczywisto�ci. W nocy, zw�aszcza
przy blasku ksi�yca, ta rzeczywisto�� wisi, przewieszona na por�czy krzese�ka.
Aleja nie zestawiam tych rzeczy, nie - nie! Uspok�j si�.
WINCENTY
Mo�emy, Irenko, nie m�wi� o tym, je�eli ci jest niemi�e. S�dzi�em, �e mog� si� z
tym zwierzy� tobie, jako jedynemu i prawdziwemu przyjacielowi na �wiecie.
IRENA
Wi�c powiedz wszystko, jak to tam by�o w tym �nie, wszystko od pocz�tku do
ko�ca. B�d� s�ucha�a naprawd� cierpliwie�..
WINCENTY
Nie, ju� o tym nie rozmawiajmy. Nawet lepiej b�dzie wcale nie porusza� tematu.
Przestanie mi� to m�czy� jako zmora nocna, skoro za dnia nie b�d� my�la� ani
m�wi� o tych smutnych przej�ciach.
38
IRENA
Wiko! Przecie to ju� wkr�tce up�yn� dwa lata od tego czasu. Tyle wydarze�
przewin�o si�, tak nadzwyczajnych. Wojna z jej okrucie�stwami i torturowaniem
ca�ych ludzkich gromad - a ty wci�� tkwisz na jednym jedynym punkcie, �e kiedy�
tam w �u�y pow�d� zala�a ludzi na ��ce. Nikt ci sprawy o to nie wytacza�, a tyj�
sobie sam wci�� wytaczasz.
WINCENTY
Tak, tak�.. Masz racj� najzupe�niejsz�. Ja istotnie jestem jaki� niedowarzony.
IRENA
Z wszystkich niedowarze� i pomyle� mo�na wyj��, wyskoczy� m�odymi nogami. Ale
trzeba chcie�. A tobie si� nie chce. M�g�by� przecie pomy�le� o tym, �eby
poprawi� nasze po�o�enie, co� zacz�� robi� w tym kierunku. Zacz��! Ale tobie si�
nie chce. To drobiazg, m�wisz, te tam wszelkie braki. Kt� by tam na takie
rzeczy zwraca� uwag�, gdy si� ma na g�owie zagadnienia tak donios�e, jak
sprawiedliwo�� i niesprawiedliwo��, cnota i nagroda, grzech i kara, uciemi�enie
jednych ludzi przez drugich i tym podobne zagadnienia. Co do mnie, to ja uwa�am,
�e nale�a�oby od tych zagadnie� i zagmatwa� cho� czasami nieco si� oddali� i
troszeczk� wypocz��.
WINCENTY
Wypocz��? Czy jeste� tymi sprawami tak dalece przem�czona?
IRENA
Ja osobi�cie nie. Ale gdy patrz�, jak tyje taszczysz�..
WINCENTY
Wci�� si� ze mnie wy�miewasz�..
IRENA
No, trudno�.. Trzeba troszk� po�mia� si�, a nawet po�piewa� wpo�r�d tej
teologicznej bryndzy. Nie ten tylko �piewa, co w rozkoszy �yje, i ja se
za�piewam, cho� mi� bieda bije� Tak to, m�j paladynie.
WINCENTY
Bieda, bieda! Nie jest to taka znowu ostateczna bieda. �yjemy jak inni ludzie w
tych czasach.
IRENA
Jak inni? �artujesz! My �yjemy od dwu lat jak ma�omiejska, urz�dnicza trz�dka
czy tam czeladka. Czy my si� kiedykolwiek rozerwiemy, zabawimy, po�miejemy? Czy
my st�d wychodzimy, wyje�d�amy? Nasz� jedyn� rozrywk� stanowi opowiadanie sobie
nawzajem sn�w, bardzo rzadko przyjemnej tre�ci.
39
WINCENTY
Wszystko si� to zmieni.
IRENA
Et, zmieni si�! Gdyby si� co� zmieni� mia�o na lepsze, tobym przecie widzia�a w
tobie usi�owania zmierzaj�ce w tym kierunku. A tu - gdzie, kiedy, co? Wci�� to
samo i to samo. Obiadek, kolacja, noc, sen mi�y albo niemi�y - �niadanie,
obiadek�..
WINCENTY
Chcia�bym�.. wierz mi!�
IRENA
Wierz� ci, m�j biedny Wiko, �e ty chcia�by�, abym ja si� nawet i zabawi�a�.. Ale
twego pragnienia to nie dosy�, �eby si� bawi�.
WINCENTY Bawi� si�..
IRENA
Trzeba troch� pieni�dzy, �eby mie� mo�no�� oddali� si� od kuchni i nie czu� jej
lubego zapachu.
WINCENTY
Trudno, moje drogie dziecko. Teraz jeszcze nie mo�emy.
IRENA
To tylko wci�� od ciebie s�ysz�. Jeste� oszcz�dny w spos�b wzorowy, jak na
skromnego urz�dnika w banku przysta�o. Od dnia �lubu naszego wci�� s�ysz� to
i�cie sakramentalne zapewnienie: my nie mo�emy�..
WINCENTY
Przyzwyczai�a� si�, moja najdro�sza, do my�li, �e jeste� dziedziczk�, ja�nie
panienk�, pani�. ..
IRENA zprzek�sem By�am.
40
WINCENTY
Ach, ile� to w tym s��wku zawar�a� z�o�liwo�ci!
IRENA
Daj�e pok�j ze z�o�liwo�ciami� Wiem przecie, �e jeste� ubogi.
WINCENTY z rozdra�nieniem Tak, jestem �ubogi"!
IRENA
Tylko si� znowu nie obra�aj. Przecie� m�wi�c to �z�o�liwe" s��wko, wystawiam ci
�wiadectwo nadzwyczajnego dostoje�stwa. Jeste� ubogi, niezamo�ny, jeste�
urz�dniczyn�, pracowitym skrib�, a gdyby� tylko chcia�, m�g�by� by� bardzo
zamo�ny.
WINCENTY
No, pewnie, �e tak. Najz�o�liwsza twoja ironia nie zmieni tego stanu rzeczy, bo
w istocie jest tak.
IRENA
Ot� widzisz. Ze mn� tak nie jest i dlatego to ja jestem bardzo pozioma, zupe�na
bur�ujka. Gdyby twa rodzicielka nie by�a zaprzepa�ci�a mego posagu w got�wce na
jakie� tam nie procentuj�ce si� przedsi�biorstwa, kt�re si�, podobno, nie
powiod�y, b�d� pewny, �e nie by�abym tak wznios�ym duchem jak ty. ��da�abym
wydania tego, co mi si� nale�y.
WINCENTY
I teraz mo�esz ��da�.
IRENA
�wiatobor, jako adwokat bieg�y w swym fachu, zagl�da� do mych papier�w - i nie
radzi��.. na razie.
WINCENTY z gniewem
Doprawdy? Zagl�da� - i to na twoje polecenie?
IRENA
Tak. Dziwi ci� ta �mia�o�� moja? Dziwi ci� �mia�o��, �e d��� do odbioru swych
pieni�dzy?
41
WINCENTY
Nie, masz prawo�
IRENA
Ot� w�a�nie. Ale on to w�a�nie, kt�ry nam tak dobrze �yczy, orzek�, �e gdybym
teraz domaga�a si� wyp�aty nale�no�ci, niewiele dostan�, gdy� wszystko jest
pomieszczone w przedsi�biorstwach, interesach, kupnach. Musia�abym tylko �o�y�
teraz z w�asnej kieszeni na adwokat�w, a dosta�abym kiedy� tam�.. po latach�..
Zreszt� wojna wszystko przerwa�a. Ty - co innego. Ty masz. Ty mo�esz ��da�, masz
prawo - no, i obowi�zek, przypuszczam, wzgl�dem mnie�.. Ale nie chcesz, gdy�
jeste� po rzymsku dostojny�..
WINCENTY
Irenko! Irenko! Ty wiesz�
IRENA opryskliwie
Ale� wiem, wiem!
WINCENTY
W tonie twojego g�osu�..
IRENA
W tonie mojego g�osu ci�gle co� niew�a�ciwie brz�czy dla twego ucha.
WINCENTY z wyrzutem Irenko!
IRENA z gniewem
M�j drogi, chodz�, jakbym nale�a�a do Armii Zbawienia�.. Siedz� ju� drugi rok w
tej dziurze! I dok�d te� my tutaj b�dziemy wegetowa�?
WINCENTY
Czy� to ja winien jestem, �e tu siedzimy?
IRENA
Ale� nie ty! Okoliczno�ci naszego �ycia winny s� temu. Wojna.� i tak dalej�..
Wiem, umiem na pami�� od pocz�tku do ko�ca. Ale to jest tak cmentarne, tak jako�
pogrobowe, trupie� .. Nieraz wydaje mi si�, �e jestem psem przywi�zanym na
�a�cuchu, i mam ochot� wy� wniebog�osy. Nudz� si�, nudz� �miertelnie�..
42
WINCENTY
Gdyby nie to powo�anie mi� do wojska, rzuci�bym posad� w tym banku tutejszym.
Pojechaliby�my do Warszawy czy do P i t r a. Ko�czy�bym uniwerek i zacz�liby�my
�y� inaczej.
IRENA
ziewa
�yliby�my tak samo. Gdzie�, na jakim� czwartym pi�trze ludnej ulicy, w gniazdku
ubogim, aczkolwiek bez opa�u.
WINCENTY
C� mam uczyni�? Wszystko ci nie dogadza.
IRENA
M�g�by� �uczyni�" rzecz bardzo prost�: napisa� do matki z ��daniem przys�ania
nale�nych ci pieni�dzy.
WINCENTY zimno
Ty przecie najlepiej wiesz, �e tego zrobi� nie mo�na, od chwili gdy matka mnie
przekl�a.
IRENA
Ach, z t� operow� kl�tw��.. Wiedzia�am, �e z tym wyjedziesz. Matka ci�
,,przekl�a", ale nie przesta�a by� twoj� matk� i w�a�cicielk� �u�y z
przyleg�o�ciami. Ty nie przesta�e� by� jej synem, czyli dziedzicem �u�y z
przyleg�o�ciami. Masz dwadzie�cia jeden lat sko�czonych�..
WINCENTY
Prosz� ci�, nie m�wmy o tym.
IRENA
A wi�c m�w, prosz� ci�, o czym� bardziej interesuj�cym. Buciki mam
wykoszlawione, bielizny ma�o, wszystko zesz�oroczne i tutejszokrajowe, poleskie.
Mnie te rzeczy najbardziej interesuj�. C� chcesz? To jest przecie tak�e temat
do my�lenia i do ma��e�skiej rozmowy.
WINCENTY
jakby m�wi� do siebie
Dziecko! Jestem winien. W istocie! To ja ci� swymi uczuciami poci�gn��em w odm�t
niedostatku i pospolito�ci. Ciebie! Lotnego, niebia�skiego, wielobarwnego
motyla! C� jest, w istocie, prostszego, jak napisa� do matki z ��daniem
przys�ania znacznego, sta�ego miesi�cznego zasi�ku? Ale nie mog�! Nie mog�,
Irenko!
43
IRENA
na p� lito�nie
Rozumiem to, �e nie mo�esz. Rozumiem, Wiko!
WINCENTY
Ta r�ka, kt�r� przekl�a, jest jak zdr�twia�a. Palce s� sztywne jak palce trupa.
cicho, z g��bokim b�lem
Nie utrzymaj�ju� nigdy pi�ra, kt�re by mia�o nakre�li� wyrazy: Kochana Mamo�
IRENA
Jest to rzewne, nawet wzruszaj�ce, ale i beznadziejnie bezsensowe.
WINCENTY
Zawsze w tobie ta sama osch�o��.
IRENA
Gdyby� cho� ju� nareszcie by� powo�any do tego wojska, mieliby�my wi�ksz� i
sta�� pensj�!
WINCENTY
Ty to m�wisz? Jeste� chyba jedyn� �on� na globie, kt�ra podczas srogiej wojny
marzy o tym, �eby jej m�� wzi�ty by� co pr�dzej do wojska.
IRENA niecierpliwie
A ty znowu jeste� bodaj jedynym cz�owiekiem na globie, kt�ry tak dalece nie ma w
sobie realizmu, �ycia, naturalno�ci, prawdy�.. Pukanie do drzwi.
Kto� puka do drzwi�..
WINCENTY
Prosz�.
Wchodzi Fryderyk �wiatobor, lat trzydziestu paru, przystojny, elegancki,
wytwornie i modnie ubrany.
A, to ty.
�wiatobor zdejmuje szybko p�aszcz i sk�ada kapelusz na krzese�ku w pobli�u
drzwi. Wiesza p�aszcz. Ca�uje Iren� w r�k� i wita si� z Wincentym.
�WIATOBOR
Przepraszam, �e przychodz� tak wcze�nie. Obawia�em si�, �e mog� pani� obudzi�.
44
IRENA
O, gdzie� tam! My ju� dawno opowiadamy sobie z Wikiem, co nam si� dzi� w nocy
�ni�o.
�WIATOBOR
Mi�a rozrywka, m�j Bo�e! Moich sn�w nikt nigdy wys�ucha� nie zechce.
IRENA
Je�eli wszystkie sny m�skie s� takie zajmuj�ce�..
�WIATOBOR
Trzeba by por�wna�.. do Wincentego
Czy wiesz, Wiko, �e nie przynosz� ci dobrych wie�ci?
WINCENTY
C� nowego? M�w�e!
�WIATOBOR
Powo�ali was.
WINCENTY Doprawdy?
�WIATOBOR
Rozlepione jest na murach miasta og�oszenie gubernatora.
WINCENTY do Ireny
Twoje pragnienie, Iru�, spe�ni�o si�. Irena obejmuje go i ca�uje w policzek.
Jak�e ty tutaj zostaniesz sama! Co poczniesz sama jedna!
�WIATOBOR ironicznie
Gdzie ty Cajus, tam i ja Caja�..
45
IRENA
Nie obawiaj si� o mnie, m�j drogi Wiko, jako� si� to u�o�y. Niech no tylko
sp�ynie do mej pustej torebki cho� odrobina pieni�dzy, trocha grosiwa,
zobaczysz, jak potrafi� da� sobie rad� i o tobie dobrze pami�ta�.
WINCENTY
Dzi�kuj� ci. Pocieszy�a� mi�. do Fryderyka
Czy w tym rozporz�dzeniu wymieniono, kiedy mianowicie trzeba si� stawi�?
�WIATOBOR Jak�e! Zaraz.
WINCENTY Zaraz?!
�WIATOBOR
Tak, zaraz. Zreszt�, p�jd� i sam przeczytaj to og�oszenie. Ja zrozumia�em je w
ten spos�b, �e macie si� stawi� niezw�ocznie. Ale mo�e si� myl�.
WINCENTY w podnieceniu
P�jd� rzeczywi�cie i zobacz� na w�asne oczy.
Chwyta po drodze paltot z wieszaka, kapelusz, lask� i, nie �egnaj�c si� z
obecnymi, wychodzi.
�WIATOBOR
S�ysza�a pani?
IRENA
S�ysza�am, panie.
�WIATOBOR
z uniesieniem
Sam los!
IRENA
Prosz� milcze�. Zakazuj� panu�.. m�wi� do mnie w ten spos�b!
46
�WIATOBOR
Milcz�.
IRENA
Biedny Wiko!
�WIATOBOR
O tak! Ale sko�czy si� ta niezno�na pani sytuacja, po�o�enie �ony urz�dnika
bankowego w prowincjonalnym mie�cie. Pani musi by� w stolicy, musi pani uciec do
wielkiego miasta. Takie �ycie, jak tutaj, to mo�e dla ka�dej innej, dla tysi�ca
innych kobiet, lecz nie dla pani. Czy� to �ycie dla pani?
IRENA
z g��bokim prze�wiadczeniem Och, nie!
�WIATOBOR
Dla pani jest �wiat, jak d�ugi i szeroki. Stoi otworem! G�ry i morza, l�dy i
wielkie metropolie, teatr, opera�..
IRENA z drwinami
Kinematograf�..
�WIATOBOR
�artuje sobie pani ze swej w�asnej doli. A tymczasem - ka�dy dzie�, ka�dy moment
stracony w tej prowincjonalnej Abderze - to ju� jest strata niepowetowana.
IRENA
Z serca mi pan wyrywa te prawdy, ale przytaczaniem ich powi�ksza pan tylko
poczucie mojej niedoli.
�WIATOBOR
Nie! Chc� pani� ratowa�.
IRENA
Wiem o tym, �e pan zajmuje si� czynnie altruizmem.
�WIATOBOR
Wszelki �art na bok�.. C� pani ma zamiar przedsi�wzi��, gdy Wincenty p�jdzie do
wojska?
47
IRENA
B�d� si� stara�a by� gdzie� w pobli�u.
�WIATOBOR
W pobli�u frontu bojowego? Nie zdaje sobie pani sprawy z tego, czym jest wojna.
IRENA
No, to trzeba b�dzie w rzeczy samej przenie�� si� do jakiego� miasta. Tam b�d�
k�dziel prz�d�a czekaj�c na powr�t m�a.
�WIATOBOR
K�dziel�.. Nie mo�e pani zabroni� mi, �ebym by� gdzie� w pobli�u i roztoczy�
opiek�..
IRENA
Prosi�am pana, �eby o tym nie wspomina�.
�WIATOBOR
Czy� o tym nawet nie wolno mi wspomina� wobec pani, �e pragn� mieszka� w tym
samym mie�cie?
IRENA
Nie �ycz� sobie. �adnych zwierze�, wynurze� i tym podobnych!�..
�WIATOBOR
To w�a�nie pani swymi zakazami wydobywa na �wiat�o prawd�, kt�r� ja chcia�bym
zachowa� w tajemnicy.
IRENA
Nie, nie! wcale nie!
�WIATOBOR
z g��bokim wzruszeniem
To wcale nie pomo�e. Nic nie pomo�e. Co si� w mym sercu sta�o, ju� si� nigdy nie
odstanie.
IRENA
�liczny przyjaciel Wika! Przecie pan jest tutaj adwokatem, przy tym s�dzie
okr�gowym, a nie tam gdzie�, gdzie ja zamieszkam. Gdyby pan st�d wyskoczy� ni z
tego, ni z owego, niech pan tylko pomy�li!
48
�WIATOBOR
Ju� ja wszystko od g�ry do do�u przemy�la�em. Od tego jestem prawnikiem i tym
adwokatem, jak pani m�wi. Wi�c to znaczy by� z�ym przyjacielem Rudomskiego, gdy
si� chce wiedzie�, gdzie jego �ona zamieszka, skoro jego bior� do wojska, gdy
si� chce roztoczy� opiek�...
IRENA
Do czego to podobne! Ta jaka� tajemna zmowa, gdy on tam czyta �w plakat�..
Zreszt�-czyja wiem, gdzie b�d�?
�WIATOBOR
Naradzimy si�.
IRENA
Ach, dobrze ju�, dobrze! Tylko nie teraz, potem.
�WIATOBOR
Kiedy�, pani Irenko? To� Wiko dzi� musi stan�� w koszarach, a jutro mo�e wyruszy
na miejsce przeznaczenia.
IRENA
Ale i pan tak dzi�, jutro nie mo�e przerwa� i porzuci� swoich tutejszych spraw i
interes�w. ..
�WIATOBOR
Te rzeczy nie mog� pani kr�powa� ani zajmowa� my�li. Niech tylko us�ysz� jedno
s��-weczko od pani.
IRENA
Jakie� to znowu s��weczko?
�WIATOBOR
Dok�d pani jecha� zamierza�..
IRENA
z wahaniem si�
A dok�dby mi pan radzi��.. pojecha�?�
�WIATOBOR
Tylko do Petersburga! Tylko!
49
IRENA
Dlaczego tam? Ja nie znam tego miasta.
�WIATOBOR
Jak najdalej od wojny, od linii bojowych. Tam b�dzie pani mia�a najzupe�niejsze
bezpiecze�stwo, opiek�, spok�j. Nadto - miasto przyjemne, wielkie, stoli