8313

Szczegóły
Tytuł 8313
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8313 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8313 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8313 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STEFAN �EROMSKI PONAD �NIEG BIELSZYM SI� STAN� Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 PONAD �NIEG BIELSZYM SI� STAN� DRAMAT W 3 AKTACH Panu Juliuszowi Osterwie, niezr�wnanemu arty�cie i re�yserowi, autor OSOBY DRAMATU RUDOMSKA WINCENTY, jej syn HELENA IRENA �WIATOBOR JOACHIM OFICER STARSZY �O�NIERZ �O�NIERZE, CH�OPI Rzecz dzieje si� wsp�cze�nie na kresach wschodnich. AKT PIERWSZY Scena przedstawia du�y pok�j w starym dworze na kresach wschodnich. Dostatnie meble, portiery, na �cianach obrazy. Z lewej strony wielka i szeroka szafa biblioteczna, pe�na ksi��ek i manuskrypt�w. W g��bi sceny du�y, staro�wiecki komin z kamiennym obramowaniem. Z prawej strony komina drzwi, z lewej okno, zastawiane kwiatami. - Przy drzwiach stoi m�ynarz Joachim, cz�owiek starszy, chudy, dziobaty, m�wi�cy krzykliwie. Ubrany jest w d�ugie buty i szary drelich. W r�kach obraca kaszkiet z daszkiem. Wincenty Rudomski, m�odzieniec lat dwudziestu, jedyny syn dziedziczki d�br �u�a, wysmuk�y, pi�kny, przechadza si� niespokojnie, potr�caj�c krzes�a, raz w raz rozgarnia kwiaty i wygl�da przez okno. WINCENTY A przez Ciek�e? JOACHIM Ani mowy! Wyla�o na wiorst�! Pszenic� zmuli�o na tym wzg�reczku, co za brzezin�, a przecie gdzie zbo�e, gdzie woda! WINCENTY A od Psarskiego? JOACHIM To� ja�nie paniczowi gadam: jedna woda rwie nad ca�ymi ��kami od pag�ra do pag�ra. WINCENTY I mostu na rzece, m�wisz, nie wida�? JOACHIM Jak�e ma by� wida� most, ja�nie paniczu, kiedy tam z mostu ani dyla! Stympale same wyrwa�o i ponios�o, nie dopiero most, dyle. Belki przecie niesie na sobie, p�oty, cz�stoko�y, ple-ciaki, strzechy, stogi siana, kopy, pokosy�.. WINCENTY No, wi�c jednym s�owem �adnego do nas nie ma dost�pu. Jeste�my z trzech stron zalani. JOACHIM Ano! Kaczka tamt�dy chyba przeleci albo ten jastrz�b. Tylko nasza grobla trzyma ca�y wart wody, �eby pi�ciu wsi nie zatopi�o. Ja ten r�w na ko�cu grobli, co go ja�nie panicz widzia�, ci�giem rozszerzam i puszczam przyb�r na lew� rzek�. Zbieram obrus powodzi w tamt� stron�. Mo�na przecie sobak� zmani� na lewo. W upu�cie jednego stawid�a nie podnosz� i, uchowaj Bo�e, na upust wody nie popuszczam, boby porwa�o. Tak jak teraz to wierzchem sobie, wolniusie�ko pow�d� idzie, na p� wiorsty szeroko. To samo ja�nie pani dziedziczka chwali. Pod najsro�sz� kar� nakazywa�a, �eby wod� nasz� grobl� trzyma�, cho�by si� mia�a wyla� na nasze pola w g�rze stawu, a ludzi za� d�lskich chroni�. W�asne ja�nie pani dziedziczki s� s�owa: �cho�by mia�o zala� sam� pszenic� za krzy�em, ty, Joachim, trzymaj!" WINCENTY Ale czy nasza grobla sama wytrzyma? JOACHIM Skoroby jeszcze deszcze sz�y, jako teraz? WINCENTY A w�a�nie! JOACHIM Moc boska! Jedno wiem: upustu nie mo�na tkn��. Jakby nap�r powodzi na upust poszed�, nie wytrzyma �aden s�up ani stawid�o. Sam upust ze w s i e m wyrwie i poniesie, uchowaj Bo�e mi�osierny! Taka to woda! Trza bez zmru�enia oka g��bok� moc wody kierowa� na ten przekop, co w ko�cu grobli. Zmi�owanie boskie nad nami! WINCENTY Jak�e ty my�lisz, Joachim? Znasz przecie swoje wody i wszystkie drogi. Pan Olelkowicz przejedzie bezpiecznie od strony Mochn�w? Ta jedna jedyna dro�yna mu zosta�a. Prawda? Przecie to jutro rano �lub panny Ireny. On tu dzi� nad wieczorem musi by�! I b�dzie, �eby kije z nieba lecia�y. Ja go znam! JOACHIM Od Mochn�w przejecha� mo�e t� dro�yn�, co nad rzek�. Ale ta dro�yna wod� zalana. Po zady konie b�d� we wodzie brodzi�y, pow�z si� wody opije, ale przejecha� mog�, bo przecie t� drog� znaj�. Sam ja�nie panicz Olelkowicz j� zna, no i na ko�le nie b�dzie mia� byle kogo, tylko samego Kukw�, a ten t� drog� zna jak swoje pi�� palc�w. WINCENTY Zna� drog�, znaj�, ale pomy�l, �e ze trzy wiorsty b�d� musieli na o�lep noga za nog� jecha� w g��bokiej wodzie. Nad tym pomy�l! JOACHIM Je�eli woda nie przybierze, je�eli, na przyk�ad, pow�d� b�dzie taka sama�.. A je�li, czego Bo�e bro�, g��bsza p�jdzie�.. Jaka� tu na to rada! WINCENTY Je�eli ju� s� w drodze? JOACHIM Czyja wiem? Mo�e na taki czas ja�nie panicz si� zastanowi� i nie wyjecha�. WINCENTY Pleciesz! S� w drodze, bo wys�a� telegram z miasta dzi� rano, �e wyje�d�a. JOACHIM Kiedy ten pos�aniec z telegrafem tu przyszed�? Ja go nie widzia�. WINCENTY Wy�ynami przeszed�. JOACHIM To to jego Micha� �odzi� dostawia�? WINCENTY No, w�a�nie. JOACHIM Ha! Wola boska! To ju� ja�nie panicz Olelkowicz jedzie. Teraz b�dzie mo�e w Leszczycy, mo�e gdzie dalej, mo�e bli�ej. We wod� si� pewnie puszcza. Mog� przejecha�, bo Kukwa b�dzie poz�r dawa�. Je�li gdzie pow�d� wyrw� wyj�a, no, to si� wywal� we wod�, ale i wy-lez�. Na �lub przecie jad�. WINCENTY Tak, prawd� m�wisz: �na �lub przecie jad�"�.. JOACHIM Chybaby ja�nie pani sama �lub od�o�y�a, ale widzi mi si�, �e chyba nie. WINCENTY Nie, nie od�o�y, �adn� miar� nie od�o�y. B�d� zdr�w, Jochym. JOACHIM Upadam do n�g, ja�nie paniczu. wychodzi WINCENTY Na �lub przecie jad��.. Patrzy d�ugo we drzwi, za kt�rymi znikn�� Joachim. S�ycha� daleki, monotonny szum powodzi, kiedy niekiedy krzyk z odleg�o�ci. Zbli�a si� do okna, wygl�da. Pada�.. Znowu ulewa! z rado�ci� Rozst�p si�, niebo! Spadaj, potopie niebieski! po chwili Jutro o tej porze ju� b�dzie po wszystkim. Wr�cimy z kaplicy w Klonach, gdzie si� odb�dzie �lub Ireny z Olelkowiczem. C� ja poczn�, gdy b�d� patrza� na ten �lub, gdy potem b�d� jecha� konno za ich powozem? Jak ja sobie dam rad�! Jak ja ten jutrzejszy dzie�.. g�ucho szlocha, wa��saj�c si� po pokoju Jutro�.. o tej porze�.. Oci�ale zmierza do sofy, stoj�cej z lewej strony, siada bezw�adnie w rogu i ujmuje sw� g�ow� w obiedwie r�ce. Tak pozostaje d�ugo w nieruchomej postawie. IRENA uchyla drzwi, wchodzi na palcach, rozgl�da si� po pokoju, m�wi szeptem: Wiko! WINCENTY z rado�ci�, z rozkosz� A! IRENA szeptem, tajemniczo Nie ma tu nikogo? WINCENTY Nie ma nikogo. IRENA wskazuj�c drzwi na lewo A tam? WINCENTY Zdaje mi si�, �e i tam nie ma nikogo. IRENA Zobacz. WINCENTY pospiesza do drzwi bocznych, uchyla je i zagl�da przez szczelin�. Po chwili: Nie ma tam �ywej duszy. IRENA gwa�townie Wiko! Wicuniu! WINCENTY I c�? IRENA P�aczesz� WINCENTY Nie, Iru�� IRENA P�aka�e�, ty, taki du�y m�czyzna! Student uniwersytetu, dziedzic �u�y� WINCENTY �miej si�, Irenko, �miej do rozpuku! Jutro� IRENA w uniesieniu Ach, jutro! WINCENTY Czemu� wy�miewa�a� si� ze mnie? IRENA Wy�miewa�am si� z nas obojga! Z ciebie i ze siebie! Sama nie wiem� WINCENTY Czeg� chcesz ode mnie? 10 IRENA Nie wiem.� Chcia�am�.. Musia�am�.. po�egna� si� WINCENTY To ju� na wieki, Iru�! IRENA Na wieki. WINCENTY Id� sobie! Bo m�g�bym ci� za to s�owo!�.. IRENA Mnie? Albo� to moja wina? W inn� stron� zwr�� twe pogr�ki! WINCENTY Ty, nie kto inny, odchodzisz na wieki ode mnie! IRENA To prawda, �e konie i juczne wo�y wi�cej maj� woli ni� my! WINCENTY Za p�no ju� dzi� na wyrzekanie. Ju� si� sta�o. IRENA Czemu� nie okaza�e� swej woli, �elaznej woli? WINCENTY Jedno ci m�wi�: nie zdo�am prze�y� jutrzejszego dnia! Wiedz o tym! IRENA A ja? WINCENTY Ty? B�dziesz mia�a m�odego m�a� IRENA A ty masz m�od� narzeczon�. 11 WINCENTY Czy po to przysz�a� tutaj, �eby mi� razi� po raz ostatni, �eby wytyka� mi moj� n�dz�? IRENA Ty, m�ody i silny m�czyzna, chcia�by�, �ebym ja wzi�a by�a na si� wszystko, �ebym stan�a oko w oko do walki z twoj� matk�. Sam dobrze wiesz, �e nie by�abym wygra�a. Nigdy! Zwyci�a�a mi� ona przez ca�e moje �ycie, od najdawniejszego dzieci�stwa, od pierwszych dni, kt�re pami�tam. Zna�a mi� i wiedzia�a, jak i czym mi� pokona�. Pokona�a mi�. C� mia�am pocz��? WINCENTY Wiesz wi�c dobrze, z kim mnie walczy� wypad�o, a chcesz, �ebym ja, syn, podj�� t� walk�. Przeciwstawi� si� jej, b�j z ni� rozpocz��? Gdyby� to zreszt� mo�na z ni� by�o mocowa� si�, jak z ka�dym na �wiecie cz�owiekiem�.. IRENA z ironi� Czemu� to znowu nie mo�na, jak z ka�dym na �wiecie cz�owiekiem? Tego nie rozumiem. Nie jest przecie bogiem, anio�em ani demonem. Taki sam to cz�owiek jak tysi�ce innych na �wiecie. Takute�ki. Maj�tek m�j, kt�rym tak przecie znakomicie mia�a administrowa�, o czym s�ysza�am przez ca�e swoje �ycie - gdy przysz�o co do czego, gdy doros�am i sta�am si� cz�owiekiem, gdy mog�am go za��da� - gdzie� si� zawieruszy�. Jest, oczywi�cie, umieszczony w ziemi i budynkach, pozapisywany u rejent�w, ale posagu otrzyma� nie mog�, gdy� s� trudno�ci. Pan Olelkowicz nie ��da maj�tku. Nie maj�tku mego po��da, tylko mnie samej. Kocha mnie. Na wszystko got�w jest zamkn�� oczy�.. Jak�e wobec tego mia�abym wytoczy� ordynarny sp�r o me pieni�dze, komu, mej dobrodziejce, wychowawczyni, ciotecznej siostrze mej matki? Powiedz.� I tak oto.� jutro�.. nadchodzi�.. WINCENTY Ach, gdyby� cho� o jeden kr�tki dzie�, o jedn� dob� to jutro odwlec! IRENA Wiko! Ca�y jeste� w tym okrzyku! WINCENTY Ja ju� nic nie rozumiem, nic nie wiem! IRENA. Tak, ty nic nie rozumiesz. Ty tylko czujesz, nieprawda�? 12 WINCENTY Gdyby� mog�a przez jedn� sekund� czu� to, co ja czuj�! Gdyby� mog�a�.. IRENA Powiem ci w oczy: czuj� z pewno�ci� to samo, co ty, lecz nadto d�awi mi� to wszystko, co wiem. Nie cierpi�, nie znosz� tego Olelkowicza. Zgodzi�am si� na wszystko, co twoja matka uknu�a, gdy� pragn�am pozna� ca�� t� gmatwanin� intryg. I jeszcze jedno: chcia�am j� jak najdalej, jak najskryciej wywie�� w pole. WINCENTY Gdybym m�g� dzisiaj umrze�! IRENA To jedno by�by� w stanie wykona�, pos�uszny synu. WINCENTY cichaczem Umrzyjmy razem, Irenko! IRENA A nie zl�k�by� si� gniewu mamy? Wszystko, nawet umrze�, byleby gniewu mamy na siebie nie �ci�gn��. Istny-mamie�kin synoczek� WINCENTY Tak. Masz s�uszno��. Nie ja sam dr�� przed ni�, lecz wszystko we mnie dr�y z trwogi przed ka�d� jej bole�ci�. Nie mam si�y, �eby j� zasmuci�, nie mam odwagi b�lu jej zada� IRENA szyderczo A wi�c - c� mamy pocz��? Wszystko si� jako tako uk�ada. Nie rozgniewasz mamy ani dzi�, ani jutro. B�dziecie w zgodzie, gdy ostatni termin b�dzie mija�. Ja sama nie da�abym jej rady. Znam sw� si�� i jej pot�g�. Zosta� tu po zerwaniu z Olelkowiczem, mie� j� przeciwko sobie dzie� i noc, �y� tu - o, nie! To nad me si�y! Zbyt tu d�ugo cierpia�am. A uciec w �wiat sama jedna - nie potrafi�.. z rozpacz� S�odka noc zapanuje pod tym dachem. St�sknione usta Helenki czekaj� na twoje usta. Na moje usta tak�e czyje� czekaj��.. WINCENTY Id�, ju� id�! 13 IRENA z �a�o�ci� Wiko! to nasz ostatni dzie�.. WINCENTY Ju� niedaleko jest tw�j m��. Jedzie teraz noga za nog�. Konie jego brn� w wodzie. Nie ma z�ej drogi do swojej niebogi. Za godzin� czy za dwie godziny tu b�dzie. Chod�! Wyjdziemy przez ogrodowe drzwi, przez ogr�d, wsi�dziemy w ��d� �. Pow�d� j� wywr�ci�.. Poniesie nas spieniona wiosenna woda. Daleko, daleko�.. Wyrzuci nas na jaki� �askawy brzeg i z�o�y na kwiatach wiosennych�.. IRENA A wszak�e to zada�oby bole�� twej mamie. WINCENTY Nie b�d� tego ju� ani widzia�, ani czu�. W wiecznym szcz�ciu b�d� spa� na twoim sercu, przy twoim boku. Czyta�em w jednej pi�knej opowie�ci Lamartina, �e zwi�zali si� tak oto sznurem, �eby ich wody nie rozdzieli�y, a ludzie nie wa�yli si� rozwi�zywa�. IRENA Ach, ty, ch�opczyku�.. z g��bok� ironi� Lamartina!�.. WINCENTY Mam tak� lin�, z kt�r� w Tatry chodzi�em�.. IRENA Za godzin� przyjedzie Olelkowicz! Kto go powstrzyma? Co go powstrzyma? Szale�stwo mi� ogarnia. Po c�em na to przysta�a, nieszcz�liwa! Kopyta koni brodz� w g��bokiej wodzie� .. nie! Po moim �ywym ciele id� ostrymi podkowami�.. z szale�stwem Za godzin�! Kto mnie, nieszcz�sn�, poratuje, kto mi� obroni, kto mi� przed tym cz�owiekiem zas�oni? Co mnie obroni? O, Bo�e m�j! Wychodzi. Wincenty rzuca si� za ni�, lecz staje jak wryty przed zatrza�ni�tymi drzwiami. Pozostaje tak d�ugo w zamy�leniu. Nagle podnosi g�ow�, �mieje si� rado�nie raz, drugi i trzeci. P�dem wybiega. RUDOMSKA wchodzi, za ni� Helena Nie znasz jej, Helenko, tak dobrze jak ja i dlatego tak s�dzisz. Z pozoru rzeczywi�cie wygl�da to tak, jak m�wi�a� przed chwil�, ale kto zna Iren� od dzieci�stwa, kto j� prowadzi� za 14 r�k� przez tyle lat, jak ja, ten wie na pewno, �e wszystko si� na dobre obr�ci i p�jdzie doskonale. To s� tylko pozory zewn�trzne. HELENA Gdy s�ysz� te zapewnienia, znowu szcz�cie wst�puje do mego serca. RUDOMSKA Mia�am ja z ni� zgryzot niema�o i niejedno musia�am prze�ama�. Up�r w niej rzeczywi�cie szalony, samowola, a raczej swawola, monstrualna. Tote�, gdy dzi� mam j� odda� w r�ce tak silne i prawe jak Olelkowicza, czuj� ulg� niewymown�. Wiem, �e spe�ni�am i spe�niam sw�j obowi�zek do ostatka. HELENA Czy Irena go kocha? RUDOMSKA Ale� kocha go. Oczywi�cie. Gdyby kocha�a do sza�u, nie poka�e tego po sobie. Przeciwnie, b�dzie stroi�a fochy i robi�a miny najrozmaitsze. R�cz�, �e gdyby j� porzuci�, rozpacza�aby znowu bez ko�ca. W niej wszystko musi by� na wspak, to darmo. HELENA Bo mnie si� zdawa�o�.. RUDOMSKA Ach, moje dziecko! By� mo�e, i� Irena nie kocha swego narzeczonego tak ba�wochwalczo, tak romantycznie, jak ty Wika, lecz kocha go na pewno. Zobaczysz za miesi�c, za dwa, po �lubie. To dziewczyna silna, z temperamentem, a on jakby dla niej stworzony. W korcu maku si� wyszukali. HELENA Raczej w korcu maku ich wyszukano i znaleziono. RUDOMSKA z rozdra�nieniem Moja droga! Zanadto wy, m�odzi, dzisiaj sobie pozwalacie. Krytykujecie, wtr�cacie si� w nie swoje rzeczy, s�dzicie. Za moich czas�w rodzice decydowali o takich sprawach bezwzgl�dnie i nieodwo�alnie, opiekunowie ��czyli stad�a z rozmys�em i na wiele lat z g�ry. I by�o dobrze. Ja sama�.. HELENA Nie zmieni�y si� wi�c zbytnio czasy, bo dzi� przecie dzieje si� to samo, co niegdy�. 15 RUDOMSKA Inaczej si� dzieje, bo my przyjmowali�my z pokor� decyzje naszych drogich rodzic�w. Wy dzi� gotowi by�cie, jak prawnicy, lustrowa� wszystko, a� do najskrytszych rejestr�w m�dro�ci rodzicielskiej. HELENA Droga mamo - a tak s�odko jest nazywa� drog� pani� tym imieniem - boj� si�, �eby nie postawi� nogi na czyjej� krzywdzie - nie! obok czyjej� krzywdy. Nie chcia�abym mie� niczyich �ez� RUDOMSKA gwa�townie Czy masz cho� cie� przyczyny do takiej trwogi? HELENA Irena nie kocha Olelkowicza! RUDOMSKA Wydaje ci si�! Ka�da kobieta kocha inaczej. HELENA Gdym si� obudzi�a dzi� w nocy, s�ysza�am jej spazmatyczny p�acz �. RUDOMSKA To jest zwyk�e� HELENA To jest niezwyk�e cierpienie. RUDOMSKA Olelkowicz jest pi�knym, zdrowym, zacnym i silnym cz�owiekiem. HELENA Mamo! Mamo! I bogatym� RUDOMSKA I bogatym. Niew�tpliwie. Bardzo bogatym. Maj�tek Ireny, kt�rym administrowa�am przez lat tyle uczciwie i przezornie, wskutek rozmaitych okoliczno�ci, kt�rych tutaj nie mam powo- 16 du i obowi�zku przedstawia�, nie jest w takim stanie, w jakim by by� powinien. To jest prawda. Wszystkie okoliczno�ci, ca�y splot przyczyn tego stanu rzeczy przedstawi�am szczeg�owo Olelkowiczowi z dokumentami w r�ku i uzyska�am z jego strony zupe�n� absolucj�. Jestem w porz�dku, m�j kochany s�dzio. HELENA cicho Nale�a�oby i ode mnie uzyska� tak� sam� absolucj�. RUDOMSKA ze zdumieniem Od ciebie? HELENA cicho i spokojnie Przecie ju� powiedzia�am. Nie chc� mie� poza sob� niczyich �ez. Dzi� s�ysza�am p�acz Ireny i �zy jej pada�y na moj� dusz�. Chcia�abym by� szcz�liw�, lecz szcz�ciem pe�nym ludzi czystych i niewinnych. RUDOMSKA A c� to mo�e znaczy�? HELENA Irena idzie za m�� wed�ug regu�y dawnych czas�w� po chwili, z wahaniem si� idzie za m�� bez mi�o�ci, pod przymusem�.. RUDOMSKA Moja droga! Nikt jej tego cz�owieka nie narzuca�. Nikt jej nie przymusza�. Najmniej ja. Sama zgodzi�a si�, dobrowolnie przysta�a, gdy by�a zapytana�.. HELENA Przysta�a? RUDOMSKA Ach, do�� ju� tych dzieci�stw! Olelkowicz dzi� tu b�dzie. Mamy tyle spraw na g�owie, taki ogrom przygotowa�, a tracimy drogi czas na sentymentalnych gaw�dach. Na dobitk� - ta pow�d�. Szcz�cie, �e nie jeste�my odci�ci od ko�cio�a i �e nie trzeba b�dzie �odzi� si� wyprawia� do tego �lubu. z czu�o�ci� Jeste� w tym domu po raz pierwszy, gdzie masz na zawsze gospodarzy�, gdy nas ju� nie b�dzie. Trzeba, �eby ka�dy krok tw�j w dniu dzisiejszym by� krokiem wesela. ca�ujej� 17 HELENA z wdzi�czno�ci� Tak bym tego pragn�a! RUDOMSKA Dobrze si� sta�o, �e w e s e l e sprowadzi�o ci� w progi domu twego przysz�ego m�a. A cho� niepr�dko m�em nazwiesz tego dzieciaka�.. HELENA z uniesieniem Pragn�abym, �eby to by�o wieczne wesele mojej i jego duszy! RUDOMSKA To ju� od was, m�odych, zale�y, od was jedynie. Weselcie si� w duchu. Moja dusza b�dzie z wami� Helena ca�uje r�ce Rudomskiej. Po chwili b�agalnie: HELENA Gdyby jednak� RUDOMSKA Co? HELENA Gdyby Irenka wyzna�a jawnie i otwarcie, �mia�o i niewzruszenie, �e nie kocha Olelkowi-cza, kiedy on tu przyjedzie�.. RUDOMSKA zimno i twardo Olelkowicz b�dzie tutaj za godzin�. Trzeba by�o dawniej za�atwi� owe romanse. �lub jutro. Do�� ju� gadaniny o dzieci�stwach! po chwili, �agodnie Chod� no lepiej, dziewuszko moja, p�jdziemy do gospodarstwa. Poka�� ci niejedno jeszcze z twego przysz�ego dziedzictwa. Niech no si� twoje wielkopa�stwo z wysokich parnas�w raczy zni�y� do naszego poziomu. Wchodzi Wincenty. A, jeste��.. C� pow�d�? WINCENTY w podnieceniu i rozterce Wzbiera. 18 RUDOMSKA Czy ten przekop Joachima pomaga? WINCENTY Niew�tpliwie. Odprowadza nadmiar wody. By�em tam w�a�nie. Nasza grobla trzyma nawa� powodzi znakomicie. RUDOMSKA Trzeba by �w otw�r jeszcze bardziej rozszerzy�. WINCENTY Kaza�em to zrobi�. Grunt tam jest ju� sta�y, zbocze pag�rka, wi�c nie ma obawy o wyrwanie jamy zbyt wielkiej. HELENA Czy mog�abym to zobaczy�? WINCENTY Najch�tniej ci� poprowadz�, ale za chwil�, bo teraz deszcz znowu si� pu�ci� jak z cebra. RUDOMSKA Ale, ale! Trzeba na gwa�t pos�a� kogo� z os�kami, linami i par� koni oklep po Olelkowi-cza. Kto wie, co im si� mo�e przydarzy�. WINCENTY W�a�nie o tym my�la�em i dlatego tu przyszed�em z projektem, nie wiedz�c, czy si� mama zgodzi. My�l�, �e to w�a�nie Joachim z m�ynarczykiem powinien oklep pojecha�. Oni obadwaj najlepiej znaj� wody, drogi, �o�yska obudwu rzek i miejscowo��. RUDOMSKA A nie obawiasz si� o grobl� bez dozoru Joachima? WINCENTY Teraz nic si� ju� sta� nie mo�e, gdy� wszystko przewidzia� i wykona� znakomicie. Gdyby za� upust wyrwa� mia�o, to przecie� on na to nie poradzi. RUDOMSKA Ach, daj�e pok�j! Bo�e zachowaj od nieszcz�cia! 19 WINCENTY Zreszt� on powr�ci wkr�tce, najdalej za godzin�. RUDOMSKA Wi�c wydaj mu polecenie. Powiedz, �e pani dziedziczka kaza�a, bo to on lubi, �eby by�o po formie. Ma wzi�� gniad� fornalsk� par�, m�ynarczyka, liny, os�ki i natychmiast niech rusza. Mo�e sobie jeszcze dobra� kogo� ze s�u�by. WINCENTY Najlepiej niech we�mie parobka ze m�yna. RUDOMSKA Dobrze, byleby jechali jak najpr�dzej! Wincenty idzie w kierunku drzwi. S�uchaj no, ale sam musisz by� w okolicach grobli i m�yna, mie� pilne oko na grobl� i pow�d�. Gdyby co��.. WINCENTY zamyka szybko drzwi za sob� Rozumie si�, rozumie si�.. HELENA zanim Taki deszcz! WINCENTY za drzwiami Bior� p�aszcz gumowy�.. HELENA b�agalnie Zawo�ajmy tutaj Irenk�. Ona przecie sama�.. RUDOMSKA po namy�le Dobrze, id� po ni�. Przechodzi poprzez scen�, zbli�a si� do sofy, siada tam i spogl�da we drzwi, za kt�rymi znik�a Helena. Twarz jej sta�a si� surowa i zimna. Wchodzi Helena, za ni� Irena. Pow�d� zepsu�a tw�j dziewiczy wiecz�r, droga Irenko. 20 IRENA Tak. B�d� mia�a bardzo smutny dziewiczy wiecz�r. RUDOMSKA Mia�y si� zjecha� wszystkie panienki z s�siedztwa, wszystka m�odzie�. Gdyby Helenka by�a od�o�y�a na par� dni swe przybycie, by�yby�my same we dwie �wi�ci�y twoje ostatnie chwile przed �lubem. Szcz�cie, �e mamy tego kochanego go�cia. IRENA Helenka nie jest ju� go�ciem w tym domu: nale�y do rodziny. B�d� wi�c doprawdy sama jedna w ci�gu tego wieczora. HELENA Czy dlatego w twym g�osie dr�y nuta tak g��bokiego smutku? IRENA �lub�.. Jest to dzie� wielkiego znaczenia. Jak�e nie by� smutn� wobec takiego obrz�du? I ciebie czeka podobny smutek�.. HELENA Och, jeszcze niepr�dko�.. RUDOMSKA Lecz za tym chwilowym za�mieniem, zar�czam wam, kryje si� s�o�ce nieznanego szcz�cia, kt�re cienie rozpr�szy i nape�ni serca weselem. IRENA Kt� mo�e wiedzie�, co to jest cudze szcz�cie. RUDOMSKA M�wisz do nas tak dziwnym, nienaturalnym, powiedzia�abym, napuszonym j�zykiem. IRENA Mam od jutra sta� si� kobiet�, pani� swej woli. Pusz� si� oto i przybieram pozy, �eby by� czym innym, ni� jestem. Przestaj�, ciociu, m�wi� j�zykiem dziecka, kt�re przez tyle m�odych lat, przez tyle lat prowadzono za r�k�. Zaczynam kroki stawia� sama. Zaczynam tak�e wyjawia� swe my�li. RUDOMSKA Ciekawa b�d� us�ysze� twe my�li, dziecko, kt�re prowadzi�am troskliwie za r�k�. 21 IRENA Wyjawi� tedy, ciociu, pierwsz� my�l samodzieln�, kt�ra cioci� mo�e zadziwi, a mo�e nawet urazi. RUDOMSKA S�ucham! S�ucham! IRENA Powiem, i� taka ciekawo�� jest to ��dza grzeszna. RUDOMSKA Dlaczego? IRENA Jest to -jak by powiedzie�? - prawie to samo, co przystawianie ucha do piersi kogo�, kto umar�, z grzeszn� ciekawo�ci� dowiedzenia si�, czy umar� w istocie, ju� naprawd�, czy jeszcze mo�e, czego Bo�e bro�! - pogr��ony jest w letargu. HELENA Co ty m�wisz, Irenko?! IRENA Wypowiedzia�am napuszone por�wnanie stylistyczne. U�y�am metafory, przeno�ni, czy jak si� tam nazywa taka sztuczka j�zykowa. Niestety! Nigdy nie by�am dobr� uczennic� w �adnym kierunku. Ciocia mia�a we mnie zawsze tak du�o do zganienia. RUDOMSKA Tak, nawet w tej chwili mia�abym w tobie niejedno do zganienia. IRENA Ciociu! Czas mija i ucieka, a moje uszy s� nastawione z pos�usze�stwem i pokor�- mo�e ju� po raz ostatni. Kto wie, czy jutro, po �lubie, b�d� ju� tak pos�uszna, jak jestem dzisiaj. RUDOMSKA Gdyby �y�a twa matka, nie trudzi�abym ci� na pewno moimi przestrogami, nie nagabywa�abym mora�ami i nie by�abym nara�on� na twe niegrzeczne wynurzenia. 22 IRENA ponuro Gdyby �y�a moja matka�.. RUDOMSKA Twoja matka by�a moj� siostr�, nie rodzon� wprawdzie�.. by�y�my przyjaci�kami najserdeczniejszymi. Celina umieraj�c wiedzia�a, �e w pewnych i niezawodnych r�kach zostawia swe dzieci�. IRENA z g��bokim wzburzeniem Umarli �yj� i widz�. Moja matka wie i widzi wszystko! RUDOMSKA Co to znaczy? Co chcia�a� przez to powiedzie�? IRENA opanowuj�c uniesienie To ju� wszystko, co mog�am dzi� powiedzie�.. HELENA Irenko, uspok�j si�! IRENA do Heleny Albo� nie jestem spokojna? Czy powiedzia�am cokolwiek niew�a�ciwego? Albo� uczyni�am lub czyni� cokolwiek, co by�oby niezgodne z wol� cioci, z jej �yczeniem, z jej rozkazami? HELENA By�oby lepiej, gdyby� m�wi�a spokojnie, lecz z g��bi duszy, jasno i szczerze. IRENA z szyderstwem Jasno m�wi� i szczerze�.. Oduczy�am si� m�wi� jasno i szczerze. HELENA W tym dniu powinna� zdoby� si� na to, czego nie umiesz. Powinna� zdoby� si� na woln� i wyra�n� mow� duszy. 23 IRENA Mowa duszy�.. Mowa duszy�.. Nie uczono tutaj mojej duszy przemawia�. To niemowa! A gdyby nawet przem�wi�a, nie ma ucha, kt�re by g�osu jej wys�ucha�o. HELENA Mylisz si�! IRENA Niestety! Nie myl� si�. Gdyby� ty sama mow� mej duszy us�ysza�a, pierwsza by� na mnie rzuci�a kamieniem pot�pienia. HELENA Nigdy nie rzucam kamieniem pot�pienia. IRENA Zapewniam ci�, �e si� �udzisz. Dla mnie zosta�o jedno jedyne, stare moje milczenie. Tote� milcz�. RUDOMSKA Dziwn�, doprawdy, prowadzimy tutaj rozmow�, gdy do tego domu zbli�a si� tw�j narzeczony. IRENA W istocie, ciociu. Lecz nie ja t� rozmow� zacz�am. RUDOMSKA To prawda. Tote� przerywam j� i kieruj� na tory weselsze. Chod�my lepiej obejrze� tw� �lubn� sukni� po ostatecznej przer�bce. Ciekawa jestem, jak te� teraz si� przedstawi. IRENA Musi by� pi�kna jak moje marzenie. RUDOMSKA gdy ma przekroczy� pr�g pokoju, nagle zatrzymuje si� z pytaniem Co to znaczy? Ten huk�.. Wszystkie trzy nas�uchuj�. Zewn�trz dolatuje do luzu gwa�towny szum i nag�y krzyk ludzki. IRENA w zamy�leniu Pow�d�� 24 RUDOMSKA niespokojnie Gdzie jest Wiko? HELENA niespokojnie Poszed��.. Sam poszed� tam na taki czas�.. Daleki, przeszywaj�cy krzyk. IRENA Kto� krzyczy�.. Wraca do pokoju, podbiega do okna, rozgarnia kwiaty stoj�ce na oknie i d�ugo patrzy. Raptownie roztwiera okno i wychyla si� na zewn�trz. W uniesieniu wzdycha. Ach! RUDOMSKA C� tam takiego? IRENA wykr�tnie Pow�d�� RUDOMSKA opryskliwie Wiem, �e jest pow�d�, ale co si� tam dzieje? IRENA szeptem Tam� RUDOMSKA M�w�e! IRENA z utajon� rozkosz� Woda wyrwa�a ca�y�.. upust� RUDOMSKA Co takiego? 25 IRENA jak wy�ej Obawiam si�, �e ten wybuch wody w dolinie zaleje mego�.. narzeczonego�.. Obawiam si�, �e ta woda ca�� sw� moc� runie na niego�.. RUDOMSKA w furii K�amiesz! K�amiesz! Ty przekl�ta!� IRENA powtarza tym samym g�osem Przekl�ta!� Rudomska d�ugo patrzy przez okno, potem rzuca si� do drzwi. WINCENTY wchodzi, ledwie mog�c dech z�apa�. Jest zmordowany, zgrzany. Woda wyrwa�a ca�y upust. RUDOMSKA Kto krzycza�? WINCENTY Ludzie� RUDOMSKA Co za jedni? WINCENTY Ch�opi mi�dzyrzeccy. RUDOMSKA Dlaczego? WINCENTY Woda run�a w dolin�.. Porwa�a stogi siana, zala�a zbo�a i cha�upy. Belki z upustu ponios�o�.. Jak�� podobno dziewczyn� zala�o�.. s�ania si� po pokoju Jak�� dziewczyn�, gdy ��a tatarak�.. Jak�� dziewczyn� belka zepchn�a ze stogu siana�.. 26 RUDOMSKA Czy kto uton��? WINCENTY Podobno.� nie�.. Ta dziewczyna uczepi�a si� belki i pop�yn�a na niej�.. RUDOMSKA A tamta, pierwsza? WINCENTY Tamta pierwsza�.. Nie wiem, doprawdy, nie wiem. RUDOMSKA Gdzie� si� podzia� Joachim? Gdzie� s�, u licha, m�ynarczyki? Od czego s� ci ludzie! Dlaczego nie pilnowali grobli i upustu jak oka w g�owie? Czy nie nakazywa�am! Ja was wszystkich!� WINCENTY wykr�tnie Mama sama kaza�a Joachimowi zd��a� na pomoc Olelkowiczowi. Wyra�ny rozkaz zanios�em Joachimowi i on niezw�ocznie pojecha�. W mgnieniu oka ju� go nie by�o. RUDOMSKA Prawda, prawda�.. z przera�eniem Olelkowicz! Na mi�o�� bosk�! Woda run�a w dolin�, przez kt�r� on jedzie nad rzek�! Ratunku! WINCENTY wprzera�eniu Co mam robi�? RUDOMSKA P�d�! Wo�aj ludzi! Ca�� s�u�b�, wie�! Kto �yw! Na ratunek! WINCENTY idzie z wolna ku drzwiom Id�. 27 IRENA spokojnie Je�eli pow�d� z ca�ego stanowiska spad�a w dolin�, to nie ma po co i�� na ratunek. RUDOMSKA patrzy na ni� d�ugo, uparcie, spode �ba Lepiej milcz�.. IRENA Ja nawet w takiej chwili mam milcze�. Ja tylko jedyna mam milcze�. Milcz�. RUDOMSKA Ty! Narzeczona! S�ycha� krzyki przeci�g�e, zbli�aj�ce si�, nienawistne. HELENA kt�ra wygl�da�a oknem Ludzie jacy� biegn� z krzykiem i gro�bami. Wygra�aj��.. T�um� RUDOMSKA Czego? HELENA Kogo� nios��.. RUDOMSKA Kogo nios�? HELENA Dziecko� RUDOMSKA O, Bo�e! To pewno dziecko, kt�re uton�o�.. HELENA Ten m�ynarz, Joachim, idzie tutaj razem z t�umem. RUDOMSKA Wo�ajcie go! Pr�dzej! Niech tu pr�dzej!�.. 28 S�ycha� kroki, gro�by, przekle�stwa. Kroki za drzwiami. Drzwi si� otwieraj� i wchodzi Joachim, ca�y mokry, ub�ocony, staplany w wodzie, z w�osami przylegaj�cymi szczelnie do czaszki. RUDOMSKA Oto masz! Tw�j przekop! Gdzie upust, �otrze? JOACHIM spogl�da na Wincentego i wskazuje na niego palcem Przekop by� dobry. Nie ja wino waty, tylko panicz! RUDOMSKA zpasj� Panicz winowaty? JOACHIM gro�nie Panicz popodnosi� stawid�a upustu! Wod� odci�gn�� od przekopu! Upust nie strzyma�! RUDOMSKA z os�upieniem Wiko?! JOACHIM Panicz! RUDOMSKA Kto widzia�? JOACHIM M�j Felek widzia�. RUDOMSKA Co z panem Olelkowiczem? JOACHIM �egna si� Panie, �wie� nad jego dusz�. 29 RUDOMSKA z krzykiem Ach! JOACHIM Dziewczynin� Obary, co ��a tatarak nad rzek�, ponies�o. Zala�a j� woda � wyrzuci�a martw� na brzeg. Tu j� przynie�li. Na ganku le�y. Na panicza czeka. Kt� wie, czy inne dzie-ciska nie poton�y. Sporo ich si� t�uk�o nad wod�. RUDOMSKA Bo�e! Bo�e! JOACHIM spokojnie Pan Olelkowicz w�a�nie mia� przejecha� przez br�d u mi�dzyrzecza. We trzy konie jecha� w tym ma�ym powozie. Ko� za powozem, kasztan wierzchowy, szed� luzem pod siod�em. Kukwa by� na ko�le. Lokajczyk siedzia� u pana w nogach. Ch�opi kosili na Kaczem, patrzeli si�. Raptem spad�a fala, na dwie cha�upy wysoka. Sz�o to za� szeroko na ca�y rozd�. My z m�ynarczykiem na koniach ledwie zdo�ali uskoczy� galop na g�r�. RUDOMSKA Wiko! WINCENTY S�ucham, mamo. RUDOMSKA S�uchaj! JOACHIM Woda ich dogna�a na tamtym jeszcze brzegu. Kukwa zaci�� konie i ruszy� wp�aw, bo tam ju� o zawr�ceniu na miejscu nie mog�o by� mowy w tym zagajniku i w tym przykrym w�wozie. W�ciek�o�� wody ich porwa�a. Konie si� skr�ci�y, dyszel w mig p�k�. Zacz�� si� ten pow�z maga� w powodzi, to pud�em, to ko�ami do g�ry. Widzieli ludzie, �e pan p�yn��, ga��zi si� chwyta�, krzycza�, ale potem nasi�k�o mu, wida�, odzienie wod� i przepad� ca�kiem w topieli. RUDOMSKA A ludzie? C� ludzie? Nie ratowali? 30 JOACHIM Jak�e by�o, ja�nie pani, ratowa�? Jaki� tu do nich dost�p? Wody w mgnieniu oka na dwie cha�upy z g�r�. Ani �odzi, ani �a�cuch�w. My z m�ynarczykiem pognali na koniach brzegiem i ratowali my. Ale kt� to poradzi, kto zgruntuje? Nios�o ich, jako te kaczki. IRENA Wi�c pan Olelkowicz zgin��? To pewne? JOACHIM Ju�ci� �e pewne, bo patrzeli ludzie precz - precz po obu brzegach. To samo my obadwaj�.. Nie ma nigdzie ani pana, ani Kukwy, ani lokaj czyka, ani koni, ani powozu. Ten wierzchowy ko� urwa� si� z u�dzienicy u powozu, p�ywa� precz ponad krzaczyskami, nad wierzbami i wylaz� na tamten brzeg. Pasie si� tam teraz spokojnie na Kaczem. Takiego gada nic nie obchodzi: �re traw�, i spok�j. RUDOMSKA Ale�, na Boga, trzeba jeszcze s�a� ludzi!�.. JOACHIM My zrobili wszystko, co by�o w ludzkim dopomo�eniu. Kilka razy s�yszeli�my krzyk tego Kukwy. A potem i on zacich�. Tylko pow�d� sama bobruje i szumi na wsze strony, pluska nad wierzcho�kami zaro�li. Ja, pani dziedziczko, racz wejrze�, po czub w�os�w mokry. Chodzi�em w najg��bsz� wod� z os�k�, maca�em dno. Na nic to dzie�o. Amen. RUDOMSKA Wiem, Jochym, �e� ty zrobi� swoje. B�g ci zap�a�. ponuro Id� teraz, uspok�j ludzi�.. Powiedz im�.. JOACHIM g�uchym g�osem Tych ludzi nie ma czym uspokoi�. C� ja tej matce, Obarowej, powiem? Oni wszyscy wiedza i ona wie, kto winowaty. RUDOMSKA Ty ich uspokoisz swym m�drym, uczciwym s�owem. JOACHIM Pani dziedziczka sama matka. Tam dziecko le�y. 31 RUDOMSKA Pow�d�� Si�a wy�sza� Panicz chcia� uratowa� nasze pola, zbo�a� zasiewy� Od tego jest upust� w grobli, �eby w nag�ym razie, w razie powodzi� Rozumiesz sam� Ty� sam przecie m�ynarz. JOACHIM patrzy na Wincentego Zasiewy�.. Zbo�a ratowa�.. Ja do ludzi gada� nie b�d�. Panicz tu stoi. Niech�e sam idzie i gada do nich. RUDOMSKA Jochym! Ty mnie znasz. Ty wiesz, co do ciebie m�wi�. Id� natychmiast i zr�b z nimi porz�dek. JOACHIM Porz�dek�.. Ja to samo, ja�nie pani, ojciec i�.. ch�op. C� ja im powiem? Jak g�b� otworzy�?� Wychodzi. Wincenty stoi znieruchomia�y obok okna. Rudomska siedzi na sofie z twarz� ukryt� w d�oniach. Irena nerwowo przerzuca karty jakiej� ksi��ki. Helena zastyg�a w przera�eniu. D�ugie milczenie. RUDOMSKA podnosi si� Wiko? WINCENTY S�ucham. RUDOMSKA Tu! Blisko! Tutaj! Twarz� do mnie! WINCENTY Jestem. RUDOMSKA Czy to ty zrobi�e�? WINCENTY Ja. 32 RUDOMSKA Z g�upoty? Z nie�wiadomo�ci? WINCENTY Nie. Z rozmys�u. RUDOMSKA Z rozmys�u? Ty? Dlaczego? WINCENTY Chcia�em zatrzyma� Olelkowicza. RUDOMSKA Ty? Olelkowicza? Zatrzyma�? WINCENTY coraz nami�tniej Tak! Ja! RUDOMSKA przera�ona Dlaczego? WINCENTY Dla tej prostej przyczyny, �e on jutro mia� zosta� m�em Ireny. RUDOMSKA M�em Ireny�.. Irena! IRENA S�ucham, s�ucham�.. RUDOMSKA wpatruje si� w jej oczy Rozumiem, rozumiem teraz�.. Ach, ja �lepa! WINCENTY bez tchu Nie mog�em d�u�ej!�.. 33 RUDOMSKA w szale�stwie Wi�c to ty w�asnymi r�kami z umys�em podnios�e� stawid�a, �eby go zala� wod�? Poszed�e� st�d tam w tym celu, �eby to zrobi�? WINCENTY Nie zapieram si�. Nie ukrywam. Poszed�em w tym celu i ja to wykona�em sam, w�asnymi r�kami. RUDOMSKA w szale�stwie Chcia�e� go zabi�? WINCENTY mocuje si� ze sob� Tak! Chcia�em go zabi�! RUDOMSKA I zabi�e�! WINCENTY Tak� zabi�em� RUDOMSKA nieprzytomnie I dzieci, kt�re ��y tatarak�.. WINCENTY Tak� Za scen� s�ycha� pomruk i p�acz nieustanny. RUDOMSKA Odpowiadaj! Dlaczego� to zrobi�? WINCENTY �eby nie da� mu Ireny. 34 RUDOMSKA A ty co masz do Ireny? WINCENTY Nareszcie to mama musi us�ysze�: nikomu jej nie dam! Na nic wszystkie plany! RUDOMSKA Na nic moje plany?�.. Czy tak? WINCENTY Tak. Plany! Matactwa, intrygi, zabiegi! Sprzeda� �ywego cz�owieka. Maj�tek gdzie� si� zaprzepa�ci�, a teraz sprzeda� �ywego cz�owieka. Dusi�em si� tak d�ugo - i oto teraz�.. RUDOMSKA �mia�e� to wszystko zrobi�, a teraz o�mielasz si� to wszystko, w oczy�.. mnie! Matce! WINCENTY Oddajcie mi� do s�du. Niech zgnij� w kryminale. Ju� dosy� Wzmaga si� krzyk za scen�. RUDOMSKA S�yszysz? WINCENTY S�ysz� dobrze. Zaraz do nich wyjd� i wszystko im w oczy powiem! RUDOMSKA Co im powiesz? WINCENTY Powiem, com zrobi�, jak i dlaczego. RUDOMSKA Szczeniaku! WINCENTY z gwa�townym gestem zmierza ku drzwiom Ju� id�.. 35 RUDOMSKA Zakazuj�! St�j! Czekaj! Ja mam. sama na ciebie w mej piersi kar�. Za to, co� zrobi� przeciwko mnie! Przeciwko matce! To ja ci� hodowa�am, ko�ysa�am�.. Ja mam prawo! Za to, �e� poszed� na grobl� ze zbrodni� w sercu, przeklinam! Bodaj ci te nogi, kt�re ci� tam ponios�y, po�ama�o i odj�o! HELENA zas�ania sob� Wika Ach! Na Boga! RUDOMSKA do Heleny Odejd�! do Wincentego wid�a, �e� przez to ludzi potopi�, bodaj ci te r�ce po�ama�o i odj�o! HELENA Ach! RUDOMSKA Za to, co� m�wi� do mnie tutaj, s�dz�c moje post�powanie, bodaj ci pod�y j�zyk zniszczy�o! Masz! WINCENTY opar� si� bezsilnie plecami o kamienne obramowanie komina S�usznie, s�usznie� IRENA do Radomskiej Ju� sko�czone? Czy jeszcze? RUDOMSKA Ach, ty! Precz! Precz! Precz! IRENA Odchodz�. Zostawiam wszystko. I tamto, o czym on m�wi�, reszt�.. Sta� mi� na tak� rozrzutno��. Zostawiam wszystko. Bior� tylko -jego. podchodzi do Wincentego 36 RUDOMSKA Ty si� o�mielasz, w mych oczach! IRENA On ju� nie syn! On przekl�ty! Ju� si� sta�o. S�ysza�y�my obiedwie, ja i ona - Helena. �wiadkowie wierni i pewni. Wiemy wszystko. P�jd�, przekl�ty! Nie masz ju� teraz ani n�g, ani r�k, ani j�zyka. Kt� ci poda kawa�ek chleba lub wska�e drog� do studni? Ja jedna musz� ci� teraz wspiera�, prowadzi� i za ciebie m�wi�.. Wincenty chwyta jej r�ce i przyciska do serca. HELENA omdlewa i upada Ach!� Irena i Wincenty otwieraj� drzwi wej�ciowe. Gdy stan�li na progu, rozlega si� dziki, nienawistny, z�orzecz�cy krzyk ludzi. Wida� zg��bi, za drzwiami, wynios�ego cz�owieka, kt�ry na spotkanie Wincentego niesie utopion� dziewczynk�. KONIEC AKTU PIERWSZEGO 37 AKT DRUGI Pok�j licho umeblowany w mie�cie prowincjonalnym na kresach. St�jadalny, stolik do kart, z boku sofa. Liche obrazki na �cianach. Irena le�y na sofie. WINCENTY To przywidzenie tak si� cz�sto powtarza, �e go za sen nie mog� uwa�a�. Widz�, jak �yw�, t� ma�� dziewczynin�, �n�c� traw� wysok�, badyle i tatarak nad rzek�. Nieraz ju� odwraca�a g�ow� w moj� stron�. Zawsze si� u�miecha�.. IRENA My�lisz o tym wci��, jeste� tamt� spraw� przej�ty, wi�c ona ci si� narzuca przed oczy w formie obrazu. To rzecz znana. Ja to samo, gdy w ci�gu dnia zbyt uparcie czym� jednym jestem zaj�ta, mam w nocy sen o tym przedmiocie. Na przyk�ad - o bucikach z wykrzywionymi obcasami albo o starych po�czochach�.. WINCENTY z �agodnym wyrzutem Zlituj si�, czy� mo�na tak �artowa�? Czy godzi si� por�wnywa� to, co ja mam w g��bi siebie� .. na sumieniu�.. z brakami, kt�re ci� teraz rzeczywi�cie dotykaj�? IRENA Oczywi�cie, �e tych rzeczy nie mo�na uto�samia� ani por�wnywa�, cho� tamto twoje widzenie jest w gruncie rzeczy wynikiem b�ahej trwogi dziennej, a moje widzenia dziurawych po�czoch s� odbiciem niew�tpliwej rzeczywisto�ci. W nocy, zw�aszcza przy blasku ksi�yca, ta rzeczywisto�� wisi, przewieszona na por�czy krzese�ka. Aleja nie zestawiam tych rzeczy, nie - nie! Uspok�j si�. WINCENTY Mo�emy, Irenko, nie m�wi� o tym, je�eli ci jest niemi�e. S�dzi�em, �e mog� si� z tym zwierzy� tobie, jako jedynemu i prawdziwemu przyjacielowi na �wiecie. IRENA Wi�c powiedz wszystko, jak to tam by�o w tym �nie, wszystko od pocz�tku do ko�ca. B�d� s�ucha�a naprawd� cierpliwie�.. WINCENTY Nie, ju� o tym nie rozmawiajmy. Nawet lepiej b�dzie wcale nie porusza� tematu. Przestanie mi� to m�czy� jako zmora nocna, skoro za dnia nie b�d� my�la� ani m�wi� o tych smutnych przej�ciach. 38 IRENA Wiko! Przecie to ju� wkr�tce up�yn� dwa lata od tego czasu. Tyle wydarze� przewin�o si�, tak nadzwyczajnych. Wojna z jej okrucie�stwami i torturowaniem ca�ych ludzkich gromad - a ty wci�� tkwisz na jednym jedynym punkcie, �e kiedy� tam w �u�y pow�d� zala�a ludzi na ��ce. Nikt ci sprawy o to nie wytacza�, a tyj� sobie sam wci�� wytaczasz. WINCENTY Tak, tak�.. Masz racj� najzupe�niejsz�. Ja istotnie jestem jaki� niedowarzony. IRENA Z wszystkich niedowarze� i pomyle� mo�na wyj��, wyskoczy� m�odymi nogami. Ale trzeba chcie�. A tobie si� nie chce. M�g�by� przecie pomy�le� o tym, �eby poprawi� nasze po�o�enie, co� zacz�� robi� w tym kierunku. Zacz��! Ale tobie si� nie chce. To drobiazg, m�wisz, te tam wszelkie braki. Kt� by tam na takie rzeczy zwraca� uwag�, gdy si� ma na g�owie zagadnienia tak donios�e, jak sprawiedliwo�� i niesprawiedliwo��, cnota i nagroda, grzech i kara, uciemi�enie jednych ludzi przez drugich i tym podobne zagadnienia. Co do mnie, to ja uwa�am, �e nale�a�oby od tych zagadnie� i zagmatwa� cho� czasami nieco si� oddali� i troszeczk� wypocz��. WINCENTY Wypocz��? Czy jeste� tymi sprawami tak dalece przem�czona? IRENA Ja osobi�cie nie. Ale gdy patrz�, jak tyje taszczysz�.. WINCENTY Wci�� si� ze mnie wy�miewasz�.. IRENA No, trudno�.. Trzeba troszk� po�mia� si�, a nawet po�piewa� wpo�r�d tej teologicznej bryndzy. Nie ten tylko �piewa, co w rozkoszy �yje, i ja se za�piewam, cho� mi� bieda bije� Tak to, m�j paladynie. WINCENTY Bieda, bieda! Nie jest to taka znowu ostateczna bieda. �yjemy jak inni ludzie w tych czasach. IRENA Jak inni? �artujesz! My �yjemy od dwu lat jak ma�omiejska, urz�dnicza trz�dka czy tam czeladka. Czy my si� kiedykolwiek rozerwiemy, zabawimy, po�miejemy? Czy my st�d wychodzimy, wyje�d�amy? Nasz� jedyn� rozrywk� stanowi opowiadanie sobie nawzajem sn�w, bardzo rzadko przyjemnej tre�ci. 39 WINCENTY Wszystko si� to zmieni. IRENA Et, zmieni si�! Gdyby si� co� zmieni� mia�o na lepsze, tobym przecie widzia�a w tobie usi�owania zmierzaj�ce w tym kierunku. A tu - gdzie, kiedy, co? Wci�� to samo i to samo. Obiadek, kolacja, noc, sen mi�y albo niemi�y - �niadanie, obiadek�.. WINCENTY Chcia�bym�.. wierz mi!� IRENA Wierz� ci, m�j biedny Wiko, �e ty chcia�by�, abym ja si� nawet i zabawi�a�.. Ale twego pragnienia to nie dosy�, �eby si� bawi�. WINCENTY Bawi� si�.. IRENA Trzeba troch� pieni�dzy, �eby mie� mo�no�� oddali� si� od kuchni i nie czu� jej lubego zapachu. WINCENTY Trudno, moje drogie dziecko. Teraz jeszcze nie mo�emy. IRENA To tylko wci�� od ciebie s�ysz�. Jeste� oszcz�dny w spos�b wzorowy, jak na skromnego urz�dnika w banku przysta�o. Od dnia �lubu naszego wci�� s�ysz� to i�cie sakramentalne zapewnienie: my nie mo�emy�.. WINCENTY Przyzwyczai�a� si�, moja najdro�sza, do my�li, �e jeste� dziedziczk�, ja�nie panienk�, pani�. .. IRENA zprzek�sem By�am. 40 WINCENTY Ach, ile� to w tym s��wku zawar�a� z�o�liwo�ci! IRENA Daj�e pok�j ze z�o�liwo�ciami� Wiem przecie, �e jeste� ubogi. WINCENTY z rozdra�nieniem Tak, jestem �ubogi"! IRENA Tylko si� znowu nie obra�aj. Przecie� m�wi�c to �z�o�liwe" s��wko, wystawiam ci �wiadectwo nadzwyczajnego dostoje�stwa. Jeste� ubogi, niezamo�ny, jeste� urz�dniczyn�, pracowitym skrib�, a gdyby� tylko chcia�, m�g�by� by� bardzo zamo�ny. WINCENTY No, pewnie, �e tak. Najz�o�liwsza twoja ironia nie zmieni tego stanu rzeczy, bo w istocie jest tak. IRENA Ot� widzisz. Ze mn� tak nie jest i dlatego to ja jestem bardzo pozioma, zupe�na bur�ujka. Gdyby twa rodzicielka nie by�a zaprzepa�ci�a mego posagu w got�wce na jakie� tam nie procentuj�ce si� przedsi�biorstwa, kt�re si�, podobno, nie powiod�y, b�d� pewny, �e nie by�abym tak wznios�ym duchem jak ty. ��da�abym wydania tego, co mi si� nale�y. WINCENTY I teraz mo�esz ��da�. IRENA �wiatobor, jako adwokat bieg�y w swym fachu, zagl�da� do mych papier�w - i nie radzi��.. na razie. WINCENTY z gniewem Doprawdy? Zagl�da� - i to na twoje polecenie? IRENA Tak. Dziwi ci� ta �mia�o�� moja? Dziwi ci� �mia�o��, �e d��� do odbioru swych pieni�dzy? 41 WINCENTY Nie, masz prawo� IRENA Ot� w�a�nie. Ale on to w�a�nie, kt�ry nam tak dobrze �yczy, orzek�, �e gdybym teraz domaga�a si� wyp�aty nale�no�ci, niewiele dostan�, gdy� wszystko jest pomieszczone w przedsi�biorstwach, interesach, kupnach. Musia�abym tylko �o�y� teraz z w�asnej kieszeni na adwokat�w, a dosta�abym kiedy� tam�.. po latach�.. Zreszt� wojna wszystko przerwa�a. Ty - co innego. Ty masz. Ty mo�esz ��da�, masz prawo - no, i obowi�zek, przypuszczam, wzgl�dem mnie�.. Ale nie chcesz, gdy� jeste� po rzymsku dostojny�.. WINCENTY Irenko! Irenko! Ty wiesz� IRENA opryskliwie Ale� wiem, wiem! WINCENTY W tonie twojego g�osu�.. IRENA W tonie mojego g�osu ci�gle co� niew�a�ciwie brz�czy dla twego ucha. WINCENTY z wyrzutem Irenko! IRENA z gniewem M�j drogi, chodz�, jakbym nale�a�a do Armii Zbawienia�.. Siedz� ju� drugi rok w tej dziurze! I dok�d te� my tutaj b�dziemy wegetowa�? WINCENTY Czy� to ja winien jestem, �e tu siedzimy? IRENA Ale� nie ty! Okoliczno�ci naszego �ycia winny s� temu. Wojna.� i tak dalej�.. Wiem, umiem na pami�� od pocz�tku do ko�ca. Ale to jest tak cmentarne, tak jako� pogrobowe, trupie� .. Nieraz wydaje mi si�, �e jestem psem przywi�zanym na �a�cuchu, i mam ochot� wy� wniebog�osy. Nudz� si�, nudz� �miertelnie�.. 42 WINCENTY Gdyby nie to powo�anie mi� do wojska, rzuci�bym posad� w tym banku tutejszym. Pojechaliby�my do Warszawy czy do P i t r a. Ko�czy�bym uniwerek i zacz�liby�my �y� inaczej. IRENA ziewa �yliby�my tak samo. Gdzie�, na jakim� czwartym pi�trze ludnej ulicy, w gniazdku ubogim, aczkolwiek bez opa�u. WINCENTY C� mam uczyni�? Wszystko ci nie dogadza. IRENA M�g�by� �uczyni�" rzecz bardzo prost�: napisa� do matki z ��daniem przys�ania nale�nych ci pieni�dzy. WINCENTY zimno Ty przecie najlepiej wiesz, �e tego zrobi� nie mo�na, od chwili gdy matka mnie przekl�a. IRENA Ach, z t� operow� kl�tw��.. Wiedzia�am, �e z tym wyjedziesz. Matka ci� ,,przekl�a", ale nie przesta�a by� twoj� matk� i w�a�cicielk� �u�y z przyleg�o�ciami. Ty nie przesta�e� by� jej synem, czyli dziedzicem �u�y z przyleg�o�ciami. Masz dwadzie�cia jeden lat sko�czonych�.. WINCENTY Prosz� ci�, nie m�wmy o tym. IRENA A wi�c m�w, prosz� ci�, o czym� bardziej interesuj�cym. Buciki mam wykoszlawione, bielizny ma�o, wszystko zesz�oroczne i tutejszokrajowe, poleskie. Mnie te rzeczy najbardziej interesuj�. C� chcesz? To jest przecie tak�e temat do my�lenia i do ma��e�skiej rozmowy. WINCENTY jakby m�wi� do siebie Dziecko! Jestem winien. W istocie! To ja ci� swymi uczuciami poci�gn��em w odm�t niedostatku i pospolito�ci. Ciebie! Lotnego, niebia�skiego, wielobarwnego motyla! C� jest, w istocie, prostszego, jak napisa� do matki z ��daniem przys�ania znacznego, sta�ego miesi�cznego zasi�ku? Ale nie mog�! Nie mog�, Irenko! 43 IRENA na p� lito�nie Rozumiem to, �e nie mo�esz. Rozumiem, Wiko! WINCENTY Ta r�ka, kt�r� przekl�a, jest jak zdr�twia�a. Palce s� sztywne jak palce trupa. cicho, z g��bokim b�lem Nie utrzymaj�ju� nigdy pi�ra, kt�re by mia�o nakre�li� wyrazy: Kochana Mamo� IRENA Jest to rzewne, nawet wzruszaj�ce, ale i beznadziejnie bezsensowe. WINCENTY Zawsze w tobie ta sama osch�o��. IRENA Gdyby� cho� ju� nareszcie by� powo�any do tego wojska, mieliby�my wi�ksz� i sta�� pensj�! WINCENTY Ty to m�wisz? Jeste� chyba jedyn� �on� na globie, kt�ra podczas srogiej wojny marzy o tym, �eby jej m�� wzi�ty by� co pr�dzej do wojska. IRENA niecierpliwie A ty znowu jeste� bodaj jedynym cz�owiekiem na globie, kt�ry tak dalece nie ma w sobie realizmu, �ycia, naturalno�ci, prawdy�.. Pukanie do drzwi. Kto� puka do drzwi�.. WINCENTY Prosz�. Wchodzi Fryderyk �wiatobor, lat trzydziestu paru, przystojny, elegancki, wytwornie i modnie ubrany. A, to ty. �wiatobor zdejmuje szybko p�aszcz i sk�ada kapelusz na krzese�ku w pobli�u drzwi. Wiesza p�aszcz. Ca�uje Iren� w r�k� i wita si� z Wincentym. �WIATOBOR Przepraszam, �e przychodz� tak wcze�nie. Obawia�em si�, �e mog� pani� obudzi�. 44 IRENA O, gdzie� tam! My ju� dawno opowiadamy sobie z Wikiem, co nam si� dzi� w nocy �ni�o. �WIATOBOR Mi�a rozrywka, m�j Bo�e! Moich sn�w nikt nigdy wys�ucha� nie zechce. IRENA Je�eli wszystkie sny m�skie s� takie zajmuj�ce�.. �WIATOBOR Trzeba by por�wna�.. do Wincentego Czy wiesz, Wiko, �e nie przynosz� ci dobrych wie�ci? WINCENTY C� nowego? M�w�e! �WIATOBOR Powo�ali was. WINCENTY Doprawdy? �WIATOBOR Rozlepione jest na murach miasta og�oszenie gubernatora. WINCENTY do Ireny Twoje pragnienie, Iru�, spe�ni�o si�. Irena obejmuje go i ca�uje w policzek. Jak�e ty tutaj zostaniesz sama! Co poczniesz sama jedna! �WIATOBOR ironicznie Gdzie ty Cajus, tam i ja Caja�.. 45 IRENA Nie obawiaj si� o mnie, m�j drogi Wiko, jako� si� to u�o�y. Niech no tylko sp�ynie do mej pustej torebki cho� odrobina pieni�dzy, trocha grosiwa, zobaczysz, jak potrafi� da� sobie rad� i o tobie dobrze pami�ta�. WINCENTY Dzi�kuj� ci. Pocieszy�a� mi�. do Fryderyka Czy w tym rozporz�dzeniu wymieniono, kiedy mianowicie trzeba si� stawi�? �WIATOBOR Jak�e! Zaraz. WINCENTY Zaraz?! �WIATOBOR Tak, zaraz. Zreszt�, p�jd� i sam przeczytaj to og�oszenie. Ja zrozumia�em je w ten spos�b, �e macie si� stawi� niezw�ocznie. Ale mo�e si� myl�. WINCENTY w podnieceniu P�jd� rzeczywi�cie i zobacz� na w�asne oczy. Chwyta po drodze paltot z wieszaka, kapelusz, lask� i, nie �egnaj�c si� z obecnymi, wychodzi. �WIATOBOR S�ysza�a pani? IRENA S�ysza�am, panie. �WIATOBOR z uniesieniem Sam los! IRENA Prosz� milcze�. Zakazuj� panu�.. m�wi� do mnie w ten spos�b! 46 �WIATOBOR Milcz�. IRENA Biedny Wiko! �WIATOBOR O tak! Ale sko�czy si� ta niezno�na pani sytuacja, po�o�enie �ony urz�dnika bankowego w prowincjonalnym mie�cie. Pani musi by� w stolicy, musi pani uciec do wielkiego miasta. Takie �ycie, jak tutaj, to mo�e dla ka�dej innej, dla tysi�ca innych kobiet, lecz nie dla pani. Czy� to �ycie dla pani? IRENA z g��bokim prze�wiadczeniem Och, nie! �WIATOBOR Dla pani jest �wiat, jak d�ugi i szeroki. Stoi otworem! G�ry i morza, l�dy i wielkie metropolie, teatr, opera�.. IRENA z drwinami Kinematograf�.. �WIATOBOR �artuje sobie pani ze swej w�asnej doli. A tymczasem - ka�dy dzie�, ka�dy moment stracony w tej prowincjonalnej Abderze - to ju� jest strata niepowetowana. IRENA Z serca mi pan wyrywa te prawdy, ale przytaczaniem ich powi�ksza pan tylko poczucie mojej niedoli. �WIATOBOR Nie! Chc� pani� ratowa�. IRENA Wiem o tym, �e pan zajmuje si� czynnie altruizmem. �WIATOBOR Wszelki �art na bok�.. C� pani ma zamiar przedsi�wzi��, gdy Wincenty p�jdzie do wojska? 47 IRENA B�d� si� stara�a by� gdzie� w pobli�u. �WIATOBOR W pobli�u frontu bojowego? Nie zdaje sobie pani sprawy z tego, czym jest wojna. IRENA No, to trzeba b�dzie w rzeczy samej przenie�� si� do jakiego� miasta. Tam b�d� k�dziel prz�d�a czekaj�c na powr�t m�a. �WIATOBOR K�dziel�.. Nie mo�e pani zabroni� mi, �ebym by� gdzie� w pobli�u i roztoczy� opiek�.. IRENA Prosi�am pana, �eby o tym nie wspomina�. �WIATOBOR Czy� o tym nawet nie wolno mi wspomina� wobec pani, �e pragn� mieszka� w tym samym mie�cie? IRENA Nie �ycz� sobie. �adnych zwierze�, wynurze� i tym podobnych!�.. �WIATOBOR To w�a�nie pani swymi zakazami wydobywa na �wiat�o prawd�, kt�r� ja chcia�bym zachowa� w tajemnicy. IRENA Nie, nie! wcale nie! �WIATOBOR z g��bokim wzruszeniem To wcale nie pomo�e. Nic nie pomo�e. Co si� w mym sercu sta�o, ju� si� nigdy nie odstanie. IRENA �liczny przyjaciel Wika! Przecie pan jest tutaj adwokatem, przy tym s�dzie okr�gowym, a nie tam gdzie�, gdzie ja zamieszkam. Gdyby pan st�d wyskoczy� ni z tego, ni z owego, niech pan tylko pomy�li! 48 �WIATOBOR Ju� ja wszystko od g�ry do do�u przemy�la�em. Od tego jestem prawnikiem i tym adwokatem, jak pani m�wi. Wi�c to znaczy by� z�ym przyjacielem Rudomskiego, gdy si� chce wiedzie�, gdzie jego �ona zamieszka, skoro jego bior� do wojska, gdy si� chce roztoczy� opiek�... IRENA Do czego to podobne! Ta jaka� tajemna zmowa, gdy on tam czyta �w plakat�.. Zreszt�-czyja wiem, gdzie b�d�? �WIATOBOR Naradzimy si�. IRENA Ach, dobrze ju�, dobrze! Tylko nie teraz, potem. �WIATOBOR Kiedy�, pani Irenko? To� Wiko dzi� musi stan�� w koszarach, a jutro mo�e wyruszy na miejsce przeznaczenia. IRENA Ale i pan tak dzi�, jutro nie mo�e przerwa� i porzuci� swoich tutejszych spraw i interes�w. .. �WIATOBOR Te rzeczy nie mog� pani kr�powa� ani zajmowa� my�li. Niech tylko us�ysz� jedno s��-weczko od pani. IRENA Jakie� to znowu s��weczko? �WIATOBOR Dok�d pani jecha� zamierza�.. IRENA z wahaniem si� A dok�dby mi pan radzi��.. pojecha�?� �WIATOBOR Tylko do Petersburga! Tylko! 49 IRENA Dlaczego tam? Ja nie znam tego miasta. �WIATOBOR Jak najdalej od wojny, od linii bojowych. Tam b�dzie pani mia�a najzupe�niejsze bezpiecze�stwo, opiek�, spok�j. Nadto - miasto przyjemne, wielkie, stoli