Pawe� Tarnowski Zastawa Sto�owa SPIS: Ruda kula Kaczorek Beret 5:30 R�kaw Czarna bezdenna pustka Ruda Kula Po�r�d mokrade� i bajorek, po�r�d nieba i breji �y� sobie �yrandol. By� bardzo samotny. Nikt go nie lubi�. Jak by� ma�y to si� z niego �miali, �e jest nie ekonomiczny, �e nie idzie z duchem czasu, �e jest na �wieczki, �e nie chce by� elektryczny. Chowa� si� wtedy w k�tku i p�aka� sobie p�ki smutek mu nie min��. Mama zawsze mu m�wi�a, �e powinien by� z siebie dumny, �e nie zosta�o ju� wielu takich jak on, �e jest zabytkiem i si� z tego cieszy�, �e pewnie kt�rego� dnia zawi�nie w jakim� muzeum. Czu� si� wtedy dumny, lecz jak s�owa mamy odchodzi�y w przesz�o�� na wierzch wychodzi�a smutna rzeczywisto��. Nikt nie chcia� takiego �yrandola na �wieczki jak on. Ka�dy chcia� mie� elektryczny. Ka�dy chcia� wchodzi� do domu, robi� pstryk i by by�o jasno. Nikt nie chcia� lata� z zapa�kami i zapala� �wieczek. A to jeszcze �mierdzia�o jak zgas�y i kapa�o. Wreszcie jak uzbiera� troch� pieni�dzy poszed� na zabieg i przerobi� si� na elektryczny i wstawi� sobie oprawki na �ar�wki w miejsce �wieczek. Od razu zyska� powodzenie. Ludzie chcieli go mie�. Zmienia� cz�sto domy. To wisia� tu, to tam. Bez przerwy kto� go zapala� i gasi�. Radosne drobiny energii przep�ywa�y do �ar�wek i roz�wietla�y pomieszczenia. To by�o �ycie! By�o, tak to dobre s�owo, p�ki mu si� nie znudzi�o. Mia� teraz kup� pieni�dzy. M�g� szale� i si� bawi� M�g�, ale nie chcia�. Znudzi�o mu si� to wszystko. Zapragn�� znowu by� na �wieczki. Niestety powiedzieli mu, �e to mo�e by� ostatni zabieg w jego �yciu, �e mo�e tego nie prze�y�. Strasznie si� za�ama�. Pot�uk� wszystkie �ar�wki i wyrwa� sobie kabel. Cierpia� potworne m�ki. W ko�cu z ob��dem wyruszy� w nieznane. I tak dotar� na mokrad�a, na kt�rych zamieszka�. Uzna�, �e to �ycie w samotni niczym nie r�ni si� od �ycia w wielkim mie�cie. Bo taki �yrandol jak on zawsze, tak na prawd�, b�dzie samotny. Koniec 2.05.97 Kaczorek Ruda kula przelecia�a obok naszego wozu. Prr�n��em na �ys� by si� zatrzyma�a. Ruda kula. A potem niebieska i zielona. Ciekawe co si� sta�o z bia�� i czarn�. To ju� cztery lata jak nie widzia�em czerwonej. Rud� to cz�sto widuj�. To tu, to tam. Czasem przeturla si� jak ogl�dam telewizj�. Ale czerwonej to ju� d�ugo nie by�o. S�siadka mi m�wi�a, �e podobno klimat jej nie odpowiada� i przenios�a si� do Mand�urii, ale ja w to nie wierz�. W Mand�urii wcale nie jest lepiej. Tam rzadko mo�na jak�� kul� spotka� Wiem, bo m�wili w telewizji. Ja osobi�cie uwa�am, �e czerwona to rodzaj samotniczki. Wyalienowa�a si� gdzie� i toczy si� w jakiej� pustelni. Te� bym tak chcia�. Koniec 2.05.97 Beret Trzaski i ciche wy�adowania obudzi�y jego czujno��. Napi�� swoje wszystkie zmys�y, by w czas wychwyci� moment zagro�enia i zareagowa�. Min�a chwila, potem jeszcze jedna. Nic. Znowu fa�szywy alarm. Ale musia� by� czujny. Od niego zale�a�o mi�dzy innymi ludzkie �ycie. Je�li w por� nie zareaguje kto� mo�e umrze�. Przynajmniej nie musia� za nikogo gin��, jak ci wszyscy nieszcz�nicy co mieli pecha urodzi� si� w z�ej rodzinie, ani jak jego przodkowie. Jego pokolenie to mia�o dobrze. Je�li trzeba by�o dzia�a�, to dzia�a� sprawnie i szybko, a po chwili dochodzi� do siebie i zn�w by� zwarty i gotowy. A ci wszyscy �le urodzeni nieszcz�nicy, co to oddaj� �ycie za innych spalaj�c si� w krytycznym momencie. Straszne. Tak to B�g ka�e nas za grzechy w poprzednim �yciu. My�la� sobie bezpiecznik, automatyczny. Koniec 4.06.97 5:30 Gdzie niegdzie tylko b�d�c, czeka�, a� min� nudno�ci i powraca� czym pr�dzej do pracy dusz�c si� w sztywnym ko�nierzyku i poliestrowych skarpetkach. Min�y trzy godziny, a strach ca�y czas chrobota� w jego g�owie. Ba� si� strasznie tego momentu, gdy rozp�dzone przeznaczenie spotka go bezbronnego i nie przygotowanego jak niemowl� Wiedzia�, �e kiedy� to musi nast�pi�, ale chcia�, by nast�pi�o to jak najp�niej. Ba� si�, �e zawiedzie. Ba� si�, �e b�d� si� z niego �miali i wytykali go palcami. Ba� si�, �e sprawi zaw�d rodzicom i rozczaruje s�siad�w. Ba� si�. Ca�y czas chodzi�y mu po g�owie opowie�ci o tych co zawiedli. Jaka to by�a dla nich straszna ha�ba i jakie upokorzenie. Nie chcia� zawie�� i wpisa� si� na list� tych, co to po wieki b�d� przekl�ci. Musia� zadzia�a� na czas. Musia� zadzwoni� o 5:30. Musia� by� dobrym budzikiem. Koniec 4.07.97 R�kaw Wrzask krzes�a rozerwa� przepastn� cisz�. Wiatr sm�tnie zawodzi� w koronach drzew. Chmura sennie przep�yn�a niebosk�on. Dwa nagie ��wie p�ywa�y w basenie. Poprawi� si� na krze�le i czeka�. Mia� idealny widok. Siedzia� sobie na przeciw drzwi, a po prawej stronie mia� balkon. Bro� leniwie spoczywa�a mu w d�oni. To by�a prawdziwa profesjonalistka, opanowana do ko�ca. Nawet w najgor�tszej sytuacji spokojnie czeka�a a� ma zadzia�a�. �adnego zb�dnego my�lenia, �adnej straty czasu. Bum, bum i ju�. Im mniej z tym zamieszania tym lepiej. Ale ona zawsze taka by�a. Inne to si� trz�s�y w rekach, pud�owa�y i zacina�y si�. Ona nigdy. Wiedzia�a po co zosta�a stworzona. Na uczelni zawsze by�a wyr�niaj�c� si� postaci� Wiedzia�a, �eby by� najlepsz� musi naprawd� da� z siebie wszystko. Nie szala�a tak jak inni. Nie chodzi�a na zabawy i pota�c�wki. Ona siedzia�a i si� doskonali�a. Wiedz�, szybko��, celno�� i niezawodno��. Zawsze wiedzia�a, �e dzi�ki tej wiedzy daleko zajdzie. I zasz�a. Trzyma� j� w r�ku prawdziwy fachowiec. Cz�owiek tak jak ona ca�kowicie oddany pracy. Jego interesowa�a tylko dobrze wykonana robota. Nie by�o zb�dnych masakr, czy cierpienia. Przychodzi�, robi� swoje i wychodzi�. A z ni� by� najlepszy. Nigdy go jeszcze nie zawiod�a. Tak jak i w�a�nie teraz. Koniec 5.06.97 Czarna bezdenna pustka Czarna bezdenna pustka samotnego korytarza wi�a si� przed nim jak w�� ogrodnika. Sta� tam i mru�y� oczy naiwnie my�l�c, �e co� wi�cej zobaczy. Widzia� niestety tylko g�ste czarne ciemno�ci wype�niaj�ce sob� przestrze� pomi�dzy tymi dwoma �cianami, sufitem i pod�og�. Pr�bowa� my�le�. Sz�o mu to opornie, bo przecie� nie do tego zosta� stworzony. Pr�bowa� bardzo mocno. Niestety bez wi�kszego rezultatu. Ta ciemno�� go parali�owa�a. Nie wiedzia� czy nie mo�e si� porusza�, �e jest tak ciemno, czy te� jest tak ciemno, bo si� nie rusza. To pytanie nurtowa�o go, jakby zreszt� nurtowa�o ka�dego na jego miejscu. A miejsce by�o w istocie nurtuj�ce. Na samym ko�cu korytarza. Czarnego nieprzeniknionego. A mo�e na pocz�tku? Kto to wie. Na pewno nie on. Czy zna� sens �ycia? Czy by� pijany? Nie! By� wieszakiem bez kapeluszy. Koniec 2.05.97