8269

Szczegóły
Tytuł 8269
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8269 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8269 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8269 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

William Shakespeare "Sonety" (wyb�r) T�umaczenie: Maciej S�omczy�ski Wydawnictwo "Cassiopeia", 1992 Spis sonet�w: I II III VI VII XVI XVIII XIX XX XXI XXII XXIII XXVI XXVII XXVIII XXIX XXX XXXI XXXIV XXXV XXXVI XXXVII XXXVIII XXXIX XL XLI XLVIII XLIX LII LIII LVI LVII LX LXI LXXXVI LXXXVII XC XCI XCII XCIII XCVI XCVII XCVIII XCIX CII CIII CVI CVII CVIII CIX CXVI CXVII CXVIII CXIX CXXVIII CXXIX CXXXVIII CXXXIX CXL CXLI CXLVIII CXLIX CLIV I Niech najpi�kniejsze stworzenia si� mno��, By �mier� nie mog�a �ci�� r�y urody, A gdy j� zwi�d�� w gr�b lata u�o��, Zakwit� wspomnieniem spadkobierca m�ody. Lecz ty, wpatrzony w twoje oczy jasne, Ogie� sw�j sycisz swym tylko p�omieniem, W ugory zmieniasz �yzne pola w�asne, Wrogu sw�j, pastwisz si� nad swym cierpieniem, Cho� �wie�y blask tw�j w kr�g ozdabia ziemi�... Jedyny po�le roze�mianej wiosny, W twym p�ku ca�a twa zawarto�� drzemie I sk�pi�c trwonisz, o g�upcze �a�osny. Po�a�uj �wiata, sp�a� mu nale�no�ci, Nim gr�b je po�re, a z nimi twe ko�ci. II Gdy zim czterdzie�ci obejmie twe czo�o, Bru�d��c g��boko ��k� twej pi�kno�ci, P�aszcz twej urody, dzi� ceniony wko�o, Zmieni si� w n�dzny �achman bez warto�ci. W�wczas spytany, gdzie twe pi�kno skryte, Gdzie wszystkich twoich dni szcz�liwych skarby, Nie m�w, �e w oczach zapad�ych odbite, Gdy� samochwalstwo takie godne wzgardy. Bardziej pochwal� pi�kna wizerunek, Gdy rzekniesz: "Staro�� moja niech zaliczy To dziecko �liczne na w�asny rachunek", W dow�d, �e pi�kno�� po tobie dziedziczy. W nim si� na staro�� twa m�odo�� odrodzi, W twej krwi gor�cej, cho� j� wiek och�odzi. III Wejrzyj w zwierciad�o i powiedz odbiciu: Czas nadszed�, z twarzy twej nowa powstanie. �wiat zwiedziesz, nie chc�c od�y� w nowym �yciu, A kt�ra� z matek bezdzietn� zostanie. Bo gdzie� s� pi�kne nie zorane �ona, Gardz�ce ork� twoj� gospodarn�? Kt� w swej pr�no�ci bezpotomnie skona, Do grobu nios�c w�asn� mi�o�� marn�? Zwierciad�em matki jeste�; swej m�odo�ci Kwiecie� dostrzega w tobie powt�rzony; Tak ty przez okna w�asnej s�dziwo�ci Ujrzysz wiek z�oty sw�j, nie pomarszczony. Lecz je�li �yjesz, o pami�� nie dbaj�c, �yj sam; sw�j obraz zg�adzisz umieraj�c. VI Wi�c nie daj, aby d�o� zimy sp�kana Star�a twe lato, nim wyci�g zgromadzi; W najs�odszym skarbcu niechaj przechowana B�dzie twa pi�kno��, nim si� sama zg�adzi. W lichwie tej nie ma niczego zdro�nego, Gdy �w, kto winien, z rado�ci� d�ug p�aci. Dla siebie sp�odzisz owego drugiego; A dziesi�cioro dziesi��kro� wzbogaci. Dziesi��kro� wi�cej rado�ci mie� b�dziesz, Gdy ta dziesi�tka zn�w da twe odbicie; C� �mier� uczyni, gdy kiedy� odejdziesz, Je�li w potomstwie przechowasz swe �ycie? Nie b�d� uparty; twa pi�kno�� zachwyca Nie po to, by� mia� w robactwie dziedzica. VII Sp�jrz, gdy na wschodzie �wiat�o�� pe�na �aski Unosi g�ow� ozdobn� p�omieniem, Oko ho�d sk�ada widz�c jego blaski I �w majestat �wi�ty czci wejrzeniem. Na nieba stromy szczyt, gdy dotrze dzielne Jak krzepki m�odzian z dojrza�� ochot�, Wci�� pi�kno�� jego czcz� oczy �miertelne I dalej id� z nim w pielgrzymk� z�ot�. Lecz gdy znu�onym rydwanem si� stoczy Z g�ry jak starzec, kt�ry w mrok si� wlecze, Wznios� si� wy�ej korne dawniej oczy, A ich wejrzenie ku innym uciecze. I ty, gdy minie po�udnia godzina, Umrzesz samotnie, gdy nie poczniesz syna. XVI Lecz czemu nie chcesz wej�� w zaci�te boje Z Czasem, tyranem krwawym i niegodnym? I nie wybronisz si� ruinie swojej Godziwiej ni�li mym wierszem bezp�odnym? Stoisz na godzin najszcz�liwszych szczycie, Niejeden ogr�d dziewiczy i �yzny Woli twym kwiatom cnotliwie da� �ycie, Ni� malowane mie� twe podobizny. Tak �ycie �yciu ponaprawia szkody; Ja pi�rem ani Czas rylcem nie wzbudzi Twojego wn�trza i twych lic urody, I �y� nie b�dziesz wi�cej w oczach ludzi. Kto siebie odda, ten siebie odszuka; �yj, gdy nakre�li ci� twa s�odka sztuka. XVIII Czy mam przyr�wna� ci� do dnia letniego? Jeste� pi�kniejszy i bardziej �agodny. Wiatr strz�sa p�atki p�ka majowego I zbyt jest kr�tki lata czas pogodny. Czasem �ar zbytni w oku s�o�ca b�yszczy Lub chowa ono z�ote lico w chmury; Wszystko, co pi�kne, swoje pi�kno niszczy Przypadkiem albo zmienno�ci� Natury. Nie zwi�dnie jednak, gin�c w zapomnieniu, Twe wieczne lato, a twe pi�kno czyste Przetrwa. Nie b�dziesz b��dzi� w �mierci cieniu; �yj tu, wpleciony w strofy wiekuiste. P�ki ma ludzko�� wzrok, a w piersi tchnienie, B�dzie �y� wiersz ten, a w nim twe istnienie. XIX St�piaj pazury lwa. Czasie �ar�oczny, Ziemi ka� po�re� kwiat potomstwa swego, Rwij ostre z�by z szcz�k tygrysa mrocznych, Spal s�dziwego Feniksa w krwi jego. I z�o, i dobro mo�esz tworzy� przecie, Komu chcesz tylko. Czasie, w swej pogoni, Wszystkim przelotnym s�odyczom na �wiecie; Lecz jednej zbrodni najgorszej ci wzbroni�. O, niech nie zryta b�dzie twarz kochana Rylcem twych godzin i szyderczym pi�rem I pozostanie przez Czas nie zbrukana, Dla ludzi przysz�ych b�d�c �licznym wzorem. Lecz krzywd� go. Czasie stary: ujdzie szkody, W wierszu mym wiecznie pozostanie m�ody. XX Natury r�k� ty� namalowany Jako kobieta, mych ��dz pani-panie. Kobiece serce masz, lecz bez odmiany Fa�szywej, jak� zna kobiet kochanie. Okiem ja�niejszym ni� ich wok� toczysz; Wszystko, co ujrz�, z�oc� twe spojrzenia; M�czyzno z barwy, tysi�c barw jednoczysz, Wzrok m�czyzn kradniesz i kobiet marzenia. Jako kobieta zosta�e� stworzony, Ale Natura tworz�c ci� przysn�a I tak zosta�e� ze mn� roz��czony, Gdy� co� dodaj�c, ciebie mi odj�a. Lecz �e� stworzony dla kobiet rado�ci, Mnie kochaj, od nich bierz skarb ich mi�o�ci. XXI Natchnienie Muzy mej nie jest podobne Tym, kt�rych natchnie pi�kno�� malowana. Chc�, by s�u�y�o im niebo ozdobne, A pi�kno�� mi�ej by�a por�wnana Z wszystkim, co pi�kne- z pr�no�ci dok�adk� - Z ksi�ycem, s�o�cem, skarbem ska� i morza, Z kwiatem kwietniowym, z ka�d� rzecz� rzadk�, Kt�r� otacza wielki kr�g przestworza. Niech szczerze pisze m�j afekt gor�cy; Uwierz, �e mi�y jest pi�kny jak dzieci� W oczach swej matki, chocia� nie tak l�ni�cy Jak ja�niej�ce w niebie z�ote �wiece. Wi�cej niech powie, kogo j�zyk �echce. Ja nie wychwalam, bowiem sprzeda� nie chc�. XXII W zwierciadle w�asnej nie ujrz� staro�ci P�ki m�odo�ci jeste� bli�nim bratem, Lecz gdy w twym licu �lad czasu zago�ci, Niech �mier� dni moje roz��czy ze �wiatem, Gdy� ca�a pi�kno��, kt�ra ciebie kryje, Jest szat�; serce me ona okrywa, Kt�re w twej piersi jak twoje w mej �yje, Jak�e wi�c mog� starszym si� nazywa�? O mi�y, czuwa� chciej nad sob� pilnie, Jak ja, najpilniej, chc� czuwa� nad tob�, Twe serce nosz�c i strzeg�c usilnie, Jak dobra nia�ka dziecko przed chorob�. Nie ��daj zwrotu, gdy b�dzie umiera� Serce me. Da�e� swe, by nie odbiera�. XXIII Jak lichy aktor, co stoj�c na scenie, Zapomnia� z trwogi s��w do swojej roli Lub ogarni�te w�ciek�o�ci� stworzenie, Kt�remu gniew si� ruszy� nie pozwoli, Tak ja, nie wierz�c, bym umia� wys�owi� Nadmiar mi�o�ci, straci�em ju� wiar� I ton� w uczu� wezbranych powodzi Pod nami�tno�ci zbyt wielkim ci�arem. O, niech wi�c za mnie m�wi� ksi�gi moje,, Milcz�cy serca mojego pos�owie, Kt�re o mi�o�� b�aga i nagrod�, Chocia� s�owami tego nie wypowie. Chciej poj��, co tu ciche serce g�osi: S�ucha� oczyma to m�dro�� mi�o�ci.. XXVI Czcigodny w�adco mej mi�o�ci, ty� mnie Zmieni� w wasala, wi���c z sob�, panie. Do ciebie �l� me przes�anie w tym pi�mie, W kt�rym nie dowcip l�ni, lecz przywi�zanie. Cho� przywi�zanie wielkie, dowcip ma�y M�g�by je z braku s��w wielce zubo�y�; Lecz mo�e jaki� odruch doskona�y Da ci je, nagie, w g��bi duszy z�o�y�. A� kiedy� jaka� gwiazda pomy�lno�ci Zechce obdarzy� mnie pi�knym aspektem I sprawi szaty mej nagiej mi�o�ci, By� m�g� j� darzy� najs�odszym respektem. W�wczas m� mi�o�� odwa�� si� g�osi�; Wcze�niej o s�d tw�j nad ni� nie chc� prosi�. XXVII Strudzony drog�, wierz�, �e odnowi� Si�y, gdy� �o�e do spoczynku wzywa; Lecz rozpoczyna si� podr� w mej g�owie, Pracuje umys�, gdy cia�o spoczywa. My�l w okolice uchodzi dalekie Pragn�c do ciebie w pielgrzymk� wyruszy�; Opadaj�c� unosi powiek� I patrz� w ciemno�� �lep�. Tylko w duszy Dostrzega cie� tw�j wyobra�ni oko, Kt�ry jak klejnot noc t� rozpromienia I zawieszony w ciemno�ci wysoko Noc star� w m�od�, brzydk� w pi�kn� zmienia. Sp�jrz! Za dnia cia�o, noc� my�l daremnie Przez ciebie spok�j trac� i przeze mnie. XXVIII Jak�e powraca� mam pe�en rado�ci, Gdy brak mi�ego spoczynku mnie dr�czy? A noc mi po dniu ulgi nie przynosi Lecz mnie dzie� w nocy, a noc za dnia m�czy? Cho� s� wrogami, lecz dr�cz� mnie razem; Zgod� zawarli i zadaj� m�ki: Jedno znu�eniem, a drugie nakazem, Bym �y� od ciebie z dala w�r�d udr�ki. Chc�c dzie� ug�aska�, m�wi�, �e go zdobisz, Kiedy blask niebios zakryj� ob�oki; A smag�ej nocy powiadam, �e z�ocisz Niebo bezgwiezdne i rozja�niasz mroki. Jednak dzie�, co dzie�, me smutki przed�u�a. A noc w cierpienie, co noc, mnie zanurza. XXIX Gdy los i ludzie cz�stuj� mnie wzgard�, Chc� mi�osierdzie wzbudzi� w g�uchym niebie; P�acz� i �al� si� na dol� tward�, I kln� upadek m�j patrz�c na siebie. Chc� mie� bogatsz� nadziej� przysz�o�ci, Mie� rysy innych i przyjaci� rzesz�, Dobra jednego, innego zdolno�ci, Gdy� tym, co moje, zgo�a si� nie ciesz�. Lecz gdy od my�li tych brzydnie mi �ycie, Wraca o tobie my�l, a moja dusza Niby skowronek zrywa si� o �wicie I hymn podnosz�c, bramy niebios wzrusza; Gdy� twej mi�o�ci najs�odsze wspomnienie Sprawia, �e z kr�lem losu nie zamieni�. XXX Gdy w kr�gu my�li s�odkich uciszonych, Sprawy minione wspomina� pr�buj�, Wzdycham za strat� rzeczy upragnionych I utracony czas zn�w op�akuj�. �ez nie znaj�ce oczy znowu p�acz� Za przyjaci�mi zgas�ymi w ciemno�ci, Za widokami kt�rych nie zobacz�; �za �wie�a rosi b�l dawnej mi�o�ci. Bolej� w�wczas nad bole�ci� przesz��, Ponownie trac�c to, com ongi straci�; Cierpi� cierpieniem, kt�re ju� odesz�o, P�ac�c zn�w, jakbym ju� raz nie zap�aci�. Lecz gdy o tobie, mi�y, my�l nadp�ynie, Straty me nikn�, ca�y smutek ginie. XXXI Pier� wzbogaci�e� sercami wszystkimi, Kt�rych nie widz�c, za zmar�e je mia�em; Rz�dzi tam Mi�o�� z przymiotami swymi I mili, kt�rych w my�lach pochowa�em. �ez �wi�tobliwych i �a�obnych wiele Pobo�na mi�o�� skrad�a z oka mego, By sp�aci� zmar�ych. Ale przyjaciele Skryli si�, �yj�c na dnie serca twego! Ty� grobem, w kt�rym mi�o�� pogrzebana �yje, a moi kochankowie zmarli Maj� tam cz�stk�, ongi im oddan�; T� w�asno�� wielu tobie przekazali. W tobie ich obraz widz� ukochany, Tobie- im wszystkim- we wszystkim oddany. XXXIV Czemu tak pi�kny dzie� mi obieca�e�, Ka��c wyruszy� bez opo�czy w drog�, A p�niej chmurom z�ym dopa�� mnie da�e�, Kryj�c w oparze zgni�ym sw� urod�? Nie do��, �e chmury przebi�e� sw� moc� I suszysz deszczu �lad na twarzy mojej; Kt� mo�e cieszy� si� tak� pomoc�, Gdy b�l zostaje, cho� rana si� goi? Nie mo�esz skruch� leczy� b�lu mego; Straty mej �alem nie zap�acisz przecie. Niewielk� ulg� daje �al winnego, Gdy inny d�wiga krzy� winy na grzbiecie. Ach, lecz �ez per�y twoja mi�o�� traci! Wszystkie uczynki z�e ten skarb op�aci. XXXV Uczynku swego nie �a�uj ju� d�u�ej: Kolce ma r�a, b�oto potok srebrny, S�o�ce si� za�mi, ksi�yc si� zachmurzy, W najs�odszym p�ku �yje robak wstr�tny. B��dy pope�nia ka�dy; i ja grzesz�, Gdy tw�j wyst�pek zmniejszam por�wnaniem; Siebie poni�am, z rozgrzeszeniem spiesz�, Z wi�kszym ni� wina winy darowaniem. B��d zmys��w zmy�lne usprawiedliwienie Uzyska�. Wr�g tw�j sta� si� tarcz� twoj�; Sam przeciw sobie sk�adam oskar�enie, Mi�o�� i wrogo�� stan�y do boju Tak zajad�ego, �e zosta� wypadnie Wsp�lnikiem tego, kt�ry mnie okradnie. XXXVI Daj mi to wyzna�: osobno �y� mamy, Cho� niepodzielna mi�o�� ma nas w mocy; Tak wi�c zostan� na mnie moje plamy, Sam je ponios� bez twojej pomocy. Nasze mi�o�ci jedna czu�o�� ��czy Mimo przegrody dziel�cej istnienia; Uczu� mi�osnych ona nie zam�ci, Cho� nam mi�osne kradnie uniesienia. Nie mog� jawnie g�osi� mej mi�o�ci, By ci� nie zha�bi� wyst�pek m�j skryty; Ty nie okazuj mi swej serdeczno�ci, By�, chc�c mnie uczci�, nie by� czci wyzbyty. Nie czy� tak. Kocham ci� tak� mi�o�ci�, �e moim jeste�: twa cze�� m� w�asno�ci�, XXXVII Jak stary ojciec znajduje uciech�, Widz�c swe dziecko w rozkwicie m�odo�ci, Tak ja w warto�ci twej widz� pociech�, Cho� mnie kalecz� losu przeciwno�ci. R�d, rozum, pi�kno, bogactwa zebrane- Jedno z nich, wszystkie, jeszcze wi�cej mo�e?- W tobie zosta�y ukoronowane, Wi�c w grunt tak �yzny moj� mi�o�� z�o��. I ju� nie jestem u�omny, wzgardzony, Ubogi; cie� tw�j tyle prawdy kryje, �e twym bogactwem wielkim wzbogacony, Cz�steczk� ca�ej twojej chwa�y �yj�. Sp�jrz, najgodziwsze miej, bo� ty godziwy. Masz to; wi�c jestem po stokro� szcz�liwy. XXXVIII Jak ma brakowa� mej Muzie natchnienia, Gdy z twego tchnienia najs�odszego bierze Najdoskonalsze twoje dowodzenia, Nie do oddania na lichym papierze? O, tylko sobie masz dzi�kowa�, je�li Kiedy� wiersz ujrzysz m�j pewnej warto�ci; Kt�, t�py, s�owa do ciebie nie skre�li, Gdy jeste� �r�d�em natchnionej �wiat�o�ci? Dziesi�t� Muz� b�d�, dziesi��kro� wi�ksz� Ni� dziewi��, kt�re wzywaj� poeci. Kto ciebie wezwie, niechaj stworzy wieczn� Poezj�, kt�ra nad wiekami wzleci. Gdyby ma Muza a� tam dotrze� mia�a, Trud mnie przypadnie, tobie ca�a chwa�a. XXXIX O, jak wy�piewa� ci�, m�j doskona�y? Swej lepszej cz�ci chwali� nie przystoi. Po c� sam sobie mam splata� pochwa�y? Chwal�c ci�, siebie chwal� w pie�ni mojej. Cho�by dlatego �yjmy roz��czeni. Niech nasza mi�o�� straci wsp�lne imi�. W�wczas roz��ka taka mnie odmieni I b�d� ciebie m�g� s�awi� jedynie. Roz��ko, jak� tortur� by� mo�esz! Lecz twa bezczynno�� gorzka mo�e zrodzi� S�odk� zadum� mi�osn�; pomo�esz My�l� o mi�ym czas i my�li zwodzi�, Ucz�c, jak jedno�� podwoi� si� daje, Gdy tu go chwal�, a on tam zostaje! XL Wszystkie mi�o�ci me zabierz, m�j mi�y; I c� otrzymasz pr�cz tego, co mia�e�? Owe mi�o�ci mi�o�ci� nie by�y; Wcze�niej m� ca�� mi�o�� otrzyma�e�. Je�li twa mi�o�� moj� mi�o�� bierze, Gdy� ci� mi�uj�, jak�e mam ci� wini�? Wini� ci� b�d�, je�li chcesz nieszczerze Igraszk� sobie z mej mi�o�ci czyni�. Chc� ci wybaczy�, z�odzieju kochany, Cho� ubogiego mnie do cna okradasz; Lecz wie to mi�o��: bardziej bol� rany, Gdy nie wr�g znany, lecz mi�o�� je zada. Wdzi�ku zmys�owy, twe z�o pi�knie mami; Krzywd�, zabij; ale nie b�d�my wrogami. XLI Pope�niasz ma�e grzeszki na swobodzie, W�wczas gdy serce twe mnie nie dostrzega; S�u�� twym latom one i urodzie, Gdy� w �lad za tob� wci�� pokusa biega. �e mi�y jeste�, mo�esz by� zdobyty, �e pi�kny jeste�, budzisz po��danie; A czy kobiet� jaki� syn kobiety Odrzuci, zanim go ona dostanie? Biada! Lecz mog�e� mnie unika�, wini�c Urod� swoj� i zb��kan� m�odo��, Kt�re prowadz� ci�, szkod� ci czyni�c, I tam, gdzie dwakro� z�amiesz wiar�, wiod�: Jej, gdy� twa pi�kno�� j� ku tobie kusi; I sw�, gdy� pi�kno�� twa mi k�ama� musi. XLVIII Jak�e ostro�ny by�em, wyruszaj�c; Ka�d� b�ahostk� z�o�y�em za kraty, By mie� po�ytek, po�ytku nie daj�c R�kom podst�pnym, pragn�cym mej straty. Lecz ty, przy kt�rym skarby s� b�ahostk�, Najwi�ksza z pociech, najg��bsza goryczy, Najdro�szy z drogich, jedyna ma trosko, Mo�esz by� jedn� z rabusia zdobyczy. W �adnej ze skrzy� mych ciebie nie ukry�em Pr�cz tej, gdzie nie ma ci�, cho� wiem, �e jeste�- W kryj�wce piersi mej ciebie z�o�y�em; Zawsze tam mo�esz wej�� i wyj��, gdy zechcesz. Lecz ci� i stamt�d skradn�, jak si� trwo��; Skarb taki prawo�� w �otra zmieni� mo�e. XLIX Przeciw tej chwili, je�eli nadejdzie, Gdy ujrz�, �e si� marszczysz na me wady, Gdy mi�o�� twoja jak rozrzutno�� przejdzie, A pokieruj� ni� wzgl�dy i rady, Przeciw tej chwili, gdy przyjdzie ta chwila, �e ledwie dojrzysz mnie okiem s�onecznym, A mi�o��, nie chc�c ju� by� tym, czym by�a, Ka�e powa�nym ci by� i statecznym; Przeciw tej chwili me sza�ce sposobi�, Wiedz�c, �e w�asne zas�ugi mam wini�, I oto wznosz� r�k� przeciw sobie, By przysi�c, �e masz tak prawo uczyni�. Rzuci� mnie prawo nie wzbrania ci �adne; A czemu kocha� masz, tego nie zgadn�. LII Jestem jak bogacz, gdy kluczem otwiera Najs�odszy skarbiec, gdzie ma skarb zamkni�ty; Niecz�sto jednak na �w skarb spoziera, By ostrza rzadkiej rado�ci nie st�pi�. �wi�ta s� rzadkie i tak uroczyste, Z dala od siebie w czasie rozrzucone, By l�ni�y niby klejnoty przeczyste Albo kamienie rozsiane w koronie. Podobnie, niby skrzynia lub alkowa, Czas mej roz��ki z tob� ci� ukrywa; On ci� jak szat� prze�liczn� przechowa Na czas, gdy przyjdzie chwila osobliwa. B�ogos�awiony, dajesz przywileje: Gdy jeste�- tryumf; gdy ci� brak- nadziej�. LIII Czym jeste�, z czego ciebie uczyniono, �e cieni b��dz� przy tobie miliony? Ka�demu z ludzi jeden przydzielono, Ty jeden cienie rzucasz na wsze strony. Adonis, wdzi�ku otoczony chwa��, Urody twojej jest odbiciem miernym; Z lica Heleny zbierz urod� ca��: B�dzie twym greckim wizerunkiem wiernym. M�w mi o wio�nie i o lata �niwie: Pierwsza jest tylko twej pi�kno�ci cieniem, Drugie tw� hojno�� ujawnia prawdziwie; B�ogos�awionych zjawisk ty� wcieleniem. Jest cz�stka ciebie we wszelkiej pi�kno�ci, Lecz r�wna wierno�� w �adnym z serc nie go�ci. LVI S�odka mi�o�ci, wr��, by nie m�wiono, �e si�y twoje od twych pragnie� s�absze, Pragnienia, cho� je dzisiaj nakarmiono, Jutro powr�c�, tak ostre jak zawsze. Wi�c wr��! Cho� dzisiaj twoje g�odne oczy Mru�� si�, ci�kie sennym nasyceniem, Jutro sp�jrz znowu i ducha mi�o�ci Nie chciej zabija� zbyt d�ugim znu�eniem. Niech odpoczynek b�dzie oceanem Dziel�cym brzegi, na kt�re przyby�o Dwoje kochank�w m�odych, by nad ranem Pob�ogos�awi� wracaj�c� mi�o��. Lub zwij to zim�, kt�rej mro�na szata Po trzykro� ka�e oczekiwa� lata. LVII Twym niewolnikiem b�d�c, musz� s�u�y� Wszystkim pragnieniom twym o ka�dej porze. Nie mam chwil drogich, kt�re pragn� zu�y�; Pr�cz ciebie, panem mym nikt by� nie mo�e. Nie �miem przeklina� godzin niesko�czonych, Czekaj�c, w�adco, wiernie przy zegarze; Ani gorzkimi nie zw� chwil sp�dzonych Samotnie, gdy mi oddali� si� ka�esz. Ani mych my�li zazdrosnych nie badam, Gdzie jeste�, ani pytam o twe sprawy. Smutny niewolnik. Jedn� my�l posiadam: �e bliskim tobie sprzyja los �askawy. Mi�o�� tak wiernie przypomina b�azna, �e czy�, co zechcesz, my�l jej jest przyjazna. LX Jak fala mkn�ca ku piaskom na brzegu, Ka�da z chwil naszych ku kresowi p�ynie, Miejsce poprzednich zajmuj�c w swym biegu; I wraz z innymi naprz�d pr�c zaginie. �wiat�o�� otacza chwil� narodzenia; Ku dojrza�o�ci powoli dociera, Wk�ada koron�, nadchodz� za�mienia I dary swoje w ko�cu Czas odbiera. �w Czas odmienia m�odo�ci oznaki, Na pi�knym czole r�wne bruzdy ryje, Po�era wszelkie Natury przysmaki I �cina kos� to wszystko, co �yje. Lecz chwal�c ciebie, w Czas przysz�y ponios� Wiersz ten; niech Czasu przezwyci�y kos�. LXI Czy z twojej woli w�r�d nocy znu�onej Obraz tw�j wznosi me ci�kie powieki? Czy chcesz, by by�y me sny zak��cone, A z mego wzroku drwi� tw�j cie� daleki? Czy duch tw�j przeby� z domu drogi tyle, By bada� czyny me, szuka� s�abo�ci I ujrze� moje przetrwonione chwile, Tre�� i przyczyn� g��wn� twej zazdro�ci? O, nie! Twa wielka mi�o�� jest zbyt ma�a; To moja mi�o�� ma bezsenne oczy, To mnie ma wierna mi�o�� sen zabra�a I jak stra� nocna wci�� za tob� kroczy. B�d� stra� trzyma� do ocknienia twego Z dala ode mnie, zbyt blisko innego. LXXXVI Czy jego wielki wiersz, �agiel wynios�y Mkn�cy ku tobie po zdobycz wy�nion�, Zabi� w mym m�zgu my�li, gdy wyros�y, I w gr�b przemieni� rodz�ce je �ono? Czy to duch jego- uczony przez ducha, Jak nie�miertelnie pisa�- mnie porazi�? Nie on; nie duchy, kt�rych noc� s�ucha, �aden z nich wiersza mego nie przerazi�. Ni on, ni duch ten, kt�ry przy nim stoi, Wiernie i co noc wie�ciami go zwodzi, Nie mog� pyszni� si� milczeniem moim, Gdy� s�abo�� moja nie z l�ku pochodzi. Lecz �e wiersz jego twoje lico pie�ci, Os�ab�y wiersze me; zbrak�o im tre�ci. LXXXVII B�d� zdr�w! Zbyt drogo jest ciebie posiada�. Jak masz si� ceni�, m�wi ci s�d w�asny. Wolno�� ci musz� twe zas�ugi nada�; Wszystkie me prawa do ciebie wygas�y. Jak ci� zatrzyma� bez nadania twego I czym odp�ac� za takie bogactwa? Niegodny jestem daru tak pi�knego, Wi�c si� me prawo ode mnie odwraca. Wiedzy o sobie by�e� pozbawiony Lub przeceni�e� mnie, oddaj�c siebie; Wi�c dar tw�j wielki, z omy�ki zrodzony, Gdy rzecz poj��e�, powraca do ciebie. We �nie pochlebnym by�e� mym kochankiem I by�em kr�lem. Lecz sen przepad� rankiem. XC Wi�c gard� mn� dzisiaj, je�li gardzi� pragniesz. Dzisiaj, gdy �wiat chce krzy�owa� me czyny, Po��cz si� z losem z�ym, tak grzbiet m�j nagniesz I dla kl�sk nowych nie szukaj przyczyny. Ach, gdy me serce b�l pokona, po co Masz i�� w �lad za nim, walcz�c w tylnej stra�y? Wstrzymaj deszcz rankiem, gdy� da� wicher noc�; Niech opiesza�o�� czynu nie przewa�y. Chcesz mnie porzuci�? Rzu�. Nie musisz czeka�, By drobne troski sw� rol� spe�ni�y. Wyprzed� je. Nie ka�, by los musia� zwleka�, Niech zakosztuj� jego strasznej si�y, A wszystkie b�le pozosta�e min�. Gdy strac� ciebie, w por�wnaniu zgin�. XCI Jedni r�d s�awi�, inni zr�czno�� swoj�, Inni swe skarby, inni cia�a si��, Inni str�j modny, cho� im �le go skroj�, Inni soko�y, psy i konie mi�e. I ka�dy jedno ma upodobanie, Kt�re najwi�cej rado�ci mu sprawia, Lecz nie chc� z nimi wchodzi� w por�wnanie; Nad wszystko dobre moje lepsze stawiam. Dla mnie twa mi�o�� lepsza ni� r�d stary, Dro�sza ni� skarby i stroj�w przepychy, Milsza ni� sok�, konie i ogary. Drwi�, maj�c ciebie, z ca�ej ludzkiej pychy. Lecz wyn�dznia�em od tego zarazem, Dr��c, �e odejdziesz, mnie n�dzarzem. XCII Lecz czy� najgorsze, pr�buj uciec skrycie. Na ca�e �ycie jeste� m�j z pewno�ci�, A twej mi�o�ci nie przetrwa me �ycie, Bowiem zwi�za�o si� z twoj� mi�o�ci�. Wi�c nie dr��, gdy si� z�o najgorsze skrada, Skoro najmniejsze kresem �ycia mego; Lepszy, jak widz�, los mi dzi� przypada Ni� �w, zawis�y od kaprysu twego. Nie mo�esz dr�czy� mnie my�l� niesta��, Gdy� �ycie moje padnie od twej zdrady. O, jak radosny skarb zdoby� si� da�o: Rado�� mi�o�ci i rado�� zag�ady! Lecz jakie� pi�kno nie zadr�y przed b�otem? Mo�esz nieszczery by�, a nie wiem o tym. XCIII Wi�c wierz�c w szczero�� tw�, jak m�� zdradzany �y� b�d�; w licu mojego mi�ego Wci�� widz�c mi�o��, cho� nie bez odmiany: Wzrok tw�j jest ze mn�, serce u innego. Nienawi�� w oczy twe si� nie zakrada, Wi�c nie dostrzeg� w nich przemiany twojej. Fa�sz serc podst�pnych, w kt�rych mieszka zdrada, Objawi� zmarszczki gniewne lub nastroje. Lecz Niebo tworz�c ci� postanowi�o, �e na twej twarzy mi�o�� mieszka� b�dzie. Cokolwiek w my�lach, w sercu by si� kry�o, Na licu twoim s�odycz go�ci wsz�dzie. Jak jab�ko Ewy b�dzie twa uroda, Je�li si� do niej prawo�ci nie doda. XCVI Jednym twa m�odo��, drugim p�ocho�� wadzi, Inni zw� wdzi�czn� tw� pustot� m�od�, Wdzi�kom i wadom mniej lub wi�cej radzi; A wdzi�ki twoje z twoich wad si� wiod�. Kiedy si� znajdzie na palcu kr�lowej, Najlichszy klejnot za najlepszy maj�; Wi�c dostrze�one w tobie wady owe Za prawd� bior� i szczerze uznaj�. Ile� by jagni�t cierpia�o niedol�, Gdyby wilk gro�ny m�g� przybra� ich posta�! Ilu patrz�cych m�g�by� wywie�� w pole, Gdyby� chcia� temu z ca�ej mocy sprosta�' Nie czy� tak. Jeste� przecie� m� mi�o�ci�; Twe dobre imi� te� jest m� w�asno�ci�. XCVII Jak�e podobna zimie jest roz��ka Z tob�, rado�ci przelotnego roku! Jaki ch��d czu�em, w jakich �y�em mrokach! Jaka grudniowa pustka by�a wok�! A przecie� w�a�nie przechodzi�o lato I jesie� p�odna, ca�a w z�otych plonach, Nios�ca wiosny urodzaj bogaty Jak owdowia�a i brzemienna �ona. Lecz dla mnie by�y te plony dojrza�e Gorzkim owocem mego smutku tylko, Bo czym bez ciebie jest lato wspania�e? Gdy ciebie nie ma, nawet ptaki milkn� Lub taki smutek rozbrzmiewa w ich �piewie, �e dr��c przed zim�, li�� blednie na drzewie. XCVIII By�em tej wiosny z tob� roz��czony, Gdy barwny kwiecie� wni�s� przepych wspania�y I tchn�� m�odo�ci duchem na wsze strony Tak, �e w pl�s ruszy� Saturn oci�a�y. Lecz ni �piew ptak�w, ni aromat mi�y Kwiat�w, tak r�nych woni i odcieni, Wie�ci o lecie we mnie nie zbudzi�y, Nie chcia�em rwa� ich w�r�d pysznej zieleni. Nie podziwia�em te� lilii bia�o�ci Ni r� urody w g��bokim szkar�acie; Ich s�odycz by�a odbiciem rado�ci Wzi�tym od ciebie; ka�da za wz�r ma ci�. Ty� by� daleko; mia�em przed oczyma Cie� tw�j. Doko�a by�a nadal zima. XCIX Zuchwa�o�� fiolka �aja�em tak: "S�odki z�odzieju, gdzie� skrad� wonn� s�odycz, Je�li nie z tchnienia mi�ego mojego? Na mi�kkim licu twym szkar�at urody Barwy zbyt wiele znalaz� w �y�ach jego". Lili� wym�wki za d�o� tw� spotka�y, A majeranki, �e w�osy ci skrad�y; R�e strwo�one po�r�d kolc�w dr�a�y: Jedn� wstyd okry�, druga z �alu zblad�a. Trzecia nie by�a bia�a ni czerwona, Krad�a po dwakro�, dodaj�c twe tchnienie, Lecz za t� kradzie� niechaj m�odo skona, Niech m�ciwy robak niesie jej zniszczenie. Inne mi jeszcze kwiaty w oko wpad�y, Lecz wszystkie s�odycz lub barw� ci skrad�y. CII Mocniej ci� kocham, cho� na poz�r s�abiej; I nie mniej kocham, chocia� mniej widocznie. Sprzedajna mi�o�� b�yskotkami wabi, A pan zachwala j� wszystkim niezw�ocznie. Ongi czas m�odej i �wie�ej mi�o�ci Pie�ni� radosn� jak wiosn� wita�em; Tak Filomela latem pie�� sw� wznosi I cichnie, kiedy przyjd� dni dojrza�e. Nie, aby lato by�o dzi� mniej mi�e Ni� w�wczas, gdy noc wzrusza�a pie�� sm�tna. Lecz ka�d� ga��� ta nuta znu�y�a; S�odycz w nadmiarze to rzecz oboj�tna. Jak s�owik, czasem przestaj� si� trudzi�, Aby ci� pie�ni� moj� nie zanudzi�. CIII Ach, jak� Muza ma n�dz� przynosi, Cho� jej sposobno�� dano tak wspania��, Gdy przedmiot nagi jest wi�kszej warto�ci Ni� przyodziany m�, dodan�, chwa��! Nie wi� mnie; pisa� nie mog� ju� wi�cej! Sp�jrz w swe zwierciad�o, a twarz si� w nim zjawi I tak przewy�szy me zdolno�ci n�dzne, �e wiersz m�j przy�mi i mnie tym znies�awi. Czy nie jest grzechem bra� si� za napraw� I popsu� przedmiot, wcze�niej doskona�y, Gdy pisz� po to jedynie, by spraw� Zda� z dar�w twoich i twych wdzi�k�w chwa�y? Wi�cej, ach, wi�cej, ni� w mym wierszu z�o��, Zwierciad�o twoje ci ukaza� mo�e. CVI Kiedy w kronikach czas�w przeminionych Widz� opisy pi�kno�ci s�awetnych, A w starych wierszach, pi�knem przesyconych, Chwa�� dam zmar�ych i rycerzy �wietnych- Widz�c, jak s�odko urod� s�awi�y, Czcz�c r�k�, stop�, czo�o, wargi, oko, Wiem, �e by dawne pi�ra wyrazi�y T� pi�kno��, kt�r� ty wznios�e� wysoko. Proroctwem tylko by�y ich pochwa�y, Czas nasz wr�cym, gdy� ci� przewidzieli. Jasnowidzenia moc ich oczy mia�y, Lecz ci� wys�awia� w pie�ni nie umieli. A my, �yj�cy dzisiaj, podziwiamy, Okiem wielbimy, j�zyka nie mamy. CVII Ni me obawy, ni dusza prorocza �wiata ca�ego, o przysz�o�ci �ni�ca, Mog� m� mi�o�� sp�ta� i omroczy�, By doprowadzi� do zgubnego ko�ca. Skazany ksi�yc przetrzyma� za�mienia I musz� z wr�b swych drwi� wr�biarze sm�tni. Niepewno�� w pewno�� dumn� si� przemienia; Pok�j oliwk� zasadza na wieki. Kropla po kropli, Czasu balsam cichy Od�wie�a ciebie, a mnie �mier� te� sprzyja; Wbrew niej �y� b�d� w tym wierszyku lichym, Gdy� ona g�upich i niemych zabija, A pomnik, kt�ry tu dla ciebie wznios�em, Przetrwa tyran�w grobowce wynios�e. CVIII C� jeszcze przela� m�zg na papier mo�e, Czego ci, duchu m�j, nie odda� wiernie? C� jeszcze powiem, c� jeszcze u�o��, By� ujrza� mi�o��, wielbi�c� bezmiernie? Nic, s�odki ch�opcze. Jak pacierz powtarzam Co dnia to samo, stare zmieniam w m�ode. Ty� m�j, tw�j jestem: to samo wyra�am Jak w dniu, gdym s�awi� tw� zacz�� urod�. Ta wieczna mi�o�� w szacie dnia nowego Lat py� i kl�ski ma�o sobie wa�y; Nie daje zmarszczkom miejsca niezb�dnego, Lecz staro�� czyni na wieki swym paziem I tam mi�o�ci widzi pierwsze tchnienie, Gdzie czas i oczy g�osz� jej zniszczenie. CIX O, nie m�w, �e me serce fa�sz odwr�ci�, Cho� p�omie� zdawa� si� w roz��ce gasn��. Pr�dzej bym siebie samego porzuci� Ni� skryt� w piersi twej m� dusz� w�asn�. To dom mi�o�ci mej. Jak kto� zb��kany, Chc�c wr�ci� na czas, musi drogi szuka�, Tak i ja wracam. Czas nie przyni�s� zmiany: Przynosz� wod�, by brud z siebie sp�uka�. Nie uwierz nigdy- cho� wszystkie s�abo�ci Krwi ludzkiej moj� natur� ogarn�- �e niedorzeczno�� w niej taka zago�ci, By tyle dobra mog�a odda� darmo. Bowiem w tym ca�ym rozleg�ym wszech�wiecie Ty jeden, r�o ma, istniejesz przecie. CXVI Zdrady s� w zwi�zku dusz wiernych nie znane, Albowiem mi�o�� nie b�dzie mi�o�ci�, Je�li jest zmienna, mog�c mie� odmiana Lub sk�onna odej�� za cudz� sk�onno�ci�. Nie! To wzniesiona nad burzy ba�wany Latarnia morska, gwiazda niewzruszona. Mknie ku niej ka�dy okr�t zab��kany, Nieznanej, cho� jej wysoko�� zmierzona. Mi�o�ci w b�azna swego nie przetworzy Czas, cho� lic �wie�o�� i r�e warg �cina. Mi�o�� z dnia na dzie� si� zmieni� nie mo�e; Przetrwa, a� przyjdzie �miertelna godzina. Je�li to b��d jest lub je�li sk�ama�em, Nikt nie mi�owa�, nigdy nie pisa�em. CXVII Tak mnie oskar�aj: �e wszystko strwoni�em, Czym mog�em sp�aci� twe zas�ugi wielkie; �e od mi�o�ci twej drogiej stroni�em, Z kt�r� mnie co dnia wi��� w�z�y wszelkie; �e poufa�o�� obcym okaza�em I praw twych czu�ych strzeg�em opieszale; �e wszystkim wiatrom m�j �agiel odda�em, Aby odp�yn�� od ciebie najdalej. Zapisz me b��dy, �ycie rozpasane, Wesprzyj dowodem s�usznym podejrzenie; Niechaj przed gniewnym twoim licem stan�, Lecz nienawi�ci wstrzymaj uderzenie, Gdy� apeluj�, �e mia�em ochot� Sprawdzi� tw� wierno�� i mi�o�ci cnot�. CXVIII Pragn�c zaostrzy� apetyt bierzemy Ostre przyprawy, dra�ni�c podniebienie; Lecz gdy chorobom zapobiega� chcemy, Cierpimy bior�c lek na przeczyszczenie. Tak ja, s�odycz� twoj� przesycony, Lecz jej z�akniony, ostre sosy jad�em� Z nadmiaru zdrowia choroby z�akniony- I bez potrzeby na zdrowiu zapad�em. Tak to, chc�c mi�o�� przed z�em wzi�� w obron� Nie istniej�cym, my�li me zb��dzi�y. Leczy�em zdrowie, dobrem utuczone, Chc�c z�em na powr�t przywr�ci� mu si�y. Prawd� nauki tej dowiod�em sob�: Lek truje, je�li ty jeste� chorob�. CXIX Ile� syrenich �ez pi�em kolej� Z naczy� plugawych jak piek�a kolisko, ��cz�c nadziej� z l�kiem, l�k z nadziej�, Kl�sk� ponosz�c, cho� tryumf by� blisko! Jak n�dzne b��dy w sercu si� zrodzi�y Z wiar�, �e spadn� na� b�ogos�awie�stwa! Jak oczy moje z orbit wyskoczy�y, Pe�ne ob��du w gor�czce szale�stwa! O, jaka� korzy�� z takiej straty p�ynie! Wiem ju�, �e dobro przez z�o si� polepsza. Gdy odbuduje si� mi�o�� w ruinie, Bywa pi�kniejsza, wi�ksza i silniejsza. Wracam do szcz�cia, zganiony sromotnie; To, co z�o wzi�o, zyska�em trzykrotnie. CXXVIII Muzyku m�j, jak cz�sto, gdy twe granie s�ysz� Na tym szcz�liwym drewnie, kt�re pod s�odkimi Palcami twymi lekko harmoni� ko�ysze, Stapiaj�c strun d�wi�k mi�kko ze zmys�ami mymi, Zazdroszcz� tym klawiszom, kt�re skacz� �ywo, By uca�owa� czule wn�trze d�oni twojej, Gdy biedne wargi moje, miast zbiera� to �niwo, Krew rumiana na widok ich zuchwalstwa stroi. Tak muskane, me wargi stan by sw�j zmieni�y, Chc�c zaj�� miejsce owych drewienek ta�cz�cych, Po kt�rych palce twoje �agodnie b��dzi�y, Czyni�c drewno umar�e �ywszym od warg dr��cych. �e klawiszom bezczelnym rado�� z tego pusta, Oddaj im palce swoje, a mnie swoje usta. CXXIX Trwonieniem ducha i ha�b� plugaw� Jest wybuch ��dzy; a zanim nast�pi, Jest wiaro�omn�, mordercz� i krwaw�, Dzik�, okrutn�, podst�p�w nie sk�pi. Do�� j� nasyci�, a niezw�ocznie brzydzi. Bezmy�lnie za ni� mkn�, a gdy dopadn�, Bezmy�lnie ka�dy wnet jej nienawidzi, Jakby sza� po�kn�� wraz z przyn�t� zdradn�. W szale dop�dza i w szale posiada. Mia�a, czy chce mie�, czy ma- rozpasana. Rozkosz- gdy ro�nie, �a�o��- gdy opada; Wcze�niej- uciecha, a sen- gdy doznana. �wiat wie to. Jednak rzecz to niedociek�a, Jak wzgardzi� niebem wiod�cym do piek�a? CXXXVIII Gdy mi�a klnie si�, �e ni� prawda rz�dzi, Wierzy� jej pragn�, chocia� wiem, �e k�amie. Jak o m�odzie�cu niechaj o mnie s�dzi, Nie obznajmionym z �wiata podst�pami. S�dz� wi�c z�udnie, �e mnie za m�odzika Bierze, cho� przesz�y pi�kne lata moje. Wierz� z u�miechem k�amstwom jej j�zyka I oto prawd� kryjemy oboje. Czemu nie powie, �e niesprawiedliwa Jest? Czemu o mej nie m�wi� staro�ci? W mi�o�ci ufno�� najpi�kniejsza bywa, Lecz staro�� lat swych nie chce zna� w mi�o�ci. Ona mi k�amie, ja j� ok�amuj�; Tak fa�sz fa�szowi pochlebia� pr�buje. CXXXIX O, nie ka�, abym mia� chwali�, nie gani�, Krzywd� w me serce s�czon� wyst�pnie, Chciej mnie nie okiem, lecz j�zykiem rani�. Masz si��; si�� zabij, nie podst�pnie. Powiedz, �e kochasz innego, a jednak W mej obecno�ci nie strzelaj oczyma; Po c� podst�pem masz rani�, gdy biedna Obrona moja mocy twej nic wstrzyma? Niech ci� rozgrzesz�: wie mi�a, jak szkodzi Jej �licznych oczu z�owrogie spojrzenie, Wi�c od mej twarzy tych wrog�w odwodzi, By w innych miejscach siali spustoszenie. Nie czy� tak: jestem ju� niemal nie�ywy; Zabij mnie wzrokiem, ucisz b�l straszliwy. CXL B�d� r�wnie m�dr�, jak jeste� okrutn�; Nie dra�nij wzgard� niemej cierpliwo�ci, Gdy� znajd� s�owa, by wyrazi� smutn� Bole�� m�, kt�rej nie dasz krzty lito�ci. Pozw�l doradzi�: wcale nie zaszkodzi Gdy nie kochaj�c powiesz: Kocham, mi�y. Konaj�cemu, kiedy �mier� nadchodzi, Lekarz powiada, �e odzyska si�y. Oszale� musz�, gdy b�d� w rozpaczy, I �le o tobie powiem co� w ob��dzie. Z�y �wiat to k�amstwo gorzej przeinaczy; W szalonych uszach sza� ten prawd� b�dzie. Wi�c aby takiej unikn�� obmowy, Cho� serce zerka, nie odwracaj g�owy. CXLI Kln� si�, �e oczy me ci� nie kochaj�, Ka�de z nich tysi�c wad w tobie znajduje; Serce me kocha to, czym pogardzaj�; Na przek�r temu, co widz�, mi�uje. Mowy twej tony mych uszu nie ciesz�, Dotyk nie budzi przyziemnych sk�onno�ci, Smak i w�ch wcale na uczt� nie spiesz�, By� nasyci�a je na osobno�ci. Lecz mych pi�� klepek ani mych pi�� zmys��w Serca g�upiego odci�gn�� nie zdo�a Od s�u�by tobie, kt�ra sercem pysznym Zmieniasz mnie w szcz�tek ludzki i pacho�a. W pladze tej jedno tylko mo�e cieszy�: B�lem mi p�aci, gdy ka�e mi grzeszy�. CXLVIII O, jakie� w g�ow� m� w�o�y�a oczy Mi�o��, �e widz� nie to, na co patrz�? Lub, je�li widz�, gdzie si� s�d m�j stoczy�, �e mu na opak obrazy t�umacz�? Je�li jest pi�kny obraz ich mi�o�ci, Co ma na my�li �wiat, �e temu przeczy? Je�li si� myl�, Mi�o�� s�usznie g�osi, �e wzrok kochank�w widzenie kaleczy. Lecz jak ma oko Mi�o�ci by� r�cze, Gdy za�zawione jest wci�� i bezsenne? Nic wi�c dziwnego, �e wzrok mi si� pl�cze: Za chmur� �lepnie i s�o�ce promienne. Chytra Mi�o�ci! O�lepiasz mnie �zami. Bym ci� nie ujrza� z wszystkimi wadami. CXLIX Okrutna! M�wisz, �e nie kocham ciebie, Gdy b�j dla ciebie tocz� przeciw sobie? Czy nie dla ciebie zapominam siebie, Tyranko, my�l�c bez przerwy o tobie? Kt�ry z twych wrog�w jest mym przyjacielem? Kogo nie lubisz ty, a ja go chwal�? A gdy brew marszczysz, czy nie znosz� wiele Kar z w�asnej woli, gorzko si� nie �al�? Czy zalet moich przytoczysz przyk�ady, Kt�re od s�u�by tobie pycha wstrzyma, Skoro najlepsze we mnie czci twe wady Na rozkaz, kt�ry mi rzucasz oczyma? Nienawid�, mi�a. Pojmuj�, co czujesz: O�lep�em; a ty widz�cych mi�ujesz. CLIV Usn�wszy kiedy� ma�y B�g Mi�o�ci Od�o�y� serca-jarz�c� pochodni�; W�wczas nimf kilka, �yj�cych w czysto�ci, Przysz�o na palcach, a Jedna swobodnie W sw� d�o� dziewicz� ten p�omie� uj�a, Kt�ry rozpali� wiernych serc miliony. Gdy Wodza ��dzy drzemka ogarn�a, R�k� dziewicy zosta� rozbrojony. Pochodni� w ch�odnej studni ugasi�a, Kt�ra jest odt�d niby zdr�j gor�cy I si� w lecznicze �r�d�o przemieni�a Dla chorych. Ja te� przyby�em cierpi�cy. Lecz cho� ogrza�a je mi�o��, zaszkodzi, Gdy� �adna woda mi�o�ci nie ch�odzi.