824
Szczegóły |
Tytuł |
824 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
824 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 824 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
824 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej F. Grabski
Mieszko I ok. 930-992
Wydawnictwo MON
W-wa 1973
Na dysk przepisa� Franciszek Kwiatkowski
Tysi�c lat temu
W Pa�stwowej Bibliotece w Monachium jest r�kopis, w kt�rym na
dw�ch kartach znajduje si� osobliwy tekst przyci�gaj�cy uwag�
historyk�w, interesuj�cych si� najdawniejszymi dziejami ziem
polskich. Nosi on tytu�: "Opis grod�w i terytori�w z p�nocnej
strony Dunaju", uczeni zw� go jednak kr�cej - Geografem Bawarskim.
Jest to notatka o tre�ci geograficzno-politycznej, dotycz�ca lud�w
i kraj�w po�o�onych na wsch�d od �aby i na p�noc od Dunaju, a
wi�c s�siaduj�cych z najpot�niejszym organizmem politycznym, jaki
istnia� w�wczas w Europie, z monarchi� karoli�sk�. Jej autorem
jest nieznany z imienia zakonnik, by� mo�e mnich ze s�ynnego
klasztoru �w. Emerrama w Regensburgu, kt�ry �ywo interesowa� si�
krajami s�owia�skimi. Notatka ta powsta�a oko�o po�owy IX
stulecia. Nie jest wykluczone, �e wi��e si� ona z politycznymi
aspiracjami pa�stwa wschodnio-franko�skiego, kt�re ukszta�towa�o
si� w ko�cu pierwszej po�owy IX wieku w wyniku podzia�u monarchii
karoli�skiej.
W pierwszej cz�ci omawianej notatki znalaz�y si� wiadomo�ci o
"ziemiach, kt�re dotykaj� naszych granic", a wi�c o krajach
zamieszkiwanych przez S�owian Po�abskich, Czech�w i Morawian. Dla
nas bardziej interesuj�ca jest druga jej cz��, w kt�rej s�
niejasne informacje o plemionach i krajach po�o�onych dalej ku
wschodowi i p�nocy, a wi�c odnosz�ca si� r�wnie� i do ziem
polskich. Ot� po�r�d zamieszkuj�cych te tereny lud�w Geograf
Bawarski wymieni� np. "Glopeani", w ich kraju mia�o si� znajdowa�
a� 400 okr�g�w grodowych. Natomiast o ca�ym tym obszarze m�wi, i�
"to taki jest kraj, �e z niego pochodz� wszystkie plemiona
s�owia�skie i pocz�tek (sw�j), jak powiadaj�, wywodz�".
Zakonnik spisa� wszystko, co kiedykolwiek wyczyta� lub us�ysza� o
tych terytoriach i zamieszkuj�cych je ludach. Nie mia� mo�no�ci
krytycznego sprawdzenia posiadanych wiadomo�ci, wi�c opr�cz
informacji pewnych, kt�re dzi� mo�emy skonfrontowa� z innymi
�r�d�ami, znalaz�y si� w jego notatce tak�e najzwyczajniejsze
plotki, a tak�e wie�ci by� mo�e nawet prawdziwe, ale ich
wiarygodno�ci nie spos�b dzi� ju� ustali�. Nie ulega jednak
w�tpliwo�ci, �e wiele informacji, kt�re znalaz�y si� w ostatniej
cz�ci zapiski, dotyczy ziem polskich i ich ludno�ci. Historycy
dziel� te dane na dwie kategorie. Pierwsza zawiera nazwy plemion i
ich lokalizacje, kt�re mo�na uzna� za prawdziwe, znajduj� one
bowiem potwierdzenie w innych �r�d�ach. Odnosi si� to do wzmianek
o plemionach Pyrzyczan, Wolinian, Wi�lan, �l�an, Dziadoszan,
Opolan i Go��yc�w. Druga kategoria obejmuje informacje, kt�re
zapewne tak�e odnosz� si� do plemion polskich, ale ze wzgl�du na
najprawdopodobniej znacznie zniekszta�cone nazwy, s� trudne do w
pe�ni uzasadnionej identyfikacji. Dlatego te� o takich plemionach,
jak: "Lendizi", "Lunsizi", "Verizane" i innych napisano do tej
pory bardzo wiele stron uczonych rozpraw i mimo to wcale nie mamy
pewno�ci, czy potrafimy je poprawnie zidentyfikowa�. Jest jednak
wielce prawdopodobne, �e np. pod nazw� "Lendizi" kryje si� jedno z
polskich plemion, czasem okre�lane mianem L�dzic�w, a pod nazw�
"Lunsizi" nale�a�oby si� doszukiwa� �u�yczan, �e wreszcie
wymienieni nieco wcze�niej w zapisce "Glopeani", to po prostu
mieszkaj�cy opodal jeziora Gop�a - Goplanie.
Skrupulatne poszukiwania w dawnych �r�d�ach pisanych, uzupe�nione
wynikami bada� archeologicznych, pozwalaj� wsp�czesnemu
historykowi na wcale dok�adn� rekonstrukcj� geografii plemiennej
ziem polskich i obszar�w s�siednich w IX i X wieku. Uj�cie Odry
zamieszkiwa�o pot�ne plemi�, zaliczane do grupy plemion S�owian
Po�abskich, mianowicie Wolinianie. Natomiast, na ziemi pomorskiej
rozci�ga�y si� siedziby Pomorzan. W dolnym biegu Odry, na jej
prawym brzegu, lokalizuje si� ziemie Pyrzyczan; nieco w g�r�
rzeki, na lewym brzegu rozpo�ciera�y si� tereny zamieszka�e przez
po�abskich Lubuszan. Posuwaj�c si� dalej w g�r� Odry, dochodzimy
do obszaru �l�ska, gdzie mieszka�o pod�wczas wiele plemion
polskich. Pomi�dzy Odr� a Bobrem mieli swoje siedziby
Dziadoszanie. Na terenach biegn�cych w g�r� Bobru, mi�dzy nim a
Kwis�, rozci�ga�o si� plemienne terytorium Bobrzan, natomiast na
lewym brzegu Odry, opodal wpadaj�cej do niej rzeki Kaczawy,
znajdowa�y si� plemienne obszary Trzebowian. W �rodku ziemi
�l�skiej zamieszkiwa�o pot�ne plemi� �l�an, id�c dalej w g�r�
Odry znajdujemy plemienne siedziby Opolan, a za nimi Go��yc�w.
Rozleg�a r�wnina, nazwana p�niej Wielkopolsk�, by�a kolebk�
wielkiego plemienia Polan, s�siaduj�cego od p�nocnego wschodu ze
s�abszymi liczebnie Goplanami, Mazowsze zamieszkiwali Mazowszanie,
a terytorium nazwane p�niej Ma�opolsk� - Wi�lanie. Ze swoich
pierwotnych siedzib, znajduj�cych si� nad g�rn� Wis��, pot�ne
plemi� Wi�lan rozci�gn�o z czasem panowanie daleko ku wschodowi,
dochodz�c do Sanu. Najprawdopodobniej w p�niejszej
Sandomierszczy�nie, na lewym brzegu Wis�y, mieszka�o plemi�
L�dzian, kt�rego siedziby si�ga�y do Bugu. Na wsch�d od nich
lokalizuje si� niekiedy niewielkie plemiona Czerwienian, Bel�an i
by� mo�e tak�e Przemy�lan. Jest r�wnie� bardzo prawdopodobne, �e
jaka� mniejsza grupa plemienna zamieszkiwa�a p�niejsze obszary
ziem ��czyckiej i sieradzkiej.
W oparciu o u�omki informacji z IX i X wieku oraz znacznie ju�
obfitsze wiadomo�ci dotycz�ce p�niejszych podzia��w
terytorialnych ziem polskich, uzupe�nione danymi archeologicznymi,
mo�emy r�wnie� ze znacznym prawdopodobie�stwem stwierdzi�, �e na
dzisiejszych obszarach: Wielkopolski, Ma�opolski, Polski
�rodkowej; Kujaw, Mazowsza, �l�ska, Pomorza �rodkowego i
wschodniego, istnia�y przed tysi�cem lat r�ne organizacje o
charakterze plemienno-politycznym. Podstaw� ich formowania si�
by�y s�siedzkie kontakty mi�dzy opolami - niewielkimi wsp�lnotami
terytorialnymi, w kt�rych �y�a w�wczas ludno�� s�owia�ska.
Pocz�tkowo plemiona liczy�y po kilka lub kilkana�cie opoli, z
biegiem czasu jednak niekt�re z nich, rosn�c w pot�g�, obejmowa�y
po kilkadziesi�t i wi�cej organizacji opolnych. To w�a�nie mia� na
my�li Geograf Bawarski pisz�c o "grodach", znajduj�cych si� we
w�adaniu poszczeg�lnych plemion. Podaj�c liczby grod�w, pragn�� on
w ten spos�b zilustrowa�, kt�re plemi� by�o pot�ne, kt�re za�
s�abe. Je�eli wi�c powiada�, i� �l�anie maj� 15 grod�w, a
Go��yce zaledwie 5, oznacza�o to, �e plemi� �l�an jest znacznie
pot�niejsze od Go��yc�w, wi�ksze zar�wno pod wzgl�dem liczby
ludno�ci, jak zajmowanego obszaru.
Opole by�o wsp�lnot� terytorialn�, obejmuj�c� kilkana�cie i wi�cej
osiad�ych opodal siebie rodzin, rozci�gaj�c� si� niekiedy na
znacznym obszarze, dochodz�cym nawet do kilkuset kilometr�w
kwadratowych. Dawno min�y ju� czasy, kiedy mi�dzy poszczeg�lnymi
mieszka�cami opola nie by�o �adnych r�nic maj�tkowych czy
spo�ecznych. Ziemia, kt�ra niegdy� by�a wsp�ln� w�asno�ci�,
przydzielan� rodzinom w u�ytkowanie, z biegiem czasu, kiedy ta
sama rodzina uprawia�a wci�� te same pola, zacz�a by� uwa�ana za
jej w�asno��. Teraz wi�c zamo�no�� mieszka�c�w mierzy�o si� nie
jak kiedy� ilo�ci� posiadanej trzody i byd�a, ale przede wszystkim
ilo�ci� "�rebi" ziemi. Zanik dawnej formy corocznego nadzia�u
ziemi, tj. przydzielania poszczeg�lnym rolnikom pod upraw�
kawa�k�w gruntu, kt�re ju� w nast�pnym roku mog�y przypa�� komu
innemu, i uformowanie si� w�asno�ci ziemi uprawnej, mia�o donios�e
nast�pstwa: pog��bia�y si� procesy zr�nicowania spo�ecznego w
�onie mieszka�c�w opola. Rola uprawna stanowi�a w�asno�� zbiorow�,
gdy� pozostawa�a w posiadaniu rodziny i w dyspozycji tego, kto
sta� na jej czele. W razie zmiany g�owy rodziny, np. na skutek
�mierci, rozporz�dza� ziemi� ten, kto teraz zostawa� "ojcem
rodziny". We wsp�lnym w�adaniu i eksploatacji ca�ej spo�eczno�ci
opolnej znajdowa�y si� natomiast pastwiska, wody i okoliczne lasy.
Inaczej musia�o si� wie�� rodzinie, maj�cej wiele "�rebi�w",
pi�kn� chat�, du�o byd�a i trzody oraz wszelkiego dobytku ni� tej,
kt�ra gnie�dzi�a si� na ma�ym skrawku ziemi. Biednemu ju� w�wczas
nie�atwo by�o si� wzbogaci�. Wraz z w�asno�ci� p�l uprawnych
pojawi�o si� nieznane wcze�niej w spo�eczno�ci opola
dziedziczenie, a wi�c ziemia nie mog�a ju� przypa�� komu innemu,
lecz tylko potomkowi, tej rodziny, do kt�rej uprzednio nale�a�a i
biedak nie m�g� ju� na ni� liczy�. Bogatszy i plony miewa�
wi�ksze, i bardziej si� liczono z nim w radzie, a �e nie zawsze
m�g� ju� sam ze sw� rodzin� uprawi� w�asn� ziemi�, korzysta� z
pomocy niewolnych. Cz�owiek niewolny, a by� nim niejednokrotnie
jeniec wojenny, kiedy indziej znowu jaki� w��cz�ga, kt�ry
zaw�drowa� w te strony, nie wiadomo sk�d, czasem po prostu
cz�owiek ukarany przez opole za pope�nion� zbrodni�, nie mia�
�adnego maj�tku opr�cz tego, co na grzbiecie. By� niewolnym swego
pana, zajmowa� pozycj� podobn� do po�o�enia dziecka w jego
rodzinie, musia� wykonywa� wszelkie prace i polecenia w zamian za
utrzymanie, s�owem pracowa� na w�a�ciciela. Niewolny uprawia�
pa�sk� ziemi�, karczowa� i wypala� las, aby pan m�g� rozszerzy�
swe gospodarstwo, pilnowa� jego trzody.
Wszystkie wa�ne sprawy wsp�lnoty rozwa�ano na zebraniach ca�ej
ludno�ci opola. Tutaj rej wodzili starcy, dobrze znaj�cy pradawne
obyczaje, ciesz�cy si� powszechnym szacunkiem i powa�aniem. Oni
te� przewodzili w obrz�dach kultowych. Kult religijny odgrywa�
bowiem niezmiernie istotn� rol� w zbiorowym �yciu opolnej
spo�eczno�ci. Ale przecie� zebrania takie nie odbywa�y si� cz�sto,
trudno by�o odrywa� ludzi od pracy dla byle drobnej sprawy, wi�c
wyznaczano naczelnika, kt�ry mia� za zadanie sprawowanie w�adzy na
co dzie�. Kt� m�g� nim zosta�? Kt� m�g� po�wi�ca� temu sw�j
czas, niekiedy za� i �rodki, nie ogl�daj�c si� na w�asne pole,
je�eli nie ten, kto by� mo�ny? Kt� m�g� zapewni� sobie perswazj�
czy podarkiem poparcie innych? Ot� naczelnikami opolnych
spo�eczno�ci zostawali najcz�ciej ci, z kt�rymi si� najbardziej
liczono, a wi�c osoby maj�ce niezale�n� pozycj� materialn�, s�owem
najzamo�niejsi. Czy posiadana przez nich w�adza, cho� pochodz�ca z
woli wsp�lnoty, nie przyczynia�a si� r�wnie� do umocnienia ich
pozycji? W ten spos�b kszta�towa�a si� niewielka grupka ludzi
mo�nych, dysponuj�cych maj�tkiem i ciesz�cych si� wzrastaj�cym
autorytetem, kt�ry stopniowo przekracza� granice opola, je�li
wchodzi�y w rachub� sprawy ca�ego plemienia. Opolni przyw�dcy byli
bowiem jedynymi reprezentantami spo�eczno�ci opola na zewn�trz, w
stosunkach z innymi opolami, w sprawach wa�nych dla ca�ego
plemienia. Nawi�zywali stosunki z naczelnikami innych opoli,
zyskiwali coraz powa�niejszy g�os w radzie plemienia, zostawali
wodzami w chwilach wojny. Je�li mo�ny wyrobi� sobie pozycj�
przekraczaj�c� granice rodzinnej opolnej spo�eczno�ci, a g�os jego
liczy� si� w ca�ym plemieniu, mia� za sob� w razie potrzeby
poparcie licznych swoich wsp�rodowc�w, bli�szych i dalszych
krewniak�w, rozrzuconych po ca�ym kraju. Z takich to wybijaj�cych
si� i zaczynaj�cych przewodzi� ca�emu plemieniu naczelnik�w
wywodzili si� pierwsi ksi���ta plemion polskich.
Wiec wolnych wsp�plemie�c�w i ksi��� - oto dwa czynniki plemiennej
w�adzy, kt�re niejednokrotnie stawa�y ze sob� w konflikcie.
Wszystkie najwa�niejsze sprawy plemienia, zw�aszcza za�
polityczne, wymaga�y decyzji wiecu, kt�ry zwo�ywano raz na jaki�
czas, w jakim� u�wi�conym tradycj� miejscu, chyba �e zasz�a
potrzeba nag�ego zebrania wsp�plemie�c�w. Do uczestnictwa w wiecu
mieli prawo wszyscy doro�li i wolni m�czy�ni plemienia, ale
poniewa� odbywa� si� on w miejscu dla wielu z nich odleg�ym, do
kt�rego przybycie wymaga�oby opuszczenia na jaki� czas w�asnej
zagrody, nie wszyscy mogli, b�d� chcieli si� na� stawi�. Poza tym,
jakie� to poj�cie mia� prosty, ubogi wie�niak o tak wa�kich
sprawach, jak: wojna z s�siadami czy �upie�czy napad na
przeje�d�aj�c� kupieck� karawan�? Nader cz�sto wi�c rola wiecu
ogranicza�a si� do zatwierdzenia decyzji, podj�tych ju� wcze�niej
przez ksi�cia i mo�nych. Chocia� ksi��� piastowa� najwy�sz�
godno�� w plemieniu i g�rowa� znaczeniem nad wszystkimi
uczestnikami wiecu, to jednak by� od nich zale�ny. Nie mog�o mu
si� podoba�, �e to przecie� wiec, nie za� ksi���ce urodzenie,
stanowi �r�d�o w�adzy. Nawet je�eli jego ojciec by� r�wnie�
ksi�ciem, a zdarza�o si� to coraz cz�ciej, nie dziedziczenie, ale
wyb�r, p�niej za� w praktyce wyb�r w�adcy w ramach ksi���cej
rodziny (dynastii) decydowa� o zaj�ciu przeze� pierwszego
stanowiska w plemieniu. Wiec nie tylko powo�ywa� ksi�cia; m�g� go
te� z�o�y� z urz�du, je�eli uzna�, �e nie wype�nia on nale�ycie
na�o�onych na� obowi�zk�w. Nie chodzi�o bynajmniej tylko o to, aby
by� sprawnym i chytrym wodzem. Prawda, zas�ugi wojenne ceniono
wielce, ale nie tego tylko wymagano od ksi�cia. Winien on by� mi�y
bogom plemienia i w zwi�zku z tym uwa�ano, �e jest odpowiedzialny
za pomy�lno�� zbior�w. Je�eli plony si� nie udawa�y, kraj dotyka�y
kl�ski, pada�a zwierzyna - winien by� temu oczywi�cie ksi���,
kt�ry nie podoba� si� bogom, wi�c nale�a�o si� go pozby�. W
krajach skandynawskich w takich wypadkach karano ksi�cia �mierci�,
aby jego krew przeb�aga�a ura�one b�stwa. Wojenne okoliczno�ci
sprawia�y, �e do najwy�szej godno�ci w plemieniu m�g� niekiedy
doj�� r�wnie� cz�owiek, nie wywodz�cy si� z lokalnej starszyzny,
ba, nawet obcy, kt�ry wykaza� si� nadzwyczajnymi zdolno�ciami
wojskowo-organizacyjnymi. Jako przyk�ad mog� tu nam pos�u�y�
dzieje franko�skiego kupca, Samona, kt�ry w VII wieku stan�� na
czele powa�nej organizacji plemion s�owia�skich, zbuntowanych
przeciwko ciemi꿹cym ich Awarom. O tym, �e plemienni ksi���ta
cieszyli si� niejednokrotnie wielk� powag�, kt�ra si�ga�a nieraz i
poza gr�b, �wiadcz� dwa podkrakowskie kurhany, znane nam wszystkim
jako kopiec Krakusa i mogi�a Wandy. Oczywi�cie nie maj� one
�adnego zwi�zku z tymi legendarnymi postaciami, s� jednak
imponuj�cymi do dzisiaj dowodami czci dawnych Wi�lan dla
nieznanych z imienia w�adc�w.
W�r�d plemion, o kt�rych Geograf Bawarski nie potrafi� nic wi�cej
powiedzie�, a jedynie ograniczy� si� do wymienienia ich nazwy,
znale�li si�, jak pami�tamy, r�wnie� Wi�lanie. By�o to plemi�, o
kt�rym niebawem b�dzie coraz g�o�niej w nielicznych wsp�czesnych
przekazach �r�d�owych, dotycz�cych geografii politycznej tych
stron. W pochodz�cym z drugiej po�owy IX stulecia anglosaskim
opisie Germanii i S�owia�szczyzny znajduje si� wiadomo��, �e "na
wsch�d od Moraw jest kraj Wi�lan" (Visleland). Autor uwa�a� go
najwidoczniej za jak�� ca�o�� geograficzn�, je�eli nie polityczn�.
Dalsze informacje - tym razem bogatsze - wi��� si� z dziejami
pa�stwa wielkomorawskiego.
Na terenie ziem czeskich i morawskich �ciera�y si� w VII wieku
wp�ywy koczowniczego ludu Awar�w i pot�nej monarchii
karoli�skiej. Kl�ska Awar�w umo�liwi�a pa�stwu karoli�skiemu
g��bsz� penetracj� na tym obszarze. przy czym zadowoli�o si� ono
zamiast podboju, jedynie uzale�nieniem lokalnych, plemiennych
w�adc�w. Podczas gdy w Czechach by�o ich w�wczas bardzo wielu, na
Morawach wcze�nie ukszta�towa�o si� jedynow�adztwo i trzej
panuj�cy po sobie ksi���ta: Mojmir, Ro�cis�aw i �wi�tope�k,
rozszerzaj�c granice swego panowania, obj�li nim nie tylko Morawy,
ale i Czechy, na po�udniu za� r�wninn� Panoni�. W okresie swego
szczytowego powodzenia pa�stwo wielkomorawskie si�gn�o r�wnie� na
p�nocn� stron� Karpat, ku ziemiom polskim. By� to ogromny,
chocia� kr�tkotrwa�y, tw�r pa�stwowy kt�ry utrzymywa� stosunki ze
wszystkimi powa�niejszymi o�rodkami politycznymi Europy. W�a�nie z
polityczn� gr�, prowadzon� przez ksi�cia Ro�cis�awa wi��e si�
ambitna pr�ba stworzenia w oparciu o pa�stwo wielkomorawskie
s�owia�skiej organizacji ko�cielnej z w�asnym arcybiskupem,
hierarchi� liturgi� i j�zykiem obrz�dowym. W tym celu przybyli
tutaj dwaj bizantyjscy misjonarze: Cyryl (Konstanty) i Metody.
Drugi z nich zosta� g�ow� nowo utworzonego arcybiskupstwa, kt�re
obj�o swoim zasi�giem ca�y obszar pa�stwa. Budowanie tej
s�owia�skiej organizacji ko�cielnej dokonywa�o si� w ostrej
rywalizacji z ko�cio�em niemieckim, kt�ry zg�asza� pretensje do
tych obszar�w. Z osob� Metodego i jego protektora, morawskiego
w�adcy �wi�tope�ka, wi��e si� kolejna wzmianka o plemieniu Wi�lan,
zawarta w �ywocie arcybiskupa spisanym niebawem po jego �mierci.
Przytoczmy j� w ca�o�ci: "Mia� te� Metody dar proroczy i wiele
spe�ni�o si� z jego przepowiedni, z kt�rych jedn� tylko lub dwie
tu wymienimy. Poga�ski ksi���, bardzo pot�ny, siedz�cy w Wi�lech
(w niekt�rych r�kopisach: w Wi�le) ur�ga� chrze�cijanom i szkody
im wyrz�dza�. Pos�awszy wi�c do niego (Metody) kaza� mu rzec:
Dobrze by by�o, synu, aby� si� ochrzci� dobrowolnie na w�asnej
ziemi, bo inaczej b�dziesz wzi�ty w niewol� i zmuszony przyj��
chrzest na ziemi cudzej. I wspomnisz moje s�owo. Tak si� te�
sta�o".
Jest to najstarsza informacja o organizacji plemienno-pa�stwowej
na ziemiach polskich. Zatrzymajmy si� wi�c nad ni�. Pierwsze
pytanie, jakie postawimy teraz swemu �r�d�u brzmi: czy chce ono i
mo�e m�wi� prawd�? Zacznijmy od ko�ca. To, �e mo�e m�wi� prawd�,
nie ulega najmniejszej w�tpliwo�ci, gdy� s�owa te zapisa�
cz�owiek, kt�ry dobrze zna� arcybiskupa, by� jego uczniem i
wsp�pracownikiem; pisa� nied�ugo po jego �mierci, a wi�c zanim
wspomnienia zatar�y mu si� w pami�ci. Czy jednak chcia� pisa�
prawd�? Przytoczony ust�p pochodzi z du�ego utworu, z rodzaju
�ywot�w �wi�tych, kt�rego bohaterem jest arcybiskup Metody. Autor
tego dzie�a postawi� sobie za zadanie wykazanie, zgodnie z
systemem warto�ci przyjmowanym przez swoje �rodowisko, �e Metody
nie by� cz�owiekiem na zwyk�� miar�, �e by� �wi�tym. Dla
wsp�czesnych dowodem �wi�to�ci by�y dokonywane przez bohatera
cuda. Interesuj�ca nas opowie�� ma w�a�nie na celu opisanie
jednego z takich cud�w, mianowicie przedstawienie niezwyk�ego daru
prorokowania, kt�ry mia� pono� Metody. Czy jednak opowie�� ta jest
rzeczywi�cie tak niezwyk�a, aby dzisiejszy czytelnik mia� prawo
pos�dza� jej autora o zmy�lenie? Bynajmniej. Metody by�
cz�owiekiem o wysokiej pozycji spo�ecznej i politycznej, nale�a�
do bliskiego otoczenia morawskiego w�adcy, zna� arkana polityki
pa�stwa. Czy� nie by�o dla� spraw� �atw� do przewidzenia, co si�
stanie, kiedy wspomniany w opisie ksi��� odrzuci skierowan� do�
ofert�? A wi�c nie jest to �adna nieprawdopodobna opowie�� o
niewiarygodnych dziwach, ale ubrana w szat� cudownego zdarzenia
informacja o konkretnym wydarzeniu.
Jest w niej mowa o bardzo pot�nym ksi�ciu, siedz�cym "w Wi�lech".
Wsp�czesny nam historyk polski, krytycznie analizuj�c
tekst, s�usznie zauwa�a, �e brak jest podstaw, aby w�tpi� w
informacj� autora o pot�dze owego ksi�cia, chocia�by ju� tylko
dlatego, �e przewidywanie upadku jakiego� w�adcy, znacznie
s�abszego od monarchy morawskiego, nie by�oby przecie� przez
�wczesnych potraktowane jako proroctwo. A zatem �w wi�la�ski
w�adca nie m�g� by� uwa�any przez wsp�czesnych za kogo�, kto sta�
na czele nieznacznego plemienia i rz�dzi� w jakim� malutkim
kraiku. Czy jednak mo�e tutaj chodzi� o ksi�cia, kt�ry panowa� nad
ca�ym plemiennym terytorium Wi�lan, rozci�gaj�cym si� na obszarze
p�niejszej Ma�opolski? Czy w og�le m�g� tam w�wczas istnie� tak
pot�ny organizm plemienno-pa�stwowy? Czy nie chodzi tu raczej o
kt�rego� z lokalnych miejscowych w�adc�w, z tym �e znaczniejszego
od innych?
Na wszystkie te pytania trudno dzi� da� jednoznaczn� odpowied�.
Niekt�rzy historycy wyra�ali pogl�d, �e plemienno-pa�stwowa
organizacja Wi�lan obejmowa�a ca�y obszar od Bramy Morawskiej po
dolin� Sanu, inni jednak, bardziej ostro�ni, domy�lali si�, �e
chodzi�o tu o plemienne pa�stwo o mniejszym zasi�gu. Je�eli bowiem
pa�stwo Wi�lan by�o a� tak pot�nym organizmem politycznym,
ogarniaj�cym rozleg�e obszary, czemu� po rych�ym upadku pa�stwa
wielkomorawskiego, kt�re je sobie podporz�dkowa�o, nie rozros�o
si� i nie sta�o si� wa�nym czynnikiem politycznym w tej cz�ci
Europy?
Z relacji o poselstwie arcybiskupa Metodego dowiadujemy si�, �e
pa�stwo wi�la�skie znalaz�o si� w konflikcie z Wielkimi Morawami.
To w�a�nie oznacza� mog� s�owa �ywota, �e poga�ski w�adca pa�stwa
Wi�lan "ur�ga� chrze�cijanom i szkody im wyrz�dza�". Musia�o wi�c
dochodzi� co najmniej do star� granicznych, wzajemnych wypad�w i
utarczek mi�dzy poga�skimi poddanymi nieznanego z imienia ksi�cia
wi�la�skiego, a chrze�cija�skimi mieszka�cami monarchii
morawskiej. Poselstwo, wys�ane przez arcybiskupa, rozprawia�o na
pewno tak�e o sprawach religii, przede wszystkim jednak musia�o
porusza� problemy polityczne. W imieniu w�adcy Wielkich Moraw
Metody proponowa� - jak donosi �ywociarz - ksi�ciu wi�la�skiemu
przyj�cie religii chrze�cija�skiej na w�asnej ziemi, tzn. �eby
dopu�ci� do swego kraju misjonarzy, kt�rzy by do� przybyli z
s�siednich Moraw, podj�li akcj� chrystianizacyjn� w�r�d Wi�lan,
poczynaj�c oczywi�cie od w�adcy, jego otoczenia oraz mo�nych.
Je�eli jednak ju� w nast�pnym zdaniu �ywota czytamy, �e w razie
odmowy wi�la�skiemu w�adcy mia�a grozi� niewola, staje si� jasne,
i� oferta skierowana do� przez Metodego dotyczy�a spraw nie tylko
religijnych, lecz obejmowa�a r�wnie� takie, kt�re nie wchodzi�y
bezpo�rednio w zakres kompetencji dostojnika ko�cielnego. Mamy
wszelkie prawo s�dzi�, �e Metody wyst�powa� z ramienia
�wi�tope�ka, a sprawy zwi�zane z zamierzon� chrystianizacj�
stanowi�y jedynie cz�� oferty, kt�r� przekaza� on w�adcy Wi�lan.
Zawiera�a ona bowiem najprawdopodobniej propozycj� uznania
zwierzchno�ci morawskiej, je�eli za� nie zawarcia jakiego�
politycznego sojuszu morawsko-wi�la�skiego. Nie spotka�a si� ona z
�yczliwym przyj�ciem. Jak wynika ze zwi�z�ego opowiadania autora
�ywota Metodego, sko�czy�o si� na tym, �e ksi��� Wi�lan zosta�
ujarzmiony przez w�adc� Wielkich Moraw, znalaz� si� w niewoli,
gdzie zmuszono go do przyj�cia religii chrze�cija�skiej. Oznacza
to, �e dosz�o do wojny, kt�ra zako�czy�a si� zwyci�stwem
naje�d�c�w i podporz�dkowaniem plemiennego pa�stwa Wi�lan w�adcy
wielkomorawskiemu. Gdyby Morawianie �ywili zamiar ca�kowitej
likwidacji pa�stwowo-plemiennej organizacji Wi�lan, w�wczas nie
chrzciliby pojmanego ksi�cia. Je�eli jednak tak w�a�nie uczynili,
to zapewne po to, aby by� on wiernym i uleg�ym sojusznikiem
�wi�tope�ka. Naturalnie nie by� to sojusz dw�ch r�wnych sobie
partner�w. W�adca morawski wyra�nie g�rowa� nad wi�la�skim
sprzymierze�cem, kt�ry nie tylko dosta� si� do niewoli, ale
wyrzek� si� wierze� swoich przodk�w i utrzyma� w�adz� z �aski
zwyci�skiego �wi�tope�ka.
R�wnie� i ta nowa sytuacja polityczna okaza�a si� nietrwa�a.
Pa�stwo wielkomorawskie toczy�o uporczywe walki z Niemcami, kt�re
nie zawsze by�y zwyci�skie. Na domiar z�ego niemiecki w�adca
Arnulf sprzymierzy� si� z innym przeciwnikiem Moraw -
koczowniczymi W�grami. Niedawno przybyli oni ze wschodu na
naddunajsk� r�wnin� i stanowili powa�ne niebezpiecze�stwo dla
lud�w s�siednich. Nast�pca �wi�tope�ka, ksi��� Mojmir, nie m�g�
ju�, jak jego poprzednik, skutecznie powstrzymywa� naporu
niemieckiego i w�gierskiego, kiedy za� na skutek wewn�trznych
wa�ni pa�stwo os�ab�o, W�grzy zadali ostatni cios jego
politycznemu istnieniu.
I znowu dzieje Wi�lan ton� w pomroce przesz�o�ci. Nie wiemy
dok�adnie, jakie by�y losy organizacji politycznej tego plemienia
po upadku pa�stwa wielkomorawskiego. Wed�ug wszelkiego
prawdopodobie�stwa Wi�lanie odzyskali niezale�no��, ich zwi�zek
plemienny przetrwa� zagra�aj�ce mu niebezpiecze�stwa. O rozwoiu
organizacji plemienno-pa�stwowej na tym terenie w pocz�tku X wieku
�wiadcz� dzi� jeszcze pot�ne grody, nawi�zuj�ce do form
morawskich. Zapewne jednak po upadku wielkomorawskiego
zwierzchnika uleg�a ograniczeniu w�adza ksi�cia Wi�lan na rzecz
plemiennych mo�nych. Zahamowany zosta� proces centralizacji
pa�stwa, jaki rozpocz�� si� jeszcze w ubieg�ym stuleciu na
obszarach p�niejszej Ma�opolski.
Pami�� o dawnej plemiennej organizacji Wi�lan przechowa�y u�omki
pisanych tekst�w oraz w bardzo zniekszta�conej postaci legenda. W
s�awnej legendzie o Kraku, zapisanej zreszt� w pocz�tkach XIII
stulecia, wi�cej jest reminiscencji literackich ni� okruch�w
pami�ci o najdawniejszych dziejach po�udniowych ziem polskich.
Historyk jednak b�dzie uporczywie powraca� do my�li, czy
legendarny najazd niemiecki, kt�ry pono� nast�pi� po �mierci
Kraka, nie jest jakim� odleg�ym echem zmaga� morawsko-niemieckich
w ko�cu IX wieku. Mog�y one przecie� w jakim� stopniu obj��
r�wnie� i lud Wi�lan. Legenda o Kraku, chocia� ju� dawno wykazano,
�e niewiele ma ona wsp�lnego z tym wszystkim, co mog�o si� dzia� w
tamtych stronach w odleg�ych wiekach ukazuje jednak potwierdzon�
przez nowoczesne badania archeologiczne znaczn� rol� Krakowa, jako
jednego z g��wnych o�rodk�w osadniczych plemienia Wi�lan. Wed�ug
niekt�rych badaczy z Krakowem wi��� si� r�wnie� �lady wp�yw�w na
ziemie polskie chrze�cija�stwa w obrz�dku s�owia�skim, id�cego tu
z Moraw.
Ale przecie� pocz�tki pa�stwowo�ci polskiej wi��� si� przede
wszystkim nie z Krakowem i Ma�opolsk�, ale z Wielkopolsk� i
plemieniem Polan. Z niewielkiego obszaru p�l gnie�nie�skich
rozszerzy�o ono swe siedziby na przyleg�e krainy obejmuj�c r�wnie�
terytorium pozna�skie, p�niej za� dolnoodrza�skie i obszar,
kt�rego g��wnym grodem by� L�d nad Wart�. Zwi�zek plemienny, kt�ry
w�ada� tak rozleg�ym terytorium, stanowi� znaczn� si�� z
powodzeniem m�g� si� oprze� zar�wno ewentualnemu niebezpiecze�stwu
zewn�trznemu, jak r�wnie� sam stwarza� powa�ne zagro�enie dla
s�abszych s�siad�w, zw�aszcza za� dla mieszka�c�w okolic
nadgopla�skich. Rych�o te� znalaz�y si� one pod jego wp�ywem.
Jest bardzo w�tpliwe, aby rozszerzanie si� w�adzy rosn�cych w si��
Polan dokonywa�o si� tylko na drodze dobrowolnych sojusz�w. Liczne
grody na terenie Wielkopolski, rozbudowywane i przebudowywane w IX
wieku, nosz� wyra�ne �lady zniszcze� i po�ar�w, kt�re nale�a�oby
datowa� w�a�nie na ten okres. Mo�na to - jak si� zdaje - wi�za� z
sukcesami Polan w walkach o podporz�dkowanie sobie coraz
rozleglejszych terytori�w, uzale�nienie lokalnych ksi���t i ich
plemion, hegemoni� pola�skiego zwi�zku plemiennego w centralnej
cz�ci ziem polskich.
Proces uzale�niania s�siednich s�abszych organizacji plemiennych
dokonywa� si� w spos�b w niczym nie przypominaj�cy sielanki. O
tym, jak on przebiega�, mamy obszerne informacje z terenu Rusi i
podobnie dzia�o si� na ziemiach polskich. Nie obywa�o si� przy tym
bez gwa�t�w, zdradzieckich napa�ci, mord�w i przemocy, a wszystko
po to, by broni�c� swojej niezale�no�ci starszyzn� b�d� zmusi� do
uleg�o�ci, b�d� te� zlikwidowa�. W �lad za utrat� niezale�no�ci
sz�o nie tylko ograniczenie w�adzy lokalnej starszyzny, ale przede
wszystkim uci��liwe obowi�zki wzgl�dem zwierzchnika, w postaci
najr�niejszych danin i powinno�ci. Znaczna cz�� spo�r�d tych
danin i obowi�zk�w, jakie znamy z dziej�w wczesno�redniowiecznej
Polski, si�ga swymi korzeniami tych najodleglejszych czas�w.
Danina - "da�" - by�a g��wn�, opr�cz w�asnej w�o�ci, podstaw�
dochod�w ksi�cia i nie�li mu j� wsp�plemie�cy od "dymu" czy
"dworu", a wi�c z ka�dego gospodarstwa. Jedn� z najstarszych form
by�a danina oddawana w bydle, zw�aszcza za� w nierogaci�nie. Pr�cz
tego �ci�gano daniny w miodzie, wosku, futrach. Nazwa jednej z
tych danin - "narzaz" - m�wi wiele o sposobie jej �ci�gania.
Pochodzi ona bowiem od s�owa "rzeza�", a to dlatego, �e pierwotnie
przy jej zbieraniu pos�ugiwano si� szczeg�lnym sposobem rachunku.
Zar�wno w�a�ciciel "dymu", jak poborca mieli deszczu�ki lub kije,
na kt�rych robili naci�cia, na oznaczenie dostarczonej ilo�ci
byd�a lub nierogacizny. Pierwotnie daniny obejmowa�y to, co by�o
szczeg�lnie potrzebne dla utrzymania ksi�cia i jego dworu, b�d�
to, co nadawa�o si� na korzystny zbyt za granic�, gdzie kupowano
r�ne artyku�y luksusowe i kosztowniejsz� bro�. Je�eli jednak z
ka�dego "dymu" �ci�gano przeci�tnie w roku co najmniej po dwie
�winie, nie m�wi�c ju� o innych rodzajach danin i powinno�ciach,
nic dziwnego, �e ludno�� musia�a to odczuwa� coraz dotkliwiej,
zw�aszcza gdy zwi�ksza�y si� ksi���ce ��dania.
Rozw�j pa�stwa pola�skiego oznacza� dla jego mieszka�c�w wzrost
danin i powinno�ci na rzecz kszta�tuj�cej si� w�adzy: ksi�cia,
jego dworu, urz�dnik�w, dru�yny. Na podbitych obszarach w�adca
rozmieszcza� w grodach za�ogi zbrojnych wojownik�w. Mia�y one za
zada nie nie tylko strzec panowania ksi�cia, ale tak�e broni�
ziemi w razie napadu nieprzyjaciela. Za�ogi jednak nie sia�y i nie
ora�y, utrzymywa�a je okoliczna ludno��, a spora cz��
zwi�kszaj�cych si� stale danin sz�a w�a�nie na ich utrzymanie.
Je�eli wodzowie mniejszych, uzale�nionych przez Polan obszar�w,
podporz�dkowywali si� dobrowolnie nowej w�adzy, mogli zatrzymywa�
swoje mienie i zachowa� uprzywilejowan� pozycj� spo�eczn�, a nawet
j� umocni�, skoro za cen� uleg�o�ci uzyskiwali sobie poparcie
silniejszego. Ale kiedy nowe tereny zdobyto w czasie wojny,
w�wczas lokalna starszyzna ulega�a likwidacji, a jej mienie,
maj�tki i dobytek przypada�y komu� z zaufanych zwyci�skiego
ksi�cia, je�eli nie jemu samemu.
Pod nowym panowaniem cz�� spo�r�d wolnych do niedawna
wsp�plemie�c�w stawa�a si� niewolnymi, traci�a swoje mienie,
niekiedy bywa�a przesiedlana na inny teren i zmuszana do pracy dla
pana lub ksi�cia. Powstawanie pa�stwa oznacza�o wi�c dla Polan
pog��bianie si� zr�nicowania spo�ecznego i wytwarzanie si�
struktury klasowej. Prowadzi�o to do umacniania si� pozycji w�adcy
w pola�skiej spo�eczno�ci, coraz wi�kszego uniezale�niania si�
jego od wiecu i mo�nych, ugruntowywania si� pot�gi bogac�cych si�
w�odyk�w (umiej�cych wykorzystywa� dla siebie zwyci�skie wojny i
zabory terytorialne), pog��biania si� przedzia�u mi�dzy nimi a
reszt� ludno�ci kraju. Ta r�wnie� - niegdy� w wi�kszo�ci z�o�ona z
wolnych wsp�plemie�c�w - r�nicowa�a si� i coraz wi�cej by�o
niewolnych - je�c�w wojennych; osadzonych na pa�skiej roli, ludzi
wyznaczonych do okre�lonych przez pana czynno�ci. Ksi���, jego
rodzina i bliscy, dostojnicy i doradcy, wreszcie wielmo�e
stanowili klas� rz�dz�c�, kt�ra mia�a do swej dyspozycji
rozbudowany, ustawicznie rozwijaj�cy si� i coraz bardziej sprawny
aparat pa�stwowy.
Ale przecie� wszystkie te przemiany mia�y jeszcze i inne oblicze.
Formowanie si� silnego pa�stwa pola�skiego, aczkolwiek dokonywa�o
si� wielkim kosztem, roz�o�onym w niejednakowej mierze na barki
ludno�ci, oznacza�o dla wszystkich koniec ustawicznych
mi�dzyplemiennych wa�ni, ci�g�ych wojen raz z tym, kiedy indziej z
innym wrogiem, kt�re dotkliwie wyczerpywa�y zasoby mieszka�c�w,
przynosi�y po�og�, niewol�, a cz�sto i �mier�. Post�puj�ca
stabilizacja stosunk�w, zwi�zana z formowaniem si� i umacnianiem
organizacji pa�stwowej, by�a korzystnie odczuwana przez szerokie
kr�gi ludno�ci kraju i znalaz�a odbicie w intensyfikacji
dzia�alno�ci gospodarczej. Jest niezmiernie charakterystyczne, �e
- jak to potwierdzaj� wyniki bada� archeologicznych - na IX - X
wiek przypada na ziemiach polskich gwa�towny wzrost gospodarczy,
wyra�aj�cy si� szybkim rozwojem produkcji rolnej i hodowlanej,
prowadz�cy do widocznego wzrostu zamo�no�ci i spo�ycia
mieszka�c�w. Chocia� powstawanie pa�stwa poci�ga�o za sob� znaczne
spo�eczne i ekonomiczne koszty, to jednak dawa�o przecie�
widoczne, namacalne korzy�ci. Jedne i drugie by�y na pewno
nier�wne dla wszystkich, ale w ostatecznej konsekwencji mo�liwe
sta�o si� podniesienie zamo�no�ci nawet ubogiej ludno�ci kraju.
Czasy kszta�towania si� pa�stwa i struktury klasowej - jak trafnie
zauwa�y� wsp�czesny nam historyk polski Stanis�aw Trawkowski -
"przynosz�c wyzysk szerokich mas przez nieliczn� grup� rz�dz�c�,
przynosi�y jednocze�nie tym masom polepszenie warunk�w bytu. Tylko
dlatego dochodzi�o do tworzenia si� pa�stwa, �e wzrost nadwy�ek
produkcyjnych ponad istniej�cy poziom konsumpcji by� wi�kszy, ni�
wprowadzane powinno�ci na rzecz tworz�cego si� pa�stwa. Cz�� tych
nadwy�ek sz�a na zaspokajanie rosn�cych potrzeb samych
producent�w".
Tworzenie si� pa�stwa oznacza�o, jak powiedzieli�my, umacnianie
si� pozycji ksi�cia, w konsekwencji za� prowadzi�o do powstania
panuj�cej dynastii. Coraz cz�ciej syn obejmowa� w�adz� po ojcu,
wprawdzie zawsze za zgod� wiecu, a przede wszystkim mo�nych, ale
przecie� zgodnie z kszta�tuj�cym si� prawem zwyczajowym rodu.
Dynastyczna legenda rodziny Piast�w doczeka�a si� w pocz�tkach XII
wieku utrwalenia na pi�mie w postaci opowie�ci o Popielu i
Pia�cie, zanotowanej przez Galla Anonima. Przypomnijmy j� sobie,
gdy� zas�uguje ona na uwag�. "By� mianowicie w mie�cie Gnie�nie,
kt�re po s�owia�sku znaczy tyle co gniazdo ksi��e imieniem Popiel,
maj�cy dw�ch syn�w; przygotowa� on zwyczajem s�owia�skim wielk�
uczt� na ich postrzy�yny, na kt�r� zaprosi� bardzo wielu swych
wielmo��w i przyjaci�. Zdarzy�o si� za� z tajemnej woli Boga, �e
przybyli tam dwaj go�cie, kt�rzy nie tylko �e nie zostali
zaproszeni na uczt�, lecz nawet odp�dzeni w krzywdz�cy spos�b od
wej�cia do miasta". Udali si� tedy na przedmie�cie, gdzie
napotkali "domek oracza wspomnianego ksi�cia, kt�ry urz�dza� uczt�
dla syn�w". �w - zgodnie z go�cinnym obyczajem - zaprosi�
w�drowc�w do swej chaty, oni za� rzekli mu: "cieszcie si� zaiste,
i�e�my przybyli, a mo�e nasze przybycie przyniesie wam obfito��
dobra wszelakiego, a z potomstwa zaszczyt i s�aw�". "Mieszka�cami
go�cinnego domu byli: niejaki Piast, syn Cho�ciska, i �ona jego
imieniem Rzepka; oboje oni z ca�ego serca starali si� wedle
mo�no�ci zaspokoi� potrzeby go�ci, a widz�c ich roztropno��
gotowali si� pewien poufny zamys�, jaki mieli, wykona� za ich
dorad�. Gdy usiad�szy wedle zwyczaju rozmawiali tak o r�nych
rzeczach, a przybysze zapytali, czy maj� co do picia", go�cinny
oracz postawi� im beczu�k� piwa, kt�re by� przygotowa� na
postrzy�yny swego syna. I teraz sta� si� cud, bowiem w miar�, jak
go�cie popijali nap�j, j�o go stale przybywa� tak, �e gospodarze
nie mogli ju� nastarczy� naczy�. Go�cie polecili tak�e zabi�
prosiaka, kt�rego mi�sem nape�niono a� dziesi�� cebr�w. Piast i
jego �ona, widz�c dokonuj�ce si� na ich oczach cuda i przeczuwaj�c
w nich "jak�� wa�n� wr�b� dla syna", za rad� i zach�t� go�ci
zaprosili na biesiad� samego ksi�cia i wszystkich, kt�rzy u niego
go�cili, a zaproszony ksi��� wcale nie uwa�a� sobie za ujm� zaj��
do swojego wie�niaka. Jeszcze bowiem ksi�stwo polskie nie by�o tak
wielkie - konkludowa� kronikarz - ani te� ksi��� kraju nie wynosi�
si� jeszcze tak� pych� i dum� i nie wyst�powa� tak okazale,
otoczony tak licznym orszakiem wasali".
Potem odby�a si� uczta, przybysze za� postrzygli syna gospodarza i
nadali mu imi� Siemowit "na wr�b� przysz�ych czas�w". Ch�opiec
"wzrasta� w si�y i lata" i "r�s� w zacno�ci do tego stopnia", �e
Opatrzno�� za powszechn� zgod� ustanowi�a go ksi�ciem, a Popiela i
jego potomstwo "doszcz�tnie usun�a z kr�lestwa". Ten ostatni
zgin�� na wygnaniu najhaniebniejsz� �mierci�, zosta� bowiem
zjedzony przez myszy.
Oczywi�cie najmniej wsp�lnego z dziejow� rzeczywisto�ci� mia�o z
tej pi�knej legendy to, co by�o w niej najbardziej efektowne:
opowiadanie o �wi�tych pielgrzymach, podanie o cudownym
rozmno�eniu jad�a i napoju, czy wreszcie najs�awniejsze - o
zjedzeniu Popiela przez myszy. Pierwsze jest w�tkiem
prawdopodobnie pochodzenia francuskiego i ma wiele wsp�lnego z
opowie�ciami o �w. Germanie, biskupie z Auxerre. Motyw cudownego
rozmno�enia jad�a znany jest cho�by z Nowego Testamentu (cud w
Kanie Galilejskiej) oraz licznych utwor�w hagiograficznych
�redniowiecza. W zastosowaniu do pocz�tk�w polskiej dynastii mia�
uzasadnia�, �e jej w�adza pochodzi od samego Boga, a obj�cie przez
ni� tronu by�o cudem. Trzeci wreszcie motyw legendarny,
opowiadanie o myszach, jest w�drownym w�tkiem literatury
�redniowiecznej, pochodz�cym prawdopodobnie z Nadrenii.
Najistotniejsze jest jednak zgo�a co� innego. Legenda o Popielu i
Pia�cie dotyczy okoliczno�ci przej�cia w�adzy przez przodk�w
dynastii p�niejszych w�adc�w Polski i usuni�cia poprzednio
panuj�cej. Nie s�d�my, jak mniemali niekiedy historycy, by
wynika�o z niej, �e "pa�stwo Piast�w mia�o by� poprzedzone przez
inn�, wcze�niejsz� pa�stwowo�� o zasi�gu lokalizowanym w r�nych
wersjach podania na pograniczu Wielkopolski i Kujaw", gdy� mo�e
chodzi� wci�� o t� sam� organizacj� plemienno-pa�stwow�, kt�r�
dawniej rz�dzi�a inna, p�niej za� piastowska dynastia. W ka�dym
razie historyk mo�e si� doszukiwa� w legendzie dalekiego echa
przewrotu politycznego, jaki nast�pi� w kszta�tuj�cym si� pa�stwie
pola�skim. Oczywi�cie nie Opatrzno��, ale realne si�y spo�eczne
by�y motorem tego prze�omu i dawna dynastia musia�a mie� w�r�d
Polan wielu wrog�w, nowo wprowadzona za� licznych zwolennik�w.
Wszystkie dalsze przypuszczenia, jakie mo�na by tutaj snu�, s�
ma�o prawdopodobne i musimy przyzna�, �e w�a�ciwie nic nie wiemy,
w jakich okoliczno�ciach dosz�o do zmiany dynastii i kiedy to si�
dokona�o. Domy�lamy si� tylko, �e sta�o si� to zapewne w po�owie
IX wieku. Legenda o Popielu i Pia�cie �wiadczy jednak dowodnie, �e
kszta�towanie si� pa�stwa polskiego dokonywa�o si� w ostrej walce
si� spo�ecznych i politycznych, �e dynastia Piast�w nie by�a ani
pierwsz�, ani jedyn� kandydatk� do piastowania ksi���cej w�adzy.
Legenda m�wi o ludowym, ch�opskim pochodzeniu dynastii Piast�w.
Czy�by rzeczywi�cie Polanie, rozgniewani na swego dotychczasowego
ksi�cia, wybrali sobie nowego spo�r�d zwyk�ych wsp�plemie�c�w,
nie za� z �wczesnej spo�ecznej elity? Jest to bardzo ma�o
prawdopodobne. Polska legenda o ch�opskim pochodzeniu panuj�cego
rodu, tak samo jak podobna do niej legenda czeska, ma - jak si�
zdaje - nik�y zwi�zek z rzeczywistym przebiegiem powo�ania na tron
panuj�cej rodziny i zapewne powsta�a na skutek mylnej
interpretacji pradawnego s�owia�skiego zwyczaju intronizacyjnego,
kt�rego �lady najd�u�ej przetrwa�y w Karyntii. Tutaj jeszcze w
p�nym �redniowieczu przy intronizacji ksi�cia istotn� rol�
odgrywa� przedstawiciel ch�op�w. W uroczystym obrz�dzie by� on
tym, kt�ry ust�powa� miejsca przysz�emu w�adcy.
Legenda przynosi wreszcie geograficzn� lokalizacj� najdawniejszego
pola�skiego o�rodka pa�stwowotw�rczego. Zgodnie z jej najstarszym
zapisem, by�o nim Gniezno, dopiero w p�niejszych tekstach pojawia
si� Kruszwica. Istotnie, je�eli mieliby�my poszukiwa� o�rodka
kt�ry rozpoczyna� budow� pola�skiej pa�stwowo�ci, wskazaliby�my
przede wszystkim na Gniezno. Badania archeologiczne pozwoli�y
ustali�, �e o ile do VIII wieku istnia�o tutaj, na G�rze Lecha,
osadnictwo rozproszone, skupione najpewniej wok� o�rodka
poga�skiego kultu, to jeszcze w tym stuleciu, najp�niej za� w
nast�pnym, w cz�ci p�nocnej wzg�rza uformowa� si� pot�ny gr�d,
okolony solidnym drewniano-ziemnym wa�em, o budowie dwucz�onowej.
W cz�ci ni�szej mie�ci� si� zapewne o�rodek w�adzy, wy�sza za�
by�a miejscem plemiennego kultu. Wsp�czesny nam archeolog Witold
Hensel podkre�la, �e "istnieje du�e prawdopodobie�stwo, i� wersja
podana przez Galla Anonima, umiejscawiaj�ca schy�kowe lata
panowania Popielid�w w Gnie�nie, odpowiada rzeczywisto�ci
historycznej".
Legenda dostarczy�a nam wreszcie imion i oznaczy�a kolejno��
najdawniejszych w�adc�w pola�skich z rodu, kt�ry p�niej zosta�
nazwany dynasti� Piast�w. Pierwszym, kt�ry obj�� tron ksi���cy,
by� wed�ug zapisu Galla Anonima znany nam Siemowit, po jego zgonie
mia� panowa� Lestek, a "po �mierci Lestka nast�pi� Siemomys�, jego
syn". Historycy na og� nieufnie odnosz� si� do ka�dej legendy,
wi�c wielokrotnie zastanawiali si�, jak� wiarygodno�� mo�e mie� ta
Gallowa genealogia. Zwr�cili przy tym uwag�, �e polska dynastia,
podobnie jak wiele obcych rod�w panuj�cych, pos�ugiwa�a si�
legend�, przenosz�c� pocz�tki rodu w czasy zamierzch�e, z kt�rych
wywodzi�a swoje prawa do tronu, gdy� w wiekach �rednich prawo
starsze mia�o zawsze pierwsze�stwo przed nowym. Nie ulega
w�tpliwo�ci, �e w czasach Galla Anonima dynastyczna legenda
Piast�w mia�a wa�kie znaczenie ideologiczne, co jednak nie
przes�dza odpowiedzi na pytanie, czy pos�ugiwa�a si� zmy�lonym,
czy te� prawdziwym, przechowanym przez pami�� pokole� katalogiem
imion pierwszych w�adc�w. Wszak imiona by�y zwykle najtrwalszym
elementem tradycji. Je�eli za� u niekt�rych lud�w pierwotnych
zachowywano pami�� o przodkach do dwudziestego pokolenia wstecz,
by�oby zastanawiaj�ce, dlaczego na polskim dworze na pocz�tku XII
stulecia nie miano by pami�ta� imion poprzednik�w panuj�cego
w�adcy tylko do �smego pokolenia? Dlatego historycy coraz cz�ciej
s� zgodni co do tego, �e tradycja zapisana przez kronikarza
zachowa�a rzeczywi�cie prawdziwe imiona pierwszych ksi���t z
dynastii Piast�w. Postacie Siemowita, Lestka i Siemomys�a -
s�usznie podkre�la historyk Karol Buczek - "nie tylko nie
zas�uguj� na to, aby je wyrzuci� - jako rzekomo legendarne - na
�mietnik historycznych ba�ni, lecz wr�cz przeciwnie, winny by�
otaczane przez nar�d szczeg�ln� czci�. Oni bowiem nie tylko
po�o�yli fundamenty pod gmach pa�stwowo�ci polskiej, ale i wnie�li
pierwsze zr�by tego gmachu, a nawet doprowadzili
najprawdopodobniej jego budow� do tego stanu, jaki odkrywa naszym
oczom historia pisana".
Tego jednak, jak owa budowa pola�skiej, p�niej za� polskiej
pa�stwowo�ci przebiega�a pod rz�dami trzech przodk�w Mieszka I,
mo�emy si� jedynie domy�la�. Kronikarz z pocz�tku XII wieku
wiedzia� o nich tylko tyle, �e ka�dy z nich po�o�y� wielkie
zas�ugi, o Siemowicie pisa�, i� rozszerzy�, jak nikt przed nim,
granice swego ksi�stwa. S� to zwyczajne komuna�y, jakie zwyk�o si�
w owych czasach prawi� o w�adcach, kt�rych z tego czy innego
wzgl�du nale�a�o pochwali�. Dziejopis wiedzia�, �e trzeba mu by�o
wyda� jak najpochlebniejsz� opini� o rz�dach protoplast�w
dynastii, ale poza tym nie mia� nic wi�cej do powiedzenia. A
przecie� w�a�nie na czasy ich panowania musia�a przypa�� dalsza
ekspansja terytorialna plemienia Polan! Rych�o ogarn�a ona
pobliski Pozna�, po zaj�ciu go otwar�y si� drogi w kierunku
zachodnim i po�udniowym. Z ekspansj� t� zapewne nale�y ��czy�
odkrywane dzisiaj przez archeolog�w �lady zniszcze� w licznych
grodziskach w rejonie Mi�dzyrzeca. Jest wielce prawdopodobne, �e
pa�stwo pola�skie jeszcze w pierwszej po�owie X wieku obj�o ca�e
terytorium �rodkowo-obrza�skie, natomiast na p�niejszy czas
przypadnie zaj�cie dolnego biegu rzeki Obry. �lady zniszczenia
grod�w plemiennych w ��czycy i Szyd�owie pozwala�yby si� domy�la�,
�e w pierwszej po�owie X stulecia pola�ska ekspansja terytorialna
rozwin�a si� r�wnie� w kierunku po�udniowo-wschodnim.
Prawdopodobnie nale�a�oby wcze�niej datowa� zaj�cie przez Polan
zar�wno terytorium tzw. Pa�uk (z g��wnymi grodami �eknem i
�ninem), jak i Kujaw. Stosunkowo najp�niej pa�stwo pola�skie
podporz�dkowa�o sobie rozleg�e tereny Mazowsza. By� mo�e si�gn�o
te� dalej ku po�udniowemu wschodowi.
W stosunkowo szybkim czasie, mniej wi�cej od drugiej po�owy VIII
do pocz�tku X wieku, pola�skie pa�stwo plemienne rozros�o si� do
pot�nych rozmiar�w, sta�o si� rozwini�tym, sprawnie
funkcjonuj�cym organizmem politycznym o charakterze
ponadplemiennym - przekszta�ci�o si� w pa�stwo polskie. Jako takie
pojawia si� za rz�d�w Mieszka I na kartach pisanej historii.
Poga�ski ksi��� imieniem Mieszko
Ten za� Siemomys� sp�odzi� wielkiego i s�awnego Mieszka, kt�ry
pierwej zwany by� innym imieniem, a przez siedem lat od urodzenia
by� �lepy. Gdy za� dobiega�a si�dma rocznica jego urodzin,
zwo�awszy wedle zwyczaju zebranie komes�w i innych swoich ksi���t
urz�dzi� obfit� i uroczyst� uczt�, a tylko w�r�d biesiady skrycie
z g��bi duszy wzdycha� nad �lepot� ch�opca, nie trac�c z pami�ci
(swej) bole�ci i wstydu. A kiedy inni radowali si� i wedle
zwyczaju klaskali w d�onie, rado�� dosi�g�a szczytu na wiadomo��,
�e �lepy ch�opiec odzyska� wzrok. Lecz ojciec nikomu z donosz�cych
mu o tym nie uwierzy�, a� matka, powstawszy od biesiady, posz�a do
ch�opca i po�o�y�a kres niepewno�ci ojca, pokazuj�c wszystkim
biesiadnikom patrz�cego ju� ch�opca. Wtedy na koniec rado�� sta�a
si� powszechna i pe�na, gdy ch�opiec rozpozna� tych, kt�rych
poprzednio nigdy nie widzia�, i w ten spos�b ha�b� swej �lepoty
zamieni� w niepoj�t� rado��. W�wczas ksi��� Siemomys� pilnie
wypytywa� starszych i roztropniejszych z obecnych, czy �lepota i
przewidzenie ch�opca nie oznacza jakiego� cudownego znaku. Oni za�
t�umaczyli, �e �lepota oznacza�a i� Polska przedtem by�a tak jakby
�lepa, lecz odt�d - przepowiadali - ma by� przez Mieszka o�wiecon�
i wywy�szon� ponad s�siednie narody. Tak si� te� rzecz mia�a
istotnie, cho� w�wczas inaczej mog�o to by� rozumiane. Zaiste
�lep� by�a przedtem Polska, nie znaj�c ani czci prawdziwego Boga,
ani zasad wiary, lecz przez o�wieconego (cudownie) Mieszka i ona
tak�e zosta�a o�wiecon�, bo gdy on przyj�� wiar�, nar�d Polski
uratowany zosta� od �mierci w poga�stwie."
W opisie Galla Anonima tradycja historyczna splot�a si� w jedn�
ca�o�� z ko�cieln� interpretacj� panowania pierwszego
historycznego w�adcy Polski. Opowie�� o �lepocie i cudownym
przewidzeniu, kt�ra wysz�a spod pi�ra zakonnika, wskazywa�a
czytelnikom, �e przez samego Boga zosta� osadzony na tronie Polski
i �e to Opatrzno�� wyznaczy�a mu dziejow� misj�: przyprowadzenie
swego ludu do krynicy wiary chrze�cija�skiej. A je�eli dynastia -
jak tego dowodzi� Gall Anonim - panuje nad Polakami z wyra�nej,
wielekro� objawianej woli Opatrzno�ci, kt� mia�by �mia�o�� jej
si� sprzeciwia�? Opowiadanie o �lepocie Mieszka I i jego
przewidzeniu ma wi�c jednoznaczn� funkcj� ideologiczn� w utworze,
napisanym na pocz�tku XII wieku, i wi��e si� ze wsp�czesnymi
Gallowi, nie za� dawnymi, problemami ideologicznymi i
politycznymi. Jest pi�kn� bajk� o pocz�tkach �ycia i panowania
Mieszka I.
Przytoczona opowie�� zawiera okruchy informacji, kt�re
rzeczywi�cie mo�na odnie�� do Mieszka. Najwa�niejsze jest dla nas
stwierdzenie, �e by� on synem Siemomys�a, co przyjmujemy za
prawd�, gdy� wiadomo�� ta oparta jest na polskiej tradycji
dynastycznej. W zwi�zku z tym nale�y postawi� dalsze pytania, a
mianowicie: Czy Mieszko by� jedynym synem? Kiedy si� urodzi�? Kim
by�a jego matka? Na pytania te b�dziemy szukali odpowiedzi w tych
�r�d�ach z X i XI wieku, kt�re przynosz� informacje o pa�stwie
polskim i jego w�adcy. Niestety nie jest ich wiele i s� one na
og� bardzo ma�om�wne, wi�c nie w pe�ni zaspokoimy sw� ciekawo��.
Ze �r�de� tych dowiadujemy si� na pewno, �e Mieszko I nie by�
jedynym synem, �e mia� co najmniej dw�ch braci. O jednym z nich
saski kronikarz z X wieku, Widukind z Korwei, pisze, �e poleg� w
walce z przeciwnikami Mieszka na pocz�tku lat sze��dziesi�tych X
wieku. Z opisu Widukinda mo�emy tak�e wnioskowa�, �e �w nieznany z
imienia ksi��� podlega� w�wczas w�adzy swego brata. Nale�y wi�c
przypuszcza�, �e by� on m�odszy od Mieszka I. Inny niemiecki
kronikarz, wsp�czesny Boles�awowi Chrobremu Thietmar z
Merseburga, opowiadaj�c o wydarzeniach wojennych z 972 roku, pisze
o �mierci w bitwie brata Mieszkowego imieniem Czcibor. Poniewa�
jednak z ca�ej jego opowie�ci wynika jasno, �e chodzi�o o wojn� z
Mieszkiem, nie z Czciborem, mamy wszelkie prawo s�dzi�, �e i
Czcibor by� m�odszym bratem panuj�cego w�adcy Polski i dlatego w
tej wojnie by� jego podkomendnym. Nale�y wi�c s�dzi�, �e Mieszko I
by� w�a�nie pierworodnym synem swojego ojca, mia� dw�ch m�odszych
braci, a by� mo�e tak�e i siostr�, o kt�rej mamy bardzo niepewne,
ba�amutne informacje.
Najwi�ksze trudno�ci sprawia dzisiejszemu historykowi okre�lenie,
cho�by tylko przybli�one, czasu narodzin Mieszka I. Thietmar,
kt�ry zapisa� jego �mier� pod rokiem 992, powiada, �e ksi���
"odda� ducha s�dziwy ju� wiekiem" i nie mamy �adnego powodu, aby
zakwestionowa� wiarygodno�� tej informacji. Powstaje jednak od
razu pytanie, co kronikarz uwa�a� za wiek s�dziwy. Historycy,
kt�rzy odwo�ali si� tu do naszych wsp�czesnych mniema�, wyra�ali
przypuszczenie, �e Mieszko zmar� w wieku oko�o siedemdziesi�ciu
lat. By�oby to prawdopodobne gdyby nie fakt, �e w owych czasach
ludzie �yli na og� kr�cej, a �redniowieczne kroniki cz�sto
prawi�y o s�dziwych, czcigodnych starcach, kt�rzy do�yli...
pi��dziesi�tki. Wreszcie dok�adne przyjrzenie si� datom zgon�w
r�nych przedstawicieli dynastii piastowskiej a� do XII wieku
pozwala zauwa�y�, �e wi�kszo�� z nich umiera�a znacznie przed
siedemdziesi�tym rokiem �ycia. Wprawdzie zdarzali si� w tym rodzie
ksi���ta wyj�tkowo d�ugowieczni, jak np. Boles�aw Wysoki, kt�ry
zmar� w wieku osiemdziesi�ciu jeden lat, ale na og� umierali oni
oko�o sze��dziesi�tego roku �ycia, niekiedy za� wcze�niej. A zatem
ma��e�stwo Mieszka, zawarte przeze� oko�o 987 roku, o kt�rym
b�dzie jeszcze mowa, �wiadczy�oby po�rednio, �e znajdowa� si� on
w�wczas w pe�ni si� m�skich, i cho� m�g� by�, wed�ug �wczesnych
poj��, uwa�any za cz�owieka starszego wiekiem, nie by� przecie� -
wed�ug naszych poj�� - zramola�ym starcem. Wydaje si� wi�c
najbardziej prawdopodobne, �e Mieszko I urodzi� si� na pocz�tku
lat trzydziestych X wieku, by� mo�e oko�o 930-932 roku.
�adne natomiast nawet najsubtelniejsze domys�y i rozwa�ania nie
pozwol� nam dowiedzie� si�, kim by�a matka Mieszka I, a �ona
Siemomys�a. Wszystkie przypuszczenia, wypowiedziane w tej sprawie,
prowadz� do bardzo og�lnego wniosku, �e musia�a ni� by� kobieta
wysokiego rodu, lecz jakiego - o tym si� pewnie nigdy nie dowiemy.
W Gallowej opowie�ci o m�odych latach Mieszka I zwraca uwag�
wiadomo��, �e pierwej zwa� si� on innym imieniem. Co prawda takie
w�a�nie brzmienie tekstu kroniki nie jest ca�kowicie pewne i
uznaliby�my je za w�tpliwe, gdyby nie okoliczno��, �e dotrwa�o do
naszych czas�w �wiadectwo, w kt�rym Mieszko wyst�puje pod innym
imieniem. Jest to wci�� kryj�cy w sobie wiele zagadek dokument,
nazywany od dw�ch pierwszych wyraz�w Dagome judex, co p