8140

Szczegóły
Tytuł 8140
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

8140 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 8140 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8140 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

8140 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

SKRYTOB�JCY W KRONDORZE T�umaczy� Andrzej Sawicki Zysk i S-ka Wydawnictwo Prolog WYJAZDY Wzd�u� grzbietu rz�dami maszerowali �o�nierze. Tabor podzielono na dwie grupy, z kt�rych pierwsz� odprawiano teraz z rannymi i zabitymi. Tych ostatnich miano uroczy�cie spali� w Krondorze. Wzd�u� szlaku nios�y si� chmury kurzu wzniecanego ko�ami woz�w i podeszwami but�w maszeruj�cych do domu; delikatny py� miesza� si� z gryz�cym dymem gaszonych w�a�nie obozowych ognisk. Przez t� mgie�k� przedziera�y si� z trudem pomara�czowe i z�ote promienie wschodz�cego s�o�ca, kt�re niczym �wietliste w��cznie przeszywa�y niebo szarego sk�din�d poranka. Z oddali nios�y si� trele ptak�w, ignoruj�cych pobitewny zgie�k. Arutha, Ksi��� Krondoru i w�adca Zachodnich Dziedzin Kr�lestwa Wysp, siedzia� na koniu i podziwiaj�c pi�kno poranka oraz �piewu ptak�w, patrzy�, jak jego ludzie ruszaj� w drog� do domu. Walka, cho� krwawa, by�a na szcz�cie kr�tka, ale mimo �e straty by�y mniejsze od przewidywanych, wci�� nie m�g� si� pogodzi� z my�l� o �mierci cho�by jednego �o�nierza oddanego pod jego komend�. Tymczasem pozwala�, �eby pi�kno roztaczaj�cego si� przed nim widoku na kilka chwil z�agodzi�o jego �al i gniew. Wci�� przypomina� wygl�dem m�odzie�ca, kt�ry przed dziesi�ciu laty zasiad� na krondorskim tronie, cho� zmarszczki w k�cikach oczu i nitki siwizny, znacz�cego ciemne jeszcze w�osy wskazywa�y, �e brzemi� w�adzy nie by�o dla� lekkie. Dla tych, kt�rzy dobrze go znali, pozosta� wci�� tym samym cz�owiekiem � sprawnym administratorem, genialnym wodzem i oddanym sprawie cz�owiekiem, kt�ry bez waha� by�by po�wi�ci� w�asne �ycie, aby uratowa� najmniej wa�nego ze swoich �o�nierzy. Powi�d� wzrokiem od wozu do wozu, jakby pragn�� zobaczy� ka�dego z le��cych na nich ludzi i wyrazi� im sw� wdzi�czno�� za dobre wykonanie zadania. Najbli�si mu ludzie wiedzieli, jak wielk� w duchu p�aci� cen� za ka�d� ran� zadan� cz�owiekowi, s�u��cemu Krondorowi i Kr�lestwu. Teraz jednak odsun�� od siebie smutki i zacz�� si� zastanawia� nad konsekwencjami zwyci�stwa. Nieprzyjaciel od dw�ch dni by� w odwrocie, cho� by� to niewielki oddzia� mrocznych elf�w. Znacznie wi�ksze zgrupowanie zatrzymali dwaj giermkowie Aruthy, James i Locklear, kt�rym uda�o si� zniszczy� machin� portalu, co uniemo�liwi�o wrogom wtargni�cie do Mglistej Kniei Dimwood. Sukces ten przyp�aci� �yciem mag, zwany Patrusem, ale jego po�wi�cenie wznieci�o zam�t w�r�d naje�d�c�w, kt�rzy wszcz�li wewn�trzne walki. Niedosz�y zdobywca Delekhan podczas walk o pozyskanie Kamienia �ycia zgin�� wraz z Gorathem, wodzem moredhel�w, kt�ry okaza� si� m�em godnym i szlachetnym, jakiego Arutha nie spodziewa�by si� znale�� w�r�d mrocznych elf�w. Krondorski Ksi��� przekl�� ten staro�ytny i tajemniczy artefakt, spoczywaj�cy pod opustosza�ym Sethanonem i pomy�la�, �e da�by wiele za to, i�by otaczaj�ca Kamie� tajemnica albo zwi�zane z nim niebezpiecze�stwo, rozwia�y si� za jego �ycia. Syn Delekhana, Moraeulf, zgin�� od pchni�cia sztyletem z r�ki Naraba, niegdysiejszego sojusznika Delekhana. Wedle porozumienia, jakie zawarto z Narabem, wycofuj�cy si� moredhelowie nie mieli by� n�kani przez wojska Kr�lestwa, dop�ki pod��ali prosto na p�noc. Wydano te� rozkazy, zapewniaj�ce moredhelom bezpieczny powr�t do domu � o ile nigdzie nie b�d� si� zatrzymywali na d�u�ej. Zgromadzone w Dimwood si�y Kr�lestwa rozsy�ano teraz do rozmaitych garnizon�w � wi�kszo�� wraca�a na zach�d, a niekt�re na p�noc, do pogranicznych baronii. Jednostki mia�y ruszy� nieco p�niej tego samego ranka. Do niedawna jeszcze skrycie stacjonuj�cy na p�noc od Sethanonu garnizon zostanie przeniesiony w inne miejsce, gdzie pode�le mu si� uzupe�nienie zaopatrzenia. Poranne mg�y zacz�y si� rozprasza�, zostawiaj�c tylko dymy i kurz, a na twarz Aruthy pad�y promienie s�o�ca. Dzie� by� ju� ciep�y i wspomnienia ch�od�w minionej zimy szybko si� zaciera�y w pami�ci. Arutha trzyma� emocje na wodzy i zaj�� si� rozwa�aniem ostatniego zamachu na spok�j swego Kr�lestwa. Po zako�czeniu Wojny o Przetok� obdarzy� tsura�skich mag�w swoim zaufaniem. Przez blisko dziesi�� lat podr�owali wedle swej woli pomi�dzy �wiatami, korzystaj�c ze stworzonych za pomoc� magii przetok. Teraz czu� si� zdradzony, poniewa� jego zaufanie zosta�o g��boko zranione. Rozumia� doskonale racjonalne powody, jakimi si� kierowa� Makala, jeden z tsura�skich Wielkich, podczas pr�by zaw�adni�cia ukrytym pod Sethanonem Kamieniem �ycia � u ich podstaw leg�a wiara, �e Kr�lestwo posiada pot�n� niszczycielsk� bro�, �r�d�o mocy daj�ce przewag� wojenn� temu, kto nim w�ada. Gdyby znalaz� si� na miejscu Makali i �ywi� te same podejrzenia, by� mo�e podj��by podobne dzia�ania. Ale nawet w tym wypadku nie m�g� d�u�ej pozwoli� na to, by Tsurani swobodnie w�drowali po Kr�lestwie, co oznacza�o koniec dziesi�ciu lat swobodnej wymiany handlowej pomi�dzy �wiatami. Na razie nie mia� zamiaru zastanawia� si� nad tym, jak wprowadzi� w �ycie konieczne zmiany, wiedzia� jednak, �e w bliskiej przysz�o�ci b�dzie musia� usi��� z najbli�szymi doradcami i obmy�li� plan, kt�ry zabezpieczy przysz�o�� Kr�lestwa. Wiedzia� te�, �e konieczne zmiany wzbudz� niemal powszechne niezadowolenie. Zerkn�wszy w prawo, zobaczy� dw�ch ogromnie znu�onych, m�odych ludzi, siedz�cych na koniach. I pozwoli� sobie na jeden z rzadkich u�miech�w, ograniczaj�cych si� zreszt� jedynie do uniesienia k�cik�w warg, co jednak z�agodzi�o jego sk�din�d powa�ny wyraz wci�� jeszcze m�odo wygl�daj�cej twarzy. � Panowie zm�czeni? � spyta� z przek�sem. James, starszy giermek ksi���cy, odpowiedzia� mu spojrzeniem oczu otoczonych sinymi obw�dkami znu�enia. Obaj z giermkiem Locklearem mieli za sob� kilkudniow� mordercz� jazd�, podczas kt�rej w siod�ach podtrzymywa�y ich tylko magiczne zio�a. Teraz ogarn�a ich pot�na fala zm�czenia i b�lu mi�ni, b�d�ca wynikiem zbyt d�ugiego korzystania z eliksiru. Ca�� noc przespali kamieniem na poduszkach w namiocie Aruthy, obudzili si� jednak zm�czeni i os�abieni do cna. James, kt�ry nigdy nie traci� rezonu, wezwa� na pomoc sw� zuchwa�o��. � Nie, sir, my zawsze tak wygl�damy, gdy si� budzimy. Zwykle nas nie wzywacie, dop�ki nie wypijemy pierwszej kawy, kt�ra stawia nas na nogi. � Widz�, giermku, �e� nie straci� nic ze swego �ajdackiego uroku. � Arutha parskn�� �miechem. Do miejsca, w kt�rym siedzieli na koniach ksi��� i jego giermkowie, podszed� niewysoki cz�owiek o ciemnej brodzie i w�osach. � Dzie� dobry Waszej Wysoko�ci � odezwa� si� Pug z uk�onem. Arutha odpowiedzia� r�wnie uprzejmym skinieniem g�owy. � Mistrzu Pug, czy wr�cisz z nami do Krondoru? Na twarzy Puga pojawi�o si� zak�opotanie. � Nie od razu, Wasza Wysoko��. S� pewne sprawy w Stardock, kt�re powinienem zbada�. Udzia� tsura�skich Wielkich w ostatnim ataku na Sethanon sprawi� mi wiele trosk. Musz� si� upewni�, �e tamci byli jedynymi zamieszanymi w to magami i �e pozostaj�cy w Akademii s� wolni od podejrze�. Arutha zn�w powi�d� wzrokiem za oddalaj�cymi si� wozami. � Mistrzu Pug, musimy om�wi� rol�, jak� odegrali Tsurani w twojej Akademii, ale nie b�dziemy o tym rozprawiali ani teraz, ani tutaj. Pug kiwn�� g�ow� ze zrozumieniem. Cho� wszyscy znajduj�cy si� w zasi�gu s�uchu byli �wiadomi tajemnicy Kamienia, kt�ry spoczywa� pod Sethanonem, m�drze by�o om�wi� wszystko na osobno�ci. Pug wiedzia� te�, �e Arutha rozmy�la� o zdradzie Makali, kt�ra doprowadzi�a do minionej bitwy pomi�dzy wojskami ksi�cia a nacieraj�cymi od p�nocy si�ami moredhel�w. Spodziewa� si� te�, �e krondorski Ksi��� b�dzie obstawa� przy �ci�lejszej kontroli tych, kt�rzy mogli przechodzi� przez przetok� � magiczne wrota � pomi�dzy Midkemi� i ojczystym �wiatem Tsurani, Kelewanem. � Owszem, Wasza Wysoko��. Ale pierwej powinienem zadba� o bezpiecze�stwo Katali i Gaminy. � Rozumiem twoje troski � stwierdzi� Ksi���. C�rka Puga zosta�a uprowadzona i magicznie przeniesiona w odleg�y �wiat, by odci�gn�� maga od Midkemii, gdy tsura�ski Wielki usi�owa� zaw�adn�� Kamieniem �ycia. � Chc� si� upewni�, �e nikt ju� nigdy nie spr�buje wywrze� na mnie nacisku przez cz�onka mojej rodziny. � Spojrza� na Ksi�cia ze �wiadomo�ci�, i� tamten wie, o czym mowa. � W przypadku Williama nic nie mog� zdzia�a�, ale musz� zapewni� bezpiecze�stwo Katali i Gaminie w Stardock. � William jest �o�nierzem i podejmowanie ryzyka nale�y do jego rzemios�a. � Arutha u�miechn�� si� do Puga. � Ale otoczony sze�cioma kompaniami Kr�lewskiej Krondorskiej Gwar dii jest tak bezpieczny, jak tylko �o�nierz mo�e by� w tych czasach. Ka�dy, kto zechce wywiera� na ciebie nacisk przez Williama, szybko si� przekona, �e nie�atwo do� dotrze�. Wyraz twarzy Puga wskazywa�, �e maga wcale to nie cieszy. � M�g� si� sta� kim� znacznie wi�kszym. � Spojrzenie, jakie rzuci� Arucie wyra�nie m�wi�o, i� w duchu oskar�a Ksi�cia o taki stan rzeczy. � Wci�� jeszcze mo�e to uczyni�. Nie jest jeszcze za p�no, by wr�ci� ze mn� do Stardock. Arutha nie straci� rezonu pod gniewnym spojrzeniem maga. Doskonale rozumia� rozgoryczenie Puga i jego ojcowsk� ch�� ujrzenia syna przy rodzinie. Ale gdy przem�wi�, w jego tonie zabrzmia�a wyra�na niech�� do stawania pomi�dzy ojcem a synem i popierania Puga. � Wiem, �e obaj macie r�ne zdanie na temat jego wyboru i przysz�o�ci, ale zostawiam to wam i prosz�, by�cie mnie nie wci�gali w swoje spory. Jak ci ju� powiedzia�em, Mistrzu, kiedy poprzednio sprzeciwia�e� si� wst�pieniu Williama do kr�lewskiej s�u�by, jest kuzynem Kr�la przez adopcj� i wolnym, doros�ym cz�owiekiem, nie mia�em wi�c �adnego powodu, by mu odmawia�. � Zanim Pug zdo�a� wyg�osi� kolejny sprzeciw, Ksi��� podni�s� d�o�. � Nie mog�em tego uczyni� nawet ze wzgl�du na ciebie. � W jego g�osie pojawi�y si� �agodniejsze nutki. � Zreszt�, on sobie radzi znacznie lepiej ni� przeci�tny �o�nierz. Zgodnie z tym, co m�wi m�j Miecznik, ma wyj�tkow� smyka�k� do �o�nierki. � I nagle Arutha zmieni� temat. � Czy Owyn wr�ci� do domu?� Owyn Belafote, najm�odszy syn Barona Timmons, okaza� si� cennym sprzymierze�cem Jamesa i Locklear podczas ich ostatnich walk i wysi�k�w. � O �wicie. Powiedzia�, �e musi naprawi� stosunki ze swoim ojcem. Arutha, nie spuszczaj�c wzroku z Puga, skin�� d�oni� na Lockleara. � Mam co� dla ciebie, Mistrzu. � Gdy Locklear si� nie ruszy�, Ksi��� spojrza� na� surowym wzrokiem. � Mo�ci giermku. .. dokument prosz�! � Locklearowi niewiele brak�o, by zasn�� w siodle, ale g�os Ksi�cia b�yskawicznie wyrwa� go ze s�odkiej bezczynno�ci. Pchn�wszy konia w stron� maga, poda� mu jaki� pergamin. � Swoim podpisem i piecz�ci� po�wiadczam, �e otrzymujesz ostateczn� w�adz� we wszystkich dotycz�cych magii sprawach w ca�ych Dziedzinach Zachodnich � oznajmi� Arutha, u�miechaj�c si� lekko. � Nie s�dz�, bym mia� jakiekol wiek trudno�ci ze sk�onieniem Kr�la, aby rozci�gn�� ten przywilej na ca�e Kr�lestwo. Od lat dawali�my ci pos�uch, Mistrzu Pug, ale ten dokument daje ci w�adz� w wypadku, gdyby� musia� za�atwia� jakiekolwiek sprawy z innym szlachcicem lub kr�lewskim oficerem beze mnie, za plecami. Mianujemy ci� oficjalnie nadwornym magiem Krondoru. � Dzi�kuj� ci, Wasza Wysoko�� � odpar� Pug. Patrz�cym na� wydawa�o si� przez chwil�, �e mag chce co� powiedzie�, ale zaraz si� rozmy�li�. Arutha przechyli� sw� jastrz�bi� g�ow�. � Masz pewne zastrze�enia, prawda? � C�... szczerze powiem, �e powinienem zosta� z rodzin� w Stardock. Jest tam sporo do zrobienia, co mi nie pozwoli na skuteczn� s�u�b� Koronie, Arutho. � Rozumiem. � Westchn�� Arutha. � Ale je�eli nie zechcesz zamieszka� w pa�acu, nadal zostan� bez nadwornego maga. � Mog� ci podes�a� Kulgana, by wtyka� ci szpilki, Ksi��� � odpar� Pug z u�miechem. � Nie, m�j by�y nauczyciel miewa sk�onno�ci do zapomina nia o mojej pozycji i potrafi mnie ofukn�� wobec ca�ego dworu. Ma to fatalny wp�yw na morale. � Czyje? � szepn�� Jimmy jakby sam do siebie. � Moje, oczywi�cie � odpowiedzia� Arutha, nie spojrzawszy w jego stron�. Potem zwr�ci� si� do Puga. � A m�wi�c powa�nie, zdrada Makali pokaza�a mi ca�� m�dro�� mojego ojca, kt�ry zaanga�owa� maga, by mu doradza� w sprawach dotycz�cych magii. Kulgan jednak zas�u�y� sobie na odpoczynek. Je�eli wi�c nie ty, Mistrzu, ani m�ody Owyn, to kto? Pug milcza� chwil�, rozwa�aj�c postawion� przed nim kwesti�. � Mam jednego ucznia�powiedzia� wreszcie � kt�ry m�g�by w przysz�o�ci zosta� twoim doradc�. Jest tylko jeden problem. � Jaki? � spyta� Arutha. � Ona pochodzi z Kesh. � To dwa problemy � stwierdzi� Arutha. Pug lekko si� u�miechn��. � Znaj�c twoj� siostr� i �on�, Ksi���, nie pomy�la�bym, �e my�l o kobiecej radzie jest a� tak bardzo obca Waszej Wysoko�ci. � Nie jest. � Arutha kiwn�� g�ow�. � Ale wielu na moim dworze nie b�dzie si� chcia�o z tym... pogodzi�. � Arutho... � odpar� Pug. � W przesz�o�ci nie zauwa�y�em, by� osobliwie si� przejmowa� opiniami innych, gdy raz podj��e� decyzj�. � Mistrzu Pug � odpar� Ksi���. � Czasy si� zmieniaj�. A ludzie si� starzej�. Milcza� przez chwil�, obserwuj�c kolejny oddzia� zwijaj�cy ob�z i zbieraj�cy si� do drogi. Potem odwr�ci� si� do maga, pytaj�co unosz�c jedn� brew. � Ale... Keshanka? � Nikt jej przynajmniej nie zarzuci, �e bierze stron� jednej z dworskich koterii � odpowiedzia� Pug. � Mam nadziej�, �e �artujesz? �Arutha parskn�� �miechem. � Nie, nie �artuj�. Jest niezwykle utalentowana, jak na sw�j wiek, opr�cz tego za� to osoba kulturalna i wykszta�cona, czyta i pisze w kilku j�zykach oraz znakomicie si� orientuje w sprawach magii, czego akurat si� wymaga od ksi���cego doradcy. Co za� wa�niejsze, w�r�d moich uczni�w jest jedyn� osob�, kt�ra rozumie konsekwencje wp�ywu magii na polityk� i prze sz�a zapraw� na kesha�skim dworze. Pochodzi z Jal-Pur, wi�c wie te�, jak stoj� sprawy na wschodzie. Arutha rozwa�a� to wszystko przez chwil�. � Przyb�d� do Krondoru, Mistrzu, kiedy b�dziesz m�g� i po wiedz mi co� wi�cej. � Zawyrokowa� wreszcie. � Nie m�wi�, �e nie zamierzam w og�le da� si� przekona�, ale musisz jeszcze nad tym popracowa�. �Arutha u�miechn�� si� tym swoim p� u�miechem i zawr�ci� konia. � Tak czy owak, my�l�, �e warto ponie�� zwi�zane z jej nominacj� ryzyko po to, by zobaczy� miny szlachty na dworze, kiedy si� na nim zjawi kobieta z Kesh. � B�d� j� wspiera�, na co masz, Ksi���, moje s�owo � stwierdzi� Pug. Arutha obejrza� si� jeszcze przez rami�. � Bardzo ci na tym zale�y, prawda? � Bardzo. Jazhara to osoba, kt�rej w razie konieczno�ci powierzy�bym �ycie mojej rodziny. Jest tylko o kilka lat star sza od Williama i przebywa z nami w Stardock od prawie siedmiu lat, wi�c wiem wszystko o niemal trzeciej cz�ci jej �ycia. Mo�na jej zaufa�. � Mocno powiedziane � stwierdzi� Arutha. � I bardzo dobrze. Tak wi�c, kiedy b�dziesz m�g�, przyb�d� do Krondoru i dok�adnie to om�wimy. � Skin�wszy Pugowi d�oni�, odwr�ci� si� do Jamesa i Lockleara. � Panowie, czeka nas d�uga jazda. Locklear z najwy�szym trudem ukry� b�l, jaki mu sprawi�a my�l o kolejnych dniach w siodle, cho� wojska nie mia�y si� a� tak spieszy�, jak dwaj giermkowie przed kilkoma dniami. �Wasza Wysoko��, za pozwoleniem, jedna chwilka. Chcia�bym porozmawia� z Diukiem Pugiem � odezwa� si� nagle James. Arutha wyrazi� zgod� machni�ciem d�oni i obaj z Locklearem ruszyli przed siebie. Gdy Ksi��� oddali� si� poza zasi�g s�uchu, Pug zwr�ci� si� do m�odzie�ca z zapytaniem. � Jimmy, o co chodzi? � Kiedy mu powiesz? � Co? � spyta� Pug. Mimo obezw�adniaj�cego niemal zm�czenia Jimmy zdo�a� si� przekornie u�miechn�� po swojemu. � To, �e dziewczyna, kt�r� mu polecasz, jest wnuczk� jednego z braci Lorda Hazara-Khana z Jal-Pur. � My�la�em, �eby z tym zaczeka� do bardziej odpowiedniego momentu. � Pug st�umi� �miech. Potem na jego twarzy pojawi�a si� ciekawo��. � A ty sk�d o tym wiesz? � Mam swoje �r�d�a informacji. Arutha podejrzewa, �e Lord Hazara-Khan jest zwi�zany z kesha�skim wywiadem na zachodzie, co niemal na pewno odpowiada prawdzie, o ile mam dobre informacje. Tak czy owak, Ksi��� si� zastanawia, jak przeciw stawi� kesha�skiemu wywiadowi swoj� w�asn� organizacj�... ale ustalmy, �e ja ci tego nie powiedzia�em. � Rozumiem. � Skin�� g�ow� Pug. � Poniewa� mam swoje ambicje, uwa�am za m�dr� rzecz pilne �ledzenie tych spraw. � W�szysz, pods�uchujesz i podgl�dasz? � Co� w tym rodzaju. � Jimmy wzruszy� ramionami. � A zreszt�... nie masz w�r�d kesha�skich szlachcianek wielu kobiet z Jal-Pur o imieniu Jazhara. � Jimmy, daleko zajdziesz, o ile wcze�niej ci� nie powiesz�� zachichota� Pug. Jimmy odpowiedzia� serdecznym �miechem, kt�ry na chwil� sprawi�, �e zapomnia� o zm�czeniu. � Nie jeste� pierwszym, kt�ry mi to m�wi. � W przysz�o�ci niechybnie jako� si� zgada ojej pochodzeniu i krewnych � stwierdzi� Pug. � Lepiej si� pospiesz � � doda� mag, pozdrawiaj�c oddalaj�cych si� coraz bardziej Aruth� i Lockleara. James kiwn�� g�ow� i zawr�ci� konia. � Masz racj�. Do zobaczenia, milordzie. � Do zobaczenia, mo�ci giermku. James tr�ci� ko�skie boki pi�tami, a zwierz� lekkim truchtem ruszy�o za Aruth� i Locklearem. Giermek zr�wna� si� z tym ostatnim, gdy Arutha odjecha�, by om�wi� z Konetablem Gardanem sprawy zwi�zane z powrotem wojsk do sta�ych garnizon�w. � Co tam? � spyta� Locklear, gdy James podjecha� bli�ej. � Musia�em zada� Diukowi Pugowi pewne pytanie. Locklear ziewn�� tak, �e niemal wywichn�� sobie szcz�k�. � M�g�bym spa� przez tydzie� � stwierdzi� z uczuciem. �le si� wybra� z t� deklaracj�, bo akurat podjecha� do nich Arutha. � Kiedy wr�cimy do Krondoru, mo�esz przespa� ca�� noc. Potem oczywi�cie ruszysz na p�noc � rzek� sucho, us�yszawszy Lockleara. � Sir, na p�noc? � Wr�ci�e� z Tyr-Sog bez pozwolenia, cho� przyznaj�, �e nie bez wa�nych powod�w. Teraz gdy niebezpiecze�stwo zosta�o za�egnane, musisz wr�ci� na dw�r Barona Moyiet i dos�u�y� do wyznaczonego terminu. Locklear zamkn�� oczy, jakby ogarn�� go nag�e b�l. Po chwili otworzy� je. � My�la�em, �e... �j�kn��. � .. .�e jako� si� wykr�cisz od powrotu na wygnanie � pod sun�� mu Jimmy cicho. �Je�eli dobrze si� spiszesz w s�u�bie Moyieta, to mo�e odwo�am ci� do Krondoru nieco wcze�niej � stwierdzi� Arutha, lituj�c si� nad wyczerpanym do cna m�odzikiem. � O ile... � znacz�co zawiesi� g�os � b�dziesz si� trzyma� z dala od wszelkich k�opot�w. Locklear kiwn�� g�ow�, nie czyni�c �adnych uwag, wi�c Arutha tr�ci� ko�skie boki pi�tami i ruszy� naprz�d. � No, przynajmniej przed wyjazdem wy�pisz si� w ciep�ym, pa�acowym �o�u � stwierdzi� James. � A co z tob�? � spyta� Locklear. � Nie masz w Krondorze spraw, kt�re powiniene� doko�czy�? James zamkn�� na chwil� oczy, jakby poczu� znu�enie na sam� my�l o pracy. � Owszem, jest troch� k�opot�w z Gildi� Z�odziei � odpowiedzia� po chwili. �Ale nic takiego, co by wymaga�o twojej r�ki. Ze wszystkim sprawi� si� sam. � Locklear prychn�� tylko i nie odpowiedzia�. By� zbyt zm�czony, by wymy�li� jak�� celn� ripost�. � Po tej ca�ej awanturze z magami Tsurani i moredhelami moje utarczki z krondorskimi z�odziejaszkami wydadz� mi si� nudne � doda� James. Zerkn�wszy spod oka na przyjaciela, Locklear stwierdzi�, �e James ju� rozmy�la o problemach i k�opotach sprawianych przez Szyderc�w � Gildi� Z�odziei. Kochaj�cy awantury szlachcic z mro��c� krew w �y�ach pewno�ci� poj��, �e jego przyjaciel umy�lnie m�wi o tym lekkim tonem, poniewa� w istocie mia� na karku wyrok �mierci, wydany na� za porzucenie Gildii i przej�cie na s�u�b� ksi���c�. Wyczu� te�, �e chodzi�o jeszcze o co� innego. W przypadku Jamesa zawsze by�o jeszcze co� innego. Rozdzia� 1 UCIECZKA W mrocznych korytarzach nios�o si� echo po�cigu. Ucieczka przed prze�ladowcami, kt�rzy si� uparli, �eby go zabi�, ju� prawie kompletnie wyczerpa�a Limma. M�ody z�odziejaszek modli� si� w duchu do Ban-atha, Boga Z�odziei, �eby ci, co go tropili, nie mieli takiej wiedzy o systemie krondorskich kana��w i �ciek�w, jak on sam. Wiedzia�, �e nie jest tak jak oni szybki, nie zdo�a im te� stawi� czo�a w walce � jego jedyna nadzieja le�a�a w przechytrzeniu upartych prze�ladowc�w. Wiedzia� te�, �e strach i przera�enie s� jego wrogami, mog�cymi sprowadzi� go do poziomu og�upia�ego ze zgrozy wyrostka, i wykorzystuj�c wszystko, co mog�o mu doda� ducha, brodzi� w mroku, czekaj�c na ludzi, kt�rzy przyjd�, by go zabi�. Zatrzyma� si� na chwil� na skrzy�owaniu dw�ch szerszych kana��w, a potem ruszy� w lewo, kieruj�c si� raczej dotykiem ni� wzrokiem, poniewa� jedynym �r�d�em �wiat�a by�a jego ma�a latarnia z ruchom� zasuw�. Pozwoli� sobie tylko na bardzo niewielkie odsuni�cie os�ony, bo te� niewiele potrzebowa� �wiat�a, by wiedzie�, dok�d ma si� kierowa�. By�y te� w kana�ach miejsca, gdzie �wiat�o s�czy�o si� z g�ry przez �wietliki, kraty lub szczeliny w ulicznym bruku, albo wpada�o z bocznych odga��zie�. D�ug� drog� musia�y przeby� te promyki, kt�re teraz pomaga�y mu przebrn�� przez �mierdz�ce, le��ce pod miastem kana�y. By�y tu te� i rejony pogr��one w ca�kowitym mroku, gdzie by� �lepy, jakby urodzi� si� bez oczu. Dotar� do przew�enia, gdzie �rednica rury si� zmniejsza�a, pozwalaj�c jedynie na przep�yw nieczysto�ci. Limm my�la� 0 takich miejscach jako o swego rodzaju �tamach". Musia� tu przykucn��, �eby nie �upn�� g�ow� o sklepienie i brodzi� boso przez brudn� wod�, kt�ra zawsze zbiera�a si� w takich miejscach, a� poziom podni�s� si� na tyle, aby pu�ci� �cieki zardzewia�� rur�. Dotar�szy do tego miejsca, Limm rozstawi� nogi szeroko i wpar�szy stopy wysoko w boki okr�g�ego kana�u, ruszy� ko�ysz�cym si� krokiem, wiedzia� bowiem, �e w odleg�o�ci najwy�ej dziesi�ciu st�p jest paskudny spadek, w kt�rym �cieki sp�ywaj� rur� do znacznie szerszego kana�u le��cego dwadzie�cia st�p ni�ej. By�o tu tak stromo, �e jedynie twarde i grube odciski, jakie mia� na podeszwach st�p, uchroni�y go przed ze�lizgiem. Ch�opiec zupe�nie zamkn�� latarni�, bo wszed� na skrzy�owanie, w kt�rym tunel by� dobrze widoczny na d�ugiej przestrzeni; wie dzia� doskonale, gdzie si� znajduje, natomiast ba� si� �miertelnie, �e najmniejszy promyk �wiat�a mo�e zdradzi� prze�ladowcom jego obecno��. Po omacku okr��y� r�g i wszed� w boczny korytarz. Ten odcinek mia� ze sto st�p d�ugo�ci i najdrobniejsze �wiat�o by�oby doskonale widoczne na ca�ej przestrzeni. Spiesz�c si� w tej niezbyt dla� dogodnej pozycji, czu� podmuchy powietrza i drgania g�o�no chlupocz�cej wody w rurze pod sob�. W tym rejonie by�o uj�cie kilku innych wylot�w, i miejscowi z�odzieje nazywali go Studni�. D�wi�k rozbryzgiwanej wody kr��y� echami w ma�ej rurze, utrudniaj�c lokalizacj� jego �r�d�a, szed� wi�c powoli. By�o to miejsce, w kt�rym pomy�ka o sze�� cali mog�a go str�ci� w obj�cia �mierci. Dotar�szy do miejsca odleg�ego o dziesi�� st�p, natkn�� si� na krat�, w kt�r� niemal uderzy� g�ow�, tak bardzo si� skupi� na �owieniu s�uchem odg�os�w po�cigu. Kucn��, by w razie czego zmniejszy� powierzchni� ra�enia, na wypadek gdyby odbite �wiat�o wpad�o do tunelu. Po kilku chwilach us�ysza� g�osy, cho� z pocz�tku nie m�g� rozr�ni� ani s�owa. A potem odezwa� si� jeden z prze�ladowc�w. � ... nie m�g� uciec zbyt daleko. To tylko dzieciak. � Widzia� nas � powiedzia� przyw�dca i ch�opiec natychmiast poj��, kim by� ten cz�owiek. Wizerunek jego samego i kom pan�w wry� si� w pami�� uciekiniera, cho� widzia� ich tylko przez chwil� � zaraz potem odwr�ci� si� i da� nura w mrok. Nie zna� jego imienia, wiedzia� jednak, z kim zetkn�� go los; �y� w�r�d jemu podobnych przez ca�e swoje �ycie, ale spotka� tylko kilku r�wnie jak tamten niebezpiecznych. Nie �udzi� si� co do swoich mo�liwo�ci i wiedzia�, �e nigdy nie zdo�a stawi� czo�a takim ludziom. Cz�sto si� che�pi�, by�a to jednak fa�szywa odwaga stosowana do przekonania silniejszych od niego, i� nie poradz� sobie z nim tak �atwo, jak mogliby s�dzi�. Jego zuchwa�o�� i sk�onno�� do podejmowania �miertelnego ryzyka kilkakrotnie uratowa�a mu �ycie, nie by� jednak wcale g�upcem. Od pierwszego spojrzenia zrozumia�, �e ci ludzie nie dadz� mu nawet szans na spr�bowanie jakiej� sztuczki � zabij� go bez skrupu��w, poniewa� by� jedynym, kt�ry m�g� za�wiadczy�, �e pope�nili okropn� zbrodni�. Rozejrzawszy si� dooko�a, m�odziutki zbieg dostrzeg� s�cz�cy si� z g�ry strumyczek wody. Ryzykuj�c odkrycie, o�wietli� ostro�nie sklepienie na tyle tylko, by cokolwiek zobaczy�. Szczyt kraty nie si�ga� sufitu, a po drugiej stronie ujrza� przej�cie ci�gn�ce si� w g�r�. Bez namys�u wspi�� si� na krat� i prze�o�y� nad ni� rami�, poniewa� do�wiadczenie mu podpowiedzia�o, �e istnieje mo�liwo�� przeci�ni�cia si� na drug� stron�. Modl�c si� w duchu do Ban-atha, by si� nie okaza�o, i� rozr�s� si� za bardzo od czasu, kiedy po raz ostatni pr�bowa� podobnej sztuczki, przepchn�� si� w g�r� i odwr�ci�. Najpierw przesz�a g�owa. Obracaj�c j� lekko, wepchn�� twarz pomi�dzy g�rny pr�t i kamienne sklepienie. Wiedzia� z do�wiadczenia, �e uszy mniej bol�, je�eli nie odchyli ich w ty�. Rosn�ce poczucie zagro�enia pomog�o mu przem�c b�l, jaki towarzyszy� przeciskaniu g�owy, poniewa� wiedzia�, �e prze�ladowcy s� coraz bli�ej. Ale przepychaj�c si� przez szczelin�, czu� rosn�cy z ka�d� chwil� b�l policzk�w. Czu� s�onawy smak krwi i potu, ale nie ustawa� i wwierca� si� w otw�r coraz g��biej. Z oczu p�yn�y mu �zy, ale wpycha� uszy coraz dalej �jedno okropnie tar�o o kamie�, drugie o rdz� kraty. Na u�amek sekundy ogarn�a go panika i jego wyobra�ni� wype�ni�y obrazy zbli�aj�cych si� do� nieub�aganie prze�ladowc�w, podczas gdy on tkwi nieruchomo niczym robak w sieci. I nagle g�owa znalaz�a si� po drugiej stronie. Teraz ju� znacznie �atwiej by�o prze�o�y� rami� i bark. M�ody z�odziejaszek przepycha� si� dalej, licz�c na to, �e nie b�dzie musia� przemieszcza� sobie staw�w. Przecisn�wszy drugie rami�, zrobi� wydech i przepchn�� pier�. I wtedy poj��, �e niestety b�dzie musia� zostawi� latarni�, bo ta nie przejdzie � tkwi�a teraz w d�oni, kt�ra zostawa�a jeszcze za krat�. Nabrawszy tchu, pu�ci� latarni� i przecisn�� si� reszt� cia�a. Znalaz� si� po drugiej stronie, gdzie przylgn�� do drabiny. Latarnia zagrzechota�a o kamienie. � Tam jest! � rozleg� si� okrzyk z ty�u i do tunelu wpad�a struga �wiat�a. Limm przez chwil� trwa� nieruchomo, a potem spojrza� w g�r�. W s�abym �wietle dziura nad nim by�a prawie niewidoczna. Ch�opak uni�s� si� w g�r�, wpieraj�c d�onie w �ciany tunelu, a nogi opar�szy o krat�. Obie d�onie wcisn�� w boki pionowego szybu. Do odepchni�cia si� od kraty potrzebne mu by�y solidne uchwyty dla d�oni. Pomacawszy dooko�a, wepchn�� palce w szczelin� pomi�dzy dwoma kamieniami i w�a�nie znalaz� drug�, gdy poczu�, �e co� dotyka jego st�p. Natychmiast podci�gn�� nogi i zaraz potem us�ysza� przekle�stwo. � Cholerne szczury! � Nie mo�emy t�dy przej�� � stwierdzi� drugi g�os. � M�j miecz mo�e! Z�odziejaszek zebra� resztki si� i wci�gn�� si� wy�ej, co by�o niebezpiecznym posuni�ciem � pu�ci� uchwyt na szczycie kraty, z�o�y� d�onie przy bokach i pchni�ciem n�g podni�s� si� w g�r�. Zaraz potem odwr�ci� d�onie, wcisn�� grzbiet w �cian� komina i podci�gn�� stopy, wpieraj�c je w przeciwleg�� �cian�. Us�ysza� zgrzyt �elaza, gdy kto� w dole pchn�� mieczem przez krat�. Gdyby si� zawaha� przed chwil�, by�by teraz nadziany na sztych. � Przepad� w tym kominie! � zakl�� szpetnie prze�ladowca. � Musi gdzie� wyle�� na wy�szym poziomie � odezwa� si� drugi. Limm poczu�, �e p��tno koszuli przesuwa mu si� po grzbiecie, gdy jego bose stopy obsun�y si� na kamieniach i zacz�� zje�d�a� w d�. Napr�y� uda, by mocniej wgnie�� stopy w komin, b�agaj�c los, by jako� si� utrzyma�. B�stwa pecha musia�y gdzie� si� zdrzemn��, bo uda�o mu si� powstrzyma� jazd� w d�. � Uciek�! � zawo�a� jeden z prze�ladowc�w. � Gdyby mia� spa��, ju� by tu by�! � Wracajmy na g�r� i rozstawmy g�ciej sieci! � zagrzmia� przyw�dca. � Nagroda dla tego, kto go zabije! Chc�, by do rana ten szczur by� ju� trupem! Limm pi�� si� w g�r� � stopa, d�o�, druga stopa, druga d�o�, cal po calu, obsuwaj�c si� w d� o jedn� stop� na ka�de dwie, kt�re zyskiwa�. Sz�o to powoli i zm�czone mi�nie domaga�y si� cho� chwili wytchnienia, on jednak nie pozwoli� sobie na �aden odpoczynek. Ch�odny podmuch z g�ry by� znakiem, �e dociera ju� do kolejnego poziomu �ciek�w. Modli� si�, by g�rny tunel by� dostatecznie du�y, poniewa� nie u�miecha�a mu si� my�l o zsuwaniu si� w d� i ponownym przeciskaniu przez krat�. Dotar�szy do kraw�dzi komina, zatrzyma� si� na chwil�, zaczerpn�� tchu i odwr�ci� si�, chwytaj�c brzeg. Jedna r�ka trafi�a na co� lepkiego i �liskiego, druga jednak zaczepi�a si� mocno. Limm nie by� przesadnym czy�ciochem, ale teraz pomy�la�, �e da�by wiele za czyst� szmat�, kt�r� m�g�by si� otrze� z tego �wi�stwa. Zawis� na r�kach i przez chwil� czeka� w bezruchu. Wiedzia�, �e ludzie, kt�rzy go �cigali, mogli si� tu pojawi� lada moment. Ch�opak by� z natury impulsywny, w niebezpiecznych sytuacjach przywyk� dzia�a� szybko i bez namys�u. Do Matecznika, ostoi Szyderc�w, przyby�o prawie jednocze�nie siedmiu ch�opc�w w podobnym wieku. Sze�ciu z nich ju� nie �y�o. �mier� dw�ch by�a przypadkiem � po�lizgn�li si� na dachach. Trzech powiesili ksi���cy ceklarze jako schwytanych na gor�cym uczynku pospolitych z�odziejaszk�w. Ostatni zgin�� poprzedniej nocy z r�k tych samych ludzi, kt�rzy teraz �cigali Limma, a m�ody z�odziejaszek by� �wiadkiem tego w�a�nie morderstwa. Odczeka� chwil�, by uspokoi� wal�ce jak szalone serce i odzyska� oddech. Podci�gn�wszy si� w g�r�, wczo�ga� si� do wi�kszej rury i ruszy� w mrok, nie odejmuj�c prawej r�ki od �ciany. Wiedzia�, �e w wi�kszo�ci tunel�w i kana��w mo�e si� porusza� niemal z zawi�zanymi oczami, wiedzia� te� jednak, �e jeden b��dnie wzi�ty albo pomini�ty zakr�t mo�e tak wszystko pomiesza�, �e cz�ek si� kompletnie pogubi. W tym miejskim kwartale by� jeden centralny zbiornik i znajomo�� pozycji wzgl�dem niego dawa�a smykowi swobod� poruszania si� r�wn� tej, jak� zapewni�aby mu mapa kana��w, ale trzeba by�o uwa�a�, by si� nie zgubi�. Posuwa� si� bardzo ostro�nie, nas�uchuj�c odleg�ych d�wi�k�w gulgocz�cej wody, przesuwaj�c g�ow� z lewej na praw�, by si� upewni�, �e s�yszy w�a�ciwy d�wi�k, a nie jego echo odbite od �cian tunel�w. Poruszaj�c si� po omacku, rozmy�la� jednocze�nie o szale�stwie, jakie ogarn�o miejskie podziemie w ostatnich paru tygodniach. Pocz�tkowo wygl�da�o to niegro�nie � ot, kolejna szajka, taka jak inne, kt�re od czasu do czasu usi�owa�y wywalczy� sobie wi�ksze terytorium. Spraw� zwykle ko�czy�a wizyta kilku osi�k�w nale��cych do Grupy Datk�w Jednostronnych a Niedobrowolnych albo s��wko szepni�te ludziom Szeryfa. Tym razem jednak sta�o si� inaczej. W dokach pojawi�a si� nowa banda, sk�adaj�ca si� w znacznej cz�ci z opryszk�w kesha�skich. Sama w sobie rzecz nie by�a niezwyk�a, Krondor by� znacznym portem i spora cz�� handlu sz�a przez Kesh. Nietypowa natomiast by�a ich oboj�tno�� na gro�by ze strony Szyderc�w. Zacz�li od prowokacji, otwarcie wwo��c i wywo��c towary z miasta, przekupuj�c urz�dnik�w i dzia�aj�c tak, jakby kusili Szyderc�w do interwencji. Wygl�da�o na to, �e nie bali si� konfrontacji i nawet na ni� czekali. W ko�cu Szydercy zacz�li dzia�a�, co sko�czy�o si� ich kl�sk�. Jedenastu ciesz�cych si� najbardziej ponur� s�aw� zabijak�w � kt�rzy stanowili rami� bezprawia Gildii Z�odziei � zosta�o zwabionych do sk�adu w ko�cu na po�y opustosza�ego nabrze�a. Gdy weszli do �rodka, kto� podpali� budynek i zapar� drzwi, skutkiem czego wszyscy zgin�li. Zaraz potem w krondorskim podziemiu rozgorza�a wojna, ogarniaj�ca wszystko i wszystkich. Szydercy ponie�li ci�kie straty, ale dosta�o si� i napastnikom, pracuj�cym dla kogo� znanego jedynie jako Pe�zacz, gdy Ksi��� Krondoru zaj�� si� przywracaniem porz�dku w mie�cie. Rozesz�y si� pog�oski, �e pojawili si� ludzie przebrani za Nocne Jastrz�bie, to znaczy cz�onk�w krondorskiej Gildii Skrytob�jc�w, kt�rzy chcieli zwabi� do kana��w ksi���cych ceklarzy, by ci ostatecznie unicestwili Szyderc�w. Nie trzeba by�o dodawa�, �e gdyby pod ziemi� zesz�y odpowiednio liczne oddzia�y ksi���cej gwardii, wszyscy znalezieni na dole � czy to skrytob�jcy, czy podszywaj�cy si� pod Jastrz�bie, czy Szydercy � zostaliby otoczeni i pojmani. Plan by� sprytny, ale spe�z� na niczym. Wszystko przejrza� i wszystkiemu zapobieg� Jimmy R�czka, niegdysiejszy Szyderca, cho� zaraz potem gdzie� przepad�, wykonuj�c jak�� misj� dla Ksi�cia. Ksi��� jednak zebra� armi� i opu�ci� miasto � a Pe�zacz uderzy� ponownie. Od tamtej pory obie strony przyczai�y si�, czekaj�c na rozw�j wydarze�. Szydercy skryli si� w Mateczniku, kt�ry by� ich doskonale ukryt� ostoj�, a ludzie Pe�zacza znikli w nieznanej nikomu norze gdzie� na p�nocnych rubie�ach dok�w. Do wykrycia tej kryj�wki wys�ano kilku ludzi, kt�rzy przepadli bez wie�ci. Kana�y sta�y si� bezpa�skim terytorium, na kt�re nieliczni tylko o�mielali si� zapuszcza�, a i to wy��cznie w najwi�kszej potrzebie. Limm by�by siedzia� cicho i bezpiecznie w Mateczniku, gdyby nie dwie sprawy: ponure pog�oski i wiadomo�� od starego przyjaciela. �adna z nich sama w sobie nie mog�aby go wyci�gn�� z kryj�wki, ale obie razem zmusi�y go do dzia�ania. Szydercy nie miewali zbyt wielu przyjaci�; lojalno�� w�r�d z�odziei rzadko rodzi�a si� z sympatii czy cho�by wsp�lnoty interes�w, cz�ciej jej �r�d�em by� strach przed obcymi, lub wzajemny. Miejsce w Bractwie Z�odziei zdobywa�o si� si�� lub przebieg�o�ci�. Od czasu do czasu jednak mi�dzy �yj�cymi poza prawem wyrzutkami tworzy�y si� wi�zy silniejsze ni� zrodzone ze zwyk�ej potrzeby, i dla tych niewielu przyjaci� warto by�o podejmowa� ryzyko. Limm na palcach jednej r�ki m�g� policzy� ludzi, dla kt�rych got�w by� zaryzykowa� g�ow� � bo tym w�a�nie grozi�o pojmanie przez wrog�w � ale dwoje z nich znajdowa�o si� teraz w potrzebie i nale�a�o im powiedzie� o kr���cych po mie�cie pog�oskach. Co� tam drgn�o w mroku przed nim i ch�opak natychmiast znieruchomia�. Przez chwil� czeka�, �owi�c uchem r�ne d�wi�ki. Myli�by si� ten, kto by s�dzi�, �e w kana�ach zalega cisza; w ka�dym ich miejscu s�ycha� by�o daleki szum wody wpadaj�cej do wielkiego podmiejskiego zbiornika na �cieki i wyp�ywaj�cej z niego do uj�cia w porcie, a tak�e szmery biegaj�cych wsz�dzie szczur�w i ich piskliwe sprzeczki. Limm czeka�, my�l�c o tym, �e wiele da�by za jakiekolwiek �wiat�o. Ch�opcy w jego wieku rzadko okazywali cierpliwo��, ale w�r�d Szyderc�w by�a to cecha niezb�dna � sk�onny do pochopnych dzia�a� z�odziejaszek szybko ko�czy� na szubienicy. Limm zdoby� swoj� pozycj� w�r�d Szyderc�w, zostawszy najbardziej pomys�owym i zr�cznym kieszonkowcem w Krondorze i zas�yn�wszy ze swej umiej�tno�ci przemykania si� w t�umie na targu albo ruchliwej ulicy bez �ci�gania na siebie uwagi, co przyw�dcy podziemnego bractwa wysoko cenili. Wi�kszo�� jego r�wie�nik�w wci�� jeszcze pracowa�a w ulicznych szajkach urwis�w, kt�rzy wszczynaj�c zwady, odci�gali uwag� przechodni�w i kramarzy, podczas gdy inni Szydercy kradli ze stoisk rozmaite towary � albo wywo�anym zamieszaniem os�aniali ucieczk� starszych z�odziejskich kompan�w. Cierpliwo�� Limma zosta�a w ko�cu wynagrodzona � us�ysza� odleg�e echo podeszwy buta przesuwanej po kamieniu. Niedaleko przez nim dwa kana�y ��czy�y si� w nieco g��bszym zbiorniku. By przej�� na drug� stron�, trzeba b�dzie brodzi� w p�ytkiej, brudnej wodzie. M�ody z�odziejaszek pomy�la�, �e to dobre miejsce na zasadzk�. Chlupot poruszanej przez brn�cego breji zaalarmuje wszystkich w pobli�u i prze�ladowcy rzuc� si� na niego, jak psy na kr�lika. Przez chwil� zastanawia� si� nad kolejnymi, stoj�cymi przed nim mo�liwo�ciami. Nie by�o sposobu, by obej�� to skrzy�owanie. M�g� zawr�ci�, co jednak oznacza�o kilka dodatkowych godzin w�dr�wki przez pe�ne niebezpiecze�stw miejskie podziemia. M�g�by unikn�� brodzenia, przylgn�wszy do �ciany i skierowawszy si� w korytarz biegn�cy w prawo. Musi zaufa� ciemno�ciom i swoim umiej�tno�ciom bezszelestnego przenoszenia si� z miejsca na miejsce. Oddaliwszy si� od skrzy�owania, mo�e wzgl�dnie bezpiecznie pod��y� swoj� drog�. Ruszy� powoli, bardzo ostro�nie stawiaj�c jedn� stop� tu� przed drug�, tak by niczego nie przesun�� ani by nie nast�pi� na jakikolwiek przedmiot, mog�cy zdradzi� jego obecno��. Zwalczaj�c pokus� po�piechu, wstrzymywa� oddech i zmusza� si� do wolnego ruchu. Krok po kroku zbli�a� si� do skrzy�owania, a gdy dotar� do rogu, za kt�ry mia� skr�ci�, us�ysza� kolejny d�wi�k � cichy brz�k metalu o kamie�, jakby pochwa sztyletu czy miecza musn�a mur. Natychmiast zamar� w bezruchu. Mimo ciemno�ci mia� zamkni�te oczy. Nie wiedzia�, czemu tak si� dzieje, ale dawno ju� stwierdzi�, �e zamkni�cie oczu wyostrza inne zmys�y. Zastanawia� si� nad tym w przesz�o�ci, ale w ko�cu da� sobie spok�j z szukaniem wyja�nie�. Wiedzia� tylko, �e je�eli straci cz�� uwagi na bezowocne wytrzeszczanie oczu w mrok, ucierpi� na tym jego s�uch i dotyk. Po d�ugiej chwili bezruchu us�ysza� szmer p�yn�cej ku niemu fali. Kto� �jaki� sklepikarz albo rzemie�lnik � opr�ni� zbiornik albo otworzy� jedn� z pomniejszych �luz, kt�re zasila�y kana�. Ten szmer by� jedynym d�wi�kiem, jaki m�g� zag�uszy� odg�os jego przej�cia, i ch�opak skwapliwie przemkn�� za r�g. Szybko ruszy� przed siebie, nadal zachowuj�c ostro�no��, ale jednocze�nie si� spiesz�c, musia� bowiem oddali� si� od tych, kt�rzy pilnowali skrzy�owania za nim. Liczy� w duchu kroki i gdy doszed� do stu, otworzy� oczy. Jak si� tego spodziewa�, przed sob� zobaczy� plamk� �wiat�a, o kt�rej wiedzia�, �e pochodzi�a od nik�ej strugi s�cz�cej si� z otwartej kraty na Rynku Zachodnim. Oczywi�cie �wiat�a nie wystarczy�o, �eby cokolwiek widzie�, ale by� to punkt kontrolny, potwierdzaj�cy jego domys�y co do miejsca, w kt�rym si� znajdowa�. Poruszaj�c si� szybko, dotar� do przecznicy biegn�cej r�wnolegle do tunelu, kt�rym szed�, zanim niemal wpad� na zaczajonych wrog�w. Wlaz�szy w �mierdz�ce �cieki, przeci�� p�yn�cy wolno strumie� i bezd�wi�cznie wydosta� si� na przeciwleg�y chodnik. Rych�o wr�ci� na stary szlak. Zna� kryj�wk� swoich przyjaci�, wiedzia� te�, �e by�o to miejsce wzgl�dnie bezpieczne, ale w tych czasach nikt nigdzie nie m�g� liczy� na to, i� wrogowie go nie dosi�gn�. Miejsce, zwane kiedy� Z�odziejskim Szlakiem, czyli krondorskie dachy, sta�o si� tak� sam� stref� wojny jak kana�y. Przestrzegaj�cy prawa mieszka�cy Krondoru mogli spa� pogr��eni w b�ogiej nie�wiadomo�ci co do tocz�cej si� nad ich g�owami i w podziemiach wojny, ale Limm wiedzia�, �e nawet je�eli nie natkn��by si� w kana�ach na ludzi Pe�zacza, ryzykowa� trafienie na ksi���cych ceklarzy albo na morderc�w udaj�cych Nocnych Jastrz�bie. I Nie m�g� ufa� nikomu nieznajomemu, a i w�r�d znajomych mia� niewielu, kt�rym m�g�by w tych dniach zawierzy�. Zatrzyma� si� i po omacku dotkn�� �ciany z lewej. Pomimo i� szed� na o�lep, kieruj�c si� tylko liczb� krok�w, stwierdzi� nie bez satysfakcji, �e pomyli� si� tylko o mniej ni� stop� w ocenie miejsca, gdzie w mur wprawiono �elazne uchwyty. Ruszy� w g�r�. Pomacawszy dla pewno�ci �cian�, stwierdzi�, �e jest w w�skim kominie, a zaraz potem odkry� nad sob� klap� w pod�odze piwnicy. Si�gn�wszy w g�r�, zmaca� zasuw�. Lekkie poci�gni�cie upewni�o go, �e mo�na j� przemie�ci� w bok. Ostro�nie zastuka�: dwa szybkie, nast�puj�ce po sobie uderzenia, przerwa, znowu dwa szybkie, przerwa i raz jeszcze pojedyncze stukni�cie. Odczeka�, licz�c w duchu do dziesi�ciu a potem powt�rzy� seri� w odwrotnej kolejno�ci: raz, przerwa, dwa, przerwa i zn�w dwa. Zasuwa przesun�a si� w bok. Klapa unios�a si� w g�r�, ale w piwnicy panowa�y takie same ciemno�ci jak w kana�ach pod ni�. Ktokolwiek by� na g�rze, wola� pozosta� niewidzialnym. Gdy Limm zacz�� wysuwa� si� z wylotu komina, poczu�, �e chwytaj� go twarde d�onie, ci�gn� w g�r�, a kto� jeszcze szybko i cicho zamkn�� pod nim klap�. � Co ty tu robisz? � spyta� szeptem jaki� kobiecy g�os. Limm usiad� ci�ko na pod�odze, czuj�c, �e opada go �miertelne znu�enie. � Pozostaj� przy �yciu � odpar� cicho. Nabrawszy tchu, podj�� w�tek. � Wczoraj w nocy widzia�em, jak zabito S�odkiego Jacusia. Paskudni dranie... ci, co pracuj� dla Pe�zacza. � Trzasn�� palcami. � Jeden skr�ci� mu kark jak kurczakowi, a jego kompani stali tylko i patrzyli. Nie dali Jacusiowi szansy na t�umaczenia, b�agania czy modlitw�. Zabili go, jakby by� pluskw� na �cianie. � Z trudem powstrzymywa� �zy; fala ulgi i poczucia bezpiecze�stwa niemal go za�ama�a. �Ale nie to jest najgorsze. � Ros�y cz�owiek z poprzetykan� nitkami siwizny brod� zapali� latarni�. Zmru�one powieki �wiadczy�y o jego determinacji i Limm natychmiast zrozumia�, �e kiepsko z nim b�dzie, je�eli szybko nie poda wa�nego powodu, dla kt�rego z�ama� zasady i pogwa�ci� zaufanie, zjawiaj�c si� w tej kryj�wce. � Wyj�ty Spod Prawa nie �yje. Ethan Graves, niegdysiejszy przyw�dca jednej z powo�anych przez krondorskich Szyderc�w dru�yn osi�k�w, p�niejszy brat i opat Ishapia�skiego Zakonu, a teraz ukrywaj�cy si� przed ksi���c� i kr�lewsk� sprawiedliwo�ci� zbieg zamkn�� oczy, by oswoi� si� z us�yszan� wiadomo�ci�. Kobieta o imieniu Kat mia�a dwakro� mniej lat od swego towarzysza i by�a star� znajom� Limma. � Jak to si� sta�o? � spyta�a teraz. � M�wi�, �e pad� ofiar� morderstwa � odpowiedzia� Limm. � Nikt nie wie niczego pewnego, nie ma jednak w�tpliwo�ci, �e jest martwy. Graves usiad� przy niewielkim stole, mocno nadwer�aj�c konstrukcj� ma�ego taboretu swoim ci�arem. � A sk�d to wiadomo? � spyta� podejrzliwie. �Nikt przecie nie wie, kto nim jest... znaczy, by�. � Powiem wam, co wiem � zacz�� Limm. � Kiedy przy szed�em do Matecznika wczoraj wieczorem, Mistrz Dnia wci�� jeszcze tam by�. Siedzia� z Mickiem Giffenem, Regem deVrise i Philem Paluchem. � Graves wymieni� z Kat szybkie spojrzenia. Przytoczone przez Limma imiona i przezwiska nale�a�y do przedstawicieli starszyzny krondorskiego z�odziejskiego cechu. Giffen zosta� po Gravesie przyw�dc� osi�k�w, deVrise by� szefem w�amywaczy i przemytnik�w, a Phim dowodzi� dru�ynami kieszonkowc�w, targowych z�odziejaszk�w i ulicznych �obuziak�w. � Mistrz Nocy si� nie pokaza� � ci�gn�� Limm. � Rozes�ano wie�ci i zacz�li�my go szuka�. Tu� przed �witem dowiedzieli�my si�, �e znaleziono go p�ywaj�cego w kana�ach nieopodal portu. Kto� mu rozbi� czerep. � Nikt nie by�by si� o�mieli� go dotkn��! � �achn�a si� Kat. � Nikt, kto by wiedzia�, z kim ma honor � poprawi� Graves. � Ale kto�, kto nie dba� o zemst� Szyderc�w... � Niegdysiejszy opat wzruszy� ramionami. � I tu sprawa si� komplikuje � stwierdzi� Limm. � Mistrz Dnia powiedzia�, �e Nocny mia� si� spotka� z Wyj�tym Spod Prawa, czyli Cnotliwym. O ile si� znam na rzeczy, je�eli Cnotliwy mia�by si� z tob� spotka�, a ty by� si� nie pokaza�, z pewno�ci� mia�by swoje sposoby, �eby o niepos�usze�stwie powiadomi� Nocnego albo Dziennego. Tymczasem nic takiego si� nie sta�o. Dzienny wi�c pos�a� jednego ze swoich ch�opc�w, Timmy'ego Bascolma, je�eli go pami�tacie. � S�uchacze kiwn�li g�owami. � A w godzin� p�niej... i jego znaleziono martwego. No to Mistrz Dnia ruszy� na miejsce z grup� osi�k�w, a w godzin� p�niej wracaj� do Matecznika jak sp�oszone dzieciaki i piecz�tuj� kryj�wk�. Nikt nic nie m�wi, ale wie�ci i tak si� rozchodz�: nigdzie nie mo�na znale�� Cnotliwego. Graves milcza� przez d�ug� chwil�. � No to musi by� trupem. Inaczej si� tego nie da wyja�ni� � stwierdzi� ponuro. � W kana�ach pojawi�y si� takie draby, �e mo�na zemdle� na sam ich widok, wi�c wesp� z Jacusiem doszli�my do wniosku, �e zacz�to �owy i najlepiej b�dzie, jak si� gdzie� na pewien czas przytaimy. Ostatniej nocy skryli�my si� pod Pi�cioma Punktami. � Kat i Graves znali tak nazwany rejon kana��w. �A kiedy tamci zabili Jacusia, pomy�la�em, �e najlepiej b�dzie schowa� si� tu z wami. � Chcesz prysn�� z Krondoru? � spyta� Graves. � Owszem, je�eli we�miecie mnie ze sob�� odpar� urwis. � Prawd� rzek�szy, rozp�ta�a si� tu wojna, a ja jestem ostatnim z mojej szajki, kt�ry zosta� przy �yciu. Je�eli Wyj�ty Spod Prawa nie �yje, wszystkie zasady zostan� zawieszone. Wiecie, jak to jest. Bez Cnotliwego ka�dy musi my�le� o sobie i zawiera� uk�ady, na jakie go sta�. Graves kiwn�� g�ow�. � Znam prawo. � W jego g�osie nie by�o rozkazuj�cej, wodzowskiej nutki, jak� Limm pozna� dawniej, gdy Graves �elazn� r�k� rz�dzi� krondorskimi opryszkami, zgromadzony mi w Dru�yny Osi�k�w. Ale niegdysiejszy opat uratowa� kilka krotnie Limmowi �ycie, ratuj�c go z �ap �upie�c�w spoza organizacji i wydostaj�c spod r�k ceklarzy. Limm got�w by� spe�ni� ka�de jego polecenie. Graves zastanawia� si� przez chwil� nad sytuacj�. � Ch�opcze, zostaniesz tutaj � powiedzia� wreszcie. � Nikt z Gildii nie b�dzie wiedzia�, �e� pom�g� mnie i Kat, a prawd� rzek�szy, bardzo ci� polubi�em. Zawsze jak dot�d by�e� dobrym ch�opcem. Za bardzo polegasz na sobie samym i jeste� nieco zarozumia�y, ale kt�ry ch�opak nie jest? � Potrz�sn�� z �alem g�ow�. � Tam na zewn�trz wszyscy b�d� przeciwko nam... Szydercy, ksi���cy i ludzie Pe�zacza. Zosta�o mi wprawdzie kilku przyjaci�, ale gdy kana�y sp�ywaj� krwi�, kt� wie, na kogo mo�na liczy�? � Ale wszyscy wiedz�, �e uciek�e�! � Sprzeciwi� si� Limm. � Tylko ja i Jacu� wiedzieli�my, �e jest inaczej, poniewa� nam powiedzia�e�, aby�my ci mogli przynosi� jedzenie. Te wiadomo�ci, kt�re wys�a�e� do �wi�tyni, do kilku twoich przyjaci�, i tego maga, z kt�rym podr�owa�e�... �Machn�� d�oni�, jakby usi�uj�c sobie przypomnie� imi�. � Do Owyna � podsun�� mu Graves. � O w�a�nie, do Owyna � powt�rzy� Limm. � Po mie�cie rozesz�y si� wie�ci, �e�cie uciekli do Kesh. Wiem przy najmniej o kilkunastu drabach, kt�rych wys�ano za mury, by was wytropili. Graves kiwn�� g�ow�. � Z pewno�ci� wys�ano te� w r�ne strony kilkunastu mnich�w ze �wi�tyni z takim samym zadaniem. � Westchn��. � Tak to zaplanowa�em. Ukryj si� tu, gdy oni szukaj� ci� tam. � To by� dobry plan, Graves � odezwa�a si� Kat, kt�ra do tej pory zachowa�a milczenie. � My�la�em � podj�� w�tek Graves � �eby posiedzie� tu jeszcze z tydzie� do dziesi�ciu dni, a� tamci wr�c�, s�dz�c, �e kt�ry� z nich nas po prostu przeoczy�, a potem jakiej� nocy poszliby�my do portu i pop�yn�li do Durbinu, ot jeszcze jeden kupiec z c�rk�... � �on�! � sykn�a gniewnie Kat. Limm u�miechn�� si� tak, �e gdyby nie uszy, k�ciki warg zetkn�yby si� ze sob� nad jego karkiem. Graves wzruszy� ramionami i roz�o�y� r�ce jak kto�, kto ma ju� do�� spor�w. � M�od� �on� � doko�czy�. Dziewczyna obj�a go za szyj�. � �ona � powiedzia�a �agodnie. � No, jak do tej pory sz�o wam nie�le � stwierdzi� Limm � ale teraz dostanie si� do portu to nie�atwa sprawa. � Rozejrza� si� po piwnicy. � Co tam jest na g�rze? � spyta�, wskazuj�c sklepienie. � Budynek jest zamkni�ty � stwierdzi� Graves. � Dlatego zbudowa�em tu kryj�wk�. Tam na g�rze jest opuszczone domostwo, w kt�rym zapad� si� dach. Cz�owiek b�d�cy w�a�cicielem umar� i budynek przypad� Ksi�ciu tytu�em niesp�aconych podatk�w. A naprawa starych dom�w nie jest tym, czemu Jego Wysoko�� po�wi�ca�by ostatnio bezsenne noce. Limm kiwn�� g�ow� z aprobat�, podziwiaj�c przebieg�o�� rozm�wcy. � A jak d�ugo tu zostaniemy przed wyjazdem? �Ty nigdzie nie jedziesz � stwierdzi� Graves, wstaj�c z miejsca. � Jeste� dostatecznie m�ody, by co� ze sob� zrobi�, ch�opcze. Porzu� kr�te �cie�ki bezprawia i znajd� sobie jakiego� pana. Zapisz si� do terminu u rzemie�lnika albo najmij si� u kogo� do s�u�by. � Uczciwa praca? � Limm a� podskoczy�. � Od kiedy to Szydercy szukaj� uczciwej pracy? � Jimmy poszuka� i znalaz� � wytkn�� mu Graves, wymierzaj�c we� palec. � Owszem � popar�a go Kat. � Jimmy R�czka. � Ba! Uratowa� Ksi�ciu �ycie � �achn�� si� Limm. � Zosta� cz�onkiem dworu. A i tak ma wyrok �mierci! Nie m�g�by wr�ci� do Szyderc�w, cho�by b�aga� na kolanach. � Je�eli Cnotliwy nie �yje, wyrok zosta� cofni�ty � stwierdzi� rzeczowo Graves. � Co wi�c mam robi�? � spyta� markotnie Limm. � Skryj si� gdzie� i nie wy�ciubiaj nosa, dop�ki wszystko si� nie uspokoi � poradzi� mu Graves � a potem wynie� si� z miasta. W miasteczku Biscart, dwa dni marszu w g�r� wybrze�a �yje pewien cz�ek, nazwiskiem Tuscobar. Ma tam sw�j kram. Jest mi winien przys�ug�. Nie ma te� syn�w i nikt nie chce zosta� u niego czeladnikiem. Id� do niego i popro�, �eby ci� wzi�� na s�u�b�. Jak b�dzie si� sprzeciwia�, powiedz mu: �Je�eli to zrobicie, Graves uzna, �e jeste�cie z nim kwita". On zrozumie. � A co on tam robi? � Sprzedaje sukno. Nie�le zarabia, bo handluje z bogatymi szlachcicami, kupuj�cymi materia�y na suknie dla �on i c�rek. Wyraz twarzy Limma wskazywa�, �e ch�opak nie jest pod wra�eniem. � Wol� pojecha� do Durbinu i spr�bowa� szcz�cia przy was. Co tam zamierzacie robi�? � B�dziemy prowadzi� uczciwe interesy � stwierdzi� Graves. � Mam troch� z�ota. Kat i ja otworzymy ober��. � Ober�a... � Limmowi rozb�ys�y oczy. � Lubi� ober�e. � Opad�szy na kolana, uni�s� r�ce w dramatycznie b�agalnym ge�cie. � We�cie mnie ze sob�. Prosz�... Mog� w ober�y robi� wiele rzeczy. B�d� podk�ada� do ognia na kominkach i wskazywa� klientom drog� do ich pokoj�w. Mog� przynosi� wod� i dyskretnie zaznacza� najbardziej nape�nione sakiewki do p�niejszej podrywki. � To ma by� uczciwie prowadzona ober�a � �achn�� si� Graves. Limm wyra�nie oklapn��. � W Durbinie? No, je�eli tak m�wisz... � B�dziemy mieli dziecko � stwierdzi�a Kat. � Chcemy, �eby wyros�o w uczciwie prowadzonym domu. Limmowi odj�o mow�. Usiad� i przez chwil� wytrzeszcza� oczy na oboje uciekinier�w. � Dziecko? � wydusi� z siebie po chwili. � Czy wy�cie pog�upieli? Graves u�miechn�� si� krzywo, a Kat zmarszczy�a brwi. � Co jest g�up

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!