8121

Szczegóły
Tytuł 8121
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8121 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8121 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8121 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Martin Scott Thraxas na wy�cigach Przek�ad Anna Czajkowska Tytu� orygina�u THRAXAS AT THE RACES Wersja angielska 1999 Wersja polska 2000 1 Wychodz� z budynku s�du. Nadal leje deszcz, s�ycha� �oskot gromu. Warcz� zirytowany: - �wietnie. Na grzywn�, kt�r� na�o�y� s�dzia, wyda�em ostatnie pieni�dze, trwa pora deszczowa, a teraz zacz�y si� burze. Niebo przybiera paskudny wygl�d. Moja twarz r�wnie�. Nie pami�tam, kiedy ostatnio by�em w gorszym nastroju. Tym razem Rycjusz, by�y wicekonsul, naprawd� zdo�a� dobra� mi si� do sk�ry. Je�li kiedykolwiek spotkam go w ciemnej uliczce, nadziej� drania na zardzewia�y sztylet. Uliczka nie musi nawet by� ciemna. Ka�da b�dzie dobra. - - Masz jeszcze troch� forsy - pociesza Makii. - - Przegra�em nieco na wy�cigach rydwan�w poza miastem. - - Nieco? To znaczy ile? Potrz�sam g�ow�; Makri domy�la si�, �e wszystko, co mi zosta�o. B�yskawica rozdziera niebo i deszcz zaczyna la� jeszcze gwa�towniej. Z budynku s�du wynurza si� niewysoki cz�owieczek o nieprzyjemnej twarzy; spod obrze�onego futrem p�aszcza wyziera bia�a toga. To senator Rycjusz, niegdy� wicekonsul Turai, i nadal szef Ochrony Pa�acowej. Towarzyszy mu o�miu gwardzist�w. Zastanawiam si�, czy go jednak nie d�gn��, ale si� powstrzymuj�. Rycjusz zbli�a swoj� twarz do mojej: - Mia�e� szcz�cie, Thraxasie - m�wi g�osem pobrzmiewaj�cym nienawi�ci�. - S�dzia okaza� si� zbyt pob�a�liwy. Gdyby decyzja zale�a�a ode mnie, ju� by�by� niewolnikiem na galerze. - - Co ty powiesz? Je�li nie przestaniesz mi si� naprzykrza�, szczurza g�bo, b�dziesz musia� zwr�ci� tog� na d�ugo przed up�ywem kadencji. - - Przesta� mi grozi�, grubasie - syczy Rycjusz. - Bo inaczej pow�drujesz z powrotem na sal� s�dow� tak szybko, �e zakr�ci ci si� w g�owie. Nadal jestem szefem Ochrony Pa�acowej. Je�li cho�by o krok wyjdziesz poza granice prawa, spadn� na ciebie jak z�y czar. W Turai jeste� sko�czony. Radz� ci wyjecha�, dop�ki jeszcze mo�esz. Patrz� na niego z nienawi�ci�. Jaki� czas temu nie przys�u�y�em mu si�. Zesz�ego lata, gdy prowadzi�em �ledztwo, powa�nie zaszkodzi�em jego politycznym ambicjom. Doprowadzi�em do tego, �e przegra� wybory na wicekonsula. Wspomnienie o tym nadal sprawia mi przyjemno��. - Nie wchod� mi w drog� - ostrzegam. - Je�li przyjdzie mi ch�tka, po prostu ci� wypatrosz� i twoi gwardzi�ci mnie przed tym nie powstrzymaj�. Si�gam r�k� do miecza przy boku. Rycjusz wzdryga si� nieznacznie. Wie, �e m�g�bym to zrobi�. Szybko jednak odzyskuje fason i u�miecha si� szyderczo. - My�l�, �e masz zbyt wiele innych problem�w, �eby jeszcze atakowa� lepszych od siebie - oznajmia. Potem odchodzi, a gwardzi�ci g�siego maszeruj� za nim w strugach deszczu. - Rzeczywi�cie potrafisz zdobywa� sobie wp�ywowych przyjaci� - komentuje Makri. Proponuje, �e postawi mi piwo, ruszamy wi�c pospiesznie przez coraz intensywniejsz� ulew� do tawerny w pobli�u s�du, gdzie oskar�eni dodaj� sobie otuchy przed czekaj�c� ich rozpraw�, a prawnicy po trudach s�dzenia wydaj� swoje zarobki. - Jak d�ugo mia� trwa� ten deszcz? - pyta Makri. Dopiero niedawno przyby�a do Turai i nie przyzwyczai�a si� jeszcze do naszych p�r roku. - Miesi�c. A teraz, kiedy zacz�y si� ju� burze, b�dzie jeszcze gorzej. W zesz�ym roku Gurd musia� podpiera� �ciany swojej tawerny workami z piaskiem. Makri i ja mieszkamy w tawernie �Pod M�ciwym Toporem�, w dzielnicy Dwana�cie M�rz. Nasze mieszkanie trudno nazwa� apartamentem, ale czego� takiego i tak nie znajdzie si� w tej niebezpiecznej okolicy niedaleko portu. Dwana�cie M�rz to miejsce, do kt�rego trafiasz, kiedy nie najlepiej ci si� wiedzie - ot, cho�by wtedy, gdy straci�e� dobrze p�atn� posad� starszego inspektora �ledczego w Pa�acu Imperialnym, rzekomo z powodu pija�stwa, niesubordynacji i czego tam jeszcze. Moim prze�o�onym by� wtedy Rycjusz. Ju� w�wczas mnie nienawidzi�, a odk�d zesz�ego lata podstawi�em mu nog�, zrobi�o si� jeszcze gorzej. Pomog�em wtedy ksi�niczce zachowa� dobre imi� i uwolni�em od powa�nych zarzut�w syna jego przeciwnika. Wkr�tce potem Rycjusz przegra� wybory. Wiedzia�em, �e zacznie mi si� dobiera� do sk�ry, ale nigdy nie pomy�la�em, �e upadnie tak nisko, aby wykorzysta� swoj� pozycj� w Pa�acu dla ci�gania mnie po s�dach za napad na przedstawiciela prawa. - A co u diab�a mia�em zrobi�? - narzekam. Wychylam do dna dzban piwa i oddaj� go do ponownego nape�nienia - Ten landus by� mi natychmiast potrzebny. Przecie� nie mog�em traci� czasu na grzeczne pro�by! Zgoda, wyci�gn��em faceta i troch� go poturbowa�em. Nie wiedzia�em, �e to asystent pretora, wykonuj�cy tajn� misj� dla kr�la. Nawet nie mia� na sobie urz�dowej togi. Z�ymam si� na t� niesprawiedliwo��. - Liczy�em na to, �e przetrwam por� deszczow� bez pracy. Nie znosz� prowadzi� �ledztwa w deszczu. A teraz jestem sp�ukany i musz� wzi�� si� do roboty. Gurd, starzej�cy si� barbarzy�ca, w�a�ciciel tawerny �Pod M�ciwym Toporem�, to m�j stary towarzysz broni. Walczyli�my rami� w rami�, ja jako zwyk�y �o�nierz, on jako najemnik. Niejedno musi tolerowa�, wynajmuj�c mieszkanie prywatnemu detektywowi, czyli mnie. Zaledwie przed miesi�cem budynek zosta� zdemolowany, kiedy w barze na dole Bractwo, tutejszy gang, wzi�o si� za �by z grup� mnich�w-wojownik�w. Gurd uwa�a, �e przynajmniej powinienem p�aci� czynsz w terminie. I taki mia�em zamiar - do czasu tej niem�drej przegranej na wy�cigach. - - Czy ty kiedykolwiek wygrywasz? - - Oczywi�cie, wygra�em mn�stwo. Makri prycha pogardliwie i oznajmia, �e potrafi�aby lepiej ode mnie wytypowa� zwyci�zc�w, gdyby po prostu rzuci�a strza�k� w spis. Wyg�aszam uwag�, �e jest niem�dra, bo w jej �y�ach p�ynie krew Ork�w i cywilizacja jest dla niej czym� tak nowym, �e nadal ma trudno�ci z u�ywaniem sztu�c�w. - - Trzymaj si� tego, w czym jeste� dobra, Makri. - - Na przyk�ad? - - Na przyk�ad zabijania. To twoja specjalno��. Makri przyjmuje komplement. Jest to zreszt� prawda. Od czasu, gdy uda�o jej si� uciec z orkijskiej stajni gladiator�w i ruszy� ku cywilizacji, dowiod�a, �e z mieczem w d�oni jest nie do pokonania. Bardzo mi si� przyda�a w kilku przypadkach, kiedy �ledztwo przyj�o niebezpieczny obr�t. Co si� cz�sto zdarza. Podczas napadu mnich�w-wojownik�w Makri zademonstrowa�a sw�j kunszt siej�c takie spustoszenie, �e kapitan Ralee tylko potrz�sa� ze zdumienia g�ow� - a kapitan Ralee widzia� ju� niejedn� walk�. - - Niestety, nawet najwi�ksze umiej�tno�ci bojowe nie maj� �adnego znaczenia na torze wy�cigowym. S�k w tym, �e ta gonitwa by�a ustawiona. Podczas takich mniej presti�owych spotka� nie mo�na ufa� miejscowym magom. Zupe�nie inaczej ni� u nas, wTurai. Kiedy posad� maga na stadionie zajmuje Melusa bez Skazy, wiadomo, �e wszystko odb�dzie si� jak nale�y. To praktycznie jedyna uczciwa osoba w mie�cie; pilnuje, �eby na Stadionie Superbiusza nie u�ywano magii. A tamten wy�cig by� po prostu fars�. Przysi�gam, �e zwyci�ski rydwan nie zdo�a�by nawet wytoczy� si� ze stajni bez pomocy jakiego� zakl�cia, kt�re poprowadzi�oby konie we w�a�ciw� stron�. Powinienem by� si� domy�li� i niczego tam nie obstawia�. Aleja nie spodziewa�em si� nawet tego, �e tydzie� p�niej Rycjusz zaci�gnie mnie do s�du. - - Mog�o by� gorzej - pociesza Makri, p�ac�c za trzecie piwo. - M�g�by� teraz wios�owa� na triremie. Ten Rycjusz naprawd� ci� znienawidzi�. Czy na jego weselu rzeczywi�cie zachowa�e� si� tak okropnie? - - Do�� obcesowo - przyznaj�. - Ale je�li chcia�, aby go�cie zachowywali si� porz�dnie, nie powinien wystawia� tyle darmowego wina. To mocny trunek, sprowadzany z Wysp Elf�w. A panna m�oda nie powinna by� tak sk�po ubrana. Ta sukienka nie wygl�da�a zbyt skromnie. Ponuro patrz� w stron� baru. Od czasu tego niefortunnego zaj�cia na weselu przez kilka ostatnich lat nie najlepiej mi si� powodzi�o. A teraz b�d� musia� wzi�� jak�� spraw� i przeprowadzi� �ledztwo. Do diab�a. Naprawd� nie cierpi� pracowa� podczas pory deszczowej. Na zewn�trz nadal leje, a z wysoka dobiega odg�os grzmotu. Spostrzegam, �e zbli�a si� do nas mag, odziany w t�czowy p�aszcz, dzi�ki kt�remu �atwo mo�na go rozpozna�. Jest wielki, a w r�ku trzyma r�d�k�, na oko dosy� ci�k�. Zatrzymuje si� przede mn� i zrzuca kaptur, ods�aniaj�c stalowe oczy i kwadratow� szcz�k�. Serce podchodzi mi do gard�a. To Gliksjusz Pogromca Smok�w. My�la�em, �e wyjecha� z miasta. - - Zamierzam ci� zabi�, Thraxasie - oznajmia swym g��bokim g�osem. - - Co, ju� w tej chwili? A mo�e kiedy indziej, gdy nie b�dziesz mia� nic lepszego do roboty? Przez sekund� lub dwie Gliksjusz mierzy mnie zimnym spojrzeniem swych stalowych oczu, potem odwraca si� i odchodzi bez s�owa. Makri os�ania oczy d�oni�, jakby chcia�a dojrze� co� na horyzoncie. - - Co robisz? - - Patrz�, sk�d nadejdzie nast�pny �miertelny wr�g. - - Bardzo �mieszne. Najpierw Rycjusz, teraz Gliksjusz. Co za dzie�. Gliksjusz Pogromca Smok�w to pot�ny mag. Ma powi�zania z Towarzystwem Przyjaci�, drug� co do wielko�ci organizacj� przest�pcz� Turai. Jemu r�wnie� �le si� przys�u�y�em tego lata. To by� sezon nara�ania si� wp�ywowym ludziom. Udaremni�em mianowicie jego spisek, kt�ry mia� na celu kradzie� Czerwonej Tkaniny Elf�w. O ile dobrze pami�tam, da�em mu te� w z�by, chocia� trzeba przyzna�, �e wyczerpa�y mu si� wtedy wszystkie zakl�cia. Nie mo�emy znale�� �adnego landusa, drepczemy wi�c do domu na piechot�. Moje przygn�bienie si� pog��bia. Co za dzie�. Pa�stwo zabiera wszystkie moje pieni�dze i grozami dwaj �miertelni wrogowie. - Nie by�oby tak �le, gdybym przynajmniej zarabia� przy tej robocie. - Przecie� zarabiasz - zauwa�a Makri. - Ale wi�kszo�� pieni�dzy wydajesz na piwo, a reszt� na hazard. Makri to pracu�. Haruje jako barmanka �Pod M�ciwym Toporem�, aby op�aci� za nauk� w Kolegium Gildii i lubi od czasu do czasu wypomina� mi moje wady. Chocia� oczywi�cie i ona nie jest idea�em. Podejrzewam na przyk�ad, mimo i� zawsze temu zaprzecza, �e eksperymentuje z dwa, pot�nym narkotykiem, kt�ry opanowa� po�ow� miasta. Po�ycz mi ten magiczny p�aszcz przeciwdeszczowy - prosi. - Nie ma mowy - odpowiadam. - Mnie potrzebny jest bardziej ni� tobie. Je�li mam zosta� zaatakowany przez ochroniarzy z Pa�acu i �miertelnie niebezpiecznego maga, musz� si� czu� swobodnie. Zawijam si� w p�aszcz jeszcze dok�adniej. Makri robi nad�san� min�. Dziwna rzecz - w swoim kr�tkim �yciu walczy�a zwyci�sko z wszystkimi znanymi odmianami bestii i kategoriami wojownik�w, gotowa jest bez zmru�enia oka rzuci� si� na przewa�aj�ce si�y wroga, ale kiedy moknie, jest w�ciek�a. - Cholerny deszcz. W stajni gladiator�w by�o przynajmniej sucho - mruczy. - Nienawidz� pory deszczowej. Jak mo�e by� jednocze�nie gor�co, jak w piekle Ork�w i mokro, jak pod kocem Syreny? Naci�ga sw�j cienki p�aszcz na g�st� grzyw� w�os�w. Je�li stara si� wywo�a� u mnie poczucie winy, traci czas. Nie po to sp�dzi�em tyle czasu na studiowaniu sztuk czarnoksi�skich dla wykonania magicznego p�aszcza przeciwdeszczowego, aby go odst�pi� pierwszej osobie, kt�ra o to poprosi. - - Dok�d idziemy? - pyta Makri, kiedy prowadz� j� przez kr�te uliczki. - - Chc� odwiedzi� Uczciwego Moxa. - - Tego bukmachera? Przecie� podczas pory deszczowej Stadion Superbiusza jest zamkni�ty. - - W Juval odb�dzie si� wy�cig. O tej porze roku jest tam sucho. Juval to niedu�y kraik nale��cy do Ligi Miast-Pa�stw, kt�rej cz�onkiem jest r�wnie� Turai, po�o�ony kilkaset mil od naszego miasta. Makri zastanawia si�, jak mog� gra� na wy�cigach, kt�re odbywaj� si� tak daleko. Wyja�niam jej, �e tutejsi bukmacherzy op�acaj� czarownika, kt�ry nawi�zuje magiczny kontakt z magiem zatrudnionym na stadionie w Juval. Tamten przesy�a mu spis zawodnik�w, stawki, i wreszcie wyniki. Hazardzi�ci w Turai nierzadko korzystaj� z tego systemu. Makri jest pod wra�eniem, wyra�a jednak zaskoczenie, �e magowie bior� udzia� w takich praktykach. - - My�la�am, �e oni wszyscy oddaj� si� sprawom wy�szym. - - No, tak� robot� bior� zazwyczaj m�odzi czeladnicy. Gildia Mag�w w zasadzie tego nie popiera, ale c�, w ten spos�b mog� trenowa� przesy�anie wiadomo�ci, co z kolei przydaje si� podczas wojny. - - Nie dosy� ju� przegra�e�? - - Dlatego w�a�nie musz� si� odegra�. Na tak� sytuacj� mam co nieco w rezerwie. Bukmacher Mox jak zwykle cieszy si� na m�j widok. Wypisa� ju� kred� na tablicy wszystkie rydwany bior�ce udzia� w gonitwie w Juval. Z uwag� studiuj� spis. - Sk�d wiesz, �e magowie przekazuj� wszystko uczciwie? - pyta Makri. Przyznaj�, �e to mnie niepokoi. Czarownicy zatrudnieni na wy�cigach bywaj� nieuczciwi, jednak jest to ryzyko, kt�re jestem got�w podj��. Z wy�cigami w Juval nigdy nie mia�em �adnego k�opotu. To ma�y tor, w ka�dej gonitwie bior� zazwyczaj udzia� tylko cztery rydwany. Nie dostrzegam nikogo, kto m�g�by pokona� faworyta, �wietny rydwan z Samsariny zwany Wspania�ym Wojownikiem. P�ac� za niego dwa do jednego, stawiam wi�c dwadzie�cia guran�w. - - Wyrzucasz pieni�dze w b�oto - prycha Makri. - - Tak? Zmienisz zdanie, kiedy b�d� odbiera� jutro rano dwadzie�cia guran�w wygranej. 2 Id�c Bulwarem Ksi�yca i Gwiazd wreszcie docieramy do Dwunastu M�rz. W pobli�u budynku s�du deszcz rozpryskuje si� na pos�gach dawnych kr�l�w i bohater�w Turai, i sp�ywa po marmurowych chodnikach do dobrze utrzymanych rynsztok�w. W bardziej eleganckich cz�ciach miasta udogodnienia takie jak kanalizacja to cuda techniki. Inaczej u nas - tutaj ulewa zmienia w b�oto pozbawione bruku ulice. Po dziesi�ciu dniach deszczu okolica ju� wygl�da paskudnie, a przed nami jeszcze dwadzie�cia. Dwana�cie M�rz to piek�o podczas pory deszczowej. - Moja zmiana zaczyna si� za dwie minuty, a ja jestem mokra jak koc Syreny - narzeka Makri i biegnie si� przebra�. Wdrapuj� si� na schody, kt�re prowadz� bezpo�rednio z ulicy Kwintensencji do mojego biura nad tawern�. Na drzwiach wisi tabliczka: �Najlepszy Magiczny Detektyw w ca�ym Turai�. Deszcz zaczyna ju� zmywa� farb� w miejscach, gdzie z�uszczy�a siew pal�cym s�o�cu lata. Magiczny detektyw. Czysta kpina. Dawno temu by�em po prostu czeladnikiem u czarownika. Obecnie moje umiej�tno�ci s� najni�szej klasy, zwyk�e kuglarskie sztuczki w por�wnaniu z osi�gni�ciami wielkich mag�w Turai. Powinienen co� zrobi� z t� tabliczk�. Wida�, �e to taniocha. Jestem najprawdopodobniej najta�szym magicznym detektywem w ca�ym mie�cie, ale nie ma potrzeby si� tym chwali�. Mam czterdzie�ci trzy lata i nadwag�, za to brak mi ambicji; cz�sto zdarzaj� mi si� d�ugie napady pija�stwa i zajmuj� si� sprawami, kt�rych nie chc� tkn�� lepsi ode mnie. Pracuj� dla klient�w, kt�rych nie sta� na detektyw�w z eleganckiej dzielnicy. Ka�� sobie p�aci� dziesi�� guran�w dziennie plus wydatki, co nigdy nie uczyni mnie bogaczem. A sz�o mi ju� tak dobrze! Tego lata rozwi�za�em kilka wa�nych spraw, zgarn��em sporo pieni�dzy z nagr�d, poprawi�em swoj� reputacj� w pewnych wp�ywowych kr�gach. Przy odrobinie szcz�cia m�g�bym si� wydosta� z dzielnicy Dwana�cie M�rz i wr�ci� w dobre towarzystwo. Teraz jednak, kiedy trafi�em do s�du pod zarzutem ataku na kr�lewskiego urz�dnika, tym samym wr�ci�em do punktu wyj�cia: zero pieni�dzy i zero reputacji. Jest duszno. Gor�ca pora deszczowa jest nie do zniesienia. Ulica przypomina �a�ni� parow�. Gdybym nie mia� magicznego p�aszcza, nie wiem, jak bym sobie poradzi�. Poniewa� moje umiej�tno�ci s� tak marne, bior� ze sob� obecnie najwy�ej dwa, trzy zakl�cia. Zazwyczaj zabieram zakl�cie snu, dzi�ki kt�remu mog� pozbawi� przeciwnik�w przytomno�ci. Przydaje si� te� czar wywo�uj�cy g�o�ny wybuch, dla odwr�cenia uwagi. Dawno ju� min�y dni, kiedy potrafi�em sta� si� niewidzialny lub lewitowa�. W tej chwili jednak ca�y m�j magiczny arsena� wykorzystuj� do ochrony przed deszczem. Je�li zdarzy si� tak, �e spotkam pi�ciu czy sze�ciu wrog�w naraz, b�d� musia� polega� na swoim mieczu. W moim biurze panuje straszliwy ba�agan. Kopniakiem wrzucam pod st� jakie� �miecie, wyci�gam piwo z zapasu pod zlewem i rzucam si� na kozetk� mamrocz�c przekle�stwa na niesprawiedliwo�� �ycia. Walczy�em za to miasto podczas ostatniej wojny z Orkami. Pomaga�em w odp�dzeniu tych dzikich hord ze wschodu, kt�re chcia�y nas zala�. Nie wspominam ju� o nienagannej s�u�bie podczas wojny z Nioja�czykami, kiedy nasi wrogowie z p�nocy przedarli si� przez g�rskie prze��cze i o ma�o nie wepchn�li nas wszystkich do morza. A czy kto� okazuje mi wdzi�czno��? Ani troch�. Do diab�a z nimi wszystkimi. Kto� puka do zewn�trznych drzwi. - Do diab�a z wami wszystkimi! - krzycz�. Pukanie rozbrzmiewa ponownie. Nie mam ochoty na towarzystwo. Wykrzykuj� kolejne przekle�stwo, ko�cz� piwo i przygotowuj� si� do rzucenia butelk� w drzwi. Te otwieraj� si� i do �rodka wkracza senator Mursjusz, jeden z najwi�kszych bohater�w Turai i m�j dawny dow�dca. Jest wysoki, wyprostowany, siwow�osy i niezwykle energiczny jak na pi��dziesi�ciolatka. A opr�cz tego nie�le wkurzony. - Co to ma znaczy�? - pyta g�osem, kt�rego d�wi�k przenosi mnie natychmiast na plac defilad. - Nie jestem przyzwyczajony do tego, aby moi byli �o�nierze odnosili si� do mnie bez szacunku. Gramol� si� na nogi. Senator Mursjusz to ostatnia osoba, kt�r� spodziewa�bym si� zobaczy� na progu mojego biura. Wielcy bohaterowie Turai nie maj� zwyczaju mnie odwiedza�. Min�o ju� pewnie pi�tna�cie lat od naszej ostatniej rozmowy; by�o to prawdopodobnie wtedy, gdy pluton pod dow�dztwem Mursjusza broni� wyrwy wybitej w murze przez oblegaj�cych nas Ork�w, ja za� by�em jednym z nieszcz�nik�w tworz�cych �yw� tarcz�, kt�ra mia�a powstrzyma� napastnik�w przed wtargni�ciem do miasta. Oczywi�cie widywa�em go r�wnie� p�niej, w jednej z l� zarezerwowanych dla senator�w w teatrze lub na Stadionie Superbiusza, ale w�tpi�, czy kiedykolwiek mnie zauwa�y�. A teraz, kiedy ju� mnie dostrzeg�, nie wydaje si� zachwycony. - Zawsze by�e� obrzydliw� karykatur� �o�nierza - warczy. - Widz�, �e z up�ywem czasu nie zmieni�e� si� na lepsze. Mursjusz jest pot�nie zbudowanym m�czyzn�, a bia�a senatorska toga dodaje mu majestatu. Ja jestem w bieli�nie, co zapewne nie poprawia sytuacji. W po�piechu zak�adam tunik� i uprz�tam jakie� �miecie z krzes�a. - - Prosz� usi���, senatorze. - - Bardzo przybra�e� na wadze - oznajmia Mursjusz, oceniaj�c moje rozmiary tym samym pe�nym dezaprobaty spojrzeniem, kt�rym mierzy� niew�a�ciwie ubranych rekrut�w. - I nie powodzi�o ci si� ostatnio zbyt dobrze. Wie wszystko o moim upadku i �ywi dla mnie wsp�czucie. To �o�nierz - nie ma cierpliwo�ci do pa�acowych rozgrywek politycznych. - - Pa�ac to gniazdo �mij. Nigdy nie powiniene� by� najmowa� si� tam do pracy. Dlaczego to zrobi�e�? - - Dobrze p�acili. - - I popatrz, jak sko�czy�e�. Rozgl�da si� po obskurnym pokoju. - - Czy Rycjusz oskuba� ci� w s�dzie? Kiwam g�ow�. - Rycjusz to �mija. Nigdy nie stawi� czo�a w potyczce z nieprzyjacielem. I taki cz�owiek rz�dzi teraz miastem. Rozumiem, �e szukasz pracy. Zn�w kiwam g�ow�. - Potrzebuj� us�ug detektywa. O ile wiem, sprawa nie jest skomplikowana. Normalnie zatrudni�bym kogo� z okolicy, ale pomy�la�em sobie, �e by� mo�e potrzebujesz zaj�cia. Pytam, dlaczego mu to przysz�o do g�owy, on za� odpowiada, �e obserwuje wszystkich, kt�rzy walczyli pod jego komend�. - Tego dnia przy murze sprawia�e� si� ca�kiem nie�le, Thraxasie. Zmartwi�bym si�, gdyby� umar� z g�odu - chocia� widz�, �e zaj�oby to troch� czasu. Powiedziano mi, �e masz opini� dobrego detektywa... gdy jeste� trze�wy. Jak d�ugo potrafisz zachowa� trze�wo��? - Wystarczaj�co d�ugo, kiedy sprawa rzeczywi�cie tego wymaga. W tym momencie rozlega si� stukanie do wewn�trznych drzwi, prowadz�cych na d�, do tawerny. Drzwi otwieraj� si� same, zanim zd��y�em do nich podej��. Makii nie ma szacunku dla cudzej prywatno�ci. Trzeba jej to darowa�. B�d� co b�d�, dorasta�a w�r�d niewolnik�w. Po raz pierwszy Mursjusz okazuje niejakie zdziwienie. Widok Makri to rzeczywi�cie niespodzianka dla nieprzygotowanych. Chocia� zaledwie nieco wy�sza od przeci�tnej kobiety z Turai, chodzi wyprostowana jak wojownik, a przy tym jest szczup�a i silna jak dziki kot czagra z simnijskiej d�ungli. Ma du�e ciemne oczy, prawie czarne, g�st� szop� czarnych w�os�w i uderzaj�co atrakcyjn� twarz; jednak�e cech�, na kt�r� przede wszystkim zwraca uwag� ka�dy, kto odwiedza tawern�, �Pod M�ciwym Toporem� po raz pierwszy, jest jej figura. Makri ma pi�kne kszta�ty, kt�rych nie spos�b nie zauwa�y�, bo jako barmanka zak�ada tylko sk�pe bikini z kolczugi. Nosi je, aby otrzymywa� napiwki od pracownik�w portowych, �eglarzy i najemnik�w, z kt�rych w wi�kszo�ci sk�ada si� klientela Gurda. Ludzie zwracaj� te� zazwyczaj uwag� na rdzawy, ciemny odcie� jej sk�ry. Makri jest w jednej czwartej Orkiem, a to oznacza k�opoty. Jest r�wnie� w jednej czwartej Elfem, co stanowi atut w Turai, gdzie wszyscy lubi� Elfy. Jej orkijska krew powoduje jednak r�nego rodzaju trudno�ci. Turajczycy nienawidz� Ork�w. Chocia� zawarli�my pok�j, podpisali�my nawet traktat i wymienili�my ambasador�w, nie trzeba odznacza� si� wyj�tkow� pami�ci�, aby wspomnie� dni, kiedy oblegali nasze miasto. Dlatego Makri miewa problemy. Stali bywalcy tawerny ju� si� do niej przyzwyczaili, ale nadal nie wpuszczono by jej do wytwornej restauracji w lepszej dzielnicy i r�nych urz�dowych budynk�w. Na ulicach cz�sto obrzucana jest obelgami. Martwi�bym si� o ni� bardziej gdyby nie to, �e jest zapewne najbardziej niebezpiecznym wojownikiem w Turai, je�li nie w og�le na Zachodzie. Wi�ksz� cz�� �ycia sp�dzi�em walcz�c i nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek spotka� kogo� gro�niejszego w walce na miecze, topory czy cokolwiek, co jej wpadnie w r�ce. Senator Mursjusz patrzy na ni� zaskoczony i zapada niezr�czna cisza. - - Mam te� spiczaste uszy-oznajmia Makii. To prawda, chocia� zazwyczaj zakrywa je wielka szopa w�os�w. - - Pani wybaczy - przeprasza senator i zerka na miecz u jej boku.-Wyr�b Ork�w? Makri kiwa g�ow�. - Przywioz�am go ze sob�. Mursjusz ogl�da miecz z zainteresowaniem. Jako zawodowy �o�nierz zawsze interesuje si� broni�. - - �wietna robota - m�wi z uznaniem. - Olkowie maj� doskona�ych zbrojmistrz�w, niezale�nie od tego, co ludzie gadaj�. R�wnie dobrych, jak najlepsi w�r�d naszych. M�wisz, �e przywioz�a� go ze sob�? - - Z orkijskiej stajni gladiator�w. Walczy�am tam. To by�o wtedy, zanim zabi�am Orka, kt�ry by� moim w�a�cicielem, zaszlachtowa�am jego �wit�, uciek�am po g�adkiej skalnej �cianie i zatrudni�am si� tutaj jako barmanka. - - Ciekawe. Tw�j str�j nie wydaje si� jednak przystosowany do walki. - - Ma pan racj� - potwierdza Makri. - Tylko g�upiec walczy�by w bikini. Ale dzi�ki niemu zdobywam napiwki. Kiedy jestem w pracy, chowam miecz za barem. P�niej wychodzi i wraca na d�. - - Bardzo interesuj�ca kobieta - komentuje Mursjusz. - W po�owie Ork? - - W jednej czwartej. Opr�cz tego w jednej czwartej Elf. A w po�owie cz�owiek, chocia� nie wp�ywa to na jej zachowanie. Senator przypatruje mi si� z zainteresowaniem. Zastanawia si� zapewne, czy powinien zatrudni� detektywa, kt�ry �yje z kobiet�, kt�ra jest w jednej czwartej Olkiem. Nie musi si� martwi�. Nie �yj� z Makri ani z nikim innym, je�li ju� o to chodzi. Nie mia�em nikogo od d�u�szego czasu. Odesz�a mi ochota na kobiety, kiedy kilka lat temu �ona zostawi�a mnie dla m�odego czarnoksi�skiego czeladnika. Zamiast tego zacz��em pi�. Tak naprawd� zacz��em pi� jeszcze zanim odesz�a, ale p�niej mia�em na to o wiele wi�cej czasu. - Co mog� dla pana zrobi�? Senator informuje mnie, �e w jego wiejskim domu na wybrze�u, w pobli�u Ferai, dokonano kradzie�y. Jak ka�dy bogaty obywatel, senator ma jeden dom w mie�cie i drugi na wsi, dok�d wyje�d�a, kiedy pogoda staje si� zbyt dokuczliwa. - Nie ponios�em wi�kszych strat. W willi nie by�o du�o pieni�dzy, zgin�y jednak r�ne dzie�a sztuki i chcia�bym je odzyska�. Szczeg�lnie pragn�, aby� znalaz� pewien obraz, dla mnie bardzo cenny. Wspominam tego Mursjusza, kt�rego zna�em dawniej, przebijaj�cego si� przez szeregi Ork�w z zakrwawionym mieczem w d�oni. Nigdy bym nie przypuszcza�, �e jest wielbicielem sztuki. Ale z tymi arystokratami r�nie bywa. M�czy�ni z pokolenia Mursjusza uznawali s�u�b� wojskow� za co� oczywistego i dzielnie walczyli, zdobywali jednak r�wnie� obycie towarzyskie. W�r�d arystokracji modna by�a w�wczas teoria, �e nale�y wzbogaca� ka�dy aspekt swojej osobowo�ci. Ale w�wczas Turai by�o inne. Odk�d kopalnie z�ota na p�nocy zacz�y przynosi� wielkie zyski, a handlarze narkotyk�w przywie�li z po�udnia dwa, miasto sta�o si� jednocze�nie bogatsze i o wiele bardziej zepsute. Dzi� m�odzi arystokraci sp�dzaj� czas na rozpu�cie i dzi�ki �ap�wkom wymiguj� si� od s�u�by wojskowej. - - Co zrobi�a w tej sprawie Stra� Obywatelska? - - Nie poinformowa�em ich. Unosz� brew. Normalnie w takich wypadkach wzywa si� stra�nik�w - chyba �e sprawa mia�a jaki� delikatny aspekt, kt�rego Mursjusz nie chcia� og�osi� publicznie. Spodziewa�em si� tego. Ludzie zazwyczaj przychodz� do mnie dopiero wtedy, gdy znajd� si� w rozpaczliwej sytuacji. - - Nie poinformowa�em ich - powtarza Mursjusz. - Mam bowiem mocne podejrzenia, �e za kradzie�� stoi moja �ona. - - Pa�ska �ona? Senator wyra�a pewien niepok�j wywo�any poufn� natur� swych wynurze�. Zapewniam go o mojej dyskrecji. Mam wiele wad, ale nigdy nie plotkuj� o klientach, nawet je�li z tego powodu ko�cz� w wi�zieniu. Co si� zdarza, i to nazbyt cz�sto. Na zewn�trz deszcz bije w okiennice, zag�uszaj�c inne odg�osy ulicy. To jest jedyna zaleta pory deszczowej. Ulewa zmusza do pozostania w domu wi�kszo�� ha�a�liwych bachor�w pa��taj�cych si� zazwyczaj po ulicach. - Od jakiego� czasu odsun�li�my si� od siebie. Nadal mieszkamy razem, bo nam to odpowiada. Jestem pewien, �e rozumiesz. Rozumiem. W mie�cie tak niemoralnym jak Turai, gdzie niemal ka�dego mo�na kupi�, opinia publiczna przywi�zuje wyj�tkowo du�� wag� do moralno�ci os�b publicznych. Gdyby senator da� si� wci�gn�� w skandaliczn� spraw� rozwodow�, mog�oby to znacznie zaszkodzi� jego karierze i ca�kowicie odebra� mu szans� wdrapywania si� dalej po drabinie sukcesu, poprzez stanowiska prefekta, pretora, wicekonsula i wreszcie samego konsula. Tacy ludzie na og� nie og�aszaj� publicznie swoich problem�w i pilnuj�, aby nie dosta�y si� one do gazet. Ich �ony zazwyczaj zgadzaj� si� na to. Bardziej im odpowiada pozostawanie u boku m�a, dzi�ki czemu mog� zachowa� bogactwo i pozycj� spo�eczn�, ni� ryzykowanie powrotu na ma��e�ski rynek. - - A po co mia�aby pana okrada�? - - Moja �ona cz�sto rozpaczliwie potrzebuje got�wki. - - Nie daje jej pan pieni�dzy? - - Nie, je�li ma je wyda� na dwa. Jasne, Nie na dwa. To mia�o sens. Odk�d ruszy�y po�udniowe szlaki handlowe, ten pot�ny narkotyk zacz�� zalewa� miasto, wywieraj�c dramatyczny wp�yw na ludno��. �ebracy, marynarze, m�odzi czeladnicy, dziwki, �aziki, dzieci bogaczy... Najr�niejsi ludzie, kt�rym wcze�niej wystarcza�o topienie swoich smutk�w w piwie i od czasu do czasu wspomaganie si� dawk� o wiele s�abszego narkotyku thazis, sp�dzali teraz dni zagubieni w pot�nych wizjach dwa. Niestety, dwa jest drogie i uzale�nia. Gdy we�miesz dawk�, jeste� szcz�liwy jak Elf w drzewie, ale kiedy dojdziesz do siebie, czujesz si� paskudnie. Na�ogowcy sp�dzaj�cy cz�� �ycia w jego przyjemnych okowach zmuszeni s� po�wi�ca� reszt� czasu na zdobywanie pieni�dzy na kolejne dzia�ki. Odk�d dwa podbi�o Turai, przest�pczo�� wyrwa�a si� spod kontroli. W wielu cz�ciach miasta strach chodzi� w nocy po ulicach ze wzgl�du na napady. Miasto gnije. Biedni wpadaj� w rozpacz, a bogaci w dekadencj�. Pewnego dnia kr�l Lamarchus z Nioj przyb�dzie z p�nocy i rozbije nas w puch. - - Czy jest powa�nie uzale�niona? - - Bardzo powa�nie. Pr�bowa�a to rzuci�, ale... Unosi r�ce w bezradnym ge�cie. - Przez ostatnich sze�� miesi�cy mieszka�a w willi. To by� jej pomys�. Powiedzia�a, �e pomo�e jej to w odstawieniu narkotyku. S�u�ba donosi mi jednak, �e jej si� nie uda�o. Prosi�em ju� o pomoc lekarzy, czarownik�w, zielarzy, pr�bowa�em wszystkiego. Nic nie pomaga - ona zawsze wraca do dwa. W ko�cu zacz��em odmawia� jej pieni�dzy i wysy�a�em do willi s�u��cych z �ywno�ci�, - Aw rezultacie �ona sprzeda�a kilka rodzinnych skarb�w, aby kupi� narkotyki? - Na to wygl�da. Rozsiadam si� w fotelu i wyjmuj� z szuflady pa�eczk� thazis. Jedn� oferuj� senatorowi, ale ten odmawia. Thazis nadal jest formalnie nielegalne, jednak odk�d dwa podbi�o miasto, nikt si� tym nie przejmuje. Zapalam i wdycham dym. - - Co konkretnie mia�bym zrobi�? - - Odnale�� moj� w�asno��. Szczeg�lnie ten obraz. Bez wci�gania w to stra�nik�w ani ��dnych sensacji gazet. Senator wyja�nia mi szczerze, po m�sku, �e Tradycjonali�ci naciskaj� na niego, aby w przysz�ym roku stan�� do wybor�w na stanowisko prefekta. Ma pi��dziesi�t lat, najwy�szy czas rozpocz�� polityczn� karier�. Jako bohater wojenny, lubiany zar�wno przez masy, jak przez kr�la, ma wyb�r w kieszeni. Oczywi�cie pod warunkiem, �e jego imi� nie zostanie splamione skandalem. Popularzy, pot�na partia opozycyjna pod wodz� senatora Lodiusza, nie wzdragaj� si� przed obrzucaniem b�otem swoich przeciwnik�w. Zamy�lam si�. Musia�bym wyjecha� z miasta, w deszczu, a to do�� nieprzyjemna perspektywa, bo ca�a okolica zmieni�a si� w bagno, ale poza tym sprawa wydaje si� bardzo prosta. W kradzie� nie s� zamieszane pot�ne gangi ani zwariowani magowie dybi�cy na moj� g�ow�. Musz� po prostu odkry�, co kobieta zrobi�a z �upem, i odzyska� go. Potrafi� tego dokona�. Potrzebuj� pieni�dzy. Bior� t� spraw�. Senator podaje mi pozosta�e szczeg�y i wstaje z krzes�a. Przy drzwiach zatrzymuje si� i rozgl�da po pokoju. - S�ysza�em, �e straci�e� sporo pieni�dzy na wy�cigach rydwan�w? Marszcz� brwi. Wiedzia�em, �e senator mnie sprawdzi�, ale nikt nie lubi, �eby straty, jakie poni�s� podczas uprawiania hazardu, by�y powszechnie znane. - Zdradz� ci, kto zwyci�y w wy�cigu ku czci Turasa. Zaintrygowany pochylam si� do przodu. - M�j rydwan bierze w nim udzia� - wyja�nia senator. - Postaw na niego. Nazywa si� Szturm na Cytadel�. Na pewno wygra. Rozczarowany odchylam si� do ty�u. Niezbyt wierz� w warto�� tej rady. - Pa�ski rydwan wygra ten wy�cig? Pan wybaczy, senatorze, wystawi� pan w przesz�o�ci par� dobrych zespo��w, ale w tym roku w gonitwie bierze udzia� rydwan Elf�w. Wszyscy wiedz�, �e wygra Rzeka w �wietle Ksi�yca. Bukmacherzy nie przyjmuj� ju� nawet zak�ad�w. Senator podchodzi do mojego biurka. - Szturm na Cytadel� wygra - powtarza z naciskiem. - Je�li chcesz si� odegra�, postaw na niego wszystko, co masz. S� to jego ostatnie s�owa. Odchodzi. Bior� jedn� monet� z zaliczki, jak� mi zostawi�, i udaj� si� na d� do baru, gdzie kupuj� u Gurda dzban najlepszego piwa i pogr��am si� w rozmy�laniach o �onach senator�w i pot�nych, uzale�niaj�cych w�a�ciwo�ciach dwa. Pr�bowa�em go, kiedy by�em m�odszy, ale nie sprawi�o mi to specjalnej przyjemno�ci. Prawdopodobnie nie mia�o odpowiedniej mocy. Szybko ko�cz� piwo, wypijam nast�pne, i zabieram trzeci dzbanek na g�r� do biura. Na biurku znajduj� wiadomo��. Dziwne. �ami� piecz��, otwieram list i czytam: �Thraxasie, twoja �mier� si� zbli�a�. Gapi� si� na kartk�. Przyzwyczai�em si� do tego, �e ludzie gro�� mi �mierci�, ale to nie znaczy, �e takie gro�by sprawiaj� mi przyjemno��. Sprawdzam zewn�trzne drzwi. S� zamkni�te. Jestem pewien, �e nikt nie wszed� tu po wewn�trznych schodach, kiedy by�em w barze. Delikatnie obw�chuj� list, szukaj�c oznak u�ycia magii. Czy wyczuwam leciutki �lad? By� mo�e. Moja r�ka automatycznie unosi si� i dotyka talizmanu chroni�cego przed czarami, kt�ry nosz� na szyi. Jest nowy. Mam nadziej�, �e dzia�a. Id�c do Moxa zachowuj� ostro�no��, ale kiedy dowiaduj� si�, �e m�j rydwan wygra� i odbieram dwadzie�cia guran�w wygranej, zapominam o gro�bach. Potem chwal� si� Makri: - - Tak, cz�owiek mo�e przegra� od czasu do czasu, ale jednak co klasa, to klasa. Kiedy chodzi o typowanie zwyci�zc�w, jestem mistrzem. A na jutro dosta�em poufn� wiadomo��. Powinna� si� przy��czy� i wygra� troch� forsy, Makri. To �atwiejsze ni� praca kelnerki. 3 Jakie s� wed�ug ciebie szans� Szturmu na Cytadel� w wy�cigu ku czci Turasa? - pytam Gurda, kt�ry przynosi mi nast�pne piwo. Kiedy podaje mi je ponad barem, widz�, jak napinaj� si� jego pot�ne bicepsy. D�ugie w�osy barbarzy�cy prawie ca�kiem okry�a ju� siwizna, ale nadal jest silny jak para wo��w. - �adne - odpowiada. - Elfy nie wysy�a�yby rydwanu a� z Wysp Po�udniowych, nie maj�c pewno�ci, �e wygra. Kiwam g�ow�. Tak w�a�nie my�l� wszyscy w Turai. Senator Mursjusz wystawi� w swoim czasie kilka niez�ych rydwan�w, ale nigdy nie pokona Elf�w. Wszyscy niecierpliwie oczekuj� wy�cig�w, kt�re odb�d� si� w pierwszym tygodniu po zako�czeniu pory deszczowej, podczas �wi�ta Turasa. Turas to legendarny za�o�yciel Turai, kt�ry zwyci�y� par� dzikich szczep�w, dokona� r�nych bohaterskich wyczyn�w, a potem zbudowa� nasze miasto. Jego �wi�to zawsze poprawia nastroje obywateli przed nadej�ciem ostrej zimy. Tego roku b�dziemy �wi�towa� na wi�ksz� skal� ni� zwykle, poniewa� uroczysto�ci zbiegaj� si� w czasie ze �wi�tem Z��czenia Trzech Ksi�yc�w, co zdarza si� tylko raz na pi�tna�cie lat, czy co� ko�o tego. Oczywi�cie op�ac� kilka zak�ad�w, nie zamierza�em si� jednak hazardowa� podczas tej ostatniej i najbardziej presti�owej konkurencji, wy�cigu po�wi�conego pami�ci Turasa. Skoro Elfy przysy�aj� Rzek� w �wietle Ksi�yca, wynik w zasadzie ju� jest przes�dzony. Rydwan ten nale�y do Lisitha-ar-Moha, wielkiego elfijskiego mo�now�adcy i przyjaciela Turai. Pi�tna�cie lat temu Lisith-ar-Moh poprowadzi� pu�k elfijskich wojownik�w przez linie Ork�w na pomoc naszemu miastu i pojawi� si� w�a�nie wtedy, gdy napastnicy wybili wyrw� w murze, a grupa zdesperowanych �o�nierzy, ze mn� w��cznie, pr�bowa�a ich odeprze�. Ten Elf ocali� w�wczas miasto i nigdy o tym nie zapomnieli�my. Od tego czasu odwiedza� nas kilkakrotnie, jako honorowy go�� naszego kr�la, i w�a�nie z powodu swoich zwi�zk�w z miastem postanowi� wys�a� rydwan na wy�cig ku czci Turasa. Wszyscy bardzo si� z tego ciesz�. Ka�dy Turajczyk lubi Elfy. Problem jedynie w tym, �e elfijski rydwan praktycznie uniemo�liwi uczynienie z wy�cigu prawdziwej rywalizacji. U nas nie hoduje si� takich koni, jak u Elf�w na Wyspach Po�udniowych. A jednak... Jak ka�dy hazardzista jestem zaciekawiony, gdy kto� daje mi cynk. Sta�em obok senatora Mursjusza, kiedy Orkowie zrobili wy�om we wschodnim murze i widzia�em, jak w�asnor�cznie walczy� z dzik� hord� gramol�c� si� przez gruzy i wdzieraj�c� do miasta. Gdyby nie by�o tam Mursjusza, nie wytrzymaliby�my do przybycia Elf�w. - - To nie jest cz�owiek, kt�ry stawia na zawodnika bez szans - przypominam Gurdowi, r�wnie� uczestnikowi tych walk, - - To prawda. Ale w�a�ciciele rydwan�w zawsze my�l�, �e wygraj� - odpowiada barbarzy�ca. - Ju� do�� przegra�e� na wy�cigach. Nie ma sensu zn�w wyrzuca� pieni�dzy w b�oto. Gurd i ja wspominamy wojn�. Ostatnio cz�sto nam si� to zdarza. Nadchodz�ca wizyta pana Lisitha rozbudzi�a wspomnienia. Orkowie, smoki, mury wal�ce si� na ziemi� pod wp�ywem magicznego uderzenia, p�on�ce budynki, desperacka walka, odg�os tr�b i nagle niespodziewane przybycie Elf�w. Nawet wtedy nie�atwo nam przysz�o pokona� Ork�w. Bitwa trwa�a przez ca�y dzie�, ca�� noc i ca�y nast�pny dzie�. To by�o niezwyk�e do�wiadczenie, s�dz� wi�c, �e Gurd i ja mamy prawo przechwala� si� naszym udzia�em w tych wydarzeniach, niezale�nie od tego, co m�wi� niekt�rzy, kiedy po raz kolejny zaczynamy nasze opowie�ci. Gurd ma oczywi�cie racj� w sprawie wy�cigu. A jednak... Mursjusz jest chytry jak simnijski lis, kiedy w gr� wchodz� wy�cigi rydwan�w. Odni�s� niejeden sukces. Czuj�, �e powoli daj� si� skusi�. Odp�dzam od siebie pokus� i wracam my�lami do swego zadania, mianowicie odzyskania dzie� sztuki senatora. Gurd trzyma za tawern� kilka dobrych koni, ka�� wi�c stajennemu osiod�a� dla mnie jednego, podczas gdy Tanrose, kucharka i obiekt barbarzy�skich uczu� Gurda, szykuje mi koszyk z prowiantem na drog�. Zwi�zuj� swoje d�ugie w�osy w kucyk i wsuwam je pod tunik�, a potem otulam si� p�aszczem. W�a�nie kiedy wychodz�, do tawerny wkracza Makri. - Jestem mokra jak koc Syreny - oznajmia. - Ale� to miasto ma g�upi klimat. Jak nie za gor�co, to za mokro. A teraz jest i tak, i tak. Musz� przyzna� jej racj�. Pogoda w Turai bywa cz�sto nieprzyjemna. Przez cztery miesi�ce pali nas s�o�ce, przez miesi�c pada gor�cy deszcz, przez kolejny miesi�c trwa stosunkowo umiarkowana jesie�, a potem przez cztery miesi�ce k�sa nas okrutny mr�z. P�niej zn�w nadchodzi pora deszczowa, tym razem zimna, trwaj�ca cztery tygodnie, a� wreszcie mamy miesi�c ca�kiem przyjemnej wiosny. - - Z czego wynika, �e tylko dwa miesi�ce w roku s� zno�ne - warczy Makri. - - Przynajmniej odbywa si� to regularnie. - - Po co, u diab�a, zbudowano tu miasto? - Dobra przysta�. Blisko do g��wnych szlak�w handlowych. Makri klnie po staroelfijsku. Uczy si� w�a�nie tego j�zyka na lekcjach w Kolegium Gildii i stara si� go u�ywa�. - S�ysza�am jednak, �e Elfy nigdy nie przeklinaj� deszczu - dodaje. - Podobno siedz� sobie na drzewach i my�l�, �e to kolejny pi�kny fenomen natury. G�upie Elfy. Kiedy Makri przyby�a do Turai, m�wi�a ju� p�ynnie w pospolitym narzeczu elfijskim. Zak�adam, �e nauczy�a si� go od swojej babki-Elfa, ale nigdy nie pyta�em, kim ona by�a, Makri za� nigdy tego nie wyja�nia�a. Nie opowiada�a te� o dziadku-Orku, a o niego nawet nie odwa�y�bym si� pyta�. Moja znajomo�� j�zyk�w tych dw�ch ras znacznie si� poprawi�a, odk�d pozna�em Makri. Pytani j�, dlaczego w��czy�a si� po deszczu. Wyja�nia, �e szuka�a ro�lin. - - Po co? - - Na lekcje botaniki w Kolegium Gildii. Profesor chce, aby�my poznali kilka interesuj�cych miejscowych ro�lin. - - To mo�e by� trudne w naszej dzielnicy. Tu nic nie ro�nie. - - Wiem. Posz�am ich szuka� w tym ma�ym parku za Zau�kiem �w. Rominiusza. Niestety, park znikn��. Kto� zbudowa� tam dom z mieszkaniami do wynaj�cia. Kr�l Reeth-Akan wprowadzi� surowe przepisy dotycz�ce liczby park�w dla swoich poddanych. Nawet w najbiedniejszych dzielnicach powinno si� znale�� nieco otwartej przestrzeni, gdzie obywatele b�d� mogli za�y� ruchu i na chwil� zapomnie� o swoich problemach. Niestety, prefekci sprawuj�cy piecz� nad planowaniem przestrzennym w ka�dej dzielnicy gotowi s� patrze� przez palce na nowe budowy, je�li dostan� �ap�wk�. Dosz�o ju� do tego, �e w Dwunastu Morzach nie pozosta� nawet skrawek otwartej przestrzeni. Ostatni prefekt, Toliusz, by� przekupny jak rzadko. Niedawno, przy�apany na pr�bie przekazania cz�ci kr�lewskiego z�ota do w�asnego skarbca, zosta� zmuszony do ucieczki z miasta. Najwyra�niej Driniusz, jego nast�pca, nie trac�c czasu zabra� si� za wype�nianie w�asnej sakiewki. Imiona cz�onk�w arystokratycznych rod�w ko�cz� si� na - iusz, ale i bez tego mo�na ich rozpozna� po zdumiewaj�cej gotowo�ci do przyjmowania pieni�dzy za przys�ugi. ��atwe jak przekupienie senatora�, m�wi si� u nas. Zupe�nie inaczej, ni� w przypadku porz�dnych, ci�ko pracuj�cych obywateli, kt�rzy maj� w imieniu ox lub ax. Jak Thraxas, na przyk�ad. Tacy s� uczciwi do szpiku ko�ci. - Wyruszam w�a�nie na wie� - m�wi� Makii - Pojed� ze mn� i badaj ro�linno��. Makri rozwa�a propozycj�. Dzi� ma ju� wolne i s�dzi, �e przyda�oby si� jej troch� ruchu. - Dobrze, pojad�, je�li b�dziesz mi po�ycza� ten magiczny p�aszcz przeciwdeszczowy - m�wi ta spryciara. - Potrzebna mi jaka� interesuj�ca ro�lina. Je�li nie odrobi� tej pracy domowej, profesor Toariusz spadnie na mnie jak kl�twa. M�wi to z nachmurzon� min�. Z jej cz�stych narzeka� wiem, �e profesor Toariusz nale�y do tych os�b w Kolegium, kt�re uwa�aj�, �e by�oby o wiele lepiej, gdyby Makri stamt�d odesz�a. To on zabroni� jej przychodzi� na lekcje w bikini z powodu zamieszania, jakie powodowa�a. Nie odczepi� si� nawet wtedy, gdy za�o�y�a na wierzch m�sk� tunik�. - - Powiedzia�, �e za bardzo wida� mi uda. Czy to jest zabronione w Turai? - - Nie, po prostu odwraca uwag� m�odych m�czyzn od studiowania filozofii. Dlatego Makri, gdy idzie do szko�y, musi si� teraz otula� grubym p�aszczem, nawet wtedy, gdy leje si� �ar i jest gor�co jak w piekle Ork�w, czyli przez ca�e lato. - Profesor Toariusz jest zimny jak serce Orka-narzeka Makri i biegnie na g�r� po top�r. Moja towarzyszka nie daje jednak za wygran�, Pracuje ci�ko i w tawernie, i w szkole. Jej ambicj� jest wst�pienie na Uniwersytet Imperialny. To oczywi�cie niemo�liwe, co wielokrotnie jej powtarzam. Nie przyjmuj� tam kobiet, szczeg�lnie takich, kt�re maj� w swoich �y�ach krew Ork�w. Uniwersytet Imperialny to tak ekskluzywna instytucja, przeznaczona wy��cznie dla potomk�w arystokracji, �e nawet bogatym kupcom nie�atwo jest wprowadzi� tam swoje dzieci. Jest on ca�kowicie podporz�dkowany rz�dz�cej elicie, dlatego marzenie Makri staje si� jeszcze bardziej niemo�liwe do zrealizowania. Ale ona nie daje si� zniech�ci�. - Do Kolegium Gildii r�wnie� nie przyjmowali kobiet, zanim ja si� nie upar�am - m�wi. Trudno nie podziwia� jej wytrwa�o�ci. Makri wraca z toporem, dwoma mieczami, no�em ukrytym w bucie i torb� pe�n� metalowych gwiazdek do rzucania, broni Cechu Zab�jc�w, kt�r� ostatnio eksperymentuje. - - Makri, przecie� szukasz tylko kilku ro�lin. Kogo u diab�a spodziewasz si� tam spotka�? - - Nigdy nie wiadomo. Za ka�dym razem, kiedy pomagam ci w �ledztwie, sytuacja okazuje si� gorsza ni� si� spodziewali�my. Jeszcze nie zapomnia�am, jak poszli�my szuka� zaginionego psa, a sko�czy�o si� na walce z piratami. A przypomnij sobie, co si� wydarzy�o wtedy, kiedy zmusi�e� mnie, abym nie bra�a topora. Dosta�am strza�� z kuszy w pier� i ledwo mnie odratowano. - - Bardzo by nam wszystkim ciebie brakowa�o. Chod�my. - - Na schodach znalaz�am list zaadresowany do ciebie. Rozrywam kopert�. Wiadomo�� brzmi: �Nie prze�yjesz gor�cej pory deszczowej�. - Kto� znowu grozi ci �mierci�? Kiwam g�ow�. Powinienem by� zabi� Gliksjusza Pogromc� Smok�w, kiedy mia�em okazj�. Na zewn�trz nadal panuje upa�. Deszcz si� nasili� i stara peleryna chroni mnie przed wilgoci� przez jakie� trzydzie�ci sekund, podczas gdy Makri pozostaje sucha w moim magicznym p�aszczu przeciwdeszczowym. - - Deszcz nie wydaje si� ju� taki straszny, kiedy cz�owiek si� do niego przyzwyczai - oznajmia. - Dok�d jedziemy? - - Ferias. Ekskluzywny kurort na wybrze�u. - - Wobec tego dlaczego nie kierujemy si� w stron� zachodniej bramy? - - Chc� zajrze� do Moxa. Dosta�em cynk. Makri kiwa g�ow�. Chocia� nie popiera hazardu, by�a pod wra�eniem, kiedy wr�ci�em do domu z dwudziestoma guranami wygranej. Niewielkie, obskurne biuro Moxa pe�ne jest hazardzist�w w wilgotnych, po�atanych tunikach i p�aszczach, typowym stroju biednych mieszka�c�w Turai. Wi�kszo�� przedstawicieli klas ni�szych, w��cznie ze mn�, ubiera si� na szaro. Kilku bardziej odwa�nych m�odzik�w od czasu do czasu b�y�nie kolorami, ale egzotyczne ciuchy nie mieszcz� si� zazwyczaj w bud�ecie zwyk�ych ludzi. Na bia�o ubieraj� si� tylko arystokraci. Od czasu do czasu przybywa pos�aniec przynosz�cy najnowsze wie�ci od maga na stadionie w Jiwal, setki mil st�d. Jestem tutaj, aby op�aci� zak�ad na pierwsz� jutrzejsz� gonitw�, na wypadek gdybym nie wr�ci� do miasta przed wieczorem. Chocia� bardzo uwa�am, aby si� nie zdradzi�, omal nie p�kam z rado�ci. Na ten wy�cig czeka�em od d�ugiego czasu. To moja polisa ubezpieczeniowa. Stawki na cztery rydwany bior�ce udzia� w wy�cigu wynosz�: dwa do jednego, sze�� do czterech, sze�� do jednego i osiem do jednego. Jako powa�ny hazardzista nie mam zwyczaju marnowa� pieni�dzy obstawiaj�c nowicjuszy, jednak�e przypadkowo wiem, �e Zab�jca Trolli (sze�� do jednego) ma du�e szans� w tym wy�cigu. Szepcz� o tym do ucha Makii. - Znam w�a�ciciela. Pi�em z nim, zanim wyjecha� na po�udnie. Trzyma� ten rydwan w rezerwie, w ukryciu. Powiedzia� mi, �e nigdy jeszcze nie trenowa� lepszych koni. Dlatego w�a�nie pojecha� do Juval, gdzie go nie znaj�. Przy stawce sze�� do jednego zrobi maj�tek, a ja razem z nim. Mox jest nieco zaskoczony, kiedy pewnie stawiam na Zab�jc� Trolli. Na zewn�trz zaczynam ta�czy� w deszczu. - - Dwie�cie czterdzie�ci guran�w dla Thnucasa, wielkie dzi�ki! - - A je�li przegra? - pyta Makii, dosiadaj�c konia. - - Niemo�liwe. Zaufaj mi. Wiem, co robi�. Burza przesz�a, ale nadchodz�cy miesi�c przyniesie wiele podobnych. Teraz czeka nas dwugodzinna jazda wzd�u� wybrze�a do Ferias. Kiedy docieramy do mur�w miejskich moje zadowolenie z dobrze postawionego zak�adu zd��y�o ju� wyparowa� i zaczynam �a�owa�, �e wzi��em t� spraw�. W po�owie drogi zaczynam powa�nie rozwa�a� powr�t. - Ale draka - prycham. - Mam chandr� niemal jak dziwka z Nioj. Nie by�em taki mokry od czasu, kiedy podczas wojny z Nioja�czykami razem z Gurdem przep�yn�li�my pod tratw� nieprzyjaci�, aby zaatakowa� ich niespodziewanie. A wtedy by�em znacznie m�odszy. Zatrzymujemy si�, �eby co� zje�� pod os�on� drzewa. Makri rozgl�da si� za jakimi� interesuj�cymi okazami flory. - - Musz� przynie�� co� naprawd� wyj�tkowego, a tutaj widz� tylko traw� i krzaki. - - W ogrodzie wok� willi Mursjusza zapewne b�d� jakie� niezwyk�e ro�liny. Ukradnij jedn� z nich. Jedziemy dalej. - Co zamierzasz zrobi�, kiedy ju� tam dotrzemy? Czyjego �ona nie obrazi si�, je�li po prostu wmaszerujemy i ka�emy jej m�wi�, co zrobi�a z �upem? Spogl�dam na Makri z zainteresowaniem. W�tpi�, czy w og�le rozumia�a, co to znaczy �obraza�, kiedy przyby�a do Turai. Te lekcje musia�y j� ucywilizowa�. - By� mo�e. Mursjusza to nie obchodzi. Ich zwi�zek wyszed� ju� z fezy wzajemnej uprzejmo�ci. On chce po prostu dosta� z powrotem swoje malowid�a. Deszcz nas smaga. Kilka razy przeklinam Rycjusza. Gdyby nie ci�ga� mnie po s�dach, nie musia�bym tego robi�. Dzi�ki Bogu nie jest ju� wicekonsulem. To stanowisko zajmuje obecnie Cyceriusz, kt�ry nale�y do Tradycjonalist�w, partii popieraj�cej kr�la. Ostatnio stracili nieco poparcia na rzecz opozycji, Popular�w, ale zwyci�stwo Cyceriusza powstrzyma�o ten trend. Przyczyni�em si� do tego zwyci�stwa. Dzi�ki sprytnym dzia�aniom z mojej strony Cyceriusz nie utraci� dobrego imienia. Nie �ebym specjalnie popiera� Tradycjonalist�w. Popularzy maj� swoje dobre strony. Zwyk�ym ludziom przyda�aby si� jaka� cz�� bogactw naszego miasta. Niestety, Popularom przewodzi senator Lodiusz, najbezwstydniej ambitny tyran, jaki kiedykolwiek nosi� tog�. - Jak to si� sta�o, �e Cyceriusz nie u�y� swoich wp�yw�w, aby ci pom�c w s�dzie? - pyta Makri. - B�d� co b�d� jest teraz wicekonsulem i co� jest ci winien. Dotkn�a czu�ego punktu. Pierwsz� rzecz�, jak� zrobi�em kiedy zacz�y si� k�opoty, by�o odwiedzenie Cyceriusza - ale on akurat musia� si� okaza� jedynym cz�owiekiem w Turai, kt�ry jest absolutnie nieprzekupny i przeciwny �amaniu prawa. Wyrazi� wsp�czucie dla mojego nieszcz�cia, ale odm�wi� u�ycia swoich wp�yw�w dla odrzucenia oskar�enia. A to dlatego - jak mi wyja�ni� swym pi�knie modulowanym g�osem m�wcy - poniewa� by�em winny, bo naprawd� wyci�gn��em kr�lewskiego przedstawiciela z jego landusa i powali�em go na ziemi�. Faktu, �e na gwa�t potrzebny mi by� pow�z, nie mo�na uzna� - w jego opinii eksperta - za satysfakcjonuj�ce usprawiedliwienie pobicia innego obywatela. - To ca�y ty: kiedy wreszcie zjednasz sobie jakiego� urz�dnika, musi to by� w�a�nie ten jedyny, kt�ry jest zbyt uczciwy, aby nagina� prawo na twoj� korzy��. Zbli�amy si� teraz do lu�nego zgrupowania du�ych wiejskich domostw, z kt�rych sk�ada si� Ferias. Posuwamy si� wolno. Grunt jest b�otnisty i nier�wny; kilka strumieni wezbra�o, trudno wi�c przebrn�� na drug� stron�. Min�o du�o czasu, odk�d ostatni raz tu by�em. Kiedy pracowa�em w pa�acu jako starszy detektyw, odwiedza�em to miejsce regularnie jako go�� senator�w, pretor�w i bogatych mag�w. Teraz witaj� mnie tutaj tak wylewnie, jak Orka na weselu Elf�w. Jest p�ne popo�udnie. Nastr�j mam coraz gorszy. Deszcz pada wielkimi kroplami. Po dw�ch godzinach ka�da kropla wydaje si� kamieniem spadaj�cym na moj� g�ow�. Oznajmiam Makri, �e teraz moja kolej skorzystania z p�aszcza przeciwdeszczowego, i wymieniamy si�. - - Gdyby� by� lepszym magiem m�g�by� mie� dwa. - - Gdybym by� lepszym magiem, nie by�oby mnie tutaj. Siedzia�bym bezpiecznie w wielkiej willi w Thamlinie, uk�adaj�c horoskopy dla ksi�niczek i dworak�w, i og�lnie ciesz�c si� wygodnym �yciem. Powinienem bardziej przyk�ada� si� do nauki, kiedy by�em czeladnikiem. Wje�d�amy na niewielkie wzg�rze i w oddali widzimy will� Mursjusza. Nagle m�j ko� r�y i staje d�ba. Pr�buj� odzyska� nad nim kontrol�, ale mokre wodze wy�lizguj�mi si� z r�k i spadam na ziemi�. Z trudem staj� na nogi, �lizgaj�c si� w b�ocie i obrzucaj�c przekle�stwami t� g�upi� besti�. A wtedy zza najbli�szego drzewa bez ostrze�enia wychodz� trzej wielcy Orkowie uzbrojeni w miecze. To nie ma sensu. W Krai