8121
Szczegóły |
Tytuł |
8121 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8121 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8121 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8121 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Martin Scott
Thraxas na wy�cigach
Przek�ad Anna Czajkowska
Tytu� orygina�u THRAXAS AT THE RACES
Wersja angielska 1999
Wersja polska 2000
1
Wychodz� z budynku s�du. Nadal leje deszcz, s�ycha� �oskot gromu. Warcz�
zirytowany:
- �wietnie. Na grzywn�, kt�r� na�o�y� s�dzia, wyda�em ostatnie pieni�dze, trwa
pora
deszczowa, a teraz zacz�y si� burze.
Niebo przybiera paskudny wygl�d. Moja twarz r�wnie�. Nie pami�tam, kiedy
ostatnio
by�em w gorszym nastroju. Tym razem Rycjusz, by�y wicekonsul, naprawd� zdo�a�
dobra� mi
si� do sk�ry. Je�li kiedykolwiek spotkam go w ciemnej uliczce, nadziej� drania
na
zardzewia�y sztylet. Uliczka nie musi nawet by� ciemna. Ka�da b�dzie dobra.
- - Masz jeszcze troch� forsy - pociesza Makii.
- - Przegra�em nieco na wy�cigach rydwan�w poza miastem.
- - Nieco? To znaczy ile?
Potrz�sam g�ow�; Makri domy�la si�, �e wszystko, co mi zosta�o. B�yskawica
rozdziera niebo i deszcz zaczyna la� jeszcze gwa�towniej. Z budynku s�du wynurza
si�
niewysoki cz�owieczek o nieprzyjemnej twarzy; spod obrze�onego futrem p�aszcza
wyziera
bia�a toga. To senator Rycjusz, niegdy� wicekonsul Turai, i nadal szef Ochrony
Pa�acowej.
Towarzyszy mu o�miu gwardzist�w. Zastanawiam si�, czy go jednak nie d�gn��, ale
si�
powstrzymuj�.
Rycjusz zbli�a swoj� twarz do mojej:
- Mia�e� szcz�cie, Thraxasie - m�wi g�osem pobrzmiewaj�cym nienawi�ci�. -
S�dzia
okaza� si� zbyt pob�a�liwy. Gdyby decyzja zale�a�a ode mnie, ju� by�by�
niewolnikiem na
galerze.
- - Co ty powiesz? Je�li nie przestaniesz mi si� naprzykrza�, szczurza g�bo,
b�dziesz
musia� zwr�ci� tog� na d�ugo przed up�ywem kadencji.
- - Przesta� mi grozi�, grubasie - syczy Rycjusz. - Bo inaczej pow�drujesz z
powrotem na sal� s�dow� tak szybko, �e zakr�ci ci si� w g�owie. Nadal jestem
szefem
Ochrony Pa�acowej. Je�li cho�by o krok wyjdziesz poza granice prawa, spadn� na
ciebie jak
z�y czar. W Turai jeste� sko�czony. Radz� ci wyjecha�, dop�ki jeszcze mo�esz.
Patrz� na niego z nienawi�ci�. Jaki� czas temu nie przys�u�y�em mu si�. Zesz�ego
lata,
gdy prowadzi�em �ledztwo, powa�nie zaszkodzi�em jego politycznym ambicjom.
Doprowadzi�em do tego, �e przegra� wybory na wicekonsula. Wspomnienie o tym
nadal
sprawia mi przyjemno��.
- Nie wchod� mi w drog� - ostrzegam. - Je�li przyjdzie mi ch�tka, po prostu ci�
wypatrosz� i twoi gwardzi�ci mnie przed tym nie powstrzymaj�.
Si�gam r�k� do miecza przy boku. Rycjusz wzdryga si� nieznacznie. Wie, �e
m�g�bym to zrobi�. Szybko jednak odzyskuje fason i u�miecha si� szyderczo.
- My�l�, �e masz zbyt wiele innych problem�w, �eby jeszcze atakowa� lepszych od
siebie - oznajmia.
Potem odchodzi, a gwardzi�ci g�siego maszeruj� za nim w strugach deszczu.
- Rzeczywi�cie potrafisz zdobywa� sobie wp�ywowych przyjaci� - komentuje Makri.
Proponuje, �e postawi mi piwo, ruszamy wi�c pospiesznie przez coraz
intensywniejsz� ulew�
do tawerny w pobli�u s�du, gdzie oskar�eni dodaj� sobie otuchy przed czekaj�c�
ich
rozpraw�, a prawnicy po trudach s�dzenia wydaj� swoje zarobki.
- Jak d�ugo mia� trwa� ten deszcz? - pyta Makri. Dopiero niedawno przyby�a do
Turai
i nie przyzwyczai�a si� jeszcze do naszych p�r roku.
- Miesi�c. A teraz, kiedy zacz�y si� ju� burze, b�dzie jeszcze gorzej. W
zesz�ym roku
Gurd musia� podpiera� �ciany swojej tawerny workami z piaskiem.
Makri i ja mieszkamy w tawernie �Pod M�ciwym Toporem�, w dzielnicy Dwana�cie
M�rz. Nasze mieszkanie trudno nazwa� apartamentem, ale czego� takiego i tak nie
znajdzie
si� w tej niebezpiecznej okolicy niedaleko portu. Dwana�cie M�rz to miejsce, do
kt�rego
trafiasz, kiedy nie najlepiej ci si� wiedzie - ot, cho�by wtedy, gdy straci�e�
dobrze p�atn�
posad� starszego inspektora �ledczego w Pa�acu Imperialnym, rzekomo z powodu
pija�stwa,
niesubordynacji i czego tam jeszcze.
Moim prze�o�onym by� wtedy Rycjusz. Ju� w�wczas mnie nienawidzi�, a odk�d
zesz�ego lata podstawi�em mu nog�, zrobi�o si� jeszcze gorzej. Pomog�em wtedy
ksi�niczce
zachowa� dobre imi� i uwolni�em od powa�nych zarzut�w syna jego przeciwnika.
Wkr�tce
potem Rycjusz przegra� wybory. Wiedzia�em, �e zacznie mi si� dobiera� do sk�ry,
ale nigdy
nie pomy�la�em, �e upadnie tak nisko, aby wykorzysta� swoj� pozycj� w Pa�acu dla
ci�gania
mnie po s�dach za napad na przedstawiciela prawa.
- A co u diab�a mia�em zrobi�? - narzekam. Wychylam do dna dzban piwa i oddaj�
go
do ponownego nape�nienia - Ten landus by� mi natychmiast potrzebny. Przecie� nie
mog�em
traci� czasu na grzeczne pro�by! Zgoda, wyci�gn��em faceta i troch� go
poturbowa�em. Nie
wiedzia�em, �e to asystent pretora, wykonuj�cy tajn� misj� dla kr�la. Nawet nie
mia� na sobie
urz�dowej togi.
Z�ymam si� na t� niesprawiedliwo��.
- Liczy�em na to, �e przetrwam por� deszczow� bez pracy. Nie znosz� prowadzi�
�ledztwa w deszczu. A teraz jestem sp�ukany i musz� wzi�� si� do roboty.
Gurd, starzej�cy si� barbarzy�ca, w�a�ciciel tawerny �Pod M�ciwym Toporem�, to
m�j stary towarzysz broni. Walczyli�my rami� w rami�, ja jako zwyk�y �o�nierz,
on jako
najemnik. Niejedno musi tolerowa�, wynajmuj�c mieszkanie prywatnemu detektywowi,
czyli
mnie. Zaledwie przed miesi�cem budynek zosta� zdemolowany, kiedy w barze na dole
Bractwo, tutejszy gang, wzi�o si� za �by z grup� mnich�w-wojownik�w. Gurd
uwa�a, �e
przynajmniej powinienem p�aci� czynsz w terminie. I taki mia�em zamiar - do
czasu tej
niem�drej przegranej na wy�cigach.
- - Czy ty kiedykolwiek wygrywasz?
- - Oczywi�cie, wygra�em mn�stwo.
Makri prycha pogardliwie i oznajmia, �e potrafi�aby lepiej ode mnie wytypowa�
zwyci�zc�w, gdyby po prostu rzuci�a strza�k� w spis. Wyg�aszam uwag�, �e jest
niem�dra, bo
w jej �y�ach p�ynie krew Ork�w i cywilizacja jest dla niej czym� tak nowym, �e
nadal ma
trudno�ci z u�ywaniem sztu�c�w.
- - Trzymaj si� tego, w czym jeste� dobra, Makri.
- - Na przyk�ad?
- - Na przyk�ad zabijania. To twoja specjalno��.
Makri przyjmuje komplement. Jest to zreszt� prawda. Od czasu, gdy uda�o jej si�
uciec z orkijskiej stajni gladiator�w i ruszy� ku cywilizacji, dowiod�a, �e z
mieczem w d�oni
jest nie do pokonania. Bardzo mi si� przyda�a w kilku przypadkach, kiedy
�ledztwo przyj�o
niebezpieczny obr�t. Co si� cz�sto zdarza. Podczas napadu mnich�w-wojownik�w
Makri
zademonstrowa�a sw�j kunszt siej�c takie spustoszenie, �e kapitan Ralee tylko
potrz�sa� ze
zdumienia g�ow� - a kapitan Ralee widzia� ju� niejedn� walk�.
- - Niestety, nawet najwi�ksze umiej�tno�ci bojowe nie maj� �adnego znaczenia na
torze wy�cigowym. S�k w tym, �e ta gonitwa by�a ustawiona. Podczas takich mniej
presti�owych spotka� nie mo�na ufa� miejscowym magom. Zupe�nie inaczej ni� u
nas,
wTurai. Kiedy posad� maga na stadionie zajmuje Melusa bez Skazy, wiadomo, �e
wszystko
odb�dzie si� jak nale�y. To praktycznie jedyna uczciwa osoba w mie�cie; pilnuje,
�eby na
Stadionie Superbiusza nie u�ywano magii. A tamten wy�cig by� po prostu fars�.
Przysi�gam,
�e zwyci�ski rydwan nie zdo�a�by nawet wytoczy� si� ze stajni bez pomocy
jakiego� zakl�cia,
kt�re poprowadzi�oby konie we w�a�ciw� stron�. Powinienem by� si� domy�li� i
niczego tam
nie obstawia�. Aleja nie spodziewa�em si� nawet tego, �e tydzie� p�niej Rycjusz
zaci�gnie
mnie do s�du.
- - Mog�o by� gorzej - pociesza Makri, p�ac�c za trzecie piwo. - M�g�by� teraz
wios�owa� na triremie. Ten Rycjusz naprawd� ci� znienawidzi�. Czy na jego weselu
rzeczywi�cie zachowa�e� si� tak okropnie?
- - Do�� obcesowo - przyznaj�. - Ale je�li chcia�, aby go�cie zachowywali si�
porz�dnie, nie powinien wystawia� tyle darmowego wina. To mocny trunek,
sprowadzany z
Wysp Elf�w. A panna m�oda nie powinna by� tak sk�po ubrana. Ta sukienka nie
wygl�da�a
zbyt skromnie.
Ponuro patrz� w stron� baru. Od czasu tego niefortunnego zaj�cia na weselu przez
kilka ostatnich lat nie najlepiej mi si� powodzi�o. A teraz b�d� musia� wzi��
jak�� spraw� i
przeprowadzi� �ledztwo. Do diab�a. Naprawd� nie cierpi� pracowa� podczas pory
deszczowej.
Na zewn�trz nadal leje, a z wysoka dobiega odg�os grzmotu. Spostrzegam, �e
zbli�a
si� do nas mag, odziany w t�czowy p�aszcz, dzi�ki kt�remu �atwo mo�na go
rozpozna�. Jest
wielki, a w r�ku trzyma r�d�k�, na oko dosy� ci�k�. Zatrzymuje si� przede mn�
i zrzuca
kaptur, ods�aniaj�c stalowe oczy i kwadratow� szcz�k�. Serce podchodzi mi do
gard�a. To
Gliksjusz Pogromca Smok�w. My�la�em, �e wyjecha� z miasta.
- - Zamierzam ci� zabi�, Thraxasie - oznajmia swym g��bokim g�osem.
- - Co, ju� w tej chwili? A mo�e kiedy indziej, gdy nie b�dziesz mia� nic
lepszego do
roboty?
Przez sekund� lub dwie Gliksjusz mierzy mnie zimnym spojrzeniem swych stalowych
oczu, potem odwraca si� i odchodzi bez s�owa.
Makri os�ania oczy d�oni�, jakby chcia�a dojrze� co� na horyzoncie.
- - Co robisz?
- - Patrz�, sk�d nadejdzie nast�pny �miertelny wr�g.
- - Bardzo �mieszne. Najpierw Rycjusz, teraz Gliksjusz. Co za dzie�.
Gliksjusz Pogromca Smok�w to pot�ny mag. Ma powi�zania z Towarzystwem
Przyjaci�, drug� co do wielko�ci organizacj� przest�pcz� Turai. Jemu r�wnie�
�le si�
przys�u�y�em tego lata. To by� sezon nara�ania si� wp�ywowym ludziom.
Udaremni�em
mianowicie jego spisek, kt�ry mia� na celu kradzie� Czerwonej Tkaniny Elf�w. O
ile dobrze
pami�tam, da�em mu te� w z�by, chocia� trzeba przyzna�, �e wyczerpa�y mu si�
wtedy
wszystkie zakl�cia.
Nie mo�emy znale�� �adnego landusa, drepczemy wi�c do domu na piechot�. Moje
przygn�bienie si� pog��bia. Co za dzie�. Pa�stwo zabiera wszystkie moje
pieni�dze i grozami
dwaj �miertelni wrogowie.
- Nie by�oby tak �le, gdybym przynajmniej zarabia� przy tej robocie.
- Przecie� zarabiasz - zauwa�a Makri. - Ale wi�kszo�� pieni�dzy wydajesz na
piwo, a
reszt� na hazard.
Makri to pracu�. Haruje jako barmanka �Pod M�ciwym Toporem�, aby op�aci� za
nauk� w Kolegium Gildii i lubi od czasu do czasu wypomina� mi moje wady. Chocia�
oczywi�cie i ona nie jest idea�em. Podejrzewam na przyk�ad, mimo i� zawsze temu
zaprzecza,
�e eksperymentuje z dwa, pot�nym narkotykiem, kt�ry opanowa� po�ow� miasta.
Po�ycz mi ten magiczny p�aszcz przeciwdeszczowy - prosi.
- Nie ma mowy - odpowiadam. - Mnie potrzebny jest bardziej ni� tobie. Je�li mam
zosta� zaatakowany przez ochroniarzy z Pa�acu i �miertelnie niebezpiecznego
maga, musz�
si� czu� swobodnie.
Zawijam si� w p�aszcz jeszcze dok�adniej. Makri robi nad�san� min�. Dziwna rzecz
-
w swoim kr�tkim �yciu walczy�a zwyci�sko z wszystkimi znanymi odmianami bestii i
kategoriami wojownik�w, gotowa jest bez zmru�enia oka rzuci� si� na przewa�aj�ce
si�y
wroga, ale kiedy moknie, jest w�ciek�a.
- Cholerny deszcz. W stajni gladiator�w by�o przynajmniej sucho - mruczy. -
Nienawidz� pory deszczowej. Jak mo�e by� jednocze�nie gor�co, jak w piekle Ork�w
i
mokro, jak pod kocem Syreny?
Naci�ga sw�j cienki p�aszcz na g�st� grzyw� w�os�w. Je�li stara si� wywo�a� u
mnie
poczucie winy, traci czas. Nie po to sp�dzi�em tyle czasu na studiowaniu sztuk
czarnoksi�skich dla wykonania magicznego p�aszcza przeciwdeszczowego, aby go
odst�pi�
pierwszej osobie, kt�ra o to poprosi.
- - Dok�d idziemy? - pyta Makri, kiedy prowadz� j� przez kr�te uliczki.
- - Chc� odwiedzi� Uczciwego Moxa.
- - Tego bukmachera? Przecie� podczas pory deszczowej Stadion Superbiusza jest
zamkni�ty.
- - W Juval odb�dzie si� wy�cig. O tej porze roku jest tam sucho.
Juval to niedu�y kraik nale��cy do Ligi Miast-Pa�stw, kt�rej cz�onkiem jest
r�wnie�
Turai, po�o�ony kilkaset mil od naszego miasta. Makri zastanawia si�, jak mog�
gra� na
wy�cigach, kt�re odbywaj� si� tak daleko. Wyja�niam jej, �e tutejsi bukmacherzy
op�acaj�
czarownika, kt�ry nawi�zuje magiczny kontakt z magiem zatrudnionym na stadionie
w Juval.
Tamten przesy�a mu spis zawodnik�w, stawki, i wreszcie wyniki. Hazardzi�ci w
Turai
nierzadko korzystaj� z tego systemu. Makri jest pod wra�eniem, wyra�a jednak
zaskoczenie,
�e magowie bior� udzia� w takich praktykach.
- - My�la�am, �e oni wszyscy oddaj� si� sprawom wy�szym.
- - No, tak� robot� bior� zazwyczaj m�odzi czeladnicy. Gildia Mag�w w zasadzie
tego
nie popiera, ale c�, w ten spos�b mog� trenowa� przesy�anie wiadomo�ci, co z
kolei
przydaje si� podczas wojny.
- - Nie dosy� ju� przegra�e�?
- - Dlatego w�a�nie musz� si� odegra�. Na tak� sytuacj� mam co nieco w rezerwie.
Bukmacher Mox jak zwykle cieszy si� na m�j widok. Wypisa� ju� kred� na tablicy
wszystkie rydwany bior�ce udzia� w gonitwie w Juval. Z uwag� studiuj� spis.
- Sk�d wiesz, �e magowie przekazuj� wszystko uczciwie? - pyta Makri.
Przyznaj�, �e to mnie niepokoi. Czarownicy zatrudnieni na wy�cigach bywaj�
nieuczciwi, jednak jest to ryzyko, kt�re jestem got�w podj��. Z wy�cigami w
Juval nigdy nie
mia�em �adnego k�opotu. To ma�y tor, w ka�dej gonitwie bior� zazwyczaj udzia�
tylko cztery
rydwany. Nie dostrzegam nikogo, kto m�g�by pokona� faworyta, �wietny rydwan z
Samsariny zwany Wspania�ym Wojownikiem. P�ac� za niego dwa do jednego, stawiam
wi�c
dwadzie�cia guran�w.
- - Wyrzucasz pieni�dze w b�oto - prycha Makri.
- - Tak? Zmienisz zdanie, kiedy b�d� odbiera� jutro rano dwadzie�cia guran�w
wygranej.
2
Id�c Bulwarem Ksi�yca i Gwiazd wreszcie docieramy do Dwunastu M�rz. W
pobli�u budynku s�du deszcz rozpryskuje si� na pos�gach dawnych kr�l�w i
bohater�w
Turai, i sp�ywa po marmurowych chodnikach do dobrze utrzymanych rynsztok�w. W
bardziej
eleganckich cz�ciach miasta udogodnienia takie jak kanalizacja to cuda
techniki. Inaczej u
nas - tutaj ulewa zmienia w b�oto pozbawione bruku ulice. Po dziesi�ciu dniach
deszczu
okolica ju� wygl�da paskudnie, a przed nami jeszcze dwadzie�cia. Dwana�cie M�rz
to piek�o
podczas pory deszczowej.
- Moja zmiana zaczyna si� za dwie minuty, a ja jestem mokra jak koc Syreny -
narzeka Makri i biegnie si� przebra�.
Wdrapuj� si� na schody, kt�re prowadz� bezpo�rednio z ulicy Kwintensencji do
mojego biura nad tawern�. Na drzwiach wisi tabliczka: �Najlepszy Magiczny
Detektyw w
ca�ym Turai�. Deszcz zaczyna ju� zmywa� farb� w miejscach, gdzie z�uszczy�a siew
pal�cym
s�o�cu lata. Magiczny detektyw. Czysta kpina. Dawno temu by�em po prostu
czeladnikiem u
czarownika. Obecnie moje umiej�tno�ci s� najni�szej klasy, zwyk�e kuglarskie
sztuczki w
por�wnaniu z osi�gni�ciami wielkich mag�w Turai.
Powinienen co� zrobi� z t� tabliczk�. Wida�, �e to taniocha. Jestem
najprawdopodobniej najta�szym magicznym detektywem w ca�ym mie�cie, ale nie ma
potrzeby si� tym chwali�. Mam czterdzie�ci trzy lata i nadwag�, za to brak mi
ambicji; cz�sto
zdarzaj� mi si� d�ugie napady pija�stwa i zajmuj� si� sprawami, kt�rych nie chc�
tkn�� lepsi
ode mnie. Pracuj� dla klient�w, kt�rych nie sta� na detektyw�w z eleganckiej
dzielnicy. Ka��
sobie p�aci� dziesi�� guran�w dziennie plus wydatki, co nigdy nie uczyni mnie
bogaczem.
A sz�o mi ju� tak dobrze! Tego lata rozwi�za�em kilka wa�nych spraw, zgarn��em
sporo pieni�dzy z nagr�d, poprawi�em swoj� reputacj� w pewnych wp�ywowych
kr�gach.
Przy odrobinie szcz�cia m�g�bym si� wydosta� z dzielnicy Dwana�cie M�rz i
wr�ci� w
dobre towarzystwo. Teraz jednak, kiedy trafi�em do s�du pod zarzutem ataku na
kr�lewskiego
urz�dnika, tym samym wr�ci�em do punktu wyj�cia: zero pieni�dzy i zero
reputacji.
Jest duszno. Gor�ca pora deszczowa jest nie do zniesienia. Ulica przypomina
�a�ni�
parow�. Gdybym nie mia� magicznego p�aszcza, nie wiem, jak bym sobie poradzi�.
Poniewa�
moje umiej�tno�ci s� tak marne, bior� ze sob� obecnie najwy�ej dwa, trzy
zakl�cia.
Zazwyczaj zabieram zakl�cie snu, dzi�ki kt�remu mog� pozbawi� przeciwnik�w
przytomno�ci. Przydaje si� te� czar wywo�uj�cy g�o�ny wybuch, dla odwr�cenia
uwagi.
Dawno ju� min�y dni, kiedy potrafi�em sta� si� niewidzialny lub lewitowa�. W
tej chwili
jednak ca�y m�j magiczny arsena� wykorzystuj� do ochrony przed deszczem. Je�li
zdarzy si�
tak, �e spotkam pi�ciu czy sze�ciu wrog�w naraz, b�d� musia� polega� na swoim
mieczu.
W moim biurze panuje straszliwy ba�agan. Kopniakiem wrzucam pod st� jakie�
�miecie, wyci�gam piwo z zapasu pod zlewem i rzucam si� na kozetk� mamrocz�c
przekle�stwa na niesprawiedliwo�� �ycia. Walczy�em za to miasto podczas
ostatniej wojny z
Orkami. Pomaga�em w odp�dzeniu tych dzikich hord ze wschodu, kt�re chcia�y nas
zala�.
Nie wspominam ju� o nienagannej s�u�bie podczas wojny z Nioja�czykami, kiedy
nasi
wrogowie z p�nocy przedarli si� przez g�rskie prze��cze i o ma�o nie wepchn�li
nas
wszystkich do morza. A czy kto� okazuje mi wdzi�czno��? Ani troch�. Do diab�a z
nimi
wszystkimi.
Kto� puka do zewn�trznych drzwi.
- Do diab�a z wami wszystkimi! - krzycz�.
Pukanie rozbrzmiewa ponownie. Nie mam ochoty na towarzystwo. Wykrzykuj�
kolejne przekle�stwo, ko�cz� piwo i przygotowuj� si� do rzucenia butelk� w
drzwi. Te
otwieraj� si� i do �rodka wkracza senator Mursjusz, jeden z najwi�kszych
bohater�w Turai i
m�j dawny dow�dca. Jest wysoki, wyprostowany, siwow�osy i niezwykle energiczny
jak na
pi��dziesi�ciolatka. A opr�cz tego nie�le wkurzony.
- Co to ma znaczy�? - pyta g�osem, kt�rego d�wi�k przenosi mnie natychmiast na
plac
defilad. - Nie jestem przyzwyczajony do tego, aby moi byli �o�nierze odnosili
si� do mnie bez
szacunku.
Gramol� si� na nogi. Senator Mursjusz to ostatnia osoba, kt�r� spodziewa�bym si�
zobaczy� na progu mojego biura. Wielcy bohaterowie Turai nie maj� zwyczaju mnie
odwiedza�. Min�o ju� pewnie pi�tna�cie lat od naszej ostatniej rozmowy; by�o to
prawdopodobnie wtedy, gdy pluton pod dow�dztwem Mursjusza broni� wyrwy wybitej w
murze przez oblegaj�cych nas Ork�w, ja za� by�em jednym z nieszcz�nik�w
tworz�cych
�yw� tarcz�, kt�ra mia�a powstrzyma� napastnik�w przed wtargni�ciem do miasta.
Oczywi�cie widywa�em go r�wnie� p�niej, w jednej z l� zarezerwowanych dla
senator�w
w teatrze lub na Stadionie Superbiusza, ale w�tpi�, czy kiedykolwiek mnie
zauwa�y�. A teraz,
kiedy ju� mnie dostrzeg�, nie wydaje si� zachwycony.
- Zawsze by�e� obrzydliw� karykatur� �o�nierza - warczy. - Widz�, �e z up�ywem
czasu nie zmieni�e� si� na lepsze.
Mursjusz jest pot�nie zbudowanym m�czyzn�, a bia�a senatorska toga dodaje mu
majestatu. Ja jestem w bieli�nie, co zapewne nie poprawia sytuacji. W po�piechu
zak�adam
tunik� i uprz�tam jakie� �miecie z krzes�a.
- - Prosz� usi���, senatorze.
- - Bardzo przybra�e� na wadze - oznajmia Mursjusz, oceniaj�c moje rozmiary tym
samym pe�nym dezaprobaty spojrzeniem, kt�rym mierzy� niew�a�ciwie ubranych
rekrut�w. -
I nie powodzi�o ci si� ostatnio zbyt dobrze.
Wie wszystko o moim upadku i �ywi dla mnie wsp�czucie. To �o�nierz - nie ma
cierpliwo�ci do pa�acowych rozgrywek politycznych.
- - Pa�ac to gniazdo �mij. Nigdy nie powiniene� by� najmowa� si� tam do pracy.
Dlaczego to zrobi�e�?
- - Dobrze p�acili.
- - I popatrz, jak sko�czy�e�. Rozgl�da si� po obskurnym pokoju.
- - Czy Rycjusz oskuba� ci� w s�dzie? Kiwam g�ow�.
- Rycjusz to �mija. Nigdy nie stawi� czo�a w potyczce z nieprzyjacielem. I taki
cz�owiek rz�dzi teraz miastem. Rozumiem, �e szukasz pracy.
Zn�w kiwam g�ow�.
- Potrzebuj� us�ug detektywa. O ile wiem, sprawa nie jest skomplikowana.
Normalnie
zatrudni�bym kogo� z okolicy, ale pomy�la�em sobie, �e by� mo�e potrzebujesz
zaj�cia.
Pytam, dlaczego mu to przysz�o do g�owy, on za� odpowiada, �e obserwuje
wszystkich, kt�rzy walczyli pod jego komend�.
- Tego dnia przy murze sprawia�e� si� ca�kiem nie�le, Thraxasie. Zmartwi�bym
si�,
gdyby� umar� z g�odu - chocia� widz�, �e zaj�oby to troch� czasu. Powiedziano
mi, �e masz
opini� dobrego detektywa... gdy jeste� trze�wy. Jak d�ugo potrafisz zachowa�
trze�wo��?
- Wystarczaj�co d�ugo, kiedy sprawa rzeczywi�cie tego wymaga.
W tym momencie rozlega si� stukanie do wewn�trznych drzwi, prowadz�cych na d�,
do tawerny. Drzwi otwieraj� si� same, zanim zd��y�em do nich podej��. Makii nie
ma
szacunku dla cudzej prywatno�ci. Trzeba jej to darowa�. B�d� co b�d�, dorasta�a
w�r�d
niewolnik�w.
Po raz pierwszy Mursjusz okazuje niejakie zdziwienie. Widok Makri to
rzeczywi�cie
niespodzianka dla nieprzygotowanych. Chocia� zaledwie nieco wy�sza od
przeci�tnej kobiety
z Turai, chodzi wyprostowana jak wojownik, a przy tym jest szczup�a i silna jak
dziki kot
czagra z simnijskiej d�ungli. Ma du�e ciemne oczy, prawie czarne, g�st� szop�
czarnych
w�os�w i uderzaj�co atrakcyjn� twarz; jednak�e cech�, na kt�r� przede wszystkim
zwraca
uwag� ka�dy, kto odwiedza tawern�, �Pod M�ciwym Toporem� po raz pierwszy, jest
jej
figura. Makri ma pi�kne kszta�ty, kt�rych nie spos�b nie zauwa�y�, bo jako
barmanka zak�ada
tylko sk�pe bikini z kolczugi. Nosi je, aby otrzymywa� napiwki od pracownik�w
portowych,
�eglarzy i najemnik�w, z kt�rych w wi�kszo�ci sk�ada si� klientela Gurda.
Ludzie zwracaj� te� zazwyczaj uwag� na rdzawy, ciemny odcie� jej sk�ry. Makri
jest
w jednej czwartej Orkiem, a to oznacza k�opoty. Jest r�wnie� w jednej czwartej
Elfem, co
stanowi atut w Turai, gdzie wszyscy lubi� Elfy. Jej orkijska krew powoduje
jednak r�nego
rodzaju trudno�ci. Turajczycy nienawidz� Ork�w. Chocia� zawarli�my pok�j,
podpisali�my
nawet traktat i wymienili�my ambasador�w, nie trzeba odznacza� si� wyj�tkow�
pami�ci�,
aby wspomnie� dni, kiedy oblegali nasze miasto.
Dlatego Makri miewa problemy. Stali bywalcy tawerny ju� si� do niej
przyzwyczaili,
ale nadal nie wpuszczono by jej do wytwornej restauracji w lepszej dzielnicy i
r�nych
urz�dowych budynk�w. Na ulicach cz�sto obrzucana jest obelgami. Martwi�bym si� o
ni�
bardziej gdyby nie to, �e jest zapewne najbardziej niebezpiecznym wojownikiem w
Turai,
je�li nie w og�le na Zachodzie. Wi�ksz� cz�� �ycia sp�dzi�em walcz�c i nie
przypominam
sobie, abym kiedykolwiek spotka� kogo� gro�niejszego w walce na miecze, topory
czy
cokolwiek, co jej wpadnie w r�ce.
Senator Mursjusz patrzy na ni� zaskoczony i zapada niezr�czna cisza.
- - Mam te� spiczaste uszy-oznajmia Makii. To prawda, chocia� zazwyczaj zakrywa
je wielka szopa w�os�w.
- - Pani wybaczy - przeprasza senator i zerka na miecz u jej boku.-Wyr�b Ork�w?
Makri kiwa g�ow�.
- Przywioz�am go ze sob�.
Mursjusz ogl�da miecz z zainteresowaniem. Jako zawodowy �o�nierz zawsze
interesuje si� broni�.
- - �wietna robota - m�wi z uznaniem. - Olkowie maj� doskona�ych zbrojmistrz�w,
niezale�nie od tego, co ludzie gadaj�. R�wnie dobrych, jak najlepsi w�r�d
naszych. M�wisz,
�e przywioz�a� go ze sob�?
- - Z orkijskiej stajni gladiator�w. Walczy�am tam. To by�o wtedy, zanim zabi�am
Orka, kt�ry by� moim w�a�cicielem, zaszlachtowa�am jego �wit�, uciek�am po
g�adkiej
skalnej �cianie i zatrudni�am si� tutaj jako barmanka.
- - Ciekawe. Tw�j str�j nie wydaje si� jednak przystosowany do walki.
- - Ma pan racj� - potwierdza Makri. - Tylko g�upiec walczy�by w bikini. Ale
dzi�ki
niemu zdobywam napiwki. Kiedy jestem w pracy, chowam miecz za barem.
P�niej wychodzi i wraca na d�.
- - Bardzo interesuj�ca kobieta - komentuje Mursjusz. - W po�owie Ork?
- - W jednej czwartej. Opr�cz tego w jednej czwartej Elf. A w po�owie cz�owiek,
chocia� nie wp�ywa to na jej zachowanie.
Senator przypatruje mi si� z zainteresowaniem. Zastanawia si� zapewne, czy
powinien
zatrudni� detektywa, kt�ry �yje z kobiet�, kt�ra jest w jednej czwartej Olkiem.
Nie musi si�
martwi�. Nie �yj� z Makri ani z nikim innym, je�li ju� o to chodzi. Nie mia�em
nikogo od
d�u�szego czasu. Odesz�a mi ochota na kobiety, kiedy kilka lat temu �ona
zostawi�a mnie dla
m�odego czarnoksi�skiego czeladnika. Zamiast tego zacz��em pi�. Tak naprawd�
zacz��em
pi� jeszcze zanim odesz�a, ale p�niej mia�em na to o wiele wi�cej czasu.
- Co mog� dla pana zrobi�?
Senator informuje mnie, �e w jego wiejskim domu na wybrze�u, w pobli�u Ferai,
dokonano kradzie�y. Jak ka�dy bogaty obywatel, senator ma jeden dom w mie�cie i
drugi na
wsi, dok�d wyje�d�a, kiedy pogoda staje si� zbyt dokuczliwa.
- Nie ponios�em wi�kszych strat. W willi nie by�o du�o pieni�dzy, zgin�y jednak
r�ne dzie�a sztuki i chcia�bym je odzyska�. Szczeg�lnie pragn�, aby� znalaz�
pewien obraz,
dla mnie bardzo cenny.
Wspominam tego Mursjusza, kt�rego zna�em dawniej, przebijaj�cego si� przez
szeregi
Ork�w z zakrwawionym mieczem w d�oni. Nigdy bym nie przypuszcza�, �e jest
wielbicielem
sztuki. Ale z tymi arystokratami r�nie bywa. M�czy�ni z pokolenia Mursjusza
uznawali
s�u�b� wojskow� za co� oczywistego i dzielnie walczyli, zdobywali jednak r�wnie�
obycie
towarzyskie. W�r�d arystokracji modna by�a w�wczas teoria, �e nale�y wzbogaca�
ka�dy
aspekt swojej osobowo�ci. Ale w�wczas Turai by�o inne. Odk�d kopalnie z�ota na
p�nocy
zacz�y przynosi� wielkie zyski, a handlarze narkotyk�w przywie�li z po�udnia
dwa, miasto
sta�o si� jednocze�nie bogatsze i o wiele bardziej zepsute. Dzi� m�odzi
arystokraci sp�dzaj�
czas na rozpu�cie i dzi�ki �ap�wkom wymiguj� si� od s�u�by wojskowej.
- - Co zrobi�a w tej sprawie Stra� Obywatelska?
- - Nie poinformowa�em ich.
Unosz� brew. Normalnie w takich wypadkach wzywa si� stra�nik�w - chyba �e
sprawa mia�a jaki� delikatny aspekt, kt�rego Mursjusz nie chcia� og�osi�
publicznie.
Spodziewa�em si� tego. Ludzie zazwyczaj przychodz� do mnie dopiero wtedy, gdy
znajd� si�
w rozpaczliwej sytuacji.
- - Nie poinformowa�em ich - powtarza Mursjusz. - Mam bowiem mocne podejrzenia,
�e za kradzie�� stoi moja �ona.
- - Pa�ska �ona?
Senator wyra�a pewien niepok�j wywo�any poufn� natur� swych wynurze�.
Zapewniam go o mojej dyskrecji. Mam wiele wad, ale nigdy nie plotkuj� o
klientach, nawet
je�li z tego powodu ko�cz� w wi�zieniu. Co si� zdarza, i to nazbyt cz�sto.
Na zewn�trz deszcz bije w okiennice, zag�uszaj�c inne odg�osy ulicy. To jest
jedyna
zaleta pory deszczowej. Ulewa zmusza do pozostania w domu wi�kszo�� ha�a�liwych
bachor�w pa��taj�cych si� zazwyczaj po ulicach.
- Od jakiego� czasu odsun�li�my si� od siebie. Nadal mieszkamy razem, bo nam to
odpowiada. Jestem pewien, �e rozumiesz.
Rozumiem. W mie�cie tak niemoralnym jak Turai, gdzie niemal ka�dego mo�na
kupi�, opinia publiczna przywi�zuje wyj�tkowo du�� wag� do moralno�ci os�b
publicznych.
Gdyby senator da� si� wci�gn�� w skandaliczn� spraw� rozwodow�, mog�oby to
znacznie
zaszkodzi� jego karierze i ca�kowicie odebra� mu szans� wdrapywania si� dalej po
drabinie
sukcesu, poprzez stanowiska prefekta, pretora, wicekonsula i wreszcie samego
konsula. Tacy
ludzie na og� nie og�aszaj� publicznie swoich problem�w i pilnuj�, aby nie
dosta�y si� one
do gazet. Ich �ony zazwyczaj zgadzaj� si� na to. Bardziej im odpowiada
pozostawanie u boku
m�a, dzi�ki czemu mog� zachowa� bogactwo i pozycj� spo�eczn�, ni� ryzykowanie
powrotu
na ma��e�ski rynek.
- - A po co mia�aby pana okrada�?
- - Moja �ona cz�sto rozpaczliwie potrzebuje got�wki.
- - Nie daje jej pan pieni�dzy?
- - Nie, je�li ma je wyda� na dwa.
Jasne, Nie na dwa. To mia�o sens. Odk�d ruszy�y po�udniowe szlaki handlowe, ten
pot�ny narkotyk zacz�� zalewa� miasto, wywieraj�c dramatyczny wp�yw na ludno��.
�ebracy, marynarze, m�odzi czeladnicy, dziwki, �aziki, dzieci bogaczy...
Najr�niejsi ludzie,
kt�rym wcze�niej wystarcza�o topienie swoich smutk�w w piwie i od czasu do czasu
wspomaganie si� dawk� o wiele s�abszego narkotyku thazis, sp�dzali teraz dni
zagubieni w
pot�nych wizjach dwa. Niestety, dwa jest drogie i uzale�nia. Gdy we�miesz
dawk�, jeste�
szcz�liwy jak Elf w drzewie, ale kiedy dojdziesz do siebie, czujesz si�
paskudnie.
Na�ogowcy sp�dzaj�cy cz�� �ycia w jego przyjemnych okowach zmuszeni s�
po�wi�ca�
reszt� czasu na zdobywanie pieni�dzy na kolejne dzia�ki.
Odk�d dwa podbi�o Turai, przest�pczo�� wyrwa�a si� spod kontroli. W wielu
cz�ciach miasta strach chodzi� w nocy po ulicach ze wzgl�du na napady. Miasto
gnije.
Biedni wpadaj� w rozpacz, a bogaci w dekadencj�. Pewnego dnia kr�l Lamarchus z
Nioj
przyb�dzie z p�nocy i rozbije nas w puch.
- - Czy jest powa�nie uzale�niona?
- - Bardzo powa�nie. Pr�bowa�a to rzuci�, ale... Unosi r�ce w bezradnym ge�cie.
- Przez ostatnich sze�� miesi�cy mieszka�a w willi. To by� jej pomys�.
Powiedzia�a, �e
pomo�e jej to w odstawieniu narkotyku. S�u�ba donosi mi jednak, �e jej si� nie
uda�o.
Prosi�em ju� o pomoc lekarzy, czarownik�w, zielarzy, pr�bowa�em wszystkiego. Nic
nie
pomaga - ona zawsze wraca do dwa. W ko�cu zacz��em odmawia� jej pieni�dzy i
wysy�a�em
do willi s�u��cych z �ywno�ci�,
- Aw rezultacie �ona sprzeda�a kilka rodzinnych skarb�w, aby kupi� narkotyki?
- Na to wygl�da.
Rozsiadam si� w fotelu i wyjmuj� z szuflady pa�eczk� thazis. Jedn� oferuj�
senatorowi, ale ten odmawia. Thazis nadal jest formalnie nielegalne, jednak
odk�d dwa
podbi�o miasto, nikt si� tym nie przejmuje. Zapalam i wdycham dym.
- - Co konkretnie mia�bym zrobi�?
- - Odnale�� moj� w�asno��. Szczeg�lnie ten obraz. Bez wci�gania w to stra�nik�w
ani ��dnych sensacji gazet.
Senator wyja�nia mi szczerze, po m�sku, �e Tradycjonali�ci naciskaj� na niego,
aby w
przysz�ym roku stan�� do wybor�w na stanowisko prefekta. Ma pi��dziesi�t lat,
najwy�szy
czas rozpocz�� polityczn� karier�. Jako bohater wojenny, lubiany zar�wno przez
masy, jak
przez kr�la, ma wyb�r w kieszeni. Oczywi�cie pod warunkiem, �e jego imi� nie
zostanie
splamione skandalem. Popularzy, pot�na partia opozycyjna pod wodz� senatora
Lodiusza,
nie wzdragaj� si� przed obrzucaniem b�otem swoich przeciwnik�w.
Zamy�lam si�. Musia�bym wyjecha� z miasta, w deszczu, a to do�� nieprzyjemna
perspektywa, bo ca�a okolica zmieni�a si� w bagno, ale poza tym sprawa wydaje
si� bardzo
prosta. W kradzie� nie s� zamieszane pot�ne gangi ani zwariowani magowie
dybi�cy na
moj� g�ow�. Musz� po prostu odkry�, co kobieta zrobi�a z �upem, i odzyska� go.
Potrafi� tego
dokona�. Potrzebuj� pieni�dzy. Bior� t� spraw�.
Senator podaje mi pozosta�e szczeg�y i wstaje z krzes�a. Przy drzwiach
zatrzymuje
si� i rozgl�da po pokoju.
- S�ysza�em, �e straci�e� sporo pieni�dzy na wy�cigach rydwan�w?
Marszcz� brwi. Wiedzia�em, �e senator mnie sprawdzi�, ale nikt nie lubi, �eby
straty,
jakie poni�s� podczas uprawiania hazardu, by�y powszechnie znane.
- Zdradz� ci, kto zwyci�y w wy�cigu ku czci Turasa. Zaintrygowany pochylam si�
do
przodu.
- M�j rydwan bierze w nim udzia� - wyja�nia senator. - Postaw na niego. Nazywa
si�
Szturm na Cytadel�. Na pewno wygra.
Rozczarowany odchylam si� do ty�u. Niezbyt wierz� w warto�� tej rady.
- Pa�ski rydwan wygra ten wy�cig? Pan wybaczy, senatorze, wystawi� pan w
przesz�o�ci par� dobrych zespo��w, ale w tym roku w gonitwie bierze udzia�
rydwan Elf�w.
Wszyscy wiedz�, �e wygra Rzeka w �wietle Ksi�yca. Bukmacherzy nie przyjmuj� ju�
nawet
zak�ad�w.
Senator podchodzi do mojego biurka.
- Szturm na Cytadel� wygra - powtarza z naciskiem. - Je�li chcesz si� odegra�,
postaw
na niego wszystko, co masz.
S� to jego ostatnie s�owa. Odchodzi. Bior� jedn� monet� z zaliczki, jak� mi
zostawi�, i
udaj� si� na d� do baru, gdzie kupuj� u Gurda dzban najlepszego piwa i pogr��am
si� w
rozmy�laniach o �onach senator�w i pot�nych, uzale�niaj�cych w�a�ciwo�ciach
dwa.
Pr�bowa�em go, kiedy by�em m�odszy, ale nie sprawi�o mi to specjalnej
przyjemno�ci.
Prawdopodobnie nie mia�o odpowiedniej mocy. Szybko ko�cz� piwo, wypijam
nast�pne, i
zabieram trzeci dzbanek na g�r� do biura.
Na biurku znajduj� wiadomo��. Dziwne. �ami� piecz��, otwieram list i czytam:
�Thraxasie, twoja �mier� si� zbli�a�.
Gapi� si� na kartk�. Przyzwyczai�em si� do tego, �e ludzie gro�� mi �mierci�,
ale to
nie znaczy, �e takie gro�by sprawiaj� mi przyjemno��. Sprawdzam zewn�trzne
drzwi. S�
zamkni�te. Jestem pewien, �e nikt nie wszed� tu po wewn�trznych schodach, kiedy
by�em w
barze. Delikatnie obw�chuj� list, szukaj�c oznak u�ycia magii. Czy wyczuwam
leciutki �lad?
By� mo�e.
Moja r�ka automatycznie unosi si� i dotyka talizmanu chroni�cego przed czarami,
kt�ry nosz� na szyi. Jest nowy. Mam nadziej�, �e dzia�a.
Id�c do Moxa zachowuj� ostro�no��, ale kiedy dowiaduj� si�, �e m�j rydwan wygra�
i
odbieram dwadzie�cia guran�w wygranej, zapominam o gro�bach. Potem chwal� si�
Makri:
- - Tak, cz�owiek mo�e przegra� od czasu do czasu, ale jednak co klasa, to
klasa.
Kiedy chodzi o typowanie zwyci�zc�w, jestem mistrzem. A na jutro dosta�em poufn�
wiadomo��. Powinna� si� przy��czy� i wygra� troch� forsy, Makri. To �atwiejsze
ni� praca
kelnerki.
3
Jakie s� wed�ug ciebie szans� Szturmu na Cytadel� w wy�cigu ku czci Turasa? -
pytam Gurda, kt�ry przynosi mi nast�pne piwo. Kiedy podaje mi je ponad barem,
widz�, jak
napinaj� si� jego pot�ne bicepsy. D�ugie w�osy barbarzy�cy prawie ca�kiem
okry�a ju�
siwizna, ale nadal jest silny jak para wo��w.
- �adne - odpowiada. - Elfy nie wysy�a�yby rydwanu a� z Wysp Po�udniowych, nie
maj�c pewno�ci, �e wygra.
Kiwam g�ow�. Tak w�a�nie my�l� wszyscy w Turai. Senator Mursjusz wystawi� w
swoim czasie kilka niez�ych rydwan�w, ale nigdy nie pokona Elf�w.
Wszyscy niecierpliwie oczekuj� wy�cig�w, kt�re odb�d� si� w pierwszym tygodniu
po zako�czeniu pory deszczowej, podczas �wi�ta Turasa. Turas to legendarny
za�o�yciel
Turai, kt�ry zwyci�y� par� dzikich szczep�w, dokona� r�nych bohaterskich
wyczyn�w, a
potem zbudowa� nasze miasto. Jego �wi�to zawsze poprawia nastroje obywateli
przed
nadej�ciem ostrej zimy. Tego roku b�dziemy �wi�towa� na wi�ksz� skal� ni�
zwykle,
poniewa� uroczysto�ci zbiegaj� si� w czasie ze �wi�tem Z��czenia Trzech
Ksi�yc�w, co
zdarza si� tylko raz na pi�tna�cie lat, czy co� ko�o tego.
Oczywi�cie op�ac� kilka zak�ad�w, nie zamierza�em si� jednak hazardowa� podczas
tej ostatniej i najbardziej presti�owej konkurencji, wy�cigu po�wi�conego
pami�ci Turasa.
Skoro Elfy przysy�aj� Rzek� w �wietle Ksi�yca, wynik w zasadzie ju� jest
przes�dzony.
Rydwan ten nale�y do Lisitha-ar-Moha, wielkiego elfijskiego mo�now�adcy i
przyjaciela
Turai. Pi�tna�cie lat temu Lisith-ar-Moh poprowadzi� pu�k elfijskich wojownik�w
przez linie
Ork�w na pomoc naszemu miastu i pojawi� si� w�a�nie wtedy, gdy napastnicy wybili
wyrw�
w murze, a grupa zdesperowanych �o�nierzy, ze mn� w��cznie, pr�bowa�a ich
odeprze�. Ten
Elf ocali� w�wczas miasto i nigdy o tym nie zapomnieli�my. Od tego czasu
odwiedza� nas
kilkakrotnie, jako honorowy go�� naszego kr�la, i w�a�nie z powodu swoich
zwi�zk�w z
miastem postanowi� wys�a� rydwan na wy�cig ku czci Turasa.
Wszyscy bardzo si� z tego ciesz�. Ka�dy Turajczyk lubi Elfy. Problem jedynie w
tym,
�e elfijski rydwan praktycznie uniemo�liwi uczynienie z wy�cigu prawdziwej
rywalizacji. U
nas nie hoduje si� takich koni, jak u Elf�w na Wyspach Po�udniowych.
A jednak... Jak ka�dy hazardzista jestem zaciekawiony, gdy kto� daje mi cynk.
Sta�em
obok senatora Mursjusza, kiedy Orkowie zrobili wy�om we wschodnim murze i
widzia�em,
jak w�asnor�cznie walczy� z dzik� hord� gramol�c� si� przez gruzy i wdzieraj�c�
do miasta.
Gdyby nie by�o tam Mursjusza, nie wytrzymaliby�my do przybycia Elf�w.
- - To nie jest cz�owiek, kt�ry stawia na zawodnika bez szans - przypominam
Gurdowi, r�wnie� uczestnikowi tych walk,
- - To prawda. Ale w�a�ciciele rydwan�w zawsze my�l�, �e wygraj� - odpowiada
barbarzy�ca. - Ju� do�� przegra�e� na wy�cigach. Nie ma sensu zn�w wyrzuca�
pieni�dzy w
b�oto.
Gurd i ja wspominamy wojn�. Ostatnio cz�sto nam si� to zdarza. Nadchodz�ca
wizyta
pana Lisitha rozbudzi�a wspomnienia. Orkowie, smoki, mury wal�ce si� na ziemi�
pod
wp�ywem magicznego uderzenia, p�on�ce budynki, desperacka walka, odg�os tr�b i
nagle
niespodziewane przybycie Elf�w. Nawet wtedy nie�atwo nam przysz�o pokona� Ork�w.
Bitwa trwa�a przez ca�y dzie�, ca�� noc i ca�y nast�pny dzie�. To by�o niezwyk�e
do�wiadczenie, s�dz� wi�c, �e Gurd i ja mamy prawo przechwala� si� naszym
udzia�em w
tych wydarzeniach, niezale�nie od tego, co m�wi� niekt�rzy, kiedy po raz kolejny
zaczynamy
nasze opowie�ci.
Gurd ma oczywi�cie racj� w sprawie wy�cigu. A jednak... Mursjusz jest chytry jak
simnijski lis, kiedy w gr� wchodz� wy�cigi rydwan�w. Odni�s� niejeden sukces.
Czuj�, �e
powoli daj� si� skusi�. Odp�dzam od siebie pokus� i wracam my�lami do swego
zadania,
mianowicie odzyskania dzie� sztuki senatora. Gurd trzyma za tawern� kilka
dobrych koni,
ka�� wi�c stajennemu osiod�a� dla mnie jednego, podczas gdy Tanrose, kucharka i
obiekt
barbarzy�skich uczu� Gurda, szykuje mi koszyk z prowiantem na drog�. Zwi�zuj�
swoje
d�ugie w�osy w kucyk i wsuwam je pod tunik�, a potem otulam si� p�aszczem.
W�a�nie kiedy wychodz�, do tawerny wkracza Makri.
- Jestem mokra jak koc Syreny - oznajmia. - Ale� to miasto ma g�upi klimat. Jak
nie za
gor�co, to za mokro. A teraz jest i tak, i tak.
Musz� przyzna� jej racj�. Pogoda w Turai bywa cz�sto nieprzyjemna. Przez cztery
miesi�ce pali nas s�o�ce, przez miesi�c pada gor�cy deszcz, przez kolejny
miesi�c trwa
stosunkowo umiarkowana jesie�, a potem przez cztery miesi�ce k�sa nas okrutny
mr�z.
P�niej zn�w nadchodzi pora deszczowa, tym razem zimna, trwaj�ca cztery
tygodnie, a�
wreszcie mamy miesi�c ca�kiem przyjemnej wiosny.
- - Z czego wynika, �e tylko dwa miesi�ce w roku s� zno�ne - warczy Makri.
- - Przynajmniej odbywa si� to regularnie.
- - Po co, u diab�a, zbudowano tu miasto?
- Dobra przysta�. Blisko do g��wnych szlak�w handlowych. Makri klnie po
staroelfijsku. Uczy si� w�a�nie tego j�zyka na lekcjach w Kolegium Gildii i
stara si� go
u�ywa�.
- S�ysza�am jednak, �e Elfy nigdy nie przeklinaj� deszczu - dodaje. - Podobno
siedz�
sobie na drzewach i my�l�, �e to kolejny pi�kny fenomen natury. G�upie Elfy.
Kiedy Makri przyby�a do Turai, m�wi�a ju� p�ynnie w pospolitym narzeczu
elfijskim.
Zak�adam, �e nauczy�a si� go od swojej babki-Elfa, ale nigdy nie pyta�em, kim
ona by�a,
Makri za� nigdy tego nie wyja�nia�a. Nie opowiada�a te� o dziadku-Orku, a o
niego nawet nie
odwa�y�bym si� pyta�. Moja znajomo�� j�zyk�w tych dw�ch ras znacznie si�
poprawi�a,
odk�d pozna�em Makri.
Pytani j�, dlaczego w��czy�a si� po deszczu. Wyja�nia, �e szuka�a ro�lin.
- - Po co?
- - Na lekcje botaniki w Kolegium Gildii. Profesor chce, aby�my poznali kilka
interesuj�cych miejscowych ro�lin.
- - To mo�e by� trudne w naszej dzielnicy. Tu nic nie ro�nie.
- - Wiem. Posz�am ich szuka� w tym ma�ym parku za Zau�kiem �w. Rominiusza.
Niestety, park znikn��. Kto� zbudowa� tam dom z mieszkaniami do wynaj�cia.
Kr�l Reeth-Akan wprowadzi� surowe przepisy dotycz�ce liczby park�w dla swoich
poddanych. Nawet w najbiedniejszych dzielnicach powinno si� znale�� nieco
otwartej
przestrzeni, gdzie obywatele b�d� mogli za�y� ruchu i na chwil� zapomnie� o
swoich
problemach. Niestety, prefekci sprawuj�cy piecz� nad planowaniem przestrzennym w
ka�dej
dzielnicy gotowi s� patrze� przez palce na nowe budowy, je�li dostan� �ap�wk�.
Dosz�o ju�
do tego, �e w Dwunastu Morzach nie pozosta� nawet skrawek otwartej przestrzeni.
Ostatni
prefekt, Toliusz, by� przekupny jak rzadko. Niedawno, przy�apany na pr�bie
przekazania
cz�ci kr�lewskiego z�ota do w�asnego skarbca, zosta� zmuszony do ucieczki z
miasta.
Najwyra�niej Driniusz, jego nast�pca, nie trac�c czasu zabra� si� za wype�nianie
w�asnej
sakiewki. Imiona cz�onk�w arystokratycznych rod�w ko�cz� si� na - iusz, ale i
bez tego
mo�na ich rozpozna� po zdumiewaj�cej gotowo�ci do przyjmowania pieni�dzy za
przys�ugi.
��atwe jak przekupienie senatora�, m�wi si� u nas. Zupe�nie inaczej, ni� w
przypadku
porz�dnych, ci�ko pracuj�cych obywateli, kt�rzy maj� w imieniu ox lub ax. Jak
Thraxas, na
przyk�ad. Tacy s� uczciwi do szpiku ko�ci.
- Wyruszam w�a�nie na wie� - m�wi� Makii - Pojed� ze mn� i badaj ro�linno��.
Makri rozwa�a propozycj�. Dzi� ma ju� wolne i s�dzi, �e przyda�oby si� jej
troch�
ruchu.
- Dobrze, pojad�, je�li b�dziesz mi po�ycza� ten magiczny p�aszcz
przeciwdeszczowy
- m�wi ta spryciara. - Potrzebna mi jaka� interesuj�ca ro�lina. Je�li nie
odrobi� tej pracy
domowej, profesor Toariusz spadnie na mnie jak kl�twa.
M�wi to z nachmurzon� min�. Z jej cz�stych narzeka� wiem, �e profesor Toariusz
nale�y do tych os�b w Kolegium, kt�re uwa�aj�, �e by�oby o wiele lepiej, gdyby
Makri
stamt�d odesz�a. To on zabroni� jej przychodzi� na lekcje w bikini z powodu
zamieszania,
jakie powodowa�a. Nie odczepi� si� nawet wtedy, gdy za�o�y�a na wierzch m�sk�
tunik�.
- - Powiedzia�, �e za bardzo wida� mi uda. Czy to jest zabronione w Turai?
- - Nie, po prostu odwraca uwag� m�odych m�czyzn od studiowania filozofii.
Dlatego Makri, gdy idzie do szko�y, musi si� teraz otula� grubym p�aszczem,
nawet
wtedy, gdy leje si� �ar i jest gor�co jak w piekle Ork�w, czyli przez ca�e lato.
- Profesor Toariusz jest zimny jak serce Orka-narzeka Makri i biegnie na g�r� po
top�r.
Moja towarzyszka nie daje jednak za wygran�, Pracuje ci�ko i w tawernie, i w
szkole. Jej ambicj� jest wst�pienie na Uniwersytet Imperialny. To oczywi�cie
niemo�liwe, co
wielokrotnie jej powtarzam. Nie przyjmuj� tam kobiet, szczeg�lnie takich, kt�re
maj� w
swoich �y�ach krew Ork�w. Uniwersytet Imperialny to tak ekskluzywna instytucja,
przeznaczona wy��cznie dla potomk�w arystokracji, �e nawet bogatym kupcom
nie�atwo jest
wprowadzi� tam swoje dzieci. Jest on ca�kowicie podporz�dkowany rz�dz�cej
elicie, dlatego
marzenie Makri staje si� jeszcze bardziej niemo�liwe do zrealizowania. Ale ona
nie daje si�
zniech�ci�.
- Do Kolegium Gildii r�wnie� nie przyjmowali kobiet, zanim ja si� nie upar�am -
m�wi. Trudno nie podziwia� jej wytrwa�o�ci.
Makri wraca z toporem, dwoma mieczami, no�em ukrytym w bucie i torb� pe�n�
metalowych gwiazdek do rzucania, broni Cechu Zab�jc�w, kt�r� ostatnio
eksperymentuje.
- - Makri, przecie� szukasz tylko kilku ro�lin. Kogo u diab�a spodziewasz si�
tam
spotka�?
- - Nigdy nie wiadomo. Za ka�dym razem, kiedy pomagam ci w �ledztwie, sytuacja
okazuje si� gorsza ni� si� spodziewali�my. Jeszcze nie zapomnia�am, jak
poszli�my szuka�
zaginionego psa, a sko�czy�o si� na walce z piratami. A przypomnij sobie, co si�
wydarzy�o
wtedy, kiedy zmusi�e� mnie, abym nie bra�a topora. Dosta�am strza�� z kuszy w
pier� i ledwo
mnie odratowano.
- - Bardzo by nam wszystkim ciebie brakowa�o. Chod�my.
- - Na schodach znalaz�am list zaadresowany do ciebie. Rozrywam kopert�.
Wiadomo�� brzmi: �Nie prze�yjesz gor�cej pory deszczowej�.
- Kto� znowu grozi ci �mierci�?
Kiwam g�ow�. Powinienem by� zabi� Gliksjusza Pogromc� Smok�w, kiedy mia�em
okazj�.
Na zewn�trz nadal panuje upa�. Deszcz si� nasili� i stara peleryna chroni mnie
przed
wilgoci� przez jakie� trzydzie�ci sekund, podczas gdy Makri pozostaje sucha w
moim
magicznym p�aszczu przeciwdeszczowym.
- - Deszcz nie wydaje si� ju� taki straszny, kiedy cz�owiek si� do niego
przyzwyczai -
oznajmia. - Dok�d jedziemy?
- - Ferias. Ekskluzywny kurort na wybrze�u.
- - Wobec tego dlaczego nie kierujemy si� w stron� zachodniej bramy?
- - Chc� zajrze� do Moxa. Dosta�em cynk.
Makri kiwa g�ow�. Chocia� nie popiera hazardu, by�a pod wra�eniem, kiedy
wr�ci�em
do domu z dwudziestoma guranami wygranej.
Niewielkie, obskurne biuro Moxa pe�ne jest hazardzist�w w wilgotnych, po�atanych
tunikach i p�aszczach, typowym stroju biednych mieszka�c�w Turai. Wi�kszo��
przedstawicieli klas ni�szych, w��cznie ze mn�, ubiera si� na szaro. Kilku
bardziej odwa�nych
m�odzik�w od czasu do czasu b�y�nie kolorami, ale egzotyczne ciuchy nie mieszcz�
si�
zazwyczaj w bud�ecie zwyk�ych ludzi. Na bia�o ubieraj� si� tylko arystokraci.
Od czasu do czasu przybywa pos�aniec przynosz�cy najnowsze wie�ci od maga na
stadionie w Jiwal, setki mil st�d. Jestem tutaj, aby op�aci� zak�ad na pierwsz�
jutrzejsz�
gonitw�, na wypadek gdybym nie wr�ci� do miasta przed wieczorem. Chocia� bardzo
uwa�am, aby si� nie zdradzi�, omal nie p�kam z rado�ci. Na ten wy�cig czeka�em
od d�ugiego
czasu. To moja polisa ubezpieczeniowa.
Stawki na cztery rydwany bior�ce udzia� w wy�cigu wynosz�: dwa do jednego, sze��
do czterech, sze�� do jednego i osiem do jednego. Jako powa�ny hazardzista nie
mam
zwyczaju marnowa� pieni�dzy obstawiaj�c nowicjuszy, jednak�e przypadkowo wiem,
�e
Zab�jca Trolli (sze�� do jednego) ma du�e szans� w tym wy�cigu. Szepcz� o tym do
ucha
Makii.
- Znam w�a�ciciela. Pi�em z nim, zanim wyjecha� na po�udnie. Trzyma� ten rydwan
w
rezerwie, w ukryciu. Powiedzia� mi, �e nigdy jeszcze nie trenowa� lepszych koni.
Dlatego
w�a�nie pojecha� do Juval, gdzie go nie znaj�. Przy stawce sze�� do jednego
zrobi maj�tek, a
ja razem z nim.
Mox jest nieco zaskoczony, kiedy pewnie stawiam na Zab�jc� Trolli. Na zewn�trz
zaczynam ta�czy� w deszczu.
- - Dwie�cie czterdzie�ci guran�w dla Thnucasa, wielkie dzi�ki!
- - A je�li przegra? - pyta Makii, dosiadaj�c konia.
- - Niemo�liwe. Zaufaj mi. Wiem, co robi�.
Burza przesz�a, ale nadchodz�cy miesi�c przyniesie wiele podobnych. Teraz czeka
nas
dwugodzinna jazda wzd�u� wybrze�a do Ferias. Kiedy docieramy do mur�w miejskich
moje
zadowolenie z dobrze postawionego zak�adu zd��y�o ju� wyparowa� i zaczynam
�a�owa�, �e
wzi��em t� spraw�. W po�owie drogi zaczynam powa�nie rozwa�a� powr�t.
- Ale draka - prycham. - Mam chandr� niemal jak dziwka z Nioj. Nie by�em taki
mokry od czasu, kiedy podczas wojny z Nioja�czykami razem z Gurdem
przep�yn�li�my pod
tratw� nieprzyjaci�, aby zaatakowa� ich niespodziewanie. A wtedy by�em znacznie
m�odszy.
Zatrzymujemy si�, �eby co� zje�� pod os�on� drzewa. Makri rozgl�da si� za
jakimi�
interesuj�cymi okazami flory.
- - Musz� przynie�� co� naprawd� wyj�tkowego, a tutaj widz� tylko traw� i
krzaki.
- - W ogrodzie wok� willi Mursjusza zapewne b�d� jakie� niezwyk�e ro�liny.
Ukradnij jedn� z nich.
Jedziemy dalej.
- Co zamierzasz zrobi�, kiedy ju� tam dotrzemy? Czyjego �ona nie obrazi si�,
je�li po
prostu wmaszerujemy i ka�emy jej m�wi�, co zrobi�a z �upem?
Spogl�dam na Makri z zainteresowaniem. W�tpi�, czy w og�le rozumia�a, co to
znaczy �obraza�, kiedy przyby�a do Turai. Te lekcje musia�y j� ucywilizowa�.
- By� mo�e. Mursjusza to nie obchodzi. Ich zwi�zek wyszed� ju� z fezy wzajemnej
uprzejmo�ci. On chce po prostu dosta� z powrotem swoje malowid�a.
Deszcz nas smaga. Kilka razy przeklinam Rycjusza. Gdyby nie ci�ga� mnie po
s�dach,
nie musia�bym tego robi�. Dzi�ki Bogu nie jest ju� wicekonsulem. To stanowisko
zajmuje
obecnie Cyceriusz, kt�ry nale�y do Tradycjonalist�w, partii popieraj�cej kr�la.
Ostatnio
stracili nieco poparcia na rzecz opozycji, Popular�w, ale zwyci�stwo Cyceriusza
powstrzyma�o ten trend. Przyczyni�em si� do tego zwyci�stwa. Dzi�ki sprytnym
dzia�aniom z
mojej strony Cyceriusz nie utraci� dobrego imienia. Nie �ebym specjalnie
popiera�
Tradycjonalist�w. Popularzy maj� swoje dobre strony. Zwyk�ym ludziom przyda�aby
si�
jaka� cz�� bogactw naszego miasta. Niestety, Popularom przewodzi senator
Lodiusz,
najbezwstydniej ambitny tyran, jaki kiedykolwiek nosi� tog�.
- Jak to si� sta�o, �e Cyceriusz nie u�y� swoich wp�yw�w, aby ci pom�c w s�dzie?
-
pyta Makri. - B�d� co b�d� jest teraz wicekonsulem i co� jest ci winien.
Dotkn�a czu�ego punktu. Pierwsz� rzecz�, jak� zrobi�em kiedy zacz�y si�
k�opoty,
by�o odwiedzenie Cyceriusza - ale on akurat musia� si� okaza� jedynym
cz�owiekiem w
Turai, kt�ry jest absolutnie nieprzekupny i przeciwny �amaniu prawa. Wyrazi�
wsp�czucie
dla mojego nieszcz�cia, ale odm�wi� u�ycia swoich wp�yw�w dla odrzucenia
oskar�enia. A
to dlatego - jak mi wyja�ni� swym pi�knie modulowanym g�osem m�wcy - poniewa�
by�em
winny, bo naprawd� wyci�gn��em kr�lewskiego przedstawiciela z jego landusa i
powali�em
go na ziemi�. Faktu, �e na gwa�t potrzebny mi by� pow�z, nie mo�na uzna� - w
jego opinii
eksperta - za satysfakcjonuj�ce usprawiedliwienie pobicia innego obywatela.
- To ca�y ty: kiedy wreszcie zjednasz sobie jakiego� urz�dnika, musi to by�
w�a�nie
ten jedyny, kt�ry jest zbyt uczciwy, aby nagina� prawo na twoj� korzy��.
Zbli�amy si� teraz do lu�nego zgrupowania du�ych wiejskich domostw, z kt�rych
sk�ada si� Ferias. Posuwamy si� wolno. Grunt jest b�otnisty i nier�wny; kilka
strumieni
wezbra�o, trudno wi�c przebrn�� na drug� stron�. Min�o du�o czasu, odk�d
ostatni raz tu
by�em. Kiedy pracowa�em w pa�acu jako starszy detektyw, odwiedza�em to miejsce
regularnie
jako go�� senator�w, pretor�w i bogatych mag�w. Teraz witaj� mnie tutaj tak
wylewnie, jak
Orka na weselu Elf�w.
Jest p�ne popo�udnie. Nastr�j mam coraz gorszy. Deszcz pada wielkimi kroplami.
Po
dw�ch godzinach ka�da kropla wydaje si� kamieniem spadaj�cym na moj� g�ow�.
Oznajmiam Makri, �e teraz moja kolej skorzystania z p�aszcza przeciwdeszczowego,
i
wymieniamy si�.
- - Gdyby� by� lepszym magiem m�g�by� mie� dwa.
- - Gdybym by� lepszym magiem, nie by�oby mnie tutaj. Siedzia�bym bezpiecznie w
wielkiej willi w Thamlinie, uk�adaj�c horoskopy dla ksi�niczek i dworak�w, i
og�lnie
ciesz�c si� wygodnym �yciem. Powinienem bardziej przyk�ada� si� do nauki, kiedy
by�em
czeladnikiem.
Wje�d�amy na niewielkie wzg�rze i w oddali widzimy will� Mursjusza. Nagle m�j
ko� r�y i staje d�ba. Pr�buj� odzyska� nad nim kontrol�, ale mokre wodze
wy�lizguj�mi si� z
r�k i spadam na ziemi�. Z trudem staj� na nogi, �lizgaj�c si� w b�ocie i
obrzucaj�c
przekle�stwami t� g�upi� besti�. A wtedy zza najbli�szego drzewa bez ostrze�enia
wychodz�
trzej wielcy Orkowie uzbrojeni w miecze.
To nie ma sensu. W Krai