8094
Szczegóły |
Tytuł |
8094 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8094 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8094 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8094 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Antologia Rakietowe Szlaki
Opowiadania Fantastyczno-Naukowe
S�owo Wi���ce Julian Stawi�ski
Pl - 1958
M�zg ludzki buduje coraz wspanialsze maszyny. Ale czy to znaczy, �e sam jest
coraz
bardziej genialny? A mo�e w�a�nie na odwr�t, maj�c do dyspozycji m�zgi
elektronowe cz�owiek
spocznie na laurach i umys� mu zardzewieje? Obawy takie wyra�a biometria, nauka,
kt�ra -
m�wi�c z uproszczeniem - z pomoc� statystyk bada, w jakim kierunku zmienia si�
wszystko, co �yje.
Ale nie b�d�my przedwcze�nie zarozumiali. Je�li nawet - co nie jest pewne -
nasze dalekie
potomstwo b�dzie od nas g�upsze, to nie znaczy, �e my tym samym jeste�my od
niego lepsi.
Wyobra�my sobie, �e jakim� szczeg�lnym trafem dostanie si� w nasze r�ce
wspania�y i dobroczynny
wynalazek przysz�o�ci. Czy na pewno zrobimy z niego najodpowiedniejszy u�ytek?
Znaj�c egoizm,
chciwo�� i inne brzydkie cechy, wci�� tkwi�ce w cz�owieku, mo�na mie�
w�tpliwo�ci.
C. M. KORNBLUTH - Czarna walizeczka
Stary doktor Full ku�tyka� alej� i czul zim� we wszystkich ko�ciach. Wybra� tym
razem
zau�ek i drzwi kuchenne zamiast normalnego chodnika i frontowych drzwi, a 1o z
powodu
brunatnej papierowej torby, kt�r� d�wiga� pod pach�. Wiedzia� bardzo dobrze, i�
nikt nie zwr�ci
uwagi, je�li przyniesie sobie do pokoju butelk� taniego wina. Ani �adna z
s�siadek,
szorstkow�osych i p�askog�bych, ani ich m�owie o dziurawych z�bach i kwa�nym
oddechu.
Wszyscy oni przecie� zapijali si� winem lub na odmian� w�dk�. Lecz w
przeciwie�stwie do nich
doktor Full si� wstydzi�. Ku�tyka� wi�c ciemnym i brudnym zau�kiem, gdy
wydarzy�a si�
niespodziewana katastrofa. Jeden z s�siedzkich kundli - znany mu dobrze i
znienawidzony, ma�y,
czarny i chudy, wiecznie szczerz�cy k�y i wiecznie warcz�cy - wyskoczy� nagle
przez dziur� w
parkanie i rzuci� si� do n�g lekarza. Dr Full odskoczy�, a potem zamachn�� si�
nog� maj�c zamiar
pocz�stowa� obmierz�a besti� solidnym kopniakiem. Ale zesztywnia�e mi�nie
odm�wi�y
pos�usze�stwa. Potkn�� si� o kawa�ek ceg�y wystaj�cej z ziemi i usiad�
gwa�townie, rzucaj�c jakie�
przekle�stwo. Przekle�stwo jednak zamar�o mu na ustach, gdy doszed� go zapach
rozlanego wina i
zrozumia�, �e torba wypad�a mu spod pachy. Czarny pies dalej ujada�, biegaj�c
wko�o i ostro�nie
trzymaj�c si� w odleg�o�ci paru st�p. Ale doktor nie zwraca� na� teraz uwagi.
Siedz�c na �rodku za�mieconego zau�ka dr Full rozwin�� sztywnymi palcami
rozmok��
teraz brunatn� torb�. Zapad� ju� wczesny jesienny zmierzch i trudno by�o
zobaczy�, ile zosta�o.
Wydoby� najpierw z torby odbit� szyjk� butli, potem kawa�ki szk�a, a wreszcie
d� butelki.
Stwierdzi�, �e ocala�a co najmniej po�owa, ale by� zbyt zaj�ty, by da� uj�cie
swojej rado�ci. Mia�
przed sob� problem do rozwi�zania, wi�c uczucia mog�y zaczeka� na stosowniejsz�
por�.
Pies przybli�y� si� i szczeka� coraz wrzaskliwiej. Doktor postawi� d� butelki
na ziemi i
cisn�� w psa od�amkami szk�a. Jeden kawa�ek trafi�, pies odskoczy� skowycz�c i
uciek� przez swoj�
dziur� w p�ocie. Wtedy dr Full przy�o�y� do ust d� butelki o brzegach ostrych
jak brzytwa i zacz��
pi� jakby z jakiej� czary olbrzyma. Dwa razy j� odstawia�, by da� wypocz��
r�kom, ale w ci�gu
minuty wypi� ca�� zawarto��.
Chcia� teraz wsta� i p�j�� dalej uliczk� do siebie. Nasz�o go jednak uczucie
takiej b�ogo�ci,
�e zmieni� zamiar. Doznawa� niewymownej rozkoszy siedz�c na stwardnia�ym od
mrozu b�ocie,
kt�re teraz wydawa�o si� mi�kk� poduszk�. Fala ciep�a op�ywa�a mu ca�e cia�o i
czu�, jak zamr�z
wyparowuje mu z ko�ci.
Trzyletnia dziewczynka w d�ugim zimowym p�aszczu przecisn�a si� przez t� sam�
dziur�
w parkanie, z kt�rej wyskoczy� poprzednio czarny pies. Z powag� przydrepta�a a�
do doktora i
zacz�a mu si� przygl�da� trzymaj�c brudny paluszek w buzi. Szcz�liwo�� doktora
Fulla dosz�a
teraz do szczytu: mia� obecnie s�uchaczk�.
- Ach, moja droga - wybe�kota�. - �mieszny zarzut! �Je�li to nazywacie dowodem -
powiedzia�em im wtedy - to lepiej wr��cie do swoich spraw. By�em tu, kiedy
jeszcze nie by�o
Okr�gowego Zrzeszenia Lekarzy. A inspektor koncesji nigdy niczego mi nie
udowodni�. Wi�c -
powiedzia�em - panowie, jaki w tym wszystkim sens? Odwo�uj� si� do was, jako do
koleg�w w
tym pi�knym zawodzie...�
Dziewczynka znudzona przemow� odesz�a zabieraj�c ze sob� jeden z rozrzuconych
kawa�k�w szk�a. Dr Full natychmiast o niej zapomnia� i ci�gn�� sam do siebie: -
Przecie� nie mogli
mi nic udowodni�. Cz�owiek ma chyba jakie� tam prawa? - Ko�owa� w my�li wci��
wok� jednej
sprawy, co do kt�rej mia� bardzo stanowcze zdanie, lecz kt�ra, z drugiej strony,
nie budzi�a te�
w�tpliwo�ci w komisji etyki zawodowej Okr�gowego Zrzeszenia Lekarzy. Tymczasem
zamr�z
powraca� w ko�ci doktora, a nie mia� ju� ani pieni�dzy, ani wi�cej wina.
Zacz�� w siebie wmawia�, �e w straszliwym nie�adzie jego pokoju musia�a si�
gdzie�
zapodzia� ca�a butelka whisky. By�a to stara i okrutna sztuczka, kt�r� odgrywa�
zawsze przed sob�,
kiedy chcia� sk�oni� samego siebie do wstania i powrotu do domu. M�g� przecie�
zamarzn�� na
�mier� w tej uliczce. W pokoju b�d� go gryz�y pluskwy, b�dzie kaszla� pod
wp�ywem cuchn�cych
wyziew�w zlewu; ale nie b�dzie marz�, nie b�dzie op�akiwa� setek butelek wina,
kt�re jeszcze go w
�yciu czekaj�, tysi�cy godzin p�omiennego zadowolenia, kt�re jeszcze mo�e
odczuwa�.
Zastanawia� si� nad butelk� whisky - gdzie te� mog�a by�? Mo�e pod zwa�em
zat�ch�ych
czasopism lekarskich? Nie; szuka� ju� tam dwa razy. Mo�e pod zlewem, gdzie� z
ty�u, za
pordzewia�� rur�? Tak, wmawia� w siebie z rosn�cym podnieceniem, tak, to
zupe�nie mo�liwe!
Ostatnio pami�� mnie troch� zawodzi, t�umaczy� sobie �yczliwie. To bardzo
prawdopodobne, �e
kupi�em butelk� whisky i schowa�em za rur� pod zlewem na tak� chwil� jak ta.
Ciemnobrunatna butelka, szelest banderoli odrywanej z szyjki, mla�ni�cie
wyci�gni�tego
korka, potem cudowne uczucie, gdy p�yn haustami przep�ywa przez gard�o, fala
ciep�a, a wreszcie
ciemne, t�pe, rozkoszne zapomnienie pija�stwa - wszystko to stawa�o si�
rzeczywisto�ci�.
Mo�liwe, �e kupi�! Oczywi�cie, mo�liwe! - powtarza� sobie w k�ko. B�ogie
przekonanie utrwala�o
si� w m�zgu - mo�liwe, oczywi�cie, mo�liwe! - i przykl�k� na jedno kolano. W tej
samej chwili
us�ysza� za sob� pisk i odwr�ci� g�ow� nie zmieniaj�c swej dziwnej pozycji.
Piszcza�a ma�a
dziewczynka, kt�ra bawi�c si� znalezionym kawa�kiem szk�a, zaci�a si� mocno w
r�k�. Dr Full
widzia�, jak strumyk czerwonej krwi sp�ywa� jej na p�aszcz i �cieka� pod nogi
tworz�c ma�� ka�u��.
Sk�onny ju� by� nawet wyrzec si� dla dziecka obrazu brunatnej butelki. Ale nie
na d�ugo.
Wiedzia� ju� na pewno, �e stoi ukryta g��boko pod zlewem, za pordzewia�� rur�;
tam w�a�nie,
gdzie j� schowa�. �yknie tylko raz, po czym z ca�� gotowo�ci� wr�ci, by pom�c
dziecku. Dr Full
przykl�k� na drugie kolano, potem stan�� na nogach i zataczaj�c si� pobieg�
uliczk� do swojego
pokoju. Tam, pe�en optymizmu, zacz�� szuka� butelki, kt�rej nie by�o. Optymizm
przeszed� w
niepok�j, a potem w zaciek�y sza�. Rozrzuca� naczynia, sprz�ty i ksi��ki, a�
znu�ony pr�nym
poszukiwaniem butelki zacz�� bi� obrzmia�ymi pi�ciami o �cian�, a� otworzy�y
si� stare blizny i
g�sta, starcza krew zafarbowa�a mu r�ce. Wtedy usiad� w k�cie na ziemi, pocz��
rozczula� si� nad
sob� i stopniowo zanurzy� si� w odm�t koszmar�w, kt�re przynosi� mu sen.
Po ok�amywaniu si� przez dwadzie�cia pokole�, po d�ugim ci�gu zapewnie�, �e
�b�dziemy
si� martwi�, gdy nadejdzie pora�, rodzaj ludzki wszed� w �lepy zau�ek! Tylko
biometrycy
wykazywali z uporem i nieodpart� logik�, �e odsetek ludzi o umys�owo�ci ni�ej
przeci�tnej
wzrasta, o umys�owo�ci przeci�tnej za� i ponad przeci�tn� - maleje, przy czym
proces ten odbywa
si� w post�pie geometrycznym. Ka�dy fakt podniesiony w sporze okazywa� si�
argumentem na
rzecz biometryk�w i prowadzi� nieodparcie do wniosku, �e rodzaj ludzki musi
zabrn�� niebawem
w idiotyczne wprost b��dne ko�o. Ale je�li kto� s�dzi, �e ostrze�enia te mia�y
jakikolwiek wp�yw na
praktyki rozmna�ania, ten nie zna, doprawdy, rodzaju ludzkiego.
Jako czynnik maskuj�cy skutki tego procesu dzia�a�o, rzecz jasna, inne zjawisko,
zwi�zane
nieod��cznie z post�pem technicznym: akumulacja technologicznych do�wiadcze� i
przyrz�d�w.
Kretyn wprawiony w u�ywanie arytmometru wydawa� si� bieglejszym rachmistrzem ni�
�redniowieczny matematyk, nawyk�y rachowa� na palcach. Kretyn wdro�ony w
nies�ychanie prost�
obs�ug� tego, co w wieku XXI by�o odpowiednikiem linotypu, zdawa� si� lepszym
zecerem ni�
drukarz z epoki Odrodzenia pos�uguj�cy si� gar�ci� r�cznie sk�adanych czcionek.
To samo dzia�o
si� w dziedzinie medycyny.
By� to nader zawi�y splot wielu czynnik�w. Ponadprzeci�tni doskonalili wynalazki
szybciej,
ni� subnormalni obni�ali ich jako��. Ilo�� jednak udoskonale� by�a coraz
mniejsza, gdy� mala�a
liczba ponadnormalnych. Fetysz wy�szego wykszta�cenia doczeka� si� w pokoleniu
dwudziestym
niesamowitych szcz�tkowych form. Istnia�y ca�e uczelnie, gdzie �aden ze
student�w nie umia�
przeczyta� wyrazu trzy sylabowego; �uniwersytety�, gdzie z tradycyjn� pomp�
nadawano tytu�y
�magistr�w stenografii�, �doktor�w filozofii kartotek� i �kandydat�w teczkowania
archiwalnego�.
Topniej�ca gar�� ponadnormalnych ucieka�a si� do takich sposob�w dla zachowania
cho�by
pozor�w �adu spo�ecznego.
Ale pewnego dnia i to musia�o si� sko�czy�. Ponadnormalni musieli w ko�cu
przekroczy�
kiedy� most prowadz�cy w niebyt. Byli ju� na wiadukcie i kres bezlito�nie
nadchodzi�. Duchy
dwudziestu pokole� biometryk�w chichota�y z�o�liwie.
Zajmiemy si� tu pewnym doktorem medycyny reprezentuj�cym owo pokolenie
dwudzieste.
Nazywa� si� Hemingway - dr John Hemingway. By� internist�, mia� praktyk� og�ln�
i nie lubi�
kierowa� pacjent�w z byle g�upstwem do specjalisty. Uzasadnia� to mniej wi�cej w
ten spos�b: -
Bo inaczej jaki by�by sens pracy internisty, poczciwego, staro�wieckiego
internisty? Oczywi�cie,
nawet dobry internista nie mo�e si� zna� na wszystkim, na p�ucach, gruczo�ach i
tak dalej. Ale
internista musi by� wszechstronny. Oto czym powinien w�a�ciwie by�: lekarzem
wszechstronnym!
Nie wynika st�d wcale, by dr Hemingway by� kiepskim lekarzem. Potrafi� usun��
migda�ki
lub �lep� kiszk�, solidnie zaopiekowa� si� ka�dym ob�o�nie chorym, dobrze
przeprowadzi� por�d,
postawi� trafn� diagnoz� w tysi�cznych przypadkach i przepisa� w�a�ciwe �rodki
czy metody
lecznicze. �ci�le m�wi�c jednej tylko rzeczy nie potrafi� w zakresie medycyny:
naruszy�
odwiecznych zasad etyki lekarskiej. A bra� je naprawd� serio.
Dr Hemingway gwarzy� z przyjaci�mi pewnego wieczora, gdy zaszed� wypadek, kt�ry
wci�gn�� go do naszego opowiadania. Mia� za sob� ci�ki dzie� w klinice i chcia�
opowiada� o
tym; lecz jego przyjaciel, dr Walter Gillis, w �aden spos�b nie dawa� mu doj��
s�owa. Gillis gada�
bez przerwy, tonem niezawodne] wy�szo�ci:
- Ten stary Mik� wsz�dzie musi nos wsadzi�. Poj�cia nie ma o prawdziwie naukowej
metodzie, ale zajmuje si� wszystkim. Manipulowa� nieborak mn�stwem jakich�
prob�wek, kiedy
wszed�em; wi�c spyta�em go �artobliwie: �A jak to jest z t� machin� czasu, co,
Mik�?�
Dr Gillis nie zdawa� sobie sprawy, �e �Mik� ma sze�� razy wy�szy od niego
wska�nik
inteligencji, cho� - nazywaj�c rzeczy po imieniu - by� jego wo�nym. W przebraniu
wo�nego stara�
si� kierowa� ca�ym stadem pseudolekarzy w pseudonaukowym laboratorium. By�a to
strata z
punktu spo�ecznego, ale - jak ju� m�wili�my - ponadnormalni wci�� jeszcze nie
tracili optymizmu.
�w nieuzasadniony optymizm wytwarza� wiele podobnie niedorzecznych sytuacji. Tym
razem
jednak �Mik� mia� tak ju� dosy� wszystkiego, �e... ale pozw�lmy Gillisowi
doko�czy�:
- Na to Mik� podaje mi numeracj� lamp elektronowych i powiada: �To da obw�d
zamkni�ty. A teraz nie zawracaj pan g�owy. Zbuduj sobie machin� czasu, wsiadaj
do niej i przekr��
wy��cznik. Nic wi�cej od pana nie chc�, Gillis.�
- Oo - zdziwi�a si� wiotka, urocza blondynka - a zapami�ta� pan dobrze,
doktorze? -
obdarzy�a go czaruj�cym u�miechem.
- Ach - odpar� skromnie Gillis - ja zawsze dobrze pami�tam. To ju� u mnie
zdolno��
wrodzona. Poza tym powt�rzy�em natychmiast wszystkie numery swojej sekretarce,
kt�ra je
zapisa�a. Z czytaniem r�nie u mnie bywa, ale z pami�ci� wspaniale. Wi�c...
zaraz, na czym to ja
stan��em?
Wszyscy zacz�li my�le� z wysi�kiem. Po chwili zewsz�d rozleg�y si� g�osy:
- M�wi� pan co� o butelkach, doktorze!
- Czy o jakiej� k��tni. Pan powiedzia�, �e czas podr�e!
- Ju� wiem: pan nazwa� kogo� ��cznikiem. Ale kto by� ��cznikiem?
- Nie ��cznik, ale wy��cznik!
Szlachetne czo�o doktora Gillisa zmarszczy�o si� od nadmiaru my�li. Wreszcie
o�wiadczy�:
- Tak, rzeczywi�cie wy��cznik. By�a mowa o podr�ach w czasie. Tak to si�
nazywa:
podr�owanie w czasie. Odcisn��em numery, kt�re da� mi Mik� i wstawi�em do
wytwarzacza
obwod�w. Wytwarzacz nastawi�em na �obw�d zamkni�ty� i machina czasu gotowa.
Dzia�a
naprawd� dobrze - tu pokaza� skrzynk�.
- A co jest w tej skrzynce? - spyta�a urocza blondynka.
- Machina czasu - odpar� dr Hemingway. - Mo�na wysy�a� ni� r�ne rzeczy w
przesz�o��.
- Prosz� uwa�a�! - powiedzia� dr Gillis. Wzi�� ma�� czarn� walizeczk� lekarsk�
doktora
Hemingwaya i po�o�y� na skrzynce. Przekr�ci� wy��cznik i walizeczka znik�a.
- Patrzcie pa�stwo! - zdziwi� si� dr Hemingway. - Znakomity kawa�. A teraz
sprowad� j�
pan z powrotem.
- Co?
- Sprowad� pan na powr�t moj� walizeczk�.
- Nic z tego - odpar� dr Gillis - to nie wraca. Pr�bowa�em ju�, ale nic stamt�d
nie wraca.
Widocznie ten g�upi Mik� da� mi maszyn� tylko z jednym kierunkiem.
Wszyscy, z wyj�tkiem doktora Hemingwaya, zacz�li jednog�o�nie pot�pia� Mike'a.
Dr
Hemingway mia� niemi�e uczucie, �e musi teraz co� zrobi�. �Jestem przecie�
doktorem - my�la� - a
doktor musi mie� czarn� walizeczk�. Nie mam walizeczki, wi�c nie jestem ju� mo�e
doktorem?�
Doszed� do wniosku, �e to wykluczone. Wiedzia� dok�adnie, �e jest doktorem. Wi�c
tylko
walizeczka jest nie w porz�dku, �e nie wr�ci�a. Widocznie by�a kiepska. Ale to
nic! Ten g�upi Al w
klinice da mu jutro inn�. Al umia� du�o rzeczy, a jednak by� g�upi, bo zupe�nie
si� nie nadawa� do
towarzyskich rozm�wek.
Nazajutrz dr Hemingway dosta� od swego wo�nego now� walizeczk�. Czarn�
walizeczk�,
dzi�ki kt�rej m�g� przeprowadza� operacje migda�k�w czy �lepej kiszki i odbiera�
najtrudniejsze
porody, z pomoc� kt�rej m�g� stawia� diagnozy i leczy� bli�nich - a� do dnia,
kiedy
ponadnormalni przekrocz� most w przepa�� niebytu. Al troch� zrz�dzi� z powodu
zagubienia
czarnej walizeczki; poniewa� jednak dr Hemingway nie wiedzia� dok�adnie, co si�
z ni� sta�o, wi�c
poszukiwa� nie zarz�dzono. A wobec tego...
Dr Full przebudzi� si� z koszmar�w nocy do koszmar�w dnia. Z trudem rozwar�
powieki.
Siedzia� wci�ni�ty w r�g swego pokoju. Dobiega� go odg�os podobny do cichego
b�bnienia.
Odczuwa� ch��d, a nogi mia� odr�twia�e. Popatrzy� na swoje nogi i wybuchn��
�miechem. Werbel
wybija� w�asnym lewym obcasem, kt�ry drga� i uderza� w pod�og�. Zaczyna si�
bia�a gor�czka -
pomy�la� oboj�tnie. Otar� usta pokrwawionymi palcami, drgawki sta�y si�
wyra�niejsze, a werbel
g�o�niejszy, cho� bardziej powolny. - �adnie si� zaczyna poranek - orzek� �
ironi� - atak
murowany! P�niej przyjd� koszmary; ale wtedy dopiero, kiedy cz�owiek b�dzie
napi�ty jak struna
bliska p�kni�cia. - Do tego by�o jednak daleko. Co prawda trudno by�o dopatrze�
si� pociechy w
takiej zw�oce, kt�rej towarzyszy� potworny b�l g�owy tu� za oczami i bolesna
sztywno��
wszystkich, staw�w.
Przypomnia� sobie, �e mia� zaj�� si� jakim� dzieckiem. Mia� zrobi� mu opatrunek.
Oczy
jego spocz�y na czarnej walizeczce le��cej po�rodku pokoju i zapomnia� o
dziecku. - M�g�bym
przysi�c - wymrucza� - �e wyrzuci�em j� dwa lata temu! - Wyci�gn�� r�k�,
przysun�� walizeczk� i
wtedy zrozumia�, �e to jaka� cudza torba lekarska, kt�ra nie wiadomo sk�d tutaj
si� wzi�a.
Spr�bowa� dotkn�� zamku, kt�ry lekko ust�pi�. Wewn�trz by�o mn�stwo p�askich
przegr�dek,
pe�nych starannie u�o�onych instrument�w i lekarstw. Po otwarciu walizeczka
zdawa�a si� du�o
wi�ksza, ni� kiedy by�a zamkni�ta. Dr Full nie m�g� poj��, w jaki spos�b
sk�ada�a si� w tak
niedu�y format, ale doszed� do wniosku, �e to jaka� sztuczka fabryki
instrument�w. Od czas�w
jego m�odo�ci rzeczy posz�y naprz�d. Ale wobec tego - pomy�la� z zadowoleniem -
dostan� za ni�
wi�cej w sklepie ze starzyzn�.
Z my�l� o m�odo�ci zacz�� machinalnie grzeba� w�r�d instrument�w. Niekt�re by�y
zupe�nie dla� obce, nie zna� ich przeznaczenia. R�ne odmiany skalpeli,
lancet�w, kleszczy,
retraktor�w, ig�y i katgut do szycia, strzykawki - przysz�o mu na my�l, �e
strzykawki m�g�by
sprzeda� oddzielnie paru narkomanom.
- Trzeba i��! - zdecydowa� i spr�bowa� walizeczk� zamkn��. Ale nic z tego nie
wychodzi�o.
Dopiero gdy dotkn�� zamka, walizeczka zwin�a si� sama i przybra�a pierwotn�
posta�. Przyjrza�
si� jej z podziwem i nieomal zapomnia�, �e interesuje go przede wszystkim jej
warto�� handlowa.
Maj�c okre�lony cel do�� �atwo zmusi� si� do wstania. Postanowi� wyj��
frontowymi
drzwiami, a potem, zwyczajnie, ulic�. Najpierw jednak...
Umie�ci� walizeczk� na kuchennym stole, otworzy� i zacz�� szuka� w�r�d lekarstw.
- Byle
co, aby tylko podkr�ci�o uk�ad nerwowy - szepn�� do siebie. Rur by�y numerowane,
a obok jakby
lista na karcie z plastyku. Z lewej strony karty by�o wyliczenie uk�ad�w:
gruczo�owy, mi�niowy,
nerwowy. Na prawo widnia�a rubryka: pobudzaj�ce, �agodz�ce itd. W kolumnie
�uk�ad nerwowy� i
rubryce ��agodz�ce� odnalaz� numer 17, po czym dr��cymi r�koma wydoby� szklane
rurk�,
opatrzon� tymi samymi cyframi. Pe�na by�a b��kitnych pigu�eczek. Za�y� jedn�.
Skutek by� piorunuj�cy.
Z wyj�tkiem chwil zamroczenia dr Full od tak dawna nie zazna� dobrego
samopoczucia, �e
po prostu zapomnia� ju�, na czym to polega. Tote� pe�en l�ku obserwowa� co si� z
nim dzieje.
Dozna� jakiego� niepoj�tego wra�enia. Wyprostowa� si�, drgawki usta�y, wszystkie
b�le znik�y.
To nadzwyczajne - pomy�la�. Mo�e teraz dos�ownie pobiec do sklepu ze starzyzn�,
przehandlowa� czarn� walizeczk� i kupi� wina, a mo�e i w�dki. Zszed� ze schod�w.
�wietne
samopoczucie nie opu�ci�o go nawet na ulicy zalanej porannym s�o�cem. W lewym
r�ku czu� mi�y
ci�ar walizeczki. Szed� wyprostowany, przesta� si� garbi�. Trzeba mie� troch�
szacunku dla siebie
- pomy�la�. Z tego, �e cz�owiek troch� si� wykolei�, jeszcze nie wynika...
- Panie doktorze! Pr�dko, panie doktorze! - krzykn�� kto� szarpi�c go za rami�.
- Ma�a si�
oparzy�a! - Kobieta o rozkud�anych w�osach, w chustce zarzuconej napr�dce,
ci�gn�a go w stron�
jednego z obskurnych dom�w, gdzie si� gnie�dzi�a biedota.
- Kiedy ja ju� nie praktykuj�... - zacz�� ochryp�ym g�osem, lecz kobieta nie
chcia�a go
pu�ci�.
- T�dy, doktorze, t�dy! - wo�a�a ci�gn�c go w stron� jakich� drzwi. - Musi pan
obejrze�
ma��. Mam dwa dolary, chod� pan! - Ta ostatnia uwaga nadawa�a ca�ej sprawie inny
aspekt.
Pozwoli� si� zaci�gn�� do brudnej izby, �mierdz�cej kapust� i ple�ni�. Domy�la�
si� teraz, kim jest
kobieta: nowoprzyby��, kt�ra tu wprowadzi�a si� dopiero zesz�ej nocy. Ci ludzie
zawsze przenosili
si� noc�, starymi, zdezelowanymi ci�ar�wkami, wypo�yczonymi gdzie� od
znajomych,
wy�adowanymi sprz�tami a� pod (niebo; pili przy tej okazji i wrzeszczeli a� do
samego �witu.
Wyja�nia�o to tak�e, dlaczego go zatrzyma�a: nie wiedzia�a jeszcze, �e jest
starym dr Fullem,
nieuleczalnym pijakiem, kt�rego nikt nie wezwa�by do chorego. Czarna walizeczka
nadawa�a mu
rang� mimo zapitej twarzy i zaplamionego ubrania.�
Przyjrza� si� pacjentce, trzyletniej dziewczynce, kt�r� zapewne przed chwil�
umieszczono
w matematycznym centrum �wie�o za�cielonego podw�jnego ��ka. B�g jeden wie, na
jakim
brudnym i zat�ch�ym materacu sypia�a zazwyczaj. Odni�s� wra�enie, �e ma�� sk�d�
zna, gdy na jej
prawym r�ku zobaczy� zakrzep�y banda�. �Dwa dolary...� - pomy�la�. Chude rami�
dziecka
pokrywa�a brzydka plama. Nacisn�� palcem w zgi�ciu ramienia i pod sk�r� wyczu�
drobne, twarde
kulki. Dziewczynka zacz�a piskliwie poj�kiwa�. Stoj�ca obok kobieta g�o�no
zawodzi�a.
- Prosz� wyj�� - ofukn�� j� szorstko i kobieta szlochaj�c opu�ci�a izb�.
�Dwa dolary - my�la�. - Da� jej tam byle co, wzi�� pieni�dze i powiedzie� matce,
�eby
posz�a z ma�a do kliniki. Pewnie zaka�enie r�ki; nic dziwnego, w tym smrodliwym
zau�ku!
Prawdziwy cud, �e te dzieci w og�le �yj�.� Postawi� walizeczka i bezwiednie
si�gn�� po klucz, ale
przypomnia� sobie i dotkn�� zamka. Wydoby� banda�, no�yczki, imad�o. Przewi�za�
rami� tak, by
w miar� mo�no�ci nie sprawi� dziecku b�lu �ci�ni�ciem obrzmia�ego miejsca i
przyst�pi� do ci�cia.
By� zdumiony, jak �atwo i szybko b�yszcz�ce no�yczki tn� zakrzep�� szmat�
przywar�a do rany.
Prawie nie kierowa� palcami. Mia� nawet uczucie, jak gdyby no�yczki prowadzi�y
mu palce kroj�c
bezb��dnie wzd�u� idealnej linii.
�Rzeczywi�cie bardzo si� posun�li od moich czas�w - X - pomy�la� - ostrzejsze
ni�
mikrotomiczny n�.� Umie�ci� no�yczki w przegr�dce na ogromnej tablicy, w jak�
rozwin�a si�
czarna walizeczka; pochyli� si� nad rana. A� gwizdn�� na widok ohydnego
zropienia i gwa�townej
infekcji, kt�ra natychmiast si� wywi�za�a w chorowitym i chudym cia�ku dziecka.
Co tu pocz��!
Nerwowo przerzuca� zawarto�� walizeczki. Je�li przetnie spuchlizn� i wypu�ci
cho� troch� ropy,
kobieta b�dzie my�la�a, �e naprawd� co� zrobi�, i da mu dwa dolary. Ale w
klinice dowiedz� si� od
kobiety, kto operowa�, i je�li po zabiegu b�d� komplikacje, gotowi przys�a� po
niego policjanta.
Mo�e jednak znajdzie si� co� w�r�d lekarstw...
Odszuka� w lewej kolumnie karty wyraz �limfatyczny�, a w prawej rubryk�
�infekcja�.
Odpowiednia klatka zawiera�a do�� niezrozumia�e symbole. Sprawdzi� jeszcze raz,
ale wyczyta� to
samo: �IVg3cc�. Stwierdzi� z zak�opotaniem, �e �adne buteleczki nie s� znakowane
rzymskimi
cyframi i dopiero po chwili zauwa�y� te cyfry na strzykawkach. Wyj�� numer IV,
przy czym
okaza�o si�, �e strzykawka ju� jest zaopatrzona w ig�� i nawet nape�niona.
Niebywa�e! A zatem trzy
centymetry p�ynu w strzykawce IV powinny w jaki� spos�b pom�c na zaka�enie
uk�adu
limfatycznego. Tylko co znaczy �g�? Przyjrza� si� cylindrowi strzykawki i
dostrzeg� ci�g liter, od
�a� do �i�, na ruchomej tarczy u g�ry. Na szkle za� widnia�a linia wska�nikowa.
Dr Full wzruszy� ramionami, nastawi� tarcz�, by �g� przypada�o na wprost linii
wska�nikowej i podni�s� strzykawk� do oka. Nacisn�� t�ok i zobaczy�, �e z ko�ca
ig�y wytryska
cieniutka struga p�ynu, tworz�c rodzaj ciemnawej mgie�ki. Dok�adne ogl�dziny
ig�y wy kaza�y, �e
nie ma w niej otworu. By�a �ci�ta jak zwykle, ale nie zdawa�a si� dro�na.
Zdumiony, dr Full
nacisn�� t�ok. I zn�w wok� czubka ukaza�a si� mgie�ka. - Zobaczymy - mrukn�� do
siebie i
przytkn�� sobie ig�� do przedramienia. My�la� w pierwszej chwili, �e si�
ze�lizn�a. Zobaczy�
jednak ma�� kropelk� krwi i zrozumia�, �e ig�� wbi�, tylko nie poczu� uk�ucia.
Doszed� do wniosku,
�e cokolwiek tam by�o w strzykawce - i przechodzi�o przez ig�� bez otworu! - nie
mog�o
zaszkodzi�, je�li odpowiada�o etykietce. Wstrzykn�� wi�c sobie trzy centymetry.
Powsta�
nieznaczny obrz�k - bezbolesny, ale typowy.
Podejrzewa� teraz, �e wida� zawodzi go oko. Bez dalszych waha� wstrzykn��
gor�czkuj�cemu dziecku trzy centymetry tajemniczego p�ynu. Ma�a j�cza�a bez
przerwy i podczas
zastrzyku, i po nim. Ale w chwil� p�niej wci�gn�a gwa�townie powietrze i
zamilk�a.
Zimny dreszcz przeszy� doktora. �Tym razem ju� po wszystkim - pomy�la�. - Ten
zastrzyk
na pewno j� zabi�.�
Nagle dziewczynka usiad�a i spyta�a: - A gdzie mama?
Nie wierz�c sobie samemu doktor chwyci� jej rami� i zbada� wg��bienie �okcia.
Zaka�enie
gruczo��w znik�o ca�kowicie, a temperatura sprawia�a wra�enie normalnej.
Przekrwienie wok�
rany ust�powa�o w oczach. Puls by� dobrze napi�ty i wcale nie przy�pieszony. W
zupe�nej ciszy,
jaka zapad�a w izbie, dochodzi� tylko z kuchni p�acz matki chorego dziecka.
R�wnocze�nie
us�ysza� za sob� pytaj�cy g�os:
- Co z ni� b�dzie?
Odwr�ci� si� i zobaczy� mizern� dziewczynin� o brudnop�owych w�osach, mo�e
osiemnastoletni�. Oparta o framug� drzwi przygl�da�a mu si� z do�� wyra�n�
pogard�.
- Wiem ju� co� nieco� o panu, panie �doktorze� - ci�gn�a. - Wi�c lepiej nie
urz�dza�
�adnego nabierania starych. Pan nie m�g�by wyleczy� szczeniaka.
- Czy�by? - hukn�� doktor. Ta bezczelna smarkata dostanie teraz nauczk�, na jak�
zas�u�y�a.
- A mo�e tak panienka przyjrzy si� mojej pacjentce?
- Gdzie mama? - powt�rzy�a g�o�niej malutka, a blondynka rozdziawi�a usta.
Podesz�a do
��ka i podejrzliwie spyta�a: - Dobrze si� czujesz, Teresa? Nic ci�. nie boli?
- Gdzie mama? - dopomina�a si� dalej Teresa. Po czym wyci�gn�a oskar�ycielsko w
kierunku doktora skaleczon� r�k�. - On mnie uk�u�! - pisn�a i nagle
zachichota�a.
- No, no - zdumia�a si� blondynka - zwracam honor, panie doktorze. A te baby
tutaj
wszystkie m�wi�y, �e pan nie ma poj�cia... �e pan nie umie leczy�. M�wi�y, �e
pan nie jest
prawdziwy doktor.
- Wycofa�em si� z praktyki, to prawda - odrzek�. - Ale w tym wypadku wyr�czy�em
po
prostu koleg�. Pani mama zwr�ci�a si� do mnie, no i... - u�miechn�� si�
lekcewa��co. Dotkn��
zamka czarnej walizeczki, kt�ra natychmiast zwin�a si� i wr�ci�a do pierwotnego
stanu.
- Pan to ukrad� - powiedzia�a szorstko dziewczyna.
Doktor zaniem�wi�.
- Nikt panu nie podarowa�by czego� podobnego. To musi by� warte mn�stwo
pieni�dzy.
Pan ukrad� t� walizk�. Chcia�am ju� panu przeszkodzi�, kiedy przysz�am i
zobaczy�am, �e pan co�
robi z Teres�; tylko wyda�o mi si�, �e pan jej nie robi krzywdy. Ale teraz
jestem ju� pewna, �e pan
ukrad� walizk�, bo inaczej nie buja�by pan z tym wyr�czaniem kolegi. Co� takiego
musi by� warte
ze trzydzie�ci dolar�w. Da mi pan po�ow�, bo jak nie - id� na policj�.
W tym momencie wesz�a nie�mia�o matka. Oczy mia�a czerwone, ale na widok
dziewczynki siedz�cej na ��ku i gaworz�cej ze sob� wyda�a krzyk rado�ci,
u�ciska�a ma��, pad�a
na kolana, by zm�wi� kr�tk� modlitw�, uca�owa�a r�k� doktora, a wreszcie zacz�a
go ci�gn�� do
kuchni. Przez ca�y ten czas nie przestawa�a m�wi�, cho� blondynka patrzy�a na
ni� ze wstr�tem. Dr
Full da� si� zaprowadzi� do kuchni, ale stanowczo odm�wi� kawy i any�owych
ciasteczek.
- Pocz�stuj go winem, mamo - zawo�a�a ironicznie blondynka.
- A tak! Tak! - uradowa�a si� stara. - Troch� wina, prosz� pana doktora? - w
mgnieniu oka
ustawi�a przed nim karafk� ciemnoczerwonego p�ynu, a blondynka parskn�a
�miechem widz�c,
jak doktor wyci�ga r�k�. Cofn�� r�k�, ale w jego g�owie ju� powstawa�y znajome
obrazy - zapachu,
smaku i ciep�a rozchodz�cego si� po ca�ym ciele. Szybko przemy�la� bieg zdarze�:
zachwycona
kobieta nawet nie zauwa�y, kiedy i jak on wychyli pe�ne dwie szklaneczki, potem
z
towarzyszeniem dalszych dw�ch szklaneczek porazi j� opowie�ci� o niedosz�ym
spotkaniu Teresy
z Anio�em �mierci, a p�niej - ach, p�niej b�dzie ju� wszystko jedno. B�dzie
wtedy pijany.
Lecz po raz pierwszy od wielu lat zrodzi� si� w nim jaki� przeciwobraz. Wyr�s� z
mieszaniny w�ciek�o�ci, �e blondynka tak go przejrza�a na wylot, i dumy z powodu
udanej kuracji.
Ku w�asnemu zdziwieniu cofn�� ponownie r�k�, kt�r� ju� ujmowa� karafk�, i
powiedzia� lubuj�c
si� ka�dym s�owem:
- Nie, dzi�kuj� pani. Nie mam zwyczaju nic pi� o tak wczesnej porze. - Ukradkiem
spogl�da� na blondynk� i ucieszy� si�, �e j� to zaskoczy�o. Wtedy matka
wstydliwie poda�a mu dwa
banknoty.
- To wszystko, co mam, prosz� pana doktora... Ale pan jeszcze przyjdzie zobaczy�
Teres�?
- Ch�tnie doprowadz� leczenie do ko�ca - od par�. - Ale teraz ju� musz� naprawd�
i��. -
Stanowczym ruchem chwyci� walizeczk� i wsta�. Bardzo ju� pragn�� by� z dala i od
wina, i od tej
dziewczyny.
- Niech pan poczeka, doktorze - przytrzyma�a go - id� w pana stron�. - Wysz�a
razem z nim
na ulic�. Nie zwraca� uwagi, �e w pewnej chwili poczu� jej r�k� na walizeczce.
Wtedy zatrzyma�
si� i spr�bowa� przem�wi� jej do rozumu.
- S�uchaj, kochaneczko! Przypu��my, �e masz racj� i �e to ukrad�em. Prawd�
m�wi�c sam
dobrze nie wiem, sk�d si� to wzi�o. Ale panienka jest m�oda i mo�e sama na
siebie zarobi�...
- P� na p� - odpar�a - inaczej id� na policj�. Prosz� si� nie namy�la�, bo za
chwil� nie
wezm� mniej ni� trzy czwarte. A pan wie, czym to wszystko pachnie, co?
Pokonany, skierowa� si� do sklepu ze starzyzn�, czuj�c wci�� jej bezczeln� d�o�
tu� przy
swojej d�oni i s�ysz�c tupot jej wysokich obcas�w.
W sklepie jednak oboje czeka�o rozczarowanie.
- To nieprzepisowy wyr�b - rzek� handlarz, kt�remu wspania�y zamek wcale nie
zaimponowa�. - Nigdy jeszcze takiej nie widzia�em. Mo�e jaka� taniocha japo�ska?
Spr�bujcie u
kogo innego. Bo u mnie nikt tego nie kupi.
W nast�pnym sklepie zaproponowano dolara. Krytyka walizeczki by�a zupe�nie
podobna: -
Ja jestem kupiec, a nie zbieracz, szanowny panie, bior� tylko rzeczy, kt�re mog�
sprzeda�. A kto to
we�mie ode mnie, chyba jaki Chi�czyk, kt�ry nie zna si� wcale na instrumentach?
Wygl�daj� tak
dziwnie! Mo�e pan sam to robi�?
Nie przyj�li dolara.
Dziewczyna by�a zawiedziona i w�ciek�a; doktor te� zawiedziony, ale tryumfuj�cy.
W
kieszeni mia� dwa dolary, a dziewczyn� przypu�ci� do sp�ki w czym�, na co nie
by�o kupca.
Chocia�, pomy�la� w nag�ym ol�nieniu, z pomoc� tej walizeczki wyleczy� przecie�
ma��.
- Nie ma panienka dosy�? - zapyta�. - Jasna sprawa, to nie ma �adnej warto�ci.
- Tylko spokojnie, doktorze. - Dziewczyna zmarszczy�a czo�o w g��bokim namy�le.
- Sama
dobrze nie wiem, jak to z tym jest... Czy ci kupcy rozumiej� si� na tym?
- Oczywi�cie. Z tego przecie� �yj�. Nie wiem jakie jest pochodzenie tych
instrument�w,
ale...
- Tak sobie w�a�nie my�la�am. - Mia�a jak�� diabelsk� zdolno�� uzyskiwania
wyja�nie� bez
zadawania pyta�. - wi�c pan te� nie wie, prawda? A mo�e ja postaram si�
dowiedzie� za pana. Tak
czy owak, nie wypuszcz� tej rzeczy. W tym s� pieni�dze! Nie wiem jeszcze, jak do
nich si� dobra�,
ale w tym s� pieni�dze. Chod� pan tutaj!
Poszed� za ni� do ma�ej kawiarenki, usiedli w pustym k�cie. Nic sobie nie robi�c
ze
spojrze� i u�miech�w innych go�ci lokalu, otwar�a walizeczk� - zaj�a ca�y
stolik - i zacz�a
przegl�da�. Wyci�gn�a retraktor, przyjrza�a si�, pogardliwie wetkn�a z
powrotem, wyj�a
wziernik i rzuci�a do �rodka, wyj�a porodowe kleszcze, obraca�a na wszystkie
strony wpatruj�c si�
bystrymi m�odymi oczyma - a� dojrza�a to, czego starcze oko doktora nie mog�o
wypatrzy�.
Ze zdumieniem przygl�da�a si� nasadzie kleszczy i nagle poblad�a. Starannie
owin�a
instrument pokrowcem i w�o�y�a na w�a�ciwe miejsce.
- No i co? - spyta� dr Full. - Co tam wypatrzy�a�?
- �Made in U.S.A.� - odczyta�a z pami�ci g�osem zd�awionym. - �Patent zg�oszony
w lipcu
2450�.
Ju� chcia� jej powiedzie�, �e na pewno si� pomyli�a w czytaniu, �e to mo�e po
prostu jaki�
�art, �e...
Ale wiedzia�, �e dziewczyna nie pomyli�a si�. Te no�yczki, kt�re mu prowadzi�y
r�k�,
zamiast by on je prowadzi�. Ta strzykawka z ig�� bez otworu. B��kitne pigu�eczki
o piorunuj�cym
dzia�aniu...
- Wie pan co? - zawo�a�a z przej�ciem dziewczyna. - Zapisz� si� do szko�y
kosmetycznej.
Co pan o tym my�li? Bo pan wie, �e teraz b�dziemy si� na pewno cz�sto widywa�.
Dr Full nic nie odpowiedzia�. Trzyma� w r�ku i bezmy�lnie porusza� kart� z
plastyku, na
kt�rej wydrukowane by�y rubryki i znaki stanowi�ce, jak to stwierdzi�
dwukrotnie, znakomity
przewodnik po ca�ej walizeczce. Wymaca� na karcie drobn� wypuk�o��, kt�r� mo�na
by�o
przesuwa� tam i na powr�t w obie strony. Nagle spostrzeg�, �e z ka�dym
przesuni�ciem u do�u
karty zjawia si� inny tekst. Pstryk: �N� z niebiesk� kropk� na r�czce jest
tylko do wycinania
guz�w; do diagnostyki guz�w s�u�y instrument badawczy 7, obrz�komierz; umie�ci�
obrz�komierz...� Pstryk: �Nadmiern� dawk� r�owych pigu�ek B3 wyr�wna� mo�na
jedn� bia��
pigu�k� B...� Pstryk: �Ig�� do szycia ran trzyma� za koniec; przytkn�� do brzegu
rany i pu�ci�; po
zaszyciu...� Pstryk: �Przy�o�y� g�rn� stron� kleszczy porodowych i pu�ci�; gdy
dopasuj� si� do
kszta�tu...� Pstryk.
Sekretarz redakcji zobaczy� napis u g�ry szpalty: �Flannery l - Medycyna�.
Zaznaczy�
automatycznie �skr�ci� o AT i poda� Piperowi, kt�ry robi� korekt� cyklu o
znachorach Edny
Flannery. Zdolna dziewczyna - pomy�la� sekretarz - ale jak wszyscy m�odzi
zanadto si� rozpisuje.
Dlatego �skr�ci�.
Piper sko�czy� opracowywa� sprawozdanie z ratusza, si�gn�� po materia� Flannery
i zacz��
go odczytywa� s�owo po s�owie, w rytmie tak r�wnym, jak rytm dalekopisu. �ci�le
m�wi�c nie
czyta� w�a�ciwie reporta�u, ale sprawdza� litery i s�owa dla upewnienia si�, czy
odpowiadaj�
przyj�temu stylowi �Heralda�. Od czasu do czasu przerywa� miarowe postukiwanie
o��wkiem, aby
wnie�� poprawk� w stylu czy ortografii. Doszed� do ko�ca szpalty pierwszej,
potem drugiej i
wr�ci� do pocz�tku, by tym razem czyta� pod k�tem tre�ci.
By� ju� pod koniec �Flannery 2�, gdy o��wek zwolni� nagle, a potem si�
zatrzyma�.
Sekretarz redakcji, zawsze wra�liwy na rytm korektor�w, przerwa� natychmiast
prace i spojrza� w
jego stron�. Piper bezczynnie wpatrywa� si� w szpalty z wyrazem wielkiego
zdumienia. Czuj�c na
sobie wzrok szefa, bez s�owa poda� mu szpalty, a w zamian otrzyma� reporta�
policyjny. O��wek
zn�w poszed� w ruch. Sekretarz przeczyta� cztery akapity, przy pi�tym wsta�,
skin�� na siedz�cego
naprzeciw Howarda: - Zast�p mnie! - i pow�drowa� za przepierzenie, gdzie
kr�lowa� naczelny
redaktor.
Cierpliwie przeczeka�, a� redaktor techniczny, g��wny fotograf i kierownik
depesz za�atwili
swe sprawy, po czym rzuci� na biurko materia� Flannery ze s�owami: - Ona
twierdzi, �e to nie jest
szarlatan.
Redaktor naczelny zabra� si� do czytania:
�Flannery l� - reporta� lekarski, Edna Flannery, specjalnie dla �Heralda�.
�Pos�pna relacja o szarlatanach w zakresie medycyny, kt�rych ujawni� �Herald� w
ostatniej
serii artyku��w, ulega dzi� radykalnej zmianie, co dla reportera samego stanowi
radosne
zaskoczenie. Badanie fakt�w w sprawie, jak� dzisiaj omawiam, rozpocz�am
dok�adnie w ten sam
spos�b, jak przy zdemaskowaniu ca�ego tuzina fa�szywych lekarzy i kanciarskich
znachor�w. Tym
razem jednak mog� donie��, �e dr Bayard Kendrick Full, mimo swoich niezwyk�ych
metod, kt�re
�ci�gn�y na niego szereg podejrze� ze strony s�usznie w lej dziedzinie
uwra�liwionych
stowarzysze� lekarskich, leczy naprawd� i �ci�le przestrzega szczytnych idea��w
swojego zawodu.
Nazwisko dr� Fulla poda�a mi komisja badania etyki zawodowej jednego z
okr�gowych
stowarzysze� lekarskich, kt�ra donios�a naszej redakcji, �e na posiedzeniu z 18
lipca 1941 roku
Fulla wykluczono ze stowarzyszenia pod zarzutem �wyci�gania pieni�dzy� od
pacjent�w
cierpi�cych na nieznaczne schorzenia. Wed�ug zaprzysi�onych o�wiadcze�
znajduj�cych si� w
aktach komisji, dr Full informowa� pacjent�w, �e cierpi� na raka, z kt�rego
zobowi�zuje si� ich
wyleczy�. Po usuni�ciu ze stowarzyszenia dr Full znik� z widowni i dopiero
niedawno wy�oni� si�
jako kierownik �sanatorium�, mieszcz�cego si� w dawnych pokojach umeblowanych, w
�r�dmie�ciu New Yorku, przy 89 ulicy.
Uda�am si� na miejsce, w charakterze pacjentki i w przekonaniu, �e dr Full
rozpozna u mnie
mn�stwo zmy�lonych chor�b i zagwarantuje skuteczn� kuracj� w zamian za poka�n�
sumk�.
Spodziewa�am si� znale�� lokal zaniedbany, par� szafek z brudnymi instrumentami
i ca�y szablon
r�nych dekoracji, jakimi si� lubi� otacza� szarlatani, a z czym zetkn�am si�
ju� dziesi�tki razy.
By�am w b��dzie.
Sanatorium dr� Fulla cechuje nieskazitelna czysto��, pocz�wszy od urz�dzonej ze
smakiem
poczekalni, a sko�czywszy na l�ni�cych niepokalan� biel� gabinetach. Przystojna
blondynka, kt�ra
mnie przyj�a, zachowywa�a si� bez zarzutu. Poprosi�a jedynie o podanie
nazwiska, adresu i
najog�lniejszej natury dolegliwo�ci. Wskaza�am, jak wielekro� poprzednio,
dokuczliwy b�l w
krzy�ach. Sekretarka prosi�a, abym usiad�a, a po chwili zaprowadzi�a mnie do
gabinetu na pi�trze i
przedstawi�a dr Fullowi.
Wygl�d dr� Fulla bardzo trudno pogodzi� z jego rze kom� przesz�o�ci�, opisan�
przez
rzecznika stowarzyszenia lekarzy. Jest to cz�owiek wysokiego wzrostu, lat chyba
ponad
sze��dziesi�t, o bia�ych w�osach, jasnym spojrzeniu i wyra�nie ciesz�cy si�
dobrym zdrowiem.
M�wi g�osem stanowczym, ale przyjaznym, kra�cowo r�nym od dobrze mi znanego,
przymilnego
skam�ania szarlatan�w.
Po kilku wst�pnych pytaniach co do charakteru i umiejscowienia b�lu, doktor
przyst�pi� do
badania, przy czym sekretarka zosta�a w gabinecie. Le�a�am twarz� na d� na
stole auskultacyjnym,
doktor za� przycisn�� jaki� instrument do moich plec�w. Po nieca�ej minucie, ku
memu
najwy�szemu zdumieniu, o�wiadczy�:
- Nie ma w�a�ciwie �adnego zupe�nie powodu, aby odczuwa�a pani jakikolwiek b�l
we
wskazanym miejscu. Do�� szeroko m�wi si� dzisiaj, �e tego rodzaju b�le mog� by�
wynikiem
bod�c�w uczuciowych. Ale w takim razie, je�li b�l nie ust�pi, niech si� pani
zwr�ci do psychologa
albo te� do psychiatry. Ale przyczyn fizycznych nie ma, wi�c ja nie mam tu nic
do roboty.
Os�upia�am wobec takiej szczero�ci. Czy�by domy�li� si�, �e jestem, by tak rzec,
szpiegiem
w jego obozie? Spr�bowa�am raz jeszcze:
- Ale, panie doktorze, mo�e pan dok�adniej mnie zbada. Bo opr�cz tych b�l�w
czuj� stale
ogromne wyczerpanie. Chyba przyda mi si� jaki� wzmacniaj�cy �rodek.
Na tak� przyn�t� daje si� bez zawodu chwyci� ka�dy szarlatan, wynajduj�c mn�stwo
tajemniczych schorze� u pacjenta. A ka�de z tych schorze� �wymaga� kosztownego
leczenia. Jak
ju� wyja�ni�am w pierwszym artykule niniejszego cyklu, przed rozpocz�ciem mych
�ow�w na
szarlatan�w podda�am si� bardzo rygorystycznym badaniom lekarskim. Stwierdzono
w�wczas, �e
stan mego zdrowia jest bez zarzutu, z jednym jedynie drobnym wyj�tkiem -
zwapnia�ego ogniska w
dolnym p�acie lewego p�uca, wywo�anego przelotnym procesem gru�liczym w
dzieci�stwie.
Stwierdzono tak�e nieznaczn� sk�onno�� do nadczynno�ci tarczycy, wskutek czego z
trudem
przybieram na wadze, a czasami odczuwam nieznaczny brak tchu.
Dr Full zgodzi� si� przeprowadzi� badanie i wydoby� szereg b�yszcz�cych,
nieskazitelnie
czystych instrument�w z przegr�dek na czym� w rodzaju ogromnej tablicy, pokrytej
dos�ownie
r�nymi narz�dziami, przewa�nie zupe�nie mi nie zwianymi. Rozpocz�� badanie z
pomoc�
instrumentu w kszta�cie rurki opatrzonej skomplikowan� podzia�k�; od rurki
bieg�y dwa druty
zako�czone p�askimi kr��kami. Jeden z kr��k�w umie�ci� na grzbiecie mojej prawej
d�oni, drugi -
na grzbiecie lewej. - Odczytuj� pomiary - zawo�a� i poda� jak�� liczb�, kt�r�
sekretarka pilnie
zapisa�a na formularzu. Ten sam zabieg powt�rzy� si� wielokrotnie i w stosunku
do wszystkich
szczeg��w mojej osoby, po czym nabra�am zupe�nej pewno�ci, �e doktor jest
sko�czonym
nabieraczem. W czasie bowiem gruntownych bada�, jakim si� podda�am przed
przyst�pieniem do
moich wywiad�w, nie zetkn�am si� ani razu z podobn� metod� diagnostyczn�.
Dr Full wzi�� formularz z r�k sekretarki, chwil� naradza� si� z ni� po cichu i
powiedzia�:
- Ma pani bardzo nieznaczn� nadczynno�� tarczycy. A w pani lewym p�ucu tak�e
jest co�
nie w porz�dku. Nic powa�nego, ale chcia�bym to sprawdzi� dok�adniej.
Si�gn�� po instrument, kt�ry, jak mi wiadomo, nazywa si� wziernikiem; jest to
narz�dzie
przypominaj�ce w kszta�cie no�yczki, a kt�re rozchyla otwory cia�a, jak nozdrza,
uszy itd., aby
lekarz m�g� dokona� wewn�trznego badania. Ten instrument by� jednak za du�y na
wziernik uszny
czy te� nosowy, a za ma�y na cokolwiek innego. W chwili, kiedy chcia�am zada�
jakie� pytanie,
odezwa�a si� sekretarka: - Mamy zwyczaj zawi�zywa� w czasie badania p�uc oczy
naszym
pacjentom. Pani pozwoli? - Zaskoczona, pozwoli�am sobie zas�oni� oczy �nie�nym,
czystym
banda�em i z niepokojem czeka�am, co teraz nast�pi.
Nawet i teraz trudno mi dok�adnie powiedzie�, co zdarzy�o si�, kiedy mia�am
zawi�zane
oczy - ale zdj�cie Roentgena potwierdza me podejrzenia. Poczu�am ch��d z lewej
strony w okolicy
�eber, ch��d, kt�ry jakby przenika� w g��b cia�a. Potem poczu�am jakby lekki
prztyczek i wra�enie
ch�odu usta�o. S�ysza�am, jak dr Full m�wi� swoim rzeczowym tonem: - Ma pani
tutaj stare
gru�licze zwapnienie. Nie jest to nic szkodliwego, ale osoba ruchliwa, jak pani,
powinna mie� tyle
tlenu, ile tylko zdo�a go uzyska�. Prosz� si� nie rusza�, a ja to zaraz
doprowadz� do porz�dku.
Wra�enie ch�odu powt�rzy�o si� znowu i tym razem trwa�o nieco d�u�ej. - Jeszcze
jedn�
porcj� alweoli i troch� kleju naczyniowego - powiedzia� dr Full. S�ysza�am, jak
sekretarka si�gn�a
po co�, niew�tpliwie wykonuj�c to polecenie. Zaraz potem dziwne uczucie znik�o i
zdj�to mi
przepask� z oczu. Nie dostrzeg�am na ciele �adnej blizny, a jednak doktor
o�wiadczy�:
- Ju� po wszystkim. Usun�li�my z p�uca fibroz� - zreszt�, po�yteczn� fibroz�,
gdy�
stworzy�a nieprzeniknion� otoczk� dla infekcji i dlatego mo�e pani chodzi� po
�wiecie. Nast�pnie
umie�cili�my w tym miejscu kilka grup alweoli, to znaczy p�cherzyk�w p�ucnych,
dzi�ki kt�rym
tlen z powietrza przechodzi do pani krwi. Nie b�d� regulowa� dzia�ania pani
tarczycy.
Przyzwyczai�a si� pani do niej i nag�a zmiana mog�aby tylko ujemnie odbi� si� na
samopoczuciu, A
co do b�lu w krzy�ach, prosz� si� zwr�ci� do stowarzyszenia lekarzy o wskazanie
dobrego
psychiatry czy psychologa. I niech pani wystrzega si� szarlatan�w; wsz�dzie roi
si� od nich po
prostu.
Pewno�� siebie doktora ca�kowicie mnie oszo�omi�a. Zapytany o honorarium
powiedzia�, �e
mam wp�aci� sekretarce pi��dziesi�t dolar�w. Jak zwykle w takich wypadkach,
zwleka�am z
p�aceniem, p�ki sekretarka nie wystawi�a mi kwitu z podpisem samego doktora i
wymienieniem
przeprowadzonych zabieg�w. W przeciwie�stwie do znachor�w i szarlatan�w, doktor
podyktowa�
spokojnie: �Za usuniecie fibrozy z lewego p�uca i przywr�cenie alweoli�, po czym
podpisa� kwit.
Pierwszym moim krokiem po opuszczeniu sanatorium by�o uda� si� p�dem do
specjalisty
p�ucnego, kt�ry bada� mnie w trakcie przygotowa� do niniejszej serii wywiad�w.
By�am pewna, �e
por�wnanie zdj�cia rentgenowskiego w dniu �operacji� ze zdj�ciem poprzednim
zdemaskuje
doktora Fulla jako kr�la znachor�w i szarlatan�w.
G�o�ny specjalista, mimo prze�adowanego dnia przyj�� mnie poza kolejka, b�d�c
sam �ywo
zainteresowany moimi wywiadami, w kt�rych przygotowaniu tak�e uczestniczy�. W
dostojnym
zaciszu swego gabinetu na Park Avenue wybuchn�� g�o�nym �miechem, gdy opisa�am
dziwaczne
metody badania, jakim by�am poddana. Ale nie �mia� si� wcale, kiedy po dokonaniu
zdj�cia moich
p�uc, wywo�a� klisze, wysuszy� i por�wna� z zespo�em wcze�niejszych.
Prze�wietla� mnie
dodatkowo sze�� razy tego� popo�udnia', w ko�cu jednak przyzna�, �e wszystkie
zdj�cia m�wi� to
samo. Mog� wi�c stwierdzi�, powo�uj�c si� na tak wybitny autorytet lekarski, �e
zwapnia�e ognisko
gru�licze, kt�re mia�am jeszcze dwa tygodnie temu, znik�o teraz zast�pione przez
zdrow� tkank�
p�ucn�. G�o�ny specjalista dodaje, �e jest to wypadek nieznany w dziejach
medycyny. Natomiast
nie podziela mojego pogl�du, �e sprawc� tej zmiany by� dr Full.
Dla mnie jednak rzecz nie ulega kwestii. Dochodz� wi�c do wniosku, �e dr Bayard
Kendrick Full - bez wzgl�du na swoj� rzekom� przesz�o�� - jest obecnie bardzo
niezwyk�ym, ale i
znakomitym lekarzem, o wspania�ych wynikach, kt�remu w ka�dych okoliczno�ciach
zawierzy�abym moje zdrowie.
Inaczej zupe�nie przedstawia si� wypadek �wielebnej� Annie Dimsworth -
drapie�nej
harpii, kt�ra pod pozorem �leczenia wiar�� �eruje na ciemnocie chorych, kt�rzy
przychodz� do jej
plugawego �gabinetu lecznictwa� w nadziei uzyskania pomocy i zasilaj� rachunek
bankowy
�wielebnej� Annie, wynosz�cy obecnie 53 238 dolar�w. W jutrzejszym artykule,
opatrzonym w
fotokopie wykaz�w bankowych i zaprzysi�onych o�wiadcze�, wyka��...�
Redaktor naczelny od�o�y� ko�cow� szpalt� �Flannery - medycyna� i w zamy�leniu
opukiwa� o��wkiem swoje przednie z�by. Wreszcie zwr�ci� si� do sekretarza
redakcji: - Nie
puszcza� tego. Zapowied� da� w kwadracie. - Oderwa� koniec szpalty - zapowied�
rewelacji o
�wielebnej� Annie - i wr�czy� sekretarzowi, kt�ry pop�dzi� na swoje miejsce.
Redaktor techniczny by� ju� z powrotem i kr�ci� si� niecierpliwie usi�uj�c
chwyci�
spojrzenie naczelnego. Radiofon wewn�trzny bzyka� i b�yska� czerwonym �wiat�em
na znak, �e
wydawca ma do naczelnego jak�� piln� spraw�. On za� rozmy�la� chwil� nad cyklem
specjalnym o
tym jakim� doktorze Fullu, ale doszed� do wniosku, �e nikt w to nie uwierzy i �e
to w ka�dym razie
musi by� nabieranie. Wetkn�� szpalty do teczki �utrupionych� i nacisn��
radiofon.
Dr Full prawie polubi� Angie. Praktyka ros�a. Najpierw leczy� s�siad�w, p�niej
przeni�s�
si� do �adnego mieszkania w dobrej dzielnicy, a wreszcie do sanatorium.
R�wnocze�nie za� Angie
zdawa�a si� dojrzewa�.
Oczywi�cie, by�y drobne r�nice zda�. Tak wi�c, dziewczyna nadal by�a zbyt
chciwa na
pieni�dze. Chcia�a si� specjalizowa� w chirurgii kosmetycznej - usuwaniu
zmarszczek u bogatych
leciwych pa� itd. Nie mog�a zrozumie�, zw�aszcza na pocz�tku, jak donios�� mieli
odpowiedzialno��; �e byli powiernikami, nie za� w�a�cicielami czarnej walizeczki
z cudown�
zawarto�ci�.
Zawarto�� t� dr Full pr�bowa� ostro�nie bada�, ale bez powodzenia. Wszystkie
instrumenty,
na przyk�ad, by�y z lekka radioaktywne, jednak�e w szczeg�lny spos�b. Wywo�ywa�y
drgania
licznik�w Geiger-Muellera, lecz nie dawa�y reakcji w elektroskopie. Doktor nie
ro�ci� sobie
pretensji do znawstwa ostatnich odkry�, mia� wszak�e wra�enie, �e by�o tu co�
nie w porz�dku.
Mikroskop ujawnia� na idealnie g�adkiej powierzchni instrument�w jakie� linie:
nies�ychanie
delikatne linie, tworz�ce ryty w metalu, dziwaczny rysunek bez okre�lonego
sensu. W�asno�ci
magnetyczne narz�dzi by�y wprost �mieszne. Czasem magnes przyci�ga� je bardzo
silnie, czasem
s�abo, a czasami wcale.
Dr Full prze�wietli� ca�y komplet, dr��c z obawy, by nie naruszy� zawartych w
nich
przypuszczalnie, czu�ych mechanizm�w. Pewien by�, �e nie s� masywne, �e r�czki,
a mo�e i ostrza
ukrywaj� w swym wn�trzu jakie� zegarowe, niezwykle precyzyjne urz�dzenia. Ale
promienie
Roentgena nic z tego nie wykaza�y. Ponadto instrumenty nigdy nie rdzewia�y i
zawsze by�y
nieskazitelnie ja�owe. Wystarczy�o potrz�sn��, aby kurz z nich opad� a� do
ostatniego py�ka. To
jedno, jak s�dzi�, rozumia�. Instrumenty jonizowa�y kurz, czy te� mo�e same si�
jonizowa�y. W
ka�dym razie czyta� gdzie� o podobnym zjawisku, zachodz�cym z p�ytami
fonografowymi.
Dziewczyna, my�la� z wy�szo�ci�, nie ma o tym poj�cia. Do�� starannie prowadzi�a
ksi��ki
i przejawia�a po�yteczn� inicjatyw� w momentach, kiedy by� sk�onny poprzesta� na
tym, co jest.
Przeniesienie si� do centralnej dzielnicy by�o jej pomys�em, tak samo jak
sanatorium. To dobrze, to
rozszerza�o zakres jego dzia�ania i u�yteczno�ci. Nic nie szkodzi, �e przy tej
okazji sprawia�a sobie
nurki i jakie� nowe modele samochod�w. On sam by� na to za stary i zbyt zaj�ty.
Mia� tyle do
nadrobienia.
Z rado�ci� my�la� o swoim wielkim planie. Dziewczynie zapewne si� nie podoba, �e
b�dzie
musia�a uzna� jego pogl�d. Cudotw�rczy sprz�t, kt�ry znalaz� si� w ich
posiadaniu, musi p�j�� w
odpowiednie r�ce. Ona sama nie by�a lekarzem. A chocia� instrumenty dzia�a�y
prawie bez
kierowania, leczenie wymaga�o czego� wi�cej ni� tylko zr�czno�ci. Istnia�y
przecie� staro�ytne
kanony sztuki lekarskiej. Angie to zrozumie i b�dzie musia�a si� podda�. Na
pewno wyrazi zgod�,
by czarn� walizeczk� powierzy� ca�ej ludzko�ci.
Przeka�e j� zapewne Kolegium Chirurg�w, mo�liwie bez ha�asu, co najwy�ej
odb�dzie si�
jaka� zupe�nie skromna ceremonia, a doktor z tej okazji dostanie na pami�tk�
za�wiadczenie w
ramce czy puchar z odpowiednim napisem. W�a�ciwie rad b�dzie nawet pozby� si�
k�opotu. Niech
olbrzymy medyczne rozstrzygaj�, kto ma si� tym pos�ugiwa�. O tak! Angie z
pewno�ci� to
zrozumie. By�a dobr� dziewczyn�.
Ostatnio wykazywa�a przecie� tyle zainteresowania dla chirurgicznej strony ca�ej
tej
sprawy. Dopytywa�a si� o instrumenty, godzinami czyta�a kart� ze wskaz�wkami,
nawet pr�bowa�a
si� wprawia� na �winkach morskich. Mo�e przekaza� jej; cho�by w cz�ci, sw�
mi�o�� dla
ludzko�ci. �A w takim razie - my�la� sentymentalnie stary dr Full - �ycie moje
nie posz�o na marne.
Na pewno dziewczyna zrozumie, o ile lepiej b�dzie, gdy instrumenty przeka�� do
r�k
sprawniejszych i m�drzejszych ni� nasze, gdy mo�na b�dzie odrzuci� zas�on�
tajemnicy, niezb�dn�
przy naszej obecnej, na wp� pok�tnej pracy.�
Dr Full znajdowa� si� w gabinecie zabiegowym we frontowej cz�ci sanatorium.
Widzia�
przez okno, jak przed podjazdem zatrzyma� si� ��ty sportowy w�z Angie. Z
przyjemno�ci�
spogl�da� na ni�, gdy wchodzi�a na schody. �Zgrabna i schludna, a