8094

Szczegóły
Tytuł 8094
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8094 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8094 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8094 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Antologia Rakietowe Szlaki Opowiadania Fantastyczno-Naukowe S�owo Wi���ce Julian Stawi�ski Pl - 1958 M�zg ludzki buduje coraz wspanialsze maszyny. Ale czy to znaczy, �e sam jest coraz bardziej genialny? A mo�e w�a�nie na odwr�t, maj�c do dyspozycji m�zgi elektronowe cz�owiek spocznie na laurach i umys� mu zardzewieje? Obawy takie wyra�a biometria, nauka, kt�ra - m�wi�c z uproszczeniem - z pomoc� statystyk bada, w jakim kierunku zmienia si� wszystko, co �yje. Ale nie b�d�my przedwcze�nie zarozumiali. Je�li nawet - co nie jest pewne - nasze dalekie potomstwo b�dzie od nas g�upsze, to nie znaczy, �e my tym samym jeste�my od niego lepsi. Wyobra�my sobie, �e jakim� szczeg�lnym trafem dostanie si� w nasze r�ce wspania�y i dobroczynny wynalazek przysz�o�ci. Czy na pewno zrobimy z niego najodpowiedniejszy u�ytek? Znaj�c egoizm, chciwo�� i inne brzydkie cechy, wci�� tkwi�ce w cz�owieku, mo�na mie� w�tpliwo�ci. C. M. KORNBLUTH - Czarna walizeczka Stary doktor Full ku�tyka� alej� i czul zim� we wszystkich ko�ciach. Wybra� tym razem zau�ek i drzwi kuchenne zamiast normalnego chodnika i frontowych drzwi, a 1o z powodu brunatnej papierowej torby, kt�r� d�wiga� pod pach�. Wiedzia� bardzo dobrze, i� nikt nie zwr�ci uwagi, je�li przyniesie sobie do pokoju butelk� taniego wina. Ani �adna z s�siadek, szorstkow�osych i p�askog�bych, ani ich m�owie o dziurawych z�bach i kwa�nym oddechu. Wszyscy oni przecie� zapijali si� winem lub na odmian� w�dk�. Lecz w przeciwie�stwie do nich doktor Full si� wstydzi�. Ku�tyka� wi�c ciemnym i brudnym zau�kiem, gdy wydarzy�a si� niespodziewana katastrofa. Jeden z s�siedzkich kundli - znany mu dobrze i znienawidzony, ma�y, czarny i chudy, wiecznie szczerz�cy k�y i wiecznie warcz�cy - wyskoczy� nagle przez dziur� w parkanie i rzuci� si� do n�g lekarza. Dr Full odskoczy�, a potem zamachn�� si� nog� maj�c zamiar pocz�stowa� obmierz�a besti� solidnym kopniakiem. Ale zesztywnia�e mi�nie odm�wi�y pos�usze�stwa. Potkn�� si� o kawa�ek ceg�y wystaj�cej z ziemi i usiad� gwa�townie, rzucaj�c jakie� przekle�stwo. Przekle�stwo jednak zamar�o mu na ustach, gdy doszed� go zapach rozlanego wina i zrozumia�, �e torba wypad�a mu spod pachy. Czarny pies dalej ujada�, biegaj�c wko�o i ostro�nie trzymaj�c si� w odleg�o�ci paru st�p. Ale doktor nie zwraca� na� teraz uwagi. Siedz�c na �rodku za�mieconego zau�ka dr Full rozwin�� sztywnymi palcami rozmok�� teraz brunatn� torb�. Zapad� ju� wczesny jesienny zmierzch i trudno by�o zobaczy�, ile zosta�o. Wydoby� najpierw z torby odbit� szyjk� butli, potem kawa�ki szk�a, a wreszcie d� butelki. Stwierdzi�, �e ocala�a co najmniej po�owa, ale by� zbyt zaj�ty, by da� uj�cie swojej rado�ci. Mia� przed sob� problem do rozwi�zania, wi�c uczucia mog�y zaczeka� na stosowniejsz� por�. Pies przybli�y� si� i szczeka� coraz wrzaskliwiej. Doktor postawi� d� butelki na ziemi i cisn�� w psa od�amkami szk�a. Jeden kawa�ek trafi�, pies odskoczy� skowycz�c i uciek� przez swoj� dziur� w p�ocie. Wtedy dr Full przy�o�y� do ust d� butelki o brzegach ostrych jak brzytwa i zacz�� pi� jakby z jakiej� czary olbrzyma. Dwa razy j� odstawia�, by da� wypocz�� r�kom, ale w ci�gu minuty wypi� ca�� zawarto��. Chcia� teraz wsta� i p�j�� dalej uliczk� do siebie. Nasz�o go jednak uczucie takiej b�ogo�ci, �e zmieni� zamiar. Doznawa� niewymownej rozkoszy siedz�c na stwardnia�ym od mrozu b�ocie, kt�re teraz wydawa�o si� mi�kk� poduszk�. Fala ciep�a op�ywa�a mu ca�e cia�o i czu�, jak zamr�z wyparowuje mu z ko�ci. Trzyletnia dziewczynka w d�ugim zimowym p�aszczu przecisn�a si� przez t� sam� dziur� w parkanie, z kt�rej wyskoczy� poprzednio czarny pies. Z powag� przydrepta�a a� do doktora i zacz�a mu si� przygl�da� trzymaj�c brudny paluszek w buzi. Szcz�liwo�� doktora Fulla dosz�a teraz do szczytu: mia� obecnie s�uchaczk�. - Ach, moja droga - wybe�kota�. - �mieszny zarzut! �Je�li to nazywacie dowodem - powiedzia�em im wtedy - to lepiej wr��cie do swoich spraw. By�em tu, kiedy jeszcze nie by�o Okr�gowego Zrzeszenia Lekarzy. A inspektor koncesji nigdy niczego mi nie udowodni�. Wi�c - powiedzia�em - panowie, jaki w tym wszystkim sens? Odwo�uj� si� do was, jako do koleg�w w tym pi�knym zawodzie...� Dziewczynka znudzona przemow� odesz�a zabieraj�c ze sob� jeden z rozrzuconych kawa�k�w szk�a. Dr Full natychmiast o niej zapomnia� i ci�gn�� sam do siebie: - Przecie� nie mogli mi nic udowodni�. Cz�owiek ma chyba jakie� tam prawa? - Ko�owa� w my�li wci�� wok� jednej sprawy, co do kt�rej mia� bardzo stanowcze zdanie, lecz kt�ra, z drugiej strony, nie budzi�a te� w�tpliwo�ci w komisji etyki zawodowej Okr�gowego Zrzeszenia Lekarzy. Tymczasem zamr�z powraca� w ko�ci doktora, a nie mia� ju� ani pieni�dzy, ani wi�cej wina. Zacz�� w siebie wmawia�, �e w straszliwym nie�adzie jego pokoju musia�a si� gdzie� zapodzia� ca�a butelka whisky. By�a to stara i okrutna sztuczka, kt�r� odgrywa� zawsze przed sob�, kiedy chcia� sk�oni� samego siebie do wstania i powrotu do domu. M�g� przecie� zamarzn�� na �mier� w tej uliczce. W pokoju b�d� go gryz�y pluskwy, b�dzie kaszla� pod wp�ywem cuchn�cych wyziew�w zlewu; ale nie b�dzie marz�, nie b�dzie op�akiwa� setek butelek wina, kt�re jeszcze go w �yciu czekaj�, tysi�cy godzin p�omiennego zadowolenia, kt�re jeszcze mo�e odczuwa�. Zastanawia� si� nad butelk� whisky - gdzie te� mog�a by�? Mo�e pod zwa�em zat�ch�ych czasopism lekarskich? Nie; szuka� ju� tam dwa razy. Mo�e pod zlewem, gdzie� z ty�u, za pordzewia�� rur�? Tak, wmawia� w siebie z rosn�cym podnieceniem, tak, to zupe�nie mo�liwe! Ostatnio pami�� mnie troch� zawodzi, t�umaczy� sobie �yczliwie. To bardzo prawdopodobne, �e kupi�em butelk� whisky i schowa�em za rur� pod zlewem na tak� chwil� jak ta. Ciemnobrunatna butelka, szelest banderoli odrywanej z szyjki, mla�ni�cie wyci�gni�tego korka, potem cudowne uczucie, gdy p�yn haustami przep�ywa przez gard�o, fala ciep�a, a wreszcie ciemne, t�pe, rozkoszne zapomnienie pija�stwa - wszystko to stawa�o si� rzeczywisto�ci�. Mo�liwe, �e kupi�! Oczywi�cie, mo�liwe! - powtarza� sobie w k�ko. B�ogie przekonanie utrwala�o si� w m�zgu - mo�liwe, oczywi�cie, mo�liwe! - i przykl�k� na jedno kolano. W tej samej chwili us�ysza� za sob� pisk i odwr�ci� g�ow� nie zmieniaj�c swej dziwnej pozycji. Piszcza�a ma�a dziewczynka, kt�ra bawi�c si� znalezionym kawa�kiem szk�a, zaci�a si� mocno w r�k�. Dr Full widzia�, jak strumyk czerwonej krwi sp�ywa� jej na p�aszcz i �cieka� pod nogi tworz�c ma�� ka�u��. Sk�onny ju� by� nawet wyrzec si� dla dziecka obrazu brunatnej butelki. Ale nie na d�ugo. Wiedzia� ju� na pewno, �e stoi ukryta g��boko pod zlewem, za pordzewia�� rur�; tam w�a�nie, gdzie j� schowa�. �yknie tylko raz, po czym z ca�� gotowo�ci� wr�ci, by pom�c dziecku. Dr Full przykl�k� na drugie kolano, potem stan�� na nogach i zataczaj�c si� pobieg� uliczk� do swojego pokoju. Tam, pe�en optymizmu, zacz�� szuka� butelki, kt�rej nie by�o. Optymizm przeszed� w niepok�j, a potem w zaciek�y sza�. Rozrzuca� naczynia, sprz�ty i ksi��ki, a� znu�ony pr�nym poszukiwaniem butelki zacz�� bi� obrzmia�ymi pi�ciami o �cian�, a� otworzy�y si� stare blizny i g�sta, starcza krew zafarbowa�a mu r�ce. Wtedy usiad� w k�cie na ziemi, pocz�� rozczula� si� nad sob� i stopniowo zanurzy� si� w odm�t koszmar�w, kt�re przynosi� mu sen. Po ok�amywaniu si� przez dwadzie�cia pokole�, po d�ugim ci�gu zapewnie�, �e �b�dziemy si� martwi�, gdy nadejdzie pora�, rodzaj ludzki wszed� w �lepy zau�ek! Tylko biometrycy wykazywali z uporem i nieodpart� logik�, �e odsetek ludzi o umys�owo�ci ni�ej przeci�tnej wzrasta, o umys�owo�ci przeci�tnej za� i ponad przeci�tn� - maleje, przy czym proces ten odbywa si� w post�pie geometrycznym. Ka�dy fakt podniesiony w sporze okazywa� si� argumentem na rzecz biometryk�w i prowadzi� nieodparcie do wniosku, �e rodzaj ludzki musi zabrn�� niebawem w idiotyczne wprost b��dne ko�o. Ale je�li kto� s�dzi, �e ostrze�enia te mia�y jakikolwiek wp�yw na praktyki rozmna�ania, ten nie zna, doprawdy, rodzaju ludzkiego. Jako czynnik maskuj�cy skutki tego procesu dzia�a�o, rzecz jasna, inne zjawisko, zwi�zane nieod��cznie z post�pem technicznym: akumulacja technologicznych do�wiadcze� i przyrz�d�w. Kretyn wprawiony w u�ywanie arytmometru wydawa� si� bieglejszym rachmistrzem ni� �redniowieczny matematyk, nawyk�y rachowa� na palcach. Kretyn wdro�ony w nies�ychanie prost� obs�ug� tego, co w wieku XXI by�o odpowiednikiem linotypu, zdawa� si� lepszym zecerem ni� drukarz z epoki Odrodzenia pos�uguj�cy si� gar�ci� r�cznie sk�adanych czcionek. To samo dzia�o si� w dziedzinie medycyny. By� to nader zawi�y splot wielu czynnik�w. Ponadprzeci�tni doskonalili wynalazki szybciej, ni� subnormalni obni�ali ich jako��. Ilo�� jednak udoskonale� by�a coraz mniejsza, gdy� mala�a liczba ponadnormalnych. Fetysz wy�szego wykszta�cenia doczeka� si� w pokoleniu dwudziestym niesamowitych szcz�tkowych form. Istnia�y ca�e uczelnie, gdzie �aden ze student�w nie umia� przeczyta� wyrazu trzy sylabowego; �uniwersytety�, gdzie z tradycyjn� pomp� nadawano tytu�y �magistr�w stenografii�, �doktor�w filozofii kartotek� i �kandydat�w teczkowania archiwalnego�. Topniej�ca gar�� ponadnormalnych ucieka�a si� do takich sposob�w dla zachowania cho�by pozor�w �adu spo�ecznego. Ale pewnego dnia i to musia�o si� sko�czy�. Ponadnormalni musieli w ko�cu przekroczy� kiedy� most prowadz�cy w niebyt. Byli ju� na wiadukcie i kres bezlito�nie nadchodzi�. Duchy dwudziestu pokole� biometryk�w chichota�y z�o�liwie. Zajmiemy si� tu pewnym doktorem medycyny reprezentuj�cym owo pokolenie dwudzieste. Nazywa� si� Hemingway - dr John Hemingway. By� internist�, mia� praktyk� og�ln� i nie lubi� kierowa� pacjent�w z byle g�upstwem do specjalisty. Uzasadnia� to mniej wi�cej w ten spos�b: - Bo inaczej jaki by�by sens pracy internisty, poczciwego, staro�wieckiego internisty? Oczywi�cie, nawet dobry internista nie mo�e si� zna� na wszystkim, na p�ucach, gruczo�ach i tak dalej. Ale internista musi by� wszechstronny. Oto czym powinien w�a�ciwie by�: lekarzem wszechstronnym! Nie wynika st�d wcale, by dr Hemingway by� kiepskim lekarzem. Potrafi� usun�� migda�ki lub �lep� kiszk�, solidnie zaopiekowa� si� ka�dym ob�o�nie chorym, dobrze przeprowadzi� por�d, postawi� trafn� diagnoz� w tysi�cznych przypadkach i przepisa� w�a�ciwe �rodki czy metody lecznicze. �ci�le m�wi�c jednej tylko rzeczy nie potrafi� w zakresie medycyny: naruszy� odwiecznych zasad etyki lekarskiej. A bra� je naprawd� serio. Dr Hemingway gwarzy� z przyjaci�mi pewnego wieczora, gdy zaszed� wypadek, kt�ry wci�gn�� go do naszego opowiadania. Mia� za sob� ci�ki dzie� w klinice i chcia� opowiada� o tym; lecz jego przyjaciel, dr Walter Gillis, w �aden spos�b nie dawa� mu doj�� s�owa. Gillis gada� bez przerwy, tonem niezawodne] wy�szo�ci: - Ten stary Mik� wsz�dzie musi nos wsadzi�. Poj�cia nie ma o prawdziwie naukowej metodzie, ale zajmuje si� wszystkim. Manipulowa� nieborak mn�stwem jakich� prob�wek, kiedy wszed�em; wi�c spyta�em go �artobliwie: �A jak to jest z t� machin� czasu, co, Mik�?� Dr Gillis nie zdawa� sobie sprawy, �e �Mik� ma sze�� razy wy�szy od niego wska�nik inteligencji, cho� - nazywaj�c rzeczy po imieniu - by� jego wo�nym. W przebraniu wo�nego stara� si� kierowa� ca�ym stadem pseudolekarzy w pseudonaukowym laboratorium. By�a to strata z punktu spo�ecznego, ale - jak ju� m�wili�my - ponadnormalni wci�� jeszcze nie tracili optymizmu. �w nieuzasadniony optymizm wytwarza� wiele podobnie niedorzecznych sytuacji. Tym razem jednak �Mik� mia� tak ju� dosy� wszystkiego, �e... ale pozw�lmy Gillisowi doko�czy�: - Na to Mik� podaje mi numeracj� lamp elektronowych i powiada: �To da obw�d zamkni�ty. A teraz nie zawracaj pan g�owy. Zbuduj sobie machin� czasu, wsiadaj do niej i przekr�� wy��cznik. Nic wi�cej od pana nie chc�, Gillis.� - Oo - zdziwi�a si� wiotka, urocza blondynka - a zapami�ta� pan dobrze, doktorze? - obdarzy�a go czaruj�cym u�miechem. - Ach - odpar� skromnie Gillis - ja zawsze dobrze pami�tam. To ju� u mnie zdolno�� wrodzona. Poza tym powt�rzy�em natychmiast wszystkie numery swojej sekretarce, kt�ra je zapisa�a. Z czytaniem r�nie u mnie bywa, ale z pami�ci� wspaniale. Wi�c... zaraz, na czym to ja stan��em? Wszyscy zacz�li my�le� z wysi�kiem. Po chwili zewsz�d rozleg�y si� g�osy: - M�wi� pan co� o butelkach, doktorze! - Czy o jakiej� k��tni. Pan powiedzia�, �e czas podr�e! - Ju� wiem: pan nazwa� kogo� ��cznikiem. Ale kto by� ��cznikiem? - Nie ��cznik, ale wy��cznik! Szlachetne czo�o doktora Gillisa zmarszczy�o si� od nadmiaru my�li. Wreszcie o�wiadczy�: - Tak, rzeczywi�cie wy��cznik. By�a mowa o podr�ach w czasie. Tak to si� nazywa: podr�owanie w czasie. Odcisn��em numery, kt�re da� mi Mik� i wstawi�em do wytwarzacza obwod�w. Wytwarzacz nastawi�em na �obw�d zamkni�ty� i machina czasu gotowa. Dzia�a naprawd� dobrze - tu pokaza� skrzynk�. - A co jest w tej skrzynce? - spyta�a urocza blondynka. - Machina czasu - odpar� dr Hemingway. - Mo�na wysy�a� ni� r�ne rzeczy w przesz�o��. - Prosz� uwa�a�! - powiedzia� dr Gillis. Wzi�� ma�� czarn� walizeczk� lekarsk� doktora Hemingwaya i po�o�y� na skrzynce. Przekr�ci� wy��cznik i walizeczka znik�a. - Patrzcie pa�stwo! - zdziwi� si� dr Hemingway. - Znakomity kawa�. A teraz sprowad� j� pan z powrotem. - Co? - Sprowad� pan na powr�t moj� walizeczk�. - Nic z tego - odpar� dr Gillis - to nie wraca. Pr�bowa�em ju�, ale nic stamt�d nie wraca. Widocznie ten g�upi Mik� da� mi maszyn� tylko z jednym kierunkiem. Wszyscy, z wyj�tkiem doktora Hemingwaya, zacz�li jednog�o�nie pot�pia� Mike'a. Dr Hemingway mia� niemi�e uczucie, �e musi teraz co� zrobi�. �Jestem przecie� doktorem - my�la� - a doktor musi mie� czarn� walizeczk�. Nie mam walizeczki, wi�c nie jestem ju� mo�e doktorem?� Doszed� do wniosku, �e to wykluczone. Wiedzia� dok�adnie, �e jest doktorem. Wi�c tylko walizeczka jest nie w porz�dku, �e nie wr�ci�a. Widocznie by�a kiepska. Ale to nic! Ten g�upi Al w klinice da mu jutro inn�. Al umia� du�o rzeczy, a jednak by� g�upi, bo zupe�nie si� nie nadawa� do towarzyskich rozm�wek. Nazajutrz dr Hemingway dosta� od swego wo�nego now� walizeczk�. Czarn� walizeczk�, dzi�ki kt�rej m�g� przeprowadza� operacje migda�k�w czy �lepej kiszki i odbiera� najtrudniejsze porody, z pomoc� kt�rej m�g� stawia� diagnozy i leczy� bli�nich - a� do dnia, kiedy ponadnormalni przekrocz� most w przepa�� niebytu. Al troch� zrz�dzi� z powodu zagubienia czarnej walizeczki; poniewa� jednak dr Hemingway nie wiedzia� dok�adnie, co si� z ni� sta�o, wi�c poszukiwa� nie zarz�dzono. A wobec tego... Dr Full przebudzi� si� z koszmar�w nocy do koszmar�w dnia. Z trudem rozwar� powieki. Siedzia� wci�ni�ty w r�g swego pokoju. Dobiega� go odg�os podobny do cichego b�bnienia. Odczuwa� ch��d, a nogi mia� odr�twia�e. Popatrzy� na swoje nogi i wybuchn�� �miechem. Werbel wybija� w�asnym lewym obcasem, kt�ry drga� i uderza� w pod�og�. Zaczyna si� bia�a gor�czka - pomy�la� oboj�tnie. Otar� usta pokrwawionymi palcami, drgawki sta�y si� wyra�niejsze, a werbel g�o�niejszy, cho� bardziej powolny. - �adnie si� zaczyna poranek - orzek� � ironi� - atak murowany! P�niej przyjd� koszmary; ale wtedy dopiero, kiedy cz�owiek b�dzie napi�ty jak struna bliska p�kni�cia. - Do tego by�o jednak daleko. Co prawda trudno by�o dopatrze� si� pociechy w takiej zw�oce, kt�rej towarzyszy� potworny b�l g�owy tu� za oczami i bolesna sztywno�� wszystkich, staw�w. Przypomnia� sobie, �e mia� zaj�� si� jakim� dzieckiem. Mia� zrobi� mu opatrunek. Oczy jego spocz�y na czarnej walizeczce le��cej po�rodku pokoju i zapomnia� o dziecku. - M�g�bym przysi�c - wymrucza� - �e wyrzuci�em j� dwa lata temu! - Wyci�gn�� r�k�, przysun�� walizeczk� i wtedy zrozumia�, �e to jaka� cudza torba lekarska, kt�ra nie wiadomo sk�d tutaj si� wzi�a. Spr�bowa� dotkn�� zamku, kt�ry lekko ust�pi�. Wewn�trz by�o mn�stwo p�askich przegr�dek, pe�nych starannie u�o�onych instrument�w i lekarstw. Po otwarciu walizeczka zdawa�a si� du�o wi�ksza, ni� kiedy by�a zamkni�ta. Dr Full nie m�g� poj��, w jaki spos�b sk�ada�a si� w tak niedu�y format, ale doszed� do wniosku, �e to jaka� sztuczka fabryki instrument�w. Od czas�w jego m�odo�ci rzeczy posz�y naprz�d. Ale wobec tego - pomy�la� z zadowoleniem - dostan� za ni� wi�cej w sklepie ze starzyzn�. Z my�l� o m�odo�ci zacz�� machinalnie grzeba� w�r�d instrument�w. Niekt�re by�y zupe�nie dla� obce, nie zna� ich przeznaczenia. R�ne odmiany skalpeli, lancet�w, kleszczy, retraktor�w, ig�y i katgut do szycia, strzykawki - przysz�o mu na my�l, �e strzykawki m�g�by sprzeda� oddzielnie paru narkomanom. - Trzeba i��! - zdecydowa� i spr�bowa� walizeczk� zamkn��. Ale nic z tego nie wychodzi�o. Dopiero gdy dotkn�� zamka, walizeczka zwin�a si� sama i przybra�a pierwotn� posta�. Przyjrza� si� jej z podziwem i nieomal zapomnia�, �e interesuje go przede wszystkim jej warto�� handlowa. Maj�c okre�lony cel do�� �atwo zmusi� si� do wstania. Postanowi� wyj�� frontowymi drzwiami, a potem, zwyczajnie, ulic�. Najpierw jednak... Umie�ci� walizeczk� na kuchennym stole, otworzy� i zacz�� szuka� w�r�d lekarstw. - Byle co, aby tylko podkr�ci�o uk�ad nerwowy - szepn�� do siebie. Rur by�y numerowane, a obok jakby lista na karcie z plastyku. Z lewej strony karty by�o wyliczenie uk�ad�w: gruczo�owy, mi�niowy, nerwowy. Na prawo widnia�a rubryka: pobudzaj�ce, �agodz�ce itd. W kolumnie �uk�ad nerwowy� i rubryce ��agodz�ce� odnalaz� numer 17, po czym dr��cymi r�koma wydoby� szklane rurk�, opatrzon� tymi samymi cyframi. Pe�na by�a b��kitnych pigu�eczek. Za�y� jedn�. Skutek by� piorunuj�cy. Z wyj�tkiem chwil zamroczenia dr Full od tak dawna nie zazna� dobrego samopoczucia, �e po prostu zapomnia� ju�, na czym to polega. Tote� pe�en l�ku obserwowa� co si� z nim dzieje. Dozna� jakiego� niepoj�tego wra�enia. Wyprostowa� si�, drgawki usta�y, wszystkie b�le znik�y. To nadzwyczajne - pomy�la�. Mo�e teraz dos�ownie pobiec do sklepu ze starzyzn�, przehandlowa� czarn� walizeczk� i kupi� wina, a mo�e i w�dki. Zszed� ze schod�w. �wietne samopoczucie nie opu�ci�o go nawet na ulicy zalanej porannym s�o�cem. W lewym r�ku czu� mi�y ci�ar walizeczki. Szed� wyprostowany, przesta� si� garbi�. Trzeba mie� troch� szacunku dla siebie - pomy�la�. Z tego, �e cz�owiek troch� si� wykolei�, jeszcze nie wynika... - Panie doktorze! Pr�dko, panie doktorze! - krzykn�� kto� szarpi�c go za rami�. - Ma�a si� oparzy�a! - Kobieta o rozkud�anych w�osach, w chustce zarzuconej napr�dce, ci�gn�a go w stron� jednego z obskurnych dom�w, gdzie si� gnie�dzi�a biedota. - Kiedy ja ju� nie praktykuj�... - zacz�� ochryp�ym g�osem, lecz kobieta nie chcia�a go pu�ci�. - T�dy, doktorze, t�dy! - wo�a�a ci�gn�c go w stron� jakich� drzwi. - Musi pan obejrze� ma��. Mam dwa dolary, chod� pan! - Ta ostatnia uwaga nadawa�a ca�ej sprawie inny aspekt. Pozwoli� si� zaci�gn�� do brudnej izby, �mierdz�cej kapust� i ple�ni�. Domy�la� si� teraz, kim jest kobieta: nowoprzyby��, kt�ra tu wprowadzi�a si� dopiero zesz�ej nocy. Ci ludzie zawsze przenosili si� noc�, starymi, zdezelowanymi ci�ar�wkami, wypo�yczonymi gdzie� od znajomych, wy�adowanymi sprz�tami a� pod (niebo; pili przy tej okazji i wrzeszczeli a� do samego �witu. Wyja�nia�o to tak�e, dlaczego go zatrzyma�a: nie wiedzia�a jeszcze, �e jest starym dr Fullem, nieuleczalnym pijakiem, kt�rego nikt nie wezwa�by do chorego. Czarna walizeczka nadawa�a mu rang� mimo zapitej twarzy i zaplamionego ubrania.� Przyjrza� si� pacjentce, trzyletniej dziewczynce, kt�r� zapewne przed chwil� umieszczono w matematycznym centrum �wie�o za�cielonego podw�jnego ��ka. B�g jeden wie, na jakim brudnym i zat�ch�ym materacu sypia�a zazwyczaj. Odni�s� wra�enie, �e ma�� sk�d� zna, gdy na jej prawym r�ku zobaczy� zakrzep�y banda�. �Dwa dolary...� - pomy�la�. Chude rami� dziecka pokrywa�a brzydka plama. Nacisn�� palcem w zgi�ciu ramienia i pod sk�r� wyczu� drobne, twarde kulki. Dziewczynka zacz�a piskliwie poj�kiwa�. Stoj�ca obok kobieta g�o�no zawodzi�a. - Prosz� wyj�� - ofukn�� j� szorstko i kobieta szlochaj�c opu�ci�a izb�. �Dwa dolary - my�la�. - Da� jej tam byle co, wzi�� pieni�dze i powiedzie� matce, �eby posz�a z ma�a do kliniki. Pewnie zaka�enie r�ki; nic dziwnego, w tym smrodliwym zau�ku! Prawdziwy cud, �e te dzieci w og�le �yj�.� Postawi� walizeczka i bezwiednie si�gn�� po klucz, ale przypomnia� sobie i dotkn�� zamka. Wydoby� banda�, no�yczki, imad�o. Przewi�za� rami� tak, by w miar� mo�no�ci nie sprawi� dziecku b�lu �ci�ni�ciem obrzmia�ego miejsca i przyst�pi� do ci�cia. By� zdumiony, jak �atwo i szybko b�yszcz�ce no�yczki tn� zakrzep�� szmat� przywar�a do rany. Prawie nie kierowa� palcami. Mia� nawet uczucie, jak gdyby no�yczki prowadzi�y mu palce kroj�c bezb��dnie wzd�u� idealnej linii. �Rzeczywi�cie bardzo si� posun�li od moich czas�w - X - pomy�la� - ostrzejsze ni� mikrotomiczny n�.� Umie�ci� no�yczki w przegr�dce na ogromnej tablicy, w jak� rozwin�a si� czarna walizeczka; pochyli� si� nad rana. A� gwizdn�� na widok ohydnego zropienia i gwa�townej infekcji, kt�ra natychmiast si� wywi�za�a w chorowitym i chudym cia�ku dziecka. Co tu pocz��! Nerwowo przerzuca� zawarto�� walizeczki. Je�li przetnie spuchlizn� i wypu�ci cho� troch� ropy, kobieta b�dzie my�la�a, �e naprawd� co� zrobi�, i da mu dwa dolary. Ale w klinice dowiedz� si� od kobiety, kto operowa�, i je�li po zabiegu b�d� komplikacje, gotowi przys�a� po niego policjanta. Mo�e jednak znajdzie si� co� w�r�d lekarstw... Odszuka� w lewej kolumnie karty wyraz �limfatyczny�, a w prawej rubryk� �infekcja�. Odpowiednia klatka zawiera�a do�� niezrozumia�e symbole. Sprawdzi� jeszcze raz, ale wyczyta� to samo: �IVg3cc�. Stwierdzi� z zak�opotaniem, �e �adne buteleczki nie s� znakowane rzymskimi cyframi i dopiero po chwili zauwa�y� te cyfry na strzykawkach. Wyj�� numer IV, przy czym okaza�o si�, �e strzykawka ju� jest zaopatrzona w ig�� i nawet nape�niona. Niebywa�e! A zatem trzy centymetry p�ynu w strzykawce IV powinny w jaki� spos�b pom�c na zaka�enie uk�adu limfatycznego. Tylko co znaczy �g�? Przyjrza� si� cylindrowi strzykawki i dostrzeg� ci�g liter, od �a� do �i�, na ruchomej tarczy u g�ry. Na szkle za� widnia�a linia wska�nikowa. Dr Full wzruszy� ramionami, nastawi� tarcz�, by �g� przypada�o na wprost linii wska�nikowej i podni�s� strzykawk� do oka. Nacisn�� t�ok i zobaczy�, �e z ko�ca ig�y wytryska cieniutka struga p�ynu, tworz�c rodzaj ciemnawej mgie�ki. Dok�adne ogl�dziny ig�y wy kaza�y, �e nie ma w niej otworu. By�a �ci�ta jak zwykle, ale nie zdawa�a si� dro�na. Zdumiony, dr Full nacisn�� t�ok. I zn�w wok� czubka ukaza�a si� mgie�ka. - Zobaczymy - mrukn�� do siebie i przytkn�� sobie ig�� do przedramienia. My�la� w pierwszej chwili, �e si� ze�lizn�a. Zobaczy� jednak ma�� kropelk� krwi i zrozumia�, �e ig�� wbi�, tylko nie poczu� uk�ucia. Doszed� do wniosku, �e cokolwiek tam by�o w strzykawce - i przechodzi�o przez ig�� bez otworu! - nie mog�o zaszkodzi�, je�li odpowiada�o etykietce. Wstrzykn�� wi�c sobie trzy centymetry. Powsta� nieznaczny obrz�k - bezbolesny, ale typowy. Podejrzewa� teraz, �e wida� zawodzi go oko. Bez dalszych waha� wstrzykn�� gor�czkuj�cemu dziecku trzy centymetry tajemniczego p�ynu. Ma�a j�cza�a bez przerwy i podczas zastrzyku, i po nim. Ale w chwil� p�niej wci�gn�a gwa�townie powietrze i zamilk�a. Zimny dreszcz przeszy� doktora. �Tym razem ju� po wszystkim - pomy�la�. - Ten zastrzyk na pewno j� zabi�.� Nagle dziewczynka usiad�a i spyta�a: - A gdzie mama? Nie wierz�c sobie samemu doktor chwyci� jej rami� i zbada� wg��bienie �okcia. Zaka�enie gruczo��w znik�o ca�kowicie, a temperatura sprawia�a wra�enie normalnej. Przekrwienie wok� rany ust�powa�o w oczach. Puls by� dobrze napi�ty i wcale nie przy�pieszony. W zupe�nej ciszy, jaka zapad�a w izbie, dochodzi� tylko z kuchni p�acz matki chorego dziecka. R�wnocze�nie us�ysza� za sob� pytaj�cy g�os: - Co z ni� b�dzie? Odwr�ci� si� i zobaczy� mizern� dziewczynin� o brudnop�owych w�osach, mo�e osiemnastoletni�. Oparta o framug� drzwi przygl�da�a mu si� z do�� wyra�n� pogard�. - Wiem ju� co� nieco� o panu, panie �doktorze� - ci�gn�a. - Wi�c lepiej nie urz�dza� �adnego nabierania starych. Pan nie m�g�by wyleczy� szczeniaka. - Czy�by? - hukn�� doktor. Ta bezczelna smarkata dostanie teraz nauczk�, na jak� zas�u�y�a. - A mo�e tak panienka przyjrzy si� mojej pacjentce? - Gdzie mama? - powt�rzy�a g�o�niej malutka, a blondynka rozdziawi�a usta. Podesz�a do ��ka i podejrzliwie spyta�a: - Dobrze si� czujesz, Teresa? Nic ci�. nie boli? - Gdzie mama? - dopomina�a si� dalej Teresa. Po czym wyci�gn�a oskar�ycielsko w kierunku doktora skaleczon� r�k�. - On mnie uk�u�! - pisn�a i nagle zachichota�a. - No, no - zdumia�a si� blondynka - zwracam honor, panie doktorze. A te baby tutaj wszystkie m�wi�y, �e pan nie ma poj�cia... �e pan nie umie leczy�. M�wi�y, �e pan nie jest prawdziwy doktor. - Wycofa�em si� z praktyki, to prawda - odrzek�. - Ale w tym wypadku wyr�czy�em po prostu koleg�. Pani mama zwr�ci�a si� do mnie, no i... - u�miechn�� si� lekcewa��co. Dotkn�� zamka czarnej walizeczki, kt�ra natychmiast zwin�a si� i wr�ci�a do pierwotnego stanu. - Pan to ukrad� - powiedzia�a szorstko dziewczyna. Doktor zaniem�wi�. - Nikt panu nie podarowa�by czego� podobnego. To musi by� warte mn�stwo pieni�dzy. Pan ukrad� t� walizk�. Chcia�am ju� panu przeszkodzi�, kiedy przysz�am i zobaczy�am, �e pan co� robi z Teres�; tylko wyda�o mi si�, �e pan jej nie robi krzywdy. Ale teraz jestem ju� pewna, �e pan ukrad� walizk�, bo inaczej nie buja�by pan z tym wyr�czaniem kolegi. Co� takiego musi by� warte ze trzydzie�ci dolar�w. Da mi pan po�ow�, bo jak nie - id� na policj�. W tym momencie wesz�a nie�mia�o matka. Oczy mia�a czerwone, ale na widok dziewczynki siedz�cej na ��ku i gaworz�cej ze sob� wyda�a krzyk rado�ci, u�ciska�a ma��, pad�a na kolana, by zm�wi� kr�tk� modlitw�, uca�owa�a r�k� doktora, a wreszcie zacz�a go ci�gn�� do kuchni. Przez ca�y ten czas nie przestawa�a m�wi�, cho� blondynka patrzy�a na ni� ze wstr�tem. Dr Full da� si� zaprowadzi� do kuchni, ale stanowczo odm�wi� kawy i any�owych ciasteczek. - Pocz�stuj go winem, mamo - zawo�a�a ironicznie blondynka. - A tak! Tak! - uradowa�a si� stara. - Troch� wina, prosz� pana doktora? - w mgnieniu oka ustawi�a przed nim karafk� ciemnoczerwonego p�ynu, a blondynka parskn�a �miechem widz�c, jak doktor wyci�ga r�k�. Cofn�� r�k�, ale w jego g�owie ju� powstawa�y znajome obrazy - zapachu, smaku i ciep�a rozchodz�cego si� po ca�ym ciele. Szybko przemy�la� bieg zdarze�: zachwycona kobieta nawet nie zauwa�y, kiedy i jak on wychyli pe�ne dwie szklaneczki, potem z towarzyszeniem dalszych dw�ch szklaneczek porazi j� opowie�ci� o niedosz�ym spotkaniu Teresy z Anio�em �mierci, a p�niej - ach, p�niej b�dzie ju� wszystko jedno. B�dzie wtedy pijany. Lecz po raz pierwszy od wielu lat zrodzi� si� w nim jaki� przeciwobraz. Wyr�s� z mieszaniny w�ciek�o�ci, �e blondynka tak go przejrza�a na wylot, i dumy z powodu udanej kuracji. Ku w�asnemu zdziwieniu cofn�� ponownie r�k�, kt�r� ju� ujmowa� karafk�, i powiedzia� lubuj�c si� ka�dym s�owem: - Nie, dzi�kuj� pani. Nie mam zwyczaju nic pi� o tak wczesnej porze. - Ukradkiem spogl�da� na blondynk� i ucieszy� si�, �e j� to zaskoczy�o. Wtedy matka wstydliwie poda�a mu dwa banknoty. - To wszystko, co mam, prosz� pana doktora... Ale pan jeszcze przyjdzie zobaczy� Teres�? - Ch�tnie doprowadz� leczenie do ko�ca - od par�. - Ale teraz ju� musz� naprawd� i��. - Stanowczym ruchem chwyci� walizeczk� i wsta�. Bardzo ju� pragn�� by� z dala i od wina, i od tej dziewczyny. - Niech pan poczeka, doktorze - przytrzyma�a go - id� w pana stron�. - Wysz�a razem z nim na ulic�. Nie zwraca� uwagi, �e w pewnej chwili poczu� jej r�k� na walizeczce. Wtedy zatrzyma� si� i spr�bowa� przem�wi� jej do rozumu. - S�uchaj, kochaneczko! Przypu��my, �e masz racj� i �e to ukrad�em. Prawd� m�wi�c sam dobrze nie wiem, sk�d si� to wzi�o. Ale panienka jest m�oda i mo�e sama na siebie zarobi�... - P� na p� - odpar�a - inaczej id� na policj�. Prosz� si� nie namy�la�, bo za chwil� nie wezm� mniej ni� trzy czwarte. A pan wie, czym to wszystko pachnie, co? Pokonany, skierowa� si� do sklepu ze starzyzn�, czuj�c wci�� jej bezczeln� d�o� tu� przy swojej d�oni i s�ysz�c tupot jej wysokich obcas�w. W sklepie jednak oboje czeka�o rozczarowanie. - To nieprzepisowy wyr�b - rzek� handlarz, kt�remu wspania�y zamek wcale nie zaimponowa�. - Nigdy jeszcze takiej nie widzia�em. Mo�e jaka� taniocha japo�ska? Spr�bujcie u kogo innego. Bo u mnie nikt tego nie kupi. W nast�pnym sklepie zaproponowano dolara. Krytyka walizeczki by�a zupe�nie podobna: - Ja jestem kupiec, a nie zbieracz, szanowny panie, bior� tylko rzeczy, kt�re mog� sprzeda�. A kto to we�mie ode mnie, chyba jaki Chi�czyk, kt�ry nie zna si� wcale na instrumentach? Wygl�daj� tak dziwnie! Mo�e pan sam to robi�? Nie przyj�li dolara. Dziewczyna by�a zawiedziona i w�ciek�a; doktor te� zawiedziony, ale tryumfuj�cy. W kieszeni mia� dwa dolary, a dziewczyn� przypu�ci� do sp�ki w czym�, na co nie by�o kupca. Chocia�, pomy�la� w nag�ym ol�nieniu, z pomoc� tej walizeczki wyleczy� przecie� ma��. - Nie ma panienka dosy�? - zapyta�. - Jasna sprawa, to nie ma �adnej warto�ci. - Tylko spokojnie, doktorze. - Dziewczyna zmarszczy�a czo�o w g��bokim namy�le. - Sama dobrze nie wiem, jak to z tym jest... Czy ci kupcy rozumiej� si� na tym? - Oczywi�cie. Z tego przecie� �yj�. Nie wiem jakie jest pochodzenie tych instrument�w, ale... - Tak sobie w�a�nie my�la�am. - Mia�a jak�� diabelsk� zdolno�� uzyskiwania wyja�nie� bez zadawania pyta�. - wi�c pan te� nie wie, prawda? A mo�e ja postaram si� dowiedzie� za pana. Tak czy owak, nie wypuszcz� tej rzeczy. W tym s� pieni�dze! Nie wiem jeszcze, jak do nich si� dobra�, ale w tym s� pieni�dze. Chod� pan tutaj! Poszed� za ni� do ma�ej kawiarenki, usiedli w pustym k�cie. Nic sobie nie robi�c ze spojrze� i u�miech�w innych go�ci lokalu, otwar�a walizeczk� - zaj�a ca�y stolik - i zacz�a przegl�da�. Wyci�gn�a retraktor, przyjrza�a si�, pogardliwie wetkn�a z powrotem, wyj�a wziernik i rzuci�a do �rodka, wyj�a porodowe kleszcze, obraca�a na wszystkie strony wpatruj�c si� bystrymi m�odymi oczyma - a� dojrza�a to, czego starcze oko doktora nie mog�o wypatrzy�. Ze zdumieniem przygl�da�a si� nasadzie kleszczy i nagle poblad�a. Starannie owin�a instrument pokrowcem i w�o�y�a na w�a�ciwe miejsce. - No i co? - spyta� dr Full. - Co tam wypatrzy�a�? - �Made in U.S.A.� - odczyta�a z pami�ci g�osem zd�awionym. - �Patent zg�oszony w lipcu 2450�. Ju� chcia� jej powiedzie�, �e na pewno si� pomyli�a w czytaniu, �e to mo�e po prostu jaki� �art, �e... Ale wiedzia�, �e dziewczyna nie pomyli�a si�. Te no�yczki, kt�re mu prowadzi�y r�k�, zamiast by on je prowadzi�. Ta strzykawka z ig�� bez otworu. B��kitne pigu�eczki o piorunuj�cym dzia�aniu... - Wie pan co? - zawo�a�a z przej�ciem dziewczyna. - Zapisz� si� do szko�y kosmetycznej. Co pan o tym my�li? Bo pan wie, �e teraz b�dziemy si� na pewno cz�sto widywa�. Dr Full nic nie odpowiedzia�. Trzyma� w r�ku i bezmy�lnie porusza� kart� z plastyku, na kt�rej wydrukowane by�y rubryki i znaki stanowi�ce, jak to stwierdzi� dwukrotnie, znakomity przewodnik po ca�ej walizeczce. Wymaca� na karcie drobn� wypuk�o��, kt�r� mo�na by�o przesuwa� tam i na powr�t w obie strony. Nagle spostrzeg�, �e z ka�dym przesuni�ciem u do�u karty zjawia si� inny tekst. Pstryk: �N� z niebiesk� kropk� na r�czce jest tylko do wycinania guz�w; do diagnostyki guz�w s�u�y instrument badawczy 7, obrz�komierz; umie�ci� obrz�komierz...� Pstryk: �Nadmiern� dawk� r�owych pigu�ek B3 wyr�wna� mo�na jedn� bia�� pigu�k� B...� Pstryk: �Ig�� do szycia ran trzyma� za koniec; przytkn�� do brzegu rany i pu�ci�; po zaszyciu...� Pstryk: �Przy�o�y� g�rn� stron� kleszczy porodowych i pu�ci�; gdy dopasuj� si� do kszta�tu...� Pstryk. Sekretarz redakcji zobaczy� napis u g�ry szpalty: �Flannery l - Medycyna�. Zaznaczy� automatycznie �skr�ci� o AT i poda� Piperowi, kt�ry robi� korekt� cyklu o znachorach Edny Flannery. Zdolna dziewczyna - pomy�la� sekretarz - ale jak wszyscy m�odzi zanadto si� rozpisuje. Dlatego �skr�ci�. Piper sko�czy� opracowywa� sprawozdanie z ratusza, si�gn�� po materia� Flannery i zacz�� go odczytywa� s�owo po s�owie, w rytmie tak r�wnym, jak rytm dalekopisu. �ci�le m�wi�c nie czyta� w�a�ciwie reporta�u, ale sprawdza� litery i s�owa dla upewnienia si�, czy odpowiadaj� przyj�temu stylowi �Heralda�. Od czasu do czasu przerywa� miarowe postukiwanie o��wkiem, aby wnie�� poprawk� w stylu czy ortografii. Doszed� do ko�ca szpalty pierwszej, potem drugiej i wr�ci� do pocz�tku, by tym razem czyta� pod k�tem tre�ci. By� ju� pod koniec �Flannery 2�, gdy o��wek zwolni� nagle, a potem si� zatrzyma�. Sekretarz redakcji, zawsze wra�liwy na rytm korektor�w, przerwa� natychmiast prace i spojrza� w jego stron�. Piper bezczynnie wpatrywa� si� w szpalty z wyrazem wielkiego zdumienia. Czuj�c na sobie wzrok szefa, bez s�owa poda� mu szpalty, a w zamian otrzyma� reporta� policyjny. O��wek zn�w poszed� w ruch. Sekretarz przeczyta� cztery akapity, przy pi�tym wsta�, skin�� na siedz�cego naprzeciw Howarda: - Zast�p mnie! - i pow�drowa� za przepierzenie, gdzie kr�lowa� naczelny redaktor. Cierpliwie przeczeka�, a� redaktor techniczny, g��wny fotograf i kierownik depesz za�atwili swe sprawy, po czym rzuci� na biurko materia� Flannery ze s�owami: - Ona twierdzi, �e to nie jest szarlatan. Redaktor naczelny zabra� si� do czytania: �Flannery l� - reporta� lekarski, Edna Flannery, specjalnie dla �Heralda�. �Pos�pna relacja o szarlatanach w zakresie medycyny, kt�rych ujawni� �Herald� w ostatniej serii artyku��w, ulega dzi� radykalnej zmianie, co dla reportera samego stanowi radosne zaskoczenie. Badanie fakt�w w sprawie, jak� dzisiaj omawiam, rozpocz�am dok�adnie w ten sam spos�b, jak przy zdemaskowaniu ca�ego tuzina fa�szywych lekarzy i kanciarskich znachor�w. Tym razem jednak mog� donie��, �e dr Bayard Kendrick Full, mimo swoich niezwyk�ych metod, kt�re �ci�gn�y na niego szereg podejrze� ze strony s�usznie w lej dziedzinie uwra�liwionych stowarzysze� lekarskich, leczy naprawd� i �ci�le przestrzega szczytnych idea��w swojego zawodu. Nazwisko dr� Fulla poda�a mi komisja badania etyki zawodowej jednego z okr�gowych stowarzysze� lekarskich, kt�ra donios�a naszej redakcji, �e na posiedzeniu z 18 lipca 1941 roku Fulla wykluczono ze stowarzyszenia pod zarzutem �wyci�gania pieni�dzy� od pacjent�w cierpi�cych na nieznaczne schorzenia. Wed�ug zaprzysi�onych o�wiadcze� znajduj�cych si� w aktach komisji, dr Full informowa� pacjent�w, �e cierpi� na raka, z kt�rego zobowi�zuje si� ich wyleczy�. Po usuni�ciu ze stowarzyszenia dr Full znik� z widowni i dopiero niedawno wy�oni� si� jako kierownik �sanatorium�, mieszcz�cego si� w dawnych pokojach umeblowanych, w �r�dmie�ciu New Yorku, przy 89 ulicy. Uda�am si� na miejsce, w charakterze pacjentki i w przekonaniu, �e dr Full rozpozna u mnie mn�stwo zmy�lonych chor�b i zagwarantuje skuteczn� kuracj� w zamian za poka�n� sumk�. Spodziewa�am si� znale�� lokal zaniedbany, par� szafek z brudnymi instrumentami i ca�y szablon r�nych dekoracji, jakimi si� lubi� otacza� szarlatani, a z czym zetkn�am si� ju� dziesi�tki razy. By�am w b��dzie. Sanatorium dr� Fulla cechuje nieskazitelna czysto��, pocz�wszy od urz�dzonej ze smakiem poczekalni, a sko�czywszy na l�ni�cych niepokalan� biel� gabinetach. Przystojna blondynka, kt�ra mnie przyj�a, zachowywa�a si� bez zarzutu. Poprosi�a jedynie o podanie nazwiska, adresu i najog�lniejszej natury dolegliwo�ci. Wskaza�am, jak wielekro� poprzednio, dokuczliwy b�l w krzy�ach. Sekretarka prosi�a, abym usiad�a, a po chwili zaprowadzi�a mnie do gabinetu na pi�trze i przedstawi�a dr Fullowi. Wygl�d dr� Fulla bardzo trudno pogodzi� z jego rze kom� przesz�o�ci�, opisan� przez rzecznika stowarzyszenia lekarzy. Jest to cz�owiek wysokiego wzrostu, lat chyba ponad sze��dziesi�t, o bia�ych w�osach, jasnym spojrzeniu i wyra�nie ciesz�cy si� dobrym zdrowiem. M�wi g�osem stanowczym, ale przyjaznym, kra�cowo r�nym od dobrze mi znanego, przymilnego skam�ania szarlatan�w. Po kilku wst�pnych pytaniach co do charakteru i umiejscowienia b�lu, doktor przyst�pi� do badania, przy czym sekretarka zosta�a w gabinecie. Le�a�am twarz� na d� na stole auskultacyjnym, doktor za� przycisn�� jaki� instrument do moich plec�w. Po nieca�ej minucie, ku memu najwy�szemu zdumieniu, o�wiadczy�: - Nie ma w�a�ciwie �adnego zupe�nie powodu, aby odczuwa�a pani jakikolwiek b�l we wskazanym miejscu. Do�� szeroko m�wi si� dzisiaj, �e tego rodzaju b�le mog� by� wynikiem bod�c�w uczuciowych. Ale w takim razie, je�li b�l nie ust�pi, niech si� pani zwr�ci do psychologa albo te� do psychiatry. Ale przyczyn fizycznych nie ma, wi�c ja nie mam tu nic do roboty. Os�upia�am wobec takiej szczero�ci. Czy�by domy�li� si�, �e jestem, by tak rzec, szpiegiem w jego obozie? Spr�bowa�am raz jeszcze: - Ale, panie doktorze, mo�e pan dok�adniej mnie zbada. Bo opr�cz tych b�l�w czuj� stale ogromne wyczerpanie. Chyba przyda mi si� jaki� wzmacniaj�cy �rodek. Na tak� przyn�t� daje si� bez zawodu chwyci� ka�dy szarlatan, wynajduj�c mn�stwo tajemniczych schorze� u pacjenta. A ka�de z tych schorze� �wymaga� kosztownego leczenia. Jak ju� wyja�ni�am w pierwszym artykule niniejszego cyklu, przed rozpocz�ciem mych �ow�w na szarlatan�w podda�am si� bardzo rygorystycznym badaniom lekarskim. Stwierdzono w�wczas, �e stan mego zdrowia jest bez zarzutu, z jednym jedynie drobnym wyj�tkiem - zwapnia�ego ogniska w dolnym p�acie lewego p�uca, wywo�anego przelotnym procesem gru�liczym w dzieci�stwie. Stwierdzono tak�e nieznaczn� sk�onno�� do nadczynno�ci tarczycy, wskutek czego z trudem przybieram na wadze, a czasami odczuwam nieznaczny brak tchu. Dr Full zgodzi� si� przeprowadzi� badanie i wydoby� szereg b�yszcz�cych, nieskazitelnie czystych instrument�w z przegr�dek na czym� w rodzaju ogromnej tablicy, pokrytej dos�ownie r�nymi narz�dziami, przewa�nie zupe�nie mi nie zwianymi. Rozpocz�� badanie z pomoc� instrumentu w kszta�cie rurki opatrzonej skomplikowan� podzia�k�; od rurki bieg�y dwa druty zako�czone p�askimi kr��kami. Jeden z kr��k�w umie�ci� na grzbiecie mojej prawej d�oni, drugi - na grzbiecie lewej. - Odczytuj� pomiary - zawo�a� i poda� jak�� liczb�, kt�r� sekretarka pilnie zapisa�a na formularzu. Ten sam zabieg powt�rzy� si� wielokrotnie i w stosunku do wszystkich szczeg��w mojej osoby, po czym nabra�am zupe�nej pewno�ci, �e doktor jest sko�czonym nabieraczem. W czasie bowiem gruntownych bada�, jakim si� podda�am przed przyst�pieniem do moich wywiad�w, nie zetkn�am si� ani razu z podobn� metod� diagnostyczn�. Dr Full wzi�� formularz z r�k sekretarki, chwil� naradza� si� z ni� po cichu i powiedzia�: - Ma pani bardzo nieznaczn� nadczynno�� tarczycy. A w pani lewym p�ucu tak�e jest co� nie w porz�dku. Nic powa�nego, ale chcia�bym to sprawdzi� dok�adniej. Si�gn�� po instrument, kt�ry, jak mi wiadomo, nazywa si� wziernikiem; jest to narz�dzie przypominaj�ce w kszta�cie no�yczki, a kt�re rozchyla otwory cia�a, jak nozdrza, uszy itd., aby lekarz m�g� dokona� wewn�trznego badania. Ten instrument by� jednak za du�y na wziernik uszny czy te� nosowy, a za ma�y na cokolwiek innego. W chwili, kiedy chcia�am zada� jakie� pytanie, odezwa�a si� sekretarka: - Mamy zwyczaj zawi�zywa� w czasie badania p�uc oczy naszym pacjentom. Pani pozwoli? - Zaskoczona, pozwoli�am sobie zas�oni� oczy �nie�nym, czystym banda�em i z niepokojem czeka�am, co teraz nast�pi. Nawet i teraz trudno mi dok�adnie powiedzie�, co zdarzy�o si�, kiedy mia�am zawi�zane oczy - ale zdj�cie Roentgena potwierdza me podejrzenia. Poczu�am ch��d z lewej strony w okolicy �eber, ch��d, kt�ry jakby przenika� w g��b cia�a. Potem poczu�am jakby lekki prztyczek i wra�enie ch�odu usta�o. S�ysza�am, jak dr Full m�wi� swoim rzeczowym tonem: - Ma pani tutaj stare gru�licze zwapnienie. Nie jest to nic szkodliwego, ale osoba ruchliwa, jak pani, powinna mie� tyle tlenu, ile tylko zdo�a go uzyska�. Prosz� si� nie rusza�, a ja to zaraz doprowadz� do porz�dku. Wra�enie ch�odu powt�rzy�o si� znowu i tym razem trwa�o nieco d�u�ej. - Jeszcze jedn� porcj� alweoli i troch� kleju naczyniowego - powiedzia� dr Full. S�ysza�am, jak sekretarka si�gn�a po co�, niew�tpliwie wykonuj�c to polecenie. Zaraz potem dziwne uczucie znik�o i zdj�to mi przepask� z oczu. Nie dostrzeg�am na ciele �adnej blizny, a jednak doktor o�wiadczy�: - Ju� po wszystkim. Usun�li�my z p�uca fibroz� - zreszt�, po�yteczn� fibroz�, gdy� stworzy�a nieprzeniknion� otoczk� dla infekcji i dlatego mo�e pani chodzi� po �wiecie. Nast�pnie umie�cili�my w tym miejscu kilka grup alweoli, to znaczy p�cherzyk�w p�ucnych, dzi�ki kt�rym tlen z powietrza przechodzi do pani krwi. Nie b�d� regulowa� dzia�ania pani tarczycy. Przyzwyczai�a si� pani do niej i nag�a zmiana mog�aby tylko ujemnie odbi� si� na samopoczuciu, A co do b�lu w krzy�ach, prosz� si� zwr�ci� do stowarzyszenia lekarzy o wskazanie dobrego psychiatry czy psychologa. I niech pani wystrzega si� szarlatan�w; wsz�dzie roi si� od nich po prostu. Pewno�� siebie doktora ca�kowicie mnie oszo�omi�a. Zapytany o honorarium powiedzia�, �e mam wp�aci� sekretarce pi��dziesi�t dolar�w. Jak zwykle w takich wypadkach, zwleka�am z p�aceniem, p�ki sekretarka nie wystawi�a mi kwitu z podpisem samego doktora i wymienieniem przeprowadzonych zabieg�w. W przeciwie�stwie do znachor�w i szarlatan�w, doktor podyktowa� spokojnie: �Za usuniecie fibrozy z lewego p�uca i przywr�cenie alweoli�, po czym podpisa� kwit. Pierwszym moim krokiem po opuszczeniu sanatorium by�o uda� si� p�dem do specjalisty p�ucnego, kt�ry bada� mnie w trakcie przygotowa� do niniejszej serii wywiad�w. By�am pewna, �e por�wnanie zdj�cia rentgenowskiego w dniu �operacji� ze zdj�ciem poprzednim zdemaskuje doktora Fulla jako kr�la znachor�w i szarlatan�w. G�o�ny specjalista, mimo prze�adowanego dnia przyj�� mnie poza kolejka, b�d�c sam �ywo zainteresowany moimi wywiadami, w kt�rych przygotowaniu tak�e uczestniczy�. W dostojnym zaciszu swego gabinetu na Park Avenue wybuchn�� g�o�nym �miechem, gdy opisa�am dziwaczne metody badania, jakim by�am poddana. Ale nie �mia� si� wcale, kiedy po dokonaniu zdj�cia moich p�uc, wywo�a� klisze, wysuszy� i por�wna� z zespo�em wcze�niejszych. Prze�wietla� mnie dodatkowo sze�� razy tego� popo�udnia', w ko�cu jednak przyzna�, �e wszystkie zdj�cia m�wi� to samo. Mog� wi�c stwierdzi�, powo�uj�c si� na tak wybitny autorytet lekarski, �e zwapnia�e ognisko gru�licze, kt�re mia�am jeszcze dwa tygodnie temu, znik�o teraz zast�pione przez zdrow� tkank� p�ucn�. G�o�ny specjalista dodaje, �e jest to wypadek nieznany w dziejach medycyny. Natomiast nie podziela mojego pogl�du, �e sprawc� tej zmiany by� dr Full. Dla mnie jednak rzecz nie ulega kwestii. Dochodz� wi�c do wniosku, �e dr Bayard Kendrick Full - bez wzgl�du na swoj� rzekom� przesz�o�� - jest obecnie bardzo niezwyk�ym, ale i znakomitym lekarzem, o wspania�ych wynikach, kt�remu w ka�dych okoliczno�ciach zawierzy�abym moje zdrowie. Inaczej zupe�nie przedstawia si� wypadek �wielebnej� Annie Dimsworth - drapie�nej harpii, kt�ra pod pozorem �leczenia wiar�� �eruje na ciemnocie chorych, kt�rzy przychodz� do jej plugawego �gabinetu lecznictwa� w nadziei uzyskania pomocy i zasilaj� rachunek bankowy �wielebnej� Annie, wynosz�cy obecnie 53 238 dolar�w. W jutrzejszym artykule, opatrzonym w fotokopie wykaz�w bankowych i zaprzysi�onych o�wiadcze�, wyka��...� Redaktor naczelny od�o�y� ko�cow� szpalt� �Flannery - medycyna� i w zamy�leniu opukiwa� o��wkiem swoje przednie z�by. Wreszcie zwr�ci� si� do sekretarza redakcji: - Nie puszcza� tego. Zapowied� da� w kwadracie. - Oderwa� koniec szpalty - zapowied� rewelacji o �wielebnej� Annie - i wr�czy� sekretarzowi, kt�ry pop�dzi� na swoje miejsce. Redaktor techniczny by� ju� z powrotem i kr�ci� si� niecierpliwie usi�uj�c chwyci� spojrzenie naczelnego. Radiofon wewn�trzny bzyka� i b�yska� czerwonym �wiat�em na znak, �e wydawca ma do naczelnego jak�� piln� spraw�. On za� rozmy�la� chwil� nad cyklem specjalnym o tym jakim� doktorze Fullu, ale doszed� do wniosku, �e nikt w to nie uwierzy i �e to w ka�dym razie musi by� nabieranie. Wetkn�� szpalty do teczki �utrupionych� i nacisn�� radiofon. Dr Full prawie polubi� Angie. Praktyka ros�a. Najpierw leczy� s�siad�w, p�niej przeni�s� si� do �adnego mieszkania w dobrej dzielnicy, a wreszcie do sanatorium. R�wnocze�nie za� Angie zdawa�a si� dojrzewa�. Oczywi�cie, by�y drobne r�nice zda�. Tak wi�c, dziewczyna nadal by�a zbyt chciwa na pieni�dze. Chcia�a si� specjalizowa� w chirurgii kosmetycznej - usuwaniu zmarszczek u bogatych leciwych pa� itd. Nie mog�a zrozumie�, zw�aszcza na pocz�tku, jak donios�� mieli odpowiedzialno��; �e byli powiernikami, nie za� w�a�cicielami czarnej walizeczki z cudown� zawarto�ci�. Zawarto�� t� dr Full pr�bowa� ostro�nie bada�, ale bez powodzenia. Wszystkie instrumenty, na przyk�ad, by�y z lekka radioaktywne, jednak�e w szczeg�lny spos�b. Wywo�ywa�y drgania licznik�w Geiger-Muellera, lecz nie dawa�y reakcji w elektroskopie. Doktor nie ro�ci� sobie pretensji do znawstwa ostatnich odkry�, mia� wszak�e wra�enie, �e by�o tu co� nie w porz�dku. Mikroskop ujawnia� na idealnie g�adkiej powierzchni instrument�w jakie� linie: nies�ychanie delikatne linie, tworz�ce ryty w metalu, dziwaczny rysunek bez okre�lonego sensu. W�asno�ci magnetyczne narz�dzi by�y wprost �mieszne. Czasem magnes przyci�ga� je bardzo silnie, czasem s�abo, a czasami wcale. Dr Full prze�wietli� ca�y komplet, dr��c z obawy, by nie naruszy� zawartych w nich przypuszczalnie, czu�ych mechanizm�w. Pewien by�, �e nie s� masywne, �e r�czki, a mo�e i ostrza ukrywaj� w swym wn�trzu jakie� zegarowe, niezwykle precyzyjne urz�dzenia. Ale promienie Roentgena nic z tego nie wykaza�y. Ponadto instrumenty nigdy nie rdzewia�y i zawsze by�y nieskazitelnie ja�owe. Wystarczy�o potrz�sn��, aby kurz z nich opad� a� do ostatniego py�ka. To jedno, jak s�dzi�, rozumia�. Instrumenty jonizowa�y kurz, czy te� mo�e same si� jonizowa�y. W ka�dym razie czyta� gdzie� o podobnym zjawisku, zachodz�cym z p�ytami fonografowymi. Dziewczyna, my�la� z wy�szo�ci�, nie ma o tym poj�cia. Do�� starannie prowadzi�a ksi��ki i przejawia�a po�yteczn� inicjatyw� w momentach, kiedy by� sk�onny poprzesta� na tym, co jest. Przeniesienie si� do centralnej dzielnicy by�o jej pomys�em, tak samo jak sanatorium. To dobrze, to rozszerza�o zakres jego dzia�ania i u�yteczno�ci. Nic nie szkodzi, �e przy tej okazji sprawia�a sobie nurki i jakie� nowe modele samochod�w. On sam by� na to za stary i zbyt zaj�ty. Mia� tyle do nadrobienia. Z rado�ci� my�la� o swoim wielkim planie. Dziewczynie zapewne si� nie podoba, �e b�dzie musia�a uzna� jego pogl�d. Cudotw�rczy sprz�t, kt�ry znalaz� si� w ich posiadaniu, musi p�j�� w odpowiednie r�ce. Ona sama nie by�a lekarzem. A chocia� instrumenty dzia�a�y prawie bez kierowania, leczenie wymaga�o czego� wi�cej ni� tylko zr�czno�ci. Istnia�y przecie� staro�ytne kanony sztuki lekarskiej. Angie to zrozumie i b�dzie musia�a si� podda�. Na pewno wyrazi zgod�, by czarn� walizeczk� powierzy� ca�ej ludzko�ci. Przeka�e j� zapewne Kolegium Chirurg�w, mo�liwie bez ha�asu, co najwy�ej odb�dzie si� jaka� zupe�nie skromna ceremonia, a doktor z tej okazji dostanie na pami�tk� za�wiadczenie w ramce czy puchar z odpowiednim napisem. W�a�ciwie rad b�dzie nawet pozby� si� k�opotu. Niech olbrzymy medyczne rozstrzygaj�, kto ma si� tym pos�ugiwa�. O tak! Angie z pewno�ci� to zrozumie. By�a dobr� dziewczyn�. Ostatnio wykazywa�a przecie� tyle zainteresowania dla chirurgicznej strony ca�ej tej sprawy. Dopytywa�a si� o instrumenty, godzinami czyta�a kart� ze wskaz�wkami, nawet pr�bowa�a si� wprawia� na �winkach morskich. Mo�e przekaza� jej; cho�by w cz�ci, sw� mi�o�� dla ludzko�ci. �A w takim razie - my�la� sentymentalnie stary dr Full - �ycie moje nie posz�o na marne. Na pewno dziewczyna zrozumie, o ile lepiej b�dzie, gdy instrumenty przeka�� do r�k sprawniejszych i m�drzejszych ni� nasze, gdy mo�na b�dzie odrzuci� zas�on� tajemnicy, niezb�dn� przy naszej obecnej, na wp� pok�tnej pracy.� Dr Full znajdowa� si� w gabinecie zabiegowym we frontowej cz�ci sanatorium. Widzia� przez okno, jak przed podjazdem zatrzyma� si� ��ty sportowy w�z Angie. Z przyjemno�ci� spogl�da� na ni�, gdy wchodzi�a na schody. �Zgrabna i schludna, a