8071

Szczegóły
Tytuł 8071
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8071 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8071 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8071 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STEVEN SAYLOR ZAGADKA KATYLINY Prze�o�y� Janusz Szczepa�ski Wydanie oryginalne: 1993 Wydanie polskie: 2002 Cieniom mojej Matki NAZEWNICTWO W powie�ci zastosowano spolszczon� pisowni� rzymskich imion i nazwisk rodowych oraz przydomk�w. W �lad za autorem nazwy miejscowo�ci, poza nielicznymi wyj�tkami, jak Baje, Kurne, Aleksandria i sam Rzym, zachowano w oryginalnym �aci�skim brzmieniu, jak na przyk�ad Faesulae (dzisiejsze Fiesole), Arretium (Arezzo), Massilia (Marsylia), Florentia (Florencja). Daty r�wnie� podane s� zgodnie z kalendarzem rzymskim sprzed reformy Juliusza Cezara. Rok (tzw. rok ksi�ycowy) dzieli� si� w nim na dwana�cie miesi�cy, kt�rych nazwy r�wnie� u�yte s� w brzmieniu polskim, lecz ich d�ugo�� jest inna: stycze� (Ianuarius) mia� 29 dni, luty (Februarius) 28 dni, marzec (Martius) 31 dni, kwiecie� (Aprilis) 29 dni, maj (Maius) 31 dni, czerwiec (Iunius) 29 dni, lipiec (Quitictilis) 31 dni, sierpie� (Sextilis) 29 dni, wrzesie� (September) 29 dni, pa�dziernik (October) 31 dni, listopad (November) 29 dni i grudzie� (December) 29 dni. Rzymianie nie oznaczali dni miesi�ca kolejnymi liczbami, jak my; daty dzienne w kalendarzu rzymskim okre�lano wed�ug trzech sta�ych termin�w w ka�dym miesi�cu: kalendy � przypada�y na pierwszy dzie� miesi�ca, nony � w marcu, maju, lipcu i pa�dzierniku przypada�y na si�dmy, a w pozosta�ych miesi�cach na pi�ty dzie�, idy � w marcu, maju, lipcu i pa�dzierniku by� to pi�tnasty, a w pozosta�ych miesi�cach trzynasty dzie�. Pozosta�e dni liczono wstecz od jednej z tych dat. Autor w wi�kszo�ci wypadk�w dostosowa� si� do tego systemu. Akcja powie�ci rozpoczyna si� w kalendy czerwcowe w 63 r. p.n.e. Na tarczy wyci�te ujrza� Eneasz Kamienne mury Podziemia, kr�lestwa pot�pionych i cierpie� za winy. Tam, zgroz� przenikni�ty, nad skrajem otch�ani dr�a� cie� Katyliny, A furie go bi�y skrzyd�ami swoimi... Wergiliusz, Eneida, ks. VIII, 666-669 Jaka� to zasz�a w nas zmiana I w mie�cie tym, Odk�d �w z�y Katylina Opu�ci� Rzym? Niewinnym, by�o, nam si� zda�, A Konsul z�ym, �e w z�o�ci go pokrzywdzi� chcia� Urz�dem swym. A dzi�, gdy zbrojny grozi nam, Wrogiem si� sta�, Konsula wini gniewny t�um, �e uj�� mu da�. W krytyce szybki bywa Rzym, A chocia� b��d Pope�nia cz�sto w gniewie swym, Kto winien? Rz�d! Ben Jonson, Catiline, akt IV, 863-878 Czym jest prawda? Poncjusz Pi�at CZʌ� I NEMO ROZDZIA� I � Wed�ug Katona* � powiedzia�em i przerwa�em, patrz�c na trzymany w r�ku zw�j spod zmru�onych powiek. Jaskrawe s�o�ce odbija�o si� od pergaminu, utrudniaj�c czytanie wyblak�ych czarnych liter. No, poza tym, gdy si� ma czterdzie�ci siedem lat, wzrok ju� nie dopisuje... Mog� policzy� li�cie na drzewie oliwnym o trzydzie�ci krok�w, ale r�nica mi�dzy O i U, a nawet I i L nie jest ju� tak oczywista jak kiedy�. � Wed�ug Katona... � zacz��em znowu, trzymaj�c zw�j na odleg�o�� wyci�gni�tej r�ki i czytaj�c po cichu. � No, to jest po prostu �miechu warte. Kato wyra�nie pisze, �e siano powinno ju� by� skoszone, tymczasem mamy ju� kalendy czerwcowe, a my nawet nie zacz�li�my. � Je�li wolno mi si� wtr�ci�, panie... Niewolnik Aratus, stoj�cy u mego boku, odchrz�kn�� cicho. Nie mia� jeszcze pi��dziesi�ciu lat i na d�ugo przed moim przybyciem ubieg�ej jesieni by� w gospodarstwie zarz�dc�. � Tak? � Panie, trawy jeszcze nie przekwit�y. Op�nienie zbioru nie jest niczym wyj�tkowym. Przecie� i w ubieg�ym roku by�o tak samo. Nie zebrali�my siana prawie do ko�ca czerwca... � Tak, i widzia�em potem, ile go zgni�o w stodole. Przez zim� psu�a si� bela za bel� i wiosn� ledwo by�o czym karmi� wo�y przy orce. � Ale to przez to, �e burza uszkodzi�a dach tej zimy i deszcz�wka ciek�a do �rodka. Nie mia�o to nic wsp�lnego z p�nym zbiorem. � Aratus spu�ci� wzrok i zacisn�� usta. Jego cierpliwo�� by�a na wyczerpaniu, cho� zachowywa� postaw� pos�usznego s�ugi. � A jednak u Katona stoi czarno na bia�ym: ��cinaj traw� o czasie, a bacz, by� si� z tym nie sp�ni��. Oczywi�cie Marek Porcjusz Kato �y� przed stu laty, ale nie s�dz�, aby zwyczaje przyrody zmieni�y si� od tego czasu. � Spojrza�em na Aratusa, kt�rego usta przypomina�y teraz cienk� kresk�. � I jeszcze jedno... � Przewin��em pergaminowy zw�j, szukaj�c ust�pu, kt�ry uderzy� mnie poprzedniego wieczoru. � Ach, tutaj... Pos�uchaj: �Ciecierzyca jest truj�ca dla byd�a i dlatego nale�y j� wyrwa�, gdyby wyros�a w�r�d zbo�a na pasz�. A tu zaledwie wczoraj na w�asne oczy widzia�em, jak jeden z niewolnik�w zabiera� przypalone ziarna ciecierzycy z kuchni i dodawa� je wo�om do paszy. Czy naprawd� k�tem oka dostrzeg�em, jak Aratus przewraca oczami, czy mi si� tylko zdawa�o? � Ziele ciecierzycy � podkre�li� s�owo �ziele� � jest truj�ce dla inwentarza, panie, a nie ziarno. Dla ludzi zreszt� te�, podejrzewam � doda� sucho. � Ach, dobrze. W takim razie sprawa wyja�niona. � Zamkn��em oczy i �cisn��em palcami nasad� nosa. � Skoro m�wisz, �e trawy jeszcze kwitn�, przyjdzie nam zaczeka� z koszeniem. Czy winoro�l zaczyna puszcza� li�cie? � Tak, panie. Zacz�li�my ju� przycina� p�dy i przywi�zywa� je do ko�k�w. Tak, jak nakazuje Kato. A poniewa�, jak m�wi Kato, tylko najlepiej przygotowani i do�wiadczeni niewolnicy powinni si� tym zajmowa�, mo�e powinienem p�j�� do winnicy i dopilnowa� wszystkiego osobi�cie. Skin��em g�ow� i Aratus odszed�. W pokoju nagle wyda�o mi si� duszno i gor�co, cho� nie by�o jeszcze po�udnia. Czu�em w skroniach lekkie, bolesne pulsowanie i powiedzia�em sobie, �e to z upa�u, cho� pewnie przyczyn� by�o wyt�anie oczu nad tekstem Katona i sp�r z Aratusem. Wyszed�em do zielnika, gdzie powietrze by�o ch�odniejsze. Z domu dolecia� mnie pisk � to krzycza�a Diana, a Meto, karcony przez Bethesd�, zarzeka� si�, �e nawet jej nie dotkn��. Westchn��em i poszed�em dalej, na �cie�k� do kozich zagr�d, gdzie dwaj niewolnicy pracowali przy naprawie uszkodzonego p�otu. Nawet nie spojrzeli w moj� stron�, gdy ich mija�em. �cie�ka prowadzi�a wzd�u� winnic, gdzie Aratus ju� nadzorowa� mocowanie m�odych winoro�li do podp�r. Zatrzyma�em si� dopiero w gaju oliwnym, by odpocz�� w cieniu. Ko�o g�owy bzykn�a mi pszczo�a, zawisaj�c na chwil� w powietrzu, po czym ulecia�a mi�dzy drzewa. Poszed�em za ni� w g�r� zbocza, na skraj gaju, gdzie zaczyna�o si� porastaj�ce grzbiet wzg�rza pasmo dziewiczego lasu. Kilka wystaj�cych z ziemi �ci�tych pni �wiadczy�o o podj�tej bez przekonania i szybko zarzuconej pr�bie wykarczowania go. Cieszy�o mnie, �e wzg�rze pozostawiono w dzikim stanie, cho� Kato zaleci�by pozyskanie go pod upraw�; on zawsze przedk�ada� wy�ej po�o�one grunty nad doliny, gdzie mog�a zbiera� si� mg�a, od kt�rej niszcza�yby zbiory. Usiad�em na pniu i odetchn��em w cieniu powykr�canego, starego d�bu. Pszczo�a zn�w zabrz�cza�a mi ko�o ucha � mo�e przyci�ga�a j� migda�owa wo� olejku, kt�rym Bethesda natar�a mi wczoraj w�osy. Jak�e one mi siwia�y! Ju� chyba wi�cej by�o srebrnych ni� czarnych. �yj�c na wsi, nie przejmowa�em si� zbytnio fryzur� i nie �cina�em w�os�w tak cz�sto jak w mie�cie. Lu�ne k�dziory sp�ywa�y mi na kark i uszy, po raz pierwszy w �yciu zapu�ci�em te� brod�. I ona by�a g�sto przetykana siwizn�, zw�aszcza na podbr�dku. Bethesdzie te� z wolna biela�y w�osy, a� w ko�cu zacz�a je barwi� henn�. Farba, kt�r� sobie sporz�dza�a, dawa�a mocny i g��boki odcie� czerwieni, niemal krwisty. Jej g�ste i mi�kkie w�osy wci�� by�y pi�kne; ale trzeba przyzna�, �e o ile ja z wiekiem przestawa�em dba� o swoje, ona po�wi�ca�a im teraz znacznie wi�cej czasu ni� kiedy�. Na przyk�ad ju� ich nie rozpuszcza�a, chyba �e na noc. W dzie� zwija�a je w kok, upi�ty na czubku g�owy, co nadawa�o jej tak wynios�y wygl�d, jakby by�a rzymsk� matron�... cho� akcent zdradza� od razu, �e pochodzi z Egiptu. Roze�mia�em si� na t� my�l i stwierdzi�em nagle, �e b�l w skroniach ust�pi�. Spojrza�em na �ciel�c� si� u mych st�p dolin� i g��boko wdycha�em aromat wiejskiego lata: zapach zwierz�t, wo� szumi�cej na wietrze trawy i spieczonej gor�cym s�o�cem ziemi. Wpatrywa�em si� w widoczn� st�d jak na d�oni sw� posiad�o��: pokryty czerwon� dach�wk� dom, nieco wy�szy dach �a�ni, tu� za g��wnym wej�ciem urz�dzony starannie dziedziniec z sadzawk� i kwietnikami, inny, gdzie wyrabiano wino, zastawiony kot�ami i beczkami. By� i trzeci, s�u��cy za klepisko do m�ocki, a do biblioteki przylega� ogr�d zielny. Tu� przy domu sta�y szopy, stajnie i studnia, a tak�e ma�y murowany budynek z t�oczni� oliwy. Dalej ci�gn�y si�: �any zb�, winnice, gaje oliwne. Granice gospodarstwa wyznacza�a po prawej droga z Rzymu � szeroka brukowana via Cassia, po lewej strumie� o brzegach poro�ni�tych drzewami; daleko za zagrod� i pasem uprawnej ziemi, od drogi do samego strumienia bieg� niski mur, a czwartym bokiem granicznego czworok�ta by� grzbiet wzg�rza, na kt�rym siedzia�em. Widok sielankowy, wart wiersza, a nawet pochwa�y samego staruszka Katona, pomy�la�em. To marzenie ka�dego Rzymianina, niewa�ne, biednego czy bogatego � mie� gospodarstwo na wsi, do kt�rego mo�na by uciec od zgie�ku i szale�stwa miasta. Wbrew wszelkim przewidywaniom mnie si� to wreszcie uda�o. Dlaczego wi�c nie by�em szcz�liwy? � Tu nie jest twoje miejsce, Gordianusie. Poruszy�em si� zaskoczony i odwr�ci�em w stron�, sk�d dobiega� g�os. � Klaudia! Przestraszy�a� mnie. � To dobrze! Lepiej by� przestraszonym ni� znudzonym i nieszcz�liwym. � A po czym, widz�c mnie z ty�u, mo�esz pozna�, �e jestem znudzony i nieszcz�liwy? Moja s�siadka wspar�a r�ce na wydatnych biodrach i spojrza�a na mnie z ukosa. � Stopy i kolana rozsuni�te, �okcie na kolanach, splecione d�onie podpieraj� podbr�dek, g�owa przechylona, plecy zgarbione � wyliczy�a. � Gdyby� by� o trzydzie�ci lat m�odszy, Gordianusie, powiedzia�abym, �e jeste� nieszcz�liwie i po uszy zakochany. Tobie po prostu wie� nie s�u�y. Pozw�l, �e usi�d� obok i poka�� ci, jak kto�, kto naprawd� kocha te okolice, rozkoszuje si� tym wspania�ym widokiem. Usiad�a na pniu, kt�ry najwyra�niej by� ni�szy, ni� si� spodziewa�a, bo opad�a na� swym dobrze nabitym zadkiem z kla�ni�ciem, kwituj�c to weso�ym �miechem. Wyprostowa�a nogi, d�onie z�o�y�a na kolanach i z rozpromienion� min� patrzy�a na rozpo�cieraj�ce si� poni�ej kolorowe pola i ��ki. Nie mog�aby by� w rado�niejszym nastroju, nawet gdyby�my siedzieli po drugiej stronie wzg�rza i ogl�dali jej gospodarstwo. Klaudia by�a kuzynk� mojego zmar�ego przyjaciela, po kt�rym odziedziczy�em t� ziemi�. By�a tak do niego podobna, �e mog�a by� jego siostr�. W og�le zreszt� pod wieloma wzgl�dami mog�a uchodzi� za kobiece wcielenie Lucjusza, dlatego polubi�em j� od pierwszego dnia, kiedy przysz�a do mnie zza wzg�rza, by si� przedstawi�. Tak jak on mia�a palce jak serdelki, rumiane policzki i czerwony nos. W�osy mia�a g�stsze (Lucjusz przed �mierci� by� prawie �ysy), ale by�y tej samej jasnorudej barwy, poprzetykane siwizn� i tak samo zwija�y si� w strz�piaste pasma; nosi�a je upi�te wysoko w niedba�y kok, z kt�rego na wszystkie strony wymyka�y si� niesforne kosmyki, powiewaj�ce na wietrze wok� jej okr�g�ej, mi�ej twarzy. W przeciwie�stwie do swego kuzyna nie przyk�ada�a wagi do ozd�b i jedyn� bi�uteri�, jak� u niej widywa�em, by� prosty z�oty �a�cuszek na szyi. Uznawa�a kobiece stole za niepraktyczne i nosi�a d�ugie we�niane tuniki w barwach ziemi; przy jej tuszy wygl�da�a przez to z daleka jak m�czyzna, i to niewolnik. Ironia losu � w jej �y�ach p�yn�a przecie� szlachetna patrycjuszowska krew. Jej posiad�o�� le�a�a po drugiej stronie wzg�rza granicznego. Kiedy m�wi�: �jej�, rozumiem to dos�ownie, poniewa� to ona sama dzier�y�a tytu� w�asno�ci, bez po�rednictwa ojca, brata czy m�a. Klaudia, podobnie jak Lucjusz, nigdy nie wst�pi�a w zwi�zek ma��e�ski, ale radzi�a sobie sama, �yj�c niezale�nie i na w�asnych warunkach. By�oby to godne uwagi osi�gni�cie nawet w wypadku bogatej miejskiej matrony, ale tu, na przywi�zanej do tradycji prowincji, by�o wyj�tkowe i �wiadczy�o o sile charakteru i inteligencji, kt�rych nie zdradza�y jej mi�kkie, okr�g�e rysy. Jakim cudem wyrwa�a dla siebie ten kawa�ek ziemi z fortuny Klaudiusz�w, nie mia�em poj�cia. Jej gospodarstwo stanowi�o tylko znikom� cz�� rodzinnych maj�tno�ci. W samej rzeczy moje ziemie otoczone by�y przez Klaudiusz�w ze wszystkich stron. Od po�udnia styka�y si� na szczycie wzg�rza z ziemi� Klaudii, uwa�an� za jedn� z ubo�szych ze wzgl�du na kamienist� gleb� na zboczu i niskie po�o�enie reszty posiad�o�ci w dolinie nawiedzanej zim� przez owe mg�y, kt�rych tak si� obawia� Kato. Za strumieniem le�a�y w�o�ci jej kuzyna Publiusza Klaudiusza. Z mojego punktu obserwacyjnego widzia�em ponad drzewami wierzcho�ek czerwonego dachu jego domostwa. Pola za niskim murem granicznym od p�nocy nale�a�y do drugiego kuzyna, Maniusza Klaudiusza. Z powodu du�ej odleg�o�ci niewiele mog�em zobaczy� z jego ziem, a domu ju� wcale. Po drugiej stronie via Cassia, na wsch�d ode mnie, teren stawa� si� stromy i skalisty � by�o to podn�e g�ry zwanej przez miejscowych Argentum, zwie�czonej koron� ciemnych po�aci lasu. Ziemie na jej stokach nale�a�y do kolejnego z kuzyn�w Klaudii, Gnejusza Klaudiusza. M�wiono, �e to �wietne tereny �owieckie, pe�ne dzik�w i jeleni. Znajdowa�a si� tam te� wydr��ona gdzie� we wn�trzu g�ry sztolnia, z kt�rej niegdy� wydobywano srebro; podobno jednak z�o�e dawno si� wyczerpa�o. Wida� by�o jeszcze kr�t� drog�, wspinaj�c� si� zboczem i nikn�c� w porastaj�cym je lesie. Wtedy wielu niewolnik�w musia�o w�drowa� ni� podczas nieko�cz�cej si� pracy, dzi� zaros�a i bardziej przypomina�a kozi� �cie�k�. Z wszystkich posiad�o�ci rodowych ta nale��ca do mojego dobroczy�cy Lucjusza Klaudiusza uwa�ana by�a powszechnie za najlepsz�, a on pozostawi� j� w spadku mnie. Klaudiusze, a formalnie m�ody Gnejusz reprezentowany przez istny legion adwokat�w, usi�owali podwa�y� testament, ale bez skutku. Mia�em sw�j dzie� w rzymskim s�dzie i gospodarstwo przesz�o w moje r�ce. Dlaczego mi to nie wystarcza�o? � To pi�kne miejsce. � Klaudia patrzy�a na l�ni�c� czerwie� dach�wki i na starannie uprawiane pola. � Kiedy by�am dziewczynk�, by�o zaniedbane. Kuzyn Lucjusz wcale si� gospodarstwem nie interesowa� i pozwoli� mu popa�� w ruin�. A potem... z pi�tna�cie lat temu, gdy pozna� ciebie i prze�yli�cie razem pierwsz� przygod�... nagle sobie o nim przypomnia� i zacz�� tu przyje�d�a�. Kupi� Aratusa i uczyni� go zarz�dc�, posadzi� nowe winnice i gaje oliwne, sprowadzi� niewolnik�w i przebudowa� dom. Zmieni� gospodarstwo w ca�kiem dochodowe przedsi�wzi�cie, a przy tym m�g� tutaj ucieka� od miejskiego zgie�ku. Wszyscy byli�my zdumieni jego osi�gni�ciami. No i poruszeni jego nag�ym zgonem, niestety � westchn�a. � I rozczarowani jego wyborem spadkobiercy � doda�em cicho. � No, Gordianusie, nie powiniene� chowa� urazy. Nie mo�esz wini� mojego kuzyna Gnejusza za wytoczenie ci procesu. Wszyscy si� spodziewali�my, �e to on otrzyma spadek, skoro jego ziemie nadaj� si� tylko do polowa�, a nie do uprawy, a kopalnia srebra od dawna jest zamkni�ta. Niestety, Cycero poprowadzi� twoj� spraw� b�yskotliwie, jak zwykle. Masz szcz�cie, �e go znasz, i wszyscy ci tego zazdro�cimy. Pod wp�ywem jego argumentacji s�d uzna�, �e ostatnia wola Lucjusza jest wa�na, i na tym si� sko�czy�o. Jego maj�tek nie by� ma�y; mia� on wiele innych pi�knych posiad�o�ci, kt�re rozdzieli� pomi�dzy krewnych. Mnie samej przypad�a bi�uteria po matce Lucjusza i jego miejski dom na Palatynie. Tobie da� t� etrusk� ziemi� i wszyscy si� z tym pogodzili�my. � Wiem, �e ty si� pogodzi�a�, Klaudio. Ale co do twych kuzyn�w, to nie mam takiej pewno�ci. � Dlaczego? Czy�by ci w jaki� spos�b dokuczali? � Niezupe�nie. Nie widzia�em si� ani z Gnejuszem, ani z Maniuszem od tamtej rozprawy, ale ka�dy z nich przys�a� pos�a�ca z wiadomo�ci�, by m�j zarz�dca trzyma� niewolnik�w z dala od ich w�o�ci, bo inaczej b�d� mi ich odsy�a� z brakuj�c� ko�czyn�. Klaudia zmarszczy�a czo�o i pokr�ci�a g�ow�. � Godne po�a�owania � powiedzia�a. � A co z Publiuszem? Jest najstarszy z nich i zawsze okazywa� rozs�dek. � Z Publiuszem by� mo�e wkr�tce spotkamy si� w s�dzie. � Niemo�liwe! Ale dlaczego? � Wygl�da na to, �e nie mo�emy si� porozumie� co do strumienia, kt�ry oddziela nasze w�o�ci. Testament Lucjusza wyra�nie stwierdza, �e mam prawo swobodnie z niego korzysta�, jak te� z wszystkiego, co si� w nim znajduje, ale Publiusz ostatnio przys�a� mi list, w kt�rym ro�ci sobie prawo do wy��czno�ci. � A niech to... � Prawnicy w ko�cu to rozwik�aj�. Tymczasem wczoraj kilka moich niewolnic pra�o ubrania w strumieniu, a powy�ej niewolnice Publiusza celowo m�ci�y wod�, a� by�a pe�na mu�u. Na to moje kobiety zacz�y obrzuca� je inwektywami, a w ko�cu zacz�o fruwa� w powietrzu co� wi�cej. Obaj zarz�dcy przybyli wreszcie, by przerwa� t� zwad�, ale jedna z moich niewolnic zosta�a uderzona kamieniem w czo�o. � Powa�nie j� zraniono? � Nie, ale krew si� la�a ostro, a na czole pozostanie blizna. Gdybym mia� natur� pieniacza, za��da�bym, aby Publiusz kupi� mi w zamian now� niewolnic�. Klaudia uderzy�a d�oni� w kolano. � To niedopuszczalne! � zakrzykn�a. � Nie mia�am poj�cia o tych prowokacjach, Gordianusie. Doprawdy, to zagro�enie dobros�siedzkich stosunk�w, nie m�wi�c o prawie i porz�dku! B�d� musia�a troch� wygarn�� moim drogim kuzynom! By�a tak wzburzona, �e nie mog�em powstrzyma� si� od �miechu. � B�d� szczerze zobowi�zany, Klaudio. � Chocia� tyle mog� zrobi�. Doprawdy, takie wieczne u�eranie si�, w��czenie po s�dach i z�o�� mi�dzy s�siadami mo�e jest powszechna w mie�cie, ale tu, na wsi, powinien panowa� spok�j, zgoda i urodzaj, jak sam Lucjusz zwyk� mawia�. � Tak, pami�tam, jak raz u�y� tych samych s��w, kiedy szykowa� si� do wyjazdu na wie�. � Spojrza�em ku strumieniowi, a potem ponad wierzcho�kami drzew na czubek Publiuszowego dachu i poczu�em si� nagle nieswojo. Odwr�ci�em wzrok i zmusi�em si�, by pomy�le� o czym� innym. � Cz�sto widywa�a� si� z Lucjuszem, kiedy odwiedza� gospodarstwo? � Och, nie omieszka�am go odwiedzi� za ka�d� jego bytno�ci�. To by� taki mi�y cz�owiek... ale ty sam wiesz. Przychodzili�my cz�sto na to wzg�rze, siadali�my na tych samych pniach i patrzyli�my na dolin�, a on snu� plany na przysz�o��. Wiedzia�e�, �e zamierza� postawi� nad strumieniem niewielki m�yn? � Nie. � Chcia� zainstalowa� wielkie ko�o wodne i dwa zestawy przek�adni. Jeden do mielenia m�ki, drugi do kruszenia kamieni z Gnejuszowej kopalni. Wygl�da�o to na skomplikowane i ambitne zadanie, ale Lucjusz by� zdania, �e sam potrafi zaprojektowa� te urz�dzenia. Wielka szkoda, �e zmar� tak nagle. � Nag�a �mier� jest chyba najlepsza. Zna�em wiele os�b, kt�re nie mia�y takiego szcz�cia. � Tak, zapewne gorzej umiera� powoli albo w samotno�ci... � Lucjusz za� umar� bardzo szybko i w obecno�ci setek ludzi. Przechodzi� akurat przez Forum Romanum, gdzie by� powszechnie znany i lubiany. Jak mi p�niej opowiadano, �mia� si� i dowcipkowa� ze swym towarzystwem, gdy nag�e z�apa� si� za serce i upad�. �mier� by�a natychmiastowa; cierpia� tylko przez moment. Jego pogrzeb by� wielkim wydarzeniem... zgromadzi� przyjaci� z tak wielu dr�g �ycia... � U�miechn��em si�, przypominaj�c sobie ten dzie�. � W testamencie przewidzia� dar na utrzymanie westalek, jak czyni to wielu zamo�nych m�czyzn. Ja sam, dop�ki mnie nie wezwano, nie mia�em zielonego poj�cia, �e zostawi� co� i dla mnie. A tu nagle spada mi jak z nieba gospodarstwo w Etrurii wraz z zaczytan� kopi� O gospodarstwie wiejskim Katona. Przypuszczam, �e musia� s�ysze�, jak sobie g�o�no marz� od czasu do czasu o wyje�dzie na wie� i ucieczce od ca�ego rzymskiego szale�stwa. Oczywi�cie by�y to tylko czcze marzenia... kto z ludzi o moich zasobach m�g� sobie kiedykolwiek pozwoli� na zakup porz�dnego gospodarstwa i utrzymanie rzeszy niewolnik�w? � I oto w rok p�niej twoje czcze marzenia si� zi�ci�y. � Tak, dzi�ki Lucjuszowi. � A mimo to zastaj� ci� zmartwionego na wzg�rzu, jakby� by� Jowiszem spogl�daj�cym z Olimpu na p�on�c� Troj�. � Wi� za to niekt�rych moich s�siad�w � odrzek�em ponuro. � Zgoda, ale jest jeszcze co�, co ci� nurtuje. Wzruszy�em ramionami. � Dzi� rano o ma�o nie pok��ci�em si� z Aratusem. Uwa�a mnie za niemo�liwego, pompatycznego miejskiego os�a, kt�ry nie ma poj�cia o gospodarce i tylko mu przeszkadza. Przypuszczam, �e musz� wygl�da� w jego oczach �miesznie, robi�c wiele szumu wok� szczeg��w, kt�re ledwie rozumiem, i cytuj�c mu Katona. � A jak on wygl�da w twoich? � Wiem, �e Lucjusz wysoko go ceni�, ale wydaje mi si�, �e gospodarstwo nie jest prowadzone tak sprawnie, jak powinno. Jest zbyt wiele marnotrawstwa. � Och, jak�e ja nie cierpi� marnotrawstwa! Nigdy nie pozwalam swoim niewolnikom wyrzuca� czegokolwiek, z czego jeszcze mo�e by� jaki� po�ytek. � No c�, mi�dzy mn� i Aratusem tocz� si� nieustanne boje, odk�d zesz�ej jesieni obj��em gospodarstwo. Mo�e jestem pompatycznym miejskim os�em, ale potrafi� dostrzec brak gospodarno�ci i widz�, co napisa� Kato. Poza tym nie ufam Aratusowi. Mo�e po prostu nie nawyk�em do posiadania tylu niewolnik�w i do konieczno�ci kierowania nimi, a ju� na pewno nie do niewolnik�w o tak silnej osobowo�ci i pewnych siebie jak on. Domy�lam si�, �e Lucjusz pozwala� mu samodzielnie rz�dzi� gospodarstwem, wi�c moje przybycie mu nie odpowiada. Jestem dla niego jak cier� w boku. On jest dla mnie jak ko�, kt�rego musisz mie�, by ci� wozi�, ale podejrzewasz, �e tylko czeka, by ci� zrzuci�. Bez przerwy �api� si� na tym, �e mu docinam, on za� reaguje impertynenckim zachowaniem. � Ach, zawsze trudno o dobrego zarz�dc�. � Klaudia skin�a g�ow� ze zrozumieniem. � Ale rado�ci wiejskiego �ycia przewy�szaj� jego drobne niedogodno�ci, w ka�dym razie zawsze tak uwa�a�am. My�l�, �e co� wi�cej ni� Aratus zaprz�ta twoje my�li. Spojrza�em na ni� z ukosa. Jej dociekliwe pytania zaczyna�y dotyka� wra�liwych punkt�w. � No, chyba mog� si� przyzna�, �e t�skni� za starszym synem. � Ach, m�ody Eko... Pozna�am go, gdy si� tu wprowadza�e� jesieni�. Bardzo przystojny m�odzieniec. Czemu nie jest tu z tob�? � Zamieszka� w moim domu na Eskwilinie. C�, nie mo�na oczekiwa�, by dwudziestosiedmioletni m�czyzna przedk�ada� wiejski spok�j nad miejskie rozrywki. Poza tym niedawno si� o�eni�; dziewczyna bez w�tpienia woli prowadzi� w�asny dom. Mo�esz sobie wyobrazi� m�od� ma��onk� wsp�zawodnicz�c� z Bethesd� o komend� nad domostwem? Sama my�l przyprawia mnie o dreszcze. Hades by poch�on�� spok�j, zgod� i urodzaj! Zreszt� jego praca trzyma go w Rzymie. Robi to, czym ja si� kiedy� zajmowa�em... niebezpieczne, dlatego martwi� si� o niego. Rzym sta� si� okropnym miejscem. � Trzeba im kiedy� pozwoli� p�j�� w�asn� drog�, jak to si� m�wi. A ty masz w domu m�odsze dzieci. � Tak. W�a�nie rzuca�y si� sobie do garde�, kiedy wychodzi�em. Meto powinien by� m�drzejszy. Za miesi�c sko�czy szesna�cie lat i przywdzieje m�sk� tog�. B�jki z Dian� mu nie przystoj�, ona ma tylko sze�� lat. Ale musz� przyzna�, �e uwielbia mu si� psoci�. � Diana? To zdrobnienie? � Gordiana brzmi zbyt powa�nie dla takiej ma�ej dziewczynki, nie uwa�asz? Poza tym imi� bogini do niej pasuje. Ma�a kocha przyrod� i jest szcz�liwa tu, na wsi. Musz� uwa�a�, by si� nie zapuszcza�a sama zbyt daleko. � Ach, jak�e wielkie musi si� wydawa� gospodarstwo takiemu brzd�cowi... To wzg�rze musi by� dla niej jak g�ra, murek graniczny pot�n� fortyfikacj�, a strumie� wielk� rzek�. A Meto? Czy on lubi wie�? � Meto wyr�s� za miastem. Pochodzi z kampanijskiego wybrze�a, z Baj�w. � Spostrzeg�em, �e Klaudia patrzy na mnie nieco dziwnie, pospieszy�em wi�c z wyja�nieniem: � Meto jest dzieckiem adoptowanym, jak jego starszy brat. Dobrze zna wiejskie �ycie. Podoba�o mu si� w mie�cie, ale i tu jest zadowolony. Nie doda�em, �e Meto urodzi� si� niewolnikiem; obcy mog� si� o tym kiedy� dowiedzie�, ale na pewno nie ode mnie. � A Bethesda, twoja �ona? � S� kobiety, kt�re potrafi� tak przebudowa� ka�dy zak�tek �wiata, w kt�ry rzuci je los, aby odpowiada� ich potrzebom. Bethesda do nich nale�y. Poza tym wszystkie zak�tki �wiata bledn� przy jej rodzinnej Aleksandrii; Rzym nie m�g� jej dor�wna�, dlaczego mia�aby pr�bowa� tego etruska wie�? Ale prawd� m�wi�c, podejrzewam, �e brakuje jej wielkich rynk�w i plotek, zapachu ryb na tybrza�skich nabrze�ach, �cisku na Forum w �wi�teczne dni, ca�ego tego zwariowanego zgie�ku wielkiego miasta. � No, a ty sam? � Co ja sam? � Czy tobie tego nie brakuje? � Ani przez chwil�! Zmierzy�a mnie przenikliwym, ale nie pozbawionym sympatii spojrzeniem. � Gordianusie, przez czterdzie�ci lat by�am jedyn� pani� i nadzorczyni� dw�ch pokole� chytrych niewolnik�w, a tak�e klientk� ka�dego przebieg�ego licytatora i kupca st�d a� do Rzymu, i zd��y�am si� nauczy� rozpoznawa�, kiedy m�czyzna nie jest ze mn� szczery. Nie jeste� tu szcz�liwy, a przyczyna nie ma nic wsp�lnego z k��tliwymi s�siadami ani t�sknot� za doros�ym synem. T�sknisz za domem. � Nonsens! � Nudzisz si�. � Maj�c gospodarstwo do prowadzenia? � I czujesz si� samotny. � W�r�d w�asnej rodziny? � Nudzisz si� nie dlatego, �e nie masz co robi�, ale dlatego, �e brakuje ci przyg�d miasta. Samotno�� nie dokucza ci z braku kochanych os�b, ale z braku nowych nieznajomych, kt�rzy by si� pojawiali w twoim �yciu. Och, t�sknota za obcymi nie jest niczym nowym dla mieszka�c�w wsi! Znam j� dobrze. Czy my�lisz, �e nie dojad�o mi obracanie si� ci�gle w moim w�skim kr�gu, mi�dzy kuzynem Publiuszem, kuzynem Maniuszem, kuzynem Gnejuszem i ich niewolnikami, i �e nie wypatruj� t�sknie ka�dej nowej twarzy? Dlatego lubi� z tob� rozmawia�, Gordianusie. Ale ja si� na wsi wychowa�am, ty za� w mie�cie, dlatego wiejska nuda i samotno�� musz� by� dla ciebie o wiele przykrzejsze. � Mo�e masz troch� racji, Klaudio, ale nie mog� powiedzie�, bym t�skni� za Rzymem. Nie mog�em si� doczeka� wyjazdu z niego! Rzym jest dobry dla m�odszych m�czyzn albo dla tych, kt�rzy folguj� na�ogom i ��dzom. Nie ma drugiego miejsca na �wiecie, gdzie cz�owiek m�g�by r�wnie �atwo zaspokoi� swe ambicje, chucie i chciwo��... albo zgin�� po drodze. Nie, ja si� do tego wszystkiego odwr�ci�em plecami. �mier� Lucjusza i jego testament by�y dla mnie jak dar bog�w, u�miechaj�cych si� do mnie i wskazuj�cych mi drog� wyj�cia. Rzym sta� si� nie do wytrzymania... brudny, ha�a�liwy, zat�oczony i przesi�kni�ty gwa�tem i zbrodni�. Tylko szaleniec mo�e tam mieszka� i by� szcz�liwy! � Ale twoja praca... � Jej brakuje mi najmniej! Czy wiesz, jak zarabia�em na �ycie? Nazwa�em si� Poszukiwaczem. Adwokaci wynajmowali mnie, bym szuka� dowod�w przest�pstw ich przeciwnik�w. Politycy... obym �adnego ju� nie ujrza� na oczy!... wykorzystywali mnie do wykrywania skandali we wrogich obozach. Kiedy� my�la�em, �e s�u�� prawdzie i sprawiedliwo�ci, ale w Rzymie s� to jedynie puste d�wi�ki! R�wnie dobrze mo�na by je wymaza� z �aci�skiej mowy. Odkrywam, �e kto� jest winien jakiej� obrzydliwej zbrodni, po czym przekupny s�d go oczyszcza z zarzut�w. Stwierdzam czyj�� niewinno��, a potem obserwuj�, jak osoba ta zostaje skazana na podstawie fa�szywych dowod�w i przegnana z miasta! Przekonuj� si�, �e plotki o skandalu dotycz�cym kt�rego� z mo�nych pan�w s� prawdziwe, ale poza tym jednym wypadkiem mamy do czynienia z m�drym i prawym cz�owiekiem, kt�ry ma tylko te same s�abo�ci co ka�dy z nas; ale i tak wszyscy widz� tylko ten skandal i prawy m�� traci senatorsk� tog�, cho� g��wnym tego powodem s� polityczne machinacje jego wrog�w. Tymczasem jaki� absolutny �ajdak oczarowuje t�um g�adkimi s�owami, a przyw�dc�w przekupuje i zostaje wybrany na konsula! My�la�em kiedy�, �e to Rzym staje si� coraz gorszy, ale to ja si� zmienia�em. Zrobi�em si� w ko�cu za stary i zm�czony, by d�u�ej znosi� te okropno�ci. Na t� tyrad� Klaudia nie odpowiedzia�a ani s�owem. Unios�a brwi i poruszy�a si� z zak�opotaniem, a potem tak jak ja zapatrzy�a si� w milczeniu na roztaczaj�cy si� przed nami widok. Z kuchennego komina unosi�o si� pasmo dymu. Po dolinie nios�o si� st�umione echo uderze� m�otk�w niewolnik�w pracuj�cych przy ogrodzeniu, przeplataj�c si� z pobekiwaniem ko�l�cia, kt�re wyw�drowa�o przez dziur� w p�ocie na pole i zgubi�o si� w wysokich trawach. M�ody niewolnik ruszy� go szuka�, ale kierowa� si� w z�� stron�. Daleko, na via Cassia, karawana woz�w posuwa�a si� z p�nocy w stron� Rzymu; ich �adunek by� szczelnie okryty p�achtami zgrzebnego p��tna. S�dz�c po licznej eskorcie, musia� by� drogocenny � by� mo�e by� to transport amfor ze s�ynnych warsztat�w w Arretium w drodze do Urbs. W przeciwn� stron� pod��a� d�ugi rz�d niewolnik�w, d�wigaj�cych ci�kie pakunki i pilnowanych przez grupk� je�d�c�w. �a�cuchy, kt�rymi byli skuci, po�yskiwa�y w promieniach stoj�cego w zenicie s�o�ca. Na zboczu g�ry Argentum, naprzeciwko nas, nie pilnowane przez nikogo stado k�z wspina�o si� �cie�k� wiod�c� do starej kopalni srebra. W gor�cym, nieruchomym powietrzu ich beczenie dolatywa�o a� tutaj, cho� ledwo ju� s�yszalne. � A jednak... � westchn��em. � Tak? � A jednak... wiesz, o czym my�l�, patrz�c na t� cudn� sceneri�? � O Rzymie? � Tak, Klaudio. To miasto le�y na siedmiu wzg�rzach, a z ka�dego z nich rozpo�ciera si� inny widok. Mnie si� przypomnia� widok z Kwiryna�u, tu� znad bramy �r�dlanej. Mo�esz stamt�d ujrze� ca�� p�nocn� cz�� Rzymu. W czysty letni dzie�, jak dzi�, Tyber po�yskuje w s�o�cu, jakby p�on��. Szeroka via Flaminia t�tni ruchem woz�w i je�d�c�w. Nieco dalej g�ruje masywna budowla Circus Flaminius, ogromna, a jednak ma�a jak zabawka. Przepe�nione czynsz�wki i ma�e sklepy t�ocz� si� wok� niej jak prosi�ta przy matce. Za murami miasta rozci�ga si� Pole Marsowe, zamglone od py�u, kt�ry wzbijaj� ko�a �cigaj�cych si� rydwan�w. Odg�osy i wonie unosz� si� z rozgrzanym powietrzem, jakby to Rzym oddycha�. � T�sknisz za tym miastem, Gordianusie. � Tak � westchn��em. � Mimo wszystkich jego niebezpiecze�stw, korupcji, jego pod�o�ci i n�dzy... t�skni� za nim. I zn�w patrzyli�my w milczeniu przed siebie. Niewolnik odnalaz� zb��kan� k�zk�, kt�ra teraz jeszcze �a�o�niej becza�a i zapiera�a si� kopytkami, ci�gni�ta na postronku. Dziewczyna z kuchni przynios�a naprawiaj�cym p�ot niewolnikom wod� i m�otki ucich�y. Z winnicy ni�s� si� wrzask Aratusa: ��le! Ca�y rz�d �le przywi�zany. Poprawi� mi to natychmiast!� Po chwili zn�w zapad�a cisza, przerywana jedynie brz�czeniem pszcz� dochodz�cym z lasku za naszymi plecami. � W�a�ciwie to sz�am tu z nadziej�, �e ci� spotkam. � S�ucham ci�. � Jak wiesz, zbli�a si� czas wybor�w. � Nie przypominaj mi o tym. Po ubieg�orocznej farsie nie mam najmniejszej ochoty by� �wiadkiem czego� podobnego. � Niemniej niekt�rzy z nas zachowali jeszcze obywatelskiego ducha. Za miesi�c w Rzymie odb�d� si� wybory na dwa stanowiska konsul�w. W naszej ga��zi rodu Klaudiusz�w... etruskich wiejskich kuzyn�w, jak siebie nazywamy... istnieje tradycja, by wcze�niej zebra� si�, przedyskutowa�, kt�rego z kandydat�w mamy poprze�, i wybra� delegata, kt�ry uda si� do Rzymu na g�osowanie. W tym roku na mnie wypada kolej ugoszczenia zebranych. Nie szkodzi, �e m�j dom jest skromny i nie mam s�u�by domowej. Obowi�zek jest obowi�zkiem. Bardzo bym ci by�a wdzi�czna, gdyby� m�g� mi na ten czas wypo�yczy� kucharza i paru podkuchennych. Potrzebowa�abym ich tylko na par� dni przed zebraniem, aby przygotowali uczt�, a potem w sam ten dzie� do podawania potraw. W sumie trzy dni. Czy to by�by zbyt wielki k�opot? � Oczywi�cie, �e nie. � Jako� ci si� odwdzi�cz�. Nigdy nie wiesz, kiedy b�dziesz musia� po�yczy� wo�u albo kilka bel siana. S�siedzi powinni sobie w ten spos�b pomaga�, prawda? � Te� tak uwa�am. � I ufam, �e nie polecisz swym niewolnikom, by podrzucili do strawy nieco trucizny... to by�oby zbyt drastyczne rozwi�zanie twoich spor�w s�siedzkich, co? By� to oczywi�cie �art, ale w tak z�ym gu�cie, �e wzdrygn��em si�, zamiast za�mia�. W Rzymie natkn��em si� na wi�cej przypadk�w otru�, ni� chcia�bym pami�ta�. � No, nie krzyw si�, Gordianusie! M�wi� powa�nie, skorzystam ze sposobno�ci, by porozmawia� z krewnymi o tak nieuprzejmym traktowaniu ciebie. � Bardzo ci b�d� wdzi�czny. � Mia�by� dla mnie jak�� rad� w sprawie tegorocznych kandydat�w? Tw�j przyjaciel Cycero �wietnie sobie radzi jako konsul. Nie �ywimy do� urazy, naturalnie, mimo �e reprezentowa� ci� na procesie o testament Lucjusza. Musisz by� dumny z tej znajomo�ci. Wielka szkoda, �e nie mo�e pe�ni� tej funkcji przez dwa kolejne lata. Przynajmniej w ubieg�ym roku nie dopu�ci� do urz�du tego szale�ca o dzikim wzroku, Katyliny. Teraz Katylina kandyduje ponownie i wygl�da na to, �e jest nie do pokonania. Tak w ka�dym razie s�ysza�am od... � Prosz� ci�, Klaudio, bez polityki � przerwa�em jej. � Ach tak, przecie� brzydzi ci� to wszystko. � Istotnie. Mog� t�skni� za Rzymem, ale nie za... W tej chwili us�ysza�em wysoki g�osik, wo�aj�cy z do�u. To Diana wo�a�a mnie na po�udniowy posi�ek. Patrzy�em, jak wychodzi z biblioteki do zielnika. Jej w�osy by�y nadzwyczaj d�ugie i g�ste, jak na tak ma�e dziecko, a w s�o�cu po�yskiwa�y prawie niebieskawym odcieniem. Mia�a na sobie jasno��t� kr�tk� tunik� bez r�kaw�w. Opalona by�a na br�z � dar od matki Egipcjanki. Wybieg�a przez furtk� i szybko min�a kozi� zagrod� i winnice, znikaj�c na chwil� z oczu w�r�d drzew oliwnych u st�p wzg�rza. Po chwili zn�w dostrzeg�em przez listowie ��t� plam� jej tuniki i us�ysza�em, jak wo�a: � Widz� ci�, tato! Widz� ci�! W chwil� potem wpad�a mi ju� w ramiona, chichocz�ca i zdyszana. � Diano, czy pami�tasz nasz� s�siadk�? To jest Klaudia. � Tak, pami�tam j�. Czy mieszkasz tu, w lesie? � spyta�a j� bezpo�rednio. Klaudia si� roze�mia�a. � Nie, kochanie, tutaj tylko przychodz� czasem odwiedzi� twojego tat�. Mieszkam w dolinie po drugiej stronie wzg�rza, w moim w�asnym gospodarstwie. Musisz kiedy� wpa�� do mnie z wizyt�. Diana popatrzy�a na ni� ze �mierteln� powag�, po czym zwr�ci�a si� do mnie: � Mama m�wi, �e masz natychmiast przyj�� na obiad, bo inaczej wyrzuci twoje jedzenie kozom! Oboje z Klaudi� roze�mieli�my si� i wstali�my. Po�egna�a si� i znikn�a w�r�d drzew. Diana obj�a mnie za szyj� i nios�em j� przez ca�� drog� do domu. Po obiedzie zrobi�o si� jeszcze upalniej. Wszyscy � niewolnicy, zwierz�ta, dzieci, doro�li � poszukali cienistych miejsc na drzemk�. Opr�cz mnie. Poszed�em do biblioteki, wzi��em troch� pergaminu i pi�ro i zacz��em rysowa� ko�a z naci�ciami, kt�re pasowa�y do innych podobnych k�, usi�uj�c wyobrazi� sobie m�yn wodny, kt�ry Lucjusz Klaudiusz zamierza� postawi� nad strumieniem. Wok� panowa� spok�j i atmosfera rozleniwionego zadowolenia, a ja ani troch� si� nie nudzi�em. Musia�em oszale�, pomy�la�em, m�wi�c Klaudii, �e t�skni� za morderczymi intrygami miasta. Nic i nikt na tym �wiecie, cz�owiek ani b�g, nie m�g� mnie nak�oni� do powrotu do tamtego �ycia. ROZDZIA� II Dziesi�� dni p�niej zn�w si� zastanawia�em nad projektem m�yna, kiedy do biblioteki wszed� Aratus, prowadz�c kucharza i jego dw�ch pomocnik�w. Kongrio by� oty�y; kt�ry kucharz nie jest? Jak kiedy� zauwa�y� Lucjusz Klaudiusz, kucharz, kt�rego wytwory nie s� do�� kusz�ce, by napycha� si� nimi potajemnie, nie jest wart posiadania. Kongrio nie by� najlepszym w�r�d kucharzy Lucjusza � ci przebywali w jego domu na Palatynie, gdzie podejmowa� przyjaci�. Ale Lucjusz nie zwyk� pozbawia� si� przyjemno�ci podniebienia, gdziekolwiek przebywa�, a jego wiejski kucharz by� a� nadto utalentowany, by zaspokoi� moje wymagania. W porannym upale Kongrio ju� si� poci�. Dwaj pomocnicy stan�li nieco z ty�u, po obu jego stronach, okazuj�c szacunek dla jego autorytetu. Odes�a�em Aratusa i poleci�em Kongrionowi i pomocnikom podej�� bli�ej. Wyja�ni�em im, �e zamierzam ich wypo�yczy� Klaudii na par� nast�pnych dni. Kucharz j� zna�, poniewa� od czasu do czasu bywa�a na kolacjach u poprzedniego pana. Zapewni� mnie, �e zawsze by�a zadowolona z jego pracy i �e z pewno�ci� tym razem jej nie zawiedzie, daj�c mi pow�d do dumy. � To dobrze � powiedzia�em, my�l�c, �e wy�wiadczenie tej przys�ugi Klaudiuszom mo�e si� przyczyni� do za�agodzenia naszych stosunk�w. � Jeszcze jedno... � S�ucham, panie. � Oczywi�cie postarasz si� jak najlepiej pracowa� u Klaudii. B�dziesz jej pos�uszny, podobnie jak jej w�asnemu kucharzowi, skoro b�dziesz s�u�y� w jej domostwie. � Oczywi�cie, panie. Rozumiem. � I jeszcze, Kongrio... � Tak, panie? � Spojrza� na mnie wyczekuj�co spod uniesionych brwi. � Nie powiesz tam nic, co mog�oby przynie�� mi wstyd lub zak�opotanie. � Oczywi�cie, �e nie, panie! � Wydawa� si� prawdziwie ura�ony. � Nie b�dziesz plotkowa� z innymi niewolnikami ani wymienia� opinii na temat waszych pan�w, ani te� przekazywa� im tego, co uwa�asz za moje opinie. � Panie, wiem, jak powinien si� zachowa� niewolnik wypo�yczony przyjacielowi swego pana. � Jestem tego pewien. Tylko gdy b�dziesz trzyma� zamkni�te usta, chc�, aby� mia� szeroko otwarte uszy. � Panie? � Uni�s� g�ow�, patrz�c na mnie pytaj�co. � To dotyczy bardziej twoich pomocnik�w ni� ciebie samego, bo jak s�dz�, mo�esz w og�le nie opuszcza� kuchni, kiedy oni b�d� podawa� posi�ki go�ciom Klaudii. Rodzina Klaudiusz�w b�dzie przede wszystkim dyskutowa� o polityce i o nadchodz�cych wyborach; to mnie zupe�nie nie obchodzi i mo�ecie puszcza� ich wypowiedzi mimo uszu. Ale gdyby�cie pos�yszeli, jak wymieniaj� moje imi� albo omawiaj� jak�kolwiek rzecz w zwi�zku z moim gospodarstwem, wyt�cie s�uch. Nie okazujcie zainteresowania, ale zanotujcie w pami�ci, co i kto m�wi�. Nie rozmawiajcie o tym mi�dzy sob�, ale zapami�tajcie wszystko. Po waszym powrocie chc� us�ysze� wszystkie szczeg�y, wiernie odtworzone. Czy wszyscy to zrozumieli�cie? Kongrio wyprostowa� si�, nagle nad�ty i przepe�niony poczuciem misji, po czym powa�nie skin�� g�ow�. Jego pomocnicy, bior�c ze� przyk�ad, zrobili to samo. C� innego mo�e wywo�a� w niewolniku takie przyjemne poczucie w�asnej przebieg�o�ci, ni� powierzenie mu misji szpiega? � To dobrze. O tych poleceniach nie powiecie nikomu, nawet innym niewolnikom. Nawet Aratusowi � doda�em, a oni zn�w kiwn�li g�owami. Kiedy wys�a�em ich w drog�, podszed�em do okna i wychyli�em si�, ch�on�c mi�y zapach koszonej trawy. Trawy wreszcie przekwit�y i niewolnicy zacz�li zbi�r siana. Zauwa�y�em odwr�conego do mnie plecami Aratusa, oddalaj�cego si� szybkim krokiem wzd�u� �ciany... jakby sta� wcze�niej pod oknem i s�ysza� ka�de moje s�owo. Nieznajomy pojawi� si� dwa dni p�niej po po�udniu. Poszed�em nad strumie�, usadowi�em si� na trawiastym stoku i opar�em plecami o pie� roz�o�ystego d�bu, z woskow� tabliczk� i rylcem w r�ku. W mojej wyobra�ni wodny m�yn ju� nabiera� kszta�t�w. Pr�bowa�em narysowa� to, co w my�lach widzia�em, ale moje palce by�y niezdarne. Wyg�adzi�em wosk kantem d�oni i zacz��em na nowo. � Tato, tato! G�os Diany nadlecia� gdzie� zza moich plec�w i odbi� si� echem od przeciwleg�ego brzegu strumienia. Nie odezwa�em si� i rysowa�em dalej. Efekt nie by� lepszy od poprzedniego, wi�c zn�w zmaza�em rysunek. � Tato, czemu mi nie odpowiada�e�? � Diana stan�a przede mn� z r�kami na biodrach, udatnie na�laduj�c sw� matk�. � Poniewa� chcia�em si� przed tob� schowa� � wyja�ni�em, ponawiaj�c pr�b� rysowania. � Niem�dry! Wiesz, �e zawsze mog� ci� znale��. � Naprawd�? Wi�c w og�le nie ma potrzeby, abym odpowiada� na twoje nawo�ywania, prawda? Diana przewr�ci�a oczami, zn�w na�laduj�c dobrze mi znan� min� Bethesdy, po czym nagle pad�a na ziemi�, jakby zupe�nie wyczerpana. Kiedy kre�li�em swoje linie, zwin�a si� w k��bek, przyci�gaj�c r�kami stopy, a potem zn�w po�o�y�a si� p�asko na trawie, mru��c oczy przed prze�wituj�cym przez listowie s�o�cem. � Naprawd� umiem ci� zawsze znale�� � powt�rzy�a. � Tak? A w jaki spos�b? � Meto mnie nauczy�. Powiedzia�, �e ty go tego nauczy�e�. Mog� i�� po twoich �ladach odci�ni�tych w trawie i ci� zawsze znale��. � Naprawd�? � By�em pod wra�eniem. � Nie jestem pewien, czy mi si� to podoba... � Co rysujesz? � To si� nazywa m�yn. Ma�y domek z wielkim ko�em zanurzonym w wodzie. P�yn�ca woda obraca ko�o, kt�re z kolei obraca inne ko�a mog�ce mle� zbo�e, kruszy� kamienie albo palce nieostro�nych dziewczynek. � Tato! � Nie martw si�, na razie to tylko pomys�. Zadanie, je�li wolisz, i to prawdopodobnie zbyt skomplikowane, abym m�g� je rozwi�za�. � Meto m�wi, �e ty potrafisz rozwi�za� ka�de zadanie. � Tak m�wi? Od�o�y�em tabliczk� i rylec. Diana zakr�ci�a si�, przetoczy�a po trawie i po�o�y�a mi g�ow� na kolanach. Plamki s�onecznego �wiat�a igra�y na jej w�osach, czarnych w cieniu jak smo�a i mieni�cych si� t�czowo tam, gdzie pada�y promyki. Nigdy nie widzia�em dziecka, kt�re mia�oby tak g��boko czarny odcie� w�os�w. Jej oczy te� by�y czarne i tak czyste, jak to mo�liwe tylko u ma�ych dzieci. Nad nami przelecia� ptak z furkotem skrzyde�; patrzy�em, jak Diana �ledzi go wzrokiem, zadziwiony pi�knem ka�dego jej najmniejszego ruchu. Si�gn�a po tabliczk� i rylec, wyginaj�c si� w niewygodny �uk, i popatrzy�a na ni�, trzymaj�c j� nad g�ow�. � Nie widz� tu �adnego rysunku � stwierdzi�a. � Bo to nie jest dobry rysunek � przyzna�em. � A czy ja mog� co� narysowa�? � Oczywi�cie. Zamaza�a moje nie�mia�e linie i zabra�a si� do rysowania. G�aska�em j� po w�osach i wyobra�a�em sobie budynek m�yna nad wod�. Po jakim� czasie na drugim brzegu spomi�dzy drzew wysun�y si� dwie niewolnice z dzbanami na wod�. Zobaczy�y mnie i przystan�y, naradzaj�c si� po cichu, po czym zawr�ci�y i znikn�y. Nied�ugo potem spostrzeg�em je nieco dalej w d� strumienia. Zanurzy�y dzbany, by nabra� wody w znacznie mniej dogodnym miejscu, po czym zarzuci�y je sobie na ramiona i wspi�wszy si� po stromym brzegu, oddali�y si�. Czy�by Publiusz Klaudiusz powiedzia� im, �e jestem potworem, kt�ry mo�e je po�re�? � To jeste� ty! � obwie�ci�a Diana, podtykaj�c mi pod nos tabliczk�. W�r�d zawijas�w i kresek z trudem mo�na si� by�o domy�li� kszta�tu ludzkiej twarzy. Diana jest jeszcze gorsz� rysowniczk� ode mnie, pomy�la�em. � Nadzwyczajne! � wykrzykn��em. � Oto jest w�r�d nas druga Iaia z Kyzikos! � Kto to jest Ia... � zaj�kn�a si�. � Iaia, urodzona w Kyzikos nad morzem Propontyd�, daleko st�d. Jest wielk� malark�, jedn� z najlepszych w naszych czasach. Pozna�em j� w Bajach, kiedy tw�j brat Meto pojawi� si� po raz pierwszy w moim �yciu. � Czy Meto j� zna�? � Tak. � A ja j� te� kiedy poznam? � To zawsze jest mo�liwe � potwierdzi�em. Od wydarze� w Bajach up�yn�o dziewi�� lat*, a Iaia nie by�a wtedy bardzo stara. Mo�e Diana zd��y j� zobaczy�. � By� mo�e spotkacie si� kiedy�, by por�wna� wasze rysunki. � Tato, co to s� minotaury? � Minotaury? � Roze�mia�em si�, rozbawiony gwa�town� zmian� tematu. � O ile wiem, by� tylko jeden Minotaur. Straszny potw�r, potomek kobiety i byka. M�wiono, �e ma m�sk� posta� i bycz� g�ow�. �y� na dalekiej wyspie, Krecie, gdzie z�y kr�l trzyma� go w wielkiej budowli zwanej Labiryntem. � Labiryntem? � Tak, z takimi �cianami. � Star�em tabliczk� i zacz��em rysowa� labirynt. � Ka�dego roku kr�l dawa� Minotaurowi m�ode dziewcz�ta i ch�opc�w na po�arcie. Zmuszali dzieci do wchodzenia t�dy � wskaza�em na schematycznym szkicu wrota Labiryntu. � A potw�r czeka� na nie tutaj. D�ugo to trwa�o, a� raz heros Tezeusz wszed� do Labiryntu i zg�adzi� Minotaura. � Zabi� go? � Tak. � Jeste� pewien? � Absolutnie. � To dobrze! � Dlaczego pytasz mnie o Minotaura? � spyta�em, domy�laj�c si� odpowiedzi. � Bo Meto m�wi�, �e jak nie b�d� grzeczna, to dasz mnie Minotaurowi na po�arcie. Ale ty w�a�nie powiedzia�e�, �e on nie �yje. � Bo nie �yje. � A wi�c Meto nie ma racji! � krzykn�a i stoczy�a si� z moich kolan na traw�. � Ach, tato, o ma�o nie zapomnia�am! Mama mnie przys�a�a po ciebie. To wa�ne. � Tak? � Unios�em brew, wyobra�aj�c sobie jak�� scysj� z niewyszkolonymi niewolnikami zast�puj�cymi w kuchni Kongriona. � Tak! Jaki� cz�owiek przyjecha� do ciebie, na koniu, z samego Rzymu, ca�y pokryty kurzem. Nie jeden, lecz trzech, jak si� okaza�o. Dwaj byli niewolnikami, a s�dz�c po ich budowie i sztyletach za pasem, gladiatorami. Nie weszli do domu, stali u wej�cia, trzymaj�c konie, i pili wod� z dzbanka. Ich pan czeka� na mnie tu� za drzwiami, na ma�ym frontowym dziedzi�cu przy sadzawce. By� to wysoki, przystojny m�odzieniec o ciemnych oczach. W�osy mia� po bokach kr�tko przystrzy�one, ale d�u�sze u g�ry, i faluj�ca grzywka opada�a mu nisko na czo�o. Brod� nosi� podgolon� tak, �e wygl�da�a jak czarny pasek na policzkach i podbr�dku, podkre�laj�c jego wydatne ko�ci policzkowe i czerwie� ust. Diana mia�a racj�: pokrywa�a go warstwa py�u, pod kt�r� jednak widoczna by�a kosztowna, modnego kroju tunika oraz drogie buty je�dzieckie. Wygl�da� znajomo; kto� z Forum, pomy�la�em. Kiedy wszed�em, podni�s� si� ze sk�adanego krzese�ka, kt�re podali mu moi niewolnicy, i odstawi� kubek rozwodnionego wina. � Gordianusie, mi�o ci� zn�w widzie� � przywita� mnie. � Widz�, �e wiejskie �ycie ci s�u�y. M�wi� niedba�ym tonem, ale zna� by�o po nim oratorskie wykszta�cenie. � Czy my si� znamy? � spyta�em. � Wzrok mnie zawodzi. Na zewn�trz s�o�ce jest tak jaskrawe, �e tu, w cieniu, nie widz� dobrze twoich rys�w. � Wybacz mi. Jestem Marek Celiusz. Spotkali�my si� ju�, ale nie ma powodu, by� mnie pami�ta�. � Ach, tak. Teraz widz� ci� lepiej. Jeste� protegowanym Cycerona... i chyba tak�e Krassusa, je�li dobrze pami�tam. Masz s�uszno��, istotnie si� ju� spotkali�my, bez w�tpienia u Cycerona albo na Forum. Rzymskie wspomnienia tak ma�e tu maj� znaczenie, �e czasami trudno mi kogo� przywo�a� z pami�ci. No i ta broda mnie zmyli�a. � Tak, prawdopodobnie by�em g�adko ogolony, kiedy ostatni raz si� widzieli�my. � Pog�adzi� z dum� sw�j zarost. � Widz�, �e i ty zapu�ci�e� brod�. � Zwyk�e lenistwo z mojej strony... i tch�rzostwo. W moim wieku potrzebna jest ka�da kropla krwi, aby ogrza� stare ko�ci. Czy taka jest ostatnia moda w Rzymie? Mam na my�li spos�b, w jaki j� strzy�esz. � Tak. W pewnych kr�gach. W jego g�osie dos�ysza�em cie� samozadowolenia, co mnie troch� zrazi�o. � Widz�, �e dziewczyna poda�a ci ju� wino � zauwa�y�em. � Tak. Jest ca�kiem dobre. � Taki sobie rocznik. Nieboszczyk Lucjusz, m�j przyjaciel, by� z niego umiarkowanie dumny. Czy jeste� przejazdem w drodze z Rzymu, gdzie� dalej na p�noc? � Przybywam z Rzymu, ale ju� dotar�em do celu podr�y. � Doprawdy? � Serce we mnie zamar�o; mia�em nadziej�, �e to tylko kr�tka wizyta. � Mam do ciebie interes, Gordianusie Poszukiwaczu. � Teraz jestem Gordianusem Rolnikiem, je�li nie masz nic przeciw temu. � Jak chcesz. � Wzruszy� ramionami. � Mo�e przeszliby�my do innego pomieszczenia? � Na dziedzi�cu jest najch�odniej i najwygodniej o tej porze dnia. � Ale mo�e masz jakie� bardziej odosobnione miejsce, by nas nikt nie pods�ucha�? Tym razem serce podesz�o mi do gard�a. � Marku Celiuszu, naprawd� ciesz� si�, �e ci� widz�. Dzie� dzi� upalny, a na drogach mocno si� kurzy. Mi�o mi, �e mog�em ci zaoferowa� wino dla och�ody i odpoczynek po m�cz�cej je�dzie. Mo�e potrzebujesz czego� wi�cej ni� kr�tkiego wytchnienia i napitku? Bardzo dobrze; moja go�cinno�� jeszcze si� nie wyczerpa�a. Przeby� ca�� drog� z Rzymu i z powrotem w jeden dzie� to spory wysi�ek nawet dla tak m�odego i sprawnego m�czyzny, na jakiego wygl�dasz, dlatego z przyjemno�ci� proponuj� ci nocleg, je�li sobie �yczysz. Ale ty i ja nie mamy interes�w do omawiania, chyba �e chcesz porozmawia� o zbiorze siana, wyt�aczaniu oliwy albo uprawie winoro�li. Porzuci�em sw�j dawny zaw�d. � Tak te� s�ysza�em � potwierdzi� uprzejmie, bynajmniej nie zra�ony. � Ale nie musisz si� martwi�, nie przybywam, by oferowa� ci prac�. � Nie? � Chc� ci� jedynie poprosi� o przys�ug�. Nie dla siebie, rozumiesz, ale w imieniu najwi�kszego z obywateli kraju. � Cycero � westchn��em. � Mog�em si� tego domy�la�. � Kiedy wybrany zgodnie z prawem konsul wzywa, kt�ry� Rzymianin mo�e mu odm�wi�? � zapyta� retorycznie Celiusz. � Zw�aszcza je�li wzi�� pod uwag� ��cz�ce was wi�zi. Jeste� pewien, �e nie ma tu odpowiedniego miejsca na nasz� rozmow�? � Moja biblioteka zapewni nam wi�cej prywatno�ci, cho� niewiele wi�cej bezpiecze�stwa � powiedzia�em, przypominaj�c sobie umykaj�cego chy�kiem spod okna Aratusa. � Chod� ze mn�. Zamkn��em za nami drzwi biblioteki i podsun��em go�ciowi krzes�o. Sam usiad�em przy drzwiach do zielnika, by w por� dostrzec nadchodz�ce osoby i pilnowa� okna za plecami Celiusza. � Po co przyjecha�e�, Marku Celiuszu? � spyta�em, porzucaj�c wszelkie pozory uprzejmo�ci. � Mog� ci z g�ry zapowiedzie�, �e nie wr�c� do miasta. Je�li potrzebny ci kto� do szpiegowania albo wygrzebywania brud�w, mo�esz si� zg�osi� do mojego syna Ekona, cho� wcale bym mu tego nie �yczy�. � Nikt ci� nie b�d