8019

Szczegóły
Tytuł 8019
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8019 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8019 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8019 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JESUS GOYTORTUA Zadumana Z j�zyka hiszpa�skiego prze�o�y� i pos�owiem opatrzy�, Florian �mieja Tytu� orygina�u: Pensativa � Editorial Porrua, Mexico 1945 1997 I Znajduj� gorzk� przyjemno�� we wspominaniu tamtych dni, kiedy moje �ycie wysz�o ze swojego zwyczajnego �o�yska i otoczy�a mnie burza, kt�ra ju� na zawsze wycisn�a na mnie swoje pi�tno. Nigdy nie zapomn� Zadumanej. Czasem s�ysz� jej g�os w�r�d podmuch�w wiatru, kt�re spadaj� na jesiony w moim ogrodzie. Tysi�c razy przenika�y mnie dreszcze, kiedy spotyka�em u niekt�rych kobiet co� jakby odbicie jej gestu tak pe�nego powagi i melancholii, kt�re �ci�gn�y na ni� �w przydomek: Zadumana. Nie powr�ci�em do Santa Clara de las Rocas ani nie ogl�da�em wi�cej chmur zostawiaj�cych swoje odbicie w wodach rzeki. Nie wr�c� ju� do domu w Plan de los Tordos, nie pozwol� koniowi st�pa� kraw�dzi� g�rskiej przepa�ci ani nie us�ysz� na brzegu Basenu �piewak�w rozlegaj�cego si� nagle krzyku udr�ki, kt�ry pewnego wieczoru nape�ni� mnie trwog� pod starym murem Ogrod�w Hrabiego. A jednak od czasu do czasu wstyd mi, �e odczuwa�em przyjemno�� wmawiaj�c sobie, i� nigdy nie wyje�d�a�em z Mexico City, aby uda� si� do Santa Clara de las Rocas - mojego rodzinnego miasteczka - od momentu, kiedy moja matka, dopiero, co owdowia�a, zawioz�a mnie do stolicy republiki, bym m�g� zacz�� studia. Do powrotu w rodzinne strony nie sk�oni�y mnie wakacje. Moja matka umieraj�c zostawi�a ma�� fortun�, kt�ra mi pozwala�a �y� bez praktykowania adwokatury. Sta�em si� mieszczuchem do tego stopnia, �e pomys� podr�y do rodzinnej wsi nape�nia� mnie wstr�tem. A mimo to musia�em przedsi�wzi�� ow� podr�, kiedy nadszed� telegram oznajmiaj�cy ci�k� chorob� ciotki Enediny. Moja ciotka, jedyna siostra ojca, chcia�a mnie przed �mierci� zobaczy�, a jej wezwanie mia�o w sobie tyle emocji, �e szybko mnie przekona�o, co do konieczno�ci znoszenia niewyg�d i utrapie� podr�y. Kiedy poci�g wywi�z� mnie z Mexico City, daleki by�em od przeczucia, �e czyha na mnie burza, i nie przewidywa�em, �e wkr�tce cierpienie ka�e wyrosn�� moim pierwszym siwym w�osom. Melancholijny wygl�d wy�yn nie potrafi� rozproszy� nudy, spowodowanej rozstaniem si� z kolegiami i z moimi przyzwyczajeniami. Zawsze wyczulony by�em na krajobraz, a ten, kt�ry ucieka� przed oknami mojego poci�gu, powodowa� dr�cz�cy ucisk. Wielkie nagie g�ry, osady naje�one krzy�ami, drogi oddalaj�ce si� w�r�d �ywop�ot�w i kaktus�w nape�nia�y moj� dusz� nieukojonym smutkiem. Moje z�e samopoczucie jeszcze wzros�o, kiedy wysiad�em na ma�ej stacyjce, gdzie czeka� na mnie powozik, w kt�rym usiad�em obok Irenea, wo�nicy mojej ciotki. Wnet wolant potoczy� si� po piaszczystej drodze, pod niebem przybranym w deszczowe chmury. Nie mia�em ochoty na rozmow� z Ireneem, pozwoli�em, wi�c wzrokowi w�drowa� po polach, nad kt�rymi wirowa� py�. W oddali wznosi�y si� stare kaplice po�r�d plam zieleni, a wzd�u� �an�w ci�gn�y si� kana�y z wod�, nawlekaj�c si� po drodze na jednoprz�s�owe mosty. Z ich rozpadaj�cych si� podmurowa� skaka�y jaszczurki, uciekaj�c przed zbli�aj�cym si� pojazdem. Horyzont zamyka�o pasmo g�r, kt�rego masywne odnogi schodzi�y ku nizinom. Kiedy wolant w takt biegu z�otogrzywego konia wjecha� na wzg�rze, Ireneo wskaza� biczem punkt znajduj�cy si� przed nami: - To Santa Clara - oznajmi�. W odleg�o�ci mili zobaczy�em domy zagubione w lesie, z kt�rych wyrasta�y dwie kopu�y strze�one przez okaza�e wie�e. Stado drozd�w lata�o nad dachami, prze�wituj�cymi przez g�stwin�. Jeszcze dalej rozci�ga�o si� pasmo usch�ej zieleni, kt�ra gin�a w oddali. - Przed nami rzeka - obja�ni� Ireneo. Moja ciotka mieszka�a po drugiej stronie Santa Clara, na farmie La Rumo-rosa, i trzeba by�o jecha� przez miasteczko. Zasta�em ulice poro�ni�te traw�, pogr��one w �miertelnej ciszy. Wojna domowa dotkn�a okrutnie moj� rodzinn� miejscowo��. Jakie tu znajd� rozrywki, zostawiwszy w stolicy wszystkie uciechy stoj�ce do dyspozycji kawalera? Musz� wyzna� ze skruch�, �e przemkn�o mi przez my�l niegodne �yczenie, by ciotka rych�o rozsta�a si� z tym �wiatem. Zajechali�my do La Rumorosa alej� wysadzon� olbrzymimi eukaliptusami. Ko� st�pa� ochoczo, zbli�aj�c si� do bramy zwie�czonej kamiennym krzy�em, kt�rego nie mog�em ogl�da� bez wzruszenia. Przypomnia�em sobie dni mojego dzieci�stwa, kiedy to bawi�em si� w alei z kuzynem Corneliem pod czujnym okiem czaczy Genovevy, i po raz pierwszy od wyjazdu z Mexico poczu�em si� nieco ra�niej. Ch�opak otworzy� nam bram�, tak, �e mogli�my wjecha� na kwadratowe patio otoczone kru�gankiem; na jego �rodku pluska�a fontanna. Pies bernardyn rzuci� si� ku nam na spotkanie i o ma�o mnie nie przewr�ci�, kiedy wysiada�em z powozu. W La Rumorosa nic si� nie zmieni�o. W przej�ciach pe�nych ro�lin �piewa�y ptaki w klatkach wisz�cych na hakach pod �ukami i ten sam co niegdy� aromat konserwowanych owoc�w i szaf perfumowanych lawend� dolatywa� z pokoi. Kobieta, kt�ra po�pieszy�a na nasze spotkanie wycieraj�c oczy bia�ym, wyszywanym fartuchem, to by�a czacza, moja dawna nia�ka, niezwyk�a czacza Genoveva, kt�r� pami�ta�em jeszcze biegn�c� niegdy� z p�aczem obok powozu uwo��cego matk� i mnie daleko od Santa Clara de las Rocas. U�ciska�a mnie nieomal konwulsyjnie, zdziwiona, �e zmieni�em si� w m�czyzn�, jakby wierzy�a, �e czas mnie ominie, i z dum� odkrywa�a w mojej twarzy rysy odziedziczone po ojcu. Kiedy si� uspokoi�a, oznajmi�a mi, �e moja ciotka ma si� lepiej. - My�l�, �e tym razem si� wywinie - powiedzia�a bardzo cicho. Spyta�em, czy mog� j� zobaczy�, i czacza zaprowadzi�a mnie do sypialni chorej. Tam tak�e nic si� nie zmieni�o. Zobaczy�em ogromn� szaf� o dwu zwierciad�ach. Szczyt jej zdobi�y rze�bione wst�gi i r�e. Na brzuchatej komodzie spa� w mroku ca�y ludek �wi�tych: Naj�wi�tsza Panienka z Dzieci�tkiem na r�ku, �w. J�zef z s�katym kijem, �w. Krzysztof o bosych stopach, �w. Sebastian przeszyty strza�ami, �w. Jadwiga z ksi���c� koron�. Przy oknie wychodz�cym na ogr�dek z kalwari� sta�o z�ocone krzese�ko z oparciem i siedzeniem wys�anym gobelinem; przed chor� sta� stolik, kt�rego marmurowy blat znika� pod ksi��kami do nabo�e�stwa. Us�ysza�em s�aby g�os i zbli�y�em si� do wielkiego �o�a z kr�tymi kolumnami. Bezkrwista r�ka ciotki szuka�a mojej. Poczu�em nieoczekiwany b�l, �ciskaj�c t� dr��c� d�o�, jakby na powr�t zadzierzgn�� si� niewidzialny w�ze� mi�dzy mn�, m�czyzn�, kt�ry si� wyobcowa�, i moj� rodzin�, moj� krwi�, reprezentowan� przez ow� staruszk�, co przed laty bawi�a si� z moim ojcem i patrzy�a, jak cmentarz w Santa Clara zape�nia� si� ukochanymi zmar�ymi. Ogarn�a mnie przejmuj�ca lito�� i zapragn��em z ca�ego serca wyzdrowienia dla ciotki. Lekarz, stary doktor L�pez, da� mi nadziej�. - Nie przem�czaj jej - nakaza� mi po ojcowsku. Moja ciotka chcia�a zaprotestowa�, ale doktor mimo to kaza� mi wyj�� na korytarz, gdzie niebawem pojawi� si� tak�e. - Niebezpiecze�stwo min�o - powiedzia� czyszcz�c okulary. - My�la�em, �e umiera. Ma zm�czone serce. Ty wiesz, �e w tych okolicach roi�o si� od powsta�c�w, cristeros, i �e codziennie toczy�y si� walki. Ja mawia�em do pani Enediny: para staruch�w jak pani i ja nie powinna si� martwi� o to, czy wygraj� czerwoni, czy niebiescy. Ale nie pos�ucha�a mnie i oto masz rezultat. Na�o�y� okulary i spojrza� na mnie z u�miechem. - Nie o�eni�e� si� dot�d, prawda? - Nie, doktorze. - To �le. O�e� si� teraz, skoro tu jeste�. W Santa Clara mamy takie pi�kne dziewczyny! A� mi �al, �e jestem stary - u�miechn�� si� i zmieni� temat rozmowy. - Wiesz, ty ju� jako niemowl� sprawi�e� mi niez�e zmartwienie, kiedy wpad�e� do gor�cej k�pieli! Na odchodnym obieca� przyj�� nast�pnego dnia i zosta� na obiedzie. Odda� mnie czaczy pod opiek�. Zainstalowawszy si� w starym pokoju, w kt�rym sta�y jeszcze moje szkolne ksi��ki i wisia�a wst��ka od pierwszej komunii, uczu�em wielk� b�ogo��. Nie przeczuwa�em, �e huragan by� tu� za progiem. II Pi�kne by�y pierwsze dni mojego pobytu w La Rumorosa. Gdzie� si� podzia�a owa nuda, kt�rej tak si� obawia�em wyje�d�aj�c z Mexico? Poczu�em si� wzmocniony dotykaj�c stop� rodzinnej ziemi, na kt�rej moje nazwisko nie by�o jednym z wielu i na kt�rej wsz�dzie znajdowa�em �lady moich przodk�w. By�o to jak dotkni�cie strumienia energii. O �wicie obudzi�y mnie dzwony z Santa Clara de las Rocas. Ich g�os ni�s� si� z powag� od kra�c�w go�ci�ca i zdziwi�em si�, �e sprawi�o mi przyjemno�� zerwa� si� wcze�nie z ��ka i bez wzgl�du na ranny ch��d wyj�� na patio, po kt�rym b��ka�y si� jeszcze nocne cienie. Na korytarzu czacza dyrygowa�a krz�tanin� bosych dziewczyn, kt�re la�y wod� na kamienne p�yty i otwiera�y klatki, by je oporz�dzi�. Od go�ci�ca dolatywa� rumor byd�a id�cego na pastwiska. Su�tan, pies bernardyn, skaka�, by mnie powita�; nadci�ga�y mocne g�rskie wonie, zapachy otwartych p�l, sosen i strumieni i nape�nia�y mnie pragnieniem dzia�ania. Przed �niadaniem przywita�em si� z ciotk�, kt�ra wraca�a do zdrowia. Teraz ju� nie by�em zdolny �yczy� jej �mierci i z przyjemno�ci� obserwowa�em, jak odzyskiwa�a si�y, a wraz z nimi tak�e g�os i ochot� do wspomnie�, w kt�rych zawsze pojawiali si� moi rodzice. Moja kuzynka Jovita, kobieta szczup�a i nie�mia�a, ubrana na czarno, przyjecha�a, �eby s�u�y� za piel�gniark�. Ona mi otwiera�a drzwi do sypialni. �wiat�o wpada�o przez okno z ogr�dka, �wiat�o aksamitne, w kt�rym widzia�em wyostrzon� twarz ciotki. Wzi��em szklank� z mlekiem ze srebrnej tacy, kt�r� przynios�a Jovita, i zbli�y�em j� do warg staruszki, kt�ra wzruszona cieszy�a si� tym. Szcz�liwie, wi�c rozpoczyna� si� dzie�. Rano po drugim �niadaniu wzi��em konia, kt�rego mi przyprowadzi� ch�opak, i opu�ci�em La Rumorosa, by d�ugo galopowa� polami. M�odzik, zadowolony, �e mo�e mi s�u�y� pomoc�, jecha� ze mn� na jednym z tych konik�w niedu�ego wzrostu, ale niezmo�onej wytrwa�o�ci, kt�re tak wychwala Payno, i pokazywa� mi miejsca, kt�re dawno ju� ulecia�y z mojej pami�ci. Zaprowadzi� mnie na cmentarz pe�en rodzinnych grob�w, do Tenerias, gdzie woda po�yskiwa�a w�r�d drzew owocowych, do staw�w na wp� wyschni�tych o tej porze, w kt�rych k�pali�my si� pod wierzbami, do rzeki, w kt�rej �o�ysku ledwo snu�a si� stru�ka wody. Pora deszczowa op�nia�a si�, a kurz wirowa� nadal po suchych polach wydaj�c ponure odg�osy, kiedy spada� na li�cie, zamazuj�c widok �a�cucha g�r na horyzoncie. Fidel, kiedy opada�y zas�ony kurzu, wskazywa� mi z pag�rka w�wozy, nad kt�rymi krzycza�y drapie�ne ptaki, ciemne lasy sosnowe ci�gn�ce si� dooko�a szczyt�w, uskok, przez kt�ry przedziera� si� potok, zanim run�� na r�wnin�. Macki masywu g�rskiego podchodzi�y a� do rzeki, tworz�c wysokie pustynie, na kt�rych wznosi�y si� samotne kaplice. Ani razu nie przeprawi�em si� na drug� stron� rzeki, odstraszony pos�pnym widokiem przeciwleg�ego brzegu, jego rozleg�ych nieu�ytk�w, kaktus�w i pag�rk�w oraz widniej�cych dalej skalistych g�r. Zjechali�my ku marnej rzeczce �cie�kami wydeptanymi przez kozy i gdy konie pi�y ze stru�ki wody gubi�cej si� mi�dzy piaszczystymi brzegami, zeskoczyli�my na ziemi�, �eby po�o�y� si� na kamieniach. Fidel pokazywa� mi �lady zostawione przez wielkie wody na stromych brzegach, a potem wskazywa� na chmury, kt�re pokrywa�y niebo. - Wnet spadn� deszcze - powiedzia� - a wtedy pan zobaczy, co b�dzie si� dzia�o z rzek�. - Wyjad�, jak si� zaczn� deszcze - odpowiedzia�em. - Deszcze, a do tego i b�oto by�yby nie do zniesienia. Dosiedli�my koni i wracali do Santa Clara, kt�rej wie�e bezustannie �ledzi�y nas sponad drzew. Popo�udniami przyjmowa�em wizyty lub chodzi�em w go�ci. Odwiedza�em krewnych i starych przyjaci� rodzic�w. W ich solidnych, jasnych domach, w kt�rych starych patios sponad donic z kwiatami wzlatywa� rozgwar ptak�w zamkni�tych w klatkach, spotyka�em m�ode kobiety. Ich los budzi� niepok�j: wszystkie bez ma�a skazane by�y na staropanie�stwo z powodu emigracji m�czyzn. Wszystkie te� by�y �liczne, mia�y du�e ciemne oczy, twarze o doskona�ym owalu i dystyngowane ruchy. Wnet poczu�em zak�opotanie widz�c, �e sta�em si� obiektem obserwacji owego zacnego towarzystwa, i zacz��em zwa�a� na swoje s�owa, aby nie da� po�ywki fantazjom:, cho� bardzo mi schlebia�o to, �e sta�em si� przedmiotem sn�w tylu przystojnych panien, nie chcia�em lekkomy�lnie narazi� na szwank swojego kawalerstwa. Obserwowa�em, wi�c ukradkiem moje nowe przyjaci�ki i postanowi�em zwierzy� si� ciotce z ogarniaj�cych mnie w�tpliwo�ci, co te� zrobi�em pewnego wieczoru, kiedy s�ycha� by�o grzmot rozlegaj�cy si� echem w g�rach. - Ciociu - zagadn��em - co by� powiedzia�a na to, gdybym si� o�eni� w Santa Clara? - Oj, ch�opcze - odpowiedzia�a sk�adaj�c r�ce - o�e� si�, o�e� w twoim miasteczku! Kuzynka Jovita przesta�a tka� i ledwo si� powstrzyma�a, by nie podnie�� si� z krzes�a i nie u�ciska� mnie. Czacza jednak nie potrafi�a si� opanowa� i obj�a mnie z uczuciem. - Niech si� m�j synek �eni! - zawo�a�a. - Ja si� b�d� opiekowa� jego dzie�mi, tak jak si� o niego troszczy�am. - Zaraz, zaraz, powoli - prosi�em. - Ju� o moich dzieciach my�licie. Zastan�wcie si�: kiedy tu przyjecha�em, nawet mi przez my�l �eniaczka nie przesz�a. Ale ostatnio widzia�em co� niezwyczajnego: sto pi�knych panien bez narzeczonego. - I nigdy go mie� nie b�d� - z �a�o�ci� wtr�ci�a Jovita, pomna w�asnego do�wiadczenia. - To nie pow�d do wzdychania - upomnia�a j� ciotka. - Ja te� nie mia�am narzeczonego, ale nigdy z tej przyczyny nie wywraca�am oczu, tak jak ty to robisz. Synu! - zawo�a�a. - To jest z�o tak stare jak to miasteczko! Nasi m�odzi jad� szuka� fortuny i nigdy nie wracaj�. To dlatego Santa Clara pe�na jest Jovit i Enedin. O�e� si� z dziewczyn� z twojego miasteczka, bo opr�cz tego, �e b�dziesz mia� wzorow� �on�, spe�nisz jeszcze dobry uczynek. Wyda�o mi si� czym� tak osobliwym �eni� si� z pobudek filantropijnych, �e wybuchn��em �miechem. Trzy kobiety posz�y w moje �lady, ale nagle zobaczy�em, �e staj� si� powa�ne. - Co si� dzieje? - spyta�em. Spojrza�y po sobie, niezdecydowane. W ko�cu moja ciotka wyzna�a: - No, bo... ju� mamy dla ciebie narzeczon�. - A to doprawdy co� nowego, ciociu! - Wyj�tkowa narzeczona! - zawo�a�a czacza z przej�ciem. - A� tak? A kto to jest? Wszystkie trzy spojrza�y znowu na siebie tak zaniepokojone, �e mnie zaciekawi�y. - Co wy tam skrywacie? - spyta�em. - M�wcie, bo mnie zaciekawi�y�cie. - Ty powiedz, czacza - prosi�a ciotka. - Nie ma powodu, by mu tego nie powiedzie�! - zawo�a�a czacza z nag�� energi�. - Narzeczona, kt�r� mamy dla ciebie, jest najpi�kniejsza z kobiet, najbardziej �wi�ta i czysta. To skarb, cudo. - Ju� wystarczy, czacza - b�aga�em. - Nie wychwalaj jej tak, bo b�d� si� ba� z ni� o�eni�! - To skarb - powt�rzy�a Genoveva, siadaj�c tu� ko�o mnie. - Ale ty jeste� godzien ka�dego skarbu. �miech mnie ogarn�� tak wielki, �e przez jaki� czas nie mog�em m�wi�. - Dzi�ki, czacza - wykrztusi�em w ko�cu. - Je�eli ty tego nie powiesz, to nie powie nikt. Uj�a moje r�ce swoimi szorstkimi d�o�mi. - Wiem, co m�wi�. Pensativa jest ciebie godna, a ty jeste� godny jej. - Pensativa?! Zadumana?! - zawo�a�em. - Istnieje dziewczyna o takim imieniu? Ciotka poprosi�a o okulary i za��da�a, by Jovita podnios�a j� nieco na poduszkach. Poczu�em tchnienie tajemnicy w owej starej sypialni rozbrzmiewaj�cej grzmotami i pogr��aj�cej si� w ciemno�ciach w miar�, jak zbli�a� si� pierwszy w tym sezonie deszcz. - Zadumana to nie imi� twojej narzeczonej - t�umaczy�a ciotka - ale jej przydomek. - Narzeczona z przezwiskiem to nie bardzo poci�gaj�ca narzeczona - protestowa�em. - Nie �piesz si� z wyci�ganiem wniosk�w - prosi�a ciotka. - Nie znasz Zadumanej, ale odk�d przyjecha�e�, my�la�y�my sobie, jakby to by�o pi�knie o�eni� ci� z ni�. Ksi�dz proboszcz i doktor s� tego samego zdania. - Ale� ciociu, kto to jest Zadumana? - To... - zacz�a m�wi� czacza. Przerwa�em jej. - Genovevo, wiem ju�, �e to skarb i cudo, ale mnie chodzi o imi�, kt�re otrzyma�a na chrzcie. - Nie znasz jej imienia - powiedzia�a ciotka wolno i ostro�nie. - Nazywa si� Gabriela Infante, ale wszyscy j� znaj� pod przydomkiem, kt�ry nada� jej doktor. Jest taka zamy�lona, powa�na, cho� wcale nie ponura; tak melancholijna, �e wszyscy zgodzili si�, i� ten przydomek �wietnie do niej pasuje. - Nie lubi� melancholijnych kobiet - argumentowa�em. - Melancholia Zadumanej ci si� spodoba. No, nie m�w nic, zanim jej nie poznasz. - Ale jak to si� sta�o, �e dot�d nie pozna�em mojej przysz�ej? - zapyta�em. - Wydawa�o mi si�, �e widzia�em wszystkie dziewczyny z Santa Clara de las Rocas. - Zadumana nie mieszka w Santa Clara - powiedzia�a Genoveva - tylko w swojej posiad�o�ci, w Plan de los Tordos. - Nie znam tego maj�tku ani nie wiedzia�em, �e taki istnieje. - Le�y po drugiej stronie rzeki, nad star� drog� do Guanajuato. Zadumana �yje sama ze swoimi parobkami. - Te� mi towarzystwo! - �aden z nich nie odwa�y�by si� jej tkn��! - zawo�a�a Jovita z takim przej�ciem, �e si� zdumia�em. - Kuzynko, co ci jest? - zapyta�em - Wybacz - prosi�a - ale znam parobk�w z Plan de los Tordos. To nie parobcy jak inni, tylko dzielni, wierni m�czy�ni, kt�rzy... - Jovito! - przerwa�a jej ciotka ostro. Jovita uspokoi�a si� z wysi�kiem, ale jej podniecenie pobudzi�o moj� ciekawo��. - To jest zdumiewaj�ce - odezwa�em si�. - Wyt�umaczcie mi wszystko, co dotyczy Zadumanej, bo umieram z ciekawo�ci. - Ch�tnie ci to wyt�umacz� - podj�a czacza. - Zadumana mieszka ze swoimi parobkami, kt�rzy s� wierni jej rodzinie. To pro�ci ch�opi, ale tak przywi�zani do swojej pani, �e przypominaj� bardziej niewolnik�w ni� s�u�b�. Ona jest ostatnim potomkiem rodu nosz�cym nazwisko Infante. Rodzina ta zawsze mieszka�a w Guanajuato i dlatego nigdy o niej nie s�ysza�e�. Kiedy pi�� lat temu straci�a jedynego brata, Zadumana znalaz�a si� w ci�kich warunkach materialnych i powr�ci�a do Santa Clara, do maj�tku, kt�ry od wiek�w nale�a� do jej rodu. Jest melancholijna, ale tak pi�kna, tak interesuj�ca, �e pewna jestem, i� zechcesz j� po�lubi�. - Ja tak�e tego jestem pewna - przerwa�a Jovita. - Roberto, ty si� z ni� o�enisz! Ty b�dziesz umia� przywr�ci� jej rado�� i zabierzesz j� z tej pustyni. - Nazywasz Santa Clara pustyni�? - spyta�em zdumiony tym, �e �le si� wyra�a o swoim miasteczku. - Dla Zadumanej to jest pustynia. Lita ska�a - ci�gn�a Jovita. - Ona zas�uguje na pa�ace, zas�uguje na to, by nie cierpie� na tej ziemi, pe�nej dla niej udr�ki. - Jovito! - przerwa�a znowu moja ciotka. - Je�eli masz dalej m�wi� te g�upstwa, to lepiej wyjd� z mojego pokoju. - Nie my�l - prosi�a czacza - �e Zadumana si� uskar�a. Jest dumna i nie wierz�, �eby nawet pomy�la�a, kiedy o rozkoszy mieszkania w Mexico. Popatrz - doda�a bior�c mnie znowu za r�ce - nie potrafimy ci jej opisa�, ale j� uwielbiamy. Sam j� zobaczysz i ocenisz. Ona cierpi. To ci mog� powiedzie�. Cierpi, ale skrywa sw�j b�l. Cierpi, bo jest bez rodziny, bo ju� nie jest zamo�na, bo musi �y� w maj�tku opuszczonym od lat, bo mo�e rozmawia� tylko z ch�opami. A przede wszystkim cierpi, dlatego, �e w wojnie religijnej stracono jej jedynego brata, a stracono go w okropny spos�b: wieszaj�c. Jest dumna i wygl�da na pyszn�, ale ma serce tkliwe. Zobaczysz j� i po�lubisz. - A ona b�dzie chcia�a mnie za m�a? - B�g da, �e ci� pokocha - powiedzia�a ciotka. - Co do tego nie ma w�tpliwo�ci - zaprotestowa�a czacza. - Jaka� kobieta powiedzia�aby mojemu synkowi: nie? Nie posiadaj�c si� z ciekawo�ci spyta�em, kiedy b�d� mia� szcz�cie pozna� Zaduman�. - Jeszcze dzisiejszej nocy - odpowiedzia�a Genoveva. - Jak�e to? B�d� musia� jeszcze dzisiaj jecha� do Plan de los Tordos? - Nie ty pojedziesz, ale Zadumana przyjedzie. - Zabawne s� te wszystkie manewry - stwierdzi�em. - Narzeczona, znana pod przydomkiem, kt�ra nie �yje jak zwyczajna panienka, ale w samotnym maj�tku chroniona przez kowboj�w. Kawaler, kt�ry oczekuje swej oblubienicy w swoim domu, podczas kiedy ona puszcza si� w drog� noc�, a do tego trzy zwariowane staruszki, kt�re sobie wyobra�aj� ma��e�stwo w takich warunkach. - Dzi�kuj� za te �zwariowane� - powiedzia�a moja ciotka. - I c� w tym z�ego, �e Zadumana przyjedzie noc�? - spyta�a Jovita. - Z pewno�ci� Bazilio, zarz�dca, kt�ry jest jej wierny jak pies, b�dzie jej towarzyszy�. Zreszt� Zadumana nie lubi ogl�da� ludzi z naszego miasteczka. - A to ju� brzmi lepiej! - zawo�a�em. - Wi�c nie lubi widoku mieszka�c�w miasteczka? - Nie to, �e nie lubi - t�umaczy�a Genoveva. - Po prostu chce unika� ludzi wiedzionych zbytni� ciekawo�ci�, kt�rzy nie mog� jej darowa� tego, �e mieszka odosobniona w Plan. W Santa Clara nie znaj� jej, bo nigdy nie zapuszcza si� dalej ni� do La Rumorosa. W miasteczku prawie ju� nie pami�taj�, �e Infante byli panami tej ziemi. - Nie pami�taj�, wi�c tej rodziny? - Infante zapomnieli o Santa Clara, to i Santa Clara zapomnia�a o Infante - zako�czy�a moja ciotka, zniecierpliwiona. - Ale to nazwisko sta�o si� zn�w g�o�ne ostatnimi czasy. Do��, �e Zadumana dzisiejszej nocy przyjedzie i b�dziesz m�g� wyda� o niej s�d. - Przyjedzie innej nocy, dzisiaj nie - odpar�em z u�miechem. - Popatrzcie, jaki deszcz si� zaczyna! Ujrzeli�my wielkie krople deszczu spadaj�ce na r�ane krzewy w ogr�dku. Pod uderzeniami wiatru wygina�y si� brzoskwinie, a tuman kurzu spad� na trzy krzy�e kalwarii. Rzuci�em si� do okna, by je zamkn��, i aby oszcz�dzi� ciotce o�lepiaj�cego widoku b�yskawic, zaci�gn��em zas�on�. Sypialnia pogr��y�a si� w ciemno�ci. - �wi�ta Barbaro! - zawo�a�a ciotka, s�ysz�c uderzenie pioruna. - Zapal gromnic�, Genovevo. Czacza zapali�a �wiec� w z�otym lichtarzu i zobaczy�em na �cianie cienie �wi�tych, kt�rych w�osy zaroi�y si� od z�otych punkcik�w. Ulewa z hukiem lun�a na La Rumorosa, nape�niaj�c j� gwizdem i trzaskiem. By zobaczy� ten spektakl, wyszed�em na ganek, gdzie spowi�y mnie woale deszczu. Ogarn�a mnie jaka� nerwowa rado��. Pomog�em zdj�� s�u��cym klatki z ptakami. Ubawi� mnie widok Su�tana, kt�ry �ap� pr�bowa� wyci�gn�� z kamiennego rowka wodne kwiaty, wyrzucane przez cynkowan� rynn�. Poszed�em w stron� bramy i zobaczy�em, �e ca�y go�ciniec przemieni� si� w p�yn�cy z szumem strumie�. S�ycha� by�o r�enie, przera�one g�osy, trzask �amanych ga��zi, a potem eksplozje b�yskawic. - Nie przyjedzie moja wybranka - powiedzia�em do siebie z u�miechem. Ale wnet przesta�em si� u�miecha�, bo poczu�em dziwny �al u�wiadamiaj�c sobie, �e ulewa przeszkodzi mi w poznaniu Zadumanej. Jaka� niezwyk�a poezja zacz�a emanowa� z tego imienia, kt�re ukrywa�o imi� prawdziwe. Jak�e zaborcz� kobiet� musia�a by� ta, kt�ra wywo�a�a taki zachwyt Genovevy i moich kuzynek, ta dziewczyna mieszkaj�ca w starym maj�tku, otoczona wiernymi jej parobkami. Pozosta�em na ganku, �eby zapali� papierosa i patrze�, jak ulewa zamazuje kszta�ty rzeczy jakby p�on�cymi strz�pkami gazy. Przybieg� Su�tan, �eby ulokowa� si� ko�o mnie, jego oddech formowa� ulotne ob�oczki. Wraz z deszczem zapada�a wczesna noc, a ch��d przenika� a� do ko�ci. - O czym my�lisz? - pos�ysza�em szept. To przysz�a czacza i patrzy�a na mnie z przej�ciem. - �e mi zimno, Genovevo - odpar�em, bior�c j� pod rami� i prowadz�c do salonu. - Mnie nie oszukasz - powiedzia�a czacza. - My�la�e� o niej. - Zgad�a� - odpowiedzia�em. - Jak�e nie mia�aby� zgadn��, skoro przez ca�e popo�udnie nie m�wi�y�cie o niczym innym, tylko o Zadumanej. - Zakochasz si� na zab�j - powiedzia�a Genoveva. - Nie wiem, czy bym chcia� zakocha� si� na zab�j. 1 dzi�, a raczej tej nocy si� nie zakocham, bo Zadumana nie przyjedzie. - Owszem, przyjedzie. - Genovevo, przecie� powiadasz, �e maj�tek Zadumanej le�y po drugiej stronie rzeki. - Na Plan de los Tordos. - Je�eli tak jest, to moja narzeczona nie b�dzie mog�a przyby�, bo niemo�liwa b�dzie przeprawa przez rzek�. - Zadumanej nic nie zatrzyma - powiedzia�a czacza. - A� taka odwa�na? - Nie tylko to. Zadumana jest wspania�� kobiet�. Obieca�a przyjecha�, wi�c przyjedzie. Nie potrafi�em �artowa�, opanowany jakim� niepokojem, kt�ry mi �miech odebra�. Zadumana zacz�a mi si� jawi� jako posta� z bajki. - Genovevo, czy Zadumana wie, �e jestem w La Rumorosa? - Nie wie albo te�, je�li wie, to nic nie wie o naszych planach, by j� wyda� za ciebie. - To dobra wiadomo��. Prosz� was, b�d�cie dyskretne i pami�tajcie, �e nie pozwol� sobie �ony narzuci�. Tak zako�czy�a si� rozmowa. Czacza wysz�a, �eby pilnowa� kuchni, do kt�rej poszed�em jej szuka�, kiedy poczu�em si� g�odny. III - Co, ju� chcesz je��!? - zawo�a�a Genoveva. - Nie chcesz poczeka� na Zaduman�? - Nie przyjedzie, Genovevo, nie przyjedzie. Pos�uchaj, jaka ulewa. Jakby na przek�r tym s�owom da�o si� s�ysze� mocne stukanie w bram�. - Oto i ona! - zawo�a�a czacza pe�na rado�ci, biegn�c z Fidelem, �eby otworzy� bram�. Poszed�em za nimi bez po�piechu, nawet oci�gaj�c si�, i zobaczy�em, jak dwaj je�d�cy wjechali na podw�rko. Na g�owach mieli szerokie kapelusze z li�ci palmowych, nosili przeciwdeszczowe ponchos. Kiedy si� do nich zbli�y�em, ju� zsiedli z koni. - Chod�, przedstawi� ci Zaduman� - powiedzia�a czacza. Podchodzi�em bli�ej, �eby zobaczy� twarz tej kobiety, kiedy piorun uderzy� w szos� i o�wietli� La Rumorosa strug� ognia. Tak po raz pierwszy w�r�d trzasku elektrycznych wy�adowa� ujrza�em Zaduman�, jakby przynios�a j� burza sama. Rzeczywi�cie, to burza przynios�a Zaduman�. Mia�em to zrozumie� nieco p�niej, kiedy moja dusza, przyzwyczajona do spokoju mieszcza�skiej egzystencji, znalaz�a si� w najokrutniejszych rozterkach. Ju� owej nocy zaskoczy� mnie jej widok, kt�rego samo tylko wspomnienie rozdziera mi serce. Jak�e mam opisa� nadzwyczajny czar owych g��bokich oczu, w kt�rych b�l przez wiele lat znoszony wyczarowa� kwiat nadludzkiego uroku? Prosty nos wyrasta� z czo�a madonny, na kt�rym trwa�e cierpienie nie zostawi�o zmarszczek, lecz naznaczy�o je jakby pi�tnem jakiej� obsesyjnej idei. Usta mia�a ma�e i wyraziste; ich k�ciki znamionowa�y �arliwo�� i energi�. Cera jej posiada�a z�ot� przezroczysto��, kt�r� wywo�uje s�o�ce na bardzo bia�ej sk�rze; w�osy jasnokasztanowate, upi�te na karku, ods�ania�y uszy bez kolczyk�w. Teraz rozumia�em, dlaczego nazywali j� Zaduman�. Sta�a przede mn� wyprostowana, bez dumy, ale i bez ciep�a. Czu�em, �e jest odleg�a, jakby ca�a La Rumorosa wraz ze mn� by�a dla niej po prostu dekoracj�. Mi�dzy ni� a mn� wznosi�a si� przezroczysta kurtyna ze szk�a, czyni�ca j� nietykaln�. Moja mi�o�� w�asna poczu�a si� zraniona, ale silniejszy okaza� si� przemo�ny urok bij�cy od Zadumanej. Pomog�em jej zdj�� poncho i s�omkowy kapelusz, a potem podziwia�em jej posta�, kt�rej nie zaszkodzi� m�ski ubi�r je�dziecki,okrywaj�cy kibi� i nogi. By�a niemal taka wysoka jak ja i bardzo zgrabna, jakby ukszta�towa�o j� �ycie na wsi, nie naruszaj�c przy tym jej arystokratycznej postawy. - Jestem ca�a zab�ocona, Genovevo. Jej kontraltowy g�os wstrz�sn�� moim sercem. Pozosta�em na korytarzu jak niepyszny, zafascynowany owym akcentem, kt�ry po dzi� dzie� s�ysz�, opanowany tysi�cem tajemnych pragnie�. Genoveva ju� zaprowadzi�a Zaduman� do sypialni ciotki, a ja dalej sta�em pod podcieniami, niepomny na ulew�, kt�ra szala�a tu� obok. Odg�os koni, bij�cych kopytami w kamienne p�yty, sprawi�, �e si� ockn��em i wtedy mog�em obejrze� towarzysza Zadumanej. Pos�ysza�em jego imi�: Basilio. Tej twarzy r�wnie� nigdy nie zapomn�. Basilio, kr�py, osadzony na wykrzywionych przez ci�g�� jazd� na koniu nogach, spogl�da� na mnie podejrzliwie. Od pierwszego momentu poczu�em do niego wstr�t. Twarz jego by�a twarz� bandyty, ze straszliw� szram� od czo�a do ust. Twarz ponura, w kt�rej oczy p�on�y pod grubymi brwiami, a wargi zaci�ni�te by�y z nienawi�ci� i uraz�. W �wietle latarni b�yszcza�y srebrne guziki jego spodni. Prawa r�ka Basilia odruchowo g�adzi�a futera� pistoletu. Czuj�c, �e mnie mierzy wzrokiem, bada i grozi, zareagowa�em gwa�townie: - Co� mi si� pan zanadto przygl�da - odezwa�em si� ostro, zatrzymuj�c si� obok Basilia. - To pan jest bratankiem pani Enediny? - spyta� g�ucho. - A kim pan jest, �eby mnie pyta� o cokolwiek? - odpowiedzia�em i znowu poczu�em nieodparty wstr�t do tej ciemnej kreatury ziej�cej z�em. U�miechn�� si� okrutnie i odwr�ci� plecami, �eby odej�� z Fidelem, kt�ry odbiera� konie. Deszcz ustawa�. Stoj�c na korytarzu zdumia�em si� nag�� w�ciek�o�ci�, kt�ra mnie ogarn�a, i pomy�la�em, �e chyba straci�em rozum. �eby odmieni� bieg my�li, skierowa�em si� do sypialni ciotki, gdzie przy ��ku, mi�dzy Jovit� a Genovev�, zasta�em Zaduman�, kt�ra pie�ci�a r�ce chorej. Nie odwr�ci�a twarzy, �eby na mnie popatrze�, ale ciotka zawo�a�a mnie i kaza�a mi usi��� na krze�le stoj�cym przed stolikiem. Lampa zamkni�ta w matowym kloszu pokrytym grub� gaz� ledwo o�wietla�a pok�j, muskaj�c lekko miedziane inkrustacje komody, z�ocenia na �cianach i �wiecznik, w kt�rym pali�a si� gromnica. Odg�os deszczu dolatywa� tak s�aby, �e mogli�my s�ysze� tykanie porcelanowego zegarka, kt�ry sta� na biurku. Ja jednak w s�siedztwie ��ka chorej nie czu�em �adnego spokoju, lecz niemal bolesn� udr�k�. - Zadumana - odezwa�a si� chora - nie przedstawi�am ci jeszcze mojego bratanka. Zawezwali go, kiedy moja choroba by�a najgro�niejsza, i natychmiast si� stawi�. - Gdybym zobaczy�a go na ulicy, nie pozna�abym go - odezwa�a si� czacza z o�ywieniem. - Wr�ci� doros�ym m�czyzn�. Jest prawnikiem i jest taki inteligentny jak jego ojciec. Poczu�em si� zak�opotany, ale g�os Zadumanej potrafi� przywr�ci� mi spok�j. - Czas ju� by� najwy�szy, �eby pan przyjecha�. Tutaj ju� z wielk� niecierpliwo�ci� czekano na pana. Jej grzeczno�� nie potrafi�a ukry� przed moim uchem �ladu jakby wewn�trznego lekcewa�enia, drgaj�cego w owym g�osie jasnym, a przecie� zabarwionym jak�� obc� i nierozpoznawaln� nami�tno�ci�. Poczu�em beznadziejno��, a zarazem pragnienie, aby wymusi� sympati�, kt�rej mi odmawiano. Kim by�a Zadumana, �eby mrozi� mnie oboj�tno�ci�, kt�ra wydawa�a mi si� obra�liwa? Dlaczego kobieta skazana na �ycie w podupad�ym maj�tku, kobieta zmuszona do wegetowania na peryferiach prowincji pozwala�a sobie traktowa� mnie jak przyb��d�? Postanowi�em pokaza� jej swoj� wy�szo�� i na pocz�tek przypomnia�em ciotce, �e nie powinna przem�cza� si� d�ugim m�wieniem. - Pani bratanek ma racj� - przyzna�a Zadumana pochylaj�c si�, by poca�owa� j� w czo�o, a potem wsta�a. - Niech pani �pi. Ja p�jd� si� przebra�. Wysz�a z czacz� i jak tylko zamkn�y si� za ni� drzwi, moja ciotka i Jovita chcia�y wiedzie�, czy mi si� Zadumana podoba�a. - Jakie suknie w�o�y? - spyta�em, �eby op�ni� odpowied�. - Twoje, Jovito? B�dzie wygl�da�a jak straszyd�o. - Ma tu swoje rzeczy - odpowiedzia�a Jovita. - Ale jej ubrania nas nie interesuj�. Powiedz, czy ci si� podoba? - Jest �liczna - odpowiedzia�em chc�c by� szczerym - ale zanadto powa�na. Zamiast Zadumana powinna nazywa� si� Osch�a. I nie podobaj� mi si� kobiety, kt�re sk�adaj� wizyty podczas nocnej ulewy w towarzystwie obrzydliwej ma�py, fornala o twarzy mordercy. Nie mog�c zapanowa� nad sob�, Jovita r�k� zakry�a mi usta. Uwolni�em si�, zniecierpliwiony. - Co ci jest? - spyta�em j� szorstko. - Nie chcesz, by mnie ten kowboj s�ysza�? Mam, wi�c racj� my�l�c, �e to kryminalista? - Nie, nie - odpowiedzia�a Jovita, pr�buj�c udawa�. - To, dlatego, �e... je�eli pos�yszy, to si� obrazi. - Czy si� obrazi, czy nie, to mnie tyle obchodzi, co zesz�oroczny �nieg - odpowiedzia�em, wychodz�c z sypialni do swojego pokoju. Tam bezwiedne pragnienie podobania si� nakaza�o mi si� przebra� i troch� oporz�dzi�. Wypali�em papierosa, zanim poszed�em do salonu, kt�rego �wiat�a ju� si� pali�y, i chcia�em si� zastanowi�, jak si� zachowa�, by opanowa� ch��d Zadumanej. Niemniej my�li tak mi si� pl�ta�y, �e mnie to zirytowa�o. Spyta�em siebie, czy mi si� Zadumana spodoba�a, i nawet tego nie potrafi�em sobie wyja�ni�, do tego stopnia by�em zdenerwowany. - Przepad�em - powiedzia�em do siebie, ciskaj�c papierosa. - Czy to nie wstyd, by kobieta na wp� dzika tak bardzo mnie skonfundowa�a? Zawdzi�czam to tym trzem wariatkom, kt�re mi g�ow� zawr�ci�y swoimi fantazjami tak dalece, �e wygl�dam teraz jak student zakochany po raz pierwszy. No, zobaczymy - ci�gn��em dalej, opuszczaj�c pok�j i kieruj�c si� do sali - kto kogo zaniepokoi. Mia�em wej�� do salonu, kiedy zobaczy�em Basilia, jak oparty o kolumn� pali� cygaro. Ponownie poczu�em wstr�t, ale przemog�em si� na tyle, by wej�� do starego salonu nie zaniedbuj�c dobrych manier. I gdy tylko postawi�em nog� na starym dywanie, kt�rego kwiaty zacz�y traci� kolor, zrozumia�em natychmiast, �e by�em przegrany. Odesz�a mnie z�o�liwo��. Zadumana pogr��ona w mi�kkim fotelu by�a t� sam� niepokoj�c� i dziwnie odleg�� kobiet�, kt�ra mnie zdominowa�a w sypialni ciotki. Str�j je�dziecki zamieni�a na czarn� sukni� bez ozd�b. R�kawy by�y �ci�gni�te w przegubach. Nie tylko nie mia�a dekoltu, ale ko�nierzyk zupe�nie zas�ania� jej szyj�. Nie mia�a ani kolczyk�w, ani naszyjnika. Jej jedyn� bi�uteri� stanowi� z�oty krzy�yk przypi�ty na piersi. �wiat�a sali nie tylko nie pomniejsza�y pi�kno�ci Zadumanej, ale j� wzmaga�y. Otacza� j� blask ognia, kt�ry delikatnie rozprasza� si� wok� jej postaci. Jaka� najwy�sza wytworno�� bi�a z tej kobiety, kt�rej lewa r�ka igra�a z sier�ci� perskiego kota ciotki, i mo�e owa sala wytworna, kt�r� otwierano tylko w wielkie �wi�ta, nie ogl�da�a nigdy tyle wdzi�ku. Ogarn�� mnie g��boki podziw, a kiedy sk�oni�em si� przed Zaduman�, zrobi�em to bardziej dla ukrycia mojego niepokoju ni� z czystej sympatii. Nast�pnie usiad�em naprzeciw niej i spr�bowa�em zacz�� konwersacj�, kt�ra mia�a s�u�y� za pretekst dla moich impresji. - Wierz� teraz, �e bardzo j� kochacie - odezwa�em si�, pr�buj�c �artowa�. - Nawet otworzy�y�cie sal� na jej powitanie. Ja tylko raz widzia�em t� sal� o�wietlon�, i to w dzieci�stwie, kiedy przyjecha� w odwiedziny gubernator. - To nie dla mnie otworzono t� sal�, ale dla pana - odpowiedzia�a spokojnie. - Mnie zawsze przyjmowano w salonie. Poczu�em si� nieoczekiwanie zawstydzony i oczami b�aga�em o pomoc Jovit�, kt�ra nas obserwowa�a jak w transie. Nast�pnie, z�y �e szuka�em pomocy u starej panny, doda�em po�piesznie: - Upewnia�em czacz�, �e pani tej nocy nie przyjedzie. Musia�a pani zasta� rzek� wezbran�. - Nie, bo w g�rach nie pada�o - odpar�a Zadumana. - Rzeka wezbra�a poni�ej Santa Clara, a droga z Plan de los Tordos przechodzi przez ni� wy�ej. - Ale b�oto? - B�oto nie ma znaczenia - ci�gn�a dalej bez chwalenia si�. - Ja bym w tak� straszn� noc nie wyje�d�a� - stwierdzi�em niezgrabnie. - Wierz� - odpowiedzia�a Zadumana z lekkim gestem lekcewa�enia. - Ludzie z miasta maj� wstr�t do niewyg�d. - Ale nie m�j ch�opiec - powiedzia�a czacza, kt�ra wesz�a nios�c tac� z kieliszkami. Zirytowa�a mnie adoracja starej niani. Znowu zrobi�em si� z�y i nasz�a mnie ch��, by zaatakowa�. - By� mo�e, �e istotnie my, ludzie wychowani w mie�cie, nie gustujemy w niewygodach - przyzna�em. - Nie wiem, czy pani w nich gustuje, lecz pewne jest, �e kobiety �ami� wszelkie regu�y. Cz�sto podoba im si� to, co wszystkich innych denerwuje. Ale - doda�em pr�buj�c mojej oponentki, pragn�c dotkn�� j� nieco, a jednocze�nie wyrazi� nieodparty podziw - maj� t� przewag�, �e nie przestaj� by� pi�kne, �e na odwr�t, nabieraj� nawet w �rodowiskach najbardziej nieprzyjaznych drugiej, fascynuj�cej pi�kno�ci. Nie tak jest z m�czyznami: my si� stajemy dzicy i wstr�tni. Niech pani spojrzy na swojego s�u��cego. - Mojego s�u��cego? - Na Basilia, tego obrzydliwego orangutana, kt�ry pani towarzyszy. - Basilio nie jest moim s�u��cym - wyja�ni�a Zadumana nie trac�c nerw�w. - Jest jednym z moich najlepszych przyjaci�. Jej spok�j wprawia� mnie w zak�opotanie. - Ten parobek? - spyta�em. - To jeden z najbardziej wiernych i ofiarnych ludzi, jakich pozna�am - ci�gn�a. - Da�by za mnie swoje �ycie. - Nie tylko on jeden - rzek�em szarmancko. - Basilio jest dzielnym cz�owiekiem, bardzo niewielu mog�oby si� do� przyr�wna�. - Tw�j kuzyn Cornelio bardzo go lubi - wpad�a w s�owo czacza, zaniepokojona naszymi s�owami. Mia�em si� ju� pogniewa� na ni�, ale w ko�cu by�em wdzi�czny za t� ingerencj�. - A m�wi�c o Corneliu - zawo�a�em poddaj�c si� - dziwi mnie jego zachowanie! Dlaczego nie przyjecha� do La Rumorosa? - Nigdy nie schodzi z g�r - powiedzia�a Jovita. - �yje na gospodarstwie w Piedras Coloradas i nie przyje�d�a do Santa Clara nawet dla arcybiskupa. - Ani nawet wtedy, gdy jego jedyna ciotka jest umieraj�ca, ani dlatego, �e jego kuzyn Roberto przyjecha� z Mexico? - ci�gn��em rad ze znalezienia mo�liwo�ci wycofania si�. - Ani nawet, dlatego, Roberto - powiedzia�a Genoveva. - Tw�j kuzyn jest jak nied�wied�... Jak nazywasz tych, co �yj� nie chc�c nikogo ogl�da�? - Nazywam ich niem�drymi - odpowiedzia�em z�o�liwie. - Cornelio jest wspania�ym cz�owiekiem - powiedzia�a Zadumana. - Jeszcze jeden wspania�y cz�owiek? Niech go pani nie chwali, bo pomy�l�, �e Cornelio sta� si� podobny do Basilia. - Obaj byli cristeros - odpar�a Zadumana. Jej odpowied� mnie zdumia�a. - Jak to, Cornelio by� cristero?! - zawo�a�em. - By� jednym z najbardziej zapalonych i pod jego rozkazami s�u�y� Basilio. Dlatego nie schodzi z g�r. Nale�y do tych, kt�rzy si� rozczarowali do hierarchii, kiedy podpisa�a pok�j z rz�dem, i �yje jak pustelnik w miejscu, do kt�rego pan si� nigdy nie wybierze, bo droga jest bardzo niewygodna. - Owszem, ale r�wnie� dlatego, �e od tego momentu nic mnie z Corneliem nie ��czy - stwierdzi�em. - Nienawidz� cristeros - zako�czy�em ku konsternacji Jovity i Genovevy. - Ja ich nienawidzi� nie mog� - powiedzia�a Zadumana, niewzruszona - bo m�j brat walczy� w ich szeregach. - Prosz� o wybaczenie - b�aga�em ze skruch�. - Prosz� mi wierzy�: m�wi�em, �eby m�wi�. - S� ludzie, kt�rzy m�wi� bez pokrycia - zgodzi�a si� z lekcewa�eniem, kt�re mnie zmrozi�o. - Ludzie, kt�rzy zamiast krwi maj� wod�. Na szcz�cie w tych okolicach jest du�o ludzi dzielnych, kt�rzy wszystko rzucili, �eby broni� wiary. Cornelio walczy� bohatersko, a to, �e jeszcze �yje, to cud. - Basilio zosta� zraniony w tej walce? - spyta�em skwapliwie. - Tak, tam odni�s� rany. Basilio jest dzielny jak nikt. Dla mnie jest bohaterem, cho� dla pana musi by� bandyt�. - Nigdy nie zajmowa�em si� os�dzaniem cristeros ani ich wrog�w - powiedzia�em polubownym tonem. Widzia�em, jak wargi Zadumanej poruszy�y si�, ale s�owa si� nie wydoby�y, co uzna�em za fakt pomy�lny, bo nie mia�em w�tpliwo�ci, �e by�yby mnie obrazi�y. Odetchn��em dopiero wtedy, kiedy czacza zaprosi�a nas do jadalni. Jednak tak by�em zdruzgotany, �e nie potrafi�em zaprotestowa�, kiedy wszed� Basilio i zasiad� z nami do sto�u. W czasie kolacji prawie nie rozmawiali�my. Moja kuzynka i Genoveva by�y niespokojne, ja za� do�wiadcza�em rozdwojenia: rado�ci z przypatrywania si� Zadumanej i w�ciek�o�ci z ogl�dania przed sob� okropnej twarzy Basilia. On obserwowa� mnie skrycie i z�owrogo, a ja z ca�ej duszy pragn��em, aby nadarzy�a si� okazja do pokazania mu, �e jego zwierz�ca si�a nie podo�a mojej znajomo�ci boksu. Kiedy kolacja si� sko�czy�a, nie my�leli�my o pogaw�dce, mimo �e czacza by�a niepocieszona widz�c por�nionych tych, kt�rych pragn�a pogodzi�. Tak szybko, jak tylko potrafi�em, zamkn��em si� w pokoju i stoj�c przy zakratowanym oknie wypali�em papierosa. Noc by�a zimna, pola spowi�y mg�y, ale nad g�rami b�yskawice zapala�y si� jedna po drugiej. Czu�em si� smutny, zm�czony, pobity. Zadumana upokorzy�a mnie, wzgardzi�a moim towarzystwem i serdecznymi gestami. C� to, wi�c by�a za kobieta, kt�ra potrafi�a razi� tak ci�ko, a kt�ra mimo to, pomimo swojej przewagi, nie wzbudza�a nienawi�ci? Mia�d�y�a mnie, gardzi�a mn�, jednak nie osi�gn�a tego, bym �ywi� do niej same z�e uczucia. A nie mia�em z�udze�, �e mn� g��boko pogardza�a; uwa�a�a, �e jestem kim� z cukru, marionetk� niegodn� przyr�wnania do orangutana, kt�ry jej towarzyszy� w czasie burzy. Cierpia�a okrutnie. By�a zrujnowana. Brat zgin�� powieszony, a ona musia�a mieszka� w podupad�ym maj�tku, w ziemi nasi�k�ej krwi�. Czy� nie by�o czym� naturalnym, �e mn� pogardza�a, bo ja �y�em bez wstrz�s�w i niespodzianek, bez wielkich emocji? S�usznie by�a wynios�a i wyzywaj�ca. Mo�na jej by�o wybaczy� to, �e wola�a towarzystwo dzikusa, kt�ry walczy� pod komend� jej brata i kt�ry dzieli� z ni� twarde �ycie. Zdziwi�em si� tym, �e uniewinniam Zaduman�, i zapyta�em siebie, czy ona mi si� podoba i czy si� nie zakocha�em. Nigdy nie lubi�em siebie oszukiwa� i dlatego m�j rachunek sumienia by� taki szczery. Doszed�em do wniosku, �e jeszcze Zadumanej nie kocha�em, ale podoba�a mi si� w niebezpieczny spos�b. Ch�� zab�y�ni�cia w jej oczach, zrehabilitowania si�, kt�ra ros�a we mnie, by�a impulsem zdolnym doprowadzi� mnie do pasji o tyle gro�nej, �e nie spotka�aby si� ze wzajemno�ci�. - Najlepiej b�dzie - zdecydowa�em - unika� spotkania z Zaduman�. A je�li b�dzie to niemo�liwe, winienem nad sob� panowa� i pozwoli�, �eby sprawy toczy�y si� w�asn� kolej�, a przesta� si� popisywa�. By�em tak zadowolony z tej konkluzji, i� wyda�o mi si�, �e wyzwoli�em si� z jakich� silnych wi�z�w. Chodz�c po pokoju pomy�la�em, �e miasto daje cz�owiekowi wielk� m�dro�� i �e ta m�dro�� nie pozwoli, bym sta� si� ofiar� fantazji kobiet z La Rumorosa, i ochroni mnie przed popadni�ciem w niewol� kobiety w�a�ciwie bez imienia, siostry wisielca, kt�ra �y�a otoczona i strze�ona przez gromad� banit�w. IV Kiedy si� k�ad�em, by�em pe�en wiary w swoj� si��, ale sny, w kt�rych bez ko�ca pojawia�a si� Zadumana, umia�y mnie przekona�, �e moja si�a podobna by�a do he�mu Don Kichota i �e lepiej by�o jej nie pr�bowa�. Gdy si� obudzi�em, pierwsz� rzecz�, kt�rej zapragn��em, by�o ujrze� Zaduman� i podziwia� jej urod� w �wietle s�o�ca. Wyszed�em na patio. By�o spowite mg��. Uderzy� mnie mocny zapach b�ota i li�ci. Pierwsz� osob�, kt�r� zauwa�y�em, by� Basilio. Drab pali� papierosa przy drzwiach, kt�re zapewne by�y drzwiami jego pani. Popatrzy� na mnie bez s�owa. Zagwizda�em na Su�tana, kt�ry przybieg� na powitanie, i przeszed�em obok, nie przestaj�c czu� na plecach wzroku Basilia. Zastanawia�em si�, czy nie wszcz�� z nim b�jki, ale na szcz�cie spok�j, kt�ry przyni�s� mi poranek, zwyci�y� te odruchy. W pokoju ciotki natkn��em si� na czacz�. Z niepokojem uj�a mnie za r�ce. - No i co my�lisz? - wypytywa�a. - Genovevo - zacz��em m�wi�, sil�c si� na uprzejmo�� - musisz zrezygnowa� z twoich marze�. Czuj� do Zadumanej wstr�t, a i sam jestem dla niej nie do zniesienia. - Nie, ja z niczego nie b�d� rezygnowa� - odpowiedzia�a czacza. - Wszystko si� u�o�y. Ciotka i Jovita r�wnie� nie chcia�y przyj�� do wiadomo�ci mojego niepowodzenia, a ja przyzna�em im racj�, gdy wychodz�c na korytarz zobaczy�em Zaduman�, kt�ra sz�a przywita� si� z chor�. Wygl�da�a na zm�czon�, ale je�li to by�o w og�le mo�liwe, uroda jej by�a teraz jeszcze bardziej uderzaj�ca ni� w nocy. Pozdrowi�a mnie, pe�nego w�tpliwo�ci i niepokoju. W ci�gu rana mieli�my wizyty proboszcza i lekarza. Proboszcza nie zna�em, ale porozmawia�em z lekarzem, kt�ry po zbadaniu ciotki odprowadzi� mnie do mojego pokoju, a siadaj�c naprzeciwko odezwa� si�: - No m�w. � - Co pan chce wiedzie�, doktorze? - spyta�em podejrzliwie. - Przede mn� nie musisz si� kry� - powiedzia� stary doktor. - Znam ci� od urodzenia i spodziewam si�, �e nie b�dziesz niczego przede mn� tai�. Twoja ciotka, twoja kuzynka, proboszcz, Genoveva i ja chcemy o�eni� ci� z Zaduman�. Widzia�e� j� i mo�esz mi ju� powiedzie�, czy ci si� podoba. Szczerze powierzy�em mu swoje my�li i opowiedzia�em o zdarzeniach ubieg�ej nocy. - Jak pan widzi - zako�czy�em - Zadumana podoba mi si� bardziej, ni� mog�em si� spodziewa�. Tak mi si� podoba, �e czuj� si� onie�mielony jak ma�y ch�opczyk. Dominuje nade mn� i przyt�acza mnie. Natomiast ona lekcewa�y mnie do tego stopnia, i� jasno widz�, �e nie powinienem �ywi� najmniejszej nadziei. Doktor poskroba� si� po policzkach i pogr��y� si� w my�lach. - Winiene� ufa� moim s�owom - rzek� w ko�cu. - Ja pragn� twojego szcz�cia i wierz�, �e znajdziesz je z Zaduman�. Musisz natomiast zrozumie�, �e nie b�dzie ci �atwo z ni� wygra�. Zadumana cierpia�a i nadal cierpi. W jej �yciu wydarzy�a si� straszna tragedia. - Owszem, s�ysza�em ju� o tym - przerwa�em. - �mier� brata. - �mier� brata - zgodzi� si� doktor powoli. - I jeszcze co� wi�cej, o czym si� p�niej dowiesz. Te cierpienia j� dr�cz�, ale jest duchem wspania�omy�lnym, znakomitym, mocnym, potrzebuj�cym jednak pomocy, kt�r� da� mo�e tylko m��. �eby si� wyleczy�, musi kocha� i by� kochana. - Teraz to ju� pan m�wi jako lekarz - zauwa�y�em, chc�c unikn�� dalszych zwierze�. - Pozw�l mi m�wi� - za��da� doktor i by�em mu za to wdzi�czny. - Ty mo�esz uszcz�liwi� Zaduman�, a ona w zamian mo�e tobie da� szcz�cie. Nie tra� odwagi, ch�opcze. Zdobycie takiego serca jak serce Zadumanej warte jest ka�dego wysi�ku. Zaryzykuj. Nie wiem, czy �ycie przeci�tne, bez dotkliwych cierpie� ani szczeg�lnych rado�ci, jest przyjemne, ale ja bym zawsze wola� �ycie pasjonuj�ce. Walcz. Je�eli dzi� Zadumana tob� gardzi, jutro b�dzie ci� podziwia�. Jej lekcewa�enie jest niczym innym jak uprzedzeniem, kt�re si� rozpadnie w zetkni�ciu z rzeczywisto�ci�. - Dobrze - zgodzi�em si� z rado�ci�. - Ale co mam zrobi� z Basiliem? Ta bestia mnie nienawidzi i ja go w ko�cu znienawidz�. - Basilio? Naprzykrza� ci si�? - W najwy�szym stopniu gra mi na nerwach. Je�eli nie zaprzestanie swoich impertynencji, to si� w ko�cu pobijemy. - Pozyskaj sobie Zaduman�, a zdob�dziesz i Basilia - odpar� doktor. - Ten nieszcz�nik uwielbia swoj� pani�. Je�eli ciebie nie lubi, to dlatego, �e jest podejrzliwy wobec wszystkich, kt�rzy si� do niej zbli��. A teraz ostatnia wskaz�wka: nie m�w o cristeros. - Wczoraj s�ysza�em niebywa�e rzeczy o Corneliu - powiedzia�em. - Nie m�w o nim ani o jego przyjacio�ach. Drogo by ci� to mog�o kosztowa�. Te okolice wyda�y tysi�ce cristeros i dzi� jeszcze miasteczko jest g��boko podzielone. Czeg� ja w owych czasach nie widzia�em, ch�opcze! Nie rozumiem, jak ludzie mog� pragn�� wojny domowej! Nie ma niczego bardziej okrutnego od wojny, kt�r� prze�yli�my tutaj, a w kt�rej walczy�y z sob� rodziny. �mier� skrywa�a si� za ka�d� ska��. Chyba nie pope�niono nigdzie potworniejszych zbrodni od tych, kt�re pope�niono w tym konflikcie, i wola�bym emigrowa�, ni� ogl�da� jeszcze raz podobne sceny. Miej, wi�c du�o rozwagi. Od dawnych cristeros roi si� w miasteczku, a to ludzie najbardziej zarozumiali na �wiecie... i najbardziej m�ciwi. Poklepa� mnie po ramieniu i wyszed� z pokoju, �eby wsi��� do wolanta i powr�ci� z proboszczem do Santa Clara. W samotno�ci rozwa�a�em jego s�owa. Nie podziela�em jego zainteresowania �yciem pe�nym pasji i powiedzia�em sobie, �e w tej materii lepiej b�dzie do niczego si� nie miesza�. Jak�� to mia�em potrzeb� pcha� si� mi�dzy ludzi szalonych i chowaj�cych uraz�, zaleca� si� do kobiety cierpi�cej i odludka? Nie. Zdecydowa�em, �e nie b�d� si� stara� zdoby� Zadumanej. W czasie obiadu m�wi�em tylko tyle, ile by�o potrzeba. Dowiedzia�em si� wtedy, �e Zadumana i jej towarzysz tego samego popo�udnia wracaj� do Plan de los Tordos, i postanowi�em unikn�� po�egnania udaj�c si� na przeja�d�k�. Dosiad�em konia i po cichu w towarzystwie Fidela wyjecha�em na chybi� trafi�. Ale kt� zrozumie ludzkie serce? Pomimo swej decyzji wybra�em drog�, kt�r� Zadumana musia�a przeje�d�a� w powrotnej drodze do swojego maj�tku. T�umaczy�em sobie, �e chcia�em zobaczy� rzek�, lecz potem zaprzesta�em tej wewn�trznej dysputy, �eby nie dowie�� sobie przewrotno�ci. Ulewny deszcz poprzedniego wieczoru zupe�nie zmieni� wygl�d krajobrazu. Wszystko zazieleni�o si�, a ziemia dymi�a w ��tawym s�o�cu. Drogi by�y b�otniste, najmniejszy podmuch wiatru przynosi� deszcz, kt�ry szele�ci� w ga��ziach. W �ciekach nagromadzi�y si� suche li�cie i kamienie, w strumieniach brody nabrzmia�y wod�, kt�ra z hukiem p�yn�a ku rzece. Pozwoli�em koniowi i�� samemu wedle jego kaprysu. Zza plec�w dolatywa� mnie cichy gwizd Fidela. Na grz�skich �cie�kach ogarn�� mnie bezmierny smutek. Stado byd�a, do po�owy widoczne na pastwisku, podnosi�o ku nam �lepia bez wyrazu i