8
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 8 |
Rozszerzenie: |
8 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 8 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
8 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
tytu�: "Vade - Mecum"
autor: Cyprian Kamil Norwid
OPRACOWAL : Marcin Sienko ([email protected])
-------------------------------------------------------------------------
TYM Z KT�RYMI B�OGO, POUFNIE I CZ�STO ROZMAWIA�EM, PO�WI�CAM I POSY�AM. C.N.
Za wst�p
Og�lniki
1
Gdy, z wiosn� �ycia, duch Artysta
Poi si� jej tchem jak motyle,
Wolno mu m�wi� tylko tyle:
"Z i e m i a -- j e s t k r � g � a -- j e s t k u l i s t a !"
2
Lecz gdy p�niejszych ch�od�w dreszcze
Drzewem wzrusz�, i kwiatki zlec�,
Wtedy dodawa� trzeba jeszcze:
"U b i e g u n � w -- s p � a s z c z o n a n i e c o..."
3
Ponad wszystkie wasze uroki,
Ty! Poezjo, i ty Wymowo,
Jeden -- wiecznie b�dzie wysoki:
* * * * * * * * *
O d p o w i e d n i e d a � r z e c z y -- s � o w o!
` VADE ` MECUM `
I
Klaskaniem maj�c obrz�k�e prawice,
Znudzony pie�ni� lud wo�a� o czyny;
Wzdycha�y jeszcze dorodne wawrzyny,
Konary swemi wietrz�c b�yskawice.
By�o w Ojczy�nie laurowo i ciemno
I ju� ni miejsca dawano, ni godzin
Dla nieczekanych powi� i narodzin,
Gdy Bo�y-palec za�wita� nade mn�:
Nie zdaj�c liczby z rzeczy, kt�re czyni,
�y� mi rozkaza� w �ywota pustyni!
*
Dlatego od was� -- o! laury -- nie wzi��em
Listka jednego, ni z�beczka w li�ciu,
pr�cz mo�e cieniu ch�odnego nad czo�em
(Co nie nale�y wam, lecz -- s�o�ca przy�ciu�).
Nie wzi��em od was nic, o! wielkoludy,
Pr�cz dr�g zaros�ych w pio�un, mech i szalej,
Pr�cz ziemi, kl�tw� spalonej, i nudy�
Samotny wszed�em i sam b��dz� dalej.
*
Po-obracanych w przesz�o�� nie poj�t�,
A uwielbion� -- spotka�em niema�o!
W ostrogi rdzawe utrafia�em pi�t�
W �cie�kach, gdzie zbitych kul sporo pada�o.
Nieraz Obyczaj stary zawadzi�em,
Z wyszczerzonymi na jutrzni� z�bami,
Odziewaj�cy si� na g�owie py�em,
By noc przed�u�y�, nie zerwa� ze snami.
*
Niewiast, zakl�tych w umar�e formu�y,
Spotka�em tysi�c -- i by�o mi sm�tno,
�e wdzi�k�w tyle widzia�em -- nieczu�y! --
�renic� na nie patrz�c bez-nami�tn�.
Tej, tamtej r�k� tkn�wszy marmurow�,
Wzruszy�em fa�dy ubrania kamienne,
A motyl nocny wzlecia� jej nad g�ow�,
Zadr�a� i upad�� i odesz�y, senne�
*
I nic -- nie wzi��em od nich w serca wn�trze,
Stawszy si� ku nim, jak one, bezw�adny,
Tak samo grzeczny i zar�wno � a d n y,
�e a� mi coraz szcz�cie niepoj�tsze!
-- Czemu? Dlaczego? w przesytu-Niedziel�
Przyszed�em wita� i �egna� tak wiele?�
Nic nie uni�s�szy na sercu, pr�cz szaty --
Pyta� was -- nie chc� i nie racz�: k a t y !�
*
Pisz� -- ot! czasem� pisz� n a B a b i l o n
D o J e r u z a l e m ! -- i dochodz� listy,
To za� mi mniejsza, czy bywam omylon
Albo nie?� pisz� -- pami�tnik artysty,
Ogryzmolony i w sobie pochylon --
Ob��dny!� ale� -- wielce rzeczywisty!
. . . . . . . . . . . .
*
Syn -- minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku,
Co znika dzisiaj (i� czytane p�dem)
Za panowania Panteizmu-druku,
Pod o�owianej litery urz�dem --
I, jak zdarza�o si� na rzymskim bruku,
Maj�c pod stopy katakomb korytarz,
Nad czo�em s�o�ce i jaw, ufny w b��dzie,
Tak zn�w odczyta o n , co ty dzi� czytasz,
Ale on spomni mnie� bo mnie nie b�dzie!
II. PRZESZ�O��
1
Nie B�g stworzy� p r z e s z � o � � , i �mier�, i cierpienia, Lecz �w, co prawa rwie;
Wi�c -- niezno�ne mu dnie;
Wi�c, czuj�c z�e, chcia� odepchn�� s p o m n i e n i a !
2
Acz nie by��e jak dziecko, co wozem leci,
Powiadaj�c: "O! d�b
Ucieka!� w lasu g��b�"
-- Gdy d�b stoi, w�z z sob� unosi dzieci.
3
P r z e s z � o � � -- jest to d z i �, tylko cokolwiek dalej: Za ko�ami to wie�,
Nie jakie� tam c o �, g d z i e �,
G d z i e n i g d y l u d z i e n i e b y w a l i !�
III. SOCJALIZM
1
Ludzie, cho� kszta�tem r a s napi�tnowani,
Z wykrzywianymi r � � n � m o w � wargi,
G�osz�: �e oto � l i ju� i w y b r a n i,
�e ju� h o s a n n a tylko, albo skargi�
-- Ze Pyton-stary zrzucon do otch�ani:
Grosz? -- �e symbolem ju�; harmoni�?� -- targi!
2
Och! nie sko�czona jeszcze Dziej�w praca --
Jak bry�y w g�r� ci�gni�cie ramieniem;
Umknij -- a ju� ci zn�w na piersi wraca,
Przysi�d� -- a g�ow� zetrze ci brzemieniem�
-- O! nie sko�czona jeszcze Dziej�w praca,
Nie-prze-palony jeszcze glob, Sumieniem!
IV. POS�G I OBUWIE
1
Ate�ski szewc m�wi� do Rze�biarza,
Rozprawiaj�cego jakby Plato:
"My�lenie nic przez si� nie utwarza,
Zabija czas!�" Rze�biarz jemu na to:
2
"O wieczno�ci ja dlatego m�wi�,
�e pod d�utem zwie�czaj� si� chwile;
Pos�g zwykle trwa lat dwakro� tyle,
Ile godzin trwa twoje obuwie!�"
V. HARMONIA
1
I nerw�w gra, i wsp�-zachwycenie,
I to�samo�� humoru --
��cz� ludzi bez sporu:
Lecz b e z w a l k i nie ��czy s u m i e n i e !
2
Trudne z �atwym w przeciwne dwie strony
Rozerw� wprz�d cz�owieka,
Nim harmoni doczeka --
Odepchn� wprz�d, gdzie zmar�ych miliony.
3
W gwiazd harmoni� pogl�da� weselej
Przez wiele lat samotnych,
Ni� w �renicach b�yskotnych
Wyczyta� raz -- co? serca rozdzieli!�
VI. W WERONIE
1
Nad Kapuletich i Montekich domem,
Sp�ukane deszczem, poruszone gromem,
�agodne oko b��kitu --
2
Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grod�w,
Na rozwalone bramy do ogrod�w,
I gwiazd� zrzuca ze szczytu --
3
Cypsysy m�wi�, �e to dla Julietty,
�e dla Romea, ta �za znad planety
Spada -- i groby przecieka;
4
A ludzie m�wi�, i m�wi� uczenie,
�e to nie �zy s�, ale �e kamienie,
I -- �e nikt na nie nie czeka!
VII. ADDIO!
1
"Je�li ty mnie szukasz -- P r a w d a wo�a --
To z nami�tno�ciami czasowemi
W�ze� sw�j roztargnij, synu ziemi!
Bo nie dojrzysz i cieniu mego zgo�a�"
2
Silna na to zakrzyknie P o p u l a r n o � � :
"Chod�! z nami�tno�ciami czasowemi
Z��cz si�, opiesza�y synu ziemi,
Ja? nazywam si� c z y n n o � �, Prawda?� -- m a r n o � �!"
3
B�d�cie� zdrowe, obiedwie -- do widzenia!
Mnie wo�aj� sny na mech cmentarny;
Ani widzie� chc� tej Prawdy marnej,
Ni tej Popularno�ci, bez sumienia.
VIII. LIRYKA I DRUK
1
Ty powiadasz: " �piewam mi�osny rym�"
My�lisz? �e mnie oszukasz:
Nie czuj� strun, dr��cych pod palcem twym --
Jeste� poezji drukarz!
2
Liry -- nie zwij rzecz� w pie�ni wt�r�,
Do przygrawek!� nie -- ona
Dla� jak �ywemu or�u pi�ro:
A� z krwi� nieroz��czona!
3
Tre�� -- wypowiesz bez liry udzia�u,
Lecz da� duchowi ducha,
My�li my�l -- to tylko cia�o cia�u.
C� z tego? -- martwo�� g�ucha!�
4
Handlarz tak�e odda grosz zwierzony,
Lecz nie odda wesela --
Nie u�ci�nie r�ki zaw�ci�gnionej;
Masz�e w nim przyjaciela?
5
O! �ar s�owa, i tre�ci rozs�dek,
I niech sumienia ber�o --
W muzykalny ��cz� si� porz�dek
S�owem ka�dym jak per��!
6
Poznam wtedy, przez dr��ce powietrze
Pod gestem r�ki pr�nej,
�e od widzialnych strun -- struny letsze
S� -- i lir ordzaj r�ny�
IX. CIEMNO��
1
Ty, skar�ysz si� na ciemno�� mojej mowy,
-- Czy te� �wi�c� zapala�e� s a m ?
Czy s�uga ci zawsze ni�s� pokojowy
�wiat�o��?� patrz -- �e ja ci� lepiej znam.
2
Knot gdy obejmiesz iskr�, wko�o p�onie,
Grzeje wosk, a ten kul� wstawa,
I w biegunie jej nagle tonie;
�wiat�o�� jego jest md�a -- bladawa --
3
Ju�-ju� mniemasz, �e zga�nie, skoro z do�u
Ciecz rozgrzana �wiat�o poch�onie -- --
Wiary trzeba -- nie do�� skry i popio�u�
Wiar� da�e�?� patrz -- patrz, jak p�onie!�
4
Podobne s� i s�owa me, o! cz�eku,
A Ty im sk�pisz chwili marnej,
Nim, rozgrzawszy pierwej zimnot� wieku,
P�omie� w niebo rzuc�, ofiarny�
X. CZYNOWNIKI
1
C z y n o w n i k � w ! -- o! -- czynownik�w
Naspotyka�em w �yciu du�o;
Nie pomn� liczby ich guzik�w,
Ani ku czemu wszystkie s�u��?
2
To wiem tylko: �e �wiat si� zmienia,
Wojen bronie i natar� szyki,
Chor�gwie lud�w i natchnienia --
A oni zawsze c z y n o w n i k i !
3
Zrywa si� morze, jak s�up solny,
I huragan nim miota dziki,
I s�dnych tr�b zagrzmia� hymn wolny:
A oni?� jeszcze czynowniki!
4
Zieleni� strojne dawniej g�ry
Zmienia nawa�no�� w step Afryki,
Warownie nikn�� i mundury!�
-- Oni?� -- z d y m i s j � c z y n o w n i k i.
XI. PIELGRZYM
1
Nad stanami jest i s t a n � w - s t a n,
Jako wierza nad p�askie domy
Stercz�ca, w chmury...
2
Wy my�licie, �e i ja nie Pan.
Dlatego �e dom m�j ruchomy
Z wielb��dziej sk�ry�
3
Przecie� ja -- a� w nieba �onie trwam,
Gdy ono dusz� m� porywa,
Jak piramid�!
4
Przecie� i ja -- z i e m i t y l e m a m,
I l e j e j s t o p a m a p o k r y w a,
D o p o k � d i d � !�
XII. SZCZʌCIE
Szcz�sny! kto, b�d�c m�em znakomitym,
Otrzyma order o p�nej siwi�nie;
Lecz szcz�sny dwakro�, kto ma c�rki przy tym,
Bo na c�? zdadz� si� wst��ki -- m�czy�nie!�
Dlatego: by�by nad wszystkie zaszczytem
Order p o d w i � z k i , lub z � o t e j - o s t r o g i, Gdyby!� dawano oba -- w liczbie mnogiej.*
*Dekoracje zdaj� si� by� zawsze dowodem b r a k u a l b o f a � s z u j a w n o � c i w s p o � e c z e � s t w i e; z tej to przyczyny najmniej ich w Anglii wida�, a najwi�cej w Rosji.
XIII. LARWA
1
Na �liskim bruku w Londynie,
W mgle, podksi�ycowej, bia�ej,
Niejedna posta� ci� minie,
Lecz ty j� spomnisz, struchla�y.
2
Czo�o ma w cierniu? czy w brudzie? --
Rozezna� tego nie mo�na;
Poszepty z Niebem o cudzie
W wargach� czy? piana bezbo�na!�
3
Rzek�by�, �e to Biblii ksi�ga
Zataczaj�ca si� w b�ocie,
Po kt�t� nikt ju� nie si�ga,
I� nie czas my�le� o cnocie!�
4
R o z p a c z i p i e n i � d z -- dwa s�owa --
�yskaj� bielmem jej �renic.
Sk�d idzie?� -- sobie to chowa.
Gdzie idzie?� -- zapewne, gdzie n i c !
5
Takiej to podobna j�dzy
Ludzko��, co p�acze dzi� i drwi;
-- Jak historia?� -- wie tylko: " k r w i!�"
Jak spo�eczno��?� -- tylko: " p i e n i � d z y !�"
XIV. LITO��
Gdy p�yn� � z y, chustk� je ocieraj�;
Gdy k r e w p�ynie, z g�bkami pospieszaj�;
Ale gdy d u c h wycieka pod uciskiem,
Nie nadbiegn� pierwej z r�k� szczer�,
A� B�g to otrze sam -- pior�n�w b�yskiem:
-- Wtenczas dopiero!�
XV. SFINKS [II]
Zast�pi� mi raz Sfinks u ciemnej ska�y,
Gdzie jak zb�jca, celnik lub cz�owiek biedny,
" P r a w d !" -- wo�aj�c, wci�� prawd zg�odnia�y,
Nie dawa go�ciom tchu.
*
-- "C z � o w i e k ?� -- j e s t t o k a p � a n b e z - w i e d n y i n i e d o j r z a � y �" --
Odpowiedzia�em mu.
*
Ali� -- o! dziwy�
Sfinks si� cofn�� grzbietem do ska�y:
-- Przemkn��em �ywy!
XVI. NARCYZ
1
N a r c y z, w siebi wpatrzon przyjemnie:
"Zwa�! -- wyzywa� -- wszelki cz�owiecze:
C�? nad Grecj� (bo c�z -- nade mnie)."
E c h o jemu przeto odrzecze:
2
"Te Nmfea i to jezioro,
I safirowych g��bie stok�w,
Nie same si� z twej Grecji bior�,
Lecz -- ze �wiat�a, chmur i ob�ok�w�
3
Posta� twoja, zwa�, ile? dr��ca,
Lubo pozierasz w wody czyste:
-- Zwierciadlanno�� idzie a� z s � o � c a !
Dno jedynie -- stale - o j c z y s t e."
XVII. WIE�
I
O! wsi, bia�a at�asem kwiat�w jab�oni
Jako oblubienica.
U zwierciade� ksi�yca,
Wy-marzaj�ca, co�, na ustroni
O jutrze tajemniczym,
O nieodgadnionym-niczym!�
II
Twoja p r z e s z � o � � ?� to -- wczora;
A p r z y s z � o � � ?� Ty nie �amiesz g�ow�,
Zawsze u ciebie p o r a :
W-czas�w kr�wlowo!�
III
Zawsze Ty u s i e b i e, jak umys� zdr�w:
Czy w oliwnym kraju posuchy,
Czy w brz�z zieleni -- z�ocie mch�w --
Jak gajowe rozkoszna duchy.
-- Tobie! zda si�, i� wiek�w wyd��a praca,
Jak trzoda ja��wce b��dnej,
Gdy ku tobie i sam pasterz nawraca
T�um nie-og��dny�
IV
Ali� oto strach -- milczkiem nadbiega blisko�
W g�rach, k�dy�, prysn�y lody,
Stu chat zalane ju� ognisko:
Jeziorami -- ogrody !
Brudne fale przez mur cmentarza
Przerzucaj� trumny ci�kiemi,
P�awi� d�by wyrwane z ziemi�
Cisza -- dwakro� przera�a.
V
Lecz o g�rnych tam!� kt�? my�li� lodach,
Modre przecieraj�c szyby;
O czerwonych pr�dzej jagodach
Lub gdzie? w�l� si� grzyby --
. . . . . . . . . . . Ach!� czy nie ma ju� miejsca na �wiecie
Dla N i e w i n n o � c i ?
I kiedy�?� zapomn� o P o w i e c i e
P l a g i l u d z k o � c i !
XVIII. NATURALIA
1
Je�li ogrodowych ro��in �ycie
Ma sobie w�a�ciw� republik�,
To s y m p a t i e tam s� za krytyk�,
N o s t a l g i a za pie�� i liryk�,
A kuchcika n� lub gradobicie
Ca�� reformuj� polityk�!
2
Wszystko si� wi�c dzieje n a t u r a l n i e
I chemicznie wszystko si� odbywa --
I rzeczpospolita jest szcz�liwa,
Ni o�ciennych w pomoc si� przyzywa.
-- Rado�� tam niewielka� lecz i �al nie:
Co dzi� dojrzy?� -- jutro kuchcik zrywa!
XIX. STOLICA
1
O! ulico, ulico�
Miast, nad kt�rymi k r z y � ;
Szyby twoje skrz� si� i �wiec�
Jak �renice kota, �owi�c mysz.
2
Przechodni�w t�um o�a�obionych czarno
(W b a r w i e s t o i k � w*),
Ale wyd��a ka�dy, �e a� parno
W�r�d omija� i krzyk�w.
3
Ruchy dwa, i gesty dwa tylko:
Fabrykant�w, �cigaj�cych c o � z rozpacz�,
I pokwitowanych z prac, przed chwilk�,
Co -- tryumfem si� racz��
4
Konwulsje dwie, i dwa obrazy:
-- Zakupionego z gory n i e b a ,
Lub -- fabrycznej e k s t a z y
O -- k�s chleba.
5
Idzie Arab, z kap�a�skim ruszeniem g�owy,
W�r�d chmurnego promieniej�c t�oku;
Bia�y, jak statua z ko�ci s�oniowej:
Pojrz� na� -- wytchn� o k u !
6
Idzie pogrzeb, w ulice sp�ywa boczne
Nie-pogwa�conym krokiem;
W �lad mu p�jd�, g e s t e m wypoczn�,
Wypoczn� -- o k i e m !�
7
Lub -- nie patrz�c na niedobli�nionych bli�nich lica,
Uton� my�l� wzwy�:
-- Na lazurze balon si� roz�wieca;
W ob�okach?� -- k r z y � !
XX. SPECJALNO�CI
1
Czemu? ten �wiat -- nie jako Eden,
Czemu -- nie Idea�em?
-- S�uchaj, d w � c h ludzi zna�em:
Ach! z tych dw�ch� c� by�by za j e d e n !
2
Bo pierwszy z nich, cho� zabi� dzieci�
Niegodnym wychowaniem,
Pi�, k���, �y� w ko�ci graniem --
"N a j l e p s z e s e r c e m i a � n a � w i e c i e !"
3
Bo drugi zn�w dobrego s�owa
Nie by� wart -- lecz m�wiono,
Jak o pierwszym: "T o, p o n o,
N a j l e p s z a w � w i e c i e g � o w a !"
4
Wi�c -- st�d to �wiat nie jest jak Eden!
Ale b�dzie� -- gdy g�owy
Wnijd� na swe tu�owy.
-- Cho� nie zawsze z dw�ch by�by cho� jeden!�
[XXIII.] TYMCZASEM
1
Pokolenia przechodz�,
Maj�c gdzie stawi� nog�;
Je�li �any ogrodz�,
Zostawuj� cho� drog�!
2
Przechodz� i Epoki,
A czas liczy si� na nie --
Lecz moje dni -- to odw�oki,
Lata moje -- czekanie�
3
C� si� ju� nie wraca�o,
Odk�d na ten �wiat patrz�? --
Rzeczywisto�ci� ca��
Jest�e entr'acte w teatrze?
4
�ycie? -- czy zgonu chwilk�!
M�odo��? -- czy dniem siwizny,
A Ojczyzna? -- czy tylko
Jest t r a g e d i � - o j c z y z n y.
XXIV. SIEROCTWO
1
M�wi�, �e Post�p nas bogaci co wiek;
Bardzo mi to jest mi�o i przyjemnie:
Niestety! co dnia mniej ciesz� si� ze mnie,
�miertelny cz�owiek!
2
Cywilizacji dwie -- widz� ustawnie:
Jedna -- chce wszystko o d k r y w a � na serio,
Druga -- chce wszystko p o k r y w a � zabawnie
�wietn� liberi�!�
3
Odkrywaj�ca?� -- wci�� idzie do s�o�ca:
"C z e k a j c i e ! -- m�wi�c pokoleniom -- b o w i e m, G d y s z e r e g o d k r y � m y c h s p e � n i � d o k o � c a,C o � -- i w a m p o w i e m !�
4
Zakrywaj�ca?� -- cieszy zn�w inaczej:
Poka� jej �ez zdr�j?� -- ona odpowiada:
"n i e t r z e b a z w a � a � n a t o � c o ? t o z n a c z y !�M o � e -- d e s z c z p a d a."
5
Dwie, takie b�ogie, maj�c opiekunki,
Ludzko��, w sieroctwie znik�aby g��bokiem,
Gdyby glob nie by� ramieniem piastunki,
S�o�ce?� -- jej okiem!
XXV. WAKACJE
Spotykam Wodza -- pytam: "Jakie nowiny?
I co? si� dzieje�"
On mi na to: "E p o k a z a m k n i � � a c z y n y
W c z a s � w k o l e j e;
N i e r o b i s i � n i c�" To us�yszawszy, zbocz�,
Szemrz�c (nie�miele),
�e co�, wida�, s� Wodze na d n i r o b o c z e
I -- na n i e d z i e l e!
XXVI. CZEMU NIE W CH�RZE?
1
�piewaj� wci�� wybrani,
U ��obu, gdzie jest B � g;
Lecz milcz� zadyszani,
Wbiegaj�c w pr�g�
2
A c�z dopiero? owi,
Co ledwo wbiegli w wie� --
Gdzie jeszcze ucho �owi --
N i e w i n n i � t r z e � !�
3
�piewajcie�, o! wybrani,
U ��obu, gdzie jest B�g;
Mnie jeszcze ucho rani
Pogoni r�g�
4
�piewajcie�, w ch�r zebrani -- --
Ja? -- zmi�sza� m�g�bym �piew
Triumfuj�cej lianii:
Jam widzia� k r e w !�
XXVII. MISTYCYZM
1
Mistyk? jest b��dnym -- pewno!
Wi�c i m i s t y c y z m nie istnieje?
Tylko jest pr�ni� rzewn�,
Snem -- nim roz-dnieje!�
2
G�ral? na Alp�w szczycie
Je�eli si� zab��ka w chmur� --
Czy w�tpi o jej bycie
* * * * * * * * *
B��dz�c -- po wt�re?
XXVIII. SATURNALIA
Na Filozofi� Moralno�� si� gniewa,
A na Moralno�� Filozofia -- niemniej
Swarliwa -- ognie i wymy wyziewa:
Te -- coraz ja�niej, owe -- coraz ciemniej.
*
"Ja? (Filozofia m�wi) jestem, kt�ra
Bez Moralno�ci-praktyk si� obchodz�."
"Jak ja?� bez ciebie!�" -- jej odwrza�nie wt�ra.
*
"Milczcie! -- zawo�a kto� -- kijem was zgodz�,
Przeto i� wczora syn mi si� narodzi�;
Gdyby wi�c swar �w potrwa� mia� tak d�ugo,
Jak d�ugo syn m�j by od szko�y chodzi�,
To -- min��by si� i z jedn�,i z drug�!"
*
Tu -- M�� (nazwany m�em po�wi�cenia)
Zrobi� uwag�, �e p o s t � p przed wszystkiem,
�e wi�c nie ma co szcz�dzi� pokolenia
Lub, w braku z a s a d, wyprawi� je z �wiatkiem!!
XXIX. OBOJ�TNO��
1
Je�li� zdradzony w �yciu k i l k a razy,
Och! jaki� to wielki b�l�
Wsp�czuj� skarg� tw� ponad wyrazy:
�ez moich ty� Pan! ty� kr�l!
2
Lecz skoro w roku zdradzili ci� ludzie
T r z y s t a - s z e � � d z i e s i � t y - r a z ? �
Serca mi nie sta� i by�bym w ob�udzie,
Nie b�d�c g�uchym, jak g�az.
3
I m m n i e j k t o z d r a d z a n , t y m s r o � e j ] z d r a d z o n y !--Lecz kto nie dozna�, jak zdrad,
M�cze�skich nie do�� mu palm i korony,
Nad kt�re -- c� dawa �wiat�
XXX. FATUM
1
Jak dziki zwierz przysz�o N i e s z c z e � � c i e do cz�owieka I zatopi�o we� fatalne oczy�
-- Czeka -- --
Czy, cz�owiek, zboczy?
2
Lecz on odejrza� mu, jak gdy artysta
Mierzy swojego kszta�t modelu;
I spostrzeg�o, �e on patrzy -- c o ? skorzysta
Na swym nieprzyjacielu:
I zachwia�o si� ca�� postaci wag�
-- -- I nie ma go!
XXXI. "RUSZAJ Z BOGIEM"
1
Przyszed� kto� kiedy� i stan�� pod progiem,
M�wi�c: "Bez chleba dzi� jestem!�"
-- Lecz odzrzeczono mu s�owem i gestem:
"R u s z a j � e z B o g i e m !�"
2
Wi�c dalej ruszy� po takiej nauce,
Westchn�wszy w sobie:
"Zaprawd�, nie wiem, co teraz ju� zrobi�,
Tu za� -- nie wr�c�"
3
I lata przesz�y, chleb znowu by� tanim --
Raz ksi�dza w drodze spotyka,
Kt�ry szed� z B o g i e m do paralityka;
R u s z a on za nim.
4
Idzie -- z drog� wskazuj� im wprawni
Ludzie (bo du�a parafia),
A� oto patrzy, �e w miejsce utrafia,
Gdzie �ebra� dawniej�
5
Wi�c nie wszed� w dom �w, tylko kl�k� na progu,
Wo�aj�c: "Wszechmocny Panie!
Zmi�uj si� nad nim, mo�e nie by� w stanie:
Kt� r�wny Bogu?�
6
Nie powiem dalej, bo mo�e przel�kn� --
To nadmieni� tylko jeszcze,
�e -- nie zmy�lili sobie tego wieszcze,
Bo -- zbyt jest pi�kne!
XXXII. WIERNY - PORTRET
Malarz sko�czywszy Tassa wizerunek
Owinionego w aksamitnej szubie,
Pyta -- co? w dziele oceniam i lubi�.
*
"Lubi� -- s p � a c o n y r z e t e l n i e r a c h u n e k , I d e l i k a t n o � � A b r a h a m a s � a w i � , � e n i e t k n � � s z u b y , g d y j � m i a � w ] z a s t a w i e �"*
* Obja�nienie do powy�szego wiersza, wed�ug autografu Torquata: "Io sottoscritto dichiaro d'aver debito col signior Abraham Levy, di venticinque lire per quali ritiene in pegno una giuba di mio padre, sei camice, quattro lenzoli e due tovaglie.
A di 2 di marzo del 1570. Torquato Tasso"
XXXV. IRONIA
1
�eby to mo�na arcydzie�o
D�utem wyprowadzi� z grubych bry� --
I �eby d�uto nie zgrzytn�o,
Ni m�ot je ustawnie bi� a bi�!�
2
�eby to tchem samym harmonii
Mo�na by�o kr�ci� woz�w o�,
I bez s-krzypni�cia wstecz ironii
�eby si� uda�o zrobi� co��
3
Och! jak�e s p a � b y s o b i e c z � o w i e k ,
W y � s z y nad skargi ustawiczne,
Lecz c�? -- gdy jeszcze i u powiek
Roz-si�d� si� sny ironiczne!!�
4
Uczucie zwiedza bez ironii
Szlaki b i t e c u d z y m c i e r p i e n i e m,
Lecz kto by� PIERWEJ TAM, wie o niej,
�e jest -- koniecznym bytu cieniem.
5
Ty my��isz mo�e, �e wiek z�oty
Bez walk, sam, przyjdzie do ludzko�ci --
A gdzie�?� powiod� pierw t e c n o t y,
O d k t � r y c h c o f a s t r a c h � m i e s z n o � c i!�
XXXVI. POWIE��
1
Opisz� najprz�d mego bohatera,
Jak wchodzi do szk� i ch�ost� pobiera:
Z zadowoleniem wielkim czytelnik�w,
Przeczuwaj�cych p o w i e � � - n a r o d o w �,
Pe�n� cybuch�w, facecyj i krzyk�w
(Nie doko�czon� wci��, wi�c zawsze now�!)
2
Gdzieniegdzie f a r s � dwuznaczn�, francusk�,
Przebior� w kontusz; indziej -- p r z y p o w i a s t k � G b u r n � os�oni� we�nian� krakusk�:
Rozeg�� starc�w i sp�on� niewiastk� --
Tymczasem h e r o s wnijdzie w armi� rusk�
I ju� dobiegnie rangi oficera
(Gdy m�odszy jego brat -- ch�ost� pobiera!�)
3
Tu -- zrobi� ma�e, lecz rzewne zboczenie,
Wracaj�c na wie� mego bohatera;
Opisz� kuchni� -- sosy i korzenie --
I jak si� z�oty hydromel podbiera;
Pann� o�piewam, gdy swe �zy ociera,
Potem zn�w uczt� i zm�w rozrzewienie!
4
Ko�ca takowej nie ma odysei,
Przeprowadzonej krwi� przez pokolenia;
Wiersz ka�dy z wierszem, jak kra�ce alei,
W perspektywiczne z-wiej� si� odcienia,
Lipowym z g�ry osypuj�c kwiatem
Przechadzaj�ce tam i sam istnienia --
Cicho�� gdzieniegdzie �miech -- lub gro�ba batem.
5
I -- jako w Danta piekle narodowym
(Wi�cej toska�skim ni� sama Florencja),
Tak w mojej pie�ni, zamiotem wirowym,
Zbierze si� ca�a poezji esencja --
Czytelnik kichnie?� -- niechaj b�dzie zdrowym!
(Z tego jest respekt starszych i atencja�)
6
Lecz! -- pod stopami dr�� mi sarkofagi,
Wzdryga si� niebo i piorun rozlega --
�e pi�ro wi�cej mia�oby powagi,
Bielej�c martwo gdzie� u stawu brzega!
Tam -- podj��by je d z i k i c h � o p i e c n a g i,
Nie -- u k s z t a � c o n y l i t e r a t � kolega!�
XXXVII. SYBERIE
1
Pod-biegunowi! na dziej�w-od�ogu,
Gdzie ca�e dnie
Niebo si� zdaje przypomina� Bogu:
"Zimno i mnie!�"
2
Wr�cicie� kiedy? -- i kt�rzy? i jacy? --
Z �miertelnych pr�b,
W drug� Syberi�: pieni�dzy i pracy,
Gdzie wolnym -- gr�b!
3
Lub pierw, czy? obie takowe Syberie,
Niewoli dw�ch,
Odepchnie nog�, jak stare liberie,
Wielki-Pan� Duch!
* * * * * * * * * *
XXXVIII. ZAWODY
1
Byd�o zjada kwiat�w p�k m�ody,
Nie my�l�c o owocu stracie:
-- Uskar�acie si� na zawody:
Na byd�o si� nie uskar�acie!�
2
Zawod�w tre�� w naturze le�y:
Serce dotrzyma� lubi wi�cej,
Wi�cej zawsze, ni� si� nale�y --
Ni�li przyrzek�o najgor�cej!
3
Uszanujcie� ten kwiat sercowy,
T� szlachetno��, co chce by� zbytkiem,
Lub obietnic przyjmijcie po�owy --
A zaw�d sam -- b�dzie nabytkiem!
4
Tego ja nie zw� ogrodnikiem,
Co w po�piechu otrz�sn�� kwiaty,
By z jesieni� sta� si� n�dznikiem
I kl�� ogr�d, �e niebogaty.
5
Tego -- zowi� ja rozpustnikiem,
Cho�by w progu ubogiej chaty
Nie podziela� si� uczt� z nikim:
-- Bo i j a b � o � - C n � t ma swe kwiaty!
XXXIX. CENTAURY
Dla cn�t, dla zas�ug, dla czyn�w powszednich
Niebo ma nagr�d mn�stwo odpowiednich,
A innnym ka�da dyjademem �wieci;
Nawet i cacka r�ne s� dla dzieci!
-- Lecz pokolenia na wyspach zdzicza�e,
Gdzie umys� twardym skamienia� od�ogiem,
Wszystko, co nie jest, jak poziom ich, ma�e,
Umiej� tylko zwa� P a n e m! zwa� B o g i e m!
R�niec tam nie ma� za� ludzi si� ceni,
Czy d o � c i g n i e n i ? ? -- albo: p r z e � c i g n i e n i ? ?
XL. CENZOR - KRYTYK
1
Nosz� pi�ra na g�owach dzicy --
Takie te� jest i twoje pi�ro,
Skoro nie wiesz nawet r�nicy
Mi�dzy K r y t y k � a C e n z u r �.
2
Drugiej niwa, czy z��, czy �yzn� --
Nigdy w�asn�!� lecz pierwszej si�y
S� jej w�asne, s� jej spu�cizn�
Po tych, co dzie�a ich prze�y�y!
3
Sk�d�e za�? moc twoja si� wzi�a,
Rajco! efemerycznych spor�w:
A u t o r � w -- s � d z � i c h d z i e � a,
Nie -- a u t o r z y a u t o r � w!
4
Bo i r�nica by zgin�a,
Co? go�cinny druh, a co? szynkarz:
Pamfletami by�yby dzie�a,
Krytykiem?� -- by�by pojednynkarz!
XLI. KR�LESTWO
1
Na probierczy kamie� do�� przesz�o�ci;
By�o jej do��, by sprawdzi� co? boli --
Wi�c nie s�uchaj, co dzi� o w o l n o � c i
M�wi� -- co dzi� m�wi� o n i e w o l i.
2
Kto czyni�by to przez ca�e �ycie,
Co sam tylko dla siebie uchwala�,
Nie dopi��by on nic nale�ycie,
Lecz gryz�by si� jak Neron, i szala�.
3
Kto za� nigdy nic po woli w�asnej
Nie spe�ni�by -- nic o w�asnym skrzydle:
W widnokr��ek coraz wi�cej ciasny
Zakl��by si� i sp�ta�, jak bydl�!
4
Lecz ten z wszystkich nieudolny lekarz,
Kto, nie wiedz�c, z chor�b leczy� kt�r�?
Pomi�sz dwie -- nie m � d r z e c ! -- a p t e k a r z ! --Prawda? -- nie jest p r z e c i w e � s t w m i k s t u r ��
5
Orze�? -- nie jest p�-��wiem, p�-gromem.
S�o�ce? -- nie jest p�-dniem a p�-noc�.
Spok�j? -- nie jest p�-trumn�, p�-domem.
�zy? -- nie deszcz s�, cho� jak deszcz wilgoc�.
6
Nie niewola ni wolno�� s� w stanie
Uszcz�liwi� ci� nie! -- ty� osob�:
Udzia�em twym -- wi�cej!� -- p a n o w a n i e
N a d w s z y s t k i m n a � w i e c i e , i n a d s o b �.
XLII. IDEE I PRAWDA
I
Na wysoko�ciach my�lenia jest sfera,
Sk�d widok stromy -- --
M�ci si� w g�owie i na zawr�t zbiera;
W chmurach -- na gromy.
-- P�aka�by� mo�e, lecz �z� wiatr ociera
Pierw, nim b�ysn�a -- --
Po c� si� wdziera�, gdzie �wiaty s� zera,
Py� -- arcydzie�a?!�
II
Z�y anio� jednak uni�s� ECCE-HOMO
Na opok szczyty,
Gdzie, stoj�c jeden i patrzaj�c stromo,
Cz�ek -- gardzi byty.
-- Jakoby wyrwa� si� z jawu, kryjomo,
Skrzyd�y nik�emi,
I mierzy� chcia� si�, sam, z swoj� widom�
Wag�, na ziemi.
III
I �ci�ga�by go magnetyzm globowy
W sfery dotkliwe,
Gdzie nie do�wiadzcza nic zawrot�w g�owy --
Nic!� co szcz�liwe.
-- A� wielki sm�tek lub kamie� grobowy
Z tych sfer, bezpiecznych,
Wypchnie zn�w na szczyt my�lenia budowy,
W ob��d dr�g mlecznych.
IV
Bo w g�rze -- g r � b j e s t I d e o m cz�owieka, W dole -- g r � b c i a � u;
I nieraz s z c z y t n e wczorajszego wieka
Dzi� -- tyczy ka�u�
* * * * * * * * *
Prawda si� r a z e m d o c h o d z i i c z e k a !
XLII. PURYTANIZM
(Z LISTU DO M. S. )
Na p u r y t a n i z m , jak na rzecz obrzyd��,
Czemu? si� gniewam (pytasz). Primo: wcale
�e si� nie gniewam na najczystsze myd�o
Kt�rego p i a n �, to jest: w a r t o � �, chwal� --
Pozw�l mi tylko g�sim skre�li� pi�rem
(Kt�re pluska�o si� przez �ywot ca�y),
�e myd�o -- nie jest rzeziebnym marmurem:
Dobre na ba�ki, nie -- na i d e a � y !
*
Za� -- idea�y s� wryte jak czyny,
Cokolwiek o nich trzyma gmin obecny,
Robi�c swych w i e l k i c h m � � � w z s t e a r y n y. * ( S p o s � b d o � � t a n i , a l e b a r d z i e j n i e - c n y .)
*
S�owem -- �e w myd�o wierz� niezachwianie,
Lecz gdyby kto chcia�, abym przez to samo
Wzi�� si� do pracy: stawi� z nim mieszkanie
Bog�w, go�cinne tryumfaln� bram�,
Z tak nies�ychanie przeczystej materii,
Jak p u r y t a n i z m, to� zrobi�bym mo�e
Nie ko�ci�, ale -- utrapienie Bo�e,
Alabastrowe jak �niegi Syberii!
*
I -- by�bym bia�y jak owa dziewica
Bia�a, w szelestnej sukni at�asowej,
Maj�ca per�y i ja�min u lica,
Bez przyganienia od stopy do g�owy.
Lecz -- sk�d? te per�y� -- d l a n i e j t a j e m n i c a ( B o j e s t n i e w i n n �, i o tym -- ni mowy!), Pok�d si� per�y nie rozp�acz� gradem,
Pozostowuj�c cierniowy dyjadem.
*
Ergo: uwa�am za istne prawid�o
(W kt�rego kole zakl�tym si� kr�c�),
�e marmur -- marmur, za� myd�o jest myd�o,
�e -- r o b i � z m y d � a , t o -- u m y w a � r � c e !
*
Lubo -- gdy wspomn� praczki polskie, kt�re
Ponad stawami co� klepi�, jak chmur�
Oci�a�ego wilgoci� i mrokiem --
A� poprawuj� fartucha pod bokiem
I amazonne r�ce swoje b�oc��
(Z czego kto� pi�kny zrobi�by obrazek.
Ile �e stawy te si� s�o�cem z�oc�) --
Dwakro� oceniam m y d � a - w y n a l a z e k !
XLIV. CO�
1
Z intencji rodzisi� wszelki uczynek --
Ty! -- b�d�c c z y n u - c z � o w i e k i e m --
Gardzisz intencj�? -- uwielb pojedynek
I g�o�: �e� na r�wni z wiekiem!
2
Mniejsza -- czy senat pob��dzi�? czy rynek?
Bo czyjakolwiek b�d� wina,
Najlepszym s�dzi� -- zawsze pojedynek:
Gar�� prochu -- butelka wina!
3
Ani k�opoczmy si� cedr? czy barwinek?
Na grobie uro�nie?� po co?�
Wszelak� trudno�� ko�czy pojedynek
(Zw�aszcza -- nie w Dziejach, i noc�!).
4
W Azji cz�stokro� lichy mandarynek,
Gdy okrad� kas�, podpala --
Po�ar si� szerzy!� on wpada na rynek --
Wo�aj�: " M i a s t o o c a l a!�"
5
Tak -- ha�as strza��w, tak -- gorza�ki kminek,
Krok�w odmierzania �wawsze
Czyni� -- �e, ko�cem ko�c�w, pojedynek
Jest to C o �� i o c o � zawsze.
L. BLISCY
1
Tu, gdzie im kr�tszy czas, tym lepiej skrywa
Szybko�� sw�, wa�no�� i miar�,
A cz�owiek ledwo rzec mo�e, �e bywa
Zdrowych lat kilka� lub par� --
2
Ludzie? -- znikomo�� t�? -- czy mieli si�y
Wzi��� za co� wi�cej ni� plag�
Cho� krzy� sam, wal�c si� na grobie, zgni�y,
Razem traci kszta�t i wag�!
3
Jakby si� nieme rzeczy te� sili�y
Nieustannymi j�kami
Przed�u�a� nico�� sw� i zlepia� py�y
�z� -- a� i �za si� wyplami.
4
Wi�c gdy na chustki ostatniej ju� brzegu
�zy �lad spe�znie swym ostatkiem;
Wi�c gdy ostatni z przyjaci� szeregu
Wspomni Ci� j u �, j u �, przypadkiem --
5
Wtedy -- o! wtedy -- my�l i �ycia w�tek,
I �lad dramatyczny bytu
Twego, w sw�j wt�ry wnik�szy o d - p o c z � t e k,
Zbudzi si� T o b � do sytu.
6
Bo teraz wsz�dzie jeszcze Twoje n i e j a
Obejma� musisz sumieniem;
I nie Tw�j jeste� rozum i nadzieja,
I jeste� Twoim zw�tpieniem!
7
Lecz i tu ludzi trzy widzia�em sfery,
Trzy obcowania ich strony:
J e d n i, co znaj� Ci�, jak si� litery
Zna - p�ki� ku nim zwr�cony�
8
I p�ki twarz� w twarz przestajesz z niemi,
Za� - ani chwil� ju� potem:
Tak k�y pszeniczne ruszaj� si� z ziemi,
Wyzieleniaj�c za grzmotem�
9
D r u d z y - mniej rz�dni oblicz i gestu,
Mniej osobistej por�ki,
Bo ca�e �ycie pami�tni, jak Chrzestu,
Tych, kt�rych dotkn�li r�ki.
10
I t r z e c i wreszcie - - rzadcy nies�ychanie,
Co, cho�by� umar� od wieku,
Weszli w poufne z Tob� obcowanie,
Jak - siedz�cy cz�ek przy cz�eku.
11
- - A kt�rzy znikn� z Elektr� Twej si�y
Lub znajd� si� w �ycia sk�adni,
A kt�rych czeka� u swojej mogi�y
B�dziesz? - -
- ja, nie chc� s a m z g a d n i j�
LI. MORALNO�CI
I
Kochaj�cy - koniecznie bywa artyst�,
Cho�by nago jak Herkules sta�;
I m o r a l n o � � nie tylko jest osobist�:
Jest i wt�ra - m o r a l n o � � - z b i o r o w y c h - c i a �.
II
Dwie by�o tablic - dwie! - prawowitego cudu:
Jedna - w�adnie do dzi� wszech-sumieniem,
Druga - ca�ym p�k�a kamieniem
O twardo�� ludu.
III
Z pierwszej?� - mamy zarys i si�� mamy
Od niesienia r�k w dzie�o zacz�te,
Ale - drugiej od�amy
Mi�dzy Lud�w Ludami
Jak menhiry* stoj� rozpierzchni�te!
IV
Wobec pierwszej?� ka�dy a ka�dy - r z e s z � !
Lecz - by d r u g � od-cali�,
Czo�a si� nam moj�esz�
I zaczynaj� si� lica blaskiem pali�.
- Wiatr ogromny, jak na Synai szczycie,
T�tni� echa i gromy z b�yskawicami;
D�oni� czujesz, �e tkn��e� � y c i e�
Podejmuj�c prawa od�amy.
V
A� przyjdzie dzie� gdy g n i e w , c o z b i � t a b l i c e, Stanie si� z a p a � e m , k t � r y t w o r z y :
Rozniepodziane z�o�y
I pogodne odkryje lice.
* M e n h i r - wysoki g�az druidyczny.
LII. TAJEMNICA
" T a j e m n i c a !� wielka to tajemnica!�"
C h � r
"Czego? durzy� szlachcica�"
* * *
Jak umys� chciwy wiedzy wy�szej od polemik,
Przechadza� si�, przez cichy laur�w bujnych szpaler,
S�ynny pisarz (niejakich order�w kawaler,
Portretowany, ile zwyk� by� akademik)
I duma�: "Sk�d? pochodzi, �e za dni Augusta,
Gdy retoryka kwit�a tak proz�, jak rymem,
Gdy wi�c szukano prawdy tak rymem, jak proz�,
Nikt nie widzia� i nie zna� niczego za Rzymem:
Co? Judea g�osi�a �wiatu z�otousta -
Co? �piewa� Dawid z chwa�� lub Jeremias z zgroz� -
Co? Ezechiel� bylo im nie znane tak bardzo,
Tak bezbrzmi�ce dla usz�w w swej zaty�ych dumie�"
- Jak gdy si� czyje umys�y umy�lnie zatwardz�,
Lub� jak kiedy s i � k o c h a � L u d z k o � c i n i e u m i e !
LIII. ZAGADKA
Z wszelakich kajdan, czy? te s�
Powrozowe, z�ote czy stalne?�
Przesi�k�ymi najbardziej krwi� i �z� -
N i e w i d z i a l n e !�
. . . . . . . . .
LIV. JAK...
Jak gdy kto ci�nie w oczy cz�owiekowi
Gar�ci� fijo�k�w i nic mu nie powie�
*
Jak gdy akacja zwolna zako�ysze,
By wo�, podobna jutrzennemu ranu.
Z kwiaty bia�ymi na bia�e klawisze
Otworzonego pad�a fortepianu�
*
Jak gdy osobie stoj�cej na ganku
Daleki ksi�yc wpl�ta si� we w�osy,
Na pa�aj�cym uk�adaj�c wianku
Czo�o - lub w srebrne ubiera je k�osy�
*
Jak z ni� rozmowa, gdy nic nie znacz�ca,
Bywa podobn� do jask�ek lotu,
Kt�ry ma cel sw�j, acz o wszystko tr�ca,
Przyj�cie letniego prorokuj�c grzmotu,
Nim b�yskawica uprzedzi�a t�tno -
Tak�
�lecz nie rzekn� nic - bo mi jest sm�tno.
LV. KӣKO
Jak niewielu jest ludzi i jak nie ma prawie
Pragn�cych si� o b j a w i � !� - Przechodz� - przechodz� -Odpychaj� si�, ta�cz�c z sob� lub w zabawie
Poufnej, k�ami� p�ynnie, serdecznie si� zwodz�:
Ni w s p � � c z e � n i, ni bliscy, ani sobie znani,
R�ce imaj�c, �lini�c si� szczelnym u�ciskiem.
G�ebia pomi�dzy nimi wre i oceani
A na jej pianach - oni; bliscy czym?� - nazwiskiem!
�wiat za� m�wi: "T o - s w o i, t o - k � � k o d o m o w e, T o n a s i !" szczerzej Niebo ��czy lazurowe
Tysi�c lud�w, co r�n� si� przez wieki, bo szczerzej
Z ka�dego aby jeden w sp�lne Niebo wierzy.
- Oni za� ta�cz�: �onem zbli�eni do �ona,
Polarnie nie�wiadomi siebie i osobni;
Do��, �e nad nimi jedna lampa zapalona
I moda jedna wszystkich wzajemnie podobni.
- "T o n a s i !" - M a p � - � y c i a gdyby kto� z wysoka Kre�li� jak m a p � - g l o b u ?� g�ry i pustynie
Przenios�y by si� w kr�tkie jedno mgnienie oka,
Ocean by za� przepad�, gdzie �za drobna p�ynie!
LVI. CZU�O��
Czu�o�� - bywa jak pe�ny wojen krzyk,
I jak szemrz�cych �r�de� pr�d,
I jako wt�r pogrzeby�
*
I jak plecionka d�uga z w�os�w blond,
Na kt�rej wdowiec nosi� zwyk�
Zegarek srebrny - - -
LVII. NIEBO I ZIEMIA
"Rzeczywistym b�d�! - co? ci si� wci�� o n i e b i e troi Podczas gdy gr�b, pr�dami nieustannemi,
Ko�ci twoich, proch�w twych porz�da!"
*
- Och! tak, wszelako, gdziekolwiek cz�owiek stoi
O w i e l o k r o � w i � c e j n i e b i o s o g l � d a, N i � e l i z i e m i �
LX. J�ZYK OJCZYSTY
"Gromem b�d�my pierw ni�li grzmotem,
Oto t�tni� i r�� konie stepowe;
G�r� c z y n y !�
- a s�owa? a my�li?�
- potem!�
Wr�g pokala� ju� i ojc�w mow� -"
Energumen tak krzycza� do Lirnika
I uderza� w tarcz, a� si� wygi�a.
Lirnik na to: . . . . . . .
. . . " Nie miecz, nie tarcz - broni� J�zyka
Lecz - arcydzie�a!" -
LXI. BOGOWIE I CZ�OWIEK
1
Dzi� autorowie s� jak B�g:
Do�� ju�, �e tchn�, wnet arcydzie�o wstawa;
W skrzydlany lot posuwa ci�ki p�ug,
Trud jest jakoby zabawa!
2
Nie samo ju� s�o�ce rzuca cie�
Wawrzyn�w - sk�ania je i wiatr �yczliwy;
Dwadzie�cia lat s�awy za jeden dzie�
Daj�c - za dzie� jeden szcz�liwy!
3
I od Wirgiliusza kszta�tnych pie�
Zalatuj� jeszcze l u d z k i e natchnienia�
On! dwadzie�cia lat pracy da� za dzie�,
Za jeden dzie� stworzenia!
LXII. ZAPA�
Powiadaj� - �e pi�kne by�y one wieki,
Gdy o g i e � - � w i � t y wznosi� si� z�otym filarem, A Rzym od bia�ych dziewic wygl�da� opieki,
Dziewic zasiadaj�cych, jak Senat, z Cezarem.
Wtedy i Drujd, i horda Litwy tajemnicza
Kl�a koz�a swojego pod grzech�w ci�arem,
A czo�a jej oz�aca� �ywy p�omie� Z n i c z a.
Lecz z �wi�tym-ogniem sta�o si� jak z niebios darem:
Po legendowych wiekach - przysz�y historyczne,
Ogie�-boski za-przesta� by� dziej�w skaz�wk�.
(Natomiast - tanie mamy z a p a � k i - c h e m i c z n e, Kt�re gdy zr�cznie ujmiesz - obr�cisz w d� g��wk�
I o obuwie potrzesz?� p�omyk wraz wybucha,
A Turki pal� fajk� z d�ugiego cybucha!�)
LXIII. PRAC - CZO�O
" P r a c o w a � m u s i s z" - g�os ogromny wo�a -
Nie z potem d�oni lub twojego grzbietu
(I � p r a c - p o c z � t e k, doprawdy, �e nie tu),
Pracowa� musisz z potem twego czo�a!
- B�d� sobie, jak tam chcesz? - r e a l n y m c z � e k i e m: Nic nie poradzisz!� ka�de twoje dzie�o,
Cho�by si� z trud�w herkulejskich wszcz�o,
Niedope�nionem b�dzie i kalekiem�
- Pok�d poj�cia-pracy korze� jeden
Nie trwa? - dop�ty wszystkie trac� zgo�a;
G�os grzmi nad tob�: "P o s t r a d a � e � E d e n !"
Grzmi dooko�a: " P r a c u j z p o t e m c z o � a !"
*
Najprostszy cie�la, co robi toporem,
Cho�by on nie wiem jak by� pracowity -
I cho�by cie�li tyryjskich by� wzorem -
Je�eli w duszy smutem ma ukryty
Lub trumn� ciosze, gdy d�awi go �a�o��,
�zy w�asne widz�c w �elaza po�ysku,
Wyrobi� musi pierw: u m y s � u - s t a � o � � -
Bez kt�rej nie ma si�, ci�gu ni zysku.
Wi�c prac pocz�tek, pierwsza prac litera,
Nie tam, gdzie wasza dzo� r e a l n a - s z k o � a
Uczy - zar�wno p�ytka, jak nieszczera:
Pracowa� musisz zawsze z p o t e m - CZO�A!
*
Reformator�w zbierz wszystkich i nagle
Spytaj ich, co jest pracy abecad�em?
Zacz�� mam z czego? gdy na ska�y wpad�em
Lub wiatr ust�pi�, zerwawszy pierw �agle -
Od czego zacz��? czy - od d � o n i - p o t u ?
Lub r a m i o n - p o t u ?� gdy brak i narz�dzi,
Gdy wko�o otch�a�, a ty - na kraw�dzi:
Zacznij: b y w g � o w i e n i e b y � o z a w r o t u -Wi�c g�os ogromny zn�w jak pierwej wo�a:
"Musisz pracowa� z p o t e m t w e g o c z o � a !"
*
Spustosza�emu powiedz Narodowi:
Niech si� zbogaci jak mo�e najpr�dzej,
A maj�c p o s a g, reszt� postanowi,
Do-rychtowawszy [do onych pieni�dzy]
[ko�ca brak]
[LXIV.] CO S�YCHA�?
Je�eli ten list wierszem pisz�, to z przyczyny
Prozaiczniejszej ni�li proz�-gadaniny -
I czyni� jak �w doktor, wolny od pustoty,
Co wtedy tylko ta�czy�, gdy mia� bra� na poty.
- Wkr�tce albowiem wszystko Ludzko�� z-u�yteczni,
Ludzie b�d�, dla wprawy w gimnastyk�, grzeczni:
Jak kichnie kto?� b�dzie to has�em dla s�siada,
�e Bursa stoi s�abo i �e renta spada -
Jak poprawi krawat�, prosty z tego wniosek,
�e wiele jest o cenach bawe�ny pog�osek.
"J a k s i � m a s z ?" - b�dzie stawk�, a "b � d � z d r � w " - wykr�tem, Panny b�d� rachowa� fijo�ki z procentem.
Arbuzy p�jd� w g�r�. Kapusta Czerwona
Zburczy R�� Stolistn�, �e nioceniona,
I ka�e jej do Chwast�w wdzi�czy� si� za p�otem;
Niezapomink� zmi�sz z b�otem, jak nic-potem!
Z S�onecznikiem, cho� ten jest osob� stateczn�,
Zajdzie w ulotn� sprzeczk�, ale niebezpieczn�,
Kt�r� on zniesie, patrz�c w niebo jak astronom.
Na Hijacynty gorzej wpadnie ni� ekonom
I nie wstrzyma jej kuzyn Pasternak, ni Czosnek,
S�awny z rozs�dku, b�ahych nieprzyjaciel piosnek -
On, co jeszcze na puszczy, z Cebul� do wsp�ki,
Ledwo �e nie zbuntowa� Moj�eszowe pu�ki,
Padz�c, by lud w nim uzna� rzecz nad wolno�� starsz�
I wr�ci� wielbi� Czosnek z amnesti� monarsz�.
- - - - - - - - - -
Lecz Ogrodnik c� na to?� - p o s k r o b i e s i � w g � o w � I u d a, � e n i e s � y s z y, b o m a w d o m u k r o w �.
Pisa�em w Pary�u w 1865
[LXVII.] KRZY� I DZIECKO
1
- Ojcze m�j! twa ��d�
Wprost na most p�ynie -
Maszt uderzy!� wr��
Lub wszystko zginie.
2
Patrz! jaki tam krzy�,
Krzy� niebezpieczny -
Maszt si� niesie w z-wy�,
Most mu poprzeczny -
3
- Synku! trwogi zb�d�:
To- znak-zbawienia;
P�y�my! b�d� co b�d� -
Patrz, jak? si� zmienia�
*
Oto - wszerz i w z-wy�
Wszystko to� samo.
*
- Gdzie� si� podzia� k r z y � ?�
*
- Sta� si� nam b r a m �.
1866
LXIX. POCZ�TEK BROSZURY POLITYCZNEJ...
Nie trzeba robi� z pokole� ofiary,
I� one nie s� tylko: d a l s z y m c i � g i e m;
Strona jest, z kt�rej cz�ek rodzi si� stary,
Cho� kszta�towanym urasta pos�giem.
Przenosi� w drugich sw� w�asn� zawzi�to��
Godzi si� t y l e� ile czcisz ich �wi�to��.
Lecz je�li mniemasz, �e T y - t w o r z y s z c z � e k a, J a k B � g, n a o b r a z T w � j ?� - to rad bym wiedzia�, Czemu jest czas�w i pokole� przedzia�?�
Sk�d post�p? czemu? si� go w dali czeka�
*
Nie trzeba robi� si� karykatur�
Tw�rcy - mniemaj�c o naszym planecie,
�e on wszech-�wiata �rodkiem, albo g�r�;
Gr�d za� ojczysty, �e - najpierwszym w �wiecie,
A w grodzie jeszcze, �e nad geniusz wszelki -
S�siad, z kt�rym si� wypienia butelki.
*
Nie trzeba s i e b i e, wci�� s i e b i e, mie� �rodkiem, By, mimowiednie, si� nie sta� wyrodkiem -
Nie trzeba my�le�, �e jest podobie�stwo
By� demokrat� - bez Boga i wiary
(Czego jak �wiat ten nie bywa�o stary!)
Ni bez wyznania �e bywa m�cze�stwo.
*
Nie trzeba k�ania� si� Okoliczno�ciom,
A Prawdom kaza�, by za drzwiami sta�y;
Przedawa� laury starym znajomo�ciom,
My�l�c, �e dziej�w-rytm zg�usz� tymba�y!
*
Nie trzeba s t y l u nastraja� ulicznie
Ni Ewangelii bra� przez r�kawiczk�;
By� zacnym ckliwo, by� pod�ym praktycznie,
Zape�nia� p r � � n i � - s e n s u przez p o t y c z k �. I rejterowa� lubo - heroicznie!�
LXX. LAUR DOJRZA�Y
1
Nikt nie zna dr�g do potomno�ci,
Jedno - po samodzielnych bojach;
Wszak�e w �wi�tyni jej nie go�ci
W tych, kt�re on wybra� pokojach.
2
Ni swoimi wst�puje drzwiami,
Lecz kt�re jemu odemkni�to -
A co? w �yciu by�o s k r z y d � a m i,
Nieraz w dziejach jest ledwo p i � t � !�
3
Rozwrzaskliwe czas�w przechwa�ki,
Co, mniema�by�, �e s� tr�b graniem? -
To - padaj�ce w urn� ga�ki�
Gdy cisza jest g � o s � w - z b i e r a n i e m.
LXXI. CZAS I PRAWDA
Ilu�? ja �wierzych ksi��ek widzia�em skonanie -
W samej wio�nie ich �ycia!� a nie by�y tanie�
I kiedy je sk�adano, czeka� �wiat, by wysz�y,
Przewiduj�c wzruszenie, albo oklask przysz�y;
I kiedy je sznur�wk� zejmano w poszyty,
�wiat szepta�, jak w alkowach przed balem kobiety.
A gdy wysz�y?� - zosta�y porwane - a potem
Chwila cieniu i ciszy, jak bywa przed grzmotem,
Lecz czu�e�, �e znienacka �wiat�o si� rozpostrze,
I wiew kart, i jak po nich bieg�o no�a ostrze,
Czu�e� - - a w dni niewiele s�ysza�e�, co chwila,
W rozmowach s�d, i w kt�r� si� stron� przechyla,
I jak przerwany bywa wniesieniem herbaty;
N a w s i ? - przeja�d�k�, w m i e � c i e ? - kupnem nowej szaty; A w tydzie� ju� si� same ok�adki tych ksi��ek
Odchylaj�, jak kra�ce u�ywanych wst��ek,
Gdzieniegdzie i py� leci, jak w p o p i e l n � - � r o d �, Na niebotyczny u s t � p, na skrzydlat� o d �,
I s�ycha� �e kto� chy�kiem wzmiankowa� niechc�cy
O pewnej innej ksi��ce, wyj�� wkr�tce maj�cej.
- Tak jest dzi� tu i owdzie� lecz u n a s ?� wychodz�
K s i � � k i ?� - za p�no, c z y n y ?� za wcze�nie si� rodz�. Co je�li potrwa?� M�e b�d� mieli s i � y
Nienarodzonych wnuk�w, a rozum?� - mogi�y!
*
Towarzystwo-uczonych niebawem w tej mierze
Gdzie� - kiedy� - si� zgromadzi, skoro s k � a d k i zbierze, I dnia tego feuilleton za�wita w Poznaniu,
P o � w i � c o n y onemu rzeczy sprawozdaniu,
A kt�ry czyta� b�dzie dobry Obywatel:
Tak�e - przez p o � w i � c e n i e� (nie dla czczych bagatel!). Wtedy - sam D�ugosz wyjdzie; "Kurierek" zamie�ci:
"Z B e r l i n a. S�ycha� kr��� niew�tpliwe wie�ci,
Jakkolwiek owym wie�ciom M�e-zaufania
Przecz� - i rozdzielone s� kr���ce zdania."
- Lecz nie �pi korespondent- "Czasu_ � ten wymaca
Grunt prawdy i firmament przekre�li jak raca,
Po o b � o k a c h - t � u m a c z e � poz�oci rz�sisto, By wszystkimi orzekn�� j�zyki my�l - czyst�!
*
W ka�dym kraju inaczej Prawda si� udziela,
Lubo wsz�dzie jednego ma nieprzyjaciela,
A tym jest k � a m s t w o, tudzie� l e n i s t w o i p y c h a, I n e r w � w - w s t r � t, co, aby mie� pok�j, ucicha, Ma�o dbaj�c (cho� prawie to wiedzy zarodkiem),
�e bywa s�owo pierwej c e l e m ni�li � r o d k i e m, I �e dzi� J�zyk kszta�c�c, nie zgadujem wcale.
Jakie? g�osi� nim b�d� wesela i �ale
Za sto lat� - �e wi�c r a d o � �, �e b o l e � �, �e m o d � a Dlatego si� w Lakonizm zawrze� nie umiej�,
I� wzdychaj� za p r z y s z � y c h, �kaj�c jako �r�d�a, Do kt�rych inni przyjd�, w dzbany swe nalej�
I b�d� pi�, och�od� wyczerpuj�c z dzbana;
Lub - nie znalaz�szy �r�de�, p�jdzie im z ust - piana!
LXXIII. GRZECZNO��
1
Znalaz�em si� by� raz w wielkim Chrze�cijan nat�oku,
Gdzie jest biuro lasek, p�aszcz�w i m a r e k;
- Ka�dy za sw�j chwyta� si� zegarek,
Nie ufaj�c bli�niej r�ce i oku!�
2
Jeden tylko M�� zwr�ci� moj� uwag�:
Z przezorno�ci� albowiem szczeg�lniejsz�
��czy� wdzi�k i wzgl�dno��, i powag�,
W niczym od chrze�cija�skiej nie zimniejsz� -
3
"Kt� jest? - pytam - tyle uprzejmy dla go�ci
W�r�d podejrzewaj�cych si� bli�nich owych?"
* * * * * * * *
(By� to stra�nik f i g u r w o s k o w y c h
Z pobliskiego M u z e u m - c i e k a w o � c i !�)
LXXIV. BOHATER
1
Czy ju� nie wr�ci czas si�y-zupe�nej
Ani ma jeszcze zas�yn��
Wiek, gdy po R u n o wa�ono si� p�yn��
Ze z � o t e j u w i t e w e � n y ?�
2
Lec na kolchidzkiej tkaniny kobierce
Nikt�e ju� wi�cej nie pragnie? -
Lub, bohater�w czuli spadkobierce,
Wol�� si� u j � � z a j a g n i � ?�
3
Smoka czy wielki �eb dzi� wyzwie kogo,
Rykiem otr�buj�c turniej;
Lub jest�e, kto by rad go potrze� nog�,
I wynie�� si� nade� g�rniej?�
4
Czy ramion marmur - czy muszku��w granie
I ca�o-strojno�� budowy,
Nie ma ju� wi�cej nic za powo�anie
Nad strawno�� dobr�? byt zdrowy?
5
Bohaterowie wszak od wiek�w w wieki
Kraj zdobywaj� z a k l � t y -
I od Achilla mniej bywa kaleki,
Kto nie wyzu� z ostr�g pi�ty!�
6
Mia�a�by s�odycz chrze�cija�ska, nowa,
Zawistnym by� M�stwa druhem? -
Gdy ona raczej jako bia�og�owa
Wierna - wsp�-zwyci�a duchem!
7
Mia�a�by w�os�w srebrno�� ksi�ycowa
Wyzwala� z D z i e j � w - z a c i � g u ? -
Lecz staro��, w czas sw�j, bywa wi�cej zdrowa
Od bark greckiego pos�gu.
8
Moj�esz - wiek blisko prze�ywszy, powstawa
Wyswobodzicielem ludu -
Heroizm czysty wcze�nie nie dostawa,
I nie dostawa - bez c u d u !
9
Owszem - �mier� sama i jej piekie�-krater
C� s�?� - rzecz wielka lub licha:
W miar� do tego, jak? jaki bohater?
Dope�ni� swego kielicha -
10
Niech�e wi�c Kolch�w wiek sobie nie wraca,
Wsp�czesno�� w r�wnej mam cenie:
H e r o i z m b�dzie trwa�, dop�ki p r a c a;
Praca? - dop�ki stworzenie!�
LXVIII. STYL NIJAKI
S z k o � a - s t y l u k��ci�a si� z s z k o � � - n a t c h n i e n i a, Zarzucaj�c jej dzik� niepoprawno��. - Ale!�
P o t o m n i nie s� tylko grobami z kamienia,
Ciosanymi cierpliwym d�utem doskonale:
S� oni pierw W s p � � c z e � n i, kt�rych przeznaczenia Od d o - r a � n e g o w chwili �e zale�� s�owa;
Przestawa by� wymow� s p � � n i o n a w y m o w a !
LXXIX. RӯNO�� ZDA�
(POD WIZERUNKIEM ALFREDA DE MUSSET)
Jedni twierdz�, �e M u s s e t mistrza nie ma,
Nowe wni�s�szy sztuki prawid�o;
Drudzy - �e na�ladowc� jest B e r g h e m a
(Kt�ry - malowa� �licznie� byd�o!�).
LXXX. WIELKIE S�OWA
1
Czy te� o jedn� rzecz zapytali�cie,
O jedn� tylko, jakkolwiek nie nowa!
To jest: g d z i e ? p a p i e r p r z e p a d a j a k l i � c i e. Pozostawuj�c same w i e l k i e s � o w a�
2
Gdzie? tych s��w wielkich jest wsp�lna kraina,
Jedna dla ludzi wszystkich i ta� sama,
Kt�ra nie ko�czy si�, lecz wci�� zaczyna -
Dla nas Ojczyzna dzi�, jak dla Adama!
3
Sfera s � � w w i e l k i c h, jakich nieraz par�
Przez zgas�y wiek�w przelata dziesi�tek
I wpierw uderza ci�, ni� dajesz wiar�,
Godz�c - jak strza�y ordzewionej szcz�tek - -
4
Kto� je lat temu wypowiedzia� tysi�c,
Lecz one dzisiaj grzmi� - - i ty, za stosem
Ksi�g drukowanych, got�w by�by� przysi�c,
�e - bli�sze ciebie d� my�l� i g�osem!
5
Czy wy spytali�cie tylko o tyle -
Tylko o jedn� t� ksi�g tajemnic�,
Z trupimi g�owy na skrzyd�ach motyle,
Kt�rym w ruiny stawi� ��t� �wiec�?�
6
Czy zapytali�cie czemu C i c e r o ?
P a w e � ? lub S o k r a t ? tych s��w rzek�szy par�, �yj�� do dzisiaj ci� za piersi bier�.
A ty, cho� im nierad, dawasz wiar�.
7
Ksi�gi za� Twoje, mimo z�ote wargi
Kart z pergaminu, i twoje dzienniczki
Z elektrycznymi okrzyki lub skargi
Gasn� - jak ckliwe o po�udniu �wieczki.
8
I wrzeszczysz: " D z i s i a j !" - ty, gdy twa korona
Dzisiaj jest w r�kach, co z dawna umar�y:
Jak ga���, w�osy wzi�wszy Absalona,
Skrzypi�ca jemu i hufcowi: "K a r � y !"
LXXXI. KOLEBKA PIE�NI
(DO SPӣCZESNYCH LUDOWYCH PIE�NIARZY)
I
Gdzie t o n i m i a r a r�wne s� przedmiotowi,
Gdzie przedmiot si� harmoni� dostraja,
Tam jest i pie��, i rym - jak kto je powie -
Tam z - s i e d m i a si� brzmienie i tam si� z - t r a j a, I spadkuje si� same ku ko�cowi�
II
- Umiej s�owom wyrazi� ich w y g � o s - p i e r w s z y -To jest ca�� wra�e� tajemnic�:
Rym?� - we wn�trzu le�y, nie w ko�cach wierszy,
Jak i gwiazdy nie tam s�, gdzie �wiec�! *
III
Podobnie� i pie�� gminna to nie jest t o,
Co wy dzi� zrobili�cie z niej - -
P�ynno�� s��w? - to - oko b�ys�e �z�,
To - ciep�y dech, nie zawo�anie: "Tchnij!�"
Tak - wyw�la si� kwiatu p�k i tak ptasz�
Coraz bystrzej i pe�niej widzi dzie�,
Nim nad rozp�k�� wzleci czasz� -
Wra�enia pierw maj�c przez s w � j - r d z e � !
IV
St�d to nie s� n a s z e - p i e � n i - n a s z e,
Lecz boskiego co� bier� w si�;
St�d, cho� ja �pi� nie ja to �ni� c o? �ni�:
Ludzko�ci-p� na globie wsp�-�ni ze mn�;
Dopomaga mnie - i c i c h o, i g � � b o k o,
I u r o c z y � c i e, i c i e m n o:
Jak - wszech-oko!�
V
Tam to wszcz�a si� pie�� gminna, jakby z dna
Uspokojonej na skro� g��bi
Czerpi�c tok sw�j i j�k go��bi;
A B�g j� sam zna!�
LXXXII. �MIER�
1
Skoro us�yszysz, jak czerw ga��� wierci,
Piosenk� zanu� lub zadzwo� w tymba�y;
Nie my�l, �e formy gdzie� podojrzewa�y;
Nie my�� - o �mierci�
2
Przed-chrze�cija�ski to i b�ogi spos�b
Tworzenia sobie l e k k i c h rekreacji,
Lecz c i � � k i e j wiary, �e �mier�: t y k a o s � b, N i e s y t u a c j i - -
3
A jednak ona, gdziekolwiek dotkn�a,
T � o - nie istot�, c o n a t l e rozdar�szy,
Pr�cz chwili, w kt�rej wzi�a - nic nie wzi�a:
- Cz�ek od niej starszy!
LXXXIII. SENS-�WIATA
1
Do uczty gdy z gwarem siadano za st�,
Mnie jednemu zbrak�o siedzenia -
T�umaczy to zwyczaj, bym za z�e nie wzi��,
Wr�c: i� taki traf - o � e n i a !
2
Wi�c - toast podnios�em, lecz sta�o si� zn�w,
�e wlano mi ostatek wina.
(Co zwyczaj wyk�ada z f a w o r u wd�w,
Lub, �e mo�esz mie� wkr�tce syna!�)
3
P�yn��em za morze� sk�d pu�ci� kto� wie��,
�e si� rozbi� okr�t w podr�y - -
Wiele st�d t�umacze�, lecz sp�lna ich tre��
D�ugi i b�ogi �ywot wr�y.
4
Sens z tego, �e dziwnie przewrotnym jest �wiat:
Bo gdy nie masz miejsca, to ci� �eni�,
A skoro pogrzebi�m dodaj� sto lat,
A gdy zapominaj� - ceni�!
LXXXIV. CZEMU
Pr�no si� b�dziesz przeklina� i zwodzi�,
I wiaro�omi� zawzi�ciu w�asnemu-
Powr�cisz do niej - b�dziesz w progi wchodzi�
I dr�a�, �e mo�e nie zastaniesz?...
c z e m u!...
*
Sam sobie b�dziesz s��wkiem jednym szkodzi�,
Nie powierzonym, pr�cz tobie jednemu.
B�dziesz si� b e z n i e j z n i � k��ci� - i godzi�, I wr�cisz w�tpi�c czy zastaniesz?...
c z e m u!...
*
Szcz�liwi przyjd�, jak na domiar z�emu:
Ko�em osi�d� j� - chwilki nie b�dzie,
By westchn�� szczerze...ach! czemu i czemu
Pr