7916

Szczegóły
Tytuł 7916
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7916 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7916 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7916 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

BARBARA PARKER ARIA DLA ZDRAJCY Czym�e jest k�amstwo? Prawd� w przebraniu. Lord Byron Don Juan (t�um. Edward Por�bowicz) 1 s �wiat�a Miami widziane od strony Atlantyku wygl�daj� jak sznur klejno-;�w na w�skiej kraw�dzi sta�ego l�du pomi�dzy bagnem a wod�. Powy�ej, na czystym zimowym niebie pulsuje krystaliczny blask gwiazd. Gail Connor dotrwa�a do chwili, gdy cadillac jej narzeczonego wtoczy� si� wreszcie na prom, po czym poprosi�a, �eby otworzy� dach. Chcia�a popatrzy� na niebo. Zdj�a szpilki i stan�a na siedzeniu. - Dok�d si� wybierasz, bonboncita! - Bo�e, jak tam pi�knie! Powiew wiatru wzburzy� jej w�osy. Mocniej otuli�a si� szalem z kaszmirowej koronki. Prom wp�yn�� do kana�u i wzi�� kurs na po�udnie obok posterunku stra�y nadbrze�nej. Woda chlupota�a miarowo. Par� zapomnianych �wi�tecznych choinek migota�o jeszcze w oknach blok�w na South Beach, dalej Atlantyk wtapia� si� w ciemno��. Tego wieczoru mia�o si� odby� dobroczynne przyj�cie w operze w Miami. Gail od niedawna pracowa�a tam jako radca prawny. Jej matka nale�a�a do rady nadzorczej - co odegra�o tu znaczn� rol� - ale Gail mog�a si� pochwali� odpowiednimi kwalifikacjami: osiem lat w najpopularniejszej firmie prawniczej na Flagler Street, a potem praca we w�asnej kancelarii. Ostatecznym argumentem by�a propozycja po�wi�cenia operze pi��dziesi�ciu bezp�atnych godzin pracy na rok. To miejsce idealnie nadawa�o si� do nawi�zywania nowych znajomo�ci. Dzi� Gail mia�a dwa bilety wst�pu na wieczorn� imprez� - dla siebie i osoby towarzysz�cej. Osob� towarzysz�c� by� oczywi�cie Anthony Quintana, kt�ry zd��y� si� ju� wyzby� zdziwienia na widok trzydziestoczteroletniej kobiety, swojej narzeczonej, kt�ra zrzuca buty i wystawia g�ow� przez szyberdach, �eby podziwia� widoki. Do przystani prowadzi�a szosa widokowa, biegn�ca z miasta na po�udniowy kraniec Miami Beach. Przepisy wymaga�y, by pasa�erowie pozostali w swoich pojazdach, ale samochod�w by�o tak niewiele - najwy�ej tuzin -�e Gail mog�a bez przeszk�d obserwowa� zbli�aj�c� si� Fisher Island. Lubi�a spogl�da� na znajome widoki z nowego punktu widzenia. Poczu�a ciep�� r�k�, obejmuj�c� jej kolano. - Dobrze si� bawisz? - Anthony przechyli� si�, by spojrze� przez szy-berdach. Widzia�a wyci�cie jego bia�ej koszuli i czarn� jedwabn� muszk�. - Najlepiej na �wiecie. Jest pi�tek. Karen wr�ci dopiero w niedziel�. Nie mam �adnych spraw, �adnych klient�w. Nic nie zepsuje mi weekendu. -Pog�aska�a stop� jego udo. - Co robisz potem? U�miechn�� si� �obuzersko. - Que chevere. Ludzie patrz�. - Przeszkadza ci to? - Nie. Chyba mi zazdroszcz�. Gail wykona�a skomplikowany manewr w�lizni�cia si� z powrotem do samochodu, straci�a r�wnowag� i pad�a mu na kolana, zapl�tana w szal, z zadart� sp�dnic�, zanosz�c si� �miechem. Anthony przytuli� Gail do siebie, nie pozwalaj�c si� ruszy�, odwr�ci� jej twarz ku sobie. Ch�odne powietrze wyzi�bi�o jej sk�r�; jego usta wydawa�y si� bardzo gor�ce. Wreszcie pu�ci� kobiet� i lekko ni� potrz�sn��. - Jeste� wariatk�, wiesz o tym? - A ty to uwielbiasz. Gdyby mnie nie by�o, siedzia�by� sam jak palec i zamartwia�by� si�. - Ach, tak? W�a�nie, �e nie. Bawi�bym si� jak szaleniec. Ta�ce, przyj�cia. .. - A ja nie zabieram ci� na przyj�cia? Dzi� b�dziesz mia� szcz�cie pos�ucha� Thomasa Nolana. - Co to za jeden? - Co to za jeden? S�ynny �piewak. Ten z Tonights entertainment. - A, rzeczywi�cie. Przypominam sobie. - K�amca. -Wyg�adzi�a klapy jego smokingu. -Nie przejmuj si�. Wejdziemy, zrobimy dobre wra�enie i uciekniemy. - To po co w og�le idziemy? - Poniewa�, kochanie, nie by�oby dobrze, gdyby na przyj�ciu nie pojawi� si� ich prawnik. Wiesz? Sama przewodnicz�ca rady zadzwoni�a, �eby si� upewni�, czy przyjd�. Rebecca Dixon. Poznali�cie si� w foyer przed recitalem Hvorostovsky'ego, pami�tasz? Brunetka, mn�stwo brylant�w... - Tak, tak. Czego chce? - Nie wiem. Nie spotykamy si� prywatnie, wi�c musi chodzi� o jakie� sprawy opery. - Gail przesun�a si� na fotel pasa�era i przekrzywi�a ku sobie lusterko wsteczne. Ciemnop�owe w�osy opad�y jej na twarz, nie czyni�c wielkiej szkody fryzurze. - Rebecca Dixon. - Anthony wystukiwa� rytm na d�wigni bieg�w. - Kiedy� Rebecca Sanders. Pozna�em j�na uniwersytecie w Miami. Chodzi�a z moim koleg�. Gail wyj�a szmink�. - Znasz j�? Czemu nic nie powiedzia�e�, kiedy was sobie przedstawia�am? - Czasami ludzie nie chc� by� zapami�tani. Zreszt� mo�e ona mnie nie pami�ta. - Niewierze. -Gail zamkn�a torebk�. -Wka�dymrazietwojadawnazna-joma oraz jej m�� podarowali operze dwie�cie pi��dziesi�t tysi�cy dolar�w. - Alaba 'o\ Kim on jest? A mo�e to jej pieni�dze? - Nie, jego. Lloyd Dixon. W�a�ciciel lotniczych linii transportowych, tak mi si� zdaje. �wier� miliona. I jak wygl�da przy tym moje n�dzne pi��set dolc�w? - Unios�a si� i obci�gn�a w�sk� sp�dniczk�. - Daj� ci s�owo, �e nie zostaniemy tam d�ugo, ale naprawd� musz� si� pokaza�... pozna� paru bogatych klient�w. Tobie to dobrze, jeste� �wietnie ustawiony. - Ale ja spotykam moich klient�w w wi�zieniu, nie na przyj�ciach dobroczynnych. Prom przybi� do brzegu. Anthony opu�ci� szyb� i poda� stra�nikowi cel ich podr�y. Na po�udniu wyspy znajdowa� si� klub, niegdy� zimowa rezydencja Vanderbilt�w. Tu� przy wej�ciu wita�y go�ci kwitn�ce pn�cza i marmurowa fontanna. Anthony odda� kluczyki lokajowi; weszli do �rodka. Ju� w wyk�adanym drewnianymi panelami korytarzu dobieg�y ich d�wi�ki fortepianu, deszcz nut, i g��boki g�os, �piewaj�cy co� po w�osku. Poszli, kieruj�c si� w jego stron�. W drzwiach sali balowej Gail szepn�a: - Przeczekajmy, a� si� sko�czy. Anthony dyskretnie po�o�y� r�k� na jej po�ladku. - Nie zabawimy tu d�ugo. Mam plany na reszt� wieczoru. U�miechn�a si�, kaza�a mu by� cicho i otworzy�a drzwi w chwili, gdy w sali wybuch�y oklaski. Go�cie byli na og� w �rednim wieku, w smokingach i fantazyjnych sukniach. Wi�kszo�� siedzia�a przy stolikach z drinkami i przystawkami. �wiat�a by�y przygaszone, tylko �piewak i jego akompania-tor stali w jasnym kr�gu. Gail i Anthony przeszli pod �cian� i znale�li sobie miejsca w g��bi sali. Rozleg� si� wst�p do nast�pnej arii i po chwili sal� wype�ni� d�wi�czny bas baryton Thomasa Nolana. �piewak mia� trzydzie�ci par� lat, by� ubrany w czarn� jedwabn� marynark� i bia�y golf. G�ste jasne w�osy �ci�gn�� w kucyk, jeszcze bardziej uwydatniaj�c mocne, m�skie rysy twarzy. By� wysoki i szczup�y; na scenie, ubrany w kostium, musia� si� prezentowa� osza�amiaj�co. Wszystkie kobiety wydawa�y si� bliskie omdlenia z zachwytu. Nale�y doda�, �e zachwyt ten podziela�o tak�e paru m�czyzn. - O mio sospir soave, per sempre io tiperdei! Na stoliku le�a� porzucony przez kogo� program. Gail podnios�a go i znalaz�a przek�ad tekstu. O, moje �agodne tchnienie �ycia, straci�em ci� na wieki. .. Nolan �piewa� dobrze... nie, wspaniale. Teraz po�a�owa�a, �e nie zd��y�a na czas. - Ah, per sempre io tiperdei, fior d'amore, mia speranza... Straci�em ci� na zawsze, kwiecie mi�o�ci, moja nadziejo... - Podoba ci si�? - szepn�a do ucha Anthony'emu. - Bardzo. - Obj�� j� ramieniem, wtuli�a d�o� w jego r�k�. Na palcu serdecznym mia� obr�czk�, �rodkowy by� pusty. Do niedawna nosi� na nim masywny platynowy pier�cie� ze szmaragdem, tak idealnie pi�knym, �e nawet nie wydawa� si� ostentacyjny. Tego wieczoru, gdy poprosi� j� o r�k�, zdj�� go i wrzuci� niedbale do kieszeni, m�wi�c, �e pragnie nosi� tylko zwyk�� z�ot� obr�czk�. Gail by�a zdziwiona tym nag�ym odwrotem od upodobania do efektownej bi�uterii, dop�ki nie przypomnia�a sobie, sk�d wywodzi si� jej narzeczony. Przez ca�e swoje czterdziestodwuletnie �ycie Anthony miota� si� mi�dzy skrajno�ciami, rzadko zatrzymuj�c si� po�rodku. Rodzina jego matki, wyrafinowana i bogata, mieszka�a w Hawanie; jego ojciec pochodzi� z biednych guajiros z rolniczej cz�ci Kuby. Tu� po rewolucji matka uciek�a wraz z rodzicami i dwojgiem z czworga dzieci. Nieszcz�liwy przypadek sprawi�, �e Anthony i jego siostra znale�li si� poza domem w dniu, kiedy jego rodzina musia�a ucieka�. Prawie ca�e dzieci�stwo sp�dzi� w prowincji Camagiiey, upalnej, r�wninnej krainie p�l trzciny cukrowej. Wydosta� si� z Kuby w wieku lat trzynastu, dzi�ki astronomicznym �ap�wkom, zap�aconym przez rodzin� matki. Od tego czasu, lekcewa��c prawo USA, wiele razy wraca� do kraju, by odwiedzi� ojca i siostr�, lecz obieca� Gail, �e nigdy si� tam nie osiedli na sta�e, nawet kiedy sytuacja na Kubie ulegnie zmianie. Jego �ycie by�o ju� gdzie indziej. Gail opar�a si� o jego rami�, poczu�a oddech Anthony'ego we w�osach, przelotne dotkni�cie warg na skroni. Po zako�czeniu ostatniej arii zerwa�y si� burzliwe oklaski; niekt�rzy s�uchacze bili brawo na stoj�co. Thomas Nolan k�ania� si� g��boko. Stopniowo oklaski ucich�y, a go�cie podeszli do �piewaka, �eby zamieni� z nim par� s��w. Gail nie zd��y�a si� nawet odwr�ci�, by wzi�� szal i torebk�, gdy jej ramienia dotkn�a jaka� delikatna d�o�. - Gail? Tak my�la�am, �e to ty. - Obok niej sta�a Rebecca Dixon, szczup�a kobieta w powiewnej sukni ze z�otego jedwabiu. Ciemne w�osy mia�a 10 u�o�one w skomplikowany kok, urod� �ab�dziej szyi podkre�la�y wisz�ce kolczyki. - Jest te� pan Quintana! Mi�o mi znowu pana spotka�. Jestem Re-becca Dixon. - Naturalnie. - U�cisn�� jej d�o�. - Wspania�y wyst�p. Bardzo si� ciesz�, �e Gail mnie ze sob� zabra�a. Gail przygl�da�a si� im, zastanawiaj�c si�, ile wiedzieli o sobie nawzajem. Anthony obj�� j� w talii. - Jeste�my zar�czeni, zamierzamy si� pobra�. Gail, powiedzia�a� o tym pani Dixon? - Powiedzia�am wszystkim. Rebecca roze�mia�a si� d�wi�cznie. - To prawda, i wcale si� jej nie dziwi�. Gratulacje! A teraz, je�li pan pozwoli, porw� na chwil� Gail ze sob�. Ale najpierw przedstawi� pana moim przyjacio�om, wi�c nie b�dzie si� pan czu� tak zupe�nie opuszczony. - Dzi�kuj�, ale to nie jest konieczne. Widz� tu znajome twarze. - Musn�� policzek Gail lekkim poca�unkiem i �yczy� jej dobrej zabawy. Obie kobiety ruszy�y przez t�um. Rebecca promienia�a, wita�a si� ze wszystkimi, nie myl�c niczyich imion. I stopniowo przesuwa�a si� w stron� drzwi wyj�ciowych. Gail spotka�a j� po raz pierwszy przed paru laty, w antrakcie Wesela Figara, jedynej opery, na jakiej by�a w tamtym sezonie, zmuszona do odrabiania sze��dziesi�ciu godzin pracy tygodniowo. Spyta�a matk�, kim jest ta kobieta. Iren� Connor zna�a wszystkich. O, to jest Rebecca Dixon, prze�liczna, prawda? Powinna� j� pozna�. Ale Gail odm�wi�a. Po kolejnej w�ciek�ej awanturze z m�em nie mia�a ochoty poznawa� prze�licznych kobiet. Rebecca, ca�a w powiewnych jedwabiach, prowadzi�a Gail korytarzem, po czym skr�ci�a do foyer. Za �agodnymi pag�rkami trawnika i rz�dem kr�lewskich palm wida� by�o ocean. Na wodzie migota�a srebrna �cie�ka, �lad ksi�yca. Rebecca odetchn�a g��boko. - Ba�am si�, �e nie przyjdziesz. - Czy co� si� sta�o? - Mam nadziej�, �e nie, ale to mo�liwe... Co s�dzisz o Tomie Nolanie? - Jest niesamowity. - Prawda? Zaanga�owali�my go do g��wnej roli w Don Giovannim, premiera pod koniec miesi�ca. Dzi� rano zadzwoni�a do mnie pewna kobieta z rady nadzorczej. Powiedzia�a, �e dwa lata temu, w listopadzie, Thomas Nolan �piewa� na festiwalu... w Hawanie. - Rebecca unios�a idealnie zarysowane brwi i spojrza�a na Gail, czekaj�c na jej reakcj�. - A, w Hawanie. Na Kubie. 11 - Dowiedzia�a si� o tym od swojej przyjaci�ki, nawiasem m�wi�c, Kubanki, na przyj�ciu Fundacji na Rzecz Chor�b Serca. Kto wie, sk�d dowiedzia�a si� tamta. Spyta�am Toma, czy to prawda. Wiesz, co mi powiedzia�? �I co z tego?" - Wzruszy�a ramionami, na�laduj�c jego reakcj�. Gail musia�a si� u�miechn��. - Ale to by�o dwa lata temu... Rebecca zmierzy�a j� surowym wzrokiem. - Gail, przecie� tu mieszkasz. Mo�esz mi powiedzie� z ca�ym przekonaniem, �e nie mam si� czym martwi�? - Hm... nie mog�. Zesz�ej wiosny w operze mia� si� odby� koncert brazylijskiego zespo�u jazzowego. Nikt nie zwraca� na to uwagi, dop�ki radio emigracji kuba�skiej nie og�osi�o, �e zesp� niedawno wyst�pi� w Nowym Jorku z Los Van Van -grup� z Hawany. Uznano to za obraz� dla ca�ego �rodowiska emigrant�w. Dyrektor opery otrzymywa� anonimy, w kt�rych gro�ono mu �mierci�. Przed koncertem wybuch�y zamieszki - krzyki, bijatyki, policja usi�uj�ca utrzyma� t�um za barykadami. Drugi koncert ju� si� nie odby�, a ca�e zaj�cie zrelacjonowano w wieczornych wiadomo�ciach. - Czego ode mnie oczekujesz? Gail nie mia�a poj�cia, co powinni zrobi�. By� mo�e dobrze zamkn�� drzwi i okna i czeka� na nadej�cie huraganu. Rebecca okr�ci�a na palcu z�oty �a�cuszek, poruszy�a brylantowym wisiorem. W ciszy s�ycha� by�o szcz�kanie metalu. - Dyrektor opery jest w Nowym Jorku, poszukuje nowych talent�w. Jeszcze o niczym nie wie, a ja musz� go o wszystkim poinformowa�. Mamy dwie mo�liwo�ci - znale�� kogo� nowego albo zatrzyma� TomaNolana. I to jest problem. Nie chcemy budzi� sensacji w samym �rodku akcji dobroczynnej. Z drugiej strony, czy mo�emy go wyrzuci� i zachowa� si� jak tch�rze? M�j m�� twierdzi, �e musimy broni� swojego zdania, bez wzgl�du na konsekwencje. Lloyd nie ma wp�ywu na decyzje rady, ale czasem potrafi by� uparty jak osio�. �wier� miliona dolar�w daje mu ten przywilej, pomy�la�a Gail. - Co chcesz zrobi�? - spyta�a. Wisior otar� si� z chrobotem o �a�cuszek. - Jeszcze nie wiem. - Je�li chcesz wys�ucha� zdania swojego prawnika, zatrzymaj �piewaka. Zerwanie kontraktu bez przyczyny nie zwalnia ci� z obowi�zku zap�acenia mu ga�y. Nawiasem m�wi�c, ile mu zaproponowa�a�? - Sze�� tysi�cy pi��set dolar�w za wyst�p. Siedem przedstawie�. - Rany! Rebecca dotkn�a ramienia Gail. 12 - Dzi� wieczorem w moim domu odb�dzie si� zebranie. Chcia�abym, �eby� i ty si� zjawi�a. I przyprowad� Anthony'ego Quintan�. Jego zdanie jest dla nas wa�ne. Oczywi�cie najpierw chcia�am pom�wi� z tob�, poniewa� jeste� z nim zwi�zana. Gail j�kn�a. - Dzisiaj? Nie, nie r�b mi tego. - Musimy mie� kogo�, kto nam powie, jak zareaguje kuba�ska spo�eczno��, kiedy sprawa si� wyda... co nast�pi niebawem. Nie mog� stan�� przed innymi i powiedzie�: wydaje mi si�, �e b�dzie tak albo tak. - Przecie� w radzie zasiadaj� Kuba�czycy, prawda? Spytaj ich. - Zrobi�abym to, ale oni nie znaj�... no, nie chc� powiedzie� �ekstremist�w", ale... Powiedzmy raczej: nie znaj� �adnych grup, reprezentuj�cych odmienny punkt widzenia. - Co? Anthony nie... - M�wi�am o jego rodzinie. Jego dziadek jest cz�onkiem wszystkich radykalnych organizacji uchod�c�w w Miami. Szwagier, Octavio Reyes, prowadzi audycj� radiow�. Anthony m�g�by si� zorientowa� w nastrojach. Mo�e nawet pomo�e nam w za�agodzeniu konflikt�w, je�li postanowimy, �e Tom Nolan jednak wyst�pi. Prosz� ci�, Gail... Poprosi�abym go osobi�cie, ale w twoich ustach zabrzmi to lepiej. - Poniewa� jestem z nim zwi�zana - domy�li�a si� Gail. Zakochany m�czyzna nie odm�wi niczego swojej narzeczonej. - Dobrze. Poprosz� go, ale nie wp�yn� na jego decyzj�. - Doskonale. - Rebecca u�cisn�a jej d�o�. - Jeste� kochana. - Jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Sk�d tyle wiesz o rodzinie An-thony'ego? - Wiem, bo... znamy si� ze studi�w. - A, tak. Z uniwersytetu w Miami. Anthony o tym wspomina�. - By� wtedy zaanga�owany w polityk�. Dlatego s�dz�, �e nam pomo�e. - W polityk�? Nie... chyba nigdy nie by� taki jak... jego dziadek. W marmurowym korytarzu rozleg� si� srebrzysty �miech. - Dobry Bo�e, ale� sk�d! Chodzi o zupe�nie przeciwny ob�z. Anthony mia� w pokoju plakat z Che Guevar�. Gail zdo�a�a u�miechn�� si� s�abo. - Che Guevara... Co� takiego. - Brodaty idol radyka��w. Bohater rewolucji kuba�skiej. W pokoju Anthony'ego, kt�ry Rebecca Dixon najwyra�niej odwiedza�a. - Tylko mu nie m�w, �e si� wygada�am. Czu�by si� za�enowany. Jakie dziwne uczucie, pomy�la�a Gail. Niemal zmys�owe. Lekki obr�t osi. Zmiana k�ta padania �wiat�a. P�aszczyzna, kt�ra wydawa�a si� g�adka, ujawni�a kanty. 13 Rebecca skin�a g�ow� w stron� korytarza. - Powinny�my ju� wr�ci�. B�d� si� zastanawia�, gdzie znikn�y�my. Anthony bez s�owa wyszarpn�� kluczyki ze stacyjki i otworzy� drzwi. Za-Tzasn�� je, obszed� samoch�d. Gail by�a ju� na zewn�trz. Porwa�a z siedzenia szal. - Przecie� m�wi�am, �e nie musisz si� tam pokazywa�. - A co mam zrobi�? Zaczeka� w samochodzie? - Wyci�gn�� kluczyki w stron� cadillaca; zamki w drzwiach klikn�y. - Za�atwmy to i spadajmy. -W po�owie chodnika zda� sobie spraw�, �e Gail nie idzie u jego boku. - No, chod��e - rzuci� ostro. - Nigdy wi�cej tak mnie nie zostawiaj! - Cono, co si� z tob� dzieje? Przez d�ug� chwil� mierzyli si� wzrokiem. Anthony by� bardziej zdziwiony ni� z�y. Na parking pada�o �wiat�o ksi�yca i niewielkich latarni po obu stronach chodnika, prowadz�cego do sze�ciopi�trowego budynku w stylu �r�dziemnomorskim, w kt�rym mie�ci�o si� mieszkanie Dixon�w. Anthony wypu�ci� wstrzymywany oddech i spojrza� na ocean, chlupo-cz�cy cicho o nabrze�e. - Niech ci b�dzie. - Wr�ci� do niej. - Przepraszam. To nie przez ciebie. - Wiem. - Gail... - Odwr�ci�a spojrzenie. Poca�owa� jej czo�o pomi�dzy brwiami. - Nina, no me hagas sufrir. - Zas�ugujesz na cierpienie, ty pajacu. - A! Robisz post�py w hiszpa�skim. Spojrza�a mu prosto w oczy. W pantoflach na wysokich obcasach prawie dor�wnywa�a mu wzrostem. - My�lisz, �e masz prawo mnie tak traktowa�, bo jeste�my zar�czeni? - Ale� sk�d. -Wydawa�o si� jej, �e jego u�miech jest nieco fa�szywy. -Wejd�my ju�. Pogadam z tymi comemierdas, a potem sobie p�jdziemy. Zgoda? - Uj�� j� za rami� i odwr�ci� w stron� budynku. - Zaraz. Dlaczego jeste� taki wkurzony? Trzaskasz drzwiami, wyzywasz ludzi... Wzruszenie ramion. - Chcia�em ten wiecz�r sp�dzi� z tob�. - Nie, chodzi o co� innego. 14 - Chod�my ju�... - Najpierw porozmawiamy. Spojrza� ponad jej ramieniem na budynek. Wietrzyk porusza� li��mi palm, po jego twarzy przebiega�y ruchome cienie. - Nie lubi� wyst�powa� w roli przedstawiciela, okazu, czy czego si� tam spodziewaj�. - A czego si� spodziewaj�? Wydawa�o mi si�, �e chc� zasi�gn�� twojej rady. Mo�e prosi� ci� o pomoc. Przynajmniej tak m�wi�a Rebecca. Chcia�aby unikn�� zamieszania wok� Thomasa Nolana, ale niekt�rzy cz�onkowie rady nie rozumiej� sytuacji. Nikt nas nie b�dzie poni�a�, na Boga, jeste�my w USA. Przecie� wiesz. - Wiem doskonale. - Czy twoja rodzina b�dzie mia�a z tego powodu k�opoty? Tw�j szwagier. .. - Do diab�a z nim, nie o niego mi chodzi. Mam gdzie� to, co m�wi w swoich audycjach. A je�li wymieni moje nazwisko, te� mam to gdzie�. - Ale tw�j dziadek... - Gail, zawsze by�em niezale�ny. Dobrze o tym wiesz. - Roze�mia� si� i wzni�s� r�ce do g�ry. - Jak ci si� wydaje, dlaczego nie dogaduj� si� ze staruszkiem? Bo nie chc� si� opowiedzie� po �adnej ze stron. Po prostu, nie. A ty uwa�aj. Ci ludzie wcale nie chc� pozna� mojej opinii. Chc�, �ebym im powiedzia�, co ci szale�cy cubanos maj� przeciwko �piewakowi operowemu, arty�cie bez politycznych przekona�. �piewa� w Hawanie? No to co? - Czujesz si� nielojalny. Po�o�y� r�k� na piersi. - Nielojalny? Niby dlaczego? Nie jestem jednym z nich. Jestem w porz�dku, jestem rozs�dny. Prosz� nam wyja�ni�, dlaczego oni tak rozrabiaj�. Dlaczego nie mog� o tym zapomnie�? Min�o prawie czterdzie�ci lat. Teraz ich dom jest tutaj. Dlaczego nie mog� by� dobrymi Amerykanami? - Anthony... - Prosz� nam wyja�ni�, dlaczego miejsce, w kt�rym si� urodzili, nadal nie jest im oboj�tne, miejsce tak im bliskie jak w�asna krew, kraj, w kt�rym m�czyzna idzie do wi�zienia za to, �e z�owi� homara, �eby wykarmi� swoje dzieci... Gail, kocham ten kraj. Postanowi�em przyj�� jego obywatelstwo. Nie musia�em. A Kuba... nie chc� o tym m�wi�. Nie chc� wyja�nia� tego ludziom, kt�rzy nie potrafi� mnie zrozumie�, bo za ka�dym razem, gdy ponawiam pr�b�, robi mi si� niedobrze. - Och, Anthony... Oni ci� tak nie potraktuj�. - Nie, s� na to za grzeczni. Niedaleko zgas�y �wiat�a samochodu, kto� otworzy� i zamkn�� drzwiczki. �wierkn�� alarm. 15 Gail wzi�a Anthony'ego pod r�k�. - Nie powinnam ci� o to prosi�. - To niewa�ne. - Nieprawda. To bardzo wa�ne. Anthony westchn�� i spu�ci� wzrok na trzymane w r�ku kluczyki. - Niekt�rych spraw nie powinno si� dotyka�. Dozorca zawiadomi� gospodarzy i wpu�ci� Gail i Anthony'ego do windy tu� po m�czy�nie, kt�ry wyszed� z samochodu zaraz po nich - przysadzistym jegomo�ciu w d�insach i swetrze. Anthony nacisn�� guzik i obejrza� si�, jakby sprawdza�, na kt�re pi�tro zamierza pojecha�. Obaj m�czy�ni spojrzeli na siebie, najpierw z zaciekawieniem, potem zaskoczeniem, wreszcie z b�yskiem przypomnienia. Nie okazali na sw�j widok serdecznej rado�ci, tylko spokojny szacunek. Drugi pasa�er mia� ponad czterdzie�ci lat, by� o par� centymetr�w ni�szy od Anthony'ego i ci�szy od niego o ponad dziesi�� kilo, mia� siwe k�dzierzawe w�osy i okulary w z�otych oprawkach. K�ciki jego ust drgn�y i z wolna unios�y si� w u�miechu. - Tony? Niech mnie diabli! Anthony przypomnia� sobie o obecno�ci narzeczonej. - Gail Connor, Seth Greer. Gail spojrza�a na siwow�osego. - Mi�o mi pana pozna�. Wi�c wszyscy idziemy do Dixon�w? Jest pan skarbnikiem opery w Miami, prawda? - Owszem. M�w mi po imieniu. A ty jeste� now� prawniczk�? Witaj na pok�adzie. - U�cisn�� jej d�o�. - Pani przewodnicz�ca wezwa�a mnie na pomoc, wi�c czym pr�dzej wsiad�em na konia i przygalopowa�em z odsiecz�. Chodzi o jakie� problemy z Kuba�czykami. - U�miechn�� si� do Antho-ny'ego. - A skoro mowa o el diablo... Nie wspomnia�a o tobie. - Spotkali�my si� dzisiaj na przyj�ciu. - Co� podobnego. - Seth Greer zatrzyma� na chwil� spojrzenie na An-thonym. Potem przeni�s� je na Gail. - Co� mi m�wi, �e jeste�cie ze sob� zwi�zani. - Jak najbardziej. - Moja ty biedulko. M�g�bym ci wiele opowiedzie� o tym go�ciu. - Byli�my s�siadami w Coconut Grove - wyja�ni� Anthony. - Ach, dobre stare Coconut Grove. Ju� nie jest takie jak niegdy�. Na jednym rogu Planet Hollywood, na drugim kino multipleksowe. Nieustanny post�p. - Nadal tam mieszkasz? 16 - Tak, w moim tropikalnym kr�lestwie. Wpadnij do mnie kiedy�, powspominamy dawne czasy. Dobrze wygl�dasz, amigo. Widuj� twoje nazwisko w gazetach. Bronisz uciskanych i niewinnie prze�ladowanych, co? -W ostatniej uwadze da�a si� s�ysze� nutka sarkazmu. Klienci Anthony'ego nale�eli do najbogatszych oskar�onych w Miami. - A tobie jak si� wiedzie? - Mam biuro rachunkowe. Anthony u�miechn�� si� lekko. - A co si� sta�o z kancelari�? Seth Greer roz�o�y� r�ce. - Co robi�, id� w g�r�. Rozleg� si� cichy dzwonek, winda dotar�a na ostatnie pi�tro. Znajomy Anthony'ego przepu�ci� Gail przodem. Wychodz�c, zerkn�a na Anthony'ego, ale jego kamienna twarz nie zdradza�a �adnych uczu�. Seth Greer ruszy� przed siebie dziarskim krokiem, poprowadzi� ich przez otwarty taras z balustrad� z piaskowca, wzd�u� kt�rej sta�y gliniane donice z bujn� ro�linno�ci�. Za dnia widok na ocean musia� zapiera� dech w piersiach. Skr�cili za r�g, wiatr wzburzy� w�osy Gail. Greer wcisn�� brz�czyk. - To�my s� w domu. - Za podw�jnymi drzwiami pojawi�a si� m�oda Hiszpanka w fartuszku pokoj�wki. - Juanita, que tal? - Bien, se�or. Le esperan en la sala. - U�miechn�a si� i skin�a g�ow� Gail i Anthony'emu. Poszli za ni� przez marmurowe foyer do salonu z ods�oni�tymi weneckimi oknami. Wszystko w tym pokoju mia�o kolor wyp�owia�ych na s�o�cu muszli, z wyj�tkiem ogromnej abstrakcji w barwach oceanu. Tylko d�ugie bia�e sofy i mi�sisty, r�cznie tkany dywan wskazywa�y, �e jest to salon. Na d�wi�k g�osu Setha pi�� siedz�cych os�b odwr�ci�o g�owy w ich stron�. Opr�cz Dixon�w Gail rozpozna�a tylko jednego go�cia, starszego m�czyzn� nazwiskiem Wallace jako� tam, kt�ry par� lat temu pe�ni� funkcj� dyrektora opery. Rebecca Dixon podesz�a do niej z cichym szelestem zwiewnej z�otej tuniki. Zaprosi�a ich do �rodka, na sofy. Juanita przyniesie kaw� i deser. A mo�e wol� drinka? Go�cie zostali sobie przedstawieni. Eleanor, ubrana w czarn�, naszywa-n� d�etami sukni�, kobieta ko�o sze��dziesi�tki z k�cikami oczu nieco sko�nymi po operacji plastycznej. Martin, �ysy m�czyzna ze starannie przystrzy�on� brod�. Starszy d�entelmen, Wallace, przydrepta� z odleg�ego ko�ca d�ugiej sofy, by u�cisn�� im d�onie. Lloyd Dixon wyszed� zza baru po przeciwnej stronie pokoju. �wiat�o lej�ce si� spod wysokiego sufitu zal�ni�o w jego siwych w�osach i na bia�ej koszuli. Czarna jedwabna muszka zwisa�a mu pod rozpi�tym ko�nierzykiem. 2-Aria dla zdrajcy - Czego sobie �yczycie? Seth Greer podzi�kowa�. Gail poprosi�a o czerwone wino, Anthony o whisky. - Czerwone wino... Jezu Chryste, mamy co najmniej dziesi�� gatunk�w. .. Pinot noir, mo�e by�? Pinot noir i jedna szkocka. Wystarczy Glenfid-dich? Dixon by� masywnym m�czyzn� z p�kat� klatk� piersiow�, ci�k� szcz�k�, bladob��kitnymi oczami i u�miechem, kt�ry zaczyna� si� w jednym k�ciku ust i nie dociera� do drugiego. Kiedy si� odwr�ci�, �eby wrzuci� l�d do szklanki Anthony'ego, ukaza� im plecy, na kt�rych szelki kre�li�y wielki znak X. Przez jaki� czas gaw�dzono o recitalu. O utworach wybranych przez Thomasa Nolana. O tym, ile os�b zjawi�o si� na sali. O jako�ci przystawek. Seth Greer usiad� przy pianinie i zacz�� gra� stare szlagiery. Rebecca min�a go, id�c do baru, odprowadzi� j� spojrzeniem. Poprosi�a m�a o nast�pne martini z lodem. Seth nie spuszcza� z niej wzroku, kiedy wraca�a. Pojawi�a si� pokoj�wka z tac�, kt�r� postawi�a na niskim szklanym stoliku pomi�dzy dwiema sofami, bardzo ostro�nie, by srebrny dzbanek nie przewr�ci� si� na talerz male�kich ciasteczek z lukrem. - Seth, mo�esz przesta�? - zawo�a�a Rebecca. M�czyzna zdj�� r�ce z klawiatury. Rebecca usadowi�a si� w wysokim fotelu, wzi�a fili�ank� kawy. Przewodnicz�ca zabra�a g�os. - Wszyscy wiedz�, jak wygl�da sprawa, wi�c zamiast organizowa� formalne zebranie, przedyskutujemy zagadnienia i zobaczymy, czy uda nam si� doj�� do jakich� wniosk�w. Wszyscy skin�li g�owami. Lloyd Dixon miesza� palcem kostki lodu w kube�ku. - M�wili�my o tobie, Quintana. Moja �ona s�dzi, �e masz jaki� wp�yw na Kuba�czyk�w. Wszyscy spojrzeli na Anthony'ego. Gail zauwa�y�a, �e jego usta drgn�y w u�miechu, kt�ry szybko si� ulotni�. - Nie. Nie mam wp�ywu na nikogo. Z powod�w osobistych i zawodowych trzymam si� z daleka od polityki. �ysy m�czyzna - Martin - odezwa� si� cicho: - O, to si� zwykle przydaje. - Martin, uspok�j si� - rzuci�a Rebecca ze zmarszczonymi brwiami, po czym zwr�ci�a si� do Anthony'ego. - Jak s�dzisz, co mo�e si� wydarzy�? Jak zareaguje emigracja? Musimy si� tego dowiedzie�. - Emigracja... je�li co� takiego jeszcze istnieje... nie przemawia jednym g�osem. Niekt�rzy b�d� zainteresowani, inni nie. Mo�ecie mie� problemy, ale nie potrafi� przewidzie�, na ile b�d� one powa�ne. Zale�y od okoliczno�ci. Przykro mi, �e nie mog� by� bardziej pomocny. 18 Najwyra�niej Rebecca nie spodziewa�a si� takiej odpowiedzi. Cz�owiek, kt�ry mia� ofiarowa� jej gotowe rozwi�zanie problemu, siedzia� bezczynnie, przygl�daj�c si� jej wysi�kom. Gail postanowi�a poruszy� kwesti� prawn�, �eby przynajmniej w ten spos�b odwr�ci� uwag� od Anthony'ego. - Rozumiem, �e wszyscy jeste�cie �wiadomi, i� nie mo�ecie zwolni� Thomasa Nolana bez honorarium. To, o czym teraz m�wicie, to decyzja polityczna, nie maj�ca nic wsp�lnego z prawem. Je�li zdecydujecie si� go zast�pi�, by� mo�e zdo�amy wynegocjowa� ugod� z jego mened�erem. Ale prawd� m�wi�c... nie s�dz�, �eby zgodzili si� spu�ci� cho� jeden grosz z sumy, kt�r� im obiecali�cie. Starszy m�czyzna odwr�ci� si� do kobiety w d�etowej sukni. - Hiszpanie nie maj� drygu do opery. No tak, jest Carreras i Domingo, ale innych chyba nie znam. Luis Lima? - Zajrza� w skupieniu do kieliszka z koniakiem. - Juan Pons. Kobieta unios�a do ust papierosa; paznokcie mia�a czerwone jak krew. - Wally, Hawana le�y na Kubie. - Wiem! - warkn��. - Chcia�em tylko zauwa�y�, �e opera nie jest szczeg�lnie ulubion� domen� Hiszpan�w. Kobieta wydmuchn�a chmur� dymu i u�miechn�a si� do Anthony'ego. - Mamy w radzie nadzorczej paru Kuba�czyk�w. To wspaniali ludzie. Anthony zrewan�owa� si� jej podobnym u�miechem. - Mi�o mi to s�ysze�. Lloyd Dixon parskn�� basowym �miechem. - Eleanor, na mi�o�� bosk�! Rebecca nadal wpatrywa�a si� w Anthony'ego. - Co nam radzisz? - �eby unikn�� wszelkich k�opot�w? Ka�cie Nolanowi zabiera� si� z Miami. Martin prychn�� i spojrza� na Anthony'ego z tak� odraz�, jakby to on by� wszystkiemu winien. - Jakie k�opoty? Anonimy? Bomby? Ciemne oczy Anthony'ego powoli zwr�ci�y si� w g�r�. Za�o�y� nog� na nog� i odchyli� si� do ty�u z roz�o�onymi ramionami i rozchylon� marynark�. Ta niedba�a poza mia�a w sobie co� nieuchwytnie obra�liwego. - Zwo�ajcie konferencj� prasow�. Nolan mo�e co� wymy�li�. Chcia� zobaczy� te rozpaczliwe warunki, w jakich si� tam �yje, nie zamierza� �piewa� dla nikogo wa�nego, nie zarobi� ani grosza i tak dalej. - Nak�ama�. Wcisn�� im ciemnot�. To jest jaka� my�l. Od pianina dobieg�a fa�szywa fraza sentymentalnego przeboju. Seth Greer rzuci� znad klawiatury: 19 - Nie zapominaj, �e Tom Nolan jest wyk�adowc� w New World School of the Arts. Dyrektor artystyczny nie b�dzie zachwycony, je�li go zwolnimy. Semestr ju� si� zacz��. Martin wymierzy� w jego stron� palec wskazuj�cy. - A je�li jaki� szaleniec zagrozi studentom? Co wtedy? Eleanor przewr�ci�a oczami. - Martin, to ju� paranoja. Starszy pan omi�t� ca�y pok�j p�on�cym spojrzeniem. - Kto zaanga�owa� Thomasa Nolana? Kto zapomnia� go sprawdzi�? - Wally, to nieistotne. Od lat nie by�o �adnych atak�w terrorystycznych. Tego ju� si� nie robi. - Eleanor strzepn�a popi� i zerkn�a na Anthony'ego. -A mo�e si� myl�? - Sk�d mam wiedzie�? - Mylisz si�. - �wiat�o lamp l�ni�o na r�owej �ysinie Wallace'a, niedok�adnie przykrytej paroma pasmami siwych w�os�w. - W zesz�ym roku by� po�ar w restauracji, w kt�rej mia� wyst�pi� �piewak z Kuby. Musieli j� zamkn��. - To by�o podpalenie - wtr�ci� Anthony. - W�a�ciciel sam pod�o�y� ogie�, �eby dosta� odszkodowanie. Nikt go nie us�ysza�. Anthony odchyli� si� na oparcie sofy i mrukn�� co� po hiszpa�sku. Gail po�o�y�a mu r�k� na kolanie. - Ale w operze nigdy nie by�o �adnych problem�w - upiera�a si� Eleanor. - By�y, by�y. - Wallace strzeli� palcami, usi�uj�c przypomnie� sobie szczeg�y. - Zaprosili�my paru �piewak�w z Moskwy na tournee przyja�ni, a emigranci przynie�li myszy i wypu�cili je na sal�. Jeszcze przez wiele miesi�cy s�ysza�o si� ich chrobotanie w �cianach. - Dwadzie�cia pi�� lat temu! - Wystarczy jeden szaleniec z ba�k� benzyny - rzuci� Martin. - Jezu Chryste. - Dixon przyjrza� si� zebranym z krzywym p�u�miechem. - Mamy szcz�cie, �e ten go�� si� nam trafi�. Zaprosi� mnie i Rebecc� do opery w Dortmund podczas swego tournee przez Niemcy. Jego wyst�p w �ucji z Lamermooru zwali� mnie z n�g. Tom chcia� przyjecha� do Miami, wi�c powiedzia�em, �eby przyje�d�a�, jako� si� to za�atwi. A teraz patrzcie, jak wysoko zaszed�. Jego kariera w�a�nie si� zaczyna, w przysz�ym roku czeka go debiut w Metropolitan Opera. To ja go tu �ci�gn��em i nie zamierzam da� go wyrzuci� tylko dlatego, �e boicie si� Kuba�czyk�w. - Stan�� z wypi�tym brzuchem i rozstawionymi nogami. - Quintana, powiedzia�e�, �e mo�emy mie� problemy, ale to zale�y od okoliczno�ci. Co przez to rozumiesz? Anthony powoli obr�ci� w d�oni ci�k� szklank�. 20 - To zale�y od waszego post�powania. Radz� unika� konfrontacji. Poka�cie, �e rozumiecie sytuacj� emigrant�w. To, co si� wydarzy, zale�y tak�e od przyczyn, dla kt�rych Thomas Nolan pojecha� na Kub� i co tam robi�. To chyba najbardziej istotny czynnik. Co by�o jego celem? Demonstracja przeciwko embargo? Czy kto� mu zap�aci�? Dla kogo �piewa�? Dla elity partyjnej czy zwyk�ych szarych ludzi? Co jeszcze powiedzia� czy zrobi� w zwi�zku z Kub�? - Mo�e poca�owa� Fidela z j�zyczkiem - dorzuci� Seth Greer zza pianina. Anthony roze�mia� si� wreszcie. - A, tak. Je�li to zosta�o nagrane, macie przer�bane. - Nie znosz� takich rzeczy - oznajmi� Wallace. - Po prostu nie znosz�. A mo�e wszyscy p�jdziemy do domu, a dyrektor sam sobie z tym poradzi, kiedy wr�ci z Nowego Jorku. W ko�cu za co mu p�acimy? - Och, Wally! To ju� oportunizm. - Eleanor pochyli�a si� i strzepn�a papierosa do kryszta�owej popielniczki, dzwoni�c bransoletami. - Wi�c pozb�d�my si� Thomasa Nolana, jak radzi ten pan. Niech si� pakuje. To moja decyzja. - Wiesz, Wally, w tym kraju istnieje co� takiego, jak wolno�� artystycznej wypowiedzi. W pokoju rozleg�y si� pierwsze takty B�ogos�aw Bo�e Ameryce. Wszyscy spojrzeli na Setha Greera. - My tu w operze popieramy prawo cz�owieka do �piewania tam, gdzie mu si� podoba... nawet w Miami. Rebecca odwr�ci�a si� gwa�townie. - Seth, prosz�! - rzuci�a ostro. - Kolejny g�os za Nolanem - odezwa�a si� Eleanor. - Wally si� na nas wypi��. A ty, Martin? No, ju�. - Unios�a pi��, bransolety ze szcz�kiem zsun�y si� jej po r�ce. - Nie daj si� poniewiera�. - Dwa do jednego - powiedzia� Seth. - Co powiesz, Martin? Dasz wygra� tym prawicowym oszo�omom? - To nie jest gra! - rykn�� Martin. - Kuba�czycy napadn� na Toma Nolana. Musz� to zrobi�, w przeciwnym razie ich rodacy b�d� nimi gardzi�. Nie godz� si� na kompromis i s� z tego dumni! A je�li kto� go zastrzeli? Wysadzi jego samoch�d? Powinni�my spyta� obecnej tu pani Connor o nasze obowi�zki wobec Nolana. By� mo�e b�dzie nas broni� w s�dzie. Twierdz�, �e powinni�my go zast�pi�. - Och, Martin! -j�kn�a Eleanor. - Przesta�cie! -przerwa�a im Rebecca. -Nie chcia�am g�osowa�. Chcia�am, �eby�my osi�gn�li porozumienie. Musimy je osi�gn�� i kropka. Jeszcze nawet nie rozwa�yli�my, jaka b�dzie reakcja spo�ecze�stwa. Rozd�wi�k pomi�dzy nami to ostatnia rzecz, jakiej sobie �ycz�. 21 - Ma racj�! - Martin wymierzy� w ni� wyci�gni�ty palec. - Jaki wp�yw mia�aby ta awantura na zbieranie funduszy? - �aden - warkn�� Dixon. - Gdzie twoje cojonesl - Daj spok�j, Betty - odezwa� si� Seth. - R�b to, co nale�y. Rebecca Dixon siedzia�a pochylona na brze�ku fotela. Gail wsta�a. - Uwaga! Przerwa. - Unios�a obie r�ce. Wszyscy spojrzeli na ni�. - Jedno pytanie. Czy kto� spyta� Thomasa Nolana, co robi� na Kubie? Milczenie. W czyjej� szklance zad�wi�cza�y topniej�ce kostki lodu. Rebecca powoli osun�a si� w g��b fotela. Roze�mia�a si�, przygryz�a warg�. - Tak. To do�� wa�ne, nie s�dzicie? I... poniewa� jeste� jedyn� osob� nie zainteresowan� wynikiem naszej decyzji... mog�aby�? W p�mroku sypialni Anthony masowa� plecy Gail, jego d�onie ugniata�y miejsce pomi�dzy �opatkami, ze�lizgiwa�y si� do talii, pokrywa�y nagie po�ladki, si�ga�y ud. - Nie potrafi� sobie wyobrazi�, �eby Seth i Rebecca mogli by� razem -powiedzia�a Gail - Wtedy mieli wi�cej wsp�lnego. - Dlaczego si� zdziwi�e�, kiedy powiedzia�, �e jest ksi�gowym? - By� fanatykiem prawa. Widzia� si� w roli adwokata ubogich. Gdyby� mu wtedy powiedzia�a: �Seth, zostaniesz ksi�gowym", umar�by ze �miechu. Albo strzeli�by sobie w �eb. - Prawnik... Dlaczego odszed� z zawodu? - Nie wiem. Wyjecha�em do Nowego Jorku i stracili�my ze sob� kontakt. - Aha... wi�c dawno temu byli�cie s�siadami. Ile mia�e� lat? - Dziadek wyrzuci� mnie z domu, kiedy sko�czy�em dwudziestk�. Ju� zna�em Setha. Pozwoli� mi zamieszka� z nim i Rebecca, dop�ki nie znajd� sobie w�asnego k�ta. - Chwileczk�. Powiedzia�e�, �e opu�ci�e� dom, ale nigdy nie wspomina�e�, �e dziadek ci� wyrzuci�. Co si� sta�o? - Wed�ug niego by�em komunist�. - Anthony parskn�� �miechem. -Nosi�em d�ugie w�osy i brod�, czyta�em lewicowe ksi��ki i mia�em czelno�� si� mu sprzeciwia�. Seth pozwoli� mi spa� u siebie na sofie. Potem wynaj��em mieszkanie w tym samym budynku. Przy Elizabeth Street, nieszczeg�lna okolica. Po drugiej stronie ulicy facet sprzedawa� narkotyki, tu� obok naucza� zielono�wi�tkowiec. W weekendy -pochyli� si�, by poca�owa� j�w plecy - s�yszeli�my wystrza�y... -jego usta pow�drowa�y ni�ej. Gail poczu�a mrowienie sk�ry. 22 - I jak to prze�y�e�? - Matka dawa�a mi pieni�dze, a potem znalaz�em posad�. Nawet kilka. - Co studiowa�a Rebecca? - Chcia�a si� dosta� na medycyn�. Podejrzewam, �e si� jej nie uda�o. -Wyci�gn�� si� na ��ku obok niej. - Do�� gadania. Gail opar�a si� na �okciu i uj�a w palce pasmo jego w�os�w. Skr�ci�o si� w lok, kiedy je pu�ci�a. - D�ugie w�osy i broda. Wygl�da�e� jak Che Guevara? - Co? - Rebecca powiedzia�a mi, �e mia�e� plakat z Che Guevar�. - �y, Di�s mio. - Ciekawi�o mnie, w jaki� to spos�b Rebecca Dixon mog�a pozna� wn�trze twojego mieszkania. - Teraz ju� wiesz. Co jeszcze ci powiedzia�a? - Nic... ale wydawa�o mi si�, �e zna histori� twojej rodziny. - To by�o dawno temu. - Niech policz�... dwadzie�cia lat temu by�am czternastolatka, bardzo chud�, z d�ugimi prostymi w�osami. Nosi�am podkolan�wki i drewniaki. Prezydentem by� Jimmy Carter. Co jeszcze dzia�o si� na �wiecie? Disco? Pierwsze Gwiezdne Wojny? -Przesun�a palcem wzd�u� jego d�ugiego nosa, obrysowa�a wydatne usta. - Ciekawi mnie co� jeszcze... - Jak zwykle. - Przez trzy lata studiowa�e� na uniwersytecie w Miami, na wydziale filozofii, zgadza si�? A potem nagle pojecha�e� do Nowego Jorku i zacz��e� studia w szkole handlowej. Przecie� w Miami do ko�ca zosta� ci tylko rok? - Chcia�em si� stamt�d wyrwa� i zobaczy� kawa�ek �wiata. - Daj spok�j. Jeste� zbyt rozs�dny. - Teraz tak. Wtedy... - U�miechn�� si�. - By�em m�ody. Znowu pok��ci�em si� z dziadkiem i chcia�em si� wyrwa� chocia� na chwil�. Wi�c zapisa�em si� na nowojorski uniwersytet, a potem na wydzia� prawa w Columbii. O�eni�em si�, mia�em dwoje dzieci, przeprowadzi�em si� do Miami, wzi��em rozw�d. Potem pozna�em ciebie. Historia mojego �ycia. I oto jeste�my razem. - Przysun�� si� do niej. - Zgadnij, na co mam ochot�. Lekko musn�a jego umi�nione plecy. Mia� sk�r� jak at�as. - Nie wiem o tobie wielu rzeczy. - Nie s� wa�ne. - Powiedzia�by� mi, gdybym spyta�a? - Nie dzi�. - Poca�owa� j� w k�cik ust. - Dzi� b�dziemy zaj�ci czym� innym. - Anthony... - Ɯ��... Do�� gadania. 23 3 T T Tzimie mi�dzynarodowe lotnisko w Miami zamienia si� w chaos: samo-V V chody, taks�wki, autobusy wycieczkowe, spaliny i gwizdki policyjne. D�ugie kolejki do kasy. Aviateca, Aeroflot, Lacsa, Taca, Lufthansa, Halisa, Varig - ludzko�� podr�uje we wszystkich kierunkach. Gail i jej matka przedziera�y si� w stron� hali E, gdzie o pi�tnastej pi�tna�cie mia� przyby� samolot z Puerto Rico, na kt�rego pok�adzie znajdowa�a si� Karen, powracaj�ca z zimowych ferii, kt�re sp�dzi�a jako dziesi�cioletni mat na �agl�wce swojego ojca. Par� razy dzwoni�a, �eby powiedzie�, �e �wietnie si� bawi. Jaka ze mnie egoistka, pomy�la�a Gail, odk�adaj�c s�uchawk�. Mia�am nadziej�, �e Karen nie b�dzie taka szcz�liwa. A gdyby postanowi�a zamieszka� z ojcem? Gdyby skusi� j� �agl�wkami, nurkowaniem i chodzeniem do szko�y na bosaka? Dave nie by� zachwycony, �e jego c�rka b�dzie mia�a ojczyma, zw�aszcza takiego. Och, Gail, no wiesz... Ku-ba�czyk? Odbi�o ci? W drodze na lotnisko Gail opowiedzia�a matce o scenie w mieszkaniu Dixon�w sprzed dw�ch dni, a tak�e o powierzonej jej misji rozmowy z No-lanem. Co to za cz�owiek? Jak z nim post�powa�? Iren� Strickland Connor by�a najlepszym na �wiecie �r�d�em informacji o wszystkich osobach zwi�zanych z oper� w Miami. Niegdy� debiutantka, nale��ca do organizacji M�odych Patronek Opery (obecnie rozwi�zanej), by�a w radzie nadzorczej od lat. Zamo�na, lecz na pewno nie bogata, uwija�a si� jak w ukropie, by zaoszcz�dzi� przepisowe dziesi�� tysi�cy dolar�w rocznie na rzecz opery. Dlatego cz�sto bywa�a w biurze, gdzie wys�uchiwa�a najr�niejszych opowie�ci. Jej drobna figura, k�dzierzawe rude w�osy i naiwne b��kitne oczy sprawia�y, �e ludzie mieli ochot� z ni� rozmawia�. A ona nigdy nie wyjawi�a niczego, co powierzono jej w tajemnicy... chyba �e najbardziej zaufanym przyjacio�om, no i oczywi�cie c�rce. - Zaraz, zaraz... Tom Nolan ma trzydzie�ci pi�� lat. Nigdy nie by� �onaty. O ile mi wiadomo, nie ma nikogo. Urodzi� si� w Miami, wiedzia�a�? Wyjecha� st�d w dzieci�stwie i dorasta� w Wirginii. Iren� uskoczy�a w por� przed biegn�cym galopem biznesmenem z garniturem w pokrowcu. Dzi�, w jaskrawo��tych adidasach, by�a bardzo zwinna. - B�dzie z nami przez ca�y zimowy sezon. �piewacy, kt�rych anga�ujemy, przewa�nie zostaj� tu przez par� tygodni na pr�by i wyst�py, a potem wyje�d�aj�, ale Tom zgodzi� si� na ca�y semestr. B�dzie uczy� w New World. To znaczy, �e jest osi�galny - zako�czy�a. - To ju� co�. Jaki jest? 24 - Trudno powiedzie�. Bardzo cichy. Potrafi by� czaruj�cy, ale... z dystansem. Pozna�am ju� par� s�awnych os�b i zawsze by�y jakby �wiadome, �e kto� je obserwuje. Tom jest taki sam - zawsze na scenie odgrywa rol� �piewaka operowego. No, kiedy si� go ju� dobrze pozna, jest pewnie taki sam jak wszyscy, ale musi by� mu ci�ko... te ci�g�e podr�e, wyst�py przed obcymi... Spojrza�a na zegarek i zaproponowa�a, �e kupi nap�j w kawiarni, oznaczonej neonem i pe�nej przepychaj�cych si� podr�nych. - S�uchaj, mia�am ci� o co� zapyta� - powiedzia�a po chwili, chowaj�c reszt�. - Opr�cz urodzinowego prezentu dla pana Pedrosy chcia�abym da� co� tak�e jego �onie. Ale mo�e to niestosowne? My�la�am o kwiatach z mojego ogr�dka. Jak nakazuje etykieta? Digna Maria Etancourt de Pedrosa, elegancka, utleniona na platynowo babka Anthony'ego, zaprosi�a rodzin� Gail na osiemdziesi�te czwarte urodziny swojego m�a. Przyprowad� wszystkich, powiedzia�a. Iren� zrozumia�a j� dos�ownie. Obdzwoni�a krewnych w ca�ym stanie. Sze�cioro obieca�o przyjecha� lub przylecie� na imprez�, kt�r� Iren� zacz�a nazywa� przyj�ciem zar�czynowym. - Kwiaty... - zastanowi�a si� Gail. - Mog� by�, ale w�� je do �adnego wazonu. Bardzo �adnego. Najlepiej do kryszta�u Baccarata. - Co? Ojej... Nie, to zbyt ostentacyjne. Jeszcze pomy�l�, �e si� popisuj�. - To �mietanka kuba�skiego towarzystwa. B�d� zachwyceni. - Skoro tak m�wisz... - Tak m�wi�. Przyjrzyj si� sukniom i klejnotom na przyj�ciu. Iren� zerkn�a na str�j Gail: trampki, d�insy i bluza Miami Hurricanes. - Wiem, wiem. To Anthony si� stroi, nie ja. Z napojami w d�oniach posz�y w kierunku bramki dla przylatuj�cych. - Wiesz, kochanie, nie powinni�cie tego zostawia� na ostatni� chwil�. - Czego? - Planowania �lubu. Nawet nie masz pier�cionka zar�czynowego. - Nie mieli�my czasu poszuka�. - Domu pewnie tak�e? - Obejrzeli�my par�, ale nic nam si� nie spodoba�o. Mamo, to jeszcze p� roku. - Sk�d wiesz, skoro nie ustalili�cie daty? - Iren� wbi�a g��biej s�omk� do kubka i poci�gn�a �yk. - Czy wszystko jest dobrze? - Oczywi�cie. - Powiedzia�aby� mi, gdyby co� si� psu�o? - Wszystko jest wspaniale. Oboje szalejemy za sob�. Anthony nie zgadza si� wprowadzi� do domu, w kt�rym mieszka�am niegdy� z by�ym m�em, a ja go rozumiem. Dajemy Karen czas na przywykni�cie do sytuacji. 25 Nie lubi zmian. By�oby strasznie, gdyby�my od razu wzi�li �lub, wprowadzili si� do nowego domu w nowej okolicy i dziwili si�, �e Karen nie znosi tego dobrze. Czekamy na jej letnie wakacje. Iren� pokiwa�a g�ow�. - Chyba go lubi. - Lubi. A Anthony lubi j�. Gail zatrzyma�a si� przed spisem przylot�w. - Nie widz� lotu z San Juan... a, nie. Jest. Punktualnie. - Spojrza�a w g��b d�ugiego korytarza, zastawionego aparatami rentgenowskimi i pilnowanego przez ochroniarzy. Pasa�erowie odlatuj�cy stali w kolejce przed wykrywaczami metalu, pasa�erowie, kt�rzy wysiedli z samolotu, biegli co si� w nogach do punktu odbioru baga�u. - Nie przejmuj si� - powiedzia�a Iren�. - Przyprowadzi j� stewardesa. Nie zgubi si� nam. Patrz, co znalaz�am... nowego Beanie Baby. - Pokaza�a c�rce zielono-pomara�czow�jaszczurk� z rozcapierzonymi palcami i l�ni�co czarnymi oczami. - S�odki, co? - Cudowny. B�g jeden wie, co Karen b�dzie usi�owa�a przemyci� w walizce. Boa dusiciela. Nie mog� si� ju� doczeka�, kiedy j� zobacz�. - Te� si� st�skni�am. - Iren� schowa�a zabawk� do kieszeni. - Co zrobimy, je�li na przyj�ciu kto� wspomni o Tomie Nolanie? - Nikt nie wspomni. Pedrosowie s� zbyt dobrze wychowani, �eby porusza� ten temat. Poza tym Anthony i jego dziadek nauczyli si� unika� bolesnych temat�w. To chyba jedyny kuba�ski dom w Miami, w kt�rym nie dyskutuje si� o polityce... przynajmniej kiedy jest w nim Anthony. - Gail dopi�a oran�ad�. - A skoro m�wimy o Tomie Nolanie, jak s�dzisz, co Rebecca zrobi w jego sprawie? Raz m�wi jedno, a zaraz potem co innego. Jest przewodnicz�c� rady nadzorczej. B�dzie musia�a si� zdecydowa�. - Chce przetrwa� - oznajmi�a Iren�. - Zrobi wszystko, co jest najlepsze dla opery, ale musi si� liczy� ze zbyt wieloma osobami. Nie wszyscy s� z niej zadowoleni. Pom� jej, je�li mo�esz. Gail zawaha�a si� przed zadaniem nast�pnego pytania. - Czy Rebecca ma romans z Sethem Greerem? Jej matka nie zareagowa�a zdziwieniem, spojrza�a na ni� tylko szeroko otwartymi niebieskimi oczami, bez s��w pytaj�c, sk�d pochodzi ta informacja. Gail wzruszy�a ramionami. - Widzia�am, jak na ni� patrzy� na spotkaniu. - S�ysza�am plotki - przyzna�a cicho Iren� - ale nie chce mi si� w to wierzy�. Gdyby jej m�� si� dowiedzia�...! - Jak Rebecca pozna�a Lloyda? - Zdaje si�, �e w Klubie Jachtowym Zatoki Biskajskiej. Lloyd jest zapalonym �eglarzem. Dziesi�� lat temu odby�a si� impreza po regatach z okazji 26 dnia Kolumba. Lloyd tylko raz spojrza� na Rebek� i od razu powiedzia�: to ciebie szuka�em. Wtedy nie by� jeszcze bogaty, nie tak, jak teraz. Rebecca by�a �on� starszego m�czyzny, niejakiego Arthura Halliwella. Ojciec Ar-thura by� partnerem w interesach i zastrzeli� si� po skandalu z sekretark�, ale to ju� inna historia. Iren� przysun�a si� bli�ej do c�rki, jakby obawia�a si�, �e kto� je pods�ucha, i po�o�y�a jej r�k� na ramieniu. - W ka�dym razie Lloyd oszala� na widok Rebeki i zacz�� o ni� zabiega�. Dzwoni�, wysy�a� jej kwiaty... Arthur grozi�, �e narobi ha�asu. Wreszcie Lloyd przyszed� do jego biura, �eby odby� z nim m�sk� rozmow�. Nie by�o krzyk�w ani b�jki. Lloyd wyszed� i w ci�gu tygodnia Arthur zrezygnowa� z banku, podpisa� dokumenty rozwodowe i wyjecha� do Palm Springs. Rebecca nigdy wi�cej nie dosta�a od niego znaku �ycia. - Dobry Bo�e. - Tylko �eby� o tym nie pisn�a ani s�owem. W dzieci�stwie Gail pods�uchiwa�a czasem rozmowy pa� z klubu bryd�owego, do kt�rego nale�a�a jej matka. Spotyka�y si� w soboty; raz w domu Iren� Strickland Connors, p�niej u kogo� innego. Je�li pogoda dopisywa�a, zasiada�y przy trzech lub czterech stolikach na tylnym tarasie. Gail s�ysza�a ich g�osy przez okno swojego pokoju. Jad�y kanapki i sa�atki, od czasu do czasu wstawa�y, by nala� sobie drinka i gra�y, gra�y bez ko�ca - nieustannie przy tym rozmawiaj�c. As karo. Dlaczego go nie rzuci, skoro tego chce... As kier. Nie mo�e. Znowu jest w ci��y... O, Bo�e. As pik... Chyba zrobi�a to celowo... .Dw�jka trefl... Dw�jka pik. Dlaczego mia�aby mu da� wolno��, po tym wszystkim, przez co przez niego przesz�a?... Pas... Jak to pas?... Aj, to znaczy trzy piki... On j�rzuci, zobaczycie. Tacy m�czy�ni nigdy si� nie zmieniaj�... Nawet jako dziewczynka Gail dostrzega�a rozbie�no�ci w tych opowie�ciach, wersje r�ni�ce si� mi�dzy sob�. Nigdy nie by�o ostatecznego rozwi�zania, zawsze tylko nowy rozdzia�, kolejna interpretacja. Opiera�a brod� na parapecie, nas�uchiwa�a, usi�uj�c co� z tego zrozumie�. Wreszcie dosz�a do wniosku, �e te kobiety po prostu lubi� rozmawia�. By�y jak ptaki, nieustannie �wierkaj�ce, poniewa� to le�y w ich naturze. Mog�aby nadal wierzy� w t� teori�, gdyby w sali s�dowej nie us�ysza�a podobnego �wierkania. Prawnicy, �wiadkowie, s�dziowie, wszyscy przekonani, �e to oni znaj�prawdziw� wersj� historii. I wszyscy przekonywali o tym wszystkich. Za wszelk� cen�. Gail musia�a odda� sprawiedliwo�� paniom z sobotniego klubu bryd�owego, �e przynajmniej wola�y kszta�towa� swoje historie, zmienia� je, a nawet burzy�. Co� doda�, co� uj��, spojrze� pod innym k�tem. W k�ko i w k�ko. Prawda le�a�a gdzie� po�rodku, wirowa�a 27 0 par� centymetr�w nad stolikiem, z rzadka si� pokazuj�c, prawie nigdy nie pozostaj�c w bezruchu. Iren� twierdzi�a, �e to nie jest plotkowanie. Nie, to prawdziwe wydarzenia z �ycia ludzi, kt�rych zna�a i lubi�a. Opowiada�a o nich nie po to, by z nich szydzi�, lecz by zrozumie�, poniewa� - jak powtarza�a - nigdy nie zna si� cz�owieka, dop�ki nie pozna si� jego przesz�o�ci. - Opowiedz mi o Rebece. Sk�d pochodzi? - Jej rodzina mieszka w Atlancie. Czasami s�ycha� u niej ten akcent. Jej ojciec by� in�ynierem, ale umar� m�odo. Betty Ott... znasz Betty... przyja�ni�a si� z matk� Rebeki, zanim nie odesz�a z Gildii Teatralnej. Betty powiedzia�a, �e Rebecca nale�a�a do tych dziewcz�t, kt�re wiedz� wszystko lepiej od innych i matka mia�a z ni� mn�stwo k�opot�w. Ale nie by�a g�upia. Zda�a na akademi� medyczn� i zacz�a studia, po czym nagle, ni z tego ni z owego, zrezygnowa�a. Jej matka rozpowiada�a wszystkim, �e to taka zmiana plan�w, lecz Betty pami�ta, jak Rebecca siedzia�a samotnie na tylnym ganku. Po prostu siedzia�a. Je�li mia�a ze sob� ksi��k�, to zamkni�t�, na kolanach. 1 tak ca�ymi tygodniami. Chyba si� za�ama�a lub co� w tym rodzaju. W jej �yciu sta�o si� co� strasznego. Mo�e tragedia mi�osna. Mo�e musia�a przerwa� ci���. Tak przynajmniej uwa�a Betty. Oczywi�cie Rebecca z nikim o tym nie m�wi�a, a Betty si� jej nie narzuca�a. Dlatego kiedy sta�o si� to, co si� sta�o, Rebecca rzuci�a studia, prze�y�a t� depresj�, wysz�a za Arthura, kt�ry by� dla niej o wiele za stary... A potem pojawi� si� Lloyd Dixon. Zarobi� mn�stwo pieni�dzy na firmie przewozowej i Rebecca mog�a mie� wszystko, czego tylko chcia�a... z wyj�tkiem dzieci. Nie mo�e zaj�� w ci���. Lloyd nie jest dla niej zbyt mi�y. Chyba trudno z nim �y�. Nie s�dz�, �eby by�a szcz�liwa. Historia �ycia Rebeki - z wieloma niewiadomymi. Co zdarzy�o si� naprawd�? Czy prawda kiedy� si� objawi, czy trzeba b�dzie si� tylko jej domy�la�? Na zebraniu w mieszkaniu Dixon�w Gail widzia�a Setha Greera, na wp� ukrytego za otwartym wiekiem fortepianu, obserwuj�cego �on� Lloyda Di-xona. Ale czy to znaczy, �e jest w niej zakochany? W m�odo�ci mieszkali razem i kochali si�, tak przynajmniej s�dzi�a Gail. Przysadzisty, siwy Seth Greer, dowcipkuj�cy i f