7914

Szczegóły
Tytuł 7914
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

7914 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 7914 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7914 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

7914 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Emmio Donaggio �� � � Dziwotw�r � � Dziwotw�r patrzy� - a raczej PATRZYLI - na nich. Chcia� przem�wi�. Albo zarycze�. Albo zawy�. W s�owniku Ziemian nie by�o na to odpowiedniego s�owa. Ale i dla opisania samego Dziwotwora trudno by�o znale�� w�a�ciwe s�owa. Spr�bujcie zreszt� opowiedzie� o czym�, czego nigdy wcze�niej nie widzieli�cie i nie jeste�cie w stanie tego do niczego przyr�wna�. Je�li na przyk�ad spotkaliby�cie faceta, kt�ry ma sze�cioro ust, osiem g��w oraz osiemna�cie nos�w - i je�li wszystkie te usta jednocze�nie co� mamroc� o sze�ciu r�nych rzeczach to jak by�cie to okre�lili? "On m�wi"? "Oni m�wi�"? Podobne pytanie by�o zupe�nie na miejscu w odniesieniu do Dziwotwora, stoj�cego przed delegacja Ziemian. Wpi� si� w nich wszystkimi dziesi�cioma oczami i g�o�no sapa� dziesi�cioma nosami na raz - je�li te jakie� tulejkowate wypustki mo�na nazwa� nosami. W og�le - nale�a�oby raczej powiedzie�, �e Dziwotw�r PATRZYLI na nich. I zupe�nie wyra�nie by�o wida�, �e ani Dziwotw�r, ani Ziemianie nie bardzo wiedza, co dalej pocz��. - Jaki czort kaza� tym z Kosmosu nasy�a� nam tu takie straszyd�o?! wybuchn�� Senator. - Hrr.., ghrr... - zachrypia� Prezydent. Nie pr�bowa� wcale przem�wi� w j�zyku Dziwotwora. Poprostu przeczy�ci� sobie gard�o, daj�c tym wyraz dezaprobacie wobec nietaktownej uwagi Senatora. - Nie wadzi�oby... - zacz�� Najbardziej Pomys�owy Cz�onek delegacji, ale zaraz zamilk�. Dziwotw�r PRZYMRU�Y�Y oczy. Co jaki� czas z jego ust s�czy�y si� stru�ki jakiej� ��tej cieczy, bardzo przypominaj�cej mi�d. Dziwotw�r plu� miodem nie ze z�o�ci, lecz ze zmieszania. Ale ludzie nie mogli o tym wiedzie�. Byli bardzo niezadowoleni i zbici z tropu. - Pozwoli pan? - zapyta� Genera�, kt�rego cechowa�a mania uruchamiania z byle powodu wyrzutni rakiet z g�owicami atomowymi. - Nie pozwol�! - uci�� Prezydent. Genera� zacz�� ju� obmy�la� tekst podania o dymisj�, lecz zwr�ci� uwag� na mr�wk�, bez strachu pe�zn�c� po jego lewej nodze. Nie m�g� si� jednak zdecydowa� na podrapanie. I wtedy nieoczekiwanie Dziwotw�r PORUSZY�Y ustami; wydaj�c jakie� d�wi�ki. Nale�a�aby raczej powiedzie�, �e zacz�y gra� - bo przypomnia�o to brzmienie najlepszych stereofonicznych magnetofon�w. Bez najmniejszych zak��ce�. - Przecie� to "B��kitna Rapsodia"! - zawo�a� Prezydent, kt�ry nie�le zna� si� na muzyce jazzowej. - Cole Portera - kr�tko, po wojskowemu dorzuci� Genera�. - George'a Gershwina - mrukn�� kto� z delegacji. - Proponowa�bym... - zacz�� Genera�, ale zaj�kn�� si� pod surowym wejrzeniem Prezydenta. Na pociech� wi�c zacz�� sobie wyobra�a�, jak rakieta z g�owic� atomow� trafia w mr�wk�, wytrwale pn�c� si� po jego lewej nodze. Dziwotw�r przesta�y wypluwa� mi�d ~i zacz�y emitowa� wy�adowania elektryczne. Czul si� teraz o niebo pewniej, przekonany, i� pierwsze lody zosta�y prze�amane. W k�opotliwym po�o�eniu znale�li si� natomiast ludzie; zacz�li chaotycznie wymachiwa� r�kami, sprzeczaj�c si� z sob�. Dziwotw�r wzi�� to za dobry omen - analiza ich kory m�zgowej utwierdzi�a go w tym przekonaniu. Po kr�tkiej przerwie Dziwotw�r zn�w zagra�y. - To neapolita�ska piosenka "O, odewrzyj si� okienko!" Cholera, ale ma repertuar! - zirytowa� si� Senator. - Zgadzam si�, �e tuba w finale mog�a pana wprowadzi� w b��d, ale tym razem si� nie myl� - to Cole Parter... - Sprzeciwi� si� Genera�. - Gaselini - rzuci� kr�tko Prezydent. Nikt z delegacji nie odwa�y� si� zaoponowa�. Wszyscy milczeli nawet wtedy, kiedy sta�o si� ju� jasne, �e Dziwotw�r stroj� po prostu instrumenty. Po chwili zacz�y gra�. - "Saint Louis Blues" - podpowiedzia� delegat stoj�cy w g��bi sali, ten sam, kt�ry wymieni� uprzednio nazwisko Gershwina,. Prezydent �askawie zauwa�y�, �e szanowny kolega jest wida� znawc� muzyki jazzowej. Genera� zdesperowany wymierzy� mr�wce silne uderzenie �ylast� �ap�. Odg�os uderzenia zbieg� si� z pocz�tkiem menueta, przerywanego gwizdami i brawami. Dziwotw�r odtwarzaIi go lewymi ustami. - Menuet w wykonaniu Californiano - powiedzia� Senator i po raz pierwszy zacz�� �a�owa�, �e po�wi�ci� �ycie studiom nad tw�rczo�ci� Mozarta. - Nie, to Dave Brubeck - powiedzia� Prezydent, kt�ry by� m�odszy od Senatora, mia� �adn� �on� i �ywo interesowa� si� �yciem muzycznym kraju. - Rewelacyjny pianista... - dorzuci�. - Fakt - potwierdzi� Meloman. Prezydent u�miechn�� si� z zadowoleniem, lecz w tym samym momencie u�miech zastyg� mu na twarzy. - pozwol� sobie jednak zauwa�y� - ci�gn�� dalej znawca muzyki �e trudno mi podziela� pa�ski zachwyt. Dave Brubeck to doskona�y technik, ale brak mu wyczucia i umiej�tno�ci improwizacji. - Tym niemniej jego koncerty ciesz� si� nies�abn�cym powodzeniem! - Prezydent obstawaj przy swoim. - Kogo! Nie�wiadomych ludzi! Profan�w! - odcina� si� Meloman. - Gdyby nie mia� w swoim zespole saksofonisty Paula Desmonda, wszyscy by si� przekonali, �e Brubeck nic nie jest wart... - Niesubordynacja! Lekcewa�enie w�adzy, spisek w obliczu wroga... zacz�� wylicza� Genera�. Dziwotw�r przywo�a� go do porz�dku, wyrzucaj�c z siebie stru�k� miodu. Prezydent zamilk�. Znawca r�wnie�. Uprzytomni� sobie, �e z zami�owania do obiektywizmu utraci� realn� szans� otrzymania profesury w katedrze jazzu sto�ecznego uniwersytetu. - "A pan chyba... - zacz�� Prezydent, ale Senator mu przerwa�. - Dlaczego nie mieliby�my mu pokaza� kilku liczb? - Won!!! - wrzasn�� Prezydent, kt�ry b�d�c z krwi i ko�ci demokrat� nie - znosi�, kiedy Senatorzy si� wtr�cali. - Niel Nie p�jd�!!! - desperacko o�wiadczy� Senator, popychany ju� w kierunku wyj�cia przez us�u�nego Genera�a. - Nie bez powodu proponuj� licz... - Niesubordynacja, lekcewa�enie w�adzy, spisek... - dobitnie wylicza� Genera�. - ... by, zwyk�e liczby! - wykrzykiwa� falsetem Senator, wyrywaj�c si� spod drzwi. - Zaraz, co pan ma na my�li; zapyta� Prezydent. - Zbi�r liczb... - wyja�ni� pospiesznie Senator, podbiegaj�c truchtem do Prezydenta. - Najprostszych... - i przypomniawszy sobie nagle program, kt�ry niedawno ogl�da� w telewizji, dorzuci�: - Liczby s� uniwersalne! Poka�emy mu tabliczk� mno�enia. To mo�e pos�u�y� za podstaw� do konstruktywnego, dwustronnego dialogu. B�yskawicznie przyniesiono elektroniczn� tablic� z klawiatur�. Wystarczy�o tylko wcisn�� odpowiednie kombinacje, by na �wietlnym ekranie za�wieci�a si� odpowiednia liczba ma�ych �ar�weczek. - Dwa razy dwa r�wna si�... cztery - powiedzia� nie bez dumy Prezydent. W mgnieniu oka za�wieci�y si� cztery �ar�weczki, pomigota�y chwil� i zgas�y. - Dwa razy trzy jest sze��. I zn�w zapali�a si� odpowiednia liczba �ar�weczek. Siedem razy siedem wywo�a�o istny pop�och. Cz�onkowie delegacji byli lud�mi stosunkowo m�odymi i o wy�ej matematyce mieli nader mgliste poj�cie. Zdecydowano jednak nie wzywa� g��wnego matematyka. I tak sala by�a ju� wype�niona po brzegi. - Siedem razy siedem... - Pi��dziesi�t jeden... - p�g�osem rzuci� Prezydent. - Sze��dziesi�t cztery! - wypali� Genera�, kt�ry nie dos�ysza� s��w Prezydenta. - Czterdzie�ci dziewi�� - powiedzia� Meloman. Prezydent uwierzy� na s�owo Melomanowi i ostro�nie nacisn�� klawisze. Na ekranie rozb�ys�o czterdzie�ci osiem �ar�weczek. Jedna by�a przepalona. Dziwotw�r zn�w zacz�y wypluwa� mi�d. Genera� z�apa� �ar�weczk� i stwierdzi�, �e by�a produkcji zagranicznej. - Sabota�!!! - wycharcza�. Dziwotw�r pomy�la�, �e Ziemianie to przedziwne typy. Wprawdzie po raz pierwszy zdarzy�o mu si� napotka� mieszka�c�w innego �wiata, ale r�wnie g�o�ne zachowanie wydawa�o mu si� co najmniej niegrzeczne. Z t� my�l� zapad� w drzemk�. Ziemianie zdecydowali si� przej�� do kontrofensywy. Genera� zrozumia� to jako sygna� do niezw�ocznego uruchomienia wyrzutni rakiet. Szybko jednak musia� odwo�a� sw�j rozkaz i osobi�cie uda� si� do domu po p�yt� z nagraniami Louisa Armstronga - ulubionego jazzmana jego starszego syna. Dziwotw�r obudzi� si� wreszcie z my�l�, �e mo�e drugi dzie� kontakt�w z Ziemi� oka�e si� pomy�lniejszy. Po nagraniach Armstronga, kt�re nie przynios�y zamierzonego rezultatu, Senator osobi�cie odegra� koncert Mozarta. Gra� w natchnieniu, bior�c w ten spos�b jakby odwet na bezczelnym Generale. Dziwotw�r jednak odpowiedzia� na to kolejnym miodotokiem. - Tutaj trzeba Chico Hamiltona odrzek� Prezydent z min� �wiadcz�c� o wypowiadaniu s��w wielkiej wagi, kt�re b�d� sobie z ust do ust przekazywa� pokolenia. Muzyka zabrzmia�a na o�miu �cie�kach na raz i Dziwotw�r nie zdecydowa� si� ju� uciec do swego wypr�bowanego �rodka. Potem zapad�o ci�kie milczenie. I nagle Dziwotw�r przem�wili: - Mister Jackson... Wszyscy drgn�li. Prezydent post�pi� krok do przodu. - ... pr�bowano rozwia� obawy bractwa co do mo�liwo�ci, jakie stwarza fakt bezwzgl�dnego egzekwowania postanowie� komisji arbitra�owych. W przypadku, kiedy postanowienia takie b�d� dobrowolne, procedury tego typu stanowi� b�d� jedynie zamian�... - Wygl�da to na dziennik telewizyjny - odezwa� si� z g��bi sali Meloman. - To monstrum to b�yskotliwy polityk! - przyzna� z przekonaniem Senator. - ... zwyci�stwo National League nad American League. Absolutnie �atwe zwyci�stwo, uzyskane w tym meczu, rozegranym przez naszych ch�opc�w w pi�kny, s�oneczny dzie�, zosta�o ju� zapewnione po jednym z poda� Mayesa, kt�ry pos�a� pi�k�... - Nie! To dziwad�o to sportowiec! I do tego bezczelny prowokator ! rykn�� Genera�, kt�rego zabola�a pora�ka American League. - Wygl�da to na dziennik telewizyjny... - powt�rzy� niezmiennie Meloman z g��bi sali. - ...p��tna, rze�by, kobierce, gobeliny i inne dzie�a sztuki, pochodz�ce zar�wno z narodowych zbior�w, jak i z kolekcji prywatnych, zosta�y w��czone do... - Parszywy intelektualista! - warkn�� Senator, ale w tej samej chwili zmuszono go do milczenia. - Wygl�da to na... - zacz�� zn�w Meloman. - ...dziennik telewizyjny! - pochwycili zgodnym Ch�rem delegaci. Trwa�o tak do samego wieczora. Trzy fragmenty muzyczne, a potem d�ugie, bez sk�adu i �adu, mowy. - Rozmowy utkn�y na martwym punkcie - zreasumowa� Prezydent. Na noc Dziwotw�r uda� si� do swego pojazdu. Wtedy kto� zaproponowa�, by Dziwotworowi zagra� na dobranoc co� weso�ego. Skoro tak lubi muzyk�. - Najlepiej jaki� mocny jazzowy kawa�ek - zaproponowa� Prezydent. Kt� m�g� przewidzie�, �e to w�a�nie zepsuje ca�a spraw�? - Rytmy Telloniusa Monica nawet umar�ego zmusz� do ta�ca - stwierdzi� autorytatywnie Meloman. Ale Dziwotw�r by� najwyra�niej przeciwnego zdania. Zacz�� w�ciekle bluzga� miodem i w po�piechu si� oddali�. W ci�gu paru minut statek wzbi� si� ku niebu, pozostawiaj�c w rozterce os�upia�ych Ziemian. W zamieszaniu od grupy Delegat�w od��czy� si� Meloman. Podszed� do Prezydenta i dobitnie powiedzia�: - Moim zdaniem, sprawa wygl�da tak: kosmita pragn�� si� nauczy� j�zyka Ziemian - s�ucha� wi�c naszych audycji radiowych i telewizyjnych. I wszystko mu si� pomiesza�o. Muzyk� wzi�� za mow�, mow� za muzyk�. Kiedy wreszcie... Nie zd��y� doko�czy�, kiedy Prezydent z�apa� gar�� miodu i zamierzy� si� na nierozwa�nego delegata. - Impertynent! - wrzasn��. - Co za brednie! Precz mi z oczu!!! Machn�� potem bezradnie r�k� i po kiwa� g�owa. Zreszt� - czy mo�na si� by�o spodziewa� czego� innego po typie, kt�remu nie podoba si� Dave Brubeck? W tym czasie Dziwotw�r siedz�c w fotelu swego statku kosmicznego w�ciekle porykiwa�. Rzecz w tym, i� zgodnie ze zwyczajem nie pos�ugiwa� si� wulgarnymi �rodkami nawi�zywania kontaktu. I dlatego teraz nie przemawia� ,ju�, nie muzykowa�, lecz wy�... Cztery lata �wietlne zmarnowa�, by wyuczy� si� ich j�zyka I setki wys�uchanych audycji telewizyjnych i radiowych! Przecie� przylecia� na Ziemi� dopiero wtedy, kiedy upewnia si�, i� pozna� bezb��dnie wszelkie niuanse ich j�zyka. I jakie rezultaty Jeden czort wie!!! Przem�wi� - a oni najpierw odpowiedzieli muzyk�. Wi�c zagra� - a oni zacz�li gada�. Ciemne ba�wany I Nie odr�niaj� nawet mowy od muzyki... przek�ad : Krzysztof Malinowski ��� powr�t

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!