7880
Szczegóły |
Tytuł |
7880 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7880 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7880 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7880 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
George Alec Effinger �� � � Maureen Birnbaum, barbarzy�ca z mieczem
(wed�ug relacji Bitsy Spiegelman)
���Ostatni raz widzia�am Muffy Birnbaum, czekajcie no... w grudniu... nie, to by�o w styczniu, bo w�a�nie sko�czy�a si� sesja, a jeszcze nie pojechali�my z mam� do Palm Beach, �eby sp�dzi� tam par� okropnych tygodni w hotelu B and T. Tak wi�c, to ju� prawie dziesi�� miesi�cy, a powiedzia�a mi, �ebym zaczeka�a rok, zanim ujawni� to �wiatu - je�eli u�y� jej w�asnych st�w. Jest daleko st�d i w dodatku w innym czasie - je�eli wierzy� w to, co m�wi�a. Czy ja jej wierz�? S�uchajcie. Nie by�o jej przez ca�y tydzie�, a potem nie zadzwoni�a, tylko przys�a�a telegram, rozumiecie? "Spotkamy si� pod hotelem Zegar, pi�tnastego stycznia, w po�udnie. Przyjd� sama. Ufaj mi. Ca�uj�. Muffy". I co mia�am o tym my�le�? Posz�am, a jej tam nie by�o. Zostawi�a za to wiadomo��. "Przyjd� do pokoju 1623". Troch� to by�o zbyt zagadkowe, ale wesz�am na g�r�. Otwieram drzwi, wchodz�, a tam ta cholerna Maurem Danielle Birnbaum stoi prawie naga, ubrana tylko w sk�rzane, krzy�uj�ce si� na piersiach pasy oraz z�ote mini majteczki i w r�ku trzyma ten cholerny miecz, jakby spodziewa�a si�, �e nadchodzi Szeryf z Nottingham albo kto� taki, a nie jej najlepsza przyjaci�ka i wsp�lokatorka z akademika. Zatka�o mnie od razu, a ona zadzwoni�a, �eby przynie�li lodu, wskaza�a mi fotel i zacz�ta m�wi�. Opowiem wam to tak, jak mam nagrane na ta�mie; zobaczymy czy uwierzycie.
���- S�uchaj co ci powiem, Bitsy. Uwierz mi, my�la�am, �e wykorkuj�, po prostu wykorkuj�. W szkole by�o potwornie nudno i zacz�am si� �ama�. Naprawd� potrzebowa�am odpoczynku i powiedzia�am tacie, �e odrobina bia�ego szale�stwa dobrze mi zrobi. Skoczy�am do Mad River Glen zada� troch� szyku; tak my�la�am, dop�ki nie zobaczy�am konkurencji z innych college'�w. Babki by�y wystrza�owe i dobrze o tym wiedzia�y, tak �e wystarczy�o tylko kt�r�� zagadn��, a zaraz ch�tnie ci to udowodni�a. Wystarczy�o popatrze� jak s� ubrane, a od razu wiedzia�a�, z kt�rej s� szko�y - jakby nosi�y uniformy. Dziewczyny z Vasar to te, kt�re �miga�y w d� i mia�y okr�g�e znaczki wpi�te w klapy swych studolarowych kurtek z g�siego puchu. Dziewczyny z Bennington to te, co wygl�da�y jak �achmaniary i pr�bowa�y podje�d�a� ty�em pod g�r�. Zdecydowanie Nie-W-Naszym-Typie, kochana.
���To twoje papierosy, Bitsy? Mo�esz mi... nie, lepiej rzu� ca�� paczk�. Zapa�ki mam w popielniczce. M�j Bo�e. Od tak dawna nie pali�am...
���Na czym sko�czy�am? Aa, Vermont, zgadza si�? Patrzy�am na ten cholerny stok i szykowa�am si�, �eby wyjecha� na tras� i run�� w d� jak lawina, gdy co� mnie powstrzyma�o. Patrz� w niebo - a ono robi si� ciemne, wiesz, i takie jakie� czyste i fajne, ale zarazem zimne - czuj� si� jako� dziwnie. Z pocz�tku wydawa�o mi si�, �e zaraz umr�; normalnie umr�. P�niej pomy�la�am: M�j Bo�e, wiem co to jest. A zawsze m�wi�, �e te �rodki s� zupe�nie pewne... No wiesz. Ale myli�am si�. W nast�pnej chwili zrozumia�am, �e stoj� zupe�nie go�a w �niegu obok mego w�asnego cia�a, wci�� ubranego w ten bombowy kombinezon od L.L. Beana i pomy�la�am: Muffy, to ju� koniec. Wygl�da�o, �e nie �yj�, albo co; tylko nie wiedzia�am, czemu mi tak cholernie zimno. Potem spojrza�am w niebo i zobaczy�am wtedy ten czerwony punkt i troch� si� zatrz�s�am. Od razu wiedzia�am, i powiedzia�am sobie: Tam musz� i��. Do nieba czy do piek�a, musz�. I zaraz poczu�am md�o�ci, ko�owanie i wszystko, a kiedy otworzy�am oczy wcale nie by�am w Vermont, ale dalej by�o mi zimno.
���Napij� si� Krwawej Mary. Ty chyba te�, no nie? To spr�buj zadzwoni�, �eby przynie�li l�d. Ja ju� zrezygnowa�am. Jeste� g�odna? P�niej p�jdziemy co� zje��. Ja jestem na diecie, ale zjem co� dla towarzystwa.
���W ka�dym razie szko�a w Greenberg nie przygotowa�a mnie na to, co zobaczy�am, kiedy otworzy�am oczy. Jak rany Boga, znalaz�am si� na jakiej� okropnej planecie, gdzie� w kosmosie.
���Hej, Bitsy, masz mo�e gum� do �ucia, albo co? Balonowa? Klawo. Daj... nie, wystarczy jedna, dzi�ki. Okropna planeta, m�wi� ci. Tylko co sta�am przed wyjazdem na tras�, szamocz�c si� z tym niemo�liwym zamkiem ocieplacza, jaki Pammy - to jest nowa �ona taty - kupi�a mi na Gwiazdk�, a w nast�pnej chwili ju� wpad�am po kostki w jak�� pomara�czow� mas� i jest mi tak zimno, �e prawie zamarzam na �mier�. By�o mi tak zimno, bo - my�l�, Bitsy, �e chyba musimy si� obej�� bez lodu, pewnie w tym hotelu po prostu nie wolno go u�ywa�, czy jak, wi�c nalej jak jest - bo sta�am naga jak noworodek! Ja! Trzy lata mieszkamy razem, a nawet ty nigdy nie widzia�a� mojego r�owego ty�eczka. A tu nagle stoj� go�a, �eby ca�y �wiat m�g� mnie widzie�, ale wierz mi, Bitsy, ma�o mnie to obchodzi�o. Mia�am na razie wa�niejsze sprawy na g�owie, a najbardziej zale�a�o mi na tym, �eby si� czym� okry�. Naprawd� brakowa�o mi tego ocieplacza. Zimno by�o jak diabli.
���Wok� nie widzia�am niczego, poza t� pomara�czow� mas� pod stopami. Nie wiedzia�am, co to jest. Widzia�am, �e to nie trawa. Wygl�da�o raczej jak g�bka, kt�r� sprz�taczka przez par� lat trzyma�a pod zlewem. Ohyda! I nic wi�cej, tylko gdzie� w oddali kilka pag�rk�w. Postanowi�am p�j�� w tym kierunku, bo nic lepszego nie przysz�o mi do g�owy. Nie by�o gdzie i��, a za tymi wzg�rzami mog�y by� jakie� sklepy - kto wie - mo�e nawet Bollmingdale'a? Chocia� wystarczy�by mi nawet Lamstona, naprawd�.
���Umrzesz ze �miechu, kiedy ci to powiem; zobaczysz, �e umrzesz. Kiedy zrobi�am krok, wzbi�am si� wysoko w powietrze. Jak balon. Pomy�la�am sobie: Muffy, kochanie, co oni ci wsypali do piwa? Gdy znowu stan�am na nogach spr�bowa�am jeszcze raz i zn�w polecia�am w g�r�. Straci�am godzin�, zanim nauczy�am si� chodzi�, biega� i w og�le. Dalej nie wiem, dlaczego tak tam jest. Kt�ry� z tych g�upk�w z Brusch-Benneta wiedzia�by od razu, ale mnie to nic nie obchodzi�o. Chcia�am jedynie nauczy� si� nad tym panowa�. Wreszcie dotar�am na szczyt pierwszego pag�rka - a mr�z wci�� szczypa� mnie w ty�ek - i spojrza�am na m�j nowy �wiat.
���Chcesz wiedzie�, co zobaczy�am? Czy kto� puka� do drzwi? Lepiej ty otw�rz, Bitsy, bo obs�uga w tym hotelu jest zupe�nie niemo�liwa, a tato zawsze si� tu zatrzymuje. Szkoda, �e nie s�ysza�a�, co powiedzieli o moim mieczu. Du�o o nim m�wili, bo byli zbyt zmieszani, �eby wspomina� o moim stroju. Wydaje mi si�, �e... Kto to? Z lodem? Mo�esz by� tak mi�a i da� co� ch�opcu? Nie mam z�amanego grosza. Widzisz, �e nie mam �adnych kieszeni, no nie?
���Wsz�dzie by�o pe�no tego pomara�czowego �wi�stwa, a� po... jak mu tam?... po horyzont. Jednak niedaleko, mo�e �wier� mili dalej, zobaczy�am grupk� ludzi. Wygl�dali, jakby wybrali si� na piknik, taki jak ten, co mieli�my z naszymi rodzicami przed regatami w Harvard. Pomy�la�am: Fajnie, podwioz� mnie do jakiego� motelu, gdzie zaczekam, a� wszystko si� wyja�ni. Ale zaraz zacz�am si� zastanawia�, jak podej�� do nich, zupe�nie nago, taka czerwona od mrozu, biegu i w og�le. My�la�am o okryciu co wa�niejszych miejsc t� pomara�czow� g�bk�, lecz nawet nie wiedzia�am, czy uda mi si� j� wyrwa�. Sta�am tam i namy�la�am si�, kiedy us�ysza�am wrzask tej dziewczyny. Wrzeszcza�a tak samo jak Corkie, gdy wrzucili�my jej do wanny �ni�t� ryb�. Tam dzia�o si� co� okropnego, jaki� napad z pobiciem, kradzie� torebki albo co� r�wnie okropnego. Oczywi�cie pobieg�am tam co si� w nogach. Nie b�d� taka zdziwiona. To normalne, gdy znajdziesz si� na jakiej� �wirni�tej planecie, rozebrana i zmarzni�ta na ko��, a wok� nie ma nic, opr�cz dw�ch ksi�yc�w na niebie. Czy wspomina�am, �e tam by�y dwa ksi�yce? No w�a�nie, by�y. Pobieg�am do tych ludzi, bo chcia�am, �eby kto� mnie podwi�z� do miasta, oboj�tnie jakiego, a pomy�la�am, �e je�li pomog� tej biednej dziewczynie, to mo�e jej tato pozwoli mi zosta� u nich przez pewien czas.
���Kiedy dobieg�am, zorientowa�am si�, �e zasz�o drobne nieporozumienie. Okaza�o si�, �e to wcale nie autokar z kibicami Yale, chocia� t�ukli si� rzeczywi�cie zdrowo: tyle �e wszyscy u�ywali mieczy, takich jak ten i wcale nie udawali. M�wi� ci, Bitsy, krew la�a si� wsz�dzie, i ludzie naprawd� umierali, i wszystko to by�o bardzo heroiczne i w og�le, i strasznie dramatyczne. Ludzie walczyli z wielkimi, czworor�kimi stworami. Naprawd�, Bitsy, przesta� si� �mia�. Te ogromne, czworor�kie stworzenia atakowa�y ich, a oni zadawali ciosy z u�miechem. Nigdy si� nie dowiedzia�am, dlaczego tak si� zachowywali, dlaczego u�miechali si� w trakcie walki. W ka�dym razie na moich oczach pozabijali si� wzajemnie; zosta� tylko jeden gigantyczny stw�r i jeden, naprawd� wstrz�saj�cy facet. Wszyscy pozostali le�eli na pomara�czowej g�bce, wcale mnie to nie zdziwi�o. Na Boga, wyobra� sobie co�, co ma cztery metry wzrostu i macha czterema mieczami jednocze�nie, i to tak szybko, �e ledwo mo�esz dostrzec ostrze. I nagle ten cudowny ch�opak potyka si� o w�asne smuk�e nogi, i pada jak d�ugi.
���Bitsy, s�uchasz mnie czy nie? M�wi� ci, sama nie wiem po co ci... Nie, czekaj. Wcale nie musia�am wysy�a� do ciebie telegramu. Mog�am zadzwoni� do mamy. Tyle �e dosta�aby oczopl�su, gdyby zobaczy�a mnie w tym stroju. Rozumiesz? Bardzo mnie to poruszy�o, wiesz, kiedy tak sta�am i patrzy�am, jak oni walcz� i w og�le, i chocia� ich nie zna�am, bardzo si� wzruszy�am. By�oby dobrze, gdyby� okaza�a troch� szacunku. Ty nigdy z nikim nie musia�a� walczy�, je�li nie liczy� tego g�upiego pierwszoroczniaka z Amherst, z kt�rym przed matur� posz�a� na randk�. Oczywi�cie, �e go pami�tam. Niezwykle by� podobny do tych czworor�kich stwor�w.
���No, gdyby mojemu jasnow�osemu bohaterowi co� si� przydarzy�o, ten potw�r zaraz zabra�by si� za mnie. Skoczy�am jak sprytna dziewczynka i podnios�am miecz - o ten, nazywam go Stara Betsy, bo tak Davy Crockett nazywa� swoj� strzelb� czy co� tam... - podnios�am Star� Betsy i stan�am przed tym... tym potworem, pr�buj�c nie patrze� mu w �lepia. To przysz�o mi bardzo �atwo, wierz mi; bo �lepia mia� co najmniej metr nad moj� g�ow�. Przyj�am pozycj� - pami�tasz przecie�, jaka by�am dobra na drugim roku, kiedy mieli�my zaj�cia z szermierki z t�... jak ona si� nazywa�a?... pann� Deplante. Pami�tasz, jak j� zadziwia�am? W ka�dym razie, wyobra� sobie, staj� en garde i czekam, a� ten czworor�ki �obuz te� przyjmie pozycj�. Ca�y k�opot w tym, �e on tego nie robi, tylko bach! zamierza rozwali� mi �eb.
���Jednak mnie ju� tam nie ma , bo odskoczy�am trzy metry dalej. Wiesz, �e umiem skaka�. Podskakuj� sobie przez minut� czy dwie, �eby pozbiera� my�li i trzyma� si� z dala od potwora. On patrzy na mnie, z�y jak cholera. Moje blond marzenie le�y na ziemi i te� patrzy. We� miecz, ciemniaku! - wrzeszcz� do niego, na co on kiwa g�ow�. Zapomnia�am ci powiedzie� Bitsy, �e wszyscy ludzie na tej planecie m�wi� po angielsku. To bardzo mi�e i wygodne. Tak wi�c, we dwoje wyko�czyli�my potwora. Nie, to zbyt okropne, �eby o tym m�wi�; ca�a ta r�banina, siekanie i wszystko. Szermierka by�a przyjemniejsza - wiesz, to tak jakby �artobliwie szturcha� kogo� ostrym kijem. I musia�am odwali� wi�kszo�� roboty, bo m�j ch�opak nie m�g� sobie poradzi� z t� czworor�k� besti�. Wali� j� po nogach, a w tym czasie dobra stara Muffy podskoczy�a i odci�a jej ma�y �epek. Zupe�nie fantastyczne.
���No, to najciekawsza cz�� tej historii. Kiedy ju� uda�o mi si� za�egna� niebezpiecze�stwo, ch�opak m�wi tak: Cze��! By�a� wspania�a! Ja na to: Dzi�ki. Czuj� si� jakbym zesz�a z karuzeli, ale nie daj� tego po sobie pozna�. My ze szko�y w Greenberg mamy swoj� dum�, Bitsy. On nadaje dalej: Jestem Ksi��� Van. Uhm - m�wi� - ja jestem Maurem Birnbaum. M�j tata jest prawnikiem, a ja mieszkam z mam�. Hodujemy z�ote pudle. To �adnie - m�wi ksi���. Wiesz jak ten facet wygl�da�? Nie uwierzy�aby�. Pami�tasz tego ch�opaka, kt�ry przyjecha� w odwiedziny do tej rudej wied�my ze Staten Island? Nie, nie tego z Rutgers, tego z... jak si� to nazywa�o'? Taka szko�a, o kt�rej - nikt nie s�ysza� - mo�e Colby College w Maine? To brzmi jak nazwa ser�w, no nie? W ka�dym razie, gdyby stan�� obok niego na tej pomara�czowej g�bce, by�by troch� podobny, lecz brzydszy od ksi�cia. To wysoki, silny blondyn o wspania�ych z�bach i oczach jak Paul Newman, a ubrany... no widzisz, co mam na sobie. Tylko wyobra� sobie, moja droga, je�li nie padniesz z wra�enia. On jest pi�kny. I nazywa si� Ksi��� Van. Zawsze m�wi�am, �e pewnego dnia przyjedzie po mnie...
���Dobrze, dobrze. Naprawd� nie wiedzia�am, co mu powiedzie�, i w og�le. No wiesz, dopiero co wygrali�my bitw� i wsz�dzie le�a�y te okropne... Co chwila musieli�my przez kogo� przest�powa� i pr�bowa�am na to nie zwraca� uwagi. W ko�cu ksi��� pochyli� si�, zdj�� t� uprz�� z jakiej� dziewczyny i powiedzia�, �e to jego siostra. Wcale nie by� smutny ani nic. By� bardzo dzielny, wprost nadzwyczajnie: m�wi� ci, �adnych �ez z powodu siostrzyczki, bo pewnie pa�acowa banda nie aprobowa�aby tego. I wszyscy wysocy, o blond w�osach i nieprzyzwoicie przystojni; a dziewczyny wygl�da�y jak zesp� Tri-Delt - mia�y jasne kr�cone w�osy i wspania�e z�by. Ksi��� Van wyja�ni�, �e to by�a jego �wita, i �ebym si� nie martwi�a. B�dzie mia� inn�. Sk�d? - pytam. Pomy�la�am, �e pa�ac nie mo�e by� daleko st�d. No - m�wi, a jego g�os jest jak valium; po prostu chcia�oby si� zwin�� w k��bek i s�ucha� - moje miasto le�y dwa tysi�ce mil st�d - i pokazuje r�k� - ale bli�ej jest inne, oddalone tylko o tysi�c mil. Ja na to: Tysi�c? Chyba �artujesz. A on m�wi: Nigdy nie spotka�em takiej dziewczyny jak ty. I u�miechn�� si�. Bitsy, przed czym� takim ostrzega�a mnie mama i teraz zacz�am my�le�, �e mo�e to prawda. Chyba si� zakocha�am. M�wi�: Jestem z innego �wiata - i staram si� robi� wra�enie, �e spacery po kosmosie to dla mnie normalka. To wszystko wyja�nia - s�ysz�. To wyja�nia twoj� si��, zr�czno�� i egzotyczn� urod�. Urzek�y mnie twoje kruczoczarne loki. Nikt na naszej planecie nie ma w�os�w w takim kolorze. S� bardzo pi�kne. Kruczoczarne loki, m�j Bo�e! Zdaje si�, �e zrobi�am si� czerwona, i chyba o to mu chodzi�o. Trzymali�my si� za r�ce. My�la�am o dw�ch tysi�cach mil z Ksi�ciem Vanem i zastanawia�am si�, co dziewczyny i ch�opcy na tej planecie robi�, kiedy s� sami. Pewnie to samo co wsz�dzie, pomy�la�am.
���W�drowali�my d�ugo i zada�am mu mas� pyta�. Musia� sobie pomy�le�, �e naprawd� jestem g�upia, lecz wcale si� ze mnie nie �mia�. Dowiedzia�am si�, �e miasta s� tak daleko st�d, bo znajdujemy si� na dnie dawnego oceanu, kt�ry wysech� mas� lat wcze�niej. Teraz na ca�ej planecie nie by�o ani jezior, ani ocean�w, ani niczego. Chyba musieli dowozi� im wod�, czy jak. Pomy�la�am, �e musi tu by� ropa i postanowi�am zapami�ta� to sobie. Chyba nikt jeszcze na to nie wpad�. No to gdzie �eglujecie? - m�wi�. �eglujemy? - dziwi si�. A co z p�ywaniem? - pyta�am dalej. P�ywaniem? - dziwi si� jeszcze bardziej.
���By� przystojny, faktycznie wstrz�saj�co przystojny, ale �ycie bez p�ywania i �eglowania to straszna nuda. I my�l�, �e kiedy wspomnia�am o z�otych pudlach, nie zaprzeczy� mi tylko z uprzejmo�ci. M�wi� tak: Gdzie tu mog� dosta� jakie� ciuchy? Dosz�am do wniosku, �e nawet je�li jego miasto le�y dwa tysi�ce mil st�d, to po drodze mog� by� jakie� osiedla albo centra handlowe, gdzie jasnow�osi ludzie chodz� kupowa� nowe miecze, sk�rzan� uprz�� i wszystko.
���Ciuchy? - on na to. Wiedzia�am, po prostu wiedzia�am, �e tak powie, ale kiedy to us�ysza�am z jego w�asnych ust, o ma�o nie pad�am.
���D�ug� chwil� maszerowa�am marz�c, naprawd� marz�c o papierosie, i nic nie m�wi�c. Wreszcie nie mog�am ju� tego znie��. Van - m�wi� i- s�uchaj. To nie tak, �e nie by�o mi z tob� cudownie ciacha� tego potwora i w og�le, jednak musz� ci powiedzie�, �e nasz zwi�zek ma te� bardzo ujemne strony i... Zwi�zek? - powiada i wci�� si� u�miecha. Chyba ju� mia�am tego do��. Wyja�ni�am mu wszystko.
���Nie ma tu koni. Nie mo�na �eglowa�, p�ywa�, je�dzi� na nartach, gra� w kr�gle. Nie ma adidas�w, pota�c�wek w m�skich szko�ach ani �redniej ocen. Nie ma tu disco, piwa, Nantucket Island ani plac�wek Coorsa. Nie ma Sunday Timesa ani czekolady Godiva, ani Dustina Hoffmana. Nie ma Joni Mitchell ani robot�w domowych, ani z�otych pudli, ani wy�cigowego, zielonego triumpha. Nie ma ciuch�w.
���Bitsy, tam nie ma sklep�w!!
���Tak wi�c z lekkim �alem poca�owa�am go w policzek, jego twarz te� przybra�a smutny wyraz. M�wi� mu: Adieu, mon cher - i macham mu lekko r�k�. P�niej zn�w wyci�gam si� ku niebu - och tak, zaraz zrozumia�am, �e sama nie wiem, co robi�, przecie� mog�am wyl�dowa� B�g wie gdzie - i czekam, a� znajd� si� z powrotem na tym o�nie�onym szczycie w Vermont. Nie trafi�am, lecz mog�o by� gorzej. Przecie� mog�am wyl�dowa� na Saturnie czy gdzie indziej. Spad�am na rogu �smej Alei i Czterdziestej Pi�tej. Nikt nie zwr�ci� na mnie uwagi - nie odr�nia�am si� od t�umu.
���Chcia�abym ci� prosi� o drobn� przys�ug�, Bitsy, i ruszam w drog�. Tak, w drog�, niech to diabli! Wracam tam. Nie mam zamiaru zostawia� takiego nieprawdopodobnie atrakcyjnego ksi�cia tamtym blond kociakom. On jest m�j. Uda�o mi si� przenie�� str�j i Star� Betsy, wi�c my�l�, �e uda mi si� tam wr�ci� ze wszystkim, co wezm�. Najpierw chcia�abym kupi� par� rzeczy. M�j tata zawsze m�wi mi, �e nale�y by� gotowym. Wci�� to powtarza - jest masonem, czy czym takim. On z pewno�ci� by� gotowy, kiedy spotka� Pammy, a nied�ugo stuknie mu pi��dziesi�tka. Niewa�ne. Chod�my, obskoczymy jaki� sklepik i postaramy si� o par� sp�dnic, jakie� fiku�ne d�insy, troch� swetr�w, kilka koszulek i bluzeczek, ocieplany kombinezon narciarski, okulary przeciws�oneczne i tym podobne. Ale b�dzie frajda!
���Och. I odznak� do wpinania w klap�. Moja si� zupe�nie wytar�a.
���Posz�y�my na zakupy do Saksa i Bollmingdale'a - najpierw oczywi�cie przynios�am jej ta�sze ubranie, kt�re kupi�am u Korvettesa. Nie chcia�am chodzi� po centrum Manchattanu z Muffy ubran� tylko w szelki. Obci��y�am kredyt mamy na czterysta dolar�w i musz� wam powiedzie�, �e mia�am za to do s�uchania kilka tygodni p�niej. Jednak przysi�g�am dochowa� sekretu. Teraz Muffy zn�w znikn�a, wr�ci�a do swego tajemniczego raju i Ksi�cia Vana o strasznie r�wnym uz�bieniu. Mam nadziej�, �e jest szcz�liwa. Mam nadziej, �e kiedy� wr�ci i opowie mi swoje przygody. Mam nadziej�, �e odda mi te czterysta dolar�w. Chyba tylko czas poka�e...
przek�ad : Zbigniew A. Kr�licki
��� powr�t