7878
Szczegóły |
Tytuł |
7878 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7878 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7878 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7878 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Rolf Edberg �� � � List do Admira�a K. Kolumba
���Se�or Almirante, czy pami�ta Pan Patos, Patos de la Frontera? Wiem, jak wiele znaczy�o dla Pana to ma�e nadmorskie miasto w Andaluzji pe�nej ��to-miodowego s�o�ca. To w�a�nie tam znalaz� Pan schronienie po nocnej ucieczce z Portugalii z synem Diego na r�ku i z sakw� pe�n� tajnych map i ksi��ek. To w�a�nie tam da�a Panu chwil� ukojenia ta, kt�ra zosta�a matka drugiego Pa�skiego syna, Ferdynanda. W tej miniaturce Lizbony, z bulwarami portowymi i winiarniami pe�nymi opowie�ci z m�rz i dalekich wybrze�y, spotka� Pan twardych, do�wiadczonych marynarzy, braci Pinzon, kt�rych wtajemniczy� Pan w swoje plany i uzna� za towarzyszy wyprawy. To tam dotar� Pan do bystrego opata klasztornego, kt�ry wiedzia�, jak znale�� pos�uch u kr�lowej. Patos by�o �wiadkiem pocz�tku Pa�skiej podr�y w nieznane i obwieszczanego przez herold�w triumfalnego powrotu.
���Patos, kt�re Pan zna�, ju� nie istnieje. W miejscu ha�a�liwych nabrze�y z korzennymi sklepikami i winiarniami s� dzi� malaryczne bagna, a nadmorski piasek zosta� pokryty przez b�otnista ma�. To Rio Tinto, Czerwona Rzeka, nanios�a tutaj czerwona gleb� Hiszpanii zdart� z g�rskich stok�w przez ludzi i ich owce. Szkielety dawno zatopionych okr�t�w stercz� w�r�d szorstkiej trawy, jak po morskiej katastrofie na ladzie...
���To, co wydarzy�o si� wok� Patos, mo�e by� symbolem zjawisk niszcz�cych ca�e cywilizacje i pustosz�cych natur�. Podczas m�odzie�czych podr�y po Morzu �r�dziemnym widzia� Pan zapewne, jak du�a cz�� archipelagu greckiego zamieni�a si� w ruin�, jak pozbawiono urodzajno�ci liguryjskie wzg�rza wok� miasta Pa�skiego dzieci�stwa - Genui, i jak zaczyna� si� rabunek, kt�ry potem zmieni� du�a cz�� Hiszpanii w ksi�ycowy krajobraz. Roztrwoniona i wyja�owiona gleba sta�a si� jednym z najsilniejszych bod�c�w gnaj�cych Europejczyk�w ku nowym krainom, do kt�rych wskaza� Pan drog�.
���By�y to krainy wielkiej pi�kno�ci. �wiadcz�ce o urzeczeniu zapiski w Pa�skim dzienniku m�wi� o ptakach, drzewach i polach pe�nych zieleni, o tym jak wstrz�sn�a Panem "pi�kno��, kt�ra przewy�sza wszystko, tak jak dzie� g�ruje nad noc�". To Jamajka by�a t� najpi�kniejsza wyspa: zielona, u�miechni�ta, �yzna.
���Znikn�o nie tylko dawne Patos. Tak�e i �wiat, do kt�rego wskaza� Pan drog�, w du�ym stopniu uleg� zag�adzie. Zdobywcy nie my�leli przecie� o kultywowaniu nowych ziem, lecz o ich eksploatacji. Nie mieli �adnych uczu� dla �ywi�cej ich ziemi w starym �wiecie - tu byli podw�jnie nieczuli. Sz�o o to, aby zrabowa� z nowych teren�w jak najwi�cej w najkr�tszym czasie. Ziemia zosta�a wzi�ta gwa�tem.
���W wielu miejscach dawni mieszka�cy tych krain zd��yli ju� wcze�niej nadw�tli� natur�. W Meksyku Mayowie powalili lasy wzd�u� stok�w g�rskich, aby wypala� wapno na budow� wiecznych �wi�ty�. Mo�e w�a�nie zbyt silne wyniszczenie las�w i gleby by�o powodem zagadkowo szybkiego upadku ich wielkiej kultury Na p�nocy ludy my�liwskie wypala�y ca�e po�acie puszczy, by powi�kszy� obszar prerii �ywi�cej wielkie stada bizon�w; w ostatecznym rozrachunku powsta� tam jednak nowy stan r�wnowagi biologicznej. W pa�stwie Ink�w intensywne wykorzystanie ziemi by�o podstawa porz�dku spo�ecznego. Lecz ziemia by�a r�wnocze�nie �wi�to�ci� - zasada Ink�w : by�o �y� tak, jak by si� mia�o umrze� jutro, ale ziemi� uprawia� tak, jak by si� mia�o �y� wiecznie.
���Skutki ludzkiej interwencji w sprawy natury by�y wyra�ne tylko tam, gdzie cywilizacja osi�gn�a wysoki poziom. Og�lnie jednak bior�c, kultury india�skie �y�y w zgodzie z przyrod�, zak�ada�y wsp�dzia�anie z ni�, a nie opanowywanie.
���Rozmi�owani w tw�rczej sile natury Indianie nie mogli zrozumie�, dlaczego biali przybysze wycinaj� lasy, t�pi� zwierzyn� do granic wyniszczenia, albo plantacjami wyja�awiaj� gleb�, by potem pozostawi� spustoszenie i szuka� nowych zdobyczy. Wydawa�o im si�, �e nowi ludzie nienawidz� wszystkiego w naturze: �ywych las�w z ptakami i dzikiej zwierzyny, prerii pe�nej �wiat�a i �ycia, czystej wody w rzekach i strumieniach, ziemi uprawnej, a nawet powietrza.
���Dewastacja przyrody sta�a si� dla Indian r�wnoznaczna z wyniszczeniem ich w�asnej rasy.
���Mniej ni� p� tysi�ca lat po Pa�skim przybyciu te niegdy� obiecane ziemie s� zniszczone i prze�arte erozja. Najwi�kszych spustosze� dokona�a ju� dawno temu garstka ludzi uwa�aj�cych siebie za powo�anych do zagospodarowania zasob�w innych cz�ci �wiata, wymachuj�cych batami nad g�owami niewolnik�w i wi�ni�w.
���Zaludnienie globu zwi�kszy�o si� w stopniu, kt�ry w Pa�skiej epoce by� niewyobra�alny. Jest nas dzisiaj dziesi�� razy wi�cej ni� w Pa�skich czasach, a za p� �ycia ludzkiego b�dzie nas dwadzie�cia razy wi�cej. Zwi�kszy�o si� tempo niszczenia gleb. Ludzi przybywa, a ich najwa�niejsze zasoby kurcz� si�.
���Ludzie - ci�gle w w�dr�wce. Przez lasy, stepy, przez morza.
���Gdy cz�owiek okr��y� kul� ziemsk�, rozpocz�� si� nowy rodzaj w�dr�wek. "Odkrycia" nowych l�d�w i rozpocz�ty po nich okres uprzemys�owienia, degradacja grunt�w i nieokie�znany przyrost naturalny by�y sygna�ami do porzucenia �rodowisk, kt�re przez tysi�clecia kszta�towa�y nasz spos�b �ycia i odczuwania. Spowodowa�o to, �e coraz wi�cej ludzi zacz�o si� zbiera� w coraz wi�kszych miastach, rozpoczynaj�c proces urbanizacji, kt�ry by� mo�e stanowi najwi�ksza przemian� spo�eczna w historii ludzko�ci.
���Jak mog� opisa� miasta mojej epoki S� tak r�ne od miast, jakie Pan zna� i tamte miasta, obwiedzione murami - ale murami, kt�re nie tylko chroni�y, lecz i jednoczy�y, poniewa� miasta by�y organicznie zro�ni�te z otaczaj�cym krajobrazem. Rzadko tak du�e, by z wie� i mur�w obronnych wzrok nie si�ga� uprawnych p�l, gaj�w oliwnych i winnic, z kt�rych mu�y i wozy ci�gni�te przez wo�y dostarcza�y do bram �ywno�� potrzebn� mieszka�com. Stanowi�y o�rodki handlu, administracji i nauki, pozostaj�c tylko zag�szczeniami wiejskiego �rodowiska. �wiat widzia�o si� z nich w�a�nie z wiejskiej perspektywy.
���Miasta ciasne, z ha�a�liwym �yciem ulicznym, do kt�rego zwraca�y si� piekarnie, rze�nicze jatki, warsztaty rzemie�lnicze i sklepy. Niezbyt higieniczne, gdzie wydzieliny ludzi i odpadki ich warsztat�w p�yn�y rynsztokiem. �atwy �up epidemii i po�ar�w, lecz r�wnocze�nie spo�eczno�ci z w�asnym sercem i w r�wnowadze mog�cej przetrwa� stulecia. Miasta o w�asnym obliczu, niepowtarzalne. . Wystarczy�o tylko wymieni� takie nazwy jak Patos, Genua lub Wenecja, aby widzie� przed sob� wyra�ny obraz, odczuwa� szczeg�lna atmosfer�, a mo�e i s�ysze� charakterystyczne odg�osy i czu� szczeg�lny zapach.
���Byty to miasta, kt�re ludzie mogli kocha� i z kt�rymi mogli si� identyfikowa�
���Oczywi�cie nadal istnieje wiele takich miast. W licznych wielkomiejskich centrach mo�na odnale�� - cz�sto pieczo�owicie chronione - pozosta�o�ci dawnych kultur, od�amki historii zastyg�ej w architekturze swych czas�w. Gdy jednak m�wimy dzi� o miastach, my�limy z regu�y o czym� ca�kowicie odmiennym.
���Kiedy kontynenty zacz�y wsp�y� i europejska technologia otwar�a �luzy masowej produkcji, powsta�y podwaliny miasta przemys�owego. By� to tw�r tej Europy, kt�ra odkry�a w sobie powo�anie do panowania nad �wiatem. Oznacza� on koncentracj� osadnictwa w miejscach, gdzie wydobywano w�giel, przerabiano �elazo lub prz�dzono bawe�n�. Jego fabryki wsysa�y surowce naturalne z innych cz�ci �wiata, wsysa�y r�wnie� i ludzi wyrywanych z ustalonego rytmu samowystarczalnej gospodarki.
���W imi� post�pu przymuszano ludzi w nowych przemys�owych miastach do pracy od wschodu do zachodu s�o�ca. By�a to praca d�u�sza, bardziej monotonna i z regu�y tak�e o wiele brudniejsza od tej, do kt�rej byli przyzwyczajeni. Ca�y tok ich �ycia zosta� zmieniony; w spo�eczno�ci rolnik�w i rzemie�lnik�w cz�owiek sam okre�la� sobie rytm pracy, musia� dostosowa� si� do maszyn. �ycie robotnik�w przemys�owych cz�stokro� niewiele si� r�ni�o od �ycia niewolnik�w w dalekich koloniach.
���Miasto, kt�re mia�o da� im schronienie, kszta�towa�o si� odpowiednio do tych warunk�w - by�o brzydkie, cz�sto brutalne. Wszystko s�u�y�o zwi�kszaniu zysk�w, dla pi�kna nie by�o miejsca.
���Te same si�y dzia�a�y tak�e w koloniach. Nie stawiano tam jednak produkcji przemys�owej na pierwszym miejscu. Krajom, w kt�rych bujnie ros�a bawe�na, zabroniono wyrobu tkanin. Na wybrze�ach ocienionych palmami kokosowymi nie by�o wolno przetwarza� kopry na oliw� i myd�o - zadaniem kolonii byty przecie� dostawy surowc�w do Europy i otwarcie rynku zbytu na gotowe europejskie produkty. Niekt�re miasta w Pa�skim wicekr�lestwie doros�y do marze� z okresu pocz�tk�w osadnictwa - marze� o nowych miastach urz�dzonych na kastylijsk� mod��, gdzie Hiszpanie b�d� mogli nadal �y� wed�ug hiszpa�skich wzor�w. Wi�kszo�� miast w koloniach by�a jednak inna.
���By�y to miasta zwr�cone na Europ�, poprzez Ocean z��czone z europejskimi spo�ecze�stwami przemys�owymi. Przedtem cz�owiek miedzianosk�ry tak jak i czarnosk�ry w Afryce WSPӣ�Y� ze swoimi rzekami i brzegiem morskim. Handel rozwijaj�cy si� wok� jego osiedli by� handlem na bliskie odleg�o�ci. Gdy jednak tubylcy zostali zmieceni przez niezrozumia�e dla nich si�y, funkcje rzek i wybrze�a uleg�y zmianie.
���Miasta w koloniach zak�adano nad rzekami i na wybrze�ach, aby u�atwi� daleki handel. Rzeki zwr�ci�y si� ku Europie, zmieniono je w drogi transportowe do miejsc za�adunku towaru. Wszystko mia�o s�u�y� zaopatrzeniu Europy w korzenie i przyprawy, metale, bawe�n�, kaw�, cukier i owoce. Miasta stawa�y si� portami - nie wychodzi�y ju� morzu na spotkanie i nie pozwala�y l�dowi i wodzie pozosta� cz�ciami tego samego krajobrazu, ale otacza�y fale sk�adowiskami towar�w i stosami odpadk�w, zmuszaj�cych zabudow� do odwracania si� od wybrze�y. Zosta�y napi�tnowane swoja funkcj� przycz�k�w rozwijaj�cej si� Przemys�owej Europy.
���Pi�tno sta�o si� jeszcze wyra�niejsze, kiedy kolonie wyzwoli�y si� i po zachodniej stronie Atlantyku wyros�a jeszcze bardziej niespokojna, jeszcze pot�niejsza Europa.
���Ss�cemu dzia�aniu przemys�u i miast handlowych towarzyszy� proces odrzucania ludzi przez wie�. W ka�dym kraju o rosn�cym zaludnieniu przychodzi� czas, �e ziemi ju� nie da�o si� podzieli� dla wi�kszej liczby u�ytkownik�w. Powstawa�y wtedy szybko rosn�ce gromady bezrolnych, dla kt�rych na wsi nie by�o ju� miejsca.
���Kiedy nacisk ludzi przyspiesza� niszczenie gleb, gdy inwazja maszyn wykonuj�cych prac� wielu ludzi pozbawia�a robotnik�w rolnych zaj�cia przy r�wnoczesnym szybkim przyro�cie ludno�ci - t�umy bezrobotnych ros�y lawinowo. Konieczno�� opuszczania rodzinnych stron stawa�a si� nawet silniejsza ni� przyci�gaj�ce dzia�anie przemys�u. Gdy sko�czy�y si� mo�liwo�ci inwazji na tereny dziewicze, gdy nie by�o ju� kontynent�w do odkrycia, strumie� ludzkich nadwy�ek musia� kierowa� si� ku miastom. Dawne miasta przemys�owo-handlowe zmieni�y sw�j charakter - sta�y si� miejscami do kt�rych ludzie ci�gn�li dlatego, �e nie widzieli dla siebie innego miejsca.
���Tak rozpocz�a si� najwi�ksza w historii w�dr�wka lud�w, pot�niejsza ni� wszystkie wcze�niejsze, wiod�ce przez stepy i morza, prawdopodobnie tak�e bardziej brzemienna w skutki dla ludzkiego gatunku ni� cokolwiek, co wydarzy�o si� wcze�niej.
���Miasta s� stare, lecz cywilizacja miejska jest czym�, co spad�o na cz�owieka w tym stuleciu. Zaludnienie �wiata podwaja si� obecnie w ci�gu trzydziestu pi�ciu lat, natomiast liczba ludno�ci miejskiej w ci�gu jedenastu lat. Wielkie skupiska ludzi rozrastaj� si� dwa razy szybciej ni� ma�e miasta. Doszli�my do sytuacji, w kt�rej wi�kszo�� mieszka�c�w �wiata rodzi si� mieszka�cami miast. Przy obecnym tempie zmian na pocz�tku nast�pnego stulecia w miastach b�dzie mieszka�o pi�� i p� miliarda z og�lnej liczby siedmiu miliard�w ludzi. Na naszych oczach powstaje �wiat zurbanizowany.
���Nowoczesne wielkie miasto nie jest ju� nazywane metropoli�. Tak jak dla oceny si�y �rodk�w zniszczenia nie wystarczaj� ju� tony i m�wi si� o megatonach, dla nowego supermiasta powstaje okre�lenie "megalopolia".
���W uj�ciu rzeki w p�nocnej cz�ci �wiata, o kt�ry Pan si� otar�, pewien Holender kupi� niegdy� india�ska wysp� Manhatte za kilka haczyk�w do w�dek i gar�� szklanych paciork�w. Powsta�o miasto, kt�rego nazwa zmienia�a si� w miar� tego, jak Holendrzy i Anglicy obejmowali je w posiadanie: Nieuw Amsterdam, New York, Nieuw Oranje i znowu New York.
���Kiedy ekonomiczny �rodek ci�ko�ci �wiata - w�druj�cy tak jak i ludzka masa - przeni�s� si� z p�nocno-zachodniej Europy za Atlantyk, miasto zosta�o na pewien czas �wiatowym centrum gospodarczym, rozros�o si� i dzi� powoli wrasta w 800-kilometrowy pas zwartej zabudowy, na po�udniu rozpoczynaj�cy si� od stolicy nad rzeka Potomek i ci�gn�cy si� na p�noc do Bostonu, prawie do miejsca, na kt�rym wyl�dowali kiedy� pierwsi w tych stronach biali osadnicy.
���Na po�udniowej po�owie kontynentu ameryka�skiego miasto o ewangelicznej nazwie Sao Paolo - niedawno jeszcze dzika pionierska osada plantator�w kawy i poszukiwaczy z�ota i diament�w - w czasie �ycia jednej generacji ludzkiej rozro�nie si� od 300 tysi�cy do 20 milion�w mieszka�c�w. Londyn, jedyny z gigant�w, kt�ry usi�uje zahamowa� w�asny rozrost, wch�ania po�udniowo-wschodnia Angli�. Tokio, w Pa�skiej wymarzonej Japonii, staje si� 30-milionowym miastem opasuj�cym ca�a Zatok� Tokijska. Kalkuta, niegdy� brytyjska stacja handlowa w Indiach, kt�rych Pan poszukiwa�, maj�ca na pocz�tku naszego stulecia 850 tysi�cy mieszka�c�w, po�yka teraz 300 tysi�cy ludzi rocznie i przy ko�cu obecnego wieku b�dzie si� roi�a od 35, i by� mo�e do 60 milion�w ludzi.
���Niekt�rzy przewiduj�, �e takie aglomeracje zabudowy pokryj� du�e cz�ci kontynent�w, przede wszystkim wybrze�a morskie. Innymi s�owy, jeste�my na drodze do globalnego miasta, jako logicznego wytworu gospodarczego rozwoju �wiata. Znaleziono ju� nawet nazw� dla tego koszmaru: "ekumenopolis" - miasto obejmuj�ce ca�y �wiat, oznaczaj�ce urbanizacj� doprowadzona do monstrualnego spe�nienia.
���Zgodnie z obrazem roztaczanym przez zbyt pewnych siebie prorok�w ekumenopolis mie�ci�oby w sobie pewna liczb� centr�w, baz i o�rodk�w kierowania najwa�niejszymi sprawami �wiata, b�d�cych mi�dzy sob� w �ci�lejszym kontakcie i wi�zi ni� ze swoimi przedmie�ciami. Wie�, pozostaj�ca gdzie� w oddali, coraz bardziej przekszta�ca�aby si� w fabryk� dostarczaj�c� standardowych produkt�w �ywno�ciowych!
���Powalili�my lasy, aby da� miejsce polom uprawnym. Po�wi�camy teraz pola, aby szuka� miejsca dla miast. Gatunek, kt�rego przodkowie przez miliony lat st�pali po mi�kko uginaj�cym si� podszyciu lasu, przygotowuje sobie �wiat pokryty cementem.
���Po otwarciu bram Oceanu najwa�niejszym z kolei czynnikiem rozwoju urbanizacji sta� si� samoch�d. Zmieni� on gruntownie styl �ycia milion�w, doprowadzi� do przekszta�ce� �rodowiska. Spowodowa�, �e coraz wi�cej ludzkich spraw koncentruje si� w coraz wi�kszych miastach. Stworzy� techniczne podstawy wielkiej w�dr�wki ludzi ze wsi do miasta.
���Istota funkcjonowania miast jest ruch ludzi i towar�w. Ten ruch jest dzisiaj realizowany przy nieustannym ha�asie silnik�w spalinowych.
���Miasta s� planowane i budowane ju� nie g��wnie dla ludzi, lecz dla ich samochod�w. Niegdy� mierzono g�sto�� zasiedlenia liczba ludzi na pewnej okre�lonej powierzchni, dzi� mierzy si� liczb� samochod�w. Dla samochod�w przeznacza si� wi�cej ni� po�ow� powierzchni wsp�czesnych miast - tyle potrzeba na coraz bardziej skomplikowane uk�ady komunikacyjne, parkingi i stacje obs�ugi.
���Odleg�o�ci staj� si� tak du�e, �e bez pomocy ha�a�liwego silnika spalinowego w og�le trudno si� porusza�. Samoch�d - jako fakt i symbol stworzy� nowy typ cz�owieka, kt�ry prawie nie u�ywa ju� swoich n�g. W niekt�rych najbardziej nowoczesnych miastach wyci�gni�to z tego konsekwencje i zaniechano budowy chodnik�w - ludzie nowego typu �yj� przecie� w blaszanych skorupach, jak �limaki w muszlach.
���Przeludnienie prowadzi zawsze do t�oku, lecz nadmierna urbanizacja czyni t�ok totalnym. Z pewno�ci� by�o ciasno na ulicach Pa�skiej Genui, Lizbony czy Palos, ale by�y to naturalne skupiska ludzi wsp�yj�cych ze sob�. Gdy jednak coraz wi�cej ludzi t�oczy si� na coraz mniejszej przestrzeni, w coraz wi�kszych miastach - s� to skupiska anonimowych mas ludzkich.
���Najbardziej musz� si� t�oczy� ludzie zamkni�ci w blaszanych skorupach.
���Zapewne nie wierzy�by Pan swoim oczom, Admirale, widz�c niesko�czone kolejki samochod�w, w kt�rych mieszka�cy wielkich miast sp�dzaj� wcale niema�a cz�� swojego �ycia, kolejki sun�ce naprz�d lub stoj�ce bez ruchu, podczas gdy pe�zn�ce lub unieruchomione samochody nape�niaj� powietrze spalinami. Przez sam� tylko doln� cz�� dawnej india�skiej wyspy Manhatte ka�dego dnia przewija si� trzy i p� miliona ludzi - to tak, jak gdyby wszyscy wsp�cze�ni Panu Hiszpanie zechcieli w ci�gu jednego dnia odwiedzi� Grenad�.
���Beton i samochody wsp�lnie stwarzaj� w miastach specyficzny klimat, r�ny od naturalnego. Na razie s� to zjawiska lokalne, ale post�puj�ca nadal urbanizacja mo�e zmieni� ich skal�.
���Lato w wielkich miastach jest niezno�nie gor�ce. Promienie s�o�ca nie s� poch�aniane przez ziele�, kt�ra mog�aby zamienia� je w �yciowa energi�, lecz odbijaj� si� od pionowych i poziomych powierzchni z kamienia, betonu i asfaltu, podw�jnie mocno dokuczaj�c ludziom. Noc nie przynosi ch�odu, ciep�o zmagazynowane w masach kamienia bucha na zewn�trz.
���Najgor�cej jest w �rodku miasta. Mapa rozk�adu temperatur wygl�da jak topograficzna mapa wyspy wystaj�cej z morza - m�wi si� nawet o wyspach ciep�a, jak�e innych od Pa�skich wysp. Im wi�ksze miasto, tym wi�ksza wyspa ciep�a i tym wy�ej wznosi si� jej wierzcho�ek. Centrum mo�e wznie�� si� nad wiejsk� okolic� o dziesi�� kresek na pomiarowej skali, kt�rej u�yczy� swojego nazwiska szwedzki astronom Celsjusz.
���Wiatry zawadzaj�ce o nier�wne masywy dom�w s� inne ni� wiej�ce nad morskimi falami lub mi�kkim lasem. Trac� sw�j zwyk�y rytm, rozpryskuj� si� na nieskoordynowane podmuchy, przet�aczaj� ulicami nieprzyjemna wichur�.
���Jako dziecko dowiedzia�em si�, �e powietrze jest niewidoczne, lecz w wieku doros�ym musia�em zmieni� pogl�d. Powietrze w tunelach ulic nowoczesnego miasta jest widoczne, ku wieczorowi zag�szcza si� do ��tawej mgie�ki, zabarwionej substancjami wyplutymi przez samochody.
���W wielkich miastach nie m�wi si� ju� o powietrzu czystym, lecz o nie zanieczyszczonym, poniewa� okre�lenie dotyczy sytuacji wyj�tkowej. Brudne powietrze wywo�uje w lecie efekt cieplarniany, hamuj�c nocne wypromieniowanie ciep�a do otwartego nieba. Cz�steczki zanieczyszcze� absorbuj� wilgo�, tworz�c typowa miejska mg�� nazwan� smogiem. Padaj�cy deszcz staje si� istn� trucizn�, poniewa� przemywa zanieczyszczone powietrze. Woda deszczowa sp�ukuj�ca ulice jest truj�ca jak arszenik.
���Najwi�ksz� plag� jest jednak ha�as - podarunek dla ludzi od nowoczesnej techniki. Kto�, kto jak Pan m�g� w mie�cie s�ucha� muzyki wiej�cego wiatru, nawet nie mo�e sobie wyobrazi� nieustannego huku silnik�w, prze�laduj�cego mieszka�c�w wielkiego miasta na ulicy, w miejscu pracy i domu, ha�asu, kt�ry mo�e uszkodzi� nerwy s�uchowe i powodowa� wra�enie duszno�ci.
���Miasta, kiedy� nabrzmiewaj�ce witalno�ci� i wiar� w przysz�o��, staj� si� chorymi organizmami, padaj� ofiar� choroby przerostu. Zaraza objawia si� zamian� ca�ych dzielnic w slumsy, na skal� jakiej �wiat dotychczas nie widywa�. Staje si� to udzia�em zar�wno kraj�w uprzemys�owionych, kt�re zagarn�y dla siebie bogactwa planety, jak i ich dawnych posiad�o�ci, bezsilnie niegdy� patrz�cych na wyw�z swoich bogactw. Przebieg zjawiska jest jednak r�ny.
���W wielkich miastach kraj�w uprzemys�owionych tr�d atakuje �r�dmie�cia. Ci, kt�rym powiod�o si� lepiej, uciekaj� od przygn�biaj�cych warunk�w stworzonych przez ciasnot�, chaos komunikacyjny, ska�enia powietrza i ha�as. Opuszczone domy zmieniaj� si� w rudery. Wytwarza si� nowy ruch ludno�ci, w kt�rym zderzaj� si� dwa strumienie: bogatsi przenosz� si� do szybko rosn�cych przedmie��, biedniejsi wprowadzaj� si� do opuszczonych blok�w w centrum. Powstaje spo�eczny rozd�wi�k pomi�dzy osiedlami na przedmie�ciach i ruderami w centrum, co jeszcze bardziej przyspiesza podw�jna migracj�. Tak dzieje si� w Nowym Jorku, Rzymie, Pary�u, Tokio.
���W miastach dawnych kolonii zamiast przedmie�� powstaj� wok� centrum coraz szersze pasy slums�w. Poniewa� miasta te od pocz�tku swojego istnienia ogranicza�y si� do roli o�rodk�w handlowych, szybka urbanizacja wyprzedza industrializacj�, w przeciwie�stwie do rozwoju kraj�w od dawna uprzemys�owionych. Gdy wyzwolony kraj kolonialny niepewnie wchodzi na drog� rozwoju przemys�owego, post�p techniczny powoduje, �e fabryki nie potrzebuj� ju� niewykwalifikowanej si�y roboczej. Miasta nie mog� wch�on�� strumienia tych, kt�rzy stali si� zbyteczni na wsi. Peryferie staj� si� punktami zbornymi dla tych, kt�rych rozw�j wydarze� zmieni� w niepotrzebnych ludzi.
���Jamajka mo�e by� miniaturowa ilustracja tego, co dzieje si� w Ameryce Po�udniowej, Azji i Afryce. Okr��aj�ce j� morze izoluje zjawiska i czyni je lepiej uchwytnymi. Z dwu milion�w mieszka�c�w wyspy dziewi��dziesi�t pi�� procent stanowi� potomkowie tych, kt�rych statki niewolnicze dowioz�y na plantacje trzciny cukrowej. Gdy opuszczono brytyjska flag� i udekorowano niepodleg�o�� tr�jkolorowym - czerwono-zielono-��tym sztandarem, rozpocz�y si� pr�by uporz�dkowania dziedzictwa okresu kolonialnego.
���Przyrost ludno�ci jest szybki. Bogactw naturalnych ma�o, przemys�u jeszcze mniej. Ziemia uprawna mo�e wy�ywi� niewielu. Cz�� Jamajczyk�w stara si� uciec od n�dzy dawnych plantacji do Anglii, gdzie razem z Azjatami, porzucaj�cymi z tego samego powodu rodzinne kraje, spotykaj� jedno z reali�w Wsp�lnoty Brytyjskiej - rasizm.
���Inni nigdy nie opuszczaj� wyspy. Nap�ywaj� do stolicy, dzi� miasta o 850 tysi�cach mieszka�c�w, z kt�rych p� miliona przyby�o w ostatnim dziesi�cioleciu. Przybysze zbieraj� si� w peryferyjnych obozowiskach, gdzie klec� rudery z kawa�k�w desek, blachy samochodowej, tektury i czegokolwiek, co znajdzie si� pod r�k� - budy tworz�ce gorzki kontrast z pi�knem, kt�re ta wyspa do dzi� zachowuje lepiej ni� inne obszary niegdy� zarz�dzane przez nie�askawych pan�w kolonii.
���Pe�en zapa�u rz�d szuka rozwi�zania problemu w szeroko zakrojonym programie nowych upraw rolnych, premier ofiarnie pracuje �opat� i motyk�. Jednak�e co czwarty Jamajczyk jest bez pracy; liczba ludno�ci na obszarach nadaj�cych si� pod upraw� wzro�nie za dwadzie�cia lat o czterdzie�ci procent - staje si� jasne, jakiego syzyfowego zadania podj�� si� rz�d.
���Takie w�a�nie problemy, w nies�ychanie zwi�kszonej skali, wyst�puj� nieomal we wszystkich krajach, kt�rym nadali�my z�udna nazw� kraj�w rozwijaj�cych si�. W krajach Ameryki �aci�skiej jedna trzecia ludno�ci dusi si� w slumsach - s� to ludzie bez korzeni, pozbawieni ju� nadziei na �ycie i tylko pr�buj�cy przetrwa� wszystkimi mo�liwymi �rodkami - w glinianych lepiankach, pod p�atami falistej blachy, pod workowym p��tnem. W nabrzmiewaj�cych jak nowotw�r slumsach Kalkuty kilkusettysi�czna rzesza nie ma nawet najbardziej prymitywnego dachu nad g�ow�. Ludzie rodz� si� na ulicy, jedz�, �pi�, za�atwiaj� potrzeby fizjologiczne i umieraj� na ulicy.
���Podczas gdy niekt�rzy badacze przysz�o�ci z ca�kowit� pewno�ci� siebie jak gdyby omawiali prawo natury przedstawiaj� wizj� nadchodz�cego ekumenopolis, zbli�amy si� chyba do granic rozrostu miast, a by� mo�e w wielu miejscach przekroczyli�my je. Niekt�re wielkie organizmy miejskie dzia�aj� dzisiaj tak �le, �e zbli�aj� si� do pogranicza katastrofy. Dochodz� do kresu swojej przysz�o�ci...
���Miasta budowane przez ludzi sta�y si� wrogie ludziom. Zatrute powietrze, kt�rym mieszka�cy wielkich miast nape�niaj� p�uca, nad�era tkanki cia�a i zanieczyszcza krew. Skradaj�ce si� z�o powoduje, �e ludzie gasn� powoli i nie dramatycznie.
���Wielkie skupiska ludzkiego gatunku, w znacznej cz�ci w slumsach pozbawionych elementarnych �rodk�w higieny, stwarzaj� te� wyl�garni� epidemii powoduj�cych �mier� bardziej spektakularna. Zarazy powstaj� i b�d� powstawa�y, lecz globalna ruchliwo�� ludzi i rzeczy mo�e je rozszerza� na ca�y �wiat. Niekt�rzy s�dz�, �e kiedy� dojdzie do straszliwych epidemii, kt�re wreszcie wyr�cz� cz�owieka bezsilnego wobec rozrostu w�asnego gatunku.
���Ju� przed dziesi�tkiem lat �wiatowa Organizacja Zdrowia ostrzega�a, �e w ko�cu naszego stulecia najwi�kszym problemem ludzko�ci - po niebezpiecze�stwie wojny �wiatowej - mo�e sta� si� kolosalny wzrost liczby mieszka�c�w miast.
���Jest r�wnie� co�, co dzia�a g��biej ni� fizyczne zagro�enie. Co�, co dotyczy naszego zdrowia psychicznego, a wraz z tym samego j�dra istnienia ludzko�ci jako gatunku.
���Eksperymenty z rozmaitymi zwierz�tami wykaza�y, �e czynniki b�d�ce nieod��cznym sk�adnikiem wielkomiejskiego bytowania powoduj� nerwice i agresywno��. Silne d�wi�ki s� w naturze sygna�ami ostrzegawczymi, pobudzaj�cymi organizmy do stanu pogotowia. St�oczenie prowadzi do zaburze� psychicznych, podobnie zreszt� jak i odosobnienie.
���Jest to w�a�nie paradoksem urbanizacji: z jednej strony st�oczona spo�eczno��, w kt�rej �atwo o uczucie uwi�zienia, poniewa� nie mo�e by� spe�niona potrzeba odosobnienia i dystansu, kt�ra cz�owiek dzieli z innymi �yj�cymi istotami. Z drugiej strony - izolacja jednostki powoduj�ca ss�ce uczucie pustki i osamotnienia, kt�re niestety coraz cz�ciej jest charakterystyczne dla sytuacji cz�owieka w mie�cie, b�d�cym ludzkim dzie�em.
���Miasta zawsze by�y miejscami spotka�, a dzi� daj� mo�liwo�ci wi�kszej liczby indywidualnych kontakt�w i wi�kszej ich r�norodno�ci, ni� jakakolwiek wcze�niejsza forma ludzkiej spo�eczno�ci. Jednak�e im wi�cej kontakt�w, tym mniejsza ich intymno��. Kontakty mieszka�c�w w nowoczesnych miastach s� w du�ej mierze bezosobowe, powierzchowne, trywialne. Nie otwieraj� �adnych bram w murach ludzkiego ja.
���Uczucie zagubienia jest wzmacniane przez nonszalancj� budowniczych miast wobec ludzkiej miary. Pocz�tkowo cz�owiek mierzy� wszystko wed�ug swojej biologicznej skali. Mierzy� przedmioty d�ugo�ci� kciuka, stopy, �okcia. Niekt�re z tych jednostek przetrwa�y do epoki gigantomanii, cho� uniezale�ni�y si� od swojego pochodzenia; mog� jeszcze dzi� �wiadczy� o ludzkiej skali.
���Istnieje jednak miara, od kt�rej cz�owiek nie mo�e si� uwolni� i kt�ra decyduje o docieraj�cych do niego wra�eniach. Jest to pole widzenia ludzkich oczu, ograniczone zar�wno w poziomie jak i w pionie. W w�wozie wielkomiejskiej ulicy jednostka czuje si� przyt�oczona, gdy� nie jest w stanie obj�� oczyma tego, co j� otacza. Im wi�ksze miasto i domy, tym bardziej cz�owiek kurczy si� i zgina pod naciskiem wielkich rozmiar�w.
���Uformowali�my nasze miasta, lecz i one formuje nas. Wra�enie brzydoty, nacisk tego, co nie da si� mierzy� ludzka miara, ha�as i ska�enia, t�ok i samotno�� - wszystko porusza nasze umys�y, niszczy, oszo�amia, nad�era.
���S� badacze spo�ecze�stwa, kt�rzy uwa�aj�, �e bytowanie w nowoczesnym wielkim mie�cie zbli�a niebezpiecznie do granicy szale�stwa. S� lekarze, kt�rzy utrzymuj�, �e po�ow� ludzko�ci czeka choroba nerwowa. Jest coraz wi�cej oznak tego, �e istotnie dzieje si� �le. Taka oznaka s� ucieczki od rzeczywisto�ci poprzez r�ne rodzaje narkomanii czy te� wzrastaj�c� przest�pczo��.
���Z niedawnych ameryka�skich statystyk wynika, �e w najg�ciej zaludnionych regionach miejskich w ci�gu jednego roku co trzeci mieszkaniec pada ofiara napadu, kradzie�y, w�amania lub innej formy rabunku. Nie co trzeci w ci�gu swojego �ycia, ale co trzeci w ci�gu jednego roku! W dzielnicach podmiejskich na rabunek nara�ony jest co pi�ty mieszkaniec. Inna wiadomo�� z Chicago, tego najbardziej typowego dla Ameryki przemys�owego miasta: fabryki zaczynaj� przenosi� si� do innych miejscowo�ci, poniewa� nerwice, narkotyki i przest�pczo�� s� udzia�em takiej liczby ludzi, �e coraz trudniej jest o pracownik�w, na kt�rych mo�na polega�.
���To przecie� w�a�nie w tej cz�ci �wiata, Se�or Almirante, znalaz� Pan niegdy� u ludzi szlachetno��, jakiej nie do�wiadczy� Pan nigdy przedtem w Kastylii. Spr�bujmy zastanowi� si�, co zasz�o od tego czasu.
���Podczas swojej d�ugiej prehistorii cz�owiek by� cz�ci� natury. Rytm dnia, kwadr ksi�yca, p�r roku utrwala� si� w jego ciele i umy�le. Rytm ten t�tni w pulsie i w pod�wiadomo�ci cz�owieka nawet wtedy, gdy otacza go chaotyczne �rodowisko wielkiej techniki.
���Dawne spo�eczno�ci plemienne i wiejskie by�y zanurzone w procesach natury. R�wnie� i w miastach epoki przedindustrialnej natura zawsze by�a blisko ludzi, oddzia�uj�c na nich swoj� r�norodno�ci� i �agodn� zmienno�ci�, dostarczaj�c bogatej skali odczu�.
���Cechami wsp�czesnych region�w wielkomiejskich s� natomiast sztywna jednorodno�� i powielana monotonia, jednakowe na ca�ym �wiecie. Nie ma w nich nawet miejsca dla tej rado�ci odkrywania, jaka mo�na jeszcze prze�y� w miastach powoli ukszta�towanych przez histori�. Naturalny krajobraz pozostaje daleko - odleg�y producent �ywno�ci, dostarczanej zreszt� do nas w przetworzonej postaci lub w opakowaniu ukrywaj�cym jej pochodzenie. Nie ma ju� natury jako oczywistej cz�ci ludzkich prze�y� i do�wiadcze�.
���Solenne pr�by tworzenia z�udze� kontaktu z przyrod� przez umieszczanie ziele�c�w pomi�dzy blokami dom�w dotykaj� tylko powierzchni problemu. Wi� cz�owieka z jego pierwotnym �rodowiskiem nie ogranicza�a si� przecie� do pewnego area�u zieleni by�a to wi� z biocenoza, w kt�rej �yj�ce organizmy splataj� si� w tkanki wszechstronnych powi�za�.
���Stworzonemu przez ludzi miastu pozwolono na niekontrolowany wzrost bez zwi�zku z naszymi podstawowymi warto�ciami i potrzebami. Wyzwolono w �rodowisku dzia�anie si�, z kt�rymi cz�owiek nigdy przedtem si� nie spotka�. To w�a�nie dlatego miliony ludzi �yj� dzisiaj w warunkach n�dzniejszych ni� "dzicz", kt�r� bia�y cz�owiek postanowi� uszcz�liwi� cywilizacj�.
���Pocz�tek rozwoju techniki w krajach Europy, stymulowany otwarciem nowych dr�g morskich, by� te� pocz�tkiem �arliwej wiary w przysz�o��. Jednak�e monumenty techniki, nowoczesne miasta-olbrzymy, nie odpowiadaj� optymistycznym marzeniom.
���W pr�bach odgadni�cia naszej przysz�o�ci jest dzi� wi�cej niepewno�ci ni� nadziei.
����atwo jest wy�miewa� d��enie powrotu do przyrody, jako niezno�n� nostalgi�, powierzchowny romantyzm i reakcyjne ci�goty. Czy jednak maj� racj� ci, kt�rzy �lepo wierz� w rozw�j miejskiej cywilizacji - nie pr�buj�c przewidywa� dynamiki rozwoju i ignoruj�c cechy ludzkiej natury? Na pewno nie mo�emy przekre�li� dorobku naszej cywilizacji i powr�ci� do g�uszy, lecz r�wnie� nie jeste�my w stanie �y� w ca�kowicie sztucznie stworzonych warunkach.
���Nie jest Wykluczone, �e zbli�amy si� ! do czas�w kryzysu najwi�kszego w historii cz�owieka - by� mo�e najwi�kszego w historii �ycia na Ziemi. Prawdopodobnie nie uda nam si� zmobilizowa� wszystkich si� duchowych, potrzebnych do odwr�cenia zagro�e�, naprawienia b��d�w, obrony cz�owieka przed nim samym. Konieczne jest jednak ofensywne dzia�anie rozwijaj�ce mo�liwo�ci nasze i naszego otoczenia. Nie wystarczy prze�y� - trzeba m�c cieszy� si� istnieniem w�asnym i istnieniem wszystkiego wok�.
���Sto lat temu napisa� Thoreau o ludzkiej potrzebie �eglowania po w�asnych oceanach i odkrywania w�asnych nowych horyzont�w: "B�d� Kolumbem ca�ych nowych kontynent�w i �wiat�w w sobie samym, otwieraj nowe szlaki nie dla handlu, lecz dla my�li !". Odkryli�my ju� wiele, ale by� mo�e najp�niej u�wiadomimy sobie sedno w�asnego istnienia.
���Pa�skie podr�e, Admirale, uczyni�y nasz glob czym� uchwytnym. Nasze podr�e w Kosmos powinny da� nam nowe spojrzenie na Ziemi� i �ycie na niej, jako sp�jna ca�o�� i miejsce o oszo�amiaj�cym, lecz kruchym pi�knie. �y� na nim jest naszym kosmicznym przywilejem, zachowa� je jako siedlisko �ycia jest naszym kosmicznym pos�annictwem.
���Cz�owiek zrozumie siebie dopiero wtedy, gdy zrozumie natur�. M�j organizm jest przecie� cz�ci� tego, co dostrzegaj� zmys�y. �yj� w tym, co mnie otacza, jako cz�� wiecznego strumienia zjawisk. Jestem stworzony z tych samych atom�w co ska�y, lasy i piasek morskiego wybrze�a. Takie odczucie uczy pokory i szacunku. Wyci�gni�cie wniosk�w staje si� sprawa etyki i ekologiczn� konieczno�ci�.
przek�ad : Maria i Krzysztof Urba�cowie
��� powr�t