7856
Szczegóły |
Tytuł |
7856 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7856 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7856 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7856 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Miernicki Sebastian
Pan Samochodzik i pasa�er von Steubena
WST�P
Lato 1941 roku by�o gor�ce i pe�ne py�u unosz�cego si� nad suchymi polami i
drogami prowadz�cymi przez rosyjskie wioski. Kapitan Otto Laubach patrzy�
na ten krajobraz zza szyby swego kubelwagena. Lubi� pali� cienkie cygara i
w�a�nie takim rozkoszowa� si� teraz, co jaki� czas ogl�daj�c si� za siebie na
kolumn� ci�ar�wek. Pod swoj� komend� mia� dziewi��dziesi�ciu �o�nierzy,
mo�e nie kwiat Wehrmachtu, ale do�� oddanych. Nie chcieli si� nara�a�
dow�dcy, by nie trafi� do jednostki frontowej. Co innego je�dzi� po
sk�adnicach muzealnych, a co innego stawa� przed zgraj� fanatyk�w w
szmacianych mundurach koloru musztardowego. Zaka�� tego oddzia�u by�
Thomas Erle, niski, przem�drza�y stu-dencik archeologii z Wiednia. Ch�opak
dosta� mundur z odznakami kaprala, ale zupe�nie nie nadawa� si� na �o�nierza.
Nawet nie przeczyta� regulamin�w � ci�gle tylko popisywa� si� pomys�ami na
swoje ksi��ki.
�B�d� cicho, cz�owieku�warkn�� Laubach, przerywaj�c opis kolejnej
maj�cej powsta� ksi��ki. � Co wiesz o magazynach w Jermako�owcach?
� Ruscy mieli tam magazyn srebrnych naczy� przeznaczonych na licytacje �
Erle przetar� r�kawem bluzy zakurzone okularki i otworzy� teczk�. � Nasi
specjali�ci podejrzewaj�, �e zd��yli sprzeda� po�ow�, zanim znalaz� si�
m�drala i wy�o�y� w Komitecie Centralnym podstawy ekonomii
kapitalistycznej, prawo poda�y i popytu...
� Przesta�! � Laubach w�ciek�y obr�ci� si� do kaprala siedz�cego na tylnym
siedzeniu. � G�owa boli od tego twojego...
� Jermako�owce � przerwa� kierowca staj�c na wzg�rzu, sk�d wida� by�o
niewielki ko�choz.
Przed nimi sta� motocykl z koszem. Obs�uguj�cy karabin maszynowy
obserwowa� zabudowania przez lornetk�. Laubach wysiad� i podszed� do niego.
� Wida� co�? � zapyta�.
� Nic, nikogo nie ma � meldowa� �o�nierz. � Magazyn ma by� w tym
ko�ciele?
� W cerkwi � Laubach roze�mia� si� poprawiaj�c m�odzie�ca. Widzia�, �e
ludzie, kt�rymi teraz dowodzi� w niczym nie przypomi-
nali tych, z kt�rymi pod dow�dztwem Guderiana szed� na Brze��, forsowa�
Moz� i defilowa� w Pary�u. To by�y dzieciaki zafascynowane �atwymi
zwyci�stwami. Laubach wiedzia�, �e Rosjanie zewr� szeregi i nadejdzie ich
czas rewan�u, a potem trzeba b�dzie jako� u�o�y� sobie �ycie w nowym
�wiecie � najlepiej na innym kontynencie.
� Jed�cie i uwa�ajcie na wszystko � rozkaza�.
Machn�� r�k� na ci�ar�wk� wy�adowan� piechot�. Gestem nakaza� jej jecha�
za motocyklem. Z samochodu sztabowego wyj�� swojego schmeissera i
wskoczy� na stopie� drugiej ci�ar�wki, obok kierowcy.
� Zjedziesz na tamt� drog� � pokaza� szoferowi.
Kolumna pozosta�ych ci�ar�wek ustawi�a si�, a podoficerowie wyszli
obserwowa�, co si� wydarzy. Nawet Erle wysiad� z samochodu. Przes�oni�
d�oni� czo�o, by s�o�ce nie razi�o go tak w oczy.
Gdy tylko motocykl wjecha� mi�dzy obory, rozleg�a si� seria z karabinu
maszynowego. Przypomina�a odg�os tartacznej pi�y. Erle widzia�, jak pryska�
tynk wok� dw�ch ma�ych okienek poni�ej baniastych kopu-�ek jednej z
wie�yczek cerkwi.
� Snajper � powiedzia� sam do siebie.
To samo my�la� strzelec siedz�cy w koszu widz�c, jak motocyklista dostaje
postrza� w szyj� i nagle przechylaj� si� na bok. Natychmiast nacisn�� spust i
strugi pocisk�w wylecia�y w kierunku �wi�tyni.
Strach spotkania ze snajperem sparali�owa� �o�nierzy pod plandek� ci�ar�wki
jad�cej za motorem. Piechurzy wyskoczyli kryj�c si� za murami. Kapral
kl�cza� i ociera� twarz z potu wielk� kraciast� chustk�.
Laubach nawet nie zgasi� cygara. Zeskoczy� ze stopnia i kaza� zatrzyma�
ci�ar�wk�. Byli ju� z drugiej strony ko�chozu.
� Podnie�� bok! � wyda� rozkaz.
Kilku �o�nierzy wyskoczy�o z paki. Obs�uga karabinu maszynowego zarzuci�a
na wierzch bok plandeki, otwieraj �c w ten spos�b dogodne pole ostrza�u.
� Snajperzy! � Laubach wskaza� dwom �o�nierzom pozycje, kt�re mieli
zaj��.
Sam z siedmioma piechurami skrada� si� przez pole j�czmienia do ko�chozu.
Za chlewem poczuli odurzaj�cy smr�d. Mimo to szli dalej. Gdy Laubach
wyjrza� zza rogu, zobaczy� rosyjsk� ci�ar�wk� stoj�c� na ty�ach cerkwi, do
kt�rej dw�ch ludzi pakowa�o skrzyni�. Z drugiej strony s�ycha� by�o nier�wn�
kanonad� strza��w oddawanych przez �o�nierzy z pierwszej ci�ar�wki.
M�odzi ludzie z przej�ciem przyj�li te s�owa oblizuj�c spierzchni�te wargi.
Laubach pomy�la�, �e jak zwykle sam b�dzie musia� wszystkiego dopilnowa�.
Z �alem popatrzy� na po��wk� cygara i wgni�t� j� w ziemi�.
Szybkim krokiem przypominaj�cym ruchy kota wyszed� i zacz�� zbli�a� si� do
ci�ar�wki. M�odzie�cy zajmuj�cy si� �adowaniem skrzyni byli tak poch�oni�ci
swoim zaj�ciem, �e zauwa�yli go, gdy by�o ju� za p�no. Jeden z nich
pr�bowa� wyrwa� zza paska naganta � na pr�no. Seria z pistoletu
maszynowego bezlito�nie przerwa�a ich �ycie. �o�nierze Laubacha biegli za
nim. Dw�ch przytomnie pami�ta�o o snajperze i celowa�o w kierunku
wie�yczki.
Laubach zaznaczy� sobie punkt na mapie, w czym pom�g� mu Utickal.
� Atakujemy � o�wiadczy� swoim ludziom.
Laubach wbieg� do �wi�tyni. Naprzeciw sta�a m�oda, �liczna, czarnooka
dziewczyna w zielonym mundurze, z nagantem w d�oni. Niemiecki oficer
pos�a� w jej kierunku kolejn� seri�, kt�ra opr�ni�a magazynek automatu. Nie
prze�adowywa� broni, tylko z kabury wyj�� lugera, przeskoczy� nad cia�em
rosyjskiej aktywistki i ruszy� w kierunku schodk�w prowadz�cych do
dzwonnicy, gdzie ukrywa� si� snajper.
M�ody ch�opak nawet nie us�ysza�, jak Laubach zakrad� si� za jego plecy.
Rosjanin trwa� z mosinem przytulonym do policzka. Drgn��, gdy us�ysza�
d�wi�k odci�gane kurka pistoletu. Potem pad� jeden strza�, po kt�rym w
ko�chozie zapanowa�a cisza.
Po dw�ch godzinach kolumna ci�ar�wek wioz�a skrzynie ze zrabowanymi
dzie�ami sztuki, cia�o motocyklisty i uszkodzony motocykl. Laubach jad�c na
zach�d znowu m�g� si� rozkoszowa� swoimi cygarami i nawet nie specjalnie
przeszkadza�y mu wywody gadatliwego kaprala.
Latem 1944 roku Georg Utickal za namow� krewnego zaj�� si� wykonaniem
szczeg�lnego obiektu na terenie Mierzei Wi�lanej. Do pracy dano mu
kilkudziesi�ciu je�c�w, kt�rych zakwaterowano w pobliskich budynkach
gospodarczych. Georg wola� nie wiedzie�, co oznacza�o, �e po sko�czonej
robocie wywieziono ich bark� na morze, zamiast pop�dzi� z powrotem do
obozu.
Potem skierowano go do prac fortyfikacyjnych na froncie rosyjskim ko�o
twierdzy Osowie�. By� tam ranny, ale musia� wr�ci� na Mierzej� Wi�lan� w
styczniu 1945 roku. Czeka� tam na niego oficer Wehrmachtu. Spotkali si� w
gospodzie w Neukrug.
� Laubach � przedstawi� si� oficer.
� Utickal � rzek� Georg siadaj�c po drugiej stronie sto�u.
� Cygaro?
� Nie pal� � Utickal pokr�ci� g�ow�.
� Ma pan racj�, bo Ruscy rusz� lada dzie� i cygara ju� nie te � wyra�nie
niezadowolony patrzy� na te, kt�re �mi�. � Pana kuzyn m�wi�, �e ma pan
dobre miejsce na skrytk� dla bardzo cennych rzeczy.
� Tylko budowa�em odpowiedni schron.
� �wietnie, tu s� moje pe�nomocnictwa � Laubach wyj�� papiery a� czarne
od piecz�ci zdobionych faszystowskim or�em i swastyk�. � Chcia�bym, �eby
pom�g� mi pan zabezpieczy� skrytk�... � przerwa� na widok SS-mana, kt�ry
wszed� do gospody.
� Przyprowadzi�em tych, o kt�rych pan prosi� � oznajmi� SS-man.
Utickal nie m�g� si� nadziwi�, nawet po tylu latach wojny, �e niekt�rzy unikali
m�wienia o innych jako o ludziach. Dla nich je�cy nie byli lud�mi...
Jeszcze tego samego dnia by�o po wszystkim. Serie z karabin�w maszynowych
i wybuchy �adunk�w wybuchowych zak��ci�y cisz� przed nadci�gaj�c� ze
wschodu burz�. �o�nierze ju� odjechali. Nie wiedzieli, �e Laubach wys�a� ich
do obrony rubie�y Kr�lewca. Na �niegu stali SS-man, Utickal i Laubach.
Laubach zaznaczy� sobie punkt na mapie, w czym pom�g� mu Utickal.
Potem Georg da� ma��, kilogramow� paczk� SS-manowi i ruszy� w kierunku
Zalewu Wi�lanego. Mia� si� zdemobilizowa�, prze�y� piek�o przechodz�cego
frontu i czeka�.
Laubach po rozstaniu z SS-manem i saperem dosta� si� do Pi�awy. Zastanawia�
si�, co powinien czyni�: trwa� do ko�ca przy skarbach czy mo�e ucieka� do
Berlina? Zatrzyma� si� na kr�tko na wartowni w porcie. Przez okno pokryte w
rogach ramy lodem patrzy� na szarobury krajobraz za oknem, na kt�ry sk�ada�y
si� kad�uby statk�w ewakuacyjnych i k��bi�ce si� przy trapach masy
uchod�c�w.
� Biedni ludzie � mrukn�� Laubach.
� Tak, kapitanie? � zapyta� �o�nierz dok�adaj�cy drewno do piecyka.
� Szkoda mi tych ludzi, kt�rzy od trzech tygodni uciekaj� przed Sowietami, a
teraz walcz� o miejsce na statkach.
� Ci maj� �wie�e si�y, s� z Sambii � odpar� �o�nierz. � Ci z Prus, jak tu
przyjechali, to marzyli tylko o ciep�ej kwaterze. Dok�d chce pan si� dosta�?
� Do Kr�lewca.
� Nie radz�. Co prawda nasi trzymaj� korytarz do miasta, ale jak d�ugo
wytrzymaj�? Do czasu, gdy zabraknie artylerii okr�towej z �Admira�a
Hippera"?
� Spr�buj� � odpowiedzia� Laubach.
Nazajutrz zabra� si� z transportem nowo powo�anych �o�nierzy Volks-sturmu
do Kr�lewca. Tam nikt nie chcia� ju� z nim rozmawia�.
� Niech pan szuka transport�w ko�o Pi�awy � powiedzia� mu jeden z
oficer�w sztabu obrony miasta.
W �Prussia Museum" czeka�a na Laubacha zalakowana koperta. Kapitan
wiedzia�, co tam jest i nie otwiera� jej. Postanowi� wr�ci� do Niemiec, bo
przygotowana przez niego machina dzia�a�a perfekcyjnie.
Z grup� stra�ak�w dosta� si� do Fischhausen , a dalej pojecha� poci�giem. By�
�smy lutego 1945 roku. Z dokumentami, jakie posiada� Laubach, bez trudu
dosta� przepustk� na pok�ad �Von Steubena". Nast�pnego dnia w po�udnie
Laubach wszed� na statek i otrzyma� kajut�. Marynarz, kt�ry go tam
zaprowadzi�, spojrza� na niego z nienawi�ci�, jak na zarozumialca, kt�ry �yje w
luksusie mimo rozpaczliwego po�o�enia innych pasa�er�w.
�Von Steuben" wyp�yn�� z portu 9 lutego po pi�tnastej. Laubach chcia� wyj��
na pok�ad, �eby zapali� cygaro. Obok jego kajuty przechodzi�a m�oda,
energiczna siostra DRK . Mia�a �adn� twarz, jasne w�osy i niebieskie oczy.
Oficer u�miechn�� si� do niej. Odwzajemni�a si� zimnym spojrzeniem
wymownie spogl�daj�c na wielkie �o�e za jego plecami.
� Nie wie pani, kiedy b�dziemy w bezpiecznym porcie? � zapyta� j�.
� Rano � rzuci�a siostra.
� Du�o jest rannych? � Laubach podtrzymywa� rozmow�.
� Du�o.
� Mog� odda� swoj� kajut�...
Siostra zerkn�a na niego i u�miechn�a si�.
� Dzi�kuj� � odpowiedzia�a. � Niech pan chwil� poczeka... Pobieg�a
ciemnym korytarzem w kierunku dziobu. Laubach z zadowoleniem patrzy� na
jej zgrabne ruchy. Wyj�� cygaro i zapalniczk�.
� Tu nie wolno pali� � przechodz�cy marynarz bezceremonialnie ruchem
r�ki zgasi� ogie�.
Po chwili na korytarzu pojawi�a si� ta sama niebieskooka siostra
DRK prowadz�c j�cz�c�, trzymaj�c� si� za brzuch kobiet� w ci��y.
Oficer nie zd��y� wej�� do kajuty po teczk�, gdy do �rodka wszed� jeszcze
lekarz i sanitariusz.
� Porodu pan nie widzia�? � sanitariusz zamkn�� drzwi przed nosem
Laubacha.
W�ciek�y Laubach wyszed� na g�rny pok�ad i pod plandek� przykrywaj�c�
szalup� pali� cygaro i pi� w�dk� z piersi�wki. Potem z kieszeni p�aszcza
wydoby� p�to suszonej kie�basy, kt�r� jad� ma�ymi k�sami. By�a dwudziesta i
dobrze, �e nie widzia� rosyjskiego okr�tu podwodnego awaryjnie
zanurzaj�cego si� dwie mile od �Von Steubena". Kapitan Marine-sko, ten sam,
kt�ry kilka dni wcze�niej pos�a� na dno �Wilhelma Gu-stloffa", czai� si� na
swoj� drug� ofiar�. Jego �S-13" ucieka� pod wod� w obawie przed
staranowaniem przez niemiecki kuter torpedowy �T 196" konwojuj�cy statek z
uchod�cami.
10 lutego, dziesi�� minut przed pierwsz�, gdy urocza siostra DRK k�ad�a
�wie�o urodzone dziecko na piersi matki, a Laubach sko�czy� pi� i w �niegu
pod szalup� gasi� resztki drugiego tego wieczora cygara, w statek uderzy�y
dwie torpedy wystrzelone przez �S-13" z wyrzutni rufowych.
Kapitan nie wiedzia� co robi�. Czy biec po teczk� do kajuty, czy ratowa� si� z
ton�cego okr�tu? Zobaczy�, �e nie da rady pokona� fali spanikowanych ludzi i
zrezygnowa� z wyprawy pod pok�ad. Jako oficer nie m�g� wej�� do nielicznych
ocala�ych szalup przed kobietami i starcami. Zdecydowa� si� na czyn szalony.
Obwi�za� nogi jakimi� szmatami, przywi�za� do nich kapoki i skoczy� do wody
trzymaj�c ko�o ratunkowe.
Jego twarz momentalnie pokry� l�d, ale by� pierwszym, kt�rego wyratowa�
kuter. Odwieziono go do Gdyni. W szpitalu straci� ubranie i dokumenty. By�
nikim, nie m�g� liczy� na luksus ucieczki do Berlina. Jako w pe�ni zdolny do
s�u�by zosta� rzucony na pierwsz� lini� frontu na �u�awach. Uciek� korzystaj�c
z pierwszej nadarzaj�cej si� okazji i umkn�� na Mierzej� Wi�lan� i dalej do
Sambii. Tam schwytali go Rosjanie, ale uda�o mu si� ich wyprowadzi� w pole.
Po pi�ciu latach od zako�czenia wojny w Hamburgu, w Republiki Federalnej
Niemiec zamieszka� pewien m�czyzna. Bardzo lubi� czyta� magazyny
dotycz�ce nurkowania. Gdy by� ju� starszy, wybra� si� w miejsca, kt�re
pami�ta� z czas�w wojny. Czeka� na t� chwil� dwana�cie lat, nim spotka�
starego kompana, kt�ry jednak nie przywita� go z otwartymi r�koma...
ROZDZIA� PIERWSZY
NOCNY GO�� TWIERDZY OSOWIE� � NAZISTOWSKIE Z�OTO �
KOPERTA OD PEWNEJ DAMY � ZNIKNI�CIE JUBILERA � KIM
BY� TAJEMNICZY OFERENT? � POZNAJ� EKIP�
P�ETWONURK�W � POJAWIA SI� PLUYIA
By� 1 kwietnia, prima aprilis, wi�c nie spodziewa�em si�, �e to co m�wi m�j
szef, Pan Samochodzik, jest prawd�. By� w wieku, w kt�rym u m�czyzny
siwiej� w�osy, szybko po biegu pojawia si� zadyszka, a na kobiety patrzy si�
tylko przez pryzmat zachwyt�w romantycznych poet�w.
� B�dziemy chyba potrzebowali kogo� do pomocy � powiedzia� pan
Tomasz.
Pan Samochodzik nazywa� si� Tomasz N.N., od bardzo dawna pracowa� w
Ministerstwie Kultury i Sztuki, walcz�c ze z�odziejami i handlarzami dzie�
sztuki, poszukuj�c zaginionych kolekcji i skarb�w. Rzecz jasna wszystko co
znalaz� oddawa� polskiemu muzealnictwu. Przez wiele lat pracowa� w
pojedynk�, a tylko sporadycznie dodawano mu kogo� do pomocy. By� starym
kawalerem. Po szefie jak dot�d odziedziczy�em tylko t� ostatni� cech�. Jeszcze
musia�em si� du�o nauczy�, by osi�gn�� taki poziom profesjonalizmu jak m�j
prze�o�ony. Nazywam si� Pawe� Daniec, mam za sob� s�u�b� w jednostce
komandos�w, studia historii sztuki i mn�stwo fascynuj�cych przyg�d
zwi�zanych z prac�.
� No tak � szef zdj�� okulary, przetar� czo�o i zerkn�� za okno, gdzie na
szerokim parapecie ministerialnego okna wr�ble urz�dza�y wiosenne harce, a
s�o�ce �arem zach�ca�o do wyj�cia na spacer. � Odebra�em ostatnio kilka
ciekawych sygna��w z terenu i musieliby�my chyba si� rozerwa�, by wszystkie
sprawdzi�.
� A co si� sta�o? � zapyta�em.
� Pewien mi�o�nik Twierdzy Osowie� powiadomi� mnie, �e kto� nocami
b��ka si� po Forcie Zarzecznym i czego� tam szuka � opowiada� pan Tomasz.
� Druga rzecz, to wiadomo�� od pewnego jubilera z So-bieszewa. W jego r�ce
dosta�o si� to � szef przesun�� po biurku odbitki.
Zerkn��em na zdj�cia. Oba przedstawia�y sztabk� z�ota, d�ugo�ci oko�o
dwudziestu centymetr�w, grubo�ci pi�ciu. Na zbli�eniu by�a widoczna
punca z faszystowskim or�em zwanym gap�, numery i du�a litera �K".
� Nazistowskie z�oto? � domy�li�em si�.
� Tak � szef pokiwa� g�ow�. � M�j przyjaciel jubiler mia� tajemniczego
go�cia. Elegancko ubrany m�czyzna przyni�s� to prosz�c o podanie ceny,
okre�lenie pr�by z�ota. Nie musz� ci m�wi�, �e cena takiej sztabki znacznie
przekracza twoje roczne zarobki?
� Niestety � przyzna�em wzdychaj�c.
� Jubiler zrobi� dwa b��dy. Zapyta� klienta, czy on to znalaz�. Us�yszawszy
odpowied� twierdz�c�, zada� drugie, czy ma tego du�o. Tym sp�oszy�
posiadacza sztabki. Ten tylko si� u�miechn�� za�enowany, zabra� sw�j skarb i
wyszed�. Oznacza to, �e kto� w okolicach Gda�ska natrafi� na jaki� hitlerowski
skarbczyk. P� biedy, je�li znalaz� tam samo z�oto, wtedy ta historia powinna
zainteresowa� policj�. Gorzej, gdy by�y tam tak�e zrabowane dzie�a sztuki.
Zamy�li�em si�, zerkn��em na map� Polski wisz�c� na �cianie za plecami szefa.
� Sprawy s� dwie, wi�c mo�e si� rozdzielimy � zaproponowa�em. � W
Osowcu zaczaj� si� na nocnego w�drowca, pan odwiedzi przyjaciela w
Sobieszewie, a ja ewentualnie do��cz� do pana.
� Widz�, �e nazbyt lekko traktujesz spraw� Osowca�pan Tomasz pogrozi�
mi palcem. � Zrobimy inaczej: to ty pojedziesz nad morze. Prosz�, to adres i
telefon jubilera. W Tr�jmie�cie masz jeszcze jedno wa�ne spotkanie.
� Jakie, gdzie?
Pan Samochodzik wr�czy� mi kopert� ozdobion� logo s�ynnego sopockiego
hotelu.
� Chyba od kobiety � u�miechn�� si� nieco �obuzersko, udaj�c, �e w�cha list.
� Pan bierze wehiku�? � upewni�em si�.
� Tak, ty masz motor.
Wehiku�, zesp� nap�dowy sportowej rajd�wki, w�o�ony w klepan� prawie
domowym sposobem karoseri�, by� trzecim zawodnikiem naszej dru�yny, asem
w r�kawie, kt�ry �wietnie radzi� sobie w terenie, w po�cigach po szosach i w
wodzie, bo mia� �rub� jak motor�wka i wodoszczelny kad�ub.
Motocykl dosta�em miesi�c temu dzi�ki zaprzyja�nionemu z panem Tomaszem
policjantowi. W jednostce policyjnej zajmuj�cej si� konwojowaniem wa�nych
osobisto�ci sz�a do kasacji z racji wieku honda w bardzo
dobrym stanie, o ma�ym przebiegu. Nie wygl�da�a jak sportowy bolid, lecz jak
ci�ka kolubryna, ale mog�em na ni� za�adowa� baga�e i rusza� w teren, a �e
motocyklist�w na polskich drogach by�o niema�o, wi�c specjalnie si� nie
wyr�nia�em. Czarno-srebrzysty stw�r ochrzci�em mianem �Soko�a
Millenium", statku Hana Solo, mojego ulubionego bohatera serii �Gwiezdne
wojny".
Wr�ci�em do swojego pokoiku, ostro�nie otworzy�em kopert�. W �rodku by�a
wizyt�wka sopockiego hotelu ztekstem wj�zyku francuskim: �Dzi�
0 dwudziestej w restauracji". Charakter pisma wydawa� mi si� znajomy, ale na
razie skupi�em sw� uwag� na dyskietce, kt�ra tak�e by�a w kopercie.
W�o�y�em j� do stacji dysk�w. Komputer automatycznie zeskano-wa� j� w
poszukiwaniu wirus�w i trojan�w. Sprawdzi�em jej zawarto��. By� tam tylko
niewielki plik filmowy. Uruchomi�em go. Na ekranie pojawi�y si� animowane
usta posy�aj �ce wirtualnego ca�usa. Ostatnie takie usta widzia�em, gdy
odbiera�em SMS-a od pewnej odwa�nej damy. By�o to jaki� czas temu, w
drodze z Francji. Czy�by �y�a i da�a znak?
Nie pozosta�o mi nic innego jak wsi��� na Soko�a i ruszy� do Gda�ska.
Wpierw chcia�em porozmawia� z jubilerem, potem pojecha� do Sopotu. Soko�a
trzyma�em na ministerialnym parkingu, na zapleczu, obok budki stra�nika.
Opr�cz przemalowania maszyny musia�em na niej zamontowa� specjalny kufer
i sakwy na baga�e. Zostawi�em te� szyb� ochronn� z przodu. Jak
wspomina�em, motor mia� stylowy wygl�d upodobniaj�cy go do legendarnych
harley�w�davidson�w, ale nowoczesny silnik pozwala� przyspieszy� do stu
kilometr�w w osiem sekund, a maksymalna pr�dko��, jak� zapewnia�
producent, wynosi�a 200 kilometr�w na godzin�. To zupe�nie wystarcza�o na
zakorkowan� stolic�
1 fatalne drogi w Polsce. Nie spodziewa�em si� nigdy je�dzi� szybciej ni� 80
kilometr�w na godzin�. Na chwil� podjecha�em Soko�em pod sw�j blok, do
sakiew spakowa�em kilka najpotrzebniejszych rzeczy, zabra�em jeszcze plecak
z elektronicznym wyposa�eniem, jakie niekiedy stosowali�my w pracy.
Na drodze do Sobieszewa odetchn��em dopiero, gdy po mo�cie wjecha�em na
Wysp� Sobieszewskaj by� to skrawek l�du le��cy pomi�dzy przekopem Wis�y
wykonanym pod koniec XIX wieku a Martw� Wis��, kt�ra blisko uj�cia do
morza zmienia nazw� na �mia��. Od wschodu wysp� z l�dem ��czy przeprawa
promowa, od zachodu most. W samym Sobie-szewie bez trudu odnalaz�em
dom jubilera. By�a to bogata willa wkomponowana w le�ne t�o, otoczona
eleganckim metalowym p�otem, z pod-
jazdem wy�o�onym �wirem. W otwartych drzwiach gara�u widzia�em mask�
dostojnego mercedesa.
� Dzie� dobry. Pawe� Daniec z Ministerstwa Kultury i Sztuki �
powiedzia�em do domofonu na furtce.
� Dzie� dobry � us�ysza�em g�os jakiej� pani. � M�� przecie� wyjecha� z
kim� od pa�stwa.
� Co?! � krzykn��em zdumiony. � To niemo�liwe. Czy mo�e pani podej��
do furtki?
Ton mojego g�osu zaniepokoi� rozm�wczyni�, kt�ra prawdopodobnie od tego
momentu zacz�a si� niepokoi� o m�a. Po chwili na �cie�ce zobaczy�em
kobiet� w wieku oko�o czterdziestu lat. Ubrana w dobrze skrojony kostium, w
makija�u, z zadban� cer� i fryzur� wygl�da�a na nieco m�odsz�, a z pewno�ci�
na zadowolon� z �ycia. Mia�a kr�cone, rude w�osy i zielone oczy.
� S�ucham pana � odezwa�a si� przybieraj�c ostry ton g�osu.
� Prosz� si� uspokoi� � z kieszeni wyj��em legitymacj� s�u�bow�. �
Nazywam si� Pawe� Daniec...
� Przecie� to pan tu by� jakie� p� godziny temu... Kobieta zda�a sobie
spraw�, �e by�o to niemo�liwe.
� Bo�e, porwali J�zia... � zrozpaczona zas�oni�a usta d�oni�. � M�wili, �e
s� z ministerstwa. Jeden, kt�ry m�wi�, �e nazywa si� Pawe� Daniec, m�wi� co�
o jakim� Panu Samochodziku. M�� si� nawet ucieszy�. Mieli pojecha� do
miasta, do sklepu, zobaczy� jakie� ta�my...
� Czym przyjechali?
� Granatowym bmw.
� Jak wygl�da� ten, kt�ry podawa� si� za mnie?
� Wysoki, przystojny blondyn. By� modnie ubrany i mia� takie dziwnie zimne
spojrzenie...
Ten opis m�g� pasowa� do wielu m�czyzn, ale by�em prawie pewien, �e
chodzi�o tu o Jerzego Batur�, mojego najgro�niejszego przeciwnika. Widocznie
wyszed� z wi�zienia i wr�ci� do ciemnych interes�w.
� Telefon do pani m�a � poprosi�em kobiet� trzymaj�c w r�ku telefon
kom�rkowy.
Wystuka�em podany numer. Po kilku sekundach zadzwoni� telefon w r�ku
kobiety.
� Mam kom�rk� m�a � a� podskoczy�a.
� Numer do sklepu? � zapyta�em. Niestety nikt nie podnosi� s�uchawki.
� Jest tylko jeden telefon w biurze m�a... � podpowiedzia�a kobieta.
Zapisa�em sobie adres sklepu znajduj�cego si� w Gda�sku, blisko Star�wki. W
t�oku samochod�w w mie�cie m�j Sok� sprawowa� si� dzielnie. Rozgl�da�em
si� na wszystkie strony wypatruj�c bmw Batury. Gdy zajecha�em pod sklep
jubilerski, okaza�o si�, �e jest zamkni�ty. Zadzwoni�em do pana Tomasza
relacjonuj�c mu dotychczasowe wydarzenia.
� Policja rozpocznie poszukiwania na wniosek rodziny � powiedzia� Pan
Samochodzik. � Poczekaj do wieczora. Na razie nie dzwo� nawet do jego
�ony, �eby jej nie niepokoi�. Nawet je�eli to Batura stoi za tym znikni�ciem, to
nie zrobi jubilerowi nic z�ego.
� Tak jest. Jak pana sprawa w Osowcu? � zapyta�em.
� Powr�t nad Biebrz� jest naprawd� wspania�ym uczuciem � zapewnia� pan
Tomasz.
Roz��czyli�my si�. Zerkn��em na zegarek, by�o p�ne popo�udnie.
Postanowi�em rozejrze� si� w hotelu w Sopocie. Powr�ci�em w sznur
pojazd�w i pojecha�em do Sopotu. O dziwo, na parkingu hotelowym czeka�o
na mnie zarezerwowane miejsce. Parkingowy uprzejmie wskaza� mi woln�
przestrze� i nawet nie chcia� napiwku.
� Prosz� zg�osi� si� do recepcji � poinstruowa� mnie. Zabra�em sakwy i
poszed�em do obs�ugi hotelu. Pracownik�w nie zdziwi� m�j do��
ekstrawagancki jak na warunki tego obiektu str�j: sk�rzane spodnie i kurtka,
zakurzony baga�, kask motocyklowy pod pach�.
Pan Daniec? � zapyta�a mnie recepcjonistka, urocza, d�ugow�osa brunetka o
sarnio br�zowych oczach.
� Tak.
� To pana pok�j � poda�a mi klucze. � Ju� wszystko jest op�acone �
doda�a widz�c moj� niepewn� min�.
� Mog� wiedzie� przez kogo?
� Ma to by� dla pana niespodzianka, ale ten kto� m�wi�, �e podpowiedz
znajdzie pan tam � pracownica hotelu wskaza�a fontann� i zraszacz przy
niewielkiej oran�erii.
Spojrza�em na krople sztucznego deszczu i by�em ju� pewien, kto postanowi�
mnie go�ci� w tych luksusowych warunkach.
� Nie szuka pan wskaz�wki? � dziwi�a si� recepcjonistka wyra�nie
zaintrygowana t� histori�.
� Nie, ju� wszystko rozumiem.
� Co jest wskaz�wk�?
� Deszcz � u�miechn��em si�.
Dziewczyna spojrza�a na mnie jak na wariata, bo dzie� mieli�my wyj�tkowo
upalny jak na t� wiosn�.
Wszed�em po schodach na drugie pi�tro i znalaz�em sw�j pok�j z widokiem na
sopockie molo i morze. Na ��ku czeka�y na mnie ju� nowe buty w pude�ku,
koszula, krawat i garnitur � zestaw na wieczorn� kolacj�. Dok�adnie
obejrza�em odzie�, by�a wprost ze sklepu, pozbawiona metek. Kieszenie by�y
puste. Pomaca�em szwy, poduszki na ramionach, podszewk� w poszukiwaniu
jakichkolwiek urz�dze� elektronicznych. Wszystko by�o w porz�dku.
Przymierzy�em ubranie i obuwie. Wygl�da�o jak szyte na miar�. Na razie
przebra�em si� w sw�j normalny str�j, otworzy�em okno i g��boko
odetchn��em morskim powietrzem. Spr�bowa�em dodzwoni� si� do jubilera. W
s�uchawce us�ysza�em g�os jego �ony i roz��czy�em si�. Zadzwoni�em do
sklepu � us�ysza�em sygna� zaj�tej linii, co oznacza�o, �e w sklepie kto� by� i
rozmawia� przez telefon. Wybieg�em z pokoju, do telefonu pod��czy�em zestaw
s�uchawkowy i uruchomi�em opcj� wybierania numeru. Co minut� m�j telefon
sprawdza�, czy ju� mo�na rozmawia�. Niestety, ca�y czas s�ysza�em komunikat,
�e rozmowa jest niemo�liwa. Wcale si� tym nie martwi�em, bo ju� gna�em pod
sklep na Sokole. Zatrzyma�em si� przed sklepem. An-tyw�amaniowe kurtyny i
kraty by�y opuszczone. Wywieszka z napisem: �Zamkni�te" na szybie
informowa�a, �e sklep jest nieczynny. Telefon ca�y czas przekazywa�
niezmieniony sygna�. Poszuka�em wjazdu dla dostawc�w s�siednich sklep�w
od zaplecza kamienic. Mo�e tam by�o tylne wej�cie do jubilera? By�o.
Nacisn��em klamk� solidnych drzwi, a one otworzy�y si�. Z kieszeni wyj��em
ma�� latark� o��wkow�.
� Halo, jest tam kto?! � krzykn��em.
Odpowiedzi� by�a cisza. Ostro�nie zamkn��em za sob� drzwi i w��czy�em
latark�. W ciemnym korytarzu nigdzie na �cianie nie by�o wida� kontaktu.
Zrobi�em kilka krok�w, potkn��em si� o jak�� dykt� robi�c mn�stwo ha�asu. Z
wn�trza sklepu dos�ysza�em szmer, stukni�cie. Przyczai�em si�. Znowu
panowa�a cisza, a� wydawa�o mi si�, �e s�ysz� bicie w�asnego serca. Snop
�wiat�a latarki zas�oni�em d�oni�. Kto� j�kn��. Teraz odwa�nie ruszy�em przed
siebie. Z hukiem otworzy�em drzwi prowadz�ce do biura na zapleczu sklepu od
frontu. Pomi�dzy biurkiem a szaf� pancern� widzia�em przewr�cone krzes�o
obrotowe ze starszym, zwi�zanym i zakneblowanym m�czyzn�. Na biurku
sta� telefon z od�o-
�on� s�uchawk�. Jubiler, bo to on by� je�cem, na m�j widok przestraszy� si�.
� Prosz� si� nie ba�, nazywam si� Pawe� Daniec � powiedzia�em. Jubiler
przerazi� si� jeszcze bardziej. Zrozumia�em, �e w kontek�cie
porwania jubiler niezbyt dobrze kojarzy� sobie moje nazwisko. Wyj��em
scyzoryk i rozci��em sznury, potem wyszarpn��em z ust m�czyzny knebluj�cy
go ga�gan z chusteczki i jakie� szmatki.
� Prosz� � poda�em jubilerowi rnoj� legitymacj� s�u�bow�.
Poszuka�em na �cianie kontaktu i zapali�em �wiat�o. Staruszek poprawi�
krawat, r�k� przeczesa� w�osy i br�dk� przyci�t� w szpic. Za�o�y� okulary
le��ce na biurku. W tym czasie usiad�em w fotelu przy okr�g�ym stoliku.
Zapewne tu, przy herbacie podawanej w porcelanowych fili�ankach zawierano
transakcje.
� Chyba si� zgadza �jubiler odda� dokument, ale nie do ko�ca by� pewien, z
kim rozmawia.
� Chce pan zadzwoni� do Pana Samochodzika? � zapyta�em wyjmuj�c
telefon kom�rkowy. � Pan Tomasz wyjecha� nad Biebrz�, ale mo�e jeszcze
b�dzie w zasi�gu anten sieci...
� Nadal je�dzi tym nowoczesnym jeepem? � spyta� jubiler.
By�em zdziwiony tym pytaniem. Rozm�wca pyta� o auto, nowoczesnego jeepa
grand cherokee, kt�rego kiedy� mieli�my na wyposa�eniu, a teraz by� to
wehiku�, przedziwny sk�adak.
� Nie, mamy wehiku�, prawie taki sam jak stary � odpowiedzia�em.
Jubiler westchn�� z ulg�.
� Dobrze, tamci nie wiedzieli o zamianie Rosynanta � m�czyzna
u�miechn�� si�. � W moim zawodzie trzeba by� czujnym i dba�ym o szcze-
g�y. Zapyta�em o Rosynanta i wtedy ten blondyn powiedzia�, �e z jeepem
wszystko w porz�dku. Gdy zobaczy�, �e paln�� gaf�, przeprosi� na chwil� i
wyszed�. Wtedy do biura wszed� jaki� zamaskowany cz�owiek z pistoletem.
Uwi�zi� mnie, zabra� ta�my i uciek�. Nawet nic nie ukrad�. Pozwoli pan, �e
zadzwoni� do �ony...
Dyskretnie wyszed�em do korytarzyka. S�ysza�em, jak jubiler pie�ci� s�owami
zal�knione serce ma��onki. Zamkn��em tylne drzwi sklepu od wewn�trz i
wr�ci�em do biura.
� Kawy, herbaty? �jubiler zakrz�tn�� si� przy elektrycznym czajniku.
� Kawy, mocnej � odpowiedzia�em. � Dawno to wszystko si� sta�o?
� Jakie� dwie godziny temu. Zaraz z domu przyjechali�my do sklepu. Ten
blondyn chcia� zobaczy� ta�my. Gdy wyczu�, �e wykry�em mistyfikacj�...
� Do akcji wkroczy� jego wsp�lnik � wtr�ci�em. Nagle schyli�em si� nad
dywanem. � Albo wsp�lniczka. Jak widz�, cz�sto pan tu sprz�ta �
powiedzia�em.
� Tak, codziennie przychodzi wynaj�ta sprz�taczka.
� Platynowa blondynka?
� Nie, zatrudniam samych m�czyzn. Wie pan, �ona jest troch�...
� Rozumiem � przerwa�em. � Dzi� sklep by� nieczynny?
� Tak.
� Dlaczego?
� Czeka�em na pana przyjazd i m�j sprzedawca zachorowa�.
� Tak? Od dawna choruje?
� Zadzwoni� w �rod�, �e ma gryp�. Gdy mnie zwi�zano i zostawiono samego,
uda�o mi si� zrzuci� g�ow� s�uchawk� telefonu z wide�ek. Wiedzia�em, �e ten
sygna� wreszcie kogo� naprowadzi do mojego biura.
� Na tych ta�mach by�a nagrana wizyta m�czyzny ze sztabk� z�ota?
� Tak, jak wchodzi� do sklepu, ale... �jubiler wyra�nie zadowolony klasn�� w
d�onie � mam co� ekstra!
Wyszed� na chwil�. Wr�ci� z kaset� wideo, kt�r� w�o�y� do magnetowidu obok
telewizora stoj�cego na szafce w rogu. Pilotem w��czy� urz�dzenia. Na ekranie
pojawi� si� obraz biura. Zerkn��em w k�t pod sufitem. Potem na opraw�
obrazu. By�a szeroka i ci�ka, niezbyt pasowa�a stylistycznie do wn�trza. Nie
pos�dza�em jubilera o mi�o�� do widoku pas�cych si� koni namalowanych r�k�
dobrego odtw�rcy rzeczywisto�ci, ale zupe�nie pozbawionego wyczucia
artystycznego. W�r�d bogatych ornament�w oprawy tej szmiry zauwa�y�em
male�kie oczko kamery.
� Polisa � wyt�umaczy� jubiler. � Nawet m�j sprzedawca o niej nie wie.
� Dobry pomys� � pokiwa�em g�ow� z uznaniem. � Uruchamiane
automatycznie czy przez pana?
� Automat, kt�ry wy��czam, gdy wychodz� z biura. Nagrywa, gdy wyczuwa
ruch w pomieszczeniu. Niech pan patrzy!
Obraz wygl�da� troch� jak film wy�wietlany z niesprawnego projektora, skaka�
co kilka klatek. Wyra�nie widzia�em Jerzego Batur�. Potem wtargn�� tu ubrany
na czarno, zamaskowany osobnik.
� Prosz� mi poda� pilota � poprosi�em jubilera.
Poda� mi urz�dzenie. Polowa�em na jedno uj�cie i wreszcie je sobie ustawi�em.
Przybli�y�em twarz do ekranu. Spod kominiarki wystawa� kosmyk jasnych
w�os�w. Z dywanu si�gn��em w�os, kt�ry ju� wcze�niej tam wypatrzy�em.
� M�j wr�g ma wsp�lniczk� � mrukn��em pokazuj�c jubilerowi zdobycz.
� Bardzo bezwzgl�dn��przyzna� m�czyzna.
Potem powt�rzy� mi histori� sztabki z�ota, opisa� wygl�d szcz�liwego
znalazcy, kt�ry niczym si� nie wyr�nia� Mo�e poza jednym.
� M�wi� jak cz�owiek bardzo wykszta�cony lub oczytany � opowiada�
jubiler. � Rozumie pan, tak jakby celebrowa� ka�de wypowiadane s�owo.
� Czy kiedykolwiek widzia� pan takie sztabki? � wypytywa�em.
� Chyba tylko na filmach sensacyjnych.
Podzi�kowa�em jubilerowi za pomoc, kaza�em mu schowa� dow�d rzeczowy
dzia�alno�ci Batury i wyszed�em z biura. Wr�ci�em do hotelu. Zbli�a�a si� pora
um�wionego spotkania. Wyk�pa�em si�, przebra�em w elegancki str�j. Pi��
minut przed dwudziest� zszed�em do restauracji. W wej�ciu przywita� mnie
szef sali.
� Pan Daniec? � zapyta� mnie uprzejmie.
� Tak � odpar�em zdziwiony, �e tak dobrze jestem tu wszystkim znany.
� Prosz� � szef kelner�w wskaza� mi drzwi niewielkiego saloniku z boku.
Wszed�em do pomieszczenia z meblami w stylu angielskim, oszcz�dnych w
formie, pozornie tylko wygodnych. Na krzes�ach, sofie i w fotelach klubowych
siedzia�o czterech m�czyzn, a w�r�d nich... Jerzy Batura!
� Dobry wiecz�r! � sk�oni�em si� wszystkim.
Przywita�em si� z ka�dym kolejno. Pierwszy by� James, �wawy pi��-
dziesi�cioletni Anglik, w marynarce z tandetnymi guzikami zdobionymi
kotwicami. Pod szyj�mia� jedwabny fular, w k�ciku ust tli�a mu si� fajka.
Wygl�dem przypomina� znanego aktora Rogera Moore'a, tylko w nieco
chudszym i ni�szym wydaniu. Drugi by� Slavko, ponury, wielki jak szafa. Mia�
oko�o czterdziestu lat, w�osy spalone s�o�cem, twarz prze�art� sol� morsk�.
Ubrany by� w marynark�, spodnie, kt�re mog�y uchodzi� za wyprasowane i
pantofle, ale wszystko to sprawia�o wra�enie, �e zaraz p�knie. Do tego
milcz�cego cz�owieka pasowa�y chyba tylko wojskowe drelichy i gruby
we�niany sweter. Colin by� serdecznie nastawionym do �wiata
Nowozelandczykiem. By� najm�odszy z nas wszystkich. Nosi� kucyk z g�stych,
faluj�cych ciemnoblond w�os�w, na nadgarstkach mia� bransolety z koralik�w,
na szyi amulet z z�ba rekina.
�Nie b�d� z nim pracowa� � wskaza� na mnie palcem. � To pomagier Pana
Samochodzika, b�dzie donosi� na nas policji.
Pod eleganck� marynark� za�o�y� kwiecist� koszul� bardziej pasuj�c� do
wizyty na Wyspach Bahama.
Batura by� r�wnie zaskoczony moim widokiem ni� ja jego.
� By�em u jubilera � sykn��em. � Oddaj mi ta�my.
� Chyba �nisz � szepn��.
� Co tu robisz?
� Wychodz�odpar� Batura. � Panowie, musz� was loj alnie uprzedzi�, �e
to jest szpicel � odezwa� si� po angielsku do reszty towarzystwa.
Zebrani nie zd��yli zareagowa� zauroczeni widokiem osoby, kt�ry teraz
wkroczy�a do saloniku. Ja te�, mimo �e tego si� spodziewa�em, sta�em jak
oniemia�y. By�a pi�kniejsza ni� wtedy, kiedy j� spotka�em.
Mia�a szlachetne rysy twarzy podkre�lone przez czarne w�osy przyci�te na
wysoko�ci ko�ca uszu. By�a pi�kna w jaki� dystyngowany spos�b,
przypomina�a anio�a. Porusza�a si� jak kocica z intensywnie zielonymi oczami.
W jej spojrzeniu, kiedy w u�amku sekundy spojrza�a na mnie, widzia�em ciep�o
i t�sknot�.
� Pan nas �egna? � zapyta�a Batur�. Ten otrz�sn�� si�.
� Nie b�d� z nim pracowa� � wskaza� na mnie palcem. � To po-magier
Pana Samochodzika, b�dzie donosi� na nas policji.
Kobieta u�miechn�a si�, ale jej oczy zamieni�y si� nagle w szparki w�a
szykuj�cego si� do ataku.
� Szkoda�wzruszy�a ramionami. � On jeden starczy mi za dw�ch, a nawet
za trzech � chwali�a mnie.
W szpilkach, kostiumie z w�skich spodni, �ci�ni�tego w talii �akietu i bluzce z
dekoltem wygl�da�a osza�amiaj�co.
� Pawle, b�dziesz pracowa� ze mn�? � zapyta�a. Pluvii nie potrafi�em
odm�wi�.
ROZDZIA� DRUGI
WYJAZD NAD BIEBRZ� � ZABYTKI Z RZEKI � MAPA ZE
WSKAZ�WK� � POZNAJ� WYDR� I �OSIA � NOCNE �OWY �
TROPIENIE POSZUKIWACZA SKARB�W � PU�APKA W
TRADYTORZE
Nie by� to m�j pierwszy pobyt nad Biebrz�, ale zawsze przyje�d�a�em w to
miejsce z przyjemno�ci�. Rzeka ta jest prawym dop�ywem Narwi, ma 164
kilometry d�ugo�ci. Jej dorzecze obejmuje ponad siedem tysi�cy kilometr�w
kwadratowych. B�d�c tu kiedy� s�ysza�em od le�nik�w, �e gniazduj� tu
przedstawiciele 178 gatunk�w ptak�w, a mo�na podobno zobaczy� tu a� 268
gatunk�w. Do tego lokatorami bagien, gr�d�w i starorzeczy s� bobry, wydry,
borsuki, wilki i �osie. Celem mojej podr�y tym razem nie by�o podziwianie
urok�w przyrody, ale rozpoznanie, czego szuka tajemniczy go�� Fortu
Zarzecznego. Chodzi�o o cz�� fortyfikacji Twierdzy Osowie�.
Przed wypraw� w dane miejsce zawsze lubi� poczyta� na temat jego historii,
spr�bowa� �wku�" map�. Wsp�cze�nie nie znajdziemy zbyt wielu informacji
o Twierdzy Osowie�, bo jest tam jednostka wojskowa, kt�ra zazdro�nie strze�e
swych tajemnic. Musia�em wykorzysta� znajomo�ci w�r�d mi�o�nik�w
fortyfikacji. Pan Wojciech R. z Gi�ycka przes�a� mi poczt� elektroniczn� mapy
twierdzy. W swoich zbiorach znalaz�em rosyjsk� histori� fortyfikacji i map�
Biebrza�skiego Parku Narodowego.
Budow� Twierdzy Osowie� rozpocz�to w 1882, a zako�czono w 1892 roku.
Jeszcze do wybuchu pierwszej wojny �wiatowej by�a modernizowana, a w
okresie mi�dzywojennym stacjonuj�ce tu polskie wojska unowocze�nia�y
twierdz�. Podzielono j�na cztery forty: Centralny, Zarzecz-ny, Szwedzki i
Nowy. Centralny i Szwedzki roz�o�y�y si� po bokach linii kolejowej i drogi z
Grajewa do Bia�egostoku. Warownia mia�a chroni� w�a�nie to miasto przed
atakiem z Prus Wschodnich i zarazem os�ania� ty�y garnizon�w Modlina i
Warszawy. Fort Nowy by� najdalej wysuni�ty na po�udniowy zach�d i z racji
swego oddalenia od trzonu twierdzy i otoczenia podmok�ymi terenami by�
najmniej gro�ny dla przeprawiaj�cych si� wojsk, ale i trudno dost�pny. Fort
Zarzeczny wybudowano na p�nocnym brzegu Biebrzy. Jego wa� na zachodzie
ci�gn�� si� od blisko siebie po�o�onych most�w kolejowego i drogowego,
przeci�gni�tych nad Kana�em Rudzkim. Pod os�on� wa�u znajdowa�y si�
schrony pogotowia bojowego. Dopiero centrum fortu stanowi�o rozbudowan�
fortyfikacj� z poternami i koszarami. Na po�udnie od fortu mo�na by�o
zwiedza� pozosta�o�ci stanowisk dw�ch baterii artylerii.
Twierdza podczas pierwszej wojny �wiatowej prze�y�a dwa ci�kie
bombardowania artyleryjskie i jeden szturm niemiecki. Nawet gdy si�y
niemieckie u�y�y gazu bojowego � chloru � broni�cy si� Rosjanie nie
poddali si�. Wycofali si� w sierpniu 1915 roku, gdy ca�y front rosyjski cofa�
si�. Z lakonicznych wzmianek w przewodnikach przeczyta�em, �e w twierdzy i
okolicach prowadzono walki w latach 1941 i 1944.
Cz�owiekiem, kt�ry mnie tu zaprosi�, by� nurek, cz�onek Towarzystwa
Przyjaci� Twierdzy Osowie� i wsp�pracownik Muzeum Podlaskiego. Z
przyjaci�mi zajmowa� si� poszukiwaniami podwodnymi. I dzi� nurkowa� przy
mo�cie prowadz�cym z teren�w Fortu Centralnego do Zarzecznego. Ekipy
nurk�w rozgo�ci�y si� na pla�y ko�o przeprawy. Na mo�cie, oparci o barierk�
stali okoliczni mieszka�cy. Na chwil� przyjazd mojego dziwacznego wehiku�u
sta� si� mi�� atrakcj� w czasie nudnawego wpatrywania si� w b�belki
wydostaj�ce si� ponad powierzchni� wody.
Wysiad�em z wehiku�u i podszed�em do grupki os�b stoj�cych na brzegu.
� Szukam Cezarego D. � zagadn��em jednego z m�czyzn z kr�tkofal�wk�
w d�oni.
Obejrza� si� na mnie, na m�j samoch�d.
� Pan Samochodzik? � upewni� si�.
� Tak mnie niekt�rzy nazywaj� � przyzna�em niech�tnie.
� Mi�o mi pana pozna� � m�odzian potrz�sn�� moj� d�oni�. � Czarek,
Czarek, przyjecha� Pan Samochodzik � nadawa� przez radio.
Chwil� trwa�o, nim przez trzaski dos�yszeli�my odpowied�.
� Przy�lij go �odzi�, mamy tu co� fajnego � odezwa� si� czyj� g�os.
� S�ysza� pan � m�odzian roz�o�y� r�ce. � Piotrekr � krzykn�� w kierunku
pomalowanej na zielono p�askodennej �odzi plastykowej z doczepionym
silnikiem. � Zawieziesz pana pod most do Czarka!
Piotrek sp�yn�� z g��wnego nurtu pod brzeg. Wsiad�em do �odzi i wp�yn�li�my
na rzek�. Odp�ywaj�c zaledwie kilkana�cie metr�w od pla�y znale�li�my si� w
innym �wiecie zamkni�tym trzcinami, z gr��elami, z ptac-
twem szamocz�cym si� w�r�d �odyg trzcin i ga��zi krzak�w, wylatuj�cymi nad
wod� skrzydlatymi rajdowcami, kt�ry sprawiali wra�enie, �e chc� �ciga� si� z
�odzi�. Rozgl�da�em si� jak zwykle oczarowany widowiskiem.
W par� minut dotarli�my pod most drogowy i odleg�y od niego o trzydzie�ci
metr�w most kolejowy zbudowany z kratownic. Na betonowych przycz�kach
siedzieli ludzie, pomocnicy nurk�w, kt�rzy szukali czego� pod wod�. Piotrek
podp�yn�� prawie pod nogi m�odego, mo�e trzydziestoletniego, postawnego
blondyna z kr�tk� br�dk�.
� Cezary D. � przedstawi� mi si� kierownik nurk�w. Wysiad�em na brzeg.
� Tomasz N.N. � poda�em d�o� na powitanie. � Mo�na wiedzie�, czego tu
szukacie?
� Panie Tomaszu, tam sk�d pan p�yn�� ekipy szukaj� jaszcza artyleryjskiego
� opowiada� Cezary. � My tu mamy �lady drugiej wojny �wiatowej. Wiemy,
�e tam � wskaza� w kierunku Grajewa � by�y dwa stanowiska niemieckich
dzia� kalibru 88 milimetr�w. Wali�y w ten most, bo drogowego jeszcze wtedy
nie by�o. Na Forcie Zarzecznym by�y tak�e dwa dzia�a i pluton �niszczycieli
czo�g�w" � piechoty z panzerschrec-kami. Po obu mostach rosyjskie czo�gi
pr�bowa�y przebi� si� na p�noc. By�o to jeszcze w 1944 roku. Jednego Ruska
dorwali, bo ch�opaki wyci�gaj� kawa�ki blach pancerza i ko�a napinaj�ce
g�sienice.
Nurek odci�gn�� mnie na bok.
� O tej drugiej sprawie porozmawiamy mo�e przy obiedzie? � poprosi�.
Zbli�a�a si� ju� siedemnasta. Nurkowie mieli wkr�tce sko�czy� poszukiwania.
Chwil� patrzy�em, jak wyjmowali z rzeki r�ne znaleziska: �uski, zardzewia�y
karabin, he�m, mena�k�, puszki, �mieci. Nast�pnie z cz�ci� �skarb�w" i
Cezarym wr�cili�my �odzi� na pla��. Piotrek wozi� reszt� nurk�w tam i z
powrotem, przywo��c ich do bazy. Potem w kolumnie samochod�w
wjechali�my na le�ny parking w pobli�u dyrekcji Parku Narodowego, gdzie
przygotowano dla nurk�w specjalny pocz�stunek. Pod ogromn�, drewnian�
wiat�, przy d�ugich sto�ach, na �awach zasiedli m�odzi ludzie, kt�rzy jedz�c i
�artuj�c wspominali wydarzenia z dnia poszukiwa�. Z Cezarym usiedli�my w
k�cie i pochyleni nad miskami z bigosem rozmawiali�my.
� Donie�li mi o tym stra�nicy z parku i wartownicy z jednostki, �e noc� nad
Fortem Zarzecznym wida� b�yski latarki, tak jakby kto� tam czego� szuka� �
opowiada� Cezary.
� W dzie� te� mo�na szuka� � zauwa�y�em. � Wst�p tam jest wolny.
� No w�a�nie � przytakn�� nurek. � Jest to tym bardziej intryguj�ce, �e
tajemniczy kto� wykuwa w �cianach ma�e otwory, jakby tam mia�a by� jaka�
skrytka. Wie pan, Rosjanie wysadzali cz�� fortyfikacji, a niekt�re Niemcy i
Polacy. Trzeba mie� dok�adne mapy, �eby rozezna� si� w tym wszystkim.
� Takie mapy? � zapyta�em wyjmuj�c wydruk jednej z tych, kt�re przys�a�
mi znajomy z Gi�ycka.
Akurat wyci�gn��em niemieck� map� z 1944 roku.
� Ciekawe � mrukn�� Cezary.
Z wewn�trznej kieszeni bluzy wyj�� map� identyczn� jak moja. Te� nazw�
twierdzy napisano jako �Ossowjez". By�a pokryta foli�. W prawym dolnym
rogu kto� napisa� po niemiecku: �Steh 9.30 und guckNO".
� Trzeba stan�� o 9.30 i patrze� na �NO"? � zastanawia�em si�. � To chyba
p�nocny wsch�d.
� T� map� zgubi� ten kto� na fortach, gdy jeden ze stra�nik�w parkowych
chcia� go zatrzyma� i zapyta�, czego tam szuka noc�. Facet zwia�, a� si� za nim
kurzy�o. Nawet nie zwraca� uwagi, �e wbieg� prosto do fosy i zamoczy� si�.
Lecia� na z�amanie karku. Nast�pnej nocy i tak wr�ci�, ale porusza� si�
ostro�nie i gdy we czterech zaczaili�my si�, �eby go z�apa�, przepad� nagle jak
kamie� w wod�.
� Je�eli kto� wyznacza czas spotkania i ka�e patrze�, to musi te� wskaza� na
co, w tym przypadku, w kt�rym kierunku � t�umaczy�em. �Zastanawia mnie
to, czemu trzeba by� o 9.3 0 i przede wszystkim gdzie? Skoro tajemniczy
poszukiwacz buszuje w forcie ca�� noc, to mo�e godzina nie odgrywa roli. A
w�a�ciwie to chodzi o 9.30 rano czy wieczorem? Od dawna ten kto� chodzi po
forcie?
� Od kilku dni.
� Ubieg�ej nocy te� by�?
� Tak. Ju� na niego nie polujemy, tylko sprawdzamy, czy jest. Czekali�my na
pana.
� Dobrze, dzi� zorganizujemy polowanie... � korzystaj�c z planu fortu
powiedzia�em Cezaremu, jak zapolujemy na tajemniczego go�cia podziemi.
Potem zaprosi�em Cezarego do mojego wehiku�u, kt�rym mieli�my pojecha�
na uroczysko w�r�d bagien, gdzie mieszka� nurek.
� To dlatego ma pan taki pseudonim? � Cezary domy�li� si� patrz�c na
wehiku�. � On jest...
� Szkaradny? � podpowiedzia�em mu najcz�ciej u�ywane okre�lenie
wehiku�u.
� Bardzo oryginalny � stwierdzi� Cezary. � Ma jaki� nieodparty urok. Jaki
ma silnik?
Opowiedzia�em nurkowi histori� maszyny rajdowej, z kt�rej wymontowano
silnik i wstawiono go do takiej niepozornej karoserii przypominaj�cej
metalowe cz�no z wy�upiastymi owadzimi oczyma silnych reflektor�w.
Dodatkowym atutem by�a zamontowana z ty�u �ruba. Dzi�ki niej wehiku� m�g�
niczym amfibia p�yn�� po wodzie. Na koniec opowie�ci Cezary tylko z powag�
i uznaniem pokiwa� g�ow�. Ca�� drog� podziwia� zegary na desce rozdzielczej i
wypytywa�, co do czego s�u�y? Dojazd do jego domku prowadzi� w�sk� drog�,
miejscami wzmocnion� belkami drewna. Male�k� wysp� twardego l�du
otacza�y bagna, tylko z przeciwnej do drogi strony dochodzi�a tu odnoga
starorzecza, kt�r� mo�na by�o od p�nocy dosta� si� do Biebrzy. Szczyt
niewielkiego wzniesienia zajmowa�a cha�upka z ceg�y, jakby zapadaj�ca si� w
ziemi�. Parapety okna na parterze znajdowa�y si� zaledwie p� metra nad
ziemi�. Domek wybudowano na planie kwadratu o bokach sze�ciu metr�w, z
dwuspadowym dachem.
� Dam panu pokoik na poddaszu, sk�d lepiej wida� Biebrz� � zapowiedzia�
Cezary.
Zanios�em swoje rusziy na pi�terko, gdzie w jednym z dw�ch pokoj�w mia�em
zamieszka�. Sta�y tam dwa drewniane ��ka z pierzynami, kaflowy piec i dwa
kufry zamiast szaf.
Przebra�em si� w str�j wygodniejszy na nocne eskapady, przygotowa�em
latark� i zapasowe baterie. Powoli zmierzcha�o. Z do�u, gdzie by�y kuchnia i
dwa pokoiki, dochodzi�y jakie� m�odzie�cze g�osy.
Po kr�tych schodkach zszed�em do kuchni. Tu, w przeciwie�stwie do ch�odu
wieczora, kt�ry szybko wdziera� si� z bagien na uroczysko, by�o ciep�o. Cezary
gotowa� wod� na herbat� na kuchni z fajerkami. Przy stole siedzia�o dw�ch
ch�opc�w w wieku oko�o pi�tnastu lat.
� To Adam, zwany �osiem � Cezary przedstawi� mi wy�szego, przera�liwie
chudego ch�opca z czarn�, kr�tko przyci�t� szczecin� w�os�w, br�zowymi
oczami, �agodnym spojrzeniem i mas� pieg�w. � A to Leszek, zwany Wydr�
� wskaza� na ni�szego od Adama, dobrze zbudowanego, wysportowanego
blondyna z modn� fryzur�. By-
�em pewien, �e w tym ch�opaku podkochiwa�y si� prawie wszystkie dziew-
czyny.
�o� wygl�da� na spokojnego, rozwa�nego ch�opca, za to Wydra troch� na
�obuza, troch� na cwaniaka.
� A Czarek pochwali�e� si�, �e jeste� Bobrem? � za�mia� si� Wydra.
� To bardzo fajny przydomek i pasuj�cy do pana Cezarego, mieszka jak b�br
samotnie w �eremi � powiedzia�em. � Macie bardzo ciekawe przezwiska i
adekwatne do wspania�ej przyrody nad Biebrz�.
Ch�opcy wstali, �eby si� ze mn� przywita�.
� To jest Pan Samochodzik, o kt�rym wam tyle opowiada�em � wyja�ni�
Cezary.
� Nie wygl�da pan na detektywa � stwierdzi� Wydra, przygl�daj�c mi si�
krytycznie.
� Pozory powinny myli�, by z�apa� przeciwnika w pu�apk� � odezwa� si�
�o�.
� Masz racj� � stwierdzi�em.
� Niech pas siada � zaprosi� mnie Cezary wskazuj�c zydelek. Zaraz postawi�
na stole kubki z herbat�, butelk� z sokiem malinowym, koszyk z chlebem,
kilka kawa�k�w kie�basy i w�dlin.
� Dziczyzna z domowej w�dzarni � pochwali� si� Cezary. � �o� i Wydra s�
cz�onkami Towarzystwa Przyjaci� Twierdzy Osowie� i p�jd� dzi� z nami.
� Wasi rodzice wiedz�, jak sp�dzicie noc? � upewnia�em si�. Wydra
lekcewa��co machn�� r�k�.
� S� przyzwyczajeni � t�umaczy� �o�.
Przy kolacji Cezary przedstawi� ch�opcom plan zasadzki. Po posi�ku wyszli�my
przed domek, by wsi��� do samochodu.
� Cezary m�wi�, �e to bardzo mocna i szybka maszyna � powiedzia� Wydra.
� Da�by si� pan przejecha�?
� Wydra, przesta�! �j�kn�� �o�.
� A masz prawo jazdy? � zapyta�em Wydr�.
� Nie trzeba mie� jakiego� tam papierka, �eby umie� je�dzi� �-
odpowiedzia�.
� Znasz przepisy ruchu drogowego?
� Kto szybszy, ten lepszy � rzuci� Wydra.
� Jak uko�czysz kurs na prawo jazdy, mo�e dam ci si� przejecha�. Ch�opak
wsiad� do wozu odrobin� ura�ony. Jechali�my na pla�� ko�o
mostu.
� Nie mo�e pan jecha� szybciej? � Wydra nie dawa� mi spokoju. �
Wyjechali�my na szos�, a pan wci�� jedzie tylko pi��dziesi�tk�? Niech pan
poka�e, co te auto potrafi!
� Nie jestem rajdowcem � odpar�em.
� W przeciwie�stwie do Wydry � roze�mia� si� �o�.
� Prowadzi�e� samoch�d? � dopytywa�em si� Wydry.
� W �yciu trzeba wszystkiego spr�bowa� � udzieli� filozoficznej
odpowiedzi.
Ch�opcy i Cezary wysiedli po drodze, by okr�nymi drogami dotrze� na
miejsce.
Zostawi�em wehiku� -na pla�y i przespacerowa�em si� do Fortu Za-rzecznego.
Po lewej stronie zobaczy�em sylwetk� wie�y widokowej ustawionej w�r�d ��k.
Skr�ci�em na �cie�k� w jej kierunku. Po kwadransie siedzia�em pod daszkiem,
w cieniu, wpatruj�c si� w ciemne garby fortyfikacji.
� �o� na pozycji � zaskrzecza� g�os ch�opca w s�uchawce w�o�onej do
mojego ucha.
� Wydra te� ju� jest.
� B�br jest.
U�miechn��em si� na wspomnienie min ch�opc�w, gdy w cha�upie Cezarego
wyj��em radiostacje ze s�uchawkami. Mia�em akurat dwie pary, bo zawsze z
Paw�em starali�my si� pozyskiwa� zdublowany sprz�t, a system ��czno�ci ju�
wielokrotnie okazywa� si� nam potrzebny w czasie r�nych przyg�d. Te
radiostacje, podobnie jak motocykl Paw�a, pochodzi�y z policyjnego demobilu.
Na w�asny koszt musieli�my tylko prze-stroi� nadajniki.
� Przyj��em � odpowiedzia�em z powag� �wiadom, �e takiego zachowania
oczekiwali ode mnie m�odzie�cy.
Ju� wiele razy czekanie okazywa�o si� najwa�niejsz� broni� w mojej
detektywistycznej pracy. Nie inaczej by�o i tym razem.
� Jest! � us�ysza�em szept Bobra. � Cwaniak by� schowany w koszarach
szyjkowych na pastwisku. Nie widzia�em, jak tam wszed�.
Zdj��em okulary i po�o�y�em je na �awie, na kt�rej siedzia�em. Do oczu
przy�o�y�em lornetk� rozja�niaj�c� obraz w nocy. Zauwa�y�em, jak od zachodu
do fortu zbli�a� si� niski cie�. �wiat�o ksi�yca s�abo po�yskiwa�o na jego
czarnej, sk�rzanej, d�ugiej kurtce. W�drowiec mia� na g�owie czapk� z
daszkiem, krojem przypominaj�c� te u�ywane w czasie drugiej wojny
�wiatowej przez wojska niemieckie.
� Uwa�ajcie i czekajcie � szepta�em do mikrofonu zamontowanego do
ko�nierza. � Ch�opcy, gdy us�yszycie, �e wchodzi do korytarzy, w kt�rych
jeste�cie, zdejmijcie s�uchawki i mikrofony, schowajcie je w kieszeni i
wy��czcie radio. Jasne?!
� Tak � powiedzia� �o�.
� Ja tam nikogo si� nie boj�! � zapowiada� Wydra.
� Wydra! � nie mog�em pozwoli� ch�opcom na jakiekolwiek wyg�upy.
� Tak, tak � Wydra j�kn��, jakby s�ucha� marudzenia rodzic�w. W tym
czasie cie� przeszed� do centrum fortu. Wsta�em z miejsca
i zszed�em z wie�y.
� Przeszed� do centralnej poterny � meldowa� B�br. � Skr�ci� do korytarzy,
stoi na rozwidleniu i czego� szuka. Ma wykrywacz metali!
Przyspieszy�em.
� Kopie dziur� � nadawa� B�b