7856

Szczegóły
Tytuł 7856
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7856 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7856 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7856 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i pasa�er von Steubena WST�P Lato 1941 roku by�o gor�ce i pe�ne py�u unosz�cego si� nad suchymi polami i drogami prowadz�cymi przez rosyjskie wioski. Kapitan Otto Laubach patrzy� na ten krajobraz zza szyby swego kubelwagena. Lubi� pali� cienkie cygara i w�a�nie takim rozkoszowa� si� teraz, co jaki� czas ogl�daj�c si� za siebie na kolumn� ci�ar�wek. Pod swoj� komend� mia� dziewi��dziesi�ciu �o�nierzy, mo�e nie kwiat Wehrmachtu, ale do�� oddanych. Nie chcieli si� nara�a� dow�dcy, by nie trafi� do jednostki frontowej. Co innego je�dzi� po sk�adnicach muzealnych, a co innego stawa� przed zgraj� fanatyk�w w szmacianych mundurach koloru musztardowego. Zaka�� tego oddzia�u by� Thomas Erle, niski, przem�drza�y stu-dencik archeologii z Wiednia. Ch�opak dosta� mundur z odznakami kaprala, ale zupe�nie nie nadawa� si� na �o�nierza. Nawet nie przeczyta� regulamin�w � ci�gle tylko popisywa� si� pomys�ami na swoje ksi��ki. �B�d� cicho, cz�owieku�warkn�� Laubach, przerywaj�c opis kolejnej maj�cej powsta� ksi��ki. � Co wiesz o magazynach w Jermako�owcach? � Ruscy mieli tam magazyn srebrnych naczy� przeznaczonych na licytacje � Erle przetar� r�kawem bluzy zakurzone okularki i otworzy� teczk�. � Nasi specjali�ci podejrzewaj�, �e zd��yli sprzeda� po�ow�, zanim znalaz� si� m�drala i wy�o�y� w Komitecie Centralnym podstawy ekonomii kapitalistycznej, prawo poda�y i popytu... � Przesta�! � Laubach w�ciek�y obr�ci� si� do kaprala siedz�cego na tylnym siedzeniu. � G�owa boli od tego twojego... � Jermako�owce � przerwa� kierowca staj�c na wzg�rzu, sk�d wida� by�o niewielki ko�choz. Przed nimi sta� motocykl z koszem. Obs�uguj�cy karabin maszynowy obserwowa� zabudowania przez lornetk�. Laubach wysiad� i podszed� do niego. � Wida� co�? � zapyta�. � Nic, nikogo nie ma � meldowa� �o�nierz. � Magazyn ma by� w tym ko�ciele? � W cerkwi � Laubach roze�mia� si� poprawiaj�c m�odzie�ca. Widzia�, �e ludzie, kt�rymi teraz dowodzi� w niczym nie przypomi- nali tych, z kt�rymi pod dow�dztwem Guderiana szed� na Brze��, forsowa� Moz� i defilowa� w Pary�u. To by�y dzieciaki zafascynowane �atwymi zwyci�stwami. Laubach wiedzia�, �e Rosjanie zewr� szeregi i nadejdzie ich czas rewan�u, a potem trzeba b�dzie jako� u�o�y� sobie �ycie w nowym �wiecie � najlepiej na innym kontynencie. � Jed�cie i uwa�ajcie na wszystko � rozkaza�. Machn�� r�k� na ci�ar�wk� wy�adowan� piechot�. Gestem nakaza� jej jecha� za motocyklem. Z samochodu sztabowego wyj�� swojego schmeissera i wskoczy� na stopie� drugiej ci�ar�wki, obok kierowcy. � Zjedziesz na tamt� drog� � pokaza� szoferowi. Kolumna pozosta�ych ci�ar�wek ustawi�a si�, a podoficerowie wyszli obserwowa�, co si� wydarzy. Nawet Erle wysiad� z samochodu. Przes�oni� d�oni� czo�o, by s�o�ce nie razi�o go tak w oczy. Gdy tylko motocykl wjecha� mi�dzy obory, rozleg�a si� seria z karabinu maszynowego. Przypomina�a odg�os tartacznej pi�y. Erle widzia�, jak pryska� tynk wok� dw�ch ma�ych okienek poni�ej baniastych kopu-�ek jednej z wie�yczek cerkwi. � Snajper � powiedzia� sam do siebie. To samo my�la� strzelec siedz�cy w koszu widz�c, jak motocyklista dostaje postrza� w szyj� i nagle przechylaj� si� na bok. Natychmiast nacisn�� spust i strugi pocisk�w wylecia�y w kierunku �wi�tyni. Strach spotkania ze snajperem sparali�owa� �o�nierzy pod plandek� ci�ar�wki jad�cej za motorem. Piechurzy wyskoczyli kryj�c si� za murami. Kapral kl�cza� i ociera� twarz z potu wielk� kraciast� chustk�. Laubach nawet nie zgasi� cygara. Zeskoczy� ze stopnia i kaza� zatrzyma� ci�ar�wk�. Byli ju� z drugiej strony ko�chozu. � Podnie�� bok! � wyda� rozkaz. Kilku �o�nierzy wyskoczy�o z paki. Obs�uga karabinu maszynowego zarzuci�a na wierzch bok plandeki, otwieraj �c w ten spos�b dogodne pole ostrza�u. � Snajperzy! � Laubach wskaza� dwom �o�nierzom pozycje, kt�re mieli zaj��. Sam z siedmioma piechurami skrada� si� przez pole j�czmienia do ko�chozu. Za chlewem poczuli odurzaj�cy smr�d. Mimo to szli dalej. Gdy Laubach wyjrza� zza rogu, zobaczy� rosyjsk� ci�ar�wk� stoj�c� na ty�ach cerkwi, do kt�rej dw�ch ludzi pakowa�o skrzyni�. Z drugiej strony s�ycha� by�o nier�wn� kanonad� strza��w oddawanych przez �o�nierzy z pierwszej ci�ar�wki. M�odzi ludzie z przej�ciem przyj�li te s�owa oblizuj�c spierzchni�te wargi. Laubach pomy�la�, �e jak zwykle sam b�dzie musia� wszystkiego dopilnowa�. Z �alem popatrzy� na po��wk� cygara i wgni�t� j� w ziemi�. Szybkim krokiem przypominaj�cym ruchy kota wyszed� i zacz�� zbli�a� si� do ci�ar�wki. M�odzie�cy zajmuj�cy si� �adowaniem skrzyni byli tak poch�oni�ci swoim zaj�ciem, �e zauwa�yli go, gdy by�o ju� za p�no. Jeden z nich pr�bowa� wyrwa� zza paska naganta � na pr�no. Seria z pistoletu maszynowego bezlito�nie przerwa�a ich �ycie. �o�nierze Laubacha biegli za nim. Dw�ch przytomnie pami�ta�o o snajperze i celowa�o w kierunku wie�yczki. Laubach zaznaczy� sobie punkt na mapie, w czym pom�g� mu Utickal. � Atakujemy � o�wiadczy� swoim ludziom. Laubach wbieg� do �wi�tyni. Naprzeciw sta�a m�oda, �liczna, czarnooka dziewczyna w zielonym mundurze, z nagantem w d�oni. Niemiecki oficer pos�a� w jej kierunku kolejn� seri�, kt�ra opr�ni�a magazynek automatu. Nie prze�adowywa� broni, tylko z kabury wyj�� lugera, przeskoczy� nad cia�em rosyjskiej aktywistki i ruszy� w kierunku schodk�w prowadz�cych do dzwonnicy, gdzie ukrywa� si� snajper. M�ody ch�opak nawet nie us�ysza�, jak Laubach zakrad� si� za jego plecy. Rosjanin trwa� z mosinem przytulonym do policzka. Drgn��, gdy us�ysza� d�wi�k odci�gane kurka pistoletu. Potem pad� jeden strza�, po kt�rym w ko�chozie zapanowa�a cisza. Po dw�ch godzinach kolumna ci�ar�wek wioz�a skrzynie ze zrabowanymi dzie�ami sztuki, cia�o motocyklisty i uszkodzony motocykl. Laubach jad�c na zach�d znowu m�g� si� rozkoszowa� swoimi cygarami i nawet nie specjalnie przeszkadza�y mu wywody gadatliwego kaprala. Latem 1944 roku Georg Utickal za namow� krewnego zaj�� si� wykonaniem szczeg�lnego obiektu na terenie Mierzei Wi�lanej. Do pracy dano mu kilkudziesi�ciu je�c�w, kt�rych zakwaterowano w pobliskich budynkach gospodarczych. Georg wola� nie wiedzie�, co oznacza�o, �e po sko�czonej robocie wywieziono ich bark� na morze, zamiast pop�dzi� z powrotem do obozu. Potem skierowano go do prac fortyfikacyjnych na froncie rosyjskim ko�o twierdzy Osowie�. By� tam ranny, ale musia� wr�ci� na Mierzej� Wi�lan� w styczniu 1945 roku. Czeka� tam na niego oficer Wehrmachtu. Spotkali si� w gospodzie w Neukrug. � Laubach � przedstawi� si� oficer. � Utickal � rzek� Georg siadaj�c po drugiej stronie sto�u. � Cygaro? � Nie pal� � Utickal pokr�ci� g�ow�. � Ma pan racj�, bo Ruscy rusz� lada dzie� i cygara ju� nie te � wyra�nie niezadowolony patrzy� na te, kt�re �mi�. � Pana kuzyn m�wi�, �e ma pan dobre miejsce na skrytk� dla bardzo cennych rzeczy. � Tylko budowa�em odpowiedni schron. � �wietnie, tu s� moje pe�nomocnictwa � Laubach wyj�� papiery a� czarne od piecz�ci zdobionych faszystowskim or�em i swastyk�. � Chcia�bym, �eby pom�g� mi pan zabezpieczy� skrytk�... � przerwa� na widok SS-mana, kt�ry wszed� do gospody. � Przyprowadzi�em tych, o kt�rych pan prosi� � oznajmi� SS-man. Utickal nie m�g� si� nadziwi�, nawet po tylu latach wojny, �e niekt�rzy unikali m�wienia o innych jako o ludziach. Dla nich je�cy nie byli lud�mi... Jeszcze tego samego dnia by�o po wszystkim. Serie z karabin�w maszynowych i wybuchy �adunk�w wybuchowych zak��ci�y cisz� przed nadci�gaj�c� ze wschodu burz�. �o�nierze ju� odjechali. Nie wiedzieli, �e Laubach wys�a� ich do obrony rubie�y Kr�lewca. Na �niegu stali SS-man, Utickal i Laubach. Laubach zaznaczy� sobie punkt na mapie, w czym pom�g� mu Utickal. Potem Georg da� ma��, kilogramow� paczk� SS-manowi i ruszy� w kierunku Zalewu Wi�lanego. Mia� si� zdemobilizowa�, prze�y� piek�o przechodz�cego frontu i czeka�. Laubach po rozstaniu z SS-manem i saperem dosta� si� do Pi�awy. Zastanawia� si�, co powinien czyni�: trwa� do ko�ca przy skarbach czy mo�e ucieka� do Berlina? Zatrzyma� si� na kr�tko na wartowni w porcie. Przez okno pokryte w rogach ramy lodem patrzy� na szarobury krajobraz za oknem, na kt�ry sk�ada�y si� kad�uby statk�w ewakuacyjnych i k��bi�ce si� przy trapach masy uchod�c�w. � Biedni ludzie � mrukn�� Laubach. � Tak, kapitanie? � zapyta� �o�nierz dok�adaj�cy drewno do piecyka. � Szkoda mi tych ludzi, kt�rzy od trzech tygodni uciekaj� przed Sowietami, a teraz walcz� o miejsce na statkach. � Ci maj� �wie�e si�y, s� z Sambii � odpar� �o�nierz. � Ci z Prus, jak tu przyjechali, to marzyli tylko o ciep�ej kwaterze. Dok�d chce pan si� dosta�? � Do Kr�lewca. � Nie radz�. Co prawda nasi trzymaj� korytarz do miasta, ale jak d�ugo wytrzymaj�? Do czasu, gdy zabraknie artylerii okr�towej z �Admira�a Hippera"? � Spr�buj� � odpowiedzia� Laubach. Nazajutrz zabra� si� z transportem nowo powo�anych �o�nierzy Volks-sturmu do Kr�lewca. Tam nikt nie chcia� ju� z nim rozmawia�. � Niech pan szuka transport�w ko�o Pi�awy � powiedzia� mu jeden z oficer�w sztabu obrony miasta. W �Prussia Museum" czeka�a na Laubacha zalakowana koperta. Kapitan wiedzia�, co tam jest i nie otwiera� jej. Postanowi� wr�ci� do Niemiec, bo przygotowana przez niego machina dzia�a�a perfekcyjnie. Z grup� stra�ak�w dosta� si� do Fischhausen , a dalej pojecha� poci�giem. By� �smy lutego 1945 roku. Z dokumentami, jakie posiada� Laubach, bez trudu dosta� przepustk� na pok�ad �Von Steubena". Nast�pnego dnia w po�udnie Laubach wszed� na statek i otrzyma� kajut�. Marynarz, kt�ry go tam zaprowadzi�, spojrza� na niego z nienawi�ci�, jak na zarozumialca, kt�ry �yje w luksusie mimo rozpaczliwego po�o�enia innych pasa�er�w. �Von Steuben" wyp�yn�� z portu 9 lutego po pi�tnastej. Laubach chcia� wyj�� na pok�ad, �eby zapali� cygaro. Obok jego kajuty przechodzi�a m�oda, energiczna siostra DRK . Mia�a �adn� twarz, jasne w�osy i niebieskie oczy. Oficer u�miechn�� si� do niej. Odwzajemni�a si� zimnym spojrzeniem wymownie spogl�daj�c na wielkie �o�e za jego plecami. � Nie wie pani, kiedy b�dziemy w bezpiecznym porcie? � zapyta� j�. � Rano � rzuci�a siostra. � Du�o jest rannych? � Laubach podtrzymywa� rozmow�. � Du�o. � Mog� odda� swoj� kajut�... Siostra zerkn�a na niego i u�miechn�a si�. � Dzi�kuj� � odpowiedzia�a. � Niech pan chwil� poczeka... Pobieg�a ciemnym korytarzem w kierunku dziobu. Laubach z zadowoleniem patrzy� na jej zgrabne ruchy. Wyj�� cygaro i zapalniczk�. � Tu nie wolno pali� � przechodz�cy marynarz bezceremonialnie ruchem r�ki zgasi� ogie�. Po chwili na korytarzu pojawi�a si� ta sama niebieskooka siostra DRK prowadz�c j�cz�c�, trzymaj�c� si� za brzuch kobiet� w ci��y. Oficer nie zd��y� wej�� do kajuty po teczk�, gdy do �rodka wszed� jeszcze lekarz i sanitariusz. � Porodu pan nie widzia�? � sanitariusz zamkn�� drzwi przed nosem Laubacha. W�ciek�y Laubach wyszed� na g�rny pok�ad i pod plandek� przykrywaj�c� szalup� pali� cygaro i pi� w�dk� z piersi�wki. Potem z kieszeni p�aszcza wydoby� p�to suszonej kie�basy, kt�r� jad� ma�ymi k�sami. By�a dwudziesta i dobrze, �e nie widzia� rosyjskiego okr�tu podwodnego awaryjnie zanurzaj�cego si� dwie mile od �Von Steubena". Kapitan Marine-sko, ten sam, kt�ry kilka dni wcze�niej pos�a� na dno �Wilhelma Gu-stloffa", czai� si� na swoj� drug� ofiar�. Jego �S-13" ucieka� pod wod� w obawie przed staranowaniem przez niemiecki kuter torpedowy �T 196" konwojuj�cy statek z uchod�cami. 10 lutego, dziesi�� minut przed pierwsz�, gdy urocza siostra DRK k�ad�a �wie�o urodzone dziecko na piersi matki, a Laubach sko�czy� pi� i w �niegu pod szalup� gasi� resztki drugiego tego wieczora cygara, w statek uderzy�y dwie torpedy wystrzelone przez �S-13" z wyrzutni rufowych. Kapitan nie wiedzia� co robi�. Czy biec po teczk� do kajuty, czy ratowa� si� z ton�cego okr�tu? Zobaczy�, �e nie da rady pokona� fali spanikowanych ludzi i zrezygnowa� z wyprawy pod pok�ad. Jako oficer nie m�g� wej�� do nielicznych ocala�ych szalup przed kobietami i starcami. Zdecydowa� si� na czyn szalony. Obwi�za� nogi jakimi� szmatami, przywi�za� do nich kapoki i skoczy� do wody trzymaj�c ko�o ratunkowe. Jego twarz momentalnie pokry� l�d, ale by� pierwszym, kt�rego wyratowa� kuter. Odwieziono go do Gdyni. W szpitalu straci� ubranie i dokumenty. By� nikim, nie m�g� liczy� na luksus ucieczki do Berlina. Jako w pe�ni zdolny do s�u�by zosta� rzucony na pierwsz� lini� frontu na �u�awach. Uciek� korzystaj�c z pierwszej nadarzaj�cej si� okazji i umkn�� na Mierzej� Wi�lan� i dalej do Sambii. Tam schwytali go Rosjanie, ale uda�o mu si� ich wyprowadzi� w pole. Po pi�ciu latach od zako�czenia wojny w Hamburgu, w Republiki Federalnej Niemiec zamieszka� pewien m�czyzna. Bardzo lubi� czyta� magazyny dotycz�ce nurkowania. Gdy by� ju� starszy, wybra� si� w miejsca, kt�re pami�ta� z czas�w wojny. Czeka� na t� chwil� dwana�cie lat, nim spotka� starego kompana, kt�ry jednak nie przywita� go z otwartymi r�koma... ROZDZIA� PIERWSZY NOCNY GO�� TWIERDZY OSOWIE� � NAZISTOWSKIE Z�OTO � KOPERTA OD PEWNEJ DAMY � ZNIKNI�CIE JUBILERA � KIM BY� TAJEMNICZY OFERENT? � POZNAJ� EKIP� P�ETWONURK�W � POJAWIA SI� PLUYIA By� 1 kwietnia, prima aprilis, wi�c nie spodziewa�em si�, �e to co m�wi m�j szef, Pan Samochodzik, jest prawd�. By� w wieku, w kt�rym u m�czyzny siwiej� w�osy, szybko po biegu pojawia si� zadyszka, a na kobiety patrzy si� tylko przez pryzmat zachwyt�w romantycznych poet�w. � B�dziemy chyba potrzebowali kogo� do pomocy � powiedzia� pan Tomasz. Pan Samochodzik nazywa� si� Tomasz N.N., od bardzo dawna pracowa� w Ministerstwie Kultury i Sztuki, walcz�c ze z�odziejami i handlarzami dzie� sztuki, poszukuj�c zaginionych kolekcji i skarb�w. Rzecz jasna wszystko co znalaz� oddawa� polskiemu muzealnictwu. Przez wiele lat pracowa� w pojedynk�, a tylko sporadycznie dodawano mu kogo� do pomocy. By� starym kawalerem. Po szefie jak dot�d odziedziczy�em tylko t� ostatni� cech�. Jeszcze musia�em si� du�o nauczy�, by osi�gn�� taki poziom profesjonalizmu jak m�j prze�o�ony. Nazywam si� Pawe� Daniec, mam za sob� s�u�b� w jednostce komandos�w, studia historii sztuki i mn�stwo fascynuj�cych przyg�d zwi�zanych z prac�. � No tak � szef zdj�� okulary, przetar� czo�o i zerkn�� za okno, gdzie na szerokim parapecie ministerialnego okna wr�ble urz�dza�y wiosenne harce, a s�o�ce �arem zach�ca�o do wyj�cia na spacer. � Odebra�em ostatnio kilka ciekawych sygna��w z terenu i musieliby�my chyba si� rozerwa�, by wszystkie sprawdzi�. � A co si� sta�o? � zapyta�em. � Pewien mi�o�nik Twierdzy Osowie� powiadomi� mnie, �e kto� nocami b��ka si� po Forcie Zarzecznym i czego� tam szuka � opowiada� pan Tomasz. � Druga rzecz, to wiadomo�� od pewnego jubilera z So-bieszewa. W jego r�ce dosta�o si� to � szef przesun�� po biurku odbitki. Zerkn��em na zdj�cia. Oba przedstawia�y sztabk� z�ota, d�ugo�ci oko�o dwudziestu centymetr�w, grubo�ci pi�ciu. Na zbli�eniu by�a widoczna punca z faszystowskim or�em zwanym gap�, numery i du�a litera �K". � Nazistowskie z�oto? � domy�li�em si�. � Tak � szef pokiwa� g�ow�. � M�j przyjaciel jubiler mia� tajemniczego go�cia. Elegancko ubrany m�czyzna przyni�s� to prosz�c o podanie ceny, okre�lenie pr�by z�ota. Nie musz� ci m�wi�, �e cena takiej sztabki znacznie przekracza twoje roczne zarobki? � Niestety � przyzna�em wzdychaj�c. � Jubiler zrobi� dwa b��dy. Zapyta� klienta, czy on to znalaz�. Us�yszawszy odpowied� twierdz�c�, zada� drugie, czy ma tego du�o. Tym sp�oszy� posiadacza sztabki. Ten tylko si� u�miechn�� za�enowany, zabra� sw�j skarb i wyszed�. Oznacza to, �e kto� w okolicach Gda�ska natrafi� na jaki� hitlerowski skarbczyk. P� biedy, je�li znalaz� tam samo z�oto, wtedy ta historia powinna zainteresowa� policj�. Gorzej, gdy by�y tam tak�e zrabowane dzie�a sztuki. Zamy�li�em si�, zerkn��em na map� Polski wisz�c� na �cianie za plecami szefa. � Sprawy s� dwie, wi�c mo�e si� rozdzielimy � zaproponowa�em. � W Osowcu zaczaj� si� na nocnego w�drowca, pan odwiedzi przyjaciela w Sobieszewie, a ja ewentualnie do��cz� do pana. � Widz�, �e nazbyt lekko traktujesz spraw� Osowca�pan Tomasz pogrozi� mi palcem. � Zrobimy inaczej: to ty pojedziesz nad morze. Prosz�, to adres i telefon jubilera. W Tr�jmie�cie masz jeszcze jedno wa�ne spotkanie. � Jakie, gdzie? Pan Samochodzik wr�czy� mi kopert� ozdobion� logo s�ynnego sopockiego hotelu. � Chyba od kobiety � u�miechn�� si� nieco �obuzersko, udaj�c, �e w�cha list. � Pan bierze wehiku�? � upewni�em si�. � Tak, ty masz motor. Wehiku�, zesp� nap�dowy sportowej rajd�wki, w�o�ony w klepan� prawie domowym sposobem karoseri�, by� trzecim zawodnikiem naszej dru�yny, asem w r�kawie, kt�ry �wietnie radzi� sobie w terenie, w po�cigach po szosach i w wodzie, bo mia� �rub� jak motor�wka i wodoszczelny kad�ub. Motocykl dosta�em miesi�c temu dzi�ki zaprzyja�nionemu z panem Tomaszem policjantowi. W jednostce policyjnej zajmuj�cej si� konwojowaniem wa�nych osobisto�ci sz�a do kasacji z racji wieku honda w bardzo dobrym stanie, o ma�ym przebiegu. Nie wygl�da�a jak sportowy bolid, lecz jak ci�ka kolubryna, ale mog�em na ni� za�adowa� baga�e i rusza� w teren, a �e motocyklist�w na polskich drogach by�o niema�o, wi�c specjalnie si� nie wyr�nia�em. Czarno-srebrzysty stw�r ochrzci�em mianem �Soko�a Millenium", statku Hana Solo, mojego ulubionego bohatera serii �Gwiezdne wojny". Wr�ci�em do swojego pokoiku, ostro�nie otworzy�em kopert�. W �rodku by�a wizyt�wka sopockiego hotelu ztekstem wj�zyku francuskim: �Dzi� 0 dwudziestej w restauracji". Charakter pisma wydawa� mi si� znajomy, ale na razie skupi�em sw� uwag� na dyskietce, kt�ra tak�e by�a w kopercie. W�o�y�em j� do stacji dysk�w. Komputer automatycznie zeskano-wa� j� w poszukiwaniu wirus�w i trojan�w. Sprawdzi�em jej zawarto��. By� tam tylko niewielki plik filmowy. Uruchomi�em go. Na ekranie pojawi�y si� animowane usta posy�aj �ce wirtualnego ca�usa. Ostatnie takie usta widzia�em, gdy odbiera�em SMS-a od pewnej odwa�nej damy. By�o to jaki� czas temu, w drodze z Francji. Czy�by �y�a i da�a znak? Nie pozosta�o mi nic innego jak wsi��� na Soko�a i ruszy� do Gda�ska. Wpierw chcia�em porozmawia� z jubilerem, potem pojecha� do Sopotu. Soko�a trzyma�em na ministerialnym parkingu, na zapleczu, obok budki stra�nika. Opr�cz przemalowania maszyny musia�em na niej zamontowa� specjalny kufer i sakwy na baga�e. Zostawi�em te� szyb� ochronn� z przodu. Jak wspomina�em, motor mia� stylowy wygl�d upodobniaj�cy go do legendarnych harley�w�davidson�w, ale nowoczesny silnik pozwala� przyspieszy� do stu kilometr�w w osiem sekund, a maksymalna pr�dko��, jak� zapewnia� producent, wynosi�a 200 kilometr�w na godzin�. To zupe�nie wystarcza�o na zakorkowan� stolic� 1 fatalne drogi w Polsce. Nie spodziewa�em si� nigdy je�dzi� szybciej ni� 80 kilometr�w na godzin�. Na chwil� podjecha�em Soko�em pod sw�j blok, do sakiew spakowa�em kilka najpotrzebniejszych rzeczy, zabra�em jeszcze plecak z elektronicznym wyposa�eniem, jakie niekiedy stosowali�my w pracy. Na drodze do Sobieszewa odetchn��em dopiero, gdy po mo�cie wjecha�em na Wysp� Sobieszewskaj by� to skrawek l�du le��cy pomi�dzy przekopem Wis�y wykonanym pod koniec XIX wieku a Martw� Wis��, kt�ra blisko uj�cia do morza zmienia nazw� na �mia��. Od wschodu wysp� z l�dem ��czy przeprawa promowa, od zachodu most. W samym Sobie-szewie bez trudu odnalaz�em dom jubilera. By�a to bogata willa wkomponowana w le�ne t�o, otoczona eleganckim metalowym p�otem, z pod- jazdem wy�o�onym �wirem. W otwartych drzwiach gara�u widzia�em mask� dostojnego mercedesa. � Dzie� dobry. Pawe� Daniec z Ministerstwa Kultury i Sztuki � powiedzia�em do domofonu na furtce. � Dzie� dobry � us�ysza�em g�os jakiej� pani. � M�� przecie� wyjecha� z kim� od pa�stwa. � Co?! � krzykn��em zdumiony. � To niemo�liwe. Czy mo�e pani podej�� do furtki? Ton mojego g�osu zaniepokoi� rozm�wczyni�, kt�ra prawdopodobnie od tego momentu zacz�a si� niepokoi� o m�a. Po chwili na �cie�ce zobaczy�em kobiet� w wieku oko�o czterdziestu lat. Ubrana w dobrze skrojony kostium, w makija�u, z zadban� cer� i fryzur� wygl�da�a na nieco m�odsz�, a z pewno�ci� na zadowolon� z �ycia. Mia�a kr�cone, rude w�osy i zielone oczy. � S�ucham pana � odezwa�a si� przybieraj�c ostry ton g�osu. � Prosz� si� uspokoi� � z kieszeni wyj��em legitymacj� s�u�bow�. � Nazywam si� Pawe� Daniec... � Przecie� to pan tu by� jakie� p� godziny temu... Kobieta zda�a sobie spraw�, �e by�o to niemo�liwe. � Bo�e, porwali J�zia... � zrozpaczona zas�oni�a usta d�oni�. � M�wili, �e s� z ministerstwa. Jeden, kt�ry m�wi�, �e nazywa si� Pawe� Daniec, m�wi� co� o jakim� Panu Samochodziku. M�� si� nawet ucieszy�. Mieli pojecha� do miasta, do sklepu, zobaczy� jakie� ta�my... � Czym przyjechali? � Granatowym bmw. � Jak wygl�da� ten, kt�ry podawa� si� za mnie? � Wysoki, przystojny blondyn. By� modnie ubrany i mia� takie dziwnie zimne spojrzenie... Ten opis m�g� pasowa� do wielu m�czyzn, ale by�em prawie pewien, �e chodzi�o tu o Jerzego Batur�, mojego najgro�niejszego przeciwnika. Widocznie wyszed� z wi�zienia i wr�ci� do ciemnych interes�w. � Telefon do pani m�a � poprosi�em kobiet� trzymaj�c w r�ku telefon kom�rkowy. Wystuka�em podany numer. Po kilku sekundach zadzwoni� telefon w r�ku kobiety. � Mam kom�rk� m�a � a� podskoczy�a. � Numer do sklepu? � zapyta�em. Niestety nikt nie podnosi� s�uchawki. � Jest tylko jeden telefon w biurze m�a... � podpowiedzia�a kobieta. Zapisa�em sobie adres sklepu znajduj�cego si� w Gda�sku, blisko Star�wki. W t�oku samochod�w w mie�cie m�j Sok� sprawowa� si� dzielnie. Rozgl�da�em si� na wszystkie strony wypatruj�c bmw Batury. Gdy zajecha�em pod sklep jubilerski, okaza�o si�, �e jest zamkni�ty. Zadzwoni�em do pana Tomasza relacjonuj�c mu dotychczasowe wydarzenia. � Policja rozpocznie poszukiwania na wniosek rodziny � powiedzia� Pan Samochodzik. � Poczekaj do wieczora. Na razie nie dzwo� nawet do jego �ony, �eby jej nie niepokoi�. Nawet je�eli to Batura stoi za tym znikni�ciem, to nie zrobi jubilerowi nic z�ego. � Tak jest. Jak pana sprawa w Osowcu? � zapyta�em. � Powr�t nad Biebrz� jest naprawd� wspania�ym uczuciem � zapewnia� pan Tomasz. Roz��czyli�my si�. Zerkn��em na zegarek, by�o p�ne popo�udnie. Postanowi�em rozejrze� si� w hotelu w Sopocie. Powr�ci�em w sznur pojazd�w i pojecha�em do Sopotu. O dziwo, na parkingu hotelowym czeka�o na mnie zarezerwowane miejsce. Parkingowy uprzejmie wskaza� mi woln� przestrze� i nawet nie chcia� napiwku. � Prosz� zg�osi� si� do recepcji � poinstruowa� mnie. Zabra�em sakwy i poszed�em do obs�ugi hotelu. Pracownik�w nie zdziwi� m�j do�� ekstrawagancki jak na warunki tego obiektu str�j: sk�rzane spodnie i kurtka, zakurzony baga�, kask motocyklowy pod pach�. Pan Daniec? � zapyta�a mnie recepcjonistka, urocza, d�ugow�osa brunetka o sarnio br�zowych oczach. � Tak. � To pana pok�j � poda�a mi klucze. � Ju� wszystko jest op�acone � doda�a widz�c moj� niepewn� min�. � Mog� wiedzie� przez kogo? � Ma to by� dla pana niespodzianka, ale ten kto� m�wi�, �e podpowiedz znajdzie pan tam � pracownica hotelu wskaza�a fontann� i zraszacz przy niewielkiej oran�erii. Spojrza�em na krople sztucznego deszczu i by�em ju� pewien, kto postanowi� mnie go�ci� w tych luksusowych warunkach. � Nie szuka pan wskaz�wki? � dziwi�a si� recepcjonistka wyra�nie zaintrygowana t� histori�. � Nie, ju� wszystko rozumiem. � Co jest wskaz�wk�? � Deszcz � u�miechn��em si�. Dziewczyna spojrza�a na mnie jak na wariata, bo dzie� mieli�my wyj�tkowo upalny jak na t� wiosn�. Wszed�em po schodach na drugie pi�tro i znalaz�em sw�j pok�j z widokiem na sopockie molo i morze. Na ��ku czeka�y na mnie ju� nowe buty w pude�ku, koszula, krawat i garnitur � zestaw na wieczorn� kolacj�. Dok�adnie obejrza�em odzie�, by�a wprost ze sklepu, pozbawiona metek. Kieszenie by�y puste. Pomaca�em szwy, poduszki na ramionach, podszewk� w poszukiwaniu jakichkolwiek urz�dze� elektronicznych. Wszystko by�o w porz�dku. Przymierzy�em ubranie i obuwie. Wygl�da�o jak szyte na miar�. Na razie przebra�em si� w sw�j normalny str�j, otworzy�em okno i g��boko odetchn��em morskim powietrzem. Spr�bowa�em dodzwoni� si� do jubilera. W s�uchawce us�ysza�em g�os jego �ony i roz��czy�em si�. Zadzwoni�em do sklepu � us�ysza�em sygna� zaj�tej linii, co oznacza�o, �e w sklepie kto� by� i rozmawia� przez telefon. Wybieg�em z pokoju, do telefonu pod��czy�em zestaw s�uchawkowy i uruchomi�em opcj� wybierania numeru. Co minut� m�j telefon sprawdza�, czy ju� mo�na rozmawia�. Niestety, ca�y czas s�ysza�em komunikat, �e rozmowa jest niemo�liwa. Wcale si� tym nie martwi�em, bo ju� gna�em pod sklep na Sokole. Zatrzyma�em si� przed sklepem. An-tyw�amaniowe kurtyny i kraty by�y opuszczone. Wywieszka z napisem: �Zamkni�te" na szybie informowa�a, �e sklep jest nieczynny. Telefon ca�y czas przekazywa� niezmieniony sygna�. Poszuka�em wjazdu dla dostawc�w s�siednich sklep�w od zaplecza kamienic. Mo�e tam by�o tylne wej�cie do jubilera? By�o. Nacisn��em klamk� solidnych drzwi, a one otworzy�y si�. Z kieszeni wyj��em ma�� latark� o��wkow�. � Halo, jest tam kto?! � krzykn��em. Odpowiedzi� by�a cisza. Ostro�nie zamkn��em za sob� drzwi i w��czy�em latark�. W ciemnym korytarzu nigdzie na �cianie nie by�o wida� kontaktu. Zrobi�em kilka krok�w, potkn��em si� o jak�� dykt� robi�c mn�stwo ha�asu. Z wn�trza sklepu dos�ysza�em szmer, stukni�cie. Przyczai�em si�. Znowu panowa�a cisza, a� wydawa�o mi si�, �e s�ysz� bicie w�asnego serca. Snop �wiat�a latarki zas�oni�em d�oni�. Kto� j�kn��. Teraz odwa�nie ruszy�em przed siebie. Z hukiem otworzy�em drzwi prowadz�ce do biura na zapleczu sklepu od frontu. Pomi�dzy biurkiem a szaf� pancern� widzia�em przewr�cone krzes�o obrotowe ze starszym, zwi�zanym i zakneblowanym m�czyzn�. Na biurku sta� telefon z od�o- �on� s�uchawk�. Jubiler, bo to on by� je�cem, na m�j widok przestraszy� si�. � Prosz� si� nie ba�, nazywam si� Pawe� Daniec � powiedzia�em. Jubiler przerazi� si� jeszcze bardziej. Zrozumia�em, �e w kontek�cie porwania jubiler niezbyt dobrze kojarzy� sobie moje nazwisko. Wyj��em scyzoryk i rozci��em sznury, potem wyszarpn��em z ust m�czyzny knebluj�cy go ga�gan z chusteczki i jakie� szmatki. � Prosz� � poda�em jubilerowi rnoj� legitymacj� s�u�bow�. Poszuka�em na �cianie kontaktu i zapali�em �wiat�o. Staruszek poprawi� krawat, r�k� przeczesa� w�osy i br�dk� przyci�t� w szpic. Za�o�y� okulary le��ce na biurku. W tym czasie usiad�em w fotelu przy okr�g�ym stoliku. Zapewne tu, przy herbacie podawanej w porcelanowych fili�ankach zawierano transakcje. � Chyba si� zgadza �jubiler odda� dokument, ale nie do ko�ca by� pewien, z kim rozmawia. � Chce pan zadzwoni� do Pana Samochodzika? � zapyta�em wyjmuj�c telefon kom�rkowy. � Pan Tomasz wyjecha� nad Biebrz�, ale mo�e jeszcze b�dzie w zasi�gu anten sieci... � Nadal je�dzi tym nowoczesnym jeepem? � spyta� jubiler. By�em zdziwiony tym pytaniem. Rozm�wca pyta� o auto, nowoczesnego jeepa grand cherokee, kt�rego kiedy� mieli�my na wyposa�eniu, a teraz by� to wehiku�, przedziwny sk�adak. � Nie, mamy wehiku�, prawie taki sam jak stary � odpowiedzia�em. Jubiler westchn�� z ulg�. � Dobrze, tamci nie wiedzieli o zamianie Rosynanta � m�czyzna u�miechn�� si�. � W moim zawodzie trzeba by� czujnym i dba�ym o szcze- g�y. Zapyta�em o Rosynanta i wtedy ten blondyn powiedzia�, �e z jeepem wszystko w porz�dku. Gdy zobaczy�, �e paln�� gaf�, przeprosi� na chwil� i wyszed�. Wtedy do biura wszed� jaki� zamaskowany cz�owiek z pistoletem. Uwi�zi� mnie, zabra� ta�my i uciek�. Nawet nic nie ukrad�. Pozwoli pan, �e zadzwoni� do �ony... Dyskretnie wyszed�em do korytarzyka. S�ysza�em, jak jubiler pie�ci� s�owami zal�knione serce ma��onki. Zamkn��em tylne drzwi sklepu od wewn�trz i wr�ci�em do biura. � Kawy, herbaty? �jubiler zakrz�tn�� si� przy elektrycznym czajniku. � Kawy, mocnej � odpowiedzia�em. � Dawno to wszystko si� sta�o? � Jakie� dwie godziny temu. Zaraz z domu przyjechali�my do sklepu. Ten blondyn chcia� zobaczy� ta�my. Gdy wyczu�, �e wykry�em mistyfikacj�... � Do akcji wkroczy� jego wsp�lnik � wtr�ci�em. Nagle schyli�em si� nad dywanem. � Albo wsp�lniczka. Jak widz�, cz�sto pan tu sprz�ta � powiedzia�em. � Tak, codziennie przychodzi wynaj�ta sprz�taczka. � Platynowa blondynka? � Nie, zatrudniam samych m�czyzn. Wie pan, �ona jest troch�... � Rozumiem � przerwa�em. � Dzi� sklep by� nieczynny? � Tak. � Dlaczego? � Czeka�em na pana przyjazd i m�j sprzedawca zachorowa�. � Tak? Od dawna choruje? � Zadzwoni� w �rod�, �e ma gryp�. Gdy mnie zwi�zano i zostawiono samego, uda�o mi si� zrzuci� g�ow� s�uchawk� telefonu z wide�ek. Wiedzia�em, �e ten sygna� wreszcie kogo� naprowadzi do mojego biura. � Na tych ta�mach by�a nagrana wizyta m�czyzny ze sztabk� z�ota? � Tak, jak wchodzi� do sklepu, ale... �jubiler wyra�nie zadowolony klasn�� w d�onie � mam co� ekstra! Wyszed� na chwil�. Wr�ci� z kaset� wideo, kt�r� w�o�y� do magnetowidu obok telewizora stoj�cego na szafce w rogu. Pilotem w��czy� urz�dzenia. Na ekranie pojawi� si� obraz biura. Zerkn��em w k�t pod sufitem. Potem na opraw� obrazu. By�a szeroka i ci�ka, niezbyt pasowa�a stylistycznie do wn�trza. Nie pos�dza�em jubilera o mi�o�� do widoku pas�cych si� koni namalowanych r�k� dobrego odtw�rcy rzeczywisto�ci, ale zupe�nie pozbawionego wyczucia artystycznego. W�r�d bogatych ornament�w oprawy tej szmiry zauwa�y�em male�kie oczko kamery. � Polisa � wyt�umaczy� jubiler. � Nawet m�j sprzedawca o niej nie wie. � Dobry pomys� � pokiwa�em g�ow� z uznaniem. � Uruchamiane automatycznie czy przez pana? � Automat, kt�ry wy��czam, gdy wychodz� z biura. Nagrywa, gdy wyczuwa ruch w pomieszczeniu. Niech pan patrzy! Obraz wygl�da� troch� jak film wy�wietlany z niesprawnego projektora, skaka� co kilka klatek. Wyra�nie widzia�em Jerzego Batur�. Potem wtargn�� tu ubrany na czarno, zamaskowany osobnik. � Prosz� mi poda� pilota � poprosi�em jubilera. Poda� mi urz�dzenie. Polowa�em na jedno uj�cie i wreszcie je sobie ustawi�em. Przybli�y�em twarz do ekranu. Spod kominiarki wystawa� kosmyk jasnych w�os�w. Z dywanu si�gn��em w�os, kt�ry ju� wcze�niej tam wypatrzy�em. � M�j wr�g ma wsp�lniczk� � mrukn��em pokazuj�c jubilerowi zdobycz. � Bardzo bezwzgl�dn��przyzna� m�czyzna. Potem powt�rzy� mi histori� sztabki z�ota, opisa� wygl�d szcz�liwego znalazcy, kt�ry niczym si� nie wyr�nia� Mo�e poza jednym. � M�wi� jak cz�owiek bardzo wykszta�cony lub oczytany � opowiada� jubiler. � Rozumie pan, tak jakby celebrowa� ka�de wypowiadane s�owo. � Czy kiedykolwiek widzia� pan takie sztabki? � wypytywa�em. � Chyba tylko na filmach sensacyjnych. Podzi�kowa�em jubilerowi za pomoc, kaza�em mu schowa� dow�d rzeczowy dzia�alno�ci Batury i wyszed�em z biura. Wr�ci�em do hotelu. Zbli�a�a si� pora um�wionego spotkania. Wyk�pa�em si�, przebra�em w elegancki str�j. Pi�� minut przed dwudziest� zszed�em do restauracji. W wej�ciu przywita� mnie szef sali. � Pan Daniec? � zapyta� mnie uprzejmie. � Tak � odpar�em zdziwiony, �e tak dobrze jestem tu wszystkim znany. � Prosz� � szef kelner�w wskaza� mi drzwi niewielkiego saloniku z boku. Wszed�em do pomieszczenia z meblami w stylu angielskim, oszcz�dnych w formie, pozornie tylko wygodnych. Na krzes�ach, sofie i w fotelach klubowych siedzia�o czterech m�czyzn, a w�r�d nich... Jerzy Batura! � Dobry wiecz�r! � sk�oni�em si� wszystkim. Przywita�em si� z ka�dym kolejno. Pierwszy by� James, �wawy pi��- dziesi�cioletni Anglik, w marynarce z tandetnymi guzikami zdobionymi kotwicami. Pod szyj�mia� jedwabny fular, w k�ciku ust tli�a mu si� fajka. Wygl�dem przypomina� znanego aktora Rogera Moore'a, tylko w nieco chudszym i ni�szym wydaniu. Drugi by� Slavko, ponury, wielki jak szafa. Mia� oko�o czterdziestu lat, w�osy spalone s�o�cem, twarz prze�art� sol� morsk�. Ubrany by� w marynark�, spodnie, kt�re mog�y uchodzi� za wyprasowane i pantofle, ale wszystko to sprawia�o wra�enie, �e zaraz p�knie. Do tego milcz�cego cz�owieka pasowa�y chyba tylko wojskowe drelichy i gruby we�niany sweter. Colin by� serdecznie nastawionym do �wiata Nowozelandczykiem. By� najm�odszy z nas wszystkich. Nosi� kucyk z g�stych, faluj�cych ciemnoblond w�os�w, na nadgarstkach mia� bransolety z koralik�w, na szyi amulet z z�ba rekina. �Nie b�d� z nim pracowa� � wskaza� na mnie palcem. � To pomagier Pana Samochodzika, b�dzie donosi� na nas policji. Pod eleganck� marynark� za�o�y� kwiecist� koszul� bardziej pasuj�c� do wizyty na Wyspach Bahama. Batura by� r�wnie zaskoczony moim widokiem ni� ja jego. � By�em u jubilera � sykn��em. � Oddaj mi ta�my. � Chyba �nisz � szepn��. � Co tu robisz? � Wychodz�odpar� Batura. � Panowie, musz� was loj alnie uprzedzi�, �e to jest szpicel � odezwa� si� po angielsku do reszty towarzystwa. Zebrani nie zd��yli zareagowa� zauroczeni widokiem osoby, kt�ry teraz wkroczy�a do saloniku. Ja te�, mimo �e tego si� spodziewa�em, sta�em jak oniemia�y. By�a pi�kniejsza ni� wtedy, kiedy j� spotka�em. Mia�a szlachetne rysy twarzy podkre�lone przez czarne w�osy przyci�te na wysoko�ci ko�ca uszu. By�a pi�kna w jaki� dystyngowany spos�b, przypomina�a anio�a. Porusza�a si� jak kocica z intensywnie zielonymi oczami. W jej spojrzeniu, kiedy w u�amku sekundy spojrza�a na mnie, widzia�em ciep�o i t�sknot�. � Pan nas �egna? � zapyta�a Batur�. Ten otrz�sn�� si�. � Nie b�d� z nim pracowa� � wskaza� na mnie palcem. � To po-magier Pana Samochodzika, b�dzie donosi� na nas policji. Kobieta u�miechn�a si�, ale jej oczy zamieni�y si� nagle w szparki w�a szykuj�cego si� do ataku. � Szkoda�wzruszy�a ramionami. � On jeden starczy mi za dw�ch, a nawet za trzech � chwali�a mnie. W szpilkach, kostiumie z w�skich spodni, �ci�ni�tego w talii �akietu i bluzce z dekoltem wygl�da�a osza�amiaj�co. � Pawle, b�dziesz pracowa� ze mn�? � zapyta�a. Pluvii nie potrafi�em odm�wi�. ROZDZIA� DRUGI WYJAZD NAD BIEBRZ� � ZABYTKI Z RZEKI � MAPA ZE WSKAZ�WK� � POZNAJ� WYDR� I �OSIA � NOCNE �OWY � TROPIENIE POSZUKIWACZA SKARB�W � PU�APKA W TRADYTORZE Nie by� to m�j pierwszy pobyt nad Biebrz�, ale zawsze przyje�d�a�em w to miejsce z przyjemno�ci�. Rzeka ta jest prawym dop�ywem Narwi, ma 164 kilometry d�ugo�ci. Jej dorzecze obejmuje ponad siedem tysi�cy kilometr�w kwadratowych. B�d�c tu kiedy� s�ysza�em od le�nik�w, �e gniazduj� tu przedstawiciele 178 gatunk�w ptak�w, a mo�na podobno zobaczy� tu a� 268 gatunk�w. Do tego lokatorami bagien, gr�d�w i starorzeczy s� bobry, wydry, borsuki, wilki i �osie. Celem mojej podr�y tym razem nie by�o podziwianie urok�w przyrody, ale rozpoznanie, czego szuka tajemniczy go�� Fortu Zarzecznego. Chodzi�o o cz�� fortyfikacji Twierdzy Osowie�. Przed wypraw� w dane miejsce zawsze lubi� poczyta� na temat jego historii, spr�bowa� �wku�" map�. Wsp�cze�nie nie znajdziemy zbyt wielu informacji o Twierdzy Osowie�, bo jest tam jednostka wojskowa, kt�ra zazdro�nie strze�e swych tajemnic. Musia�em wykorzysta� znajomo�ci w�r�d mi�o�nik�w fortyfikacji. Pan Wojciech R. z Gi�ycka przes�a� mi poczt� elektroniczn� mapy twierdzy. W swoich zbiorach znalaz�em rosyjsk� histori� fortyfikacji i map� Biebrza�skiego Parku Narodowego. Budow� Twierdzy Osowie� rozpocz�to w 1882, a zako�czono w 1892 roku. Jeszcze do wybuchu pierwszej wojny �wiatowej by�a modernizowana, a w okresie mi�dzywojennym stacjonuj�ce tu polskie wojska unowocze�nia�y twierdz�. Podzielono j�na cztery forty: Centralny, Zarzecz-ny, Szwedzki i Nowy. Centralny i Szwedzki roz�o�y�y si� po bokach linii kolejowej i drogi z Grajewa do Bia�egostoku. Warownia mia�a chroni� w�a�nie to miasto przed atakiem z Prus Wschodnich i zarazem os�ania� ty�y garnizon�w Modlina i Warszawy. Fort Nowy by� najdalej wysuni�ty na po�udniowy zach�d i z racji swego oddalenia od trzonu twierdzy i otoczenia podmok�ymi terenami by� najmniej gro�ny dla przeprawiaj�cych si� wojsk, ale i trudno dost�pny. Fort Zarzeczny wybudowano na p�nocnym brzegu Biebrzy. Jego wa� na zachodzie ci�gn�� si� od blisko siebie po�o�onych most�w kolejowego i drogowego, przeci�gni�tych nad Kana�em Rudzkim. Pod os�on� wa�u znajdowa�y si� schrony pogotowia bojowego. Dopiero centrum fortu stanowi�o rozbudowan� fortyfikacj� z poternami i koszarami. Na po�udnie od fortu mo�na by�o zwiedza� pozosta�o�ci stanowisk dw�ch baterii artylerii. Twierdza podczas pierwszej wojny �wiatowej prze�y�a dwa ci�kie bombardowania artyleryjskie i jeden szturm niemiecki. Nawet gdy si�y niemieckie u�y�y gazu bojowego � chloru � broni�cy si� Rosjanie nie poddali si�. Wycofali si� w sierpniu 1915 roku, gdy ca�y front rosyjski cofa� si�. Z lakonicznych wzmianek w przewodnikach przeczyta�em, �e w twierdzy i okolicach prowadzono walki w latach 1941 i 1944. Cz�owiekiem, kt�ry mnie tu zaprosi�, by� nurek, cz�onek Towarzystwa Przyjaci� Twierdzy Osowie� i wsp�pracownik Muzeum Podlaskiego. Z przyjaci�mi zajmowa� si� poszukiwaniami podwodnymi. I dzi� nurkowa� przy mo�cie prowadz�cym z teren�w Fortu Centralnego do Zarzecznego. Ekipy nurk�w rozgo�ci�y si� na pla�y ko�o przeprawy. Na mo�cie, oparci o barierk� stali okoliczni mieszka�cy. Na chwil� przyjazd mojego dziwacznego wehiku�u sta� si� mi�� atrakcj� w czasie nudnawego wpatrywania si� w b�belki wydostaj�ce si� ponad powierzchni� wody. Wysiad�em z wehiku�u i podszed�em do grupki os�b stoj�cych na brzegu. � Szukam Cezarego D. � zagadn��em jednego z m�czyzn z kr�tkofal�wk� w d�oni. Obejrza� si� na mnie, na m�j samoch�d. � Pan Samochodzik? � upewni� si�. � Tak mnie niekt�rzy nazywaj� � przyzna�em niech�tnie. � Mi�o mi pana pozna� � m�odzian potrz�sn�� moj� d�oni�. � Czarek, Czarek, przyjecha� Pan Samochodzik � nadawa� przez radio. Chwil� trwa�o, nim przez trzaski dos�yszeli�my odpowied�. � Przy�lij go �odzi�, mamy tu co� fajnego � odezwa� si� czyj� g�os. � S�ysza� pan � m�odzian roz�o�y� r�ce. � Piotrekr � krzykn�� w kierunku pomalowanej na zielono p�askodennej �odzi plastykowej z doczepionym silnikiem. � Zawieziesz pana pod most do Czarka! Piotrek sp�yn�� z g��wnego nurtu pod brzeg. Wsiad�em do �odzi i wp�yn�li�my na rzek�. Odp�ywaj�c zaledwie kilkana�cie metr�w od pla�y znale�li�my si� w innym �wiecie zamkni�tym trzcinami, z gr��elami, z ptac- twem szamocz�cym si� w�r�d �odyg trzcin i ga��zi krzak�w, wylatuj�cymi nad wod� skrzydlatymi rajdowcami, kt�ry sprawiali wra�enie, �e chc� �ciga� si� z �odzi�. Rozgl�da�em si� jak zwykle oczarowany widowiskiem. W par� minut dotarli�my pod most drogowy i odleg�y od niego o trzydzie�ci metr�w most kolejowy zbudowany z kratownic. Na betonowych przycz�kach siedzieli ludzie, pomocnicy nurk�w, kt�rzy szukali czego� pod wod�. Piotrek podp�yn�� prawie pod nogi m�odego, mo�e trzydziestoletniego, postawnego blondyna z kr�tk� br�dk�. � Cezary D. � przedstawi� mi si� kierownik nurk�w. Wysiad�em na brzeg. � Tomasz N.N. � poda�em d�o� na powitanie. � Mo�na wiedzie�, czego tu szukacie? � Panie Tomaszu, tam sk�d pan p�yn�� ekipy szukaj� jaszcza artyleryjskiego � opowiada� Cezary. � My tu mamy �lady drugiej wojny �wiatowej. Wiemy, �e tam � wskaza� w kierunku Grajewa � by�y dwa stanowiska niemieckich dzia� kalibru 88 milimetr�w. Wali�y w ten most, bo drogowego jeszcze wtedy nie by�o. Na Forcie Zarzecznym by�y tak�e dwa dzia�a i pluton �niszczycieli czo�g�w" � piechoty z panzerschrec-kami. Po obu mostach rosyjskie czo�gi pr�bowa�y przebi� si� na p�noc. By�o to jeszcze w 1944 roku. Jednego Ruska dorwali, bo ch�opaki wyci�gaj� kawa�ki blach pancerza i ko�a napinaj�ce g�sienice. Nurek odci�gn�� mnie na bok. � O tej drugiej sprawie porozmawiamy mo�e przy obiedzie? � poprosi�. Zbli�a�a si� ju� siedemnasta. Nurkowie mieli wkr�tce sko�czy� poszukiwania. Chwil� patrzy�em, jak wyjmowali z rzeki r�ne znaleziska: �uski, zardzewia�y karabin, he�m, mena�k�, puszki, �mieci. Nast�pnie z cz�ci� �skarb�w" i Cezarym wr�cili�my �odzi� na pla��. Piotrek wozi� reszt� nurk�w tam i z powrotem, przywo��c ich do bazy. Potem w kolumnie samochod�w wjechali�my na le�ny parking w pobli�u dyrekcji Parku Narodowego, gdzie przygotowano dla nurk�w specjalny pocz�stunek. Pod ogromn�, drewnian� wiat�, przy d�ugich sto�ach, na �awach zasiedli m�odzi ludzie, kt�rzy jedz�c i �artuj�c wspominali wydarzenia z dnia poszukiwa�. Z Cezarym usiedli�my w k�cie i pochyleni nad miskami z bigosem rozmawiali�my. � Donie�li mi o tym stra�nicy z parku i wartownicy z jednostki, �e noc� nad Fortem Zarzecznym wida� b�yski latarki, tak jakby kto� tam czego� szuka� � opowiada� Cezary. � W dzie� te� mo�na szuka� � zauwa�y�em. � Wst�p tam jest wolny. � No w�a�nie � przytakn�� nurek. � Jest to tym bardziej intryguj�ce, �e tajemniczy kto� wykuwa w �cianach ma�e otwory, jakby tam mia�a by� jaka� skrytka. Wie pan, Rosjanie wysadzali cz�� fortyfikacji, a niekt�re Niemcy i Polacy. Trzeba mie� dok�adne mapy, �eby rozezna� si� w tym wszystkim. � Takie mapy? � zapyta�em wyjmuj�c wydruk jednej z tych, kt�re przys�a� mi znajomy z Gi�ycka. Akurat wyci�gn��em niemieck� map� z 1944 roku. � Ciekawe � mrukn�� Cezary. Z wewn�trznej kieszeni bluzy wyj�� map� identyczn� jak moja. Te� nazw� twierdzy napisano jako �Ossowjez". By�a pokryta foli�. W prawym dolnym rogu kto� napisa� po niemiecku: �Steh 9.30 und guckNO". � Trzeba stan�� o 9.30 i patrze� na �NO"? � zastanawia�em si�. � To chyba p�nocny wsch�d. � T� map� zgubi� ten kto� na fortach, gdy jeden ze stra�nik�w parkowych chcia� go zatrzyma� i zapyta�, czego tam szuka noc�. Facet zwia�, a� si� za nim kurzy�o. Nawet nie zwraca� uwagi, �e wbieg� prosto do fosy i zamoczy� si�. Lecia� na z�amanie karku. Nast�pnej nocy i tak wr�ci�, ale porusza� si� ostro�nie i gdy we czterech zaczaili�my si�, �eby go z�apa�, przepad� nagle jak kamie� w wod�. � Je�eli kto� wyznacza czas spotkania i ka�e patrze�, to musi te� wskaza� na co, w tym przypadku, w kt�rym kierunku � t�umaczy�em. �Zastanawia mnie to, czemu trzeba by� o 9.3 0 i przede wszystkim gdzie? Skoro tajemniczy poszukiwacz buszuje w forcie ca�� noc, to mo�e godzina nie odgrywa roli. A w�a�ciwie to chodzi o 9.30 rano czy wieczorem? Od dawna ten kto� chodzi po forcie? � Od kilku dni. � Ubieg�ej nocy te� by�? � Tak. Ju� na niego nie polujemy, tylko sprawdzamy, czy jest. Czekali�my na pana. � Dobrze, dzi� zorganizujemy polowanie... � korzystaj�c z planu fortu powiedzia�em Cezaremu, jak zapolujemy na tajemniczego go�cia podziemi. Potem zaprosi�em Cezarego do mojego wehiku�u, kt�rym mieli�my pojecha� na uroczysko w�r�d bagien, gdzie mieszka� nurek. � To dlatego ma pan taki pseudonim? � Cezary domy�li� si� patrz�c na wehiku�. � On jest... � Szkaradny? � podpowiedzia�em mu najcz�ciej u�ywane okre�lenie wehiku�u. � Bardzo oryginalny � stwierdzi� Cezary. � Ma jaki� nieodparty urok. Jaki ma silnik? Opowiedzia�em nurkowi histori� maszyny rajdowej, z kt�rej wymontowano silnik i wstawiono go do takiej niepozornej karoserii przypominaj�cej metalowe cz�no z wy�upiastymi owadzimi oczyma silnych reflektor�w. Dodatkowym atutem by�a zamontowana z ty�u �ruba. Dzi�ki niej wehiku� m�g� niczym amfibia p�yn�� po wodzie. Na koniec opowie�ci Cezary tylko z powag� i uznaniem pokiwa� g�ow�. Ca�� drog� podziwia� zegary na desce rozdzielczej i wypytywa�, co do czego s�u�y? Dojazd do jego domku prowadzi� w�sk� drog�, miejscami wzmocnion� belkami drewna. Male�k� wysp� twardego l�du otacza�y bagna, tylko z przeciwnej do drogi strony dochodzi�a tu odnoga starorzecza, kt�r� mo�na by�o od p�nocy dosta� si� do Biebrzy. Szczyt niewielkiego wzniesienia zajmowa�a cha�upka z ceg�y, jakby zapadaj�ca si� w ziemi�. Parapety okna na parterze znajdowa�y si� zaledwie p� metra nad ziemi�. Domek wybudowano na planie kwadratu o bokach sze�ciu metr�w, z dwuspadowym dachem. � Dam panu pokoik na poddaszu, sk�d lepiej wida� Biebrz� � zapowiedzia� Cezary. Zanios�em swoje rusziy na pi�terko, gdzie w jednym z dw�ch pokoj�w mia�em zamieszka�. Sta�y tam dwa drewniane ��ka z pierzynami, kaflowy piec i dwa kufry zamiast szaf. Przebra�em si� w str�j wygodniejszy na nocne eskapady, przygotowa�em latark� i zapasowe baterie. Powoli zmierzcha�o. Z do�u, gdzie by�y kuchnia i dwa pokoiki, dochodzi�y jakie� m�odzie�cze g�osy. Po kr�tych schodkach zszed�em do kuchni. Tu, w przeciwie�stwie do ch�odu wieczora, kt�ry szybko wdziera� si� z bagien na uroczysko, by�o ciep�o. Cezary gotowa� wod� na herbat� na kuchni z fajerkami. Przy stole siedzia�o dw�ch ch�opc�w w wieku oko�o pi�tnastu lat. � To Adam, zwany �osiem � Cezary przedstawi� mi wy�szego, przera�liwie chudego ch�opca z czarn�, kr�tko przyci�t� szczecin� w�os�w, br�zowymi oczami, �agodnym spojrzeniem i mas� pieg�w. � A to Leszek, zwany Wydr� � wskaza� na ni�szego od Adama, dobrze zbudowanego, wysportowanego blondyna z modn� fryzur�. By- �em pewien, �e w tym ch�opaku podkochiwa�y si� prawie wszystkie dziew- czyny. �o� wygl�da� na spokojnego, rozwa�nego ch�opca, za to Wydra troch� na �obuza, troch� na cwaniaka. � A Czarek pochwali�e� si�, �e jeste� Bobrem? � za�mia� si� Wydra. � To bardzo fajny przydomek i pasuj�cy do pana Cezarego, mieszka jak b�br samotnie w �eremi � powiedzia�em. � Macie bardzo ciekawe przezwiska i adekwatne do wspania�ej przyrody nad Biebrz�. Ch�opcy wstali, �eby si� ze mn� przywita�. � To jest Pan Samochodzik, o kt�rym wam tyle opowiada�em � wyja�ni� Cezary. � Nie wygl�da pan na detektywa � stwierdzi� Wydra, przygl�daj�c mi si� krytycznie. � Pozory powinny myli�, by z�apa� przeciwnika w pu�apk� � odezwa� si� �o�. � Masz racj� � stwierdzi�em. � Niech pas siada � zaprosi� mnie Cezary wskazuj�c zydelek. Zaraz postawi� na stole kubki z herbat�, butelk� z sokiem malinowym, koszyk z chlebem, kilka kawa�k�w kie�basy i w�dlin. � Dziczyzna z domowej w�dzarni � pochwali� si� Cezary. � �o� i Wydra s� cz�onkami Towarzystwa Przyjaci� Twierdzy Osowie� i p�jd� dzi� z nami. � Wasi rodzice wiedz�, jak sp�dzicie noc? � upewnia�em si�. Wydra lekcewa��co machn�� r�k�. � S� przyzwyczajeni � t�umaczy� �o�. Przy kolacji Cezary przedstawi� ch�opcom plan zasadzki. Po posi�ku wyszli�my przed domek, by wsi��� do samochodu. � Cezary m�wi�, �e to bardzo mocna i szybka maszyna � powiedzia� Wydra. � Da�by si� pan przejecha�? � Wydra, przesta�! �j�kn�� �o�. � A masz prawo jazdy? � zapyta�em Wydr�. � Nie trzeba mie� jakiego� tam papierka, �eby umie� je�dzi� �- odpowiedzia�. � Znasz przepisy ruchu drogowego? � Kto szybszy, ten lepszy � rzuci� Wydra. � Jak uko�czysz kurs na prawo jazdy, mo�e dam ci si� przejecha�. Ch�opak wsiad� do wozu odrobin� ura�ony. Jechali�my na pla�� ko�o mostu. � Nie mo�e pan jecha� szybciej? � Wydra nie dawa� mi spokoju. � Wyjechali�my na szos�, a pan wci�� jedzie tylko pi��dziesi�tk�? Niech pan poka�e, co te auto potrafi! � Nie jestem rajdowcem � odpar�em. � W przeciwie�stwie do Wydry � roze�mia� si� �o�. � Prowadzi�e� samoch�d? � dopytywa�em si� Wydry. � W �yciu trzeba wszystkiego spr�bowa� � udzieli� filozoficznej odpowiedzi. Ch�opcy i Cezary wysiedli po drodze, by okr�nymi drogami dotrze� na miejsce. Zostawi�em wehiku� -na pla�y i przespacerowa�em si� do Fortu Za-rzecznego. Po lewej stronie zobaczy�em sylwetk� wie�y widokowej ustawionej w�r�d ��k. Skr�ci�em na �cie�k� w jej kierunku. Po kwadransie siedzia�em pod daszkiem, w cieniu, wpatruj�c si� w ciemne garby fortyfikacji. � �o� na pozycji � zaskrzecza� g�os ch�opca w s�uchawce w�o�onej do mojego ucha. � Wydra te� ju� jest. � B�br jest. U�miechn��em si� na wspomnienie min ch�opc�w, gdy w cha�upie Cezarego wyj��em radiostacje ze s�uchawkami. Mia�em akurat dwie pary, bo zawsze z Paw�em starali�my si� pozyskiwa� zdublowany sprz�t, a system ��czno�ci ju� wielokrotnie okazywa� si� nam potrzebny w czasie r�nych przyg�d. Te radiostacje, podobnie jak motocykl Paw�a, pochodzi�y z policyjnego demobilu. Na w�asny koszt musieli�my tylko prze-stroi� nadajniki. � Przyj��em � odpowiedzia�em z powag� �wiadom, �e takiego zachowania oczekiwali ode mnie m�odzie�cy. Ju� wiele razy czekanie okazywa�o si� najwa�niejsz� broni� w mojej detektywistycznej pracy. Nie inaczej by�o i tym razem. � Jest! � us�ysza�em szept Bobra. � Cwaniak by� schowany w koszarach szyjkowych na pastwisku. Nie widzia�em, jak tam wszed�. Zdj��em okulary i po�o�y�em je na �awie, na kt�rej siedzia�em. Do oczu przy�o�y�em lornetk� rozja�niaj�c� obraz w nocy. Zauwa�y�em, jak od zachodu do fortu zbli�a� si� niski cie�. �wiat�o ksi�yca s�abo po�yskiwa�o na jego czarnej, sk�rzanej, d�ugiej kurtce. W�drowiec mia� na g�owie czapk� z daszkiem, krojem przypominaj�c� te u�ywane w czasie drugiej wojny �wiatowej przez wojska niemieckie. � Uwa�ajcie i czekajcie � szepta�em do mikrofonu zamontowanego do ko�nierza. � Ch�opcy, gdy us�yszycie, �e wchodzi do korytarzy, w kt�rych jeste�cie, zdejmijcie s�uchawki i mikrofony, schowajcie je w kieszeni i wy��czcie radio. Jasne?! � Tak � powiedzia� �o�. � Ja tam nikogo si� nie boj�! � zapowiada� Wydra. � Wydra! � nie mog�em pozwoli� ch�opcom na jakiekolwiek wyg�upy. � Tak, tak � Wydra j�kn��, jakby s�ucha� marudzenia rodzic�w. W tym czasie cie� przeszed� do centrum fortu. Wsta�em z miejsca i zszed�em z wie�y. � Przeszed� do centralnej poterny � meldowa� B�br. � Skr�ci� do korytarzy, stoi na rozwidleniu i czego� szuka. Ma wykrywacz metali! Przyspieszy�em. � Kopie dziur� � nadawa� B�b