783
Szczegóły |
Tytuł |
783 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
783 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 783 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
783 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tadeusz
Trzecia p�e�
��d�: Wydawnictwo ��dzkie, 1989
Na dysk przepisa� Franciszek Kwiatkowski
Rozdzia� I
W poczekalni by� t�ok. Nie spodziewa�a si� tego i teraz
wola�aby zaraz st�d si� wycofa�, nie czekaj�c na swoj� kolejk�. I
tak by�o to beznadziejne.
Ju� z oboj�tnego wyrazu twarzy wo�nego, sprawdzaj�cego dat�
wezwania, ju� z jego lekcewa��cego kiwni�cia, kt�rym wskaza� jej
wolne krzes�o, wr�y�a sobie najgorzej. Je�eli wszyscy ci panowie
r�wnie� ubiegaj� si� o posad�, lepiej od razu machn�� r�k� na te
kilkadziesi�t z�otych wydanych na bilet kolejowy i wraca� do
Poznania.
Uspokoi�a si� dopiero po d�u�szej chwili. Ostatecznie trzeba
pr�bowa� szcz�cia. A nu� wywo�a szczeg�lnie dobre wra�enie?
Zreszt� i przygotowanie ma na pewno nie gorsze od wi�kszo�ci tych
pan�w. Zacz�a si� im przygl�da�. Przewa�nie byli to ludzie starsi
o nienagannej powierzchowno�ci i przyzwoitym sposobie bycia. W ich
spojrzeniach, kt�rymi oceniali j� jako kobiet� i jako
wsp�zawodniczk�, nie dostrzega�a ani zachwytu, ani obawy.
Widocznie nie brali jej wsp�zawodnictwa w rachub�, a zbyt byli
poch�oni�ci oczekiwanym pos�uchaniem u dyrektora, by zwr�ci�
wi�cej uwagi na jej urod�, wdzi�k i nowy, cudownie skrojony,
wspania�y kostium, w kt�rym przecie wygl�da�a �wietnie.
W k�cie pod oknem siedzia�a jeszcze jedna kobieta, starsza ju� i
�le ubrana, a naprzeciw druga, przesadnie wymalowana i wci��
u�miechaj�ca si� niedorzecznie.
Wzd�u� lewej �ciany przechadza� si� wysoki, szczup�y brunet w
granatowym ubraniu. Ilekro� otwiera�y si� drzwi i wo�ny ospale
wymienia� czyje� nazwisko, brunet zatrzymywa� si� i wtedy dopiero
jego rysy zdradza�y niepok�j i podniecenie, kt�re ledwie dawa�y
si� dostrzec w nier�wnym i twardym kroku. Mia� du�e ciemne oczy i
bardzo �adne r�ce. W jego sposobie trzymania si� by�o co�, co
przypomina�o jej m�a. Tylko Karol by� ni�szy i bardziej oci�a�y.
W�a�nie ta oci�a�o�� najwi�cej mu w �yciu psu�a. Po prostu w�tpi�
o celowo�ci ka�dego wysi�ku, zanim zdoby� si� na postanowienie.
Gdy w odpowiedzi na swe podanie otrzyma�a wezwanie do stawienia
si� w "Mundusie", wzruszy� ramionami. Mo�e zreszt� i nie bez
s�uszno�ci.
Brunet stawa� cz�sto przed wielobarwnymi plakatami, kt�rym bez
reszty pokryte by�y �ciany, i id�c za jego wzrokiem bezmy�lnie
odczytywa�a jaskrawe napisy, zachwalaj�ce w s�odkich wyrazach urok
Dalmacji, fiord�w, Biarritz, Kairu, Andaluzji, Wenecji, Alp, Tatr,
Karpat, jezior szkockich i augustowskich, palmowych gaj�w Maroka i
rozlewisk czarnomorskich. Tak �atwo to wszystko zobaczy�! Zobaczy�
za tanie pieni�dze. Oto podr� z Triestu do Algieru kosztuje na
wspania�ym okr�cie tylko dwana�cie dolar�w, a przelot olbrzymim
p�atowcem z Berlina do Wenecji tylko dziesi��.
W hotelu "Majestic" apartament z �azienk� wynosi zaledwie
osiemdziesi�t frank�w dziennie. I nie ma �adnych k�opot�w:
wszystko mo�na za�atwi�, przygotowa�, uplanowa� i op�aci� ju� tu,
na miejscu, w "�wiatowym biurze podr�y Mundus".
Otworzy�y si� drzwi i wo�ny powiedzia�:
- Pani Anna Leszczowa!
Zerwa�a si�, obci�gn�a kostium i zaciskaj�c szcz�ki przesz�a
przez pok�j, czuj�c na sobie niech�tne spojrzenia. Z poczekalni
wchodzi�o si� do ma�ego pokoiku, gdzie pracowa�y dwie maszynistki,
a st�d do du�ego gabinetu. Przy wielkim ameryka�skim biurku
siedzia� za�ywny starszy pan, in�ynier Minz, naczelny dyrektor
Towarzystwa "Mundus". Ci�ko podni�s� si� i podaj�c r�k�, zapyta�
z pewnym zdziwieniem:
- Czy to pani?
- Anna Leszczowa - zapewni�a go.
Podni�s� wysoko brwi.
- Ile� pani ma lat, prosz� darowa� niedyskretne pytanie?
- Nie ma w tym �adnej niedyskrecji - u�miechn�a si� - mam
dwadzie�cia osiem.
Mrukn�� co� pod nosem i wskaza� jej krzes�o. Przed nim zobaczy�a
roz�o�one odpisy swoich �wiadectw i dyplom�w.
- Czy pani ca�kiem biegle w�ada angielskim i francuskim tak�e i w
pi�mie? - zapyta� dyrektor Minz.
- Zupe�nie biegle, prosz� pana. Pozwoli�am sobie za��czy� dyplom
szko�y j�zyk�w obcych...
- Tak, tak... hm... Zna pani zatem r�wnie dobrze niemiecki, w�oski
i rosyjski?...
- Tak jest, panie dyrektorze.
- Nadto ma pani... zaraz, zaraz... Wynotowa�em to sobie... Ot�:
doktorat prawa Uniwersytetu Warszawskiego, uko�czon� Szko�� Nauk
Politycznych, Wy�sze Kursy Handlowe, Kursy stenografii i pisania
na maszynie, Liceum gospodarstwa wiejskiego... Uff, to zdaje si�
ju� wszystko! Kiedy pani, na mi�y B�g, zd��y�a zrobi� tyle tego?!
I do licha, po co? Pytam: po co?... Przecie pani nie mo�e po�owy,
ba, dziesi�tej cz�ci zapami�ta� tego, czego si� pani nauczy�a!
- Myli si� pan - odpowiedzia�a ch�odno. - Wszystko pami�tam
doskonale.
Spojrza� na ni� spod krzaczastych brwi i poprawi� si� w fotelu.
- Niech si� pani na mnie nie gniewa - powiedzia� pojednawczo. -
Zbyt cz�sto mam do czynienia z kandydatkami na posady. Wszystkie
maj� potworne ilo�ci dyplom�w i nic nie umiej�. Maj�tek wyda�y na
kszta�cenie si� w najzb�dniejszych kierunkach. To choroba naszego
wieku. Nie odpowiada�bym te� na pani ofert�, gdyby nie to, �e jej
�wiadectwa pracy s� wyj�tkowo dobre, no i �e zna pani technik�
roboty w biurach podr�y. Czy bardzo pani zale�y na otrzymaniu
posady?
- Bardzo, panie dyrektorze.
- Pani jest �on� adwokata?
- Tak. Ale m�j m�� niestety bardzo ma�o zarabia - odpowiedzia�a
cicho i spu�ci�a oczy, gdy� ba�a si�, by z jej wzroku nie wyczyta�
prawdy. Przecie� Karol nie zarabia nic. Od szeregu miesi�cy nie
przyni�s� do domu ani grosza. Gdyby nie zapomoga z Zak�adu
Ubezpiecze� Pracownik�w Umys�owych, kt�r� otrzymywa�a od czasu
redukcji w Ajencji Turystycznej, nie mieliby na najkonieczniejsze
wydatki, nawet na mleko dla Lituni.
- Mieszka pani stale w Poznaniu? - zapyta� Minz.
- Tak, panie dyrektorze. Dos�ownie o sto krok�w od filii
"Mundusu".
- To jest do niczego. Nie mog� powierzy� pani kierownictwa tej
filii...
- Ja przyjm� ka�de warunki - przerwa�a z po�piechem.
- Nie - potrz�sn�� g�ow� - na razie nie mog� tego zrobi�. To jest
wykluczone. Stanowisko trzeba by�oby obj�� natychmiast, ja za�
zbyt ma�o wiem o pani zdolno�ciach.
Przygryz�a wargi i pomy�la�a, �e sceptycyzm Karola by�
uzasadniony. Dyrektor b�bni� grubymi palcami po papierze. Palce
by�y ��te od papieros�w, biurko zasypane popio�em, a powietrze
pe�ne dymu. Zacz�� wypytywa� j� o r�ne rzeczy nie tylko maj�ce
zwi�zek z jej znajomo�ci� przedmiotu. Zorientowa�a si�, �e
dyrektor egzaminuje j�. Po p� godzinie by�a tym ju� zupe�nie
zm�czona, gdy powt�rzy�:
- Nie mog� powierzy� pani kierownictwa filii... - chrz�kn�� i
doda�: - Ale mia�bym dla pani co� innego. Trudno�ci� jest to, �e
musia�aby pani zamieszka� w Warszawie... Ust�puje w�a�nie
kierownik dzia�u turystycznego naszej centrali. Stanowisko to jest
nawet lepsze od dyrekcji filii... hm... Mo�na by zrobi� miesi�czn�
pr�b�. Ale skoro pani mieszka w Poznaniu...
Serce zabi�o jej mocno.
- To nic, panie dyrektorze, mog�abym... to jest mogliby�my si�
przenie�� do Warszawy.
- Nie zrobi to pani r�nicy?
- �adnej, panie dyrektorze - zapewni�a stanowczo, chocia� od razu
zda�a sobie spraw� z tego, �e jest wprost przeciwnie.
Karol nie b�dzie m�g� opu�ci� Poznania, p�ki �yje jego ojciec,
wymagaj�cy nieustannej opieki. Poza tym adwokatowi nie tak �atwo
przenie�� si� do innej apelacji, zw�aszcza do sto�ecznej. Zreszt�
tam maj� bezp�atne mieszkanie w willi ojca i ogr�d tak konieczny
dla Lituni. Musia�aby przenie�� si� sama i zamieszka� u ciotki
Gra�yny. Ostatecznie Pozna� nie jest tak daleko... Zreszt�, czy�
ma tutaj wyb�r?... Powinna z poca�owaniem r�ki przyj�� propozycj�.
- Kwalifikacje pani - m�wi� dyrektor - wydaj� si� wystarczaj�ce.
Jest pani dostatecznie obeznana z bran��. Pr�ba jednak jest
konieczna. To moja zasada. Dzi� mamy czternastego maja. Od jutra
mog�aby pani rozpocz�� prac�, co tym bardziej by�oby wskazane, �e
pan Komitkiewicz, dotychczasowy kierownik dzia�u turystycznego, za
dwa tygodnie wyje�d�a. Zatem mia�by czas zapozna� pani� z bie��c�
robot�. Jak pani wyobra�a sobie wysoko�� pensji?
- Ja nie wiem - u�miechn�a si�.
- W swojej ofercie pisze pani, �e zgodzi si� na ka�de warunki. Nie
zamierzam pani wyzyskiwa�, ale czasy s� ci�kie, ruch w interesach
ma�y, podatki kolosalne. Na pr�bny miesi�c otrzyma pani trzysta
pi��dziesi�t z�otych, a p�niej pogadamy. Zgoda?
W my�li obliczy�a, �e przy pewnej oszcz�dno�ci b�dzie mog�a u
ciotki otrzyma� pok�j i utrzymanie za jakie� sto pi��dziesi�t,
niech nawet sto siedemdziesi�t z�otych. Trzydzie�ci powinno
wystarczy� na drobne wydatki. Karolowi b�dzie wysy�a�a sto
pi��dziesi�t. To zawsze co�.
- Zgoda, panie dyrektorze.
- No, to �wietnie.
Nacisn�� guzik dzwonka i rzuci� wo�nemu:
- Pana Komitkiewicza!
Gdy wo�ny wyszed�, dyrektor Minz wydoby� z szuflady stos
prospekt�w i rozk�adaj�c je przed Ann� zacz�� obja�nia�, na czym
b�d� polega�y jej obowi�zki. S�ucha�a uwa�nie, chocia� przedmiot
zna�a na wylot. W Ajencji Turystycznej wprawdzie nie za�atwia�a
tych rzeczy samodzielnie, lecz do dzi� dnia umia�a na pami��
adresy r�nych zagranicznych przedsi�biorstw podobnego rodzaju,
wiedzia�a, jak si� organizuje wycieczki zbiorowe, jak oblicza si�
koszty i prowadzi si� korespondencj�. W tym, co m�wi� dyrektor
Minz, przestrasza�a j� tylko osobista odpowiedzialno�� za ka�de
postanowione przedsi�wzi�cie. Poza tym by�a przekonana, �e z
�atwo�ci� da sobie rad�.
Wkr�tce zjawi� si� Komitkiewicz, przystojny, rudawy blondyn,
pachn�cy "loriganem" i ubrany z wyszukan� elegancj�. Widocznie
domy�la� si�, z kim ma do czynienia, gdy� przedstawi� si� Annie z
kole�e�sk� swobod�. Wys�uchawszy kr�tkiego polecenia szefa,
zapyta� uk�adnie:
- Czy chcia�aby pani zaraz obejrze� dzia�?
- Je�eli to jest mo�liwe... - powiedzia�a niezdecydowanie,
zwracaj�c si� do Minza.
- Owszem, owszem - kiwn�� g�ow�. - Oczywi�cie. Takie spojrzenie z
lotu ptaka... Hm... a jutro prosi�bym pani� przyj�� od rana. Nasze
godziny biurowe s� od dziewi�tej do drugiej i od czwartej do
si�dmej. Obowi�zuje to ca�y wy�szy personel. Do widzenia pani.
Wsta� i poda� jej r�k�.
- S�u�� pani - szarmancko otworzy� drzwi Komitkiewicz.
Znowu przeszli przez pokoik, gdzie siedzia�y dwie maszynistki, i
przez poczekalni�. Tutaj sam fakt przeprowadzenia jej przez
urz�dnika wywo�a� sensacj�. Z zaniepokojonych spojrze� pozna�a, �e
wszyscy si� domy�lali, i� zosta�a zaanga�owana. Brunet w
granatowym ubraniu raptownie odwr�ci� si� od czytanego po raz
setny plakatu i obrzuci� j� jakim� niedobrym wzrokiem.
Zbyt by�a przej�ta biegiem zdarze�, by m�c zdawa� sobie dok�adnie
spraw� ze swego stanu wewn�trznego, a przecie� natychmiast
st�umi�a automatyczny u�miech i przy�pieszy�a kroku.
- Jakie to szcz�cie - my�la�a - �e w�a�nie ja, �e w�a�nie ja. C�
mog� na to poradzi�, �e dla wszystkich nie ma miejsca?
- T�dy pani b�dzie �askawa - wprowadzi� j� Komitkiewicz do
wielkiej sali, urz�dzonej jak hale bankowe.
Sala o bardzo wysokim suficie pe�na by�a r�norodnych ha�as�w.
Terkot arytmometr�w, stemplarek, maszyn adresowych i maszyn do
pisania, dzwonki telefon�w i trzask liczyde� miesza�y si� z
jednostajnym szurgotem n�g, monotonnym huczeniem setek g�os�w i
g�uchym turkotem ko�owrotu drzwi, znajduj�cych si� w nieustannym
ruchu. W powietrzu pachnia�o drukarsk� farb� i wagonem kolejowym.
Wzd�u� oszklonego kontuaru, biegn�cego wok� sali, g�sto ustawione
by�y biurka, z tamtej strony przy okienkach sta�y grupki
interesant�w, gdzieniegdzie wyci�gaj�c si� w d�u�sze ogonki.
- Ale� to ogrom! - powiedzia�a z podziwem i odrobin� strachu.
Komitkiewicz jednak nie dos�ysza� jej okrzyku. Szli w�skim
chodnikiem, a� otworzy� przed ni� drzwi oszklonego boksu.
- Oto gabinet dotychczas m�j, a obecnie pani - powiedzia� z
niezmienn� uprzejmo�ci�. - Prosz� bardzo.
Ma�a oszklona klitka, przezroczysty kiosk, a wewn�trz dwa obszerne
biurka, szafa i kilka krzese�.
- Pan opuszcza firm�? - zapyta�a stoj�c i bezradnie rozgl�daj�c
si� doko�a.
Za�mia� si� i przysun�� jej krzes�o.
- Niezupe�nie, prosz� pani, ale co� w tym rodzaju: raczej zostaj�
"opuszczony".
Zrobi�o si� jej przykro.
- Z tego, jak wyra�a� si� o panu pan dyrektor - odezwa�a si�
nie�mia�o - odnios�am wra�enie, �e bardzo pana ceni...
- Prawdopodobnie tak jest w rzeczywisto�ci - kiwn�� g�ow� - jednak
kwota, jak� przeznacza dla zadokumentowania tej oceny, nie pokrywa
mego bud�etu... Niech mnie pani �le nie zrozumie. Bynajmniej nie
robi� z tego zarzutu panu Minzowi. Zreszt� wszystkie pensje
zosta�y zredukowane... Nie ka�dy jednak m�g� na to si� zgodzi�.
- To takie przykre - westchn�a.
- Tsss!... - przy�o�y� do ust palec z komiczn� min�. - Tu, w
gabinecie szefa dzia�u turystycznego, w gabinecie maitre'a de
plaisir, s�owo przykro�� jest wykre�lone raz na zawsze.
Zacz�� obja�nia� j� co do rozmieszczenia poszczeg�lnych dzia��w.
Tu z prawej i z lewej turystyczny, dalej kasy biletowe, za nimi
informacje, biuro zamawia�, dzia� paszport�w i wiz, reklamacje i
kantor wymiany. Naprzeciw, po drugiej stronie, bilety lotnicze,
morskie, dzia� baga�owy, wynajem autokar�w i samochod�w oraz budki
telefoniczne. W kiosku przy drzwiach g��wnych mie�ci si� agencja
wynajmu letnisk.
- Og�em zatrudniamy tu w centrali sze��dziesi�t os�b. Przeci�tna
frekwencja publiczno�ci dochodzi do pi�ciuset os�b dziennie.
Roboty wi�c pani nie zabraknie, zwa�ywszy, �e pani dzia� jest
najwi�kszy i najrentowniejszy. Jutro przedstawi� pani jej
podw�adnych i b�d� mia� przyjemno�� rozpocz�� zaznajamianie swojej
nast�pczyni z robot�. Czy pani nic nie ma przeciw temu?
Podzi�kowa�a mu jak umia�a najserdeczniej, obiecuj�c sobie, �e
wywdzi�czy si� za jego uprzejmo�� ca�� �yczliwo�ci�.
Gdy znalaz�a si� na ulicy, ogarn�a j� jaka� wprost dziecinna
rado��. I s�oneczny, ciep�y dzie�, i g�sty t�um zape�niaj�cy
chodniki, i pierwsza ziele� drzew - wszystko to wyda�o si� jej
nagle znowu tak bliskie, jak za dawnych lat, kiedy jeszcze by�a
studentk�. Kr�lewsk� dosz�a do rogu Marsza�kowskiej i tu wsiad�a
do tramwaju. Gdyby nie wstydzi�a si�, u�miecha�aby si� do
wszystkich.
- Tak, tak - my�la�a - mo�e to nawet nie�adnie z mojej strony, ale
jednak ciesz� si�, �e zostan� w Warszawie.
Z czasem mo�e Karol te� tutaj si� przeniesie. To by�oby najlepsze.
A wreszcie nie jest przecie nieprawdopodobne, �e i ona po pewnym
czasie otrzyma zarz�d filii pozna�skiej.
Ciotka Gra�yna mieszka�a przy Polnej i Anna wysiad�a na rogu
�niadeckich. Zna�a tu ka�dy wyst�p muru, ka�d� bram�. Przez dwa
pierwsze lata studi�w na Uniwersytecie mieszka�a u ciotki, a
chocia� po �lubie Kubusia musia�a si� wyprowadzi�, nadal bywa�a tu
prawie codziennie. By�a przywi�zana do ciotki i jej ca�ego domu, a
je�eli w tym przywi�zaniu nie by�o nadmiaru sentymentu, nie by�o
te� i krytycyzmu. Zreszt� ciotce Gra�ynie zawdzi�cza�a wiele,
bardzo wiele, mo�e nawet wszystko to, czym by�a, i w zupe�no�ci
podziela�a ten szacunek, a raczej t� cze��, jak� zewsz�d otaczano
wspania��, pos�gow� posta� pani senatorki Gra�yny
Jelskiej-Szermanowej.
Ze wszystkich ludzi, jakich Anna zna�a, jedynie �wi�tej pami�ci
jej ojciec, ilekro� przyje�d�a�a do� na wakacje, pozwala� sobie na
pob�a�liwe �arciki o ciotce Gra�ynie.
- I c� tam porabia Gra�ynka? - zapytywa�, mru��c swoje kochane
siwe oczy. - Czy zawsze prosi o przysuni�cie maselniczki przy
stole takim tonem, jakby by�a ameryka�sk� Statu� Wolno�ci, kt�ra
prosi o przysuni�cie Grenlandii?
Albo zapytywa�:
- Czy ciotka wci�� chodzi, jak procesja w jednej osobie?... Biedny
Szerman. Dlatego pewno umar�, �e zm�czy� si� noszeniem nad
Gra�ynk� rodowego parasola Szerman�w, kt�ry awansowa� do roli
baldachimu.
Ojciec Anny nigdy wprawdzie tego nie m�wi�, ale by�o wiadome, �e
mia� szwagierce za z�e ma��e�stwo z wujem Szermanem, kt�rego
wyra�nie nie lubi�, nie omijaj�c �adnej sposobno�ci zrobienia
przytyku do jego semickiego pochodzenia. Ann� bola�o to zawsze.
Je�eli w domu ciotki �ywi�a do kogo� cieplejsze uczucie, by� to
w�a�nie wuj Antoni. Mia� sam mi�kkie serce i by� czu�y dla ca�ej
rodziny, nawet dla ojca Anny. Wzrusza� si� wszystkim, chocia�
stara� si� to ukrywa�, zw�aszcza przed �on� i przed synow�, kt�ra
umia�a by� tak niedelikatna, �e na troskliwo�� odpowiada�a g�o�nym
narzekaniem na "�ydowsk� czu�ostkowo��". W og�le w domu tym
niewiele by�o miejsca dla sentyment�w i nie istnia�a ich potrzeba.
Kubu�, ci�ki i ospa�y, poch�oni�ty lektur� kryminalnych powie�ci
i uk�adaniem pasjans�w, jego �ona, wpadaj�ca do domu mi�dzy
dancingiem a boiskiem sportowym, a ju� zw�aszcza sama pani Gra�yna
- nikt nie oczekiwa�, nie pragn�� i nie dawa� nikomu powodu ani
prawa do rozczulania si� nad sob�. Na jedn� Wand� przychodzi�y
takie okresy, ale ta zawsze by�a w domu go�ciem, odk�d za� wysz�a
za m��, na Polnej zjawia�a si� bardzo rzadko.
Od �mierci wuja Antoniego, to jest od czasu, gdy Kubu� musia�
zaj�� si� prowadzeniem interes�w, mieszkanie bywa�o przez ca�y
nieraz dzie� puste i Anna obawia�a si�, �e nikogo nie zastanie.
Drzwi otworzy� jej nowy s�u��cy, co zreszt� nie by�o dla niej
niespodziank�, s�u�ba bowiem zmienia�a si� u ciotki Gra�yny bardzo
cz�sto.
- Pani starszej nie ma w domu - powiedzia� lokaj - a pani m�odsza
bardzo si� spieszy i pewno nie b�dzie mog�a...
- J�zefie! - rozleg� si� z daleka g�os �ermeny. - J�zefie, kto to
przyszed�?!
- Jak si� masz, �ermeno! - zawo�a�a Anna. - To ja, Anka!
- To ty?!... Co ty m�wisz! Przyjecha�a�?...
Jednocze�nie z tymi s�owami �ermena wpad�a do przedpokoju. Mia�a
na sobie jaskraw� zielon� pid�am� i siatk� na w�osach. Wygl�da�a
wci�� na m�od� pann�, chocia� ju� wtedy, gdy rozwodzi�a si� ze
swoim drugim m�em i wychodzi�a za Kubusia, mia�a trzydzie�ci
najmniej, a to by�o przed czterema laty, czyli musi mie�
przynajmniej trzydzie�ci pi��.
- Dzie� dobry, droga Anko, �licznie wygl�dasz - �ciska�a j�, nie
wypuszczaj�c z r�ki owalnego lustra. - Tylko zanadto przyty�a�!
C� porabia Karol? Szalenie si� �piesz�, wybacz najdro�sza, ale
Kurbel zaraz zajedzie po mnie... a mo�e ju� czeka? Nie stoi tam
przed bram� takie czerwone torpedo?... Wiesz, ten Kurbel, co wzi��
na Olimpiadzie drugie miejsce w marato�skim... Chod��e tutaj, nie
gniewasz si�, �e przy tobie b�d� si� ubiera�a?... J�zefie, niech
Bronka zaraz przyniesie rurki i �eby nie by�y za zimne!... Chod�,
najdro�sza, tutaj. Ubieram si� w gabinecie, bo u mnie taki nie�ad,
ach, ta s�u�ba!...
Co prawda i tu wszystko by�o wywr�cone do g�ry nogami, co zreszt�
nie zdziwi�o Anny. Kiedy�, gdy mieszka�a u ciotki, pr�bowa�a z tym
walczy�, chocia� nale�a�oby z g�ry skapitulowa�, wobec tego, �e
wszyscy z wyj�tkiem samej pani Gra�yny zupe�nie pozbawieni byli
zmys�u porz�dku. Tylko w pokojach ciotki, w kt�rych nie wolno by�o
grasowa� nikomu, w sypialni i w salonie, przeznaczonym na
herbatki, sesje i posiedzenia, panowa� zawsze muzealny �ad.
�ermena, nie kr�puj�c si� obecno�ci� Anny, zrzuci�a pid�am� i
kr�ci�a si� po pokoju ca�kiem naga w czerwonych nocnych pantoflach
na bardzo wysokich obcasach, dzi�ki kt�rym jej d�ugie, muskularne
�ydki wygl�da�y wprost sugestionuj�co. Anna wiedzia�a dobrze, �e
�ermena umy�lnie demonstruje przed ni� swoj� nago��, po trosze
wstydzi�a si� tego (sama za �adne skarby nie potrafi�aby tak si�
komukolwiek pokaza�), a jednak przygl�da�a si� jak urzeczona
nieprawdopodobnej smuk�o�ci i gi�tko�ci tych kszta�t�w. Nie
zazdro�ci�a ich �ermenie, gdy� - Bo�e bro�, bez �adnej
zarozumia�o�ci - uwa�a�a siebie za dostatecznie �adn�, a nad
kuzynk� odczuwa�a swoj� przewag�, przewag� bli�ej nie okre�lon�,
mo�e polegaj�c� na fakcie istnienia Lituni, a mo�e na tym, �e w
gruncie rzeczy tryb �ycia �ermeny uwa�a�a za bezcelowy i naganny.
Ze swej strony �ermena znacznie ostrzej pot�pia�a Ann� za jej
"mieszcza�sk� solidno��" i bez obs�onek wytyka�a jej to przy lada
sposobno�ci.
- Marnujesz si� w tym Poznaniu - m�wi�a i teraz, wyginaj�c przed
lustrem swoje cia�o dziewi�tnastoletniej dziewczyny - marnujesz
si�. Zawsze mia�am uprzedzenie do ludzi o rybim nazwisku. Karol
zleszczy� ci�, zrybi�. I ta atmosfera pozna�ska! Bo�e!...
�winiobicie, o jedenastej ca�e miasto �pi, nudy piekielne... Nie
wiem, ja sta�abym si� chyba ostryg�, gdyby zmuszono mnie tam
mieszka�... Nie znajdujesz, �e mi troch� piersi zeszczupla�y?
- Owszem... A co do Poznania... W�a�nie przenosz� si� do Warszawy.
- To skutek masa�u. Co drugi dzie� godzina i gimnastyka. Radz� ci,
zr�b to samo. Aha! Przenosisz si� do Warszawy?... Brawo!
- Znalaz�am tu posad� - smutno u�miechn�a si� Anna.
- Masz zupe�n� racj�. Pu�� go w tr�b�. W�a�nie wczoraj m�wi�am o
was z mam�. To skandal, �eby Karol nic nie zarabia�. Mama jest
zupe�nie tego samego zdania.
- ciocia nie lubi Karola i nie zawsze bywa dla� sprawiedliwa.
- �lamazara i tyle.
W istocie Anna po cichu sama tak my�la�a, uwa�a�a jednak za
konieczne wyst�pi� w obronie m�a, zw�aszcza przed �ermen�.
Przecie� to nie jego wina, �e bankrutuj� najwi�ksze
przedsi�biorstwa. By� radc� prawnym takiego du�ego banku, jak Bank
Wielkopolski, i prowadzi� sprawy kilku domini�w. �e bank
zlikwidowa� si�, a ziemianie sami nie maj� nieraz na wyp�at� dla
fornali, to wina kryzysu. Karol za� stara si� o now� klientel�,
robi, co mo�e.
- Nie, nie, moja droga - oponowa�a �ermena - on nale�y do gatunku
niedorajd�w. Znam dobrze ten typ. Przyk�ad�w nie potrzebuj� daleko
szuka�. Tw�j czaruj�cy kuzynek jest jeszcze gorszy. Wprost nie
rozumiem siebie, jak mog�am wyj�� za m�� za takiego ciamajd�!
Bo�e! Ju� kwadrans po drugiej! Oczywi�cie pojad� rozczochrana!...
Kurbel w�cieka si� na dole!... Bardzo ci� przepraszam!...
Z b�yskawiczn� szybko�ci� doko�czy�a toalety, nak�adaj�c najpierw
po�czochy, p�niej berecik, kombinezk�, sukni� i r�kawiczki.
Kolejno�� tych czynno�ci i spos�b, w jaki si� ubiera�a, sprawia�y
na Annie wra�enie przykre i �enuj�ce. Chocia� nie cierpia�a
pruderii, w ubieraniu si� �ermeny uderza�o j� zawsze co�
nieskromnego. Nawet ca�kowicie ubrana wydawa�a si� nag� i jakby
tylko przystrojon�. Anna nie robi�a jej z tego zarzutu. Zna�a
przecie wiele kobiet, a zw�aszcza m�odych panien, wywieraj�cych
takie� wra�enie. Widocznie jej w�asna na tym punkcie wstydliwo��
by�a nienaturalna i chorobliwa.
�ermena jeszcze w przedpokoju krzykn�a "do widzenia" i
zatrzasn�a za sob� drzwi. Gdyby nie to, �e Anna zna�a dobrze
zwyczaje tego domu, czu�aby si� skr�powana tym, �e zapomniano j�
nawet prosi�, by si� rozgo�ci�a.
Przede wszystkim nale�a�o porozumie� si� telefonicznie z Karolem.
Zabra�a ze sob� tylko ma�y neseserek. Na powiadomienie m�a o
otrzymanej posadzie wystarczy�by list, ale nie mog�a si� oby� bez
bielizny i kilku sukienek. Niestety telefon w mieszkaniu by�
wy��czony, jak obja�nia� s�u��cy, ju� od dw�ch dni. Pani starsza
ma teraz posiedzenie w senacie i powiedzia�a, �e za�atwi to pan
Jakub, a pan Jakub wci�� zapomina.
Nie by�o innej rady i trzeba by�o p�j�� na poczt�. Na szcz�cie
szybko uzyska�a po��czenie i zasta�a Karola w domu. Zdziwi� si�
nowin� bardzo. Oczywi�cie nie pomin�� okazji do wyra�enia
w�tpliwo�ci, czy po up�ywie miesi�ca "Mundus" zatrzyma j� nadal.
Rzeczy obieca� wys�a� jeszcze dzi�, przyj�� uca�owania dla siebie
i dla Lituni i po�o�y� s�uchawk�. Dopiero gdy wychodzi�a z poczty,
uprzytomni�a sobie, �e m�� wcale si� nie zmartwi� tym, �e nie b�d�
razem. Pr�dko usprawiedliwi�a go jednak. C� on albo oni oboje
mog� na to poradzi�? Na pewno Karol r�wnie przykro jak i ona
b�dzie odczuwa� rozstanie, tylko jemu na pociech� zostanie
Litunia.
Serce Anny �cisn�o si� na wspomnienie tej jasnej buzi i
mikroskopijnych r�cz�t, kt�re kocha�a ponad wszystko na �wiecie.
To, �e musia�a rozsta� si� z Lituni�, by�o jednak konieczno�ci�, i
to konieczno�ci� dla dobra tego najdro�szego male�stwa. Za
pieni�dze, kt�re mamusia tu zarobi, Litunia b�dzie mia�a dobr�
fachow� freblank� i zdrowe mleko, i kakao, i owoce. Anna teraz
silniej ni� kiedykolwiek poczu�a, �e zbli�a si� do idea�u kobiety
takiej, kt�ra nie jest tylko poci�gowym zwierz�ciem domowym, lecz
wsp�tw�rczyni� rodziny, na r�wni z m�czyzn� ponosz�c ci�ar
odpowiedzialno�ci za jej byt, za przygotowanie spo�ecze�stwu
nowego pokolenia.
Jak pi�knie, jak m�drze, jak wznio�le m�wi�a o tym ciotka Gra�yna!
Wygl�da�a w�wczas rzeczywi�cie jak Statua Wolno�ci! Anna ju� wtedy
wiedzia�a, �e nigdy nie zapomni tej chwili: wielka sala,
wype�niona po brzegi t�umem kobiet i pos�gowa posta� siwej
spokojnej damy, przemawiaj�cej z estrady swoim metalicznym g�osem
o kryszta�owej dykcji, polszczyzn� tak pi�kn�, stylem tak
marmurowym, jak m�g� m�wi� chyba tylko Ciceron. W�wczas nie by�a
to ju� ciotka Gra�yna, lecz trybun, w�dz, Prometeusz, kt�ry Annie
i tysi�com takich jak Anna kobiet otwiera� dost�p do prawdziwej
m�dro�ci, prostowa� drogi i wskazywa� cele!
- Najwi�kszym dobrem kobiety jest rodzina. Kobieta dotychczas by�a
biernym jej narz�dziem. Czas najwy�szy, by �wiadomie d�wign�a na
sobie odpowiedzialno�� za jej byt moralny i materialny, by rami� w
rami� z m�czyzn� podj�a trud s�u�by spo�ecznej, g�osz�c
niezachwian� prawd� trwa�ej budowy narodu na zdrowych fundamentach
rodziny. Jak p�omie� �aknie tlenu, tak nasze domowe ognisko �aknie
tchnienia twego ducha, kobieto, kt�ra� o tyle szcz�liwsza od
swoich babek i prababek, �e zjawiasz si� przy tym ognisku nie jako
pos�ugaczka ani jako zwierz� domowe, kt�re li tylko wygrzewa si�
przy nim i paso�ytuje, lecz jak wolna, �wiadoma kap�anka, kt�ra
wnosi tu na r�wni z m�czyzn� dobra swego charakteru,
inteligencji, wiedzy i poczucia wa�no�ci swej roli, swego
pos�annictwa!
Anna zbiera�a skrz�tnie wszystkie mowy ciotki Gra�yny, drukowane w
r�nych pismach i umia�a je prawie na pami��. Wiele jej kole�anek
post�powa�o tak samo, a Anna o tyle od nich by�a szcz�liwsza, �e
ilekro� zachodzi�a tego potrzeba, mog�a zawsze korzysta� z
osobistych rad i wskaza� tej kobiety o niepospolitym umy�le. Jej
to obecnie zawdzi�cza�a te� swoj� posad�, gdy� w�a�nie dzi�ki
ciotce, rozumiej�c warto�� wiedzy og�lnej i praktycznej, mog�a
skutecznie rywalizowa� swymi kwalifikacjami z niejednym m�czyzn�,
a przede wszystkim umia�a stan�� w obronie zagro�onego bytu
rodziny i wzi�� na swe barki trud jej ratowania w�asn� prac�.
Z g�ry cieszy�a si� my�l� o pochwale z ust ciotki, z g�ry
wiedzia�a, jak� jej sprawi rado��, gdy stanie przed ni�, ona, �ywy
przyk�ad owocno�ci tych hase�, kt�re odbuduj� ludzko��.
Nie omyli�a si�. Gdy wr�ci�a na Poln�, pani Gra�yna by�a ju� w
domu. W�a�nie podawano do obiadu. Pani Gra�yna w salonie zaj�ta
by�a przegl�daniem grubych maszynopis�w. Przywita�a Ann� z t�
czaruj�c� serdeczno�ci�, kt�ra wprawdzie onie�miela�a, lecz
jednocze�nie dawa�a pewno�� przychylnego i �askawego wys�uchania
zwierze�.
- Ciesz� si�, �e� przyjecha�a, moje dziecko - poca�owa�a j� w
czo�o pani Gra�yna - jak�e tam w pozna�skim Spo�ecznym
Zjednoczeniu Kobiet?
- W�a�nie jutro maj� by� wybory i g�osowanie nad rezolucj�.
- To musi by� przeprowadzone - zacz�a ostro pani Gra�yna - nie
w�tpi�, �e potrafisz tego dopilnowa�. O kt�rej wracasz?
- Ja nie wracam, ciociu. Rezolucja na pewno przejdzie. Pani
Hopferowa dopilnuje. Co do mnie za�... Zostaj� w Warszawie.
- Jak to?
Anna opowiedzia�a wszystko, t�umacz�c si�, �e nie pisa�a dot�d o
trudno�ciach pieni�nych Karola, nie chc�c cioci zabiera� czasu,
�e jednak s�dzi, i� post�pi�a zgodnie z obowi�zkiem. Pani Gra�yna
wys�ucha�a wszystkiego ze skupion� uwag�, po czym wsta�a i
u�cisn�a siostrzenic�.
- Wzruszy�a� mnie, Anko. Zachowa�a� si� jak kobieta godna tego
imienia. Niedaleki ju� jest czas, kiedy posiew idei da powszechne
i obfite plony.
Chrz�kn�a i dopowiedzia�a innym tonem:
- Swoj� drog�, twoje przeniesienie do Warszawy ma jedn� z��
stron�: pozna�skie Zjednoczenie straci jedn� z najlepszych
cz�onki�. Czy jeste� zupe�nie pewna Hopferowej?
- Najzupe�niej, ciociu.
- To dobrze. Z tych trzech adwokatek; kt�re przesz�y nasz kurs
instruktorski, ona jest najpracowitsza. Jak�e jej si� powodzi?
Anna wzruszy�a ramionami.
- Owszem, prowadzi kancelari� i co� nieco� zarabia. W ka�dym
razie, jak na dzisiejsze ci�kie czasy mo�liwie. Za to Pela stoi
�wietnie, bo otrzyma�a radcostwo prawne w magistracie przez
protekcj� pos�a Czerwi�skiego. Kuszl�wna po trochu bied� klepie,
ale jako� �yje.
Pani Gra�yna zapatrzy�a si� w jeden punkt i powiedzia�a:
- I w�a�nie tak� kobiet�, jak Pela, rzuci� m��. Tak, moje dziecko,
m�czy�ni pod wieloma wzgl�dami stoj� znacznie ni�ej od nas.
Cho�by tw�j Karol...
Anna pr�bowa�a broni� m�a, lecz w duchu musia�a godzi� si� z
pot�piaj�cym os�dem. Pani Gra�yna nie �a�owa�a s��w surowych,
kt�re nabiera�y posmaku nagany skierowanej do Anny, jakby za to,
�e zosta�a �on� takiego cz�owieka. Wej�cie s�u��cego przerwa�o ich
rozmow�. Zameldowa� przybycie pani Markiewiczowej.
- Pro� - odpowiedzia�a mu pani Gra�yna i zwracaj�c si� do Anny,
doda�a: - zaprosi�am t� osob� na obiad.
Anna zna�a pani� Markiewiczow� z widzenia od lat wielu. Ka�dy, kto
bodaj raz jeden wpad� na p� czarnej do cukierni "Mazowieckiej",
musia� zapami�ta� kwadratow� posta� jej w�a�cicielki, czuwaj�cej i
czujnej od �witu do p�nej nocy, wszechobecnej i wszystkowidz�cej.
Dla Markiewiczowej zaproszenie na obiad do osobisto�ci tak
znakomitej, jak senatorka Jelska-Szermanowa, prezeska i
protektorka wielu towarzystw, dama przyjmowana w najwy�szych
sferach - by�o zaszczytem godnym czarnej aksamitnej sukni i
sobolowej etoli oraz kilku wi�kszych brylant�w. Wszystko to
niezbyt dekoracyjnie na niej wygl�da�o, lecz Anna wiedzia�a, �e
Markiewiczowa istotnie jest dzielnym cz�owiekiem, a to przecie
najwa�niejsze. W chwili, gdy otwiera�a sw� cukierni�, na ulicy
Mokotowskiej by�o sze�� przedsi�biorstw tego typu, a obecnie
zosta�a jedynie "Mazowiecka", jedynie ona przetrwa�a kryzys.
Po kr�tkich powitaniach na ten w�a�nie temat schodzi�a rozmowa,
gdy poproszono do sto�u, a raczej zjawi� si� Kubu� i o�wiadczy�,
�e jest g�odny i �e "je�li mama ka�e d�u�ej czeka�, to lepiej
p�j�� do restauracji". Tak by� tym przej�ty, �e zapomnia�
przywita� si� z Ann�.
- Kuba - zawo�a�a na� - nie poznajesz mnie czy w og�le zna� nie
chcesz?
- Ach, to ty! Przepraszam ci�, Anko. To byczo, �e� przyjecha�a!...
Poca�owa� j� w r�k�, przy czym zauwa�y�a, �e jest nie ogolony i ma
brudne paznokcie. W jego kamizelce brakowa�o dw�ch guzik�w, a
krawat mia� zawi�zany krzywo. Nic si� nie zmieni�, zawsze by�
nieporz�dny, a nikt nie dba� o jego wygl�d i nikt nie mia� czasu,
by si� tym zaj��.
Przy obiedzie wynik�a przykra awantura. Kubu� na jednym tylko
punkcie by� czu�y: lubi� je�� du�o i dobrze. Na nieszcz�cie obiad
w dniu tym wyj�tkowo si� nie uda�. Panie zaj�te rozmow� nie
zwr�ci�y uwagi na pomruki niezadowolenia, jakie wydawa� z siebie
Kuba, zawzi�cie jedz�c przydymion� zup�, gdy jednak podano
baranin�, kt�rej nie lubi�, a ta na dodatek okaza�a si� �ykowata -
z ha�asem odsun�� krzes�o i wsta� od sto�u.
- Ja dzi�kuj� za taki obiad! To jest szykana, nie obiad. Ja bardzo
panie przepraszam, ale wol� p�j�� do pierwszej lepszej garkuchni!
- Jakubie! - wynio�le upomnia�a go matka.
- Ja przepraszam - wyrzuci� z siebie - cz�owiek nie po to ca�y
dzie� pracuje, jak ko�... Do widzenia!
Przez chwil kilka do jadalni, w kt�rej zapanowa�o milczenie,
dolatywa�y ha�a�liwe kroki i trzaskanie drzwiami, przy czym
frontowe odezwa�y si� na zako�czenie najg�o�niej.
- Wybaczy pani zachowanie si� mego syna - odezwa�a si� wreszcie
pani Gra�yna.
- Nerwowy jest - pob�a�liwie u�miechn�a si� Markiewiczowa
- m�czy�ni to tylko, prosz� pani senatorki, �eby dobrze zje��...
- Rzeczywi�cie obiad si� nie uda� - wzruszy�a ramionami pani
Gra�yna - zechce pani darowa�.
- Ale co tam, dobry jest. Gdzie pani senatorka bierze mi�so? Bo
je�eli u tego na �niadeckiej, co to w domu Rajchmana, to nie
radzi�abym. I dro�ej bierze, i zawsze gorszy gatunek wkr�ci, bo to
s�u�bie zaufa� nie mo�na. Ka�da u rze�nika ma sw�j procent, to i
bierze byle co. Tak samo co do w�oszczyzny. Je�eli pani senatorka
chce mie� wszystko akurat, radzi�abym na Koszykach bra�. U
Marcinowej, zaraz trzecie miejsce od wej�cia, ale nie z prawej
strony. Waga uczciwa, a jak pani senatorka raz, drugi sama zajrzy,
to i co� do�o�y� gotowa, kobieta dba o klientel�, �eby nie byle
kto. Sama u niej od czternastu lat bior�.
Pani Gra�yna odpowiedzia�a wymijaj�c� uwag�, Anna za� pochyli�a
g�ow�, by ukry� u�miech. Ta poczciwa Markiewiczowa widocznie
wyobra�a�a sobie, �e taka dzia�aczka, kt�ra ma jedno posiedzenie
za drugim, akademie, odczyty, narady polityczne, wizytacje wielu
instytucji, kt�rymi si� opiekuje, �e taka kobieta ma czas na
zajmowanie si� jakimi� warzywami, mi�sem i w og�le pospolitymi
sprawami domowymi. Gdyby Markiewiczowa musia�a przeczyta� co dzie�
tyle dziennik�w, tak, niechby tylko zwyk�� lektur� ciotki Gra�yny
odrobi�a, ju� by nie mog�a znale�� czasu na gospodarstwo. Co
prawda, prowadzenie takiej cukierni to te� nie byle co...
- A syn pani senatorki - zapyta�a Markiewiczowa - ma du�o pewno
roboty? Taki interes, jak fabryka czekolady, i to taka fabryka, to
nie �arty. I tak pracy na jednego cz�owieka wystarczy. Sama nie
dziwi� si�, �e pan Jakub, jak s�ysza�am, podobno sprzedaje
prz�dzalni�. Trudno rozerwa� si� na dwie cz�ci...
Zar�wno pani Gra�yna, jak i Anna szeroko otworzy�y oczy.
- Jak to sprzedaje, nic o tym nie wiem! - odezwa�a si� pani
Gra�yna, usi�uj�c zamaskowa� przera�enie.
Markiewiczowa flegmatycznie polowa�a w�a�nie na ostatni� czere�ni�
w kompocie, a widz�c, �e bez nagonki nie da rady, dyskretnie
pomog�a sobie z dystynkcj� ma�ym palcem lewej r�ki, wyplu�a pestk�
i powiedzia�a:
- Obija si� cz�owiekowi to i owo o uszy. Czasem prawda, czasem
plotka. Ale z prz�dzalni� to chyba prawda, bo tam ju� i nadz�r
s�dowy zrobili. Wiadomo - kryzys. A �e pan Jakub nie fachowiec...
D�ugi podobno za wielkie... Fachowiec toby jeszcze mo�e da�
rad�...
Pani Gra�yna zaci�a wargi i Anna, chocia� nie odwa�y�aby si�
nigdy wpatrywa� w jej rysy, by odkry� my�li, k��bi�ce si� pod tym
olimpijskim czo�em, wiedzia�a i tak, jak bardzo my�li te musz� by�
bolesne. Kubu� od dziecka by� zmartwieniem pani Gra�yny. Przez
gimnazjum przeszed� z najwy�szym trudem, popychany przez roje
korepetytor�w i przez ojca, kt�ry, ju� b�d�c ci�ko chory,
godzinami siedzia� nad nim, by dobi� do matury. Po dwukrotnym
"obci�ciu si�" Kubu� wreszcie zda�, lecz o uko�czeniu jakiego�
wy�szego zak�adu naukowego nie by�o co marzy�. Kilka lat,
sp�dzonych bezowocnie w Uniwersytecie, Politechnice i w paryskiej
Sorbonie, przekona�y o tym ca�� rodzin�, nie wy��czaj�c samego
Kubusia. Dalsze lata idealnego pr�nowania min�y na czytaniu
kryminalnych powie�ci, uk�adaniu pasjans�w i przelotnych, a
niezbyt wybrednych romansikach, a� matka uplanowa�a o�eni� go z
kobiet� ambitn�, kulturaln� i przede wszystkim energiczn�, kt�ra
mia�a sta� si� dla� ratunkiem. A �e w�a�nie �ermena, w owym czasie
sekretarka sekcji zabawowej Spo�ecznego Zjednoczenia Kobiet,
posiada�a w wysokim stopniu potrzebne walory, Kubusiowi za�
podoba�a si� bardzo, j� wybra�a pani Gra�yna. Rzecz tym �atwiej
dosz�a do skutku, �e Jerminowicz, pierwszy m�� �ermeny, zapl�ta�
si� pod�wczas w jakie� do�� ciemne sprawy finansowe i nie m�g� jej
odm�wi� rozwodu.
Anna zreszt� nie zna�a dok�adnie ca�ej tej historii, wypytywa� nie
lubi�a, a plotkom wierzy� nie chcia�a. Widzia�a tylko jedno:
�ermena jako lekarstwo niewiele pomog�a. Wiadomo�� przyniesiona
przez Markiewiczow� potwierdzi�a to a� nazbyt dobitnie. Spos�b, w
jaki ta kobieta m�wi�a o Kubusiu, zawiera� wyra�ne pot�pienie i
Anna odczu�a przykro��, jak� sprawia to pani Gra�ynie. Chc�c te�
zmieni� temat rozmowy, zacz�a opowiada� o skutkach kryzysu w
Pozna�skiem, gdzie chwiej� si� najpowa�niejsze firmy, tak samo jak
i w Warszawie. Przy tej sposobno�ci ciotka przypomnia�a sobie, �e
Anna ma zamieszka� w Warszawie, i zaproponowa�a dawny jej pok�j
panie�ski.
Po obiedzie starsze panie uda�y si� do salonu na konferencj�, Anna
za� przy pomocy pokoj�wki zabra�a si� do uporz�dkowania
przeznaczonego dla niej pokoju, z kt�rym tyle wspomnie� si�
wi�za�o i gdzie sp�dzi�a swoje mo�e najrado�niejsze lata.
Gdy pozosta�a sama w�r�d tych czterech �cian, pokrytych b��kitn�
matow� tapet�, w�r�d bia�ych mebelk�w, ustawionych w cokolwiek
pretensjonalny spos�b tak jak dawniej, wyda�o si� jej nagle, �e
oto nic si� nie zmieni�o, �e ca�e jej ma��e�stwo, Karol, Pozna�, a
nawet Litunia, to tylko co� przelotnego, jaki� sen, kt�ry min��, i
�e oto za chwil� trzeba b�dzie ubra� si� i lecie� na wyk�ad, a nie
zapomnie� indeksu, bo poczciwy Siankosio obieca� podpisa�...
Za�mia�a si� g�o�no, by przywo�a� siebie do rzeczywisto�ci, kt�ra
nagle wyda�a si� jej czym� niespodziewanym, zaskakuj�cym tysi�cami
obcych i oboj�tnych spraw, warunk�w, pozycji - kt�ra wyda�a si�
czym� krzywdz�cym, dokuczliwym i pustym razem z Karolem, razem
z... Przez my�l jej przebieg� pr�d ostrej refleksji: jak mog�a
pozwoli� sobie na takie blu�nierstwo! I w og�le co za dziecinada,
to gubienie si� w poszukiwaniu swojej rzeczywisto�ci, swego
miejsca na �wiecie gdzie� w przesz�o�ci czy w przysz�o�ci, skoro
to miejsce wyznaczone jest dok�adnie map�, planem ulic Warszawy i
czterema b��kitnymi �cianami pokoju na pierwszym pi�trze,
wyznaczone czarn� cyfr� daty na kalendarzu i z�ot� wskaz�wk� na
zegarku. Rzeczywisto�ci� jest to, �e jutro rozpoczyna prac� w
Towarzystwie "Mundus", �e trzeba napisa� obszerny list do Karola i
rozm�wi� si� z cioci� Gra�yn� co do kwoty, jak� musi jej zwraca�
miesi�cznie za mieszkanie i utrzymanie.
Wiedzia�a wprawdzie, �e ciotka zaoponuje przeciw takiemu
postawieniu sprawy, lecz ust�pi rozumiej�c, �e Anna wprost nie
potrafi zosta� za darmo. Odziedziczy�a to po ojcu, kt�ry swoje
rzadkie rozmowy z c�rk� stale szpikowa� kilkoma sakramentalnymi
zasadami, a w�r�d tych jedno z naczelnych miejsc zajmowa�a zasada
nieprzyjmowania niczego za darmo. Sam jej tak przestrzega�, �e
�yj�c w�r�d ludzi kieruj�cych si� wr�cz odmiennymi pogl�dami,
umar� nie zostawiwszy c�rce ani grosza d�ugu, lecz r�wnie� ani
grosza maj�tku.
Na przyjmowanie czegokolwiek od ciotki, zw�aszcza teraz, gdy
interesy Szerman�w sta�y znacznie gorzej, nie zgodzi�aby si� za
�adne skarby. Zreszt� jest cz�owiekiem samodzielnym, zarabia na
siebie do��, a b�dzie po miesi�cu pr�by zarabia�a jeszcze wi�cej i
nie ma �adnej racji do brania ja�mu�ny.
Argumenty te mia�a sposobno�� wytoczy� przed ciotk� dopiero p�nym
wieczorem, gdy pani Gra�yna wr�ci�a z posiedzenia i by�a zbyt
zm�czona, by podejmowa� sp�r. Zgodzi�a si� przyjmowa� od Anny sto
dwadzie�cia z�otych za utrzymanie, pok�j i tak sta� pusty, wi�c
nie mog�a go wci�gn�� do rachunku. Natomiast ju� przy rozstaniu
przed udaniem si� na spoczynek wyst�pi�a z pretensjami: dlaczego
Anna szukaj�c posady w Warszawie nie zwr�ci�a si� do niej ani do
Kubusia, tylko do ludzi obcych?
- Ale� ciociu - broni�a si� Anna - ja stara�am si� o posad� w
pozna�skiej filii "Mundusu", a tutaj otrzyma�am j� niespodziewanie
dla siebie samej. Poza tym wiem dobrze, jak trudno jest teraz we
wszystkich przedsi�biorstwach, i nie chcia�am si� narzuca�.
Nie powiedzia�a tego, co my�la�a. Ju� kiedy�, gdy Karol b�kn�� co�
na temat fabryk, w kt�rych jej kuzyn, Jakub Szerman ma wi�kszo��
udzia��w, a zatem wp�yw decyduj�cy przy obsadzie personelu,
powiedzia�a mu, �e mog�aby u Kuby dosta� albo przynosz�c� grosze
posadk� urz�dniczki, albo synekur�. Pierwsze by�oby r�wnie nie do
przyj�cia, jak i drugie.
Inna rzecz w "Mundusie". Tu dano jej nie posad�, lecz stanowisko,
na kt�rym b�dzie mog�a wykaza� swoj� po�yteczno�� dla firmy. Nie
mia�a wprawdzie zbyt wyg�rowanego mniemania o swoich zdolno�ciach
i je�eli nie spa�a przez ca�� prawie noc, to g��wnie dlatego, �e
niepokoi�a si�, czy potrafi szybko zaznajomi� si� z now� prac�,
czy da sobie rad�, lecz nie w�tpi�a, �e b�dzie piln�, pracowit�
kierowniczk� dzia�u, kt�rego zakres nie by� przecie jej obcy.
Przysz�a nazajutrz do biura bardzo wcze�nie. Interesant�w jeszcze
nie by�o, przez otwarte g�rne okna sali wlewa�o si� �wie�e
powietrze ranka i �wie�y, nie m�cz�cy ha�as ulicy. Wewn�trz
oszklony kontuar, biegn�cy doko�a sali, l�ni� wypoliturowanym
jasnym drzewem i po�yskami grubych, idealnie przezroczystych tafli
szk�a. Za nim tu i �wdzie sta�y niewielkie grupki urz�dniczek,
rozmawiaj�cych weso�o. Wi�kszo�� z nich by�a ju� w granatowych
kitlach biurowych, spod kt�rych wygl�da�y �nie�nobia�e ko�nierzyki
bluzek. Nie zna�a �adnej z nich, lecz czu�a do wszystkich jaki�
�wie�y i jasny przyp�yw �yczliwo�ci, jak kiedy� do kole�anek w
gimnazjum.
Do boksu przeznaczonego dla niej przechodzi�o si� lew� stron�
wzd�u� okienek dzia�u turystycznego. Anna zauwa�y�a, �e wszyscy
przygl�daj� si� jej z zaciekawieniem i wzrokiem badawczym.
Widocznie wiadomo�� o zaanga�owaniu jej rozesz�a si� ju� w biurze.
Komitkiewicza jeszcze nie by�o. Zdj�a kapelusz i zacz�a
przegl�da� prospekty wycieczek organizowanych przez "Mundus". By�o
tego bardzo du�o: czterodniowa do Wiednia, dwutygodniowa do
Rumunii, weekend w Bia�owie�y...
- Witam pani� - w otwartych drzwiach sta� Komitkiewicz,
u�miechni�ty i jeszcze bardziej elegancki ni� wczoraj, w bia�ych
spodniach i w marynarce koloru �mietanki. - Mamy dzi� �liczny
dzie�. Z pani wczesny ptaszek. Witam pani�... Czy nie zagl�da� tu
pan Minz?
- Nie, jestem tu co prawda od kilku minut...
- To �wietnie. Dyrektor b�dzie do pani zagl�da� cz�sto, a dzi� ma
przyj�� specjalnie, gdy� osobi�cie pragnie przedstawi� pani
personel.
- Mo�e... mo�e to jest niepotrzebne - u�miechn�a si�
niezdecydowanie.
- Konieczne, prosz� pani.
- Je�li pr�ba nie powiedzie si�... Pan przecie wie, �e przyj�ta
zosta�am na pr�bny miesi�c?
Komitkiewicz zrobi� nieokre�lony ruch r�k�, kt�ry r�wnie dobrze
m�g� oznacza� jego prze�wiadczenie o zb�dno�ci pr�by, jak i to, �e
go w gruncie rzeczy "Mundus" ju� nic nie obchodzi. Otworzy� swoje
biurko, szaf�, po�o�y� przy ka�amarzu zegarek i od niechcenia
zapyta�:
- Ciekaw jestem, jakie warunki zaproponowano pani? Prosz� mi
wierzy�, �e zatrzymam to przy sobie. Zreszt�, je�eli pani woli nie
m�wi�...
- Ale� owszem, nie widz� powod�w do robienia z tego tajemnicy:
trzysta pi��dziesi�t z�otych.
- I pani si� zgodzi�a? - zapyta� zdziwiony.
- Na czas pr�by.
- To i tak bardzo ma�o. Widzi pani, ja nie mam �adnych
szczeg�lnych obowi�zk�w lojalno�ci wobec pana Minza, poza tym nie
uwa�am, by prawda mia�a by� sprzeczna z etyk� ust�puj�cego
pracownika... Ja otrzymywa�em tysi�c dwie�cie, zrezygnowa�em za� z
posady, gdy zaproponowano mi obni�k� do o�miuset. My�l� zatem, �e
osiemset powinno by� tym minimum, na kt�re pani mo�e si� zgodzi�.
M�wi� to dlatego, �e praca ta jest bez kwestii warta przynajmniej
tyle.
Nie patrzy� na ni�, wyra�nie unikaj�c jej spojrzenia, by�a jednak
pewna, �e m�wi to nie przez niech�� do firmy i �e m�wi szczerze.
- Bardzo panu dzi�kuj� - powiedzia�a po prostu - i naprawd�
niewypowiedzianie mi przykro, �e... zajmuj� to miejsce.
- Och, ja i tak musia�em ust�pi�. Mam bud�et, kt�ry nie da si�
zmie�ci� w o�miuset z�otych...
Rozk�adaj�c papiery i teczki z korespondencj�, zacz�� m�wi� o
sobie. Ma liczn� rodzin�, brata inwalid�, te�cia, �on�, dw�ch
ch�opc�w w gimnazjum i trzeciego w domu, a przy tym choruje na
ambicj� utrzymania mniej wi�cej kulturalnego trybu �ycia. W ramach
tysi�ca miesi�cznie wszystko to mo�e da�oby si� jeszcze zmie�ci�.
Obecnie m�g�by wprawdzie otrzyma� znacznie wi�cej na �l�sku, ale
zgodzi si� na to tylko w ostateczno�ci, gdy� musia�by rozsta� si�
z rodzin�, a tego za wszelk� cen� pragn��by unikn��. Mo�e jeszcze
znajdzie si� co� odpowiedniego w Warszawie.
- A �ona pa�ska nie pracuje? - zapyta�a Anna.
- �ona?... O tak. Du�o pracuje. Prowadzenie domu i wychowywanie
dzieci to przecie ci�ka praca.
Powiedzia� to z naciskiem i takim tonem, jakby oczekiwa� opozycji.
Anna jednak nic nie odpowiedzia�a. Zreszt� w tej�e niemal chwili
otworzy�y si� drzwi i wszed� dyrektor Minz. Przywita� si� i
powiedzia�:
- Prosz� pani�, przedstawi� jej pracownik�w.
Wyszli z boksu. Przy ka�dym biurku Minz zatrzymywa� si� i
wymieniaj�c nazwisko pracownika, m�wi�:
- Pani Leszczowa obejmuje kierownictwo tego dzia�u. Prosz� teraz
poinformowa� j� o rodzaju swoich tu obowi�zk�w.
By�y to przewa�nie m�ode panny i m�atki, jeden starszy m�czyzna
z pot�n� �ysin� i dwaj m�odzi. Na Ann� wszyscy patrzyli z
odrobin� ukrywanej niech�ci. Widocznie �a�owali Komitkiewicza.
W�r�d pracowniczek Annie bardzo si� podoba�a panna Kostanecka,
�liczna blondyneczka o s�odkich niebieskich oczach i ujmuj�cych
manierach. Zauwa�y�a j� ju� wczoraj i s�ysza�a, �e wo�ano na�
zabawnym imieniem "Buba". Panna Buba, jak si� obecnie okaza�o,
zajmowa�a si� przyjmowaniem zapis�w na wycieczki krajowe.
Po prezentacji Minz wr�ci� do siebie, a Komitkiewicz zacz��
zaznajamia� Ann� z tre�ci� i technik� roboty. M�wi� tak zwi�le,
tak przejrzy�cie i tak inteligentnie, �e rozumia�a wszystko i od
razu orientowa�a si� w ka�dej kwestii. W tym czasie raz po raz
kto� wpada� do boksu: chodzi�o o rozstrzygni�cie, o decyzj�, o
wskaz�wk� czy podpis i Komitkiewicz przy ka�dej takiej sprawie
t�umaczy� Annie, na czym to polega i dlaczego nale�y post�pi� tak,
a nie inaczej.
Zreszt� typ spraw nie odbiega� zbytnio od tych, z jakimi mia�a
dawniej do czynienia w Ajencji Turystycznej, tylko skala by�a tu
znacznie wi�ksza.
Podczas przerwy obiadowej, jad�c na Poln�, by�a w wy�mienitym
usposobieniu. Teraz ju� nie mia�a �adnych obaw; nie �wi�ci garnki
lepi�, a ona za kilka dni b�dzie si� czu�a w "Mundusie" jak u
siebie w domu. Ju� dzisiaj zauwa�y�a pewien b��d w trasie
wycieczki do jezior augustowskich. Nie wzi�to pod uwag� letniego
rozk�adu jazdy, w kt�rym by� osobowy direct do Suwa�k. Pami�ta�a
to jeszcze z dawnej praktyki. W og�le pami�� mia�a doskona��, a�
mo�e za dobr�. Pami�ta�a setki numer�w telefonicznych, adres�w,
dat, nazwisk, kt�re by�y ju� od dawna niepotrzebne i stanowi�y
tylko balast.
W domu zasta�a piek�o. �ermena robi�a awantur� m�owi o jaki� nie
zap�acony rachunek. Kubu� czerwony z irytacji p�aczliwym g�osem
dowodzi�, �e nie mo�e by� Duchem �wi�tym i pami�ta� o wszystkich
wydatkach, jakie jej spodoba si� zrobi�, �e w�a�ciwie nie widzia�
jej od trzech dni wcale i w og�le niech sobie �ermena nie my�li,
�e on ma drukarni� banknot�w. Argumenty te, jakkolwiek
niew�tpliwie wa�kie, nie skutkowa�y z tej prostej racji, �e
przeciwna strona w tym�e dok�adnie czasie przytacza�a swoje i ta
synchronizacja argument�w stwarza�a tak pe�n� harmoni� d�wi�k�w,
�e o wyodr�bnieniu kt�regokolwiek nie by�o co my�le�. Dlatego te�
Anna po kilkakrotnej pr�bie zrezygnowa�a i posz�a do jadalni.
Poniewa� ciotki Gra�yny nie by�o, a �ermena z Kubusiem nie
przerywali dyskusji, Anna zaraz po obiedzie siad�a do napisania
listu. Musia�a z kim� podzieli� si� swoj� rado�ci�, �e zaczyna
aklimatyzowa� si� w "Mundusie" i �e prawdopodobnie dostanie
znacznie wy�sz� ga��. Zabra�a si� do pisania z entuzjazmem i mo�e
w�a�nie dlatego, gdy sko�czy�a, list wyda� si� jej egzaltowany,
nienaturalny i w og�le nie nadaj�cy si� do wys�ania. Karol got�w
by pomy�le�, �e cieszy si� z zainstalowania si� w Warszawie, �e
zoboj�tnia�a dla niego i dla Lituni. Swoj� drog� nale�a�oby si� to
Karolowi. Ani jednym s�owem nie wyrazi� zmartwienia z powodu tej
posady. Taki na przyk�ad Komitkiewicz nie u�ywa patetycznych s��w,
gdy m�wi o swojej �onie, a jednak robi wszystko, by si� z ni� nie
rozstawa�.
Anna rozerwa�a list i wrzuci�a do kosza. Przysz�o jej na my�l, �e
wieczorem po biurze mog�aby odszuka� kt�r�� z dawnych kole�anek.
Wprawdzie stosunki z nimi zanik�y z czasem zupe�nie i ka�da �yje
swoim w�asnym, nowym i obcym dla Anny �yciem, ale przecie� mog�
znowu zbli�y� si�. Tu�ka Lipi�ska wysz�a za Mariana Majera i
mieszka w Warszawie. Wojdy��owa pewno jeszcze na wie� nie
wyjecha�a... Nawet wypada�oby j� odwiedzi�. Nagle przypomnia�a
sobie Wand�: jak�e mog�a nie pomy�le� o tym wcze�niej! W�a�ciwie
Wanda by�a jeszcze jedyn� istot�, kt�ra najd�u�ej o Annie
pami�ta�a, najd�u�ej pisywa�a do niej. Tak, i Wanda na pewno
ucieszy si�, �e Anna otrzyma�a posad� w Warszawie i �e b�d� mog�y
widywa� si� cz�sto, bardzo cz�sto!
Na szcz�cie telefon by� ju� w��czony i natychmiast zadzwoni�a do
Wandy. W s�uchawce odezwa� si� gruby g�os jej m�a.
- Dzie� dobry panu, tu m�wi Anna.
- Anna? Przepraszam, nie dos�ysza�em.
- To brzydko, panie Stanis�awie. Ja pana od razu pozna�am. Anna
Leszczowa.
- A - o�ywi� si� g�os - dzie� dobry pani. Kiedy pani przyjecha�a?
Tak si� z�o�y�o, �e byli ze sob� na pan i pani, chocia� lubili si�
bardzo. Zreszt� Stanis�aw z ca�� rodzin� �ony utrzymywa� stosunki
ch�odne, a raczej nie utrzymywa� ich wcale. Anna przez wzgl�d na
ciotk� Gra�yn�, kt�ra nie mog�a darowa� sobie ma��e�stwa z synem
str�a, r�wnie� nie zbli�a�a si� zbytnio ze Stanis�awem, do
kt�rego czu�a bli�ej nie uzasadnion� sympati� i kt�rego troch� si�
ba�a z powodu jego kanciastego sposobu bycia i dosadnych wyra�e�.
Teraz jednak Stanis�aw usposobiony by� najlepiej, gdy� nie tylko
nie powiedzia� Annie nic przykrego, lecz n