7770
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7770 |
Rozszerzenie: |
7770 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7770 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7770 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7770 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
ROBIN HOBB
Wyprawa skrytob�jcy
Tom III
Prze�o�y�a: Agnieszka Ciep�owska
I,
1. PROLOG OKRYTY NIEPAMI�CI�
Ka�dego ranka d�onie mam uwalane inkaustem. Niekiedy budz� si� z twarz� na stok, pomi�dzy zwojami i arkuszami papieru. Ch�opiec, przynosz�c jedzenie na tacy, o�miela si� czasem beszta� mnie, �e wieczorem nie poszed�em do ��ka. Bywa jednak, �e tylko na mnie spogl�da z wyrzutem i milczy. Nie pr�buj� si� przed nim t�umaczy� ze swoich uczynk�w. Podobnego do�wiadczenia nie spos�b przekaza�; ka�dy musi je zdoby� sam.
Cz�owiekowi potrzebny jest w �yciu cel. Prawda to znana wszem wobec nie od dzisiaj. Min�o �adne kilka lat, nim j� poj��em, jednak raz wyuczywszy si� lekcji, nigdy ju� jej nie zapomnia�em. Znalaz�em sobie, cho� nie bez waha� i rozterek, po�yteczne zaj�cie na jesie� �ycia. Podj��em si� zadania, kt�re dawno chcieli spe�ni� ksi�na Cierpliwa oraz nadworny skryba Koziej Twierdzy, Krzewiciel. Zacz��em mianowicie tworzy� kompletn� histori� Kr�lestwa Sze�ciu Ksi�stw. Niestety, trudno mi si� d�u�ej skupi� na jednym w�tku. Wci�� odchodz� od tematu, pogr��am si� w rozwa�aniach o magii, roztrz�sam uk�ady politycznych sil, snuj� refleksje nad innymi kulturami. W chwilach gdy b�l dokucza mi najmocniej, gdy nie potrafi� sformu�owa� my�li do�� jasno, by je przela� na papier, pracuj� nad t�umaczeniami albo pr�buj� stworzy� czytelny zapis starych dokument�w. Daj� zaj�cie d�oniom w nadziei ofiarowania odpoczynku umys�owi.
Pisanie mi s�u�y, podobnie jak ksi�ciu Szczeremu rysowanie map. Trzeba si� skupi�, trzeba by� starannym � st�d niekiedy omal udaje mi si� zapomnie� o samotno�ci, o po�wi�ceniu, o zadawnionym b�lu. Mo�na si� w takiej pracy zatraci�. Mo�na te� p�j�� jeszcze dalej i uton�� w powodzi wspomnie�. Zbyt cz�sto porzuca�em histori� Kr�lestwa Sze�ciu Ksi�stw, zbaczaj�c ku losom Bastarda Rycerskiego. Owe nawroty do przesz�o�ci bole�nie mi u�wiadamiaj�, kim by�em niegdy� oraz kim si� sta�em.
Gdy cz�owiek pogr��y si� w rozpami�tywaniu, zadziwiaj�co wiele szczeg��w od�ywa mu w pami�ci. Nie wszystkie wspomnienia s� bolesne. Mia�em przecie� wiernych przyjaci� i przekona�em si�, �e darzyli mnie uczuciem g��bszym, ni�
wolno mi by�o oczekiwa�. Opr�cz tragedii i z�ego �osu pozna�em tak�e jasne strony �ycia � mi�e chwile nape�nia�y serce odwag�, cho� z moim losem zosta�o zwi�zane �jak przypuszczam � wi�cej nieszcz��, ni� mo�na znale�� w przeci�tnym ludzkim �ywocie; ma�o kto pozna� �mier� w lochu albo wn�trze trumny zagrzebanej w zmarzni�tej ziemi. Rozum wzdraga si� przed przywo�aniem na pami�� szczeg��w podobnych zdarze�. Co innego wiedzie�, �e ksi��� W�adczy pozbawi� mnie �ycia, a co innego rozpami�tywa�, jak wlok�y si� godziny, dni i noce, gdy morzy� mnie g�odem albo kaza� bi� do nieprzytomno�ci. Na my�l o tamtych wypadkach jeszcze dzisiaj � po ty�u �atach � obezw�adniaj�cy strach �ciska mi serce lodowat� d�oni�. Dobrze pami�tam oczy cz�owieka, kt�ry z�ama� mi nos. Nigdy nie zapomn� chrz�stu mia�d�onej ko�ci. W koszmarach sennych nadal robi� wszystko co w mej mocy, by si� utrzyma� na nogach, pr�buj� nie my�le�, �e zbieram si�y do ostatecznego ataku na samozwa�ca. W�a�nie wtedy ksi��� W�adczy wymierzy� mi siarczysty policzek, g��boko rozd�� napuchni�t� sk�r�. Do dzi� pozosta�a w tym miejscu blizna.
Nigdy sobie nie wybacz�, �e pozwoli�em mu triumfowa� � �e po�kn��em trucizn� i umar�em.
Gorsze ni� tamte wypadki jest wspomnienie utraconych na zawsze przyjaci�. Bastard Rycerski zosta� zabity przez ksi�cia W�adczego, tote� nie m�g� si� pojawi� znowu. Nie odnowi�em wi�zi z mieszka�cami Koziej Twierdzy, kt�rzy znali mnie jeszcze jako sze�cioletniego ch�opca. Nigdy wi�cej nie zamieszka�em w kr�lewskim zamku, nie us�ugiwa�em ksi�nej Cierpliwej, nie siadywa�em na stopniu kominka u st�p Ciernia. Tamto �ycie si� sko�czy�o. Moi przyjaciele gin�li albo ��czyli si� w pary, jedne dzieci dorasta�y, inne si� rodzi�y... ja zosta�em z tych zdarze� na zawsze wy��czony.
Jeszcze i teraz �yj� ludzie niegdy� mi bliscy. Niekiedy ogarnia mnie przemo�na ch��, by ich zobaczy�, by zamieni� cho� s�owo... po�o�y� kres wiecznej samotno�ci.
Nie mog�.
Tamte lata stanowi� zamkni�ty rozdzia�. Niedost�pne s� dla mnie tak�e przysz�e losy dawnych przyjaci�. Mam te� za sob� czas � wieczno��, cho� nie trwa�a nawet miesi�ca � gdy pogrzebano mnie w lochach, potem w trumnie.
Kr�l Roztropny zmar� mi na r�kach, a nie uczestniczy�em w jego pogrzebie. Nie by�em tak�e obecny na posiedzeniu Rady Kr�lestwa, kt�ra po�miertnie uzna�a mnie winnym uprawiania magii Rozumienia, a co za tym idzie, zas�uguj�cym na �mier�, kt�ra ju� sta�a si� moim udzia�em.
O cia�o Bastarda Rycerskiego upomnia�a si� ksi�na Cierpliwa. Kobieta ekscentryczna, wdowa po moim ojcu, niegdy� �ywi�ca wiele urazy, gdy� ma��onek sp�odzi� przed �lubem b�karta. Ona w�a�nie zabra�a mnie z celi; z niewiadomego powodu oczy�ci�a mi rany i starannie je opatrzy�a, jakbym ci�gle byl �ywy. W�asnymi r�koma obmy�a zw�oki, przygotowa�a je do poch�wku, wyprostowa�a pod-
kurczone ko�czyny, owin�a trupa ca�unem. Kaza�a wykopa� gr�b i dopi�nowa�a z�o�enia cia�a w trumnie. Pochowa�y mnie tylko we dwie: ksi�na oraz jej pokojowa, Lam�wka. Wszyscy inni � ze strachu lub przenikni�ci wstr�tem � opu�cili mnie w ostatniej drodze.
Ksi�na Cierpliwa nie wiedzia�a, �e kilka nocy p�niej Brus wraz z Cierniem, moim mistrzem w nauce skrytob�jczego fachu, wykopa� mnie spod �niegu, wydoby� spod zwa��w zmarzni�tej ziemi przygniataj�cych trumn�. Tylko oni dwaj byli obecni, gdy Brus wy�ama� wieko drewnianej skrzyni i wyci�gn�� trupa, a potem � magi� Rozumienia � wezwa� wilka, kt�remu powierzy�em dusz�. Wt�oczyli j� na powr�t w zmaltretowane cia�o. Podnie�li mnie i w ludzkiej postaci poprowadzili do �ycia, przypominaj�c jak to jest, gdy si� podlega kr�lowi i jest si� zwi�zanym przysi�g�. Po dzi� dzie� nie mam pewno�ci, czy jestem im za to wdzi�czny. Mo�liwe �e �jak twierdzi kr�lewski trefni� � nie mieli wyboru. Mo�e nie ma tu miejsca na wdzi�czno�� czy obwinianie, lecz tylko na pr�b� poznania sil, kt�re nami rz�dz�.
2. NARODZINY W GROBIE
W Krainie Miedzi panuje ustr�j niewolniczy. Ludzie pozostaj�cy w�asno�ci� innych os�b wykorzystywani s� do najci�szych prac: w kopalniach, przy wytopie stali, na galerach, przy uprz�taniu i wywo�eniu odpadk�w, na polach albo w domach publicznych. Co zastanawiaj�ce, pracuj� tak�e jako opiekunowie i nauczyciele dzieci, kucharze, skryby czy rzemie�lnicy. U podstaw imponuj�cych osi�gni�� cywilizacyjnych Krainy Miedzi � od wielkich bibliotek miasta Jep, po os�awione fontanny i �a�nie w Sinjonie � le�y trud niewolnik�w.
Miasto Wolnego Handlu jest najwi�kszym rynkiem obrotu niewolnikami. Swego czasu znakomita ich wi�kszo�� by�a rekrutowana spo�r�d je�c�w wojennych. Dzi� utrzymuje si� oficjalnie, �e to jedyna droga pozyskiwania tego rodzaju s�u�by, sk�din�d wiadomo jednak, i� w bli�szych nam czasach wojny przesta�y zaspokaja� popyt na wykszta�conych niewolnik�w, a poniewa� kupcy z Miasta Wolnego Handlu wykazuj� wiele pomys�owo�ci, nie dziwota, i� w tym w�a�nie kontek�cie wspomina si� o pirackich napadach w okolicy Wysp Kupieckich. Nabywcy niewolnik�w zazwyczaj nie wykazuj� zainteresowania sposobami pozyskiwania �ywego towaru dop�ty, dop�ki jest on w dobrym zdrowiu.
W Kr�lestwie Sze�ciu Ksi�stw niewolnictwo nigdy nie istnia�o. Bywa, �e cz�owiek skazany za przest�pstwo s�u�y temu, komu wyrz�dzi� krzywd�, ale zawsze okre�la si� czas trwania kary i nigdy nie odbiera skaza�cowi wolno�ci. Je�li zbrodniarz pope�ni czyn zbyt ohydny, by go odkupi� prac� �p�aci �yciem. Nasze prawo nie zezwala te� na przywo�enie niewolnik�w z innych kraj�w i na wykorzystywanie ludzi w tej roli. Nic dziwnego zatem, �e wielu s�u��cych z Krainy Miedzi, takim czy innym sposobem uzyskawszy wolno��, wybiera na swoj� now� ojczyzn� Kr�lestwo Sze�ciu Ksi�stw.
Wyzwole�cy od wiek�w przywozili do nas pradawne tradycje oraz legendy swoich narod�w. Jedno z zapami�tanych przeze mnie poda� traktowa�o o dziewczynie �vecci", czyli � w j�zyku mieszka�c�w Kr�lestwa Sze�ciu Ksi�stw � ska�onej Rozumieniem. Chcia�a opu�ci� dom rodzinny i uda� si� za ukochanym, pragn�a zosta� jego �on�. Zdaniem rodzic�w kandydat nie by� wart ich c�rki, nie dali wi�c m�odym swego przyzwolenia. Pos�uszna dziewczyna nie �mia�a z�ama� zakazu, lecz kocha�a wybranka tak gor�co, �e nie potrafi�a bez niego �y�. Zle-
gla w �o�u i wkr�tce umar�a ze smutku. Rodzice, pogr��eni w �a�obie, pochowali j�, wyrzucaj�c sobie, �e nie pozwolili c�rce i�� za g�osem serca. Nie wiedzieli, i� by�a ona zwi�zana Rozumieniem z pewn� nied�wiedzic�. Zwierz� zaopiekowa�o si� dusz� dziewczyny: nie pozwoli�o jej ulecie� z tego �wiata i w trzeci� noc po pogrzebie rozkopa�o mogi��, a w�wczas duch powr�ci� do cia�a. Z tych narodzin w grobie przysz�a na �wiat nowa osoba, nie skr�powana obowi�zkiem pos�usze�stwa wobec rodzic�w. Zakochana opu�ci�a trumn� i pod��y�a �ladem swej jedynej prawdziwej mi�o�ci. Opowie�� ma smutne zako�czenie, gdy� jej bohaterka, b�d�c przez jaki� czas nied�wiedzic�, nigdy do ko�ca nie sta�a si� na powr�t cz�owiekiem i ukochany ju� jej nie chcia�.
Pami�taj�c o tej pradawnej legendzie, Brus powzi�� decyzj�, by spr�bowa� uwolni� mnie z loch�w ksi�cia W�adczego za pomoc� �miertelnej trucizny.
* * *
W izbie by�o za gor�co. I za ma�o miejsca. Dyszenie ju� nie pomaga�o. Wsta�em od sto�u, podszed�em do stoj�cej w k�cie beczki z wod�. Zdj��em pokryw�, poci�gn��em g��boki �yk.
Serce Stada warkn��.
� Kubikiem, Bastardzie.
Woda kapa�a mi z brody. Patrzy�em na niego bez zmru�enia powieki.
� Otrzyj twarz. � Serce Stada odwr�ci� wzrok, zaj�� si� prac�.
Wciera� t�uszcz w sk�rzane paski. Wci�gn��em nosem smakowit� wo�, obliza�em wargi.
� Jestem g�odny � powiedzia�em.
� Usi�d� i sko�cz prac�. Potem zjemy.
Pr�bowa�em sobie przypomnie�, czego ode mnie chcia�. Wreszcie rozja�ni�o mi si� w g�owie. Na blacie sto�u, od mojej strony, le�a�o kilka sk�rzanych pask�w. Podszed�em, usiad�em na twardym taborecie.
� Jestem g�odny teraz � wyja�ni�em mu.
Znowu popatrzy� na mnie w ten spos�b. Zupe�nie jakby warkn��, cho� przecie� nie pokaza� z�b�w. Serce Stada potrafi� warcze� oczyma. Westchn��em. ��j pachnia� wyj�tkowo apetycznie. Prze�kn��em �lin�. Opu�ci�em wzrok. Przede mn� le�a�y sk�rzane paski i jakie� drobne metalowe przedmioty. Przygl�da�em im si�, a� Serce Stada przerwa� prac�, wytar� d�onie w szmat�.
� Tutaj masz. � Tr�ci� palcem kawa�ek sk�ry. � W tym miejscu napra
wia�e�. � Sta� nade mn�, a� wr�ci�em do przerwanego zaj�cia. Pochyli�em si�,
�eby pow�cha� rzemie�, a wtedy Serce Stada szturchn�� mnie mocno w rami�. �
Przesta�!
6
G�rna warga sama mi si� unios�a, ale nie warkn��em. Kiedy zdarza�o mi si� warkn��, Serce Stada stawa� si� bardzo z�y. Jaki� czas trzyma�em paski w r�kach, a potem moje d�onie przypomnia�y sobie, co maj� robi�. Troch� zdziwiony patrzy�em na w�asne palce borykaj�ce si� z rzemieniami. Gdy sko�czy�em, unios�em swoje dzie�o i mocno poci�gn��em na boki, by pokaza�, �e nie pu�ci, nawet je�li ko� zarzuci �bem.
� Ale nie ma konia � zreflektowa�em si�. � Wszystkie konie znikn�y.
�Bracie?"
�Ju� id�". � Podnios�em si� z taboretu i ruszy�em do drzwi.
� Wr��! � rozkaza� Serce Stada. � Siadaj.
��lepun czeka" � powiedzia�em i przypomnia�em sobie, �e w ten spos�b Serce Stada mnie nie s�yszy. By�em pewien, �e m�g�by, gdyby tylko spr�bowa� � ale nie chcia� pr�bowa�. Wiedzia�em te�, �e je�li znowu tak si� do niego odezw�, zostan� ukarany. Nie pozwala� mi za cz�sto rozmawia� w ten spos�b ze �lepunem. Ukara�by nawet �lepuna, gdyby wilk za du�o m�wi� do mnie. Wydawa�o mi si� to niezrozumia�e.
� �lepun czeka � powiedzia�em ustami.
� Wiem.
� Teraz jest dobry czas na polowanie.
� Zostaniesz. Mamy jedzenie.
� �lepun i ja mo�emy znale�� nowe mi�so. � �linka nap�yn�a mi do ust.
�wie�o upolowany kr�lik. Wn�trzno�ci paruj�ce w ch�odzie zimowej nocy. Tego
chcia�em.
� �lepun b�dzie musia� zapolowa� sam � oznajmi� Serce Stada. Podszed�
do okna, uchyli� okiennice. Do wn�trza wtargn�o ch�odne powietrze. Poczu�em
zapach Slepuna, a gdzie� dalej �nie�nego kota. Wilk zaskowycza�. � Odejd� �
rozkaza� mu Serce Stada. � Id� st�d. Id� polowa�, id� si� naje��. Naszego mi�sa
nie wystarczy dla ciebie.
�lepun odskoczy� przed �wiat�em wylewaj�cym si� z okna. Nie uciek� daleko. Czeka� na mnie, ale wiedzia�em, �e nie b�dzie czeka� d�ugo. On te� by� g�odny.
Serce Stada podszed� do ognia, odsun�� kocio�ek od p�omieni, zdj�� pokryw�. Unios�a si� para, zapachnia�o w ca�ej izbie. Ziarno, korzenie, prawie rozgotowane mi�so. By�em g�odny, wi�c w�cha�em. Zacz��em popiskiwa�, wtedy Serce Stada znowu warkn�� na mnie oczyma. Wr�ci�em na twardy sto�ek. Usiad�em. Czeka�em.
D�ugo to trwa�o. Najpierw pozbiera� ze sto�u sk�rzane paski i odwiesi� je na hak. Potem odsun�� garnczek z �ojem. Potem ustawi� na stole gor�cy kocio�ek. Potem jeszcze dwie miski i dwa kubki. Do kubk�w nala� wody. Po�o�y� n� i dwie �y�ki. Z szafki przyni�s� chleb i garnuszek konfitury. Postawi� przede mn� misk� z gulaszem, ale wiedzia�em, �e nie wolno mi go tkn��. Musia�em siedzie�, a nie wolno mi by�o rusza� jedzenia; on ukroi� chleb i poda� mi kawa�ek. Mog�em trzy-
ma� chleb, lecz nie wolno mi by�o go je��, dop�ki Serce Stada tak�e nie usi�dzie, ze swoj� misk�, ze swoim gulaszem i ze swoim chlebem.
� We� �y�k� � przypomnia� mi.
Wolno usiad� na sto�ku obok mnie. Trzyma�em �y�k� i chleb i czeka�em, czeka�em, czeka�em. Nie spuszcza�em z niego wzroku, ale nie potrafi�em pohamowa� ruch�w szcz�ki. Rozgniewa�o go to. Zacisn��em z�by. Wreszcie powiedzia�:
� Teraz b�dziemy jedli.
Na tym jednak nie koniec udr�ki. Wolno mi by�o ugry�� tylko raz. Potem musia�em prze�u� i po�kn��, zanim wsadzi�em do ust nast�pn� porcj�. W przeciwnym wypadku czeka�a mnie bura. Wolno mi by�o bra� tylko tyle gulaszu, ile si� mie�ci�o na �y�ce. Podnios�em kubek. Napi�em si� z niego. Serce Stada nagrodzi� mnie u�miechem.
� Dobry Bastard. Dobry.
Ja te� si� u�miechn��em, ale zaraz odgryz�em zbyt du�y k�s chleba i Serce Stada �ci�gn�� brwi. Pr�bowa�em �yka� wolno, lecz by�em strasznie g�odny, a przede mn� sta�o jedzenie i nie rozumia�em, dlaczego on mi nie pozwala zwyczajnie wszystkiego zje��. Jedzenie na spos�b ludzki zajmowa�o bardzo du�o czasu. Serce Stada specjalnie robi� gulasz o wiele za gor�cy, �ebym si� sparzy�, je�li b�d� wk�ada� do ust za du�o naraz. My�la�em o tym przez chwil�.
� Specjalnie robisz za gor�ce jedzenie � powiedzia�em. � �ebym si� spa
rzy�, je�li b�d� za szybko jad�.
Tym razem u�miech wype�z� na jego twarz znacznie wolniej. Serce Stada pokiwa� g�ow�.
Mimo wszystko zawsze ko�czy�em jako pierwszy. Musia�em potem siedzie� i czeka�, a� on sko�czy.
� Bastardzie, masz dzisiaj dobry dzie� � odezwa� si� w ko�cu. � Ch�opcze?
� Podnios�em na niego wzrok. � Powiedz co�.
� Co?
� Cokolwiek.
� Cokolwiek.
Zmarszczy� brwi, a ja mia�em ochot� warkn��, bo przecie� zrobi�em, co kaza�. Po chwili wsta� i przyni�s� butelk�. Nala� czego� do swojego kubka. Wyci�gn�� flaszk� w moj� stron�.
� Chcesz troch�?
Zapach k�u� w nozdrza. Odsun��em si�.
� Odpowiedz � przypomnia� mi.
� Nie. Nie. To z�a woda.
� Nie. To pod�y trunek. Okowita z je�yn, najta�sza. Kiedy� jej nie znosi�em,
a ty uwielbia�e�.
Wydmuchn��em z nosa dra�ni�cy zapach.
� Nigdy tego nie lubili�my.
8
Serce Stada wsta� i podszed� do okna. Otworzy� je ponownie.
� Kaza�em ci i�� polowa�!
�lepun poderwa� si� i uciek�. �lepun boi si� Serca Stada tak samo jak ja. Kiedy� rzuci�em si� na Serce Stada. By�em d�ugo chory, a tamtego dnia poczu�em si� lepiej i chcia�em wyj��, chcia�em polowa�, a on mi nie pozwoli�. Sta� pomi�dzy mn� a drzwiami, wi�c na niego skoczy�em. Uderzy� mnie pi�ci�, a potem przycisn�� do ziemi. Nie jest wi�kszy ode mnie. Ale jest uparty i m�drzejszy. Zna du�o sposob�w, �eby wymusi� pos�uch, a wi�kszo�� z nich sprawia b�l. Przycisn�� mnie do ziemi, le�a�em na grzbiecie, mia�em ods�oni�te gard�o i d�ugi, bardzo d�ugi czas czeka�em na b�ysk jego z�b�w. Za ka�dym razem, kiedy si� poruszy�em, wymierza� mi mocnego szturcha�ca. �lepun warcza�, ale nie za blisko drzwi � i nie pr�bowa� wej��. Kiedy zaskowycza�em o lito��, Serce Stada uderzy� mnie jeszcze raz.
� Cisza! � rozkaza�.
A kiedy ucich�em, powiedzia�:
� Ty jeste� m�odszy. Ja jestem starszy i m�drzejszy. Walcz� lepiej ni� ty i le
piej poluj�. B�dziesz robi�, co ci ka��. Zrozumiano?
�Tak � odpowiedzia�em. � Tak, to jest prawo stada, rozumiem, rozumiem". Znowu mnie uderzy� i przyciska� do ziemi, z ods�oni�tym gard�em, dop�ki nie powiedzia�em ustami:
� Tak, rozumiem.
Serce Stada wr�ci� teraz do sto�u, nala� okowity do mojego kubka. Postawi� go przede mn�; musia�em w�cha�. Prychn��em.
� Skosztuj � nastawa�. � Odrobin�. Kiedy� to lubi�e�. Pija�e� ten trunek
w mie�cie jeszcze w czasach, gdy nie pozwala�em ci samemu w��czy� si� po
tawernach. A potem �u�e� mi�t� i s�dzi�e�, �e niczego nie podejrzewam.
Pokr�ci�em g�ow�.
� Nie zrobi�bym czego�, czego mi zabroni�e�. Ja rozumiem.
Wyda� z siebie dziwny d�wi�k. Ni to czkni�cie, ni kichni�cie.
� O, cz�sto �ama�e� zakazy. Bardzo cz�sto.
Raz jeszcze pokr�ci�em g�ow�.
� Nie pami�tam.
� Jeszcze nie. Przypomnisz sobie. � Znowu wskaza� okowit�. � No, spr�
buj. Odrobin�. Mo�e dobrze ci zrobi.
Skoro kaza�, spr�bowa�em. P�yn zapiek� mnie w ustach i w nosie, nie mog�em si� pozby� przykrego smaku. Niechc�cy rozla�em resztk� z kubka.
� No tak. Ksi�na Cierpliwa by�aby uszcz�liwiona. � Tylko tyle powie
dzia�. Kaza� mi wzi�� szmat� i zetrze� st�. A potem wyczy�ci� naczynia wod�
i na koniec wytrze� je do sucha.
* * *
Niekiedy si� trz�s�em i zaraz przewraca�em na ziemi�. Bez �adnego powodu. Serce Stada pr�bowa� mnie przytrzymywa�. Czasami trz�s�em si� tak, �e a� zasypia�em. Kiedy si� p�niej budzi�em, wszystko mnie bola�o. I brzuch, i grzbiet... Czasami przygryza�em sobie j�zyk. Bardzo mi si� to nie podoba�o. �lepun by� wystraszony.
A czasem by� razem ze mn� i ze Slepunem jeszcze jeden, kt�ry my�la� z nami. Malutki, ale by�. Nie chcia�em go tam. Nikogo tam nie chcia�em mie� znowu, opr�cz siebie i Slepuna. On o tym wiedzia� i robi� si� taki malutki, �e w�a�ciwie prawie go nie by�o.
* * *
P�niej kto� przyszed�.
� Kto� idzie � powiedzia�em Sercu Stada.
By�o ciemno, ogie� w kominku przygas�. Najlepszy czas na polowanie ju� min��. Zapad�y ca�kowite ciemno�ci. Wkr�tce mieli�my si� k�a�� spa�.
Serce Stada nie odpowiedzia�. Zerwa� si� cicho, chwyci� wielki n�, kt�ry zawsze le�a� na stole. Gestem rozkaza� mi usun�� si� z drogi, ukry� w k�cie. Kocim krokiem podkrad� si� do drzwi. Czeka�. S�yszeli�my kroki cz�owieka brn�cego przez �nieg. Potem wyczu�em jego zapach.
� To szary � powiedzia�em. � Cier�.
Serce Stada pr�dkim ruchem otworzy� drzwi; szary wszed�. Zakr�ci�o mnie w nosie od woni, kt�re wni�s� ze sob�. Jak zawsze: py� suszonych li�ci i r�ne rodzaje dymu. Szary by� wychudzony i stary, a przecie� Serce Stada zawsze zachowywa� si� przy nim, jakby to on by� wa�niejszy. Teraz do�o�y� drew do ognia. W izbie zrobi�o si� ja�niej. I jeszcze gor�cej. Szary zsun�� z g�owy kaptur. Przyjrza� mi si� jasnymi oczyma, jakby na co� czeka�. Potem odezwa� si� do Serca Stada:
� Co z nim? Lepiej?
Serce Stada wzruszy� ramionami.
� Kiedy ci� wyczu�, wymieni� twoje imi�. Od tygodnia nie mia� ataku. Trzy
dni temu naprawi� uprz��. I zrobi� to dobrze.
� Nie pr�buje ju� zjada� rzemieni?
� W ka�dym razie nie przy mnie. � Serce Stada roze�mia� si� kr�tko. �
Trzeba pami�ta�, �e zna swoj� prac� bardzo dobrze � doda� po chwili. � Mo�e
10
poruszy�a w nim jak�� strun�. W najgorszym razie b�dziemy �y� z naprawiania uprz�y.
Szary stan�� przy ogniu, wyci�gn�� r�ce nad p�omieniami. Na d�oniach mia� mn�stwo plamek. Serce Stada wyj�� butelk� okowity. Nala� trunku do kubk�w i mnie te� poda� jeden, z odrobin� okowity na dnie, ale nie kaza� pi�. Rozmawiali d�ugo, bardzo d�ugo � o rzeczach, kt�re nie mia�y nic wsp�lnego zjedzeniem, spaniem ani polowaniem. Szary podobno s�ysza� co� wa�nego o jakiej� kobiecie. To m�g� by� prze�omowy, zwrotny moment w historii kr�lestwa. Serce Stada powiedzia�:
� Nie b�d� o tym rozmawia� przy Bastardzie. Da�em mu s�owo.
Szary zapyta�, czy jego zdaniem rozumiem, o czym rozmawiaj�, a Serce Stada odpowiedzia�, �e to nie ma znaczenia. Chcia�em si� po�o�y�, ale kazali mi siedzie�. Kiedy szary musia� i��, Serce Stada powiedzia�:
� Du�o ryzykujesz przychodz�c tutaj. W dodatku masz przed sob� �adny
kawa�ek drogi. Jak dasz rad� wr�ci�?
Szary si� u�miechn��.
� Mam swoje sposoby, Brus.
I ja si� u�miechn��em, przypominaj�c sobie, jak dumny by� zawsze ze swoich sekret�w.
* * *
Jednego dnia Serce Stada wyszed� i zostawi� mnie samego. Nie zwi�za� mnie. Powiedzia� tylko:
� Jest troch� owsa. Je�li zg�odniejesz przed moim powrotem, b�dziesz musia�
sobie przypomnie�, jak ugotowa� ziarno. Je�li wyjdziesz, je�li chocia� uchylisz
drzwi albo okno, ja si� o tym dowiem. I b�d� ci� t�uk�, a� zdechniesz. Zrozumia
�e�?
� Tak.
Zdawa� si� mocno rozgniewany, cho� nie pami�ta�em, �ebym zrobi� co�, na co mi nie pozwala�. Otworzy� skrzyni� i wyj�� z niej r�ne przedmioty. Wi�kszo�� by�a okr�g�a, z metalu. Monety. I jeszcze jedn� rzecz, t� pami�ta�em. By�a b�yszcz�ca, zakrzywiona jak ksi�yc, a kiedy pierwszy raz mia�em j� w r�kach, pachnia�a krwi�. Musia�em o ni� walczy�. Nie przypomina�em sobie, �ebym jej chcia�, ale walczy�em i wygra�em. Serce Stada podni�s� j� za �a�cuch, wsadzi� do sakiewki.
Zanim wr�ci�, zrobi�em si� bardzo g�odny. Gdy nareszcie si� zjawi�, przyni�s� na sobie pewien zapach... Zapach samicy. Nie bardzo silny i zmieszany z woniami ��ki. To by� dobry zapach. Kiedy w�cha�em, chcia�o mi si� czego�... czego�,
11
ale nie je��, nie pi� i nie polowa�. Zbli�y�em si� do Serca Stada, obw�cha�em go, ale tak by nic nie zauwa�y�. Ugotowa� owsiank� i zjedli�my. Potem zwyczajnie siedzia� przed ogniem i by� bardzo smutny. Przynios�em mu flaszk� okowity. Razem z kubkiem. Wzi�� ode mnie jedno i drugie, lecz si� nie u�miechn��.
� Mo�e jutro naucz� ci� us�ugiwania � mrukn��. � Pewnie do tego oka�esz si� zdatny.
Wypi� wszystko z jednej flaszki, otworzy� nast�pn�. Siedzia�em i na niego patrzy�em. Kiedy zasn��, wzi��em jego p�aszcz, na kt�rym by� ten zapach. Rozpostar�em go na pod�odze i u�o�y�em si� na nim, wdychaj�c t� wo�, a� usn��em.
�ni�em, lecz snu nie rozumia�em. By�a w nim samica, pachn�ca jak p�aszcz Brusa, i nie chcia�em, �eby odesz�a. To by�a moja samica, ale kiedy odesz�a, nie poszed�em za ni�. Wi�cej nie pami�tam. Pami�tanie nie jest dobre, tak samo jak g��d albo pragnienie.
* * *
Kaza� mi zostawa�. Kaza� mi zostawa� na d�ugi czas, cho� bardzo chcia�em wyj��. Tamtego razu pada� rz�sisty deszcz, tak g�sty, �e �nieg prawie ca�y stopnia�. Nagle zrobi�o mi si� mi�o, �e nie wychodz�.
� Brus � powiedzia�em, a on raptownie poderwa� g�ow�. My�la�em, �e za
atakuje, tak gwa�townie si� poruszy�. Zdo�a�em si� nie skuli�. Czasami go roz
w�ciecza�o, jak si� kuli�em.
� Co takiego, Bastardzie? � zapyta�, a g�os mia� �agodny.
� Jestem g�odny � powiedzia�em. � Teraz.
Da� mi kawa� mi�sa. Ugotowanego, ale to by� du�y kawa�. Zjad�em zbyt szybko, a on mi si� przygl�da�, lecz nic nie m�wi� ani mnie nie uderzy�. Wtedy nie.
* * *
Ci�gle drapa�em si� po twarzy. Po brodzie. Wreszcie podszed�em do Brusa. Sta�em przed nim i si� drapa�em.
� Nie lubi� tego � powiedzia�em mu.
Wygl�da� na zdziwionego, ale da� mi gor�c� wod�, myd�o i bardzo ostry n�. Da� mi te� okr�g�e szk�o z cz�owiekiem w �rodku. Patrzy�em w nie przez d�ugi czas. Przechodzi�y mnie ciarki. Oczy tego cz�owieka by�y podobne do oczu Brusa � tak samo z bia�kami dooko�a, tylko jeszcze ciemniejsze. To nie by�y wilcze
12
oczy. W�osie mia� ten cz�owiek ciemne, jak Brus, ale na brodzie nier�wne i sko�tunione. Dotkn��em swojej brody i zobaczy�em palce na twarzy tamtego. Dziwne.
� Ogol si�, tylko ostro�nie � powiedzia� Brus.
Prawie pami�ta�em, jak si� to robi. Zapach mydlin, gor�ca woda na twarzy. Tylko ten gro�ny, bardzo gro�ny n� ci�gle mnie kaleczy�. Drobne ci�cia, okropnie szczypi�ce. Na koniec obejrza�em cz�owieka w okr�g�ym szkle.
�Bastard � pomy�la�em. � Prawie jak Bastard".
Krwawi�em.
� Wsz�dzie krew � powiedzia�em Brusowi.
Roze�mia� si�.
� Zawsze jeste� poci�ty po goleniu. Niepotrzebnie si� �pieszysz. � Wzi��
ode mnie gro�ny n�. � Nie ruszaj si� � rozkaza�. � Omin��e� kilka miejsc.
Siedzia�em nieruchomo, a on mnie nie skaleczy�. Trudno by�o tkwi� bez ruchu, kiedy podszed� tak blisko i patrzy� na mnie uwa�nie. Po wszystkim wzi�� mnie pod brod�. Podni�s� mi g�ow� i dok�adnie mnie obejrza�. Potem wbi� wzrok w moje �renice.
� Bastard... � Pokr�ci� g�ow� i u�miech mu zblak�, bo ja tylko patrzy�em.
Poda� mi szczotk�.
� Nie ma koni do szczotkowania � przypomnia�em mu.
Robi� wra�enie zadowolonego.
� Wyszczotkuj t� strzech� � powiedzia�, czochraj�c mi w�osy.
Kaza� mi je czesa� dot�d, a� wszystkie b�d� le�e� p�asko. Bola�a mnie sk�ra na g�owie. Brus odebra� mi szczotk� i poleci� sta� spokojnie, ogl�da� sk�r� pod w�osami.
� B�kart! � warkn�� ochryple, a kiedy si� skuli�em doda�: � Nie ty. �
Poklepa� mnie po ramieniu. � Za jaki� czas przestanie bole� � oznajmi�. Pokaza�
mi, jak �ci�ga� w�osy do ty�u i zwi�zywa� je sk�rzanym rzemieniem. D�ugo��
mia�y odpowiedni�. � Tak lepiej � oceni�. � Znowu wygl�dasz jak cz�owiek.
* * *
Zbudzi�em si� z koszmaru skaml�c i dr��c ze strachu. Usiad�em raptownie i zacz��em krzycze�. Podskoczy� do mojego ��ka.
� Co ci jest, Bastardzie? Co si� dzieje?
� Zabra� mnie od matki! � poskar�y�em si�. � By�em o wiele za ma�y!
� Wiem � odezwa� si� �agodnie � Wiem. Ale to by�o dawno. Teraz jeste�
bezpieczny. � Chyba si� przestraszy�.
� Napu�ci� dymu do nory � skamla�em. � Z moich braci i si�str zrobi�
sk�ry!
13
Twarz mu si� zmieni�a, g�os straci� �agodno��.
� Nie, Bastardzie, to nie by�a twoja matka. To sen wilka. �lepuna. To si�
zdarzy�o �lepunowi. Nie tobie.
� Tak, rzeczywi�cie � powiedzia�em. Nagle ogarn�� mnie gniew. � Prawda,
to sen �lepuna, ale m�j tak samo. Zupe�nie tak samo.
Wyskoczy�em z ��ka i zacz��em kr��y� po izbie. Chodzi�em z k�ta w k�t d�ugi czas, a� uda�o mi si� przegna� tamto uczucie. On siedzia� i tylko mi si� przygl�da�. W czasie gdy chodzi�em, wypi� du�o okowity.
* * *
Pewnego wiosennego dnia wygl�da�em przez okno. �wiat pachnia� bardzo �adnie, �yciem i �wie�o�ci�. Rozprostowa�em ramiona, a� zatrzeszcza�o w stawach.
� �adny dzie� na konn� przeja�d�k� � powiedzia�em.
Brus miesza� owies w kocio�ku zawieszonym nad ogniem. Podszed� do mnie, stan�� przy oknie.
� W g�rach jeszcze zima. Chcia�bym wiedzie�, czy ksi�na Ketriken dotar�a
bezpiecznie do domu.
� Je�li nie, to na pewno nie z winy Sadzy � oznajmi�em.
Drgn�a we mnie jaka� bolesna struna, przez chwil� a� nie mog�em zaczerpn�� tchu. Co to by�o? Szybko min�o. Nie chcia�em tego roztrz�sa�, cho� wiedzia�em, �e powinienem. Zupe�nie jak z polowaniem na nied�wiedzia. Je�li si� podejdzie zbyt blisko, mo�na wpa�� w k�opoty. A jednak co� kaza�o mi chcie� i�� za tym bolesnym uczuciem. Otrz�sn��em si�, odetchn��em g��boko. Wci�gn��em powietrze jeszcze raz, w gardle utkn�� mi dziwny d�wi�k.
Brus by� tu� obok, cichy i nieruchomy. Czeka�.
�Bracie, jeste� wilkiem. Wracaj, uciekaj, bo b�dzie bola�o" � ostrzeg� �lepun.
Odskoczy�em.
Wtedy Brus jak burza ruszy� wok� izby, d�ugo przeklina� na czym �wiat stoi i w ko�cu przypali� owsiank�. Musieli�my j� zje�� mimo wszystko � nie by�o nic innego.
* * *
Nadszed� czas, gdy Brus zacz�� mnie dr�czy�. � Pami�tasz? � powtarza� ci�gle.
14
Nie chcia� mnie zostawi� w spokoju. Podpowiada� mi r�ne imiona i kaza� zgadywa�, kogo oznaczaj�. Czasami troch� wiedzia�em.
� Kobieta � odpowiedzia�em, gdy zapyta� o ksi�n� Cierpliw�. � W izbie
z ro�linami � pr�bowa�em dalej, ale ci�gle by� niezadowolony.
Je�li w nocy spa�em, przychodzi�y sny. Obrazy o dr��cym �wietle, o blasku ta�cz�cym na kamiennej �cianie. I o oczach w male�kim okienku. Te sny mnie parali�owa�y i pozbawia�y oddechu. Gdybym potrafi� krzykn��, m�g�bym si� obudzi�. Czasami bardzo d�ugo trwa�o, zanim uda�o mi si� nabra� tyle powietrza, ile trzeba, �eby zacz�� krzycze�. Brus wtedy te� si� budzi� i chwyta� za d�ugi n� ze sto�u.
� Co to? Co si� sta�o? � pyta�.
Nie umia�em mu wyja�ni�.
Bezpieczniej by�o spa� na dworze, w �wietle dnia, w soczystym zapachu trawy i ziemi. Sny kamiennych �cian wtedy nie przychodzi�y. Zamiast nich pojawia�a si� kobieta i s�odko si� do mnie przytula�a. Pachnia�a polnymi kwiatami, a jej usta smakowa�y miodem. B�l tych sn�w przychodzi� po obudzeniu; wiedzia�em, �e odesz�a na zawsze, zabrana przez innego. Nocami siedzia�em i patrzy�em w ogie�. Pr�bowa�em nie my�le� o zimnych kamiennych �cianach, ciemnych oczach ani s�odkich ustach, ci�kich od gorzkich s��w. Nie spa�em. Nie �mia�em si� nawet po�o�y�. A Brus mi nie kaza�.
* * *
Pewnego dnia wr�ci� Cier�. Zapu�ci� d�ug� brod�, na g�owie mia� kapelusz z szerokim rondem; wygl�da� na w�drownego handlarza, ale i tak go pozna�em. Brusa nie by�o akurat w chacie, lecz wpu�ci�em Ciernia. Nie wiedzia�em, dlaczego przyszed�.
� Chcesz okowity? � zapyta�em, s�dz�c, i� mo�e po to si� zjawi�.
Przyjrza� mi si� uwa�nie, na dnie jego �renic rozb�ys�y iskierki u�miechu.
� Witaj, Bastardzie. � Przekrzywi� g�ow�, zajrza� mi w oczy. � Jak ci by�o?
Nie zna�em odpowiedzi na takie pytanie, wi�c tylko patrzy�em.
Po d�u�szej chwili Cier� zakrz�tn�� si� w izbie: nastawi� wod�, wyj�� z tobo�ka r�ne paczuszki � herbat�, troch� sera, w�dzon� ryb�. I jeszcze wi�zki zi�, kt�re rz�dem u�o�y� na stole. Potem sk�rzany woreczek. W �rodku by� ��ty kryszta�, wielki jak pi��. Na samym dnie tobo�ka znajdowa�a si� szeroka p�ytka misa, glazurowana wewn�trz na niebiesko. Postawi� j� na stole, nape�ni� czyst� wod�. Wtedy wr�ci� Brus. By� na rybach. Z�owi� sze��, niezbyt du�ych. To by�y ryby z zatoki, nie z oceanu. �liskie i po�yskliwe. Ju� je oczy�ci�.
� Zostawiasz go samego? � zapyta� Cier�, gdy si� przywitali.
15
� Musimy co� je��.
� Wi�c masz do niego zaufanie?
Brus uciek� wzrokiem.
� Wytresowa�em niejedno zwierz�. Jest pos�uszny, ale wol� mu nie ufa�.
Brus ugotowa� ryby w rondlu, zjedli�my. Do ryb by� ser i herbata. Potem ja
czy�ci�em naczynia, a oni rozmawiali.
� Chc� zaaplikowa� kuracj� zio�ow� � oznajmi� Cier�. � Mo�e zastosuj�
wod� lub kryszta�. Sam nie wiem. Chwytam si� wszystkiego. Zaczynam podej
rzewa�, �e on nie jest tak naprawd�... z nami.
� Daj mu troch� czasu � uspokaja� go Brus. � Kuracja zio�owa to chyba
nie najlepszy pomys�. Zanim... zanim si� zmieni�, za bardzo si� do zi� przyzwy
czai�. Pod koniec ci�gle by� albo chory i obola�y, albo nienaturalnie pe�en energii.
Je�li nie pogr��ony w g��bokim smutku, to wyczerpany po walce lub po dziele
niu si� energi� z kr�lem Roztropnym czy ksi�ciem Szczerym. A potem, zamiast
spokojnie odzyskiwa� si�y, wzmacnia� si� zio�ami. Zapomnia�, jak si� odpoczy
wa, by pozwoli� cia�u wr�ci� do zdrowia. Nigdy nie czeka�. Tamtej nocy... da�e�
mu nasiona kopytnika, prawda? Naparstnica powiedzia�a, �e w �yciu nie widzia�a
nikogo w podobnym stanie. Chyba wi�cej ludzi przysz�oby mu z pomoc�, gdy
by si� go nie przestraszyli. Biedny stary Brzeszczot wzi�� Bastarda za szale�ca.
Nie mo�e sobie wybaczy�, �e go powali�. Gdyby m�g� teraz wiedzie�, �e ch�opak
�yje...
� Nie by�o czasu na przebieranie w �rodkach. Da�em mu, co mia�em pod
r�k�. Nie wiedzia�em, �e postrada zmys�y od nasion kopytnika.
� Mog�e� mu nic nie dawa� � rzek� Brus cicho.
� To by go nie powstrzyma�o. Poszed�by wycie�czony i zabiliby go na miej
scu.
Usiad�em przy palenisku. Po�o�y�em si�, po jakim� czasie przetoczy�em na grzbiet. Tak dobrze. Zamkn��em oczy, ogie� grza� mnie w bok.
� Podnie� si� i usi�d� na taborecie � rozkaza� Brus.
Westchn��em ci�ko, lecz pos�ucha�em. Brus podj�� przerwany w�tek.
� Chc� zapewni� mu spok�j. Moim zdaniem potrzebuje czasu, �eby sobie
z tym poradzi�. On pami�ta. Czasami. Chocia� ucieka przed wspomnieniami. Nie
chce pami�ta�. Nie chce by� znowu Bastardem Rycerskim. Mo�e spodoba�o mu
si� �ycie wilka. Mo�e spodoba�o mu si� tak bardzo, �e ju� nigdy nie b�dzie sob�.
� Musi � oznajmi� Cier� spokojnie. � Jest nam potrzebny.
Brus, kt�ry do tej pory opiera� stopy o zapas drewna przy kominku, teraz opu�ci� nogi na pod�og�. Pochyli� si� do Ciernia.
� Masz jakie� wie�ci?
� Ja nie, ale ksi�na Cierpliwa chyba si� czego� dowiedzia�a. Irytuj�ca jest
niekiedy rola zamkowego szczura.
� Co us�ysza�e�?
16
� Cierpliwa rozmawia�a z Lam�wk� o we�nie.
� To wa�ne?
� Szuka�y delikatnej we�ny na wyj�tkowo mi�kki kocyk. Dla ma�ego dziecka.
M�wi�y: �Urodzi si� w czas naszych �niw, a w g�rach to ju� pocz�tek zimy. Kocyk
musi by� cieplutki". Mo�e dla dziecka Ketriken?
Brus wygl�da� na zdumionego.
� Ksi�na Cierpliwa ma wie�ci od ksi�nej Ketriken?
Cier� si� roze�mia�.
� Trudno zyska� pewno��. Kto by tam trafi� za kobietami? Cierpliwa bardzo
si� ostatnio zmieni�a. Faktycznie dowodzi �o�nierzami Koziej Twierdzy, a prze
cie� ksi��� �wawy nawet tego nie podejrzewa. Teraz wydaje mi si�, �e powinni
�my byli wtajemniczy� j� w nasze plany, w��czy� j� w nie od samego pocz�tku.
Cho� mo�e si� myl�.
� By�oby mi �atwiej, gdyby�my si� na to zdecydowali � rzek� Brus.
Cier� pokr�ci� g�ow�.
� Naprawd� mi przykro. Musia�a wierzy�, �e opu�ci�e� Bastarda, �e si� go
wyrzek�e� z powodu Rozumienia. Gdyby� wyst�pi� o jego cia�o, ksi��� W�adczy
nabra�by podejrze�. A nie m�g� pozosta� nawet cie� w�tpliwo�ci, �e tylko ona
jedna gotowa jest pogrzeba� Bastarda.
� Ksi�na mnie nienawidzi. Kiedy� powiedzia�a, �e nie wiem, co to wier
no�� czy odwaga. � Brus opu�ci� wzrok na d�onie. � Przesta�a mnie kocha� ju�
wiele lat temu, gdy odda�a serce ksi�ciu Rycerskiemu. Pogodzi�em si� z losem.
Ksi��� by� wart jej mi�o�ci. Porzuci�em j�, bo chcia�em �y� obok, wiedz�c, �e
cho� mnie nie kocha, to szanuje jako cz�owieka. Teraz mn� gardzi... � Pokr�
ci� g�ow�, zacisn�� powieki. Na d�ugi czas zapad�a martwa cisza. Wreszcie Brus
wyprostowa� si� wolno i odwr�ci� do Ciernia. G�os mia� spokojny. � S�dzisz, �e
ksi�na Cierpliwa wie o ucieczce ksi�nej Ketriken?
� Nie by�bym zdziwiony. Oficjalnie nic si�, rzecz jasna, na ten temat nie m�
wi. W�adczy wys�a� umy�lnych do kr�la Eyoda, ��daj�c informacji, czy Ketriken
uciek�a do niego, lecz w�adca Kr�lestwa G�rskiego odpowiedzia� jedynie, �e jego
c�rka jest monarchini� Kr�lestwa Sze�ciu Ksi�stw, a co za tym idzie, jej uczynki
nie dotycz� pa�stwa, kt�rym rz�dzi on. Ksi�na Cierpliwa ma zdumiewaj�co du�o
wie�ci spoza mur�w twierdzy. Mo�e dochodz� do niej tak�e s�uchy, co si� dzieje
w Kr�lestwie G�rskim. Ja sam bardzo chcia�bym si� dowiedzie�, jak zamierza
wys�a� tam kocyk. To d�uga i niebezpieczna droga.
Przez jaki� czas Brus milcza�.
� Powinienem by� znale�� spos�b, �eby pojecha� z ksi�n� Ketriken i z tref-
nisiem � odezwa� si� wreszcie cicho. � Niestety, by�y tylko dwa konie i zapasy
dla dwojga. Wi�cej nie uda�o mi si� zdoby�. W ko�cu wyruszyli sami. � Zapa
trzy� si� w ogie�. Wreszcie spyta�: � Pewnie nie ma �adnych wie�ci o nast�pcy
tronu, ksi�ciu Szczerym?
17
Cier� wolno pokr�ci� g�ow�.
� O kr�lu Szczerym � przypomnia� Brusowi spokojnie. � A jego ma��on
ka jest teraz kr�low�. Wiele bym da�, �eby by� tutaj... Gdyby wraca�, powinien
ju� chyba dotrze� do domu. Jeszcze kilka r�wnie ciep�ych dni i b�dziemy mieli
szkar�atne okr�ty w ka�dej zatoce. Ju� nie wierz� w powr�t Szczerego.
� Wi�c ksi��� W�adczy jest prawdziwym kr�lem � stwierdzi� Brus z go
rycz�. � Przynajmniej do czasu, gdy dziecko pani Ketriken przyjdzie na �wiat
i osi�gnie odpowiedni wiek. A skoro tylko potomek wyst�pi o koron�, czeka nas
wojna domowa. Je�li Kr�lestwo Sze�ciu Ksi�stw b�dzie jeszcze istnia�o. Ksi���
Szczery... �a�uj�, �e wyruszy� na poszukiwanie Najstarszych. Dop�ki �y�, mieli
�my jak�� ochron� przed naje�d�cami. Teraz, gdy go zabrak�o, a wiosna nadcho
dzi wielkimi krokami, nic nie powstrzyma szkar�atnych okr�t�w...
Ksi��� Szczery. Zadr�a�em. Odepchn��em od siebie ch��d. Wr�ci� i odepchn��em go znowu. Trzyma�em go od siebie z dala. Po d�u�szej chwili wzi��em g��boki oddech.
� Wobec tego woda? � zapyta� Cier� Brusa. Najwyra�niej przez jaki� czas
nie s�ucha�em rozmowy.
Brus wzruszy� ramionami.
� Prosz� bardzo. Na pewno nie zaszkodzi. Zdarza�o si�, �e czyta� z wody?
� Nigdy nie sprawdza�em, ale zawsze podejrzewa�em, �e m�g�by. Ma Rozu
mienie i Moc, mo�e potrafi co� jeszcze?
� Nawet je�li kto� co� potrafi, nie oznacza jeszcze, �e to zrobi.
Jaki� czas mierzyli si� wzrokiem. Wreszcie Cier� wzruszy� ramionami.
� Mo�e m�j fach nie jest tak finezyjny jak tw�j � stwierdzi� oschle.
Po d�u�szej chwili Brus mrukn��:
� Zechciej mi wybaczy�. Wszyscy s�u�yli�my kr�lowi na miar� swoich si�.
Cier� pokiwa� g�ow�. Wreszcie si� u�miechn��.
Uprz�tn�� st�, zostawiaj�c na nim jedynie mis� z wod� oraz kilka �wiec.
� Chod� tutaj � rozkaza� mi cicho, wi�c zbli�y�em si� do sto�u. Posadzi�
mnie na taborecie, ustawi� przede mn� mis�. � Patrz w wod� � poleci�. � M�w,
co widzisz.
Widzia�em wod� w misie.
Widzia�em na dnie b��kit.
�adna z tych odpowiedzi mu si� nie spodoba�a. Ci�gle mi powtarza�, �ebym spojrza� jeszcze raz, ale ja zawsze widzia�em to samo. Kilka razy przestawia� �wiece i kaza� mi patrze� znowu.
� Przynajmniej odpowiada, kiedy si� do niego m�wi � powiedzia� w ko�cu
do Brusa.
Brus pokiwa� g�ow�, ale wygl�da� na zniech�conego.
� Mo�e innym razem si� uda � rzek�.
Zorientowa�em si�, �e ju� ze mn� sko�czyli i mog� odpocz��.
18
Cier� zapyta�, czy mo�e u nas zosta� na noc. Brus oczywi�cie si� zgodzi� i przyni�s� okowit�. Nala� do dw�ch kubk�w. Cier� przyci�gn�� m�j taboret do sto�u i usiad�. Ja te� usiad�em i czeka�em, ale oni zacz�li rozmawia�.
� A ja? � zapyta�em po jakim� czasie. Umilkli i popatrzyli na mnie ze zdzi
wieniem.
� Co ty? � zapyta� Brus.
� Dostan� okowity?
D�u�sz� chwil� przygl�dali mi si� bez s�owa.
� Chcesz okowity? � zapyta� Brus niepomiernie zdumiony. � My�la�em,
�e nie lubisz.
� Nie lubi�. Nigdy nie lubi�em. � Zastanowi�em si� chwil�. � Ale by�a
tania.
Brus wyba�uszy� na mnie oczy. Cier� u�miechn�� si� lekko, spu�ci� powieki. Brus postawi� jeszcze jeden kubek i nala� dla mnie. Po jakim� czasie zacz�li znowu rozmawia�. Poci�gn��em �yk okowity. Zapiek�o mnie w ustach i w nosie, ale w brzuchu rozgrza�o. Nie chcia�em wi�cej. Potem pomy�la�em, �e chc�. Wypi�em jeszcze. Ju� nie by�o takie nieprzyjemne. Troch� jak lekarstwo na kaszel, kt�re wmusza�a we mnie ksi�na Cierpliwa. Nie. Odsun��em od siebie to wspomnienie. Odstawi�em kubek.
Brus rozmawia� z Cierniem.
� Naj�atwiej podejdziesz sarn� udaj�c, �e jej nie widzisz. B�dzie tkwi�a
w miejscu jak wykuta w kamieniu, b�dzie ci� obserwowa�a i nie drgnie nawet,
p�ki nie spojrzysz na ni� prosto. � Podni�s� flaszk� i nala� do mojego kubka.
Prychn��em, podra�niony ostr� woni�. Chyba co� si� poruszy�o. Cudza my�l w mojej g�owie. Si�gn��em do wilka.
��lepunie?"
�Bracie? �pi�. To nie jest dobry czas na polowanie".
Brus obrzuci� mnie gro�nym spojrzeniem. Przesta�em.
Nie chcia�em ju� okowity. Kto� inny uwa�a�, �e chc�. Kaza� mi podnie�� kubek; tylko wzi�� go w r�k�. Zakr�ci�em p�ynem. Ksi��� Szczery mia� zwyczaj kr�ci� winem w kielichu i spogl�da� w trunek. Zajrza�em do ciemnego naczynia.
�Bastardzie".
Odstawi�em kubek. Wsta�em i okr��y�em izb�. Chcia�em wyj��, ale Brus nigdy nie pozwala� mi wychodzi� samemu, zw�aszcza noc�. Chodzi�em wi�c dooko�a izby, a� wreszcie znowu usiad�em. Kubek z okowit� sta� na miejscu. Po jakim� czasie podnios�em go, cudza my�l w mojej g�owie kaza�a mi go podnie��. Ale gdy tylko wzi��em naczynie do r�ki, kto� kaza� mi my�le�, �e chc� wypi�. Wypi� szybko, smak nie b�dzie trwa� d�ugo, a potem ju� tylko ciep�e, mi�e uczucie w �rodku.
Wiedzia�em, do czego zmierza. Zaczyna�em by� z�y.
19
�W takim razie tylko jeden �yk. � Uspokajaj�co. Szeptem. � �atwiej po tym odpoczniesz, Bastardzie. Ogie� grzeje, jedzenia masz w br�d. Brus b�dzie ci� broni�. Cier� jest przy tobie. Nie musisz si� mie� na baczno�ci. Jeszcze jeden �yk. Tylko jeden".
�Nie".
"Jeden �yczek, malutki, wystarczy zwil�y� usta".
Wypi�em, �eby ju� przesta� mnie do tego nak�ania�. Ale on nie umilk�, wi�c wypi�em znowu. Nabra�em pe�ne usta okowity i prze�kn��em. Coraz trudniej mi by�o si� opiera�. A Brus ci�gle dolewa�.
�Bastardzie, powiedz: Szczery �yje. Tylko tyle. Powiedz".
�Nie".
�Okowita tak mi�o rozgrzewa. Tak ci dobrze. Wypij jeszcze troch�".
� Wiem, czego chcesz. Pr�bujesz mnie upi�. �ebym ci si� nie m�g� sprzeci
wi�. Nic z tego. � Twarz mia�em wilgotn� od potu.
Brus i Cier� spojrzeli na mnie obaj.
� Nigdy dot�d nie upija� si� na smutno � zauwa�y� Brus. � W ka�dym razie
nie przy mnie. � Najwyra�niej obu ich zaciekawi�o nowe zjawisko.
�Powiedz to. Powiedz: Szczery �yje. Wtedy zostawi� ci� w spokoju. Przyrzekam. Tylko powiedz. Jeden raz. Chocia� szeptem. Powiedz to. Powiedz".
� Szczery �yje � powiedzia�em bardzo cicho.
� Tak? � rzuci� Brus od niechcenia. Zbyt szybko pochyli� si�, by nala� mi
wi�cej okowity. Flaszka okaza�a si� pusta. Dola� z w�asnego kubka.
Nagle chcia�em si� napi�. Ja sam tego chcia�em. Podnios�em naczynie i wypi�em wszystko. Potem wsta�em.
� Szczery �yje � powiedzia�em. � Cierpi od mrozu, ale �yje. Nic wi�cej nie
mam do powiedzenia. � Podszed�em do drzwi, odsun��em rygiel i wyszed�em
w noc. Nie pr�bowali mnie zatrzyma�.
* * *
Brus mia� racj�. Wszystko to by�o we mnie, jak piosenka niegdy� s�yszana zbyt cz�sto, melodia, kt�rej nie spos�b ju� nigdy wyrzuci� z pami�ci. Wyziera�o to zza ka�dej mojej my�li, barwi�o ka�dy sen. Wraca�o, nie dawa�o spokoju.
Wiosna zmieni�a si� w lato. Dawniejsze wspomnienia zaczyna�y wype�za� zza nowszych. Moje �ycie zrasta�o si� w ca�o��. Ci�gle jeszcze znaczy�y je dziury i bia�e plamy, ale coraz trudniej mi by�o nie wiedzie�. Imiona przesta�y by� pustymi d�wi�kami, kojarzy�y si� z twarzami. Ksi�na Cierpliwa, Lam�wka, ksi�niczka Ho�a, Sadza � nie by�y ju� tylko s�owami; budzi�y silne emocje i wspomnienia.
20
� Sikorka � powiedzia�em wreszcie na g�os pewnego dnia.
Gdy wym�wi�em to s�owo, Brus nieomal upu�ci� sid�a, kt�re w�a�nie trzyma� w d�oniach. Nabra� tchu, jakby mia� co� powiedzie�, ale si� nie odezwa�; czeka�, co ja powiem. A ja milcza�em. Zacisn��em powieki, ukry�em twarz w d�oniach. T�skni�em za zapomnieniem.
P�niej wiele czasu sp�dza�em stoj�c przy oknie i wygl�daj�c na ��k�. Nic tam nie by�o do ogl�dania. Brus mi nie przeszkadza� i nie kaza� wraca� do obowi�zk�w. Pewnego dnia, gdy patrzy�em na soczyst� traw�, przysz�o mi do g�owy pytanie:
� Co zrobimy, kiedy wr�c� pasterze? Gdzie b�dziemy mieszka�?
� Zastan�w si�, co m�wisz. � Brus ko�kami przytwierdzi� do pod�ogi kr�
licz� sk�rk�, czy�ci� j� z resztek mi�sa i z t�uszczu. � Nikt. nie przyjdzie na
letnie pastwiska, bo w okolicy nie ma byd�a. Ksi��� W�adczy spl�drowa� Kozi�
Twierdz�, zabra� ze sob� wszystko, co tylko da�o si� wywie��, a kilka owiec po
zostawionych w zamku na pewno przemieni�o si� zim� w piecze� barani�.
I wtedy co� mi rozb�ys�o w g�owie, co� straszniejszego ni� odzyskane dot�d wspomnienia; pojawi�o si� samo, wbrew mojej woli. Raptownie wr�ci�o wszystko, czego dot�d jeszcze nie pami�ta�em, przesta�y istnie� pytania bez odpowiedzi.
Wyszed�em z chaty � na ��k�, potem nad brzeg strumienia i dalej, a� na bagniste rozlewisko, gdzie ros�y pa�ki wodne. Zebra�em troch� ich zielonych li�ci, dzi�ki kt�rym owsianka nabiera�a smaku. Od nowa zna�em nazwy ro�lin. Mimo woli znowu wiedzia�em, kt�re zabijaj� i jak je preparowa�. Ca�a zapomniana wiedza w jednej chwili powr�ci�a; ��da�a pami�tania, czy chcia�em, czy nie.
Gdy znowu pojawi�em si� w chacie, Brus gotowa� ziarno. Po�o�y�em li�cie na stole, nala�em do kocio�ka wody z beczki. Obmy�em je i przebra�em.
� Co si� dzia�o tamtej nocy? � zapyta�em wreszcie.
Obr�ci� si� wolno, jakbym by� zwierz�ciem, kt�re �atwo sp�oszy� zbyt gwa�townym ruchem.
� Tamtej nocy?
� Kr�l Roztropny mia� uciec z ksi�n� Ketriken. Dlaczego nie czeka�y na
nich konie ani lektyka?
� A, wtedy. � Westchn�� bole�nie. Odpowiedzia� przyciszonym g�osem,
chyba si� ba� mnie przestraszy�. � Byli�my �ledzeni, Bastardzie. Przez ca�y czas.
Ksi��� W�adczy zna� ka�dy nasz ruch, ka�de zamierzenie. Nie mog�em tego dnia
przemyci� ze stajni �d�b�a s�omy, a co dopiero trzech szkap, lektyki i mu�a. Nie
�mia�em nawet p�j�� ci� uprzedzi�. Wsz�dzie kr�cili si� stra�nicy z Ksi�stwa
Trzody. Udawali, �e ogl�daj� puste boksy. Doczeka�em pocz�tku uroczysto�ci,
a gdy ksi��� W�adczy obwo�a� si� kr�lem, wymkn��em si� z twierdzy po jedyne
konie, jakie mog�em zdoby�. Po Sadz� i Fircyka. Ukry�em je wcze�niej u pewne
go kowala, �eby najm�odszy kr�lewski syn ich nie sprzeda�. Prowiantu te� mia�em
niewiele, tyle co podkrad�em w �o�nierskiej jadalni. Nic innego nie wymy�li�em.
21
� Ksi�na Ketriken i trefni�. � Nie chcia�em o nich my�le�, nie chcia�em
ich sobie przypomina�. Kiedy ostatnio widzia�em b�azna, szlocha� zrozpaczony
i oskar�a� mnie o zamordowanie ukochanego w�adcy. Kaza�em mu ucieka� z zam
ku, ratowa� w�asne �ycie. Nie by�o to najmilsze wspomnienie osoby, kt�r� niegdy�
nazywa�em przyjacielem.
Brus przeni�s� kocio�ek z owsiank� na st�. Trzeba by�o odczeka�, a� zg�stnieje.
� Trafili do mnie prowadzeni przez twojego wilka i Ciernia. Chcia�em jecha�
z nimi, ale nie by�o sposobu. Op�nia�bym ich w drodze. Moja noga... nie m�g�
bym d�ugo dotrzyma� kroku koniom, a dw�ch je�d�c�w na jednym wierzchowcu
w tak� pogod� to za du�e obci��enie. Pozosta�o mi tylko ich wyprawi�. � Cisza.
� Gdybym wiedzia�, kto nas zdradzi� przed ksi�ciem W�adczym... � warkn��,
gro�niej ni� wilk.
� Ja.
Spojrza� na mnie z przera�eniem i z niedowierzaniem. Spu�ci�em wzrok na d�onie. Zaczyna�y dr�e�.
� Wszystko to moja wina. Mojej g�upoty. Ta pokoj�weczka ksi�nej, R�
�yczka. .. zawsze w pobli�u, zawsze pod r�k�... Szpiegowa�a dla ksi�cia W�ad
czego. Przy niej prosi�em ksi�n�, by si� przygotowa�a do drogi, ciep�o ubra�a.
Powiedzia�em, �e wraz z ni� wyruszy monarcha. Ksi��� W�adczy odgad� bez tru
du, �e ma��onka jego brata zamierza uciec z Koziej Twierdzy. Oczywi�cie po
trzebowa�a koni. � Wzi��em g��boki oddech. � Mo�e mi�a pokoj�weczka by�a
kim� wi�cej ni� tylko szpiegiem? Mo�e zanios�a koszyk pe�en zatrutych wiktu
a��w pewnej starej kobiecie? Mo�e nasmarowa�a t�uszczem stopie� schod�w, gdy
jej pani mia�a wkr�tce schodzi� z wie�y? � Zmusi�em si� do podniesienia wzroku
znad li�ci. Napotka�em zdumione spojrzenie Brusa. � A czego nie pods�ucha�a
R�yczka, tego si� dowiedzieli Prawy i Pogodna. �yli przyssani do umys�u kr�la
Roztropnego jak pijawki. Pozbawiali go energii i znali ka�d� my�l przes�an� do
ksi�cia Szczerego lub od niego otrzyman�. Gdy tylko si� dowiedzieli, �e s�u�� mo
narsze jako cz�owiek kr�la, zacz�li Moc� szpiegowa� r�wnie� mnie. Konsyliarz
musia� odkry�, jak tego dokona�, i przekaza� t� wiedz� swoim uczniom. Pami�tasz
Stanowczego, syna Gospodarnego? Cz�onka kr�gu Mocy? On by� najzdolniejszy.
Potrafi� si�� sugestii sprawi�, �e go nie widzia�e�, cho� sta� o krok przed tob�.
Och, jak�ebym chcia� si� uwolni� od przera�aj�cych wspomnie�! Nios�y ze sob� cienie loch�w oraz szczeg�y, kt�rych nadal nie chcia�em pami�ta�. Czy zabi�em Stanowczego? W�tpliwe. Zapewne nie uda�o mi si� wmusi� w niego dostatecznej ilo�ci trucizny. Podnios�em wzrok na Brusa.
� Tamtej nocy kr�l w ostatniej chwili postanowi� zosta� � rzek�em cicho. �
Dla mnie ksi��� W�adczy by� zdrajc�, samozwa�cem, kt�ry przyw�aszczy� sobie
koron� nale�n� starszemu bratu, ale zapomnia�em, i� monarcha zawsze widzia�
w nim najukocha�szego syna. Nasz kr�l nie chcia� �y� ze �wiadomo�ci�, �e naj-
22
m�odszy ksi��� okaza� si� zdolny do tak niewyobra�alnie pod�ych czyn�w. Poprosi� mnie, bym mu ponownie s�u�y� jako cz�owiek kr�la, bym da� mu energi� niezb�dn� do po�egnania si�, drog� Mocy, z ksi�ciem Szczerym. Prawy i Pogodna tylko na to czekali. � Pogr��y�em si� w milczeniu, kolejne fragmenty uk�adanki znajdowa�y w�a�ciwe miejsca. � Powinienem by� si� czego� domy�li�. Zbyt �atwo mi sz�o. Nie zasta�em przy kr�lu ani jednego stra�nika. Dlaczego? Poniewa� nie byli potrzebni. Prawy i Pogodna, przyssani do umys�u monarchy, niecierpliwie czekali na m�j nast�pny krok. Ksi��� W�adczy sko�czy� ju� ze swoim ojcem � przecie� si� og�osi� nast�pc� tronu! Wi�cej od starca nie potrzebowa�. Dlatego s�udzy ksi�cia odebrali kr�lowi resztki �yciowej energii. Samozwaniec kaza� im zyska� pewno��, �e w�adca nie porozumie si� z prawowitym dziedzicem. Zamordowali monarch�, nim zdo�a� po�egna� si� z drugim synem. Musia�em zabi� Prawego i Pogodn�! Zabi�em ich tak samo, jak oni mojego pana! Bez lito�ci! Bez szansy na obron�!
� Spokojnie, spokojnie. � Brus podszed�, po�o�y� mi r�ce na ramionach,
lekko mnie pchn�� na taboret. � Trz�siesz si� jak przed atakiem. Spokojnie.
Nie mog�em wydoby� z siebie s�owa.
� Tego w�a�nie nie potrafili�my z Cierniem rozwik�a� � ci�gn�� Brus. �
Kto zdradzi� nasze plany? Podejrzewali�my ka�dego. Nawet trefnisia. Bali�my
si�, �e ksi�na Ketriken ruszy�a w drog� w towarzystwie zdrajcy.
� Jak mogli�cie? Nikt nie kocha� kr�la Roztropnego mocniej ni� b�azen.
� Nikt inny nie zna� wszystkich naszych plan�w � odpar� Brus szczerze.
� Nie karze� je wyda�. To ja.
Chyba w�a�nie w tamtym momencie na powr�t sta�em si� ca�kowicie sob�. Powiedzia�em rzecz najbardziej niemo�liw� do wym�wienia, stawi�em czo�o prawdzie, kt�rej uzna� by�o nie spos�b. Przyzna�em na g�os, �e to ja zawiod�em.
� Ostrzega� mnie b�azen. Powiedzia�, �e je�li nie naucz� si� pozostawia�
spraw ich w�asnemu biegowi, stan� si� �mierci� kr�l�w. Ostrzega�