7747
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7747 |
Rozszerzenie: |
7747 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7747 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7747 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7747 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
KLASYKA DZIECI�CA
Jan Antoni Grabowski urodzi� si� 16 marca 1882 r.
w Rawie Mazowieckiej, zmar� 19 lipca 1950 r.
w Warszawie. Po uko�czeniu studi�w w Politechnice
Warszawskiej pracowa� jako nauczyciel matematyki.
Od 1916 roku zacz�� wydawa� ksi��ki dla dzieci.
Najwi�ksz� popularno�� zyska�y jego pe�ne ciep�a
i humoru opowiadania o zwierz�tach, �yj�cych w�r�d
�yczliwych im ludzi jak w wielkiej, kochaj�cej si�
rodzinie.
Jan Grabowski, bystry obserwator, doskonale rozumia�
zwierz�ta, potrafi� je m�drze kocha� i pi�knie o nich
opowiada�. Przez ponad dwadzie�cia lat ukazywa�y si�
coraz to nowe �prawdziwe historie" o jego skrzydlatych
i czworono�nych przyjacio�ach. Najzabawniejsze spo�r�d
nich i najbardziej wzruszaj�ce, wybrane specjalnie dla
Was opowiadania znajdziecie w tej ksi��ce. Niekt�re,
by� mo�e, znacie ju� z lektury szkolnej, ale z innymi
zetkniecie si� zapewne po raz pierwszy.
Jan Grabowski
Opowiadania wybrane
ILUSTROWA�
Stanis�aw Rozwadowski
Nasza Ksi�garnia
Warszawa
1987
Ok�adka i opracowanie graficzne serii: JANUSZ STANNY
Wyb�r opowiada�: JOLANTA SZTUCZY�SKA
� Copyright by I.W. �Nasza Ksi�garnia", Warszawa 1987
MIEJSKA
i-BUCZNA
[ ' - '" i-'w. 1, p. 3/ 93
f
NR [NW
wr. ,;^/
Reksio i Pucek
(Historia psich figl�w)
ROZDZIA� PIERWSZY
Widzicie, jak on �ajdacko �ypie do mnie okiem? �mieje si� ze mnie.
Dlaczego?
By�o to tak.
Pewnego dnia zjawia si� u mnie jaka� babina. Widz�, �e ma co� pod chustk�.
� Kupi pan jamnika? � powiada do mnie.
� Jamnika? Prawdziwego? � pytam.
� Jak z�oto, panie ��jm�wi baba z zachwytem. I wyci�ga spod chustki szczeni�. >
�aciate! >
Troch� mnie to zastanowi�o. Jako �ywo, nigdy nie widzia�em jamnika w �aty! Ale \^idz�, szczeni� ma nogi w �semk�, uszy � jak �apcie, a d�ugie takie jest, �e a� dziw, �e mu jedna jeszcze para n�g w �rodku! dla podtrzymania brzuszka nie wyros�a!
�aciaty jamnik przeszed� kilka krok�w na prawo, cofn�� si�, usiad�, spojrza� mi w oczy niebieskimi pacioreczkami. A p�niej, jak nie ziewnie! Tak od serca! Podrepta� ku mnie, d�wign�� si� na tylne �apy.
Wyci�gn��em do niego r�k�. Lizn�� mnie.
� B�dzie bardzo przywi�zany � powiada baba.
Ale �e wida� �wierzbi�y go dzi�s�a, wi�c mnie uci�� porz�dnie w palec, a� sykn��em z b�lu.
� Z�y! B�dzie z niego dobry str� � gada zn�w moja babina. � Nie ma, panie, jak jamnik! I dobre to, i z�e, a m�dre jak cz�owiek. Zostawi�?
� I... moi drodzy � m�wi� � mam ju� ps�w do��. B�d� tam kupowa� jeszcze jednego...
� Jamnika? Prawdziwego jamnika pan nie kupi? � pyta baba zgorszona.
Skrzywi�em si�. Babina jak nie porwie psa, jak nie zacznie go obraca� na wszystkie strony! To mi podtyka pod oczy nogi, to ogon, to g�ow�, to majta mi przed oczyma uszami.
A dogaduje, a zachwala!
Sam kr�l nie mo�e mie� �adniejszego psa.
Pyta mnie wreszcie:
� Mia� te� pan prawdziwego jamnika?
� Nie mia�em � powiadam wstydliwie.
� To musi pan kupi�, i koniec. Zostawiam psa. Po pieni�dze przyjd� p�niej.
Posz�a. C� by�o robi�? Wzi��em szczeni�, �prawdziwego jamnika", no i zanios�em na podw�rze.
Odt�d mia�em o jednego psa wi�cej!
Po ostatnim psim niemowl�ciu zosta� mi koszyk. Wymo�ci�em go s�om�. Po�o�y�em do kosza nowy nabytek, okry�em, chc� i��. Ale ani gadania! Szczeniak drze si�, jakby go kto ze sk�ry obdziera�! Cichnie jednak natychrniast, gdy si� zbli�am.
�Ha! � my�l� sobie. � Rasowy pies! Ma swoje fanaberie! Na to nie ma rady!" [
Zabra�em wi�c koszyk. Przenios�em go z drwalni do kuchni. W tym te� czasie postanowi�em/�e tak niezwyk�y pies musi mie� niezwyk�e imi�. /
Trudno nazywa� kr�lewicza zwyczajnie Ciap�, Finkiem czy
Filutem. Nazwijmy Ltt Rek<v !<^ V^V % ' tr^-i"
.x^v^^^cKs> v� T� �acinie znaczy �Kroi .
Reks, znalaz�szy si� w kuchni, wcale si� nie uspokoi�. Obw�cha� k�ty Wlaz� pod szaf�, sk�d ledwiem go wydosta�. Ale gdy tylko chcia�em go zostawi� samego, rozpocz�� koncert na nowo!
Postanowi�em i�� z nim na udry. Ty tak, a ja zn�w tak. Trzasn��em wi�c drzwiami i poszed�em. Reks kwicza�, p�aka�, a� zasn��.
jjj^i
Tak trwa�o do wieczora.
Za to w nocy!
Dar� si� tak, �e chc�c zasn��, musia�em go przenie�� do pokoju i postawi� z koszykiem tu� ko�o ��ka.
My�licie mo�e, �e mog�em spa�?
Gdzie tam!
Reks nabra� takiego rozp�du do zabawy, �e do p�nocy harco-wa� po pokoju, targa� pantofle, zn�ca� si� nad dywanem! Zasn�� dopiero wtedy, gdy z rozp�du �wiekn�� si� �epetyn� o nog� sto�u i uzna� dalsze wycieczki po ciemnym pokoju za niebezpieczne.
Odt�d Reks sypia� ze mn�.
Postawi� na swoim!
I dlatego w�a�nie �mieje si� tak �ajdacko!
Nie my�lcie jednak, �e Reksowi wolno by�o wszystko w moim domu.
Wiedzia� on bardzo dobrze, czego nie lubi� ja, a czego nie znosi Katarzyna. Rozumia�, �e z kurami trzeba by� bardzo ostro�nym, a od koguta Kicka trzyma� si� jak najdalej.
Ale Reksio by� pies m�dry. Wiedzia� on, �e �ycie to nie mi�d i konfitury! �e trzeba wzi�� od czasu do czasu po �bie od koguta albo �cierk� od Katarzyny.
Tote� Reks ani na chwil� nie traci� dobrego humoru, apetyt mia� doskona�y, a zjada� wszystko, � czego tylko mo�na by�o dopa��.
ROZDZIA� DRUGI
Pewnego dnia wpada ,m�j Reks do pokoju, obiega mnie wko�o, naszczekuje, przypada do ziemi. ... � Reks, co ci to? � pytam.
A on to wybiega z pokoju, to wraca, to zn�w wybiega.
� Mam i�� z tob�? � pytam go i post�puj� kilka krok�w w kierunku sieni.
Reks ucieszy� si�. �miga przede mn�, a� brzuszkiem wlecze po pod�odze. Wypad� przed sie� i znowu wraca. Wreszcie stan��
na progu. Nie rusza si�, tylko odwr�ci� ku mnie g�ow� i nie spuszcza ze mnie niecierpliwych oczu.
� Ady pr�dzej, pr�dzej! � poszczekuje.
Id�. Reks zeskoczy� z progu i pobieg� w krzaki. S�ysz�, jak tam piszczy i skomli. Nas�uchuj�. S�ysz� dwa g�osy. Na pewno dwa. Czekam. Po chwili wy�ania si� z bzowego krzaka Reks. A za nim pstry k��buszek!
Reks obiega ten k��bek doko�a, zach�ca, prowadzi.
� Chod� � m�wi � to porz�dny dom. B�dzie ci tu dobrze! � i patrzy to na wystraszone szczeni�, to na mnie.
Wskoczy� na pr�g. Majta ogonkiem i spogl�da mi w oczy tak przymilnie, jak nigdy.
� M�j przyjaciel � powiada. � Zaprosi�em go do siebie. B�dzie mu dobrze w naszym domu, prawda?
Usun��em si�. Reks poty przekonywa� wystraszonego, pucha-tego znajd�, a� go nam�wi�, �e wszed� do sieni. I zaraz uci�� go bole�nie w ucho, bo szczeni� cofn�o si� przed moj� r�k�.
� Masz by� grzeczny! Nie r�b mi wstydu! � warkn�� na niego Reks. � Trzeba pana ca�owa� w r�k�! Tak robi pies dobrze wychowany! � burcza� li��c mnie i obskakuj�c z radosnym skomleniem.
C� by�o pocz��? Mia�em by� niego�cinny? Przecie� przyjaciele naszych przyjaci� ss� naszymi przyjaci�mi. Zaprosi�em wi�c koleg� Reksa na sp�deczek mleka. Reksowi a� oczy na wierzch wychodzi�y z �akomstwa, ale nie tkn�� mleka. Nowy przyjaciel wyliza� sp�deczek do czysta.
Poszli na podw�rze./Reks oprowadzi� go�cia po najciekawszych miejscach. i
Na kolacj� zjawi� jsi� ju� razem z towarzyszem. Pilnowa�, by
0 nim nie zapomniano. Potem razem u�o�yli si� spa� w koszyku. No, i go�� Reksa zosta� ju� na sta�e. Kto� nazwa� go Puckiem,
1 tak ju� Puckiem zosta� na zawsze.
Trzeba przyzna�, �e Reksio umia� by� dobrym, oddanym przyjacielem. Darowa�em mu te� bez trudu, �e nie by� prawdziwym jamnikiem.
Kto by tam zreszt� zwa�a� na to, czy kto� jest, czy nie jest prawdziwym jamnikiem, skoro ma prawdziwe serce?
�;(
ROZDZIA� TRZECI
Jako� w kilka tygodni po zjawieniu si� Pucka przywie�li na podw�rze skrzyni�.
Nie by�a to zwyk�a skrzynia, o nie!
Zamiast wieka mia�a ona kratk� z pr�t�w drewnianych, lekko przybitych.
A i �adunek tej paki nie by� taki, jaki bywa w wi�kszo�ci skrzy�, kt�re wo�� poci�gami.
�adunek paki, postawionej na podw�rzu, dar� si� wniebog�osy!
Przez pr�ty wieka wysuwa� ��te g��wki! Majta� nimi bezradnie! Otwiera� szeroko czerwone dzioby i skar�y� si� na swe wi�zienie!
No i co? Czy nie by�a to naprawd� niezwyk�a skrzynia? Kiedy przywieziono t� pak� pe�n� kacz�t, nie by�o Katarzyny w domu. Skrzynia sta�a na podw�rzu. Kacz�ta dar�y si�, wysuwa�y �ebki przez pr�ty i gorzko wyrzeka�y na sw�j nieszcz�sny los.
Stare psy spojrza�y zezem na wydzieraj�ce si� ptaszki i nie chcia�y zajmowa� si� t� krzycz�c� spraw�.
Za to Reks z Puckiem wzi�li sobie bardzo do serca niedol� kacz�t.
Siedli przy skrzyni i w bek!
Szczeg�lnie Pucek, kt�ry bjj� beks� z natury i o byle co zanosi� si� od p�aczu. ,
Powiada do niego Reks przez �zy:
� Bracie, damy to tak. gn�bi� takie �adne ptaszki?
� Nie damy � j�czy/Pucek.
� A co zrobimy? � 'pyta Reks.
� Nie wiem � rozpaqza Pucek i a� g�ow� zarzuca na grzbiet, tak wyje.
� A gdyby tak po�ama� pr�ty? � proponuje Reks.
� Po�ama�! Ale jak po�ama�? � p�acze Pucek.
� Z�bami! � ryczy Reks.
� To �am!
� �am ty!
Pucek chwyta pr�ty w z�by. Krach, trach! Ju� jednego nie ma. Prask! Ju� po drugim!
Kacz�ta wyrywaj� si� ze skrzyni.
Pucek ich nie widzi, ale za to Reks widzi wszystko.
Przesta� p�aka�. I nawet jakby si� �mia� jednym okiem.
Te ��te puszki tak zabawnie drepcz�! Tocz� si� jak kule! O, jeden rozczapierzy� skrzyde�ka i zmyka!
� �apaj, trzymaj! � wrzasn�� Reksio, kt�ry nie m�g� patrze� spokojnie na �adne poruszaj�ce si� stworzenie. � Pucek, zachod� im z boku! � krzykn��.
I jak bomba wpad� w sam �rodek kacz�t.
� Kwa, kwa, kwa! Rozb�j! Rata, rata! � wrzasn�y kaczki. A �e ju� mia�y skrzyde�ka wcale niezgorsze, odbi�y si� wi�c
od ziemi jak pi�eczki,z�ote i dalej�e �miga� we wszystkie strony!
Przede wszystkim za�, rozumie si�, ucieka�y tam, sk�d je dochodzi� g�os statecznej, starej kaczki, kt�ra mia�a matkowa� pannom sprowadzonym z daleka.
Psy, zacietrzewione gonitw�, pu�ci�y si� na o�lep za kaczkami!
Ani si� obejrza�y, gdy ju� by�y za krat� kurnika!
Kurnik!
Biada psu, a szczeg�lnie ma�emu, kt�ry si� znalaz� w kurzym pa�stwie!
Rozumny, stary pies nie zagl�da tam nigdy.
Bo i po co? i '
Czy to pies jada j�czmie� albo surow� osypk�?
Tylko niedoros�e szczeni�ta, kt�re wsz�dzie w�cibiaj� nos, prze�azi�y za ogrodzenie. '
Reks by� w kurniku par� razy. Nie znalaz�szy tam nic, o co warto by by�o z�b zaczepi�, wypija� kurom wod�.
Jakby nie by�o wody do�� i gdzie indziej!
Ale taka to ju� szczeni�ca natura. Zawsze lepsze to, co cudze, zakazane.
Reks dosta� za swoje �akomstwo uczciw� nauczk� od starej �ysuchy, kt�ra nie pozwala�a sobie w kasz� dmucha�.
Obydwa wi�c psy wpad�y do kurnika. Kaczek psy w kurniku
U
nie znalaz�y. Ale za to Reks zobaczy� �ysuch�, do kt�rej od dawna mia� uraz�. Powiada do Pucka:
� Pucek, widzisz tego drapaka obskubanego?
� Ano widz�.
� �adna, co?
� Pokraka.
� Wiesz, co ona m�wi o tobie?
� Ciekawym.
� �e si� jej boisz.
� Niech ona ze mn� nie zaczyna � powiada Pucek i odyma si�.
� Na ca�e podw�rko ci wymy�la. Spytaj si� Ciapy, je�li mnie nie wierzysz!
� Ja jej poka��! � wrzeszczy Pucek i ju� sadzi do �ysuchy. Kura w nogi.
� Co to-to?! Co to-to?! � wo�a. � Kogucie, kogucie! Bia�y kogut, Kicek, chodzi� sobie jak hrabia po kurniku. Grzeb-
nie nog� raz, grzebnie drugi. Tu ziarenko, tam robaczek. Nie lubi ha�as�w, ordynarnych krzyk�w.
Obr�ci� wi�c jedno oko w stron�, sk�d go wo�anie �ysuchy dochodzi, i pyta:
� Kto tam znowu terkocze?! Cha, cha, cha! A to co? A to co?
Zobaczy� psy. Zrozumia�, co zasz�o.
� Zn�w ten smarkacz! Ja mu dam! Ja mu dam! � zakrzycza� pe�en z�o�ci, a� grzebie� ^tu stan�� na �ebku. � Czarnucha! � zawo�a� na wielk� czarny kur�, kt�ra grzeba�a w piasku. � Czarnucha! I
Kicek by� stary m�drala, ukry� si� wi�c z Czarnuch� za przy-murkiem. I czeka. /
Pierwszy przebieg� Reks, kt�ry wysun�� si� naprz�d. Pyta si� Czarnucha:
� Skoczymy na niego?
� Ten ju� nas zna. Czekaj.
Jak tylko Pucek mign�� Kickowi przed oczyma, kogut wrzasn�} z ca�ego gard�a:
� Huzia na niego! Popami�ta on nas!
12
Kicek skoczy� z g�ry i spad� na sam �eb Pucka. Od razu przygni�t� go do ziemi. Czarnucha skoczy�a psu na plecy.
� Kuj, kuj, Ruj, kuj! � krzycza� Kicek.
Biedny Pucek rozci�gn�� si� na p�ask na ziemi. Gradem sypa�y si� na niego ciosy dziob�w. W�osy na karku stan�y mu d�ba! A jedno, jedyne oko, kt�re m�g� otworzy�, prawie wylaz�o mu ze �ba ze strachu!
r� Ojej, jej, jej! � skamla� bole�nie. � Ju� nigdy nie b�d�!
Reks uwija� si� doko�a przyjaciela. Chcia� go ratowa�. Skubn�� nawet Kicka za ogon. Czarnuszce wyrwa� kilka pi�r.
Ale co pocznie m�stwo wobec przewagi wroga?
Dosta� sam dobrze po �bie, z uszu ju� mu si� krew s�czy�a.
Cofn�� si� wi�c o kilka krok�w od pola walki i co mia� si� wymy�la� kurom:
� Cham Kicek, Kicek cham! Czarnucha � d�awimucha! Bia�ka � pogubi�a jajka!
Kury ani dba�y o te wyzwiska. Ku�y i ku�y. A� Kicek, kt�ry nie chcia� si� zn�ca�, zawo�a�:
� Ma do��! Uciekaj, basa�yku! Pucek skaml�c zwia� za krat� kurnika.
� -Wzi��e�? � powiada Reksik.
� By�bym ich nabi�, tylko mi si� noga zwin�a � odpowiada mu Pucek i utyka na nogj�, kt�ra go wcale nie bola�a wi�cej ni� kark i boki. ,
� Popami�tacie mnie^ -^- szczekn�� do kur i zami�t� za sob� �apami. � Chamy! �, wrzasn�� raz jeszcze w ich stron� i poszed�. /
I ROZDZIA� CZWARTY
Przyjaciele uznali, �e nie ma co robi� na podw�rku. Tym bardziej �e ko�o skrzyni uwija�a si� ju� Katarzyna. Zobaczy�a ona ��te pi�ra, kt�re nie wiadomo dlaczego uczepi�y si� pyszczka Reksa, i ju� bieg�a w jego stron�. A w r�ku mia�a kawa�ek pr�ta wy�amanego przez Pucka.
� �migaj w ogr�d! � zd��y� krzykn�� Reks.
I sp�aszczywszy si� przy ziemi, prze�azi pod sztachetami.
13
� Ojej! � wrzasn�� Pucek, bo go pr�t dobrze przejecha� po grzbiecie, zanim zdo�a� si� prze�lizn�� za Reksem.
� Boli ci�? � spyta� go Reksio, gdy Puc skoml�c wylaz� spod sztachet.
� Oj, boli! � j�kn�� Pucek.
� Ty zawsze taki � warkn�� Reksik. � Beksa! Sam nie wiem, czy ci� mam zabra� ze sob�?
� Dok�d? � spyta� Pucek i zaraz przesta� si� maza�. � Ty pewno my�lisz, �e ja si� Katarzynie dam? A jak�e! Popami�ta mnie ona! � odgra�a� si�.
Reksio nie odpowiedzia� nic na te przechwa�ki. Wolnym kroczkiem bieg� alej� mi�dzy krzakami porzeczek i agrestu.
Pucek za nim.
Z podw�rza dochodzi� krzyk Katarzyny:
� Skaranie boskie z tymi psami! Kacz�ta rozp�dzi�y! Ta-siuchny, ta�-ta�-ta�! Poczekajcie, poczwary, ju� ja si� z wami porachuj�!
Psy s�ysza�y te gro�by, ale niewiele sobie z nich robi�y. By�y ju� za p�otem. �.<
� Poka�emy jej, �e si� jej nie boimy � szepn�� Reksio do Pucka. � Przejdziemy tu� przed ni�. Niech nas widzi!
I obydwa psy skr�ci�y na �cie�k�, kt�ra bieg�a tu� przy sztachetach. Pewne, �e im nic nie grozi, �mia�y si� drwi�co do Katarzyny.
Katarzyna, �e w�a�nie mia�a pod r�k� kube�, chlusn�a wod� na szczeniaki. /
� Ojej! � wrzasn�� tym razem Reksio, kt�remu si� wi�cej dosta�o, i jak niepyszny da� nura w krzaki.
� Boisz si� jej? � spyta� Pucek.
� Ja? Mia�bym si� jej ba�? Dobre sobie! Ty czarownico! Ty brzydaku! � szczeka� Reksio w stron� Katarzyny, zamiata� za sob� nogami i a� parska� ze z�o�ci.
Trzeba jednak przyzna�, �e trzyma� si� do�� daleko od sztachet.
I pr�dzej, ni�by nale�a�o, bieg� w ogr�d. Pucek drepta� za nim.
14
I
Obiegli wszystkie krzaki, zajrzeli w ka�dy k�t ogrodu. Wy-w�chali wszystkie �lady, jakie tylko mogli wynale�� na trawie, na �cie�kach. Pucek trafi� na star�, kreci� nor�.
� Co to jest? � pyta Reksia.
Reksik sam nie wiedzia�, rozumie si�, co by to by�o. Nigdy me widzia� �ywego kreta. Ale mia� si� tam zdradza�: przed Puckiem, �e byle dziura w ziemi kryje nie znane mu tajemnice?
� Nigdy nie my�la�em, �e z ciebie taki fryc! � powiada do Pucka nadymaj�c si� jak paw. � Nie wiesz, kto tu mieszka w tej dziurze? Naprawd� nie wiesz?
� Nie wiem � przyznaje si� Pucek. � A ty wiesz?
� Wiem.
� No, to powiedz.
� B�d� tam byle komu opowiada�! � parskn�� Reksik. � Kop, to si� sam przekonasz.
Pucek porwa� si� do kopania.
Dar� ziemi� �apami! Wysypa� za siebie ca�e tumany piasku. Zasypa� sobie oczy. Pe�no kurzu mia� w nosie!
Prycha� te� od czasu do czasu, a nawet post�kiwa� cz�sto, bo si� uznoi� nie lada.
Wykopa� ju� tak g��boko, �e ca�� �epetyn� m�g� schowa� w dziur�.
� No i co? Jest? � jsyta go Reks.
Pucek wsadzi� nos w jam�, poci�gn�� raz, poci�gn�� drugi. Parskn��. Pow�cha� raz _, jeszcze i powiada:
� Mysz, nie mysz*! Czu� co�, ale co?
� Poka�, ja zobacz� � warkn�� na niego Reksik i odepchn�� Pucka od dziury. '
Wsadzi� nos. Obszed� dziur� doko�a. Wsadzi� nos raz jeszcze. Poci�gn�� raz, drugi. I m�wi:
� Nie umiesz kopa�.
� To kop sam � odburkn�� Pucek, kt�ry ju� tchu nie czu� ze zm�czenia.
� Rozumie si�, �e b�d� kopa� � powiada Reksik i zacz�� kopa� ziemi� z szybko�ci� maszyny.
Pucek usiad� przy jamie i czeka.
� No i co? � spyta� po chwili.
15
I
� Zaraz b�dzie � wychrypia� Reksik w odpowiedzi, bo ca�e gard�o mia� pe�ne ziemi. � Ju� go s�ycha�. S�yszysz?
� Nie s�ysz� � powiada Pucek, kt�ry nas�uchiwa� na oba uszy, przechylaj�c g�ow� na boki.
� To� g�uchy! � warkn�� ze z�o�ci� Reksik i z jeszcze wi�kszym zapami�taniem wyrzuca� za siebie ziemi�.
� Jest? � pyta go Pucek.
� G�upi�! � krzykn�� na niego Reksik. � Pyta si� i pyta! Jest! Rozumie si�, �e jest! Tylko wiesz, co ja my�l�?
� No?
� �e on w�a�nie wyszed� z domu.
� No, to nie ma po co kopa�.
� W�a�nie to samo my�la�em. Przyjdziemy tu p�niej.
� A kto to jest! � pyta Pucek i pokazuje dziur�.
� Jak mi si� jeszcze raz zapytasz, to ci� tak utn�, �e zobaczysz! � burkn�� Reks i pobieg� nie ogl�daj�c si� za siebie.
Trafi� na wiadro. Zostawi�a je tu Katarzyna.
Na dnie by�o tam troch� �wi�skiej karmy rozbe�tanej z wod�. Pucek, �e mu si� pi� chcia�o, rwa� si� do kub�a. Reksik go odepchn��.
� A jak�e! Wsz�dzie� pierwszy! Niby to mnie si� nie chce pi�?! i
� Ta woda pachnie jako� niemi�o � uprzedzi� go Pucek, kt�ry ju� zd��y� pow�cha�.
� Nie wsz�dzie si� trafia �a przysmaki! � odpowiedzia� mu Reksik. � Nawet je�li z pocz�tku ci nie smakuje, pij! Wyda ci si� wyborne, jak si� pfzyz wy czaisz.
I wsadzi� �eb w kube|. Ch�epta� skis�a brej�, cho� a� si� w nim wszystko przewraca�o, taka by�a paskudna. Pucek patrzy w wiadro i oblizuje si�.
� Masz, u�ywaj! � sapn�� wreszcie Reksik.
� A dobre? � pyta go Pucek.
Reks by�by mu mo�e odpowiedzia�, ale zemdli�o go tak pot�nie, �e co rychlej pobieg� przed siebie, �eby Puckowi nie psu� smaku swoim widokiem.
16
ROZDZIA� PI�TY
Za ogrodem by�a ��czka. Na niej pas�y si� dwie krowy.
Pucek, kt�ry nigdy przedtem kr�w nie widzia�, bo ob�rka by�a odgrodzona wysokim parkanem od reszty podw�rza, stan�� zdumiony.
� Co to jest? � szepn�� do Reksika.
� To jest chodz�ce mleko � odpowiedzia� Reks tonem psa, kt�ry wie wszystko.
� Mleko? � zdziwi� si� Pucek.
� A mieko � burkn�� Reks znudzony. � Poci�gnij nosem, to si� przekonasz. I przesta� mnie nudzi�. Wszystko mu t�umacz, wszystko wyja�niaj! � zrz�dzi� Reksio, kt�ry czu� si� troch� nieswojo po wy��opaniu zupki z kub�a.
Pucek, wyci�gn�wszy szyj�, w�cha�.
� Pachnie mlekiem � stwierdzi�.
� A widzisz � ofukn�� go Reksik. � A nie m�wi�em ci?
� A gdzie jest w nich mleko? � pyta Pucek.
� Przy ogonie.
� Przy ogonie? '
� A gdzie� my�la�?
� A jak poci�gn�� za ogon, to co?
� To... to... � kr�ci� Reksik, kt�ry nie wiedzia�, co b�dzie, jak si� krow� poci�gnie z� ogon � to b�dzie lecia�o mleko � odpowiedzia� jednym tchem.
� B�dzie lecia�o mleko? � zdumiewa� si� Pucek.
� A co� ty my�la�? Puc, jaki� ty jeszcze g�upi! � za�mia� si� Reks, kt�rego jaKo� odesz�y md�o�ci.
� Napi�bym si� mleka � westchn�� Pucek.
� I ja � zgodzi� si� Reksio.
� No wi�c?
� Ty �ap t� �aciat�, a ja czerwon� � zakomenderowa� Reksio, kt�ry nie lubi� si� nad czym� d�ugo namy�la�.
Skoczyli naprz�d.
Ale nie tak to �atwo by�o chwyci� krow� za ogon, jakby si� na pierwszy rzut oka zdawa�o!
2 � Opowiadania wybrane
17
Mia�o si� na deszcz, muchy ci�y okrutnie. Kr�wki op�dza�y si� ogonami. Kity ogon�w miga�y tylko psom przed oczyma.
� �apaj! � wrzasn�� Pucek, kt�ry w�a�nie chwyci� kit� �aciatej w z�by.
� Ju� mam! � odpisn�� Reksik uczepiwszy si� wreszcie ogona czerwonej.
G�osy ich by�y przyt�umione, ale ju� tam jeden przyjaciel drugiego rozumia�.
Krowy poczu�y ci�ar na ogonach. Z pocz�tku nie zwa�a�y na to. Trawa by�a nazbyt smaczna. Ogania�y si� tylko i bi�y po bokach.
� Ojej! � wrzasn�� Pucek trzasn�wszy z rozmachem �bem o wystaj�ce krowie �ebra.
� Nie puszczaj! Nie puszczaj! Aj! � krzykn�� Reksik, kt�ry rozp�aszczy� si� na boku czerwonej.
Kr�wkom jednak dokucza�y te ci�ary u ogon�w. Pocz�y majta� nimi z pasj�, a tak szybko, �e psy musia�y si� trzyma� z ca�ych si�, inaczej bowiem odlecia�yby precz, wyrzucone jak z procy.
� Ojoj, oj! � j�cza� PuceL.
� Trzymaj si�! Trzymaj! � krzepi� go Reksik, kt�ry na krowim ogonie zatacza� w powietrzu zawrotne ko�a.
� Niedobrze mi od tej karuzeli! � skar�y� si� Pucek.
� I mnie mdli! Ale nie maj co o tym my�le�! � odpowiedzia� mu Reksik. <
� Zgin��em! � krzykn�� tfiicek, kt�remu z z�b�w wysun�� si� ogon. fi
Zatoczy� pi�kny �uk w powietrzu i trzepn�� o ziemi� z tak� si��, �e rozp�aszczy� si� jak �aba.
�aciata, poczuwszy ulg�,1 pobieg�a kilka krok�w naprz�d. Czerwona dojrza�a, �e �aciatej nic nie wisi u ogona. Pasja j� wzi�a.
� Poczekaj! � mrukn�a ogl�daj�c si� za siebie. I jak wierzgnie w ty� kopytem!
Ca�e szcz�cie Reksia, �e go nie trafi�a w g�ow�!
Ale oberwa� po po�ladkach tak, �e mu �wieczki w oczach
stan�y.
Odlecia� kilka krok�w, kozio�kuj�c po trawie.
18
f
Usiad�. Rozejrza� si�.
Pucek przyczo�ga� si� do niego.
� Nie b�dziemy dzi� pili mleka � szepn�� ze smutkiem.
� A czy� ty s�ysza� o tym, �eby by�o mleko, kiedy s�o�ca nie ma na niebie? � warkn�� na niego Reksio i pocz�� si� gwa�townie drapa� rozcieraj�c sobie pot�uczone ko�ci.
ROZDZIA� SZ�STY
Kap, kap, kap! Jedna za drug� pada�y krople coraz g�stsze, coraz g�stsze.
Pucek, kt�ry bardzo nie lubi� deszczu, porwa� si� do ucieczki.
� Do domu, do domu! � wo�a� biegn�c co si�.
� Czeka tam ju� na ciebie Katarzyna! � szczekn�� za nim Reksio.
Pucek przystan��. Wcale si� nie kwapi� do spotkania z kuchark�. Pami�ta�, co ju� od niej oberwa�. A wiedzia�, �e to by� tylko zadatek.
� Dlaczego nie wyrywasz? � drwi� Reksio.
� Mam czas � szepn�| Pucek.
I jakby si� wcale nie wybiera� do domu, pocz�� si� ugania� za krowami, obszczekiwa� je, ale z przyzwoitej odleg�o�ci, uwa�aj�c dobrze na rogi i kopyta.
Znudzi�a mu si� ta zabawa. Deszcz la� jak z cebra. Zmoczony by� jak g�bka. Z�by Szcz�ka�y mu jak w febrze.
� Zimno ci? � pyta go Reksik.
� Zi-zi-zi-mno � przyzna� si� Pucek.
� Bo� narwany! Kto si� w��czy po deszczu? Jak kapie z nieba, to si� trzeba schowa�.
� Dobrze ci radzi�! Schowa� si�! Ale gdzie?
� Chod� ze mn� � rozkaza� Reksio.
Odwali� na lewo grub� kit� ogona i powa�nym dyrdaczkiem podrepta� w stron�, gdzie sta� ma�y sto�ek siana nakryty daszkiem. Wgramoli� si� na siano. Ogl�da si�. Pucek dryga, pod-
19
skakuje, ale tak jest zmarzni�ty i oci�a�y od wody, kt�rej pe�no ma w puszystym futerku, �e ani si� wdrapa�.
� Kiedy nie mog�! � p�acze Pucek.
� W�a�, kiedy ci m�wi�!
� Nie mog�! Ja chc� do domu! Ja chc� do domu!
� Smarkacz! � warkn�� na Pucka Reksio z pogard�. � Co to si� ma za k�opoty z tymi niedorajdami! Pucek, w�azisz czy nie?
� Nie mog�, jak mam� kocham, nie mog�! � p�acze Pucunio, a� si� rozlega.
� No, patrz, tak si� w�azi.
� Ja wiem, jak si� w�azi, ale nie mog�! Ajajaj...! Pom� mi, bo sam nie mog�.
C� by�o robi�? Reksio ziaz� z kopy siana i... �ap, Pucunia za ko�nierz.
Morduje si�, d�wiga, sapie, j�czy, st�ka! Wci�gn�� go.
� Zapowiadam ci, jak b�dziesz bab�, to ci takie Janie spuszcz�, �e ci si� Kicek przypomni! Umykaj! � krzykn�� na Pucka i, dla lepszego zrozumienia, skubn�� go porz�dnie z�bami w kark.
Pucek odskoczy� i jak kula potoczy� si� w d�. Upad� w dziur� w sianie, wygrzeban� przez Katarzyn�.
� Ratuj! � krzykn�� rozpaczliwie.
� Nic ci nie b�dzie! � drwi� z niego Reksik zagl�daj�c do wn�trza przepa�ci, na kt�rej dnie le�a� p�ywy ze strachu Pucek. -i
Ale czy to, �e siano le�a�o lu�no, czy to, �e Reksik �le postawi� nog�, do��, �e ani ii� obejrza�, jak run�� na Pucka.
� A widzisz! I ty� wpad�." A take� si� stawia�! � powiada Pucek.
� Nie wpad�em, tylko sam skoczy�em � m�wi mu na to z powag� Reksik. � Zawsze podczas deszczu sypiam tu, na samym dole. Nigdzie si� nie sypia tak wygodnie, jak tu! � o�wiadczy� zwijaj�c si� w k��bek i ziewaj�c.
Pucek te� nie mia� nic lepszego do roboty, jak si� przespa�. U�o�y� si�, nakry� nosek ogonem i chrapn��.
20
I
ROZDZIA� SI�DMY
Mi�e z�ego pocz�tki, lecz koniec �a�osny.
Psy spa�y godzin�, spa�y dwie. Wreszcie obudzi�y si�.
� Je�� mi si� chce � skar�y� si� Pucek.
� Ty zawsze jeste� g�odny! � warkn�� Reksio.
� A ty by� czego nie zjad�?
� Zje�� bym i zjad�. Pewnie ju� te� jest koiacja w domu.
� To chod�my � proponuje Pucek.
� Chod�my � zgadza si� Reksio. � Wy�a�!
� Wychod� ty � powiada Pucek, kt�ry nie bardzo wiedzia�, jak si� wygramoli� na g�r�.
� �eby� wiedzia�, �e wyjd�! � m�wi hardo Reksio i prze w g�r�.
Ale co st�pnie krok, to zje�d�a w d�.
� Jako� ci nie idzie � drwi Pucek.
� Sta� tu, wdrapi� si� po tobie � rozkazuje Reksio.
� A mnie zostawisz? � niepokoi si� Pucek. Reksio spojrza� na niego z pogard�.
� Nie wci�gn��em to ci� na siano?
Pucek stan�� tam, gdzie mu Reksio kaza�. Ale na pr�no si� wspina�, na pr�no pr�y�! Stacza� si�, zanim st�pn�� na siano.
� Co to b�dzie? � j�kn�� Pucek. Reksiowi te� by�o nieweso�o.
Wstyd powiedzie�, ale gdy si� �ciemni�o, takie p�acze rozlega�y si� ze stogu z sianem, �e a� je s�ycha� by�o w ogrodzie.
� Co to tam tak j|?czy? � pytam Katarzyny. � Czy Reks : Pucek s� w domu?'
� Dopiero co widzia�am ich w ogrodzie. Ale czy to kto wie, gdzie si� teraz obracaj�?
..Och � my�l� sobie � nikt inny, tylko to oni! Wpadli w siano : wydoby� si� nie mog�".
Wydosta�em przyjaci� z siana. Wygl�dali rozpaczliwie. Mieli miny takie zbola�e i strapione, �e trzeba by�o i �mia� si� z nich, i litowa� nad nimi.
By�em zdecydowany darowa� im win�, o kt�r� oskar�a�a ich Katarzyna. Twierdzi�a ona, �e jedno kacz�tko, prawdziwie raso-
21
we kacz�tko, sprowadzone B�g wie sk�d, ma z�aman� nog�. Katarzyna o t� zbrodni� oskar�a�a Pucka.
� Nie b�dzie spokoju w domu, jak pan tym psotnikom daruje. Albo jest sprawiedliwo��, albo jej nie ma!
Sprawiedliwo�ci wi�c musia�o si� sta� zado��.
Wiedzia�em, �e Pucek, je�eli nawet co� zmalowa�, zrobi� to z namowy Reksia, skaza�em wi�c obu przyjaci� na areszt domowy.
Ca�y nast�pny dzie� zamkni�ci byli w kom�rce.
I tylko gdy wspi�li si� na tylne �apy, mogli wygl�da� przez szczelin� na podw�rko.
Patrzcie, jakie maj� miny osowia�e i smutne!
I
i
dc di Ti da
w i 1 ni� ko< sie ur< czft I
wu Mv w tyn osp
r
Metka
Po drugiej stronie ulicy, nieco w lewo od naszej furtki, sta� domek w ogrodzie. Nie by� ani brzydki, ani �adny. Jak to si� dzia�o, �e prawie zawsze sta� on pustkami � trudno by�o dociec. Tak si� jako� dziwnie sk�ada�o, �e kto tylko zamieszka� w tym domu, najwy�ej po p� roku wynosi� si� z naszego miasteczka.
Jedynym sta�ym lokatorem zawsze opustosza�ego domu by� pan Popio�ek. Listonosz. Zajmowa� on dwa maciupe�kie pokoiki w oficynce, by� wdowcem i mia� dwie c�rki, bli�niaczki, Zosi� i Wisi�. Dziewczynki by�y tak podobne do siebie, �e ja odr�nia�em je tylko po kolorze wst��ek, jakie nosi�y w cienkich warkoczykach. Obydwie przypomina�y ma�e kociaki o popielatej sier�ci, odzywa�y si� rzadko, a zawsze razem, by�y powa�ne, uroczyste i na czerwonej wst��ce wodzi�y po ulicy czarn� owieczk�, kt�r� nazywa�y Pere�k�.
Pere�ka ma�ych Popio�eczek to mia� by� cud m�dro�ci i przywi�zania. Tak przynajmniej zgodnie zapewnia�y obie siostry. Musz� przyzna�, �e czarna owca chodzi�a za dziewuszkami krok w krok i pobekiwa�a, gdy si� na ni� wo�a�o po imieniu. Poza tym by�a owc�, i tylko owc�. A jej oczy spogl�da�y na �wiat ospale i �zawo. I to, tak mi si� przynajmniej zdaje, najbardziej si� ma�ym Popio�kom u ich owieczki podoba�o.
� Taka jest cicha! � zachwyca�a si� ni� Zosia.
� I taka �agodna! � odpowiada�a natychmiast Wisia. Ano, dobrze! Popio�ki i ich cicha owieczka kocha�y si� bardzo,
czeg� wi�cej potrzeba?
Przez jaki� czas dziewczynki nie pokazywa�y si� ze swoj� Pere�k� na ulicy. Podobno owieczka by�a chora. A� tu nagle,
23
pewnego popo�udnia, Popio�ki wpadaj� do mojego ogr�dka. Buzie zap�akane, oczyny pe�ne �ez, a brod\ tak im si� trz�s�, �e s�owa
poww�zk� nie mog�.
� Co si� wam sta�o? � pytam. r� Ach, panie � j�kn�a Wisia.
� Takie nieszcz�cie! � zawt�rowa�a jej Zosia. I obie w bek! P�acz�, a� si� zanosz�!
Uspokajam je, jak umiem. Da�em po karmelku. Nic. Da�em po drugim � nie pomaga. Dopiero przy wi�niowych konfiturach dowiedzia�em si� co� nieco�. Pere�ka nie �y�a.
� Ha, moje dziewuszki � powiadam. � �mier� nie pyta, zabiera i kwita! Na to ju� nic poradzi� nie mo�na!
� A co b�dzie Z Metk�? � pyta mnie Wisia i zn�w w p�acz.
� Tak, co z Metk�? � powtarza Zosia przez �zy.
� Jak� zn�w Metk�? � dziwi� si�, bo� o �adnej Metce nie s�ysza�em jako �ywo.
Okaza�o si�, �e Pere�ka mia�a c�rk�, �e t� c�rk�, tak czarn� jak i jej matka, dziewuszki nazwa�y ju� Metk�, �e ta w�a�nie Metka ma dopiero trzy dni, o karmieniu jej smoczkiem nie ma mowy i �e wobec tego ;est tak prawie, jakby ju� by�o no
Metce! " * i
My�l�, co by tu poradzi� ma�ym, sp�akanym Popio�eczkom. Nagle przypomina mi si� Wierna! Powiadam wi�c:
� Dawajcie swoj� sierotk�! Wierna jest poczciwa, zacna psina! W�a�nie karmi syna! Mo�e wasz� Metk� przyjmie do swojej rodziny! Spr�bujemy!
Ma�e Popio�ki postawi�y na mnie zdumione oczy.
� Nasza Metka z psami? � zdziwi�a si� Wisia ura�ona. ;
� W psiej budzie? � powt�rzy�a Zosia i wzruszy�a ramionami.
� Albo w psiej budzie, albo nic wam poradzi� nie mog� � ucinam kr�tko. � A c� to wasza Metka za cudo, �e nie mo�e by� przybran� c�rk� mojej Wiernej? Daj Bo�e ka�demu cz�owiekowi takie z�ote serce, jak ma moja suczyna.
Popio�ki popatrzy�y na siebie, pomedytowa�y. I bez s�owa pobieg�y do domu. Po chwili wr�ci�y.
24
� Jest �eby mi p
� Ten sia.
� �eb\ Idziemy
Wysz�a. Pa ogonem.
� Je�li i powiada. � przez chwil
Po�o�y�err tak s�aba, �
� Wierni
� Kt� \ � odpowiec za kark i zs
Popio�ki c si� pcha�y d
� Nie wt Ju� ona na c�rk�!
Popio�ki p i posz�y. Aic
� Jest � powiada Wisia i rozchyia kawa� starego ko�ucha, �eby mi pokaza� jagni�.
� Ten ko�uch to wyprawka Metki � obja�nia mnie Zosia.
� �eby jej by�o ciep�o w budzie � dopowiada Wisia. Idziemy z Metk� i jej wyprawk� do budy. Wo�am Wiern�.
Wysz�a. Patrzy mi w oczy serdecznie, aie macha pospiesznie ogonem.
� Je�li masz do mnie jak�� wa�n� spraw�, to m�w pr�dzej � powiada. � Wiesz, �e mam malca w budzie. Nie mog� go ani przez chwil� zostawi� bez opieki.
Po�o�y�em przed Wiern� na ziemi Metk� w ko�uchu. By�a tak s�aba, �e nie mog�a si� utrzyma� na nogach!
� Wiernusia, to nasz, nasz! � m�wi� do suki.
� Kt� by si� nie ulitowa� nad takim niemocnym robakiem! � odpowiedzia�y mi jej poczciwe oczy. Wzi�a Metk� ostro�nie za kark i zabra�a ze sob� do budy.
Popio�ki oniemia�y ze zdziwienia. Gdy si� ockn�y, gwa�tem si� pcha�y do budy z ko�uchem.
� Nie wtr�cajcie si�. Najwidoczniej nic Wiernej po ko�uchu. Ju� ona najlepiej wie, jak ma wychowa� swoj� przybran� c�rk�!
Popio�ki posta�y przed tiud� z ko�uchem w r�kach, posta�y i posz�y. Aie odt�d co dnia po kiika razy zjawia�y si� na podw�rzu. Przynosi�y jaki� pocz�stunek dla Wiernej. K�ad�y go bez s�owa do miski. I kuca�y przed bud�. Zagl�da�y. Ale Metki nie by�o wida�. W budzie Jby�o ciemno. Metka by�a czarna, nie wytyka�a nosa na �wiat. Wygl�da� tyiko czasem z budy kasztanowaty b�cwa�, syn Wierriej, wypisz, wymaluj, podobny do pluszowego nied�wiadka. Nazwa�y go te� Popio�ki Misiem. I tak ju� zosta�o.
Aie i Misiowi nie chcia�o si� wychodzi� z budy. Bo �wiat tymi czasy wcaie nie by� ciekawy. Deszcz la� bez przerwy, a zi�b by� przejmuj�cy, jak to cz�sto bywa wczesn� wiosn�.
A� tu kt�rego� dnia wyjrza�o s�o�ce. Popio�ki by�y w�a�nie przy budzie. I nagie s�ysz� ich �wiergot:
� Jest! Jest! Nasza Metka! Nasza Metka!
25
Patrz� � przez wysoki pr�g budy przetacza si� ci�ko kasztanowata klucha. Mi�. Wyszed�, usiad�, ziewn�� i kichn�� smakowicie do s�o�ca. Za psem skoczy�a Metka. Stan�a przed bud�, otrz�sn�a si�, bekn�a i... Przetar�em a� oczy ze zdumienia! Wyobra�cie sobie, siad�a na ziemi zupe�nie po psiemu!
Mi� ruszy� na wycieczk� po podw�rzu. Metka za nim. Zatrzymywa�a si�, kiedy on przysiada�, puszcza�a si� galopkiem, gdy Mi� bez widocznego powodu wyrywa� naprz�d. Mi� wpad� do ka�u�y, Metka drepta�a po wodzie. Mi� zmoczony p�aka�, p�aka�a i Metka, cho� si� wcale nie zmoczy�a! Cude�ka! : �
Popio�kom si� to wszystko nie bardzo podoba�o. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, �e zakaza�em bra� na r�ce i Misia, i Metk�. Co mi to szkodzi�o? Mnie nic. Ale �atwo mog�o za-
�
I
szkodzi� malcom. Kruche s� przecie� takie male�stwa, prawda? Byle niezr�cznym ruchem mo�na okaleczy� takiego b�ka na ca�e �ycie. A zreszt�, zwierz� to nie jest zabawka dla ludzi, prawda?
T�umaczy�em to Popio�kom. Najwidoczniej jednak moje s�owa nie trafi�y im do przekonania. Obrazi�y si�. I przesta�y si� pokazywa� na podw�rzu. A p�niej wyjecha�y do ciotki na wie�. . .
By�em z tego rad. Dlaczego? Jak by wam to powiedzie�? Coraz bardziej si� przekonywa�em, �e ich Metka ani troch� nie jest podobna do swojej matki Pere�ki. �e nie jest ani cicha, ani
�agodna. Jednym s�owem, nic nie mna w sobie 7. owieczki, te") ckliwos�odkiej owieczki, jakiej po swojej Metce spodziewa�y si� Popio�ki. Metka spsia�a. Spsia�a na amen!
Jak to spsia�a, spytacie? Ano, zwyczajnie sta�a si� psem. Jak jej mamka Wierna i mleczny brat Mi�.
Metka robi�a to wszystko, co robi� Mi�. Mi� p�dza� kury, Metka p�dza�a kury. Mi� bra� lanie od koguta, Metka obrywa�a ci�gi od tego samego Bielasa. Mi� droczy� si� z kaczkami, Metka odp�dza�a je od jad�a. Mi� skaka� do wr�bli, Metka �apa�a motyle. Spali razem w budzie, razem wychodzili na wyprawy i nad sadzawk�. Gonili si� po podw�rzu, up�dzali w �semk� doko�a s�upa. Ba! Jednakowo zmykali przed trzepaczk� w karz�cej d�oni Katarzyny!
Jedno ich tylko dzieli�o � jedzenie. Metka wsadza�a wprawdzie nos do psiej miski, ale kaszy je�� nie mog�a. Za to Mi� robi� wielkie oczy, kiedy Metka szczypa�a traw� albo skuba�a siano. Nadziwi� si� nie jm�g�, co te� przychodzi do g�owy jego Metce, �e pogryza takie obrzydliwo�ci!
Kupi�em kiedy� Metce owczy przysmak � bry�� soli. W�o�y�em do siatki i uwiesi�em u s�upa. Takiego wiatraka z j�zyka, jaki zrobi�a Metka wylizuj�c s�l, na pewno�cie nie widzieii! Zobaczy� to Mi�. Warkn��, szczekn��, odp�dzi� Metk� i rzuci� si� z z�bami do soii. I jak parsknie! Zacz�� kicha�, prycha� i wyciera� j�zyk o traw�! Odt�d z pogard� patrzy� na siatk� i na Metk� li��c� s�l.
28
J
I
� Zakazane gusta! � krzywi� si� i odchod/i� iak najdalej od s�upka.
Nie my�lcie jednak, �e Metka mia�a zawsze zakazane gusta. Wa��sa�a si� u nas po podw�rzu ko��. gnat tak wylizany do czysta, �e nawet siadu zapachu ko�ci w nim nie zosta�o. By�a to psia zabawka. Ka�de szczeni� pogryza�o j� z nud�w, gdy nic ciekawego nie dzia�o si� na podw�rzu. 1 o t� zabawk� w�a�nie pobili si� Mi� z Metk�! I to tak solidnie, �e Mi� post�kuj�c zawl�k� si� do budy, a Metka z ko�ci� w z�bach biega�a po podw�rzu.
Odt�d nie dziwi�em si� wcale, �e Metka wybiega�a z Misiem do furtki i obszczekiwa�a obcych. Jak to obszczekiwa�a? Ano, dar�a si� basem jak tr�ba! Krysia nauczy�a Misia s�u�y�, Metka chodzi�a na dwu ��apach" jak baletnica. Prosi�a te� przednimi nogami o wiele zgrabniej i staranniej, ni� to robi� Mi�, kt�ry zreszt� by� w og�le ie� i nic mu si� nigdy nie chcia�o robi� porz�dnie.
Min�o lato. Popio�ki powr�ci�y od ciotki. I tego samego dnia przysz�y zobaczy�, co si� dzieje z ich Metk�.
Otworzy�y furtk�, stan�y. Zobaczy� je Mi�. Wypad� do nich z wrzaskiem. Za nim Metka. Obskakuj� biedne dziewuszki, kt�re nie �mi� si� ruszy� z miejsca. A miny maj� niezupe�nie u�miechni�te, i
Wyszed�em na ha�as. Da�em ka�dej z nich do r�ki kawa�ek soli.
� Przywitajcie si�, z Metk�! � powiadam.
Metka poczu�a s�l? I staje najpi�kniejszego s�upka, prosi, macha �apkami. ' Popio�ki w �miech!
� Zupe�nie jak pies! Zupe�nie jak pies! � �miej� si�. Ale nagle Zosia powa�nieje i m�wi:
� Ale ju� nasza Metka nie b�dzie taka, jak jej matka! A na to Wisia:
� Taka czu�a i smutna, jak prawdziwa owieczka!
� Wi�c co? � powiadam. � Czy� przez to b�dziecie j� mniej kocha�y?
29
Zosia pomy�la�a chwilk�.
� Trzeba ka�demu pozwoli� by� tym, czym jest! � szepn�a.
� I kocha� go takim, jakim jest! � dopowiedzia�a Wisia. M�dre i kochane by�y te ma�e Popio�eczki, prawda?
I tego samego dnia Metka pow�drowa�a na nowe mieszkanie. By�o jej dobrze na wielkim, pustym podw�rzu nie zamieszkanego domu. A kiedy si� rozesz�a wie�� o tym, �e Popio�ki maj� owc�, kt�ra s�u�y, rojno by�o u nich. Bo ka�dy chcia� to cudo obejrze�. A dziewuszki by�y dumne z tego, �e maj� owc�, kt�ra omal nie jest psem.
I
Fryga
By� pocz�tek grudnia. Mro�no. Pogoda � marzenie! �wie�ego �niegu mn�stwo! Wybrali�my si� wi�c z Krysi� na dalsz� wycieczk� do lasu. Jak wygl�da� osypany �niegiem las, mo�ecie sobie �atwo wyobrazi�.
Jeste�my rozbawieni, biegamy, obrzucamy si� �niegiem! Zabawa na ca�y regulator! Jednym s�owem � pycha i rozkosz w kratk�!
Psy oczywi�cie posz�y z nami. Tupi, kud�a, u�ywa� na �niegu. Ale Ciapa, foks, by� zmarzluch. Trz�s� si�, podnosi� do g�ry to jedn� �ap�, to drug�, bo go �nieg parzy� w pi�ty. I by� wyra�nie z�y. Warcza� te� na Tupiego i wcale si� nie wyrywa� do zabawy. Wola� si� wlec na trzech nogach, boczkiem, jak to foksy biegaj�, drobnym truchcikiem. Ci�ty by� zapewne na siebie za to, �e si� da� wyci�gn�� na t� wypraw�, gdzie nic ciekawego zobaczy� nie mo�na, tylko zmarzn�� do ko�ci!
Nagle stan��. Nastawi� uszy. Poci�gn�� nosem. I zezem, jak on to robi� zawsze, zapz�� przygl�da� si� uwa�nie o�nie�onemu krzakowi. Post�pi� kilka krok�w. I zn�w zaci�gn�� si� zapachem. Ruszy� wreszcie do krzaka. Zgin�� mi�dzy ga��ziami. Sypa� mu si� spod n�g puszysty �nieg, bo grzeba� zawzi�cie, szuka� czego�. Po chwili wyni�s� w z�bach co�, co wygl�da�o jak kawa�ek oszronionej sosnowej kory.
Kora? To niemo�liwe! Podchodz� bli�ej. Ciapa tacza co� po �niegu �ap�. Futerko! Wyra�nie poznaj� futerko. Podnosz� ten kawa�ek futra z ziemi. Otrzepuj�. Wiewi�rka! Zmarzni�ta? Tak si� zdaje, �e na amen. Ani drgnie. Ale widz�, �e nie jest zupe�nie sztywna. Mo�e si� w niej jeszcze duch ko�acze! Wo�am
31
wi�c Krysi�, pakuj� wiewi�rk� za ko�uch i co si� w nogach do domu.1
Po�o�yli�my wiewi�rczyn� za piecem. Niech odtaje. Le�y ta nieszcz�sna wiewi�rka za piecem, le�y. Krysia z niej oczu nie spuszcza. I nagle mnie tr�ca. Cos jakby b�ysn�o. Oczy? Chyba �e to oczy naszego zmarziaczka. Przygl�dam) si�. Rzeczywi�cie! B�yszcz� dwa pacioreczki! Dobra nasza! Wiewi�rka o�y�a! Krysia wyci�ga do niej r�k�.
� Nie rusz! � ostrzegam j�. � Jak ci� wiewi�rka utnie, kilka tygodni b�dziesz mia�a �apin� obwi�zan�! Bardzo si� trudno goj� uk�szenia wiewi�rki!
Na nic si� zda�y moje przestrogi. Wiewi�rka ju� le�y na kolanach Krysi. Tak jest os�abiona, �e ruszy� si� o w�asnych si�ach nie mo�e. Napoili�my j� ciep�ym miekiem. Zasn�a. Dosta�a drugi raz mleka i zn�w zasn�a jak kamie�. Tym razem ju� nie na kolanach Krysi, ale w koszyczku za piecem. Bo tam odt�d stale mieszka�a. Nazajutrz ju� czu�a si� iepiej. Zjad�a
kilka orzech�w. Wyczy�ci�a sobie ogonek. Aie nieskora by�a do
harc�w. Spa�a, ci�gle prawie spa�a. Dopiero nast�pnego ranka mia�em dziwny sen. Koniecznie mi
si� zdawa�o, �e Katarzyna wodzi szczotk� od zamiatania po
moim nosie, po policzkach. I dla odmiany skrobie mnie tark�
po brodzie. .
Zbudzi�em si�. Otwieram oczy. I zamykam je co rychlej! Nie mog� zrozumie�, co tu jest snem, a co jaw�! Bo je�dzi mi co� kosmatego po twarzy, coraz czuj�, jak mnie co� skrobie to po nosie, to po uchu! Ogarniam si� r�k�, siadam na ��ku. A z por�czy patrz� na mnie d]>Va czarne �lepki! Za nimi sterczy ogon jak pi�ro. I wszystko to cmoka przezabawnie!
� Dobrze, �e� si� obudzi�, bo w�a�nie mia�am ochot� powiedzie� ci dzie� dobry/ � powiada.
� Zdrowia, szcz�cia, pomy�lno�ci! � odpowiadam i wyci�gam do wiewi�rki r�k�.
I wtedy zaczynaj� si� harce! Najdziksze, jakie mo�ecie sobie wyobrazi�! Wiewi�rka skacze z jednego ko�ca ��ka w drugi. Ani dba, czy zawadzi o moj� g�ow�. Chowa si� w fa�dy ko�dry i tyiko wystaj� jej p�dzelkowate uszka i jedno baczne oko. 32
Wystarczy si� poruszy�, ju� jest na szafie! Obiega po gzymsie na firanki! Spada na ram� iustra! Stamt�d zbacza na nocny stoiik i jednym skokiem jest w moich w�osach! Kr/.yknie co� do mnie i ju� si� hu�ta na wisz�cej iampie na �rodku pokoju! Ledwiem j� tam zobaczy�, ju� biega po ko�drze i szuka dobrego schowania si� w jej fa�dach!
Zdaje si�, �e nikt z was si� nie zdziwi, �e tego� dnia nazwa�em wiewi�rk� Fryg�! Niech kto wymy�ii dia niej odpowiedniejsz� nazw�! Prosz�! ��>.��
Fryga uzna�a, �e ma do�� zabawy ze mn�.
Znikn�a. I zaraz potem us�ysza�em krzyk Krysi. �atwo si� by�o domy�li�, �e wiewi�rka posz�a jej powiedzie� po swojemu dzie� dobry! Wchodz� do pokoju mojej dziewuszki. Ogl�dam si� � nie ma Frygi.
� Gdzie wiewi�rka? � pytam Krysi.
A ona pokazuje mi rud� plam� w swoich jasnych kosmycz-kach. Fryga schowa�a si� w jej w�osy i patrzy stamt�d �obuzersko na mnie!
Krysia wzi�a j� w r�k�. Ciarki po mnie przesz�y! Ale jako� nic. Fryga ani si� nie wyrywa, ani nie wida�, �eby by�a z�a. Krysia posadzi�a j� przed sob� na ko�drze. Fryga trzyma j� �apkami za palec. Utnie czy nie utnie. Nie uci�a! Kochana Fryga! i
I zn�w zacz�y si� najdziksze harce po pokoju Krysi. Ja by�em dia Frygi samotn� sosn� w lesie. Wiewi�rka biega�a po mnie tam i z powrotem! G�owa nie g�owa, nos nie nos, oczy nie oczy!
I od tego ranka zadz�o si� po�ycie Frygi z nami! By� to jeden ruch, gonitwa, skoki^ zabawa w chowanego!
Czego� tak lotnego, tak zr�cznego, jak nasza Fryga, nawet sobie wyobrazi� nie mo�e ten, kto nie �y� z mi��, kochan� wiewi�rk� pod jednym dachem!
Nie by�o dla niej przeszk�d! Potrafi�a si� jakim� cudem prze-mign�� tam, gdzie, jako �ywo, nie by�o o co nawet jej drobnych �apinek zahaczy�. I gdyby mi kto powiedzia�, �e nasza wiewi�rka potrafi chodzi� po suficie g�ow� na d� jak mucha, tak mi si� zdaje, �e bym w to musia� uwierzy�!
ia wybrane
33
Te mi�e zaczepki, zabawa w chowanego, po kt�rej nast�powa�a gonitwa po ca�ym domu, nam podoba�y si� bardzo. Katarzyna by�a z nich nieco mniej zadowolona. Szczeg�lnie gdy jaka� �wie�o zawieszona firanka nie wytrzyma�a wspinaczki i zwis�a sm�tnie, uczepiona na jednej tylko nitce. Albo kiedy z kuchennej szafy zacz�y si� nagle sypa� puste pude�ka, kt�re Katarzyna zbiera�a z pasj� i zacietrzewieniem! By�y te� sprawy o �lady �apek i malunki ogonem, kiedy Fryga wprost z paki z w�glami skaka�a na ��ko i harcowa�a za poduszk�.
Ale to wszystko by�y rzeczy drobne. Nie warto si� by�o o nie gniewa�. Tym bardziej �e Fryga lubi�a Katarzyn�. Nieraz jednym skokiem wsuwa�a si� na jej rami�. I tam doko�a jej szyi zaczyna�a serdeczny taniec na okr�tk� z pomrukiwaniem i bardzo przymilnym cmokaniem. Te serdeczne wywijasy rozbraja�y ostatecznie Katarzyn�. Gorzej by�o z meblami.
Moje biedne graty bra�y w og�le niezas�u�one ci�gi. Bo c� one by�y winne, �e z�y los skaza� je na przebywanie w domu, w kt�rym zwierz�tom wolno by�o wiele, bardzo wiele? C� zawini�y na przyk�ad wszystkie sto�y i sto�ki w moim domu, �e mia�y na wysoko�ci szczeni�cych z�b�w wyra�n� osp�? Albo te� koszykowe fotele w przedpokoju, �e stercza�y z nich d�ugie poszarpane �y�y, wyprute przez koty, kt�re sobie na tych fotelach ostrzy�y pazury? s
�al nam by�o nieraz naszych sponiewieranych grat�w. Ale c� pocz��? Dla �wi�tego spokoju przymykali�my oczy i Udawali�my, �e tvlo rvie \w\cLz.vm-y. C-Kc�c i. ^.\m� �y� W ZgO&Zie 1 przy-
ja�ni trzeba nieraz udawa�, �e si� nie dostrzega czyjej� s�abo�ci zreszt�, jak tu robi� wielkie rzeczy z tego, �e psiego smarkacza sw�dz� z�by, a kotu za szybko rosn� pazury?
Fryga wprowadzi�a donaszego domu zupe�nie nie znane jeszcze zwyczaje. Gryz�a ona z takim samym smakiem nog� od sto�u jak szafk� od zegara, pude�ko od gramofonu czy baUc ^ piaM A po wszystkich drobnych przedmiotach, jak obsadki, o��wki, �ladu nie zostawa�o! I to by�o niepokoj�ce!
Jaki� uczony znawca wiewi�rczych zwyczaj�w poradzi� nam, �eby dawa� Frydze tyle orzech�w, ile zechce. Wtedy na tych
f
orzechach b�dzie ona, tak nas zapewnia�, �ciera�a swoje narastaj�ce od nowa z�bki.
Ano, dobrze. Odt�d pe�en koszyczek orzech�w sta� zawsze na stole w jadalnym pokoju. Czy pomog�o? Znakomicie! Orzechy gin�y, jakby si� ulatnia�y w powietrzu. Ale te� i znajdowali�my je wsz�dzie: pod ko�dr�, w gramofonie, w garnczku z mlekiem, a nawet w maselniczce! Bo Fryga, zamiast gry�� orzechy, chowa�a je na zapas. Wsz�dzie tam, gdzie jej si� wydawa�o, �e je najlepiej ukryje. I mia�a z tych orzech�w wyborn� zabaw�. Czu�a si� teraz coraz lepiej i z jeszcze wi�kszym zapa�em gryz�a wszystko, co wpad�o pod jej ostre z�bki!
A z tymi ostrymi z�bkami by� te� i inny k�opot. M�wi�em wam ju�, �e wiewi�rki gryz�. I nie znosz�, gdy kto� obcy je dotyka, pie�ci, g�aszcze. Jak tu wyt�umaczy� ludziom, �e to mi�e, kochane, uprzejme zwierz�tko nie znosi pieszczot? Przecie� ka�dy widzia�, �e przychodzi ono do ludzi na ka�de zawo�anie. Swymi malu�kimi r�czynami rozgarnia jeden po drugim palce. Zagl�da, co macie w d�oni! I mia�oby k�sa� bole�nie, a nawet niebezpiecznie? �To niemo�liwe" � my�leli sobie nasi go�cie. I ten, i �w �a�owa� p�niej, �e nie uwierzy� nam na s�owo.
Trzeba wi�c by�o sprawi� Frydze klatk�, a w niej zabawk�. Takie ko�o czy b�ben, zrobiony z dwu lekkich deszczu�ek. Fryga dostawa�a si� przez otw�r W b�bnie do �rodka tego ko�a. Mog�a tam biega� obracaj�c ko�o tak szybko, jak tylko nad��y�y jej szybkie n�ki. Fryga zrozumia�a w lot, na czym zabawa polega�a. I naprasza�a si� sama,, �eby j� pu�ci� do klatki. Nie mo�ecie mie� poj�cia, z jak� szybko�ci� obraca�o si� ko�o! Ogonek naszej Frygi miga� w oczach jak p�omie�.
Ot� gdy tylko us�yszeli�my dzwonek w przedpokoju, zamyka�o si� Fryg� w klatce. I wypuszcza�o wtedy dopiero, gdy sko�czy�a si� wizyta. Ale i tak nie oby�o si� bez wypadku. Odwiedzi� nas kiedy� pewny siebie m�odzieniec. Nale�a� on do tych przyjemniaczk�w, kt�rzy to s� m�drsi ni� wszyscy, co im dobrze radz�. Znacie takich, prawda? Ot� ten m�drala wsadzi� paluch przez pr�ty klatki. Fryga go uci�a. Paluch spuch� i nie goi� si� d�ugo. A nasza mi�a, kochana Fryga z�ama�a ogonek. Jakim
35
sposobem? Tak mi si� widzi, �e to przez tego w�a�nie m�odziana! Musia� on j� chwyci� za ten jej przepi�kny ogonek! Cho� si� tego mocno wypiera�. Jak tam by�o, to by�o, do�� �e Fryga mia�a ogonek z�amany!
Min�a zima. Na wiosn�, tak ju� przy ko�cu marca, Fryga uspokoi�a si� przedziwnie. Przesta�a biega�. Przychodzi�a wprawdzie na ka�de zawo�anie, ale zaraz ucieka�a na gzyms od firanki I co� tam zawzi�cie majstrowa�a. Zajrza�em raz, zajrza�em drugi I ju� nie mia�em w�tpliwo�ci, �e robi�a gniazdo.
Odbyli�my d�ug� narad� z Krysi�. No i kt�rego� ciep�ego popo�udnia poszli�my z Fryg� do lasu. Od razu skoczy�a na sosn�. Powiedzieli�my jej kilka serdecznych s��w na po�egnanie. I powr�cili�my do domu.
Otwieramy drzwi. I nagle s�yszymy znajome cmokanie. I ju� ogonek Frygi miga doko�a szyi Krysi! Wr�ci�a.
Nazajutrz posz�a. I ju� nie wr�ci�a.
Ale spotkali�my Fryg� raz jeszcze. W ko�cu lata. W lesie. Przygl�da�a si� nam d�ugo z ga��zi sosny. I nagie skoczy�a na szyj� Krysi. Powiedzia�a jej kilka serdecznych s��w i znikn�a.
Ma�o to k�opot�w ma wiewi�rka? Szczeg�lnie gdy musi wychowywa� w�asne dzieci. Czy mogli�my mie� �al do Frygi, �e by�a dobr� matk�? Niech jej si� tam w lesie jak najlepiej powodzi!
�� V \
\
^
Mucha z humorami
Mia�em kotk� bia��, jedwabist�, puszyst�. Podobno jej rodzona babka by�a prawdziw� angor�. Nazywali�my j� Pusi�.
Przemi�e to by�o koci�tko! �y�a ze mn� w tak serdecznej przyja�ni, jak rzadko kt�re zwierz�!
Ca�ymi godzinami potrafi�a le�e� przy lampie na moim biurku. Drzema�a. Co pewien czas jednak otwiera�a oczy, a niebieskie by�y one jak te paciorki b��kitne, kt�re sprzedaj� na jarmarkach, i przygl�da�a mi si� uwa�nie. Wstawa�a, wygina�a si� w pi�kny kab��k, ziewa�a tak g��boko, �e jej wida� by�o r�owy przysz-czek po gard�o. I zanim si� zn�w u�o�y�a pod lamp�, nie zapomina�a powiedzie� mi kilku mi�ych s��w.
� Za wiele czytasz wieczorami, m�j drogi � wymawia�a mi serdecznie i k�ad�a sw�j puszysty ogonek w poprzek otwartej strony ksi��ki. Albo te� delikatnie wysuwa�a �ap� i zatrzymywa�a pi�ro suwaj�ce si� po papierze.
� Do�� tego pisania �przedk�ada�a mi � czas ju� spa�. Nocne markowanie nikomu me wysz�o na zdrowie!
Niech no si� by�o odezwa� do niej, natychmiast siada�a, owija�a si� w ogon i zaczyna�a rozmow�. Mia�a niesko�czenie wieie nowin z kociego �widta. I bardzo lubi�a je opowiada�. �a�owa�em zawsze, �e nie znam na tyle kociego j�zyka, bym m�g� opowie�ci Pusine zrozumie� dok�adnie. Zreszt� kotce nie zale�a�o zbytnio na tym, abym jej koniecznie odpowiada� do sensu. Wystarczy�o co pewien czas si� zdziwi�:
� Pusiuniu, naprawd�? Nie mo�e by�? �