7713
Szczegóły |
Tytuł |
7713 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7713 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7713 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7713 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ARTURO PEREZ-REVERTE
CMENTARZYSKO
BEZIMIENNYCH STATK�W
SPIS TRE�CI
SPIS TRE�CI......................... 2
1 Pozycja katalogowa 307..................... 6
2 Gablota z pami�tkami z Trafalgaru................ 29
3 Zaginiony statek........................ 47
4 Szeroko�� i d�ugo�� geograficzna................. 68
5 Po�udnik zero......................... 94
6 O rycerzach i giermkach.................... 116
7 DublonAhaba........................ 137
8 Pozycja zliczona........................ 155
9 Kobiety z forkasztelu...................... 179
10 Wybrze�e korsarzy....................... 200
11 Morze Sargassowe....................... 222
12 Po�udniowy zach�d ku po�udniowi................ 246
13 Profesor kartografii...................... 269
14 Tajemnica zielonych langust................... 292
15 T�cz�wki diab�a........................ 311
16 Cmentarzysko Bezimiennych Statk�w............... 328
Mapa morska to co� wi�cej ni� narz�dzie, niezb�dne, by przemie�ci�
si� z jednego miejsca na inne; to jest rycina, karta historii, czasem
powie�� przygodowa.
Jac�ues Dupuet, Marynarz
Przyjrzyjmy si� nocy. Jest niemal doskona�a, Gwiazda Polarna widoczna jest
dok�adnie na swoim miejscu, pi�� odleg�o�ci na prawo wzd�u� linii wyznaczonej
przez Merak i Dubhe. Gwiazda Polarna b�dzie trwa�a w tym samym miejscu przez
nast�pnych dwadzie�cia tysi�cy lat i wszyscy �eglarze, kt�rzy na ni� spojrz�, b�-
d� czu� pociech�, widz�c j� tam w g�rze, bo dobrze jest wiedzie�, �e istnieje co�,
co niezmiennie trwa w tym samym miejscu, gdy ludzie musz� wyznacza� tra-
sy na mapie morskiej albo w�r�d zamglonych pejza�y swego �ycia. Je�li nadal
b�dziemy uwa�nie wpatrywa� si� w gwiazdy, bez trudno�ci odnajdziemy Orio-
na, a potem Perseusza i Plejady. To �atwe, bo noc jest pogodna, bezchmurna, nie
wieje nawet najl�ejsza bryza. Wiatr z po�udniowego zachodu usta� po zachodzie
s�o�ca, a dok wydaje si� czarnym lustrem odbijaj�cym �wiat�a d�wig�w porto-
wych, iluminowane zamki na wzg�rzach i odblask � zielony z lewej i czerwony
z prawej � latarni morskich San Pedro i Navidad.
Podejd�my teraz do m�czyzny. Stoi nieruchomo, oparty o zwie�czenie mu-
r�w obronnych. Patrzy na niebo, kt�re staje si� coraz ciemniejsze od wschodniej
strony, i my�li, �e jutro zn�w b�dzie wia�o z Lewantu, co spowoduje, �e na pe�-
nym morzu fala b�dzie wysoka. M�czyzna wygl�da, jakby si� u�miecha�; je�li
jednak kto� spojrza�by na jego twarz o�wietlon� od do�u odblaskiem portu, �atwo
by stwierdzi�, �e bywaj� na �wiecie lepsze u�miechy: mniej gorzkie i pogodniej-
sze. Ale my wiemy, o co chodzi. Wiemy, �e w ostatnich tygodniach na pe�nym
morzu, i to niewiele mil st�d, wiatr i wysoka fala zadecydowa�y o �yciu tego cz�o-
wieka. Chocia� teraz nie ma to ju� �adnego znaczenia.
Nie tra�my go z oczu, bo b�dziemy opowiada� w�a�nie jego histori�. Kie-
dy spojrzymy na port, zauwa�ymy �wiat�a statku, kt�ry powoli odp�ywa od kei.
D�wi�k maszyn dociera do nas przyt�umiony odleg�o�ci� i gwarem miasta, widzi-
my, jak porusza si� woda, krojona ruchem �ruby, podczas gdy cz�onkowie za�ogi
wci�gaj� na pok�ad ostatnie metry cum. I obserwuj�c sponad muru statek, m�-
czyzna czuje dwa zupe�nie r�ne rodzaje b�lu: jeden rodzi si� w �o��dku z te-
go samego smutku, kt�ry rysuje na jego ustach grymas, przypominaj�cy � i ju�
wkr�tce zrozumiemy, �e zaledwie przypominaj�cy � u�miech. Ale odczuwa jesz-
cze inny b�l, ostrzejszy i bardziej konkretny, kt�ry raz wzmaga si�, raz s�abnie,
w prawym boku, gdzie ch�odna wilgo� przylepia koszul� do cia�a, a krew s�czy
si� ku biodru i od �rodka moczy spodnie, z ka�dym uderzeniem serca i z ka�dym
skurczem t�tnic.
Na szcz�cie, my�li m�czyzna, tej nocy moje serce bije bardzo wolno.
Rozdzia� 1.
Pozycja katalogowa 307
Wszelako przep�yn��em przez biblioteki i �eglowa�em po oceanach.
Herman Mehdlle, Moby Dick
M�g�by mie� na imi� Izmael, ale naprawd� nazywa� si� Coy. Spotka�em go
w przedostatnim akcie tej opowie�ci, gdy mia� zosta� kolejnym rozbitkiem, kt�ry
dryfuje na powierzchni wody, trzymaj�c si� trumny, kiedy wielorybniczy statek
�Rachela" poszukuje swych zagubionych dzieci. Od jakiego� czasu unosi�y go
zmienne pr�dy, tak�e tego popo�udnia, kiedy poszed� do domu aukcyjnego Clay-
more w Barcelonie, po prostu �eby tam sp�dzi� troch� czasu. W kieszeni mia�
bardzo niewiele got�wki, a w pokoju taniego hotelu w pobli�u Ramblas kilka
ksi��ek, sekstant i dyplom pierwszego oficera, kt�rego wa�no�� Naczelna Dyrek-
cja �eglugi Handlowej cztery miesi�ce temu zawiesi�a na dwa lata, po tym jak
�Isla Negra", czterdziestotonowy kontenerowiec, rozbi� si� o podwodn� ska�� na
Oceanie Indyjskim, o godzinie 4.20 rano, podczas jego wachty.
Coy lubi� aukcje przedmiot�w zwi�zanych z morzem, mimo �e w tych cza-
sach nie m�g� pozwoli� sobie na udzia� w licytacji. Dom aukcyjny Claymore,
mieszcz�cy si� na pierwszym pi�trze jednego z budynk�w ulicy Consell de Cent,
by� klimatyzowany i na zako�czenie serwowano kieliszek szampana, a recepcjo-
nistka mia�a d�ugie nogi i mi�y u�miech. Lubi� patrze� na licytowane przedmioty
i wyobra�a� sobie kolejne katastrofy, kt�re nimi miota�y z miejsca na miejsce, a�
wyrzuci�y je na t� ostatni� pla��. Podczas licytacji, siedz�c z r�kami w kieszeniach
marynarskiej kurtki z granatowego sukna, uwa�nie przygl�da� si� osobom kupu-
j�cym jego kolejnych faworyt�w. Cz�sto zaj�cie to ko�czy�o si� rozczarowaniem:
pewien wspania�y skafander p�etwonurka, kt�rego miedziane okucia, powyginane
i pe�ne chwalebnych blizn, kierowa�y my�li ku morskim katastrofom, �awicom g�-
bek i filmom Negulesco, z gigantycznymi kalmarami i Sofi� Loren wynurzaj�c�
si� z wody, jakby rze�bion� pod mokr� bluzk�, zosta� kupiony przez antykwariu-
sza, kt�remu nawet nie zadr�a�a r�ka, kiedy podnosi� tabliczk� z jego numerem.
Z kolei kompas namiarowy firmy Browne & Son, bardzo stary, w �wietnym sta-
nie i z oryginaln� skrzynk�, za kt�ry Coy by�by got�w odda� dusz� w czasach
studi�w morskich, zosta� kupiony za cen� wywo�awcz� przez osobnika wygl�da-
j�cego tak, jakby o morzu nie wiedzia� nic poza tym, �e je�li przedmiot ten sprzeda
na wystaw� do dowolnego luksusowego sklepu ze sprz�tem �eglarskim, dostanie
za niego kwot� dziesi�ciokrotnie przewy�szaj�c� zap�acon� sum�.
Tego popo�udnia licytator sprzeda� r�wnie� za cen� wywo�awcz� przedmiot
o numerze katalogowym 306 � chronometr Ulysse Nardin z w�oskiej Regia Ma-
rina; sprawdzi� notatki, poprawiwszy uprzednio palcem wskazuj�cym okulary na
nosie. By� to cz�owiek o mi�ym sposobie bycia, ubrany w koszul� koloru �ososio-
wego z nieco ekstrawaganckim krawatem. Mi�dzy kolejnymi licytacjami popija�
malutkimi �ykami wod� ze stoj�cej obok szklanki.
� Kolejna pozycja: Atlas morski wybrze�y Hiszpanii, autorstwa Urrutii Sal-
cedo. Numer trzysta siedem.
Zapowiedzi towarzyszy� dyskretny u�miech i obserwuj�cy go od dawna Coy
doskonale wiedzia�, �e u�miech ten jest zarezerwowany dla przedmiot�w, kt�rych
znaczenie licytator chce szczeg�lnie wyr�ni�. Klejnot osiemnastowiecznej kar-
tografii, doda� po wywa�onej przerwie, akcentuj�c s�owo klejnot, jakby koniecz-
no�� rozstania z nim by�a du�� przykro�ci�. Jego pomocnik, m�odzieniec ubrany
w niebieski kitel, uni�s� nieco olbrzymi wolumin, tak aby wszyscy na sali mogli
go zobaczy�, i Coy spojrza� na niego z odrobin� melancholii: wed�ug informacji
w katalogu Claymore niezmiernie trudno spotka� go na rynku, poniewa� wi�k-
szo�� egzemplarzy przechowywana jest w bibliotekach i muzeach. Ten zachowa�
si� w �wietnym stanie, najprawdopodobniej nigdy nie znalaz� si� na pok�adzie
�adnego statku, gdzie wilgo�, �lady o��wka i pracy na jego kartach pozostawi�yby
nieusuwalne �lady.
Licytator otworzy� przetarg sum�, kt�ra Coyowi pozwoli�aby prze�y� p� roku
w rozs�dnym dostatku. M�czyzna o szerokich plecach, ods�oni�tym czole i d�u-
gich siwych w�osach zebranych w kucyk, siedz�cy w pierwszym rz�dzie, z ko-
m�rkowym telefonem, kt�ry � ku rozdra�nieniu ca�ej sali � dzwoni� ju� trzy-
krotnie, podni�s� tabliczk� z numerem 11; inne d�onie unosi�y si� kolejno i uwaga
licytatora, trzymaj�cego w g�rze ma�y drewniany m�otek, przenosi�a si� z jednej
osoby na drug�, a jego pe�en kultury g�os powtarza� ka�d� z ofert, jakby sugeruj�c
nast�pne, z monotoni� profesjonalisty. Cena wyj�ciowa zbli�a�a si� do podwoje-
nia i kolejni ch�tni do nabycia pozycji katalogowej nr 307 odpadali po drodze. Na
placu boju pozosta� za�ywny osobnik z siw� kitk�, chudy brodacz, kobieta � Coy
widzia� jedynie jej �redniej d�ugo�ci jasne w�osy i r�k� unosz�c� kartonik � oraz
�ysy m�czyzna, bardzo dobrze ubrany. Kiedy kobieta podwoi�a cen� wywo�aw-
cz�, cz�owiek z siwym kucykiem odwr�ci� si� w j ej kierunku z min� pe�n� irytacji,
a Coy dostrzeg� zielonkawe oczy, agresywny profil z wielkim nosem i arogancki
wyraz twarzy. D�o� unosz�c� tabliczk� zdobi�y liczne z�ote pier�cienie. Wyra�-
7
nie by� nieprzyzwyczajony, by kto� z nim rywalizowa� na licytacji, gwa�townie
obr�ci� si� w prawo, a m�oda brunetka, mocno wymalowana, kt�ra szeptem odpo-
wiada�a na telefon, ilekro� dzwoni�, musia�a znie�� jego napad sza�u, gdy ostro,
cho� cichym g�osem, zacz�� j� obwinia� o to, co si� dzia�o.
� Czy kto� jest got�w da� wi�cej?
Cz�owiek z siwym kucykiem podni�s� r�k�, a blondynka odpar�a atak, uno-
sz�c tabliczk� z numerem 74. W sali zaczyna�o si� wyczuwa� podniecenie. Chu-
dy brodacz postanowi� wycofa� si� z licytacji, a po kolejnych dw�ch podwy�kach
ceny �ysy, dobrze ubrany m�czyzna, zacz�� si� waha�. Go�� z kucykiem kolejny
raz podni�s� cen�, po czym wzi�� z r�k sekretarki zn�w dzwoni�cy � ku obu-
rzeniu siedz�cej wok� publiczno�ci � telefon, kt�ry umie�ci� mi�dzy uchem,
a ramieniem, drug� r�k� unosz�c tabliczk� na czas, by zablokowa� kolejn� ofert�
blondynki. Na tych wysoko�ciach licytacji ca�a sala trzyma�a stron� blondynki,
marz�c, �eby facetowi z kitk� sko�czy�y si� pieni�dze albo wy�adowa�y baterie
w telefonie. Cena atlasu Urrutii zosta�a ju� potrojona i Coy wymieni� rozbawione
spojrzenie z siedz�cym obok ciemnow�osym cz�owieczkiem z g�stymi czarnymi
w�sami i wybrylantowanymi w�osami zaczesanymi do tylu. S�siad odpowiedzia�
na spojrzenie uprzejmym u�miechem, trzymaj�c r�ce za�o�one na podo�ku i kr�-
c�c m�ynka. By� drobny i zadbany, niemal kokieteryjny, z muszk� w czerwone
kropki, ubrany w dziwaczn� marynark�, kt�ra ��czy�a styl ksi�cia Walii i szkocki
tartan i nadawa�a jej w�a�cicielowi przedziwnie brytyjski wygl�d Turka ubranego
w sklepie Burberrys. Mia� oczy melancholijne, sympatyczne, nieco wy�upiaste,
jak u �ab wyst�puj�cych w bajkach.
� Czy kto� daje wi�cej?
Licytator trzyma� m�otek w g�rze, a jego badawcze spojrzenie skierowa�o si�
ku osobnikowi z kitk�, kt�ry odda� telefon kom�rkowy sekretarce i patrzy� na
niego ze wzburzeniem. Ostatnia propozycja, dok�adna trzykrotno�� ceny wywo-
�awczej, zosta�a zg�oszona przez jasnow�os� kobiet�, kt�rej twarzy Coy ci�gle nie
widzia�, mimo �e z ciekawo�ci� wypatrywa� mi�dzy g�owami ludzi siedz�cych
przed nim. Nie wiadomo w�a�ciwie, co bardziej z�o�ci�o cz�owieka z kitk�� czy
poziom licytacji, czy te� zaci�ta rywalizacja kobiety.
� Szanowni pa�stwo, czy kto� daje wi�cej? � zapyta� licytator z pe�nym
spokojem.
Zwraca� si� do faceta z kitk�, odpowiedzi jednak nie uzyska�. Ca�a sala pa-
trzy�a wyczekuj�co w tym samym kierunku. Coy te�.
� Jest to zatem, jak si� wydaje, cena ostateczna, po raz pierwszy... Po raz
drugi...
Siwow�osy cz�owiek podni�s� swoj� tabliczk� tak gwa�townie, jakby wyci�ga�
bro�. Przez sal� przebieg� szmer, a Coy zn�w spojrza� na blondynk�. Jej tablicz-
ka ju� by�a w g�rze, przebija�a i t� ofert�. Zn�w pojawi�o si� na sali napi�cie
i jakby to by�a walka na �mier� i �ycie, wszyscy obecni obserwowali przez kil-
8
ka nast�pnych minut szybki pojedynek, za kt�rego zawrotnym tempem �jeszcze
nie opad�a tabliczka z numerem 11, a ju� by� w g�rze numer 74 � nie by� w stanie
pod��a� nawet licytator, kt�ry kilkakrotnie musia� zrobi� przerw�, �eby podnie��
do ust stoj�c� na pulpicie szklank� wody.
� Czy kto� da wi�cej?
Cena atlasu Urrutii osi�gn�a poziom pi�ciokrotnie wy�szy ni� wyj�ciowa,
kiedy numer 11 pope�ni� b��d. Mo�e zawiod�y go nerwy, cho� by� mo�e by� to
b��d sekretarki, kt�ra odebra�a zn�w natarczywie dzwoni�cy telefon i poda�a go
w krytycznym momencie, kiedy licytator z m�otkiem w g�rze oczekiwa� kolejnej
propozycji, a m�czyzna z siw� kitk� zamy�li� si�, jakby jeszcze raz rozwa�a-
j�c ca�� spraw�. B��d, je�li w og�le by� tam b��d, m�g� te� pope�ni� licytator,
kt�ry zinterpretowa� gwa�towny gest m�czyzny odwracaj�cego si� do sekretarki
jako rezygnacj� z dalszej licytacji. A mo�e wcale nie by�o b��du, bo licytatorzy,
jak wszyscy ludzie na �wiecie, maj� swoje sympatie i antypatie, wi�c i ten m�g�
sprzyja� jednej ze stron. Jaka by nie by�a prawda, wystarczy�y trzy sekundy, by
m�otek wyl�dowa� na pulpicie, a atlas Urrutii zosta� sprzedany kobiecie, kt�rej
twarzy Coy nadal nie widzia�.
Pozycja numer 307 by�a jedn� z ostatnich i dalszy ci�g licytacji przebieg� bez
wi�kszych emocji i szczeg�lnych wydarze�; m�czyzna z kitk� nie licytowa� ju�
niczego wi�cej, przed ko�cem aukcji wsta� i opu�ci� sal�, wyprzedzaj�c szyb-
ki stukot obcas�w sekretarki; wychodz�c, obrzuci� w�ciek�ym spojrzeniem blon-
dynk�. Ona te� nie podnios�a wi�cej swojej tabliczki. Chudzielec z brod� naby�
bardzo pi�kny morski teleskop, a m�czyzna, o szorstkim wygl�dzie i brudnych
paznokciach, siedz�cy tu� przed Coyem, kupi� minimalnie powy�ej ceny wywo-
�awczej niemal metrowej d�ugo�ci makiet� �aglowca �San Juan Nepomuceno",
w ca�kiem dobrym stanie. Ostatnia pozycja, komplet starych map brytyjskiej ad-
miralicji, w og�le nie zosta� sprzedany. Wreszcie licytator zako�czy� sesj�, wszy-
scy wstali i przeszli do przyleg�ego saloniku, gdzie dom aukcyjny Claymore za-
prasza� swoich klient�w na kieliszek szampana.
Coy szuka� wzrokiem jasnow�osej kobiety. W innych okoliczno�ciach po�wi�-
ci�by wi�cej uwagi u�miechowi m�odej recepcjonistki, kt�ra podesz�a z tac�, pro-
ponuj�c wysmuk�y kieliszek. Recepcjonistka zna�a go ju� z poprzednich aukcji
i cho� wiedzia�a, �e nigdy nie licytuje, czu�a pewn� s�abo�� do m�czyzny w spra-
nych d�insach i bia�ych sportowych butach, ubranego w ciemnogranatow� kurtk�
ozdobion� dwoma r�wnoleg�ymi rz�dami guzik�w, kt�re w innych czasach mia�y
z�oty kolor i wyt�oczon� kotwic�, symbol marynarki handlowej, a obecnie by�y
du�o dyskretni ej sze � czarne i plastikowe. R�wnie� na mankietach mo�na by�o
dostrzec �lady oficerskich naszywek, kt�re niegdy� je zdobi�y. Coy lubi� t� kurtk�,
mo�e dlatego �e nosz�c j�, czu� si� mimo wszystko zwi�zany z morzem. Zw�asz-
cza popo�udniami, gdy w��cz�c si� po okolicach portu, z rozrzewnieniem my�la�
o czasach, kiedy po prostu mo�na by�o zamustrowa� si� na statek i jeszcze istnia�y
dalekie wyspy daj�ce cz�owiekowi schronienie: sprawiedliwe republiki, w kt�rych
nie liczy�y si� �adne zawieszenia uprawnie� na dwa lata i do kt�rych nie dociera�y
wezwania z s�d�w morskich ani nakazy aresztowania. Kurtka ta zosta�a uszyta na
miar�, razem z czapk� i odpowiednimi spodniami, u nast�pc�w Rafaela Yallsa,
przed pi�tnastoma laty, zaraz po tym, jak zda� egzamin na drugiego oficera nawi-
gacyjnego. Kiedy jeszcze p�ywa�, zawsze mia� j�ze sob�i wk�ada� na te okazje �
coraz rzadsze w �yciu oficera marynarki handlowej � gdy nale�a�o ubra� si� po-
rz�dnie. Nazywa� t� star� kurtk� mundurem Lorda Jima � bardzo odpowiednio
do jego obecnej sytuacji � od pocz�tku tego etapu �ycia, kt�ry jako zaci�ty czy-
telnik literatury marynistycznej okre�la� mianem epoki Conrada. Bo wcze�niej
Coy prze�y� ju� epok� Stevensona oraz epok� Melville'a; i z tych wszystkich
trzech epok, wed�ug kt�rych porz�dkowa� swoje �ycie, ogl�daj�c si� na kilwa-
ter, kt�ry ka�dy cz�owiek zostawia za ruf�, ta ostatnia wydawa�a mu si� najmniej
szcz�liw�. W�a�nie sko�czy� trzydzie�ci osiem lat, mia� przed sob� dwadzie�cia
miesi�cy zawieszenia w obowi�zkach i egzamin kapita�ski od�o�ony na nieokre-
�lon� przysz�o��; osiad� na mieli�nie l�du z takimi papierami, �e ka�dy armator,
kt�rego biura przekroczy�by pr�g, zmarszczy�by brew; a tani hotel le��cy niedale-
ko Ramblas i ca�odzienne wy�ywienie, przygotowywane na miejscu przez pani�
Teres�, bezlito�nie wyka�cza�y jego oszcz�dno�ci. Jeszcze ze dwa tygodnie i b�-
dzie musia� przyj�� jak�kolwiek prac�, cho�by zwyk�ego marynarza na pok�adzie
jednego z tych zardzewia�ych statk�w z ukrai�sk� za�og�, greckim kapitanem i ja-
k�� antylsk� bander�, cz�sto wioz�cych fikcyjny �adunek, kt�rym niekiedy arma-
torzy pozwalali zaton��, �eby dosta� ubezpieczenie, najcz�ciej nie daj�c nawet
czasu na spakowanie worka. Mia� do wyboru t� mo�liwo�� albo poszukanie spo-
sobu na �ycie na sta�ym l�dzie �ju� sama taka my�l przyprawia�a go o md�o�ci,
bo Coy � cho� na pok�adzie �Isla Negra" na niewiele mu si� to przyda�o � mia�
w wysokim stopniu rozwini�t� podstawow� zalet� ka�dego marynarza: poczucie
niepewno�ci, rozumianej jako nieufno��; co�, co pojmie tylko kto�, kto w Zato-
ce Biskajskiej widzi, �e ci�nienie na barometrze w ci�gu trzech godzin spad�o
0 pi�� milibar�w albo �e w cie�ninie Ormuz wyprzedza go tankowiec o wyporno-
�ci p� miliona ton i d�ugo�ci czterystu metr�w, kt�ry powoli zamyka mu drog�.
To by�o to samo niejasne odczucie, czy sz�sty zmys�, kt�re sprawia, �e cz�owiek
zrywa si� ze snu w �rodku nocy, bo jego ucho wy�owi�o zmian� rytmu maszyn, lub
niepokoi si� na widok czarnej chmury, pojawiaj�cej si� w oddali na horyzoncie,
1 kt�re powoduje, �e nagle, bez wyra�nego powodu kapitan staje na mostku, po
prostu �eby si� rozejrze� jakby nigdy nic. Jest to zreszt� do�� powszechne u ludzi,
w kt�rych zawodzie podczas wachty jest norm� sta�e por�wnywanie wskaza� �y-
10
roskopu z kompasem magnetycznym, czyli inaczej m�wi�c � sta�a �wiadomo��,
�e kierunek obranego kursu jest inny, ni� wskazuje ka�dy z przyrz�d�w, i �e �aden
ze wskazywanych kierunk�w nie jest prawdziwy. A w przypadku Coya, paradok-
salnie, to poczucie niepewno�ci wzrasta�o, kiedy przestawa� chodzi� po pok�adzie
statku. Jego pech � czy mo�e szcz�cie � polega� na tym, �e by� jednym z tych
ludzi, dla kt�rych jedyne nadaj�ce si� do zamieszkania miejsce znajdowa�o si�
w odleg�o�ci dziesi�ciu mil od najbli�szego brzegu.
Wypi� �yk z kieliszka, kt�ry w�a�nie z kokieteri� poda�a mu hostessa. Nie by�
raczej atrakcyjnym m�czyzn�, jego wzrost, mniej ni� �redni, sprawia�, �e ramio-
na wydawa�y si� jeszcze szersze, bardzo mocne; d�onie mia� p�askie i twarde,
odziedziczone po ojcu, niefortunnym handlarzu wyposa�eniem okr�towym, kt�-
ry z braku maj�tku pozostawi� mu w spadku ko�ysz�cy, raczej niezdarny spos�b
chodzenia, w�a�ciwy ludziom nieprzekonanym, �e ziemi, po kt�rej st�paj�, mo�-
na zaufa�. Ostre linie du�ych ust i wydatnego, agresywnego nosa �agodzi� wyraz
oczu, spokojnych, ciemnych i dobrotliwych, kt�ry przywodzi� na my�l pewne my-
�liwskie psy spogl�daj�ce na swojego pana. Jego u�miech � nie�mia�y, szczery,
niemal dzieci�cy, pojawiaj�cy si� czasem na ustach jakby dla wzmocnienia efektu
lojalnego i smutnego spojrzenia, zosta� nagrodzony kieliszkiem i przyjaznym ge-
stem recepcjonistki, kt�ra w tej chwili oddala�a si� po�r�d klient�w, w minimalnej
sp�dnicy, na zgrabnych nogach, przekonana, �e Coy na nie patrzy.
Ale tylko tak s�dzi�a. Poniewa� dok�adnie w tej chwili Coy, podnosz�c kie-
liszek do ust, rozgl�da� si� wok�, w poszukiwaniu jasnow�osej kobiety. Przez
chwil� zatrzyma� wzrok na drobnym m�czy�nie o melancholijnym spojrzeniu,
ubranym w kraciast� marynark�, kt�ry uprzejmie skin�� mu g�ow�. I nadal rozgl�-
da� si� po sali, a� wreszcie j� dostrzeg�: sta�a w t�umie, zn�w odwr�cona ty�em,
i rozmawia�a z licytatorem, trzymaj�c w r�ku kieliszek. Ubrana by�a w zamszow�
marynark�, ciemn� sp�dnic� i buty na p�askim obcasie. Powoli zbli�a� si� do niej,
zaciekawiony, patrzy� na z�ote, g�adkie w�osy, �ci�te kr�tko na karku i opadaj�ce
po bokach na wysoko�� szcz�ki, w dw�ch liniach asymetrycznych i uko�nych,
a r�wnocze�nie doskona�ych. Kiedy rozmawia�a, jej w�osy �agodnie si� ko�ysa�y,
a ich ko�c�wki dotyka�y policzk�w, kt�re Coy widzia� jedynie z boku, w skr�-
conej perspektywie. Kiedy pokona� dwie trzecie odleg�o�ci dziel�cej go od niej,
stwierdzi�, �e sk�ra na jej ods�oni�tej szyi pokryta by�a piegami: setkami male�-
kich plamek, odrobin� ciemniejszych ni� pigment karnacji, nie ca�kiem bladej,
mimo jasnych w�os�w, kt�rych ton �wiadczy� o kontakcie ze s�o�cem, otwartym
niebem, �yciem na �wie�ym powietrzu. I wtedy, kiedy dzieli�y go od niej ledwo
dwa kroki i ju� zamierza� j� niepostrze�enie okr��y�, �eby zobaczy� jej twarz,
kobieta po�egna�a si� z licytatorem i odwr�ci�a, pozostaj�c kilka sekund dok�ad-
nie na wprost Coya � tyle czasu, ile potrzebowa�a, by odstawi� na blat trzymany
w d�oni kieliszek, po czym �agodnym ruchem ramion i bioder wymin�a go i ode-
sz�a. Ich spojrzenia skrzy�owa�y si� na kr�tk� chwil� i przez ten moment dostrzeg�
11
niezwyk�e, ciemne oczy z niebieskimi refleksami. A mo�e odwrotnie: niebieskie
oczy z ciemnymi refleksami. Granatowe t�cz�wki omiot�y twarz Coya, nie zwra-
caj�c na ni� uwagi, podczas gdy on stwierdzi�, �e piegi pokrywa�y tak�e jej twarz,
szyj� i r�ce, co nadawa�o jej szczeg�lny wygl�d, atrakcyjny i niemal dziewcz�cy,
cho� musia�a mie� sporo ponad dwadzie�cia lat. Na prawym nadgarstku zauwa-
�y� m�ski stalowy zegarek z czarn� tarcz�. By�a jakie� p� pi�dzi wy�sza od niego
i by�a bardzo �adna.
Pi�� minut p�niej Coy wyszed� na ulic�. Odblask �wiate� miasta barwi�
chmury p�dz�ce na po�udniowy wsch�d po ciemnym niebie: wiedzia�, �e zaraz
zerwie si� wiatr i jeszcze mo�e tej nocy pada�. Sta� przed wej�ciem z r�kami
w kieszeniach kurtki, zastanawiaj�c si�, czy p�j�� w lewo, czy w prawo � co
oznacza�o wyb�r mi�dzy kanapk� w pobliskim barze, a spacerem do Pla�a Re-
al i dwiema szklaneczkami d�inu z niebieskiej butelki Bombay Saphire z du��
ilo�ci� toniku. A mo�e jedn�, szybko si� poprawi�, przypominaj�c sobie �a�osny
stan w�asnego portfela. Na ulicy panowa� niewielki ruch i mi�dzy li��mi na drze-
wach, jak daleko si�ga� wzrokiem, d�uga linia �wiate� po kolei zmienia�a kolor
z pomara�czowego na czerwony. Po dziesi�ciu sekundach namys�u, w chwili kie-
dy ostatnie �wiat�o zmieni�o si� na czerwone, a najbli�sze � na zielone, ruszy�
w prawo. I to by� jego pierwszy b��d tego wieczoru.
PSWNP: Prawo Spotka� Wcale Nieprzypadkowych. Opieraj�c si� na znanym
prawie Murphy'ego � na kt�re powa�ne dowody zebra� w ostatnich czasach �
Coy stara� si� ustanowi� na w�asny u�ytek ca�� seri� malowniczych praw, kt�rym
nadawa� z ca�� powag� nazwy techniczne. Na przyk�ad PTZZNB: Prawo Ta�-
czenia Zawsze Z Najbrzydsz�, albo PKSZMND � Prawo Kromki Spadaj�cej
Zawsze Mas�em Na D� � obok innych praw stosuj�cych si� do jego smutnego
losu w ostatnich czasach. Nie s�u�y�o to niczemu, oczywi�cie poza tym, �e cza-
sem wywo�ywa�o u�miech. U�miech nad samym sob�. Pozostawiaj�c u�miechy
na boku, Coy by� przekonany, �e w dziwnym porz�dku wszech�wiata, podobnie
jak w jazzie � by� zagorza�ym wielbicielem jazzu � pojawia�y si� przypadki
i improwizacje, jakby wyliczone z matematyczn� precyzj�, do tego stopnia, �e
cz�owiek zaczyna� podejrzewa�, i� musia�y zosta� gdzie� wcze�niej zapisane. I tu
w�a�nie mie�ci�o si� ostatnio og�oszone PSWNP. Bo gdy zbli�a� si� do skrzy�owa-
nia, najpierw dostrzeg� zaparkowany przy kraw�niku ogromny samoch�d w ko-
lorze szary metalic, kt�rego jedne drzwiczki by�y otwarte. Potem w �wietle latarni
uda�o mu si� rozpozna� sylwetk� m�czyzny rozmawiaj�cego z kobiet�. Najpierw
zidentyfikowa� m�czyzn�, zwr�conego do niego twarz�, a po kilku nast�pnych
krokach dostrzeg� jego w�ciek�� min� i zrozumia�, �e k��ci si� on z kobiet�, kt�r�
12
przesta�a ju� zas�ania� latarnia i kt�ra okaza�a si� blondynk� z ods�oni�tym kar-
kiem, ubran� w zamszow� marynark� i ciemn� sp�dnic�. Coy poczu� mrowienie
w �o��dku, �miej�c si� r�wnocze�nie w duchu. Czasami �ycie jest tak przewidy-
walne, �e a� nieprzewidywalne. Pomy�la� przez chwil�, wahaj�c si�, i doda�: albo
na odwr�t. Nast�pnie okre�li� kurs i mo�liwy dryf. Je�li w og�le by� do czego�
przyzwyczajony, to w�a�nie do takich instynktownych oblicze�; cho� ostatni kurs
statku, kt�ry rzeczywi�cie wyznaczy�, zaprowadzi� go prosto przed morski try-
buna�. Mimo wszystko zmieni� kurs o dziesi�� stopni, aby przej�� jak najbli�ej
rozmawiaj�cej pary. To by� jego drugi b��d: sta�o to w sprzeczno�ci ze zdrowym
rozs�dkiem ka�dego marynarza, kt�ry nakazuje zachowa� bezpieczn� odleg�o��
od brzegu lub miejsca zagro�enia.
M�czyzna z siw� kitk� wygl�da� na w�ciek�ego. Coy pocz�tkowo nie s�ysza�
s��w � rozmawiali do�� cicho � dostrzeg� jednak, �e go�� unosi� jedn� r�k�
i palcem wskazywa� na kobiet� stoj�c� nieruchomo naprzeciwko niego. Nast�pnie
palec przesun�� si� do przodu, uderzaj�c z furi� w jej rami�, ona za� cofn�a si�
0 krok, jakby ten gest j� przestraszy�.
� ... A konsekwencje � uda�o si� us�ysze� Coy owi g�os cz�owieka z kitk��
czy pani rozumie, jakie b�d� konsekwencje?
Cz�owiek podni�s� palec, got�w zn�w popchn�� jej rami�, ona z kolei cof-
n�a si�; facet jakby zastanawia� si� chwil� i wreszcie chwyci� j� za r�k�: mo�e
nie w spos�b gwa�towny, ale po to, by j� przekona� albo przestraszy�. Wygl�da�
jednak na tak w�ciek�ego, �e kobieta, czuj�c jego d�o� na r�ce, zn�w si� cofn�a
1 wyrwa�a z uchwytu. M�czyzna chcia� z�apa� j� jeszcze raz, ale nie uda�o mu
si�, bo mi�dzy nimi sta� ju� Coy, z bardzo bliska przygl�daj�c si� jego twarzy.
Go�� zosta� z r�k� w powietrzu, ozdobion� z�otymi pier�cieniami, b�yszcz�cymi
w �wietle latarni, i z otwartymi ustami, bo w�a�nie chcia� co� powiedzie� kobiecie,
albo dlatego, �e nie m�g� poj��, sk�d si� tu wzi�� facet w marynarskiej kurtce, bia-
�ych tenis�wkach, o szerokich barach i d�oniach p�askich i silnych, kt�re zwisa�y
z fa�szyw� beztrosk� po obu stronach, wzd�u� nogawek znoszonych d�ins�w.
� Przepraszam? � powiedzia� cz�owiek z kitk�.
M�wi� z trudnym do zidentyfikowania akcentem, mi�dzy andaluzyjskini, a cu-
dzoziemskim. Patrzy� na Coya zaskoczony, zdziwiony, jakby stara� si� bezsku-
tecznie ustali� jego rol� w tej scenie. Na jego twarzy malowa� si� wyraz nie w�cie-
k�o�ci, ale zaskoczenia. Zw�aszcza kiedy poj��, �e wcze�niej nie zna� intruza. By�
wy�szy do Coya � tego wieczoru niemal wszyscy byli od niego wy�si � i Coy
zauwa�y�, �e ponad jego ramieniem spojrza� na kobiet�, jakby od niej spodziewa�
si� wyja�nienia tej nag�ej zmiany programu. Coy nie m�g� jej widzie�, bo sta�a
dok�adnie za jego plecami, bez ruchu i bez s�owa.
� Co, do licha... � zacz�� facet z kitk� i nagle przerwa�, z min� tak po-
grzebow�, jakby w�a�nie us�ysza� jak�� naprawd� z�� nowin�. Stoj�c naprzeciw-
ko, z r�kami zwisaj�cymi po bokach, Coy zacz�� rozwa�a� istniej�ce mo�liwo�ci.
13
Chocia� facet z kitk� jest w�ciek�y, to jego g�os wskazuje na dobre wychowanie.
Ma na sobie drogi garnitur, z krawatem i kamizelk�, na nogach dobre buty, a na
nadgarstku lewej r�ki, tej z pier�cieniami, wida� bardzo drogi zegarek, ze szczere-
go z�ota i o bardzo nowoczesnej linii. Ten facet musi podnosi� z dziesi�� kilo z�ota
za ka�dym razem, kiedy poprawia sobie w�ze� krawata, pomy�la� Coy. Wydaje si�
do�� przystojny, ma mocne ramiona i wysportowany wygl�d; nie nale�y z pew-
no�ci� do tej klasy bli�nich, pomy�la�, kt�ry wdaje si� w mordobicia na �rodku
ulicy, przed wej�ciem do domu aukcyjnego Claymore.
Nadal nie widzia� kobiety stoj�cej za nim, jednak poczu� jej spojrzenie. Przy-
najmniej mam nadziej�, pomy�la�, �e nie rzuci si� do ucieczki i zd��y mi po-
dzi�kowa�, o ile kto� nie zdzieli mnie w �eb. Zreszt�, nawet niech by mnie kto�
waln��. Facet z kitk� odwr�ci� si� w lewo, patrz�c na wystaw� sklepu z modn�
odzie��, jakby oczekiwa�, �e kto� wyjdzie stamt�d, nios�c wyja�nienie w torbie
od Armaniego. W �wietle latarni i wystawy Coy zauwa�y�, �e jego oczy s� sza-
re; zdziwi� si� troch�, bo pami�ta�, �e zauwa�y� wcze�niej, podczas licytacji, ich
zielony kolor. M�czyzna z kolei odwr�ci� twarz w drug� stron�, patrz�c na ulic�,
i wtedy Coy stwierdzi�, �e cz�owiek ten mia� oczy r�nych kolor�w, prawe by-
�o szare, a lewe � zielone: lewa burta i prawa burta. Dostrzeg� jednak r�wnie�
co� bardziej niepokoj�cego ni� kolor jego oczu: przez otwarte drzwiczki samo-
chodu, ogromnego audi, wpada�o �wiat�o do wn�trza, sk�d sekretarka przygl�da�a
si� ca�ej scenie, pal�c papierosa, a kierowca, olbrzym o mocno skr�conych w�o-
sach, ubrany w garnitur i krawat, w tej chwili opuszcza� sw�j fotel, staj�c przy
kraw�niku. Kierowca nie by� elegancki i nie wygl�da� na kogo�, kto wyra�a si�
kulturalnie, jak cz�owiek z kitk�: mia� sp�aszczony nos boksera, a jego twarz robi�a
wra�enie zszywanej przynajmniej tuzin razy, tak �e niekt�re fragmenty znalaz�y
si� nie na swoim miejscu. Cer� mia� ciemnooliwkow�, jakby berberyjsk�. Coy pa-
mi�ta� wielu podobnych typ�w robi�cych za bramkarzy w bejruckich burdelach
i panamskich tancbudach. Zazwyczaj nosili spr�ynowe no�e schowane w prawej
skarpecie.
To nie mo�e sko�czy� si� dobrze, stwierdzi� z rezygnacj�. POWB�O: Prawo
Ostrego Wycisku Bez �adnej Obrony. Zaraz po�ami� mu par� ko�ci, a dziewczy-
na rzuci si� do ucieczki, jak Kopciuszek, czy kr�lewna �nie�ka � Coy zawsze
myli� te dwie bajki, bo nie by�o w nich ani s�owa o statkach � i nie zobaczy jej
nigdy wi�cej. Ale na razie sta�a na swoim miejscu, a on czu� spojrzenie jej nie-
bieskich oczu z ciemnymi refleksami, a mo�e na odwr�t, pomy�la� � ciemnych
oczu z niebieskimi refleksami. Czu� jej spojrzenie na plecach. To w�a�ciwie za-
bawne, �e zaraz wytrz�sn� z niego dusze z powodu kobiety, kt�rej twarz widzia�
nie d�u�ej jak dwie sekundy.
� Dlaczego miesza si� pan w nie swoje sprawy? � zapyta� facet z kitk�.
14
To by�o dobre pytanie. W tonie jego g�osu nie by�o ju� w�ciek�o�ci, raczej sku-
pienie; by� spokojniejszy i zaciekawiony. Przynajmniej tak si� wydawa�o Coyowi,
kt�ry ca�y czas k�tem oka obserwowa� kierowc�.
� No, tak... Rany boskie � podsumowa� tamten, widz�c, �e Coy nadal mil-
czy. � Znikaj�e st�d, cz�owieku.
Ona pewnie my�li to samo, wyobrazi� sobie Coy. Musi przyznawa� racj� temu
facetowi i zastanawia si�, co ci� tu przywia�o, cz�owieku, i my�li, �e m�g�by� ju�
sobie p�j��, nie wtykaj�c nosa w nie swoje sprawy. A ty b�kniesz, z czerwonymi
uszami, jakie� przeprosiny i znikniesz za zakr�tem, a potem poder�niesz sobie
�y�y, nie mog�c d�u�ej znie�� swojego kretynizmu. A teraz ona powie...
Ale kobieta nic nie powiedzia�a. Milcza�a tak samo jak Coy. Jakby ju� jej tam
nie by�o, jakby znikn�a dobr� chwil� wcze�niej; on nadal sta� bez s�owa, mi�dzy
nimi, patrz�c w dwukolorowe oczy, kt�re mia� przed sob� � w odleg�o�ci jed-
nego kroku i ze dwie pi�dzi powy�ej. Zreszt� nic mu nie przychodzi�o do g�owy,
a gdyby si� odezwa�, straci�by t� minimaln� przewag�, kt�r� nadal zachowywa�.
Wiedzia� z do�wiadczenia, �e cz�owiek milcz�cy wydaje si� gro�niejszy ni� ga-
du�a, bo nie mo�na odgadn��, co te� mu chodzi po g�owie. By� mo�e cz�owiek
z kitk� by� tego samego zdania, bo przygl�da� mu si� z namys�em. Po chwili Coy
dostrzeg� jakby cie� niepewno�ci w jego oczach psa husky.
� Co� takiego � powiedzia� cz�owiek. � Oto mamy... Prawda? Bohatera
z serialu przygodowego.
Coy nadal przygl�da� mu si� bez s�owa. Jakbym si� postara�, pomy�la�, m�g�-
bym go kopn�� w krocze, zanim przyjdzie zmierzy� si� z Berberem. Ale problem
stanowi ona. Ciekaw jestem, co u diab�a ona zamierza zrobi�.
Naraz go�� z kitk� wypu�ci� powietrze z p�uc z czym� w rodzaju westchnienia,
kt�re przypomina�o gorzki, wymuszony �miech.
� To �a�osne � powiedzia�.
Wygl�da� na naprawd� zdziwionego ca�� sytuacj�, cokolwiek ona znaczy�a.
Coy powoli uni�s� d�o�, �eby podrapa� si� w nos, kt�ry nagle zacz�� go sw�-
dzie� � zawsze tak si� dzia�o, kiedy si� zastanawia�. Mo�e kolanem, pomy�la�.
Powiem cokolwiek, �eby go zaj��, i na koniec kopn� go w jaja. Ale potem pojawi
si� problem z tym drugim, kt�ry zd��y si� przygotowa�. I b�dzie mia� bardzo z�e
zamiary.
Ulic� przejecha�a karetka, b�yskaj�c kolorowym kogutem. My�l�c, �e ju� nie-
d�ugo karetka b�dzie i jemu potrzebna, Coy rozejrza� si� wok� i nie zobaczy�
niczego, co mog�oby mu pom�c. Przy�o�y� r�k� do kieszeni d�ins�w i dotkn��
palcami kluczy do hotelowego pokoju. Zawsze m�g� spr�bowa� kluczami roz-
wali� twarz szoferowi, jak to kiedy� uda�o mu si� z pewnym pijanym Niemcem
w drzwiach klubu Mamma Silvana de La Spezia, gdy spostrzeg�, �e tamten ma
ochot� si� na niego rzuci�, spadaj i cze��. Teraz te� by� pewien, �e i ten sukinsyn
na niego si� rzuci.
15
Wtedy m�czyzna, kt�ry sta� przed nim, przesun�� d�oni� po czole w ty�, jak-
by chcia� przyg�adzi� w�osy zebrane w kitk�, zanim zn�w pokr�ci g�ow� w obie
strony. Na ustach b��ka� mu si� dziwny, zatroskany u�miech i Coy stwierdzi�, �e
cz�owiek ten podoba mu si� du�o bardziej, kiedy ma powa�n� twarz.
� Jeszcze pani o mnie us�yszy � powiedzia� do kobiety ponad ramieniem
Coya. � Z pewno�ci� us�yszy pani.
W tej samej chwili spojrza� na kierowc�, kt�ry ju� zamierza� do nich podej��,
ale nagle zatrzyma� si�, jakby tamto spojrzenie by�o rozkazem. A Coy, kt�ry do-
strzeg� jego poprzedni ruch i ju� pompowa� mi�nie adrenalin�, odpr�y� si�, sta-
rannie maskuj�c rozlu�nienie. Cz�owiek z kitk� zn�w spojrza� na niego uwa�nie,
jakby chcia� go sobie zapami�ta�: z�owrogie spojrzenie z t�umaczeniem na dole
ekranu. Podni�s� upier�cienion� d�o� i skierowa� palec wskazuj�cy ku jego piersi,
podobnie jak wcze�niej robi� to w stosunku do blondynki, jednak nie dotykaj�c
go. Ograniczy� si� do zawieszenia palca w powietrzu, w ge�cie gro�by, a potem
obr�ci� si� na pi�cie i znikn��, jakby sobie nagle przypomnia� o bardzo pilnym
spotkaniu.
Wszystko zako�czy�o si� kr�tk� sekwencj� obraz�w, kt�re Coy obserwowa�
z uwag�: spojrzenie sekretarki z tylnego siedzenia samochodu, jej papieros zata-
czaj�cy �uk i spadaj�cy na chodnik, trza�niecie drzwiczkami przez faceta z kitk�,
kiedy siada� obok niej, i spojrzenie kierowcy, stoj�cego przy kraw�niku: d�u-
gie i wiele obiecuj�ce, wyrazistsze ni� wzrok szefa, a potem kolejne trza�niecie
drzwiczek i delikatny odg�os szumu ruszaj�cego silnika. Za cen� paliwa, kt�re to
auto zu�ywa na sam start, pomy�la� Coy ze smutkiem, ja m�g�bym je�� na ciep�o
przez kilka dni.
� Dzi�kuj� � us�ysza� za sob� g�os kobiety.
Wbrew pozorom Coy nie by� pesymist�; �eby nim zosta�, trzeba straci� wia-
r� w cz�owieka, a on bez tej wiary ju� si� urodzi�. Widzia� �wiat na sta�ym l�-
dzie jako po�a�owania godne, niepewne i nieuniknione przedstawienie; ca�y sw�j
wysi�ek koncentrowa� na trzymaniu si� z dala od niego, �eby minimalizowa� ry-
zyko ewentualnych szk�d. Mimo wszystko w owym czasie mia� jeszcze pewn�
doz� naiwno�ci: by�a to naiwno�� cz�ciowa, dotycz�ca spraw i obszar�w nie-
zwi�zanych z jego zawodem. Cztery miesi�ce w suchym doku nie zd��y�y znisz-
czy� specyficznej prostoty, w�a�ciwej jego wodnemu �wiatu: pe�nego zamy�lenia
dystansu, jakby nawet nieobecno�ci, jaki niekt�rzy marynarze zachowuj� w sto-
sunku do ludzi zawsze czuj�cych sta�y l�d pod stopami. Na pewne sprawy nadal
patrzy� niby z oddalenia albo z zewn�trz, zachowuj�c naiwn� zdolno�� do za-
chwytu; podobnie jak wtedy, gdy by� dzieckiem i sta� z nosem przylepionym do
16
szyby wystawowej sklepu z zabawkami przed Bo�ym Narodzeniem. Teraz jednak
mia� pewno��, bardziej podobn� do spokoju ni� rozczarowania, �e �adna z tych
cudowno�ci nie by�a przeznaczona dla niego. �wiadomo��, �e jego imienia nie
ma na li�cie �wi�tego Miko�aja, �e prezenty s� nie dla niego, uspokaja�a go. Do-
brze jest nie oczekiwa� niczego od ludzi i mie� worek podr�ny na tyle lekki, by
m�c spakowa� go i odej�� do najbli�szego portu, nie �a�uj�c niczego, co si� zosta-
wia za sob�. Witamy na pok�adzie. Od tysi�cy lat, zanim jeszcze wkl�s�e �odzie
wyrusza�y w kierunku Troi, istnieli ju� ludzie ze zmarszczkami wok� ust i z listo-
padowymi sercami pe�nymi deszczu � ci, kt�rym w�asna natura ka�e wcze�niej
czy p�niej zajrze� z ciekawo�ci� w czarny otw�r lufy pistoletu � dla kt�rych
morze jest rozwi�zaniem i kt�rzy doskonale wiedz�, kiedy nadesz�a pora, �eby
znikn��. Coy, zanim jeszcze zrozumia�, �e nale�y do takich ludzi, ju� nim by�
z instynktu i powo�ania. Kiedy�, w Yeracruz, w jakiej� kantynie, pewna kobie-
ta � zawsze kobiety zadaj� tego typu pytania � chcia�a si� dowiedzie�, dlaczego
zosta� marynarzem, a nie adwokatem albo dentyst�; a on m�g� jedynie wzruszy�
ramionami i po dobrej chwili odrzec, kiedy ona ju� przesta�a spodziewa� si� od-
powiedzi: �Morze jest czyste". I taka jest prawda. Na pe�nym morzu powietrze
jest �wie�e, rany goj� si� szybciej, a cisza jest wystarczaj�co g��boka, by m�c
znie�� pytania, na kt�re nie ma odpowiedzi, i usprawiedliwi� w�asne milczenie.
Innym razem, w restauracji Sunderland w Rosario, Coy pozna� pewnego rozbit-
ka, jedynego spo�r�d dziewi�tnastu cz�onk�w za�ogi, kt�ry prze�y� katastrof� �
przeciek o trzeciej nad ranem na statku p�yn�cym po�rodku nurtu rzeki, wszyscy
�pi�, a statek idzie na dno w pi�� minut, glu, glu i tyle. To, co pora�a�o w tym
cz�owieku, to by�o jego milczenie. Kto� spyta�, jak to mo�liwe, �eby osiemna-
stu ludzi posz�o na dno, nawet tego nie zauwa�aj�c. Cz�owiek popatrzy� na niego
w milczeniu, z niech�ci�, jakby nie warto by�o t�umaczy�, i podni�s� do ust kufel
piwa.
Miasta � z chodnikami pe�nymi ludzi, o�wietlone jak sklepowe wystawy
w czasach jego dzieci�stwa � te� budzi�y w Coyu niech��; czu� si� tam nie-
zr�cznie i nie na miejscu, jak kaczka z dala od wody, albo jak tamten cz�owiek
w Rosario, cichy jak pozosta�ych osiemnastu, kt�rzy byli jeszcze bardziej milcz�-
cy. �wiat to bardzo skomplikowana konstrukcja, kt�r� mo�na ogl�da� jedynie od
strony morza; sta�y l�d przybiera spokojniejsz� posta� dopiero w nocy, podczas
wachty, kiedy sternik staje si� zaledwie niemym cieniem, a z trzewi statku docho-
dzi �agodne dr�enie maszyn. Kiedy miasta redukuj� si� do w�t�ych linii jasno�ci
w oddali, a l�d jest b�yskaj�cym �wiat�em latarni morskiej po�r�d wysokich fal.
B�yski te ostrzegaj�, powtarzaj � raz za razem: uwaga, trzymaj si� z dala, niebez-
piecze�stwo. Niebezpiecze�stwo.
Nie widzia� tych b�ysk�w w oczach kobiety, kiedy zn�w stan�� przy niej
z dwiema szklankami w d�oniach, mi�dzy st�oczonymi lud�mi przy barze w Bo-
adas � i to by� trzeci b��d tego wieczoru. Dlatego �e nie ma map z oznacze-
17
niami latarni, niebezpiecze�stw i znak�w, pozwalaj�cymi bezpiecznie �eglowa�
po l�dzie. Nie ma plan�w tras, zaktualizowanych map, z p�yciznami mierzonymi
w metrach czy s��niach, wytyczonymi przeprawami do tego czy innego przyl�d-
ka, oznaczonymi bojami w kolorze czerwonym, zielonym lub ��tym, ani regu-
lamin�w aborda�u, ani czystego horyzontu, kt�ry pozwala�by wyznaczy� prost�
wysoko�ci. Na ziemi zawsze sterujesz wed�ug namiar�w, na wyczucie, i o rafach
dowiadujesz si� dopiero, kiedy s�yszysz ich echo nie dalej ni� o jedn� dziesi�t�
mili od dziobu i widzisz, �e ciemno�� morza nagle si� rozja�nia w bia�� plam�
ska� stercz�cych tu� pod powierzchni� wody. Albo kiedy s�yszysz ha�as niespo-
dziewanej ska�y � ka�dy marynarz wie, �e gdzie� le�y g�az czyhaj�cy w�a�nie na
niego � ska�y morderczej, tr�cej o kad�ub tak, �e zgrzytaj� chwiej�ce si� grodzie,
w tym straszliwym momencie, w kt�rym ka�dy cz�owiek dowodz�cy jak�kolwiek
kryp� wola�by by� martwy.
� Szybki by�e� � powiedzia�a.
� W barach zawsze jestem szybki.
Kobieta spojrza�a na niego z zaciekawieniem. U�miecha�a si� lekko, by� mo�e
rozbawiona sposobem, w jaki Coy podszed� do baru, pomi�dzy sk��bionym t�u-
mem, ze zdecydowaniem ma�ego i zwinnego holownika, zamiast czeka� gdzie�
z ty�u, a� zauwa�y go kt�ry� z kelner�w. Zam�wi� niebieski d�in z tonikiem dla
siebie i martini dry dla niej, i przeni�s� je zwinnym wahad�owym ruchem r�k, nie
roni�c po drodze ani kropli. Co w takim miejscu jak Boadas i o tej porze by�o
niema�ym wyczynem.
Patrzy�a na niego poprzez kieliszek. Ciemny b��kit za szk�em i czyst� przej-
rzysto�ci� martini.
� A co w og�le robisz poza tym, �e zr�cznie poruszasz si� w barach, chodzisz
na licytacje i ratujesz bezbronne kobiety?
� Jestem marynarzem.
� Aha.
� Marynarzem bez statku.
� Aha.
Przeszli na ty przed kilkoma minutami. P� godziny wcze�niej, w �wietle la-
tarni, kiedy cz�owiek z kitk� wsiad� do audi, ona powiedzia�a �dzi�kuj�" do je-
go plec�w, a on si� odwr�ci� i stoj�c na chodniku pierwszy raz naprawd� jej si�
przyjrza�, zdaj�c sobie spraw�, �e wszystko, co si� zdarzy�o do tej pory, to by�a ta
�atwiejsza cz��, i �e nie od niego zale�y, czy zatrzyma si� na nim jeszcze chwil�
to zamy�lone i nieco zaskoczone spojrzenie, kt�re mierzy�o go od st�p do g��w,
jakby stara�o si� znale�� jego miejsce po�r�d znanych sobie gatunk�w m�czyzn.
Ograniczy� si� do zarysowania na twarzy ostro�nego u�miechu, nieco skr�powa-
nego; podobnego do u�miechu, z kt�rym spogl�da si� na kapitana, wchodz�c na
nowy statek, w pierwszej chwili, gdy s�owa nie maj� znaczenia i obie strony wie-
dz�, �e czas poka�e, jak si� sprawy mi�dzy nimi u�o��. Coy jednak rozumia�, �e
18
nie ma �adnej gwarancji na to, �e b�dzie mie� do�� czasu, i mo�e zdarzy� si� tak,
�e kobieta jeszcze raz mu podzi�kuje i najspokojniej w �wiecie odejdzie z jego
�ycia na zawsze. By�o to dziesi�� d�ugich badawczych sekund, kt�re zni�s� w ci-
szy i bez ruchu. PRR: Prawo Rozpi�tego Rozporka. Mam nadziej�, �e rozporek
mam zapi�ty, pomy�la�. Potem zobaczy�, �e kobieta odchyla g�ow� na bok, do-
k�adnie tyle, ile trzeba by�o, by lewa strona jej w�os�w, jasnych i g�adkich, obci�-
tych asymetrycznie z precyzj� chirurgicznego skalpela, dotkn�a policzka pokry-
tego piegami. Kobieta nie u�miechn�a si� ani nie odezwa�a s�owem, tylko ruszy�a
chodnikiem w g�r� ulicy, z r�koma w kieszeniach zamszowej marynarki. Na ra-
mieniu mia�a zawieszon� du�� sk�rzan� torb�, kt�r� przytrzymywa�a ramieniem
przy ciele. Jej nos widziany z profilu by� niezbyt �adny � troch� sp�aszczony, jak-
by kiedy� by� z�amany. To jednak � zdaniem Coya � wcale nie zmniejsza�o jej
atrakcyjno�ci, natomiast nadawa�o jej twarzy wyraz niezwyk�ej surowo�ci. Id�c,
patrzy�a na ziemi� przed sob� i troch� w lewo, jakby dawa�a mu mo�liwo��, �eby
zaj�� to miejsce. Szli w milczeniu, w pewnej odleg�o�ci od siebie, nie wymieniaj�c
spojrze�, wyja�nie�, czy komentarzy; na skrzy�owaniu zatrzyma�a si� i Coy zro-
zumia�, �e nadszed� czas na po�egnanie lub jakie� s�owa. Kobieta wyci�gn�a do
niego r�k�; uj�� j� w swoj� wielk�, niezdarn� d�o�, czuj�c u�cisk silny i ko�cisty,
pozostaj�cy w wyra�nej sprzeczno�ci z dziewcz�cymi piegami, ale w ca�kowitej
zgodzie ze spokojnym wyrazem oczu, co do kt�rych koloru zdecydowa� wreszcie,
�e s� granatowe.
I wtedy Coy si� odezwa�. Zrobi� to z naturaln� nie�mia�o�ci�, charakterystycz-
n� dla niego w pierwszych kontaktach z obcymi lud�mi, wzruszy� ramionami
z prostot� i do��czy� do s��w u�miech, kt�ry � cho� on sam o tym nie wiedzia� �
rozpromienia� jego twarz i �agodzi� ostro�� rys�w. Odezwa� si�, dotykaj�c czubka
nosa, a potem zn�w co� powiedzia�, nie wiedz�c, czy kto� gdzie� na ni� nie czeka,
czy jest z tego miasta, czy z jakiego� innego. Powiedzia� to, co uwa�a�, �e po-
winien by� powiedzie�, a potem sta� w miejscu, lekko si� ko�ysz�c i wstrzymuj�c
oddech, jak dziecko, kt�re w�a�nie wypowiedzia�o na g�os zadan� lekcj� i oczeku-
je, bez specjalnych nadziei, na ocen� nauczycielki. Wtedy ona zn�w przygl�da�a
mu si� przez kolejnych dziesi�� sekund, tak samo jak poprzednio pochyli�a g�ow�
i w�osy ponownie dotkn�y jej policzka. I odpowiedzia�a, �e tak, czemu nie, ona
te� ch�tnie by si� czego� napi�a. Poszli do placu Catalunya, potem przez Ramblas
i ulic� Tallers. Kiedy zatrzyma� si�, �eby przepu�ci� j� przodem, przed drzwia-
mi do Boadas, pierwszy raz poczu� jej zapach, nieokre�lony i delikatny, kt�ry nie
wydawa� si� pochodzi� z perfum czy wody kolo�skiej, ale ze sk�ry poznaczonej
z�otymi plamkami, kt�r� wyobrazi� sobie delikatn� i ciep��, podobn� w dotyku
do sk�rki nektarynki. Kiedy wchodzili, zbli�aj�c si� do baru, stwierdzi�, �e wszy-
scy � m�czy�ni i kobiety � w ca�ym lokalu najpierw patrzyli na ni�, dopiero
potem na niego; i pomy�la�, �e z jakiego� dziwnego powodu tak m�czy�ni, jak
i kobiety najpierw przygl�daj� si� pi�knej kobiecie, a dopiero potem zwracaj�
19
spojrzenie na jej towarzysza, jakby badali, kto to taki. Jakby chcieli sprawdzi�,
czy ze swoim wygl�dem jest jej godny i czy stanie na wysoko�ci zadania.
� I co robi marynarz bez statku w Barcelonie?
Siedzia�a na wysokim sto�ku, z torb� na kolanach, oparta plecami o drewnian�
balustrad� biegn�c� wzd�u� �ciany, poni�ej fotografii w ramkach i pami�tek po
go�ciach baru. W uszach nosi�a kolczyki � dwie ma�e z�ote kuleczki, na d�oniach
�adnego pier�cionka. Prawie nie mia�a makija�u. Pod rozpi�tym ko�nierzykiem
bia�ej koszuli, na tle setek pieg�w, Coy dostrzeg� b�yszcz�cy srebrny �a�cuszek.
� Czeka � powiedzia�. Potem wypi� �yk niebieskiego d�inu, zauwa�aj�c, �e
w tym czasie ona przygl�da si� jego starej kurtce, zatrzymuje wzrok na dolnej
cz�ci r�kaw�w, patrzy na ciemniejsze miejsce po nieobecnych dystynkcjach. �
Czeka na lepsze czasy.
� Marynarz powinien p�ywa�.
� Nie wszyscy s� tego zdania.
� Co� nie wysz�o?
Potakn�� z nik�ym, smutnym u�miechem. Otworzy�a torb� i wyj�a z niej pacz-
k� angielskich papieros�w. Nie mia�a �adnych paznokci: by�y kr�tkie i szerokie,
o nier�wnych kraw�dziach. Na pewno kiedy� je obgryza�a. Mo�e nadal to robi.
W paczce zosta� ostatni papieros, kt�rego zapali�a zapa�k� wyrwan� z reklamo-
wego kartonika pewnego znanego mu belgijskiego armatora o nazwie Zeeland
Ship. Zauwa�y� te�, �e chroni�a p�omie� d�oni�, niemal m�skim gestem. Jej linia
�ycia by�a bardzo d�uga, jakby ju� prze�y�a na ziemi wiele �ywot�w.
� To by�a twoja wina?
� Prawnie rzecz bior�c � tak. Sta�o si� to podczas mojej wachty.
� Kolizja?
� Dotkn��em dna. By�a tam ska�a nieoznaczona na mapie.
Tak w�a�nie by�o. Marynarz nigdy nie powie: osiad�em na mieli�nie, czy roz-
bi�em statek. Czasownikiem, kt�rego si� u�ywa, jest: dotyka� � dotkn��em dna,
dotkn��em kei. Je�li po�r�d mg�y gdzie� na Ba�tyku jeden statek wpada na drugi,
przecina go na p� i zatapia, m�wi si�: dotkn�li�my drugiego statku. Swoj� drog�,
zauwa�y�, �e ona te� u�y�a terminu kolizja, a nie wypadek, czy zderzenie. Paczka
po papierosach le�a�a otwarta na barze i Coy zacz�� si� jej przygl�da�: g�owa ma-
rynarza umieszczona w kole ratunkowym niby w ramce i dwa statki. Od dawna
nie widzia� paczki players�w bez filtra, takiej jak ta, takiej jak zawsze. Nie�atwo
by�o je dosta� i nie wiedzia�, czy te niemal kwadratowe paczki nadal s� sprze-
dawane w opakowaniach z bia�ej bibu�ki. To zabawne, �e pali w�a�nie t� mark�:
licytacja morska, atlas Urrutii, no i on sam w tym wszystkim. PZZO: Prawo Za-
dziwiaj�cych Zbieg�w Okoliczno�ci.
20
� Znasz jego histori�?
Wskaza� na paczk�. Popatrzy�a na ni� i podnios�a wzrok, zaskoczona.
� Jak� histori�?
� Bohatera.
� Kim jest Bohater?
Powiedzia� jej. Opowiedzia� o nazwie na otoku czapki jasnobrodego mary-
narza, o jego m�odo�ci na �aglowcu, znajduj�cym si� po jednej stronie obrazka,
i o parowcu, tym z drugiej strony, kt�ry by� jego ostatnim statkiem. O tym, jak
pan Player i synowie kupili jego portret po to, �eby wydrukowa� go na paczkach
papieros�w. Potem zamilk�, a ona pali�a � papieros dopala� si� mi�dzy jej palca-
mi � i patrzy�a na niego.
� To �adna opowie�� � powiedzia�a po chwili.
Coy wzruszy� ramionami.
� Ale nie moja. Opowiada j� Domino Yitali Jamesowi Bondowi w Operacji
Grom. P�ywa�em kiedy� na tankowcu, gdzie w biblioteczce mieli powie�ci lana
Fleminga.
Pami�ta� te�, �e ten statek, �Palestine", sta� przez p�tora miesi�ca zablokowa-
ny w Ras Tanura, z powodu jakiego� kryzysu mi�dzynarodowego � p�yty pok�a-
du rozgrzewa�y si� do sze��dziesi�ciu stopni w straszliwym s�o�cu, a cz�onkowie
za�ogi le�eli w kajutach, dusz�c si� z gor�ca i nudy. �Palestine" by� statkiem prze-
kl�tym, pechowym, jednym z tych, na kt�rych ludzie staj� si� sobie wrodzy, nie-
nawidz� siebie nawzajem i wpadaj� w ob��d: szef maszynowni w k�cie mamrota�
w delirium � schowali klucz do baru, wi�c pi� po kryjomu alkohol metylowy
z ambulatorium, zmieszany z oran�ad�, a pierwszy oficer nie odzywa� si� nigdy
do kapitana s�owem, cho�by statek by� o w�os od wej�cia na mielizn�. Coy mia�
a� nadto czasu, �eby czyta� te i wiele innych powie�ci w tym p�ywaj�cym wi�-
zieniu, podczas nieko�cz�cych si� dni w rozpalonym powietrzu, kt�re wpada�o
przez bulaje i powodowa�o, �e �apa� dech jak ryba wyci�gni�ta z wody, a wstaj�c,
pozostawia� odbity wilgotnym potem kszta�t swojego nagiego cia�a na brudnym,
wygniecionym prze�cieradle na koi. Jaki� grecki tankowiec zosta� trafiony przez
bomb� lotnicz� w odleg�o�ci oko�o trzech mil od nich i Coy przez par� dni m�g�
widzie� ze swojej kabiny s�up czarnego dymu wznosz�cy si� prosto do nieba,
w nocy za� blask, barwi�cy na czerwono horyzont, wycina� bezbronne ciemne
sylwetki innych zakotwiczonych statk�w. Budzi� si� w�wczas ka�dej nocy, prze-
ra�ony koszmarem, �e p�ywa w morzu p�omieni.
� Du�o czytasz?
� Troch�. � Coy pog�adzi� sw�j nos. � Troch� czytam. Ale zawsze tylko
o morzu.
� S� te� inne ciekawe ksi��ki.
� Mo�e. Ale mnie interesuj� tylko te.
21
Kobieta przygl�da�a mu si�, a on zn�w wzruszy� ramionami i zako�ysa� si�
lekko na stopach. Zda� sobie spraw�, �e w og�le nie rozmawiali o cz�owieku z si-
wym kucykiem ani o tym, co ona w�a�ciwie tu robi. Nawet nie wiedzia�, jak ma
na imi�.
Trzy dni p�niej, le��c na plecach w ��ku, w swoim pokoju hotelu La Mariti-
ma, Coy wpatrywa� si� w plam� wi