7643
Szczegóły |
Tytuł |
7643 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7643 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7643 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7643 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JOHAN BOJER
Ostatni Wiking
JOHAN BOJER (1872�1959)
wybitny epik norweski, reprezentuje swoim pisarstwem nurt realizmu w literaturze norweskiej. Tw�rczo�� jego zwi�zana jest z rodzinnym Tr0ndelag, gdzie sp�dzi� dzieci�stwo i m�odo��. Debiutowa� w 1893 roku, lecz s�aw� zjedna�y mu dopiero powie�ci wydane w latach dwudziestych naszego stulecia. Najwi�ksze uznanie zdoby�y trzy spo�r�d nich: Den siste viking (1921, Ostatni wiking, wydanie polskie 1948 i 1949), Vor egen stamme (1924, Nasz r�d) i Folk ved sJ0en (192!), Lud nad morzem). Pcwie�� Ostatni wiking ukazuje �ycie norweskich rybak�w i ch�op�w, twardy los rodzin cha�upniczych. Ale przede wszystkim jest to powie�� o ludziach silnej woli, o ludziach uparcie d���cych do celu, kt�rzy jako ostatni ju� potomkowie wiking�w podejmuj� na przestarza�ych �odziach �mia�e wyprawy na Lofoty. Opisy po�ow�w na Lofotach nale�� do najlepszych w tw�rczo�ci Bojera.
I A DZIEL PISARZY NDYNAWSKICH
Johan Bojer
OSTATNI WIKING
Prze�o�y� LEOPOLD STAFF
WYDAWNICTWO POZNA�SKIE . POZNA� *-1972
Tytu� orygina�u norweskiego:
DEN SISTE YIKING
Obwolut� projektowa�
WOJCIECH KORYTOWSKI
I
ie� uton�a ju� w bladob��kitnym zmierzchu i gdy dzwony folwarUu Linden wezwa�y robotnik�w, by poszli spocz�� do domu, p�yn�y d�wi�ki jak pie�� wieczorna nad fiordem i g�rami. Cha�upnicy na szerokich, ��tych �anach prostowali grzbiety, brali do jednej r�ki kosz do jad�a a sierp do drugiej, i gdy kroczyli grupami w kierunku dom�w, twarze ich barwi�y si� czerwieni� w blasku p�on�cych �awic chmur, kt�re za fiordem na wschodzie wznosi�y si� ponad �nie�ne g�ry.
Folwark Linden, jak stary gr�d, le�a� na wzg�rzu. Okna wielkiego bia�ego domostwa strzela�y ogniami ku wieczornemu niebu, ogr�d i park ci�gn�y si� prawie a� ku morzu, w g��bi widnia�y liczne czerwone budynki gospodarcze, niby ma�e miasteczko. Zdawa�o si�, jakby ta du�a zagroda wypar�a inne obej�cia na sam koniec parafii, na wschodzie a� do le�nych wzg�rz, gdzie mniejsze posiad�o�ci ch�opskie czepiaj� si� stok�w, a na p�nocy a� do �ysych b��kitnych g�r nad morzem. I kiedy na folwarku zabrzmia� dzwon, wtedy natychmiast zaczyna�y dzwoni� i inne zagrody w ca�ej parafii.
Cha�upnicy mieszkali nad szarym jak stal fiordem w ma�ych chatach rybackich, z kt�rych ka�da otoczona jest ma�ym kawa�kiem ziemi. Musieli przez wiele tygodni w roku
obowi�zkow� prac� na g��wnym folwarku
wym ma�ym gospodarstwem, kiedy wr�-
�m do domu, a przecie musieli w�a�ciwego po-
irego szuka� na morzu. Jesieni� wyruszali na
ledzi, w zimie �eglowali setki mil w otwartej �odzi
i i ofotom, mo�e dlatego, �e n�ci� ich zarobek, a mo�e
ttO, �� lam na morzu byli wolnymi lud�mi.
. , |. 11 nyni /. wielkich p�l j�czmiennych pozosta� dzi�
Cl�owlek. Z folwarku Linden wygl�da� w�r�d ca�ej
tdm tylko jak ciemny punkt, ale by�a to kobieta,
cha�upnika, Maria Myran. ��� zbo�e na g��wnym
i 11 by�o obowi�zkiem i chocia� maal * pola by� t�g�
l dzienna, Maria z��a dzi� dwa maale. Teraz chcia�a
Upora� Ni',' jeszcze przed odej�ciem z ostatnim ma�ym ka-
lem, ale ba�a si� wyprostowa�, gdy� wtedy mog�aby
i z n�g.
Sierp b�yszcza� i ci��, czerwone, spuchni�te r�ce zbiera�y Wilgotne zbo�e do sp�dnicy, kt�ra dawno ju� przemok�a, npla posta� w szarej szacie mia�a ruchy mi�kkie, czar-n.i chustka spada�a z g�owy ci�gle na kark, ale kobieta i [�gle podsuwa�a j� do g�ry t� sam� r�k�, kt�ra trzyma�a �lerp. Od rana nie mia�a prawie nic w ustach i teraz bola� li nie tylko grzbiet, lecz zacz�o te� co� ssa� i k�u� pod piersiami.
Tu� obok niej le�a�o na kupie snop�w zawini�tko, kt�re od czasu do czasu podnosi�o si� i szczebiota�o. Wreszcie da�o si� s�ysze� lekkie kwilenie i �niwiarka pomy�la�a: �� Jest pewnie /;�odny, ale musi poczeka�.
Ma�y skopa� z siebie chusty, kt�rymi okry�a go matka i podni�s�szy w powietrze t�g� n�k�, pr�bowa� uchwyci� jej palce. Mo�na o tym niejedno powiedzie�, tote� papla� nieustannie i\n, dn, do, i la, la, la, ale by� ci�gle p�aksiwy. Przy tym obna�y� te� grube ma�e uda i marz�; czemu� wi�c nie mia� aby go matka s�ysza�a? Ale sierp dzwoni�
bez przerwy Dziecko skomli�o przez chwil�, po czym zacz�o zn�w ssa� w�asny palec i spogl�da�o w niebo. Chmury :> jednej stiony tworzy�y t�um ciemnych i brzydkich m�-
� Maal :>. TjOO m�
czyzn, ale dalej by�y czerwone i �agodne, a wysoko w g�rze by�a niebieska g��b, w kt�rej oczy ton�y coraz dalej i dalej i w g��bi tej zaczyna�y b�yszcze� ma�e �wiate�ka.
Dziecko pr�bowa�o papla� z tymi �wiate�kami i m�wi�o: la, la, i ba, ba! Potem wyci�gn�o t�ust� r�k� i stara�o si� pochwyci� jedno z nich, ale nie mog�o si�gn�� tak daleko, wi�c chcia�o d�wign�� si�, aby si� bardziej zbli�y�, ale ton�o tylko g��biej w zbo�u i jeden k�os leg� na jego twarzy. T�usta r�ka chwyci�a k�os i cisn�a go na bok, ale ca�a twarzyczka krzywi�a si� z w�ciek�o�ci. Istotnie mo�na ulec przernocy w�asnego nieszcz�cia i rozleg� si� krzyk skargi. Matka ��a i ��a. Ba�a si� teraz sko�czy�, bo musia�aby si� wyprostowa�.
Dziecko ucich�o znowu. Oczy jego sta�y si� bardzo wielkie. Nie wiedzia�o, �e odbija�y si� w nich wysokie gwiazdy. Ale ponad ciemnymi wy�ynami na wschodzie l�ni� teraz z�oty p�pier�eie�. By� jasny, ja�niute�ki, i dziecko znowu wyci�gn�o r�ce. Drobne uda zapomnia�y, �e im zimno, nogi i r�ce stercza�y sztywnie w powietrzu, zdawa�o si�, jakby ca�e drobne cia�o chcia�o podnie�� si�, wzlecie� i igra�. Wreszcie z�oty pier�cie� przybra� twarz babki i dziecko zrobiwszy to odkrycie zacz�o si� �mia�.
Matka zwi�za�a ostatni snop, powiod�a jedn� r�k� po grzbiecie, drug� po oczach, i wyprostowa�a si�, ale zatacza�a si� na niepewnych nogach. Wreszcie podesz�a chwiejnie ku snopom, na kt�rych le�a�o dziecko, podnios�a je i usiad�a, by je nakarmi�. Zapada�a coraz g��biej w mi�kk� kopic�, snopy dawa�y jej grzbietowi tak dobre podparcie. Ma�y zapomnia� o ksi�ycu i chmurach i, le��c z zamkni�tymi oczyma, ssa� ciep�� pier� matki.
� Moje ma�e biedactwo! � szepta�a pr�buj�c u�miechn�� si� do niego, ale oczy jej zamyka�y si� nieustannie.
Ksi�yc nad wzg�rzami na wschodzie zmieni� si� w czyste srebro, rosa na polach l�ni�a i skrzy�a, wo� dojrza�ych k�os�w z cierpkiej roli przepaja�a powietrze. Ale znu�ona kobieta siedzia�a sama w mroku wieczornym i pragn�a, by przyszed� kto� i zani�s� j� do domu. Teraz, gdy dziecko ssa�o, odczuwa�a dotkliwiej g��d, a grzbiet bola�, jakby
wysysa�o jej szpik z ko�ci. Otuli�a je troskliwie chust� "we�nian�, podnios�a powieki i odpoczywa�a w�r�d ciszy krajobrazu, kt�ry widzia�a przed sob�. Bujna zielona wie� w b��kitnym zmierzchu wieczornym, urodzajne pola doko�a, ciemne wzg�rza le�ne, wszystko to by�o tak swoje i mi�e, i dobrodziejstwem by�o dla niej to, �e zapach i ha�as mo�e nie dochodzi� a� tutaj.
Od siedemnastu lat �y�a zam�na tam w dole na wybrze�u, ale urodzi�a si� w dolinie w�r�d las�w i g�r i nad morzem czu�a si� dzi� jeszcze tak nieszcz�liwa, jak pierwszego dnia. Ale teraz nie skar�y�a si� ju�, stara�a si� pracowa� za dwoje, aby nie budzi� chorych my�li. M�� jej, Kristaver Myran, by� wci�� jeszcze najokazalszym ch�opem w ca�ej parafii, ale przez wi�ksz� cz�� roku boryka� si� z morzem i burzami, dla niego �y�a w wichurach na go�ym wybrze�u, on w d�ugie noce zimowe nape�nia� dusz� jej strachem i niepokojem, tak �e niekiedy mia�a ochot� uciec. Szare domostwo by�o schron� dla niego i sze�ciorga dzieci, ale nigdy na �wiecie nie stanie si� jej gniazdem rodzinnym. Do dzi� dnia trapi�a j� nostalgia tak samo, jak w ci�gu ca�ego pierwszego roku, mog�a pracowa� za dwoje lub troje, ale czu� si� u siebie nie mog�a.
Ach, to morze z rycz�cymi przez ca�� zim� burzami, jak w dzie� S�du Ostatecznego! Te fale, kt�re dniem i noc� �ar�y piach i wodorosty, toczy�y tak�e jej wn�trze. Nie mog�a ju� sypia� i my�la�a, �e pewnego dnia postrada zmys�y.
Trwa�o to d�ugie, d�ugie lata. T�skni�a do dnia, gdy Kristaver sprzeda �odzie i dom, i wraz z ni� i dzie�mi ruszy ku dolinie, aby uprawia� pola. Nigdy nie mog�o by� im gorzej ni� teraz. Ka�dej zimy nara�a� na morzu u Lofo-t�w �ycie i je�li jakiego� roku zdarzy� si� rzeczywi�cie dobry po��w, to wszystko poch�ania�o zn�w siedem lat z�ych; nie mo�na by�o wybrn�� z ub�stwa. Ale sprowadzi� go z morza na l�d znaczy�o to samo, co zmieni� ryb� w ptaka. A �ci�ga� do siebie i dzieci. Najstarszy Lars mia� dopiero lat szesna�cie, a ju� chcia� w zimie jecha� razem na Lofoty, Oluf za�, kt�ry na wiosn� sko�czy� czterna�cie, tak�e nie m�wi� ju� o niczym innym. By�a jak kwoka
8
kt�ra wysiedzia�a kaczuszki i daremnie gdacze i wabi, by trzyma� je z dala od wody.
Powsta�a i wnet ruszy�a w drog�, z dzieckiem uwi�zanym na plecach, z naczyniem w jednej r�ce i sierpem w drugiej. Przed ni� le�a�o r�wne pole, z��ta �cier� szele�ci�a pod jej stopami, obok niej w�drowa� wielki cie�, a poza ni� tworzy�a si� ciemna smuga w ksi�ycem l�ni�cej rosie. Chustka zsun�a si� zn�w na kark, a blada twarz w �wietle miesi�cznym by�a jeszcze bledsza. Sko�czona praca dnia, dziecko na grzbiecie, w�dr�wka po r�wnych �anach, wszystko to daje kobiecie postaw�, nawet gdy jest znu�ona. Gdy przechodzi�a mimo ciemnych zabudowa� folwarku Linden, widzia�a �wiat�o w d�ugim szeregu okien. S�ycha� by�o fortepian, a sponad wysokiego muru ogrodu zawiewa�a wo�. jab�ek i r�nych kwiat�w. Za oknami tymi �yli ludzie w wi�kszym �wietle, w wi�kszym bezpiecze�stwie, ni� m�g�; kiedykolwiek osi�gn�� rybak.
Potem zacz�y si� nagie, bagniste torfowiska, kt�rych ba�a si� zawsze w ciemno�ci, a szeroki fiord odbija� wielkie cienie zachodnich g�r i szeroki s�up ksi�ycowy, na kt�rym, igra�y fale. A w dole na wybrze�u widnia�y chaty, �wiat�o przy �wietle i wo� dymu torfowego pada�a jej, jak zwykle,, d�awi�co na piersi.
Teraz s�ysza�a te� szum kipieli. Szu-husz, szu-husz! Zdawa�o si�, jakby morze by�o wiecznie ob��kane i mia�o pian� w ustach, i kiedy sama by�a bardzo znu�ona, mia�a wra�enie, �e musi tak�e wybuchn�� i hucze� bezmy�lnie spienionymi ustami.
Wo� zgni�ych wodorost�w, st�ch�ego piasku, ryb i �ledzi, smolnych �odzi i wilgotnych sieci rozwieszonych dla osuszenia uderzy�a j� zaduchem, kt�ry przyprawia� j� stale-o kaszel i b�l g�owy i przyt�acza� jej piersi. A oto i z ma�ej chaty nadmorskiej, z Myran, dochodzi�o migoc�ce �wiat�o.. Przetar�a oczy. Tak, ci�ko jest, je�li ten, kt�rego si� kocha, mieszka w miejscu, kt�re si� przeklina.
Dziecko na plecach spa�o, cho� ma�a g�owa w kapuzie-chwia�a si� za ka�dym krokiem. Ale teraz spostrzeg�a, �e dwie krowy i cztery owce uwi�zane s� jeszcze na dworze.
1 'l ii i na u ii nowa robota, wi�c zn�w podnios�a r�k� do
I, jakby ba�a siq pa��.
Uderzy�o j� letnie ciep�o, gdy otworzy�a drzwi i wesz�a. boj�wka p�on�a na stole. W kwiaty malowany zegar tyka� ni po�udniowej �cianie, tam te�, jak i przy �cianie zachod-niej, sta�o ��ko, k�dziel i warsztat tkacki zajmowa�y sporo miejSCB, a w obu oknach b�yszcza�y czerwone kwiaty geranium. Troje dzieci bawi�cych si� na pod�odze zawo�a�o na J#J widok: �Mamo, mamo!" Wiesza�y si� u jej sp�dnicy i krzycza�y wszystkie razem, �e babka... mamina mama przysz�a W odwiedziny.
Wtem otwar�y si� drzwi od komory i stara, dziobata ko-I iicta z du�ym nosem i zapad�ymi policzkami stan�a na progu, patrz�c na ni� przez okulary.
By�a to Kari Myran, �wiekra, kt�ra u nich mieszka�a.
- Zrobi�o si� p�no! � rzek�a. � Tak... jest p�no.
A za te�ciow� ukazuje si� twarz innej staruszki, drobna, 0 �adnych rysach i z szczecin� na brodzie. By�a to rodzona matka Marii, Lava Rotaasen, kt�ra z doliny przysz�a w odwiedziny.
- Dobry wiecz�r! � rzek�a podchodz�c do c�rki i poda-j�c jej r�k�, gdy Maria k�ad�a dziecko do ko�yski.
- Dobry wiecz�r! Zrobi�a� �adny kawa� drogi, mamo! Obie babki mog�y siedzie� ca�y dzie� razem, gotowa�
kaw� na ognisku w kom�rce i gaw�dzi� o tym i owym,
0 reumatyzmie i ssaniu pod piersi�. Ale poza tym r�ni�y '� lak, jak noc i dzie�. Stara z Myran zwyk�a oczekiwa�
wszystkiego od morza i od Pana Boga, tote� cz�sto sk�ada�a w podo�ek i patrzy�a w dal. Czy widzia�a morze, czy i Boga? Tamta przyzwyczajona by�a do codziennej pra-' y w dolinie, wychowa�a pi�cioro dzieci na w�asnym ma-Inikim gospodarstwie g�rskim i my�la�a: je�li narwiesz bor�wek lub zrobisz miot��, to dostaniesz szylinga u krain rza, je�li jednak b�dzies-z liczy� na Pana Boga, na wiatr
1 pogod�, to pusto b�dzie w kieszeni i w garnku.
i ia widzia�a, �e nic jeszcze nie ugotowano na wie-
czerz�. Widocznie stare mia�y tyle z sob� do gadania, �e zapomnia�y o niej i o krowach.
� Gdzie Lars i Oluf ? � spyta�a.
� Poszli po torf � rzek�a �wiekra. � Dziwne, �e nie ma ich jeszcze!
Maria przetar�a zn�w czo�o, zamieni�a z matk� s��w kilka, ale musia�a wyj�� i zabra� zwierz�ta.
Na dworze wzm�g� si� wiatr p�nocny, a z wybrze�a dochodzi� wieczny syk, jakby fale czyha�y teraz w ciemno�ci na co� tajemnego: szu-husz, szu-husz!
II
Naprz�d ukaza�y si� taczki, a potem cz�owiek, kt�ry je popycha� i kula� tak mocno, �e nawet trzaskanie czopa u ko�a zdawa�o si� chrome i kulawe. Z przodu wygl�da� ten cz�owiek tylko jak szeroki kad�ub, o ma�ej, spierzch�ej twarzy w g�stwinie czarnej brody, z czerwon� rogat� czapk�, kt�rej kwast chwia� si� nad uchem. Ale ch�opcy pal�cy na wybrze�u wodorosty, widzieli go i z ty�u i wtedy mia� tak�e nogi, jedn� d�ug� i jedn� kr�tk�. Szed� jak przy silnie wzburzonym morzu, a jasny, szeroki grzbiet kamizelki by� wybornym celem dla kul �nie�nych, gdyby tylko by�a zima... ale nie, zad spodni by� jeszcze szerszy i lepszy! By� zupe�nie krzywy, a mn�stwo kuczbajowych �at na nim przypomina�o ma�e parcele rolne. Nogawice tworzy�y fa�dy, jak r�czna harmonia, ale si�ga�y a� po ucha wysokich but�w.
� Halo! Jakubie, halo! Pieronie z kr�tk� nog�!
� Cicho tam, smyki! � odrzek� tylko, popychaj�c taczki. Tak, by� to Jakub, a przezwisko otrzyma� dlatego, �e
kln�c m�wi� cz�sto �pieronie!" i jednocze�nie wywija� ch�tnie kr�tk� nog�. Ale ch�opcy patrzyli na� z podziwem, gdy� by� szyprem wielkiej lofockiej �odzi �Kwiat Morski" i przeszed� tyle na morzu i l�dzie, �e czysty cud, i� �y� jeszcze. Gdy jaki ch�opak wyrusza� z nim ku Lofotom, to matka
12
�egna�a si� i m�wi�a: �Na mi�o�� bosk�, chyba nie jedziesz z Jakubem!" By� bohaterem w �eglowaniu, �owieniu ryb i piciu i kiedy inni �eglarze mieszkali w szarych chatach w zatoce i musieli dba� o �ony i dzieci, on by� sze��dziesi�cioletnim, dziarskim kawalerem i ��d� by�a jego �on�, domem i ogniskiem.
�Kwiat Morski" le�a� oczywi�cie przez p� roku roztaklo-wany na wybrze�u, ale Jakub i wtedy przebywa� na pok�adzie w kuchni i kiedy inni w lecie i w jesieni porali si� po�owem �ledzi, Jakub bra� t� spraw� spokojnie, od ko�ca zimowego po�owu do pocz�tku nowego. A dnie mijaj� tak dziwnie szybko, je�li umie si� spa� o ka�dej porze dnia. Niekiedy z kuchennej rury wznosi� si� dym i wtedy ludzie m�wili:
� Teraz Jakub nie �pi; je�li chcesz gorza�y, to wle� do niego na pok�ad!
Nie mia� ju� w tej okolicy krewnych, ale w dzie� odjazdu macha� z zapa�em czapk�, cho� nikt go nie �egna� i nie �yczy� mu szcz�liwej podr�y, a z wiosn� przy��cza� si� do innych i �eglowa� setki mil tu na po�udnie, cho� nikt z tylu ludzi stoj�cych na brzegu nie wita� go. C� z tego? �Kwiat Morski" i on czuli si� tu dobrze, a dzi� popycha� Jakub swe taczki w�r�d pi�knej pogody i nie by� nawet pijany.
Nad morzem przelatuj� w s�o�cu b��kitne podmuchy i doko�a zatoki, mi�dzy oboma przyl�dkami, le�� szare szopy dla �odzi. Z kilku z nich wystawiaj� �odzie lofockie tyln� �cian� swe smolne przednie tramy, jakby wygl�da�y pory, gdy b�d� wydobyte i otaklowane. Ale �Kwiat Morski" stoi sam na brzegu, nie ma szopy, jest tak samo bezdomny jak Jakub; wyci�ga sw�j d�ugi kad�ub z bia�� lini� wzd�u� g�rnej kraw�dzi, a oba tramy stercz� czarne i dumne. Obok szop wisz� susz�ce si� sieci na �ledzie... oczywi�cie, kto ma ochot� i cierpliwo��, mo�e z�owi� �ledzia albo i dwa, ale Jakub popycha taczki i gwi�d�e na taki po��w.
Wtem ko�o umilk�o. Jakub przystan�� i wpatruje si� W zatok�. Ko�o przyl�dka p�ynie �aglowiec, nie jest to z pewno�ci� ��d� do po�owu �ledzi, ani dziesi�tka, ani
13
czw�rka, ani ��d� ci�arowa, jest to... pieronie... ��d� lo-focka. Taki hultaj na morzu o tej porze roku to jakby piorun z jasnego nieba, rzecz nie do wiary, a jednak zbli�a si� i holuje nawet ��d� bez �agla. Jakub stawia taczki na ziemi i wpatruje si� w zatok�. Nie spostrzega nawet, �e kto� drugi idzie za nim, zatrzymuje si� i tak samo spogl�da w dal. To Elezeus Hylla, szeroki, ciemnobrody, z wystaj�cymi ko��mi policzkowymi, wytrzeszcza oczy z tak bezgranicznym zdumieniem, �e wida� �nie�nobia�y rz�d z�b�w.
� Czy pojmujesz to? � pyta wsadzaj�c obie r�ce g��boko w kieszenie spodni. Jego kaftan jest z bia�ego p��tna �aglowego, a kuczbajowe spodnie si�gaj� a� po ucha but�w, zupe�nie jak u Jakuba.
Stary zwraca ku niemu g�ow�, wyjmuje prymk�, chowa do kieszonki kamizelki i spluwa:
� Nie, a ty pojmujesz?
� To musi by� kto� obcy.
�� Tak, ale zdaje mi si�, jakbym zna� ��d� holowan�. Na g�rze w oknach chat ukazuj� si� liczne twarze i kilku ludzi wychodzi, by lepiej widzie�.
A przed domem w Myran stali dwaj jasnow�osi ch�opcy �� w czapkach z daszkami i kopali ziemniaki. By� to Lars i brat jego Oluf. I obaj przerwali prac�, oparli si� na motykach i patrzyli w dal.
� Zejd� na brzeg � rzek� Oluf.
� Zostaniesz tutaj � odpar� Lars, gdy� mia� szesna�cie lat, a tamten dopiero czterna�cie i c� by si� dzia�o na �wiecie, gdyby m�odszy brat nie s�ucha� starszego?
Obaj bracia r�nili si� zreszt� bardzo. Lars by� krzywo-nogi, barczysty i gwa�towny, tamten wysoki i silny i odziedziczy� po matce kr�tk� warg� g�rn�, tak �e mia� usta zawsze otwarte.
� Zbli�a si� do naszej szopy � rzek� i, cisn�wszy motyk� na ziemi�, uciek�. Ale brat prze�cign�� go w najbli�szej sekundzie.
� To ojciec � krzycza�. � Do diaska, zobaczysz, �e kupi� sobie ��d� lof ock�.
14
By� to istotnie Kristaver Myran i by� to dla niego wielki dzie�.
To, czego w najwi�kszej tajemnicy pragn�� od wielu lat, sta�o si� wreszcie rzeczywisto�ci�, by� sternikiem w�asnej �odzi, to by�o nie do wiary, ale trzon sterowy, kt�rym obraca� nad g�ow� tam i sam, by� jego w�asny, kad�ub, takie-lunek, kotwice, liny, wszystko na pok�adzie by�o jego.
Kr�py �eglarz by� w najlepszych latach, ruda, kr�tko przyci�ta broda otacza�a jego stanowcz� twarz, w�osy pod czarn� czapk� by�y k�dzierzawe i jasne. Gdy wchodzi� do ko�cio�a, zdawa�o si�, �e wielkie panie wydobywa�y lornetki, by widzie� lepiej. Ale rybak maj�cy �on� i sze�cioro dzieci ma o czym innym do my�lenia ni� o swej pi�kno�ci.
Zreszt� z kupnem �odzi by�a osobliwa historia. Wyruszy� �odzi� z Kanelesem Gomonem do fiord�w na po��w �ledzi i pewnego dnia znalaz� si� przypadkiem na licytacji, gdzie miano sprzeda� wielk� ��d� �aglow�. Nie poszed�, aby kupi�, ale ludzie t�oczyli si� na brzegu, urz�dnik krzycza� i nikt nie otworzy� pyska, by ofiarowa� cen�, a ��d� le�y. Kristaver chodzi doko�a, wszak musi rzecz oceni�; wygl�da�a jak nowa, dobrze zbudowana i pi�kna w liniach, istny p�ug morski do krajania szumi�cych fal i rwania naprz�d. Jaki� m�g� by� pow�d, �e ludzie nie chc� nic ofiarowa� za tak pi�kn� ��d�?
Znalaz� si� cz�owiek, kt�ry nie umia� milcze� i kt�ry opowiedzia�, �e ��d� ta kolejno przez trzy zimy k�ad�a si� na morzu lofockim i teraz uwa�aj� j� za prawdziw� trumn�, kt�r� nikt nie chce je�dzi�. Poza tym �egluje ona �le i pozostaje w podr�y na p�noc i na po�udnie zawsze poza innymi, tak �e szanuj�cy si� �eglarz nie da grosza za tak� nieck�.
Wtedy Kristaver nabra� odwagi i zaofiarowa� �miesznie nisk� cen�. Dreszcz przebieg� mu po plecach, gdy przyznano mu przedmiot... i biedaczysko zosta� jedynym w�a�cicielem lofockiej �odzi.
� Czy chcesz pope�ni� samob�jstwo? �� rzek� kto� do niego, u�miechaj�c si� z�o�liwie i wszyscy wytrzeszczali na� oczy i zdawali si� my�le� to samo.
15
�eglarz morski musi kpi� sobie z mieszka�c�w fiord�w, kt�rzy te� chcieliby by� wilkami morskimi; tote� o�wiadczy�, �e ��d� jest do�� dobra, tylko idzie o to, kto znajduje si� na pok�adzie.
Wtedy m�czy�ni natarli na� ostrzej, pytaj�c, co ma na
my�li.
Wi�c nagle zjad� diab�a i rzek� kr�tko, �e ��d� jest za porz�dna dla szczur�w l�dowych. Tu umiej� zapewne kopa� kartofle, ale �eglarzami nie b�d� nigdy.
� Poka�� wam, �e b�dzie si� rusza�! � rzek�. � I B�g �wiadkiem, �e nie po�o�y si� tak�e!
Gdyby nie by� ruszy� swoj� drog�, by�by z pewno�ci� dosta� ci�gi.
Teraz przyjecha�.
Sternikiem by� przecie� ju� od wielu lat, nie o to sz�o, ale mia� tylko udzia� w �odzi, i c� to pomo�e, gdy po��w uda si� raz naprawd�, je�li musi si� nim dzieli� sze�ciu ludzi? Kristaver mia� dorastaj�cych syn�w i g�ow'� pe�n� plan�w � gdy nadejdzie dzie�, �e b�dzie m�g� obsadzi� ��d� w�asnymi synami, wtedy jeden dobry po��w mo�e uczyni� go pot�nym cz�owiekiem.
Teraz tkwi� w d�ugach z powodu �odzi, tak jest... i musi zrobi� jeszcze wi�cej d�ug�w, je�li chce sam wyekwipowa� sze�ciu ludzi na po��w zimowy. To by�o szalenie �mia�e, ale zaryzykowa�, sta�o si�!
� Pu�ci�! � zawo�a� do Kanelesa, kt�ry sta� na przodzie statku i topsel wzd�� si�, opad� i zsun�� si� w d�, potem uczyni� to samo wielki �agiel, zaszczeka�a kotwica na pok�adzie, ci�ka ��d� obr�ci�a si�.
Na brzegu roi�o si� od ludzi, i kiedy przycumowano ��d� ryback� i jol przybi� do brzegu, krzycza� Lars ju� z daleka:
� Czyja jest ta ��d� lofocka, ojcze?
Kristaver nie odpowiedzia�; twarz jego by�a bardzo uprzejma, gdy wysiada� na l�d; dwoje ma�ych uwiesi�o si� ju� u r�k; pochyli� si� i u�miechn�� si� do nich, cho� zewsz�d zasypywano go pytaniami. Potem poszed� powoli wybrze�em pod g�r�, prowadz�c dzieci za r�ce i kiwa� uprzejmie g�ow� na wszystkie strony: � Tak jest, to jego ��d�-
16
Tylko stary Jakub sta� na uboczu i nie chcia� by� ciekawy, stroi� miny i stara� si� stwierdzi�, czy mo�na t� �odzi� wyp�yn�� na morze.
� Teraz b�dziemy �eglowa� na wy�cigi � rzek� Krista-ver mijaj�c go.
Na g�rze sz�a na jego spotkanie trwo�nym krokiem kobieta z dzieckiem na r�ce. By�a to Maria.
� Witaj w domu! � rzek�a staraj�c si� u�miechn��, ale oczy tkwi�y niespokojnie w bladej twarzy.
Kristaver kroczy� obok niej powoli, chc�c dowiedzie� si� tylko, czy wszystko jest w porz�dku. Wszak by�a kobiet� nie maj�c� sobie r�wnej i je�li mia�a w�asne my�li i przekonania, to mia�a te� do tego prawo.
Dwaj ch�opcy natomiast �eglowali ju� ku lofockiej �odzi. Byli to Lars i Oluf.
Kaneles Gomon, kt�ry wyruszy� z Kristaverem na po��w �ledzi, mia� lat trzydzie�ci, by� nie�onaty, ma�y i blady i gdyby nie mia� jasnego w�sa pod nosem, mo�na by�oby uwa�a� go jeszcze za ch�opca. Teraz kroczy� ze skrzyni� na karku od wybrze�a ku g�rom. �piewa�, ko�ysa� tu�owiem i �piewa�. Mieszka� w ma�ej zagrodzie, gdzie �y� tylko siedemdziesi�cioletni, na p� �lepy ojciec i ma�a siostrzyczka, kt�ra jeszcze nie by�a konfirmowana. Gdyby m�g� w domu uprawia� pole, zrobi�oby si� wielkie gospodarstwo, ale na to potrzebowa� kilku szyling�w i gdyby nie zarobi� pieni�dzy na morzu, to nie wiadomo, sk�dby je wzi��. Zreszt� nie wiod�o mu si� rok po roku, wi�c musia� poza domem twardo harowa�, a w domu klepa� bied�. Mimo to Kaneles �piewa�! Wprawdzie proboszcz zawzi�� si� na niego i wpisywa� go do ksi�gi ko�cielnej jako ojca, ilekro� jaka� dziewczyna znalaz�a si� w stanie b�ogos�awionym i gdyby to ksi�dza bawi�o, zabawa ta mog�a na d�u�szy przeci�g czasu grubo kosztowa� Kanelesa. Jednak�e on by� wes� jak ryba w wodzie i �piewa� niewzruszony najpi�kniejsze na �wiecie pie�ni.
W chacie w Myran wrza�o �ycie do p�nej nocy. ��d� i ojciec, ojciec i ��d�. I nawet dziesi�cioletni Tosten by� ju� na pok�adzie. I postanowi� sw� w�asn� ma�� ��d�, kt�ra
Ostatni wiking
17'
by�a tak du�a jak drewniak, nazwa� wedle wielkiej �odzi �Fok�". Lars otrzyma� od ojca przyrzeczenie, �e w zimie b�dzie mu wolno naprawd� pojecha� razem, tote� traktowa� teraz Olufa jeszcze despotyczniej � gdy� teraz by� przecie niemal ju� rybakiem lofockim.
Wszyscy spali niespokojnie w ma�ym domku. Ale jedna osoba nie rzek�a ani s�owa, a by�a ni� Maria. Czuwaj�c le�a�a u boku Kristavera, ale udawa�a, �e �pi. A on sam... my�la� o r�czycielach, kt�rych musia� poda�, by otrzyma� z banku po�yczk�, i o tym wszystkim, co u kupc�w tutejszych i w mie�cie musia� wzi�� na borg. Wyekwipowa� sze�ciu ludzi to nie drobnostka. I je�li potem nadejdzie z�y rok... to on i jego bliscy p�jd� do diab�a.
No i ta �Foka"! G�os wewn�trzny szepta� mu, �e zachowa� si� jak samochwa�. Je�li ��d� przewr�ci�a si� z innymi, czemu� mia�a oszcz�dza� jego? Czy� nie by�o to samochwal-stwo? I czy wolno mu najstarszych swych ch�opc�w nara�a� na taki hazard?
Ale chcia�o mu si� te� �mia�. Z �odziami mia�a si� rzecz jak z ko�mi i kobietami; maj� swoje kaprysy i humory i chodzi o to, czy jest si� dostatecznie m�czyzn�, by trzyma� je w ryzach. ��d� nie mia�a wady, przynajmniej takiej, kt�ra by si� nie da�a usun��.
Powt�rzy�: -- Poka�� wam, �e b�dzie si� rusza�. I nie po�o�y si� tak�e.
Ale gdyby o tym wiedzia�a ta, kt�ra le�a�a przy nim.
0 biada!
Lars le�a� na ziemi ko�o Olufa. My�la�, p�ki nie zasn��
1 �ni�, a� si� zbudzi�. Oluf spa� mocno, bo nie mia� nic lepszego do roboty. Ale Larsowi by�o naprawd� nielekko. Bo rozrywano go na dwie strony. W szkole by� pilnym uczniem i lubi� si� uczy�, to prawda, i nauczyciel, i proboszcz radzili mu, by wzi�� po�yczk� i wst�pi� do seminarium nauczycielskiego. To n�ci�o, bardzo n�ci�o, pragn�� bardzo wybi� si�, i kiedy by� sam z matk�, ona wraca�a ci�gle do tego, �e powinien p�j�� t� drog�. Ale ojciec by� rybakiem lofockim i sternikiem, i Lars by�by ch�tnie taki jak ojciec. Nie m�g� nigdy zapomnie�, �e pewnego razu
18
�ona proboszcza podesz�a do niego i rzek�a: �Teraz wiem, jak wygl�da� Olav Trygvason. Wygl�da� zupe�nie jak tw�j ojciec".
I przypomnia� sobie, co rzek� pewnego razu nauczyciel o lofockiej �odzi Stavaringczyk�w. �e jest to potomek starych smoczych okr�t�w, kt�rymi wikingowie wyje�d�ali dla odkry� i walk na wszystkie morza �wiata. Na takiej samej �odzi �eglowali dzi� jeszcze rybacy setki mil na p�noc, by walczy� z burzami i morzem, dzi� jak przed wielu, wielu setkami lat. Tak, Lars pragn�� by� taki sam jak ojciec.
Zasn�� i �ni�, �e uczestniczy w walce pod Svolder. 01avem Trygvasonem by� ojciec, on sam Ejnarem �ucznikiem. Ciska� strza�y ostrzejsze ni� inni i �uk p�k�. �Co p�k�o tak g�o�no?", spyta� Olav. �Norwegia wypad�a ci z r�k, kr�lu", rzek� Lars i podskoczy� w ��ku, a g�upi Oluf le�a� i spa�.
Nast�pnego dnia siedzieli przy stole i jedli, gdy Oluf rzek�:
� A jednak ��d� nie ma bandery, ojcze. Chyba umie�cisz na g��wnym maszcie pi�kn� bander�, jak jest zwyczajem?
Ojciec rzek�, �e my�la� ju� o tym, by pom�wi� w tej sprawie z krawczyni� Karen. Wtedy Maria podnios�a oczy: -� Zdaj to ju� na mnie � rzek�a i twarz jej rozja�ni�a si�.
� Doskonale � odpar�.
Maria mia�a troch� czerwonego materia�u, w sam raz tyle, �e starczy�oby jej na sp�dnic�. Jeszcze tego samego dnia wyj�a go i obci�a kawa� ma bander�, p� �okcia szeroko�ci i dobry �okie� d�ugo�ci. Potem wyszuka�a troch� jasnoniebieskiej we�ny i na czerwonym suknie, kt�re z jednej strony tworzy�o klin, wyszy�a KM. Wyszywa�a z rozja�nion� twarz�, gdy� by�y to jego litery, cho� w�a�ciwie chcia�o si� jej p�aka�.
(Pewnego dnia w�o�y�a od�wi�tne szaty, wzi�a postronek do r�ki, nakaza�a dzieciom, by by�y grzeczne i ruszy�a w drog�. Postanowi�a p�j�� w dolin� po krow�, kt�ra pas�a si� tam przez lato.
Krow� t� otrzyma�a jako ciel� od matki i co wiosn�, pro-
19
wadzi�a j� na lato do domu i zabiera�a zn�w ka�dej jesieni. By� to dla obu, dla krowy i dla niej, osobliwy poch�d. Gdy wyrusza�y z ma�ego domku nad morzem, �Rosja" odwraca�a pi�kn�, bia�� g�ow� w stron� dom�w i rycza�a; sta�a tu przez zim� w stajni i teraz tu by� jej dom. A Maria my�la�a
0 dzieciach i jej r�wnie� nie�atwo by�o odej��. Ale znalaz�szy si� tylko w dolinie, zacz�a �Rosja" w�szy� ku g�rom, poznawa�a powietrze d�ugich jasnych dni na halach, st�pa�a l�ejszym krokiem, mrucza�a i ci�gn�a. I Maria sama zapomina�a o dzieciach i chacie nad morzem i krok jej r�wnie� stawa� si� coraz l�ejszy, gdy� wraca�a do jedynego miejsca na �wiecie, gdzie czu�a si� dobrze.
Dzi� mia�a g�ow� pe�n� tego ca�ego ha�asu nad morzem, ale gdy mija�a folwark Linden, gmina z lasami i folwarkami �cieli�a si� przed ni� w ciep�ym s�o�cu jesiennym; widzia�a zielone sosny z odosobnionymi r�ami krwawo czerwonych drzew li�ciastych... oddycha�a swobodniej i krok jej stawa� si� l�ejszy.
Potem ukaza�a si� dolina i by�o tu tak swojo, rzeka l�ni�a od do�u, wy�yny podchodzi�y bli�ej i wo�a�y: witaj!
Musia�a si��� na kamieniu i obetrze� oczy.
Wchodzi na ma�y folwark, gdzie matka siedzi na do�ywociu u brata. S� to ma�e, zwietrza�e domki, otoczone zielonymi ��kami i ��tymi polami, ca�o�� jest jakby obraz wyci�ty z las�w, trudno jej wyobrazi� sobie wspanialsze miejsce na tym bo�ym �wiecie. Wieczorem jest mro�no
1 �wieci ksi�yc, a ona le�y w ma�ej izdebce i s�yszy szum las�w, nie fal, sk�ada r�ce i modli si�, gdy� tutaj... tutaj odnajduje zn�w Boga. Tam nad morzem jest tylko S�d Ostateczny i burza, i nieszcz�cie, i zgroza... nie, tam nie modli si�, tam buntuje si� przeciw niemu i zaciska z�by. Ale tutaj... tutaj odnajduje Boga.
Nast�pnego dnia schodz� zn�w w d�, ona i wielka czerwona krowa z bia�� g�ow� i mosi�nymi guzami na ko�cach pi�knych rog�w. I krowa odwraca si� i ryczy, jest to po�egnanie na ten rok, a w stajni odpowiadaj� dobrzy towarzysze. R�wnie� i Maria idzie ci�kim krokiem, opuszcza gniazdo rodzinne.
Dolina towarzyszy jej jeszcze kawa� drogi i oczy Marii �lizgaj� si� pieszczotliwie po g�rach i le�nych wy�ynach. Potem zjawia si� wielka wie� i ci�gle jeszcze jest pi�knie. Potem wynurza si� przed nimi folwark Linderi, a za nim torfowisko i morze.
Wtedy �Rosja" podnosi pysk i wietrzy, poznaje powietrze swej zimowej ojczyzny nadmorskiej i w tej samej chwili zaczyna st�pa� l�ejszym krokiem.
A Maria my�li o dzieciach... jest niespokojna, czy si� co nie sta�o w czasie jej nieobecno�ci i tak�e ona st�pa szybszym krokiem, zupe�nie jak krowa.
Tak dochodz� do chaty, krowa mrucz�c cicho, a Maria wo�a na dzieci, czy wszyscy s� zdrowi i cali.
III
i ;ka to droga ugania� po parafii i prosi� ludzi
0 por�k� dla po�yczki bankowej.
.er wi� si� i zwleka�, jak d�ugo* m�g�, ale pewnego ysz�o pismo od urz�dnika ze wsi nad fiordem: zap�aci odwrotnie za ��d�, to przyjd� ludzie i od-" J3-
".o zimnego, wietrznego, listopadowego dnia ru-
ig�. Nie poszed� do Brandta na folwarku Linden,
idnego ch�opa w wielkiej wsi, postanowi� trzyma�
ipnik�w z s�siedztwa; ubogi cz�owiek jest najbar-
1 y pom�c innym.
a� ju� noc przele�a� bezsennie, my�l�c o wszyst-
rzyszach, kt�rych tym razem ocenia� inaczej ni�
ii jest ga�ganem, kt�remu nie chcia�by za nic
:ny, drugi skner�, trzeci �wi�toszkiem, kt�ry
i bo�e z pewno�ci� wyprosi go za drzwi. I po-
w ciemno�ci twarz, zazwyczaj brzydk� i z�o�li-
� j czepiasz si� jednak. Je�li o to chodzi, mo�na
i tofio liczy� bardziej ni� na innych.
ioniiej folwarku Linden, tu� obok szarej stajni
i malowany domek. Mieszka�a w nim siostra
na Elezeusa Hylla. Ale cz�owiek nie zawsze
I razu do krewnych, poza tym Elezeus nale�a�
do tych, kt�rzy obliczaj�, czy przypadkiem �ona nie u�ywa w ich nieobecno�ci za du�o �mietanki i kawy, i siniaczy� j� cz�sto. Mimo to nikt nie umia� gniewa� si� na� d�ugo, gdy� w�r�d towarzysz�w by� weso�ym kompanem i dzielnym zuchem tak w �odzi, jak w pracy na l�dzie.
R�ba� drzewo, gdy zjawi� si� Kristaver; zabra� go zaraz do domu. Berit, kt�ra wesz�a z kuchni, nie by�a dzi� posiniaczona. Zawiesi�a nawet nad ogniskiem kocio�ek z kaw�, cho� m�� by� obecny. W oknach sta�y kwiaty za ma�ymi, bia�ymi firankami i w powietrzu unosi�a si� korzenna wo� ja�owca rozsypanego na pod�odze.
Kristaver siedzia� ko�o drzwi i pali� fajk�. Opowiada� niestworzone rzeczy i �mia� si�, boj�c si� coraz bardziej wyst�pi� z sw� pro�b�. Berit sta�a przy nim, patrzy�a na� i troch� wydawa� si� jej dziwny. Mia�a zapadni�te policzki, lecz �wie�� cer� i gruby w�ze� w�os�w l�ni� na karku jak z�oto. �e ta pi�kna kobieta musia�a kontentowa� si� tym capem tylko dlatego, �e jako dziewczyna po�lizn�a si� i mia�a z innym dziecko, to jest historia osobna.
� Czy to istotnie prawda, co opowiadaj� ludzie? � spyta�a i zacz�a nakrywa� do sto�u.
-� Opowiadaj�? Czy� ludzie maj� teraz co� osobliwego do opowiadania?
� Tak, podobno dosta�e� taki wielki spadek z Ameryki. �- Ja? Z Ameryki?
� Tak, i za te pieni�dze mia�e� kupi� ��d�.
Ach tak. Wi�c w taki spos�b! I oto Elezeus siedzia� i wytrzeszcza� oczy, bia�e z�by l�ni�y w�r�d ciemnej brody, szcz�ki wystawa�y i wielkie brunatne oczy by�y chore z ciekawo�ci. To by�o tak �mieszne, tak nadludzko komiczne, �e Kristaver zjad� diab�a i nie wyprowadzi� ich z b��du. Ameryka, spadek, tak, dziwnie si� plecie na tym bo�ym �wiecie, ale wi�cej nie chce teraz powiedzie�.
Kiedy tak siedzia� i pi� kaw�, a Elezeus zaproponowa� mu, �e w zimie pojedzie z nim na Lofoty, Kristaver rzek�, �e w�a�nie przyszed� dzi� dlatego i oczywi�cie go zabierze.
Ale Elezeus poszed� dalej i rzek�, �e my�la� w�a�ciwie o tym, i� w roku tym sam sobie sprawi sieci, by mie� ca�y
23
'
A
udzia� w po�owie, ale potrzebuje kaucji. � Tak? Dobrze, Kristaver by� natychmiast got�w por�czy� za�, to rozumie si� samo. Gdy znalaz� si� zn�w na dworze, zacz�� si� �mia�.
� By�e� samochwa�em i samochwaiem zostaniesz. Chyba nie wyszed�e� dzi�, by �artowa� sobie z ludzi!
W domu za� Elezeus biega� po izbie tam i z powrotem.
� No widzisz � rzek� do �ony � czy nie m�wi�em! Dosta� spadek! Czy to nie dziwne, jak to niekt�rym si� szcz�ci? Mo�e to grube tysi�ce! Zobaczysz, �e nied�ugo kupi sobie du�y folwark i b�dzie je�dzi� czterokolnym powozem. He! Wi�c p�jdziesz dzi� wiecz�r do niego i spytasz, czy-by nie po�yczy� nam pieni�dzy, by�my mogli kupi� krow�.
� Nie, nie zrobi� tego � rzek�a � zr�b to sam!
� Nie chcesz! Czy to odpowied�? Uwa�aj! Uwa�aj! Kristaver za� p�dzi� dalej w�r�d wichury i chodzi� od
jednego do drugiego, lecz wsz�dzie odprawiano go z kwitkiem.
Nawet tak zamo�ny cz�owiek jak Andreas Ekra, sternik �Ptaka Burzy", kt�ry niejednego roku mieszka� z Krista-verem w chacie lofockiej, odm�wi� tak�e.
Bo ludzie byli zdania, �e nie nale�y wyst�powa� tak dumnie, je�li nie ma si� szylinga w kieszeni.
Kolana chwia�y si� pod nim, ilekro� spotka� si� z odmow�. W jednej r�ce trzyma� mocno kapelusz i drug� wymachiwa� gwa�townie w powietrzu, ale mia� dzie� przed sob� i mia� do prze�kni�cia niejedno jeszcze: Nie.
Wtem ujrza� naprzeciw siebie cz�owieka w kaftanie i czapce, z kozi� brod�. Lew� r�k� mia� wetkni�t� g��boko w kiesze� spodni i wysuni�t� nieco lew� �opatk�. By� to sternik ��wiat�a Morskiego", Per Suzansa.
� C� to wa��sasz si� w wietrze? � spyta� nosowym g�osem i zatrzyma� si�.
Tak jest, Kristaver odbywa� przechadzk�. Stan�li, jak to czyni� rybacy, i patrzyli na szarobia�e morze, smagane wichrem p�nocnym.
Per Suzansa znany by� z tego, �e umia� k�ama� jak z nut: najgorsze historie opowiada� z najpowa�niejsz� min�
24
i nikt nie wierzy� ani s�owa. Ale teraz mia� przesz�o sze��dziesi�tk�, kozia broda posiwia�a, niedawno umar�a mu �ona, a w domu siedzia�a niezam�na c�rka, kt�ra spodziewa�a si� dziecka.
Dzi� wygl�da� bardzo staro.
A jednak, kiedy tak stali, Kristaver przem�g� si�, by spyta� go o por�k�.
I w�a�nie Per, kt�ry ostatnimi czasy mia� tyle niepowodze�, w�a�nie on odpowiedzia�, �e znajdzie si� rada.
Tamten kroczy� z ulg� w sercu, ale musia� zdoby� jeszcze jedno nazwisko. Wprawdzie spotka� si� jeszcze kilka razy z odmow�, ale teraz znosi� j� �atwiej.
O zmierzchu zbli�a� si� do dw�ch ma�ych, czerwono pomalowanych dom�w przy torfowiskach; mieszka� tam Hen-rik Rabben, kt�ry by� zgo�a czym� innym ni� wszyscy s�siedzi. Nikt nie m�g� wyja�ni�, czemu wszyscy patrzyli na� z podziwem. By� tak samo jak inni rybakiem i wyrobnikiem, nie mia� wi�cej nauki, zw�aszcza te� nie by� zamo�ny. Ale gdziekolwiek si� zjawi�, tam milk� natychmiast ha�as i gwar, i wszyscy spiesznie robili mu miejsce. By� �redniego wzrostu, nosi� na co dzie� �atane ubranie, jak wszyscy inni, ale ciemnobrunatna broda by�a zawsze porz�dnie uczesana. Nos i oczy mia� du�e, by� ma�om�wny, ale u�miecha� si�, je�li ju� co� powiedzia�, a im bardziej si� u�miecha�, tym powa�niejsze stawa�y si� oczy. Gdy �owili na morzu, bra� czerpak pe�en wody morskiej, przyk�ada� go do ust i pi�, ile m�g�, a czyni� to, jak m�wi�, dlatego, �e to tak dobrze wp�ywa�o na zdrowie. Ale ma�� sw� rol� uprawia� lepiej ni� ka�dy inny i by� w ca�ej okolicy jedynym cz�owiekiem, kt�ry mia� przed swym domem ogr�d z wieloma drzewami i kwiatami.
Gdy Kristaver doszed� tam, Henrik czy�ci� w�a�nie w stodole zbo�e.
� Przychodzisz, jak na zawo�anie � rzek� i u�miecha� si� stoj�c cicho i strzepuj�c kurz zbo�a z brody. � Bo mo�e b�dziesz potrzebowa� w zimie towarzysza podr�y.
Kristaver przypomnia� sobie teraz, �e Henrik nale�a� do za�ogi, kt�r� zesz�ej zimy w�r�d czarnej nocy najecha� pa-
25
J
rowiec i kt�ra straci�a sieci i ��d�. Bolesna to by�a my�l, �e ten dzielny ch�op musia� teraz jecha� jako prosty rybak z ma�ym udzia�em w po�owie.
Kristaver rzek� raz jeszcze, �e w�a�nie dlatego przychodzi. Ale czy� mo�na by�o prosi� o por�k� Henrika, kt�ry niedawno straci� wszystko?
Kristaver by� zm�czony, nie m�g� dzi� i�� dalej i kiedy spyta�, �zy d�awi�y go w gardle.
Henrik namy�la� si�, targaj�c przez chwil� brod�, potem przytakn��.
Nie po�a�uje tego, pomy�la� Kristaver, gdy wreszcie wyszed� wiedz�c, �e ma teraz ��d� zapewnion�.
IV
�atki �niegu buja�y na p�nocy nad Blaaheia, dnie by�y szare i pos�pne, a na drodze do kramarza s�ycha� by�o tupot licznych st�p z podkutymi �elazem obcasami. Jak ptaki przelotne gromadz� si� przed rozpocz�ciem podr�y, tak i �eglarze szli grupami. Wszyscy wygl�dali bardzo podobnie w bia�ych kaftanach z �aglowego p��tna, w czarnych kapeluszach pil�niowych, wielkich jak parasol, i szarych kuczbajowych spodniach, si�gaj�cych ponad ucha but�w. Ale niekt�rzy mieli czerwone rogate czapki, kt�rych kwasty chwia�y si� nad uchem. Szli naprz�d do sklepu z tej strony mostu i stali tam g�sto, kaftan przy kaftanie. A ma�y garbus za lad� biega� tam i sam w �wietle lampy, szuka� po p�kach i pakowa� najpierw to, co nale�a�o zapakowa� w�a�ciwie na ostatku. I niekiedy wrzuca� szylinga do kasy, ale przewa�nie musia� zapisywa� wszystko do pod�u�nej ksi��ki, do kt�rej na sznurku przywi�zany by� o��wek.
Ci, kt�rzy zapisani byli w ksi��kach od zesz�ego i zaprzesz�ego roku, trzymali si� najch�tniej w tyle i gwarzyli o wietrze i pogodzie. Ale ostatecznie musieli i oni podej�� do lady.
Wszyscy chcieli bra� na borg: wory m�ki, tyto�, suchary tkwi�ce w nowiutkich beczkach, syrop w �agwiach, kaw�
27
w laskach, sk�r� i olej parafinowy. I niemal wszyscy mieli jeszcze stare d�ugi i wszyscy spodziewali si�, �e po��w na Lofotaeh tym razem uwolni ich od d�ug�w i zrobi zamo�nymi; w tym roku musia� si� wreszcie uda�.
Garbus za lad� patrzy� na jednego po drugim. Je�li tu nie dostali, to szli do konkurenta na przeciwnym brzegu, a je�li tam dostali, to b�d� chodzili do� pewnie i wtedy, gdy b�d� mogli zap�aci�.
Ale kramarz wiejski nie mia� wszystkiego, czego by�o trzeba, wi�c wi�kszo�� musia�a w�r�d �nie�ycy jecha� przez fiord do miasta.
Przy pomostach w przystani by�o du�o sklepik�w z ekwipunkiem dla * rybak�w, jak kaftany impregnowane oliw�, liny, szpagat, w�dki, a� do papieru listowego.
Ci�kie nieprzemakalne buty tupa�y w sklepach, mokre od b�ota i �niegu, a mg�a z dworu wnika�a bia�ym oparem przez drzwi opatrzone dzwonkiem. Za lad�, przed ca�ym zbiorem sznur�w i lin na �cianie, sta� kr�py cz�owiek w grubym we�nianym ubraniu i butach z cholewami, z �ladami m�ki, dziegciu i syropu na twarzy, brodzie i ubraniu. By� to Utnesen, kt�ry sam niegdy� by� rybakiem.
Kristaver i Per Suzansa zjawili si� tam jednocze�nie. Sklep by� pe�en ludzi z wewn�trznych i zewn�trznych gmin wybrze�a, a wszyscy chcieli ekwipunku na kredyt.
� No tak � rzek� Utnesen do ma�ego rudobrodego � ale naprawd� po raz ostatni.
Zaja�nia� p�omie� gazowy nad lad�, drzwi dzwoni�y niezmordowanie, a niekt�rzy stali tu ju� kilka godzin nie wyjawiaj�c swej pro�by.
Wreszcie spojrza� Utnesen w stron� Pera Suzansy, kt�ry skubi�c siw� kozi� brod�, sta� z r�k� w kieszeni i wysuni�tym barkiem.
� No, czego?
�� Najch�tniej zabra�bym ca�y sklep � rzek� Per nosowym g�osem i bardzo powa�nie.
Utnesen za�mia� si�. Gdy� Per Suzansa od kilku lat figurowa� w ksi��ce. Ale stoj�cym doko�a zrobi�o si� l�ej na
28
sercu, �e jednemu z nich uda�o si� sk�oni� mo�nego cz�owieka za lad� do od�o�enia kupieckiej miny.
Wzi��by ch�tnie wszystko, co jest w sklepie, i zap�aci� got�wk�, rzek� Per, ale na nieszcz�cie zapomnia� wzi�� z sob� drobne i dlatego musi zadowoli� si� czym� mniejszym. I zuchwale wyliczy� wszystko, czego pragn��.
Nie�atwo jest odm�wi� cz�owiekowi, kt�ry ca�y sklep pobudza do �miechu.
J�kn�� dzwonek i wszed� Jakub Pieron kr�tkonogi. Sp�dzi� noc z powodu pija�stwa na posterunku policyjnym, ale teraz wyszed� na kupno; nie wiedzia�, co to nie�mia�o��, pcha� si� naprz�d do lady i zacz�� kl�� na z�o�� i pod�o�� ludzk�.
� C� takiego? � spyta� Utnesen.
� Do stu diab��w � rzek� Jakub � ci dranie chodz� i gadaj�, �e towar u Larsena za mostem jest lepszy ni� tutaj. Spra�em ich wczoraj i mia�em za to darmowy nocleg. Ale, pieronie, niech ci� diabli porw�, je�li mi nie dasz lin i nici za to, �em ci� wzi�� w obron�.
Utnesen kiwn�� g�ow�. Wiedzia�, �e Jakub k�amie, ale wola� to, ni� kiedy inni, chc�c kredytu, przychodz� z �wi�tymi, biblijnymi s�owami.
Kristaver jednak chcia� bardzo du�o. Utnesen otworzy� szeroko oczy: Kristaver chcia� ekwipunku dla pi�ciu ludzi.
� Nie wida� po tobie od razu, �e mog�e� kupi� sobie ��d� lofock� �� rzek� Per Suzansa i Utnesen s�ysza� to, a tego w�a�nie Per pragn��.
To przekona�o kupca. Kristaver wygl�da� rzeczywi�cie, jakby mia� zap�aci�.
Potem ruszyli zn�w w�r�d �nie�ycy w drog� przez fiord. Teraz przed Bo�ym Narodzeniem by� pracowity czas.
A w Myran nie by�o wieczorem prawie miejsca w izbie. Lars i Oluf siedzieli pod �cian� i pletli na wy�cigi sieci na w�t�usze; dziesi�cioletni Tosten i ma�a sze�cioletnia Jonetta siedzieli na ziemi zaj�ci nawlekaniem igie� do sieci. Maria pracowa�a pilnie nad dwoma grubymi we�nianymi kaftanami dla rybak�w. Mia�y wz�r w niebieskie i czerwone ko�a i mo�na je by�o wk�ada� przez g�ow� na we�nian� i lnia-
29
n,| koszul�. Nawet stara w okularach siedzia�a w k�cie pod. � �m i tar�a na karbowanej desce nowe we�niane po�-�/uchy i �apawice, zanurzone w ciep�ych mydlinach, aby �pil�ni�y si�, zgrubia�y i by�y ciep�e.
- B�dzie ci ciep�o w nogi � rzek�a do Larsa, pokazuj�c imi par� skarpetek, kt�re w�a�nie obrabia�a.
Kopc�ca lampa rzuca�a blado��tawe �wiat�o na liczne pilne r�ce.
Wtem zjawi� si� w domu szewc. I kiedy Lars w�o�y� nowe, mi�kkie, nieprzemakalne buty, kt�re by�y sfa�dowane nad kolanem, ale da�y si� podci�gn�� a� do bioder, kaza� Olufowi zrobi� miejsce, by m�g� si� swobodnie porusza�. Tymczasem ojciec przyni�s� worek, rzuci� go Larsowi i oto ukaza�a si� nowa, �adna kamizelka rybacka i ��ty, impregnowany oliw� kaftan, kt�ry pachnia� �wie�yzn� i wprost lepi� si� do palc�w.
�� Bo�e wielki! � zawo�a� Oluf, po�eraj�c kaftan oczami.
� Stul g�b�! � rzek� Lars, gdy� poza butami znalaz� si� jeszcze gruby kaftan futrzany. Gdy wreszcie Lars stan�� w pe�nym umundurowaniu, wyda� si� sobie jak wojownik w pe�nej zbroi i �miesznie by�o, �e w�a�nie teraz wbieg�a ta g�upiutka Jonetta i drocz�c si� spyta�a, czy nie zechcia�by si� z ni� �ciga�.
Nadesz�y jasne, ciche noce mro�ne, gdy kr�ta droga wiod�ca ku siod�u g�rskiemu wygl�da�a jak wst�ga z jasnego lodu i ci�gn�a si� coraz wy�ej, p�ki nie rozp�yn�a si� w niebie.
I teraz nast�pi� dla m�odzie�y wielki okres saneczkowania.
Zdarza�o si�, �e Lars przestawa� ple�� sieci, by wyjrze� na chwil� na dw�r i wtedy ci�ko by�o ;tkwi� w jego sk�rze. S�ysza� wo�ania i ha�asy ze -wzg�rz i widzia� po prostu, jak iskry si� sypi� na drodze, ilekro� �elazne p�ozy przemk-in.ly przez kamie� lub szmat piasku. By� przecie� teraz ry-m, ale mia� tak�e sanki, zwane �B�yskawic�", gdy� p�-�zybdej ni� inne. I zanim si� zastanowi�, wymkn�� si�
30
na podw�rze i po chwili, ci�gn�c za sob� sanki, gna� ku wzg�rzom, nie troszcz�c si� ju� o Olufa.
U st�p wzg�rz gromadzili si� ch�opcy i dziewcz�ta i szli razem pod g�r�, gdzie Lars spotyka� towarzyszy z ca�ego s�siedztwa. By� tam d�ugi Peter Ronningen, kt�ry j�ka� si� i z roku na rok dostawa� odpraw� od pastora, tak by� g�upi. Nazywano go Peter Galeas, Martin Bruvolden nazywa� si� Martin Ko�uch, Lars mia� przezwisko Jasne Oko, a Olas Koya � Droga �mier�.
By�y sanki du�e i ma�e, a dziewcz�ta by�y w tym samym wieku co ch�opcy, ju� nie dzieci, a jeszcze nie ca�kiem doros�e. I kiedy gaw�dz�c wchodzili szybko na wzg�rze, rozleg� si� w g�rze w�r�d ciemno�ci krzyk: �Halo, na bok!" I w tej�e samej chwili przelatuj� sanki, z fr�dzlami n�g po obu stronach i p�dz� w d� w�r�d nieustannych okrzyk�w siedz�cych.
Po p� godzinie stali wysoko w�r�d ciemnych wzg�rz pod gwiazdami, a g��boko w dole u st�p zachodnich g�r rozlewa� si� fiord, tu i �wdzie l�ni�y latarnie okr�t�w, a dalej ku wschodowi, a� ku folwarkowi Linden, si�ga�a gmina z ma�ymi, o�wietlonymi chatami rybak�w.
Teraz troje czy czworo siada�o na najwi�ksze sanki i Marcin Ko�uch zajmowa� miejsce ca�kiem na przodzie, aby sterowa� nogami. Dziewcz�ta piszcza�y ze strachu i uciechy, gdy sanie ruszy�y i gna�y coraz pr�dzej, wiatr smaga� im twarze, lodowy dreszcz przenika� ca�e cia�o � zakr�t, i sanki lec� na jednej p�ozie, znowu krzywizna i sanki ju�-ju�, lec� do szerokiego rowu, ale nie, trzymaj� si� � i mkn� dalej w ciemno�ci, coraz stromiej i szybciej. A w dole, na ostatnim stoku, wynurza si� co� czarnego i nie ust�puje, to ko� i sanie. �Ko�!", piszcz� wszyscy na sankach jak w katastrofie okr�towej, ale niepodobna zahamowa� jazdy, a z jednej strony drogi jest stroma �ciana skalna, z drugiej g�azy i rowy � ko� staje d�ba i prycha, cz�owiek, kt�ry trzyma lejce, klnie i grozi, ale sanki przelatuj� w�ciek�ym p�dem skrajem drogi i nikn�, zostawiaj�c za sob� p�omienny �lad w ciemno�ci.
I w�a�nie, gdy cz�owiek chce jecha� dalej, rozlega si�.
31
nowe: halo, tym razem wo�nica rzuca si� naprz�d, by chwy-d� konia za uzd�, ale po�lizn�wszy si� na lodzie pada na nos, w�a�nie gdy przelatuj� sanki.
Lars nie bra� na sw� �B�yskawic�" pierwszego lepszego, ale dzi� jecha� z Ellen Koya, cho� oboje w ostatnich czasach nie �yli ju� w dobrej przyja�ni. Bo po pierwsze, do-cina�a mu zawsze, i po drugie inni docinali im obojgu i twierdzili o nich, �e s� m�em i �on�, gdy� wzi�li przed kilku laty �lub.
Wesele to odby�o si� pewnej letniej niedzieli w stodole Koya, gdy dzieci zebra�y si� tam dla zabawy. I oto kto� wpada na pomys�, by bawi� si� w gospod�, a kto� drugi, by Ellen i Lars byli narzeczonymi. Wi�c po�o�ono drzwi na beczk�, to by� o�tarz, Martin Bruvolden w�o�y� na siebie p�acht� i by� proboszczem, i Ellen i Lars nie wiedz�c, co si� z nimi dzieje, stoj� przed o�tarzem i spuszczaj� oczy, jak to robi� pa�stwo m�odzi.
Panna m�oda mia�a wtedy dopiero lat dwana�cie i mia�a na sobie letni� sukienk� w jasne kratki. Twarz by�a delikatna i r�owa, jak i teraz, na jasnych w�osach tkwi� wianek z mlecz�w, ale wielkich niebieskich oczu nikt nie m�g� "widzie�; spu�ci�a je i sta�a ze splecionymi r�kami, gdy dzieci �piewa�y:
O, Bo�e, co� pierwszego m�a, Pierwsz� kobiet� stworzy�...
� Zapytuj� ciebie �� ozwa� si� proboszcz � Larsie Kri-stoffersenie Myran, czy masz woln� i nieprzymuszon� wol� t� oto Ellen Olsdatter Koya, kt�r� obok siebie widzisz, za ma��onk� poj��?
� Mam � rzek� Lars i by�o to bardzo zabawne. Dreszcz przebieg� mu po plecach: teraz by� doros�y i bra� �lub.
� Tak samo zapytuj� ciebie, Ellen Olsdatter Koya, czy masz dobr� i nieprzymuszon� wol� tego oto Larsa Kristof-fersena Myran, kt�rego obok siebie widzisz, za ma��onka poj��?
� Mam � rzek�a Ellen patrz�c wci�� jeszcze w ziemi�.
� Czy �lubujecie sobie wierno��?
� Tak � rzekli Lars i Ellen.
32
� Tedy podajcie sobie r�ce.
Wyci�gn�a r�k�, jak i on swoj�, Martin po�o�y� pi�ci na ich g�owach i pob�ogos�awi� ich, po czym odprawiono w stodole wesele z kaw�, jedzeniem i ta�cami, zupe�nie jak u doros�ych.
Nast�pnym razem spotkali si� w drodze do szko�y. Wiele innych jeszcze by�o przy tym i Larsowi by�o niemi�o spojrze� ku niej. Docinki innych znosi� jeszcze, ale gdy ona podesz�a teraz do niego i poprosi�a go, by poni�s� jej ksi��ki, uzna�, �e za du�o tego dobrego i powiedzia� jej kr�tko, �e przecie� nie jest dzi� m�em dlatego tylko, �e by� nim wczoraj.
� G�uptas! � rzek�a, odrzuci�a w ty� g�ow� i pokra�nia-�a. I wtedy oznajmi�a mu, �e je�li wyjdzie kiedy za m��, to z pewno�ci� nie za takiego smarkacza. I wtedy zacz�li si� k��ci� ku wielkiej uciesze innych.
� Biedacy! � m�wili, � Do tego ju� dosz�o, a przecie� dopiero wczoraj stan�li przed o�tarzem.
Odt�d ilekro� si� spotkali, ledwie patrzyli na siebie. Dzi� wiecz�r szli przypadkowo obok siebie pod g�r� i odleg�o�� mi�dzy nimi i tamtymi by�a coraz wi�ksza.
� Przecie� gniewasz si� na mnie � rzek�a.
� To ty si� gniewasz � odpar�.
Za�mia�a si�, wi�c za�mia� si� i on, i oto nie by�o z gniewu ani �ladu.
� Przecie jeste� ju� doros�ym ch�opcem i jedziesz na Lo-foty � rzek�a.
� A ty by�a� chora � rzek� Lars. � Mia�a� zapalenie p�uc? Czy to dobrze, �e wysz�a� dzi� wieczorem?
Ale ta drobna troskliwo�� z jego strony sk�oni�a j� do uj�cia linki od sanek i rzecz dziwna, jak blisko zetkn�y si� ich r�ce, cho� mieli na nich �apawice.
� Wi�c b�dziesz w zimie pisywa� z Lofot�w listy do wszystkich swych najdro�szych � rzek�a.
Ale Lars zapewni�, �e nie we�mie nawet pi�ra i atramentu.
� Nie, s�uchajcie! A to k�amca z ciebie! Ale nie wolno przecie pisa� do dziewczyny jeszcze niekonfirmowanej.
3 Ostatni wiking
33
� Nie, to jest karane. Grozi za to wi�zienie.
� Potrzymaj mi r�kawic�. Musz� poprawi� sobie p