7610

Szczegóły
Tytuł 7610
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7610 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7610 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7610 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JACEK BOCHE�SKI Z HERBERTEM W LABIRYNTACH W ostatnich latach �ycia wielki Herbert, zredukowany do publicystyki - mala�. Dlaczego? Czy powinienem zagl�da� do tego labiryntu, gdzie im g��biej, tym ciemniej i gdzie mieszka potw�r? Mityczny Minotaur �ywi� si� m�odzie�� ate�sk�, ten, kt�ry siedzia� w gasn�cym Herbercie, te� niestety po�era� ludzi, niekiedy jego najlepszych przyjaci� JACEK BOCHE�SKI 11 1 S� ksi��ki potencjalne, kt�re pod wzgl�dem ksi�garskim i bibliograficznym nie zosta�y ksi��kami. Nie ma ich na p�kach w bibliotece ani w �adnym katalogu. Ale te ksi��ki istniej�, poniewa� s� napisane, czasem opublikowane w postaci nieksi��kowej, we fragmentach lub nawet w ca�o�ci. Najcz�ciej opr�cz autora i garstki wtajemniczonych nikt o nich nie wie. Jednak zdarza si�, i to wcale nierzadko, �e nie wie o nich sam autor. Takie z pozoru nieprawdopodobne sytuacje om�wi� nieco dalej. Zaczn� od prostszych. Autor napisa� ksi��k�, ale wydawca nie wyda�. To nieszcz�cie zawsze prze�ladowa�o pisarzy. Tylko powody niewydawania ksi��ek bywa�y w historii r�ne, z grubsza dwa: komercjalny albo cenzuralny. W przypadku pierwszym wydawca uznawa�, �e wydanie mu si� nie op�aci, i nie wydawa�. Tak jest w Polsce dzisiaj. W przypadku drugim wydawca musia� podporz�dkowa� si� zakazowi w�adzy ko�cielnej albo politycznej, chocia� wychodzi� ze sk�ry, �eby ksi��k� wyda�, cho�by za cen� cz�ciowego ocenzurowania, bo ju� same pog�oski o niecenzuralno�ci gwarantowa�y sukces rynkowy. Tak by�o w Polsce mi�dzy rokiem 1945 a 1989, kiedy decydowa�a cenzura polityczna. Z drugiej strony wydawnictwa by�y wtedy czym� podobnym raczej do skrzy�owania urz�du z przytu�kiem ni� do firm handlowych. Wydawc� uzale�nionego od pa�stwa obchodzi�o utrzymanie si� na posadzie, natomiast o interes handlowy m�g� si� nie troszczy�. Mimo to, jak pami�tam z autopsji, wydawca na og� stara� si� po cichu i w miar� swych mo�liwo�ci dzia�a� na korzy�� ksi��ki, je�li osobi�cie uwa�a� j� za warto�ciow�. Porozumienie z autorem sprawia�o mu widoczn� satysfakcj�. M�g� czu� si� dzi�ki temu podniesiony we w�asnym mniemaniu o sobie. Dlatego stosunkowo rzadka by�a w tamtych czasach bezwzgl�dna odmowa wydania jakiego� dzie�a literackiego. Wydawca odk�ada� raczej maszynopis do szuflady i czeka� na dogodny moment, aby ponowi� pr�b�, gdy cenzura zel�eje. Ksi��ka istnia�a potencjalnie. Co robi� z ni� tymczasem autor? Cz�sto nic. S� autorzy, kt�rzy nigdy nie wracaj� do rzeczy raz napisanej. Ale s� te� inni. M�g� wi�c autor zagl�da� raz po raz do swojego domowego egzemplarza i pracowa� nad nim: co� poprawia�, zmienia�, inaczej stylizowa�, co� usuwa�, co� dodawa�, planowa� dodanie. Powstawa�a potencjalnie nowa ksi��ka, kt�r� on zna�. Wydawca i czytelnik nie. Wyobra�my sobie jeszcze jeden wariant. Autor tworzy sporadycznie jakie� teksty, kt�re trafiaj� do czasopism, gazet, radia, po czym ulegaj� zapomnieniu. Kto czyta stare czasopisma? Teksty nale��ce do gatunk�w og�lnie powa�anych, wiersze, opowiadania, eseje, autor na og� zbiera, przepisuje, jako� porz�dkuje, a je�li jest dostatecznie skrz�tny, pracowity i cierpliwy, robi z nich ksi��k�, w ko�cu wydaje, cho� nie zawsze zd��y przed �mierci�. Nawiasem m�wi�c, s� te� inne zapisy autorskie, o kt�re pisarz najcz�ciej si� nie troszczy, takie jak utwory porzucone w trakcie pisania, szkice robocze, notatki, dzienniki, pami�tniki, mowy, artyku�y, wypowiedzi zarejestrowane na ta�mie magnetofonowej lub filmowej, wywiady dziennikarskie publikowane z regu�y pod nazwiskami rozm�wc�w pisarza, wreszcie listy do r�nych adresat�w. Wszystko to po �mierci autora pada �upem badaczy, redaktor�w i wydawc�w. Z takiego surowca, miejscami uformowanego przez autora tylko po�owicznie, powstaj� nieznane mu ksi��ki. Raptem zaczyna ten proces przebiega� �atwo, jak w snach, gdzie materia nie stawia oporu i zaskakuj�ce byty wyrastaj� nie wiadomo sk�d. Dzie�a, nad kt�rymi pisarz bez ko�ca si� trudzi�, mo�e przesadnie i niepotrzebnie, okazuj� si� naraz gotowe, sko�czone, wydane. Ale on o tym nie wie. 2 �adna z opisanych wy�ej sytuacji nie dotyczy w pe�ni �Labiryntu nad morzem", lecz niemal ka�da dotyczy go cz�ciowo. W do��czonej do ksi��ki �Nocie wydawcy" Fundacja Zeszyt�w Literackich informuje: Zbigniew Herbert z�o�y� maszynopis ksi��ki �Labirynt nad morzem" w wydawnictwie Czytelnik. Na ok�adce tekturowej teczki widnieje nazwisko autora i tytu�, wypisane jego r�k�, oraz adnotacja wydawnictwa: � wp�yw 15.5.1973 r.". Odnajdujemy dwa inne napisy: u g�ry, zamazany, uj�ty klamr� czytelnych zwrot�w: �tow." (...) �PZPR", przedstawiaj�cy nazwisko i, prawdopodobnie, nazw� instytucji; nad dat� �wp�ywu" za� inny, drobniejszym pismem: �72 r. l II" (data podpisania umowy?). Ksi��ka nie ukaza�a si�. Po og�oszeniu stanu wojennego, 1981, Katarzyna Herbert�w, na pro�b� Autora, odebra�a maszynopis z wydawnictwa. Wydaje si�, �e historia sprawy jest jasna. Mo�e jednak nie dla ka�dego. Po c� wydawca w latach siedemdziesi�tych przedstawia� eseje o staro�ytnej Grecji bli�ej nieokre�lonemu �tow." (...) �PZPR"? Prawdopodobnie po to, aby wykaza� jakiemu� wysokiemu autorytetowi partyjnemu, �e s� cenzuralne, bo nie zawieraj� aluzji politycznych i mo�na zgodzi� si� na ich wydanie. W takim trybie zapada�y wtedy istotne decyzje cenzury. Spodziewanej zgody jednak nie uzyskano. �Labirynt nad morzem" jako taki m�g� by� cenzuralny, lecz niecenzuralny sta� si� autor, kt�ry w�a�nie w tym czasie dokonywa� coraz �mielszych demonstracji dysydenckich. Wydawca nie musia� o tym wiedzie�, ale kompetentni towarzysze dobrze wiedzieli. Mo�na by sprawdzi� w ksi�dze zapis�w cenzury, kiedy i jakie restrykcje w sprawie Herberta obowi�zywa�y cenzor�w, jednak badania tak szczeg�owe pozostawiam komu innemu. Skoro ksi��ka le�a�a w Czytelniku i nie wysz�a przez blisko dziewi�� lat, wp�yw cenzury na wstrzymywanie publikacji wydaje si� niew�tpliwy. Ale dlaczego Katarzyna Herbertowa odbiera maszynopis po dziewi�ciu latach? Ot� tym razem po to, aby zapobiec wydaniu ksi��ki. R�wnocze�nie z og�oszeniem stanu wojennego proklamowana zosta�a (zreszt� na kr�tko) tzw. otwarta polityka kulturalna. Zakazy cenzuralne ci���ce na opozycyjnych pisarzach zniesiono w wi�kszo�ci ju� po sierpniu 1980 i nie przywr�cono ich po 13 grudnia 1981. Pisarze ci mogli w stanie wojennym by� internowani, ale wydawnictwom wolno by�o w�a�nie wtedy opublikowa� ich zakazane przez lata ksi��ki. Rozmawia�em o tym z Herbertem. Nigdy chyba nasze domy, to znaczy my obaj i nasze �ony, nie utrzymywa�y �ywszych kontakt�w ni� w roku wy��czonych telefon�w i rozm�w kontrolowanych, czyli w 1982. Zbyszek, jak m�wili�my prywatnie o Herbercie i do Herberta, kipia� ze wzburzenia, odrazy i jadowitej ironii, ale swoim zwyczajem dawa� temu wszystkiemu upust z charakterystyczn� dla siebie mieszanin� teatralnej fantazji i wyrafinowanej godno�ci. W liberalizmie wydawniczym w�adz stanu wojennego widzia� oczywi�cie cynizm i perfidi�. Powiedzia� mi, �e wycofa z wydawnictwa swoje przewidziane do druku teksty. I tak rzeczywi�cie zrobi�. �Labirynt nad morzem" przetrzyma� u siebie do ko�ca �ycia. Dlaczego a� tak d�ugo? �Nota wydawcy" przypomina, �e wszystkie szkice z �Labiryntu nad morzem", pr�cz ko�cowej �Lekcji �aciny", ukaza�y si� mi�dzy rokiem 1965 a 1973 w czasopismach literackich. To jednak by�a dopiero potencjalna ksi��ka, do roku 2000 rozproszona i przez ma�o kogo zauwa�ana jako ca�o��. Co wi�cej, po wycofaniu egzemplarza z Czytelnika Herbert nadal pracowa� nad �Labiryntem", przygotowuj�c go do przysz�ego wydania w zmienionej formie. Na podstawie r�kopis�w i wcze�niejszych wersji maszynopisowych (...) upewniamy si� - informuje �Nota wydawcy" -ze plany Autora ulega�y zmianie: ksi��ka o wyprawie do Grecji, jako do �r�de� cywilizacji europejskiej, poszerzona o szkic o Etruskach, mia�aby zosta� uzupe�niona o szkice o pot�dze i upadku Rzymu. �Nota" przytacza tytu�y szkic�w nie napisanych, jak �Gor�ce Wrota", �Niewolnicy" i �Rozwa�ania nad talerzem", lub napisanych, jak prawdopodobnie �Thera", lecz nie rozwini�tych w samodzielne ca�o�ci. Wiadomo, �e my�lami Herbert wci�� wraca� do wojny peloponeskiej i pieczo�owicie studiowa� ten temat. 3 Po co jecha� do Grecji? Oczywi�cie Grecj� mo�na zwiedza�, ale staro�ytna Grecja, �r�d�o cywilizacji europejskiej, co �atwo powiedzie�, nie jest obiektem turystycznym jak Majorka. Grecja jest umiej�tno�ci�. Grecji trzeba si� nauczy�. Nikt nie ogarnie do g��bi wszystkiego, co greckie. Trzeba co� wybra�, nauczy� si� kilku pierwiastk�w greckich, na przyk�ad Platona, architektury, heksametru, i z tym �y�. Ale tak, �eby tego chcie�. I �eby si� ta cz�stka mog�a �ni�. Chyba �le m�wi�. Mo�e Grecja nie jest umiej�tno�ci�. Mo�e jest szczepionk�. Substancj�, kt�r� trzeba przyj��, wch�on�� i nosi� we krwi. Po co? No w�a�nie. Trudno powiedzie�. Humani�ci, zw�aszcza w XIX wieku, napisali o tym ca�e biblioteki i razem z belframi szk� �rednich gruntownie zanudzili pokolenia. Literatura europejska obfituje w opisy m�ki uczni�w na lekcjach greki i �aciny. Bo te dwie dyscypliny nie bez powodu si� nam kojarz� i tworz� koszmar ��czny. Lecz kiedy niezale�nie od wszystkich uczonych, od strasznych belfr�w i opisuj�cych ich pisarzy zamy�lam si� tylko sam po swojemu nad pytaniem, jaki jest po�ytek z greckiej szczepionki, to mi nagle �wita w m�zgu co� takiego: ona wyrabia w cz�owieku zdolno�� odczuwania szacunku. A zdolno�� odczuwania szacunku niemal zanik�a w naszych czasach. Dzi� przecie� nie szanujemy nikogo i niczego. Kultura grecka, a potem �aci�ska, opiera�a si� na tym fundamencie. Ale mo�e i tu mam niezupe�nie racj�. Czy zdolno�� szanowania przodk�w, os�b starszych, m�drc�w, �wi�tych ksi�g, kanon�w i w og�le warto�ci nie cechuje wszystkich kultur archaicznych, chi�skiej lub hebrajskiej w jeszcze wi�kszym stopniu ni� greckiej? Owszem, tylko �e my w Europie zacz�li�my od greckiej, nie chi�skiej. Z hebrajskiej dzi�ki chrze�cija�stwu i po�rednictwu grecko-�aci�skiemu zaczerpn�li�my bardzo wiele. Ale nie mieli�my innych �r�de�, i to jest fakt. Dlaczego jednak tkwi� nadal w europocentryzmie? Skoro wsp�cze�ni Europejczycy, w�r�d nich Polacy, coraz gorzej rozumiej� i coraz mniej lubi� kultur� greck�, czy nie mogliby przerzuci� si� na jakie� inne, atrakcyjniejsze dzi� dla nich ��r�d�a cywilizacji"? Czy nie mo�na zamiast filozofii i architektury greckiej polubi� hinduskiej? Zamiast greckiego heksametru uczy� si� - bo ja wiem? - perskich gazeli? Czy nie s� to r�wnowa�ne warto�ci? By� mo�e, lecz w rzeczywisto�ci nieszcz�cie polega na tym, �e klasyki greckiej, kt�ra by�a podstawowym sk�adnikiem humanistycznego wykszta�cenia m�odzie�y przez kilkaset lat, nie zast�puje dzi� klasyka hinduska, ale my�l filozoficzna idoli wylansowanych przez kultur� masow�, m�dro�� piosenkarzy, modelek, w najlepszym razie autor�w tzw. kultowych. �Kult" nie jest szacunkiem. �Kult" nie przyznaje samoistnej godno�ci dobrom, ludziom, przekonaniom i dzie�om, nie czyni godno�ci podstaw� wzajemnych stosunk�w i bezpiecznego wsp�ycia jednostek. Przeciwnie. Jest sza�em fan�w, skupieniem obsesyjnego ba�wochwalstwa na czym� jednym, zjawiskiem ze stadion�w pi�karskich i hal rockowych, sk�d niekiedy blisko ju� do gwa�tu. Zbigniew Herbert wyrusza� do Grecji mniej wi�cej w po�owie lat sze��dziesi�tych, kiedy m�odzie� na �wiecie zapuszcza�a dopiero d�ugie w�osy, szala�a, s�uchaj�c Beatles�w, i przebrana w �achmany wypowiada�a wojn� kolejno rodzicom, fryzjerom, profesorom, rz�dom, prawu. Kto odni�s� zwyci�stwo? Zn�w trudno powiedzie�. Studenci poko�czyli na og� studia i poszli zarabia� do firm. Terrory�ci poszli do wi�zie�, polegli albo pope�nili samob�jstwa. Jedno wydaje si� pewne: od tamtych czas�w po raz pierwszy w dziejach �wiata usta�o wychowanie m�odzie�y. Wyruszaj�cy do Grecji Herbert jeszcze o tym nie wiedzia�. Z moich rozmy�la� brn�cych zbyt daleko budzi mnie wybuch bomby. W budynku naprzeciwko rozerwa�o cz�owieka. Po chwili wiadomo: rozpakowywa� paczk� od niezidentyfikowanego nadawcy. S�ycha� sygna�y karetek pogotowia ratunkowego i stra�y po�arnej, wida� rozb�yski niebieskich �wiate� i wiele policyjnych samochod�w. 4 Moja �ona przypomina sobie zdarzenie sprzed lat. Pewnego dnia wr�ci�em sk�d� do domu ol�niony. - Spotka�em nadzwyczajnego cz�owieka - mia�em powiedzie�. - Od kilku godzin jest moim przyjacielem. To taki poeta Zbigniew Herbert, no wiesz, napisa� te� �Barbarzy�c� w ogrodzie". Kiedy to by�o? Jak do tego dosz�o? Dzi� ju� nie wiem. W pami�ci nak�adaj� mi si� jedno na drugie dwa spotkania, po kt�rych m�g�bym powiedzie� tak �onie, ale daty sprawiaj� k�opot. Z pewnych wzgl�d�w drugie spotkanie musia�oby si� odby� po listopadzie 1971, a przed 19 grudnia tego� roku. To zbyt p�no. Pierwsze zetkni�cie osobiste by�o wcze�niejsze, wa�niejsze i rozkoszne, dzi� wypada�oby napisa�, �e przyja�� �p. Zmar�ego by�a dla mnie �ask� i zaszczytem, i jest to nawet prawda, oczywi�cie, by�a zaszczytem i �ask�, ale przecie� takimi zdaniami nikt nie my�li, wi�c nie b�d� tak pisa�. Herbert oczarowywa� wszystkich, ktokolwiek si� przy nim znalaz�, nic zatem dziwnego, �e natychmiast oczarowa� mnie. Czemu jednak ja zawdzi�cza�em �w zaszczyt i �ask� jego dobrych uczu�? Ot� Grecji i �acinie. To w�a�nie by�o rozkoszne. On wiedzia�, pozna� niejako od pierwszego wejrzenia, �e jestem szczepiony, i potraktowa� mnie, jak to on, z �artobliwie uroczyst� wylewno�ci�, a nie obesz�o si� te� bez wylewnego Dionizosa. Ale nie mog� pomin�� innego, p�niejszego spotkania, kt�rego terminus post auem. listopad 1971, jest pewny, a kt�re ze wzgl�du na wa�no�� krzy�uje si� z pierwszym. Zwierzy�em mu si� wtedy z nag�ej decyzji, jak� podj��em w rozmowie z urz�dniczk� �wczesnego Biura Wsp�pracy Kulturalnej z Zagranic� przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, i� mianowicie nie pojad� do Berlina Zachodniego na zaproszenie Akademii Sztuk, przynajmniej chwilowo. Herbert mia� podobne zaproszenie ju� wcze�niej i bodaj znowu si� tam wybiera�. Powiedzia�em mu, �e w ostatniej chwili przed wyjazdem na swoje roczne stypendium odm�wi�em przyj�cia paszportu. Dlaczego? Bo dawano mi paszport s�u�bowy (�nic pan nie p�aci, prosz� pana") i ograniczaj�cy swobod� poruszania si� tylko do Berlina. Na jak�kolwiek podr� stamt�d, nawet w obr�bie Niemiec, nie m�wi�c o W�oszech i Francji, kt�re te� wymieni�em we wniosku o paszport, potrzebne by�yby osobne zezwolenia BWKZ. - A jak�e mam je uzyskiwa�? - zapyta�em urz�dniczk�. Co� b�kn�a, �e je�li nie w Warszawie, to przez Polsk� Misj� Wojskow� w Berlinie Zachodnim. Przestraszy�em si� perspektywy takiego uzale�nienia za granic� i jakiej� pu�apki w nim. �Wobec tego dzi�kuj�, nie jad�, na razie zawiadomi� o tym telegraficznie berli�sk� Akademi� Sztuk, a w Polsce z�o�� jeszcze odwo�anie do ministra". I zostawi�em paszport na stole. Urz�dniczka oniemia�a, bo wtedy nikt �atwo nie rezygnowa� z paszportu. Herbert wys�ucha� mojego opowiadania, jak mi si� wyda�o, z g��bok� uwag�, zrozumieniem i aprobat�. Powiedzia� co� w rodzaju �wiem, wiem, oni mi robili r�ne rzeczy". Czy�bym dopiero po tym spotkaniu wr�ci� do domu z wiadomo�ci�, �e mam niezwyk�ego przyjaciela? Ta hipoteza chodzi mi po g�owie, ale raczej tak nie by�o z powodu zbytniej blisko�ci w czasie dw�ch termin�w. Na kopii mojego odwo�ania do ministra, kt�r� zachowa�em, figuruje data 26.11.1971. Dedykacja na �Wierszach zebranych" Herberta, kt�re mam w domowej biblioteczce, wygl�da tak: Lidii i Jackowi Boche�skim bardzo serdecznie tego grubasa po�wi�cam z wiar� nadziej� i mi�o�ci� Zbigniew Warszawa chez. Boche�ski 19X111971 Z lewej strony narysowane s� r�k� autora dwa kwiatki. Musia�o chyba min�� wi�cej czasu od pierwszego spotkania z udzia�em wylewnego Dionizosa, �eby taka dedykacja mog�a powsta� �chez Boche�ski". Ale� oczywi�cie! Wiem, co by�o. To tej zimy Katarzyna Herbertowa powiedzia�a mi: �Nie no� zaj�czej czapki!", gdy wk�ada�em na g�ow� futrzan� czapk�, bo mia�em pojecha� z Katarzyn� (Zbigniew zosta� w domu) na zbieranie jakich� pionierskich w�wczas podpis�w protestacyjnych przeciw nie pami�tam ju� czemu. Ale� oczywi�cie! Jeszcze wcze�niej interweniowali�my w sprawie skazanych cz�onk�w Ruchu, winowajc�w niedosz�ego zamachu na pomnik Lenina w Poroninie, spo�r�d kt�rych po latach najlepiej znany dzi�ki zapalczywym mowom sta� si� mia� Stefan Niesio�owski. Dosz�o do tego, �e kilka os�b zosta�o zaproszonych na rozmow� przez �wczesnego ministra sprawiedliwo�ci PRL. Jak si� nazywa�? Berutowicz! Zaprosi�, ale w tej rozmowie, otoczony jakimi� ponurymi typami, ograniczy� si� do �garsko-bezpieczniackiej dr�twoty. Przypominam sobie, �e Herbert replikowa�: �To nie by�a z ich strony grabie�, panie ministrze, to by�a ekspropriacja". Z kim tam poszed�em opr�cz Herberta? Nie pami�tam dok�adnie. - Poszed� pan z Jerzym Andrzejewskim, Mieczys�awem Jastrunem, Tadeuszem Konwickim, Igorem Newer�ym - odpowiada na moje pytanie historyk Andrzej Friszke. Jednak mniejsza o szczeg�y i chronologi�. Te badania zostawiam komu innemu. A �nie no� zaj�czej czapki" w roku 1971 znaczy�o �nie b�d� tch�rzem". 5 Co wiedzia�em wtedy o Grecji Herberta? G�upio by�oby pyta�, co wiedzia�em o �Labiryncie nad morzem", bo nie wiedzia�em nic. Jeszcze nie istnia�. Chocia� nie. Cz�ciowo ju� istnia�. Napisany i opublikowany (1965) by� szkic o Etruskach i w�a�nie ten tylko zna�em. Ale to nie Grecja. �Pr�b� opisania krajobrazu greckiego" w �Poezji" (1966) przeoczy�em. Co prawda �Akropol" z �Tw�rczo�ci" (1969) mgli�cie i powierzchownie majaczy� w mojej pami�ci, lecz o�y� ca�� sw� istot� mia� dopiero p�niej, kiedy przeczyta�em go porz�dnie w ksi��ce. Inne publikacje w czasopismach umkn�y mi ca�kowicie. Wiem dlaczego. Wyk��ci�em si� w ko�cu skutecznie o paszport prywatny z wa�no�ci� bez ogranicze� i wyjecha�em na rok do Berlina, troch� do Francji, Hiszpanii, Austrii, a potem zn�w na blisko rok do Wioch. Tymczasem w Polsce drukowane by�y szkice greckie Herberta, po czym z�o�ony w Czytelniku maszynopis ksi��ki ugrz�z� tam na lata. Euforycznego autora zasta�em w Berlinie Zachodnim (marzec 1972). To bardzo wa�ne, czy Herbert by� w stanie rozb�ysku, czy za�mienia, bo jego przemienne stany falowa�y. Przypomina� planet� obracaj�c� si� doko�a osi: dzie�, noc, dzie�, noc. Wiedzia� o tym, cho� mo�e przesadzam, mo�e sobie swoje ciemno�ci chwilami tylko u�wiadamia�. Mam w uszach nag�y komentarz, kt�rym kiedy� uzupe�ni� w rozmowie zgry�liw� opini� o innym pisarzu: �To mi m�wi ciemna strona mojej natury". Ale teraz w Berlinie Zachodnim by� roz�wietlony i ciep�y, niestety, ju� na wyjezdnym z obwarowanego murem p�miasta. Je�li to mo�liwe w Niemczech, odby� si� kr�ciutki dionizyjski thiasos po instytucjach istotnych dla stypendyst�w programu �Arty�ci w Berlinie" z zahaczeniem o jaki� lokal konsumpcyjny. Przedstawia� mnie r�nym paniom i panom z Akademii Sztuk, z Niemieckiego Biura Wymiany Akademickiej, z Radia Wolny Berlin, i tak dalej. Ze wszystkimi si� �egna� (chyba chwilowo, bo do Berlina mia� w przysz�o�ci kilkakrotnie wraca�) i byt samym czarem. W szczeg�lno�ci panie, przed kt�rymi sk�ada� wymy�lne uk�ony, wr�czaj�c ka�dej drobny prezencik, patrzy�y na niego wniebowzi�te. Prezenciki by�y urocze, dowcipne i zaskakuj�ce, niczym pomys�y poetyckie Herberta. Potem przez rok s�ysza�em w Berlinie �ach, Zbigniew, Zbigniew!". Co si� tyczy jego Grecji, wiedzia�em jednak o niej do�� du�o z wydanego dziesi�� lat wcze�niej �Barbarzy�cy w ogrodzie", mimo �e tylko jeden esej, �U Dor�w", po�wi�cony jest w tym zbiorze nawet nie Grecji w�a�ciwej, ale potudniowoitalskiej Wielkiej Grecji. Do tych Dor�w wpada si� tam w �wie�ym oszo�omieniu po pierwszych w ksi��ce zwierz�tach paleolitycznych z Lascaux, kt�re Herbert kilku s�owami potrafi pobudzi� do �ycia, pop�ochu, p�du, chrapania i pokaza� je w magicznych zwi�zkach z cz�owiekiem, ich malarzem naskalnym, czcicielem i morderc�. W tak samo sugestywnej postaci staj� nam potem przed oczami Grecy, nie tylko zreszt� przed oczami, bo w�a�ciwie przed wszystkimi naszymi zmys�ami, a dodatkowo i w�adzami umys�owymi, z rzeczowym komentarzem. niekiedy nawet odniesieniami metafizycznymi. Mo�emy tych ludzi s�ysze�, dotkn��, zaczerpn�� o nich wiedzy historycznej, zmierzy� ich mury. dozna� ich strachu i wiary. Oszcz�dno�� miejsca nie pozwala mi dostatecznie udokumentowa� tych twierdze� cytatami z �Barbarzy�cy w ogrodzie". Ale podam pr�bk�. Zgodnie ze swym zwyczajem wpisywania do przedstawie� literackich rzeczowej informacj i dla czytelnika Herbert przed wej�ciem do �aci�skiego Paestum (greckiej Posejdonii) obja�nia po swojemu, sk�d i w jakich okoliczno�ciach staro�ytni Grecy znale�li si� we w�oskiej obecnie Kampanii. Pot�ny mur o grubo�ci si�gaj�cej siedmiu metr�w zaraz, na wst�pie m�wi, �e kolonie greckie w Italii nie by�y bynajmniej oazami spokoju. Z kamieniste j, nieurodzajnej ojczyzny przybywali Grecy na swoich szybkich okr�tach przez morze �ciemne jak wino" do kraju wygrzanego ogniskami wielu pokole�. �wiadcz� o tym nekropole si�gaj�ce paleolitu. I jeszcze takie dwa zdania z �Barbarzy�cy w ogrodzie": Dla tych, kt�rzy czytali �Republik�" Platona, nie b�dzie dziwna informacja, �e oko�o 450 roku przed nasz� er� lud zbuntowa� si� przeciwko filozofom, kt�rzy pod pretekstem adoracji liczb zarz�dzili rejestracj� m�czyzn, zamykaj�c przy tej okazji podejrzanych o negatywny stosunek do pitagoreizmu. No c�, przeci�tni obywatele nie maj� zrozumienia dla abstrakcji i wol� od m�drc�w t�p�, przekupn� biurokracj�. W tych strz�pkach tekstu wida� ju� bardzo dobrze faktur� obrazu, kt�ra zostanie powt�rzona w �Labiryncie nad morzem". Ile� w tych dwu male�kich urywkach zmie�ci�o si� materia�u dla wyobra�ni czytelnika, jego wiedzy i namys�u, ile subtelnych reminiscencji literackich, aluzji historiozoficznych i s�d�w krytycznych. S� opisane ci�gi zdarze�, spo�eczno�ci, ustroje, krajobrazy, jest wspomniana prehistoria, po�rednio wydrwiona wsp�czesno�� autora i do pewnego stopnia przewidziana przysz�o�� (obywatele wol� przekupn� biurokracj�). Przy okazji nie omieszka� Herbert wyrazi� szczerej, potwierdzonej potem w �Labiryncie nad morzem", odrazy do intelektualist�w, kt�rych, nie bez oczywistej winy Platona, uto�samia� z ideologicznymi doktrynerami, lecz kiedy indziej - to te� fakt - z nielubianymi czy mo�e irytuj�cymi go, zw�aszcza w stanach ciemnych, pisarzami polskimi. Od siebie doda�bym, �e w idealnym pa�stwie Platona rz�dz� wprawdzie filozofowie, jednak poeci podlegaj� ekspulsji. 6 Kiedy ju� pojecha� do Grecji, wiedzia�, �e musi co� wybra�. Przede wszystkim wybra� patrzenie, co jest logiczne. Czyta� mo�na w domu, ogl�da� w podr�y. Jego surowce greckie s� stosunkowo ma�o literackie, wzgl�dnie rzadko korzysta si� w �Labiryncie nad morzem" z twor�w j�zyka greckiego, z Homera albo na przyk�ad z korpusu inskrypcji, obcuje si� g��wnie z architektur�, sztuk� i przyrod�. Ale nie wolno �ar�ocznie potyka� wszystkiego (...) nale�y wybra� spo�r�d masy przedmiot�w dzie�o najlepsze, b�d�ce sum� innych. Dotyczy to r�wnie� tras. Nie ma nic szczeg�lnie oryginalnego w dokonanych przez Herberta selekcjach. S� w istocie zgodne z popularnym kanonem, cho� na upartego mo�na by oczywi�cie wyszuka� inne warianty w obr�bie kanonu. A oto co kolejno przyci�ga w ksi��ce zainteresowanie autora: Kreta, historia odkrycia kultury minojskiej, wyspa Thera (dzi� Santorini) ��cznie z modnym wr�cz w�tkiem Atlantydy (te� Platon winien!), zniszczenie kultury krete�skiej, Epidauros - antyczne Lourdes, �Mykeny bogate w z�oto i skrwawiony pa�ac Pelopid�w" (jednak cytat z Homera, jak najbardziej na miejscu), Delfy, Olimpia (igrzyska), wycieczka motor�wk� na apolli�sk� wysp� Delos (po drodze �z�y humor" Posejdona - do�wiadczenie �konieczne dla zrozumienia niekt�rych fragment�w Odysei"), Akropol... O, do�� tego wyliczania. Napisa�em i zastanawiam si�, czy nie wykre�li� tej p�askiej, przypadkowej, nic w istocie nie m�wi�cej listy. Powiedzia�bym co� bez por�wnania wa�niejszego, gdybym zamiast na tematy zwr�ci� uwag� na szczeg�y. Wyra�enie �wynios�y d�b - Zeus drzew" jest pe�nym tre�ci akcentem w opisie krajobrazu. Zaraz potem z nas�onecznionego stoku g�ry krete�skiej zejdzie autor w �czarn� jak w�giel jam�" Groty Diktejskiej, miejsce urodzenia Zeusa, kt�re nazwie �ciemn� ko�ysk� nowej religii �wiat�a". Nawet na abstrakcje, takie jak religia, Herbert patrzy. Ewentualnie wzrok mog� mu zast�pi� inne zmys�y, ale zmys�owo�� jest naczeln� zasad� i niejako najwy�sz� instancj� rozpoznawcz� w stosunkach autora ze �wiatem. Wci�� jednak nie wgry�li�my si� w sedno. Patrzy, oczywi�cie. To, �e patrzy, i jak patrzy, to s� jego cechy bardzo istotne. Ale trzeba zapyta�, co widzi. A mo�e jak widzi? A co i jak widzie� chce? Zagadnienie jest fundamentalne i staje przed ka�dym pisarzem zabieraj�cym si� do opisu staro�ytno�ci, z wyj�tkiem pisarzy naiwnych, kt�rzy nie podejrzewaj�, �e jaki� taki problem w og�le istnieje. Ale co to, to nie. Herbert nie by� pisarzem naiwnym. W swoich stanach jasnych mia� niezwykle bystry intelekt, �wiadomo�� nieprawdopodobnie czu�� i wielopi�trow�. Zagadnienie widzenia Grecji najlepiej unaoczni� na konkrecie. Oto przyk�ad, jak s�dz�, szczeg�lnie odpowiedni, w uj�ciu samego Herberta: Nauczyli�my si� patrzy� na dziel� sztuki greckiej jak na fragmenty i u�omki. Wierzyli�my zbyt �atwo, ze swoj� doskona�o�� i pi�kno zawdzi�czaj� wio�nie temu, ze s� fragmentami i u�omkami. Nie potrafimy, a nawet nie chcemy wyobrazi� sobie Wenus z Milo ani takie jakiejkolwiek �wi�tyni greckiej takiej, jak� by�a ona naprawd�. A jaka by�a naprawd� Wenus z Milo? Pomalowana! Mia�a, podejrzewam, blade cia�o, r�owe usta, czarne w�osy, a mo�e - pofantazjujmy - prawem bogini w�a�nie jasnoz�oty blond, mia�a realistyczne oczy, bia�ka koloru mlecznego, zapewne ciemnobr�zowe t�cz�wki, czarne �renice. Powstaje pytanie, czy rzeczywi�cie zale�y nam na tym, �eby�my � j� tak� widzieli, czy nie straci�aby w naszych oczach na pi�knie i zgo�a na prawdziwo�ci, skoro przyzwyczaili�my si� (w przypadku Wenus z Milo od 180 lat) ogl�da� j� inn�, bez prawdziwych niew�tpliwie farb. 7 Katarzyna Herbertowa w rozmowie z Jackiem �akowskim [�Gazeta �wi�teczna" z 30 grudnia 2000 - l stycznia 2001 - red.], charakteryzuj�c osobowo�� swojego m�a, na pewno lepiej znan� jej ni� mnie czy komukolwiek innemu, zwraca uwag� na szczeg�lny rys mentalny Herberta i przytacza bardzo celny cytat z niego samego: Istnia�y takie sfery �ycia czy duchowo�ci, w kt�rych mia� poczucie absolutnej, fundamentalnej racji. Pisa�, ze jego wyobra�nia �(...) to kawa�ek deski/ a w ca�y instrument/ mam drewniany patyk// uderzam w desk�/ a ona mi odpowiada/tak - tak/nie - nie (...)". Ten instrument zosta� oczywi�cie zabrany do Grecji i pos�u�y� pisarzowi do pracy. Ale tu zaczyna si� k�opot nieobcy ludzko�ci od chwili, gdy Jezus wypowiedzia� swoje nauki w sprawie przysi�g: �Niechaj wi�c mowa wasza b�dzie: Tak - tak, nie - nie, bo co ponadto jest, to jest od z�ego" (Ewangelia �w. Mateusza, 5,37). Nauki te dotyczy�y wszelako sumienia, nie za� jednoznaczno�ci wyobra�ni, s�d�w, odczu� czy poznania. Herbert w wierszu �Ko�atka", sk�d wdowa zaczerpn�a cytat, m�wi o wyobra�ni, wprawdzie �suchego moralisty", jak autor siebie nazywa, lecz �desk�" i �patykiem" jest tam wedle niego wyobra�nia, nie sumienie. Surowe a proste wymagania postawione przez Jezusa ludziom sk�adaj�cym przysi�g�, aby powstrzyma� ich kr�tactwa, rozci�ga poeta na wyobra�ni�, dysponentk� wszelkiej wypowiedzi artystycznej. Ma po stokro� racj�. Istnieje co� takiego jak prawda poetycka, kt�ra jednak nie musi, a pewnie nawet nie powinna by� obiektywna, przeciwnie, mo�e by� przejaskrawiona, fantastyczna, szalona, i tylko sam poeta musi wyra�a� j� z najg��bszym przekonaniem, na jakie go sta�. Czytaj�c �Labirynt nad morzem", kt�ry nie jest dzie�em poetyckim, lecz w rozleg�ych partiach rz�dzi si� prawami opisu poetyckiego, dzi�ki czemu jest pi�kny i w czym zawiera si� jego najwi�ksza warto��, odnosi�em nieraz wra�enie, �e Herbert intuicyjnie, mo�e nie zawsze �wiadomie, d��y do poddania ka�dego opisywanego przedmiotu rygorom jednoznaczno�ci. I popada oczywi�cie , w k�opoty. Jak rozstrzygn��, kt�rej Wenus powiemy �tak-tak", a kt�rej �nie-nie"? Przytakniemy tej fa�szywej, bo zmienionej, to znaczy tej bezbarwnej z Luwru, nazwanej po �acinie Venus, kt�r� na w�asne oczy widzimy, czy greckiej Afrodycie, prawdziwej, bo pierwotnej, a wi�c pomalowanej, kt�rej mo�emy si� tylko do pewnego stopnia domy�li�? Herbert, zapewne jeszcze pod �wie�ym wra�eniem Krety minojskiej, nie m�wi�c o barwnych Etruskach i zwierz�tach z Lascaux w pami�ci, sk�ania si� wyra�nie do soczystych kolor�w. Rze�by - powiada, a idzie ju� tym razem o rze�by Fidiasza -by�y polichromowane z�otem, malowane b��kitem, czerwieni� i br�zem, i to wcale nie �dyskretnie", jak chc� bladzi esteci. �Bladymi estetami" autor jawnie pogardza. U�y�em przyk�ad�w z jednej dziedziny - rze�by. Ot� tak jak o rze�bie wypowiada si� Herbert w �Labiryncie nad morzeni" o wielu innych sprawach staro�ytnych. A w�a�ciwie wypowiada� si� tak w ca�ej tw�rczo�ci. R�wnie� w gatunkach pozaartystycznych, gdzie licentia poetica zdawa�a si� ju� nieuprawniona, a przejaskrawienie wyrazu, skrajna jednoznaczno��, emocjonalno�� i prze�wiadczenie o fundamentalnej racji przybiera�y niekiedy posta� szokuj�c�. Patyk i deska s� wspanial� metafor� poetyck�. Mimo to autor �Labiryntu nad morzem", Herbert-erudyta, czytelnik niezliczonych ksi��ek o kulturze antycznej i sztuce, wie, �e niezawodne wskazania drewnianego narz�dzia mog� by� niedostateczne w sytuacjach, kiedy wiedza historyczna, estetyka staro�ytna i wsp�czesna oraz indywidualne gusty widz�w tworz� k��bek sprzeczno�ci. Oznajmia to niekiedy z pewnym zak�opotaniem albo, na odwr�t, z przekor� i autoironi�. A w�a�ciwie jego zdumiewaj�ce, gwa�towne - mam ochot� powiedzie� - niecierpliwe, tak bardzo dla niego charakterystyczne przerzuty z powagi w niepowag�, no i z jasno�ci w ciemno��, z nastroju w nastr�j, z pokory w pych� lub na odwr�t, z mi�o�ci w agresj�, z przyja�ni w odraz�, z solenno�ci w b�aze�stwo i w czysty wyg�up, te wszystkie zagadkowe wolty sk�d si� bra�y? Czy nie z nag�ego nadmiaru autorefleksji i z wewn�trznej szamotaniny, kt�r� maskowa� czym� dziwnym? 8 Mo�e wobec tego jeszcze jedna dedykacja. Podarowa� mi tom drugi �Mitologii Grek�w" Karla Kerenyiego w j�zyku niemieckim (�Die Mythologie der Griechcn. Band 2, Die Heroen- Geschichten", wydanie kieszonkowe) z nast�puj�cym wpisem: Wielce Szanownemu Drogiemu Panu Jackowi Boche�skiemu Z pro�b� o zamieszczanie (regularne!) moich utwor�w w Jego poczytnym Organie uni�ony s�uga Worszo�.11.1.1981 Herbert Kerenyi von Zbigniew PS Tom pierwszy' zostanie uzupe�niony je�li wsp�praca u�o�y si� pomy�lnie H.K. von Z. C� to znaczy? Ot� Herbert wr�ci� do Warszawy z kolejnego pobytu w Berlinie Zachodnim i natychmiast przyj�� zaproszenie do uczestnictwa w zespole redakcyjnym wychodz�cego poza cenzur� �Zapisu", gdzie ju� w roku 1977, zach�cony przez Wiktora Woroszylskiego, drukowa� wiersze. Zwr�ci�em oczywi�cie uwag� na osobliwo�� dedykacji. Ale nie przypominam sobie, �ebym by� zaskoczony jej form�. Przyzwyczajony do pomys��w Herberta, nie pr�bowa�em analizowa� tre�ci. Dopiero dzi�, bogatszy o do�wiadczenie nast�pnych dwudziestu lat, usi�uj� si� czego� ex post domy�li�. Sk�d Worszo�? Aluzja brzmieniowa do Warsaw? Do Warschau? Do warcho�a? Do Warhola (Andy)? Nie, to bez sensu. Po co przemiesza� siebie z Kerenyim? Dlaczego ja nagle sta�em si� Wielce Szanownym Drogim Panem? Dlaczego tak podkre�li� swoje ubieganie si� o publikacj� w �Zapisie"? Przecie� za chwil� m�g� ju� sam wsp�decydowa� o wszystkim, co dotyczy�o �Zapisu". Z powodu nieobecno�ci w kraju przyst�pi� do zespo�u p�no, ale z entuzjazmem. Nale�a� do bardziej obowi�zkowych cz�onk�w redakcji, czego wcale nie powiedzia�bym o ka�dym. Sumiennie przychodzi� na zebrania, czyta� materia�y, opiniowa�, by� wewn�trz. Niestety, �Zapis" mia� potrwa� ju� tylko rok niespe�na. Po wprowadzeniu stanu wojennego przesta� istnie�. Ostatni numer wydano jeszcze w Londynie, a ja pierwszego tomu �Mitologii Grek�w" Kerenyiego nigdy nie dosta�em, oczywi�cie wskutek niezupe�nie regularnej wsp�pracy z Herbertem, nieco zak��conej akcjami genera��w Jaruzelskiego i Kiszczaka. Wsp�praca jednak trwa�a. W stanie wojennym powsta� mniejszy �Nowy Zapis", wymy�lony, stworzony i redagowany przez Mart� Pik. Ja jej tylko w skromnym zakresie pomaga�em. Zasad� by�a teraz, w przeciwie�stwie do starego �Zapisu", anonimowo�� autor�w, �eby, jak si� nam wydawa�o, da� ludziom przyk�ad koniecznej w stanie wojennym konspiracji i zast�pienia osobistych ambicji duchem bezinteresownej solidarno�ci. Autorem, kt�ry chyba najszybciej pojawi� si� u mnie z tekstem dla tego podziemnego pisma anonim�w, by� Zbigniew Herbert. Wiersz nieznanego poety (pier-wodruk) pod tytu�em �Raport z obl�onego miasta" opublikowali�my na pierwszej stronie �Nowego Zapisu" z dat� grudzie� 1982. 9 Do dzisiaj �yj� z poczuciem, �e o tamtym czasie nie napisano nic prawdziwszego i bardziej przejmuj�cego ni� �Raport z obl�onego miasta". M�wi�c z grubsza, by� to wiersz o stanie wojennym i tak go rozumiano. W istocie tekst nie zawiera� ani s�owa o realiach owego stanu, odwo�ywa� si� wy��cznie do konkret�w z innej rzeczywisto�ci, mianowicie historyczno-fantastycznej. �Miasto" oblegaj� �Goci Tatarzy Szwedzi hufce Cesarza pu�ki Przemienienia Pa�skiego". Ale �magazyny puste", �burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawc�w", �pope�ni� samob�jstwo N.N. niez�omny obro�ca", �nie ma wody". Cz�owiek to czyta� i ulega� przemo�nemu wra�eniu, �e obcuje z wiernym obrazem prze�ywanych w�a�nie zdarze� wsp�czesnych. Zapytacie: Dobrze, ale jaki cz�owiek? Jeden ulega�, drugi nie ulega�. Na wszelki wypadek odpowiem: ja ulega�em. Mo�na wi�c �prawdziwie" opisa� wsp�czesno��, konstruuj�c opis wy��cznie z fikcyjnych element�w nie tyle nawet historii, ile historycznego surrealizmu. A jak �prawdziwie" opisa� staro�ytno��? Herbertowi, kt�ry przez ca�e �ycie zmierza� do tego celu i nigdy nie doszed� do ko�ca drogi, przy�wiecaj� bodaj trzy dewizy, trzy najwa�niejsze warunki opisu prawdziwego: nale�y zgromadzi� mo�liwie obszern� wiedz� faktograficzn� o przedmiocie i �mia�o dzieli� si� ni� z czytelnikiem: nale�y traktowa� z maksymalnym sceptycyzmem uznane pogl�dy intelektualist�w, humanist�w, estet�w, archeolog�w, konserwator�w, rekonstruktor�w i tak dalej. Nale�y zaufa� w�asnym zmys�om, aby postrzec autentyczn� natur� ludzk� w jej pierwotnych, zgo�a biologicznych manifestacjach i dzie�a ludzkie,, Jakie s�", nie zafa�szowane b��dnymi lub sztucznymi obja�nieniami. Prawdziwy b�dzie zatem fakt, �e sarkofag z Hagia Triada w heraklio�skim muzeum na Krecie zrobiony jest z kamienia wapiennego i ma 137 centymetr�w d�ugo�ci. Ale mnie jeszcze prawdziwsza wydaje si� podana w tym samym zdaniu deklaracja, �e Zbigniew Herbert got�w by�by w�a�nie ten �wiadcz�cy �o przewadze dzie� sztuki nad dzie�ami literatury", nie dopuszczaj�cy do siebie �ha�a�liwych i przem�drza�ych" intruz�w, broni�cy si� �skutecznie przed interpretacjami", �r�wny samemu sobie" sarkofag wynie�� z po�aru, gdyby nadarzy�a si� taka okazja, cho� niewykonalno�� zamiaru autora ze wzgl�du na ci�ar sarkofagu nie pozostawia raczej w�tpliwo�ci. Prawdziwe b�dzie oczywi�cie twierdzenie szkolne, �e legenda o Tezeuszu i Minotaurze �jest to legenda grecka". Ale mnie jeszcze prawdziwszy wydaje si� dalszy ci�g zdania, nast�puj�cy po przecinku i rozwijaj�cy my�l Herberta: �anty-krete�ska i jak wszystko, co jest tylko anty -krzywdz�ca". Warto sobie zapami�ta�, �e w systemie tak-tak, nie-nie jednak te� w ten spos�b my�la�. Wiele dowiedzia�em si� z �Labiryntu nad morzem" o Grecji. Do ksi��ki jest wr�cz wpisane co� w rodzaju skr�tu czy przegl�du jej dziej�w, wida� to szczeg�lnie w �Akropolu". Lecz nie wiadomo�ci o Grecji, sumiennie zebrane przez autora, by�y dla mnie najwa�niejsze. I nie, zdaniem Herberta, wiarygodniejsza, �prawdziwsza", bo odskrobana spod nawarstwie� interpretacyjnych, wystawa dzie� sztuki czy zabytk�w architektury. W ko�cu autor nic innego nie czyni, tylko nadaje im kolejn�, swoj� interpretacj�. M�wi nam o swoim, wsp�czesnym, z drugiej po�owy XX wieku pochodz�cym prze�yciu i rozumieniu antyku. No i bardzo dobrze. Nie wierz� w mo�liwo�� dotarcia przez jakiegokolwiek pisarza do �prawdziwej" staro�ytno�ci. Wierz� w autorsk� mo�liwo�� dotarcia do wsp�czesnego siebie, i w�a�nie to jest ciekawe, je�li oczywi�cie ciekawy jest autor. A w tym wypadku zaiste jest. Je�li mo�na przekonywaj�co opisa� wsp�czesno�� �rodkami surrealizmu historycznego, jak w �Raporcie z obl�onego miasta", to staro�ytno�� mo�na najbardziej przekonywaj�co opisa�, wed�ug mnie, elementami wsp�czesnymi. Herbert tak nie my�la�. Szed� w przeciwnym kierunku, usi�uj�c dotrze� do autentycznego. pierwotnego wygl�du spraw. Jednak nie jaka� autentyczna Grecja ol�niewa mnie w �Labiryncie nad morzem", lecz autentyczny Zbigniew Herbert, kt�ry na Grecj� po swojemu reaguje. 10 Jego okrzyczana ponad wszelk� miar� w publicystyce ostatniego dziesi�ciolecia wypowied� z �Ha�by domowej" nie nale�y do rzeczy. Dygresja, kt�r� mimo to zrobi�, grozi otwarciem temat�w cz�ciowo zmistyfikowanych, zgie�kliwych i paskudnych. Nie chc� przyk�ada� do nich r�ki. A jednak czuj�, �e w swojej przyd�ugiej i rozkojarzonej opowie�ci o labiryntach Herberta nie powinienem w�tku �Ha�by domowej" przemilcze�. To mnie cofa zn�w do czas�w podziemnych. Powiem o tym tyle, ile musz�. Mianowicie sam przyczyni�em si� do powstania ksi��ki pt. �Ha�ba domowa", i to dwojako. Po pierwsze, czu�em potrzeb� osobist� i rozumia�em potrzeb� spo�eczn� opowiedzenia w podziemnym wydawnictwie, bo przecie� nie mo�na by�o gdzie indziej, o b��dach swojej m�odo�ci, to znaczy o coraz mniej zrozumia�ym dla nast�pnych pokole� m�odzie�y op�taniu marksizmem w pierwszych latach po II wojnie �wiatowej. Razem z moimi przyjaci�mi, nielicznymi tak zwanymi dysydentami, od lat ju� prze�ladowanymi w PRL, wci�� jeszcze przetrawiali�my, roztrz�sali�my i przechorowywali�my, ka�dy po swojemu, te dawne koszmary. Dlatego ch�tnie i w dobrej wierze da�em wywiad do owej �Ha�by domowej" w odpowiedzi na zadan� kwesti� �jak to by�o mo�liwe, bo pytaj� m�odzi ludzie". Oczywi�cie, powiedzia�em rzeczy elementarne i pobie�ne, w skr�cie, w trybie obja�nienia dla zdezorientowanych wychowank�w szk� i czytelnik�w gazet w PRL, ze zb�dnym raczej udzia�em rozm�wcy. Nie by�a to �adna spowied� pisarza. Spowiedzi dokonuje pisarz ca�� tw�rczo�ci� i �yciem, nie potrzebuje do tego asystent�w. Nie by�em w tym przedsi�wzi�ciu jeden. Wiedzia�em, �e poprzedzili mnie moi �wcze�ni, dzi� ju� zmarli przyjaciele: Jerzy Andrzejewski, Wiktor Woroszylski, Witold Wirpsza, Julian Stryjkowski, ponadto Jaros�aw Marek Rymkiewicz, a lada dzie� mia� si� do��czy� Zbigniew Herbert. By� rok 1985. Po drugie, poproszony przez Jacka Trznadla o skontaktowanie go z podziemnym wydawnictwem, wskaza�em mu drog� i umo�liwi�em publikacj� �Ha�by domowa;" w Niezale�nej Oficynie Wydawniczej NOWA. Wkr�tce otrzyma�em do przeczytania wywiad z Herbertem. Uderzy�a mnie, ale to nic dziwnego, nadzwyczajna ekspresja literacka tekstu. Pod wzgl�dem si�y wyrazu ten wywiad by� najlepszy ze wszystkich, chocia� chaotyczny. Zarazem rzuca�a si� w oczy obsesyjna i bezwzgl�dna, lecz zupe�nie p�aska jednostronno�� analizy. In�ynierowie dusz, �powiedzmy" Tadzio i stare konie, dzia�ali ze strachu, pychy i dla korzy�ci materialnych. Pomy�la�em: przecie� on musi wiedzie�, �e to nie tak, przecie� musi wiedzie�, �e nie zawsze i nie wszyscy, przecie� musi wiedzie�, �e takich schematycznych sytuacji nie ma na �wiecie. Ale zaraz pomy�la�em co� jeszcze: przecie� on to ju� przy mnie m�wi�, uwa�ali�my, �e po alkoholu, ale m�wi�, nie wszystko, ale jakie� kawa�ki tego raz po raz m�wi�. Gdy m�wi� lub robi� co� po alkoholu, by�o wiadomo, �e na drugi dzie� mo�e odwo�a�. Chocia� niekoniecznie, bo mo�e si� uprze� i obstawa� przy swoim. Napotyka�em (mi�dzy innymi za granic�) popsute z takich niezrozumia�ych powod�w stosunki, znajomo�ci, przyja�nie Herberta. On sam w �Kochanych zwierz�tkach" pisze do pa�stwa Czajkowskich: ...wieczorem napad� mnie diabe�, poszed�em do Anio�a do teatru, a potem w dystyngowanym towarzystwie zachowywa�em si� �le. I jeszcze, B�g wie czego, przyczepi�em si� do Anio�a (...). Na drugi dzie� jak struty �azi�em z kwiatami i przeprasza�em obra�onych Austriak�w. A gdzie indziej:. ..nagada�em g�upstwa dyrektorowi Burgtheatru i Grassowi. To pierwsze s�uszne, drugie raczej nie. Ot� �g�upstwa", kt�rych nagada� polskim kolegom w �Ha�bie domowej", uzna� za s�uszne. My�l�, �e to nie ulega w�tpliwo�ci. W tym wypadku si� upar�. Niczego nigdy w swoim wywiadzie nie zmieni�, nie skorygowa�, nie wycofa�, cho� mog�y by� chwile, i z pewno�ci� by�y, jak twierdzi Katarzyna Herbertowa, gdy robi�o mu si� z tego powodu nieswojo. To, co zosta�o powiedziane, m�wi�a gorsza cz�� mojej istoty, kt�r� wyrzucam za drzwi, kiedy pr�buj� pisa� - ta uwaga, jedna z ko�cowych i bardzo podobna do zapami�tanego przeze mnie okre�lenia �ciemna strona mojej natury", wygl�da w�a�nie na dopisan� podczas autoryzacji. Dodam, �e mnie osobi�cie niczym nie dotkn��, a ja zawsze uwa�a�em: on jest na prawach specjalnych, jemu wolno. 11 W �Labiryncie nad morzem" ucierpieli nawet staro�ytni pisarze greccy. Cytuje Patronem sztuki [w Sparcie - przypisek m�j - J.B.] by� Tyrteusz - autor hymn�w i �d-dwu rodzaj�w literackich, kt�re po wiekach znalaz�y uznanie w oczach Saint-Justa. Sparta mia�a jednak swoich wielbicieli. Byli to oczywi�cie intelektuali�ci-Platon, Ksenofont, kt�rzy, jak to oni, wol� pa�stwa rz�dzone przez ide� ni�. przez nieobliczalne i podejrzane prawa �ycia. Herbert nie m�wi, jakie w�a�ciwie pretensje ma do Tyrteusza. Czujemy tylko, �e je ma, i musimy si� ich domy�li�. Jedyn� wskaz�wk� mo�e by� Saint-Just, kt�rego uznanie kompromituje greckiego poet�, poniewa� wiemy, �e Saint-Just by� w czasie rewolucji francuskiej zwolennikiem terroru, zanim sam zosta� stracony. Jak niegdy� m�j ojciec - filolog, nauczyciel �aciny i greki, kt�ry nie widzia� r�nicy mi�dzy antykiem a dniem dzisiejszym, j�zykiem archaicznym i wsp�czesnym - podobnie Herbert nie lubi uznawa� praw czasu i nie chce s�ysze� o historycznej wzgl�dno�ci norm i kryteri�w. Normy aksjologiczne, tak moralne, jak estetyczne, i kryteria prawdy, czy jakiekolwiek inne, maj� by� wsp�lne dla wszystkich epok, obowi�zuj� tak samo Tyrteusza, Saint-Justa, Herberta i mnie. �To i to pochwalam wed�ug mojej, czyli uniwersalnej miary - zdaje si� m�wi� autor �Labiryntu" - czego innego nie pochwalam, to mi si� podoba, tamto nie podoba, to jest dobre, tamto z�e". Jednak Tyrteusz, w�a�ciwie Tyrtaios, Ate�czyk, przyj�ty, dzi� powiedzieliby�my - naturalizowany w Sparcie, zagrzewa� Spartan w swych elegiach �obywatelskich" do dyscypliny i walki z Messe�czykami, przekonany, i� czyni rzecz w najwy�szym stopniu buduj�c� i chwalebn�. Czy si� myli�? Oczywi�cie, tylko czy w VII wieku przed Chrystusem m�g� o tym wiedzie�? Zapewne nie przewidywa�, �e my w drugiej po�owie XX wieku po Chrystusie staniemy si� liberalnymi pacyfistami. Staro�ytni bardzo go chwalili. Ale czy w tych samych latach nie �yt w Sparcie jaki� usposobiony pokojowo poeta, emigrant wewn�trzny, zmuszony do milczenia? Nic o tym nie wiadomo. Gdyby jednak natura ludzka by�a wsz�dzie i zawsze ta sama, powinien si� taki znale��. W czasach nowo�ytnych Tyrteusz inspirowa� nie tylko Saint-Justa, lecz r�wnie� polskich poet�w patriotycznych od Anczyca do Norwida. A przecie� dzi� mo�e kto� zapyta�: czy Tyrteusz nie zach�ca� do takich samych akt�w na Peloponezie, do jakich w Jugos�awii poeta Karad�i�? M�ni Spartanie w VII wieku z pewno�ci� nie byli subtelniejsi od wsp�czesnych nam Serb�w. Co wobec tego mamy zrobi� z autorami �hymn�w i �d" gloryfikuj�cych czyny bojowe przesz�o�ci? W Polsce nie brakuje krytyk�w O�wiecenia i rewolucji francuskiej, w dodatku s� to ludzie r�nych orientacji. Jeden z nich powiedzia� mi: �W Marsyliance m�wi si�: Maszerujmy i niech w siad za nami ziemia nasi�ka krwi� nieczyst�. Tego nie powinno by� w hymnie. To Francuzi powinni zmieni�". �A w naszym hymnie - odpowiedzia�em - m�wi si�, �e co nam obca przemoc wzi�ta, szabl� odbierzemy". Na to us�ysza�em: �Te� powinni�my to zmieni�". Nie mia�bym ochoty zmienia� hymn�w ani si� ich wyrzeka�. Wola�bym nabra� pewno�ci, �e my�my si� zmienili i nic nikomu nie zamierzamy odbiera� szabl�, natomiast hymny �piewa� po staremu, oddaj�c szacunek sobie i przesz�o�ci, zakl�tej w sw�j historyczny kszta�t razem z jej nieuniknionymi prawdami-omy�kami i cnotami-grzechami. �al mi Platona, a mo�e jeszcze bardziej Ksenofonta, �wietnych pisarzy, kt�rych jakby troch� mimochodem Herbert si� czepia. Obaj bywali wynalazcami prawd-omy�ek, to pewna. Ksenofonta zafascynowa� perski absolutyzm jako wz�r rz�d�w, lecz tak�e Sokrates. W istocie ca�a historia filozofii oraz my�li spo�ecznej (za ni� obrywa Platon) sk�ada si� z ci�gle nowych, b��dnych pomys��w, dzi�ki kt�rym jednak szcz�liwie istnieje. Podobnie historia polityczna �wiata sk�ada si� z poronionych i okropnych przedsi�wzi��, dzi�ki kt�rym jednak my w sumie istniejemy na obecnym poziomie cywilizacji, dobrym czy z�ym, ale przecie�. Zaszczepieni greck� surowic� przeciwko niezdolno�ci do szacunku, wybaczmy �Republik�" Platonowi i �Cyropedi�" Ksenofontowi. Ja na przyk�ad temu drugiemu wybaczy�bym wszystko za czysty jak geometria, prosty i wyrazisty j�zyk. U Platona mo�e z tym gorzej . Ale s� to wielcy pisarze i trzeba ich przyj�� takimi, jacy s�, ��cznie z b��dami. Lepiej niczego z nich nie wyodr�bnia�, zw�aszcza tego, co dzi� akurat wydaje si� tytu�em do kompromitacji lub chwa�y, zw�aszcza pozaliterackiej. Bo te poczucia mog� si� jutro zmieni�. Lepiej uzna�: jest, co jest. Jest jedno i drugie. W krytykowanych przez Herberta pisarzach i w Herbercie te�. 12 O jego ostatnich, najsmutniejszych latach dogasania, kt�re sta�y si� przedmiotem wulgarnej kontrowersji w mediach, wiem najmniej. Gdy ostatecznie wr�ci� do Polski w roku 1992, nasze kontakty zosta�y ledwo nawi�zane i prawie zaraz si� urwa�y. Kiedy� jeszcze zadzwoni�, �eby nagle powiedzie� kilka bardzo serdecznych s��w, wyra�nie chcia� je powiedzie�, ale rozmowa trwa�a kr�tko, i to by� koniec. Nie wiem, co mia� znaczy� jego nie zrealizowany plan uzupe�nienia �Labiryntu nad morzem" poza wojn� peloponesk� szkicami o pot�dze i upadku Rzymu. Czy by� w tym jaki� g��bszy zamys�, czy tylko mechaniczne skojarzenie dwu po��wek antyku? Zamykaj�ca ksi��k�, chyba niedoko�czona �Lekcja �aciny" nie daje odpowiedzi na to pytanie. Podobno fragment szkicu z nag��wkiem �Upadek Rzymu" znaleziono w papierach po�miertnych. Czy�by autorowi chodzi�o w�a�nie o ten upadek, o tradycyjn�, katastroficzn� wizj� ko�ca? Tego ju� si� nie dowiemy. W jego publicystyce z lat dziewi��dziesi�tych jestem, szczerze m�wi�c, s�abo oczytany. Znam tylko jej fragmenty, nastr�j i og�lny kierunek. Publicystyka poet�w albo jest poetycka i wtedy za nic nie odpowiada, albo musi si� wyrzec poetyckich licencji i staje si� trywialna. Tak czy owak, wielki Herbert, zredukowany do publicystyki, mala� w �enuj�cy spos�b. Dlaczego to robi�? Nie mam tyle pewno�ci siebie, ile r�ni najnowsi znawcy duszy poety, kt�rzy wszystko wiedz� lepiej i bardzo si� w tej sprawie rozwrzeszczeli. Czy powinienem zagl�da� do jeszcze jednego labiryntu, gdzie im g��biej, tym ciemniej i mieszka potw�r? Sk�d si� tam wzi��? Intuicja m�wi mi, �e ten ostatni, przed�miertny Minotaur by� w�asny, nie podrzucony przez nikogo, urodzi� si� w Herbercie i �y� w nim od m�odo�ci, jedynie rozr�s� si� chorobliwie na staro��, nie bez udzia�u, by� mo�e, gorliwych dostarczycieli fura�u. Mityczny Minotaur �ywi� si� m�odzie�� ate�sk�, ten, kt�ry siedzia� w gasn�cym Herbercie, te� niestety po�era� ludzi, niekiedy jego najlepszych przyjaci�. Jak to by�o mo�liwe? Choroba? Czy Minotaur nie �erowa� na ciele samego Herberta? Nie wiem i nie mnie o tym s�dzi�. Choroba organizmu, przykuwaj�ca latami do po�cieli, odcinaj�ca fizycznie od ludzi i tamuj�ca oddech, jest to co�, przed czym wzdryga si� dociekliwa wyobra�nia. Natomiast choroba psyche (dzie�-noc, �wiat�o-ciemno��, ciep�o-zimno) nigdy nie by�a tajemnic� dla tych, kt�rzy go znali. Mog�a ogranicza� samokontrol�, mog�a przede wszystkim zaognia� i rozj�trza� b�l, lecz chyba Herbert pisa�, co chcia�, nie co mu kto� kaza�. Je�li jaw �yciu pisa�em g�upstwa, to dlatego, �e uwa�a�em g�upstwa za co� m�drego i chcia�em je napisa�, a nie dlatego, �e mi kto� kaza�! Jedni pope�niaj� b��dy w m�odo�ci, drudzy w podesz�ym wieku. Ale b��dy, jak zauwa�yli�my, zdarzaj� si� i s� nieuniknione od czas�w Tyrteusza i Platona, a my nie oceniajmy ich zbyt po�piesznie. Bo b��dy maj� zazwyczaj jaki� powa�ny pow�d i wcale nie musi to by� nikczemno�� albo ma�oduszno�� autor�w. Podejrzewam, �e Herbert prze�ywa� w latach dziewi��dziesi�tych takie samo rozczarowanie i rozgoryczenie, jakie doskwiera�o w Polsce milionom ludzi. Oczywi�cie, rzecz� �mieszn� by�oby przypisywa� mu zawiedzione nadzieje konsumpcyjne, �roz�alenie" inteligenta lub �niezaradno��" na rynku, aczkol