7524
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7524 |
Rozszerzenie: |
7524 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7524 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7524 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7524 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Karl Hans Strobl
G�OWA
(Der Kopf)
W pokoju panowa�a ciemno��... dok�adnie zaci�gni�to wszystkie story. Nie dociera�o tu
�wiat�o z ulicy... kompletna cisza. M�j towarzysz, ja i nieznajomy �ciskali�my si� kurczowo za
r�ce. Wstrz�sa�o nami dr�enie. Wok� czai�a si� niewys�owiona trwoga... i z wolna przenika�a
nasze dusze.
Nagle z mroku wy�oni�a si� bia�a, �wiec�ca d�o� i zbli�y�a si� ku nam... Uj�a le��cy na
stole o��wek i pocz�a pisa�. Nie mogli�my uchwyci� s��w, lecz wszyscy trzej czuli�my, �e
dziwne ogniste litery pojawi�y si� na blacie przed naszymi oczyma...
By�y to dzieje tej d�oni oraz cz�owieka, do kt�rego nale�a�a. O ciemnej, g�uchej p�nocy
kre�li�a je dla nas blada, �wietlista, trupia r�ka...
...Wst�powa�em na stopnie wy�cielone czerwonym suknem. By�o mi jako� bardzo dziwnie...
Mia�em wra�enie, �e w moich piersiach o�y�o wielkie wahad�o. Brzeg tarczy wahad�a jest ostry
niczym brzytwa -gdy dotyka moich p�uc, odczuwam przejmuj�cy b�l. Brak mi w�wczas tchu,
dusz� si� nieomal. Zaciskam jednak z�by, aby nie wyda� �adnego j�ku. Napinam zwi�zane na
plecach r�ce; spod paznokci tryska krew.
Jestem ju� na podium. Wszystko przygotowane, czekano tylko na mnie... Pozwalam, aby
ogolono mi kark, a potem prosz�, bym m�g� po raz ostatni przem�wi� do zgromadzonych.
Zezwalaj� na to. Kiedy odwracam si�, widz� t�um ciasno otaczaj�cy gilotyn�. Widz� g�upie, t�pe,
zwierz�ce, po cz�ci niezdrowo podniecone, po cz�ci za� wyst�pne twarze, t� bezw�adn� mas�
wyszydzaj�c� imi� cz�owiecze. Naraz wszystko wyda�o mi si� tak bardzo zabawne, �e parskn��em
�miechem.
Jednak widz�, �e oficjalne maski moich oprawc�w st�a�y w surowej naganie. Co za
bezczelno�� skaza�ca, je�li nie traktuje w�asnej egzekucji dostatecznie powa�nie. Nie
zamierza�em ich dra�ni� nad miar�, przem�wi�em zatem:
-Obywatele! Umieram za was i za wolno��. Nie docenili�cie mnie, skazali na �mier� -lecz ja
was kocham. Na dow�d tej mi�o�ci zostawiam testament. Wszystko, co mam, wam zapisuj�. Oto...
Odwracam si� do nich plecami i wykonuj� gest, kt�rego znaczenia nie mogli nie poj��.
Wok� ryk oburzenia... Czym pr�dzej wk�adam g�ow� w otw�r gilotyny, prawie z
westchnieniem ulgi. Nag�y �wist... Czuj� lodowaty ch��d na szyi... G�owa moja spada do kosza...
Czuj� si� tak, jakbym nieoczekiwanie znalaz� si� pod wod�, kt�ra gwa�townie wype�nia mi
uszy. Odg�osy z zewn�trz dochodz� do mnie wyg�uszone, zmieszane. I ten szum, ten szum w
skroniach... Odnosz� wra�enie, jakby kto� rozla� na mojej szyi ca�� butl� eteru. .
Wiem to dobrze: moja g�owa spoczywa w wiklinowym koszu, tu��w za� pozosta� wy�ej, na
rusztowaniu, a jednak nie do ko�ca czuj�, �e cia�o mam rozdzielone. Wiem, i� osun��em si� na
lewo lekko wyrzucaj�c nogi, a moje zaci�ni�te r�ce dr��. Palce d�oni pr꿹 si�, to zn�w zwijaj�
kurczowo. Czuj� tak�e, jak p�ynie krew z otworu mojej szyi. Stopniowo ruchy tu�owia s�abn�, a
r�wnocze�nie trac� wi� z w�asnym korpusem. Powoli ��czno�� ta m�tnieje, by wreszcie zanikn��
ostatecznie.
Straci�em m�j tu��w. Na przekroju szyi wyst�pi�y czerwone plamy. S� niczym p�omie� na
ciemnym tle burzliwej nocy. Wyp�ywaj� jedna po drugiej jak t�uste krople oliwy na powierzchni�
stawu. A kiedy ��cz� si� ze sob�, odczuwam w powiekach s�abe impulsy elektryczne, w�osy za� z
lekka unosz� si�. Nagle krwawe pi�tna zaczynaj� wirowa�, ka�da plama kr�ci si�, szybciej, coraz
szybciej, mrowie gorej�cych kr�g�w, �arz�ca si� masa ruchliwych tarcz. Miotaj� si� w oszala�ym
tempie, odrywaj�ce si� od nich j�zyki p�omieni zmuszaj� mnie do zamkni�cia oczu. Pomi�dzy
z�bami mam suchy, szklisty piach... Wreszcie p�omienne ko�a bledn�, ich taniec uspokaja si�,
gasn� jedno po drugim. Wtedy miejsce, w kt�rym przeci�to moj� szyj� ciemnieje. Tym razem
mrok powleka je ostatecznie.
Mnie natomiast ogarnia dziwna, mi�a s�abo��, jaka� trudna do opisania leniwo��. Powieki
ci��� jak o��w. Nie mog� ich unie��, a przecie� widz� wszystko, co dzieje si� doko�a. Mam
uczucie, �e moje powieki zrobione s� z p�prze�roczystego szk�a. �wiat wok� spowity jest
mlecznobia�� mgie�k�; na tej zas�onie wyra�nie dostrzegam rozwidlaj�ce si� �y�ki. Mimo to widz�
ca�kiem wyra�nie, a przy tym w wi�kszych wymiarach ni� w�wczas, gdy jeszcze ci��y� mi tu��w.
M�j j�zyk zesztywnia�: spoczywa ci�ko w ustach przywodz�c na my�l bry�� gliny.
M�j zmys� powonienia wyostrzy� si� tysi�ckrotnie. Nie tylko wi�c spostrzegam przedmioty,
lecz tak�e rozr�niam w�a�ciwy ka�demu z nich zapach.
W wiklinowym koszu ustawionym pod gilotyn� le�� opr�cz mojej jeszcze trzy inne g�owy,
dwie m�skie i jedna kobieca. Na upudrowanych policzkach damy zauwa�am naklejone dwie
frywolne muszki. W jej wysoko ufryzowanych w�osach tkwi z�ota strza�a, za� w drobnych
uszkach para przepi�knych kolczyk�w z brylantami. Nie widz� twarzy m�czyzn. Ich g�owy
spoczywaj� w ka�u�y krwi, w poprzek jednej z czaszek ci�gnie si� zestarza�a, �le wygojona
szrama, najwyra�niej od uderzenia. W�osy na drugiej czaszce s� siwe i przerzedzone.
G�owa kobiety ma oczy zamkni�te, nie rusza si�. Wiem wszak, �e obserwuje mnie spod
opuszczonych powiek.
Czas mija. Widz�, jak cie� przesuwa si� po deskach rusztowania. Zapada ju� wiecz�r i
zaczynam odczuwa� ch��d. Nos m�j zesztywnia� ju� ca�kiem, a przenikliwe zimno wok� szyi
dokucza szczeg�lnie.
Nagle s�ysz� wrzaw�. Ha�as zbli�a si�, jest ju� zupe�nie blisko, tu� tu�. Czyja� r�ka chwyta
naraz za w�osy moj� g�ow� i wyci�ga z kosza. W chwil� p�niej czuj�, jak jaki� ostry, spiczasty
przedmiot zag��bia si� w mojej szyi. Zgraja pijanych sankiulot�w i dziewek wzi�a w posiadani~
zgilotynowanych. Wysoki jak d�b m�czyzna o prostackiej, nalanej twarzy wymachuje ponad
wrzeszcz�cym t�umem d�ug� pik�, na ko�cu kt�rej zatkn�� moj� g�ow�.
Banda rozpoczyna walk� o klejnoty �ci�tej kobiety. Zaciekle tarzaj� si� po ziemi u�ywaj�c
n�g, r�k i paznokci.
Bijatyka dobiega ko�ca. Szamocz�c si� i krzycz�c wyrywaj� si� z dzikiego k��bu ci, kt�rzy
zdobyli �up.
G�owa kobiety le�y w pyle, zszargana i brudna. Jej uszka s� rozerwane, fryzura zburzona,
pasma blond w�os�w wdeptane w b�oto ulicy. Delikatne nozdrze przeci�to jakim� ostrym
narz�dziem, na skroni odcisn�� si� �lad buta. Powieki s� na p� otwarte, szklane oczy utkwione w
nieodgadnionej dali.
Mot�och rusza przed siebie. Cztery g�owy tkwi� na d�ugich pikach. G�owa m�czyzny o
siwych w�osach wywo�uje najwi�ksz� w�ciek�o�� t�umu. Jak�e musiano nienawidzi� tego
cz�owieka! Nie znam go. Pluj� na niego i obrzucaj� b�otem. Gruda ziemi uderza go w skro�... Co
to? Czy�by drgn�� nieznacznie, jednym zaledwie �ci�gnem?
Ju� noc. Ci�ba zatrzyma�a si�. Nasze g�owy nadziano na �elazne ostrza ogrodzenia wok�
wspania�ego pa�acu. Miejsce to nie jest mi znane. Pary� jest przecie� ogromny. W ogrodzie
obozuj� uzbrojeni obywatele. Zbieraj� si� wok� ogniska. S�ycha� pie�ni, szyderstwa, prostackie
�miechy. Dobiega mnie zapach pieczonej baraniny. Od strony ogniska p�ynie aromat p�on�cego
drzewa r�anego. Zdzicza�a horda wywlek�a na dziedziniec meble i pali kosztowne sprz�ty. Teraz
wlok� ku p�omieniom bogato obit� kanap�. Lecz nie ciskaj� jej w ogie�. M�czyzn zatrzymuje
kobieta o energicznych rysach i rozpi�tej koszuli, ods�aniaj�cej pe�ne, twarde piersi. Przemawia
gwa�townie gestykuluj�c.
Czy namawia ich, aby podarowali jej drogi sprz�t, czy�by nag�e zapragn�a sypia� jak
ksi�niczka?
M�czy�ni wahaj� si�.
Kobieta wskazuje na sztachety i nabite na nich nasze g�owy, a potem chwyta za kanap�. .
M�czy�ni jeszcze oci�gaj� si�. Wtedy odpycha ich, wyrywa jakiemu� gwardzi�cie szabl� z
pochwy, przykl�ka i poczyna kling� wyjmowa� z mebla ma�e gwo�dziki o emaliowanych �ebkach,
naci�gaj�ce ci�ki jedwab. Teraz pomaga jej kilku obywateli.
Kobieta zn�w wskazuje na nasze g�owy.
Jeden z m�czyzn zbli�a si� powolnym krokiem do parkanu. Przesuwa wzrokiem po
naszych g�owach. Potem wspina si� na ogrodzenie i zdejmuje zbeszczeszczon� g��wk� damy.
Wiem, �e cz�owiek ten jest przera�ony, dzia�a jednak pod wp�ywem niezwykle silnego
impulsu. Zdaje si�, �e ta kobieta przy ognisku, m�oda jeszcze kobieta w czerwonej koszuli i z
ods�oni�tymi piersiami, o dzikim, wyst�pnym spojrzeniu, zaw�adn�a wol� m�czyzny. Trzymaj�c
g�ow� za w�osy w wyci�gni�tej r�ce niesie j� do ogniska.
Ze zwierz�cym rykiem rozkoszy dziewka chwyta �up. Porwawszy g�ow� za w�osy zatacza
ni� w powietrzu ko�a nad p�omieniami.
P�niej kuca i tuli czaszk� do swego �ona. Czule g�aszcze delikatne policzki... M�czy�ni
otaczaj� j� kr�giem... Wtedy chwyta ma�y emaliowany gwo�dzik i jednym kr�tkim uderzeniem
m�otka wbija go a� po g��wk� w martwe czo�o.
Zn�w uderzenie m�otka i kolejny gw�d� znika w pl�taninie kobiecych w�os�w.
Dziewczyna w czerwonej sukni nuci jak�� pie��. Jedn� z tych okrutnych, rozwi�z�ych,
prastarych pie�ni ludu.
Zebrani widzowie siedz� cicho. S� bladzi, utkwili przera�ony wzrok w dziewczynie. A ona
raz po raz uderza m�otkiem, wbija gw�d� za gwo�dziem w czaszk� i mruczy do taktu odwieczny,
niesamowity hymn czarownicy.
Nagle jeden z otaczaj�cych j� m�czyzn wydaje przera�liwy okrzyk i zrywa si� z ziemi.
Oczy wychodz� mu z orbit, na wargi wyp�ywa piana. Wyrzuca r�ce w g�r�, cia�o jego wije si� w
skurczach, a z ust wydobywaj� si� zwierz�ce ryki.
Lecz dziewczyna wci�� bije m�otkiem nuc�c sw� pie��. Podrywa si� drugi z gapi�w, wyje i
wymachuje ramionami.
Porywa p�on�c� g�owni� i uderza ni� we w�asn� pier�, wytrwale, bez wytchnienia, dop�ki
odzie� nie poczyna pali� si�. Po chwili otacza go g�sty k��b cuchn�cego dymu.
Nikt nie spieszy na ratunek szale�cowi. Pozostali siedz� nieruchomo zafascynowani
upiornym widowiskiem.
Wtem powstaje trzeci, a potem ob��d ogarnia reszt�. Og�uszaj�cy wrzask, nieludzkie wycie,
zawrotny sza� rozedrganego korowodu. Kto pada, ju� nie wstaje -wdeptuj� go w ziemi�.
Podczas tej orgii szale�stwa dziewczyna o nagich piersiach uderza m�otkiem i �piewa...
Wreszcie sko�czy�a. Naszpikowan� gwo�dzikami o emaliowanych g��wkach czaszk� wbija
na szabl� i unosi ponad op�tanym t�umem. Nagle kto� rozrzuca ognisko. Polana wylatuj� w g�r� i
gasn� obficie sypi�c iskrami... Ciemnieje... Teraz s�ycha� tylko pojedyncze wrzaski i g�uchy tupot,
jakby podczas bokserskiej walki... Ja wiem -to dzikie bestie rzuci�y si� na t� jedyn� kobiet�, aby j�
rozszarpa�...
Moje oczy wype�nia mrok...
Czy �wiadomo�� dlatego nie opu�ci�a mnie jeszcze, abym m�g� widzie� najokropniejsze?
Jest ciemno... Ciemno i dziwnie niewyra�nie, jak u schy�ku dnia w zimowe popo�udnie. Deszcz
pada na moj� g�ow�, a zimny wiatr unosi mi w�osy. Odczuwam wiotczenie i s�abo��. Czy to
pocz�tek rozk�adu?
Nast�puje zmiana. Moja g�owa znajduje si� ju� w innym miejscu, w ciemnej jamie. Jest tu
przynajmniej ciep�o i cicho. Teraz widz� lepiej. Jest tu wiele innych g��w. S� g�owy i cia�a.
Spostrzegam, i� czaszki oraz nale��ce do nich tu�owie odnalaz�y si� wzajemnie jakim� dziwnym
sposobem. Podczas ruchu, wywo�anego poszukiwaniami, s�ycha� ich dziwn�, bezd�wi�czn�
mow�.
T�skni� za moim cia�em, pragn� nareszcie uwolni� si� od tego dokuczliwego wra�enia
ch�odu wok� szyi. Zimno to przemienia si� w pal�cy nieomal b�l. Pr�ne s� jednak moje
poszukiwania. Wszystkie g�owy i korpusy odnalaz�y si�. Dla mnie nie ma cia�a. W ko�cu po
d�u�szym czasie odnajduj� w k�cie, na samym dole tu��w... Jest dot�d bez g�owy. To cia�o
kobiety.
Co� we mnie protestuje przeciwko po��czeniu si� z nim, ale pragnienie ukr�cenia m�ki
zwyci�a. Przybli�am si� wysi�kiem woli do pozbawionego g�owy tu�owia i widz�, �e pe�znie mi
na spotkanie. I oto stykaj� si� ze sob� dwie straszliwe rany... Czuj� lekkie uderzenie, a potem
s�abe ciep�o. Lecz przede wszystkim mam t� �wiadomo��: odzyska�em cia�o.
Dziwne... Kiedy tylko przemin�o pierwsze wra�enie przyjemno�ci, gwa�townie odczuwam
r�nic�. To tak, jakby usi�owano zmiesza� dwa, zupe�nie odr�bne p�yny.
Cia�o kobiety, z kt�rym teraz po��czy�a si� moja g�owa, jest smuk�e i bia�e. Emanuje
wyrafinowanym ch�odem arystokratki. Jest wypiel�gnowane poprzez k�piele w mleku i winie oraz
rozmaite kosztowne olejki. Ale poni�ej prawej piersi, nad biodrem i na brzuchu ma niezwyk�y
tatua�. Po�r�d pi�knych niebieskich ornament�w, serc, kotwic i arabesek rysuj� si� dwie litery: I i
B. Kim jest ta kobieta?
Ju� wiem, za chwil� b�d� wiedzia� zupe�nie dok�adnie! W nienazwanej ciemno�ci, kt�ra
dot�d otacza�a przekr�j mojej szyi, rodzi si� zwi�zek �wiadomo�ci. Najpierw pami�� tu�owia
wnika do mego m�zgu niewyra�nie, jakby falami. Z minuty na minut� obraz nabiera coraz
dok�adniejszych kontur�w. Zarazem odczuwam bolesn� wymian� o�ywczej energii obu cz�ci
mojego obecnego cia�a. I nagle wydaje mi si�, jakbym mia� dwie g�owy... Ta druga to g�owa
kobieca... krwawa, zszargana... Widz� j� przed sob�, jest ca�a obita emaliowanymi gwo�dzikami.
Nale�y do tu�owia, z kt�rym z��czy�em si�... Lecz jest to r�wnocze�nie moja g�owa, gdy� ca�kiem
wyra�nie czuj� w czaszce dziesi�tki ostrych gwo�dzi. Z b�lu prawie trac� zmys�y. Wszystko
wok� mnie spowija czerwona mg�a, kt�ra czasem drga, niczym w podmuchu wiatru.
Jestem teraz kobiet�, cho� zachowa�em m�ski umys�. Z krwawej mg�y wy�ania si� obraz...
Widz� sam siebie we wspania�ej komnacie... Le�� zanurzony w puszystym dywanie. Jestem nagi.
Przede mn� -nade mn� -pochyla si� m�czyzna. Ma ostre, surowe rysy cz�owieka z nizin. Jego
r�ce pe�ne s� odcisk�w; to spalona i prze�arta sol� d�o� marynarza. Kl�czy i nak�uwa ostr� ig��
moje cia�o tworz�c niezwyk�y rysunek. To boli, ale zarazem powoduje niewymown� rozkosz.
Wiem, ten cz�owiek jest moim kochankiem.
Naraz ostry b�l budzi w moim ciele dzik� ��dz�. Zarzucam m�czy�nie na szyj� bia�e
ramiona i przyci�gam go do siebie... Ca�uj� go -a potem k�ad� twarde, pokryte odciskami d�onie
marynarza na moje piersi, plecy... I zn�w ca�uj� go w strace�czym szale, obejmuj� i ci�gn� mocno
ku sobie, a� braknie mu tchu.
A potem chwytam z�bami za jego brunatne gard�o. J�zyk m�j �askocze i pie�ci t� krta�, tak
ukochan�, tyle razy budz�c� we mnie dreszcz, i teraz... teraz musz� zatopi� z�by w br�zowym,
twardym ciele... nie potrafi� inaczej... musz� k�sa�, gry��... i gryz�... gryz�... gryz�... jego j�k
zamienia si� w charkot... czuj�, �e wije si� w moim u�cisku i spazmatycznie dr�y, ale nie
puszczam go... Jego cia�o staje si� ci�kie, ci�kie, coraz ci�sze... czuj� ciep�e strumienie
sp�ywaj�ce po mych piersiach... jego g�owa chybocze si�, opada... wtedy wypuszczam go z
obj��... osuwa si� na mi�kki dywan i wtedy... z przegryzionej szyi bucha naraz g�sty strumie�
krwi... krew, krew wok�, na bia�ych sk�rach polarnych nied�wiedzi, na mnie, wsz�dzie krew...
Krzycz� -dziko, szale�czo. Wbiega pokojowa, musia�a by� niedaleko, mo�e pods�uchiwa�a
pod drzwiami?
Przez moment stoi jak oniemia�a, potem rzuca si� na zw�oki. Bez s��w, bez �ez przytula
g�ow� do jego zakrwawionej piersi. Nie widz� jej twarzy, dostrzegam jedynie zaci�ni�te pi�ci.
Wiem teraz wszystko...
A potem nast�puje jeszcze jeden obraz.
Znowu widz� siebie: wioz� mnie drewnianym wozem na egzekucj�. Stoj� na rusztowaniu
gilotyny i po raz ostatni kieruj� oczy ku s�o�cu. Gdy odwracam wzrok, spostrzegam w t�umie
m�od� kobiet�. Przeciska si�, aby by� bli�ej gilotyny. To ona, kochanka marynarza, kt�ry by� dla
mnie narz�dziem rozkoszy. Twarz dziewczyny jest blada, napi�ta, oczy jej p�on� dziko jak u
drapie�nej bestii, l�ni�ce, zbrodnicze, jakby w oczekiwaniu wielkiej rado�ci. Podnosi zaci�ni�te
pi�ci w g�r�, jej wargi poruszaj� si�... Pragnie kpi� ze mnie, miota� obelgi, lecz krzyczy tylko...
Z ust dziewczyny w czerwonej sp�dnicy wydobywaj� si� jedynie urywane, niepoj�te s�owa, ja
bowiem k�ad� w�a�nie g�ow� pod top�r gilotyny.
Teraz wiem wszystko.
Wiem ju�, na czyjej g�owie dokonano okropnej zemsty przy ognisku na dziedzi�cu pa�acu.
Wiem tak�e, kim by�a dziewczyna rozszarpana tej samej nocy na strz�py przez dzikie bestie. W
g�owie mojej bole�nie tkwi� dziesi�tki gwo�dzi... Jestem zwi�zany z tym cia�em, pe�nym
straszliwych i okrutnych tajemnic, wspomnie�, z tym pi�knym, grzesznym cia�em, kt�re ju�
przekroczy�o bramy piekie�.
Przera�aj�ca dwoisto�� mojej istoty rozdziera... Och, niech�e si� to sko�czy! Odczuwam
rozlu�nienie wszystkich cz�onk�w... Mi�nie mi�kn� i rozp�ywaj� si�... Organy przemieniaj� si� w
mi��sz... Nast�puje rozk�ad...
Ogarnia mnie, moj� podw�jn�, wstr�tn� natur� noc. Noc zag�ady. Cia�a oddziel� si�... Duch
m�j zostanie uwolniony.
W tym miejscu r�ka przesta�a pisa� i znikn�a
prze�o�y� Wojciech Grzelak