748
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 748 |
Rozszerzenie: |
748 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 748 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 748 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
748 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Mary E. Butler
Brylant czystej wody
Rozdzia� pierwszy: 7 czerwca 1816 roku Panna Emily Meriton przez wykuszone okno wpatrywa�a si� w zielony, spokojny Grosvenor Square. Jedynym przechodniem by� samotny d�entelmen, kt�ry wyszed� z jej domu i przeszed� przez plac. Zawadiacko nasuni�ty na czo�o cylinder i spr�ysty, prawie skoczny krok �wiadczy�y, i� by� w najwy�szym stopniu zadowolony z siebie. Usatysfakcjonowany, nieprawda�? Jednak�e Emily pomy�la�a, �e to raczej ona mog�aby sobie pogratulowa�. Dokona�a tego. Chwila triumfu szybko min�a. Prawie natychmiast Emily skarci�a si� za traktowanie w ten spos�b w�asnych zar�czyn. Poczu�a si� nieprzyjemnie, jakby by�a awanturnic�, kt�ra uwiod�a naiwnego szlachcica i doprowadzi�a go do zgubnego mezaliansu - co za g�upstwo. Edward bynajmniej nie by� naiwny i stanowi�a dla niego wyj�tkowo odpowiedni� parti�. Czy to bardzo �le, �e si� upewni�a, i� Edward zdaje sobie z tego spraw�? Z pewno�ci� nie. Wi�c je�li nie poczucie winy, c� wyp�dzi�o wszelk� rado�� z jej serca? I wyraz jej twarzy. W szarych, wpatrzonych w okno oczach widnia�a powaga, a nawet rezygnacja. Z pewno�ci� nie by� to wyraz, kt�ry mo�na by zaprezentowa� rodzinie. - No, no. My�l�, �e trzeba to jako� uczci�, hmmm, nie s�dzisz? Szampanem? Emily odwr�ci�a si� od okna i stan�a twarz� w twarz z bratem. Nawet gdyby nie wy�wiczy�a si� w przybieraniu zadowolonej miny, uniesienie i zapa� Johna z pewno�ci� wywo�a�by u�miech na jej twarzy. Ca�a rado��, kt�r� chcia�aby odczuwa�, promienia�a z jego uzbrojonych w okulary oczu. W u�miechu ukaza� wszystkie zmarszczki dooko�a tych oczu i dooko�a ust - wi�cej ni� pami�ta�a. Oczywi�cie, by� od niej du�o starszy, m�g�by by� jej ojcem. Czy martwi� si� o ni� - trzy sezony i wci�� sia�a rutk�? Emily powstrzyma�a brata, kiedy si�ga� po ta�m� dzwonka, �eby wezwa� s�u�b�. - Zaczekajmy, a� wr�ci Letty. Powinna wkr�tce tu by�. Z trudem przysz�oby jej powiedzie�, �e nie jest w nastroju do toast�w. No i oczywi�cie nie posiada� si� z rado�ci z powodu tego ma��e�stwa. Pewnie my�la�, i� Edward kocha j� tak, jak on swoj� Letty. Nawet wspomnienie imienia �ony sprawi�o, �e twarz Johna, je�li uzna� to za mo�liwe, jeszcze bardziej poja�nia�a. - Oczywi�cie, ona te� tu musi by�. Stan�� u boku Emily i wyjrza� przez okno. - S�uchaj. Emily spojrza�a na brata z czu�o�ci�. Kiedy tak opierali si� o parapet, widoczne by�o, �e jest od niej niewiele wy�szy. Oczy mia� zamkni�te, g�ow� w skupieniu pochyli� do ty�u. - Nie, nie s�ysz� - powiedzia�a. - Ani ja - zgodzi� si�. - To chyba pierwszy raz od zwyci�stwa nad Napoleonem ulice s� puste i ciche. Emily pomy�la�a, �e to z pewno�ci� prawda. Uroczysto�ci z okazji pokoju ko�cz�cego d�ug� wojn� z Francj� by�y bynajmniej nie pokojowe, a pojawienie si� sprzymierzonych w�adc�w przewr�ci�o miasto do g�ry nogami. - Pierwszy, i obawiam si�, ostatni raz - powiedzia�a. - Wygl�da na to, jakby szale�stwo mia�o si� w�a�nie rozpocz��. W par� chwil p�niej kilka powoz�w ponownie pojawi�o si� na placu, a wraz z nimi powr�ci�o wra�enie ruchu i �ycia. Klip-klop ko�skich kopyt i turkot k� wyda�y si� Emily natarczywe. Przed domem Meriton�w z pierwszego z tych powoz�w wysiad�o zjawisko w mu�linie koloru �onkili i szybko wbieg�o po schodach. Emily i jej brat zaledwie zd��yli si� odwr�ci�, kiedy drzwi otworzy�y si� gwa�townie i lady Meriton wkroczy�a ko�cz�c zdanie: - ... wygl�daj�c przez okno jak para wiejskich myszy pierwszy raz w mie�cie. Wstyd mi za was, naprawd�. Daleka od irytacji lady Meriton energicznie uca�owa�a m�a na powitanie. Takie manifestacje uczu� zdarza�y si� zbyt cz�sto, aby przyprawi� Emily o rumieniec, za to budzi�y w niej fale zazdro�ci. - Mog�aby� zrobi� to lepiej, gdyby�, kochanie, najpierw zdj�a czepek - zasugerowa� John �onie. Zdj�� ju� wcze�niej swoje okulary. - A wi�c mog�abym. Prosz�. - Lady Meriton pos�usznie dokona�a nast�pnej pr�by, tym razem bez zawadzaj�cego i przes�aniaj�cego jej z�ote w�osy czepka. - Czy tak by�o lepiej? - Nie czekaj�c na odpowied� ruszy�a przywita� si� z Emily. Obserwuj�c Johna i Letty, Emily poczu�a, �e z jakiego� powodu nie zniesie rozmowy o w�asnych zar�czynach. A w ka�dym razie nie teraz. Szybko ubieg�a brata. - No i? Opowiadaj, Letty prosz�. Czy car jest tak przystojny, jak powiadaj�? Letty �achn�a si� i usiad�a na szezlongu. - Nie mog� nic o tym powiedzie�. Ten cz�owiek w og�le si� nie pojawi�. Na szcz�cie Letty zawsze potrafi�a skierowa� my�l Johna na inne tory. - Nie pojawi� si�? Z�a przeprawa przez kana�? - spyta�. - Nic z tych rzeczy. Po prostu chcia� unikn�� publicznego powitania, wi�c pojecha� prosto do apartament�w swojej siostry w Pulteney. - Chcia� unikn��...? - wyj�ka� w podnieceniu John. - Wiedz�c, �e b�dzie ksi���? Powiedzia�bym, �e to cholernie obra�liwe. - Ja te�, albo raczej powiedzia�abym, gdybym by�a sk�onna u�ywa� takiego j�zyka. I, spodziewam si�, �e to samo powiedzieliby ksi���, lord Chamberlain, przedstawiciele w�adz pa�stwowych, dwie orkiestry i ci wszyscy, kt�rzy przez trzy godziny czekali na niego wzd�u� drogi i pod pa�acem. Letty w ko�cu �ci�gn�a r�kawiczki, szarpi�c je ze z�o�ci�, kt�ra nie wr�y�a carowi nic dobrego. - Dziwne - powiedzia�a Emily, nie chc�c, aby rozmowa skupi�a si� teraz na jej osobie. - We wszystkich doniesieniach z Pary�a podkre�lano, jaki to jest mi�y demokrata. - Wiem - zgodzi�a si� Letty. - Z drugiej strony wielka ksi�na, jego siostra, odk�d si� pojawi�a, nie robi�a nic innego tylko obra�a�a wszystkich dooko�a. Nie �wiadczy to dobrze o cesarskiej rodzinie. M�j panie, nie s�dzisz, �e dzi� wiecz�r b�d� u Palin�w? Dla Edwarda by�by to z pewno�ci� sukces towarzyski, lecz je�li wielka ksi�na uprze si� przerwa� ta�ce, nie jestem pewna, czy nie szkoda by�oby zachodu. No, to zabrzmia�o jak koniec odroczenia. Ta wzmianka o Edwardzie skierowa�a uwag� Johna na poprzednie tory, cho� Letty nie sko�czy�a jeszcze rozprawia�. - Czy nie s�dzisz, �e Edward zna� plany cara? Nie by�o go na Shooter's Hill. Opuszcza� sposobno�� korzystnego pokazania si� - to do niego nie podobne. S�ysz�c lekcewa��cy ton w g�osie Letty, Emily gwa�townie pochyli�a g�ow�. Nagle poczu�a k�opoty. John znacz�co tr�ci� j� �okciem. To ona powinna og�osi� nowin� i nie nale�y ju� z tym zwleka�. - Letty, dzi� w po�udnie Edward by� tutaj - zacz�a niepewnie. - Zapewne chcia� si� dowiedzie�, czy Castlereaghowie przyjd�. - I jakby zdawszy sobie spraw�, jak zjadliwie to zabrzmia�o, doda�a: - I oczywi�cie, zam�wi� sobie taniec z tob�. Emily wzi�a sobie g��boki oddech. - Poprosi� Johna o moj� r�k�. Jej szwagierka w os�upieniu spojrza�a najpierw na m�a, a potem, oczekuj�c potwierdzenia, na Emily. - John da� swoje b�ogos�awie�stwo i przyj�am o�wiadczyny. Edward i ja zamierzamy si� pobra�. - To prawda? - Doprawdy, Letty, twoje niedowierzanie bynajmniej mi nie pochlebia. - M�wi�c te s�owa Emily szybko mruga�a oczami, lecz w g�osie jej zabrzmia�a ostrzegawcza nuta. - Og�osz� to dzi� wiecz�r na balu na cze�� jego pe�noletno�ci i obj�cia tytu�u. Letty jeszcze chwil� milcza�a w os�upieniu. Nie pozwoli�a owej chwili trwa� za d�ugo - twarz jej z�agodnia�a w gratulacyjnym u�miechu. Nie by� to u�miech pe�en rado�ci, niemniej jednak by� to u�miech. - Emily, najdro�sza, �ycz� ci wszystkiego najlepszego. Pomy�l tylko - moja ma�a siostrzyczka markiz� Palin. Och, doprawdy, a� brak mi s��w. - Na Jowisza, to o czym� �wiadczy - pokpiwa� John. - Sprawi�, �e mojej Letty brak s��w. - Kiedy pomy�l� o tym wszystkim, co trzeba b�dzie zrobi�... przyj�cia, wyprawa, zaproszenia... - Sp�jrz, jak jej b�yszcz� oczy - zauwa�y�a Emily, jednocze�nie starannie zas�aniaj�c Letty przed wzrokiem brata. - Ona to uwielbia. - A c� mo�e by� bardziej zabawne? - Letty najwidoczniej postanowi�a podj�� gr�. - Znasz mnie tak dobrze, kochanie. Tylko przyznaj, �e nie zar�czy�a� si� wy��cznie po to, aby mi sprawi� przyjemno��. Nie jestem a� tak� egoistk�, �eby pcha� si� do o�tarza tylko dlatego, �e tak wielk� rado�� sprawi�oby mi przygotowywanie tych wszystkich uroczysto�ci. W spojrzeniu b��kitnych oczu Letty by�o co� szczeg�lnego, Emily zorientowa�a si�, �e szwagierka nie �artuje. Czy to by�o powodem przera�enia Letty? Czy s�dzi�a, �e w jaki� spos�b jest odpowiedzialna za decyzj� Emily? - Nie, nie, Letty. - Emily wyci�gn�a r�k� i uj�a d�o� szwagierki w znacz�cym u�cisku. - Przysi�gam, �e ta decyzja mia�a uszcz�liwi� mnie, nie ciebie. Niew�tpliwie mia�a racj�, Letty musia�a czu� si� winna, bo wida� by�o, jak odpr�y�a si� po tym zapewnieniu. Niemniej jednak w jej spojrzeniu wci�� czai� si� pewien niepok�j. Emily pomy�la�a, �e zna jego przyczyn�, lecz je�li ma racj�, to chodzi o zarzut, na kt�ry i tak nie mog�aby odpowiedzie� w mo�liwy do przyj�cia spos�b. Powiedzia�a szybko, �eby ukry� zak�opotanie: - Oczywi�cie, wcale nie jestem pewna, czy b�dziesz zachwycona, maj�c zorganizowa� wesele w tak kr�tkim czasie. Edward chce wzi�� �lub w ko�cu lipca, tak �eby�my mogli pojecha� w podr� po�lubn� najpierw do Pary�a, a potem do Wiednia na czas trwania Kongresu. - Co za uroczy pomys�. Emily dyskretnie skubn�a Letty. Nawet John m�g� zauwa�y� t� uszczypliwo��. - Planuje �lub, ale czy wie, co to znaczy? - doda�a Letty ze skruch�. - Pr�bowa�em go ostrzec, kochanie - powiedzia� John z komicznym westchnieniem. Najwidoczniej bra� wszystko za dobr� monet�. John nie by� niewra�liwy, lecz zak�ada�, �e wszyscy s� tak wielkoduszni jak on sam. Nie przysz�o mu do g�owy to, o czym pomy�la�a Letty, �e na plany matrymonialne Edwarda wi�kszy wp�yw maj� jego aspiracje polityczne ni� nag�o�� afektu. - Wiesz, jak to jest, kochanie - powiedzia� obejmuj�c �on� ramieniem. - Ci m�odzi zakochani po prostu nie chc� s�ucha� g�osu rozs�dku. M�odzi zakochani. W tym rzecz, zda�a sobie spraw� Emily, kiedy John wraz z �on� odeszli i zostawili j� sam� z jej my�lami. Nie byli zakochani, ona i Edward. Emily na wp� �wiadomie pow�drowa�a na drugie pi�tro do pokoju dziecinnego. Bli�ni�ta zawsze j� rozwesela�y. Nigdy przy nich nie czu�a si� winna czy przestraszona z powodu w�asnych uczynk�w. Pomaga�y nawet zapomnie� na chwil� o dr�cz�cych j� od czasu do czasu w�tpliwo�ciach. Teraz za p�no ju� by�o na w�tpliwo�ci, lecz w�a�nie teraz opad�y j� silniej ni� kiedykolwiek. Nawet szybka gra w ciuciubabk� i biegi z dzie�mi na barana nie usun�y zmartwie�. Dlaczego musia�a nale�e� do jedynej rodziny w ca�ym wytwornym towarzystwie, w kt�rej wierzono w ma��e�stwa z mi�o�ci? Ka�da inna rodzina przez ostatnie trzy sezony doradza�aby Emily, �eby zabezpieczy�a sobie przysz�o��, zanim b�dzie za p�no. Wszystkie dziewcz�ta, z kt�rymi Emily wesz�a w �wiat, ostrze�ono, aby nie ulega�y romantycznym sk�onno�ciom. Powiedziano im, �eby by�y praktyczne, �eby by�y rozs�dne, i takie by�y, i znalaz�y sobie odpowiednich m��w. Emily nigdy nie mog�a uwierzy� przyjaci�kom, kiedy twierdzi�y, z przekonaniem, jak je nauczono, �e ma��e�stwa z mi�o�ci nigdy nie s� szcz�liwe. Jak mog�aby uwierzy� w taki nonsens widz�c, jak oddani s� sobie jej brat i Letty, jej matka chrzestna i lord Castlereagh? Nie, twierdzenie, �e ma��e�stwa z mi�o�ci s� niebezpiecznie niepewne, to oczywista nieprawda. Emily przekona�a si� natychmiast, �e zdarzaj� si� nies�ychanie rzadko. Wielka mi�o�� nie przychodzi do ka�dego. Nie przyjdzie do niej. Ale nie chcia�a tego wyzna� Johnowi. John, poniewa� sam by� szcz�liwym ma��onkiem Letty, s�dzi�, �e ka�dy mo�e osi�gn�� takie samo szcz�cie. Letty zna�a zwyczaje �wiata du�o lepiej ni� on. Mog�a ich nie lubi�, lecz rozumia�a. Odg�os krok�w za drzwiami zapowiada�, �e Emily wkr�tce dowie si� dok�adnie, jak dalece wyrozumia�� ma szwagierk�. - Mama! Mama! - og�osi�y bli�niaki. Nie zwa�aj�c na sw� modn� sukni� i starann� fryzur�, Letty do��czy�a do tria na pod�odze dziecinnego pokoju. - Tak my�la�am, �e ci� tu znajd� - zwr�ci�a si� do Emily. - Nie patrz na mnie z takim l�kiem. Nie chc� ci dokucza�. Emily si�dmy raz podnios�a jedn� z zabawek Katy i czeka�a. - Chcia�abym tylko, �eby� powiedzia�a mi na pewno, �e twoja decyzja nie opiera si� na jakim� �le zrozumianym przez ciebie powiedzeniu czy uczynku. Przysz�o mi do g�owy, �e poniewa� w tym roku wskaza�am ci kilku d�entelmen�w stanowi�cych dobre partie - Letty m�wi�a z trudem - mog�a� opacznie pomy�le�, �e chcia�abym si� ciebie pozby�. - Letty! - Emily wpatrzy�a si� w ni� w os�upieniu otworzywszy usta. Zignorowa�a nawet Coonora, kt�ry natarczywie usi�owa� zwr�ci� na siebie uwag�. - Coonor, przesta� wiesza� si� na cioci - automatycznie powiedzia�a Letty. - Martwi� si�, �e w jaki� spos�b sprawi�am, i� poczu�a� si� niemile widziana, a przecie� razem z Johnem byliby�my uszcz�liwieni, gdyby� zamieszka�a z nami na zawsze. Albo mo�e obawiasz si�, �e zostaniesz czym� w rodzaju rodzinnego popychad�a. To prawda, �e zbyt cz�sto liczymy na twoj� pomoc. - Rodzinnego popychad�a? Nie b�d� niem�dra, Letty. Nie mog�aby� sprawi�, �ebym czu�a si� bardziej po��dana. Bardzo dobrze wiem, �e nie�atwo ci by�o rozpoczyna� �ycie ma��onki z pi�tnastoletni� szwagierk� na g�owie. Letty w odpowiedzi wykrzywi�a si�. Bli�ni�tom wyda�o si� to zabawne i przez chwil� usi�owa�y wy�ebra� powt�rk�, po czym same spr�bowa�y na�ladowa� jej min�. - Wiem te�, dlaczego nasy�a�a� na mnie tych wszystkich jegomo�ci�w - powiedzia�a Emily, przekrzykuj�c ha�as czyniony przez bli�ni�ta. - Ale to bez sensu. Gdybym mog�a si� zakocha�, z pewno�ci� bym to uczyni�a, ale nie s�dz�, �ebym mia�a na to jaki� wp�yw. A tak�e �aden z tych go�ci nie wydawa� si� pa�a� do mnie nami�tnym uczuciem. - Dlaczego, znam z tuzin d�entelmen�w, kt�rzy pobiegn� za tob� na najl�ejsze skinienie. Emily ze �miechem wypl�tywa�a si� z u�cisku Coonora. - To prawda. Ale ich uczucia do mnie s� bardziej romantyczne ni�... ni� te, kt�re �ywi do mnie Coonor. Mam paru dobrych przyjaci�. Natomiast nie mam konkurent�w. Letty zdawa�a si� czu� niezr�cznie, nie mog�c zaprzeczy� temu o�wiadczeniu. - A je�li widz� w tobie tylko siostr�, czyja to wina? - Och, bez w�tpienia moja - rado�nie zgodzi�a si� Emily. - Nie - zaprzeczy�a Letty z powa�n� min�. - Obawiam si�, �e to mnie nale�y o to wini�. To ja ci wci�� m�wi�am, jak masz si� zachowywa�. "Nie okazuj, jaka jeste� inteligentna - m�wi�am - ludzie czuj� si� nieswojo". I jaki jest rezultat? Emily pochyli�a si� do przodu, �eby doda� si�y swoim s�owom. - Rezultat jest taki, �e ludzie nie ziewaj� w mojej obecno�ci ani nie uciekaj� z pokoju na d�wi�k mojego imienia. Zawar�am te� par� cudownych przyja�ni, co w innym wypadku mog�oby si� nie zdarzy�, przyja�ni, kt�re - mam nadziej� i ufam - przetrwaj� przez ca�e moje �ycie. Z pewno�ci� nie mo�esz si� wini� o to, �e nauczy�a� mnie, jak najlepiej post�powa� w towarzystwie. - Wini� mam� - powiedzia� Coonor, najwyra�niej w nadziei na nast�pn� przeja�d�k� na barana. - Nie, nie wini� mamy. - Emily odczeka�a, a� Letty z�apie c�rk�, kt�ra usi�owa�a wspi�� si� na okno, po czym ci�gn�a: - To nie by�a pochopna decyzja, Letty. D�ugo i intensywnie zastanawia�am si�, czego oczekuj� od przysz�o�ci. I to, czego pragn�, to w�asny dom, rodzina. Lekko zdyszana z wysi�ku, trzymaj�c w obj�ciach wij�ce si� dziecko, Letty powiedzia�a: - Nie rozumiem dlaczego. - Wyci�gn�a wst��k� z w�os�w i wr�czy�a j� Kate. Nagrod� by�a chwila ciszy. - Ale czemu teraz? Dlaczego Edward? Dwadzie�cia jeden lat to jeszcze nie staropanie�stwo. Z pewno�ci� to troch� za wcze�nie porzuca� nadziej� na co� lepszego. Poczekaj rok albo d�u�ej. Emily wsta�a z pod�ogi i pocz�a si� przechadza�. - Nie widzisz tego, Letty? St�d si� bior� niezam�ne ciotki. Czekasz, czekasz i ka�dego dnia m�wisz: "Jeszcze tylko jeden dzie�, mo�e jutro co� si� wydarzy". Po czym nagle pewnego ranka budzisz si� i spostrzegasz, �e jest za p�no na cokolwiek, na jak�kolwiek zmian�. Odkrywasz, �e twoj� jedyn� rol� w �yciu jest zajmowa� puste miejsce przy stole i wyst�powa� w charakterze przyzwoitki m�odszych dziewcz�t. - Lepsze to, ni� obudzi� si� i odkry�, �e jeste� na ca�e �ycie zwi�zana z m�czyzn�, kt�ry ci� nie obchodzi. - To nie fair! - Emily odczeka�a chwil�, �eby lepiej zapanowa� nad g�osem. - Edward mnie obchodzi. Doprawdy, bardzo go lubi�. I szanuj�. Jest inteligentny i ambitny. NIe pije za du�o... ani nie gra... ani nie zadaje si� z upad�ymi kobietami. - Sk�d wiesz? K�ciki ust Emily zadr�a�y. - Edward jest rozwa�ny i odpowiedzialny. On jest... dobry dla zwierz�t. - Ze �miechem powr�ci�a na swoje miejsce na pod�odze. - Nie jest niezno�ny, prawda? - Nudny jak flaki z olejem - zgodzi�a si� Letty. - Zapomnia�a� doda�, �e jest niezwykle bogaty i utytu�owany. - Wed�ug wszelkich prawide� ka�dy, maj�c te zalety - zapomnia�a� doda�, �e jest nieprawdopodobnie urodziwy - powinien by� nudny. Ale on naprawd� nie jest. Jest czaruj�cy. Letty wsta�a i otrzepa�a sp�dnic�. Jednak�e Emily dostrzeg�a wyraz jej twarzy. - Jednak nigdy ci� nie oczarowa�, prawda, Letty? - Emily w�a�nie zda�a sobie z tego spraw�. Letty nie aprobowa�a ma��e�stwa z Edwardem nie dlatego, �e Emily go nie kocha�a, lecz z powodu samego Edwarda. To by�a okoliczno��, kt�ra nigdy nie przysz�a jej na my�l. - Nie mog� zrozumie�. Znasz Edwarda od dziecka. Jak mo�esz go nie lubi�! Letty pospiesznie podnios�a jedno z bli�ni�t i pocz�a poprawia� co� w dziecinnej fryzurze. - Nie powiedzia�am, �e go nie lubi� - zaprzeczy�a. - I nie znam go od dziecka. Edward przyby� do Howe, kiedy mia� dwana�cie lat. Pochodzi z dalszej linii. Dopiero wtedy... kiedy umar� g��wny spadkobierca i prawnicy zacz�li szuka� innych krewnych. - Dziwne. Nie wiedzia�am, �e Edward w dzieci�stwie nie styka� si� z rodzin�. Nigdy nie opowiada o �yciu poza Howe. - Najprawdopodobniej nie chce o tym pami�ta�. Zdaje si�, �e jego ojciec wykonywa� jaki� wolny zaw�d i niezbyt mu si� wiod�o. A po �mierci ojca �yli wy��cznie z wdowiego do�ywocia matki. Nie, to zrozumia�e, �e markiz Palin nie chce wspomina� tamtych dni. My�l, �e Edward zatai� przed ni� ponad po�ow� swego �yciorysu, nie by�a przyjemna, lecz Emily nie pozwoli�a, aby owa my�l rozproszy�a jej uwag�. - Nigdy nie by�a� do tego stopnia pedantk�, Letty, �eby z takiego powodu traktowa� cz�owieka z g�ry. To bynajmniej nie t�umaczy twoich objekcji. Letty westchn�a, niew�tpliwie zdaj�c sobie spraw�, i� nie uniknie odpowiedzi. - Przypuszczam, �e nigdy nie przesta�am uwa�a� Edwarda za intruza. Tak, wiem, �e to g�upie. Ale tak d�ugo zna�am t� rodzin�. Nie mog� zapomnie� ch�opca, kt�ry powinien by� na jego miejscu. - To by�o dziewi�� lat temu. Letty. Dlaczego nie lubisz Edwarda dzi�? - No dobrze... my�l�, �e jest zimny. Nigdy nie kieruje si� impulsem. I zbyt dobrze wie, co w ko�cu przyniesie mu korzy��, jemu i jego karierze. Nie mo�esz zaprzeczy�, �e wygl�da na to, i� przez ma��e�stwo z c�rk� chrzestn� lady Castlereagh chce zaspokoi� swoje wyg�rowane ambicje polityczne. - Nie, nie mog� zaprzeczy� - przyzna�a Emily. - Ale ty te� nie mo�esz zaprzeczy�, �e z r�wnym skutkiem m�g�by si� o�eni� z kobiet� wy�szego urodzenia i bogatsz�. Markiz Palin m�g�by poszuka� sobie narzeczonej du�o lepiej urodzonej ni� c�rka zwyk�ego baroneta, dziewczyna, kt�ra w posagu przyniesie mu zaledwie miern� sum�. Spos�b, w jaki Letty zacisn�a usta, poinformowa� Emily, �e jej szwagierka z trudem usi�uje si� opanowa�. Ch�odnym tonem Letty zmieni�a temat: - Chod�my, niania rzuca nam jedno ze swoich spojrze�. Je�li nie b�dzie mog�a u�o�y� dzieci do popo�udniowej drzemki, b�dziemy musia�y stawi� czo�a jej irytacji. Tak, nianiu, ju� idziemy - obieca�a, ostatni raz obejmuj�c maluchy. Zanim cioci Emily, po u�ciskaniu ��daj�cych tego bli�ni�t, uda�o si� wy�lizgn��, Letty zd��y�a znikn�� i szcz�liwie wykr�ci� si� od kontynuowania rozmowy. Emily pozosta�a z uczuciem niezaspokojenia i rozczarowania. Przewidywa�a �e z Letty mog� by� trudno�ci, ale nie a� takie. Ta nieoczekiwana wrogo�� w stosunku do Edwarda, kt�ry zawsze zdawa� si� by� przyjacielem rodziny, zaniepokoi�a j�. Poczu�a si� jeszcze bardziej strapiona, gdy u�wiadomi�a sobie, �e zale�y jej na zrozumieniu i aprobacie szwagierki. Emily uwa�a�a si� za osob� zdecydowan�. Je�li jest przekonana, �e wychodz�c za Edwarda post�pi s�usznie, dlaczego chcia�aby, aby Letty czy ktokolwiek potwierdzi� jej zdanie? Je�li jest przekonana... Reszta dnia zdawa�a si� wlec w niesko�czono��. Emily pr�bowa�a sp�dzi� czas nad ksi��k�, potem nad ig��, lecz najwyra�niej nie mog�a si� skupi�. Towarzystwo brata i szwagierki jeszcze pot�gowa�o jej niepok�j. Nawet bilecik od lady Castlereagh w sprawie jutrzejszego obiadu w Carlton House nie zdo�a� wyrwa� jej z przygn�bienia. Ubieraj�c si� na bal Emily pr�bowa�a wykrzesa� z siebie troch� entuzjazmu. Nie by�oby dobrze, gdyby Edward ujrza� j� zas�pion�. My�la�a, �e kiedy ju� podejmie decyzj�, odpr�y si� i poczuje ulg� - jej przysz�o�� w ko�cu zosta�a ustalona - lecz tak si� nie sta�o. W takiej w�a�nie z�ej chwili Letty zapuka�a do drzwi i wesz�a do pokoju. Przede wszystkim przed Letty chcia�a Emily ukry� swoj� niem�dr� niepewno��. - Przysz�am przeprosi� - ku zdumieniu Emily o�wiadczy�a Letty. - Prze... Letty, nie trzeba. Wiem, �e chcia�a� dobrze. - Tak, tak, nie post�pi�am dobrze, atakuj�c tw�j wyb�r i twoj� decyzj�. Naprawd� rozumiem, dlaczego tak postanowi�a�, naprawd�. Ale, och, Emily, kochana, marzy�am dla ciebie o czym� lepszym. Emily uj�a d�onie Letty i spojrza�a jej w oczy. - Wychodz� za m�czyzn�, kt�rego szanuj� i podziwiam, z kt�rym dziel� wiele zainteresowa� i kt�rego bardzo lubi�. - M�czyzn�, kt�rym mo�esz �atwo pokierowa� - zarzuci�a jej Letty troch� z�o�liwie. - M�czyzn�, kt�ry szanuje moje zdanie i �yczenia - sprostowa�a Emily. - Doprawdy nie wiem, czy mog�abym lepiej trafi�. K�ama�a i bez zw�tpienia Letty wiedzia�a o tym, lecz w swej dobroci nie chcia�a dra�ni� jej d�u�ej. Kiedy ju� obie wytar�y �zy, Letty zaoferowa�a swoje wstrzemi�liwe poparcie: - Nie mog� powiedzie�, �e nie b�d� si� w duchu modli�a, aby� dozna�a jakiego� objawienia i odwo�a�a ca�� rzecz, albo, co jeszcze lepsze, aby� przed �lubem spotka�a Prawdziw� Mi�o��, kt�ra ci� porwie, ale nic ju� nie powiem. Nie, nawet tobie. Mog� my�le�, �e robisz g�upstwo, ale b�d� do ko�ca przy tobie. A teraz, jak to ju� powiedzia�am, musimy si� zaj�� du�o wa�niejszymi sprawami, to znaczy twoj� sukni� na dzisiejszy wiecz�r. - Letty, jeste� niepoprawna. - Emily usiad�a na ��ku i obserwowa�a, jak szwagierka przegl�da i odrzuca wi�kszo�� jej garderoby. - S�dzi�am, �e par� dni temu zdecydowa�y�my, �e w�o�� r�ow� taftow�. Letty odwr�ci�a si� i patrzy�a na Emily jak na szalon�. - Tak, zanim okaza�o si�, �e to b�dzie bal, na kt�rym og�osz� twoje zar�czyny. Wszyscy b�d� na ciebie patrzy�. Nie mo�esz mie� na sobie �adnej staroci. - R�owa taftowa to jedna z sukien, kt�re kupi�y�my na obchody zwyci�stwa. Trudno j� nazwa� staroci�. - Mo�e by� dostatecznie dobra dla cara Aleksandra i kr�la Prus, lecz z pewno�ci� nie na og�oszenie twoich zar�czyn. R�ow� w�o�ysz jutro do Carlton House - zgodzi�a si� Letty, niedbale zaliczaj�c obiad u ksi�cia regenta do mniej wa�nych wydarze�. - My�l�, �e dzi� to musi by� srebrna gaza. - Tak, prosz� pani - powiedzia�a potulnie Emily. Z�o�ona przez Letty obietnica Wsp�dzia�ania i poparcia podnios�a j� na duchu. - Poza tym zak�adam, �e Edward dzi� wieczorem podaruje ci zar�czynowy pier�cie� Palin�w. Na r�owym tle wygl�da�by okropnie. Bia�e z�oto i szmaragdy! - Nigdy go nie widzia�am, ale brzmi uroczo. - Prawd� m�wi�c jest wyj�tkowo brzydki. Och, kamienie s� pi�kne, ale oprawa to staro�ytna potworno��. Prawdopodobnie b�dziesz musia�a oprze� na czym� r�k�, �eby ci� nie przewa�y� na jedn� stron�. Emily, rozbawiona tym pomys�em, u�miechn�a si�, po czym zmarszczy�a brwi. Kiedy Letty widzia�a pier�cie� zar�czynowy Palin�w... mia�a go na palcu? Ostatnia lady Palin umar�a dwadzie�cia lat temu albo i wi�cej, i pier�cie�, nic Edwarda nie obchodz�c, przez wszystkie te lata spoczywa� w sejfie w Howe, bolesna pami�tka po ostatniej markizie. Wci�� zaj�ta sprawami ubrania Letty wydawa�a si� nie dostrzega� zaskoczenia Emily. Delibrowa�a nad sukni� ze srebrnej gazy. - Czego� tu potrzeba... czego�... Ach, wiem. Mam co� takiego. Z sukni� w r�kach Letty wybieg�a z pokoju. Kroki jej da�y si� s�ysze� w holu na dole, po czym, prawie natychmiast powr�ci�y. Wkroczy�a do sypialni Emily z zagadkowym wyrazem twarzy i ma�� szkatu�k� w r�ce. Starannie roz�o�y�a srebrn� wieczorow� sukni�. - Je�li naprawd� zamierzasz mie� Palina... Emily z oburzon� min� opad�a na ��ko. - Letty! - Dobrze, dobrze. Niech to b�dzie m�j prezent na zgod�. Zawsze chcia�am, �eby� to mia�a, kochanie. To b�dzie bardzo... odpowiednie. Emily przeturla�a si� i bez zainteresowania wzi�a szkatu�k�. Popatrzy�a pytaj�cym wzrokiem na Letty, po czym podnios�a wieczko. Wewn�trz le�a�a szpilka z opalem i brylantem, tak wielkiej pi�kno�ci, �e Emily usiad�a, aby z�apa� oddech. - Nigdy nie widzia�am nic pi�kniejszego. Dzi�kuj� kochana, kochana Letty. - Obejmuj�c szwagierk� Emily mia�a �zy w oczach. Wiedzia�a, �e Letty w ko�cu wszystko przeboleje. - Przesta�... przesta�. Zaraz ja te� si� rozp�acz�, a nie mo�emy pokaza� si� na balu z czerwonymi oczami. - Ale gdzie to ukrywa�a� przez wszystkie te lata? Czy to nale�a�o do twojej matki? - Emily ledwo mog�a uwierzy�: posiada� co� tak pi�knego i nigdy tego nie nosi�! Popatrzy�a na Letty i ku swemu zdziwieniu spostrzeg�a, �e jej szwagierka, osoba zawsze pewna siebie, teraz si� rumieni. - Nie. Nie, nie do matki. To... Emily zdumiona patrzy�a, jak Letty waha si�, zak�opotana. Po chwili usiad�a na ��ku obok Emily. Wzrok utkwi�a w pi�knej ozdobie. - Jakie to dziwne, wszystko jakby si� sprzysi�g�o, �eby przypomnie� o tych czasach. - Wskaza�a szpilk� palcem i w ko�cu spojrza�a Emily w oczy. - Kiedy�, wiesz, mia�am nadziej�, �e sama b�d� markiz� Palin. - Letty, och, nie. Stary markiz by� ponad trzydzie�ci lat od ciebie starszy. - Nie on, g�sko. Jego syn, lord Varrieur. Tony. To on podarowa� mi t� broszk�. Nale�a�a do jego matki. To dlatego zna pier�cie� zar�czynowy, domy�li�a si� Emily. Nie wiedz�c co odpowiedzie�, ratowa�a si� milczeniem i czeka�a. - Usi�owa�am zwr�ci� j� lordowi Palin, kiedy... Ale, biedak, czu� si� tak winny, �e nalega�, abym j� zatrzyma�a. Emily straci�a orientacj�. - Winny? - �mierci Tony'ego. Rozumiesz, lord Palin wys�a� Tony'ego w podr� po Europie, maj�c nadziej�, �e Tony o mnie zapomni. By� bardzo przeciwny temu ma��e�stwu, s�dzi�, �e jeste�my za m�odzi, ale obieca�, �e je�li po roku nie zmienimy zdania, b�dziemy mogli si� pobra�. Ten rok ju� prawie mija�, kiedy zn�w og�oszono wojn�. I Tony nigdy nie wr�ci� do domu. Emily przypomnia�a sobie, �e dawno temu Edward opowiedzia� jej histori� kuzyna, kt�ry umar� we francuskim wi�zieniu, zostawiaj�c mu w spadku tytu�. Ca�a opowie�� zatem zda�a si� dotyczy� spraw odleg�ych - po prostu jeszcze jedna strata spowodowana d�ugotrwa�� wojn� z Francj�. Dla Letty jednak�e by�y to sprawy bliskie, mimo �e up�yn�o ju� jedena�cie lat. By� mo�e by�a w�wczas bardzo m�oda, jednak najwyra�niej kocha�a tego ch�opca, tego Tony'ego. Emily wiedzia�a, �e John d�ugo i cierpliwie zabiega�, aby Letty przyj�a jego o�wiadczyny. - Jak on wygl�da�? - cicho spyta�a Emily. Tony? Nie wiem. To by� po prostu... Tony. Zna�am go od... no, jak d�ugo pami�tam. Jak mog�aby� opisa� kogo�, kto by� prawie cz�ci� ciebie samej? Emily wyda�o si� jako� wa�ne, �e ten nieszcz�sny m�ody cz�owiek zosta� przywr�cony pami�ci. Umar� co najwy�ej dziesi�� lat temu, a wygl�da�o tak, jakby nigdy w og�le nie istnia�. Emily czu�a w sercu, �e to nie by�o w porz�dku, i� w radosnych chwilach zwyci�stwa pomijano milczeniem, nie pami�tano o m�odzie�cach, kt�rzy w walkach stracili �ycie. Emily za nic nie przyzna�aby, �e pytaj�c kieruje si� jeszcze czym� innym. Nawet sobie samej nie ujawni�aby, i� marzy o tym, aby zrozumie�, jak to si� dzieje, �e ludzie si� zakochuj�. - Dobrze, zatem do kogo by� podobny? - nastawa�a. - To kuzyn Edwarda. Czy by� do niego podobny? - Och nie, zupe�nie nie. Nie dlatego, �e nie by� przystojny, by�, ale inaczej. Tony by� du�y, nie tylko wysoki, ale te� szeroki w ramionach. Gdyby nie by� takim olbrzymem, ludzie nigdy nie uwierzyliby, �e ma osiemna�cie lat. Mo�e dlatego, �e mia� tak� otwart� twarz. Nauczy� si� troch� pow�ci�ga� j�zyk, ale ka�d� my�l mog�a� wytycza� mu z twarzy. By� te� ciemny, ciemny jak Cygan, bo du�o czasu sp�dza� na powietrzu. Najwspanialsze mia� oczy. I mia� najd�u�sze rz�sy na �wiecie. Zawsze zazdro�ci�am mu tych d�ugich, ciemnych rz�s. Emily jednak�e by�a zbyt m�dra, �eby pomy�le�, i� Letty zakocha�a si� z powodu d�ugich rz�s. Letty potrz�sn�a g�ow�, jakby chcia�a rozja�ni� my�li. - Nie powinna� pozwala� mi na tyle m�wi�, kochanie. Czas, �eby�my obie by�y ju� gotowe. Letty wsta�a z ��ka i podesz�a do drzwi. Waha�a si� chwil�, po czym odwr�ci�a si� do Emily i doda�a: - Nie pomy�l sobie, Emily, �e �a�uj� czego�, co min�o. Dzie�, w kt�rym po�lubi�am twojego brata, by� najszcz�liwszym dniem w moim �yciu. Kocham go du�o bardziej, ni� by�am w stanie kiedykolwiek kocha� Tony'ego. Ale - ci�gn�a, wt�ruj�c my�lom Emily - Tony zas�uguje na pami�� i to czu��. - Tak, oczywi�cie - zgodzi�a si� Emily, lecz by�a troch� zaniepokojona. Mo�e dlatego, �e nagle zda�a sobie spraw�, jak drobny by� przypadek, kt�ry umie�ci� Letty w Johna i jej �yciu. A mo�e te� poczu�a si� nieswojo na my�l, �e kto� tak jej bliski m�g� a� dot�d ukrywa� przed ni� wa�n� przecie� cz�� swego �ycia. Poza tym, je�li Letty potrafi�a tyle zatai�, to... - Letty? Czy John wie wszystko o lordzie Varrieur? - Oczywi�cie, �e John wie - Letty zakaszla�a i popatrzy�a na swoje pantofle - �e mia�am zar�czy� si� z Tonym, kiedy aresztowano go we Francji. Wi�c czemu Letty ma taki niepokoj�cy wyraz twarzy? - zastanawia�a si� Emily. - Wiesz, Emily, wygl�dasz raczej blado. Nie by�oby �le, gdyby� dyskretnie skorzysta�a ze s�oiczka z r�em. Nag�a zmiana tematu wprawi�a Emily w zamieszanie. Czy zach�caj�c Letty do zwierze�, przekroczy�a granice przyja�ni? W ko�cu to Letty postanowi�a si� zwierzy�. Emily ukradkiem zerkn�a do lustra. S�oiczek z r�em, rzeczywi�cie. Tylko w por�wnaniu z p�on�cymi policzkami Letty twarz Emily wygl�da�a blado. Kiedy wyje�d�a�y na bal, wydawa�o si�, �e Letty odzyska�a ju� zwyk�y spok�j. Zgodnie z obietnic� okazywa�a entuzjazm z powodu wieczornej zabawy, wychwala�a wygl�d Emily i papla�a o mo�liwej obecno�ci cz�onk�w rodziny kr�lewskiej. Jednak�e Emily zauwa�y�a, �e Letty, zanim skierowali si� do domu Palin�w, rozkaza�a wo�nicy przejecha� obok Carlton House i domu lorda Castlereahga. Cho� powiedzia�a, �e pragnie przyjrze� si� iluminacji, Emily nic nie mog�a poradzi� na nasuwaj�ce si� jej my�li, �e Letty chcia�aby odsun�� chwil� og�oszenia zar�czyn, w nadziei, i� zdarzy si� cud i ca�a rzecz nie dojdzie do skutku. Naprawd� przera�aj�ce by�o, �e Emily r�wnie� mia�a nadziej� na cud. Logicznie bior�c, wszystko by�o w porz�dku, wiedzia�a, �e post�puje s�usznie, lecz serce nie lubi kierowa� si� logik� - ono mog�o zastanawia� si�, dlaczego Letty (bez w�tpienia bardzo kochana osoba) dwa razy w �yciu spotka�a mi�o��, a inni nie spotkali jej w og�le. Czy czego� mi brakuje - my�la�a Emily - �e nie mog� wzbudzi� tego rodzaju uczucia, �e sama nie mog� go odczu�? Kiedy pow�z wreszcie zajecha� przed dom Palin�w, Emily uczyni�a wysi�ek, �eby zapanowa� nad w�asn� twarz�. Nie wita si� narzeczonego w taki spos�b, upomina�a sam� siebie. A on by� jej narzeczonym. Cho� jeszcze tego nie og�oszono, Emily da�a s�owo, a by�a kobiet�, kt�ra dotrzymuje s�owa. Widok Edwarda czekaj�cego z powitaniem cz�ciowo odp�dzi� jej troski. Jego wysoka, szczup�a figura zawsze wygl�da�a wyj�tkowo elegancko w wieczorowym stroju. Kiedy wchodzili, pi�kna twarz Edwarda rozja�ni�a si� rado�ci�. Letty zawsze trafnie ocenia�a ludzi, lecz tym razem po prostu by�a w b��dzie. Edward by� lepszym cz�owiekiem ni� jej si� zdawa�o. W tej chwili pe�en by� tkliwego niepokoju. - Czy jechali�cie bez przeszk�d? Lord i lady Farnsworth musieli przeje�d�a� obok Pulteney i m�wi�, �e t�umy czekaj�ce, aby cho� przelotnie zerkn�� na cara, s� po prostu niezmierzone. Gdyby nie opu�cili powozu i nie przeszli reszty drogi piechot�, wci�� mogliby tam tkwi�. - Byli�my bliscy tego samego - powiedzia�a Emily, nie wspominaj�c, �e gdyby nie zboczyli z drogi, aby obejrze� iluminacj�, nic takiego by im nie grozi�o. - W ka�dym razie, jak s�ycha�, nie brakuje ci towarzystwa. Skin�a g�ow� w kierunku sali balowej. Gdyby orkiestra gra�a, nie da�o by si� jej us�ysze� poprzez g�osy rozmawiaj�cych go�ci. - Z pewno�ci� nie. Wuj i ja obawiali�my si�, �e wszyscy zignoruj� moje skromne przyj�cie, po�wi�caj�c ca�� uwag� przybywaj�cym monarchom, lecz, zdaje si�, mogli�my sobie zaoszcz�dzi� tych obaw. Musz� przyzna�, �e moje zainteresowanie go��mi z zagranicy z minuty na minut� s�abnie - z b�yskiem w oku powiedzia� Edward. - Je�li my, m�czy�ni, us�yszymy jeszcze s�owo o tym, jak ci Rosjanie s� przystojni i romantyczni, wpadniemy w furi�. Wystarczy, �e mamy rywali w kompanii bohater�w Wellingtona. A teraz jeszcze musimy koniecznie importowa� konkurencj�, �eby zajmowa�a nasze pi�kne panie. - Nie, nie, Palin - sprzeciwi� si� John. - Niech inni si� martwi�, my nie musimy. Z�ote szamerunki mog� zawr�ci� w g�owie paniom, ale nie naszym. - Racja, sir Johnie. - Edward pochyli� si� z poufn� wiadomo�ci�. - Mam nadziej�, �e nie macie nic przeciw temu. Ruthven chce zrobi� raczej du�o szumu z og�oszeniem zar�czyn, wyg�osi� ma�e przem�wienie po toa�cie urodzinowym. Kiedy zobaczycie, �e zd��a do podium dla orkiestry, mo�ecie spr�bowa� podej�� tak blisko, jak wam si� uda. Ha�as z ty�u sygnalizowa� przybycie dalszych go�ci, kt�rych Edward musia� powita�. - Mam nadziej�, �e uda nam si� porozmawia� troch� p�niej. - Edward obj�� u�miechem Letty i Johna. - Emily oczywi�cie obieca�a mi pierwszy taniec. Zanim ruszy� wita� nowo przyby�ych, czule u�cisn�� jej r�k�. Kiedy przechodzili do sali balowej, Emily przy�apa�a na twarz Letty jakby lekki niesmak. Jednak nim zd��y�a uczyni� jej wym�wk�, Letty si� opanowa�a. - To szcz�cie, �e sala balowa Palina ma doskona�e proporcje, bo jego ciotka najwidoczniej nie uczyni�a nic, �eby j� udekorowa� czy te� nada� jej �wi�teczny wygl�d. - Ale� Letty, jak mo�esz tak m�wi�? - zbeszta�a j� Emily, usi�uj�c zachowa� powa�n� min�. - Przecie� widzisz, �e zada�a sobie trud i przenios�a tu z cieplarni co najmniej sze�� palm w donicach. Letty wyci�gn�a r�k�, schwyci�a lorgnon swego m�a i przy�o�y�a do oka. Sir John ju� dawno przyzwyczai� si� nosi� je na bardzo d�ugiej wst��eczce. - Rzeczywi�cie. Je�li to ma by� �wiadectwem, jak lady Ruthven pojmuje przyj�cie, to powinni�my raczej unika� pasztecik�w z kraba. Pomimo niedostatk�w lady Ruthven jako gospodyni sala balowa kipia�a podnieceniem. Chocia� nikt opr�cz Emily nie m�g� wiedzie� o og�oszeniu jej zar�czyn, wydawa�o si� jej, �e na sali panuje atmosfera oczekiwania, przeczucie, �e wydarzy si� co� wspania�ego. Mo�e to by�a tylko nadzieja, �e poka�e si� kto� z rodziny kr�lewskiej, lecz niew�tpliwie nadawa�a wieczornym uroczysto�ciom szczeg�lny klimat. Jednak�e spok�j opu�ci� Emily, kiedy wraz z Edwardem otwiera�a bal. Letty uwa�a�a, �e Edward, je�li chodzi o jego ambicje polityczne, wykazuje najwy�sze wyrachowanie; na parkiecie jednak - stwierdzi�a Emily - jest w najwy�szym stopniu nudny i niewra�liwy. I to nie dlatego, �e nie potrafi� ta�czy�. Jej stopy nie by�y w niebezpiecze�stwie. Ta�czy� zawsze poprawnie, lecz bez energii i bez o�ywienia. Doprawdy, Emily zacz�a zastanawia� si�, czy Edward nie jest odrobin� przyg�uchy. Po ta�cu nie mia�a czasu, aby przywo�a� ciep�e uczucie, jakie ogarn�o j�, gdy wita� ich u wej�cia. Przyjaciele domagali si� jej uwagi i ta�c�w. Pan Templeton roz�mieszy� j� opisem swej sromotnej kl�ski na polowaniu. Lady Plunkett zarazi�a j� entuzjazmem do podr�y na Kontynent i udzieli�a paru informacji u�ytecznych w podr�y po�lubnej. M�ody lord James domaga� si� jej wsp�czucia. Emily zaledwie zacz�a radzi� sobie z uczuciem niepokoju, gdy ujrza�a, jak lord Ruthven kieruje si� w stron� podium dla orkiestry. Zamkn�a oczy, wzi�a g��boki oddech i spr�bowa�a zapanowa� nad nerwami. Na dobre czy na z�e, ta chwila nadesz�a. Kiedy og�osz� zar�czyny, nie b�dzie powrotu. S�awa tej, kt�ra zerwa�a narzecze�stwo, nie dozwoli jej na wyb�r innego m�a r�wnie skutecznie jak fakt zar�czyn. Moment nieuwagi przyp�aci�a utrat� mo�liwo�ci zbli�enia si� do lorda Ruthvena i Edwarda. Wszystkich go�ci, s�cz�cych tu i tam napoje orze�wiaj�ce i graj�cych w karty w pokoju gier, uprzejmie zaproszono do sali balowej na urodzinowy toast. I w rezultacie na sali zapanowa� taki t�ok i ciasnota, �e nie mo�na si� by�o po niej porusza�. Nawet lokaje, staraj�cy roznie�� kieliszki szampana, musieli pokonywa� nie lada trudno�ci. Edward ze swojego miejsca obok lorda Ruthvena przes�a� jej u�miech zrozumienia i gestem poinformowa�, �e r�wnie dobrze mog� zaczeka� tam, gdzie si� znajduj�. Emily z pewnym zak�opotaniem pomy�la�a, �e lord Ruthven z ch�ci� wykorzysta sposobno�� przeprowadzenia jej szerokim korytarzem w�r�d t�umu. Starszy pan lubi� ze wszystkiego robi� publiczne ceremonie. - Panie i panowie. Przyjaciele. - Lord Ruthven zacz�� raczej pompatycznie, potkn�wszy si� uprzednio o jeden ze stojak�w na nuty. Emily st�umi�a chichot. Czy�by ostatnio czyta� Juliusza Cezara? - Zebrali�my si� dzi�, aby uczci� pe�noletno�� Edwarda, lorda Palina. Mia�em szcz�cie przez ostatnie dziewi�� lat obserwowa� tego ch�opca... Si�gaj�ce do pod�ogi okna otwarto, aby wpu�ci� troch� powietrza do dusznej sali. Nadspodziewanie �wie�y powiew rozwichrzy� loki Emily i sprawi�, �e w g�rze kryszta�owy �yrandol zadr�a� i zad�wi�cza�. S�uchacze lorda Ruthvena pocz�li si� niecierpliwi�. Od czasu do czasu na tle monotonnego przem�wienia rozlega�y si� szepty. Z holu da�y si� s�ysze� g�o�no wypowiedziane s�owa i zdecydowane kroki, a pe�en namaszczenia baron ko�czy� swoj� peror�: - Za lorda Palina. Wszystkiego najlepszego. Obecni pos�usznie wznie�li kieliszki, lecz zanim ktokolwiek zd��y� prze�kn�� pierwszy �yk, d�wi�czny g�os przerwa� cisz�. - Dzi�kuj�, kuzynie. Lecz moje urodziny s� w lutym. Z�owieszczy dreszcz przebieg� Emily po plecach. Gdyby by�a w stosunku do siebie uczciwa, musia�aby przyzna�, �e mia�a nadziej�, i� co� przeszkodzi, odwr�ci to, co nieodwracalne. Ale to - to nie by�a Prawdziwa Mi�o��, kt�r� Letty dla niej wymarzy�a, nadchodz�ca, aby j� porwa�. Emily niewyra�nie odczu�a gniew Edwarda, nag�y przestrach Letty, lecz nie mog�a oderwa� oczu od obcego przybysza, kt�ry przerwa� toast. Jego surowa energia i ch�odne opanowanie nie pasowa�y do etykiety i subtelno�ci sali balowej. Poczu�a nag�y dreszcz, kiedy lustruj�ce sal�, ciemne oczy zatrzyma�y si� na Letty, a potem zwr�ci�y badawczo na ni�. Lord Ruthven rozkazuj�co zamacha� na jednego czy dw�ch lokai, lecz �aden z nich nie pragn�� walczy� z determinacj� obcego przybysza. W�r�d go�ci rozleg�y si� szmery, ale nikt si� nie rusza�. - Ty tam... m�wi�... kim do diab... my�lisz, �e kim jeste�? Czy zosta�e� zaproszony na ten bal? - zapyta� Ruthven. - Czy potrzebuj� zaproszenia, �eby przyj�� na bal w moim w�asnym domu? On naprawd� zachowuje si�, jakby to by� jego dom, pomy�la�a Emily, zanim znaczenie wypowiedzianych s��w zacz�o do niej dociera�. - Ale�, kuzynie - ci�gn�� przybysz. - Czy�by� mnie nie poznawa�? Du�o czasu min�o, wiem, ale teraz wr�ci�em do domu. Na prawdziwe powitanie, musz� przyzna�. - G�os jego zabrzmia� mi�kko, jedwabi�cie i przera�aj�co. Emily spostrzeg�a, �e przecz�co kr�ci g�ow�. Czy�by to by�...? - Panie i panowie, poniewa� niechc�cy sta�em si� dzi� waszym go�ciem, pozw�lcie, �e si� przedstawi�. Anthony St. John Howe, earl Varrieur, markiz Palin. - Tony. Czy to ona wyszepta�a to imi�, czy Letty? Lecz to niemo�liwe, my�la�a uparcie. Ten ch�opak nie �y� od dziewi�ciu lat. Przywo�a�a na my�l �ywy opis Letty. Och, ten m�czyzna by� dostatecznie wysoki, straszliwie chudy i tak blado, �e mo�na by pomy�le�, i� ca�e lata nie ogl�da� �wiat�a dziennego. Czy to te same oczy, kt�re Letty uwa�a�a za tak pi�kne? - zastanawia�a si�. B�l lub troska wyry�y zmarszczki na jego twarzy, sprawiaj�c, �e wygl�da� na wi�cej ni� trzydzie�ci lat. Nos musia� mie� co najmniej raz z�amany, a na prawej skroni wida� by�o ma�� blizn�. Przystojny? Nie, lecz w jego obecno�ci przystojni tracili wszelkie znaczenie. Ciemne oczy b�ysn�y ku niej ponownie, pe�ne �alu spojrzenie przesun�o si� na kogo� za jej prawym ramieniem, po czym powr�ci�o do gniewnego d�entelmena na podium. Dopiero w�wczas Emily zda�a sobie spraw�, �e szwagierka upad�a u jej st�p w g��bokim omdleniu. Rozdzia� drugi Nast�pnego ranka Emily przemierza�a w t� i z powrotem ma�y salon - dziesi�� d�ugich, niekobiecych krok�w w kierunku zimnego, nieu�ywanego kominka i dziesi�� krok�w z powrotem, do drzwi prowadz�cych do holu. Zwykle o tej porze dnia Emily i Letty jeszcze raz prze�ywa�y uciechy poprzedniego wieczoru i omawia�y plany na nadchodz�cy dzie�. Jednak�e dzi� nie wygl�da�o na to, aby Letty chcia�a cokolwiek omawia�. Emily by�a w po�owie drogi do drzwi, kiedy zaanonsowano Edwarda. Przej�ta trosk� pobieg�a, �eby go powita�. - Och, Edwardzie, twoje biedne przyj�cie! Uca�owa� jej wyci�gni�te d�onie i zatrzyma� w swoich. - Tak, jakby to mia�o jakie� znaczenie, poza tym, �e mia�o to by� r�wnie� twoje przyj�cie. Jak si� ma lady Meriton? Emily odwr�ci�a si� i podesz�a do sofy, ukrywaj�c przed nim wyraz swej twarzy. Mia�a wra�enie, �e zachowywanie sekret�w przed narzeczonym nie jest dobrym pocz�tkiem zar�czyn, ale z niejasnych powod�w wydawa�o si� jej r�wnie�, �e nie by�oby w�a�ciwe przyzna�, i� martwi si� o Letty. - Du�o lepiej - odpowiedzia�a, w pe�ni �wiadoma, �e to nie ca�kiem prawda. I dalej k�ama�a ju� bez ogr�dek: - My�l�, �e to upa� w sali balowej na r�wni z szokiem spowodowa�, �e zemdla�a. Jak tylko przeniesiono j� w ch�odniejsze miejsce, natychmiast zacz�a przychodzi� do siebie. Wiesz, jak John wszystkim si� martwi. Upiera� si�, �eby wr�ci�a do domu i odpocz�a. Zanim usiad�a i ponownie spojrza�a na Edwarda, upewni�a si�, �e ca�kowicie panuje nad wyrazem swojej twarzy. Poczucie winy gn�bi�o j� tym bardziej, �e widzia�a trosk� narzeczonego. Jego delikatnie zarysowana twarz by�a �ci�gni�ta. Pojawienie si� tego nieznajomego stanowi�o problem zar�wno dla Edwarda, jak i dla wielu innych. Je�li nie Edwardowi, to komu mog�a zwierzy� swoje z�e przeczucia? Jednak�e co� w zachowaniu Letty i wspomnienie jej wczorajszych intymnych zwierze� o pierwszej mi�o�ci sprawi�y, �e Emily si� zawaha�a. Edward usiad� przy niej na sofie. - Mi�o mi to s�ysze�. By�em pewien, �e musi szybko przyj�� do siebie, przynajmniej z tego powodu, �e rezygnacja z dzisiejszych uroczysto�ci by�aby ponad jej si�y - za�artowa�. Spr�bowa�a si� u�miechn��. - Masz racj�, oczywi�cie. John chcia�by, �eby odpocz�a d�u�ej, lecz Letty upiera si�, �e czuje si� doskonale i p�jdzie do Carlton House. Letty upiera�a si� przy p�j�ciu do Carlton House, to by�a szczera prawda, ale Emily nie mog�a oprze� si� my�li, i� ten up�r wynika� z faktu, �e nieobecno�� Letty z pewno�ci� nie przesz�aby niezauwa�ona. - Rozumiem trosk� Johna - powiedzia� Edward. - W pokojach ksi�cia jest zawsze zbyt ciep�o i t�oczno. Miejmy nadziej�, �e nie poczuje si� �le. - Obdarzy� Emily bladym u�miechem. - I wreszcie tam nie grozi nam scena, kt�ra mia�a miejsce wczorajszej nocy. Teraz Emily zrozumia�a. Letty chcia�a p�j�� do Carlton House poniewa� to by�o jedyne miejsce, gdzie mog�a czu� si� doskonale bezpieczna. Ten soi-disant (tak zwany) Tony prawdopodobnie nie by�by w stanie uzyska� zaproszenia. - Co si� wydarzy�o, Edwardzie? Czu�am si� paskudnie, zostawiaj�c ci� w ten spos�b, w �rodku tego chaosu. Ale nie mog�am opu�ci� Letty. - Oczywi�cie, �e nie mog�a�. Lepiej, �e oszcz�dzi�a� sobie tego ohydnego przedstawienia. Po twoim wyj�ciu sytuacja jeszcze si� pogorszy�a. Ten typ rzuci� par� �miesznych oskar�e� przeciwko mojemu wujowi. Mo�esz sobie wyobrazi�? Ruthven to wz�r prawo�ci. Jedyn� odpowiedzi�, jak� otrzyma� ten cz�owiek, by� �miech. I wtedy uciek� si� do pogr�ek. - Pogr�ek? - Emily w jaki� spos�b kojarzy�a pogr�ki ze s�abeuszami, a m�czyzna, kt�rego ujrza�a poprzedniego wieczoru, nie by� s�aby. By� cz�owiekiem stworzonym do czynu, nie do wyg�aszania nic nie znacz�cych pogr�ek. Jednak�e cokolwiek w�wczas znajomy o�wiadczy�, najwyra�niej niepokoi�o Edwarda. Wsta� i podszed� do kominka. Odwr�cony ty�em, z d�oni� na obramowaniu kominka powiedzia�: - M�wi, �e pozwie mnie do s�du. W rzeczywisto�ci ju� wni�s� skarg�. Dowiedzia�em si� dzi� rano od moich prawnik�w. Emily podesz�a do niego i podnios�a r�k�, jakby chcia�a go dotkn��. Po chwili wahania jej d�o� opad�a. - Co teraz b�dzie? - Je�li b�dzie kontynuowa� ten nonsens? B�d� musieli przeprowadzi� dochodzenie. B�dzie musia� przedstawi� �wiadk�w, aby udowodni�, �e jest tym, za kogo si� podaje. Zak�adam, i� mo�e prawdopodobnie wynaj�� albo przekupi� paru biedak�w, �eby za niego por�czyli. I prawdopodobnie zbierze si� rodzina, s�u�ba, przyjaciele i tak dalej, �eby go przepyta�. Edward gwa�townie uderzy� pi�ci� w obramowanie kominka, a� zadr�a�a mi�nie�ska pasterka i Emily odsun�a si�. - Nie ma najmniejszej szansy, �eby mu si� powiod�o - ci�gn��. - Wszyscy wiedz�, �e m�j kuzyn dawno temu umar� we Francji. Przez chwil� wpatrywa� si� w zimne palenisko. Wreszcie podni�s� g�ow� i spojrza� na ni�. - Wuj s�dzi, �e ten cz�owiek chce, �eby mu zap�aci�, ale niech mnie diabli, je�li to zrobi�. Lordowi Ruthvenowi m�g� przyj�� do g�owy tak g�upi pomys�. Uczciwy jest rzeczywi�cie, przyzna�a Emily, ale nie bardzo bystry i by� mo�e nie bardzo zna si� na ludzkich charakterach. - Spr�buj si� nie martwi� Edwardzie. Poza tym nigdy nie spotka�e� swojego kuzyna. A lord Ruthven wiele razy m�wi�, �e zanim zosta� twoim opiekunem, jego noga nie posta�a w Howe wi�cej ni� sze�� razy. �aden z was nie rozpozna�by lorda Varrieur. - Tak. Ale nie mog� sobie wyobrazi�, �e jakikolwiek m�j kuzyn m�g�by zabra� si� za odzyskiwanie maj�tku w tak dziwaczny spos�b. Zak�adaj�c niemo�liwe, to znaczy, �e m�j kuzyn �yje, czy nie powinien przyj�� przede wszystkim do mnie? A je�li nie do mnie, to do wyja albo naszych radc�w prawnych. Talent tego typa do dramatycznych wyst�pie� ka�e mi si� zastanawia�, czy nie jest to aktor. - Przyznaj�, �e fakt, i� nie zwr�ci� si� przede wszystkim do rodziny, jest rzeczywi�cie zastanawiaj�cy. Edward, u�agodzony, wyzna�: - Problem w tym, �eby znale�� kogo�, kto zna� mego kuzyna na tyle dobrze, �eby z miejsca odrzuci� pretensje tego typa. I by� taki kto�, lecz Emily nie �yczy�a sobie, aby jej narzeczony o tym pomy�la�. - Edwardzie, a czy nie ma tego pastora? - zapyta�a szybko. - Jakiego� guwernera, z kt�rym wyrusza� do Europy? S�ysza�am, jak kto� o nim m�wi�, �e uda�o mu si� wr�ci� do Anglii. Edward odpowiedzia� oboj�tnie: - On ju� nie �yje. To by� starszy cz�owiek. Mia� zrujnowane zdrowie, wi�c Francuzi byli na tyle uprzejmi, �eby pozwoli� mu wr�ci� do domu i umrze�. Obawiam si�, �e na ko�cu pomiesza�o mu si� w g�owie. Nagle przypomnia�a sobie ca�� t� histori�. Pastorowi uda�o si� prze�y� jeszcze pi�� lat, pomimo kiepskiego zdrowia. Do samego ko�ca upiera� si�, �e opowie�� o �mierci lorda Varrieura jest nieprawdziwa. Nic dziwnego, �e Edward by� roztrojony. - S�dz�, �e b�dziemy w stanie zebra� kilku m�czyzn, kt�rzy byli z moim kuzynem w Eton - powiedzia� Edward, pospiesznie zmieniaj�c temat. - A jeszcze lepij, mo�emy skontaktowa� si� z lud�mi, kt�rych wraz z nim uj�to po Verdun. Wuj w�a�nie si� tym zaj��, a tak�e mo�liwo�ci� odnalezienia paru s�u��cych albo dzier�awc�w z Howe, kt�rzy mogliby go zdemaskowa�. Emily usiad�a na brze�ku sofy i wpatrzy�a si� we w�asne d�onie. To dlatego, �e Edward jest wytr�cony z r�wnowagi - usi�owa�a przekona� sam� siebie - to dlatego wyra�a si� z tak� bezwzgl�dno�ci�. Jego nast�pne s�owa wzburzy�y j� jeszcze bardziej. - Ruthven zasugerowa�, �e lady Meriton mog�aby nam pom�c. Jej rodzina przez ca�e pokolenia s�siadowa�a z nami w Howe. Z pewno�ci� musia�a zna� mojego kuzyna. Byli w podobnym wieku. Edward pr�bowa� zachowa� dyskrecj�, to mog�a przyzna�. Po tym, jak poprzedniego wieczoru Letty zemdla�a, musia�by by� g�upi, gdyby si� nie domy�li�, �e rozpozna�a Tony'ego. A Edward nie by� g�upi. - Z pewno�ci� zna�a go jako dziecko - przytakn�a Emily brn�c dalej. - Jednak�e, jak powiedzia�e�, Varrieur przez wiele lat przebywa� w szkole. Emily nie w�tpi�a, �e je�li ona, tak bliska Letty, przez trzy lata, kt�re mieszka�a w mie�cie, ani razu nie us�ysza�a o poprzednich zar�czynach szwagierki, to nie wiedzia� o nich nikt spoza rodziny. - Letty wydaje si� s�dzi�, �e d�entelmen, kt�rego ujrzeli�my wczoraj wieczorem, nie mo�e by� lordem Varrieur - powiedzia�a ugodowo Emily. I rzeczywi�cie, Letty wci�� twierdzi�a, �e to nie mo�e by� jej Tony. Jednak�e im bardziej si� upiera�a, w tym wi�ksze zw�tpienie popada�a Emily. Bo Letty by�a najwyra�niej przera�ona. Ukochany, kt�rego opisa�a, z pewno�ci� nie m�g� budzi� w niej takiego strachu, lecz tym bardziej nie m�g� jej przera�a� obcy m�czyzna. - To wspania�e! - zawo�a� Edward. - Zatem uczynili�my pocz�tek. Zawiadomi� wuja, �e mamy jednego �wiadka. - Edwardzie, nie liczy�abym zbytnio na... - Nie, oczywi�cie �e nie. B�dzie nam trzeba wiele wi�cej ni� jednego �wiadka. Ale zaczynam ju� czy� si� lepiej. Emily poczu�a si� gorzej. Pomy�la�a, �e Edward nie w pe�ni zrozumia� jej ostrze�enie. Ale widz�c jego radosny u�miech nie mia�a serca powiedzie�, �e w�tpi, i�by Letty w og�le zgodzi�a si� �wiadczy�. W�tpliwo�ci musia�y odzwierciedla� si� w wyrazie jej twarzy, bo Edward usiad� obok niej na sofie i uj�� jej d�onie. - Nie b�d� taka przygn�biona, Emily. Jestem pewien, �e wszystko szybko si� wyja�ni. Ale do tego czasu... och, to �enuj�ce. Nie wiem, jak ci to powiedzie�. - Nie musisz kr�powa� si� mnie, Edwardzie. Czy zaledwie wczoraj nie m�wi�e�, �e czujesz, i� mo�esz ze mn� m�wi� o wszystkim? - Tak, wczoraj. - Spojrza� na ni� boja�liwie. - Nie og�oszono naszych zar�czyn, prawda? - Nie, obawiam si�, �e tw�j intruz bardzo skutecznie usun�� nas w cie� - zgodzi�a si� �artobliwie. Edward wzi�� g��boki oddech. - Emily, przyszed�em ci� prosi� o troch� czasu, zanim og�osimy nasze zar�czyny... �eby�my zaczekali, a� to wszystko si� u�o�y. Tym razem nie potrafi�a dostrzec, j