7474
Szczegóły |
Tytuł |
7474 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7474 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7474 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7474 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Allan Cole & Chris Bunch
Koniec Imperium
Cykl: Sten tom 8
(Empire�s End)
Przek�ad: Rados�aw Kot
Data wydania oryginalnego 1993
Data wydania polskiego 1996
Dla wszystkich kt�rzy tam byli
�gdy �mier� wkrad�a si� w szeregi�
Rozdzia� 1
Niedobitki imperialnej floty desantowej umyka�y przez mroczn� pustk� mi�dzy
gromadami gwiezdnymi. Grupa sk�ada�a si� z jednego nosiciela my�liwc�w, dw�ch
ci�kich
kr��ownik�w i jednego lekkiego oraz przypisanej im flotylli niszczycieli z
emiterami
ekran�w. Po�rodku formacji chroni�y si� jednostki pomocnicze i transportowce
wioz�ce
zdziesi�tkowane walk� resztki Pierwszej Imperialnej Dywizji Gwardii.
Szyk zamyka� pot�ny pancernik �Victory�, stanowi�cy do niedawna tyln� os�on�
zgrupowania.
Na jego mostku Sten wpatrywa� si� w ekran przedstawiaj�cy po�o�enie floty, ale
nie
dostrzega� ani jasnych p�l oznaczaj�cych rozci�gaj�ce si� �z przodu� Imperium,
ani symboli
opisuj�cych �ty�y�, gdzie mala�a ogarni�ta anarchi� Gromada Altaic.
Jeszcze dwa dni temu Sten p�awi� si� w splendorze nale�nym ambasadorowi
pe�nomocnemu i osobistemu wys�annikowi Wiecznego Imperatora. Admira�. Posiadacz
niezliczonych odznacze�, praktycznie wszystkich, od Krzy�a Galaktycznego w d�,
��cznie z
tytu�em Granda Domu Imperatorskiego. Jednym s�owem bohater.
A obecnie...
Zdrajca. Renegat. No tak, i jeszcze morderca.
Gdzie� po�r�d widniej�cych na ekranie symboli kry� si� r�wnie� ten, kt�ry
oznacza�
coraz odleglejszy wrak imperialnego pancernika �Caligula� ze zw�okami admira�a
Masona i
ponad trzech tysi�cy lojalnych marynarzy. Sten zabi� ich, poniewa�
podporz�dkowali si�
rozkazowi, wydanemu osobi�cie przez Wiecznego Imperatora, kt�ry poleca�
ca�kowite
zniszczenie sto�ecznej planety Gromady Altaic. A by�o to naprawd� ca�kowite
zniszczenie,
gdy� u�yto wymiatacza planet.
Szefie, co� mi przysz�o do g�owy.
Sten ockn�� si� z zamy�lenia i spojrza� na Alexa Kilgoura. Alex by� jego
najbli�szym
przyjacielem i towarzyszem broni. Ten kr�py m�czyzna, pochodz�cy z planety o
ci��eniu
znacznie wi�kszym od ziemskiego, o �mierci i zniszczeniu wiedzia� zapewne
jeszcze wi�cej
ni� Sten.
- GA.
Ta cz�� umys�u Stena, kt�ra zawsze wy��cza�a si� podczas walki, by nie
przyjmowa�
do wiadomo�ci wrzask�w i j�k�w, obecnie uzna�a za zabawne, �e obaj u�ywaj� wci��
tego
samego slangu, jaki przyswoili sobie dawno temu, w czasach s�u�by w Sekcji
Modliszki. By�
to oddzia� wype�niaj�cy najbardziej utajnione i wymagaj�ce szczeg�lnej dyskrecji
zadania,
zlecane przez samego Imperatora. GA, czyli �go ahead�, znaczy�o: �mia�o atakuj,
nie
przejmuj si�, �e wyjm� ci� spod prawa, twoje �ycie nale�y do Imperatora, i tak
dalej.
- Zak�adam, �e nie masz zbytniego do�wiadczenia jako wyrzutek spo�ecze�stwa,
ostatecznie ca�e dotychczasowe �ycie p�dzi�e� przera�aj�co bogobojnie. Mo�esz
wi�c nie
wiedzie�, i� typy w rodzaju Robbiego Roya* [* Rob Roy - ludowy bohater szkocki.]
nie
zwyk�y marudzi�. Przystan�� taki, by pow�cha� kwiatki i ju� dynda� na ga��zi.
- Dzi�ki, panie Kilgour. Doceniam trosk�.
- Spokojnie, ch�opcze. Zawsze mo�esz na mnie liczy�. Chyba, �e si�dziesz w k�cie
i
zaczniesz p�aka�.
Sten odwr�ci� si� od ekranu. Na mostku czeka�a pe�na zmiana wachty, najlepsi
spo�r�d jego d�ugoletnich wsp�pracownik�w. Same pagony niewiele m�wi�y o ich
randze i
umiej�tno�ciach; bardziej ni� oficerami w s�u�bie imperialnej, byli
funkcjonariuszami
osobistej agencji wywiadowczej Stena.
Dwudziestu trzech Gurkh�w, nepalskich najemnik�w s�ynnych z tego, �e s�u�yli
jedynie w osobistej stra�y Imperatora. Ci jednak zg�osili si� na ochotnika do
specjalnego
zadania: mieli strzec �ycia swego by�ego dow�dcy, Stena.
Otho i sze�ciu innych Bhor�w. Przysadziste i kud�ate monstra z d�ugimi brodami,
��tymi k�ami i r�kami do ziemi. Najwi�ksz� rado�� sprawia�o im rozdzieranie
wroga go�ymi
d�o�mi na p�, chyba �e mogli zak��ci� sw� dzia�alno�ci� jego bilans handlowy i
zrujnowa�
system monetarny. Bior�c pod uwag� ich merkantylne talenty, wychodzi�o na to
samo.
Uwielbiali te� poezj�, szczeg�lnie gustuj�c w d�ugich i rozbudowanych sagach. Na
�Victory�
by�a ich jeszcze z setka.
No i osoba nimi dowodz�ca: Sind. Kobieta z gatunku homo, wy�mienity snajper.
Wywodzi�a si� z upad�ej ju� wojowniczej kultury, w kt�rej naczelnym wzorem by�
przetworzony mit rycerski. Powa�any dow�dca liniowy.
Do tego pi�kna dziewczyna. Przyjaci�ka i kochanka Stena.
Ale do�� liczenia �ebk�w, pomy�la� Sten. Kilgour ma racj�: wilk, kt�ry po�o�y
si� na
s�oneczku, by pos�ucha� brz�czenia pszcz�ek, ma przed sob� przysz�o�� wy��cznie
jako
gustowny dywanik przed kominkiem.
- Oficer uzbrojenia?
- Sir? - M�oda kobieta ju� czeka�a.
Sten przypomnia� sobie imi� pani porucznik: Renzi.
- Zwo�aj swoich. Kapitanie Freston - by� to oficer ��czno�ci, kt�ry od dawna
s�u�y�
pod jego rozkazami - chc�... Cholera. Cofnij.
Sten przypomnia� sobie, co mia� powiedzie�.
- Wy oboje. I ka�dy zainteresowany. S�uchajcie. Zasz�y pewne zmiany. Dopiero co
wypowiedzia�em wojn� Imperatorowi. To mnie czyni zdrajc�. Nikt nie musi
wykonywa�
moich rozkaz�w. Nikt, kto postanowi pozosta� wierny z�o�onej przysi�dze, nie
dozna
krzywdy. B�dziemy musieli...
J�k syreny przerwa� mu wp� s�owa. Pani oficer zarz�dzi�a wykonanie pierwszego
rozkazu Stena.
To by�a jedna odpowied�.
Chwil� potem us�ysza� drug�.
- Przepraszam, sir, ale chyba by�y jakie� zak��cenia na ��czach - odezwa� si�
Freston. -
Zgubi�em si�. Jakie mam rozkazy?
Sten uni�s� d�o�, polecaj�c oficerowi zaczeka�.
- Najpierw systemy uzbrojenia. Pe�na gotowo�� wyrzutni pocisk�w Kali i Goblin.
Kt�ry� z naszych imperialnych przyjaci� mo�e zechcie� zapolowa� na
odszczepie�ca. Poza
tym �Caligula� mia� cztery niszczyciele eskorty. Gdyby jakakolwiek jednostka
zacz�a nas
atakowa�, odpali� Goblina i zdetonowa� go w bezpiecznej odleg�o�ci od celu jako
ostrze�enie.
- A je�li nie zawr�ci?
Sten zawaha� si�.
- Wtedy meldowa�. �aden pocisk Kali nie mo�e zosta� odpalony bez mojego rozkazu.
Prowadz�cym b�d� albo ja, albo pan Kilgour.
Przeciwokr�towe pociski typu Kali wyposa�one by�y w zdalne sterowanie.
- To nie...
- To rozkaz. Wykona�.
- Ta�est.
- Komandorze Freston, prosz� o bezpieczne ��cze z genera�em Sarsfieldem. Jest na
kt�rym� transportowcu. - Sarsfield by� dow�dc� oddzia��w gwardii, rang� lokowa�
si� zaraz
po Stenie. Freston musn�� kontrolki.
- I jeszcze jedno - doda� Sten. - Sko�czy� pan Akademi� Marynarki?
Tak, sir.
- Czy ma pan na sumieniu co�, co kala�oby wizerunek wzorowego kapitana? Jakie�
grzechy przesz�o�ci? Staranowanie jachtu admira�a? Polerowanie dzia� karbolem?
P�dzenie
bimbru? Krytykanctwo? Sodomia?
- Nie, sir.
- �wietnie. Powiadaj�, �e prawdziwy pirat awansu doczekuje szybciej ni�
stryczka.
�Victory� jest teraz tw�j.
- Tak jest.
- I nie dzi�kuj. W praktyce znaczy to tyle, �e w razie czego b�dziesz nast�pny w
kolejce, zaraz po Kilgourze. A w�a�nie, panie Kilgour?
- Tak?
- Wszyscy wolni od wachty do g��wnego hangaru.
- Tak jest.
W�wczas dopiero Sten zauwa�y�, i� Alex wyjmuje r�k� zza plec�w. Wygl�da�o to
tak,
jakby w�a�nie masowa� star� ran�, otrzyman� niegdy� w caudal vertebra, jednak w
rzeczywisto�ci pie�ci� palcami kolb� ukrytego pod pasem miniaturowego pistoletu,
takiego z
eksploduj�cymi pociskami z antymaterii. Wola� nie ryzykowa�: wierno�� wobec
Imperatora
got�w by� akceptowa� jako poj�cie abstrakcyjne, jednak gdyby kto� spr�bowa�
wype�ni�
�lubowanie �obrony Imperium i jego �ywotnych interes�w a� do ostatniej kropli
krwi�,
w�wczas ch�tnie przyczyni�by historii m�czennik�w. I ca�kiem szczerze
wychwala�by potem
ich lojalno�� i po�wi�cenie.
Ekran poja�nia�. Sarsfield.
- Orientuje si� pan w sytuacji, generale?
- Owszem.
- To dobrze. W �wietle ostatnich wydarze� jest pan obecnie najwy�szym stopniem
oficerem tej floty. Sugeruj�, by do chwili otrzymania z dow�dztwa innych
rozkaz�w pod��a�
pan obecnym kursem ku najbli�szym imperialnym �wiatom. Odradzam te�, i przykro
mi, �e
musz� to powiedzie�, pr�by przeszkodzenia �Victory� w obraniu w�asnego kursu.
Przeciwstawimy si� im wszelkimi �rodkami. Niemniej, je�li moja instrukcja
zostanie przyj�ta,
�adna z pa�skich jednostek nie znajdzie si� w niebezpiecze�stwie.
Stary �o�nierz skrzywi� si� dziwnie i zaczerpn�� g��boko powietrza jakby chcia�
co�
powiedzie�. Potem si� rozmy�li�.
- Sugestia przyj�ta.
- To tyle. Koniec.
Ekran pociemnia�. Sten zastanowi� si�, c� takiego Sarsfield zamierza� doda�. �e
�aden z jego statk�w nie dysponuje nawet �wierci� si�y ognia pancernika
�Victory�? �e ich
za�ogi nie sk�adaj� si� z samob�jc�w? A mo�e (tutaj Sten przekl�� si� w duchu za
niepoprawny romantyzm) chcia� �yczy� szcz�cia? Mniejsza z tym.
- Jamedar Lalbahadur?
- Sah!
- Zwo�aj ludzi. Chc� mie� ich blisko.
- Sah!
- Kapitanie Sind, co z twoimi?
- Ju� przy broni - odpar�a Sind.
- Komandorze, pardon, kapitanie Freston, prosz� przygotowa� szalup� kapita�sk�
do
wystrzelenia. Potem zorganizujemy gdzie� now�. - Ciekawe, pomy�la� Sten, jak
niewiele
trzeba, aby tak mi�a marynarce dyscyplina straci�a na znaczeniu.
- Tak jest.
- Panie Kilgour? Mo�e powinni�my jak ci antyczni wojacy wyrysowa� na pod�odze
szabl� lini� i sprawdzi�, kto ma ochot� broni� fortu Alamo?
- Z mi�� ch�ci� - odpar� Alex po kr�tkim wahaniu - ale wa�niejsza jest chyba
sprawa
bezpiecze�stwa. Najlepiej zrobi�, je�li...
- O Chryste!
Sten nie mia� poj�cia, sk�d u Alexa te opory, przypomnia� sobie jednak co� o
wiele
istotniejszego, te� zreszt� zwi�zanego ze sprawami bezpiecze�stwa. Mia� przecie�
jeszcze
dwie karty, dwa atuty mo�na powiedzie�, pod warunkiem, �e nadal by�y co� warte.
Rozpi��
bluz� munduru i wyci�gn�� ma�� sakiewk�, kt�r� nosi� zawieszon� na szyi. Wyj�� z
niej dwa
p�askie kawa�ki plastiku.
- Wszyscy stan gotowo�ci - rozkaza� i szybko skierowa� si� przez mostek do
centralnej
stacji komputera. Tam kaza� dw�m operatorom poszuka� sobie zaj�cia gdzie
indziej,
zaci�gn�� os�aniaj�c� modu� kotar� i wysun�� klawiatur�.
Uruchomi� system.
Ta stacja by�a jedn� z trzech na pok�adzie z bezpo�rednim dost�pem do ALL/UN -
centralnej imperialnej sieci, obejmuj�c, wszystkie centrale dowodzenia na
wszystkich
�wiatach i ka�dy, bez wyj�tku, imperialny statek.
Mia�a dost�p albo i nie - Teoretycznie powinna, wszelako �Victory� zosta� ju�
najpewniej pozbawiony wszelkich po��cze� podobnie, jak zamilk�a za spraw�
Imperatora jego
prywatna, bezpo�rednia linia do kabiny Stena.
Wydawa�o mu si�, ze min�y tygodnie, miesi�ce i dekady, ca�e epoki geologiczne,
nim
zg�oszenie sieci pojawi�o si� na ekranie. Mign�o i znik�o.
Jego miejsce zaj�� napis: ACCORDANZA.
Sten poda� kod statku.
Znowu d�ugie oczekiwanie.
Ju� my�la�, �e ujrzy wizerunek wyprostowanego �rodkowego palca z komunikatem
BRAK DOST�PU, ale nie. Pokaza� si� komunikat ATELIER. Podsun�� maszynce pierwsz�
kart� czipow� z programem. D�uga chwila niepewno�ci i: BORRUMBADA. Przyj�li.
Zn�w
ATELIER. Si�gn�� po drug� kart�. Sie� przyj�a i to. No to teraz m�dlmy si�,
�eby oba ma�e
dranie zrobi�y, co do nich nale�y.
Karty z mikroczipami dosta� w podarunku od Iana Mahoneya, niegdysiejszego
dow�dcy w sekcji Modliszki, p�niejszego admira�a i najbli�szego przyjaciela
Wiecznego
Imperatora, je�eli w og�le kogo� mo�na nazwa� przyjacielem w�adcy. Jednak
obecnie
Mahoney nie �y�. Zosta� oskar�ony o zdrad� Imperatora i uznany za winnego. Wyrok
wykonano.
Wielka szkoda, stary, pomy�la� Sten, �e sam nie zd��y�e� ich wykorzysta�, zanim
to
Wieczne G�wno ci� za�atwi�o. Ale zaraz przywo�a� si� do porz�dku: to nie chwila
na
sentymenty.
Odchyli� zas�on� i ujrza� oczekuj�cego Alexa.
- Posz�y?
- Tak jest, panie Kilgour, sir. Ju� w drodze, sir. Prosto do celu, sir. I czy
kto� m�g�by
poda� herbat�, sir?
- Paskudna ciecz, akurat dla Angoli. Wol� co� mocniejszego - mrukn�� Alex i
zaci�gn�� szczelnie kurtyn�.
Sten za� ruszy� korytarzem ��cz�cym mostek z centralnym wyci�giem
komunikacyjnym pancernika i dalej do hangaru w pobli�u rufy. Gurkhowie bez
dodatkowych
rozkaz�w potruchtali za nim. Wszyscy uzbrojeni jak nale�y.
Sind i jej Bhorowie czekali na skrzy�owaniu szlak�w. Dziewczyna skin�a na sw�j
oddzia� i na Gurkh�w, by poszli przodem. Przez chwil� zosta�a sama ze Stenem na
zakr�cie
korytarza.
- Dzi�kuj� - powiedzia�a.
- Za co?
- �e nie pyta�e�.
- O co?
- Idiota.
- Chcesz powiedzie�...
- W�a�nie.
- Ale przez my�l mi nawet nie przesz�o, by� mog�a... znaczy...
- I masz racj�. Zostaj� na ochotnika. Zreszt�, nigdy nie sk�ada�am �lubowania na
wierno�� jakiemukolwiek Imperatorowi. Poza tym potrafi� rozpozna� wygranego.
Sten przyjrza� si� jej bli�ej. Nie wygl�da�a na kogo�, kto pr�buje �artowa� dla
podbudowania morale.
- Moi przodkowie byli Jannissarami*. [* Patrz ��wiaty Wilka�- tom 2. Podobnie w
kwestii Bhor�w.] S�u�yli tyranom, kt�rzy zas�aniali si� imieniem boga,
wymy�lonego przez
nich samych. Przysi�ga�am, �e je�li zostan� �o�nierzem, nigdy si� do nich nie
upodobni�. W
gruncie rzeczy marzy�am o wojowaniu z takimi skurwielami, jak ci nasi prorocy.
Lub jak
Iskra. Czy Imperator.
- Dobra, ju� mi to kiedy� m�wi�a� - mrukn�� Sten. - Ale zastanawiam si�, czy
b�dziesz
jeszcze mia�a po temu okazj�. Cho�by na jeden celny strza� w ostatniej, pe�nej
patosu chwili.
- �adne takie - �achn�a si� Sind. - Skopiemy mu dup�. Teraz idziemy. Pora na
kazanie.
Sten stan�� na stateczniku my�liwca i spojrza� na prawie dwutysi�czny t�um. Byli
tu
wszyscy za�oganci �Victory� z wyj�tkiem tych, kt�rzy musieli pozosta� na
stanowiskach
bojowych i przy najistotniejszych systemach kolosa. No i jeszcze resztka
personelu
ambasady; ci stali najbli�ej. Tematem kazania mia�o by� tyranob�jstwo, jednak
Sten nie
spodziewa� si� po nim zbyt wiele. Ze wszystkich si� stara� si� nie spogl�da� na
biegn�ce pod
sufitem hangaru galeryjki obsadzone ju� przez Bhor�w i Gurkh�w na wypadek, gdyby
kto�
chcia� zg�asza� swe obiekcje inaczej, ni� tylko werbalnie.
- Dobra - stwierdzi� Pod koniec przemowy. - Tak to wszystko wygl�da Naplu�em
Imperatorowi w twarz. Nie mo�e pozwoli� mi znikn�� i udawa�, �e nic si� nie
zdarzy�o.
Zreszt�, wcale nie zamierzam znika�. Zmilcz� co dalej g��wnie dla tego, i� nie
spodziewam
si�, aby ktokolwiek z was zamierza� podzieli� m�j los. Zreszt�, nie trzeba
szczeg�lnej
bieg�o�ci, aby przewidzie� dalszy bieg wydarze�, a przecie� s� w�r�d was zapewne
i
programi�ci, kt�rzy pami�taj� to i owo z analizy strategicznej. Na razie mam
�Victory� i, by�
mo�e, poparcie przynajmniej garstki innych, kt�rzy my�l� podobnie jak ja. Co
oznacza, �e
mog� odpowiedzie� si��. Tak, to w�a�nie zamierzam. Przez wi�kszo�� �ycia
s�u�y�em
Imperatorowi, jednak ostatecznie wszystko si� posypa�o. Tak jak w Gromadzie
Altaic, na
przyk�ad. Owszem, ci biedacy s� krwio�erczymi dzikusami, ale przez nas zrobi�o
si� jeszcze
gorzej. To my zmienili�my tamtejszy zam�t w beznadziejny, morderczy chaos.
- Chocia� - Sten opami�ta� si� i �ciszy� g�os tak bardzo, �e stoj�cy dalej
musieli t�go
nadstawia� uszu. - Nie powinienem m�wi� �my�. I wy, i ja uczynili�my co w naszej
mocy.
Jednak to nie starczy�o. Nie starczy�o, bo by� jeszcze kto�, kto rozgrywa� swoj�
w�asn� gr�.
Imperator. Wykonywali�my jego rozkazy - i sp�jrzcie, co z tego wynik�o. Nie
chcia�em
pozwoli� na zniszczenie ca�ej planety dla zatuszowania sprawy. I to ju� chyba
wszystko, co
mog� teraz powiedzie�. Szalupa kapita�ska niebawem b�dzie gotowa. Wr�ci do
reszty floty.
Macie oko�o godziny na spakowanie si� i za�adunek. I tak w�a�nie powinni�cie
uczyni�.
Po�yjecie o wiele d�u�ej, je�li zostaniecie po stronie Imperatora niezale�nie od
tego, kim jest i
czego si� dopuszcza. Ja nie mam wyboru. Wy tak. Zosta�a godzina. Usu�cie si� z
linii ognia.
Teraz. Natomiast ci, kt�rzy nie maj� ju� ochoty s�u�y� szale�cowi gotowemu
pogr��y�
Imperium w takim samym chaosie jak ten, kt�ry dopiero co widzieli�my, niech
przejd� za
przegrod� hangaru. I tyle. Dzi�kuj� za pomoc, dzi�kuj� za s�u�b�. �ycz�
wszystkim szcz�cia
niezale�nie od tego, co wybior�. Spocznij.
Sten odwr�ci� si�. Udaj�c zaj�tego rozmow� z Sind, �owi� jednak pilnie gwar
g�os�w i
tupot but�w na pok�adzie.
Sind nie patrzy�a na niego, tylko lustrowa�a �adownie w poszukiwaniu
potencjalnego
napastnika.
Nagle rozmowy i kroki ucich�y.
Sten obr�ci� si� z wysi�kiem i zamruga� zdumiony.
- Pierwszy przeszed� za przegrod� tw�j personel dyplomatyczny - odezwa�a si�
Sind,
nie czekaj�c na pytanie Stena. - Ca�kiem ich przekabaci�e�.
- Do diab�a - wykrztusi� Sten.
- Bez kitu - przytakn�a Sind. - Masz chyba te� ze dwie trzecie za�ogi. A ja
my�la�am,
�e w marynarce nikt nigdy nie zg�asza si� na ochotnika. Tymczasem prosz�,
zebra�e� ca�kiem
obiecuj�c� band� rebeliant�w.
Zanim zd��y� uczyni� co� stosownego do sytuacji, na przyk�ad pa�� na kolana i
zanie�� mod�y dzi�kczynne do bog�w Bhor�w, kt�rzy pob�ogos�awili (lub przekl�li)
ten
statek, umieszczaj�c na jego pok�adzie grubo ponad tysi�c os�b z trwa�ym
defektem m�zgu,
odezwa� si� komunikator.
- Sten na mostek! Sten na mostek!
W g�osie m�wi�cego pobrzmiewa�o zaniepokojenie wieszcz�ce rych�� i nieuniknion�
katastrof�.
- Na tych sze�ciu ekranach mamy komplet transmisji z wewn�trznej sieci
�Benningtona�. Pojawi�y si�, gdy tylko nawi�zali�my ��czno��.
Sten spojrza� na monitory. Pokazywa�y stanowiska obs�ugi uzbrojenia. Wszystkie
by�y
opuszczone.
- Nie podejrzewam, aby to sz�o na �ywo - ci�gn�� Freston.
Sten zerkn�� na g��wny ekran. Po�rodku widnia� �Bennington�, nosiciel my�liwc�w
i
najci�sza jednostka we flocie Sarsfielda. Obok ja�nia�y dwie kreski, kt�re
komputer
zidentyfikowa� jako niszczyciele. Kierowa�y si� ca�� naprz�d prosto na
�Victory�. Albo
Sarsfield nakaza� im samob�jczy atak, bo przecie� �adna z tych jednostek nie
mog�a r�wna�
si� z pancernikiem, albo na ich pok�adach dzia�o si� co� dziwnego.
- Sze�� wyrzutni Kali obsadzonych - zameldowa� Freston. - Cele wprowadzone, czas
odpalenia cztery sekundy.
- Powt�rzcie pierwsz� transmisj� z �Benningtona�.
Freston prze��czy� boczny ekran na odtwarzanie.
Ukaza� si� mostek �Benningtona�, kt�ry do z�udzenia przypomina� wn�trze baru po
szampa�skiej zabawie. Oficer na pierwszym planie mia�a r�k� w banda�ach i
podarty
mundur.
- �Victory�, tu �Bennington�. Prosz� o odpowied� na tym kanale, w�sk� wi�zk�.
M�wi komandor Jeffries. Przej�am dowodzenie na �Benningtonie�. Oficerowie i
marynarze
tej jednostki wypowiedzieli pos�usze�stwo Imperatorowi i przeszli pod moje
rozkazy.
Chcemy do was do��czy�. Prosz� o odpowied�.
Ekran zamigota� i przekaz powt�rzy� si� od pocz�tku.
- Odebrali�my te� transmisj� z jednego z niszczycieli, �Aoife�. Ten drugi to
�Aisling�.
oba klasy Emer. - Wskaza� zdj�cie z katalogu flot Jane�s rzucone na s�siedni
ekran. Sten
nawet nie spojrza�.
- Ich przekaz jest kr�tszy, par� zda� wystukanych na klawiaturze otwartym
tekstem.
Cytuj�: �Aoife� i �Aisling� zg�aszaj� akces. Przechodzimy pod dow�dztwo Stena.
Port
macierzysty obu statk�w: uk�ady Hond�o�. Gdzie w tym sens, sir?
Sens mo�na by�o bez trudu odgadn��. Hond�o s�yn�li w ca�ym Imperium jako
bezwzgl�dni kupcy. Nienawidzono ich za to serdecznie. Uznawali si� za p�pek
wszech�wiata
i nastawiali si� zawsze na maksymalny zysk, wszelako potrafili te� by�
absolutnie lojalni
wobec tych, kt�rym zgodzili si� s�u�y�. Przynajmniej jak d�ugo lojalno�� by�a
wzajemna. Byli
r�wnie� gro�ni, i to w najwy�szym, granicz�cym z samozag�ad� stopniu. Dowiedli
tego w
okresie bezkr�lewia, gdy rada pr�bowa�a wykra�� im zapasy AM2.
Sten s�ysza� plotki, �e podobno od czasu powrotu Imperatora Hond�o odczuwali co�
na kszta�t niedosytu i twierdzili, i� nie zostali nale�ycie wynagrodzeni w
wymiernej walucie
za wierno�� Imperium. By�o w tym nieco racji.
- Usun�� ich namiary z g�owic Kali. Nawi�za� ��czno��, gdy tylko sko�cz�
rozmawia�, i czeka� na instrukcje - rozkaza� Sten. - Sprawdzimy, jak dalece s�
po naszej
stronie. A teraz dajcie mi t� Jeffries z �Benningtona�.
Po��czenie nawi�zano b�yskawicznie, a rozmowa by�a kr�tka. Za�oga na
�Benningtonie� rzeczywi�cie dopu�ci�a si� buntu. Kapitan zgin��, pi�ciu oficer�w
i
dwudziestu marynarzy wyl�dowa�o w izbie chorych. Wierne Imperatorowi pozosta�o
tylko
jakie� trzydzie�ci procent obsady, obecnie pod stra��.
- Oczekujemy rozkaz�w - zako�czy�a Jeffries.
- Po pierwsze - powiedzia� Sten, my�l�c gor�czkowo - witamy w naszej upiornej
bajce. Osobi�cie uwa�am, �e powariowali�cie. Po drugie, wszystkich lojalist�w
przygotowa�
do przesiadki. Je�li macie jaki� lekki prom zaopatrzeniowy, to zr�bcie z niego
u�ytek. Gdyby
nie da�o si� inaczej, zdemontujcie uzbrojenie my�liwc�w i tam zapakujcie ca�e
towarzystwo.
Po trzecie, nie obsadzajcie w�asnych stanowisk kontroli uzbrojenia. Przepraszam,
ale w naszej
sytuacji nie mo�emy nikomu ufa�. Po czwarte, szykujcie si� na przyj�cie go�ci.
Po pi�te,
sprz�gnijcie sw�j komputer nawigacyjny z naszym. Mamy kawa� drogi przed sob�,
p�jdziecie
w konwoju jako jednostka prowadzona.
- Tak jest. Wykonamy. Czekamy na przybycie waszego personelu. I... dzi�kuj�.
Sten wy��czy� ekran. Nie mia� czasu zdumiewa� si�, czemu w�a�ciwie a� tak liczna
gromada idiot�w postanowi�a towarzyszy� mu w celi �mierci. Poszuka� wzrokiem
Alexa.
Edynburczyk siedzia� przy g��wnej konsoli i wydawa� si� do�� zadowolony z
siebie.
Ukradkiem wezwa� Stena, kiwaj�c palcem. Ten niemal j�kn��, ale podszed�.
- Przepraszam, szefie. Zanim ruszymy dalej, mia�bym co� do przekazania. Bo
widzisz,
ch�opcze, wci�� jeste�my bogaci.
Sten zdusi� w sobie mi��, cho� samob�jcz� ch�� nakopania Alexowi. Co to ma u
diab�a wsp�lnego z...
- Poniewa� troszk� nam si� spieszy, wy�o�� kwesti� jak najpro�ciej. Podczas gdy
ty
werbowa�e� tych p�g��wk�w, jak zaj��em si� naszymi kontami. Jednostki wyj�te
spod prawa
nade wszystko winny by� wyp�acalne. Tak zatem wyszuka�em wszystko, co tylko by�o
pod
r�k� i przesun��em do tego samego banku, w kt�rym prali�my fors� w dawnych
dniach
Modliszki.
Sten chcia� ju� co� powiedzie�, ale zrozumia�, �e to nie chciwo�� kierowa�a
Alexem.
Ka�da rewolucja, podobnie jak wszelkie formy uprawiania polityki, karmi si�
pieni�dzem.
Brak odpowiedniej sumy kredyt�w doprowadzi� ju� niejeden �s�uszny protest� do
upadku
r�wnie skutecznie, jak utopijne my�lenie przyw�dc�w. Aby przetrwa� t� wojn�, o
jej
wygraniu nie m�wi�c, Sten b�dzie potrzebowa� ca�ej got�wki wszech�wiata.
Kilgour za� wcale nie przesadza�, okre�laj�c ich jako krezus�w. Wiele lat temu
gdy
gnili jeszcze w wi�zieniu Tahnijczyk�w, ich dawna towarzyszka z oddzia�u
Modliszki,
wywodz�ca si� z Rom�w Ida, zagra�a ich gromadzonym na koncie �o�dem i pomno�y�a
go
naprawd� wielokrotnie. Sten m�g� kupi� sobie potem w�asn� planet�, a Kilgour
zbudowa� z
p� tuzina zamk�w (ka�dy otoczony rozleg�ymi w�o�ciami) na swojej rodzinnej
planecie
zwanej Edynburg.
- Podejrzewaj�c, �e mog� spr�bowa� ruszy� tym �ladem, zawiadomi�em Id�, by
oczekiwa�a naszego uroczego towarzystwa. Nim to wszystko si� sko�czy, przyda nam
si�
chyba kompania Cygan�w. Aha, i da�em jeszcze cynk naszemu kr�lowi szmugler�w,
chocia�
nie wiem, czy skrzynka kontaktowa Wilda nadal jest aktualna. I to wszystko,
szefie. A teraz,
czy masz dla mnie jakie� godziwe zaj�cie? Bo podejrzewam, �e tak �atwo spokoju
nam nie
dadz�, wr�cz przeciwnie, raczej rych�o kogo� nam tu pchn�.
Ledwo to powiedzia�, ju� si� poderwa�, got�w do natychmiastowego dzia�ania. Sten
kiwn�� aprobuj�co g�ow�.
- I w tym si� nie mylisz. Poza tym, Imperator te� lada chwila wy�le swoje psy
go�cze.
Ale mniejsza z tym. We� po�ow� Bhor�w i ruszaj na �Benningtona�. Upewnij si�,
czy ich
intencje s� szczere.
- A je�li nie s�?
- Zrobisz, co uznasz za stosowne. Je�li to jednak pu�apka, to niech im potem
b�dzie
przykro, nie nam. Dwie wyrzutnie Kali pozostan� w pogotowiu a� potwierdzisz, �e
to
zbyteczne. Przytrzymam te� eskadr� my�liwc�w na bliskim patrolu.
- No to ruszam. - I Kilgoura wymiot�o.
Sten ch�tnie odetchn��by g��boko i chwil� pomy�la�, jednak czasu mia� akurat
tyle, by
za�atwi� tylko najwa�niejsze sprawy. Wr�ci� do komandora, obecnie kapitana,
Frestona.
- Dobra, kapitanie. S�ysza�e�, co zamierzamy. Sprz�gniemy wszystkie trzy
jednostki z
�Victory�. Prosz� zaprogramowa� komputer na seri� przypadkowych zmian kursu.
- Tak jest.
- Jedna eskadra my�liwc�w ma zaj�� stanowiska wok� �Benningtona�. Drug� eskadr�
odda� pod dow�dztwo... tej, jak jej tam, La Ciotat... Niech trzyma si� jedn�
sekund� �wietln�
za formacj�. Te� sprz�gni�ta z �Victory� jako stra� tylna. Przy ka�dym skoku w
nadprzestrze� b�dziemy zostawia� za sob� jeden pocisk Kali z �Benningtona�
sterowany
przez personel Renzi. Nie lubi�, jak mnie �ledz�.
- Tak jest.
- A teraz ��cz mnie z tymi �ciubigroszami z Hond�o.
- Tak, sir. Nasz port docelowy?
Sten nie odpowiedzia�.
Nie dlatego, by nie mia� nic do powiedzenia, jednak wiedzia�, i� dobry
konspirator
wyjawia swoje zamiary dopiero po ich zrealizowaniu. A przysz�y mu do g�owy a�
dwie
rzeczy, kt�re nale�a�o uczyni�. Szczeg�lnie, �e dzi�ki cudownemu splotowi
nieprawdopodobnych, raduj�cych serce zdarze�, dysponowa� nie tylko pancernikiem,
ale i
zacz�tkiem czego� na kszta�t floty.
Pierwszy pomys� nie poci�ga� go zbytnio, jednak rozs�dek dyktowa� swoje.
Ostatecznie wszyscy rebelianci marz� o jakiej� Bastylii do zburzenia. Na dobry
pocz�tek.
Druga kwestia?
Mahoney, gdy go ci�gn�li na �mier�, krzykn�� �Wracaj do domu�.
Sten domy�li� si� wreszcie, o jakim miejscu m�wi� Mahoney, chocia� nadal nie
mia�
poj�cia, czemu i po co.
Mia� jednak nadziej�, �e domys� jest s�uszny.
Rozdzia� 2
Urz�dasowi o sennym spojrzeniu wbi�a �okie� pod �ebra, oficerowi marynarki
nast�pi�a energicznie na stop�, innemu biurokracie rozla�a na ka�dun gor�c�
kaw�.
Ranett przeciska�a si� przez t�um z wpraw� �wiadcz�c� o d�ugiej praktyce,
chocia�
nikt zapewne nie by� tu do�� dobudzony, by rzecz zauwa�y�, a co dopiero doceni�.
Na
odchodne rzuca�a przez rami� �Przepraszam... tak mi przykro... ale ze mnie
niezgraba...� i
natychmiast wynajdywa�a nowe luki w miejscach, gdzie nikt inny szpilki by nie
wcisn��. Ca�y
ten czas nie spuszcza�a z oczu ostatecznego celu w�dr�wki - wielkich drzwi
wiod�cych do
sali prasowej zamku Arundel.
Przy samym wej�ciu na jej drodze wyr�s� jednak facet wielki jak g�ra, w czarnym
mundurze ze stylizowanym IS na r�kawie. Druga litera oplata�a pierwsz� niczym
w��.
Cudownie, pomy�la�a ze z�o�ci�, Internal Security, pieprzona Wewn�trzna S�u�ba
Bezpiecze�stwa.
B�ysn�a najs�odszym z u�miech�w, kt�ry rozbraja� zwykle wszystkich w miar�
przytomnych, heteroseksualnych samc�w.
- Przepraszam, je�li mo�na... - zacz�a i spr�bowa�a zanurkowa� stra�nikowi pod
ramieniem do wn�trza sali, sk�d dobiega� suchy g�os rzecznika.
Ju� zacz�li, dranie, pomy�la�a, kto� mi za to zap�aci.
Ale stra�nik nie ust�pi�.
- Tylko dziennikarze - warkn��.
- No w�a�nie - odpar�a, nie przestaj�c czarowa�.
Wyj�a plakietk� potwierdzaj�c� akredytacj� i przytrzyma�a j� przed oczami
draba.
Przyjrza� si� uwa�nie, por�wna� wizerunek z obliczem w�a�cicielki. Wszystko
metodycznie i
diabelnie powoli.
- Chyba si� zgadza - mrukn�� i skrzywi� paskudnie oblicze.
Aha, jeszcze pi�kniej, przebieg�o Ranett przez g�ow�. Jeden z tych, co
nienawidz�
pismak�w.
- Ale i tak nie wejdziesz
- A to czemu do jasnej�?
Bezpieczniak jakby si� zawaha�. Ca�a s�odycz Ranett ulecia�a bez �ladu, teraz
jej twarz
st�a�a jak sopel lodu. Tamten jednak zignorowa� ostrze�enie.
- Bo takie mam rozkazy - rzuci�. - Konferencja ju� si� zacz�a... Nikt nie mo�e
przej��,
a� si� sko�czy.
Chwile p�niej przesta� si� u�miecha�. Zacz�� si� koszmar.
- Z�a� mi z drogi, wypierdku niedoch�do�ony - us�ysza�. - Albo zaraz mnie
wpu�cisz,
albo zrobi� z twoich klejnot�w jajecznic� na kabanosie.
Ranett pu�ci�a j�zyk w ruch na ca�e p�torej minuty. Przekle�stwa i
niecenzuralne
gro�by przerasta�y wszystko, co stra�nik dot�d s�ysza�. Zosta� uprzedzony nawet,
�e jeszcze
chwila, a dziennikarka za�atwi mu audiencj� u szefa izby tortur Imperatora.
Sekundy ci�gn�y si� niemi�osiernie, a� w ko�cu m�d�ek mundurowego zacz��
cokolwiek kojarzy�. Przede wszystkim nazwisko widoczne na identyfikatorze. Ta
mieszaj�ca
go z b�otem kobieta by�a znana I to bardzo. By�a wr�cz legend� medi�w. By�a
reporterk�
podczas wojny z Tahnijczykami. Przetrwa�a krwawe lata terroru rady. Nawet on
ogl�da� z
podziwem jej wielokrotnie nagradzane reporta�e. Wielcy w�adcy i szefowie
korporacji
czmychali przed ni� i jej ekip� lub p�onili si� niczym mali ch�opcy przy�apani
na brzydkiej
zabawie pod ko�dr�.
Gdy przerwa�a wreszcie dla zaczerpni�cia oddechu - lub w poszukiwaniu inspiracji
-
stra�nik sprawnie zszed� jej z drogi. Wola�by ju� spotkanie z najwredniejszym
sier�antem,
opu�ci� zatem posterunek i nie powr�ci�, a� us�ysza� jak drzwi si� otwieraj� i
zaraz zamykaj�
z sykiem. Obejrza� si� ostro�nie... i odetchn�� g��boko, nieco trwo�nie. Do
ko�ca konferencji
prasowej nic mu nie grozi. I pieprzy� rozkazy.
Admira� flory Anders, szef dzia�u operacyjnego marynarki Jego Wysoko�ci, zakl��
w
duchu widz�c Renett w�lizguj�c� si� do zat�oczonej sali. Zaraz wy�udzi�a od
jakiego�
naiwniaka miejsce w fotelu przy �rodkowym przej�ciu.
A� do teraz wszystko rozwija�o si� znakomicie. Otrzymawszy pierwsze wie�ci o
k�opotach w Gromadzie Altaic, nie czeka� na rozkazy Imperatora, lecz od razu
uruchomi�
w�asny sztab kryzysowy do wsp�pracy z mediami.
Krytycy admira�a, obecnie wszyscy jakby niemi i g�usi, uwa�ali go za zbyt
m�odego
na takie stanowisko. Uchodzi� te� za przesadnie przystojnego, co na dodatek
potrafi�
wykorzysta�, i g�adkiego w obej�ciu. Na szczyty awansowa� raczej dzi�ki talentom
politycznym ni� militarnym. Liczne odznaczenia bojowe zdoby� obejmuj�c
odpowiedzialne
stanowiska na �wie�o zaj�tych terenach przeciwnika. Sceny walki odgrywa� jedynie
na u�ytek
operator�w filmowych.
Pierwszym jego posuni�ciem jako szefa dzia�u operacyjnego marynarki by�o
wprowadzenie nowych metod wsp�pracy z mediami. Zasady by�y proste: (1)
konferencje
prasowe dotycz�ce sytuacji kryzysowej s� dost�pne jedynie dla posiadaczy
akredytacji
wydanych przez jego biuro; (2) zadawa� mogli wy��cznie pytania dotycz�ce
�fakt�w�
prezentowanych na danej konferencji i (3) tylko specjalnie wyznaczonym
rzecznikom. Za� (4)
naruszenie kt�rejkolwiek z trzech pierwszych zasad mog�o zosta� potraktowane
jako
stworzenie zagro�enia dla bezpiecze�stwa Imperium, a nawet jako zdrada.
Pewnych spraw nie m�g� jednak przeskoczy�. W�r�d go�ci byli dziennikarze i
publicy�ci r�wnie niekiedy popularni jak najwi�ksze gwiazdy telewizyjnych
seriali. Osoby te
zarabia�y krocie i uchodzi�y raczej za instytucje, ni� zwyk�ych �miertelnik�w.
Szcz�liwie wi�kszo�� z nich mo�na by�o oswoi�. Dzi�ki wrodzonemu geniuszowi
Anders szybko ustali�, �e nawet najbardziej dokuczliwy dziennikarski giez rych�o
staje si�
niewolnikiem systemu, na kt�rym �eruje. Inaczej nie ma co marzy� o s�awie ani
bogactwie.
Jedna Ranett nie pasowa�a do tego wzoru. By�a s�awna, bogactw nie pragn�a. Nie
zale�a�o jej na niczym, pr�cz rozg�osu, kt�ry traktowa�a zreszt�
instrumentalnie, jako
skuteczne narz�dzie umo�liwiaj�ce osi�ganie konkretnych, zawodowych cel�w.
Admira� Anders musia� zatem umie�ci� j� na li�cie zaproszonych, jednak�e na
ostatniej pozycji. Po cichu zaleci� te�, aby nie spieszy� si� zbytnio z
wys�aniem
zawiadomienia. Najlepiej uczyni� to w ostatniej chwili, mo�e nie zd��y.
A jednak zd��y�a. Cholera. Mimo upiornie wczesnej pory - admira� celowo
wyznaczy�
pocz�tek konferencji na dwie godziny przed �witem - wygl�da�a nawet na
przera�aj�co
przytomn�. Odmiennie, ni� jej ziewaj�cy koledzy, kt�rzy tylko kiwali g�owami,
wys�uchuj�c
potulnie naje�onej og�lnowojskowym �argonem mowy ulubionego rzecznika Andersa.
- ...i to tyle, je�li chodzi o histori� i fizyczne uwarunkowania Gromady Altaic.
Zwi�z�e
przedstawienie profili planetarnych i chronotabele przeliczeniowe znajdziecie w
materia�ach,
kt�re ju� wam przekazali�my - perorowa� rzecznik. - Otrzymali�cie te� kr�tki
szkic dotycz�cy
czterech dominuj�cych tam ras: Jochian i Tork�w - obie rasy ludzkie oraz Suzdali
i Bogazich
- obcych. Nale�y zaznaczy�, ze ras� dominuj�c� s� Jochianie. Ka�da z tych ras
�ywi
podbudowan� historycznie nienawi�� do pozosta�ych.
W sali rozleg� si� szelest rozk�adanych dokument�w.
- Teraz zagadnienia polityczne. Wszyscy znacie to na wylot, jednak kr�tko je
om�wi�.
Po �mierci zaufanego sojusznika Imperatora, Khaqana, zaistnia�a gro�ba anarchii.
W�adca
nale�a� do jochia�skiej wi�kszo�ci. Niestety, nadmiar pracy i mnogo�� s�u�bowych
obowi�zk�w nie pozwoli�y Khaqanowi zadba� o sukcesora. Na nowego przyw�dc�
Imperator
wyznaczy� doktora Iskr�, s�ynnego jochia�skiego uczonego i wzorowego obywatela
Imperium...
Ranett zaczyna�a orientowa� si�, co tu jest grane. Po nieobecnym spojrzeniu
koleg�w i
kole�anek poznawa�a, i� jak dot�d z ust m�wc�w nie pad�o nic istotnego. Jak
dot�d... A ci
nieszcz�nicy siedzieli tu ju� z godzin�. Godzin� pe�n� monotonnych przem�w, bo
przecie�
przed obecnie wym�drzaj�cym si� �znawc�� wyst�powali inni, wszyscy z tymi samymi
nudnymi sprawozdaniami, z kt�rych w �aden spos�b nie mo�na by�o zorientowa� si�,
�e w
Gromadzie Altaic dzia�o si� ostatnio cokolwiek naprawd� bulwersuj�cego. Tak,
za�o�ona
jaki� czas temu blokada informacyjna dzia�a�a naprawd� dobrze. Ranett dopiero co
wr�ci�a z
wyprawy, podczas kt�rej pr�bowa�a dosta� si� do omawianego sektora. Tu� przed
osi�gni�ciem celu nakazano jej wraca� na �wiat Centralny i by�o to polecenie
wydane
najwyra�niej gdzie� na najwy�szym szczeblu w�adzy.
Przejrza�a szybko zgarni�te po drodze na miejsce materia�y opatrzone og�lnym
tytu�em �Porz�dek konferencji prasowej po�wi�conej sytuacji kryzysowej�. Fajnie,
pierwszych kilkana�cie punkt�w przewidywa�o na�wietlenie t�a wydarze�. Drugi
blok
temat�w to �Istota kryzysu�. Odpowiedzialny: admira� floty Anders, szef Dzia�u
Operacyjnego Marynarki Wojennej Jego Wysoko�ci. Potem przewidziano pytania z
sali i
odpowiedzi. Nigdzie w materia�ach nie znalaz�a najmniejszej wzmianki, na czym
mianowicie
polega� �w kryzys, tyle tylko, �e sprawa mia�a co� wsp�lnego z Gromad� Altaic.
S�dz�c po
osobie szefa dzia�u operacyjnego, chodzi�o zapewne o jakie� kwestie militarne.
Gdyby Ranett mia�a zwyczaj gwizda� w chwilach podniecenia, by�by to odpowiedni
moment. Co� tu musi solidnie �mierdzie�. Nauczy�a si� ju� dawno, �e Imperium
zwyk�o
chwali� si� sukcesami bez zw�oki, natomiast doniesienia o niepowodzeniach
pakowano
zawsze na sam koniec.
Rozgl�daj�c si� po sali z�owi�a w przelocie spojrzenie admira�a Andersa. Patrzy�
na
ni� z wyra�n� odraz�. �wietnie! U�miechn�a si� krzywo w odpowiedzi. Uda�, �e
nie
zauwa�y� i zacz�� bardzo pilnie s�ucha� przemowy rzecznika.
- ...najwi�ksza trudno�� wi�za�a si� z obecno�ci� - m�wi� ten�e - licznych
silnie
uzbrojonych flot dowodzonych przez istoty z kilku wysoce nieobliczalnych ras. Na
pocz�tek
zorganizowano zatem spotkanie z dow�dcami si� wrogich doktorowi Iskrze.
R�wnocze�nie
Wieczny Imperator wys�a� zespo�y floty maj�ce mu pom�c w utrzymaniu pokoju.
Dowodzi�
nimi jeden z najzdolniejszych i najbardziej lojalnych wy�szych oficer�w
Imperium, admira�
Mason...
W g�owie Ranett zabrz�cza�y dzwonki alarmowe. Czemu on tak chwali tego Masona?
I sk�d czas przesz�y? Po chwili dzwonki zmieni�y si� w og�uszaj�c� syren�.
Dlaczego
rzecznik przemilcza� imi� tego, kto kierowa� wysi�kami dyplomatycznymi:
ambasadora
pe�nomocnego Stena, jednej z najznakomitszych postaci z otoczenia Wiecznego
Imperatora.
Biedny dra�, pomy�la�a Ranett zgaduj�c, �e Sten przewidziany zosta� na koz�a
ofiarnego,
mo�e nawet czeka� go wyrok. Ewentualnie by�o ju� po egzekucji.
- ...mimo wielu przeciwno�ci, kt�re napotkali�my po drodze, mo�emy dzi� z dum�
obwie�ci�, i� sytuacja w Gromadzie Altaic zmierza ku normalizacji. Przywr�cono
porz�dek i
w niedalekiej przysz�o�ci nale�y oczekiwa� wznowienia swobodnej komunikacji i
��czno�ci z
gromad�.
Tak, tak, pomy�la�a Ranett. Wiedzia�a ju�, �e to naprawd� g��bokie bagno.
W�tpi�a
te�, by �niedaleka przysz�o�� zi�ci�a si� kiedykolwiek za jej �ywota.
- Na tym ko�cz� omawianie og�lnego t�a - powiedzia� rzecznik i u�miechn�� si�
nieszczerze. - Dzi�kuj� pa�stwu za uwag�. Obecnie admira� Anders zapozna pa�stwa
z
naj�wie�szymi raportami o przebiegu wydarze�.
Rozleg�y si� g�o�ne oklaski i Anders wyst�pi� przed front zespo�u. Ranett
poczu�a
zimny dreszcz. Zauwa�y�a, i� najg�o�niej klaska�y s�awne podpory wielkich
stacji. Ludzie czy
obcy, dla Ranett wszyscy oni wygl�dali podobnie - bogate, zarozumia�e i
zadowolone z siebie
towarzystwo.
- Prosz� pa�stwa, przykry to dla mnie obowi�zek, ale z ca�� powag� musz� was
zawiadomi�, �e jeden z naszych ludzi dopu�ci� si� zdrady bezczeszcz�c to, co
ja... i setki
tysi�cy �o�nierzy si� imperialnych uwa�amy za naj�wi�tsze.
Ranett a� si� pochyli�a. Zaczyna si�, pomy�la�a.
- Kilkana�cie godzin temu admira� Mason trafi� na �lad spisku maj�cego obali�
Jego
Wysoko��, Wiecznego Imperatora.
Wybuch�a wrzawa. Anders uni�s� d�o� i poczeka� na cisz�.
- Knowania skryte za parawanem niepokoj�w w Gromadzie Altaic - podj�� po chwili
-
wysz�y na jaw, gdy tylko spiskowcy zacz�li dzia�a�. Admira� Mason przeciwstawi�
im si� z
ca�� moc�, i zdziesi�tkowa� zdrajc�w... jednak zar�wno on, jak i ca�a za�oga
ponie�li �mier�.
Wrzawa wybuch�a z now� si��. Dziennikarze zerwali si� z miejsc, wykrzykuj�c,
jeden
przez drugiego pytania. Ranett zosta�a w fotelu i uwa�nie przyjrza�a si�
Andersowi. Lewy
policzek dziwnie mu drga�, oczy l�ni�y nienaturalnie. Wniosek: admira� �ga� a�
si� kurzy�o.
M�wca zn�w poprosi� gestem o cisz�. Raz jeszcze pos�uchali., - Autorem spisku
by�
ten, kt�remu wszyscy ufali�my bez zastrze�e�. Od dawna nosi� si� z szalonym
zamiarem
zamordowania naszego Imperatora, by ponownie sprowadzi� pasmo kl�sk na
Imperium... To
ambasador pe�nomocny Sten! Cz�owiek, kt�rego Wieczny Imperator powa�a�, ceni� i
darzy�
zaufaniem. Ucieszy was wiadomo��, �e chocia� przest�pca zdo�a� umkn��, to jednak
jego si�y
zosta�y zniszczone lub rozproszone. Jak to si� m�wi, zap�dzamy ich w kozi r�g i
wy�apiemy
kolejno, jak ryby z saka.
Anders sko�czy� przemow� i z w�a�ciwym sobie wdzi�kiem pozwoli� pop�yn�� rzece
pyta�.
- Czy s� jakie� nowe informacje o losie tego �ajdaka, admirale? - spyta� jeden z
wyra�nie przep�acanych prezenter�w.
- Nic, co m�g�bym oficjalnie ujawni� - odpar� Anders. - Jednak mo�ecie by�
spokojni,
�e Sten i jego pomagier, Alex Kilgour, jakkolwiek d�ugo by uciekali, nie ukryj�
si� przed
nami.
- Czy si�y rebeliant�w by�y jako� uwik�ane w ten spisek? - spyta� kto� inny.
- Ze wzgl�du na bezpiecze�stwo Imperium nie mog� na�wietli� szerzej tej sprawy.
Wspomn� jednak, �e z racji swoich obowi�zk�w Sten kontaktowa� si� wielokrotnie z
rebeliantami.
- Czy istnieje prawdopodobie�stwo, by spisek mia� szerszy zasi�g?
- Nie potrafi� jednoznacznie zaprzeczy�, ale raczej ma charakter lokalny. S�u�ba
Bezpiecze�stwa zbada wszystkie �lady.
Nadchodzi czas polowania na czarownice, pomy�la�a Ranett.
- Jakie straty poni�s� admira� Mason?
- Przykro mi, ale nie mog� przedstawi� pe�nych danych. Nadmieni� jedynie, i� na
skutek tch�rzliwego ataku �mier� ponie�li wszyscy na pok�adzie jego okr�tu
flagowego.
- Ilu stronnik�w Stena zosta�o zabitych lub wzi�tych do niewoli?
Anders wzruszy� ramionami.
- Raz jeszcze musz� powo�a� si� na wzgl�dy bezpiecze�stwa. Obiecuj�, �e we
w�a�ciwym czasie odpowiem wam na wszystkie pytania.
Ranett si�gn�a do torby z pomocnymi przy r�nych okazjach akcesoriami i doby�a
jeden ze swych ulubionych rekwizyt�w. Wzmacniacz.
- Admirale Anders! - hukn�a wypraktykowanym tonem. - Admirale Anders!
M�wca nie m�g� jej zignorowa�. Westchn�� i wskaza� na dziennikark�.
- Czy macie jakie� dowody przeciwko spiskowcom? - spyta�a.
- Dowody? - zdumia� si� Anders. - Wspomnia�em ju�, dosz�o do pr�by zamachu... -
spr�bowa� si� roze�mia�. - Wiem, �e to wczesna pora, Ranett, ale gdyby� zwraca�a
uwag� na
to, co wcze�niej m�wi�em...
- Wszystko s�ysza�am, admirale - odszczekn�a si� Ranett. - Ale przypuszczam, �e
je�li uda wam si� schwyta� tego Stena...
- �adne je�li! Gdy go schwytamy...
- Pan wie lepiej, admirale. Jednak tak czy tak, je�li czy gdy, Sten i ten Alex
Kilgour
trafi� w wasze r�ce... jakie dowody zdrady im przedstawicie? Podczas procesu,
rzecz jasna.
Na przyk�ad, czy pods�uchiwano ich rozmowy? Czy dysponujecie obci��aj�c�
spiskowc�w
korespondencj�? Czy macie �wiadk�w ich spotka� ze znanymi wrogami Imperium? Co�
z
tych rzeczy.
Anders ma�o si� nie zaplu�.
- Do diab�a! Zaatakowali i zniszczyli statek admira�a Masona! Jakich jeszcze
dowod�w trzeba?
Ranett nie mia�a zamiaru przyjmowa� nic na wiar�.
- Uczciwy s�dzia mo�e spyta� o co� wi�cej, ni� tylko domys�y - stwierdzi�a. -
Chyba
pan to dostrzega. Na przyk�ad, czy mo�e nam pan przedstawi� nagrania z tego
ataku? Zapis
rozm�w mi�dzy mostkami jednostek. Jakikolwiek dow�d.
- Zn�w musz� powo�a� si� na wzgl�dy bezpiecze�stwa - odpar� Anders. - P�niej to
wszystko dostaniecie.
- Czyli, we w�a�ciwym czasie? - spyta�a Ranett.
- Sam lepiej bym tego nie okre�li�.
Ranett wiedzia�a ju�, �e nikt nie ma najmniejszego zamiaru stawia� Stena przed
s�dem. Go�� nigdy nie zostanie pojmany, w ka�dym razie nie �ywcem.
Admira� powstrzyma� si� od u�miechu i zacz�� wycofywa�.
- Jeszcze jedno pytanie, admirale... je�li mo�na.
Anders st�umi� j�k.
- Dobra, Ranett, ale naprawd� jedno.
- Czy ten incydent z udzia�em ambasadora pe�nomocnego nie �wiadczy o powa�nych
s�abo�ciach naszej s�u�by dyplomatycznej?
- Oczywi�cie, �e nie. To odosobniony incydent. Jeden cz�owiek dzia�aj�cy w
otoczeniu grupki degenerat�w. Nic wi�cej.
- A sprawa Iana Mahoneya?
Anders poczerwienia�.
- Jedno nie ma nic wsp�lnego z drugim - warkn��.
- Naprawd�? Czy Ian Mahoney r�wnie� nie zajmowa� si� sprawami Altaic? Czy nie
by� w swoim czasie prze�o�onym ambasadora pe�nomocnego Stena? Czy podobnie jak
on nie
po�wi�ci� ca�ego �ycia s�u�bie Imperatorowi? Czy nie zosta� skazany, z wielkimi
fanfarami,
�e dodam, za zdrad� i stracony? Ej�e, admirale, albo dwa plus dwa r�wna si�
cztery, albo
mamy do czynienia z nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczno�ci, kt�ry i tak
wskazywa�by
na pewne b��dy w polityce kadrowej. Lojalni i zdolni obywatele, kt�rzy bez
reszty zwi�zali
swe kariery z walk� o dobro Imperium, nie zmieniaj� si� tak nagle w zdrajc�w.
Chyba, �e
dzieje si� jeszcze co�, o czym nas nie powiadomiono.
- Przygotowujesz wst�pniak, Ranett? - j�kn�� Anders.
- Nie, admirale. Zadaj� tylko pytania. To moja praca. Pa�ska polega na
udzielaniu
odpowiedzi.
- Sama pr�ba skomentowania podobnych spekulacji by�aby niestosowna i
niepotrzebnie nada�aby im rang�, na jak� nie zas�uguj� - stwierdzi� Anders,
zwracaj�c si� ku
reszcie dziennikarzy. - I ostrzegam was... Wasza kole�anka wkroczy�a na obszar,
kt�ry nie
nale�y do zakresu dzisiejszej konferencji zwo�anej na temat kryzysu. Takie
dzia�anie zosta�o
zakazane. I ona, i wy, ograniczycie si� na przysz�o�� do pyta� i komentarzy
zwi�zanych
bezpo�rednio z przedmiotem spotkania, zgodnie z regulaminem. Czy jasno si�
wyrazi�em?
Zapad�a dziwna cisza. Nikt nie spojrza� na Ranett. Do�� w�ciek�a, by lekcewa�y�
wszystkie regulaminy �wiata otworzy�a usta, by zada� jeszcze jedno, celowo
dokuczliwe
pytanie.
Zanim to uczyni�a, spojrza�a admira�owi w oczy. Nie wr�y�y niczego dobrego.
Funkcjonariusz s�u�b bezpiecze�stwa zrobi� krok w kierunku audytorium. Wyra�nie
czeka� na
polecenie. Ranett zamkn�a usta.
U�miechn�a si�, wzruszy�a ramionami i schowa�a nos w notatkach.
Ocala�a. P�niej uzyska odpowiedzi na swoje pytania. Jak nie tak, to inaczej.
Konferencja dobieg�a ko�ca i wszyscy pospieszyli do wyj�cia. Ranett raz jeszcze
pomy�la�a o Stenie.
Biedny dra�. Nie ma najmniejszej szansy.
Rozdzia� 3
- Sami g�upcy wko�o! - rykn�� Wieczny Imperator. - Przep�aceni, prze�arci
dobrobytem, u�miechni�ci krety�sko i zadufani g�upcy!
Imperator wy�uszcza� powody swego niezadowolenia, otoczenie za� zgodnie trz�s�o
�ydkami. By�a w tym otoczeniu Avri, m�oda kobieta o spojrzeniu staruszki,
szefowa personelu
dyplomatycznego. By� Walsh, przystojny, ale niewyobra�alnie ograniczony
przyw�dca z
Dusable, obecnie g��wny parlamentarny chwalca Imperatora. I Anders, kt�ry
dopiero co
poszkapi� si� przed Ranett na konferencji prasowej. Tak�e Bleick, szambelan
Imperatora.
Oraz tuziny innych os�b, w mundurach lub po cywilnemu, wszystkie za� miota�y si�
za
gospodarzem po rozleg�ej sali lub zwiesza�y w pokorze g�owy, gdy ten przetacza�
si� obok.
Imperator podszed� do Andersa i zmierzy� go spojrzeniem b��kitnych oczu, obecnie
szarawych jakby i lodowatych.
- Co to mia�o by�, admirale? Podobno jest pan ekspertem od konferencji prasowych
i
innego wciskania kitu? Bo co do spraw naprawd� wojskowych to podejrzewam, �e nie
wie
pan nawet, czym rzuca�: granatem czy zawleczk�?
- Tak jest, sir - odpar� admira�, z��czy� pi�ty i wypr�y� si� jak rekrut.
- A ty, Avri... Mia�a� u�y� m�zgu, a nie tej, tam... Podsun��em ci wszystko, jak
na
tacy, ca�� bajeczk�... By�o tylko wykrzycze� j� g�o�no.
- Tak jest, sir - rzuci�a Avri i obliza�a nerwowo wargi.
- Ludzie, nie mam czasu by wyja�nia� wam podstawy uprawiania polityki - sapn��
Imperator. - Ci zdrajcy, rada, wpakowali Imperium w najgorsze po�o�enie od dw�ch
tysi�cy
lat. I min� chyba nast�pne dwa tysi�ce, nim jako� to wszystko uporz�dkuj�. Musz�
upora� si�
z d�ugiem, ug�aska� skaml�cych sojusznik�w, a gdy tylko zaczynam cokolwiek
nowego,
zaraz pojawia si� jakie� zdradzieckie robactwo. Moim zdaniem... a to jedyne
zdanie, kt�re si�
liczy... Sten jest najgorszy. Wyhodowa�em �mij� na w�asnym �onie. Tyle lat...
Obdarza�em go
zaszczytami, bogactwem. I jak si� odwdzi�czy�? Zmawiaj�c si� z wrogiem. Planuj�c
spisek,
zamach na moj� osob�. A gdy szyd�o wysz�o z worka, tch�rzliwym atakiem
zamordowa�
niewinnych marynarzy i jednego z najlepszych admira��w. - Imperator nieco
och�on��.
Potrz�sn�� ze znu�eniem g�ow�. - Co za historia. K�opoty gwarantowane. I co z
tego
wyniknie?
- Przykro mi, sir - odezwa� si� Anders. - Nie wiem, jak ta reporterka, Ranett,
wesz�a
na...
- Och, lepiej zamknij jadaczk�, admirale - uci�� Imperator. - Je�li nie
potrafisz
poradzi� sobie z jedn� w miar� rozgarni�t� kobiet�, to lepiej poszukaj innego
zaj�cia.
- Tak jest, sir.
- Avri, pora na podsumowanie strat. Nasi spece od propagandy maj� zaj�� si�
wszystkimi, absolutnie wszystkimi stacjami i redakcjami. I niech szykuj�
materia�y. W�a�ciwe
materia�y, pod stosownymi tytu�ami. ��wiadek historii�, �Co mo�esz zrobi� dla
Imperium�,
�Ile czasu nam zosta�o� i inne takie. Szczeg�ln� uwag� zwr�ci� na tego b�azna,
Pyt�r
Jynningsa z K-B-N-S-O i jego �a�osne wyg�upy w ramach programu �Wgl�d w noc�.
P�
Imperium to ogl�da, poj�cia nie mam czemu. Chocia�, mo�e dlatego, �e kto spojrzy
na tego
kretyna, zaraz czuje si� geniuszem.
- Natychmiast, Wasza Wysoko�� - zawo�a�a Avri.
- Ty tam! Walsh!
Przyg�upi od urodzenia w�adca Dusable zamruga� nieprzytomnie.
- Jak... tego... mog�... eee... pom�c Waszej Wysoko�ci?
- Niech te dupki z parlamentu wydadz� jaki� dokument pot�piaj�cy Stena i jego
Szkota. Maj� ich odmalowa� w najczarniejszych barwach. A je�li kto� nagmatwa, by
g�osowanie nad uchwa�� by�o anonimowe, to osobi�cie flaki ci wypruj�, Walsh.
- Tak jest, sir - wyj�ka� Walsh.
- I jeszcze jedno. Mam osobist� spraw� do Kenny. Niech si� ze mn� skontaktuje.
- Zaraz si� tym zajm�, Wasza Wysoko�� - odpar� Walsh. Kenna by�
najskuteczniejszym i najbardziej do�wiadczonym politykiem na Dusable. W tym
�wiecie
ka�dy by� �zwierz�ciem politycznym�, a niemowl�ta najpierw uczy�y si� m�wi�
�mordida�*,
[ * Mordida (hiszp.) - �ap�wka.] a potem dopiero �mama�.
- Anders, wykorzysta� wszystkie jednostki pierwszoliniowe. Nie interesuje mnie,
ile
flot b�dziesz musia� ograbi� z najlepszych ludzi. Sten musi si� znale��.
- Tak jest, sir.
- Bleick! - Szambelan a� drgn��. - Masz...
Przerwa� rozkaz w po�owie, gdy drzwi cicho sykn�y, wpuszczaj�c kieruj�cego
s�u�bami bezpiecze�stwa Poyndexa. Musia� przynosi� z�e wie�ci, gdy� blady by�
niczym
cmentarna mg�a. Zaaferowany w�adca nie od razu to zauwa�y�.
- Gdzie ci� nosi�o, Poyndex? Kaza�em ci dostarczy� akta Stena i Kilgoura nie na
jutro,
lecz zaraz. Zaraz, do cholery. I co?
Poyndex ogarn�� szybko sal� spojrzeniem.
- Chyba powinni�my porozmawia� chwil� na osobno�ci, sir.
- Nie mam czasu na zabawy. Gadaj.
Przyby�y zawaha� si�, ale Imperator zerkn�� na niego z dziwnym, niezbyt
przytomnym
b�yskiem w oku. Poyndex pami�ta�, i� ten rodzaj spojrzenia jest jednym z
symptom�w
klinicznych przypadk�w paranoi.
- Skoro Wasza Wysoko�� nalega - powiedzia�. - Ale moim obowi�zkiem jest raz
jeszcze przestrzec, �e chodzi o spraw�, kt�ra nie powinna by� omawiana
publicznie.
Wieczny Imperator spojrza� na reszt� zebranych.
- Wszyscy won.
Obecnych wymiot�o. Imperator spojrza� na Poyndexa.
- No, s�ucham.
Poyndex stan�� na baczno��.
- Z przykro�ci� musz� zameldowa�, �e nie mam niczego do zameldowania. Wszystkie