7420
Szczegóły |
Tytuł |
7420 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7420 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7420 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7420 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert Silverberg
Wie�a �wiat�a
* * *
Genialny tw�rca android�w, Simeon Krug, op�tany jest ide� nawi�zania kontaktu z
innymi istotami we wszech�wiecie. Id�c za swym marzeniem pragnie wznie�� na
arktycznych
pustkowiach Kanady gigantyczn� �wie�� �wiat�a�, kt�ra b�dzie przeka�nikiem jego
gwiezdnego
pos�ania. Budowa post�puje bez przeszk�d, a� do dnia, gdy androidy zaczynaj�
��da� takich
samych praw, jakie przys�uguj� ludziom...
* * *
Rozdzia� pierwszy
- S�uchajcie, co m�wi wam Simeon Krug! Miliard lat temu nie istnia� na Ziemi
nawet
jeden cz�owiek, istnia�a jedynie jaka� ryba, biedna, lepka, �uskowata rzecz o
delikatnym
szkielecie i ma�ych, okr�g�ych oczkach. �y�a w oceanie, a ocean ten by� dla niej
niczym
wi�zienie, gdzie powietrze tworzy�o dach ponad tym zamkni�ciem. Umiera�o si�,
gdy
przekroczy�o si� t� granic�, powiadano. I znalaz�a si� inna ryba, i przekroczy�a
te granic�, i
umar�a. Ale znalaz�a si� nast�pna, kt�ra przekroczy�a pr�g - by�o to tak, jakby
jej m�zg stan�� w
ogniu, a szkielet w p�omieniach, powietrze dusi�o j�, S�o�ce sta�o si� pochodni�
w jej oczach i
spocz�a w b�ocie, oczekuj�c na �mier�, ale nie umar�a. Pope�z�a po pla�y i
wr�ci�a do wody,
gdzie powiedzia�a: �Powiadam wam, �e tam w g�rze istnieje drugi �wiat!� i
powr�ci�a tam, i
�y�a jeszcze - powiedzmy - dwa dni, a potem umar�a. A inne ryby zacz�y stawia�
pytania na
temat tego drugiego �wiata i wysz�y z wody, pe�zaj�c po przybrze�nym b�ocie. I
nauczy�y si�
wszystkie jak jedna oddycha� powietrzem, i nauczy�y si� podnosi�, chodzi�, �y�
ze S�o�cem w
oczach, a potem przekszta�ci�y si� w jaszczurki, w dinozaury i wiele innych
stworze�,
kontynuuj�c sw�j marsz przez miliony lat, i nauczy�y si� stawa� na dw�ch �apach,
i nauczy�y si�
chwyta� r�kami, i przekszta�ci�y si� w ma�py, a ma�py zosta�y obdarzone
inteligencj� i sta�y si�
lud�mi. I w tym czasie niekt�rzy z nich kontynuowali poszukiwania innych
�wiat�w. M�wiono
im: �Powr��cie do oceanu, sta�cie si� na powr�t rybami. �ycie ryby jest o wiele
�atwiejsze.� I
mo�e po�owa z nich by�a gotowa to uczyni�, ale byli tacy, kt�rzy zawsze
odpowiadali: �Nie
m�wcie o zwierz�tach. Nie mo�emy z powrotem sta� si� rybami. Jeste�my lud�mi.� I
dlatego nie
powr�cili do oceanu, ale kontynuowali wspinanie si�.
Rozdzia� drugi
20 wrze�nia 2218
Teraz wie�a Simeona Kruga wznosi�a si� na sto metr�w ponad szarobrunatn�
powierzchni� tundry nad Oceanem Arktycznym, na zach�d od Zatoki Hudsona. W tej
chwili
by�a wydr��onym, szklanym pniem o otwartym wierzcho�ku, chronionym przed
porywami
wiatru polem si�owym, rozci�gaj�cym si� niczym puklerz kilka metr�w nad poziomem
prowadzonych obecnie prac. Wok� ca�ej konstrukcji uwija�y si� tysi�ce
android�w, ekipy
syntetycznych ludzi o purpurowej sk�rze, mocuj�cych szklane bloki na cylindrach
podno�nika,
kt�ry unosi� je na sam szczyt wie�y, gdzie zostawa�y umocowane na w�a�ciwych
miejscach.
Androidy Kruga pracowa�y dzie� i noc, na trzy zmiany; gdy zapada�a ciemno��,
plac budowy
o�wietla�y miliony rozsypanych po niebie na przestrzeni kilometra reflektor�w,
zasilanych przez
atomowy generator, zainstalowany na p�nocnym kra�cu miejscowo�ci.
Pocz�wszy od pot�nej, o�miok�tnej podstawy wie�y a� na kilka kilometr�w w g��b
tundry l�ni�y wkopane w grunt na g��boko�� p� metra szerokie, srebrzyste pasma
zamra�alnika.
Ich kom�rki absorbowa�y ciep�o, wydzielane przez androidy i pojazdy budowy -
gdyby nie
zamra�alnik, tundra zamieni�aby si� w wielkie jezioro b�ota, podstawa wie�y
osun�aby si� i
wielka budowla run�aby niby Tytan po uderzeniu pioruna. Dzi�ki pasmom
zamra�alnika grunt
tundry pozostawa� zamarzni�ty i by� zdolny d�wiga� tak pot�ny ci�ar, jak
zaplanowa� Simeon
Krug.
W promieniu kilometra wok� wie�y wznosi�y si� budowle pomocnicze. Na wschodzie
umieszczono laboratoria, w kt�rych powstawa�y materia�y do komunikacji ultra-
tachjonowej;
pod czerwon� kopu�� technicy montowali urz�dzenia, kt�re - jak Krug mia�
nadziej� - wy�l�
przes�anie do gwiazd. Na p�nocy zgrupowano magazyny i budynki zaplecza
technicznego, na
po�udniu natomiast rozlokowano zesp� kabin przeka�nikowych, ��cz�cych budow� z
reszt�
�wiata. T�um ludzi i android�w bez przerwy wchodzi� i opuszcza� kabiny,
przybywaj�c z
Nowego Jorku, Nairobi czy Nowosybirska oraz wyje�d�aj�c do Sidney, San Francisco
lub
Szanghaju. Krug regularnie i osobi�cie codziennie wizytowa� teren budowy, sam
lub ze swoim
synem Manuelem, niekiedy w towarzystwie jednej ze swoich metres lub jakiego�
przemys�owca,
nale��cego do grona jego przyjaci�. Przewa�nie konferowa� kr�tko z Thorem
Watchmanem,
nadzorc� android�w, wje�d�a� na szczyt wie�y, sprawdza� post�p prac w
laboratorium, niekiedy
rozmawia� z robotnikami. Zwykle jego wizyty nie przekracza�y kwadransa, po
up�ywie kt�rego
wraca� do kabiny ��cznikowej i przenosi� si� tam, gdzie wymaga�y tego jego
interesy.
Dzi� jednak oprowadza� grup� szczeg�lnie wa�nych go�ci, kt�rych zaprosi� dla
uczczenia
zako�czenia budowy pierwszych stu metr�w wie�y. Sta� przy zachodnim wej�ciu do
wie�y: mia�
sze��dziesi�t lat, by� kr�py, opalony, o szerokiej klatce piersiowej, l�ni�cych
oczach i nosie nieco
zniekszta�conym przez blizn�. Emanowa� od niego pewien rodzaj ziemskiego wigoru,
jego ostre
rysy, krzaczaste brwi, rzadkie w�osy (by� prawie �ysy) wyra�a�y pogard� dla
technik upi�kszania
cia�a, a poza tym ubiera� si� prosto i nie nosi� �adnej bi�uterii. Jedynie co�
nieokre�lonego w jego
postawie i nieco arogancki wyraz twarzy w jaki� spos�b �wiadczy�y o wielko�ci
jego fortuny.
Obok Kruga sta� jego jedyny syn, Manuel, spadkobierca. By� wysoki, mia� na sobie
eleganck�, zielon� tunik� z szerokim, po�niedzia�ym pasem i obuwie na koturnach;
by�
przystojny, nieledwie pi�kny. Wkr�tce mia� uko�czy� trzydzie�ci lat. Jego ruchy
by�y spokojne,
pe�ne gracji, ale zdradza�y pewn� nerwowo��.
Pomi�dzy ojca i syna wszed� android Thor Watchman. Jego twarz mia�a standardowe
rysy androida klasy Alfa o cienkim nosie, delikatnych ustach i lekko wysuni�tym
podbr�dku -
twarz idealna, klasyczna. Pomimo to kto�, kto cho� raz widzia� Thora Watchmana,
nigdy nie
pomyli go z innym androidem: ta twarz wyra�a�a bogate �ycie wewn�trzne, a
zmarszczka
mi�dzy brwiami, wygrymas ust i lekkie pochylenie ramion znamionowa�y si�� i
ambicj�. Mia� na
sobie koronkowy kaftan - jego ciemnoczerwona sk�ra androida by�a nieczu�a na
zimno.
Grupa, kt�ra opu�ci�a kabiny przeka�nikowe, sk�ada�a si� z siedmiu os�b; byli
to: Clissa,
�ona Manuela Kruga, Cannelle, m�odsza od Manuela, aktualna towarzyszka jego
ojca, Leon
Spaulding, prywatny sekretarz jego ojca, Nicolo Vargas, kt�ry w swoim
antarktycznym
obserwatorium jako pierwszy odebra� sygna�y pozasolarnej cywilizacji, Justin
Maladetto,
projektant wie�y, senator Henry Fearon z Wyonung, wybitny Przedstawiciel Czystki
oraz
Thomas Buckleman z grupy bankowej Chase-Krug.
- Prosz� wszystkich do windy! - zawo�a� Krug.
- T�dy, prosz� pa�stwa! Na sam szczyt!
- Ile metr�w b�dzie mia�a wie�a po uko�czeniu? - zapyta�a Cannelle.
- Tysi�c pi��set metr�w - odpar� Krug. - Niezwyk�a, szklana wie�a pe�na
niezwyk�ych
urz�dze�! Pu�cimy je w ruch i b�dziemy przemawia� do gwiazd!
Rozdzia� trzeci
Na pocz�tku by� Krug i Krug rzek�: �Niech si� stan� Kadzie.� I sta�y si� Kadzie.
I Krug wiedzia�, �e by�y dobre.
I Krug rzek�: �Niech do Kadzi wlej� si� nukleotydy o wielkiej energii.� I wlano
nukleotydy, a Krug zamiesza� je, a� sta�y si� jedn� mas�.
I nukleotydy ukszta�towa�y wielkie moleku�y i Krug rzek�: �Niech w Kadzi b�d�
razem
ojciec i matka, i niech wydziel� si� kom�rki, i niech w Kadzi zrodzi si� �ycie.�
I zrodzi�o si� �ycie, gdy� nast�pi�o PODWOJENIE. I Krug pokierowa�
PODWOJENIEM, i doda� fluid�w swej r�ki, i da� im kszta�t i umys�.
�Niech z Kadzi wyjd� ludzie� - rzek� Krug. - �Niech wyjd� z nich kobiety i niech
�yj�
mi�dzy nami, silne i pracowite, i niech nosz� imi� Android�w.�
I tak si� sta�o.
I powsta�y Androidy, gdy� Krug stworzy� je na swoje podobie�stwo i ruszy�y po
obliczu
Ziemi, i s�u�y�y ludzko�ci.
Niech b�dzie pochwalony Krug za swoje dobre uczynki.
Rozdzia� czwarty
Tego ranka Watchman obudzi� si� w Sztokholmie po czterech godzinach snu. Zbyt
du�o,
dwie godziny powinny wystarczy�. Wzi�� prysznic i od razu poczu� si� lepiej.
Przeci�gn�� si�,
napi�� musku�y i przyjrza� si� w �azienkowym lustrze swemu pozbawionemu
ow�osienia cia�u o
czerwonej sk�rze. Teraz chwila modlitwy.
�Krugu, wyprowad� nas z niewoli! Krugu, wyprowad� nas z niewoli! Krugu,
wyprowad�
nas z niewoli! Niech b�dzie pochwalony Krug!�
B�yskawicznie prze�kn�� �niadanie i ubra� si�. Blade �wiat�o p�nego popo�udnia
s�czy�o
si� przez okno. Wkr�tce zapadnie noc, ale nie mia�o to znaczenia - jego umys�
pracowa� w czasie
Kanady, czasie wie�y. M�g� spa�, kiedy chcia�, a potrzebowa� godziny snu na
dob�, bowiem
nawet cia�o androida potrzebowa�o odpoczynku, cho� nie by� on tak sztywno
zaprogramowany
jak u cz�owieka. Teraz w drog� na plac budowy, by przyj�� codziennych go�ci.
Android zabra� si� do uk�adania koordynat przeka�nika. Nie lubi� tych wizyt w
wie�y;
zwalnia�o to bowiem tempo pracy: nale�a�o przedsi�bra� nadzwyczajne �rodki
ostro�no�ci, gdy
wa�ni ludzie przebywali na terenie budowy. Watchman zdawa� sobie spraw�, �e Krug
pok�ada w
nim bezgraniczne zaufanie. Wiedzia�, �e codzienne wizyty Kruga na budowie nie
oznacza�y
nieufno�ci, lecz by�y naturaln�, ludzk� emocj�.
�Niech Krug mnie chroni� - pomy�la� i wszed� do kabiny przeka�nika.
Wyszed� z przeka�nika stoj�cego w Kanadzie, w cieniu wie�y; czekali tu jego
asystenci.
Odpowiedzia� na pozdrowienia i jeden z nich poda� mu list� go�ci.
- Czy Krug ju� jest?
- Przyb�dzie za pi�� minut.
Pi�� minut p�niej Krug pojawi� si� w przeka�niku w towarzystwie swych go�ci.
Watchman nie ucieszy� si�, widz�c w tej grupie Spauldinga, sekretarza Kruga.
Byli naturalnymi
wrogami, czuj�c do siebie instynktown� antypati� ZRODZONEGO-W-KADZI do
ZRODZONEGO-Z-PROB�WKI, antypati� androida do ektogena. Zreszt�, od pocz�tku
rywalizowali o wp�ywy w�r�d najbli�szych wsp�pracownik�w Kruga. Dla androida
Spaulding
by� osobnikiem pe�nym podejrze� niczym fontanna pe�na trucizny i mia� mo�liwo��
podminowywania jego pozycji. Watchman pozdrowi� go ch�odno, z rezerw�, ale
uprzejmie.
Krug poprowadzi� wszystkich do windy. Watchman jecha� na g�r� wraz z Cliss� i
Manuelem; gdy podno�nik unosi� ich ku szczytowi wie�y, android patrzy� na
czekaj�cego na
swoj� kolej Spauldinga, ektogena-sierot�, cz�owieka o ponurej duszy i z�o�liwym
umy�le, do
kt�rego Krug mia� tyle samo zaufania co do niego.
�Oby wiatry Arktyki doprowadzi�y ci� do destrukcji, ZRODZONY-Z-PROB�WKI!
Obym m�g� ujrze� ci� rozbitego o zlodowacia�� ziemi� bez nadziei na wyleczenie!�
- Thor, dlaczego ma pan tak gro�n� min�? - zapyta�a Clissa Krug.
- Ja?
- Widz� chmury gniewu na pa�skiej twarzy.
Watchman wzruszy� ramionami.
- Przeprowadzam �wiczenia z emocji, Mrs Krug. Dziesi�� minut mi�o�ci, dziesi��
nienawi�ci, dziesi�� nie�mia�o�ci, dziesi�� egoizmu, dziesi�� szacunku i android
o wiele bardziej
upodabnia si� do cz�owieka.
- Niech pan nie stroi sobie �art�w - powiedzia�a Clissa; mia�a pi�kne, czarne
oczy, by�a
bardzo m�oda, uprzejma i pi�kna. - Czy m�wi pan prawd�?
- Ale� tak, zapewniam pani�. �wiczy�em w�a�nie nienawi��, gdy pani mnie
zaskoczy�a.
- A� czego sk�ada si� to �wiczenie?
Roze�mia� si� i dostrzeg�, �e Manuel przygl�da im si� k�tem oka.
- Innym razem - powiedzia� Watchman. - Jeste�my ju� na miejscu.
Na najwy�szym poziomie wie�y tkwi�y trzy cylindry wind. Wprost nad g�ow�
Watchmana dr�a�a szara mgie�ka pola si�owego. Niebo tak�e by�o szare, kr�tki
dzie� arktyczny
zbli�a� si� do ko�ca; z p�nocy sun�a ku nim burza �nie�na, zakrywaj�c brzegi
zatoki. W
s�siednim cylindrze Krug wychyla� si� w stron� wn�trza wie�y, pokazuj�c co�
palcem
Bucklemanowi i Vargasowi, a w drugim Spaulding, senator Fearon i Maladetto
przygl�dali si�
uwa�nie satynowej powierzchni pot�nego, szklanego elementu, tworz�cemu
zewn�trzne
pokrycie wie�y.
- Kiedy b�dzie uko�czona? - zapyta�a Clissa.
- Prawie za rok - odpar� android. - Prace posuwaj� si� zgodnie z planem.
Najwi�kszym
problemem technicznym by�o zapobie�enie rozmra�aniu si� ziemi pod budowl�, ale
teraz, gdy
ju� sobie z tym poradzili�my, b�dziemy mogli budowa� kilkaset metr�w
miesi�cznie.
- Dlaczego zatem wybrano ten rejon, je�li grunt nie jest tu stabilny? - pyta�a
Clissa.
- Odosobnienie. Gdy zaczniemy emitowa�, ultrafale zniszczy�yby wszystkie stacje
telekomunikacyjne, przeka�niki i generatory na przestrzeni tysi�cy kilometr�w
kwadratowych.
By wybudowa� swoj� wie��, Krug musia� wybiera� pomi�dzy Sahar�, pustyni� Gobi,
centrum
Australii i arktyczn� tundr�. Z przyczyn technicznych, zwi�zanych z transmisj�,
tundra
wydawa�a si� najlepsza poza problemem rozmra�aj�cego si� pod�o�a. Krug
zadecydowa�, �e
budowa� b�dziemy tutaj, musieli�my wi�c znale�� rozwi�zanie problemu.
- A gdzie znajduje si� wyposa�enie nadawcze? - zapyta� Manuel.
- Zaczniemy je instalowa�, gdy wie�a osi�gnie wysoko�� pi�ciuset metr�w, czyli
mniej
wi�cej w po�owie listopada.
Do ich uszu dotar�y wyja�nienia Kruga:
- Umie�cili�my ju� na orbicie pi�� satelitarnych stacji wzmacniaczy, tworz�cych
pier�cie� wok� wie�y. Powinno to wystarczy� na wys�anie sygna�u na Andromed�
pomi�dzy
wtorkiem a pi�tkiem.
- Co za wspania�y pomys�! - powiedzia� senator Fearon, elegancki, zielonooki, z
grubym
warkoczem rudych w�os�w. - Jeszcze jeden wielki krok ku dojrza�o�ci ludzko�ci!
Kurtuazyjnie sk�oni� g�ow� w stron� Watchmana i doda�:
- I to dzi�ki utalentowanym androidom mo�emy realizowa� ten cudowny projekt! Bez
nich i pa�skiej pomocy, Alfa Watchman, by�oby to niemo�liwe...
Watchman s�ucha� i z trudem uprzytomni� sobie, �e nale�a�oby si� u�miechn��. Ten
rodzaj uznania nie znajdowa� aprobaty w jego oczach. �wiatowy Kongres i
senatorzy mieli
raczej niewielkie znaczenie... Czy w Kongresie zasiada jaki� android? Czy mo�na
by�oby
dostrzec jak�� znacz�c� r�nic�, gdyby tam zasiada�? Niew�tpliwie, pewnego dnia
Partia
Wolno�ci Android�w otrzyma miejsce w Kongresie i trzy lub cztery Alfy zasi�d� w
tym
szacownym miejscu, ale i tak androidy b�d� traktowane jak przedmioty, a nie jak
ludzie.
Polityka nie wzbudza�a specjalnego zainteresowania Watchmana i nie wi�za� z ni�
specjalnych
nadziei. Interesowa� si� natomiast Ruchem Czystki: w spo�ecze�stwie
przeka�nik�w, gdzie
granice pa�stwowe s� przekraczane bez �adnej kontroli ze strony rz�d�w
prawodawstwo
zanika�o w spos�b naturalny. Czy co� jest w stanie przewa�y� prawa zwyczajowe?
Mimo
wszystko Watchman wiedzia� doskonale, �e progresywna czystka poch�onie samych
reprezentant�w czystki, czego najlepszym dowodem by� sam senator Henry Fearon.
Co za
paradoks: cz�onek partii antyrz�dowej zasiada w samym rz�dzie i w ka�dych
wyborach walczy o
to, by utrzyma� swoje stanowisko!
Fearon d�ugo wychwala� przemys� wytw�rczy android�w, a� wreszcie Watchman
poruszy� si� nerwowo - je�li ta wizyta potrwa jeszcze d�u�ej, w�wczas nast�pi
przerwa w pracy,
a nale�y koniecznie przestrzega� planu. Wreszcie, ku jego wielkiej uldze, Krug
da� znak do
zjazdu na d�. Gdy wszyscy znale�li si� ju� przy podstawie wie�y, Watchman
odprowadzi� ich
do centrum kontroli i poprosi�, by przyjrzeli si�, w jaki spos�b odbywa si�
kierowanie budow�.
Sam zasiad� w fotelu pod��czeniowym i do��czy� komputer do wej�cia na swym lewym
przedramieniu, k�tem oka dostrzegaj�c wykrzywienie ust Spauldinga. Ciekawe, co
to
skrzywienie mog�o oznacza�? Pogard� czy zazdro��? Pomimo swego do�wiadczenia w
stosunkach z lud�mi Watchman nie potrafi� precyzyjnie zg��bi� natury emocji
ludzkich. Ody
jednak poziom po��czenia ustabilizowa� si� i impulsy z komputera przep�yn�y do
jego m�zgu -
natychmiast zapomnia� o Spauldingu.
Teraz mia� wra�enie, jakby patrzy� tysi�cem oczu i widzia� wszystko, co dzia�o
si� na
placu budowy w promieniu wielu kilometr�w. By� sprz�ony z komputerem, ze
wszystkimi jego
urz�dzeniami peryferyjnymi, czujnikami, sondami i terminalami. Po co traci� czas
na rutynowe
wydawanie polece�, je�li mo�na wyprodukowa� androida, kt�ry stanowi� b�dzie
integraln�
cz�� komputera? Przep�yw informacji przez m�zg wprawia� Watchmana w ekstaz�.
Karta utrzymania. Organizmy wsp�pracuj�ce. System koordynacji si�y roboczej.
Poziom
zamra�ania. Wie�a by�a organizmem, sk�adaj�cym si� z ogromnej ilo�ci kom�rek, a
on by�
koordynatorem tego organizmu. Przez niego przep�ywa�y wszystkie informacje, a on
je
akceptowa�, odrzuca� i korygowa�. Czy stosunek seksualny przypomina to w�a�nie,
czego
do�wiadcza� w takich chwilach? Te drgania �ycia we wszystkich w��knach
nerwowych, to
wra�enie rozszerzania si� a� do granic poznania cia�a, wch�anianie lawiny
bod�c�w? Watchman
chcia�by to wiedzie�. Sterowa� teraz transportem szklanych blok�w, koordynowa�
prace w
laboratoriach, opracowywa� jad�ospis na jutro, weryfikowa� stabilno�� wie�y,
przekazywa� dane
na temat wydatk�w ekspertom finansowym Kruga, regulowa� temperatur� gleby w
promieniu
dw�ch kilometr�w, ��czy� dziesi�tki funkcji w jednej sekundzie i gratulowa� sam
sobie
zr�czno�ci, z jak� to wykonywa�. �aden cz�owiek nie by�by w stanie zr�wna� si� z
nim, wiedzia�
o tym, nawet gdyby istnia� spos�b bezpo�redniego pod��czenia cz�owieka do
komputera.
Watchman dysponowa� teraz pe�ni� mo�liwo�ci maszyny oraz uniwersaln�
niezale�no�ci�
ludzkiego umys�u. Je�eli nie bra� pod uwag� braku mo�liwo�ci reprodukowania si�,
by�
najlepszy...
Nagle przez jego �wiadomo�� przemkn�a czerwona b�yskawica: wypadek na placu
budowy! Po zmro�onym gruncie rozlewa�a si� krew androida. Lekkie dr�enie umys�u
i ca�a
scena pojawi�a si� przed oczami Watchmana: awaria p�nocnego podno�nika i upadek
szklanego
bloku z wysoko�ci dziewi��dziesi�ciu metr�w, kt�ry zary� si� w gruncie. Kilka
metr�w dalej
zwija� si� z b�lu ranny android; trzy roboty pospieszy�y ju� na miejsce wypadku,
czwarty zd��y�
wpi� metalowe palce w powierzchni� bloku.
Wstrz��ni�ty Watchman od��czy� si� od komputera - gwa�towna przerwa w przep�ywie
informacji oszo�omi�a go. Tu� nad jego g�ow� ekran pokazywa� ca�� scen� z
okrutnym
realizmem; Clissa Krug odwr�ci�a si� i skry�a twarz na piersi m�a, na twarzy
Manuela malowa�
si� niesmak. Jego ojciec by� zirytowany wypadkiem, natomiast pozostali go�cie
wygl�dali raczej
na zaniepokojonych ni� poruszonych. Watchman zorientowa� si� nagle, �e spogl�da
na lodowato
oboj�tn� twarz Leona Spauldinga, ma�ego, wychud�ego cz�owieczka, niemal
pozbawionego
umi�nienia.
- Wada systemu - sucho stwierdzi� Watchman. - Zdaje si�, �e komputer b��dnie
zinterpretowa� sygna�y i upu�ci� blok.
- Ale to pan kierowa� w tym momencie komputerem, nieprawda�? - zapyta�
Spaulding. -
Prosz� nie umniejsza� swojej odpowiedzialno�ci.
Android zrezygnowa� z dalszej dyskusji.
- Prosz� mi wybaczy�, ale s� ranni i, bez w�tpienia, zabici. Moja obecno�� na
miejscu
wypadku jest nieodzowna.
Ruszy� w kierunku drzwi.
- Niewybaczalna niedba�o��... - wymamrota� Spaulding.
Watchman wyszed� i id�c w stron� miejsca wypadku zacz�� si� modli�.
Rozdzia� pi�ty
- Nowy Jork - powiedzia� Krug. - Biuro.
On i Spaulding wkroczyli do kabiny przeka�nikowej, gdzie przenikaj�ce si�
nawzajem
zielone pola dzieli�y pomieszczenie na dwie cz�ci. Ukryte dyskretnie generatory
przeka�nikowe
by�y pod��czone do g��wnego generatora budowy. Krug nie zada� sobie trudu
sprawdzenia
wsp�rz�dnych, podanych przez Spauldinga - darzy� swoich wsp�pracownik�w
ca�kowitym
zaufaniem, cho� przecie� wystarczy�oby minimalne zniekszta�cenie i atomy Simeona
Kruga
rozwia�yby si� na wietrze bez najmniejszej nadziei odnalezienia. Pomimo tego
Krug bez
wahania wkroczy� w pulsacje zielonych p�l.
�adnego wra�enia. Krug zosta� zdezintegrowany i p�yw nadkom�rek przerzuci� go
tysi�ce kilometr�w dalej, do nastrojonego receptora, gdzie cia�o zosta�o
zmaterializowane. Pole
przeka�nika rozbija�o ludzkie cia�o na cz�steczki subatomowe tak szybko, �e
�adna kom�rka nie
mia�a czasu na zarejestrowanie b�lu; powr�t do �ycia nast�powa� r�wnie szybko.
Zdr�w i ca�y Krug wynurzy� si� z kabiny przeka�nika wprost w swoim biurze z
nieodst�pnym Spauldingiem przy boku.
- Prosz� si� zaj�� Cannelle - powiedzia� Krug. - Przyb�dzie na d�. Nie chc�, by
mi
przeszkadzano przynajmniej przez godzin�.
Spaulding wyszed�. Krug zamkn�� oczy. Bardzo przej�� si� wypadkiem na budowie.
Nie
by� to pierwszy wypadek od pocz�tku budowy wie�y i na pewno nie ostatni. Dzi�
przerwane
zosta�o �ycie android�w, ale by�o to mimo wszystko �ycie, a strata �ycia, strata
energii, strata
czasu zawsze wzbudza�y w nim gniew. Jak budowa mo�e post�powa�, je�li elementy
spadaj� na
d�? A je�li wie�a nie powstanie, to w jaki spos�b wys�a� w przestrze�
wiadomo�ci od ludzi? Jak
mo�na inaczej zdoby� odpowiedzi na podstawowe pytania? Krug cierpia�; by� prawie
zrozpaczony ogromem zadania, jakie przed nim stan�o.
W chwilach zm�czenia lub napi�cia Krug odnosi� nieomal chorobliwe wra�enie, �e
jego
cia�o by�o wi�zieniem, powstrzymuj�cym dusz�. Zmarszczki t�uszczu na brzuchu,
bolesna
sztywno�� karku, lekkie dr�enie lewej powieki, s�abe, ale ci�g�e parcie na
p�cherz, woda w
kolanie - wszystko to przypomina�o mu, �e jest �miertelny. Jego cia�o zbyt
cz�sto m�wi�o mu o
tej absurdalnej prawdzie. Ten worek sk�ry, ko�ci, krwi, �y� i �y�ek, kt�ry psu�
si� z roku na rok,
a nawet z godziny na godzin�. C� szlachetnego by�o w tej kupie protoplazmy?
Jednak�e pod
zbroj� czaszki tyka� wieczny stra�nik - m�zg, niczym bomba zegarowa, zagrzebana
w b�ocie.
Krug gardzi� swoim cia�em, szacunek odczuwa� jedynie do m�zgu, a raczej dla
ludzkiego m�zgu
w og�le. Prawdziwa esencja Kruga znajdowa�a si� w tej masie szarych kom�rek, a
nie we
flakach, nie w bokach czy piersi, ale w umy�le. Cia�o psu�o si� na swoim
w�a�cicielu, ale umys�
dociera� do najodleglejszych galaktyk.
- Przes�anie... - bezwiednie g�o�no powiedzia� Krug.
D�wi�k jego g�osu spowodowa� wysuniecie si� ze �ciany ma�ej, wibruj�cej tablicy
i do
biura wesz�y trzy �e�skie androidy, stale oczekuj�ce na sygna� i gotowe do
us�ug. Ich szczup�e
cia�a by�y nagie; by�y to standardowe modele Gamma, kt�re - poza niewielkimi
danymi,
zaprogramowanymi genetycznie - mog�y by� przeprogramowywane. Androidy mia�y
ma�e,
stercz�ce piersi, p�askie brzuchy, zgrabne talie i kr�g�e po�ladki. Wyposa�ono
je we w�osy i w
brwi, ale reszta cia�a pozbawiona by�a ow�osienia, co nadawa�o im dziwnie
aseksualny wygl�d.
Pomimo tego �lad seksu zarysowywa� si� niedwuznacznie miedzy smuk�ymi udami i
Krug -
gdyby mia� nieco zboczony gust - m�g�by znale�� tam potwierdzenie m�sko�ci, ale
jego
upodobania nigdy nie zd��a�y w tym kierunku. Krug da� tworzonym przez siebie
androidom
normalne narz�dy p�ciowe, poniewa� chcia�, by jego dzie�a wygl�da�y jak ludzie
(poza
niezb�dnymi modyfikacjami) i mog�y wykonywa� wszystkie ludzkie prace. By� to
�wiadomy
wyb�r: tworzenie syntetycznych ludzi, a nie budowa maszyn.
Trzy androidy rozebra�y go i zacz�y masowa� mi�nie; Krug le�a� na brzuchu,
poddaj�c
si� bezwolnie zabiegom. Poprzez przestrze� biura skoncentrowa� si� na wisz�cym
na przeciwnej
�cianie obrazie. Pok�j umeblowany by� bardzo prosto, niemal surowo: wielki
prostok�t receptora
informacyjnego, ma�a, czarna rze�ba i ciemna zas�ona, kt�ra na �yczenie
ods�ania�a panoram�
Nowego Jorku w dole. Stonowane �wiat�o utrzymywa�o pomieszczenie w p�mroku, co
pozwala�o podziwia� ��te plamy luminescencji na jednej ze �cian.
By�o to przes�anie z gwiazd.
Obserwatorium Vargasa zarejestrowa�o seri� s�abych impuls�w radiowych o
cz�stotliwo�ci dziewi�ciu tysi�cy stu megaherc�w: dwa piki, pauza, cztery piki,
pauza, pik i tak
dalej. Seria powt�rzy�a si� tysi�c razy w ci�gu dw�ch dni, po czym sygna�y
usta�y. Miesi�c
p�niej sygna�y powt�rzy�y si� na cz�stotliwo�ci tysi�c czterysta dwadzie�cia
jeden megaherc�w
i na fali dwudziestojednocentymetrowej, zawsze po tysi�c razy. Po kolejnym
miesi�cu sygna�y
powt�rzy�y si� na fali dwa razy kr�tszej i dwa razy d�u�szej, w dalszym ci�gu po
tysi�c razy, a
wreszcie Vargas m�g� obserwowa� optyczny sygna�, przekazywany przez intensywny
promie� o
d�ugo�ci fali pi�ciu tysi�cy angstrem�w. Seria zawiera�a ci�gle te same sygna�y,
grupy kr�tkich
impuls�w: 2... 4... 1... 2... 5... 1... 3... 1. Ka�da grupa serii by�a
odseparowana od nast�pnej
znacz�c� przerw�, a kolejne grupy sygna��w rozdzielone by�y d�u�szymi przerwami.
Bez
w�tpienia by�o to przes�anie. Dla Kruga seria 2-4-1, 2-5-1, 3-1 sta�a si� �wi�t�
liczb�, pierwszym
symbolem Nowej Kaba�y. Nie tylko zreszt� graficzny obraz sygna�u po�yskiwa� w
jego biurze,
bowiem jednym ruchem palca m�g� wywo�a� jego akustyczny obraz na r�nych
cz�stotliwo�ciach, a czarna statua generowa�a �wietlne kr�gi o barwach
odpowiadaj�cych
kolejnym sekwencjom sygna�u. Przes�anie z gwiazd by�o obsesj� Kruga, kt�ry ca�y
po�wi�ci� si�
wys�aniu odpowiedzi. Noc�, stoj�c pod niebem pe�nym l�ni�cych gwiazd, obserwowa�
je i
my�la�: �Jestem Krug, jestem Krug, jestem tutaj, czekam, zacznijcie zn�w m�wi�!�
Odrzuca�
mo�liwo��, �e sygna� z gwiazd m�g� by� czym� innym ni� �wiadom� pr�b�
skomunikowania si�
z lud�mi. Po�wi�ci� wszystko, by wys�a� odpowied�.
- Czy istnieje mo�liwo��, �e przes�anie jest rodzajem naturalnego fenomenu? -
Absolutnie nie. Nat�enie sygna��w, kt�re nam przekazano wskazuje, �e kryje si�
za tym
�wiadomo��. Kto� usi�uje nam co� przekaza�.
- Czy te liczby maj� jaki� sens? Czy kryje si� za nimi inteligencja? - Nie
znaleziono w
nich �adnego ukrytego przes�ania matematycznego, tworz� jedynie matematyczny
ci�g.
Usi�owano je zinterpretowa� jako kryptogramy na co najmniej pi��dziesi�t
sposob�w -
wszystkie r�wnie pomys�owe, co i podejrzanie naci�gane. Uwa�amy, �e liczby te
zosta�y
dobrane przypadkowo.
- Czemu mo�e wi�c s�u�y� przes�anie, nie zawieraj�ce �adnej tre�ci? - Przes�anie
jest
wiadomo�ci� sam� w sobie, to wo�anie do galaktyk. Ono nam m�wi: �S�uchajcie,
posiadamy
technik�, kt�ra umo�liwia nam emisj� sygna��w, jeste�my zdolni do racjonalnego
my�lenia,
chcemy nawi�za� kontakt!�
- Zak�adaj�c, �e ma pan racj�, jak� form� odpowiedzi pan proponuje? - Mam zamiar
odpowiedzie� po prostu: �Halo! S�yszymy was, odebrali�my wasze przes�anie,
jeste�my
inteligentni, pozdrawiamy was! Jeste�my lud�mi, nie jeste�cie sami w Kosmosie!�
- W jakim j�zyku b�dzie pan przemawia�? - W j�zyku matematyki, sygna�ami
nast�puj�cej kolejno�ci: �Halo! Halo! 3.14159, s�yszycie? 3.14159, stosunek
d�ugo�ci okr�gu do
jego �rednicy!�
- Ale jak pan im to przeka�e? Laser? Fale radiowe?
- To zbyt wolne, zbyt wolne. Nie mam czasu, by czeka� wiele lat na odpowied�.
B�dziemy przemawia� do gwiazd przy pomocy tachjon�w. Opowiem ludowi gwiazd o
Simeonie
Krugu.
Krug zadr�a� na stole - androidy w dalszym ci�gu masowa�y jego cia�o. Czy
pr�buj�
wygnie�� na jego ko�ciach mistyczne liczby? 2-4-1, 2-5-1, 3-1? Gdzie jest
brakuj�ce 2? Ale jaki
jest sens tego sygna�u? �aden. Przypadek. Przypadek, strz�py informacji bez
znaczenia, nic poza
liczbami, nast�puj�cymi po sobie w spos�b abstrakcyjny, a mimo to nios�ce
najwa�niejsze
przes�anie, jakie kiedykolwiek otrzyma� Wszech�wiat.
Jeste�my tu.
Jeste�my tu.
Jeste�my tu.
I Krug odpowie. Zadr�a� z rado�ci na my�l o prawie uko�czonej wie�y i o
tachjonach,
p�dz�cych ku galaktykom. Krug odpowie, Krug-cz�owiek interesu, Krug-magnat
spragniony
z�ota, Krug-przemys�owiec, Krug-wie�niak, Krug-ignorant. Ja! Ja! Krug! Krug!
- Wyjd�cie! - krzykn�� na androidy. - Wystarczy!
Dziewczyny odesz�y od sto�u, a Krug podni�s� si�, w�o�y� powoli ubranie i
przeszed�
przez pok�j, by po�o�y� r�k� na ��tych �wiate�kach.
- Przes�anie? - zapyta� sam siebie.
W pokoju pojawi�a si� g�owa i ramiona Spauldinga na niewidocznym ekranie
przestrzennym.
- Jest tu doktor Vargas - powiedzia� sekretarz. - Czeka w planetarium. Czy
zechce go pan
przyj��?
- Naturalnie, id�. A Cannelle?
- Wr�ci�a do Ugandy. Czeka na pana w domu nad jeziorem.
- A m�j syn?
- Przeprowadza inspekcj� fabryk w Duluth. Czy przekaza� mu jakie� pa�skie
instrukcje?
- Nie, wie, co ma robi� - odpar� Krug. - Teraz zobacz� si� z Vargasem.
Twarz Spauldinga znikn�a. Krug wszed� do windy i po chwili by� ju� pod kopu��
planetarium, usytuowanym na dachu budynku, gdzie szczup�a drobna posta�
przechadza�a si� od
�ciany do �ciany. Po lewej stronie pomieszczenia sta�y szklane gabloty, w
kt�rych
wyeksponowano osiem kilo proteotyd�w Alfa z Centaura V, po prawej stronie
szklana bania z
dwudziestoma litrami fluidu, wydestylowanego z metanowego mosza z Plutona.
Vargas by� ma�ym, energicznym cz�owieczkiem o jasnej sk�rze, dla kt�rego Krug
czu�
pe�en ufno�ci szacunek jako do tego, kt�ry ca�e swoje �ycie po�wieci� na
poszukiwania obcych
cywilizacji i kt�ry opanowa� wszystkie aspekty problemu komunikacji
mi�dzygwiezdnej. Pasja
Vargasa pozostawi�a na nim widzialne pi�tno: pi�tna�cie lat wcze�niej,
nieostro�nie manipuluj�c
teleskopem, zosta� poparzony i oszpecony. Promieniowanie wypali�o mu ca�� lew�
stron�
twarzy, a Vargas nie chcia� operacji plastycznej, co by�o raczej rzadkie w
czasach, gdy
powszechnie poddawano si� upi�kszaniu.
Vargas u�miechn�� si� - jak zwykle, gdy widzia� Kruga.
- Wie�a jest wspania�a! - powiedzia�.
- Dopiero b�dzie - poprawi� go Krug.
- Nie, nie, ju� jest wspania�a. C� za wspania�y kszta�t, Krug! Co za masa! Czy
pan wie,
co pan buduje, przyjacielu? To pierwsza katedra ery galaktycznej! W przysz�o�ci,
po tysi�cach
lat, d�ugo po tym, gdy wie�a przestanie ju� funkcjonowa� jako centrum
komunikacyjne ludzie
b�d� tu przybywa�, by kl�cze� przed pomnikiem ludzkiego geniuszu. I nie tylko
ludzie...
- Podoba mi si� ta idea: katedra! - powiedzia� Krug i dostrzeg� sze�cian
informacyjny,
kt�ry l�ni� w d�oni Vargasa. Co pan tam ma?
- Prezent.
- Prezent?
- Prze�ledzili�my drog� sygna��w a� do ich �r�d�a - odpar� Vargas. - Pomy�la�em,
�e
chcia�by pan zobaczy� t� gwiazd�...
Krug a� si� poderwa�.
- Dlaczego czeka� pan z tym a� tyle czasu? Dlaczego nie powiedzia� mi pan o tym
na
wie�y?
- Wie�a to pa�ska duma, to za� - moja. Czy mia�em zabiera� na pa�sk� wie�� m�j
sze�cian?
Krug niecierpliwie wskaza� odtwarzacz; Vargas wsun�� sze�cian w gniazdo i
zaktywizowa� sond�. Wi�zki niebieskiego �wiat�a rozproszy�y si� w�r�d koronek
soczewek,
ukazuj�c fragmenty informacji. Teraz na kopule planetarium rozb�ysn�� fragment
nieba. Krug
porusza� si� po niebie jak po pokoju swego domu: Syriusz, Canopus, Vega, Arktur,
Altair,
Deneb, jasne latarnie nieba rozsypane ponad ich g�owami. Szuka� teraz tych
bli�szych gwiazd,
rozlokowanych w promieniu dwunastu lat �wietlnych wok� S�o�ca, gdzie dotar�y
sondy
cz�owieka podczas jego �ycia: Epsilon Rajskiego Ptaka, Ross 154, Lalande 21185,
Gwiazda
Barnarda, Wolf 359... Spojrza� w kierunku Byka i dostrzeg� czerwonego Aldebarana
oraz
Plejady. Gwiazdozbiory na kopule powoli zmienia�y si� w miar� tego, jak ros�a
odleg�o��. Krug
by� wstrz��ni�ty, a Vargas nie m�wi� nic, dop�ki trwa�a projekcja.
- A wi�c? - zapyta� Krug. - Co mam zobaczy�?
- Prosz� spojrze� w stron� Wodnika.
Krug skierowa� spojrzenie na p�noc, pod��aj�c dobrze sobie znan� drog�:
Perseusz,
Kasjopea, Andromeda, Pegaz, Wodnik. Tak, by� tam, staro�ytny Nosiciel Wody
pomi�dzy
Kozioro�cem a Rybami. Krug stara� si� przypomnie� sobie nazwy kilku gwiazd tej
konstelacji,
ale nie pami�ta� �adnej.
- A wi�c? - ponowi� pytanie.
- Prosz� patrze�...
Obraz sta� si� bardziej wyrazisty i Krug wyprostowa� si�, gdy niebosk�on
przesun�� si�
nad nim. Teraz nie rozpoznawa� ju� �adnej konstelacji, a gdy usta� ruch
firmamentu, przed nim
widnia� fragment jakiej� galaktyki. By� to ognisty pier�cie�, ponury w�ze�
otoczony
nieregularnym �halo� �wiec�cego gazu z l�ni�cym punktem w centrum.
- To mg�awica NGC 7293 w Wodniku - wyja�ni� Vargas.
- I?
- To �r�d�o naszych sygna��w.
- Procent b��du?
- �aden - odpar� astronom. - Obserwacje by�y wielokrotnie powtarzane,
przeprowadzono
serie trygonometrycznych pomiar�w optycznych. Od samego pocz�tku
podejrzewali�my, �e to
NGC 7293 jest �r�d�em sygna��w, ale dopiero dzi� rano zako�czyli�my analiz�
informacji i teraz
jeste�my ju� pewni.
- Odleg�o��?
- Oko�o trzystu lat �wietlnych.
- Nie�le, nie�le... Poza zasi�giem naszych sond i bardzo daleko dla fal
radiowych, ale
�aden problem dla tachjon�w. Moja wie�a b�dzie akurat.
- I mo�emy zachowa� nadziej� na nawi�zanie kontaktu - potwierdzi� Vargas. -
Obawiali�my si� wszyscy, �e sygna�y wys�ano z miejsca takiego jak Andromeda, �e
przes�anie
rozpocz�o swoj� podr� ku nam milion lat temu lub jeszcze dawniej...
- Teraz ta ewentualno�� zosta�a wyeliminowana.
- Tak.
- Niech wi�c pan co� powie o tym miejscu. Czy mog� tam istnie� systemy
planetarne?
- To w�a�ciwie nie jest ani mg�awica, ani planeta - odpar� Vargas, rozpoczynaj�c
przechadzk� wzd�u� pomieszczenia; postuka� palcem w szk�o gabloty z proteidami z
Centaura, a
prymitywne stworzenia zacz�y kurczy� si� i wygina�. - To rzadkie cia�o
niebieskie, bardzo
niezwyk�e. Ten pier�cie�, kt�ry pan widzi to skorupa, kula gazu, otaczaj�ca
gwiazd� typu O.
Gwiazdy tego typu s� niebieskimi olbrzymami, gor�cymi, niestabilnymi,
pozostaj�cymi w tej
formie, w tym miejscu ci�gu gwiezdnego zaledwie przez kilka milion�w lat. Potem
ich ewolucja
przebiega dosy� gwa�townie, bowiem wewn�trzne wstrz�sy powoduj� eksplozje
podobne do
wybuchu Nowej, tworz�c mg�awice sporych rozmiar�w. �rednica takiej mg�awicy
wynosi oko�o
1.3 roku �wietlnego - widzi j� pan przed sob� - i rozszerza si� z pr�dko�ci�
pi�tnastu kilometr�w
na sekund�. Mo�na powiedzie�, �e niezwyk�a jasno�� spowodowana jest efektem
fluorescencyjnym, gdy gwiazda wytwarza wielkie ilo�ci promieniowania
ultrafioletowego,
absorbowanego przez wod�r...
- Chwileczk� - przerwa� Krug. - Powiedzia� pan, �e gwiazda przechodzi podobn�
ewolucja jak Nowa?
- Tak.
- I chce pan, bym uwierzy�, �e jaka� inteligentna rasa wysy�a do nas przes�anie
z tego
�aru?
- Nie ma w�tpliwo�ci, �e sygna�y pochodz� z NGC 7293 stwierdzi� Vargas.
- Niemo�liwe! - rykn�� Krug, uderzaj�c pi�ci� w pulpit. - Niemo�liwe! Niebieski
gigant,
kt�ry ma zaledwie dwa miliony lat! Jak mog�oby si� tam wykszta�ci� �ycie, nie
m�wi�c ju� o
inteligencji? Potem co� w rodzaju wybuchu Nowej! I to promieniowanie! Jak
mog�oby przetrwa�
tam �ycie? Prosz� mi na to odpowiedzie�, je�li pan chce, bym uwierzy� w ten
system, gdzie
�ycie jest niemo�liwe! A przecie� mamy sygna�y! Sk�d pochodz�? Sk�d si� wzi�y?
- Wzi�li�my pod uwag� wszystkie te czynniki - powiedzia� Vargas spokojnie.
- Czy�by wi�c pochodzenie sygna��w by�o naturalne? Krug a� zadr�a�. - Czy�by
by�o to
promieniowanie, emitowane przez atomy samej mg�awicy?
- Wierzymy, �e jest to promieniowanie sztuczne. Krug wygl�da� na oszo�omionego
tym
paradoksem, a� spoci� si� ze zdenerwowania. By� tylko astronomem-amatorem, wiele
czyta�,
nafaszerowa� si� technicznymi ta�mami i narkotykami, wzmagaj�cymi przyswajanie
wiedzy,
potrafi� odczyta� diagram Hertzsprunga-Russela, patrz�c na niebo potrafi�
wskaza� Spic�, ale
by�y to tylko suche informacje, nie by� na w�asnym terenie jak Vargas, brakowa�o
mu intuicji
oraz zdolno�ci wi�zania i interpretowania wiadomo�ci. To w�a�nie st�d wywodzi�
si� jego
szacunek dla Vargasa, tu tkwi�a jego s�abo��.
- Prosz� kontynuowa� - chrz�kn�� Krug. - Co tam si� wydarzy�o i jak?
- Istnieje kilka mo�liwo�ci, a wszystkie s� tylko hipotezami, spekulacjami,
prosz� to
zrozumie�. Pierwsze i najprostsze przypuszczenie to to, �e inteligentna rasa,
kt�ra wysy�a te
sygna�y, przyby�a na NGC 7293 ju� po eksplozji, gdy wszystko si� uspokoi�o -
powiedzmy, �e
podczas ostatnich dziesi�ciu tysi�cy lat. Koloni�ci przybyli z dalszych region�w
Galaktyki -
eksploratorzy, rozbitkowie, wygna�cy, niewa�ne - i teraz zamieszkuj� ten �wiat.
- A promieniowanie? - zapyta� Krug. - Je�li nawet po wybuchu zapanowa� ju�
spok�j, to
promieniowania nie mo�na pomin��.
- Mo�e to w�a�nie odpowiada tym inteligentnym istotom. Nasze procesy �yciowe
potrzebuj� promieniowania ultrafioletowego, dlaczego wi�c nie wyobrazi� sobie
rasy, kt�ra
spija�aby energi� s�oneczn� w nieco wy�szym spektrum?
Krug pokiwa� g�ow�.
- Zgoda, prosz� odkry� tak� ras�, a ja zostan� adwokatem diab�a. Wch�aniaj�
promieniowanie, m�wi pan... A efekty genetyczne? Jak jakakolwiek cywilizacja
potrafi�aby
powsta� przy tak wielkich i ci�g�ych zmianach genetycznych?
- Rasa, kt�ra zaadaptowa�aby si� do tak wysokiego poziomu promieniowania
wykszta�ci�aby bez w�tpienia struktur� genetyczn� niewra�liw� na promieniowanie.
Mo�liwe, �e
byliby zdolni wch�ania� niemal ca�y zakres promieniowania bez szkody dla
siebie...
- By� mo�e tak, by� mo�e nie - powiedzia� Krug. - Dobrze, za��my, �e po prostu
przybyli i opanowali ten �wiat dopiero wtedy, gdy wszystko ju� wr�ci�o do normy.
Ale dlaczego
ich sygna�y nie dotar�y do nas wcze�niej? Gdzie jest system, z kt�rego pochodz�?
Je�li to
wygna�cy czy koloni�ci, to gdzie jest ich ojczyzna?
- By� mo�e ich rodzinny system gwiezdny jest tak odleg�y, �e sygna�y stamt�d nie
dotar�y jeszcze do nas, cho� s� ju� w drodze przez tysi�ce lat - powiedzia�
Vargas. - A mo�e
system, z kt�rego pochodz�, wcale takich sygna��w nie wysy�a�? Lub...
- Ma pan zbyt wiele gotowych odpowiedzi - zauwa�y� Krug. - Ten pomys� wcale mi
si�
nie podoba...
- To prowadzi nas do kolejnej mo�liwo�ci - odpowiedzia� Vargas. - Wiemy, �e
planeta, z
kt�rej wys�ano sygna�y, jest w NGC 7293.
- Jak to? Eksplozja...
- By� mo�e eksplozja gwiazdy wcale im nie przeszkadza�a. Mo�e ta rasa
rozprzestrzenia
si� tam, gdzie nat�enie promieniowania jest bardzo wysokie? Mo�e to, co my
nazywamy
mutacj�, to dla nich normalny cykl rozwojowy? M�wimy o zupe�nie obcych istotach,
przyjacielu. Najprawdopodobniej jeste�my od nich tak bardzo inni, �e nie
jeste�my w stanie
zrozumie� ich egzystencji. Prosz� pos�ucha� i pospekulowa� wraz ze mn�...
Znale�li�my planet�,
planet� bardzo oddalon� od swego s�o�ca, ale ogrzewan� fantastycznie wysokim
poziomem
promieniowania. Morza to istne laboratoria chemiczne, bezustanne wrzenie, �ycie
pojawi�o si�
dopiero milion lat po spadku temperatury. W �wiecie tego typu �ycie toczy� si�
b�dzie bardzo
szybko... Po milionie lat powsta�o z�o�one, wielokom�rkowe �ycie, po nast�pnym
milionie ssaki,
a milion lat p�niej cywilizacja techniczna. Zmiany, niesamowicie szybkie,
bezustanne zmiany...
- Chcia�bym m�c panu uwierzy� - powiedzia� Krug ponuro. - Bardzo bym chcia�...
Zjadacze twardego promieniowania, inteligentni, bardzo dobrze si� adaptuj�cy,
czerpi�cy
korzy�� ze zmian genetycznych... Ich gwiazda jest niestabilna, wi�c niekiedy
przystosowuj� si�
do podwy�szonego poziomu promieniowania b�d� potrafi� si� przed tym uchroni�, a
�yj� we
wn�trzu planetarnej mg�awicy pod fluorescencyjnym niebem. C�, sobie tylko
znanymi
sposobami wykrywaj� inteligentne �ycie w innych galaktykach i wysy�aj�
wiadomo�ci, czy tak?
Krug a� wyci�gn�� r�ce w stron� Vargasa.
- Chc� w to wierzy�! - powt�rzy�.
- A wi�c prosz� wierzy�, bo ja wierz�.
- To tylko teoria!
- Ale uwzgl�dnia informacje, kt�rymi dysponujemy. Czy zna pan w�oskie
przys�owie:
�Se non e vero, e ben trovato?� Nawet je�li nie jest to prawda, jest to dobrze
pomy�lane?
Hipoteza ta b�dzie prawdopodobna a� do chwili, gdy stworzymy lepsz�.
Krug odwr�ci� si� i wy��czy� odtwarzacz, jakby nie m�g� ju� d�u�ej znie�� obrazu
kopu�y, jakby czu� promieniowanie na w�asnej sk�rze. W swoich marzeniach
wyobra�a� to sobie
zupe�nie inaczej: widzia� planet�, kr���c� wok� ��tego s�o�ca, osiemdziesi�t
czy
dziewi��dziesi�t lat �wietlnych od Ziemi, s�o�ce podobne do tego, pod kt�rym si�
urodzi�,
marzy� o �wiecie jezior i rzek, zielonych ��k, �wie�ego powietrza z odrobin�
ozonu, �wiecie
drzew o rudych li�ciach i zielonych, b�yszcz�cych owad�w. Ten �wiat
zamieszkiwa�yby szczup�e
istoty o szerokich ramionach i o licznych palcach, przechadzaj�ce si� spokojnie
po dolinach,
dyskutuj�ce na temat tajemnic Kosmosu, innych cywilizacji i wysy�aj�ce
przes�ania w
przestrze�. Widzia� ich, jak otwieraj� ramiona ku przybyszom z Ziemi i m�wi�:
�Bracia,
cieszymy si�, �e przybyli�cie!� Te marzenia zosta�y brutalnie przerwane. Teraz
Krug widzia�
demoniczne s�o�ce, bluzgaj�ce piekielnymi ogniami w pust� przestrze�, widzia�
��to-szar�
planet�, po powierzchni kt�rej mi�dzy jeziorami rt�ci �lizgaj� si� �uskowate
potwory pod niebem
z bia�ych p�omieni; widzia� hordy tych potwor�w, skupione wok� koszmarnej
maszyny,
wysy�aj�cej niezrozumia�e sygna�y ku gwiazdom.
�I to s� nasi bracia? Wszystko na nic� - pomy�la� z gorycz� Krug.
- Jak do nich dotrze�? - zapyta� g�o�no. - Vargas, statek kosmiczny jest ju�
prawie
uko�czony, statek mi�dzygwiezdny, zdolny do przeniesienia u�pionego cz�owieka
przez lata
�wietlne. Jak mo�emy wys�a� kogo� w podobne miejsce?
- Pa�ska reakcja mocno mnie dziwi. Nie oczekiwa�em tego po panu.
- Nie oczekiwa�em gwiazdy tego rodzaju...
- By�by pan bardziej szcz�liwy, gdybym o�wiadczy�, �e pochodzenie sygna��w jest
naturalne?
- Nie... Nie!
- A wi�c prosz� si� cieszy� z istnienia tych dziwnych braci we Wszech�wiecie i
prosz�
my�le� jedynie o tym braterstwie.
S�owa Vargasa zrobi�y swoje - Krug rozlu�ni� si�. Astronom mia� racj�:
osobliwo��, jak�
stanowi�y te dziwne istoty i niesamowito�� ich �wiata powodowa�y, �e hipoteza
Vargasa mog�a
by� rozpatrywana powa�nie. By�y to istoty rozumne, cywilizowane, szukaj�ce
kontaktu z
podobnymi sobie - nasi bracia. Je�eli jutro Ziemia ze swoim S�o�cem zostan�
unicestwione i
poch�onie je wieczne zapomnienie, rozum nie przepadnie, poniewa� oni s�. - Tam.
- Tak, ciesz� si� z ich istnienia - powiedzia� Krug. - Gdy uko�czymy budow�
wie�y,
prze�l� im s�owa powitania. Dwa wieki min�y od chwili, gdy cz�owiek oderwa� si�
od
powierzchni swej planety-matki. Jeden dynamiczny poryw zani�s� badaczy z Ziemi
na Ksi�yc,
nast�pne a� do granic Uk�adu S�onecznego, na Plutona. Nigdzie nie uda�o si�
znale��
najmniejszego �ladu inteligentnego �ycia - bakterie, pierwotniaki, pe�zaj�ce
stworzenia na
najni�szym stopniu rozwoju i nic poza tym. To rozczarowanie sk�oni�o archeolog�w
do szukania
domniemanej kultury na Marsie, ale bez powodzenia. A gdy wystrzelono sondy
mi�dzygwiezdne
na rekonesans ku najbli�szym gwiazdom, powr�ci�y z niczym. W promieniu
dziesi�tek lat
�wietlnych nie istnieje nic bardziej skomplikowanego od protoid�w z Centaura.
Krug by� m�odzie�cem, gdy powraca�y pierwsze sondy. I co m�wili wtedy
aposto�owie
nowego geocentryzmu?
�Jeste�my jedynymi dzie�mi Boga!�
�Jeste�my wybra�cami!�
�To na tym �wiecie, nie na �adnym innym Pan stworzy� sw�j lud!�
Krug wyczuwa� zarodki paranoi w takim sposobie my�lenia. Nigdy zbyt wiele nie
rozmy�la� o idei Boga - istnia�y przecie� miliardy planet i miliardy s�o�c.
Wszech�wiat nie mia�
granic. Jak w tym niesko�czonym oceanie galaktyk mog�oby nie zaistnie� inne,
inteligentne
�ycie? Cz�owiek mia�by by� naprawd� sam? Ale jak si� o tym przekona�? Krug by�
przede
wszystkim cz�owiekiem racjonalnym i ocenia� wszystko w odpowiedniej
perspektywie.
Wydawa�o mu si�, �e aby ocali� rozum, trzeba obudzi� si� z tego snu o samotnym
istnieniu,
gdy� sen ten na pewno sko�czy si� pewnego dnia, ale przebudzenie mo�e by� wtedy
zbyt p�ne
i zbyt przera�aj�ce.
- Kiedy wie�a b�dzie gotowa? - zapyta� Vargas.
- Za dwa lata, a mo�e ju� w przysz�ym roku, je�li b�dziemy mie� szcz�cie.
Widzia� pan
dzi� rano: ograniczony bud�et - Krug zmarszczy� brwi i nagle poczu�, �e ogarnia
go z�y nastr�j. -
Prosz� powiedzie� mi prawd�: nawet pan, kt�ry sp�dzi� �ycie na obserwacji gwiazd
uwa�a, �e
Krug jest szalony?
- Absolutnie nie.
- Ale� tak! Wszyscy tak my�l�! M�j syn uwa�a, �e powinno si� mnie zamkn��, ale
boi si�
powiedzie� to g�o�no. Spaulding tak�e... Wszyscy, mo�e nawet i Thor Watchman,
cho� to on
w�a�nie buduje wie��. Dlaczego trwoni� miliardy dolar�w na budow� szklanej
wie�y? Pan tak�e,
Vargas?
- Mam wiele sympatii dla tego projektu i pa�skie podejrzenie mnie obra�a. Czy
nie
wydaje si� panu, �e nawi�zanie kontaktu z cywilizacjami pozaziemskimi jest dla
mnie r�wnie
wa�ne jak i dla pana?
- To normalne, to pa�ska domena, obiekt pa�skich bada�. Ale ja? Cz�owiek
interesu,
producent android�w, kapitalista... Mo�e troch� chemik z pewn� wiedz� na temat
genetyki, ale
nie astronom, nie uczony. To szale�stwo z mojej strony, Vargas, zajmowa� si�
podobnymi
sprawami. Czysta rozrzutno��, bezproduktywna inwestycja... Jakie dywidendy mo�na
wyci�gn��
z NGC 7293, co? Prosz� mi odpowiedzie�...
- Mo�e powinni�my zej�� na d�... - Vargas by� ju� nieco zdenerwowany.
Krug stukn�� si� w pier�.
- Dochodz� ju� do sze��dziesi�tki, przede mn� jeszcze sto lat �ycia, mo�e nieco
wi�cej -
mo�e i dwie�cie, kto wie? Prosz� si� o mnie nie niepokoi�, ale prosz� szczerze
przyzna�, �e dla
ignoranta szale�stwem jest zajmowanie si� takimi sprawami... Ja sam uwa�am to za
szale�stwo i
ci�gle musz� sobie t�umaczy�, ale m�wi� panu, �e trzeba to zrobi�, to musi by�
zrobione i
dlatego w�a�nie buduj� wie��. Pozdrowienia dla gwiazd... Gdy by�em m�ody, nie
ustawano w
powtarzaniu: �Jeste�my sami, jeste�my sami!� Nie wierzy�em w to, cho� mog�em
uwierzy�!
Zdoby�em miliardy, a teraz wydam je, by zrealizowa� ide� nas wszystkich. Pan
przechwyci�
sygna�y, a ja na nie odpowiem: liczby odpowiedzi� na liczby, potem b�d� obrazy.
Wiem, jak to
zrobi�: jeden i zero, jeden i zero, jeden i zero, czarne i bia�e, czarne i
bia�e, a sko�czy si� to
powstaniem obrazu. Liczby im powiedz�, �e tu jeste�my - moleku�y wody, nasz
System
S�oneczny, tak...
Krug przerwa� zdyszany, dostrzegaj�c po raz pierwszy szok i strach na twarzy
astronoma,
doko�czy� wi�c spokojniej:
- Nie powinienem tak krzycze�. S� chwile, gdy naprawd� m�wi� zbyt du�o...
- Nie szkodzi. Mo�na panu pozazdro�ci� tego ognia entuzjazmu.
- Wie pan, �e to wszystko mn� wstrz�sn�o? Ta mg�awica, kt�r� rzuci� mi pan na
g�ow�...
To mnie zbulwersowa�o i powiem panu, dlaczego... Marzy�em o wyprawie na planet�,
z kt�rej
nadano do nas przes�anie - ja, Krug, zahibernowany i lec�cy moim statkiem
mi�dzygwiezdnym
sto, mo�e dwie�cie lat �wietlnych, ambasador Ziemi... By�aby to podr�, jakiej
nikt przede mn�
nie odby�. A teraz powiedzia� mi pan, �e sygna�y wys�ano z jakiego� piekielnego
�wiata pod
fluoryzuj�cym niebem, planety gwiazdy O, roz�arzonego, b��kitnego pieca i moja
podr� straci�a
jakikolwiek sens... Ta niespodzianka wytraci�a mnie z r�wnowagi, ale niech si�
pan nie niepokoi,
przyzwyczaj� si� do tej my�li. Umiem przyjmowa� pora�ki i wstrz�sy, to
aktywizuje moj�
energi�... Dzi�kuj� panu za mg�awic� planetarn�, dzi�kuj� serdecznie, Vargas...
Teraz mo�emy
ju� zej�� na d�. Czy potrzebuje pan pieni�dzy na obserwatorium? Prosz�
powiedzie�
Spauldingowi - ma pan zawsze carte blanche, niewa�ne kiedy i niewa�ne, jaka to
b�dzie suma.
Vargas odszed� na bok, by naradzi� si� ze Spauldingiem. Krug czu� teraz wrzenie
energii,
pulsuj�cej w jego umy�le, opanowanym obsesyjn� wizj� NGC 7293. Faktycznie �y� na
najwy�szym poziomie energetycznym, sk�ra wydawa�a si� by� jedynie niepotrzebn�
os�on� dla
m�zgu.
- Id�! - warkn��.
Poda� wsp�rz�dne przeka�nikowe swego domu w Ugandzie i wszed� do kabiny, a ju�
po
chwili znajdowa� si� dziesi�� tysi�cy kilometr�w na wsch�d, stoj�c na onyksowej
werandzie i
patrz�c na kwiaty, rozkwit�e na jeziorze. Kilkaset metr�w dalej p�ywa�y
hipopotamy - nad
powierzchni� wody wida� by�o tylko ich czerwone nozdrza i ciemne grzbiety. Po
prawej stronie
Cannelle, aktualna kochanka, pluska�a si� nago w p�ytkiej wodzie. Krug rozebra�
si� i ci�ko jak
nosoro�ec zszed� na pla��.
Rozdzia� sz�sty
Na dotarcie na miejsce wypadku wystarczy�y Watchmanowi dwie minuty, ale roboty
zd��y�y ju� usun�� szklany blok, ods�aniaj�c cia�a ofiar. Woko�o zebra� si� t�um
Bet - Gammy
nie mia�y do�� silnej woli, by przerwa� program pracy nawet przy takim wypadku.
Na widok
Alfy wszystkie androidy odsun�y si� nie wiedz�c, czy powr�ci� do zaj��, czy
asystowa� mu, w
ko�cu zosta�y w miejscu niczym �ywy przyk�ad nieporadno�ci android�w.
Watchman oceni� sytuacj� jednym rzutem oka: szklany blok zmia�d�y� trzy
androidy,
dwie Bety i Gamm�. Bety by�y ca�kowicie zmia�d�one i wydostanie ich cia� z gleby
stanowi�
b�dzie powa�ny problem. Gamma niemal zd��y� uciec �mierci - od pasa w d� by�
nietkni�ty.
Blok uderzy� r�wnie� dwa inne androidy: Gamma otrzyma� cios w g�ow� i le�a�
nieruchomo
kilkana�cie metr�w dalej, natomiast Beta mia� uszkodzony kr�gos�up i jeszcze
�y�, ale
straszliwie cierpia�.
Watchman wybra� cztery Bety z t�umu gapi�w i poleci� im odniesienie cia�
zabitych do
centrum kontroli w celu identyfikacji i zniszcz