7367

Szczegóły
Tytuł 7367
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7367 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7367 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7367 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

DAVID MORRELL PODW�JNY OBRAZ Scan � dal Nowe releasy Stirlingowi Silliphantowi (1918-1996). Za Route 66, Naked City i wszystkie inne wspania�e rzeczy, kt�re napisa�e�, a kt�re spowodowa�y, �e zechcia�em zosta� pisarzem. Drogi przyjacielu, osi�gn��e� to, do czego d��y ka�dy prawdziwy pisarz � zmieni�e� czyje� �ycie. Poj�cia �zrobi� zdj�cie� i �sfotografowa� nie s� wymienne: pierwsze odzwierciedla postaw� zdobywcz�, drugie przyjmuj�c�. Kiedy fotograf stanie si� jedno�ci� z otaczaj�cym �wiatem, mo�na u�y� poj�cia �stworzy� fotogram�, a okre�la ono stan w kt�rym zacieraj� si� granice pomi�dzy obiektem zewn�trznym a aktem tw�rczym. Stieglitz powiedzia� mi kiedy�: �Kiedy fotografuj�, to tak jakbym si� kocha�!� ANSEL ADAMS JEDEN 1 Jama �mierdzia�a glin�, ple�ni� i moczem. Mia�a nieca�y metr szeroko�ci, nieco ponad dwa d�ugo�ci i mniej ni� metr g��boko�ci. Jak p�ytki gr�b. Coltrane le�a� tu od trzydziestu sze�ciu godzin. Pod sob� mia� gumowan� pa�atk�, nad g�ow� rozpi�t� nylonow� p�acht� w kolorze ziemi, zamocowan� usch�ymi ga��ziami i przysypan� dla kamufla�u sosnowymi ig�ami. Dwie�cie metr�w poni�ej, u st�p lesistego zbocza, na kt�rym si� ukrywa�, pojawi�y si� pojazdy. Najpierw w�skim duktem wjecha�o na pust� polank� sze�� wielkich ci�ar�wek, za nimi, z odbijaj�cym si� dalekim echem �oskotem, pojawi�y si� spychacz i koparka. Kiedy konw�j stan�� obok mierz�cego jakie� pi�tna�cie na trzydzie�ci metr�w prostok�ta niedawno przekopywanej ziemi, podmuch wiatru sypn�� na zmarzni�ty grunt �niegiem. Coltrane z niepokojem spojrza� na sp�ywaj�ce w dolin� coraz ciemniejsze chmury i pomodli� si� chwil�. By�oby straszne, gdyby po tylu godzinach czekania pogoda obr�ci�a si� przeciwko niemu. Uni�s� jeden z czterech le��cych przed nim aparat�w, wyregulowa� teleobiektyw i zacz�� fotografowa�. Z ci�ar�wek zeskakiwali uzbrojeni w bro� maszynow� m�czy�ni w poszarpanych zimowych ubraniach, ka�dy z nich uwa�nie rozgl�da� si� po otaczaj�cych zboczach. Cho� Coltrane do�o�y� wszelkich stara�, by go nie odkryto, to kiedy kierowali wzrok w jego kierunku, dr�twia�. Ze strachu, �e go zauwa�ono, pochyli� g�ow� i przywar� do dna jamy. Kiedy m�czy�ni obserwowali teren oddalony od jego kryj�wki, Coltrane odetchn�� i wr�ci� do robienia zdj��. Operatorom spychacza i koparki wydawa� rozkazy m�czyzna, kt�ry mia� klatk� piersiow� jak bary�ka, twarz niczym po�e� surowej wo�owiny, pa��kowate nogi, szop� czarnych w�os�w i sumiaste w�siska. Mam ci�, draniu! Coltrane, niezdolny do opanowania podniecenia i uszcz�liwiony naciska� spust migawki. W Tuzli cz�onek komisji ONZ roz�o�y� przed nim map� i wskaza� kilkana�cie nowych miejsc, kt�re zamierzano przebada� � oczywi�cie dopiero po tym jak inspektorzy sko�cz� przygl�da� si� tym, kt�rymi zajmuj� si� aktualnie. Plan pracy zale�a� w znacznym stopniu od pogody, kt�ra � jako �e ko�czy� si� listopad � robi�a si� coraz gorsza. Ale zanim inspektorzy dotr� do wszystkich podejrzanych miejsc, ci kt�rych komisja mog�aby oskar�y�, zd��� usun�� wszystkie obci��aj�ce ich dowody. Z planowanych do inspekcji miejsc Coltrane wybra� to najbardziej odci�te od �wiata, i jedynie dzi�ki umiej�tno�ci pos�ugiwania si� kompasem oraz wojskowej mapie uda�o mu si� nie zgubi� w trakcie trudnego marszu przez niezliczone strumienie i g�rskie grzbiety. Kiedy obci��ony dwoma plecakami dotar� do tego zbocza, skry� si� w krzakach i odczeka� dwie godziny, obserwuj�c nieprzyjazn� okolic�. Sprawdza�, czy kto� go zauwa�y�. Dopiero po zapadni�ciu zmroku zrobi� sobie prymitywn� kryj�wk� i wycie�czony wpe�z� do jamy. Mia� ochot� zasn�� od razu, ale wiedzia�, �e musi przedtem co� zje��: kanapki z serem i podeschni�te kie�baski, kt�re przyni�s� w plecaku. Zanim jednak zabra� si� do kolacji, sprawdzi� aparaty. Przez ca�y nast�pny dzie� i nast�pn� noc nie wychodzi� z lodowatej kryj�wki, porusza� si� tylko by wzi�� sobie kolejnych kilka kie�basek, i popi� je kaw� z termosu czy przekr�ci� si� na bok, by odda� mocz do plastikowej butelki. Co jaki� czas ogarnia�o go zw�tpienie i nabiera� przekonania, �e marnuje czas i przyszed� nie tam, gdzie trzeba nic si� tu nie b�dzie dzia� i mo�e sobie i��. Obskurny bar w Tuzli, w kt�rym przesiadywali jego koledzy fotoreporterzy, teraz wydawa� mu si� nawet przytulny. Coltrane nie m�g� jednak znie�� my�li, �e podda si� zniecierpliwieniu. Poddawanie si� w og�le nie le�a�o w jego naturze. Teraz rozpiera�a go rado��, �e wytrzyma�. Nie tylko robi� znakomite zdj�cia tego, ale tak�e dokumentowa� uczestnictwo w zbrodniczym procederze cz�owieka uznawanego za podejrzanego numer jeden. DRAGAN ILKOVI�. C� za idealne nazwisko dla potwora. Skurwiel postawi� karabin przy burcie ci�ar�wki i opar� d�onie na szerokich biodrach, by z satysfakcj� przygl�da� si�, jak spychacz zaczyna ora� ziemi�. Podjecha�a koparka. Czuj�c jak serce wali mu o pa�atk�, Coltrane robi� zdj�cie za zdj�ciem, szcz�liwy, �e przyni�s� ze sob� cztery aparaty, ka�dy z innym obiektywem i filmem innej czu�o�ci � dwa z czarno- bia�ym, dwa z kolorowym � dzi�ki czemu nie b�dzie musia� marnowa� czasu na zmian� rolek. Jeden z m�czyzn trzymaj�cych karabin krzykn�� i gor�czkowo wskaza� co�, co odkopa� spychacz. Ilkovi� podbieg� do tego miejsca, r�wnocze�nie wydaj�c rozkazy operatorowi koparki. Coltrane nie m�g� dostrzec, co poruszy�o ludzi na dole, widzia� tylko k��bi�cy si� t�um, po chwili jednak m�czy�ni si� rozdzielili i kilku z nich podbieg�o do jednej z ci�ar�wek, by pom�c wy�adowa� reszt� sprz�tu. Kiedy Coltrane spojrza� znowu w wizjer teleobiektywu � zamar� przera�ony. Widzia� cia�a. Pl�tanin� niezliczonych cia�. Trupy musia�y by� wrzucane do masowego grobu w po�piechu, wi�c teraz nie mo�na by�o rozpozna�, kt�ra noga nale�y do kt�rego tu�owia, kt�ra r�ka do kt�rego ramienia a kt�ry kark do kt�rej g�owy. Pod wp�ywem ci�aru spychacza w dole powsta�a miazga. Ubrania zetla�y, a cia�o zd��y�o odpa�� od ko�ci, tote� z g�stej gnij�cej masy wystawa�y szare ko�ci i pozbawione ust z�by, szczerz�ce si� do nieba w cichym wiecznym cierpieniu. W czasie wojny ta okolica wschodniej Bo�ni zosta�a wyznaczona na kontrolowan� przez si�y ONZ stref� bezpiecze�stwa dla Muzu�man�w. W poszukiwaniu ochrony sp�yn�o tu � z miejsc odleg�ych nawet o kilkaset kilometr�w � pi�tna�cie tysi�cy ludzi, w efekcie czego teren sta� si� niezwykle wa�nym celem dla Serb�w, kt�rzy otoczyli go i zacz�li intensywnie ostrzeliwa�, zmuszaj�c si�y mi�dzynarodowe do tego aby si� wycofa�y. Ku zaskoczeniu obserwator�w, Serbowie po zaj�ciu strefy pu�cili wolno dzieci. Zgwa�cili za to wszystkie kobiety � przy istniej�cych animozjach zmuszenie muzu�ma�skich kobiet do urodzenia serbskich dzieci by�o gorsze ni�by odebrano im �ycie. Je�li za� chodzi o m�czyzn� Z ka�dym zdj�ciem do ust Coltrane`a nap�ywa�a ���, jednak nieprzerwanie fotografowa� to, co zosta�o z Muzu�man, kt�rych Serbowie za�adowali na ci�ar�wki, zawie�li do dalekich dolin, wykopali jamy w ziemi, ustawili nad nimi szeregiem i masowo mordowali. Podobno niekt�re jamy zawiera�y do czterystu zw�ok. Aby wymordowa� tak� liczb� ludzi trzeba by�o wielkiej nienawi�ci i determinacji. Serbowie przygotowali si� do tego zadania. Kiedy ostatni stoj�cy nad do�em Muzu�manin zosta� zabity strza�em w ty� g�owy, spychacze zasypywa�y do�y i spraw� uznawano za za�atwion� � sprawnie i g�adko. Tyle tylko, �e po zako�czeniu wojny i podzieleniu Bo�ni na rejony serbskie, chorwackie i muzu�ma�skie, w ONZ zacz�to m�wi� o zbrodniach przeciwko ludzko�ci. W Holandii powsta� mi�dzynarodowy trybuna� i nagle wielu serbskich dow�dc�w, podobnych do Dragana Ilkovi�a, trafi�o na list� poszukiwanych zbrodniarzy wojennych. Musieli wi�c posprz�ta�. Ryk uruchomionego silnika zwr�ci� uwag� Coltrane`a na pot�n� maszyn�, kt�r� m�czy�ni wy�adowali z ci�ar�wki. Z jednej strony urz�dzenie mia�o wielki lejek, z drugiej otw�r wylotowy � przypomina�o stosowany przez s�u�by oczyszczania miasta rozdrabniark� do likwidacji z�amanych ga��zi i przewr�conych drzew. Po chwili Coltrane zrozumia�, �e Dragan Ilkovi� przywi�z� z jednej z pobliskich kopal� rozdrabniark� ska�. Koparka wrzuca�a w wielki lejek ko�ci, a z otworu wylotowego wystrzeliwa� na ci�ar�wk� strumie� okropnego granulatu, kt�ry mia� wyl�dowa� w kopalnianym szybie. Jak podejrzewa� inspektor komisji ONZ, z kt�rym rozmawia� Coltrane, proceder taki trwa� od pewnego czasu, nikt jednak nie by� w stanie nic udowodni�. Do dzi�, z furi� pomy�la� Coltrane. K�tem oka zauwa�y�, jak szybko ciemniej� i g�stniej� chmury. Pojedyncze p�atki �niegu zbi�y si� w bia�e ob�oczki. Musia� si� spieszy�. Zrobi� zbli�enie Ilkovi�a, przekr�ci� obiektyw na szeroki k�t i w tym momencie poczu�, �e staje mu serce. Kamufluj�ca jego kryj�wk� pa�atka zosta�a zerwana. 2 Kto� z�apa� go za r�ce i pod pachy. Us�ysza� gard�owe g�osy. Zosta� wyci�gni�ty z jamy tak gwa�townym szarpni�ciem, �e ledwie zd��y� z�apa� paski aparat�w. Obr�cono go i sta� twarz� w twarz z dwoma pot�nymi, w�ciek�ymi m�czyznami w zimowych kurtkach. Szukaj�cych intruz�w �o�nierzy musia�y �ci�gn�� trza�ni�cia migawek aparat�w, kt�re � rezonuj�c w zamkni�tej jamie � spowodowa�y te�, �e Coltrane nie us�ysza� zbli�aj�cych si� krok�w. � Dobra, ch�opaki, spokojnie. � Nie mia� najmniejszej nadziei, �e go rozumiej�. Nawet jednak je�li ton jego g�osu przekazywa� im intencj�, nie mieli najmniejszego zamiaru si� uspokaja�. Popchn�li go. Coltrane pr�bowa� dalej. � S�uchajcie, tylko tu biwakuj�. Nie zamierzam nic z�ego. Mo�e wezm� swoje rzeczy i sobie p�jd�? M�czy�ni zdj�li z ramion karabinki szturmowe. Niejeden raz, zw�aszcza na pocz�tku swej kariery � w Nikaragui, potem w Libanie i Iraku � mia� do czynienia z uzbrojonymi lud�mi, kt�rym nie podoba�o si�, �e robi zdj�cia. Zawsze ich zainteresowanie skupia�o si� na aparatach, ale ci tutaj nie zwracali na nie uwagi. Kiedy unosili bro�, sprawiali wra�enie, �e koncentruj� si� jedynie na jego klatce piersiowej. Bo�e drogi� Nie zastanawiaj�c si�, zareagowa�. Udaj�c, �e zatacza si� do ty�u, obr�ci� si� kawa�ek wok� w�asnej osi jakby chcia� odzyska� r�wnowag�, tyle tylko �e nie przerwa� ruchu lecz wirowa� dalej, by zrobi� pe�en obr�t i ponownie stan�� z oboma m�czyznami twarz� w twarz, r�wnocze�nie robi�c zamach trzymanym za pasek najci�szym aparatem. Kiedy masywny obiektyw trafi� m�czyzn� po prawej prosto w podbr�dek, rozleg� si� chrz�st p�kaj�cej ko�ci. Wydaj�c z siebie j�k, �o�nierz polecia� na swojego towarzysza i zbi� go z n�g. Drugi padaj�c, poci�gn�� za spust i posy�a� w g�r� seri�. Z pobliskiego drzewa sypn�y si� drzazgi. Coltrane rzuci� si� na m�czyzn, kt�rzy w�a�nie wpadali do jamy w ziemi. Ponownie zamachn�� si� aparatem i trafi� drugiego �o�nierza prosto w czo�o. Trysn�a krew, pod m�czyzn� ugi�y si� nogi. Z doliny dolecia�y okrzyki zaskoczenia. Coltrane k�tem oka spojrza� w kierunku g�os�w. By�o jasne, �e male�kie figurki us�ysza�y strza�y. Ludzie w dole patrzyli na zbocze, niekt�rzy wyci�gali w jego kierunku r�ce, inni krzyczeli. Pot�ny dow�dca z�apa� karabin i rzuci� si� biegiem w g�r� zbocza. Coltrane pobieg� w kierunku grani, przeskoczy� j� i zanurzy� si� w g�stwin� jode� po przeciwleg�ej stronie. Otoczy� go g�sty mrok. Aparaty obija�y mu boki. Ten, kt�rego u�y� jako bro�, by� zamazany krwi�, w obiektywie p�k�a soczewka. Coltrane modli� si�, by nie mia� p�kni�tej obudowy. �eby tylko film nie zosta� prze�wietlony. Gnaj�c jak szaleniec w d� zbocza, nacisn�� przycisk przewijania powrotnego i z ulg� us�ysza� r�wnomierny szum. A wi�c silniczek przetrwa� uderzenia. Po nast�pnym kroku Coltrane`owi usun�� si� spod n�g kawa� grubej warstwy igie� i straci� r�wnowag�. Uderzy� plecami o ziemi� z tak� si��, a� szcz�kn�� z�bami. Aby zahamowa� tempo zjazdu w d� stara� si� wbija� pi�ty w ziemi�, ale sun�� po ig�ach jak po lodzie. Nagle zakot�owa�o nim i z t�pym �omotem zatrzyma� si� na drzewie. Bok, w kt�ry wbi� mu si� kt�ry� z aparat�w, natychmiast przeszy� b�l. Musia� wydoby� film, zabezpieczy� go. Dr��cymi r�koma przesun�� zatrzask, otworzy� aparat i wyj�� przewini�t� rolk�. Rado�� trwa�a jednak tylko kilka sekund � gra�, z kt�rej w�a�nie zjecha� rozbrzmia�a wrzaskami i Coltrane`a zn�w zala�a fala strachu. Walcz�c o oddech, wsun�� rolk� z filmem do kieszeni, upu�ci� zniszczony aparat na ziemi� i ponownie ruszy� w d� zbocza. Pot�ne jod�y rosn� w tej okolicy na tyle g�sto, by nawet w s�oneczny dzie� zas�oni� niebo, dzi� jednak, w g�rze k��bi�y si� ciemne chmury, przemieniaj�c popo�udnie w zmrok. Temperatura wyra�nie spada�a i zacz�� pada� �nieg. Z pocz�tku drobny, ale ci�gle g�stniej�cy, przesypywa� si� mi�dzy konarami z cichym szeptem, k�ad� si� na ziemi niczym cienkie prze�cierad�o. Krzyki za Coltrane`em brzmia�y coraz w�cieklej. Rozleg�o si� staccato serii z broni maszynowej i tu� obok niego rozprysn�y si� poszarpane kulami ga��zie. Coltrane dotar� do zamarzaj�cego strumienia. Ju� zdecydowa� si� na skok, w ostatniej chwili zauwa�y� jednak, �e przeszkoda jest zbyt szeroka. Skr�ci� w lewo. Nie m�g� wskoczy� do wody i przej�� na drugi brzeg, poniewa� musia�a by� tak zimna, �e dosta�by odmro�e� albo niebezpiecznie si� wych�odzi�. Musia� znale�� zwalone drzewo i przej�� po nim na drug� stron�. Niestety im dalej bieg�, tym strumie� stawa� si� szerszy, nie mia� te� jak przedosta� si� na drug� stron�. Na szcz�cie tak dobra� barwy ubrania � br�z spodni, zgni�� ziele� kurtki i we�nianej czapeczki, kt�r� �ci�gn�� teraz g��boko na uszy � by �atwiej zla� si� z wiecznie zielonym lasem i pr�bowa� si� przekona�, �e daje mu to jaka tak� przewag�. Niestety wiara ta okaza�a si� z�udna � w drzewa nad jego g�ow� siekn�a kolejna salwa. Cho� nie zna� j�zyka swoich prze�ladowc�w, ton okrzyk�w za jego plecami nie pozostawia� najmniejszej w�tpliwo�ci, �e kln� na czym �wiat stoi. Zwolni�, gdy� �nieg by� tutaj g��bszy i dzi�ki temu dostrzeg�, �e znajduj�ca si� na wysoko�ci mniej wi�cej dw�ch i p� metra uschni�ta ga��� jednej z jode� zwiesza si� nad strumieniem. Skoczy�. O�nie�ony konar by� �liski, jednak mobilizuj�c maksimum si�y, Coltrane zacisn�� na nim palce. Buja� si� na boki, przez co dawa� mu si� we znaki ci�ar zwisaj�cych z prawego ramienia trzech aparat�w, powoli jednak, przek�adaj�c d�onie, przesuwa� si� wzd�u� konaru. Za nim, znacznie bli�ej ni� przed chwil�, trzaska�y ga��zie. O ziemi� dudni�y buty. Coltrane skoczy� na drugi brzeg strumienia, wsta� i pop�dzi� w g��b lasu. Musia� uratowa� pozosta�e filmy, wi�c po kolei przyciska� guziki przewijania. Kiedy uda�o mu si� to zrobi� w ostatnim aparacie, co� z niezwyk�� gwa�towno�ci� szarpn�o go do ty�u. Si�a impetu wydawa�a si� tak pot�na, �e pierwsz� my�l� by�o: �dosta�em�, zamiast jednak pa��, Coltrane uni�s� si� w g�r� i zawis� w powietrzu, dotykaj�c za�nie�onej ziemi jedynie czubkami but�w. Kiedy po sekundzie odzyska� orientacj�, z zaskoczeniem stwierdzi�, �e wpad� na wystaj�c� ga��� tak, �e zawis� na pasku aparatu. Ostre drewno rozerwa�o mu przy tym r�kaw kurtki i uderzy�o w rami�. Mimo b�lu, otworzy� aparat, wyj�� rolk� z filmem, wepchn�� j� do kieszeni, upu�ci� aparat w �nieg i zn�w zacz�� biec. Nie wolno mu przesta� biec. �nieg zasypie �lady. G�o�ne chlapni�cia z ty�u poinformowa�y go, �e przynajmniej kilku prze�ladowc�w wskoczy�o do strumienia � tych zbyt niecierpliwych aby czeka� w kolejce na przej�cie po ga��zi. Kiedy ich cia�ami wstrz�sn�� szok termiczny, zawyli. Coltrane pr�bowa� si� przekona�, �e dzi�ki temu przynajmniej paru b�dzie go goni� z mniejszym zapa�em. Traci� si�y, na dodatek teren zacz�� si� wznosi�. Cho� z trudem �apa� powietrze, zmusza� si� do dalszego biegu i stara� nie zwraca� uwagi na coraz ostrzejszy b�l w boku. Cho� wyrzuci� dwa aparaty, ci��y�y mu jeszcze dwa. Ba� si�, �e co� si� stanie filmom w nich, ale nie mia� czasu na przystanki. Nie zwalniaj�c, jednym szarpni�ciem otworzy� tyln� �ciank� pierwszego aparatu i wyszarpn�� przewini�ty film, niestety wypad� mu ze zgrabia�ych palc�w w wiruj�c� bia�� mas�. Z gard�a Coltrane`a wydoby� si� j�k. Stan�� i zacz�� maca� w �niegu, na szcz�cie niemal natychmiast znalaz� metalowy cylinderek. Wsun�� go do kieszeni, do poprzednich dw�ch. Ledwie to zrobi�, wisz�cy u boku aparat rozprysn�� si� na kawa�ki. Si�a eksplozji rzuci�a Coltrane`a na ziemi�. Poczu� w lewym boku najpierw uk�ucie gor�ca, potem d�gni�cie lodowatego zimna. Kiedy zrozumia�, �e przeznaczony dla niego nab�j trafi� w aparat, odbi� si� i przeszy� mu bok, o ma�o nie zwymiotowa�. Kiedy odg�os strza�u toczy� si� przez las, Coltrane przeturla� si� za os�on� jod�y. Musia� ustali�, gdzie znajduje si� ten, co w�a�nie chcia� go zastrzeli�. Z wysi�kiem stan�� na nogi i zaryzykowa� spojrzenie w kierunku z kt�rego nadbieg�. Na powiekach osiada�y mu p�atki �niegu, przez co musia� ci�gle mruga�. Wiatr zamar�, mi�dzy tumanami �niegu zrobi�a si� dziura i Coltrane a� si� wzdrygn��, widz�c na grani krzywonog�, pot�n� posta�. Dragan Ilkovi� mierzy� do niego z pistoletu maszynowego. Ilkovi� ponownie wypali�, pocisk gwizdn�� Coltrane`owi obok g�owy, wznosz�c nieopodal k��b �niegu i ziemi. Rozw�cieczony Ilkovi� prze��czy� bro� na ogie� ci�g�y, wzniecaj�c kurzaw� wok� Coltrane`a, po chwili �nieg zacz�� sypa�. Ilkovi� znikn�� za bia�� chmur� i Coltrane poczu� lodowate zimno do szpiku ko�ci. Przyciskaj�c krwawi�cy bok, ruszy� zn�w pod g�r� zbocza, pr�buj�c uciec przed coraz g�o�niejsz� gonitw�. 3 Nim Coltrane dotar� do szczytu, wiatr zmieni� si� w huragan. Gdyby go nie raniono, mo�e skoczy�by bez zastanowienia przez gra�, co przyplaci�by �mierci�, gdy� po drugiej stronie by�o urwisko, pionowa �ciana, kt�rej podstaw� skrywa�a �nie�na burza. Co teraz? Na prawo czy na lewo? Na ile pozwala�a stwierdzi� ograniczona widoczno��, pionowa �ciana by�a zar�wno na prawo jak i na lewo, wi�c bez wzgl�du na to, kt�ry kierunek by wybra�, prze�ladowcy bez trudu si� domy�l�, �e idzie grani�. Pozostanie im odci�� mu drog� i go otoczy�. Nie m�g� te� zawr�ci�. Trzy metry ni�ej dostrzeg� wyst�p skalny, wi�c ignoruj�c pulsuj�cy w ranach b�l zwiesi� si� za gra� na r�kach. Po dw�ch oddechach pu�ci� chwyt i spad� na wyst�p � na kolana i brzuch. Obejmowa� ska��, by si� na niej utrzyma�, przera�ony, �e mo�e straci� przytomno��. Nie m�g� sobie jednak pozwoli� na luksus s�abo�ci. Musia� ucieka� dalej w d�, tak by goni�cy nie mogli go dostrzec w �nie�nej zawierusze. Z wal�cym jak m�ot sercem wyjrza� zza kraw�dzi wyst�pu i dostrzeg� nast�pna p�k�, niestety w przera�aj�co du�ej odleg�o�ci. Nawet zwieszaj�c si� na r�kach, musia�by przelecie� ze dwa, trzy metry w powietrzu, aby tam spa��, wi�c si�a upadku z pewno�ci� by�aby za wielka � straci�by r�wnowag� i spad� w przepa��. Kiedy us�ysza� w�ciek�e g�osy tu� tu� na grani, z kt�rej dopiero co zeskoczy�, wyobrazi� sobie, co si� stanie, kiedy my�liwi tam dotr�. Spojrz� w d� i ponure g�by rozpromieni� si� na widok pe�zaj�cej bezradnie trzy metry w dole postaci. Kiedy otworz� ogie�, mo�e nawet zaczn� si� �mia�. Musi� Wiatr szarpn�� wisz�cym na zranionym ramieniu Coltrane`a ostatnim aparatem. Coltrane przyjrza� si� nylonowemu paskowi. Wiedzia�, �e je�eli nie zniknie z p�ki w ci�gu p� minuty, zostanie tu na zawsze. Gor�czkowo rozci�gn�� pasek na maksymaln� d�ugo��, czyli dobrze ponad metr. Kiedy zawija� pasek wok� wystaj�cego kawa�ka ska�y a potem spojrza� w d�, udaj�c przed samym sob�, �e trzyma w d�oni specjaln� lin� do wspinaczki, przerazi� si�, �e zas�abnie. Pasek nie by� do�� d�ugi, by spu�ci� si� po nim na ni�sz� p�k�, ale pozwoli na znaczne skr�cenie lotu w powietrzu. �nieg smaga� Coltrane`a jak bicz. Dr��c na ca�ym ciele, powoli opuszcza� si�, ale p�ka pod nim ci�gle by�a daleko, brakowa�o mu do niej odleg�o�ci r�wnej jego wzrostowi. Zn�w dosta� dreszczy i kiedy och�on��, dotar�o do niego, �e obni�a si� cho� ani razu nie prze�o�y� d�oni na pasku. Zbli�a� si� do celu, gdy� si� pasek si� rozci�ga�. Nylon j�cza�. Cia�o Coltrane`a krzycza�o o po�piech, ale musia� zachowa� spok�j. Jeden ruch i sko�czy si� granica wytrzyma�o�ci paska. Jeszcze kawa�ek bli�ej� Pasek p�k�. Drapi�c r�kami o pionow� ska��, Coltrane czu� �e wiatr spycha go poza obrys p�ki. Lecia� w d�, staraj�c si� wpi� palce w �cian�, spad� jednak na wyst�p tak, �e nogi zwisa�y mu w powietrzu. Zanim na ni� wpe�z�, wiatr uderzy� w niego z nies�ychan� gwa�towno�ci� i r�ce straci�y chwyt. Ze�lizgn�� si� z p�ki. Lecia� odr�twia�y, przera�ony, �o��dek pomkn�� ku gard�u w oczekiwaniu uderzenia o ska�y w dole. Spadanie zako�czy�o si� gwa�townym zetkni�ciem st�p z czym� twardym, ale znacznie wcze�niej ni� si� tego spodziewa�. Kolana bezsilnie si� pod nim ugi�y, cia�o zmieni�o si� w w�r. Dopiero po d�u�szej chwili Coltrane zrozumia�, �e wyl�dowa� na kolejnym wyst�pie skalnym. Chyba na chwil� straci� przytomno��, ale nie by� w stanie tego jednoznacznie okre�li�. Jedyne co wiedzia� na pewno � le��c na plecach i wpatruj�c si� w g�r�, w spadaj�ce g�sto k��by �niegu � to �e nie widzi szczytu skalnej �ciany, co oznacza�o, �e i jego nie mo�na stamt�d dostrzec. Nie by� jednak jeszcze czas na odpoczynek. �nieg m�g� w ka�dej chwili przesta� pada�, a goni�cy go Serbowie pewnie by go wtedy dostrzegli. Musia� i�� dalej. Kiedy zmusi� si� by usi���, cia�o przeszy�a mu kolejna fala md�o�ci. Popatrzy� w bok i stwierdzi�, �e nast�pna p�ka skalna znajduje si� jedynie jaki� metr ni�ej. Poj�kuj�c, opu�ci� si� na ni� a po nast�pnym spojrzeniu w d� odkry�, �e stoi na schodz�cej do podstawy wzg�rza �cie�ce. �nieg si�ga� mu powy�ej kostek. Brn�c przed siebie, czu� �e nogi w ka�dej chwili mog� mu odm�wi� pos�usze�stwa, ale pr�bowa� si� nie poddawa�. Podtrzymywa�a go my�l, �e musi uratowa� filmy. Robi�o si� coraz ciemniej, �nieg zszarza�, pole widzenia Coltrane`a zaw�zi�o si� do ma�ego wycinka, my�li pl�ta�y si� bez�adnie po g�owie. Kiedy wpad� na drzewo i poczu� na twarzy dziesi�tki lodowatych uk�u�, dotar�o do niego, �e idzie w p�nie. By�o tak ciemno, �e ledwie widzia� w�asn� wyci�gni�t� d�o�. Je�eli nie znajdzie schronienia, zamarznie. Opad� na kolana i mobilizuj�c resztk� si�, wczo�ga� si� pod obsypane �niegiem dolne ga��zie jod�y. Ziemia nie by�a tam za�nie�ona, za to pokryta grub� warstw� igie�, a miejsca mia� tylko tyle, by usi��� opieraj�c plecy o pie�. Kora pachnia�a mocno �ywic�. Gdyby nie zapach, zapadaj�ce ciemno�ci i wyj�cy na zewn�trz wiatr tworzy�yby wra�enie, �e siedzi w namiocie. Straci� przytomno��. 4 Otacza�a go dusz�ca czer�, tak ca�kowita, a� pomy�la�, �e o�lep� albo znalaz� si� w piekle. B�l natychmiast przywr�ci� mu przytomno��. St�umiony wiatr wy�, jakby w oddali, panowa�a noc. Ci�ka pokrywa �niegu na ga��ziach sprawia�a, �e powietrze wydawa�o si� ci�kie, spr�one. Coltrane obliza� sp�kane wargi. Nie wiedzia� gdzie si� znajduje, rozrywa� go b�l i przepe�nia�o przera�enie, �e przyjdzie mu tu umrze�. Zdj�� r�kawic� i zebra� si� w sobie, by w�o�y� d�o� pod kurtk�. Sweter i gruba bielizna z lewego boku by�y przes�czone gor�c� lepk� mazi� i nawet delikatny dotyk spowodowa� �e Coltrane zadr�a�. Rana mia�a d�ugo�� d�oni i szeroko�� palca � odbity pocisk wy��obi� mu w boku d�ugie zag��bienie. Kula wysz�a, czy nosi� j� w sobie? Trafi�a jedynie tkank� t�uszczow�, czy przerwa�a �cian� brzucha? Jeszcze nigdy z �yciu nie czu� si� tak bezradny i samotny. Poczucie opuszczenia sta�o si� jeszcze silniejsze, kiedy dla pocieszenia si�gn�� po aparat i dotar�o do niego, �e mia� cztery a nie pozosta� mu ani jeden. Czwarty, ostatni wisia� mu na ramieniu, kiedy schodzi� ze skalnej �ciany. Nie wsun�� go do kieszeni? Przera�ony, zacz�� si� oklepywa�, ale aparatu nie by�o. Pod r�k� wyczu� jednak trzy rolki filmu. Straci� czwarty aparat, a co gorsza film. Zmusza� si� do zachowania optymizmu. Hej, czego chcesz, przecie� uratowa�e� trzy filmy! To masa zdj��. Je�eli uda ci si� je st�d wywie�� Co� w nim broni�o si� przed doko�czeniem zdania. To co wtedy? Co b�dzie, je�eli uda mu si� je st�d wywie��? Czy te zdj�cia s� a� tyle warte, by za nie umrze�? Tym razem nie by�o w nim wahania. �artujesz? Komisja ONZ rozpaczliwie poszukuje tego typu dowodu. Zdj�cia udowodni�, �e pope�nione tutaj zbrodnie s� potworniejsze ni� ktokolwiek jest sobie w stanie wyobrazi�. Ten dra� Ilkovi� w ko�cu zap�aci za to, co zrobi�. Mo�e. Coltrane poczu� si� nieswojo. Jak to? C�, zdj�cia s� na tyle szokuj�ce, �eby mog�y stanowi� podstaw� do skazania Ilkovi�a, ale co b�dzie je�eli politycy, w imi� zachowania pokoju w regionie, og�osz� amnesti�? Je�eli nic si� tu nie zmieni? Czy i wtedy te zdj�cia b�d� warte umierania? Na to Coltrane nie mia� odpowiedzi. Zn�w odruchowo wyci�gn�� r�k�, by poczu� uspokajaj�cy dotyk aparatu. Zaprzyja�niony detektyw z wydzia�u zab�jstw powiedzia� mu kiedy� �artem, �e ma do aparat�w taki sam stosunek jak policjanci do pistoletu � czuje si� bez swego pomocnika nagi. �Zastan�w si� nad tym � doda�, rozwijaj�c dowcip. � Zar�wno pistolety jak i aparaty unieruchamiaj� ludzi�. Coltrane nie m�g� si� z tym zgodzi�. To co robi�, nie zabija�o. Wr�cz przeciwnie � czyni�o ludzi nie�miertelnymi. W�a�nie dlatego zosta� fotografem. Marzy� o tym od dwunastego roku �ycia, kiedy znalaz� paczk� zdj�� zmar�ej matki i zacz�� fantazjowa�, �e ona przecie� �yje w nich dalej. Zdj�cia by�y przepi�kne. Kiedy wstrz�sn�� nim kolejny dreszcz, a �wiadomo�� zacz�a odp�ywa� w jeszcze ciemniejsz� dal ni� otaczaj�ca noc, b�ysn�o mu w g�owie kolejne pytanie. Dlaczego w takim razie od tak d�ugiego czasu fotografujesz obrzydliwo�ci? 5 Obudzi� go przeci�g�y �oskot. Pierwsz� przera�aj�c� my�l� by�o to, �e zaraz zasypie go lawina. Podni�s� g�ow� i spr�bowa� si� poruszy�, ale pulsuj�cy w boku b�l, niemal pozbawi� go przytomno�ci. �oskot narasta�. Kiedy zn�w m�g� jasno my�le�, zrozumia�, �e musi si� myli�, gdy� okoliczne zbocza nie by�y wystarczaj�co strome, aby schodzi�y z nich lawiny. Poza tym �oskot zdawa� si� dobiega� nie z g�ry a z do�u. Nie mia�o to sensu. Co mog�o powodowa� ha�as? Dowiedz si�! Kiedy opar� d�onie na ziemi przed sob�, przed oczami zawirowa�y mu czerwone plamy. Tak otumaniony, �e nie czu� uk�u� igie�, wype�z� spod przykrytych �nie�n� czap� ga��zi. Na zewn�trz, o�lepi� go odblask s�o�ca od �niegu. Powietrze by�o przera�liwie zimne, uk�u�o go w nozdrza jakby wbito mu w nie tysi�c szpilek. Kiedy mru��c oczy, popatrzy� w d�, przerazi� si�, �e ma halucynacje. Nie m�g� uwierzy�, �e sp�dzi� noc na zboczu tu� powy�ej drogi i chwil� potrwa�o, nim przyj�� do wiadomo�ci, �e �oskot powoduje konw�j czo�g�w ze znakami NATO. Ruszy� przed siebie jak po linie � machaj�c ramionami dla utrzymania r�wnowagi i brn�c tak szybko, jak m�g�, przez zaspy. Niewa�ne, �e ledwie si� porusza�, bowiem kierowca pierwszego czo�gu zauwa�y� go i stan��, a kiedy Coltrane upad� i zacz�� si� turla� w d� zbocza, z woz�w wyskoczyli �o�nierze. Pokrzykuj�ca po niemiecku grupka ruszy�a na pomoc. Trzy dni p�niej, by� � wbrew zaleceniu lekarza z misji ONZ � w samolocie do domu. W drodze z piek�a do Miasta Anio��w. DWA 1 W koszmarze sennym, niewiele r�ni�cym si� od wspomnie� ostatnich dni, zdawa� si� biec bez ko�ca. Przewr�ci� si� od uderzenia pocisku, kt�ry roztrzaska� mu aparat, rozpaczliwie odtoczy� si� na bok, aby zej�� z linii strza�u Ilkovi�a i ca�y si� skuli� w momencie, kiedy czyje� d�onie z�apa�y go za ramiona i pchn�y na plecy. Z gard�a wydoby� mu si� j�k, szeroko otworzy� oczy. D�onie w dalszym ci�gu przyciska�y go, �agodny g�os szepta�: � Ciii, to tylko ja. To ja, Jennifer. � Uf� � Coltrane by� zlany potem. Pier� ci�ko mu si� unosi�a i opada�a. � Jeste� w domu. Ciii. Jeste� bezpieczny. � �uf. � Mia�e� z�y sen. Musia�am ci� z�apa�, �eby� nie spad� z ��ka. Serce wali�o mu w takim tempie, �e ba� si�, by nie roztrzaska�o si� o �ebra. J�zyk mia� suchy i spuchni�ty. � Jennifer� Popatrzy� na pochylon� nad nim kobiet�, mimo panuj�cych ciemno�ci rozpoznawa� kontury w�asnej sypialni. Jeszcze oszo�omiony, mia� wra�enie �e patrzy na ni� przez wizjer aparatu fotograficznego, otaczaj�cy prostok�tn� ramk� jej kochan� owaln� twarz i jasnob��kitne oczy, kt�rych koloru nie m�g� zobaczy� w ciemnym pokoju. Zatrzyma� wzrok na zachwycaj�cym konturze jej warg, potem popatrzy� na zgrabne �uki ko�ci policzkowych i w�osy przypominaj�ce kolorem nici zwisaj�ce ze szczyt�w kolb kukurydzy. Serce na tyle mu si� uspokoi�o, �e ju� nie mia� wra�enia zaciskaj�cej si� wok� klatki piersiowej obr�czy. P�uca �apa�y wystarczaj�c� ilo�� powietrza. Opad� na poduszk�. � Zaczekaj moment. � Jennifer si�gn�a po stoj�c� na nocnym stoliku szklank� wody, poprawi�a tkwi�c� w niej s�omk� i przy�o�y�a j� Coltrane`owi do sp�kanych warg. Poci�gn�� kilka razy i prze�kn��, rozkoszuj�c si� wspania�ym ch�odem p�ynu, nie zwracaj�c uwagi na �ciekaj�ce po brodzie krople. � Chyba jestem ostatni� osob�, kt�r� spodziewa�e� si� zobaczy�, co? Coltrane nie wiedzia� co odpowiedzie�. Ostatni raz widzia� Jennifer p� roku temu, w dniu kiedy ze sob� zerwali. � Daniel do mnie zadzwoni� � wyja�ni�a. Coltrane kiwn�� g�ow� i nawet tak s�aby ruch spowodowa� b�l w czaszce. Daniel by� jego przyjacielem i mieszka� po s�siedzku. � Kiedy zjawi�e� si� dzi� rano, przerazi� go tw�j widok. Zajmowa� si� tob� ca�y dzie�, ale ma dzi� nocny dy�ur w szpitalu i kto� musia� si� tob� zaopiekowa�. � Jennifer niezr�cznie si� u�miechn�a. � Zadzwoni� do mnie do redakcji. � Chwil� si� waha�a, w ko�cu jednak zdecydowa�a si� zasalutowa�. � Siostra Nightinghale zg�asza si� na rozkaz. Zanim nie znajdziesz kogo� lepszego, jeste� chyba skazany na mnie. � Nie znam nikogo lepszego. Jennifer u�miechn�a si� z zadowoleniem. � Chcesz czego�? Daniel powiedzia�, �e mam ci dawa� tylenol z powodu gor�czki i antybiotyk, kt�ry zostawi�. Twoja rana troch� si� paskudzi. � Wszystko, co ka�e pan doktor. � Coltrane prze�kn�� tabletki i popi� wod�. Jego organizm zdawa� si� ch�on�� wilgo� jak g�bka. � Jak si� czujesz? Coltrane poruszy� d�oni� w ge�cie, kt�ry mia� znaczy� jako tako. � Daniel przekaza� mi wszystko, co mu opowiedzia�e�. Jest w tym kilka dziur, ale nie ma po�piechu, szczeg�y mo�esz uzupe�ni� p�niej, kiedy odzyskasz si�y. Chc�, �eby� skoncentrowa� si� teraz na jednym � powrocie do zdrowia. � Musz� � Tak? � I�� do toalety. � Obejmij mnie ramieniem. Pomog� ci wsta�. Kiedy Jennifer odrzuci�a ko�dr�, Coltrane stwierdzi�, �e jest ubrany jedynie w bokserki i podkoszulek, kt�ry podci�gn�� mu si� w g�r�, ukazuj�c gruby opatrunek, jaki Daniel za�o�y� na szwach na boku. Sk�r� obok opatrunku mia� poplamion� krwi�, na brzuchu zadrapania, na nogach siniaki. Coltrane opar� si� mocniej o Jennifer. � Poradzisz sobie? � spyta�a kiedy weszli do �azienki. � Mo�e zosta� z tob�? � Nic mi nie b�dzie. � Kiedy go pu�ci�a, straci� jednak r�wnowag� i musia�a go ponownie chwyci�. Opad� na sedes. � Obawiam si�, �e nie robi� najlepszego wra�enia. � Nie przejmuj si� tym. � Ju� mi lepiej. Mo�esz zaczeka� na zewn�trz. � Na pewno? � Dzi�ki. � Je�li jeste� pewien, �e nie spadniesz na pod�og�? Coltrane skin�� g�ow� i patrzy� za Jennifer, szepcz�c jej imi�. Odwr�ci�a si� do niego. � Naprawd� dzi�kuj�. 2 Kiedy przysz�a nast�pnego dnia po po�udniu, powiedzia�a na powitanie: � Przynios�am ci dwa prezenty ale pierwszy si� nie liczy. Zaciekawiony, Coltrane patrzy� jak Jennifer wyci�ga r�k� zza plec�w. Trzyma�a w niej egzemplarz Southern California Magazine, na ok�adce kt�rego by�a fotografia nap�dzanych wiatrem generator�w pr�du pod Palm Springs. � Ostatnie wydanie. Wprowadzi�am sporo innowacji. Nie wiem, czy jeste� na bie��co odk�d� � Nie opu�ci�em ani jednego numeru. Jej oczy koloru morskiej wody za�wieci�y. � Czyta�em go nawet b�d�c za granic� i wspomnienia, jakie wzbudza� ogrza�y mi niejedn� zimn� noc. Je�eli to ma by� prezent, kt�ry si� nie liczy, nie jestem w stanie wyobrazi� sobie, co chowasz w drugiej r�ce. Jennifer poda�a mu p�aski prostok�tny przedmiot o rozmiarze mniej wi�cej dwadzie�cia na dwadzie�cia pi�� centymetr�w, opakowany jak prezent. Przygl�da�a si� uwa�nie, kiedy lekko nim potrz�sn��. � Nic nie grzechoce. W dotyku sprawia wra�enie szk�a. Ciekawe co to mo�e� Patrzy�a jak Coltrane odwija papier. Gorycz, jaka pojawi�a si� na jego twarzy kiedy ujrza�, co trzyma w r�ku, zaskoczy�a j�. � Twoja trzecia ok�adka dla Newsweek � wyja�ni�a. � Wyszed� wczoraj. My�la�am, �e zechcesz mie� j� w ramce. Coltrane ponuro patrzy� na czarno-bia�e zdj�cie ukazuj�ce kopark�, kt�ra wsypywa�a do rozdrabniarki ludzkie ko�ci i przygl�daj�cego si� z zadowoleniem Dragana Ilkovi�a. � Dzi�kuj� � Nie jeste� zadowolony. � To bardzo mi�e, �e pomy�la�a�. � Dlaczego wi�c trudno mi uwierzy�, �e naprawd� tak s�dzisz? Zapad�a cisza. � Wiem od Daniela jak zosta�e� ranny � zacz�a w ko�cu Jennifer. � Troch� na ten temat s�ysza�am� z wywiadu dla CNN, kt�ry zrobili z tob� w szpitalu w Europie� � Dlatego zwia�em stamt�d i przylecia�em pierwszym samolotem do domu. Po tym jak wy�ledzi�o mnie CNN, wiedzia�em �e zaraz opadnie mnie zgraja dziennikarzy. Nie wiedzia�em, �e ONZ tak szybko przeka�e zdj�cia do publikacji. Nie zni�s�bym konieczno�ci rozmawiania o nich. � Wy��czy�e� telefon. � Nie podnosi�em s�uchawki. Nie mog�em spa�. Kilka stacji telewizyjnych prosi�o mnie o wyst�pienie w talk-show. � Ludzie uwa�aj� ci� za bohatera. � Daj spok�j. � Coltrane z niesmakiem od�o�y� ramk� z ok�adk� Newsweeka. � To szcz�cie, �e prze�y�em. � Dostaniesz nast�pnego Pulitzera. � Mam nadziej� �e nie. Nie za te zdj�cia. Kto�, kto wybra� si� je robi� nie jest geniuszem lecz idiot�, ch�tnym, by le�e� przez p�torej doby w jamie w ziemi. Jennifer by�a zaskoczona. � Nigdy przedtem w ten spos�b nie m�wi�e�. � Czy te zdj�cia cokolwiek znacz�? Oskar�ono Ilkovi�a i aresztowano go? � Znikn��. Nikt nie wie, jak go znale��. � Wspaniale� � Zabrzmia�o to jak przekle�stwo. � Z�api� go. � Na pewno. � Nie rozumiem, co si� z tob� sta�o. Zawsze by�e� dumny, �e mo�esz wa��sa� si� po niebezpiecznych miejscach. � Siedz�c ca�� noc pod drzewem i pr�buj�c nie zamarzn�� na �mier�, mia�em sporo czasu na my�lenie. Zacz��em si� zastanawia�, czy kiedykolwiek zrobi�em zdj�cie, na widok kt�rego kto� poczu� rado�� z tego, �e �yje. Mo�e czas, abym zosta� prawdziwym fotografem. � Nie ma nikogo lepszego od ciebie. � Nie jestem fotografem. Stieglitz, Steichen, Strand, Weston, Adams, Berenice Abbott, Randolph Packard. To byli fotografowie. Oni wiedzieli, do czego s�u�y aparat. Zn�w zapad�a cisza. Ponura chwila trwa�a bez ko�ca jednak Jennifer j� przerwa�a. � Przynios�am troch� chi�szczyzny. Zjesz co�, je�eli zejd� na d� i przynios� ci talerz? Zamiast odpowiedzie�, Coltrane zada� pytanie, kt�re kompletnie j� zaskoczy�o. � Jak ci si� wiedzie, Jennifer? � Nie�le. Ci�ko pracuj�. Z pismem wszystko w porz�dku. � Ale co z tob�? Czy tobie si� dobrze wiedzie? � Czu�am si� troch� samotnie. � No tak� Zdawa�o si�, �e wstrzyma�a oddech. � Mnie te�. T�skni�em za tob�, Jennifer. Jej oczy zasnu�y si� mg��. Podesz�a powoli do Coltrane`a, ukl�k�a przed ��kiem. Ich twarze znalaz�y si� na tej samej wysoko�ci. Pog�aska�a jego zaro�ni�ty kilkudniow� szczecin� policzek. � Przepraszam ci�. Chcia�am od ciebie zbyt wiele. Chyba ci� dusi�am. Nigdy wi�cej tego nie zrobi�. � To tak�e moja wina. � Nie. Ale ja zmieni�am si�. Naprawd�. � Oboje si� zmienili�my. � Nie zwracaj�c uwagi na b�l w boku, Coltrane sk�oni� si� do przodu i poca�owa� Jennifer. 3 WYDARZENIA KULTURALNE W pi�tek 29 listopada od 15 do 17, legenda fotografiki Randolph Packard poka�e w Sunset Gallery w Laguna Beach szereg dotychczas nie prezentowanych publicznie prac. Packard, kt�rego dzie�o dokumentuje zmiany, jakie zasz�y w ostatnich dziesi�cioleciach w po�udniowej Kalifornii, jest og�lnie uznawany za jednego z najwi�kszych nowator�w wsp�czesnej fotografiki. Urodzi� si� w� 4 Coltrane nie m�g� przej�� nad tym do porz�dku dziennego. Gdyby nie otworzy� przyniesionego przez Jennifer egzemplarza Southern California i nie zajrza� do dzia�u zapowiedzi wydarze� kulturalnych, z pewno�ci� dowiedzia�by si� o pokazie Packarda za p�no. I tak niewiele brakowa�o � by� w�a�nie dwudziesty dziewi�ty i dochodzi�a prawie trzecia. Na szcz�cie odzyska� na tyle si�y, aby wsta� samodzielnie z ��ka i si� umy�. Sportowe buty, d�insy i d�insowa koszula nie by�y strojem na oficjalne przyj�cie, nie mia� jednak czasu aby si� przebra�. Chwyci� wi�c tylko p�aszcz, aparat, egzemplarz jednego z album�w Packarda i poszed� do samochodu. Samo dotarcie do wozu wyzu�o go niemal ca�kowicie z si�, ale nawet przez chwil� si� nie zastanawia�, czy warto podejmowa� wysi�ek. Wyjecha� z miasta na po�udnie San Diego Freeway. Jad�c jak najszybciej si� da�o w strumieniu otulonych smogiem samochod�w, mia� wra�enie jakby w�a�nie si� dowiedzia� o czyim� zmartwychwstaniu. Bo�e drogi, ile Packard mo�e mie� lat? Dziewi��dziesi�t? Wi�kszo�� jego prac pochodzi�o z lat dwudziestych i trzydziestych, potem fotografowa� coraz mniej, a w latach pi��dziesi�tych znikn�� z �ycia publicznego. Jak napisano w artykule w Southern California, parafrazuj�c F. Scotta Fitzgeralda: �Dla Randolpha Packarda nie by�o drugiego aktu�. Pierwszy by� jednak godzien uwagi. W tamtych czasach w spo�eczno�ci artystycznej Kalifornii stale kr��y�y plotki o narkotykach i orgiach oraz cz�stych niewyja�nionych ucieczkach do Meksyku, wszystko to powi�ksza�o tylko zainteresowanie jego pracami. Coltrane wiedzia� znacznie wi�cej o Packardzie ni� donosi� artyku�. Kiedy zacz�� robi� pierwsze kroki w fotografice, Randolph Packard by� jednym z jego idoli, do dzi� mia� wszystkie jego albumy. Na jego prac� g��boki wp�yw wywar�a teoria Packarda, m�wi�ca �e ka�da fotografia powinna ukazywa� co�, czego nie wida� przy ogl�daniu obiektu w naturze. S�awne by�y portrety Packarda, kt�re zrobi� gwiazdom filmu niemego: Rudolfowi Valentino, Clarze Bow, Ramonowi Navarro i wielu innym, z kt�rych niejedn� by zapomniano, gdyby nie portrety � dzi�ki nim stali si� nie�miertelni. Przedstawia�y one aktor�w w aureoli �wiat�a, ale to nie oni promieniowali. Wr�cz przeciwnie � zdawali si� wch�ania� �wiat�o. Dawa�o to efekt niezwyk�ego blasku, jakby Packard chcia� wyrazi�, �e gwiazdy ekranu to szczeg�lnego gatunku twory, kt�re z powodu niezwyklej ekspansywno�ci ego i gor�czkowego trybu �ycia wsysaj� z otoczenia energi�, dop�ki nie wybuchn� albo zapadn� si� w siebie i stan� si� niczym. Wje�d�aj�c w g�sto zabudowane ulice hrabstwa Orange, Coltrane poczu� jak narasta w nim napi�cie. Kiedy� niemal ca�� okolic� pokrywa�y gaje pomara�czowe, klasyczne, roz�wietlone s�o�cem zdj�cie Packarda pokazywa�o, �e na ziemi jest wi�cej pomara�czy ni� na drzewach: obfito�� dojrza�o�ci na skraju zepsucia. Packard fotografowa� tak�e Laguna Beach. Nie miasto, kt�re w latach dwudziestych i trzydziestych sk�ada�o si� z kilku domk�w na krzy� ale ci�gn�ce si� wzd�u� oceanu krzywizny pla�. Tam, gdzie przebiega autostrada Pacific Coast Highway, dzi� by�o tak samo wietrznie jak w czasach Packarda i tak samo jak wsz�dzie w po�udniowej Kalifornii, okolica zosta�a g�sto zabudowana: powsta�y stacje benzynowe, sklepy z pami�tkami i restauracje. Przy panuj�cym ruchu, czteropasmow� szos� jecha�o si� niemal tak samo niewygodnie jak dawn� dwupasmow�. Tak samo jak kilkadziesi�t lat temu, o tej porze dnia i roku pla�a by�a niemal pusta, o piasek bi�y zimne fale. Packard sprawi�, �e na jego fotografiach okolica wygl�da�a jak nietkni�ty ludzk� stop� raj, wystarczy�o jednak przyjrze� si� dok�adnie najcz�ciej reprodukowanemu packardowskiemu obrazowi tej pla�y � Horyzont, 1929 � by widoczna sta�a si� zdradziecka skaza, wyczuwalny tak charakterystyczny dla prac Packarda ton gorzkiego �alu za przemijaj�cym czasem: w oddali z komin�w przep�ywaj�cego frachtowca bucha� dym. Coltrane`owi uda�o si� znale�� miejsce do parkowania na Forest Avenue, naprzeciwko pla�y. Za�o�y� na szyj� pasek starego nikona, wzi�� g��boki wdech i zacz�� lustrowa� szereg galerii sztuki, ci�gn�cych si� wzd�u� ulicy os�oni�tej baldachimem drzew. Kiedy si�ga� na tylne siedzenie po egzemplarz albumu Packarda Reflections of the City of Angels, nagle poczu� lekko�� w g�owie i omal nie zemdla�. Chwyci� kierownic�, by przetrzyma� nag�y b�l w boku, wzi�� kolejny g��boki wdech i wyprostowa� si� szybko. Pot ch�odzi� mu czo�o. Wyjazd na wystaw� nie by�o chyba najlepszym pomys�em. Cud, �e nie zemdla� w drodze. Powinien le�e� w ��ku a nie cisn�� si� w t�umie na przyj�ciu. Nie, pomy�la� � czuj�c si� mimo swych trzydziestu pi�ciu lat jak starzec � musz� zacz�� od nowa. Nie mo�na zacz�� od nowa. Musz�. 5 Ludzie z przyj�cia w rustykalnej Sunset Gallery wylewali si� na chodnik. Coltrane min�� kilka modnie ubranych par � migocz�cych drog� bi�uteri�, obnosz�cych z idealnym makija�em i fryzurami. Nie zwraca� uwagi na spojrzenia, jakimi obrzucano jego sportowe buty. Galeria by�a nabita lud�mi rozmawiaj�cymi g��wnie niby angielskim akcentem. Wielu tak zaciska�o usta, jakby dosta�o t�ca. Popijali szampana z wysokich kieliszk�w z cienkiego szk�a, ale Coltrane nie by� zainteresowany barem. Z ukrytych g�o�nik�w dobiega�a muzyka � wydawa�o mu si�, �e to kwartet smyczkowy, ale poniewa� rozmawiano zbyt g�o�no, nie by� pewien. Interesowa�y go jedynie fotografie Packarda i jeszcze zanim przebi� si� przez t�um, wiedzia�, �e s� wspania�e. Os�aniaj�c bok, przecisn�� si� do najbli�szej zawieszonej fotografiami �ciany i kiedy dotar�o do niego, �e dotychczas �adnego z tych zdj�� nie widzia�, poczu� rosn�c� fal� podniecenia. Pod ka�d� znajdowa�a si� karteczka, �e dzie�o pochodzi z prywatnej kolekcji Packarda. Daty si�ga�y od lat pi��dziesi�tych do dziewi��dziesi�tych, co dowodzi�o, �e Packard nigdy nie przesta� pracowa�. Po prostu postanowi� nie pokazywa� swych prac publicznie. Kiedy si�a uj�� uderzy�a Coltrane`a z ca�� pe�ni�, jego podniecenie przemieni�o si� w przera�enie. W drugim akcie swej kariery Packard uwypukla� zgnilizn�, kt�r� we wcze�niejszych pracach jedynie sygnalizowa�. Ka�da fotografia ukazywa�a nieszcz�cie: z�apan� w lepki potrzask ropy naftowej martw� mew�, wymizerowane dziecko jedz�ce �mieci, po�ar lasu niszcz�cy dom za kilka milion�w dolar�w, zbudowany idiotycznie na szczycie kt�rego� ze wzg�rz Los Angeles. Czuj�c odraz�, Coltrane przebi� si� z trudem pod drug� �cian�, ignoruj�c oburzone spojrzenia ludzi, w�r�d kt�rych si� przepycha�. Nast�pne fotografie by�y jeszcze bardziej przera�aj�ce: policjanci stali w w�skiej uliczce wok� zw�ok kobiety, zamkni�ty w klatce pitbull warcza� na dra�ni�ce go patykami dzieci, m�czyzna atakowa� drugiego m�czyzn� w trakcie rozruch�w ulicznych. Czarno-bia�e fotografie zosta�y wywo�ane w taki spos�b, by podkre�li� cienie, przez co wyzieraj�ca z nich pustka mrozi�a ogl�daj�cego. Brakowa�o tu jedynie zdj�cia spl�tanych ludzkich szkielet�w, wyci�ganych z ziemi przez �y�k� koparki. Kiedy chwiejnie cofn�� si� o krok, marz�c o tym, by uciec, poczu� �e uderza w ko�o ze szprychami. W ci�gu kilku sekund, kt�rych potrzebowa�, by z�apa� r�wnowag�, zrozumia� z za�enowaniem, �e wpad� na w�zek inwalidzki. Natychmiast si� odwr�ci�. � Przepraszam bardzo. Nie chcia� � S�owa zamar�y mu w gardle, kiedy rozpozna� m�czyzn� na w�zku. Randolph Packard by� pomarszczony ze staro�ci, ale rysy twarzy pozosta�y te same, co na zdj�ciach, kt�re zrobiono mu kilkadziesi�t lat temu. Nawet na w�zku inwalidzkim sprawia� wra�enie, i� jest wysoki. Podkre�la�a to jego chudo��. Charakterystyczna burza w�os�w nad czo�em zmala�a, zrobi�a si� bia�a i wiotka, ale by�a widoczna. Hipnotyzuj�ce oczy �ciemnia�y, twarz wydawa�a si� bardziej poci�g�a, nos upodobni� do ostrza no�a, ca�a sylwetka wskazywa�a, �e Packarda dotkn�� kompletny starczy uwi�d, ka�dy widoczny kawa�ek cia�a pokrywa�y w�trobowe plamy, a sk�ra ledwo okrywa�a czaszk�, ale bez najmniejszej by� to Packard. � Krzes�o zdobyte, dzi�kuj�. � Packard zakas�a� jakby mia� w gardle piasek. � Przepraszam. Powinienem patrzy�, jak chodz�. Nic pana nie boli? � Prawda nigdy nie boli. Prosz� powiedzie�, co s�dzi pan o moich fotografiach. Coltrane by� kompletnie zaskoczony. � S�� eee� � Najwyra�niej nie do opisania. � � robi� wra�enie. � W spos�b, w jaki pan to m�wi, nie brzmi to jak komplement. Coltrane postanowi� by� bardzo taktowny. � S� perfekcyjne technicznie. � Technicznie? � Packard zakas�a� znowu, znacznie silniej, ale w dalszym ci�gu nie m�g� usun�� piasku z gard�a. � Ten aparat na pa�skiej szyi. To przejaw mody, prawda? Niech mi pan nie m�wi, �e jest fotografem. � Jestem. � Coltrane zesztywnia�. � Tak, jestem fotografem. � No to dobrze. Jest pan fotografem. Co si� panu nie podoba w tych zdj�ciach? Coltrane poczu� w ustach smak ��ci. � Jak na m�j gust s� zbyt ponure. � Naprawd�? � Je�eli chce pan wiedzie� wi�cej, to s� wstr�tne. � Wstr�tne? � Przyj�cie tutaj by�o dla mnie czym� bardzo wa�nym, ale chyba potrzebowa�em nadziei, nie rozpaczy. Packard przez chwil� nic nie m�wi�, jedynie nieruchomo wbija� w Coltrane`a otoczone zmarszczkami oczy. Na koniec skin�� g�ow�. � To dobrze dla pana � powiedzia�. � S�ucham? � Poprosi�em o prawd�. Jest pan jedyn� osob� w tym pomieszczeniu, kt�ra mi j� powiedzia�a. Co ma pan w r�ku? � Jeden z pa�skich album�w. � Przyni�s� pan �eby dosta� autograf? � Taki mia�em zamiar. � Ale teraz nie jest pan tego taki pewien. � Zgadza si�. � I naprawd� jest pan fotografem? Coltrane skin�� g�ow�. � Niech mi pan wi�c powie jeszcze jedn� prawd�. Dlaczego zosta� pan fotografem? � Nie chc� pana wi�cej absorbowa� � powiedzia� Coltrane i odwr�ci� si� by wyj��. � Zada�em panu pytanie. Szybko. Prosz� si� nie zastanawia�. Niech pan odpowie. Dlaczego� � �eby zatrzyma� czas. � Naprawd�? � Zapadni�te oczy Packarda uwa�nie go taksowa�y. � Jak si� pan nazywa? � Mitchell Coltrane. � Mitchell� � Oczy Packarda na chwil� si� zamgli�y, jakby skoncentrowa� wzrok na filmie biegn�cym we wn�trzu czaszki, po kilku sekundach wbi� w Coltrane`a znacznie uwa�niejsze spojrzenie. � Znam pa�skie prace. Coltrane nie umia� oceni�, czy stwierdzenie Packarda oznacza to samo co aluzja, �e wlaz�o si� w psie g�wno. � Niech mi pan powie, dlaczego chce zatrzyma� czas. � �Wszystko w rozpadzie�� � � � w od�rodkowym wirze; Czysta anarchia szaleje nad �wiatem�� *) Nie my�la�em, �e ktokolwiek jeszcze czyta Yeatsa. � A ludzie umieraj�. � Jaka� to prawda. � Packard zn�w zakas�a�, z wyra�nym b�lem. Nagle z t�umu wyskoczy� energiczny, kolorowo ubrany m�czyzna. � Tutaj jeste�, Randolphie! � zawo�a�. � Wsz�dzie ci� szuka�em. � Mia� czterdzie�ci par� lat, nadwag�, rozognion� twarz, siwiej�ce w�siki i nosi� na sobie etykietek projektant�w mody za kilka tysi�cy dolar�w. � Przysz�o kilka os�b, z kt�rymi musisz si� koniecznie spotka�. � Z�apa� za r�czki w�zka Packarda. � Prosz� nam wybaczy�. Trzymajcie si�, kochani. � Jeszcze chwil�. � Mimo krucho�ci, szept Packarda mia� wielk� si��. Zmusi� Coltrane`a, aby podszed� do w�zka. � To moja wizyt�wka. Chcia�bym, �eby wpad� pan jutro do mnie na lunch. Punkt pierwsza. Prosz� przynie�� album. Podpisz� go. Z tymi s�owami znikn��. *) przek�ad Stanis�aw Bara�czak 6 A czego oczekiwa�e�? � spyta� sam siebie Coltrane przepychaj�c si� przez t�um do wyj�cia. Z osob� Randolpha Packarda by�o zwi�zanych wiele tajemnic, jednak we wszystkim, co Coltrane o nim czyta�, panowa�a zgodno�� co do jednego: jego osobowo�ci. Nawet wobec najlepiej nastawionego do� biografa zachowywa� si� wynio�le. Jego arogancj� pr�bowano niekiedy t�umaczy� jako konsekwencj� z�ego wychowania przez bardzo bogatych rodzic�w, kt�rych fortun� odziedziczy� po ich �mierci w wypadku morskim, mia� w�wczas szesna�cie lat, albo jako wielkopa�sk� manier� geniusza, kt�rego wra�liwo�� nieustannie rani� otaczaj�cy go ludzie. Bez wzgl�du na to, jaki by� pow�d wynios�o�ci Packarda, Coltrane dosta� jej pr�bk�. W�ciek�y, uciek� z galerii, a by� tak zaabsorbowany k��bi�cymi si� w nim emocjami, �e zauwa�y� zmian� pogody dopiero w�wczas kiedy dotar� do samochodu. W ostatnich dniach listopada, tu� przed sz�st� po po�udniu mrok jest w tej okolicy czym� naturalnym, ale tak g��boka ciemno�� wydawa�a si� nienaturalna. Na oceanie powinny migota� resztki s�onecznego �wiat�a i mimo blasku ulicznych latarni powinno si� widzie� blask gwiazd, teraz jednak niebo by�o kompletnie czarne, a na tle atramentu, w jaki zamieni�a si� woda oceanu, nie da�o si� dostrzec nawet �ladu horyzontu. Policzki Coltrane`a uk�u� zimny wiatr, nios�cy ziarna piasku z pla�y. Kiedy w po�piechu otworzy� drzwi samochodu i szybko wsiad�, o przedni� szyb� zadudni�y pierwsze krople deszczu. Przez najbli�sze dwadzie�cia minut, kiedy jecha� �lisk� i b�yszcz�c� od wody szos� 405 burza odzwier