7367
Szczegóły |
Tytuł |
7367 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7367 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7367 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7367 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DAVID MORRELL
PODW�JNY OBRAZ
Scan � dal
Nowe releasy
Stirlingowi Silliphantowi (1918-1996).
Za Route 66, Naked City i wszystkie inne
wspania�e rzeczy, kt�re napisa�e�, a kt�re spowodowa�y,
�e zechcia�em zosta� pisarzem.
Drogi przyjacielu, osi�gn��e� to, do czego d��y ka�dy
prawdziwy pisarz � zmieni�e� czyje� �ycie.
Poj�cia �zrobi� zdj�cie� i �sfotografowa� nie s� wymienne:
pierwsze odzwierciedla postaw� zdobywcz�, drugie przyjmuj�c�.
Kiedy fotograf stanie si� jedno�ci� z otaczaj�cym �wiatem,
mo�na u�y� poj�cia �stworzy� fotogram�, a okre�la ono stan w kt�rym
zacieraj� si� granice pomi�dzy obiektem zewn�trznym a aktem tw�rczym.
Stieglitz powiedzia� mi kiedy�:
�Kiedy fotografuj�, to tak jakbym si� kocha�!�
ANSEL ADAMS
JEDEN
1
Jama �mierdzia�a glin�, ple�ni� i moczem. Mia�a nieca�y metr szeroko�ci, nieco
ponad
dwa d�ugo�ci i mniej ni� metr g��boko�ci. Jak p�ytki gr�b. Coltrane le�a� tu od
trzydziestu sze�ciu
godzin. Pod sob� mia� gumowan� pa�atk�, nad g�ow� rozpi�t� nylonow� p�acht� w
kolorze ziemi,
zamocowan� usch�ymi ga��ziami i przysypan� dla kamufla�u sosnowymi ig�ami.
Dwie�cie
metr�w poni�ej, u st�p lesistego zbocza, na kt�rym si� ukrywa�, pojawi�y si�
pojazdy. Najpierw
w�skim duktem wjecha�o na pust� polank� sze�� wielkich ci�ar�wek, za nimi, z
odbijaj�cym si�
dalekim echem �oskotem, pojawi�y si� spychacz i koparka. Kiedy konw�j stan��
obok mierz�cego
jakie� pi�tna�cie na trzydzie�ci metr�w prostok�ta niedawno przekopywanej ziemi,
podmuch
wiatru sypn�� na zmarzni�ty grunt �niegiem.
Coltrane z niepokojem spojrza� na sp�ywaj�ce w dolin� coraz ciemniejsze chmury
i pomodli� si� chwil�. By�oby straszne, gdyby po tylu godzinach czekania pogoda
obr�ci�a si�
przeciwko niemu. Uni�s� jeden z czterech le��cych przed nim aparat�w,
wyregulowa�
teleobiektyw i zacz�� fotografowa�. Z ci�ar�wek zeskakiwali uzbrojeni w bro�
maszynow�
m�czy�ni w poszarpanych zimowych ubraniach, ka�dy z nich uwa�nie rozgl�da� si�
po
otaczaj�cych zboczach. Cho� Coltrane do�o�y� wszelkich stara�, by go nie
odkryto, to kiedy
kierowali wzrok w jego kierunku, dr�twia�. Ze strachu, �e go zauwa�ono, pochyli�
g�ow�
i przywar� do dna jamy. Kiedy m�czy�ni obserwowali teren oddalony od jego
kryj�wki, Coltrane
odetchn�� i wr�ci� do robienia zdj��. Operatorom spychacza i koparki wydawa�
rozkazy
m�czyzna, kt�ry mia� klatk� piersiow� jak bary�ka, twarz niczym po�e� surowej
wo�owiny,
pa��kowate nogi, szop� czarnych w�os�w i sumiaste w�siska.
Mam ci�, draniu! Coltrane, niezdolny do opanowania podniecenia i uszcz�liwiony
naciska� spust migawki. W Tuzli cz�onek komisji ONZ roz�o�y� przed nim map� i
wskaza�
kilkana�cie nowych miejsc, kt�re zamierzano przebada� � oczywi�cie dopiero po
tym jak
inspektorzy sko�cz� przygl�da� si� tym, kt�rymi zajmuj� si� aktualnie. Plan
pracy zale�a�
w znacznym stopniu od pogody, kt�ra � jako �e ko�czy� si� listopad � robi�a si�
coraz gorsza. Ale
zanim inspektorzy dotr� do wszystkich podejrzanych miejsc, ci kt�rych komisja
mog�aby
oskar�y�, zd��� usun�� wszystkie obci��aj�ce ich dowody.
Z planowanych do inspekcji miejsc Coltrane wybra� to najbardziej odci�te od
�wiata,
i jedynie dzi�ki umiej�tno�ci pos�ugiwania si� kompasem oraz wojskowej mapie
uda�o mu si� nie
zgubi� w trakcie trudnego marszu przez niezliczone strumienie i g�rskie
grzbiety. Kiedy
obci��ony dwoma plecakami dotar� do tego zbocza, skry� si� w krzakach i odczeka�
dwie
godziny, obserwuj�c nieprzyjazn� okolic�. Sprawdza�, czy kto� go zauwa�y�.
Dopiero po
zapadni�ciu zmroku zrobi� sobie prymitywn� kryj�wk� i wycie�czony wpe�z� do
jamy. Mia�
ochot� zasn�� od razu, ale wiedzia�, �e musi przedtem co� zje��: kanapki z serem
i podeschni�te
kie�baski, kt�re przyni�s� w plecaku. Zanim jednak zabra� si� do kolacji,
sprawdzi� aparaty.
Przez ca�y nast�pny dzie� i nast�pn� noc nie wychodzi� z lodowatej kryj�wki,
porusza� si�
tylko by wzi�� sobie kolejnych kilka kie�basek, i popi� je kaw� z termosu czy
przekr�ci� si� na
bok, by odda� mocz do plastikowej butelki. Co jaki� czas ogarnia�o go zw�tpienie
i nabiera�
przekonania, �e marnuje czas i przyszed� nie tam, gdzie trzeba nic si� tu nie
b�dzie dzia� i mo�e
sobie i��. Obskurny bar w Tuzli, w kt�rym przesiadywali jego koledzy
fotoreporterzy, teraz
wydawa� mu si� nawet przytulny. Coltrane nie m�g� jednak znie�� my�li, �e podda
si�
zniecierpliwieniu. Poddawanie si� w og�le nie le�a�o w jego naturze. Teraz
rozpiera�a go rado��,
�e wytrzyma�. Nie tylko robi� znakomite zdj�cia tego, ale tak�e dokumentowa�
uczestnictwo
w zbrodniczym procederze cz�owieka uznawanego za podejrzanego numer jeden.
DRAGAN ILKOVI�. C� za idealne nazwisko dla potwora.
Skurwiel postawi� karabin przy burcie ci�ar�wki i opar� d�onie na szerokich
biodrach, by
z satysfakcj� przygl�da� si�, jak spychacz zaczyna ora� ziemi�. Podjecha�a
koparka. Czuj�c jak
serce wali mu o pa�atk�, Coltrane robi� zdj�cie za zdj�ciem, szcz�liwy, �e
przyni�s� ze sob�
cztery aparaty, ka�dy z innym obiektywem i filmem innej czu�o�ci � dwa z czarno-
bia�ym, dwa
z kolorowym � dzi�ki czemu nie b�dzie musia� marnowa� czasu na zmian� rolek.
Jeden z m�czyzn trzymaj�cych karabin krzykn�� i gor�czkowo wskaza� co�, co
odkopa�
spychacz. Ilkovi� podbieg� do tego miejsca, r�wnocze�nie wydaj�c rozkazy
operatorowi koparki.
Coltrane nie m�g� dostrzec, co poruszy�o ludzi na dole, widzia� tylko k��bi�cy
si� t�um, po chwili
jednak m�czy�ni si� rozdzielili i kilku z nich podbieg�o do jednej z
ci�ar�wek, by pom�c
wy�adowa� reszt� sprz�tu. Kiedy Coltrane spojrza� znowu w wizjer teleobiektywu �
zamar�
przera�ony.
Widzia� cia�a. Pl�tanin� niezliczonych cia�. Trupy musia�y by� wrzucane do
masowego
grobu w po�piechu, wi�c teraz nie mo�na by�o rozpozna�, kt�ra noga nale�y do
kt�rego tu�owia,
kt�ra r�ka do kt�rego ramienia a kt�ry kark do kt�rej g�owy. Pod wp�ywem ci�aru
spychacza
w dole powsta�a miazga. Ubrania zetla�y, a cia�o zd��y�o odpa�� od ko�ci, tote�
z g�stej gnij�cej
masy wystawa�y szare ko�ci i pozbawione ust z�by, szczerz�ce si� do nieba w
cichym wiecznym
cierpieniu.
W czasie wojny ta okolica wschodniej Bo�ni zosta�a wyznaczona na kontrolowan�
przez
si�y ONZ stref� bezpiecze�stwa dla Muzu�man�w. W poszukiwaniu ochrony sp�yn�o
tu �
z miejsc odleg�ych nawet o kilkaset kilometr�w � pi�tna�cie tysi�cy ludzi, w
efekcie czego teren
sta� si� niezwykle wa�nym celem dla Serb�w, kt�rzy otoczyli go i zacz�li
intensywnie
ostrzeliwa�, zmuszaj�c si�y mi�dzynarodowe do tego aby si� wycofa�y. Ku
zaskoczeniu
obserwator�w, Serbowie po zaj�ciu strefy pu�cili wolno dzieci. Zgwa�cili za to
wszystkie
kobiety � przy istniej�cych animozjach zmuszenie muzu�ma�skich kobiet do
urodzenia serbskich
dzieci by�o gorsze ni�by odebrano im �ycie. Je�li za� chodzi o m�czyzn� Z
ka�dym zdj�ciem
do ust Coltrane`a nap�ywa�a ���, jednak nieprzerwanie fotografowa� to, co
zosta�o z Muzu�man,
kt�rych Serbowie za�adowali na ci�ar�wki, zawie�li do dalekich dolin, wykopali
jamy w ziemi,
ustawili nad nimi szeregiem i masowo mordowali.
Podobno niekt�re jamy zawiera�y do czterystu zw�ok. Aby wymordowa� tak� liczb�
ludzi
trzeba by�o wielkiej nienawi�ci i determinacji. Serbowie przygotowali si� do
tego zadania. Kiedy
ostatni stoj�cy nad do�em Muzu�manin zosta� zabity strza�em w ty� g�owy,
spychacze zasypywa�y
do�y i spraw� uznawano za za�atwion� � sprawnie i g�adko. Tyle tylko, �e po
zako�czeniu wojny
i podzieleniu Bo�ni na rejony serbskie, chorwackie i muzu�ma�skie, w ONZ zacz�to
m�wi�
o zbrodniach przeciwko ludzko�ci. W Holandii powsta� mi�dzynarodowy trybuna� i
nagle wielu
serbskich dow�dc�w, podobnych do Dragana Ilkovi�a, trafi�o na list�
poszukiwanych zbrodniarzy
wojennych. Musieli wi�c posprz�ta�.
Ryk uruchomionego silnika zwr�ci� uwag� Coltrane`a na pot�n� maszyn�, kt�r�
m�czy�ni wy�adowali z ci�ar�wki. Z jednej strony urz�dzenie mia�o wielki
lejek, z drugiej
otw�r wylotowy � przypomina�o stosowany przez s�u�by oczyszczania miasta
rozdrabniark� do
likwidacji z�amanych ga��zi i przewr�conych drzew. Po chwili Coltrane zrozumia�,
�e Dragan
Ilkovi� przywi�z� z jednej z pobliskich kopal� rozdrabniark� ska�. Koparka
wrzuca�a w wielki
lejek ko�ci, a z otworu wylotowego wystrzeliwa� na ci�ar�wk� strumie� okropnego
granulatu,
kt�ry mia� wyl�dowa� w kopalnianym szybie. Jak podejrzewa� inspektor komisji
ONZ, z kt�rym
rozmawia� Coltrane, proceder taki trwa� od pewnego czasu, nikt jednak nie by� w
stanie nic
udowodni�.
Do dzi�, z furi� pomy�la� Coltrane. K�tem oka zauwa�y�, jak szybko ciemniej� i
g�stniej�
chmury. Pojedyncze p�atki �niegu zbi�y si� w bia�e ob�oczki. Musia� si�
spieszy�. Zrobi� zbli�enie
Ilkovi�a, przekr�ci� obiektyw na szeroki k�t i w tym momencie poczu�, �e staje
mu serce.
Kamufluj�ca jego kryj�wk� pa�atka zosta�a zerwana.
2
Kto� z�apa� go za r�ce i pod pachy. Us�ysza� gard�owe g�osy. Zosta� wyci�gni�ty
z jamy
tak gwa�townym szarpni�ciem, �e ledwie zd��y� z�apa� paski aparat�w. Obr�cono go
i sta� twarz�
w twarz z dwoma pot�nymi, w�ciek�ymi m�czyznami w zimowych kurtkach.
Szukaj�cych
intruz�w �o�nierzy musia�y �ci�gn�� trza�ni�cia migawek aparat�w, kt�re �
rezonuj�c
w zamkni�tej jamie � spowodowa�y te�, �e Coltrane nie us�ysza� zbli�aj�cych si�
krok�w.
� Dobra, ch�opaki, spokojnie. � Nie mia� najmniejszej nadziei, �e go rozumiej�.
Nawet
jednak je�li ton jego g�osu przekazywa� im intencj�, nie mieli najmniejszego
zamiaru si�
uspokaja�. Popchn�li go. Coltrane pr�bowa� dalej. � S�uchajcie, tylko tu
biwakuj�. Nie
zamierzam nic z�ego. Mo�e wezm� swoje rzeczy i sobie p�jd�?
M�czy�ni zdj�li z ramion karabinki szturmowe.
Niejeden raz, zw�aszcza na pocz�tku swej kariery � w Nikaragui, potem w Libanie
i Iraku � mia� do czynienia z uzbrojonymi lud�mi, kt�rym nie podoba�o si�, �e
robi zdj�cia.
Zawsze ich zainteresowanie skupia�o si� na aparatach, ale ci tutaj nie zwracali
na nie uwagi.
Kiedy unosili bro�, sprawiali wra�enie, �e koncentruj� si� jedynie na jego
klatce piersiowej.
Bo�e drogi� Nie zastanawiaj�c si�, zareagowa�. Udaj�c, �e zatacza si� do ty�u,
obr�ci�
si� kawa�ek wok� w�asnej osi jakby chcia� odzyska� r�wnowag�, tyle tylko �e nie
przerwa� ruchu
lecz wirowa� dalej, by zrobi� pe�en obr�t i ponownie stan�� z oboma m�czyznami
twarz�
w twarz, r�wnocze�nie robi�c zamach trzymanym za pasek najci�szym aparatem.
Kiedy
masywny obiektyw trafi� m�czyzn� po prawej prosto w podbr�dek, rozleg� si�
chrz�st p�kaj�cej
ko�ci. Wydaj�c z siebie j�k, �o�nierz polecia� na swojego towarzysza i zbi� go z
n�g. Drugi
padaj�c, poci�gn�� za spust i posy�a� w g�r� seri�. Z pobliskiego drzewa sypn�y
si� drzazgi.
Coltrane rzuci� si� na m�czyzn, kt�rzy w�a�nie wpadali do jamy w ziemi.
Ponownie
zamachn�� si� aparatem i trafi� drugiego �o�nierza prosto w czo�o. Trysn�a
krew, pod m�czyzn�
ugi�y si� nogi.
Z doliny dolecia�y okrzyki zaskoczenia. Coltrane k�tem oka spojrza� w kierunku
g�os�w.
By�o jasne, �e male�kie figurki us�ysza�y strza�y. Ludzie w dole patrzyli na
zbocze, niekt�rzy
wyci�gali w jego kierunku r�ce, inni krzyczeli. Pot�ny dow�dca z�apa� karabin i
rzuci� si�
biegiem w g�r� zbocza.
Coltrane pobieg� w kierunku grani, przeskoczy� j� i zanurzy� si� w g�stwin�
jode� po
przeciwleg�ej stronie. Otoczy� go g�sty mrok. Aparaty obija�y mu boki. Ten,
kt�rego u�y� jako
bro�, by� zamazany krwi�, w obiektywie p�k�a soczewka. Coltrane modli� si�, by
nie mia�
p�kni�tej obudowy. �eby tylko film nie zosta� prze�wietlony. Gnaj�c jak
szaleniec w d� zbocza,
nacisn�� przycisk przewijania powrotnego i z ulg� us�ysza� r�wnomierny szum. A
wi�c silniczek
przetrwa� uderzenia. Po nast�pnym kroku Coltrane`owi usun�� si� spod n�g kawa�
grubej
warstwy igie� i straci� r�wnowag�. Uderzy� plecami o ziemi� z tak� si��, a�
szcz�kn�� z�bami.
Aby zahamowa� tempo zjazdu w d� stara� si� wbija� pi�ty w ziemi�, ale sun�� po
ig�ach jak po
lodzie. Nagle zakot�owa�o nim i z t�pym �omotem zatrzyma� si� na drzewie. Bok, w
kt�ry wbi�
mu si� kt�ry� z aparat�w, natychmiast przeszy� b�l.
Musia� wydoby� film, zabezpieczy� go. Dr��cymi r�koma przesun�� zatrzask,
otworzy�
aparat i wyj�� przewini�t� rolk�. Rado�� trwa�a jednak tylko kilka sekund �
gra�, z kt�rej w�a�nie
zjecha� rozbrzmia�a wrzaskami i Coltrane`a zn�w zala�a fala strachu. Walcz�c o
oddech, wsun��
rolk� z filmem do kieszeni, upu�ci� zniszczony aparat na ziemi� i ponownie
ruszy� w d� zbocza.
Pot�ne jod�y rosn� w tej okolicy na tyle g�sto, by nawet w s�oneczny dzie�
zas�oni�
niebo, dzi� jednak, w g�rze k��bi�y si� ciemne chmury, przemieniaj�c popo�udnie
w zmrok.
Temperatura wyra�nie spada�a i zacz�� pada� �nieg. Z pocz�tku drobny, ale ci�gle
g�stniej�cy,
przesypywa� si� mi�dzy konarami z cichym szeptem, k�ad� si� na ziemi niczym
cienkie
prze�cierad�o. Krzyki za Coltrane`em brzmia�y coraz w�cieklej. Rozleg�o si�
staccato serii z broni
maszynowej i tu� obok niego rozprysn�y si� poszarpane kulami ga��zie.
Coltrane dotar� do zamarzaj�cego strumienia. Ju� zdecydowa� si� na skok, w
ostatniej
chwili zauwa�y� jednak, �e przeszkoda jest zbyt szeroka. Skr�ci� w lewo. Nie
m�g� wskoczy� do
wody i przej�� na drugi brzeg, poniewa� musia�a by� tak zimna, �e dosta�by
odmro�e� albo
niebezpiecznie si� wych�odzi�. Musia� znale�� zwalone drzewo i przej�� po nim na
drug� stron�.
Niestety im dalej bieg�, tym strumie� stawa� si� szerszy, nie mia� te� jak
przedosta� si� na drug�
stron�. Na szcz�cie tak dobra� barwy ubrania � br�z spodni, zgni�� ziele�
kurtki i we�nianej
czapeczki, kt�r� �ci�gn�� teraz g��boko na uszy � by �atwiej zla� si� z wiecznie
zielonym lasem
i pr�bowa� si� przekona�, �e daje mu to jaka tak� przewag�. Niestety wiara ta
okaza�a si�
z�udna � w drzewa nad jego g�ow� siekn�a kolejna salwa. Cho� nie zna� j�zyka
swoich
prze�ladowc�w, ton okrzyk�w za jego plecami nie pozostawia� najmniejszej
w�tpliwo�ci, �e kln�
na czym �wiat stoi.
Zwolni�, gdy� �nieg by� tutaj g��bszy i dzi�ki temu dostrzeg�, �e znajduj�ca si�
na
wysoko�ci mniej wi�cej dw�ch i p� metra uschni�ta ga��� jednej z jode� zwiesza
si� nad
strumieniem. Skoczy�. O�nie�ony konar by� �liski, jednak mobilizuj�c maksimum
si�y, Coltrane
zacisn�� na nim palce. Buja� si� na boki, przez co dawa� mu si� we znaki ci�ar
zwisaj�cych
z prawego ramienia trzech aparat�w, powoli jednak, przek�adaj�c d�onie,
przesuwa� si� wzd�u�
konaru.
Za nim, znacznie bli�ej ni� przed chwil�, trzaska�y ga��zie. O ziemi� dudni�y
buty.
Coltrane skoczy� na drugi brzeg strumienia, wsta� i pop�dzi� w g��b lasu. Musia�
uratowa�
pozosta�e filmy, wi�c po kolei przyciska� guziki przewijania. Kiedy uda�o mu si�
to zrobi�
w ostatnim aparacie, co� z niezwyk�� gwa�towno�ci� szarpn�o go do ty�u. Si�a
impetu wydawa�a
si� tak pot�na, �e pierwsz� my�l� by�o: �dosta�em�, zamiast jednak pa��,
Coltrane uni�s� si�
w g�r� i zawis� w powietrzu, dotykaj�c za�nie�onej ziemi jedynie czubkami but�w.
Kiedy po
sekundzie odzyska� orientacj�, z zaskoczeniem stwierdzi�, �e wpad� na wystaj�c�
ga��� tak, �e
zawis� na pasku aparatu. Ostre drewno rozerwa�o mu przy tym r�kaw kurtki i
uderzy�o w rami�.
Mimo b�lu, otworzy� aparat, wyj�� rolk� z filmem, wepchn�� j� do kieszeni,
upu�ci� aparat
w �nieg i zn�w zacz�� biec.
Nie wolno mu przesta� biec. �nieg zasypie �lady.
G�o�ne chlapni�cia z ty�u poinformowa�y go, �e przynajmniej kilku prze�ladowc�w
wskoczy�o do strumienia � tych zbyt niecierpliwych aby czeka� w kolejce na
przej�cie po ga��zi.
Kiedy ich cia�ami wstrz�sn�� szok termiczny, zawyli. Coltrane pr�bowa� si�
przekona�, �e dzi�ki
temu przynajmniej paru b�dzie go goni� z mniejszym zapa�em.
Traci� si�y, na dodatek teren zacz�� si� wznosi�. Cho� z trudem �apa� powietrze,
zmusza�
si� do dalszego biegu i stara� nie zwraca� uwagi na coraz ostrzejszy b�l w boku.
Cho� wyrzuci�
dwa aparaty, ci��y�y mu jeszcze dwa. Ba� si�, �e co� si� stanie filmom w nich,
ale nie mia� czasu
na przystanki. Nie zwalniaj�c, jednym szarpni�ciem otworzy� tyln� �ciank�
pierwszego aparatu
i wyszarpn�� przewini�ty film, niestety wypad� mu ze zgrabia�ych palc�w w
wiruj�c� bia�� mas�.
Z gard�a Coltrane`a wydoby� si� j�k. Stan�� i zacz�� maca� w �niegu, na
szcz�cie niemal
natychmiast znalaz� metalowy cylinderek. Wsun�� go do kieszeni, do poprzednich
dw�ch.
Ledwie to zrobi�, wisz�cy u boku aparat rozprysn�� si� na kawa�ki. Si�a
eksplozji rzuci�a
Coltrane`a na ziemi�. Poczu� w lewym boku najpierw uk�ucie gor�ca, potem
d�gni�cie
lodowatego zimna. Kiedy zrozumia�, �e przeznaczony dla niego nab�j trafi� w
aparat, odbi� si�
i przeszy� mu bok, o ma�o nie zwymiotowa�. Kiedy odg�os strza�u toczy� si� przez
las, Coltrane
przeturla� si� za os�on� jod�y. Musia� ustali�, gdzie znajduje si� ten, co
w�a�nie chcia� go
zastrzeli�. Z wysi�kiem stan�� na nogi i zaryzykowa� spojrzenie w kierunku z
kt�rego nadbieg�.
Na powiekach osiada�y mu p�atki �niegu, przez co musia� ci�gle mruga�. Wiatr
zamar�, mi�dzy
tumanami �niegu zrobi�a si� dziura i Coltrane a� si� wzdrygn��, widz�c na grani
krzywonog�,
pot�n� posta�. Dragan Ilkovi� mierzy� do niego z pistoletu maszynowego.
Ilkovi� ponownie wypali�, pocisk gwizdn�� Coltrane`owi obok g�owy, wznosz�c
nieopodal k��b �niegu i ziemi. Rozw�cieczony Ilkovi� prze��czy� bro� na ogie�
ci�g�y,
wzniecaj�c kurzaw� wok� Coltrane`a, po chwili �nieg zacz�� sypa�. Ilkovi�
znikn�� za bia��
chmur� i Coltrane poczu� lodowate zimno do szpiku ko�ci. Przyciskaj�c krwawi�cy
bok, ruszy�
zn�w pod g�r� zbocza, pr�buj�c uciec przed coraz g�o�niejsz� gonitw�.
3
Nim Coltrane dotar� do szczytu, wiatr zmieni� si� w huragan. Gdyby go nie
raniono, mo�e
skoczy�by bez zastanowienia przez gra�, co przyplaci�by �mierci�, gdy� po
drugiej stronie by�o
urwisko, pionowa �ciana, kt�rej podstaw� skrywa�a �nie�na burza. Co teraz? Na
prawo czy na
lewo? Na ile pozwala�a stwierdzi� ograniczona widoczno��, pionowa �ciana by�a
zar�wno na
prawo jak i na lewo, wi�c bez wzgl�du na to, kt�ry kierunek by wybra�,
prze�ladowcy bez trudu
si� domy�l�, �e idzie grani�. Pozostanie im odci�� mu drog� i go otoczy�.
Nie m�g� te� zawr�ci�.
Trzy metry ni�ej dostrzeg� wyst�p skalny, wi�c ignoruj�c pulsuj�cy w ranach b�l
zwiesi�
si� za gra� na r�kach. Po dw�ch oddechach pu�ci� chwyt i spad� na wyst�p � na
kolana i brzuch.
Obejmowa� ska��, by si� na niej utrzyma�, przera�ony, �e mo�e straci�
przytomno��.
Nie m�g� sobie jednak pozwoli� na luksus s�abo�ci. Musia� ucieka� dalej w d�,
tak by
goni�cy nie mogli go dostrzec w �nie�nej zawierusze. Z wal�cym jak m�ot sercem
wyjrza� zza
kraw�dzi wyst�pu i dostrzeg� nast�pna p�k�, niestety w przera�aj�co du�ej
odleg�o�ci. Nawet
zwieszaj�c si� na r�kach, musia�by przelecie� ze dwa, trzy metry w powietrzu,
aby tam spa��,
wi�c si�a upadku z pewno�ci� by�aby za wielka � straci�by r�wnowag� i spad� w
przepa��. Kiedy
us�ysza� w�ciek�e g�osy tu� tu� na grani, z kt�rej dopiero co zeskoczy�,
wyobrazi� sobie, co si�
stanie, kiedy my�liwi tam dotr�. Spojrz� w d� i ponure g�by rozpromieni� si� na
widok
pe�zaj�cej bezradnie trzy metry w dole postaci. Kiedy otworz� ogie�, mo�e nawet
zaczn� si�
�mia�. Musi�
Wiatr szarpn�� wisz�cym na zranionym ramieniu Coltrane`a ostatnim aparatem.
Coltrane
przyjrza� si� nylonowemu paskowi. Wiedzia�, �e je�eli nie zniknie z p�ki w
ci�gu p� minuty,
zostanie tu na zawsze. Gor�czkowo rozci�gn�� pasek na maksymaln� d�ugo��, czyli
dobrze ponad
metr. Kiedy zawija� pasek wok� wystaj�cego kawa�ka ska�y a potem spojrza� w
d�, udaj�c przed
samym sob�, �e trzyma w d�oni specjaln� lin� do wspinaczki, przerazi� si�, �e
zas�abnie. Pasek
nie by� do�� d�ugi, by spu�ci� si� po nim na ni�sz� p�k�, ale pozwoli na
znaczne skr�cenie lotu
w powietrzu. �nieg smaga� Coltrane`a jak bicz. Dr��c na ca�ym ciele, powoli
opuszcza� si�, ale
p�ka pod nim ci�gle by�a daleko, brakowa�o mu do niej odleg�o�ci r�wnej jego
wzrostowi. Zn�w
dosta� dreszczy i kiedy och�on��, dotar�o do niego, �e obni�a si� cho� ani razu
nie prze�o�y� d�oni
na pasku. Zbli�a� si� do celu, gdy� si� pasek si� rozci�ga�. Nylon j�cza�. Cia�o
Coltrane`a
krzycza�o o po�piech, ale musia� zachowa� spok�j. Jeden ruch i sko�czy si�
granica
wytrzyma�o�ci paska. Jeszcze kawa�ek bli�ej�
Pasek p�k�. Drapi�c r�kami o pionow� ska��, Coltrane czu� �e wiatr spycha go
poza obrys
p�ki. Lecia� w d�, staraj�c si� wpi� palce w �cian�, spad� jednak na wyst�p
tak, �e nogi zwisa�y
mu w powietrzu. Zanim na ni� wpe�z�, wiatr uderzy� w niego z nies�ychan�
gwa�towno�ci� i r�ce
straci�y chwyt. Ze�lizgn�� si� z p�ki. Lecia� odr�twia�y, przera�ony, �o��dek
pomkn�� ku gard�u
w oczekiwaniu uderzenia o ska�y w dole. Spadanie zako�czy�o si� gwa�townym
zetkni�ciem st�p
z czym� twardym, ale znacznie wcze�niej ni� si� tego spodziewa�. Kolana
bezsilnie si� pod nim
ugi�y, cia�o zmieni�o si� w w�r. Dopiero po d�u�szej chwili Coltrane zrozumia�,
�e wyl�dowa�
na kolejnym wyst�pie skalnym. Chyba na chwil� straci� przytomno��, ale nie by� w
stanie tego
jednoznacznie okre�li�. Jedyne co wiedzia� na pewno � le��c na plecach i
wpatruj�c si� w g�r�,
w spadaj�ce g�sto k��by �niegu � to �e nie widzi szczytu skalnej �ciany, co
oznacza�o, �e i jego
nie mo�na stamt�d dostrzec.
Nie by� jednak jeszcze czas na odpoczynek. �nieg m�g� w ka�dej chwili przesta�
pada�,
a goni�cy go Serbowie pewnie by go wtedy dostrzegli. Musia� i�� dalej. Kiedy
zmusi� si� by
usi���, cia�o przeszy�a mu kolejna fala md�o�ci. Popatrzy� w bok i stwierdzi�,
�e nast�pna p�ka
skalna znajduje si� jedynie jaki� metr ni�ej. Poj�kuj�c, opu�ci� si� na ni� a po
nast�pnym
spojrzeniu w d� odkry�, �e stoi na schodz�cej do podstawy wzg�rza �cie�ce.
�nieg si�ga� mu powy�ej kostek. Brn�c przed siebie, czu� �e nogi w ka�dej chwili
mog�
mu odm�wi� pos�usze�stwa, ale pr�bowa� si� nie poddawa�. Podtrzymywa�a go my�l,
�e musi
uratowa� filmy. Robi�o si� coraz ciemniej, �nieg zszarza�, pole widzenia
Coltrane`a zaw�zi�o si�
do ma�ego wycinka, my�li pl�ta�y si� bez�adnie po g�owie. Kiedy wpad� na drzewo
i poczu� na
twarzy dziesi�tki lodowatych uk�u�, dotar�o do niego, �e idzie w p�nie. By�o
tak ciemno, �e
ledwie widzia� w�asn� wyci�gni�t� d�o�. Je�eli nie znajdzie schronienia,
zamarznie. Opad� na
kolana i mobilizuj�c resztk� si�, wczo�ga� si� pod obsypane �niegiem dolne
ga��zie jod�y. Ziemia
nie by�a tam za�nie�ona, za to pokryta grub� warstw� igie�, a miejsca mia� tylko
tyle, by usi���
opieraj�c plecy o pie�. Kora pachnia�a mocno �ywic�. Gdyby nie zapach,
zapadaj�ce ciemno�ci
i wyj�cy na zewn�trz wiatr tworzy�yby wra�enie, �e siedzi w namiocie.
Straci� przytomno��.
4
Otacza�a go dusz�ca czer�, tak ca�kowita, a� pomy�la�, �e o�lep� albo znalaz�
si� w piekle.
B�l natychmiast przywr�ci� mu przytomno��. St�umiony wiatr wy�, jakby w oddali,
panowa�a
noc. Ci�ka pokrywa �niegu na ga��ziach sprawia�a, �e powietrze wydawa�o si�
ci�kie, spr�one.
Coltrane obliza� sp�kane wargi. Nie wiedzia� gdzie si� znajduje, rozrywa� go b�l
i przepe�nia�o
przera�enie, �e przyjdzie mu tu umrze�.
Zdj�� r�kawic� i zebra� si� w sobie, by w�o�y� d�o� pod kurtk�. Sweter i gruba
bielizna
z lewego boku by�y przes�czone gor�c� lepk� mazi� i nawet delikatny dotyk
spowodowa� �e
Coltrane zadr�a�. Rana mia�a d�ugo�� d�oni i szeroko�� palca � odbity pocisk
wy��obi� mu
w boku d�ugie zag��bienie. Kula wysz�a, czy nosi� j� w sobie? Trafi�a jedynie
tkank� t�uszczow�,
czy przerwa�a �cian� brzucha?
Jeszcze nigdy z �yciu nie czu� si� tak bezradny i samotny. Poczucie opuszczenia
sta�o si�
jeszcze silniejsze, kiedy dla pocieszenia si�gn�� po aparat i dotar�o do niego,
�e mia� cztery a nie
pozosta� mu ani jeden. Czwarty, ostatni wisia� mu na ramieniu, kiedy schodzi� ze
skalnej �ciany.
Nie wsun�� go do kieszeni? Przera�ony, zacz�� si� oklepywa�, ale aparatu nie
by�o. Pod r�k�
wyczu� jednak trzy rolki filmu. Straci� czwarty aparat, a co gorsza film.
Zmusza� si� do zachowania optymizmu. Hej, czego chcesz, przecie� uratowa�e� trzy
filmy! To masa zdj��. Je�eli uda ci si� je st�d wywie��
Co� w nim broni�o si� przed doko�czeniem zdania.
To co wtedy? Co b�dzie, je�eli uda mu si� je st�d wywie��?
Czy te zdj�cia s� a� tyle warte, by za nie umrze�?
Tym razem nie by�o w nim wahania. �artujesz? Komisja ONZ rozpaczliwie poszukuje
tego typu dowodu. Zdj�cia udowodni�, �e pope�nione tutaj zbrodnie s�
potworniejsze ni�
ktokolwiek jest sobie w stanie wyobrazi�. Ten dra� Ilkovi� w ko�cu zap�aci za
to, co zrobi�.
Mo�e.
Coltrane poczu� si� nieswojo. Jak to?
C�, zdj�cia s� na tyle szokuj�ce, �eby mog�y stanowi� podstaw� do skazania
Ilkovi�a, ale
co b�dzie je�eli politycy, w imi� zachowania pokoju w regionie, og�osz�
amnesti�? Je�eli nic si�
tu nie zmieni? Czy i wtedy te zdj�cia b�d� warte umierania?
Na to Coltrane nie mia� odpowiedzi. Zn�w odruchowo wyci�gn�� r�k�, by poczu�
uspokajaj�cy dotyk aparatu. Zaprzyja�niony detektyw z wydzia�u zab�jstw
powiedzia� mu kiedy�
�artem, �e ma do aparat�w taki sam stosunek jak policjanci do pistoletu � czuje
si� bez swego
pomocnika nagi. �Zastan�w si� nad tym � doda�, rozwijaj�c dowcip. � Zar�wno
pistolety jak
i aparaty unieruchamiaj� ludzi�. Coltrane nie m�g� si� z tym zgodzi�. To co
robi�, nie zabija�o.
Wr�cz przeciwnie � czyni�o ludzi nie�miertelnymi. W�a�nie dlatego zosta�
fotografem. Marzy�
o tym od dwunastego roku �ycia, kiedy znalaz� paczk� zdj�� zmar�ej matki i
zacz�� fantazjowa�,
�e ona przecie� �yje w nich dalej.
Zdj�cia by�y przepi�kne.
Kiedy wstrz�sn�� nim kolejny dreszcz, a �wiadomo�� zacz�a odp�ywa� w jeszcze
ciemniejsz� dal ni� otaczaj�ca noc, b�ysn�o mu w g�owie kolejne pytanie.
Dlaczego w takim razie od tak d�ugiego czasu fotografujesz obrzydliwo�ci?
5
Obudzi� go przeci�g�y �oskot. Pierwsz� przera�aj�c� my�l� by�o to, �e zaraz
zasypie go
lawina. Podni�s� g�ow� i spr�bowa� si� poruszy�, ale pulsuj�cy w boku b�l,
niemal pozbawi� go
przytomno�ci. �oskot narasta�. Kiedy zn�w m�g� jasno my�le�, zrozumia�, �e musi
si� myli�,
gdy� okoliczne zbocza nie by�y wystarczaj�co strome, aby schodzi�y z nich
lawiny. Poza tym
�oskot zdawa� si� dobiega� nie z g�ry a z do�u. Nie mia�o to sensu. Co mog�o
powodowa� ha�as?
Dowiedz si�! Kiedy opar� d�onie na ziemi przed sob�, przed oczami zawirowa�y mu
czerwone plamy. Tak otumaniony, �e nie czu� uk�u� igie�, wype�z� spod
przykrytych �nie�n�
czap� ga��zi. Na zewn�trz, o�lepi� go odblask s�o�ca od �niegu. Powietrze by�o
przera�liwie
zimne, uk�u�o go w nozdrza jakby wbito mu w nie tysi�c szpilek.
Kiedy mru��c oczy, popatrzy� w d�, przerazi� si�, �e ma halucynacje. Nie m�g�
uwierzy�,
�e sp�dzi� noc na zboczu tu� powy�ej drogi i chwil� potrwa�o, nim przyj�� do
wiadomo�ci, �e
�oskot powoduje konw�j czo�g�w ze znakami NATO. Ruszy� przed siebie jak po linie
� machaj�c
ramionami dla utrzymania r�wnowagi i brn�c tak szybko, jak m�g�, przez zaspy.
Niewa�ne, �e
ledwie si� porusza�, bowiem kierowca pierwszego czo�gu zauwa�y� go i stan��, a
kiedy Coltrane
upad� i zacz�� si� turla� w d� zbocza, z woz�w wyskoczyli �o�nierze.
Pokrzykuj�ca po
niemiecku grupka ruszy�a na pomoc.
Trzy dni p�niej, by� � wbrew zaleceniu lekarza z misji ONZ � w samolocie do
domu.
W drodze z piek�a do Miasta Anio��w.
DWA
1
W koszmarze sennym, niewiele r�ni�cym si� od wspomnie� ostatnich dni, zdawa�
si�
biec bez ko�ca. Przewr�ci� si� od uderzenia pocisku, kt�ry roztrzaska� mu
aparat, rozpaczliwie
odtoczy� si� na bok, aby zej�� z linii strza�u Ilkovi�a i ca�y si� skuli� w
momencie, kiedy czyje�
d�onie z�apa�y go za ramiona i pchn�y na plecy.
Z gard�a wydoby� mu si� j�k, szeroko otworzy� oczy. D�onie w dalszym ci�gu
przyciska�y
go, �agodny g�os szepta�:
� Ciii, to tylko ja. To ja, Jennifer.
� Uf� � Coltrane by� zlany potem. Pier� ci�ko mu si� unosi�a i opada�a.
� Jeste� w domu. Ciii. Jeste� bezpieczny.
� �uf.
� Mia�e� z�y sen. Musia�am ci� z�apa�, �eby� nie spad� z ��ka.
Serce wali�o mu w takim tempie, �e ba� si�, by nie roztrzaska�o si� o �ebra.
J�zyk mia�
suchy i spuchni�ty.
� Jennifer�
Popatrzy� na pochylon� nad nim kobiet�, mimo panuj�cych ciemno�ci rozpoznawa�
kontury w�asnej sypialni. Jeszcze oszo�omiony, mia� wra�enie �e patrzy na ni�
przez wizjer
aparatu fotograficznego, otaczaj�cy prostok�tn� ramk� jej kochan� owaln� twarz i
jasnob��kitne
oczy, kt�rych koloru nie m�g� zobaczy� w ciemnym pokoju. Zatrzyma� wzrok na
zachwycaj�cym
konturze jej warg, potem popatrzy� na zgrabne �uki ko�ci policzkowych i w�osy
przypominaj�ce
kolorem nici zwisaj�ce ze szczyt�w kolb kukurydzy.
Serce na tyle mu si� uspokoi�o, �e ju� nie mia� wra�enia zaciskaj�cej si� wok�
klatki
piersiowej obr�czy. P�uca �apa�y wystarczaj�c� ilo�� powietrza. Opad� na
poduszk�.
� Zaczekaj moment. � Jennifer si�gn�a po stoj�c� na nocnym stoliku szklank�
wody,
poprawi�a tkwi�c� w niej s�omk� i przy�o�y�a j� Coltrane`owi do sp�kanych warg.
Poci�gn��
kilka razy i prze�kn��, rozkoszuj�c si� wspania�ym ch�odem p�ynu, nie zwracaj�c
uwagi na
�ciekaj�ce po brodzie krople. � Chyba jestem ostatni� osob�, kt�r� spodziewa�e�
si� zobaczy�,
co?
Coltrane nie wiedzia� co odpowiedzie�. Ostatni raz widzia� Jennifer p� roku
temu, w dniu
kiedy ze sob� zerwali.
� Daniel do mnie zadzwoni� � wyja�ni�a.
Coltrane kiwn�� g�ow� i nawet tak s�aby ruch spowodowa� b�l w czaszce. Daniel
by� jego
przyjacielem i mieszka� po s�siedzku.
� Kiedy zjawi�e� si� dzi� rano, przerazi� go tw�j widok. Zajmowa� si� tob� ca�y
dzie�, ale
ma dzi� nocny dy�ur w szpitalu i kto� musia� si� tob� zaopiekowa�. � Jennifer
niezr�cznie si�
u�miechn�a. � Zadzwoni� do mnie do redakcji. � Chwil� si� waha�a, w ko�cu
jednak
zdecydowa�a si� zasalutowa�. � Siostra Nightinghale zg�asza si� na rozkaz. Zanim
nie znajdziesz
kogo� lepszego, jeste� chyba skazany na mnie.
� Nie znam nikogo lepszego.
Jennifer u�miechn�a si� z zadowoleniem.
� Chcesz czego�? Daniel powiedzia�, �e mam ci dawa� tylenol z powodu gor�czki
i antybiotyk, kt�ry zostawi�. Twoja rana troch� si� paskudzi.
� Wszystko, co ka�e pan doktor. � Coltrane prze�kn�� tabletki i popi� wod�. Jego
organizm zdawa� si� ch�on�� wilgo� jak g�bka.
� Jak si� czujesz?
Coltrane poruszy� d�oni� w ge�cie, kt�ry mia� znaczy� jako tako.
� Daniel przekaza� mi wszystko, co mu opowiedzia�e�. Jest w tym kilka dziur, ale
nie ma
po�piechu, szczeg�y mo�esz uzupe�ni� p�niej, kiedy odzyskasz si�y. Chc�, �eby�
skoncentrowa�
si� teraz na jednym � powrocie do zdrowia.
� Musz�
� Tak?
� I�� do toalety.
� Obejmij mnie ramieniem. Pomog� ci wsta�.
Kiedy Jennifer odrzuci�a ko�dr�, Coltrane stwierdzi�, �e jest ubrany jedynie w
bokserki
i podkoszulek, kt�ry podci�gn�� mu si� w g�r�, ukazuj�c gruby opatrunek, jaki
Daniel za�o�y� na
szwach na boku. Sk�r� obok opatrunku mia� poplamion� krwi�, na brzuchu
zadrapania, na
nogach siniaki. Coltrane opar� si� mocniej o Jennifer.
� Poradzisz sobie? � spyta�a kiedy weszli do �azienki. � Mo�e zosta� z tob�?
� Nic mi nie b�dzie. � Kiedy go pu�ci�a, straci� jednak r�wnowag� i musia�a go
ponownie
chwyci�.
Opad� na sedes.
� Obawiam si�, �e nie robi� najlepszego wra�enia.
� Nie przejmuj si� tym.
� Ju� mi lepiej. Mo�esz zaczeka� na zewn�trz.
� Na pewno?
� Dzi�ki.
� Je�li jeste� pewien, �e nie spadniesz na pod�og�?
Coltrane skin�� g�ow� i patrzy� za Jennifer, szepcz�c jej imi�. Odwr�ci�a si� do
niego.
� Naprawd� dzi�kuj�.
2
Kiedy przysz�a nast�pnego dnia po po�udniu, powiedzia�a na powitanie:
� Przynios�am ci dwa prezenty ale pierwszy si� nie liczy.
Zaciekawiony, Coltrane patrzy� jak Jennifer wyci�ga r�k� zza plec�w. Trzyma�a w
niej
egzemplarz Southern California Magazine, na ok�adce kt�rego by�a fotografia
nap�dzanych
wiatrem generator�w pr�du pod Palm Springs.
� Ostatnie wydanie. Wprowadzi�am sporo innowacji. Nie wiem, czy jeste� na
bie��co
odk�d�
� Nie opu�ci�em ani jednego numeru.
Jej oczy koloru morskiej wody za�wieci�y.
� Czyta�em go nawet b�d�c za granic� i wspomnienia, jakie wzbudza� ogrza�y mi
niejedn�
zimn� noc. Je�eli to ma by� prezent, kt�ry si� nie liczy, nie jestem w stanie
wyobrazi� sobie, co
chowasz w drugiej r�ce.
Jennifer poda�a mu p�aski prostok�tny przedmiot o rozmiarze mniej wi�cej
dwadzie�cia
na dwadzie�cia pi�� centymetr�w, opakowany jak prezent. Przygl�da�a si� uwa�nie,
kiedy lekko
nim potrz�sn��.
� Nic nie grzechoce. W dotyku sprawia wra�enie szk�a. Ciekawe co to mo�e�
Patrzy�a jak Coltrane odwija papier. Gorycz, jaka pojawi�a si� na jego twarzy
kiedy ujrza�,
co trzyma w r�ku, zaskoczy�a j�.
� Twoja trzecia ok�adka dla Newsweek � wyja�ni�a. � Wyszed� wczoraj. My�la�am,
�e
zechcesz mie� j� w ramce.
Coltrane ponuro patrzy� na czarno-bia�e zdj�cie ukazuj�ce kopark�, kt�ra
wsypywa�a do
rozdrabniarki ludzkie ko�ci i przygl�daj�cego si� z zadowoleniem Dragana
Ilkovi�a.
� Dzi�kuj�
� Nie jeste� zadowolony.
� To bardzo mi�e, �e pomy�la�a�.
� Dlaczego wi�c trudno mi uwierzy�, �e naprawd� tak s�dzisz?
Zapad�a cisza.
� Wiem od Daniela jak zosta�e� ranny � zacz�a w ko�cu Jennifer. � Troch� na ten
temat
s�ysza�am� z wywiadu dla CNN, kt�ry zrobili z tob� w szpitalu w Europie�
� Dlatego zwia�em stamt�d i przylecia�em pierwszym samolotem do domu. Po tym jak
wy�ledzi�o mnie CNN, wiedzia�em �e zaraz opadnie mnie zgraja dziennikarzy. Nie
wiedzia�em,
�e ONZ tak szybko przeka�e zdj�cia do publikacji. Nie zni�s�bym konieczno�ci
rozmawiania
o nich.
� Wy��czy�e� telefon.
� Nie podnosi�em s�uchawki. Nie mog�em spa�. Kilka stacji telewizyjnych prosi�o
mnie
o wyst�pienie w talk-show.
� Ludzie uwa�aj� ci� za bohatera.
� Daj spok�j. � Coltrane z niesmakiem od�o�y� ramk� z ok�adk� Newsweeka. � To
szcz�cie, �e prze�y�em.
� Dostaniesz nast�pnego Pulitzera.
� Mam nadziej� �e nie. Nie za te zdj�cia. Kto�, kto wybra� si� je robi� nie jest
geniuszem
lecz idiot�, ch�tnym, by le�e� przez p�torej doby w jamie w ziemi.
Jennifer by�a zaskoczona.
� Nigdy przedtem w ten spos�b nie m�wi�e�.
� Czy te zdj�cia cokolwiek znacz�? Oskar�ono Ilkovi�a i aresztowano go?
� Znikn��. Nikt nie wie, jak go znale��.
� Wspaniale� � Zabrzmia�o to jak przekle�stwo.
� Z�api� go.
� Na pewno.
� Nie rozumiem, co si� z tob� sta�o. Zawsze by�e� dumny, �e mo�esz wa��sa� si�
po
niebezpiecznych miejscach.
� Siedz�c ca�� noc pod drzewem i pr�buj�c nie zamarzn�� na �mier�, mia�em sporo
czasu
na my�lenie. Zacz��em si� zastanawia�, czy kiedykolwiek zrobi�em zdj�cie, na
widok kt�rego
kto� poczu� rado�� z tego, �e �yje. Mo�e czas, abym zosta� prawdziwym
fotografem.
� Nie ma nikogo lepszego od ciebie.
� Nie jestem fotografem. Stieglitz, Steichen, Strand, Weston, Adams, Berenice
Abbott,
Randolph Packard. To byli fotografowie. Oni wiedzieli, do czego s�u�y aparat.
Zn�w zapad�a cisza. Ponura chwila trwa�a bez ko�ca jednak Jennifer j� przerwa�a.
� Przynios�am troch� chi�szczyzny. Zjesz co�, je�eli zejd� na d� i przynios� ci
talerz?
Zamiast odpowiedzie�, Coltrane zada� pytanie, kt�re kompletnie j� zaskoczy�o.
� Jak ci si� wiedzie, Jennifer?
� Nie�le. Ci�ko pracuj�. Z pismem wszystko w porz�dku.
� Ale co z tob�? Czy tobie si� dobrze wiedzie?
� Czu�am si� troch� samotnie.
� No tak�
Zdawa�o si�, �e wstrzyma�a oddech.
� Mnie te�. T�skni�em za tob�, Jennifer.
Jej oczy zasnu�y si� mg��. Podesz�a powoli do Coltrane`a, ukl�k�a przed ��kiem.
Ich
twarze znalaz�y si� na tej samej wysoko�ci. Pog�aska�a jego zaro�ni�ty
kilkudniow� szczecin�
policzek.
� Przepraszam ci�. Chcia�am od ciebie zbyt wiele. Chyba ci� dusi�am. Nigdy
wi�cej tego
nie zrobi�.
� To tak�e moja wina.
� Nie. Ale ja zmieni�am si�. Naprawd�.
� Oboje si� zmienili�my. � Nie zwracaj�c uwagi na b�l w boku, Coltrane sk�oni�
si� do
przodu i poca�owa� Jennifer.
3
WYDARZENIA KULTURALNE
W pi�tek 29 listopada od 15 do 17, legenda fotografiki Randolph
Packard poka�e w Sunset Gallery w Laguna Beach szereg dotychczas nie
prezentowanych publicznie prac. Packard, kt�rego dzie�o dokumentuje zmiany,
jakie zasz�y w ostatnich dziesi�cioleciach w po�udniowej Kalifornii, jest
og�lnie uznawany za jednego z najwi�kszych nowator�w wsp�czesnej
fotografiki. Urodzi� si� w�
4
Coltrane nie m�g� przej�� nad tym do porz�dku dziennego. Gdyby nie otworzy�
przyniesionego przez Jennifer egzemplarza Southern California i nie zajrza� do
dzia�u zapowiedzi
wydarze� kulturalnych, z pewno�ci� dowiedzia�by si� o pokazie Packarda za p�no.
I tak
niewiele brakowa�o � by� w�a�nie dwudziesty dziewi�ty i dochodzi�a prawie
trzecia. Na szcz�cie
odzyska� na tyle si�y, aby wsta� samodzielnie z ��ka i si� umy�. Sportowe buty,
d�insy
i d�insowa koszula nie by�y strojem na oficjalne przyj�cie, nie mia� jednak
czasu aby si�
przebra�. Chwyci� wi�c tylko p�aszcz, aparat, egzemplarz jednego z album�w
Packarda i poszed�
do samochodu.
Samo dotarcie do wozu wyzu�o go niemal ca�kowicie z si�, ale nawet przez chwil�
si� nie
zastanawia�, czy warto podejmowa� wysi�ek. Wyjecha� z miasta na po�udnie San
Diego Freeway.
Jad�c jak najszybciej si� da�o w strumieniu otulonych smogiem samochod�w, mia�
wra�enie
jakby w�a�nie si� dowiedzia� o czyim� zmartwychwstaniu. Bo�e drogi, ile Packard
mo�e mie�
lat? Dziewi��dziesi�t? Wi�kszo�� jego prac pochodzi�o z lat dwudziestych i
trzydziestych, potem
fotografowa� coraz mniej, a w latach pi��dziesi�tych znikn�� z �ycia
publicznego. Jak napisano
w artykule w Southern California, parafrazuj�c F. Scotta Fitzgeralda: �Dla
Randolpha Packarda
nie by�o drugiego aktu�. Pierwszy by� jednak godzien uwagi. W tamtych czasach w
spo�eczno�ci
artystycznej Kalifornii stale kr��y�y plotki o narkotykach i orgiach oraz
cz�stych niewyja�nionych
ucieczkach do Meksyku, wszystko to powi�ksza�o tylko zainteresowanie jego
pracami.
Coltrane wiedzia� znacznie wi�cej o Packardzie ni� donosi� artyku�. Kiedy zacz��
robi�
pierwsze kroki w fotografice, Randolph Packard by� jednym z jego idoli, do dzi�
mia� wszystkie
jego albumy. Na jego prac� g��boki wp�yw wywar�a teoria Packarda, m�wi�ca �e
ka�da fotografia
powinna ukazywa� co�, czego nie wida� przy ogl�daniu obiektu w naturze.
S�awne by�y portrety Packarda, kt�re zrobi� gwiazdom filmu niemego: Rudolfowi
Valentino, Clarze Bow, Ramonowi Navarro i wielu innym, z kt�rych niejedn� by
zapomniano,
gdyby nie portrety � dzi�ki nim stali si� nie�miertelni. Przedstawia�y one
aktor�w w aureoli
�wiat�a, ale to nie oni promieniowali. Wr�cz przeciwnie � zdawali si� wch�ania�
�wiat�o. Dawa�o
to efekt niezwyk�ego blasku, jakby Packard chcia� wyrazi�, �e gwiazdy ekranu to
szczeg�lnego
gatunku twory, kt�re z powodu niezwyklej ekspansywno�ci ego i gor�czkowego trybu
�ycia
wsysaj� z otoczenia energi�, dop�ki nie wybuchn� albo zapadn� si� w siebie i
stan� si� niczym.
Wje�d�aj�c w g�sto zabudowane ulice hrabstwa Orange, Coltrane poczu� jak narasta
w nim napi�cie. Kiedy� niemal ca�� okolic� pokrywa�y gaje pomara�czowe,
klasyczne,
roz�wietlone s�o�cem zdj�cie Packarda pokazywa�o, �e na ziemi jest wi�cej
pomara�czy ni� na
drzewach: obfito�� dojrza�o�ci na skraju zepsucia.
Packard fotografowa� tak�e Laguna Beach. Nie miasto, kt�re w latach dwudziestych
i trzydziestych sk�ada�o si� z kilku domk�w na krzy� ale ci�gn�ce si� wzd�u�
oceanu krzywizny
pla�. Tam, gdzie przebiega autostrada Pacific Coast Highway, dzi� by�o tak samo
wietrznie jak
w czasach Packarda i tak samo jak wsz�dzie w po�udniowej Kalifornii, okolica
zosta�a g�sto
zabudowana: powsta�y stacje benzynowe, sklepy z pami�tkami i restauracje. Przy
panuj�cym
ruchu, czteropasmow� szos� jecha�o si� niemal tak samo niewygodnie jak dawn�
dwupasmow�.
Tak samo jak kilkadziesi�t lat temu, o tej porze dnia i roku pla�a by�a niemal
pusta, o piasek bi�y
zimne fale. Packard sprawi�, �e na jego fotografiach okolica wygl�da�a jak
nietkni�ty ludzk�
stop� raj, wystarczy�o jednak przyjrze� si� dok�adnie najcz�ciej
reprodukowanemu
packardowskiemu obrazowi tej pla�y � Horyzont, 1929 � by widoczna sta�a si�
zdradziecka
skaza, wyczuwalny tak charakterystyczny dla prac Packarda ton gorzkiego �alu za
przemijaj�cym
czasem: w oddali z komin�w przep�ywaj�cego frachtowca bucha� dym.
Coltrane`owi uda�o si� znale�� miejsce do parkowania na Forest Avenue,
naprzeciwko
pla�y. Za�o�y� na szyj� pasek starego nikona, wzi�� g��boki wdech i zacz��
lustrowa� szereg
galerii sztuki, ci�gn�cych si� wzd�u� ulicy os�oni�tej baldachimem drzew. Kiedy
si�ga� na tylne
siedzenie po egzemplarz albumu Packarda Reflections of the City of Angels, nagle
poczu�
lekko�� w g�owie i omal nie zemdla�. Chwyci� kierownic�, by przetrzyma� nag�y
b�l w boku,
wzi�� kolejny g��boki wdech i wyprostowa� si� szybko. Pot ch�odzi� mu czo�o.
Wyjazd na wystaw� nie by�o chyba najlepszym pomys�em. Cud, �e nie zemdla� w
drodze.
Powinien le�e� w ��ku a nie cisn�� si� w t�umie na przyj�ciu.
Nie, pomy�la� � czuj�c si� mimo swych trzydziestu pi�ciu lat jak starzec � musz�
zacz��
od nowa.
Nie mo�na zacz�� od nowa.
Musz�.
5
Ludzie z przyj�cia w rustykalnej Sunset Gallery wylewali si� na chodnik.
Coltrane min��
kilka modnie ubranych par � migocz�cych drog� bi�uteri�, obnosz�cych z idealnym
makija�em
i fryzurami. Nie zwraca� uwagi na spojrzenia, jakimi obrzucano jego sportowe
buty. Galeria by�a
nabita lud�mi rozmawiaj�cymi g��wnie niby angielskim akcentem. Wielu tak
zaciska�o usta,
jakby dosta�o t�ca. Popijali szampana z wysokich kieliszk�w z cienkiego szk�a,
ale Coltrane nie
by� zainteresowany barem. Z ukrytych g�o�nik�w dobiega�a muzyka � wydawa�o mu
si�, �e to
kwartet smyczkowy, ale poniewa� rozmawiano zbyt g�o�no, nie by� pewien.
Interesowa�y go
jedynie fotografie Packarda i jeszcze zanim przebi� si� przez t�um, wiedzia�, �e
s� wspania�e.
Os�aniaj�c bok, przecisn�� si� do najbli�szej zawieszonej fotografiami �ciany i
kiedy
dotar�o do niego, �e dotychczas �adnego z tych zdj�� nie widzia�, poczu� rosn�c�
fal�
podniecenia. Pod ka�d� znajdowa�a si� karteczka, �e dzie�o pochodzi z prywatnej
kolekcji
Packarda. Daty si�ga�y od lat pi��dziesi�tych do dziewi��dziesi�tych, co
dowodzi�o, �e Packard
nigdy nie przesta� pracowa�. Po prostu postanowi� nie pokazywa� swych prac
publicznie. Kiedy
si�a uj�� uderzy�a Coltrane`a z ca�� pe�ni�, jego podniecenie przemieni�o si� w
przera�enie.
W drugim akcie swej kariery Packard uwypukla� zgnilizn�, kt�r� we wcze�niejszych
pracach
jedynie sygnalizowa�. Ka�da fotografia ukazywa�a nieszcz�cie: z�apan� w lepki
potrzask ropy
naftowej martw� mew�, wymizerowane dziecko jedz�ce �mieci, po�ar lasu niszcz�cy
dom za
kilka milion�w dolar�w, zbudowany idiotycznie na szczycie kt�rego� ze wzg�rz Los
Angeles.
Czuj�c odraz�, Coltrane przebi� si� z trudem pod drug� �cian�, ignoruj�c
oburzone
spojrzenia ludzi, w�r�d kt�rych si� przepycha�. Nast�pne fotografie by�y jeszcze
bardziej
przera�aj�ce: policjanci stali w w�skiej uliczce wok� zw�ok kobiety, zamkni�ty
w klatce pitbull
warcza� na dra�ni�ce go patykami dzieci, m�czyzna atakowa� drugiego m�czyzn� w
trakcie
rozruch�w ulicznych. Czarno-bia�e fotografie zosta�y wywo�ane w taki spos�b, by
podkre�li�
cienie, przez co wyzieraj�ca z nich pustka mrozi�a ogl�daj�cego. Brakowa�o tu
jedynie zdj�cia
spl�tanych ludzkich szkielet�w, wyci�ganych z ziemi przez �y�k� koparki. Kiedy
chwiejnie
cofn�� si� o krok, marz�c o tym, by uciec, poczu� �e uderza w ko�o ze
szprychami. W ci�gu kilku
sekund, kt�rych potrzebowa�, by z�apa� r�wnowag�, zrozumia� z za�enowaniem, �e
wpad� na
w�zek inwalidzki. Natychmiast si� odwr�ci�.
� Przepraszam bardzo. Nie chcia� � S�owa zamar�y mu w gardle, kiedy rozpozna�
m�czyzn� na w�zku.
Randolph Packard by� pomarszczony ze staro�ci, ale rysy twarzy pozosta�y te
same, co na
zdj�ciach, kt�re zrobiono mu kilkadziesi�t lat temu. Nawet na w�zku inwalidzkim
sprawia�
wra�enie, i� jest wysoki. Podkre�la�a to jego chudo��. Charakterystyczna burza
w�os�w nad
czo�em zmala�a, zrobi�a si� bia�a i wiotka, ale by�a widoczna. Hipnotyzuj�ce
oczy �ciemnia�y,
twarz wydawa�a si� bardziej poci�g�a, nos upodobni� do ostrza no�a, ca�a
sylwetka wskazywa�a,
�e Packarda dotkn�� kompletny starczy uwi�d, ka�dy widoczny kawa�ek cia�a
pokrywa�y
w�trobowe plamy, a sk�ra ledwo okrywa�a czaszk�, ale bez najmniejszej by� to
Packard.
� Krzes�o zdobyte, dzi�kuj�. � Packard zakas�a� jakby mia� w gardle piasek.
� Przepraszam. Powinienem patrzy�, jak chodz�. Nic pana nie boli?
� Prawda nigdy nie boli. Prosz� powiedzie�, co s�dzi pan o moich fotografiach.
Coltrane by� kompletnie zaskoczony.
� S�� eee�
� Najwyra�niej nie do opisania.
� � robi� wra�enie.
� W spos�b, w jaki pan to m�wi, nie brzmi to jak komplement.
Coltrane postanowi� by� bardzo taktowny.
� S� perfekcyjne technicznie.
� Technicznie? � Packard zakas�a� znowu, znacznie silniej, ale w dalszym ci�gu
nie m�g�
usun�� piasku z gard�a. � Ten aparat na pa�skiej szyi. To przejaw mody, prawda?
Niech mi pan
nie m�wi, �e jest fotografem.
� Jestem. � Coltrane zesztywnia�. � Tak, jestem fotografem.
� No to dobrze. Jest pan fotografem. Co si� panu nie podoba w tych zdj�ciach?
Coltrane poczu� w ustach smak ��ci.
� Jak na m�j gust s� zbyt ponure.
� Naprawd�?
� Je�eli chce pan wiedzie� wi�cej, to s� wstr�tne.
� Wstr�tne?
� Przyj�cie tutaj by�o dla mnie czym� bardzo wa�nym, ale chyba potrzebowa�em
nadziei,
nie rozpaczy.
Packard przez chwil� nic nie m�wi�, jedynie nieruchomo wbija� w Coltrane`a
otoczone
zmarszczkami oczy. Na koniec skin�� g�ow�.
� To dobrze dla pana � powiedzia�.
� S�ucham?
� Poprosi�em o prawd�. Jest pan jedyn� osob� w tym pomieszczeniu, kt�ra mi j�
powiedzia�a. Co ma pan w r�ku?
� Jeden z pa�skich album�w.
� Przyni�s� pan �eby dosta� autograf?
� Taki mia�em zamiar.
� Ale teraz nie jest pan tego taki pewien.
� Zgadza si�.
� I naprawd� jest pan fotografem?
Coltrane skin�� g�ow�.
� Niech mi pan wi�c powie jeszcze jedn� prawd�. Dlaczego zosta� pan fotografem?
� Nie chc� pana wi�cej absorbowa� � powiedzia� Coltrane i odwr�ci� si� by wyj��.
� Zada�em panu pytanie. Szybko. Prosz� si� nie zastanawia�. Niech pan odpowie.
Dlaczego�
� �eby zatrzyma� czas.
� Naprawd�? � Zapadni�te oczy Packarda uwa�nie go taksowa�y. � Jak si� pan
nazywa?
� Mitchell Coltrane.
� Mitchell� � Oczy Packarda na chwil� si� zamgli�y, jakby skoncentrowa� wzrok na
filmie biegn�cym we wn�trzu czaszki, po kilku sekundach wbi� w Coltrane`a
znacznie
uwa�niejsze spojrzenie. � Znam pa�skie prace.
Coltrane nie umia� oceni�, czy stwierdzenie Packarda oznacza to samo co aluzja,
�e
wlaz�o si� w psie g�wno.
� Niech mi pan powie, dlaczego chce zatrzyma� czas.
� �Wszystko w rozpadzie��
� � � w od�rodkowym wirze; Czysta anarchia szaleje nad �wiatem�� *) Nie
my�la�em,
�e ktokolwiek jeszcze czyta Yeatsa.
� A ludzie umieraj�.
� Jaka� to prawda. � Packard zn�w zakas�a�, z wyra�nym b�lem.
Nagle z t�umu wyskoczy� energiczny, kolorowo ubrany m�czyzna.
� Tutaj jeste�, Randolphie! � zawo�a�. � Wsz�dzie ci� szuka�em. � Mia�
czterdzie�ci par�
lat, nadwag�, rozognion� twarz, siwiej�ce w�siki i nosi� na sobie etykietek
projektant�w mody za
kilka tysi�cy dolar�w. � Przysz�o kilka os�b, z kt�rymi musisz si� koniecznie
spotka�. � Z�apa� za
r�czki w�zka Packarda. � Prosz� nam wybaczy�. Trzymajcie si�, kochani.
� Jeszcze chwil�. � Mimo krucho�ci, szept Packarda mia� wielk� si��. Zmusi�
Coltrane`a,
aby podszed� do w�zka. � To moja wizyt�wka. Chcia�bym, �eby wpad� pan jutro do
mnie na
lunch. Punkt pierwsza. Prosz� przynie�� album. Podpisz� go.
Z tymi s�owami znikn��.
*) przek�ad Stanis�aw Bara�czak
6
A czego oczekiwa�e�? � spyta� sam siebie Coltrane przepychaj�c si� przez t�um do
wyj�cia. Z osob� Randolpha Packarda by�o zwi�zanych wiele tajemnic, jednak we
wszystkim, co
Coltrane o nim czyta�, panowa�a zgodno�� co do jednego: jego osobowo�ci. Nawet
wobec
najlepiej nastawionego do� biografa zachowywa� si� wynio�le. Jego arogancj�
pr�bowano
niekiedy t�umaczy� jako konsekwencj� z�ego wychowania przez bardzo bogatych
rodzic�w,
kt�rych fortun� odziedziczy� po ich �mierci w wypadku morskim, mia� w�wczas
szesna�cie lat,
albo jako wielkopa�sk� manier� geniusza, kt�rego wra�liwo�� nieustannie rani�
otaczaj�cy go
ludzie.
Bez wzgl�du na to, jaki by� pow�d wynios�o�ci Packarda, Coltrane dosta� jej
pr�bk�.
W�ciek�y, uciek� z galerii, a by� tak zaabsorbowany k��bi�cymi si� w nim
emocjami, �e zauwa�y�
zmian� pogody dopiero w�wczas kiedy dotar� do samochodu. W ostatnich dniach
listopada, tu�
przed sz�st� po po�udniu mrok jest w tej okolicy czym� naturalnym, ale tak
g��boka ciemno��
wydawa�a si� nienaturalna. Na oceanie powinny migota� resztki s�onecznego
�wiat�a i mimo
blasku ulicznych latarni powinno si� widzie� blask gwiazd, teraz jednak niebo
by�o kompletnie
czarne, a na tle atramentu, w jaki zamieni�a si� woda oceanu, nie da�o si�
dostrzec nawet �ladu
horyzontu. Policzki Coltrane`a uk�u� zimny wiatr, nios�cy ziarna piasku z pla�y.
Kiedy
w po�piechu otworzy� drzwi samochodu i szybko wsiad�, o przedni� szyb� zadudni�y
pierwsze
krople deszczu.
Przez najbli�sze dwadzie�cia minut, kiedy jecha� �lisk� i b�yszcz�c� od wody
szos� 405
burza odzwier