7345

Szczegóły
Tytuł 7345
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

7345 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 7345 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7345 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

7345 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Michael Bishop NIE MASZ WROGA PR�CZ CZASU T�umaczy� Zbigniew A. Kr�licki Floydowi J. Lasleyowi Juniorowi, naszemu dobremu irlandzkiemu ojcu chrzestnemu OD AUTORA M�j wydawca, David Hartwell, �ci�le ze mn� wsp�pracowa� przy opracowywaniu ostatecznej wersji tego r�kopisu, tak jak pod- czas pisania przeze mnie innych powie�ci. Chc� wyrazi� wdzi�cz- no�� zar�wno jemu, jaki jego rodzinie za opiek� nade mn� podczas trzydniowego posiedzenia, kt�re po�wi�cili�my niezwykle dok�ad- nej korekcie mojego dzie�a. Wiele zawdzi�czam r�wnie� mojej �onie, Jeri Bishop, kt�ra pomaga�a mi, podtrzymywa�a mnie na duchu i podsuwa�a pomocne sugestie zar�wno podczas zbierania materia��w do tej ksi��ki, jak i podczas pracy nad tekstem. Wydarzenia opisane w Nie masz wroga pr�cz czasu s� oczy- wi�cie fikcj�. Na �adnej mapie nie znajdziecie kraju o nazwie Za- rakal, kt�ry z opisu mo�e przypomina� Keni�. Czytelnik nie po- winien jednak z g�ry zak�ada�, �e Zarakal i Kenia s� identyczne pod wzgl�dem historycznym, politycznym i socjologicznym. Nie s� i wcale takimi by� nie mia�y. Wytworem mojej wyobra�ni jest r�wnie� przedludzki cz�onek rodziny naczelnych, kt�rego okre�li�em jako Homo zarakalensis. Wymy�li�em tego nie istniej�cego przodka ludzko�ci dla potrzeb narracyjnych i dramatycznych. W przewa�aj�cej cz�ci moje paleoantropologiczne nazewnic- two zosta�o zaczerpni�te z j�zyka naukowc�w, usi�uj�cych rozwi�- za� zagadk� pochodzenia cz�owieka. Ostrzegam jednak czytelnika, aby nie traktowa� tej ksi��ki jako podr�cznika ewolucji cz�owieka, co wcale te� nie oznacza, �e zamierza�em wprowadza� w b��d tych, kt�rzy szukaliby informacji w tej sprawie. Zagorza�e spory dotycz�ce klasyfikacji i interpretacji odkry� b�d� trwa� jeszcze d�ugo. Za dziesi�� lat, a mo�e mniej, terminy takie jak Homo habilis albo Australopithecus afarensis mog� by� takso- nomicznymi skamienia�o�ciami � dok�adnie tak, jak okre�lane tymi nazwami ko�ci, kt�re s� wszystkim, co pozosta�o z dwunogich stworze�, przed milionami lat b�d�cymi pionierami ludzko�ci. Michael Bishop Pina Mountain, Georgia 23 czerwca 1981 PROLOG �Prosz� nast�pne przezrocze!" Tak naprawd�, zanim zacz��em prawdziwe podr�e w czasie, wielokrotnie odbywa�em je w my�lach. A� do chwili, w kt�rej wyruszy�em, moje �ycie przypomina�o pokaz przezroczy z marze�, oddzielonych jedno od drugiego wieloma kr�tkimi przerwami czer- ni, podczas kt�rych z napi�ciem czeka�em na nast�pny slajd. Niekie- dy sny i czer� przeplata�y si� tak szybko, i� nie by�em w stanie ich rozdzieli�. Niezdolno�� rozr�nienia snu od jawy mo�e by� oznak� szale�stwa lub darem. Po ponad trzydziestu latach pr�b zespolenia jednego z drugim w jak�� sensown� ca�o�� zrozumia�em, �e w moim przypadku to jest � a raczej by� � dar. Kiedy mia�em cztery lata, m�j ojciec Hugo przyni�s� do domu rzutnik, wypo�yczony z biura Bazy Si� Powietrznych w Wichita w Kansas. By�a to machina z kolistym magazynkiem i je�eli trzaska- �o si� prze��cznikiem dostatecznie szybko, te same sceny � momen- ty przesz�o�ci � zaczyna�y si� powtarza� w migotliwym rytmie. W pewnym sensie ka�dy zestaw slajd�w by� machin� czasu, a seria obrazk�w na �cianie albo p��ciennym ekranie stawa�a si� cykliczn� projekcj� minionych dni. Wi�ksz� frajd� sprawia�y mi puste miejsca pozostawione w ma- gazynku, tworz�ce na ekranie plamy o�lepiaj�cej bieli � a to dlate- go, �e m�j tato, kt�ry m�wi� po angielsku z wyra�nym latynoskim akcentem, uwielbia� wyg�asza� w�wczas zabawne komentarze: � Ty�ek Moby Dicka! � Cz�owiek �niegu na zebraniu Ku-Klux-Klanu! � Polarny mi� w basenie waniliowego kremu! Wraz z Ann�, moj� siostr�, wykrzykiwali�my w�asne nazwy � z kt�rych wi�kszo�� by�a jeszcze bardziej zwariowana ni� te wymy- �lone przez Hugona � a� w ko�cu nasza mama, Jeanette, zwolen- niczka normalno�ci, zaczyna�a ponagla� tat�, by zako�czy� pokaz. Usi�owa�a te� utrzyma� porz�dek w zestawach slajd�w � ka�dy p�aski magazynek mie�ci� ich sto � wi�c rzadko zdarza�y si� okazje do takich wyg�up�w. Nie w tym rzecz, �e matce brakowa�o poczucia humoru. Dla niej slajdy by�y odwzorowaniem rzeczywisto�ci, man- dal� konkretnego i w pe�ni zrozumia�ego do�wiadczenia. Ich g��wn� zalet� by�a mo�liwo�� ponownego prze�ywania zarejestrowanych na kliszy wydarze�. Potem, kiedy Hugona przeniesiono z McConnell do bazy lotni- czej Francisa E. Warrena pod Cheyenne w Wyoming, a Jeanette zacz�a pracowa� w jednym z miejscowych dziennik�w jako felie- tonistka, nasza rodzina fotografowa�a si� rzadziej. Zestawy slajd�w powstawa�y przy okazji urodzin, wakacji lub chwilowych napad�w nostalgii u Jeanette � ale kiedy obejrza�o si� dany zestaw ze cztery, pi�� razy, by� on r�wnie przewidywalny, jak telewizyjne sit-comy. �John-John pokazuj�cy krowy" zawsze poprzedza� �Jeanette odci�- gaj�c� John- Johna od pastwiska", a po nim nast�powa� nieodmiennie �John-John wyszykowany na jesienny spacer". Mo�na by�o mie� pewno��, �e taka w�a�nie b�dzie kolejno��. Z nieuchwytnych odcink�w ciemno�ci pomi�dzy klikni�ciami magazynka zacz��em sobie tworzy� swoje prywatne �slajdy". W rze- czy samej, mniej wi�cej w wieku o�miu lat nauczy�em si� wpada� podczas projekcji w osobliwy trans; podczas tych przerw przywo�y- wa�em wizje obraz�w jeszcze starszych ni� te migaj�ce na �cianie. Da�em si� ju� pozna� rodzinie jako marzyciel �- nie z tych nieobec- nych my�lami, z podbr�dkami wspartymi na d�oniach, kt�rych spo- tyka si� w ka�dej izbie lekcyjnej, ale marzycielem z rzadkiego gatunku wizjoner�w � a teraz jestem pewien, �e zami�owanie Jeanette do tych pokaz�w przezroczy by�o wynikiem jej wysi�k�w (podj�tych z jak najlepszych pobudek) zmierzaj�cych do silniejsze- go zwi�zania mnie z rzeczywisto�ci�. Chcia�a umocni� moje zwi�zki z rodzin� Monegal�w, przez podkre�lenie jej trwa�o�ci, �ywotno�ci i pokazanie mi mojego miejsca w�r�d nich. Jak ju� powiedzia�em, ka�dy zestaw przezroczy by� machin� czasu (o �ci�le i wygodnie okre�lonym zasi�gu) � ale te� znamie- niem jarzma codzienno�ci i status quo. Ignoruj�c przesz�o�� rodziny Monegal�w i obdarzaj�c ka�de mgnienie ciemno�ci pomi�dzy slaj- dami w�asnym �adunkiem znacze�, przeciwdzia�a�em niejako zamia- rom matki. Izolowa�em si� emocjonalnie i czasowo. W wieku lat dziesi�ciu wymy�li�em �art, kt�ry w pewnym sensie poprzedza� m�j p�niejszy bunt okresu dojrzewania. W�a�nie wtedy przeniesiono Hugona � kt�ry by� m�odszym oficerem i cz�onkiem Zespo�u Decyzji Strategicznych � z Cheyen- ne na Guam. Co prawda na wyspie znajdowa�y si� kwatery dla cz�onk�w rodzin, Hugo jednak pojecha� tam sam � nie tylko dlate- go, by skr�ci� okres s�u�by, ale i z powodu ��da� Anny (kt�ra nie chcia�a zmienia� szko�y) i Jeanette (kt�ra wreszcie zacz�a przy- zwoicie zarabia� w swoim dzienniku). Ze mn� nikt si� nie konsulto- wa�, co wcale mi nie przeszkadza�o, poniewa� moje sny na jawie by�y wsz�dzie takie same. Usi�owa�em si� dowiedzie� o nich czego� wi�cej i w tym celu zacz��em w�drowa� po bibliotekach i wertowa� ilustrowane magazyny, po�wi�cone podr�om albo naukom przy- rodniczym. Pod nieobecno�� ojca ca�a nasza tr�jka zacz�a kr�ci� si� jakby w wir�wce i z ka�dym obrotem oddalali�my si� od rodzinne- go j�dra. A ten m�j �art? No c�, tego roku, tu� przed �wi�tami Bo�ego Narodzenia, zajrza�em do szafki, w kt�rej trzymali�my rzutnik do przezroczy, i wyj��em z niej magazynki. Zamkn�wszy si� w swoim pokoju, po�wi�ci�em p� godziny na przypadkowe przemieszczanie przezroczy, zostawiaj�c przerwy, a kilkana�cie slajd�w przestawia- j�c do g�ry nogami. I tak �John-John wyszykowany na jesienny spacer" ko�czy�o si� kilkoma przezroczami z cyklu �Jeanette na pla�y w Kadyksie", podczas gdy �Anna ogl�daj�ca doroczn� proce- sj� w Sewilli" ust�powa�o bocznym uj�ciom �Dziadka Rivenbarka obs�uguj�cego klient�w w jego samoobs�ugowym sklepie spo�yw- czym". Potem oczywi�cie w�o�y�em magazynki z powrotem do pude�ek, a te ustawi�em na p�kach. W wigili� Bo�ego Narodzenia Jeanette poleci�a Annie przygoto- wa� rzutnik do kolejnej podr�y w przesz�o�� rodziny Monegal�w. Anna, kt�ra mia�a w�wczas czterna�cie lat, zrobi�a to, o co j� poproszono, i wszyscy zebrali�my si� w sto�owym. Ja zgasi�em �wiat�o, Anna zacz�a klika� swoim magicznym prze��cznikiem i rozp�ta�a si� niewielka burza. Jeanette zareagowa�a na m�j pomys� w spos�b, jakiego si� nie spodziewa�em. Mrukn�a: �Co u licha!" � zerkn�a na mnie po- dejrzliwie, wetkn�a palce w moj� k�dzierzaw� czupryn� i poci�g- n�a ku sobie, mocno mnie do siebie przytulaj�c. Nie puszcza�a, ale po chwili poj��em, �e wcale si� nie gniewa. Po prostu rozbawi�a j� forma, jak� przybra� m�j sprzeciw. To Anna si� w�ciek�a. Wrzesz- cza�a przez ca�y czas potrzebny do u�o�enia przezroczy w ich u�wi�- conym porz�dku, a potem odm�wi�a kontynuowania zabawy. � Niech ci� licho, Johnnie! � kl�a. � Sam je teraz uk�adaj. Ja nie mam zamiaru ci pomaga�! � Och, Anno, nic si� nie sta�o � mitygowa�a j� mama. � Wy�wietlaj jak leci. � Ale� mamo, on wszystkie pomiesza�! Jeanette parskn�a �miechem. � Przecie� wiemy, kt�re gdzie pasuj�, prawda? Obejrzyjmy je i po�miejmy si� razem. � Nic z tego nie b�dzie. Kto�, kto nigdy ich przedtem nie widzia�, nie b�dzie mia� poj�cia, co si� dzieje. Nie tworz� �adnej historyjki. To po prostu bez�adnie pomieszane kawa�ki. � Ale� Anno. Ca�a opowie�� tkwi w naszej pami�ci. Nic nie szkodzi, je�li obejrzymy jej fragmenty me po kolei. Po co si� mamy martwi� o kogo�, kto nas nawet nie zna? � Mamo, ja na pewno nie b�d� ich uk�ada�a tak, jak by�y. � Wcale nie musisz, zrobi� to sama. To nie b�dzie trudne. Przecie� s� ponumerowane. No to jazda, dobrze? Anna z ponur� min� zacz�a wy�wietla� slajdy w ca�ej ich bezsensownej glorii, g�owami w d�, z przerwami, bez�adnie, i nikt ju� nie czyni� mi wyrzut�w. Jeanette mia�a racj�. Ca�a przesz�o�� naprawd� by�a w naszej pami�ci. Ka�de przezrocze przywo�ywa�o z niej sw�j kontekst. Obejrza�em uwa�nie ca�y program � nie- zmienny mimo chaotycznego poprzek�adania przezroczy �jak nie ogl�da�em �adnego z nich od d�ugiego czasu. Do�wiadczenia �ycio- we rodziny Monegal�w o�y�y od nowa. M�j przek�adaniec przem�- wi� do nas z wyrazisto�ci�, jakiej nie mia�y poprzednie uporz�dko- wane seanse. Ka�de klikni�cie prze��cznika wywo�ywa�o wspom- nienia, kt�re nabiera�y nowego blasku. U�o�y�em si� wygodniej w obj�ciach matki, wierz�c, �e wreszcie podda�a si� przypadkowo�ci �tego, co realne". A potem przypomnia- �em sobie, jak powiedzia�a: �Przecie� s� ponumerowane". I w rogu ka�dej kartonowej ramki zobaczy�em numerek, jaki matka starannie nanios�a tam atramentem. By�a to jej obrona przed chaosem, przy- padkowo�ci� i entropi� � co powa�nie poderwa�o moj� wiar� w matczyn� tolerancj� tej psoty. �atwo by� �agodnym, kiedy mo�esz w jednej chwili � albo prawie w jednej chwili � przywr�ci� wszystkiemu po��dany przez siebie porz�dek. Niezbyt buduj�ce wspomnienie mro�nej Wigilii w Wyomingu. P�niej, ju� jako nastolatek, znacznie gwa�towniej wyrazi�em sw�j bunt przeciwko podj�tym przez Jeanette, niepo��danym pr�- bom uporz�dkowania moich przypadkowych do�wiadcze� �ycio- wych. Oboje na tym ucierpieli�my. ROZDZIA� 1 Park Narodowy Lolitabu, Zarakal Czerwiec 1986 do lutego 1987 Od blisko o�miu miesi�cy Joshua �y� w odleg�ym zak�tku Parku Narodowego Lolitabu, gdzie starzec z plemienia Wanderobo na- uczy� go, jak �y� w g�uszy bez kran�w z wod�, telefon�w i puszek z importowanym tu�czykiem. Cho� polowanie w parkach narodo- wych by�o zabronione, prezydent Tharaka udzieli� mu na nie specjal- nego zezwolenia, poniewa� powodzenie projektu �Bia�y Sfinks" w niepokoj�cym stopniu zale�a�o od tego, czy Joshua potrafi zadba� 0 siebie we wczesnym plejstocenie. Cho� przez ca�e �ycie przebywa� w�r�d rolniczego ludu Kikem- bu (najliczniejszej grupy etnicznej w Zarakalu), Thomas Babington Mubia nigdy nie zrezygnowa� z uprawiania my�liwskiej sztuki Wan- derobo. W 1934 roku uczy� go�ow�sa, Alistaira Patricka Blaira (p�niejszego �wiatowej s�awy paleoantropologa), jak go�ymi d�o�- mi schwyta� antylop� duiker i jak j� p�niej wypatroszy� odr�cznie wyciosanymi kamiennymi skrobakami. Teraz, po up�ywie p� wieku Blair zapragn��, by jego dawny mistrz nauczy� tej samej sztuki Joshu�, poniewa� � cho� cz�ciej zawodzi�o go oko i nie by� ju� tak szybki jak dawniej � stary Babington nie straci� nic ze swych umiej�tno�ci tropiciela, zab�jcy czy �upacza krzemienia. Babington �jak nazywali go wszyscy znajomi � by� wysoki, �ylasty i siwy. W towarzystwie nak�ada� spodenki koloru khaki 1 jedn� z krzykliwie barwnych sportowych koszul, jakie podarowa� mu Blair, ale w buszu cz�sto rozdziewa� si� niemal do naga. Ca�e jego �ylaste i muskularne, poznaczone bliznami cia�o by�o okazem zdrowia � jak na cz�eka nale��cego do rika rika Ramsay, grupy wiekowych starc�w poddawanych przymusowemu obrzezaniu za rz�d�w koalicyjnego gabinetu Ramsaya McDonalda w Anglii. Wi- dok blizn po ranach i wrzodach by� dla Joshuy mniej k�opotli- wy ni� widoczne �lady po przebytej bardzo dawno temu operacji obrzezania. W j�zyku Kikembu nazywa�o si� to Ngwati. By� to kawa�ek zeschni�tej sk�ry, kt�ry zwisa� spod penisa Babingtona niczym ko�c�wka banda�a z zestawu pierwszej pomocy. Patrz�c na ten skrawek sk�ry, Joshua odczuwa� niemal fizyczny b�l. Omija� wzro- kiem l�d�wie Babingtona i, nie tylko z w�a�ciwego ludziom Zachodu purytani/.mu, stara� si� unika� �ci�gania szort�w i nie oddawa� moczu w zasi�gu wzroku starego. Ba� si�, �e je�li da si� w takiej sytuacji zaskoczy� Babingtonowi, mo�e sam si� dorobi� Ngwati. A� do obrzezania mentor Joshuy ucz�szcza� do szko�y misyjnej, kt�r� prowadzili � b�d�cy protestantami i nale��cy do Ko�cio�a episkopalnego � rodzice Blaira. Babington zd��y� si� nawet na- uczy� na pami�� kilku psalm�w, paru monolog�w Szekspira i wi�k- szo�� poemat�w Edgara Alana Poego, kt�ry by� ulubionym poet� starego Wanderobo. Czasem niepokoi� Joshu� widok stoj�cego nago po�rodku nocy starca, kt�ry grzmi�cym g�osem (z doskona�ym bry- tyjskim akcentem) wyg�asza� jaki� fragment wiersza czy psalmu, w danej chwili najlepiej odpowiadaj�cy jego nastrojowi. Podczas ich pierwszego, sp�dzonego wsp�lnie w buszu miesi�ca, Babington najcz�ciej recytowa� fragmenty mniej znanego z dw�ch utwor�w Poego, zatytu�owanych Do Helen. Teraz jednak, na koniec, droga Dian przepad�a W obj�ciach gromowej chmury na zachodzie I t)'�. duchu, w le�n� grobu g��b Odp�yn��. Tylko oczy twe zosta�y. Te nie odejd� � zawsze b�d� trwa�y By rozja�ni� m� samotn� drog� ku domowi. One nie opu�ci�y mnie tak, jak me nadzieje. Tkwi�c wysoko w�r�d ga��zi akacji, gdzie wraz z Babingtonem zbudowali nadrzewny domek z mocnymi drzwiami, Joshua spojrza� w d� i spyta� mentora, czy kiedykolwiek by� �onaty. � Och tak Mia�em cztery �ony naraz, ale najlepsza i naj�adniej- sza by�a Helen Mitaga. � I co si� z ni� sta�o? � Podczas wojny, tej drugiej, uda�em si� z mojej rodzinnej wioski Makoleni do Bravanumbi i zaci�gn��em do s�u�by przeciwko z�ym s�ugusom Hitlera w Afryce. Przyj�to mnie do specjalnej jedno- stki i walczy�em w niej przez dwa lata. Kiedy wr�ci�em do Makoleni, okaza�o si�, �e trzy z moich �on wzi�y ze mn� rozw�d i wr�ci�y do swoich wiosek. Ja by�em Wanderobo, one nale�a�y do Kikembu. Ale Helen, cho� te� by�a z Kikembu, czeka�a. Bardzo si� kochali�my. P�niej, rok po wojnie, zosta�a otruta przez czarownika, kt�ry mi zazdro�ci� zdobytych medali i boskiej pi�kno�ci Helen. Straci�em j�. Odesz�a do �wiata duch�w, kt�ry nazywamy ngoma. W suche i jasne noce, takie jak ta, wiem, �e ona patrzy na mnie oczyma duszy. Przemawiam wi�c do niej, ofiaruj�c jej wiecznotrwa�e i pe�ne smut- ku s�owa innego m�czyzny. Ta historia wzruszy�a Joshu�. Nie m�g� ju� uwa�a� Babingtona za �miesznego staruszka, nawet po tym, gdy przy�apa� go, jak w samym �rodku upalnego sierpnia stoi w mroku na jednej stopie i recytuje: S�uchaj srebra dzwonk�w, gdy �nieg pada Ile� uciech nam ich piosnka zapowiada Jak�e pi�knie brzmi ich �piewka Po�r�d mro�nej nocy... W Lolitabu, le��cym w po�udniowo-zachodnim kra�cu Zaraka- lu, nigdy nie by�o mro�nych nocy. Zamiast d�wi�ku dzwonk�w u sanek s�ysza�o si� tu ryk s�oni, chichot hien, a czasem nawet szepty k�usownik�w. Babington stara� si� unika� spotkania z tymi ostatni- mi, bo cho� przewa�nie byli to �a�osni amatorzy, pr�buj�cy jako� zarobi� na �ycie, trafiali si� te� mi�dzy nimi ludzie bez skrupu��w, kt�rzy potrafili zabi�, by unikn�� ujawnienia swego procederu. Znacznie bardziej ni� k�usownik�w Joshua obawia� si� wielkich drapie�nik�w, kt�rymi Babington wcale si� nie przejmowa�. Stary spacerowa� po sawannie tak beztrosko, jak cz�owiek krocz�cy po pustym miejskim parkingu. Nie chodzi�o mu o to, by wp�dzi� Joshu� w kompleksy, ale nauczy� go rozr�nia� kilka gatunk�w gazel i antylop, niekt�re z nich bowiem prawdopodobnie jeszcze si� nie pojawi�y w plejstocenie. Joshua s�ucha�, ale czujnie obserwowa� lwy, kt�re roz�o�y�y si� pod porastaj�cymi sawann� drzewami. � Nie pachniemy apetycznie � powiedzia� Babington. � Za- pach ludzki jest dla nich odra�aj�cy. � Wi�c nas nie zaatakuj�, chyba �e je sprowokujemy? Babington wypchn�� j�zykiem g�rn� warg�, a potem j� cofn��. � Lew, kt�ry straci� z�by, albo taki, co ze staro�ci traci w�ch, m�g�by spr�bowa�. Kto wie? � To dlaczego przyszli�my tu bez broni i �azimy po tych stepach niczym dwuno�ni bogowie? � Ja tak nie chodz� � wytkn�� mu stary. Podczas tego okresu w zarakalskiej dziczy Joshua �ni� na jawie 0 przesz�o�ci nie cz�ciej ni� raz czy dwa w miesi�cu, a te sny w pewien nieokre�lony spos�b przypomina�y mu codzienne nauki u Babingtona. Dlaczego jego duchowe w�dr�wki ust�pi�y miejsca tradycyjnym snom? C�, w pewnym sensie jego obecny trening 1 �wiczenia w utrzymywaniu si� przy �yciu by�y prze�ywan� �wia- domie wersj� sn�w, kt�rych do�wiadcza� przez ca�e �ycie. Z otwar- tymi oczami tkwi� w pustce pomi�dzy odwiecznym krajobrazem ze swoich sn�w i samymi snami. Sta� w mroku rozdzielaj�cym dwie rzeczywisto�ci. Pewnego dnia Babington przypadkiem zaszed� go przy oddawa- niu moc/.u na k�p� trawy nieopodal ich domku na drzewie. Joshua nie potrafi� zatrzyma� procesu, nie mia� ju� zreszt� ochoty odwraca� si� od starego. W ko�cu ul�ywszy sobie, otrz�sn�� starannie penis, wsun�� go w szorty, zapi�� je i odwr�ci� si� ku ich drzewu. � Jeszcze nie jeste� m�czyzn� � powiedzia� Wanderobo. Zak�opotanie Joshuy przekszta�ci�o si� w gniew. � Mo�e nie jest to �smy cud �wiata, ale mnie wystarcza! � Nie zosta�e� uk�szony przez n�. Joshua zrozumia� natychmiast, �e Babington m�wi o obrzezaniu. Afryka�ski m�odzieniec, kt�ry nie podda� si� temu obrz�dowi, nadal by� uwa�any za ch�opca, niezale�nie od wieku. � Babington, przecie� ja jestem Amerykaninem! � W tym przedsi�wzi�ciu jeste� honorowym obywatelem Za- rakalu i jeste� ju� zbyt stary, by �y� w nyuba. Joshua wiedzia�, �e nyuba by�o swego rodzaju okr�g�ym domem, w kt�rym �y�y kobiety i dzieci. � Babington! Babington jednak upiera� si� przy swoim. By�o dla� nie do pomy�lenia, �eby jakikolwiek doros�y reprezentuj�cy wszystkich obywateli Zarakalu m�g� bra� udzia� w tak wa�nej misji � odwie- dzeniu �wiata duch�w ngoma, nie przeszed�szy ceremonii irua, tradycyjnego obrz�du u�wi�caj�cego osi�gni�cie dojrza�o�ci i wieku m�skiego. Je�li Joshua nie podda si� no�owi (kt�r� to ceremoni� got�w by� z rado�ci� przeprowadzi� sam stary), Babington wr�ci do domu i operacja �Bia�y Sfinks" b�dzie si� musia�a obej�� bez jego b�ogos�awie�stwa. Podczas swej wrze�niowej wizyty w parku, Blair dowiedzia� si� 0 tym ultimatum i o decyzji Joshuy, kt�ry got�w by� podda� si� uporowi starego � o ile b�dzie mia� wp�yw na warunki zabiegu. � Nie chc�, by mi co� dynda�o, jak ta�ma od banda�a � powiedzia� wielkiemu cz�owiekowi. � Jako� sobie poradz� z b�lem 1 wstydem, ale musicie to zrobi� fachowo. Chocia� Blair mia� metr siedemdziesi�t wzrostu i b��kitne, za�za- wione oczy � co zawdzi�cza� temu, �e ostatnio zacz�� mu si� psu� wzrok, cho� nie do tego stopnia, by zmusi� go do pogodzenia si� z okularami � wci�� jeszcze by� imponuj�c� postaci�. Bia�e w�sy i opalone na br�z czo�o wraz z �ysin� sprawia�y, �e przypomina� morsa, kt�ry jako� zab��ka� si� w tropiki i na przek�r wszystkiemu postanowi� zamieszka� tu na sta�e. Nawet na parcianym przednim siedzeniu landrovera siedzia� wyprostowany jak trzcina, a jego g�os d�wi�cza� �agodnie jak pobrz�kiwanie drumli. Przez dziesi�� ostat- nich lat jego niezbyt urodziwe oblicze dobrego wujaszka ozdabia�o ok�adki kilkunastu magazyn�w i czasopism popularnonaukowych, a trzy lata temu by� przez trzyna�cie tygodni gospodarzem programu PBS dotycz�cego ewolucji cz�owieka i zatytu�owanego Pocz�tki. W programie tym stara� si� za�agodzi� stare kontrowersje pomi�dzy paleoantropologami a tak zwanymi naukowymi kreacjonistami, cze- go ubocznym rezultatem sta� si� fakt, �e Blair zyska� �wiatow� s�aw� i uznanie nawet w najmniejszych osadach Stan�w Zjednoczonych. Do tej pory jednak Joshua nauczy� si� dawa� sobie rad� z jego wielko�ci� i bez najmniejszego skr�powania wyg�osi� sprzeciw wo- bec zakus�w Babingtona. Blair zapewni� Joshu�, �e edukowani Kikembu, szczeg�lnie ci ochrzczeni, tak�e uwa�ali Ngwati za przes�d, i �e Babington nie podejmie pr�by zmuszenia go do zatrzymania �sk�rki", je�eli Jo b�dzie temu przeciwny. � Owszem, b�d� � odpar� Joshua, jednak zr�cznie odpan kilka zawoalowanych i wynikaj�cych z dobrych ch�ci sugestii \ kiego cz�owieka, by w og�le zrezygnowa� z obrzezania. Czu�, �e to winien Babingtonowi, i chcia� zas�u�y� sobie na szacunek star Uradowany i podniesiony na duchu decyzj� Joshuy, Babin oznajmi�, �e ceremonia odb�dzie si� za dwa dni, w tym san g�szczu, w kt�rym on i jego protegowany zbudowali sobie do na drzewie. Blair poinformowa� Joshu�, �e nie wolno mu ok; strachu przed ani uroni� �zy z b�lu po ceremonii. Takim zachc niem zha�bi�by siebie i swoich sponsor�w. Co wi�cej, dla upr� mocnienia obrz�du Babington zaprosi� na ceremoni� starszj kilku okolicznych wiosek i poprosi� Blaira, by jako gapi�w �ci�* paru Kikembu z dalekiej wioski Nyarati. Mieli oni g�o�no s�a wytrzyma�o�� Joshuy podczas operacji albo � gdyby si� za�ama wy�mia� jego tch�rzostwo. � Gapie! � Obawiam si�, �e tak nakazuje tradycja. Na c� lampart si�a i pi�kno, je�eli nie ma nikogo, kto by je podziwia�? � Mo�na by o tym podyskutowa� � je�li jest si� lampart Ale nie o nich m�wimy. M�wimy o moim jedynym organie sh cym do reprodukcji. Niech szlag trafi gapi�w! � Joshua, oni b�d� tam jako �wiadkowie. � No to mo�e niech Babington spr�buje obrzeza� lamp� doktorze Blair. Z ch�ci� zobacz�, jak b�d� �wiadkami czego� takie � Dobrze, dobrze � mrukn�� Al istair Patrick Blair. � Uspc si�. Noc poprzedzaj�c� ima Joshua sp�dzi� w po�o�onym w g) parku go�cinnym edwardia�skim domku w towarzystwie Bla O �wicie wyk�pa� si� w wannie osadzonej na �eliwnych podp�rk w kszta�cie lwich �ap, w�o�y� bia��, lnian� lu�n� szat� i w towar stwie paleoantropologa wyruszy� na spotkanie z Babingtonem. chali landroverem, prowadzonym przez ubranego po cywilnemu pracownika parku. Tu� po �smej trafili do gaju akacjowego, pe�nego m�odych m�czyzn i kobiet z Nyarati. Kobiety �piewa�y z zapa�em i ca�e to ha�a�liwe zbiegowisko wyda�o si� Joshui dziwnie niewsp�mierne z celem � chodzi�o w ko�cu o obci�cie niewielkiego skrawka lu�nej sk�rki. Blair �ci�gn�� z m�odzie�ca szat� i skierowa� go ku miejscu, gdzie stary Wanderobo mia� si� wykaza� chirurgiczn� bieg�o�ci�. � Joshua, nie powiniene� patrze� na Babingtona. Nie pr�buj te� patrze� na naci�cie. � My�la�em, �e w�a�nie w ten spos�b dowiod� mojej m�sko�ci. � Nie. To nie jest potrzebne. Wprost przeciwnie, to zabronione. � Dzi�ki niech b�d� Ngai za drobne dowody �aski. Nagi i dr��cy wkroczy� na polank� przed drzewem, gdzie wznie�- li domek, i odwr�ci� wzrok od drabiny, po kt�rej mia� zej�� Babing- ton. Blair, pe�ni�cy rol� asystenta, nie m�g� mu towarzyszy� fizycz- nie a� do zako�czenia obrz�du. Pie�ni kobiet Kikembu i towarzysz�ce im niecojrubaszne od�yw- ki m�czyzn za jego plecami, a tak�e niespokojne �omotanie serca sprawi�y, �e zatraci� poczucie rzeczywisto�ci � to wszystko prze- cie� nie jego dotyczy! Niestety, dotyczy�o. I nagle pojawi� si� przy nim Babington. kt�ry przykl�kn�� przed nim z no�em w d�oni, a Joshua przy�o�y� obie pi�ci do prawej strony szyi, opar� podbr�dek na nadgarstku prawej r�ki i wbi� wzrok w roz- ci�gaj�c� si� przed nim sawann�. Zacz�o si� nacinanie. Joshua zacisn�� z�by i pi�ci. Zawzi�cie powstrzymuj�c szloch i j�ki, do- strzeg� kilka turystycznych minibus�w tocz�cych si� po stepie ku domkowi go�cinnemu. Przypomnia� sobie, �e wskakuj�c rano do landrovera, widzia� je na przylegaj�cym do domku parkingu. Prze- wodnik wycieczki w jaki� spos�b musia� si� dowiedzie� o ceremonii. Kiedy minibusy wzbijaj�c k��by kurzu, zatrzyma�y si� opodal aka- cjowego gaju, Joshua mia� ch�� zawy� jak zwierz�. Zza zakurzonych okien minibus�w gapi�y si� na mego zdumione g�by o zdecydowanie kaukaskich rysach, a kilka z nich nale�a�o do starszych dam. Panie mia�y na g�owach kolorowe chusty albo luksu- sow� peruki przeznaczone dla zdecydowanie m�odszych os�b. Ba- bington znieruchomia�. Pasa�erowie minibus�w wysiedli z nich na skraju zagajnika i rozproszyli si� za plecami rozko�ysanych i pod- �piewuj�cych monotonnie kobiet Kikembu. � Jezusie � st�kn�� Joshua. � Sza! � sykn�� Babington. � Albo pozbawi� ci� przysz�ych uciech i wielu potomk�w! Kr�py przewodnik �jegomo�� w �rednim wieku i kwitn�cego zdrowia � pos�ugiwa� si� megafonem, by przekrzycze� przy�piewy Afrykan�w i rytmiczne klaskanie w d�onie. Babington zn�w zabra� si� do dzie�a. Joshua odci�� si� od tego, co m�wi� przewodnik, koncentruj�c si� na falach b�lu, promieniu- j�cego z ostrza no�a. I wtedy spostrzeg�, �e oczy damy stoj�cej najbli�ej przy przewod- niku rosn� niepomiernie za szk�ami grubych jak denka butelek okular�w. Postawna kobieta mia�a zniszczon� twarz, a na g�owie jaskrawo szkar�atn� chust�, zawi�zan� jak u rosyjskiej babuszki. Ko�ysa�a cia�em w tym samym rytmie, jak smukli, pe�ni wdzi�- ku Afrykanie. Jej chybotanie i nieustanne terkotanie przewodnika oszcz�dzi�y Joshui �wiadomo�ci b�lu obrzezania. � Sta�o si�! � oznajmi� Babington. � Nie zostawiaj Ngwati\ � �achn�� si� Blair. � Obetnij je, prosz�! Babington prychn�� pogardliwie, ale szybko usun�� sporny skra- wek sk�ry. Na cze�� udanego irua podnios�a si� w gaju radosna wrzawa, kt�r� echo ponios�o nad sawann�. Joshua m�g� ju� zerkn�� w d� i zobaczy�, �e krew sika ze� jak woda z kurka. Tymczasem z ty�u podtrzyma� go Blair, kt�ry szybko narzuci� na� dziewiczo czyst� bia�� szat�. Zaraz te� zacz�y si� radosne ta�ce oraz �piewy s�awi�ce odwag� m�odego m�czyzny i w�� muskularnych rozta�czonych cia� wpl�t� si� pomi�dzy drzewa zagajnika. Niekt�rzy z turyst�w przy��czyli si� do ta�ca i obie grupy, europejska i afryka�ska, szybko zacz�y si� stapia� w jedn�. Kikembu zach�caj�co machali ramionami i coraz wi�cej turyst�w � nie�mia�ych bia�ych staruszk�w � przy��cza�o si� do celebracji. Joshua, kt�ry obawia� si�, �e zaraz zemdleje, przytrzymywa� szat� z przodu z dala od cia�a, nie chcia� bowiem splami� jej �nie�nej bia�o�ci. W pewnej chwili podesz�a do� kobieta w szkar�atnej szarfie na g�owie i odezwa�a si� bezbarwnym akcentem urodzonej miesz- kanki bezbarwnego Kansas: � Dam ci dwadzie�cia dolar�w za t� szat�. Joshua m�g� tylko wytrzeszczy� oczy. � Powiedz mu, �e dostanie dwadzie�cia dolar�w za t� szat� � zwr�ci�a si� do Blaira. � I jeszcze pi��, jak mi pozwoli zrobi� zdj�cie. Nasz przewodnik kaza� pyta�, zanim si� wyjmie po�aroida. � Pani Givens! � wypali� nagle Joshua. � Kit Givens, z Van Luny w Kansas! � Ostatni raz widzia� t� bab� czterna�cie lat temu na pogrzebie swego dziadka, jak wype�nia�a sw� pobo�no�ci� tylne, o�wietlone barwnym, pomara�czoworudym �wiat�em witra�a stalle pierwszego ko�cio�a metodyst�w. Mia�a nie mniej ni� siedemdzie- si�t dwa lata. Jaskrawo umalowane, wyschni�te policzki i podbr�dek starej przypomina�y pysk mandryla. � Nigdy go nie widzia�am! � zwr�ci�a si� pani Givens konfi- dencjonalnie do Blaira. � Nie mam poj�cia, sk�d zna moje naz- wisko. � Jak by�em dzieckiem, ci�gn�a mnie pani za w�osy w sklepiku mojego dziadka! � Ty bezczelny czarnuchu! � �achn�a si� stara. � Nie da�a- bym ci pi�ciu dolar�w, nawet gdyby� mi wysprz�ta� podw�rze! Mimo os�abienia, Joshua szybko zdj�� szat� i poda� j� pani Givens. � Masz, we� to sobie. I zawie� do Van Luna. Im szybciej, tym lepiej. Pani Givens wzi�a szat� od krwawi�cego m�czyzny, szybko si� cofn�a, jakby w obawie, �e zechce j� u�ciska� i ponownie zwr�ci�a si� do paleoantropologa: � Prosz� mnie odprowadzi� do autobusu. Nigdy w �yciu nie widzia�am tego cz�owieka. � Ale� oczywi�cie, pani Givens. Blair przez rozta�czony t�um odprowadzi� star� dam� do autobu- su, a w tym czasie Babington pom�g� Joshui wspi�� si� po drabinie <jo nadrzewnego domku. Wielu Kikembu z Nyarati przynios�o na ceremoni� li�cie bananowca i stary Wanderobo u�o�y� je na pryczy tak, �e Joshua m�g� si� po�o�y� bez obawy, i� zabrudzi ran�. Penis nie przyklei si� do li�cia, jak m�g�by przylgn�� do tkaniny � albo jakiego� innego materia�u � wiec rana zagoi si� znacznie szybciej. Le��cy na pryczy Joshua zobaczy� pochylon� nad sob� pooran� zmarszczkami g�b� Babingtona Twarz ta wyda�a mu si� teraz dzie�em przyrody, jak rze�bione piaskiem diuny lub � ryte przez nieustanne deszcze � najtwardsze ska�y. � Ka�dy pragnie mie� cho� kawa�ek �wi�to�ci � wyszepta� Joshua � Nawet je�li ma on niewiele wsp�lnego ze �wi�to�ci�. Takim czyni� go nasze marzenia, kt�re s� marzeniami, dop�ki nie stan� si� przyzwyczajeniem. � Spij teraz, Joshua � odpowiedzia� stary cz�owiek. Min�y trzy tygodnie, zanim Joshua odzyska� si�y na tyle, �e m�g� podj�� dalszy trening. Przed dwie noce � mimo lekarstw, jakie Blair dostarczy� do Lolitabu ze szpitala Bazy Si� Powietrznych Russel- -Tharaka � miota� si� w delirycznej gor�czce. W majakach odwie- dza� go na po�y przezroczysty duch jego przybranego ojca, kurdu- plowata Hiszpanka, kt�ra rozpina�a bluz� i karmi�a go piersi�, m�ody czarny �o�nierz bez g�owy i odziany w lu�n� szat� Mutesa David Chnstian Ghazali Tharaka, prezydent Zarakalu. Ten ostatni, jak Joshua dowiedzia� si� p�niej od Babingtona, rzeczywi�cie tam by�. � Po co przyby�? Co powiedzia�? Babington poda� Joshui spore zdj�cie prezydenta z odr�cznym autografem. � Powiedzia�, �e jest z ciebie dumny. Przerzucasz most nad przepa�ci� oddzielaj�c� pluralistyczne plemienne pocz�tki Zarakalu i jego wsp�czesne aspiracje. Rad jest, �e ty, czarnosk�ry Ameryka- nin, poddaj�c si� pr�bie no�a, udowodni�e� pe�ni� po�wi�cenia na- szemu marzeniu. � Co jeszcze powiedzia�? � Mnie te� dal fotografi� � stary pokaza� na �cian� domku, gdzie wisia�a jeszcze jedna kopia tego samego zdj�cia. Na tej by�a dedykacja dla starego Wanderobo. Joshua nie bardzo j� widzia� ze swego miejsca, ale wiedzia�, �e ten kawa�ek papieru wielce uszcz�- liwi� Babingtona. Pocz�tkowo Joshu� niepokoi�o to, �e tak powoli wraca do zdro- wia, Babington jednak mu wyja�ni�, �e on sam cierpia� intensywne b�le i odczuwa� delikatne pulsowanie jeszcze ponad miesi�c po swoim irua. I dok�adnie tak, jak przepowiedzia� to jego mentor, w po�owie pa�dziernika obaj ju� mogli podchodzi� zwierzyn�, wy- kopywa� k��cza, zbiera� owoce i coraz bardziej zag��bia� si� w dzicz. Genitalia Joshuy nie by�y ju� tak wra�liwe jak przed- tem, kiedy to zwyk�e oddanie moczu przypomina�o elektrowstrz�sy. Zn�w by� sob�. Do lekcji udzielanych mu przez Babingtona podchodzi� z na- le�yt� uwag�. Nauczy� si�, jak zmienia� sylwetk� przez wi�zanie li�ci na biodrach, jak po przek�tnej podchodzi� zwierzyn�, jak nie m�cz�c si� zanadto, zat�uc pa�k� chore lub ranne zwierz� i nie zmia�d�y� przy tym tuszy oraz jak je�� surowe mi�so, ptasie jaja lub owady, nie d�awi�c si� przy tym z obrzydzenia. Czas mija� im szybko. W noc przed powrotem do Russel-Tharaka na dodatkowe nauki � uzupe�nienie wiedzy ksi��kowej dotycz�cej ostatnich doniesie� paleontologicznych, kt�re poch�ania� poprzedniej wiosny i latem � obudzi� si� i podszed� do drzwi nadrzewnego domku. Stoj�cy na kraw�dzi gaju Babington recytowa� w�a�nie Poego: Lecz cho� nadzieja niczym sen Uleci precz, noc to czy dzie� Wizja to, czy mo�e nie, Czy jej przez to b�dzie mniej? Wszystko czego do�wiadczymy Jest snem, kt�ry we �nie �nimy... ROZDZIA� 2 W sen Niezdolno�� rozr�njenia snu i jawy mo�e by� oznak� szale�- stwa albo darem. Oto jestem w afryka�skim kraju zwanym Zarakalem i bior� udzia� w eksperymencie � cho� wol� nazywa� go misj� � kt�ry nie by�by mo�liwy, gdyby nie moja zdolno�� prze�ywania sn�w na jawie. Ameryka�ski fizyk, Woodrow Kapr�w przypasa� mnie w�a�- nie do aparatury zawieszonej wewn�trz wehiku�u przypominaj�cego pozbawiony okien omnibus. Ten spory pojazd spoczywa na skraju starej pla�y, le��cej mo�e o sto dwadzie�cia metr�w od po�udniowo-wschodniego brzegu je- ziora Kiboko, jednego z kilku wielkich jezior zalegaj�cych dno wielkiego afryka�skiego rowu tektonicznego. Umie�cili�my omni- bus w miejscu, kt�rego wsp�rz�dne wyliczy� Alistair Patrick Blair. Ostrzeg� on Kaprowa, �e we wczesnym plejstocenie jezioro Kiboko zajmowa�o wi�ksz� powierzchni� ni� dzisiaj, wi�c je�li zaparkujemy pojazd na dwudziestowiecznym brzegu, wy�oni� si� z mej duchowej podr�y w g��bokiej na kilka metr�w, zat�ch�ej i ciep�ej wodzie. Przypomnia� nam te�, �e kiboko znaczy hipopotam, ale krokodyli te� tu pe�no i kt�ry� pewnie mnie po�re, o ile nie uton�. Tak wi�c zostawili�my sobie pewien margines b��du. Na zewn�trz w�a�nie wstaje s�o�ce. Jest czerwiec i to bard/o upalny. Wewn�trz pojazdu tu� nad moj� g�ow� zacz�a si� w�a�nie obraca� para przeciwbie�nych �migie�, tworz�cych powiew, kt�ry szybko osusza pot na moim czole. Kapr�w przykucn�� wewn�trz dzwonowatego szklanego klosza i trzaskaj�c prze��cznikami, jedno- cze�nie wciska jakie� guziki. Widzia�bym go, gdybym odwr�ci� g�ow�, poprosi� mnie jednak, �ebym si� w og�le nie rusza� i skupi� uwag� na biciu serca, odtwarzanego w za�o�onych na moje uszy s�uchawkach. Hipnotyczny rytm tego d�wi�ku ma mi u�atwi� zapad- ni�cie w sen i wprowadzi� w rodzaj transu, kt�ry przeniesie moje cia�o do wczesnego plejstocenu. � Unosisz si� � zaintonowa� Kapr�w � Odp�ywasz... Jestem w oku niewielkiego huraganu, w toroidalnym polu gene- rowanym przez rotory. Okresy snu i czuwania zaczynaj� si� ze sob� przeplata�. Cho� mam zamkni�te oczy, moja wewn�trzna wizja niesie ku mnie dwa naprzemienne obrazy � pierwotnego krajobrazu z pas�cymi si� gazelami oraz wn�trza dwudziestowiecznego omni- busu. Te obrazy szybko zaczynaj� si� zlewa� w jeden i jestem jednocze�nie w dwu miejscach. Unoszony w tym �nie przep�ywam niemal dwa miliony lat. W ko�cu rytm w s�uchawkach milknie i otworzywszy oczy, stwierdzam, �e rotory nad rusztowaniem, na kt�rym spoczywam, prawie przesta�y si� obraca�. Klosz, z kt�rego Kapr�w monitorowa� moj� podr� w czasie, teraz wydaje si� pusty �jego przezroczysty kaptur ma konsystencj� dymu czy mg�y. S�k w tym, �e Kapr�w pozosta� w tamtej tera�niejszo�ci, podczas gdy ja przenios�em si� do Ngai wie kt�rego roku. (Ngai jest g�ow� �wiata duch�w Kikembu.) We wn�trzu omnibusu utworzy�a si� sie� koordynat�w czasoprze- strzennych inna od tej, kt�ra zosta�a na zewn�trz � a instrumentem dokonuj�cym tej zmiany by�a moja pogr��ona we �nie na jawie �wiadomo��. Rozejrza�em si� dooko�a nieco zaskoczony i lekko nacisn��em guzik kontrolny przy mojej d�oni. Rusztowanie zjecha�o na pneumatycznych podno�nikach umo- cowanych do sufitu. Potem przesun�o si� przez dziur� w pod�odze. Rotory, kt�re mnie otacza�y, zosta�y na miejscu i wyjecha�em na zewn�trz jak z otwartej klatki na ptaki. Wyklu�em si� w �imitowanej rzeczywisto�ci" prehistorii naszej planety. Blair i Kapr�w dobrze zaplanowali moje wyj�cie, poniewa� kiedy wy�oni�em si� spod brzucha omnibusu, nie zwali�em si� ze ska�y ani nie zawis�em na wysoko�ci pi�tnastu metr�w bez mo�li- wo�ci zej�cia na d�. Nie. Okaza�o si�, �e zwisam nad ziemi� na wysoko�ci cz�owieka. Na razie jednak �ypi� okiem na kolumn� przestrzeni wype�nionej tajemniczym wyposa�eniem, kt�re mi po- mog�o w tym przemieszczeniu. Reszta omnibusu � opony, korpus i pod�oga jest niewidoczna, poniewa� realnie istnieje jedynie w rze- czywisto�ci ko�ca dwudziestego stulecia. Om�wienia i symulacje nie przygotowa�y mnie do pe�nego pogodzenia si� z tym niesamo- witym faktem i gapi� si� w t� ziej�c� na plejstoce�skim niebie dziur�, jak boja�liwa Alicja �a�uj�ca, �e przeniesiono j� do Krainy Czar�w. Wprawd/ie nie trafi�em w jezioro, ale zastanawia�em si�, jaki rozbryzg wywo�a�em w tym minionym krajobrazie? Pocz�tkowo chyba niewielki. Gdyby jednak by�o tu jakie� obda- rzone �wiadomo�ci� stworzenie, kt�re zaobserwowa�oby moje przy- bycie, musia�oby mnie uzna� za Pi�knisia Brummela* naczelnych. Cho� wci�� tkwi�em w uprz�y aparatu (kt�ry Kapr�w nazywa� Wstecznym Szafotem), przenios�em tu ze sob� nie tylko odzie�, ale tak�e kilka zmian bielizny i niewielki zbi�r rzeczy maj�cych po- m�c mi przetrwa�. Ca�e to oporz�dzenie mia�o mnie utrzyma� przy �yciu podczas mojej misji, kt�ra mog�a potrwa� od dwu tygodni do miesi�ca. Poza kr�tkimi spodenkami koloru khaki, tak�� kurtk� i par� wysoko sznurowanych wibram�w (w czym tu przyby�em) mia�em ze sob�. trzy pary bawe�nianych szort�w (Fruit of the loom), trzy bia�e, rozci�te pod szyj� podkoszulki (Hanes), trzy pary bia�ych grubych podkolan�wek (Gold Cup) oraz czerwon� chustk�, jak� moja siostra Anna podarowa�a mi na �sme urodziny. Kurtka i szorty pochodzi�y z magazynu dla uczestnik�w safari w Marakoi, ale wibramy kupiono w firmie Eddie Bauer w Seattle, stan Waszyngton, USA. Mia�y kauczukowe podeszwy i obcasy, poduszeczki ochronne wok� kostek i cholewki z wyprawionej sk�ry Mapie Cuddy. Nawet je�eli nie by�y zaprojektowane specjalnie na wschodnioafryka�skie bezdro�a, dobrze le�a�y na nodze. Z wyposa�enia polowego zabra�em ze sob�: manierk� (typowa wojskowa, sztuk jedna), szwajcarski wojskowy n� sk�adany z �a�- cuszkiem na nadgarstek (L.L. Bean, Inc. Freeport, Maine), kombi- nowany piecyk i zestaw do oczyszczania wody Eddie Bauera, zestaw * George Bryan Brummel (1778-1840) � angielski d�entelmen i bon vivant znany ze swych modnych ubra� i nieskazitelnych manier, a tak�e dowcipu (Przypisy pochodz� od t�umacza ) do golenia z no�ykiem Gilette Track II, ma�� tubk� kremu do golenia Colgate (o zapachu cytrynowym) i sk�adane lusterko; dalej, zestaw do pierwszej pomocy z banda�ami, pigu�kami przeciwmalaryczny- mi. pastylkami do odka�ania wody i skromnym zestawem przy- lepc�w, latark� paluszek z zestawem baterii (Durace)l), pistolet kolt kaliber .45 (model wojskowy), p��cienn� ta�mow� �adownic� z dwiema setkami naboj�w (model wojskowy, z magazyn�w armij- nych), sk�rzan� kabur� i pas (Wyroby Sk�rzane, Cheyenne, Manitou Springs, Kolorado), wydrukowane drobnym maczkiem pe�ne wyda- nie Biblii oraz przewodnik po plejstoce�skim �rodowisku (Amery- ka�ska Fundacja Geologiczna wraz ze Stowarzyszeniem Gideo- n�w), S2k�o powi�kszaj�ce, dziesi�� metr�w mocnej, nylonowej linki i drogi intertemporalny komunikator (KaprowKorn Instru- ments, Ltd.), kt�ry niemal natychmiast wysiad�. Wi�kszo�� z tego mia�em poupychan� po kieszeniach albo trzyma�em w nylonowym plecaku przymocowanym teraz na piersi. Zlaz�szy ze Wstecznego Szafotu, mia�em go przenie�� na grzbiet. Opr�cz wyposa�enia jeszcze trzy inne rzeczy mia�y mnie chro- ni�, kiedy zeskocz� z Szafotu na ziemi�. Po pierwsze, w Bazie Si� powietrznych nafaszerowano mnie szczepionkami przeciwko wszel- kim daj�cym si� przewidzie� wschodnioafryka�skim chorobom � a tak�e przeciw kilku innym. Po drugie, sp�dzi�em osiem miesi�cy w Narodowym Parku Lolitabu wraz ze starym wojownikiem Wan- derobo, Thomasem Babingtonem Mubia, kt�ry nauczy� mnie, jak prze�y� w dziczy. A po trzecie, tysi�ckrotnie odwiedza�em t� dzie- wicz� epok� w snach na jawie. Nigdy te� nie uwierzy�bym, �e mog� umrze� w ngoma, �wiecie duch�w. Odpi��em uprz��, zdj��em z uszu s�uchawki i poodry wa�em elek- trody przyczepione ta�m� samoprzylepn� do mojego czo�a i skroni. Usiad�em, zbada�em wzrokiem okolic� i zeskoczy�em na ziemi�. Pi�kni� Brummel debiutuj�cy w erze prza�nego barbarzy�stwa. Wy- j��em z kieszeni chustk� Anny i zawi�za�em j� sobie na szyi, s�dz�c, �e nadaje mej do�� mizernej w ko�cu postaci, beztroski, a nawet troch� piracki wygl�d. Jakby kogokolwiek � a me widzia�em niko- go � cokolwiek to obchodzi�o. Mimo tego, �e mia�em przy sobie bro� � a mo�e w�as'nie dlatego � czu�em si� jak spadochroniar zrzucony dziesi�tki kilometr�w za lini� frontu. Obok mnie rozci�ga�o si� jezioro, o�lepiaj�co szmaragd�w* w porannym blasku s�o�ca. By�o znacznie rozleglejsze ni� jegc dwudziestowieczny odpowiednik � kr�tki bieg m�g�by mnie za- wie�� na p�ycizn�. Zmieniona linia brzegowa nie robi�a wra�enia na stoj�cym dzi� obok niego Joshui Kampie. Wbrew swej nazwie Jezioro Hipopotam�w nie kry�o w g��binach ha�asuj�cych lub za�y- waj�cych s�onecznych k�pieli hipopotam�w. Na jego rozleg�ych brzegach nie dostrzeg�em pragn�cych zaspokoi� pragnienie trz�d antylop czy gazeli, ani jeden krokodyli pysk nie m�ci� g�adzi, tn�c j� niczym no�em w poszukiwaniu �niadania. Wsz�dzie kr�lowa�a nie- samowita pustka. Zwr�ciwszy si� ku wschodowi, odkry�em, �e mozaikowa mie- szanina buszu, ciernistych zaro�li i pi�trowego lasu by�a � podobnie jak brzegi jeziora � pozbawiona wszelkich oznak �ycia zwierz�ce- go. Jakiegokolwiek �ycia. Nie widzia�em �adnych ptak�w na niebie i �adnych zwierz�t pomi�dzy drzewami czy w�r�d traw. Rozleg�y, pofa�dowany step by� pusty, a widoczne na jego skraju �agodnie wznosz�ce si� pag�rki, zza kt�rych w�a�nie wychyla�o si� s�o�ce, by�y r�wnie nie zamieszkane jak r�wniny Ksi�yca. Czy�bym dzi�ki projektowi �Bia�y Sfinks" zamiast do Afryki przed pojawieniem si� cz�owieka trafi� na kontynent archaicznej Pangei? By�em absolutnie i nieodwo�alnie sam. Po raz pierwszy w �yciu nie wiedzia�em, czy �ni�. czy te� prze�ywam to na jawie! Z kieszeni naszytej na piersiach mojej kurtki wyj��em komuni- kator, kt�ry mia� mi zapewni� natychmiastow� ��czno�� z moimi kolegami w dwudziestym stuleciu. Kapr�w nazwa� go transcordio- nem. Dzia�a� na zasadzie piezoelektrycznego rezonansu pomi�dzy kryszta�kami w mikroobwodzie ka�dej specjalnie dobranej pary. Teoretycznie Kapr�w mia� odpowiednik mojego i wszystko, co trzeba mi by�o zrobi�, by si� z nim skomunikowa�, to wystuka� tre�� wiadomo�ci na male�kiej klawiaturze mego aparatu. Testy, podczas kt�rych podr�nik w czasie oddala� si� wstecz o stulecie czy dwa, udowodni�y, �e ��czno�� dzia�a bez zarzutu nawet podczas nie sprzyjaj�cej pogody. Kapr�w wywnioskowa� z tego, �e odleg�o�� w czasie oddzielaj�ca par� transcordion�w nie ma znacze- nia dla ich efektywno�ci. Wydatek energii, potrzebnej do wys�ania mnie w plejstocen, nie pozwala� jednak na wcze�niejsze przeprowa- dzenie pr�by, a teraz szybko si� przekona�em, �e wnioski, jakie wyci�gn�� geniusz nad geniusze, Woodrow Kapr�w, by�y b��dne. Marconi, Bell i Edison te� pewnie miewali z�e dni. Dla tych jednak, kt�rzy lubi� kolekcjonowa� wszelkiego rodzaju pierwsze lub ostatnie s�owa albo pi�kne epitafia, podaj� pierwsz� wiadomo��, jak� wystuka�em na klawiaturze mojego transcordionu: �Oto ma�y krok cz�owieka, gigantyczny skok wstecz dla ludzko�ci". By�em zadowolony z tego, �e mog� je napisa� zamiast wypowie- dzie�, bo obawia�em si�, �e zak��cenia je zniekszta�c�, zaciemni� sens lub zag�usz� jak�� kluczow� sylab� w moim pierwszym histo- rycznym cytacie. Kapr�w nie odpowiedzia�. Mo�e stwierdzi�, �e moja wiekopomna fraza jest ma�o zabawna. Zabra�em si� do powa�nego meldunku. �Jezioro pozornie wymar�e, krajobraz pozbawiony objaw�w wszelkiego � poza ro�linnym � �ycia. Dr Blair mia� racj� zapewniaj�c nas, �e trafi� do klimatu bardziej wilgotnego i przyjaznego. Pustynia P�nocno-Zachodniego Granicznego Dystryktu Zarakalu nie jest obecnie pustyni�. Przypo- mina sob� rozleg�e, trawiaste pole golfowe, poro�ni�te drzewami, z �atami piasku, niewielkimi sadzawkami i nieco zaro�ni�tymi tara- sami. Niepokoi mnie brak zwierz�t. Wygl�da na to, �e nie u�wiad- czysz tu suhaka, a tym bardziej ptaszka lub or�a". Da�em Kapro wowi dobre pi�� minut na odebranie i przetrawienie tej wiadomo�ci, on jednak nadal nie odpowiada�. Zacz��em si� niepokoi�. Mo�e niezwykle d�ugi odcinek czasu, jaki oddziela� mnie od fizyka, mia� jednak znaczenie dla pracy transcordionu. Gdy- by chodzi�o o op�nienie w nadawaniu i odbieraniu wiadomo�ci, no c�... By�aby to oczywi�cie niedogodno��, ale nie katastrofa W ko�cu z takim samym problemem musieli si� upora� astronauci. Dlaczeg� wi�c mieliby by� od niego wolni chrononauci? Przeszed�szy kilka krok�w wzd�u� wybrze�a, wystuka�em nast�- puj�cy komunikat: �Przesz�o�� ODCZUWANA JEST inaczej, do- ktorze Kapr�w. Przynajmniej przeze mnie. Nie jest to kwestia zmie- nionych wsp�rz�dnych geograficznych, czy innego skr�cenia mo- leku�. Jest te� inna ni� moja percepcja wczesnego plejstocenu, jak� ogl�da�em podczas moich duchowych podr�y w czasie. Mo�e spr�buj� to jako� wyja�ni�". Wymazawszy ekran transcordiona, zabra�em si� do wyja�nie�. �Kiedy by�em ma�y i mia�em gdzie� tak z dziesi�� lat, przegl�daj�c pewna naukow� ksi��k�, natkn��em si� na dziwaczn� fotografi�. Przedstawia�a kanarka zatopionego wraz z grz�d� w akwarium. Ptak by� zanurzony w wodzie, a wok� niego p�ywa�y gupiki i z�ote rybki. Jakie� to niezwyk�e � pomy�la�em wtedy. Niezwyk�e i niesamowi- te. Przypomnia�o mi to, jak okropnie nie na miejscu czu�em si� niekiedy podczas tych moich sn�w". Ekran by� prawie pe�en, wi�c ponownie go wymaza�em, wie- dz�c o tym, �e aparat Kaprowa jest pod��czony do drukarki, kt�ra wszystkie wiadomo�ci zachowa na d�ugich kartach wydruku. Ze wzgl�du na oszcz�dno�� miejsca m�j transcordion nie mia� oczy- wi�cie takiej mo�liwo�ci i Kapr�w musia� si� ogranicza� do komu- nikat�w maj�cych nie wi�cej ni� sze��dziesi�t pi�� znak�w. Jak do tej pory nie przekaza� ani s�owa. �Widzi pan � drukowa�em � kanarek znajdowa� si� w wodzie, ale by� od niej oddzielony p�przepuszczaln� membran� z silikono- wego laminatu, pozwalaj�c� na jednostronne przenikanie przez ni� tlenu. By� mokry, ale m�g� oddycha�. �y� w obcym dla niego �rodo- wisku. Wygl�da� na zdumionego, ale �y�, doktorze Kapr�w � co mniej wi�cej oddaje to, czego do�wiadczam w przesz�o�ci. Przesz�o�� odczuwa si� inaczej, ale daje si� tu my�le� i oddycha�. Czy dzi�ki temu opisowi zyska� pan jakie takie poj�cie o tym, co teraz czuj�?" Tym razem odczeka�em d�u�sz� chwil�. Z pewno�ci� Kapr�w mia� juz do�� czasu na to, by odebra� i odpowiedzie� na m�j pierwszy komunikat. Potrzebowa�em rady Blaira. Niechby mi wyt�umaczy�, dlaczego nie ma tu �adnego zwierz�cia. Mo�e trafi�em w niew�a�ci- w� przesz�o�� i jedynym sensownym wyj�ciem z sytuacji by�oby przerwanie operacji? �Tamten kanarek otoczony by� przez ryby" � pisa�em dalej ogl�daj�c jednocze�nie m�j pozbawiony �ywych stworze� raj. � �Ja, przeciwnie, jestem ca�kowicie samotny. I brak mi tych rybek. Brak mi ich, poniewa� chcia�em w pe�ni do�wiadczy� plejstocenu. Czeka�em na to ca�e �ycie, doktorze Kapr�w i got�w jestem pocze- ka�, by urzeczywistni� moje pi�kne sny i marzenia. Czy pan odbiera moje wiadomo�ci?" Nie, wcale nie zamierza�em zrezygnowa� z misji. Omawiali�my mo�liwo�� przerwy w ��czno�ci lub jej ca�kowitej utraty, zawsze jednak milcz�co zak�adali�my, �e co� takiego nam si� oczywi�cie nie przytrafi. T� ostatni� ewentualno�� dyskutowali�my nieco d�u�ej � w ko�cu mog�em utraci� transcordion przy upadku ze ska�y, zgubi� go w burzliwym strumieniu, m�g� mi go skra�� jaki� �asy na techni- czne nowinki pawian � poniewa� jednak aparacik skonstruowano tak, by niejedno wytrzyma�, a na dodatek by� diabelme kosztowny, o czym doskonale wiedzia�em, traktowali�my te rozmowy jako �wiczenie intelektualne, nic wi�cej. � DO DIAB�A, KAPR�W! ODPOWIEDZ, PROSZ�! Nasz plan awaryjny by� prosty. Gdyby transcordion zawi�d�, mia�em si� zorientowa� w sytuacji i, w zale�no�ci od oceny, albo zrezygnowa� z misji, albo j� kontynuowa�. Gdybym podj�� decyzj� o kontynuacji, mia�em wepchn�� Szafot do wn�trza omnibusu (aby nie zostawia� nieci�g�o�ci w prehistorycznej atmosferze) i wraca� na brzeg jeziora przynajmniej raz dziennie. Kapr�w albo jeden z jego laborant�w mieli w regularnych odst�pach czasu opuszcza� Szafot, co pozwala�o mi odrzuci� zaproszenie, albo si� na� wdrapa� i wr�ci� do dwudziestego stulecia. Wyznaczonymi porami tych spotka� mia- �y by� �wit, po�udnie i zmierzch. Kapr�w nie chcia� opuszcza� Szafotu w nocy, obawiaj�c si�, �e jaki� rozbrykany przedstawiciel plejstoceriskich naczelnych zab��ka si� do wra�liwego na uszkodze- nia wn�trza omnibusu. Nale�a�o za wszelk� cen� unika� ma�piej interwencji w przebieg eksperymentu. W ko�cu zdecydowa�, �e w przypadku braku bezpo�redniej ��czno�ci tianscoidionowej nie powinienem pozostawa� w plejstocenie d�u�ej ni� tydzie�. Si�gaj�c nad g�ow�, nacisn��em guzik kontrolny Szafotu \ patrzy- �em, jak ca�a konstrukcja znika w przypominaj�cym otwarty luk bombowy brzuchu omnibusu. Kiedy obie klapy si� zatrzasn�y, odcinaj�c wn�trze pojazdu od plejstoce�skich oczu, niebo ponownie zespoli�o si�. Sta�em teraz sam na brzegu jeziora; powietrze wok� ninie wype�nia�y na po�y widoczne iskierki elektrycznych wy�ado- wa�, jak mikroskopijne robaczki �wi�toja�skie. Fenomen ten trwa� tylko chwil�. Patrz�c w miejsce, gdzie jeszcze przed chwil� by�a dziura w niebie, pomy�la�em, �e je�eli w dwudzi

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!