7277
Szczegóły |
Tytuł |
7277 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7277 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7277 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7277 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
L NEIL SMITH
LANDO CALRISSIANI I GWIAZDoGROTA THONBOKA
PRZYGODY LANDO CALRISSIANA III
LANDO CALRISSIAN
I GWIAZDOGROTA THONBOKA
( Lando Cal�ssian and The Starcave of Jhonboka)
Przek�ad
Andrzej Syrzycki
A t� dedykuj�
F. Paulowi Wilsonowi, Uzdrowicielowi i przyjacielowi,
a tak�e Jamesowi P Hoganowi, kt�ry uzupe�nia si�demk�
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
ROZDZIA� I
Lehesu p�yn�� po bezkresnym Otwartym Morzu.
By� ogromny, nawet jak na istot�, kt�ra dopiero niedawno osi�gn�a wiek
dojrza�y.
Wiedzia� jednak, �e niekt�rzy Starsi jego rasy osi�gali dwukrotnie wi�ksz� mas�
i
rozmiary. Obca istota, kt�ra mog�aby zobaczy� go w innym miejscu i czasie,
zwr�ci�aby
uwag� na z�owieszczo op�ywowe kszta�ty i pot�ne p�etwy. Pomy�la�aby zapewne, i�
widzi gigantyczn� p�aszczk� - mimo i� w rzeczywisto�ci p�etwy pe�ni�y rol�
skrzyde�.
Nie przeoczy�aby r�wnie� pr꿹cych si� pod g�adk� powierzchni� grzbietow�
pot�nych
mi�ni.
Inni, spostrzeg�szy podobne do macek albo czu�k�w wst�gi, zwieszaj�ce si� po
bokach
cz�ci brzusznej, mogliby chcie� por�wnywa� istot� z ogromnym stu�biop�awem. Z
pewno�ci�zachwycaliby si� idealnie przezroczystym cia�em, w kt�rego wn�trzu
pojawia�y
si� od czasu do czasu niewyra�ne r�nobarwne b�yski.
Rzecz jasna, ka�de takie por�wnanie by�oby czym� zwodniczym. Lehesu nale�a� do
rasy
istot zw�cych siebie Oswaftami. A co najistotniejsze, w przeciwie�stwie do
p�aszczek
albo meduz, cechowa� si� b�yskotliw� inteligencj�. Od ogromnej wi�kszo�ci istot
swojej
rasy r�ni� si� tym, i� natura obdarzy�a go niepohamowan� ciekawo�ci�.
Mieszka� w okolicy, kt�r� Oswaftowie nazywali ThonBoka. W j�zyku, jakim si�
pos�ugiwali,
nazwa ta kojarzy�a si� z usytuowanym na obrze�ach burzliwego oceanu zacisznym
portem.
Oznacza�a spokojn� przysta�, przytulny k�t i bezpieczne schronisko.
Po�r�d Oswaft�w nie brakowa�o takich - zaliczaj�cych si� do grona krewnych albo
najbli�szych przyjaci� - kt�rzy nie kryj�c zadowolenia z siebie, ostrzegali go,
�e po�a�uje,
je�eli opu�ci ustronn� ThonBok� i wyprawi si� na niebezpieczny przestw�r
Otwartego
Morza. Inni pozwalali sobie nawet na szczeg�owe opisywanie owych
niebezpiecze�stw.
M�wili mu, co i kogo mo�e tam spotka� - a raczej co i kto mo�e tam spotka� jego.
Twierdzili, �e nie powinien spodziewa� si� niczego dobrego - z wyj�tkiem
tragicznej,
nieoczekiwanej �mierci. Mimo i� Oswaftowie zostali obdarzeni b�yskotliw�
inteligencj�,
nie grzeszyli nadmiarem bujnej wyobra�ni - szczeg�lnie je�eli chodzi�o o rozmowy
na
temat �mierci. Zaliczali si� do istot d�ugowiecznych, a poniewa� nie lubili
zmienia�
pogl�d�w, na og� czekali na nieuchronny koniec �ycia cierpliwie, a nawet z
pewn� doz�
rezygnacji.
Inni nawet nie zawracali sobie g�owy udzielaniem mu jakichkolwiek ostrze�e�. Od
dawien
dawna uwa�ali go za dziwaka i samotnika. Sam� jego obecno�� w zaciszu ThonBoki
traktowali jak co� niew�a�ciwego i niebezpiecznego. Przypuszczali, �e stanowi
aluzj� do
z�owieszczej, mrocznej szpetoty, czaj�cej si� poza spokojnymi granicami. Trzeba
jednak
uczciwie stwierdzi�, �e ziomkowie Lehesu nie zamierzali wyklina� go ani wydala�.
Z
drugiej strony, nikomu spo�r�d nich - i to bez wzgl�du na to, co o nim s�dzili -
nie
przysz�oby nawet do g�owy powstrzymywa� go przed niew�tpliw� zgub�, jaka by go
czeka�a, gdyby zechcia� zaspokoi� niepohamowan� ciekawo��.
W tej chwili Lehesu �a�owa�, �e ich nie us�ucha�. Otwarte Morze, na kt�re tak
niebacznie
si� zapu�ci�, trzyma�o go w szponach straszliwego g�odu.
Pragn�c odzyska� wewn�trzny spok�j, kilkakrotnie machn�� podobnymi do p�etw
p�aszczki ogromnymi skrzyd�ami. �w majestatyczny gest z pewno�ci� wzbudzi�by
podziw i uznanie, gdyby w pobli�u przebywa� kto�, kto m�g�by zauwa�y� go i
doceni�.
U Oswaft�w stanowi� odpowiednik powolnego, miarowego oddychania. Je�eli chodzi
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
0 Lehesu, odni�s� identyczny skutek: nie pom�g� w najmniejszym stopniu. Co
gorsza,
jedynie przypomnia� o rozpaczliwym po�o�eniu, z kt�rego musia� jako� si�
wydosta�.
Prawd� m�wi�c, m�ody Oswaft nie ba� si�. Mimo i� istoty bardzo rzadko zmienia�y
pogl�dy, jeszcze rzadziej wpada�y w przera�enie.
Niemal nigdy nie poddawa�y si� panice. Zapewne nawet nie zna�y takiego s�owa.
Chodzi�o tylko o to, �e ciekawo�� nie nale�a�a do specyficznych cech ich
charakter�w.
Oswaftowie �yli, kieruj�c si� prastarymi, czcigodnymi, wypr�bowywanymi przez
ca�e
tysi�clecia, g��boko zakorzenionymi w �wiadomo�ci i u�wi�conymi zwyczajami.
Lehesu
doszed� do wniosku, �e tyle uroczystych okre�le� wystarczy, aby nada� �yciu
posmak
dusz�cej niezmienno�ci. Co prawda, istnia�y przypadki godzenia si� ze zmianami i
innowacjami. Mimo wszystko, istot jego rasy nie da�oby si� nazwa� dzikusami.
Zmiany
zachodzi�y jednak bardzo powoli, tak �e pogodzenie si� z nimi wymaga�o czasu, w
kt�rym mog�o �y� kilkadziesi�t pokole�. Cywilizacji Oswaft�w nie mo�na by�oby
okre�li�
mianem ustabilizowanej czy niezmiennej. Mimo to �ycie by�o po prostu dr�cz�co,
nieprawdopodobnie nudne.
Tymczasem Lehesu bywa� uwa�any albo za uciele�nienie ciekawo�ci, albo za kogo�,
komu zdarzy�o si� ulec zwariowanej mutacji - zale�nie od tego, kogo pyta�o si� o
opini�:
samego Lehesu czy te� mo�e kogokolwiek innego spo�r�d jego ziomk�w. Absolutnie
nikt inny nie mia� ochoty si� dowiedzie�, jakie nieznane cuda czy dziwy mo�na
zobaczy�
poza bezpiecznymi granicami ThonBoki. Lehesu nawet nie potrafi�by wyja�ni�
nikomu,
jaka pal�ca ciekawo�� kaza�a mu zapuszcza� si� na Otwarte Morze. Zapewne nie
m�g�by
wyt�umaczy� tego �adnemu z r�wie�nik�w, a ju� z ca�� pewno�ci� nikomu spo�r�d
Starszych. Mo�liwe, �e nie uda�oby mu si� dokona� tej sztuki nawet w�wczas,
gdyby
chodzi�o o malc�w, kt�rzy urodzili si� stosunkowo niedawno.
No c�, mo�e pewnego dnia i on b�dzie mia� w�asne dzieci. A je�eli ciekawo��
stanowi�a
cech�, przekazywan� z pokolenia na pokolenie, mo�e jego potomkowie zrozumiej�/
co czu�, albo nawet zapa�aj� tak� sam� ciekawo�ci�. Lehesu zachichota�, mimo i�
w
pobli�u nie widzia� nikogo, kto by go us�ysza�. Doszed� do przekonania, �e
najwi�kszym
problemem b�dzie znalezienie towarzyszki �ycia, kt�ra zechcia�aby tolerowa� jego
pogl�dy.
A mo�e nie b�dzie tak �le, jak si� spodziewa. Istnia�o znikome
prawdopodobie�stwo,
�e w og�le prze�yje, przemierzaj�c tak bezkresne pustkowie. Ka�de w��kno
ogromnego
1 kszta�tnego cia�a wysy�a�o impulsy b�lu i domaga�o si� po�ywienia. Lehesu
kr��y� w
przestworzach przez czas, kt�ry wydawa� mu si� wieczno�ci�. Ani razu nie
zobaczy�
niczego, co mog�oby pos�u�y� jako po�ywienie. Wiedzia� te�, �e jest za p�no, by
zawr�ci�. Jeszcze raz uni�s� ogromne skrzyd�a i machn��, pragn�c nadal cia�u
wi�ksz�
pr�dko��, ale nie m�g� zignorowa� faktu, �e bardzo szybko s�abnie.
Co prawda Lehesu nigdy w �yciu ani nie widzia� piek�a, ani o nim nie s�ysza�.
Poj��by
jednak, o co chodzi, gdyby potrafi� stawia� kroki albo wspina� si� po stopniach.
Mimo
to jako� nie odczuwa� wyrzut�w sumienia w zwi�zku z tym, czego do�wiadcza� i co
prze�ywa�. Pomy�la�, �e ciekawo�� mo�e i przyczynia�a si� do jego zguby i
stanowi�a
pierwszy stopie� do piek�a, ale taka �mier� b�dzie z pewno�ci� lepsza ni� �mier�
z
nud�w.
Mo�e.
Lehesu ocenia�, �e pozosta�o najwy�ej kilka godzin, zanim opadnie z si� i umrze
z g�odu.
Istoty jego rasy, poruszaj�c si�, nieustannie si� od�ywia�y. Czyni�y to
machinalnie, niemal
nie�wiadomie. W gigantycznych organizmach Oswaft�w trudno by�oby znale�� miejsce
do gromadzenia �rodk�w od�ywczych. Cia�o Lehesu coraz bardziej s�ab�o, a
m�odzieniec
coraz lepiej zdawa� sobie z tego spraw�. Mimo to cieszy� si�, �e �mier� zastanie
go
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
w�a�nie na Otwartym Morzu, z daleka od...
Chwileczk�! Co to takiego? W bezkresnej pustce ujrza� nagle co�, co si�
porusza�o!
O wiele ni�ej i bardzo daleko od niego p�yn�a jaka� inna istota, dos�ownie
pulsuj�ca
�yciem i energi�. Lehesu zmusi� zmys�y do najwi�kszego wysi�ku, na jaki potrafi�
si�
zdoby� w takiej chwili. Przekona� si�, �e istota jest stosunkowo ma�a, a w
ka�dym razie
o wiele mniejsza ni� on. Mimo to promieniowa�a od niej wielka si�a - a to
oznacza�o, �e
gdzie� w s�siedztwie musi istnie� obfite �r�d�o po�ywienia.
M�odzieniec uczyni� w�wczas co� niezwyk�ego - na co nie pozwoli�by sobie �aden
inny
mieszkaniec ThonBoki. Zanurkowa� i pop�yn�� w kierunku nieznajomego stworzenia,
chocia� nie zalicza� si� do drapie�nik�w. Z drugiej strony, trudno by�oby
okre�li� go
mianem ro�lino�ercy. Takie szczeg�y nie mia�y zreszt� absolutnie �adnego
znaczenia w
obecnych okoliczno�ciach i w tym punkcie czasoprzestrzeni. Oswaftowie mieli
zwyczaj
�ywi� si� tym, co nadawa�o si� do jedzenia, i zostawia� wszystko inne, co
uznawali
za niejadalne. Nie znali �adnych innych istot inteligentnych, a wszystko, co
zosta�o
stworzone, traktowali jak p�misek, na kt�ry mog�o trafi� po�ywienie.
Lehesu pomy�la�, �e nawet je�eli stwierdzi, i� obca istota jest niejadalna,
przynajmniej
zorientuje si�, co znalaz�a do jedzenia. Liczy� si� z ewentualno�ci�/ �e sam
mo�e zosta�
uznany przez ni� za smakowity k�sek. Mia� jednak zbyt ma�o si�, aby podj�� walk�
- i nie
podj��by jej nawet w�wczas, gdyby �ywi� na to ochot�. A w tej chwili nie �ywi�.
Nie mia�
tak�e ani odrobiny nadziei.
Szybowa� coraz ni�ej i ni�ej. Tak jest, ju� widzia� ca�kiem wyra�nie py�ek o
rozmiarach
nie przekraczaj�cych jednej dziesi�tej �rednicy jego cia�a. Mimo to wyra�nie
czu�, �e �w
py�ek jest niepor�wnanie silniejszy od niego. A poza tym bardziej opancerzony,
przez
co troch� podobny do niewielkich, chronionych przez chitynowe skorupy stworze�,
od
kt�rych a� roi�o si� w ThonBoce.
Bardzo, bardzo smakowitych.
Kiedy zbli�y� si� do dziwnej istoty, przekona� si�, �e jej cia�o jest
ukszta�towane podobnie
jak jego. Gdyby s�dzi� po kierunku, w jakim si� porusza�a, mia�a troch� wi�ksz�
szeroko��
ni� d�ugo��, a poza tym by�a troch� bardziej zaokr�glona ni� on. Z jej przedniej
cz�ci,
podobnie jak z jego cia�a, wystawa�y dwa grube, trudne do opisania wyrostki.
Lehesu nie
potrafi�y okre�li�, czy s� jakimi� organami, czy te� mo�e czym� ca�kiem innym.
Zmys�y m�odego Oswafta pozwala�y mu dostrzega� nie tylko to, na co spogl�da�y
oczy.
Dzi�ki temu Lehesu �widzia�", �e stworzenie nie ma �adnych manipulator�w,
ko�czyn
ani wypustek, wyrastaj�cych z podbrzusza. On natomiast mia� ich co najmniej
kilka
setek. Mimo to odnosi� wra�enie, �e dolna powierzchnia stworzenia mo�e si�
otwiera�.
Mo�liwe wi�c, �e macki, przylgi albo wyrostki kry�y si� gdzie� w brzuchu. Lehesu
zna�
kilka rodzaj�w istot, kt�re...
Nagle wzdrygn�� si�, kiedy u�wiadomi� sobie straszliw� prawd�! Znalaz� si� na
tyle blisko,
�e rozr�nia� szczeg�y. Z przera�eniem, na kt�re pozwala� sobie bardzo rzadko,
zauwa�y�
bardzo du�� r�nic�, istniej�c� mi�dzy nim a t�... t� rzecz�. Stworzenie by�o
ca�kowicie
nieprzezroczyste, jak zw�oki! Mieszka�cy ThonBoki stawali si� nieprzezroczy�ci,
kiedy
umierali. Pozostawali w takim stanie, dop�ki nie rozsypywali si� w proszek, z
kt�rego
przecie� powsta�o wszystko, co �y�o. Istota wygl�da�a, jakby umar�a przed bardzo
wieloma
laty. A przecie� porusza�a si� tak szybko i pewnie, jakby zd��a�a do wytyczonego
celu.
Lehesu pomy�la�, �e wprawdzie nawet po�r�d istot nale��cych do jego rasy
zdarza�y
si� takie, kt�re... Szybko jednak porzuci� t� my�l jako niedorzeczn�. Nigdy
przecie� nie
zawraca� sobie g�owy przes�dami. Parskn�wszy w duchu, doszed� do przekonania, �e
powinien skierowa� my�li na inne tory. Niemal mu si� to uda�o.
Czeka�a go jeszcze jedna drobna niespodzianka. Podp�yn�� bli�ej... Ju� sam fakt,
�e
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
znalaz� si� tak blisko, sprawi�by, i� ka�dy inny Oswaft uzna�by go za szale�ca.
Lehesu
zorientowa� si� jednak, �e dziwne stworzenie usi�uje mu co� powiedzie�. ThonBoka
zajmowa�a ogromny obszar, a zamieszkuj�cych j� istot by�o bardzo wiele, ale ani
jeden fakt, ani drugi nie przyczyni�y si� do powstania wielu r�nych j�zyk�w. Po
prostu
Oswaftowie przemieszczali si� zbyt szybko i zbyt dobrze znali wszystkie
zakamarki
ThonBoki. Co wi�cej, umieli porozumiewa� si� na odleg�o�ci, kt�re wydawa�yby si�
nieprawdopodobnie du�e jedynie istotym nale��cym do odmiennej rasy.
Tak wi�c Lehesu poczu� dziwne �wierzbienie, dowodz�ce, �e kto� inny pragnie z
nim si�
porozumie�. Po raz pierwszy w �yciu m�ody Oswaft nie rozumia� jednak, o co
chodzi.
Wys�a� skupion� wi�zk� my�li nacechowanych �yczliwo�ci� i dobr� wol�, po czym
uzbroi� si� w cierpliwo�� i czeka� na odpowied�. Po kilku chwilach odebra�
dok�adnie
to samo, co sam wys�a�. Skierowa� zatem nast�pn� wi�zk� my�li ku opancerzonemu
ma�emu stworzeniu i powt�rzy� to samo pozdrowienie, kt�re odebra� od niego,
kiedy
nadlatywa�.
Obie istoty wiedzia�y, �e s� inteligentne. Niestety, obie rozumia�y tak�e, �e
trudno
b�dzie rozmawia� dalej w taki sam spos�b. Opancerzone stworzenie zacz�o
odlicza�.
To �mieszne - pomy�la� Lehesu. Gdyby naprawd� by�o obdarzone inteligencj�/ bez
trudu domy�li�oby si�, �e jego rozm�wca tak�e umie liczy�. Przez chwil�
intensywnie
rozmy�la�, a potem utworzy� w m�zgu pewien wizerunek. Pragn�� przes�a� w taki
spos�b
co� konkretnego i widocznego, a nie abstrakcyjnego i z�udnego. Nie bardzo
wiedz�c,
co przekaza�, wys�a� wi�zk� my�li przedstawiaj�cych widziane z bliska i podobne
do
metalowego dysku opancerzone stworzenie.
Nast�pi� d�u�szy okres, w kt�rym nic si� nie wydarzy�o. Gdzie� w g��binach
w�asnego
organizmu Lehesu poczu� co� w rodzaju satysfakcji, �e uda�o mu si� zaskoczy�
obc�
istot�. Potem jednak odebra� wiadomo��- obraz i ujrza� siebie, ogl�danego z
bardzo
ma�ej odleg�o�ci. Doskonale! Dopiero teraz m�g� przyst�pi� do przekazywania
obcemu
stworzeniu istoty rozpaczliwej sytuacji, w jakiej si� znajdowa�. Zamierza�
prosi� malca
o pomoc. A je�eli tamten nie m�g�by jej udzieli�, mo�e chocia� odholowa�by go w
inne
miejsce, gdzie znalaz�by jak�kolwiek straw�.
Uformowa� w my�lach wizerunek samego siebie, a potem dokona� pewnej zmiany.
Przedstawi� istot� swojego gatunku, kt�ra stopniowo staje si� coraz mniej
przezroczysta,
coraz mniejsza i bardziej pomarszczona. Nast�pnie, pragn�c opisa� ze wszystkimi
szczeg�ami w�asne po�o�enie, wyobrazi� sobie, �e rozpuszcza si� i niknie, a
tworz�ce
jego cia�o cz�steczki rozpraszaj� si� we wszystkie strony. Poczu� si� bardzo
dziwnie,
my�l�c o czym� takim, ale doszed� do wniosku, �e to konieczne.
Jeszcze p�niej przekaza� obraz Oswafta, po�ywiaj�cego si� tym, co nios�y pr�dy
w
ThonBoce. Wygl�da�o to, jakby odradza� si� albo budzi� do �ycia. Z ka�d� chwil�
stawa�
si� coraz wi�kszy, silniejszy i zdrowszy. Jego cia�o nabra�o zn�w op�ywowych
kszta�t�w i
sta�o si� niemal idealnie przezroczyste. Lehesu wyobrazi� sobie, �e dorasta i
przemienia
si� w gigantycznego Starszego. Z jakiego� dziwnego powodu poczu� si� jeszcze
gorzej
ni� w�wczas, kiedy wyobra�a� sobie, �e umiera. Nie potrafi�by jednak powiedzie�,
czy
owo przykre uczucie wywo�a�a my�l o uczcie, podczas gdy w rzeczywisto�ci kona� z
g�odu, czy te� mo�e przeczucie, �e kiedy� sam b�dzie wygl�da� jak jeden z jego
nudnych
przodk�w.
Tak czy owak, kiedy sko�czy� przekazywa� my�lowe wizerunki, przekona� si�, �e
dziwne
stworzenie unosi si� przed nim zupe�nie nieruchomo. Przez d�ugi, bardzo d�ugi
czas nie
udziela�o �adnej odpowiedzi. Lehesu czeka�, uwa�nie mu si� przygl�daj�c.
Zauwa�y�,
�e na zewn�trznej powierzchni �wieci wiele jasnych punkcik�w, podobnie jak na
sk�rze
niekt�rych zamieszkuj�cych ThonBok� dzikich stworze�, kiedy zalecaj� si� do
partner�w.
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
Szczeg�ln� uwag� zwr�ci� na jeden, w przybli�eniu maj�cy kszta�t sporej kuli i
p�on�cy w
przedniej cz�ci istoty. Przekona� si�, �e rozb�yskuje w dziwnych,
nieregularnych odst�pach
czasu. Prawd� m�wi�c, wszystkie inne oznaki r�wnie� dowodzi�y, �e stworzenie
tryska
nieprawdopodobnym, wr�cz nieprzyzwoitym zdrowiem. Znieruchomia�o, kiedy
przekaza�
pierwszy my�lowy obraz, i nadal pozostawa�o nieruchome, ale sprawia�o wra�enie,
�e si�
niecierpliwi, a mo�e niepokoi, jakby pragn�o wyruszy� w dalsz� drog�.
W ko�cu wys�a�o do niego my�lowy wizerunek. Lehesu zdumia� si�, kiedy go
odebra�.
Uzmys�owi� sobie, �e pozwoli�, aby jego my�li zb��dzi�y na inne tory, co
stanowi�o jeszcze
jedn� niebezpieczn� oznak� zbli�aj�cej si� g�odowej �mierci. Oczekuj�c na
odpowied�,
m�ody Oswaft wpatrywa� si� w gwiazdy. Zastanawia� si�, czym s� i jak daleko si�
znajduj�.
Rozmy�la� o tym, czy nie m�g�by - o ile uda�oby mu si� prze�y� - wymy�li�
sposobu,
aby do nich dolecie�. Czy mo�liwe, �e dokona�by tej sztuki tak samo, jak
wyruszy� na
Otwarte Morze?
Kiedy - z najwi�kszym wysi�kiem - zdo�a� si� skupi�, zrozumia�, �e stworzenie
pyta go,
czy w�a�nie tak wygl�daj� rzeczy stanowi�ce jego po�ywienie. Chwil� p�niej obca
istota zacz�a przekazywa� my�lowe wizerunki wszystkich mo�liwych do wyobra�enia
wspania�ych, smakowitych potraw. Na pocz�tku zapyta�a o przypadkow� zbieranin�
galaktycznych drobiazg�w, kt�re na og� bezwolnie dryfowa�y, unoszone pr�dami
przestworzy, i kt�re bywa�y mimochodem poch�aniane przez przelatuj�cych obok
nich
Oswaft�w. A p�niej przesz�a do najbardziej wyrafinowanych kulinarnych
przysmak�w.
K�opot w tym, �e istota w niepoj�ty spos�b miesza�a owe wizerunki z obrazami
przedmiot�w, kt�rych Lehesu nigdy nie widzia� - a nawet z odra�aj�cymi
odpadkami.
Podniecony, rado�nie wykrzykiwa� na znak potwierdzenia, ilekro� przesy�ane
wizerunki
przedstawia�y wykwintne smako�yki, a powstrzymywa� si� od komentarzy, kiedy
ukazywa�y
przedmioty nie nadaj�ce si� do jedzenia. Nieco wcze�niej ustali� ze stworzeniem
wzorce
my�li oznaczaj�cych potwierdzenie albo zaprzeczenie. Zastanawia� si�, co zrobi
teraz
dziwaczna istota. Czy�by zamierza�a zaprowadzi� go na uczt�, kt�r� sugerowa�y
przesy�ane obrazy? Czy znajdzie w sobie do�� si�, �eby tam polecie�? A mo�e po
prostu
kpi�a, naigrawaj�c si� z jego s�abo�ci?
M�odemu Oswaftowi zaczyna�o to by� ca�kowicie oboj�tne. I tak zosta�o mu
najwy�ej
kilka minut �ycia.
Nagle m�odzieniec prze�y� najwi�kszy wstrz�s, jakie dozna� kiedykolwiek w �yciu.
Niespodziewanie brzuch stworzenia si� otworzy� i ze �rodka wypad�y wszystkie
obiecywane
przez istot� smako�yki. Po chwili otoczy�y go g�st� chmur� - tak
nieprzeniknion�, �e
niemal straci� malca z oczu. Rado�nie krzycz�c, Lehesu zanurkowa� i zacz��
zatacza�
kr�gi wok� przybysza. Za ka�dym razem, ilekro� przelatywa� przez od�ywcz�
mgie�k�,
poch�ania� wszystko, co spotyka� po drodze. Zostawia� za sob� wyczyszczone do
ostatniej drobiny przestworza. Tymczasem obca istota ca�y czas wisia�a
nieruchomo,
jakby przygl�da�a si�, co robi, a mo�e nawet dziwowa�a. W ka�dym razie nie
stworzy�a
ani jednego my�lowego wizerunku.
Zataczaj�c kolejny kr�g, Lehesu przelecia� wyj�tkowo blisko nieznajomego.
Zauwa�y�,
�e sk�ra istoty nie jest g�adka, jak dotychczas mu si� wydawa�o, ale pokryta
dziwnymi
guzami i naro�lami. Tylko pewne fragmenty powierzchni by�y przezroczyste, a
w�a�ciwie
sprawia�y takie wra�enie. Zapewne s�u�y�y do przekazywania sygna��w, zbieranych
przez
zewn�trzne narz�dy i organy, kt�rych wewn�trzne ko�ce gin�y w nieprzeniknionych
ciemno�ciach.
Przynajmniej jednak cz�� ciekawo�ci Lehesu zosta�a zaspokojona. M�odzieniec
po�ywia�
si� i po�ywia�, chyba obficiej ni� kiedykolwiek w �yciu. Ka�dy nast�pny
zataczany kr�g
przybli�a� go coraz bardziej do dziwnego stworzenia. Lehesu nie odczuwa� ani
odrobiny
8
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
strachu - mimo wszystko, nieznana istota ocali�a go od g�odowej �mierci. W
pewnej
chwili spojrzenie m�odzie�ca prze�lizgn�o si� po miejscu, kt�re powiedzia�oby
mu o
wiele wi�cej, gdyby Oswaftowie umieli porozumiewa� si� za pomoc� pisanych
znak�w.
Niestety, a mo�e na szcz�cie, nie odczuwali takiej potrzeby. Tak wi�c
spojrzenie Lehesu
prze�lizgn�o si� po p�ytce przymocowanej za pomoc� nit�w do sk�ry istoty.
Widnia�o
na niej pi�� starannie wymalowanych s��w, na widok kt�rych m�ody Oswaft
prze�y�by
wstrz�s, gdyby potrafi� je odczyta�. Poj��by w�wczas, �e wcale nie ma do
czynienia z
�yj�c� istot�.
Napis g�osi�:
SOKӣ MILLENIUM Kapitan: Lando Calrissian
M�odzieniec, raz po raz zataczaj�cy coraz cia�niejsze kr�gi wok� kad�uba
�Soko�a",
zadowala� si� poch�anianiem wszystkiego, co spotyka� na swojej drodze. Nie
przestawa�
wy�piewywa� hymn�w wdzi�czno�ci, nieustannie wysy�aj�c wi�zki
elektromagnetycznych
impuls�w wytwarzanych przez o�rodki mowy ogromnego m�zgu.
Formaldehyd smakowa� mu jak jeszcze nigdy dot�d!
ROZDZIA� II
Lando Calrissian, hazardzista, poszukiwacz przyg�d, artysta - oszust... ale
dobroczy�ca?
Nawet jemu samemu wydawa�o si� to bardzo ma�o prawdopodobne. Mimo to
niezaprzeczaln� prawd� by�o, �e kiedy kilka miesi�cy wcze�niej natkn�� si� na
niesamowit�/ oddychaj�c� w pr�ni istot�, nazywaj�c� siebie Oswaftem Lehesu,
jego
�Sok� Millenium" lecia� przez mi�dzygwiezdn� pustk�, kieruj�c si� prosto ku
ThonBoce.
Nazwa ta w j�zyku, jakim porozumiewa�y si� istoty ludzkie, oznacza�a ni mniej,
ni wi�cej,
tylko Gwiazdo- Grot�.
Istoty rasy Oswaft�w wpad�y w tarapaty, a Lando spieszy�, by im pom�c.
Prawd� m�wi�c, on sam by� t� pomoc�. Lecia� pe�en w�ciek�o�ci. Jego gniew nie
mia�
nic wsp�lnego ani z samym Lehesu, ani z Oswaftami, ani nawet z ThonBok�, ale
wi�za�
si� ze z�amaniem ko�ci r�ki. W tej chwili dba�, �eby si� zros�a. Dolegliwo�� nie
by�a
wcale taka uci��liwa ani nie sprawia�a mu tylu k�opot�w, ile mog�aby w innym
miejscu
i okoliczno�ciach. Lando unieruchomi� r�k� w skomplikowanych, chocia� bardzo
lekkich
kleszczach, sk�adaj�cych si� z wielu indukcyjnych zwojnic. Owe cewki wytwarza�y
magnetyczne pole, kt�re w ci�gu dw�ch albo trzech dni mia�o sprawi�, �e z�amana
ko��
barkowa si� zro�nie. Mimo to urz�dzenie by�o niepor�czne i sprawia�o k�opoty,
zw�aszcza
w stanie niewa�ko�ci. A Lando coraz bardziej lubi� przebywa� w takim stanie.
Uwa�a�,
�e to pomaga my�le�.
A zatem wy��cza� sztuczne ci��enie i zawisa� dok�adnie po�rodku pomieszczenia -
w
jednakowej odleg�o�ci nie tylko od �cian, ale tak�e p�yt pok�adu i sufitu.
Nieruchomia�
w powietrzu i oddawa� si� rozmy�laniom. Czu� jednak, �e dziwaczny opatrunek
wprawia
go w rozdra�nienie.
Lando mia� r�wnie� siniak pod okiem i wybity z�b. Mimo to - bior�c pod uwag�
wszystko
inne, co si� sta�o - obie te dolegliwo�ci w�a�ciwie mu nie przeszkadza�y. Nie
przestaj�c
lewitowa�, przyci�gn�� bli�ej pr�niow� popielniczk�, kt�r� zawczasu umie�ci�
blisko
siebie, i str�ci� s�upek popio�u, jaki utworzy� si� na czubku kosztownego
cygara. P�niej
pochyli� g�ow� i przem�wi� w stron� panelu interkomu umieszczonego gdzie� pod
nim,
chyba na blacie sto�u:
- Vuffi Raa, jak ci si� wydaje tym razem, kiedy osi�gniemy cel wyprawy?
9
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
W odpowiedzi us�ysza� cichy g�os, bardzo uprzejmy i r�wnie nieorganiczny jak
samo
urz�dzenie, a mimo to przesycony humorem, ciep�em i odrobin� autoironii:
- Za siedemdziesi�t sze�� godzin, mistrzu. Dokona�em poprawki w por�wnaniu z
poprzednimi obliczeniami. Ten rejon przestworzy jest tak czysty, �e od czasu,
kiedy
podawa�em ci ostatni� warto��, uda�o si� nam zaoszcz�dzi� kilka godzin.
Przepraszam
za to, �e okaza�em si� taki niedok�adny.
Niedok�adny? - pomy�la� hazardzista. Ma�y android, niech go b�ogos�awi J�dro,
wyra�a�
si� �ci�lej, poprawniej i �atwiej ni� on, a przecie� to on lubi� okre�la� siebie
mianem
artysty- oszusta!
Szybko�� �Soko�a Millenium" - wielokrotnie przewy�szaj�ca pr�dko�� rozchodzenia
si� �wiat�a - by�a ograniczona jedynie przez g�sto�� wype�niaj�cych
mi�dzygwiezdn�
pustk� gaz�w. Zazwyczaj w przestworzach panuje doskona�a pr�nia, ale w ka�dym
kilometrze sze�ciennym mo�na znale�� kilka zab��kanych cz�steczek, nierzadko
tworz�cych skomplikowane chemiczne zwi�zki. Magnetograwitacyjne os�ony, w jakie
bywaj� zaopatrywane kad�uby chyba wszystkich nowoczesnych gwiezdnych statk�w,
nie
pozwalaj� im zamienia� si� podczas lotu w roz�arzony popi�. Co wi�cej,
wyg�adzaj�
drog� w trakcie podr�y przez co�, co da si� por�wna� z zajmuj�c� obszar ca�ej
galaktyki
superrozrzedzon� atmosfer�. Mimo to op�r stawiany przez cz�steczki gaz�w mo�e
by�
w znacznym stopniu os�abiony przez zmniejszenie najwi�kszej dopuszczalnej
pr�dko�ci,
z jak� podr�uje mi�dzygwiezdny statek.
Wygl�da�o na to, �e obszar, przez kt�ry w�a�nie przelatywa� �Sok� Millenium",
nie
r�ni si� niczym od wi�kszo�ci pozosta�ych. Pozbawiony normalnego, op�niaj�cego
oporu, stawianego przez cz�steczki rozrzedzonych gaz�w, niewielki frachtowiec
nawet
przekracza� pr�dko��, kt�ra w wielu rejonach galaktyki uchodzi�a za legendarn�.
Jego kapitan przez chwil� zachwyca� si� tym osi�gni�ciem, ale p�niej ponownie
zwr�ci�
g�ow� w kierunku panelu interkomu.
- Lepiej zmniejsz pr�dko�� o kilka megaw�z��w - powiedzia�. - Musz� mie� troch�
wi�cej
czasu, zanim b�d� m�g� zdj�� z r�ki ten zwariowany opatrunek. Ty r�wnie�
odnios�e�
kilka wymagaj�cych odprasowania wgniece� i zadrapa�. Aha, i wiesz co, Vuffi Raa?
- Tak, mistrzu?�nap�yn�o w odpowiedzi. Opr�cz radosnego g�osu robota Lando
us�ysza�
tak�e odg�osy stukania w klawisze, co dowodzi�o, �e Vuffi Raa wykonuje jego
polecenie.
Frachtowiec zwolni�, ale kapitan - dzi�ki w��czonym inercyjnym strefom t�umi�cym
-
niczego nie poczu�.
- Nie nazywaj mnie mistrzem!
Wypowiedzia� t� uwag� niemal mimochodem. Ju� dawno przesta� dziwi� si� albo
zastanawia� nad tym, dlaczego ma�y robot okazuje si� w�a�nie w tej jednej
drobnej
sprawie taki uparty i niepos�uszny. Musia� przyzna� przed sob�, �e niepokoi si�
o swojego
ma�ego mechanicznego przyjaciela - i to nie dlatego, �e m�g�by straci�
doskona�ego
androida- pilota; przynajmniej nie tylko z tego powodu. Nieustanne ataki, jakie
ostatnio
razem odpierali, stawa�y si� coraz powa�niejsze. A przecie� jeszcze niedawno nie
zwracali
na nie uwagi. Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu Lando stwierdzi�, �e fakt, i�
teraz
doskonale wiedzieli, kim s� napastnicy i dlaczego ich atakuj�, w niczym nie
poprawia�
ich sytuacji.
Hazardzista zgrzytn�� z�bami i popatrzy� na stop�. Umie�ci� j� w jeszcze jednym,
tym
razem skromniejszym zestawie zwojnic indukcyjnych, dzi�ki czemu pulsuj�ca
energia
pola magnetycznego mog�a przep�ywa� i przez ten zak�tek cia�a. Pomy�la�, �e owo
mniejsze urz�dzenie przepe�nia czar� goryczy - podobnie jak podbite oko. Czym
innym
by�o usi�owanie zamordowania przeciwnika - mimo wszystko, czy� nie w�a�nie na
tym
polega�o wywieranie zemsty? Ale dr�czenie go milimetr po milimetrze: tu otarty
nask�rek,
10
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
a tam podbite oko? Lando doszed� do przekonania, �e takie post�powanie ma w
sobie
co� i�cie diabelskiego. Rzecz jasna, o ile po prostu nie wynika�o z
nieudolno�ci. Widocznie
nieprzyjaciel u�wiadomi� sobie fakt, �e istota ludzka, gotowa w innych
okoliczno�ciach
bez mrugni�cia okiem stawi� czo�o wyg�odnia�emu drapie�nikowi, dor�wnuj�cemu jej
pod wzgl�dem si�y i ci�aru, czasami wpada w panik� na d�wi�k nieustannie
brz�cz�cego
w okolicach ucha dokuczliwego owada.
No c� - pomy�la� ciemnosk�ry hazardzista. - Przecie� w�a�nie dlatego
wyruszyli�my
na t� tak zwan� wypraw� ratunkow�. Kiedy� b�d� musia� zastosowa� radykalne
�rodki,
�eby wreszcie po�o�y� kres tym niedorzecznym pr�bom zg�adzenia mnie z tego
�wiata.
Wcze�niej czy p�niej, w taki czy inny spos�b, ale nieodwo�alnie. Raz na zawsze.
Rzecz jasna, propozycja by�a bardzo ryzykowna, a stawka w grze wy�sza ni� chyba
kiedykolwiek przedtem. Lando Calrissian powiedzia� sobie jednak zapewne po raz
nie
wiadomo kt�ry, �e bez wzgl�du na to, kim innym m�g� by� w �yciu, przede
wszystkim
uwa�a� siebie za artyst�- oszusta. Za cz�owieka, gotowego zaryzykowa� i postawi�
wszystko na jedn�, mog�c� w ka�dej sekundzie zmieni� walor kart�- p�ytk�.
Mimo wszystko, to przecie� w�a�nie w taki spos�b wpl�ta� si� w ca�� afer�.
Zacz�o si� od tego, �e pewien uzdolniony, m�ody i nie maj�cy specjalnych
widok�w
na �wietlan� przysz�o�� poszukiwacz przyg�d i pocz�tkuj�cy hazardzista zasiad�
do
gry w siedemdziesi�cioo�mio-karcianego sabaka. Poniewa� szcz�cie mu dopisywa�o,
ju� wkr�tce wygra� niewielki gwiezdny statek, kt�rym okaza� si� pokiereszowany
i poobijamy zmodyfikowany przemytniczy frachtowiec. Nieco p�niej, mimo i� wcale
si� nie stara�, wygra� mniej wi�cej w taki sam spos�b dziwacznego androida.
Jeszcze
p�niej oba automaty i ich w�a�ciciel wyruszyli na wypraw�, w trakcie kt�rej
prze�yli
ca�e mn�stwo niezwyk�ych przyg�d. Niekt�re okaza�y si� ca�kiem zyskowne, a inne
przysporzy�y im k�opot�w. Przy okazji narobili sobie niema�o wrog�w. Jednym z
nich by�
pewien samozwa�czy czarownik, niejaki Rokur Gepta, kt�ry zamierza� przej��
w�adz�
nad ca�� galaktyk�. Niestety, w drodze na sam szczyt potkn�� si� o Landa
Calrissiana.
Dwukrotnie.
Jegomo�� poczu� si� tym dotkni�ty i ura�ony, po czym zacz�� obwinia� hazardzist�
o pech
i wszystkie dotychczasowe niepowodzenia. Co wi�cej, zapa�a� ��dz� zemsty.
Tymczasem
obiekt, przeciwko kt�remu owo uczucie zosta�o skierowane, jeszcze do niedawna
nie
mia� o tym najmniejszego poj�cia. A kiedy w ko�cu si� dowiedzia�, postanowi�, �e
nie
odwzajemni owej nienawi�ci. Lando Calrissian, bo o niego to chodzi�o, za wszelk�
cen�
chcia�, aby pozostawiono go w spokoju. Tak wi�c, za pomoc� r�nych dost�pnych
�rodk�w przekazywania informacji, usi�owa� wyt�umaczy� swojemu prze�ladowcy, �e
jest mu wszystko jedno, kto zarz�dza wszech�wiatem. I tak postanowi� �ama�
wszystkie
prawa, regu�y, zarz�dzenia i zakazy, kt�re stan�yby na jego drodze - i to bez
wzgl�du na
to, kto przej��by ster rz�d�w w galaktyce. Pr�bowa� wyja�ni�, �e nie ma nic
przeciwko
temu, by czarownik si�gn�� po ca�� w�adz�, jak� tylko m�g�by pochwyci�.
Niestety, owe
pochlebstwa - mimo i� samemu hazardzi�cie wydawa�y si� rozs�dne i rzeczowe -
obija�y
si� o nieskore do zrozumienia jego racji organy s�uchowe Gepty.
Co gorsza, aby do reszty skomplikowa� sytuacj�, Vuffi Raa narobi� sobie w�asnych
wrog�w
- aczkolwiek nie mia� o tym najmniejszego poj�cia. Jego poprzedni w�a�ciciel,
kt�remu
los posk�pi� szcz�cia w grach losowych, okaza� si� bardzo sprytnym
funkcjonariuszem
rz�dowym. Celowa� zw�aszcza w dzia�alno�ci, okre�lanej przez wszystkich innych
mianem szpiegowania. �w go��, dla niepoznaki graj�cy rol� w�drownego
antropologa,
bez skrupu��w wykorzysta� ma�ego robota do w�asnych cel�w. Zmusi� go, aby pom�g�
w opanowywaniu poprzednio nieznanej, zamieszkuj�cej ca�y gwiezdny system rasy
inteligentnych istot. Niestety, �w podb�j zako�czy� si� brutaln� wojskow�
pacyfikacj�/
11
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
w trakcie kt�rej straci�o �ycie dwie trzecie obywateli systemu. Pozosta�a przy
�yciu
ludno��, przera�ona i, co zrozumia�e, doprowadzona do w�ciek�o�ci - zapa�a�a do
niewinnego androida dozgonn� nienawi�ci�. Poprzysi�g�a mu zemst� i z rzadko
spotykanym entuzjazmem zacz�a robi� wszystko, co by�o mo�liwe, �eby wywrze� j�
jak
najszybciej.
P�niejsze wysi�ki, jakie czyni� Calrissian, pragn�c wyja�ni� nieporozumienie i
zako�czy�
spraw� na drodze negocjacji, nie tylko spe�z�y na niczym, ale omal nie
przyczyni�y si� do
jego zguby. Niekt�rym go�ciom po prostu nie dawa�o si� przem�wi� do rozumu.
No c�, w�a�nie takie jest �ycie - pomy�la� ponuro hazardzista. Unosi� si�
po�rodku
pomieszczenia, zaprojektowanego z my�l� o pe�nieniu funkcji �wietlicy dla
pasa�er�w
�Soko�a Millenium".
Dotychczas s�u�y�a obu pasa�erom frachtowca jako salon, a w tej chwili stanowi�a
prywatny gabinet, w kt�rym jeden z nich m�g� odpr�y� si� i zebra� my�li. A w
my�lach,
kt�re w tej chwili przychodzi�y mu do g�owy, przewa�a�a ironia. Lando zaci�gn��
si�
cygarem.
Ca�y k�opot polega� na tym, �e chocia� obaj mieli w�asnych �miertelnych
nieprzyjaci�,
owi wrogowie nie zawsze ich rozr�niali. A zw�aszcza w�wczas, kiedy pos�ugiwali
si�
rozpryskowymi granatami. Kiedy dotarli do ostatniego portu, do kt�rego zawin��
im
kazano, korpus biednego Vuffiego Raa zosta� powa�nie wgnieciony. By� to rezultat
trafienia przez od�amek w�a�nie takiego granatu, rzuconego r�k� jakiego�
najemnego
zab�jcy, pozostaj�cego na us�ugach czarownika Gepty. Zanim niezdarny idiota
wyzion��
ducha, wyzna� z ca�� naiwno�ci� pocz�tkuj�cego nowicjusza, �e zamiast granatu
rzuci�
zawleczk�. Na szcz�cie obra�enia, jakie odni�s� ma�y android, mia�y ju� wkr�tce
zosta� samoczynnie usuni�te. Vuffi Raa dysponowa� znakomitymi mechanizmami
autonaprawczymi.
W trakcie innego incydentu, jaki przydarzy� si� im wkr�tce potem, Lando zosta�
przerzucony przez barier�. Wyl�dowa� w pojemniku wype�nionym od�ywczym,
witaminizowanym kleikiem, kt�ry naby� w�a�nie z my�l� o tej podr�y. W wyniku
tej
przygody z�ama� ko�� r�ki i palec u nogi, a poza tym straci� z�b i podbi� sobie
oko. Do
prawdziwej w�ciek�o�ci doprowadzi� go jednak fakt, �e bezpowrotnie zniszczy�
prawie
od�wi�tny, p�oficjalny, welwoidalny mundur kapitana gwiezdnego statku. By�
pewien,
�e za to tak�e odpowiadaj� nieprzyjaciele Vuffiego Raa. Wydawa�o mu si�, �e
rozpoznaje
charakterystyczn� nieudolno��, cechuj�c� ich wszystkie poczynania.
�Sok� Millenium" r�wnie� nie unikn�� swojej porcji wgniece� kad�uba i
uszkodze�.
Prawd� m�wi�c, to w�a�nie na nim skupia�a si� g��wna si�a atak�w nieprzyjaci�.
Do
kad�uba statku przyczepiano �adunki wybuchowe (dwa z nich nawet eksplodowa�y).
P�yty pancerza musia�y znosi� impet kilku niewielkich bitew, jakie w ci�gu
ostatnich
miesi�cy toczyli w pustce przestworzy. Kiedy� w kad�ub frachtowca wbi� si�
gwiezdny
my�liwiec, pilotowany przez nieprzyjacielskiego �o�nierza, wskutek czego
uszkodzeniu
uleg�a rampa statku. Wielokrotnie poddawano przeci��eniom silniki �Soko�a", �eby
jak najszybciej sk�d� odlecie� albo dok�d� dolecie�. Bateria czterolufowego
dzia�ka,
kierowana wprawnymi d�o�mi Calrissiana, odpar�a kiedy� zdradziecki atak
pirackiego
statku, ale ta potyczka chyba nie mia�a bezpo�redniego zwi�zku z zemstami, jakie
zaprzysi�gli wywrze� wrogowie hazardzisty czy ma�ego androida. Zdumieni i
zaskoczeni
niespodziewanym oporem, jaki stawia� kapitan pokiereszowanego starego
frachtowca,
piraci przez d�u�szy czas nie szcz�dzili stara�, by pokona� upartego
przeciwnika.
Z atakami pirat�w statek radzi� sobie doskonale. �Sok� Millenium" by� jednostk�
o wiele
szybsz�, ni� mo�na by�oby s�dzi� na pierwszy rzut oka, opancerzon� i
zdumiewaj�co
silnie uzbrojon�. Kapitan i Vuffi Raa byli doskona�ymi pilotami, chocia� to
w�a�nie ma�y
12
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
robot nauczy� Calrissiana wszystkiego, co istota ludzka powinna wiedzie� o
trudnej sztuce
pilota�u. Lando obieca� sobie po raz nie wiadomo kt�ry, �e dzi�ki temu, co
zarobi na
wyprawie do ThonBoki, zdo�a w ko�cu sp�aci� absolutnie wszystkie d�ugi. Kto wie,
a mo�e
nawet dostatnio sp�dzi� reszt� swoich dni? Mia� po dziurki w nosie
dotychczasowego
�ycia, chocia� przygotowywa� si� w duchu na wszystkie pu�apki, jakie mog� chcie�
zastawi� na jego drodze nieznane, poro�ni�te puszyst� sier�ci� czworono�ne
stworzenia
wszystko�erne.
Delikatnie poci�gn�� za gi�tki w�� pr�niowej popielniczki, poszybowa� ku
sufitowi
�wietlicy, a potem odepchn�� si� i zacz�� opada� ku p�ytom pok�adu. W��czy�
sztuczne
ci��enie i ruszy� na dzi�b korytarzem, ci�gn�cym si� �ukiem wzd�u� sterburty.
Sterownia
znajdowa�a si� w pomieszczeniu podobnym do �agodnie zaokr�glonej rury,
wystaj�cej z
przedniej cz�ci dziobu statku.
Na siedzeniu umieszczonego po lewej stronie fotela pilota przycupn�a nie mniej
dziwna
mechaniczna istota. Wygl�da�a jak pi�cior�ka, a raczej pi�ciomacka chromowana
rozgwiazda. Po�rodku pi�ciobocznego b�yszcz�cego torsu p�on�o rubinowym
blaskiem
pojedyncze oko. W tej chwili wszystkie macki spoczywa�y nieruchomo - po tym, jak
zgodnie z rozkazem kapitana zmniejszy�y pr�dko�� lotu �Soko�a Millenium".
Maj�ca mo�e metr �rednicy istota obr�ci�a si� i skierowa�a czujnik optyczny na
wchodz�cego Calrissiana.
- Przypuszczam, mistrzu, �e teraz sam b�dziesz w stanie zobaczy� t� mg�awic�.
Widzisz
tamt� rozmyt� plam�, prosto na kursie?
Lando wyt�y� wzrok, ale po chwili zrezygnowa�. Podszed� do konsolety i wcisn��
guzik,
aby uruchomi� elektroniczny teleskop.
Tak, dopiero teraz j� zobaczy�. ThonBoka, jak nazywali j� mieszka�cy. Mia�a
kszta�t
wype�nionego jakim� py�em albo gazem gigantycznego worka, do kt�rego mo�na by�o
si� dosta� tylko z jednej strony. W pobli�u wlotu da�o si� zauwa�y� skupiska
pierwotnej
materii, kt�rej wi�ksz� cz�� stanowi�y najrozmaitsze aminokwasy. We wn�trzu
worka,
mimo i� nie korzysta�y z dobrodziejstw �adnych gwiazd ani planet, rozwija�y si�
r�ne
istoty. Wszystkie przystosowa�y si� do �ycia w pustce przestworzy. Niekt�re,
obdarzone
najwi�ksz� inteligencj�, nazwa�y siebie Oswaftami. W tej chwili by�y oblegane.
- A co z t� blokad�/ Vuffi Raa? - zapyta� Lando, sadowi�c si� na fotelu
ustawionym po
prawej stronie. Pragn�c zapozna� si� ze stanem kontrolnych przyrz�d�w,
b�yskawicznie
omi�t� spojrzeniem tarcze miernik�w i wska�nik�w. P�niej, uspokojony i
odpr�ony,
wy�owi� nast�pne kosztowne cygaro z otwartego sejfu, ukrytego pod kontrolnymi
pulpitami. - Potrafisz j� umiejscowi�?
- Tak jest, mistrzu - odpar� android. - W�a�nie uwzgl�dniam najnowsze dane.
Macki Vuffiego Raa zacz�y �miga� nad kontrolnymi pulpitami, zupe�nie jakby �y�y
w�asnym �yciem. Automat by� robotem klasy drugiej. Pod wzgl�dem inteligencji i
reakcji
emocjonalnych dor�wnywa� istotom ludzkim. Wykazywa� r�wnie� wiele innych cennych
zalet i w�a�ciwo�ci. Od czasu do czasu jednak rozczarowywa� Calrissiana,
poniewa�
oprogramowaniezabrania�o mu atakowania i krzywdzenia inteligentnych istot
organicznych
i mechanicznych. W�a�nie ta cecha czyni�a z niego automatycznego pacyfist�.
Zdarza�y
si� jednak chwile, kiedy przysparza�o to hazardzi�cie niema�o k�opot�w.
Nagle na g��wnym ekranie ukazuj�cym podobn� do worka mg�awic� ThonBoki obudzi�o
si� do �ycia prawie sto ��tych punkcik�w.
Lando gwizdn��.
- A� tyle okr�t�w, �eby zablokowa� jedn� bezbronn� chmur� gwiezdnego py�u? Czy
przypadkiem nie wydaje si� im, �e prowadz� nast�pn� Wojn� Klon�w?
Pochyli� si� nad pulpitem, by zapali� cygaro, ale zamar� bez ruchu, kiedy ujrza�
przed
13
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
sob� jarz�cy si� koniec metalowej macki. Doprawdy, Vuffi Raa mia� wiele
niezwyk�ych
talent�w.
- To nawet nie po�owa z tych, kt�re przylecia�y, mistrzu - odezwa� si� android.
- Nie
rozumiem dlaczego, ale niekt�rzy kapitanowie zmodyfikowali pola ochronne swoich
okr�t�w w taki spos�b, aby pe�ni�y funkcj� maskuj�cego kamufla�u. Przypuszczam
tak�e, �e zaminowali wlot mg�awicy.
Lando zaci�gn�� si� dymem z cygara. Si�� woli zmusi� si� do zachowania spokoju.
- A my musimy przelecie� przez t� blokad�. No c�, moje �ycie by�o wprawdzie
kr�tkie, ale
jak�e tre�ciwe. Czy mo�esz si� postara�, �eby pola naszych os�on r�wnie�
przekszta�ci�y
si� w taki kamufla�?
Robot skasowa� obraz, wy�wietlany na ekranie g��wnego monitora.
- Obawiam si�, �e nie, mistrzu. Ta technika jest niezwykle skomplikowana.
- To oznacza, �e pos�uguj� si� ni� wszyscy we wszech�wiecie z wyj�tkiem cywil�w
-
mrukn�� Lando. - No c�, wydaje mi si�, �e masz jaki� plan, kt�ry pozwoli�by nam
wybrn�� z takiej sytuacji.
Nast�pi�a kr�tka cisza, w trakcie kt�rej, gdyby Vuffi Raa potrafi� dokona� tej
sztuki,
m�g�by zamruga� w zdumieniu pojedynczym okiem.
- My�la�em, �e to ty wymy�li�e� jaki� plan, mistrzu - odezwa� si� w ko�cu
zaniepokojony
android.
�niadosk�ry hazardzista wzruszy� ramionami, po czym westchn�� z wyra�n�
rezygnacj�.
- Obawia�em si�, �e zechcesz powiedzie� co� w tym rodzaju. Prawd� m�wi�c,
zastanawia�em si� nad jakim� planem, ale na razie nie doszed�em do konkretnych
wniosk�w. My�l�, �e udam si� teraz zn�w do swojej samotni i zajm�
dopracowywaniem
szczeg��w. Wr�c� tak szybko, jak tylko b�dzie mo�liwe. Nie wstrzymuj oddechu,
bo
mo�e to potrwa� jakie� sto lat, a mo�e nawet trzysta.
Rozpi�� klamry ochronnej sieci i nie ukrywaj�c obrzydzenia, po raz ostatni
spojrza�
przez segmentowany iluminator. P�niej pochwyci� cygaro i opu�ci� sterowni�.
Przeszed�
korytarzem do zagraconej �wietlicy, gdzie wy��czy� generator sztucznego ci��enia
i odepchn�wszy si� od p�yt pok�adu, zawisn�� dok�adnie w geometrycznym �rodku
pomieszczenia. Znieruchomia� i zaci�gaj�c si� cygarem, usi�owa� zebra�
rozproszone
my�li.
Wkr�tce przekona� si�, �e tego dnia nie idzie mu to najlepiej.
- Mistrzu?
W cichym g�osie, jaki wydoby� si� z panelu interkomu, zabrzmia�o zaniepokojenie.
Lando
ockn�� si� z zamy�lenia, a mo�e nawet z drzemki, w trakcie kt�rej karty- p�ytki
w jego
d�oni - bez wzgl�du na to, jakie otrzymywa� - zawsze zamienia�y si� w �miecie.
Tymczasem
samotna karta, jak� dysponowa� jego ukrywaj�cy twarz i odziany na szaro
przeciwnik, za
ka�dym razem okazywa�a si� now� kart�, kt�ra nigdy przedtem nie istnia�a.
Nazywa�a
si� Ostateczny Atut i automatycznie zapewnia�a graczowi dwadzie�cia trzy punkty.
- Chrrrr... Co si� sta�o?
Lando zamruga� i natychmiast przekona� si�, �e ocieka potem. Przesi�kn�� nim
nawet
inny welwoidalny p�oficjalny mundur kapitana. Cuchn�� jak sier�� bantha,
kt�rego kto�
omal nie zaje�dzi� na �mier�. M�ody hazardzista przeci�gn�� si�, usi�uj�c usun��
z mi�ni
zm�czenie, kt�rego wcale nie powinien odczuwa�, zwa�ywszy na zerow� si��
ci��enia.
- Vuffi Raa, ile razy ci powtarza�em, �eby� nigdy nie nazywa� mnie...
- Mistrzu - przerwa� mu coraz bardziej zaniepokojony android. Najwyra�niej
czeka� na
jakie� polecenia. - Min�y prawie trzy godziny. Czy sko�czy�e� dopracowywa�
szczeg�y
planu?
- Uhm, niezupe�nie - odpar� hazardzista, nagle przytomniej�c. Kilka razy
potrz�sn��
14
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
g�ow�, bezskutecznie usi�uj�c odzyska� jasno�� my�lenia. - Wci�� nad nimi
pracuj�.
Powiedzia�em ci, �e dam zna�, kiedy...
- No c�, chyba by�oby lepiej, mistrzu, gdyby�my porozmawiali, je�eli nie masz
nic
przeciwko temu - przerwa� mu Vuffi Raa po raz drugi. - Widzisz, w tej chwili w
odleg�o�ci
niespe�na stu kilometr�w przed dziobem, od strony sterburty, unosi si� patrolowy
kr��ownik. By� tak dobrze zakamuflowany, �e dotychczas go nie zauwa�y�em. Jego
artylerzy�ci wystrzelili dwa razy, ��daj�c, �eby�my si� zatrzymali. O�wiadczyli,
mistrzu,
�e je�eli nie zastopujemy i nie wyrazimy zgody na przyj�cie oddzia�u
aborda�owego,
nast�pnym strza�em rozetn� nas na po�owy.
Lando chrz�kn��. Poczu�, �e �lina w ustach smakuje jak �ajno mynock�w.
- Na wypadek, gdyby� nie wiedzia�, stary druhu, to Marynarka Wojenna. Nie ma co
do
tego najmniejszej w�tpliwo�ci.
ROZDZIA� III
Planeta nazywana Tundem drzema�a, ukryta z daleka od wszystkich innych
cywilizowanych
system�w i �wiat�w. Ciesz�ca si� niegdy� niemal legendarn� s�aw�, osi�gn�a
stan, w
kt�rym jej nazwy nie wymienia�o si� inaczej ni� szeptem. Owo wypowiadane szeptem
s�owo nie zawsze oznacza�o planet�. Czasami pos�ugiwano si� nim, pragn�c poda�
nazw� systemu, a nierzadko nawet ca�ej gwiezdnej gromady. Nikt nigdy nie by�
pewien,
co kry�o si� pod t� nazw�. Plotki g�osi�y, �e od dziesi�tk�w tysi�cleci
zamieszkiwali Tund
pot�ni, ale dobrotliwi magowie. A jednak z nazw� ich ojczyzny kojarzy�a si�
zawsze
straszliwa trwoga, kt�ra nie pozwala�a nazwy tej wymawia� g�o�no, a nawet o niej
my�le�. Zapewne owo przera�enie wywo�ywa�a obawa przed zwr�ceniem na siebie
uwagi czego� wszechwiedz�cego i wszechmocnego, a zarazem niech�tnego i wrogiego.
Spalon� powierzchni� Tundu smaga�y tumany ciemnoszarego jak proch i drobnego
py�u.
Miejsca, w kt�rych kiedy� ros�y dziewicze lasy albo tropikalne d�ungle, a tak�e
gdzie
ca�ymi tysi�cami kilometr�w ci�gn�y si� trawiaste r�wniny, pokrywa�y obecnie
szare
wydmy. Tund by� �wiatem zniszczonym za pomoc� czar�w.
A �ci�lej, za pomoc� wiary w czary.
Powierzchnia planety, widziana ciemn� noc�, promieniowa�a s�ab� po�wiat�. Owego
blasku nie wydziela�y jednak rozpadaj�ce si� atomy. Po�wiata mia�a upiorn�
jasnozielon�
barw�, kt�r� zawdzi�cza�a energii, nie znanej w �adnej innej cywilizowanej
cz�ci
galaktyki. Tam, gdzie z�owieszczo rozb�yskiwa�a, nie ostawa�o si� i nie mog�o
osta� nic,
co �ywe. Jednym z powod�w takiego stanu by�a ch�� zachowania w jak
naj�ci�lejszej
tajemnicy faktu, �e wszystko, co dot�d �y�o i mieszka�o na powierzchni planety,
star�
z niej kto� taki jak Rokur Gepta. Unicestwi� wszelkie �ywe organizmy - pocz�wszy
od
mikroskopijnych prymitywnych pierwotniak�w, a sko�czywszy na istotach
obdarzonych
inteligencj�. Uczyni� to, poniewa� zamierza� przedsi�wzi�� przera�aj�ce,
nieludzkie,
kosmiczne �rodki ostro�no�ci.
Drugim powodem, dla kt�rego si� na to zdecydowa�, by�a zwyczajna z�o�liwo�� i
��dza
mordu.
Tu i �wdzie na powierzchni planety pozosta�y jednak oazy, gdzie kt�rych nadal
tli�y si�
- �ci�le nadzorowane i kontrolowane- iskierki �ycia. Oazy by�y niewielkimi
obszarami,
z kt�rych po up�ywie nast�pnych miliard�w lat - kiedy zgasn� ostatnie
z�owieszcze
szmaragdowe p�omienie i ogniki - mia�o rozpocz�� �a�osn� egzystencj� nowe �ycie.
Oazy
by�y chronione przez pot�ne si�owe pola, powstrzymuj�ce triumfalny poch�d
migotliwej
�mierci, jaka ogarnia�a ca�� powierzchni�.
15
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
W jednej z takich przystani wyl�dowa� kr��ownik �Wennis" - gwiezdny okr�t, co
prawda
wycofany z czynnej s�u�by i przestarza�y, ale nadal b�d�cy sprawnym, skutecznym
i
przystosowanym do potrzeb nowego w�a�ciciela narz�dziem bezlitosnej walki.
Za�og�
okr�tu stanowi�a dziwaczna zbieranina �wiadomie wybranych ludzi, zaliczaj�cych
si� do
galaktycznej �mietanki wojskowych i technik�w albo b�d�cych najgorszymi
szumowinami,
zebranymi z powierzchni ca�ej galaktyki. Nierzadko mo�na ich by�o zakwalifikowa�
i do
jednych, i do drugich. Uzbrojenie i systemy obronne kr��ownika mog�y niszczy�
ca�e
kontynenty, a czasami - je�eli zachodzi�a taka potrzeba - stanowi� wsparcie
niewielkich
grup nie uzbrojonych szpieg�w albo specjalist�w. Okr�t stanowi� dar - przekazany
ze
s�owami rozwagi - przez najwy�sze, a zatem najbardziej wra�liwe �r�d�o w�adzy w
ca�ej
galaktyce.
Rokur Gepta doskonale wiedzia�, �e kiedy zako�czy wprowadza� wszystkie zmiany,
�Wennis" przemieni si� w okr�t trudny do rozpoznania.
W taki sam spos�b, jak z okr�tami, czarownik post�powa� z planetami i lud�mi.
Jedynymi
warto�ciami, licz�cymi si� dla niego, by�y te, kt�re pozwala�y mu d��y� do
wytkni�tego
celu. Bogactwa ani klejnoty nie znaczy�y nic, je�eli nie pozwala�y pi�� si� po
szczeblach
w�adzy. Nie liczy�o si� towarzystwo innych istot inteligentnych, a nawet - co
Gepta
zawdzi�cza� najdziwniejszym i chyba najbardziej odpychaj�cym cechom budowy
fizycznej
- towarzystwo os�b p�ci odmiennej. Czarownik by� r�wnie pozbawiony ciep�a i
�ycia, jak
dzie�o jego w�asnych r�k - planeta zwana Tundem. Taka pustka wymaga�a ci�g�ego
wype�niania, a mog�a j� wype�ni� - cho�by na chwil� - jedynie nieograniczona
w�adza.
Kiedy� i on zdob�dzie tak� w�adz�, �e b�dzie przekazywa� innym r�wnie hojne
podarunki
- wycofane z czynnej s�u�by gwiezdne kr��owniki. Z pewno�ci� jednak zwr�ci o
wiele
wi�ksz� uwag�, �eby by�y wykorzystywane zgodnie z jego interesami. Ale nawet
w�wczas
potraktuje �w wynios�y szczebel w�adzy jako jeden z wielu, kt�ry pomo�e mu
wspi��
si� jeszcze wy�ej. Miliony gwiezdnych system�w, nad kt�rymi w�wczas zapanuje, to
przecie� jedynie niewielki okruch ca�ej galaktyki.
A pojedyncza galaktyka to tylko niewielka cz�� ca�ego niesko�czonego...
Rokur Gepta ukrywa� si� gdzie� g��boko w wij�cych si� jak jadowite w�e
jaskiniach i
korytarzach, wykutych we wn�trzu zamordowanego Tundu. W tych samych jaskiniach,
w kt�rych kiedy� osobi�cie wyszukiwa� i unicestwia� - jednego po drugim -
wszystkich
swoich s�dziwych nauczycieli. Ka�dego u�mierca�, mimo i� to przecie� oni,
dobrotliwi
czarownicy, obdarzyli go mi�o�ci� i nauczyli pos�ugiwa� si� czarodziejsk� moc�.
Mo�liwe,
�e w�a�nie to przyczyni�o si� do ich zguby. Zdradliwy ucze� siedzia� nieruchomo,
pogr��ony
w g��bokiej zadumie. Przebywa� w absolutnych, nieprzeniknionych ciemno�ciach -
nie
rozja�nianych przez �aden przelatuj�cy samotny foton. Rokur Gepta czu�, �e
w�a�nie
takie okoliczno�ci najlepiej pomagaj� mu zebra� my�li. Zna� inne sposoby
postrzegania
rzeczywisto�ci.
A zreszt�, nawet gdyby zobaczy� go ktokolwiek inny, przebywaj�cy na powierzchni
planety sk�panej jaskrawym blaskiem s�o�ca, musia�by doj�� do wniosku, �e
niewiele
widzi. Po prostu Rokur Gepta nie zalicza� si� do istot, daj�cych si� rozpozna�
za
pomoc� zmys��w. By� czym� w rodzaju rozmytej, niewyra�nej plamy- czym�
niejasnym,
zar�wno pod wzgl�dem fizycznym, jak i psychologicznym - zapewne dlatego, �e jego
najbardziej charakterystyczn� barw� by�a trwoga. Je�eli jego wygl�d opisywali
postronni
obserwatorzy - chocia� zdarza�o to si� wyj�tkowo rzadko � ich opisy kra�cowo si�
r�ni�y. Jedni twierdzili, �e czarownik jest z�o�liwym kar�em. Inni utrzymywali,
�e istot�
przeci�tn�, aczkolwiek obdarzon� nadprzyrodzonymi cechami. Jeszcze inni uwa�ali
go
za przera�aj�cego giganta, maj�cego ponad dwa, a czasem nawet i trzy metry.
Wszyscy
jednak�e si� zgadzali, �e zawsze bywa ubrany w d�ugi do samej ziemi fa�dzisty
p�aszcz
16
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
i zaw�