7247
Szczegóły |
Tytuł |
7247 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7247 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7247 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7247 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stanis�aw LEM
Jak Mikromi� i Gigacyan ucieczk� mg�awic wszcz�li
Astronomowie ucz�, �e wszystko, co jest � mg�awice, galaktyki, gwiazdy � ucieka
od
siebie na wsze strony i wskutek tego nieustannego pierzchania Wszech�wiat
rozszerza si�
ju� od miliard�w lat.
Wielu zdumiewa bardzo taka wszechucieczka, obracaj�c j� za� w my�li wstecz,
docho-
dz� do mniemania, �e bardzo, ale to bardzo dawno temu ca�y Kosmos skupiony by� w
jednym punkcie, jako gwiezdna kropla, i za niepoj�t� przyczyn� dosz�o do jej
wybuchu,
kt�ry trwa po dzi�.
A kiedy tak rozumuj�, ogarnia ich ciekawo��, co te� mog�o by� przedtem, ii nie
umiej�
rozwi�za� tej zagadki. A by�o tak.
Za poprzedniego Wszech�wiata �y�o w nim dw�ch konstruktor�w, mistrz�w niezr�w-
nanych w fachu kosmogonicznym, �e nie by�o rzeczy, jakiej by nie potrafili
z�o�y�. Aby
jednak cokolwiek zbudowa�, pierwej trzeba mie� plan tej rzeczy, a plan nale�y
wymy�li�,
bo sk�d�e go wzi��? Tak wi�c obaj ci konstruktorzy, Mikromi� i Gigacyan, nad tym
wci��
deliberowali, w jaki to spos�b mo�na by si� dowiedzie�, co jeszcze jest mo�liwe
do skon-
struowania, opr�cz tych dziw�w, kt�re im przychodz� do g�owy.
� Sporz�dzi� mog� wszystko, co mi przyjdzie do g�owy � m�wi� Mikromi� � ale zn�w
nie wszystko do niej przychodzi. To ogranicza mnie, jak i ciebie � nie potrafimy
bowiem
pomy�le� wszystkiego, co jest do pomy�lenia, i mo�e by� tak, �e w�a�nie jaka�
inna
rzecz, nie ta, kt�r� pomy�leli�my i kt�r� robimy, godniejsza by�aby
urzeczywistnienia!
C� ty na to?
� Masz s�uszno��, zapewne � odrzek� Gigacyan � ale jak� widzisz na to rad�?
� Cokolwiek czynimy, z materii czynimy � odpar� Mikromi� � i w niej za�o�one s�
wszystkie mo�liwo�ci; je�li zamy�limy dom, wybudujemy dom, je�eli kryszta�owy
pa�ac �
to pa�ac stworzymy, je�li gwiazd� my�l�c�, umys� ognisty zamierzymy � i to
potrafimy
skonstruowa�. Wszelako wi�cej jest mo�liwo�ci w materii ni� w naszych g�owach;
nale-
�a�oby tedy wprawi� materii usta, aby nam sama powiedzia�a, co jeszcze takiego
da si�
stworzy� z niej, co by nam i na my�l nie przysz�o!
� Usta s� potrzebne � zgodzi� si� Gigacyan � ale nie wystarcz�, albowiem to
wyra��,
co umys� w sobie zl�gnie. Tak wi�c nie tylko usta trzeba materii wprawi�, ale i
do my�le-
nia j� wdro�y�, a wtedy na pewno ju� wszystkie swe tajemnice nam wyjawi!
� Dobrze m�wisz � odpar� Mikromi�. � Dzie�o warte jest zachodu. Rozumiem je tak:
poniewa� wszystko, co jest, jest energi�, z niej to trzeba my�lenie zbudowa�,
zaczynaj�c
od najmniejszego, wi�c od kwantu; uwi�zi� nale�y my�lenie kwantowe w klateczce,
z
atom�w zbudowanej, jak najmniejszej, wi�c jako in�ynierowie atom�w winni�my
rzecz
uruchomi�, nie ustaj�c przy tym w pomniejszaniu. Kiedy b�d� m�g� sto milion�w
geniu-
sz�w do kieszeni wsypa�, kiedy si� w niej lekko zmieszcz� � cel zostanie
osi�gni�ty:
rozmno�� si� owi geniusze i wtedy byle gar�� my�l�cego piasku powie ci, niczym
rada z
niezliczonych z�o�ona os�b, co i jak czyni�!
� Nie, nie tak! � Gigacyan na to. � Odwrotnie nale�y post�pi�, poniewa�
wszystko,
co jest, jest mas�. Ze wszystkiej masy Wszech�wiata trzeba zatem jeden m�zg
zbudo-
wa�, nadzwyczajnej ca�kiem wielko�ci, my�lenia pe�en; kiedy b�d� go pyta�,
wszystkie
sekrety wszechstw�rczo�ci mi wyjawi � on jeden. Tw�j proszek genialny to
dziwol�g nie-
skuteczny, bo je�li ka�de ziarnko my�l�ce co innego b�dzie m�wi�o, stracisz si�
w tym i
wiedzy nie wzbogacisz!
Od s�owa do s�owa, srodze si� obaj konstruktorzy zwa�nili i nie by�o ju� ani
mowy o
tym, aby wsp�lnie mogli si� podj�� zadania. Rozeszli si� tedy, drwi�c jeden z
drugiego, i
ka�dy wzi�� si� do rzeczy po swojemu. Mikromi� j�� wi�c kwanty �owi�, w
klateczkach
atomowych na zamyka�, a �e najcia�niej im by�o w kryszta�ach, wdra�a� tedy do
my�lenia
diamenty, chalcedony, rubiny � ju� to z rubinami najlepiej mu posz�o, tyle w
nich roz-
tropnej energii uwi�zi�, �e a� b�yska�o. Mia� te� sporo innego samomy�l�cego
drobiazu
mineralnego, jak to szmaragd�w, b��kitnie roztropnych, i topaz�w, bystrych
��to�ci�, a
jednak czerwone rubin�w my�lenie najbardziej mu si� widzia�o. Gdy tak w ch�rze
piskli-
wych mal�tek trudzi� si� Mikromi�, Gigacyan tymczasem olbrzymom po�wi�ca� sw�j
czas;
stacza� tedy ku sobie wysi�kiem najwi�kszym s�o�ca i ca�e galaktyki, roztapia�
je, miesza�,
spaja�, ��czy� i, r�ce do �okci urobiwszy, kosmoluda stworzy�, ogromem tak
wszechogar-
niaj�cego, �e za nim ju� nic prawie nie zosta�o, jeno szparka, a w niej Mikromi�
z jego
klejnotami.
Gdy obaj dzie�o zako�czyli, ju� nie o to im sz�o, kt�ry si� od stworzonego przez
si�
wi�cej dowie tajemnic, a tylko o to, kt�ry mia� z nich s�uszno�� i lepiej
wybra�. Wyzwali
si� wi�c na turniej wsp�zawodnictwa. Gigacyan czeka� Mikromi�a u boku swojego
ko-
smoluda, kt�ry na wieki wiek�w �wietlnych si� rozci�ga� wzd�u�, wzwy� i wszerz,
korpus
mia� z ciemnych chmur gwiazdowych, oddychanie z mrowisk s�onecznych, nogi i r�ce
z
galaktyk, grawitacj� sczepionych, g�ow� ze stu trylion�w glob�w �elaznych, a na
niej
czapk� kosmat�, pa�aj�c�, z sier�ci s�onecznej. Kiedy nastraja� Gigacyan swego
kosmolu-
da, lata� od ucha jego do ust, a ka�da taka podr� sze�� miesi�cy trwa�a.
Mikromi� za�
przyby� na pole boju samojeden, z pustymi r�kami; mia� w kieszonce malutki
rubin, kt�-
rego chcia� przeciwstawi� kolosowi. Roze�mia� si� na �w widok Gigacyan.
� I c� powie ta kruszyna? � spyta�. � Czym�e mo�e by� jej wiedza wobec tej ot-
ch�ani my�lenia galaktycznego, rozumowania mg�awicowego, w kt�rej s�o�ca s�o�com
my�l przekazuj�, grawitacja je pot�na wzmacnia, gwiazdy wybuchaj�ce przydaj�
blasku
konceptom, a ciemno�� mi�dzyplanetarna zogromnia namys�?
� Zamiast chwali� swoje i che�pi� si�, lepiej przyst�p do rzeczy � Mikromi� na
to. �
Albo wiesz co? Po c� my mamy te twory nasze pyta�? Niech one same z sob�
powiod�
dyskurs wsp�zawodnictwa! Niech si� m�j geniusz mikroskopijny potyka z twoim
gwiaz-
doludem w szrankach tego turnieju, w kt�rym m�dro�� jest tarcz�, mieczem za�
my�l
roztropna!
� Niechaj i tak b�dzie � zgodzi� si� Gigacyan. Odst�pili tedy dzie� swoich, aby
same
zosta�y na placu. Pokr��y�, pokr��y� w ciemno�ciach rubin czerwony nad oceanami
pr�-
ni, w kt�rych g�ry gwiazd p�ywa�y, nad cielskiem roz�wietlonym, niezmierzonym, i
za-
piszcza�:
� Hej, ty, nazbyt wielki, niezgu�o ogniowa, nadmierny byle jaku, potraf isz�e ty
w
og�le cokolwiek pomy�le�?!
Ju� po roku dosz�y owe s�owa do m�zgu kolosa, w kt�rym si� firmamenty j�y
obraca�,
harmoni� kunsztown� spojone, zadziwi� si� tedy zuchwa�ym s�owom i chcia�
zobaczy�,
kto te� to �mie tak si� do� odzywa�.
J�� wi�c g�ow� obraca� w t� stron�, z kt�rej mu zadano pytanie, nim j� wszelako
od-
wr�ci�, dwa lata min�y. Spojrza� oczami-galaktykami jasnymi w mrok i nic w nim
nie zo-
baczy�, bo rubinu dawno ju� tam nie by�o i tylko zza jego grzbietu popiskiwa�:
� Ale� ciamajda z ciebie, m�j ty gwiezdnochmury, s�o�cow�osy, ale� z ciebie
leniwiec-
przera�liwiec! Zamiast �bem kr�ci�, s�o�cami kud�atym, powiedz lepiej, czy
zdo�asz dwa
do dw�ch doda�, zanim ci po�owa olbrzym�w b��kitnych wypali si� w m�zgownicy i
od
staro�ci zaga�nie!
Zgniewa�y te bezwstydne prze�miewki kosmoluda, j�� wi�c, jak tylko m�g�
najszybciej,
obraca� si�, bo zza grzbietu do� m�wiono; i obraca� si� coraz bardziej r�czo, i
wirowa�y
wok� osi cia�a jego drogi mleczne i zawija�y si� z rozp�du ramiona, dot�d
proste, galak-
tyk � w spirale, i zakr�ca�y chmury gwiazdowe, przez co kulistymi si� stawa�y
gromada-
mi, i wszystkie s�o�ca, globy i planety od tego po�piechu rozkr�ci�y si� w nim
jak b�ki
podci�te; ale zanim na przeciwnika �lepiami za�wieci�, tamten ju� sobie z niego
z boku
podrwiwa�.
Mkn�� kryszta�ek-�mia�ek coraz pr�dzej i pr�dzej, a kosmolud te� j�� kr��y� i
kr��y�,
ale nie m�g� w �aden spos�b nad��y�, cho� obraca� si� ju� jak fryga, a� takich
nabra�
obrot�w, z tak� straszn� pocz�� wirowa� szybko�ci�, �e rozlu�ni�y si� p�ta
grawitacji, pu-
�ci�y napi�te do ostateczno�ci szwy ci��enia, przez Gigacyana na�o�one, trzas�y
�ciegi
atrakcji elektrycznej i, jak rozbiegana centryfuga, p�k� naraz i na wszystkie
strony �wiata
rozlecia� si� kosmolud, galaktykami-�agwiami spiralnymi ko�uj�c, drogami
mlecznymi
siej�c, i t� si�� od�rodkow� rozbry�ni�ta rozpocz�a si� ucieczka mg�awic.
Mikromi� po-
wiada� potem, �e to on zwyci�y�, bo si� kosmolud Gigacyanowy rozlecia�, zanim
zd��y�
�be� lub �me� powiedzie�; Gigacyan wszak�e na to, �e celem rywalizacji by�o nie
si��
spajaj�c� zmierzy�, lecz rozum, to jest, kt�ry z ich twor�w m�drzejszy, a nie �
kt�ry si�
lepiej kupy trzyma. I, jako �e to z przedmiotem sporu nic nie mia�o wsp�lnego,
Mikromi�
podszed� go i oszuka� nies�awnie.
Od tego czasu sp�r ich jeszcze si� wzm�g�. Mikromi� rubinu swego szuka, kt�ry
gdzie�
w katastrofie si� zawieruszy�, ale znale�� go nie mo�e, bo k�dy spojrzy,
czerwone widzi
�wiat�o i zaraz tam bie�y, ale to tylko �wiat�o mg�awic, pierzchaj�cych ze
staro�ci, czer-
wienieje, wi�c wci�� od nowa iszuka, i wci�� na pr�no. Gigacyan za� stara si�
grawita-
cjami-powrozami, promieniami-nitkami dzwona rozp�k�ego kosmoluda swojego zeszy�,
jako igie� u�ywaj�c najtwardszego promieniowania. Ale co zeszyje, to mu zaraz
p�ka, ta-
ka jest bowiem moc straszna raz wszcz�tej ucieczki mg�awic; i ani jeden, ani
drugi nie
zdo�a� si� od materii jej tajemnic wywiedzie�, chocia� i rozumu j� nauczyli, i
usta byli jej
wprawili, ale zanim do rozstrzygaj�cej dosz�o rozmowy, sta�a si� ta bieda, kt�r�
niero-
zumni przez sw� niewiedz� stworzeniem �wiata nazywaj�.
W istocie bowiem to tylko kosmolud rozp�k� si� Gigacyanowy na drobne kawa�ki,
przez
rubinka Mikromi�owego, i na takie drobne rozlecia� si� okruszyny, �e do dzi� na
wszystkie
strony leci. Kto za� w to nie wierzy, niech�e uczonych spyta, czy to nieprawda,
�e
wszystko, co tylko jest w Kosmosie, bezustannie obraca si� wok� osi jak b�k; od
tego
kr�cenia zawrotnego wszystko si� bowiem zacz�o.
?????????? �????????� � http://andrey.tsx.org/
3
?????????? �????????� � http://andrey.tsx.org/
?????????? �????????� � http://andrey.tsx.org/
?????????? �????????� � http://andrey.tsx.org/