7210

Szczegóły
Tytuł 7210
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7210 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7210 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7210 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KAROL MAY DERWISZ TYTU� ORYGINA�U: DER DERWISCH T�UMACZENIE: WAWRZYNIEC SAWICKI SIR DAWID LINDSAY Wysmuk�e wie�e minaret�w Konstantynopola oblane by�y �wiat�em ciep�ego, letniego dnia. Tysi�ce wyznawc�w wszystkich religii i przedstawiciele wszelkich ras rozkoszowali si� widokiem miasta podczas spaceru po obu mostach. Przy portowych nabrze�ach kotwiczy�y parowce i �aglowce pod banderami wszystkich �egluj�cych narod�w, a na l�ni�cych falach ko�ysa�y si� dziwacznej konstrukcji tureckie gondole i barki. Pomi�dzy ich kad�ubami przelatywa�y z pr�dko�ci� wichru mewy, jak gdyby w swej zarozumia�o�ci chcia�y wypr�bowa� i dowie�� zarazem swych niewiarygodnych zdolno�ci. Od strony Morza Czarnego zbli�a� si� lekko parowy jacht; by� przechylony nieco na burt�, jak tancerka poddaj�ca si� czaruj�cej melodii wiede�skiego walca. Zgrabny i szybki stateczek zatoczy� �uk wok� Galaty, przep�yn�� pod oboma mostami i rzuci� kotwic� w okolicy Pery, przy Z�otym Rogu. Pera jest dzielnic� Konstantynopola, zamieszkiwan� ch�tnie przez Europejczyk�w, ich pos��w i konsul�w. �w parowy jacht mia� pewn� cech� charakterystyczn�, kt�ra r�wnie� i w portach europejskich musia�a przyci�ga� wzrok publiczno�ci; tutaj za�, dla mieszka�c�w Orientu, by�a jeszcze bardziej widoczna. Na dziobnicy, tam gdzie zazwyczaj widnieje nazwa statku, znajdowa�a si� prawie dwumetrowej wysoko�ci rama wyrze�biona z drewna, a w niej dziwny obraz. Obraz ten przedstawia� m�czyzn� w naturalnej wielko�ci. Wszystko w co by� ubrany � spodnie, kamizelka, surdut, buty, a tak�e wysoki cylinder � by�o w szar� kratk�. Taki sam wz�r mia� nawet olbrzymi parasol trzymany przez niego w d�oni. Twarz m�czyzny by�a niezwyczajnie szczup�a i pod�u�na. Ostry nos pochyla� si� tak bardzo nad du�ymi ustami o w�skich wargach, �e mia�o si� wra�enie, i� chce dotrze� a� do brody. Nadawa�o to obliczu nader zabawnego wyrazu. Powy�ej malowid�a wypisana by�a wielkimi z�otymi literami nazwa statku � �Lindsay�. Kiedy ma�y parowiec p�yn�� w stron� portu, oczy ludzi zebranych na nabrze�ach ze zdziwieniem spogl�da�y na obraz. W pobli�u mola sta� w t�umie derwisz, kt�rego ciemne fanatycznie b�yszcz�ce oczy r�wnie� wyra�a�y zaskoczenie. Gdy czyta� nazw� stateczku, jego twarz drgn�a w nag�ym grymasie. ��Lindsay! � mrukn�� pod nosem. � Takie by�o panie�skie nazwisko �ony tego przekl�tego Niemca! Czy�by ta rodzina nie zosta�a jeszcze wyt�piona? Poczekam tu, by ich poobserwowa�. Ta kobieta obrzuci�a mnie wtedy obelgami. Chcia�em zemsty i s�dzi�em, �e j� zaspokoi�em. Mia�oby by� inaczej? Trzeba zbada�, czy kt�remu� z cz�onk�w tej rodziny uda�o si� prze�y�! Maszyny parowca zastopowa�y i kapitan zszed� z mostku. Otworzy�y si� tak�e drzwi kajuty i na pok�adzie pojawi�a si� dok�adnie taka sama posta� jak� mo�na by�o ujrze� na obrazie. Bardzo wysoki i wychud�y m�czyzna odziany by� w ubranie uszyte tylko i wy��cznie z materia�u w szar� krat�. Ponad miar� wysoki cylinder i olbrzymi parasol tak�e by�y w szar� krat�. Z ramienia m�czyzny zwisa�a zawieszona na d�ugim pasku lorneta. Tak�e i twarz m�czyzny podobna by�a do oblicza widniej�cego na obrazie; jedynie na nosie widnia�a dodatkowo d�uga blizna, b�d�ca najwyra�niej pami�tk� po wrzodzie wschodnim. Kapitan sk�oni� si�. ��Czy chce pan zej�� na l�d, sir? ��Yes. A gdzie� indziej m�g�bym p�j��? Oczywi�cie, �e na l�d! A mo�e mam chodzi� po morzu, h�? ��To raczej nie by�oby mo�liwe � roze�mia� si� kapitan. � Ale tak szybko? Konstantynopol nale�y najpierw podziwia� z morza. St�d jest o wiele wspanialszy; w mie�cie ulice s� wsz�dzie w�skie, brudne i pe�ne zakamark�w. Turcy nazywaj� swoj� stolic� �l�ni�cymi policzkami �wiata�. I maj� racj�, tyle, �e wida� to tylko st�d, od strony morza. ��Policzki �wiata? Nonsens! Ci Turcy s� stukni�ci. Jedyn� rozs�dn� rzecz� jak� posiadaj�, to ich �ony i c�rki. Well! Twarz kapitana skrzywi�a si� w szybkim grymasie, kt�ry jednak zosta� zamaskowany g��bokim uk�onem. ��Czy widzia� pan ju� tureck� kobiet� lub dziewczyn�, sir? ��Of course! W du�ej liczbie, zar�wno tu jak i w Berlinie. S�ynna opera Mozarta, �Uprowadzenie z seraju�, jest moj� ulubion� sztuk�. Chcia�bym prze�y� co� takiego, kapitanie. Indeed. Nie odp�yn� st�d, zanim nie prze�yj� takiej przygody. Well. Niech pan spojrzy! M�czyzna wyci�gn�� z g��bin kieszeni surduta ksi��k�, na kt�rej ok�adce widnia� tytu� w j�zyku niemieckim: �Uprowadzenie z seraju. Libretto. Wielka opera Wolfganga Amadeusza Mozarta�. ��Kiedy mog� oczekiwa� powrotu waszej lordowskiej mo�ci? � zapyta� kapitan rzucaj�c przelotne spojrzenie na ksi��k�. Na jego twarzy igra� uprzejmy u�miech, z kt�rego nale�a�o wnioskowa�, i� zna kaprysy Anglika i od dawna przesta� si� im dziwi�. ��W og�le niech pan na mnie nie czeka � warkn�� Lindsay. � Wr�c�, kiedy b�d� chcia�. Well! � doda� i pomkn�� d�ugimi krokami po w�skim trapie utrzymuj�c r�wnowag� przy pomocy swego wielkiego sk�adanego parasola niczym tancerz na linie. Kiedy przechodzi� ko�o derwisza i zauwa�y� skierowany na siebie jego k�uj�cy wzrok, splun�� z pogard�. ��C� za nieprzyjemna twarz! Jaka podejrzana g�ba! Z przyjemno�ci� pocz�stowa�bym go kopniakiem! Yes! Kapitan spojrza� za Anglikiem. Obok niego stan�� sternik. U�miechaj�c si� wzruszy� ramionami. ��Zwariowany facet! � powiedzia� i splun�� prymk� tytoniu ponad relingiem. � Przy kt�rej� z jego przyg�d poparzymy sobie jeszcze palce. Niech robi co chce, byle nie zabra� nas przy tym ze sob� do piek�a! ��Niech B�g uchowa! Te jego zachwyty nad porwaniem b�d� trwa�y tylko tak d�ugo, zanim nie znajdzie czego� innego. Jeszcze niedawno by�y to fowling bulls, skrzydlate byki, teraz Turczynki. On po prostu jest taki i ju�: ma fio�a na punkcie przyg�d! ��Nie mam nic na przeciw; my mamy z tego tylko korzy��. ��To prawda, sterniku! � stwierdzi� kapitan z naciskiem, z kt�rego mo�na by�o wywnioskowa�, i� �yczy sobie zako�czenia tej dyskusji. � A poniewa� sir Dawid Lindsay jest przy tym dobrym panem, jestem got�w op�yn�� z nim kul� ziemsk� i dziesi�� razy dooko�a. Dla takiego pana cz�owiek jest got�w zrobi� wiele, nie opowiadaj�c przy tym g�upstw na jego temat! M�czyzna, o kt�rym by�a mowa, spacerowa� w tym czasie wolnym krokiem po ulicach Pery, zaj�ty ca�kowicie ogl�daniem okolicy. Przy tej okazji obejrza� si� w pewnym momencie za siebie i zauwa�y� derwisza, kt�rego zielony turban wida� by�o z daleka. ��Czego ten cz�owiek mo�e ode mnie chcie�? � zada� sobie pytanie. � Zaraz si� z nim za�atwi�! Yes! Podj�wszy t� decyzj�, ukry� si� w jaki� zakamarku za najbli�szym zakr�tem uliczki. Derwisz zbli�a� si� s�dz�c, i� ma Anglika daleko przed sob�; nie potrafi� si� wi�c opanowa�, aby ukry� swe zaskoczenie. ��Dlaczego chodzisz za mn�, g�upcze? � ofukn�� go po angielsku sir Dawid. Derwisz nie zrozumia�, albo uda�, �e nie rozumie znaczenia jego s��w. ��Anlamam � nie rozumiem! � odpowiedzia�. ��Znikaj st�d, albo ci w tym pomog�! Well! Z gest�w Anglika derwisz s�dzi�, �e ma p�j�� przed nim. A on przecie� chcia� go �ledzi�. Dlatego te� zatrzyma� si�. W tym momencie Lindsay ruszy� do akcji; wyci�gn�� przed siebie olbrzymi parasol i roz�o�y� go z tak� si�� i szybko�ci�, �e fiszbinowe pr�ty uderzy�y derwisza w twarz. By�a do obraza, i to podw�jna: zosta� uderzony przez niewiernego i na dodatek, Europejczyka. Znaj�c jednak�e pot�g� i wp�ywy angielskiego pos�a derwisz odwr�ci� si� i zacz�� odchodzi�. ��Ha, eschek kerata, intikalem aladschahm ben � zemszcz� si�, ty rogaty o�le! � zawo�a� przez rami� do Anglika. ��Co on bzdurzy? � mrukn�� zadowolony z siebie sir Dawid. � Ten turecki to jednak g�upi j�zyk. Trzeba si� go najpierw nauczy�, aby go rozumie�. Angielski rozumia�em od razu, ju� jako dziecko. Anglik ruszy�, id�c w sporej odleg�o�ci za derwiszem. Skr�ci� za r�g i za chwil� znowu za nast�pny, a� nabra� ca�kowitej pewno�ci, �e ju� nie spotka na swej drodze tego dziwnego Turka. Chc�c pozby� si� natr�tnego obserwatora, Lindsay opu�ci� obszar pe�nych �ycia ulic i zag��bi� si� w pl�tanin� uliczek i zau�k�w, w kt�rej ju� po chwili straci� orientacj�. By�a to wielka nieostro�no��, o czym mia� si� niebawem przekona�. Jako prawdziwy obie�y�wiat, ��dny przyg�d Anglik potrafi� odnale�� si� wsz�dzie. By� naprawd� przebieg�y i pomys�owy, a do tego odwa�ny a� do granic lekkomy�lno�ci. Lubi� przy tym udawa� od czasu do czasu nieco g�upiego. W tej sytuacji jednak jego zmys� orientacji ca�kowicie odm�wi� mu pos�usze�stwa; poniewa� nie zna� tak�e tureckiego, nie mia� �adnej mo�liwo�ci uzyskania od kogokolwiek informacji, gdzie si� znajduje. Uwa�nie obserwowa� ruch i ludzi na uliczkach, kt�rymi przechodzi�. Tu oto poganiacz os��w drepta� za swym zwierz�ciem pop�dzaj�c go g�o�nymi okrzykami i machaj�c energicznie kijem. Ordynarnymi s�owami, a nawet rozpychaj�c si�, l�ni�cy potem i dysz�cy pod ci�arami tragarze torowali sobie drog� w zat�oczonej, w�skiej uliczce. Czy�ciciel fajek stuka� do drzwi mijanych dom�w, proponuj�c swe us�ugi. Sprzedawca melon�w z wielkim ha�asem zachwala� swe owoce. Jeszcze g�o�niej krzycza� woziwoda. Przed otwartymi drzwiami sklep�w na bazarze siedzieli wszelkiego rodzaju handlarze; roz�o�ywszy wok� siebie swe towary starali si� przyci�gn�� klient�w. Pomi�dzy nimi wa��sa�y si� bezpa�skie psy szukaj�c w rynsztokach �arcia. Szczeka�y na przechodni�w i ucieka�y z g�o�nym wyciem, kiedy kto� przep�dza� je kopniakiem. Sir Dawid czu� si� bardziej ni� nieprzyjemnie w tym otoczeniu. Od czasu do czasu kl�� p�g�osem. Wielokrotne pr�by utrzymania okre�lonego kierunku, aby opu�ci� t� n�dzn� dzielnic� spe�z�y na niczym � b��dzi� tylko coraz bardziej. ��Damned! � zakl�� pod nosem. � Gdybym przynajmniej wiedzia�, w jakim kierunku nale�y szuka� miejsca kotwiczenia mego jachtu! Wtedy m�g�bym ustali� po po�o�eniu s�o�ca miejsce, w kt�rym jestem. Nauczy�em si� przecie� tego od mego przyjaciela, Kara Ben Nemziego. Anglik zatrzyma� si� ze wzrokiem skierowanym ku g�rze i obserwowa� przep�ywaj�ce po niebie ob�oki. Potem znowu zacz�� sam ze sob� rozmawia� p�g�osem nie zwracaj�c uwagi na mijaj�cych go przechodni�w; na wp� rozbawieni, na wp� nieufnie spogl�dali na dziwaka, kt�rego ju� sam ubi�r wystarczaj�co zwraca� uwag�. ��Ten Kara Ben Nemzi to absolutny niegodziwiec! Pozostawi� mnie tym razem ca�kowicie na pastw� losu. Zazwyczaj pojawia� si� zawsze w odpowiedniej chwili, aby mnie wyci�gn�� z kaba�y, z kt�rej sam nie m�g�bym si� uwolni�. Kto wie, gdzie on si� teraz w��czy, mo�e w�r�d Apacz�w nad Rio Pecos, Had�edin�w w D�esirehu, albo mo�e nawet w�r�d Kurd�w? Jakby nie by�o, jest wsz�dzie, tylko nie w tym podejrzanym zau�ku, gdzie w�a�ciwie powinien by�, aby znowu zaprowadzi� mnie mi�dzy ludzi, z kt�rymi mo�na si� porozumie� w normalnym j�zyku. Nasz Anglik sta�by jeszcze pewnie tak d�ugo, gdyby t�gi kuksaniec nie obudzi� go z melancholijnej zadumy. By� to jaki� tragarz, kt�ry nie obawia� si� w tak ma�o �agodny spos�b usun�� �ywej przeszkody ze swej drogi. Wykrzykn�wszy na dodatek kilka gniewnych s��w, kt�rych sir Dawid jednak nie zrozumia�, pobieg� dalej sw� drog� dysz�c ci�ko. ��Osio�! Baran! Grubianin! � zawo�a� za nim rozw�cieczony Lindsay, a potem mrucz�c co� ponuro pod nosem ruszy� zau�kiem. Przez chwil� b��dzi� tak jeszcze bezskutecznie po okolicy, a� sko�czy�a si� jego cierpliwo��. Odezwa� si� po angielsku do pierwszego z brzegu przechodnia i zapyta� o drog�. W odpowiedzi pad�y jednak tylko s�owa, kt�re ju� raz dzisiaj s�ysza�, a mianowicie z ust natr�tnego derwisza: ��Anlamam � nie rozumiem! I do tego pe�ne wsp�czucia wzruszenie ramion. Potem zapytany odszed� pozostawiaj�c dziwnego przybysza samego sobie. Ta scena powt�rzy�a si� jeszcze wielokrotnie. Do kogokolwiek nie zwraca�by si� Lindsay, czy do starego, m�odego, n�dznie czy lepiej odzianego, zawsze otrzymywa� t� sam� odpowied�: ��Anlamam! W ko�cu dziarski Anglik mia� ju� tego wszystkiego serdecznie dosy�. ��Niech diabli wezm� ten ca�y Konstantynopol wraz z okolicznymi miejscowo�ciami! � warkn�� z w�ciek�o�ci�. � Nie zapytam od tej chwili ju� nikogo i b�d� szed� prosto przed siebie a�� a�� Przerwa� nagle otwieraj�c usta tak szeroko ze zdziwienia, jak gdyby chcia�, aby wlecia� mu do nich pieczony go��bek. Po chwili zamkn�� je jednak g�o�no. Na jego obliczu, niczym promie� s�o�ca nad krajobrazem, pojawi� si� weso�y u�mieszek. ��Znakomicie! Doskonale! Indeed! � u�miecha� si�, a jego wzrok dos�ownie pie�ci� firmowy szyld kawiarni wypisany w j�zyku francuskim. � Tu chyba mieszkaj� ludzie, prawdziwi ludzie, z kt�rymi na pewno mo�na po ludzku si� porozumie�. Wejd� tam i z pewno�ci� otrzymam potrzebn� informacj�. I d�ugim krokiem ruszy� w stron� swego celu. Z pewno�ci� cz�owieka, kt�ry przyzwyczajony jest do wydawania rozkaz�w, przekroczy� pr�g domu i wszed� do nieco przyciasnej salki, a potem rozejrza� si� wok�. Oczom jego ukaza� si� zwyk�y widok orientalnej kawiarni. Brudna pod�oga by�a tu i �wdzie przykryta ma�ymi dywanami. Wzd�u� �cian u�o�ono poduszki do siedzenia, kilkana�cie z nich le�a�o porozrzucanych po�rodku salki. Par� ze znajduj�cych si� w kawiarni stolik�w by�o tak niskich, jak podn�ki w europejskich domach. �ciany by�y nagie z wyj�tkiem kilku d�ugich arabskich fajek stoj�cych rz�dem na swego rodzaju regale. W ca�ej kawiarni znajdowa�o si� tylko trzech go�ci. Byli to tubylcy, ludzie niskiego stanu, jak to zdradza�o ich ubranie. Kucali na poduszkach w milczeniu maj�c przed sob� malute�kie fili�anki z kaw�, palili fajki i zdawali si� w og�le nie zauwa�a� obcego. Uwadze stoj�cego w p�mroku pustej salki Anglika usz�o rzucone spod spuszczonych powiek przenikliwe spojrzenie jednego z go�ci. Dopiero po chwili w drzwiach znajduj�cych si� z ty�u salki ukaza� � si� m�czyzna, w kt�rym ka�dy znawca kraj�w �r�dziemnomorskich rozpozna�by natychmiast Greka. By� to gospodarz tej �sympatycznej� kawiarni. Mia� chytr�, przebieg�� twarz lisa. Nie tylko jej rysy, ale r�wnie� i oczy zdradza�y charakter tego cz�owieka. Wystarczy�o mu jedno spojrzenie rzucone na Anglika, by wiedzie�, kogo ma przed sob�. Sk�oniwszy si� po trzykro�, co z pewno�ci� zadowoli�oby ka�dego dostojnika, zbli�y� si� do swego nowego go�cia. ��Bienvenu, monsieur! � Witam w moim domu! � pozdrowi� Anglika po francusku, kt�rym to j�zykiem pos�ugiwa� si� p�ynnie i �atwo. � Czy wolno mi spyta�, czym mog� s�u�y� Waszej �askawo�ci? Anglik doskonale m�wi� po francusku. Pos�u�y� si� wi�c tym samym j�zykiem, tyle �e w jego ustach nie brzmia� on tak g�adko i delikatnie jak u Greka. ��Zacznijmy wpierw od tytu��w! � zacz�� swym zwyk�ym, w�adczym i rozkazuj�cym tonem. � Nie jestem �adn� Wasz� �askawo�ci�. W razie konieczno�ci potrafi� by� nawet bardzo nie�askawy. ��Pardon! Nie mog�em przeczuwa� ��Ju� dobrze! Nie lubi� umizg�w. Prosz� si� do mnie zwraca� po prostu monsieur. To wystarczy. ��Jak pan rozka�e! ��A teraz chcia�bym� hm!� chcia�bym dosta� co� do picia. Sir Dawidowi w �adnym wypadku nie podoba�o si� w tej gospodzie pi�tej czy sz�stej kategorii. Co prawda, od b��dzenia po wype�nionej upa�em pl�taninie zau�k�w zacz�o go dr�czy� pragnienie; jednak�e my�l, �e m�g�by si� tutaj czego� napi�, nie by�a wcale zach�caj�ca. Fakt, �e mimo to za��da� czego� do picia, mia� swe uzasadnienie jedynie w specyficznym sposobie my�lenia Lindsaya. Nigdy nie zapomina�, �e jest Anglikiem, synem dumnego wyspiarskiego narodu panuj�cego nad morzami ca�ego �wiata. Z tego to powodu wychodzi� z za�o�enia, �e nie wolno mu nigdy zachowywa� si� jak sk�piec, nawet w najbardziej oddalonym zak�tku kuli ziemskiej. Do tego by� przecie� tak�e sir Dawidem Lindsayem, angielskim szlachcicem. A jako taki post�powa� zawsze zgodnie z podstawow� zasad�: szlachectwo zobowi�zuje! Z tych to dw�ch powod�w by� przekonany, �e tak�e i w tym miejscu powinien by� cz�owiekiem hojnym. Ch�tnie zapyta�by si� po prostu tylko o drog�, a potem poszed� dalej. Ale tak nie wypada�o, jak s�dzi�. Nie chcia�, aby mu cokolwiek darowywano, nawet informacj�. ���yczy pan sobie kawy, sorbetu czy te� mo�e co� innego? Ostatnie s�owa Grek rozci�gn�� tak bardzo i dwuznacznie, �e zdziwi� tym sir Lindsaya. ��Ma pan jeszcze co� innego? ��Dla tych z moich go�ci, kt�rzy nie wyznaj� nauki Proroka, mam na sk�adzie doskona�e greckie wino, prawdziwe samos, stare, wysta�e, prawdziwy nap�j bog�w. ��Hm! Samos! Prawie tak samo dobre jak sherry czy portwein! Chcia�bym skosztowa�. ��Wobec tego prosz�, aby monsieur zechcia� pofatygowa� si� do winiarni. Sir Dawid przymru�y� nieco lewe oko. ��Musi pan wzi�� pod uwag� � wyja�ni� gospodarz � �e moi go�cie s� g��wnie wyznawcami Proroka, kt�ry zakazuje picia wina. Zrani�bym ich uczucia religijne, gdybym na ich oczach poda� wino wyznawcom innej religii, kt�rzy odwiedzaj� moj� gospod�. Mog�oby to prowadzi� r�wnie� �atwo do nieporozumie� mi�dzy go��mi i zagrozi� pokojowi mego domu. St�d i odr�bna winiarnia! Mo�e si� pan w niej bez przeszk�d odda� rozkoszom delektowania tym szlachetnym trunkiem. ��Dobrze! � zdecydowa� si� Lindsay. � Prosz� pokaza� mi to pomieszczenie! Ruszy� za Grekiem przez tylne drzwi, a potem ciemny korytarz, na kt�rego ko�cu gospodarz otwar� po prawej stronie ma�y pok�j. Sir Dawidowi wystarczy� jeden rzut oka, by potwierdzi� jego podejrzenie, i� d�ugie wyja�nienia gospodarza zdecydowanie przewy�sza�y uzasadnienie istnienia tej winiarni. Pomieszczenie owo by�o tak samo, jak i salka z przodu kawiarni, urz�dzone w stylu orientalnym dywanami, poduszkami i dwoma niskimi stolikami. Nie sprawia�o ono wra�enia, jak gdyby by�o przeznaczone dla greckich, arme�skich i innych, nie muzu�ma�skich go�ci. W przeciwnym bowiem razie sta�yby tu krzes�a, �awy i sto�y na wysokich nogach. Wygl�da�o jednak na to, jak od razu podejrzewa� sir Dawid, �e do tej pory w tej kryj�wce rozkoszowali si� zakazanym p�ynem co poniekt�rzy, niezbyt wierni synowie Proroka. Byli tu dobrze ukryci przed nieprzyjemnymi wizytami. Jedyne okno znajdowa�o si� na wysoko�ci ponad dw�ch metr�w, niemal pod sufitem, i by�o tak ma�e, �e z pewno�ci� nikt nie m�g� przez nie zajrze� do �rodka. Do owych tajnych ceremonii pasowa�y doskonale puchate poduszki, a tak�e st�umione �wiat�o lampy zwisaj�cej z sufitu po�rodku pokoju. Lindsay skrzywi� usta w mi�ym u�miechu. ��Podoba mi si� tutaj! Spr�buj� pa�skiego samos. By� zadowolony, �e ch�� zasi�gni�cia informacji sprowadzi�a go tutaj. W ten spos�b m�g� po��czy� przyjemne z po�ytecznym. �yk prawdziwego greckiego wina nie by� do pogardzenia w tej krainie kawy. Zdj�� rzemie� ze zwisaj�c� na nim lornetk� z ramienia i postawi� j� obok wielkiego parasola przeciws�onecznego w k�cie, a potem wolno opad� na mi�kk� poduszk�. Gospodarz sta� w milczeniu obok. Dopiero teraz poj�� ostatni� uwag� swego go�cia. ��Och, zar�czam panu, monsieur, �e nie sko�czy si� na pr�bowaniu. Je�eli jest pan znawc� wina, z pewno�ci� wypije pan ca�y dzban mojego samos. ��Zobaczymy! Niech pan przyniesie wino! Grek po�piesznie wyszed�, aby spe�ni� ten rozkaz. Id�c u�miecha� si� pod nosem. Fakt, �e obcy nie zapyta� najpierw ostro�nie o cen�, zdawa� si� pomy�lnie �wiadczy� o jego zasobach finansowych. A poczciwy gospodarz mia� zamiar z tego skorzysta�, na ile to tylko by�o mo�liwe. Nie min�a d�u�sza chwila i wr�ci� do sir Dawida Lindsaya stawiaj�c przed nim gliniany dzbanek i kieliszek. ��Czy mog� panu nala�? Sir Dawid odsun�� us�u�n� r�k�. ��Chwileczk�! Czy jest pan muzu�maninem? ��Nie! Chrze�cijaninem. Moj� ojczyzn� jest Grecja. ��Niech wi�c pan si� ze mn� napije! ��Och, to bardzo mi�o z pana strony! Pa�ska �askawo�� jest� ��Ju� dobrze! Picie w samotno�ci jest nonsensem. Kiedy gospodarz wyszed�, aby przynie�� dla siebie kieliszek, lord zapali� cygaro, kt�re przezornie mia� przy sobie. Mrucza� przy tym pod nosem zadowolony z siebie. ��Ten stary lis cieszy si� na my�l o pocz�stunku! Jest wdzi�czny za to, �e mo�e napi� si� z sir Dawidem Lindsayem! Wydaje si�, �e naprawd� nie przeczuwa, i� pozwol� mu si� napi� ze mn� tylko dlatego, aby zachowa� ca�kowit� pewno��. To cz�owiek, kt�remu nie nale�y zbytnio ufa�. M�g�by mi czego� nasypa� do wina, by mnie u�pi� i opr�ni� potem kieszenie. Ale to nie ze mn�, Dawidem Lindsayem! Nie na darmo by�em uczniem Kara Ben Nemziego. Nauczy�em si� by� ostro�nym w obcym otoczeniu. Lindsay przerwa� monolog, bowiem do pokoju wszed� gospodarz z drugim kieliszkiem. Z min� cz�owieka rozdzielaj�cego pe�nymi gar�ciami z�oto, Grek nala� wina, najpierw Anglikowi, a potem sobie. ��A votre sante, monsieur! Za pa�skie zdrowie! � i opr�ni� sw�j kieliszek nie odrywaj�c od niego ust. Sir Dawid za to ostro�nie popija� wino ma�ymi �ykami. ��To dobre wino! � skin�� po chwili g�ow�. � Najlepsze jakie uda�o mi si� do tej pory znale�� w tym tak zachwalanym mie�cie. ��Nie podoba si� panu Konstantynopol? ��Pas du tout � absolutnie nie! ��A jednak nazywaj� go �l�ni�cymi policzkami �wiata�. ��Hm! Ju� raz musia�em tego dzisiaj wys�ucha�. S�dz� jednak, �e temu obliczu nie zaszkodzi�oby, gdyby cho� raz porz�dnie zapozna�o si� z g�bk�, myd�em i szczotk�. ��Niech pan tylko tego nie powie �adnemu Turkowi! ��A czemu� to? Mog� powiedzie� w oczy prawd� ka�demu i to kiedy tylko b�d� mia� na to ochot�. Tak samo jak temu derwiszowi, kt�ry jak cie� szed� za mn� od portu. Kiedy w ko�cu przesta�o mi si� to podoba�, da�em mu w twarz moim parasolem. Ten j�zyk z pewno�ci� musia� zrozumie�. Grek w zadumie uni�s� brwi. ��Mia� pan sprzeczk� z derwiszem? I rzeczywi�cie go pan uderzy�? Prosz� wybaczy� me s�owa, ale by�a to du�a nieostro�no��. Narazi� si� pan na jego zemst�. Lindsay niedbale machn�� r�k�, wypi� �yk wina i wydmuchn�� przed siebie k��b dymu z cygara. ��C� mnie obchodzi ten g�upiec?! Niech sobie �azi za innymi, ale nie za sir Dawidem Lindsayem. Zirytowa� mnie tylko fakt, �e aby si� go pozby�, chodzi�em w r�nych kierunkach i w ko�cu dotar�em do tej dzielnicy. Nie jestem w stanie si� tu zorientowa�, a nikt mnie rozumia�, gdy pyta�em o drog�. Szczwany Grek nawet drgnieniem twarzy nie da� po sobie nic pozna�. Nikt nie by� w stanie si� zorientowa�, �e w tej chwili chodzi�y mu po g�owie nader wa�ne my�li. Najwa�niejszym zda�o mu si� to, i� przybysz przedstawi� si� jako sir Dawid Lindsay. Szynkarz potrafi� doceni� znaczenie tych s��w. Angielski arystokrata, kt�ry � najwyra�niej dla przyjemno�ci � podr�uje po Bliskim Wschodzie, ma zazwyczaj przy sobie pieni�dze, i to sporo pieni�dzy! Takie to my�li kr��y�y po g�owie sprytnego szynkarza. Takiego dziwaka jeszcze si� tu nie by�o i chyba szybko si� nie b�dzie. Nie mo�na pozostawi� takiej okazji niewykorzystanej. Zgodnie ze �wiatopogl�dem Greka pieni�dze by�y najwy�szym b�stwem. Zadecydowa� wi�c ostro�nie zbada� spraw�, a potem � zacz�� dzia�a�. Jego sprzymierze�cem mia�o by� wino. ��Nie m�wi pan po turecku? � zapyta� nape�niaj�c pusty kieliszek go�cia, nie zapominaj�c oczywi�cie przy tym o sobie. ��Nawet kilku s��w! ��Powinien pan wi�c zabiera� ze sob� na wycieczki swego dragomana � t�umacza. ��To nie w moim stylu. ��Ma pan z�e do�wiadczenia? ��Nie! Wr�cz przeciwnie; przez d�u�szy czas podr�owa�em po krajach ba�ka�skich w towarzystwie takiego cz�owieka. Wpad�em tam w niez�e tarapaty i mi�dzy innymi tylko dzi�ki wierno�ci i niezawodno�ci t�umacza zawdzi�czam, �e w ko�cu uda�o mi si� z tego uj�� ca�o. S�ysza�em jednak od innych, jak ma�o pewni s� przewa�nie ci ludzie. Poza tym nie lubi� mie� bez przerwy wok� siebie obcych. ��Hm! � mrukn�� przeci�gle Grek. � Rozumiem. Ci przewodnicy naci�gaj� turyst�w, jak tylko potrafi�, za� takiego cz�owieka jak pan, kt�ry z pewno�ci� nie podr�uje z pust� sakiewk�, z ca�� pewno�ci� ograbi� ze wszystkiego. ���wi�te s�owa! Jestem sir Dawid Lindsay i zawsze mam przy sobie tyle pieni�dzy, �e mog� by� przygotowany na wszelkie wydatki. P�ac� du�o i ch�tnie, ale nie pozwol� robi� z siebie g�upca. Gospodarz by� bardzo zadowolony z wyniku swego �ledztwa. Postanowi� porozmawia� teraz o innych sprawach. ��Powinien pan wi�c mie� przynajmniej przy sobie plan Konstantynopola. ��Mam go. ��I mimo to zab��dzi� pan? ��Mimo to zab��dzi�em! C� z tego, �e b�d� si� gapi� na plan, skoro nie wiem, gdzie si� aktualnie znajduj�? Dla potwierdzenia tych s��w sir Dawid wyci�gn�� portfel i zacz�� przeszukiwa� jego przegr�dki. Grek uwa�nie patrzy� na palce Anglika. Nie mog�c znale�� planu miasta Lindsay otwar� kolejn� kiesze� portfela. Przez kr�tk� chwil� ujrze� by�o mo�na gruby plik banknot�w. Oczy szynkarza rozb�ys�y. Jego wzrok znieruchomia�; sta� si� chciwy i czujny, jak wzrok drapie�nika maj�cego sw� zdobycz tu� przed nosem. Zapomnia� o panowaniu nad sob� i wszelkiej ostro�no�ci. W tym momencie by�o dla niego pewne, �e przybysz nie opu�ci jego domu nie zostawiaj�c tu wszystkich pieni�dzy. Niech si� dzieje, co chce! W portfelu Anglika ukryty by� maj�tek, przynajmniej z punktu widzenia w�a�ciciela biednej kawiarni. Musi go zdoby�, cho�by z tego powodu mia� obci��y� swe sumienie jakim� grzechem! Sir Dawid jeszcze ci�gle grzeba� oboj�tnie w r�nych papierach. Nawet uwadze uwa�nego obserwatora m�g� uj�� fakt, �e czyni� to �wiadomie, i� chce wystawi� Greka na pr�b� i �e rzucaj�c szybkie, ukradkowe spojrzenie zauwa�y� nag�� zmian� w rysach gospodarza kawiarni. Wiedzia� teraz, w jakim niebezpiecze�stwie si� znalaz�. Nie przesz�o mu jednak ani na moment przez my�l, aby jak najszybciej opu�ci� to miejsce. Wr�cz przeciwnie! Podnieca�a go dwuznaczno�� sytuacji, pozostanie tu i odwa�ne oczekiwanie na dalszy rozw�j wypadk�w; przecie� podr�owa� po ca�ym �wiecie, w�a�nie po to, aby prze�ywa� przygody. By� przekonany, �e w�a�nie tu prze�yje niebawem co� fascynuj�cego i podniecaj�cego, tak jak sobie tego �yczy�. Chcia� tego. Z�o�y� wi�c portfel i schowa� go. Potem w�o�y� r�k� do g��bokiej kieszeni swego surduta w szar� krat� i wyci�gn�� poszukiwany plan miasta. ��W�a�nie sobie przypomnia�em! Oto on! Jak mo�na by� tak zapominalskim. D�ugo rozk�ada� map�, a potem odsun�� na bok kieliszki i po�o�y� j� na niskim stoliku. ��Popatrzmy wi�c gdzie le�y pa�ski dom. Je�eli b�d� to wiedzia�, bez k�opot�w znajd� drog� powrotn� do mojego jachtu. Grek si�ga� ju� po plan miasta i nagle zamar� w p� ruchu. ��Do pa�skiego jachtu? ��Tak. ��Ma pan w�asny jacht? Jedn� z owych wielkich �odzi �aglowych, kt�re�? ��Nie! To parowiec! ��Sacre bleu! Do diab�a! Musi pan by� bardzo bogatym cz�owiekiem. ��Jestem sir Dawid Lindsay. A teraz prosz� mi pokaza�, gdzie jest pa�ski dom. Dopiero z du�ym wysi�kiem w�a�cicielowi kawiarni uda�o si� wydoby� ze swego os�upienia. Z poczerwienia�� twarz� pochyli� si� nad planem. Czy by� to skutek wypitego wina, czy te� podniecenia, jakie wywo�a�a w nim us�yszana przed chwil� informacja? Ten Anglik musi mie� miliony. Gdyby� m�g� pozbawi� go cho�by jednego z nich! Cho�by jednego miliona. To prawie niewyobra�alnie wysoka suma! Krew zahucza�a w�a�cicielowi kawiarni w uszach. Z trudem jedynie zmusi� si�, aby przekaza� ��dan� informacj�. D�ugo szuka� w pl�taninie ulic na planie miasta, nie zauwa�aj�c, �e sir Dawid ukradkiem obserwuje go z u�miechem. W ko�cu pokaza� palcem prawej r�ki okre�lony punkt na planie. ��Tu jest! To nasza ulica. W tym mniej wi�cej miejscu stoi m�j dom. Lindsay zbli�y� sw�j nad wyraz d�ugi nos do planu, aby zapami�ta� dok�adnie miejsce aktualnego pobytu. Teraz te� zobaczy�, jak dalece zab��dzi�. Zdoby� te� tak�e i pewno��, �e odnajdzie drog� powrotn�. Nie obawia� si� ju�, mimo wrodzonej nieufno�ci, �e Grek mo�e �wiadomie poda� mu fa�szywe po�o�enie. C� by to mog�o pom�c w�a�cicielowi kawiarni, aby dalej b��dzi� po tej dzielnicy? Gdyby n�ci! go pe�ny portfel � a tego Lindsay by� ca�kowicie pewien � zaatakowa�by raczej we w�asnym domu, w tym le��cym na zapleczu pokoju. Lepsza okazja nie mog�aby si� mu gdzie indziej nadarzy�. Takie to my�li kr��y�y sir Dawidowi Lindsayowi po g�owie, gdy na zewn�trz rozleg� si� dziwny gwizd. Lindsay zdziwi� si�, ale nie da� po sobie nic pozna�. O wiele mniejsze opanowanie okaza� za to Grek. Mimowolnie pochyli� si�, jak gdyby mia� zamiar zerwa� si� z miejsca; ruch ten zdradzi� Anglikowi, �e ten gwizd by� sygna�em dla gospodarza. I rzeczywi�cie, Grek si�gn�� po dzban z winem, nape�ni� puste kieliszki, a potem wsta�. ��Dzban jest ju� pusty. Tak, tak, z g�ry wiedzia�em, �e tak b�dzie � odezwa� si� zmuszaj�c do u�miechu � moje samos smakuje ka�demu. Czy wolno mi jeszcze raz�? ��Oczywi�cie! Niech pan przyniesie jeszcze jeden dzban! To wino z pewno�ci� nie od razu zwali nas z n�g. ��Bez obawy! Nie jest tak podst�pne. Zaraz wr�c�. I ju� by� za drzwiami. Lindsay rozci�gn�� usta w zadziwiaj�co szerokim u�miechu, a haczykowaty nos zdawa� si� jeszcze bardziej zbli�a� ku szcz�ce. Z takim to wyrazem twarzy sir Dawid nads�uchiwa� oddalaj�cych si� krok�w w�a�ciciela kawiarni. S�ysza� niewyra�nie rozmow� dw�ch m�czyzn. Musia�o to mie� miejsce na dziedzi�cu domu, opodal w�skiego okienka pokoju. Badawczo spojrza� ku g�rze. Potem podni�s� si� z tak� szybko�ci�, kt�rej nikt by si� nie spodziewa� po tym powolnym Angliku. Dwoma wielkimi krokami znalaz� si� przy drzwiach. Pochyli� si� szukaj�c czego�. Mia� racj�: ujrza� bowiem wewn�trzn� zasuwk�, co by�o wielk� rzadko�ci� domach Orientu, przynajmniej przy drzwiach pokoju. To urz�dzenie zawdzi�cza�o swe istnienie zapewne jedynie tajemnej funkcji tego pomieszczenia. Szybkim ruchem Lindsay zasun�� rygiel. Potem zebra� wszystkie poduszki i u�o�y� w wysoki stos na �awie pod oknem. Zr�cznie wspi�� si� na g�r�, wyci�gn�� g�ow�, a potem u�miechn�� zadowolony z tego, co zobaczy�. Jego s�uszny wzrost pozwoli� mu dosta� g�ow� do okiennego otworu. By� on na mod�� orientaln� nie zamkni�ty szyb�, co pozwoli�o Lindsayowi dok�adnie s�ysze� s�owa prowadzonej na zewn�trz rozmowy. Nie by� w stanie natomiast wyjrze� na dziedziniec, rozumia� za to ka�de s�owo, mimo i� pytania i odpowiedzi wypowiadane by�y niezbyt g�o�no. W�a�ciciel kawiarni rozmawia� z jakim� m�czyzn�, a fakt, �e obaj pos�ugiwali si� francuskim, zda� si� Lindsayowi oznak� niebywale szcz�liwego zbiegu okoliczno�ci. ��Nie gadaj tyle! � naciska� gospodarz. � Nie mog� zbyt d�ugo pozostawa� poza pokojem. M�g�by si� zacz�� niecierpliwi�. ��Znajd� jak�� wym�wk�, kiedy wr�cisz. Z pewno�ci� si� ni� zadowoli. Musisz wys�ucha� tego, co mam ci do powiedzenia. Osman, derwisz, jest w�ciek�y. Chce si� koniecznie zem�ci� na tym niewiernym psie, kt�ry uderzy� go parasolem w twarz. ��Wiem o tym. Ten Anglik sam mi o tym opowiedzia�. ��I nie boi si� zemsty derwisza? ���mieje si� z tego. Pami�taj, �e to angielski milioner. Ci panowie, wszyscy bez wyj�tku, oznaczaj� si� zaskakuj�c� pewno�ci� siebie. � Nom de dieu, milioner! ��Pssst! Nie krzycz tak! Pami�taj o tym okienku u g�ry! ��Musia�by mie� bajecznie wra�liwy s�uch, aby s�ysze� nasz� rozmow�. Ale id�my dalej! Osman zorientowa� si�, �e Anglik chce mu umkn��. Poszed� jednak za nim ukradkiem i go nie zgubi�. Siedzi teraz w kawiarni i posy�a mnie do ciebie. ��Czego chce ode mnie? ��Swej zemsty! Pods�uchuj�cy zauwa�y�, �e w rozmowie nast�pi�a ma�a pauza. Do tej pory obaj m�czy�ni po�piesznie wymieniali pytania i odpowiedzi. Teraz wygl�da�o na to, �e Grek zacz�� si� zastanawia�. Lindsay zdawa� si� domy�la�, dlaczego. Usi�owa� prawdopodobnie pogodzi� zemst� derwisza z w�asnymi planami, kt�re zwi�zane by�y z portfelem go�cia. Po chwili Grek odezwa� si� znowu. ��Powiedz mu, �e b�dzie mia� swoj� zemst�! Obcy przybysz siedzi w winiarni. ��Wiem o tym; s�ysza�em przecie�, co powiedzia�e� do niego przy powitaniu. Aha � pomy�la� sir Dawid � a wi�c m�czyzna, kt�ry nie�wiadomie zdradzi� swe �przyjazne� nastawienie, by� jednym z go�ci pij�cych kaw� w kawiarni. Poczekaj tylko, ch�opie, poznasz jeszcze prawdziwego Anglika, ty i ten tw�j derwisz, a tak�e tw�j przyjaciel, szynkarz! ��Anglik jest ju� przy drugim dzbanie samos. Nak�oni� go, aby wypi� jeszcze wi�cej tego przedniego trunku. Z pewno�ci� niebawem poczuje jego dzia�anie. Pieni�dze zabior� mu dopiero wtedy, gdy upije si� na um�r. Potem niech Osman, derwisz, robi z nim co chce. Najlepiej, aby ten Anglik znikn�� na zawsze. Wtedy nie b�dziemy musieli obawia� si� �adnych nieprzyjemnych skutk�w. ��A co ze mn�? ��Co z tob�? ��G�upie pytanie! Powiedzia�e�, �e ten obcy ma portfel pe�en banknot�w. Chcesz wzi�� te pieni�dze. Derwisz chce si� zem�ci�. A ja mam odej�� z pustymi r�kami? ��Dostaniesz ode mnie ma�� sum� za milczenie. Wi�cej nie mo�esz ��da�; przecie� nie b�dziesz mia� nic wsp�lnego z t� spraw�. ��Tak ci si� tylko wydaje. Ale ja my�l� inaczej: z pewno�ci� b�dziesz mnie potrzebowa�. ��Nie bardzo wiem, po co. ��Najpierw po to, aby za�atwi� Anglika. Masz nadziej�, �e zrobi to twoje wino. A co, je�eli si� mylisz? Wiesz �e urodzi�em si� w Pary�u i sp�dzi�em tam pierwszych trzydzie�ci lat mego �ycia � A wi�c dlatego ta rozmowa prowadzona jest po francusku! � pomy�la� pods�uchuj�cy Lindsay. Ten cz�owiek nie jest wcale tubylcem, jedynie ubiera si� w taki spos�b. Prawdopodobnie nawet wcale nie m�wi po turecku! My�l�c tak Lindsay dalej pods�uchiwa� prowadzon� na dziedzi�cu rozmow�. Wsp�lnik szynkarza prowadzi� sw� gr� ca�kiem sprytnie. ��Bywa�em te� w tym czasie � m�wi� dalej � i po drugiej stronie Kana�u. Pozna�em Anglik�w. Ci wyspiarze wcale nie�le znaj� si� na rzeczy. Pij� porter, ale i sherry, poncz i r�nego rodzaju w�dki jak wod�. Wi�cej ni� raz widzia�em to na w�asne oczy, i wcale nie trac� przy tym przytomno�ci umys�u. Po prostu przestaj� pi�, kiedy sprawa staje si� niebezpieczna. ��Mille tonnerres! Do kro�set! To mo�e zniweczy� ca�y nasz pian. ��Mo�e! Gdyby mnie tutaj nie by�o Najmij tego cz�owieka jeszcze tylko przez kwadransik! W tym czasie dostarcz� ci proszek, kt�ry mu wsypiesz do wina. Wywrze on odpowiedni skutek� ��Nie da si�! Ten Anglik nie jest dzieckiem. Trzyma kieliszek tu� przed nosem i� ��To wsyp proszek do dzbana! ��To ju� na pewno si� nie uda! On za��da�, abym pi� razem z nim. Mam sam wypi� tw�j proszek i zasn��, by� mo�e, wcze�niej od niego? ��Ach! Jest a� tak ostro�ny? ��Tak. Widzisz wi�c, �e nie mo�esz mi si� do niczego przyda�. ��A jednak. Je�eli sprawy tak si� maj�, to w�a�nie dlatego mog� ci si� dopiero przyda�. Po tym wszystkim, co opowiedzia�e�, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko po prostu upi� obcego w normalny spos�b. A teraz powiedz szczerze: wierzysz, �e ci si� to uda? ��Hm� Nie zwyk�em pija� zbyt wiele. ��Wiem o tym. Ja za to, jak ci wiadomo, mog� wypi� bardzo du�o. Pozostaw mi tego cz�owieka! Powiedz mu, �e spotka�e� mnie w korytarzu i opowiada�e� o nim. Ja za� jestem rdzennym Francuzem, znawc� wina i wielkim wielbicielem Anglii. Zapytaj, czy nie m�g�bym mu przez chwil� dotrzyma� towarzystwa. Zmy�laj przy tym niestworzone rzeczy, �eby nabra� do tego ochoty! Przecie� nie jeste� g�upi. P�jd� teraz i przeka�� wiadomo�� derwiszowi; b�dzie musia� poczeka�, a� sprawa dojrzeje. Wtedy mnie sprowadzisz. A teraz znikaj, �eby twoja zbyt d�uga nieobecno�� nie wzbudzi�a jego podejrze�. Jednym skokiem sir Dawid znalaz� si� na pod�odze. Jego oblicze promienia�o z zadowolenia; ta przygoda zaczyna�a mu si� podoba� mu si� coraz bardziej. ��Eximious! Excellent! Indeed! Wspania�a, naprawd� doskona�a! � mrucza� pod nosem po�piesznie uk�adaj�c poduszki na ich dawnych miejscach. � Gdyby us�ysza� to m�j przyjaciel, Kara Ben Nemzi, musia�by przyzna�, �e wcale nie jest lepszy ode mnie; ja te� potrafi� pods�uchiwa� i przechytrza� moich wrog�w. Co za szcz�cie, �e ten m�czyzna jest Francuzem, a nie Chi�czykiem, Tunguzem czy Eskimosem. W przeciwnym razie nie zrozumia�bym z tej rozmowy ani s�owa. Teraz wiem wszystko. Niech tylko przyjd�! Chc� upi� na um�r Dawida Lindsaya! Ha, ha! To �mieszne! B�d� wi�c mieli swoj� niespodziank�. Pok�j z powrotem nabra� swego zwyk�ego wygl�du. Sir Dawid musia� tylko jeszcze odsun�� rygiel, co te� uczyni� szybkim ruchem. Potem m�g� ju� usi��� na swym dawnym miejscu i oczekiwa� na maj�ce niebawem nast�pi� wydarzenia. Znalaz� nawet czas, aby ponownie zapali� cygaro, kt�re zgas�o mu podczas pods�uchiwania. Dopiero teraz w drzwiach pojawi� si� szynkarz z drugim dzbanem wina. Mia� bardzo nieczyste sumienie, dlatego te� sta� si� podejrzliwy. Lindsay zauwa�y�, �e wzrok Greka kilkakrotnie w�drowa� od okna do go�cia i z powrotem. Rozbawi�o go to w duchu. Na zewn�trz jednak okazywa� oboj�tn�, nieco g�upkowat� min�. ��Musia� pan na mnie czeka�; bardzo prosz� o wybaczenie� � zacz�� szynkarz. ��Tak? � zdziwi� si� Anglik. � Wcale tego nie zauwa�y�em. ��Spotka�em na zewn�trz starego przyjaciela i zagadali�my si� troch�. Tak to bywa, kiedy ludzie d�ugo si� nie widzieli. Przyjaciel je�dzi po kraju w sprawach handlowych; przewa�nie wszyscy uwa�aj� go za krajana. Jest jednak rodowitym Francuzem, bardzo wykszta�conym cz�owiekiem, nawiasem m�wi�c to znawca win i wielbiciel Anglii. I szynkarz zacz�� na wszelkie sposoby wy�piewywa� hymny pochwalne na cze�� swego przyjaciela. Zadawa� sobie najwi�kszego trudu, aby obudzi� w lordzie ciekawo�� i ch�� poznania tej fascynuj�cej osoby. Z kolei sir Dawid by� na tyle okrutny, �e d�ugo zwleka� z odpowiedzi� kiwaj�c jedynie potakuj�co g�ow�. W ko�cu Grek zadysza� si�; nie mia� wi�cej pomys��w, by zach�ci� Anglika. Zauwa�y�, �e si� przej�zycz�, a w tym co m�wi, zaczynaj� pojawia� si� sprzeczno�ci w przedstawianiu losu swego ukochanego przyjaciela. Przerwa� wi�c na chwil�. W tym momencie Lindsay w ko�cu otworzy� usta, pozornie po to, by nagrodzi� wysi�ki gorliwego chwalcy, w rzeczywisto�ci jednak chcia� skr�ci� intryg� i doprowadzi� do szybkiego jej zako�czenia. ��Powinien wi�c pan by� zaprosi� go do nas na kieliszek wina � powiedzia�. � Teraz traci pan czas ze mn�, pozbawiaj�c mnie jednocze�nie jego towarzystwa. Gdyby mo�na by�o us�ysze� kamie� spadaj�cy z serca, w pokoju rozleg�by si� teraz g�o�ny huk. Jednak�e sir Dawid us�ysza� jedynie westchnienie ulgi szynkarza. Z pewno�ci� wybieg�by teraz, by sprowadzi� swego wsp�lnika. Tylko dla przyzwoito�ci certowa� si� jeszcze przez chwil�. ��Nigdy bym sobie na to nie pozwoli�. Wiem co jestem winien tak znamienitemu go�ciowi jak pan. ��Bzdura! Z ch�ci� pozna�bym cz�owieka, kt�ry ma tyle zalet. Szkoda, �e ju� poszed�. ��Poszed�? Ale� sk�d! Siedzi nadal w sali z przodu i pije kaw�. ��Tego oczywi�cie nie mog�em wiedzie�. ��Nie s�ysza� pan naszej rozmowy? ��Rozmowy? Nic nie s�ysza�em. ��Ach, tak tylko sobie pomy�la�em. Rozmawiali�my na dziedzi�cu. ��Nie mam o niczym poj�cia! Nie zwyk�em w og�le miesza� si� do spraw innych, za to tym bardziej staram si� zajmowa� w�asnymi. A teraz, niech si� pan po�pieszy i sprowadzi tu swego przyjaciela! My�l� �e jako Francuz potrafi doceni� dobre wino. Szynkarz powiedzia� kilka frazes�w o �askawo�ci, wielkim zaszczycie i tym podobnych rzeczach, a potem wybieg�. W nieca�e trzy minuty by� ju� z powrotem w towarzystwie swego wsp�lnika. Rozpocz�a si� ma�a libacja, kt�ra na nie�wiadomym obserwatorze z pewno�ci� mog�aby sprawi� wra�enie sympatycznej, swobodnej i pe�nej spokoju. Francuz pi� du�o i szybko pr�buj�c za wszelk� cen� zmusi� Anglika do dotrzymania mu kroku. Nie min�o wiele czasu, a i w drugim dzbanie pokaza�o si� dno, co nowoprzyby�emu da�o okazj� do zam�wienia nast�pnego na sw�j rachunek, sir Dawid, kt�ry zazwyczaj nie pozwala�, aby mu stawiano, tym razem nie mia� nic naprzeciw; wiedzia� przecie�, o co chodzi�o przeciwnikom. W rzeczywisto�ci ten dzban mia� p�j�� w koszty handlowe, a koniec ko�c�w, to on mia� zap�aci� za wszystko. Francuz za wszelk� cen� usi�owa� zabawia� Lindsaya. Papla� o czym si� tylko da�o, a w ko�cu zapyta� Anglika o plany dalszej podr�y. Well! � pomy�la� sir Dawid. � Teraz mo�emy zacz�� taniec! Nie mam ju� wi�cej ochoty traci� tu czasu i si� upija�. Uznajmy to pytanie za has�o do ataku! ��Pop�yn� st�d � powiedzia� g�o�no � kursem na po�udnie, przez Kana� Sueski na Morze Czerwone, potem zawin� do Adenu, by w ko�cu rzuci� kotwic� w jednym z port�w indyjskich. ��A wi�c oczarowa�a pana ta kraina cud�w! � skin�� g�ow� Francuz. � Rozumiem to doskonale. Chyba �e podr�uje pan w interesach? ��Sir Dawid Lindsay nie prowadzi �adnych interes�w. ��Pardon! ��Chc� w Indiach udoskonali� me wrodzone zdolno�ci duchowe. Kiedy zauwa�y� zdziwione, pytaj�ce spojrzenia s�uchaczy doda� z powag�: � Zapewne jest panom wiadome, �e kasta kap�a�ska w Indiach przechowuje wszelkiego rodzaju tajemn� wiedz� o rzeczach i si�ach metafizycznych. Kasta ta w�a�ciwie nie zezwala na wej�cie w jej kr�g �adnego z niepowo�anych. Ja natomiast posiadam doskona�e stosunki; b�d� wyj�tkiem,, jako �e, jak ju� powiedzia�em, posiadam wrodzone nadzwyczajne zdolno�ci duchowe. Szynkarz otworzy� szeroko usta ze zdziwienia; nie mia� poj�cia co s�dzi� o tym o�wiadczeniu. Czy�by jego go�� mia� nie po kolei w g�owie? A mo�e to wino zacz�o ju� dzia�a� na jego zmys�y? Wpatrywa� si� w spokojne, opanowane oblicze Anglika, kt�ry nie sprawia� wra�enia ani zwariowanego, ani pijanego. Ta sprawa zaczyna�a by� dla niego zagadk�. Francuz natomiast u�miechn�� si� lekko. ��Jest pan spirytyst� i okultyst�, monsieur? ��Niezupe�nie. Posiadam po prostu � tak powiedzia�: �po prostu� � dar jasnowidzenia� ��To niemo�liwe! ��Poza tym posiadam co�, co nazywa si� �trzecim okiem�. To moje duchowe oko potrafi spojrze� przez ka�d� �cian� na dowoln� odleg�o�� ��Prosz� mi wybaczy�, ale to� to jest po prostu nies�ychane! ��A po trzecie potrafi� czyta� w my�lach. Sir Dawid k�ama� z takim mistrzostwem, �e siedz�cy przed nim oszu�ci rzeczywi�cie nie wiedzieli, co tym s�dzi�. Grek po prostu milcza�. Francuz natomiast doszed� w ko�cu do wniosku, �e idzie tu o dziwactwo Anglika i aby utrzyma� dobry nastr�j swej ofiary uda�, �e wierzy w to b�aze�stwo. ��Widzi pan nasze zdziwienie, monsieur � u�miechn�� si� ob�udnie. � Musz� przyzna�, �e ch�tnie by�bym �wiadkiem pr�by pa�skich zdolno�ci. ��Hm. Szczerze m�wi�c daj� ich dow�d tylko w obecno�ci najbardziej zaufanych przyjaci�. ��Niech pan wobec tego zrobi dla nas wyj�tek. Prosz�! ��Zgoda. Zrobi� to tylko dlatego, aby pan nie s�dzi�, i� si� chwal�. O takie rzeczy sir Dawid Lindsay nie mo�e by� podejrzewany! Tak wi�c dostarcz� panu ��danego dowodu. Szynkarz i jego �przyjaciel� nie podejrzewali nawet jak �adnie wpadli w pu�apk� sprytnego Anglika. Musieli usi��� na pokrytej poduszkami �awie naprzeciwko drzwi, a on sam wykona� jeszcze kilka hokus�pokus. Potem przewiesi� przez rami� lornet�, wsun�� pod pach� parasol i stan�� w drzwiach twarz� zwr�con� do obu oszust�w. ��Najpierw rzu�my okiem w przysz�o�� � zacz��. � Widz� was obu� wspinacie si� na strome wzniesienie� tu� obok was rozwiera si� ciemna przepa�� potykacie si� i zaczynacie spada�! � Wszystko to sir David m�wi� w pozornym wzburzeniu. Teraz �ciszy� g�os tajemniczo: � Nagle pojawia si� wybawca� nieznajomy, kt�ry wam dobrze �yczy� Ratuje was, chwytaj�c za r�ce. Uchroni� was przed upadkiem w g��bok� przepa��. Nigdy mu tego nie zapominajcie, panowie! Ustrzeg� was przed z�em. Sir Dawid zamilk�. W pokoju zapanowa�a przygn�biaj�ca cisza. Obaj oszu�ci nie potrafili znale�� s�owa w odpowiedzi. Prawdopodobnie nie zrozumieli aluzji do planowanego przest�pstwa, przed kt�rym chcia� ich uchroni� Lindsay. Ale za chwil� b�d� mieli okazj� go zrozumie�; postanowi� powiedzie� im to jeszcze bardziej wyra�nie. ��A teraz sp�jrzmy w dal, przez �ciany tego pokoju � m�wi� dalej Lindsay. � Widz� ach, to przecie� jest sala kawiarni, przez kt�r� wszed�em do tego domu! Siedzi w niej� to chyba niemo�liwe� naprawd� siedzi tam m�czyzna w zielonym turbanie, derwisz, kt�ry bieg� mym tropem jak pies! Siedzi i jest pogr��ony w my�lach. Poczekajcie! Chc� od razu poczyta� w jego my�lach. Mo�e to by� dow�d na trzeci rodzaj mych nadnaturalnych zdolno�ci. Obu s�uchaczy tego dziwnego jasno� i dalekowidza ogarn�� niepok�j. Zacz�li nerwowo kr�ci� si� na poduszkach wymieniaj�c ukradkowe spojrzenia. Sir Dawid zrozumia�, �e musi si� spieszy�, je�eli chce, aby jego gra sko�czy�a si� szcz�liwie. Zar�wno w przypadku Greka jak i Francuza nie m�g� liczy� na wiar� w zabobony. ��Derwisz � m�wi� dalej podnosz�c g�os, zanim kt�ry� z jego przeciwnik�w zdo�a� zdoby� si� na protest � derwisz my�li� o mnie! Chcia�by mi odp�aci� za szczutka w nos, kt�rego mu da�em. Ma mu w tym pom�c dw�ch dobrych przyjaci�. On chce si� zem�ci�, a oni chc� moich pieni�dzy. Tak, tak, messieurs! Wiem wszystko. Koniec z waszym planem. Nie dam si� upi� i ograbi� Nie sko�czy�, bo obaj zdemaskowani oszu�ci zerwali si� z miejsc. ��Ty psie! Pods�uchiwa�e�! ��Poczekaj, zap�acisz nam za to! Ju� chcieli rzuci� si� na sir Dawida, ale natychmiast zatrzymali si� jak wryci, gdy zobaczyli wylot lufy jego rewolweru. ��Sta�! Jeszcze jeden krok i strzelam! Z�oczy�cy ani drgn�li, za to zacz�li okropnie kl��, wygra�a� i krzycze�. W tym czasie Anglik zrobi� dwa kroki w ty�. Upu�ci� parasol na pod�og�, si�gn�� za siebie lew� r�k� i otworzy� drzwi. ��Polecam si� �askawej pami�ci pan�w! Prosz� pozdrowi� ode mnie tego derwisza, Osmana! Zap�at� za wino po�o�� na zewn�trz, na progu. �egnam pan�w i prosz� my�le� o mnie �yczliwie! Szybki krok i sir David znalaz� si� na zewn�trz. Przekr�ci� klucz w zamku � widzia� go w czasie, gdy wchodzi� do �rodka � rzuci� banknot na ziemi� przed drzwiami i pomkn�� na dziedziniec. Nie chcia� przechodzi� przez kawiarni�, aby nie spotka� si� z derwiszem. Zegna� go w�ciek�y ha�as. Uwi�zieni oszu�ci usi�owali wy�ama� drzwi, co wkr�tce musia�o im si� uda�. Poza tym czyniony przez nich szale�czy ha�as musi te� wkr�tce zwabi� pomocnik�w. Dlatego sir David musia� si� spieszy�, aby jak najszybciej znikn�� z miejsca, w kt�rym rozegra�a si� jego przygoda. Znalaz� wyj�cie na ulic�, a poniewa� nie na darmo tak dok�adnie przygl�da� si� planowi miasta, szybko i bez k�opot�w odkry� drog� powrotn� do swego jachtu. Oboj�tnie, jak gdyby mia� za sob� najbardziej nudny spacer, wszed� po trapie na pok�ad �odzi. NIEMIECKI MALARZ Nast�pnego dnia Dawid Lindsay znowu postanowi� wyj�� naprzeciw przygodzie. Wczorajsze prze�ycia w greckim szynku bardzo mu przypad�y do gustu. Dzisiaj, na wszelki wypadek, ruszy� w innym kierunku; mimo wszystko nie s�dzi�, aby spotkanie z oboma towarzyszami wczorajszej pijatyki mog�o mu wyj�� na zdrowie. W pewnej chwili odni�s� wra�enie, �e w przelewaj�cym si� jedn� z ulic t�umie zobaczy� zielony turban. Nie zawraca� sobie nim jednak g�owy, nawet gdyby to mia� by� derwisz Osman. Przecie� w tym mie�cie jest tylu derwiszy. Dlaczego to on mia�by akurat by� tym cz�owiekiem, kt�rego wpadaj�cy w oko turban widzia� przez moment! Nagle, z jednego z mijanych dom�w, dobieg� go �piew. Sir Dawid zatrzyma� si� i zacz�� nads�uchiwa�. By�a to jaka� europejska piosenka. Wtedy zauwa�y� wisz�cy nad drzwiami szyld; z napisu w j�zyku francuskim wynika�o, �e znalaz� si� przed kawiarni�. Anglik postanowi� wej�� do �rodka. W niezbyt przytulnym korytarzu panowa� p�mrok. Po lewej by�y jakie� drzwi, kt�rych klamk� bardziej wyczu� r�k�, ani�eli zobaczy�. ��Sympatyczna buda! � mrukn�� � ale mo�e znowu spotka mnie tu jaka� przygoda. Well! Otwar� drzwi i poczu� si� mi�o zaskoczony. Wszed� do obszernej salki, w kt�rej pali�o si� tak wiele lamp, �e by�o w niej jasno jak w dzie�. W sali nie by�o okien, tylko wysoko pod sufitem widnia�o wiele otwor�w, kt�rymi wydostawa� si� na zewn�trz tytoniowy dym. Anglik ujrza� przed sob� sporo go�ci odzianych zar�wno w tureckie jak i europejskie ubrania. Mieszka�cy Orientu siedzieli nisko na roz�o�onych na pod�odze mi�kkich poduszkach, pal�c w milczeniu czybuki lub nargile, a przed nimi, na niziutkich stolikach sta�y male�kie, typowo wschodnie fili�anki z kaw�. Europejczycy za to siedzieli przy wysokich stolikach na krzes�ach i pili kaw� z wi�kszych fili�anek pal�c cygara lub papierosy. Pojawienie si� dziwnie ubranego Anglika wzbudzi�o og�lne zainteresowanie. ��Przedziwne, w najwy�szym stopniu zaskakuj�ce! � mrucza� pod nosem jeden ze zdziwionych Turk�w. Zamilk�y r�wnie� rozmowy prowadzone przy stolikach Europejczyk�w. Oczy wszystkich skierowa�y si� na sir Dawida, na niekt�rych twarzach pojawi� si� przelotny, pe�en ironii u�mieszek; towarzyszy�y mu ciche s�owa podawane z ust do ust: �Anglik� zwariowany� spleen� b�azen�. Lindsay nie zwraca� uwagi na zainteresowanie wywo�ane swoj� osob�. Z oboj�tn� min� ruszy� w kierunku jedynego stolika, przy kt�rym by�o jeszcze wolne miejsce. Usiad� przy nim, uprzejmie poprosiwszy uprzednio o pozwolenie pozosta�ych go�ci. W�r�d stolik�w przemykali si� po�piesznie murzy�scy ch�opcy roznosz�cy go�ciom fajki, tyto�, �arz�ce si� w�gle i kaw�. Sir Dawid zam�wi� po francusku kaw�; zosta� zrozumiany przez s�u�b� i natychmiast obs�u�ony. Zdj�� lunet� z ramienia i opar� j� obok parasola o �cian�. Potem wygodnie wyci�gn�� swe d�ugie nogi i wyj�� z kieszeni etui z cygarami rzucaj�c przy tym badawcze spojrzenie na siedz�cego naprzeciw s�siada. By� to m�ody wysoki m�czyzna w wieku oko�o dwudziestu czterech lat i pi�knej g�owie oraz twarzy naznaczonej powag�. Wida� by�o na niej cie� melancholii, kt�ry sprawia�, �e m�ody cz�owiek by� jeszcze bardziej sympatyczny. Sko�czy� w�a�nie pali� cygaro; od�o�y� do popielniczki niedopa�ek i najwyra�niej mia� zamiar zapali� nast�pne. W tym momencie Anglik wyci�gn�� w jego stron� etui z cygarami. � Prosz�; niech si� pan pocz�stuje. Zaskoczony m�odzieniec uni�s� wzrok i zawaha� si�. Sir Dawid si�gn�� do kieszeni kamizelki, wyj�� z niej wizyt�wk� i poda� j� swemu s�siadowi. ��Teraz chyba b�dzie pan m�g� si� pocz�stowa�. Na wizyt�wce widnia�o nazwisko �Sir Dawid Lindsay�. M�odzieniec wykona� pe�en zaskoczenia ruch r�k�. Omal nie wykrzykn��, ale uda�o mu si� st�umi� ten odruch. Wzi�� jedno z cygar, a potem r�wnie� i on wyj�� swoj� kart� wizytow�. ��Ach, a wi�c i pan ma wizyt�wki? � zdziwi� si� tym razem Anglik. � S�dzi�em, �e zachodnie obycza