7119

Szczegóły
Tytuł 7119
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7119 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7119 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7119 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Danielle Steel "Rosyjska baletnica". Prolog Paczka przysz�a w �nie�ne popo�udnie, dok�adnie dwa tygodnie przed Bo�ym Narodzeniem. Starannie zapakowana, zawi�zana sznurkiem, tkwi�a pod drzwiami, kiedy wr�ci�am z dzie�mi do domu. W drodze do domu zatrzymali�my si� w parku. Siedzia�am na �awce, uwa�aj�c na dzieci, a my�l�c o niej, jak prawie bez przerwy przez ostatni tydzie�. Mn�stwa rzeczy nigdy o niej nie wiedzia�am, wielu si� tylko domy�la�am, tyle by�o zagadek, do kt�rych tylko ona mia�a klucz. Najbardziej �al mi by�o, �e nie wypytywa�am o jej �ycie, kiedy jeszcze mia�am okazj�, ale po prostu uzna�am, �e to niewa�ne. By�a w ko�cu stara, jakie to mog�o mie� znaczenie? S�dzi�am, �e wiem o niej wszystko. By�a babci� o ta�cz�cych oczach, uwielbia�a je�dzi� ze mn� na wrotkach, nawet kiedy mia�a ju� z g�r� osiemdziesi�tk�, piek�a pyszne ciasteczka i zwraca�a si� do dzieci w swoim miasteczku jak do doros�ych, co �wietnie j� rozumiej�. By�a bardzo m�dra i bardzo zabawna, wi�c dzieci za ni� przepada�y. A jak ju� bardzo si� naprzykrza�y, pokazywa�a im sztuczki karciane. Okropnie im si� to po doba�o. Mia�a �adny g�os, gra�a na ba�a�ajce i �piewa�a cudowne stare romanse rosyjskie. Wydawa�o si�, �e ci�gle si� krz�ta, co� �piewa, nuci. Do samego ko�ca by�a zwinna i pe�na gracji, wszyscy si� ni� zachwycali. Kiedy ju� kto� j� pozna�, nie m�g� jej nie kocha�. W�a�ciwie nikt z nas dot�d jej nie zna�. Nikt nie rozumia�, kim przedtem by�a, gdzie mieszka�a, z jakiego nieprawdopodobnego �wiata przyby�a. Wiedzieli�my, �e urodzi�a si� w Rosji, do Yermontu przy jecha�a w 1917 roku, a troch� p�niej wysz�a za m�� za dziadka. Naszym zdaniem by�a tu zawsze, niezmienna cz�� naszego �ycia. Jak zwykle w przypadku starych ludzi, uwa�ali�my, �e zawsze by�a stara. Nikt z nas w�a�ciwie nic o niej nie wiedzia�, a teraz odk�adane pytania pozosta�y bez odpowiedzi. Mog�am tylko pyta� sam� siebie, dlaczego nigdy nie przysz�o mi do g�owy, �eby pyta� j�. Dlaczego nigdy nie by�am ciekawa odpowiedzi? Mama umar�a dziesi�� lat wcze�niej. Chyba nawet ona nie zna�a odpowiedzi na niezadane pytania i wcale nie chcia�a ich zna�. Wda�a si� raczej w ojca, powa�na, rzetelna, jak przysta�o na mieszkank� Nowej Anglii, chocia� dziadek a� taki nie by�. By�a jednak ma�om�wna jak on i nieprzenikniona. Ma�o m�wi�, ma�o wiedzie� i nie wtyka� nosa w tajemnice innych �wiat�w, czyli w �ycie innych. Chodzi�a do super marketu, kiedy by�a przecena pomidor�w albo truskawek, a jako osoba praktyczna, kt�ra �yje w �wiecie materialnym, mia�a niewiele wsp�lnego z w�asn� matk�. Najlepiej pasowa�o do niej s��wko solidna, a nie jest to poj�cie, kt�re kojarzy�oby si� z jej matk�, babci� Da�, jak j� nazywa�am. Babcia Da� by�a jak z bajki. Eteryczna lekko��, z�oty py�ek elfa, anielskie skrzyd�a, wszystko czarodziejskie, �wietliste i pe�ne wdzi�ku. Te dwie kobiety by�y absolutnie do siebie niepodobne, i to w�a�nie babcia przyci�ga�a mnie jak magnes, jej serdeczno�� i delikatno�� ujmowa�a mnie tysi�cem niewymownie wdzi�cznych gest�w. To babci� Da� kocha�am nad �ycie i to po niej t�skni�am tak rozpaczliwie w to �nie�ne popo�udnie w parku, g�owi�c si�, co ja bez niej poczn�. Umar�a dziesi�� dni wcze�niej w wieku dziewi��dziesi�ciu lat. Kiedy mama zmar�a, a mia�a wtedy pi��dziesi�t cztery lata, by�o mi smutno, poza tym wiedzia�am, �e b�dzie mi jej brak. B�dzie mi brak poczucia sta�o�ci, poczucia pewno�ci, jakie mi zapewnia�a, miejsca, do kt�rego mog�am wraca� jak do domu. Ojciec o�eni� si� z jej najlepsz� przy jaci�k� w rok po �mierci mamy, ale nawet tym niespecjalnie si� przej�am. Mia� sze��dziesi�t pi�� lat i schorowane serce, potrzebowa� wi�c kogo�, kto by mu gotowa� obiady. Connie by�a od wiek�w jego przyjaci�k� i nadawa�a si� na dublerk� mamy. Nie ubod�o mnie to. Rozumia�am. Nie rozpacza�am po mamie. Ale babcia Da�... �wiat bez niej straci� dla mnie po�ow� uroku. Wiedzia�am, �e ju� nigdy nie us�ysz� jej �piewu, jej zadzierzystej nisz czy zny... Po ba�a�ajce od dawna ju� nie by�o �ladu. Razem z Babci� odesz�a jednak jaka� aura szczeg�lnego niepokoju. Wiedzia�am, �e moje dzieci nigdy nie zrozumiej�, co straci�y. By�a dla nich po prostu bardzo star� kobiet� z do broci� w oczach i �miesznym akcentem... ale ja wiedzia�am wi�cej. Ja w�a�nie wiedzia�am, co trac�, i to bezpowrotnie. By�a niezwyk�ym cz�owiekiem, istot� czarodziejskiego gatunku. Gdy si� j� pozna�o, nie spos�b jej by�o zapomnie�. Paczka d�ugo le�a�a na stole w kuchni, kiedy dzieci z krzykiem domaga�y si� kolacji, a potem gapi�y na telewizj�, gdy szykowa�am jedzenie. By�am tego popo�udnia w supermarkecie. Kupi�am wszystko, �eby upiec z nimi �wi�teczne ciastka. Mieli�my je piec w�a�nie tego wieczora, �eby dzieci mog�y w szkole pocz�stowa� nauczycieli. Katie zamiast kruchych ciasteczek chcia�a robi� babeczki, ale Jeff i Matthew godzili si� tylko na gwiazdkowe dzwonki z czerwono-zielon� posypk�. Wiecz�r by� odpowiedni, bo Jack, m�j m��, akurat by� poza miastem. Wyjecha� s�u�bowo na trzy dni do Chicago. Tydzie� wcze�niej wybra� si� ze mn� na pogrzeb, by� serdeczny i mi�y. Wiedzia�, ile dla mnie znaczy�a, ale jak to jest w zwyczaju, pozwoli� sobie zauwa�y�, �e prze�y�a pi�kne, d�ugie �ycie i mo�na si� pogodzi� z tym, �e teraz odesz�a. Kto mo�e, ten mo�e. Ja czu�am, �e mi j� zabrano podst�pem, bo co z tego, �e mia�a dziewi��dziesi�t lat. Nawet po dziewi��dziesi�tce by�a pi�kna. Proste, siwe w�osy zaplata�a jak zwykle w d�ugi warkocz, a przy wa�nej okazji upina�a �ci�le w koron�. Przez ca�e �ycie tak si� czesa�a. Odk�d pami�tam, wygl�da�a zawsze tak samo. Proste plecy, szczup�a sylwetka, niebieskie oczy, ta�cz�ce, kiedy na mnie patrzy�a. Piek�a takie same ciasteczka, jakie mia�am zamiar upiec tego wieczora, nauczy�a mnie, jak si� to robi. A kiedy ju� je upiek�a, przypina�a wrotki i z gracj� �miga�a po kuchni. Czasem doprowadza�a mnie do �miechu, a czasem do p�aczu swoimi cudownymi opowie�ciami o baletnicach i ksi���tach. To ona pierwszy raz zabra�a mnie na balet. Gdybym jako dziecko mia�a t� szans�, chcia�abym m�c z ni� ta�czy�. Ale w Yermoncie, tam gdzie mieszkali�my, nie by�o szko�y baletowej, a mama nie �yczy�a sobie, �eby to babcia mnie uczy�a. Par� razy pr�bowa�a w kuchni, ale mama uwa�a�a, �e wa�niejsze jest odrabianie lekcji, pomoc w domu i w oborze, gdzie m�j ojciec trzyma� dwie krowy. Nie gustowa�a w fanaberiach jak jej matka. Ani taniec, ani muzyka nie zmie�ci�y si� w moim dzieci�stwie. Cudowno�� i tajemnica, wdzi�k i sztuka, ciekawo�� �wiata o ile� rozleglejszego ni� m�j: to wszystko dawa�a mi babcia Da�, kiedy siedzia�am i ca�ymi godzinami s�ucha�am jej w kuchni. Zawsze ubiera�a si� na czarno. Zdawa�o si�, �e ma nie przeliczony zas�b znoszonych czarnych sukienek i �miesznych kapeluszy. Gustowna schludno�� z odcieniem pewnej naturalnej elegancji. Ale nigdy �adnych ekstrawaganckich toalet. Jej m��, m�j dziadek, umar�, kiedy by�am dzieckiem: atak influency sko�czy� si� zapaleniem p�uc. Kiedy�, w wieku dwunastu lat, zapyta�am, czy go kocha�a, to znaczy... czy go kocha�a tak naprawd�... Spojrza�a na mnie zaskoczona, a potem u�miechn�a si� powoli i odpowiedzia�a po chwili namys�u. - Pewnie, �e tak. - Powiedzia�a to z mi�ym rosyjskim akcentem. - By� dla mnie bardzo dobry. By� wspania�ym m�czyzn�. Nie by�o to dok�adnie to, co chcia�am us�ysze�. Chcia�am wiedzie�, czy kocha�a go do szale�stwa, jak kt�rego� z ksi���t, o kt�rych opowiada�a mi bajki. Dziadek nigdy nie wydawa� mi si� szczeg�lnie przystojny, a przy tym by� znacznie starszy od niej. Na zdj�ciach, kt�re widzia�am, by� bardzo podobny do mojej matki, po wa�ny i troch� surowy. W tamtych czasach ludzie nie u�miechali si� na fotografiach. Nabierali przez to jakiego� cierpi�tniczego wygl�du. Z trudem wyobra�a�am sobie ich oboje razem. By� od niej starszy o dwadzie�cia pi�� lat. Pozna�a go w 1917 roku, po przyje�dzie z Rosji do Ameryki, Pracowa�a w jego banku, dziadek za� straci� pierwsz� �on� wiele lat wcze�niej. Nie mia� dzieci i nie o�eni� si� powt�rnie. Babcia Da� zawsze m�wi�a, �e by� okropnie samotny, kiedy go pozna�a, i bardzo dla niej mi�y, ale nigdy nie wdawa�a si� w obja�nienia. Musia�a by� wtedy pi�kna, zapewne ol�ni�a go, nawet wbrew jego woli. Pobrali si� w szesna�cie miesi�cy po poznaniu. Mama urodzi�a si� w rok p�niej, wi�cej dzieci nie mieli. Tylko to jedno. �wiata nie widzia� poza mam�, pewnie dlatego, �e by�a taka do niego podobna. Wiedzia�am to wszystko od zawsze. Nie wiedzia�am natomiast, w ka�dym razie nie na pewno, co by�o wcze�niej. Kim by�a babcia Da� w m�odo�ci, sk�d dok�adnie i dlaczego przyjecha�a. Szczeg�y historyczne w dzieci�stwie wydawa�y mi si� nieistotne. Wiedzia�am, �e ta�czy�a w petersburskim balecie, �e po zna�a cara, ale mamie si� nie podoba�o, �e babcia mi o tym opowiada. M�wi�a, �e nie ma co nabija� mi g�owy g�upimi pomys�ami na temat cudzoziemc�w i miejsc, kt�rych nigdy w �yciu nie zobacz�, a babcia stosowa�a si� do �ycze� c�rki. Rozmawia�y�my o znajomych z Vermontu, o miejscach, w kt�rych bywam, o tym, co robi� w szkole. Tylko kiedy sz�y�my na �lizgawk� na jeziorze, mia�a przez chwil� rozmarzone oczy, a ja wiedzia�am, �e my�li o Rosji i o ludziach, kt�rych tam zna�a. Mog�a o tym m�wi� lub nie, oni i tak w niej tkwili, byli jej cz�stk�, kt�r� kocha�am i bardzo chcia�am pozna�, cz�stk� tak dla niej wa�n�, �e odczuwa�am to nawet wtedy, ponad pi��dziesi�t lat po jej rozstaniu z nimi. Wiedzia�am, �e jej najbli�si krewni, ojciec i czterej bracia, zgin�li w czasie wojny i rewolucji, walcz�c po stronie cara. Ona wyjecha�a do Ameryki i nigdy ju� ich nie zobaczy�a. Zacz�a nowe �ycie w Vermoncie. Ale przez ca�y czas pami�� o tych ludziach, kt�rych zna�a i kocha�a, wplata�a si� w tkank� jej codzienno�ci, w osnow� jej �ycia, i nie spos�b by�o uciec od tego w�tku, cho�by nawet zasnu�a go tyloma innymi nitkami. Kt�rego� dnia, szukaj�c na strychu jakiej� jej starej sukienki, �eby si� przebra� na zabaw� szkoln�, znalaz�am jej baletki. Tkwi�y tam, w otwartym kufrze na strychu. Po rz�dnie znoszone, w moich r�kach wydawa�y si� miniaturowe. Wytarte noski mia�y w sobie co� czarodziejskiego, kiedy delikatnie dotyka�am palcami satyny. P�niej zagadn�am j� o te pantofle. - Och - powiedzia�a, z pocz�tku zaskoczona, a potem roze�mia�a si�, odm�odzona nagle wspomnieniem. - Ta�czy�am w nich ostatniego wieczoru w Petersburgu, w Teatrze Maryjskim... By�a cesarzowa... I wielkie ksi�niczki... Tym razem zapomnia�a o zmieszaniu. - Ta�czyli�my Jezioro �ab�dzie - opowiada�a, my�lami o milion kilometr�w od Vermontu. - To by� cudowny spektakl... Nie wiedzia�am wtedy, �e m�j ostatni... Nie wiem, po co zachowa�am te pantofle... To wszystko by�o ju� tak dawno, kochanie. Jakby zatrzasn�a drzwi za wspomnieniami. Poda�a mi kubek gor�cej czekolady z mn�stwem bitej �mietany, po sypanej tart� czekolad� i cynamonem. Chcia�am dowiedzie� si� czego� wi�cej o tym balecie, ale znik�a na d�u�ej, a potem wr�ci�a z rob�tk�, kiedy od rabia�am lekcje w kuchni. Nie mia�am ju� okazji zapyta� j� tego wieczoru ani kiedykolwiek p�niej, nawet po latach. A mo�e zapomnia�am o baletkach. Wiedzia�am, �e ta�czy�a w balecie, wszyscy to wiedzieli�my, ale trudno mi by�o j� sobie wyobrazi� jako primabalerin�. By�a moj� babci�, babci� Da�, jedyn� babci� w mie�cie, kt�ra mia�a w�asne wrotki. Wk�ada�a je dumnie do kt�rej� czarnej sukienczyny. A zn�w kiedy wybiera�a si� do miasta, zw�aszcza do banku, zawsze bra�a kapelusz, r�kawiczki i ulubione kolczyki. Wygl�da�a, jakby mia�a co� wa�nego do za�atwienia. Nawet kiedy odbiera�a mnie ze szko�y swoim przedpotopowym samochodem, wydawa�a si� dostojna i uszcz�liwiona moim widokiem. Nie by�o trudno zauwa�y�, kim jest, a za to okropnie trudno pami�ta�, kim by�a kiedy�. Teraz jednak zdaj� sobie spraw�, �e nigdy nie chcia�a, by�my pami�tali. By�a osob�, kt�r� si� sta�a, wdow� po dziadku, matk� mamy, babci�, co piecze rosyjskie ciasteczka. C� mog�o by� poza tym: za du�o do zmy�lenia, ba, nawet do zrozumienia. Zastanawia�am si�, czy babci Da� zdarza si� budzi� w nocy i wspomina�, co czu�a, ta�cz�c w Jeziorze �ab�dzim przed caryc� i jej c�rkami, czy te� zarzuci�a te wspomnienia wiele lat temu. Bogu dzi�kuj�c za �ycie w�r�d nas w Vermoncie? Te dwa okresy jej �ycia by�y zupe�nie r�ne. Tak bardzo r�ne, �e pozwala�y nam wszystkim zapomnie� o jej przesz�o�ci, uwierzy�, �e jest teraz kim� innym ni� w Rosji. A ona pozwala�a nam w to wierzy� przez wszyst kie te lata. I na odwr�t, to my�my jej pozwalali zapomnie� o tamtym, wr�cz zmuszali�my j� do zapomnienia, stworzyli�my sobie wygodny obraz jej obecnej. W moim wyobra�eniu nigdy nie by�a m�oda. W poj�ciu mojej matki nie by�a ani pi�kna, ani zachwycaj�ca, ani nie by�a baletnic�. Jej m�� by� przekonany, �e nale�a�a do niego od zawsze. S�ysze� nawet nie chcia� o jej ojcu i braciach. Byli cz�ci� �wiata, od kt�rego chcia� j� na zawsze oddzieli�. Pewnie wola�, �eby nie pami�ta�a. Nale�a�a do niego, dop�ki nie umar� i nie zostawi� nam jej w spadku. Mnie bardziej ni� mamie. Mamie nigdy nie by�a bliska, a mnie tak. Ukochana babcia, kt�ra znaczy�a dla mnie wszystko... jej fantazja zrobi�a ze mnie cz�owieka, kt�rym jestem, jej wyobra�nia doda�a mi odwagi do opuszczenia Yermontu. Po collegeu wyjecha�am do Nowego Jorku, znalaz�am prac� w reklamie, wreszcie wysz�am za m�� i urodzi�am tr�jk� dzieci. Wysz�am za przyzwoitego cz�owieka, �yj�, jak chc�, nie pracuj� od siedmiu lat. Za mierzam wr�ci� do pracy, jak dzieci troch� podrosn� i nie b�d� mnie tak potrzebowa�y, gdy ju� nie b�d� czu�a, �e musz� by� z nimi w domu i piec ciasteczka. A kiedy sama podrosn�, kiedy si� zestarzej�, chc� si� sta� taka jak babcia Da�. Je�dzi� na wrotkach po w�asnej kuchni, chodzi� na �lizgawk�, co robi�am z ni� i dalej uwielbiam robi�. Chc�, �eby moje dzieci i wnuki si� �mia�y i pami�ta�y, w co si� z nimi bawi�am. �eby pami�ta�y dzwonki choinkowe i wsp�lne ze mn� ubieranie drzewka i czekolad� na gor�co, kt�r� przygotowuj� dok�adnie tak jak ona, kiedy odrabiaj� lekcje. �eby moje �ycie co� dla nich znaczy�o i �eby czas, kiedy jestem z nimi, to by�o co�. Ale �eby te� wiedzia�y, kim by�am i sk�d si� tu wzi�am, i �e bardzo kocha�am ich ojca. W moim �yciu nie ma tajemnic, �adnych ukrytych opowie�ci, �adnych triumf�w, takich jak jej, kiedy ta�czy�a w Jeziorze �ab�dzim w ostatnich chwilach carskiej Rosji. Nie mog� sobie teraz nawet wyobrazi�, jakie musia�o by� jej �ycie albo ilu rzeczy musia�a si� wyrzec, kiedy tu przy jecha�a. Nie mie�ci mi si� w g�owie, jak mo�na nigdy o tym nie m�wi� i jak mo�na porzuci� wszystkich, kt�rych si� kocha�o. Nie potrafi� sobie wyobrazi�, jak mo�na si� przenie�� do takiego Vermontu, kiedy si� przyjecha�o z Rosji. Chcia�abym wiedzie�, dlaczego nigdy nic wi�cej o tym mi nie powiedzia�a. Mo�e po prostu dlatego, �e nie chcieli�my, �eby by�a tancerk� Danin� Pietroskow�. Mia�a by� babci� Da� i ju�, matk�, �on� i babci�. Tak nam by�o �atwiej, nie musieli�my si� do niczego dopasowywa�. Nie czuli�my, �e jeste�my czym� mniejszym ni� jej poprzednie �ycie, mniejszym ni� to, kim sama dawniej by�a. Skoro nigdy jej nie znali�my, nie znali�my te�, nie czuli�my jej b�lu, smutku, utraty, �a�oby po samej sobie. A dzi�, kiedy o niej my�l�, �al mi, �e nie wiedzia�am o niej wi�cej. �al. �e nie mog�am widzie� jej wtedy, by� z ni� tam. Od�o�y�am paczk� na bok, �eby razem z Jeffem i Mattem przygotowa� gwiazdkowe dzwonki, od st�p do g��w obsypuj�c si� czerwono-zielon� posypk�. P�niej robi�am ciasteczka z Katie, a ona ju� si� postara�a, �eby od st�p do g��w polukrowa� siebie, mnie i calute�k� kuchni�. Kiedy wreszcie wszystkich u�o�y�am do spania, by�o ju� p�no. Jack zadzwoni� z Chicago. Dzie� mia� ci�ki, ale udany. Przez ten czas na �mier� zapomnia�am o paczce. Przypomnia�am sobie dopiero, kiedy po p�nocy zesz�am do kuchni, �eby si� czego� napi�. Tkwi�a tam dalej, odsuni�ta na bok, z drobinami pokruszonego ciasta na sznurku, zamaskowana cienk� warstw� czerwono-zielonej posypki. Wzi�am paczk�, omiot�am ze �mieci i usiad�am z ni� przy kuchennym stole. Par� minut zesz�o, zanim rozplot�am sznurek i mog�am j� otworzy�. Paczka by�a z domu opieki, w kt�rym babcia Da� sp�dzi�a ostatni rok �ycia. Kiedy zebra�am ju� wszystkie jej rzeczy, zajrza�am po po grzebie do piel�gniarek, �eby im podzi�kowa�. Wi�kszo�� rzeczy by�a mocno znoszona, niewiele da�o si� zachowa�, ot, mn�stwo dzieci�cych fotografii i gar�� ksi��ek. Zatrzyma�am tomik wierszy po rosyjsku, bo wiedzia�am, �e je lubi�a, a reszt� zostawi�am piel�gniarkom. Ocali�am po niej z�ot� obr�czk� �lubn�, z�oty zegarek, kt�ry dziadek jej ofiarowa� przed �lubem, i par� kolczyk�w: to wszystko. Opowiada�a mi kiedy�, �e ten zegarek by� pierwszym prezentem, jaki dosta�a od dziadka. Nigdy si� na ni� specjalnie nie wykosztowywa�, to znaczy na prezenty i �wiecide�ka, cho� zapewnia� jej godziwy byt. Wzi�am jeszcze koron kow� nocn� narzutk�. W domu wsun�am j� w najdalszy k�t szafy. A ca�� reszt� rozda�am. Poj�cia wi�c nie mia�am, co oni mi teraz przys�ali. Obdar�am papier, a pod nim ukaza� si� du�y kwadratowy karton, wielko�ci mniej wi�cej pud�a na kapelusze. Unios�am go - by� ci�ki. Za��czony li�cik m�wi�, �e znale�li to na jej szafie i �e wol� mie� pewno��, �e to odebra�am. Zdj�am pokrywk�, niczego si� nie spodziewaj�c - i a� mnie zatka�o na ich widok. By�y dok�adnie takie, jak pami�ta�am, pantofle zu�yte i troch� wytarte, tasiemki wi� zane wok� kostek sp�owia�e i zmi�te. To by�y jej baletki. Takie widzia�am przed laty u niej na strychu. Ostatnia para, jak� mia�a na nogach przed opuszczeniem Rosji. By�y te� w kartonie inne rzeczy, na przyk�ad z�oty medalion z fotografi� m�czyzny w �rodku. Mia� wypiel�gnowan� brod� i w�sy, a ze staromodn� powag� by�o mu bardzo do twarzy. Mia� oczy podobne jak ona. Po tylu latach zdawa�y si� �mia� z fotografii, chocia� on si� przecie� nie u�miecha�. By�y te� zdj�cia innych m�czyzn, w mundurach. Odgad�am, �e to jej ojciec i bracia. Jeden z ch�opak�w by� nie wiarygodnie do niej podobny. By� te� ma�y konwencjonalny portrecik jej matki, kt�ry chyba ju� kiedy� widzia�am. By� program teatralny jej ostatniego Jeziora �ab�dziego, fotografia roze�mianych baletnic, a w �rodku ich grupki m�oda pi�kno��, kt�rej oczy i twarz przez wszystkie p�niejsze lata nie zmieni�y si� ani na jot�. Nietrudno by�o pozna�, �e to Danina. Osza�amiaj�co pi�kna i nieprawdopodobnie szcz�liwa. �mia�a si� na zdj�ciu, a pozosta�e kobiety patrzy�y na ni� z zachwytem i podziwem. A na dnie pud�a le�a�a gruba paczka list�w. Rzuci�am na nie okiem. Pisane po rosyjsku starannym, eleganckim pismem, znamionuj�cym m�sko�� i inteligencj�. Zwi�zane wyp�owia�� niebiesk� wst��k�. Strasznie du�o ich by�o. Bior�c je do r�ki, ju� wiedzia�am, �e tu znajd� rozwi�zanie wszystkich zagadek, wszystkie tajemnice, o kt�rych nigdy nie opowiada�a, z kt�rych nigdy si� nie zwierza�a, odk�d wyjecha�a z Rosji. Tyle u�miechni�tych twarzy w tym pude�ku, tyle os�b, tak kiedy� dla niej wa�nych, a p�niej porzuconych dla �ycia, kt�re nie mog�oby by� bardziej odmienne od dotychczasowego. Trzyma�am w r�ku baletki, delikatnie g�adz�c satyn�, i my�la�am o niej. Jaka by�a dzielna, jaka silna i jak wielu wyrzek�a si� rzeczy i os�b. Zastanawia�am si�, czy kt�ra� z tych os�b jeszcze �yje, czy ona te� tak wiele dla nich znaczy�a, czy przechowuj� jej fotografie. No i zaduma�am si� nad tym m�czyzn�, kt�ry pisa� do niej listy, kim on by� dla niej i co si� z nim sta�o. Nawet jednak bez mo�liwo�ci ich odczytania wiedzia�am wszystko. Pieczo�owito��, z jak� zawi�za�a kokardk�, z jak� przechowywa�a listy sprzed p� wieku, zabieraj�c je ze sob� do domu opieki - m�wi�a sama za siebie. Musia� by� dla niej kim� wa�nym i jak si� �atwo domy�li�am ze wszystkiego, co do niej pisa�. musia� j� najczulej kocha�. Mia�a inne �ycie, zanim si� pojawi�a w naszym, a ju� zw�aszcza w moim. �ycie zupe�nie inne ni� to, w kt�rym umiejscowili�my j� w Yermoncie, �ycie dawne, czarodziejskie, fascynuj�ce i pe�ne �wietno�ci. Pami�tam, jak surowo wygl�da� m�j dziadek na zdj�ciach. Mam nadziej�, �e ten cz�owiek da� jej szcz�cie, �e j� kocha�. Zabra�a jego tajemnic� do grobu, a teraz odda�a mi j�... razem z baletowymi pantoflami... z programem Jeziora �ab�dziego... i z jego listami. Spojrza�am jeszcze raz na fotografi� w medalionie i instynkt mi powiedzia�, �e listy s� w�a�nie od niego. I znowu setki pyta�. Nie by�o komu na nie odpowiedzie�. Pomy�la�am zaraz, �eby da� te listy do przet�umaczenia: wiedzia�abym wtedy, o czym m�wi�. R�wnocze�nie jednak poczu�am, �e naruszenie ich tajemnic jako� by j� obra�a�o. Ona mi tych list�w nie da�a. Po prostu zosta�y po niej. By�y�my sobie bardzo bliskie, mia�am wi�c z kolei na dziej�, �e nie wzi�aby mi za z�e tego wtargni�cia w jej sprawy. By�y z nas pokrewne dusze. Pozostawi�a mi po sobie setki wspomnie� o wsp�lnie sp�dzonym czasie, o tym, co�my razem robi�y, o legendach i bajkach, kt�re mi opowiada�a. Mo�e w�r�d innych legend nie wzbrania�aby si� podzieli� ze mn� r�wnie� t� cz�stk� w�asnych dziej�w. Przynajmniej tak� mia�am nadziej�. No i tak podniecenie rozpala�o si� we mnie nad odnalezionymi listami i zdj�ciami, a� zrobi� si� z tego po�ar nie do ugaszenia. Nie by�o ucieczki przed t� cz�stk� prawdy, kt�r� ona ukry�a na ca�e �ycie. Dla mnie zawsze by�a stara, zawsze moja, zawsze by�a babci� Da�. W innym czasie, w innym miejscu by� jednak taniec, ludzie, �miech, mi�o��. Zostawi�a tylko wzmiank� o tym, by mi uprzytomni�, �e kiedy� by�a m�oda. A zrozumia�am to wreszcie, wpatrzona w u�miech na twarzy m�odej baletnicy ze zdj�cia. T�sknota za ni� wycisn�a mi �z� z oka, kiedy tak siedzia�am i u�miecha�am si�, trzymaj�c w r�ku sp�owia�e r�owe pantofle, kt�re zostawi�a mi w spadku. Tul�c policzek do starodawnej r�owej satyny, wpatrywa�am si� w paczki list�w, starannie powi�zane wst��kami. Mia�am nadziej�, �e w ko�cu poznam jej histori�. Sz�stym zmys�em czu�am, �e jest tu o czym opowiada�. Rozdzia� pierwszy Danina Pietroskowa urodzi�a si� w Moskwie w roku 1895. Jej ojciec by� oficerem w pu�ku litewskim, mia�a te� czterech braci. Wysokich, eleganckich, w mundurach. Przynosili jej s�odycze, kiedy zagl�dali do domu z wizyt�. Najm�odszy by� o dwana�cie lat starszy od niej. Kiedy byli w domu, �piewali i bawili si� z ni�, razem robi�c niez�y ha�as. Lubi�a ich obecno��, ich silne ramiona, w kt�rych co chwila gin�a, kiedy biegali z ni�, udaj�c jej wierzchowce. By�o dla niej oczywiste, jak dla ka�dego zreszt�, �e bracia za ni� przepadaj�. O matce Danina pami�ta�a tyle, �e mia�a �liczn� twarz i wdzi�czne obej�cie, �e jej perfumy pachnia�y bzem i �e �piewa�a c�rce na dobranoc, ko�cz�c w ten spos�b d�ugie cudowne opowie�ci o tym, jak sama by�a dziewczynk�. Lubi�a si� �mia�, tote� Danina j� kocha�a. Zmar�a na tyfus, kiedy ma�a mia�a pi�� lat. Po �mierci matki zmieni�o si� ca�e �ycie Daniny. Ojciec nie mia� poj�cia, co z ni� pocz��. Nie by� przygotowany do zajmowania si� dzieckiem, zw�aszcza tak ma�ym, i to dziewczynk�. By� wojskowym, tak jak i jego synowie. Naj�� wi�c kobiet� do opieki nad ma��, potem zmienia� te opiekunki, ale po dw�ch latach uprzytomni� sobie, �e po prostu d�u�ej tak by� nie mo�e. Musia� znale�� dla Daniny jakie� inne wyj�cie. I znalaz� - jak mu si� wydawa�o, doskona�e. Wybra� si� do Petersburga, �eby wszystko urz�dzi�. Madame Markowa w rozmowie wywar�a na nim du�e wra�enie. By�a niewiast� wybitn�, a szko�a i towarzystwo baletowe, kt�re prowadzi�a, mia�y zapewni� Daninie nie tylko dom, ale te� po�yteczny spos�b sp�dzania czasu i spokojn� przysz�o��. Gdyby okaza�o si� przypadkiem, �e dziewczynka to prawdziwy talent, �ycie mia�aby tu urz�dzone, przynajmniej dop�ty, dop�ki mog�a by ta�czy�. Takie �ycie nie by�o �atwe, wymaga�o od ma�ej wielkich po�wi�ce�, ale jego �ona kocha�a kiedy� balet, w g��bi serca by� wi�c przekonany, �e matka dziewczynki by�aby zadowolona z rozwi�zania, jakie znalaz�. Utrzymanie c�rki mia�o by� kosztowne, uwa�a� jednak, �e sprawa warta jest po�wi�cenia, zw�aszcza gdy z czasem zostanie wielk� tancerk�. Z tym ostatnim liczy� si� powa�nie. By�a przecie� dziewczynk� zgrabniutk� jak ma�o kt�ra. Ojciec i dwaj bracia odwie�li Danin� do Petersburga w kwietniu, kiedy tylko sko�czy�a siedem lat. Na ulicach le�a� jeszcze �nieg. Z zadart� g�ow� wpatruj�c si� w sw�j nowy dom, czu�a, �e wszystko w niej w �rodku dr�y. By�a przera�ona. Nie chcia�a, �eby j� tu zostawili. W �aden spos�b nie umia�a ich jednak powstrzyma�, �adnym uczynkiem czy s�owem. Jeszcze w Moskwie b�aga�a ojca, �eby nie oddawa� jej tu do baletu. Odpowiedzia�, �e to dla niej wspania�y prezent, mo�liwo��, kt�ra odmieni jej �ycie: pewnego dnia zostanie wielk� balerin� i b�dzie szcz�liwa, �e kiedy� posz�a do tej szko�y. Tego prze�omowego dnia nic takiego jednak nie przy chodzi�o jej na my�l. Zamiast rozwa�a� korzy�ci z nowego �ycia, marzy�a o tym, kt�re w�a�nie utraci�a. Sta�a, �ciskaj�c r�czk� swojego neseserka, kiedy stara kobieta otworzy�a drzwi. Stara poprowadzi�a ich przez ciemny westybul. Danina mog�a dos�ysze� z oddali okrzyki, d�wi�ki instrument�w i g�osy, i jeszcze jakie� twarde, okropne �omotanie w pod�og�. Odg�osy woko�o by�y dziwne i z�owr�bne, a korytarze, kt�rymi szli - ciemne i zimne. Dotarli wreszcie do gabinetu madame Markowej. Oczekiwa�a ich, kobieta o ciemnych w�osach, upi�tych w kok bez �adnych ozd�b, o g�adkiej, bladej jak �mier� twarzy i jasnoniebieskich oczach, kt�re zdawa�y si� przewierca� dziewczynk� na wylot. Danina mia�a ochot� rozp�aka� si� na jej widok, ale nie �mia�a. Za bardzo by�a wystraszona. - Dzie� dobry. Danino - powiedzia�a surowo Madame. - Spodziewali�my si� ciebie. Jej g�os brzmia� w uszach dziecka jak g�os diab�a u progu piek�a. - B�dziesz musia�a bardzo ci�ko pracowa�, je�eli chcesz mieszka� u nas - ostrzeg�a Madame, a Danina ze �ci�ni�tym gard�em kiwn�a g�ow�. - Czy mnie zrozumia�a�? M�wi�a bardzo wyra�nie. Dziewczynka wpatrywa�a si� w ni� oczami szeroko otwartymi ze zgrozy. - Niech ci si� przyjrz�. Wysz�a zza biurka w d�ugiej czarnej sp�dnicy i w kr�t kim czarnym �akiecie. Str�j dobrany by� do koloru w�os�w. Przyjrza�a si� nogom Daniny, zadar�a jej sukienk�, �eby je lepiej widzie�. Wydawa�a si� zadowolona z tego, co zobaczy�a. Spojrza�a na ojca Daniny i skin�a g�ow�. - Zobaczymy, jak jej idzie, panie pu�kowniku. Balet nie jest dla wszystkich, jak wspomina�am. - To dobra dziewczynka - powiedzia� �agodnie, a obaj bracia u�miechn�li si� z dum�. - Mog� nas teraz panowie opu�ci�. - Madame by�a �wiadoma stanu dziecka, bliskiego paniki. Trzej m�czy�ni kolejno uca�owali jej d�o�, a Daninie �zy pop�yn�y z oczu. W chwil� p�niej pozostawili j� w gabinecie sam na sam z kobiet�, kt�ra zyska�a odt�d w�adz� nad jej �yciem. Po ich wyj�ciu w pokoju zapad�o d�u�sze milczenie. Nie odzywa�a si� ani nauczycielka, ani dziecko. Jedynym odg�osem by�y t�umione pochlipywania Daniny. - Nie uwierzysz mi teraz, moje dziecko, ale b�dziesz tutaj szcz�liwa. Kiedy� oka�e si�, �e to jedyne �ycie, kt�re znasz i kt�rego pragniesz. Danina spojrza�a na ni� z podejrzliw� udr�k�, a wtedy Madame wsta�a, wysz�a zza biurka i poda�a jej szczup��, zgrabn� d�o�. - Chod�, popatrzymy na inne. Zdarza�o jej si� ju� przyjmowa� do szko�y r�wnie ma�e dzieci. W gruncie rzeczy wola�a nawet ten tryb. Je�eli mia�y talent, pozostawa�o tylko nale�ycie je wyszkoli�, uczyni� taniec ich jedynym �yciem, jedynym �wiatem, jedynym przedmiotem pragnie�. A w tym dziecku co� j� zastanowi�o, jaka� czysto�� i bystro�� spojrzenia. Co� bajecznego i fantasmagorycznego. Kiedy wi�c tak sz�y r�ka w r�k� przez d�ugie, zimne korytarze, wysoko nad g�ow� Daniny starsza kobieta u�miecha�a si� z satysfakcj�. Zatrzymywa�y si� na chwileczk� w ka�dej klasie, po cz�wszy od tej, kt�rej baletnice wyst�powa�y ju� na scenie. Madame chcia�a pokaza� dziewczynce wz�r, do kt�rego ma d��y�, zwr�ci� uwag� na �ywo�� ich ta�ca, a zarazem na styl i dyscyplin�. Potem przesz�y do m�odszych tancerek, kt�re mia�y ju� za sob� chlubny debiut. Te mog�y jej da� inspiracj�. Na ko�cu za� zatrzyma�y si� w klasie uczennic, z kt�rymi Danina mia�a odt�d razem si� uczy�, �wiczy� i ta�czy�. Danina ani rusz nie mog�a sobie wyobrazi�, jakim cudem mia�aby ta�czy� jak one. Obserwowa�a je, a� nagle podskoczy�a z przera�enia, kiedy Madame zastuka�a twardo w pod�og� lask�, kt�r� w tym w�a�nie celu nios�a. Nauczycielka zatrzyma�a klas�, a Madame przedstawi�a dziewczynk� i obja�ni�a, �e Danina przyby�a z Moskwy i b�dzie wraz z innymi mieszka� przy szkole. Odt�d mia�a by� najm�odsz� i najbardziej dziecinn� uczennic�. Pozosta�e mia�y twarde, wyrobione charaktery. Wygl�da�y przez to na starsze ni� w rzeczywisto�ci. Najm�odszym dot�d uczniem by� dziewi�ciolatek z Ukrainy, Danina tymczasem mia�a dopiero siedem lat. Kilka dziewczynek sko�czy�o dziesi�� lat, jedna - jedena�cie. Ta�czy�y ju� trzeci rok. Danina b�dzie musia�a ci�ko si� napracowa�, �eby im dor�wna�. Kiedy jednak z u�miechem zacz�y si� jej przedstawia�, ona te� u�miechn�a si� nie�mia�o. Jakby nagle zyska�a mn�stwo si�str zamiast samych braci. Kiedy za� po obiedzie zaprowadzi�y j� do internatu, �eby pokaza� jej ��ko, poczu�a si� jedn� z nich. ��ko by�o ma�e, w�skie i twarde. Przed snem tamtego wieczoru my�la�a o ojcu i braciach. Nie pozosta�o jej nic, jak tylko rozp�aka� si� z �alu za nimi. S�ysz�c jej p�acz, dziewczynka z s�siedniego ��ka przysz�a jednak, �eby j� pocieszy�, a wkr�tce ju� kilka siedzia�o ko�o niej na pos�aniu. Siedzia�y przy niej i opowiada�y o r�nych baletach, o tym, jak im tu bywa�o cudownie, o wyst�pach w Coppelii albo w Jeziorze �ab�dzim i o tym, jak cesarz i cesarzowa pojawiali si� na spektaklu. Opowie�ci brzmia�y tak interesuj�co, �e Danina s�ucha�a z najwy�szym przej�ciem, niepomna w�asnych nieszcz��, a� wreszcie zasn�a w�r�d tych wszystkich zapewnie�, �e b�dzie tu taka szcz�liwa. Nazajutrz rano obudzono j� o pi�tej, kiedy wszystkie wstawa�y, i wr�czono pierwsze w �yciu trykoty i baletki. �niadanie jad�y zawsze o p� do sz�stej, a o sz�stej mia�y ju� w klasach rozgrzewk�. Przy obiedzie by�a ju� jedn� z nich. Madame zagl�da�a par� razy, �eby sprawdzi�, jak jej idzie. W swoich klasach nie spuszcza�a jej z oka i co dziennie obserwowa�a post�py wychowanki, chc�c mie� pewno��, �e uczy si� nale�ycie, zanim jeszcze zacz�a ta�czy�. Od razu dostrzeg�a, �e to piskl�, kt�re przyfrun�o do nich z Moskwy, jest wyj�tkowo wdzi�cznym dzieckiem, urodzonym do ta�ca. Ma�a by�a po prostu stworzona do �ycia, jakie ojciec dla niej wybra�. Po nied�ugim czasie i dla Madame, i dla innych nauczycieli sta�o si� jasne, �e to przeznaczenie j� tu przynios�o. Danina Pietroskowa urodzi�a si� tancerk�. Jej �ycie, jak zreszt� Madame zapowiedzia�a od pocz�tku, poddane by�o rygorowi, pe�ne wyczerpuj�cej pracy i przerastaj�cych jej wyobra�enia codziennych po�wi�ce�. Przez trzy pierwsze lata znosi�a to jednak z niez�omn�, niezachwian� determinacj�. Tymczasem sko�czy�a dziesi�� lat. �y�a tylko ta�cem i ustawicznym d��eniem do doskona�o�ci. Czternastogodzinny dzie� sp�dza�a prawie wy��cznie w salach �wicze�. By�a niestrudzona, zawsze gotowa poprawi� to, czego si� ju� nauczy�a. Madame by�a z niej nad wyraz zadowolona, jak zapewnia�a ojca Daniny, kiedy si� z nim widzia�a. Odwiedza� c�rk� kilka razy do roku, zawsze podbudowany widokiem jej ta�ca, podobnie jak nauczyciele. Kiedy przyjecha� na pierwszy jej wi�kszy wyst�p na scenie, mia�a czterna�cie lat. Ta�czy�a w roli partnerki Franza w mazurze z Coppelii. By�a ju� pe�noprawnym cz�onkiem corps de ballet, nie tylko uczennic�. Wielce to usatysfakcjonowa�o ojca. Spektakl by� pi�kny, a precyzja, elegancja stylu i po prostu si�a talentu Daniny zapiera�y dech w piersiach. Ojciec mia� �zy w oczach, kiedy patrzy� na jej wyst�p, ona za�, kiedy ujrza�a go za kulisami po spektaklu. By� to najbardziej porywaj�cy wiecz�r w jej �yciu, marzy�a wi�c tylko o tym, by podzi�kowa� ojcu, �e przywi�z� j� tutaj przed siedmioma laty. Sp�dzi�a w�a�nie w balecie po�ow� �ycia, a by�o to jedyne �ycie, jakie zna�a, i jedyne, jakiego pragn�a. W rok p�niej ta�czy�a w roli Wr�ki Bzu w �pi�cej kr�lewnie, a w wieku lat szesnastu mia�a �wietny wyst�p w Bajaderze. Jako siedemnastolatka zosta�a primabalerin�. Nikt, kto widzia� j� w Jeziorze �ab�dzim, nie potrafi�by o tym zapomnie�. Madame wiedzia�a, �e brak jej dojrza�o�ci, �e prawie nie widzia�a �wiata, �e nie zna �ycia, ale dziewczyna mia�a tak niewiarygodn� technik� i styl, �e prze�o�ona wstrzymywa�a oddech i dawa�a jej pierwsze�stwo przed wszystkimi. Cesarzowa i jej c�rki zna�y j� ju� dobrze. Dziewi�tnasto letnia Danina ta�czy�a na prywatnym spektaklu przed carem w Pa�acu Zimowym. By�o to w kwietniu 1914 roku. W maju otrzyma�a zaproszenie na wyst�p w carskiej rezydencji w Peterhofie. Wraz z madame Markow� i kilkoma gwiazdami baletu jad�a tam obiad z rodzin� carsk� w prywatnych apartamentach. Nigdy jeszcze nie spotka� dziewczyny taki honor i �aden ho�d nie znaczy� dla niej wi�cej. Uznanie ze strony ich cesarskich mo�ci by�o najwy�szym awansem, jedynym zaszczytem, do kt�rego na prawd� t�skni�a. Ich fotografi� w ma�ej ramce umie�ci�a przy swoim ��ku. Szczeg�lnie lubi�a spotkania z ksi�niczk� Olg�, tylko o kilka miesi�cy m�odsz� od niej samej. By�a te� oczarowana carewiczem, kt�ry mia� dopiero dziewi�� lat, ale Danin� uwa�a� za bardzo �adn�, jak zreszt� ka�dy, kto j� zobaczy�. Wraz z dojrza�o�ci� Danina zyska�a rzadki wdzi�k, delikatno�� i r�wnowag�, pewn� figlarno��, a zarazem ujmuj�ce poczucie humoru. Nic dziwnego, �e carewicz bardzo j� polubi�. By� w�t�y, chorowa� przez ca�e dzieci�stwo. Nie bacz�c na t� jego w�t�o��, �artowa�a z niego i traktowa�a go ca�kiem normalnie, i to w�a�nie lubi�. By� wyj�tkowo m�drym, wra�liwym dzieckiem, ch�tnie podejmowa� z ni� ka�d� rozmow�. Wydawa�a mu si� taka mocna, taka zdrowa. Danina obieca�a Aleksemu, �e kt�rego� dnia b�dzie m�g� przyjrze� si� jej nauce w klasie, je�eli madame Markowa pozwoli. Co prawda nie mie�ci�o si� jej w g�owie, jakim cudem Madame mia�aby si� nie zgodzi� na odwiedziny tak wp�ywowej osoby, je�eli pozwoli na nie stan zdrowia i do ktorzy. Hemofilia carewicza wymaga�a sta�ej obecno�ci przy nim paru lekarzy zapewniaj�cych mu pomoc w razie wypadku. Danina wsp�czu�a mu, z wygl�du by� chory i niezno�nie s�abowity, a przecie� otacza�a go aura ciep�a, �yczliwo�ci i czego� bardzo mi�ego. Cesarzowa by�a wzruszona jej do niego stosunkiem. Koniec ko�c�w Madame wraz z Danin� otrzyma�a tego lata zaproszenie od cesarzowej na tydzie� do Liwadii, do carskiego pa�acu letniego na Krymie. By� to niebywa�y zaszczyt, ale mimo to Danina nie pali�a si� do wyjazdu. Nie mog�a pogodzi� si� z my�l� o opuszczeniu zaj�� i pr�b na siedem dni. Z pilno�ci sama siebie pogania�a do upad�ego. Odpowiada�y jej surowe wymagania twardego, wyczerpuj�cego, niemal klasztornego �ycia, kt�remu wszystko sk�ada�a w ofierze. Wszystko, co mia�a, co mog�a, co �mia�a po�wi�ci�. Dawno ju� w tej gorliwo�ci przesz�a naj�mielsze oczekiwania swojej preceptorki. Miesi�c min��, zanim Madame przekona�a j�, by przyj�a cesarskie zaproszenie, i to tylko dlatego, �e odmowa r�wna�aby si� obrazie carycy. By�y to pierwsze jej wakacje, jedyny okres od uko�czenia lat siedmiu, kiedy nie ta�czy�a, nie zaczyna�a ka�dego dnia rozgrzewk� o pi�tej, nie zaczyna�a lekcji w klasie o sz�stej, a pr�b o jedenastej, kiedy przez czterna�cie godzin na dob� nie zmusza�a swojego cia�a, by dokonywa�o rzeczy niemo�liwych. W Liwadii, w lipcu tamtego roku, po raz pierwszy w �yciu pozwala�a sobie na zabaw� i wbrew samej sobie bardzo to lubi�a. Madame obserwowa�a Danin�. Wydawa�a si� jej niemal dziecinna. Bawi�a si� z wielkimi ksi�niczkami w morzu, dokazywa�a z nimi, za�miewa�a si� i opryskiwa�a wod�. Aleksego traktowa�a z wielk� delikatno�ci�. Mia�a dla niego macierzy�skie uczucia, co z kolei bardzo wzrusza�o jego matk�. Dzieci zaskoczy�o odkrycie, �e Danina nie umie p�ywa�. W karnym i dr�cz�ce surowym �yciu, kt�re prowadzi�a, nie mia�a czasu uczy� si� czegokolwiek pr�cz ta�ca. W pi�tym dniu jej pobytu Aleksy znowu poczu� si� �le po tym, jak wstaj�c od sto�u po obiedzie, nabi� sobie ma�ego siniaka na nodze. Na dwa nast�pne dni zosta� uwi�ziony w ��ku. Danina siedzia�a przy nim, opowiada�a mu r�ne rzeczy, kt�re zapami�ta�a z dzieci�stwa w kr�gu ojca i braci, snu�a nie ko�cz�ce si� opowie�ci o balecie, o jego surowej dyscyplinie i o innych tancerzach. S�ucha� jej godzinami, p�ki nie zasn��, trzymaj�c jej d�o�. Pomalutku wysun�a si� na palcach z pokoju, �eby przy��czy� si� do reszty. By�o jej go strasznie �al, wsp�czu�a mu z powodu okrutnych rygor�w, narzuconych przez chorob�. By� taki niepodobny do jej braci albo do ch�opc�w, z kt�rymi �wiczy�a w balecie, zdrowych i pe�nych si�. Aleksy by� nadal s�aby, ale czu� si� ju� lepiej, kiedy obie, Madame i ona, wyje�d�a�y w po�owie lipca carskim poci�giem do Petersburga. Wakacje by�y cudowne, niezapomniany tydzie�. Wiedzia�a, �e na zawsze zapami�ta tych siedem dni swojego �ycia. Nigdy nie zapomni zabaw i za �y�o�ci z rodzin� carsk�, pi�kna otoczenia i tego. jak Aleksy pr�bowa� uczy� j� p�ywa�, udzielaj�c instrukcji z krzes�a na pomo�cie. - Nie, nie tak, g�uptasie... tak... Demonstrowa� ruchy ramion, kt�re usi�owa�a na�ladowa�, a potem oboje za�miewali si� do rozpuku, kiedy to nie wychodzi�o i Danina udawa�a, �e si� topi. Napisa� do niej raz na adres szko�y ma�y li�cik o tym. �e t�skni. Jasne by�o, �e chocia� ma tylko dziewi�� lat, szaleje za ni�. Jego matka zakomunikowa�a to przyjaci�ce z dystyngowanym rozbawieniem. Aleksy w wieku dziewi�ciu lat ma pierwsz� przygod� z baletnic�, zreszt� pi�k n�. Co istotniejsze, wiadomo, �e to mi�a osoba. Ale w dwa tygodnie po sielance w Liwadii na �wiecie zawrza�o. �a�osne wypadki w Sarajewie wtr�ci�y ich nagle w wojn�. Pierwszego sierpnia Niemcy wypowiedzia�y wojn� Rosji. Nikt nie s�dzi�, by mia�a potrwa� d�ugo, optymi�ci pod koniec sierpnia przewidywali, �e dzia�ania zako�cz� si� na bitwie pod Tannenbergiem, tymczasem za� sytuacja si� po garsza�a. Mimo wojny Danina znowu w tym sezonie ta�czy�a Giselle, Coppeli� i Bajader�. Bieg�o�� osi�gn�a zawrotn�, w swym rozwoju dosz�a do takich umiej�tno�ci, o jakich marzy�a Madame. Jej wyst�p nie m�g� rozczarowa�, wszystko by�o tak, jak trzeba, a nawet lepiej. Na scen� wnosi�a to, co w�a�nie Madame przed laty wyczu�a w jej mo�liwo�ciach. Mia�a w sobie dosy� prostolinijnego po�wi�cenia i nieodzownego samozaparcia. �adne rozrywki nie odrywa�y Daniny od jej zaj��. Nie dba�a o m�czyzn ani o �wiat poza scen�. �y�a, oddycha�a, pracowa�a i istnia�a tylko po to, �eby ta�czy�. By�a tancerk� w ka�dym calu, w przeciwie�stwie do niekt�rych innych, przedmiotu pogardy Madame. Mimo przyk�adnego treningu i talentu, je�li takowy mia�y, a� za cz�sto zawraca�y sobie g�ow� m�czyznami i romansami. A dla Daniny �ycie sprowadza�o si� do baletu, to z niego czerpa�a si�y. By� tre�ci� jej duszy. By� dla niej wszystkim. �y�a dla niego i tylko o niego dba�a. To sprawia�o, �e jej taniec by� porywaj�cy. Najlepszy w tym sezonie wyst�p mia�a w wigili� Bo�ego Narodzenia. Jej bracia i ojciec walczyli na froncie, car i caryca byli jednak tutaj, oszo�omieni pi�knem jej ta�ca. Odwiedzi�a ich w lo�y cesarskiej i zaraz spyta�a o Aleksego. Poprosi�a jego matk� o przekazanie mu jednej z r�, kt�re otrzyma�a, a kiedy wr�ci�a za kulisy, Madame za uwa�y�a, �e wygl�da na bardziej ni� zwykle zm�czon�. By� to d�ugi, porywaj�cy wiecz�r, wi�c chocia� Danina nie zamierza�a si� do tego przyzna�, czu�a si� wyczerpana. Nazajutrz wsta�a o pi�tej, nie bacz�c na Bo�e Narodzenie, a o p� do sz�stej ju� robi�a rozgrzewk� w sali. Przed po�udniem tego dnia nie by�o zaj��, nie mog�a jednak znie�� my�li, �e straci ca�e rano. Zawsze si� ba�a, �e zmarnowanie kilku godzin, ba, cho�by minuty, mo�e j� kosztowa� utrat� jakiej� cz�ci jej wprawy. Nawet w Bo�e Narodzenie. Madame zasta�a j� w sali o si�dmej. Po kr�tkiej chwili co� w �wiczeniach Daniny wyda�o si� jej dziwne - jaka� niew�a�ciwa jej sztywno��, oci�a�o�� przy wykonywaniu arabesek. Nagle bardzo powoli, jak gdyby w zwolnionym tempie, zacz�a osuwa� si� na pod�og�. Jej ruchy by�y tak pe�ne gracji, �e mog�o si� wydawa�, i� z absolutn� precyzj� �wiczy upadanie. Dopiero kiedy si� okaza�o, �e le�y bez w�adnie, po chwili d�ugiej jak wieczno�� Madame i dwie inne uczennice nagle zda�y sobie spraw�, �e straci�a przy tomno��. Przypad�y do niej, pr�bowa�y j� cuci�, a Madame ukl�k�a przy niej na ziemi. R�ce jej dr�a�y, kiedy dotyka�a twarzy i plec�w Daniny, czuj�c suche gor�co jej rozpalonego cia�a. Kiedy za� Danina otworzy�a niewidz�ce oczy, preceptorka od razu dostrzeg�a, �e b�yszcz� gor�czk�. Przez noc dziewczyna zapad�a na jak�� zagadkow� chorob�. - Dziecko, dlaczego ta�czysz, skoro jeste� chora? Madame wpatrywa�a si� w ni� z rozpacz�. Wszyscy s�yszeli o influency szalej�cej w odleg�ej Moskwie, ale w Petersburgu choroba na razie nie dawa�a o sobie zna�. - Nie powinna� by�a tego robi� - skarci�a j� Madame delikatnie, obawiaj�c si� najgorszego. Po raz pierwszy jednak Danina wydawa�a si� jej nie s�ucha�. - Musia�am... musia�am... Utrata cho�by jednej chwili, pojedynczego �wiczenia, lekcji czy pr�by by�a czym� ponad si�y dziewczyny. - Musz� wsta�... musz�... Jej g�os przeszed� w be�kot maligny. Jeden z m�odzie�c�w, od dziesi�ciu lat jej partner w ta�cu, uni�s� j� z ziemi jak pi�rko i poprzedzany przez Madame zani�s� po schodach na g�r� do ��ka. Przed rokiem wreszcie opu�ci�a wielk� sal� internatu, w kt�rej przemieszka�a jedena�cie lat. Teraz sypia�a w pokoju, w kt�rym sta�o tylko sze�� ��ek. Tu tak�e by�a lodownia, a warunki r�wnie sparta�skie, skromne jak w internacie, wygl�da�o to jednak troszeczk� przytulniej. Teraz zbiegli si� pozostali tancerze i niepewnie wpatrywali w ni� od progu. Wiadomo�� o jej omdleniu rozesz�a si� ju� wsz�dzie, po wszystkich korytarzach szko�y baletowej. - Czy ona dobrze si� czuje... co si� sta�o... ona jest taka blada, Madame... co to b�dzie... trzeba wezwa� doktora... Sama Danina by�a zbyt zm�czona, �eby co� im t�umaczy�, zbyt oszo�omiona, �eby rozpozna� kt�r�� twarz. W oddali majaczy�a tylko wysoka, szczup�a posta� Madame, jej drugiej matki, kt�ra sta�a, pe�na niepokoju, w nogach ��ka. Danina by�a jednak zbyt zm�czona, �eby s�ucha�, co Madame do niej m�wi. Madame z obawy przed chorob� zaka�n� wyprosi�a wszystkich z pokoju, a jednej z nauczycielek kaza�a przynie�� herbat� dla Daniny. Kiedy jednak przytkn�a fili�ank� do warg dziewczyny, ta nie mog�a upi� ani �yczka. By�a bardzo chora i bardzo s�aba. Nawet tak, siedz�c tylko, podparta mocnym ramieniem Madame, niemal traci�a przy tomno��. Nigdy w �yciu nie czu�a si� tak chora, ale to ju� nie wydawa�o si� jej wa�ne. Po po�udniu, kiedy przyszed� doktor, by�a ju� pewna, �e umrze, ale nie przejmowa�a si� tym. W ka�dym skrawku cia�a czu�a b�l, �amanie w ko�ciach, jakby j� �ywcem �wiartowano. Ka�de dotkni�cie, ka�dy ruch, ka�de mu�ni�cie szorstkiej po�cieli parzy�o ogniem. Wszystko, na co by�o j� sta�, kiedy tak le�a�a w zawieszeniu mi�dzy malign� a b�lem, to my�l, �e je�li natychmiast nie wykona �wiczenia, nie wr�ci do lekcji i pr�b, to zaraz umrze. Przyby�y doktor potwierdzi� wcze�niejsze obawy Madame i nie potrafi� rozproszy� jej przera�enia. Rzeczywi�cie by�a to influenca. Doda� uczciwie, �e nie na wiele mo�e si� tu przyda�. W Moskwie ludzie marli jak muchy. Madame rozp�aka�a si�, s�ysz�c to wszystko. Pr�bowa�a za ch�ca� Danin�, �eby si� trzyma�a, ale Danina zacz�a rozumie�, �e nie wygra tej bitwy. Preceptork� wprawi�o to w jeszcze wi�ksz� trwog�. - Czy tak jak mama... czy mam tyfus? - wyszepta�a dziewczyna, nazbyt os�abiona, �eby m�wi� g�o�niej czy cho�by dotkn�� Madame, kt�ra sta�a tu� obok. - Oczywi�cie nie, moje dziecko. To g�upstwo - sk�ama�a prze�o�ona. - Za ci�ko pracowa�a� i to wszystko. Musisz odpocz�� przez par� dni, a odzyskasz si�y. S�owa Madame nie mog�yby jednak oszuka� nikogo, a ju� najmniej chor�, kt�ra p�przytomnie rozumia�a, jak bardzo jest z ni� �le, jak beznadziejny jest jej stan. - Umieram - powiedzia�a p�n� noc� spokojnie i z takim ch�odnym przekonaniem w g�osie, �e nauczycielka, kt�ra siedzia�a przy niej, pobieg�a po Madame. Obie kobiety wr�ci�y z p�aczem, ale Madame otar�a oczy, zanim na powr�t przysiad�a przy ��ku Daniny. Przytkn�a szklank� z wod� do ust chorej, ale nie zdo�a�a jej nak�oni� do wypicia. Danina nie czu�a ani pragnienia, ani si�y, �eby pi�. Gor�czka nie opada�a, oczy p�on�y jej chorobliwie. - Umieram, prawda? - wyszepta�a do swojej starej przy jaci�ki. - Nie pozwol� ci na to - odpar�a spokojnie Madame. - Nie ta�czy�a� jeszcze w Rajmundzie. Planowa�am to na ten sezon. Wstyd by�oby umrze�, kiedy si� tego nie spr�bowa�o. Danina usi�owa�a si� u�miechn��, ale nic z tego nie wysz�o. Za bardzo by�a rozbita chorob�, �eby odpowiedzie�. - Nie mog� jutro straci� pr�by - wyrz�zi�a w chwil� p�niej do czuwaj�cej przy niej noc� Madame. Jakby nie ta�cz�c, mia�a zaraz umrze�. Balet dawa� jej si�� do �ycia. Doktor ponownie zajrza� do niej rano, zaaplikowa� jakie� ok�ady i poda� do wypicia jakie� gorzkie w smaku krople, bez widocznego rezultatu. P�nym popo�udniem stan chorej znacznie si� pogorszy�. Wieczorem zapad�a w malign�, wo�a�a co� i mamrota�a niezrozumiale, a potem �mia�a si� z kogo�, kto si� jej zwidywa�, albo z czego�, czego nikt poza ni� nie s�ysza�. Wszystkim si� wydawa�o, �e ta noc nigdy si� nie sko�czy. Rano wida� by�o po Daninie, ile j� kosztowa�a. Gor�czka by�a bardzo wysoka. Nie mie�ci�o si� w g�owie, �e dziewczyna tak d�ugo si� jej opiera. Trudno jednak by�o mie� nadziej�, �e to przetrzyma. - Musimy co� zrobi�. - Madame wygl�da�a na oszo�omion�. Doktor powtarza�, �e nic wi�cej nie mo�e zrobi�. Wierzy�a mu, ale mo�e inny lekarz wymy�li�by co�, na co ten nie wpad�? Z rozpacz� skre�li�a po po�udniu pospieszny li�cik do cesarzowej. Przedstawi�a po�o�enie, o�mielaj�c si� zapyta�, czy jej cesarska mo�� nie ma jakich� sugestii lub nie zna kogo�, kogo mo�na by�oby wezwa� do Daniny. Madame wiedzia�a, jak ka�dy, �e w cz�ci pa�acu Jekatieri�skiego w Carskim Siole urz�dzono szpital, w kt�rym caryca i wielkie ksi�niczki opiekowa�y si� rannymi �o�nierzami. Mo�e tam znalaz�by si� kto�, kto by umia� pom�c Daninie. Madame w rozpaczy chwyta�a si� ka�dej szansy ocalenia chorej. Niekt�rych szalej�ca w Moskwie influeca pozostawia�a przy �yciu, ale wydawa�o si� to bardziej spraw� szcz�cia ni� wiedzy medycznej. Caryca nie marnowa�a czasu na odpowied� listown�. Natychmiast przys�a�a do Daniny m�odszego z dw�ch lekarzy carewicza. Starszy, s�dziwy doktor Botkin, sam w�a� nie zmaga� si� z atakiem �agodnej influency. Ale doktor Niko�aj Obra�enski, kt�rego Danina pozna�a latem w Liwadii, ju� na d�ugo przed kolacj� pojawi� si� w szkole baletowej, pytaj�c o madame Markow�. Jego widok sprawi� jej wielk� ulg�. Z napi�ciem wymamrota�a co� o �askawo�ci jej cesarskiej mo�ci, kt�ra go tutaj skierowa�a. By�a wci�� tak zatrwo�ona stanem Daniny, �e ledwo do strzeg�a, jaki podobny z urody jest lekarz do cara, co prawda w nieco m�odszym wydaniu. - Jak ona si� czuje? - zapyta� doktor grzecznie. Z rozpaczy madame Markowa m�g� wywnioskowa�, �e m�oda baletnica nie czuje si� najlepiej. Nawet on jednak, chocia� w szpitalu widzia� wiele przypadk�w influency, nie spodziewa� si�, �e tancerka jest a� tak chora, a w�a�ciwie a� tak z�arta przez chorob�. Po dw�ch dniach organizm wydawa� si� kompletnie zniszczony. By�a odwodniona, nieprzytomna, a kiedy zmierzy� jej temperatur�, nie m�g� uwierzy�, �e jest a� tak wysoka, jak wskazuje termometr, zmierzy� j� wi�c jeszcze raz. Nie mia� po tym mierzeniu wielkich nadziei na jej ocalenie. Po sumiennym badaniu obr�ci� si� ku Madame z pos�pnym wyrazem twarzy. - Obawiam si�, �e wie ju� pani, co mam do powiedzenia. - Spojrza� na ni� ze wsp�czuciem. Z jej oczu m�g� wyczyta�, jak bardzo Madame kocha Danin�. Dziewczyna by�a dla niej jak c�rka. - Panie doktorze... Nie mog� si� z tym pogodzi�... Prze�o�ona ukry�a twarz w d�oniach, zbyt os�abiona, zbyt wyczerpana, �eby znie�� cios, kt�ry w�a�nie mia� jej zada�. - Jest taka m�oda... taka zdolna... ma tylko dziewi�tna�cie lat... ona nie mo�e umrze�. Nie mo�e pan na to po zwoli� - wyrzuca�a z siebie zawzi�cie, znowu wpatruj�c si� w niego, pragn�c uzyska� co�, czego nie m�g� jej da�. Nadziej�, je�li nie pewno��. - Nie mog� jej pom�c - przyzna� doktor uczciwie. - Nie prze�y�aby nawet drogi do szpitala. Je�eli za par� dni b�dzie jeszcze w�r�d nas, mo�e wtedy j� przewieziemy. Madame wiedzia�a, �e lekarz nie uwa�a tego za prawdopodobne. - Mo�e pani jedynie pr�bowa� och�adzania jej, �eby zbi� gor�czk�. Prosz� owija� j� mokrymi prze�cierad�ami i zmusza� do picia, ile si� tylko da. Reszta jest w r�ku Boga. Madame. Mo�e On potrzebuje jej jeszcze bardziej ni� my. Przemawia� �yczliwie, nie m�g� jednak jej ok�amywa�. Zdumiewa�o go tylko, �e chora tak d�ugo to znosi. Wiedzia�, �e niekt�rzy umieraj� ju� pierwszego dnia po ataku tej strasznej influency. A ta dziewczyna by�a chora ju� od dw�ch dni. - Uczyni pani dla niej, ile zdo�a, Madame, ale prosz� pami�ta�, �e nie zdzia�a pani cud�w. Mo�emy teraz tylko si� modli� i ufa�, �e B�g nas wys�ucha. Doktor Obra�enski przemawia� ze smutkiem. Nie zostawia� Daninie nadziei. - Rozumiem - odpar�a z przygn�bieniem prze�o�ona. Lekarz przysiad� na chwil� ko�o nich i raz jeszcze zmierzy� temperatur� chorej. Wzros�a nieco. Madame od razu wi�c zastosowa�a zimne ok�ady z prze�cierade�, kt�re zaleci�. Uczennice przynosi�y prze�cierad�a, dbaj�c, �eby by�y mokre i zimne, nie pozwala�a im jednak pozosta� w pokoju w obawie, �e si� zara��. Pi�� dziewcz�t, kt�re na co dzie