Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7071 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Patrick Robinson
BUNT NA USS SHARK
Dom Wydawniczy REBIS poleca m.in.
thrillery:
Richard North Patterson
WYROK OSTATECZNY
MILCZ�CY �WIADEK
OCZY DZIECKA
Graham Masterton
KATIE MAGUIRE
KEZYWA SWEETMANA
G��D
OFIARA
GENIUSZ
KONDOR
IKON
Vince Flynn
PRZERWANE KADENCJE PRZEJ�CIE W�ADZY
Paul Lindsay PRAWO DO ZABIJANIA
Patrick Robinson HMS UNSEEN USS SEAWOLF
thrillery medyczne:
Robin Cook
EPIDEMIA
ZARAZA
MUTANT
CHROMOSOM 6
INWAZJA
TOKSYNA
GOR�CZKA
�MIERTELNY STRACH
NOSICIEL
ZAB�JCZA KURACJA
SZKODLIWE INTENCJE
DOPUSZCZALNE RYZYKO
COMA
OZNAKI �YCIA WSTRZ�S
Patrick Robinson
BUNT NA USS SHARK
Prze�o�y� Janusz Szczepa�ski
Dom Wydawniczy REBIS Pozna� 2002
Tytu� orygina�u The Shark Mutiny
Copyright � 2001 by Patrick Robinson Ali rights reserued
Copyright � for the Polish edition by
REBIS Publishing House Ltd.,
Pozna� 2002
Redaktor Ma�gorzata Chwa�ek
Opracowanie graficzne ok�adki Jacek Pietrzy�ski
Fotografia na ok�adce CORBIS/FREE Agencja Fotograficzna
Wydanie I ISBN 83-7301-218-4
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna�
tel. 867-47-08, 867-81-40; fax 867-37-74
[email protected] www.rebis.com.pl
Ksi��k� t� dedykuj� wszystkim, kt�rzy przeciwni s� redukcji bud�etu marynarki wojennej Stan�w Zjednoczonych, a zw�aszcza politykom, kt�rzy pragn� odwr�ci� ten trend
PODZI�KOWANIA
Jak zwyk�e przy pisaniu powie�ci o tematyce militarnej mam ca�� list� oficer�w s�u�by czynnej, kt�rym absolutnie nie zale�y na formalnym uznaniu w roli doradc�w autora. Temat jest zawsze zbyt tajny, a moje �r�d�a zbyt wysoko postawione, abym m�g� ujawni� ich to�samo��. �Czy chc�, by moje nazwisko by�o wymienione w jednej z TWOICH ksi��ek? Chyba �artujesz!" - oto typowa odpowied� na moje pytanie; a mimo to s�u�� mi pomoc� za ka�dym razem, umo�liwiaj�c w�a�ciwe poprowadzenie powie�ci, nie sk�pi�c rad i szczeg��w technicznych, poniewa� wierz�, �e ta lektura pozwoli czytelnikom bardziej doceni� bohater�w si� zbrojnych USA.
Kiedy planuj� ataki l�dowe, najcz�ciej korzystam z porad by�ych oficer�w s�u�b specjalnych. Wgl�d w mroczne tajemnice wywiadowczego �wiatka Fortu Meade zawdzi�czam dw�m eks-szpiegom, kt�rym zale�y jedynie na podkre�leniu czystego profesjonalizmu tej instytucji. Je�li jednak chodzi o dzia�ania morskie, moim g��wnym doradc� jest jak zwykle admira� sir John �Sandy" Woodward, dow�dca zespo�u Royal Navy, kt�ry wygra� bitw� o Falklandy w 1982 roku. Admira� �Sandy" snu� wraz ze mn� plany i w�tki akcji tak na wodzie, jak i pod wod�, pomagaj�c mi wprowadzi� czytelnika w realia centrali dowodzenia okr�tem podwodnym. Bez niego nie potrafi�bym przyda� realizmu powie�ci o tematyce podwod-niackiej.
Nie zawraca�em admira�owi g�owy pytaniami o szczeg�y dotycz�ce post�powania w s�dzie wojskowym; zwr�ci�em si� z nimi do prawnik�w US Navy, kt�rzy r�wnie� nie �yczyli sobie podania ich nazwisk. Do��czyli oni do ca�ej rzeszy nowych doradc�w, kt�rzy wol� zachowa� w tajemnicy swoje dane personalne: kapitan�w zbiornikowc�w, od kt�rych czer-
pa�em wiedz� na temat ich �atwopalnego �adunku; ludzi na kierowniczych stanowiskach w koncernach naftowych, pr�buj�cych przewidzie� w�asne post�powanie na wypadek podobnej krytycznej sytuacji; urz�dnika Aeroflotu, kt�ry opowiedzia� mi wszystko o samolocie Antonow, nie wiedz�c, do czego ta wiedza b�dzie u�yta!
Jednym z moich rzadkich jawnych informator�w by� �wietny pisarz geopolityczny, podr�nik i badacz Charles Stewart Goodwin z Cape Cod, kt�ry dostarczy� mi danych o flotach staro�ytnych Chin, a tak�e o zbiorach Muzeum Pa�acu Narodowego w Tajpej. Charles wie, jak jestem mu wdzi�czny. Jego prace na temat polityki �wiatowej s� dla mnie wyroczni�.
Za wnikliwe uwagi o reinkarnacji oraz o nerwicy pourazowej pragn� podzi�kowa� dr Barbarze Lane z Wirginii, kt�rej ksi��ka Echoes from the Battlefield: First Person Accounts of Civil War Last liues (�Echa z pola bitwy: relacje w pierwszej osobie z �ycia w czasach wojny domowej") jest zapewne najlepsz� prac� w tej dziedzinie. Rozleg�a wiedza dr Lane w tym zakresie, jak r�wnie� jej wiadomo�ci o planetach stanowi�y dla mnie najwy�szej klasy �r�d�o informacji. Je�li chodzi o zagadnienia zwi�zane ze stresem na polu walki, jej pogl�dy niemal si� pokrywa�y z wypowiedziami admira�a Woodwarda.
Chc� r�wnie� podzi�kowa� mojemu przyjacielowi Chri-sowi Choi Man Tat, kt�rego eleganckie i uprzejme zachowanie jako mened�era �Kite's", najlepszej chi�skiej restauracji w Dublinie, nie pozwala si� domy�li� jego przesz�o�ci jako bosmana na gigantycznym zbiornikowcu, p�ywaj�cym mi�dzy Zatok� Persk� i portami Dalekiego Wschodu. Jego opowie�ci o tych wielkich statkach by�y dla mnie nieocenion� pomoc�.
Na koniec dzi�kuj� te� mej przyjaci�ce Olivii Oakes, kt�ra s�dzi�a, �e przybywa na cichy, spokojny weekend z moj� rodzin�, a wyl�dowa�a w roli korektora, przez pi�tna�cie godzin studiuj�c r�kopis tej powie�ci w pogoni za b��dami ortograficznymi i interpunkcyjnymi. Win� za wszelkie niedoci�gni�cia w tym zakresie zamierzam... niesprawiedliwie, oczywi�cie... obci��y� wy��cznie j�.
8
Akcja Buntu na USS Shark jest ca�kowicie fikcyjna. Ka�da wyst�puj�ca w powie�ci posta� jest wytworem mojej wyobra�ni, cho� mo�e si� zdarzy�, �e paru uczelnianych bejs-bolist�w rozpozna tu swoje nazwiska - lecz nie swe �yciorysy ani �adne inne powi�zania z rzeczywisto�ci�.
Patrick Robinson
OSOBY
Naczelne dow�dztwo ameryka�skie
prezydent Stan�w Zjednoczonych (naczelny dow�dca si� zbrojnych USA)
wiceadmira� Arnold Morgan (doradca do spraw bezpiecze�stwa narodowego)
Robert MacPherson (sekretarz obrony)
Harcourt Travis (sekretarz stanu)
genera� Tim Scannell (przewodnicz�cy Po��czonego Komitetu Szef�w Sztab�w)
Jack Smith (sekretarz ds. energetyki)
Dow�dztwo US Navy
admira� Alan Dickson (szef operacji morskich)
admira� Dick Greening (dow�dca Floty Pacyfiku - CINC--PACFLT)
kontradmira� Freddie Curran (dow�dca Floty Podwodnej Pacyfiku - COMSUBPAC)
kontradmira� John Bergstrom (dow�dca Si� Specjalnych -SPECWARCOM)
USS Shark
komandor Donald K. Reid (dow�dca okr�tu) komandor porucznik Dan Headley (zast�pca dow�dcy -ZDO)
komandor porucznik Jack Cressend (oficer uzbrojenia) komandor porucznik Josh Gandy (oficer sonarowy) starszy bosman Drew Fisher (szef okr�tu) porucznik Shawn Pearson (oficer nawigacyjny) porucznik Matt Singer (oficer pok�adowy) porucznik Dave Mills (sternik ASDV) porucznik Matt Longo (nawigator ASDV)
10
USS John F. Kennedy
admira� Daylan Holt (dow�dca zespo�u)
US Navy SEALs*
komandor Rick Hunter (dow�dca pododdzia�u szturmowego nr 2)
komandor Russell �Rusty" Bennett (g��wnodowodz�cy, pododdzia� szturmowy nr 1)
komandor porucznik Ray Scheaffer (dow�dca pododdzia�u szturmowego nr 1)
porucznik Dan Conway (zast�pca dow�dcy pododdzia�u szturmowego nr 1)
porucznik John Nathan (saper, pododdzia� szturmowy nr 1)
starszy bosman Rob Cafiero (szef obozu wypadowego, pododdzia� szturmowy nr 1)
bosman Ryan Combs (obs�uga ckm, pododdzia� szturmowy nr 1)
mat Charlie Mitchell (elektryk, pododdzia� szturmowy nr 1)
porucznik Dallas MacPherson (saper, zast�pca d-cy pododdzia�u szturmowego nr 2)
porucznik Bobby Allensworth (stra�nik przyboczny kmdra Huntera)
starszy bosman Mik� Hook (saper, pomocnik por. MacPhersona)
bosman Sum Jones (pomocnik por. Allenswortha)
marynarz Riff �Grzechotnik" Davies (obs�uga ckm, pododdzia� szturmowy nr 2)
marynarz Buster Townsend (pododdzia� szturmowy nr 2)
Agencja Bezpiecze�stwa Narodowego (National Security Agency, NSA), Fort Meade
admira� David Borden (p.o. dyrektora)
porucznik Jimmy Ramshawe (oficer operacyjny bezpiecze�stwa)
* Kryptonim oddzia��w specjalnych w marynarce USA (wszystkie przypisy pochodz� od t�umacza).
11
S�d wojskowy
przewodnicz�cy: kapitan Cale �Boomer" Dunning s�dzia: kapitan Sam Scott s�dzia i obserwator: kapitan Art Brennan prokurator: komandor porucznik David �Magazynier" Jones
obro�ca: komandor porucznik Al Surprenant
Dow�dztwo chi�skie
admira� Zhang Yushu (pierwszy zast�pca przewodnicz�cego Rady Marynarki Ludowo-Wyzwole�czej)
admira� Zu Jicai (naczelny dow�dca marynarki wojennej)
Kapitanowie zbiornikowc�w
Don McGhee (M.V. Global Bronco) Tex Packard (M.V. Galveston Star)
Narzeczone
Kathy O'Brien (admira�a Morgana) Jane Peacock (porucznika Ramshawe'a)
PROLOG
Lato 1987 r. Stadnina Hunter Valley, Lexington, stan Kentucky
By�o o wiele za gor�co na bejsbol. Tylko lekki wiaterek porusza� traw� na rozpra�onym padoku wielkiej stadniny rasowych koni, znajduj�cej si� przy starej szosie Iron-Works Pik�, nieopodal miasteczka Paris. M�ody Dan Headley nie potrafi� odbi� pi�ki rzuconej przez Ricka Huntera, cho�by od tego mia�o zale�e� jego �ycie.
- Odpu�� troch�, Ricky! Daj �y�, nie dam rady tego odebra�.
Ale pi�ka zn�w nadlatywa�a z niesamowit� pr�dko�ci�, niska i podkr�cona, raz za razem uderzaj�c w �cian� malowanej na czerwono stodo�y za plecami Dana. Rick, szesnastoletni olbrzym, wy� ze �miechu, kiedy jego najlepszy przyjaciel zamaszy�cie wymachiwa� kijem i zn�w pud�owa�.
- Musisz si� skupi�, Danny!
- Na czym?
- Na pi�ce, g�upi!
- Jak mog� si� na niej skupi�, skoro nawet jej nie widz�? Nikt by jej nie widzia�.
- Pete Ros� by widzia� - zaprzeczy� z powag� Rick, maj�c na my�li legendarnego zawodnika Cincinnati Reds.
- Pete Ros� dostrzeg�by nawet pocisk z haubicy.
- To co, jeszcze raz?
- Nie. Mam dosy�. Wracajmy, napijemy si� lemoniady. *oc� si� jak w�.
Rick Hunter �ci�gn�� r�kawic�, pi�k� wcisn�� do kieszeni d�ins�w i obwi�za� si� w pasie bluz�. Przeskoczy� przez p�ot z �erdzi na rozleg�y padok, na kt�rym by�o kilka klaczy ze
13
�rebi�tami. Dan Headley poszed� w jego �lady. Wymachuj�c kijem z emblematem Louisville Sluggers, przygl�da� si� �rebakom, nowemu pokoleniu koni wy�cigowych z Kentucky, z kt�rych najlepszy mo�e kt�rego� dnia us�ysze� ryk t�um�w na torze Belmont Park, Royal Ascot, Saratogi czy Long-champs. By� mo�e nawet Churchill Downs.
- Nadal nie mog� zrozumie�, dlaczego po prostu nie zostaniesz tutaj, by si� dorobi� fortuny - powiedzia� Dan. -Hodowa�by� roczniaki, sprzedawa� je za ci�k� fors� jak tw�j tata. Jezu, Ricky, przecie� to wszystko na ciebie czeka.
- Danny, rozmawiamy na ten temat od trzech lat i moja odpowied� nie zmieni�a si� ani troch�. Po prostu mnie to nie interesuje. Poza tym uwa�am, �e ten ca�y popyt na roczniaki nie b�dzie trwa� wiecznie.
- No, trwa od ponad dziesi�ciu lat i nic nie wskazuje na to, by mia� si� za�ama�.
- Zawali si�, stary. Rynek zawsze w ko�cu pada, a wtedy b�dzie tu ca�a kupa starych kowboj�w bez grosza, facet�w, kt�rym si� wydawa�o, �e si� w czepku urodzili.
- Tak, ale to nie dlatego chcesz st�d wia�. Ty si� tu nudzisz, mimo ca�ej tej forsy, w kt�rej brodzisz. Ale dlaczego chcesz zosta� oficerem marynarki, zamiast rozje�d�a� si� tu jak jaki� cholerny car? Ty, pan na Hunter Valley, hodowlanej stolicy �wiata? Nie mam zielonego poj�cia.
- Przecie� ty te� zamierzasz jecha� ze mn�, nie?
- Jasne, Ricky. Ale m�j stary jest tu tylko masztalerzem. Tw�j jest w�a�cicielem ca�ej okolicy, a ty nawet nie masz rodze�stwa. Wszystko to b�dzie twoje, ca�e dwa tysi�ce akr�w i wszystkie b��kitnokrwiste klacze.
- Daj spok�j, Danny. Znasz si� na hodowli lepiej ode mnie. Gdyby� chcia�, m�g�by� zaj�� daleko w tym interesie. Tw�j tata ma par� w�asnych klaczy. Ka�dy musi od czego� zacz��.
- Ricky, nie da�bym rady od�o�y� do�� forsy na podobny kawa�ek ziemi i przez tysi�c lat. Sko�czy�bym jako jeszcze jeden masztalerz. Nikogo nie dziwi, �e wol� by� kapitanem Danem Head�eyem, dow�dc� ameryka�skiego kr��ownika, ni� Dannym Head�eyem, stajennym w Hunter Valley.
- Nudzisz si� tu tak samo jak ja � rzek� Rick z u�miechem, wiedz�c, �e rozmawia z bratni� dusz�.
14
- Troch�. Ale ja nie mam takiego startu.
- To niczego nie zmienia. Marzy ci si� przygoda, jak i mnie. Konie za d�ugo rosn�, a my po prostu nie mamy czasu, co?
Dan wyszczerzy� z�by w u�miechu. By� o wiele ni�szy od Ricka i musia� �wawo przebiera� nogami, aby dotrzyma� kroku przyjacielowi.
Teren lekko si� wznosi�, a dooko�a rozci�ga�y si� wspania�e ��ki. Szli r�wnym tempem, przygl�daj�c si� �rebi�tom, kt�re z wolna zbli�a�y si� ku nim, wiedzione ciekawo�ci�; klacze pod��a�y za swym przych�wkiem nieco wolniej.
- Po kim jest ta kasztanka?
- Kt�ra, Danny? Ta z bia�� gwiazdk�?
- Tak. Gdy podro�nie, b�dzie mia�a ty�ek jak kelnerka.
- A w nim motorek. To c�rka Sekretariata i ca�kiem niez�ej klaczy po Nashui.
- No, to znaczy, �e tutejsza. Nashua mieszka po s�siedzku, a i Wielki Ko� niedaleko.
Koniarze z Kentucky zawsze nazywali zwyci�zc� Triple Crown z siedemdziesi�tego trzeciego roku Wielkim Koniem, mimo �e nie zrobi� zbyt b�yskotliwej kariery jako ogier zarodowy.
- Klacz nale�y do ojca. Stary twierdzi, �e Sekretariat p�odzi wspania�e matki. Na pewno zatrzymamy t� kasztank� dla siebie.
- A ten gniady, co si� tak rozpycha?
- To syn Tancerza P�nocy. Typowy; ma�y i nieco rozbrykany. P�jdzie na sprzeda� i pewnie trafi do Irlandii, do pana 0'Briena. Chyba �e Arabowie przebij� wszystkich. Wtedy znajdzie si� w Newmarket, a to nie by�oby najlepsze.
- Ten siwek chyba jest po Rad�y?
- Zgadza si�. Po naszym Czerwonym Rad�y, dumie i rado�ci Barta Huntera. Ten ogier to wredne bydl�, ale m�j stary go uwielbia, a tw�j daje sobie z nim rad�. Bobby Headley, najlepszy masztalerz w okolicy... to opinia mojego ojca.
- No, kr�c� si� przy Rad�y od pi�ciu lat i nie widz� w nim nic wrednego.
- A ja owszem. Mo�esz mi wierzy�. On po prostu nie znosi
15
obcych. Co prawda przy twoim ojcu zachowuje si� jak stare psisko.
Doszli do przeciwleg�ego p�otu i przele�li na podw�rze, gdzie natkn�li si� na Bobby'ego Headleya, spiesz�cego ku spichrzowi. Bobby by� szczup�ym, �redniego wzrostu m�czyzn� o twardym spojrzeniu, nie tak przystojnym jak jego szesnastoletni syn. Mia� g��boki, wibruj�cy g�os, zaskakuj�cy u cz�owieka tak niewielkiej postury.
- Cze��, ch�opaki, jak leci? - pozdrowi� ich, spogl�daj�c na kij bejsbolowy. - Wci�� nie daje sobie rady z twoimi pi�kami, co, Ricky?
- Tak, sir. Ale nie idzie mi �atwo. Wystarczy straci� koncentracj�, a Danny mo�e zdrowo do�o�y�.
Bobby Headley za�mia� si�.
- Dan, zr�b mi przys�ug�, dobra? - zwr�ci� si� do syna. -Le� do boksu Rad�y i przynie� moje zgrzeb�a. Zostawi�em je tu� za drzwiami.
- Jasne. Rick, spotkamy si� w domu?
- Za pi�� minut.
Dan ruszy� truchtem ku stajni trzech wielkich ogier�w na przeciwleg�ym kra�cu zagrody. Odsun�� skobel i wszed� do boksu o�mioletniego Czerwonego Rad�y, �agodnie zagaduj�c:
- Cze��, Rad�a, staruszku. Jak si� miewasz? Dobrze ci� tu traktuj�?
Wielki, niemal mlecznobia�y ogier o wzro�cie prawie siedemnastu d�oni* nie mia� za�o�onego kantara i nie by� uwi�zany do �elaznego pier�cienia osadzonego w �cianie. By�o to niezwyk�e w wypadku konia o takim temperamencie. Ten masywny zwyci�zca wielu gonitw z Kalifornii by� wnukiem ognistego Czerwonego Boga i synem odznaczaj�cej si� szybko�ci� c�rki znanego angielskiego zarodowca, Suwerena. Dla profesjonalnego hodowcy taka genealogia jest z piek�a rodem i stanowi przepis na prawdziwie niebezpiecznego ogiera. Suweren by� tak nieprzewidywalny i tak gro�ny dla ludzi, �e w jego boksie zainstalowano wysokoci�nieniowy hydrant na wypadek konieczno�ci poskromienia go i ratowania ofiary jego agresji. Czerwony Rad�a te� kilkakrotnie
: Ameryka�ska miara wysoko�ci konia, r�wna ok. 10,16 cm.
16
atakowa� ludzi, ale przy tym by� w swoim czasie wysokiej klasy koniem wy�cigowym, wytrzyma�ym i dobrym na finiszu, a teraz ceniono go jako zarodowca. Wart by� czterdzie�ci tysi�cy dolar�w. Przez ostatnie par� lat Bobby Headley zdawa� si� trzyma� go w ryzach.
Rad�a spogl�da� na m�odego Dana Headleya, poruszaj�cego si� delikatnie z ty�u. Nie zdradza� oznak gniewu, ale ci, kt�rzy go znali, zauwa�yliby lekko po�o�one uszy i oczy rzucaj�ce szybkie spojrzenia najpierw do przodu, potem do ty�u; daleko do ty�u, wprost na Dana. Ko� nie poruszy� przy tym wcale �bem.
Ch�opak pochyli� si� po zgrzeb�a, a gdy si� wyprostowa�, ogier nieznacznie zmieni� pozycj�. Dan wyczu� zmian� nastroju zwierz�cia i zareagowa� jak do�wiadczony koniarz. Uni�s� r�k� niczym policjant z drog�wki i mrukn��:
- Spok�j, Rad�a, staruszku. Spokojnie, stary.
W tym momencie, bez najmniejszego ostrze�enia, Rad�a zaatakowa�. B�yskawicznie obr�ci� �eb do ty�u i zacisn�� z�by na bicepsie Danny'ego jak krokodyl, tn�c mi�sie� i mia�d��c ko�� ramienia. Nie pu�ci� go, ale poci�gn�� w d�, na pod-�ci�k�, szykuj�c si� do ulubionej sztuczki ogier�w-zab�jc�w: przykl�ku na swej ofierze, jak to robi� wielb��dy lub s�onie, gruchocz�c jej �ebra. W bran�y hodowlanej o takich wypadkach raczej si� nie m�wi.
Dan Headley krzykn�� z b�lu i przera�enia, a jego g�os rozleg� si� echem na podw�rzu. Rick Hunter by� w p� drogi do domu, kiedy go us�ysza�. W pobli�u nie by�o nikogo innego, a przez g�ow� Ricka przemkn�o tysi�c strasznych my�li o prawdziwej naturze wnuka Czerwonego Boga.
Dan krzykn�� znowu. Sta� w obliczu �mierci i zdawa� sobie z tego spraw�. Usi�owa� kopn�� ogiera, ale z r�wnym skutkiem m�g�by pr�bowa� powstrzyma� ci�ar�wk�.
Rick Hunter bieg� co si� ku stajni. S�ysza� drugi krzyk przyjaciela i skierowa� si� wprost do boksu Rad�y. Znalaz�szy si� na miejscu, rozejrza� si� za jak�� broni�; znalaz� oparty o �cian� kij bejsbo�owy. Schwyci� go mocno i otworzy� drzwi boksu, ze zgroz� ogarniaj�c wzrokiem scen�: Danny z silnie krwawi�c� r�k� pr�bowa� si� os�oni� przed atakuj�cym zwierz�ciem, kt�re szykowa�o si� do przykl�ku. Rick nie waha� si�
17
ani chwili. Zamachn�� si� kijem i z ca�ej si�y grzmotn�� nim w �ebra Rad�y. Cios ten z pewno�ci� m�g�by zabi� cz�owieka; na koniu nie zrobi� jednak wi�kszego wra�enia. Ogromny siwek odwr�ci� ku niemu �eb, jakby chcia� zdecydowa�, na kt�rego z dw�ch ch�opc�w ruszy�. Ricky uderzy� go ponownie w to samo miejsce, wrzeszcz�c:
- Zwiewaj, Danny! Rany boskie, ruszaj si�! Zamknij za sob� drzwi, ale nie na zamek!
Dan Headley, ot�pia�y od szoku i zwijaj�cy si� z b�lu, przetoczy� si� na brzuch i wype�z� z boksu. Nie podnosz�c si� z ziemi, kopni�ciem zatrzasn�� drzwi. Szesnastoletni Rick Hunter znalaz� si� sam na sam z rozw�cieczonym ogierem. Sta� w rogu pomieszczenia, o pi�� metr�w od wyj�cia, i obserwowa� bacznie konia, kt�ry cofn�� si� o par� krok�w. Rick trzyma� kij obur�cz, boj�c si� wymierzy� cios w g�ow�. Gdyby nie trafi�, ko� m�g�by chwyci� go za gard�o, albo - co by�o bardziej prawdopodobne - za j�dra. Sytuacja wyja�ni�a si� w nast�pnym u�amku sekundy. Ogier rzuci� si� ku niemu, mierz�c w twarz. Rick pchn�� kijem w prz�d i pot�ne szcz�ki zacisn�y si� na nim, mia�d��c twarde drewno niczym zapa�k�.
Danny zemdla� z b�lu. Rick by� sam. Rad�a zn�w cofn�� si� o krok, k�ad�c uszy po sobie i wci�� �ypi�c oczyma na przemian za i przed siebie. Przez umys� Ricka przemkn�o wspomnienie rozmowy z jednym z miejscowych komuch�w, kt�ry opowiada� o jedynym znanym mu sposobie powstrzymania szar�uj�cego konia. Ch�opak opad� na kolana, zdaj�c sobie spraw�, �e je�li jego podst�p spali na panewce, �atwo mo�e straci� �ycie... jak straci�by je Danny, gdyby on nie przyby� na czas.
Rick przywar� do ziemi w pozie odwiecznego i strasznego wroga koni, lwa. Usi�owa� przyj�� przyczajon�, gro�n� postaw� gotuj�cego si� do skoku wielkiego kota, obudzi� strachy wielu tysi�cy lat zakodowane w pod�wiadomo�ci ogiera. Potar� butem o beton pod s�om�, zawarcza� g��bokim basem, wbijaj�c wzrok w oczy przeciwnika. Po chwili podni�s� g�ow�, wyda� z siebie g�uchy ryk i posun�� si� o krok naprz�d. Czerwony Rad�a stan�� jak wryty. Cofn�� si� nieco, a na obu �opatkach da�o si� zauwa�y� delikatne dr�enie mi�ni. Cofn��
18
si� dalej, spuszczaj�c nisko �eb, jakby chcia� zas�oni� gard�o. Do g�osu doszed� instynkt. Rick ponownie zarycza�, przez ca�y czas staraj�c si� rozwi�za� opasuj�c� go bluz� dresow�. Rad�a jakby nagle straci� ochot� do walki; sta� w przeciwleg�ym rogu absolutnie nieruchomo. Nie by� przygotowany do obrony, kiedy mierz�cy sto dziewi��dziesi�t cztery centymetry �nast�pca tronu" Hunter Valley skoczy� naprz�d, ciasno omotuj�c bluz� jego �eb. Ogier nagle znalaz� si� w ciemno�ci, a �aden ko� nie lubi si� porusza�, kiedy nie widzi otoczenia. Sta� tylko bez ruchu, dr��cy i �lepy. Rick ostro�nie wycofa� si� ku drzwiom, otworzy� je po cichu i wypad� na zewn�trz, zatrzaskuj�c je za sob� w biegu.
Dan ockn�� si� tymczasem. Rick uruchomi� sygna� alarmowy i usiad� przy przyjacielu, dop�ki nie nadesz�a pomoc. Zar�wno on, jak i obaj ojcowie czekali ca�� noc w szpitalu w Lexington, podczas gdy dwaj chirurdzy pieczo�owicie zszywali rozerwane mi�nie i nastawiali strzaskan� ko��. Rankiem, kiedy Dana przewieziono na sal� pooperacyjn� i gdy ju� odzyska� przytomno��, ujrza� nad sob� m�odego lwa z Hunter Valley. Pokr�ci� g�ow� w milcz�cym podziwie dla odwa�nego przyjaciela, u�miechn�� si� i wyszepta�:
- Jezu, Ricky! Uratowa�e� mi �ycie. M�wi�em ci, �e lepiej nam b�dzie na okr�cie...
-1 tu si� z tob� zgadzam, stary - przytakn�� Rick. -Pieprzy� ten ca�y wy�cigowy bajzel. Mo�na tu zgin��! Ju� wol� by� pod ostrza�em. My�lisz, �e Annapolis* jest gotowe na nasze przybycie?
* Stolica stanu Maryland, siedziba Akademii Marynarki Wojennej USA.
ROZDZIA� 1
23 stycznia 2007 r. Bia�y Dom, Waszyngton
Admira� Arnold Morgan siedzia� samotnie w swym biurze, rozwa�aj�c dwa powa�ne zagadnienia �yciowe, kt�re nasz�y go tego popo�udnia. Pierwszym z nich by�a decyzja o pozostaniu na stanowisku doradcy prezydenta do spraw bezpiecze�stwa narodowego przez jeszcze jeden rok, czemu sprzeciwia� si� jego w�asny rozs�dek. Drugim by�a pot�na kanapka z pieczenia wo�ow�, wyniesiona do rangi uczty przez dodatkowe dawki majonezu i musztardy, jakiej nigdy w �yciu nie o�mieli�by si� zam�wi� w obecno�ci swej sekretarki i przysz�ej �ony, pi�knej Kathy O'Brien. Na szcz�cie nie mia�a si� ona pojawi� w okolicach Pennsylvania Avenue a� do szesnastej. Admira� u�miechn�� si� weso�o, kr���c wok� biurka niczym puma szykuj�ca si� do skoku na ofiar�. Uwa�a� kanapk� za absolutnie zas�u�on� nagrod� za znoszenie ca�ymi tygodniami nagabywania, szykan i obietnic ze strony paru najpowa�niejszych figur z kr�g�w ameryka�skiej polityki i wojska, a w ko�cu ulegni�cie ich perswazji i zgod� na pozostanie w Bia�ym Domu.
Postanowienie to wyci�ni�to ze� po dziewi�ciu tygodniach wewn�trznych zmaga�. Decyzj� o wgryzieniu si� w kanapk� w wersji el grando przed ponownym wp�yni�ciem pani O'Brien do biura podj�� znacznie szybciej... Sze��dziesi�-ciojednoletni admira� jakim� cudem zdo�a� zachowa� ko�skie zdrowie i nie przyty� wi�cej ni� pi�� kilogram�w od czas�w, kiedy przed dwudziestu siedmiu laty by� dow�dc� atomowego okr�tu podwodnego. Zas�oni� teraz du�� p��cienn� serwetk� sw�j nienagannego kroju garnitur i z�oto-czerwony krawat od
20
Hermesa, kt�ry Kathy da�a mu na Gwiazdk�, po czym zag��bi� si� w zakazane rozkosze kulinarne.
Za oknem szala�a �nie�yca. Prezydent - bardzo roztropnie - przebywa� z wizyt� w po�udniowej Kalifornii, w pe�nym s�o�cu i przy dwudziestu kilku stopniach ciep�a. Tu za�, w Zachodnim Skrzydle Bia�ego Domu, nie dzia�o si� absolutnie nic, co mog�oby zaprz�tn�� umys� militarnego stratega, kt�rego na ca�ym �wiecie szanowano i obawiano si� najbardziej.
- Nadal nie rozumiem, co ja tu, u diab�a, robi� - mrukn�� do siebie Morgan. - Ten cholerny �wiat si� uspokoi�... na razie... a ja tu waruj� jak wierny psiak, czekaj�c, a� nasz czcigodny, cho� postrzelony przyw�dca wywlecze si� z jakiego� pieprzonego basenu w Beverly Hills.
Postrzeleniec, kompletny cymba�... takie s�owa na temat prezydenta pada�y cz�sto podczas ostatniego spotkania w domu admira�a Scotta Dunsmore'a, m�drego i przy tym zamo�nego by�ego przewodnicz�cego Po��czonego Komitetu Szef�w Sztab�w. Arnold Morgan nie m�g� poj��, o co ten ca�y szum. Przed nim ju� tylu doradc�w do spraw bezpiecze�stwa podawa�o si� do dymisji, ale jemu najwyra�niej odmawiano tego podstawowego prawa cz�owieka. Cholera, byli tam wszyscy, a jego nikt nawet nie uprzedzi�. Wszed� jak w zasadzk� do pokoju, gdzie czeka� na� nie tylko genera� Scannell, przewodnicz�cy Po��czonego Komitetu, ale i a� dwaj jego poprzednicy, do tego szef operacji morskich i dow�dca korpusu marines. By� tam i sekretarz obrony, dwaj cz�onkowie senackiej komisji si� zbrojnych (w tym bardzo do�wiadczony senator Ted Kennedy, kt�rego niezachwiany patriotyzm i nieustanna troska o dobro pa�stwa zawsze czyni�y naturalnym przyw�dc� w takim �rodowisku). Poza tym na jego przybycie oczekiwa�o czterech cz�onk�w Rady Bezpiecze�stwa Narodowego (NSA). Ich wsp�lna misja by�a prosta: przekona� admira�a Morgana, aby wycofa� sw� rezygnacj� i pozosta� na stanowisku do ko�ca drugiej kadencji republika�skiego prezydenta. Zaledwie kilka tygodni wcze�niej, po zako�czeniu szczeg�lnie niebezpiecznej tajnej operacji na terenie Chin, prezydent wykaza� tak szokuj�ce samolubstwo i brak rozs�dku, �e nie mo�na by�o d�u�ej ufa�,
21
i� b�dzie dzia�a� w najlepszym interesie Stan�w Zjednoczonych. O tym, �e sytuacja na �wiecie jest gor�ca, nikt nie musia� Arnolda Morgana przekonywa�. Ale cz�owiek w Gabinecie Owalnym mia� sk�onno�� do nominowania na wp�ywowe stanowiska pochlebc�w i potakiwaczy, a obecnie, w ostatnich dw�ch latach swej prezydentury, zdawa� si� my�le� wy��cznie o sobie, swoim wizerunku i popularno�ci. Ludzie zebrani w domu admira�a Dunsmore'a obawiali si�, �e bez granitowej opoki realizmu i wyczucia Morgana w centrum mi�dzynarodowych spraw militarnych mo�e doj�� do strasznego i kosztownego b��du. Arnold Morgan nie m�g� sobie przypomnie�, kto pierwszy wypowiedzia� g�o�no opini�, �e prezydent jest �cholernym cymba�em i z ka�dym dniem mu si� pogarsza", ale pami�ta�, �e skwitowano j� potakuj�cymi kiwni�ciami g��w i �e nikomu nie by�o do �miechu. Pami�ta� te�, �e gospodarz zwr�ci� si� do swego starego przyjaciela, senatora z Massachusetts, w te s�owa: �Problem polega na tym, �e on interesuje si� sprawami wojska, ale nie mo�na mu ufa�. Przem�w Arnoldowi do rozumu, Ted. Powiesz to lepiej ni� ktokolwiek z nas". I Ted Kennedy, z�o-tousty m�drzec z Hyannisport, zrobi� to. Po kilku kr�tkich, ale wzruszaj�cych zdaniach admira� Morgan skin�� g�ow� i odpowiedzia�: �Wycofuj� rezygnacj�".
Siedzia� teraz w �fabryce", zastanawiaj�c si� nad wzgl�dnym spokojem, jaki od miesi�ca panowa� w znanych punktach zapalnych na �wiecie. Na Bliskim Wschodzie cisza, terrory�ci jakby jeszcze nie wr�cili z ferii zimowych. Indie i Pakistan przestali sobie wygra�a�, a i Chiny od jesieni zachowywa�y si� nad podziw spokojnie. Jak wykazywa�y zdj�cia satelitarne, Chi�czycy zaprzestali nawet manewr�w marynarki w pobli�u Tajwanu, co by�o wielk� odmian�. Nic te� nie �wiadczy�o, �e ich nowy strategiczny okr�t podwodny, Xia III, zamierza wyj�� w morze ze swej przystani w Szanghaju.
Jedyny w miar� interesuj�cy raport wywiadu, jaki trafi� w r�ce Morgana od Bo�ego Narodzenia, nadszed� z wydzia�u Rosji CIA. Wed�ug informacji jednego z ich agent�w w Moskwie po�o�one na przedmie�ciu zak�ady �Rozwooru�enije" ni st�d, ni zow�d ruszy�y z produkcj� du�ej liczby morskich min kotwicznych. By�o to niezwyk�e, poniewa� zak�ady te specja-
22
lizowa�y si� dotychczas w minach dennych serii MDM, zw�aszcza �miertelnie gro�nych, wa��cych 1750 kilogram�w MDM-6, kt�re mo�na stawia� przez wyrzutnie torpedowe okr�t�w podwodnych. W �Rozwooru�enije" produkowano teraz unowocze�nione jednotonowe miny kotwiczne PLT-3, przystosowane do stawiania i z okr�t�w nawodnych, i z podwodnych. Agent nie wiedzia�, jakie jest przeznaczenie min, ale by� pewien, �e ca�a sprawa jest wielce dziwna. Wi�kszo�� wytwarzanych w Rosji min morskich trafia obecnie do odbiorc�w zagranicznych. Admira� Morgan powiedzia� sobie (w duchu, z uwagi na prze�uwan� w�a�nie piecze� zalan� majonezem): �I kto, u diab�a, nagle potrzebuje mn�stwa min kotwicznych, co?" Nie podoba�o mu si� to doniesienie. �Je�eli cholerne Ruski bez grosza przy duszy zabrali si� do produkcji min, to znaczy, �e kto� je zam�wi�. A skoro tak, to zamierza ich u�y�, nie? Inaczej by ich nie zamawia�. Pytanie, gdzie? Oto, co chcemy wiedzie�. Kto planuje ma�e, zaskakuj�ce poletko minowe?" Doko�czy� posi�ek i siedzia� nad kaw�, pogr��ony w my�lach. Kiedy Kathy wr�ci, ka�e jej zadzwoni� do Langley i upomnie� ich, by informowali go na bie��co. Musi si� dowiedzie� natychmiast o wszelkich wi�kszych partiach min opuszczaj�cych rosyjskie porty. �Nie chcemy, �eby jaki� pieprzony kacyk w turbanie sta� si� nagle zbyt ambitny, co, Douglas?" Morgan zerkn�� na portret genera�a MacArthura, wisz�cy nad biurkiem. �Trzeba mie� ich bez przerwy na oku".
Godzina 9.00 czasu miejscowego, 23 stycznia 2007 r. Renmin Dahuitang (Wielki Pa�ac Ludowy), Plac Niebia�skiego Spokoju, Pekin
Najwi�kszy budynek rz�dowy �wiata, siedziba Narodowego Zgromadzenia Ludowego, by� tego wtorkowego ranka zamkni�ty na wszystkie spusty. Zawieszono wszelk� dzia�alno��, zabroniono wst�pu osobom postronnym, a zachodni� stron� placu patrolowa�o wi�cej uzbrojonych �o�nierzy, ni� kiedykolwiek widziano od masakry student�w w 1989 roku. Wewn�trz kompleksu r�wnie� kr��y�y patrole, przemierza-
23
j�ce nie ko�cz�ce si� korytarze. Szesnastu wartownik�w sta�o nieruchomo z broni� na ramieniu, pilnuj�c placyku otaczaj�cego wej�cie do jedynej windy ��cz�cej budynek ze wspania��, jaskrawo o�wietlon� Bram� Po�udnikow�, niegdy� zarezerwowan� wy��cznie dla cesarza. Plac Niebia�skiego Spokoju, pokryty wielk� �niegow� ko�dr�, wydawa� si� obumar�y bez tysi�cy pracownik�w instytucji rz�dowych, kt�rzy drepcz� po nim ka�dego ranka. Smagany mro�nym wiatrem, by� cichy i pusty jak stadion po wielkim meczu.
W pokoju operacyjnym panowa�a za to napi�ta atmosfera. Na ko�cu pomieszczenia, tu� pod trzymetrowej szeroko�ci ekranem monitora widnia�a majestatyczna sylwetka admira�a Zhanga Yushu. Admira� niedawno zrezygnowa� z funkcji naczelnego dow�dcy marynarki wojennej i zosta� mianowany przez samego Najwy�szego Sternika ChRL na stanowisko g��wnego wiceprzewodnicz�cego wszechpot�nego Komitetu Armii i Marynarki Ludowo-Wyzwole�czej. Przed o�mioma tygodniami Zhang g�adko wyprzedzi� pozosta�ych trzech cz�onk�w o r�wnie du�ym do�wiadczeniu i obecnie zajmowa� pozycj� o takim znaczeniu, �e odpowiada� wy��cznie przed prezydentem, sekretarzem generalnym partii komunistycznej i przewodnicz�cym Komisji do spraw Wojskowych -a tak si� sk�ada�o, �e by�a to jedna i ta sama osoba: Najwy�szy Sternik, kt�ry nie chcia� s�ysze� z�ego s�owa o swym protegowanym. Niekt�rzy twierdzili, �e jest tylko kwesti� czasu, by admira� Zhang Yushu sam doszed� do takich szczyt�w w�adzy.
W tej chwili admira� po raz pierwszy zwraca� si� do swego audytorium, starannie wa��c s�owa, witaj�c wszystkich na najbardziej tajnym spotkaniu w czterdziestoo�mioletniej historii Wielkiego Pa�acu Ludowego - tak tajnym, �e z jego powodu na ca�y dzie� przerwano normaln� prac� rz�du, aby unikn�� pods�uchania obrad. W�r�d obecnych zasiadali trzej starsi wiekiem koledzy Zhanga z Komitetu AMLW, dawni dow�dcy wojsk l�dowych. By� tam i nowy dow�dca marynarki, admira� Zu Jicai, wraz z dowodz�cym wielk� Flot� P�nocn� admira�em Yibo Yunshengiem. Ciesz�cy si� ogromn� w�adz� komisarz polityczny, wiceadmira� Yang Zhenying,
24
przyby� poprzedniej nocy z Szanghaju w towarzystwie szefa sztabu, wiceadmira�a Sang Ye. Najbardziej wp�ywowy z zast�pc�w dow�dcy chi�skiej marynarki, admira� Zhi Heng Tan, siedzia� u boku samego Zhanga, u szczytu wielkiego, mahoniowego sto�u. Za ich plecami wisia� ponadmetrowej wysoko�ci portret Mao Zedonga, wielkiego rewolucjonisty, kt�ry marzy� jedynie o pot�nych Chinach, samotnie stawiaj�cych czo�o imperialistycznemu Zachodowi. Portret by� reprodukcj� olbrzymiej podobizny Mao, spogl�daj�cej z ch�odn� oboj�tno�ci� na plac z wysoko�ci bramy Tiananmen. Tego dnia przypomina� zebranym w jasno o�wietlonej sali przedstawicielom naczelnego dow�dztwa chi�skich si� zbrojnych, kim naprawd� s�.
W pokoju operacyjnym byli jeszcze trzej inni m�czy�ni: Ira�czycy. Najstarszy rang� z nich by� brodaty, czarno odziany ajatollah, kt�rego nazwiska nie wymieniono. �wi�temu m�owi towarzyszyli dwaj oficerowie marynarki, kontradmira� Hossein Shafii, dow�dca zwi�zku taktycznego z Bandar Abbas, i kontradmira� Mohammed Badr, dow�dca ira�skiej floty podwodnej.
Admira� Zhang, m�czyzna o wzro�cie ponad sto osiemdziesi�t centymetr�w, by� zdecydowanie najwy�szym i najmocniej zbudowanym w�r�d obecnych w pokoju operacyjnym Chi�czyk�w. Przemawia� jednak mi�kkim, nietypowym wibruj�cym g�osem, z przyjaznym u�miechem na szerokiej twarzy. Pos�ugiwa� si� j�zykiem angielskim, kt�ry Ira�czycy znali doskonale. Wiceadmira� Yang, kt�ry w m�odo�ci studiowa� przez cztery lata na Uniwersytecie Kalifornijskim, t�umaczy� jego s�owa na chi�ski.
- Panowie - zagai� Zhang Yushu. - Jak wszyscy dobrze wiecie, za par� tygodni wejdzie do eksploatacji nowy chi�sko--ira�ski ruroci�g poprowadzony z p�l naftowych Kazachstanu. Tysi�ce bary�ek ropy pop�yn� przez wasz wielki kraj na po�udnie, do nowej chi�skiej rafinerii na wybrze�u cie�niny Ormuz. To oznacza dla nas nadej�cie nowych dni, dni wielkich zysk�w dla Iranu i, dzi�ki Bogu, koniec wiecznego uzale�nienia Chin od Zachodu w kwestii dostaw paliw. Trwaj�ce od dziesi�ciu lat przymierze mi�dzy naszymi wspania�ymi narodami doprawdy jest darem niebios.
25
Admira� przerwa� i szeroko rozwar� ramiona. Przeszed� na praw� stron� sto�u i stan��, promiennie si� u�miechaj�c, obok go�ci z pustynnego kraju. Ajatollah r�wnie� podni�s� si� z miejsca i uj�� obie d�onie admira�a, �ycz�c wszystkim nieustaj�cej �aski Allacha. Dwaj oficerowie z Bandar Abbas powstali tak�e i kolejno obj�li legendarnego dow�dc� chi�skiej marynarki wojennej. Zhang wr�ci� na swoje miejsce u szczytu sto�u i rzuci� okiem na notatki. Na chwil� si� zamy�li�, ale zaraz si� u�miechn��, podejmuj�c przemow�.
- Nie musz� nikomu z was przypomina�, jak wielki by� koszt budowy tego tysi�csze��setkilometrowego ruroci�gu i samej rafinerii. Posz�y na to miliardy dolar�w. Jednak w tej chwili jest ju� tylko jedna ciemna chmura nad naszym horyzontem: nadzwyczaj niska cena bary�ki ropy na �wiatowym rynku. Ubieg�ego wieczoru wynosi�a ona trzyna�cie dolar�w, to poziom najni�szy od dziesi�ciu
lat. Nie mo�emy wp�ywa� na pa�stwa arabskie, poniewa� zbyt mocno polegaj� na ameryka�skiej ochronie i handlu. Musimy przez to sprzedawa� nasz� rop� za po�ow�, a nawet za jedn� trzeci� jej prawdziwej warto�ci. Obecnie Iran zarabia dwadzie�cia procent na ka�dej bary�ce, kt�ra dop�ywa do nowej rafinerii, co wynosi niespe�na trzy dolary. Wasz kraj traci w ten spos�b co miesi�c miliony dolar�w. Pytam was, panowie: jak rozwi�za� ten problem? Przypominam, �e to spisek, diaboliczny zachodni spisek zmierzaj�cy do podkopania gospodarki naszych pa�stw, do zdominowania nas, tak jak to zawsze usi�owali czyni�! - Zhang stopniowo podnosi� g�os podczas tej wypowiedzi, ale wnet powr�ci� do spokojnego, mi�kkiego tonu: � Ot� mamy rozwi�zanie, panowie. Ju� wcze�niej o nim rozmawiali�my i s�dz�, �e znajdzie ono aprobat� obu naszych rz�d�w.
Ajatollah, prawdziwie zdumiony, wbi� w m�wc� pytaj�ce spojrzenie. Admira� odpowiedzia� u�miechem i bez dalszych wst�p�w wypali�:
- Proponuj� zaminowanie historycznych w�d terytorialnych Islamskiej Republiki Iranu. Postawmy pole minowe w poprzek samej cie�niny Ormuz.
Admira� Badr poderwa� g�ow� i natychmiast zaprotestowa�:
26
- Yushu, przyjacielu, przez lata sta�e� si� wypr�bowanym i zaufanym powiernikiem naszego kraju. Czuj� si� jednak zmuszony przypomnie� ci, �e ju� niejednokrotnie rozwa�ali�my kwesti� blokady Ormuz. Za ka�dym razem odstr�cza�y nas od tego te same trzy przyczyny: po pierwsze, przeciwleg�a strona cie�niny nale�y do Omanu, kraju pod absolutn� kontrol� ameryka�skich pacho�k�w z Londynu. Po drugie, nigdy nie zd��ymy po�o�y� min tak szybko, by nie wykry�y tego ameryka�skie satelity, a to z ca�� pewno�ci� �ci�gn�oby na nas gniew USA. Po trzecie, Amerykanie w ko�cu prze-tra�owaliby szlak, a nas odmalowali jako bandyt�w, wrog�w ca�ego pokojowo nastawionego �wiata. Nic dobrego by z tego nie wynik�o, w ka�dym razie nie dla nas.
Admira� Zhang skin�� g�ow� i poprosi� zebranych o cierpliwo��.
- Mohammedzie, wszystko to prawda - powiedzia�. - Ale teraz czasy si� zmieni�y i stawka jest znacznie wy�sza. Ty i ja mamy inn� rop� na sprzeda� i do naszego w�asnego u�ytku. Mamy te� nienaruszalny wsp�lny interes i nasze w�asne szlaki naftowe z cie�niny na Daleki Wsch�d. Mohammedzie, masz pe�ne wsparcie Marynarki Ludowo-Wy-zwole�czej. Wsp�lnie z ca�� pewno�ci� mo�emy postawi� pole minowe, korzystaj�c z okr�t�w podwodnych i nawodnych, i dokona� tego tak szybko, �e nikt nie b�dzie mia� o niczym poj�cia.
- Ale przecie� w ko�cu do tego dojd�.
- Niekoniecznie. Mog� si� wprawdzie domy�la�, ale nie zd��� na czas. Kt�rego� bowiem pi�knego dnia wielki zachodni zbiornikowiec wpadnie na jedn� z min, wyleci w powietrze i przez nast�pny rok ceny ropy pobij� rekord skoku wzwy�... poza nasz� rop�, naturalnie. Nas paliwo b�dzie kosztowa� tyle samo, co do tej pory - czyli tyle co nic. Za to ze sprzeda�y uzyskamy fortun�, podczas gdy �wiatowa flota zbiornikowc�w stanie w dryfie po obu stronach pola minowego, obawiaj�c si� przez nie przej��. Przez jaki� czas b�dziemy panami prawie ca�ego �wiatowego rynku paliw p�ynnych.
Badr u�miechn�� si� i pokr�ci� g�ow�.
- To �mia�y plan, Yushu, przyznaj�. Zapewne m�g�by si�
27
powie��. Jednak w moim kraju i w mojej flocie ju� poczuli�my, co znaczy w�ciek�o�� Pentagonu. Nie chcieliby�my zn�w tego do�wiadczy�.
-1 my mamy takie do�wiadczenie, Mohammedzie. Oni jednak nie s� niezwyci�eni. Ostatecznie s� tylko bezbo�nym narodem, zainteresowanym wy��cznie pieni�dzem. Stan� na g�owie, �eby oczy�ci� szlaki zbiornikowc�w, ale b�d� to postrzega� jako problem ekonomiczny, a nie pow�d do zbrojnego konfliktu. Poza tym nie b�d� chcieli wojny w rejonie Zatoki Perskiej, poniewa� to by tylko jeszcze bardziej skomplikowa�o problemy z rop� i spowodowa�o dalszy wzrost cen i dalszy spadek �wi�tego indeksu NYS�.
- Ale, Yushu, je�li zaczn� podejrzewa�, �e stoj� za tym Chiny, rozw�cieczy ich to jeszcze bardziej!
- To prawda, Mohammedzie, �wi�ta prawda. Ale nie rozw�cieczy ich to do tego stopnia, by chcieli z nami wojny. W�wczas Wall Street zawali�aby si� z kretesem. Nie, moi przyjaciele, Amerykanie oczyszcz� wody Ormuz z min, otworz� szlaki zbiornikowc�w i przy�l� powa�ne si�y morskie, by zapewni� ich dro�no��. Do tego czasu zarobimy olbrzymie pieni�dze, i Chiny, i Iran, a przy tym zdob�dziemy wielu nowych przyjaci� i klient�w, kt�rzy w przysz�o�ci by� mo�e b�d� woleli robi� interesy z nami. Jedno ma�e pole minowe, Mohammedzie, szerokie na dwadzie�cia mil, i otworzymy sobie wrota do jasnej, �wietlanej wsp�lnej przysz�o�ci.
Tego samego dnia w dyrekcji Rady Bezpiecze�stwa Narodowego. Fort Meade, stan Maryland
Porucznik Jimmy Ramshawe po raz kolejny tego popo�udnia zapisa� zawarto�� ekranu na dysku. Jako oficer operacyjny odpowiada� za przydzielanie wydruk�w wybranym oficerom w ca�ym supertajnym labiryncie kompleksu wywiadu wojskowego USA, instytucji tak strze�onej, �e nawet w �cianach budynk�w umieszczono miedziane ekrany dla uniemo�liwienia pods�uchu elektronicznego. Ca�a ta procedura setnie nudzi�a porucznika, zmuszonego od lunchu przesiewa�
28
nadchodz�ce wiadomo�ci, raporty i sygna�y z ameryka�skich sieci nas�uchowych na ca�ym �wiecie. Jednak�e dwa ostatnie dokumenty, kt�re dopiero co wp�yn�y z wydzia�u Rosji CIA, zwr�ci�y jego uwag�:
Niezwyk�a aktywno�� w fabryce min �Rozwooru�enije" na przedmie�ciach Moskwy. Trzy ci�kie wojskowe pojazdy zauwa�one w trakcie opuszczania zak�ad�w z pe�nym �adunkiem. Pojazdy te spostrze�ono ponownie dwie godziny p�niej na lotnisku Szeremietiewo 2. Opu�ci�y lotnisko o godz. 1400 czasu wschodnioameryka�skiego, puste, cel nieznany.
Kolejny sygna� z tego samego �r�d�a nadszed� dziewi��dziesi�t cztery minuty po pierwszym. Langley na razie zostawi�o wiadomo�ci bez komentarza, ograniczaj�c si� do podania suchych fakt�w:
Rosyjski antonow 124 odlecia� z Moskwy o 2300, prawdopodobnie w kierunku wschodnim. Na pok�adzie tylko za�oga i ci�ki �adunek. An-124 potrzebowa� 3000 m rozbiegu, aby wystartowa�. Agent CIA nie m�g� dotrze� do planu lotu. �ledztwo w toku.
Dla Jimmy'ego Ramshawe'a to by�o co�: z�o�ony, nieco z�owrogi problem, domagaj�cy si� przestudiowania, je�li nie rozwi�zania. Wiedzia�, �e ten gigantyczny transportowiec -od mitycznego rosyjskiego olbrzyma zwany Rus�anem - mo�e przewie�� sto dwadzie�cia ton �adunku na pu�apie ponad dziesi�ciu tysi�cy metr�w. Bez trudu wyobrazi� sobie sto dwadzie�cia wielkich min morskich, jak w stratosferze z pr�dko�ci� przekraczaj�c� tysi�c kilometr�w na godzin� zmierzaj� ku jakim� odleg�ym brzegom, gdzie mog� zagrozi� flotyllom US Navy.
W wieku dwudziestu o�miu lat Jimmy Ramshawe zosta� wyselekcjonowany przez marynark� do s�u�by w wywiadzie. Wysoki, ciemnow�osy m�ody oficer mia� bystry, analityczny umys�. My�la� wielokierunkowo, mia� dar dostrzegania najbardziej pokr�tnych i skomplikowanych powi�za�. Jako dow�dca okr�tu by�by jednoosobowym piek�em na ziemi dla podw�adnych, poniewa� na �adnej jednostce nie istnieje
29
zesp�, kt�ry kiedykolwiek m�g�by dostarczy� mu wystarczaj�co du�o danych do podj�cia wa�nej decyzji. Nie mo�na by�o mu jednak odm�wi� inteligencji; mia� najwy�szy iloraz w�r�d podchor��ych swojego rocznika w Annapolis i szybko wpad� w oko prze�o�onym. By� wprost urodzony do pracy w wywiadzie na najwy�szym szczeblu i kiedy jego koledzy, przyszli dow�dcy okr�t�w, ruszyli na wspinaczk� po szczeblach morskiej kariery, szczup�y i muskularny Jimmy trafi� do najwa�niejszej i najpilniej strze�onej instytucji wywiadowczej USA, gdzie, wed�ug s��w admira�a zajmuj�cego si� przydzia�ami s�u�bowymi absolwent�w, mia� znale�� �szerokie uj�cie dla swych wyj�tkowych talent�w".
Porucznik Ramshawe by� do�� niezwyk�ym cz�onkiem personelu Fortu Meade, cho�by z tego powodu, �e wygl�da� i m�wi� jak Australijczyk. Ten syn dyplomaty z Sydney urodzi� si� w Waszyngtonie, gdzie jego ojciec przez pi�� lat by� attache morskim w monumentalnej ambasadzie Australii przy Massachusetts Avenue. Powr�cili do Nowej Po�udniowej Walii na zaledwie dwa lata, po czym admira� Ramshawe przyj�� stanowisko w zarz�dzie linii lotniczych Quantas i zosta� na sta�e oddelegowany do Nowego Jorku. M�ody Jimmy, obywatel ameryka�ski z akcentem z antypod�w, poszed� do szko�y w Connecticut, przez trzy lata by� gwiazd� szkolnej dru�yny bejsbolowej, a potem w �lad za ojcem przywdzia� granatowy mundur - tyle �e ameryka�ski. Min�o w�a�nie dziesi�� lat jego s�u�by w US Navy, ale jeszcze do niedawna nieodmiennie budzi� u�miech na sm�tnej zazwyczaj twarzy dyrektora NSA, admira�a George'a Morrisa, swym codziennym powitaniem: �Dzidobry, sir. Mam te szparga�y, kt�rych pan potrzebowa�. Tylko par� godzinek i wszystko b�dzie gotowe". Ramshawe do ko�ca �ycia b�dzie m�wi� jak Banjo Patterson lub inna posta� z australijskiego folkloru, ale by� Amerykaninem do szpiku ko�ci, admira� Morris za� ceni� go r�wnie wysoko jak sw� wieloletni� przyja�� z jego ojcem, emerytowanym admira�em-dyplomat� z kraju kangur�w. Niestety, George Morris w�a�nie trafi� do szpitala marynarki wojennej w Bethesdzie z podejrzeniem raka p�uc, a jego zast�pca, kontradmira� David Borden, preferowa� bardziej formalne kontakty i dystans wobec podkomendnych,
30
w zwi�zku z czym spostrze�enia m�odego porucznika Ramshawe'a nie trafia�y mu do przekonania. W przysz�o�ci mog�o si� to okaza� niedogodne dla obu stron: jaki� wa�ny szczeg� mo�e uj�� uwagi pe�ni�cego obowi�zki dyrektora, kt�ry nie zechce wys�ucha� swego nietypowego oficera.
Porucznik wpatrywa� si� teraz w le��ce przed nim dwa doniesienia i atakowa� przedstawiany przez nie problem w sw�j zwyk�y spos�b: z miejsca przyjmuj�c najgorszy mo�liwy scenariusz wydarze�. W tym wypadku brzmia� on mniej wi�cej tak: �Jaki� zagraniczny �wir w�a�nie zakupi� kilkaset min morskich od cholernych Rusk�w i knuje ich potajemne postawienie w jakim� sobie tylko znanym miejscu". Ram-shawe zmarszczy� brwi. Nie wydawa�o si� prawdopodobne, aby Rosjanie sami chcieli te miny wykorzysta�. Nie mieli �adnych akwen�w do minowania, a w ostatnich czasach rzadko zabierali si� do produkcji morskich �rodk�w bojowych, je�eli w gr� nie wchodzi� eksport. �Dla kogo wi�c, do diab�a, je zrobili?" Jimmy szybko przebieg� w my�li katalog potencjalnych klient�w. �Jeden z tych szale�c�w znad Zatoki? Kadafi? Ajatollahowie? Irak? Nikt z nich nie ma w�a�ciwie takiej potrzeby, ale Ira�czycy ju� nie raz grozili postawieniem p�l minowych. Ale w�wczas ten An-124 skierowa�by si� na po�udnie, nie na wsch�d. Albo te� miny wyekspediowano by transportem drogowym. Chiny? Nie, oni produkuj� w�asne... chyba. Korea P�nocna? Mo�liwe, ale oni te� s� samowystarczalni".
Porucznik Ramshawe uzna� t� zagadk� za wart� wnikliwszego przestudiowania. Zabra� obie wiadomo�ci i wsta� od komputera, mrucz�c pod nosem: �Lepiej tego nie spieprzy�, bo jak gdzie� na Dalekim Wschodzie czy gdziekolwiek indziej statki zaczn� wylatywa� w powietrze, to najpewniej my za to oberwiemy. Zw�aszcza je�li b�d� to statki ameryka�skie". Odgarn�� grzywk� z czo�a i ruszy� zdecydowanym krokiem ku gabinetowi dyrektora. Wci�� na nowo odczytywa� tre�� doniesie�, przemierzaj�c korytarze budynku, a� dotar� do tego sanktuarium, niegdy� zajmowanego przez samego Arnolda Morgana. Nie przerywaj�c czytania, zastuka� do drzwi, po czym nacisn�� klamk� i wszed�, tak jak to mia� w zwyczaju.
31
- Dzidobry, sir. Mam tu par� spraw, kt�rym wed�ug mnie powinni�my si� uwa�nie przyjrze�.
David Borden podni�s� wzrok z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
- Poruczniku, zastanawia mnie, czy m�g�by pan si� zmusi� do okazania mi elementarnej uprzejmo�ci i zapuka�, zanim pan wejdzie do mego gabinetu? - zapyta� ch�odno.
- S�ucham, sir? Wydawa�o mi si�, �e w�a�nie to zrobi�em.
- Mo�e wi�c by pan zaczeka� na moje �prosz�"?
- Sir, nie jestem tu z �adn� cholern� wizyt� towarzysk�. Mam w r�ku pilne sprawy i s�dz�, �e powinien pan by� o nich niezw�ocznie powiadomiony.
- Poruczniku Ramshawe, my w US Navy wci�� jeszcze trzymamy si� pewnych zasad etykiety, cho� w pa�skim kraju zapewne dawno dali�cie sobie z tym spok�j.
- M�j kraj jest tutaj, sir.
- Oczywi�cie. Co prawda takiego akcentu jak pa�ski nie s�ysza�em u �adnego innego znanego mi oficera.
- C�, nic na to nie poradz�. Ale skoro marnujemy tu czas, a ja nie chcia�bym przy tym podpa�� panu na samym wst�pie, kiedy zasiad� pan na tym sto�ku, wyjd� teraz i zaczniemy od pocz�tku, dobrze?
Zanim admira� Borden zd��y� odpowiedzie�, Jimmy Ramshawe wyszed� z gabinetu i zamkn�� za sob� drzwi. Po chwili zapuka� i dyrektor, czuj�c si� cokolwiek g�upio, powiedzia�:
- Prosz�, poruczniku!
- Jezu, ciesz� si�, �e mamy to ju� za sob� - rzek� Jimmy ze swym krzywym, po australijsku filozoficznym u�miechem. - W ka�dym razie, dzidobry, sir. Mam tu co�, na co powinni�my rzuci� okiem.
Poda� dyrektorowi oba wydruki. Borden zerkn�� na nie pobie�nie i rzek�:
- Nie widz� tu niczego niepokoj�cego. Po pierwsze, nie wiemy nawet, czy te miny s� na pok�adzie samolotu. Gdyby by�y, nie mamy poj�cia, dok�d je wys�ano, a kiedy ju� tam dotr�, gdziekolwiek to jest, ich roz�adunek, przewiezienie na okr�t i rozpocz�cie stawiania zajmie wiele czasu, a tymczasem nasze satelity z pewno�ci� je odnajd�. Na pa�skim miejscu nie traci�bym ju� wi�cej czasu na t� spraw�.
32
- Chwileczk�, sir. Mamy do czynienia z paruset nowiutkimi minami morskimi, niemal na pewno zapakowanymi do �adowni najwi�kszego samolotu transportowego �wiata, kt�ry w tej chwili leci na wsch�d w stron� Chin, a mo�e Indii, Pakistanu, Korei czy Indonezji. Nowoczesne miny wyprodukowane na specjalne zam�wienie. A panu nie wydaje si� konieczne wy�ledzenie, c� to za go�� nimi teraz dysponuje?
- Nie, poruczniku. S�dz�, �e w odpowiedniej chwili sprawa sama si� wyja�ni, bez marnowania na ni� naszych cennych zasob�w, a zw�aszcza pa�skiej energii.
- No c�, skoro pan tak uwa�a, sir. Ale to kupa materia�u wybuchowego i, no, jaki� bubek zamierza jej u�y� w jakim� bardzo konkretnym celu. My�l�, �e admira� Morris chcia�by wszcz�� dochodzenie, a mo�e i zaalarmowa� Wielkiego Cz�owieka z Bia�ego Domu.
- Poruczniku, admira� Morris ju� tu nie dowodzi i mam nadziej�, �e od tej chwili b�dzie pan szanowa� moje pogl�dy. Zapomnijcie o minach. Wkr�tce same pojawi� si� na horyzoncie.
- Mam tylko nadziej�, �e nie w towarzystwie jakiego� dymi�cego wraku. - Jimmy Ramshawe uk�oni� si� sztywno, wykona� w ty� zwrot i odmaszerowa�, burcz�c pod nosem stary australijski zwrot: - Niez�y z tego kundla kawa� sukinsyna.
Wieczorem tego samego dnia. Pok�j operacyjny, Wielki Pa�ac Ludowy
Wielki ekran komputerowy zosta� wy��czony. Ira�ska delegacja by�a w drodze na mi�dzynarodowe lotnisko peki�skie, admira� Zhang za� zosta� sam z Zu Jicai. Dwaj przyjaciele i koledzy s�czyli herbat�, kt�r� Yushu kaza� zaparzy� jednemu z wartownik�w, poniewa� w gmachu nie by�o absolutnie nikogo ze sta�ego personelu. Smakuje jak resztki z termosu Mao z czas�w Wielkiego Marszu w 1935 roku, pomy�la�.
- To do mnie nadal nie dociera, Yushu � odezwa� si� Zu Jicai. � Naprawd� uwa�asz, �e odniesiemy wystarczaj�c� korzy�� z wywo�ania og�lno�wiatowej zapa�ci na rynku ropy naftowej?
33
-Ach, Jicai... Z ciebie wieczny taktyk i strateg. Nie mo�esz wyj�� z roli dow�dcy przed bitw�. Widzisz wszystko wyra�nie, ka�dy bie��cy krok i jego natychmiastowy skutek.
- No, a ty?
- Ja te� taki by�em jako dow�dca marynarki. Teraz jednak musz� my�le� politycznie i moja perspektywa uleg�a zmianie. Usi�uj� ogarn�� szerszy horyzont.
- My�l�, Yushu, �e horyzont b�dzie bardzo szeroki, kiedy ameryka�ski zbiornikowiec wpadnie na jedn� z tych rosyjskich min w cie�ninie Ormuz.
Admira� Zhang u�miechn�� si� i zapyta� cicho:
- My�lisz, �e zaakceptowali m�j plan? �e Hossein zadzwoni i przeka�e aprobat� swojego rz�du?
- Tego jestem pewien. Ty masz dar perswazji, zw�aszcza wobec ludzi, kt�rzy chc� zosta� przekonani.
- To cz�� mojej strategii, Jicai. Wiem, �e w g��bi ducha ka�dy ira�ski oficer jest rewolucjonist�. Oczywi�cie,