7064
Szczegóły |
Tytuł |
7064 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7064 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7064 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7064 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Sporz�dzi�a
MARIA VALTORTA
POEMAT BOGA-CZ�OWIEKA
7 KSI�G
w 10 tomach
WYKAZ KSI�G POEMATU BOGA-CZ�OWIEKA
Ksi�ga I - PRZYGOTOWANIE
ksi�ga ii - PIERWSZY ROK �YCIA PUBLICZNEGO
Ksi�ga III - DRUGI ROK �YCIA PUBLICZNEGO
Ksi�ga IV - TRZECI ROK �YCIA PUBLICZNEGO
Ksi�ga V - PRZYGOTOWANIE DO M�KI
Ksi�ga VI - M�KA
Ksi�ga VII - UWIELBIENIE
Sporz�dzi�a
MARIA VALTORTA
POEMAT BOGA-CZ�OWIEKA
7 KSI�G
w 10 tomach
Przek�ad z orygina�u w�oskiego
Anna Mintowt Czy�
Wydawnictwo Vox Domini
Katowice 1996
Papie� Pius XII o�wiadczy�: "Opublikujcie t� prac� w formie,
w jakiej zosta�a napisana. Nie ma potrzeby, aby wydawa� opini� o
jej pochodzeniu. Kto przeczyta, ten zrozumie."
Kardyna� Gagnon wyda� 31.10.1987 o�wiadczenie: "S�d wydany
przez Ojca �wi�tego w roku 1948 stanowi� oficjalne imprimatur
nadane w obecno�ci �wiadk�w."
Nota obja�niaj�ca:
Przytoczone z orygina�u r�kopisu Marii Valtorty (A)
odno�niki, s� to uzupe�nienia i adnotacje Marii Valtorty
dotycz�ce drugiej kopii maszynopisu (D2), kt�ra jest przepisana z
pierwszej kopii maszynopisu. Nawiasy s� jedynie do oddzielenia i
ograniczenia do��czonych uwag redaktora w�oskiego.
Przypisy t�umacza polskiego:
W kwadratowych nawiasach znajduj� si� s�owa dodane przez
t�umacza, kt�rych nie ma w oryginalnym tek�cie, w��czone dla
ja�niejszego i prawid�owego szyku zda�.
Numery psalm�w zaczerpni�to z Biblii Tysi�clecia.
SPIS TRE�CI
Od t�umacza
Osoba i pisma Marii Valtorty
Ksi�ga pierwsza:
Tom 1.
1. Maryja mo�e by� nazwana Drugorodn� "C�rk� Ojca"
2. Joachim i Anna sk�adaj� Panu Bogu �lub
3. Anna modli si� w �wi�tyni i zostaje wys�uchana
4. Joachim po�lubi� M�dro�� Bo��, kt�r� zawiera�o serce
sprawiedliwej niewiasty
5. Anna oznajmia kantykiem swe macierzy�stwo
6. B�d�c bez skazy, nie zosta�a nigdy pozbawiona wspomnienia
Boga
7. Narodzenie Maryi Dziewicy
8. Jej Dusza objawi�a si� pi�kna i nietkni�ta, jak� by�a w
zamy�le Ojca
9. Za trzy lata b�dziesz tam, moja lilio
10. Oto doskona�a Dziecina o go��bim sercu
11. Pociecho moja, sk�d znasz te �wi�te sprawy?
12. Czy Syn nie m�g� by� w�o�y� w usta Swej Matki w�asnej
M�dro�ci?
13. Oddanie Maryi do �wi�tyni
14. Wieczna Dziewica mia�a tylko jedno pragnienie:zwraca�
Swe serce do Boga
15. �mier� Joachima i Anny
16. Staniesz si� Matk� Chrystusa
Tom 2.
17. Odnajdywa�a we wspomnieniach wszystko to, co Jej duch
widzia� by� w Bogu
18. B�g da Ci �wi�tego ma��onka, bo� Mu zaufa�a. Wyjawisz
ma��onkowi Swoje �lubowanie
19. J�zef zostaje wyznaczony na ma��onka Dziewicy
20. Za�lubiny Dziewicy z J�zefem
21. J�zef zostaje postawiony jak "piecz�� na piecz�ci", jak
Archanio� na progu Raju
22. Ma��onkowie przybywaJ� do Nazaretu
23. Zwiastowanie
24. Niepos�usze�stwo pierwszej Ewy
25. Nowa Ewa by�a pos�uszna Bogu we wszystkich
okoliczno�ciach �ycia
26. Jeszcze raz s�owo wyja�niaj�ce grzech pierworodny
27. J�zef dowiaduje si�, �e El�bieta jest brzemienna
28. Powierz Mi trosk� usprawiedliwienia Ci� przed ma��onkiem
29. Maryja i J�zef udaj� si� do Jerozolimy
30. Z Jerozolimy do domu Zachariasza
31. Nie pozbawiajcie si� nigdy obrony, jak� stanowi modlitwa
32. Przybycie do domu Zachariasza
33. Maryja wyjawia Imi� El�biecie
34. Maryja opowiada o Swoim Dzieci�ciu
35. Dar otrzymany od Boga, powinien nas zawsze czyni�
lepszymi
36. Narodziny Chrzciciela
Tom 3.
37. Nadzieja rozkwita jak kwiat dla tego, kto wspiera g�ow�
na Moim macierzy�skim �onie
38. Obrzezanie Chrzciciela
39. Otw�rzcie waszego ducha na przyj�cie �wiat�o�ci
40. Okazanie Chrzciciela Bogu w �wi�tyni
41. Gdyby J�zef by� mniej �wi�ty, B�g nie by�by udzieli� mu
Swego �wiat�a
42. Maryja i J�zef z Nazaretu wyja�niaj� sytuacj�
43. Pozostawcie Panu trosk� uznania was za Swoje s�ugi
44. Zarz�dzenie spisu ludno�ci
45. Kocha� to znaczy zadowala� tego, kogo si� kocha, nie
bacz�c na [w�asne] uczucia i korzy�ci
46. Podr� do Betlejem
47. Narodziny Jezusa naszego Pana
48. Ja, Maryja, przez Moje Boskie macierzy�stwo, odkupi�am
niewiast�
49. Pok�on pasterzy
50. Pasterze mieli wszystkie wymagane cechy niezb�dne do
tego, �eby by� czcicielami S�owa
51. Odwiedziny Zachariasza
52. J�zef jest tak�e opiekunem dusz po�wi�conych Bogu
53. Oddanie Jezusa Bogu w �wi�tyni
54. Nauki wynikaj�ce z poprzedniej sceny
55. Lili - lili - laj Dziewicy
56. Pok�on trzech M�drc�w
Tom 4.
57. Uwagi na temat wiary trzech M�drc�w
58. Ucieczka do Egiptu
59. Cierpienie by�o naszym nieod��cznym przyjacielem.
Przybiera�o najrozmaitsze postaci i imiona
60. �wi�ta Rodzina w Egipcie
61. W tym domu szanuje si� porz�dek
62. Jezus otrzymuje pierwsz� lekcj� pracy
63. Nie chcia�em wykracza� poza normy dorastania, �eby nie
budzi� rozg�osu
64. Maryja zostaje nauczycielk� Jezusa, Judy i Jakuba
65. Przygotowanie stroju na pe�noletno�� Jezusa
66. Wymarsz z Nazaretu na egzamin pe�noletno�ci Jezusa
67. Egzamin pe�noletno�ci Jezusa w �wi�tyni
68. Jezus rozmawia z doktorami [Prawa] w �wi�tyni
69. Cierpienie Maryi z powodu utraty Jezusa
70. �mier� �wi�tego J�zefa
71. Przez �mier� �wi�tego J�zefa Maryja dozna�a dojmuj�cego
cierpienia
72. Na zako�czenie ukrytego �ycia
Od t�umacza
We wst�pie do ksi��ki "Maryja Dziewica" w Dziele Marii
Valtorty, napisanej w Rzymie po w�osku przez Ojca Gabriela M.
Roschiniego OSM (1900-1977), znalaz�am przytoczon� poni�ej
wypowied�. Jej Autor, o. Roschini, by� profesorem na
Uniwersytecie Papieskim na Lateranie, wybitnym filozofem,
hagiografem i s�ynnym mariologiem.* [O. G. M. Roschini by�
ekspertem do spraw mariologii Soboru Watyka�skiego II.] Zajmowa�
si� pismami Marii Valtorty, daj�c seri� wyk�ad�w na temat
"Intuicji Maryjnej wielkich mistyczek", w roku akademickim 1972
na wydziale teologii w Rzymie.
W oparciu o te wyk�ady o. G. M. Roschini wyda� jedn� ze
swych 125 ksi��ek pt. "Maryja Dziewica w Dzie�ach Marii
Valtorty".
Oto jego wypowied�:
"Min�o ju� p� wieku odk�d zajmuj� si� mariologi� poprzez
studia, wyk�ady, kaznodziejstwo i moje pisma. W tym celu musia�em
przeczyta� niesko�czon� ilo�� wszelkiego rodzaju prac i artyku��w
na temat Maryi: prawdziw� bibliotek� Maryjn� Tymczasem czuj� si�
zobowi�zany wyzna� prostodusznie, �e mariologia wy�aniaj�ca si� z
pism M. Valtorty, wydanych lub nie, by�a dla mnie prawdziwym
odkryciem. �adne inne pismo Maryjne, ani nawet suma tego
wszystkiego co przeczyta�em i przestudiowa�em, nie by�a w stanie
da� mi tak jasnego, tak �ywego i tak�e ca�o�ciowego, tak
�wietlistego i fascynuj�cego, a jednocze�nie prostego i
wysublimowanego poj�cia o Maryi, Arcydziele Boga, jakie da�y mi
dzie�a Valtorty.
Pomi�dzy �wi�t� Dziewic� przedstawion� przeze mnie i moich
koleg�w mariolog�w a �wi�t� Dziewic� przedstawion� przez M.
Valtort�, jest taki sam kontrast, jaki istnieje pomi�dzy
"papierow�" Madonn� a �yw� Maryj� Dziewic�; jak pomi�dzy Dziewic�
o rysach mniej lub wi�cej wyra�nych a Maryj� Dziewic� pod ka�dym
wzgl�dem w ca�ej swojej istocie doskona�� (...) Poza tym dobrze,
�eby wiedziano, �e nie jestem spontanicznym wielbicielem Marii
Valtorty. Ja tak�e, w istocie, by�em przez jaki� czas w�r�d tych,
kt�rzy bez �adnej znajomo�ci jej pism, zadowalali si�, przed
przyj�ciem wszystkiego, u�miechem nieufno�ci. Jednak po ich
przeczytaniu i przestudiowaniu, musia�em jak wielu innych,
uczciwie przyzna�, �e post�pi�em zbyt pochopnie i doszed�em do
nast�puj�cego wniosku: kto chce pozna� Naj�wi�tsz� Dziewic�
(Dziewic�, kt�ra jest w doskona�ej harmonii z Magisterium
Ko�cio�a, zw�aszcza z Soborem Watyka�skim II i ze �w. Pismami
Ko�cio�a), musi zag��bi� si� w mariologii valtorta�skiej.
Temu, kto by zechcia� w moim o�wiadczeniu zobaczy� jeden z
pospolitych, przes�dzonych slogan�w, jakimi si� zwodzi
publiczno��, mog� da� jedyn� odpowied�: �eby najpierw przeczyta�,
a potem s�dzi�!..."
Znalaz�am tak�e w wydawanym we Francji - pod patronatem
Naj�wi�tszej Panny i �w. Maksymiliana Kolbe - miesi�czniku pt.
"Le Sourire de Marie" w nr 160 z listopada 1988 informacj� o
og�oszeniu przez francuski Instytut Bliskiego Wschodu,
dokumentacji archeologicznej dotycz�cej wykopalisk prowadzonych w
Jordanii, Oko�o 30 km na p�noc od Ammanu, odkryto w Jerash
staro�ytn� Geraz�. Pierwsze prace wykopaliskowe rozpocz�a w
latach 1928-34 ekspedycja anglo-ameryka�ska. Dokumentacja z tego
okresu zosta�a wzbogacona dopiero po roku 1982 przez nowe
ekspedycje archeologiczne i publikacje Instytutu Archeologii
Bliskiego Wschodu we Francji. Historia tego miasta zosta�a
ustalona dopiero w roku 1986.
Opis miasta Gerazy zamieszczony przez widz�c� Mari� Valtort�
w Poemacie Boga-Cz�owieka i historia jego rozwoju zgadza si� we
wszystkim z tym, co odkryto w Gerazie (dwa mosty, topografia,
�wi�tynie, zabudowania itp.). Maria Valtorta opisuje w czasie
drugiej wojny �wiatowej staro�ytn� Geraz�. Nie mog�a wi�c mie�
�adnych wiadomo�ci archeologicznych o tym zaginionym mie�cie.
Kt� wi�c - jak nie B�g - pokaza� to wszystko Marii
Valtorcie?
Papie� Pius XII o�wiadczy�: Opublikujcie t� prac� w formie,
w jakiej zosta�a napisana. Nie ma potrzeby, aby wydawa� opini� o
jej pochodzeniu. Kto przeczyta, ten zrozumie.
Kardyna� Gagnon 31 pa�dziernika 1987 roku wyda� pisemne
o�wiadczenie: S�d wydany przez Ojca �wi�tego w roku 1948 stanowi�
oficjalne imprimatur nadane w obecno�ci �wiadk�w.
Anna Mintowt Czy�
OSOBA I PISMA MARII VALTORTY
Narodziny i dzieci�stwo
Maria Valtorta urodzi�a si� 14 marca 1897 w Kasercie, gdzie
rodzice jej, lombardczycy, przez pewien czas przebywali: Ojciec,
Giuseppe Valtorta, urodzony w Mantui, w 1862 roku, s�u�y� w
19-tym Pu�ku Kawalerii w stopniu podoficera szefa uzbrojenia.
Matka, Izyda Fioravanzi, urodzona w Kremonie w 1861, by�a
nauczycielk� francuskiego. Maria omal nie umar�a przy urodzeniu,
a jej mamk� okaza�a si� "jaka� nieszcz�sna, wynaj�ta osoba".
Pozosta�a jedynaczk�.
Zaledwie osiemnastomiesi�czna, przenios�a si� z rodzicami do
Faenzy w Romanii, za� po kilku latach, w 1901 roku, do Mediolanu,
gdzie w wieku 4 lat i kilku miesi�cy oddano j� do przedszkola
Si�str Urszulanek przy ulicy Lanzone. Tu obudzi�o si� w
dziewczynce pierwsze "pragnienie pocieszania Jezusa przez
upodabnianie si� do Niego w dobrowolnym, przyjmowanym z mi�o�ci
cierpieniu".
W pa�dzierniku 1904 roku, siedmioletnia Maria posz�a do
szko�y si�str Marcelinek, przy Venti Settembre,- gdzie szybko
zacz�a si� wyr�nia� jako najlepsza uczennica w klasie. Tam te�,
w siedzibie szko�y przy ulicy Quadronno, przyj�a 30 maja 1905
roku sakrament bierzmowania, z r�k �wi�tobliwego kardyna�a Andrea
Ferrari, kt�ry "prawdziwie wla� w ni� Ducha Mi�o�ci".
Ojciec musia� pod��a� za przenosz�cym si� z miejsca na
miejsce pu�kiem, tote� we wrze�niu 1907 roku Maria znalaz�a si� w
Voghera, gdzie ucz�szcza�a do szko�y publicznej oraz w ka�dy
czwartek na lekcje francuskiego, kt�rych udziela�y siostry
zakonne wydalone z Francji na mocy ustawy Kombesa. Im to
zawdzi�cza, �e dusza jej osi�gn�a "stan komunii z Bogiem" i w
pierwsz� niedziel� pa�dziernika 1908 roku, w Kasteggio, przyj�a
pierwsz� Komuni�. Musia�a jednak dozna� cierpienia, poniewa� nie
by�o przy niej w�wczas ojca, kt�rego bardzo kocha�a, matka
bowiem, osoba bezwzgl�dnie surowa, uzna�a, �e by� on "zbyteczny".
Szko�a klasztorna w Monzie
Matczyny despotyzm - przeciwstawienie �agodnego, zgodnego
usposobienia ojca - sta� si� r�wnie� przyczyn� bolesnego
rozstania z domem, gdy w wieku dwunastu lat, w marcu 1909 roku,
uda�a si� na pensj�. By�a to urocza szko�a, Collegio Bianconi w
Monzie, prowadzona przez Siostry Mi�osierdzia Naj�wi�tszej
Panienki {Suore di Caritari di Maria Santissima Bambina. } i
ostatecznie Maria poczu�a si� w niej "ca�kiem dobrze". Charakter
Marii Valtorty, na kt�ry sk�ada�y si� " wspania�omy�lno��,
sta�o��, wytrwa�o�� i wierno��", zyska� jej przydomek
"Valtortino". Dzi�ki zami�owaniu do nauki, porz�dku i
pos�usze�stwa stawiano j� innym za wz�r. Jednak matka sk�oni�a j�
do wyboru kierunku �cis�ego, technicznego, i Maria, kt�ra nie
by�a dobr� matematyczk�, niestety obla�a i straci�a rok. Z
wielkim wysi�kiem nadrobi�a potem program klasyczny, z kt�rym
"radzi�a sobie bardzo dobrze".
Po "pi�ciu latach szkolnych a czterech latach s�onecznych"
zn�w mama zadecydowa�a o, jej odej�ciu z pensji. W lutym 1913
Maria musia�a zostawi� "to spokojne gniazdo" i jej "biedne serce,
w przeczuciu czekaj�cej je tak pe�nej umartwienia przysz�o�ci,
dr�a�o z l�ku i b�lu". Z ostatnich �wicze� duchowych prowadzonych
w gimnazjum przez monsignore Kazzani, pragn�a wynie�� "trwa�y
owoc na ca�e przysz�e �ycie w �wiecie i program na �ycie i czas
najbli�szy".
Raz jeszcze Pan zechcia� objawi� si� duszy Marii, daj�c jej
do zrozumienia "jakie powinno by� �ycie w Bogu, w ��czno�ci z
Bogiem, jakiego pragnie dla niej B�g".
We Florencji
wiosn� 1913 r. rodzina przenios�a si� do Florencji, tym
razem ju� nie w �lad za pu�kiem, lecz dlatego, �e G. Valtorta
przeszed� na emerytur� z powodu stanu zdrowia. Maria cz�sto
wychodzi�a z ojcem zwiedza� miasto, poza tym sama prowadzi�a
nadal �ycie gimnazjalistki, podczas gdy matka nie omieszka�a
dawa� jej "bezp�atnych lekcji religijnej oboj�tno�ci".
We Florencji Maria pozna�a Roberta. "By� pi�kny, bogaty,
wykszta�cony. By� te� bardzo dobry, powa�ny i spokojny".
Pokochali si� "mi�o�ci� cich�, Cierpliw� i pe�n� szacunku".
Jednak mama postanowi�a przeci�� to rodz�ce si� przyjacielskie
uczucie. W 9 lat p�niej podobny los mia� dotkn�� narzecze�skie
plany Marii z Markiem Ottavi, mi�ym m�odym cz�owiekiem
pozbawionym macierzy�skiej opieki, spragnionym troskliwo�ci i
uczucia, kt�ry d��y� do tego, by sta� si� "dzielnym m�odzie�cem,
dzielnym oficerem". "Mi�o�� by�a dla niej niezb�dnym warunkiem
�ycia", mia�a jednak dopiero wtedy skierowa� si� do Boga, kiedy
ju� pozna�a, jak niewiele warte s� ludzkie mi�o�ci.
Sen
Wiosn� 1916 roku, "w okresie przejmuj�cej rozpaczy i
pragnienia", Pan ponownie poci�gn�� j� ku Sobie pos�u�ywszy si�
snem, kt�ry mia� pozosta� "�ywy" w pami�ci Marii Valtorty przez
ca�e �ycie. W ewangelicznym widzeniu, kt�re zdaje si� rozpoczyna�
prze�ywane na jawie widzenia opisywane potem w jej Dziele, Jezus
doda� Marii Valtorcie otuchy przez s�owa zach�ty i mi�osierdzia
oraz gest rozgrzeszenia i b�ogos�awie�stwa, kt�re by�y dla niej
"obmyciem ca�kowicie j� oczyszczaj�cym". Zbudzi�a si� "z dusz�
roz�wietlon� czym� nieziemskim".
Siostra mi�osierdzia
Jednak wycofanie si� ze �wiata mia�o nast�pi� jeszcze nie
pr�dko.
W 1917 Maria wst�pi�a w szeregi sanitariuszek i przez 18
miesi�cy opiekowa�a si� pacjentami szpitala wojskowego we
Florencji. Poprosi�a, by pozwolono jej opiekowa� si� prostymi
�o�nierzami, nie za� oficerami, pragn�a bowiem "s�u�y�
cierpi�cym, a nie flirtowa� czy szuka� m�a". Pe�ni�c te uczynki
mi�o�ci bli�niego czu�a si� niejako zobowi�zana "zbli�a� si� z
wolna coraz bardziej do Boga".
Maria otrzymuje uderzenie w krZy�
Stopniowa utrata si� zacz�a si� z chwil� okrutnego ataku
przemocy. Zdarzy�o si� to 17 marca 1920 r. Przechodzi�a ulic� w
towarzystwie matki, kiedy jaki� ma�y ulicznik uderzy� j� w krzy�.
Zaszed� j� z ty�u z �elaznYm pr�tem wyrwanym z jakiego� ��ka i z
ca�ej si�y "wymierzy� cios". Przez 3 miesi�ce le�a�a w ��ku i
by� to pocz�tek jej ca�kowitej niesprawno�ci.
W Reggio Kalabria
Tego samego roku w pa�dzierniku uda�a si� z rodzicami do
Reggio Kalabria, by odwiedzi� krewnych, o nazwisku Belfanti.
W�a�cicieli tamtejszych hoteli. Wspania�a przyroda okolicy ukoi�a
jej dusz�, a naturalny p�d do wiedzy znalaz� uj�cie w�r�d
"wspania�ego ksi�gozbioru kuzynki Klotyldy ". Tym razem Pan
pos�u�y� si� ksi��k�, by da� jej "przemo�ny Impuls". "�wi�ty",
napisany przez Antonio Fagazzara, wyry� w jej sercu niezatarte,
pozytywne pi�tno".
W Reggio Kalabria, w pa�dzierniku tego� roku, Maria
Valtorta, b�d�c jeszcze go�ciem u Belfantich, dozna�a wyra�niej
pewnych psychicznych do�wiadcze�, kt�re otrzymywa�a ju� w
poprzednich latach jako "zapowied�", kiedy prze�ywa�a inne
"dziwne zdarzenia". Tak�e w Reggio zosta�a znowu porwana
entuzjazmem do duchowo�ci �w. Franciszka, kt�ra pozostanie
rozbrzmiewaj�c� stale nut� w jej w�asnej duchowo�ci. W Reggio
pogodzi�a si� wreszcie z rozbiciem swojego narzecze�stwa z Mariem
Ottavim. Zerwanie to nast�pi�o z powodu wywo�anych umy�lnie przez
matk� komplikacji.
Powr�ciwszy 2 sierpnia 1922 roku do Florencji, jeszcze przez
2 lata �y�a przygn�biona tym "Gorzkim wspomnieniem".
W Viareggio
We wrze�niu 1924 roku, pa�stwo Valtortowie przeprowadzili
si� ostatecznie do Viareggio, gdzie 23 pa�dziernika zamieszkali w
nowo nabytym "domku".
W Viareggio Maria Valtorta prowadzi nadal odosobnione �ycie,
nie licz�c "kilku wycieczek nad morze i do sosnowego lasu" oraz
"codziennego wychodzenia na zakupy", co dawa�o okazj� "do
odwiedzania na chwileczk� Jezusa w Naj�wi�tszym Sakramencie"
tak, �eby nie �ci�gn�� na siebie matczynych "grom�w". Jest to ju�
jednak mowy okres w jej �yciu, w kt�rym coraz mocniej zacz�a
wierzy� w Boga.
Ofiarowanie si� mi�o�ci
Poci�gni�ta przyk�adem �w. Teresy od Dzieci�tka Jezus,
kt�rej Dzieje duszy przeczyta�a jednym tchem 28 stycznia 1925,
z�o�y�a siebie w ofierze Mi�o�ci Mi�osiernej, odmawiaj�c od tej
chwili codziennie ten akt oddania. Odt�d jej mi�o�� do Jezusa
ogromnie wzros�a, a� zacz�a odczuwa� Jego obecno�� we w�asnych
s�owach i czynach.
Pragnienie apostolstwa
Ponaglana pragnieniem s�u�enia Bogu postanowi�a wst�pi� do
Towarzystwa �wi�tego Paw�a, musia�a jednak zadowoli� si�
"aposto�owaniem pokornym, ukrytym i znanym jedynie Bogu, popartym
raczej przez cierpienie, ni� przez dzia�anie". Jednak�e od
grudnia 1929 roku, kiedy przyj�to j� do Akcji Katolickiej jako
delegatk� do kszta�cenia dziewcz�t, szybko wykaza�a si�
aktywno�ci�, pracuj�c z zapa�em i wyg�aszaj�c konferencje, kt�re
przyci�ga�y coraz wi�cej s�uchaczek "r�wnie� spo�r�d
niepraktykuj�cych".
Oddanie si� Bo�ej Sprawiedliwo�ci i ca�kowite
obezw�adniaj�ce kalectwo
Tymczasem dojrzewa�a w niej decyzja oddania si� w ofierze
tak�e Bo�ej Sprawiedliwo�ci do czego przygotowywa�a si� "coraz
czystszym, coraz bardziej pe�nym po�wi�cenia �yciem". Dawno ju�
uczyni�a �luby dziewictwa, ub�stwa i pos�usze�stwa. Nowy akt
oddania z�o�y�a pierwszego lipca 1931 roku, a cierpienia fizyczne
i psychiczne coraz mniej j� oszcz�dza�y. 4 stycznia 1933 roku by�
ostatnim dniem, w kt�rym Maria Valtorta - poruszaj�c si� z
najwi�kszym trudem - mog�a wyj�� z domu. Od pierwszego kwietnia
1934 roku nie podnosi�a si� ju� z ��ka. Tak rozpocz�� si� d�ugi
i pracowity okres kalectwa. Sta�a si� "narz�dziem w r�kach Boga".
Powo�aniem jej by�o "cierpie�, b�aga� i mi�owa�".
�mier� ojca
24 maja 1935 roku do domu Marii Valtorty wprowadzi�a si�
Marta Diciotti, kt�ra mia�a pozosta� jej wiern� towarzyszk�,
"s�uchaczk�" jej pism, kochaj�c� j� a� po �mier� pomocnic�.
Jednak w �lad za p�yn�c� z bliskiej obecno�ci przyjaznej
osoby pociech�, przysz�a nagle wielka bole��: miesi�c p�niej, 30
czerwca, zmar� ojciec. "Zawsze spe�nia� obowi�zki cierpliwie,
�agodnie i z mi�o�ci�, nie chowaj�c urazy odp�acaj�c dobrem za
z�o, pokonuj�c niech�� do ka�dego, z kim zdarzy�oby mu si� wda� w
jakiekolwiek nieporozumienie, lub do tego, kto by go kiedykolwiek
zrani�".
B�l spowodowany niemo�no�ci� towarzyszenia mu w ostatnich
chwilach �ycia, jak i to, �e nie mog�a zobaczy� go po �mierci,
sprawi�y, �e Maria sama czu�a si� "bliska �mierci". Matka, po
"nieudolnych scenach okazywania mu sp�nionej mi�o�ci" sta�a si�
jeszcze surowsza i bardziej despotyczna. "Wbi�a sobie do g�owy,
�e jest pani� wszystkiego".
A ob�o�nie chora Maria Valtorta, le��c wci�� w ��ku,
cierpia�a i kocha�a, oddaj�c si� zawsze woli Bo�ej, pocieszaj�c
strapionych, nawracaj�c spaczone umys�y, przyjmuj�c bolesne
informacje z powodu powagi chwili w zwi�zku z wojn�, okazuj�c w
obliczu ka�dego wydarzenia m�stwo i si�� charakteru oraz jasno��
wpatrzonego w Boga umys�u.
Ojciec Migliorini i pierwsze pisma
W 1942 roku z�o�y� jej wizyt� pobo�ny duchowny, �wczesny
misjonarz, ojciec Romualdo M. Migliorini od S�ug Maryi, kt�ry
zosta� na 4 lata jej kierownikiem duchowym. Na jego pro�b�
zgodzi�a si� w 1943 roku napisa� Autobiografi�, pod warunkiem, �e
"wolno jej b�dzie powiedzie� wszystko: i dobre i z�e" z ca��
otwarto�ci� duszy.
Pracowita i inteligentna, obdarzona du�ymi zdolno�ciami,
Maria Valtorta interesowa�a si� wszystkim, a post�puj�ca choroba
nie by�a w stanie przeszkodzi� jej w pracy. Pisa�a. Do swoich
licznych, typowo kobiecych zdolno�ci do��czy�a wrodzony talent
pisarski i w�a�nie ten dar odda�a w ca�o�ci na s�u�b� Panu,
umi�owanemu a� do zupe�nego po�wi�cenia Mu samej siebie.
Uko�czywszy Autobiografi�, pod wp�ywem nadprzyrodzonej
podniety, od 23 kwietnia tego roku zacz�a zapisywa� "dyktanda".
�mier� mamy
Kilka miesi�cy p�niej, 4 pa�dziernika, nie zdaj�c sobie
sprawy z tego co si� z ni� dzieje, umiera mama, kt�ra by�a przez
Mari� Valtort� "ukochana tak� mi�o�ci�, kt�rej nawet matczyna
surowo�� nie zdo�a�a os�abi� ani zmniejszy�".
W domu pozosta�y, teraz Maria i Marta.
Pisma mistycZne
Jej praca pisarska mi�dzy rokiem 1943 a 1947 by�a ogromnie
intensywna, a w stopniowo zmniejszaj�cym si� zakresie ci�gn�a
si� do 1953 roku. Maria Valtorta pisa�a zatem przede wszystkim w
okresie wojny, w bardzo niedogodnych warunkach, mi�dzy innymi
podczas wysiedlenia z miasta, kt�re zmusi�o j� do przeprowadzki.
24 kwietnia 1944 przenios�a si� do S. Andrea di Compito (le��cego
w gminie Cafannori w prowincji Lucca). Do ukochanego domu w
Viareggio powr�ci�a 23 grudnia tego samego roku.
Pisa�a w ��ku, na wp� siedz�c, u�ywaj�c zwyk�ych szkolnych
zeszyt�w, kt�re opiera�a na kartonowej, trzymanej na kolanach
teczce. Zabiera�a si� do pisania w ka�dej chwili, w dzie� albo w
nocy, nawet wtedy, gdy czu�a si� wyczerpana lub gdy dokucza�o jej
cierpienie. Zapisywa�a wszystko od razu i bez sprawdzania, pisz�c
jednym ci�giem. Je�li zdarzy�o si�, �e kto� jej przerwa�, mog�a
zawiesi� pisanie i swobodnie wraca�a do niego p�niej. Nie
szuka�a pomocy w ksi��kach, poza Bibli� i katechizmem papie�a
Piusa X.
Zadanie polegaj�ce na pisaniu nie izolowa�o jej od �wiata.
Nie obce jej by�y �ycie i pragnienia bli�nich, kt�rych wspiera�a
�wiat�� rad� i - je�li by�o trzeba - cichymi, heroicznymi
ofiarami, kt�re przynosi�y cudowne rozwi�zanie podczas ci�kich
prze�y� wojennych.
Los narodu, kt�ry bardzo kocha�a, nie by� jej oboj�tny. Nie
unika�a te� obowi�zk�w obywatelskich: 18 kwietnia 1948 poleci�a
nawet zawie�� si� karetk� do siedziby punktu wyborczego.
Nieustann� prac�, �yw� i sta�� modlitw�, rado�nie
przyjmowanym cierpieniem - co jest udzia�em ludzi w��czonych w
dzie�o Odkupienia - Maria prosi�a Boga, aby nie zsy�a� jej
widocznych znak�w intensywnego wsp�uczestnictwa w m�ce z
Chrystusem, kt�ry u�y� jej jako "rzecznika" i jako "pi�ra", co
objawia�o si� w bogactwie "widze�" i g��bi "dyktand".
Dzie�a
Maria Valtorta zapisa�a oko�o 15000 stron liniowanych
zeszyt�w.
Nieco mniej ni� dwie trzecie tej zdumiewaj�cej tw�rczo�ci
stanowi monumentalne dzie�o o �yciu Jezusa (Poemat Boga -
Cz�owieka). Drobniejsze prace zaWieraj� obszerne komentarze do
fragment�w Pisma �wi�tego, wyk�ady doktryny nauki Chrystusa,
dzieje pierwszych chrze�cijan i m�czennik�w, a tak�e utwory o
pobo�no�ci.
"Mog� zapewni� - czytamy w jednym z o�wiadcze� Marii
Valtorty - �e nie mia�am �rodk�w ludzkich, by zna� to, o czym
pisz�, a czego nawet pisz�c czasami nie rozumiem".
Obok pisarstwa natchnionego, kt�rego nie czu�a si� autork�,
Maria Valtorta pozostawi�a interesuj�ce pisma autobiograficzne i
bogat� korespondencj�, ukazuj�c� jej osobowo�� i siln� wol�,
oddan� w heroicznej i �wi�tej s�u�bie Bogu oraz powszechnemu
dobru.
Ofiarowanie inteligencji
18 kwietnia 1949 Maria ofiarowa�a Bogu to, �e nie b�dzie
mog�a ujrze� aprobaty w�adz ko�cielnych dla swego Dzie�a. Doda�a
do tego cenny dar: w�asn� inteligencj�. Widocznie Pan zechcia�
wzi�� to dos�ownie, bowiem doczekawszy si� "wstrzymania
zezwolenia" publikacji swego Dzie�a, Maria Valtorta,
prawdopodobnie z pocz�tkiem 1956 roku, zacz�a stopniowo zamyka�
si� w sobie popadaj�c w swego rodzaju stan psychicznego
wyobcowania.
Pierwsz� oznak� tego stanu by�o nadu�ywanie du�ych liter w
listach, kt�re pisa�a. Uleg�a manii wype�niania obrazk�w i
wszelkich kawa�k�w papieru, jakie wpad�y jej w r�ce,
wykrzyknikami w rodzaju: "Jezu, ufam Tobie! ", robi�c z nich
niekiedy "wykazy" uzyskanych w ten spos�b odpust�w.
W ko�cu, ta niegdy� tak nieustannie czynna osoba, pisz�ca,
wykonuj�ca rozmaite rob�tki, modl�ca si� w ��ku, sta�a si�
zupe�nie bezczynna. Podczas rozmowy zaczyna�a m�wi� nie na temat,
tylko czasem ujawniaj�c niezwyk�� jasno�� umys�u, nie panuj�c
jednak nad tym, czy m�wi akurat do rzeczy. Odzywa�a si� coraz
mniej; a� wreszcie ograniczy�a si� do mechanicznego powtarzania
pozdrowie� i ostatnich s��w, jakimi si� do niej zwracano, co
udaremnia�o wszelkie pr�by nawi�zania rozmowy. Od czasu do czasu
wydawa�a okrzyk w rodzaju: "Jakie tam s�o�ce! " Zachowa�a jednak
jasno�� wejrzenia i zachowywa�a si� spokojnie.
Nigdy o nic nie prosi�a i pozwala�a si� karmi� jak ma�e
dziecko. Pytana o swoje pisma, udziela�a kr�tkich trafnych
odpowiedzi, jakby otrz�saj�c si� na kr�tk� chwil� z owego stanu
niemo�no�ci nawi�zywania kontakt�w.
�mier� i miejsce spoczynku
16 wrze�nia 1961 stan zdrowia Marii pogorszy� si� tak
znacznie, �e przewieziono j� karetk� do Pizy i umieszczono w
klinice SS. S�u�ebnic Matki Bo�ej Bolesnej, gdzie pozostawa�a do
ko�ca miesi�ca.
Po powrocie do swego pokoju w Viareggio, bez oznak poprawy,
12 pa�dziernika 1961 o 10.35, w sze��dziesi�tym pi�tym roku
�ycia, a dwudziestym �smym - choroby, zasn�a na zawsze.
Do umieraj�cej wezwano ojca Innocenzo M. Rovetti,
prze�o�onego Trzeciego Zakonu S�u�ebnic Maryi, kt�rego Maria
Valtorta by�a cz�onkiem na r�wni z Trzecim Zakonem
Franciszka�skim. W chwili gdy kap�an modl�c si� wypowiedzia�
s�owa: "Proficiscere, anima christiana, de hoc mundo"[Clinica
delle Serve di Maria Addolorata.
Odejd�, duszo chrze�cija�ska, z tego �wiata.] Maria wyda�a
ostatnie tchnienie. Wygl�da�o to jak ostatni akt pos�usze�stwa.
Wiadomo z jednego z zapis�w z roku 1940, �e Jezus powiedzia�
jej: "Jak�e b�dziesz szcz�liwa, kiedy spostrze�esz, �e jeste� w
moim �wiecie na zawsze i �e przysz�a� tu z biednego �wiata, nawet
nie zauwa�ywszy kiedy, przechodz�c od widze� do rzeczywisto�ci,
jak malec, kt�ry �ni o mamie i budzi si� w jej ramionach. Ja tak
uczyni� z tob�".
Cia�o po�o�ono w tym samym pokoju i na tym samym ��ku,
gdzie dokona�y si� wszystkie cierpienia.
Dzie�a, akty oddania i pobo�na �mier� chorej pisarki.
Wiele lat wcze�niej przygotowa�a ju� ubranie, w kt�rym mia�a
zosta� pochowana: bia�� szatk� od chrztu do okrycia g�owy i
sentencj� do nekrologu: "Przesta�am cierpie�, lecz nadal b�d�
mi�owa�". Nielicznie zebrani go�cie mogli zobaczy� zadziwiaj�c�
biel jej prawej d�oni (tej, kt�r� nazywano "pi�rem Pana"),
podczas gdy lewa r�ka stopniowo ��k�a. A kolana, kt�re by�y
"pulpitem" do pisania, wznosi�y si� �ukiem pod bia�� sukni�, gdy
Maria spoczywa�a na �miertelnym pos�aniu.
14 pa�dziernika 1961, wczesnym rankiem odby� si� pogrzeb
-zgodnie z pozostawionym �yczeniem Marii - z wielk� prostot�. Po
Mszy �w. odprawionej w parafii San Paolino, kr�tki kondukt
samochod�w odprowadzi� cia�o na cmentarz Mi�osierdzia, gdzie
trumn� z�o�ono w ziemi.
Ekshumacja i specjalny pogrzeb
Dziesi�� lat p�niej, 12 pa�dziernika 1971, doczesne
szcz�tki Marii Valtorty zosta�y ekshumowane i umieszczone w
grobowcu rodzic�w. Po uzyskaniu zezwolenia w�adz cywilnych i
ko�cielnych, przeniesiono je z Viareggio do Florencji i z�o�ono w
kaplicy del Kapitolo, w g��wnym kru�ganku Bazyliki Zwiastowania,
gdzie Maria Valtorta do dzi� doznaje czci wiernych.
Rozpowszechnienie pism
Pisma Marii Valtorty zacz�y ukazywa� si� drukiem w
ostatnich latach �ycia pisarki - jednak�e anonimowo. Szybko
trafi�y do ludzi, rozchodz�c si� po kraju, przenikaj�c poza
granice W�och, do najdalszych stron, bez reklamy, jedynie dzi�ki
mocy przes�ania Prawdy i Mi�o�ci, kt�re podbija �wiat czyni�c go
lepszym.
W "dyktandzie" z 23 sierpnia 1943 roku znajdujemy
nast�puj�ce s�owa Jezusa do pisarki:
"Daru Mego trzeba u�ywa� z rozs�dkiem.
Potrzebne jest nie otwarte, dono�ne g�oszenie, lecz
spokojne, coraz rozleglejsze zg��bianie go, cho�by by�o
bezimiennie. Kiedy twoja d�o� spocznie bezczynnie w oczekiwaniu
wskrzeszenia w Chwale, w�wczas dopiero ludzie poznaj� twoje
imi�".
"Poemat Boga - Cz�owieka"
Najrozleglejszym dzie�em Marii Valtorty jest wielkie "�ycie
Pana Jezusa", kt�rego narracja obejmuje czas od narodzin i
dzieci�stwa Matki Naj�wi�tszej, a� po Jej Wniebowzi�cie.
W momencie publikacji; okre�lenie podane w pismach Marii
Valtorty: "Ewangelia naszego Pana Jezusa Chrystusa taka, jaka
zosta�a objawiona ma�emu Janowi " zosta�o uproszczone do: "Poemat
Jezusa". Wydawca jednak spotka� si� z zarzutem, �e pod takim
tytu�em ukaza� si� wcze�niej jaki� tomik wierszy, tote� tytu�
zamieniono na "Poemat Boga - Cz�owieka" i ten ju� pozosta�.
Jest to jednak "ewangelia", kt�ra nie zast�puje ani nie
zmienia Ewangelii, a opowiada j�. uzupe�nia i obszerniej
obja�nia, z wyra�nym celem o�ywienia na nowo mi�o�ci do Chrystusa
i do jego Matki.
Zosta�a "objawiona" Marii Valtorcie, zwanej "Ma�ym Janem".
{"Piccolo Giovanni". }"Janem" - �eby przybli�y� j� do
Ewangelisty, kt�ry by� umi�owanym uczniem. "Ma�ym" - ze wzgl�du
na zale�no�� pot�nego Dzie�a od wszystkich ewangelist�w, kt�rzy
w kr�tkich ksi�gach zawarli to, co najistotniejsze.
KSI�GA PIERWSZA PRZYGOTOWANIE
PROTOEWANGELIA
OKRES OD NIEPOKALANEGO POCZ�CIA MARYI DZIEWICY DO �MIERCI
�WI�TEGO J�ZEFA
PROLOG Ewangelii wed�ug �w. Jana
Na pocz�tku by�o S�owo a S�owo by�o u Boga, a Bogiem by�o
S�owo. tO by�o na pocz�tku u Boga. Wszystko si� przez nie sta�o ,
a bez niego nic si� nie sta�o, co si� sta�o.
W niem by� �ywot, a �ywot by� �wiat�o�ci� ludzi.
A �wiat�o�� w ciemno�ciach �wieci, a ciemno�ci jej nie
ogarn�y.
By� cz�owiek pos�any od Boga, kt�remu by�o imi� Jan.
Ten przyszed� na �wiadectwo, aby da� �wiadectwo o
�wiat�o�ci, aby przeze� wszyscy wierzyli. Nie by� on �wiat�o�ci�;
ale i�by �wiadectwo da� o �wiat�o�ci.
By�a �wiat�o�� prawdziwa, kt�ra o�wieca wszelkiego cz�owieka
na ten �wiat przychodz�cego. Na �wiecie by�, a �wiat jest
uczynion przeze�, a �wiat go nie pozna�.
Przyszed� do w�asno�ci, a swoi� go nie przyj�li. ilekolwiek
ich przyj�li go, da� im moc, aby si� stali synami Bo�ymi, tym,
kt�rzy wierz� w imi� jego.
Kt�rzy nie ze krwie, ani z wolej cia�a, ani z wolej m�a,
ale z Boga si� narodzili. A S�owo cia�em si� sta�o i mieszka�o
mi�dzy nami, (i widzieli�my chwa�� jego, chwa�� jako
jednorodzonego od Ojca), pe�ne �aski i prawdy. Jan �wiadectwo
daje o nim i wo�a, m�wi�c:
Ten by�, o kt�rymem powiada�:
Kt�ry po mnie przyj�� ma, sta� si� przede mn�; bo by�
pierwszy ni� ja. A z pe�no�ci jego mychmy wszyscy wzi�li, �ask�
za �ask�.
Albowiem zakon przez Moj�esza jest dan, �aska i prawda przez
Jezusa Chrystusa si� sta�a.
Boga �aden nigdy nie widzia�; jednorodzony Syn, kt�ry jest
na �onie Ojcowskiem, on opowiedzia�.
Z �aci�skiego na j�zyk polski prze�o�one przez ks. D. Jak�ba
Wujka
"B�g mnie posiada� przed stwarzaniem swych arcydzie�"
(Prz 8,22)
* * *
1. MARYJA MO�E BY� NAZWANA DRUGORODN� "C�RK� OJCA"
Napisane 16 sierpnia 1944, A 3348-3349
Jezus nakazuje mi: "We� ca�kiem nowy zeszyt, przepisz na
pierwszej kartce dyktando z 16 sierpnia 1944. W tej ksi��ce
b�dzie mowa o Niej." Jestem pos�uszna i przepisuj�:
Jezus m�wi: "Dzisiaj napisz tylko to. Czysto�� ma tak�
warto��, �e �ono Maryi Niepokalanej, stworzone przez Boga, mog�o
ogarn�� sob� Nieogarnionego, poniewa� zawiera�o w sobie czysto��
tak zupe�n�, jaka mo�e sta� si� udzia�em stworzenia Bo�ego.
Tr�jca Przenaj�wi�tsza zst�pi�a do �ona Maryi ze swoimi
doskona�o�ciami i zamieszka�a tam w Trzech Osobach. Zamkn�a sw�
Niesko�czono�� w ma�ej przestrzeni. Tr�jca Przenaj�wi�tsza nie
zosta�a przez to pomniejszona, albowiem mi�o�� Dziewicy i wola
Bo�a rozszerzy�a t� przestrze� a� do uczynienia z niej Nieba i
ujawni�a si� w trzech osobowych charakterystycznych cechach:
Ojciec b�d�c stworzycielem istoty ludzkiej odnowi� {(dla
ochrony ponownego aktu stw�rczego) istot� [ludzk�]: w D2,
ponownie niewinnej istoty ubustwionej przez �ask�.} swe dzie�o z
sz�stego dnia, maj�c w�asn�, prawdziw�, godn�, doskonale do
Siebie podobn� {D2: z powodu czego mog�a prowadzi� bo�e rozmowy z
niepokalan� �wie�o�ci� swej duszy.} "c�rk�".
W Maryi piecz�� Bo�a by�a odci�ni�ta z tak� dok�adno�ci�, �e
tylko Pierworodny Syn Ojca J� przewy�sza�. Maryja mo�e by�
nazwana "Drugorodn�" Ko�ci� przystosowuje w liturgii do Matki
Boskiej ust�p z Syr 24,5, kt�ry og�asza J�: "Pierworodn� spo�r�d
wszystkich stworze�".
Tu pisarka nazywa J� "Drugorodn� [C�rk�] Ojca", zachowuj�c
dla Jezusa tytu� Pierworodnego, wedle Rz 8,29; Kol 1,15.18; Hbr
1,6; Ap 1,5.
Te dwa zwroty nie s� przeciwstawne, poniewa� Matka Boska
uwa�ana jest tam za Przenaj�wi�tsz� i dlatego, �e ukszta�towa�o
si� w Niej Cz�owiecze�stwo Jezusa, zas�uguje na tytu�
Drugorodnej. Pozostaje jednak wobec wszystkich innych stworzonych
[ludzi] Pierworodn�. c�rk� Ojca z powodu doskona�o�ci otrzymanej
i utrzymanej przez jej godno�� jako Ma��onki i Matki Boga, i
Kr�lowej Nieba. Jest Ona na drugim miejscu za Synem Ojca, jak i
na drugim miejscu w jego wiecznym Zamy�le.
Syn i dla Niej by� "Synem"; przez tajemnic� �aski uczy� J�
swojej prawdy i swojej m�dro�ci, b�d�c wtenczas jeszcze tylko
rozwijaj�cym si� w jej �onie Zarodkiem.
Duch �wi�ty, objawiaj�c si� mi�dzy lud�mi przez antycypowane
[Zes�anie Ducha] i przez przed�u�one Zes�anie Ducha: by� przez
Mi�o�� w "Tej, co mi�uje". By� pocieszycielem dla ludzi poprzez
Owoc jej �ona i U�wi�ceniem dla Maryi przez to, �e sta�a si�
Matk� �wi�tego.
B�g, �eby ukaza� si� ludziom w nowej i pe�nej postaci, i
rozpocz�� er� Odkupienia nie wybra� na sw�j tron gwiazdy na
niebie ani pa�acu jakiego� potentata, ani nie chcia� oprze� swych
st�p na skrzyd�ach anio��w. Zapragn�� �ona bez skazy.
Ewa tak�e zosta�a stworzona bez skazy, lecz zdeprawowa�a si�
z w�asnej woli. Ewa znajdowa�a si� jednak w �wiecie czystym,
podczas gdy Maryja �y�a w �wiecie zdeprawowanym, a mimo to nie
da�a przyzwolenia na zranienie swojej niewinno�ci nawet przez
najmniejsz� grzeszn� my�l. Maryja wiedzia�a, �e grzech istnieje.
Widywa�a najrozmaitsze rodzaje grzechu, a� do najohydniejszych.
Widzia�a je wszystkie, a� do, najstraszniejszego: bogob�jstwa.
Zna�a je jednak po to, �eby za nie zado��uczyni� i by� na
wieczno�� T�, co lituje si� nad grzesznikami i modli si� za ich
odkupienie.
Ta my�l b�dzie my�l� przewodni� wszystkich �wi�tych reali�w,
jakie ci oznajmi�, �eby ciebie pokrzepi� i ku pokrzepieniu wielu
innych."
* * *
2. JOACHIM I ANNA SK�ADAJ� PANU BOGU �LUB
Napisane 22 sierpnia 1944, A 3434 i 3437 3442
Widz� wn�trze jakiego� domu, w kt�rym nieznana mi niewiasta
w nieokre�lonym wieku siedzi przy krosnach. Jej w�osy, pewnie
niegdy� czarne, teraz s� szpakowate. Twarz, chocia� jeszcze bez
zmarszczek, jest pe�na stateczno�ci, kt�ra przychodzi z wiekiem,
w miar� up�ywu lat. Wygl�da na lat pi��dziesi�t lub najwy�ej
pi��dziesi�t pi��. Nie wi�cej.
Okre�laj�c wiek widzianych niewiast opieram si� na
zapami�tanym obrazie twarzy mojej matki, kt�ry teraz, w dniach
tak przypominaj�cych jej ostatnie dni, gdy mnie piel�gnowa�a,
staje mi przed oczyma cz�ciej ni� kiedykolwiek. Pojutrze mija
rok, odk�d jej ju� nie widz�... Mama mia�a -przy przedwcze�nie
posiwia�ych w�osach - twarz bardzo �wie��. Maj�c lat 50 by�a ju�
tak samo siwa jak pod koniec �ycia. Tylko uczucie macierzy�skie
zawarte w spojrzeniu zdradza�o jej wiek. Mog�abym si� zatem
myli�, okre�laj�c lata dojrza�ych niewiast.
Teraz widz� t� niewiast� jak tka. Ca�a izba jest o�wietlona
�wiat�em dnia, padaj�cym przez otwarte drzwi, kt�re wychodz� na
rozleg�y ogr�d warzywny. Domy�lam si�, �e jest to ma�a, wiejska
posiad�o��, bowiem ogr�d przed�u�aj� niewielkie pag�rki,
przechodz�ce w zielon� wy�yn�. Niewiasta wygl�da pi�knie, rysy ma
typowe dla hebrajskich niewiast. Oczy ma czarne, g��boko
osadzone. Nie wiem czemu, ale przypominaj� mi swoim wyrazem oczy
Chrzciciela. Spojrzenie ma pe�ne godno�ci jak u kr�lowej, ale i
pe�ne s�odyczy. To tak, jakby oczy or�a by�y przes�oni�te przez
b��kitny r�bek. S� �agodne, lekko zamglone smutkiem, jakby
my�la�a o utraconych nadziejach. Cer� ma raczej �niad�, usta do��
szerokie, wyra�nie wykrojone, o wyrazie surowym, ale nie twardym.
Nos jest d�ugi, u nasady lekko garbaty, orli, dobrze
zharmonizowany z wyrazem oczu. Jest postawna, ale nie t�ga.
Wysoka i dobrze zbudowana, je�li si� mog� domy�la�, widz�c j�
siedz�c�. Zaj�ta jest tkaniem jakiej� zas�ony czy te� narzuty.
Wielobarwne plecionki odznaczaj� si� wyra�nie na ciemnobr�zowym
tle. W cz�ci ju� utkanej wida� falist� greck� przeplatank� i
rozetki, gdzie zielony, ��ty, czerwony i b��kitny z odcieniem
oliwkowym, przeplataj� si� stapiaj�c w t�czow� mozaik�. Niewiasta
jest ubrana bardzo skromnie w ciemn� sukni� koloru czerwonego
fioletu, podobnego w odcieniu do pewnego gatunku bratk�w. Gdy
s�yszy pukanie do drzwi, podnosi si� z miejsca. Widz�, �e
rzeczywi�cie jest do�� wysoka. Otwiera drzwi. Jaka� m�oda
niewiasta pyta: "Anno, {imi� "Anna" pochodzi od hebrajskiego
s�owa "hanach": �aska}czy dasz mi swoj� amfor�? Nape�ni� ci j�".
Prowadzi ze sob� ma�ego, mo�e pi�cioletniego berbecia, kt�ry
od razu czepia si� sukni niewiasty nazwanej Ann�. Anna, g�aszcz�c
ch�opczyka po g�owie, idzie z nim do s�siedniego pomieszczenia i
przynosi stamt�d pi�kn� miedzian� amfor�.
Podaj�c j� przyby�ej m�wi: "Zawsze jeste� dobra dla starej
Anny. B�g wynagrodzi ci za to w tym dziecku i w dzieciach, kt�re
masz i b�dziesz mia�a, szcz�liwa! " Tu Anna wzdycha. Niewiasta
przygl�da si� jej nieco zmieszana, nie wiedz�c, co po tym
westchnieniu powiedzie�. �eby ul�y� trosce, jakiej si� domy�la,
m�wi: "Zostawi� ci Alfeusza, je�li nie b�dzie przeszkadza�.
Pr�dzej przynios� wi�cej wody i nape�ni� wi�cej dzban�w i konwi".
Alfeusz zostaje ch�tnie i nie pyta, czemu ma zosta�. Gdy
tylko matka znika, Anna bierze go na r�ce i obejmuj�c ramionami
niesie do ogrodu, podnosi a� do pergoli pe�nej jasnych jak topazy
winogron i m�wi: "Jedz, jedz one s� dobre" i ca�uje buzi� ca��
umazan� sokiem �apczywie po�ykanych winogron. Sama �mieje si�
ci�gle, ukazuj�c dwa szeregi pi�knych z�b�w zdobi�cych jej usta.
Wydaje si� teraz znacznie m�odsza ni� przedtem. A gdy
dziecko m�wi, przygl�daj�c si� jej ciemnymi, szaroniebieskimi
oczyma: "A teraz co mi dasz? ", rado�� zaciera na jej twarzy
�lady minionych lat. �mieje si� i �artuje, a potem nachyla si� i
kl�kaj�c pyta: "A co mi dasz za to, je�li ci dam... je�li ci
dam... zgadnij co? "
Roze�miane dziecko klaszcz�c w d�onie wo�a: "Ca�uski ca�uski
ci dam, �liczna Anno, dobra Anno, mamo Anno!" Anna s�ysz�c, �e
nazwa� j� "mam� Ann�", wykrzykuje rado�nie, tul�c malca z
czu�o�ci�, i m�wi:
"O ty moje szcz�cie! Mi�e! Mi�e! Mi�e!" Przy ka�dym "mi�e"
ca�uje r�owe policzki. Potem id� razem do p�ki, gdzie znajduj�
si� u�o�one na p�misku placuszki z miodem. "Piek�am je
specjalnie dla ciebie, rado�ci moja, szcz�cie moje, bo mnie
kochasz. Powiedz, jak bardzo mnie kochasz? Dziecko my�l�c
widocznie o jakiej� rzeczy kt�ra je najbardziej zdumia�a, m�wi:
"Jak �wi�tyni� Pana.
Anna �miej�c si�, jeszcze raz go ca�uje w oczy pe�ne �ycia,
w jego r�owe usteczka, a dziecko ociera si� o ni� jak ma�y
kotek. Tymczasem jego matka ci�gle chodzi tam i z powrotem,
przynosz�c dzban pe�en wody. U�miecha si� nic nie m�wi�c.
Pozostawia im swobod� w wylewaniu wzajemnej serdeczno�ci.
Z ogrodu nadchodzi starszy m�czyzna. Jest nieco ni�szy od
Anny, z g�stymi i ca�kiem bia�ymi w�osami. Jego pogodna twarz
jasnego blondyna okolona jest brod�. Niebieskie jak turkusy oczy
ja�niej� pod, jasnokasztanowymi prawie p�owymi rz�sami. Ubrany
jest na ciemnobr�zowo. Anna nie widzi go, bo jest odwr�cona ty�em
do wej�cia. On bior�c dziecko za ramiona, m�wi: "A dla mnie nic
nie ma? " Anna odwraca si� wo�aj�c: "O Joachim! Sko�czy�e� ju�
prac�. " W tej samej chwili dziecko obejmuj�c go za kolana,
odpowiada: "Dla ciebie te�, dla ciebie te�" i gdy starzec pochyla
si� by go poca�owa�, ma�y obejmuj�c go za szyj� g�adzi mu
r�czkami brod� i ca�uje go.
Joachim te� ma prezent. Lew� r�k� wysuwa zza plec�w jab�ko,
tak pi�kne jak sztuczne, i m�wi do dziecka, kt�re �akomie wyci�ga
r�ce: "Poczekaj troch�, a� pokroj� ci je na k�ski, bo nie m�g�by�
tak zje��. Ono jest wi�ksze od ciebie. " I ogrodniczym no�em,
kt�ry mu wisia� u pasa, kroi je na kawa�ki. Wydaje si� karmi�
piskl� w gnie�dzie, tak troskliwie wk�ada �wiartki do ma�ej buzi,
kt�ra nie przestaje chciwie po�yka�.
"Joachimie, sp�jrz na te oczy! Czy nie s� podobne do dw�ch
kropel morza Galilejskiego, gdy wieczorny wiatr zas�ania niebo
ob�okami? " M�wi�c to, Anna opiera lekko r�k� na ramieniu
ma��onka gestem �wiadcz�cym o wieloletniej za�y�o�ci. Joachim
odpowiada jej mi�osnym spojrzeniem i m�wi z uczuciem: "Bardzo
pi�kne! A te k�dziory? Czy nie przypominaj� wysuszonego przez
s�o�ce zbo�a? Sp�jrz, maj� kolor z�ota i miedzi!""Ach, gdyby B�g
da� nam dziecko, chcia�abym, �eby mia�o takie w�osy i oczy! "
Anna jest pochylona, prawie kl�czy i z westchnieniem ca�uje
szaroniebieskie oczy, Joachim tak�e wzdycha, lecz chce j�
pocieszy�. K�ad�c r�k� na posiwia�ych faluj�cych w�osach Anny,
m�wi: "Trzeba jeszcze wierzy�! B�g jest wszechmocny. P�ki si�
�yje, cud mo�e si� zdarzy�, zw�aszcza gdy mi�uje si� Boga i kocha
siebie nawzajem. " Imi� "Joachim" znaczy po hebrajsku "B�g Jahwe
podniesie." Ostatnie s�owa Joachim wymawia z naciskiem. Anna nie
zawstydzona, opuszcza g�ow�, a dwie �zy biegn�ce po jej twarzy
zauwa�a tylko ma�y Alfeusz. Jest bole�nie zaskoczony, gdy widzi,
�e jego du�a przyjaci�ka p�acze tak, jak i jemu czasem si�
zdarza. Ma�� r�czk� ociera jej �zy. "Nie p�acz, Anno" - m�wi
Joachim. - "Mimo wszystko jeste�my szcz�liwi. Przynajmniej ja,
bo mam ciebie." "I ja jestem szcz�liwa z powodu ciebie. Ale nie
da�am ci dziecka... My�l�, �e nie spodoba�am si� Panu, bo uczyni�
moje �ono ja�owym." "O, moja �onko. A w czym�e mia�aby� Mu si�
nie spodoba�, ty, �wi�ta? Pojedziemy jeszcze raz do �wi�tyni. W
tym celu, nie tylko na �wi�to Namiot�w.
B�dziemy si� d�ugo modlili... By� mo�e przydarzy ci si�
podobnie jak Sarze... lub Annie, ma��once Elkany. D�ugo
oczekiwa�y dziecka i czu�y si� do�wiadczone bezp�odno�ci�. Za� w
Niebie by� przygotowany przez Boga dla ka�dej z nich �wi�ty syn.
U�miechnij si�, moja �onko. Bardziej mnie trapi tw�j smutek ni�
brak potomka...
Zaniesiemy ze sob� Alfeusza. Ka�emy mu si� modli�, jest
przecie� niewinny... B�g przyjmie jego modlitw� wraz z nasz� i
nas wys�ucha."
"Dobrze. Uczy�my �lub Panu. Je�li si� narodzi, b�dzie
nale�a�o do Niego. �eby tylko zechcia� nam je da�... Och, �ebym
mog�a by� nazwana "mam�"! " I Alfeusz, niewinny i zdziwiony
�wiadek, m�wi: "Ja ci� tak przecie� nazywam! " "Tak, moje ty
szcz�cie kochane... lecz masz swoj� w�asn� mam�, a ja... ja nie
mam dziecka."
I tu ko�czy si� widzenie.
Zaczynam sobie zdawa� spraw�, �e tym widzeniem rozpoczyna
si� cykl o narodzinach Maryi. Jestem ogromnie rada. Bardzo tego
pragn�am.
My�l�, �e i ojciec tak�e b�dzie zadowolony.
{Uwaga dla wszystkich tom�w: pisarka zwraca si� cz�sto do
swego kierownika duchownego. }
Zanim us�ysza�am Mam� m�wi�c� do mnie: "Pisz teraz o Mnie,
c�rko. Pocieszysz si� tym we wszystkich troskach."
M�wi�c to, po�o�y�a mi z czu�o�ci� r�k� na g�owie. Potem
przysz�o widzenie. Z pocz�tku, dop�ki nie us�ysza�am imienia tej
starszej osoby, nie zdawa�am sobie sprawy, �e znajduj� si� wobec
matki Mamy i �e to chodzi o �ask� zwi�zan� z jej narodzinami.
* * *
3. ANNA MODLI SI� W �WI�TYNI I ZOSTAJE WYS�UCHANA
Napisane 23 sierpnia 1944, A 3442-3447
Zanim zaczn� pisa� dalej, musz� umie�ci� tu nast�puj�ce
spostrze�enie: Ten dom nie wydaje mi si� tym samym, z Nazaretu,
kt�ry dobrze pami�tam. Przynajmniej otoczenie jest zupe�nie inne.
Ogr�d warzywny jest tak�e bardziej rozleg�y, a poza tym wida�
pola. Niewielkie, ale przecie� s�.
Potem, jak Maryja zosta�a po�lubiona, by� tu tylko ogr�d, co
prawda rozleg�y, lecz ko�czy�o si� na ogrodzie,