7064

Szczegóły
Tytuł 7064
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7064 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7064 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7064 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Sporz�dzi�a MARIA VALTORTA POEMAT BOGA-CZ�OWIEKA 7 KSI�G w 10 tomach WYKAZ KSI�G POEMATU BOGA-CZ�OWIEKA Ksi�ga I - PRZYGOTOWANIE ksi�ga ii - PIERWSZY ROK �YCIA PUBLICZNEGO Ksi�ga III - DRUGI ROK �YCIA PUBLICZNEGO Ksi�ga IV - TRZECI ROK �YCIA PUBLICZNEGO Ksi�ga V - PRZYGOTOWANIE DO M�KI Ksi�ga VI - M�KA Ksi�ga VII - UWIELBIENIE Sporz�dzi�a MARIA VALTORTA POEMAT BOGA-CZ�OWIEKA 7 KSI�G w 10 tomach Przek�ad z orygina�u w�oskiego Anna Mintowt Czy� Wydawnictwo Vox Domini Katowice 1996 Papie� Pius XII o�wiadczy�: "Opublikujcie t� prac� w formie, w jakiej zosta�a napisana. Nie ma potrzeby, aby wydawa� opini� o jej pochodzeniu. Kto przeczyta, ten zrozumie." Kardyna� Gagnon wyda� 31.10.1987 o�wiadczenie: "S�d wydany przez Ojca �wi�tego w roku 1948 stanowi� oficjalne imprimatur nadane w obecno�ci �wiadk�w." Nota obja�niaj�ca: Przytoczone z orygina�u r�kopisu Marii Valtorty (A) odno�niki, s� to uzupe�nienia i adnotacje Marii Valtorty dotycz�ce drugiej kopii maszynopisu (D2), kt�ra jest przepisana z pierwszej kopii maszynopisu. Nawiasy s� jedynie do oddzielenia i ograniczenia do��czonych uwag redaktora w�oskiego. Przypisy t�umacza polskiego: W kwadratowych nawiasach znajduj� si� s�owa dodane przez t�umacza, kt�rych nie ma w oryginalnym tek�cie, w��czone dla ja�niejszego i prawid�owego szyku zda�. Numery psalm�w zaczerpni�to z Biblii Tysi�clecia. SPIS TRE�CI Od t�umacza Osoba i pisma Marii Valtorty Ksi�ga pierwsza: Tom 1. 1. Maryja mo�e by� nazwana Drugorodn� "C�rk� Ojca" 2. Joachim i Anna sk�adaj� Panu Bogu �lub 3. Anna modli si� w �wi�tyni i zostaje wys�uchana 4. Joachim po�lubi� M�dro�� Bo��, kt�r� zawiera�o serce sprawiedliwej niewiasty 5. Anna oznajmia kantykiem swe macierzy�stwo 6. B�d�c bez skazy, nie zosta�a nigdy pozbawiona wspomnienia Boga 7. Narodzenie Maryi Dziewicy 8. Jej Dusza objawi�a si� pi�kna i nietkni�ta, jak� by�a w zamy�le Ojca 9. Za trzy lata b�dziesz tam, moja lilio 10. Oto doskona�a Dziecina o go��bim sercu 11. Pociecho moja, sk�d znasz te �wi�te sprawy? 12. Czy Syn nie m�g� by� w�o�y� w usta Swej Matki w�asnej M�dro�ci? 13. Oddanie Maryi do �wi�tyni 14. Wieczna Dziewica mia�a tylko jedno pragnienie:zwraca� Swe serce do Boga 15. �mier� Joachima i Anny 16. Staniesz si� Matk� Chrystusa Tom 2. 17. Odnajdywa�a we wspomnieniach wszystko to, co Jej duch widzia� by� w Bogu 18. B�g da Ci �wi�tego ma��onka, bo� Mu zaufa�a. Wyjawisz ma��onkowi Swoje �lubowanie 19. J�zef zostaje wyznaczony na ma��onka Dziewicy 20. Za�lubiny Dziewicy z J�zefem 21. J�zef zostaje postawiony jak "piecz�� na piecz�ci", jak Archanio� na progu Raju 22. Ma��onkowie przybywaJ� do Nazaretu 23. Zwiastowanie 24. Niepos�usze�stwo pierwszej Ewy 25. Nowa Ewa by�a pos�uszna Bogu we wszystkich okoliczno�ciach �ycia 26. Jeszcze raz s�owo wyja�niaj�ce grzech pierworodny 27. J�zef dowiaduje si�, �e El�bieta jest brzemienna 28. Powierz Mi trosk� usprawiedliwienia Ci� przed ma��onkiem 29. Maryja i J�zef udaj� si� do Jerozolimy 30. Z Jerozolimy do domu Zachariasza 31. Nie pozbawiajcie si� nigdy obrony, jak� stanowi modlitwa 32. Przybycie do domu Zachariasza 33. Maryja wyjawia Imi� El�biecie 34. Maryja opowiada o Swoim Dzieci�ciu 35. Dar otrzymany od Boga, powinien nas zawsze czyni� lepszymi 36. Narodziny Chrzciciela Tom 3. 37. Nadzieja rozkwita jak kwiat dla tego, kto wspiera g�ow� na Moim macierzy�skim �onie 38. Obrzezanie Chrzciciela 39. Otw�rzcie waszego ducha na przyj�cie �wiat�o�ci 40. Okazanie Chrzciciela Bogu w �wi�tyni 41. Gdyby J�zef by� mniej �wi�ty, B�g nie by�by udzieli� mu Swego �wiat�a 42. Maryja i J�zef z Nazaretu wyja�niaj� sytuacj� 43. Pozostawcie Panu trosk� uznania was za Swoje s�ugi 44. Zarz�dzenie spisu ludno�ci 45. Kocha� to znaczy zadowala� tego, kogo si� kocha, nie bacz�c na [w�asne] uczucia i korzy�ci 46. Podr� do Betlejem 47. Narodziny Jezusa naszego Pana 48. Ja, Maryja, przez Moje Boskie macierzy�stwo, odkupi�am niewiast� 49. Pok�on pasterzy 50. Pasterze mieli wszystkie wymagane cechy niezb�dne do tego, �eby by� czcicielami S�owa 51. Odwiedziny Zachariasza 52. J�zef jest tak�e opiekunem dusz po�wi�conych Bogu 53. Oddanie Jezusa Bogu w �wi�tyni 54. Nauki wynikaj�ce z poprzedniej sceny 55. Lili - lili - laj Dziewicy 56. Pok�on trzech M�drc�w Tom 4. 57. Uwagi na temat wiary trzech M�drc�w 58. Ucieczka do Egiptu 59. Cierpienie by�o naszym nieod��cznym przyjacielem. Przybiera�o najrozmaitsze postaci i imiona 60. �wi�ta Rodzina w Egipcie 61. W tym domu szanuje si� porz�dek 62. Jezus otrzymuje pierwsz� lekcj� pracy 63. Nie chcia�em wykracza� poza normy dorastania, �eby nie budzi� rozg�osu 64. Maryja zostaje nauczycielk� Jezusa, Judy i Jakuba 65. Przygotowanie stroju na pe�noletno�� Jezusa 66. Wymarsz z Nazaretu na egzamin pe�noletno�ci Jezusa 67. Egzamin pe�noletno�ci Jezusa w �wi�tyni 68. Jezus rozmawia z doktorami [Prawa] w �wi�tyni 69. Cierpienie Maryi z powodu utraty Jezusa 70. �mier� �wi�tego J�zefa 71. Przez �mier� �wi�tego J�zefa Maryja dozna�a dojmuj�cego cierpienia 72. Na zako�czenie ukrytego �ycia Od t�umacza We wst�pie do ksi��ki "Maryja Dziewica" w Dziele Marii Valtorty, napisanej w Rzymie po w�osku przez Ojca Gabriela M. Roschiniego OSM (1900-1977), znalaz�am przytoczon� poni�ej wypowied�. Jej Autor, o. Roschini, by� profesorem na Uniwersytecie Papieskim na Lateranie, wybitnym filozofem, hagiografem i s�ynnym mariologiem.* [O. G. M. Roschini by� ekspertem do spraw mariologii Soboru Watyka�skiego II.] Zajmowa� si� pismami Marii Valtorty, daj�c seri� wyk�ad�w na temat "Intuicji Maryjnej wielkich mistyczek", w roku akademickim 1972 na wydziale teologii w Rzymie. W oparciu o te wyk�ady o. G. M. Roschini wyda� jedn� ze swych 125 ksi��ek pt. "Maryja Dziewica w Dzie�ach Marii Valtorty". Oto jego wypowied�: "Min�o ju� p� wieku odk�d zajmuj� si� mariologi� poprzez studia, wyk�ady, kaznodziejstwo i moje pisma. W tym celu musia�em przeczyta� niesko�czon� ilo�� wszelkiego rodzaju prac i artyku��w na temat Maryi: prawdziw� bibliotek� Maryjn� Tymczasem czuj� si� zobowi�zany wyzna� prostodusznie, �e mariologia wy�aniaj�ca si� z pism M. Valtorty, wydanych lub nie, by�a dla mnie prawdziwym odkryciem. �adne inne pismo Maryjne, ani nawet suma tego wszystkiego co przeczyta�em i przestudiowa�em, nie by�a w stanie da� mi tak jasnego, tak �ywego i tak�e ca�o�ciowego, tak �wietlistego i fascynuj�cego, a jednocze�nie prostego i wysublimowanego poj�cia o Maryi, Arcydziele Boga, jakie da�y mi dzie�a Valtorty. Pomi�dzy �wi�t� Dziewic� przedstawion� przeze mnie i moich koleg�w mariolog�w a �wi�t� Dziewic� przedstawion� przez M. Valtort�, jest taki sam kontrast, jaki istnieje pomi�dzy "papierow�" Madonn� a �yw� Maryj� Dziewic�; jak pomi�dzy Dziewic� o rysach mniej lub wi�cej wyra�nych a Maryj� Dziewic� pod ka�dym wzgl�dem w ca�ej swojej istocie doskona�� (...) Poza tym dobrze, �eby wiedziano, �e nie jestem spontanicznym wielbicielem Marii Valtorty. Ja tak�e, w istocie, by�em przez jaki� czas w�r�d tych, kt�rzy bez �adnej znajomo�ci jej pism, zadowalali si�, przed przyj�ciem wszystkiego, u�miechem nieufno�ci. Jednak po ich przeczytaniu i przestudiowaniu, musia�em jak wielu innych, uczciwie przyzna�, �e post�pi�em zbyt pochopnie i doszed�em do nast�puj�cego wniosku: kto chce pozna� Naj�wi�tsz� Dziewic� (Dziewic�, kt�ra jest w doskona�ej harmonii z Magisterium Ko�cio�a, zw�aszcza z Soborem Watyka�skim II i ze �w. Pismami Ko�cio�a), musi zag��bi� si� w mariologii valtorta�skiej. Temu, kto by zechcia� w moim o�wiadczeniu zobaczy� jeden z pospolitych, przes�dzonych slogan�w, jakimi si� zwodzi publiczno��, mog� da� jedyn� odpowied�: �eby najpierw przeczyta�, a potem s�dzi�!..." Znalaz�am tak�e w wydawanym we Francji - pod patronatem Naj�wi�tszej Panny i �w. Maksymiliana Kolbe - miesi�czniku pt. "Le Sourire de Marie" w nr 160 z listopada 1988 informacj� o og�oszeniu przez francuski Instytut Bliskiego Wschodu, dokumentacji archeologicznej dotycz�cej wykopalisk prowadzonych w Jordanii, Oko�o 30 km na p�noc od Ammanu, odkryto w Jerash staro�ytn� Geraz�. Pierwsze prace wykopaliskowe rozpocz�a w latach 1928-34 ekspedycja anglo-ameryka�ska. Dokumentacja z tego okresu zosta�a wzbogacona dopiero po roku 1982 przez nowe ekspedycje archeologiczne i publikacje Instytutu Archeologii Bliskiego Wschodu we Francji. Historia tego miasta zosta�a ustalona dopiero w roku 1986. Opis miasta Gerazy zamieszczony przez widz�c� Mari� Valtort� w Poemacie Boga-Cz�owieka i historia jego rozwoju zgadza si� we wszystkim z tym, co odkryto w Gerazie (dwa mosty, topografia, �wi�tynie, zabudowania itp.). Maria Valtorta opisuje w czasie drugiej wojny �wiatowej staro�ytn� Geraz�. Nie mog�a wi�c mie� �adnych wiadomo�ci archeologicznych o tym zaginionym mie�cie. Kt� wi�c - jak nie B�g - pokaza� to wszystko Marii Valtorcie? Papie� Pius XII o�wiadczy�: Opublikujcie t� prac� w formie, w jakiej zosta�a napisana. Nie ma potrzeby, aby wydawa� opini� o jej pochodzeniu. Kto przeczyta, ten zrozumie. Kardyna� Gagnon 31 pa�dziernika 1987 roku wyda� pisemne o�wiadczenie: S�d wydany przez Ojca �wi�tego w roku 1948 stanowi� oficjalne imprimatur nadane w obecno�ci �wiadk�w. Anna Mintowt Czy� OSOBA I PISMA MARII VALTORTY Narodziny i dzieci�stwo Maria Valtorta urodzi�a si� 14 marca 1897 w Kasercie, gdzie rodzice jej, lombardczycy, przez pewien czas przebywali: Ojciec, Giuseppe Valtorta, urodzony w Mantui, w 1862 roku, s�u�y� w 19-tym Pu�ku Kawalerii w stopniu podoficera szefa uzbrojenia. Matka, Izyda Fioravanzi, urodzona w Kremonie w 1861, by�a nauczycielk� francuskiego. Maria omal nie umar�a przy urodzeniu, a jej mamk� okaza�a si� "jaka� nieszcz�sna, wynaj�ta osoba". Pozosta�a jedynaczk�. Zaledwie osiemnastomiesi�czna, przenios�a si� z rodzicami do Faenzy w Romanii, za� po kilku latach, w 1901 roku, do Mediolanu, gdzie w wieku 4 lat i kilku miesi�cy oddano j� do przedszkola Si�str Urszulanek przy ulicy Lanzone. Tu obudzi�o si� w dziewczynce pierwsze "pragnienie pocieszania Jezusa przez upodabnianie si� do Niego w dobrowolnym, przyjmowanym z mi�o�ci cierpieniu". W pa�dzierniku 1904 roku, siedmioletnia Maria posz�a do szko�y si�str Marcelinek, przy Venti Settembre,- gdzie szybko zacz�a si� wyr�nia� jako najlepsza uczennica w klasie. Tam te�, w siedzibie szko�y przy ulicy Quadronno, przyj�a 30 maja 1905 roku sakrament bierzmowania, z r�k �wi�tobliwego kardyna�a Andrea Ferrari, kt�ry "prawdziwie wla� w ni� Ducha Mi�o�ci". Ojciec musia� pod��a� za przenosz�cym si� z miejsca na miejsce pu�kiem, tote� we wrze�niu 1907 roku Maria znalaz�a si� w Voghera, gdzie ucz�szcza�a do szko�y publicznej oraz w ka�dy czwartek na lekcje francuskiego, kt�rych udziela�y siostry zakonne wydalone z Francji na mocy ustawy Kombesa. Im to zawdzi�cza, �e dusza jej osi�gn�a "stan komunii z Bogiem" i w pierwsz� niedziel� pa�dziernika 1908 roku, w Kasteggio, przyj�a pierwsz� Komuni�. Musia�a jednak dozna� cierpienia, poniewa� nie by�o przy niej w�wczas ojca, kt�rego bardzo kocha�a, matka bowiem, osoba bezwzgl�dnie surowa, uzna�a, �e by� on "zbyteczny". Szko�a klasztorna w Monzie Matczyny despotyzm - przeciwstawienie �agodnego, zgodnego usposobienia ojca - sta� si� r�wnie� przyczyn� bolesnego rozstania z domem, gdy w wieku dwunastu lat, w marcu 1909 roku, uda�a si� na pensj�. By�a to urocza szko�a, Collegio Bianconi w Monzie, prowadzona przez Siostry Mi�osierdzia Naj�wi�tszej Panienki {Suore di Caritari di Maria Santissima Bambina. } i ostatecznie Maria poczu�a si� w niej "ca�kiem dobrze". Charakter Marii Valtorty, na kt�ry sk�ada�y si� " wspania�omy�lno��, sta�o��, wytrwa�o�� i wierno��", zyska� jej przydomek "Valtortino". Dzi�ki zami�owaniu do nauki, porz�dku i pos�usze�stwa stawiano j� innym za wz�r. Jednak matka sk�oni�a j� do wyboru kierunku �cis�ego, technicznego, i Maria, kt�ra nie by�a dobr� matematyczk�, niestety obla�a i straci�a rok. Z wielkim wysi�kiem nadrobi�a potem program klasyczny, z kt�rym "radzi�a sobie bardzo dobrze". Po "pi�ciu latach szkolnych a czterech latach s�onecznych" zn�w mama zadecydowa�a o, jej odej�ciu z pensji. W lutym 1913 Maria musia�a zostawi� "to spokojne gniazdo" i jej "biedne serce, w przeczuciu czekaj�cej je tak pe�nej umartwienia przysz�o�ci, dr�a�o z l�ku i b�lu". Z ostatnich �wicze� duchowych prowadzonych w gimnazjum przez monsignore Kazzani, pragn�a wynie�� "trwa�y owoc na ca�e przysz�e �ycie w �wiecie i program na �ycie i czas najbli�szy". Raz jeszcze Pan zechcia� objawi� si� duszy Marii, daj�c jej do zrozumienia "jakie powinno by� �ycie w Bogu, w ��czno�ci z Bogiem, jakiego pragnie dla niej B�g". We Florencji wiosn� 1913 r. rodzina przenios�a si� do Florencji, tym razem ju� nie w �lad za pu�kiem, lecz dlatego, �e G. Valtorta przeszed� na emerytur� z powodu stanu zdrowia. Maria cz�sto wychodzi�a z ojcem zwiedza� miasto, poza tym sama prowadzi�a nadal �ycie gimnazjalistki, podczas gdy matka nie omieszka�a dawa� jej "bezp�atnych lekcji religijnej oboj�tno�ci". We Florencji Maria pozna�a Roberta. "By� pi�kny, bogaty, wykszta�cony. By� te� bardzo dobry, powa�ny i spokojny". Pokochali si� "mi�o�ci� cich�, Cierpliw� i pe�n� szacunku". Jednak mama postanowi�a przeci�� to rodz�ce si� przyjacielskie uczucie. W 9 lat p�niej podobny los mia� dotkn�� narzecze�skie plany Marii z Markiem Ottavi, mi�ym m�odym cz�owiekiem pozbawionym macierzy�skiej opieki, spragnionym troskliwo�ci i uczucia, kt�ry d��y� do tego, by sta� si� "dzielnym m�odzie�cem, dzielnym oficerem". "Mi�o�� by�a dla niej niezb�dnym warunkiem �ycia", mia�a jednak dopiero wtedy skierowa� si� do Boga, kiedy ju� pozna�a, jak niewiele warte s� ludzkie mi�o�ci. Sen Wiosn� 1916 roku, "w okresie przejmuj�cej rozpaczy i pragnienia", Pan ponownie poci�gn�� j� ku Sobie pos�u�ywszy si� snem, kt�ry mia� pozosta� "�ywy" w pami�ci Marii Valtorty przez ca�e �ycie. W ewangelicznym widzeniu, kt�re zdaje si� rozpoczyna� prze�ywane na jawie widzenia opisywane potem w jej Dziele, Jezus doda� Marii Valtorcie otuchy przez s�owa zach�ty i mi�osierdzia oraz gest rozgrzeszenia i b�ogos�awie�stwa, kt�re by�y dla niej "obmyciem ca�kowicie j� oczyszczaj�cym". Zbudzi�a si� "z dusz� roz�wietlon� czym� nieziemskim". Siostra mi�osierdzia Jednak wycofanie si� ze �wiata mia�o nast�pi� jeszcze nie pr�dko. W 1917 Maria wst�pi�a w szeregi sanitariuszek i przez 18 miesi�cy opiekowa�a si� pacjentami szpitala wojskowego we Florencji. Poprosi�a, by pozwolono jej opiekowa� si� prostymi �o�nierzami, nie za� oficerami, pragn�a bowiem "s�u�y� cierpi�cym, a nie flirtowa� czy szuka� m�a". Pe�ni�c te uczynki mi�o�ci bli�niego czu�a si� niejako zobowi�zana "zbli�a� si� z wolna coraz bardziej do Boga". Maria otrzymuje uderzenie w krZy� Stopniowa utrata si� zacz�a si� z chwil� okrutnego ataku przemocy. Zdarzy�o si� to 17 marca 1920 r. Przechodzi�a ulic� w towarzystwie matki, kiedy jaki� ma�y ulicznik uderzy� j� w krzy�. Zaszed� j� z ty�u z �elaznYm pr�tem wyrwanym z jakiego� ��ka i z ca�ej si�y "wymierzy� cios". Przez 3 miesi�ce le�a�a w ��ku i by� to pocz�tek jej ca�kowitej niesprawno�ci. W Reggio Kalabria Tego samego roku w pa�dzierniku uda�a si� z rodzicami do Reggio Kalabria, by odwiedzi� krewnych, o nazwisku Belfanti. W�a�cicieli tamtejszych hoteli. Wspania�a przyroda okolicy ukoi�a jej dusz�, a naturalny p�d do wiedzy znalaz� uj�cie w�r�d "wspania�ego ksi�gozbioru kuzynki Klotyldy ". Tym razem Pan pos�u�y� si� ksi��k�, by da� jej "przemo�ny Impuls". "�wi�ty", napisany przez Antonio Fagazzara, wyry� w jej sercu niezatarte, pozytywne pi�tno". W Reggio Kalabria, w pa�dzierniku tego� roku, Maria Valtorta, b�d�c jeszcze go�ciem u Belfantich, dozna�a wyra�niej pewnych psychicznych do�wiadcze�, kt�re otrzymywa�a ju� w poprzednich latach jako "zapowied�", kiedy prze�ywa�a inne "dziwne zdarzenia". Tak�e w Reggio zosta�a znowu porwana entuzjazmem do duchowo�ci �w. Franciszka, kt�ra pozostanie rozbrzmiewaj�c� stale nut� w jej w�asnej duchowo�ci. W Reggio pogodzi�a si� wreszcie z rozbiciem swojego narzecze�stwa z Mariem Ottavim. Zerwanie to nast�pi�o z powodu wywo�anych umy�lnie przez matk� komplikacji. Powr�ciwszy 2 sierpnia 1922 roku do Florencji, jeszcze przez 2 lata �y�a przygn�biona tym "Gorzkim wspomnieniem". W Viareggio We wrze�niu 1924 roku, pa�stwo Valtortowie przeprowadzili si� ostatecznie do Viareggio, gdzie 23 pa�dziernika zamieszkali w nowo nabytym "domku". W Viareggio Maria Valtorta prowadzi nadal odosobnione �ycie, nie licz�c "kilku wycieczek nad morze i do sosnowego lasu" oraz "codziennego wychodzenia na zakupy", co dawa�o okazj� "do odwiedzania na chwileczk� Jezusa w Naj�wi�tszym Sakramencie" tak, �eby nie �ci�gn�� na siebie matczynych "grom�w". Jest to ju� jednak mowy okres w jej �yciu, w kt�rym coraz mocniej zacz�a wierzy� w Boga. Ofiarowanie si� mi�o�ci Poci�gni�ta przyk�adem �w. Teresy od Dzieci�tka Jezus, kt�rej Dzieje duszy przeczyta�a jednym tchem 28 stycznia 1925, z�o�y�a siebie w ofierze Mi�o�ci Mi�osiernej, odmawiaj�c od tej chwili codziennie ten akt oddania. Odt�d jej mi�o�� do Jezusa ogromnie wzros�a, a� zacz�a odczuwa� Jego obecno�� we w�asnych s�owach i czynach. Pragnienie apostolstwa Ponaglana pragnieniem s�u�enia Bogu postanowi�a wst�pi� do Towarzystwa �wi�tego Paw�a, musia�a jednak zadowoli� si� "aposto�owaniem pokornym, ukrytym i znanym jedynie Bogu, popartym raczej przez cierpienie, ni� przez dzia�anie". Jednak�e od grudnia 1929 roku, kiedy przyj�to j� do Akcji Katolickiej jako delegatk� do kszta�cenia dziewcz�t, szybko wykaza�a si� aktywno�ci�, pracuj�c z zapa�em i wyg�aszaj�c konferencje, kt�re przyci�ga�y coraz wi�cej s�uchaczek "r�wnie� spo�r�d niepraktykuj�cych". Oddanie si� Bo�ej Sprawiedliwo�ci i ca�kowite obezw�adniaj�ce kalectwo Tymczasem dojrzewa�a w niej decyzja oddania si� w ofierze tak�e Bo�ej Sprawiedliwo�ci do czego przygotowywa�a si� "coraz czystszym, coraz bardziej pe�nym po�wi�cenia �yciem". Dawno ju� uczyni�a �luby dziewictwa, ub�stwa i pos�usze�stwa. Nowy akt oddania z�o�y�a pierwszego lipca 1931 roku, a cierpienia fizyczne i psychiczne coraz mniej j� oszcz�dza�y. 4 stycznia 1933 roku by� ostatnim dniem, w kt�rym Maria Valtorta - poruszaj�c si� z najwi�kszym trudem - mog�a wyj�� z domu. Od pierwszego kwietnia 1934 roku nie podnosi�a si� ju� z ��ka. Tak rozpocz�� si� d�ugi i pracowity okres kalectwa. Sta�a si� "narz�dziem w r�kach Boga". Powo�aniem jej by�o "cierpie�, b�aga� i mi�owa�". �mier� ojca 24 maja 1935 roku do domu Marii Valtorty wprowadzi�a si� Marta Diciotti, kt�ra mia�a pozosta� jej wiern� towarzyszk�, "s�uchaczk�" jej pism, kochaj�c� j� a� po �mier� pomocnic�. Jednak w �lad za p�yn�c� z bliskiej obecno�ci przyjaznej osoby pociech�, przysz�a nagle wielka bole��: miesi�c p�niej, 30 czerwca, zmar� ojciec. "Zawsze spe�nia� obowi�zki cierpliwie, �agodnie i z mi�o�ci�, nie chowaj�c urazy odp�acaj�c dobrem za z�o, pokonuj�c niech�� do ka�dego, z kim zdarzy�oby mu si� wda� w jakiekolwiek nieporozumienie, lub do tego, kto by go kiedykolwiek zrani�". B�l spowodowany niemo�no�ci� towarzyszenia mu w ostatnich chwilach �ycia, jak i to, �e nie mog�a zobaczy� go po �mierci, sprawi�y, �e Maria sama czu�a si� "bliska �mierci". Matka, po "nieudolnych scenach okazywania mu sp�nionej mi�o�ci" sta�a si� jeszcze surowsza i bardziej despotyczna. "Wbi�a sobie do g�owy, �e jest pani� wszystkiego". A ob�o�nie chora Maria Valtorta, le��c wci�� w ��ku, cierpia�a i kocha�a, oddaj�c si� zawsze woli Bo�ej, pocieszaj�c strapionych, nawracaj�c spaczone umys�y, przyjmuj�c bolesne informacje z powodu powagi chwili w zwi�zku z wojn�, okazuj�c w obliczu ka�dego wydarzenia m�stwo i si�� charakteru oraz jasno�� wpatrzonego w Boga umys�u. Ojciec Migliorini i pierwsze pisma W 1942 roku z�o�y� jej wizyt� pobo�ny duchowny, �wczesny misjonarz, ojciec Romualdo M. Migliorini od S�ug Maryi, kt�ry zosta� na 4 lata jej kierownikiem duchowym. Na jego pro�b� zgodzi�a si� w 1943 roku napisa� Autobiografi�, pod warunkiem, �e "wolno jej b�dzie powiedzie� wszystko: i dobre i z�e" z ca�� otwarto�ci� duszy. Pracowita i inteligentna, obdarzona du�ymi zdolno�ciami, Maria Valtorta interesowa�a si� wszystkim, a post�puj�ca choroba nie by�a w stanie przeszkodzi� jej w pracy. Pisa�a. Do swoich licznych, typowo kobiecych zdolno�ci do��czy�a wrodzony talent pisarski i w�a�nie ten dar odda�a w ca�o�ci na s�u�b� Panu, umi�owanemu a� do zupe�nego po�wi�cenia Mu samej siebie. Uko�czywszy Autobiografi�, pod wp�ywem nadprzyrodzonej podniety, od 23 kwietnia tego roku zacz�a zapisywa� "dyktanda". �mier� mamy Kilka miesi�cy p�niej, 4 pa�dziernika, nie zdaj�c sobie sprawy z tego co si� z ni� dzieje, umiera mama, kt�ra by�a przez Mari� Valtort� "ukochana tak� mi�o�ci�, kt�rej nawet matczyna surowo�� nie zdo�a�a os�abi� ani zmniejszy�". W domu pozosta�y, teraz Maria i Marta. Pisma mistycZne Jej praca pisarska mi�dzy rokiem 1943 a 1947 by�a ogromnie intensywna, a w stopniowo zmniejszaj�cym si� zakresie ci�gn�a si� do 1953 roku. Maria Valtorta pisa�a zatem przede wszystkim w okresie wojny, w bardzo niedogodnych warunkach, mi�dzy innymi podczas wysiedlenia z miasta, kt�re zmusi�o j� do przeprowadzki. 24 kwietnia 1944 przenios�a si� do S. Andrea di Compito (le��cego w gminie Cafannori w prowincji Lucca). Do ukochanego domu w Viareggio powr�ci�a 23 grudnia tego samego roku. Pisa�a w ��ku, na wp� siedz�c, u�ywaj�c zwyk�ych szkolnych zeszyt�w, kt�re opiera�a na kartonowej, trzymanej na kolanach teczce. Zabiera�a si� do pisania w ka�dej chwili, w dzie� albo w nocy, nawet wtedy, gdy czu�a si� wyczerpana lub gdy dokucza�o jej cierpienie. Zapisywa�a wszystko od razu i bez sprawdzania, pisz�c jednym ci�giem. Je�li zdarzy�o si�, �e kto� jej przerwa�, mog�a zawiesi� pisanie i swobodnie wraca�a do niego p�niej. Nie szuka�a pomocy w ksi��kach, poza Bibli� i katechizmem papie�a Piusa X. Zadanie polegaj�ce na pisaniu nie izolowa�o jej od �wiata. Nie obce jej by�y �ycie i pragnienia bli�nich, kt�rych wspiera�a �wiat�� rad� i - je�li by�o trzeba - cichymi, heroicznymi ofiarami, kt�re przynosi�y cudowne rozwi�zanie podczas ci�kich prze�y� wojennych. Los narodu, kt�ry bardzo kocha�a, nie by� jej oboj�tny. Nie unika�a te� obowi�zk�w obywatelskich: 18 kwietnia 1948 poleci�a nawet zawie�� si� karetk� do siedziby punktu wyborczego. Nieustann� prac�, �yw� i sta�� modlitw�, rado�nie przyjmowanym cierpieniem - co jest udzia�em ludzi w��czonych w dzie�o Odkupienia - Maria prosi�a Boga, aby nie zsy�a� jej widocznych znak�w intensywnego wsp�uczestnictwa w m�ce z Chrystusem, kt�ry u�y� jej jako "rzecznika" i jako "pi�ra", co objawia�o si� w bogactwie "widze�" i g��bi "dyktand". Dzie�a Maria Valtorta zapisa�a oko�o 15000 stron liniowanych zeszyt�w. Nieco mniej ni� dwie trzecie tej zdumiewaj�cej tw�rczo�ci stanowi monumentalne dzie�o o �yciu Jezusa (Poemat Boga - Cz�owieka). Drobniejsze prace zaWieraj� obszerne komentarze do fragment�w Pisma �wi�tego, wyk�ady doktryny nauki Chrystusa, dzieje pierwszych chrze�cijan i m�czennik�w, a tak�e utwory o pobo�no�ci. "Mog� zapewni� - czytamy w jednym z o�wiadcze� Marii Valtorty - �e nie mia�am �rodk�w ludzkich, by zna� to, o czym pisz�, a czego nawet pisz�c czasami nie rozumiem". Obok pisarstwa natchnionego, kt�rego nie czu�a si� autork�, Maria Valtorta pozostawi�a interesuj�ce pisma autobiograficzne i bogat� korespondencj�, ukazuj�c� jej osobowo�� i siln� wol�, oddan� w heroicznej i �wi�tej s�u�bie Bogu oraz powszechnemu dobru. Ofiarowanie inteligencji 18 kwietnia 1949 Maria ofiarowa�a Bogu to, �e nie b�dzie mog�a ujrze� aprobaty w�adz ko�cielnych dla swego Dzie�a. Doda�a do tego cenny dar: w�asn� inteligencj�. Widocznie Pan zechcia� wzi�� to dos�ownie, bowiem doczekawszy si� "wstrzymania zezwolenia" publikacji swego Dzie�a, Maria Valtorta, prawdopodobnie z pocz�tkiem 1956 roku, zacz�a stopniowo zamyka� si� w sobie popadaj�c w swego rodzaju stan psychicznego wyobcowania. Pierwsz� oznak� tego stanu by�o nadu�ywanie du�ych liter w listach, kt�re pisa�a. Uleg�a manii wype�niania obrazk�w i wszelkich kawa�k�w papieru, jakie wpad�y jej w r�ce, wykrzyknikami w rodzaju: "Jezu, ufam Tobie! ", robi�c z nich niekiedy "wykazy" uzyskanych w ten spos�b odpust�w. W ko�cu, ta niegdy� tak nieustannie czynna osoba, pisz�ca, wykonuj�ca rozmaite rob�tki, modl�ca si� w ��ku, sta�a si� zupe�nie bezczynna. Podczas rozmowy zaczyna�a m�wi� nie na temat, tylko czasem ujawniaj�c niezwyk�� jasno�� umys�u, nie panuj�c jednak nad tym, czy m�wi akurat do rzeczy. Odzywa�a si� coraz mniej; a� wreszcie ograniczy�a si� do mechanicznego powtarzania pozdrowie� i ostatnich s��w, jakimi si� do niej zwracano, co udaremnia�o wszelkie pr�by nawi�zania rozmowy. Od czasu do czasu wydawa�a okrzyk w rodzaju: "Jakie tam s�o�ce! " Zachowa�a jednak jasno�� wejrzenia i zachowywa�a si� spokojnie. Nigdy o nic nie prosi�a i pozwala�a si� karmi� jak ma�e dziecko. Pytana o swoje pisma, udziela�a kr�tkich trafnych odpowiedzi, jakby otrz�saj�c si� na kr�tk� chwil� z owego stanu niemo�no�ci nawi�zywania kontakt�w. �mier� i miejsce spoczynku 16 wrze�nia 1961 stan zdrowia Marii pogorszy� si� tak znacznie, �e przewieziono j� karetk� do Pizy i umieszczono w klinice SS. S�u�ebnic Matki Bo�ej Bolesnej, gdzie pozostawa�a do ko�ca miesi�ca. Po powrocie do swego pokoju w Viareggio, bez oznak poprawy, 12 pa�dziernika 1961 o 10.35, w sze��dziesi�tym pi�tym roku �ycia, a dwudziestym �smym - choroby, zasn�a na zawsze. Do umieraj�cej wezwano ojca Innocenzo M. Rovetti, prze�o�onego Trzeciego Zakonu S�u�ebnic Maryi, kt�rego Maria Valtorta by�a cz�onkiem na r�wni z Trzecim Zakonem Franciszka�skim. W chwili gdy kap�an modl�c si� wypowiedzia� s�owa: "Proficiscere, anima christiana, de hoc mundo"[Clinica delle Serve di Maria Addolorata. Odejd�, duszo chrze�cija�ska, z tego �wiata.] Maria wyda�a ostatnie tchnienie. Wygl�da�o to jak ostatni akt pos�usze�stwa. Wiadomo z jednego z zapis�w z roku 1940, �e Jezus powiedzia� jej: "Jak�e b�dziesz szcz�liwa, kiedy spostrze�esz, �e jeste� w moim �wiecie na zawsze i �e przysz�a� tu z biednego �wiata, nawet nie zauwa�ywszy kiedy, przechodz�c od widze� do rzeczywisto�ci, jak malec, kt�ry �ni o mamie i budzi si� w jej ramionach. Ja tak uczyni� z tob�". Cia�o po�o�ono w tym samym pokoju i na tym samym ��ku, gdzie dokona�y si� wszystkie cierpienia. Dzie�a, akty oddania i pobo�na �mier� chorej pisarki. Wiele lat wcze�niej przygotowa�a ju� ubranie, w kt�rym mia�a zosta� pochowana: bia�� szatk� od chrztu do okrycia g�owy i sentencj� do nekrologu: "Przesta�am cierpie�, lecz nadal b�d� mi�owa�". Nielicznie zebrani go�cie mogli zobaczy� zadziwiaj�c� biel jej prawej d�oni (tej, kt�r� nazywano "pi�rem Pana"), podczas gdy lewa r�ka stopniowo ��k�a. A kolana, kt�re by�y "pulpitem" do pisania, wznosi�y si� �ukiem pod bia�� sukni�, gdy Maria spoczywa�a na �miertelnym pos�aniu. 14 pa�dziernika 1961, wczesnym rankiem odby� si� pogrzeb -zgodnie z pozostawionym �yczeniem Marii - z wielk� prostot�. Po Mszy �w. odprawionej w parafii San Paolino, kr�tki kondukt samochod�w odprowadzi� cia�o na cmentarz Mi�osierdzia, gdzie trumn� z�o�ono w ziemi. Ekshumacja i specjalny pogrzeb Dziesi�� lat p�niej, 12 pa�dziernika 1971, doczesne szcz�tki Marii Valtorty zosta�y ekshumowane i umieszczone w grobowcu rodzic�w. Po uzyskaniu zezwolenia w�adz cywilnych i ko�cielnych, przeniesiono je z Viareggio do Florencji i z�o�ono w kaplicy del Kapitolo, w g��wnym kru�ganku Bazyliki Zwiastowania, gdzie Maria Valtorta do dzi� doznaje czci wiernych. Rozpowszechnienie pism Pisma Marii Valtorty zacz�y ukazywa� si� drukiem w ostatnich latach �ycia pisarki - jednak�e anonimowo. Szybko trafi�y do ludzi, rozchodz�c si� po kraju, przenikaj�c poza granice W�och, do najdalszych stron, bez reklamy, jedynie dzi�ki mocy przes�ania Prawdy i Mi�o�ci, kt�re podbija �wiat czyni�c go lepszym. W "dyktandzie" z 23 sierpnia 1943 roku znajdujemy nast�puj�ce s�owa Jezusa do pisarki: "Daru Mego trzeba u�ywa� z rozs�dkiem. Potrzebne jest nie otwarte, dono�ne g�oszenie, lecz spokojne, coraz rozleglejsze zg��bianie go, cho�by by�o bezimiennie. Kiedy twoja d�o� spocznie bezczynnie w oczekiwaniu wskrzeszenia w Chwale, w�wczas dopiero ludzie poznaj� twoje imi�". "Poemat Boga - Cz�owieka" Najrozleglejszym dzie�em Marii Valtorty jest wielkie "�ycie Pana Jezusa", kt�rego narracja obejmuje czas od narodzin i dzieci�stwa Matki Naj�wi�tszej, a� po Jej Wniebowzi�cie. W momencie publikacji; okre�lenie podane w pismach Marii Valtorty: "Ewangelia naszego Pana Jezusa Chrystusa taka, jaka zosta�a objawiona ma�emu Janowi " zosta�o uproszczone do: "Poemat Jezusa". Wydawca jednak spotka� si� z zarzutem, �e pod takim tytu�em ukaza� si� wcze�niej jaki� tomik wierszy, tote� tytu� zamieniono na "Poemat Boga - Cz�owieka" i ten ju� pozosta�. Jest to jednak "ewangelia", kt�ra nie zast�puje ani nie zmienia Ewangelii, a opowiada j�. uzupe�nia i obszerniej obja�nia, z wyra�nym celem o�ywienia na nowo mi�o�ci do Chrystusa i do jego Matki. Zosta�a "objawiona" Marii Valtorcie, zwanej "Ma�ym Janem". {"Piccolo Giovanni". }"Janem" - �eby przybli�y� j� do Ewangelisty, kt�ry by� umi�owanym uczniem. "Ma�ym" - ze wzgl�du na zale�no�� pot�nego Dzie�a od wszystkich ewangelist�w, kt�rzy w kr�tkich ksi�gach zawarli to, co najistotniejsze. KSI�GA PIERWSZA PRZYGOTOWANIE PROTOEWANGELIA OKRES OD NIEPOKALANEGO POCZ�CIA MARYI DZIEWICY DO �MIERCI �WI�TEGO J�ZEFA PROLOG Ewangelii wed�ug �w. Jana Na pocz�tku by�o S�owo a S�owo by�o u Boga, a Bogiem by�o S�owo. tO by�o na pocz�tku u Boga. Wszystko si� przez nie sta�o , a bez niego nic si� nie sta�o, co si� sta�o. W niem by� �ywot, a �ywot by� �wiat�o�ci� ludzi. A �wiat�o�� w ciemno�ciach �wieci, a ciemno�ci jej nie ogarn�y. By� cz�owiek pos�any od Boga, kt�remu by�o imi� Jan. Ten przyszed� na �wiadectwo, aby da� �wiadectwo o �wiat�o�ci, aby przeze� wszyscy wierzyli. Nie by� on �wiat�o�ci�; ale i�by �wiadectwo da� o �wiat�o�ci. By�a �wiat�o�� prawdziwa, kt�ra o�wieca wszelkiego cz�owieka na ten �wiat przychodz�cego. Na �wiecie by�, a �wiat jest uczynion przeze�, a �wiat go nie pozna�. Przyszed� do w�asno�ci, a swoi� go nie przyj�li. ilekolwiek ich przyj�li go, da� im moc, aby si� stali synami Bo�ymi, tym, kt�rzy wierz� w imi� jego. Kt�rzy nie ze krwie, ani z wolej cia�a, ani z wolej m�a, ale z Boga si� narodzili. A S�owo cia�em si� sta�o i mieszka�o mi�dzy nami, (i widzieli�my chwa�� jego, chwa�� jako jednorodzonego od Ojca), pe�ne �aski i prawdy. Jan �wiadectwo daje o nim i wo�a, m�wi�c: Ten by�, o kt�rymem powiada�: Kt�ry po mnie przyj�� ma, sta� si� przede mn�; bo by� pierwszy ni� ja. A z pe�no�ci jego mychmy wszyscy wzi�li, �ask� za �ask�. Albowiem zakon przez Moj�esza jest dan, �aska i prawda przez Jezusa Chrystusa si� sta�a. Boga �aden nigdy nie widzia�; jednorodzony Syn, kt�ry jest na �onie Ojcowskiem, on opowiedzia�. Z �aci�skiego na j�zyk polski prze�o�one przez ks. D. Jak�ba Wujka "B�g mnie posiada� przed stwarzaniem swych arcydzie�" (Prz 8,22) * * * 1. MARYJA MO�E BY� NAZWANA DRUGORODN� "C�RK� OJCA" Napisane 16 sierpnia 1944, A 3348-3349 Jezus nakazuje mi: "We� ca�kiem nowy zeszyt, przepisz na pierwszej kartce dyktando z 16 sierpnia 1944. W tej ksi��ce b�dzie mowa o Niej." Jestem pos�uszna i przepisuj�: Jezus m�wi: "Dzisiaj napisz tylko to. Czysto�� ma tak� warto��, �e �ono Maryi Niepokalanej, stworzone przez Boga, mog�o ogarn�� sob� Nieogarnionego, poniewa� zawiera�o w sobie czysto�� tak zupe�n�, jaka mo�e sta� si� udzia�em stworzenia Bo�ego. Tr�jca Przenaj�wi�tsza zst�pi�a do �ona Maryi ze swoimi doskona�o�ciami i zamieszka�a tam w Trzech Osobach. Zamkn�a sw� Niesko�czono�� w ma�ej przestrzeni. Tr�jca Przenaj�wi�tsza nie zosta�a przez to pomniejszona, albowiem mi�o�� Dziewicy i wola Bo�a rozszerzy�a t� przestrze� a� do uczynienia z niej Nieba i ujawni�a si� w trzech osobowych charakterystycznych cechach: Ojciec b�d�c stworzycielem istoty ludzkiej odnowi� {(dla ochrony ponownego aktu stw�rczego) istot� [ludzk�]: w D2, ponownie niewinnej istoty ubustwionej przez �ask�.} swe dzie�o z sz�stego dnia, maj�c w�asn�, prawdziw�, godn�, doskonale do Siebie podobn� {D2: z powodu czego mog�a prowadzi� bo�e rozmowy z niepokalan� �wie�o�ci� swej duszy.} "c�rk�". W Maryi piecz�� Bo�a by�a odci�ni�ta z tak� dok�adno�ci�, �e tylko Pierworodny Syn Ojca J� przewy�sza�. Maryja mo�e by� nazwana "Drugorodn�" Ko�ci� przystosowuje w liturgii do Matki Boskiej ust�p z Syr 24,5, kt�ry og�asza J�: "Pierworodn� spo�r�d wszystkich stworze�". Tu pisarka nazywa J� "Drugorodn� [C�rk�] Ojca", zachowuj�c dla Jezusa tytu� Pierworodnego, wedle Rz 8,29; Kol 1,15.18; Hbr 1,6; Ap 1,5. Te dwa zwroty nie s� przeciwstawne, poniewa� Matka Boska uwa�ana jest tam za Przenaj�wi�tsz� i dlatego, �e ukszta�towa�o si� w Niej Cz�owiecze�stwo Jezusa, zas�uguje na tytu� Drugorodnej. Pozostaje jednak wobec wszystkich innych stworzonych [ludzi] Pierworodn�. c�rk� Ojca z powodu doskona�o�ci otrzymanej i utrzymanej przez jej godno�� jako Ma��onki i Matki Boga, i Kr�lowej Nieba. Jest Ona na drugim miejscu za Synem Ojca, jak i na drugim miejscu w jego wiecznym Zamy�le. Syn i dla Niej by� "Synem"; przez tajemnic� �aski uczy� J� swojej prawdy i swojej m�dro�ci, b�d�c wtenczas jeszcze tylko rozwijaj�cym si� w jej �onie Zarodkiem. Duch �wi�ty, objawiaj�c si� mi�dzy lud�mi przez antycypowane [Zes�anie Ducha] i przez przed�u�one Zes�anie Ducha: by� przez Mi�o�� w "Tej, co mi�uje". By� pocieszycielem dla ludzi poprzez Owoc jej �ona i U�wi�ceniem dla Maryi przez to, �e sta�a si� Matk� �wi�tego. B�g, �eby ukaza� si� ludziom w nowej i pe�nej postaci, i rozpocz�� er� Odkupienia nie wybra� na sw�j tron gwiazdy na niebie ani pa�acu jakiego� potentata, ani nie chcia� oprze� swych st�p na skrzyd�ach anio��w. Zapragn�� �ona bez skazy. Ewa tak�e zosta�a stworzona bez skazy, lecz zdeprawowa�a si� z w�asnej woli. Ewa znajdowa�a si� jednak w �wiecie czystym, podczas gdy Maryja �y�a w �wiecie zdeprawowanym, a mimo to nie da�a przyzwolenia na zranienie swojej niewinno�ci nawet przez najmniejsz� grzeszn� my�l. Maryja wiedzia�a, �e grzech istnieje. Widywa�a najrozmaitsze rodzaje grzechu, a� do najohydniejszych. Widzia�a je wszystkie, a� do, najstraszniejszego: bogob�jstwa. Zna�a je jednak po to, �eby za nie zado��uczyni� i by� na wieczno�� T�, co lituje si� nad grzesznikami i modli si� za ich odkupienie. Ta my�l b�dzie my�l� przewodni� wszystkich �wi�tych reali�w, jakie ci oznajmi�, �eby ciebie pokrzepi� i ku pokrzepieniu wielu innych." * * * 2. JOACHIM I ANNA SK�ADAJ� PANU BOGU �LUB Napisane 22 sierpnia 1944, A 3434 i 3437 3442 Widz� wn�trze jakiego� domu, w kt�rym nieznana mi niewiasta w nieokre�lonym wieku siedzi przy krosnach. Jej w�osy, pewnie niegdy� czarne, teraz s� szpakowate. Twarz, chocia� jeszcze bez zmarszczek, jest pe�na stateczno�ci, kt�ra przychodzi z wiekiem, w miar� up�ywu lat. Wygl�da na lat pi��dziesi�t lub najwy�ej pi��dziesi�t pi��. Nie wi�cej. Okre�laj�c wiek widzianych niewiast opieram si� na zapami�tanym obrazie twarzy mojej matki, kt�ry teraz, w dniach tak przypominaj�cych jej ostatnie dni, gdy mnie piel�gnowa�a, staje mi przed oczyma cz�ciej ni� kiedykolwiek. Pojutrze mija rok, odk�d jej ju� nie widz�... Mama mia�a -przy przedwcze�nie posiwia�ych w�osach - twarz bardzo �wie��. Maj�c lat 50 by�a ju� tak samo siwa jak pod koniec �ycia. Tylko uczucie macierzy�skie zawarte w spojrzeniu zdradza�o jej wiek. Mog�abym si� zatem myli�, okre�laj�c lata dojrza�ych niewiast. Teraz widz� t� niewiast� jak tka. Ca�a izba jest o�wietlona �wiat�em dnia, padaj�cym przez otwarte drzwi, kt�re wychodz� na rozleg�y ogr�d warzywny. Domy�lam si�, �e jest to ma�a, wiejska posiad�o��, bowiem ogr�d przed�u�aj� niewielkie pag�rki, przechodz�ce w zielon� wy�yn�. Niewiasta wygl�da pi�knie, rysy ma typowe dla hebrajskich niewiast. Oczy ma czarne, g��boko osadzone. Nie wiem czemu, ale przypominaj� mi swoim wyrazem oczy Chrzciciela. Spojrzenie ma pe�ne godno�ci jak u kr�lowej, ale i pe�ne s�odyczy. To tak, jakby oczy or�a by�y przes�oni�te przez b��kitny r�bek. S� �agodne, lekko zamglone smutkiem, jakby my�la�a o utraconych nadziejach. Cer� ma raczej �niad�, usta do�� szerokie, wyra�nie wykrojone, o wyrazie surowym, ale nie twardym. Nos jest d�ugi, u nasady lekko garbaty, orli, dobrze zharmonizowany z wyrazem oczu. Jest postawna, ale nie t�ga. Wysoka i dobrze zbudowana, je�li si� mog� domy�la�, widz�c j� siedz�c�. Zaj�ta jest tkaniem jakiej� zas�ony czy te� narzuty. Wielobarwne plecionki odznaczaj� si� wyra�nie na ciemnobr�zowym tle. W cz�ci ju� utkanej wida� falist� greck� przeplatank� i rozetki, gdzie zielony, ��ty, czerwony i b��kitny z odcieniem oliwkowym, przeplataj� si� stapiaj�c w t�czow� mozaik�. Niewiasta jest ubrana bardzo skromnie w ciemn� sukni� koloru czerwonego fioletu, podobnego w odcieniu do pewnego gatunku bratk�w. Gdy s�yszy pukanie do drzwi, podnosi si� z miejsca. Widz�, �e rzeczywi�cie jest do�� wysoka. Otwiera drzwi. Jaka� m�oda niewiasta pyta: "Anno, {imi� "Anna" pochodzi od hebrajskiego s�owa "hanach": �aska}czy dasz mi swoj� amfor�? Nape�ni� ci j�". Prowadzi ze sob� ma�ego, mo�e pi�cioletniego berbecia, kt�ry od razu czepia si� sukni niewiasty nazwanej Ann�. Anna, g�aszcz�c ch�opczyka po g�owie, idzie z nim do s�siedniego pomieszczenia i przynosi stamt�d pi�kn� miedzian� amfor�. Podaj�c j� przyby�ej m�wi: "Zawsze jeste� dobra dla starej Anny. B�g wynagrodzi ci za to w tym dziecku i w dzieciach, kt�re masz i b�dziesz mia�a, szcz�liwa! " Tu Anna wzdycha. Niewiasta przygl�da si� jej nieco zmieszana, nie wiedz�c, co po tym westchnieniu powiedzie�. �eby ul�y� trosce, jakiej si� domy�la, m�wi: "Zostawi� ci Alfeusza, je�li nie b�dzie przeszkadza�. Pr�dzej przynios� wi�cej wody i nape�ni� wi�cej dzban�w i konwi". Alfeusz zostaje ch�tnie i nie pyta, czemu ma zosta�. Gdy tylko matka znika, Anna bierze go na r�ce i obejmuj�c ramionami niesie do ogrodu, podnosi a� do pergoli pe�nej jasnych jak topazy winogron i m�wi: "Jedz, jedz one s� dobre" i ca�uje buzi� ca�� umazan� sokiem �apczywie po�ykanych winogron. Sama �mieje si� ci�gle, ukazuj�c dwa szeregi pi�knych z�b�w zdobi�cych jej usta. Wydaje si� teraz znacznie m�odsza ni� przedtem. A gdy dziecko m�wi, przygl�daj�c si� jej ciemnymi, szaroniebieskimi oczyma: "A teraz co mi dasz? ", rado�� zaciera na jej twarzy �lady minionych lat. �mieje si� i �artuje, a potem nachyla si� i kl�kaj�c pyta: "A co mi dasz za to, je�li ci dam... je�li ci dam... zgadnij co? " Roze�miane dziecko klaszcz�c w d�onie wo�a: "Ca�uski ca�uski ci dam, �liczna Anno, dobra Anno, mamo Anno!" Anna s�ysz�c, �e nazwa� j� "mam� Ann�", wykrzykuje rado�nie, tul�c malca z czu�o�ci�, i m�wi: "O ty moje szcz�cie! Mi�e! Mi�e! Mi�e!" Przy ka�dym "mi�e" ca�uje r�owe policzki. Potem id� razem do p�ki, gdzie znajduj� si� u�o�one na p�misku placuszki z miodem. "Piek�am je specjalnie dla ciebie, rado�ci moja, szcz�cie moje, bo mnie kochasz. Powiedz, jak bardzo mnie kochasz? Dziecko my�l�c widocznie o jakiej� rzeczy kt�ra je najbardziej zdumia�a, m�wi: "Jak �wi�tyni� Pana. Anna �miej�c si�, jeszcze raz go ca�uje w oczy pe�ne �ycia, w jego r�owe usteczka, a dziecko ociera si� o ni� jak ma�y kotek. Tymczasem jego matka ci�gle chodzi tam i z powrotem, przynosz�c dzban pe�en wody. U�miecha si� nic nie m�wi�c. Pozostawia im swobod� w wylewaniu wzajemnej serdeczno�ci. Z ogrodu nadchodzi starszy m�czyzna. Jest nieco ni�szy od Anny, z g�stymi i ca�kiem bia�ymi w�osami. Jego pogodna twarz jasnego blondyna okolona jest brod�. Niebieskie jak turkusy oczy ja�niej� pod, jasnokasztanowymi prawie p�owymi rz�sami. Ubrany jest na ciemnobr�zowo. Anna nie widzi go, bo jest odwr�cona ty�em do wej�cia. On bior�c dziecko za ramiona, m�wi: "A dla mnie nic nie ma? " Anna odwraca si� wo�aj�c: "O Joachim! Sko�czy�e� ju� prac�. " W tej samej chwili dziecko obejmuj�c go za kolana, odpowiada: "Dla ciebie te�, dla ciebie te�" i gdy starzec pochyla si� by go poca�owa�, ma�y obejmuj�c go za szyj� g�adzi mu r�czkami brod� i ca�uje go. Joachim te� ma prezent. Lew� r�k� wysuwa zza plec�w jab�ko, tak pi�kne jak sztuczne, i m�wi do dziecka, kt�re �akomie wyci�ga r�ce: "Poczekaj troch�, a� pokroj� ci je na k�ski, bo nie m�g�by� tak zje��. Ono jest wi�ksze od ciebie. " I ogrodniczym no�em, kt�ry mu wisia� u pasa, kroi je na kawa�ki. Wydaje si� karmi� piskl� w gnie�dzie, tak troskliwie wk�ada �wiartki do ma�ej buzi, kt�ra nie przestaje chciwie po�yka�. "Joachimie, sp�jrz na te oczy! Czy nie s� podobne do dw�ch kropel morza Galilejskiego, gdy wieczorny wiatr zas�ania niebo ob�okami? " M�wi�c to, Anna opiera lekko r�k� na ramieniu ma��onka gestem �wiadcz�cym o wieloletniej za�y�o�ci. Joachim odpowiada jej mi�osnym spojrzeniem i m�wi z uczuciem: "Bardzo pi�kne! A te k�dziory? Czy nie przypominaj� wysuszonego przez s�o�ce zbo�a? Sp�jrz, maj� kolor z�ota i miedzi!""Ach, gdyby B�g da� nam dziecko, chcia�abym, �eby mia�o takie w�osy i oczy! " Anna jest pochylona, prawie kl�czy i z westchnieniem ca�uje szaroniebieskie oczy, Joachim tak�e wzdycha, lecz chce j� pocieszy�. K�ad�c r�k� na posiwia�ych faluj�cych w�osach Anny, m�wi: "Trzeba jeszcze wierzy�! B�g jest wszechmocny. P�ki si� �yje, cud mo�e si� zdarzy�, zw�aszcza gdy mi�uje si� Boga i kocha siebie nawzajem. " Imi� "Joachim" znaczy po hebrajsku "B�g Jahwe podniesie." Ostatnie s�owa Joachim wymawia z naciskiem. Anna nie zawstydzona, opuszcza g�ow�, a dwie �zy biegn�ce po jej twarzy zauwa�a tylko ma�y Alfeusz. Jest bole�nie zaskoczony, gdy widzi, �e jego du�a przyjaci�ka p�acze tak, jak i jemu czasem si� zdarza. Ma�� r�czk� ociera jej �zy. "Nie p�acz, Anno" - m�wi Joachim. - "Mimo wszystko jeste�my szcz�liwi. Przynajmniej ja, bo mam ciebie." "I ja jestem szcz�liwa z powodu ciebie. Ale nie da�am ci dziecka... My�l�, �e nie spodoba�am si� Panu, bo uczyni� moje �ono ja�owym." "O, moja �onko. A w czym�e mia�aby� Mu si� nie spodoba�, ty, �wi�ta? Pojedziemy jeszcze raz do �wi�tyni. W tym celu, nie tylko na �wi�to Namiot�w. B�dziemy si� d�ugo modlili... By� mo�e przydarzy ci si� podobnie jak Sarze... lub Annie, ma��once Elkany. D�ugo oczekiwa�y dziecka i czu�y si� do�wiadczone bezp�odno�ci�. Za� w Niebie by� przygotowany przez Boga dla ka�dej z nich �wi�ty syn. U�miechnij si�, moja �onko. Bardziej mnie trapi tw�j smutek ni� brak potomka... Zaniesiemy ze sob� Alfeusza. Ka�emy mu si� modli�, jest przecie� niewinny... B�g przyjmie jego modlitw� wraz z nasz� i nas wys�ucha." "Dobrze. Uczy�my �lub Panu. Je�li si� narodzi, b�dzie nale�a�o do Niego. �eby tylko zechcia� nam je da�... Och, �ebym mog�a by� nazwana "mam�"! " I Alfeusz, niewinny i zdziwiony �wiadek, m�wi: "Ja ci� tak przecie� nazywam! " "Tak, moje ty szcz�cie kochane... lecz masz swoj� w�asn� mam�, a ja... ja nie mam dziecka." I tu ko�czy si� widzenie. Zaczynam sobie zdawa� spraw�, �e tym widzeniem rozpoczyna si� cykl o narodzinach Maryi. Jestem ogromnie rada. Bardzo tego pragn�am. My�l�, �e i ojciec tak�e b�dzie zadowolony. {Uwaga dla wszystkich tom�w: pisarka zwraca si� cz�sto do swego kierownika duchownego. } Zanim us�ysza�am Mam� m�wi�c� do mnie: "Pisz teraz o Mnie, c�rko. Pocieszysz si� tym we wszystkich troskach." M�wi�c to, po�o�y�a mi z czu�o�ci� r�k� na g�owie. Potem przysz�o widzenie. Z pocz�tku, dop�ki nie us�ysza�am imienia tej starszej osoby, nie zdawa�am sobie sprawy, �e znajduj� si� wobec matki Mamy i �e to chodzi o �ask� zwi�zan� z jej narodzinami. * * * 3. ANNA MODLI SI� W �WI�TYNI I ZOSTAJE WYS�UCHANA Napisane 23 sierpnia 1944, A 3442-3447 Zanim zaczn� pisa� dalej, musz� umie�ci� tu nast�puj�ce spostrze�enie: Ten dom nie wydaje mi si� tym samym, z Nazaretu, kt�ry dobrze pami�tam. Przynajmniej otoczenie jest zupe�nie inne. Ogr�d warzywny jest tak�e bardziej rozleg�y, a poza tym wida� pola. Niewielkie, ale przecie� s�. Potem, jak Maryja zosta�a po�lubiona, by� tu tylko ogr�d, co prawda rozleg�y, lecz ko�czy�o si� na ogrodzie,