7031

Szczegóły
Tytuł 7031
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7031 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7031 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7031 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tom Clancy Polowanie na �Czerwony Pa�dziernik� Data wydania oryginalnego 1984 Data wydania polskiego 2003 Ralphowi Chathamowi, Kapitanowi okr�t�w podwodnych, kt�ry powiedzia� prawd�, oraz wszystkim marynarzom spod znaku delfina. Wszystkie postaci w tej ksi��ce, z wyj�tkiem Siergieja Gorszkowa. Jurija Padorina, Olega Pie�kowskiego. Walerego Sablina, Hansa Toftego i Grenville�a Wynne�a, s� fikcyjne, a wszelkie podobie�stwo do os�b �yj�cych b�d� zmar�ych jest wy��cznie przypadkowe. Nazwiska, wydarzenia, dialogi i opinie s� wytworem wyobra�ni autora, kt�ry nie zamierza� prezentowa� pogl�d�w Marynarki Wojennej Stan�w Zjednoczonych ani �adnej innej organizacji czy agendy jakiegokolwiek rz�du. Dzie� pierwszy PI�TEK, 3 GRUDNIA �Czerwony Pa�dziernik� Kapitan pierwszej rangi radzieckiej marynarki Marko Ramius ubrany by� odpowiednio do arktycznych warunk�w, jakie panuj� zwykle w Polarnym - bazie okr�t�w podwodnych Floty P�nocnej. Mia� na sobie pi�� warstw we�nianej odzie�y i sztormiak. Brudny holownik obr�ci� okr�t na p�noc, dziobem do wyj�cia. Hangar skrywaj�cy �Czerwony Pa�dziernik� nie r�ni� si� teraz niczym od wielu innych wype�nionych wod� betonowych gniazd, zbudowanych specjalnie po to, �eby zapewni� schronienie okr�tom podwodnym wyposa�onym w rakiety strategiczne. Na nabrze�u grupa marynarzy i doker�w �egna�a odp�ywaj�cych z typowo rosyjsk� pow�ci�gliwo�ci� - bez zb�dnych gest�w i wiwat�w. - Kamarow, ca�a naprz�d! - poleci� Ramius. Holownik zszed� im z drogi i kapitan obejrza� si�, by rzuci� okiem na spienion� wod�, kt�r� wprawia�y w ruch dwie �ruby z br�zu. Dow�dca holownika pomacha� na po�egnanie. Ramius odpowiedzia� tym samym gestem. Holownik mia� proste zadanie; wykona� je szybko i sprawnie. �Czerwony Pa�dziernik�, okr�t klasy Typhoon, o w�asnych si�ach ruszy� farwaterem w stron� Zatoki Kolskiej. - Jest �Purga�, towarzyszu kapitanie. Grigorij Kamarow wskaza� na lodo�amacz, kt�ry mia� wyprowadzi� ich na pe�ne morze. Ramius skin�� g�ow�. Dwie godziny potrzebne na przebycie zatoki wystawia�y na pr�b� nie tyle jego umiej�tno�ci, co cierpliwo��. Wia� zimny p�nocny wiatr, jedyny rodzaj wiatru spotykany w tej cz�ci �wiata. P�na jesie� okaza�a si� zadziwiaj�co �agodna i w rejonie, gdzie pokryw� �nie�n� zwykle mierzy si� na metry, prawie nie pada�o. Jednak�e przed tygodniem u wybrze�y Murma�ska rozszala� si� sztorm, kt�ry przyni�s� kr� z arktycznego paku. Obecno�� lodo�amacza nie by�a wi�c tylko czcz� formalno�ci�. �Purga� mia�a oczy�ci� drog� z lodu, kt�ry m�g� wp�yn�� noc� do zatoki. Flocie radzieckiej nie wysz�oby na dobre, gdyby jej najnowszy rakietowy okr�t podwodny zosta� uszkodzony przez dryfuj�c� bry�� zamarzni�tej wody. Ch�ostana przez wiatr woda przelewa�a si� przez ob�y dzi�b okr�tu, wdziera�a na p�aski pok�ad rakietowy przed strzelistym czarnym kioskiem. Powierzchni� morza pokrywa�a warstwa �ciek�w okr�towych, kt�re nie mog�c wyparowa� w tak niskiej temperaturze, tworzy�y czarny pier�cie� na skalnych �cianach zatoki przypominaj�cy �lad po k�pieli niechlujnego olbrzyma. Trafne por�wnanie, pomy�la� Ramius. Radzieckiego olbrzyma te� nie obchodzi, �e kala powierzchni� ziemi. Ramius ju� jako ch�opiec wyuczy� si� �eglarskiego fachu na przybrze�nych �odziach rybackich i dobrze wiedzia�, na czym polega �ycie w harmonii z przyrod�. - Jedna trzecia naprz�d - poleci�. Kamarow powt�rzy� rozkaz przez telefon na mostku. �Pa�dziernik� zbli�y� si� do rufy �Purgi�, jeszcze bardziej wzburzaj�c powierzchni� wody. Kapitan - porucznik Kamarow, nawigator, poprzednio s�u�y� jako pilot portowy, obs�uguj�c du�e okr�ty cumuj�ce po obu stronach zatoki. Dwaj oficerowie czujnie si� przygl�dali pot�nemu lodo�amaczowi trzysta metr�w przed nimi. Na rufie �Purgi� sta�o kilku marynarzy, w�r�d nich nawet kuk w bia�ym fartuchu. Przytupywali z zimna, ale chcieli zobaczy�, jak �Czerwony Pa�dziernik� wyp�ywa w sw�j pierwszy rejs bojowy. Zreszt� marynarze zdob�d� si� na wszystko, byleby przerwa� monotoni� s�u�by. W normalnych warunkach Ramius by�by w�ciek�y na tak� eskort� - zatoka by�a dostatecznie g��boka i szeroka - ale nie dzisiaj. Lodu nigdy nie mo�na bagatelizowa�, a tym razem musia� pami�ta� o wa�niejszych sprawach. - A wi�c, kapitanie, zn�w wyp�ywamy w morze, by s�u�y� rodinie i broni� jej przed wrogiem! - odezwa� si� kapitan drugiej rangi Iwan Jurijewicz Putin, jak zwykle bez pozwolenia wychylaj�c g�ow� z w�azu i niezgrabnie, niczym szczur l�dowy, wspinaj�c si� po szczeblach. Na mikroskopijnym mostku i tak ledwo starcza�o miejsca dla kapitana, nawigatora i milcz�cego obserwatora. Putin by� zampolitem, oficerem politycznym. Wszystko, co robi�, s�u�y�o rodinie, kt�re to s�owo ma dla ka�dego Rosjanina znaczenie mistyczne i, na r�wni z W. I. Leninem, zast�puje cz�onkom partii komunistycznej Boga. - W�a�nie - odpar� Ramius z udawanym entuzjazmem. - Dwa tygodnie na morzu. Jak dobrze nareszcie wyj�� z doku. Miejsce marynarza jest tu, a nie na l�dzie, w�r�d chmar biurokrat�w i robotnik�w w brudnych buciorach. No i b�dzie nam ciep�o. - A jest wam zimno? - zapyta� Putin z niedowierzaniem. Ramius po raz setny pomy�la�, �e Putin to idea� oficera politycznego. Zawsze m�wi� za g�o�no, �mia� si� zbyt sztucznie. Ani przez chwil� nie pozwala� nikomu zapomnie�, kim jest. Jako doskona�y oficer polityczny �atwo wzbudza� strach. - Zbyt d�ugo p�ywam na okr�tach podwodnych, przyjacielu. Przyzwyczai�em si� ju� do umiarkowanych temperatur i nieruchomego pok�adu pod nogami. Putin nie zauwa�y� ukrytej ironii. Skierowano go do okr�t�w podwodnych po s�u�bie na niszczycielach, skr�conej ze wzgl�du na ci�g�e napady choroby morskiej. No i pewnie dlatego, �e nie przeszkadza�a mu ciasnota panuj�ca na okr�tach podwodnych, kt�rej wielu nie wytrzymuje. - Ale� Marku Aleksandrowiczu, w taki dzie� jak dzisiaj w Gorkim kwitn� kwiaty. - Niby jakie, towarzyszu oficerze polityczny? - spyta� Ramius, lustruj�c zatok� przez lornetk�. Cho� min�o po�udnie, na po�udniowym wschodzie s�o�ce ledwo wystawa�o ponad horyzont, rzucaj�c pomara�czowe �wiat�o i k�ad�c na wysokich ska�ach purpurowe cienie. - Jak to jakie, te na szybach, malowane przez mr�z - zarechota� Putin. - W taki dzie� jak dzisiaj kobiety i dzieci maj� rumiane twarze, para z ust ci�gnie si� za wami niby cie�, a w�dka smakuje jak nigdy. Ech, �eby tak by� teraz w Gorkim! Ten skurwiel powinien pracowa� w �Inturi�cie�, pomy�la� Ramius, tyle �e Gorki jest zamkni�te dla cudzoziemc�w. By� tam dwukrotnie. Wyda�o mu si� typowym radzieckim miastem, pe�nym ruder, brudnych ulic i n�dznie ubranych ludzi. I jak w wi�kszo�ci miast, w tym kraju zima by�a naj�adniejsz� por� roku. �nieg przykrywa� ca�y brud. Ramius, na wp� Litwin, pami�ta� z dzieci�stwa lepsze miejsce - nadmorsk� wiosk�, kt�rej hanzeatycka przesz�o�� pozostawi�a w spadku rz�dy okaza�ych dom�w. W zasadzie nie zdarza�o si�, by kto� innej narodowo�ci ni� rosyjska znalaz� si� na pok�adzie okr�tu podwodnego, a co wi�cej, by nim dowodzi�. Jednak�e ojciec Marka, Aleksander Ramius, by� prawdziwym, oddanym sprawie starym komunist�, kt�ry wiernie i sumiennie s�u�y� Stalinowi. Kiedy Rosjanie po raz pierwszy zaj�li Litw� w 1940 roku, stary Ramius mia� sw�j udzia� w ob�awach na opozycjonist�w, sklepikarzy, ksi�y i innych, kt�rzy mogli okaza� si� k�opotliwi dla nowego re�imu. Wszyscy zostali wywiezieni, a ich los nawet dla dzisiejszej Moskwy pozostaje tajemnic�. Rok p�niej, w trakcie inwazji niemieckiej, Aleksander walczy� bohatersko jako komisarz ludowy i ws�awi� si� w bitwie pod Leningradem. W 1944 roku wr�ci� na ziemie rodzinne w awangardzie Jedenastej Armii Gwardyjskiej, by wzi�� krwawy odwet na tych, kt�rzy kolaborowali z Niemcami lub byli o to podejrzani. Aleksander by� prawdziwym bohaterem Zwi�zku Radzieckiego, a Marko ogromnie wstydzi� si� takiego ojca. Podczas koszmarnie d�ugiego obl�enia Leningradu �ona Aleksandra podupad�a na zdrowiu i zmar�a przy porodzie Marka. Ch�opiec wychowywa� si� na Litwie u babki ze strony ojca, kt�ry tymczasem przechadza� si� dumnie po wile�skim Komitecie Centralnym, czekaj�c na przeniesienie do Moskwy. W ko�cu otrzyma� upragniony awans, by� nawet zast�pc� cz�onka Biura Politycznego, zmar� jednak przedwcze�nie na atak serca. Poczucie wstydu nie zaw�adn�o wszak�e Markiem ca�kowicie. To dzi�ki pozycji ojca realizacja obecnego planu sta�a si� mo�liwa, a Marko zamierza� zem�ci� si� na tym kraju za �mier� tysi�cy rodak�w, kt�rzy zgin�li, zanim jeszcze si� urodzi�. - Tam, gdzie p�yniemy, b�dzie jeszcze zimniej, Iwanie Jurijewiczu. Putin poklepa� kapitana po ramieniu. Czy ten gest jest szczery? - pomy�la� Marko. Pewnie tak. Ramius by� z gruntu uczciwy i uzna�, �e ten niski, ha�a�liwy idiota miewa� tak�e ludzkie odruchy. - Jak to jest, towarzyszu kapitanie, �e za ka�dym razem wydajecie si� szcz�liwi, wyp�ywaj�c w morze i rozstaj�c si� z rodin�? Ramius u�miechn�� si� zza lornetki. - Marynarz, Iwanie Jurijewiczu, ma jedn� ojczyzn�, ale dwie �ony. Nigdy tego nie zrozumiecie. Teraz p�yn� do drugiej, tej zimnej, bez serca, do kt�rej nale�y moja dusza - Ramius na chwil� zawiesi� g�os, a u�miech znik� z jego twarzy. - Teraz jest to moja jedyna �ona. Zauwa�y�, �e tym razem Putin nie odpowiedzia�. W �w dzie�, gdy trumna z l�ni�cego sosnowego drewna znika�a w komorze kremacyjnej, oficer polityczny roni� prawdziwe �zy. �mier� Natalii Bogdanowej Ramius by�a w jego oczach nie tylko powodem do smutku, lecz tak�e dzie�em bezdusznego Boga, kt�rego istnienie przez ca�y czas negowa�. Dla Ramiusa by�a to jednak zbrodnia dokonana przez pa�stwo, a nie przez Boga. Niepotrzebna, straszliwa zbrodnia, kt�ra wymaga odwetu. - L�d. - Obserwator wskaza� palcem. - Z prawej burty zlep lu�nej kry albo bry�a oderwana ze wschodniego lodowca. Miniemy go z daleka - powiedzia� Kamarow. - Towarzyszu kapitanie! - odezwa� si� metalicznie g�o�nik na mostku. - Wiadomo�� z dow�dztwa floty. - Odczytajcie. - Rejon manewr�w czysty. �adnych jednostek nieprzyjacielskich. Dzia�a� wed�ug rozkaz�w. Podpisane Korow, dow�dca floty. - Zrozumia�em - odpar� Ramius. Rozleg� si� suchy szcz�k odk�adanej s�uchawki. - Wi�c nie kr�c� si� tam �adni Amerikancy? - W�tpicie w s�owa dow�dcy floty? - zdziwi� si� Putin. - Mam nadziej�, �e si� nie myli - odpar� Ramius. Oficer polityczny pewnie nie pochwala� jego szczero�ci. - Ale przypomnijcie sobie ostatnie szkolenia. Putin przest�pi� z nogi na nog�. Wida� zrobi�o mu si� zimno. - Ameryka�skie okr�ty podwodne Los Angeles klasy 688. Pami�tacie, czego dowiedzia� si� nasz agent od ameryka�skiego oficera? Mog� podkra�� si� do wieloryba i wypieprzy� go, zanim ten zauwa�y, co si� dzieje. Swoj� drog�, ciekaw jestem, jak KGB zdoby�o t� informacj�? Pi�kna agentka radzieckiego wywiadu, zachowuj�ca si� zgodnie z obyczajami zgni�ego Zachodu, chuda, w gu�cie imperialist�w, blondynka... - kapitan chrz�kn��, rozbawiony. - Pewnie ameryka�ski oficer lubi� si� przechwala� i chcia� zrobi� z ni� to, co ich okr�t z wielorybem, i pewnie by� na bani, jak to marynarze. A teraz powa�nie, musimy wystrzega� si� ameryka�skich Los Angeles i nowych angielskich Trafalgar�w. To dla nas powa�ne zagro�enie. - Amerykanie nie s� �li w produkcji zbrojeniowej, towarzyszu kapitanie - stwierdzi� Putin. - Ale te� nie jedyni. Ich technika nie jest a� taka zn�w wspania�a. Nasza �utsza - zako�czy� triumfalnie. Nasza lepsza. Ramius pokiwa� g�ow� w zamy�leniu. Polityczni naprawd� powinni mie� jakie� poj�cie o jednostkach, kt�re nadzoruj� z ramienia partii. - Iwanie Jurijewiczu, a nie m�wili wam ch�opi spod Gorkiego, �eby nie wywo�ywa� wilka z lasu? Ale nie przejmujcie si�, my�l�, �e na tym okr�cie damy im nauczk�. - Jak powiedzia�em w G��wnym Zarz�dzie Politycznym - Putin ponownie klepn�� Ramiusa po ramieniu - �Czerwony Pa�dziernik� jest w najlepszych r�kach! S�ysz�c to, Ramius i Kamarow pozwolili sobie na u�miech. Ty sukinsynu, pomy�la� kapitan, masz czelno�� m�wi� przy moich ludziach, �e od twojej opinii zale�y decyzja o tym, czy nadaj� si� na dow�dc� okr�tu! Od opinii cz�owieka, kt�ry nie poradzi�by sobie nawet w s�oneczny dzie� na pontonie! Szkoda, �e nie do�yjesz chwili, w kt�rej musia�by� odszczeka� swoje s�owa, towarzyszu oficerze polityczny, i sp�dzi� reszt� �ycia w gu�agu za niedocenianie przeciwnika. Tylko dlatego warto by ci� zostawi� przy �yciu. Kilka minut p�niej fale przybra�y na sile, powoduj�c ko�ysanie okr�tu, jeszcze bardziej dokuczliwe ze wzgl�du na wysoko�� kiosku. Putin znalaz� pretekst, by zej�� pod pok�ad. Wci�� kiepsko znosi� wi�ksz� fal�. Ramius spojrza� znacz�co na Kamarowa, kt�ry u�miechem przyzna� mu racj�. Ich milcz�ca pogarda dla politruka by�a w swej naturze ze wszech miar antyradziecka. Druga godzina od wyj�cia z portu min�a szybko. W miar� wychodzenia na otwarte morze, fale ros�y i pilotuj�cy ich lodo�amacz ci�ko zapada� si� w bruzdy. Ramius przygl�da� mu si� z zainteresowaniem. Nigdy nie p�ywa� na lodo�amaczu, zawsze s�u�y� tylko na okr�tach podwodnych. By�y znacznie wygodniejsze, ale te� bez por�wnania mniej bezpieczne. Przywyk� jednak do niebezpiecze�stwa i wieloletnie do�wiadczenie okaza�o si� teraz bardzo przydatne. - P�awa, kapitanie. - Kamarow wskaza� palcem czerwone �wiate�ko poruszaj�ce si� w�r�d fal. - Centrala, poda� g��boko�� - rzuci� Ramius przez telefon. - Pod kilem sto metr�w, towarzyszu kapitanie. - Dwie trzecie naprz�d, ster lewo dziesi��. - Ramius spojrza� na Kamarowa. - Zasygnalizujcie �Purdze� zmian� kursu. Miejmy nadziej�, �e nie zawr�ci w z�� stron�. Kamarow si�gn�� pod zr�bnic� mostka po ma�� lamp� sygna�ow�. �Czerwony Pa�dziernik� nabiera� powoli pr�dko�ci. Jego masa - ca�e trzydzie�ci tysi�cy ton - stawia�a silnikom du�y op�r. Fala dziobowa wkr�tce wzros�a do trzech metr�w, przetaczaj�c przez pok�ad rakietowy spienione grzywacze rozbijaj�ce si� o kiosk. �Purga� zmieni�a kurs w prawo, przepuszczaj�c ich w bezpiecznej odleg�o�ci. Ramius obejrza� si� na urwiste ska�y Zatoki Kolskiej zawdzi�czaj�ce obecn� posta� bezlitosnym lodowcom sprzed tysi�cy lat. Ile� to razy w czasie swej dwudziestoletniej s�u�by w s�awetnej Flocie P�nocnej spogl�da� na t� zamkni�t� przestrze� w kszta�cie litery U? Ale to ju� po raz ostatni. Tak czy inaczej, nigdy tu nie wr�ci. Ciekawe, jak si� to sko�czy? Musia� uczciwie przyzna�, �e jest mu wszystko jedno. Mo�e opowie�ci babki by�y prawdziwe i B�g naprawd� istnieje, podobnie jak nagroda za uczciwe �ycie. Mia� nadziej�, �e tak jest w istocie, �e Natalia nie umar�a naprawd�. Tak czy inaczej, nie m�g� ju� zawr�ci�. W ostatniej poczcie, zabranej na l�d przed wyp�yni�ciem w morze, znajdowa� si� jego list. Nie by�o ju� odwrotu. - Kamarow, nadajcie na �Purg�: zanurzenie - zerkn�� na zegarek - o trzynastej dwadzie�cia. Zaczynamy manewry �Jesienne Mrozy� zgodnie z harmonogramem. Wasze zadanie zako�czone. Wracamy wed�ug planu. Kamarow przekaza� wiadomo��, naciskaj�c spust lampy sygna�owej. �Purga� odpowiedzia�a natychmiast i Ramius sam odczyta� wiadomo��. - Chyba �e was zjedz� wieloryby. Powodzenia. Zn�w podni�s� s�uchawk� i nacisn�� guzik ��cz�cy z kabin� radiow�. Do dow�dztwa floty w Siewieromorsku poleci� nada� depesz� tej samej tre�ci, co na �Purg�, po czym po��czy� si� z central�. - G��boko�� pod kilem? - Sto czterdzie�ci metr�w, towarzyszu kapitanie. - Przygotowa� si� do zanurzenia - poleci� Ramius. Nast�pnie odes�a� obserwatora pod pok�ad. Ch�opak szybko ruszy� do w�azu. Zapewne z rado�ci� wraca� do ciep�ych pomieszcze�, przystan�� jednak na chwil�, by po raz ostatni spojrze� na zasnute chmurami niebo i oddalaj�ce si� skaliste brzegi. Wyp�ywanie w morze na okr�cie podwodnym jest zawsze ekscytuj�ce, ale zarazem troch� smutne. - Schod�, Grigorij. Jak zejdziesz pod pok�ad, przejmij dowodzenie. Kamarow skin�� g�ow� i znikn�� w luku, zostawiaj�c kapitana samego. Ramius po raz ostatni uwa�nie zlustrowa� horyzont. Ledwo widoczne s�o�ce za ruf�, o�owiane niebo i czarne morze, tu i �wdzie upstrzone bia�ymi plamami grzywaczy. Zastanawia� si�, czy to po�egnanie ze �wiatem. Je�eli tak, wola�by widzie� co� weselszego. Schodz�c, zatrzasn�� pokryw� w�azu, mocno poci�gaj�c za �a�cuch, i sprawdzi�, czy automatyczny mechanizm zaskoczy�. Nast�pnie zszed� osiem metr�w w d� przez kiosk do kad�uba, a potem jeszcze dwa metry ni�ej do centrali. Miczman zatrzasn�� wewn�trzny w�az i przekr�ci� zamek do oporu. - Grigorij? - Ramius czeka� na informacje. - W�azy zamkni�te - zameldowa� nawigator, wskazuj�c na pulpit sterowania zanurzeniem. Wska�niki migota�y na zielono, wskazuj�c, �e kad�ub jest hermetycznie zamkni�ty. - Wszystkie uk�ady sprawne. Trym wyr�wnany. Okr�t gotowy do zanurzenia. Kapitan osobi�cie sprawdzi� wska�niki instalacji mechanicznych, elektrycznych i hydraulicznych. Skin�� g�ow� i miczman otworzy� odpowietrzniki balast�w. - Zanurzenie - rozkaza� Ramius, podchodz�c do peryskopu, �eby zwolni� starpoma Wasyla Borodina, swego pierwszego oficera. Kamarow w��czy� alarm zanurzeniowy i kad�ub rozbrzmia� g�o�nym d�wi�kiem syreny. - Pe�ny balast. Wyr�wna� stery g��boko�ci. Dziesi�� stopni w d� na sterach - zarz�dzi� nawigator, sprawdzaj�c, czy ka�dy nale�ycie wykonuje swoje zadanie. Ramius tylko s�ucha� z uwag�. Kamarow by� najlepszym z m�odych oficer�w, jakimi kiedykolwiek dowodzi�, i dawno ju� zyska� sobie jego pe�ne zaufanie. Po otwarciu odpowietrznik�w w g�rnej cz�ci zbiornik�w kad�ub okr�tu wype�nia� szum uchodz�cego z nich powietrza, wypychanego przez wod� nap�ywaj�c� dolnymi zaworami. By� to proces powolny, gdy� okr�t mia� wiele zbiornik�w balastowych podzielonych na mniejsze cz�ci. Ramius przesun�� w d� okular peryskopu. Zobaczy� czarn�, pieni�c� si� co chwila wod�. �Czerwony Pa�dziernik� by� najwi�kszym i najdoskonalszym okr�tem, jakim Ramius kiedykolwiek dowodzi�, mia� jednak powa�n� wad�. Z jednej strony dysponowa� ogromn� moc� silnik�w i nowym systemem nap�dowym, za pomoc� kt�rego kapitan zamierza� wywie�� w pole zar�wno ameryka�skie, jak i radzieckie okr�ty, jednak z drugiej strony jego rozmiary sprawia�y, �e porusza� si� w tempie okaleczonego wieloryba, wynurzaj�c si� nies�ychanie wolno, a zanurzaj�c jeszcze wolniej. - Peryskop zalany. - Ramius dopiero po d�u�szej chwili oderwa� wzrok od przyrz�du. - Peryskop w d�. - G��boko�� czterdzie�ci metr�w - powiedzia� Kamarow. - Wyr�wna� na stu. - Ramius przyjrza� si� swoim ludziom. Pierwsze zanurzenie mo�e nap�dzi� stracha nawet do�wiadczonemu marynarzowi, a c� dopiero takim �wie�o przeszkolonym ch�opakom ze wsi, jacy stanowili po�ow� za�ogi. Kad�ub trzeszcza� i wydawa� przera�liwe d�wi�ki pod ci�nieniem otaczaj�cej go wody. Trzeba czasu, �eby si� do tego przyzwyczai�. Kilku m�odszych marynarzy zblad�o, stali jednak twardo na stanowiskach. Kamarow zacz�� manewr wyr�wnywania na odpowiedniej g��boko�ci. Precyzyjnie wydawa� odpowiednie rozkazy. Patrz�c na niego, Ramius czu� tak� dum�, jakby obserwowa� w�asnego syna. Kamarow by� pierwszym oficerem, kt�rego zwerbowa�. Za�oga centrali b�yskawicznie wykonywa�a jego rozkazy. Pi�� minut p�niej, na dziewi��dziesi�ciu metrach, szybko�� zanurzania zmala�a, a po kolejnych dziesi�ciu spad�a do zera. - Dobra robota, towarzyszu poruczniku. Przejmijcie dowodzenie. Zmniejszy� szybko�� do jednej trzeciej. Prowadzi� nas�uch hydroakustyczny na wszystkich systemach pasywnych. - Ramius skin�� na Putina i ruszy� do drzwi. I tak to si� zacz�o... Ramius i Putin poszli w stron� rufy, do mesy oficerskiej. Kapitan otworzy� drzwi, przepu�ci� przodem oficera politycznego, po czym zamkn�� je za sob� na klucz. Mesa oficerska na �Czerwonym Pa�dzierniku� by�a, jak na okr�t podwodny, ca�kiem obszerna i znajdowa�a si� mi�dzy kambuzem a kajutami oficer�w. D�wi�koszczelne �ciany i zamek w drzwiach �wiadczy�y o tym, �e konstruktorzy okr�tu przewidzieli, �e nie wszystko, o czym m�wi� oficerowie, jest przeznaczone dla uszu za�ogi. By�o to pomieszczenie wystarczaj�co du�e, �eby wszyscy mogli je�� jednocze�nie, cho� zawsze co najmniej trzech sta�o w tym czasie na wachcie. Tu te� znajdowa�a si� kasa pancerna z rozkazami operacyjnymi. Widocznie uznano, �e to lepsze miejsce ni� kabina kapitana, gdzie m�g�by skorzysta� z tego, �e jest sam i dobra� si� do zawarto�ci. Kasa pancerna mia�a dwa zamki szyfrowe. Ramius zna� kombinacj� jednego, a Putin drugiego. Ca�a ostro�no�� by�a w�a�ciwie zb�dna, gdy� Putin i tak bez w�tpienia wiedzia�, jakie dostali rozkazy. Ramius zreszt� te�, cho� tylko w og�lnych zarysach. Putin nala� herbat�, a kapitan por�wna� sw�j zegarek z zegarem na grodzi. Za pi�tna�cie minut b�dzie mo�na otworzy� kas�. Uprzejmo�� Putina wprawia�a Ramiusa w zak�opotanie. - Mamy przed sob� dwa tygodnie odosobnienia - stwierdzi� zampolit, mieszaj�c herbat�. - Amerykanie p�ywaj� w zanurzeniu przez dwa miesi�ce. Inna sprawa, Iwanie Jurijewiczu, �e ich okr�ty s� bez por�wnania wygodniejsze. Mimo ogromu �Pa�dziernika�, pomieszczenia za�ogi mog�yby zawstydzi� nawet stra�nika z �agru. Pi�tnastu oficer�w zakwaterowano w do�� wygodnych kabinach na rufie, jednak�e pozosta�a stuosobowa za�oga gnie�dzi�a si� we wszystkich mo�liwych zakamarkach kad�uba na dziobie, przed przedzia�em rakietowym. Wielko�� �Pa�dziernika� by�a z�udna. Wn�trze podw�jnego kad�uba wype�nia�y szczelnie rakiety, torpedy, reaktor atomowy wraz z oprzyrz�dowaniem, ogromna zapasowa si�ownia. Dziesi�� razy wi�ksza od ameryka�skich bateria niklowo-kadmowych akumulator�w znajdowa�a si� mi�dzy zewn�trznym a wewn�trznym poszyciem. Obs�uga i utrzymanie takiego okr�tu wymaga�o wiele wysi�ku ze strony stosunkowo niewielkiej za�ogi, mimo �e �Czerwony Pa�dziernik� by� najbardziej zautomatyzowan� i najnowocze�niejsz� jednostk� w radzieckiej marynarce. Mo�e rzeczywi�cie marynarzom nie s� potrzebne koje z prawdziwego zdarzenia, skoro mog� w nich sp�dza� jedynie od czterech do sze�ciu godzin na dob�. To akurat dzia�a�o na korzy�� Ramiusa. Po�ow� za�ogi stanowili rekruci p�yn�cy po raz pierwszy w rejsie bojowym, a zreszt� nawet najbardziej do�wiadczeni marynarze wiedzieli tylko to, co niezb�dne. W przeciwie�stwie do okr�t�w zachodnich, sprawno�� za�ogi zale�a�a od jedenastu miczman�w, kt�rzy zostali tak wyszkoleni, by robi� dok�adnie to, co rozka�� oficerowie. Tych za� wybra� Ramius osobi�cie. - Chcieliby�cie tak p�ywa� przez dwa miesi�ce? - zapyta� Putin. - Zdarza�o mi si� na okr�tach o nap�dzie klasycznym. Miejsce okr�tu podwodnego jest na morzu, Iwanie Jurijewiczu. Naszym zadaniem jest posia� strach w sercach imperialist�w. Nie osi�gniemy tego, tkwi�c w tej budzie w Polarnym, ale te� nie mo�emy zosta� na morzu d�u�ej ni� dwa tygodnie, bo za�oga straci sprawno�� bojow�. Za czterna�cie dni ta zbieranina dzieciak�w zamieni si� w bezmy�lne roboty. - Ramius bardzo na to liczy�. - I mamy temu zaradzi�, wprowadzaj�c kapitalistyczne luksusy? - zapyta� drwi�co Putin. - Prawdziwy marksista jest obiektywny, towarzyszu oficerze polityczny - odpar� z nagan� Ramius, delektuj�c si� t� ostatni� ju� dyskusj� z Putinem. - Obiektywnie rzecz bior�c, nale�y uzna�, �e dobre jest to, co pomaga w wykonaniu naszego zadania, a z�e to, co przeszkadza. Przeciwno�ci maj� nie t�umi�, ale hartowa� ducha i umiej�tno�ci. Czy ju� sama konieczno�� s�u�by pod wod� nie stanowi wystarczaj�cej pr�by? - Nie dla was - rzek� Putin, u�miechaj�c si� znad herbaty. - Jestem marynarzem, czego nie mo�na powiedzie� o naszej za�odze. Wi�kszo�� z nich nigdy nie b�dzie lud�mi morza. To zbieranina wiejskich ch�opak�w, kt�rzy marz� o pracy w fabryce. Musimy si� z tym pogodzi�. My w m�odo�ci byli�my zupe�nie inni. - To prawda - przyzna� Putin. - Nigdy nie jeste�cie zadowoleni, towarzyszu kapitanie. I my�l�, �e to w�a�nie tacy, jak wy, wymuszaj� post�p na nas wszystkich. Obaj dobrze wiedzieli, dlaczego radzieckie okr�ty podwodne sp�dzaj� na morzu tak ma�o czasu, zaledwie pi�tna�cie procent, i �e nie ma to nic wsp�lnego z brakiem wyg�d dla za�ogi. �Czerwony Pa�dziernik� mia� na pok�adzie dwadzie�cia sze�� rakiet Seahawk SS-N-20, a ka�da z nich zawiera osiem g�owic samonaprowadzaj�cych. Jedna g�owica to �adunek j�drowy o mocy pi�ciuset kiloton. Ca�o�� mog�a zniszczy� ponad dwie�cie miast. Startuj�ce z l�du bombowce mog�y lata� tylko kilka godzin i musia�y wraca� do bazy. L�dowe wyrzutnie rakiet balistycznych rozmieszczono wzd�u� g��wnych radzieckich szlak�w kolejowych biegn�cych ze wschodu na zach�d, tak aby oddzia�y wojsk KGB mog�y w por� dotrze� do jednostki, kt�rej dow�dca nagle zechcia�by wykorzysta� pe�nie swojej w�adzy. Okr�ty podwodne natomiast s� z zasady niezale�ne od jakiejkolwiek kontroli z l�du. Ich zadanie polega w�a�nie na tym, �eby by�y nieuchwytne. Marko dziwi� si�, �e rz�d w og�le si� na nie zdecydowa�. Za�ogi takich okr�t�w musz� cieszy� si� pe�nym zaufaniem. Dlatego te� wyp�ywaj� o wiele rzadziej ni� zachodnie, a je�li ju� wychodz� w morze, na pok�adzie zawsze znajduje si� oficer polityczny, swego rodzaju drugi dow�dca, kt�ry zatwierdza ka�d� decyzj� kapitana. - A waszym zdaniem, Ramius, mo�na p�ywa� z tymi wie�niakami przez dwa miesi�ce? - Wiecie, �e wol� tylko cz�ciowo przeszkolon� za�og�. Wtedy mniej rzeczy trzeba ich oducza�. I mog� zrobi� z nich prawdziwych marynarzy, po swojemu. Czy�bym uprawia� kult jednostki, to znaczy siebie? - Pad� ju� kiedy� taki zarzut pod waszym adresem. - Putin u�miechn�� si�, zapalaj�c papierosa. - Jeste�cie jednak naszym najlepszym wychowawc� i dobrze wiadomo, �e mo�na wam ufa�. To prawda. Spod r�ki Ramiusa wysz�y setki oficer�w i marynarzy, kt�rzy zawsze sprawdzali si� na innych okr�tach. Jeszcze jeden paradoks. Jak mo�na m�wi� o zaufaniu w spo�ecze�stwie, kt�re w�a�ciwie nie zna tego poj�cia? Ramius by� oczywi�cie lojalnym cz�onkiem partii, synem zas�u�onego dla partii cz�owieka, kt�rego trumn� nios�o trzech cz�onk�w Biura Politycznego. Putin pogrozi� palcem. - Powinni�cie kierowa� jedn� z naszych wy�szych szk� morskich, towarzyszu kapitanie. Wtedy wasz talent lepiej by s�u�y� krajowi. - Wbrew temu, co o mnie m�wi�, jestem marynarzem, Iwanie Jurijewiczu. Tylko marynarzem. M�dry cz�owiek zna swoje miejsce. - A odwa�ny wykorzystuje nadarzaj�ce si� okazje, doda� w duchu. Wszyscy oficerowie na pok�adzie p�ywali ju� pod dow�dztwem Ramiusa, z wyj�tkiem trzech podporucznik�w, kt�rzy powinni wykonywa� rozkazy z r�wnym zapa�em, co ka�dy �wie�o upieczony matros, oraz lekarza, kt�ry si� nie liczy�. Zegar zadzwoni� cztery razy. Ramius wsta� i ustawi� trzycyfrow� kombinacj� na jednej z dw�ch tarcz. Putin zrobi� to samo i kapitan poci�gn�� za d�wigni�, otwieraj�c okr�g�e drzwiczki kasy pancernej. W �rodku le�a�a szara koperta, cztery ksi��ki szyfrowe oraz wsp�rz�dne cel�w rakiet. Ramius wyj�� kopert�, zamkn�� drzwiczki i zanim usiad�, przekr�ci� obie tarcze zamk�w. - I jak s�dzicie, Iwanie Jurijewiczu, co m�wi� nasze rozkazy? - zapyta� teatralnie. - �eby�my wype�nili obowi�zek, towarzyszu kapitanie - odpar� Putin z u�miechem. - S�usznie. - Ramius z�ama� piecz�� na kopercie i wyj�� czterostronicowy rozkaz. Odczyta� go szybko, bo te� zadanie nie by�o skomplikowane. - Mamy p�yn�� do kwadratu 54-90, na spotkanie z podwodnym okr�tem torpedowym �W. K. Konowa�ow� dowodzonym od niedawna przez kapitana Tupolewa. Znacie Wiktora Tupolewa? Nie? Wiktor b�dzie nas ochrania� przed imperialistycznymi intruzami, a jednocze�nie przez cztery dni manewr�w sprawdzimy, czy uda mu si� nas wykry�. - Ramius roze�mia� si�. - W zarz�dzie okr�t�w podwodnych ci�gle jeszcze nie wymy�lili, jak wykry� nasz nowy system nap�dowy. Amerykanie te� tego nie rozgryz�. Mamy ograniczy� dzia�ania do kwadratu 54-90 i s�siednich. To powinno u�atwi� zadanie Wiktorowi. - Ale nie pozwolicie, �eby nas wykry�? - Oczywi�cie, �e nie - prychn�� pogardliwie Ramius. - Pozwoli� si� wykry�? Te� co�. Wiktor jest jednym z moich uczni�w, Iwanie Jurijewiczu, a przeciwnikom nie daje si� for�w nawet w czasie manewr�w. Imperiali�ci te� nam nie dadz�! Pr�buj�c wykry� nas, Wiktor szkoli si� jednocze�nie w lokalizowaniu okr�t�w rakietowych nieprzyjaciela. Moim zdaniem ma szans�, �eby nas z�apa�. Obszar �wicze� jest ograniczony do dziewi�ciu kwadrat�w, a wi�c do powierzchni czterdziestu tysi�cy kilometr�w kwadratowych. Zobaczymy, czego si� nauczy� od czasu, gdy z nami s�u�y�. Ach prawda, nie p�ywali�cie ze mn�, kiedy dowodzi�em �Sus�owem�. - Nie jeste�cie chyba rozczarowani? - Nie. Czterodniowe �wiczenia z �Konowa�owem� to ciekawe urozmaicenie. Ty zak�amany skurczybyku, pomy�la� Marko, zna�e� wcze�niej rozkazy i oczywi�cie znasz Wiktora Tupolewa. Ju� czas. Putin wypali� do ko�ca papierosa, dopi� herbat� i dopiero wtedy wsta�. - A wi�c zn�w zobacz� naszego znakomitego kapitana w akcji, jak wywodzi w pole ch�optysia. - Putin zwr�ci� si� ku drzwiom. - My�l�, �e... W chwili, gdy polityczny odchodzi� od sto�u, Ramius podci�� go kopniakiem. Putin polecia� do ty�u. Kapitan zerwa� si� z miejsca, silnymi marynarskimi r�kami z�apa� go za g�ow� i karkiem uderzy� prosto w ostry, okuty metalem r�g sto�u. Jednocze�nie przygni�t� mu klatk� piersiow�, ale nie by�o to konieczne. Kark Putina p�k� z koszmarnym trzaskiem. Kr�gos�up zosta� przerwany na wysoko�ci drugiego kr�gu szyjnego, tak precyzyjnie, jak u wisielca. Oficer polityczny nie mia� czasu na jak�kolwiek reakcj�. Nerwy koordynuj�ce funkcjonowanie organ�w i mi�ni od karku w d� zosta�y nagle przerwane. Putin usi�owa� krzykn��, powiedzie� co�, lecz tylko otworzy� usta i zamkn�� je bezg�o�nie z ostatnim wydechem. Pr�bowa� �yka� powietrze niczym ryba wyrzucona na brzeg, ale bezskutecznie. W szeroko otwartych ze zdumienia oczach, zwr�conych na Ramiusa, nie by�o b�lu, nie malowa�o si� w nich �adne uczucie poza zdziwieniem. Kapitan u�o�y� go delikatnie na pok�adzie. Po twarzy Putina przemkn�� b�ysk zrozumienia, lecz wkr�tce zgas�. Ramius schyli� si�, by zbada� puls. Praca serca usta�a dopiero po dw�ch minutach. Upewniwszy si�, �e oficer polityczny nie �yje, wzi�� ze sto�u dzbanek z herbat� i wyla� na pod�og� zawarto�� mniej wi�cej dw�ch szklanek, celowo ochlapuj�c buty Putina. Nast�pnie podni�s� cia�o, po�o�y� je na stole i gwa�townie otworzy� drzwi. - Doktorze Pietrow, natychmiast do mesy! Kabina lekarza znajdowa�a si� zaledwie kilka krok�w dalej w stron� rufy. Pietrow zjawi� si� natychmiast, a jednocze�nie z centrali nadbieg� Wasyl Borodin. - Po�lizgn�� si� na pok�adzie w miejscu, gdzie rozla�a mi si� herbata. - Zdyszany Ramius uciska� klatk� piersiow� Putina, pozoruj�c masa� serca. - Pr�bowa�em go z�apa�, ale uderzy� g�ow� o kant sto�u. Pietrow odsun�� kapitana na bok, obr�ci� cia�o, wskoczy� na st� i ukl�k� nad zw�okami. Rozerwa� koszul�, po czym zbada� oczy zmar�ego. �renice by�y rozszerzone i nieruchome. Doktor obmaca� g�ow� i kark. Tu si� zatrzyma� i powoli potrz�sn�� g�ow�. - Towarzysz Putin nie �yje. Ma z�amany kark. - Lekarz zamkn�� oczy zampolita. - Nie! - krzykn�� Ramius. - Jeszcze chwil� temu �y�! - Dow�dca okr�tu szlocha�. - To moja wina! Pr�bowa�em go podtrzyma�, ale bez skutku. Moja wina! - Opad� na krzes�o i ukry� twarz w d�oniach. - Moja wina. - Z w�ciek�o�ci� potrz�sn�� g�ow�, najwyra�niej pr�buj�c odzyska� panowanie nad sob�. By�o to znakomite przedstawienie. - To wypadek, towarzyszu kapitanie. - Pietrow po�o�y� mu d�o� na ramieniu. - Takie rzeczy zdarzaj� si� nawet najbardziej do�wiadczonym marynarzom. Nie ma w tym waszej winy. Naprawd�. Ramius zakl�� pod nosem, wracaj�c do r�wnowagi. - Czy naprawd� nic nie mo�ecie zrobi�? - Nawet w naszej najlepszej klinice nic by nie poradzili. - Pietrow pokr�ci� g�ow�. - Sprawa jest przes�dzona w chwili, gdy p�ka rdze� kr�gowy. �mier� nast�puje w�a�ciwie natychmiast... i ca�kiem bezbole�nie - doda� na pocieszenie. Ramius wyprostowa� si� i odetchn�� g��boko, z zaci�t� twarz�. - Towarzysz Putin by� dobrym koleg�, wiernym cz�onkiem partii i �wietnym oficerem. - K�tem oka zauwa�y� grymas na twarzy Borodina. - Towarzysze, pomimo wypadku b�dziemy kontynuowa� zadanie! Doktor Pietrow umie�ci cia�o w ch�odni. Wiem, �e to straszne, ale towarzysz Putin zas�uguje na pogrzeb z honorami wojskowymi i udzia�em ca�ej za�ogi, gdy tylko wr�cimy do portu. - Czy powiadomimy dow�dztwo floty? - zapyta� Pietrow. - Nie mo�emy. Rozkaz wymaga zachowania ca�kowitej ciszy radiowej. - Ramius wyci�gn�� z kieszeni plik rozkaz�w operacyjnych i wr�czy� je doktorowi. Innych ni� te, kt�re wyj�� z kasy pancernej. - Zobaczcie na stronie trzeciej, towarzyszu doktorze. W miar� czytania, oczy Pietrowa robi�y si� coraz wi�ksze ze zdziwienia. - Wola�bym zameldowa� o wszystkim, ale rozkaz jest wyra�ny: �adnych sygna��w radiowych od chwili zanurzenia, bez wzgl�du na okoliczno�ci. Pietrow odda� kapitanowi dokument. - Szkoda, nasz towarzysz na pewno by si� ucieszy�. Ale co rozkaz, to rozkaz. - I musimy go wype�ni�. - Sam Putin nie post�pi�by inaczej - przyzna� Pietrow. - Borodin, prosz� uwa�a�: na waszych oczach, zgodnie z regulaminem, zdejmuj� z szyi towarzysza oficera politycznego klucz do odpalania rakiet. - Ramius schowa� zawieszony na �a�cuszku klucz do kieszeni. - Widz� i odnotuj� to w dzienniku okr�towym - oznajmi� uroczy�cie pierwszy oficer. Pietrow sprowadzi� sanitariusza. Razem zanie�li cia�o do kabiny lekarskiej i umie�cili w specjalnym plastykowym worku. Nast�pnie sanitariusz z pomoc� dw�ch marynarzy przeni�s� je przez central� do przedzia�u rakietowego. Wej�cie do ch�odni znajdowa�o si� na dolnym pok�adzie rakietowym. Tam te� wnie�li zw�oki Putina i z szacunkiem z�o�yli w rogu, a dwaj kucharze zabrali si� do przesuwania �ywno�ci, by zrobi� miejsce dla zmar�ego. Na rufie lekarz wraz z pierwszym oficerem sporz�dzili spis rzeczy osobistych zmar�ego. Jedn� kopi� za��czono do raport�w s�u�by medycznej, drug� do dziennika okr�towego, a trzeci� zapiecz�towano w specjalnym pude�ku, kt�re zamkni�to w gabinecie lekarskim. Tymczasem Ramius przej�� dowodzenie w nienaturalnie cichej centrali. Poda� kurs dwie�cie dziewi��dziesi�t, kierunek zachodni po�udniowo-zachodni. Kwadrat 54-90 le�a� na wschodzie... Dzie� drugi SOBOTA, 4 GRUDNIA �Czerwony Pa�dziernik� W marynarce radzieckiej panuje zwyczaj, �e oficer dowodz�cy og�asza rozkazy operacyjne i wzywa za�og� do ich wype�nienia w prawdziwie radzieckim duchu. Rozkazy wywiesza si� nast�pnie przed okr�tow� Sal� Leninowsk�, tak �eby wszyscy mogli si� z nimi osobi�cie zapozna� i czerpa� z nich natchnienie. Na du�ych jednostkach nawodnych w Sali Leninowskiej odbywa si� szkolenie polityczne. Na �Czerwonym Pa�dzierniku� by�a to tylko ma�a wn�ka w pobli�u mesy, gdzie na p�ce trzymano ksi��ki i materia�y propagandowe. Ramius og�osi� rozkazy dopiero nast�pnego dnia po wyp�yni�ciu, daj�c za�odze troch� czasu na z�apanie pok�adowej rutyny. Wyg�osi� jednocze�nie kr�tkie przem�wienie. Mia� du�� wpraw� i zawsze robi� to dobrze. O �smej rano, gdy przedpo�udniowa wachta obj�a s�u�b�, pojawi� si� w centrali, wyjmuj�c z wewn�trznej kieszeni marynarki kilka zapisanych kartek. - Towarzysze! - zacz��, podnosz�c mikrofon. - M�wi kapitan. Jak wiecie, nasz drogi przyjaciel, towarzysz kapitan Iwan Jurijewicz Putin, zgin�� wczoraj w tragicznym wypadku. Rozkazy nie pozwalaj� zawiadomi� o tym dow�dztwa floty. Towarzysze, nasz� prac� i wysi�ek po�wi�cimy pami�ci naszego drogiego towarzysza Putina, dobrego kolegi, oddanego cz�onka partii i odwa�nego oficera. Towarzysze! Oficerowie i marynarze �Czerwonego Pa�dziernika�! Dostali�my rozkaz z dow�dztwa Floty P�nocnej, i jest to rozkaz godny tego okr�tu i tej za�ogi! Towarzysze! Chodzi o ostateczne sprawdzenie naszego nowego, bezg�o�nego systemu nap�dowego. Mamy skierowa� si� na zach�d, min�� Przyl�dek P�nocny w Norwegii, kt�ra, jak wiecie, jest imperialistyczn� marionetk� Ameryki, a nast�pnie pod��a� w kierunku po�udniowo-zachodnim na Atlantyk. Miniemy wszystkie sieci hydroakustyczne imperialist�w i nie zostaniemy wykryci! B�dzie to rzeczywisty sprawdzian okr�tu i jego mo�liwo�ci. Nasze jednostki rozpoczn� zakrojone na szerok� skal� manewry, �eby nas zlokalizowa�, a jednocze�nie zdezorientowa� aroganck� imperialistyczn� flot�. Przede wszystkim nie mo�emy da� si� z�apa� �adnej ze stron. Damy Amerykanom lekcj� radzieckiej techniki, kt�r� na d�ugo zapami�taj�! Zgodnie z rozkazami, pop�yniemy dalej na po�udniowy zach�d wzd�u� wybrze�y Ameryki, rzucaj�c wyzwanie ich najnowszym i najlepszym po�cigowym okr�tom podwodnym. Dotrzemy a� do bratniej, socjalistycznej Kuby i jako pierwszy okr�t zawiniemy do nowej, �ci�le tajnej bazy okr�t�w podwodnych, kt�r� przez dwa lata budowali�my tu� pod nosem imperialist�w na po�udniowym wybrze�u wyspy. Okr�t zaopatrzeniowy floty jest ju� w drodze i tam si� z nami spotka. Towarzysze! Je�eli nie wykryci przez imperialist�w zdo�amy dotrze� na Kub� - a tak si� stanie! - oficerowie oraz za�oga �Czerwonego Pa�dziernika� dostan� tygodniow�, powtarzam, tygodniow� przepustk�, �eby m�c odwiedzi� naszych socjalistycznych braci na tej pi�knej wyspie. By�em tam kiedy�, towarzysze, i przekonacie si�, �e jest dok�adnie tak, jak pisz� w gazetach. Po prostu raj. Palmy, ciep�y wiatr i towarzyska atmosfera. - Ramius mia� na my�li towarzystwo kobiet. - Nast�pnie t� sam� drog� wr�cimy do kraju. Oczywi�cie, do tego czasu imperiali�ci dowiedz� si� o nas od w�sz�cych szpieg�w i z raport�w tch�rzliwych samolot�w rozpoznawczych. Chcemy, �eby si� dowiedzieli, zreszt� i tak nie wykryj� nas w drodze powrotnej. To ich nauczy, �e nie mo�na lekcewa�y� radzieckiej marynarki wojennej, bo w ka�dej chwili jest w stanie dotrze� do ich wybrze�y, i �e ze Zwi�zkiem Radzieckim trzeba si� liczy�! Towarzysze! Zrobimy wszystko, �eby pierwszy rejs �Czerwonego Pa�dziernika� przeszed� do historii! Ramius podni�s� wzrok znad kartki. Wachta w centrali wymienia�a u�miechy. Radzieccy marynarze rzadko wyje�d�aj� za granic�, a ju� prawie nie zdarza si�, �eby okr�t podwodny zawin�� do obcego, nawet sojuszniczego portu. Co wi�cej, kuba�skie pla�e s� dla Rosjan r�wnie egzotycznym, co Tahiti, l�dem z bia�ym piaskiem i �niadymi dziewcz�tami. Ramius wiedzia� swoje. W �Czerwonej Gwie�dzie� i innych gazetach czytywa� wprawdzie o przyjemno�ciach s�u�by na Kubie, tyle �e sam niegdy� by� w tym kraju. Kapitan prze�o�y� kartki. Koniec dobrych wiadomo�ci. - Towarzysze! Oficerowie i marynarze �Czerwonego Pa�dziernika�! - Przysz�a pora na z�e wie�ci, na kt�re wszyscy czekali. - Nasze zadanie nie jest �atwe. Musimy da� z siebie wszystko. Trzeba zachowa� ca�kowit� cisz� radiow�, a wszelkie zadania nale�y wykonywa� bez zarzutu! Nagroda spotyka jedynie tych, kt�rzy na ni� zas�u��. Ka�dy cz�onek za�ogi, od dow�dcy po najmniej do�wiadczonego marynarza, musi wype�ni� socjalistyczny obowi�zek! Zwyci�ymy tylko razem, jako towarzysze i prawdziwi komuni�ci. Zwracam si� teraz do najm�odszych marynarzy, kt�rzy po raz pierwszy wyp�yn�li w morze: wype�niajcie rozkazy oficer�w, miczman�w i bosman�w. Musicie nauczy� si� swoich obowi�zk�w i wykonywa� je sumiennie. Na tym okr�cie nie ma drugorz�dnych zada�. �ycie ka�dego z was spoczywa w r�kach pozosta�ych. Wype�niajcie obowi�zki, wykonujcie rozkazy, a kiedy wr�cimy do portu, b�dziecie prawdziwymi radzieckimi marynarzami! To wszystko. Ramius zwolni� przycisk mikrofonu i od�o�y� aparat na miejsce. Nie najgorsze przem�wienie, stwierdzi� w duchu. D�uga marchewka i kr�tki kij. W kuchni na rufie jeden z podoficer�w zamar� z gor�cym bochenkiem chleba w r�ku, patrz�c w zdumieniu na zamontowany w grodzi g�o�nik. Nie takie przecie� mia�y by� rozkazy. Czy�by plan uleg� zmianie? Miczman kaza� mu wr�ci� do roboty, u�miechaj�c si� przy tym rado�nie na my�l o tygodniu wakacji. Wiele s�ysza� o Kubie i Kubankach i chcia� sprawdzi�, ile w tym prawdy. W centrali Ramius zastanawia� si� g�o�no: - Ciekawe, czy kr�c� si� w pobli�u jakie� ameryka�skie okr�ty? - W�a�nie, towarzyszu kapitanie - odezwa� si� kapitan drugiej rangi Borodin, kt�ry pe�ni� wacht�. - Czy uruchomi� �g�sienic�? - Zaczynajcie. - Maszyna stop! - rozkaza� Borodin. - Rozkaz, maszyna stop! - Sygnalista - bosman - przesun�� manetk� telegrafu maszynowego na pozycj� STOP. Po chwili maszynownia potwierdzi�a rozkaz i kilka sekund p�niej g�uche dudnienie silnik�w zamar�o. Borodin podni�s� s�uchawk� i po��czy� si� z maszynowni�. - Towarzyszu g��wny mechaniku, przygotujcie si� do w��czenia �g�sienicy�. Nie by�a to oficjalna nazwa nowego uk�adu nap�dowego. W�a�ciwie uk�ad nie mia� �adnej nazwy, tylko numer kodowy. �G�sienic�� nazwa� go jeden z m�odych in�ynier�w bior�cych udzia� w pracach konstrukcyjnych. I jak to czasami bywa, nazwa si� przyj�a, cho� ani Ramius, ani Borodin nie wiedzieli dlaczego. - Gotowi, towarzyszu Borodin - zameldowa� po chwili g��wny mechanik. - Otworzy� wrota dziobowe i rufowe - rozkaza� Borodin. Miczman wachtowy si�gn�� do tablicy przyrz�d�w i uruchomi� kolejno cztery przyciski. Nad ka�dym zgas�o czerwone �wiat�o kontrolne i zapali�o si� zielone. - Wrota otwarte. - W��czy� �g�sienic�. Zwi�ksza� pr�dko�� stopniowo do trzynastu w�z��w. - Stopniowo zwi�ksza� pr�dko�� do trzynastu w�z��w - potwierdzi� mechanik. Po chwili ciszy kad�ub rozbrzmia� nowym d�wi�kiem, o wiele ni�szym i zupe�nie innym od poprzedniego. Szumy reaktora, g��wnie z pomp obieg�w ch�odz�cych, sta�y si� niemal nieuchwytne. �G�sienica� nie potrzebuje du�o mocy. Wska�nik pr�dko�ci przy stanowisku miczmana, po zej�ciu do pi�ciu w�z��w, zn�w zacz�� i�� w g�r�. W przedziale za�ogi, wci�ni�tym mi�dzy przedzia� rakietowy a instalacje dziobowe, kilku �pi�cych marynarzy poruszy�o si� niespokojnie na kojach. Od strony rufy dobieg� ich przerywany �oskot, a zza �ciany wewn�trznego kad�uba - szum silnik�w elektrycznych. Sp�dzili na morzu tylko jeden dzie�, ale byli tak zm�czeni, �e mimo ha�asu nie przerywali sk�po racjonowanego snu. - �G�sienica� dzia�a, towarzyszu kapitanie - zameldowa� Borodin. - �wietnie. Kurs dwie�cie sze��dziesi�t - zarz�dzi� Ramius. - Rozkaz, kurs dwie�cie sze��dziesi�t. - Sternik przekr�ci� ko�o sterowe w lewo. USS �Bremerton� O pi��dziesi�t pi�� kilometr�w dalej na p�nocny wsch�d USS �Bremerton� w�a�nie wychodzi� spod paku kursem dwie�cie dwadzie�cia pi��. By� to okr�t podwodny klasy 688. Prowadzi� zwiad elektroniczny na Morzu Karskim, gdy nagle skierowano go na zach�d od P�wyspu Kolskiego. Radziecki okr�t rakietowy mia� wyp�yn�� dopiero za tydzie�, tote� kapitan �Bremertona� z�o�ci� si�, �e wywiadowi zn�w najwyra�niej co� si� popieprzy�o. Gdyby �Czerwony Pa�dziernik� wyp�yn�� jak przewidywano, czekaliby na niego we w�a�ciwym miejscu. Ale i tak, cho� p�yn�li z pr�dko�ci� czternastu w�z��w, ich sonar namierzy� przed kilkoma minutami radzieck� jednostk�. - Centrala, tu sonar. - S�ucham, centrala. - Komandor Wilson podni�s� s�uchawk�. - Stracili�my namiar. Par� minut temu wy��czyli �ruby i dotychczas ich nie uruchomili. Rejestrujemy jak�� aktywno�� na wschodzie, ale okr�t rakietowy zamilk�. - W porz�dku. Rozpoczyna prawdopodobnie powolne dryfowanie. Przykleimy si� do niego. Miejcie uszy otwarte. - Komandor Wilson zastanowi� si� przez chwil� nad tym, co us�ysza�, i podszed� do sto�u nakresowego. Sta�o tam dw�ch oficer�w kierowania ogniem, kt�rzy w�a�nie ustalali namiary celu. Wyprostowali si�, chc�c pozna� zdanie kapitana. - Na jego miejscu zszed�bym prawie na samo dno i kr��y� powoli mniej wi�cej w tym rejonie. - Wilson zatoczy� na mapie ko�o wok� pozycji �Czerwonego Pa�dziernika�. Zacznijmy depta� mu po pi�tach. Zwolnimy do pi�ciu w�z��w i mo�e uda nam si� go zlokalizowa� po szumach z reaktora. Zmniejszy� pr�dko�� do pi�ciu w�z��w - zwr�ci� si� do oficera wachtowego. - Tak jest, panie kapitanie. Siewieromorsk, ZSRR M�czyzna sortuj�cy przesy�ki na poczcie g��wnej w Siewieromorsku patrzy� spode �ba, jak kierowca furgonetki rzuca na jego st� du�y brezentowy worek i wychodzi. Znowu si� sp�ni�, cho� w�a�ciwie trudno m�wi� o sp�nieniu, skoro ten idiota ani razu w ci�gu ostatnich pi�ciu lat nie zjawi� si� punktualnie, pomy�la� urz�dnik. By�a sobota i wcale nie u�miecha�o mu si� pracowa�. Dopiero od paru lat obowi�zywa� w Zwi�zku Radzieckim czterdziestogodzinny tydzie� pracy. Niestety, nie dotyczy�o to nigdy tak wa�nych us�ug jak dor�czanie poczty. Nadal wi�c musia� pracowa� sze�� dni w tygodniu, i to bez dodatkowego wynagrodzenia! To skandal, pomy�la�. Powtarza� to zreszt� nieraz u siebie w domu, gdzie przy w�dce i og�rku grywa� z kolegami w karty. Odwi�za� sznurek i obr�ci� worek do g�ry dnem. Wypad�o kilka mniejszych paczek. Nie ma po�piechu. Dopiero pocz�tek miesi�ca i jest mn�stwo czasu na przerzucenie planowej normy list�w i paczek z jednego ko�ca budynku na drugi. W Zwi�zku Radzieckim, gdzie pa�stwo jest jedynym pracodawc�, powiada si�: oni udaj�, �e nam p�ac�, a my udajemy, �e pracujemy. Otworzy� jeden z mniejszych work�w i wyj�� list. Wygl�daj�ca na urz�dow� koperta, zaadresowana by�a do G��wnego Zarz�du Politycznego Marynarki Wojennej w Moskwie. Obracaj�c list w d�oniach, urz�dnik zawaha� si�. Zapewne nadano go z kt�rego� z okr�t�w podwodnych cumuj�cych w Polarnym, po drugiej stronie zatoki. Ciekawe, co zawiera? - my�la�, pr�buj�c odgadn�� tre�� listu, co jest ulubionym zaj�ciem urz�dnik�w pocztowych na ca�ym �wiecie. Czy donosi, �e wszystko gotowe do ostatecznego ataku na imperialistyczny Zach�d? A mo�e to lista cz�onk�w partii zalegaj�cych ze sk�adkami albo pro�ba o wi�kszy przydzia� papieru toaletowego? Trudno zgadn��. Podwodniacy! Wszyscy tam zachowuj� si� jak primadonny. Nawet poborowi ze wsi, kt�rym s�oma jeszcze wychodzi z but�w, paraduj�, jakby nale�eli do samej elity partii. Urz�dnik mia� sze��dziesi�t dwa lata. Podczas Wielkiej Wojny Ojczy�nianej s�u�y� w gwardyjskiej jednostce pancernej wchodz�cej w sk�ad Pierwszego Frontu Ukrai�skiego marsza�ka Koniewa. To by�o przynajmniej zaj�cie godne m�czyzny, pomy�la�. Wkracza�o si� do walki, siedz�c na wielkim czo�gu i zeskakiwa�o tylko w pogoni za kryj�cymi si� w okopach niemieckimi piechurami. Jak trzeba by�o walczy� z tymi �az�gami, to si� walczy�o. A co si� teraz sta�o z rosyjskimi �o�nierzami? �yj� sobie na pok�adach luksusowych okr�t�w, ob�eraj� si� smako�ykami i wygrzewaj� w ciep�ych ��kach. Za jego czas�w jedyne ciep�e miejsce do spania mo�na by�o znale�� na rurze wydechowej czo�gowego diesla, i w dodatku musia� si� jeszcze o nie bi�! Nie do pomy�lenia, jak ten �wiat si� zmieni�! Teraz marynarze zachowuj� si� jak ksi���ta za cara, wysy�aj� tony list�w i nazywaj� to prac�. Ci rozpieszczeni ch�opcy nie wiedz�, co to trud. A ich przywileje! Ka�de napisane przez nich s�owo ma bezwzgl�dne pierwsze�stwo. Przewa�nie wypisuj� p�aczliwe listy do ukochanych, a on musi je sortowa� nawet w sobot�, chocia� nie dostan� odpowiedzi wcze�niej ni� za dwa tygodnie. Dawniej bywa�o inaczej. Urz�dnik niedbale rzuci� kopert� na worek z poczt� do Moskwy na ko�cu sto�u. Nie trafi� i list spad� na betonow� pod�og�. Nie szkodzi, znajdzie si� w poci�gu dzie� p�niej. Dzi� wieczorem najwa�niejszy jest mecz hokejowy pierwszej po��wki sezonu: Gwardia - Dynamo. Za�o�y� si� o p� litra, �e wygra Dynamo. Morrow, Anglia To, co przysporzy�o Halseyowi najwi�cej popularno�ci, okaza�o si� jego najwi�kszym b��dem. Otaczaj�cy admira�a nimb zapalczywego bohatera przes�ania� nast�pnym pokoleniom jego ch�odny intelekt i instynkt wytrawnego hazardzisty w sprawach... Jack Ryan z niesmakiem spojrza� na ekran komputera. Za bardzo przypomina�o to prac� doktorsk�, a t� ju� mia� za sob�. Zastanawia� si�, czy nie skasowa� ca�ego akapitu, ale si� rozmy�li�. Ta linia rozumowania jest mu potrzebna do napisania wst�pu. Nie jest to mo�e najlepsze, ale stanowi dogodny punkt wyj�cia. Dlaczego wst�py zawsze s� najtrudniejsz� cz�ci� pracy nad ksi��k� historyczn�? Ju� od trzech lat pracuje nad Walecznym �eglarzem, autoryzowan� biografi� admira�a Williama Halseya. Prawie wszystko mie�ci�o si� na kilku dyskietkach le��cych obok komputera Apple. - Tatusiu? - C�rka Ryana sta�a obok, przygl�daj�c mu si� uwa�nie. - Jak si� dzisiaj miewa moja ma�a Sally? - �wietnie. Ryan podni�s� j� i posadzi� sobie na kolanie, odsuwaj�c jednocze�nie krzes�o od klawiatury. Sally by�a doskonale obeznana z grami komputerowymi i programami edukacyjnymi, co niekiedy dawa�o jej poczucie, �e poradzi sobie r�wnie� z pisaniem tekst�w. Raz sko�czy�o si� to skasowaniem dwudziestu tysi�cy s��w zapisanych w pami�ci. I laniem. Opar�a g�ow� na ramieniu ojca. - Wygl�dasz nie najlepiej. Co trapi moj� ma�� dziewczynk�? - Widzisz, tatusiu, ju� prawie Bo�e Narodzenie i... martwi� si�, czy �wi�ty Miko�aj wie, gdzie jeste�my. W zesz�ym roku byli�my gdzie indziej. - Aha, rozumiem. I boisz si�, �e tu nie przyjdzie? - Uhm. - Dlaczego nie zapyta�a� mnie o to wcze�niej? Oczywi�cie, �e przyjdzie. Obiecuj�. - Obiecujesz? - Jasne. - W porz�dku. - Poca�owa�a ojca i wybieg�a z pokoju, wracaj�c do ogl�dania kresk�wek w �tele�, jak nazywaj� w Anglii telewizj�. Ryan by� zadowolony, �e mu przerwa�a. Przed wyjazdem do Waszyngtonu musi pami�ta� jeszcze o zrobieniu kilku rzeczy. Gdzie jest... o w�a�nie. Z szuflady biurka wyj�� dyskietk� i w�o�y� do drugiej stacji dysk�w. Oczy�ci� ekran i zrobi� list� �wi�tecznych zakup�w. Jedna prosta komenda pozwoli�a szybko wydrukowa� spis na stoj�cej obok drukarce. Ryan oderwa� kartk� i schowa� j� do portfela. Sobotni poranek nie nastraja� go do pracy. Postanowi� pobawi� si� z dzie�mi. Utkwi przecie� w Waszyngtonie prawie na ca�y tydzie�. �W.K. Konowa�ow� Radziecki podwodny okr�t torpedowy �W.K. Konowa�ow� posuwa� si� wolno nad twardym piaszczystym dnem Morza Barentsa z pr�dko�ci� trzech w�z��w. Znajdowa� si� na po�udniowo-zachodnim skraju kwadratu 54-90 i przez ostatnie dziesi�� godzin manewrowa� tam i z powrotem na linii p�noc-po�udnie, czekaj�c na przybycie �Czerwonego Pa�dziernika� i rozpocz�cie manewr�w �Jesienne mrozy�. Kapitan drugiej rangi, Wiktor Aleksiejewicz Tupolew, przechadza� si� wolnym krokiem wok� peryskopu w centrali dowodzenia niewielkiego, lecz szybkiego okr�tu torpedowego. Niecierpliwie czeka� na swego dawnego mistrza, chcia� mu bowiem sprawi� kilka niespodzianek. Przez dwa lata s�u�y� pod jego dow�dztwem. Mi�o wspomina� ten okres i cho� uwa�a�, �e jego dawny dow�dca jest nieco cyniczny, zw�aszcza je�li chodzi o stosunek do partii, to jednak nie w�tpi� w wybitne umiej�tno�ci Ramiusa. Ani w swoje. Tupolew, obecnie sam b�d�cy ju� od ponad trzech lat dow�dc�, nale�a� do