6995

Szczegóły
Tytuł 6995
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6995 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6995 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6995 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Timothy Zahn Duma Zdobywc�w Tom 1 trylogii ZDOBYWCY Cykl Zdobywcy: Duma Zdobywc�w Dziedzictwo Zdobywc�w Spadek Zdobywc�w Przek�ad Marek Rudnik AMBER Tytu� orygina�u CONQUER�RS' PRJDE Ilustracja na ok�adce ALAN GUTIERREZ Redakcja merytoryczna KONSTANTY M�YNARCZYK Redakcja techniczna L1WIA DRUBKOWSKA Korekta JADWIGA PILLER MA�GORZATA DZIKOWSKA Copyright o, Timothy Zalui 1994 For the Polish cdition Copyright & 1996 by Wydawnictwo Ainbcr Sp. z o.o. ISBN 83-7169-087-8 Wydawnictwo Ainber Sp. z o.o. Warszawa 1996. Wydanie l Druk: Elsnerdruck Berlin Byli tam, dok�adnie w miejscu, kt�re wcze�niej wskaza� tachionowy czujnik z Dorcas. Cztery statki, matowo odbijaj�ce �wiat�o gwiazd g��bokiego kosmosu, a jednocze�nie ja�niej�ce promieniowaniem cieplnym, skumulowanym za spraw� energii zerowej. By�y niewielkie, zapewne rozmiar�w tych klasy Proco-yon, mlecznobia�e, z�o�one z po��czonych kraw�dziami heksagonalnych p�aszczyzn r�nych rozmiar�w. Obcy jak cholera. - Skaning dokonany, komandorze - doni�s� podekscytowany oficer z sekcji czujnik�w �Jutlandu". - Nie zarejestrowano obecno�ci innych statk�w. - Zrozumia�em - rzek� komodor Trev Dyami, rozlu�niaj�c mi�nie pod ciasno opinaj�cym cia�o kombinezonem. Obserwuj�c centralny ekran pozwoli� sobie na lekki u�miech. Statki obcych. Pierwszy od �wier�wiecza kontakt z ras� samodzielnie odbywaj�c� podr�e mi�dzygwiezdne. I to w�a�nie on go nawi��e. W wiadomo�ciach pojawi si� nazwisko Treva Dyamiego i nazwa �Jutlandu", a mo�e nawet znajd� swoje miejsce w historii Federacji Mi�dzygwiezdnej. Doprawdy, ma wyj�tkowe szcz�cie. Odwr�ci� si� w stron� sekcji czujnik�w, w pe�ni �wiadom, �e wszystko co zrobi i powie od tej chwili, mo�e znale�� si� w historycznych przekazach. - Prosz� o ocen� zagro�enia. - W przedziale od jednej do czterech dziesi�tych - o�wiad- czy� oficer taktyczny. - Nie znalaz�em �lad�w luk�w dla my�liwc�w ani �adnych wyrzutni rakietowych. - Ale dysponuj� laserami, komandorze - wtr�ci� drugi z oficer�w taktycznych. - Wykryli�my systemy kumulacji optycznej w dziobowej cz�ci ka�dego ze statk�w. - Wystarczaj�co silne, �eby mog�y stanowi� bro�? - zapyta� jeden z stoj�cych obok Dyamiego oficer�w operacyjnych. - Trudno powiedzie�. Same urz�dzenia nie s� du�e, ale ich wielko�� nie stanowi podstawy do wyci�gni�cia rozs�dnych wniosk�w. - A co z emisj� energii? - w��czy� si� dow�dca. - Nie wiem - odpar� powoli specjalista z sekcji czujnik�w. -Nic nie odbieram. - Nic? - Nic, co m�g�bym okre�li�. Dyami wymieni� spojrzenia z zast�pc�. - Okablowanie nadprzewodnikowe - zaryzykowa� oficer. -Albo po prostu �wietnie izolowane. - Rzeczywi�cie oba warianty s� mo�liwe - zgodzi� si� komo-dor. Przeni�s� wzrok z powrotem na nieruchome kszta�ty widniej�ce na g��wnym ekranie. Rasa potrafi�ca nie tylko odbywa� podr�e mi�dzygwiezdne, ale dysponuj�ca technologi� mo�e nawet bardziej zaawansowan� ni� ludzka. Z ka�d� chwil� ros�o historyczne znaczenie tego spotkania. Adiutant odchrz�kn�� g�o�no. - Czy zamierza pan nawi�za� ��czno��? - Zrobimy to, nie ma sensu dalej tak si� sobie przygl�da� -o�wiadczy� sucho Dyami, jednocze�nie zerkaj�c na tablic� operacyjn�. Pozosta�e siedem statk�w wchodz�cych w sk�ad konwoju utrzymywa�o okre�lony przez niego szyk bojowy, a ich za�ogi pozostawa�y w pe�nej gotowo�ci. Dwie jednostki obserwacyjne tak�e zaj�y swe pozycje daleko z ty�u, gdzie by�y zupe�nie bezpieczne, na wypadek gdyby spotkanie zatraci�o pokojowy charakter. My�liwce obronne �Jutlandu" zosta�y umieszczone w wyrzutniach, w ka�dej chwili przygotowane do podj�cia walki. Wszystko by�o gotowe... wi�c nadszed� czas tworzy� histori�. - Poruczniku Adigun, prosz� przygotowa� si� do nadania pakietu informacji przygotowanych na wypadek pierwszego kontaktu - poleci� komodor oficerowi ��czno�ci. - I niech pan powiadomi wszystkie nasze jednostki, co robimy. - Sygna� z �Jutlandu", kapitanie - zameldowa� miczman Hauver z sekcji ��czno�ci na mostku �Kinshasy". - Przygotowuj� si� do nawi�zania kontaktu z naszymi dziwol�gami. Komandor Pheylan Cavanagh kiwn�� tylko g�ow�, skupiony na obserwowaniu statk�w sk�adaj�cych si� z po��czonych sze-�ciok�t�w. - Jak d�ugo to potrwa? - Pierwszy sygna� to kilka, kilkana�cie minut - odrzek� Hau-ver. - Przes�anie kompletnego pakietu informacji mo�e jednak zaj�� nawet tydzie�. Nie licz�c czasu, jaki trzeba da� tamtym na ich zrozumienie. - Miejmy nadziej�, �e nie r�ni� si� od nas na tyle, �eby nie zdo�ali tego poj�� - mrukn�� komandor. - Matematyka powinna by� uniwersalna. - Ale to wcale nie takie oczywiste. Mayers, masz co� wi�cej o samych statkach? - Nie - dy�urny sekcji czujnik�w pokr�ci� g�ow�. - I m�wi�c szczerze wcale mi si� to nie podoba. Ju� sze�ciokrotnie pr�bowa�em zanalizowa� spektrum podczerwieni - bez rezultatu. Te kad�uby s� zrobione z czego�, o czym komputer nie ma poj�cia, albo obcy w jaki� specyficzny spos�b zak��caj� emisj�. - Mo�e po prostu s� nie�miali - podsun�� Rico. - A co z kumulatorami optycznymi? - O nich te� nie wiemy zupe�nie nic - odpowiedzia� Me-yers. - To mog� by� r�wnie dobrze p�kilowatowe lasery komunikacyjne, jak i p�gigawatowa �miertelna bro�. Bez odczyt�w emisji energii nie da si� niczego stwierdzi�. - Ta sprawa niepokoi mnie bardziej ni� kad�uby - zwr�ci� si� Rico do Pheylana, a na jego ciemnej twarzy rysowa�a si� troska. - Umieszczenie tak pot�nych os�on na liniach energetycznych sugeruje, �e staraj� si� co� ukry�. - Mo�e po prostu ich systemy s� tak wydajne - podsun�� Meyers. - Tak - mrukn�� Rico. - Mo�e. - Zaczyna si� - zameldowa� Hauver. - �Jutland" wys�a� wst�pny sygna�. Dostali odpowied�... Niewyra�na, ale jest. - Nachyli� si� nad konsol�. - Dziwna cz�stotliwo��. Musz� u�ywa� zupe�nie innego sprz�tu ni� nasz. - Za�atwimy ci wycieczk� do ich sekcji ��czno�ci, kiedy zako�cz� si� te podchody - zapewni� Pheylan. - Miejmy nadziej�, �e nie b�dzie z tym problemu. Dobra, zacz�li nadawa�. - Prowadz�cy zmieni� pozycj� - zauwa�y� Meyers. - Odchyli� si� o kilka stopni w prawo... Nagle bez jakiegokolwiek ostrze�enia z najbli�szego im statku obcych wystrzeli�a podw�jna wi�zka �wiat�a, przecinaj�c dzi�b �Jutlandu". �wiat�o uleg�o rozproszeniu na poszyciu, kt�re pod jego wp�ywem zacz�o odparowywa�... Sygna�y alarmowe na �Kinshasie" zarycza�y, obwieszczaj�c alarm bojowy. - Do wszystkich jednostek! - Z g�o�nik�w dobieg� g�os ko-modora Dyamiego. - Zostali�my zaatakowami. �Kinshasa", �Badger", zaj�� pozycje oskrzydlaj�ce. Reszta statk�w pozostaje na swoich miejscach. Ogie� - gamma sze��. - Potwierd�, Hauver - rozkaza� Pheylan, z niedowierzaniem patrz�c na ekran. Obcy otworzyli ogie�. Nie sprowokowani, nie zagro�eni, tak po prostu nagle zacz�li strzela�. - Chen Ki, skieruj statek na flank�. Przygotowa� wyrzutnie sterburtowe do odpalenia rakiet. - Jaki system namierzania? - zapyta� Rico, a jego palce sprawnie w�drowa�y po konsoli taktycznej. - Czujniki zbli�eniowe czy na radar? - Namierzanie cieplne - zadecydowa� dow�dca akurat w momencie, gdy przyspieszenie wcisn�o go w fotel. - �Kinshasa" ruszy�a na wyznaczon� pozycj�. - Jeste�my zbyt blisko innych jednostek - zaprotestowa� Rico. - Mo�emy trafi� kt�rego� z naszych, zamiast tamtych. - Musimy oddali� si� na tyle, �eby tego unikn�� - powiedzia� dow�dca, zerkaj�c na tablic� taktyczn�. - Chodzi o to, �e ich statki emituj� podczerwie�. Przy tak dziwnym kszta�cie inne rodzaje namierzania mog� by� nieskuteczne. - , Jutland" wystrzeli� pociski - zameldowa� Meyers, nie odrywaj�c wzroku od swojego ekranu. - Naprowadzaj� je rada- rem... Nagle g��wny ekran rozjarzy� si�, kiedy r�wnocze�nie wszystkie cztery obce jednostki otworzy�y ogie�. 8 - Wszystkie strzelaj�! - wrzasn�� Meyers zag�uszaj�c na moment przenikliwy d�wi�k sygnalizuj�cy, �e statek zosta� trafiony. - Uszkodzenia kad�uba we wszystkich sektorach na sterbur-cie... - Co z pociskami �Jutlanda"? - �adnych eksplozji - odkrzykn�� Meyers. Obraz na g��wnym ekranie zamigota� i zgas�. Po chwili jednak pojawi� si�, gdy zapasowe czujniki przej�y funkcje zniszczonych. - Mo�e po prostu zawiod�y zapalniki - wyrazi� przypuszczenie Pheylan, walcz�c z parali�uj�cym go strachem. Metal p�ka� od wysokich temperatur, kiedy niezwykle silne lasery obcych niszczy�y kolejne warstwy poszycia... Z pe�nych paniki okrzyk�w dobiegaj�cych z g�o�nik�w mo�na by�o zorientowa� si�, �e pozosta�e statki si� Obro�c�w Pokoju maj� r�wnie powa�ne k�opoty. W mgnieniu oka ich dow�dcy utracili kontrol� nad sytuacj�, tocz�c walk� jedynie o przetrwanie. I przegrywali. - Uzbr�j pociski naprowadzane na termik�, Rico. I natychmiast je odpalaj. - Tak jest. Pierwsza salwa posz�a... Rozleg� si� d�wi�k przypominaj�cy st�umiony odg�os grzmotu i �Kinshasa" zako�ysa�a si� pod nogami Pheylana. - Przedwczesna detonacja! - krzykn�� Meyers i poprzez trzask p�kaj�cego metalu dow�dca us�ysza� w jego g�osie strach. - Sp�jno�� kad�uba utracona w drugiej, trzeciej i czwartej sekcji przedniej sterburty i drugiej rufowej. - Nie funkcjonuje system samonaprawy p�kni�� - meldowa� dr��cym g�osem Rico. - Zbyt wysoka temperatura. Sekcje druga i czwarta ewakuuj� si�... Trzeciej si� nie uda�o. Pheylan zacisn�� z�by. W tamtym przedziale s�u�b� pe�ni�o dziesi�ciu ludzi. Dziesi�� os�b, kt�re ju� nie �yj�. - Chen Ki, wpraw nas w ruch... oboj�tne w kt�r� stron� -poleci� sternikowi. Je�li nie uda si� szybko ci�gn�� ognia od wystrzelonych kapsu�, do pierwszej dziesi�tki ofiar lada moment do��cz� nast�pne. - Niech wszyscy oficerowi pok�adowi ze sterburty wycofaj� swoich ludzi do centrum. - Tak jest. - Statek nie wytrzyma ju� d�ugo, dow�dco - rzek� ponuro Rico. Pheylan w milczeniu pokiwa� g�ow�, przenosz�c wzrok na tablic� informuj�c� o stanie jednostki. Rico mia� racj�. Z po�ow� system�w uszkodzonych lub zamienionych w par� statek mia� przed sob� zaledwie kilka minut �ycia. Ale zanim zginie, mo�e b�dzie mia� do�� czasu na odpalenie ostatniej salwy, by powstrzyma� wroga. - Rico, wystrzel drug� salw� - rozkaza�. - Skieruj pociski w nasz cie�, zawr�� je i po�lij w sam �rodek formacji obcych. �adnych system�w odpalania... po prostu wyliczona w czasie detonacja. - Spr�buj� - odpowiedzia� oficer, a na jego czole pojawi�y si� krople potu. - Niczego nie gwarantuj� przy obecnym stanie statku. - R�b co mo�esz. Odpalaj jak najszybciej. - Tak jest. - Rico zako�czy� programowanie i nacisn�� przycisk odpalania, a dr�enie kad�uba wyczuwalne pod nogami da�o im zna�, �e operacja przebieg�a pomy�lnie. - Salwa wystrzelona. Proponuj� opuszczenie jednostki, p�ki jest to jeszcze mo�liwe. Pheylan ponownie spojrza� na wska�nik uszkodze� i jego �o��dek skurczy� si� bole�nie. �Kinshasa" by�a ju� w�a�ciwie martwa, ale w zwi�zku z zag�ad� statku pozosta�a mu do spe�nienia jeszcze jedna powinno��. - Wyra�am zgod� - rzek� wreszcie z westchnieniem. - Hau-ver, zawiadom wszystkich, �e opuszczamy jednostk�. Ca�a za�oga do stref ewakuacyjnych i jak najszybciej startowa�. Klaksony alarmowe zosta�y przestawione na has�o do opuszczenia statku. Na mostku �wiat�a pok�adowe gas�y kolejno, gdy obs�uga przerywa�a po��czenia swoich sekcji z reszt� statku i sprawdza�a w�asne systemy podtrzymania �ycia. Pheylan mia� do wykonania wa�ne zadanie: musia� spowodowa�, aby ci nieznani oprawcy, dostawszy si� do wraku jednostki, nie dowiedzieli si� niczego o Federacji Mi�dzygwiezdnej. Si�gn�wszy pod konsol� dow�dcy otworzy� ukryt� klapk� i zacz�� przyciska� kolejno znajduj�ce si� tam prze��czniki. Komputer nawigacyjny zniszczony, zapasowy nawigacyjny zniszczony, komputer z archiwami zniszczony, biblioteki tak�e... - Za�oga mostka gotowa, kapitanie. - W g�osie Rica pobrzmiewa�y strach i niecierpliwo��. - Uruchomi� procedur� ewakuacyjn�? Dow�dca nacisn�� ostatni prze��cznik. 10 - Tak - rzek�, uk�adaj�c przedramiona na podp�rkach fotela i zapieraj�c si� w nim odruchowo. Z g�uchym chrobotem sufit i pod�oga rozpad�y si�, a fragmenty metalowej os�ony z�o�y�y si� wok� fotela zamykaj�c go w szczelnym opakowaniu. Sekund� p�niej Pheylan poczu� przyspieszenie wt�aczaj�ce go w siedzenie, gdy kapsu�a ewakuacyjna opu�ci�a martwego kolosa, kt�ry jeszcze tak niedawno by� �Kinshasa". - �egnaj - szepn�� Pheylan do resztek swojego statku, szukaj�c palcami przycisku otwieraj�cego wizjery. Pod�wiadomie zdawa� sobie spraw�, �e dopiero p�niej przyjdzie czas na prawdziwe prze�ywanie obecnych zdarze�. Teraz najwa�niejsze by�o przetrwanie. W�asne i ocala�ej cz�ci za�ogi. Blendy unios�y si�. Przycisn�� twarz do wizjera, przez kt�ry m�g� zobaczy� �Kinshas�". Inne kapsu�y ewakuacyjne by�y widoczne w postaci mikroskopijnych ognik�w oddalaj�cych si� od zniekszta�conego i sczernia�ego kad�uba, wci�� ostrzeliwanego przez obcych wi�zkami laser�w. Nie by� w stanie policzy�, jak wiele kapsu� opu�ci�o statek, ale te ju� wystrzelone powinny zapewni� znajduj�cym si� w nich ludziom prze�ycie do czasu odnalezienia. Poruszaj�c si� ostro�nie na niewielkiej przestrzeni przylgn�� do wizjera wychodz�cego na g��wne pole walki. Bitwa dobieg�a ko�ca. Si�y Obro�c�w Pokoju zosta�y zniszczone. Kapitan wisia� w niewa�ko�ci, i cho� jego oddech sprawi�, �e wizjer zaparowa�, nie poruszy� si�, �eby go przetrze�. �Piazzi" p�on��, zapewne za spraw� tlenu wydostaj�cego si� ze zbiornik�w. �Ghana" i �Leekpai" by�y ciemne i martwe, podobnie jak �Bombay" i �Seagull". Po �Badgerze" za� nie by�o nawet �ladu. , Jutland" - pot�ny lotniskowiec obronny klasy Rigel - obraca� si� bezwolnie w kosmicznej przestrzeni. Tymczasem cztery statki gwiezdne obcych wci�� znajdowa�y si� na swoich miejscach. I nie wida� by�o na nich ani �ladu uszkodze�. - Nie... - Pheylan us�ysza� w�asny szept. To by�o czym� nierealnym. Zupe�nie absurdalnym. Si�y uderzeniowe pokonane w ci�gu sze�ciu minut. Wprost niewiarygodne. B�ysn�a wi�zka lasera, p�niej druga i nast�pna. Kapitan zmarszczy� czo�o, zastanawiaj�c si�, do czego prowadz� ogie�. 11 Zapewne do my�liwc�w wystrzelonych z pok�adu �Jutlandu", wci�� kr���cych w pobli�u. Obcy ani na chwil� nie przestawali strzela�... I nagle, z przera�eniem, Pheylan zrozumia�. Obcy celowali w kapsu�y ewakuacyjne. Systematycznie, bez �adnych skrupu��w zabijali ocala�ych z bitwy. Zakl�� siarczy�cie. Kapsu�y nie stanowi�y dla nich �adnego zagro�enia - nie by�y uzbrojone, opancerzone, ani nawet wyposa�one we w�asne nap�dy. Niszczenie ich r�wna�o si� przemienieniu zwyci�skiej bitwy w dokonywan� z zimn� krwi� rze�. A on by� bezradny, m�g� tylko bezsilnie obserwowa�, co si� dzieje. Kapsu�y posiada�y w�asny generator, konwertor tlenowy, zapasowy zbiornik tlenu, nadajnik radiowy, laser komunikacyjny kr�tkiego zasi�gu, racje �ywno�ciowe na dwa tygodnie i system przetwarzania odchod�w... Si�gn�� do panelu z wyposa�eniem, zanim jeszcze w my�lach zrodzi� si� logiczny wniosek. Obcy nie strzelali do wszystkiego, co znajdowa�o si� w ich zasi�gu, lecz precyzyjnie namierzali i niszczyli wy��cznie kapsu�y. I nagle zrozumia�, w jaki spos�b s� w stanie je identyfikowa�. Nadajnik by� wyj�tkowo prostym urz�dzeniem, bezawaryjnym jak niemal ca�y sprz�t, jakim dysponowali Obro�cy Pokoju. Ale bezawaryjno�� nie by�a jednoznaczna z odporno�ci� na celowe uszkodzenia. Po minucie ka�dy obw�d zosta� przerwany, a ostrze multinarz�dzia wbite w wewn�trzny zapasowy generator, co dawa�o absolutn� pewno��, �e nadajnik zamilk�. Pheylan westchn�� ci�ko, czuj�c zimny pot zraszaj�cy mu czo�o, i z powrotem przysun�� si� do wizjera. B�yski laser�w wci�� przecina�y pole niedawnej walki - obcy nie zamierzali przerwa� dokonywania masakry. Jeden z ich statk�w sun�� w jego kierunku, lecz kapitan my�la� przede wszystkim o tym, czy jeszcze kt�ry� z jego podw�adnych zrozumia�, co si� dzieje i uciszy� sw�j nadajnik. Ale nie by�o czasu na zastanawianie si�. Wroga jednostka zmierza�a niemal prosto na niego, a je�li obcy rzeczywi�cie chcieli dopilnowa�, by nikt nie ocala�, istnia�y i inne sposoby namierzenia. Musia� w jaki� spos�b wprawi� kapsu�� w ruch. Najlepiej lecie� w stron� statk�w obserwacyjnych, kt�re wci�� musia�y pozostawa� gdzie� tam w przestrzeni. �ledz�c zbli�aj�c� si� jednostk� analizowa� swoje mo�liwo�ci. 12 Istnia�o tylko jedno wyj�cie i dobrze o tym wiedzia�. Nap�d m�g� mu zapewni� jedynie odrzut. Dotarcie do zaworu zbiornika z tlenem zabra�o mu wi�cej czasu ni� przypuszcza�. Gdy wreszcie by� got�w, jednostka obcych zajmowa�a ju� ca�e pole widzenia. Zaciskaj�c w my�lach kciuki, otworzy� zaw�r. Syk gazu zabrzmia� g�o�no w niewielkiej przestrzeni - jak w pot�pianej przez Federacj� Mi�dzygwiezdn� celi �mierci u�ywanej przez ras� Bhurtal�w, pomy�la� z przera�eniem. Por�wnanie to nie by�o pozbawione sensu: pozbywaj�c si� rezerw tlenu ulatuj�cych w kosmos spowodowa�, �e jego �ycie zale�a�o teraz wy��cznie od niezawodno�ci funkcjonowania konwertora tlenowego. Gdyby ten przesta� funkcjonowa�, a takie wypadki mia�y miejsce, rozbitek szybko by si� udusi�. Jak na razie jego ryzykowne zagranie przynios�o po��dany skutek. Lecia�. Powoli przep�ywa� obok wrak�w, oddalaj�c si� od nadlatuj�cych obcych w stron�, gdzie powinny by� statki obserwacyjne. Oczywi�cie je�li jeszcze nie odlecia�y. Gdyby teraz zdo�a� zabezpieczy� si� przed innymi sposobami namierzenia go przez agresor�w... Koncentruj�c ca�� uwag� na najbli�szej jednostce, nie zauwa�y� innej, zbli�aj�cej si� z drugiej strony. A gdy wok� rozjarzy�o si� niebieskie �wiat�o, by�o ju� za p�no. - Keller? Jeste� tam jeszcze? Porucznik Dana Keller z trudem odwr�ci�a wzrok od odleg�ych rozb�ysk�w i u�y�a lasera komunikacyjnego. - Jestem, Beddini - powiedzia�a. - Co o tym s�dzisz? Zobaczyli�my chyba wystarczaj�co du�o? - Ja mia�em do�� ju� pi�� minut temu - odpowiedzia� z gorycz� w g�osie. - Te pieprz... - Lepiej znikajmy - przerwa�a mu Keller. By�a ogromnie przygn�biona, widz�c jak si�y uderzeniowe komandora Dyamiego s� unicestwiane, ale pozwolenie Beddi-niemu na wyrzucenie z siebie potoku przekle�stw i tak nic by nie da�o. - Chyba �e chcesz czeka�, a� zainteresuj� si� i nami - doda�a. Us�ysza�a jak Beddini g�o�no wypuszcza powietrze. 13 - Raczej nie. - A wi�c dobrze - stwierdzi�a, wy�wietlaj�c map� nawigacyjn�. W�a�ciwie by�o ma�o prawdopodobne, by obcy w og�le wiedzieli o ich obecno�ci - statki obserwacyjne mia�y niezwykle skuteczne os�ony antyczujnikowe. Ale nie za�o�y�aby si� o to nawet o dzienn� stawk�, nie wspominaj�c ju� o w�asnym �yciu. - Zgodnie z przepisami powinni�my si� rozdzieli�. Ja lec� na Dorcas. Wybierasz Massif czy Kaleval�? - Kaleval�. Twoja bomba zak��ceniowa czy moja? - U�yjemy mojej - zdecydowa�a Keller, wprowadzaj�c na klawiaturze sekwencj� uaktywniaj�c� bomb� tachionow� du�ej mocy. - Twoja mo�e ci si� przyda� po drodze do Kalevali. Nie uruchamiaj nap�du, dop�ki nie dam ci sygna�u. - W porz�dku. Za plecami Keller rozleg� si� szelest, gdy jej towarzyszka wr�ci�a z nag�ej wizyty na dziobie statku. - Nic ci nie jest, Gorzynski? - zapyta�a. - Nie - odpar�a zapytana zak�opotana i wyra�nie blada. -Przepraszam, poruczniku. - Nie ma o czym m�wi� - zamkn�a temat Keller, przygl�daj�c si� zm�czonej twarzy m�odej kobiety, gdy ta przezwyci�aj�c niewa�ko�� sadowi�a si� na fotelu. M�oda kobieta... do diab�a, Gorzynski by�a niemal dzieckiem. Prosto ze szko�y, w pierwszym prawdziwym locie... i od razu tyle wra�e�. - Wracamy. Przygotuj nap�d do uruchomienia. - Tak jest - odpar�a dziewczyna, niepewnie bior�c si� do pracy. - Co mnie omin�o? - Dalszy ci�g tego samego. Wci�� kr��� i morduj� ocala�ych. Gorzynski j�kn�a g�o�no. - Nie mog� tego poj��. Dlaczego tak post�puj�? - Nie wiem - odpowiedzia�a ponuro Keller. - Ale odp�acimy im tym samym, i to z nawi�zk�. To pewne. Rozleg� si� sygna�: bomba zak��ceniowa by�a gotowa. Uzbroi�a j� wi�c i zwolni�a, a statek zareagowa� na to ledwo wyczuwalnym drgni�ciem. - Beddinie, bomba zwolniona. Dziewi��dziesi�t sekund do detonacji. - Odebra�em. Ju� znikamy. Powodzenia. - Nawzajem - odpowiedzia�a Keller i wy��czy�a laser komunikacyjny. - Ruszamy, Gorzynski. 14 Ledwie ich statek zd��y� wykona� zwrot, za ruf� eksplodowa�a bomba zak��ceniowa, emituj�c szerokie spektrum tachio-n�w. Potrafi� one o�lepi� ka�dy rodzaj czujnik�w wykrywaj�cych smug� nap�dow�. Tak przynajmniej twierdzili teoretycy. Czy o�lepi� r�wnie� te, kt�rymi dysponowa� wr�g? Je�li zabezpieczenie nie poskutkuje, lepiej �eby garnizony Obro�c�w Pokoju na Dorcas i Kalevali by�y gotowe na powitanie intruz�w. - Ruszamy - Keller zwr�ci�a si� do podw�adnej i nacisn�a odpowiedni klawisz. Otaczaj�cy je kosmos zamigota�, a gwiazdy na moment zamieni�y si� w smugi �wiat�a i zawirowa�y. Po chwili znikn�y, co oznacza�o, �e statek osi�gn�� pe�n� szybko��. Keller zerkn�a na towarzyszk�. Dziewczyna wci�� wygl�da�a blado, ale w jej twarzy wida� by�o co� nowego - rodzaj ponurej determinacji, kt�ra chrakteryzowa�a zaprawionych w bojach weteran�w. Pokr�ci�a g�ow�. Zdarzenia takie jak to zmuszaj� dzieciaki do b�yskawicznego dorastania. Drzwi uchyli�y si� i komandor-porucznik Castor Holloway wszed� do centrum czujnikowego garnizonu Obro�c�w Pokoju na Dorcas. Major Fujita Takara czeka� tu� przy drzwiach i pomimo s�abego czerwonego �wiat�a stanowi�cego jedyne o�wietlenie, na jego twarzy wyra�nie wida� by�o trosk�. - Co tam mamy, Fuji? - zapyta� Holloway. - Wygl�da na to, �e k�opoty - odpowiedzia� Takara. - Grane odebra� w�a�nie sygna�. Eksplozja bomby zak��ceniowej. Holloway spojrza� w przeciwny koniec pomieszczenia, gdzie przy ekranie czujnika tachionowego sztywno siedzia� m�ody sier�ant. - Si�y uderzeniowe z ,Jutlandem" na czele? - Nie s�dz�, �eby mog�o to by� co� innego - stwierdzi� major. - Nie da�o si� dok�adnie okre�li� miejsca eksplozji, ale sygna� pochodzi mniej wi�cej w�a�nie z tego kierunku. - Si�a? - Je�li wybuch nast�pi� w okolicach miejsca, gdzie mia�o doj�� do spotkania z obcymi, mo�na przyj��, �e to bomba ze statku obserwacyjnego. - Takara zacisn�� wargi. - Zwr�� uwa- 15 g�, Cass, i� up�yn�o dopiero czterdzie�ci minut od chwili, gdy nasi wyszli z podprzestrzeni. Hollowaya uderzy�a nienaturalna cisza panuj�ca w pomieszczeniu. - Nale�a�oby zawiadomi� dow�dztwo - stwierdzi�. - Dysponujemy ��cznikowcem gotowym do lotu? Czo�o Takary zmarszczy�o si� nieco i komandor zorientowa� si�, o czym my�li wsp�pracownik. Istnia�y dwie szybko�ci mi�dzygwiezdne: trzy lata �wietlne na godzin� i dwukrotnie wi�ksza, lecz osi�gana tylko przez niewielkie jednostki, takie jak my�liwce i ��cznikowce. Rzecz w tym, �e lot z podw�jn� pr�ko-�ci� kosztowa� pi�ciokrotnie wi�cej, a bud�et garnizonu na Dor-cas by� do�� skromny. - Numer dwa mo�e wystartowa� za p� godziny - odpowiedzia� z wahaniem major. - S�dzi�em, �e poczekamy, a� b�dziemy dysponowa� dok�adniejszymi informacjami. Holloway pokr�ci� g�ow�. - Nie mo�emy sobie pozwoli� na czekanie. Cokolwiek si� tam zdarzy�o, fakt odpalenia bomby zak��ceniowej �wiadczy o powa�nym zagro�eniu. Naszym zadaniem jest zapewnienie Federacji Mi�dzygwiezdnej maksymalnego czasu na ewentualne przygotowania. Szczeg�y przeka�emy p�niej. - Chyba masz racj� - przyzna� z rezygnacj� w g�osie Takara. -Dopilnuj�, �eby za�oga ��cznikowca przygotowa�a si� do lotu. Wyszed� zamykaj�c za sob� drzwi, a Holloway zbli�y� si� do sekcji czujnik�w tachionowych. - Jeste� w stanie wychwyci� cokolwiek, Crane? - zapyta�. - Nie, panie komandorze. Zak��cenia tachionowe przys�oni� wszystko w ca�ym rejonie na co najmniej godzin�. Mo�e nawet dwie. Oznacza�o to, �e przed powrotem wys�anych okr�t�w nie da si� stwierdzi�, czy ponios�y one jakie� straty. Albo, co wa�niejsze, czy nie �cigaj� ich jacy� napastnicy. - Miej oko na odczyty. Chc� wiedzie�, kiedy zak��cenia zaczn� znika�. - Tak jest - rzek� Crane z pewnym wahaniem. - Panie komandorze, co tam si� mog�o wydarzy�? Holloway wzruszy� ramionami. - Dowiemy si� w ci�gu kilku godzin. Do tego czasu lepiej, �eby� nie my�la� o tym za du�o. 16 - Tak jest - odpowiedzia� nieco zbyt pospiesznie m�ody sier�ant. - Chodzi�o mi tylko o... - Rozumiem. To nic przyjemnego by� o�lepionym i rozmy�la�, co mo�e kry� si� za zas�on�. Pami�taj tylko, �e Federacja Mi�dzygwiezdna ma ju� za sob� d�ug� histori� zwyci�stw w podobnych potyczkach. Cokolwiek si� tam wydarzy�o, poradzimy sobie. - Tak jest. W ostateczno�ci mamy przecie� jeszcze CIRCE. Holloway skrzywi� si�. Tak, by�o i takie wyj�cie. Ale kry�o si� za nim niewypowiedziane zagro�enie. Wielu, nie tylko pochodz�cych z innych ras, nie godzi�o si� na �ycie w cieniu CIRCE, zapewniaj�cego w�adz� przyw�dcom Unii NorCoordu, kt�rzy dzier�yli tajemnic� tej broni. Uwa�ali, �e ich dominacja w si�ach Obro�c�w Pokoju i polityczna struktura ca�ej Federacji Mi�dzygwiezdnej opiera si� na CIRCE i tylko na nim. Ale faktem by�o, �e przez trzydzie�ci siedem lat, od czasu budz�cej groz� demonstracji si�y nie opodal Caledonu w�adze NorCoordu nie musia�y korzysta� z tej broni. Sama gro�ba jej u�ycia pozwala�a utrzyma� pok�j. Komandor spojrza� na ekran, czuj�c skurcz w gardle. Mo�e tym razem b�dzie inaczej? - Tak - przyzna� cicho. - Mamy jeszcze CIRCE. Kiedy zjedli lunch, puste naczynia zosta�y uprz�tni�te i podano kaw� ze �mietank�. Dopiero wtedy Nikolai Donezal zdecydowa� si� na zadanie pytania, kt�rego lord Stewart Cavanagh oczekiwa� od d�u�szego czasu. - A wi�c mo�emy przej�� do rzeczy? - odezwa� si� Donezal, ostro�nie pij�c paruj�cy p�yn i oblizuj�c �mietank� z g�rnej wargi. - A mo�e dalej b�dziemy udawa�, �e twoja dzisiejsza wizyta jest spowodowana wy��cznie ch�ci� zobaczenia mnie? Cavanagh u�miechn�� si�. - To jedna z rzeczy, kt�re zawsze mi si� w tobie podoba�y, Nikolai: niezwyk�e po��czenie subtelno�ci i szczero�ci. Ani s��wka podczas posi�ku, a teraz walisz prosto z mostu. - Obawiam si�, �e to skutki wieku - stwierdzi� Donezal. -Przez ca�e popo�udnie nie nadaj� si� do niczego, je�li nie zjem lunchu w spokoju. - Spojrza� na rozm�wc� znad kraw�dzi fili�anki. - A odmowa wy�wiadczenia przys�ugi, wyra�ona podczas posi�ku, zazwyczaj pozbawia mnie apetytu. - Przys�ugi? - powt�rzy� lord, staraj�c si� zrobi� zaskoczon� min�. - Dlaczego uwa�asz, �e jestem tu, by prosi� o jak�� przys�ug�? - Podpowiada mi to do�wiadczenie po��czone z opowie�ciami o tobie, kr���cymi wci�� w kuluarach Parlamentu. Je�li cho�by po�owa z nich jest prawdziwa, to i tak wielu po�ama�o sobie na tobie z�by. 18 - Obrzydliwe oszczerstwa - stwierdzi� Cavanagh machaj�c r�k�. - Rozsiewane przez zazdro�nik�w. Donezal uni�s� brwi. - Niewykluczone. Ale i tak protestujesz gwa�towniej ni� powiniene�. Wiem, �e nie da si� osi�gn�� niczego znacz�cego nie robi�c sobie po drodze wrog�w. - Z moich do�wiadcze� wynika, �e w ten spos�b zdobywa si� i przyjaci�. - Z pewno�ci�. Lecz oponenci zawsze krzycz� g�o�niej. W ka�dym razie jako �e postawi�e� mi lunch, czuj� si� zobowi�zany, aby przynajmniej ci� wys�ucha�. - Dzi�kuj� - rzek� Cavanagh, si�gaj�c do wewn�trznej kieszeni po swoj� tabliczk�. Otworzy� j�, wywo�a� odpowiedni plik i odwr�ci� ku rozm�wcy. - Moja sprawa jest w�a�ciwie niezwykle prosta. Chcia�bym przenie�� cz�� produkcji elektroniki z Centauri na Massif. Donazel przejrza� pierwsz� stron� i zacz�� czyta� nast�pn�. - I jak widz� umiejscowi� j� w stanach Lorraine i Nivernais. Dobry wyb�r. Spadek cen irydu szczeg�lnie dotkn�� w�a�nie te rejony. Rozw�j przemys�u lekkiego b�dzie tam mile widziany. - Z uwag� spojrza� na lorda. - A wi�c co ci� interesuje? Dobra lokalizacja czy tylko ulgi podatkowe? - Ani jedno, ani drugie - odpowiedzia� Cavanagh, w my�lach przysposabiaj�c si� do najwa�niejszej cz�ci rozmowy. Donozal mia� zmys� do interes�w i w g��bi duszy by� rozs�dnym cz�owiekiem. Ale s�u�ba wojskowa na Talu - rodzinnej planecie Bhurtal�w - podczas akcji policyjnej Obro�c�w Pokoju pozostawi�a pewien uraz widoczny w kontaktach z innymi rasami. -Tak naprawd� chodzi mi o pomoc w uzyskaniu pozwolenia NorCoordu na uruchomienie instalacji orbitalnych w enklawach Sanduul�w i rasy Avuirli. Donezal natychmiast spowa�nia�. - Rozumiem - powiedzia� wolno. - Mog� zapyta�, czy spodziewasz si� znale�� tam co�, czego nie s� w stanie zapewni� ziemscy koloni�ci? - Szczerze m�wi�c nie wiem. To jedna z rzeczy, kt�rych mam nadziej� si� dowiedzie�. - Na przyk�ad czy obni�y to koszty produkcji? Lord pokr�ci� g�ow�. - Nie, chodzi raczej o pomys�y i ulepszenia, kt�re mog� 19 podsun�� inne rasy - u�ci�li�. - Instalacje b�d� mia�y na celu wy��cznie prowadzenie bada�, a nie masow� produkcj�. Donezal ponownie przeni�s� wzrok na tabliczk� i Cavanagh dostrzeg� na jego twarzy wysi�ek, gdy stara� si�, by wspomnienia nie rzutowa�y na obiektywizm oceny. - Masz oczywi�cie �wiadomo��, �e pi�� miesi�cy temu Dow�dztwo Obro�c�w Pokoju i Izba Handlowa wymog�y zaostrzenie regulacji prawnych dotycz�cych dost�pu innych ras do wojskowych technologii. - Tak, wiem o tym. Ale planowane prace nie b�d� mia�y nic wsp�lnego z technik� obronn�. Ca�a produkcja dla Obro�c�w Pokoju dalej b�dzie odbywa�a si� w skutecznie zabezpieczonych fabrykach na Avonie i Centauri. Donezal poskroba� si� po policzku. - No nie wiem, Stewart. Zrozum, osobi�cie nie mam nic przeciwko Sanduulom ani tym drugim. I by�bym zadowolony, gdyby� przeni�s� cz�� produkcji na Massif. Ale Izba zdaje si� powa�nie podchodzi� do obecnych dzia�a� i m�wi�c szczerze nie wiem, czy okre�lenie �niemilitarny" da�oby si� zastosowa� do jakiegokolwiek sprz�tu elektronicznego, a szczeg�lnie wytwarzanego przez ciebie. Wi�kszo�� tych wyrob�w wci�� jest dost�pna wy��cznie dla ludzi i wielu z nas chcia�aby zachowa� taki stan rzeczy. W przeciwnym wypadku mo�emy mie� k�opoty, gdyby dosz�o do jakich� konflikt�w. - By� mo�e. Z drugiej strony jednak takie stanowisko Federacji niemal gwarantuje, �e b�dzie dochodzi� do takich konflikt�w. Donezal skrzywi� si�. - No c�, je�li tak, Obro�cy Pokoju z pewno�ci� b�d� na to przygotowani - mrukn��, ponownie spogl�daj�c na tabliczk�. -Gdyby� zobaczy�, ile pieni�dzy wyci�gn�li ostatnio z bud�etu... W porz�dku, jeszcze si� temu przyjrz�. Cavanagh pij�c kaw� rozgl�da� si� po jadalni Parlamentu. Oczywi�cie przyby� tu w interesach, ale �artobliwe odwo�anie si� do ch�ci zobaczenia kolegi nie by�o zupe�nie bezpodstawne. Potrzebowa� z nim porozmawia�, lecz z przyjemno�ci� robi� to w tej w�a�nie scenerii. Kiedy� nie przejawia� entuzjazmu, gdy gubernator Grampiansu na Avonie zaproponowa� mu udzia� w pracach Parlamentu NorCoordu. D�ugo i uporczywie broni� si� przed przyj�ciem tej funkcji, argumentuj�c, �e s� inni, kt�- 20 rym znacznie bardziej zale�y na zostaniu parlamentarzystami. Ale gubernator tak�e si� upar� i Cavanagh musia� teraz przyzna�, �e te sze�� lat sp�dzone tu by�o najciekawszymi w ca�ym jego �yciu. Dwadzie�cia lat po�wi�cone budowaniu od zera imperium elektronicznego nie przygotowa�o go ani troch� do pe�nienia funkcji parlamentarzysty. Wszyscy o tym wiedzieli i podejrzewa�, �e wielu oczekiwa�o, i� nowy delegat stanu Grampians z Avonu podda si� ju� na starcie. Ale zadziwi� ich. Szybko nauczy� si� jak dzia�a�, jak kierowa� lud�mi w nowym, dziwnym, politycznym �rodowisku. Radzi� sobie tak dobrze, �e by� w stanie skupi� wok� siebie tych, kt�rzy my�leli podobnie jak on. �adna z takich koalicji nie mia�a zbyt d�ugiego �ywota, lecz wiele przetrwa�o wystarczaj�cy okres, by zrealizowa� cele le��ce u podstaw ich zawi�zania. Sta� si� specjalist� w sztuce walki politycznej - naby� umiej�tno�ci, kt�re zapewni�y mu pewien rozg�os ju� podczas pierwszej kadencji. Jego popularno�� wzros�a jeszcze w trakcie dw�ch nast�pnych, do kt�rych zaaprobowania Cavanagh da� si� nam�wi�. I je�li mo�na by�o wierzy� Donezalowi, wci�� go tu pami�tano. Jaki� ruch zwr�ci� uwag� lorda: m�odo wygl�daj�cy delegat niecierpliwie machaj�cy do zgromadzonych w jadalni. Od czas�w urz�dowania Cavanagha tylko kilku parlamentarzyst�w z jego czas�w pozosta�o na stanowiskach. Wi�kszo�� narodowych i stanowych rz�d�w Unii NorCoordu delegowa�o tu jednak powa�nych biznesmen�w i producent�w, spo�r�d kt�rych wielu by�o znanych lordowi. Na przyk�ad Simons z Wielkiej Brytanii, Aleksandra Karponow - delegatka Krieposti z Nadie�-dy, Klein z Neuebund na Prospekcie... Zatrzyma� wzrok na tym ostatnim, gdy jego twarz nagle zmieni�a wyraz. Cavanagh pos�a� spojrzenie Donezalowi i stwierdzi�, �e ten tak�e nagle spowa�nia�. - Niespodziewane wezwanie? - Tak - potwierdzi� parlamentarzysta, si�gaj�c do kieszeni i wyjmuj�c z niej niewielki komunikator. - Alarm dla ca�ego Parlamentu - odczyta� na ekranie. - Jakie� k�opoty na... Urwa� na moment. - Musz� i�� - rzek� nagle i wsta�, wsuwaj�c komunikator do kieszeni. 21 - Co si� dzieje? - zapyta� lord. Podni�s� si� tak�e i ruchem d�oni przywo�a� kelnera. - Jakie k�opoty? - Brak jakichkolwiek szczeg��w. - Donezal kierowa� si� ju� ku drzwiom, podobnie jak wi�kszo�� obecnych. - Zadzwo� p�niej do mojego biura. Albo skontaktuj si� z w�asnym delegatem. Jestem pewien, �e Jacy VanDiver b�dzie uszcz�liwiony s�ysz�c tw�j g�os. Cavanagh ruszy� za nim i w tym monencie przy jego boku pojawi� si� szef ochrony - Adam Quinn. - Jakie� k�opoty, prosz� pana? - zapyta� cicho. - Tak. Nikolai, nie �artuj. B�d� twoim d�u�nikiem. Donezal zatrzyma� si�. Pos�a� lordowi niecierpliwe spojrzenie, a przy okazji na moment zatrzyma� wzrok na Quinnie. - Z Dorcas leci statek obserwacyjny - rzuci�. - Widocznie si�om uderzeniowym Obro�c�w Pokoju dosta�o si�, i to chyba nie�le. Cavanagh wpatrywa� si� w rozm�wc�, a piersi �cisn�o mu przera�enie. - Co to za eskadra? - Nie wiem. A ma to jakie� znaczenie? - Ogromne - mrukn�� lord. �Kinshasa" z Pheylanem na pok�adzie stacjonowa�a wraz z, Jutlandem" w rejonie Dorcas. Je�li w gr� wchodzi�y w�a�nie te statki... - Przejd�my do sali obrad -zaproponowa� Donezalowi, ujmuj�c go pod �okie�. - Powinni przynajmniej powiedzie�, o kt�re jednostki chodzi. Nicolai oswobodzi� si� z uchwytu. - Nie przejdziemy - zaoponowa�. - Tylko ja mam prawo tam i��. Ty nie jeste� ju� delegatem. - Mo�esz za�atwi� mi wej�cie. - Nie, je�li chodzi o co� naprawd� powa�nego. Przykro mi, Stewart, ale b�dziesz musia� poczeka�. Dowiesz si� o wszystkim razem z reszt� obywateli Federacji Mi�dzygwiezdnej. Odwr�ci� si� i wmiesza� w t�um pospiesznie wychodz�cych z jadalni. - Niedoczekanie twoje - mrukn�� Cavanagh pod nosem i si�gn�� po telefon. - Quinn, gdzie jest Kolchin? - Tutaj, prosz� pana - rzek� m�ody ochroniarz, niemal w magiczny spos�b pojawiaj�c si� u boku pracodawcy. - Co tak poruszy�o to mrowisko? - Si�y uderzeniowe Obro�c�w Pokoju walczy�y w okolicach 22 Dorcas - wyja�ni� lord ponuro, nie przerywaj�c wystukiwania cyfr. - Zobaczymy, czy uda mi si� zdoby� wi�cej informacji. Ekran telefonu rozjarzy� si�, i jego �rodek zaj�a twarz umundurowanej m�odej kobiety. - Dow�dztwo Obro�c�w Pokoju. - Poprosz� z genera�em Gard� Alvarezem. Prosz� przekaza�, �e m�wi lord Stewart Cavanagh. I niech pani doda, �e to pilne. Sun�c g��wnym korytarzem w fotelach powietrznych, nad g�owami widzieli tylko wi�zki przewod�w. Wreszcie zjechali w d� i zatrzymali si� tu� nad pod�og�. Przed nimi, przyozdobione pot�nymi insygniami Obro�c�w Pokoju, znajdowa�o si� wej�cie do centrum dowodzenia. Obok, w towarzystwie dw�ch stra�nik�w i m�czyzny z dystynkcjami majora, sta� genera� Alvarez. - Stewart - rzek� na powitanie, gdy lord wraz z dwuosobow� ochron� zbli�y� si� do niego. - Mam nadziej�, �e zdajesz sobie spraw�, i� to niezgodne z przepisami. - Owszem. I z g�ry dzi�kuj�. Postaram si� nie sprawia� k�opot�w. Alvarez skrzywi� si� i spojrza� na towarzysz�cego mu oficera. - To moi go�cie, majorze. Chcia�bym, �eby zostali wpuszczeni. - Tak jest. Witaj, Quinn. Dawno si� nie widzieli�my. - Jak si� masz, Anders - odpowiedzia� tym samym tonem zagadni�ty. - Ciesz� si�, �e ci� widz�. Nie wiedzia�em, �e przenios�e� si� do dow�dztwa. - Min�o sporo czasu - odpar� major, a w jego g�osie da�o si� wyczu� ironi�. - To ty zerwa�e� z nami wszelkie kontakty. A wi�c to on, co? - doda�, posy�aj�c Cavanaghowi ch�odne spojrzenie. - Facet, kt�remu pomog�e� nas za�atwi�. - Lord Cavanagh jest moim pracodawc� - wyja�ni� Quinn. -I wcale nie chcieli�my zniszczy� Miedzianog�owych. Pomogli�my jedynie wzmocni� ich i ulepszy�. - Tak, tylko �e od wewn�trz wygl�da�o to zupe�nie inaczej. -Anders spojrza� na Kolchina i jego wzrok na chwil� z�agodnia�. - A ty by�e� komandosem Obro�c�w Pokoju. Mitri Kolchin. Zawsze wci�ga pan na list� p�ac by�ych wojskowych, lordzie Cavanagh? 23 By�y parlamentarzysta poczu�, �e Kolchin drgn��, dotkni�ty z�o�liwo�ci� zawart� w pytaniu, i wyobrazi� sobie jego min�. Genera� Alvarez, stoj�cy metr przed nim, nie musia� korzysta� z pomocy wyobra�ni. - Nie znalaz� si� pan tutaj, �eby ocenia� przebieg czyjej� kariery, majorze - rzek�. - Pa�skim zadaniem jest wydanie tymczasowego pozwolenia na wej�cie do centrum. Mo�e pan to zrobi�? Anders zacisn�� usta. - W ich danych nie ma niczego, co by to uniemo�liwia�o. Mog� wi�c wpu�ci� pa�skich go�ci do zewn�trznej sali odpraw. Ale nie dalej. - Wystarczy - stwierdzi� sucho genera�. - Dzi�kuj�. Chod�, Stewart. Dane ze statku obserwacyjnego powinny dotrze� tu lada chwila. - Nie mogli przes�a� ich bezpo�rednio z orbity? - zapyta� Cavanagh. - Nie chcieli�my, �eby tak post�pili - odpar� Alvarez. - Zbyt wiele dzieciak�w bawi si� w przechwytywanie wojskowych przekaz�w i pr�buje je rozkodowywa�. A ostatni� rzecz�, na kt�rej nam zale�y jest przeciek, zanim b�dziemy gotowi. - Pos�a� lordowi wymowne spojrzenie. - Co, wybacz szczero��, stanowi tak�e jeden z istotniejszych powod�w, dla kt�rych zgodzili�my si� na twoj� wizyt�. W ten spos�b �atwiej mie� na ciebie oko. - Rozumiem - powiedzia� Cavanagh. Zd��y� ju� sam si� tego domy�li�. - Co wiecie do tej pory? - Tylko to, �e dwie godziny temu z Dorcas przylecia� ��cznikowiec z wiadomo�ci�, i� statek obserwacyjny jest ju� prawdopodobnie w drodze. Mo�na przypuszcza�, �e przyniesie nam z�e wie�ci. Lord spl�t� r�ce na piersiach. - Wiesz, o kt�r� eskadr� chodzi? Alvarez z powag� pokiwa� g�ow�. - Z ,Jutlandem" i Dyamim jako komodorem. A �Kinshasa" z pewno�ci� te� tam by�a. To kolejny pow�d naszego spotkania. - Doceniam to - rzek� Cavanagh, czuj�c powracaj�ce uczucie trudno�ci w oddychaniu. - Co jeszcze wiecie? - Bardzo ma�o. Jakie� dwadzie�cia pi�� godzin temu czujniki tachionowe na Dorcas wychwyci�y smugi nap�dowe nie ziden- 24 tyfikowanych pojazd�w, prowadz�ce do niewielkiego systemu sze�� lat �wietlnych od miejsca obserwacji. Dow�dcy ,Jutlanda" i miejscowego garnizonu zdo�ali okre�li� przypuszczalny rejon wyj�cia z podrzestrzeni. Nasza eskadra wyruszy�a na rozpoznanie. Czterdzie�ci minut po jej dotarciu tam, na Dorcas wykryto eksplozj� bomby tachionowej. Sygna� ten uznano za z�� wie��, wi�c wystrzelono ��cznikowca, �eby przekaza� nam ostrze�enie. To wszystko. - Czterdzie�ci minut to do�� kr�tko - oceni� lord. Alvarez parskn��. - Raczej zadziwiaj�co kr�tko. Szczeg�lnie maj�c na uwadze fakt, �e komandor Dyami nie wyszed�by z podprzestrzeni tu� przed nosem tamtych. Sam lot w przestrzeni musia� zaj�� znaczn� cz�� tego czasu. Mo�e nawet wi�kszo��. Sala odpraw by�a pusta. Genera� w��czy� monitory i przeszed� do operacyjnej cz�ci centrum dowodzenia. Pi�� minut p�niej rozpocz�a si� emisja nagra� ze statku obserwacyjnego. By�o gorzej ni� Cavanagh si� spodziewa�. Gorzej nawet ni� m�g� to sobie wyobrazi�. Ju� morderczy ostrza� ludzkich statk�w kosmicznych stanowi� nieprzyjemne widowisko. Lecz naprawd� przera�aj�ce by�o systematyczne, przeprowadzane z zimn� krwi� niszczenie kapsu� ewakuacyjnych. �wiadomo��, �e by� mo�e ogl�da w�a�nie �mier� swego syna, zdruzgota�a go. Jak�e� staro si� poczu�. Bitwa i p�niejsza rze� zdawa�y si� trwa� wieczno��, ale wed�ug stopera by�o to tylko czterna�cie i p� minuty. Zapis zako�czy� si� i ekran zgas�. Przez kilka minut panowa�o milczenie. Wreszcie Quinn przerwa� pe�n� bezsilnej rozpaczy cisz�. - Mamy k�opoty - powiedzia� cicho. -1 to powa�ne. Lord odetchn�� g��boko i zamruga� powiekami, czuj�c wilgo� nap�ywaj�c� do oczu. Przynajmniej nikt d�ugo nie cierpia�. - Czy nasze okr�ty mog�y zosta� zaskoczone? - Nie - odpar� pewnie Quinn. - Dyami wiedzia�, �e nale�y by� przygotowanym do walki. Zawsze przyjmuje si� takie za�o�enie w przypadku kontaktu z nieznan� ras�. Poza tym walczyli. Wida� by�o odpalanie pocisk�w. Po prostu nie dochodzi�o do ich wybuchu. - Quinn, czy na pok�adzie �Jutlandu" byli jacy� Miedziano-g�owi? - zapyta� Kolchin. 25 - W�tpi� - odpar� zapytany kr�c�c g�ow�. - Wi�kszo�� ich oddzia��w stacjonuje obecnie na lotniskowcach klasy Nova i Supernova, przede wszystkim w pobli�u system�w Yycroma-n�w. Tak przynajmniej s�ysza�em. W drodze powrotnej mo�emy o to zapyta� Andersa. - No c�, dobrze przynajmniej, �e mamy co� w zanadrzu, gdyby dosz�o do nast�pnych star� - stwierdzi� by�y komandos. -A mo�e NorCoord zadecyduje, �e czas przygotowa� CIRCE. - Mo�e - zgodzi� si� Cavanagh. - Quinn, musimy powiadomi� Arica i Melind� o tym, co si� sta�o. - Zajm� si� tym, prosz� pana. Co mam im powiedzie�? Lord pokr�ci� g�ow�. - To nie ma znaczenia - wyszepta� z b�lem. Z b�lem i wzbieraj�c� w�ciek�o�ci�, �e syn zosta� mu odebrany z tak zimnym wyrachowaniem. - Zawiadom ich po prostu, �e stracili brata. Ten Meert by� typowym przedstawicielem swojej rasy: niski i kr�py, z niewielkimi zielono-br�zowymi, zachodz�cymi na siebie �uskami i twarz�, kt�ra kszta�tem i struktur� przywodzi�a ludziom na my�l obran� ze sk�ry pomara�cz�. Sta� sztywno przed biurkiem, z jasno��tymi oczami utkwionymi w obliczu Arica Cavanagha i z�bami ociekaj�cymi �lin�. By� wyra�nie rozdra�niony. - Pan Cavanagh? - warkn�� po angielsku do�� niewyra�nie, lecz wystarczaj�co zrozumiale. - Obiecano mi Cavanagha. - To w�a�nie ja - o�wiadczy� cz�owiek. - Arie Cavanagh, pierworodny syn lorda Stewarta Cavanagha. Jestem tak�e dyrektorem CavTronics w tym sektorze kosmosu. Cokolwiek le�y ci na duszy, mo�esz powiedzie� to mnie. Meert sykn�� cicho. - Ludzie - burkn�� takim tonem, jakby to by�o przekle�stwo. - Troszczycie si� wy��cznie o siebie. Meert-ha s� dla was tylko niewolnikami. - Hm - mrukn�� Arie unosz�c brwi. - Czy wi�c Meert-ha troszcz� si� bardziej o ludzi ni� o siebie? �uski zje�y�y si� nieco, lecz po chwili opad�y. - Obra�asz Meert-ha? - Ale� sk�d. Chc� tylko, aby wszystko by�o jasne. Oskar�asz ludzi, �e troszcz� si� bardziej o swoj� ras� ni� o inne. Czy�by�cie wy post�powali inaczej? Meert milcza� przez chwil�, a �uski pokrywaj�ce jego cia�o 27 unosi�y si� i opada�y rytmicznie. Arie wci�� siedzia� bez ruchu, chocia� mia� ch�� odsun�� si� od biurka i przyj�� bardziej swobodn� postaw�. Przez chwil� czu� si� zn�w jak nastolatek, gdy w trakcie ulubionej zabawy polegaj�cej na prowokowaniu m�odszego brata, nagle zda� sobie spraw�, �e gdzie� przepad�a przewaga trzydziestu centymetr�w i dwunastu kilogram�w, jak� mia� nad tamtym dzieciakiem. Od owego dnia taka rozrywka przesta�a mu sprawia� przyjemno��... a teraz stoj�cy przed nim Meert przywi�d� mu na my�l tamte wspomnienia. Jakie� to odleg�e czasy. Nie mia� ju� pi�tnastu lat, a Pheylan nie sta� przed nim zaciskaj�c pi�ci. Ten nale��cy do innej rasy brygadzista z jednego z zak�ad�w produkcyjnych CavTronics z pewno�ci� nie �mia�by zaatakowa� syna w�a�ciciela. Niemniej Arie zaczyna� �a�owa�, �e nie ma przy nim Hilla. Zazwyczaj udaj�c si� na wizytacj� fabryki nie widzia� potrzeby zabierania ze sob� kt�rego� z ochroniarzy ojca. Falowanie �usek Meerta maj�ce na celu och�odzenie cia�a, kt�rego temperatura wzros�a na skutek zdenerwowania, wskazywa�o jednak, �e goryl m�g�by okaza� si� przydatny. Arie zadaj�c uszczypliwe pytanie chcia� jedynie wskaza�, �e lojalno�� wobec w�asnej rasy jest rzecz� naturaln�, Mia� poza tym nadziej�, �e zbije nieco przybysza z tropu. Post�powanie takie mog�o jednak odwr�ci� si� przeciwko niemu, gdyby Meert straci� nad sob� panowanie. �uski opad�y jednak na dobre. - Ale i tak uwa�acie Meert-ha za niewolnik�w - broni� swego stanowiska go��. - Ale� nie - zaprotestowa� m�ody Cavanagh, ponownie zaczynaj�c spokojnie oddycha�. - Zawsze traktowali�my naszych meerta�skich pracownik�w z szacunkiem. - A wi�c dlaczego to robicie? - zapyta� ostro Meert wskazuj�c za okno. - Dlaczego zamykacie zak�ady? Arie westchn��. A wi�c doszli do sedna sprawy: ten sam argument wysuwany by� dzisiaj ju� dwukrotnie przez przedstawicieli innych ras. Zastanawia� si�, czy Izba Handlowa Federacji Mi�dzygwiezdnej zdawa�a sobie spraw� z k�opot�w, jakie wynikn� z podj�cia tej decyzji. Ale przecie� tak naprawd� wcale ich to nie obchodzi�o. - Zacznijmy od tego, �e wcale nie zamykamy zak�ad�w -wyja�ni�. - Ograniczamy jedynie wielko�� produkcji. - Meert-ha nie b�d� tu ju� pracowa�. 28 - Niekt�rzy spo�r�d was strac� prac�, to fakt - przyzna� Arie. - Podobnie jak cz�� pracownik�w z enklawy Djadaran. - Ludzie tak�e? - Nie wiem. Dopiero podejmiemy odpowiednie decyzje. �uski ponownie si� poruszy�y. - Kiedy? - W�wczas, kiedy uznamy to za stosowne. Chcesz, �eby�my si� z tym spieszyli? Meert pokr�ci� g�ow�, rozpryskuj�c przy okazji wok� krople �liny. U nich taki gest cz�sto oznacza� wyzwanie, ale Arie mia� nadziej�, i� w tym przypadku jest to jedynie powt�rzenie ruchu podpatrzonego u ludzi. - Mam na my�li tylko sprawiedliwo�� - mrukn�� brygadzista. - Sprawiedliwo�� jest tak�e moim celem - zapewni� go m�ody Cavanagh. - I mojego ojca. B�d� pewien, �e obaj zrobimy wszystko, by nikt nie m�g� w to w�tpi�. Meert zako�ysa� g�ow�. - B�dziemy czeka� i patrze� - rzek� krzy�uj�c palce w meer-ta�skim ge�cie po�egnalnym. - Pozosta� powolny. Arie powt�rzy� ruch. - Odejd� powolny. Brygadzista odwr�ci� si� i wyszed�. - Sprawiedliwo�� - mrukn�� Arie, wreszcie pozwalaj�c sobie na grymas, kt�rym powstrzymywa� od chwili wtargni�cia tu Meerta. Ojciec ostrzega� przecie� cz�onk�w Izby Handlowej, i to nie raz, �e podejmuj� decyzj� b��dn� zar�wno ze wzgl�d�w politycznych jak i gospodarczych. Ale z r�wnym skutkiem m�g� m�wi� do obrazu. Drzwi gabinetu ponownie si� otworzy�y. Arie uni�s� wzrok, odruchowo napinaj�c mi�nie, lecz rozlu�ni� je natychmiast na widok Hilla. - Prawie na czas - rzuci� do ochroniarza z ironi�. - Ja tu ryzykuj� �yciem staj�c oko w oko z rozw�cieczonym Meertem, a ty gdzie bujasz? - By�em na zewn�trz - wyja�ni� spokojnie ochroniarz. -I powstrzymywa�em pozosta�ych o�miu, kt�rzy tak�e chcieli do pana wej��. - Naprawd�? - M�ody Cavanagh zdziwiony uni�s� brwi. -Nawet nie wspomnia�e�, �e przyby� na czele ca�ej delegacji. 29 Hill wzruszy� ramionami. - Nie chcia�em pana niepokoi� - wyja�ni�. - Poza tym nie wydawa�o si� to wa�ne, skoro i tak nie dopu�ci�bym, �eby do �rodka wesz�o ich wi�cej. A przecie� nawet pan poradzi�by sobie z jednym. - Doceniam twoj� wiar� w moje mo�liwo�ci. - To t�umaczy, dlaczego go�� tak �atwo da� si� zby�. Spodziewa� si� mie� za plecami ca�y komitet, wi�c gdy wyst�pi� solo, poczu� si� mniej pewnie. - Wszyscy ju� sobie poszli? Hill przytakn��. - Kolejna grupa w�ciek�ych na zwolnienia? - Na razie w�ciek�ych na perspektyw� zwolnie� - poprawi� Arie. Osobi�cie wci�� mia� nadziej�, �e ci paranoicy z Izby Handlowej dadz� si� wreszcie przekona�, i� dopuszczenie innych ras do pracy w CavTronics przy produkcji element�w komputerowych nie jest �adnym zagro�eniem dla wojskowych tajemnic Obro�c�w Pokoju. - Czy szef popo�udniowej zmiany ju� si� pojawi�? - Nie, prosz� pana - odpar� ochroniarz podchodz�c do biurka z kart� w wyci�gni�tej d�oni. - Ale to w�a�nie panu przes�ano. Pewnie pochodzi z ��cznikowca z Ziemi. - Pewnie wiadomo�� od ojca - domy�li� si� m�ody Cavanagh bior�c kart� i wsuwaj�c j� do czytnika w tabliczce. Obaj wpadli na pomys�, jak mo�na by obej�� nowe ograniczenia. To mog�a by� informacja, czy delegat Donezal zgodzi� si� im pom�c. Wybrawszy odpowiedni algorytm dekodowania, patrzy� jak tekst pojawia si� na ekranie. By� bardzo kr�tki. Przeczyta� go dwukrotnie, nie mog�c uwierzy� w sens s��w. Nie. To by�o niemo�liwe. - Prosz� pana? Nic panu nie jest? Arie z trudem uni�s� g�ow�. - Czy statek ju� wr�ci�? - Nie wydaje mi si� - odpar� Hill marszcz�c czo�o. - Planowa� pan lot dopiero na jutro. Cavanagh odetchn�� g��boko, staraj�c si� zwalczy� odr�twienie umys�u i cia�a. - Skontaktuj si� z portem kosmicznym - poleci�. - Zarezerwuj mi przelot na Ziemi�. Kiedy za� dotrze tu nasz statek, wr�� nim na Avon. 30 - Tak jest - rzek� ochroniarz si�gaj�c po telefon. - Mog� wiedzie�, co si� sta�o? Arie odchyli� si� w fotelu i zamkn�� oczy. - Chodzi o mojego brata. Nie �yje. - Doktor Cavanagh? Melinda Cavanagh unios�a wzrok sponad du�ej, wysokorozdzielczej tablicy, na kt�rej wy�wietla�a w�a�nie szczeg�owy plan najbli�szej operacji. - Tak? - Doktor Billingsgate oczekuje pani w sali przygotowawczej - przekaza�a piel�gniarka. - Pok�j trzeci. - Dzi�kuj� - odpowiedzia�a kr�c�c g�ow� z dezaprobat�. Doktor Billingsgate m�g� przes�a� jej informacj� korzystaj�c z pagera lub zadzwoni�, ale zamiast tego wys�a� kogo�, �eby j� znalaz�. Nigdy dot�d nie pracowa�a z nim, lecz w spo�eczno�ci chirurg�w Federacji na porz�dku dziennym by�o plotkowanie na temat koleg�w. S�ysza�a wi�c wystarczaj�co du�o, by wiedzie�, �e takie zachowanie jest dla niego typowe. Opinie by�y podzielone czy to przejaw arogancji, z�o�liwo�ci, czy te� po prostu niech�� do elektroniki. - Prosz� przekaza�, �e za chwil� tam przyjd� - doda�a. Doko�czy�a przegl�danie planu i wyj�a swo