693
Szczegóły |
Tytuł |
693 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
693 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 693 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
693 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Miedzy wyzwoleniem a zniewoleniem. Polska 1944-1956 (Between Liberation and Coercion.
Poland 1944-1956) ISBN 0 906601 97 5
Published by Aneks Publishers 61 Dorset Road
London W5 4HX
Wszystkie prawa zastrze?one
Zezwolenie na przedruk lub t3umaczenie
nale?y uzyskaa zwracaj1c sie do Wydawnictwa Aneks
� Krystyna Kersten, 1993
All rights reserved
Permission for reprint, translation or reproductions must be obtained in writing from Aneks Publishers
� ~~ ' 'a
Ksi1?ke wydano przy pomocy finansowe'� ~~ , Ministerstwa Kultury i Sztuki ~.'~t~,~t~~t
~~'d ~~ >;~~ ~~'f
~,~~~~5
Fotosk3ad: Libra Books
63 Jeddo Road, London W 12 9EE
Printed and bound by Cox & Wyman Ltd., Great Britain
Wstep
Ksi1?ka ta obejmuje studia i eseje pisane w latach 1985-90. Koncentruj1 sie one wok�3 jednego obszernego tematu:
spo3eczenstwo polskie wobec rzeczywistooci powsta3ej w wyniku II wojny owiatowej. RzeczywistooCi wyznaczonej przez
szczeg�lny weze3, na kt�ry sk3ada3o sie wyzwolenie od okupacji niemieckiej, zagra?aj1cej narodowej egzystencji, i nowe
zniewolenie - zdominowanie przez ZSRR; niepodleg3ooa i niesuwerennooa, kt�ra zosta3a przyjeta z trudnym do
okreolenia minimum przyzwolenia, poparcia czy nawet aprobaty polskich si3 spo3ecznych.
Teksty zamieszczone w tym tourie traktuj1 o przemocy, oporze i przystosowaniu w r�?nych postaciach, a iak?e o roli,
jak1 w procesach tych odegra3a historia, tradycja i pamiea. Dotycz1 g3�wnie pierwszych lat powojennych, okresu
ustanowienia i formowania systemu w3adzy totalnej, wybiegaj1 atoli niekiedy naprz�d, obejmuj1c szczytowe lata
stalinizmu, czy nawet zahaczaj1c o ca3y okres PRL. Okreolenie "Polska Ludowa" wprowadzone nie tylko do jezyka polityki
i propagandy, lecz r�wnie? do oficjalnej (a niejednokrotnie i nieoficjalnej) historiograf�, jak te? do myolenia potocznego
ogromnej czeoci spo3eczenstwa, mia3o desygnat par excellence ideologiczno-polityczny, le?a3o w obszarze nowomowy.
Polska powojenna rzeczywistooa to wszelako nie tylko przemoc radziecka, wsparta o te przemoc w3adza komunist�w,
zniewolenie zewnetrzne i wewnetrzne oraz procesy przystosowawcze prowadz1ce do samozniewolenia. To tak?e
z3udzenia i nadzieje nie bed1ce jedynie racjonalizacj1 konformizmu i oportunizmu. Pomijaj1c ju? poczucie wyzwolenia od
Niemc�w, kt�rzy do ostatniej chwili kontynuowali polityke terroru, byli w Polsce ludzie, by3y ca3e orodowiska, kt�re
przejecie w3adzy przez komunist�w postrzega3y jak otwarcie drogi do wyzwolenia od ucisku narodowoociowego,
spo3ecznego, ekonomicznego; szanse sprawiedliwooci spo3ecznej, r�wnego dla wszystkich startu, powszechnego
dostepu do d�br materialnych, oowiaty, kultury. Owe z3udzenia, przybieraj1ce rozmait1 postaa, wystepowa3y w r�?nych
grupach spo3ecznych, r�wnie? wor�d czeoci inteligencji. Najbardziej sprzyjaj1ca im gleba by3a jednak tam, gdzie
nadzieje budzone przez now1 w3adze, jak te? realne perspektywy awansu spo3ecznego, cywilizacyjnego, kulturowego,
zderzaty sie z pamieci1 krzywd, nedzy, upooledzenia.
Jak dalece potrzeba wolnooci mo?e zostaa przes3onieta priez proste wymogi ludzkiej egzystencji, zrozumia3am w
czasie rozmowy z kobiet1 dozoruj1c1 camping na Lazurowym Wybrze?u. By3 rok 1971, p�Yna jesien, byliomy chyba
jednymi gooami. Dowiedziawszy sie, ?e jesteomy z Polski, ko:
bieta ta pyta�a: jak si� w Polsce �yje? Interesowa�o j� w gruncie rzeczy tylko jedno - jak w Polsce przedstawia si� opieka
zdrowotna. Wszystko inne nie mia�o dla. niej znaczenia: wolno��, cenzura, ograniczenie swob�d obywatelskich, zale�no��
od ZSRR, strza�y do robotnik�w w grudniu 1970 r. - to by�y luksusowe sprawy poza jej horyzontem wyznaczonym boryka-
niem si� z leczeniem przewlekle chorej c�reczki.
M�odzi stawiaj� dzi� cz�sto Starym pytanie: dlaczego nie walczyli, nie opierali si�, nie konspirowali, dlaczego si� ugi�li
i poddali do granic samozniewolenia i - jak to okre�li� Aleksander Wat - ubezw�asnomy�lenia. Co sprawi�o, �e zw�tpili, �e
okazali si� sk�onni ulega� relatywizacji s��w i warto�ci, przyjmowa� z�o jako dobro, k�amstwo (ub p�prawdy jako prawd�,
�e godzili si� uczestniczy� w budowaniu systemu opartego na podporz�dkowaniu tego, co jednostkowe, temu, co zbiorowe,
cz�owieka - kolektywowi, wyrzekaj�c si�, w cz�ci przynajmniej, wyznawanych warto�ci, uznaj�c racje tw�rc�w Nowego
Porz�dku. Pr�bowa� na te pytania odpowiedzie� Mi�osz. Wraca� do nich - w niezgodzie z tw�rc� Zniewolonego umys�u Jan
Strzelecki, zmagali si� z nimi rozm�wcy Jacka Trznadla, kt�rych g�osy z�o�y�y si� na Na�b� domow�. A w wymiarze
szerszym, nie ograniczonym do Polski, rozrachunek z samozniewoleniem podejmowali intelektuali�ci zar�wno odlegli od
komunizmu, jak i ci, kt�rzy uleg�szy za~lepieniu, w pewnym momencie odzyskali zdolno�� widzenia i racjonalne;o ogl�du
rzeczywisto�ci. Edgar Mo�n jako motto do swej ksi��ki Auto:ritique, w kt�rej - jak pisa� w przedmowie do 2 wydania -
"stara� si� nie :ylko atakowa� i usprawiedliwia� si�, ile zrozumie�, dlaczego (a wi�c jak) wst�pi� do tego wielkiego
ko�cio�a rewolucyjnego i dlaczego z niego wy~t�pi�", umie�ci� zdanie Comte'a: "Dobrowolne poddanie determinuje
>rzekonania pe�niejsze i bardziej aktywne ni� najlepiej przeprowadzone rozumowanie"~. Pr�b� zdania sobie i innym
sprawy z proces�w wiod�:ych ostatecznie do intelektualnej autokastracji i moralnej degradacji jest :bi�r esej�w Artura
Koestlera, Ignatio Silone, Richarda W�ghta, Andre iide'a, Louis Fischera, Stephena Spendera2. Mimo bogatej literatury te-
nat intelektualist�w, kt�rzy ulegli fascynacji ideologiami totalitarnymi ~ie tytko komunizmem, lecz tak�e nazizmem i
faszyzmem - nie zosta� hitorycznie opisany i zg��biony. A jest to przecie� wycinek si�gaj�cego zaania dziej�w uwik�ania
cz�owieka w konflikt r�nych porz�dk�w wartozi, w antynomi� wolno�ci i przynale�no�ci. Inne zagadnienie to antyno~ie
wyznaczone strategiami zmaga� o przetrwanie - biologiczne, kulturo~e, narodowe - w obliczu zagro�enia. Wobec dylematu
wyboru sposob�w brony obszaru wyznaczonego przez warto�ci, przede wszystkim chrze�ciuskie i narodowe, sta�y
jednostki, �rodowiska i instytucje, w�r�d nich :o�ci�t.
W prezentowanych tu studiach i esejach, w wi�kszo�ci publikowanych skr�conych wersjach na �amach "Krytyki",
"Tygodnika Solidarno��",
,;Res Publiki", "Kultury i Spo�ecze�stwa", "Pulsu", "Przegl�du Powszechnego" podejmuj� owe pytanie M�odych,
konfrontuj�c je z rzeczywisto�ci� tamtego czasu. I to konfrontuj�c w dwojakim uk�adzie odniesienia.
Przede wszystkim staram si� dociec, pos�uguj�c si� dost�pnymi �r�d�a
jakie by�y postawy i zachowania spo�eczne w okresie formowania si�
systemu w�adzy komunist�w. Jest to zadanie niezmiernie trudne, wydaje
~� prawie niemo��iwe do zrealizowania w ca�ej pe�ni. Przekazy z tamtych
lat, nie m�wi�c ju� o pami�ci ludzi, odzwierciedlaj� jedynie niewielkie
arycinki owych postaw i zachowa�, czy te� zawieraj� zgeneralizowane opi
nie o nastrojach i zachowaniach, nierzadko w postaci �wiadomie b�d� nie
�wiadomie zdeformowanej. Podobnie pami�� os�b �yj�cych podlega me
chanizmom selekcji i deformacjom, okre�lonym przez konfrontacj� z no
wymi sytuacjami i aktualn� rol� jednostki w grupie spo�ecznej, z kt�r� si�
ona uto�samia. Opieraj�c si� na zapisach �r�d�owych: prasie legalnej i
podziemnej, dokumentach, korespondencji, diariuszach, a tak�e odwo�u
j�c si� do pami�ci uczestnik�w wydarze�, bez trudu mo�na by nakre�li�
diametralnie rozbie�ne obrazy polskiego spo�ecze�stwa, pozornie wzaje
mnie si� wykluczaj�ce. Mo�na by wykaza�, �e znaczna wi�kszo�� obywa
teli by�a w�adzy komunist�w przeciwna, ale te� i odwrotnie - �e du�a ich
cz��, wyj�wszy "elementy reakcyjne", w�adz� t� popar�a. Wnioski zale��
od tego, do jakich �r�de� si�gniemy, jakim przekazom damy wiar�. Ina
czej objawi si� nam powojenne spo�ecze�stwo przez pryzmat �wiadectw
podziemia czy legalnie dzia�aj�cej, acz policyjnymi �rodkami zwalczanej
opozycji, inaczej w �wietle mate�a��w PPR czy UB. W przeznaczonej dla
�cis�ego kierownictwa MBP miesi�cznej informacji "Warunki bezpiecze�
stwa w pa�stwie" pisano na przyk�ad o masowym udziale w obchodach
1 maja 1946 r. i "bojowym i pe�nym entuzjazmu nastroju". W kwietniu
mia� nast�pi� prze�om w nastrojach ludno�ci, mia�o wzrosn�� zaufanie do
Rz�du Jedno�ci Narodowej. Polacy - stwierdzano - masowo uczestnicz�
w imprezach organizowanych przez Blok Demokratyczny, udzielaj� po
mocy w likwidacji band. Tylko inte�igencja - zw�aszcza nauczyciele i du
chowie�stwo - w wi�kszo�ci jest wrogie, "reakcyjnie nastawiona jest r�w
nie� znaczna cz�� m�odzie�y ucz�cej si�"3. Odwrotnie w prasie podziem
nej i dokumentach podziemia - jedynie nieliczni mieli ulec podszeptom
"komuny", w�wczas gdy "Nar�d si� nie ugi��. Trwa w nieugi�tej walce,
zmieniaj�c tylko jej form�, stosownie do potrzeby" ("Nasz Biuletyn",
WiN, nr 18, IV 1946 r.).
Historyk wie: wszelka jednostronno�� podstawy �r�d�owej prowadzi do wypaczenia prawdy o przesz�o�ci, jak� usi�uje
odtworzy� z u�amk�w informacji zawartych w r�nego rodzaju zapisach, tych pochodz�cych z czasu i miejsca, jak i
powsta�ych p�niej, po up�ywie lat. Wie tak�e, �e ka�dy zapis wymaga krytycznej analizy wedle regu�, kt�rych adepci
nauki historycznej ucz� si� na pierwszym roku studi�w. Brak mu wszelako narz�dzi,
�ii
kt�re pozwoli�yby zweryfikowa� w pe�ni przekazywane informacje dotycz�ce duchowego wymiaru spo�ecznej egzystencji,
�wiadomo�ci spo�ecze�stwa, postaw indywidualnych i zbiorowych, a poniek�d tak�e i zachowa�, cho� te w�a�nie s�
naj�atwiejsze do zbadania. One te� ostatecznie stanowi� najbardziej wiarygodny, behawioralny sprawdzian stosunku do
powojennych polskich problem�w, do komunist�w i do w�adzy.
Zachowania atoli by�y rozmaite, zdaj� si� �wiadczy� o jednoczesnym poparciu "nowej polskiej demokracji" i o jej
odrzuceniu. Nie�atwo odczyta� znaczenie z jednej strony szerokiego wsp�dzia�ania, niemal od pocz�tku, z administracj�
tworzon� przez PPR, do wysokiego szczebla w��cznie, podejmowania pracy w takiej np. dziedzinie jak s�downictwo, a z
drugiej - entuzjastycznego powitania Miko�ajczyka po jego powrocie do Polski, szybkiego wzrostu szereg�w PSL, wynik�w
referendum, w kt�rym co najmniej trzy czwarte g�osuj�cych, mimo "masowego uczestnictwa w imprezach organizowanych
przez Blok Demokratyczny" powiedzia�o swoje "nie" w�adzy zdominowanej przez PPR. Co naprawd� znaczy� udzia� w
wiecach 1-majowych? Co znaczy�o milczenie, bierno��, uleg�o��?
Zachowania, codzienne i od�wi�tne, wynikaj�ce z nakaz�w bytu i spowodowane wypadkami politycznymi,
spontaniczne i organizowane, dobrowolne i dyktowane strachem, przymusem, a nawet terrorem sk�ada�y si� na z�o�ony
wz�r. Akceptacja i przystosowanie nie wyklucza�y sprzeciwu i oporu, czy niekiedy wr�cz czynnej walki przeciw
komunistom.
Moim zamystem by�o odczytanie poszczeg�lnych element�w owego wzoru, okre�lenie ich wymiar�w i wagi z punktu
widzenia ca�o�ci, poznanie zwi�zk�w - widomych i ukrytych - jakie zachodzi�y pomi�dzy nimi, a tak�e zobaczenie
dynamiki wyznaczaj�cej zmiany zachowa� pod wp�ywem kurczenia si� pola nadziei oraz rosn�cej represywno�ci w�adzy;
potrzeby uczestnictwa czy dzia�ania pod wp�ywem strachu. Strachu, jak pisa� Herling Grudzi�ski, "szczeg�lnego, a� nazbyt
dotykalnego, jednocze�nie nieuchwytnego, �kapry�nego� i przez to parali�uj�cego", przystrajanego "rozmaitymi esami-
floresami �filozoficznymi�"4.
Wprowadzone dzi� do obiegu naukowego �r�d�a pozwalaj� na stworzenie swego rodzaju katalogu wyst�puj�cych w tym
czasie postaw, nie pozwalaj� natomiast na kwantyfikacj�. Pisze si�: du�a, znaczna, ogromna, pewna, zdecydowana cz��,
wi�kszo�� lub mniejszo��-narodu, Polak�w, spo�ecze�stwa polskiego, ludno�ci, inteligencji, robotnik�w, ch�op�w,
"zabu�an", osadnik�w na Ziemiach Zachodnich itd. robi�a, popiera�a, sprzeciwia�a si�, byta po stronie "w�adzy ludowej"
lub przeciw niej, ale jest to w pewnym stopniu nadu�ycie, kt�re prost� drog� mo�e doprowadzi� do mistyfikacji i s�u�y�
tworzeniu mit�w. I tak jak oficjalna historiografia i propaganda przez wiele lat kreowa�a fa�szywy obraz spo�ecze�stwa,
kt�re - poza "elementami reakcyjnymi" - kwiatami wita�o wkraczaj�c� na polskie ziemie Armi� Czerwon� i popar�o "nowy
porz�dek", tak
obserwujemy tendencj� do budowania nowej legendy o katolickim nmodzie, kt�ry przez 45 lat prowadzi� walk� z
"komun�".
Rzeczywisto�� by�a niepor�wnanie bardziej z�o�ona, zar�wno w p�asz~r�nie postaw, jak te� zachowa�. Poczynania
pozornie jednakie lub podobne wynika�y cz�sto z rozmaitych przestanek i wyra�a�y r�ne postawy; stanowi�y przejaw
"ratowania substancji" i "strategii obrony" lub konformizmu i oportunizmu, identyfikacji z powstaj�cym porz�dkiem czy
wrogo�ci splecionej ze strachem. Co istotniejsze, poszczeg�lne postawy i zrodzone z nich dzia�ania rzadko kiedy
wyst�powa�y w krystalicznie czystej postaci. Stwierdzamy np., �e wiosn� 1945 r. lasy od nowa zape�ni�y si� m�odymi
lud�mi. B�dzie to znaczy�o co innego, kiedy uzna si�, �e by� to skutek terroru, kt�ry uniemo�liwi� m�odzie�y akowskiej (i
nie tylko akowskiej) podj�cie nauki, pracy, s�owem rozpocz�cia normalnego �ycia, i co innego za�, gdy ujrzymy w tym
fakcie wyraz przekonania, �e sytuacja polityczna jest tymczasowa, Polska nadal znajduje si� pod okupacj�, przeto nale�y
kontynuowa� op�r i trwa� w oczekiwaniu na zmian�, "kt�ra nadej�� musi", jak pisano w podziemnych gazetkach.
Najpewniej wsp�wyst�powa�y oba te czynniki, wzajemnie wspieraj�c si� i wzmacniaj�c.
Nawet post�powanie Ko�cio�a, kt�ry odegra� wielk� rol� w oporze wobec totalnego duchowego zniewolenia i
przeciwstawianiu si� sowietyzacji w r�nych jej wcieleniach, od stalinowskiej pierekowki dusz po spo�eczn� demoralizacj�
narastaj�c� wraz z obumieraniem ideologii i kruszeniem si� totalitarnego systemu, by�o wyznaczone przez kompromisy,
okre�lone polskimi i mi�dzynarodowymi realiami z jednoczesn� walk� o miejsce katolicyzmu i Ko�cio�a w polskim �yciu.
W pa�dzierniku 1945 r., kr�tko po swym powrocie do Kraju, prymas August Hlond przemawiaj�c w Poznaniu na
uroczysto�ciach Chrystusa Kr�la powiedzia�: "Jak przez d�ugie tysi�clecia, tak i dzi� Polska chrzci swoje dzieci. Polska
�yje nadal pod znakiem krzy�a, chce i�� w przysz�o�� z Chrystusem. (...J Chcemy wsp�pracowa� z poczucia katolickiego
nad wprowadzeniem takiego ustroju spo�ecznego, w kt�rym by nie by�o ani przywilej�w, ani krzywdy ani proletariatu, ani
g�odnych [...]". W tych s�owach zawarta by�a zasada uznawania porz�dku ustanowionego postanowieniami ja�ta�skimi i ich
u�omn� realizacj� w postaci powo�ania Tymczasowego Rz�du Jedno�ci Narodowej. Ale jednoczesne bardzo stanowcze
stwierdzenie: "Polska �yje pod znakiem krzy�a" mia�o wyznacza� podstawy polityki hierarchii Ko�cio�a katolickiego w
ca�ym okresie w�adzy komunist�w.
Niejednoznaczno�� uk�adu, w jakim przysz�o �y� kilku pokoleniom, mia�a donios�e kosekwencje. Le�y ona u pod�o�a
specyficznych cech zar�wno systemu, jak i zbiorowych postaw i zachowa� spo�ecze�stwa wobec tego systemu. Badania
nad stosunkiem polskiego spo�ecze�stwa do w�adzy stanowionej przez komunist�w poczynaj�c od PKWN wskazuj�, i�
przewa�a�o nastawienie, kt�re mo�na zawrze� w zdaniu: pa�stwo, mimo
iv
�e niesuwerenne jest przecie� polskie, rz�d zosta� narzucony z zewn�trz. Odbudowa kraju, repatriacja i przesiedlenia
b�d�ce konsekwencj� zmiany granic, zaludnienie i zagospodarowanie ziem przy��czonych, walka z epidemiami,
kszta�cenie m�odzie�y - to wszystko by�y zadania, kt�re nale�a�o realizowa�, w miar� istniej�cych mo�liwo�ci. Ale nawet
w�wczas gdy po przeprowadzonych w warunkach terroru i na dodatek jeszcze sfa�szowanych wyborach wiadomo ju� byto,
�e w tempie przyspieszonym post�puje unicestwienie resztek wolno�ci - politycznej, ekonomicznej, spo�ecznej, kiedy w
przyspieszonym tempie tworzy� si� przeszczepiony z ZSRR model totalitarnego pa�stwa/partii, nie dosz�o - jak si� wydaje -
do pe�nej alienacji pa�stwa. Je�li nawet nie by�o to pa�stwo, z kt�rym mo�na by si� w pe�ni identyfikowa�, nie by�o ono
r�wnie� pa�stwem obcym, zaborczym, okupacyjnym. Walka we wszystkich wymiarach egzystencji przez wiele lat toczy�a
si� w znacznym stopniu wewn�trz struktur pa�stwa, kt�re wyznacza�y rzeczywisto�� i byty de facto aprobowane. W
przewa�aj�cej cz�ci spo�ecze�stwa op�r przeciwko totalitarnemu zniewoleniu duchowemu - op�r �wiadomy, ale tak�e
instynktowny niejako, wyros�y z pod�o�a kulturowego - splata� si� z przystosowaniem do rzeczywisto�ci, kt�rej zmiana nie
le�a�a w mocy Polak�w. Oporno�� zakotwiczona by�a w polskiej glebie kulturowej; przystosowanie wynika�o z wymog�w
egzystencjalnych i do�� powszechnego poczucia nieuchronno�ci sytuacji, na kt�r� Polska zosta�a skazana. To �cis�e
sprz�enie oporu i przystosowania w�a�ciwe polskiemu spo�ecze�stwu w minionym p�wieczu prowadzi�o do zachowania
narodowej to�samo�ci w tradycyjnej postaci, mniej lub bardziej - zale�nie od okresu - zagro�onej.
Pytanie podstawowe, na jakie musz� odpowiedzie� historycy, brzmi: czy w warunkach "porz�dku ja�ta�skiego",
narastaj�cej zimnej wojny, zale�no�ci od ZSRR i wynikaj�cej ze� dominacji komunist�w, pokolenie, kt�re pierwsze
stan�o wobec przemocy, podda�o si� niemal�e bez oporu - jak twierdz� niekt�rzy - czy te� przeciwnie: czyni�o wysi�ki, aby
zabezpieczy� materialn� i duchow� egzystencj� spo�ecze�stwa, ocali� kulturowe warto�ci, wp�ywaj�c tym samym na kszta�t
systemu? A r�wnie�, czy komuni�ci polscy przyj�wszy odpowiedzialno�� za kraj, poczynili wszystko, co poczyni� byli
mogli, dla zabezpieczenia narodowych interes�w Polski? Przy szukaniu odpowiedzi na te pytania widz� dwa
niebezpiecze�stwa, jedno polega na eliminowaniu z pola widzenia zale�no�ci od ZSRR, drugie - na traktowaniu tej
zale�no�ci jako alibi dla wszelkich poczyna� w�adzy, zacieraj�c przy tym granice gwa�tu i nieprawo�ci, nie daj�cych si� ani
uzasadni�, ani tym bardziej usprawiedliwi� �adnymi okoliczno�ciami zewn�trznymi.
Rzetelne i wszechstronne badania �r�d�owe pozwol�, miejmy nadziej�, rozstrzygn�� podstawow� kwesti�: czy i w jakim
zakresie obj�cie i sprawowanie przez komunist�w w�adzy mie�ci si� w kategoriach mniejszego z�a?
lvl�wi�c inaczej - czy istnia�a alternatywa, korzystniejsza z polskiego punktu widzenia, a jednocze�nie realna? Wszystko
zdaje si� wskazywa�, �e ~kiej alternatywy nie byto. Znaczy�oby to, ie - abstrahuj�c od ideologicznych uwik�a� samych
komunist�w czy ich sojusznik�w - nale�y postrzega� obj�cie przez nich w�adzy z mandatu Stalina w kategoriach polskiej
racji stanu i ocenia� ich dzia�ania w ramach mo�liwo�ci okre�lanych przez Sowiet�w. Trudno�� polega na tym, �e nie
wiemy, czy i na ile te ramy mo�na by�o poszerzy�, ilu zbrodniom i nieprawo�ciom zapobiec, gdyby polskim komunistom
dostawa�o woli i odwagi; ile w tym, co robiono, by�o doktrynalnego rygoryzmu, ile nadgorliwo�ci, ile strachu? Historycy
nie s� dzi� jeszcze gotowi do odpowiedzi na te pytania, zw�aszcza gdy odnie�� je do poszczeg�lnych os�b i konkretnych
posuni��; wiemy przecie�, �e �ciera�y si� r�ne si�y, r�ne tendencje.
Klacz do wyja�nienia podniesionych tu problem�w znajduje si� w archiwach polskich coraz szerzej, acz ci�gle nie do
ko�ca dost�pnych historykom, ale przede wszystkim w radzieckich, jak dot�d udost�pnianych wybi�rczo, a je�li idzie o
okres powojenny, praktycznie zamkni�tych. Tylko poprzez analiz� dokument�w mo�na b�dzie zbli�y� si� do poznania cha-
rakteru oraz stopnia dominacji ZSRR i tym samym zakresu samodzielno�ci dzia�ania polskich komunist�w i konsekwencji
oporu (wi�kszego? mniejszego?) tak ze strony rz�dz�cej partii, jak i ze strony spo�ecze�stwa lub jego poszczeg�lnych
segment�w: inteligencji, ch�op�w. Tymczasem ja�owy zdaje si� sp�r o to, czy gdyby elita polskiej inteligencji zaj�a po-
staw� bardziej bezkompromisow�, efekty by�yby z perspektywy nast�pnych pokole� zbawienne czy katastrofalne,
zwa�ywszy, i� konsekwencj� postaw niez�omnych by�yby najpewniej drako�skie represje. Tak jak ja�owa na razie jest
dyskusja nad ocen� post�powania socjalist�w, ludowc�w (po 1947 r.), niekt�rych �rodowisk katolickich czy te� nad
sensem konspiracji. Ja�owa tak d�ugo, jak d�ugo nie b�dziemy znali, cho�by w przybli�eniu, nast�pstw innych postaw i
zachowa�, mniej opornych b�d� mniej konformistycznych.
W sk�ad tego zbioru zosta�y w��czone dwa teksty wybiegaj�ce poza ramy chronologiczne zakre�lone latami 1944-1956.
Dotycz� one zagadnienia, kt�rym interesuj� si� i zajmuj� od bardzo dawna, a mianowicie relacji: pami��-historia.
Wydawa�o mi si� s�uszne zamieszczenie ich tu, wi��� si� bowiem �ci�le z tematem stanowi�cym my�l przewodni� ksi��ki -
owym specyficznym uk�adom oporu i przystosowania, wsp�tworz�cym procesy historyczne 45 powojennych lat.
Powiada si� cz�sto, ie histori� pisz� zwyci�zcy. Jest to argument przywo�ywany na og� przez tych w�r�d pokonanych i
zniewolonych, kt�rzy ugi�li si� przed si��, uznali prawo si�y, opowiedzieli si� po zwyci�skiej stronie, ba! zidentyfikowali
si� ze zwyci�zcami uwierzywszy w "koniecz
vi vii
no�� historyczn�", "ducha dziej�w". Rzeczywisto�� jest inna. Zdmuchiwane przez "wichry dziejowe", wymiatane
"dziejowymi miot�ami" pot�g uzurpuj�cych sobie rol� akuszer�w historii - czy to b�d� Niemcy Hitlera czy Rosja Lenina i
Stalina - narody, idee, warto�ci wykazywa�y nieprzezwyci�aln� moc trwania. Jej fundamentem by�a pami��. Je�li
m�wimy, �e w kategoriach czasu historycznego dzieje ludzkie pisane s� przez zwyci�zc�w, to nie s� nimi t�umfatorzy
chwili, a cywilizacje, wielkie kultury, religie, narody. W naszym wymiarze - polskim, europejskim - wbrew temu, co
wie�ci�y Kasandry po�owy stulecia, warto�ci, kt�re zdawa�y si� zagro�one �miertelnie, ocala�y, cho� cena tego ocalenia
by�a niekiedy bardzo wysoka. Pami�� o przesz�o�ci odgrywa bowiem ambiwalentn� rol� w �yciu narod�w i grup
spo�ecznych. Kiedy mamy do czynienia ze zdarzeniami i postaciami wa��cymi w �wiadomo�ci, pami�� broni�c si� przed
inwazj� ideologii zwyci�zcy, fa�szem i polityczno-propagandowymi p�prawdami, utrudnia jednocze�nie przenikanie
wiedzy. W Polsce w minionym p�wieczu kanon tradycji i pami�ci, zawarte w nim warto�ci i symbole pozwoli�y opiera�
si� naciskowi; zarazem w zbiorowej wyobra�ni historia zosta�a w du�ej mierze podporz�dkowana warto�ciom narodowym,
sprowadzona do roli przewodniczki i stra�niczki tradycji. W znacznie mniejszym stopniu mia�a stu�y� naukowemu
poznaniu, zaspokaja� bezinteresown� ciekawo�� intelektualn�, przyczynia� si� do g��bszego, pe�niejszego rozumienia
�wiata i wtasnych, polskich dziej�w.
Jako naturalna reakcja na zagro�enie nast�powa�o zastyganie wsp�lnoty narodowej w kszta�cie dawnym, utrwalenie
form i idei nierzadko anachronicznych.
Podejmuj�c dzie�o przeobra�enia Polski i Polak�w wedle swej doktryny, komuni�ci osi�gn�li efekt przeciwny od
zamierzonego. Umocnili te w�a�nie elementy polsko�ci, kt�re pragn�li wypleni�. Zacie�ni� si� przez wieki ugruntowany
zwi�zek polsko�ci z katolicyzmem, ten tak wa�ny element narodowej to�samo�ci, niepor�wnanie g��bszy, ni�by to mog�o
wynika� z prymitywnego, i�cie uzurpatorskiego has�a: "Tylko przy Krzy�u i pod Krzy�a znakiem Polska jest Polsk�, a
Polak Polakiem". W tocz�cym si� od dw�ch stuleci dyskursie przewag� zyskiwata tendencja apoteozowania narodu i jego
przesz�o�ci. W wizji Polski - heroicznej i um�czonej, ofiary oboj�tno�ci �wiata i knowa� pot�g - nie ma miejsca na
krytycyzm wobec narodowych dziej�w.
Naturalne to i chwalebne, ii ods�ania si� po 45 latach milczenia lub k�amstw karty martyrologii: Katy�, deportacje do
ZSRR, zbrodnie dokonane na ziemiach polskich przez Sowiet�w i w�adze komunistyczne. Gorzej, �e pojawi�y si� widma
przesz�o�ci, kt�rymi usi�uje si� czasem zape�ni� narodow� scen�, odwo�uj�c si� do relikt�w ksenofobii, nacjonalizmu w
jego najbardziej z�owrogiej postaci, drzemi�cych pok�ad�w antysemityzmu, podsycaj�c stare resentymenty i l�ki,
wykorzystuj�c niewygas�e do viii
ko~,ca przes�dy, irracjonalizm, potrzeb� samopotwierdzenia, tak siln� w duyej cz�ci polskiego spo�ecze�stwa. Wszystko
to paradoksa�nie stanowi w niema�ym stopniu spadek nie tylko czas�w dawno minionych, a�e tak�e 45 lat w�adzy
komunist�w.
�v�otyw stosunku Polak�w do ich dziej�w - nie tylko najnowszych p~ewija si� w tym tomie wielokrotnie. Badaj�c
histo�� powojenn�, w ~,rarunkach okre�lonych z jednej strony wci�� bardzo niepe�nym zasobem materia�u �r�d�owego, z
drugiej za� - tocz�cymi si� sporami wok� w�ziowych problem�w, nie�atwo przychodzi odizolowa� si� od owego gor�cego,
przesyconego emocjami i politycznymi racjami klimatu. Wobec nadrz�dnej dyrektywy badacza dziej�w: da� �wiadectwo
prawdzie, przedstawi� "jak naprawd� by�o", gdy w gr� wchodzi historia ledwie miniona, gdy si�� rzeczy jeste�my skazani
na okruchy wiedzy, gdy nasze mo�liwo�ci poznawcze s� bardzo ograniczone (cho� coraz szersze), niejednokrotnie jest si�
po prostu bezradnym, chyba �e prawd� b�dzie si� pojmowa�o w�sko, jako proste stwierdzenie fakt�w. Ale i to nie zawsze
jest mo�liwe. Historia za� to co� wi�cej, to wz�r u�o�ony z tych fakt�w, obejmuj�cy przyczyny i skutki, odzwierciedlaj�cy
mo�liwie najpe�niej rzeczywisto�� czasu przesz�ego. A na taki wz�r jest jeszcze za wcze�nie. Pozostaje tylko walka z
pokus�, by pod naciskiem spo�ecznym "nie k�ania� si� okoliczno�ciom, a prawdom kaza�, by za drzwiami sta�y", jak pisa�
Norwid, nie wyolbrzymia� tego, co odpowiada dora�nemu stanowi �wiadomo�ci spo�ecznej, emocjom i politycznym
interesom, w cieniu pozostawiaj�c to, co uwieraj�ce, niewygodne, sprzeczne z wyobra�eniami Polak�w o nich samych.
Czyli pisa� i o mordowaniu AK-owc�w, i o obozie w Jaworznie, gdzie po wojnie w trudnych do wyobra�enia warunkach
wi�zieni byli Ukrai�cy; by zmistyfikowanej "czarnej legendy" powojennego podziemia nie zast�powa� "z�ot� legend�",
kt�ra przes�oni z�o�on� prawd� o tej tragicznej karcie historii.
Historyk nie oskar�a, nie broni, nie feruje wyrok�w, nie mo�e by� prokuratorem, adwokatem, a nawet s�dzi�, cho�
nierzadko uzurpuje sobie te role lub jest do nich nak�aniany. Jego zadaniem jest rzetelne przygotowanie "dokument�w w
sprawie", przedstawienie wszystkich okoliczno�ci. Werdykty historii, do kt�rych si� cz�sto odwo�uj� politycy, te� zreszt�
bywaj� niejednoznaczne i zmienne, zale�nie od warto�ci wyznawanych w danej epoce czy przez dan� zbiorowo��.
2993
~ E. Morin, Autocritique, Paris 1970, s. 3. 2 Le dieu des tenebres, Pa�s 1950.
3 Archiwum Urz�du Ochrony Pa�stwa, sygn. 17/IX/113, 1.
4 G. Heriing Grudzi�ski, Dziennik pisany nocq 1989-1992, Warszawa 1993, s. 159.
ix
Motto
Antygona: Mnie niepotrzebna jest wasza nadzieja, Bo ja widzia�am resztki Polinika
Tam, u podn�a strzaskanej katedry, Ta czaszka, ma�a jakby czaszka dziecka,
Z kosmykiem jasnych w�os�w. Ko�ci garstka W pr�chno ciemnego p��tna owini�tych
I trupi zapach. Oto jest nasz brat, Kt�rego serce tak jak nasze bi�o, Kt�ry weseli� si� i �piewa� pie�ni
I strach przed �mierci� zna�, bo w nim wo�a�y Te same g�osy, kt�re w nas wo�aj�.
I przezwyci�y� g�osy wzywaj�ce Na jasne �ycia dalszego obszary.
I dobrowolnie poszed�, aby zgin��, Wierny danemu s�owu i przysi�dze. Dwudziestoletni, pi�kny i pogodny,
Ile� zamiar�w musia� w sobie st�umi�, Ile� zacz�tych dzie�, nie�mia�ych my�li, Sam, moc� woli, dawa� na
zniszczenie. I on to w�a�nie, rozkazem Kreona Zosta� uznany za zdrajc�. Dla niego Ciemny k�t jaki� na
piaskach przedmie�cia I w pustym he�mie zawodz�cy wiatr.
Ale dla innych, dla z�odziei s�awy, B�d� wznoszone pomniki i wie�ce B�d� dziewcz�ta na placach sk�ada�y.
Blaskiem pochodni o�wietlone imi�. Tu nic, tu ciemno��. R�k� przera�on� Pisarze, pod�ym strachem
przymuszeni, Prawo Kreona! I zakaz Kreona! Czym�e jest Kreon, kiedy ginie �wiat?
Ismena: Tak, ale nasi rodzice nie �yj� I nasi bracia nie �yj�. I �aden
Bunt ich nie wr�ci. Po c� si�ga� wstecz? Starzec o kiju bt�dzi w g�uchym mie�cie Pr�no szukaj�c tam
syn�w poleg�ych,
Stare kobiety, ciche �atobnice, St�paj� w pyle z pochylon� twarz�. Ale ju� ziele� ponurych okolic,
Pio�un, pokrzywa, wdziera si� na zgliszcza, Motyl, jak p�atek papieru w po�arze, Fruwa u skraju kamienistych urwisk,
Obdarte dzieci id� zn�w do szko�y
R�ce splataj� znowu kochankowie,
I jest w tym rytm, wierzaj mi, pot�ny, P�acz pomieszany z zachwytem - jak gdyby Nowy na ziemi� powr�t Persefony.
Antygona: G�upcy s� zdania, �e kiedy po�wi�c� Pami�� przesz�o�ci, b�d� �y� szcz�liwi. I g�upcy my�l�: zgon jednego
miasta
Nie jest dla innych miast jeszcze wyrokiem. Ismena: Ty nie umniejszaj trudu, Antygono.
Z jakim i usta i serca zmuszamy Aby milcza�y. Bo takie zwyci�stwo Te� jest zwyci�stwem i daje nadziej�.
Antygona: Przyjmowa� wszystko, tak, jak si� przyjmuje Po wio�nie lato, zim� po jesieni,
Na sprawy ludzkie patrze� oboj�tnie Jak na kolejno�� bezmy�lnej przyrody? Dop�ki �yj�, b�d� wo�a�: nie.
S�yszysz Ismeno? B�d� wo�a�: nie.
I nie chc� �adnych waszych uspokoje�, Kwiat�w w wiosenn� noc, ani s�owika, S�o�ca ni chmur, ani
przyjaznych rzek. Niczego. Niechaj trwa nieu�mierzone To, co zosta�o i to, co zostanie. Jedynie godne
pami�ci: nasz b�l.
Te zardzewia�e ruiny, Ismeno,
Wiedz� o wszystkim. Czarnym skrzyd�em kruka �mier� oddzieli�a nas od tamtych lat
Gdy�my my�la�y, �e nasza kraina Jest jak zwyczajne krainy. �e r�d Nasz taki sam jak i inne rody.
Przekle�stwo losu wiedzie do ofiary. Ofiara wiedzie do przekle�stwa losu. Gdy to si� spe�nia, to ju� nie jest
pora Niewielkie �ycie swoje w�asne chroni�
xi
I nie jest pora nad sob� �zy roni�.
Na nic nie pora. Niech wielkie zniszczenie Przebiegnie ca�� bezlitosn� ziemi�.
Niech tym, co z naszej rozpaczy si� �miej� Ich w�asne miasta obr�c� si� w gruz. Z�odziejom s�awy nie posk�pi� s��w.
I tak odchodzi, z legendy wyzuty,
W niepami�� wiek�w-zdrajca czy bohater?
Ismena: Mo�na s�owami b�l w p�omie� roz�arzy�, Kto milczy, cierpi nie mniej, mo�e wi�cej.
Antygona: Nie tylko s�owa, Isemno, nie tylko. Swojego pa�stwa Kreon nie zbuduje Na naszych grobach. Swojego porz�dku
Pot�g� miecza tutaj nie ustali.
Wielka jest w�adza umar�ych. Nikt od niej Nie jest bezpieczny. Cho�by si� otoczy� Gromad� szpieg�w i
milionem stra�y,
Oni dosi�gn�. Czekaj� godziny. S� ironiczni, st�paj� ze �miechem Ko�o szale�ca, kt�ry w nich nie wierzy. A
kiedy b�dzie sporz�dza� rachunek Nagle pojawi si� b��d w tym rachunku. Male�ki b��d, ale pomno�ony,
Wystarczy! Oto b��d w ob��d urasta, Zbrodnia p�omieniem pali wsie i miasta. Krew! Krew! Czerwonym
pragnie atramentem Przekre�li� b��d. Za p�no. Sko�czone. Nieszcz�sny Kreon tak rz�dzi� zamierza
Jakby�my byli barbarzy�skim krajem.
Jakby tu ka�dy kamie� nie pami�ta� O �zach rozpaczy i o �zach nadziei.
Czes�aw Mi�osz Washington D.C., 1949
Spo�ecze�stwo polskie wobec w�adzy komunist�w
�yjesz tu teraz. Hic et nunc. Masz jedno �ycie, jeden punkt. Co zd��ysz zrobi�, to zostanie, Cho�by kto� inne m�g� mie�
zdanie (. Nie jeste� jednak tak bezwolny,
A cho�by� byt jak kamie� polny, Lawina bieg od tego zmienia,
Po jakich toczy si� kamieniach.
I jak zwyk� mawia� ju� kto� inny, Mo�esz, wi�c wp�y� na bieg lawiny. �agod� jej dziko��, okrucie�stwo, Do tego te�
potrzebne m�stwo.
Czestaw Mi�osz, Traktat moralny, 1947
Poznanie stanu, w jakim znajdowa�o si� polskie spo�ecze�stwo w owym przej�ciowym okresie, kiedy II wojna �wiatowa
dobiega�a ju� ko�ca, a nowa rzeczywisto�� polska, tak odmienna od oczekiwanej, by�a in statu nascendi, to zadanie tyle�
wa�ne, co trudne do zrealizowania. Wa�ne, albowiem kondycja spo�ecze�stwa po sze�ciu latach wojny i dw�ch okupacjach
mia�a bardzo istotny wp�yw na jego postawy i zachowania wobec instalowanego przez komunist�w porz�dku, te za�
postawy i zachowania z kolei znacz�co oddzia�ywaty na taktyk� i metody stosowane przez ob�z, kt�ry znalaz� si� u w�adzy.
Niezale�nie od stopnia nasilenia przemocy i perfekcji sposob�w obezw�adniania spo�ecze�stwa przez w�adz�, mi�dzy
rz�dz�cymi i rz�dzonymi istnieje przecie� zawsze sprz�enie zwrotne, nie zmienia tego nawet obecno��, jak w wypadku
Polski, obcych wojsk na terytorium kraju.
Trudno�ci towarzysz�ce badaniu spo�ecze�stwa na progu proces�w, kt�re mia�y radykalnie przeobra�a� polski krajobraz,
s� nie mniejsze ni�
xii
iie tego problemu. Brakuje godnych wiary statystyk; te, kt�rymi zjemy, s� zarazem niepe�ne i zwodnicze. Pierwszy
powojenny spis i z dnia 14 II 1946 r. przyni�s� jedynie podstawowe informacje, nie zaj�c danych dotycz�cych tak wa�nych
kwestii jak struktura spo�ewodowa czy sk�ad narodowo�ciowy. �ycie spo�eczne znajdowa�o czas w stanie p�ynnym, trwa�y
milionowe migracje b�d�ce nast�pwojny i zmiany granic. W umys�ach ludzi dominowa�a dezorientaelka destabilizacja,
przeogromny chaos - tak mo�na by okre�li� iju w tych latach. W podobnych warunkach wiadomo�ci na temat spo�ecznych
zawarte w przekazach �r�d�owych, nierzadko sprzeymagaj� szczeg�lnie wnik�iwej obr�bki krytycznej, niezwykle boitwo o
zagubienie proporcji wyst�puj�cych proces�w, o arbitralocenie zasi�gu i wagi r�nych postaw i zachowa�, o przechy� ku
jenno�ci spojrzenia na �wczesne spo�ecze�stwo, zw�aszcza gdy ~ jego nastawieniu do w�adzy tworzonej przez komunist�w.
;ie "stanu spo�ecze�stwa" jest bardzo szerokie: obejmuje pola nalo wielu r�nych dyscyp�in naukowych, od medycyny
poprzez dei� i psychologi� do socjologii. Tylko scalaj�c te pola mo�emy szu~owiedzi na pyta�ie: jakie by�o spo�ecze�stwo,
kt�re na prze�omie -/1945 stan�o wobec konieczno�ci odbudowania �ycia zrujnowane1� w pa�stwie o zmienionym
kszta�cie geograficznym, z w�adz�, rzyj�a rz�dy zerwawszy ci�gto�� konstytucyjn� nie w wyniku re
lecz z woli wielkich mocarstw, opieraj�c si� na radzieckiej przeCo, co dotychczas wiemy na ten temat, uzasadnia
twierdzenie, i� spo�ecze�stwo ze wszech miar os�abione: wykrwawione, wyczersycznie i psychicznie, z porozrywan� w
wielu miejscach tkank�, z pni�tymi normami i wi�ziami zbiorowymi.
tem wyj�cia musz� by� bezpo�rednie straty ludno�ciowe, traktood k�tem ich skutk�w, r�norodnych i d�ugotrwa�ych.
Ustalenie �stych strat napotyka du�e trudno�ci z powodu braku wiarygodnych statystycznych, a�e tak�e wobec zmiany
terytorium pa�stwoi�dzy rokiem 1939 a 1945. Bior�c pod uwag� obywateli polskich w bez Ukrai�c�w, Bia�orusin�w i
Litwin�w zamieszka�ych na obsza~��czonym do ZSRR, straty w obr�bie tak ustalonej populacji $iu:kodowa� Wojennych
oceni�o metod� szacunkow� na 6,03 mln, a 40 tys. zabitych w toku dzia�a� wojennych. Z owych 6,03 mln poowa, bo 3,4
mln to ludno�� �ydowska, kt�ra pad�a ofiar� masowej iinacji dokonanej przez Niemc�w. Straty by�y wi�c roz�o�one
nier�wnomiernie: ludno�� �ydowska uleg�a zag�adzie niemal�e w uratowa�o si� oko�o 10%, natomiast w pozosta�ej cz�ci
populacji szacunkiem BOW straty si�gaty 14-15%. Co nie przeszkadza, �e wadzone na prze�omie lat sze��dziesi�tych i
siedemdziesi�tych ba~prezentatywnej pr�by obejmuj�cej 2,4 tys. rodzin wykaza�y, �e
na 108 rodzin w stu przynajmniej jedna osoba ponios�a �mier� w wyniku wojny. S� to liczby znane do�� powszechnie,
cz�sto kwestionowane b�d� jako zbyt niskie, b�d� zbyt wysokie.
Wp�yw wojennych strat ludno�ciowych zaznaczy� si� w wielu dziedzit~ach, tu wskaza� wypadnie przede wszystkim na
te zjawiska, kt�re oddzia�ywa�y od razu i bezpo�rednio na sytuacj� spo�ecze�stwa. Do takich zjawisk zaliczy�abym
zachwianie r�wnowagi m�czyzn i kobiet w spo�ecze�stwie, daleko posuni�t� feminizacj�. Je�li w 1938 r. na I00 m�czyzn
wypada�o w Polsce 105 kobiet, to w latach 1947-48 nadwy�ka kobiet wynosi�a 11. W latach 1945-46 by�a ona jeszcze
wi�ksza zwa�ywszy, �e wielu m�czyzn znajdowa�o si� poza granicami kraju; repatriowali si� w 1945 i 1946 r. Wed�ug
spisu z 14 II 1946 r. na 100 m�czyzn przypada�o 118 kobiet. W stopniu nier�wnym ucierpia�y te� wskutek wojny
poszczeg�lne warstwy spo�eczne i �rodowiska zawodowe. Truizmem b�dzie konstatacja, �e stosunkowo najpowa�niejsze
straty ponios�a elita spo�ecze�stwa po�ityczna, intelektualna, kulturalna. W niekt�rych grupach zawodowych straty te
si�ga�y kilkudziesi�ciu procent. Spo�r�d pracownik�w nauki zatrudnionych w szko�ach wy�szych wojny nie prze�yto 30%.
Przyj�� mo�na, ie spomi�dzy os�b, kt�re zdoby�y wy�sze wykszta�cenie w II Rzeczypospo�itej, zgin�o 37,5%,
wykszta�cenie �rednie - 30%, podczas gdy dla ca�ej ludno�ci procent strat wynosi� 21% w��czaj�c ludno�� �ydowsk�2.
Takie przetrzebienie inteligencji by�o oczywi�cie nieprzypadkowe, cz�ciowo wynika�o z jej zaanga�owania w dzia�ania
konspiracyjne, przede wszystkim jednak by�o nast�pstwem polityki z jednej strony Niemc�w, z drugiej - w�adz radzieckich
na Kresach Wschodnich w okresie 1939-41 oraz w ca�ej Polsce po 1945 r. Do strat w postaci ofiar wojny do��czy� ubytek,
jaki inteligencja w kraju ponios�a z racji pozostania na uchod�stwie wielu dziesi�tk�w tysi�cy os�b z wykszta�ceniem co
najmniej �rednim. Znaczna cz�� polityk�w, uczonych, pisarzy, wy�szych urz�dnik�w, in�ynier�w etc., znalaz�szy si� poza
krajem wskutek okoliczno�ci wojennych, postanowi�a nie powraca� do Polski niesuwerennej, rz�dzonej przez komunist�w.
Lista nazwisk os�b znanych i obdarzonych presti�em, kt�re wybra�y uchod�stwo, jest d�uga. Tylko w ramach Polskiego
Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia znajdowa�o si� 165 profesor�w i wyk�adowc�w, blisko tysi�c nauczycieli, tylu�
samo in�ynier�w, 131 dziennika
54 pisarzy i literat�w, 617 prawnik�w, 400 plastyk�w, muzyk�w, aktor�w, 850 urz�dnik�w s�downictwa, 71
duchownych, 790 lekarzy i dentyst�w, 302 farmaceut�w, 2,5 tysi�ca urz�dnik�w pa�stwowych, 1800 przedsi�biorc�w i
pracownik�w bankowo�ci, 17 tysi�cy zawodowych oficer�w. A przecie� PKPR bynajmniej nie obejmowa� wszystkich
pozostaj�cych na uchod�stwie. Up�yw inteligencji poza Polsk� nie usta� zreszt� wraz z zako�czeniem wojny. Z punktu
widzenia spo�ecze�stwa w kraju owa nowa emigracja poci�ga�a za sob� korzystne i niekorzystne nast�pstwa. W cza
sie, o kt�rym mowa, bezpo�rednio po wojnie - paradoksalnie - podsyca�a postawy i zachowania przystosowawcze w�r�d
tych, kt�rzy czuli si� zdani na panuj�c� w Polsce rzeczywisto��.
Bezpo�rednie i bardzo istotne w swych r�nych wymiarach skutki poci�gn�a za sob� zag�ada ludno�ci �ydowskiej. Po
pierwsze, w du�ym stopniu wp�yn�a na zmniejszenie si� podczas wojny liczby ludno�ci miejskiej, kt�rej ubytek Edward
Rosset szacuje na oko�o 5 mln3. Po drugie, spowodowa�a masowe przechodzenie ludno�ci ze wsi do miast i miasteczek, ju�
w czasie wojny, na miejsca opuszczone przez zamordowanych �yd�w. W lutym 1946 r. ludno�� miejska stanowi�a 31,3%
og�u ludno�ci (w 1931 r. oko�o 30%). Po trzecie, stanowi�a te� bardzo wa�ne ogniwo w procesie przeobra�enia Polski w
pa�stwo jednego narodu, o czym dalej. Po czwarte, konsekwencje holocaustu si�ga�y szerzej i g��biej, narzucona przez
Niemc�w odmienno�� los�w na�o�y�a si� na irracjonalne uprzedzenia i fobie z przesz�o�ci, rodz�c nowe, tragiczne w
skutkach obci��enia polsko�ydowskich stosunk�w. Podzielenie spo�ecze�stwa na tych, kt�rym przeznaczono
natychmiastow� egzekucj� - czyli �yd�w, i tych, kt�rym wyrok odroczono pozwalaj�c tymczasem �y� okupacyjn�
wprawdzie, ale jednak relatywnie normaln� egzystencj � - czyli Polak�w, nie mog�o pozosta� bez nast�pstw, zar�wno
natychmiastowych, jak i utrzymuj�cych si� latami4. Wreszcie wraz z zag�ad� �yd�w uby�a poza tym z polskiego krajobrazu
jedna jego wa�na cz�stka, �ywa przez wieki, zajmuj�ca wiele miejsca we wszystkich niemal sferach �ycia, w
obyczajowo�ci, kulturze, gospodarce.
Stratam ludno�ciowym towarzyszy�o wyniszczenie, wyczerpanie fizyczne i psychiczne milion�w ludzi, kt�rzy wojn�
prze�yli i zaczynali odbudowywa� kraj i swoj� egzystencj�. Poza cz�ci� ludno�ci wiejskiej, kt�ra prosperowa�a
stosunkowo nie�le w por�wnaniu z okresem przedwojennym, zw�aszcza do 1943 r., kiedy kontyngenty nie by�y tak
dotkliwe; wi�kszo�� polskiego spo�ecze�stwa by�a skazana na niedostatek. Ci, kt�rzy mieli ograniczone mo�liwo�ci
uzupe�nienia przydzia�owej �ywno�ci produktami nabywanymi na wolnym rynku, wr�cz przymierali g�odem. Wed�ug opinii
RGO zdarza�y si� wypadki �mierci g�odowej. G��d cierpieli szczeg�lnie Polacy, kt�rzy pozostali na ziemiach wcielonych
do Rzeszy oraz wywiezieni do pracy przymusowej w Rzeszys. I oczywi�cie deportowani w g��b ZSRR w latach 1939-41.
Chroniczne niedo�ywienie, ci�kie warunki bytowania, sta�e napi�cie nerwowe, nieustaj�ce zagro�enie bezpiecze�stwa
sprzyja�y szerzeniu si� chor�b. Szacuje si�, �e 1 140 tys. os�b zapad�o na gru�lic� ponad przedwojenn� norm� zachorowa�.
Wzr�s� odsetek chor�b wenerycznych, schorze� reumatycznych, wszelkiego rodzaju nerwic. Alkoholizm, celowo przez
okupanta podsycany, sta� si� kl�sk� spo�eczn�. Spo�r�d os�b, kt�re prze�yty wojn�, ponad p� miliona uleg�o trwa�emu
inwalidztwu fizycznemu i oko�o �(l tys. inwalidztwu psychicznemu. Bezpo�rednio po oswobo
dzeniu od Niemc�w grozi�o rozprzestrzenienie si� epidemii duru brzsznego - w drugiej po�owie 1945 r. liczba zachorowa�
przekroczy�a 70 tysi�cy (w latach 1936-1938 -15 425). Proces ten uda�o si� zahamowa� - w 1946 r. odnotowano ju� tylko
33 tys. zachorowa�, w 1947 r. -11 7486. Epidemicznego charakteru nie przybra�a te� czerwonka, kt�ra tyle ofiar poci�gn�-
�a za sob� podczas I wojny �wiatowej.
Nale�y sobie r�wnie� uzmys�owi�, �e wskutek dziata� wojennych, ale przede wszystkim w wyniku dzia�a� Niemc�w i
w�adz radzieckich w latach 1939-45, wielkie masy ludzi - ponad 5-6 milion�w, blisko 22% ludno�ci z 1939 r. o polskiej
przynale�no�ci pa�stwowej (z wy��czeniem Ukrai�c�w, Bia�orusin�w i Litwin�w), zosta�o brutalnie wyrwane z
dotychczasowych �rodowisk. W granicach kraju okupowanego przez Niemc�w wysiedlenia i przesiedlenia obj�y oko�o 1,7
mln os�b, przewa�nie ca�e rodziny. Blisko 2 mln Polak�w wywieziono na roboty przymusowe do Rzeszy. Na drugim
kra�cu Polski w�adze radzieckie deportowa�y w latach 1939-45 od 1 050 do 1 200 tys. os�b, w ZSRR znalaz�o si� jednak
du�o wi�cej obywateli polskich. W wyniku aresztowa�, rekrutacji do pracy w kopalniach, ewakuacji w momencie
niemieckiej agresji ich liczb� szacuje si� na 2 mln, podkre�li� przy tym nale�y, �e szacunki dotycz� wszystkich obywateli
RP, a wi�c tak�e Ukrai�c�w, Bia�orusin�w i Litwin�w zamieszka�ych na terytorium, kt�re po wojnie znalaz�o si� poza
granicami pa�stwa polskiego. W sumie, wliczaj�c r�wnie� inne migracje czasu wojny (ucieczki, ewakuacje itd.), w latach
1944-45 oko�o 3,2 mln Polak�w znajdowa�o si� poza nowymi granicami kraju. Byli rozproszeni od Chin po Islandi�. A
przecie� te wielkie ruchy ludno�ci to nie wszystko - podczas woj ny i zaraz po oswobodzeniu od Niemc�w ludzie
w�drowali ze wsi do miasta, z miasta na wie�. Nie jeste�my obecnie w stanie nawet w przybli�eniu okre�li� rozmiar�w
tych proces�w, poza tym, i� wiemy, cho�by z literatury wspomnieniowej, �e by�y one intensywne.
Na wzmo�on� ruchliwo�� czasu wojny na�o�y�y si� nast�pstwa zmiany kszta�tu terytorialnego Polski. Oko�o 2,7-3 mln
Polak�w, kt�rzy doczekali ko�ca wojny we w�asnych domach po�o�onych pomi�dzy dawn� i now� granic� wschodni�, jui
w 1944 r. stan�o przed perspektyw� przesi�dlenia i porzucenia ojcowizny dla ojczyzny pa�stwowej. Zdecydowana
wi�kszo�� z nich jeszcze przed zako�czeniem wojny, na prze�omie lat 1944-45, zadeklarowa�a pragnienie wyjazdu - te
decyzje, podj�te tak szybko, wbrew stanowisku konspiracyjnych w�adz polskich, bardzo wiele m�wi� o sytuacji i
nastawieniach ludno�ci polskiej na Kresach Wschodnich. �y�a pami�� do�wiadcze� z lat 1939-41, wzbogacona nowymi
prze�yciamis.
Zako�czenie wojny nie k�ad�o wi�c kresu polskim w�dr�wkom - dobrowolnym, spowodowanym przymusem
sytuacyjnym oraz po prostu przymusowym. Polska w latach 1944-48 to kraj ludzi w ruchu. Wymie�my tylko najwi�ksze
strumienie: repatriacj�, przesiedlenia ludno�ci z Kres�w
Wschodnich, przesiedlenia z ziem zwanych w�wczas dawnymi na ziemie okre��ane jako odzyskane, wie�okierunkowe
migracje zwi�zane z powrotem do dawnych siedzib ludzi wygnanych przez wojenne okoliczno�ci lub bezpo�rednie
dzia�ania okupanta: warszawiak�w do Warszawy, poznaniak�w do Poznania itp. By�y to ruchy obejmuj�ce setki tysi�cy
ludzi, cz�sto ca�e rodziny. W 1945 r. powr�ci�o do Polski z wojennego wygnania 1 48I tys. os�b (1 117 tys. z Niemiec),
przesiedlonych zosta�o z Kres�w Wschodnich 720 tys., przesiedli�o si� z Polski Centralnej na terytorium przyt�czone do
Polski 1 630 tys.9.
Przemieszczenia nie obj�te �adn� statystyk� mo�na szacowa� na dalsze 2-3 miliony. By�a to wi�c ruchliwo�� ogromna,
kt�rej wp�yw na stan spo�ecze�stwa trudno przeceni�. Pog��bia� si� zapocz�tkowany wojn� proces dekompozycji
tradycyjnych �rodowisk, rwa�y si� zwi�zki ��cz�ce ludzi, nast�powa�o przemieszczanie ludno�ci r�nych dzielnic.
Dalszemu obni�eniu uleg�y bariery dziel�ce wie� od miasta. Zachodzi�y g��bokie przeobra�enia w strukturze spo�ecznej.
Nowy porz�dek polityczny sprzyja� przemieszczaniu du�ych warstw i grup ludno�ci, gwa�townemu awansowi jednych,
degradacji drugich. O ile podczas wojny awansowa�o przewa�nie drobnomieszcza�stwo, degradacji za� i deklasacji ulega�y
znaczne grupy inteligencji, to tu� po wojnie wielkie mo�liwo�ci otworzy�y si� przed warstwami dot�d upo�ledzonymi:
robotnikami, ch�opami. Nawet cz�stkowe informacje, jakimi w tej-chwili dysponujemy wskazuj�, �e inteligencja jako
warstwa spo�eczna, mimo tak wielkich strat, nie u�eg�a znaczniejszemu skurczeniu, zw�aszcza w stosunku do liczby
ludno�ci, wynosz�cej w 1946 r. niespe�na 60% stanu z 1939 r. Puste miejsca by�y wype�niane cz�ciowo przez dop�yw z
innych grup spo�ecznych, cz�ciowo w ramach warstwy inteligenckiej, poprzez awans z ni�szej kategorii do wy�szej. Wiele
m�wi�ce jest zestawienie stanu zatrudnienia w poszczeg�lnych dziedzinach przed wojn� i po 1945 r. Oto dane z ko�ca
1947 r., po zako�czeniu masowej repatriacji i przesiedle� z Kres�w Wschodnich, w��czonych do ZSRR:
- nauczyciele: szk� powszechnych 73 222 (1935/6 - 91 224) = 80%; �rednich 11 677 (11 602), a wi�c by�o ich nawet
wi�cej o u�amek procenta; zawodowych 14 132 (7 404) - ponad dwukrotnie wi�cej (przy czym mowa wy��cznie o
gimnazjach i liceach zawodowych);
- s�dziowie i prokuratorzy (wraz z asesorami i ap�ikantami) 4 552 (5 672) - ubytek wyni�s� przeto ZO%;
- adwokatura - 3 307, z aplikantami - 3 558; (1939 - 7 980, z aplikantami -11 237), ubytek by� najwi�kszy, bo
okofo 69%.
- lekarze: 7 869 (12 917), ale wyposi�o to 3,3 na 10 tys. ludno�ci wobec 3,7 w 1938 r.;
- administracja pa�stwowa cywilna - 146 356 (bez pracownik�w MON i MBP) - (1939 - 72,3), nast�pi�
dwukrotny wzrost.
Znamienne s� liczby dotycz�ce szk� wy�szych: katedry obsadzone: - w roku akademickim 194617 =1 299
(1937/8 - 782); i odpowiednio: profesorowie i zast�pcy -1 462 (1064), inni wyk�adowcy -1 129 (1 232), pomoc-
niczy pracownicy naukowi - 4 339 (2 107), s�uchacze - 84 680 (48 018).
I ostatnie ju� por�wnanie obejmuj�ce kategori� pracownik�w umys�owych: w 1947 r. - poza rolnictwem zatrudnione
by�o 638,6 tys. os�b, za� w 1931 r. - 664,5. W 1947 r. 21% obj�tych ubezpieczeniem spo�ecznym zatrudnionych by�o w
sektorze pa�stwowym, samorz�dowym, sp�dzielczym i prywatnym i w 1931 r. 12% (zawodowo czynni poza rolnictwem,
le�nictwem, ogrodnictwem)~~.
Jakie wnioski zdaj� si� p�yn�� z tych dalekich przecie� od pe�no�ci liczb? Wskaza�abym przede wszystkim na wyra�n�
tendencj� do bardzo szybkiego wype�niania powsta�ych luk. Pobudzona ruchliwo�� spo�eczna pot�gowa�a stan chaosu,
destabilizacji, k�ad�a te� podwaliny pod maj�cy nast�pi� p�niej proces ujednolicania i uniformizacji spo�ecze�stwa.
Post�puj�ce, a nawet nasilaj�ce si� procesy dezintegracyjne sprzyja�y pog��bianiu spo�ecznej anomii. Podmyte
wojennymi warunkami bytowania wi�zi zbiorowe i normy-obyczajowe, moralne, ulega�y dalszej erozji. Prawda, �e
r�wnolegle z rwaniem si� wi�zi spo�ecznych nabiera�a znaczenia integracja na poziomie narodowej wsp�lnoty. Jest
oczywiste, �e wojna, zw�aszcza ta wojna, musia�a prowadzi� do wyostrzenia identyfikacji narodowej. Poczynaj�c od
wrze�nia 1939 r. nast�pi�o tak daleko id�ce spolaryzowanie postaw na zasadzie narodowej, �e powsta�a sytuacja r�na
jako�ciowo od tej, jaka istnia�a w II Rzeczypospolitej. Kiedy zabijano ludzi dlatego, �e byli Polakami, �ydami,
Ukrai�cami, lub odwrotnie, gdy polsko�� czy ukrai�sko�� chroni�a przed �mierci� lub prze�ladowaniem, to�samo��
narodowa wybija�a si� ponad inne systemy odniesienia.
Wyostrzaj�c i wynosz�c na powierzchni� podzia�y narodowe, wojna ukszta�towa�a zarazem specyficzny kszta�t polskiej
�wiadomo�ci narodowej. Poprzez sytuacj� zagro�enia nar�d stawa� si� powszechnie dominuj�c� kategori� my�lenia i
g��wnym podmiotem dzia�ania. Podstawowego znaczenia nabiera�y zewn�trzne czynniki okre�laj�ce przynale�no�� naro-
dow�. �ycie cz�owieka zale�ato od tego, czy by� Polakiem, �ydem, Ukrai�cem, Litwinem, ale o tym, kim by�, nie
decydowa� on sam, a w�adza, wyposa�ona w moc rozporz�dzania �yciem i �mierci�. Owa narzucona z zewn�trz wsp�lnota
losu cementowa�a wi�zi i rodzi�a solidaryzm wewn�trz grupy. Mo�na by�o negowa� zasadno�� takiego pojmowania przy-
nale�no�ci narodowej, lecz trudno je by�o ignorowa�, skoro maj�c za sob� przemoc, okre�la�o ono rzeczywisto��.
I zn�w podzia�y i przedzia�y narodowo�ciowe, oparte cz�ciowo na samookre�leniu, w wi�kszo�ci jednak narzucone z
zewn�trz, przede wszystkim przez Niemc�w, zamiast znikn�� po wojnie, uleg�y wzmocnieniu. Nadal te� dominowa�o
my�lenie w kategoriach "my - Polacy", nar�d polski,
10 il
i to nie tylko w tej niema�ej cz�ci spo�ecze�stwa, kt�re w�adz� komuni-
st�w traktowa�o jako obc�, realizuj�c� niepolskie interesy. Wystarczy si�-
I
l,, il