6868

Szczegóły
Tytuł 6868
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6868 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6868 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6868 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Wojciech Roszkowski Do horyzontu i z powrotem eseje o historii i wsp�czesno�ci Wydawnictwo ZNAK Krak�w 2000 Projekt ok�adki Robert Guzik Adiustacja Jerzy Ulg �amanie, opracowanie graficzne, korekta TURLEJ GROUP 49 � Copyright by Wojciech Roszkowskl, 2000 ISBN 83-7006-863-4 ZAM�WIENIA: DZIA� HANDLOWY 30-105 KRAK�W, UL. KO�CIUSZKI 37 BEZP�ATNA INFOLINIA: 0800-130-082 ZAPRASZAMY TE� DO NASZEJ KSI�GARNI INTERNETOWEJ: www.znak.com.pl Spis tre�ci Pocz�tek I. Kto wie? Szko�a im. Poncjusza Pi�ata 11 Samoub�stwianle 15 Jedyny, kt�rego nie ma 20 Pragmatyzm 24 Tradycja a post�p 28 Cz�owiek bez natury 31 Korpuskularno-falowa teoria wolno�ci 34 Poza dobrem i z�em 37 Wiara i rozum 41 II. Historia si� nie ko�czy Wyobra�enie o dziejach 49 Mity historyczne 51 Obraz jako przekaz 55 Sk�d tyle nienawi�ci? 59 Tyrania pewno�ci 67 W domu powieszonego 75 �P�wiedza" i emocje 84 Sp�niona sprawiedliwo�� 92 Trudno�ci pojednania 100 III. PRL dla zaawansowanych... 10 5 Zostawmy to historykom... 105 Mniejsze z�o 108 Tak niedawno, �e nikt nie pami�ta 113 Spis tre�ci Spis tre�ci 287 Gdzie si� podzia�y nasze dochody? 117 Prywaciarze 120 Sk�d ta gro�na bro�? 124 Kwadratura Okr�g�ego Sto�u 126 133 IV. Ognie sztuczne Nigdy tak wielu nie wybiera�o tak niewiele 133 Wymiar sprawiedliwo�ci 137 Obiekty afektu 141 Po co komu sztuka? 145 Najwi�kszy fenomen XX wieku 150 Mieszkanie duszy 156 Szkodzi� w okre�lonych granicach 160 Wszystko, tylko nie dzieci! 164 Kto ma �y�, a kto nie? 168 Co zrobi� z �yciem po u�yciu? 175 181 V. Polska, ale jaka? Jacy jeste�my? 181 Nasz wsp�lny sierociniec 188 Polak patrzy na histori� 191 Lewica bez w�a�ciwo�ci 195 Ciosy w powietrze 203 Doskona�y wykrywacz ob�udy 207 Decyzje w salonie krzywych luster 210 Czy my w og�le gdzie� idziemy? 215 221 VI. Duchy czasu Komunizm wiecznie martwy 221 Posiniaczona twarz 227 Selektywna histeria 230 Sen g�uchego filozofa 233 Hanumanologia 236 Genera� i inni 239 Kara �mierci czy wina �mierci? 243 Kobieta w szponach wolno�ci 247 Dzieci rewolucji 251 Maski 254 259 VII. Na progu nowego tysi�clecia Rok 2000 259 Nie ma czasu, bo musi by� wolny 262 Demokraci przeciw demokracji 265 Miedzy egoizmem i przymusem pa�stwa 269 R�no�� a r�wno�� p�ci 274 Humanistyczny salon z�udze� 279 Cymba� brzmi�cy 282 Koniec Pocz�tek Powiedzonko zawarte w tytule tej ksi��ki wymy�li�em podobno we wczesnym dzieci�stwie. Sam tego oczywi�cie nie pami�tam, ale moi rodzice cz�sto �miali si�, przypominaj�c sobie, �e jako pi�ciolatek zaproponowa�em im spacer po pla�y �do horyzontu i z powrotem". My�l�c ostatnio o ko�cowych latach mijaj�cego stulecia, a nawet tysi�clecia, doszed�em do wniosku, �e paradoks zawarty w tym powiedzonku dobrze ilustruje umowno�� tego progu czasowego. Patrzymy w przysz�o�� przej�ci zmian� pierwszej cyfry daty, s�dz�c, �e za tym progiem czeka nas co� zupe�nie nowego, tymczasem przekroczywszy go widzimy, �e horyzont nadal jest przed nami. �wiat dzisiejszy, dziwny i skomplikowany, nie zmieni si� nagle przez fakt zmiany daty. Mo�emy go zmieni� tylko my sami zastanawiaj�c si� powa�nie nad tym, kim chcemy by�. Zach�ci� nas do tego papie� Jan Pawe� II otwieraj�c Drzwi �wi�te. R�ne fragmenty tej ksi��ki by�y publikowane w..Azymucie", �Przegl�dzie Powszechnym", �Rzeczpospolitej" i ��yciu". Inne na- pisa�em specjalnie po to, by uzupe�ni� zbi�r i zrobi� z niego bardziej sp�jn� ca�o��. Tematyka tej ksi��ki jest bardzo zr�- nicowana, podobnie jak jej stylistyka. Chyba powinienem si� z tego wyt�umaczy�. Jako historyk nie czuj� si� �intelektualist�" ani �humanist�" w sensie nadanym tym s�owom w XX wieku, o czym b�dzie mowa w ksi��ce. Oczywi�cie, gdybym uwa�a�, �e nie mam nic do powiedzenia, to bym siedzia� cicho, ale nie pretenduj� do miana wszechwiedz�cego �intelektualisty" czy filozofa. W ksi��ce znajd� Pa�stwo raczej refleksje cz�owieka staraj�cego si� zrozumie� wsp�czesno��, zadziwionego i staraj�cego si� oceni�, co jest wa�ne, a co nie, a tak�e kt�ry pogl�d na �wiat jest bardziej uprawniony, a kt�ry mniej. Nie lubi� �atwego rozdzielania etykiet Jewica" i �prawica" czy �nowoczesno��" i �tradycja". Mo�e dlatego, �e samemu mi je 10 pr�bowano bez sensu przyczepia�. Mniej interesuje mnie, co jest na �lewo", a co na �prawo", bardziej za�, co jest na g�rze, a co na dole. �mieszy mnie zb�dny patos i napuszony ton. Za sw� maksym� przyjmuj� powiedzenie Konstantego Ildefonsa Ga�czy�skiego, �e �nie wolno u�ywa� s��w �zagadnienie� i �prob- lem�, trzeba pracowa�". Nie rozumiem uprzedze�, za�lepienia i zamykania uszu na argumenty. Ceni� niezale�no�� my�lenia, ale i pokor�, kt�ra ka�e pami�ta�, �e na pocz�tku ka�dego systemu my�lowego jest jaki� akt wiary. Pytanie tylko w co. Mam podobno natur� zbudowan� z rozbie�nych element�w. Jest w niej zami�owanie do porz�dku i fantazja, powaga i b�aze�stwo, sk�onno�� do syntezy i drobiazgowej analizy. Mam nadziej�, �e czytelnik wybaczy mi skoki od og�u do szczeg�u oraz od wysokiej abstrakcji do przyziemnego detalu. Nie znosz� sprowadzania dyskusji ad personam. Nie chc� te� nikogo obra�a�, ale jednocze�nie trudno jest omawia� pogl�dy i postawy bez ich personifikacji. Nie jest jednak moim celem pot�pianie nikogo, lecz krytyka tych postaw i pogl�d�w, kt�re uwa�am za niem�dre lub szkodliwe. Najgorszym zagro�eniem wsp�czesno�ci wydaje mi si� spl�tanie j�zyk�w, w kt�rym ka�dy chwyt wydaje si� dozwolony, ka�de rozumienie s��w mo�liwe, a ka�dy pogl�d mo�e by� sprowadzony do absurdu. Niekt�rzy ludzie zabieraj�cy dzi� g�os publicznie, zar�wno w Polsce, jak i na Zachodzie, wydaj� si� mistrzami erystyki, nie zamierzaj�cymi nawet podejmowa� sporu o racj�, tylko o to, kto j� posiada. Nie twierdz�, �e doszed�em do horyzontu. Miejmy jednak wszyscy �wiadomo��, �e on istnieje i �e warto o nim rozmawia�, trzymaj�c si� tematu. I. Kto wie? Szko�a im. Poncjusza Pi�ata �Prawda" to s�owo strasznie niepopularne. Nie tylko dlatego, �e kojarzy si� ze znanym organem prasowym. Wszyscy niemal powtarzaj� �prawda jest niejednoznaczna", �jest wiele prawd" lub �prawda le�y po�rodku". Ale �prawda", a zw�aszcza �jedna prawda" brzmi dzi� prowokuj�co. Szczeg�ln� odpowiedzialno�� za skompromitowanie tego s�owa ponosz� tak zwani intelektuali�ci. Jak wielu profe- sor�w dziwi si� s�ysz�c, �e obowi�zkiem uczonego jest poszukiwanie prawdy! Jak wielu powt�rzy s�owa Pi�ata �a c� to jest prawda?" O. Maciej Zi�ba bardzo precyzyjnie rozr�ni� cztery najcz�ciej wyst�puj�ce postawy wobec prawdy. Po pier- wsze, fundamentali�ci religijni s� przekonani, �e dzi�ki Bogu znaj� prawd�. Po drugie, postawa prawdziwie religijna ka�e s�dzi�, �e prawd� posiada tylko B�g. Po trzecie, agnostycy twierdz�, �e nie wiedz�, czy istnieje Absolut (B�g) i jedna prawda. Po czwarte natomiast, fundamentali�ci-relatywi�ci s� pewni, �e nie istnieje ani Absolut, ani jedna prawda'. O. Zi�ba zaobserwowa� te� s�usznie wzajemne nap�dzanie si� obu skrajnych postaw. Metoda �zwalczania skrajno�ci skrajno�ci�" przyj�ta na przyk�ad przez Wojciecha Cejrowskiego2, cho� nie pozbawiona groteskowych podtekst�w, nie wydaje si� zbyt skuteczna skoro wywo�uje tylko kolejne fale emocji. W istocie jednak wymienione postawy wyst�puj� bardzo cz�sto w postaci mieszanej. Wielu ludzi wierz�cych nie potrafi jasno okre�li� swego miejsca wobec prawdy i abso- lutu twierdz�c, �e skoro prawd� jest B�g i skoro Ja w niego ' Maciej Zi�ba OP, Przeciw bo�kowi Rozumu. �Tygodnik Powszechny", 31 V 1992 r. 1 WC Kwadrans - glos z Ciemnogrodu. Rozmowa z Wojciechem Cejrowskim, .Najwy�szy Czas", 1994, nr 42, s. 12. I- Kto wie? wierz�, to Ja mam ca�� prawd�. O postaw� prawdziwie religijn� w rozumieniu O. Zi�by nie jest wi�c �atwo. Wymaga ona pokory. Tak�e postawy agnostyczne i fundamentalnie relatywistyczne cz�sto si� zacieraj� i nak�adaj�. Kto�, kto twierdzi, �e nie wie czy istnieje Absolut, bez zmru�enia oka potrafi wej�� w sp�r dowodz�c, �e go nie ma. Z na�o�enia wspomnianych dw�ch postaw powstaje co� po�redniego, co mo�na by nazwa� postaw� nie tylko przeciw Absolutowi, ale i przeciw wierze w Rozum. Postawa typu �wiem, �e nie ma Boga i jednej prawdy" jest swoistym wyznaniem wiary. Rozum nie potrafi bowiem udowodni�, �e czego� nie ma. Paradoksalnie mieszanina ta wyst�puje nie tylko w�r�d zwyk�ych ludzi, kt�rzy cz�sto u�ywaj� uproszczonych argu- ment�w, ale tak�e w�r�d intelektualist�w, kt�rych winna cechowa� szczeg�lna staranno�� w s�owach. G��wne nurty filozoficzne ostatniego stulecia obali�y najpierw Absolut, a ostatnio - tak�e rozum. Wsp�czesna walka z rozumem wyra�a si� w instynktownym powtarzaniu pi�atowego pytania oraz w bardzo nerwowych reakcjach na pr�by podtrzymywania pogl�du, �e jednak prawda jest jedna oraz �e obowi�zkiem, zar�wno uczonego, jak i ka�dego cz�owieka, jest jej dociekanie. Charakterystyczne dla owej nerwowo�ci jest s�ynne zawo�anie �prawda nas zniewoli", powtarzane obecnie z wielu katedr filozofii. Zmitologi- zowana �wolno�� od prawdy" parali�uje filozof�w pr�buj�cych odbudowa� jakie� zasady poznania �wiata, bo �w modny mit jest ulubionym tematem medi�w, kt�re �yj� z �atwych uog�lnie� i epitet�w. Wielcy filozofowie dawnych czas�w dociekali prawdy, chc�c wiedzie�, jak si� rzeczy maj�. Gardz�c uciechami �wiata, byli przez to lud�mi wolnymi. P�niejsi filozofowie zdekomponowali �wiat i metody jego poznania. Zredukowali cz�owieka do rozumu, ekonomii czy pop�d�w. Ich cz�owiek nie ma ju� to�samo�ci. Pola redukcji wykluczy�y w�a�ciwie jego istnienie. Filozofowie sprowadzili siebie i swych s�u- chaczy od spontanicznych odruch�w i niejasnych emocji nazywanych mylnie �wolno�ci�". �ycie umys�owe zamieniono w du�ej mierze w �powie�� idioty", jak powiada Allan Bloom3. J�zykoznawstwo nie przypadkiem sta�o si� �kr�low�" nauk wsp�czesnych, bo zajmuje si� wzgl�dno�ci� s��w. We wsp�czesnej �Szkole im. Poncjusza Pi�ata" wyk�ada si� liczne nauki. Niewiele z nich jednak wynika. Jest tam his-toryzm, zdefiniowany ironicznie przez Leszka Ko�akowskiego jako s�d, ��e dzi� to prawda, a jutro co innego", jest pozytywizm (��eby� nie traci� czasu na g�upie pytania, np. dlaczego co� jest takie czy inne, lub co jest dobre albo z�e"), postmodernizm (��e wszystko wolno"), relatywizm (��e mo�e by� tak, a mo�e by� owak"), filozofia Nietzsche'go (��e wszystko ze wszystkim si� bije i tak ju� zawsze b�dzie, a sensu to �adnego nie ma"), dekonstrukcjonizm (��e co by si� nie m�wi�o, to i tak nic to nie znaczy"), a tak�e egzystencjalizm (��e i ty mo�esz by� postaci� tragiczn�", to wszystko okre�lenia Ko�akowskiego)4. Nic dziwnego, �e kszta�cony w takiej szkole przeci�tny obywatel przeci�tnego kraju wsp�czesnego, na przyk�ad Polski, przychyla si� do teorii, �e �punkt widzenia zale�y od punktu siedzenia, a �prawda jest niejednoznaczna". Tyle o szarym cz�owieku. A intelektualista? Czy powinien by� m�drzejszy? Pewnie powinien, ale mo�na w�tpi�, czy jest. S�owo �intelektualista" tak�e uleg�o deprecjacji. I nic dziwnego, skoro wyrafinowany erudyta po wielu latach studi�w i rozmy�la� dochodzi do przekonania, �e �formy �ycia same si� logicznie i psychologicznie uprawomocniaj�"5. Intelektuali�ci do niedawna szczycili si� rozumem, cho� nie mogli doda� sobie nawet �okcia wzrostu. Teraz nie szczyc� si� ani 'Allan Bloom, Umysi zamkni�ty, przet. Tomasz Blero�, Zysk i S-ka, Pozna� 1997, s. 232. ' Leszek Ko�akowski, Wielka encyklopedia filozofii i nauk politycznych, �Tygodnik Powszechny". 2 VIII 1992 r. 5 Opinia C. D. Klievera wg: Zygmunt Bauman, Prawodawcy i t�umacze, (w:) Ryszard Nycz (red.). Postmodernizm, Wydawnictwo Baran i Suszczy�ski, Krak�w 1997, s. 285. rozumem, ani prawd�. Wi�c po co s�? �Ka�dy kto zawodowo oddaje si� kontemplacji na presti�owej i dobrze p�atnej posadzie, a jednocze�nie s�dzi, �e nie ma czego kontem- plowa�, znajduje si� w trudnym po�o�eniu zar�wno wobec siebie, jak i spo�ecze�stwa" zauwa�a Bloom6. Jakie to wszystko ma znaczenie? Bardzo praktyczne. M�wi si� dzi� coraz wi�cej o konieczno�ci zasadniczej prze- budowy polskiego systemu kszta�cenia. Konstruuje si� zasady reformy szkolnictwa, by� mo�e w �lad za tym p�jd� zmiany w uk�adzie przedmiot�w, minimach programowych poszczeg�lnych klas i kierunk�w studi�w. To �wietnie. Kto ma jednak dokona� tych zmian? Kto i jak ma uczy� w ramach nowego systemu szkolnictwa? Ci, kt�rzy wierz�, �e prawdy nie ma lub �e jest wiele rodzaj�w prawdy? Co wynikn�� mo�e z powielania tych przekona� w m�odym pokoleniu? Kim jest przeci�tny wsp�czesny, polski nauczyciel szko�y �redniej i wy�szej uczelni? Czy nie jest przypadkiem sol�, kt�ra zwietrza�a? I czym j� posoli�? �Wsp�czesny cz�owiek was potrzebuje" powiedzia� papie� w 1997 r. do zebranych w krakowskim ko�ciele �w. Anny ludzi nauki i kultury, ale doda� tak�e, �e �ka�dy intelektualista, bez wzgl�du na przekonania, jest powo�any do tego, by (...) spe�nia� funkcj� sumienia krytycznego wobec tego wszystkiego, co cz�owiecze�stwu zagra�a, lub go pomniejsza"7. Papie� zobowi�za� wszystkich pracownik�w nauki do trudu poszukiwania prawdy o cz�owieku i �wiecie. Wskaza�, �e cho� nikt nie mo�e ro�ci� sobie pretensji do posiadania monopolu na prawd�, jest ona jedna, a jaka - niech si� ludzie m�drzy staraj� dowiedzie�. Twierdzenie, �e nie ma prawdy lub �e jest ona niepoznawalna, przek�ada si� na przekonanie, �e ka�da opinia mo�e by� uzasadniona, a wi�c na przyk�ad, �e nie wiadomo dlaczego kto� ma �y�, a kto� inny - nie. Jak w przypadku Pi�ata, ostateczn� cen� w�tpliwo�ci co do prawdy mo�e by� �mier�. Samoub�stwianie �Pe�en sprzeczno�ci" cz�owiek ko�ca wieku dochodzi cz�sto do sytuacji psychologicznej, kt�r� opisa� Bertolt Brecht: Gdy wyczerpie si� zapas b��d�w, przed nami zasiada nico�� -ostatni towarzysz". Jest jednak co� w naturze cz�owieka, �e �le si� czuje w poczuciu nico�ci oraz absurdu i szuka sensu nawet tam. gdzie go nie ma. Jednym z takich idoli pozostaje post�p techniczny. Prasa donosi na przyk�ad o kolejnych sukcesach w eksperymentach z zap�odnieniem pozaustrojowym. Ju� obecnie pojawia si� mo�liwo�� �zamawiania" dzieci w klinikach, wyboru jego p�ci, a niezad�ugo mo�e tak�e innych cech osobowych. Przecie� wszyscy maj� prawo do szcz�liwego rodzicielstwa. Jaka jest jednak cena za owo prawo? Do ko�ca trudno sobie uzmys�owi� wszystkie kon- sekwencje manipulacji embrionami. Kr�tkowzroczni apologeci �post�pu" - w tym wypadku medycznego - widz� oczywi�cie tylko pozytywne skutki w postaci rodzicielstwa os�b, kt�re inny spos�b nie mog�yby posiada� dzieci. �Nie mam �adnych w�tpliwo�ci - pisze dziennikarz �Gazety Wyborczej*, pouczaj�c adwersarza - �e to zwyci�stwo medycyny, i to zwyci�stwo, kt�rego nikt, kto potrafi si� wczu� w innego 8 Allan Bloom, Umys� zamkni�ty..., s. 373. 7 Jan Pawe� II w Polsce. 31 maja 1997 - 10 czerwca 1997. Przem�wienia, homilie, Znak, Krak�w 1997, s. 186. 'Cytat wg: Krzysztof Wolicki, Kocham Brechta, �Gazeta Wyborcza", 14/1511 1998 r. I. Kto wie? cz�owieka, nie powinien kwestionowa�"9, Z r�wn� pewno�ci� g�oszono ju� niejedn� bzdur�, wi�c poczeka�bym z og�a- szaniem zwyci�stwa cz�owieka w walce z natur�. Notabene, gdyby uda�o si� doprowadzi� na masow� skal� do wyboru p�ci w momencie kszta�towania si� jej u embrionu, czarno widzia�bym przysz�o�� Chin, Indii i wielu innych kraj�w, w kt�rych zdecydowanie preferuje si� ch�opc�w. Demografia jest, by� mo�e, jedyn� dziedzin� wiedzy, gdzie z pewnym przybli�eniem mo�na przewidzie� przysz�o��. Gwa�towny spadek liczby dziewczynek zaowocowa� mo�e tam w nied�ugim czasie ogromnymi problemami spo�ecznymi. Jak sobie wyobrazi� spo�ecze�stwo, w kt�rym tylko co czwarty czy co pi�ty m�czyzna b�dzie m�g� znale�� sobie partnerk� �ycia? Drastyczny spadek urodze� doprowadzi tam tak�e do za�amania gospodarczego. Malej�ca liczba ludno�ci w sile wieku b�dzie musia�a utrzyma� szybko rosn�c� liczb� starc�w. W og�le, to nie rozumiem, co oni maj� przeciw dziewczynkom. Wiele z nich jest bardzo mi�ych. Cz�owiek wsp�czesny tak si� uwik�a� w �promieniowanie t�a" ateizmu, �e cz�slo nie bardzo bierze do siebie mo�liwo�� istnienia Boga. Materialna rzeczywisto�� zas�oni�a mu na tyle horyzont, �e nie widzi ju� linii zbiegaj�cych si� tam w owym jednym punkcie. Sama materia nie mo�e mu jednak wyt�umaczy� sensu tera�niejszo�ci ani przysz�o�ci. To, co ma si� sta�, zawsze intrygowa�o ludzi. Jednym z g��wnych zaj�� staro�ytnych by�o odczytywanie znak�w przysz�o�ci. Chrze�- cija�stwo nieco opanowa�o szale�stwa wr�biarstwa, ale erozja wiary w naszych czasach przynios�a ponowny rozkwit tego procederu. Cz�owiek doby obecnej bardzo cz�sto deklaruje si� jako niewierz�cy lub �poszukuj�cy" racjonalista, ale bez zmru�enia oka czyta horoskopy, kt�rych miliony za�miecaj� �amy prasy popularnej. Ma�o kto ju� nawet zauwa�a, �e wiara w horoskopy jest z punktu widzenia racjonalizmu kompletnym zabobonem. Inn� konsekwencj� erozji tradycyjnej wiary jest przekonanie o Istnieniu Zjawisk Zagadkowych, Kt�re Wyja�niaj� Zagadki Tego �wiata. Mod� t� zapocz�tkowa�y popularne media, drukuj�c rewelacje na temat �rzeczy dziwnych" i �tajemniczych zjawisk". Erich von Daeniken zgromadzi� poka�n� fortun�, t�umacz�c niewyt�umaczone epizody historii interwencjami istot pozaziemskich. Du�e znaczenie dla rozwoju wiary w Tajemnic� mia� ruch hippisowski, a przeb�j z musicalu Hair dal nowej epoce miano �Ery Wodnika". Wiele dla rozpropagowania mody na New Ag� uczyni�a Marilyn Ferguson, autorka ksi��ki o �konspiracji Wodnika" (The Acguarian Conspiracy) i aktorka Sh�rley MacLaine, propaguj�ca okultyzm i spirytyzm. New Ag� jest synkre-tyzmem czerpi�cym z r�nych religii. Ideologowie New Ag� twierdz�, �e B�g jest nieosobow� energi� przenikaj�c� wszystko, �e Chrystus by� jednym z mistrz�w New Ag�. a grzech to nieu�wiadomienie sobie przez cz�owieka jego bosko�ci10. Zwolennicy New Ag� wierz� w koniec epoki ciemnoty i gwa�tu oraz pocz�tek ery mi�o�ci i �wiat�a, w horoskopy, astrologi�, kaba��, tarota, istoty pozaziemskie, UFO i rein- karnacj�. Si�gaj� do technik psychologicznych typu jogi, medytacji, aktywnej wizualizacji, czy dynamiki grupowej, g�osz� konieczno�� �ycia zgodnego z przyrod�, rol� diety oraz naturalnej medycyny. New Ag� jest pr�b� �uasi-religij-nej nobilitacji hedonizmu. Akcentuje indywidualizm, ale w celu realizacji szcz�cia namawia do poddania si� kontroli zbiorowo�ci, a przez to - w�adzy sekty. New Ag� miesza wnioski naukowe, na przyk�ad w dziedzinie ekologii, dietetyki, czy psychologii, z go�os�ownymi przypuszczeniami winnych dziedzinach. Propaguje istnienie tajemniczej �sieci" zwolennik�w wyst�puj�cych w r�nych postaciach i organizacjach. Schlebiaj�c marzeniom o doskona�o�ci i szcz�ciu, 8 Piotr Pacewicz, W kolejce po ojcostwo, .Gazeta Wyborcza", 30 DC-1 X 1995 r. '"Arnaud de Lassus, New Ag�. Nowa religia?, prze�. Pawe� Kalina, Fulmen, Warszawa 1993, s. 21 23. I. Kto wie? prowadzi do nowej formy samoub�stwienia cz�owieka. Shirley MacLaine powiedzia�a kiedy�: .jeste�cie bogami i post�pujcie stosownie do tego", a inny przyw�dca New Ag�, Beniamin Creme stwierdzi�, �e �cz�owiek jest bogiem w trakcie ujawniania si�"11. Cz�owiek jako B�g - sk�d my to znamy? �Gdy spo�yje-cie owoc z tego drzewa, otworz� si� wam oczy i tak jak B�g b�dziecie znali dobro i z�o"12. To ju� wszystko by�o! Ju� w reakcji na Dobr� Nowin� Chrystusa pojawili si� fa�szywi prorocy, kt�rzy mniej lub bardziej subtelnie twierdzili, �e dzi�ki wtajemniczeniu i wiedzy cz�owiek osi�ga bosko��. Szymon Mag, Menander, Basilides, Nikolaos, Karpokrates, Keryntos, Marcjon czy Walentyn - lista owych g�osicieli bosko�ci cz�owieka z I i II wieku jest d�uga'3. P�niej podobne w�tki znale�� mo�na w doktrynie katar�w, w �ydowskiej kabale, renesansowym hermetyzmie, teozofii protestanckiej Jakuba Boehme, niemieckim idealizmie filozoficznym XIX wieku, mistycyzmie rosyjskim, my�li ezoterycznej, mark- sizmie, rasizmie i wielu innych nurtach my�li wsp�czesnej, w kt�rej pr�ni� po Bogu trzeba by�o jako� zape�ni�. Samoub�stwienie cz�owieka to �akomy owoc, ale niestrawny. Do�wiadczenie uczy, �e ka�da pr�ba jego spo�ycia ko�czy si� fatalnie. �eby si� o tym przekona�, nie trzeba czyta� horoskop�w. Pogl�dem, kt�ry prowadzi do samoub�stwienia cz�o- wieka, jest przekonanie, �e wymy�li� on sobie Boga. Zapy- tany, do jakiego Boga si� modli, anglika�ski duchowny i filozof Don Cupitt odpowiada: �do Boga, kt�ry jest wytworem poetyckiej wyobra�ni, uciele�nieniem ludzkich aspiracji, symboliczn� form� ogniskuj�c� nasze uczucia kosmicznej mi�o�ci i wdzi�czno�ci"14. Innymi s�owy, Cupitt modli si� do Boga, kt�rego sobie wymy�li�. Ma�o tego, twierdzi, �e nie doprowadzi� si� do tego stanu sam, lecz �e winien temu jest obiektywny proces ostatnich dwustu lat, gdy �poj�cie Boga tak si� rozmy�o". Ca�y problem tkwi w owym �si�". Nawet je�li ludzie trac� wiar�, to, zdaniem Cupitta, nie jest to ich sprawa, lecz wynik dzia�ania jakich� niejasnych si�, owego tajemniczego �si�". Cupitt ��da �klarownego poj�cia Boga". Inaczej, powiada, mo�na tylko �wierzy� w Boga, tak jak si� wierzy w jaki� idea�, b�d�c jednocze�nie przekonanym, �e nie zosta� on nigdzie zrealizowany". Anglika�ski filozof wydaje si� mie� pod�wiadom� pretensj�, �e w zbudowanym przez niego salonie krzywych luster nie widzi Boga, lecz tylko w�asn�, w�tpi�c� twarz. �Prawda absolutna - twierdzi - nie jest osi�galna ani na gruncie religii, ani w nauce. Czas najwy�szy, aby�my zdali sobie spraw�, �e ca�e nasze my�lenie i pr�by poznania �wiata nie mog� wykroczy� poza horyzont j�zyka". Cupitt powtarza tu stary b��d filozoficzny, na kt�ry niedawno zwr�ci� uwag� Mortimer J. Adler15, a mianowicie myli postrzeganie z istnieniem. Jak pisze Adler, cz�owiek mo�e si� znajdowa� wobec przedmiotu w trojakiej relacji: mo�e go postrzega�, wspomina� lub wyobra�a�. Warto wi�c zapyta�, jak mo�na sobie wymy�li� Boga jako przedmiot wykraczaj�cy poza postrzeganie, pami��, a nawet wyobra�enie? Tymczasem Cupitt twierdzi z pewno�ci� godn� lepszej sprawy, �e to �my jeste�my autorami tych wszystkich opowie�ci". �Te wszystkie opowie�ci" to chyba dla niego tak�e Pismo �wi�te. Cupitt go jednak najwyra�niej nie zna. Narzeka, �e nie znalaz� tam �racjonalnych dowod�w", a tylko nakazy �pos�usze�stwa wobec hierarchii". Twierdzi, �e Ksi�ga Rodzaju 3, 5. Qu,spel, Gnoza, przet. Beata Kita, PAX, Warszawa 1988, s. 187 nr, ''Wszystkie cytaty: Chrze�cija�stwo bez Boga, .Rzeczpospolita", 9/101 1999 r. 15 Mortimer J. Adler, Dziesi�� bi�dow filozoficznych, przel. J�zef Marzecki, Medium, Warszawa 1995, s. 30. �Jezus nie by� za�o�ycielem �adnego Ko�cio�a". Protestuj�c przeciw �moralnym rygorom" podwa�a Dekalog. Ignorowanie Pisma �wi�tego nie burzy dobrego samopoczucia Cup�tta jako �chrze�cijanina". Tymczasem nawet powierzchowna znajomo�� Biblii pozwala stwierdzi�, �e nasz �duchowny" zatraci� wszelkie poj�cie o tym, czym jest chrze�cija�stwo. Cupittowi wydaje si�, �e da si� ono pogodzi� z hipotez�, �e to �wiat wytworzy� Boga. Pismo �wi�te m�wi jednak co innego. Jest tam mianowicie napisane wyra�nie, �e nieza- le�ny od �wiata B�g (�Jam Jest, kt�rym jest"16) stworzy� �wiat. Oczywi�cie nikt nie musi w to wierzy�. Je�li jednak takiego Boga nie ma, to pr�by klejenia go ze strz�p�w ludzkich �opowie�ci" s� po prostu �a�osne. Je�li go nie ma, to nie ma i ju�. Je�li jednak taki B�g Stw�rca istnieje, to jak nazwa� postaw� Cupitta? Jedyny, kt�rego nie ma Boga nie ma. I co dalej? My�liciele, kt�rzy �u�miercili Boga", dochodzili do r�nych odpowiedzi. Jedni wik�ali si� w materialistyczny determinizm, dowodz�c, �e materia rozwija si� celowo wed�ug obiektywnych praw, podobnych boskiemu rozumowi, a wi�c zbli�ali si� do panteizmu. Inni wchodzili w filozofi� absurdu, jeszcze inni usi�owali stworzy� pozorne oparcie, wype�niaj�c pr�ni� samym sob�, ale ostatecznie te� nie mogli wyj�� poza absurd. Praktyczny egoizm jest wyznawany jako podstawowa zasada �yciowa przez ludzi r�nych �rodowisk. Przypomina on funkcjonowanie zastawki. Strumie� d�br, us�ug, a nawet dobrych s��w p�ynie w jedn� stron�, natomiast jego odwrotny ruch jest hamowany przez urz�dzenie zamykaj�ce przep�yw. Egoizm jest do�� powszechn� i raczej prost� postaw�, ale maio kto podnosi� j� do rangi filozofii. Pr�b� tak� podj�� w pierwszej po�owie XIX wieku Max Stirner. Trudno go nazwa� po prostu ateist�, bo emocja, z jak� negowa� istnienie Boga, wskazuje, �e zmaga� si� z przeciw- nikiem, kt�rego traktowa� ca�kiem serio. Nikt przy zdrowych zmys�ach nie walczy z kim�, kogo nie ma. Stirner jednak raz twierdzi�, �e B�g jest wymys�em wariat�w, a zaraz potem potrafi� ostro go krytykowa� za cechy, kt�re mu sam przypi- sywa�. �Nie spos�b zaprzeczy� - pisa� ze zdumiewaj�c� pewno�ci� - i� B�g dba tylko o swoje, �e zajmuje si� tylko sob�, my�li jedynie o sobie i siebie ma tylko na wzgl�dzie"17. Poniewa� jednak, w oczach Stirnera, B�g jest tak niedo- bry, �e go nie ma, niemiecki my�liciel doszed� do przekona- nia, �e nale�y go zast�pi� cz�owiekiem. W gor�czkowych, chaotycznych wywodach Stirner pragn�� najwyra�niej dokona� przewrotu w dziejach my�li i perorowa�: �punktem zwrotnym w historii �wiata staje si� fakt, �e B�g nie jest ju� wi�cej dla cz�owieka Bogiem, lecz �e cz�owiek winien si� jawi� jako B�g". Drugi cz�owiek lub cz�owiek jako taki Intere- sowa� jednak Stirnera mniej. Ostatecznie w jego roli widzia� przede wszystkim siebie samego. �Dzisiaj przykazaniu �Czcij Boga swego� - pisa� Stirner - odpowiada �Czcij Cz�owieka*. Lecz Ja my�l� zachowa� cze�� dla siebie". A w innym miejscu Stirner powiada wprost: �poza Mn� za� nie obchodzi Mnie nic"18. Pogl�dy Stirnera, a tak�e spos�b ich przedstawienia, ma�o przypominaj� filozofi�, a bardziej - histeryczne d�sy �le wychowanego, kapry�nego i samolubnego dziecka. Przenie- sione w �wiat ludzi doros�ych staj� si� gro�ne. Jako jeden z pierwszych doszed� Stirner do kra�ca psy- chologii podejrze�. Wmawia�, �e sens ma tylko postawa negacji � egoizmu, a wszelka inna jest ob�ud�. �Dochodz�c "' Ksi�ga Wyj�cia 3, 14. 17 Max Stirner. Jedyny i jego w�asno��, przel. Joanna i Adam Gajlewicz, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1995, s. 48 i 4. "Tam�e, s. 37, 158 i 6. I. Kto wie? do sedna tej bezinteresownej serdeczno�ci - pisa� o Bogu - musimy w ko�cu dostrzec, �e Duch, kt�rego kocha chrze�cijanin, jest nico�ci�, jest k�amstwem". Ludziom wierz�cym wmawia� zniewolenie, dowodz�c, �e �tak jak profan zapiera si� samego siebie przed mamon�, tak �wi�ty zapiera si� siebie wobec Boga". Grz�zn�c w ciemno�ciach, uto�samia� Ducha z �Upiorem", szydzi� ze �wi�to�ci, a w ko�cu stwierdza�, �e chrze�cija�scy �wariaci", op�tani idee fixe, kradn� ludziom wolno�� s�owa, a nast�pnie rzucaj� si� na nich �ze swymi szponami"19. Stirner jako jeden z pierwszych rzuci� wi�c has�o, i� wiara jest pogwa�ceniem wolno�ci. Nie przypadkiem grono ateistycznych m�odoheglist�w, do kt�rego obok Stirnera nale�eli w latach czterdziestych XIX wieku: Bruno Bauer, Friedrich Engels, Rudolf Gottschall, Eduard Meyen, a przej�ciowo tak�e Karol Marks, nazwa�o si� �Wolni". Egoist�w g�osz�cych apoteoz� absolutnej wolno�ci by�o i jest wielu, na przyk�ad niedawno wyst�pili oni pod has�em �r�bta, co chceta". Warto wi�c zadedykowa� im wnioski Stirnera. Moralno�� i wiar� nazywa� niemiecki autor �wi�zie- niem". Jednak�e �wyp�dzenie Boga z nieba" nadwyr�y�o wyra�nie jego logik�, gdy� w innym miejscu twierdzi� jed- nocze�nie, �e �mi�o�� to jest to, co ludzkie w cz�owieku, a to co nieludzkie - to okrutny egoista". Sam wi�c zdefiniowa� swe pogl�dy jako nieludzkie. Istotnie, obsesyjne powtarzanie, �e licz� si� tylko Ja (zawsze pisany z du�ej litery) doprowadzi�o Stirnera do twierdzenia, �e �kto ma si��, ten ma prawo". Konsekwencje tej deklaracji, nie da si� ukry�, s� dramatyczne. �Ja sam daj� Sobie prawo, by zabija�, je�li tylko Sobie tego nie zabraniam", bowiem �Ja decyduj�, co jest moim prawem". I dalej: �Prawo to kretynizm (...): Si�a to Ja sam (...). Si�a i moc istniej� tylko we Mnie - Mocnym i Silnym". �Gdzie �wiat wchodzi Mi w drog� - a wchodzi Mi w drog� wsz�dzie - tam go po�eram"20. Pogl�d wyra�ony w tych zdaniach usprawiedliwia naruszenie kodeksu karnego ka�dego cywilizowanego kraju. Stirner sam sobie przyzna� prawo decydowania o losie innych. Skazywa� ich nawet na �mier� wedle swej zachcianki, ale tak�e skazywa� si� sam na �mier�, dopuszczaj�c w�adz� zachcianki innych nad sob�. Walka wszystkich ze wszystkimi. Ob��d, kt�ry wkr�tce potem powt�rzy� Friedrich Nietzsche. Niestety, ob��d, kt�ry znalaz� tak�e praktycznych realizator�w. Zapyta� mo�na, jaki jest sens, jaka to�samo�� Jedynego Stirnera. Sprowadzaj�c Boga do cz�owieka, a cz�owieka do siebie. Stirner doszed� w istocie do wniosku, �e mo�e by� jedynie cz�owiekiem dla siebie, bez �adnej w�a�ciwo�ci. �Mam Siebie, tote� u�ywam i rozkoszuj� si� Sob�" powiada Stirner, jakby si� sam sp�odzi�. Jedyny �Ja" jest wi�c tym, co ka�dy sobie zdo�a wm�wi�. �Cz�owiek nie jest do niczego powo�any" konkludowa� niemiecki autor21. Czyli: jedyne co pewne, to fakt, �e nie ma Boga, racj� mam Ja, tylko nie wiadomo jak�, dlaczego i po co! Czy wobec tego warto by�o zapisa� ponad czterysta stron? �Jest Mi najzupe�niej oboj�tne, czy zwyci�y B�g czy Prawda; przede wszystkim Ja chc� zwyci�y�". Jako Jedyny Stirner chcia� zwyci�y�, ale mo�na zapyta�, gdzie s� jego szcz�tki. Nie wiadomo, ale nie jest tego z pewno�ci� wiele jak na zwyci�zc�. Stirner skonstatowa�: �Swoj� spraw� opar�em na nico�ci"22. Wyszed� z za�o�enia, �e nie ma Boga, ale przy okazji udowodni�, �e nie ma te� cz�owieka. "Cytaty ze s. 51, 55, 119, 222, 247 i 356. 21 Tam�e, s. 392. 22 Tam�e, s. 414 i 440. 13 Tam�e, s. 29, 68 i 49 Pragmatyzm W potocznym rozumieniu pragmatyk to cz�owiek trze�wo patrz�cy na �wiat i potrafi�cy skutecznie realizowa� swe cele. Mo�na powiedzie�, �e pragmatyzm brzmi dzi� nowocze�nie i profesjonalnie. Polemika z pragmatyzmem jest wi�c ryzykowna. Gdy mu si� jednak bli�ej przyjrze�, wida�, �e bez zdrowego rozs�dku i moralnej wra�liwo�ci prowadzi on na straszliwe manowce. Ojcowie za�o�yciele ameryka�skiego pragmatyzmu z XIX wieku by� mo�e nie przeczuwali, jaki praktyczny u�ytek zrobi� z niego ludzie nast�pnego stulecia. Pierwszy krok w niebezpiecznym kierunku uczyni� Charles S. Peirce, kt�ry stwierdzi�, �e g��wnym kryterium prawdy jest przydatno��. William James poszed� o krok dalej uwa�aj�c, i� prawda staje si� prawd� przez okoliczno�ci, z kt�rych najwa�niejsz� jest u�yteczno��23. Czo�owy ucze� Jamesa, John Dewey, w og�le zrezygnowa� z p�j�cia prawdy na rzecz �zasadnej stwierdza� - no�ci", kt�ra by�a, wed�ug niego, funkcj� nauki jako �rodka opanowania otoczenia24. Niebezpiecze�stwo tkwi�ce w takim uj�ciu prawdy zauwa�y� Bertrand Russell, kt�ry oceni� je jako �kosmiczn� bezbo�no��" wiod�c� do upojenia cz�owieka swoj� rzekom� moc�. Russell stwierdzi� dalej, i� �upojenie to jest najwi�kszym zagro�eniem naszych czas�w, a wszelka filozofia, kt�ra cho�by mimowolnie mu sprzyja, pot�guje gro�b� wielkiej katastrofy spo�ecznej"25. Dwudziestowieczne pa�stwa totalitarne stanowi�y swoist� metod� realizacji pragmatyzmu w dziedzinie prawa. Je�li bowiem nie ma sprawiedliwo�ci poza wol� pa�stwa, to og�osi� ono mo�e za prawo to, co zechce. Nic nie mo�e ograniczy� jego arbitralnych decyzji. Pragmatyzm uzna� prawa cz�owieka za prawa stanowione, a nie naturalne. St�d by� ju� tylko jeden ma�y krok, by przyj��, �e stanowienie prawa mo�e si� tak�e dokonywa� si��. Od pragmatyzmu do marksistowskiego rozumienia prawa jako woli klasy panu- j�cej niedaleko, a konsekwencje - tak samo zab�jcze. Pragmatyzm mo�e jednak dzia�a� podobnie i w demokracji, kiedy racja staje si� prost� funkcj� wyniku g�osowania. Istnieje oczywi�cie ogromna masa problem�w spo�ecznych, kt�re dadz� si� rozwi�zywa� na tej drodze, ale przyj�cie, i� jest to droga jedyna, stanowi obecnie jedno z najwi�kszych zagro�e� dla samej demokracji. Czo�owi pragmatycy wyst�powali jednak w XX wieku w pa�stwach totalitarnych. We�my na przyk�ad Nicolae Ceau�escu. Kiedy mu powiedziano, �e jego pomys� rejes- tracji wszystkich maszyn do pisania i przechowywania pr�bek pisma w Securitate nie jest zgodny z konstytucj�, bardzo si� zdenerwowa�: �T-to Konstytucja n-nas s- -stworzy�a, czy m-my Konstytucj�? - zapyta� - M-rny s- -stworzyli�my Konstytucj�. I m-my j-j� zmienimy, je�li b- -b�dzie l-trzeba"26. Elementy pragmatyzmu rewolucyjnego dostrzec mo�na tak�e w rozumowaniu Mao Tse-tunga, kt�ry podczas narady partii komunistycznych w Moskwie w 1957 r. spekulowa�: �Czy mo�na stwierdzi�, jak� liczb� ofiar poci�gnie za sob� przysz�a wojna? (...) Oczywi�cie my�l�, �e w ca�ym �wiecie b�d� tak�e cierpienia, kiedy zginie po�owa ludzko�ci, a mo�liwe, �e wi�cej ni� po�owa. Sprzecza�em si� w tej sprawie z Nehru. Jest on w bardziej pesymistycznym nastroju ni� ja. Powiedzia�em mu: je�li po�owa ludzko�ci zostanie znisz- czona, to pozostanie jeszcze druga po�owa, ale imperializm zostanie ca�kowicie zniszczony i w ca�ym �wiecie b�dzie tylko socjalizm. Za p� wieku lub za wiek liczba ludno�ci ponownie wzro�nie, nawet wi�cej ni� o po�ow�"27. 23 WUliam James, Pragmatyzm, Warszawa. 1957, s. 108-123. Oryginalne wydanie: 1907 r. 24 John Dewey, Authority and Social Change (w:) Authorlty and the Individual, Harvard University Press, Cambridge 1937, s. 183-184. 25 Bertrand Russell, A History of Western Philosophy. New York 1945, s. 827-828. 26 �on Pacepa, Czerwone horyzonty, prze�. Ma�gorzata Fabianowska, .Litera", Warszawa 1990, s. 137. 27 Wyst�pienie Mao Tse-tunga na konferencji partii komunistycznych w Moskwie w listopadzie 1957 r. (w:) Mao Tse-tung. Izbrannyje proizwiediennija, Peking 1977, t. V, s. 625-628. I. Kto wie? Pragmatycy naszego �ycia codziennego bardzo cz�sto nawi�zuj� do fatalnych do�wiadcze� czas�w, gdy pr�bowano ludzi umoralnia� - tu pojawiaj� si� �mroki �redniowiecza" -lub gdy, znacznie p�niej, starano si� stworzy� �nowego cz�owieka". M�dro�� obiegowa, jak� wypowiadaj� przy okazji, wydawa� si� mo�e trudna do podwa�enia. Skoro �wiata nie uda�o si� poprawi�, nale�y go zaakceptowa�. Tak na przyk�ad argumentuje Jacek �akowski, kt�ry nie widzi powodu, by przeciwstawia� si� bezece�stwom Lany Flynta, gdy� z�o �jest nieusuwalne"28. Oczywi�cie, �e walka ze z�em to czynno�� bardzo trudna i ryzykowna. M�wi�c o tym Chrystus uspokajaj�co naucza�: �pozw�lcie obu rosn�� a� do �niwa"29. Niemniej mi�dzy ostro�no�ci� w pieleniu - aby nie wyrwa� i dobrych ro�lin - a piel�gnacj� chwast�w jest r�nica. Umi�owanie prawdy nie wymaga godzenia si� na z�o. Zbyt daleko id�cy pragmatyzm wiedzie ku zapomnieniu o r�nicy mi�dzy dobrem i z�em, a nawet ku jej zakwestionowaniu. Pragmatyk doskona�y eliminuje bowiem kryterium dobra i z�a, a na jego miejscu umieszcza kryterium u�yteczno�ci, na przyk�ad w celu zdobycia w�adzy, korzy�ci materialnej lub przyjemno�ci. Szczyty pragmatyzmu osi�gn�� swego czasu szef KGB Aleksander Szelepin, kt�ry tw�rczo rozwin�� teori� przez uznanie, �e prawd� jest dla komunist�w to, co zosta�o ugruntowane w �wiadomo�ci ludzi przez ich w�asn� propagand�. Pragmatyczny wyw�d Szelepina wart jest zacytowania w ca�o�ci. W notatce do Nikity Chruszczowa z marca 1959 r. tak t�umaczy� on swemu szefowi istot� sprawy katy�skiej: W Komitecie Bezpiecze�stwa Pa�stwowego przy Radzie Ministr�w ZSRR od 1940 roku przechowywane s� akta ewidencyjne i inne materia�y dotycz�ce rozstrzelania w tym�e roku je�c�w 28 S�owo-tok. Z Jackiem �akowskim rozmawia Robert Krasowski, ��ycie", 9/101 1999 r. 28 Mt 13. 30. l internowanych oficer�w, �andarm�w, policjant�w, osadnik�w, obszarnik�w itp. os�b z by�ej bur�uazyjnej Polski. W sumie na podstawie decyzji specjalnej tr�jki NKWD ZSRR rozstrzelano 21 857 os�b (...). Ca�a operacja likwidacji wymienionych os�b przeprowadzona zosta�a na podstawie decyzji KC KPZR z 5 marca 1940 roku (...). Z punktu widzenia Organ�w Sowieckich wszystkie te akta nie przedstawiaj� ani operacyjnej, ani historycznej warto�ci. W�tpliwe jest, by mog�y one przedstawia� rzeczywist� warto�� dla naszych polskich przyjaci�. Przeciwnie nawet, jakakolwiek nieprzewidziana niedyskrecja mo�e doprowadzi� do zdekonspi- rowania przeprowadzonej operacji, ze wszystkimi niepo��danymi dla naszego pa�stwa nast�pstwami. Tym bardziej, �e w stosunku do rozstrzelanych w Lesie Katy�skim funkcjonuje wersja oficjalna, potwierdzona przeprowadzonym z inicjatywy Organ�w W�adzy Sowieckiej w 1944 roku �ledztwem Komisji nazywaj�cej si� �Komisja Specjalna powo�ana do ustalenia i zbadania okoliczno�ci rozstrzelania w Lesie Katy�skim przez niemiecko-faszystowskich okupant�w je�c�w wojennych-Polak�w oficer�w". Zgodnie z konkluzjami tej komisji, wszyscy zlikwidowani tam Polacy uznani zostali za zlikwidowanych przez niemieckich okupant�w. Materia�y �ledztwa by�y w tym czasie szeroko komentowane w prasie sowieckiej i zagranicznej. Konkluzje komisji trwale zapad�y w �wiadomo�� mi�dzy-'narodowej spo�eczno�ci. W zwi�zku z tym wydaje si� celowe zniszczenie wszystkich akt ewidencyjnych dotycz�cych os�b rozstrzelanych w 1940 roku w ramach wy�ej wymienionej operacji"30. G��wnym kryterium prawdy jest przydatno�� - kto to m�wi� i co z tego wynik�o? 0 Notatka szefa KBG ZSRR A. Szelepina dla N. Chruszczowa z 9 marca 1959 r. (w:) Dokumenty ludob�jstwa, ISP PAN. Warszawa 1992, s. 43-45. I. Kto wie? Tradycja a post�p Jednym z ulubionych zaj�� niekt�rych dziennikarzy jest przypisywanie komu� pogl�d�w, kt�rych on nigdy nie g�osi�, lub przedstawianie ich w kompletnie zniekszta�conej postaci. Bardzo mnie kiedy� zdziwi�o, sk�d przysz�o do g�owy publi- cy�cie �Polityki", �e tradycja jest dla mnie wa�niejsza ni� post�p31. Z�apa� mnie w s�own� pu�apk�, kt�r� sam wymy�li�. Faktem jest, �e w Polsce, podobnie do wielu kraj�w zachodnich, nadal funkcjonuje mityczne rozr�nienie tradycji i post�pu (nazywanego obecnie cz�ciej �nowoczesno�ci�"), przy czym �tradycja" jest odczuwana jako co� z�ego, a �nowoczesno��" jako zaleta. Natomiast c� to jest �nowoczesno��" i co to jest �tradycja"? Jeszcze niedawno za �post�powe" lub �nowoczesne" uwa�ano mity o mo�liwo�ci zbudowania raju na ziemi i to pod przymusem. Ku zgorszeniu wielu socjalist�w nazywano to �socjalizmem", a w�tpi�cych oskar�ano o ho�dowanie nie tyle �tradycji", co wr�cz �reakcji" i traktowano bardzo brzydko. �Reakcyjne" by�o wi�c, na przyk�ad, upieranie si� przez chrze�cijan przy autonomii osoby ludzkiej wobec �obiektywnych praw rozwoju". �Post�powe" lub �nowoczesne" by�o natomiast uznawanie historycznego determinizmu i materializmu. Upowszechnienie XIX-wiecznej idei post�pu, praw his- torycznych oraz dumy z osi�gni�� nauki spowodowa�o, �e powsta�a rozdwojona �wiadomo��. Z jednej strony wy�- miewano teleologizm religijny, z drugiej za� wierz�c w post�p ulegano z�udzeniu celowo�ci �wiata. Z jednej strony odarto cz�owieka ze szczeg�lnej godno�ci, w jak� ubra� go judaizm i chrze�cija�stwo, poniewa� ca�kowicie uzale�niono go od dzia�ania nadrz�dnych praw �ycia przyrodniczego i spo- �ecznego. Wiara w post�p zast�pi�a wiar� w �ycie poza- 31 .Polityka", 6 IV 1996 r., s. 73. drugiej stnony, �post�powi" humani�ci wmawiali u cz�owiekowi, �e nadal �brzmi dumnie". XX wiek Ipokaza� dowodniie, czym sta� si� cz�owiek pozbawiony autoH(Omri woli i wrocdzonej godno�ci, a tak�e zniewolony przez mjt �post�pu" i .�nauki". C:zasy si� zmieni�y i dzi� cz�sto ci sami ludzie g�osz�, �e �now�>czesna" jest wolno��, ale rozumiej� j� raczej jako no��"' lub �permisywn� kornukopi�". Ten zabawny zastosowa� Zbiigniew Brzezi�ski do okre�lenia popularnego (obecnie przekonania, �e wszystko jest osi�galne i dozwolone oraz �e Avoilno�� jest celem samym w sobie, �e nie ma Ptotnzebty rozr�niania dobra i z�a oraz �e wystarczy �morajno�� procedurialna", w kt�rej wa�na jest zgodno�� lub Hiiezigodno�� dzila�ania z liter� prawa32. Wsp�lnym mianoYwnikiem dawnej i obecnej �nowoczesno�ci" jest jedynie matex-:laiizm. "^owoezesno��" jpolega dzi� bardzo cz�sto na braku jgj miedzy d�&eniem do szcz�cia, a w�a�ciwie przy-i, oraz gotowo�ci� do ponoszenia odpowiedzialno�ci za sw>Oje czyny. C�iairakt ery stycznym przyk�adem tej tendencji jest przypadek niejakiej Candace Brown z Seattle, kt�ra l b�d�c: w ci��y uipija�a si� burbonem, po czym urodziwszy ^zniekszta�cone dziecko zaskar�y�a do s�du firm� pro- dukujj�C� trunek, �e nie ostrzega konsument�w przed potenc�jalnymi skutkami picia33. �Nowoczesna" cywilizacja wpadki w b��dne ko�o. Coraz wi�cej czasu i energii poch�ania maj�ca na celu zdobycie �rodk�w na kon-j�, kt�ra nie p>rzyczyni� si� do rozwoju osobowego, a odby|rwai Sj,� cz�sto kcosztem podstawowych warto�ci, takich jak pr?aw,o (jo �ycia lub bezpiecze�stwo osobiste. Czy to jest T) Zbl6n'e;w Brzezi�ski, Beztad. przei. Krzysztof Murawskl, Warszawa, b.r.w.. s. 64-72. Charless KirauUhammer, P>ayimg for Folly, �Washington Post", 28 IV 1989 r. I. Kto wie? 1. Kto wie? A �tradycja"? Zbyt gorliwych obro�c�w tego s�owa warto zapyta�, czy nie �a�uj� tradycji �prawa pierwszej nocy", sp�awiania czarownic, traktowania je�c�w jak niewolnik�w, spalania wd�w w Indiach, deformowania st�p dziewczynkom w Chinach, �obrzezywania" ich w Afryce, rodowej vendetty, czy te� tradycji nakazuj�cej gospodarzowi dzieli� si� z go�ciem wszystkim, co ma najdro�szego, na przyk�ad �on�. Czy warto broni� niedawnej tradycji przymusowych pochod�w pierwszomajowych? Dawniejszej tradycji nak�aniania dzieci do zawierania ma��e�stw wed�ug woli rodzic�w? Lub jeszcze dawniejszej tradycji, w my�l kt�rej dzieci stanowi�y w og�le w�asno�� rodzic�w? Czy r�ne tradycje s� r�wnowarto�ciowe? Je�li tak, to czemu wzdraga� si� przed ofiarami z ludzi? �e to nie nasza tradycja? No to co? Przecie� w dobie globalizacji winni�my czerpa� z r�nych do�wiadcze� kulturowych. Ca�e to rozr�nienie �post�p" i �tradycja" nie ma wi�kszego sensu, zw�aszcza dla historyka, kt�re wie, �e w dziejach by�o wiele rzeczy nowych i starych, ale nie zawsze rzeczy nowe by�y dobre, a dobre nie by�y nowe. I na odwr�t, �wiat si� zmienia i ka�dy z nas powinien wybiera� to co dobre, a nie to co nowe lub stare. Notabene, jednym z dziwniejszych zjawisk we wsp�- czesnym �wiecie jest jednoczesna apoteoza �nowoczesno�ci" oraz lament nad �kryzysem" wsp�czesnej cywilizacji34. Tak jak dawniej �post�p", �nowoczesno��" jest w tym uj�ciu uto�samiana z realizacj� raju na ziemi, szcz�ciem wszyst- kich ludzi i harmoni� w stosunkach mi�dzy nimi. Kt� nie chce, �eby wszyscy byli pi�kni, m�odzi, bogaci i szcz�liwi? Tylko, niezale�nie od realno�ci tego postulatu, co to ma wsp�lnego z �nowoczesno�ci�" w dos�ownym tego sensie? Je�li za� wsp�czesny �wiat tak daleki jest od tego idea�u, to czy winien jest temu �tradycjonalizm"? Czy mo�e raczej konkretne dzia�ania konkretnych ludzi, mo�e raczej - b��dne decyzje, kt�re podejmuj�, egoizm, pazerno�� i inne grzechy. Poczucie odpowiedzialno�ci nie jest ani �nowoczesne", ani �tradycyjne". Taki jest ten �wiat - je�li co� jest zepsute, to kto� to musia� zepsu�. Nie da si� stwierdzi�, �e jest zepsute dlatego, �e wszyscy chc� dobrze. Cz�owiek bez natury Narzeka si� ostatnio na �cz�owieka bez to�samo�ci". Rzeczywi�cie, jest on bardzo nieprzyjemny. Nie dziwi�bym si� jednak jego narodzinom, skoro trudzi�y si� nad tym usilnie ostatnie pokolenia antropolog�w i socjolog�w, minimalizuj�c lub wr�cz zacieraj�c r�nic� mi�dzy cz�owiekiem i innymi gatunkami oraz maksymalizuj�c r�nice w obr�bie gatunku ludzkiego. Zgromadzono ca�e biblioteki dzie�, w kt�rych z uporem godnym lepszej sprawy pozbawiano cz�owieka wyj�tkowej natury gatunkowej. W konsekwencji du�a cz�� dzisiejszych �humanist�w" za sw�j przyjmuje prosty os�d wyra�ony przez Maurice'a Merleau-Ponty'ego, i� �natur� cz�owieka jest nie mie� natury"35. �wiadomo�� wagi b��du pogl�du o braku natury ludzkiej jest przy tym odwrotnie proporcjonalna do jego znaczenia i konsekwencji. Resztki zdrowych odruch�w pozosta�y, by� mo�e, w znanej, nieco nadpobudliwej reakcji na tezy Charlesa Darwina: �mo�e pan pochodzi od ma�py, bo ja nie". Na og� jednak obiegowa m�dro�� ka�e nam wierzy�, i� cz�owiek to te� tylko zwierz�, tyle �e bardziej przemy�lne i okrutne. 31 Takie wnioski piyn� z interesuj�cego studium Jerzego Jedlickiego Historyczny rodow�d idei kryzysu cywilizacji europejskiej (w:) Janusz Reykowski, Tadeusz Bielicki (red.), Dylematy wsp�czesnej cywilizacji a natura cz�owieka, Zysk i S-ka, Pozna� 1997, s. 103-117. 1 Cyt. wg: Adler. Dziesi�� b��d�w filozoficznych..., s. 139. l Nikt wykszta�cony nie b�dzie dzi� kwestionowa� g��w- nych tez teorii ewolucji Darwina, niemniej wulgaryzacja tej teorii jest nadu�yciem. Mimo �e mo�emy odczuwa� pewne rozrzewnienie genetyczn� blisko�ci� ma�p i ludzi, zachodzi mi�dzy nimi r�nica, kt�rej nie da si� wyt�umaczy� jedynie przystosowaniem gatunk�w do warunk�w �ycia. To by� mo�e prawda, �e szympanse czy goryle poddane specjalnemu treningowi przez Jane Goodall i Dian Fossey ujawni�y pami��, zdolno�� do wzrusze� i ekspresji, a tak�e zdolno�� do u�ywania narz�dzi36, ale cechy te nie dor�wnuj� w �adnej mierze ludzkiej zdolno�ci do autorefleksji oraz rozwoju funkcji umys�u i wy�szych uczu�. Bez obrazy dla ma�p, ale stawianie ich na r�wni z gatunkiem ludzkim jest dziwacznym masochizmem wsp�czesnego cz�owieka. Antropolodzy podkre�laj�cy zr�nicowanie kulturowe grup ludzkich zauwa�aj�, �e dla ludzi wsp�lne jest to, �e musz� je��, pi� i si� rozmna�a�. Wyci�gaj� st�d wniosek, i� pod wzgl�dem fizycznym nic nas nie r�ni od zwierz�t. Wygl�da na to, �e jedyne, co wsp�czesny cz�owiek Zachodu ma do powiedzenia na temat natury ludzkiej, to naturyzm. Nie � wiadomo tylko, dlaczego zapomina si� poza tym o niezwyk�ym bogactwie zdolno�ci umys�owych i uczuciowych, kt�re oczywi�cie ludzie r�nie wykorzystuj�, ale kt�rych nie dzielimy z �adnym innym gatunkiem. Akcentowanie zr�nicowania j�zyk�w, wierze�, obyczaj�w, struktur spo�ecznych, norm post�powania i innych element�w kultury prowadzi cz�sto do konkluzji, �e gatunek ludzki nie ma jednolitej natury. Praktycznym rezultatem tej tezy jest ca�y szereg nadu�y� w postaci dzielenia ludzi na lepszych i gorszych ze wzgl�du na ras�, klas�, p�e� i inne wyr�niki, a tak�e w podkopywaniu fundamentu ludzkiej cywilizacji - poczucia specjalnej godno�ci osoby ludzkiej. Nie przypad- Je Peter Slnger, O �yciu i �mierci, prze�. Anna Aiichniewicz, Anna Szcz�sna, PIW, Warszawa 1994, s. 191-192. kiem zreszt� doktryny, kt�re najbardziej drastycznie uzale�nia�y warto�� cz�owieka od rasy czy klasy - nazizm i komunizm - czerpa�y obficie z materializmu antropologicznego, prowadz�c do najdalej posuni�tego �zezwierz�cenia" cz�owieka w praktyce. Potwierdzi�o si� ostrze�enie Johna H. Hallowella, �e �je�li ludzie b�d� do�� d�ugo twierdzi�, i� nie r�ni� si� zasadniczo od zwierz�t, to nie b�d� mogli si� nawet uskar�a�, i� traktowani s� jak zwierz�ta"37. Tymczasem dowody, kt�re si� przytacza na brak natury ludzkiej, �wiadcz� o czym� wr�cz przeciwnym. R�nice kulturowe oczywi�cie istniej�, ale nie �wiadcz� one wcale o niejednorodno�ci gatunku ludzkiego, tylko, przeciwnie, w�a�nie o jego naturze i odr�bno�ci od �wiata zwierz�cego. Kt�re bowiem zwierz�ta potrafi� rozwin�� abstrakcyjne poj�cia i formy j�zykowe, wierzenia i normy moralne, obyczaj i samo�wiadomo��? Przecie� �potencjalno��" cz�owieka, zdolnego do wykszta�cenia tego wszystkiego, najwyra�niej stanowi o jego naturze! ��adne zwierz� - stwierdza Mortimer Adler - nie jest w�asnym tworem w wy�ej wskazanym sensie"38. R�wnie szkodliwe efekty wywo�a�y pr�by pozbawiania cz�owieka spo�ecznej cechy jego natury. W staro�ytno�ci i �redniowieczu r�ne szczeble organizacji spo�ecznej, od rodziny przez plemi� a� do pa�stwa uznawane by�y za zjawiska naturalne. Dopiero Thomas Hobbes i Jean Jac�ues Rousseau zakorzenili wsp�czesne mniemanie, �e �naturalny stan" cz�owieka polega na egoizmie i anarchii, a organizacja spo�eczna jest wynikiem umowy mi�dzy lud�mi. Teoria �umowy spo�ecznej" utorowa�a drog� spo�ecze�stwu obywatelskiemu, ale zabi�a w ludziach poczucie naturalno�ci zwi�zk�w mi�dzy nimi. Kontrakt sta� si� podstaw� nie tylko �ycia spo�ecznego i gospodarczego, ale tak�e rodzinnego. " John H. Hallowell, Moralne podstawy demokracji, przel. J. Marcinkowskl, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 79. "Adler, Dziesi�� bl�d�w filozof