6868
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6868 |
Rozszerzenie: |
6868 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6868 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6868 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6868 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Wojciech Roszkowski
Do
horyzontu i z
powrotem
eseje o historii i wsp�czesno�ci
Wydawnictwo ZNAK
Krak�w 2000
Projekt ok�adki
Robert Guzik
Adiustacja
Jerzy Ulg
�amanie, opracowanie graficzne, korekta
TURLEJ GROUP
49
� Copyright by Wojciech Roszkowskl, 2000
ISBN 83-7006-863-4
ZAM�WIENIA: DZIA� HANDLOWY
30-105 KRAK�W, UL. KO�CIUSZKI 37
BEZP�ATNA INFOLINIA: 0800-130-082
ZAPRASZAMY TE� DO NASZEJ KSI�GARNI
INTERNETOWEJ: www.znak.com.pl
Spis tre�ci
Pocz�tek
I. Kto wie?
Szko�a im. Poncjusza Pi�ata 11
Samoub�stwianle 15 Jedyny, kt�rego
nie ma 20 Pragmatyzm 24 Tradycja
a post�p 28 Cz�owiek bez natury 31
Korpuskularno-falowa teoria wolno�ci
34 Poza dobrem i z�em 37 Wiara i
rozum 41
II. Historia si� nie ko�czy
Wyobra�enie o dziejach 49 Mity
historyczne 51 Obraz jako przekaz 55
Sk�d tyle nienawi�ci? 59 Tyrania
pewno�ci 67 W domu powieszonego
75 �P�wiedza" i emocje 84 Sp�niona
sprawiedliwo�� 92 Trudno�ci
pojednania 100
III. PRL dla zaawansowanych...
10
5
Zostawmy to historykom... 105
Mniejsze z�o 108
Tak niedawno, �e nikt nie pami�ta 113
Spis tre�ci
Spis tre�ci
287
Gdzie si� podzia�y nasze dochody? 117
Prywaciarze 120 Sk�d ta gro�na bro�? 124
Kwadratura Okr�g�ego Sto�u 126
133
IV. Ognie sztuczne
Nigdy tak wielu nie wybiera�o tak niewiele 133
Wymiar sprawiedliwo�ci 137
Obiekty afektu 141
Po co komu sztuka? 145
Najwi�kszy fenomen XX wieku 150
Mieszkanie duszy 156
Szkodzi� w okre�lonych granicach 160
Wszystko, tylko nie dzieci! 164
Kto ma �y�, a kto nie? 168
Co zrobi� z �yciem po u�yciu? 175
181
V. Polska, ale jaka?
Jacy jeste�my? 181 Nasz wsp�lny
sierociniec 188 Polak patrzy na histori�
191 Lewica bez w�a�ciwo�ci 195 Ciosy w
powietrze 203 Doskona�y wykrywacz
ob�udy 207 Decyzje w salonie krzywych
luster 210 Czy my w og�le gdzie�
idziemy? 215
221
VI. Duchy czasu
Komunizm wiecznie martwy 221
Posiniaczona twarz 227
Selektywna histeria 230
Sen g�uchego filozofa 233
Hanumanologia 236
Genera� i inni 239
Kara �mierci czy wina �mierci? 243
Kobieta w szponach wolno�ci 247
Dzieci rewolucji 251
Maski 254
259
VII. Na progu nowego tysi�clecia
Rok 2000 259
Nie ma czasu, bo musi by� wolny 262
Demokraci przeciw demokracji 265
Miedzy egoizmem i przymusem pa�stwa 269
R�no�� a r�wno�� p�ci 274
Humanistyczny salon z�udze� 279
Cymba� brzmi�cy 282
Koniec
Pocz�tek
Powiedzonko zawarte w tytule tej ksi��ki wymy�li�em podobno
we wczesnym dzieci�stwie. Sam tego oczywi�cie nie pami�tam, ale
moi rodzice cz�sto �miali si�, przypominaj�c sobie, �e jako
pi�ciolatek zaproponowa�em im spacer po pla�y �do horyzontu i z
powrotem". My�l�c ostatnio o ko�cowych latach mijaj�cego
stulecia, a nawet tysi�clecia, doszed�em do wniosku, �e paradoks
zawarty w tym powiedzonku dobrze ilustruje umowno�� tego progu
czasowego. Patrzymy w przysz�o�� przej�ci zmian� pierwszej cyfry
daty, s�dz�c, �e za tym progiem czeka nas co� zupe�nie nowego,
tymczasem przekroczywszy go widzimy, �e horyzont nadal jest
przed nami. �wiat dzisiejszy, dziwny i skomplikowany, nie zmieni
si� nagle przez fakt zmiany daty. Mo�emy go zmieni� tylko my
sami zastanawiaj�c si� powa�nie nad tym, kim chcemy by�.
Zach�ci� nas do tego papie� Jan Pawe� II otwieraj�c Drzwi �wi�te.
R�ne fragmenty tej ksi��ki by�y publikowane w..Azymucie",
�Przegl�dzie Powszechnym", �Rzeczpospolitej" i ��yciu". Inne na-
pisa�em specjalnie po to, by uzupe�ni� zbi�r i zrobi� z niego
bardziej sp�jn� ca�o��. Tematyka tej ksi��ki jest bardzo zr�-
nicowana, podobnie jak jej stylistyka. Chyba powinienem si� z tego
wyt�umaczy�. Jako historyk nie czuj� si� �intelektualist�" ani
�humanist�" w sensie nadanym tym s�owom w XX wieku, o czym
b�dzie mowa w ksi��ce. Oczywi�cie, gdybym uwa�a�, �e nie mam
nic do powiedzenia, to bym siedzia� cicho, ale nie pretenduj� do
miana wszechwiedz�cego �intelektualisty" czy filozofa. W ksi��ce
znajd� Pa�stwo raczej refleksje cz�owieka staraj�cego si�
zrozumie� wsp�czesno��, zadziwionego i staraj�cego si� oceni�,
co jest wa�ne, a co nie, a tak�e kt�ry pogl�d na �wiat jest bardziej
uprawniony, a kt�ry mniej.
Nie lubi� �atwego rozdzielania etykiet Jewica" i �prawica"
czy �nowoczesno��" i �tradycja". Mo�e dlatego, �e samemu mi je
10
pr�bowano bez sensu przyczepia�. Mniej interesuje mnie, co jest
na �lewo", a co na �prawo", bardziej za�, co jest na g�rze, a co na
dole. �mieszy mnie zb�dny patos i napuszony ton. Za sw�
maksym� przyjmuj� powiedzenie Konstantego Ildefonsa
Ga�czy�skiego, �e �nie wolno u�ywa� s��w �zagadnienie� i �prob-
lem�, trzeba pracowa�". Nie rozumiem uprzedze�, za�lepienia i
zamykania uszu na argumenty. Ceni� niezale�no�� my�lenia, ale i
pokor�, kt�ra ka�e pami�ta�, �e na pocz�tku ka�dego systemu
my�lowego jest jaki� akt wiary. Pytanie tylko w co.
Mam podobno natur� zbudowan� z rozbie�nych element�w.
Jest w niej zami�owanie do porz�dku i fantazja, powaga i
b�aze�stwo, sk�onno�� do syntezy i drobiazgowej analizy. Mam
nadziej�, �e czytelnik wybaczy mi skoki od og�u do szczeg�u
oraz od wysokiej abstrakcji do przyziemnego detalu. Nie znosz�
sprowadzania dyskusji ad personam. Nie chc� te� nikogo obra�a�,
ale jednocze�nie trudno jest omawia� pogl�dy i postawy bez ich
personifikacji. Nie jest jednak moim celem pot�pianie nikogo, lecz
krytyka tych postaw i pogl�d�w, kt�re uwa�am za niem�dre lub
szkodliwe.
Najgorszym zagro�eniem wsp�czesno�ci wydaje mi si�
spl�tanie j�zyk�w, w kt�rym ka�dy chwyt wydaje si� dozwolony,
ka�de rozumienie s��w mo�liwe, a ka�dy pogl�d mo�e by�
sprowadzony do absurdu. Niekt�rzy ludzie zabieraj�cy dzi� g�os
publicznie, zar�wno w Polsce, jak i na Zachodzie, wydaj� si�
mistrzami erystyki, nie zamierzaj�cymi nawet podejmowa� sporu o
racj�, tylko o to, kto j� posiada. Nie twierdz�, �e doszed�em do
horyzontu. Miejmy jednak wszyscy �wiadomo��, �e on istnieje i �e
warto o nim rozmawia�, trzymaj�c si� tematu.
I. Kto wie?
Szko�a im. Poncjusza Pi�ata
�Prawda" to s�owo strasznie niepopularne. Nie tylko
dlatego, �e kojarzy si� ze znanym organem prasowym.
Wszyscy niemal powtarzaj� �prawda jest niejednoznaczna",
�jest wiele prawd" lub �prawda le�y po�rodku". Ale �prawda", a
zw�aszcza �jedna prawda" brzmi dzi� prowokuj�co.
Szczeg�ln� odpowiedzialno�� za skompromitowanie tego
s�owa ponosz� tak zwani intelektuali�ci. Jak wielu profe-
sor�w dziwi si� s�ysz�c, �e obowi�zkiem uczonego jest
poszukiwanie prawdy! Jak wielu powt�rzy s�owa Pi�ata �a c�
to jest prawda?"
O. Maciej Zi�ba bardzo precyzyjnie rozr�ni� cztery
najcz�ciej wyst�puj�ce postawy wobec prawdy. Po pier-
wsze, fundamentali�ci religijni s� przekonani, �e dzi�ki Bogu
znaj� prawd�. Po drugie, postawa prawdziwie religijna ka�e
s�dzi�, �e prawd� posiada tylko B�g. Po trzecie, agnostycy
twierdz�, �e nie wiedz�, czy istnieje Absolut (B�g) i jedna
prawda. Po czwarte natomiast, fundamentali�ci-relatywi�ci s�
pewni, �e nie istnieje ani Absolut, ani jedna prawda'. O. Zi�ba
zaobserwowa� te� s�usznie wzajemne nap�dzanie si� obu
skrajnych postaw. Metoda �zwalczania skrajno�ci skrajno�ci�"
przyj�ta na przyk�ad przez Wojciecha Cejrowskiego2, cho� nie
pozbawiona groteskowych podtekst�w, nie wydaje si� zbyt
skuteczna skoro wywo�uje tylko kolejne fale emocji.
W istocie jednak wymienione postawy wyst�puj� bardzo
cz�sto w postaci mieszanej. Wielu ludzi wierz�cych nie
potrafi jasno okre�li� swego miejsca wobec prawdy i abso-
lutu twierdz�c, �e skoro prawd� jest B�g i skoro Ja w niego
' Maciej Zi�ba OP, Przeciw bo�kowi Rozumu. �Tygodnik Powszechny", 31 V 1992 r. 1 WC
Kwadrans - glos z Ciemnogrodu. Rozmowa z Wojciechem Cejrowskim, .Najwy�szy Czas",
1994, nr 42, s. 12.
I- Kto wie?
wierz�, to Ja mam ca�� prawd�. O postaw� prawdziwie
religijn� w rozumieniu O. Zi�by nie jest wi�c �atwo. Wymaga
ona pokory. Tak�e postawy agnostyczne i fundamentalnie
relatywistyczne cz�sto si� zacieraj� i nak�adaj�. Kto�, kto
twierdzi, �e nie wie czy istnieje Absolut, bez zmru�enia oka
potrafi wej�� w sp�r dowodz�c, �e go nie ma. Z na�o�enia
wspomnianych dw�ch postaw powstaje co� po�redniego, co
mo�na by nazwa� postaw� nie tylko przeciw Absolutowi, ale i
przeciw wierze w Rozum. Postawa typu �wiem, �e nie ma
Boga i jednej prawdy" jest swoistym wyznaniem wiary.
Rozum nie potrafi bowiem udowodni�, �e czego� nie ma.
Paradoksalnie mieszanina ta wyst�puje nie tylko w�r�d
zwyk�ych ludzi, kt�rzy cz�sto u�ywaj� uproszczonych argu-
ment�w, ale tak�e w�r�d intelektualist�w, kt�rych winna
cechowa� szczeg�lna staranno�� w s�owach.
G��wne nurty filozoficzne ostatniego stulecia obali�y
najpierw Absolut, a ostatnio - tak�e rozum. Wsp�czesna walka
z rozumem wyra�a si� w instynktownym powtarzaniu
pi�atowego pytania oraz w bardzo nerwowych reakcjach na
pr�by podtrzymywania pogl�du, �e jednak prawda jest jedna
oraz �e obowi�zkiem, zar�wno uczonego, jak i ka�dego
cz�owieka, jest jej dociekanie. Charakterystyczne dla owej
nerwowo�ci jest s�ynne zawo�anie �prawda nas zniewoli",
powtarzane obecnie z wielu katedr filozofii. Zmitologi-
zowana �wolno�� od prawdy" parali�uje filozof�w pr�buj�cych
odbudowa� jakie� zasady poznania �wiata, bo �w modny mit
jest ulubionym tematem medi�w, kt�re �yj� z �atwych
uog�lnie� i epitet�w.
Wielcy filozofowie dawnych czas�w dociekali prawdy,
chc�c wiedzie�, jak si� rzeczy maj�. Gardz�c uciechami
�wiata, byli przez to lud�mi wolnymi. P�niejsi filozofowie
zdekomponowali �wiat i metody jego poznania. Zredukowali
cz�owieka do rozumu, ekonomii czy pop�d�w. Ich cz�owiek
nie ma ju� to�samo�ci. Pola redukcji wykluczy�y w�a�ciwie
jego istnienie. Filozofowie sprowadzili siebie i swych s�u-
chaczy od spontanicznych odruch�w i niejasnych emocji
nazywanych mylnie �wolno�ci�". �ycie umys�owe zamieniono w
du�ej mierze w �powie�� idioty", jak powiada Allan Bloom3.
J�zykoznawstwo nie przypadkiem sta�o si� �kr�low�" nauk
wsp�czesnych, bo zajmuje si� wzgl�dno�ci� s��w.
We wsp�czesnej �Szkole im. Poncjusza Pi�ata" wyk�ada si�
liczne nauki. Niewiele z nich jednak wynika. Jest tam his-toryzm,
zdefiniowany ironicznie przez Leszka Ko�akowskiego jako s�d,
��e dzi� to prawda, a jutro co innego", jest pozytywizm (��eby�
nie traci� czasu na g�upie pytania, np. dlaczego co� jest takie czy
inne, lub co jest dobre albo z�e"), postmodernizm (��e wszystko
wolno"), relatywizm (��e mo�e by� tak, a mo�e by� owak"),
filozofia Nietzsche'go (��e wszystko ze wszystkim si� bije i tak ju�
zawsze b�dzie, a sensu to �adnego nie ma"), dekonstrukcjonizm
(��e co by si� nie m�wi�o, to i tak nic to nie znaczy"), a tak�e
egzystencjalizm (��e i ty mo�esz by� postaci� tragiczn�", to
wszystko okre�lenia Ko�akowskiego)4.
Nic dziwnego, �e kszta�cony w takiej szkole przeci�tny
obywatel przeci�tnego kraju wsp�czesnego, na przyk�ad Polski,
przychyla si� do teorii, �e �punkt widzenia zale�y od punktu
siedzenia, a �prawda jest niejednoznaczna". Tyle o szarym
cz�owieku. A intelektualista? Czy powinien by� m�drzejszy?
Pewnie powinien, ale mo�na w�tpi�, czy jest. S�owo
�intelektualista" tak�e uleg�o deprecjacji. I nic dziwnego, skoro
wyrafinowany erudyta po wielu latach studi�w i rozmy�la�
dochodzi do przekonania, �e �formy �ycia same si� logicznie i
psychologicznie uprawomocniaj�"5. Intelektuali�ci do niedawna
szczycili si� rozumem, cho� nie mogli doda� sobie nawet �okcia
wzrostu. Teraz nie szczyc� si� ani
'Allan Bloom, Umysi zamkni�ty, przet. Tomasz Blero�, Zysk i S-ka, Pozna� 1997, s. 232.
' Leszek Ko�akowski, Wielka encyklopedia filozofii i nauk politycznych, �Tygodnik
Powszechny". 2 VIII 1992 r. 5 Opinia C. D. Klievera wg: Zygmunt Bauman, Prawodawcy i
t�umacze, (w:) Ryszard
Nycz (red.). Postmodernizm, Wydawnictwo Baran i Suszczy�ski, Krak�w 1997, s. 285.
rozumem, ani prawd�. Wi�c po co s�? �Ka�dy kto zawodowo
oddaje si� kontemplacji na presti�owej i dobrze p�atnej
posadzie, a jednocze�nie s�dzi, �e nie ma czego kontem-
plowa�, znajduje si� w trudnym po�o�eniu zar�wno wobec
siebie, jak i spo�ecze�stwa" zauwa�a Bloom6.
Jakie to wszystko ma znaczenie? Bardzo praktyczne.
M�wi si� dzi� coraz wi�cej o konieczno�ci zasadniczej prze-
budowy polskiego systemu kszta�cenia. Konstruuje si�
zasady reformy szkolnictwa, by� mo�e w �lad za tym p�jd�
zmiany w uk�adzie przedmiot�w, minimach programowych
poszczeg�lnych klas i kierunk�w studi�w. To �wietnie. Kto ma
jednak dokona� tych zmian? Kto i jak ma uczy� w
ramach nowego systemu szkolnictwa? Ci, kt�rzy wierz�, �e
prawdy nie ma lub �e jest wiele rodzaj�w prawdy? Co
wynikn�� mo�e z powielania tych przekona� w m�odym
pokoleniu? Kim jest przeci�tny wsp�czesny, polski nauczyciel
szko�y �redniej i wy�szej uczelni? Czy nie jest przypadkiem
sol�, kt�ra zwietrza�a? I czym j� posoli�? �Wsp�czesny
cz�owiek was potrzebuje" powiedzia� papie� w 1997 r. do
zebranych w krakowskim ko�ciele �w. Anny ludzi nauki i kultury,
ale doda� tak�e, �e �ka�dy intelektualista, bez wzgl�du na
przekonania, jest powo�any do tego, by (...) spe�nia� funkcj�
sumienia krytycznego wobec tego wszystkiego, co
cz�owiecze�stwu zagra�a, lub go pomniejsza"7.
Papie� zobowi�za� wszystkich pracownik�w nauki do
trudu poszukiwania prawdy o cz�owieku i �wiecie. Wskaza�,
�e cho� nikt nie mo�e ro�ci� sobie pretensji do posiadania
monopolu na prawd�, jest ona jedna, a jaka - niech si� ludzie
m�drzy staraj� dowiedzie�. Twierdzenie, �e nie ma prawdy
lub �e jest ona niepoznawalna, przek�ada si� na przekonanie,
�e ka�da opinia mo�e by� uzasadniona, a wi�c na
przyk�ad, �e nie wiadomo dlaczego kto� ma �y�, a kto� inny -
nie. Jak w przypadku Pi�ata, ostateczn� cen� w�tpliwo�ci co do
prawdy mo�e by� �mier�.
Samoub�stwianie
�Pe�en sprzeczno�ci" cz�owiek ko�ca wieku dochodzi
cz�sto do sytuacji psychologicznej, kt�r� opisa� Bertolt
Brecht:
Gdy wyczerpie si� zapas b��d�w,
przed nami zasiada nico�� -ostatni
towarzysz".
Jest jednak co� w naturze cz�owieka, �e �le si� czuje w
poczuciu nico�ci oraz absurdu i szuka sensu nawet tam. gdzie
go nie ma. Jednym z takich idoli pozostaje post�p techniczny.
Prasa donosi na przyk�ad o kolejnych sukcesach w
eksperymentach z zap�odnieniem pozaustrojowym. Ju�
obecnie pojawia si� mo�liwo�� �zamawiania" dzieci w
klinikach, wyboru jego p�ci, a niezad�ugo mo�e tak�e innych
cech osobowych. Przecie� wszyscy maj� prawo do
szcz�liwego rodzicielstwa. Jaka jest jednak cena za owo
prawo? Do ko�ca trudno sobie uzmys�owi� wszystkie kon-
sekwencje manipulacji embrionami. Kr�tkowzroczni apologeci
�post�pu" - w tym wypadku medycznego - widz� oczywi�cie
tylko pozytywne skutki w postaci rodzicielstwa os�b, kt�re
inny spos�b nie mog�yby posiada� dzieci. �Nie mam �adnych
w�tpliwo�ci - pisze dziennikarz �Gazety Wyborczej*, pouczaj�c
adwersarza - �e to zwyci�stwo medycyny, i to zwyci�stwo,
kt�rego nikt, kto potrafi si� wczu� w innego
8 Allan Bloom, Umys� zamkni�ty..., s. 373.
7 Jan Pawe� II w Polsce. 31 maja 1997 - 10 czerwca 1997. Przem�wienia, homilie,
Znak, Krak�w 1997, s. 186.
'Cytat wg: Krzysztof Wolicki, Kocham Brechta, �Gazeta Wyborcza", 14/1511 1998 r.
I. Kto wie?
cz�owieka, nie powinien kwestionowa�"9, Z r�wn� pewno�ci�
g�oszono ju� niejedn� bzdur�, wi�c poczeka�bym z og�a-
szaniem zwyci�stwa cz�owieka w walce z natur�.
Notabene, gdyby uda�o si� doprowadzi� na masow� skal� do
wyboru p�ci w momencie kszta�towania si� jej u embrionu,
czarno widzia�bym przysz�o�� Chin, Indii i wielu innych kraj�w,
w kt�rych zdecydowanie preferuje si� ch�opc�w.
Demografia jest, by� mo�e, jedyn� dziedzin� wiedzy, gdzie z
pewnym przybli�eniem mo�na przewidzie� przysz�o��.
Gwa�towny spadek liczby dziewczynek zaowocowa� mo�e tam w
nied�ugim czasie ogromnymi problemami spo�ecznymi. Jak
sobie wyobrazi� spo�ecze�stwo, w kt�rym tylko co czwarty czy
co pi�ty m�czyzna b�dzie m�g� znale�� sobie partnerk� �ycia?
Drastyczny spadek urodze� doprowadzi tam tak�e do za�amania
gospodarczego. Malej�ca liczba ludno�ci w sile wieku b�dzie
musia�a utrzyma� szybko rosn�c� liczb� starc�w. W og�le, to
nie rozumiem, co oni maj� przeciw dziewczynkom. Wiele z nich
jest bardzo mi�ych. Cz�owiek wsp�czesny tak si� uwik�a� w
�promieniowanie t�a" ateizmu, �e cz�slo nie bardzo bierze do
siebie mo�liwo�� istnienia Boga. Materialna rzeczywisto��
zas�oni�a mu na tyle horyzont, �e nie widzi ju� linii zbiegaj�cych
si� tam w owym jednym punkcie. Sama materia nie mo�e mu
jednak wyt�umaczy� sensu tera�niejszo�ci ani przysz�o�ci. To,
co ma si� sta�, zawsze intrygowa�o ludzi. Jednym z g��wnych
zaj�� staro�ytnych by�o odczytywanie znak�w przysz�o�ci. Chrze�-
cija�stwo nieco opanowa�o szale�stwa wr�biarstwa, ale erozja
wiary w naszych czasach przynios�a ponowny rozkwit tego
procederu. Cz�owiek doby obecnej bardzo cz�sto deklaruje si� jako
niewierz�cy lub �poszukuj�cy" racjonalista, ale bez zmru�enia
oka czyta horoskopy, kt�rych miliony za�miecaj� �amy prasy
popularnej. Ma�o kto ju� nawet zauwa�a, �e wiara w horoskopy
jest z punktu widzenia racjonalizmu kompletnym zabobonem.
Inn� konsekwencj� erozji tradycyjnej wiary jest przekonanie
o Istnieniu Zjawisk Zagadkowych, Kt�re Wyja�niaj� Zagadki
Tego �wiata. Mod� t� zapocz�tkowa�y popularne media,
drukuj�c rewelacje na temat �rzeczy dziwnych" i �tajemniczych
zjawisk". Erich von Daeniken zgromadzi� poka�n� fortun�,
t�umacz�c niewyt�umaczone epizody historii interwencjami istot
pozaziemskich. Du�e znaczenie dla rozwoju wiary w Tajemnic�
mia� ruch hippisowski, a przeb�j z musicalu Hair dal nowej
epoce miano �Ery Wodnika". Wiele dla rozpropagowania mody
na New Ag� uczyni�a Marilyn Ferguson, autorka ksi��ki o
�konspiracji Wodnika" (The Acguarian Conspiracy) i aktorka
Sh�rley MacLaine, propaguj�ca okultyzm i spirytyzm. New Ag�
jest synkre-tyzmem czerpi�cym z r�nych religii. Ideologowie
New Ag� twierdz�, �e B�g jest nieosobow� energi�
przenikaj�c� wszystko, �e Chrystus by� jednym z mistrz�w
New Ag�. a grzech to nieu�wiadomienie sobie przez cz�owieka
jego bosko�ci10.
Zwolennicy New Ag� wierz� w koniec epoki ciemnoty i
gwa�tu oraz pocz�tek ery mi�o�ci i �wiat�a, w horoskopy,
astrologi�, kaba��, tarota, istoty pozaziemskie, UFO i rein-
karnacj�. Si�gaj� do technik psychologicznych typu jogi,
medytacji, aktywnej wizualizacji, czy dynamiki grupowej,
g�osz� konieczno�� �ycia zgodnego z przyrod�, rol� diety oraz
naturalnej medycyny. New Ag� jest pr�b� �uasi-religij-nej
nobilitacji hedonizmu. Akcentuje indywidualizm, ale w celu
realizacji szcz�cia namawia do poddania si� kontroli
zbiorowo�ci, a przez to - w�adzy sekty. New Ag� miesza
wnioski naukowe, na przyk�ad w dziedzinie ekologii, dietetyki,
czy psychologii, z go�os�ownymi przypuszczeniami winnych
dziedzinach. Propaguje istnienie tajemniczej �sieci" zwolennik�w
wyst�puj�cych w r�nych postaciach i organizacjach.
Schlebiaj�c marzeniom o doskona�o�ci i szcz�ciu,
8 Piotr Pacewicz, W kolejce po ojcostwo, .Gazeta Wyborcza", 30 DC-1 X 1995 r.
'"Arnaud de Lassus, New Ag�. Nowa religia?, prze�. Pawe� Kalina, Fulmen,
Warszawa 1993, s. 21 23.
I. Kto wie?
prowadzi do nowej formy samoub�stwienia cz�owieka. Shirley
MacLaine powiedzia�a kiedy�: .jeste�cie bogami i post�pujcie
stosownie do tego", a inny przyw�dca New Ag�, Beniamin
Creme stwierdzi�, �e �cz�owiek jest bogiem w trakcie ujawniania
si�"11.
Cz�owiek jako B�g - sk�d my to znamy? �Gdy spo�yje-cie
owoc z tego drzewa, otworz� si� wam oczy i tak jak B�g
b�dziecie znali dobro i z�o"12. To ju� wszystko by�o! Ju� w
reakcji na Dobr� Nowin� Chrystusa pojawili si� fa�szywi
prorocy, kt�rzy mniej lub bardziej subtelnie twierdzili, �e
dzi�ki wtajemniczeniu i wiedzy cz�owiek osi�ga bosko��.
Szymon Mag, Menander, Basilides, Nikolaos, Karpokrates,
Keryntos, Marcjon czy Walentyn - lista owych g�osicieli
bosko�ci cz�owieka z I i II wieku jest d�uga'3. P�niej podobne
w�tki znale�� mo�na w doktrynie katar�w, w �ydowskiej
kabale, renesansowym hermetyzmie, teozofii protestanckiej
Jakuba Boehme, niemieckim idealizmie filozoficznym XIX
wieku, mistycyzmie rosyjskim, my�li ezoterycznej, mark-
sizmie, rasizmie i wielu innych nurtach my�li wsp�czesnej, w
kt�rej pr�ni� po Bogu trzeba by�o jako� zape�ni�.
Samoub�stwienie cz�owieka to �akomy owoc, ale niestrawny.
Do�wiadczenie uczy, �e ka�da pr�ba jego spo�ycia ko�czy si�
fatalnie. �eby si� o tym przekona�, nie trzeba czyta�
horoskop�w.
Pogl�dem, kt�ry prowadzi do samoub�stwienia cz�o-
wieka, jest przekonanie, �e wymy�li� on sobie Boga. Zapy-
tany, do jakiego Boga si� modli, anglika�ski duchowny i filozof
Don Cupitt odpowiada: �do Boga, kt�ry jest wytworem
poetyckiej wyobra�ni, uciele�nieniem ludzkich aspiracji,
symboliczn� form� ogniskuj�c� nasze uczucia kosmicznej
mi�o�ci i wdzi�czno�ci"14. Innymi s�owy, Cupitt modli si� do
Boga, kt�rego sobie wymy�li�. Ma�o tego, twierdzi, �e nie
doprowadzi� si� do tego stanu sam, lecz �e winien temu jest
obiektywny proces ostatnich dwustu lat, gdy �poj�cie Boga tak
si� rozmy�o". Ca�y problem tkwi w owym �si�". Nawet je�li ludzie
trac� wiar�, to, zdaniem Cupitta, nie jest to ich sprawa, lecz
wynik dzia�ania jakich� niejasnych si�, owego tajemniczego
�si�".
Cupitt ��da �klarownego poj�cia Boga". Inaczej, powiada,
mo�na tylko �wierzy� w Boga, tak jak si� wierzy w jaki� idea�,
b�d�c jednocze�nie przekonanym, �e nie zosta� on nigdzie
zrealizowany". Anglika�ski filozof wydaje si� mie�
pod�wiadom� pretensj�, �e w zbudowanym przez niego
salonie krzywych luster nie widzi Boga, lecz tylko w�asn�,
w�tpi�c� twarz. �Prawda absolutna - twierdzi - nie jest osi�galna
ani na gruncie religii, ani w nauce. Czas najwy�szy, aby�my
zdali sobie spraw�, �e ca�e nasze my�lenie i pr�by poznania
�wiata nie mog� wykroczy� poza horyzont j�zyka". Cupitt
powtarza tu stary b��d filozoficzny, na kt�ry niedawno zwr�ci�
uwag� Mortimer J. Adler15, a mianowicie myli postrzeganie z
istnieniem. Jak pisze Adler, cz�owiek mo�e si� znajdowa� wobec
przedmiotu w trojakiej relacji: mo�e go postrzega�, wspomina�
lub wyobra�a�. Warto wi�c zapyta�, jak mo�na sobie
wymy�li� Boga jako przedmiot wykraczaj�cy poza
postrzeganie, pami��, a nawet wyobra�enie?
Tymczasem Cupitt twierdzi z pewno�ci� godn� lepszej
sprawy, �e to �my jeste�my autorami tych wszystkich
opowie�ci". �Te wszystkie opowie�ci" to chyba dla niego tak�e
Pismo �wi�te. Cupitt go jednak najwyra�niej nie zna. Narzeka,
�e nie znalaz� tam �racjonalnych dowod�w", a tylko nakazy
�pos�usze�stwa wobec hierarchii". Twierdzi, �e
Ksi�ga Rodzaju 3, 5.
Qu,spel, Gnoza, przet. Beata Kita, PAX, Warszawa 1988, s. 187 nr,
''Wszystkie cytaty: Chrze�cija�stwo bez Boga, .Rzeczpospolita", 9/101 1999 r.
15 Mortimer J. Adler, Dziesi�� bi�dow filozoficznych, przel. J�zef Marzecki,
Medium, Warszawa 1995, s. 30.
�Jezus nie by� za�o�ycielem �adnego Ko�cio�a". Protestuj�c
przeciw �moralnym rygorom" podwa�a Dekalog. Ignorowanie
Pisma �wi�tego nie burzy dobrego samopoczucia Cup�tta
jako �chrze�cijanina". Tymczasem nawet powierzchowna
znajomo�� Biblii pozwala stwierdzi�, �e nasz �duchowny"
zatraci� wszelkie poj�cie o tym, czym jest chrze�cija�stwo.
Cupittowi wydaje si�, �e da si� ono pogodzi� z hipotez�, �e to
�wiat wytworzy� Boga. Pismo �wi�te m�wi jednak co
innego. Jest tam mianowicie napisane wyra�nie, �e nieza-
le�ny od �wiata B�g (�Jam Jest, kt�rym jest"16) stworzy�
�wiat.
Oczywi�cie nikt nie musi w to wierzy�. Je�li jednak
takiego Boga nie ma, to pr�by klejenia go ze strz�p�w ludzkich
�opowie�ci" s� po prostu �a�osne. Je�li go nie ma, to nie ma i
ju�. Je�li jednak taki B�g Stw�rca istnieje, to jak nazwa�
postaw� Cupitta?
Jedyny, kt�rego nie ma
Boga nie ma. I co dalej? My�liciele, kt�rzy �u�miercili
Boga", dochodzili do r�nych odpowiedzi. Jedni wik�ali si� w
materialistyczny determinizm, dowodz�c, �e materia rozwija
si� celowo wed�ug obiektywnych praw, podobnych boskiemu
rozumowi, a wi�c zbli�ali si� do panteizmu. Inni wchodzili w
filozofi� absurdu, jeszcze inni usi�owali stworzy� pozorne
oparcie, wype�niaj�c pr�ni� samym sob�, ale ostatecznie te�
nie mogli wyj�� poza absurd.
Praktyczny egoizm jest wyznawany jako podstawowa
zasada �yciowa przez ludzi r�nych �rodowisk. Przypomina
on funkcjonowanie zastawki. Strumie� d�br, us�ug, a nawet
dobrych s��w p�ynie w jedn� stron�, natomiast jego odwrotny
ruch jest hamowany przez urz�dzenie zamykaj�ce
przep�yw. Egoizm jest do�� powszechn� i raczej prost�
postaw�, ale maio kto podnosi� j� do rangi filozofii. Pr�b�
tak� podj�� w pierwszej po�owie XIX wieku Max Stirner.
Trudno go nazwa� po prostu ateist�, bo emocja, z jak�
negowa� istnienie Boga, wskazuje, �e zmaga� si� z przeciw-
nikiem, kt�rego traktowa� ca�kiem serio. Nikt przy zdrowych
zmys�ach nie walczy z kim�, kogo nie ma. Stirner jednak raz
twierdzi�, �e B�g jest wymys�em wariat�w, a zaraz potem
potrafi� ostro go krytykowa� za cechy, kt�re mu sam przypi-
sywa�. �Nie spos�b zaprzeczy� - pisa� ze zdumiewaj�c�
pewno�ci� - i� B�g dba tylko o swoje, �e zajmuje si� tylko
sob�, my�li jedynie o sobie i siebie ma tylko na wzgl�dzie"17.
Poniewa� jednak, w oczach Stirnera, B�g jest tak niedo-
bry, �e go nie ma, niemiecki my�liciel doszed� do przekona-
nia, �e nale�y go zast�pi� cz�owiekiem. W gor�czkowych,
chaotycznych wywodach Stirner pragn�� najwyra�niej
dokona� przewrotu w dziejach my�li i perorowa�: �punktem
zwrotnym w historii �wiata staje si� fakt, �e B�g nie jest ju�
wi�cej dla cz�owieka Bogiem, lecz �e cz�owiek winien si�
jawi� jako B�g". Drugi cz�owiek lub cz�owiek jako taki Intere-
sowa� jednak Stirnera mniej. Ostatecznie w jego roli widzia�
przede wszystkim siebie samego. �Dzisiaj przykazaniu �Czcij
Boga swego� - pisa� Stirner - odpowiada �Czcij Cz�owieka*.
Lecz Ja my�l� zachowa� cze�� dla siebie". A w innym miejscu
Stirner powiada wprost: �poza Mn� za� nie obchodzi Mnie
nic"18. Pogl�dy Stirnera, a tak�e spos�b ich przedstawienia,
ma�o przypominaj� filozofi�, a bardziej - histeryczne d�sy �le
wychowanego, kapry�nego i samolubnego dziecka. Przenie-
sione w �wiat ludzi doros�ych staj� si� gro�ne.
Jako jeden z pierwszych doszed� Stirner do kra�ca psy-
chologii podejrze�. Wmawia�, �e sens ma tylko postawa
negacji � egoizmu, a wszelka inna jest ob�ud�. �Dochodz�c
"' Ksi�ga Wyj�cia 3, 14.
17 Max Stirner. Jedyny i jego w�asno��, przel. Joanna i Adam Gajlewicz, Warszawa:
Wydawnictwo Naukowe PWN, 1995, s. 48 i 4.
"Tam�e, s. 37, 158 i 6.
I. Kto wie?
do sedna tej bezinteresownej serdeczno�ci - pisa� o Bogu -
musimy w ko�cu dostrzec, �e Duch, kt�rego kocha
chrze�cijanin, jest nico�ci�, jest k�amstwem". Ludziom
wierz�cym wmawia� zniewolenie, dowodz�c, �e �tak jak profan
zapiera si� samego siebie przed mamon�, tak �wi�ty zapiera
si� siebie wobec Boga". Grz�zn�c w ciemno�ciach, uto�samia�
Ducha z �Upiorem", szydzi� ze �wi�to�ci, a w ko�cu
stwierdza�, �e chrze�cija�scy �wariaci", op�tani idee fixe,
kradn� ludziom wolno�� s�owa, a nast�pnie rzucaj� si� na nich
�ze swymi szponami"19. Stirner jako jeden z pierwszych rzuci� wi�c
has�o, i� wiara jest pogwa�ceniem wolno�ci. Nie przypadkiem
grono ateistycznych m�odoheglist�w, do kt�rego obok
Stirnera nale�eli w latach czterdziestych XIX wieku: Bruno
Bauer, Friedrich Engels, Rudolf Gottschall, Eduard Meyen, a
przej�ciowo tak�e Karol Marks, nazwa�o si� �Wolni". Egoist�w
g�osz�cych apoteoz� absolutnej wolno�ci by�o i jest wielu, na
przyk�ad niedawno wyst�pili oni pod has�em �r�bta, co
chceta". Warto wi�c zadedykowa� im wnioski Stirnera.
Moralno�� i wiar� nazywa� niemiecki autor �wi�zie-
niem". Jednak�e �wyp�dzenie Boga z nieba" nadwyr�y�o
wyra�nie jego logik�, gdy� w innym miejscu twierdzi� jed-
nocze�nie, �e �mi�o�� to jest to, co ludzkie w cz�owieku, a to co
nieludzkie - to okrutny egoista". Sam wi�c zdefiniowa� swe
pogl�dy jako nieludzkie. Istotnie, obsesyjne powtarzanie, �e
licz� si� tylko Ja (zawsze pisany z du�ej litery) doprowadzi�o
Stirnera do twierdzenia, �e �kto ma si��, ten ma prawo".
Konsekwencje tej deklaracji, nie da si� ukry�, s� dramatyczne.
�Ja sam daj� Sobie prawo, by zabija�, je�li tylko Sobie tego
nie zabraniam", bowiem �Ja decyduj�, co jest moim
prawem". I dalej: �Prawo to kretynizm (...): Si�a to Ja sam (...).
Si�a i moc istniej� tylko we Mnie - Mocnym
i Silnym". �Gdzie �wiat wchodzi Mi w drog� - a wchodzi Mi w
drog� wsz�dzie - tam go po�eram"20. Pogl�d wyra�ony w tych
zdaniach usprawiedliwia naruszenie kodeksu karnego
ka�dego cywilizowanego kraju. Stirner sam sobie przyzna�
prawo decydowania o losie innych. Skazywa� ich nawet na
�mier� wedle swej zachcianki, ale tak�e skazywa� si� sam na
�mier�, dopuszczaj�c w�adz� zachcianki innych nad sob�.
Walka wszystkich ze wszystkimi. Ob��d, kt�ry wkr�tce
potem powt�rzy� Friedrich Nietzsche. Niestety, ob��d, kt�ry
znalaz� tak�e praktycznych realizator�w.
Zapyta� mo�na, jaki jest sens, jaka to�samo�� Jedynego
Stirnera. Sprowadzaj�c Boga do cz�owieka, a cz�owieka do
siebie. Stirner doszed� w istocie do wniosku, �e mo�e by�
jedynie cz�owiekiem dla siebie, bez �adnej w�a�ciwo�ci.
�Mam Siebie, tote� u�ywam i rozkoszuj� si� Sob�" powiada
Stirner, jakby si� sam sp�odzi�. Jedyny �Ja" jest wi�c tym, co
ka�dy sobie zdo�a wm�wi�. �Cz�owiek nie jest do niczego
powo�any" konkludowa� niemiecki autor21. Czyli: jedyne co
pewne, to fakt, �e nie ma Boga, racj� mam Ja, tylko nie
wiadomo jak�, dlaczego i po co! Czy wobec tego warto by�o
zapisa� ponad czterysta stron?
�Jest Mi najzupe�niej oboj�tne, czy zwyci�y B�g czy
Prawda; przede wszystkim Ja chc� zwyci�y�". Jako Jedyny
Stirner chcia� zwyci�y�, ale mo�na zapyta�, gdzie s� jego
szcz�tki. Nie wiadomo, ale nie jest tego z pewno�ci� wiele jak na
zwyci�zc�. Stirner skonstatowa�: �Swoj� spraw� opar�em na
nico�ci"22. Wyszed� z za�o�enia, �e nie ma Boga, ale przy okazji
udowodni�, �e nie ma te� cz�owieka.
"Cytaty ze s. 51, 55, 119, 222, 247 i 356.
21 Tam�e, s. 392.
22 Tam�e, s. 414 i 440.
13 Tam�e, s. 29, 68 i 49
Pragmatyzm
W potocznym rozumieniu pragmatyk to cz�owiek trze�wo
patrz�cy na �wiat i potrafi�cy skutecznie realizowa� swe cele.
Mo�na powiedzie�, �e pragmatyzm brzmi dzi� nowocze�nie i
profesjonalnie. Polemika z pragmatyzmem jest wi�c
ryzykowna. Gdy mu si� jednak bli�ej przyjrze�, wida�, �e bez
zdrowego rozs�dku i moralnej wra�liwo�ci prowadzi on na
straszliwe manowce.
Ojcowie za�o�yciele ameryka�skiego pragmatyzmu z XIX
wieku by� mo�e nie przeczuwali, jaki praktyczny u�ytek zrobi� z
niego ludzie nast�pnego stulecia. Pierwszy krok w
niebezpiecznym kierunku uczyni� Charles S. Peirce, kt�ry
stwierdzi�, �e g��wnym kryterium prawdy jest przydatno��.
William James poszed� o krok dalej uwa�aj�c, i� prawda staje si�
prawd� przez okoliczno�ci, z kt�rych najwa�niejsz� jest
u�yteczno��23. Czo�owy ucze� Jamesa, John Dewey, w og�le
zrezygnowa� z p�j�cia prawdy na rzecz �zasadnej stwierdza� -
no�ci", kt�ra by�a, wed�ug niego, funkcj� nauki jako �rodka
opanowania otoczenia24. Niebezpiecze�stwo tkwi�ce w takim
uj�ciu prawdy zauwa�y� Bertrand Russell, kt�ry oceni� je jako
�kosmiczn� bezbo�no��" wiod�c� do upojenia cz�owieka swoj�
rzekom� moc�. Russell stwierdzi� dalej, i� �upojenie to jest
najwi�kszym zagro�eniem naszych czas�w, a wszelka
filozofia, kt�ra cho�by mimowolnie mu sprzyja, pot�guje
gro�b� wielkiej katastrofy spo�ecznej"25.
Dwudziestowieczne pa�stwa totalitarne stanowi�y swoist�
metod� realizacji pragmatyzmu w dziedzinie prawa. Je�li
bowiem nie ma sprawiedliwo�ci poza wol� pa�stwa, to
og�osi� ono mo�e za prawo to, co zechce. Nic nie mo�e
ograniczy� jego arbitralnych decyzji. Pragmatyzm uzna�
prawa cz�owieka za prawa stanowione, a nie naturalne. St�d
by� ju� tylko jeden ma�y krok, by przyj��, �e stanowienie
prawa mo�e si� tak�e dokonywa� si��. Od pragmatyzmu do
marksistowskiego rozumienia prawa jako woli klasy panu-
j�cej niedaleko, a konsekwencje - tak samo zab�jcze.
Pragmatyzm mo�e jednak dzia�a� podobnie i w demokracji,
kiedy racja staje si� prost� funkcj� wyniku g�osowania.
Istnieje oczywi�cie ogromna masa problem�w spo�ecznych,
kt�re dadz� si� rozwi�zywa� na tej drodze, ale przyj�cie, i�
jest to droga jedyna, stanowi obecnie jedno z najwi�kszych
zagro�e� dla samej demokracji.
Czo�owi pragmatycy wyst�powali jednak w XX wieku
w pa�stwach totalitarnych. We�my na przyk�ad Nicolae
Ceau�escu. Kiedy mu powiedziano, �e jego pomys� rejes-
tracji wszystkich maszyn do pisania i przechowywania
pr�bek pisma w Securitate nie jest zgodny z konstytucj�,
bardzo si� zdenerwowa�: �T-to Konstytucja n-nas s-
-stworzy�a, czy m-my Konstytucj�? - zapyta� - M-rny s-
-stworzyli�my Konstytucj�. I m-my j-j� zmienimy, je�li b-
-b�dzie l-trzeba"26.
Elementy pragmatyzmu rewolucyjnego dostrzec mo�na
tak�e w rozumowaniu Mao Tse-tunga, kt�ry podczas narady
partii komunistycznych w Moskwie w 1957 r. spekulowa�:
�Czy mo�na stwierdzi�, jak� liczb� ofiar poci�gnie za sob�
przysz�a wojna? (...) Oczywi�cie my�l�, �e w ca�ym �wiecie
b�d� tak�e cierpienia, kiedy zginie po�owa ludzko�ci, a
mo�liwe, �e wi�cej ni� po�owa. Sprzecza�em si� w tej sprawie
z Nehru. Jest on w bardziej pesymistycznym nastroju ni� ja.
Powiedzia�em mu: je�li po�owa ludzko�ci zostanie znisz-
czona, to pozostanie jeszcze druga po�owa, ale imperializm
zostanie ca�kowicie zniszczony i w ca�ym �wiecie b�dzie tylko
socjalizm. Za p� wieku lub za wiek liczba ludno�ci ponownie
wzro�nie, nawet wi�cej ni� o po�ow�"27.
23 WUliam James, Pragmatyzm, Warszawa. 1957, s. 108-123. Oryginalne wydanie: 1907 r.
24 John Dewey, Authority and Social Change (w:) Authorlty and the Individual,
Harvard University Press, Cambridge 1937, s. 183-184.
25 Bertrand Russell, A History of Western Philosophy. New York 1945, s. 827-828.
26 �on Pacepa, Czerwone horyzonty, prze�. Ma�gorzata Fabianowska, .Litera",
Warszawa 1990, s. 137.
27 Wyst�pienie Mao Tse-tunga na konferencji partii komunistycznych w Moskwie w
listopadzie 1957 r. (w:) Mao Tse-tung. Izbrannyje proizwiediennija, Peking 1977, t.
V, s. 625-628.
I. Kto wie?
Pragmatycy naszego �ycia codziennego bardzo cz�sto
nawi�zuj� do fatalnych do�wiadcze� czas�w, gdy pr�bowano
ludzi umoralnia� - tu pojawiaj� si� �mroki �redniowiecza" -lub
gdy, znacznie p�niej, starano si� stworzy� �nowego
cz�owieka". M�dro�� obiegowa, jak� wypowiadaj� przy okazji,
wydawa� si� mo�e trudna do podwa�enia. Skoro �wiata nie
uda�o si� poprawi�, nale�y go zaakceptowa�. Tak na przyk�ad
argumentuje Jacek �akowski, kt�ry nie widzi powodu, by
przeciwstawia� si� bezece�stwom Lany Flynta, gdy� z�o �jest
nieusuwalne"28. Oczywi�cie, �e walka ze z�em to czynno��
bardzo trudna i ryzykowna. M�wi�c o tym Chrystus uspokajaj�co
naucza�: �pozw�lcie obu rosn�� a� do �niwa"29. Niemniej
mi�dzy ostro�no�ci� w pieleniu - aby nie wyrwa� i dobrych
ro�lin - a piel�gnacj� chwast�w jest r�nica. Umi�owanie
prawdy nie wymaga godzenia si� na z�o. Zbyt daleko id�cy
pragmatyzm wiedzie ku zapomnieniu o r�nicy mi�dzy dobrem i
z�em, a nawet ku jej zakwestionowaniu.
Pragmatyk doskona�y eliminuje bowiem kryterium
dobra i z�a, a na jego miejscu umieszcza kryterium u�yteczno�ci,
na przyk�ad w celu zdobycia w�adzy, korzy�ci materialnej lub
przyjemno�ci. Szczyty pragmatyzmu osi�gn�� swego czasu szef
KGB Aleksander Szelepin, kt�ry tw�rczo rozwin�� teori� przez
uznanie, �e prawd� jest dla komunist�w to, co zosta�o
ugruntowane w �wiadomo�ci ludzi przez ich w�asn� propagand�.
Pragmatyczny wyw�d Szelepina wart jest zacytowania w
ca�o�ci. W notatce do Nikity Chruszczowa z marca 1959 r.
tak t�umaczy� on swemu szefowi istot� sprawy katy�skiej:
W Komitecie Bezpiecze�stwa Pa�stwowego przy Radzie
Ministr�w ZSRR od 1940 roku przechowywane s� akta ewidencyjne i
inne materia�y dotycz�ce rozstrzelania w tym�e roku je�c�w
28 S�owo-tok. Z Jackiem �akowskim rozmawia Robert Krasowski, ��ycie", 9/101
1999 r.
28 Mt 13. 30.
l internowanych oficer�w, �andarm�w, policjant�w, osadnik�w,
obszarnik�w itp. os�b z by�ej bur�uazyjnej Polski. W sumie na
podstawie decyzji specjalnej tr�jki NKWD ZSRR rozstrzelano
21 857 os�b (...). Ca�a operacja likwidacji wymienionych os�b
przeprowadzona zosta�a na podstawie decyzji KC KPZR z 5 marca
1940 roku (...). Z punktu widzenia Organ�w Sowieckich wszystkie
te akta nie przedstawiaj� ani operacyjnej, ani historycznej warto�ci.
W�tpliwe jest, by mog�y one przedstawia� rzeczywist� warto�� dla
naszych polskich przyjaci�. Przeciwnie nawet, jakakolwiek
nieprzewidziana niedyskrecja mo�e doprowadzi� do zdekonspi-
rowania przeprowadzonej operacji, ze wszystkimi niepo��danymi
dla naszego pa�stwa nast�pstwami. Tym bardziej, �e w stosunku
do rozstrzelanych w Lesie Katy�skim funkcjonuje wersja oficjalna,
potwierdzona przeprowadzonym z inicjatywy Organ�w W�adzy
Sowieckiej w 1944 roku �ledztwem Komisji nazywaj�cej si�
�Komisja Specjalna powo�ana do ustalenia i zbadania okoliczno�ci
rozstrzelania w Lesie Katy�skim przez niemiecko-faszystowskich
okupant�w je�c�w wojennych-Polak�w oficer�w".
Zgodnie z konkluzjami tej komisji, wszyscy zlikwidowani
tam Polacy uznani zostali za zlikwidowanych przez niemieckich
okupant�w. Materia�y �ledztwa by�y w tym czasie szeroko
komentowane w prasie sowieckiej i zagranicznej. Konkluzje
komisji trwale zapad�y w �wiadomo�� mi�dzy-'narodowej
spo�eczno�ci. W zwi�zku z tym wydaje si� celowe zniszczenie
wszystkich akt ewidencyjnych dotycz�cych os�b rozstrzelanych w
1940 roku w ramach wy�ej wymienionej operacji"30.
G��wnym kryterium prawdy jest przydatno�� - kto to m�wi� i
co z tego wynik�o?
0 Notatka szefa KBG ZSRR A. Szelepina dla N. Chruszczowa z 9 marca 1959 r. (w:)
Dokumenty ludob�jstwa, ISP PAN. Warszawa 1992, s. 43-45.
I. Kto wie?
Tradycja a post�p
Jednym z ulubionych zaj�� niekt�rych dziennikarzy jest
przypisywanie komu� pogl�d�w, kt�rych on nigdy nie g�osi�,
lub przedstawianie ich w kompletnie zniekszta�conej postaci.
Bardzo mnie kiedy� zdziwi�o, sk�d przysz�o do g�owy publi-
cy�cie �Polityki", �e tradycja jest dla mnie wa�niejsza ni�
post�p31. Z�apa� mnie w s�own� pu�apk�, kt�r� sam wymy�li�.
Faktem jest, �e w Polsce, podobnie do wielu kraj�w zachodnich,
nadal funkcjonuje mityczne rozr�nienie tradycji i post�pu
(nazywanego obecnie cz�ciej �nowoczesno�ci�"), przy czym
�tradycja" jest odczuwana jako co� z�ego, a �nowoczesno��" jako
zaleta.
Natomiast c� to jest �nowoczesno��" i co to jest �tradycja"?
Jeszcze niedawno za �post�powe" lub �nowoczesne" uwa�ano
mity o mo�liwo�ci zbudowania raju na ziemi i to pod przymusem.
Ku zgorszeniu wielu socjalist�w nazywano to �socjalizmem",
a w�tpi�cych oskar�ano o ho�dowanie nie tyle �tradycji", co
wr�cz �reakcji" i traktowano bardzo brzydko. �Reakcyjne" by�o
wi�c, na przyk�ad, upieranie si� przez chrze�cijan przy
autonomii osoby ludzkiej wobec �obiektywnych praw rozwoju".
�Post�powe" lub �nowoczesne" by�o natomiast uznawanie
historycznego determinizmu i materializmu.
Upowszechnienie XIX-wiecznej idei post�pu, praw his-
torycznych oraz dumy z osi�gni�� nauki spowodowa�o, �e
powsta�a rozdwojona �wiadomo��. Z jednej strony wy�-
miewano teleologizm religijny, z drugiej za� wierz�c w post�p
ulegano z�udzeniu celowo�ci �wiata. Z jednej strony odarto
cz�owieka ze szczeg�lnej godno�ci, w jak� ubra� go judaizm i
chrze�cija�stwo, poniewa� ca�kowicie uzale�niono go od
dzia�ania nadrz�dnych praw �ycia przyrodniczego i spo-
�ecznego. Wiara w post�p zast�pi�a wiar� w �ycie poza-
31 .Polityka", 6 IV 1996 r., s. 73.
drugiej stnony, �post�powi" humani�ci wmawiali u
cz�owiekowi, �e nadal �brzmi dumnie". XX wiek Ipokaza�
dowodniie, czym sta� si� cz�owiek pozbawiony autoH(Omri
woli i wrocdzonej godno�ci, a tak�e zniewolony przez mjt
�post�pu" i .�nauki".
C:zasy si� zmieni�y i dzi� cz�sto ci sami ludzie g�osz�, �e
�now�>czesna" jest wolno��, ale rozumiej� j� raczej jako
no��"' lub �permisywn� kornukopi�". Ten zabawny
zastosowa� Zbiigniew Brzezi�ski do okre�lenia popularnego
(obecnie przekonania, �e wszystko jest osi�galne i
dozwolone oraz �e Avoilno�� jest celem samym w sobie, �e nie
ma Ptotnzebty rozr�niania dobra i z�a oraz �e wystarczy
�morajno�� procedurialna", w kt�rej wa�na jest zgodno��
lub Hiiezigodno�� dzila�ania z liter� prawa32. Wsp�lnym
mianoYwnikiem dawnej i obecnej �nowoczesno�ci" jest jedynie
matex-:laiizm.
"^owoezesno��" jpolega dzi� bardzo cz�sto na braku jgj
miedzy d�&eniem do szcz�cia, a w�a�ciwie przy-i, oraz
gotowo�ci� do ponoszenia odpowiedzialno�ci za sw>Oje
czyny. C�iairakt ery stycznym przyk�adem tej tendencji jest
przypadek niejakiej Candace Brown z Seattle, kt�ra l b�d�c:
w ci��y uipija�a si� burbonem, po czym urodziwszy
^zniekszta�cone dziecko zaskar�y�a do s�du firm� pro-
dukujj�C� trunek, �e nie ostrzega konsument�w przed
potenc�jalnymi skutkami picia33. �Nowoczesna" cywilizacja
wpadki w b��dne ko�o. Coraz wi�cej czasu i energii poch�ania
maj�ca na celu zdobycie �rodk�w na kon-j�, kt�ra nie
p>rzyczyni� si� do rozwoju osobowego, a odby|rwai Sj,� cz�sto
kcosztem podstawowych warto�ci, takich jak pr?aw,o (jo �ycia
lub bezpiecze�stwo osobiste. Czy to jest
T) Zbl6n'e;w Brzezi�ski, Beztad. przei. Krzysztof Murawskl, Warszawa, b.r.w.. s. 64-72.
Charless KirauUhammer, P>ayimg for Folly, �Washington Post", 28 IV 1989 r.
I. Kto wie?
1. Kto wie?
A �tradycja"? Zbyt gorliwych obro�c�w tego s�owa warto
zapyta�, czy nie �a�uj� tradycji �prawa pierwszej nocy",
sp�awiania czarownic, traktowania je�c�w jak niewolnik�w,
spalania wd�w w Indiach, deformowania st�p dziewczynkom w
Chinach, �obrzezywania" ich w Afryce, rodowej vendetty, czy
te� tradycji nakazuj�cej gospodarzowi dzieli� si� z
go�ciem wszystkim, co ma najdro�szego, na przyk�ad �on�. Czy
warto broni� niedawnej tradycji przymusowych pochod�w
pierwszomajowych? Dawniejszej tradycji nak�aniania dzieci do
zawierania ma��e�stw wed�ug woli rodzic�w? Lub jeszcze
dawniejszej tradycji, w my�l kt�rej dzieci stanowi�y w og�le
w�asno�� rodzic�w? Czy r�ne tradycje s�
r�wnowarto�ciowe? Je�li tak, to czemu wzdraga� si� przed
ofiarami z ludzi? �e to nie nasza tradycja? No to co? Przecie� w
dobie globalizacji winni�my czerpa� z r�nych do�wiadcze�
kulturowych.
Ca�e to rozr�nienie �post�p" i �tradycja" nie ma
wi�kszego sensu, zw�aszcza dla historyka, kt�re wie, �e w
dziejach by�o wiele rzeczy nowych i starych, ale nie zawsze
rzeczy nowe by�y dobre, a dobre nie by�y nowe. I na odwr�t,
�wiat si� zmienia i ka�dy z nas powinien wybiera� to co
dobre, a nie to co nowe lub stare.
Notabene, jednym z dziwniejszych zjawisk we wsp�-
czesnym �wiecie jest jednoczesna apoteoza �nowoczesno�ci"
oraz lament nad �kryzysem" wsp�czesnej cywilizacji34. Tak jak
dawniej �post�p", �nowoczesno��" jest w tym uj�ciu
uto�samiana z realizacj� raju na ziemi, szcz�ciem wszyst-
kich ludzi i harmoni� w stosunkach mi�dzy nimi. Kt� nie
chce, �eby wszyscy byli pi�kni, m�odzi, bogaci i szcz�liwi?
Tylko, niezale�nie od realno�ci tego postulatu, co to ma
wsp�lnego z �nowoczesno�ci�" w dos�ownym tego sensie?
Je�li za� wsp�czesny �wiat tak daleki jest od tego idea�u, to czy
winien jest temu �tradycjonalizm"? Czy mo�e raczej konkretne
dzia�ania konkretnych ludzi, mo�e raczej - b��dne decyzje, kt�re
podejmuj�, egoizm, pazerno�� i inne grzechy. Poczucie
odpowiedzialno�ci nie jest ani �nowoczesne", ani �tradycyjne".
Taki jest ten �wiat - je�li co� jest zepsute, to kto� to musia�
zepsu�. Nie da si� stwierdzi�, �e jest zepsute dlatego, �e wszyscy
chc� dobrze.
Cz�owiek bez natury
Narzeka si� ostatnio na �cz�owieka bez to�samo�ci".
Rzeczywi�cie, jest on bardzo nieprzyjemny. Nie dziwi�bym si�
jednak jego narodzinom, skoro trudzi�y si� nad tym usilnie
ostatnie pokolenia antropolog�w i socjolog�w, minimalizuj�c
lub wr�cz zacieraj�c r�nic� mi�dzy cz�owiekiem i innymi
gatunkami oraz maksymalizuj�c r�nice w obr�bie gatunku
ludzkiego. Zgromadzono ca�e biblioteki dzie�, w kt�rych z
uporem godnym lepszej sprawy pozbawiano cz�owieka
wyj�tkowej natury gatunkowej. W konsekwencji du�a cz��
dzisiejszych �humanist�w" za sw�j przyjmuje prosty os�d
wyra�ony przez Maurice'a Merleau-Ponty'ego, i� �natur�
cz�owieka jest nie mie� natury"35.
�wiadomo�� wagi b��du pogl�du o braku natury ludzkiej
jest przy tym odwrotnie proporcjonalna do jego znaczenia i
konsekwencji. Resztki zdrowych odruch�w pozosta�y, by�
mo�e, w znanej, nieco nadpobudliwej reakcji na tezy
Charlesa Darwina: �mo�e pan pochodzi od ma�py, bo ja nie". Na
og� jednak obiegowa m�dro�� ka�e nam wierzy�, i�
cz�owiek to te� tylko zwierz�, tyle �e bardziej przemy�lne i
okrutne.
31 Takie wnioski piyn� z interesuj�cego studium Jerzego Jedlickiego Historyczny rodow�d
idei kryzysu cywilizacji europejskiej (w:) Janusz Reykowski, Tadeusz Bielicki (red.),
Dylematy wsp�czesnej cywilizacji a natura cz�owieka, Zysk i S-ka, Pozna� 1997, s.
103-117.
1 Cyt. wg: Adler. Dziesi�� b��d�w filozoficznych..., s. 139.
l
Nikt wykszta�cony nie b�dzie dzi� kwestionowa� g��w-
nych tez teorii ewolucji Darwina, niemniej wulgaryzacja tej
teorii jest nadu�yciem. Mimo �e mo�emy odczuwa� pewne
rozrzewnienie genetyczn� blisko�ci� ma�p i ludzi, zachodzi
mi�dzy nimi r�nica, kt�rej nie da si� wyt�umaczy� jedynie
przystosowaniem gatunk�w do warunk�w �ycia. To by� mo�e
prawda, �e szympanse czy goryle poddane specjalnemu
treningowi przez Jane Goodall i Dian Fossey ujawni�y
pami��, zdolno�� do wzrusze� i ekspresji, a tak�e zdolno�� do
u�ywania narz�dzi36, ale cechy te nie dor�wnuj� w �adnej mierze
ludzkiej zdolno�ci do autorefleksji oraz rozwoju funkcji
umys�u i wy�szych uczu�. Bez obrazy dla ma�p, ale stawianie
ich na r�wni z gatunkiem ludzkim jest dziwacznym
masochizmem wsp�czesnego cz�owieka.
Antropolodzy podkre�laj�cy zr�nicowanie kulturowe grup
ludzkich zauwa�aj�, �e dla ludzi wsp�lne jest to, �e musz� je��,
pi� i si� rozmna�a�. Wyci�gaj� st�d wniosek, i� pod wzgl�dem
fizycznym nic nas nie r�ni od zwierz�t. Wygl�da na to, �e
jedyne, co wsp�czesny cz�owiek Zachodu ma do powiedzenia na
temat natury ludzkiej, to naturyzm. Nie � wiadomo tylko,
dlaczego zapomina si� poza tym o niezwyk�ym bogactwie
zdolno�ci umys�owych i uczuciowych, kt�re oczywi�cie ludzie
r�nie wykorzystuj�, ale kt�rych nie dzielimy z �adnym innym
gatunkiem. Akcentowanie zr�nicowania j�zyk�w, wierze�,
obyczaj�w, struktur spo�ecznych, norm post�powania i innych
element�w kultury prowadzi cz�sto do konkluzji, �e gatunek
ludzki nie ma jednolitej natury. Praktycznym rezultatem tej tezy
jest ca�y szereg nadu�y� w postaci dzielenia ludzi na lepszych i
gorszych ze wzgl�du na ras�, klas�, p�e� i inne wyr�niki, a
tak�e w podkopywaniu fundamentu ludzkiej cywilizacji -
poczucia specjalnej godno�ci osoby ludzkiej. Nie przypad-
Je Peter Slnger, O �yciu i �mierci, prze�. Anna Aiichniewicz, Anna Szcz�sna, PIW,
Warszawa 1994, s. 191-192.
kiem zreszt� doktryny, kt�re najbardziej drastycznie uzale�nia�y
warto�� cz�owieka od rasy czy klasy - nazizm i komunizm -
czerpa�y obficie z materializmu antropologicznego, prowadz�c
do najdalej posuni�tego �zezwierz�cenia" cz�owieka w praktyce.
Potwierdzi�o si� ostrze�enie Johna H. Hallowella, �e �je�li ludzie
b�d� do�� d�ugo twierdzi�, i� nie r�ni� si� zasadniczo od
zwierz�t, to nie b�d� mogli si� nawet uskar�a�, i� traktowani s�
jak zwierz�ta"37.
Tymczasem dowody, kt�re si� przytacza na brak natury
ludzkiej, �wiadcz� o czym� wr�cz przeciwnym. R�nice
kulturowe oczywi�cie istniej�, ale nie �wiadcz� one wcale o
niejednorodno�ci gatunku ludzkiego, tylko, przeciwnie, w�a�nie
o jego naturze i odr�bno�ci od �wiata zwierz�cego. Kt�re
bowiem zwierz�ta potrafi� rozwin�� abstrakcyjne poj�cia i
formy j�zykowe, wierzenia i normy moralne, obyczaj i
samo�wiadomo��? Przecie� �potencjalno��" cz�owieka,
zdolnego do wykszta�cenia tego wszystkiego, najwyra�niej
stanowi o jego naturze! ��adne zwierz� - stwierdza Mortimer
Adler - nie jest w�asnym tworem w wy�ej wskazanym sensie"38.
R�wnie szkodliwe efekty wywo�a�y pr�by pozbawiania
cz�owieka spo�ecznej cechy jego natury. W staro�ytno�ci i
�redniowieczu r�ne szczeble organizacji spo�ecznej, od
rodziny przez plemi� a� do pa�stwa uznawane by�y za zjawiska
naturalne. Dopiero Thomas Hobbes i Jean Jac�ues Rousseau
zakorzenili wsp�czesne mniemanie, �e �naturalny stan"
cz�owieka polega na egoizmie i anarchii, a organizacja
spo�eczna jest wynikiem umowy mi�dzy lud�mi. Teoria �umowy
spo�ecznej" utorowa�a drog� spo�ecze�stwu obywatelskiemu,
ale zabi�a w ludziach poczucie naturalno�ci zwi�zk�w mi�dzy
nimi. Kontrakt sta� si� podstaw� nie tylko �ycia spo�ecznego i
gospodarczego, ale tak�e rodzinnego.
" John H. Hallowell, Moralne podstawy demokracji, przel. J. Marcinkowskl,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 79. "Adler,
Dziesi�� bl�d�w filozof