6769
Szczegóły |
Tytuł |
6769 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6769 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6769 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6769 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARIANNA BOCIAN
NARASTANIE
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Wiedzie� by to nale�a�o
wiedzie� by to nale�a�o
Ty dobrze wiesz � rozpacz w �y�ach lini� wiersza kre�li
o z�by si� rozbija dzie� z transportem piachu
szufl� kaszlu oczyszczasz oddech
wspierasz si� o mokre mury miast
w bramach pachnie noc� piwem moczem
wwierca si� zapach czasu �ycia
skraca ci po cichu oddech
Ty dobrze wiesz �e rankiem runie w tobie godno��
wystarczy lista obecno�ci
pytanie co robi�e� i co b�dziesz robi�
pyta si� kto� czu�y przyciskaj�c twoje palce
drukiem a� do krwi na stole
Ty dobrze wiesz �e tu miejsca nie ma na my�lenie w ciszy
trzaskaj� raporty doniesienia umowy i zgody rozwi�zujesz siebie
ale natychmiast wi��� ci wargi umow� o prac�
jazgotem narady
Ty dobrze wiesz jak zamordowa� s�owo rosn�ce nadziej� w gardzieli
nim si� spostrze�esz jeste� pust� skrzynk� na stos m�drych druk�w
m�wi�cych przelewem pustego w pr�ne
przelewaj� ci� na konto pobo�nego s�ugi
grabarz liczy na ciebie powa�nie
ty dobrze wiesz
i rzucasz pieni�dz do wn�trza skarbonki
na garnitur pod order I Kl. Cz�owieczego Kwadratu
obrona reszty z grosza ludzkiego
Ja bym ten wiersz ci�� toporem firmy Gerlach,
Ka�d� zasad�, ten z�oty �rodek, do trzewi, do z�otego cielca. � Pr�dem znosi� burdel k�amliwego
s�owa!
Epitalamium ostrza i posoki � et tout le reste est litterature � opr�cz reszty z grosza. Schowana
w g��bi �renic patrzy, jak ostrze wymienia grubo��, a prawda zbyt cienka, by si� jeszcze
5
sprzeda�, w chwili gdy wznosz� gmach: toczak mi�o�nie obciera ostrze topora. Byleby jeszcze
wi�cej utoczyli �... �. Teraz: wyprowadzenie si�y. Tu si� wymienia 1:1.
Ludzki jest czas: �up (ju� po tym banale): top�r si� zabarwi�: ostrze (jakie) � oczywi�cie...
posokobarwne! � Z grosza reszta w wysokich procentach, w bankach na zimny pot, st�enie
wzd�u� rdzenia pacierzowego. Opieka we mnie zostawi�a jedynie trwa�y fundusz nagr�d.
Tylko podejd� bli�ej z czekiem po ni�. Ten top�r jest prima sort: nie wiesz, �e ko�ci masz
zawsze na ostrzu ustawionej �renicy?
Nie b�dziemy si� ju� dalej wymienia� na trwog� i b�l � jestem po drugiej stronie wi�cej
ni� egzulem pomylonym po wszystkich bankach w wymianie na drobiazg, ale z grosza reszta
jest moim hrabstwem, reszta po nim mo�e by� dla was tylko
l i t e r a t u r �!
Ja bym ten opis ci�� toporem od pocz�tku w �y�ach, a� gruz z cia�a w g��bok� ziemi� furgonem...
...ale reszta jest moja za ksi�stwo czarnonocne...
a wszystko co za nim do wybrania, w��cznie z toporem...
Wiem od lat, znam wasze r�ce nie od dzi�.
Historia jest resztk� gard�a
dopowiedzeniem
nie zawsze za lini� �mierci
dopowiedzeniem
poza makulatur�!
* * *
C� wam powie, skoro jej dom pe�ny t�ustej pustki,
�ciany wyprute z krwi �ni� inny sen, ale jak w nim.
mieszka�? � skoro ka�da sekunda przeciwko niej staje
i nam tym samym ur�ga, nie idzie z nami
i obiecany wam kawa�ek b��kitnego nieba
stracony w �rodku dnia, za kt�re w zastaw da�a z�oty
pier�cie� �ycia � p�k� na bruku!
Teraz ja wchodz� na to wolne miejsce.
C� wam powiem, stoj�c wp�dzona w zau�ki bez �wiadk�w!?
Niech was sen otacza? ciep�a noc� ko�dra? i dzie� pe�ny mleka?
Nie ma domu, do kt�rego id�.
Nie ma wody z niezm�conym lustrem.
Nie ma ziemi obrodzonej w przynale�n� cisz�
i nie ma spotkania,
gdzie mow� by�by u�cisk d�oni,
a tre�ci� zm�czenie w �renicach.
S� pi�kne lokale i pi�kne stragany.
S� pi�knie dumni i pu�ci handlarze
S� lepsi i gorsi na tym czczym odpu�cie, gdzie glina za kryszta�,
prawda za s�abo��, krzyk za md�� histeri�.
Je�li� s�aby i opuszczony, powiedz!
� Przyjd�, nim za�niesz na zawsze?!
6
Powiedz, a si� doczo�gam si�� bezsilno�ci i pe�no b�dzie nas w�r�d urodzaju pustych.
Zasi�dziemy bez s�owa do wsp�lnego Sto�u.
Wypijemy gorzk� ciecz zbratania,
spojrzymy na siebie pierwszy raz jak ludzie.
Co sobie powiemy?!
* * * (pr�ba odrealnienia opisu)
Nie wiem czy cie�, czy l�d czarny jak ziemia w krwi odchodzi. Coraz wyra�niej p�onie tu
czas i powietrze w kamie� rozpalony si� zamienia. Tu, gdzie nic nie ocal�. Trzeci raz ksi�yc
odmienia si� ob�y, ostatni sen kona i Pi�ty anio� z pi�rami kolczastego drutu �piewa psalm
nadziei: nie ocal� ci� s�owem! S�owo, Mesjasz przekl�ty przykl�k�. Bluzgni�to nam w twarz
lepkim widnokr�giem. Rozbito czarne namioty, pod kt�re nie wszed� ju�, nie zasn�� �ywy
tym bardziej podci�ty w ucieczce cie�. Wdowy w kanie Galilejskiej w Gali..le..skiej pij� puchary
pe�ne cieczy winnej. Stos! ale w �w czas p�yn�o powietrze, niebo i ziemia. Welony
ogniste. Ko�ci!�i� mo�e nic nie ocala�o z czasu, miecza, a je�li pozosta� krzak gorej�cego
s�owa w krtani, to ani ty, ani ja nie b�dziemy kona� w�asnym �yciem. Tam, gdzie�, gdzie nie
nazwane, jest �mier�, za kt�r� przedziera si� nasz ludzki krzyk. To �ycie, kt�rego Brak. Co
si� tu sta�o? Gdzie nasze wargi? Cia�o! � Dlaczego tu cie� bardziej wyra�ny, �e tu cie� wyra�ny,
cie� cieni � wdowy w kanie w Galilej...Ga..i...skiej pij� ciecz psalm�w, krew Boga
naszego czernieje w rapsod �i� trwa w Jednym ten sam G�OS z trzewi wydobywa si� hekatombicznie
�
bo
nie pomna�a�em ani my�li, ani soli cierpienia do skarbc�w, ani wielb��d�w, ani rzeczy!? �
Namioty falowa�y w tajemnicy krwi, a odkupienie jak reszta ze �wiat�a by�o oddalone i jak na
ironi� by�o jasne jak hostia i druty dziel�ce �wiat dla ociemnia�ych. A kobiety w bezprzyk�adnej
m�ce, wi�c wielko�ci syci�y gasn�cy ogie� �i� Syn si� zn�w poczyna�. Jaka to godzina, w
kt�rej cie� odp�ywa, a cia�o biegnie w odwrotn� stron� ni� wiod� drogi i prawo stworzenia
ludzkiego? � Ocali� nie mog� ani drzew, ani m�wi�cej ciszy imieniem wieku, gdzie Cierpienie
stan�o mi�dzy s�upy i jedno skrzyd�o anio�a wskazywa�o mord, a drugie akt urodzenia
syna pierworodnego, a usta jego m�wi�y: tak tylko b�dzie, bo nic ju� za twego �ycia nie b�dzie
oddalone i nic wywy�szone ani przez pomna�anie wielb��d�w ani s�dy automat�w. Tak
b�dzie � i � nie powr�c� do Itaki, szepta� g�os m�j, a je�li zostan� Kolumbem, to moj� zwyci�sk�
wypraw� b�dzie powr�t do bram domu mego Ojca i Matki. I jest m�j dom od fundament�w
dzie�em ojca Oracza � i � nie daj, Panie, omin�� tej rdzennej AMERYKI, bogatej,
bogatej w ciep�o z gromnic ...mann� j�zyczn� dawan� schodz�cym na l�d i odchodz�cym....
...jaki to czas? co tu si� sta�o... gdzie nasze wargi?
...ja nie wiem czy Cie�, czy l�d czarny jak ziemia w krwi odchodzi. Nie wiem, co znacz�
skrzyd�a anio�a m�wi�ce ewangeli� drutu kolczastego, bo jedyn� racj� jest moment, gdy
przyjdzie mi obanda�owa� cia�o cia�a, ko�� ko�ci, krew krwi � S�owo i pie�� dzi�kczynn�,
kiedy mi przyjdzie zdj�� sk�r�, by mog�a dalej trwa� kropl� w�druj�c� do �r�de� ...i... pop�yniesz
dalej ni� ogie�, powietrze, granica �elaza i �mier� ci� wtedy nie opu�ci! B�dziesz Ocalonym
jak nikt z tego, co by�o ocaleniem bez ocalenia. A Matka z tamtej strony winnic na
lnianej p�achcie, na czarnym stole Ziemi, stawia Puchar ofiarowa...kana...galilejska...galilei...
...we� swoje cia�o, m�k� i id� przed siebie, aby� ocali� prawo do l�ku, zaowocowa� w por�
trwog� i cierpieniem, i aby wargi twoje, jak kiedy� ojcowie twoi cia�em, ogniem �ycia...
PRZELALI...i nie ominiesz tego, synu, co psalmem grobu, bo wieczny ten tylko G�os i
nadaremna ucieczka od siebie
7
...nie wiem, czy cie�, czy l�d czarny jak ziemia w krwi odchodzi, a Galilea ro�nie, przychodzi
bia�e milczenie � i � to jest Psalm starszy ni� ogie�, starszy ni� kikuty r�k zwalanych z
bia�ych kart. Bia�e kruki czasu. Pie�ni z krwi, ko�ci, cia�a nieustaj�ce pulsacje w �r�d�ach
�ycia: starsze ni� ogie�, s�l i ziemia.
1967
...jeste�!...
jeste� jak nawias wolnej przestrzeni,
jeste� jak rzeka? � jeste� r z e k � maj�c� swe �r�d�a
t a m, gdzie na przedpolu bitew kobiecie�matce p�ka serce,
by w tym tabernaculum najstarszego ko�cio�a na ziemi
� zamieszka� ca�ym jej syn z karabinem przy policzku,
jeste� rzek� faktycznie p�yn�c� przez ziemi�, jeste� �y�� �wiata,
ale realniej p�yn� twe �wi�te i brudne wody, gdy
otwiera si� ludzkie �y�y ogniem,
wtedy tak mocno jeste�, �e m u s z � brzegi cia�
ludzkich si� otworzy�,
by� mog�a pod��a� do morza, kt�re tak jest,
i� musi si� za ka�dym razem objawia� jak krzak gorej�cy
w tych, co padli z pragnienia na pustyni wieku,
jeste� najstarsz� �y�� ziemi, p�yn� twoje wody
i dlatego, gdy my�l staje si� upad�ym owocem, m�wimy:
ty� jeszcze chlebem ze sto�u pa�skiego,
jeste�my w podr�y do twych �r�de�, my karabinierzy
s�onawych dni niejednego lata,
roku, zawieszamy bro� na ga��ziach drzew i nieostro�nie
przechylamy usta w twe koryta pe�ne ognia, zajmuje
si� po�arem krew, �agwie, p�on�ce pochodnie,
studzi i mrozi nas realny kszta�t rzeczy, ziemi, wargi
skaleczone i brak kropli wody, gdy tak jeste� blisko,
gdy jeste�my tob�,
jeste� rzek� maj�c� swe �r�d�a
t a m, gdzie na przedpolu bitew kobiecie�matce p�ka serce
� ziemia si� otwiera, najstarszy ko�ci� �wiata,
� chod�, synu, graj� ci organy czystego powietrza!
I d z i e s z i kto ci� takim zapami�ta?
S t a j e s z si� instrumentem, mo�e druml�, a mo�e
skrzypcami, na tobie r�ka Mistrza wyzwoli ten sam,
ci�gle TEN SAM g�os Rzeki.
jeste� jak nawias wolnej przestrzeni
...j e s te �...
8
po �mierci niejakiego poety
ludziom z�ej lub dobrej woli
Ja bym t� zbrodni� szlifowa� po wsch�d s�o�ca : po ostatni� nie wydan� my�l : po ksi�g� historii
: po zad�umionych ojc�w : po miasto, gdzie by� cud cholery : ci�� jego bij�ce serce :
masz je : serce poety jest ju� dzi� jadalne : strawne : gody dzi� weselne : wody krwawej rzeki
wod� jego ju� odci�tej r�ki.
Chcia�e� Go mie� takim : nie wierzysz, �e r�ce masz we krwi : o, jest ta �mier� przesz�ym,
co przysz�o�ci� b�dzie : nie b�dzie korekty : by� bardzo pomylon : chocia� by� w domu bez
klamek : listy jak listy : owszem dochodzi�y : listonosz (?) donosi� : przecie� to by� drugi babilon!
Ja bym pr�dem jeszcze rozpisywa� �wit, co was teraz ucz�owiecza i kaza� ku� kamie� i
wo�a� do nocy : ka�dy samob�jca ma swego zbrodniarza : udzielaj�c t�gich z bykowca pisanych
my�li : przez pysk batem i kaza� wam spisa� my�li nie wydane, co mi�dzy gwiazd� o
prawd� do ziemi zwracaj� si� prochem, co nie mo�e odej��. O, jak wam by�o pilno w�o�y�
kamie� w usta : wyda� ksi�g� cia�a ziemi, a my�li kamieniem zasypa� : rozgrabia� po nocy :
sam mecenas ustroi� si� kiedy� w pawie pi�ra krzyku : tak ci by�o pilno : zbrodnia ucz�owiecza
: wi�c rankiem szybko artykulik, wi�c rankiem : przyk�adam zimne, logiczne �elazo : wy
wszyscy jeste�cie teraz ju� poeci, lecz ja jestem po stronie planuj�cych w�asnor�cznie swoj�
�mier� : nie b�dzie ju� teraz perskich rynk�w : gdzie si� wspomnieniem handluje zaci�cie.
Bo ods�dzony w�asn� r�k� z �ycia w Ziemi, co lekk� ju� bywa, jest kamieniem nazbyt
jeszcze �ywym.
Jak wam dzi� sk�adnie idzie my�l w t�ustych wersetach, co si� ucz�owiecza. Ja bym o �wicie
kaza� mur budowa� : pod nim szubienic� zbyt jest pi�kn� mow� � wy, misjonarze �wi�tych
ma� kieszeni�wy wszyscy teraz ju� poeci, wi�c b�g z wami lud bez was trup przez was
na prze�aj wci�� �yciem pijany, wci�� �yciem i Ziemi� pijany!
Ja bym t� zbrodni� szlifowa� po wsch�d s�o�ca, po ksi�g� historii!
doprawka do �Czerwonej pustyni�
konie przelano w jatki
zdania w mur gazety
gazety w drewno poza rajem
raj w k�py i bagna
morze przelano w mg�awice ryb
mg�awice ryb w otch�a� gardzieli
gardziele w jaskiniowy mrok
mrok w jasno�� �wiata
p�dz�c� na �elaznych mustangach
mustangi w �rodek piec�w
piece w histori� koni
histori� koni w przysz�o��
9
i od nowa
konie przelano w jatki
przepraszam � to jest sfa�szowany okaz ko�a i wbrew wszystkiemu
NieKolisty
jeden do gazu
gaz co do jednego
s�up �wiata do p�tli
p�tla do haka
hak do m�zgu
dobranoc do poduszki
dzie� dobry do nogi
i w k�eczko i zakole i po kole
podniesionym do entych kwadrat�w.
o sonet do ko�ca
jaka cisza, jaki wielki �ad, jaki wielki spok�j
w glansowanych zaciszach sonetu...
...powiedzmy sobie od razu � nie dla mnie!
Kuda mi do sonetu, srebra
�ci�ganego z trup�w �elaznym zgrzeb�em pi�ra.
Spok�j i cisz� osi�gam szczytem bimbru
� nie wiedzie�
� nie pami�ta�!
W delirium uspokaja si� m�ka. Macham jej r�k� do snu!
Na r�ce szrama. M�wi�am : nie ca�uj jej, nie dotykaj w te i nazad
twoja w�adcza, samcza ma�!
Jak wahad�o bije mi w g�owie
: cz�owiek to zwierz� wysoce rozumne, moralne!
Jaka� ulga �ycia, �e mo�na ten be�t wyrzyga�
jak pestk� �ycia, jak �mier� pchaj�c� si� na chama w my�l,
�e mo�na przecie� machn�� na wsze prawa
i sko�czy� si� w �miertelny sonet...
...spokojnie!
O taki spok�j sonetu
pusta butelka � srebro w krtani. I pe�na my�l,
mur jest murem � NIE ust�pi. Pla�a,
wr�cz pustynia mi�sa wprost nieludzkiego z praw sprawd� pas prasy
�elazne jak opo, Epoka o PO�
ki. Ego! Ego po superego (tylko �e po trupie),
sonety �ci�gane z trup�w �elaznym zgrzeb�em pi�ra,
a nie �ciek pe�ny zajebistej mowy z kocich �b�w.
Jak S�owo �mierci, jak ta noc : chleb cierpienia � sonety krwi
: czarny SONET ZIEMI:
sonet, kt�ry b�dzie czytany do ko�ca warg I nie tylko.
Tylko NIE!
10
medytacje noworoczne
cokolwiek powiem � b�dzie niedopowiedzeniem
i nim rozbije gard�o w godzin� p�nocy
krzyk mnie opu�ci
i �za za nim nie pop�ynie
cokolwiek powiem, cokolwiek uczyni�
� rzeka b�dzie tu zaledwie rzek�,
ziemia, ziemia wci�� w obrotach
co si� nie powt�rz�
i �za za tym dwakro� nie pop�ynie
cokolwiek powiem � b�dzie tym, co przepa�� poszerzy
i ju� nie b�dziemy nawet tymi co z Werony
nasze lato � Rzecz wysoce Niecz�owiecza
i teraz godzina za godzin� byleby ju� p�noc
chocia� jedna �za ulgi! Ciszy! � tego szcz�cia daj mi Bo�e!
Ciszo �aski,
w kt�rej s�ysz�, jak kopi� do�ek
cokolwiek, to gdzie� kona cz�owiek
i r�wnolegle kobieta rodzi
godzino p�nocy � Mijaj!
i
�za za �z� � I nie boli
ta noc wcale, gdy dnia ju� nie wida�,
gdy dnia ju� nie wida�!
noc
B�d� mi�o�ciw mnie id�cej noc� przez �pi�cy Ostr�w Tumski.
Cisza! � Widz�, jak wie�yce ko�cio��w powtarzaj�
litani� woli Tworzenia.
Ile r�k przerzuci�o sw�j czas w ostro�uki ko�cio��w?
Ile dumy w nich w�adc�w, a ile krwi rzemie�lnik�w mi�dzy ceg�ami?
Cisza! � Mi�dzy nami kana�y brudu i Ta noc,
w kt�rej �ni mi si� werset nazbyt �miertelny, by go
wyrzuci� z siebie S�owem i nie�miertelny skoro go
mog� jeszcze pomy�le� w nocy umownego milczenia.
B�d�! � Wiem : ju� nie wraca� w �adne miejsca
dost�pne dla tych, co �pi� snem kaina!
Zimno i pustka tutaj s� mostami.
Wlok� si� jak kr�l bez ziemi,
a wi�c bez domu.
Cisza!
� B�d� mi�o�ciw mnie id�cej! � Echo czy wo�anie?
11
Zimno, pusto! A wi�c tylko ciemno�� si� we mnie pomna�a. I to miasto niknie i cho� Jest
nie ma go w t� noc wcale.
O, nie masz miasta w�r�d nas wcale, nie masz mi�dzy nami nas, a teraz ju� arty�ci tego miasta
NIC ... g�sta sie� kana��w ... krwiobieg miasta ... z�by bram, w kt�re wbijam nierealny
klin mowy zbyt ludzkiej
dlatego tu dla was
ci�gle niezrozumia�ej. Dobrej nocy, spokojnych sn�w
i niech wam si� chocia� nie �ni dzie�
z innym imieniem wieku.
zbli�anie si� do do�u
W g�rach uporczywie kroczy� przez deszcz, by nie by�a zbyt jawna �za. � Dalej le�y �r�d�o
twego cia�a, niebieski pas w ciemno�ci, a potem bia�a pustynia cia�a, przez kt�r� przebywamy
spazmem �mierci. Karawana oddech�w zapada w piach lotny, potny opar!
Rosa!
Lotny
j�zyk cia�a!
W g�rach uporczywie osuwam si� zboczem, jakby� tam jeszcze by� do nag�ego przybycia.
Spotykam siebie, w�asn� twarz, kt�rej wymierzam policzek za to, �e nie wr�cisz. Przegl�dam
si� w zwierciadle ciszy, gdzie ziemia kryje ciemno�ci ... deszcz, przez kt�ry id� albo g�ry
Sowie bez braku nadziei. Tak!!!...!!! b�l cia�a jak b�l pni po koronach drzew odesz�ych, a� za
ostrza elektrycznych pi�. Osuwam si� ni�ej albo zbocze podnosi g�ry nad cia�o. Wzd�u� r�k
mokra glina. Spokojnie osuwam si� w strumieniach deszczu.
W tych g�rach uporczywie kroczymy przez jasno�� ko�ci i krwi naszego cia�a. Ziemia zbyt tu
czule przygarnia i wtedy jest ten bieg nagi w ciep�o �r�de� twego cia�a, niepami�� na skalistym
prze�cieradle, w�r�d
krwawego deszczu... w�r�d g�r ni�ej... by coraz... ni�ej... ...w d�...
by tylko d� przetacza�... coraz ni�ej... w ostatni...
* * *
w morzu powietrza oddychaj� bia�e oskrzela jab�oni,
nied�ugo soki po�kn� haczyk na owoc tworzenia,
spopielania kwiatu w dojrzewaj�cy owoc,
zakotwiczony w krwi ziemi przez �y�y korzeni i p�powin� pnia,
nied�ugo ptaki rozwi��� gard�a w samotnym triumfie
i b�d� b�ogos�awi� odp�ywaj�ce minuty bia�ych p�atk�w spadaj�cych
w at�as b�ota jawnie, by nie p�aka�
i siebie nie widzie� w sensie kwietnia,
w pot�dze zaczynu na owoc bez realizacji
w morzu powietrza brak my�li na zewn�trzny owoc,
w braku owocu ska�ona ziemia, a� po tr�d s��w
12
brudn� pian� sp�ywa, robak w czerwiu szybko si� wyl�ga
a� krzycz� sekundy na podniesienie warg ku zaj�tym biel� jab�oni
i kln� si� na krew przysz��, �e tak nie mo�emy stoj�c umiera�
i dr�e�
w morzu powietrza b�d�c ba�wanami lepionymi z piasku,
w morzu powietrza oddychaj� bia�e oskrzela jab�oni i nasze nic, nic
i dal pustych, ja�owych wydm j�zyka na dnie,
kto po�kn�� haczyk jasno�ci, p�ynie oci�ale i dojrzewa w poemat,
a� mu oczy staj� w s�up ze szcz�cia
* * *
To co mia�o by� bliskie
� sta�o si� obce nieludzko.
To co dalekie
� za nag�e i niespodziewane,
i nim uwierzy�am w obecno�� cia�a i w�asn� krew
powiedziano mi, �e �yj� pod ciemn� gwiazd�
z �askawego polecenia Wysokiego
i, nim zebra�am w trwodze m�j czas,
ciemna gwiazda sta�a si� zegarem �wiata,
nakr�ca�a spr�yn� �wiata moim cia�em.
To co by�o wielkie
� sta�o si� ma�e, A� znik�o w kotlinie �renic.
To co by�o ma�e
� sta�o si� wysok� traw� pod s�o�cem.
* * *
wierno�� tobie jak krzak gorej�cej krwi
dany mi tob� przeciwko mnie i teraz
proces ego o zapomnienie
z prawem krwi do ciebie,
i skazana na s�dzie kapturowym,
skazanie na do�ywocie � g�osu, �renic
w stron� twego odej�cia.
Amnesti� wyda mi ostatni czarny oddech!
Przez ciebie do mnie teraz Ta droga,
o w�os ju� od pocz�tku do ko�ca amnestii.
Wierno�� tobie
� proces ju� trwa,
i b�dzie zamkni�ty powiek�,
i powieka wiekiem drewna,
13
i wiernie,
i pobo�nie,
i dobrze,
i �adnie
si� powt�rzymy, a� wierno�� obr�czek nam na wieko spadnie,
i b�dziemy tam �y� d�ugo i szcz�liwie
jako wieczne ma��e�stwo!
* * *
Kiedy strop powietrza za ci�ki bywa,
a noc ma imi�, kt�rego wargi l�kaj� si� szepta�,
powiedz, czy m�ka jest nadaremn� oaz� ucieczki?
� Powiedz, bo w ciele ciemno�ci jasny robak �wieci,
a ziemia pami�taj�c wci�� nam przypomina
ksi�yc, zarys ska�, lot ptaka nad nami
Kiedy jestem w kr�gu ciszy, kiedy �ciany
otulaj� w milczeniu trwo�liwie,
widz� zielone, ogromne �opiany
tak bujne,
�e ro�nie w krtani przera�enie, krew ust�pi,
ale poni�ona nie chce wst�powa� w strzelisty �uk szlochu
� now� matni�, z kt�rej nie ma wyj�cia,
bo psy ogniste naszej krwi mkn� ju� poza nami
unosz�c serca w z�bach
Kiedy jestem osaczona w�asn� krwi�, a wiesz, jakie
w niej bywa�y �ywio�y na marne,
powiedz, �e wyjdziemy w �zach nazbyt cz�owieczych,
a �al nie obrodzi s�owem nienawi�ci,
a je�li um�czenie
to powiedz, �e lito�� co jeszcze istnieje, przegryzie
�a�cuch krwi, sumienie uwolni!
Byli�my wysoko, tam gdzie �ywio�y i bogowie nadzy,
i bezradni p�acz�
z tej wysoko�ci str�ceni,
spadamy w samotny strumie� nocy,
roz��czeni stepami dni na jawie,
krwi� z��czeni poza ci�ciem cesarskim �mierci,
to co pozosta�o do nazwania tajemnic�,
mi�dzy nami teraz b�dzie
i wyda� ju� teraz nas mo�e bezrozumny szloch,
nigdy rozs�dek j�zyka w lochach gard�a
14
* * *
Za��my, �e nie wiem, gdzie le�� fundamenty m�ki i rozpaczy � my�lisz, �e roz�upane czaszki
zaj�� pusty wiatr i k�amstwo?
Nawet gdyby tak by�o,
b�dzie to w istocie pomy�k�,
wsp�czesn� powracaj�c� fal�!
Za��my, �e pomylimy wszystkie rzeczy naraz
� my�lisz, �e ziemia na tym po�amie swe z�by, kopyta i drzewa?
Nawet gdyby tak by�o,
b�dzie to w istocie k�amstwem,
bo zdanie z rzeczy zwyczajnej si� odwraca i inaczej bywa.
Je�li p�acz, krzyk cz�owieczy poddamy negacji,
uzyskamy dow�d k�amstwa,
co by�o do udowodnienia dla �ywych.
Umar�y ju� Wie, ale ten nie zdradzi, bo
rozum mia� okrutnie pot�ny i niezwyci�ony,
dlatego dla nas niemi�osiernie tajemniczy i przeklinaj�cy.
Zak�adaj�c dzi� wszelkie dane ostatecznej prawdy udowadniamy wszelki brak dowodu, chocia�
dowodliwo��
jest zbyt tu oczywista.
Czy musimy wierzy�,
�e to nasza w i n a?!
wrzesie� 1969
rzecz i imi� poznania
Nie wzywaj imienia rzeczy. Pospolito�� g�uchych
co s�ysz�! Pot�ny b�g wie o tobie wszystko,
ma bieg�ych anio��w.
Nie wzywaj imienia bog�w nadaremno,
bo oni wezw� i wygarn�, �e �yjesz na �asce,
wygarn� ca�� seri�, by� zamilk�
na realne amen � metafizyczne si�, przyjacielu, ju� nie liczy!
Nie wzywaj �adnej rzeczy naraz,
bo tylko raz jeden b�dziesz wezwany
i raz na zawsze odwo�any za to, �e chcia�e� by�,
je�li cz�owiekiem,
nikt niczego tu ci nie wybaczy,
do�o�� ci na odlew wsze anio�y chy�o
w �wi�skich podskokach.
NIE WZYWAJ IMIENIA rzeczy.
15
Bieg�y anio� nie �pi,
� nieust�pliwie czuwa,
wi�c �nij w �nie w wagonie warg i wzywaj siebie na s�d Absolutny,
gdzie� s�dzi� samego siebie
i wezwiesz,
i co,
i co z tego, �e b�dziesz wezwany?
i co, �e...
cz�owieczy b��d
Stoj� przed �elazn� bram� przyciskaj�c do dygoc�cego serca Metafizyk� Mieczys�awa Kr�pca,
polskiego Filozofa, z kt�rym si� zgadzam, �e nie zgodzimy si� w wielu rzeczach, bo rzecz
bywa tylko Absolutn� rzecz�, jak j�zyk mia� by� Absolutu J�zykiem � oplataj�cym materi�
morderstwem, wiod�cym w pulsuj�ce dla cz�owieka �ycie.
Stoj� przed �elazn� bram� i wiem, �e za par� minut on sam wyjdzie na ulic� i b�dzie szed�
prawem wszelkich �ywych, b�dzie szed� my�l�c, �e wszyscy my�l�!
� Idzie po ulicach Lublina �ywy B��d!
Idzie i my�li, �e wszyscy my�l� i jako niefilozof On tylko wie o tym b��dzie, kt�rego b�ogos�awi�,
�e jest jeszcze B��dem, kt�ry wyni�s� nas na szczyty, a �e�my stali si� kainami Prawd
ablami Blagi to c�, to c� � tyle by�o mi�osierdzia do gatunku p�dz�cego szlakiem mordu.
� Maraton to wieczny jak wieczny gatunek!
Stoj� przed �elazn� bram� i On tylko przeszed� w przestrzeni, zbyt spokojny o swoj� m�k�
poznania, by nie ba� si� � m i e r c i. My�la�, wi�c w i e, �e oddajemy siebie ca�ego, by prze�y�
najmniejszy element Materii sekund� Ducha. Odszed� w tajemne DO NIK�D, a ja wiem,
�e to JEST jeden z Wielu, kt�ry poznaj�c �wiat w b�ysku piorunu, szed� sam jak Burza �wiata,
Prze�wietlaj�c ciemno�� odchodz�c ze �wiata powie mu na po�egnanie jedno
: NIE ROZUMIEM CI�, �WIECIE!
Patrz� na Jego malej�ce plecy i my�l�, �e jedynie Filozof i jego B��d id� �ywi przez pustyni�
miasta Lublina,
a� �zy, �e tacy si� jeszcze rodz�,
chodz�c w�r�d nas,
my�l�c,
�e wszyscy my�l�.
* * *
Prze�yli�my wyr�bany las
���� krzyk lasu zamieszka� w czterech �cianach domu.
Prze�yli�my d�ugi powr�t ojc�w z wycieczek po wolne
runo naszych dni
��� umierali na w�asnor�cznych bagnetach.
Prze�yli�my nieprawdziwe historie w szkolnych czytankach
16
���� historia otworzy�a nam salwami oczy.
Prze�yli�my bolesne branie my�li z krwi
���� krew wyst�pi�a nam z �y�.
Prze�yli�my zes�anie w karne kolonie budowania szlak�w ludzkiej mowy
��� jaka by�a pie��, taki by� tu cz�owiek.
Prze�y� za to naszym cia�em las, ojczyzna, historia.
Wyblak�a krew na mapie �wiata. � My�li przesta�y by� nasze.
Bo okno na wszech�wiat faktycznie otworzy� cz�owiek,.
ale nie on b�dzie je zamyka�, szepc� wszechniebiosa, a gwiazdy z osobna.
Jeste�my w drodze, by siebie dla innych zrozumie�
i je�li przyjd� po nas szcz�liwsze pokolenia
z wi�ksz�, pi�kniejsz�, logiczniejsz�, szcz�liwsz� pie�ni�,
nadadz� naszym ko�ciom sens,
b�dziemy w historii mi�sem, co by�o dla nich cudownym nawozem
a je�li mow�,
to prze�yj� nas dzieci,
biegn�c stopami przez nas jak my po innych,
a inni po INNYCH.
Kto prze�y� las, ojca, histori� ojczyzny, krew s�cz�c w zdanie, by r�s�
d�b J�zyka,
tego prze�yje b�ogos�awiona, nast�pna warstwa
ziemi, by kr��y�o �ycie!
definicja
Na tle konstytucji w istocie jestem prawomocnym anio�em. Wiem
i sk�d ja znam ten wielobarwny pawi ogon!
W odbiciu przechodz�cych ulic
jestem wiernym bratem z piek�a rodem wzi�tych.
Jakie tu �ciany, skoro cia�o rozbiega si� w ulotnym szepcie: akcie oskar�enia za tlen wod�
i chleb powszedni.
Jak te skrzyd�a anio�a wygl�daj�
na tle wysokich si�gni�� w dobro
bycie od grama chleba za 2 krwi. Taka jest cena dnia.
Pozna�em ten handel zbyt wcze�nie, by wierzy� statystycznej ewangelii.
Na tle wysokich wyskoki s� � w ucho w�gielne.
Jakie s� s�owa anio�a
wolne! legalne przepuszczanie pustej s�owa pe�nej Pegaza uzdy �a�osnej.
Znam ten kajak � szczura dygotanie.
Jestem legalnie anio�em
pok�tnie zr�wnanym z egzystencj� konia. W rubryce jestem pi�knym okazem, gorzej sprawdza
si� obraz w ciemnej masie wody. �le skrzyd�a do wiatru i g�os?
Wi�c, jak si� spisuje albo spisywanie cierpliwe zeznania � w�! ���� Znam pewien �piew:
dali�my
Wam...!
Tak.
17
Reszt� ze �mierci, dekalog procenta, sto procent kata.
Ustawiony do wiatru ustaw, kamera i u�miech � zaiste anio� ze mnie � poca�ujcie mnie:
bezwolna masa ten musuj�cy zew ziemi: �ni�o si� to Wam po latach realnej mocy. A teraz
ustawcie usta do poca�unku, jestem na wasz� mod�� anio�em. Nie uciekaj w gaz mask�: jeste�
stw�rc� tego obrazu. Dum� z niego!!!
Jak to si� wszystko...
...a� do anio�a. Legalnie na sali m�wi� mi, �e jestem. ���� Tu tylko jestem. ���� Widz�
mnie! �� Ceni� mnie!
* * *
pomiesza�y nam si� wargi, j�zyki, pomiesza�y drogi
powietrze niebo i ziemia,
pomiesza�y nam si� narody, rasy i kultura
powietrze niebo i ziemia,
pomiesza�y nam si� nieprawo�ci z s�dem sprawiedliwo�ci.
powietrze niebo i ziemia,
pomiesza�y nam si� ber�a, korony z pa�kami, drutem
kolczastym
powietrze niebo i ziemia
pomiesza�o nam si� Istnienie cz�owieka z Trwaniem
rzeczy,
krzyk, p�acz, bicie g�ow� w mur,
zapomnieli�my, �e istnia� tu kiedy� B�g, zapomnieli�my,
�e da� nam Syna,
wybrali�my mord. � Od czasu, gdym doros�a do poczucia siebie w entej liczbie Stworze�
uczono mnie mordu
na ca�ej kuli ziemskiej trwa lekcja LOGIKI mordu.
Cofam si� z ziemi, schodz� w groby
i tam rozpoznaj� ludzi po Twierdzeniach mordu,
schodz� dalej, ni� le�y ksi�stwo Umar�ych,
schodz� dalej, ni� umarli �yj� jeszcze oddychaj�c,
�mierci nie ma nawet w grobach
id� dalej, gdzie nie ma ju� ani �wiat�a, ani ciemno�ci,
st�pam po p�omieniu, po alabastrach z wyobra�ni, po
diamentach
zakrzep�ych w czaszkach bez postaci, po materii bez
cech materialnych,
po kamieniach rodz�cych wp�aw przez otwarte kamienie,
czo�gaj�ce si� obok mnie na kolanach przed Nim
Chrystusie, Synu Dawida, Chrystusie o 20 wiek�w
i �mier� ludzk� m�j starszy Bracie � prowad� dalej,
gdzie Ojciec tego �wiata!
Z milczenia kosmosu, z milczenia Wszech�wiata
� wszech�wiat si� mow� cz�owiecz� rozwija,
� pot�n� i nieprzek�adaln�.
W punkcie, gdzie Istnienie moje graniczy z Wszystkim,
gdzie cz�owiek �yciem umiera,
18
gdzie wymiar G��bi jest nieprecyzyjny,
zobaczy�y tam oczy moje
to, czego j�zyk nigdy nie wypowie, to co widzi
ka�de stworzenie w majestacie �mierci. Nie! � J�zyk
ludzki tego nie wypowie, najwy�ej doro�nie do �miesznego k�amstwa.
� Chodzimy po drogach co nie drogami.
� M�wimy j�zykiem nie j�zycznym,
�yjemy w wymiarach stworzonych przez nas
a wi�c w wymiarach � mordu!
Dlatego
gatunek proszony jest o �askawe dopasowanie si�
i nie wykraczanie poza siebie,
wybieganie do Boga ze skarg� lub list� pobo�nych
�ycze�
: przesta�cie ��da� koncertu �ycze� z radiow�z��w
�wiata!
Bo On ma wi�cej z nami ni� nasze pragmatyczne �yczenia, i nie tylko,
bo cz�owiek
mia� si� odrodzi� sam
� zwierz�ta za� to zupe�nie inna sprawa
mo�emy?
Nie � my musimy jedynie teraz cofn�� jeszcze do cz�owieka.
Czy logika mordu b�dzie nam w tej operacji gatunku
potrzebna?
Przepraszam, Chc� si� tylko zapyta�, czy b�dziemy
przeszczepia� zwierz� w cz�owieka czy odwrotnie?
Cisza!
Wodzowie i starsi Urz�dnicy zawsze milcz�, gdy pytanie
dotyczy cz�owieka nie Rzeczy.
pomiesza�y nam si� wargi, j�zyki, pomiesza�y drogi,
powietrze niebo i ziemia,
pomiesza�y nam si� narody, rasy i kultura,
powietrze niebo i ziemia,
pomiesza�y si� nam nieprawo�ci z s�dami sprawiedliwo�ci,
powietrze niebo i ziemia
pomiesza�y nam si� ber�a, korony z pa�kami, drutem
kolczastym,
powietrze niebo i ziemia,
pomiesza�o nam si� Istnienie cz�owieka z trwaniem
rzeczy
wybrali�my mord
1966
19
relacja
Coraz bardziej ciemno w rozja�nianym �wiecie.
Coraz niebezpieczniej w pobli�u zieleni.
Coraz bujniejsze piachy pusty�.
Coraz rozpaczliwsza msza milczenia.
Szamani s�owa s� ju� na wymarciu.
O, ty szamanie, m�wi�cy na stepie, �e wyja�nienie b�dzie zatraceniem,
co wykrzyczane � milczeniem do ko�ca.
O, szamanie, w rzeczy przemijamy mow� wyja�nion�.
Mowa nas przegrywa w ko�ci z soczyst� zieleni�.
O, szamanie, co� zosta� zabity na stepie,
jest coraz ciemniej w rozja�nianym �wiecie
i coraz cz�stsza jest �mier� na pustkowiu.
O, szamanie, �wiat�em mowy wierni, a jak�e nadzy,
n�dznie roz�sk�rzeni, jakby ju� w zielem
na stepie,
wci�� na stepie
czarne s�o�ce �wieci,
a my dalej ciemni,
gnani do ziemi.
O, szamanie, w rzeczy przemijamy �wiat�em nazbyt ciemnym.
* * *
Przebiegniemy ta�cz�ce deszcze.
Przebiegniemy si� ziemi� na o�lep.
Przejd� po nas deszcze.
Przejdziemy niejedn� ulic�, miasto, morze, wie�, pustyni�, wydm�, puszcz�, las, ogr�d, drog�.
Przejdzie po nas drzewo wy�piewane przez ptaki wschodz�cego s�o�ca.
Wy�piewa si� z nas zm�czenie ludzkiego oddechu, charkot s�owa, szubienica w krtani.
Przewr�ci si� podci�te drzewo, wie�yczka, wie�a wapna,
Przewr�ci si� kartka w kalendarzu.
Przewr�cimy si� pod jasnym s�o�cem.
Przewr�ci nas jasno�� albo ciemno��, z kt�rej wyleci sowa
i zakrzyczy � nie przebudzi si� w was ju� oddech,
nie przebudzi si� wstanie
i to jest nadzieja na dni wasze najlepsze,
gdy b�dzie wam nareszcie sprawiedliwie
dane,
�e nie przyjdzie obiecane niedotom.
Zmartwychwstanie.
20
Przebiegniemy,
przebiegn� si� ta�cz�ce Deszcze.
Przebiegnie si� ziemia przebiegle.
metafora
za��my, �e metafora jest wi�zieniem poety
: poza metafor� masz cztery �ciany i nas dwie � sze��
wymiar�w (dwa bolesne)
za��my, �e jeste�my od siebie daleko. To mi�dzy nami
�wi�ty miecz � zwyk�y mur.
za��my po obu stronach
: wy swoj� m�dro�� i pi�kno poezji,
ja sw�j powr�t z metafory, bieg przez zamkni�te sale : powr�c� bez g�owy i n�g. Co by�o mi
wcze�niej zapowiedziane. A czy wy b�dziecie?!?
Cisza! W metaforze
dwie niewinnie rzeczy �ni� : dzie� si� mo�e przewr�ci do g�ry nogami. Noc przewraca ich
nogi
w zm�czeniu do dnia. Reszta jest powt�rk�. Za��my, �e metafora jest wi�zieniem poety!
Dlatego te� nie zak�adam sobie
p�tli. P�tla jest przeno�ni� : b�d�c przeniesion�, m�wi� ci z tego miejsca : jest czas tylko jeden
� czeka� w zaci�tym pisaniu na cz�owieka, nawet gdyby si� mia� ju� nie narodzi�.
Nie mog� ci nic ja�niej powiedzie� : jest noc, cisza
i d�awienie.
Dow�d zaczyna wy� w ludzkich wymiarach.
21
wyprowadzenie z Raju
marsz
Im g��biej w d�ungle nies�onecznych miast,
tym bardziej kwitn� znaki zapytania,
tu nie ma nas i tam nie ma nas,
wi�c rodz� si� tylko w nas ju� s�owa.
Zdajemy sprawy na powrozach,
sprawy nas zdaj� w zasieki milczenia i marazm,
marazm jest ostrzem w pochwach ostrych cieni.
miasta trzeba uprawia� dniem i noc�
�w kamienny ug�r na szlakach wojen
niekoniecznie g�sienicami czo�g�w
Im g��biej w las otoczony blokadami �wiat�a,
tym bardziej rosn� wykrzykniki chorych,
tu jeste� ty � tu jestem ja,
wi�c rodzi si� anatema cia�a!
Zdajemy siebie w r�ce starej m�ki,
stara m�ka odpowiada za czas.
Czas odpowiada : chcemy od lat i�� sami
do katakumb na pierwszy akt przyj�cia winy, chleba powszedniego s�owa: wiary!
� polskie Katakumby s� ponad dachami!
miasta trzeba uprawia� dniem i noc�,
�w kamienny ug�r na szlakach wojen
niekoniecznie �cina� k�osy dojrza�ych dom�w ogniem
� Patrz noc� i dniem wyskakuj� z k�os�w na ziemi�
�ywe, cielesne ziarna.
Im dalej, tym wi�cej, a� ro�nie mi�o�� przera�enia.
Banda�ujemy rany w ciele rozstrzelanych porank�w,
powalone poranki skacz� nam agoni� do garde�,
skarla�y beton z nas tylko wyrasta.
miasta trzeba uprawia� dniem i noc�,
�w kamienny ug�r na szlakach wojen
niekoniecznie ora� w czaszkach p�ugami ognia
P a t r z!
Id� Przecinki, �redniki, Dwukropki, Znaki, Wykrzykniki,
padaj� i krwawi� Kropki! � Wyr�s� na naszych oczach nowy las miasta!
22
* * *
Niech ju� tragedie moje b�d� nie nazwane
przez skurcz twarzy zalanej mrokiem,
b�dzie ci widny czarny tunel drogi! ���� Ten tylko
O nie! ju� nie pytaj o los! I niech reszta b�dzie bezbolesna.
B�l ma pyski bestii nieu�askawionych.
Rozwi��, bo� by� mi Nadaniem!
Chc� ci Dar odda�,
cud jednej golgoty,
co si� nie powtarza, chocia� rozmna�ana,
b�dzie poza ko�cem!
My�l�, �e powt�rki ze mnie nie b�dzie.
Niech ju� tragedie moje b�d� nie nazwane!
Niech ju� nie b�dzie martwych powstawania
ani s�owa, ani �adnej rzeczy.
w klinice albo na ulicy
rozpi�ta, tak jak rozpina si� guziki od p�aszcza; otwarta, tak jak rozpinane sk�ry ludzkie na
grzbietach ksi�g, na �wi�tych grzbietach ksi�g, jak krew na r�kopisach spalonych, jak krzyk
samob�jc�w patrz�cych na lec�ce maszynopisy do nieba popio�em historii etc, etc.
rozpi�ta cia�em nad izolacj� cielesn� (continuum gatunku nie dla mnie, bo i po co ta logika
m�ki?!), tudzie� �cis�� izolacj� my�li, zapinam szczelnie jam� brzucha r�kami chirurga. Nie ja
t� zbrodni�! Mam r�ce czyste! � To nic, �e �ciany chichoc� jak ch�r kabotynek!
� Narzucam na siebie kaftan bezpiecze�stwa (cz�ste do tej pory zasilanie �y� cudz� krwi� :
cudzo�ycie, kochani, uprawiam, ale tego nie ma w 10 przykazaniach Rogatego Moj�esza,
wi�c jestem Czysta, jak czyste s� r�ce �wi�tego m�czennika Kaina i jestem w sferze my�li i
materii Idealna jak twierdzenie Lindenbauma)
cudzo�yj�, bo do tej pory by�am �r�d�em, z kt�rego brano Mn��yj�c
rozpi�ta na karcie papieru chc� prze�egna� czarnymi krzy�ami wersetu �wiata, �egnaj�c
raz na zawsze mi�o�� barbarzy�skiego samow�adztwa Odej�cia za mrok w g��b ciemnicy,
piwnic krwi. Bo po co ta blaga odwieczna mi�dzy nami, gdy oficjalnie zamykaj� m�j brzuch
czaszki i m�wi�: dla �wi�tego spokoju i porz�dku ulicy!
� prosz� pani�, jam� ustn� nale�y starannie uhigienicznia� poprzez okresow� kontrol�.
M�wi do mnie znajomy dentysta, u kt�rego leczy si� po�owa bezz�bnych, m�odych poet�w.
Po�owa starych ju� si� wyleczy�a... � Z lekarskiego punktu widzenia jest to jedyny obowi�zek
i powinno��, kt�r� ka�dy my�l�cy winien sumiennie wype�nia�! � T a k!
rozpi�ta cia�em (jam� brzucha!), m�zgiem ju� TERAZ chyba domkni�ta na amen. Widz�, jak
chirurg od�o�y� lancet i otar� r�ce o papierowy raport. Odprowadzono mnie na sal� pooperacyjn�.
� Do widzenia, pani bocian!
� Do widzenia, panie doktorze!
23
Jestem szcz�liwa, �e operacja si� zn�w nie uda�a! Pr�chnic� z�b�w lub brakiem k��w
nadgryza si� beton i mury miast! System si� zamyka na klamr� kwadratu podniesion� do pot�gi
zieleni za granic� czarnoziemu!
� Pomy�la�am sobie o Jednej rzeczy w drodze do sali, do ��ka!
trudno jest wyj��
trudno jest wyj�� z dolin ziemi zaprzyja�nionej,
zerwa� sie� zawartych znajomo�ci,
od rzeczy tu jestem w rzecz chytrze wpisan�,
z piedesta�u najni�szego do�u szepcz�,
zasypywana ziemi� za �ycia
� zabierzcie p�aty s�odkiego m�zgu,
� zedrzyj kor� szybciej,
by ci piach nie chrz�ci� z mi�kk� mas� w z�bach
trudno jest wyj�� z dolin ziemi zaprzyja�nionej
w czarny tunel przecie� ziemi ludzkiej,
wi�c jeszcze
zabierz p�aty s�odkiego m�zgu,
bo o to tylko w dolinach chodzi,
pod s�o�cem sierpem ksi�yca puchn�cym w kule
nie wyjd� z kotlin zaprzyja�nionych ca�a,
b�d� naga rozkorowana bezrdzenna bezp�atowo-powietrzna
gorzka masa bez substancji s�odkiej,
do kwadratu podniesiona w entych kwadratach
pustki
wielopustynnej Przestrzeni postrza�u.
w ogrodzie
Siedzimy w�r�d zielonych arras�w ogrodu.
Ptak nad nami �piewa dla siebie, ale nam dane jest pod ulew� s�o�ca s�ysze�
sentencj� wolnych przestrzeni, pie�� stworzenia,
dynamit rozrywaj�cy kamie� w nas naros�y
po t�sknot� i znany �al, gdy s�ycha� drug� pie��
� t�tent rosn�cej trawy.
Siedzimy w�r�d sypkiego piachu ciszy,
s�yszymy tragiczny krzyk mordowanych kwiat�w siekier� upa�u.
Spada z nas naros�e oddalenie s��w � l�ejszy oddech w krtani nam si� �ciele.
M�wisz na promienie s�o�ca, �e to liny �wiata, a na nich
linoskoczki spadaj�ce na muraw� nabrzmia�ych warg.
No c�, co na wargach, trzeba wargami wita�!
Jaka to chwila ulotna, kt�r� ptaki okr��aj� nad nami, by�my si� opami�tali,
by�my si� ockn�li nie za nisko i nie za wysoko, a wi�c w ludzk� por�.
Patrzymy na siebie, a� obok opadaj� p�atki z ukoronowanych kwiat�w.
24
Ju� lato opu�ci�o wiosn� � m�wi�.
W arrasach swego cia�a dwie ro�liny sp�nione rosn� pragn�c zatrzyma� czas.
L�k studzi uniesion� krew. Ju� zmierzch w nich pe�ny kluczy dozorcy.
Ju� nie zakwitn�, gdy wyjd� na brzeg kamiennych �cie�ek,
kto� je podepce, zmia�d�y, rozniesie.
Pomy�le� przy tobie w ogrodzie, �e ten arras straci wszystkie barwy
� czy nie jest ju� krzykiem krwi wo�aj�cej przed masywem zmierzchu?
Ju� ��czy nas zmierzch. Znana barwa nocy
pokrywa nam twarze!
Ziemia powoli unosi si� za plecami wiekiem. Chod�, chod� z tego ogrodu.
Mo�e jeszcze wyjdziemy, nim si� jedne nam drzwi otworz�, a drugie nam zamkn�.
Uciekajcie! � Krzycza� ca�y ogr�d.
lekcja sobie samej siebie
nie odk�adaj �adnej sekundy na jutro
jest TERAZ kt�re w ba�niach tylko si� powtarza,
nie odk�adaj pory picia mleka na por� wypowiedzenia paru s��w
kt�re by� mo�e Wysok� Istot� Rzeczy
nie odk�adaj pory mi�o�ci w pot�g� ksi�g
�adna m�dro�� �wiata nie odda ci wiedzy rozkoszy: sacramentum
cia�a!
Kosmos raz jeden zamkn�� si� w tym ciele
wi�c go nie u�miercaj t�pym czasem wkuwania na pami��
�wiata Bo nawet nie dane ci jest
zapami�tanie samego siebie
nie uwielbiaj w sobie pana na w�o�ciach ziemi i cia�a swego
bo ziemia i tak w�o�y ci koron� z plam opadowych
by� zosta� udzielnym Ksi�ciem grobu
nie odk�adaj niczego bo wszystko wysok� istot�
przechod�
by drogi by�y pe�ne ciebie
kt�ry� ob��dem snu Boga
fantasmagori� w�asnej trwogi i rozpaczy
nie odk�adaj �adnej sekundy na jutro
jest TERAZ
nieodmienne : nieodk�adalne
nie ty ale �wiat
wype�nia si� i dope�nia tob�
nie wykre�laj niczego z �adnej drogi
bo���NIC�CI���nie���dane
25
* * *
W d�ungli naszych cia� trwa po�cig dwu bestii,
nagich, bezradnych w�r�d obieg�w krwi.
Ucieczka w g��b cia�a
to wej�cie bezlitosne na wrogie pozycje,
z kt�rych rozpacz wyprowadza nas czule w�r�d skowytu.
W d�ungli naszych cia� trwa
po�cig dwu bestii. Zm�czeni, ociekaj�cy potem m�wimy
� kochany
� kochana.
Jest to jedyne przebaczenie morderczego po�cigu i rozgrzeszenie uleg�o�ci.
Zasypiamy. Ponad snem tylko dwie bestie dorastaj� do skoku
w�r�d �miertelnej d�ungli cia�.
Jest to bezprawie, na kt�re godzi si� bez nas
nasza krew, by trwa�.
Nie my � bestie s� nie�miertelne!
pocz�tek od�dramatyczniony
morduj�c ziemi� � mord piszesz na siebie
uciekaj�c w g��b p� � uciekasz w g��b przemia�u
daj�c siebie gor�cej kotlinie � siebie szczepisz na pniu jab�oni cz�owieczej
bij�c no�em pie� �ycia � n� tylko dzi� t � p i s z
� krok tw�j jest dalej niejasny
� dom przez ciebie stawiany nie staje si� tw�j
: mieszka z tob� tw�j mord
: mieszka z tob� tw�j l�k
: brak tu mi�o�ci jak cia�a kobiety
: brak tu zbratania jak ramion m�czyzny
za�lubisz pewnego dnia Pieni�dz i Nienawi��
i oto wyrzuca ci� twoje w�asne sumienie na bruk
b��dzisz d�ugo od bramy do bramy od ulicy do ulicy od kamienia do kamienia
: kogo tak szukasz w cieniu niesko�czonej w tym �yciu pustki
: je�li siebie przez siebie �cigasz � to masz jeszcze szans� odrodzenia!
: czyje na koniec ca�ujesz �lady i kogo tak wo�asz
: je�li siebie � to jeszcze nie zginiesz!
kogo tak bestio mordujesz od rana do nocy �e nie potrafisz zaczyna� swego dnia
od Ziemi pod twoj� krwawi�c� ju� stop�. Sen tylko staje nad tob� w teatrze
jak okrwawiony archanio� wychodz�cy z pocz�tku od�dramatycznionych ko�ci!
morduj�c ziemi� � mord piszesz na siebie
uderzaj�c siebie w innej co dzie� sk�rze � �le my�lisz
� nie g�uchnie ta si�a niewidzialna rzucaj�ca ciebie na ziemi�
� zawsze� pokorny do ostatniego w��kna mi�ni do ostatniej stygn�cej hemoglobiny
: nie wiedzia�e� �e dramat to koniec s�owa niepodleg�ego?
: k�adziesz si� teraz sam na ulicy jak krzyk po umar�ych?
: jeste� tak jakby mi�dzy tob� z ca�ym wszech�wiatem nic ju� nie by�o!
suki mechanicznych opiekunek nocy obw�chuj� tw�j le��cy los
26
nios� z sarkazmem do arki pogotowia jako k�od� zb�dn�
podejrzewaj� tw�j m�zg o zwi�zki tajemne z si�ami bez nazwy
ale ty wiesz �e to tylko przychodzi cisza i n n y c h praw
wy j�tych z �eber Boga i zaszczepionych ziemi� w tobie
wierzysz do upad�ego �e kto� przem�wi do ciebie najprawdziwszym j�zykiem �wiata
wierzysz! � po tej wierze wchodzisz do celi ob��du
rozbieraj� si� z niejasnej odzie�y s�owa
przychodz�c tu nagim � w nago�� odejdziesz cz�owiecz�
zaczynasz si� od samej ziemi co najstarszym Teatrem
w kt�rym raz jeden ka�dy kto oddycha� jest Absolutnie Doskona�ym Aktorem
jego kr�lewskiej mo�ci kt�ry Go oklaskuje ko�cz�c nieporozumienie
jakim jest pocz�tek komedii.
sp�nieni
Najszybciej mijamy ludzkie twarze
i ponad d�wi�kiem stawiamy �elazny krok,
dlatego nie dor�wnujemy szybko�ciom traw,
drzewom uciekaj�cym koronami w �wiat�o.
Bieg trwa b�d�c szybko�ci� obej�cia wszech�wiata,
mi�dzy wiosn� a jesieni�!
Idealny bieg ziemi!
Tylko cz�owiek zbyt szybko biegnie i zawsze jest sp�niony
o w�asn� �mier�,
rosn�c� trwog� w �y�ach,
o chleb powszedni.
* * *
Pal� za sob� mosty oddechu, wymazuj� z pami�ci obrazy, ro�liny, twarze
� mosty staj� si� wtedy pami�ci�. Biegn� w szerokie oddalenie.
�renice obejmuj� dalej widnokr�g o par� rzeczy za szeroko,
dlatego b�l i cierpienie;
� pozostan� zamordowane j�zykiem we mnie,
� mnie przyjdzie grzeba� �opat� krwi, zapomnie�,
za du�o w niej grobu �ywego, bym pragn�a j�zyka warg i ramion twoich.
Biegn� martw� autostrad�, w�r�d jazgotu rzeczy, z kt�rymi nie prze�ami�
si� s�owem � drugim chlebem powszednim;
� ten ci�ar nios� a� na golgot� milczenia, gdzie sama siebie b�d� krzy�owa� i b�ogos�awi�
chwil� utraty pami�ci, jak�e doskona�ego magazynu zamordowanego czasu i zrupiecia�ych
oddech�w;
� przyjdzie mi w tym magazynie spisa� gard�o w niezrozumia�� ewangeli�. Przyjdzie, ale
nie przejdzie przez �adne ucho igielne.
Sumienie, celniku! � Na pal wbijaj wargi mocniej i solidniej gwo�dzie, nie b o l i �mier�,
gdy z posok� prawda sypie si� nawozem pod now� karm� dla wszystkich tu zwierz�t.
27
post�p
Je�li trzeba b�dzie krwi � b�dzie krew.
Je�li trzeba b�dzie pie�ni � b�dzie pie��.
Je�li trzeba b�dzie my�li � b�dzie my�l,
jak r�n�� w pie� narody.
Nie by�o nic, by� szcz�k broni,
t�tent kopyt, ka�, pot, cia�o, stosy cia� palonych,
kt�rymi mo�na by ca�� kul� wybrukowa� idealnie
w imi� post�pu
od maczugi przez obozy, lagry, krematoria,
po Jedno ca�opalenie wszystkich tym razem Ras
t� jedyn� dzi� wisz�c� pot�g�,
potencj�
si�y,
kt�r� budowano �wiadomie.
* * *
� Jakiej trzeba si�y, by matka, kt�ra dziecko swoje rankiem grzebie
prze�y�a siebie noc�, ojciec syna, syn ojca i matk�,
c�rka matk� i m�a, m�� �on� i dzieci?!
� Nieludzkiej, cz�owieku!
Dobrze, gdy t� si�� B�g cierpliwie szafarzy,
by m�ka nie sta�a si� szata�sk� mg��,
w kt�rej matka wracaj�c z cmentarza domu nie rozpozna, zapomni nazwiska
i siebie sam� w rozpaczy zawr�ci do �pi�cego dziecka,
by syn, co si� zapada w przepa�� alkoholu, chc�c zapomnie� g�os m�ski,
nie zatratowa� matki jeszcze za �ywota lub brat brata nie uj�� za gard�o
morduj�c za los, kt�rego nie mia� si�y prze�y�.
Dobrze, gdy za plecami um�czonych staje kto�, kto kocha,
kto �wit przypomina i pogodne niebo kre�li im p�noc�.
� Jakiej trzeba rozwagi, by w szale, p�dzie z b�yskawicy na drug� wysp� szcz�cia
nie zatratowa� powalonych losem, p�dz�c przez otwarte serca?!
Ile zadumy, �elaznej rozwagi, trzeba by par� sekund, �w blask,
hosti� szcz�cia spo�ywa� t a k, aby �mier� swoj� jej tre�ci� nasyci�
i roz�wietla� niesko�czenie upodlone dni naszego �ywota?!
� Rozwagi nieludzkiej, cz�owieku!
Jeste�my i dzisiaj podobni do s�awetnych je�d�c�w!
Chc�c by� na koniu i p�dzi� przez lata musimy bywa� i pod koniem,
wij�c si� z b�lu z my�l� o powstaniu.
Musimy wierzy�, �e oko Absolutu jeszcze nas prowadzi.
Musimy szuka� w�asnej pod nim R�wnowagi!
� Przecie� zawsze rozpacz je�d�c�w ko�czy�a si� �witem, ros� �wiata.
Jak�e czcili w �w czas Boga swego, za dzie�, kt�ry im do n�g rzuca�
na pustyni i konia!
� Wielka mi�o�� je�d�c�w, strzelisty �uk spojrze� przez niebo �cieka� �z�
i zrozumieniem, ci�kiej sekundy cz�owieczego szcz�cia.
28
My nie potrafimy ju� je�dzi� na szybkich koniach apokalipsy,
nie umiemy spada�, by zn�w skoczy� na ich �yciono�ne grzbiety!
Zatruwamy �ycie gorzkim szcz�ciem. � Rosn� w nas po�ogi �ycia, nadaremnej m�ki.
� Jakiej trzeba si�y, by s�owem si� dzieli�, tym chlebem cz�owieczym?
� Nieludzkiej, cz�owieku!
Dobrze, gdy Mi�o��, Wolna Przestrze� t� si�� szafarzy.
Barbarze Papaj�W�jtowicz
* * *
No�yce s�o�ca tn� sen w trze�wo��
ludzkiego poranku.
Wstaj� ci, kt�rym wstanie
jeszcze by�o pisane. � Wstaj� do warsztatu ludzkiego oddechu.
S� w tym rzemio�le ani �li, ani dobrzy,
a je�li u�miechaj� si� starcy w dniu,
kt�ry przyjdzie im jeszcze prze�y� � czy s� szcz�liwi?
Czy odejd� pe�ni godno�ci w majestacie m�ki,
jakim jest rozstanie �renic z ziemi� umi�owan�?
� Rozstanie ze �wiatem!
Kto z �ywych rozumie te s�owa? � Zaledwie ci,
kt�rzy w Tym dniu odejd�
i tylko ten �al,
testament w postaci potomstwa, kt�re nie wie, co robi�,
gdy s�yszy
� ,,A by� to tylko pi�kny sen,
�e�my tu byli lud�mi szcz�liwymi!�.
Widz�, jak obie strony uciekaj�,
by wr�ci� do siebie
w inny czas i z inn� sk�r�
w jaki� nieznany dla nas �ywych sen,
w jakie� nieznane dla zmar�ych �ycie.
szko�a
uczymy si� powoli analfabetyzmu werset�w,
logika gotowych da� jest co prawda niewygodna,
ale s�d jest z natury elegancko zam�wiony,
prokurator jest zawsze w bia�ych r�kawiczkach,
obro�cy nie ma, gdy poemat ma motyw krwi
i jest pono� ja�nie banalny jak ka�da tu niepotrzebna �mier�,
kt�r� interesuj� si� dzi� jedynie s�abi fanatycy wiary
uczymy si� szybko analfabetyzmu dzienniczk�w,
rob�t na drutach, sprawozda�, katalog�w,
logika oskar�e� jest dalej odmow� �ycia na niebie,
29
ale ziemia nam te� umyka spod n�g
i t�uste mamy pi�tki na zeszytach osobistych dni,
czw�rki w �renicach,
dostateczne koryta,
niedostateczny z �ycia,
to ukrywamy przed szpiclem mieszkaj�cym pono� w okolicy serca,
dlatego
analfabeta uczy analfabet� pisania po twarzy
�elaznym pi�rem z krwi�,
tyle kleks�w mamy na ulicach,
uczymy si� biegle,
tej lekcji przygl�da si� s�dziwa ziemia
i inspektor czas,
spr�buj ich oszuka� lub przekupi�,
naucz� ci� j�zyka,
nie powiesz : ja niepi�mienny!
b�dziesz pisa� od stopy na go�ej ziemi,
a� TAM
b�dzie to jedyna o tobie analfabeto prawda!
30
narastanie
nadzieja
my�l�, �e drzewa s� szcz�liwe, stoj�c nie pragn�, �cinane nie wyj�,
napadni�te przez tr�b� powietrzn� � oddaj� majestatyczno�� koron
ziemi,
by nazajutrz roczne potomstwo strzela�o w �wiat�o, s�oje i ziele�
si�� mno�on� przez odej�cie starodrzewia,
my�l�, �e drzewa s� m�drzejsze od zwyk�ego zdania przez cz�owieka sprawy,
s� spokojne w zimie i reszcie p�r roku. Od czasu do czasu
zdarza si� tutaj przeci�tny kataklizm
� kataklizm nie by� tu nigdy spraw� Starodrzewia. Pot�ne
kikuty starodrzewia s� wpisane w rdzenie rocznych pr�t�w,
a wi�c w histori� gatunku,
my�l�, �e drzewa s� jednak m�drzejsze o ca�� histori� cz�owieka,
my�l�, �e po��cz� si� z nami kiedy� i naucz� spokoju,
my�l�, �e ka�dy wyuczy si� tej lekcji na pami�� wieczyst� Amen.
* * *
nazywa� czy nie�nazywa� rzeczy po rdzeniach imienia
dobiera� si� czy nie�dobiera� do sensu wn�trza
k�ama� wy�k�ama� od�k�ama� siebie Od�Do przez nago�� do mi�ni
a� wszyscy zobacz� madonn� Legend� g�ry Kaliope
kt�ra mo�e sta�a si� na naszych oczach klacz� stepow�
nazywa� czy nie�nazywa� od�wraca� nie�ora� za�ora� od�ora�
regulowa� przeobra�a� od�ustawia� tryby p�du
pot�go � O! wo�acz � bud jarmarcznych
obfito�ci � O! wo�acz � odpust�w na odwag�
to �mieszne cyganienie si� z ruchem idei
(ani brudnych, ani antynomicznych � cz�owiekowi Ducha winnych!)
kt�re teraz grube tryby tr�
nie masz raptem oliwy ani bohatera z mieczem ze �wiat�a
wszystko pokryte rdz� imienn� i konkretem cia�o
w�druj�cych do kot�a na o��w syntezy pozytywnej
a je�li to si� nie podoba madonnie Legendzie to na wyspy �wiata
na wczasy i na rajskie wypasy odlotu nad ganges.
o cze�� wam kartografowie od pocz�tku nauk
kaniku�� moj� kaba�� w stolicy bogowie redakcji
zapada� na b�l dla szpitalnych wilczyc siwiej�cych w biel tajemnic
31
bez ustanku gryz�cych gard�a koniom codziennej apokalipsy
a je�li zbiegn� czystym szale�stwem to �ciga ich ognista sier�� trawy
��k� i stopy je�d�c�w podcinaj�ca w naj�mielszym galopie
wleczesz po�oninami swoj� samotno�� jak rannego w bitwie
i kto tu szcz�liwie uje�d�a tw� klacz bezsilno�ci
wo�aj�c do ciebie Legendo przez d�ungl� ludo�erczych zda�:
przenie� g�ry Tybetu na miejsce morza Gula�Szeli
(morze liter przemie� w Kanie Poetyckiej na dolary)
niech s�o�ce twoich s��w cofnie umar�ym sekund�
niech przyjdzie do ciebie tw�j b�g wszechbiegn�cy mi�o�ci�
odejmie butwienie na krzy�u twych ko�ci
niech otoczy ci� si�� i porozumieniem w �mierci
niech ci ze�le m�czyzn� co potrafi kocha� czu�o�ci� cz�owiecz�
niech ci raz jeden wr�ci Ojca na p�s�owa rozmowy
niech powie w ko�cu jak z maku zrobi� opium alkohol nie syci
niech nam uczyni w twych wierszach mecz bokserski
na kt�rym jeden tak dostanie �e nie podniesie si� do �ycia
uwierzymy �e� nam tw�rc� pie�ni dla cz�owieka
przed kt�rym nie �z� rzucisz na kolan