6766
Szczegóły |
Tytuł |
6766 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6766 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6766 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6766 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARIANNA
BOCIAN
Ograniczone z nieograniczonego
* * *
jak to co kochamy i czego ci�gle pragniemy
zatraci�o demoniczn� genialno�� � bezruch
jak to co przera�a�o sob� i czego si� l�kamy
zatraci�o wymiar zrozumienia � znu�enie
jak to co kusi�o �wiat�em zszarza�o�wiatr
zamarza w ogniu p�omie� �y� � na wargach mosi�dz
jedynie dzieci potrafi� jak op�ta�cy �ycia
�mia� si� a� kwiaty wychylone przeczuwaj�
�e to �mieje si� b�stwo odwieczne i ogie�
jak nie potrafimy ju� p�aka�
by ocali� godno�� �mierci bez kt�rej �
s�yszysz! � nie ma �adnych narodzin
jak to co proste sta�o si� w mowie z�o�one
1976
* * *
nasze teraz sta�o si� tu z wczoraj
nic nie zostaje unicestwione! Nie wpisuj�
�adnego mordu w jakikolwiek przypadek!
B�g nie przewidzia� zbrodni � dlatego
przed�u�a si� �ycie i nie szukajmy autor�w
zniszczenia poza tymi kt�rzy to czyni�!
to co sta�o si� wczoraj przeistacza teraz
w nas jest kain i abel a cia�a Dolin�
dlaczego nie wstydzimy si� swoich my�li
otwarci i kl�cz�cy przed sob� samymi?
kto wieczorem zapyta� siebie � co dzi�
uczyni�em dobrego... i...
cz�owiek bez namys�u czyni sid�a z�a
dla siebie i dla w�asnych dzieci
jaka powinno�� takie by�y i s� winy
1975
* * *
albo m�wisz TO SAMO albo nieznane INNE
je�li ��czysz wszystko ze sob� � z b��du
3
w b��d zachodzisz albo je�li niczego z niczym
nie zwi��esz to psie a nie psa zobaczysz
bo czy mo�liwe cokolwiek b�d� w mowie co
�yciem nie wst�pi wi�c co daje nam
w�asn� niezale�no�� poznania?
b�d� g�upi w czas �wi�ta pisuj pisuj i wypruwaj wiersze
cwany co� utraci z uznanego wywy�szenia
a ten wyszydzony ma odwag� by� sobie �ebrakiem
jak i samemu sobie przyjacielem w wyprawie (oni
wszyscy pozostali szale�cami) w andy po to serce
otwarte w klatce M�odzie�ca... reszta to czczy dym
kadzide�... a ten zapis podobny jest do linki tylko
drudzy bior� haki... to nie b��d lecz ci�g prawid�owy
dzi� jest Wielkanoc jutro Wielki Poniedzia�ek
wczoraj zabity dzi� �ywy i tak b�dzie kona�
a� do ko�ca �wiata kt�rego nie b�dzie poza nami
m�ka jest po to by przed�u�a� �ycie
je�li Jeste� to �yj� Tym Samym i od tego
ginie w innym tylko punkcie i czasie TO
jednym Jestem i jakbym wszystkim czu�a zarazem
n�dzy w wielko�ci utraci� nie mo�esz wi�c jeste�
bo Jeste�
cz�owieku
co dodasz do �ycia blask str�ca w popio�y
nie TO zanikiem lecz TEGO SAMEGO
p r z e f o r m o w y w a n i e m
* * *
niezale�nie od tego co zdarza si� my�le� innym
o nas
a nam wierz�cym w r�ne rzeczy �ycia o my�leniu
innych
dzie� jeszcze nam pozosta� z prawdziwym s�o�cem
�ycie si� przed�u�y�o w planie wedle starego zdania
�Jestem przez wszystkie JEST� � mylimy ci�gle
to co zaistnia�o w mowie wi�c jednako w ciele
ze �mierci� poezji � co wy�onione wprost z �ycia
by�o nieprawdopodobnym i jakby to przekre�la�o
rozpoznane wzory kt�re niejedno upro�ci�y
wr�cz okaleczy�y o to czego nasza my�l nie obj�a
znaczeniem
niezale�nie od tego co zdarza si� my�le� innym
poezja staje si� poza wszelkim schematem wichrem
i ob�okiem i najbardziej zaskakuje tych z kt�rych
wy�oni�a si�! oni teraz jakby przera�eni i ol�nieni
patrz� na s�owo kt�re cia�em z pierworodnej ziemi
4
pyta�o kim s� i dlaczego tak �ycie si� przed�u�a
w planie zn�w wewn�trznym �e krok ku nam samym
ca�� wieczno�ci� a ucieczka mniej ni� konanie
z konkretnej odnowy czasu wiecznego ka�d� dob�
niezale�nie od tego co zdarza si� my�le� innym
ja wiem �e poet�w i kap�an�w widzimy w b��dnym
kole � z pnia ich cia� i zakrytej krwi zakwitaj�
wargi odnowionym nasieniem i sami oczywisto�ci�
te� nie wiedz� �e ich �renice s� pogodn� zatok�
w kt�rej �mier� jakby pozostawa�a zwiastowaniem
ci�gu w pe�ni realnego w ci�gu ziemskim
wszak odnawiaj� wszelkie znami� �ycia
cho� sami � tak bywa � nie zawsze wiedz�c
czyni� zmartwychwstanie znacze� bez kt�rych
biologia niczego pocz�� rozumnie nie mo�e
1976
Na cmentarzu
s�owo kt�remu nie przypad�o istnie� rzeczywi�cie
nie jest aby konkretnym cz�owiekiem kt�rego los
nie zawiera si� ju� w �adnej sprzeczno�ci? nie
jest to pr�ba powo�ania nowego paradoksu � s� to
s�owa ojca ze mnie mn� rozszerzone nad jego grobem
w kt�rych po��czone jest �ycie jak i �mier� w co�
co by�o ale teraz ja mu kre�l� jedyn� tu inno��
wi�c nie znaczy �e nie Istnieje lecz ja nie mog�
odnie�� w zast�pstwie Jego s�owa do niego samego
jest s�owo w s�owie poza mn� przede mn� i we mnie
dlatego nie mog� spotka� go bezpo�rednio bo jest
wyzbyty wolny od sprzeczno�ci � ja w jej apogeum
�yjemy �mierci� by umiera� jedynie �yciem
W Bogu sprzeczno�� czy w samym cz�owieku?
ciekawe co szumi drzewo cmentarne � kolebka kawek
ale ich tu zatrz�sienie! jakby kasztan w czerni!
s�owo kt�remu nie przypad�o istnie� rzeczywi�cie
jest konkretnym cz�owiekiem odesz�ym w ojcu
dot�d nie wierzymy dok�d m�ka nas dosi�ga
kawki = �renice � one s� bia�e
czarna
przestrze�
5
Antyerotyk
Kiedy wykrwawia si� jego gard�o w mleczny deszcz
nasycaj�c korzenie od wewn�trznej strony cz�owieka
� spr�buj pokocha� jego gorzk� bezsilno�� cia�a
patrz na niego by� zna�a sw�j a nie jego koniec.
Kiedy upada z pragnienia na rosn�c� w urodzaju
pustk�
gdy nad nim ju� z n a n e oberwanie chmury
� spr�buj go za�lubi� s�owem nadziei! cho� nie
stanie si� m�czyzn�
powitaj go cia�em nie s�owem przyjm bo jest
jedyn� potencj�.
Dzie� takiego stw�rstwa i tobie s�dzony na pustyni.
Kiedy go b�d� p�dzi� przez tysi�c lat czy sekund�
co nie legend�
kiedy on zamieni �ciganego na �cigaj�cego z cen�
r�wn� zawsze krwi
� spr�buj biec za nim czystym szale�stwem
zobaczysz jak n�dza ukrywa si� w pot�dze
b�dziesz zap�odniona nasieniem tragicznego
biegu kt�ry musi mie� w cz�owieku koniec.
Kiedy dotkniesz jego cia�a sypi�cego si� w wieczno��
� spr�buj wierzy� �e nie umar� ca�y
kochaj go dalej jak kobieta i nie myl ckliwo�ci
z czu�o�ci�
obejmuj jego s�owo mocn� p�tl� krwi
rozlu�ni twoj� zwierz�co��
otrzymasz czas ucz�owieczony.
Kiedy osi�gniesz bezsilno�� swoj� � b�dziesz jak
rajska glina
si�� kt�ra milczenie z prochu w ga��� kwitn�c�
zamieni.
Kiedy �nisz mow�
� zerwij to jab�ko z krwi cz�owieczej pocz�te
spr�buj do ko�ca milcze� a mo�e odkryjesz
stysi�ckrotnienie
Sekundy. Rozum pojmie ale niczego nie odkryje
w Stw�rstwie.
Mo�e rozumu nie ma a my bezustannie Ob��d
nim chrzcimy?
Kiedy zrozumiemy �e cz�owiek jest potrzeb� mi�o�ci
�ycie przestanie by� teatrem masek targowiskiem
pozor�w
6
kto si� nie odda� zupe�nie ten nie przyjmie oddania
edenu
� spr�buj si� zastanowi� na co mia� si�
wykrwawia�?
albo za co ty da�by� si� jako cz�owiek zabi�.
A i nie zapomnij o szumi�cych drzewach i o tym
co czynisz.
W korowodzie uroje� wszyscy obna�eni. Czym
p�acze tym �yje
kto uzna� �ycie symfoni� raju ten i w p�aczu
wielbi czas.
Spr�buj odczu� to co w p�aczu zbawiaj�ce.
1972
* * *
cia�o zmartwychwstaje ze �r�de� ziemi i �wiat�a
to sprawa wci�� tajemna i nie uleg�a Nikomu
gdyby nawet anio� uni�s� �renice przenikaj�ce Pocz�tek
natychmiast zosta�by oczyszczony z wiedzy
narodzenia
nikt nie zna przej�cia za drzwi ciemne przenosz�c tu
bezwiednie bia�y kamyk g�odu co si� otwiera w nim
morzem z kt�rego wynurzy si� o �witaniu cz�owiek
podp�ynie ku niemu ��d� wioz�ca najstarsze jab�ka
a m e n
s� drogi bez dr�g a jednak wij� si� pod stopami
s� j�zyki bezj�zyczne a jednak bywaj� prawdy
obna�aj�ce spos�b stawiania s t o p y
a mo�e tylko zimne s� zw�tpienia w konieczno��
zachowania ciep�a po�udniowego na p�noc nasz�
tak t�skni�c wiekami za wolno�ci� za moc� s�owa
modlitwy
czy w por� dostrzegli�my tragedi� wiek�w i rodzaju
�adne s�owo nie staje si� cieniem na �adnej ziemi
spe�nia si� na tobie tylko w innej porze zegara
zabija czego nie przeczuwa jeszcze biologia � bezw�ad
stwarza ci�gle �ywym jak stwarza� nas
niewiarygodny B�g
j e d n a k
z umiarkowaniem nale�a�o wtajemnicza� w �r�d�a
mowy
oko �lep�o z ustawionym lustrem
warga nie zm�wi�a mowy z odczuwania
ale mowa nie pocz�a jeszcze m�dro�ci
stwarzania � �ycie nie zanika w zanikaniu
7
wtedy rodzi si� t�sknota
za pierwszym krzykiem niemowl�ctwa
j e s t e m
bywa odkryta m�ka wszystkiego we wszystkim
zapytaj matki jak si� daje cia�o na �wiat�o
kto si� nie odda� ca�y na wysoki ogie�
nie m�g� si� dope�ni� tym co go otacza
kto p�aka� czy nie wielbi� �ycia!?
1974
* * *
w �wiecie cierpienia dzie� �ycia
nie przeistacza si� w pie�� nocy
zmys�y ludzkie przeros�y szans�
por�wnywania
� w tym �wiecie
cz�owiek staje si� uniwersalnym
punktem pe�nym mocy wyzbytej
spe�nienia dlatego �miech dziecka
p�dz�cego obok z nie wyg�oszonym
�ywio�em
� wpada w �wiat cierpienia
jak pocisk eksploduj�c energi� jakby
nie z tego �wiata by�a wszelka czysta
mi�o�� objawiona w p�dzie dwu bosych
st�p kt�re pozostawi�y w tobie stygmat
g�odu � st�panie po ziemi jest rozkosz�!
bezwiednie rozp�dzonym cieniem potr�ci�o
w tobie �miertelny spok�j nie zniewalaj�c
bezsilnie t�uk�cego si� serca w obr�czy
kt�rej nie masz szansy ani zerwa�
ani przekroczy�
� bo to ju� ukorzenione
nieszcz�cie przerasta tob� ku b��kitom
� bo to ju� pora powrotu
cieniem po�egnania w jak�� przestrze�
woln� od winy grzechu pracy i pokuty
� huragan �miechu malca
wpad� w otch�a� opi�t� sk�r� i by� �ask�
by� promieniem z przesz�ych wiosen
z kt�rych pozosta�o tylko wygna�stwo
przezroczyste ciemno�ci cierpienia
w kt�rych nie mo�na kocha�
nawet siebie... tylko ten �miech
8
kt�ry uderzy� jak miecz a musn��
jak ga��zka ja�minu
poruszona wiatrem
ku tobie
�
w �wiecie cierpienia �miech staje si� groz�
a mo�e
w polu �mierci w �wiecie cierpienia �ask� jest
g�os czystej rado�ci �ycia
* * *
do tych dom�w z r�k ojca pisanych za p�no
kto gra na harmonijce �szcz�� domowi twemu�?
a kto s�yszy w zapomnieniu �u�ani u�ani malowane
dzieci� � przestrze� jak konfesjona� w niej
spowiada si�
tera�niejszo�� ziemi niebu � kiedy umar�
dom w ojcu a ojciec we mnie bi� si� o ziemi�
by�a ta sama r�wnina niepodobna do wiary
w zbratanie
do tych dom�w z edenem Matki za wsze�nie
Imperium �wiat�a Zielonego tylko gdzie ON Admira�
flot p�yn�cych w krwiobiegu? dlaczego odwo�uj� si�
do trupa mego biegn�cego za ojcem unosz�cym dom
na plecach w wiekuist� cisz�?
Wiem � to ja trac� w tym dniu
o s t a t n i � kryj�wk�
w kt�rej p�acz by� dozwolony
wr�cz
ocalaj�cy um�czon� biologi�
Nieokre�lone
tam gdzie wska�� nigdzie bo wsz�dzie nigdy
czas zaczyna� si� zawsze m�odymi gwiazdami
gor�cy po�ar �niegu � p�on�y s�owa
odpowiednio do wrzenia krwi
jasno�ci� ziemi
trzeba doskonale rozumie� niewiarygodno�� siebie
widmo sad�w innych dr�g jak i cielesnych zegar�w
rosn�cych �wiat�em niebieskobia�ym jak krzyk p�l
stosunkowo m�ode cia�o czernia�o w wiekuisto��
9
barwa pod sk�r� bardziej czerwona jak na ironi�
na lini� mrozu stosunkowo m�odych �renic i r�k
zdaje si� praktycznie z�o�ona wy��cznie z pragnienia
ogrzania my�li w promieniu tamtych ogrod�w
dzieci�stwa
do�� r�wnomiernie rozdzielona jest w nas �mier�
daleko do zdj�cia ze siebie cia�a jak p�aszcza
z tego samego powodu jakim narodzenie czym ono?
nikt nie wie cho� czuje pe�ni� bezwzgl�dnie!
* * *
ju� Parmenides wyczu� � fakt narodzenia jest smutny
i � cho� nie pi�am ze Spinoz� w�dki � pomy�la�am
tak
wygrzewaj�c cia�o na Szrenicy jak jaszczurki: skoro
tak smutno si� JEST a B�g wrodzi� si�
w kosodrzewin�
to wr��my do Niego w jedno�� ale czy aby dla
nas tu
szcz�liwsz�?
� s�o�ca w dniu by�o w br�d i w przestrzeni
zn�w tkwi� i jako�� b�l znosi sam siebie... pij�c
ze sob�
co� si� ci�gle ziemskiego powtarza... ka�da wielko��
musi mi�dzy sob� i drug� wielko�ci� mie� CO�
dziel�cego �
ja jak przecinek w zdaniu ju� Parmenides wyczu�...
i tak a� do
n i e s k o � c z o n o � c i
...Bo�e ulituj si�
(a nad czym z czego? � �eby kto� raz wiedzia�!)
Bo�e ulituj si�... i Ty mi to CO� jeszcze przebacz
mi�dzy sekundami nie ma NIC pr�cz piek�cego
czasem
ognia w �y�ach... i Ty mi to co� przebacz milczeniem
ch�odne s� ki�cie r�k Twoich wros�ych
w kosodrzewin�
czy Tobie tak samo JEST jak mnie obok teraz?
Szrenica, marzec 1977
* * *
przybywasz by nakre�li� w rdzeniu nieobecno��
kt�r� wypowiesz �le ale bezu�yteczno�� cia�a
10
pomyli
mrok zda� rozszerzy przestrze� zapisu
b�d�c przecie� wiesz: tobie by�a dana pomylona
droga
czy mog�e� po�r�d �nie�ycy spotka� dorodniejsz�
�ask�?
przeprowadza�e� nieobecno�� tranzytem zakazanym
zbrodniarzom i �wi�tym
b�karcie mego istnienia radosna sforo
dwudziestoletniej p�nocy
czym m�wi� litery � nie wraca si� doba �ycia
�adnym wierszem
przybywasz na odm�wienie mowy pe�nej winy
za Matk�
poros�� szadzi� uroczystej mszy z konaj�c� Glin�
w hostii
� i � nie spe�ni�a si� krew na r�kach doskona�o�ci�
�wiata
odchodzisz w brak orzeczenia z nadmiaru podmiotu
s�yszysz muzyk� spalonych skrzypiec i pierworodn�
ki��
r�ki z urodzajnym wybuchem odtaja�ej krwi
(niagara)
� kim ON w nadci�gaj�cym momencie
rozwi�zywania �r�de�
na drodze pomylonej po�r�d kt�rej jeszcze
porozumienie osi�ga uniwersalne milczenie
� kim ON przesz�y w �mier� �e detonuje akord
za akordem
pocz�tkiem �ycia a ja mu echem po�r�d obcych
�cian t�em
mo�e mierzw� czerpan� przez w�asny b�l
z ol�nienia �e
matki rodzi�y nas z ziemska prawem do bezbronno�ci
nagiej
cia�o! � jeste� do upodlenia i jeste� miar� godno�ci
kim ON
poja�nia�o symfoni� milczenia niagara ro�nie
jakby �mier� nie dana by�a po tej ranie globu
� kim ON bia�y ogie� z nieobecnej bierze
kurs na mrok i b�kart mowy dobrze s�yszy Matk�
...przybywasz... tak m�wisz... przybywasz jakby
tamt� umar�� Matk� w czas porodu...
�yciem matki
z w�asnej �mierci �yjesz
11
b�d�c
przecie� wiesz
poza ka�d� wypowiedzi� ci�gle biologiczn�
do czytania ksi�g�... tu ukrywasz tragedi�
m�wi�: ona ma znaczenie ocalaj�ce...
Obiad
pomy�la�am � na obiad b�d� frytki i wyzwolenie
od czego� trzeba zacz�� marzy�... cho� to mo�e by�
jak sp�niony za nami biologiczny czas
czego nie odczujesz w mg�awicowym pi�trzeniu
ziemi
tego nie prze�wietli anemiczny intelekt... tylko
z chaosu narodzin
wyskakuj� z ciep�ych wn�trz formy s��w
w kszta�cie �ywego
zn�w ka�d� my�l musisz przemy�le� od nowa
zn�w ka�de cierpienie przecierpiasz
pomy�la�am�na obiad b�d� frytki i niepodleg�o��
wiem � nie uwiod� cz�owieka pochodnie Dwunastu ze
skrzypcami Mistrza... wiem jak trudno zrezygnowa�
teraz
ze zbrodniczo�ci wpi�tej jak kwiaty w obrazy kt�re
rozum
mro�� i wystarczy si� zastanowi� a spadn� nagle
na cia�o
�renica nie zd��y si� zmru�y�
zn�w oczekiwane przeczekujesz oczekiwaniem
pomy�la�am � na obiad b�d� frytki i nasze �ycie
spowodowane � b�d�my szczerzy � warunkiem
�mierci
ojca i matki my jeste�my ich ubytkiem i pe�ni� bo
rozpadli si� w noc mi�osn� by wr�ci� do swej
wt�rnej
przed narodzeniem Postaci zjadaj�cej �ycie aby
warunkiem
zn�w sta� si� czas obiadu frytek z domieszk� b�lu
ogromniejemy w okrucie�stwie b�d�c w �lepej
drodze
natury na kt�rej odwrotno�� naprawd� nie wyst�puje
mamy szans� pozna� to co mo�na jednym s�owem
zanegowa�
i dlatego nasze okrucie�stwo wyzbywa si� prawa
do ufno�ci
12
w pod�e sensy aby scali� niebo pierwej przechodzimy
wszystkie
wcielenia piek�a i s�d ostateczny...
bo stworzy� to tyle
co da� si� rozedrze� na rdze� co si� stapia
bezwzgl�dno�ci�
bo stworzy� to da� si� �mierci i si� jej wymiga�
...i... tak si� zmienia� by pozosta� sob�
w kompozycji �wiata
zn�w musisz niczego nie musz�c
pomy�la�am � na obiad b�d� frytki moja n�dza i B�g
i TAKA rzecz kt�rej warunkiem osi�gni�cia jest
nieznanie jej w naszych be�kotliwych wargach
chocia� to one r�wnowa�� znaczenie tego CO tu
czynimy obejmuj�c od razu ca�y czas kosmosu
wiedzia�am: czas tego zapisu przeliczy� si� o frytki
w nich jakby za�ama�a si� wszelka skala smutku tego
w�a�nie �wiata kt�rego zna� ju� nigdy nie b�dzie
nam
dane... wszak nie przekracza�am wyobra�ni�
oczekiwanego
...stwarzanie my�li to nie okrucie�stwo...
�e biegn�ce lata?
�e te frytki? �e... jednak chcieli�my uciec od
siebie i teraz w rdzeniu w�asnej pe�ni
dostrzegam bogactwo: zbutwia�a bez prze�ycia
doba sta�a si� jak pr�nia... przesz�o lecz
nie min�o... staje si� zn�w w kr�gu �ycia
frytki nas ogryz� w odwrotnej relacji na linii
czasu co sposobem bycia! tak si� ju� nie r�nimy...
�ycie obok �ycia... kto� zn�w zam�wi frytki...
staniemy si�
prawda wiekuistej uprawy kartofliska
pami�tamy:
dzie�o natury nie zna jeszcze bezu�yteczno�ci
m�wili�my � bywa�o! dorodnie i m�drze kre�l�c
rzeczy tego �wiata a �ycie zetla�o i
sparcia�a sk�ra na wszelkich s�owach...
i nie wykie�kuje nawet rozpaczy sekunda?
nawet je�li to nie my
lecz nas b�d� zjada�...
wi�c...
si� doprawiajmy
na po�ywny �a�cuch
13
* * *
najwi�kszym wydarzeniem jest wyprawa w Nieznane
nieprzychylny faraon nienawidzi w�drowc�w i
prorocy wprawiaj� go w pozorne zak�opotanie
� ksi�gi wieszcza na p�tli jeszcze nie konaj�
...nie dobiegnie ju� kresu fa�szywe sacrum...
�nie-boska� komedia nasza w powszechnym teatrze
wkraczamy w stare tragedie w nowym uk�adzie sceny
te same drogi wij� si� Nieznane w ogniu ka�dy
nie zasi�dzie w miernocie lecz biegnie Tam
odwrotu od wolno�ci nie ma! kto si� cofa �
najbole�niej ginie o ka�dym �wicie
faraon wszak nie upilnowa� szale�stwa w�drowc�w
i prorok�w! szale�stwo ich nie by�o pomy�k� ani
b��dem
faraon p�ci �e�skiej kokietuje okiem wszechwidz�cym
przyk�ada do nas �elazne ucho i szerokie oko
ale drogi i jemu si� pl�cz� bo nasze Nieznane ma
sw�j cel
i jego wszechs�ysz�ce ucho niewiele rozumie cho�
pewne
�e s�yszy... ale i jego obejmuje wzburzone morze
pusty�
Widzenie nieszcz�liwego
Boga godni ci kt�rzy b�lu swego jeszcze nie znaj�
czyta�am dzisiaj w nocy w twej twarzy... jakbym
p�aczem
chcia�a cofn�� win� �wiadka kt�ry zbyt dobrze czu�
czym noc
powiedzia�am � istnieje wiara istnieje rzeczywisto��
cia�
musisz uwierzy� w rozdarciu �e ziemia na kt�rej
stoimy teraz
nie rozst�pi si�! sp�jrz w b�l i przeniknij go!
jestem obok
musimy przetrwa� mrok inaczej zginiemy inaczej
TO mo�e
wynie�� nas poza orbit� cia�a wyobra�ni� kt�rej �
krzycz�! �
nie ufaj pe�ni� �e ona zna drogi ku �wietlistym
r�kom Boga
jej nieokie�znany p�d niejednokrotnie str�ca�
w przepa��
14
jest w nas taki b�l kt�rego nie ujmie nam nawet ON
jak potrzebna jest r�ka ch�odz�ca gor�czk� i g�os
odskoczymy... musimy spojrze� w g��b i trzymaj�c swe
r�ce dotrwa� do �witu nie obiecuj�c sobie pomocy bo
niemo�liwa! trzeba by zast�pi� jednego w odczuwaniu
a to niemo�liwe... cz�� b�lu trzeba w m�ce przeby�
nie b�j si� objawia� siebie w p�aczu... to ocalenie...
w tragedii nie ma s�abych... tak czyta nas cierpienie
s�yszysz � �ycie tylko jest warte �ycia
nie mog� zmieni� ci nocy niczego nie cofn� w tobie
jestem obok jak cie� obok by� m�g� si� scali� jak
ocean
wzburzony w kropl� jak dzie� z nocy
jak
ziarno z kwiatu
nie ma cudu pr�cz faktu istnienia
pomy�l: B�g i drugi cz�owiek s� na zewn�trz
by�e� godny i jeste� godny w nieszcz�ciu
* * *
mocny Debbillus zbudowa� fasady butnej wiedzy
wn�trza sal kt�rymi mo�na r�wnie� okre�li� i cia�a
zalega m�cz�ca pustka � braknie tlenu zrozumienia
ukrytej przestrzeni drugiego s�o�ca okien i �renic
Debbillus pozaciera� �lady dr�g i dobra i ju�
zawiesi� laserowe �wiat�o � szukamy nawet mroku
po�ywnej tajemnicy szukamy twarzy r�k drzwi warg
cia� � zaczynamy wierzy� w istnienie rzeczywisto�ci
z czym nie mo�e si� pogodzi� �w mistrz wielu posad
Debbillus wznosi narkotyczn� wiedz� wieku
unosi si� czad � nie wida� �ycia i �mierci
p�aska kokieteria id�ca w �wiat rzeczy
do ciebie do mnie �eby unikn�� zrozumienia
punktu � jeste�my autorami czyn�w i s��w
i my jeste�my autorami tej butnej fasady
sednem zniszczonego wymiaru cz�owieka
Debbillus spe�ni� rol� podrabianego demona
gra� by nie trze�wia� nikt tu sob� w por�
15
* * *
jako� nie widz� by modlili si� swoi za swoich
groby ju� pozarasta�y zielon� lito�ci� ale B�g
nawet w paj�ku dziwn� sie� stawia i to rozumiem
jako� nie widz� by s�dzili swoi samych siebie
a jakby cudze grzechy mieli za odwr�cenie od
siebie uwagi ale prawda si� dwa razy nie zdarzy
i to jest pewne i to ja r o z u m i e m
jako� nie widz� aby trze�wieli w nienawi�ci
na wsi i w mie�cie a� od pod�o�ci lepko nas
�mier� pisze i s�usznie i ja to rozumiem teraz
na ka�dym ci��y kl�twa wszelkiej zbrodni czas
aby ni� okre�li� porzucone dziecko w kuble na
�mieci i czego� mi �al i tego nie rozumiem
ci�gle widz� snem ob��kanego cz�owieka
zbratanie i dzie� bez r�ki wypisuj�cej na
drugiego brata list wyka�czaj�cy pom�wienie
trzeba by sko�czy� mi�dzy sob� z tym co zwie si�
��dz�... i ten wiersz kt�ry diabli w m�zg nadali
nic nie daje?.. jako� to ja wiem i TO rozumiem
1978
* * *
my�l jak cie� Herkulesa na rozstajnych drogach
gdy ju� dzie� sko�czy� si� a noc si� nie pocz�a
czy widzisz ju� perspektyw� zbawienia czuj�c echo?
czy zachowa�o w buncie cokolwiek w�asne powo�anie?
s�owem: widz� wieczny powr�t kwiatu akacji
przyrodzony bunt w sferze obumar�ych potencji
korzenie drzewa chlusn�y w bia�e grona pot�gi
odrodzona mo�liwo�� okre�lonego z n a c z e n i a
s�owo jak cia�o zmursza�ego Herkulesa z wczoraj
zn�w w blasku zieleni w dobrym odrodzone w
kolorze niepokalanej bieli Zmartwychwsta�c�w
�ycie stwarza si� �yciem � s�owo si� tylko odnawia
o c a l a j � c bez czego czym stwarzanie?
1977
16
* * *
�25.999. Prawd� poznasz tym co robisz. I tym tylko.
26.157. Mi�o�� w�asna jest absolutyzacj� w�asnej racji�.
Filozof Anonim
Kiedy p�akali�my wynajduj�c a nawet szukaj�c
jak kolumb ameryki �mierci jak konfucjusz imperium
Tego co Niewidzialne mieli�my widocznie zbyt wiele
m�odych si�.
Jednak co� wzrusza a� wapno w ko�ciach. Oto m�ody
cz�owiek jeszcze bez skazy dozna� b�lu z pewno�ci�
kap�ana rozpoczyna �arliwie kazanie o swojej �mierci
podobnej do bia�ego konia. Jest osza�amiaj�ce jak
intuicja czyni jego wargi sensownym zdumieniem
i �mier� zn�w � jak bia�y ko� � niesie nas wszystkich
na wybieg widnokr�gu. Nikt nie kona lecz si� uwznio�
�la... Tak si� widzi nie �mier� lecz jej majestat... tak
si� czuje �e ona przypomina jasny dzie� niepodleg�o�ci
w Imperium �wiat�a w Kropli gromnicznych �wiate�...
Nie mog� krzykn�� teraz... M�ody cz�owieku wszystko
jest nami bardziej prymitywne w �mierci... ci�gle pa�
mi�tam: majestat odej�cia wyznacza podnios�o�� na�
rodzin.
Powietrze wok� uwalnia si� od naszej lepkiej krtani.
Ani ty mnie zabawisz swym wierszem ani ja ciebie ale
w twych wargach �mier� jest bia�ym koniem galopu�
j�cym kt�ry unosi t�tnem zn�w przez stepy po�oniny
drogi... I mo�e tylko ten co nie dozna� czym ONA
kre�li jej imi� stysi�ckrotniaj�c �yciem i w�a�nie teraz
wypowiada tak� Rzecz kt�rej warunkiem jest abso�
lutne nieznanie w s�owie. Kto dozna� ten milczy obja�
wieniem w proporcjach zbyt irytuj�cych. Bia�y ko�
galopuje jak ptak zakwit�y w p�dzie.
I... przyznam � jest to wzruszaj�ce! Oto kompo�
zycja �wiata staje si� sensownie pi�knem przera�aj��
cym. M�odzi stw�rcy zbyt dobrze wiedz� dlaczego na�
le�y zacz�� od �mierci krajobraz cia�a widzie� zna�
czeniem w �r�d�ach poczynaj�cych pocz�tek nowego
Oddechu.
Kto nie odczu� jej galopu nie czu� �wiata sob� my�
�l�c �e �ycie mo�na od�o�y� na ratalne jutro. Kiedy
odkry� b��d lekcewa�enia by� pod kopytami ci�gn�cej
go latami chabety... a m�g�by by� je�d�cem co si� spala
r�wnolegle z p�dem galopem ognia z torowiskiem �y�.
Zgas�by �agodnie w wietrze
nie czuj�c TEGO wszystkiego.
17
* * *
by� mo�e przedrze�niali�my mow� stworzenie
� i � rodzi� si� b�kart uwodz�cy zapyzione
doby... dochodzi�e� do s�owa ale nie do �ycia
w godzinie by siebie pozna� i pozosta� d�ungl�
niepoznan�... zdania niczym zbita miazga
pluskiew w szar�y to tyle co powiedziane �e
one by�y w nas takie... i teraz przychodz� do
nas z odwrotnych p�l stw�rstwa... powracamy
� zobaczycie! � sami do siebie i jawnie rysuje
si� krajobraz: �ycie jest kar�! ogryzam
z �ycia jak potworny zapomniany sen z dzieci�stwa
�e spalili�my ojca i matk� �pi�cych
w cha�upie pod strzech� zgubili�my l�k przed
grzechem i ci�gle w monotonnej bezustanno�ci
sami przeciwko sobie tworzyli�my kszta�ty �mii
si�gaj�cych nas spoconych w przebudzeniu... wiemy:
szara�cza s��w poci�gnie na �er i dopadnie
ko�ysek z wnukami... s�owo wymaga odpowiedniego
post�powania... w nas wina... by� mo�e
zmiana s��w jest zmian� �ycia na co dzie�?
1975
* * *
rozum za p�no pojmuje pocz�tki nowego
jego wyznawcy pluj� w chmury kwitn�ce
anio�ami
wszech�wiat otwiera podwoje ci�g�ej wsp�lnocie
po�r�d wczoraj uzyskanej po�wiaty raju na ziemi
odkry�am w sobie urodzajny hektar n�dzy i jab�o�
nie spodziewa�am si� w�r�d ulewy deszczu d�wi�ku
muzyki
po co rozumie� �e w mroku cz�owiek pozosta� czyst�
mi�o�ci�
p�noc� skroplone s�o�ce � wszystko wyra�a�o
stworzenie
by�e� stracony ze �renic a� bryzn��e� �ywym
�wiat�em
cia�em przelewa�y si� d�wi�ki i rzeki rozkoszy
�mier� sta�a si� mo�liwa � p�aka� Rodzaj pocz�ty
z pierworodnej kropli pocz�tkiem i ko�cem
1974
18
* * *
kto nie zna� samego siebie nie mia� �wiata i nocy
kto nie mia� �wiata nie m�g� si� w nim zagubi�
kto si� nie zagubi� w sobie ten si� nie odnajdzie
tam w�druj� gdzie nigdzie nie dojd� ju� dzieckiem
tam jeste� jak zielony po�ar b�stwa nie z ba�ni
jeste� mi burz� kt�rej rami� zagarnia pod siebie
teraz jednoczesny jak sen pierworodny nieznany
nie musz� ci� kocha� by �ycie ocali� by� nawet
nic mi nie dajesz niczego nie bior� � stopieni
jutro w tym miejscu i ci�gle o tej samej porze
�mier� b�dzie ciek�a na moje �ycie po bia�ym
�niegu... gdzie� w dali krzyknie morze fal�
wierz� �e odszukasz mnie Po�r�d p�dnego piasku jak
po�rodku �ywych dni � ONA nie b�dzie zbrodniarzem
zbli�ymy si� do siebie jakby zawstydzeni s�o�cem
* * *
ten kt�ry nie stworzy� biegle zabija
ten kt�ry ojcem nie mo�e ocali� dziecka
nie bez powodu kre�lono piek�o na ziemi
ale cz�owiek nie przestaje d��y� do zbawienia
samotny jak glob ziemski dziedzictwo d�wiga
i wiek�w koron� i kona w tkankach Chrystusa
kt�ry nie ze �mierci
lecz zbrodni bo nim umar� zosta� zamordowany
i nim zmartwychwsta�
samotnie kocha�
w piekle ziemskim
mi�dzy nami
* * *
grobom � wieczno�ci �odziom niepotrzebny m�j cie�
dziadek m�wi� �e odchodz�c nie umrze wi�c nie
p�acz�
ojcu by� potrzebny sad kt�ry przer�s� nasze r�ce
nigdzie nie musz� si� spieszy� � nie dlatego �e czas
19
m�j jest wzgl�dny lecz �e ja nie wyczerpuj� sekund
potrzebne s� mi groby w spo�ywaniu tlenu na s�owa
potrzebne mi CO� o czym nie potrafi� ju� m�wi�
szcz�cie obcowania z cisz� pe�n� jawnego �ycia
ziemia � wieczna hostia przemienno�ci w czasie
trwania
niepotrzebna fraza m�c�ca symfoni� milczenia
kosmosu
1976
Dlaczego
tylko urodzaj rodzi s�oneczny g��d czasu przemiany
trwa�e odradza pierwsze jako i minione Narodzenie
tylko pie�� objawiona rodzi b�l niedoskona�o�ci
i przera�enie �e oto cie� jest za nami naszym panem
a my ko�czymy si� w dwu w�asnych d�oniach
i mowie
kt�rych znaczenia i dotyku nie da si� zdepta�
w drugich
tylko doskona�a samotno�� wyzbyta wszelkich
niepowodze�
w�a�ciwie jest stosowana na bia�� sekund� � tak
d�ugo
doczeka� si� jej nie mo�na po�r�d zb� i �wiec
topionych purpur� nocy w kt�rej jakbym i ja mog�a
wypowiada� kamienist� drog� gdziekolwiek znaczenie
s�owa ma jeszcze drzewa cie� psa i cztery �ciany
do kt�rych prowadz� uchylone drzwi pod stary dach
a po pod�odze st�paj� bose stopy starca
powracaj�cego
w niezwyk�� w nim lekko�� dziecka kt�re nie
mo�e powstrzyma� u�miechu rado�ci na samym
ko�cu
� Panie dlaczego? � rozpaczy za bogatej na
jak�kolwiek pojedyncz� �mier�
taka cisza nad bia�� kartk�
czerpan� przez r�ce co� m�wi�cego cz�owieka ale ja
do niego pisywa� ju� nie mog� w ostatniej linijce
bo �mier� jest jakby drwin� � pewnie ona ju�
banalna a pogrzeb b�dzie pierwszej klasy skoro
�adne s�owo nie by�o poza pestk� jej otwartej wargi
r�ka zgarnia�a � B�g wie dlaczego? � a nam zosta�a
osobliwa duma skaza�c�w na �wiat�o z mroku
20
dostojno�� poni�onych z kt�rej nie wzrasta korze�
ani konwalii ani ostu ani jab�oni kt�ra nie nasza jest
tylko �mier� przybli�a majestat i ogrom �wiata
a� psy wyj� jakby si� ba�y p�ki nie przejdzie Fala
obca nikomu nie znana jakby �ciany szept
nic si� nie stanie � i � ju� nie broni si� w tym
�wiecie
stan�a przed czym� tak w ogromie bezpiecznym
a� wiara w pomoc jak�� ze strony �ywych braci
zawiod�a i sta�a si� pod�o�ci ur�gowiskiem
jednak
cz�owiek b�dzie pisany przed s�owem jak zbo�a
ozime pod jesie� � ziemia spo�yje potencj� pie�ni
Panie pozw�l ukl�kn�� przed w�asn� n�dz�
a!... dlaczego zamkn��e� i Ty Okna?
1976
Okruchy
A.
jedno jest s�owo bo jedne r�ce i jeden chleb
jedna sekunda przeci�cia si� wzroku dzie�
gdzie by�a noc � mog�a si� spe�ni� mi�o��
pozosta� n� brak nas i jakby pozosta�o Nic
tylko ta s�onecznie wymy�lona jasno��
jelonek z wypiekami lazuru na sier�ci
krzycz� li�cie na drzewach barwami
p�ynie z �y� ziemia
ciek�y rubin
B.
tylko prze�yte w poni�eniu i m�ce ma
realne szans� na rozsypanie si� wraz z naszym
cia�em
kto� wobec nas niech nie p�acze wszak zwyci�stwo
zbawienia jest inne! to co �jest� osi�ga znak winy!
w niej dost�pi� tego co by� powinno � wyprzedzaj�c
wszelkie okre�lenia i rozpoznanie! to w�a�nie
przekre�la b��kitne zwyci�stwo imieniem
n i e w i e m
M.
Ludzie mi�uj�cy �ycie ��cz� si� odchodz�c w czas
Zawsze
cz�owiek kt�ry zabija ��czy si� pozostaje w mordzie
jedni go oklaskuj� drudzy przeklinaj� przez
pokolenia
cz�owiek stwarzaj�cy �ycie nie zosta� wyp�dzony
21
z raju
pozosta� w nim drzewem
i owocem z a k a z a n y m
R.
dzie� przecieka� sennie i nie by� zwyci�stwem
n i k o m u! dzie� bez mordu jedynie i ci�gle
nierealny jak dom m�j jak codzienny b�g i poemat
ju� zmierzch i tylko ceglaste od s�o�ca sarny
jakby jeszcze mia�y przywilej pomykania
z czystym sumieniem w g��b lasu z p�l
co prawda uj�y bratu troch� owsa
ale on gospodarz nad nim w�adzy to
nie ma przecie� wi�kszej od ich dzikich
pragnie�
wszak sarna zjada pierworodnie pokarm
my mo�e �upie�cami ziemi nie zwyci�stwem?
* * *
m�odo�� potrzebuje przyjaci� by prze�y� dob�
b�lem jest rado�� kt�r� nie mo�esz obdziela�
cz�owiek oddaje siebie bo ma siebie tu �wiatem
� ludzko�� jest jednym jakby scalonym cz�owiekiem
kt�ry przychodzi jako �e miar� cz�owieka miara
oddania si� buduj�cego... i oto nie ma on pr�cz drogi
nikogo kto tu i teraz pojmie co m�odo��
udr�czona � wszak celem �ycia jest ofiarowanie
s i e b i e drugiemu!
nie przecz� �e samotno�� starc�w
jest uci��liwa cho� bezpieczna bo z prawa czasu
jak sprytnie za m�odymi �renicami ukrywa si�
dramat �ycia
m�odo�� i �mier� maj� w sobie zbyt wiele
podobie�stwa
oddajemy si� w rozczuleniu � by �yciu w �mierci
nada�
stw�rstwem odwieczny kierunek! czy ju� wiesz
dlaczego
cz�owiek tak szuka cz�owieka? � dramat mi�o�ci jest
przejrzysty: scali� si� �ycie bez drugiego cia�a
nie mo�e! �mier� czyni nas wymiarem
samowystarczalnym
jednak cia�o cz�owieka to teatr na o�cie� otwarty
22
tu si� nie gra lecz si� staje akt stw�rstwa w �wietle
widma �mierci � wbrew sobie nie jest to
zniszczeniem
cho� sta� si� mo�e gdy wszyscy patrz� a ty nie
znajdujesz �adnej twarzy �adnej wyci�gni�tej d�oni
kiedy cz�owiek oddala si� w �mier�... przyjacielem
jest ON
kiedy jednak w mi�o�ci ty lub kto� siebie posk�pi
jakby� stw�rstwo odwraca� na porz�dek dziwnej
zbrodni
wiem � m�wi� niejasnym warunkiem pr�b�
odnowienia
embrionu bezwiednej mi�o�ci szczeg�lna to rado��
gdy s�owo przejrzy noc� iskrami wzro�nie w obwodzie
wszelkich horyzont�w o kt�rych nie wiedzie� jest
jednym z zapis�w szyfrowych: zbawienia! tak si� tu
oddaj� doczesn�... czy nie mi�o�ci�? stw�rstwo ma
r�wnie� form� ocalenia rodzaju dlatego nikt nie ma
prawa odm�wi� drugiemu mi�o�ci! wystarczy chcie�
zrozumie� to ostatnie zdanie!
Ograniczone z nieograniczonego
przyszed�e� na odej�cie � wysoka jest upad�o��
mi�dzy przesz�ym a przysz�ym � wyspa lodowa
do czego mam si� teraz upodobni� � zn�w sen!
ogie� � nie nale�y r�k skraca� samob�jstwem!
stoisz na niskim znaczeniu rzecz� � Zero
w liczbie si� zawiera w nas i poza nami
czego nie �al? � to co wiesz ci��y cho�
nieznane kusi obietnic� raju � pragnienie
�yjesz? � �ycie twoje a zarazem te� niczyje
pami�tasz? � Elea to wyspa kochaj�ca wolno��
Anaxagoras z Klazomenai zbuntowany w Atenach
og�oszony kacerzem z dowcipem wszystkich bog�w
patrz�c w �renice Aten �egna� miasto z dum�
cz�owieka: �Nie jam utraci� Ateny, Ate�czycy
mnie stracili� � wiadomo w Atenach by�a demokracja
i czego� nauczy�am si� z wczoraj � upadla si�
cz�owieka
by upadla� nieliczni przechowali godno�� wygna�c�w
podrabianych raj�w! jak nasze teraz ma stare
korzenie?
23
jednak ko�em nie lini� cz�owiecza historia!
co przed tob� szukaj za swymi plecami
nasze teraz nie z tera�niejszo�ci?
ograniczone z nieograniczonych korzeni!
* * *
przyjaciele bog�w (tak, tak) u�ywali �ycia jak �wi�ta
to powiedziano dawno w dzie� mordu na Sokratesie
ile� by�o pr�no�ci i bezwstydu by taka per�a my�li
cz�owieczej chlusn�a �wiat�em nazwanym Logos
Spermatik�s
aby spotka� rozumne obrazy wiek�w � czy musia�
tak okrutnie
odchodzi� rze�biarz boskich widnokr�g�w danych
�miertelnikom?
przyjaciele bog�w u�ywali �ycia jak �wi�ta
m�dro�� ich polega�a na tym
�e wszech�wiat by� im ojczyzn�
dlatego znosili pogard� w uczciwo�ci dnia
i prze�ladowani wrastali fundamentami narod�w
kt�re s� ju� dumne
�e to w nich �yli doskonal�c m�dro�� rodzaju
my�l� �e po to Diogenes szuka� w bia�y dzie�
latarni by ujrze� tylko oczywiste i prawe
kt�rych dostrzec wci�� nie potrafimy
czy nie najwi�cej zu�yto si�y
by stawa�y si� na ziemi rzeczy oczywiste
bez gwa�tu?
przyjaciele bog�w u�ywali �ycia jak �wi�ta
czy musieli by� pogardzani i mordowani?
a nad czym p�aka� krwi� Norwid?
a nasza nienawi�� z jakich p�ynie �r�de�?
cisza jak ostry n� � ci�g�a cykuta!
* * *
tylko oczywiste powszechne dlatego ci�gle tajemnicze
mi�dzy nami droga do realnego nieba pe�nego �ycia
nadzieja trwa p�ki droga roz��ki nie ko�czy si�
w drugim � moje noce s� odblaskiem �mierci twojej
tamt� obietnic� lazuru
po�r�d rozpaczy uczy�am si� p�aka�
i �mia� si� p�aczem ta�cz�c zapomnienie
jednak by�e� mi�o�ci�
nie spe�nion� i zmusza�e� do oczekiwania
24
innych... wszak ci�gle jest kobieta i m�czyzna
jeden i ten sam bo jedno trwa bo�e Stw�rstwo
p�acz... nie mog�am si� zatrzyma� w �a�obie
wychodz� do ludzi ze s�owem i gin� od tego s�owa
niesko�czenie wielu umar�o bez winy za mi�o��
wielu zgubi�o si� w nienawi�ci wielu jest tu
cierpi�cych i wielu jeszcze dobrych
jak czas mi�dzy nami rozci�ga si� oczywiste
z b a w i e n i e
* * *
przyby�o nam rzeczy uby�o mocy mi�owania za NIC
�B�g mi�dzy starymi jest najm�odszym dzieckiem�
na co j�zyk wykrwawia si� czasem dawania
zarodzi skoro zanik�y zegary d�onie dom rodzina
z pobojowiskiem nocy mi�osnych w kl�sk� popio�u
przyby�o nam �wi�t uby�o uroczystej doby �ycia
�B�g mi�dzy starszymi jest najm�odszym dzieckiem�
nie tu moje stw�rstwo gdzie dobry wiersz ani
wtedy gdy scalone z rozk�adu �ycie rzeczywiste
� w b�lu gdy si� s�aniam by nie zabi� niczego
kt�re Jest kt�re trwa kt�re przeradza siebie
spe�nieniem: s�owo z przemilczania mi�o�ci
nieprzeniknionej ma pocz�tek: �mier� nie jest
jej wyciszeniem lecz wy�szym tonem tego JEST
rozbrzmiewaj�c we wszystkich harfach
powietrznych ogrom�w przerastaj�cych
nas o przera�enie powag� harmonii
co stracone jest do odzyskania wsp�lnot� godziw�
�B�g mi�dzy starymi jest najm�odszym dzieckiem�
coraz samotniej a nie wypada p�aka� krwi� zda�
mi�dzy swymi �mierciami co jak �otry �ywe
wiernie stoj� obok... i nagle... z nich dziecko
na pustyni wieku podaje wod�
ze snem spokoju wiekuistego
* * *
nie daj mi Bo�e lasko �lepc�w widz�cych powietrze
stworzycielu d�wi�k�w dla g�uchoniemych s�ysz�cych
zakwitanie konwalii w lasach i detonacje k��w zbo�a
25
kasjerze oprocentowanej n�dzy my�li i ubywania
zas�abn�� w ziemskim przedsi�biorstwie wyka�czania
garnitur�w modlitwy zgrzebnej przytomnej w lnach
tej arce rodu do kt�rej dosz�a tylko wie�� o mojej
stopie b��dz�cej po zielonym ko�ciele z epoki
wtopionych
w splot historii �wiata kt�rym niepotrzebna jest
przysi�ga
hymnu ani �aden cz�owiek ze s�owem powitalnym
nie wydaje si� dzi� mo�liwym przemyt wody do
galilei
cz�owiek Panie kt�rego mo�e wcale poza �yciem
sko�czonym
nie by� znacz�c s�owo na krwi �wiata Nic ci�gle
znaczy
wi�c nie daj mu zw�tpi� �e dlatego odmienia si�
ogromem
w ogromie Twej lewej komory rajskiej na przyj�cie
do prawej
a to wystarczy i mnie rozbi� �agle z przegub�w lat
i pop�yn�� dorosn�� do �ycia
pozw�l mi Panie powietrzny lesie harf
na kt�rych graj� drzewa zwierz�ta ro�liny
przypomnie� sobie �em dzieckiem kt�remu
przeznaczy�e�
chleb s�owa... jeste�... a ja bez r�k nie mog� unie��
litery A c� dopiero roz�ama� rozmno�y� i obdziela�
uczy� cokolwiek by ust�pi�o skowyczenie tkanek
objaw bratu wysy�aj�cemu arki w jezioro abrahama
�e jeszcze jedna zbieg�a mu pi�ta z lodowego ro�na
a znajdzie moment dobicia tego co tylko m�k�
bo �yciem nazwa� tego ju� nie mo�na
jakakolwiek �mier� b�dzie ulg�
powiedzia�e� �e� jest przez Wszystkie n�dzne JEST
wi�c kto tak wymawia tu siebie i dlaczego
w blu�nierstwie wo�a o jak�kolwiek
mo�liw� pomoc kt�r� mo�e by� r�wnie� �mier�
ale to jeszcze nie znaczy �e...
* * *
nie skacz �renico za plastikowymi obrazami
powtarzaj sw�j g��boki wgl�d w to co rodzi
26
stopo nie wspinaj si� w szalonej turystyce na
telewizyjne maszty � odczuj co twardo�� ziemi
mowo nie zach�ystuj si� g�odem polowania na
sensacje rodz�ce p�ycizn� i tandetny blask
odkryj urod� popio�u
poruszaj si� nagie cia�o cierpliwie w cierniach
a ludzka uczciwo�� doprowadzi powoli i ciebie
w splot przyczyn i ich zrozumienie
dope�ni uzyska elementarne s�owo tn�ce
niczym lancet chirurga kt�rego ruch
si� powt�rzy w ci�ciu na dni �ycia
kiedy� spieszy�am si� p�dzi�am jakbym mija�a
to wielkie �wi�to pe�ne m�ki chc�c omin��
nie czu�am �e jestem w jej rdzeniu
nale�y d�ugo powtarza� powag� st�pania
powoli Wypowiada� zap�adniaj�ce s�owo
przekroczy� co� to tyle co przej��
odpowiednim krokiem i w nim
jest czas kt�ry i mnie przynosi ulg�
Patrz� na glob
Nigdy wszyscy nie byli wolnymi i nie b�d� rodzin�
kto przekracza bia�� d�um� niech �egna si� ze sob�
ludzie co wiek s� zagonieni za robot� zabijaniem
podnieceni zabaw� w polowania (niewa�ne na kogo)
wiele wygranych walk by�o ostatecznym przegraniem
tylko snem by�o zdanie � cz�owiek jest dobry
z samej
n a t u r y! Nieprawda � wszyscy czerpali z zabijania
zast�pcze rozkosze �ycia! Doskona�o�� cz�owiek
zdobywa
prac� wysi�kiem godnym miana Zwyci�stwa
codzienno�ci
kszta�towanej na scalenie wi�c dobrem!
Nigdy wszyscy nie byli rozumni skoro przetrwa� mord
i tylko niewielu w b�lu ocali�o swe r�ce jeszcze
sadz�ce jab�onie? � skoro przed�u�a si� �ycie
wi�c zbyt wielu uprawia�o Stw�rstwo
reszta zaciekle zabija�a w r�nych maskach
nie w nich ros�o drzewo p�aczem i owocem
27
przerastaj�c �a�ob� dzieci i wd�w
Nigdy nie by�o zbrodni kt�ra nie by�aby
odpokutowana przez pozosta�ych w �yciu
Nigdy nie rozumiano �e zbrodni nie rozwi�zuje
�aden s�d �adna sprawiedliwo�� ziemska ani Bo�a
nigdy bo �adna ofiara jeszcze nie zmartwychwsta�a
nie b�dzie �adnej sprawiedliwo�ci � tu nie ma
wyj�cia
� od zbrodni musimy o d e j � �
z niej musimy wyleczy� si� w swych my�lach sami
p�ki nie przenikniemy rozumnie tragedii ca�ego
rodzaju i cz�owieka wci�� chorego
na zbrodnie � s�dy i kary b�d� dowodem daremno�ci
tu nie ma �adnego wyj�cia
� od zbrodni musimy o d e j � �
ostateczn� dojrza�o�ci� �ycia
w uk�adzie wsp�lnoty
�ycie na czasie
Powiedzia�e� �e �ycie wygl�da jak blokowanie diab�a
wiedzia�am to jest niepok�j kt�ry nie zniknie nigdy
rozmowa zamienia�a si� w bezradno�� papug w klatce
na o�cie� otwartych... prawie chorzy od samotno�ci...
nie przypuszcza�am �e taki jest strach przed
zwyk�ym �yciem
chcia�am aby� mnie poca�owa� spotkanie nasze
po latach
nie by�o przecie� przypadkiem wo�a�y nasze cia�a
siebie
teraz jakby dwa nierozdzielne okazy na wi�ksze
udr�czenie
cudownie odwracali�my uwag� od siebie od cia�a
od �ycia od...
bezlito�nie mordowali�my godzin� za godzin� m�wi�c
� tak �
per�ami my�li bo czy nie cudownie m�wi� m�dry
Grek: �Szcz�liwy kto poznawszy wiedz�,
nie dba ani o krzywdy zadane przez obywateli,
ani o czyny zbrodniarzy,
tylko rozwa�a kosmos wieczny rozmy�laj�c,
kto i jak go stworzy�,
kto to czyni,
od tego dalekie s� z�e my�li i czyny�...
Grecy m�wili precyzyjnie...
28
tak sta�y si� mi�dzy nami
najg��bsze ciemno�ci rozstania!
� Kto� ze staro�ytnych
kto by nas widzia�
a cho�by Heraklit m�g�by si� trz��� ze �miechu
cho� mo�e B�g p�aka� jak ojciec m�wi�cy �e �ycie
to szczeg�lna
rado��... kostnia�am z przera�enia byli�my ju� wolni
jak glob
klatka by�a otwarta ale ja nie mog�am wyci�gn��
r�ki
ty nie mog�e� uczyni� zwyk�ego kroku
...okaleczone ptaki wzywaj�ce wzrokiem
Oczekiwanie latami i wierno�� przeros�a
w przera�enie
rozszerza�a si� przestrze� mi�o�ci
dwoje chorych na m�k� samotno�ci noc� wiod�o
m�dre rozmowy o tym �e ka�de s�owo jest rozbitym
zbawieniem
cia�a wzywa�y ju� na o�lep: jeste�cie wolni
jeste�cie... tak
g�odni ciep�a! � rozmawiali�my o donios�ych
zagadnieniach
dyskretnie g�uszyli�my l�k przed w�asnym �yciem
czas zamaza� przyczyn� naszego spotkania
Oto wszystko o nocy zamordowanej w nas
o m�ce kt�rej nie mo�na zrozumie�
dalej poszukujemy prawdy
wci�� czekamy na siebie
ponad mi�o�ci� cia�
ob�ok mrozu
kryszta�
z m�ki
Powiedzia�am �e �wiat jest zawsze taki sam wi�c
od nas samych zale�y czy jeste�my szcz�liwi teraz
tak... tak...
usposobienie cz�owieka jest jego demonem powiedzia�e�:
�Wszystko, co cz�owiek robi jest udawaniem, �e jest
si� sob�!�
Nic uj�� nic doda� w tym niepoj�tym potrzasku
na co oczekiwali�my prze�yte zosta�o w roz��czeniu.
29
* * *
huragan mijanych obraz�w w�r�d kt�rych nagle
samotny cz�owiek s�yszy modlitw� przedmiot�w
zwierz� ju� dawno przesta�o wierzy� w rozum
starszego brata po s�o�cu i jedynej matce ziemi
nie zawarli�my jeszcze z �yciem przymierza i
drzewo kt�re �ci�to w zakwitaniu jest oskar�aj�ce
a mo�e to SOS kt�rego nie potrafimy jeszcze
odr�ni�
s�yszysz? mo�e nie dost�pujemy �aski rozumu
praktycznego?
cichn�ca samotno�� � d�o� wspieraj�ca kosmos?
Kto� zmniejsza wielk� �mier� w zwyk�y �mie�
A B�g nie chce i cz�owiek ogromnieje Sekund�
podniesiony do wieczno�ci zalegaj�cej Kosmos
prowadzi r�ka nieustaj�cy p�omyk Lampy Tr�jk�tnej
dowodem staje si� p�acz dziecka i u�miech starca
znacz�ce niemo�liwo�� dopowiedzenia dozna�
cho�by z faktu �e wczoraj noc� przekwit�y
chryzantemy w przera�aj�cy mr�z
przepalaj�cy ogniem �renice
* * *
co w nas wci�� �piewa po�r�d nieprzeniknionych
krajobraz�w dwudziestu czterech godzin na dob�
co w nas nieprzerwanie p�acze win� �e s�yszymy
jakby nami bezprzyczynnie bi� dzwon zbawienia
nie odnajduj� odpowiedzi poza odczuciem
poza prze�yciem kt�re nie ma wsp�lnego s�owa
mo�e dlatego mi�o�� musia�a chlusn�� z mordu
na Chrystusie by cia�a nasze sz�y ku przystani
i nie zabija�y w sobie nadziei na wyj�cie w
wymiar nieznany � bo prawd� �e wszech�wiat
nie zna jakiejkolwiek pr�ni materi� duch
�piewa w nas narodzenie ziemi i nasza p�acze
�mier� w kt�rej stajemy si� niesko�czenie
innym �yciem kt�rego nie mo�emy upodobni�
do niczego �yj�c w jej rdzeniu i okr�gu
30
Kl�twa w stylu cz�stochowskim
nie tobie gwiazdo wchodzi� w m�j los
nie tobie moim sercem przecieka�
przesta�a� by� drogowskazem nocy
zaledwie� materi� z kt�r� bywam
przez zwyk�y przypadek
mnie od mg�awic zimnych chocia� jasnych
to pustych jak garnek na pustyni �mietnika
z daleka! m�wi� w najpi�kniejsz� minut� �ycia
gdy do kloak odp�ywa ze mnie bezbronna krew
jestem niewyobra�alnie potrzebna tu �mierci
ogl�dam siebie w jurnej masie zieleni
�ycie ro�linne zn�w si� rodzi po z�ociste
ziarno...
jestem potraw� dla pastewnej brukwi
jestem opok� pod wieczyste trawy
nie tobie gwiazdo schodzi� w m�j los
nie tobie moim sercem przecieka� noc�
cho� ziemia z�u�la nas szybciej
ni� p�onie kropla benzyny na bruku
nikt nie przekre�li wszechstw�rczych
popio��w �
umarli zabici �yciem ziemi pozostaj�
jest noc w kt�rej osi�gam zenit upodlenia
i wiem po co stworzono na ziemi za�wiaty
dlaczego cia�o tak boli �e czas zawo�a�
do Niego: zabieraj �ycie bo nie mog� sama
tego zrobi� w bezsile! tyle jeszcze �ycia!
ulituj si� cho� �mierci� nad niedobitym
ssakiem po�r�d mrozu ognistego po kt�rym
nie mam si�y ci�gn�� odmro�onych n�g r�k
do �adnego s�o�ca! gwiazda b�yszczy jak uroczysto��!
co z tego? czy nie ironia patrzy tak
na tego kt�ry mia� by� miar�
� tak m�wiono � wszech�wiata?
gwiazdy liszaj na sk�rze bardziej piecze
ni� skrz�ca ona... oczy zeszkl� si� ju�
tylko przyjdzie
patrze� w galaktyce Kostnicy
31
Alpinistyka
strzelista biel w�r�d kt�rej cz�owiek i cz�owiek
s�abnie w swej mocy i wzmacnia si� mocy s�abo�ci�
tu biegnie stara p�powina � kto kim si� oka�e�
przed nami magnetyzuj�cy wierzcho�ek � zwyci�zcy
czy przegrani? � to w�a�nie b�dziemy wiedzie�
bez b��du tu w tej wyprawie bezwzgl�dnej
wyruszyli�my po ostrej granicy �ycia i �mierci
lew� nog� wkracza� ka�dy w raj a praw� w piek�o
a wierzcho�ek jak ��d� noego krok za krokiem by�
dalej im wy�ej by�o trudniej i dwakro� dalej ni�
nam do odwrotu ni� nam do narodzin w b�lu
a jednak wielu zgin�o urodzonych pod szcz�liw�
gwiazd�
moje wargi by�y pokryte cieniem winy na r�wni
z krwi� abla cho� nie przecina�am nikomu liny
nasze wyprawy niby ob��kanie si�gaj�ce objawienia
a jednak co� wymierza�o sprawiedliwo�� czasu
na przedostatnim kroku zabrak�o ju� si�y i tlenu
ju� wiedzia�am � mam da� siebie w tej sekundzie
ostatni k�s tlenu Drugiemu z wyprawy
patrzy�am prawie ze szczytu i sprawiedliwo��
�ycia ludzkiego by�a jasna jak dowodliwa �mier�
wtedy gdy nie ma winy najwi�ksz� win� jeste� ty
musisz z�o�y� ofiar� gdy masz szans� siebie tylko
obroni�... kto kim si� oka�e z braku tlenu?
przyszed�e� siebie odkry� w bezwzgl�dnej pokorze
...zobaczy� siebie i tu zawy�... kim jeste�?
sposobem �ycia zdobywasz wierzcho�ki prawd i wiesz
kim jeste� na przedostatnim kroku czym twa ��dza
zabi�e� bo� ka�d� wypraw� traktowa� jak hazard
zdobyta my�l jest wielko�ci� wszystkich
zapomnia�am zapomnia�e� zapomnieli�my
cz�owiecze�stwo pozosta� mia�o bezinteresowne
niczym droga ku zbawieniu � i � w ka�dej
wyprawie jest Wielu ale jest ci�gle Jeden w nas
i je�li kto� ginie wszyscy wracamy z g�r
zbrodniarzami i ka�dy w sobie pokutuje
w dobrowolnym starym ogr�jcu czyni
spowied� przed sob� ofiar� i s�dzi�
teraz wie co wsp�lnota i cz�owiek
w wyprawie w andy po s�oneczny wiersz
32
* * *
gdzie jest �w wyzwolony cz�owiek
szcz�liwie opasuj�cy wzrokiem
dob� wiedz�cy: praca i owoc jej
by�y jego cz�ci� �ycia przekazan�
innym z pragnienia by zn�w �ycie
by�o odnowionym arcydzie�em
nigdy
przedmiotem szpetoty m�cz�cej
wszelkie zmys�y ludzkie
� �lepe...
s� losy bytowania a nieme ci�ary
toczy si� lawina upiornych lalek
cz�owiek wyzwoli� si� z subtelnych
my�li z pi�kna nadawanego kszta�tom
� kalectwo
nie prze�wietlone przez my�l a
my�l wolna od s�o�ca � bezsilna!
gdzie jest �w wyzwolony cz�owiek
czy widzisz
rzeczywiste kszta�ty swego �ycia
czy one �r�d�em w sobie absurdem
czy si�y nasze wedle kalectwa
my�li uleg�y odkszta�ceniom?
a przecie�
przedludzki �wiat ma trwa��
harmoni� odrodzenia p�r roku
� jest
idealnym dowodem wolno�ci
kwitn�cych modrzewi! jeste�my
�lepcami widz�cymi sw�j ob��d
cz�owiek
wyzwoli� si� z siebie zni�s� granice
straci� wszelkie punkty uzale�nienia
nie wy��czaj�c �ycia i �mierci]
i mo�e zgin�� w ogrodzie
kwitn�cych georginii
i mo�e pomyli� okno na wysokich pi�trach
z drzwiami
czy inni odnajd� wtedy prawa
i granice ziemi po kt�rej st�paj�?
33
P�ynie czy dynda
gdy cz�owiek znosi� jarzmo w�adzy
z nim by�o �le a jemu jeszcze gorzej
Legion Spartakusa gas� co wiek
na krzy�ach
gdy cz�owiek wyzwoli� si� od praw
nie tylko ob��kanych na tronach
gdy zwyci�y� ziemi� i wzrost ro�liny
wyzwoli� si� od p�r roku dnia i nocy
odkry� groz� w sobie
� nie mia� w�adzy
biologii swej ani rozumu! � i � zn�w
z nim jest �le a jemu jeszcze gorzej
nie ma w nim �adnych �ar�ocznych pop�d�w
nie ma w nim �adnych �wi�tych czas�w ani
we wsi ani w mie�cie ani w ko�ciele ani
kinie nie jest bytem ani bytowaniem
tak pozosta� jak zwyci�ony
bieg rzeki
p�ynie
p�ynie
dziadek Szekspir m�wi� �e �wiat zwariowa�
i dynda
i �licznie dynda
mo�e si� wyzwoli�
jak kto� chce zarobi�
niech napisze traktat
�P�ynie czy dynda�
* * *
jednak nie dali si� zwie�� �wi�ci w korowodzie my�li
reprezentuj�cych now� bo star� epok� wiesz co
pozostawi� ci Stanis�aw Ignacy Witkiewicz... znasz go?
nienawi�� ci�gle pije korzeniami z nieprawego
podglebia nieprawego naprawiania �wiata no�em
b�yszcz� topory pracuj� pi�y zwalaj�ce stare
pnie buk�w ostro�� soli budz�cej my�lenie
nie przestaje si� szuka� nowych rozwi�za�
gdy niknie dramat w mowie � �ycie nim w apogeum
zagra�a nam g�upota skarlenie analfabetyzm
nie dali si� zwie�� kt�rzy wyszli z ognia wojen
34
bez sk�r i �renic � w r�ny spos�b cz�owiek traci
�ycie
s�uchanie sielanek o zwyci�skich i niezwyci�onych
mi�o�ciach nie oddali�o od patrzenia �renic w �mier�
bombardowanie duchowe � formy run�y w gruz
mowy
�eby przywr�ci� �ycie wszelkim wiernym s�owom
jedynym wyj�ciem jest zdanie kt�re z JEST
rozkwita
istnieniem �wiata! pami�tasz co kre�li� Adam
Mickiewicz
na ko�cu zdania co pocz�tkiem
czynu omijaj�cego fa�szerzy �wieckiego konkordyzmu
�w perfidny romans bilansuj�cy nadwy�k� pogrzeb�w
kto zrozumie usta wykrzywione b�lem dlatego
prorok m�wi�cy obfito�ci� serca czuje rdzeniem
ko�ci � dlaczego tragedia przes�dzi�a o wszystkim
co podchodzi do nas i wymaga wiary nie pretekstu
tworzenia wewn�trznej zapory przed be�kotem mowy
krzywoprzysi�nej
przedrze� si� przez chaszcze jakby wpierw przez
sieb