6750

Szczegóły
Tytuł 6750
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6750 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6750 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6750 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARIA GRODECKA SIEWCY DOBREGO JUTRA o uprawach ekologicznych i wegetaria�skim od�ywianiu Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Malutki ch�opczyk id�cy ulic� ze swoj� matk� zobaczy� nagle obok chodnika co�, co go ol�ni�o � zielony skrawek trawy. Pu�ci� r�k� matki, pobieg� tam, zatrzyma� si� przez chwil� po�rodku zieleni, a potem powolutku przykl�kn�� z wyrazem nieopisanego zachwytu na bladej buzi. Rozja�nionym spojrzeniem szuka� w oczach matki zrozumienia dla swojego nieoczekiwanego szcz�cia. Ale dla spiesz�cej si�, zap�dzonej kobiety by�a to tylko irytuj�ca strata czasu. Podesz�a szybko do malca, poderwa�a go z ziemi i z pasj� bi�a chudy ty�eczek. Potem, zagniewana i wzburzona, poci�gn�a p�acz�ce dziecko w stron� betonowego chodnika. Temu ch�opcu i wszystkim innym dzieciom moj� ksi��k� po�wi�cam 5 UDZIA� GOSPODARKI HODOWLANEJ W EKONOMICZNYCH I EKOLOGICZNYCH PROBLEMACH WSPӣCZESNEGO �WIATA Ameryka�skie Towarzystwo Dietetyczne uznaje, �e w�a�ciwie zaplanowana dieta wegetaria�ska odpowiada w pe�ni wymogom dobrego od�ywiania. (The American Dietic Association Reports July 1980) Najwi�kszemu nawet optymi�cie nie�atwo by�oby przyzna�, �e �wiat wsp�czesny znajduje si� w sytuacji pomy�lnej i korzystnej dla wszystkich jego mieszka�c�w i �e dalszy rozw�j w tym samym kierunku mo�e napawa� otuch� i wiar� w jeszcze lepsz� przysz�o��. K�opoty i trudno�ci naszego czasu tak si� ze sob� spl�ta�y, �e pr�buj�c znale�� jakiego� generalne rozwi�zanie, nie wiadomo w�a�ciwie od czego nale�a�oby zacz��. Wszystkie sprawy wydaj� si� zaz�bia� ze sob�, trudno zdecydowa�, kt�re z nich s� pierwotne, a kt�re wt�rne. Za kt�r� nitk� nale�a�oby poci�gn��, aby k��bek niedoli i zagro�e� sam si� rozwik�a�. W ostatnich latach uwadze wszystkich mieszka�c�w Ziemi najbardziej narzuca si� zagro�enie zwi�zane ze ska�eniem �rodowiska naturalnego. Wiadomo, �e istniej� liczne, realne niebezpiecze�stwa spowodowane przemys�owymi zanieczyszczeniami w�d, powietrza i gleby oraz nadmiernym eksploatowaniem zasob�w naturalnych. W zwi�zku z tym m�wi si� i pisze o gro�bie katastrofy ekologicznej. Sprawcy ska�e� i zanieczyszcze� przemys�owych spotykaj� si� z powszechnym pot�pieniem, a ostatnio coraz cz�ciej ponosz� konkretne sankcje wymierzane z mocy zobowi�zuj�cego prawa. Takie negatywne reakcje i opinie w stosunku do tych przypadk�w s� zjawiskiem stosunkowo nowym, do niedawna bowiem otacza�a je atmosfera pob�a�liwej wyrozumia�o�ci zar�wno ze strony prawa jak i opinii spo�ecznej. Ostatnio atmosfera ta zdecydowanie wygasa, a opinia domaga si� ostrych, surowych kar, dostrzegaj�c w tym ogromne zagro�enie ludzkiego �ycia i zdrowia. Istnieje jednak, obok ska�enia przemys�owego, ca�a ogromna sfera �r�de� zanieczyszczenia i eksploatacji �rodowiska, kt�re nie tylko nie zosta�y jednoznacznie napi�tnowane, ale s� og�lnie tolerowane, a nawet aprobowane i uto�samiane z pozytywnymi osi�gni�ciami cywilizacyjnymi. To znaczy spotykaj� si� z tak� sam� reakcj�, co sposoby funkcjonowania wielu ga��zi przemys�u wtedy, zanim jeszcze dostrze�ono ich z�owrogie nast�pstwa. Wi��� si� one ze stosowanymi obecnie metodami uprawy roli i z uznanymi standardami od�ywiania. Zar�wno problemy metod stosowanych w rolnictwie, jak i norm �ywienia, s� ze sob� �ci�le po- 6 wi�zane i dlatego w�a�nie tym dw�m sprawom nale�a�oby po�wi�ci� nie mniej troski i uwagi ni� przemys�owym �r�d�om zagro�e� ekologicznych. Jakkolwiek ekologiczne ska�enia powodowane chemicznymi metodami rolnictwa oraz konsumpcyjne i hodowlane sposoby u�ytkowania jego p�od�w staj� si� coraz wyra�niej widoczne, to nie zosta�y jeszcze na tyle powszechnie u�wiadomione, aby wyzwoli� przeciwdzia�anie przynajmniej r�wnie energiczne jak w przypadku zagro�e� przemys�owych. Od kilku lat s� wprawdzie przedmiotem zainteresowania i troski w�skiego kr�gu teoretyk�w rolnictwa i �ywienia, ale ich pogl�dy nie docieraj� dostatecznie szeroko. Dlatego w poni�szym opracowaniu zostan� zrelacjonowane i przedstawione, aby przyczyni� si� do zwr�cenia powszechnej uwagi i wzbudzi� zainteresowanie w takim stopniu, w jakim zas�uguj� ze wzgl�du na swoj� donios�o��. Na pocz�tku lat siedemdziesi�tych, kiedy w ca�ym �wiecie a g��wnie w Stanach Zjednoczonych, panowa� niezm�cony optymizm wywo�any osi�gni�ciami �zielonej rewolucji�, ukaza�a si� ksi��ka pt. �Diet for a Small Planet� (Dieta dla ma�ej planety). Przez czytelnik�w zosta�a od razu doceniona, bo w latach 1971-1982 ukaza�o si� dziesi�� wyda� tej ksi��ki, kt�r� krytycy uznali za �pocz�tek rewolucji �ywieniowej�. Jej autorka, Frances Moore Lapp�, znana w �wiecie jako ekspert do spraw �ywienia, zwr�ci�a uwag� na negatywne nast�pstwa nadmiaru zbo�a, jaki w zwi�zku ze stosowaniem nowych metod upraw zacz�� pojawia� si� ka�dego roku na rynkach. Produkcja rolna w Ameryce wzros�a tak znacznie, uzyskiwano zbiory tak ogromne, �e nie udawa�o si� tego ani wykorzysta� na miejscu, ani korzystnie sprzeda�. Powsta� trudny problem uporania si� z tym ambarasuj�cym bogactwem. W ko�cu znalaz�o si� wyj�cie. Hodowcy zacz�li karmi� zbo�em swoje zwierz�ta, krowy, �winie i dr�b, co wp�yn�o na ogromne podniesienie produkcji zwierz�cej i spo�ycia mi�sa. Stany Zjednoczone sta�y si� rajem dla amator�w befsztyk�w, hot-dog�w i hamburger�w. To powszechne adorowanie mi�sa w swoim kraju nazwa�a Frances Moore Lapp� �ameryka�sk� religi� Wielkiego Befsztyka�, kt�ry to zreszt� kult upowszechni� si� szybko na ca�ym �wiecie. I tak rozbudowany ameryka�ski przemys� hodowlany narzuca �wiatowej gospodarce �ywieniowej swoje regu�y gry, a przemys� mi�sny zdominowa� rolnictwo. Rolnictwo zdominowane przez przemys� mi�sny Obecny system �ywienia, zorientowany na jadanie mi�sa, opiera si� na niewiarygodnym marnotrawstwie surowc�w ro�linnych, zasob�w energetycznych, zasob�w wody, obszar�w uprawnych i le�nych oraz gleby. Je�eli trwa dotychczas, to g��wnie dlatego, �e nie partycypuj� w nim wszyscy mieszka�cy Ziemi. Osiemdziesi�t procent bia�ka zwierz�cego konsumuje tylko 25% ludno�ci �wiata, przewa�nie z kraj�w wysoko uprzemys�owionych, gdzie z ka�dym rokiem wzrasta produkcja zwierz�ca r�wnolegle z obni�aniem si� poziomu produkcji ro�linnej. Z tego oko�o 50% przeznacza si� na pasz�, a poniewa� i tak nie jest to ilo�� wystarczaj�ca, kraje bogate ratuj� si� importem pasz. Obecnie jedynymi ju� regionami o przewadze tempa wzrostu produkcji ro�linnej na zwierz�c� pozosta�y: Ameryka P�nocna i Australia i one eksportuj� p�ody rolne do pozosta�ych region�w �wiata. Eksporterami pasz s� jednak nie tylko Ameryka P�nocna i Australia, kt�re po prostu sprzedaj� korzystnie swoje nadwy�ki. Bo opr�cz tego, dla podniesienia importu pasz, kraje zamo�ne dokonuj� ekonomicznego drena�u najubo�szych nawet region�w, jak niekt�re kraje Ameryki Po�udniowej, Afryki i Azji. P�ac�c za zbo�e wy�sze ceny, ni� producenci mogliby uzyska� na miejscu, przyczyniaj� si� do wzrastaj�cego deficytu zbo�a w tych krajach. Zgodnie z prawami ekonomicznymi �rodki na podnoszenie produkcji czerpie si� z ka�dego mo�liwego i dost�pnego �r�d�a. Ulegaj�c tym prawom, dysponenci ziemi preferuj� uprawy takich gatunk�w ro�linnych, kt�re wymagaj� najmniejszego nak�adu pracy, maj� naj�atwiej- 7 szy zbyt i przynosz� najwy�szy doch�d. Pod tym wzgl�dem dogodne s� w�a�nie gatunki nadaj�ce si� na pasz�: zbo�e, soja, ziemniaki, kukurydza. Importerzy kupuj� ich coraz wi�cej i p�ac� coraz dro�ej. Mo�na je bez trudu sprzedawa� instytucjom monopolizuj�cym w swoich r�kach handel zbo�em albo hodowcom w postaci pasz tre�ciwych (jak to czyni� np. Meksyk i Nikaragua) albo w postaci gotowego mi�sa (jak to robi np. Polska i Argentyna). We wst�pie do dziesi�tego wydania swojej ksi��ki (1982) Frances Moore Lapp� pisze: �Ogromne problemy spo�eczne, a szczeg�lnie problemy �wiatowego g�odu i zniszczenia ekologicznego, po prostu nas pora�aj�. Ich korzenie wydaj� si� nie mie� ko�ca... Ja odkry�am, �e tym instrumentem, kt�rego nam potrzeba, aby przebi� pozornie nieprzenikliw� �cian�, jest jedzenie. Przyjmuj�c za punkt wyj�cia sprawy �ywieniowe, zacz�am dostrzega� logiczne powi�zania tam, gdzie przedtem by�a tylko d�ungla przera�aj�cych fakt�w. A w ci�gu ostatnich lat przekona�am si�, �e moj� opini� podziela tysi�ce innych ludzi�. Ju� w roku 1969 po�owa �wiatowych zbior�w rolnych by�a przeznaczana na pasz�. Ilo�� ta ro�nie z ka�dym rokiem i to zar�wno w krajach, kt�re jeszcze na to sta�, jak i w tych kt�re zupe�nie nie mog� sobie na to pozwoli�, a dzieje si� to kosztem innych obci��e� i strat. Obecnie zwierz�ta hodowlane zjadaj� ju� znacznie wi�cej zbo�a, soi, ziemniak�w, kukurydzy i innych produkt�w ro�linnych ni� ludzie. Na ka�de 20 dekagram�w mi�sa, to znaczy ilo��, kt�r� uwa�a si� za przys�uguj�ce dzienne minimum, potrzeba prawie 200 kg paszy, podczas gdy wed�ug opinii �ywieniowc�w, pe�ne pokrycie dziennego zapotrzebowania na bia�ka, a tak�e wszystkie inne warto�ci pokarmowe, ka�dy mo�e uzyska� z w�a�ciwie dobranego, urozmaiconego pokarmu ro�linnego o wadze od 1 do 1 1/2 kilograma. Marnotrawstwo obejmuje wi�c prawie 200 kilogram�w pokarmu ro�linnego, a w tym oko�o po�ow� tego najcenniejszego w ludzkiej, zdrowej diecie. A�eby uzyska� pe�ny obraz sytuacji, trzeba to pomno�y� przez liczb� dni w roku i liczb� konsument�w mi�sa na ca�ym �wiecie. To marnotrawstwo jest jednak ju� w za�o�eniu wbudowane w struktur� produkcji mi�sa. Cz�stokro� rz�dy kraj�w eksportuj�cych zbo�e udzielaj� rolnikom subwencji na rozszerzenie upraw zbo�owych, albo wykupuj� ich ziemi� czy te� ich z tej ziemi wyw�aszczaj�. Lepiej si� bowiem op�aca sprzeda� zbo�e za granic� na pasze, ni� przeznaczy� ziemi� pod upraw� ro�lin potrzebnych ludziom w kraju. I tak na przyk�ad wielu ch�op�w meksyka�skich zosta�o wyw�aszczonych ze swoich p�l, gdzie do tej pory uprawiali dla siebie fasol� i kukurydz�, uzyskuj�c pe�nowarto�ciowy pokarm bia�kowy. Teraz ro�nie tam �yto na eksport do kraj�w potrzebuj�cych coraz wi�cej pasz dla swoich stad hodowlanych. R�wnie tragicznym przyk�adem takiej sytuacji jest Brazylia. Czarna fasola, kt�ra od niepami�tnych czas�w by�a �r�d�em taniego bia�ka, tak nagle podro�a�a, �e sta�a si� dla ubogich ludzi niedost�pna. Ta zwy�ka ceny fasoli jest skutkiem tego, �e dysponenci ziemi zamiast fasoli, zacz�li tam uprawia� g��wnie gatunki ro�lin nadaj�cych si� na pasze dla zwierz�t w kraju i na eksport. Przy dzia�aniu takich mechanizm�w ekonomicznych perspektywa rozwoju gospodarczego nie przedstawia si� zbyt obiecuj�co. Prowadzi bowiem nieuchronnie do tego, �e coraz mniejsza procentowo liczba ludzi na �wiecie b�dzie zjada�a coraz wi�ksze ilo�ci mi�sa, a coraz wi�ksza ilo�� ludzi b�dzie odczuwa�a dotkliwy brak chleba. W ten spos�b pot�nieje na ca�ym �wiecie zagro�enie g�odem. Nie jest to jednak, jak wida� g��d nieunikniony, nie wynika on bowiem ani z przeludnienia, ani z nieurodzaju czy ograniczono�ci obszaru ziemi. Jego uwarunkowania maj� g��wnie charakter ekonomiczny i polityczny. Te czynniki decyduj� o tym, co i ile si� uprawia oraz jak wykorzystuje si� plony z tych upraw. W sytuacji gdy najwi�cej uprawia si� ro�lin paszowych, potrzebnych w hodowlach, podnoszenie produkcji rolnej nie przyniesie nigdy rozwi�zania problemu g�odu na �wiecie, bo im wy�sza b�dzie produkcja ro�linna, tym liczniejsze b�d� stada hodowlane, kt�re j� zjedz�. �Jednostronny spos�b my�lenia ekspert�w � pisze Lapp� � kt�ry koncentruje si� na sprawie podnoszenia produkcji jako mo�liwo�ci unikni�cia �wiatowego g�odu, jest zupe�nie nietrafny. W ten spos�b mo�na mie� coraz wi�cej jedzenia i jednocze�nie coraz wi�kszy 8 g��d�. To poczucie niezaspokojenia pozornych, wzgl�dnych potrzeb pokarmowych jest ju� jednak uwarunkowane nie biologicznie, a tylko socjologicznie. Spowodowane jest akceptowaniem standard�w dietetycznych nieskorelowanych ani z rzeczywistymi potrzebami �ywieniowymi ani z realn� poda�� �ywno�ci. Frances Moore Lapp� da�a swojej ksi��ce prowokacyjny tytu�: �Dieta dla ma�ej planety�. Wobec wzrastaj�cej lawinowo liczby ludzi na �wiecie, z kt�rych ka�dy chcia�by jada� tak samo du�o mi�sa jak obywatele najzamo�niejszych kraj�w, Ziemia jest rzeczywi�cie �ma�� planet�� � za ma�� na to, aby nastarczy� pokarmu dla dw�ch coraz liczniejszych populacji jej mieszka�c�w: ludzi �ywi�cych si� mi�sem i zwierz�t, z kt�rych mi�so ma by� ich pokarmem. Ameryka�ski standard dietetyczny wymaga rocznie na osob� �ywno�ci, do wyprodukowania kt�rej potrzebne s� zbiory z p�l hektara ziemi uprawnej i p�tora hektara pastwisk � razem a� z dw�ch hektar�w. Co by si� sta�o, gdyby chcie� podnie�� do takiego poziomu standard �ywienia ludzi na ca�ym �wicie? Aby osi�gn�� taki poziom produkcji mi�sa, �eby ka�dy obywatel �wiata m�g� spo�ywa� przeci�tnie 136 kg mi�sa rocznie, tak jak obecnie w Australii, trzeba by obj�� uprawami paszowymi nie tylko wszystkie ju� u�ytkowane area�y rolne, ale ponadto obszary le�ne, najwy�sze nawet g�ry, bagna i parki narodowe. Jednak by�by to te� sukces tylko kr�tkotrwa�y, bo za kilkadziesi�t lat, gdy liczba ludzi si� podwoi i tego by nie starczy�o. Nakarmienie wszystkich ludzi mi�sem jest po prostu fizycznie niemo�liwe ze wzgl�du na ograniczone rozmiary Ziemi. Istniej�cy trend rozwojowy gospodarki hodowlanej �amie naturalne proporcje obszaru naszej planety w stosunku do zamieszkuj�cych j� istot � ludzi i zwierz�t. Nazwanie naszej wielkiej, starej Ziemi �ma�� planet�� jest te� wyrazem zatroskania o los tego kolosa, bezradnego wobec niestrudzonych poczyna� jego mieszka�c�w, zdolnych swoj� dzia�alno�ci� doprowadzi� j� do nieuniknionej katastrofy ekologicznej. Przeci�tnie 3/4 rolniczo u�ytkowanej na ca�ym �wiecie ziemi s�u�y uprawom paszowym. Cz�� tego to uprawy pastewne, ale pozosta�e to gatunki ro�lin, kt�re zostaj� przeznaczone na pasz�, chocia� nadaj� si� doskonale na pokarm dla ludzi. Degradacja i erozja gleby Dominacja gospodarki hodowlanej znajduje m.in. odbicie w sposobie u�ytkowania ziemi � g��wnie w strukturze upraw. W zwi�zku z tym na cele hodowlane przeznacza si� ka�dy mo�liwy skrawek ziemi i wykorzystuje go pod uprawy pastewne, paszowe lub jako pastwiska. Wprawdzie w ostatnich latach dominuje metoda zamkni�tej hodowli intensywnej, to znaczy, �e zwierz�ta trzymane s� w zamkni�tych pomieszczeniach i obficie karmione paszami tre�ciwymi z dodatkiem hormon�w. Przyspiesza to ich wzrost i wag�, a skraca okres tuczu. Jednak w pewnych regionach �wiata i pastwiskowe u�ytkowanie ziemi ma wci�� jeszcze du�e znaczenie w gospodarce hodowlanej, ale zar�wno jeden jak i drugi system przyczynia si� do �amania celowych proporcji w strukturze upraw i zachwiania r�wnowagi ekologicznej. Ch�w zamkni�ty wymaga przeznaczania ogromnych obszar�w pod uprawy paszowe, a system pastwiskowy wymaga jeszcze wi�kszych obszar�w do wypasania stad. W pewnych sytuacjach przeznacza si� na pastwiska ziemi� zdatn� do upraw. A je�eli nawet do cel�w rolniczych jest ona zbyt ja�owa, to mo�na by j� wykorzysta� bardziej racjonalnie ni� na pastwisko, bo wiadomo, �e na ka�dej ziemi, na kt�rej ro�nie trawa, mo�e r�wnie� wyrosn�� las. Jednak gospodarka hodowlana nie tylko eliminuje tak� szans� zalesiania, ale wybiera odwrotny kierunek post�powania � to w�a�nie lasy wycina si� po to, aby ogo�ocone z drzew tereny przeznaczy� na pastwiska. A system pastwiskowy wymaga obszaru oko�o dziesi�ciokrotnie wi�kszego ni� ch�w zamkni�ty. 9 Intensywne wypasanie powoduje cz�stokro� zanik ro�linno�ci ��kowej wskutek przygryzania i przydeptywania, co w wielu przypadkach prowadzi do degradacji i erozji gleby. Obecnie przyznaje si� oficjalnie, �e 60% pastwisk w Stanach Zjednoczonych jest nadmiernie wypasanych i w zwi�zku z tym zagro�onych degradacj�. Wyja�awianie gleby nadmiernym wypasaniem i nast�puj�c� potem erozj� s� zreszt� niepokoj�cym zjawiskiem w skali �wiatowej, bo w ten spos�b traci si� ka�dego roku miliardy ton gleby. Istnieje opinia, �e nadmierne wypasanie by�o od tysi�cy lat zasadnicz� przyczyn� pustynnienia ziemi. Obszary pozbawione ro�linno�ci na skutek dotychczasowej dzia�alno�ci ludzkiej przewy�szaj� o oko�o 20 mln km2 ca�y obszar ziemi u�ytkowanej przez rolnictwo. Wiele region�w �wiata obecnie ca�kowicie ogo�oconych mia�o kiedy� bogat� wegetacj� ro�linn�. Przyk�adem jest pustynia Sahara, kt�ra jeszcze 10 tysi�cy lat temu by�a kwitn�c� oaz�. Jednocze�nie wiadomo, �e tam w�a�nie przez ca�e wieki koczowa�y plemiona pasterskich nomad�w ze swymi licznymi stadami. W czasach rzymskich p�nocna Afryka by�a spichlerzem cesarstwa, a ziemia otaczaj�ca Tripolis mog�a w czasach Mahometa wy�ywi� 6 mln ludzi. Pakistan 4 tysi�ce lat przed nasz� er� by� g�sto zadrzewiony, a jego centrum, gdzie dzi� jest pustynia � by�o d�ungl�. Niekt�rzy jako przyczyn� pustynnienia wskazuj� zmian� warunk�w klimatycznych. Jednak badania paleontologiczne wskazuj�, �e na wielu obszarach obecnie pustynnych, a niegdy� �yznych, klimat nie zmieni� si� zupe�nie od tamtych czas�w. Wi�kszo�� uczonych przychyla si� wi�c do opinii, �e zawinili tu g��wnie ludzie i ich stada hodowlane, wypasane niegdy� na tych terenach. T� opini� potwierdzaj� zjawiska pustynnienia zachodz�ce r�wnie� wsp�cze�nie. Do takiej w�a�nie alarmuj�cej sytuacji dochodzi teraz w Kenii. Wypasanie licznych stad byd�a doprowadza do zaniku wody i pustynnienia ogromnych obszar�w sawanny. Podobnie dzieje si� w Sudanie i Tanzanii, wsz�dzie tam, gdzie wypasa si� byd�o, nast�puje ekspansja pustyni. �Z raportu opublikowanego przez ekspert�w ONZ wynika, �e w wielu regionach Azji i Oceanii gwa�townie zwi�ksza si� powierzchnia obszar�w pustynnych, co zagra�a egzystencji 150 milion�w rolnik�w... Pustynie stanowi� ju� oko�o 34% obszar�w rolniczych w Azji, 75% w Australii, 55% w Ameryce �rodkowej oraz 2% w Europie... Liczba ludno�ci bezpo�rednio dotkni�tej skutkami wyja�owienia ziem uprawnych wzros�a z 57 milion�w w 1977 r. do oko�o 150 mln w 1985 r. Gwa�towny wzrost ilo�ci obszar�w p�pustynnych przyczyni� si� do migracji wielu rodzin ch�opskich, nie mog�cych wy�ywi� si� z tej ziemi. G��wne przyczyny ekspansji obszar�w ja�owych, to � zdaniem ekspert�w � zbyt intensywna uprawa, zwi�kszanie obszar�w pastwisk, wyr�b las�w chroni�cych przed erozj� i niew�a�ciwe systemy nawadniania�. (Dziennik ��dzki, notatka pt. �Coraz wi�cej obszar�w pustynnych� z dnia 11-21 X 1986 r.). Na utrat� �yzno�ci gleby i tempo erozji, obok wypasania, niekorzystny wp�yw maj� uprawy preferowane ze wzgl�d�w hodowlanych. �yto, tak poszukiwane na rynkach paszowych, nale�y do gatunku najsilniej wyja�awiaj�cego ziemi�, podobnie zreszt� jak inne zbo�owe. Wysiewane rok po roku, bez troski o d�ugoterminowe podtrzymywanie �yzno�ci gleby s� jednym z g��wnych czynnik�w jej degradacji i erozji. Struktura upraw, w kt�rej dominuj� ro�liny zbo�owe, ogranicza te� mo�liwo�� stosowania p�odozmianu i uwzgl�dniania na szerok� skal� gatunk�w ro�lin podnosz�cych urodzajno�� gleby i podtrzymuj�cych jej �yzno�� w spos�b trwa�y. Uprawianie opr�cz zb�, ro�lin motylkowych, str�czkowych i oleistych, owoc�w i orzech�w, r�nych warzyw oraz wielu innych, u�y�niaj�cych gleb� w rozwa�nym p�odozmianie, mog�oby jednocze�nie dostarcza� warto�ciowego i obfitego pokarmu dla ludzi na ca�ym �wiecie. Istniej�cy rodzaj eksploatacji gleby wi��e si� g��wnie z popytem na pasz�, bo ludzie, nawet je�eli jest ich ju� na �wiecie 5 miliard�w, nie byliby w stanie skonsumowa� nawet 1/10 ilo�ci zbo�a, jakie obecnie zbiera si� ka�dego roku. Jego uprawa do bezpo�redniego spo�ycia przez ludzi nie by�aby w takiej skali nie tylko potrzebna i najbardziej dochodowa, ale nawet w 10 og�le op�acalna. I wtedy producenci rolni, aby znale�� nabywc�w, musieliby dokonywa� radykalnych zmian w strukturze upraw przez wprowadzenie wielu innych jeszcze gatunk�w ro�lin, s�u��cych ludziom i ich zdrowiu. Keith Akers pisze: �Erozja na skutek gospodarki hodowlanej przewy�sza niepor�wnanie zasi�g erozji pod wp�ywem uprawy ro�lin jadalnych. Nawet przy braku podejmowania jakichkolwiek innych zmian, ekonomia wy��cznie wegetaria�ska wyeliminowa�aby erozj� w 90%�. Wprawdzie erozja bywa zjawiskiem normalnym i niegro�nym, gdy� gleba ma naturaln� zdolno�� do regeneracji. Niebezpiecze�stwo ja�owienia pojawia si� dopiero wtedy, gdy tempo erozji znacznie przewy�sza tempo regeneracji. Procesy glebotw�rcze s� jednak bardzo powolne i d�ugotrwa�e, zanim wytworzy si� czterocentymetrowa warstwa urodzajnej ziemi, mo�e up�yn�� od stu do tysi�ca lat. Przeci�tne tworzenie si� warstwy 2,5 centymetrowej trwa oko�o 300 lat. Zabiegi uprawowe przyspieszaj� wprawdzie ten proces, ale nawet w idealnych warunkach rolniczych formowanie si� takiej warstewki nie mo�e trwa� kr�cej ni� 30 lat, a w warunkach przeci�tnych nawet do 100 lat. Obecnie dodatkowym czynnikiem erozji jest wymuszanie wydajno�ci ja�owiej�cej gleby syntetycznymi nawozami oraz ugniatanie jej ci�kim sprz�tem rolniczym i stosowanie chemicznych �rodk�w ochrony ro�lin. Coroczne nasycanie ziemi substancjami chemicznymi nie jest r�wnoznaczne z jej u�y�nianiem, ani nie jest zabiegiem regeneruj�cym. Sprowadza si� tylko do dora�nego zabezpieczenia urodzaju. Nie hamuje post�pu erozji, tylko go przyspiesza, ziemia martwieje i zmienia si� stopniowo w rozpylon� ska��. Poniewa� jednak wsp�cze�nie rolnictwo nosi znamiona typowe dla wielkotowarowej produkcji przemys�owej, wzgl�dy racjonalne i humanitarne zostaj� z niego wyparte twardymi, bezosobowymi prawami rynku. Je�eli rynek domaga si� du�ych ilo�ci paszy, to trzeba mu j� dostarczy� bez wzgl�du na to, jakie niewymierne w pieni�dzach koszty kryj� si� za t� poda��. Katastrofy ekologiczne bywa�y i w przesz�o�ci i ludzko�� jako� je prze�y�a i przetrwa�a. Ich przyczyny by�y najprawdopodobniej takie same jak obecnie, to znaczy nadmiernie rozwini�ta gospodarka hodowlana. Koczownicze plemiona pasterskie, przenosz�c si� z miejsca na miejsce, pozostawia�y za sob� ziemi� wyja�owion�, zdegradowan�, podatn� na erozj� i pustynnienie. Ale oni razem ze swoimi stadami w�drowali wtedy w inne, jeszcze �yzne rejony i tam rozk�adali swoje obozowiska. Nie mo�na jednak zapomina�, �e w tamtych czasach, tzn. kilka tysi�cy lat temu, liczba ludzi na ca�ym �wiecie nie przekracza�a trzystu milion�w. W por�wnaniu z dzisiejszym pi�ciomiliardowym zat�oczeniem Ziemia by�a wtedy prawie pusta i by�o dok�d i��. Dzisiejsza populacja ludzka nie ma ju� tej szansy i wszyscy musieliby stan�� w obliczu nast�pstw swojej kr�tkowzroczno�ci i nierozwagi. Eksploatowanie zasob�w wody Wyprodukowanie 1 kg mi�sa wymaga zu�ycia 20 tysi�cy litr�w wody, to znaczy tyle, ile potrzebuje kilkuosobowa rodzina w ci�gu dw�ch miesi�cy. Obliczono, �e w Stanach Zjednoczonych gospodarka hodowlana poch�ania po�ow� ca�ej ilo�ci wody zu�ywanej na wszystkie inne cele. �Woda jest jednym z zasob�w naturalnych najbardziej podatnych na zagro�enia wsp�czesnego rolnictwa. D�ugo przedtem zanim nasze zasoby kopalne zostan� doszcz�tnie spalone i zanim ca�a ziemia uprawna ulegnie erozji, wiele cz�ci �wiata stanie w obliczu katastrofalnego braku wody� � pisze Keith Akers. Wzrost zapotrzebowania na wod� w rolnictwie dokonuje si� r�wnolegle z rozwojem gospodarki hodowlanej. Jeden kilogram pszenicy zawiera wi�cej kalorii i warto�ci od�ywczych ni� jeden kilogram wo�owiny, ale wo�owina wymaga od 40 do 50 razy wi�cej wody ni� pszenica. Na wyprodukowanie 1 kg bia�ka zwierz�cego trzeba zu�y� 15 razy wi�cej wody ni� na wyprodukowanie tej samej ilo�ci bia�ka ro�linnego. Dla rolnictwa podstawowe znaczenie maj� opady deszczu i woda gruntowa. Poniewa� jednak opady s� zjawiskiem nieregularnym i niepewnym, a ponadto wiele obszar�w na �wiecie 11 ma bardzo ma�o opad�w, podstawowym �r�d�em wody dla wsp�czesnego rolnictwa jest woda gruntowa. W nowoczesnym rolnictwie wi�kszo�� wody gruntowej wykorzystuje si� do nawadniania p�l. Woda gruntowa, podobnie jak gleba, lasy i tereny pastwiskowe wyst�puje w ilo�ci ograniczonej i nadmierne jej eksploatowanie mo�e �atwo doprowadzi� do ca�kowitego wyczerpania. System irygacyjny poch�ania obecnie oko�o 20% w�d gruntowych. Wprawdzie woda wykorzystywana do nawadniania p�l paruje cz�ciowo do atmosfery, nast�pnie spada w postaci deszczu i przes�cza si� z powrotem do ziemi, ale o zachowaniu trwa�ych jej zasob�w decyduje skala wydobywania. Je�eli tempo wydobycia jest wi�ksze ni� tempo przes�czania, to powstanie powa�ne zagro�enie ca�kowitego wyczerpania. Gwa�towne obni�anie si� lustra wody w wielu obszarach �wiata �wiadczy o tym, �e ju� teraz tempo wydobywania wody przewy�sza znacznie tempo odnawiania si� jej zasob�w. To ogromne zapotrzebowanie na wod� gruntow� przypisuje si� powszechnie wymogom gospodarki hodowlanej. �Obecnie � pisze F. Moore Lapp� � po�owa wo�owiny ze zwierz�t karmionych zbo�em jest produkowana w tych stanach USA, kt�re s� ca�kowicie uzale�nione od nawadniania z ogromnego podziemnego zbiornika wodnego, zwanego Ogallala Aquifer. ale jak si� przewiduje, takie nawadnianie nie mo�e trwa� bez ko�ca. Woda deszczowa s�czy si� do tego podziemnego akwenu tak powoli, �e uczeni uznali pewne jego cz�ci za �r�d�a nieodnawialne, podobnie jak z�o�a naftowe... Wypompowywanie wody w takim tempie powoduje obni�anie si� lustra wody na pewnych obszarach o 15 cm rocznie, a na innych prawie o 2 m rocznie... Departament Rolnictwa przewiduje, �e w ci�gu 35 lat zasi�g nawadnianych obszar�w skurczy si� o 30%. W Kalifornii 42% irygacji s�u�y produkcji hodowlanej, a po�owa wody zu�ywanej w ca�ych Stanach Zjednoczonych idzie na uprawy paszowe. Po przej�ciu na gospodark� wegetaria�sk� tak intensywne zu�ycie wody przez rolnictwo sta�oby si� zupe�nie niepotrzebne. Na razie oko�o 15% ca�ej ziemi uprawnej we wszystkich cz�ciach �wiata korzysta z systemu nawadniania. I te w�a�nie obszary nale�� do najbardziej wydajnych � z nich pochodzi oko�o 25% ca�ej �ywno�ci USA i 50% zbior�w �wiatowych. �atwo wi�c sobie wyobrazi�, jakie skutki mo�e przynie�� wyczerpanie si� wody gruntowej w tych regionach. Nawet obni�enie lustra wody powoduje wzrost koszt�w jej wydobycia, a wi�c tak�e podniesienie cen �ywno�ci. Obni�anie si� lustra wody ma wp�yw na znaczny wzrost koszt�w jej wydobywania, ze wzgl�du na potrzebne do tego wi�ksze nak�ady energii. Obecnie wi�kszo�� dost�pnych w�d gruntowych znajduje si� tak g��boko pod powierzchni� ziemi, �e jej wydobywanie jest trudne, kosztowne i bardzo energoch�onne. Ponadto wi�kszo�� g��boko po�o�onych w�d gruntowych bywa zasolona i dlatego nieprzydatna tak samo jak woda morska. Wydobywanie wody z du�ych g��boko�ci i ewentualne jej odsalanie wymaga tak wyrafinowanej technologii, �e nie ka�de pa�stwo na to sta�. Zreszt� stosowanie takich metod nie zapobiegnie ca�kowicie niedostatkom wody, mo�e tylko odwlec ostateczny kryzys. Opr�nianie podziemnych zbiornik�w z wody powoduje jeszcze inne zagro�enie, mianowicie zapadanie si� warstw skalnych wyst�puj�cych nad nimi i obsuwanie si� ziemi podtrzymywanej do tej pory wod�. Taka w�a�nie sytuacja istnieje w okolicach Meksyku i doprowadzi�a w ko�cu do zawalenia si� ca�ego systemu kanalizacji wodnej i �ciekowej w tym mie�cie. Innym nast�pstwem nadmiernej eksploatacji i wyczerpywania wody gruntowej jest jej wzrastaj�ca mineralizacja. Z wody u�ywanej do irygacji grunt�w wyparowuje do atmosfery oko�o 60%, a reszta, kt�ra wsi�ka w ziemi�, jest ju� bardziej �esencjonalna�, przesycona sk�adnikami mineralnymi, g��wnie sol�. S�l albo przes�cza si� do wody gruntowej, albo osadza w glebie. Oba te zjawiska s� bardzo niekorzystne, bo po przekroczeniu pewnej granicy zasolenia wody i gruntu niemo�liwa staje si� zar�wno dalsza uprawa ziemi, jak i dalsze jej nawadnianie. Mineralizacja wody jest ju� obecnie jednym z g��wnych problem�w na obszarach zmeliorowanych. 12 Dostatek wody w wielkich rzekach �wiata nie rozwi�zuje sprawy, bo albo p�yn� one w terenach bardzo odleg�ych od ludzkich osiedli, albo te, kt�re s� w pobli�u, zosta�y ju� tak zanieczyszczone i ska�one, �e nie nadaj� si� do bezpo�redniego u�ytku. Ich oczyszczenie, jak wykaza�o dotychczasowe do�wiadczenie, nie przynosi radykalnej, trwa�ej naprawy, bo po pewnym czasie nast�puje ponowne ska�enie i zatrucie. W tym zanieczyszczeniu w�d powierzchniowych ma r�wnie� sw�j niema�y udzia� gospodarka hodowlana, kt�ra produkuje ogromne ilo�ci odchod�w zwierz�cych i odpad�w z rze�ni. I o ile ska�enia odpadami z rze�ni maj� zasi�g raczej tylko lokalny (tym niemniej dla mieszka�c�w bardzo s� uci��liwe), to odchody z wielkich farm hodowlanych stanowi� ju� zagro�enie w skali �wiatowej. Ilo�� ich przekracza kilkakrotnie ilo�� wszystkich odchod�w ludzkich na ca�ym �wiecie. I oczywi�cie wzrasta z ka�dym rokiem wraz ze wzrostem pog�owia. W ma�ych, tradycyjnych gospodarstwach wiejskich hodowla zwierz�t dostarcza obornika, kt�ry jest w pe�ni wykorzystywany do u�y�niania gleby. Natomiast w masowych, specjalistycznych hodowlach i fermach hodowlanych mocz i ka� kr�w i �wi� tworz� tzw. gnojowic�, kt�r� tylko w ograniczonej ilo�ci mo�na wykorzysta� do produkcji ro�linnej. Zreszt� gnojowica jako naw�z ma bardzo niekorzystny wp�yw na jako� upraw i zdrowotno�� plon�w. Zalecenie odprowadzania gnojowicy do do��w ch�onnych lub na pola filtracyjne nie zawsze jest przestrzegane, gdy� ��czy si� z kosztami i trudno�ciami. Najcz�ciej nadmiar gnojowicy jest wylewany do pobliskich w�d powierzchniowych i przes�cza si� do w�d gruntowych. Masa odchod�w z ogromnych, nowoczesnych fabryk hodowlanych jest niewyobra�alnie wielka. Rezultat jest wi�c taki, �e udzia� hodowli w ska�eniu w�d jest trzykrotnie wi�kszy od przemys�owego. Odchody w wodzie ulegaj� roz�o�eniu przez bakterie tlenowe, kt�re w takich przypadkach zu�ywaj� tak wielkie ilo�ci tlenu, �e zostaje on niekiedy ca�kowicie wyczerpany z wody. A wtedy dochodzi do proces�w beztlenowych, co przejawia si� w zamieraniu wszelkiego �ycia w wodzie. Zwi�kszenie udzia�u hodowli w gospodarstwach wiejskich powoduje, �e wie� przestaje by� owym przys�owiowym azylem czysto�ci i zdrowia. Od kilkunastu lat na wsiach polskich wzrasta zastraszaj�co liczba zachorowa� na raka �o��dka. Badania wskazuj�, �e przyczynia si� do tego nadmierne polewanie p�l gnojowic�, szczeg�lnie z hodowli trzody chlewnej, oraz przes�czanie si� jej do w�d gruntowych a stamt�d do studni wiejskich. Katastrofa ekologiczna, kt�ra zawis�a nad wsp�czesnym �wiatem, mo�e by� wskutek tego bardziej trywialna ni� biblijny potop. Teraz bowiem nie grozi nam ju�, �e utoniemy w deszcz�wce, a raczej w �wi�skim moczu. Wyr�b las�w na tereny pastwiskowe Opr�cz wody najbardziej zagro�onymi zasobami naturalnymi s� obecnie lasy. We wsp�czesnej cywilizacji stale wzrasta zapotrzebowanie na drewno jako budulec i surowiec do wyrobu papieru i dlatego wyr�b las�w dokonuje si� w skali alarmuj�cej. Ten fakt jest na og� powszechnie wiadomy, natomiast mniej ludzi wie, �e jeszcze wi�ksze zagro�enie dla las�w stanowi gospodarka hodowlana. W wielu cz�ciach �wiata wzrastaj�ce zapotrzebowanie na tereny pastwiskowe zaspokaja si� w�a�nie kosztem wyr�bu las�w. Lasy s� jak wiadomo istotnym czynnikiem kszta�towania klimatu, poprawiaj� stan gleby, s� p�ucami �wiata, rezerwatem dzikiej przyrody i terenem odpoczynku dla ludzi. Lasy zapobiegaj� r�wnie� powodziom, poniewa� �ci�ka le�na bardzo intensywnie wch�ania wod� deszczow�, kt�ra nast�pnie przes�cza si� w g��b ziemi, zasilaj�c zasoby wody gruntowej. Po najobfitszych nawet opadach, gdy na nielesistych terenach woda stoi na powierzchni lub sp�ywa fal� powodziow�, to z las�w odp�yw wody deszczowej jest minimalny. Dzi�ki temu te� nie ma w lasach erozji gleby. Katastrofalne powodzie w pewnych regionach Chin, zwi�- 13 zane z wylaniem rzeki Jang-tsekiang, kt�re zatopi�y setki ludzi, a miliony zostawi�y bez dachu nad g�ow�, by�y spowodowane masowym i nierozwa�nym wyr�bem las�w. Z dwudziestu milion�w hektar�w las�w wyci�tych w Stanach Zjednoczonych w latach 1067-1975, 14 milion�w hektar�w zosta�o przeznaczonych na pastwiska. Przy obecnym stanie gospodarki hodowlanej i jej dalszych ambicjach rozwojowych, do roku 2020 wycinanie las�w w USA musia�oby by� kontynuowane w dotychczasowym tempie i w dotychczasowym zakresie. Natomiast w krajach mniej rozwini�tych i nie tak zasobnych w tereny le�ne wszystkie dost�pne lasy zosta�yby do tego czasu wyci�te ca�kowicie. Nie m�wi�c ju� o kryzysie gospodarki drewnem i tych wszystkich ga��zi przemys�u, kt�re wymagaj� u�ycia drewna, mo�na �atwo przewidzie�, jakie nieobliczalne zmiany klimatyczne na ca�ym �wiecie poci�ga to za sob�. Nast�pstwem braku las�w musi by� niedostatek tlenu w powietrzu, podnoszenie si� poziomu m�rz na skutek sp�ywania w�d deszczowych nie wch�oni�tych przez �ci�k� le�n�, podniesienie si� temperatury na ca�ym globie i stopnienie czap lodowych na biegunach, co doprowadzi�oby do jeszcze wi�kszego odniesienia poziomu m�rz i zatopienie znacznych obszar�w przybrze�nych. Lasy nie tylko ozdabiaj� Ziemi�, ale stanowi� jej integraln� cz��, s� �ywotnym i niezb�dnym elementem ziemskiej biocenozy. Wszystkich nast�pstw ich wyniszczenia nie da si� do ko�ca przewidzie�, mog� nas zaskoczy� zagro�eniami, kt�rych nie spos�b sobie teraz wyobrazi�. Energoch�onno�� gospodarki hodowlanej �Aby uzyska� 1 funt mi�sa, kt�ry dostarcza 500 kalorii energii pokarmowej � pisze F. Moore Lapp� � trzeba zu�y� 20 tysi�cy kalorii paliw kopalnych, g��wnie na wyprodukowanie paszy�. �Ka�da kaloria bia�ka mi�sa wo�owego, uzyskanego w hodowlach, wymaga zu�ycia 78 kalorii z paliw kopalnych. Zbo�e i fasola s� pod tym wzgl�dem 22 razy ta�sze� (M. i D. Pimentel � 1979). Rolnictwo w przesz�o�ci zawsze dostarcza�o wi�cej energii pokarmowej ni� wynosi�a energia pracy i paliwa zu�yta na jej wyprodukowanie. Od czasu wprowadzenia nowoczesnych metod uprawy, tzn. od kilkudziesi�ciu lat, energoch�onno�� rolnictwa znacznie wzros�a. Mechanizacja, nawadnianie i mineralne nawo�enie wymagaj� du�ych nak�ad�w energii, chocia� przynosz� te� korzy�ci w postaci zwy�ki plon�w i ograniczenia wysi�ku ludzkiego. Do pewnego czasu by�o to traktowane jako nieustanne pasmo sukces�w. Jednak zasoby energetyczne �wiata, podobnie jak wody, gleby i las�w nie s� niewyczerpane. Najwi�cej energii poch�ania rozrastaj�ca si� stale gospodarka hodowlana, bo zainwestowane w ni� kalorie przewy�szaj� niewsp�miernie ilo�� uzyskanych kalorii pokarmowych. Ponadto, w miar� wyczerpywania si� innych zasob�w, eksploatowanych na cele hodowlane, zapotrzebowanie na energi� coraz bardziej wzrasta. Intensyfikacja rolnictwa wp�ywa na przyspieszenie erozji gleby, co wymaga stosowania coraz wy�szych dawek nawoz�w syntetycznych, a ich produkcja wi��e si� z dodatkowym zu�yciem energii. Obni�anie si� lustra wody gruntowej wymaga coraz wi�cej energii do jej wypompowywania z g��bszych warstw ziemi, a wzrost popytu na mi�so zmusza do rozszerzania area��w u�ytkowanej rolniczo ziemi. A poniewa� dobra ziemia jest ju� od dawna u�ytkowana, to do dalszego zagospodarowania pozostaje tylko ta najgorsza. Jej przystosowanie wymaga nowych ogromnych nak�ad�w energii na melioracje, nawo�enie, produkcj� i u�ytkowanie sprz�tu rolniczego itd. Uzyskiwane wi�c z hodowli kalorie pokarmowe s� coraz dro�sze. Aby dalej rozwija� gospodark� hodowlan� i przemys� mi�sny trzeba b�dzie wkr�tce nawadnia� nie mniej ni� 50% obszar�w rolnych na ca�ym �wiecie. A w miar� jak system irygacyjny b�dzie wyczerpywa� zasoby wody gruntowej, b�d� musia�y wzrasta� nak�ady energii na 14 jej wydobywanie z najg��bszych warstw ziemi. Taka gospodarka mo�e trwa� jeszcze najwy�ej 30-40 lat. D�u�ej stanie si� to fizycznie niemo�liwe. Sytuacja Ziemi i jej mieszka�c�w spowodowana gospodark� hodowlan� na tak wielk� skal� jak we wsp�czesnym �wiecie, wskazuje na to, �e dochodzimy do granic mo�liwo�ci Ziemi nakarmienia wszystkich ludzi obecnie �yj�cych. Natomiast ty, kt�rzy przyjd� po nas, grozi g��d. D��enia wsp�czesnej generacji s� zupe�nie nieskorelowane z fizycznymi mo�liwo�ciami naszej planety. Forsowanie dotychczasowych trend�w rozwoju gospodarczego wyznacza tak� przysz�o��, w kt�rej coraz mniej ludzi b�dzie mog�o jada� do syta, a coraz wi�cej b�dzie g�odowa�. Opisana tu sytuacja nie jest przejaskrawiona, wyra�one obawy s� realne, a ich spe�nienie bliskie. F. Moore Lapp� pisze o tym w spos�b bardzo przekonuj�cy: �Po zapoznaniu si� ze wszystkimi kosztami i obci��eniami obecnego systemu produkcji �ywno�ci, jest si� zdumionym, �e wi�kszo�� ludzi nie jest tego �wiadoma ani tym zaalarmowana. Ja wci�� jestem jednakowo zdumiona. I wci�� od nowa ucz� si� tej samej lekcji, �e cz�sto ci, kt�rzy maj� najwi�cej informacji dotycz�cych podstawowych problem�w spo�ecznych, s� jednocze�nie tak wdro�eni do obrony istniej�cego stanu rzeczy, �e pozostaj� �lepi na oczywiste wnioski, jakie wynikaj� z posiadanej przez nich wiedzy�. Swoje wra�enia po uzyskaniu informacji na temat rzeczywistej sytuacji �ywieniowej wsp�czesnego �wiata wyrazi�a Frances Moore Lapp� najdok�adniej we wst�pie do pierwszego wydania swojej ksi��ki (1976). Pisa�a tedy: �Moje idee wydawa�y si� tak oczywiste, �e podejrzewa�am, �e musz� si� chyba myli�, traktuj�c je jako w�asne odkrycia... Czu�am si� jak ten ch�opiec z bajki, kt�ry zawo�a�: Ale przecie� cesarz nie ma �adnego ubrania! � Dlaczego trwamy uparcie przy marnotrawieniu naszych zasob�w rolnych, podczas gdy mog�yby one sta� si� �r�d�em zdrowego, obfitego i smacznego po�ywienia dla wszystkich ludzi na ca�ej Ziemi? To przecie� zupe�nie nie ma sensu! �ywi�am ukryte w�tpliwo�ci, �e chyba jednak musz� si� w jakim� miejscu myli�. � Ale cesarz naprawd� by� nagi! Im wi�cej czyta�am i im wi�cej rozmawia�am z ekspertami, tym bardziej przekonywa�am si� o jednoznacznej wymowie fakt�w�. Najbardziej chyba przygn�biaj�cym akcentem opisu sytuacji eksploatowania przyrody i marnotrawienia jej bogactw jest to, �e ca�a ta irracjonalna i dewastuj�ca struktura produkcji �ywno�ci jest zupe�nie niepotrzebna, bo przecie� rodzaj ludzki nale�y do istot ro�lino�ernych i pokarm ro�linny mo�e ca�kowicie zaspokoi� wszystkie jego potrzeby. 15 STANDARDY �YWIENIOWE � RZECZYWISTO�� I POSTULATY �Dawniej, gdy sz�am do supermarketu, odczuwa�am g��bok� satysfakcj� z powodu dobrodziejstw naszej reklamowanej kultury. Potem zrozumia�am, �e moje gusty by�y przedmiotem manipulacji i jedzenie zamiast by� moim najbardziej bezpo�rednim ��cznikiem z ziemi� �ywicielk� sta�o si� zwyk�ym towarem�. (Frances Moore Lapp� �Diet for a Small Planet�) Pokarm jako towar Poj�cie �post�pu� kojarzy si� obecnie na wszystkich kontynentach g��wnie z post�pem technicznym i ekonomicznym, a znacznie rzadziej z post�pem kulturalnym i humanitarnym. W rezultacie coraz wi�ksza liczba ludzi chce mie� coraz wi�cej wszystkiego � coraz wi�cej produkowa� i coraz wi�cej konsumowa�. Nie zawsze jednak si�a ekonomicznej ekspansji pozostaje we w�a�ciwej proporcji do potrzeb i brak�w. Przeobrazi�a si� bowiem w pewn� inspiracj� autonomiczn�, w �lepy imperatyw produkcyjny, kt�ry w miar� zaspokajania potrzeb nie tylko nie maleje, ale coraz bardziej si� nasila. I to zar�wno w odczuciach jednostek, jak i w skali przedsi�biorstw, instytucji, kraj�w i kontynent�w. Poniewa� prawid�owo�ci ekonomiczne uzyska�y wymiar si�y autonomicznej, ich dzia�anie wymyka si� z zasi�gu �wiadomej kontroli. Przejawem tego s� przypadki, kiedy wyzwalaj� si� dzia�ania destruktywne, wymierzone przeciwko ludziom i ich �rodowisku. W istocie bowiem o cenno�ci produkcji decyduje przede wszystkim skorelowanie jej struktury z rzeczywistymi potrzebami i uwzgl�dniaj�ce gradacj� tych potrzeb. W przeciwnym razie jest to produkcja irracjonalna, ukierunkowana na wytwarzanie rzeczy �pseudopotrzebnych�, a ignoruj�ca te naprawd� niezb�dne. W ka�dym roku na ca�ym �wiecie rodzi si� oko�o 100 milion�w ludzi. Podstawowe potrzeby ka�dego z tych przybysz�w s� naturalne i skromne: chc� mie� przede wszystkim czyste powietrze do oddychania, czyst� wod� do picia i na co dzie� zdrowy, nieska�ony pokarm. Jest im to niezb�dnie potrzebne do prawid�owego rozwoju fizycznego i psychicznego. Niedostatk�w w tym zakresie nie zrekompensuj� najbardziej nawet wyrafinowane osi�gni�cia technicznej cywilizacji. Z najnowszych bada� �ywieniowc�w i dietetyk�w wynika, �e z pokarm�w ro�linnych, rozwa�nie dobieranych i urozmaiconych, mo�na uzyska� wszystkie warto�ci pokarmowe potrzebne do ludzkiego �ycia, zdrowia i rozwoju. Coraz bardziej wzrasta i upowszechnia si� 16 przekonanie, �e jedynie prawid�owy i korzystny jest spos�b od�ywiania bezmi�sny. to ustalenie rzutuje bardzo znacz�co na spraw� produkcji �ywno�ci. Uzasadnia postulat zupe�nej zmiany struktury wytwarzania �ywno�ci i dzi�ki temu wyeliminowania wielu ekologicznych zagro�e� i ekonomicznych nieprawid�owo�ci. O rozmiarach marnotrawstwa w obecnie funkcjonuj�cym systemie gospodarki �ywieniowej �wiadczy na przyk�ad takie zestawienie: �Jeden akr uprawy broku��w dostarcza 10 razy wi�cej kalorii, bia�ka i niacyny (wit. B3) ni� wo�owina wyprodukowana na tym samym kawa�ku ziemi. Ziemia rodz�ca broku�y dostarcza 24 razy wi�cej �elaza, 80 razy wi�cej witaminy B-1 i B-2, 650 razy wi�cej wapnia i 9500 razy wi�cej witaminy A�. (K. Akers 1983). W ksi��ce �Od ananasa do ziemniaka� Irena Gumowska pisze o broku�ach, �e s� �atwiejsze w uprawie, smaczniejsze i bogatsze w warto�ci od�ywcze ni� kalafiory. �Broku�y s� tym wobec kalafior�w, czym sa�ata krucha wobec mas�owej�. Oto inny przyk�ad: �Zbi�r owsa z jednego akra dostarcza 2700 Mcal. Ten sam owies wykorzystany jako pasza ma warto�� pokarmow� tylko 100 Mcal. A wreszcie ten sam 1 akr wykorzystany jako pastwisko daje w postaci wo�owiny tylko 10 Mcal (K. Akers 1983)�. Wsp�czesna produkcja �ywno�ci, zar�wno w zakresie doboru uprawianych ro�lin, jak i hodowli oraz technologii spo�ywczej, poda�y i dystrybucji pokarm�w, inspirowana jest g��wnie prawid�owo�ciami natury ekonomicznej. Prowadzi to niejednokrotnie do rozbratu mi�dzy tym, co si� nazywa pokarmem dla ludzi, a zaspokajaniem rzeczywistych ludzkich potrzeb pokarmowych. Ekonomicznie zdominowany system produkcji �ywno�ci ingeruje bardzo g��boko w podstawowe elementy �ycia, jakimi s� pokarmy i czyni je tylko towarem. Ich warto�� mierzy si� g��wnie kryteriami rynkowymi, a w mniejszym stopniu zdrowotnymi. Podniesienie op�acalno�ci handlu �ywno�ci� �atwo uzyskuje si� przez zaspokajanie potrzeb doznaniowych kupuj�cych. Gdy produkty �ywno�ciowe staj� si� towarem, ich zwi�zek z walorami zdrowotnymi i od�ywczymi znacznie si� rozlu�nia. Drugim warunkiem op�acalno�ci handlu �ywno�ci� jest trwa�o�� sprzedawanych towar�w. Aby je uchroni� przed psuciem, �ywno�� zostaje poddawana procesom przetwarzania i rafinacji. ��czy si� to na og� z niszczeniem lub usuwaniem wielu cennych sk�adnik�w, na przyk�ad witamin i substancji mineralnych. Ponadto dodaje si� sk�adniki konserwuj�ce i inne, apeluj�ce do gust�w doznaniowych klienta, takie jak zapach, smak, barwa. A s� to najcz�ciej substancje chemiczne. Natomiast z odebranych poprzednio witamin i minera��w wracaj� czasem tylko niekt�re, te bardziej znane o jakie klient m�g�by si� upomnie�, a mniej znane zostaj� na og� pomini�te. Mi�so jako towar kupowane jest ch�tnie, jego brak na rynku powoduje g��bokie niezadowolenie nabywc�w. Dlaczego tak si� dzieje, dlaczego brak innego towaru nie wywo�uje tak gwa�townych protest�w? Przyczyn jest kilka. Pierwsza z nich to zasugerowanie si� lansowanymi do niedawna powszechnymi opiniami dietetycznymi i g��boko zakorzenionym przekonaniem, �e jest ono niezb�dnym sk�adnikiem ludzkiej diety. Ta sugestia sprawia, �e niekiedy ci, kt�rym mi�so nawet nie s�u�y, czuj� si� bez niego �s�abi i chorzy�. Drug� jest to, �e wdro�enie do jadania mi�sa od dzieci�stwa kszta�tuje nawyki smakowe i wyzwala mechanizmy �aknienia charakterystyczne dla na�ogu, to znaczy, �e apetyt na nie wzrasta bez wzgl�du na ujemne skutki dla organizmu. Trzeci� przyczyn� jest tradycja kulinarna i stereotypy jedzeniowe. Wszystkie one tworz� razem trudn� do sforsowania barier� psychiczn�. Ponadto w klimacie obyczajowym wsp�czesnego �wiata istnieje co� w rodzaju �mowy na mi�so�. Jest ono dumnym znamieniem pozycji spo�ecznej � pokarmem presti�owym. Jadaj�cy du�o mi�sa cz�sto chlubi� si� tym, podobnie jak mieszka�cy Borneo chlubi� si� ilo�ci� przytroczonych na pasku, uw�dzonych g��w ludzkich. Do tego mi�sowego snobizmu odwo�uj� si� reklamy ameryka�skie firm sprzedaj�cych mi�so. �Pami�tam reklam� � pisze Lapp� � siedmiodolarowych stek�w, zamieszczon� w pewnym elitarnym magazynie: Kupuj te steki, je�eli chcesz zrobi� wra�enie na swoim szwagrze! � Tak jak picie coca-coli i noszenie Levis��w, tak jadanie wo�owiny jest symbolem ameryka�skiej �way of life�, na�ladowanej 17 od Tugucigalpa a� do Tokio. Awansuj�ca �rednia klasa miejska, przyjmuj�c diet� mi�sn�, manifestuje w ten spos�b swoje dalekie odej�cie od obyczaj�w wsi, gdzie jadali ry�, ryb� i jarzyny�. Pod wp�ywem ameryka�skich wzor�w konsumpcja mi�sa wzrasta i w tych krajach, gdzie dieta tradycyjnie od wiek�w by�a jarska. Przyk�adem jest Japonia, w kt�rej jeszcze do 1950 roku mi�so stanowi�o 20% japo�skiej diety i ta ilo�� stale wzrasta. Konsekwencje dla zdrowia mieszka�c�w tego kraju s� wr�cz alarmuj�ce, a reakcj� na to jest w�a�nie makrobiotyka popularyzowana przez Georga Ohsaw�. Nak�ania on usilnie swoich rodak�w, aby zaniechali nowych, zgubnych, jak si� okaza�o, obyczaj�w dietetycznych i zaleca jako pokarm podstawowy pe�ne ziarna zb� z dodatkiem jarzyn, nasion sezamowych i fermentowanych przetwor�w z soi (miso i tamari). W sytuacji biernego i bezrefleksyjnego uwik�ania w schematach obyczajowojedzeniowych konieczno�ci� staje si� �wiadomy i przemy�lany wyb�r nowej diety dla siebie. Diety korzystnej zar�wno dla w�asnego zdrowia, jak i daj�cej szans� przetrwania naszej uciemi�onej, zn�kanej Planecie. �Niekt�rzy � pisze Lapp� � nazywaj� takie pogl�dy nierealistycznymi, marzycielskimi czy idealistycznymi. Odpowiadam im wtedy, �e to w�a�nie my jeste�my w pe�ni �wiadomi rzeczywistego kryzysu Planety i naszych w�asnych mo�liwo�ci dokonania odpowiednich zmian i dlatego to my w�a�nie jeste�my realistami. Natomiast ci, kt�rzy wierz�, �e powinien by� kontynuowany obecny system marnotrawstwa i destrukcji, ci w�a�nie s� pozbawieni poczucia rzeczywisto�ci, to oni s� marzycielami�. No bo jak�e mo�na m�wi� realistycznie o intensyfikacji gospodarki hodowlanej, kiedy potrzebne do tego zasoby s� ju� na wyczerpaniu. W zwi�zku z tym, �e mi�so sta�o si� obecnie towarem numer jeden, towarem pierwszej potrzeby, na wsp�czesnych rynkach �wiatowych wyst�puje �cis�a, dwukierunkowa zale�no�� mi�dzy struktur� poda�y �ywno�ci, a postaw� nabywc�w, kt�ra z kolei kszta�tuje struktur� popytu. �wiadomo�� zar�wno producent�w jak i klient�w zosta�a uj�ta w ramy podstawowych prawid�owo�ci ekonomicznych: rynek domaga si� mi�sa, wobec tego producenci staj� si� wszelkimi sposobami go dostarczy�. Potem wyprodukowany towar musi zosta� sprzedany, a to wywo�uje z kolei potrzeb� reklamy, apelowania do motywacji nabywc�w, aby kapita� zainwestowany w hodowle i rze�nie przynosi� zyski. W tej sytuacji nie ma co liczy� na to, �e wytw�rcy, powodowani trosk� o zdrowie nabywc�w i niepokojem o los Planety, zaczn� nagle lansowa� pokarm bezmi�sny, �e zrezygnuj� z hodowli, zamkn� rze�nie i dokonaj� radykalnych zmian w strukturze upraw na korzy�� warzyw, owoc�w, orzech�w itp. Prawa ekonomiczne rz�dz� wy��cznie za po�rednictwem twardych zasad zainwestowanych nak�ad�w i spodziewanych zysk�w. Gdyby nawet sprzedawany obecnie z zyskiem towar mia� przyczyni� si� do zguby ca�ego �wiata, to zapewne i tak zosta�by sprzedany. A gdyby jego ocalenie zale�a�o od zmiany poda�y na nieco mniej dochodow�, to taka zmiana te� na pewno by nie nast�pi�a. Prawa rynku nie uwzgl�dniaj� takich humanitarnych kompromis�w. �C� my mogliby�my na to poradzi�? � pyta Lapp�. � Czy nie lepiej wi�c zostawi� te problemy do rozwi�zania ekspertom, licz�c, �e oni, kt�rzy znaj� te sprawy lepiej ni� my, znajd� jak�� rad�?� Jak odpowiada dalej sama na to pytanie, jest to nadzieja pr�na. Bo u samych podstaw naszego tragicznego po�o�enia le�y fakt, �e w�a�nie eksperci, jako uprzywilejowani bonzowie wsp�czesnego �wiata, s� najbardziej zainteresowani zachowaniem status quo. Nie ma wi�c co liczy� na obiektywizm ekspert�w s�dz�c, �e zaryzykowaliby nara�enie swego zawodowego presti�u nag�� zmian� lansowanych dotychczas opinii i przekona�, tak samo jak na bezinteresowno�� i wspania�omy�lno�� producent�w i handlowc�w. �Tak wi�c � pisze dalej Frances Moore Lapp� � rozwi�zania mog� nadej�� tylko od strony ludzi mniej �zablokowanych� swoj� pozycj�, zwyk�ych ludzi takich jak wy i ja. Odkrywamy wtedy, �e mo�emy i mamy prawo do tego, aby uczestniczy� w podejmowaniu wa�nych decyzji spo�ecznych, takich de- 18 cyzji, kt�re mog� przynie�� po��dane rozwi�zania�. To co jadamy, w��cza nas nie tylko w ekonomiczny, ale tak�e ekologiczny porz�dek na naszej Planecie. Od nas tylko zale�y, czy b�dzie to uczestnictwo bezrefleksyjne i bierne, czy �wiadome i aktywne. Zmiana struktury produkcji i poda�y �ywno�ci na bardziej korzystn� dla ludzi, zar�wno jako nabywc�w i konsument�w oraz jako mieszka�c�w �ma�ej Planety�, mog�aby si� dokona� jedynie przy pe�nym zachowaniu istniej�cych praw ekonomicznych. Jedn� z przyczyn takiej zmiany by�oby na przyk�ad ca�kowite wyczerpanie surowc�w, energii i innych zasob�w, co uniemo�liwia�oby kontynuowanie dotychczasowej produkcji. Inn� przyczyn�, mniej katastrofaln�, a jednocze�nie mog�c� katastrofie zapobiec, mog�aby by� zmiana struktury popytu. I tak� w�a�nie rewolucyjn� przemian� ka�dy jest w stanie dokona� z dnia na dzie� na swoim talerzu. Tylko taka �agodna rewolucja, wzoruj�ca si� na taktyce Mahatmy Gandhiego, jako batalia o prawo jadania zdrowego pokarmu i o prawa do dalszego harmonijnego rozwoju ludzkiego �wiata, mo�e by� skuteczna i owocna. Gdy �wiat wkroczy