6618
Szczegóły |
Tytuł |
6618 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6618 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6618 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6618 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KLASYKA NA CD
J. S. BACH
CHRISTOPHER HEADINGTON
PRZEK�AD KRZYSZTOF MAZUREK
WYDAWNICTWO NAUKOWE PWN
oFICYNA WYDAWNICZA ATENA
WARSZAWA pOZNA�
Tytu� orygina�u: J.S. Bach
(C) 1994 by Pavilion Books Ltd
Text copyright (C) Christopher Headington 1994
Philips Classics Compact Disc Compilation (C) 1993 Polygram Special Markets London
Copyright dla wydania polskiego:
(C) 1995 Oficyna Wydawnicza Atena i (C) 1995 Wydawnictwo Naukowe PWN
Wydanie I. 1994:� Wszelkie prawa zastrze�one. Niniejsza ksi��ka oraz p�yta CD nie mog� by�
w ca�o�ci lub w cz�ci w �aden spos�b powielane lub reprodukowane za pomoc� �rodk�w
elektronicznych, mechanicznych lub jakichkolwiek innych, a tak�e przechowywane lub
przekazywane w postaci zbior�w komputerowych, bez pisemnej zgody wydawcy. Zapytania
nale�y kierowa� na adres: Oficyna Wydawnicza Atena, ul. Miel�y�skiEgo 14, 61-625 Pozna�,
lub Wydawnictwo Naukowe PWN, ul. Miodowa 10, 00-251 Warszawa
Redakcja: Zofia Wiankowska-�adyka
�amanie: perfekt s.c.
Printed in Singapore
SPIS TRE�CI
�ycie i czasy Jana Sebastiana Bacha
Dzie�a wszystkie J.S.Bacha
�ycie i CZAsy J.S. BACha
- DZIECI�STWo I LATA SZKOLne-
Je�li poprosicie kogokolwiek, aby wymieni� nazwiska trzech najwybitniejszych kompozyto-
r�w muzyki klasycznej, prawdopodobnie b�dzie w�r�d nich Johann Sebastian Bach. Obok
nazwisk Beethovena i Mozarta nazwisko Bacha ka�dy z nas kiedy� gdzie� s�ysza�, a jego
"Aria na strunie G" ze Suity orkiestrowej nr 3 sta�a si� nawet czym� w rodzaju przeboju.
W telewizji angielskiej utw�r ten wykorzystuje si� jako ilustracj� muzyczn� reklamy, w kt�rej
towarzyszy m�czy'�nie z zadowoleniem pal�cemu cygaro marki Hamlet; ta nazwa przywodzi
na my�l innego tytana sztuki, Szekspira.
Czy Bach by� Szekspirem muzyki? C�, tego nie mo�na powiedzie�. W przeciwie�stwie
do opowie�ci Anglika o rozbudowanej intrydze, odzwierciedlaj�cych jego umys�owo��
i wyobra�ni� czerpi�c� z idei Renesansu, w utworach Bacha odbija si� jego ma�y, najbli�szy'
mu �wiat - jego czasy i spo�ecze�stwo p�nocnych Niemiec, z ich ksi���tami, duchow-
nymi i ub�stwem. W jego muzyce odzwierciedla si� �ycie, jakie prowadzi� - by� muzykiem
na dworach i w ko�cio�ach i tak zarabia� na �ycie. W odr�nieniu od innego wsp�czesnego
mu wielkiego niemieckiego kompozytora, Haendla, urodzonego w tym samym roku, Bach
nie komponowa� oper, chocia� potraktowanie tematu M�ki Pa�skiej w Pasji wed�ug �w.
Mateusza nosi wszelkie znamiona dramatu. Podczas gdy jednak Haendel sta� si� zamo�nym
impresariem i pozosta� kawalerem, Bach nigdy nie by� panem swojego czasu i wzi�� na
swoje barki odpowiedzialno�� za rodzin�. Wprawdzie Koncerty brandenburskie napisa� cz�-
�ciowo dla w�asnej przyjemno�ci, ale by�y w zasadzie komponowane dla orkiestr dworskich
jego chlebodawc�w, ksi�cia Wilhelma weimarskiego i ksi�cia Leopolda Anhalt-K�then,
a potem dedykowane innemu arystokracie, na kt�rego dworze prawdopodobnie nigdy ich
w og�le nie wykonywano. Podobnie komponowanie ponad trzystu kantat ko�cielnych
mog�o mu dostarcza� wiele rado�ci, ale by�o r�wnie� jego obowi�zkiem jako organisty
i dyrygenta ch�r�w w wielu ko�cio�ach lutera�skich. Punktem kulminacyjnym jego kariery
muzyka ko�cielnego by�a ostatnia i najd�u�ej piastowana posada kantora w Lipsku; tworzy�
tam muzyk� i prowadzi� koncerty w g��wnych ko�cio�ach miasta.
�rodowisko, z kt�rego wywodzi� si� Bach, by�o zarazem zwyczajne i niezwyk�e. Zwy-
czajne, poniewa� jego rodzina by�a niezbyt zamo�na, niezwyk�e za�, poniewa� by�a to
rodzina muzyk�w. Nawet zanim si� urodzi� - 21 marca 1685 roku - Bachowie mieli
s�aw� najwi�kszych muzyk�w niemieckich w siedemnastym stuleciu. S�ownik muzyczny,
New Grove Dictionary of Music and Musicians, wymienia ich oko�o osiemdziesi�ciu, zaczy-
naj�c od takich postaci, jak Hans Bach (ok. 1555-1615), skrzypek i nadworny artysta
ksi�cia Wirtemberg�. Zachowa� si� jego portret ze skrzypcami w jednej r�ce i z czym�, co
wygl�da na zw�j nut, w drugiej (m�g� to te� by� kubek do wina), a m�wiono o nim:
"Kiedy si� go s�ucha, trudno si� nie roze�mia�".
Ojciec Sebastiana, Johann Ambrosius Bach, by� ko�cielnym organist� i skrzypkiem
w Eisenach w Turyngii, oko�o stu pi��dziesi�ciu kilometr�w na zach�d (i nieco na po�udnie)
od Lipska. Szanowany "muzyk miejski", kt�ry nale�a� do gildii muzyk�w,, gra� dwa razy
dziennie w ratuszu i by� tak�e pomocnikiem swojego kuzyna, Johanna Christopha Bacha,
organisty z ko�cio�a Sw. Grzegorza. Matka Jana Sebastiana, Maria, by�a c�rk� ku�nierza.
Wygl�da to na �rodowisko stabilne i bezpieczne. Ale przecie� Sebastian urodzi� si�
w czasach, kiedy - inaczej ni� dzisiaj - zdrowia i d�ugowieczno�ci nie uwa�ano za
co� oczywistego. By� jednym z o�miorga dzieci, z kt�rych tylko czworo do�y�o wieku doj-
rza�ego, a jego matka zmar�a w maju 1694 roku. W tym samym roku ojciec Bacha o�eni�
si� powt�rnie, poniewa� sam nie m�g� sobie poradzi� z wychowaniem potomstwa, ale
w lutym 1695 roku umar� i on. Wdowa po Ambrosiusie zwr�ci�a si� do rady miasta
Eisenach o pomoc, lecz nie otrzyma�a wiele, a rodzina si� rozpad�a. Tak wi�c przed
uko�czeniem dziesi�tego roku �ycia Sebastian straci� dom i rodzic�w.
Pierwszych lekcji muzyki, zar�wno na instrumentach klawiszowych, jak i na skrzypcach,
udziela� Janowi Sebastianowi ojciec. Przez trzy lata (1692-1695) ucz�szcza� do dobrej �aci�skiej
szko�y, a kiedy j� uko�czy�, zapowiada� si� obiecuj�co i wykazywa� si� charakterem. Gdy
straci� oboje rodzic�w, jego najstarszy brat Johann Christoph, kt�ry ju� w wieku dwudziestu
czterech lat by� zawodowym muzykiem i pierwszym organist� w pobliskim miasteczku Ohrdruf,
wzi�� Bacha pod opiek� i zaj�� si� jego wychowaniem muzycznym. W�a�nie teraz ujawni� si�
szczeg�lny talent Jana Sebastiana do gry na instrumentach klawiszowych, czyli na organach
i na klawesynie. Brat odkry� w nim poj�tnego ucznia i zacz�� go r�wnie� wtajemnicza� w pod-
stawowe zasady kompozycji. Ponadto, ch�opiec �piewa� jako ch�rzysta w ko�ciele, w kt�rym
pracowa� brat, otrzymywa� za to skromn� op�at� i m�g� dzi�ki temu cz�ciowo pokrywa�
koszty swojego utrzymania. Jedynym problemem mog�o by� to, �e si� zbyt szybko rozwija�.
Zainteresowa� si� zbiorem nowych kompozycji na instrumenty klawiszowe, kt�ry znalaz� w bib-
liotece swego brata, ale Johann Christoph zdecydowa�, �e s� to utwory dla niego zbyt trudne
i zamkn�� je przed nim w szafie. Wed�ug niekt�rych przekaz�w, Jan Sebastian zacz�� si�
wymyka� noc� do biblioteki, wyci�ga� nuty z szafy podwa�aj�c szyb� z ozdobnymi ramkami
i przepisywa� je, ale brat odkry� ten proceder i skonfiskowa� mu r�kopis; zwr�ci� mu go o wiele
p�niej, pewnie wtedy, kiedy m�odzieniec opuszcza� jego dom.
Jan Sebastian mieszka� w Ohrdruf przez pi�� lat. Chodzi� tam do liceum, szko�y o su-
rowym regulaminie, ale o bardzo dobrej reputacji, gdzie uczy� si� mi�dzy innymi podstaw
religii lutera�skiej, �aciny, historii i matematyki oraz podobno wyr�nia� si� w�r�d koleg�w
zdolno�ciami. Niekt�rzy twierdzili, �e by� od. swoich koleg�w z klasy m�odszy o rok lub
wi�cej, ale by� mo�e jest to tylko przesada przej�tych czci� biograf�w. Niemniej jednak
15 marca 1700 roku, na sze�� dni przed pi�tnastymi urodzinami, wyprowadzi� si� od brata
i przeni�s� si� do nowej szko�y, w Luneburgu, mie�cie le��cym nieopodal Hamburga, oko�o
trzysta kilometr�w na p�noc od Ohrdruf. By�o prawdopodobnie kilka powod�w tej zmiany;
Johann Christoph mia� ju� dwoje w�asnych dzieci, jego �ona spodziewa�a si� trzeciego, a �e
zajmowali niewielki dom, trudno mu by�o go�ci� jeszcze brata. Jednocze�nie sam Sebastian
by� pewnie gotowy do poszukiwania szerszych ho-
ryzont�w, a wydaje si�, �e du�y wp�yw mia� na
niego jeden z nauczycieli z liceum, Elias Herda,
kt�ry sam uko�czy� szko�� w Luneburgu.
By�a to szko�a przy ko�ciele �w. Micha�a,
a chodzili do niej ch�opcy wywodz�cy si� z bied-
niejszych rodzin, obdarzeni dobrymi g�osami, po-
dobnie jak sam Bach. Wraz ze starszym koleg�
szkolnym z Ohrdruf, kt�ry prawdopodobnie to-
warzyszy� mu w podr�y, Sebastian do��czy� do
jednego z dw�ch ch�r�w szkolnych, tzw. Met-
tenchor, �piewaj�cego w czasie rannych nabo-
�e�stw. W zamian za to m�g� bezp�atnie pobie-
ra� lekcje, mia� darmowy wikt i opierunek oraz
otrzymywa� pewn� cz�� pieni�dzy zarobionych
przez uczni�w na weselach i innych uroczysto-
�ciach. Chocia� prawdopodobnie wkr�tce po
przybyciu do Luneburga przeszed� mutacj�, na-
dal �piewa� i zosta� "prefektem ch�ru". Heinrich Schutz w 1660 roku
Uczy� si� r�wnie� przedmiot�w og�lnych,
w�r�d kt�rych by�y: religia, �acina, matematyka,
historia i geografia, poezja niemiecka i nauki �cis�e. Jednak muzyka pozostawa�a g��wnym
przedmiotem jego zainteresowania i w tym kierunku wykazywa� najwi�kszy talent. Zaintere-
sowanie organami i ich budow�, kt�re si� w nim wtedy rozbudzi�o, pozosta�o mu na ca�e
�ycie. Musia� si� ucieszy�, kiedy si� okaza�o, �e ko�ci� ma bardzo bogat�, za�o�on� w 1555
roku, bibliotek� muzyczn�, w kt�rej znalaz� dzie�a napisane przez innych cz�onk�w rodziny
Bach�w, m. in. swojego wuja z Eisenach, Johanna Christopha Bacha. Co jednak wa�niejsze,
biblioteka zawiera�a tysi�c tom�w z dzie�ami ponad dwustu kompozytor�w. Niekt�rzy z nich
reprezentowali szko�� niemieck� - pocz�wszy od Heinricha Schutza (1585-1672) do Die-
tricha Buxtehudego (1637-1707), Du�czyka z urodzenia, w�wczas jednego z najwy�ej cenio-
nych organist�w niemieckich. By�y tam r�wnie�
dzie�a muzyczne z innych kraj�w, reprezentuj�ce
przer�ne style. Nie wiemy, czy Sebastian mia�
nieograniczony dost�p do biblioteki, ale m�g� stu-
diowa� utwory takich �wietnych muzyk�w, jak
niderlandzki kompozytor Orlando di Lasso ( 1532-
1594), mistrz polifonii wokalnej, oraz Claudio
Monteverdi (1567-1643), wielki w�oski kompo-
zytor oper i madryga��w.
R�wnie� w tym czasie Sebastian musia� po-
zna� i doceni� muzyk� Georga B�hma, organisty
z ko�cio�a �w. Jana w Luneburgu. Ten pe�en
energii muzyk i bieg�y kompozytor bardzo podzi-
wia� Johanna Adama Reinckena, organist� '
w ko�ciele �w. Katarzyny w Hamburgu, wtedy
dobiegaj�cego osiemdziesi�tki. Za namow�
Behma i prawdopodobnie w jego towarzystwie,
Jan Sebastian kilkakrotnie odbywa� wypraw� do
Hamburga, �eby pos�ucha� Reinckena. Musia�
przemierza� na piechot� spory kawa� drogi; po-
konanie oko�o czterdziestu kilometr�w zajmowa�o mu dzie� lub troch� wi�cej. W Ham-
burgu zatrzymywa� si� by� mo�e u swojego kuzyna, Johanna Ernsta Bacha.
W czasie kt�rej� z wizyt w Hamburgu zupe�nie oczarowany s�ucha�, jak leciwy Reincken
cudownie improwizuje na wspania�ych organach ko�cio�a �w. Katarzyny na temat melodii
hymnu "Nad wodami Babilonu". By� te� prawdopodobnie na jakich� przedstawieniach opery
hamburskiej, w kt�rej mia� p�niej ujawni� swoje talenty m�ody Haendel. Dzieci Bacha
opowiada�y p�niej pewn� histori� dotycz�c� jego samotnego powrotu z Hamburga do
Luneburga, kiedy to wyczerpany usiad� przed gospod�, �a�uj�c �e nie ma pieni�dzy na posi�ek.
Nagle kto� wyrzuci� przez okno dwa �ledziowe �by, kt�re spad�y na ziemi� tu� przed nim.
Podni�s� je i znalaz� w �rodku prezent - dwie du�skie monety, dzi�ki kt�rym nie tylko
nasyci� g��d i pragnienie, ale i zostawi� sobie tyle, �e starczy�o mu na kolejn� wypraw� do Hamburga.
Tak wi�c m�odzie�cze lata sp�dzone w Luneburgu mia�y olbrzymie znaczenie dla tego
utalentowanego nastolatka, kt�ry nie tylko chcia�, ale i potrafi� czerpa�, ile tylko m�g�,
z przer�nych �r�de� muzycznej inspiracji. Innym �r�d�em inspiracji by�a, obok szko�y
�w. Micha�a, Ritteracademie, bli�niacza szko�a, w kt�rej ch�opcy z zamo�niejszych rodzin
uczyli si� sztuki fechtunku, ta�ca i francuskiej konwersacji. Profesorem ta�ca by� tam
Francuz, Thomas de la Selle, by�y ucze� francuskiego kompozytora Lully'ego. By� on
r�wnie� skrzypkiem w sk�adaj�cej si� g��wnie z francuskich muzyk�w orkiestrze na dworze
ksi���cym w Celle, oddalonym od Luneburga o kilka godzin drogi. Ksi�na Celle, Fran-
cuzka z urodzenia, wprowadza�a na dw�r ducha i kultur� swojego kraju. Zaprzyja�niwszy
si� z Sebastianem, de la Selle zabiera� go wielokrotnie do niewielkiego prywatnego teatru
ksi�cia, �eby pos�ucha� muzyki francuskiej, a nie jest wykluczone, �e czasami sam Bach
gra� tam na skrzypcach. W kaplicy s�ucha� francuskich utwor�w organowych granych przez
innego muzyka z Francji, Louisa Gaudon, a w innych dworskich pomieszczeniach z upo-
dobaniem przys�uchiwa� si� utworom klawesynowym Francois Couperina (1668-1773),
w�wczas m�odego jeszcze cz�owieka, kt�ry p�niej mia� si� sta� g��wn� postaci� w muzy-
cznym �yciu Francji. Bachowi tak si� podoba�o jego kr�tkie rondo, �e zrobi� sobie kopi�
tego utworu i zanotowa� niekt�re ozdobniki, dzi�ki kt�rym �wczesne francuskie utwory
instrumentalne by�y l�ejsze i bardziej dekoracyjne ni� niemieckie.
Nied�ugo po swych siedemnastych urodzinach, w 1702 roku, Sebastian wyjecha�
z Luneburga i wr�ci� do swojej ojczystej Turyngii. Dwa lata w szkole �w. Micha�a, a tak�e
inne do�wiadczenia muzyczne, przygotowa�y go do kariery muzyka, kt�ra w�a�nie si� przed
nim otwiera�a; teraz szuka� posady ko�cielnego organisty. Mia� niew�tpliwie nadziej�, �e
i on mo�e zosta� kim� w rodzaju B�hma, Buxtehudego czy Reinckena. M�g� nawet
przeczuwa�, �e ma talent, kt�ry pozwoli mu zaj�� o wiele wy�ej.
W ci�gu nast�pnych kilku miesi�cy zwolni�y si� dwa miejsca. O jedno z nich, w ko�ciele
�w. Jakuba w Sangerhausen, Sebastian ubiega� si� ju� latem 1702 roku. Przeprowadzono
z nim formaln� rozmow�, mia� r�wnie� przes�uchanie, po czym zaproponowano mu t�
posad�, ale interwencja miejscowego ksi�cia sprawi�a, �e otrzyma� j� starszy i bardziej
do�wiadczony kandydat, kt�rego osobi�cie wybra�. Nast�pn� posad�, organisty w ko�ciele
�w. Grzegorza w Eisenach, zajmowa� (a� do �mierci na pocz�tku 1703) Johann Christoph
Bach. Nie wydaje si� jednak prawdopodobne, aby osiemnastoletni Sebastian m�g� si�
o ni� stara�; w ka�dym razie posad� otrzyma� inny Bach, jego kuzyn Johann Bernard,
o dziewi�� lat od niego starszy.
Tak wi�c, przez jaki� czas Sebastian robi� niewiele. Wiemy, �e w marcu 1703 roku
pracowa� jako skrzypek na dworze Johanna Ernsta, m�odszego brata ksi�cia weimarskiego,
i gra� w orkiestrze kameralnej. Gra� chyba r�wnie� na organach w kaplicy ksi�cia, gdy�
dworski organista, Johann Effler, przyjaciel rodziny Bach�w, by� ju� w podesz�ym wieku
i s�abego zdrowia. Sebastian musia� si� cieszy� dobr� opini�, poniewa� syn�w ksi�cia uczy�
muzyki, a m�odszego z nich zasad kompozycji. W tym samym czasie wiele skorzysta� z nowo
nawi�zanej znajomo�ci ze �wietnym skrzypkiem z Weimaru, Johannem Paulem von Wes-
thoffem, pionierem techniki grania podw�jnej nuty i pierwszym muzykiem, kt�ry kompo-
nowa� utwory na skrzypce solo. Jan Sebastian jednak nie ustawa� w staraniach o sta��
posad� w ko�ciele i w ko�cu, w sierpniu 1703 roku, zosta� organist� w ko�ciele �w.
Bonifacego (Neukirche) w Arnstadt, le��cym o oko�o czterdziestu kilometr�w na po�u-
dniowy wsch�d od Eisenach. Mia� teraz osiemna�cie lat i zar�wno dzieci�stwo jak i okres
jego formalnego terminowania w �wiecie muzyki dobieg�y ju� ko�ca.
Posada w Arnstadt sta�a si� aktualna po zainstalowaniu w tamtejszym ko�ciele nowych
~organ�w. Instrument by� gotowy w czerwcu 1703 roku i chocia� organista, Andreas
B�mer, zosta� ju� formalnie zatwierdzony, w�adze ko�cielne zwr�ci�y si� do Bacha o zainau-
gurowanie sezonu muzycznego w dniu 13 lipca i zap�aci�y mu za gr�. Mo�e ju� wtedy chcia�y
zaproponowa� temu niezwykle utalentowanemu m�odzie�cowi sta�� prac�, nie pytaj�c
B�mera o zdanie. W ka�dym razie, B�merowi dano inne zaj�cie, a do Bacha zwr�cono si�
o przyj�cie posady organisty. Miesi�c p�niej otrzyma� formalny kontrakt z piecz�ci� �w-
cze�nie panuj�cego ksi�cia, Antona Gunthera.
Dokument ten wiele m�wi o strukturze spo�ecznej i sposobie bycia w owych czasach.
Stwierdza si� w nim, �e Bach powinien "krzewi� boja�� Bo��, trze�wo�� i umi�owanie
pokoju, unika� wszelkiego z�ego towarzystwa i wszystkiego, co mog�oby go odrywa� od
powo�ania, oraz najog�lniej rzecz ujmuj�c, prowadzi� si� tak, by s�u�y� Bogu, wy�szym
w�adzom i prze�o�onym oraz czyni� wszystko dla ich dobra, jak przystoi organi�cie i s�udze
wielbi�cemu honor". W szczeg�lno�ci nawo�ywano go do "wierno�ci i pos�usze�stwa wzgl�-
dem Jego Ksi���cej Wysoko�ci". W zamian za to oraz za wykonywanie obowi�zk�w muzyka
sprawnie, pilnie i umiej�tnie, mia� dostawa� roczn� pensj� w wysoko�ci 50 gulden�w oraz
pewn� sum� na pokrycie koszt�w mieszkania i utrzymania. By�o to wi�cej, ni� zwykle
otrzymywano w�wczas na pierwszej posadzie, a nawet wi�cej, ni� p�acono niekt�rym jego
bardziej do�wiadczonym krewnym paraj�cym si� od dawna muzyk�. M�g� sobie pozwoli�
na zakup klawesynu i pierwszych ksi��ek, kt�re mia�y da� pocz�tek jego imponuj�cej
bibliotece. Wydaje si�, �e w pierwszych latach wynajmowa� pok�j w jednej z armstadtskich
gosp�d, "Pod Z�ot� Koron�". Zatrzyma�a si� tam na d�u�szy czas jego cioteczna kuzynka,
Maria Barbara Bach, z kt�r� wkr�tce serdecznie si� zaprzyja�ni�.
Obowi�zki Bacha nie by�y zbyt ci�kie: musia� gra� przez dwie godziny podczas porannej
mszy w niedziel�, a nast�pnie w poniedzia�ki i czwartki, a r�wnie� przez godzin� akompaniowa�
modlitwie we wtorki. W zasadzie po prostu akompaniowa� hymnom ko�cielnym, kt�re �piewali
wierni i ch�r. By� to ch�r m�ski, przez niego dobierany, sk�adaj�cy si� z ma�ych ch�opc�w
i uczni�w. Mia� wi�c do dyspozycji sporo czasu, ale niewiele wiemy o tym, jak go sp�dza�.
M�g� uczestniczy� w innych wydarzeniach muzycznych w mie�cie, np. w koncertach na
dworze i w teatrze. M�g� nawet pomaga� w komponowaniu muzyki do Singspielu o warzeniu
piwa, kt�ry wystawiono w maju 1705 roku. By� mo�e w tej sztuce muzycznej wyst�pi�a
r�wnie� cz�� jego ch�ru, poniewa� pensj� Bacha op�acano mi�dzy innymi z miejscowych
podatk�w od piwa. Niestety, muzyka do tej sztuki nie przetrwa�a do dzi�.
Z okresu przed przybyciem Bacha do Amstadt nie zachowa�o si� wiele �lad�w pracy
kompozytorskiej. Na pewno zagin�o wiele jego prac z czasu, kiedy uczy� si� kompozycji,
a by�oby interesuj�ce dzisiaj si� im przyjrze�, gdy� nawet taki geniusz jak Bach nie mo�e
si� sta� mistrzem kompozycji bez nauki rzemios�a, kt�ra polega zar�wno na wykonywaniu
�wicze� pod nadzorem nauczyciela, jak i na w�asnych eksperymentach muzycznych. Pocz�-
wszy jednak od tego czasu zachowa�y si� kompozycje z datami i tytu�ami. (W 1950 roku,
w 200 lat po �mierci Bacha, wszystkie jego znane dzie�a skatalogowa� muzykolog, Wolfgang
Schmieder. Jego Bach Werke-Verzeichnis (BWV) jest dzi� og�lnie przyj�t� klasyfikacj�, we-
d�ug kt�rej oznacza si� prace kompozytora.) Jedn� z nich jest Capriccio B-dur (BWV992)
"Na odjazd ukochanego brata", utw�r na klawesyn, napisany w 1703 roku, kiedy brat
Bacha, Jakub, starszy od niego o trzy lata, wyje�d�a� do Szwecji, aby tam gra� w orkiestrze
wojskowej� W odr�nieniu od muzyki ko�cielnej tamtych czas�w, jest to utw�r programowy
~ w takim znaczeniu, jakie kojarzy si� nam bardziej z p�niejszymi kompozycjami z epoki
romantyzmu. Tak wi�c chromatyczne zst�powanie sm�tnego motywu granego przez praw�
r�k� w powa�nej tonacji f-moll ma wyra�a� smutek przyjaci� i krewnych, kiedy Jakub
odje�d�a. Cztery cz�ci, z kt�rych trzy s� powolne, maj� �ci�le okre�lone znaczenie: pierwsza
opisuje ludzi, kt�rzy pr�buj� wyperswadowa� Jakubowi podr�, druga ilustruje obawy z po-
wodu tego, co si� mu mo�e przytrafi�, a trzecia to lament. Cz�� czwarta to urozmaicone
figle opisuj�ce sam wyjazd, a s�yszymy w nim d�wi�ki ruszaj�cego dyli�ansu i pe�n� �ycia
"fug� pocztyliona". Jakub dotar� w swoich podr�ach a� do Konstantynopola (obecnie Istam-
bu�), a zmar� w Sztokholmie w 1722 roku w wieku czterdziestu lat. Ju� si� nigdy z Seba-
stianem nie spotkali. To pe�ne barw Capriccio dowodzi, �e Bach potrafi� nasyci� swoj�
muzyk� emocjami i nastrojami. I chocia� w p�niejszych latach rzadko si�ga� po takie
jednoznaczne tytu�y, najbardziej dla niego charakterystyczne utwory s� pe�ne ekspresji, a nie
abstrakcyjne, i kiedy, tak jak we wspania�ej Pasji wed�ug �w. Mateusza, decyduje si� opo-
wiedzie� jak�� histori�, rezultat jest pe�en dramatycznego napi�cia. Inaczej m�wi�c, by� nie
tylko mistrzem swojego rzemios�a, ale tak�e cz�owiekiem z krwi i ko�ci. Dowodzi tego pewien
incydent z 1705 roku. Student z Arnstadt nazwiskiem Johann Greysbach, niezbyt bieg�y
fagocista, kt�ry gra� w Neukirche i by� troch� starszy od Bacha, us�ysza� od m�odego organisty
bardzo nieprzyjemn� uwag� - �e jego gra przypomina beczenie kozy. Nic dziwnego, �e
si� poczu� ura�ony, i 4 sierpnia 1705 roku, wracaj�c z chrzcin niew�tpliwie na lekkim rauszu,
wzi�� odwet. Spotkawszy na ulicy Bacha i starsz� siostr� Marii Barbary, za��da� przeprosin.
Bach odm�wi�, a Greysbach uderzy� go lask�, nazywaj�c go Handsfott, (czyli kundlem).
Bach wyci�gn�� n�, ale �wiadkowie tego zaj�cia rozdzielili przeciwnik�w. Bach poskar�y�
si� u w�adz ko�cielnych m�wi�c, �e nie b�dzie si� czu� bezpieczny, dop�ki Greysbach nie
zostanie ukarany i uwi�ziony, ale powiedziano mu, �e to on sam jest cz�ciowo odpowie-
dzialny za t� burd�. Obaj m�odzie�cy otrzymali upomnienie.
Bach ju� wtedy by� w Arnstadt niezbyt szcz�liwy, a ten incydent nie poprawi� tego
stanu rzeczy. Ponadto rada ko�cielna wkr�tce odkry�a, �e ich utalentowany organista jest
r�wnie� m�odzie�cem o gwa�townym usposobieniu, kt�ry ma w�asne zdanie i nie obawia
si� go wypowiada�. W pa�dzierniku 1705 roku, kr�tko po aferze z Greysbachem, Sebastian
poprosi� swojego kuzyna, Jana Ernesta Bacha, aby go zast�pi� w Neukirche, i uzyska�
miesi�czny, urlop, �eby m�c pojecha� do Lubeki i pos�ucha�, jak Buxtehude gra na wspa-
nia�ych organach w ko�ciele Panny Marii. Musia� przeby� ponad czterysta kilometr�w,
a jak fama g�osi, cz�� drogi pokona� pieszo. Wielki du�ski organista, wtedy prawie siedem-
dziesi�cioletni i zbli�aj�cy si� do emerytury, dyrygowa� r�wnie� na koncertach w tygodniach
poprzedzaj�cych �wi�ta Bo�ego Narodzenia, kt�rych Bach na pewno s�ucha�. M�g� by�
te� obecny na uroczystym koncercie dla uczczenia pami�ci cesarza Leopolda I, kt�ry zmar�
kilka miesi�cy wcze�niej. Mo�liwe r�wnie�, �e mia� nadziej� na zast�pienie Buxtehudego
na stanowisku organisty. Jednak warunkiem obj�cia tego stanowiska by�o po�lubienie jego
cc�rki, kt�ra by�a od Bacha sporo starsza i wcale nie odznacza�a si� urod�, a Bach ju�
wtedy m�g� planowa� ma��e�stwo z Mari� Barbar�.
Zosta� w Lubece a� do pocz�tku lutego 1706 roku, sporo przed�u�y� urlop i po powrocie
do Arnstadt musia� si� usprawiedliwia� przed konsystorzem, kt�ry wezwa� go na dzie� 21
lutego do pa�acu ksi�cia Antona z ��daniem wyja�nie�. Cz�onk�w konsystorza rozgniewa�y
s�owa buntowniczego Bacha, kt�ry wyja�nia� im, �e w ich interesie doskonali swoje umie-
j�tno�ci muzyczne, tote� us�ysza� od nich sporo gorzkich s��w o tym, �e nie potrafi utrzyma�
poprawnych stosunk�w z ch�rem i �e powinien wykonywa� wraz z nim wi�cej utwor�w
koncertowych - innymi s�owy kantat na ch�r, kt�rych p�niej napisa� tak wiele. Odpar�,
�e m�g�by towarzyszy� ch�rowi na organach, ale �e wtedy ko�ci� musia�by si� postara�
o dyrygenta. Ponadto us�ysza�, �e denerwuje wiernych wprowadzaj�c "zaskakuj�ce wariacje"
podczas grania hymn�w ko�cielnych i �e pozwala sobie na niepotrzebne wstawki impro-
wizacyjne, zamiast po prostu i zwyczajnie akompaniowa�, czego oczekuj� wierni w tym
skromnym prowincjonalnym ko�ciele. Bach przyrzek�, �e post�pi wedle �yczenia, a potem
�wiadomie upraszcza� swoj� gr� tak, �e prawie nie by�o w niej muzyki. Cz�onkowie rady
ko�cielnej zdawali sobie spraw�, �e Bach stroi sobie z nich �arty, ale niewiele mogli zrobi�,
poniewa� powiedzia�by, �e robi dok�adnie to, czego od niego za��dano. W rezultacie jego
stosunki z chlebodawcami ju� na dobre si� popsu�y.
Ta historia m�wi nam bardzo wiele o m�odym Bachu. Wszyscy by� mo�e podziwiali
jego talent i umiej�tno�ci muzyczne, ale nie by� idealnym podw�adnym, a jego up�r i nie-
zale�no�� dawa�y si� odczu�, zanim sko�czy� dwadzie�cia lat. Jeden z jego wsp�czesnych
biograf�w, Malcolm Boyd, tak pisze o Bachu z owych czas�w: "Jako kto�, kto zaledwie
par� lat temu by� nastolatkiem, musia� si� wydawa� straszliwie arogancki i niepos�uszny.
Cokolwiek mog� o nim s�dzi� nast�pne pokolenia, konsystorz mia� pe�ne prawo kwestio-
nowa�, czy praca, kt�r� Bach wykonywa� w Neukirche, zas�ugiwa�a na wynagrodzenie,
jakie mu wyp�acano". Boyd stawia spraw� do�� brutalnie, ale chyba uczciwie.
Nieco p�niej w tym samym 1706 roku Jan Sebastian ponownie mia� k�opoty ze zwie-
rzchnikami zarzucaj�cymi mu niewystarcza-
j�c� kontrol� nad ch�rzystami, kt�rzy czasa-
mi grali w pi�k� zamiast uczestniczy� w na-
bo�e�stwach, przynosili do szko�y no�e i od-
wiedzali przybytki o bardzo z�ej reputacji.
Jako niemal r�wie�nik tych m�odzie�c�w,
Bach nie mia� wielkich szans na to, �eby ich
utrzyma� w ryzach, ale jednak by� formalnie
za nich odpowiedzialny. Rada ko�cielna r�w-
nie� kaza�a mu si� t�umaczy� z tego, �e za-
prasza "nieznan� nikomu pann�" na galeri�
z organami, ale tym razem m�g� wykaza�, �e
otrzyma� na to pozwolenie i �e �piewa ona
przy jego akompaniamencie. By�a to prawie
na pewno jego przysz�a �ona, Maria Barbara.
Niemniej jednak sygna�y by�y zupe�nie oczy-
wiste i Bach musia� sobie zdawa� spraw� z te-
go, �e ju� czas wyje�d�a� z Arnstadt i szuka�
odpowiedniejszej posady. Nawet gdyby nie
by�o konflikt�w z pracodawcami, nie ulega
w�tpliwo�ci, �e pozostanie w arnstadt nie
dawa�o mu nadziei na dokonanie w muzyce
czego� ambitnego czy interesuj�cego.
Szansa na zmian� posady pojawi�a si�
w grudniu 1706 roku, kiedy zmar� Johann
Georg Ahle, organista w ko�ciele �w. B�a�eja w Mulhausem. W tym oddalonym o oko�o
trzydziestu kilometr�w od Eisenach wolnym mie�cie cesarskim rz�dzi�a wybierana rada
miejska, a nie szlachta, a ko�ci� �w. B�a�eja, jedna z dw�ch g��wnych �wi�ty�, by�
imponuj�c� budowl� i mia� mocno ugruntowane tradycje muzyczne. Rada ju� mia�a na
oku nast�pc� Georga Ahle, ale za namow� jednego z jej cz�onk�w, spowinowaconego
z Bachem, zaproszono m�odego Jana Sebastiana na Pr�b�, czyli przes�uchanie, w dniu
24 kwietnia 1707 roku. Rada miejska ponownie z nim rozmawia�a 14 czerwca, a Bach
oznajmi�, �e chcia�by otrzymywa� tak� sam� pensj� jak w Arnstadt. Chocia� by�o to wi�cej,
ni� otrzymywa� Ahle, rada wyrazi�a zgod� i Bach dosta� stanowisko organisty. Dostarczono
mu te� w�z konny na czas przeprowadzki. Pod koniec miesi�ca z�o�y� wypowiedzenie
w Arnstadt, gdzie posad� po nim obj�� Jan Ernest Bach.
Bach mia� ju� dwadzie�cia dwa lata i teraz mo�emy si� przyjrze� kolejnym utworom,
kt�re dotychczas skomponowa�. Jego Kantata nr 4, Christ lag in Todes banden, mog�a
zosta� napisana z okazji przes�uchania w m�hausen. Linia melodyczna oparta na chorale
(hymnie) lutera�skim, jak w wielu jego kantatach, jest rozpisana na g�osy solo i ch�r plus
kornet, puzony, instrumenty smyczkowe i organy (continuo). Poniewa� niekt�re jego
wcze�niejsze utwory by�y �wiczeniami opartymi na kompozycjach innych muzyk�w, s�
niepodpisane i niedatowane, albo istniej� tylko jako kopie, kt�re wykona� kto� inny,
pozostaj� w�tpliwo�ci rozliczne. W jednej z ksi��ek o Bachu znajdujemy wzmiank� na
temat jego Pastorale F-dur (BWV590), o kt�rym pisze si� jako o jednym z najlepszych
dzie� z okresu w Arnstadt, "wspania�ym klejnocie liryki muzycznej", ale zaraz potem stwier-
dza si�, �e "istniej� podejrzenia" co do jego autentyczno�ci. Natomiast Grove wymienia
je w�r�d dzie� autentycznych, ale przypisuje mu dat� oko�o 1710 roku. Niekt�rzy badacze
s�dz�, �e zidentyfikowali mniej wi�cej dwadzie�cia kompozycji z okresu w Arnstadt, ale
inni zachowuj� wi�ksz� ostro�no��. Spo�r�d najwcze�niejszych prac Bacha, kt�re nie budz�
w�tpliwo�ci, wymienia si� Capriccio na odjazd jego brata Jakuba, jednocz�ciowy Kaprys
E-dur na klawesyn, napisany najprawdopodobniej w 1704 roku, a skomponowany - jak
czytamy - "dla uhonorowania" jego brata Johanna Christopha z Ohrdruf, oraz pe�n�
�ycia Sonat� D-dur (BWV963), z tematem imituj�cym g�osy kur i kuku�ek. W trzech
toccatach klawesynowych (BWV913-915), obserwujemy na przemian wspania�e pasa�e
i muzyk� bardziej majestatyczn�. Je�eli chodzi o dat� ich powstania, Grove powiada tylko
"przed 1708 rokiem". Nawet gdyby tak by�o, to stanowi� one dow�d na eksperymenty
przysz�ego wielkiego kompozytora. Dziewi�tnastowieczny biograf Bacha, PHilipp Spitta, po-
wiada, �e druga z nich, Toccata e-moll, to "jeden z tych utwor�w przesyconych melancholi�,
kt�ry m�g� napisa� tylko Bach", oraz �e warto wspomnie�, i� wszystkie trzy s� w tonacjach
molowych. Istnieje jednak sugestia, �e ostatnia cz�� Toccaty e=moll jest przer�bk� jakiej�
kompozycji w�oskiej.
To raz jeszcze przypomina, �e Bach studiowa� wszystkie style muzyczne, z kt�rymi si�
zetkn�� i kt�re go zainteresowa�y, niezale�nie od tego, czy by�a to muzyka niemiecka,
francuska, czy w�oska. P�niej bez wstydu przyznawa�, �e wiele si� nauczy� od kompozytor�w
z innych kraj�w. Po �mierci Bacha jego syn Carl Philip Emmanuel opisa� wczesne studia
Jana Sebastiana na temat muzyki organowej Reinckena, Buxtehudego oraz niemieckiego
organisty Nikolausa Bruhnsa oraz Francuza, Nicolasa de Gringy. Zapewne te informacje
musia� mu przekaza� ojciec.
Jednak mimo r�norodnych zainteresowa� Bacha innymi stylami i szko�ami muzycz-
nymi korzenie jego w�asnych kompozycji tkwi� g��boko w muzyce towarzysz�cej nabo�e�-
stwom w ko�ciele lutera�skim, w kt�rych tradycji zosta� wychowany. Kiedy mia� niewiele
ponad dwadzie�cia lat, komponowa� r�wnie� utwory organowe oparte na melodiach cho-
ra��w, takie jak przer�bka melodii hymnu Wie schan leuchtet der Morgenstern (BWV739);
kopia r�kopisu, prawdopodobnie sporz�dzonego w�asn� r�k� Bacha, to najwcze�niejszy z jego
zachowanych autograf�w. Jest r�wnie� Preludium chora�owe Gelobet seist du, Jesu christ
(BWV722), w kt�rym proste prowadzenie fraz melodii przeplata si� z bogatymi impro-
wizacyjnymi ozdobnikami. Chocia� nie wiemy, czy ten utw�r zosta� napisany w arnstadt,
czy w m�hlhausen, jest bardzo prawdopodobne, �e by�a to muzyka bardzo rozbudowana
i dok�adnie dopracowana, by�y w niej "zadziwiaj�ce ozdobniki", kt�re - wed�ug jego
pracodawc�w z Arnstadt - po prostu rozprasza�y uwag� zgromadzonych wiernych.
Do tej pory Bach skomponowa� ju� b�yskotliwe, oryginalne utwory na organy, dzi�ki
kt�rym m�g� si� popisa� zr�czno�ci� palc�w i nie mniej imponuj�cym opanowaniem kla-
wiatury peda�owej, kt�r� porusza�o si� za pomoc� st�p. Te preludia i fugi to mi�dzy innymi
utwory skatalogowane pod numerami BWV531 i 533 oraz BWV550 i 551. S� r�wnie�
fantazje, nieco swobodniejsze pod wzgl�dem formy, jak to sugeruje sama nazwa, takie jak
BWV563 i 572.
Jednak ponad wszelk� w�tpliwo�� najlepiej znanym utworem z tych lat jest Toccata
i Fuga d-moll (BVW565. Jest to muzyka nasycona ogromnym dramatyzmen, kt�ra wznosi
ku niebu wspania�e katedry d�wi�k�w, objawiaj�c zar�wno tajemniczo�� jak i mistrzostwo.
Jest to muzyka ponadczasowa i by�a nieraz instrumentowana na wsp�czesn� orkiestr�
symfoniczn� (sta�a si� nawet podstaw� ilustracji muzycznej s�ynnej sekwencji filmu Disneya
z 1940 roku, zatytu�owanego Fantasia). Utw�r tem powsta� najprawdopodobniej nied�ugo
po urodzinach Bacha w 1706 roku i wykazuje niezbicie, �e ten niezgrabny m�ody cz�owiek
ju� wtedy zas�u�y� sobie na miejsce w panteonie historii muzyki. Niew�tpliwie wiele za-
czerpn�� z istniej�cej tradycji muzyki organowej i wiele z niej skorzysta�, ale ta b�yskotliwa
i zarazem pe�na godno�ci Toccata i Fuga dowodzi, �e mia� t� tradycj� wzbogaci� w�asnymi
pomys�ami muzycznymi.
- M�HLHAUSEN-
Bach przyby� do m�hlhausen w pierwszych dniach lipca 1707 roku i natychmiast da� si�
pozna� jako kompozytor i organista. By� mo�e w�a�nie w lipcu skomponowa� kantat�
Aus der Tiefen rufe ich, Herr, zu dir, dzie�o pokutne, kt�rego tytu� biblijny brzmi "Z g��boko�ci
wo�am do Ciebie, Panie". (Utw�r ten jest oznaczony w katalogu kantat numerem 131, ale
numeracja nie ma �adnego zwi�zku z dat� jego skomponowania - to samo odnosi si� do
kantaty oznaczonej numerem 106, o kt�rej wspominamy poni�ej.) Powa�ny nastr�j tej muzyki
na g�osy i orkiestr�, napisanej dla innego ko�cio�a w Muhlhausen (pod wezwaniem Naj�wi�tszej
Panny Marii) na msz� upami�tniaj�c� gro�ny po�ar miasta, nie odzwierciedla� chyba nastroju
i stanu ducha kompozytora, kt�ry mia� wielkie nadzieje na szcz�liw� przysz�o��. To nam
jednak uzmys�awia, �e - podobnie jak ka�dy kompozytor muzyki ko�cielnej tamtych czas�w
- Bach mia� wyra�a� nabo�ne uczucia wiernych, a nie stan swojej duszy. Podobnie wtedy,
kiedy s�u�y� jako muzyk dworski, pisa� aby zadowoli� swojego wysoko urodzonego chlebo-
dawc�. Z tego, co nam wiadomo, przez lata akceptowa� to bez s�owa skargi.
Miesi�c po tym, jak Bach zamieszka� w Muhlhausen, zmar� jego stryj ze strony matki,
Tobias Lammerhirt. Specjalnie na jego pogrzeb, kt�ry odby� si� 14 sierpnia, Bach najpra-
wdopodobniej napisa� kantat�, oznaczon� numerem 106. Tytu� kantaty brzmia� Gottes
Zeit is die allerbeste Zeit (Czas Boga to czas najlepszy), chocia� niekiedy nazywa si� j� Actus
tragicus. Muzyka tej kantaty przeciwstawia wizj� �mierci w uj�ciu Starego Testamentu
chrze�cija�skiemu pocieszeniu p�yn�cemu z odkupienia i ko�czy si� akcentem wiary w
Boga. Nawet je�li te my�li o �mierci mog� by� nasycone tragizmem, to sam Bach by�
cz�owiekiem szcz�liwym i zadowolonym z �ycia, poniewa� krewny zostawi� mu 50 gulde-
n�w, a by�o to wi�cej ni� po�owa jego rocznej pensji, kt�ra wtedy wynosi�a 85 gulden�w.
Bez w�tpienia dopomog�o mu to w o�enku z cioteczn� kuzynk�, Mari� Barbar� Bach. �lub
odby� si� 17 pa�dziernika w wiejskim ko�ciele w Dornheim niedaleko Arnstadt, a pastor,
kt�ry im go udziela� - Johann Lorenz Stauber - by� ich starym przyjacielem (sam rok
p�niej o�eni� si� z ciotk� Marii Barbary). Maria Barbara, starsza od Sebastiana o sze��
miesi�cy, r�wnie� zajmowa�a si� muzyk�, a dw�ch syn�w urodzonych z tego ma��e�stwa,
Wilhelm Friedmann (w 1710) oraz Carl Philipp Emanuel (w 1714), mia�o r�wnie� p�j��
zyska� s�aw� w zawodzie, jaki uprawia� ich ojciec.
Teraz przysz�o�� Bacha wygl�da�a bezpiecznie. Jednak raz jeszcze, i to wkr�tce, okaza�o
si�, �e wykonywany zaw�d nie daje mu zadowolenia. Chocia� stosunki z rad� ko�cieln�
by�y zadowalaj�ce, Bach zda� sobie spraw�, �e mo�liwo�ci pisania utwor�w w stylu kon-
certowym dla ko�cio�a �w. B�a�eja s� ograniczone. Tamtejszy pastor, Johann Adolf Frohne,
sk�ania� si� ku ruchowi niemieckich pietyst�w, podobnemu do angielskiego purytanizmu,
a muzyka ko�cielna, kt�ra mu si� podoba�a, by�a bardzo niewyszukana. To za� oznacza�o,
�e chcia� j� ograniczy� g��wnie do �piewania hymn�w i tekst�w liturgicznych. Bach ju�
wkr�tce poczu� si� nieszcz�liwy, a z powodu swojego pobudliwego charakteru nie potrafi�
spokojnie patrze� na to, co si� dzieje. Ponadto pastor Frohne niezbyt lubi� pastora z ko�cio�a
Marii Panny, Georga Christiana Eilmara, dla kt�rego Bach skomponowa� Kantat� nr 131
i kt�ry wierzy�, �e taka wypracowana muzyka odgrywa znaczn� rol� w liturgii.
W istocie, sam Marcin Luter, tw�rca luteranizmu, by� muzykiem i m�wi�, �e "muzyka
to pi�kny i s�odki dar od Boga, to kr�lowa, kt�ra rz�dzi ka�dym poruszeniem ludzkiego
serca - nic na �wiecie nie ma takiej si�y, jak szlachetna muzyka". Bach z pewno�ci�
podziela� ten pogl�d, ale pastor Frohne musia� s�dzi�, �e wszystko poza najprostsz� muzyk�
ko�cieln� tr�ci pr�no�ci�, a zatem nale�y tego unika�. Biograf Bacha, Jan Chiapusso,
powiada �e Frohne "jest winny t�umienia geniuszu, kt�ry chcia� pracowa� dla dobra sztuki
i sumienia religijnego [...] ko�ci� i jego proboszcz sprzeciwiali si� wszelkim pr�bom, jakie
podejmowa� Bach, �eby wykorzysta� sw�j wielki talent muzyczny do wzbogacenia liturgii".
Taka opinia prawdopodobnie krzywdzi Frohnego, kt�ry nie by� bardziej konserwatywny ni�
wi�kszo�� duchownych w tamtych czasach i m�g� dostrzega� w Bachu nie geniusza, ale
zadufanego w sobie m�odzie�ca, kt�ry nie zachowuje si� lojalnie wobec ko�cio�a, w kt�rym
s�u�y. W ka�dym razie on i jego organista nie potrafili sobie spojrze� prosto w oczy, a sytuacji
nie poprawi�o to, �e Bach komponowa� dla rywali - ko�cio�a Marii Panny. Frohnego nie
uszcz�liwi�o te�, �e pastor Eilmar zaprzyja�ni� si� z ma��onkami Bach a potem - w grudniu
1708 roku - zosta� ojcem chrzestnym ich pierwszego dziecka, Katarzyny Doroty.
Eilmar napisa� tekst do kantaty Bacha nr 71, Gott ist mein Kenig. By� to wspania�y utw�r
skomponowany dla u�wietnienia wydarzenia na wp� religijnego, inauguracji nowej rady
miejskiej w Muhlhausen 4 lutego 1708 roku. Ca�y ten dzie� by� �wi�teczny i uroczysty,
z procesj� czterdziestu o�miu od�wi�tnie ubranych dygnitarzy, kt�rzy przeszli z ratusza do
ko�cio�a Marii Panny, gdzie wykonano kantat� na g�osy solo, ch�r i orkiestr�. W sk�ad
orkiestry wchodzi�y trzy tr�bki i b�bny oraz jak zwykle instrumenty d�te, smyczkowe i organy.
Uroczysty dzie� zako�czy� si� zjedzeniem olbrzymiego tortu, kt�ry upiekli miejscowi cukier-
nicy. Kantata spodoba�a si� radzie miejskiej do tego stopnia, �e wyda�a j� drukiem na sw�j koszt.
Tymczasem w ko�ciele �w. B�a�eja nie wszystko sz�o dobrze. Opr�cz tego, �e stosunki
z pastorem Frohne uk�ada�y si� nie najlepiej, Bach by� niezadowolony z organ�w i w lutym
1708 roku oznajmi� radzie ko�cielnej, �e wymagaj� napraw i przer�bek. W tym samym
miesi�cu sporz�dzi� list� swoich wymaga�, kt�r� rada zaakceptowa�a. To jednak mu nie
wystarcza�o; ju� wtedy chyba my�la� o tym, �eby znowu si� gdzie� przenie��, i w cztery
miesi�ce p�niej z�o�y� rezygnacj�. Przedtem jednak uczyni� dwie rzeczy: po pierwsze, napisa�
kantat� ko�cieln� (oznaczon� numerem 196) na �lub pastora Staubera i Reginy Wedemann,
ciotki Marii Barbary, kt�ry odby� si� 5 czerwca, a po drugie przeszed� pomy�lnie przes�uchanie
i otrzyma� propozycj� posady organisty na dworze Wilhelma Ernsta, ksi�cia weimarskiego.
By� teraz gotowy do opuszczenia Muhlhausen, a z listu z dat� 25 czerwca, w kt�rym
sk�ada rezygnacj� na r�ce rady ko�cielnej, wynika jasno, �e ani jego ambicje nie zmala�y,
ani charakter si� nie utemperowa�. By� to list w�a�ciwie bezceremonialnie krytyczny i Bach
nie omieszka� w nim z dum� oznajmi�, �e otrzyma� zaproszenie na dw�r w Weimarze.
Skar�y� si�, �e w ko�ciele �w. B�a�eja nie pozwalano mu czci� Pana Boga w�a�ciw� muzyk�,
�e cierpia� z powodu licznych przeszk�d i utrapie�, �e poziom muzyczny koncert�w w oko-
licznych parafiach, w kt�rych niekiedy bra� udzia�, by� wy�szy ni� w jego w�asnym ko�ciele,
�e utrzymywa� organy we w�a�ciwym stanie mimo przeszk�d stawianych mu przez rad�, �e
wydawa� w�asne pieni�dze na uzupe�nianie biblioteki ko�cielnej i �e wreszcie jego ga�a nie
wystarcza�a nawet na skromne �ycie. W Weimarze, twierdzi� Bach, b�dzie m�g� "spe�nia�
sw�j ostateczny cel - tworzy� odpowiedni� muzyk� ko�cieln�".
Na korzy�� rady przemawia to, �e nie odrzuci�a listu jako dowodu arogancji Bacha.
Natomiast pr�bowa�a go odwie�� od decyzji o rezygnacji i w ko�cu niech�tnie wyrazi�a zgod�
na jego wyjazd "poniewa� nie mo�na go zmusi�, by zosta�". Rada chyba uzna�a zasadno��
zarzut�w Bacha, a on za to zaproponowa�, �e obejmie piecz� nad przebudow� i konserwacj�
organ�w w ko�ciele �w. B�a�eja. Rok p�niej rada op�aci�a przyjazd Bacha do Muhlhausen,
aby wzi�� udzia� w uroczystym �wi�cie Reformacji. Musia� chyba z tej okazji w 1710 roku
skomponowa� jaki� utw�r muzyczny, ale �aden si� niestety nie zachowa�. Prawdopodobnie
to r�wnie� Bach jako pierwszy zagra� na przebudowanych organach, kiedy prace uko�czono
w 1709 roku i by� mo�e z tej okazji skomponowa� s�ynny chora� organowy (na melodi�, kt�r�
zaadaptowa� sam Luter) pod tytu�em Ein' feste Burg ist unser Gott (BWV72).
Jego nast�pc� w ko�ciele �w. B�a�eja by� jego kuzyn, Johann Friedrich Bach, nieco
od niego starszy (trzeci syn jego wuja z Eisenstadt, Johanna christopha Bacha). Okolicznym
mieszka�com musia�o si� wydawa�, �e rodzina Bach�w jest wsz�dzie tam, gdzie s�ycha�
muzyk�. Na nowej posadzie J.F. Bach pozosta� d�ugo, a� do �mierci w 1730 roku.
Chocia� motyw, o jakim Bach wspomnia� w swoim li�cie z wypowiedzeniem - a mia-
nowicie, �e przeniesienie si� do Weimaru pozwoli mu spe�ni� wy�szy cel i tworzy� odpowiedni�
muzyk� ko�cieln� - daje pewien obraz jego idea��w artystycznych, to przecie� nie tylko to
zawa�y�o na jego decyzji. Jego ga�a w Weimarze mia�a wynosi� 150 gulden�w rocznie, prawie
dwa razy tyle, ile otrzymywa� w Muhlhausen. W 1711 roku mia�a wzrosn�� o 150 gulden�w,
a trzy lata p�niej, kiedy zosta� koncertmistrzem na dworze w Weimarze, wynosi�a 250, pi��
razy tyle, ile dostawa� dziesi�� lat wcze�niej w arnstadt. Bach doskonale zdawa� sobie spraw�
z tego, �e wyje�d�aj�c do Weimaru polepsza swoj� sytuacj� materialn� i zwi�ksza sw�j presti�
artystyczny. Wiedzia� r�wnie� dobrze, jakie perspektywy muzyczne stwarza mu nowa posada. Tak
jak to uj�� w�asnymi s�owami w li�cie do rady ko�cielnej otrzymywa� zaproszenie "Jego Naj�askawszej
Wysoko�ci Ksi�cia Sasko-Weimarskiego do jego `Kapelle' Muzyki Dworskiej i Kameralnej".
S�owo Kapelle oznacza kaplic�, ale w�wczas u�ywano go powszechnie na okre�lenie
zespo�u instrumentalnego lub wokalnego, tak wi�c mog�oby si� wydawa�, �e wed�ug opisu
Bacha jego nowe zaj�cie nie mia�o wiele wsp�lnego z muzyk� ko�cieln�. Jednak wiedzia�,
�e b�dzie gra� na organach podczas nabo�e�stw w ksi���cej kaplicy, kt�ra by�a niezmiernie
wa�na dla pobo�nego Wilhelma Ernsta. By� on najbardziej wp�ywow� i najpot�niejsz�
postaci� w Weimarze; przez kilka lat rz�dzi� razem z bratem, ksi�ciem Johannem Ernstem,
zgodnie z prawem rodziny ustanowionym w poprzednim stuleciu. Jednak Johann Ernst,
wielbiciel muzyki, zmar� m�odo w 1707 roku, a dw�r przej�� powa�niejszy Wilhelm, bez-
dzietny i rozwiedziony. Wilhelm r�wnie� docenia� muzyk� i to w�a�nie on zaproponowa�
Bachowi now� posad�, kiedy us�ysza� jak gra. Na dworze by�o i m�odsze pokolenie, w osobach
dw�ch syn�w Johanna Ernsta, z kt�rych starszy, Ernst August, mia� osi�gn�� pe�noletno��
w 1709 roku i chocia� formalnie zosta� wsp�regentem, ster w�adzy dzier�y� jego wuj.
Podczas pobytu w Weimarze pi�� lat wcze�niej Bach nawi�za� blisk� znajomo�� z Johannem
Efflerem, organist� dworskim, m�czyzn� ju� w podesz�ym wieku, i prawie na pewno niekiedy
go zast�powa�. Teraz Effler tym bardziej potrzebowa� pomocy m�odszego od siebie Bacha, kt�ry
rzeczywi�cie, kiedy 14 lipca 1708 roku otrzyma� obiecan� nominacj�, dosta� r�wnie� tytu�
Hofforganist (organisty dworskiego). Effler chyba mu w tym troch� pom�g�, bo wiedzia�, �e sam
sobie d�u�ej nie da rady. W grudniu 1709 roku "stary, schorowany s�uga" przeszed� na emerytur�
i zmar� dwa lata p�niej. Bach mia� wi�c nadziej�, �e stanie si� g��wn� postaci� w �wiecie
muzycznym na dworze w Weimarze, zar�wno jako organista, jak i jako kameralista (Kammer-
musikus), w orkiestrze graj�cy na klawesynie, skrzypcach albo violi. Z tego, co wiemy, wszystkie
jego oczekiwania by�y uzasadnione, a nowa posada bardzo mu odpowiada�a. Bach i Maria
Barbara mieli pozosta�. w Weimarze a� do 1717 roku i w�a�nie tam przysz�o na �wiat sze�cioro
z ich dzieci, poczynaj�c od Katarzyny Doroty, kt�ra urodzi�a si� w grudniu 1708 roku.
Weimar
Bach zosta� wychowany jako pobo�ny luteranin i dlatego widzia� swoj� sztuk� jako s�u�b�
~Bogu. Teraz za�, w wieku dwudziestu pi�ciu lat, znalaz� si� w wielkim �wiecie porzucaj�c
karier� organisty ko�cielnego po to, by s�u�y� �wieckiemu w�adcy. Jednak w tamtych czasach
takiego w�adc� uwa�ano za przedstawiciela Boga na ziemi, zajmuj�cego si� ziemskimi sprawami
ludzi, tak jak Ko�ci� zajmowa� si� ich duszami. Ka�dy dw�r mia� kaplic�, a nabo�e�stw
i �wi�t ko�cielnych przestrzegano bardzo �ci�le. W Weimarze mia�o to szczeg�lne znaczenie,
poniewa� ksi��� Wilhelm Ernst studiowa� kiedy� teologi� i czasem wypytywa� swoich s�u��cych
o kazania, kt�rych s�uchali w niedziel�, a obecno�� na mszy by�a obowi�zkowa. Niemniej
jednak wszystko to odbywa�o si� w wielkopa�skiej manierze, jak przysta�o pierwszemu dworowi
ksi���cemu w kraju, a Bach wiedzia�, �e nie musi si� obawia� ani sk�pstwa, ani surowo�ci.
Na dworze by� nawet starszy wiekiem poeta rezydent, Johann Christoph Lorbeer, a w�r�d
jego wierszy, bardzo chwalonych przez ksi�cia za ich wysoce moralny ton, by�y i takie utwory,
jak Lob der Allen Musik (Pochwa�a szlachetnej muzyki); inny literat, bibliotekarz dworski
Salomon Franck, mia� wsp�pracowa� z Bachem w komponowaniu kantat ko�cielnych.
Tak wi�c dworscy muzycy w Weimarze byli osobami wa�nymi, chocia� wci�� byli
traktowani podobnie jak s�u�ba i w wielu sprawach musieli �ci�le przestrzega� polece�-
na przyk�ad co do stroju (sam Bach najprawdopodobniej nosi� liberi�). Co si� tyczy muzyki,
jak� Bach komponowa�, oczekiwano, �e ma si� odznacza� harmoni�, godno�ci� i obyczaj-
no�ci�, innymi s�owy, ma by� obrazem w�a�ciwie rz�dzonego ksi�stwa, za jakie uwa�ano
Weimar. Jak to ujmuje jego biograf, Hannsdieter Wohlfarth: "Za Boskie dzie�o stworzenia
wci�� uwa�ano dobrze rz�dzon� spo�eczno��", a nast�pnie cytuje Leibniza, niemieckiego
filozofa wsp�czesnego Bachowi i r�wnie� dworzanina: "Poniewa� wszech�wiatem jako
ca�o�ci� w pe�ni w�ada B�g, to w ka�dym cz�owieku z osobna musi panowa� absolutny
porz�dek". Klimat intelektualny by� w�wczas taki, �e kwestionowanie istniej�cego porz�dku
spo�ecznego wywo�a�oby co najmniej zdziwienie, a chocia� gdzie� w Europie budzi�y si�
idea�y braterstwa mi�dzy ludami i r�wno�ci, nikt w tej cz�ci Niemiec nie m�g� ich g�osi�
bez ryzykowania karier�, a mo�e nawet wolno�ci�. Bach jednak nie by� rewolucjonist�
i z jego punktu widzenia �ycie na dworze w Weimarze by�o bardzo urozmaicone. Ksi���
Wilhelm przywr�ci� do �ycia swoj� Kapelle, grup� z�o�on� z oko�o dwunastu instrumenta-
list�w, m.in. skrzypk�w i tr�baczy, czasami wspomaganych przez muzyk�w z orkiestry
wojskowej - a tak�e z kilku �piewak�w, w��cznie z cz�onkami ch�ru ch�opi�cego. Nie-
kt�rzy z tych muzyk�w byli bardzo wszechstronni i mogli wype�nia� r�ne zadania - na
przyk�ad jeden z tenor�w, Johann D�brnitz, gra� r�wnie� na fagocie. Kapelmistrzem by�
Johann Samuel Drese, zatrudniony na dworze od lat, jego asystentem by� jego syn, Johann
Wilhelm. Chocia� uk�ad ten wygl�da� na nepotyzm, jednak funkcjonowa� zupe�nie dobrze.
Niemniej jednak ani ojciec, ani syn nie byli szczeg�lnie utalentowani, a Johann Samuel
mia� ju� ponad sze��dziesi�t lat, tote� syn powoli przejmowa� od niego cz�� obowi�zk�w.
Tak jak w przypadku organisty Efflera, i teraz Bach m�g� gra� na czas i mie� nadziej� na
awans, a jego wysoko urodzony pracodawca my�la� chyba podobnie.
Wydaje si�, �e obowi�zki Bacha nie by�y zbyt m�cz�ce. Gra� na organach w Himmelsburg,
bo tak si� nazywa�a ksi���ca kaplica, bra� udzia� w koncertach muzyki kameralnej, ale
zostawa�o mu jeszcze sporo czasu na inne zaj�cia. Pewien ucze� z MUhlhausen, Johann
Martin Schubart, przyjecha� do Weimaru, aby si� u niego uczy�, a potem mia� po nim obj��
obowi�zki nadwornego organisty. Po pewnym czasie przyby�o wi�cej uczni�w, mi�dzy innymi
Johan Caspar Vogler (kt�ry z kolei zast�pi� Schubarta) i Johann Tobias Krebs. Bach uczy�
teraz dw�ch swoich m�odych krewnych - Johanna Lorenza Bacha i swojego bratanka
z Ohrdruf, Johanna Bernharda Bacha. Ten ostat-
ni, wtedy jeszcze ch�opiec, mia� zast�pi� swego
ojca, Johanna Christopha Bacha na stanowisku
organisty w ko�ciele �w. Micha�a w Ohrdruf.
Bach nadal interesowa� si� budow� organ�w
i w tej dziedzinie wiedzy jego umiej�tno�ci ce-
niono teraz bardzo wysoko. W 1709 roku, a po-
tem jeszcze raz w 1710 roku, otrzyma� wynagro-
dzenie za napraw� klawesyn�w nale��cych do
syn�w zmar�ego ksi�cia Johanna Ernsta. W tym
czasie, kiedy w Niemczech budowano i rozbudo-
wywano wiele organ�w, cz�sto wzywano Bacha
na konsultacje, on za�, jak si� zdaje, udziela� dar-
mowych porad i zach�ca� konstruktor�w do pra-
cy. Kiedy budowniczy organ�w nazwiskiem Ni-
colaus Trebs, kt�ry go zna� jeszcze z m�hlhausen,
otrzyma� zlecenie na budow� nowego instrumen-
tu w Taubach niedaleko Weimaru, poprosi� Ba-
cha o wykonanie specyfikacji i sprawdzenie or-
gan�w, kiedy ju� by�y uko�czone w 1710 roku.
Bach z kolei bardzo lubi� Trebsa i w �wiadectwie,
kt�re mu wyda� w nast�pnym roku, napisa�, �e
to "cz�owiek rozs�dny i pracowity", co w racjonalistycznym j�zyku XVIII wieku oznacza�o
niema�� pochwa��. Zaprosi� potem Trebsa do Weimaru i zleci� mu prac� nad organami
w Himmelsburgu, wyposa�onymi w dwa manua�y i dwadzie�cia pi�� rejestr�w i niewielkimi
w por�wnaniu z instrumentami, kt�rych Bach s�ucha� i na kt�rych gra� w Hamburgu
i w Lubece; by�y r�wnie� mniejsze od organ�w u �w. B�a�eja w Muhlhausen. W latach
1712-1714, pod nadzorem Bacha, Trebs rozpocz�� poprawianie i rozbudow� tego instru-
mentu i, jak si� zdaje, zadanie to wykona� bardzo dobrze. W listopadzie 1713 roku Bach
poprosi� Trebsa, �eby zosta� ojcem chrzestnym jego syna Johanna Gottfrieda.
Innym z jego przyjaci� by� organista w miejskim ko�ciele �w. Piotra i Paw�a, Johann
Gottfried Walther. Bach i on byli spokrewnieni przez dziadka ze strony matki, a kiedy
�ona Johanna Gottfrieda w 1712 roku urodzi�a syna, Bach zgodzi� si� zosta� ojcem chrze-
stnym. Obaj interesowali si� muzyk� w�osk� i Walther wprowadzi� Bacha w �wiat wsp�-
czesnych mistrz�w formy koncertowej, takich jak Vivaldi i Corelli, kt�rych muzyk� Bach
p�niej czasami przerabia� na organy. Wydaje si�, �e Walther kiedy� rzuci� wyzwanie
Bachowi, kt�ry twierdzi�, �e potrafi zagra� ka�dy utw�r organowy prima vista. Walther
pokaza� mu co� absolutnie niemo�liwego do zagrania i rzeczywi�cie Bach si� podda�. Ich
przyja�� na tym nie ucierpia�a, jak kiedy� s�dzono, ale ta historia jest znamienna, poniewa�
dowodzi, �e nawet przyjaciele Bacha mieli czasem ochot� zrobi� niewielk� wyrw� w jego
wysokim mniemaniu o w�asnych niezwyk�ych talentach.
Nie wiadomo, gdzie m