650

Szczegóły
Tytuł 650
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

650 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 650 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 650 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

650 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

+remake00-06+ Connie Willis Remake (1) (Remake) Prze�o�y�a El�bieta Gepfert Fredowi Astaire'owi Podzi�kowania Szczeg�lne podzi�kowania nale�� si� Scottowi Kippenowi i Sheryl Beck oraz pozosta�ym cz�onkom Sigma Tau Delta z UNC oraz mojej c�rce Cordelii i jej wyk�adom ze statystyki oraz mojej sekretarce Laurze Norton. Wszyscy oni pomogli mi w scenach po�cig�w, p�aczu, w szcz�liwych zako�czeniach i innych odwo�aniach filmowych. Niewiele jest niemo�liwe Steve Williams Industrial Light and Magic Dziewczyna ma chyba talent, ale ch�opak do niczego si� nie nadaje Opinia agenta na temat Freda Astaire'a .T:remake01 Gasn� �wiat�a Czo��wka Dzisiaj widzia�em j� znowu. Nie szuka�em jej. To by� wczesny, aktorski film Spielberga "Indiana Jones i �wiatynia Zag�ady", skrzy�owanie strzelaniny z przygod�wk�; ostatnie miejsce, gdzie cz�owiek oczekiwa�by stepowania. Zreszt� by�o ju� za p�no. Musical kopn�� w kalendarz, jak to elokwentnie okre�li� Michael Caine w 1965. Ten film powsta� w 1984, u samego zarania rewolucji w grafice komputerowej. Mia� kilka fragment�w CG: digitizowani Thugowie zrzucani z urwiska i �a�o�nie kanciasty morfing wyrywanego serca. By� te� tr�jsilnikowy samolot Forda, jakiego w�a�nie szuka�em, kiedy zobaczy�em j�. Tr�jsilnikowiec by� mi potrzebny do wielkiej po�egnalnej sceny na lotnisku, wi�c po��czy�em si� z Head�, kt�ra wie wszystko. Powiedzia�a, �e chyba jest taki w kt�rym� z aktorskich film�w Spielberga. Mo�e w drugim "Indym". - Blisko ko�ca. - Jak blisko? - Pi��dziesi�t klatek. A mo�e w trzecim? Nie, to by� sterowiec. W drugim. Jak ci idzie remake, Tom? Prawie gotowy, pomy�la�em. Trzy lata bez SU i wci�� trze�wy. - Remake utkn�� na wielkiej scenie po�egnalnej - wyja�ni�em. - Dlatego potrzebuj� samolotu. Co jeszcze wiesz, Heada? Jakie s� ostatnie plotki? Kto w tym miesi�cu przejmuje ILMGM? - Fox-Mitsubishi - odpar�a natychmiast. - Mayer szaleje. Chodz� pog�oski, �e g��wny szef Universalu wypada z gry. Zbyt wiele substancji uzale�niaj�cych. - A co u ciebie? - spyta�em. - Wci�� bez SU? I nadal jeste� asystentk� producenta? - I gram Melanie Griffith - odpar�a. - Czy samolot musi by� w kolorze? - Nie, mam program koloryzuj�cy. - Bo chyba jest taki w "Casablance". - Nie. To by� dwusilnikowy Lockheed. - Tom - powiedzia�a. - W zesz�ym tygodniu rozmawia�am z dyrektorem planu. Wyje�d�a� do Chin kr�ci� krajobrazy. Wiedzia�em, do czego zmierza. - Sprawdz� u Spielberga. - Rzuci�em tylko: - Dzi�ki. - I roz��czy�em si�, zanim zd��y�a powiedzie� co� jeszcze. Tr�jsilnikowiec Forda nie by� pod koniec ani w �rodku, gdzie znalaz�em jeden z najgorszych bluebox�w, jakie w �yciu widzia�em. Cofa�em si� czterdzie�ci osiem na sekund� i my�la�em ju�, �e �atwiej by by�o zmontowa� konstrukt, gdy w ko�cu znalaz�em samolot prawie na pocz�tku. By� ca�kiem dobry, ze zbli�eniami drzwi i kabiny oraz �adnym uj�ciem startu. Cofn��em si� o kilka klatek, �eby sprawdzi�, czy nie ma zbli�e� �migie�. - Klatka 1-001 - poleci�em na wypadek, gdyby by�o co� jeszcze na samym starcie. Typowy spielbergowski morfing g�ry starego Paramountu w pierwszym uj�ciu, tym razem wysokiego jak cz�owiek srebrnego gongu. Muzyka, czerwony dym, napisy; i tam j� zobaczy�em, w szeregu tancerek. Nosi�a srebrne buty do stepowania, cylinder i frak ze srebrnymi cekinami. Twarz umalowa�a sobie w stylu lat trzydziestych: czerwone wargi, brwi jak Harlow i platynowe blond w�osy. Zaskoczy�a mnie. Przeszuka�em ju� lata osiemdziesi�te, sprawdzi�em wszystko od "Chorus Line" do "Footloose" i nie trafi�em na �aden jej �lad. - Stop - powiedzia�em. - Powi�ksz praw� po�ow�. Pochyli�em si� i spojrza�em na obraz, �eby si� upewni�... jakbym nie by� pewien od chwili, kiedy j� zobaczy�em. - Pe�ny ekran. Do przodu w czasie rzeczywistym. Nie by�o tego wiele. Cztery szeregi blondynek w wyszywanych cekinami cylindrach i butach do stepowania wykonywa�y proste kroki. Mog�y pochodzi� z "Czterdziestej Drugiej Ulicy", by�y mniej wi�cej tak samo dobre. W latach osiemdziesi�tych te� pewnie nie by�o nauczycieli ta�ca. Kroki by�y proste, g��wnie posuwiste; i przej�cia. Pomy�la�em, �e to chyba pierwszy film, jaki zrobi�a Alis. Tyle umia�a, kiedy widzia�em j� �wicz�c� w klasie historii filmu. Zbyt berkeleyowska w stylu. Pod koniec sceny kamera zdj�a j� pod k�tem i przesz�a w uj�cie czerwonych wst��ek, wyci�ganych z kieszeni frak�w. I Alis znikn�a. Digimatte nie da�by rady dopasowa� tylu zmiennych uj�� i w�tpi�em, czy Alis cho�by pr�bowa�a. Nie mia�a cierpliwo�ci do Busby'ego Berkeleya. - To nie jest taniec - powiedzia�a kiedy�, ogl�daj�c kalejdoskopow� scen� w "Dames", tej pierwszej nocy w moim pokoju. - S�dzi�em, �e by� s�awny z powodu swojej choreografii - odpowiedzia�em wtedy. - Owszem, ale nie powinien. To tylko zmienne uj�cia i dekoracje. Fred Astaire zawsze ��da�, �eby jego ta�ce filmowano w pe�nym planie z ci�g�ego uj�cia. - Klatka dziesi�ta - poleci�em, �eby nie ogl�da� znowu tego morfingu g�ry, i przejecha�em taniec raz jeszcze. - Stop. Ekran unieruchomi� j� z nog� w przodzie. Stopa w srebrnym buciku wysun�a si� dok�adnie tak, jak nauczy�a j� madame Dilyovska w Meadowville. Rozsun�a r�ce. Powinna si� u�miecha�, ale spogl�da�a skupiona i skoncentrowana pod szkar�atn� szmink� i wyrysowanymi brwiami. Tak� min� mia�a tej pierwszej nocy, kiedy ogl�da�a na ekranie Ginger Rogers i Freda Astaire'a. - Stop - powiedzia�em znowu, chocia� obraz si� nie poruszy�. Siedzia�em bardzo d�ugo, my�l�c o Astaire'ze, i patrzy�em na jej twarz. Twarz, kt�r� widzia�em pod niezliczonymi perukami, w niesko�czonych makija�ach. Twarz, kt�r� pozna�bym wsz�dzie. .T:remake02 Tytu� Napisy pocz�tkowe Przej�cie do sceny przyj�cia w szerokim planie. KLISZA FILMOWA # 14: Przyj�cie. Urywane strz�py lu�nych rozm�w, nadmierna konsumpcja SU, rozmaite oburzaj�ce zachowania. POR�WNAJ: "Os�awiona", "Chciwo��", "Absolwent", "Ryzykowny interes", "�niadanie u Tiffany'ego", "Dance", "Fools", "Dance", "Przyj�cie". Urodzi�a si� w roku, w kt�rym zmar� Fred Astaire. Hedda powiedzia�a mi o tym, kiedy pierwszy raz spotka�em Alis. By�o to na jednym z tych hotelowych przyj��, jakie organizuj� wytw�rnie filmowe. Co tydzie� wydaj� jedno, �eby pochwali� si� najnowszymi wynalazkami CG oraz kusi� hakat�w, absolwent�w szk� filmowych, do s�u�by i digitizowania dla nich. A tak naprawd�, �eby mened�erowie mogli dorwa� troch� choocha (kt�rego nigdy nie jest do��) i jak�� cizi� (kt�rych jest mn�stwo, a wszystkie w bia�ych sukniach bez plec�w i z platynowymi w�osami). Hollywood w najlepszym wydaniu. W�a�nie dlatego stara�em si� trzyma� od tego z daleka, ale to przyj�cie sponsorowa�a ILMGM i Mayer obieca�, �e si� zjawi. Robi�em dla niego wklejk�. Digitizowa�em cizi� jego szefa do filmu z Riverem Phoenixem. Chcia�em odda� Mayerowi opdysk i wzi�� fors�, zanim szef znajdzie sobie now� twarz. Ju� dwa razy powtarza�em to wklejanie i trzy razy musia�em wymienia� sprz�enia, poniewa� wymienia� dziewczyny. Ostatnim razem nowa twarz upar�a si� na scen� z Riverem Phoenixem, co oznacza�o, �e musia�em obejrze� wszystkie filmy, w kt�rych wyst�powa�, a by�o ich du�o. By� jednym z pierwszych aktor�w, na kt�rego kupiono prawa. Chcia�em dosta� fors�, zanim szef Mayera znowu zmieni partnerk�; pieni�dze i troch� SU. Przyj�cie odbywa�o si� w hallu, jak zawsze. Zjawili si� nowicjusze, nowe twarze, hakaci i darmozjady. Po�rodku sta� wielki �wiat�owodowy ekran. Zerkn��em w tamt� stron�, prosz�c Boga, �eby to nie by� nowy film z Riverem Phoenixem. Ze zdziwieniem zobaczy�em ta�cz�cych na schodach Freda Astaire'a i Ginger Rogers. Fred mia� na sobie frak, a Ginger bia�� sukni�, przechodz�c� u do�u w czer�. W gwarze przyj�cia nie s�ysza�em muzyki, ale wygl�da�o to na continental. Nie zauwa�y�em Mayera. By� tam facet w baseballowej czapce z logo ILMGM i z brod� - mundur hakat�w. Sta� przed ekranem z pilotem w r�ku i t�umaczy� co� dw�m absolwentom CG. Rozejrza�em si� w t�umie, szukaj�c garnitur�w i/lub kogo�, kogo zna�em, od kogo dosta�bym troch� choocha. - Cze�� - tchn�a we mnie jedna z twarzy. Mia�a platynowe w�osy, bia�� sukni� bez plec�w i pieprzyk na policzku. By�a kompletnie na�pana. Nie mog�a skupi� wzroku. - Cze�� - odpar�em, wci�� rozgl�daj�c si� w t�umie. - A kim ty niby jeste�? Jean Harlow? - Kim? - zdziwi�a si�. Chcia�bym wierzy�, �e to przez te wszystkie SU, kt�re wzi�a. Ale pewnie nie. Och, Hollywood, gdzie ka�dy chce trafi� do filmu, a nikt nie zadaje sobie trudu, �eby kt�ry� obejrze�. - Jeanne Eagles? - pyta�em. - Carole Lombard? Kim Basinger? - Nie - odpowiedzia�a, pr�buj�c skupi� na mnie wzrok. - Marilyn Monroe. Pracujesz w wytw�rni? - Zale�y... A masz chooch? - Nie - odpar�a ze smutkiem. - Sko�czy� si�. - Wi�c nie pracuj� w wytw�rni. Zauwa�y�em kogo� z kierownictwa przy schodach. Rozmawia� z inn� Marilyn. Mia�a na sobie bia�� sukni� bez plec�w, dok�adnie tak�, jak ta Marilyn, z kt�r� ja rozmawia�em. Nigdy nie mog�em poj�� dlaczego twarze, kt�re nie maj� nic do sprzedania pr�cz oryginalnej osobowo�ci i twarzy, zawsze pr�buj� wygl�da� jak kto� inny. Ale to chyba ma sens. Dlaczego maj� si� wyr�nia� w Hollywood, kt�re zawsze kocha�o sequele, na�ladownictwa i remake'i? - Jeste� w filmie? - nie ust�powa�a moja Marilyn. - Nikt nie jest w filmie - odpowiedzia�em i ruszy�em przez t�um w stron� tego urz�dasa. By�a to praca trudniejsza ni� przeci�ganie przez trzciny "Afryka�skiej Kr�lowej". Przecisn��em si� pomi�dzy grup� twarzy plotkuj�cych o tym, �e Columbia Tri-Star szuka aktor�w, a par� cyfrat�w w he�mach danych, tkwi�cych na zupe�nie innym przyj�ciu. I ju� by�em przy schodach. Nie wiedzia�em, �e to nie Mayer, dop�ki nie podszed�em tak blisko, by us�ysze� jego g�os. Urz�dasy z wytw�rni s� r�wnie marni jak wszystkie Marilyn. Wszyscy wygl�daj� podobnie. I wszyscy rzucaj� te same teksty. - ... szukam twarzy do mojego nowego projektu - m�wi�. Ten nowy projekt to remake "Powrotu do przysz�o�ci", w kt�rym g��wn� rol� gra�, kto by pomy�la�, River Phoenix. - To idealny moment, �eby zn�w go pokaza� - doda�, zagl�daj�c Marilyn za dekolt. - Podobno jeste�my ju� tak blisko... - Wyci�gn�� d�o�: kciuk i palec wskazuj�cy niemal si� styka�y - ...aby osi�gn�� to naprawd�. - Naprawd�? - zdziwi�a si� Marilyn niez�� imitacj� zmys�owego g�osu Marilyn Monroe. By�a do niej bardziej podobna ni� ta moja, cho� mia�a troch� za du�o w biodrach. Ale twarze nie martwi� si� o to tak bardzo jak kiedy�. Kilka dodatkowych kilogram�w zawsze mo�na odj�� digitizacj�. Albo doda�. - To znaczy podr�e w czasie? - spyta�a. - Tak, podr�e w czasie. Tylko �e to nie b�dzie DeLorean. To b�dzie maszyna czasu, kt�ra wygl�da jak sanie. Mamy ju� gotow� grafik�. Jedyne, czego nam brakuje, to aktorki, kt�ra zagra z Riverem. Re�yser chcia� Michelle Pfeiffer albo Lan� Turner, ale powiedzia�em, �e lepiej wzi�� kogo� nieznanego, kogo� z now� twarz�, kogo� wyj�tkowego. Chcia�aby� zagra� w filmie? S�ysza�em ju� ten tekst w "Drzwiach na scen�" z 1937. Zawr�ci�em w g��b przyj�cia i do ekranu, gdzie brodaty facet w baseballowej czapce t�umaczy� co� jakim� nowym. - ...zaprogramowana na dowolne uj�cie. Z ruchomej kamery, z podzia�em ekranu, z kamery �ledz�cej obiekt. Powiedzmy, �e chcecie zbli�enie tego faceta - wskaza� ekran pilotem. - Fred Astaire - powiedzia�em. - Ten facet to Fred Astaire. - Wstukujecie zbli�enie... U�miechni�ta twarz Freda Astaire'a wype�ni�a ca�y ekran. - To nowy program edycyjny ILMGM - powiedzia� do mnie facet w czapeczce. - Wybiera k�ty, ��czy uj�cia i tnie. Potrzebne jest tylko uj�cie podstawowe, pe�ne. Tak jak to. - Nacisn�� guzik na pilocie i twarz Freda zast�pi�o pe�ne uj�cie Freda i Ginger. - Trudno trafi� na pe�ne uj�cia. Musia�em si� cofn�� a� do czarno-bia�ych, �eby znale�� co� dostatecznie d�ugiego. Ale pracujemy nad tym. Nacisn�� inny guzik i zostali�my wynagrodzeni widokiem ust Freda, a potem jego d�oni. - Mo�esz wzi�� dowolny program edycyjny - m�wi� dalej, patrz�c na ekran. Znowu pojawi�y si� usta Freda, bia�y go�dzik w klapie, d�onie. - Ten wykorzystuje uj�cie podstawowe i edytuje je z u�yciem sekwencji sceny otwieraj�cej z "Obywatela Kane". Ginger do po�owy, a potem znowu go�dzik. - Wszystko jest zaprogramowane - powiedzia� facet w czapeczce. - Nawet palcem nie musisz kiwn��. System robi wszystko. - A wie, gdzie jest Mayer? - spyta�em. - By� tutaj - odpar�, rozgl�daj�c si� oboj�tnie. A potem zn�w spojrza� na ekran, gdzie Fred wykonywa� swoje kroki. - Mo�esz ekstrapolowa� dalekie uj�cia, zdj�cie od g�ry czy z ostrego k�ta. - To niech ekstrapoluje kogo�, kto wie, gdzie jest Mayer - rzuci�em, a potem wr�ci�em nad sadzawk�. Na przyj�ciu robi�o si� coraz bardziej t�oczno. Tylko Fred i Ginger mieli troch� miejsca, wiruj�c w g�r� i w d� po schodach. Urz�das, kt�rego widzia�em po�rodku hallu, podrywa� t� sam� Marilyn; a mo�e inn�. Mo�e on wie, gdzie jest Mayer. Ruszy�em w jego stron�, a potem zauwa�y�em Hedd� w r�owej obcis�ej sukience bez rami�czek i w diamentowych bransoletkach. "M�czy�ni wol� blondynki". Hedda wie wszystko, zna wszystkie sensacje i wszystkie plotki. Je�eli ktokolwiek wie, gdzie jest Mayer, to w�a�nie Hedda. Dobrn��em do niej, mijaj�c tego urz�dasa, kt�ry wyja�nia� Marilyn, o co chodzi w podr�ach w czasie. - Zasada jest taka sama jak przy saniach. Efekt Casimira. Stochastyczne elektrony w �cianach tworz� obszar materii negatywnej, co wytwarza fa�d� czasow�. Zanim przemorfowa� w urz�dasa, musia� by� hakat�. - Efekt Casimira pozwala przenosi� si� w przestrzeni od jednej stacji sa� do drugiej. Jest r�wnie� teoretycznie mo�liwe, by przebi� si� z jednego r�wnoleg�ego strumienia czasu do drugiego. Mam opdysk, kt�ry to wszystko wyja�nia - doda�, g�adz�c d�oni� jej szyj�. - Mo�e zajrzymy do twojego pokoju i obejrzymy go sobie? Przecisn��em si� obok niego z nadziej�, �e nie wyjd� st�d oblepiony pijawkami. Dotar�em jako� do Heddy. - Jest tu Mayer? - spyta�em. - Nie - odpar�a, jej platynowow�osa g�owa pochyla�a si� nad stosikiem sze�cian�w i kapsu�ek na r�owej r�kawiczce. - By� par� minut, ale wyszed� z kim� z nowych. Na pocz�tku przyj�cia zjawi� si� facet z Disneya; rozgl�da� si�. Podobno Disney przymierza si� do przej�cia ILMGM. Kolejny pow�d, �eby teraz dosta� fors�. - Mayer nie m�wi�, czy wr�ci? Pokr�ci�a g�ow�, wci�� poch�oni�ta studiowaniem farmaceutyk�w. - Masz tam choocha? - spyta�em. - My�l�, �e to te - odpar�a, wr�czaj�c mi dwie fioletowo-bia�e kapsu�ki. - Da� mi to wszystko taki jeden; powiedzia� co jest co, ale zapomnia�am. My�l� jednak, �e to jest chooch. Wzi�am troch�. Za chwil� b�d� wiedzie�. - �wietnie - mrukn��em, �a�uj�c, �e nie mog� po�kn�� ich od razu. Mayer wyszed� z jak�� now�, czyli znowu gra alfonsa, a to oznacza�o kolejne przer�bki. - Co s�ycha� u szefa Mayera? Czy jego nowa dziewczyna ju� go rzuci�a? Spojrza�a nagle z zainteresowaniem. - Nic o tym nie wiem. Dlaczego pytasz? S�ysza�e� co�? - Nie. A je�li Hedda te� nie s�ysza�a, to si� nie zdarzy�o. Czyli Mayer zabra� now� do jej pokoju na szybki numer albo jeszcze szybsz� linijk� lub dwie �niegu. Wr�ci za par� minut i rzeczywi�cie mog� dosta� fors�. Zataczaj�cej si� Marilyn porwa�em papierowy kubek i popi�em obie tabletki. - I jak tam, Hedda - spyta�em, jako �e rozmowa z ni� by�a lepsza ni� z facetem w czapeczce czy urz�dasem od podr�y w czasie. - Jakie jeszcze plotki umie�cisz w tym tygodniu w swoim felietonie? - W felietonie? - Nie zrozumia�a. - Zawsze nazywasz mnie Hedd�. Dlaczego? By�a gwiazd� filmow�? - Pisa�a plotkarskie felietony - wyja�ni�em. - Wiedzia�a wszystko, co si� dzia�o w Hollywood. Jak ty. Wi�c co? Co si� dzieje? - Viamount ma nowy automatyczny program do t�a d�wi�kowego - odpar�a natychmiast. - ILMGM szykuje si�, �eby zarejestrowa� prawo do Freda Astaire'a i Seana Connery'ego, kt�ry w ko�cu umar�. Podobno Pinewood szuka aktor�w do nowego sequela Batmana. A Warner... - Urwa�a w p� s�owa i marszcz�c brwi spojrza�a na r�k�. - O co chodzi? - To chyba nie by� chooch. Czuj� si� dziwnie... - Przyjrza�a si� zawarto�ci d�oni. - Mo�e chooch to te ��te. - Pogrzeba�a palcem w tabletkach. - To wygl�da raczej na l�d. - Kto ci to da�? - spyta�em. - Facet z Disneya? - Nie. Tego faceta znam. Jaka� twarz. - A jak wygl�da�? - G�upie pytanie. S� tylko dwie odmiany: James Dean i River Phoenix. - Jest tutaj? Pokr�ci�a g�ow�. - Da� mi je, bo wychodzi�. Powiedzia�, �e nie b�d� mu ju� potrzebne. Zreszt� w Chinach by go zamkn�li za samo posiadanie. - Chiny? - M�wi�, �e maj� tam aktorskie studio. Wynajmuj� dubler�w i aktor�w do film�w propagandowych. A ja my�la�em, �e te wklejki dla Mayera to najgorsza robota na �wiecie. - Mo�e to redline - powiedzia�a, wci�� przesuwaj�c palcem kapsu�ki. - Mam nadziej�, �e nie. Po redline zawsze paskudnie wygl�dam na drugi dzie�. - Zamiast jak Marilyn Monroe - doda�em, rozgl�daj�c si� za Mayerem. Wci�� jeszcze nie wr�ci�. Urz�das od podr�y w czasie przesuwa� si� z Marilyn w stron� drzwi. Cyfraci w he�mach danych �miali si� i machali r�kami w powietrzu, najwyra�niej przebywaj�c na przyj�ciu o wiele lepszym od tego. Fred i Ginger demonstrowali kolejny program edycyjny. B�yskawiczne ci�cia Ginger, kotary w sali balowej, usta Ginger, kotary. To pewnie scena pod prysznicem z "Psychozy". Program sko�czy� si�. Fred si�gn�� po r�k� partnerki, czarno-bia�a suknia roz�o�y�a si� szeroko, a Ginger wsun�a si� w jego ramiona. Kraw�dzie ekranu zacz�y traci� ostro��. Zerkn��em na schody. Te� by�y zamglone. - Cholera, to nie jest redline - powiedzia�em. - To klieg. - Naprawd�? - zdziwi�a si� i pow�cha�a kapsu�k�. Naprawd�, pomy�la�em z niesmakiem. I co w�a�ciwie powinienem teraz zrobi�? Rozb�ysk na kliegu to nie jest stan, w kt�rym mo�na si� spotyka� z takim draniem jak Mayer, a to �wi�stwo do niczego innego si� nie nadaje. �adnego pobudzenia, �adnych halucynacji, nawet oszo�omienia. Tylko przymglony wzrok, a potem rozb�ysk niekasowalnej rzeczywisto�ci. - Cholera - powt�rzy�em. - Je�li to jest klieg - stwierdzi�a Hedda, popychaj�c kapsu�k� palcem w r�kawiczce - mo�e przynajmniej prze�yjemy niez�y seks. - Do tego nie potrzebuj� kliega - odpar�em, ale ju� zacz��em si� rozgl�da� za jak�� cizi�. Hedda mia�a racj�. Rozb�ysk w czasie seksu dawa� niezapomniany orgazm. Dos�ownie. Obserwowa�em wszystkie Marilyn. M�g�bym zaci�gn�� do ��ka jak�� now�, zgodnie z tradycj� obiecuj�c jej rol�. Jednak trudno przewidzie� jak d�ugo to potrwa, a czu�em si� tak, jakby zosta�o mi tylko par� minut. Marilyn, z kt�r� poprzednio rozmawia�em, sta�a przy ekranie, s�uchaj�c tego przem�wienia o podr�ach w czasie. Spojrza�em na drzwi. Dziewczyna w progu rozgl�da�a si� czujnie, jakby kogo� szuka�a. Mia�a kr�cone, jasnobr�zowe w�osy, �ci�gni�te do ty�u na skroniach. Korytarz za ni� by� ciemny, ale sk�d� musia�o pada� �wiat�o, gdy� jej w�osy l�ni�y, jakby za sob� mia�a reflektor. - Spo�r�d wszystkich knajp na �wiecie... - zacz��em. - Knajp? - podchwyci�a Hedda klasyfikuj�ca swoje pigu�ki. - Przecie� powiedzia�e�, �e to klieg. - Pow�cha�a go. Dziewczyna musia�a by� twarz�, by�a zbyt �adna, by ni� nie by�, ale w�osy mia�a nieodpowiednie. Podobnie jak str�j; nie by�a to suknia bez plec�w i w dodatku nie bia�a. By�a czarna z zielonym stanem. Dziewczyna mia�a te� zielone r�kawiczki. Deanna Durbin? Nie, w�osy si� nie zgadza�y. W dodatku zwi�za�a je z ty�u zielon� wst��k�. Shirley Temple? - Kto to jest? - mrukn��em. - Kto? - Hedda poliza�a palec w r�kawiczce i star�a proszek, kt�ry pozostawi�y na d�oni tabletki. - Ta twarz przy wej�ciu. - Wskaza�em. Dziewczyna przesz�a przez drzwi i stan�a przy �cianie, lecz w�osy wci�� l�ni�y �wiat�em tworz�cym wok� g�owy aureol�. Hedda wyssa�a proszek z palca r�kawiczki. - Alice - powiedzia�a. Jaka Alice? Alice Faye? Nie, Alice Faye by�a platynow� blondynk�, jak wszyscy w Hollywood. Poza tym nie nosi�a wst��ek. Charlotte Henry z "Alicji w krainie czar�w"? Kogokolwiek szuka�a ta dziewczyna - pewnie kr�lika - teraz zrezygnowa�a z tego i patrzy�a na ekran. Fred i Ginger, nie dotykaj�c si�, ta�czyli dooko�a siebie i patrzyli sobie w oczy. - Jaka Alice? - spyta�em. Hedda skupi�a wzrok na swoim palcu. - Co? - Kim ona niby ma by�? - zapyta�em. - Alice Faye? Alice Adams? "Alicja ju� tu nie mieszka"? Dziewczyna odsun�a si� od �ciany. Wci�� zapatrzona w ekran, zmierza�a w stron� faceta w czapeczce baseballowej. A� wyskoczy�, zachwycony now� publiczno�ci�, i zacz�� swoj� przemow�. Ale ona go nie s�ucha�a. Patrzy�a na Freda i Ginger, pochylaj�c g�ow� w stron� ekranu. Jej w�osy chwyta�y blask ze �wiat�owodu. - Nie wydaje mi si�, �ebym mia�a tu to, co mi m�wi�. - Hedda zn�w poliza�a palec. - Tak ma na imi�. - Co? - Alice - odpar�a. - A,l,i,s. To jej imi�. Jest nowa. Sko�czy�a histori� filmu. Jest z Illinois. No c�, to wyja�nia�oby wst��k� we w�osach, cho� nie ca�� reszt� stroju. Nie by�a Alice Adams. R�kawiczki pochodzi�y z lat pi��dziesi�tych, nie trzydziestych. Twarz mia�a za ma�o kanciast�, by gra� Katherine Hepburn. - Kim ona niby ma by�? - Zastanawiam si�, kt�ra z tych pigu� jest lodem - rzuci�a Hedda, znowu grzebi�c w kapsu�kach. - Podobno po lodzie b�ysk szybciej mija. Chce ta�czy� w filmach. - Chyba masz ju� do�� tej pigu�kowej loterii - stwierdzi�em, chwytaj�c j� za r�k�. Zacisn�a palce, chroni�c kapsu�ki. - Nie, naprawd�. Jest tancerk�. Spojrza�em na ni�, zastanawiaj�c si�, ile nieoznaczonych pigu�ek wzi�a, zanim si� tu zjawi�em. - Urodzi�a si� w roku, w kt�rym zmar� Fred Astaire - powiedzia�a, gestykuluj�c zaci�ni�t� pi�ci�. - Zobaczy�a go na �wiat�owodzie i postanowi�a przyjecha� do Hollywood, �eby ta�czy� w filmach. - W jakich filmach? Wzruszy�a ramionami, znowu zaj�ta d�oni�. Spojrza�em na dziewczyn�. Skupiona, wci�� patrzy�a na ekran. - Ruby Keeler - powiedzia�em. - Co? - spyta�a Hedda. - Taka dzielna tancereczka z "Czterdziestej Drugiej Ulicy", kt�ra chcia�a zosta� gwiazd�. Tyle �e ta sp�ni�a si� o jakie� dwadzie�cia lat. Ale zd��y�a na szybki numer, bo je�li by�a tak naiwna, by wierzy�, �e uda jej si� w filmie, to bez k�opotu powinienem �ci�gn�� j� do swojego pokoju. Nawet nie b�d� musia� opowiada� o podr�ach w czasie, jak ten urz�das. Teraz m�wi� co� z zapa�em do Marilyn w czarnej sukni z fr�dzlami, trzymaj�cej ukulele. "P� �artem, p� serio". - Popatrz, sp�awiasz mnie w tym strumieniu czasu - t�umaczy� - lecz w r�wnoleg�ym strumieniu jeste�my ju� w ��ku. - Pochyli� si� nad ni�. - Istniej� setki tysi�cy r�wnoleg�ych strumieni czasu. Kto wie, co wyczyniamy w niekt�rych? - A je�li sp�awiam ci� we wszystkich? - spyta�a Marilyn. Przecisn��em si� obok jej fr�dzli. Mo�e z ni� si� co� uda, je�li z Ruby nic nie wyjdzie, pomy�la�em i ruszy�em w stron� ekranu. - Nie r�b tego! - powiedzia�a g�o�no Hedda. Przynajmniej po�owa sali zwr�ci�a si� w jej stron�. - Czego? - spyta�em, wracaj�c do niej. Patrzy�a obok mnie na Alis. Jej twarz mia�a ten t�py, lekko oszo�omiony wyraz, jaki daje klieg. - W�a�nie b�ysn�a�, prawda? M�wi�em ci, �e to klieg. A to znaczy, �e wkr�tce ja to zrobi�, wi�c je�li pozwolisz... Chwyci�a mnie za rami�. - Chyba nie powiniene�... - oznajmi�a, wci�� patrz�c na Alis. - Ona nie... - By�a wyra�nie zmartwiona. Mildred Natwick w "Nosi�a ��t� wst��k�", t�umacz�ca Johnowi Wayne, �eby by� ostro�ny. - Co nie? Nie zgodzi si� na numer? Za�o�ymy si�? - Nie - odpar�a i potrz�sn�a g�ow�, jakby chcia�a rozja�ni� my�li. - Ty... ona wie, czego chce. - Ja te�. A dzi�ki twojemu podej�ciu do farmaceutyk�w, w stylu rosyjskiej ruletki, mam szans� na niezapomniane prze�ycie. Je�li sprowadz� t� Ruby do swojego pokoju w ci�gu najbli�szych dziesi�ciu minut. Wi�c teraz, je�li nie masz dalszych pyta�... - Pr�bowa�em j� wymin��. Wyci�gn�a r�k�, jakby chcia�a z�apa� mnie za r�kaw, ale zrezygnowa�a. Urz�das m�wi� o obszarach ujemnej materii. Min��em go i podszed�em do ekranu. Alis patrzy�a na twarz Freda, schody, czarn� u do�u sukni� Ginger, d�o� Freda. By�a r�wnie �liczna w zbli�eniu jak w uj�ciu pocz�tkowym. �ci�gni�te w ty� d�ugie w�osy chwyta�y migotliwe �wiat�o ekranu. Mia�a skupiony, skoncentrowany wyraz twarzy. - Nie powinni tego robi� - powiedzia�a. - Czego? Pokazywa� filmu? - zdziwi�em si�. - Trzeba pokaza� film na przyj�ciu. To prawo Hollywoodu. Odwr�ci�a si� i u�miechn�a z zachwytem. - Znam ten tekst. To z "Deszczowej piosenki" - powiedzia�a z zadowoleniem. - Nie chodzi�o mi o film. Ale o to, �e tak go poprawiaj�. Spojrza� na ekran. Czyli w d�. Ekran ukazywa� uj�cie z g�ry i wida� by�o tylko czubki g��w Freda i Ginger. - Rozumiem, �e nie podoba ci si� program edycyjny Vincenta. - Vincenta? Wskaza�em brod� faceta w baseballowej czapeczce, kt�ry sta� w rogu i nawija� swoje. - Nie przypomina ci Vincenta Price'a z "Muzeum figur woskowych"? Program edycyjny wr�ci� do szybkich ci��: schody, twarz Freda, zbli�enie stopnia. Jak w scenie z w�zkiem z "Pancernika Patiomkina". - Przypomina go na wiele sposob�w - zauwa�y�em. - Fred Astaire zawsze ��da�, �eby jego taniec filmowano w pe�nym planie z ci�g�ego uj�cia - powiedzia�a, nie odrywaj�c oczu od ekranu. - Twierdzi�, �e to jedyny spos�b na filmowanie ta�ca. - Tak m�wi�? Nic dziwnego, �e orygina� bardziej mi si� podoba. - Spojrza�em na ni�. - Mam go w swoim pokoju. S�ysz�c to, odwr�ci�a si� od ci�� na stopy Ginger, jej ramiona, w�osy. Skierowa�a na mnie to samo skoncentrowane spojrzenie, jak wtedy, gdy patrzy�a na ekran. Poczu�em, �e brzegi pola widzenia zaczynaj� si� rozmywa�. - �adnych ci��, �adnych k�t�w kamery - m�wi�em szybko. - �adnych przeprogramowa�. Pe�ny plan, ci�g�e uj�cie. Zajrzysz, �eby popatrze�? Zerkn�a na ekran. Pier� Freda, jego twarz, kolana. - Tak - powiedzia�a. - Masz prawdziwy film? Nie koloryzowany, i w og�le? - Prawdziwy film - zapewni�em j� i poprowadzi�em schodami na g�r�. .T:remake03 RUBY KEELER: [Nerwowo] Nigdy jeszcze nie by�am w mieszkaniu m�czyzny. ADOLPHE MENJOU: [Nalewaj�c szampana] Nigdy jeszcze nie by�a� w Hollywood. [Podaj�c jej szklank�] Masz, moja droga, to ci� odpr�y. RUBY KEELER: [Cofaj�c si� do drzwi] M�wi�e�, �e masz tu zg�oszenia na zdj�cia pr�bne. Powinnam wype�ni� formularz. ADOLPHE MENJOU: [Przygaszaj�c �wiat�a] P�niej, moja droga, kiedy poznamy si� bli�ej. - Mam wszystko, czego by� chcia�a - powiedzia�em Alis po drodze. - Wszystkie biblioteki ILMGM, Warnera i Fox-Mitsubishi, przynajmniej wszystko, co by�o digitizowane. Czyli chyba wszystko, czego potrzebujesz. - Poprowadzi�em j� korytarzem. - Filmy Freda Astaire'a i Ginger Rogers by�y Warnera, prawda? - RKO - odpar�a. - To to samo. - Odblokowa�em zamek. - No, jeste�my - powiedzia�em i otworzy�em drzwi pokoju. Ufnie przest�pi�a pr�g i zatrzyma�a si� na widok macierzy pokrywaj�cych trzy �ciany ekran�w. - M�wi�e� chyba, �e jeste� studentem - zauwa�y�a. To nie by�a w�a�ciwa chwila, by jej t�umaczy�, �e przez ca�y semestr nie chodzi�em na wyk�ady. - Jestem - przyzna�em, a gdy wesz�a g��biej do pokoju, pochyli�em si�, by podnie�� koszul�. - Ubrania na pod�odze, nie zas�ane ��ko. - Rzuci�em koszul� w k�t. - "Andy Hardy idzie do college'u". Patrzy�a na digitizer i ��cza �wiat�owodowe. - My�la�am, �e tylko wytw�rnie maj� Craye. - Pracuj� dla nich, �eby op�aci� studia - wyja�ni�em. I �eby mie� na chooch. - A co robisz? - spyta�a, patrz�c na odbicie swojej twarzy w srebrzystych ekranach. Chwila nie by�a odpowiednia, by jej t�umaczy�, �e przygotowuj� te� panienki dla urz�das�w z wytw�rni. - Remake'i - wyja�ni�em. Wyg�adzi�em koce. - Siadaj. Przysiad�a na brzegu ��ka, trzymaj�c razem kolana. - No dobrze. - Usiad�em przy komputerze i wywo�a�em menu biblioteki Warnera. - Continental jest w "Cylindrze", prawda? - W "Weso�ej rozw�dce" - odpar�a. - Pod koniec. - G��wny ekran, klatka ko�cowa, wstecz na dziewi��dziesi�t sze�� - poleci�em. Fred i Ginger wskoczyli na ekran, a potem na st�. - Cofaj, dziewi��dziesi�t sze�� klatek na sekund�. - Zeskoczyli ze sto�u i dalej cofn�li si� przez �niadanie do sali balowej. Cofn��em do pocz�tku ta�ca i pu�ci�em. - Chcesz d�wi�k? - spyta�em. Pokr�ci�a g�ow�, skupiona ju� na ekranie, wi�c mo�e to nie by� taki dobry pomys�. Pochyli�a si� do przodu i na jej twarzy pojawi� si� taki sam wyraz koncentracji, jak na dole: jakby pr�bowa�a zapami�ta� kroki. R�wnie dobrze mog�oby mnie nie by�, a przecie� nie po to j� tu sprowadzi�em. - Menu - poleci�em. - Filmy Freda Astaire'a i Ginger Rogers. - Spis pojawi� si� na ekranie. - Ekran pomocniczy pierwszy, "Czas swingu" - rzuci�em. W tych filmach zwykle jest wielki fina� taneczny. - Klatka ko�cowa i wstecz na dziewi��dziesi�t sze��. I by�. W g�rnym lewym ekranie Fred we fraku wirowa� z Ginger w srebrnej sukni. - Klatka 102 do 044 - powiedzia�em, odczytuj�c kod u do�u. - Do przodu w czasie rzeczywistym do ko�ca i powt�rzy�. P�tla ci�g�a. Ekran drugi "Ruszaj za flot�", ekran trzeci "Cylinder", ekran czwarty "Carefree". Klatka ko�cowa i wtecz na dziewi��dziesi�t sze��. Wywo�a�em ci�g�e p�tle i przejecha�em ca�� reszt� listy Freda i Ginger, wype�niaj�c lew� macierz ich ta�cem: obroty, stepowania, kroki, Fred we fraku, w mundurze marynarza, w kostiumie je�dzieckim, Ginger w d�ugich lej�cych sukniach, kt�re rozszerza�y si� u do�u w pian� pi�r, futra i migotania. Ta�czyli walca, stepowali, sun�li przez carioc�, yam i piccolino. I wszystko w pe�nym planie. Wszystko bez �adnych ci��. Alis wpatrywa�a si� w ekrany. Skupione spojrzenie znikn�o - u�miechn�a si� rozkosznie. - Jeszcze co�? - "Zata�czymy" - powiedzia�a. - Taniec tytu�owy. Klatka 87 do 1309. Wy�wietli�em to w dolnym rz�dzie. Fred w nienagannym fraku ta�czy� z grup� blondynek w czarnych at�asach i woalkach. Wszystkie trzyma�y maski twarzy Ginger Rogers i zas�aniaj�c si� nimi ucieka�y przed Fredem. Te maski by�y tak nieruchome jak twarze na przyj�ciu. - Jeszcze jakie� filmy? - spyta�em, ponownie wywo�uj�c menu. - Zosta�o sporo ekran�w. Mo�e "Amerykanin w Pary�u"? - Nie lubi� Gene'a Kelly'ego - odpar�a. - Dobrze - zgodzi�em si� zaskoczony. - A mo�e "Spotkajmy si� w St. Louis"? - Tam nie ma �adnych ta�c�w z wyj�tkiem "Pod drzewem figowym" z Margaret O'Brien. To przez Judy Garland. Fatalnie ta�czy�a. - No dobrze - powiedzia�em jeszcze bardziej zaskoczony. - "Deszczowa piosenka"? Nie, czekaj, nie lubisz Gene'a Kelly'ego. - Taniec "Dzie� dobry" jest ca�kiem w porz�dku. Znalaz�em to: Gene Kelly, Debbie Reynolds i Donald O'Connor w szale�czej zabawie stepowali po schodach i na meblach. W porz�dku. Sprawdzi�em menu, szukaj�c film�w bez Gene'a Kelly'ego i Judy Garland. - "Dobre wie�ci"? - "The Varsity Drag". - Pokiwa�a g�ow�. - Na samym ko�cu. A masz "Siedem narzeczonych dla siedmiu braci"? - Jasne. Kt�ry taniec? - Budowanie stodo�y - odpar�a. - Klatki 27 do 986. Wywo�a�em to. Rozejrza�em si� za czym� z Ruby Keeler. - "Czterdziesta Druga Ulica"? Pokr�ci�a g�ow�. - To Busby Berkeley. Nie ma tam ta�ca z wyj�tkiem jednego uj�cia w tle i szesnastu linijek w "Pieszczotach w parku". U Busby'ego Berkeleya nigdy nie ma ta�ca. A masz "W mie�cie"? - My�la�em, �e nie lubisz Gene'a Kelly'ego. - Ann Miller - wyja�ni�a. - Taniec "Cz�owiek prehistoryczny". Klatka 28-650. Kiedy trzyma si� stepowania, jest technicznie �wietna. Nie wiem, dlaczego by�em tak zaskoczony albo czego oczekiwa�em. Pewnie absolutnego zachwytu. Ruby Keeler wo�aj�cej "Ojej, panie Ziegfeld, rola w pa�skim programie! To by�oby cudowne!" A mo�e Judy Garland, spogl�daj�cej t�sknie na fotografi� Clarka Gable'a w "Melodii z Broadwayu" 1938. Ale nie lubi�a Judy, a z Gene'a Kelly'ego zrezygnowa�a tak lekko, jakby by� tancerk� w grupie Busby'ego Berkeleya. Kt�rego te� nie lubi�a. Wype�ni�em macierz Fredem Astaire'em, kt�rego lubi�a, chocia� �aden z jego kolorowych film�w nie by� tak dobry jak czarno-bia�e. Podobnie jak �adna z jego partnerek. Wi�kszo�� z nich trzyma�a si� tylko, gdy nimi obraca�, albo przyjmowa�a poz� i pozwala�a, by ta�czy� w k�ko, dos�ownie wok� nich. Alis nie patrzy�a na nie. Wr�ci�a do �rodkowego ekranu i obserwowa�a Freda w pe�nym planie, prowadz�cego lekk� Ginger po pod�odze. - Wi�c to by� chcia�a robi� - spyta�em wskazuj�c palcem. - Zata�czy� continental? Pokr�ci�a g�ow�. - Nie jestem jeszcze do�� dobra. Znam tylko par� krok�w. To potrafi� - doda�a, wskazuj�c "Varsity Drag", a potem kowbojski taniec z "Zakochanego". - I mo�e jeszcze to. Oczywi�cie w szeregu, nie solo. Tego te� nie oczekiwa�em. Pod pieprzykami Marilyn wszystkie twarze maj� jedn� wsp�ln� cech�: niewzruszon� wiar�, �e maj� w sobie co�, co jest potrzebne, by zosta� gwiazd�. Wi�kszo�� tego nie ma: nie umiej� gra�, nie umiej� okazywa� emocji, nie umiej� nawet sensownie na�ladowa� zmys�owego g�osu i seksownej bezbronno�ci Normy Jean. Ale wszystkie wierz�, �e mi�dzy nimi a s�aw� stoi jedynie pech, nie talent. Nigdy nie s�ysza�em, �eby kt�ra� powiedzia�a "Nie jestem jeszcze do�� dobra". - Musz� znale�� nauczyciela ta�ca - m�wi�a Alis. - Mo�e znasz jakiego�? W Hollywood? Mia�a takie same szanse jak na spotkanie Freda Astaire'a. Nawet mniejsze. Zreszt� co z tego, �e by�a na tyle rozs�dna, by wiedzie�, czego jej brakuje? Co z tego, �e studiowa�a filmy i je krytykowa�a? �adna z tych rzeczy nie o�ywi musicali. I nic nie zmusi ILMGM, by zn�w kr�ci�a aktorskie filmy. Spojrza�em na macierze. W dolnym rz�dzie Fred usi�owa� odnale�� w�r�d masek prawdziw� Ginger. Na trzecim ekranie u g�ry pr�bowa� nam�wi� j� na numer. Odp�ywa�a od niego, on si� zbli�a�, ona wraca�a, pochyla� si� nad ni�, odsuwa�a si� wolno. Powinienem zaraz to wszystko za�atwi�, je�li oczywi�cie chcia�em mie� rozb�ysk z Alis, kt�ra wci�� siedzia�a na brzegu ��ka, wci�� ubrana i z kolanami razem. W��czy�em d�wi�k przy nagraniu trzecim i usiad�em przy Alis na ��ku. - My�l�, �e jeste� do�� dobra - powiedzia�em. Spojrza�a na mnie zaskoczona, a potem zrozumia�a, �e j� podrywam. - Nie jestem do�� dobra - stwierdzi�a. - Nie widzia�e�, jak ta�cz�. - Nie m�wi�em o ta�cu - zapewni�em i pochyli�em si�, by j� poca�owa�. Centralny ekran b�ysn�� biel�. - Wiadomo�� - oznajmi�. - Od Heady Hopper. Hedda podpisywa�a si� przez "a". Ciekawe, czy mia�a kolejny dobry pomys� i przerwa�a mi, �eby o nim opowiedzie�. - Zatrzymaj wiadomo�� - powiedzia�em i wsta�em, by oczy�ci� ekran, ale by�o za p�no. Wiadomo�� ju� tam by�a. "Jest tu Mayer", g�osi�a. "Mam go wys�a� na g�r�? Heada." Ostatnie, na co mia�em ochot�, to mie� tu Mayera. Musz� zrobi� kopi� tej wklejki i zanie�� mu na d�. - Plik Rivera Phoenixa - poleci�em komputerowi i wcisn��em czysty opdysk. - "Gdzie s� ch�opcy". Nagranie remake'u. Ekran z ta�cem zgas�, Alis wsta�a. - Czy mam wyj��? - spyta�a. - Nie! - zawo�a�em, szukaj�c pilota. Komputer wyplu� dysk; z�apa�em go. - Zosta� tu. Zaraz wracam. Mam to odda� jednemu facetowi. - Wr�czy�em jej pilota. - Trzymaj. Naci�nij M na menu i zam�w sobie, co chcesz. Je�li tego filmu nie ma w ILMGM, mo�esz wywo�a� inn� bibliotek�, naciskaj�c FILE. Wr�c�, zanim si� sko�czy continental. Obiecuj�. Ruszy�em do drzwi. Chcia�em je zamkn��, �eby zatrzyma� j� w �rodku, ale chyba mia�em wi�ksze szanse, �e j� zastan�, je�li zostawi� drzwi otwarte. - Nie wychod� - rzuci�em i zbieg�em na d�. Heada czeka�a na mnie przy schodach. - Przepraszam - powiedzia�a. - Zacz��e� ju� numer? - Dzi�ki tobie nie - odpar�em, szukaj�c Mayera. Po naszym wyj�ciu z Alis sala zrobi�a si� jeszcze bardziej zat�oczona, podobnie jak ekran. Kilkunastu Fred�w i Ginger ta�czy�o wok� siebie. - Nie przerywa�abym ci - stwierdzi�a Heada - ale wcze�niej pyta�e� o Mayera. - Wszystko w porz�dku - uspokoi�em j�. - Gdzie on jest? - Tam - wskaza�a w kierunku Fred�w i Ginger. Mayer sta� pod nimi, s�uchaj�c, jak Vincent opowiada o swoim programie edycyjnym i trz�sie si� z przedawkowania choocha. - M�wi�, �e chce porozmawia� z tob� o pracy. - �wietnie - odpar�em. - To znaczy, �e jego szef ma now� panien�, a ja mam wklei� now� twarz. Pokr�ci�a g�ow�. - Viamount przejmuje ILMGM i Arthurton b�dzie tam szefem dzia�u rozwoju, co znaczy, �e szef Mayera wypada, a Mayer walczy. Musi jako� oderwa� si� od szefa i przekona� Arthurtona, �e powinien go zatrzyma� zamiast �ci�ga� w�asny zesp�. Ta praca jest pewnie pr�b� zrobienia wra�enia na Arthurtonie, co mo�e oznacza� remake lub nowy projekt. W takim razie... Przesta�em s�ucha�. Szef Mayera wypada, co oznacza�o, �e m�j dysk by� nic nie wart, a ta praca polega�a na wklejeniu w co� dziewczyny Arthurtona. A mo�e dziewczyn ca�ej rady Viamountu. Tak czy siak nie dostan� forsy. - ...w takim razie - m�wi�a Heada - to, �e si� zg�osi� do ciebie, jest dobrym znakiem. - O rany. - Klasn��em w r�ce. - To mo�e by� wielki dzie�. - To mo�liwe - przyzna�a nieco zak�opotana. - Nawet remake by�by lepszy ni� ta robota alfonsa, kt�r� ci zleca. - Wszystkie roboty s� dla alfons�w. Ruszy�em przez t�um w stron� Mayera. Heada przeciska�a si� za mn�. - Je�li to oficjalne zlecenie - poradzi�a - powiedz mu, �e chcesz wyst�pi� w napisach. Mayer przesun�� si� na drug� stron� ekranu, prawdopodobnie, �eby urwa� si� Vincentowi, kt�ry sun�� za nim i wci�� gada�. Nad nimi t�um na ekranie nadal wirowa�, ale wolniej i wolniej, a brzegi sali zacz�y si� rozmywa�. Mayer odwr�ci� si�, zobaczy� mnie i pomacha�, wszystko w zwolnionym tempie. Zatrzyma�em si�, Heada wpad�a na mnie. - Masz mo�e slalom? - spyta�em, a ona zn�w zacz�a grzeba� w d�oni. - Albo l�d? Cokolwiek, �eby zablokowa� rozb�ysk kliega? Pokaza�a mi ten sam zbi�r kapsu�ek i tabletek co poprzednio. Tyle �e mniej liczny. - Chyba nie - powiedzia�a, przygl�daj�c si� im. - Znajd� mi co�, dobrze? - poprosi�em. Mocno zamkn��em oczy i otworzy�em je znowu. Zamglenie min�o. - Mo�e znajd� ci troch� lude'a - obieca�a. - Pami�taj, je�li to oficjalne, chcesz by� w napisach. Ruszy�a w stron� paru James�w Dean�w, a ja podszed�em do Mayera. - Trzymaj - powiedzia�em i spr�bowa�em wr�czy� mu dysk. Nie zap�aci mi pewnie, ale warto przynajmniej pr�bowa�. - Tom! - zawo�a� Mayer. Nie wzi�� dysku. Heada mia�a racj�. Jego szef wylecia�. - W�a�nie ciebie szuka�em - powiedzia�. - Co ostatnio porabia�e�? - Pracowa�em dla ciebie - odpar�em i jeszcze raz spr�bowa�em wr�czy� mu dysk. - Zrobione. Tak, jak zam�wi�e�. River Phoenix, zbli�enie, poca�unek. Nawet m�wi cztery linijki. - �wietnie - stwierdzi� i schowa� dysk do kieszeni. Wyj�� palmtopa i wklepa� par� numer�w. - Przela� ci na konto? - Tak - zgodzi�em si�. Nie by�em pewien, czy to nie jaki� dziwaczny syndrom przedrozb�yskowy: dosta� to, czego si� chce. Poszuka�em wzrokiem Heady. Nie rozmawia�a ju� z Jamesami Deanami. - Zawsze mo�na na ciebie liczy� przy trudnym zadaniu - zauwa�y� Mayer. - Mam nowy pomys�, kt�ry mo�e ci� zainteresowa�. - Obj�� mnie przyja�nie ramieniem i odci�gn�� od Vincenta. - Nikt tego nie wie - powiedzia� - ale istnieje mo�liwo�� fuzji ILMGM i Viamount. Je�li to przejdzie, m�j szef i jego dziewczyny b�d� spraw� zamkni�t�. Jak Heada to robi? - pomy�la�em z zachwytem. - Na razie wci�� trwaj� rozmowy wst�pne, ale wszyscy jeste�my bardzo podnieceni perspektyw� pracy dla takiej �wietnej firmy jak Viamount. Co oznacza�o: sprawa jest za�atwiona i o walce nie ma ju� mowy. Spojrza�em na d�onie Mayera, niemal oczekuj�c, �e zobacz� krew pod jego paznokciami. - Viamount, tak samo jak ILMGM, pragnie tworzy� znakomite filmy, ale sam wiesz, jak ameryka�ska publiczno�� traktuje takie fuzje. Wi�c nasze pierwsze zadanie, gdy ca�a sprawa dojdzie do skutku, to przekona� ich, �e nam na nich zale�y. Znasz Austina Arthurtona? Wybacz, Heada, pomy�la�em, to kolejna robota alfonsa. - Co to za zadanie? - spyta�em. - Trzeba digitizowa� dziewczyn� Arthurtona? Ch�opaka? Owczarka niemieckiego? - Jezu, nie! - szepn�� i rozejrza� si�, czy nikt tego nie s�ysza�. - Arthurton jest przyzwoity, czysty, jest wegetarianinem, typ Gary'ego Coopera. Bardzo chcia�by przekona� publiczno��, �e wytw�rnia trafi�a w godne r�ce. I tu zaczyna si� twoje zadanie. Dostarczymy ci rozszerzenie pami�ci, automatyczny wydruk i wysy�k�, i b�dziesz op�acany na konto bie��ce natychmiast po wykonaniu pracy. - Machn�� dyskiem z dziewczyn� jego dawnego szefa. - Nie b�dziesz ju� musia� gania� za mn� na przyj�ciach. - U�miechn�� si�. - Co to za zadanie? Nie odpowiedzia�. Rozejrza� si� po hallu i skrzywi� si�. - Widz� wiele nowych twarzy. - U�miechn�� si� do Marilyn w ��tych pi�rach. "Najlepszy biznes to show biznes". - Jest tu co� ciekawego? Tak, w moim pokoju, i chc� mie� rozb�ysk na ni�, a nie na ciebie, Mayer, wi�c przejd� do rzeczy. - ILMGM stawia nam ostatnio sporo zarzut�w. Znasz ten styl: przemoc, SU, destrukcyjne wp�ywy. Nic powa�nego, lecz Arthurton chce stworzy� pozytywny obraz... I jest w typie Gary'ego Coopera. Myli�em si�; to nie robota alfonsa, Heado. To b�dzie ci�cie i wypalanie. - Co chcesz usun��? - spyta�em. Znowu si� skrzywi�. - To nie jest cenzorska robota, tylko par� poprawek tu i tam. Przeci�tnie zmiany nie b�d� przekracza� dziesi�ciu klatek. Ka�da z nich zajmie ci mo�e pi�tna�cie minut. Wi�kszo�� to zwyk�e usuni�cia. Komputer robi to automatycznie. - Co mam usun��? Seks? Chooch? - SU. Dwadzie�cia pi�� od filmu i dostajesz fors� niezale�nie od tego, czy co� zmienisz, czy nie. Nie braknie ci choocha przez rok. - Ile film�w? - Nie tak wiele. Dok�adnie nie wiem. Si�gn�� do kieszeni marynarki i wr�czy� mi opdysk, taki sam, jaki da�em mu przed chwil�. - Tu jest menu. - Wszystko? Papierosy? Alkohol? - Wszystkie substancje uzale�niaj�ce - stwierdzi�. - Wizje, audio i odniesienia. Ale Liga Antynikotynowa usun�a ju� nikotyn�, wi�c wi�kszo�� film�w z listy ma tylko par� scen, nad kt�rymi trzeba popracowa�. Du�a cz�� jest czysta. Musisz tylko je obejrze�, zrobi� wydruk, przes�a� i zebra� pieni�dze. Zgadza si�. I przez dwie godziny wprowadza� ich kody dost�pu. Mazanie by�o �atwe, najwy�ej pi�� minut, nak�adanie dziesi��, nawet pracuj�c z widem. Ale dost�py by�y mordercze. Jak m�j River Phoenix - maraton filmowy to nic, w por�wnaniu z godzinami, jakie zmarnowa�em, sprawdzaj�c kody dost�pu, prze�lizguj�c si� obok system�w autoryzacji i identyfikacji tak, by �r�d�a �wiat�owodowe nie wyplu�y automatycznie wszystkich dokonanych zmian. - Nie, dzi�ki. - Pr�bowa�em odda� mu dysk. - Nie robi� tego bez pe�nego dost�pu. Mayer okaza� cierpliwo��. - Wiesz, dlaczego kody dost�pu s� konieczne. Jasne. �eby nikt nie m�g� zmieni� nawet piksela w tych chronionych prawem autorskim filmach, �eby nawet w�os nie spad� z g�owy tym kupionym i op�aconym gwiazdom. Chyba �e zrobi to kto� z wytw�rni. - Przykro mi, Mayer. Nie jestem zainteresowany - doda�em i odwr�ci�em si�. - Dobrze, dobrze - zawo�a� i skrzywi� si�. - Pi��dziesi�t od sztuki i pe�ny dost�p. Nic nie poradz� na blokady identyfikacyjne i Rejestr Towarzystwa Ochrony Filmu. Ale mo�esz mie� pe�n� swobod� zmian. �adnej wst�pnej kontroli. Mo�esz by� tw�rczy. - Tak - westchn��em. - Tw�rczy. - Dogadali�my si�? - spyta�. Heada przesuwa�a si� przed ekranem, zerkaj�c na Freda i Ginger. Patrzyli sobie w oczy na zbli�eniu. Przynajmniej dostan� do�� forsy na czesne i w�asne SU, zamiast bra� je od Heady, zamiast omy�kowo �yka� kliega i martwi� si� o rozb�ysk na Mayera. Zamiast martwi� si�, �e do ko�ca �ycia b�d� nosi� w g�owie jego niezapomniany obraz. A wszystkie zlecenia nadaj� si� dla alfons�w. Chyba �e s� oficjalne. - Czemu nie? - powiedzia�em. Podesz�a Heada, wzi�a mnie za r�k� i wcisn�a mi lude'a. - �wietnie - oznajmi� Mayer. - Masz list�. Mo�esz je robi� w dowolnym porz�dku. Minimum dwana�cie na tydzie�. Skin��em g�ow�. - Zaraz si� za to wezm� - obieca�em i ruszy�em do schod�w; po drodze �ykn��em lude'a. Heada �ciga�a mnie a� do wyj�cia. - Dosta�e� robot�? - Tak. - Czy to remake? Nie mia�em czasu wys�uchiwa� jej, kiedy si� dowie, �e to tylko ci�cie i wypalanie. - Tak - rzuci�em i wbieg�em na schody. Nie by�o po�piechu. Lude da mi co najmniej p� godziny, a Alis jest ju� na ��ku. Je�li wci�� tam jest. Je�li nie mia�a ju� do�� Freda i Ginger i nie wysz�a. Drzwi by�y wp� otwarte, tak jak je zostawi�em, co wr�y�o dobrze albo �le. Zajrza�em. Widzia�em najbli�sz� macierz. Ekrany by�y puste. Dzi�ki, Mayer. Posz�a sobie, a w zamian mam tylko list� z Urz�du Haysa. Je�li b�d� mia� szcz�cie, b�ysn� na Waltera Brennana, kt�ry poci�ga z butelki kiepsk� whisky. Pchn��em drzwi i zatrzyma�em si�. A jednak by�a tam. Widzia�em jej odbicie w srebrzystych ekranach. Siedzia�a na ��ku pochylona i co� ogl�da�a. Pchn��em drzwi dalej, by zobaczy� co to takiego. Zaskroba�y lekko po dywanie, ale nie poruszy�a si�. Patrzy�a na jedyny czynny, �rodkowy ekran. Pewnie z moich pospiesznych instrukcji nie zapami�ta�a, jak uruchomi� inne, a mo�e w Bedford Falls u�ywa�a tylko jednego. Wpatrywa�a si� z tym samym wyrazem skupienia jak na dole, lecz nie patrzy�a na continental. To nie Ginger ta�czy�a obok Freda. Alis patrzy�a na Eleanor Powell. Ona i Fred stepowali na ciemnej l�ni�cej pod�odze. W tle pali�y si� lampy, maj�ce wygl�da� jak gwiazdy, a pod�oga odbija�a je d�ugimi b�yszcz�cymi smugami �wiat�a. Fred i Eleanor byli ubrani w biel: on w garniturze, tym razem nie we fraku i bez cylindra, a ona w bia�ej sukni do kolan, kt�ra rozpo�ciera�a si�, wiruj�c w obrotach. Jasnokasztanowe w�osy, tej samej d�ugo�ci co w�osy Alis, �ci�gn�a do ty�u bia�� opask�, kt�ra migota�a odbitym �wiat�em. Fred i Eleanor ta�czyli obok siebie, swobodnie, lekko tylko rozsuwaj�c r�ce dla zachowania r�wnowagi. Ich d�onie nawet si� nie styka�y, ale ta�czyli krok w krok. Alis wy��czy�a d�wi�k, lecz nie musia�em s�ysze� stukni�� ani muzyki, by wiedzie�, co to jest. "Melodia z Broadwayu" z 1940, druga po��wka "Zacznijmy beguine'a". Pierwsza po�owa by�a tangiem - w eleganckiej marynarce i d�ugiej bia�ej sukni - taniec, kt�ry Fred wykonywa� ze wszystkimi partnerkami, tylko �e przy Eleanor Powell nie musia� wymy�la� zabawnych kroczk�w dooko�a. Ta�czy�a nie gorzej od niego. Druga po�owa - to w�a�nie to: �adnych wydumanych sukni, �adnej pompy, oboje ta�czyli obok siebie w pe�nym planie, w jednym d�ugim uj�ciu. On stepowa� kombinacj�, ona powtarza�a, wykonuj�c kroki w perfekcyjnym rytmie, on pr�bowa� innej, ona odpowiada�a. �adne z nich nie patrzy�o na drugie, oboje byli skupieni na muzyce. Nie skupieni. To z�e s�owo. Nie by�o w nich �adnego skupienia, �adnego wysi�ku, jakby wymy�lali te wszystkie kroki w�a�nie teraz, w chwili, gdy weszli na l�ni�cy parkiet, improwizuj�c po drodze. Sta�em w drzwiach i przygl�da�em si�, jak Alis patrzy na nich. Siedzia�a na brzegu ��ka i wygl�da�a tak, jakby seks by� ostatni� my�l� w jej g�owie. Heada mia�a racj�, to by� kiepski pomys�. Powinienem wr�ci� na przyj�cie i znale�� jak�� twarz, kt�ra nie mia�a zbyt �ci�gni�tych kolan, kt�rej wielk� ambicj� by�a praca aktorki dla Columbia Tri-Star. Lude, kt�rego wzi��em, zablokuje rozb�ysk na dostatecznie d�ugo, bym nam�wi� jak�� Marilyn. A Ruby Keeler nie b�dzie za mn� t�skni�; nie zwraca�a uwagi na nic pr�cz Freda Astaire'a i Eleanor Powell, wykonuj�cych seri� b�yskawicznych krok�w. Pewnie nawet nie zauwa�y, je�li sprowadz� tu Marilyn i przelec� j� na ��ku. I w�a�nie to powinienem zrobi�, p�ki jeszcze by� czas. Ale nie zrobi�em. Opar�em si� o drzwi, patrz�c na Freda, Eleanor i Alis, obserwuj�c odbicie Alis w czystych ekranach prawej macierzy. Fred i Eleanor te� si� w nich odbijali, a ich obraz nak�ada� si� na skupion� twarz Alis w srebrnych ekranach. Zreszt� dla niej skupienie te� nie by�o w�a�ciwym s�owem. Znikn�� gdzie� ten czujny, skoncentrowany wyraz twarzy, z jakim obserwowa�a continental, kiedy liczy�a kroki i pr�bowa�a zapami�ta� kombinacje. Patrz�c, jak Fred i Eleanor ta�cz� obok siebie, przesz�a dalej. Ich d�onie si� nie styka�y; oni te� nie liczyli, zagubieni w wykonywanych bez wysi�ku krokach, �atwych obrotach, zagubieni w ta�cu, tak jak Alis. Twarz mia�a absolutnie nieruchom�, jak na stop klatce, a Fred Astaire i Eleanor Powell te� byli nieruchomi, chocia� ta�czyli. Eleanor, stepuj�c i obracaj�c si�, przemkn�a z Fredem przez ca�� pod�og�. Ta�czy�a twarz� do Freda, ale nadal na niego nie patrzy�a; jej kroki by�y odbiciem jego krok�w. A potem zn�w byli obok siebie, przeszli w kadencj� stukni��, stopy, wiruj�ca suknia i fa�szywe gwiazdy odbija�y si� w l�ni�cym parkiecie, w ekranach, w nieruchomej twarzy Alis. Eleanor zrobi�a obr�t, wci�� nie patrz�c na Freda - nie musia�a, jej obr�t by� idealnie zgrany z jego. I znowu byli razem, stepuj�c, niemal dotykaj�c si� d�o�mi. Twarz Eleanor by�a prawie tak nieruchoma jak twarz Alis, skupiona i zapatrzona. Fred wystepowa� rytm, Eleanor powt�rzy�a, spojrza�a przez rami� i u�mie

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!