6420
Szczegóły |
Tytuł |
6420 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6420 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6420 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6420 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aleksander Fredro
Pierwsza lepsza
Czyli Nauka zbawienna
Komedia w jednym akcie, wierszem.
Nie puszczaj si� w studni�, a� wprz�d
opatrzysz, jako z niej wyle��.
And. Maks. Fredro
Osoby
Julia
Elwira
Alfred
Zdzis�aw
Zosia
Panna Marta
Scena w mie�cie, w ogrodzie.
Pierwsza lepsza
Scena pierwsza
na przodzie sceny altana, w gl�bi ulica; sto�y, z obu stron �awki.
Alfred; Zdzis�aw.
Zdzis�aw
Jak to? m�od� czy star� - czy brzydk�, czy �adn�?
Alfred
Tak jest, star� czy m�od�, pi�kn� czy szkaradn�,
Pierwsz�, kt�r� tu spotkam, obieram za �on�;
Wszystkie wi�c twoje s�owa w tej mierze stracone.
Zdzis�aw
Co za my�l!
Alfred
Jak najnowsza; szczytna, doskona�a!
R�wnej dot�d natura jeszcze me wyda�a.
Zdzis�aw
Nie w�tpi�.
Alfred
Od sze�ciu lat chc� nudy odmieni�,
Chc� si� o�ywi�, wskrzesi�, s�owem - chc� si� �eni�
I przez rady, rozs�dek, s�abo��, punkt honoru
Nie mog� si� odwa�y� uczyni� wyboru.
Ta przyjemna, powabna, ale nadto p�ocha;
Ta znowu zimna, m�dra, siebie tylko kocha;
Tu jest dobro� bez kszta�tu, tu kszta�t bez dobroci;
Tam wszystko liche wewn�trz, posag tylko z�oci;
Tu za� wszystko anielskie, lecz maj�tku nie ma;
Z tej s�owa nie wycedzisz, ta strzela oczyma;
Tu strach ojca, tu matki, tam z�e wychowanie;
Do��, �e ka�da swe ale ode mnie dostanie.
Zdzis�aw
Czemu� si� �eni�?
Alfred
Wol� - jak sobie w �eb strzeli�.
Kto wie, ten krok mnie jeszcze mo�e rozweseli�.
Wszystkiegom ju� pr�bowa�, wszystko mnie znudzi�o,
I zawsze zyskam, byle tak, jak jest, nie by�o.
Dlatego si� o�eni�, dzisiaj si� o�eni�,
I nie mog�c w tym dzia�a�, zdam na przeznaczenie.
wznios�o
Krocie wiek�w up�ynie za stu wiek�w �ladem,
A ja b�d� w tym razie jedynym przyk�adem.
Zdzis�aw
Nawet potomno�� temu szale�stwu bez miary
I nie uwierzy.
Alfred
Jak to? czemu nie da wiary?
Ka�dy tw�r ludzkiej my�li, w podobie�stwa rz�dzie,
Albo by� wykonanym, albo z czasem b�dzie.
Zdzis�aw
Wszystko by� mo�e, ale, jedyny Alfredzie,
Wiesz, ta oryginalno�� dok�d ci� zawiedzie?
Alfred
To wiem, wiem, m�j Zdzis�awie; lecz co bym rad wiedzia�:
Czemu o to si� pytasz, na com odpowiedzia�?
Od wczoraj ci jest znanym m�j zamiar dok�adnie.
Zdzis�aw
Pr�buj�, czy rozs�dek na my�l ci nie wpadnie.
Alfred
Kiedy wiec ty powtarzasz, i ja ci powt�rz�.
�e ju� zamiar zmienionym dzisiaj bv� nie mo�e.
Zapis pos�any, kt�rym maj�tku dzia� robi�,
Je�li jakiej b�d� �ony nie znajd� w tej dobie -
S�owo dane po dwakro� znajomej m�odzie�y,
Kt�ra si� dziwi, wielbi, lecz jednak nie wierzy -
I ty, �wiadek wybrany, str� mego honoru,
Ze pierwsz� lepsz� wezm�, nie czyni�c wyboru -
W szvstko mi do cofnienia zagradza ju� drog�.
Zdzis�aw
Wszystko - prawda; lecz jednak ratowa� ci� mog�:
Powr�� si� do Juliji, tak godna osoba,
Kocha ci� niezawodnie, tobie si� podoba.
Alfred
Wprawdzie z wszystkich Julij� najwi�cej ja ceni�,
Lecz sze�� lat strac�, jeszcze si� z nianie o�eni�.
Pi�kna, dobra, bogata i kocha mnie stale,
Ale co� mnie wstrzymuje, ale...
Zdzis�aw
Ale, ale?...
Alfred
Ale Julija wdowa.
Zdzis�aw
Wiem.
Alfred
A ka�da wdowa
Cnoty m�a pami�ta, a wady z nim chowa;
Zawsze przesz�o�� i przesz�o�� wspomina ze �alem
I m�� �wi�tej pami�ci jest wiecznym rywalem.
Jednak wszystko to fraszki.
Zdzis�aw
Albo �arty raczej
Alfred
Mi�o�� jest szcz�ciem, m�wi�; ja my�l� inaczej:
Mi�o�� szcz�cia zasad�, lecz nie wszystkim jeszcze;
W powabach, wdzi�kach duszy tak�e wiele mieszcz�,
Bez nich i rozum przykry, i mi�o�� natr�tna,
Bez nich srogiego nud�w nie unikniesz pi�tna.
Julija, jak powiadasz, kocha mnie - to wiele;
�wiat j� szanuje, wielbi - ja to zdanie dziel�;
Ma rozum, cnoty, sta�o��, rozs�dek - przyznaj�;
Lecz zawsze w jednym kszta�cie to wszystko zostaje.
Nie, nie; tego Julij a jeszcze ma za ma�o,
Co by do rozwa�nego wyboru sk�ania�o.
O, jak drog� jest w �onie ta poci�gu w�adza,
Kt�ra nas w coraz nowe rozkosze wprowadza,
To �r�d�o nieprzebrane czucia, przymilenia,
Co zawsze jednym b�d�c, zawsze si� odmienia;
Ten dowcip, wdzi�k pomys��w, lecz zawsze w przelocie
Co ozdoby dodaje nawet skromnej cnocie,
Co ci�gle upragniony, nigdy do�� nie znany,
Sam� sta�o�� ustala powabem odmiany.
Zdzis�aw
Nie jeste�, m�j Alfredzie, widz�, z sob� w zgodzie;
Takiej�e �ony szukasz - w publicznym ogrodzie?
Alfred
Gdybym wybiera�, tak�. chcia�bym mie� koniecznie;
Ale nie chc� wybiera�, bobym szuka� wiecznie;
I gdy nie dla swobody, lecz zmiany si� �eni�,
Przyjm� do�� oboj�tnie, co da przeznaczenie.
Zdzis�aw
Zobacz�... ale kiedy tak zwa�asz ma��e�stwo,
Kiedy gwa�tem chcesz sko�czy� zacz�te szale�stwo,
Czemu� jakich warunk�w nie k�adziesz w tym wzgl�dzie?
Z pozoru poj�� �on� - do�� szale�stwa b�dzie.
Alfred
Gdybym jeden warunek z mej strony po�o�y�,
Ten jeden by sto innych w ten moment pomno�y�,
I ju� k��tnie, procesa lub dawne wahanie.
Nie... Raz, dwa, trzy! mam �on�! niech si�, co chce, stanie!
Zdzis�aw
Pewnie ta czynno�� twoja zadziwienie sprawi,
I cho� pochwa� nie zyska, ca�y �wiat ubawi.
G�osi� j� b�d� listy, opiewa� gazety,
Ale gorzko ten zaszczyt op�acisz, niestety!...
C� tam znowu rysujesz?
Alfred
lask� kresk� robi�c
Granic�.
Zdzis�aw
Granic�?
Alfred
Bo nu� ku nam si� zbli�� dwie razem dziewice
Lub trzy; kt�r�� wzi��? Wi�c patrz - kreska wyci�gniona
Tamt�dy p�jdzie, kto chce, t�dy - moja �ona.
Zdzis�aw
Alfredzie, wszystkom robi�, co by�o w mej mocy;
�mia�e� si� z mojej rady, nie chcia�e� pomocy.
Zatem ju� teraz, jako �wiadek ci dodany,
Strzec ci� musz�: ka�dy krok b�dzie zapisany.
Dotrzymasz s�owa czy nie - opis b�dzie szczery.
Alfred
daj�c papiery
Masz, panie sekretarzu, potrzebne papiery -
Stan mojego maj�tku.
Zdzis�aw
Dokument potrzebny.
Alfred
daj�c drugi papier
Jakim jestem, co umiem,
Zdzis�aw
Dokument chwalebny.
Alfred
daj�c trzeci papier
To kontrakt - podpisany, przez �wiadk�w stwierdzony,
I jedynie brakuje podpisu mej �ony.
daj�c czwarty papier
To za� ca�y m�j zamiar i pro�ba ode mnie...
Bo ka�d� trzeba prosi�...
Zdzis�aw
I czasem daremnie.
Potem - �atwiej na pi�mie ofiarowa� siebie.
Alfred
daj�c papiery
We��e to wszystko, prosz�, i u�yj w potrzebie.
Ach!
Elwira idzie ulic� ostaj�c ksi��k�, w g��bi czasem staja�.
Zdzis�aw
ogl�daj�c si�
Co tam?
Alfred
patrz�c na Elwir�
Lekko�� w chodzie, wspania�o�� w postawie.
Tu p�jdzie... Nie - tam... Nie - tu, tu! A co, Zdzis�awie?
Przypatrz�e si� dok�adnie - moj� idzie stron�...
Jaki�em m�� szcz�liwy! o, kochana �ono!
Scena druga
Alfred, Zdzis�aw, Elwira.
Elwira, nie widz�c Alfreda i Zdzis�awa, czytaj�c siada przy przeciwnej stronie
sceny.
Alfred
na stronie do Zdzis�awa, chc�c bra� papier
M�j charakter - niech idzie na samym pocz�tku...
Zdzis�aw
Nie, wiesz, to wielka dama, zacznij od maj�tku.
Alfred
podaj�c pismo Elwirze
Racz pani rzuci� okiem.
Elwira nie patrz�c rzuca na papier ja�mu�n� i dalej czyta.
Zdzis�aw
�miej�c si�, zapisuje
Ja�mu�na zdobyta.
Alfred
do Elwiry
Innej lito�ci ��dam... Niech pani przeczyta:
podaj�c papiery nast�pnie
M�j maj�tek.
Elwira
Do�� mierny.
Alfred
Charakter.
Elwira
Do�� �mieszny.
Alfred
I pro�ba.
Elwira
Do�� szalona.
Zdzis�aw
na stronie
Prolog... do�� ucieszny!
Lecz sztuka jaka b�dzie?
Alfred
pomieszany, do cztaj�cej ksi��k� Elwiry po kr�tkim milczeniu
Pani... lecz... prawdziwie...
Zdzis�awie, co tu robi�?
Zdzis�aw
Prosi� j� cierpliwie.
Alfred
Mog� pro�b� powt�rzy�, odpowiedzi ��da�?
Chciej pani pi�knym okiem �askawiej spogl�da�;
M�j pomys� jest szalony ka�dy b�dzie s�dzi�,
Lecz gdy spojrzy na ciebie, wnet przyzna, �e zb��dzi�.
Elwira
wstaj�c
�e si� wa�pan* chcesz �eni�, nie dziwi� si� wcale,
�e� za� obra� ten spos�b, ni gani�, ni chwal�;
Ka�dy ma sw�j rozs�dek, ma swoje mniemanie,
Lecz odpowiem �yczeniem na jego ��danie:
Chcia�abym znale�� m�a, gdy b�d� wybiera�,
Kt�ry by wzi�tym prawom nie chcia� si� opiera�,
Kt�ry by umia� ceni� �wi�tych �lub�w zwi�zek,
Umia�, nim na si� przyjmie, zmierzy� obowi�zek
I, nie gardz�cy wszystkim ani te� gardzony,
Mia� jeszcze iskr� czucia
z przyciskiem
dla wybranej �ony;
Chcia�abym, �eby m�j m�� by� ju� sta�ej duszy,
Kt�rej poklask szalonych nie zajmie, nie wzruszy;
�eby �mia�y, odwa�ny, by� razem �agodny;
Nie che�pi�cy si� nigdy, ale pochwa� godny;
�eby mnie pozna� dobrze, by� r�wnie poznany;
Potem, �eby tak kocha�, jak b�dzie kochany;
Zreszt�, niech ma maj�tek i przyjemn� posta� -
k�aniaj�c si� nisko
Zatem wa�pan, jak widzisz, nie mo�esz nim zosta�
Odchodzi; chwila milczenia.
Scena trzecia
Alfred; Zdzis�aw.
Alfred
"Zatem wa�pan, jak widzisz, nie mo�esz nim zosta�:
Czemu? "Niech ma maj�tek i przyjemn� posta�". -
Jak�� ja mam do licha? Maj�tek, maj�tek!
Wszak mam. C� ona my�li?
Zdzis�aw
Wyborny pocz�tek!
zapisuj�c
Ja�mu�na... obraz m�a... wzgarda...
Alfred
Czy� szalony!
Na c� to wszystko pisa�?
Zdzis�aw
pisz�c
Alfred ura�ony...
Alfred
Nie pisz tego, Zdzis�awie!
Zdzis�aw
Ja z urz�du pisz�
I pisa� b�d� wszystko, co tylko us�ysz�.
Alfred
Ale jak mo�na pisa�, co czasem w rozmowie...
Scena czwarta
Alfred, Zdzis�aw, Zosia.
Zosia
maj�c koszyk w r�ku; nie widziana dot�d
Nie chc� panowie malin? maliny, panowie!
Alfred
obracaj�c si�, z zdziwieniem
Chcemy, chcemy, anio�ku, ale razem z tob�.
Zosia
O, tak! Bardzo dzi�kuj�.
Alfred
Pobierzem si� z sob�...
Zosia
Bardzo pi�knie dzi�kuj�.
Alfred
Ja bo nie �artuj�.
Zosia
By� mo�e.
Alfred
Jak to, nie chcesz by� pani�?
Zosia
Dzi�kuj�
Alfred
Jak�e ci imi�?
Zosia
Zosia
Alfred
Wi�c, Zosiuniu ma�a,
Trzeba, a�eby� na to dobrze uwa�a�a,
�e si� nie zawsze spotkasz z takim wielkim szcz�ciem.
Zosia
Dzi�kuj�.
Alfred
Czemu�, powiedz, gardzisz tym zam�ciem?
Zosia
Ja mam sobie r�wnego i kocham go szczerze.
Alfred
Zapomnisz - i on sobie niech inn� wybierze,
A ty, jak jego pani, dasz mu d�m i rol�...
Jak�e?
Zosia
Bardzo dzi�kuj�, ja Pawe�ka wol�
Zdzis�aw
pisz�c
Pawe�ka woli.
Alfred
Ale, Zosiu, zwa�aj, prosz�,
Takie ciebie w tym stanie czekaj� rozkosze:
Czego tylko dzi� pragniesz, b�dziesz w nim u�ywa�;
Teraz s�uchasz, a potem b�dziesz rozkazywa�,
Teraz s�u�ysz, a potem b�d� s�u�y� tobie,
Teraz my�lisz o pracy, potem o ozdobie,
Teraz chodzisz, a przy mnie usi�dziesz w karecie,
A wst��ek co mie� b�dziesz! nad wszelkie u�ycie.
Zosia
Ju� ja Pawe�ka wol�.
Alfred
I moja osoba,
Zdaje mi si�, bez chluby - �atwo si� podoba,
Nawet nie raz i nie dwa ju� mi to m�wiono;
B�d� m�em do�� wiernym, ty b�d� wiern� �on�,
Bo o to bardzo prosz�... i o c� ci chodzi?
obraca si�
Przypatrz si� tylko dobrze, wszak ci� wzrok nie zwodzi.
Zosia
po d�ugim przypatrzeniu si�
O, ja wol� Pawe�ka.
Alfred
A c� tam, u kata!
Z tym przekl�tym Pawe�kiem czy mnie licho brata?
do Zosi
Mo�e bierzesz za �arty? oto s� dowody.
Umiesz�e czyta�?
Tu w g��bi si� pokazuje Panna Marta; okulary zielone, jakich si� od kurzu u�ywa,
plaster na brodzie, kapelusz kwef itd.; dziwacznie ubrana; s�ucha Alfreda.
Zosia
Troch�
Alfred
Lecz powiem ci wprz�dy
Dlaczego, twoim zdaniem, tak dziwn� rzecz robi�:
Chc�c si� pr�dko o�eni�, u�o�y�em sobie,
Ze pierwsza, kt�r� spotkam, byle tylko chcia�a,
B�dzie i moje r�k�, i maj�tek mia�a,
Cho�by stara i brzydka; a �e� ty i m�oda,
I �adna, i przyjemna, zatem pr�dsza zgoda.
Czytaj - oto m�j podpis, drugiego brakuje;
Kt�ra podpisze, m�a mie� b�dzie.
Zosia
Dzi�kuj�.
Alfred
A gdybym p�niej, czytaj, nie dotrzyma� s�owa,
Narzeczonej przypada maj�tku po�owa.
Wierz mi, Zosiu, tym wszystkim i panie nie gardz�.
Zosia
Ju� ja wol� Pawe�ka i dzi�kuj� bardzo...
Alfred
ura�ony; wstrzymuje si�
Ale�, moja Zosiuniu, kiedy� tak uparta...
Panna Marta wyrywa pismo z rak Alfreda,
rzuca si� obok Zdzis�awa, wyrywa pi�ro i podpisuje;
Zosia �miej�c si� wybiega. Alfred i Zdzis�aw, przestraszeni,
d�ugo zostaj� w nieporuszonym zdziwieniu.
Scena pi�ta
Alfred; Zdzis�aw, Panna Marta.
Panna Marta
podpisawszy przypatruje si� obom i m�wi litewskim akcentem
Tak dobrze? wszak prawda, co? przeci�-m wi�cej warta
Jak to g�upie dziewcz�... co? Ni brzydkam, ni stara,
B�dzie z nas nader mi�a i dobrana para!
Szlachetnegom jest rodu, dzwonek w herbie nosz�,
�migali�ska Marta, co? nie znacie mi�, prosz�!
przejrzawszy chowa papiery
Wi�c Alfred. No, Alfredzie, b�d� twoj� �on�.
Co?
Zdzis�aw
Ale kt�r� jejmo�� przyby�a tu stron�?
Co?
Panna Marta
Da t�dy, rybe�ko, ko�o tej topoli.
Alfred
Niestety!
Panna Marta
Ty wzdychasz? co? powoli, powoli,
Nie udawaj mi�o�ci, gdy jej nie masz w duszy,
To udane westchnienie serca mi nie wzruszy.
Ze mnie kiedy� pokochasz, �atwo temu wierz�.
Ale ja jestem bardzo rozs�dna w tej mierze
I wiem, �e �adne wdzi�ki nie maj� do�� si�y,
By tak nagle westchnienia mi�osne wzbudzi�y;
Nie chciej wi�c nag�ym ogniem wznieci� me zapa�y,
Lecz staraj si� powoli zwalczy� odp�r sta�y.
Niech nieznacznie sentyment, kt�rego si� boj�,
Trwo�liw� narzeczon� odda w r�ce twoje.
Co? ach! przyjdzie czas, kiedy figlarz Kupidynek
Przerwie dziewiczej duszy niewinny spoczynek,
Kiedy na ma�� strza�k�, jak srogi morderca,
Nadzieje nasze czuciem gorej�ce serca,
A p�omyczek afektu, nad nimi wzniesiony,
W p�omie�, a dalej w po�ar zostanie zmieniony.
Co? - Ale cierpliwo�ci, Alfredzie, potrzeba,
Tobie bystro��, mnie skromno�� udzieli�y nieba.
Kiedy� zatem �lub b�dzie? co? siadaj, kochanie,
Co? -
Sadza gwa�tem przy sobie Alfreda,
posuwaj�c si� ku Zdzis�awowi, kt�ry si� przed
ni� usuwa i nareszcie wsta� musi.
Zdzis�aw
"Raz, dwa, trzy! mam �on�, niech si�, co chce, stanie!"
Alfred
do Zdzis�awa
Co tu robi�?
Zdzis�aw
Ha! ulec w�adzy przeznaczenia.
Panna Marta
Przeznaczenie najstalsze zamiary odmienia.
Wyje�d�aj�c ze �mudzi... by�e� w �mudzi kiedy?
Co? nigdy? no, to ze mn� b�dziesz. Ot� tedy
Wyje�d�aj�c ze �mudzi... bo mam proces du�y,
Lubisz procesa? co? - nie? jak co komu s�u�y.
Ot� wi�c proces... wiele by�oby powiada�,
Jak, co; wi�c kr�tko m�wi�c, bo nie lubi� gada�,
Chc�, cho� jeszcze lat nie mam, pozby� si� opieki...
Zdzis�aw
Opieka wi�c na �mudzi trwa� musi dwa wieki.
Panna Marta
Jest to cnota nad cnotami
Trzyma� j�zyk za z�bami;
Co? nie ma si� co m�wi� - trzeba cicho siedzie�,
Leiej, rybe�ko, milcze� ni� g�upstwo powiedzie�
do Alfreda
Wyje�d�aj�c ze �mudzi, czym si� spodziewa�a,
�e na miejscu dekretu b�d� m�a mia�a,
�e na twoje zbawienie - jakby z nieba spadn�?
Ot�e� przeznaczenie. Co? a zatem �adne...
Zdzis�aw
Alfredzie, dosy� �art�w, dosy� i zabawy;
Panienka mo�e przez nas nie wygra swej sprawy;
Przeci�ganiem tej sceny mo�emy zaszkodzi�.
Panna Marta
Sceny? - co?
Zdzis�aw
Ma�oletnich nie wypada zwodzi�.
Alfred
W samej rzeczy, zbyt d�ugo ci�gn� si� te �arty,
Nie chcemy ju� wstrzymywa� jejmo�� panny Marty;
Niech si� wi�cej panienka mym losem nie trudzi
I przebaczy, �e razem nie wr�cim do �mudzi.
Zdzis�aw
k�aniaj�c si�
S�uga jej uni�ony i wielbiciel szczery.
Alfred
k�aniaj�c si�
Najni�szy.
Zdzis�aw
Ale, ale - prosz� da� papiery,
Trzeba je zaraz zniszczy�, by �ladu nic by�o,
Co si� tu jejmo�� pannie przykrego trafi�o.
Panna Marta
do Zdzis�awa
Nadto, nadto rozumu, a powiem nawiasem,
Ze dwie ostateczno�ci tykaj� si� czasem,
Rozumiesz, rybe�ko? co? - �arty czy nie �arty,
Alfred ju� nie odst�pi Smigali�skiej Marty.
Papiery s� i chowam dla lepszego �ladu
Naszego tu spotkania i cnego uk�adu.
Co?
Zdzis�aw
do Alfreda
Zostawmy papiery!
Alfred
do Zdzis�awa
To - wszystko rozg�osi.
Zdzis�aw
Mo�e troch� pieni�dzy �atwiej je wyprosi.
Alfred
da Marty
Got�w jestem nagrodzi� pewn�, znaczn� kwot�.
Panna Marta
Ach, takiego ma��onka dostan� za z�oto?
Alfred
Ja - ma��onkiem wa�panny? utopi� si� raczej.
Panna Marta
To i ja z tob�, rybko.
Zdzis�aw
do Alfreda
Nie dra��, bo inaczej
Ca�e miasto si� dowie o tej �miesznej sprawie,
A papiery jednak�e zostan� w zastawie.
Owszem, jak teraz zwa�am, pochlebia� nale�y,
Niech si� cieszy nadziej�, niech mi�o�ci wierzy.
Powiedz, �e do niej przyjdziesz; spytaj, gdzie mieszkanie;
Czasu, czasu nam trzeba, by zacz�� dzia�anie.
Alfred
A, to mnie diabe� takim nabawi� k�opotem!
�eni� si� nie o�eni�, ale...
Zdzis�aw
Potem o tem.
Alfred
do Marty
Nie jest pora ni miejsce o tym d�u�ej prawi�,
Przyjd� wi�c wkr�tce do niej; lecz gdzie� si� mam stawi�?
Panna Marta
Jeszcze nie mam mieszkania, dopierom wysiad�a,
I ze nie trzeba b�dzie, tak jak gdybym zgad�a;
Odst�pisz mi izdebki, tak b�dziem przy sobie.
Co?
Zdzis�aw
na stronie
Bo�e! cierpliwo�ci!
Alfred
do Zdzis�awa
C� z ni� teraz zrobi�?
Panna Marta
Mo�e mieszkasz w gospodzie? co? to lepiej b�dzie,
Bo niedobrych j�zyk�w zawsze pe�no wsz�dzie,
A w gospodzie ujdzie. Co?
do Zdzis�awa
Teraz z swojej �aski,
Czyby� pan nie m�g� mojej odszuka� kolaski:
Stoi, gdzie... ten dom... ten staw... ten �adny pag�rek.
Wiesz?... Wsi�d��e do niej, tylko nie podu� wiewi�rek,
I przyjed� do Alfreda. Co?
Zdzis�aw
Dobrze, przyjad�.
Alfred
z przestrachem
Ja tu sam nie zostan�!
Panna Marta
Wi�c dam inn� rad�:
Id�my wszystko troje. Co?
Zdzis�aw
na stron� bior�c Alfreda
Ja p�jd� wyprawi�
Kolask� za rogatki, ty my�l si� wybawi�;
Tak, nim Martusia znajdzie kolask� i ciebie,
My musiemy poradzi� w tej przykrej potrzebie.
Panna Marta
Wprawdzie miejsce na troje troch� ciasne b�dzie,
Da co�e robi�! jeden przy drugim usi�dzie,
A ja cho�, przeprosiwszy, na kolanach si�d�.
Alfred
O, dlaboga! nie!... wol�... w domu czeka� b�d�.
Panna Marta
do Zdzis�awa
Da wa�pan ju� trafisz, co? - Tylko zawsze w prawo,
W prawo, a potem prosto... skocz�e, skocz, a �wawo!
Aby� gdzie nie prze�lepi�, nie po�a�uj wzroku:
Kolaska popielata, landszafty na boku,
Sp�d ��to malowany, jedno ko�o bia�e,
Ko� dropiaty, klacz kara i �rebi�tko ma�e,
Dziewka zowie si� Magda, a furman Kasperek...
Patrzaj�e� - z ty�u t�umok, na przodzie kuferek,
Na wierzchu sroka w klatce, s�ycha� j� z daleka...
Da poznasz i po pieskach: Filu� cienko szczeka,
A chrapliwie Finetka; co? - Nie tra�e� czasu
I cho�by jak najdalej, wracaj bez popasu.
Zdzis�aw
Wszystko pod�ug rozkazu najdok�adniej zrobi�.
Panna Marta
Id��e�,id�!
Zdzis�aw
bior�c na stron� Alfreda
Ty, Alfredzie, my�l dobrze o sobie;
Jak si� trafi sposobno��, nie masz czego czeka�,
Zwi� sie zr�cznie i drapnij... ale masz ucieka�,
Uciekajze pot�nie, bo to nie s� �arty:
Ka�da, chocia�by jeszcze i starsza od Marty,
P�dzi jak strza�a z �uku za m�em w pogoni,
A gdy ci� raz dopadnie, nic ci� nie obroni.
Odchodzi
Scena sz�sta
Alfred. Panna Marta
Panna Marta
Przeci�my si� pozbyli natr�tnego �wiadka;
Si�dz�e�, moja rybe�ko, rybenieczko rzadka,
Klejnocie mojej duszy, da usi�d��ez, prosz�,
B�dziem s�odk� rozmow� p�odzili rozkosze.
Co? - Ach, mi�o powtarza�, cho�by i sto razy:
"Kochasz mnie?" "Da ci� kocham!" O, lube wvrazy!...
Lecz czemu� si� ode mnie odwracasz, okrutny?
Zasmucasz mo)e serce, kiedvs taki smutna
z westchnieniem
Charakteru wi�c twego opis zbyt prawdziwy!
Alfred
Falszyw, mo�cia panno, wierzaj mi, fa�szywy.
Opr�cz - �em smutny, wszystko inaczej si� dzieje
Je�li wi�c twego szczeci� opierasz nadziej�
Na tych przymiotach duszy, kt�re� tam postrzeg�a,
Wcale� w przeciwn� stron� od celu odbieg�a
Ka�dy zawsze na siebie �askawiej spoziera
I maluj�c sw�j obraz, dobrych farb dobiera,
Wady przesuwa ciemn�, jasn� znaczy cnoty,
I nawet same b��dy przekszta�ca w przymioty.
Tak to z�o�� w dowcip, g�upstwo w �agodno�� przemienia,
Pod�y egoizm w wielkosc godn� podziwienia,
Pop�dlio�� w odwag�, w gorliwo�� nami�tno��,
Pr�no�� jest ��dz� s�awy, �mia�o�ci� natr�tno��;
Chytro�� - rozs�dku, sta�o�� ma miejsce uporu,
A rozwi�z�o�� si� stroi w weso�o�� humoru...
S�owem, rozum obrazu pierwsza za� s robi,
Lecz mi�o�� w�asna p�zme) kolorem go zdobi.
Tak si� tez post�pi�o maluj�c m� dusz�,
Wstydz� si� bardzo, wstydz�, ale wyzna� musz�.
Panna Marta
Hm! i w czym�e� ten obraz tak bardzo fa�szywy?
Alfred
We wszystkim.
Panna Marta
Na przyk�ad? Co? -
Alfred
Jestem pop�dliwy:
Czasem mnie lada fraszka w taki gniew w prowadzi,
�e kazdy mi jest przykrym, ka�dy mi zaradzi,
Na ka�dego si� rzucam, nic nie mam na wzgl�dzie,
Winnych, niewinnych gromi� w szalonym zap�dzie
I w tym okropmm stanie niewstrzymanej z�o�ci
Got�w bym... nawet �onie... nadwer�y� ko�ci.
Panna Marta
Da zmi�uj si�!... kto t�ucze, ten bywa t�uczony;
Wiem wi�c, �e nigdy takim nie b�dziesz dla �ony.
�e si� czasem ma��e�stwo poskubie, podrapie,
No, to coze to szkodzi? kto z�apie, ten z�apie,
I cicho, i sza! zgoda! lecz narusza� ko�ci!
Czy� sfiksowa�? Nie, nie, nie - nie masz tyle z�o�ci.
Alfred
po kr�tkim milczeniu
Mam tak�e na��g brzydki i z tym sie nie kryj�:
Lubi� pi� i czasami a� nad miar� pij�.
Panna Marta
Likworek - co? likworek? Ach, rzecz wy�mienita!
Alfred
na stronie
Wybornie! do wszystkiego! To mi�a kobieta!
po kr�tkim milczeniu
Ale co jest najgorsza, czym pewnie si� zgubi� -
Karty, jak w�asne �ycie, w dzie� i w nocy lubi�:
P� maj�tku ju� wzi�a ta nami�tno�� dzika.
Panna Marta
Co, halbecwelwe czy �wik? O, ja lubi� �wika;
Lecz z musem czy bez musu, jak�e tu grywacie?
Co?
Alfred
na stronie
A, c� u tej baby wszystko na warsztacie!
z niecierpliwo�ci� do Marty
Nareszcie z moich chor�b tysi�czne k�opoty:
Mam podagr�, chiragr�, spazma i suchoty.
Panna Marta
Ach, wi�c nam wraz obojgu leczy� si� potrzeba,
Bo i mnie s�abo�ciami obarczy�y nieba:
Cierpi� mocny romatyzm w r�ku, w nodze, boku,
Mam kaszel, zawr�t g�owy i bielmo na oku.
Alfred
na stronie
Niech�e ci� licho porwie!
Panna Marta
Ach, tak to na �wiecie!...
Da czekaj�e�, rybenko! sam nie p�jdziesz przecie.
Odchodz�.
Scena si�dma
Elwira, Zdzis�aw
wychodz� z przeciwej strony, w kt�r� Alfred odszed�,
i patrz�, �miej�c si�, za odchodz�cymi.
Zdzis�aw
Jednak�e Alfred...
Elwira
Nie ma do lito�ci prawa,
Niech troch� cierpi; teraz najgorsza przeprawa.
My�li, �e jej ucieknie; o, bardzo si� myli!
Zobaczym ich tu razem po nied�ugiej chwili.
Zdzis�aw
Prawdziwie, pi�knym ustom trudno nie da� wiary;
Lecz jak wierzy�, �e ten kwef, plaster, okulary
Kryj�, kogo? Julij�; �e wdzi�ki, powaby
Mog�y si� tak zakopa� w bezecno�� tej baby
I �e ten g�os, �ci�ni�tym wychodz�cy nosem,
Tak przykry, ostry, jest...
Elwira
Jest mojej siostry g�osem;
Tak, nie inaczej.
Zdzis�aw
Wprawdzie troch� si� i wstydz�,
Lecz i to m�g��em zgadn��, �e Elwir� widz�,
Gdym wiedzia�, �e si� mia�a zatrzyma� w Berlinie?
Elwira
W�a�niem wczoraj wr�ci�a i w tej�e godzinie,
Widz�c mi�o�� Juliji, plan spisku podaj�,
Kt�ry b�d�c popraw�, nagrod� si� staje.
Musia�am wprawdzie zwalczy� te niezno�ne wzgl�dy,
Co p�d duszy hamuj�c, lepiej kryj� b��dy,
Te wieczne: "to nie ujdzie", "to rzecz niewidziana",
"C� b�dzie?", "c� powiedz�?" - lecz ja, przekonana,
�e przy czystym sumieniu gorsza chwila smutku
Ni� tysi�c: "co powiedz�", przywied�am do skutku...
Zdzis�aw
Zamiar, z kt�rego nigdy nie wyp�yn� �ale,
I jak poznasz Alfreda...
Elwira
Znam go doskonale,
Nie tylko z pochlebnego Juliji obrazu,
Lecz taki si� charakter poznaje do razu;
Jak k��bek - zaczep koniec, a rozwiniesz ca�y.
Alfred ma wszystkie wady, co si� dusz� sta�y
Tych, co chc�c u�y� �ycia w ka�dej jego chwili,
Nie dla trosek, lecz uciech, �wiat sobie sprzykrzyli.
Syty- niby ju� �ycia, przysz�o�ci� si� trudzi,
Gardzi lud�mi, a tkliwy na mniemanie ludzi,
Boj�c si� zb��dzi� czuciem, czucia si� wyrzeka,
W urojone granice przed sob� ucieka;
Oboj�tny z uk�adu, szydzi, gdy si� l�ka,
Z wszelkiej w�adzy ur�ga, a przed ka�d� kl�ka.
Tak zawsze z samym sob� w nieustannym sporze,
I znie�� jarzma nie zdo�a, i zrzuci� nie mo�e.
Zdzis�aw
Z niekt�rych wzgl�d�w obraz rzetelny, niestety!
Lecz z drugiej strony, Alfred posiada zalety,
Kt�re...
Elwira
Pst! Ot� oni. Oddali� si� wol�,
Wa�pan, panie Zdzis�awie, pami�taj na rol�.
Odchodzi z Pann� Mart� razem,
zatrzymawszy si� nieco w g��bi.
Scena �sma
Alfred, Zdzis�aw.
Alfred
wyrwawszy si� Marcie w p� ulicy, zmordowany
Ach, Zdzis�awie, Zdzis�awie! tego ju� za wiele,
Dzi� jeszcze albo sobie, albo jej w �eb strzel�.
Zdzis�aw
Ale dlaczeg� znowu rozpacza� tak bardzo?
Przykro, pewnie; lecz ludzie, co tak jak ty gardz�...
Alfred
�eni� si� nie o�eni�; nie to mnie zastrasza,
Lecz k�opot, �mieszno�� �ci�gn�... wie�� si� ju� rozg�asza.
Zdzis�aw
Ha! wcze�niej, p�niej, trzeba szale�stwa op�aci�.
Alfred
I owszem... wszak�em m�wi�, chc� zapis utraci�;
Lecz ta mara piekielna, krwawa moja plaga,
R�ki mojej jedynie gwa�tem si� domaga.
Powiada, �e s�d tylko roz��czy� nas mo�e;
Pozywaj�e si� teraz! A je�li po�o��
Nag�ym odjazdem koniec tej przekl�tej sprawie,
Je�li wszystko bez wzgl�du losowi zostawi�,
Zatem nie uczyniwszy wyboru w tej dobie,
Nie zatrzymam i reszty maj�tku przy sobie.
Zdzis�aw
Ha! w samej rzeczy przykro, jest na co narzeka�,
Ale dobrze zrobi�e�, �e� nie chcia� ucieka�.
Alfred
Nie by�o sposobno�ci; szuka�em oczyma,
Czy jakiej gdzie uliczki lub zak�tku ni� ma,
Kt�r�dy by najpr�dzej uj�� mo�na pogoni,
Lecz nie mog�em mej r�ki wydoby� z jej d�oni;
A gdym chcia� troch� silniej od siebie oddali�,
Pocz�a tak si� gniewa�, tak piskliwie �ali�,
�e boj�c si� w�r�d ludzi wznawia� takie wrzaski,
Szed�em, rad nierad, szuka� nieszcz�snej kolaski.
Zdzis�aw
�miej�c si�
Zas�ysza�a wi�c pewnie nasz uk�ad w tej mierze?
Alfred
Pewnie. Wystaw�e sobie, jaki mnie strach bierze,
Gdy widz�, �e mnie ci�gnie przez sam �rodek miasta:
Im dalej, tvm okropniej moja ha�ba wzrasta;
Lecz ona nic nie pyta, mimo �cie�ki broczy,
Wrzeszczy, staje, rozprawia, �ci�ga na nas oczy,
A ja, teraz z ni� razem celem po�miewiska,
Zakrywam si�, krew ledwie z twarzy mi nie pryska,
I modl� si� gor�co, by ziemia prysn�a
I mnie bez tej poczwary w g��bi poch�on�a.
W ko�cu kilku znajomych postrzegam z daleka,
Zimny pot mnie oblewa, wiem ju�, co mnie czeka,
I tak nag�� uczuwam i ha�b�, i trwog�,
�e zblad�y i bez tchnienia, post�pi� nie mog�.
Wtedy spojrzawszy na mnie przewodniczka sroga
Zwraca si�, milczy, p�dzi, gdzie najkr�tsza droga,
I nimem m�g� zmiarkowa�, ju� by�em w ogrodzie.
po kr�tkim milczeniu
C� teraz b�dziem robi�?
Zdzis�aw
My�le� o rozwodzie.
Alfred
�miej�c si�
Albo� mam �on�?
Zdzis�aw
Ale �eni� si� wypada.
Alfred
�eni�? - Ca�uj� n�ki! A to pi�kna rada!
Zdzis�aw
Wierz mi, Alfredzie, z tob� wybieg�w nie robi�,
Oryginalno�� w ludziach �mieszna sama w sobie;
Ale ten jeszcze wi�cej �miech szyderski wzbudza,
Co ci�gle za ni� goni�c, pr�no si� utrudz�,
Co zawsze og�aszaj�c, �e tam czego� dopnie,
Miast na wy�sze, na ni�sze przenosi si� stopnie;
A ci, kt�rzy my�leli co� rzadkiego widzie�,
Musz� si� tylko w ko�cu swej uwagi wstydzi�.
Wierz mi, ta w�r�d ha�asu bezowocna praca
Jest zawsze w oczach �wiata kozio�kiem pajaca.
Alfred
Weso�y�, jak uwa�am, pe�en wyobra�ni -
Nie tegom si� spodziewa� po twojej przyja�ni.
Zatem mam si� z ni� �eni�?
�mieje sie z przymusem.
Zdzis�aw
Niech ci� to nie gniewa,
Lecz jak ja, tak i ka�dy tego si� spodziewa;
Pan Alfred - ka�dy powie - czyni�c te uk�ady,
M�g� wszystkie w swych �yczeniach przewidzie� zawady.
Zatem - �lub z pann� Mart�... lub wiara z�amana.
Bo jakim b�d� sposobem, kiedykolwiek dana,
�wi�t� zosta� powinna ka�da obietnica.
Alfred
Mi�dzy rad� a dzie�em wielka jest r�nica.
Lecz to zdanie tak nowe, pan mi pewnie powie,
C� za �asce przypisa�?
Zdzis�aw
Memu rozs�dkowa.
Alfred
Mie� rozs�dek dla siebie - jest ju� bardzo wiele.
Scena dziewi�ta
Alfred, Zdzis�aw, Panna Marta,
p�niej Elwira.
Panna Marta
A co�e to - k��tnia? co? - zaraz was rozdziel�,
Chod��e� do domu!
Bierze pod r�k� Alfreda
i ci�gnie ku wychodowi, gdzie ich Elwira spotyka.
Alfred
nie uwa�aj�c idzie z Mart�, zaj�ty Zdzis�awem
�atwo pan przemieniasz zdania.
Panna Marta
Da ju� dziesi�ta biwszy, a ja bez �niadania.
Elwira
A, winszuj�! jak widz�, wszystko ju� sko�czono:
Jejmo�� panna zapewni� jego narzeczon�?
Panna Marta
Da jestem, dobry Bo�e! cho� si� cz�owiek wybrania,
Jednak go w ko�cu zmi�kcz� usilne b�agania;
Nie mog�am d�u�ej patrze� na mi�osn� m�k�,
Rumieniec skry� jagody i odda�am r�k�.
Elwira
Mog� z panem Alfredem pom�wi� dwa s�owa?
Panna Marta
O, na wszystkom, panienko, zezwoli� gotowa.
Nie trzeba by� zazdrosn�- co?
do Alfreda
Prawda, kochanie? Mi�dzy nami to czucie nigdy nie powstanie.
Ja z tym panem tymczasem... lecz jak ty beze mnie?...
Zdzis�aw
podaj�c rek� Marcie
Fraszki, wszak wiem, gdzie mieszka - kry�by si� daremnie.
Odchodzi.
Scena dziesi�ta
Elwira, Alfred.
Elwira
Juliji tu przed sob� widzisz wa�pan siostr�.
Alfred
Juliji?
Elwira
Tak, przebacz mi, wyrazy do�� ostre...
Alfred
Juliji? wi�c Elwir�?...
Elwira
Tak jest.
Alfred
W jakiej� porze
Poznaj� ci�, Erwiro! C� ci� wraca� mo�e?
Ach, jakim przeznaczeniem, jakim�e przypadkiem
Powt�rnie moich szale�stw stajesz si� dzi� �wiadkiem?
Elwira
Kiedy wi�c b��d poznajesz, przebaczysz wyrazy
Mszcz�ce si� mojej siostry bolesnej urazy.
Przyznam si� nawet szczerze, �e ledwiem przyby�a,
Ca�� m�j � wymow� ku temum zwr�ci�a,
Aby mi�o�� Juliji w oboj�tno�� zmieni�,
Kt�rej dzieli� nie mo�esz, bo nie umiesz ceni�.
A gdy dziwnym zdarzeniem, nadszed�szy tu rano,
Pozna�am ci�, Alfredzie, przez pro�b� podan�,
Gdym o twoim zamy�le wiadomo�� powzi�a,
My�la�am, �e z ni� �atwiej dokonam ju� dzie�a;
Ale pr�ne mniemanie i pr�na wymowa,
Julija mnie nie s�ucha, gin� moje s�owa
I nie do�� jeszcze na tym - pro�bami mnie sk�ania,
Bym wr�ci�a do ciebie mimo mego zdania
I jej r�k� z maj�tkiem przynios�a ci w darze,
Je�eli ci los w twoim nie sprzyja� zamiarze.
Alfred
Julija ci� przysy�a? ona to zrobi�a?
Elwira
Tak, ona to zrobi�a, ona mnie przysy�a.
Alfred
Julija? - kt�rej mi�o��, zawsze w jednym stanie,
Stwierdza�a co dzie� we mnie to mylne mniemanie,
�e ni w�adza boja�ni, ni pop�d nadziei,
Nic j� wyrwa� nie zdo�a z zwyczajnej kolei,
Ze maj�c tylko w duszy s�d �wiata na wzgl�dzie,
Ka�d� sw� czynno�� �ci�le poddawa� mu b�dzie,
I ze u niej da� r�k�, b�agan� w pokorze,
Jest wszystkim, czego mi�o�� odwa�y� si� mo�e?
I ona teraz dla mnie, �ami�c wszystkie wzgl�dy,
Niepomna swej urazy, przebaczaj�c b��dy,
Pierwsza mi�o�� o�wiadcza, sama r�k� daje?
Ach, teraz los dopiero srogim mi si� staje!
Teraz widz� nieszcz�cie w niezb�dnym rozdziel�,
Teraz dopiero czuj�, jak straci�em wiele!
Elwira
Straci�e�? albo my�lisz...
Alfred
T� poj�� za �on�?
O, nie! Ale spe�niwszy uk�ady zrobione,
B�d�... jestem ju� wolny... ale bez maj�tku...
Ma�o mi si� zostanie... A chocia� z pocz�tku
Juli j a mym uczuciom prawdziwym uwierzy,
To p�niej, gdy rozwag� moje czynno�� zmierzy,
Mo�e innym powodom...
Elwira
Porzu� wczesn� trwog�;
Mi�o�ci jej...
Alfred
Mi�o�ci jej wyrzec si� mog�,
Ale szacunku nigdy... poddam si� losowi,
A co cierpi� - gdy kocha... niech jej serce powie.
Elwira
Alfredzie, twoje s�owna dojd� niezawodnie;
Zb��dzi�e� wprawdzie, lecz b��d naprawi�e� godnie;
I je�li me �yczenia zostan� spe�nione,
Znajdziesz w ma�ej odmianie i szcz�cie, i �on�.
Odchodzi.
Scena jedenasta
Alfred
Teraz dopiero szale�stw obfity plon zbieram:
Szcz�ciu ca�ego �ycia gwa�tem si� wydzieram.
Nie do��, �em nieszcz�liwy, nie do��, �em szalony,
Z�ami� s�owo honoru i b�d� wzgardzony.
Rzuca si� na krzes�o i opiera si� o st�.
Scena dwunasta
Alfred, Panna Marta.
Panna Marta
Co�e tu na rozmowach minie doba ca�a?
Alfred
nie widz�c jej
Ach, Julijo, Julijo! zemszczon�� zosta�a!
Panna Marta
siada ko�o Alfreda, kt�ry ty�em obr�cony
- i m�wi, trac�c akcent nieznacznie, swoim g�osem
Alfredzie, czemu� znowu ten smutek pos�pny?
Nie mog� nawet my�le�, aby� by� wyst�pny.
Oko twoje za�wiadcza spokojno�� sumienia;
Ods�o� mi twoje dusz�, powierz mi strapienia.
Ju� moim obowi�zkiem twoje troski s�odzi�.
Powiedz, poni�s��e� straty?... Te mo�na nagrodzi�;
A nie mo�na - to w czasie poszukaj os�ody.
Mo�e� sobie �wiat sprzykrzy�? Alfredzie, tak m�ody!
Je�eli masz przykro�ci, masz tak�e nadziej�,
Wszak dla ciebie kwiat szcz�cia dopiero si� sieje!
po kr�tkim milczeniu
Mo�e� mi�o�ci ufa�, mi�o�� ci� zdradzi�a?
Mo�e w zbytnim szafunku os�ab�a jej si�a?
Albo ka�dy tw�j zapa� zowi�c tym nazwiskiem,
Czysty� jej urok zrobi� twych zmys��w igrzyskiem?
Mo�e rozs�dek wszelkie uczucie zwyci�a
Jako niegodne duszy niezgi�tego m�a?
Wierz mi, w nagrod� cierpie� niebo mi�o�� da�o,
Nie szafujmy ni� nadto ani nadto ma�o;
Niegodna nas upodla, uszlachetnia prawa;
Ona, jak anio� cnoty, w �wiecie przy nas stawa
I powolnym jej wodzy, wspartym na jej �onie,
Zapewnia szcz�cie w �yciu, �z� czyst� po zgonie
Ach, czy� do twego serca zniszczy�e� juz drog�?
Nie b�dziesz�e mnie kocha�?
Alfred
kt�ry zrazu nie s�ucha�, potem uwa�a�,
na ko�cu zapomnia�, kto m�wi, i z przyjaznym
uczuciem si� obraca, postrzeg�szy jej brzydko��,
m�wi, znowu si� odwracaj�c
Dalib�g, nie mog�.
Panna Marta
m�wi akcentem litewskim, zdejmuj�c kapelusz itd.
Dobrze, niewdzi�czna, dobrze, �amiesz twoje s�owo,
Zechcesz, lecz poniewczasie da� mi go na nowo..
Nie potrzebuj� serca, kt�re tak uparte...
Zapis, me zapis, zdzieram
drze i rzuca papiery
Masz, poznaj�e� Mart�!
Alfred
obraca si�
Julija!... Ty?... Julija?...
Julia
z akcentem
Co�e ci� to dziwi?
Alfred
Ty... ty... by�a�.. jeste�... t�?...
Scena trzynasta
Alfred, Julia, Elwira, Zdzis�aw
Elwira
Co ci� uszcz�liwi.
Julia
p�artem
Nie! - Wzgardzi� moj� r�k�.
Alfred
Tyle jestem winny,
�e sam me �miem - lecz za mnie mech b�aga kto inny:
Elwiro i Zdzis�awie...
Julia
Nie, nie.
Elwira
No, sza! zgoda!
Alfred kl�knie, Julija...
Bierze za r�k� Juli�.
Julia
nie zbraniaj�c si�
Nie, nie...
Elwira
r�k� poda.
��cz�c r�ce
Tak, ot� macie koniec.
Julia
Ale mnie si� zdaje,
�e ja w tym razie nadto powoln� zostaj�.
Zdzis�aw
Prawda, nie trzeba by�o jeszcze dawa� r�ki;
Panicz wart nie za jedno troch� d�u�szej m�ki.
Alfred
Nie, na uszcz�liwienie nigdy nie jest wcze�nie,
Zw�aszcza tych, kt�rym chwile snuj� si� bole�nie.
Zdzis�aw
do Alfreda
Teraz odmiany zdania...
Alfred
�ciskaj�c mu r�k�
Kochany Zdzis�awie!...
Obja�nienia za� wszystkie na potem zostawi�.
Julia
Wszak wszystko �atwo zgadn��: ogrodnik t� drog�,
Niby dla jej naprawy, nie puszcza� nikogo.
Elwira
Ja i moja s�u��ca, co Pawe�ka woli,
U�atwia�y�my tylko wst�p g��wniejszej roli.
Julia
A tw�j Jan, gdy si� pana szale�stwem zatrwo�y�,
�w s�awny tw�j testament w moje r�ce z�o�y�.
Alfred
Gdy si� wi�c wszystko ko�czy w najlepszym sposobie,
Gdy ju� znajduj� �on�, z ni� szcz�cie w tej dobie,
Przyznajcie� mi, wa�pa�stwo, ach, przyznajcie szczerze,
�e jest, jest jakie� b�stwo, co szalonych strze�e.