635

Szczegóły
Tytuł 635
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

635 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 635 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

635 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

+kraj1-3+ POWIE�� Geoff Ryman NIEZDOBYTY KRAJ (The Unconquered Country) Prze�o�y� Pawe� Lipszyc Dla Johna Lennona, dla Philipa K. Dicka, dla Waltera Przygl�da�em si� o�mioosobowej rodzinie, z�o�onej z m�czyzny i kobiety w wieku oko�o pi��dziesi�ciu lat, dzieci w wieku roku, o�miu i dziesi�ciu oraz dw�ch c�rek w wieku od dwudziestu do dwudziestu czterech lat. Stara kobieta o �nie�nobia�ych w�osach trzyma�a roczne dziecko na r�kach, �piewa�a i �askota�a je. Dziecko gaworzy�o z zachwytu. Ma��e�stwo przygl�da�o si� tej scenie ze �zami w oczach. Ojciec trzyma� dziesi�ciolatka za r�k� i m�wi� do niego cichym g�osem; ch�opiec z trudem powstrzymywa� �zy. Ojciec wskaza� r�k� na niebo, pog�aska� syna po g�owie i zacz�� mu co� t�umaczy�. Z relacji z proces�w norymberskich, zamieszczonej w "The Quality of Mercy: Cambodia, Holocaust and Modern Conscience" Williama Shawcrossa CZʌ� I Nowe liczby Trzecia C�rka nie mia�a do sprzedania nic opr�cz cz�ci cia�a. Sprzedawa�a w�asn� krew. M�ody m�czyzna o okrutnej twarzy wojownika, z haczykowatym nosem mi�dzy pulchnymi policzkami, raz na dwa tygodnie przychodzi� do jej pokoju. Nazywa� siebie jej Agentem, opowiada� dowcipy, a na szyi nosi� maszyn�, kt�ra przypomina�a kobz�, tuli�a si� do niego i poj�kiwa�a. Trzecia wynajmowa�a w�asne �ono do cel�w przemys�owych. By�a ta�sza ni� szklane zbiorniki. Hodowa�a w ciele cz�ci �ywych maszyn: dyferencja�y do ci�ar�wek, drobne artyku�y gospodarstwa domowego. Rodzi�a reklamy, ma�e karykaturki, kt�re �piewa�y piosenki. W mie�cie nie by�o dla niej innej pracy. Miasto nazywa�o si� Saprang Song, czyli Boski Lotos, na cze�� Buddy. Kiedy Trzeciej dopisa�o szcz�cie, dostawa�a kontrakt na bro�. P�acili dobrze, poniewa� praca by�a niebezpieczna. Bro� wytryska�a nagle z jej cia�a, najcz�ciej w �rodku nocy, a Trzecia traci�a przy tym mn�stwo krwi. Chlusta�a z niej lawina l�ni�cych, c�tkowanych, ciemnobr�zowych gupik�w o czarnych, �agodnych oczach i jasnych, z�bicznych u�miechach gryzoni. Bez wzgl�du na to, jak chora lub zm�czona by�a Trzecia, natychmiast pakowa�a gupiki do wiader i zawi�zywa�a pokrywki. Gdyby tego nie zrobi�a i zasn�a, ryby by j� zjad�y. Kiedy znosi�a je po schodach, gupiki t�uk�y si� w wiadrach i zjada�y si� nawzajem. Musia�a jak najszybciej zanie�� towar do S�siad�w, kt�rzy p�acili jej tylko za te gupiki, kt�re zosta�y przy �yciu. S�siedzi po��dali kraju Trzeciej od wielu pokole�. Ludzie z Du�ego Kraju, z sobie tylko znanych powod�w, uzbroili S�siad�w. Lud Trzeciej nazywa� sw�j kraj Niezdobytym, poniewa� nigdy nie da� si� skolonizowa�. Kiedy przyszli S�siedzi, rodacy Trzeciej stan�li do walki. Dzieci�stwo Trzeciej up�yn�o w wiosce rebeliant�w w�r�d wzg�rz, gdzie powiewa�a bia�o-��ta flaga Niezwyci�onego Ludu. Kobiety uprawia�y ry�, a m�czy�ni pe�nili stra� na wzg�rzach, uzbrojeni w stare strzelby z dawnych wojen. Imi� Trzeciej C�rki by�o zakl�ciem, kt�re mia�o zagwarantowa�, �e jej rodzice nie wydadz� na �wiat wi�cej dzieci. Zakl�cie odnios�o po��dany skutek. W miesi�c po urodzeniu si� Trzeciej jej ojciec zgin��. M�wiono, �e rozszarpa� go tygrys. Pozosta�o bardzo ma�o tygrys�w. Sta�y si� one z�owrogimi zwierz�tami, kt�re po�era�y ludzi. Trzecia wygl�da�a zwyczajnie, zar�wno we w�asnych oczach, jak i w oczach innych ludzi. Kocha�a liczby. Jej kuzyn pracowa� jako Ksi�gowy. Trzecia siada�a obok niego w niemym zachwycie, patrz�c jak patyczki krwawnika uk�adaj� si� ze stukotem w wachlarzowate wzory. Kuzyn cieszy� si�, �e Trzecia interesuje si� jego prac�, �e jest s�odka i niewinna, jak przysta�o na dziecko. Pokaza� jej, jak dzia�a krwawnik. Liczby tak�e by�y omenami. U�ywano ich jako wyroczni, co mia�o wymiar praktyczny. Liczono p�dy ry�owe, przewidywano wysoko�� plon�w, magazynowano ziarno. Liczby rozk�ada�y si� wachlarzowato w przysz�o��. Trzecia umia�a odczytywa� liczby. Widzia�a w swoim umy�le patyczki krwawnika, kt�re niekiedy nazywa�a duchami krwawnika; wybiega�y przed prawdziwe patyczki. Porusza�y si� zbyt szybko, by Trzecia mog�a nad��y�; �miga�y, zaplata�y si� i uk�ada�y we w�a�ciwe wyniki, zanim kuzyn sko�czy� liczy�. Kiedy kto� pyta� Trzeci�, ile ry�u znajduje si� w misce, odpowiada�a "dosy�". Nawet je�eli ry�u nie by�o do��, taka odpowied� by�a grzeczna. Gdyby kto� dopytywa� si� szczeg�owo, Trzecia mog�a odpowiedzie�: "sze��set do siedmiuset ziaren". Patyczki krwawnika stuka�y w jej umy�le; m�wi�y Trzeciej, jak� przestrze� zajmuje dziesi�� ziaren - wyra�onych przez odpowiedni� liczb� naci�� w patyczku - oraz ile miejsca jest w misce. Duch krwawnika otwiera� si� i zamyka� niczym szereg pi�knych, r�wnych, prawdziwych wachlarzy. Kiedy Trzecia zanosi�a jedzenie matce pracuj�cej w polu, patyczki krwawnika si� porusza�y. Zdradza�y jej liczb� ry�owych p�d�w oraz szybko�� ich wzrostu. Trzecia zawczasu wyczuwa�a �niwa i wiedzia�a, ile dni pozosta�o do chwili, kiedy wszyscy b�d� mogli odpocz��. Nie potrafi�a nad��y� za powiewaj�cymi wachlarzami, ale czu�a, jak jej umys� nimi porusza. By�o to mi�e doznanie, uczucie, �e wp�ywa na przysz�o��. Je�li Trzecia chcia�a, mog�a sprawi�, �e wachlarze porusza�y si� szybciej. W ten w�a�nie spos�b postrzega�a �wiat. Mia�a wra�enie, �e �wiat jest lasem patyczk�w krwawnika, kt�re poruszaj� si� wok� niej, a liczby to li�cie szeleszcz�ce na wietrze. Trzecia nie m�wi�a wiele; uwa�ano j� za cudownie skromn� osob�. Pomaga�a w domu, co przychodzi�o jej z �atwo�ci� i nawet jej matka, przyzwyczajona do c�rki, wykrzykiwa�a z zachwytu nad schludno�ci� Trzeciej. Druga siostra si� zamartwia�a, ale najstarsza by�a dumna z Trzeciej, kt�r� zawsze otacza� porz�dek. Mata, wazon, drewniany kubek, kosz na w�gle, gliniany garnuszek z kwa�nym sosem sta�y na swoim miejscu. Prac� Trzeciej rozpoznawa�o si� natychmiast po pi�knie. Organizowa�a przestrze� wed�ug jakiej� niewidocznej zasady, kt�r� dostrzegali nawet ludzie nie potrafi�cy liczy�. Najstarsza siostra nazywa�a Trzeci� "nasz� ma�� ksi�niczk�". Tylko ksi�niczki w bajkach mia�y czas na uk�adanie kwiat�w. Trzecia pracowa�a szybko. W domu nie by�o kwiat�w, ale wygl�da� tak, jakby by�y. * Rebelianci interesowali si� wykszta�ceniem. Do wioski Trzeciej przys�ali nauczycielk�, kobiet� niezwykle sumienn�. Po o�miu tygodniach i dw�ch dniach musia�a wr�ci� na wojn�. Jak to si� zwyk�o m�wi�, co za du�o, to niezdrowo. Kobieta mia�a uczy� dzieci czytania i liczenia. Czytanie przychodzi�o Trzeciej z trudem, g��wnie z powodu nie�mia�o�ci. Po to, by czyta�, nale�a�o wsta� i otworzy� usta, a do tego nigdy nie czu�a si� powo�ana. J�zyk Narodu nie by� piktograficzny, tylko tonalny, a ka�demu znakowi d�wi�kowemu nale�a�o nada� inny ton. To by�o straszliwie skomplikowane. Trzeci� interesowa�a architektura znak�w. Urasta�y w jej umy�le do rozmiar�w, kt�re jeszcze nie mia�y znaczenia. Nauczycielka zmusza�a Trzeci� do m�wienia. - To mi si� podoba - powiedzia�a Trzecia, wskazuj�c na �uk znaku i obwodz�c go palcem. - Ale jak brzmi ten znak? - pyta�a uporczywie nauczycielka. Trzecia milk�a i wpada�a w przygn�bienie, czuj�c, �e robi co� niew�a�ciwego. Pytanie nie mia�o sensu. Jak brzmi znak? Znak brzmi? Br�zowa twarzyczka i oczy czarne jak guziki przes�ania�a chmura wycofania i urazy. Och, m�j Narodzie, my�la�a nauczycielka, patrz�c na Trzeci� w rozpaczy. Tak wiele by�o do zrobienia. Nie mog�a si� gniewa�. Przedmiotem, kt�ry sprawia� Trzeciej szczeg�lne trudno�ci, by�a matematyka. Liczby postrzega�a zawsze jako cz�� czego� innego. Mog�y istnie� tylko w relacji z innymi liczbami, innymi rzeczami. Nie mo�na ich by�o wykorzeni� i wyodr�bni�. Podobnie jak ludzie, liczby by�y ze sob� powi�zane. - Co to za liczba? - pyta�a nauczycielka, podnosz�c do g�ry kart�. - Liczba czego? - mrucza�a Trzecia. Pr�bowa�a odczytywa� cyfry tak samo jak patyczki krwawnika. Proporcje cyfr nie mia�y dla niej �adnego sensu. - Liczba czegokolwiek - odpowiada�a nauczycielka. - Po prostu liczba sama w sobie. Trzecia patrzy�a na ni� �a�o�nie, a nauczycielka przechodzi�a do nast�pnego dziecka. Nauczycielka uczy�a dzieci w dzie� pod parawanem bambus�w, �eby nie dostrze�ono ich z powietrza. - Pewnego dnia S�siedzi odejd� - m�wi�a nauczycielka. - S�siedzi odejd�, cudzoziemcy odejd�, a Lud b�dzie musia� pracowa�, budowa�. B�dziecie musieli budowa�. B�dziecie musieli pracowa�, liczy�, czyta�. Nauczycielka wiedzia�a, �e ludzie musz� zosta� �o�nierzami. Trzecia by�a opanowana, cudownie niema, jak przysta�o na dziecko Ludu, ale to bardzo niecierpliwi�o nauczycielk�. Je�li Lud chce pozosta� sob�, musi przesta� milcze�, musi powstrzyma� S�siad�w i Du�y Lud, chc�cych wch�on�� Niezdobyty Kraj. Nauczycielka zamieni�a Trzeci� w symbol. Rozumowa�a tak: kiedy ta ma�a dziewczynka nauczy si� liczy�, b�d� wiedzia�a, �e zrobi�am co� dobrego. Trzecia sta�a si� celem. By� to rodzaj mi�o�ci. Nauczycielka kaza�a Trzeciej zostawa� po lekcjach. Podnosi�a do g�ry karty. - Co to za liczba? Trzecia, co to za liczba? Sp�jrz. Powiedz, co to za liczba. Trzecia, przera�ona, �e robi co� z�ego, nie mog�a si� poruszy� ani wykrztusi� cho�by s�owa. Nigdy nie zrobi�a nic z�ego, a nauczycielka tak bardzo si� stara�a, po�wi�ca�a dziewczynce szczeg�ln� uwag�. Trzecia nie cierpia�a tego, poniewa� czu�a, �e tym bardziej si� myli. W nocy wykrada�a si� z domu, tupa�a w b�ocie, ze z�o�ci� rzuca�a w my�lach patyczki krwawnika, pr�buj�c znale�� jaki� zwi�zek ze znakami na tych okropnych kartach. Jednak nawet wtedy Trzecia nie p�aka�a. Pewnego dnia nauczycielka mia�a natchnienie. Sta�o si� to po lekcjach. Dzieci wr�ci�y na pola, wytrz�saj�c ba�agan z g��w. Trzecia znowu zosta�a sama z nauczycielk�. - Dzisiaj spr�bujemy innego podej�cia - o�wiadczy�a nauczycielka i wyj�a patyczki krwawnika. Nie, pomy�la�a Trzecia. Zostaw je w spokoju. - Popatrz, Trzecia. Jeden. Jeden patyczek. Nie wiele patyczk�w, ale tylko jeden - powiedzia�a z u�miechem nauczycielka. - To jest jeden. Trzecia odnios�a wra�enie, �e zacz�y si� otwiera� drzwi, a ona je zatrzasn�a. Trzeci� ogarn�o przera�enie, chocia� nie wiedzia�a dlaczego. - Teraz dwa, Trzecia. Dwa patyczki krwawnika. Zaciskaj�c usta, Trzecia zgarn�a wszystkie patyczki na stosik. - Nie, nie, Trzecia. Widzisz? Tylko dwa. Trzecia si�gn�a po patyczki, a nauczycielka chwyci�a j� za r�ce i odepchn�a. Nast�pnie podnios�a patyczki i ukry�a za plecami. Trzecia pr�bowa�a si�gn�� po krwawnik, ale nauczycielka odepchn�a j� obiema d�o�mi. Patyczki le�a�y za ni� na macie. Trzecia usiad�a. Nauczycielka si� rozlu�ni�a. Trzecia skoczy�a do przodu, chwyci�a patyczki krwawnika, a nauczycielka wybuchn�a �miechem. Trzecia zrobi�a wachlarz, umieszczaj�c patyczki krwawnika mi�dzy palcami. Nauczycielka, wci�� chichocz�c i potrz�saj�c g�ow�, zacz�a rozsuwa� patyczkami palce Trzeciej. - Usi�d� tam - powiedzia�a nauczycielka i pchn�a Trzeci�. - Zaczynamy. Jeden, dwa, trzy. - Po�o�y�a patyczki, ale daleko od siebie, w r�wnoleg�ych liniach, o kt�rych Trzecia wiedzia�a, �e nie mog� si� spotka�. Trzy. Trzy patyczki stanowi�y trzy cz�ci ca�o�ci. Te, kt�re le�a�y przed ni�, nie uk�ada�y si� w ca�o��. Trzecia rozumia�a, chocia� wcale nie chcia�a. Nauczycielka rozrywa�a liczby, jakby rozdziera�a cia�o. Trzecia odwr�ci�a si� i rzuci�a si� do ucieczki. Nauczycielka zanios�a si� �miechem, chwyci�a Trzeci� i przytuli�a; zapanowa�a nad ni� przez przytulenie. - Nie wyrwiesz si� tak �atwo - u�miechn�a si� szeroko nauczycielka. Trzecia zapragn�a j� uderzy�. Chcia�a krzycze�, wrzeszcze�, ucieka�, ale nie mog�a zrobi� �adnej z tych rzeczy. By�a jak skamienia�a. Musia�a nauczy� si� liczy�. - Licz - szepn�a nauczycielka. - Jeden... dwa... trzy - powiedzia�a cichutko Trzecia spuszczaj�c wzrok. Nauczycielka by�a z jakiego� powodu zawiedziona. - Och - powiedzia�a nauczycielka, opu�ci�a r�ce i poklepa�a Trzeci�. - Dobrze. To by�o �atwe, prawda? Teraz umiesz liczy�. Dalej jest cztery i pi��. - Nauczycielka po�o�y�a wi�cej patyczk�w. - Widzisz? Cztery i pi��. Powiedz: cztery i pi��, trzecia. - Cztery i pi�� - mrukn�a Trzecia, a wszystko wok� niej zamar�o. - Teraz powiedz wszystkie liczby naraz. Pozw�l mi odej��, b�aga�y oczy Trzeciej, ale nauczycielka udawa�a, �e nie rozumie. Uczy�a trzeci� liczy� a� do dziesi�ciu. W ko�cu to nauczycielka musia�a odej��, a Trzecia zosta�a sama pod parawanem. Noc zapad�a szybko. Trzecia ba�a si� poruszy�. Z liczbami sta�o si� co� strasznego: przesta�y dzia�a�. Trzecia pr�bowa�a przesuwa� w my�lach patyczki krwawnika, ale kiedy tylko dotyka�y nowej liczby, o co� si� zaczepia�y. Patyczki nieruchomia�y, musia�y zaczyna� od pocz�tku, myli�y si� albo zostawa�y nagie, a Trzecia zdawa�a sobie spraw�, �e w�a�ciwie nigdy nie zrozumia�a, w jaki spos�b ta�czy�y do poprawnych wynik�w. Patyczki odchodzi�y jak przyjaciele. Drobnymi kroczkami posz�a do domu kuzyna. Ba�a si�, �e kiedy zacznie biec, jeszcze bardziej zak��ci porz�dek patyczk�w. W domu kuzyna w�a�nie jedli, ale Trzecia nie przywita�a si�, ani nie zdj�a but�w. Ostro�nie podesz�a do kuzyna, osun�a si� na kolana i zwin�a si� w ma�y, b�agalny k��bek. Dr�a�a na ca�ym ciele. - Trzecia c�rko, kuzynko? - zapyta� zaniepokojony kuzyn. Mia� na my�li: co si� sta�o? S�dzi�, �e matka Trzeciej umar�a. - Liczby, krwawnik - powiedzia�a Trzecia, a jej s�owa przypomina�y ma�e paczuszki. - Aha! - powiedzia� kuzyn, a jego twarz rozja�ni� u�miech. - Poka� mi, jak one dzia�aj�! - Przecie� wiesz, jak dzia�aj�. - Trzecia nie odezwa�a si� ani s�owem. Kuzyn obj�� j�, poca�owa� w czo�o, przytuli� do pulchnej piersi w krochmalonej kraciastej koszuli. - Twoja nauczycielka m�wi, �e nie powinienem ci tego m�wi�. Kuzyn poczu�, jak Trzecia zapada si� w siebie. - Z czasem przyzwyczaisz si� do nowych liczb - pociesza� Trzeci� kuzyn, potrz�saj�c ni� czule. By� poruszony tym, jak du�� rol� odgrywa�y dla dzieci drobiazgi. - Zobaczysz. To s� nowe, nowoczesne liczby, za pomoc� kt�rych mo�emy walczy� z S�siadami. - Twarz kuzyna pociemnia�a, poniewa� dziecko dr�a�o w jego obj�ciach. Najstarsza siostra Trzeciej przysz�a jej szuka�. - Ma�a Ksi�niczko! - wykrzykn�a. - Co ona ci zrobi�a? - Zacz�li rozumie�, �e co� p�k�o. Czasami, w nocy, stare liczby wraca�y jak duchy, w nie�adzie, kulej�c. S�owa, kt�re szepta�y, nie mia�y sensu. By�y smutne jak duchy, kt�re pr�buj� przebi� si� z powrotem do �ycia, do sensu, nieodwracalnie okaleczone. Trzecia wita�a je pe�na nadziei; chcia�a, �eby pracowa�y. Litowa�a si� nad nimi, a w ko�cu si� nu�y�a. Nadal mog�a pos�ugiwa� si� prawdziwymi patyczkami krwawnika r�wnie dobrze jak inne dzieci. Ostatecznie, to wystarczy�o. Nie pami�ta�a, kt�rego dnia nauczycielka odesz�a. Pami�ta�a jedynie nienawistne d�gni�cie rado�ci, jakie wtedy poczu�a. Nauczycielka wraca�a na wojn�. Kiedy Trzecia dowiedzia�a si�, �e nauczycielka zgin�a, poczu�a rado��. * Koniec lata wydawa� si� bardzo odleg�y. Pada� deszcz. Rozpocz�y si� przygotowania do �lubu kuzyna Trzeciej. Mia� si� o�eni� po monsunach, a Trzecia mia�a pomaga� przy kwiatach. Rodzina kuzyna zorganizowa�a narodziny domu. Nowy dom przyszed� na �wiat, po czym, wilgotny jak niemowl�, dysz�c cichutko, ruszy� od domu do domu. Przystrojony w bransolety, potyka� si� na t�ustych, pe�nych do�eczk�w nogach. Lud �piewa� domowi piosenki, poklepywa� go, a dzieci je�dzi�y na jego cierpliwym grzbiecie. W miar� jak dom dorasta�, kuzyn Trzeciej mia� go wyszkoli� do przyj�cia nowej rodziny. Domy Ludu �y�y. �y�y przez wiele pokole�, z w�sikami, zmarszczkami i k�pkami w�osk�w jak wiekowe babunie. Na g�owach nosi�y zadaszone werandy jak czapki z trzciny. Zna�y swoje rodziny i troszczy�y si� o nie. M�wiono, �e domy pami�taj� i op�akuj� ludzi, kt�rzy zmarli dawno temu. M�wiono, �e domy znaj� specjalny okrzyk dla zmar�ych, kt�rym witaj� rodzinne duchy. Kiedy nadeszli S�siedzi, Trzecia znajdowa�a si� pod swoim domem. Karmi�a kury, kt�re nazywa�a T�ustymi Paniami w Bia�ych Spodenkach. Trzecia karmi�a je �limakami, zbieranymi na polach ry�owych. Liczy�a jajka i wiedzia�a, kt�re Panie s� najgrubsze. Przysz�o�� kur potrafi�a odczyta� z ich wagi. By� to pierwszy bezchmurny dzie�. Stary dom westchn�� i poruszy� si� na tylnych nogach. Karmi� si� �wiat�em, a granice jego cienia rysowa�y si� ostro na piasku. Nagle rozleg� si� �wiergot. Pochodzi� od m�czyzn na wzg�rzu, wi�c dom wsta�. Dom d�wign�� si� na nogi, zatoczy� si�, wiklinowe klatki mi�dzy nogami trzasn�y i odskoczy�y na bok. W g�rze rozleg� si� brz�k t�uczonych naczy�. Trzecia wiedzia�a, �e jej druga siostra sta�a przy w�glowym piecu. Us�ysza�a jej krzyk i wybieg�a z domu, �eby zobaczy�, co si� dzieje. Domy w dolinie pohukiwa�y w panice. Raz po raz powtarza�y sygna� ostrzegaj�cy przed powodzi�. Kury rozpierzch�y si� w bez�adnych szeregach. Nisko, bezg�o�nie nadlecia�y Rekiny. M�wiono, �e Rekiny by�y kiedy� lud�mi. Na ich bzycz�cych skrzyd�ach odbija�o si� s�o�ce, a cia�a mia�y d�ugie, g�adkie, pokryte du�ymi br�zowymi plamami jak te, kt�re wyst�puj� na d�oniach starych ludzi. Trzecia widzia�a okr�g�e, szcz�liwe twarze Rekin�w. Kiedy przelatywa�y obok niej, poczu�a na twarzy podmuch wiatru i odwr�ci�a si�. Atak. Trzecia wiedzia�a, co nale�y zrobi� w razie ataku. Mia�a si� ukry� w najg��bszych zakamarkach domu i otuli� si� bia�ymi kocami. Ale weranda domu wznosi�a si� teraz nad jej g�ow�. Na werandzie zawodzi�a siostra, czerwona jak burak, poparzona przez piec. - Wracaj do �rodka, siostro! - zawo�a�a Trzecia. Stary dom zatr�bi� z ulg� i opasa� tr�b� cia�o Trzeciej. My�la�, �e wezbra�a pow�d�, my�la�, �e musi powstrzyma� Trzeci� od p�ywania, od utoni�cia, wi�c postawi� j� na swojej okr�g�ej, bezkszta�tnej g�owie i zacz�� brn�� ku wy�ej po�o�onym terenom. Ziemia wci�� by�a wilgotna; nie by�o ani �ladu py�u. Trzecia widzia�a wszystko. Widzia�a paniczny galop dom�w, widzia�a, jak nabieraj� pr�dko�ci, wyrzucaj� naprz�d wielkie stopy, potrz�saj� z wysi�ku g�owami. Widzia�a po�o�one w oddali pola, biegn�ce kobiety, ale nie widzia�a matki. Trzecia widzia�a te� Rekiny. Wydyma�y policzki i dmucha�y, a tam, gdzie dmuchn�y, pojawia�a si� martwa bruzda. Ry� zbr�zowia� i zwin�� si� jak p�on�cy papier. Wielka T�usta Pani zapad�a si� w siebie jak przek�uty balon, pi�ra zwin�y si� i stopi�y. Trzecia wiedzia�a, dok�d prowadzi �cie�ka zniszczenia, wiedzia�a, kto padnie nast�pny, kto biegnie, �eby przechwyci� szeregi �mierci. Pr�bowa�a ich zawo�a�. - Pani Go! Pani Go! Prosz� si� zatrzyma�! - zapiszcza�a, s�ysz�c jak s�aby jest jej g�os. Rozgl�da�a si� za matk�, rozgl�da�a si� za siostr�. Stare armaty na wzg�rzu skoczy�y do przodu i cofn�y si�; rozleg� si� huk i �oskot, kt�re kaza�y Trzeciej krzykn�� i zas�oni� uszy. Fragmenty przeciwleg�ego wzg�rza poszybowa�y w g�r� jako skalne od�amki i wiruj�ce wierzcho�ki drzew. Rekiny zagwizda�y na wiwat jak na meczu pi�karskim i da�y nura nad armatami. Armaty zamilk�y. Rekiny wzbi�y si� w niebo, a �wiat�o odbi�o si� od ich skrzyde� jak od skrzyde� wa�ek. Przez chwil� by�y niemal pi�kne, potem zrobi�y zwrot i zanurkowa�y nad wiosk�. Kiedy wyr�wna�y lot, Trzecia zrozumia�a, �e znajduje si� dok�adnie na ich trasie. Najstarsza siostra Trzeciej, w czerwonej bawe�nianej sukience, zeskoczy�a z domu kuzyna, kiedy dom zatoczy� si� do przodu. Da�a susa mi�dzy domy na swych d�ugich patykowatych nogach. - Domu - krzykn�a w biegu. - Stary domu, ukl�knij! Ukl�knij! Podbieg�a do domu i zacz�a podskakiwa�, pr�buj�c si� dosta� do Trzeciej. Dom by� zbyt przera�ony, �eby j� zauwa�y�, a Trzecia nie mog�a si� ruszy� ze strachu. Trzecia ujrza�a twarze Rekin�w, rz�d u�miech�w, rz�d z�b�w. Rekiny zatrzepota�y rz�sami i zachichota�y. Wyd�y policzki niczym Cztery Wiatry i dmuchn�y. Trzecia odwr�ci�a g�ow� i poczu�a wysuszaj�cy podmuch anty�ycia. Otar� jej kostk�, cia�o podnios�o si� od ko�ci w prote�cie, a pod sk�r� zaskwiercza�y p�cherzyki oleju. Kiedy Rekiny przelatywa�y obok niej, uderzy� j� strumie� powietrza. Trzecia poczu�a, jak na jej g�owie delikatnie dygoce przez chwil� skrzyd�o. Rozleg�o si� dzwonienie, melodyjny �miech, deszcz d�wi�k�w, kt�re niemal uspokoi�y Trzeci� C�rk�. Spojrza�a w d�. Najstarsza siostra le�a�a w ka�u�y. Bawe�niana sukienka przybra�a pomara�czowy kolor. Sk�ra o niezdrowej, przezroczystej barwie ��ci sta�a si� pomarszczona, sfa�dowana i mi�kka. Mysie ogonki znikn�y; kosmyki w�os�w powiewa�y w pyle. Rekiny pierdn�y grubia�sko. Zatoczy�y �uk, uderzaj�c cia�ami na boki, jakby mia�y biodra. Naigrawa�y si� z ludzi. * Wkr�tce potem w przepastnych brzuchach skrzydlatych transport�w nadjechali S�siedzi. Przyby�o ich dziewi��dziesi�ciu, w trzech turach. Wygl�dem nie r�nili si� od Niezwyci�onego Ludu. Mieli t� sam� g�adk� br�zow� sk�r� i nie byli brzydcy. Nosili zielone kombinezony chroni�ce przed upa�em, a na palcach wskazuj�cych metalowe obr�czki, kt�re tryska�y ogniem i �wiat�em, kiedy wskazywali palcami. Byli uzbrojeni w ceremonialne bagnety, stanowi�ce oznak� prawdziwego wojownika. Rekiny unosi�y si� w g�rze, trzymaj�c w z�bach powiewaj�ce chor�gwie S�siad�w. Matka Trzeciej siedzia�a w najciemniejszym zak�tku domu, ko�ysa�a na kolanach Trzeci� i jej �redni� siostr�, kt�re uspokaja�a powtarzaj�c: - Ɯ�, 朜, 朜. - Najstarsza siostra nadal le�a�a przed domem w pyle; druga siostra nie przestawa�a zawodzi�. Trzeciej wszystko wydawa�o si� przyt�umione, nawet b�l w kostce. Trzecia milcza�a. Musia�a p�j�� si� napi�, poniewa� w pewnym momencie stan�a przy oknie obok wanny. Przez faluj�c� zas�on� gor�cego, wznosz�cego si� powietrza ujrza�a dw�ch wie�niak�w, kt�rych prowadzono na pola ry�owe. Wszystkie odg�osy by�y przyt�umione, z wyj�tkiem bzyczenia much. Jednym z wie�niak�w by� kuzyn Trzeciej. Mia� mi�kk�, okr�g�� twarz i g�ste w�sy. By� ubrany w krochmalon� kraciast� koszul�, kt�r� jego matka na pewno wytrzepa�a rano do czysta oraz lu�ne czarne leginsy noszone przez Lud. Jeden z S�siad�w wsun�� bagnet w rozci�cie nogawki. Kuzyn cofn�� si�, zmarszczy� czo�o, zbyt przestraszony, �eby si� gniewa�. Trzecia ujrza�a, jak jeden z S�siad�w opowiada dowcip, �mieje si� i pstryka niedopa�ek do wody. Obu m�czyzn pchni�to na kolana. Drugi wie�niak, �ylasty, nerwowy wuj Trzeciej, zacz�� be�kotliwie b�aga�. S�siad przypar� mu rami� kolanem i mocno szarpn�� go za w�osy. Wuj opar� w�skie d�onie na bagnetach. Kuzyn Trzeciej kl�kn�� z zaci�ni�tymi pi�ciami, spokojnie spojrza� przez rami� na znajome wzg�rza, jakby o nie nie dba�, jak gdyby jeszcze nie by� pewien, nie m�g� uwierzy�, �e umrze. Trzecia nie zapami�ta�a samego morderstwa, ale zapami�ta�a twarz cz�owieka, kt�ry je pope�ni�. Chudy, drobny, ohydny, mia� poplamione tytoniem z�by w z�otych koronkach. Trzeciej utkwi�a w pami�ci dziobata twarz i rozdziawione w u�miechu usta. U�miech zajmowa� doln� po�ow� jego twarzy, a Trzecia zrozumia�a, �e ten cz�owiek u�miecha si� po to, by wzbudza� l�k. Czu�, �e jest z�y, a wydawa�o mu si�, �e tak w�a�nie wygl�da z�o i �e z�o czyni go kim� wa�nym. Kuzyn Trzeciej nagle przewr�ci� si� na bok, a na jego mi�kkiej twarzy wci�� malowa� si� wyraz zak�opotania. Kiedy� on i Trzecia poszli ogl�da� gwiazdy, a kuzyn tak w�a�nie wtedy le�a�. Trzecia zasn�a z g�ow� na jego piersi. Teraz na r�wnych wzorach krochmalonej kraciastej koszuli rozlewa�a si� krew. Kuzyn Trzeciej by� Ksi�gowym. Nikt nie rozumia� dzia�ania krwawnika lepiej ni� on. Matka Trzeciej odci�gn�a c�rk� od okna. S�siedzi przyszli w odwiedziny. Napili si� wody z kubka Trzeciej. - Jeste�my waszymi przyjaci�mi - oznajmili matce Trzeciej i zarekwirowali ry�, kt�rego nie ukry�a. Kazali jej zachowa� krew menstruacyjn�. Matka k�ania�a si� S�siadom, unosz�c d�onie wysoko nad g�ow�, u�miecha�a si�. Kiedy wyszli, przyci�gn�a Trzeci� do siebie i przytuli�a dr��cymi d�o�mi. Trzecia nas�uchiwa�a, jak S�siedzi uganiaj� si� pod domem za Bia�ymi Paniami. Zabierali je. - Oni chc� co� zrobi� z nasz� krwi� - powiedzia�a matka Trzeciej. - Chc� os�abi� m�sko�� naszych ludzi. S�siedzi zar�n�li dziesi�� starych dom�w. Dom Trzeciej zacz�� wydawa� nowy, pieszczotliwy odg�os, a �ciany delikatnie dr�a�y. Matka Trzeciej zaryzykowa�a, wyjrza�a przez okno i zobaczy�a, jak S�siedzi r�bi� zew�ok domu kuzyna. Nowy bia�y dom le�a� na boku. S�siedzi zacz�li wznosi� nowe, martwe domy, kt�re nie potrafi�y przechodzi� do innych dolin. * - Nic tu po nas - powiedzia�a matka Trzeciej. Pod os�on� nocy spakowa�a piec, garnek i ry�, po czym wyprowadzi�a dzieci z wioski. Musieli zostawi� stary troskliwy dom. Przywi�zali go do palika. Dom wiedzia�, �e go zostawiaj�, ale nie pojmowa� dlaczego. Kiedy matka z c�rkami oddali�y si� chy�kiem, dom zacz�� za nimi rycze�, szarpa� za sznur. Zdarza�o si�, �e opuszczone domy umiera�y z mi�o�ci. - Id�! - szepn�a matka Trzeciej, pchn�a j�, a kiedy Trzecia si� odwr�ci�a, ponownie j� pchn�a. - Nie zatrzymuj si�! Nie ogl�daj si�, nawet kiedy upadn�.- S�ysza�y nawo�ywania S�siad�w, kt�re brzmia�y jak szczekanie ps�w. Trzecia wraz z rodzin� wtopi�y si� w cie� drzew i odczeka�y, a� dom umilknie. Wtedy ruszy�y przed siebie. Podobnie jak wszyscy, sz�y do Miasta. Przez wi�ksz� cz�� drogi matka nios�a c�rki na plecach. Na �lubie kuzyna Trzeciej mia�y by� kwiaty. Trzecia marzy�a o nich jeszcze wiele lat p�niej. Wszystkie wiejskie dziewcz�ta mia�y si� po��czy� kwietnym �a�cuchem. Trzecia mia�a asystowa� pannie m�odej. Wie�niacy hodowali lotosy na skraju p�l ry�owych. Kwiaty zrywano tylko na wyj�tkowe okazje. Rankiem lotosy otwiera�y si� szeroko, w po�udnie si� zamyka�y. W wiosce mieszka�a kobieta-medium, kt�ra utrzymywa�a, �e ma dusz� ksi�cia, kt�rego z kolei op�ta�a dusza czarownika. Trzecia widzia�a kiedy�, jak kobieta zjad�a szklank�, �eby to udowodni�. W ka�dym domu sta� o�tarz Buddy, kt�ry co miesi�c wymieniano z innym domem. Ludzie m�wili �piewaj�c. J�zyk by� tonalny; melodia zawiera�a sens. Liczby r�wnie� �piewa�y. Rzucane patyczki krwawnika uk�ada�y si� we wzory, kt�re by�y tonami. Zdawa�o si�, �e patyczki m�wi�, a s�owa splataj� si� w pie�ni. Krwawnik �piewa� pie�ni biesiadne, pie�ni pracy i takie, kt�re �piewa si� przy gotowaniu. �piewali je wszyscy. Jeszcze d�ugo potem Trzecia przy�apywa�a si� na tym, �e nuci�a je pod nosem, chocia� ju� ich nie rozumia�a. Zapomnia�a s�owa i liczby, ale nadal do niej mrucza�y jak g�osy w pami�ci. Imi� Trzeciej by�o zakl�ciem, liczb�; wystarczy�o, �e jej matka je wypowiedzia�a, a przypomina�a sobie tygrysy. Trzecia wraz z rodzin� uciekli z wioski w obawie przed tygrysami. Kiedy spali, matka Trzeciej rozpala�a ognisko, �eby je odstraszy�. W �rodku nocy Trzecia poczu�a gor�cy oddech na policzkach, otworzy�a oczy i tu� nad sob� ujrza�a �eb tygrysa, tak du�y jak ona sama. Pysk mia� unurzany we krwi, a wielkie zielone oczy przeszy�y Trzeci�, dotar�y do samej jej duszy, sprawi�y, �e umilk�a i sta�a si� zimna. Tygrys ponownie obw�cha� Trzeci�, ale poniewa� ju� si� posili�, cicho odszed� na du�ych pomara�czowych �apach. Trzecia zobaczy�a, �e matka i siostry �yj�. Po tym wydarzeniu Trzecia nie mog�a zasn��, wi�c pr�bowa�a liczy� gwiazdy, ale sz�o jej to bardzo opornie. Raz. Dwa. Trzy. Nagle liczby Trzeciej powsta�y; stare liczby wzburzy�y si�, gniewne i po�amane. Si�ga�y z wn�trza Trzeciej po jak�� odpowied�, jaki� sens. Prawie im si� to uda�o. Uchwyci�y rozmiary �wiata, liczebno�� Ludu. Trzeciej zabrak�o tchu i poczu�a, jak zamiera jej serce. Liczby poszybowa�y w niebo jak stado ptak�w. Niemal s�ysza�a ich krakanie. Widzia�a wz�r, kt�ry zakre�la�y, wz�r przysz�o�ci: czarne skrzyd�a i tygrysie pr�gi. Rankiem wsta�a razem z matk�, ale o niczym jej nie powiedzia�a. CZʌ� II Ceremonia Miasto Saprang Song, kt�re mia�o ponad dwa tysi�ce brukowanych ulic i kanalizacj�, mog�o pomie�ci� milion ludzi. Kiedy Trzecia osi�gn�a wiek m�odzie�czy, w mie�cie st�oczy�o si� osiem milion�w os�b, po�owa Ludu. Stare miasto by�o zbudowane z kamienia i stali, nowe z kamienia. S�siedzi wprowadzili now� odmian� ruchomego domu. D�ugi, g�upi, mia� kszta�t d�ugiej be�owej rury z �eberkami na suficie, z jednym oknem i jednymi drzwiami. Kiedy dom by� zamkni�ty, drzwi wygl�da�y jak sp�d grzyba. Po otwarciu drzwi ze �rodka wystrzela� p�at cia�a zaopatrzony w stopnie, po kt�rych wchodzi�o si� do domu. W zamy�le S�siad�w nowe domy mia�y si� rozprzestrzeni� po kraju. Uchod�cy przekonali si� jednak, �e domy potrafi� si� wspina� na �apach, przypominaj�cych gotowane skrzyde�ka kurczak�w. Mia�y d�ugie w�osy jak druty i potrafi�y przylega� do siebie plecami. W miar� jak nap�ywa�o coraz wi�cej uchod�c�w, domy pi�trzy�y si� w bez�adnych stertach, tworz�c wysokie fale odwr�conych zabudowa�, mi�dzy kt�rymi nie by�o ulic. Wygl�da�y jak spi�trzona masa woz�w ameryka�skich pionier�w. Chc�c dosta� si� do swoich dom�w, ludzie musieli wdrapywa� si� po cudzych albo przeciska� si� w�skimi chodnikami wzd�u� dom�w zamienionych na sklepiki lub burdele. Przechodnie g�o�no nakazywali sobie nawzajem milczenie i odganiali miot�ami nowe, pe�zaj�ce domy. Na rozci�gni�tych mi�dzy wie�ami sznurach sch�o szare, wyp�owia�e pranie, a w powietrzu unosi� si� zapach gotowanego jedzenia i jazgot elektronicznej rozrywki. Zdarza�o si�, �e �ebra najni�szych dom�w p�ka�y pod naporem, a wie�e osuwa�y si� w cielistej lawinie. Podczas monsun�w deszczowa woda sp�ywa�a z wie� po stopniach na kszta�t wodospad�w, zatapiaj�c najni�sze warstwy. Domy chorowa�y, przecieka�y, stawa�y si� mi�kkie i pot�uczone. Najbiedniejsi suszyli zmar�e domy i zamieszkiwali w skorupach albo je zjadali. Ludzie walczyli z miejskimi zwierz�tami, kt�re �erowa�y na ulicach, �ywi�c si� odpadkami i niekochanymi zmar�ymi. Trzecia zamierza�a sprzeda� lewe oko, co by�o powszechnie praktykowane. Trudnili si� tym handlarze. Taki cz�owiek mia� wyd�uba� oko Trzeciej bez znieczulenia, po czym sprzeda� je na przeszczepy lub jako cz�� zamienn� do maszyn. Proceder ten by� oczywi�cie nielegalny. Handlarze mieli stragany, kt�re w razie nadej�cia S�siad�w mo�na by�o szybko zwin��. W kolejce czeka�o wielu ludzi. Kobieta stoj�ca przed Trzeci� mia�a pomarszczon� fa�d� sk�ry na miejscu oka. Teraz zamierza�a sprzeda� drugie oko, �eby kupi� wnuczce kaftan �lubny. Ca�a ubrana na czarno, by�a bardzo spokojna, pe�na godno�ci i dumy. - Nie wyobra�aj sobie, �e zawsze tak wygl�da�am, o nie - powiedzia�a z u�miechem i pokiwa�a palcem do Trzeciej. - W mojej wiosce by�am wielk� dam�. - Wszystkie tak m�wi�y, ale �agodny, dobitny ton kobiety utwierdzi� Trzeci� w przekonaniu, �e m�wi�a prawd�. - Teraz moja wnuczka te� zostanie dam�. Tam stoi jej matka, moja c�rka. - Kobieta w l�ni�cym r�owym �akiecie sta�a w sporej odleg�o�ci od kolejki udaj�c, �e ich nie widzi. - Czy� nie jest �liczna? Jest taka za�enowana. Prosz� ci�, dopilnuj, �eby dosta�a pieni�dze. - Teraz ty - powiedzia� handlarz o pulchnej, zn�kanej twarzy, ubrany w bia�e kr�tkie spodenki i jasn� koszul� z nadrukiem. Przy pomocy m�odego syna odprowadzi� star� kobiet�. Zaci�gn�� czarn� draperi� na kr��kach, przypominaj�c� zas�on� w kabinie prysznicowej. Kiedy stara kobieta wysz�a, mia�a zamkni�te oczy i blad� spocon� sk�r�. Wyci�gn�a r�ce do Trzeciej, spr�bowa�a przem�wi�, ale wyda�a tylko zniekszta�cony odg�os, jak ta�ma magnetofonowa puszczona na niew�a�ciwej pr�dko�ci. Chwyci�a Trzeci� za rami�, a jej rozdygotane ko�ci przeszy�y cia�o Trzeciej jak wstrz�s elektryczny. Kiedy Trzecia odzyska�a przytomno�� na asfalcie, po�r�d rozgniecionej, skwa�nia�ej kapusty, po starej kobiecie nie zosta�o ani �ladu. Nad Trzeci� pochyla� si� �o�nierz w mundurze S�siad�w. - Pok�j Boga - powiedzia�. Nale�a� do Ludu, pochodzi� ze wsi; z charakterystyczn� dla wie�niak�w uprzejmo�ci� uk�oni� si�, sk�adaj�c d�onie jak do modlitwy na poziomie ust i podbr�dka. Oznacza�o to, �e �o�nierz uwa�a Trzeci� za r�wn� sobie. A przecie� Trzecia nie by�a mu r�wna. St�kn�a i usiad�a. - Pok�j Boga - mrukn�a, ale nie zada�a sobie trudu, �eby si� odk�oni�. Spr�bowa�a wsta� i ponownie zaj�� miejsce w kolejce. �o�nierz pom�g� Trzeciej wsta�, ale nie pu�ci� jej ramienia i nie pozwoli� wr�ci� do straganu handlarza cz�ciami cia�a. - Mo�e chcia�aby� co� zje��? - zapyta�, szczerz�c w g�upim u�miechu bateri� zielonych, ko�lawych z�b�w. By� bardzo brzydki, bez podbr�dka, mia� za to du�� grdyk� i pomarszczon� szyj�. - Tak - odpar�a natychmiast Trzecia, nie zastanawiaj�c si� nad tym, czego w�a�ciwie od niej chce. Ci�gle zbiera�o si� jej na md�o�ci. - Tam. - W ma�ym sklepiku sprzedawano suszone owady w szklanych s�oikach. Niekt�re z nich obtoczono w cukrze. - Nie, nie, tam nie mo�esz je�� - powiedzia� �o�nierz i poci�gn�� Trzeci� za sob�. - Ale tego w�a�nie chc� - zaprotestowa�a, ogl�daj�c si� t�sknie na witryn� pe�n� owad�w. Czy�by trafi�a na jakiego� szale�ca? Mo�e chodzi�o mu o prostytutk�. Musia� widzie�, �e Trzecia nie jest prostytutk�. By�a Dastang Tze-See, co oznacza�o Zrozpaczone Muchy w Brudzie. Zrozpaczone Muchy wype�nia�y �ona takich kobiet innymi formami �ycia. Nie zbli�a� si� do nich �aden m�czyzna. Kr��y�y g�upie, obrzydliwe opowie�ci o Rekinach, kt�re czeka�y na m�czyzn w �onach tych kobiet. �o�nierz widzia�, �e Trzecia stoi w kolejce, wi�c musia� to wiedzie�. Czego od niej chcia�? �o�nierz zaprowadzi� Trzeci� do wozu zaopatrzonego w szyld, gdzie cz�owiek w fartuchu sprzedawa� jedzenie rodzinom. Kupi� jej pieczon� wieprzowin�, p�dy fasoli i ry�, a Trzecia o ma�y w�os znowu nie zemdla�a od zapachu i ze zdumienia. Trzecia napcha�a usta jedzeniem. Natarta sol� sk�rka wieprzowiny by�a chrupi�ca i ocieka�a t�uszczem, p�dy fasoli gor�ce i smaczne, a gruby ry� by� przesi�kni�ty sosem sojowym. - Smakuje ci? - zapyta� �o�nierz. Trzecia wzruszy�a ramionami wymijaj�co; jej okr�g�e policzki l�ni�y od t�uszczu. Nierozs�dnie by�o okazywa� przesadn� wdzi�czno��. �o�nierz przygl�da� si� jej, jak jad�a, a u�miech ani na chwil� nie znika� z jego twarzy. Gdyby tylko przesta� si� u�miecha� i schowa� te z�by, pomy�la�a Trzecia. Biedacy nigdy nie powinni si� u�miecha�. W�a�nie si� zastanawia�a, czy starczy�oby jej si�, �eby od niego uciec, kiedy oznajmi�: - Musz� ju� i��. Trzecia spojrza�a na �o�nierza mru��c oczy i nie przestaj�c �u�. - Musz� wraca� do koszar. Pos�uchaj, spotkajmy si� tutaj jutro o tej samej porze i zjedzmy razem. - Zgoda. - Trzecia wzruszy�a ramionami. - Przyjdziesz? Nie wr�cisz do tamtej kolejki? Trzecia wyd�uba�a kawa�ek wieprzowiny spomi�dzy z�b�w. Kolejka by�a jej prywatn� spraw�. - Dam ci pieni�dze, nie musisz tam wraca�. - Przyjd� tu - powiedzia�a Trzecia, marszcz�c brwi. - Wobec tego do jutra - odpar� �o�nierz i zag��bi� si� w t�um. - Hoi! - zawo�a�a za nim Trzecia, a �o�nierz si� obejrza�. - Dlaczego to robisz? - Robi� to dla Ludu - odpar�, ju� si� nie u�miechaj�c, po czym ponownie sk�oni� si� Trzeciej jak r�wny r�wnej. * Nazajutrz czeka� na Trzeci� w tym samym miejscu, co wprawi�o j� w jeszcze wi�ksze zdumienie. Kupi� jej jedzenie i zacz�� opowiada� o sobie. - Nie znam si� zbyt dobrze na liczbach - o�wiadczy� i u�miechn�� si�, jakby powiedzia� dowcip. - W szkole nie bardzo mi sz�o, ale za to w wojsku jestem �wietny. Trzecia uzna�a, �e �o�nierz nie jest szczeg�lnie inteligentny i dlatego si� u�miecha. Na t� my�l ona r�wnie� si� u�miechn�a i zacz�a go traktowa� pob�a�liwie. - Przedtem - ci�gn�� �o�nierz z niewinnym przekonaniem, �e jego opowie�� interesuje Trzeci� albo wydaje si� jej w pewien spos�b istotna - by�em kap�anem. W prawdziwych czasach przed wojn� wszyscy m�odzi ludzie nie byli �o�nierzami, ale kap�anami. Ten cz�owiek musia� zosta� �o�nierzem z wyboru. Dlaczego on mi o tym wszystkim opowiada? - zastanawia�a si� Trzecia. - Goli�em g�ow�, nosi�em ��te szaty i nie pracowa�em, dostawa�em jedzenie. Kiedy kto� umiera�, siada�em z rodzin� i wys�uchiwa�em opowie�ci o zmar�ym. Siedzieli�my tak godzinami. - �o�nierz zademonstrowa� Trzeciej, jak siedzia�, z d�o�mi na ramionach �a�obnik�w, kiwaj�c si� w prz�d i w ty�. - Spisywa�em histori� zmar�ego i zanosi�em do �wi�tyni. - Znowu si� u�miechn��. - Jedn� trzeci� jedzenia, kt�re dostawa�em, wk�ada�em do pude�ka duch�w. By�o przeznaczone dla zmar�ych. Wielu kap�an�w tego nie robi�o, zachowywali jedzenie dla siebie, ale post�powali niew�a�ciwie. Zmar�ym trzeba dawa� jedzenie, �eby nie czuli si� samotni. Czy on naprawd� w to wierzy? Wierzy w pude�ka duch�w i historie �ycia zmar�ych? Czego on ode mnie chce? Kiedy Trzecia us�ysza�a odpowied�, zrobi�o jej si� g�upio, �e wcze�niej si� nie domy�li�a. Zrozumia�a, �e �o�nierz szuka �ony. Och, biedaku. A wi�c o to chodzi: by� kap�anem, a teraz jego czas nadszed�. Wszyscy m�odzi ludzie s�u�yli jako kap�ani przez dwa lata, a potem si� �enili. Pos�usze�stwo �o�nierza wobec przyj�tego zwyczaju wyda�o si� Trzeciej ujmuj�ce. By�o niemal matematyczne, a tak�e smutne, poniewa� ten cz�owiek by� bardzo brzydki. Nazywa� si� Kruk. Kruki stanowi�y omeny �mierci. Jego rodzina otrzyma�a przekl�te nazwisko za kar�, dlatego zosta�a wykluczona poza nawias spo�ecze�stwa. Sytuacja zmieni�a si� dopiero teraz, kiedy potrzebowano �o�nierzy. Trzecia nie w�tpi�a, �e kiedy s�u�y� jako kap�an, unikano go. �aden szanuj�cy si� cz�owiek nie �yczy�by sobie, �eby jego histori� rodzinn� spisywa� kto� o nazwisku Kruk. - Nie powiedzia�e� mi, jak masz na imi� - zauwa�y�a Trzecia. Wym�wiwszy te s�owa, zda�a sobie spraw�, �e to w�a�nie nale�a�o powiedzie�. Najpierw poznajesz nazwisko, a dopiero potem pytasz o imi�. Tego wymaga� obyczaj zalot�w. �o�nierz powiedzia� Trzeciej, jak ma na imi�, a ona a� musia�a zamkn�� oczy z za�enowania. Och, to niemo�liwe, biedny, biedny brzydalu. W pewnym sensie jego imi� znaczy�o �ywiciel Wschodu. Pro�ciej rzecz ujmuj�c, mia� na imi� Naw�z. Naw�z Kruka, kt�ry nie przestawa� si� u�miecha�. Ja te� jestem brzydka, pomy�la�a. Och, doskonale o tym wiedzia�a. Niska, na krzywych nogach, mia�a szerok� tali� i grube przeguby. �o�nierz szuka �ony, kt�ra nie jest pi�kna, ani nie zajmuje �adnej pozycji spo�ecznej. Zale�y mu na �onie, kt�ra b�dzie wdzi�czna. Mimo to... by�o co� jeszcze. �o�nierz pochodzi� ze wsi. Mo�e jest dobrym cz�owiekiem? Dobry cz�owiek, cho�by najbrzydszy, kt�ry szuka �ony, jest rzadk� okazj�. Dobrze, Nawozie Kruka, pomy�la�a Trzecia. Mam dosy� g�odu. Mam dosy� ha�asu i cudzych prze�cierade� wywieszanych za moim oknem. My�l�, �e masz pewne zalety. Zobaczymy. - Jestem dziewczyn� ze wsi - powiedzia�a. - Miasto zbija mnie z tropu. M�wi� mi jednak, �e jestem bardzo uzdolniona. Kobieta, kt�ra chce prowadzi� dom, musi mie� poczucie proporcji, a tego nigdy mi nie brakowa�o. Rodzina nazywa�a mnie Ma�� Ksi�niczk�, poniewa� ksi�niczki maj� czas na uk�adanie kwiat�w. Nie mia�am czasu, ale potrafi�am szybko doprowadza� rzeczy do porz�dku. Pomy�lisz pewnie, �e si� przechwalam. Trzecia opu�ci�a nie�mia�o wzrok. Dziwi�a si�, �e tak �atwo zosta�a dziewczyn� ze wsi. - Ale kocham pi�kno. Lubi�, kiedy ka�da rzecz ma swoje miejsce i lubi� przestrze� pomi�dzy rzeczami. - Nabra�a przekonania, �e m�wi prawd�. - Cz�sto my�l�, �e gwiazdy maj� swoje miejsce. Kiedy k�ad� na pod�odze mat�, misk� i dzbanuszek z sosem, my�l�: te rzeczy maj� swoje miejsce. Jak gwiazdy - u�miechn�a si�. Och, Trzecia, jeste� bezwstydna. Naw�z Kruka nie przestawa� szczerzy� z�b�w w u�miechu. No tak, pomy�la�a. Nazajutrz przyszed� do niej Agent Krwi. - Dosta�am w spadku wielki maj�tek - oznajmi�a mu Trzecia. - Nie potrzebuj� ci�. - A co z moimi dziesi�cioma procentami? - zapyta�. Trzecia widzia�a dziesi�� procent Agenta o wiele wyra�niej ni� on sam. Chlusn�a na niego krwi�, dok�adnie jedn� dziesi�t� ilo�ci, kt�r� zwyk�a mu oddawa�. Agent zatoczy� si� w ty� i skrzekn��. Doskonale wiedzia�, �e krew Dastang Tze-See cz�sto zawiera�a zarazki, ale mimo to nadal j� sprzedawa�. Stworzenie w kszta�cie kobzy zacz�o g�o�no ssa�, w�sz�c pokarm. Ono tak�e pobiera�o dziesi�� procent. No c�, my�la�a Trzecia, odprowadzaj�c wzrokiem Agenta, zobaczymy. Zawsze mog� znale�� innego Agenta Krwi. Nadal jednak mia�a na ramieniu znaki po uk�uciach. Naw�z Kruka faktycznie przyszed� zaleca� si� do Trzeciej w niezwykle formalny spos�b. - Przyszed�em odwiedzi� m�od� Panienk� - o�wiadczy� i sk�oni� si� w mundurze. By� taki dumny z tego, �e jest w wojsku. Wed�ug Trzeciej wygl�da� komicznie. Przyni�s� jej prezent. - Zobaczy�em to i pomy�la�em: cz�owiek na moim stanowisku nie mo�e przyj�� z pustymi r�kami. - Wr�czy� Trzeciej pude�eczko z lakierowanej plecionej trzciny. Czemu nie zapytasz mnie o znaki na ramieniu? - pomy�la�a Trzecia. Dlaczego nie spytasz, jakim cudem �yj�? Spojrza�a na pude�eczko, wykrzywi�a wargi i odda�a prezent �o�nierzowi. - Nie chc� tego - powiedzia�a. W g�owie Trzeciej �y�a bestia, zrodzona z g�odu i brudu; brudu, chaosu i wstydu. By�a jak ostry od�r. Bestia m�wi�a: musz� to mie�. Bestia m�wi�a: nie dostan� tego, nigdy niczego nie dosta�am, nie wyszarpuj�c czego� z siebie. Myli�a Naw�z Kruka z Agentem Krwi. Nie zdawa�a sobie sprawy, �e zachowuje si� wobec niego nienawistnie. Za ka�dym razem, kiedy �o�nierz j� odwiedza�, Trzecia obra�a�a go. - Jeste� zwyk�ym �o�nierzem. M�wisz, �e jeste� jakim� sier�antem. Nie mog� si� z tob� pokazywa�. Pochodz� z dobrej rodziny. Dlaczego tutaj przychodzisz? Kruk nie przestawa� si� u�miecha�. Czy uwa�asz, �e to wszystko jest �artem? - my�la�a Trzecia. Kiedy Kruka nie by�o przy niej, kiedy rozgoryczenie i niepok�j Trzeciej mija�y, zaczyna�a podejrzewa�, �e Kruk rozumie. Rozumie, dlaczego Trzecia si� z�o�ci, chocia� ona sama tego nie wiedzia�a. Albo rozumia�, albo by� zbyt g�upi, �eby to zauwa�y�. Musz� przesta� my�le� o ludziach, �e s� g�upi, nakaza�a sobie. Kim ja jestem, Dastang Tze-See, �eby nazywa� kogokolwiek g�upim? Trzecia jad�a posi�ki samotnie. Jad�a swego rodzaju ser ze �ciek�w, przetwarzanych przez drobnoustroje. Nazywa� si� Wojenne Tofu, nie mia� zapachu ani smaku. W nocy marz�a pod cienkim kocem, dr�a�a jak pies dr�czony przez koszmary. Och, Panie Buddo, przy�lij go z powrotem, a b�d� go b�aga� o przebaczenie, m�wi�a do bezgwiezdnego nieba. Kruk wraca�, Trzecia wymy�la�a mu, a on u�miecha� si� i k�ania�. Zachowywa�a si� dok�adnie tak, jak przysta�o na dziewczyn� ze wsi. Pewnego dnia zaprosi� j� na Ceremoni�. Lud mia� Ksi�cia. Na samo brzmienie jego imienia ludziom nap�ywa�y do oczu s�one �zy, poniewa� Ksi��� by� z dawnych czas�w, kiedy Kraj by� Niezdobyty. Ksi��� by� gruby, zdrowy, dobry, m�dry, mia� zdrowe, bia�e z�by. Nawet S�siedzi doceniali jego zalety. Trzecia podejrzewa�a, �e w�a�nie dlatego osadzili go z powrotem na tronie. Tu� pod ich nosem Ksi��� modli� si� o wyzwolenie swego Ludu. Trzecia wiesza�a na �cianach jego zdj�cia wyci�te z gazet. Modli�a si� do Ksi�cia. Kocha�a go, ale nie tak, jak si� kocha m�czyzn�, ale tak jak si� kocha siebie i to, co ci� tworzy. Trzecia by�a nieprzejednana na punkcie Ksi�cia. Teraz Kruk zaprosi� Trzeci� na Ceremoni�, gdzie mia�a zobaczy� Ksi�cia. Pomy�la�a, �e nie jest tego godna. Pomy�la�a, �e jest brzydka, ma ciemn� cer� i nie umie si� nale�ycie ubra�. Kiedy Kruk j� zaprosi�, zapragn�a si� schowa�, zapragn�a uciec z domu. - Id� na Ceremoni� z kim innym - powiedzia�a Krukowi. By�a taka biedna, �e jej nerwowe d�onie nie mia�y si� czym bawi�. - Tego kogo� spotka� wielki zaszczyt - odpar� Kruk. Nienawidz� ci�, pomy�la�a Trzecia. Dlaczego jeste� taki s�odziutki? Przypominasz nakr�can� lalk�. - Mam nadziej�, �e jestem twoim przyjacielem - ci�gn�� dalej Kruk. - Mam nadziej�, �e ta sukienka ci si� spodoba i za�o�ysz j�, kiedy wybierzesz si� na Ceremoni� z przyjaci�mi. Roz�o�y� sukienk� na pod�odze domu Trzeciej. W dawnych czasach nie mia�aby w�asnego domu, a gdyby nawet mia�a, to Kruk nie m�g�by tam z ni� przebywa� sam na sam; wszystko to by�a tylko gra cieni, ale on chcia� wierzy�. To on chcia� wierzy�. Roz�o�y� now� sukienk� na pod�odze. Okaza�o si�, �e jest czarna, jednak by�a to g��boka czer�; nie taka, kt�ra blaknie na deszczu, ale prawdziwa czer�. Czarna sukienka w z�ote li�cie. Trzeciej zebra�o si� na p�acz. - Dlaczego to zrobi�e�? Wcale ci� o to nie prosi�am! - piekli�a si� Trzecia. - Nie potrzebuj� twoich sukienek. - Naturalnie, to jest jasne - odpar� Kruk. - Gdyby� j� jednak za�o�y�a, czu�bym si� zaszczycony. Trzecia zapragn�a ukl�kn�� i za�ka�. - Zastanowi� si� - powiedzia�a. Mia�a dwie sukienki, kt�re ju� dawno zapomnia�y, jakiego by�y koloru. Po wyj�ciu Kruka Trzecia podnios�a sukienk� do �wiat�a. �wiat�o zal�ni�o na dwudziestu trzech li�ciach: pomy�lna liczba. Krawiec wiedzia� i pewnie si� zastanawia�, czy kto� jeszcze wie lub dba o to, �e sukienka stanowi wyroczni�. Ja o to dbam, powiedzia�a Trzecia do nieznanego krawca. Potem zdj�� j� paniczny strach. Jak mam mu powiedzie�, �e z nim p�jd�? Odnosi�am si� wobec niego grubia�sko. Kaza�am mu i�� precz. Czy wr�ci? Kruk wr�ci�, ale bez prezent�w. Bardzo dobrze, pomy�la�a Trzecia, da�e� mi ju� dosy�. �adnych podarunk�w. Najwy�szy czas, �ebym okaza�a ci szacunek. Kiedy Kruk wszed�, Trzecia si� sk�oni�a. - Panie Kruku - powiedzia�a. - �ycie stawia nas w dziwnych sytuacjach i nie wiemy, czego si� trzyma�. My�l� sobie: oto jeden z Ludu, kt�ry s�u�y w wojsku, poniewa� uwa�a, �e tak nale�y. Nie powinnam gardzi� jego stanowiskiem ani si� go ba�. My�l� sobie: moi os�awieni przyjaciele s� niczym w por�wnaniu z tym cz�owiekiem, kt�ry tak bardzo troszczy si� o sw�j Lud i prac�. Nie powinnam go zbyt surowo ocenia�. Bez trudu podj�am decyzj�. Powiedzia�am przyjacio�om: pewna wyj�tkowa osoba musi mie� tym razem pierwsze�stwo. Za rok mo�e b�dzie inaczej. Mo�liwe, �e za rok okazja si� nie powt�rzy. �ycie uk�ada si� tak, �e tylko raz mamy szans� post�pi� w�a�ciwie, a w�a�ciwe post�powanie to nasz obowi�zek. Trzecia posz�a na Ceremoni�. Ceremonia odbywa�a si� na kamiennych ulicach Starego Miasta. To jest cudzoziemskie miasto, my�la�a Trzecia, id�c ulicami. Nienawidzi�a k�t�w prostych. Tak wiele szerokich alej zbiega�o si� pod k�tem prostym, a ona wiedzia�a, �e zbudowali je cudzoziemcy. Nagle ulice zmniejszy�y si�, sta�y si� przytulne, a Trzecia pomy�la�a: my tak�e budowali�my kiedy� z kamienia. Przesta�a nienawidzi� kamie�. Razem z Krukiem ruszyli na centralny plac. Plac stanowi� najstarsz� cz�� miasta Saprang Song. Okala�y go sosny w kszta�cie parasoli i �wi�tynie. �wi�tynie ze ska�y wulkanicznej i cegie� ozdobiono smuk�ymi, delikatnymi iglicami i u�miechni�tymi kamiennymi twarzami Buddy. Przez �rodek placu bieg� pas zielonej, zadbanej trawy, otoczony �wirowym torem, a wzd�u� jednego boku wzniesiono trybuny. Obecnie tor u�ywano g��wnie do zawod�w sportowych, a raz do roku odbywa�a si� tutaj Ceremonia... Na trawie zmontowano prowizoryczn� scen�, na kt�rej siedzia�a ma�a orkiestra w formalnych strojach wieczorowych. Muzycy zlewali si� potem w upalnym s�o�cu. Tu� przed scen� zasiadali w rz�dach kap�ani w ��tych szatach, ze �wie�o ogolonymi g�owami. Za kap�anami, na trawie lub na trybunach, siedzieli zamo�ni mieszczanie. Siedzieli na kocach, zaopatrzeni w du�e kosze z prowiantem, ubrani w stroje Du�ego Kraju. Mieli pi�kne dzieci, dziewczynki w r�owych lub pomara�czowych spodenkach, bia�ych skarpetkach i czarnych lakierkach, kt�re ugania�y si� ze �miechem, z lodami w d�oniach. Pogodne kobiety siedzia�y ze skrzy�owanymi nogami na dywanikach jak kr�lewny; na g�owach mia�y g�adkie, l�ni�ce od olejku fryzury z poutykanymi gwiazdkami z cynfolii. Trzecia mia�a tylko jedn� bluzk�, kt�r� musia�a za�o�y� do nowej sukienki. Bluzka z taniej bawe�ny w wyblak�e niebieskie kwiaty mia�a postrz�piony ko�nierzyk. Jej nie nat�uszczone olejkiem w�osy, mocno �ci�gni�te do ty�u i zwi�zane kawa�kiem kolorowej prz�dzy, by�y w�osami wie�niaczki. Trzecia �cisn�a kurczowo ma��, �a�osn� torebeczk� wyszywan� koralikiem i sz�a przed siebie nie .T:kraj2 rozgl�daj�c si� na boki, �lepa ze wstydu. -