6257
Szczegóły |
Tytuł |
6257 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6257 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6257 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6257 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Red. Sw�dzipi�rko
Wszystko to fikcja
Odcinek 1.
Re�im musi upa��!
P�n� noc� w podziemiach gmachu na My�liwieckiej, przy blasku �wiec gromadz� si� dziwne postacie. Szaty ich to czarne d�ugie peleryny, twarze kryj� kaptury. Tylko nieliczni, ci co dobrze znaj�, potrafi� rozpozna� po dziwnym chodzie Kaczora, czy po eleganckim zapachu Nied�wiedzia. M�wi� p�szeptem, wykonuj� tajemnicze gesty. Co noc jest ich wi�cej. Mrok piwnic otula ich przyja�nie, wilgo� �cian dr�y tembrem g�os�w. Przez szelest s��w przebija si� nastr�j oczekiwania. Wybija p�noc, s�ycha� PI PI PI r�cznego zegarka Sianeckiego. Cisza. Postacie nieruchomiej�. P�omienie �wiec wzmacniaj� rozdygotan� chwil� napi�cia przed...
Dzwoni kom�rka! Wszystkie oczy ogniskuj� si� na kr�pym spiskowcu.
G�os w s�uchawce co� m�wi???
� Tak Dzwonniku, jeste�my gotowi � s�ycha� tylko odpowiedzi.
� Techniczni s� po naszej stronie, pytaj� kiedy emisja. Dobrze, czekamy.
Telefon milknie, ale Kaczor jeszcze d�ugo trzyma go kurczowo. Na tle ciemnej plamy otworu w kapturze, przez moment wida� migotanie nadziei w jego m�drych oczach.
Jest pi�� milion�w po dwunastej, Hellen na g�rze parzy kaw� dla wszystkich. W jednym oku �za rozpaczy, w drogim �za szcz�cia. Nie �pi z nerw�w trzeci� noc.
Odcinek 2.
Przez korytarz p�dzi� wnerwiony nie na �arty Wojciech Mann. W tym samym czasie po dwa schody w g�r� frun�� jeszcze zakapturzony Andrus. Mia� pecha. Wylecia� na zakr�cie wprost na masywn� sylwetk� Wodza. Odbi� si� od niego jak od trampoliny i rykoszetem wpad� w otwarte drzwi sekretariatu. Potkn�� si� o pr�g i jak d�ugi wjecha� pod biurko. Gdy otworzy� oczy ujrza� cztery gumy do �ucia przyklejone r�wno pod blatem. Obok, a w�a�ciwie nad nim sta� Mann, kt�ry nie zauwa�y� co si� sta�o i w�a�nie wydziera� si� na Hellen.
� Znowu! Tak, znowu mi zamkn�li Pami�tnik B. J. Ju� raz musia�em czyta� od pocz�tku. Mann hukn�� swoj� wielk� �ap� w biurko. Andrus wola� teraz nie wychodzi�.
Hellen zap�aka�a.
� To nie moja wina, �e ci z rana wy�eraj� ca�y cukier i nie myj� po sobie kubk�w. A w og�le je�eli chcecie �eby spisek by� z piskiem � co� zapiszcza�o � to nie rozgadujcie o tym ka�demu kto si� napatoczy. Ju� nawet na Onecie jaki� grafoman was opisuje. Ja jedna udaj�, �e nic nie wiem i dyrekcja ma mnie za szpiega tych z dzia�u promocji � Hellen otar�a �zy chustk� ale nie przerywa�a.
�Andrusa maj� podobno obci�� do dziesi�ciu minut, a ciebie ma w og�le nie by�.
Wojtek si� wyprostowa�.
� Aaa, a kto b�dzie, ciekawe? � Mann zrobi� niebezpiecznie zamy�lon� min�.
�Ta z PO SZ�STEJ MU�BZYKA, to podobno jedyna rozwojowa audycja. Dyrekcja wykombinowa�a to po tytule.
Do pokoju wesz�a reszta spiskowc�w. Andrus pod biurkiem nerwowo usuwa� plamy wosku z peleryny � Dziesi�� minut � my�la� � niez�y koncentrat.
Towarzystwo ju� zd��y�o si� rozgo�ci�.
� Kawy! � rykn�� dziwnie znajomy g�os spod kaptura. Jednym ruchem r�ki tajemnicza posta� odkry�a twarz. By� to dyr. S�upkowski.
Andrus jeszcze g��biej schowa� si� pod biurko. Tylko Hellen z kamienn� twarz� zapyta�a
� Z mlekiem czy bez?
Odcinek 3.
Dyr. S�upkowski wygl�da� niecodziennie. Zabiedzona blada twarz wyra�a�a zagubienie i przera�enie. Nie by�o w niej jednak agresji. Oczy o szeroko rozwartych �renicach b��dzi�y bezradnie po pomieszczeniu nie zatrzymuj�c si� na �adnym z obecnych.
� Nie pami�tam � wyszepta� � co si� sta�o? Ja, nie pami�tam � zakry� twarz d�o�mi. Zapanowa� nastr�j os�upienia.
Odcinek 4.
Na ko�cu pustego korytarza sta� przylepiony do drzwi cz�owiek. Sylwetka jego by�a lekko pochylona, r�ce ugi�te w �okciach, d�onie przylegaj�ce do bioder. Postawa meldunkowa z uchem przy drzwiach. Nazywano go �Tr�jka i us�yszysz wi�cej�. By� trzecim uchem dyrekcji. Za tak solidnie podpartymi drzwiami odbywa�y si� jednak sprawy znacznie ciekawsze. Kilkana�cie, mo�e dwadzie�cia os�b t�oczy�o si� w niewielkiej sali, stoj�c w ciszy i skupieniu. W k�cie pokoju Nied�wied� majstrowa� przy butelkach z szampanem. Trwa�o to jaki� czas a� nagle stoj�cy na pod�odze spory g�o�nik zagada� ludzkim g�osem.
� U mnie min�a p�noc, a u pa�stwa b�dzie sze�� godzin p�niej, czyli...
W tym momencie hukn�� korek od szampana � �UP!!! Odbi� si� od sufitu. G�os m�wi� dalej.
� Poranna audycja Zapraszamy Do Tr�jki. Z Waszyngtonu m�wi do pa�stwa Marek Wa�kuski. Dzie� dobry, serwis Tr�jki� na sali rozleg�y si� oklaski. Najbardziej obca�owywano Monik� Makowsk�, czemu si� w og�le nie dziwi�. Kaczor podni�s� do g�ry r�k�. Zapanowa�a cisza.
� To na razie pr�bna emisja � brzmia� jego g�os � Jutro ranek poprowadzi �ukawski. Wraca Tonacja, potem Muzyczna Mannierka, tu popijaj� Wojtek z Chojnackim. Popo�udniu Kuba; ma jeszcze licytacj� no�a i widelca ale potem wraca do ZD3. Wieczorem ja i Mini-Max � znowu brawa � ale szczeg�y p�niej. Panie i Panowie do pracy!
W zupe�nie nienaturalny spos�b, dosy� szybko wszyscy rozeszli si� do swoich zaj��.
Po chwili do pokoju wszed� Ucho. Podni�s� z pod�ogi butelk� i z gwinta wyssa� resztki.
� Eee, Wa�ek jaki� ma�o �mieszny, kiedy� by� lepszy � burkn�� � Musz� poszuka� dyrekcji.
W g�o�niku Wa�ek opowiada� ameryka�ski dowcip, Ucho go nie zrozumia� ale i tak u�mia� si� jak g�upi.
Odcinek 5.
W ulicy My�liwieckiej nie by�o niczego szczeg�lnego. Ot, domy, chodniki i troch� zieleni. Prawdziwie przejmuj�ce wra�enie robi� jedynie jej wsp�mieszkaniec, pan Krzyczyk. W latach sze��dziesi�tych by� podobno dozorc� w rozg�o�ni. Obecnie mo�na by o nim powiedzie�, �e to elegancki dziad. Przyd�ugi p�aszcz, buty pami�taj�ce lepsze czasy, szal si�gaj�cy od ziemi a� do swobodnie spadaj�cych na ko�nierz kosmyk�w siwych w�os�w. Pojawia� si� na My�liwieckiej tylko wtedy gdy robi�o si� na niej t�oczno. W�wczas to przepycha� si� mi�dzy przechodniami, �api�c ich za r�kawy i resztk� chrypi�cego g�osu wo�a�.
- To przekl�te miejsce! Nie id�cie tam! Ono was poch�onie! Po�re! Nie wierzycie? Zapytajcie Kaczara, ON jest Magiem ON wie.
Gdy t�um zdawa� si� rzednie�, dziad rozpuszcza� si� razem z nim.
� Zamknijcie drzwi � spokojnym g�osem powiedzia� Kaczor.
My�liwiecka. �wit z oporem wstaje nad t� ulic�. Po drodze �apie si� latarni i przytrzymuje gzyms�w budynk�w. W otwartych drzwiach gmachu rozg�o�ni sta� Marcin �ukawski.
� Kleryk, idziesz?
Zapi�� ostatni guzik p�aszcza.
Tu� przy wej�ciu na jednej nodze kiwa� si� Eryk Kazanowski. Pcha� do plecaka s�u�bowe juniorki.
� M�wi� ci, to niesamowita historia � �ukawski nie czekaj�c ruszy� dziarsko przed siebie.
� �eby z tego czego nie by�o � Eryk tuli� g�ow� w ko�nierz kurtki � ty, on rzeczywi�cie nic nie pami�ta ?
� Niewiele, podobno b�aga� �eby go na �wiat nie wypuszcza�. �e niby on czuje, �e zrobi� co� strasznego i �eby go ukry�.
�ukawski i Kazanowski przechodzili w�a�nie pod oknem re�yserskim.
� A po pa�szczy�nie budzikom �mier�! � zawyli wsp�lnie jak na komend�. W pokoju obok kto� otworzy� okno i pogrozi� im pi�ci�. Zapowiada� si� d�ugi i niezwykle ciekawy weekend.
Odcinek 6.
Ju� blisko godzin� Ucho b��ka� si� po piwnicach rozg�o�ni. Pods�ucha� kiedy�, �e to tu w�a�nie ukrywa si� dyrektor. Kacykowski podobno puszcza mu archiwalne ta�my. Ba, powiadaj�, �e dyr. S�upkowski rozkocha� si� w starej Tr�jce i zupe�nie nie chce sobie przypomnie� kim wcze�niej by� i co robi�. Taka amnezja.
Ucho skr�ci� w lewo i wszed� w ciemny zau�ek. Tu natrafi� na schody prowadz�ce jeszcze ni�ej. Otacza�a go prawie zupe�na ciemno��. Gdy ju� chcia� zaniecha� dalszych poszukiwa�, us�ysza� tu� obok przera�aj�cy nieludzki bulgot. Chcia� ucieka� ale nogi by�y jak z o�owiu.
Wtedy w�a�nie poczu� pal�cy b�l lewego ucha. Tak, kto� a raczej co�, odgryza�o mu ucho. Nadludzkim wysi�kiem, na czworakach wydrapa� si� po schodach na g�r�. Gdy ju� by� na parterze, natkn�� si� na Andrusa, kt�ry w�a�nie rozprostowywa� ko�ci.
� Co jest Ucho? � spyta� p�dz�cego na czterech redaktora.
� Potw�r! Potw�r z My�liwieckiej! Chcia� mnie po�re�. Oo �
Ucho pokaza� na ucho. By�o zaczerwienione.
Odcinek 7.
Nied�wied� siedzia� sam w pokoju. Na stoliku przed nim panowa� idealny porz�dek. Po prawej le�a�y dwa czasopisma muzyczne, po lewej o��wek, gumka i cztery pude�ka po tiktakach. Na kolanach trzyma� stare wielkie s�uchawy.
Przez uchylone drzwi zajrza� Andrus.
� Mog� wej�� Kaczar?
Nie czekaj�c na zaproszenie wsun�� si� bezszelestnie i usiad� na krze�le ko�o okna. Siedzieli bokiem do siebie, Nied�wied� nie patrzy� w jego stron�. Andrus zwiesi� g�ow� i wycedzi� � Chc� �eby� powiedzia� � przez chwil� zapanowa�o milczenie � co z tym wszystkim. Z lud�mi, z radiem, ze �wiatem. M�w Kaczar, jeste� Magiem.
� Kiedy�, gdy wynaleziono fotografi� � rozpocz�� spokojnie Nied�wied� � niekt�rzy ludzie nie zezwalali na robienie sobie zdj��, twierdz�c, �e z ka�dym kolejnym trac� kawa�ek swojej Duszy. Mieli sporo racji, a w�a�ciwie, tyle i tylko tyle, ile prawdy o cz�owieku mo�e powiedzie� obraz. Zdj�cie to jedynie niewielki okruszek Duszy.
Pe�na Dusza ludzka zawarta jest w g�osie. St�d si� wzi�y modlitwy i zakl�cia. Na pocz�tku by�o S�owo. G�os czyni Mi�o�� i Prawd�, ale potrafi uczyni� te� fa�sz i nienawi��.
Niebezpiecze�stwo pojawia si� gdy kto� potrafi M�wi�, a kto� drugi S�ucha�. Radio, ale szczeg�lnie takie radio, nie jest gr� o sumie zerowej. Tutaj obie strony ca�y czas Daj�. Ka�dy kto naprawd� tworzy� takie radio albo s�ucha� go nami�tnie, wie o tym doskonale.
Za chwil� rozkoszy obcowania z B�stwem, przychodzi nam p�aci� swoistym deficytem Duszy. Jednak �aden z nas nie mo�e zaprzesta� tego szale�czego handlu. A wiesz jaka jest cena? Cen� jest Krzyczyk dziad, by�y znakomity dziennikarz z tej rozg�o�ni. Piotr Kaczkowski jest jego uczniem. Spytasz si� kiedy my? Tego nie wie nikt. Kiedy indziej ja, kiedy indziej Piotrek Baron a kiedy indziej ty.
A s�uchacze? Wiem �e z nimi bywa podobnie.
Id� ju�.
Pod budynek zajecha�a taks�wka . Wysiad� z niej niewielki cz�owieczek o w�ciekle niebieskich oczach. Marek Wa�kuski. Zaraz potem Wa�ka wniesiono na r�kach do gabinetu. Za nim wjecha�a ogromna waliza z butelkami Jasia W�drowniczka. W spos�b nie do unikni�cia nadchodzi�a pijana noc na My�liwieckiej.
Odcinek 8.
Spory dotycz�ce tego kogo zaprosi� a kogo nie, bez namys�u przeci�� Wa�ek, kt�ry wyci�gn�� do g�ry r�k� z dwoma paluszkami jak do odpowiedzi i rzek�
� Jest karnawa� wi�c w tym czasie
przyby� tutaj wszystkim zda si� � zagwizda� przy tym melodi� z Kozio�ka Mato�ka.
� Przybywajcie nowi, starzy
whisky Wa�ka wszak nie parzy � za�apa� Andrus.
� B�d� l�ejsze w mig j�zyki
co i dla mnie da wyniki �
Ucho podskoczy� oszo�omiony swym talentem.
Wa�ek chc�c uci�� w�tek spu�towa�
� nie ci�gnijmy sprawy nudnej
�lijcie wici, wi�c o si�dmej?
Obecni skin�li g�owami.
Na rozes�anych internetem zaproszeniach napisano: Przebrania karna wa�owe obowi�zkowe.
Ju� sporo przed si�dm� zacz�li zje�d�a� si� go�cie . I tak: Nied�wied� w stroju Czarnoksi�nika, Hellen Kopciuszka, Dobro� Czerwonego Kapturka, Jeton Babci, Mann Wilka, �adaj My�liwego, Kostrzewa Konduktora, Olejnik R�owej Pantery, Pie�kowska Pinokia, Marcinik Blondynki, Giza Baby J�dzy, Sosnowski za Bugalskiego, Bugalski za Sosnowskiego, obaj razem za �wirka i Muchomorka, Baron Immama, �ukawski Krecika, Kazanowski Kleryka,
Strzyczkowski Papkina, Wieraszko Balladyny, Pier�g Aliny, Rokosz za W�dkarza, Orzech za Malarza, Kowalewski za Byka, Andrus Inseminatora, Cholewi�ski Torreadora, Olsza�ski za Kwint�, Podmiotko Belfegora, Wassowski za Gadaj�c� Trzcin�, Kr�likowski Maklera, no i Wa�ek za Firera. Na ko�cu do sali wszed� dyr. S�upkowski jako P�tnik we w�osiennicy. Ci�gle jednak nie by�o Kaczora i gdy ko�o dziewi�tej wszyscy byli zaniepokojeni nie na �arty, zab�ys�y wszystkie �wiat�a, na sal� wszed� dziad Krzyczyk prowadzony przez ubranego w smoking Kaczkowskiego. Pan Piotr w smokingu wygl�da� troch� jak Kaczor ale wszyscy zd��yli si� przyzwyczai�. Po pewnej chwili Krzyczyk zauwa�y� Firera, wybieg� na �rodek sali wo�aj�c � To miejsce jest prze, prze, przepi�kne � Wa�ek odprowadzi� go na honorowe miejsce. Rozpocz�a si� biesiada.
Odcinek 9.
Wa�ek zadzwoni� �y�eczk� w butelk�, wsta�, opar� si� obojma r�cojma o st� i wytrzeszczy� oczy. Jego delikatny w�sik, robi� wra�enie. Wiedzia� o tym. Tumult na sali ucich�. Firer Wa�ek sta� tak i milcza�. Trwa�o to dobre dwie minuty. Zapanowa�a cisza. Napi�cie ros�o. Firer wzrokiem przeszywa� otch�anie bytu. Kuba, kt�ry siedzia� naprzeciwko, patrzy� zupe�nie gdzie indziej. Jego oczy jak dwa lasery by�y wycelowane w �y�eczk� trzyman� przez Firera. Po chwili st� zadr�a� energetycznie. �y�eczka j�cz�c, powoli zagina�a si� dooko�a Wa�kowego palca. Sala gruchn�a oklaskami.
� Znowu kogo� zagi��! � rykn�� Mann � na licytacj� z �y�eczk�, zdrowie Wa�ka, wiwat!
Kuba jeszcze d�ugo pozostawa� pod wra�eniem, kt�re zrobi� na obecnych.
Gdzie� poza pomieszczeniem rozleg� si� przera�liwy ryk kosiarki, a mo�e nawet ca�ego stada kosiarek. Drzwi otworzy�y si� i Ujrzano jak Kosi�ski wwozi na taczce Kosi�skiego. Obaj byli poprzebierani � Wiking wi�z� Hipisa.
Firer Wa�ek natychmiast skomentowa� to parodiuj�c g�os Adolfa � Typ nordycki, nie mo�e wozi� podcz�owieka.
Obecni skin�li g�owami � Dawa� ich tu... Nied�wied� uzupe�nia� w�a�nie puchary czerwonym francuskim winem. Wyczarowa� je z pod sto�u. Ot�, dwie skrzynki tego szlachetnego trunku, osobi�cie przytarga� tam fundator Kowalewski.
� Mmm, �wietne pani Magdo, pani pierwszej to powiem � zachwyca� si� Kuba.
Tego dnia na dworze panowa�a nieprzyjemna wichura. Nic te� dziwnego, �e w pewnym momencie wiatr, kt�ry uderzy� w okna z podwojon� si��, jedno z nich otworzy� na o�cie�. Do sali wpad� mro�ny podmuch, zasypuj�c biesiadnik�w �niegiem. Przera�ony Orzech w po�piechu za�o�y� na g�ow� turban. Jakie� zapanowa�o jednak zdziwienie, gdy na parapecie okna wszyscy ujrzeli Gandalfa Kordowicza. Poznali go po trampkach. Mann i Baron wstali i wyszli gdzie� w po�piechu.
� Co si� tak gapicie Krasnoludy? Polewa� gorza��, a migiem � Kordowicz z�azi� ostro�nie z okna.
� Ty Hobbita, Wa�ek, co masz taki w�sik?
Gandalf wychyli� kielicha i zagryz� serem. Do sali weszli ponownie przebrani Mann i Baron.
� No a wy, co to za stroje? Gandalf si�gn�� po kolejny kawa�ek sera.
� Ja Manndalf, a to Bauron � zaanonsowa� Mann.
� O akurat! Tyyy, to mo�esz by� Seromann � Kordowicz cisn�� w Manna serem.
Powia�o groz�. Manndalf b�ysn�� okiem. Sytuacj� na szcz�cie uratowa� dyr. S�upkowski P�tnik, kt�ry obj�� obydwu i za�amanym g�osem wyj�ka� � Przyjaciele to moja wina, mnie ukarajcie.
Udobruchany Mann poca�owa� go w usta i odczeka� chwil�. licz�c na to �e dyrektor zamieni si� w ksi�niczk�. Moment nieuwagi wystarczy� i dyrektor, kt�ry nie uleg� cudownej przemianie, odda� mu poca�unek. Wa�ek wypi� duszkiem ca�� szklank� whisky.
Odcinek 10.
Wichura na dworze nie ustawa�a. �nieg dawno ju� zasypa� ulic� My�liwieck�, samochody sun�y t�dy wolno i z powag�. Przez zaspy w kierunku rozg�o�ni, od dw�ch godzin przebija� si� druh zast�powy Owczarek. Zaci�ty, zawzi�ty i nieprzejednany w swej determinacji dotarcia do celu.
Na parking rozg�o�ni usi�owa�a wjecha� czarna limuzyna, buksuj�c bezradnie ko�ami na podje�dzie. Kierowca auta uchyli� drzwi i przez �wist wichury pr�bowa� co� wo�a�. Druh zrozumia�, �e zn�w jest potrzebny. Jego zimowe pionierki okaza�y si� ponownie niezawodne. Z tylnych drzwi samochodu wysiad� prezes Smolder.
� Daj mu pi�� z�otych � burkn�� do kierowcy i nie spojrzawszy nawet na zziajanego harcerza, znikn�� we frontowych drzwiach gmachu.
Na sal� prezes wszed� niezauwa�ony bocznym wej�ciem. Zaraz te� wyj�� kom�rk� i zdegustowanym g�osem co� do niej mamrota�. Po chwili, jak ra�ony piorunem zza sto�u wsta� Ucho i machaj�c rozpaczliwie r�kami wykrzykiwa� � Prosz� o uwag�! Ja prosz�... � Ucho nie wiedzia� co zrobi�, i poniewa� wrzawa na sali nie ustawa�a, z�apa� kolorowy balon i bezskutecznie pr�bowa� przek�u� go widelcem. W sukurs przysz�a mu Monika Olejnik, kt�ra jednym dotkni�ciem zako�czonego ostrym pazurem palca, spowodowa�a eksplozj�. Ten moment wykorzysta� Prezas i podniesionym g�osem przywita� si� z towarzystwem.
� Nie przerywajcie sobie zabawy. Dos�ownie na chwileczk�! � rzuci� wymowne spojrzenie na Wa�ka, przed kt�rym na talerzu podskakiwa� wielki niebieski balon, a sam Wa�ek z no�em i widelcem zabiera� si� w�a�nie do konsumpcji.
� Ja r�wnie�, tak jak i wy CIESZ� SI� z powrotu redaktora Wa�kuskiego i mniemam, �e podczas przyj�cia nie zabraknie DOBREJ rozmowy na temat kontynuowania korzystnych zmian w Programie Trzecim.
Bum!!! Hukn�� balon. Wa�ek zrobi� min� bardzo a propos.
Dopiero teraz zebrani dostrzegli str�j prezesa: czarna peleryna, kapelusz na g�owie a na twarzy niewielka maseczka przes�aniaj�ca ledwie oczy.
� Carramba � rozni�s� si� po sali zimny oddech grozy. Prezes z krainy deszczowc�w znikn�� w zupe�nie prozaiczny spos�b � wyszed� drzwiami. W korytarzu natkn�� si� jeszcze na druha Owczarka, kt�ry studiowa� map� terenow�.
� Do sali to t�dy? � wskaza� drzwi Owczarek.
� Nie wiem � burkn�� prezes Carramba.
W �rodku Wa�ek trzymaj�c r�k� uniesiony wysoko w g�r� widelec ze zw�okami balonu, zarecytowa�.
� Manndalf i Gandalf w jednym pletli radiu.
Mandalf talentny, wi�c w niejednym medium,
�artami �wiszcza� i prycha� niezmiennie,
a Gandalf w tym dzielnie wspiera� go na scenie.
I jak w b�r charty, tak tu �arty.
Znam od dziecka! - Wa�ek wsta� i wodz�c wzrokiem po obecnych, zatoczy� r�k� zamaszysty �uk i domkn�� rym wyrzucaj�c to jedno s�owo
- MY�LIWIECKA - �ciany sali potroi�y je echem.
Gdy zapad�a cisza doda� twardo
- Panowie i panie i tak niech zastanie.
Wiwat Tr�jka, wiwat wolne �arty!
Ucho ziewn��.
Odcinek 11.
Gdy podnios�y nastr�j chwili zel�a�, sala podzieli�a si� na k�ka zainteresowa�. Rozpocz�y si�: zimne, letnie, ciep�e, gor�ce, parz�ce dyskusje.
Ucho sta� z boku rozwa�aj�c do kogo tu si� dosi���. Min� przy tym mia� zafrasowan�, co w po��czeniu z jego pospolit� g�b�, robi�o wra�enie obcowania z wybitnym intelektualist�. Od pewnego czasu obmacywa� wzrokiem grup�, kt�ra otoczy�a wianuszkiem Wa�ka. Wrza�o tam jak w ulu. Raz po raz, dochodzi�y stamt�d gromkie �miechy.
Tymczasem od drzwi frontowych dobiega�y coraz intensywniejsze nawo�ywania. � Hop hop! Idzie ch�op! � do sali wszed� Staszek Plakwicz rozsypuj�c oszcz�dnie konfetti.
� Hop hop!
Aby dotkn�� wa�nej kwestii,
nios� garstk� wam konfetti.
To akurat tyle znaczy,
ile macie dzi� s�uchaczy.
Orzech j�� nerwowo otrzepywa� sw�j turban.
� Hop hop � stoj�cy przy dyrektorze Pomys�owy Gajowy, nawo�ywa� dalej � hop hop hop! Cierpi ch�op!
Nim si� trawy zazieleni�,
jest nadzieja, �e go zmieni�.
Hop hop!
Gajowy ci�gn�� dalej
� Kto nie wierzy umrze w m�ce,
straci g�os i lewe r�ce.
W�osy p�jd� mu na boki,
ca�kiem wyprostuj� loki.
Spadnie mu na g�ow� wata,
nie zobaczy wi�cej �wiata.
Pomys�owy Gajowy dygn�� paradnie przed zebranymi i u�o�y� si� wygodnie pod wylinia�� choink�. Opatulony we w�osy anielskie zasn��. Sen mia� jednak kr�tki i przerywany. W ci�gu pi�ciu sekund swej drzemki, cztery razy zawo�a� � hop hop! � a raz � idzie ch�op!
Gdy po pi�ciu sekundach, zerwa� si� na r�wne nogi, spostrzeg� �e nic si� tutaj nie zmieni�o. Ludzie ci�gle nie wiedzieli czego chc� od �ycia, a �wiat nadal nie zas�ugiwa� nawet na jedn� jedyn� �z�.
Odcinek 12.
Wszystko co by�o, by�o fikcj� i nie ma zwi�zku z tym co b�dzie i te� jest fikcj�. Fikcyjne postaci nie maj� zwi�zku z fikcyjnymi postaciami bo s� fikcyjne.
Prezes Smolder siedzia�, a w�a�ciwie p�le�a� w fotelu. Patrzy� bez zainteresowania na �wiec�ce czubki swoich but�w. Dok�adnie na progu gabinetu sta� pochylony i pokurczony red Ucho.
� Co jeszcze m�wi�? � wymamrota� prezes ale tak cicho, �e Ucho chcia� wykona� krok w prz�d, aby zbli�y� si� do niego, lecz ten podni�s� wzrok znad swych but�w i spojrza� w taki spos�b, �e Ucho wycofa� si� z powrotem na lini� progu.
� A, �ebym nie zapomnia�, mam cztery radia, w ty jedno lampowe prawdziwy rarytas, zostawi� w piwnicy. Stare ju� uprz�tn��em.
Smolder wykona� d�oni� co� na kszta�t gestu. Ucho k�aniaj�c si� znikn�� w korytarzu. Prezes otworzy� szuflad� biurka i wyj�� z niej teczk� opisan�: WA�EK. Otworzy� j� i przejrza� starannie. Nic tu nie by�o.
Powoli wsta� wzi�� z p�ki p�k kluczy od piwnicy i poszed� si� rozerwa�. Jeszcze d�ugo w nocy dochodzi�y stamt�d odg�osy demolki przerywane okrzykami � Nienawidz� radia! Porozwalam wszystkie!!!
Odcinek 12a.
Cofnijmy si� jednak par� godzin, by wzi�� udzia� w niecodziennym wydarzeniu. Przypomnijmy sobie jak druh Owczarek studiowa� zawzi�cie map� terenow�. Ot�, jakie� by�o zdziwienie biesiadnik�w, gdy pod gmach na My�liwieckiej zajecha�y cztery pary prawdziwych g�ralskich sa� ci�gni�tych przez czarne jak noc zwaliste konie. Sanie wy�cie�ane by�y bia�ymi ko�uchami, przy ka�dych przytwierdzona by�a gorej�ca pochodnia. Konie sta�y niespokojnie, co chwil� parskaj�c i r��c. Owczarek zeskoczy� z koz�a i pogna� na sal� by og�osi� nowin� � Kulig! Kulig! � dar� si� kiedy wpad� mi�dzy zaskoczonych go�ci.
� Ale co? Ale jak? � pytali. Druh zast�powy stan�� w drzwiach i krzycza� � Ubiera� si� i wsiada�! Za chwil� ruszamy!
Powsta�o niema�e zamieszanie. Tylko Pomys�owy Gajowy zachowa� trze�wo�� umys�u, przechadza� si� wzd�u� sto��w i pakowa� co pe�niejsze flaszki do wora. Gandalf wymy�li�, �e niehonorowym b�dzie � inaczej wyj�� ni� wszed� na bal i z mozo�em wspina� si� na okno. Co gorsza, towarzyszy� mu w tym Manndalf. Nie wr�y�o to dobrze. Podochocony Wa�ek, kt�ry jako Firer chcia� dowodzi� ca�� operacj�, wo�a� na Maszynist�, jedynego mundurowego w tym gronie... � Oberlojtnant do mnie! Baron von Goldrink! We� zapakuj zapitk�! Obud�cie Nied�wiedzia! Eryk pom� si� ubra� �o�kawskiemu. Kosa pozbieraj czapki, bo pozapominali.
Wa�ek sam na�o�ywszy na g�ow� ogromn� baranic�, przejrza� si� w lustrze i pod nosem twardo wyszczeka� � Ordnung muss sein.
Najtrudniejsza sprawa by�a z dyrektorem S�upkowskim, kt�ry uparcie nie chcia� wsiada� do sa�, t�umacz�c p�aczliwym g�osem � Jam niegodzien! Mnie jeno ci�gn�� wasze sanie.
Sko�czy�o si� na tym, �e wrzucono go si��. Kulig skrzypi�c p�ozami po �niegu i dzwoni�c dzwoneczkami, ruszy� z kopyta. P�dzili pustymi ulicami, szybko oddalaj�c si� od centrum. Dojazd na um�wione miejsce zabra� im dobre dwie godziny, tote� gdy si� zatrzymali wi�kszo�� z uczestnik�w eskapady wyskoczy�a z sa� aby rozprostowa� ko�ci. Zziajane konie bucha�y z nozdrzy k��bami pary. Znajdowali si� na skraju lasu, na du�ej, co najmniej trzydziestoarowej parceli. Poniewa� by�a jasna ksi�ycowa noc, mo�na by�o dostrzec stoj�ce na niej resztki konstrukcji przemys�owej.
� To tutaj � powiedzia� dono�nym g�osem Wa�ek. Nastr�j niezrozumienia przeplata� si� ze zdziwieniem. Chyba nikt nie wiedzia� o co chodzi.
� Co, nie wiecie, po co was tu przywioz�em?! � krzycza� � Nie wiecie gamonie! � wybieg� ma �rodek i jeszcze g�o�niej wrzasn�� � Tutaj b�dzie nasze radio! Nasze radio! Kupi�em to dwa dni temu. Mam te� obiecane pieni�dze na pocz�tek.
Wszyscy wytrze�wieli w jednej chwili. Nad lasem �wieci� bezczelnie jasno ksi�yc. Drog� w kierunku miasta posuwa� si� wolno p�ug �nie�ny.
Odcinek 13.
Kuligowicze po wyj�ciu z sa�, podzielili si� na dwa obozy, starych i nowych. Zaraz te� rozpocz�a si� bitwa na �niegowe kule. Kaczor, wyj�tkowo celnie trafia�, Nied�wied� wyj�tkowo celnie obrywa�. Hirek wali� gdzie popadnie, w ferworze walki szybko straci� orientacj� gdzie s� swoi. Do prawdziwej dywersji dosz�o jednak dopiero wtedy, gdy Sosna i Bugal uderzyli na Migda�a i Rozkosza.
Zupe�nie z boku, niewzruszony bojem sta� Pomys�owy Gajowy. Nie k�ania� si� kulom. Poprostu czasami dostawa� w czap�. Sta� i my�la�. On jako cz�owiek do�wiadczalny, wiedzia� �e my�lenie ma kolosaln� przesz�o��. Po dziadku nosi� dumne imi� Wiecos�aw, w zdrobnieniu Wiecek. Od tamtej pory miejsce bitewne, w kt�rym tak du�o my�la� Gajowy Wiecek, nazywano Polana My�liWiecka. Zaraz te� zrobi�o si� przytulniej. �eby to uczci� Gajowy zadzwoni� wi�c workiem z flaszkami i rozpocz�� godnie swoje
� Hop hop! Sopel ch�op.
�mier� tu wszystkich nas zastanie,
palcie ogie� na polanie.
Wilcy zjedz� nas bez smaku,
�wiat nie pozna si� na braku.
� Fuu! � zadmucha� w pust� butelk�. Niestety nie by�o echa, tedy d�ugo nie zwlekaj�c kontynuowa� � Hop hop!
� Hop hop! � odpowiedzia�o echo Andrus, kt�ry uzupe�ni� migiem braki w przyrodzie.
� Idzie ch�op? � testowa� echo Gajowy.
� Fuuu!� zafucza� Andrus.
� Fuuu! � odpowiedzia�o zdziwione echo�Gajowy.
Na polanie ju� od pewnego czasu pali�o si� spore ognisko, ale dopiero teraz wybuchn�o ono w g�r� wysoko pod niebo. Zaj�a si� w�a�nie ogniem ha�da drewna rzucana uprzednio na stos przez zbieraczy chrustu, Kosiaka i Kos�. Na zastruganych patykach zaskwiercza�y kie�baski. Tymczasem Manndalf gra� rol� automatu do nalewania whisky. Sta� nieruchomo, trzymaj�c za ucho wielk� butl�,. Gandalf odbiera� zam�wienia i uruchamia� automat u�ywaj�c do tego pilota wykonanego z kom�rki i kapsla po piwie. Zaraz te� ustawi�a si� przy nich kolejka. Trzaskaj�cy ogie� i snopy �wiat�a migocz�ce w�r�d zebranych, musia�y w ko�cu sprowokowa� Gra�yn� Dobr�.
� S�yszycie? � wsta�a i natchnionym g�osem, prawie za�piewa�a � Czyryk czyryk! Fijo fijo.
Czy to ptasie radyjo? � pomimo czynionych wysi�k�w, nikt jednak niczego nie s�ysza�.
� Hop hop! � wystartowa� znienacka Pomys�owy Gajowy. Dobra uciszy�a go unosz�c znacz�co unosz�c w g�r� patyka z kie�bas�.
� �wir �wirrr! Kle kle kle,
czy kto� w lesie s�yszy mnie?
� Idzie ch�op! � wrzasn�� Gajowy widz�c nadchodz�cego Manndalfa. Ten �le odczytawszy gest Dobrej si�gn�� po kie�bas�.
Wa�ek z�apa� Manndalfa za r�k� i wyszepta� � Nie dotykaj bracie r�d�ki, bo nas zmieni� w ptasie m�d�ki � spojrzeli po sobie.
� Czy co� s�ycha�? �Gra�yna zawiesi�a g�os tak pi�knie jak noc rozwiesza cisz� nad drzewami.
� Hiii! Hiiaa! � z oddali zar�a� ko�. Wszyscy drgn�li. Na tle rozgwie�d�onego nieba zobaczyli bia�ego, narowistego rumaka. P�dzi� na nim w ich stron� jeszcze pi�kniejszy je�dziec. Kiedy zatrzyma� konia tu� przed obozowiskiem, w blasku p�omieni ukaza�a si� ubrana w kostium z br�zowej sk�ry przecudna dziewczyna. Z lekka uniesiona na strzemionach nad siod�em, praw� d�oni� pewnie trzyma�a uzd�. Nie zsiada�a jednak z konia, tylko odszuka�a wzrokiem �o�kawskiego. Zdj�a czapk� rozpuszczaj�c swobodnie d�ugie w�osy i �agodnie powiedzia�a � Mia�e� by� w Blue Kaktusie Marcel, czeka�am.
Tej nocy Gra�yna Dobra, d�ugo chodzi�a bosymi stopami po roz�arzonych w�glach. �wit by� daleki.
Odcinek 14.
Wa�ek jak ka�dy przyzwoity cz�owiek nie mia� szcz�cia w mi�o�ci. On kocha� �on�, �ona jego i dalej nic, pustka, nuda, dramat. Kiedy wi�c po radiu roznios�a si� wie��, �e jest na�ogowym karciarzem, zdziwi�a si� jedynie Hellen. Ale to dawne dzieje. Dzisiaj i ona zd��y�a si� przyzwyczai�, �e co rusz to kto� z nowych redaktor�w albo pije, albo �uje tyto�, albo dokonuje samookalecze� z rozpaczy, albo s�ucha w�asnych audycji. Syndrom sformatowanych � powiadano. Towarzyszy�a temu problemowi pewna stygmatyzacja osobowo�ci. Przyk�adowo Migda� m�wi� czasami po fi�sku a Rozkosz opowiada� �arty. Dlatego p�onnymi okaza�y si� nadzieje, �e Wa�ek po powrocie ze Stan�w zmieni si� i odpu�ci karty. Jeszcze rej samej nocy wracaj�c z kuligu ogra� Maszynist� z wszystkich drobnych a Marcela z wszystkich grubych � 20 z� w banknocie. To w�wczas kto� zaproponowa�, by spotka� si� w po�udnie na karty u prezesa Carramby. Pi�kna Agnes, kt�ra towarzyszy�a im w powrocie (jej ko� st�pa� wiernie przy saniach �o�kawskiego) naciska�a na Marcela, by te� przyszed�. Gdy jednak ten wykr�ci� si� i zwodzi�, gwa�townie spi�a konia i pop�dzi�a galopem zostawiaj�c wszystkich z ty�u. Pomys�owy Gajowy, kt�ry jecha� razem z paniami, przypomina� o swojej obecno�ci marudz�c niezmiennie � Hop hop, pani Magdo nie uwierzy pani ale, idzie ch�op!
Odcinek 15. (nowa numeracja)
Mr�z na dworze t�a�.
Prawie ca�a peryferyjno-willowa dzielnica Warszawy spa�a sytym snem nowobogackich. Warstwie �redniej �ni�o si� �e czarodziejski chirurg-esteta, odcina ich wraz z ca�� dzielnic� od reszty biednej, za�ciankowej, nieprzyjemnie pachn�cej bezrobociem Polski i lataj�cy dywan przenosi ich w okolice peryferii Brukseli. (My jednak nie o tym.) Carramba nie spa� tej nocy. Pr�bowa� pracowa�. Jego traktat o tytule �Destylacja radia� by� prawie got�w. Pozostawa� do napisania jedynie rozdzia� dotycz�cy wyj�tkowej szkodliwo�ci wyobra�ni w procesie konsumpcji produkt�w medi�w.
� Ci z telewizji to mieli bu�k� z mas�em � my�la� g�o�no � oni nie maj� poj�cia z jakim �bazaltem� JA si� musz� �ciera�! A sukces�w nie wida�.
Carramba dawno wskazywa� na mo�liwo�� u�ycia farmakologii na masow� skal�. Ale brak �rodk�w, brak �rodk�w. Przepad�a jego propozycja by tabletki otumaniaj�ce mog�y by� odpisywane od abonamentu. Wszystko na pr�no. Wiedzia� �e wrogiem radia jest s�owo. Dlatego ten zegar z du�ym cyferblatem w studio ( za przekroczenie dw�ch minut gadaniem � po premii) Spr�bujcie to jednak powiedzie� politykom.
Do tego wszystkiego, do ca�ego ogromu b�lu i niemocy, Agnes nie wraca�a. Oczy zrobi�y mu si� ma�late i wyj�� z biurka jej zdj�cia. Na fotografii ona i on podczas rejsu jachtem po Karaibach.
� O, i jak� �mieszn� min� robi tu Baron von Goldrink. Przesympatyczny cz�owiek, tylko za du�o gada � westchn�� Carramba. Wspomnienia rozchmurzy�y jego oblicze. Na dziedzi�cu us�ysza� stukot ko�skich kopyt. Zbieg� na d� by pom�c Agnes przy stajni. Ale ona jaka� nie w sosie, ofukn�a go ostro � Spadaj!
Prezes sta� przybity na mrozie, a spadaj�ce, raz po raz p�atki �niegu, to roztapia�y, to zamarza�y na jego bladej twarzy.
Odcinek 16.
Maszynista ceni� ludzi, kt�rzy robi� swoje. Ka�dy ma w �yciu skib� do odrzucenia i tyle, koniec. Nie lubi� filozof�w i idealist�w, og�lnie nie ufa� ludziom.
� Misja? Chmm, moja misja to zrobi� audycj� i wzi�� za to pieni�dze � to jego opinia. On lubi� s�u�y�, ale nie �adnej idei, jakim� cudom na kiju. Lubi� s�u�y� ludziom. Bo tu przynajmniej potem mo�na si� rozs�dnie policzy�. Uwa�a�, �e s�u�ba prezesowi jest dla niego mocnym fundamentem. Prezes mia� koncepcj� i co najwa�niejsze moc decyzyjn�. Mrzonki Wa�ka o w�asnym radiu ocenia� jako nieodpowiedzialne. Dlatego propozycj� Carramby wsp�lnego spotkania i pr�by znalezienia pola kompromisu przyj�� wzgl�dnie dobrze. Wprawdzie obawia� si� troch�, �e Wa�ek fantasta mo�e by� uparty, no i wtedy trzeba go b�dzie odstrzeli�... Tak naprawd� to si� jednak tym nie przejmowa�. Tak, wsp�lne karty wydawa�y si� dogodn� sposobno�ci� do przeprowadzenia takich rozm�w. Wiedzia�, �e prezes b�dzie chcia� przegra� troch� pieni�dzy do Wa�ka, �eby os�odzi� mu �al po swoich koncepcjach. W�a�ciwie to pieni�dze mia� przegra� on. Carramba da� mu ju� nawet w tym celu dziesi�� tysi�cy.
� I dwa to za du�o � my�la� � Ale nie m�j cyrk...
By� osob� zamkni�t� i skryt�. Znany jako stary sknerus i chytrus. Mia� ci�gle gdzie� jakie� tajemnicze interesy. Nie by� lubiany ani przez nowych, ani przez starych. Jedynie Magda Jetonak utrzymywa�a z nim bli�sze kontakty. Mo�e to pokrewie�stwo dusz?
O jedenastej zadzwoni� u Wa�ka telefon. Dzwoni� Maszynista
� Cze��, wsta�e�. Dzwoni� �eby uprzedzi�, chyba nie id�, �eb mnie boli. Tyle �e troch� g�upio, bo ta jego Aga bardzo na nas liczy. Prezes te� si� napali�, tak �e je�eli wpadn� to tylko g�ra na dwie, trzy godzinki. Zajecha� po ciebie?
� No tak, to ten... za p� godziny, co? � Wa�ek wczo�ga� si� do �azienki. Punktualnie o jedenastej trzydzie�ci pod blok zajecha�o srebrne Audi, po chwili zadzwoni� domofon.
� Schodz� � zaskrzecza� g�o�nik.
Maszynista k�tem oka zauwa�y� Henia Sapera, kt�ry zak�ada� narty na baga�nik samochodu. Jutro Bieg Jagiellon�w w Szklarskiej i Henio jeszcze dzisiaj musi sprawdzi� przygotowanie trasy. Wczorajsza szko�a ta�ca da�a mu si� we znaki, czu� j� w ko�ciach. M�wili �e Henio nie ma domu. By� jak pielgrzym, tyle �e pielgrzym zawsze dok�d� zmierza, a Henio ci�gle ucieka�.
Odcinek 17.
Carramba noc sp�dzi� niespokojnie. Spa� ledwie par� godzin. �ni� mu si� ci�gle ten sam sen.
Szed� przez brudne i zaniedbane miasto. Nie zna� mijanych budynk�w, ulic i plac�w. By�o kompletnie pusto. Ba� si� przystan��. Za ka�dym razem dociera� do miejsca, w kt�rym spotyka� samego siebie. Stawa� w�wczas naprzeciwko i patrzy� w twarz tego drugiego. Obaj si� bali.
� Agnes! � zduszony krzyk Carramby brzmia� jak skomlenie psa � powiedz, �e nie odejdziesz � skowycza� � Agnes, powiedz.
Za zamkni�tymi na klucz drzwiami spa�a ona. Szatynka lat dwadzie�cia siedem, sto siedemdziesi�t centymetr�w wzrostu, cia�o doskona�e � Uff !
� Marcel zosta� jeszcze � majaczy�a � zosta�.
Tak, wi�c sytuacj� u pa�stwa Carramb�w mamy wyja�nion� i ustabilizowan�.
�niadanie up�yn�o bez jednego s�owa. Agnes wsta�a od sto�u i odesz�a par� krok�w, ale szybko wr�ci�a i si�gn�a po kostk� cukru.
� Dzwoni� ten tw�j S�upkowski. Ty si� z nim, umawia�e�? Trzeba by�o lepiej zaprosi� Nied�wiedzia i tego m�odego �o�... �o�... czy jako� tak...
� �o�kawskiego skarbie, ale on biedny jak mysz.
Agnes o�ywi�a si� � To kotek Carambu� da wygra� biednej myszce �o�-�o� � wierzchem d�oni pog�adzi�a po policzku prezesa.
� Kotek nie mo�e, bo przegra ju� do Wa�ka � opiera� si� jeszcze Carramba.
� To ograj Wa�ka � powiedzia�a zdecydowanie ale ju� za chwil� rozchmurzy�a si� i doda�a � A potem kotek b�dzie m�g� przyj�� do mnie i zamrucze�.
Maszynista z Wa�kiem zjawili si� punktualnie. Wszyscy siedzieli w milczeniu czekaj�c na reszt� graczy. Po paru minutach milczenie sta�o si� niezno�ne, odetchn�li wi�c z ulg�, gdy do salonu weszli sp�nialscy Nied�wied� z Mar celem. W tym momencie otworzy�y si� po cichu stylowe podw�jne drzwi prowadz�ce do pomieszczenia obok i stan�a w nich pi�kna Agnes. Za jej plecami wisia� ogromny �yrandol �wiec�cy dziesi�tkami kryszta�owych kul. Wygl�da�a ol�niewaj�co. Wa�ek poprawi� cienki krawacik i prze�kn�� �lin�. Przeszli przez otwarte drzwi i usiedli do kart przy stole nakrytym zielonym suknem. W�a�ciwie to ju� po godzinie sporo si� wyja�ni�o. Nied�wied� przegra� wszystko co mia� a Marcel by� nieznacznie do przodu. Mimo nalega� pani domu �eby zostali, obaj zbierali si� do wyj�cia. T�umacz�c si�, �e s� um�wieni, po�egnali si� zdawkowo i poszli. Agnes by�a w�ciek�a i wcale tego nie kry�a.
Carramba przegrywa� ju� dosy� spor� sum�, gdy Agnes stan�a blisko niego i nadepn�a mu na nog� szpilk� swojego buta. Prezes sykn�� z b�lu, popatrzy� na ni� i napotka� jej oczy
� Miau! � zamiaucza�a cicho i szybko wysz�a.
Carramba przegrywa� ju� ponad trzydzie�ci tysi�cy a licz�c z tym co przegra� Maszynista to by�o to stanowczo za du�o. I wtedy przysz�a karta. Full kr�lewski od razu z r�ki. Po�o�y� na st� pi�� tysi�cy. Maszynista � pas, Wa�ek wszed� i jeszcze pi�tna�cie, prezes da�. Wa�ek wymieni� trzy karty, Caramba pomy�la� � Rozdeptam ci� pajacu � si�gn�� do saszetki i do�o�y� do puli sze��dziesi�t tysi�cy. Wa�ek poblad� � Nie mam tyle, chyba �e mo�e by� to � wyci�gn�� z nesesera akt w�asno�ci dzia�ki, na kt�rej mia�o sta� jego radio.
� To jest warte sto dwadzie�cia tysi�cy, ale dla pana du�o wi�cej � Wa�ek po�o�y� papier na st� � Te sze��dziesi�t i podbijam do dwustu.
Maszynista wsta� i nala� sobie spokojnie wody � Panowie oszaleli�cie.
Prezes si�gn�� do biurka, wyci�gn�� ksi��eczk� i wypisa� czek na pokrycie warto�ci dzia�ki do sumy dwustu tysi�cy. Po�o�y� go na stole
� Sprawdzam � wyszepta�.
Wa�ek odkry� swoje karty. Mia� cztery walety.
� Cztery wa�ki � powiedzia� szybko. Carramba wolno od�o�y� swoje karty na reszt� talii. Milcza�.
Maszynista spojrza� na zegarek, nie by�o jeszcze trzeciej. Na dworze szala�a �nie�yca.
Odcinek 18.
Agnes wesz�a do sypialni i z impetem rzuci�a si� na ��ko.
� Dra�, takie nic. G�upi, g�upi � t�uk�a pi�ci� w poduszk�.
� Dlaczego uciekasz? Marcel � wyszepta�a pieszczotliwie. Zaraz potem wsta�a i zrobi�a par� krok�w w kierunku barku. Otworzy�a go wolno.
� Co my tu mamy? � By�o tam wszystko czego w takiej chwili mo�e potrzebowa� odrzucona kobieta. Si�gn�a po butelk� z Metax�, odkr�ci�a szybko nakr�tk� i poci�gn�a dwa spore �yki.
� Dobrze, myszko �o���o�, nie b�dziemy wylewa� �ez � Agnes podesz�a do okna. Na dworze �nieg zasypywa� �lad po jego samochodzie.
� Nienawidz� zimy � j�kn�a przybita. Poci�gn�a z butelki kolejny �yk i usiad�a przed lustrem. Spi�a w�osy do ty�u, spojrza�a na siebie. Usta mia�a spierzchni�te i lekko wyd�te. Jej oczy mia�y intensywny br�zowy kolor. Nawet teraz, pomimo rozmazanego makija�u zniewala�y cudownym blaskiem, kt�ry nadawa� twarzy wyraz pewno�ci i si�y. By�a pi�kna. Kszta�tna i wyci�gni�ta szyja prowadzi�a do dekoltu sukni. To cia�o potrafi�o zmusi� do pokory najzacieklej opieraj�cych si� i powali� najbardziej wynios�ych.
� Marcel � suchym g�osem odsun�a jego imi� od siebie. Poprawi�a makija�, wsta�a i energicznie ruszy�a do pokoju go�cinnego. Wa�ek w�a�nie starannie uk�ada� wygrane pieni�dze. Prezes nalega� �eby zagra� jeszcze par� rozda� a Maszynista te� chcia� wyra�nie pokierowa� przebiegiem wydarze�.
� Panowie, nie gor�czkujmy si�, naprawd� nie ma sensu dzisiaj. Um�wmy si� cho�by w sobot�.
Wa�ek roz�o�y� r�ce w konsyliacyjnym ge�cie. Carramba nerwowo bawi� si� tali� kart. Agnes, kt�ra dopiero co wesz�a, b�yskawicznie zorientowa�a si� w sytuacji.
� Przegra�e�? Ile, du�o? � spojrza�a na kupk� pieni�dzy � Ach co tam, koteczek jest bogaty, jest bardzo bogaty � Agnes by�a ju� wyra�nie pijana � Kotek mo�e kupowa� sobie ludzi a nie mo�e wygra�. Graj! Wielki prezesie. Mo�esz zagra� o wszystko. O mnie te�.
� Panowie prosz�, kto rozdaje? � Carramba wyzywaj�co rzuci� karty przed Wa�ka.
Za niespe�na godzin� prezes przegra� maj�tek.
Gdy Maszynista odwozi� Wa�ka do domu, by� przera�ony. Trz�s�y mu si� r�ce i nie potrafi� sk�adnie m�wi�. P�dzili przez �nie�yc� znacznie za szybko. Samoch�d na jednym z zakr�t�w wpad� na drzewo. �nieg sypa� jeszcze intensywniej. Katastrofa rozwiera�a swoje macki.
Odcinek 19.
Na miejscu katastrofy sta�y dwie karetki oraz radiow�z z za��czonym kogutem. Strz�p samochodu by� ledwo widoczny z pod warstwy �niegu. Obok radiowozu sta� m�czyzna ubrany w sk�rzan� kurtk�
� To w og�le cud �e tu dojechali�my, widzi pan co si� dzieje.
Drzwi samochodu by�y otwarte, w �rodku zgarbiony policjant przegl�da� czyje� dokumenty. M�czyzna w kurtce t�umaczy� si� dalej
� Godzin� temu te� by nic nie da�o � obaj spojrzeli na dw�ch ludzi k�ad�cych na nosze, zamkni�te szczelnie w worek, czyje� zw�oki.
� Ten drugi wylecia� przez przedni� szyb� i wyl�dowa� w zaspie. Nie ma nawet jednego zadrapania. To prawdziwy cud.
Drugi policjant siedzia� w karetce z ocalonym z wypadku redaktorem W.
� Jest pan zatrudniony? � spyta� policjant � gdzie pan pracuje, potrzebuj� do protok�u.
� Tak, by� dziennikarzem radiowym, moim koleg�. My�my razem, zanim, zanim wyjecha�em... � zszokowany Wa�ek odpowiada� niesk�adnie.
� Dobrze. We wraku samochodu znaleziono br�zowy neseser, czyja to w�asno��? � gliniarz patrzy� na Wa�ka bez emocji.
� Moja � redaktor W. zrozumia� �e mimo cudownego ocalenia, macki katastrofy ponownie go oplataj�.
Odcinek 20. (15 zatrzymany, wed�ug numeracji w internecie)
Po za�nie�onej drodze, g��bokimi koleinami, rozgniataj�c bry�y �niegu, lodu i b�ota, p�dzi� ambulans szpitalny. Kierowca auta mocno trzyma� kierownic�, bacznie obserwuj�c drog�. Siedz�cy obok niego gruby pomocnik nerwowo zapala� papierosa zepsut� zapalniczk�.
� Ile tego jest? � spyta� kierowca.
� Brat kupowa� w�z � n�wk�, b�dzie chyba rok, to widzia�em wtedy w paczce sze��dziesi�t tysi�cy. Jak boga, tego jest par� razy wi�cej !
� Nie rycz tak baranie!
� A kto ci� us�yszy, tamten? � grubas obejrza� si� do ty�u i zacz�� obmacywa� worek ze zw�okami.
� On nam tego nie upaprze?
� Nie, Anio� go ogl�da�. W og�le nie krwawi�, to co� z kr�gos�upem, przy szyi.
� Co on wie? Ani go nie dotkn��. Tylko kaza� pakowa� fors� z walizy do wora i jazda � kierowca za��czy� wycieraczki. Znowu sypa�o. Gruby szarpi�c za suwak otwiera� worek
� To doktor te� nie wie ile tego jest � powiedzia� z odkrywcz� satysfakcj�.
� Zostaw to idioto � w�ciek�y kierowca odwr�ci� si� i j�� tamtego t�uc po r�kach. Nagle ambulans wyskoczy� z kolein i wypad� z drogi. Rozleg� si� zgrzyt gi�tej blachy i samoch�d wielokrotnie kozio�kuj�c z g�uchym t�pni�ciem wyl�dowa� w rowie. Zapad�a niespodziewana cisza. Wrak u�o�ony by� na dachu ko�ami do g�ry. Na wypruty si�� uderzenia silnik pada� �nieg, kt�ry gwa�townie topniej�c sycza� cicho. Wok� by�o ca�kiem ciemno.
W pobliskim lesie wiatr wy� pomi�dzy koronami drzew. �nieg powoli przestawa� pr�szy�. Od strony drogi kulej�c na jedn� nog�, szed� wolno cz�owiek. Wygl�da� upiornie. Ca�y by� we krwi a do przesi�kni�tego krwi� ubrania poprzylepiane by�y banknoty. W r�ce trzyma� spore zawini�tko. Co� g�o�no m�wi� i co chwil� potrz�sa� trzymanym workiem. By� to Maszynista. W pobli�u, na przystanku autobusowym sta�a grupka ludzi. Kto� dostrzeg� zjaw� i przera�ony zacz�� krzycze�.
Ludzie zgromadzeni na przystanku, stoj�cy do tej pory nieruchomo, zareagowali na widok zbli�aj�cej si� zjawy zupe�nie nieprawdopodobnie. Wszyscy jak na komend� podnie�li do g�ry r�ce i rozpocz�li jaki� ob��ka�czy taniec. Dopiero teraz zwraca�y na siebie uwag� ich dziwne stroje. Ubrani byli w ciemne cha�aty przypominaj�ce worki. G�owy mieli odkryte a d�ugie w�osy pozaplatane w dziesi�tki warkoczyk�w. W ta�cu co jaki� czas przystawali i unosili si� w g�r� na palcach, trwali tak chwil� w bezruchu a p�niej wznosili wsp�lny okrzyk � Oczyszczenie!
Po chwili pomi�dzy tych ludzi wszed� Maszynista wygl�daj�cy jak potw�r. Sta� w �rodku patrz�c na nich nieprzytomnym wzrokiem, si�gn�� r�k� do worka i gwa�townymi ruchami zacz�� z niego wyrzuca� zawarto��. Wiatr porywa� w g�r� setki papierk�w. Gdy worek by� ju� pusty, nadjecha� autobus i o�wietli� przystanek. Wsz�dzie wok� a nawet na dachu wiaty pe�no by�o pieni�dzy. Autobus przystan��, ale nie otworzy� drzwi. W �rodku trwa�a za�arta wymiana zda�.
� Jed� pan, nie otwieraj. To sekta! Jazda, ale pr�dzej! � krzyczeli jedni.
� Panie kierowco, otw�rz pan te drzwi! Nie widzisz pan tej forsy! � ��dali inni.
Odcinek 21.
Rysopis.
Ptasznik, niskie czo�o, oczy osadzone blisko siebie, cofni�ta dolna szcz�ka.
Ptasznik, cz�owiek o owalnej twarzy i kr�pej budowie cia�a. Lat czterdzie�ci jeden, karany. Obecnie odsiaduj�cy wyrok do�ywocia za morderstwa pierwszego stopnia. Stan cywilny - dwukrotny wdowiec (tajemnicze utopienie si� pierwszej �ony, zagadkowe po�wiartowanie drugiej).
Ptasznik, nienaturalnie wielkie �apy i k�uj�ce spojrzenie paj�ka. Dolna �uchwa wraz z grdyk� miarowo odmierzaj�ca ka�de prze�kni�cie �liny.
By� straszny. Najwi�ksze wra�enie robi� jednak jego niesamowicie brzmi�cy g�os. Gdy m�wi�, nie mo�na by�o s�ucha� niczego innego. Niski bas o metalicznym zabarwieniu, wprowadza� w drgania �ciany, przedmioty, ka�d� cz�� powietrza, nawet t�, kt�r� oddychali przyt�oczeni s�uchacze. To niewiarygodne, ale to w�a�nie ten g�os, codziennie z milion�w radiowych i telewizyjnych g�o�nik�w rzuca� w nas kolejn� reklam�, wk�ada� nam �ap� do p�uc i �ciska� wn�trzno�ci, ��daj�c aby�my kupowali i kupowali bez ko�ca.
Ptasznik by� aposto�em jednego przykazania:
MUSISZ KUPOWA�!
Tak wi�c g�os wielokrotnego mordercy, m�wi� nam co jest dobre, nieodzowne i najwa�niejsze. Ptasznik, swoim g�osem, bez reszty tworzy� estetyk� konsumpcji. Dlatego kochano go po wielokro�, tak jak upojn� mi�o�ci� kocha si� rzeczy po��dane. Jednak na ca�ym �wiecie by�a tylko jedna osoba kochaj�ca go mi�o�ci� prawdziw�, bezinteresown�, szlachetn� i czyst�. By�a to Hellen. Ich zwi�zek trwa� ju� dziesi�� lat, w tym ponad dziewi�� to roz��ka penitencjarna. Gdy Hellen na widzeniu m�wi�a do niego swoim cieniutkim g�osikiem - Kocham w tobie to co dobre, ale i to co mroczne - on chrypia� do niej - Kawa�ek po kawa�ku Hellen - i by�o git. Dzisiaj by� jego wielki dzie�, dzisiaj otrzyma� przepustk� z wi�zienia i jecha� spotka� si� z ukochan�.
Autobus, kt�ry od d�u�szej chwili sta� na przystanku, otworzy� drzwi. Do wn�trza wdar�o si� mro�ne powietrze. Ptasznik powoli wsta� z siedzenia i ruszy� do wyj�cia.
Odcinek 22.
Na ca�ym poboczu, ale tak�e i na drodze le�a�y porozrzucane pieni�dze. Ptasznik zrobi� par� krok�w w kierunku wiaty, tutaj by�o ich najwi�cej. Schyli� si� i podni�s� par� banknot�w. Le�a�y wko�o jak �mieci. By� w�ciek�y, spojrza� nienawistnym wzrokiem na stoj�c� opodal grup� sekciarzy i wrzasn��.
- Nie szanujecie pieni�dzy! Gardzicie fors�!? - podszed� do najbli�ej stoj�cego m�odego ch�opaka i z�apa� go mocno za d�ugie w�osy - Ty gnoju, ca�y �wiat kl�czy przed mamon� a tobie nie smakuje? - z ogromn� si�� cisn�� ch�opca na ziemi�.
- Pozbierasz to teraz na czworakach, z�bami! A wy, pomo�ecie p�takowi! - szybkim krokiem podszed� do grupy przera�onych ludzi - Na cztery �apy chamy! Pok�o�cie si� nisko Z�otemu Cielcowi! - dar� si� zachrypni�tym g�osem. Zebrani poruszyli si� i niepewnie spojrzeli po sobie. Strach ugina� im kolana.
- Nie! Nieee!!! - niespodziewanie krzykn�� kto� z t�umu. Przed stoj�cych wyszed� Maszynista - Nie, nie, zatrzymajcie si�! Ja znam tego cz�owieka, to Ptasznik, potw�r z medi�w. Nie s�uchajcie jego g�osu, nie s�uchajcie. �piewajcie i ta�czcie wraz ze mn�! - Maszynista uni�s� r�ce do g�ry i tanecznym krokiem ruszy� w kierunku autobusu. Pozostali sekciarze pod��yli za nim, jeden za drugim wchodz�c do starego Ikarusa. Widz�c to Ptasznik wskoczy� do szoferki i nacisn�� guzik zamykaj�cy wszystkie drzwi. Przy szybie na pulpicie le�a�a kaseta magnetofonowa, wzi�� j� i wsun�� w kiesze� odtwarzacza, z g�o�nik�w pop�yn�a znajoma melodia, motyw z Gwiezdnych Wojen. Odkr�ci� ga�k� mocy na maxa. Odwr�ci� si� do ty�u i jeszcze bardziej chropowatym i zardzewia�ym g�osem wrzasn�� - Ja jestem Obi Wan Kenobi - z ca�� si�� wdusi� peda� gazu - Moc jest ze mn�! - rozleg� si� ryk silnika, autobus najpierw zabuksowa� w miejscu ko�ami, ale zaraz potem ruszy� nabieraj�c coraz wi�kszej pr�dko�ci. Ptasznik kr�ci� kierownic� jak oszala�y, jechali od lewej do prawej strony ulicy, a kierowca uderza� w klakson w rytm dochodz�cej z g�o�nik�w muzyki.
- Mniam, mniam Maniana! Ale wy nie kochacie pieni�dzy? No to i �ycia nie kochacie, a to ju�, uu! Niedobrze. Mniam, mniam Maniana! Obi pozwoli wam to zrozumie�.
Autobus z piskiem opon skr�ci� w boczn� drog� i znikn�� w lesie.
Tymczasem na trzynastym pi�trze jednego z blok�w szarego osiedla, Hellen ko�czy�a makija�. Nie, ona nie chcia�a by� pi�kna dla siebie, chcia�a by On patrzy� na ni� jak na ofiar� - Bzzz - zabzycza�a cichutko i zaraz sp�on�a rumie�cem. Ze zdj�cia stoj�cego na biurku patrzy� na ni� �yczliwie Henio Saper, jej chrzestny.
Odcinek 23.
Za�nie�on� ulic� wolno toczy� si� policyjny radiow�z. Gruby gliniarz kieruj�cy pojazdem pod�piewywa� sobie kiwaj�c si� rytmicznie na fotelu. By�a to jednak zupe�nie inna melodia ni� ta, kt�ra dobiega�a z radiowych g�o�nik�w.
- Bum bum! Ratatata! - podskakiwa� grubas - Wy to teraz w radiu nareszcie na wszystkich stacjach gracie to samo - rzuci� badawcze spojrzenie na Wa�ka.
- W zasadzie ma pan racj�, ale jak dla mnie to wsz�dzie graj� za wolne kawa�ki - Wa�ek wyzywaj�co spojrza� za okno samochodu, �eby sprawdzi� czy aby na pewno jeszcze jad�.
- Bum bum! Ratatata ! Najgorzej to jak gadaj�, bo wtedy nie da si� s�ucha� i nie s�ysze� naraz. Wyczuwasz pan niuans? - kierowca podg�o�ni� radio i g�osem stylizowanym na Armstronga zachrypia�
- I miss you, I love you? - popatrzy� na Wa�ka zalotnie.
- O! Tutaj, niech mnie pan tu wyrzuci, na tym przystanku - Wa�ek odpi�� pasy sygnalizuj�c zamiar wysiadania. Samoch�d zjecha� do zatoczki i stan��.
- Niech pan powie gdzie pan wyst�pujesz, to kiedy pos�ucham i wzro�nie wam s�uchalno��!
- Lepiej niech w�adza sama poszuka, a jak znajdzie to wzro�nie wam wykrywalno��! - Wa�ek trzasn�� drzwiami. Radiow�z oddali� si� majestatycznie. Kiedy redaktor przykucn�� aby zawi�za� sznurowad�o dostrzeg� le��cy na ziemi banknot, obok le�a�y dwa nast�pne.
- O! Bum bum! Ratatata - schyli� si� i zacz�� zbiera� porozrzucane pieni�dze. Dyrektor S�upkowski czu� si� dzisiaj jako� nie w sosie. Jak mawiaj� Rosjanie - S� takie dni �e nie smakuje nawet w�dka. Od godziny kr�ci� si� po domu i sam nie wiedzia� czego mu trzeba. Niedawno dzwoni�a do niego Agnes, �ona prezesa i skar�y�a si� �e Carramba, kt�ry wr�ci� ju� do domu, zwariowa�. Podobno strzela do swoich chi�skich waz i nie mniej cennych obraz�w, z broni my�liwskiej, a ona boi si� te� o siebie.
- A niech j� ukatrupi - pomy�la� zwi�le.
- A mo�e kuferek? - ten pomys� zdecydowanie rozja�ni� mu oblicze. Ju� po paru minutach siedzia� przy stole a przed nim sta� otwarty czarny kuferek. Ostro�nie wyj�� z niego stare radio o drewnianej obudowie , po�o�y� je przed sob� i w��czy� wtyczk� do kontaktu. Z magicznej skrzynki wydoby� si� dziwny d�wi�k. Brzmia�o to jakby trzy albo nawet cztery stacje radiowe nadawa�y na tej samej fali. Z urz�dzeniem wyra�nie by�o co� nie tak. Co jaki� czas nast�powa�a jednak przedziwna synchronizacja jazgotu i wtedy na chwil� okazywa�o si�, �e wszystkie cztery stacje graj� ten sam utw�r z play-listy. Tak, cudownie, takiego radia s�ucha� dyr. S�upkowski jeszcze w dzieci�stwie, nawet odbiornik by� ten sam. Bo to by�o jego autentyczne pierwsze radio. Powoli popada� w ekstaz�, w tym kociokwiku mo�na by�o us�ysze� jednocze�nie strz�py jaki� reklam, �omot zderzonych ze sob� pop kawa�k�w a czasami nawet fragmenty serwisu. Dyr. S�upkowski wyci�g